KONFRONTACJE HISTORYCZNE PRACE INSTYTUTU HISTORII POLSkIEJ AkaDEMII NAUK POLSKA PIERWSZYCH PIASTÓW państwO. społeczeństwo kultura pod redakcjš TADEUSZA MANTEUFFLA pod redakcjš BOGUSłAWA LESNODORSKIEGO WIEDZA Powszechna WARSZAWA 1974 wyd. III Okładka obwoluta, wyklejka, karta tytułowa JóZEF CZESŁAW BIENIEK PRZEDMOwA  ródła pisane dla wczesnopiastowskiego okresu dziejów Polski przedstawiajš się iloœcio- wo skromnie, a jakoœciowo większoœć z nich cechuje daleko posunięta zwięzłoœć,powodujš- ca wœród historyków nieporozumienia lub zgoła pomyłki.Trudno się temu zresztš dziwić,rodzi- ů ma bowiem twórczoœć historiograficzna rozpo- czyna się dopiero w XII wieku, przynoszšc obok lakonicznych zapisek Rocznika œwięto- krzyskiego dawnego pierwszš kronikę polskš, choć nie przez Polaka pisanš.Autor jej,Gall Anonim, dobrze poinformowany o przeszłoœci przybranej ojczyzny,postanowił opisać dzieje panowania Bolesława Krzywoustego (do roku 1113).Okres wczeœniejszy traktował jako wpro- wadzenie, majšce stworzyć tło dla historii głównego bohatera kroniki. - Z Polskš jako terenem akcji zwišzane sš dzieła hagiograficzne przez obcych pisane auto- rów, a poœwięcone œw. Wojciechowi, Pięciu Braciom ezy Ottonowi z Bambergu.Zbliżona do nich w charakterze jest Kronika węgiersko- -polska. Liczne wzmianki o Polsce znajdujemy w Kronice Thietmara, biskupa w Merseburgu. Sporadycznie wspominajš o Polsce również in- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€5 ne obce Ÿródła historiograficzne, jak Widukind, Kosmas, Annalista Saxo, Roczniki Hildesheinn- skie, Kwedlinburskie, Altaheńskie większe, Her- sfeldzkie, Powieœć doroczna, czyli tzw. Ne- stor, wreszcie zapiski kupców i geografów arabskich: ibn Rusty, al Masudiego oraz Ibrahi- ma ibn.Jakuba. ródeł dyplomatycznych zacho- wało się jeszcze mniej. Sš nimi: dokument tzw. Dagome iudex, dokument praski 1086 roku, list dedykacyjny Matyldy szwabskiej do Mieszka II, list Grzegorza VII do Bolesława Szczodrego, list biskupa krakowskiego Lamberta do Wratysła- wa króla czeskiego, jedyny zachowany w ory- ginale akt restytucji przez Władysława Herma- na odzyœkanych przezeń paramentów koœcioło- wi bamberskiemu, wreszcie dwie bulle Inno- centego II. Pewnych wiadomoœci o Polsce pierwszych Piastów dostarczajš nam póŸniej- sze falsyfikaty, a fragmenty często mylnych informacji możemy znaleŸć w nie wspomnia- nych tutaj pisanych Ÿródłach zachodnich i wschodnich. W przeciwieństwie do pisanych, licznie za- chowały się Ÿródła archeologiczne. Poszerzajš one naszš znajomoœć kultury materialnej. Na- tomiast trudnoœć ich interpretowania w odnie- sieniu do stosunków społecznych i religijnych sprawia, że mogš być wykorzystane jedynie w ograniczonym stopniu. W tych warunkach, mimo ożywionej dzia- łalnoœci historyków pracujšcych nad dziejami okresu wczesnopiastowskiego, wiele pozostało problemów nie wyjaœnionych; te zaœ, o których wiadomoœć przekazały Ÿródła, sš w różnoraki sposób tłumaczone, i to zarówno jeœli chodzi o ich charakter, jak chronologię. Ksišżka niniejsza wyraża zatem poglšdy autorów, którzy jš opracowali. Oparte sš one 6 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€na własnych badaniach i na literaturze przed- miotu. Stšd nie tylko niejednolitoœć stylu po- szczególnych rozdziałów, ale nawet pewne róż- nice w przedstawianiu i ocenie opisanych fak- tów historycznych. Autorzy starali się w swo- ich wywodach ukazać całokształt dziejów wczesnopiastowskich na szerszym tle europej- skim, wykraczajšc w miarę możliwoœci poza granice krajów sšsiadujšcych z Polskš. Najważniejsze pozycje bibliograficzne zo- stały podane we Wskazówkach bibliograficz- nych, zamieszczonych na końcu ksišżki. Tadeusz ManteuffeL PRZEDMOWA DO II WYDANIA Cytowany w Przedmowie do I wydania za- sób Ÿródeł pisanych nie uległ ostatnio zwiększe- niu. .Jednakże osišgnięcia dociekań hermeneu- tycznych sprawiły, że tekst wykładu naszego musiał ulec niewielkim retuszom. Wydawało nam się bowiem, iż obowišzkiem autorów jest wprowadzenie nawet tych drobnych zmian. W ten sposób Czytelnik może sobie uœwiadomić, że nauka historyczna nie stoi w miejscu i na- wet tam, gdzie zasób dostępnych Ÿródeł nie ule- ga zmianie, ich nowa interpretacja pozwala na odmiennš ocenę znanych powszechnie zjawisk. Ta nowa interpretacja nie zawsze wprawdzie zdoła się ostać. Skłania jednak badaczy do po- dejmowania dyskusji i z tej chociażby przyczy- ny jest zjawiskiem pozytywnym. Tadeusz Manteuffel Tadeusz Manteuffel POLSKA WŒRóD NOWYCH Państw EUROPY Powstawanie państw europejskich w IX i X wieku Od drugiej połowy IX wieku obserwujemy w Europie nasilenie procesu wyodrębniania się nowych państw. Proces ten trwał przeszło sto lat, a jego wyniki nie wszędzie były jednakie. Obok bowiem państw, które okrzepły, zdobywa- jšc sobie silne podstawy istnienia, występowały inne, o charakterze efemeryd. Czasami kończy- ło się jedynie na uwidocznieniu partykularnych cech obszaru, który nigdy nie osišgnšł pełnej niezależnoœci. Dšżenie do jej uzyskania stało się w tym czasie tak powszechne, że musi nasuwać się pytanie, jakie to działały przyczyny sprzyjajšce temu procesowi. Czy posiadały wszędzie cha- rakter identyczny, czy też może występowała tylko przypadkowa zbieżnoœć rozmaitych czyn- ników działajšcych w jednym i tym samym czasie. Otóż Europa IX i X wieku, jeœli pominiemy peryferie tego kontynentu, dałaby się podzielić pod kštem widzenia charakteru istniejšcych państw na dwie strefy. Zachód, obejmujš- cy monarchie sukcesyjne Cesarstwa Karoliń- skiego, przeżywał podówczas silne procesy de- zintegracyjne. Ich rezultatem było powstanie szeregu organizmów o charakterze pół- lub na- wet całkowicie suwerennym. Natomiast w tym samym czasie na Wschodzie występował proces odwrotny, integracji, polegajšcej na łšczeniu się w większe całoœci drobnych jednostek plemien- nych. Te przeciwstawne pozornie procesy posia- dajš, jak się wydaje, zbliżone przyczyny. A że w jednym przypadku spowodowały rozkład jednolitego Cesarstwa i zastšpienie go przeZ szereg państw i organizmów państwowych niż- szego rzędu, w drugim przyczyniły się do po- wstania państw wieloplemiennych, da się wy- jaœnić warunkami lokalnymi. Tak więc, jeœli chodzi o Cesarstwo Karo- lińskie, jego rozkład tłumaczy się osłabieniem władzy centralnej za następców Karola Wiel- kiego: Dopóki bowiem żył ten władca, Cesar- stwo, mimo braku wspólnej bazy gospodarczej i zróżnicowania etnicznego, zachowywało swojš wewnętrznš spoistoœć. Postępujšce wszelako po œmierci Karola Wielkiego spory dynastyczne, a w ich wyniku podziały terytorium państwo- wego, z drugiej zaœ strony wzrastajšca słaboœć potomków wielkiego cesarza sprzyjały rozwojo- wi partykularyzmu. Wszędzie jednak tam, gdzie występowało zagrożenie, przede wszystkim ze- wnętrzne, ludnoœć skupiała się wokół najpotęż- niejszego z miejscowych możnych, będšcego w stanie zagwarantować jej opiekę i obronę. W tych warunkach wspólnota etniczna przyczyni- ła się jedynie do nadania większej trwałoœci powstajšcym organizmom państwowym. W przeciwieństwie do Cesarstwa Karoliń- skiego, na którego ziemiach stosunki etniczne były ustabilizowane, na wschód od jego granic sytuacja przedstawiała się odmiennie. Po wyco- faniu się Germanów, okupujšcych przejœciowo obszary na północ od Sudetów i Karpat, tam- tejsi Słowianie odzyskali byt samodzielny. Częœć z nich przesunęła się nawet na południe €€€€€€€€€€€€€€€€€€€10 w œlad za odpływajšcymi za Dunaj Germana- mi, zajmujšc opuszczone przez nich siedziby. Na tym to terenie ulegli oni ponownie ujarz- mieniu, tym razem przez turskich Awarów. Zachowane Ÿródła nie wspominajš o istnie- niu w tym czasie jakiejkolwiek organizacji państwowej wœród Słowian. Bioršc pod uwagę ich ówczesne dzieje, można przyjšć, że znajdo- wali się oni jeszcze w stadium przedpaństwo- wym. Ten stan rzeczy nie mógł być jednak długotrwały. Koniecznoœć oparcia się zagroże- niu zewnętrznemu sprzyjała powstawaniu pry- mitywnych państewek plemiennych. Formowa- nie się bowiem zwišzków plemiennych nastš- piło znacznie póŸniej. Najwczeœniej powstały one na pograniczu większych zorganizowanych państw, Bizancjum i monarchii Franków. Przy- czynš zespalania się plemion w większe orga- nizmy było tu przede wszystkim zagrożenie zewnętrzne. Przykładem tego jest kształtowanie się państwowoœci chorwackiej. Plemiona chorwac- kie bowiem z chwilš załamania się na zajmo- wanym przez nie obszarze władztwa Awarów popadły w zależnoœć od Bizancjum. Rywaliza- cja bizantyńsko-karolińska przesšdziła z kolei o ich przejœciu pod zwierzchnictwo Franków. Wówczas też zarysowały się pierwsze próby zjednoczenia drobnych plemion w większe zwišzki. Stanowiły je Chorwacja Dalmatyńska oraz Chorwacja Panońska, zwana również Po- sawskš. Władcy tej drugiej usiłowali bezsku- tecznie wyemancypować się spod zwierzchnic- twa Franków. Dopiero kiedy kres panowaniu frankijskiemu położyło przybycie do Panonii Węgrów, doszło w poczštkach X wieku w wal- ce z tymi najeŸdŸcami do zjednoczenia obu Chorwacji w jedno państwo. €€€€€€€€€€€€€€€€€11 Podobnie przedstawiały się losy północnych sšsiadów Chorwacji Posawskiej - Morawian i Czechów. Rychło bowiem po usadowieniu się nad Morawš i w Kotlinie Czeskiej popadli jed- ni i drudzy w zależnoœć od Awarów. Nie jest zresztš wykluczone, że końcowe fazy migracji obu wspomnianych plemion następowały już na obszarze znajdujšcym się pod zwierzchnictwem Awarów. Tak czy inaczej w wytworzonej na skutek tego sytuacji nie mogło być mowy o wa- runkach sprzyjajšcych powstaniu słowiańskiej organizacji państwowej. Zaistniały one dopiero w wyniku zwycięstwa Słowian nad awarskimi ciemiężycielami. Dzięki talentom organizacyj- nym i militarnym kupca frankijskiego Samona Słowianie tamtejsi wyzwolili się spod obcego jarzma i stworzyli państwo wieloplemienne. Je- go władcš obwołali Samona. Potrafił on stawić zwycięsko czoła również Frankom, działajšcym w przymierzu z Alamanami i Longobardami. Państwo Samona jest największš i najlepiej znanš organizacjš tego typu wœród Słowian VII wieku. Nie było ono jedyne. Fredegar wspo- mina również o księciu Walluku, który w tym samym czasie zjednoczył Słowian chorutańskich (tzn. póŸniejszej Karyntii). Zarówno jedno, jak i drugie z tych państw zawdzięczało swój byt wybitnej indywidualnoœ- ci władców sprawujšcych rzšdy nad plemiona- mi różnego pochodzenia. Gdy ich zabrakło, od- żyły ruchy dezintegracyjne i Słowianie tamtejsi popadli w zależnoœć od sšsiadów. Tak więc plemiona chorutańskie zostały ujarzmione przez Awarów, a po zniszczeniu ich państwa przez Karola Wielkiego znalazły się pod zwierzchnic- twem bawarskim. Natomiast los licznych ple- mion wchodzšcych w skład państwa Samona nie był jednaki. Podczas gdy plemiona moraw- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€12 skie i czeskie zostały uzależnione przez Karo- lingów, plemiona polskie powróciły zapewne do dawnego stanu rozbicia plemiennego. Zwierzchnoœć bawarska, a potem przejœ- ciowo węgierska, okazała się na tyle silna, że efemeryczna państwowoœć Słowian chorutań- skich nie zdołała się więcej odrodzić. Inaczej przedstawiała się sprawa na Morawach. Mimo zależnoœci od Franków jeden z tamtejszych ksišżšt plemiennych, Mojmir, potrafił podpo- rzšdkować sobie w poczštkach IX wieku sšsied- niego księcia Nitry, Pribinę. Wzrost podległego Mojmirowi obszaru nie zaważył poczštkowo na jego stosunku do państwa Franków Wschod- nich. Dopiero następca Mojmira, Roœcisław, wykorzystujšc sukcesy plemion czeskich w kon- flikcie z Ludwikiem Niemieckim (849), wyła- mał się spod obcej zależnoœci. Ludwik Niemiecki, zaniepokojony postępa- mi emancypacji Słowian, zaatakował w roku 855 Morawian, podczas gdy równoczeœnie Ba- warowie wtargnęli do Czech. Obie wyprawy zakończyły się wszelako niepowodzeniem, a zwycięstwo odniesione przez Roœcisława unie- zależniło definitywnie Morawy od Państwa Franków Wschodnich. Dzięki temu Roœcisław rozszerzył swe posiadłoœci na południo-wscho- dzie po Cisę, a przeprowadzona przezeń chry- stianizacja kraju w obrzšdku słowiańskim przyczyniła się do silniejszego scementowania podległych mu plemion. W przeciwieństwie do monarchii Samona Wielkie Morawy okazały się tworem trwal- szym. Powiększone o posiadłoœci plemion czes- kich, łużyckich i częœciowo polskich, upadły jako jednolite państwo dopiero pod naporem Węgrów (906). Poczštki dezintegracji wystšpiły jednak już wczeœniej na skutek wyłamania się €€€€€€13 w roku 895 plemion czeskich ze wspólnoty mo- rawskiej. Upadek Wielkich Moraw doprowadził do wtórnego rozdrobnienia plemiennego tej grupy słowiańskiej. równoczeœnie poczęły się wyła- niać nowe oœrodki, wokół których skupiały się wyzwolone spod hegemonii morawskiej plemio- na. Tak więc w Czechach rolę takš odegrała Praga Przemyœlidów i zliczańskie Libice. Na północ od Karpat próbował być może uzyskać podobne znaczenie wiœlański Kraków, który przed podbojem morawskim był niewštpliwie jednym z oœrodków skupiajšcych plemiona pol- skie. Na skutek podboju morawskiego musiał jednak ustšpić pierwszeństwa północy z oœrod- kiem polańskim w GnieŸnie. Odmiennie ułożyły się losy Słowian połab- skich. Serbowie łużyccy, którzy znaleŸli się w swoim czasie w granicach państwa Samono- wego, po jego rozpadnięciu się powrócili do samodzielnego bytu plemiennego, ulegajšc z ko- lei ekspansji karolińskiej. Wyzwoleni w końcu IX wieku przez Morawian, zostali włšczeni w granice ich państwa. Kiedy zaœ załamywało się ono pod uderzeniem Węgrów, popadli w za- leżnoœć od Sasów. Być może, iż te zmienne lo- sy uniemożliwiły im stworzenie trwałej ponad- plemiennej organizacji państwowej, co ułatwiło Sasom usadowienie się na tym obszarze. Proces podboju przebiegał o wiele wolniej i w sposób odmienny u ludów północnopołab- skich. W drodze rozwojowej powstały tam bo- wiem dwa zwišzki plemienne: Obodrzytów i Wieletów, zwanych też Lucicami. Jak sama nazwa wskazuje, nie były to jednolite państwa ponadplemienne, lecz raczej twory przypomi- najšce pod pewnym względem federację paru księstw. Te ostatnie zachowały nawet swoistš €€€€€€€€€€€€€€14 autonomię, uznajšc jedynie pierwszeństwo zwierzchniego księcia. Można się w tym sto- sunku dopatrzyć analogii do anglosaskiego bretwaldy, naczelnego księcia w rozbitym tery- torialnie kraju. Brak scentralizowanej władzy i wymieranie poszczególnych dynastii ksišżę- cych przy równoczesnym wzroœcie nacisku ze strony margrabiów saskich spowodujš w przy- szłoœci wchłonięcie obu tych obszarów przez silniejszych sšsiadów z zachodu. Zbliżony do polskiego był proces formo- wania się państwa ruskiego. W stosunku do su- kcesyjnych monarchii Cesarstwa Karolińskiego, a również Bizancjum, plemiona ruskie znajdo- wały się na dalekim zapleczu. Nie oznaczało to jednak, by pozostały wolne od zagrożenia ze- wnętrznego. Czyhało ono zarówno od południa ze strony Chazarów i Pieczyngów, jak na pół- nocy - od normańskich Waregów. Koniecznoœć przeciwstawienia się temu niebezpieczeństwu odegrała wielkš rolę w procesie skupiania się plemion ruskich wokół oœrodka kijowskiego. Ksišżę tamtejszy narzucił sšsiadom siłš swoje zwierzchnictwo. Nie zdołał jednak poczštkowo podporzšdkować sobie plemion odleglejszych. Na wschodniej rubieży Rzeszy Niemieckiej jedynym państwem niesłowiańskim były w X wieku Węgry. Jego twórcy, ugrofińscy koczow- nicy, w swej wędrówce z zachodniej Syberii dotarli w stepy położone między Dunajem a Cisš. Nie zamierzali poczštkowo zatrzymywać się tam dłużej i po zniszczeniu jednolitego pań- stwa wielkomorawskiego wzmogli swe wypra- wy łupieskie na zachód oraz południe. Dopro- wadziły ich one z jednej strony do wybrzeża Atlantyku, z drugiej zaœ pod mury Rzymu. O zaprzestaniu najazdów łupieskich i zamianie życia koczowniczego na osiadłe zadecydowała €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€15 ostatecznie klęska na Polu Lechowym, poniesio- na w roku 955. Odtšd można mówić o poczšt- kach państwowoœci węgierskiej. Oparła się ona z jednej strony na dorobku Słowian w tej dzie- dzinie, a więc przede wszystkim Chorwatów posawskich. Z drugiej zaœ pewne urzšdzenia ustrojowe przejęli Węgrzy ze wzorów karoliń- skich. Przy tym, jak to się niekiedy zdarza w przypadku recepcji, przejęte wzory uniknęły tych zniekształceń, jakie stały się ich udziałem w peryferyjnych prowincjach dawnego Cesar- stwa Karolińskiego. Dzieje polityczne Polski wczesnopiastowskiej ródła pisane mówiš o kraju Polan dopie- ro około roku 964. Ukazuje się on jednak przed naszymi oczyma jako w pełni ukształtowany organizm państwowy, pozostajšcy pod rzšdami Mieszka. Dworska tradycja Piastów, przekazana przez dwunastowiecznego kronikarza, cofa nas o trzech poprzedników Mieszkowych, tzn. do poczštków dynastii, która miała objšć rzšdy po Popielu, pozbawionym tronu w dramatycznych okolicznoœciach. Podczas gdy tzw. Gall Anonim wyjaœniał w ten sposób poczštki państwa po- lańskiego, żywot Metodego, apostoła Moraw, mówił o państwie Wiœlan i jego potężnym księ- ciu, który uległ przemocy Swiętopełka moraw- skiego. Wzmianki te, różnej zresztš wartoœci, pozwalajš na wysnucie wniosku, że już na schyłku IX wieku dokonywały się na obszarze zajmowanym przez plemiona polskie jakieœ pro- cesy integracyjne. W ich rezultacie prymityw- ne organizacje plemienne były wchłaniane przez silniejszych sšsiadów. Możemy się tylko domyœlać, kierujšc się obcymi analogiami, że oddziaływała tu zarówno potrzeba znalezienia 16 oparcia przed zagrażajšcym niebezpieczeń- stwem zewnętrznym, jak ambicja wysuwajš- cych się na czoło przywódców plemiennych. Procesy integracyjne nie były zresztš spe- cyficznš cechš plemion polskich. Przeżywały je, jak widzieliœmy, również inne plemiona sło- wiańskie oraz sšsiadujšce z nimi na zachodzie plemiona saskie. Te ostatnie po dezintegracji państwa Franków Wschodnich skupiły się wo- kół najmożniejszego z tamtejszych feudałów, który przyjšł tytuł księcia saskiego. Sasi nie ograniczyli się do połšczenia w jednš całoœć ' bliższych i dalszych współplemieńców, lecz roz- poczęli systematyczny podbój sšsiednich ple- , mion słowiańskich. Były to poczštkowo plemio- na serbo-łużyckie, a póŸniej z kolei wieleckie i obodrzyckie. Uzyskanie przez ksišżšt saskich korony królewskiej Niemiec, a niebawem w Rzymie cesarskiej, zmieniło układ sił na wschodnim po- graniczu Rzeszy. Po poczštkowym okresie eks- pansji, który doprowadził do zhołdowania Czech, częœciowego ujarzmienia Słowiańszczyz- ny połabskiej i zetknięcia się ze wzrastajšcym w siłę księstwem Polan, nastšpiło pewne zaha- mowanie parcia saskiego ku wschodowi oraz próba utrzymania tam dotychczasowego status quo. Za koniecznoœciš wyboru przez Rzeszę ta- kiej właœnie polityki przemawiało zaangażowa- ; nie znacznych jej sił na południu, we Włoszech. W okresie istniejšcego nacisku ze strony Sasów nastšpiło zbliżenie zagrożonych przez nich Czechów i Wieletów. Byli oni podówczas sšsiadami, jako że Przemyœlidzi czescy posia- dali Slšsk, Wieleci zaœ sięgali po ziemię lubus- kš, a ponieważ ta ostatnia stała się również celem ekspansji piastowskiej, sojusz czesko- . -wielecki nie tylko krzyżował plany Mieszko- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€21 we, ale też stwarzał potencjalne zagrożenie jego państwa. Zapewne dla zneutralizowania tego niebez- pieczeństwa Mieszko podjšł w roku 965 roko- wania z Przemyœlidami. Nie znamy wprawdzie ich przebiegu, ale małżeństwo księcia pias- towskiego z księżniczkš czeskš Dobrawš poz- wala się domyœlać ich pomyœlnego zakończenia. Tymczasem do granic poszerzonego o zie- mię lubuskš księstwa Polan dotarła ekspansja margrabiów saskich. Nie przejawiali oni wprawdzie podówczas wrogich zamiarów wobec Mieszka, ale warunkiem ułożenia pokojowych stosunków między sšsiadami musiała się stać chrystianizacja państwa piastowskiego. Nastrę- czała ona jednak pewne trudnoœci. W przypad- ku bowiem misji przeprowadzonej przez ducho- wieństwo saskie nawrócone ziemie znalazłyby się w orbicie zależnoœci nie tylko koœcielnej, ale i politycznej od pobliskiej Saksonii. Misjonarzy należało więc szukać nie wœród bezpoœrednich sšsiadów, lecz w kraju nie zainteresowanym w ekspansji na ziemie polańskie. Takim warun- kom odpowiadała Bawaria. W zasięgu Ratyzbo- ny, jednej z tamtejszych diecezji, znajdowały się zresztš sprzymierzone z Mieszkiem Czechy. A że poza tym Bawaria, rywalizujšca z Sakso- niš, mogła w razie zagrożenia z tej strony stać się potencjalnym sprzymierzeńcem księcia Po- lan, hipoteza o przeprowadzeniu chrystianizacji państwa Mieszkowego w roku 966 pod auspi- cjami diecezji ratyzbońskiej wydaje się zupeł- nie prawdopodobna. Przedmiotem specjalnego zainteresowania badaczy jest zależnoœć koœcielna nawróconego kraju Polan. Nie mógł on podlegać powstałej dopiero w roku 968 metropolii magdeburskiej, a też nic nie przemawia za tym, aby podobnie €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€22 jak Ratyzbona był zwišzany z metropoliš salz- burskš. Przeważa więc poglšd upatrujšcy w państwie Mieszka teren działania biskupa mi- syjnego zależnego wprost od Rzymu. Za możli- woœciš takiego układu stosunków zdajš się przemawiać kontakty Mieszka ze Stolicš Apos- tolskš, i to zarówno przed, jak i po nawróceniu. Można by się w nich dopatrywać zręcznego wykorzystania antagonizmu istniejšcego między odrodzonym Cesarstwem Rzymsko-Niemieckim a Papiestwem. W interesie tego ostatniego mo- gło przecież leżeć zatamowanie wpływów kleru niemieckiego na wschodzie. Stosunki Mieszka z sšsiedniš Saksoniš nie ułożyły się na dłuższš metę harmonijnie. Pierwsze zetknięcie z margrabiš wschodnim Geronem zakończyło się wprawdzie uznaniem księcia Polan za przyjaciela i współpracownika cesarza, wišzało się to jednak z równoczesnym opłacaniem trybutu z bliżej nie znanego nam obszaru. Możliwe, że była nim œwieżo opano- wana ziemia lubuska, choć takie przypuszczenie nie jest bynajmniej jedyne. Wzajemne stosunki "przyjaciół" cechowała głęboka nieufnoœć. Kiedy więc Mieszko podjšł zwycięskš ofensywę ku ujœciu Odry, margra- biowie sascy zaniepokojeni wzrostem jego potę- gi usiłowali tej ekspansji przeciwstawić się zbrojnie. Niefortunna ich interwencja zakoń- czyła się wszelako klęskš, a zatarg ten sprowa- dził przeciwników w konsekwencji przed sšd cesarski. Okazana przez Ottona I stronniczoœć i wymuszenie na Mieszku oddania w ręce nie- mieckie syna Bolesława w charakterze zakład- nika mogły zaważyć na dalszym stosunku księ- cia Polan do Sasów. Kiedy więc po rychłym zgonie cesarza rzš- dy przeszły w ręce jego syna Ottona II, Miesz- 23 ko i jego sprzymierzeniec czeski Bolesław II znaleŸli się w szeregach Henryka bawarskiego, pretendenta do korony niemieckiej. Można się domyœlać, że obu ksišżętom słowiańskim biorš- cym udział w niemieckiej wojnie domowej chodziło o osłabienie wzmagajšcego się zagro- żenia ze strony Sasów. Jeœli rachuby takie istotnie żywili, kapitulacja Henryka bawarskie- go przekreœliła je całkowicie. Bolesław II czes- ki został w rezultacie zmuszony do odnowienia przysięgi lennej, Mieszko natomiast, chociaż wyszedł obronnš rękš powstrzymujšc najazd niemiecki na linii Odry, musiał walczyć z trud- noœciami na innych odcinkach granicznych. Kto wie, czy wyprawa wikingów na Wolin oraz za- jęcie Grodów Czerwieńskich przez księcia ki- jowskiego nie pozostawały w jakimœ zwišzku z nieudanš interwencjš polańskš w niemieckie spory dynastyczne. Dotychczasowe niepowodzenia nie po- wstrzymały obu ksišżšt słowiańskich od po- nownego wdania się w wojnę domowš w Rze- szy po zgonie Ottona II. Teraz wszelako per- spektywy Henryka bawarskiego, ubiegajšcego się raz jeszcze o koronę, przedstawiały się po- myœlniej. Połabie bowiem ogarnięte było po- wstaniem, które obaliło tam rzšdy saskie, w samej zaœ Saksonii pretendent mógł liczyć na spore grono zwolenników. Mimo to i tym razem Henryk musiał zrezygnować ze swych pretensji, a jego sojusznicy słowiańscy zostali zdani na własny los. W tej sytuacji Mieszko zdecydował się na zmianę frontu i szukanie porozumienia z Sasa- mi. Być może przemawiał za tym fakt, że Wie- leci wyzwoleni spod saskiej zależnoœci zaczęli znowu zagrażać jego państwu. Taki układ sto- sunków na północy musiał spowodować rozluŸ- 26 nienie przymierza polsko-czeskiego i odbudo- wanie na jego gruzach sojuszu czesko-wielec- kiego. Zapewne w tych okolicznoœciach doszło w roku 990 do wojny Mieszka z Czechami. Księcia polańskiego wspomagały w niej posiłki saskie, Czechów zaœ wieleckie. Wojna zakończy- ła się ostatecznie sukcesem Mieszka, który opa- nował Slšsk, pozostajšcy we władaniu Prze- myœlidów. Być może jednak zabór ten ograni- czył się do póŸniejszego Dolnego Slšska. Jest rzeczš prawdopodobnš, że równoczeœnie w drodze kompromisu dynastycznego Chrobry, pierworodny syn Mieszka, a siostrzeniec Boles- ława II czeskiego, otrzymał ziemię krakowskš wraz z Opolszczyznš. Zapewnienie pierworodnemu synowi samo- dzielnej dzielnicy skłoniło Mieszka do zatrosz- czenia się z kolei o uposażenie Ody i jej po- tomstwa w razie swego zgonu. Mieszko pragnšł zagwarantować im posiadanie piastowskiego gniazda rodowego, czyli tzw. państwa gnieŸ- nieńskiego, z jego póŸniejszymi nabytkami. Najpewniejszš formę prawnego zagwaran- towania nienaruszalnoœci granic państwa stano- wiło ofiarowanie go w darze Stolicy Apostol- skiej i otrzymanie z powrotem w użytkowanie jako "ziemi œw. Piotra". Pocišgało to za sobš wprawdzie opłatę rocznš na rzecz Rzymu, ale stwarzało w zamian niejakie poczucie bezpie- czeństwa, obszar taki bowiem korzystał z opieki Koœcioła. Regest aktu omawianej darowizny za- chował się w księgach kancelaryjnych kurii rzymskiej jako wpis jedenastowieczny i znany jest badaczom od pierwszych jego słów pod nazwš dokumentu "Dagome iudex". Rychły potem zgon Mieszka w roku 992 nie wywołał wprawdzie zagrożenia zewnętrzne- 27 go, pocišgnšł jednak za sobš chwilowy podział państwa między pierworodnego syna Bolesława Chrobrego i jego nieletnich braci przyrodnich. Ten stan rzeczy nie utrzymał się długo. Bole- sław bowiem wygnał z kraju macochę z jej po- tomstwem i przywrócił jednoœć państwu oj- cowemu. Przed młodym władcš otwierały się wspa- niałe możliwoœci. W Niemczech rzšdy przecho- dziły w ręce dorastajšcego do lat sprawnych Ottona III. Ten zaœ, będšc zainteresowany prze- de wszystkim sprawš korony cesarskiej i eks- pansji na południu, pragnšł utrzymać pokój na wschodnim pograniczu. Nie myœlał więc o po- pieraniu wygnanej macochy Chrobrego, prze- ciwnie, szukał z nim porozumienia. Fragmenta- ryczne wzmianki kronikarzy niemieckich niQ pozwalajš na pełne rozeznanie się w procesie tego zbliżenia. Wiemy jedynie, że decyzja od- bycia w roku 1000 pielgrzymki do grobu nie- fortunnego apostoła Prusów, Wojciecha, stała się dla cesarza pretekstem do odwiedzenia Gniezna. Wiemy również, że przy tej okazji nastšpiło ustanowienie metropolii gnieŸnień- skiej. Utworzenie diecezji w Krakowie, Wro- cławiu i Kołobrzegu miało niewštpliwie obok względów koœcielnych również i polityczne. Cho- dziło zapewne o œciœlejsze zespolenie z oœrod- kiem władzy piastowskiej w GnieŸnie nowych (Œlšsk, ziemia krakowska) bšdŸ słabo zwišŸa- nych (Pomorze) nabytków terytorialnych. Na tymże zjeŸdzie nastšpiła dekoracja Chrobrego diademem przez cesarza. Nie była to oczywiœcie koronacja królewska, o którš Bo- lesław zabiegał, zresztš bezshutecznie. Prędzej można by w tym widzieć akt zwišzany z Ot- tonowš koncepcjš oparcia Cesarstwa o cztery równorzędne obszary: Włochy, Niemcy, Bur- 28 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€gundię i Słowiańszczyznę. Być może, iż oma- wiano również w GnieŸnie sprawę przyszłego małżeństwa Bolesławowego syna Mieszka z sio- strzenicš cesarza, Rychezš. Z tak rozumianš politykš Ottona III wišzał Chrobry wielkie nadzieje, toteż œmierć młodego cesarza potraktował jako prawdziwš katastrofę. Wœród potencjalnych następców zmarłego żaden nie był skłonny kontynuować jego polityki. Bolesław przeto, pragnšc przez dokonane fakty umocnić swojš pozycję wobec Niemiec, wyko- rzystał zamieszki bezkrólewia i zajšł Milsko, Łużyce oraz częœciowo Miœnię. Henryk bawar- ski, stryjeczny brat Ottona III, po usunięciu kontrkandydatów do korony, gotów był na ra- zie pogodzić się z tym stanem rzeczy na wscho- dzie. Kiedy jednak Chrobry, wyzyskujšc we- wnętrzne osłabienie Czech, podporzšdkował je sobie, Henryk zażšdał od Bolesława złożenia hołdu z tej nowej zdobyczy. Odmowa z jego strony sprowokowała zbrojny odwet króla Nie- miec. Wojna toczyła się z przerwami lat kil- kanaœcie (do 1018). W jej wyniku Chrobry utracił Czechy, zatrzymał jednak Morawy ze Słowacjš, Milsko i Łużyce. Długoletnia wojna na zachodzie stała się przyczynš narastajšcych trudnoœci księstwa polskiego. Wprawdzie w czasie jednego z ro- zejmów w roku 1013 Chrobry mógł interwe- niować w Kijowie na rzecz swego zięcia, a przy tej okazji odzyskać Grody Czerwieńskie. Ale podczas wojny z Niemcami utracił zwierzch- nictwo nad Pomorzem Zachodnim. Druga wy- prawa ruska, podjęta w roku 1018, spowodo- wała na skutek dywersji czeskiej utratę Mo- raw. Wreszcie knowania czynników wrogo nastrojonych wobec polityki integracyjnej Pias- tów doprowadziły w roku 1022 do powstania. €€€€29 Zostało ono wprawdzie stłumione, ale zarzewie buntu tliło się nadal i wywołało nowy wybuch w roku œmierci Chrobrego, 1025. W œwietle powyższych trudnoœci koronacja królewska Bolesława, dokonana po zgonie Hen- ryka II i niezgodnej elekcji Konrada II, może być traktowana jako chęć podkreœlenia niesłab- nšcego prestiżu dynastii piastowskiej, boryka- jšcej się w istocie rzeczy z poważnymi trudnoœ- ciami. Możliwe, że szło wówczas także o utrwa- lenie pozycji młodszego syna Bolesławowego, Mieszka II. Koronacja tego ostatniego, przeprowadzona bezpoœrednio po zgonie ojca (zmarł 17 czerwca 1025), nie zapobiegła trudnoœciom wewnętrz- nym, a powiększyła zewnętrzne. Tak więc Kon- rad II, realizujšc program odzyskania utraco- nych prowincji wschodnich, zaatakował w roku 1029 Łużyce. Nie uzyskał jednak spodziewane- go sukcesu i sprowokował w roku następnym wyprawę odwetowš Mieszka na Marchię Wschodniš. Ale porozumienie niemiecko-ruskie a w jego wyniku dywersja ze strony ksišżšt Jarosława i Moœcisława doprowadziły do utraty Bełza i zahamowania aktywnoœci Mieszka na zachodzie. Rok 1031 przyniósł dalszy wzrost tych trudnoœci. Atak ruski latem na Grody Czerwieńskie, jesieniš zaœ nowa wyprawa Kon- rada na Łużyce zmusiły Mieszka do poœpiesz- nego zawarcia ugody z Rzeszš za cenę oddania Łużyc i Milska oraz zwrócenia łupów i brań- ców uprowadzonych w wyprawie roku po- przedniego. W tej sytuacji wystšpienie Bezpry- ma, starszego brata Mieszkowego wydziedziczo- nego przez ojca, oraz połšczone z tym zamieszki o charakterze antychrzeœcijańskim zmusiły kró- la do poœpiesznej ucieczki na terytorium Czech (listopad 1031 roku). €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€30 W czasie krótkich rzšdów Bezpryma opuœ- ciła Polskę Rycheza, uwożšc insygnia królew- skie. Udała się na dwór Konrada. Możliwe, że czyniła tam zabiegi o zabezpieczenie następstwa dla swego syna, Kazimierza. Tymczasem zamach, w którym maczali palce bracia Bezpryma, pozbawił go życia, a jego œmierć stworzyła możliwoœć odzyskania tronu przez Mieszka. Wracał jednak do kraju pozbawionego korony i podzielonego na dziel- nice, przyznane przez króla niemieckiego młod- szym Piastowicom. Powracajšcemu księciu uda- ło się zlikwidować podziały, z czym się zresztš pogodził Konrad, przyjšwszy od Mieszka przy- œięgę lennš. Nie zdołał natomiast Mieszko prze- zwyciężyć opozycji i zginšł w roku 1034, za- mordowany przez własnego dworzanina. Jego œmierć stała się sygnałem dla nowego wystšpie- nia żywiołów pogańskich i antyfeudalnych. Zmusiło ono syna i następcę Mieszkowego, Ka- zimierza, do szukania schronienia na obczyŸnie. Zamęt, jaki zapanował w kraju, nie znaj- duje pełnego wyjaœnienia w Ÿródłach. Pięciole- cie po œmierci Mieszka II zostało więc wypeł- nione w znacznej mierze przez konstrukcje hipotetyczne. Do takich zaliczyć należy rzeko- me rzšdy Bolesława Zapomnianego, Mieszkowe- go syna z nieprawego łoża. Jego œmierć około roku 1039 miała stworzyć warunki do zaatako- wania państwa Piastów przez Brzetysława czeskiego. Najazd ten, zakończony oderwaniem Œlšska i ziemi krakowskiej z jej przyległoœcia- mi, zaniepokoił nowego króla Niemiec, Henryka III. W obronie zachwianej równowagi podjšł on parę wypraw interwencyjnych i zmusił w końcu do uległoœci Brzetysława, usiłujšcego wyemancypować się spod supremacji niemiec- kiej. Niezależnie zaœ od tego udzielił wygnane- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€31 mu Kazimierzowi pomocy, która umożliwiła mu powrót do kraju, zapewne już w końcu 1039 roku. Sytuacja, jakš wygnaniec tam zastał, nie była pomyœlna. Oto bowiem w tym czasie je- den z urzędników dworskich, Miecław, prze- chwycił władzę nad Mazowszem. Czy kryły się za tym szersze plany opanowania innych dziel- nic i zastšpienia dynastii piastowskiej własnš - pozostaje w sferze domysłów. W okresie mi- nionego pięciolecia wyłamało się również spod zależnoœci piastowskiej Pomorze Wschodnie gdzie objšł rzšdy miejscowy dynasta Ziemo- mysł. W rezultacie Kazimierz po powrocie do kraju sprawował władzę nad dawnym obszarem polańskim, który uzyska z czasem miano Wielkopolski. Z tym stanem rzeczy trudno się było Ka- zimierzowi pogodzić. Wprawdzie interwencja Henryka III zmusiła Brzetysława w roku 1041 :do zwrotu zajętej ziemi krakowskiej, pozostała jednak nierozwišzana sprawa Slšska, Mazow- sza i Pomorza, nie mówišc o Grodach Czer- wieńskich i ziemi przemyskiej. Wydaje się, że w tych warunkach pierwsze lata rzšdów mu- siały Kazimierzowi wypełnić starcia na pogra- niczu œlšskim i pomorskim. Przemawiałby za tym arbitraż Henryka III, który w roku 1046 starał się załagodzić spory Kazimierza z Brze- tysławem czeskim i Ziemomysłem pomorskim. Natomiast odzyskanie Mazowsza odsunšł Kazimierz na plan drugi. Zaważył tu być może fakt, że Miecław, pochłonięty sporem z Jaro- sławem ruskim o ziemie jaćwieskie, nie prze- ciwstawiał się rewindykacjom Kazimierza na południu i północy, zatarg zaœ mazowiecko- -ruski czynił Jarosława naturalnym sprzymie- rzeńcem księcia polskiego. Prawdopodobnie 32 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€w roku 1043 doszło do zawarcia między nimi formalnego przymierza, umocnionego przez obustronne zwišzki małżeńskie. Rozprawę z Mazowszem przyniósł dopiero rok 1047, kiedy to połšczone wojska Kazimierza i Jarosława rozgromiły armię Miecława, który poniósł œmierć na polu bitwy. Œpieszšce mu z pomocš posiłki Ziemomysła pomorskiego zo- stały rozbite, co przesšdziło o losach Pomorza Wschodniego, wracajšcego na blisko pół wieku pod zwierzchnictwo piastowskie. Odniesione sukcesy pozwoliły Kazimierzowi na rozluŸnienie dotychczasowej zależnoœci od Niemiec. Przejawem tego była wyprawa (1050) przeciwko Brzetysławowi i odzyskanie Œlšska, pozostawionego w swoim czasie księciu czeskie- mu przez cesarza. Kazimierz, zagrożony z tej racji interwencjš niemieckš, musiał jednak zo- bowišzać się do opłacania Czechom rocznej da- niny z odzyskanej przez siebie ziemi (1054). Zjednoczenie dzielnic wymykajšcych się w poczštkach rzšdów Kazimierzowych spod je- go władzy nie było równoznaczne z odbudowš stosunków z czasów Bolesława Chrobrego. Ekspansja Polski na zachodzie została bowiem definitywnie zahamowana, sytuacja zaœ we- wnętrzna okazała się daleka od normalizacji. Zwłaszcza na odcinku koœcielnym, wobec wstrzšsów przeżywanych przez organizację metropolitalnš, panował jeszcze wielki zamęt. Szczodry, obejmujšcy rzšdy po zgonie ojca (28 listopada 1058) w wieku około lat 15, stanšł w obliczu poważnych trudnoœci. Wypływały one przede wszystkim stšd, że nie był jedynowład- cš, dwaj bowiem jego bracia, Władysław Her- man i Mieszko, posiadali własne dzielnice. W tych warunkach Bolesław odgrywał zaledwie rolę seniora. A chociaż po przedwczesnej œmier- €€€€€€€33 ci Mieszka (1065) jego dzielnica przypadła za- pewne seniorowi, to jednak nadal pozostał na placu Władysław Herman jako potencjalna ostoja wszelkiej opozycji przeciwko bratu. Już Kazimierz, być może ze względu na koniecznoœć przeciwstawienia się agresji cze- skiej, przesunšł swojš głównš siedzibę do Kra- kowa. Ten stan rzeczy utrzymał w mocy Bo- lesław, dzięki czemu Kraków zaczšł odgrywać przodujšcš rolę w państwie zarówno pod względem politycznym, jak nawet koœcielnym. Osłabienie Niemiec, rzšdzonych w czasie małoletnoœci Henryka IV przez regencję, po- zwoliło Bolesławowi bez obawy interwencji ze strony Rzeszy przystšpić do nowego ułożenia stosunków z sšsiadami z południa. Polityka ta miała na celu osłabienie wpływów niemieckich na tym obszarze przez zwalczanie ich sprzymie- rzeńców i popieranie wrogów. Tak więc Bole- sław odmówił Czechom dalszego uiszczania da- niny ze Œlšska, a na Węgrzech udzielił pomocy Beli, walczšcemu o koronę z proniemiecko nastrojonym Andrzejem (1060). Aby zaœ nie do- puœcić do interwencji na rzecz tego ostatniego ze strony Wratysława czeskiego, podjšł dywer- syjnš wyprawę na Morawy (1061). Zakończyła się ona wprawdzie pod Hradcem porażkš Bole- sława, ale nie powstrzymała go od dalszych wystšpień antyczeskich. Z czeskš kampaniš Bolesława wišzano po- wszechnie utratę Pomorza Wschodniego (1060), prawdopodobnie tylko przejœciowš. Nie przesz- kodziło to bowiem księciu polskiemu w kon- tynuowaniu dotychczasowej polityki. Tak więc po zgonie Beli współdziałał w osadzeniu na tro- nie węgierskim jego syna Gejzy, a po œmier- ci tego ostatniego - brata zmarłego króla, Władysława. W Czechach natomiast zwalczał €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€34 wiernego wasala korony niemieckiej Wra- tysława, udzielajšc poparcia juniorowi Jaromi- rowi i podejmujšc kilkakrotnie wyprawy dy- wersyjne. Henryk IV zdawał sobie sprawę z antynie- mieckiego ostrza tych poczynań i w roku 1073 zdecydował się na interwencję zbrojnš prze- ciwko Polsce. Nie doszła ona do skutku wobec buntu Sasów, którzy porwali za broń w obawie przed królem. Zaostrzajšce się stosunki Henryka IV z papieżem Grzegorzem VII doprowadziły do rozbicia œwiata chrzeœcijańskiego na dwa obozy i odbiły się także na sytuacji Europy wschod- niej. Tak więc podczas gdy Wratysław czeski pozostał wierny Henrykowi IV, Gejza węgierski i jego brat Władysław, jak również Bolesław Szczodry znaleŸli się w obozie gregoriańskim. O Bolesławie wiadomo nawet, że brał czynny udział w niemieckiej wojnie domowej, i to za- równo w roku 1075, jak 1076. W rezultacie tego zbliżenia księcia polskiego do Papiestwa nastš- piło uporzšdkowanie spraw koœcielnych, wskrZeszenie metropolii gnieŸnieńskiej i wre- szcie koronacja królewska Bolesława, odbyta w dniu 25 grudnia 1076 roku. Interwencję Szczodrego w sprawy ruskie natomiast spowodowały względy przede wszyst- kim rodzinne. Oto bowiem Izjasław, mšż Ger- trudy, ciotki Bolesława, odzyskał w roku 1069 utracony tron kijowski dzięki polskiej pomocy. Zapłacić za niš musiał zwrotem Grodów Czer- wieńskich. Kiedy jednak w roku 1073 ponow- nie wygnano go z Kijowa, Bolesław uchylił się od interwencji, zmuszajšc tym Izjasława do szukania oparcia w Niemczech. Dopiero zgon zaprzyjaŸnionego z księciem polskim Œwiatosła- wa kijowskiego i wstawiennictwo papieża skło- 35 niły Bolesława do ponownej interwencji na rzecz wygnańca (1077). Obalenie Bolesława Szczodrego i jego ucieczka na Węgry w roku 1079 sš pokryte przez Ÿródła mgłš tajemnicy. Można się więc tylko domyœlać współdziałania paru różnych czynników. Koronacja 1076 roku mogła nie- ; wštpliwie wzbudzić zaniepokojenie juniora Wła- dysława Hermana, który poczuł się zagrożony w swych prawach. Zrozumiałe, że w tych wa- runkach skupiły się wokół niego wszystkie ele- menty opozycyjne. Ich nastroje wykorzystał obóz antygregoriański w Niemczech, nakłania- jšc w poczštkach 1079 roku opozycję polskš do otwartego buntu. Skazanie na hańbišcš ka- rę biskupa krakowskiego Stanisława jako uczestnika spisku zaostrzyło jedynie sytuację. Reszty dokonała zbrojna dywersja Wratysława czeskiego, podjęta równolegle z uderzeniem Henryka IV na Węgry, sprzymierzone z Bole- sławem. Atakowany z jednej strony przez zbun- towanš opozycję, z drugiej przez Czechów, nie mógł się Szczodry oprzeć przemocy i opuœcił Kraków, uchodzšc na Węgry. W rezultacie rzšdy w Polsce przeszły w ręce juniora, Władysława Hermana, który musiał pogodzić się z czeskš okupacjš Krako- wa. Ponieważ swoje zwycięstwo zawdzięczał poœrednio pomocy Henryka IV, opowiedział się w sporze o inwestyturę po stronie króla nie- mieckiego. O nawišzanych przez Hermana so- juszach œwiadczy jego zwišzek małżeński z Ju- dytš, córkš Wratysława czeskiego, zawarty na przełomie 1079 i 1080 roku. Œladu zaœ przejœcia do obozu antygregoriańskiego można się do- patrywać w nominacji nowego metropolity gnieŸnieńskiego, Henryka, opata jednego z klasztorów bawarskich, emisariusza niemie- 36 ckiego w przygotowaniu zamachu stanu z roku 1079. Taki stan rzeczy utrzymał się do roku 1085. W roku następnym bowiem najazd węgierski pozbawił Wratysława Krakowa, dokšd został wprowadzony w charakterze udzielnego księcia przebywajšcy na wygnaniu Mieszko, syn Szczo- drego. Wracał on do kraju za formalnš zgodš stryja, budzšc niepokój zarówno jego, jak i dawnych wrogów ojcowych. Nic więc dziwne- go, że w trzy lata póŸniej zginšł otruty przez nie ujawnionych w Kronice sprawców, a wraz z jego zgonem Kraków znalazł się w posiada- niu Hermana. Ten ostatni tymczasem doczekał się syna Bolesława, zrodzonego w sierpniu 1086 roku ze zwišzku z Judytš czeskš. Po rychłej jej œmier- ci Herman poœlubił wdowę po Salomonie wę- gierskim, a siostrę Henryka IV, Judytę salickš (1089), zacieœniajšc w ten sposób swoje więzy z Cesarstwem. Œmierć Mieszka usunęła rywala stanowiš- cego potencjalne zagrożenie dla Hermanowego potomstwa. Sprawa jednak komplikowała się z tego względu, że Herman obok Bolesława miał również starszego syna Zbigniewa, zrodzo- nego zresztš ze zwišzku pozadynastycznego. Zamiar skierowania go do stanu duchownego i osadzenia w jednym z klasztorów saskich za- wiódł. Wokół przybywajšcego do kraju Zbignie- wa skupiła się opozycja walczšca z wszech- władnym palatynem Sieciechem. Sprowadziła ona syna ksišżęcego na Slšsk, gdzie powitali go entuzjastycznie zarówno miejscowi możni, jak i wracajšcy z Czech emigranci polityczni. Pró- ba zdławienia buntu siłš nie powiodła się, Her- man musiał więc pod naciskiem opozycji uznać €€€€€€€€€€€€39  Zbigniewa za prawowitego syna (1093) i pozo- stawić Œlšsk w jego rękach. Wprawdzie Sieciech usiłował się temu przeciwstawić, rozpętał jednak tylko wojnę do- mowš, która zakończyła się w roku 1097 dal- szymi ustępstwami Hermana i wydzieleniem dzielnic obu synom. Ale zwierzchnictwo nad całym krajem zachował mimo to Herman, ule- gajšcy zresztš we wszystkim Sieciechowi. Taki stan rzeczy nie dał się długo utrzymać. Rychło też doszło do zaciętej walki synów ksišżęcych z palatynem (1098-1100). Doprowadziła ona w końcu do ugody uwarunkowanej wygna- niem Sieciecha z kraju. Władysław Herman, pochłonięty troskš o utrzymanie władzy w swych rękach, mało zwracał uwagi na stosunki zewnętrzne. Stšd w nieznanych okolicznoœciach dopuœcił do utra- ty Grodów Czerwieńskich i w nieudolny sposób próbował, zresztš bezskutecznie, odzyskać Po- morze Wschodnie, które w zamęcie wojny do- mowej ze Szczodrym wywalczyło sobie nieza- leżnoœć. Zgon w czerwcu 1102 roku tego słabego księcia nie wniósł istotnych zmian w położeniu kraju. Pozostawał on podzielony między dwóch synów zmarłego, z których starszy - Zbigniew usiłował odgrywać rolę księcia zwierzchniego. Nie było to jednak rzeczš łatwš wobec stano- wiska zajętego przez Bolesława. Zwany już wówczas Krzywoustym, potra- fił pozyskać poparcie zarówno niektórych sš- siadów, jak możnych krajowych. Jego zwišzek małżeński z księżniczkš ruskš œwiadczy o współ- działaniu z Kijowem. Udało mu się poza tym w drodze przekupstwa przecišgnšć na swojš stronę grupę możnych. W tych warunkach na- rastał jego konflikt z bratem. €€€€€€€€€€€€€€42 Do otwartego zerwania między nimi doszło na tle sprawy pomorskiej. Podczas gdy Zbi- gniew reprezentował na tym odcinku tendencję pojednawczš, Krzywousty dšżył do złamania oporu przeciwnika w drodze nękajšcych najaz- dów. Zawarcie przezeń z Kolomanem węgier- skim sojuszu, wymierzonego przeciwko bratu, dopełniło miary. Mimo to Zbigniew próbował jeszcze kompromisu. Ale porozumienie zawarte w tym duchu zostało przez Bolesława natych- miast zerwane. Atak Krzywoustego zaskoczył Zbigniewa , którego pozycja uległa ostatnio osłabieniu (1106). Poœrednictwo Jarosława wołyńskiego przerwało wprawdzie wojnę bratobójczš (1107), musiał jednak Zbigniew okupić pokój zrzecze- niem się na rzecz brata stanowiska księcia zwierzchniego i ograniczeniem swojej dzielnicy do Mazowsza, potraktowanego zresztš jako len- no uzyskane z ršk Krzywoustego. Z wymuszo- nymi ustępstwami trudno było pogodzić się na stałe starszemu bratu. Ze swej strony również i Krzywousty w zawartym układzie widział jedynie rozwišzanie tymczasowe i nosił się z myœlš całkowitego usunięcia Zbigniewa. Toteż w parę miesięcy póŸniej z inicjaty- wy Krzywoustego nastšpiło wznowienie działań wojennych. A że przewaga znajdowała się zde- cydowanie po jego stronie, pokonany Zbigniew musiał uchodzić z kraju. Po przejœciowym po- bycie na Pomorzu schronił się ostatecznie w Niemczech, uzyskujšc ze strony Henryka V obietnicę pomocy. Do interwencji niemieckiej doszło w roku 1109. Ale wyprawa mimo wspie- rajšcych jš posiłków czeskich utknęła na linii Odry, nie przynoszšc najeŸdŸcom spodziewane- go sukcesu. Brak informacji Ÿródłowych nie pozwala na €€€€€€€€€€€43 wyjaœnienie motywów, którymi kierował się Krzywousty, kiedy w roku 1112 po zwycięskim odparciu interwentów zdecydował się na odwo- łanie Zbigniewa z wygnania. Można również snuć tylko domysły, czemu kazał niemal na- tychmiast uwięzić powracajšcego brata, a uwię- zionego oœlepić. Wprawdzie w ten sposób za- kończył trwajšcš od zgonu ojca bratobójczš wojnę, nie położył jednak kresu fermentowi wywołanemu niš w kraju. Stosunki zewnętrzne Polski układały się w tym czasie zarówno pod kštem widzenia za- targu Krzywoustego z bratem, jak zwalczania narastajšcego oporu możnych, w którym wzišł udział nawet oddany dotšd księciu palatyn Skarbimir (1117). Nie można zapominać także o usiłowaniach Krzywoustego wyemancypowa- nia się spod zależnoœci niemieckiej, uznawanej bez zastrzeżeń przez Hermana. Tym się tłuma- czš zatargi z Czechami, traktowanymi jako forpoczta Rzeszy. To również wyjaœnia współ- działanie z Węgrami, lecz jedynie tak długo, dopóki pozostawały w obozie antycesarskim. Tego rodzaju polityka narzucała koniecznoœć unikania równoczesnej walki z sšsiadami wschodnimi. Stšd zabiegi księcia polskiego o pozyskanie życzliwoœci wspomagajšcej go Rusi. Centralnym jednak punktem zainteresowań Krzywoustego była sprawa Pomorza. Kraj ten w częœci zachodniej blisko sto lat temu porzu- cił chrzeœcijaństwo i uniezależnił się od pań- stwa Piastów. Wprawdzie częœć wschodnia utrzymała te zwišzki dłużej, ale i ona za rzš- dów Hermana wyemancypowała się definityw- nie. A ponieważ Pomorze było poza tym ostojš wszelkiej irredenty w Polsce, zaœ jego pograni- cze terenem stałych niepokojów, ponieważ €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€44 skšdinšd zjednoczona Polska dšżyła do oparcia swej granicy o Bałtyk, Krzywousty podjšł wal- kę z północnym sšsiadem. W istocie rzeczy miał tam do czynienia nie z jednym państwem, lecz z paru organizmami państwowymi różne- go typu, wielkoœci i znaczenia. Długotrwałe walki, zakończone około roku 1122, oddały w ręce Krzywoustego zwierzch- nictwo nad całym Pomorzem. O ile jednak częœć wschodniš udało mu się zaanektować cał- kowicie, o tyle zachodnia zachowała charakter odrębny jako księstwo rzšdzone pod polskim zwierzchnictwem, ale przez miejscowego dy- nastę. Koniecznym warunkiem złamania separa- tyzmu w podporzšdkowanym sobie kraju było wykorzenienie utrzymujšcego się tam kultu po- gańskiego. Włšczenie nawróconego Pomorza w obręb metropolii gnieŸnieńskiej stworzyłoby dodatkowe więzy łšczšce opanowane ziemie z państwem polskim. Podjęcie akcji misyjnej na tym terenie z ramienia Krzywoustego było tym ważniejsze, że zetknšł się on już u ujœcia Odry zarówno z rywalizacjš obodrycko-saskš, jak duńskš. Po nieudanej wyprawie biskupa Bernarda, nie znanego nam Hiszpana, zwrócił się Krzywo- usty z propozycjš podjęcia tego zadania do bi- skupa Bambergu Ottona. Za wyborem wymie- nionego kandydata przemawiał jego długi pobyt na dworze Hermana i nabyta wówczas znajo- moœć miejscowego języka. Projektowanš misjš interesował się jednak z podobnych co Krzywo- usty względów ksišżę saski Lotar z Supplinbur- ga. Istniejšce rozdŸwięki między nim a cesa- rzem Henrykiem V sprawiły wszelako, że ten ostatni nie sprzeciwił się wyprawie Ottona pod- jętej w ramach polskich planów politycznych. 45 Wyprawa misyjna roku 1124 nie zakończy- ła bynajmniej dzieła nawrócenia Pomorza Za- chodniego. Niebawem też zaszła koniecznoœć ponowienia jej w celu utrwalenia młodego chrzeœcijaństwa nad Bałtykiem. Doszło do wy- prawy w roku 1128, lecz w zmienionych. wa- runkach politycznych. Tymczasem bowiem zmarł Henryk V, a korona niemiecka przeszła do ršk księcia saskiego, Lotara z Supplinburga. Jako senior biskupa Bambergu zażšdał od nie- go, by akcję swš prowadził z ramienia królew- skiego i tylko na lewym brzegu Odry, a drogę odbył z ominięciem obszaru Polski. Podczas gdy chrystianizacja Pomorza Za- chodniego pocišgała za sobš rozliczne trudnoœci polityczne, działalnoœć misyjna na Pomorzu Wschodnim została przeprowadzona przez du- chowieństwo polskie, a nawrócony kraj znalazł się w obrębie diecezji kujawskiej. Tymczasem jednak sprawa organizacji ko- œcielnej nie tylko na Pomorzu Zachodnim,: ale również w całej Polsce wchodziła w moment krytyczny. Oto bowiem ustosunkowany metro- polita magdeburski, Norbert, wykorzystujšc swe wpływy na dworze Innocentego II, uzy- skał odeń dwa przywileje. W pierwszym, z ro- ku 1131, papież poddawał zwierzchnictwu Magdeburga diecezję poznańskš. W drugim, z roku 1133, czynił to samo z pozostałymi bi- skupstwami polskimi. Przywileje te, przekreœ- lajšce niezależnoœć metropolii gnieŸnieńskiej, wywołały ostre sprzeciwy kleru polskiego i po œmierci Norberta zostały przez kurię rzymskš anulowane. Z trudnoœciami natury koœcielnej zbiegły się chyba nieprzypadkowo trudnoœci polityczne. Niefortunne wmieszanie się Krzywoustego w węgierskie spory dynastyczne naraziło go na €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€46 dywersyjny najazd Czechów, działajšcych tym razem w przymierzu z Rusiš. Wytworzona na skutek tego sytuacja zmusiła księcia polskiego do poddania się arbitrażowi cesarza Lotara. W jego wyniku Krzywousty musiał na zjeŸ- dzie w Merseburgu złożyć cesarzowi hołd z Po- morza i nie opanowanej przez siebie Rugii, a nadto zobowišzać się do uiszczenia trybutu za 12 poprzednich lat. Hołd merseburski był ciężkim ciosem dla prestiżu Krzywoustego, zmuszał go bowiem do ugody zarówno ze zwycięskim pretendentem do korony węgierskiej, jak i z popierajšcym tegoż księciem czeskim. W tych warunkach nabrała specjalnego znaczenia sprawa takiego uregulowania na- stępstwa tronu, które mogłoby uchronić kraj przed podobnš wojnš bratobójczš, do jakiej doszło po œmierci Hermana. Ustalił więc Krzy- wousty, że najstarszy z jego synów, Władysław, obok wyznaczonego mu dziedzicznie Œlšska otrzyma dzielnicę seniorackš, złożonš z ziemi krakowskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, wschodniej Wielkopolski oraz częœci Kujaw. Dzielnica se- nioracka miała przechodzić do najstarszego z Piastowiców, stwarzajšc mu warunki do sprawowania zwierzchnoœci nad młodszymi członkami dynastii. Z młodszych synów na ra- zie tylko Bolesław Kędzierzawy i Mieszko uzy- skali w charakterze apanaży Mazowsze i za- chodniš Wielkopolskę. Co do Pomorza- zwierzchnoœć nad nim została zastrzeżona dla seniora. Powyższy statut, zatwierdzony na krótko przed œmierciš Krzywoustego w roku 1138, miał zapewnić krajowi spokój. W rzeczywistoœ- ci stał się przyczynš poważnych wstrzšsów. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€47  €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 2f4473fa 385c031b 596 1d 5458 0 1 p t c 0 2 z 0 48 0 0 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 32 1 Stanisław Trawkowski NAD WISłš I oDRĽ w VIII I IX wIEKU Gospodarka W krajobrazie Europy wczesnoœrednio- wiecznej dominowały lasy. Obejmowały one, szacujšc 'z grubsza, od 2/3 do 3/4 naszych ziem; a w zachodniej Europie od 1/2 do 2/3. Istotniej- sza jednak była inna różnica: wielkoœci obsza- rów, w których krajobrazie przeważały pola i łški. Na Zachodzie były to przestrzenie rozle- głe, niekiedy sięgajšce kilku tysięcy kilometrów kwadratowych, na naszych ziemiach nie prze- kraczały tysišca. Koncentrowało się tu osad- nictwo. Wzdłuż rzek i rzeczek, których sieć by- ła daleko gęstsza niż obecnie, wkraczało ono na tereny leœne i skraje puszcz. Lasy powodowały, że woda w przyrodzie kršżyła powoli. Było to dla rozwoju gospodar- czego œrodkowej Europy korzystne. W IV-XII wieku nastšpiła pewna kontynentalizacja kli- matu, z czym wišzało się obniżenie lustra wo- dy w rzekach i jeziorach oraz zmniejszenie za- sięgu bagien i moczarów. Ibrahim ibn Jakub, żydowski kupiec z mu- zułmańskiej Hiszpanii, który dotarł w połowie X wieku do Czechów i Wieletów, takš oto opi- nię zanotował o ówczesnym klimacie œrodkowej i œrodkowo-wschodniej Europy: "We wszystkich krajach Północy głód nie powstaje wskutek bra- ku opadów i długotrwałej suszy, lecz jedynie 48  z powodu częstych deszczów i nagromadzenia się wody gruntowej. Susza nie jest u nich zgubna." Widać w tych słowach zainteresowa- nie zasadniczš odmiennoœciš poznawanych przez Ibrahima krain œrodkowoeuropejskich w sto- sunku do œwiata muzułmańskiego. Lasy mieszane, wielkie i małe, łagodziły uderzenia wichury; przeciwdziałały powstawa- niu większych różnic między temperaturš dnia i nocy; stanowiły jednoczeœnie wielkš rezerwę żywnoœciowš, ułatwiajšcš przetrwanie lat nie- urodzajów. Podstawowš masę pożywienia uzyskiwano w wyniku zabiegów rolniczych i hodowlanych. W VII-IX wieku nastšpiło upowszechnienie orki, znanej Słowianom już dawniej, lecz sto- sowanej z rzadka. Wœród Słowian bowiem w starożytnoœci dominowało rolnictwo żarowe. Technika ta nie wymagała używania narzędzi ornych; ziarno rzucano w grubš warstwę po- piołu, uzyskiwanego przez wypalenie kawałka lasu, a następnie zasypywano cieniutkš war- stewkš piasku bšdŸ ziemi, by mogło zakiełko- wać czerpišc pożywienie z popiołu, bogatego w sole mineralne. Znaczna liczebnoœć polskich nazw miej- scowych typu: Łazy, Łaziska, Żary, Żarki, Żdżary, wišże się z wypalaniem lasu czy zaroœli pod siew i ukazuje, że aż do XII wieku (jeszcze bowiem w tym stuleciu powstawały takie naz- wy) rolnictwo żarowe odgrywało doœć istotnš rolę na terenach lesistych, stosunkowo słabiej zaludnionych, gdzie przemiany gospodarczo- -społeczne miały- znacznie powolniejsze tempo. Orka radłem, nawet okutym i zaopatrzo- nym w krój, była trudna, na glebach zaœ cięż- kich prawie niemożliwa. Urodzajne, lecz bar- dzo ciężkie mady, nadrzeczne wzięto pod upra- €€€€€€€€€€€€€€€€49  wę dopiero w XII-XIII wieku, gdy stało się to technicznie możliwe dzięki zastosowaniu pługa koleœnego. Żyznoœć gleb lżejszych, uprawianych we wczeœniejszym œredniowieczu, starano się zwiększyć przez wypalanie œciernisk oraz nanie- sionych na odłogi wysuszonych gałęzi i krze- wów. Stšd pochodzi nazwa ugoru (tam, gdzie gora, gdzie gorzało). Popiół mieszał się z zie- miš w czasie orki radłem. Technika żarowa przynosiła w latach uro- dzaju najprawdopodobniej znacznie większe plony niż uprawa orna. Warstwa jednak popio- łu wraz z siewem łatwo ulegała rozmyciu przez wiosenne burze i ulewy, a ziarno spływało wówczas do œtrug i rzek. Częste więc były klę- ski nieurodzaju przy uprawie żarowej. Wyma- gała ona też współpracy dużej grupy ludzkiej, gdy do prowadzenia uprawy ornej wystarczały siły jednej rodziny. Rolnictwo orne zmniejszało ryzyko nieu- rodzaju, zwiększało samodzielnoœć gospodarczš małych rodzin. Jego upowszechnienie zwišzane było z wczeœniejszym osłabieniem więzów ro- dowych, łšczšcych rodziny, a jednoczeœnie sta- wało się czynnikiem dalszej indywidualizacji gospodarki rodzinnej. Pola należšce do poszczególnych gospo- darstw rozrzucone były w kilku kawałkach. Utrudniało to oczywiœcie gospodarowanie, a więc widzieć w tym musimy przejaw œwia- domego, celowego wyboru pól pod uprawę, czy to na podstawie ich położenia (nasłonecznienie), czy też koloru i spoistoœci ziemi bšdŸ gatunku chwastów, według czego okreœlano wartoœć gleby. Wyjałowieniu gruntów zapobiegano we wczeœniejszym œredniowieczu, wysiewajšc lub 50  sadzšc w kolejnych latach coraz to inne roœliny na tym samym kawałku ziemi, pozostawiajšc go następnie przez lat kilka odłogiem. Taki sy- stem gospodarowania nazywa się niekiedy trawopolnym bšdŸ przemiennoodłogowym. Pa- nował on we wczeœniejszym œredniowieczu w całej Europie na północ od Alp. Prowadził w sposób spontaniczny do powolnego wykształ- cenia się nieregularnej dwupolówki lub trój- polówki, czego zaczštki datowane sš w Pol- sce bšdŸ na IX-X, bšdŸ na XI-XII wiek. Polowo uprawiano we wczeœniejszym œred- niowieczu wszystkie zboża oraz roœliny motyl- kowe (bób, groch, wykę, soczewicę). Z upraw ogrodowych na czoło wysuwały się na naszych ziemiach rzepa, cebula, marchew, chmiel, ko- nopie, len. Uprawa zbóż zdobyła dominujšce znaczenie wœród innych sposobów uzyskiwania pożywie- nia przez ludy słowiańskie dopiero w poczšt- kach œredniowiecza, choć metryka uprawy zbóż przez Słowian jest starożytna. Owa zwiększona rola upraw zbożowych widoczna jest w zmia- nach nazewniczych. Przede wszystkim w zani- ku dawnej nazwy żyta, która brzmiała rża (stšd: rżysko). Nowa nazwa: żyto - to co do życia służy - ukazuje œredniowieczne już zna- czenie tej roœliny w gospodarce zachodniosło- wiańskiej. Pożywienie zbożowe ceniono wysoko za- pewne także i dlatego, że zapasy ziarna łatwo było ukryć w dołach, o bokach z wypalonej gliny bšdŸ obudowanych dranicami. Tak prze- chowywanego ziarna nie potrafili odkryć na- jeŸdŸcy czy rozbójnicy; hodowane zwierzęta wpadały natomiast szybko w ich ręce. Upowszechnienie orki przyczyniło się do zwiększenia troski o bydło, służšce za siłę po- 51  cišgowš. Wypasano je wraz z końmi na nad- rzecznych łęgach, lecz zapewne koszarowano też na odłogach, by bydlęcymi odchodami użyŸniać glebę. Hodowla łšczyła się tu z zabiegami rol- niczymi, stanowišc ważki element systemu przemiennoodłogowego. Wypas œwiń, owiec i nielicznych kóz w bukowinach i dšbrowach, prowadzšcy do niszczenia podszycia i runa leœnego, ułatwiał póŸniejszš ich trzebież czy wypalanie. Zwierzęta hodowlane należały do ras pry- mitywnych, bardzo bliskich swym dzikim po- bratymcom; ich plennoœć była niewielka, da- wały mało mięsa i tłuszczu, krowy - niedużo mleka. Odznaczały się jednak wytrzymałoœciš na głód i choroby. Chów drobiu dostarczał jai. które wybierano też wiosnš z gniazd dzikich kaczek i gęsi. Ochronę zwierzšt przed drapieżnikami w la- sach i na pastwiskach powierzano dzieciom i wyrostkom wchodzšcym w wiek produkcyj- ny. Jedynie w bogatszych gospodarstwach włodyczych przekazywano - być może - opie- kę nad stadami specjalnym pastuchom, nie- wštpliwie niewolnym. Na noc zapędzano zwie- rzęta w ogrodzenia, zwane wšgrodami. Zimš trzymano je pod dachem wspartym na kilku czy kilkunastu słupach, pomiędzy którymi za- zwyczaj umieszczano plecionki zasłaniajšce od deszczu i œniegu, jak czyniono to jeszcze często w póŸniejszym œredniowieczu. W uboższych gospodarstwach najcenniejszy inwentarz ży- wy - woły i krowy - chroniono przed mro- zem zapewne w mieszkalnych chałupach. Przygotowanie paszy na zimę było zada- niem, z którym w Europie na północ od Alp nie umiano sobie poradzić nie tylko wówczas, lecz aż po wiek XIX. Znacznš częœć zwierzšt hodo- 52  wlanych bito póŸnš jesieniš lub wczesnš zimš, mięso solono, wędzono czy peklowano; spoży- wano je póŸniej przez kilka miesięcy. Pozostałe zwierzęta żywiono czym się tylko dało, najbar- dziej dbajšc o robocze bydło, Ÿrebne kobyły i cielne krowy, dla których przygotowywano zapasy siana. Tradycyjna troska o zwierzęta, zwłaszcza o bydło, będšce z dawien dawna miernikiem wartoœci, przynosiła na ogół pomyœlne rezulta- ty. Kreœlšc w poczštkach XII wieku pochwałę polskiej gospodarki zanotował przybysz z kra- jów romańskich, że kraj to, gdzie: konie wytrwałe woły dobre do orki krowy mleczne owce wełniste. Lasy i pobrzeża puszcz stanowiły bez wšt- pienia tereny łowieckie osad leżšcych w ich pobliżu. Jedynie ksišżę ze swymi druhami miał prawo polować na całym terytorium plemien- nym. Ani z łowów gromadnych, ani z prawa do zakładania pułapek na zwierzynę nikt nie mógł być wyłšczony. Niekiedy zapewne udział w łowach bywał nawet obowišzkiem, gdy polo- wano na złoœliwego szkodnika. Naruszanie cu- dzych pułapek na zwierzęta, podobnie jak bar- ci, karano surowo, na co wskazujš póŸniejsze zwyczaje i dane porównawcze. Łowiectwo i bartnictwo przynosić więc musiały znaczne pożytki, jeœli zabezpieczano je okrutnymi ka- rami. Były to pożytki nie tylko materialne: futra, skóry, mięso, miód. Przypisywano im też zna- czenie magiczne: z kłów i pazurów robiono amulety; czaszki turze, końskie (dzikich tarpa- nów) czy niedŸwiedzie kładziono w podwaliny 53  domu, by zapewnić mu trwałoœć, a jego miesz- kańcom siłę i zdrowie, by odpędzały złe du- chy. Powstaje pytanie, czy kradzież z samo- łówki złapanego wielkiego drapieżnika nie była traktowana jako próba przywłaszczenia siły ma- gicznej tkwišcej ponoć w owym drapieżniku. Lasy i łęgi przynosiły i inne, na pozór tyl- ko drobniejsze pożytki. Zbierano jagody, orze- chy, kłšcza, liœcie, kwiaty i owoce różnych ro- œlin, używanych jako œrodki konserwujšce, przyprawy, zioła lecznicze, a także jako su- rowce rzemieœlnicze. Z poczštkiem lata zbiera- no poczwarki czerwca, zwane czerwiem (stšd i nazwa miesišca), z których'wyrabiano znako- mity barwnik czerwony. Na łęgach zbierano zioła, a o porannej rosie mannę za pomocš przetaka. Grzybów niekiedy się wystrzegano, jak zdawałby się na to wskazywać póŸniejszy oby- czaj ludowy nieufnie i z pogardš je traktujšcy. Powodem była zapewne trudnoœć odróżnienia jadalnych od trujšcych. Mieszkańcy polanek œródleœnych, lepiej znajšcy życie lasu, cenili na- tomiast grzyby doœć wysoko, nie tyle chyba ze względu na ich znacznš wartoœć odżywczš, co raczej z uwagi na smak, takich na przykład rydzów czy borowików. Inne zaœ grzyby nazy- wano pogardliwie bedłkami, co w przenoœni oznaczało lichotę. Wczesnš wiosnš nacinano brzozy i wiœnie, by zebrać sok żywiczny, bogaty w witaminy i cukry, doœć przyjemny w smaku, jakże po- trzebny po zimie, podczas której pożywienie za- wierało niewiele witamin. Obcy przybysze i podróżnicy zwracali w X-XII wieku uwagę na obfitoœć ryb. Ło- wiono je uderzajšc w nie oœcieniem, chwytajšc na.wędkę, zastawiajšc lub cišgnšc sieci. Zalew €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€54 Szczeciński i płytkie wody otwartego morza przy Uznamie i Wolinie zapewniały bezpieczeń- stwo wielkiego rybołówstwa; jego efekty stwa- rzały dużš bazę wyżywieniowš, umożliwiały gwałtowny wzrost zaludnienia obu wysp i nad- brzeżnych ziem. Pierwszy kronikarz polski, chwalšc kraj, który go przygarnšł, zanotował, że charaktery- zujš go: powietrze zdrowe rola żyzna lasy miodowe woda rybna. O półtora zaœ wieku wczeœniej Ibrahim ibn Jakub pisał o Polsce czasów Mieszka I: "obfi- tuje w żywnoœć [roœlinnš], mięso, miód i ryby". Widać w owych przekazach pewnš hierarchię sposobów zdobywania pożywienia, lecz żaden z nich nie stanowił marginesu niewartego wspomnienia; uzupełniały się one wzajemnie, zabezpieczajšc przed głodem w razie nieurodza- ju czy pomoru. Wydaje się, że wielkie głody we wczeœ- niejszym œredniowieczu na obszarach słowiań- skich nie były częste. Dopiero od XII wieku prymitywne, ekstensywne sposoby zdobywania żywnoœci nie mogły zapobiec skutkom kilkulet- nich nieurodzajów i pokryć potrzeb konsump- cyjnych znacznie liczebniejszej niż w VIII stu- leciu ludnoœci. Powszechnoœć spożywania we wczesnym œredniowieczu słowiańskim rozmaitego rodzaju polewek, warówek, bryi, krupników, kisieli €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€57 pozwalał na spożywanie go coraz częœciej w po- staci stałej: chleba, podpłomyków, prażma, czyli prażonego ziarna. Gryzienie prażma i je- go żucie stanowiło zabieg nie tylko odżywczy; zapełniało godziny samotnoœci, osłabiało nieco impulsywnoœć reakcji psychicznych. Mškę otrzymywano przez œcieranie ziarna na ręcz- nych żarnach obrotowych. Tę: ciężkš pracę wy- konywały kobiety, do których należała cała troska o gospodarkę domowš. Wartoœć odżywcza mięsa i ryb przygotowy- wanych na zimę była znacznie zmniejszona w wyniku zabiegów konserwacyjnych nie zaw- sze udanie przeprowadzanych; zapasy niejed- nokrotnie ulegały nadpsuciu. Przyprawy: chrzan, czosnek, koper, nie tylko poprawiały smak jadła, lecz w pewnej mierze chroniły spożywajšcych od zatrucia. Podobne efekty uzyskiwano przez gotowanie z przyprawami mięsa solonego (stšd nazwa rosołu, pierwotnie roz-sołu, potrawy roz-solonej) czy wędzonego. Znaczna iloœć przypraw i soli pobudzała pragnienie. Ugaszano je przede wszystkim wo- dš i kwaœnicš. Niewielkie iloœci mleka zuży- wano przeważnie do wyrobu masła i sera; jako napój mleko było raczej lekarstwem; pito na- tomiast maœlankę i serwatkę. Napojów wysko- kowych: piwa i daleko cenniejszego miodu sy- conego, używano głównie podczas uroczystych uczt i biesiad. Jaja pieczono na glinianych lub metalo- wych miseczkach, œwieże mięso - na ruszcie. Z krwi zwierzšt, czyli juchy, sporzšdzano po- żywnš juszycę. Unikano jedzenia mięsa zwie- rzšt chorych. Niekiedy przykre doœwiadczenia prowadziły do daleko idšcych zakazów. Według informacji, z których korzystał al Bekri, za- chodni Słowianie "unikajš spożywania kurczšt, €€€€€€€€€€€€€€€€€€€58 ponieważ te - jak mniemajš - szkodzš im i potęgujš chorobę czerwieni". Jest to zbytnie chyba uogólnienie konkretnej wiadomoœci o zwyczaju i poglšdzie raczej regionalnym. Cytowany przekaz arabskiego geografa ukazuje wymownie dbałoœć wczesnoœrednio- wiecznych Słowian o własne zdrowie. Nie ulega wštpliwoœci, że posiadali oni dużš znajomoœć praktycznš leczniczych i profilaktycznych war- toœci różnych ziół. Leczenie było jednak aktem magicznym, czego wyraŸne œlady przetrwały do póŸniejszego œredniowiecza. Toteż w przy- padkach bardziej wyjštkowych bšdŸ trudniej- szych zwracano się do wróŸy, czarowników, wiedŸm. Ich umiejętnoœci nie należy lekcewa- żyć. Nie mogły one jednak zapobiec zjawiskom wynikajšcym z samego trybu życia. Częste porody przyspieszały proces starze- nia się kobiet. Ukryty głód - niedobór cukrów, . witamin, zwłaszcza zimš - uderzał przede wszystkim w dzieci, osłabiajšc ich organizm i zwiększajšc œmiertelnoœć. Przeciętna wieku (prawdopodobieństwo długoœci życia dla nowo- rodka) na pewno nie osišgała trzydziestu lat. Granica życia była oczywiœcie znacznie wyż- sza. Czterdzieœci lat przekraczała stosunkowo nieliczna grupa ludzi o silnym i odpornym organizmie. Stšd też większoœć z nich osišgała szeœćdziesištkę w pełni sił fizycznych i umysło- wych, a zdarzali się też krzepcy dziewięćdzie- sięcioletni starcy. Z urzšdzeń higienicznych wspomnieć wy- pada łaŸnię parowš, z której Słowianie korzy- stali bardzo chętnie. Parę uzyskiwano przez polewanie rozgrzanych kamieni. Zdrowotne znaczenie łaŸni jest dobrze znane współczesnej nam medycynie. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€ myto się mydłem. Czy wyrabiano je z ługu 59 i tłuszczu, czy też za mydło służył korzeń my- dlnicy - trudno odpowiedzieć. Gęstymi grze- bieniami rogowymi wyczesywano wszy, z któ- rymi prowadzono upartš walkę, podobnie jak z wszelkiego rodzaju insektami domowymi, trujšc muchy wywarem z muchomorów, wyka- dzajšc chałupy, okadzajšc ludzi. Wszystkie te zabiegi jednak były mało skuteczne. Choroby skórne należały do zjawisk na- gminnych. Nic w tym dziwnego, przecież w ziemiankach czy drewnianych chałupach o powierzchni od 10 do 20 m2 nie tylko wspól- nie mieszkało od 5 do 10 osób, lecz często w tych kurnych pomieszczeniach chronił się drób, a zimš niekiedy bydło. Gnój zmieszany z mierzwš zalega grubymi pokładami odkry- wane przez archeologów relikty wczesnoœred- niowiecznych osad, także budynków mieszkal- nych. Głębokie ziemianki, półziemianki o œcianach z plecionek sporzšdzonych z wikliny i obrzu- conych glinš bšdŸ glinš z mierzwš, drewniane chałupy o konstrukcji słupowo-łętkowej bšdŸ budowane na węgieł służyły przede wszystkim za schronienie w czas słoty i mrozu. Otwory pod dachem, którymi uchodził dym z otwar- tych palenisk, nieduże wycięcia w œcianach (o ich wielkoœci œwiadczy sama nazwa okna urobiona od słowa oko; okno było okiem domu) dawały niewiele œwiatła tak, że praca w tych pomieszczeniach była niemożliwa. Pracowano na dworze, w czasie słoty pod okapem lub podcieniem. Niewielkie, okršgłe ziemianki stanowiły zapewne sezonowe schronienia. Ich rolę pełniły też szałasy i namioty sporzšdzane ze skór. Mieszkalne i gospodarcze ziemianki, drew- niane budynki, proste palisady - zagrody czy €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€60 rowy z zasiekami, bronišce przed dzikimi zwie- rzętami, wznosił każdy dla siebie. Wszyscy do- roœli umieli posługiwać się siekierš, strugiem, ciesielskš pałkš; umieli obrobić koœć czy róg, naostrzyć nóż na piaskowej osełce, zreperować proste narzędzia używane w gospodarce. Kobie- ty międliły len i konopie, by otrzymać włókno stosowne do wyrobu nici, prały wełnę i zgrze- blały jš, przędły nici, tkały płótna i sukna na pionowych krosnach, których konstrukcja prze- sšdzała o kształcie luŸnych koszul, sukien o kształcie tuniki, płaszczy spinanych agrafami lub szpilami. MężczyŸni nosili spodnie pod sukniš (latem w zwykły dzień obywano się bez niej). Nazy- wano spodnie gaciami od gacenia, czyli osła- niania. Były one obcisłe, od łydek często owi- nięte onucami, które chroniły stopy, gdy zakła- dano skórzane obuwie typu kierpcy lub łapcie z łyka. Kobiety wdziewały na szerokš koszulę zapaskę œcišgniętš w pasie, otwartš z przodu lub boku. Był to zwykły płat płótna lub sukna. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€61 Na plecy i ramiona narzucały drugi taki płat sukna, często doœć barwnego. W kobiecych rękach pozostawał wyrób ko- szy z wikliny, wyprawa futer używanych na czapki, kożuchy, zimowe spodnie, obuwie. Ko- biety też ręcznie wylepiały z gliny mniej lub bardziej zgrabne naczynia, które wypalano w prymitywnych piecach. Natomiast gliniane naczynia toczone, a raczej obtaczane, produko- wali mężczyŸni. . Każde gospodarstwo dšżyło do samowy- starczalnoœci. Zapewne zdarzało się, że ten lub ów z sšsiadów łatwiej opanował jakšœ gałšŸ do- mowej produkcji rzemieœlniczej, że jego wyroby były zgrabniejsze, trwalsze. Uzyskiwano je od niego w ramach wymiany darów. Daleko jed- nak od takich wzajemnych œwiadczeń sšsiedz- kich, od współpracy sšsiedzkiej w ramach lo- kalnych grup społecznych, do uzawodowienia rzemiosł domowych, do właœciwej wymiany, do produkcji towarowej. Zabiegi produkcyjne słu- żyły przede wszystkim zaspokojeniu własnych potrzeb oraz zwiększaniu rezerw żywnoœci. Słu- żyły także zdobywaniu œrodków na zwyczajowe biesiady i uczty, umożliwiały gromadzenie co- raz to większych zapasów płótna, które było najczęstszym darem, gdy chciało się coœ uzys- kać. W ten sposób możni ugruntowywali włas- nš pozycję społecznš, uzyskujšc uznanie za- równo bogatych, jak i ubogich sšsiadów. Płótno pełniło przy wymianie darów często rolę pienišdza, stšd to od nazwy płata płótna powstało słowo: płacić. Cieniutkie lniane ka- wałki płótna traciły niekiedy charakter użytko- wy, stajšc się symbolem bogactwa. W połowie X wieku wspomniany już poprzednio Ibrahim ibn Jakub zanotował ze zdziwieniem, że w Cze- chach "wyrabia się też lekkie chusteczki o na- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€62 der cienkiej tkaninie na kształt siatki, które do niczego nie sš przydatne. Cena ich wynosi u nich zawsze 10 chustek za 1 kirat zdawkowy [srebrny denar). Za nie sprzedajš i handlujš między sobš. Posiadajš ich całe naczynia. Sta- nowiš one u nich majštek i miernik wartoœci". Zjawisko to, trwajšce jeszcze w połowie X wieku, lecz powoli zanikajšce, wywodziło się z dawniejszych czasów, gdy nie posługiwano się srebrnš monetš. Własna gospodarka nie dostarczała jednak wszystkiego, co potrzebne było w codziennym życiu. Sól, narzędzia metalowe, broń uzyski- wano zazwyczaj od obcych, czy to z dalszej o- kolicy, czy zgoła od innego plemienia. Warzenie soli to zabieg stosunkowo prosty, jego opanowanie nie wymagało specjalnej prak- tyki. ródła słone występowały jednak na bar- dzo ograniczonym terytorium, choć szerzej niż obecnie. Obok wydajnych solanek kołobrzes- kich do najlepszych należały słone Ÿródła ku- jawskie i podkrakowskie. Nazwa Wieliczki po- wstała w wyniku skrócenia pierwotnej nazwy: Wielka Sól. Eksploatowano też Ÿródła w okolicy Kłodawy i Łęczycy, a na południu w pobliżu Wiœlicy. Jaka była społeczna organizacja produkcji soli, nie wiemy. Najprawdopodobniej solanki nie stanowiły własnoœci pojedynczych rodzin czy rodów, lecz wspólne, plemienne bogactwo, którego eksploatację regulowano w jakiœ nie znany nam sposób. Trudno też stwierdzić, jak wyglšdała wymiana soli między plemionami i jej dalsza dystrybucja. W póŸniejszych uprawnieniach księcia do wyłšcznoœci w zakre- sie produkcji soli i jej sprzedaży upatrywać można œlad wczeœniejszego, ogólnoplemiennego zarzšdzania tš dziedzinš działalnoœci. Odparo- €€€€€63 wujšc solankę, uzyskiwano warzonš sól, często w postaci wielkich kruszy. Ich podzielnoœć. stosunkowa trwałoœć soli i znaczna jej wartoœć powodowały, że sól od dawna pełniła rolę œrod- ka wymiany, zarówno wielkiej między plemio- nami, jak zwłaszcza drobnej między poszczegól- nymi, blisko siebie mieszkajšcymi rodzinami. Nie zyskały jednak krusze solne tego znaczenia, co wspomniane poprzednio płaty płótna, choć ich rola jako œrodka drobnej wymiany trwała znacznie dłużej, aż po XIII wiek, gdy opłacano jeszcze niektóre kary sšdowe w soli. Kowalstwo, obejmujšce wszelkie etapy uzyskiwania żelaza i produkcji przedmiotów żelaznych, stanowiło domenę wysoko wyspecja- lizowanych fachowców. Rudy bagienne oraz łš- kowe, z których uzyskiwano żelazo w piecach dymarkowych lub otwartych kotlinkach, wy- stępowały na całym obszarze naszych ziem. Wszędzie też między Odrš i Bugiem odkryto œlady wczesnoœredniowiecznej produkcji hutni- czej i kowalskiej. Sš one jednak bardzo skrom- ne, iloœć ich wzrasta gwałtownie dopiero od X wieku. Zdawałoby się to wskazywać na nie- wielkš skalę produkcji hutniczej w poprzednich stuleciach. Mogło to być wynikiem zarówno braku fachowców, którzy zapewne pilnie strze- gli tajemnicy swych umiejętnoœci, jak i nie- wielkiego zapotrzebowania na ich produkty. Cechš bowiem charakterystycznš ówczes-. nej postawy gospodarczej była niechęć do poz- bywania się przypadkowych nadwyżek ponad własne zapotrzebowanie. Starano się tedy jak najdłużej użytkować raz nabyte narzędzia że- lazne, reperowano je wielokrotnie, aż do cał- kowitego zużycia czy zniszczenia. Do strzał uży- wano nie tylko grotów żelaznych, lecz nadal także i koœciennych. Na lekkich glebach stoso- 64 €€€€€€€€€€€€€€€€€wano niejednokrotnie nie okute drewniane rad- ła czy sochy, choć od dawna znano pożytek zastosowania żelaznego kroju, radlicy bšdŸ sosznika. W warunkach stabilizacji stosunków poli- tycznych i następujšcego po niej wzrostu gospo- darczego, w VIII-IX wieku okazało się, że niewielka produkcja żelaza nie może zaspokoić wzrastajšcych potrzeb. Wartoœć żelaza podnio- sła się. Gromadzono je, ceniono niekiedy wyżej niż szlachetne metale i wyroby z nich, zwłasz- cza na Morawach, gdzie zagarnięcie olbrzymich zasobów złota i srebra, nagromadzonych po- przednio przez Awarów, spowodowało zapewne przejœciowy upadek poglšdu o wysokiej war- toœci szlachetnych kruszców. Żelazo odkuwano na Morawach w formie podobnej nieco do sie- kiery. Te odkuwki nie miały nawęglonych, har- towanych ostrzy, nie nadawały się do użytku. Nie był to jednak surowiec żelazny, jak wska- zuje specjalny kształt omawianych odkuwek, ale rodzaj pienišdza, który chowano w komo- rach, zakopywano w ziemi. Liczne takie skar- by znane sš ze Słowacji i Moraw. W Polsce roz- poznano dotychczas jeden tylko taki skarb, od- kryty w Zawadzie Lanekorońskiej. Trzeba jed- nak pamiętać, że znaczenie i funkcja tego ro- dzaju siekieropodobnych "grzywien" żelaznych zostały rozpoznane dopiero w ostatnich latach. Poprzednio owe do niczego nieprzydatne kawał- ki żelaza uchodziły uwagi badaczy, a odkryte ulegać mogły rozproszeniu i zniszczeniu. Inaczej układały się stosunki na Pomorzu, zwłaszcza u ujœcia Odry. Stšd znamy dziewię- ciowieczne skarby monet arabskich i ozdób srebrnych, œlad udziału pomorskich plemion nadodrzańskich w dalekosiężnej wymianie i pi- ractwie na Bałtyku. Srebro wschodnioarabskie €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€65 napływało do strefy nadbałtyckiej za poœrednic- twem Skandynawów, którzy poprzez wielkie rzeki i przewłoki wschodniej Europy docierali do tursko-tatarskiego Bułgaru nad œrodkowš Wołgš i chazarskiego Itilu, leżšcego u jej ujœcia do Morza Kaspijskiego. Nadwołżańska stolica Chazarów stanowiła wielkie emporium międzynarodowej wymiany, do którego przybywali kupcy muzułmańscy, bizantyńscy, gruzińscy, armeńscy, skandynaws- cy Rusowie i wschodni Słowianie. Arabski geo- graf al Masudi zanotował w połowie IX wieku, że w Itilu było siedmiu sędziów: "dwu z nich dla muzułmanów, dwu dla Chazarów, którzy sšdzš według prawa Tory [Chazarowie przyjęli mozaizm), dwu dla tamtejszych chrzeœcijan, którzy sšdzš według Ewangelii, jeden dla Sło- wian, Rusów i innych pogan, on sšdzi według prawa pogańskiego, to jest według rozumu". Z południowych wybrzeży Bałtyku wywo- żono bursztyn, futra, niewolników. Niewolni- ków słowiańskich ceniono wysoko w całym œwiecie muzułmańskim. Tak wielka była ich rzesza w państwach arabskich, że nazwa Sło- wianie stała się w VIII-IX wieku w językach romańskich synonimem niewolnika, wypierajšc z łaciny rzymskie okreœlenie: servus. Na terenach zajętych przez ludy bałtyckie wywóz tamtejszych zasobów organizowali głów- nie Skandynawowie, którzy założyli dwie boga- te faktorie: Truso, położone u ujœcia Wisły (dzi- siejsza odnoga zwana Nogatem) nad jeziorem Drużno, oraz drugš w pobliżu póŸniejszego Grobina, na ziemiach zajętych przez plemię Kurów. Na terenie pomorskim tego typu œla- dów działalnoœci wikińskiej nie znajdujemy, choć wikingowie podejmowali łupieskie wypra- wy na wybrzeża słowiańskie. Owe najazdy nie 66 przeszkadzały jednak utrzymywaniu bardziej pokojowej wymiany. Popyt na niewolników słowiańskich był bardzo duży, ich liczebnoœć natomiast w po- szczególnych krajach słowiańskich niewielka. Domyœlać się można, że państewka graniczšce z Bizancjum, monarchiš frankijskš, a także Słowianie nadmorscy wespół ze Skandynawami oraz wikingowie z Truso przy pomocy pruskiej organizowali wyprawy w głšb ziem słowiań- skich w celu zdobycia niewolników. Podobnie działo się póŸniej w Afryce, gdzie Arabowie we współpracy z wczesnopaństwowymi organiza- cjami murzyńskimi wyprawiali się po niewol- ników w głšb Czarnego Lšdu. Pochodzšce z IX wieku skarby odkryte u ujœcia Odry i Wisły były chyba w większej mierze wynagrodzeniem za udział tamtejszej arystokracji plemiennej i wojów w łupieskiej eksploatacji plemion osiadłych na wielkich ni- zinach œrodkowej Polski niż zapłatš za wywo- żone przez wikingów bogactwa naturalne Po- morza i Prus. Nim doszło do tego, krainy te były zapewne same terenem wikińskiego roz- boju. Powstaje też pytanie, czy w VIII stule- ciu Awarowie, niezdolni po załamaniu się ich potęgi do wypraw na Bizancjum i zachodniš Europę, nie podejmowali wespół ze Słowiana- mi panońskimi i morawskimi wypraw zdobyw- czych na południowe ziemie polskie. Różnice rozwojowe między Pomorzem nad- odrzańskim, œrodkowš i południowš Polskš tru- dno byłoby wytłumaczyć tylko czynnikami wewnętrznymi. Wišzały się one także z więk- szymi kontaktami ziem nadmorskich i połud- niowych ze œwiatem zewnętrznym. Umiejętnoœć odpowiedzi na zagrożenie z zewnštrz zależała w dużej mierze od struktury plemiennych spo- 67 łeczeństw. Dysproporcja bowiem potencjałów militarnych między zagrożonymi plemionami a najeŸdŸcami nie była wielka, nie odgrywała istotniejszej roli. Rodzina ! ród, opole i plemię Podstawowymi komórkami życia społecz- nego we wczesnym œredniowieczu słowiańskim były rodzina i ród, łšczšcy spokrewnione ro- dziny, wywodzšce się od wspólnego przodka. Istniały dwa typy rodziny. Małš tworzyli doroœli małżonkowie z dziećmi. Duża występo- wała czy to w postaci niedziału braterskiego, którego kierownictwo przypadało najstarszemu z braci, czy to rodziny, która pod władzš ojca- -patriarchy gromadziła przy jednym ognisku i w jednej gospodarce siły dwóch, trzech po- koleń. Władza ojca była nieograniczana i arbitralna nad wszystkimi członkami rodziny. Dorosły syn, którego wiek sprawny został publicznie uznany, jeœli nie chciał słuchać ojca, musiał o- dejœć z rodzinnej gospodarki. Inaczej wyglšdała sytuacja w przypadku niedziału rodzinnego: młodszy brat występujšc zeń, uzyskiwał przy- padajšcš nań częœć ziemi i inwentarza. Musiał jednak opuœcić dom przodków i zbudować sobie nowy. Najczęœciej zadowalano się jednš żonš, przede wszystkim ze względów gospodarczych. Bioršc żonę trzeba było bowiem ofiarować jej ojcu znaczny dar œlubny. Na wiele więc żon pozwolić mógł sobie tylko bogatszy włodyka czy ksišżę. Nawet wówczas istniała - jak się wydaje - pewna hierarchia wœród żon. Jedna z nich pełniła rolę niejako głównej gospodyni, €€€€€€€€€€68  której w zakresie gospodarki domowej podle- gały inne żony. Uprawnienia wszakże synów zrodzonych z głównej żony i pozostałych chyba się nie różniły. Bogaty dar œlubny dla ojca przyszłej mał- żonki wywodził się najprawdopodobniej z daw- nego zwyczaju kupowania żon. Stanowił jakby odszkodowanie za utratę nie tyle córki, ile jej ršk sposobnych do pracy. Dzieci do postrzyżyn pozostawały pod opiekš matki, przykładajšc się od najwczeœniej- szych lat do zajęć gospodarskich w miarę swych sił, czy to przez pilnowanie drobiu i ho- dowanych zwierzšt, czy zbieranie suszu w po- bliskich zagajnikach, bšdŸ w inny sposób, po- dobnie jak działo się to do niedawna na naszej wsi. Postrzyżyny otwierały okres wdrażania do zajęć produkcyjnych i życia społecznego. Znacz- na œmiertelnoœć dzieci powodowała, że postrzy- żyny były aktem o wielkim znaczeniu, gdyż dopiero one wprowadzały niejako do rodziny i rodu. Jednoczeœnie między postrzyganym a postrzygajšcym zawišzywał się stosunek sym- bolicznego pokrewieństwa, stšd też sam obrzęd rodzinny i religijny przeradzał się w akt o ogól- niejszym znaczeniu społecznym, wišżšc sobš różne rodziny. O obrzędach inicjacyjnych, zwišzanych czy to z przyjęciem do grona wo- jów, czy uznaniem wieku sprawnego, nic nie wiemy; niewštpliwie panowały w tym zakresie jakieœ zwyczaje. Jeœli wierzyć w poprawnoœć przekazu Ibra- hima ibn Jakuba z połowy X wieku, to w okre- sie dojrzewania istniała duża swoboda stosun- ków płciowych. Ustawała ona z chwilš zawar- cia małżeństwa, a cudzołóstwo karano obcię- ciem narzšdów płciowych. Małżeństwo zawie- rano publicznie, uczestnicy poszczególnych eta- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€69  pów obrzšdków œlubnych stawali się zarazem œwiadkami ich prawomocnoœci i ważnoœci. Swa- dŸba wišzała się z przekazaniem daru œlubnego. Do nowego domu przyszłš małżonkę odprowa- dzał brat bšdŸ stryj. Łšczyło się z tym zrze- czenie się praw ojca do córki, zawierajšce pierwiastek religijny. Przez małżeństwo bo- wiem kobieta wchodziła nie tylko do nowej ro- dziny, lecz i do nowego rodu, stawała się człon- kiem nowego dla niej kultowego zwišzku rodo- wego. Niektórzy etnologowie skłonni sš odnosić do tego czasu znane póŸniej przenoszenie nad progiem panny młodej przez przyszłego mał- żonka. Powtarzany często poglšd o zabijaniu star- ców w razie głodu, co miało ułatwić przetrwa- nie innym członkom rodziny, wynikł z błędu €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€erudycyjnego popełnionego jeszcze w XIX wieku, z mylnego odczytania przekazu Ÿródło- wego. Co prawda, poczšwszy od XVII aż po poczštek XIX wieku zjawiska takie występo- wały w folklorze, głównie na terenie ruskim, lecz wynikały z osłabienia więzi rodowej i ro- dzinnej. ,Jedynie w górskich rejonach południowej Słowiańszczyzny spotykamy w œredniowieczu œlady obyczaju zabijania starców, nosi on jed- nak sakralne znamiona, ograniczony jest pod względem społecznym do przywódców lokal- nych i regionalnych. .Jest to ten sam obyczaj sakralnej ofiary zniedołężniałego wodza, jaki znały niektóre plemiona germańskie. Wœród Słowian występował tylko na obszarach, gdzie wodzowie wojskowi wysunęli się na czoło ple- mienia i stali się władcami tworzšcych się państewek. Poza tym głucho o tym obyczaju w innych stronach Słowiańszczyzny. Wręcz przeciwnie, Helmold w swej Kronice słowiań- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€70  skiej wyraŸnie akcentuje szacunek, jakim ota- czali Słowianie zachodnio-północni sędziwych ojców; trudno wštpić, żeby było inaczej na te- renie polskim. Jeœli zabijano członków rodziny ze wzglę- dów ekonomicznych czy sakralnych, to tylko niemowlęta. Według Żywotów Ottona, biskupa bamberskiego, zabijać miano na Pomorzu no- wo narodzone córki, gdy było ich już doœć w' rodzinie. Obawiano się, że trudno będzie je wszystkie wydać za mšż, że stanš się obcišże- niem dla gospodarki braci. Czy tylko ten wzglšd decydował? Czy nie jest to interpreta- cja bawarskiego mnicha, który patrzył na sto- sunki zachodniopomorskie poprzez pryzmat sto- sunków w swej ojczyŸnie, gdzie kwestia kobie- ca w XII wieku nabrała szczególnej ostroœci? Czy rytualne zabicie noworodka nie było też zwišzane z jego ułomnoœciš i nie obejmowało także dzieci płci męskiej? Nie wiemy. Do rodziny zaliczano niewolników, których nazywano otrokami, tak jak dzieci, i trakto- wano jak nieletnie dzieci. Surowoœć wobec otroków łšczyła się z surowoœciš wobec własne- go potomstwa. Stosunki wewnštrz rodzin włodyczych, a tym bardziej ksišżęcych, ulegały szybciej przemianom czy raczej częstsze były wœród nich odstępstwa od normy podporzšdkowania, częœciej dochodziło do wewnętrznych walk i niezgody, wywoływanych działalnoœciš poli- tycznš. Ziemia użytkowana rolniczo oraz zagroda i wszelki inwentarz żywy i martwy stanowiły własnoœć rodziny. Rodzinna gospodarka, nieza- leżnie od wielkoœci, nazywała się Ÿrebiem. Sło- wo to oznaczało los, używane było jednak me- taforycznie dla okreœlenia gospodarki, która €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€71  €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€przypadała w drodze losowania. Zwyczaj loso- wania przy podziale wspólnej gospodarki lub przy odchodzeniu od wspólnoty braterskiej jednego z jej członków występował jeszcze w póŸniejszym œredniowieczu w obrębie war- stwy rycerskiej; ograniczenia feudalne praw chłopskich zniweczyły wœród wieœniaków ten. obyczaj. O ile wydzielenie częœci majštku lub jego podział były zjawiskami częstymi, to dziedzi- czenie należało do zjawisk wyjštkowych, wy- stępowało dopiero wówczas, gdy wymarli wszyscy członkowie wspólnoty rodzinnej. Wów- czas dopiero do objęcia gospodarki, do jej e- wentualnego podziału mieli prawo ci członko- wie rodziny, którzy odeszli poprzednio od wspólnoty. Dziedziczyło się tedy - jak sama nazwa wskazuje - nie ojcowiznę, lecz własnoœć dziada; stšd majštek rodzinny nazywano też dziedzinš, odróżniajšc od niej to, co przyspo- rzono własnš pracš, a czym swobodnie można było dysponować, gdyż do tej częœci majštku nikt z tytułu dziedzictwa nie mógł roœcić sobie pretensji. Prawo do dziedzictwa stanowiło podstawę ekonomicznš łšcznoœci rodzin wywodzšcych się od wspólnego przodka; jego kult tworzył reli- gijnš więŸ rodowš. Wierzono, że zmarli nie przestawali być członkami rodu, pozostawali z nim w łšcznoœci, należało zapewnić im na dalsze życie wyposażenie, które spalano na sto- sie wraz z nieboszczykiem; w rodzinach wło- dyczych często zabijano z tej okazji jakiegoœ sługę, by służył zmarłemu. Żony niejednokrot- nie popełniały samobójstwo na stosie; niekiedy zabijano dziewkę służebnš. Im bardziej zacie- rała się pamięć o odległym przodku, tym silniej jego miejsce w domowych wierzeniach zajmo- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€72  wali zmarli synowie czy wnukowie. Wielki zaœ ród także w zwišzku z tym rozpadał się na mniejsze rody. Aby zapewnić bezpieczeństwo przed nie- spodziewanym napadem rozbójników czy wra- żej drużyny, a także przed dzikimi zwierzętami; budynki mieszkalne i gospodarcze wznoszono na ostrowiach, półostrowiach bšdŸ wzgórzach. Otaczano je rowami i prymitywnymi palisada- mi. Osady te grupowały po kilka zaprzyjaŸ- nionych bšdŸ spokrewnionych rodzin. Często jednak syn odrywajšcy się od rodziny czy brat odchodzšcy z niedziału osiedlał się samotnie na skraju lasu lub nad Ÿródełkiem. Mieszkajšcy razem i w pobliżu pomagali sobie wzajemnie przy pilnych robotach polowych, w czasie ło- wów, w razie nieszczęœcia, na przykład po- żaru, po którym sšsiedzi pomagali przy odbu- dowie gospodarki. WięŸ sšsiedzka, wyrażajšca się przede , wszystkim we współpracy, miała niewštpliwie też swój aspekt religijny. Cmentarze, użytko- wane przez kilka osad, te same dęby lub te sa- me Ÿródła, u których składano ofiary, stanowiły . wspólne œwiętoœci. Sšsiedzi byli uczestnikami i œwiadkami uroczystoœci rodzinnych: postrzy- żyn, swadŸby czy pokładzin. WięŸ sšsiedzka krzyżowała się też w sposób zgoła naturalny z więziš rodowš. Ci, którym powiodło się na łupieskiej wy- prawie i którzy przyprowadzili z niej kilku brańców, ci, którzy potrafili utrzymać w swych rękach dawne skarby rodzinne, ci wreszcie, którzy pilniej przykładali się do gospodarki i mieli więcej szczęœcia w jej prowadzeniu, po- trafili Ÿreby swe kilkakrotnie powiększyć bšdŸ też dochować się znaczniejszych stad. Ci właœ- nie włodycy służyć mogli największš pomocš 73  sšsiedzkš, wybijali się tedy w życiu okolicy na plan pierwszy. Przewodzili też sšsiadom na wiecach opolnych i plemiennych, a niekiedy ich reprezentowali. Krzyżowanie się więzi sšsiedzkiej i rodo- wej prowadziło do wytwarzania się wtórnego rodu hierarchicznego, któremu przewodzili włodycy wybijajšcy się od kilku pokoleń wœród sšsiadów i krewniaków. Do rodów hierarchicz- nych wchodzono w drodze symbolicznej adop- cji. Mimo tradycyjnych form, stanowiły one nowe zjawisko w życiu społecznym i podstawę politycznej.roli włodyków w życiu opolnym i plemiennym. W warunkach wzrostu zaludnienia, noszš- cego wyraŸnie charakter eksplozji demograficz- nej, istnieć musiała znaczna mobilnoœć społecz- na. W VII-IX wieku zajmowano coraz to no- we obszary pod nowe skupiska osadnicze. Wiš- zało się z tym stałe rozrywanie się sšsiedzkich grup lokalnych, odchodzenie na nowe tereny częœci młodzieży wkraczajšcej w wiek produk- cyjny, uznawanej za sprawnš do udziału w ży- ciu społecznym i politycznym, stale też powsta- wały i konsolidowały się nowe zwišzki sšsiedz- kie, niekiedy wywodzšce się z grup rówieœniczych. Nie wiemy, czy istniały zwyczaje okreœla- jšce sposób i warunki odchodzenia od grupy sšsiedzkiej, od rodziny. Tym bardziej nie wie- my, czy obyczaje takie były zrytualizowane, umocnione przejawami kultów rodzinno-rodo- wych bšdŸ sankcjš wspólnych œwiętoœci sšsiedz- kich. Nie ulega jednak wštpliwoœci, że mamy tu do czynienia z postawš otwartš wobec życia poza danš grupš lokalnš, choć w częœciowym z niš zwišzku, z poszanowaniem indywidual- nych dšżeń do polepszenia własnego losu. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€74  postawš więc przeciwnš sztywnemu, sko- stniałemu tradycjonalizmowi. W doœć luŸnej strukturze plemienia łatwo znajdowało się miejsce dla nowo powstajšcych grup lokalnych. W interesie grup dominujšcych w życiu plemiennym - księcia i włodyków nie leżało ograniczanie ani tworzenia się no- wych zespołów osadniczych, ani ich wzrostu, ani ruchliwoœci poszczególnych rodzin czy osób. Podstawowym czynnikiem stabilizujšcym ramy życia społecznego była organizacja opol- na. Opola obejmowały od około 400 do około 900 km 2. Najwczeœniejsze wiadomoœci o opolu pocho- dzš z XIII wieku. Sš to czasy, gdy organizację opolnš, od dawna podporzšdkowanš państwu, a w konsekwencji ograniczonš do czynnoœci, które pozostawiło jej lub narzuciło państwo, rozbijał dodatkowo ruch immunitetowy. Brak więc informacji Ÿródłowych o władzach opol- nych jest w tym œwietle zrozumiały; nie może być on podstawš negowania ich istnienia w okresie przedpaństwowym. Charakter daniny opolnej występujšcej w XIII wieku - corocznie wół lub krowa z ca- łego opola - ukazuje jej archaicznoœć; owa da- nina miała raczej symboliczne niż realne znacze- nie dla gospodarki ksišżęcej. Sšdzić wypada, że był to poczštkowo dar na rzecz księcia i jego drużynników osiadłych w grodach. Do ich zadań należała ochrona przed wrogiem ze- wnętrznym, przewodzenie w boju, a więc wal- ka w pierwszym szeregu. Nie jest przypadkiem, że wœród doœć licz- nych wzmianek o opolu, pochodzšcych z póŸ- niejszego œredniowiecza, informacje o daninie opolnej znamy tylko z wczesnoœrednio- wiecznego jšdra państwa polskiego, z obszaru polań- 75  skiego. Istotnie, tego rodzaju niewielki dar opolny na rzecz księcia mógł być charaktery- styczny tylko dla ziem macierzystych państwa. Na terenach podbijanych i siłš włšczanych do tworzšcego się państwa polańskiego daniny oraz wszelkie œwiadczenia narzucane podbitym pań- stewkom musiały być znacznie większe i su- rowsze; poucza o tym także tradycja staroruska. Jeœli między księciem gnieŸnieńskim i opo- lami polańskimi zachodził tak luŸny stosunek, to trudno wštpić w istnienie samodzielnej organizacji opolnej, w łonie której rozwišzy- wano wewnętrzne sprawy opolne. Faktyczne kierownictwo opolem spoczywało niewštpliwie w rękach lokalnych włodyków, starostów ro- dowych, starców mšdrych życiowym doœwiad- czeniem. Na wiecach opolnych rozpatrywano za- pewne zatargi o użytkowanie łęgów i lasów między pobliskimi zespołami sšsiedzkimi. Wy- dawano wyroki w przypadku skarg o zabój- stwo, poranienie bšdŸ kradzież. Tu też wyzna- czano nowe siedziby dla osadników odrywajš- cych się od grup sšsiedzkich, okreœlano lasy, które zńogli oni wytrzebić, by założyć gospo- darkę. Wiece opolne łšczono zapewne z uro- czystoœciami kultowymi, zwišzanymi z dorocz- nym cyklem zajęć gospodarskich. Stwarzały one okazję do wymiany rzadszych produktów. Wielkoœć opola umożliwiała wszystkim wzięcie udziału w głównych wiecach opolnych, gdyż odległoœć centralnie położonego tzw. czoła opol- nego od skrajnie położonych osad nie przekra- czała 5-6 godzin drogi pieszo. Na wiecach ogólnoplemiennych, na któ- rych zapadały decyzje o najbardziej podstawo- wym znaczeniu: pokoju i wojnie, budowie grodów, przesiek w pogranicznych lasach, €€€€€€€€€€€76 z rzadka tylko zbierali się wszyscy wolni, doroœli członkowie plemienia, Plemiona obej- mowały bowiem niekiedy kilkanaœcie okręgów grodowo-opolnych, tak że przybycie na wiec mogło być często doœć trudne, zwłaszcza dla uboższych opolników. Najliczniej zapewne gro- madzono się wówczas, gdy wybierano nowego księcia. Wielkoœć plemion między Odrš i Bugiem znamy dzięki zapisce geograficznej sporzšdzo- nej w połowie IX wieku w Bawarii, a uzupeł- nionej w końcu tego stulecia lub na poczštku następnego. W państwie wschodniofrankijskim, które uzależniło wówczas plemiona zamieszkałe w Kotlinie Czeskiej i walczyło z Morawami, zainteresowanie północnymi sšsiadami wrogów jest zupełnie zrozumiałe. Znamy tylko niewiele nazw plemion osiad- łych między Odrš i Bugiem. Nad ujœciem Odry siedzieli Pyrzyczanie (lokalizowani na czarno- ziemach pyrzyckich) i Wolinianie, zamieszku- jšcy wyspę wolińskš i wschodnie obrzeże Dziwny. Wymienionych przez bawarskiego pi- sarza Bużan wišże się z Bugiem. Sporna nato- miast jest identyfikacja Lędziców. Jedni bada- cze sšdzš, że jest to dawniejsza nazwa póŸniej- szych Polan gnieŸnieńskich (nazwa Polan-Po- laków zapisana jest po raz pierwszy w Żywo- cie œw. Wojciecha, spisanym w roku 998-999). Inni uczeni poszukujš Lędziców-Lędzian na Wyżynie Lubelskiej, a nawet nad górnym Bu- giem i górnym Dniestrem. Za tš lokalizacjš Lędzian na południowo-wschodnim skraju Słowiańszczyzny zachodniej przemawia w spo- sób rozstrzygajšcy wiadomoœć bizantyńska, że Lędzianie w połowie X wieku płacili trybut ksišżętom Rusi Kijowskiej. Między Nysš Łużyckš, Odrš i Górami Ko- 77 cimi siedzieli Dziadoszanie, którzy mieli 20 grodów; wokół góry Œlęży - Œlężanie, majšcy 15 grodów. Opolanie - ich centrum stanowiło Opole nad Odrš - posiadali 20 grodów; Golę- szyce - 5 grodów, Bieżuńczanie zaœ, na po- graniczu œlšsko-łużyckim, mieli 2 grody. Po- dobna była chyba wielkoœć Trzebowian i Bo- brzan (nad Bobrem), których nazwy zachowały się w znacznie póŸniejszym przekazie; ci sie- dzieli między Œlężanami i Dziadoszanami. Inny typ bardzo luŸnej organizacji repre- zentujš Wiœlanie. Ich kraj nazywał się Wisły. od nazwy rzeki, jak Morawy od rzeki Morawa. Według opisu œrodkowej Europy, sporzšdzone- go w ostatnich latach IX wieku przez anglo- saskich geografów, którzy korzystali z infor- macji pochodzšcych z Bawarii, Wisleande- kraj Wisły rozcišgnšł się od Moraw do Dacji, a więc na północ od Karpat, od Ÿródeł Wisły do Ÿródeł Sanu. Na tak wielkim obszarze €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€78 mieszkało nie jedno plemię, lecz lud obejmujšcy kilka współpracujšcych z sobš plemion, posłu- gujšcych się prawie identycznymi gwarami. Œladem uznania dla wybitnych indywi- dualnoœci wodzów, oczywiœcie na miarę ówcze- snych stosunków, sš wielkie kopce grzebalne" tzw. Kopiec Krakusa i Mogiła Wandy. Rozko- pano tylko ten pierwszy. Jego datacja na VII stulecie jest nad wyraz wštpliwa. Podstawę tej opinii stanowi tylko jedna zapinka awarska znaleziona na dnie kopca, którego komora gro- bowa została najprawdopodobniej gdzieœ w XIV wieku obrabowana i zniszczona. Nie wiemy jednak, jak długo takš zapinkę czy innš ozdo- bę awarskš używano. W tych bowiem czasach gdy nad Odrš i Wisłš panowała szara, skrom- na, jednostajna kultura materialna, ozdoby obce, nawet doœć pospolite, mogły przez wiele dziesięcioleci przechodzić z ršk do ršk, bardzo cenione, troskliwie przechowywane, a z rzadka tylko używane. Nie jest więc wyłšczone, że Kopiec Krakusa usypany został póŸniej, może w VIII wieku, może nawet na poczštku lub w połowie następnego stulecia. Œrednica Kopca Krakusa wynosi około 62 m, wysokoœć - 16 m, a jego objętoœćbliska 16000 ms. Podobna jest wielkoœć Mogiły Wan- dY. Czy nieco skromniejszy podsandomierski kurhan, zwany póŸniej Mons Salve Regina, jest analogicznym kopcem, trudno odpowiedzieć. Wysiłek wznoszenia tak monumentalnych pom- ników grobowYch wynikać musiał z powszech- nego uznania dla ludzi w ten sposób uczczo€- nYch po œmierci. Działalnoœć ich wszakże nie doprowadziła do trwałego zjednoczenia plemion wiœlańskich. IX O stosunkach nad górnš Wisłš w końcu wieku donosi fragment Żywota œw. Meto- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€79 dego, spisanego na przełomie IX i X wieku: "Miał on [Metody] dar proroczy i wiele spełni- ło się z jego przepowiedni, z których jednš lub dwie tu wymieńmy. Bardzo potężny ksišżę pogański, siedzšcy w Wisłach [inne rękopisy podajš: w Wiœle], złorzeczył chrzeœcijanom i szkody im czynił. Posławszy więc ku niemu, rzekł: Dobrze by było, synu, gdybyœ ochrzcił się dobrowolnie na swojej ziemi, inaczej bo- wiem wzięty w niewolę, będziesz pod przymu- sem ochrzczony na cudzej ziemi. I wspomnisz mnie. I tak się stało". Potęga owego księcia została wyolbrzymio- na w tym celu, by zapowiedŸ jego klęski zy- skać mogła walor proroctwa. Cytowany przekaz nie upoważnia bynajmniej do twierdzenia, że rozległe obszary wiœlańskie w ostatniej ćwierci IX wieku - gdy doszło do wojen morawsko- -wiœlańskich - podlegały władzy jednego księ- cia. Wręcz przeciwnie. Zywociarz nie pisze tu o księciu Wiœlan, lecz o księciu siedzšcym w Wisłach, a więc o jednym z ksišżšt wiœlań- skich. O innym księciu wiœlańskim, działajšcym w tym samym czasie, dowiadujemy się dzięki informacji zawartej w traktacie O rzydach, pań- stwem napisanym w połowie X wieku przez cesarza bizantyńskiego, Konstantyna Porfiroge- netę. Według niego: "pokolenie prokonsula i patrycjusza Michała, syna Wyszewicza, księcia Zachlumian, przyszło od niechrzczeńców miesz- kajšcych nad Wisłš, zwanš Licyke, i osiadło nad rzekš, zwanš Zachlumš". Wysz więc, dziad Michała, księcia plemien- nego u serbskich, południowych Zachlumian, przybył znad Wisły właœnie w poczštkach ostat- niej ćwierci IX wieku. Domyœlać się wypada, że Wysz uszedł z ojczystej ziemi czy to w wy- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€80 niku klęski w walkach wewnętrznych, czy to ustępujšc przed naporem morawskim. W każ- dym razie nie był to ów ksišżę wspomniany przez Żywot œw. Metodego, który dostał się do niewoli morawskiej i uznał zapewne zwierzch- nictwo Swiętopełka morawskiego, czego porękš był chrzest owego księcia wiœlańskiego. Niewielkie plemiona z natury rzeczy re- prezentowały bardziej tradycyjny typ organiza- cji społecznej niż plemiona wielkie. Wœród tych ostatnich rozbicie na różnorodne grupy społeczne, a zwłaszcza wysunięcie się włody- ków i ksišżšt na czoło plemienia, było w VIII- -IX wieku daleko bardziej zaawansowane. W nazwie jednak, na przykład Golęszyców, odczytujemy zmiany, które nie ominęły i ma- łych plemion. Golęszyce zajmowali terytorium położone na wschód od Bramy Morawskiej, nad Opawš i jej dopływami. Kraj to był górzysty, w prze- ważajšcej mierze pokryty wielkimi lasami, gdzieniegdzie tylko rozœwietlony polanami. Zaludnienie więc 5 golęszyckich okręgów gro- dowych - tyle ich podaje zapis Geografa ba- warskiego - było znacznie rzadsze niż analo- gicznych opoli, na przykład œlężańskich, po większej częœci położonych na czarnoziemach dolnoœlšskich. Nazwa Golęszyców urobiona jest od prze- zwiskowego imienia Golęsz, podobnie jak naz- wa Dziadoszan-Dziadoszyców od imienia Dzia- dosz, a ruskich Radymiczów i Wiatyczów od imion: Radym-Radzim i Wiatko. Nazwy takie okreœlajš czy to potomków danej osoby, czy też ludzi od niej zależnych (na przykład Pro- boszczewice to ludzie należšcy do jakiegoœ pro- boszcza; stšd takie nazwy wsi powstałe w XI-XIII wieku, zachowane do dziœ). Ta €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€81 obocznoœć znaczeniowa ukształtowała się na podstawie struktury rodzin i rodów: do rodzi- ny należeli, jak wspominaliœmy, niewolni; do hierarchicznych rodów - zależni klienci. Golęszyce więc to ludzie Golęsza. Tkwi w tej nazwie pamięć o roli organizatorskiej owego Golęsza, mniejsza o to, o ile wyolbrzy- mionej przez póŸniejsze legendy czy pieœni, recytowane być może podczas uroczystoœci ple- miennych. Tego typu samookreœlenie się uka- zuje chyba doœć wyraŸnie, że w odczuciu spo- łecznym w IX wieku dopuszczalna była moŸli- woœć wysunięcia się jednostki nie tylko na czo- ło plemienia, lecz w pewnej mierze ponad ple- mię. To odczucie wynikało zapewne z charak- teru stosunków rodzinno-rodowych, leżšcych u podstaw struktury społecznej plemion za- mieszkujšcych w VIII-IX stuleciu ziemie od Odry do Bugu. Spornš sprawš jest data upowszechnienia się wœród Słowian nowej nazwy okreœlajšcej naczelnika plemienia - terminu: ksišżę, który brzmiał pierwotnie krceng. Zapożyczono go z jakiegoœ dialektu germańskiego. Większoœć językoznawców skłonna jest datować tę poży- czkę na I-II wiek naszej ery. Częœć jednak germanistów dowodzi, że do przyswojenia tego okreœlenia przez Słowian doszło dopiero w VII-VIII wieku na terenie naddunajskim lub nadłabskim. W językach bowiem wschod- nich Germanów, z którymi Słowianie stykali się w pierwszych wiekach naszej ery, brak właœnie tego słowa. Badacz starożytnoœci sło- wiańskich może do tego dorzucić innš obser- wację; w zachodnich połaciach południowej Słowiańszczyzny okreœlano władcę niekiedy sło- wem: wojewoda, akcentujšc jego funkcje wo- dzowskie. Pierwsza więc fala wojowniczych €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€82 migracji słowiańskich bšdŸ nie znała wyrazu kneag, bšdŸ używała go na oznaczenie wielmo- ży - panów, czego póŸniejsze œlady w języ- kach słowiańskich sš wyraŸne. Najprawdopo- dobniej też dopiero w VII-VIII wieku przejęli Słowianie od Germanów słowa: druh - drużba - drużyna z zachodniogermańskiego: truht. Obie te pożyczki szybko upowszechniły się wœród Słowian i ludów bałtyjskich (litewskie: kuingas, draugas). Natomiast termin karl- kral - król nie sięgnšł już na wschodniš Sło- wiańszczyznę. Nazwa ta urobiona została na przełomie VIII i IX wieku na zachodzie Sło- wiańszczyzny od imienia Karola Wielkiego. To imię własne, wohół którego oplotły się ele- menty legendarne, baœniowe i może nawet magiczne, stało się w językach zachodniosło- wiańskich nazwš pospolitš, okreœlajšcš wielkie- go władcę. Zapożyczenie takich czy innych terminów z obcych języków nie jest jeszcze dowodem braku samej instytucji okreœlanej przejmowanš nazwš. Stosunkowo szybka zmiana charakteru instytucji, powodujšca powstanie poczucia nieadekwatnoœci starego desygnatu, stanowi bo- wiem także podstawę przyswajania obcych nazw, zwłaszcza gdy niezbyt dokładnie znana ich treœć umożliwia doœć dowolnš interpreta- cję, przesunięcie akcentu znaczeniowego. W ta- ki właœnie sposób imię Karola Wielkiego prze- kształciło się w okreœlenie króla. Nowy charakter roli naczelnika plemienia - księcia, wykształcajšcy się na naszych zie- miach w VIII-IX wieku, znajdował realne oparcie w stałej drużynie. W dawniejszej prze- szłoœci drużyny powstawały na okres przedsię- wzięcia wojskowego, a po jego przeprowadze- niu rozpadały się. €€€€€€€€€€€€€€€€€83  €€€€€€€€€€€€€€€€€Stałoœć osobistego stosunku między księ- ciem i jego drużynš, stosunku majšcego w du- żej mierze charakter patrymonialny, sprzeczna była z miejscem wolnego woja w organizacji rodzinno-rodowej, sšsiedzkiej, opolnej, plemien- nej. Prowadzić to musiało do konfliktów mię- dzy obowišzkami drużynnika wobec starosty rodowego i zgromadzenia opolnego a jego obo- wišzkami wobec księcia. Te konflikty nie za- grażały w sposób istotny tradycyjnej organiza- cji plemiennej, dopóki drużyna była nieliczna, dopóki księcia i plemię łšczyły wyraŸnie wspólne interesy. Wczesnoœredniowieczne ryty intronizacyj- ne, których œlady odczytujemy z póŸniejszych legend i ceremonii, ukazujš doœć jasno miejsce księcia w strukturze plemiennej IX wieku. Najważniejsze œlady elekcji i intronizacji ksiš- żšt plemiennych zachowały się w legendach o poczštkach dynastii piastowskiej i przemyœli- dzkiej oraz w znanym ze œredniowiecza obrzę- dzie intronizacyjnym ksišżšt karynckich, w któ- rego słowiańsko-chorutańskie pochodzenie nikt nie wštpi. Legendy polska i czeska głoszš, że założy- ciele dynastii byli chłopami. W końcu XI wie- ku w monarszej komorze na Wyszehradzie przechowywano jeszcze łapcie, które należeć miały do legendarnego Przemysła. Obrzęd ka- ryncki wymagał jeszcze w XIV wieku, by przyszły ksišżę ubrany był w prosty, chłopski strój, choć otaczajšcy go towarzysze nosili zbro- je i szaty rycerskie. Co więcej, na kamiennym tronie karynckim siedział prosty chłop, on też kierował intronizacjš, ustępujšc w końcowej fazie ceremonii swe miejsce nowemu księciu. Kamienny tron, używany podczas intronizacji, istniał też w Pradze. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€84 Jest rzeczš znanš, że w uroczystym cere- moniale, zwłaszcza o charakterze choćby czę- œciowo sakralnym, zachowywały się ryty bar- dzo tradycyjne, sposoby postępowania dawno wyszłe z użycia na co dzień. W podaniu gnieŸ- nieńskim i praskim, w realiach intronizacji karynckiej odnajdujemy relikty czasów odleg= łych, plemiennych, gdy ksišżę, jak pisał anoni- mowy kronikarz polski o Popielu, "nie wystę- pował tak okazale, otoczony tylu rzędami to- warzyszšcej mu klienteli", gdy w warunkach ogólnej niwelacji kultury materialnej ubiór księcia i ubiór zwykłego opolnika były bardzo podobne. Strój, używany tradycyjnie podczas intronizacji zapewne jeszcze w X wieku w Pol- sce i Czechach, a w Karyntii dowodnie jeszcze w XIV wieku, stał się najprawdopodobniej podstawš podania o chłopskiej genezie dynastii Piastów i Przemyœlidów. Chorutański ryt intronizacyjny, którego œlady odnajdujemy w podaniu czeskim i pol- skim, zwišzany był z elekcjš. Poczštkowo bra- ło w niej udział całŠ plemię, czego transfigura- cjš stał się póŸniej chłop kierujšcy obrzędem, decydujšcy formalnie o objęciu tronu przez no- wego księcia. Jakże odmienne sš: obyczaj germański wy- noszenia wodza na tarczy i rozpatrywany sło- wiański - zajmowania kamiennego tronu: W rycie chorutańskim istotnš rolę symbolicz- nš odgrywały wół i kobyła, stojšce po bokach tronu. Mamy tu do czynienia z różnicš między obyczajami społeczeństwa, któremu przewodzš wojowie, i społeczeństwa, w którym dominujš rolnicy. Ten pierwszy typ społecznoœci plemiennej reprezentowali też południowo-zachodni Sło= wianie, jak ukazuje to tamtejsza nazwa władcy: 85 €€€ "wojewoda". Podobny œlad dawnego zróżnico- wania charakteru wzorów kulturalnych, któ- rym hołdowały plemiona słowiańskie, upatry- wać można w nazwie daniny składanej księciu na terenie obodrzyckim: "wojewodnicy". W głębi Słowiańszczyzny niewielkie dru- żynki ksišżęce w VIII i IX wieku nie pełniły funkcji wyodrębnionego aparatu władzy, za- pewniały one tylko ksišżętom mocniejszš pozy- cję wobec jego współzawodników spoœród wiel- moży i włodyków, wobec zgromadzenia ple- miennego, któremu przewodzili włodycy i wiel- może. Czy terminy te w VIII-IX wieku były synonimami, czy też oznaczały one nieco różnš pozycję - trudno orzec. Konsolidacja organizacji plemiennej wido- czna jest w Ÿródłach archeologicznych odkry- wanych między Odrš i Bugiem. Miejsce bardzo prymitywnych i skromnych palisadowych czy zasiekowych konstrukcji obronnych, pochodzš- cych z VII-VIII wieku, zajęły silne umocnienia grodowe. Zmiana ta dokonała się, jak wynika z toczonych między archeologami dyskusji Ÿródłoznawczych, w IX stuleciu, wczeœniej na Pomorzu nadodrzańskim oraz na południu na- szych ziem, nieco póŸniej w Polsce œrodkowej. Były to grody jednoczłonowe, w równej mierze opolno-plemienne, jak ksišżęce czy wło- dycze. W razie obcego najazdu służyły za schronienie dla mieszkańców całej okolicy. Kierownictwo obrony jednak spoczywało w rę- kach księcia i jego drużynników bšdŸ włody- ki i jego druhów, których siedziby mieœciły się w obrębie umocnień grodowych. Dopiero w poczštkach X wieku zbudowane zostanš pierwsze grody dwuczłonowe, z wyodrębnionym, silnie umocnionym oœrodkiem władzy. Upatry- wać w tym wypada zewnętrzny symptom jak- 86 €€€że doniosłych zmian wewnętrznych: ukształto- wania się państwa. Kształt ustrojowy państwa, które powstać i okrzepnšć miało w X stuleciu, zależał przede wszystkim od tego, czy jako główny czynnik, rozbijajšcy plemienny porzšdek, wysunie się włodyczy ród hierarchiczny, czy też ksišżę. U ujœcia Odry i nad górnš Wisłš na czoło two- rzšcego się państwa wysunęli się w poczštkach X wieku włodycy. U Polan gnieŸnieńskich zwyciężył ksišżę. €€€€€€87  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 2f460588 302023d5 576 19 54a2 0 1 p t c 0 2 z 0 48 0 0 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 32 1 Stanisław Trawkowski NARODZINY PAŃsTWA POLskIEGO Księstwa plemienne i państwa W poczštkach X wieku nic jeszcze nie za- powiadało ani przyszłych granic œredniowiecz- nych państw zachodniosłowiańskih, ani domi- nanty ich treœci etnicznych. Rubieże puszcz i gór dzieliły całš Słowiańszczyznę na bardzo wiele kompleksów. Wielki pas puszcz œrodko- wopolskich od Łysogór po Wzgórza Trzebnickie i Góry Kocie stanowił tak samo trudnš do po- konania granicę naturalnš, jak Karpaty i Sude- ty. Szlaki zaœ komunikacyjno-osadnicze prowa- dzšce z terytorium polańskiego i œrodkowej Polski wzdłuż Warty i Pilicy do ziemi Wiœlan spełniały analogicznš rolę, co Brama Moraw- ska i przełęcze karpackie czy sudeckie. Poza kilkoma ogromnymi puszczami, w których głšb człowiek nie przenikał, rozwijało się na pola- nach wœród lasów osadnictwo niewielkich ple- mion, czego œlady archeologiczne sš dobrze znane. Nie było jeszcze ostrych granic, oddzielajš- cych od siebie większe zespoły języków ple- miennych, chociaż niektóre odmiennoœci fone- tyczne gwar sšsiadujšcych z sobš plemion sta- nowić mogły podłoże ułatwiajšce kształtowanie się poczucia obcoœci. Odróżnić wypada przy tym znaczenie językowe i społeczne odrębnoœci gwarowych. Dla językoznawcy tzw. mazurzenie (wymowa cz, sz, ż jak c, s, z, na przykład czapka - capka) jest mniej ważkim wyznacz- nikiem podziałów gwarowych niż na przykład występowanie w niektórych językach połšczeń ro, które w innych językach zachodniosłowiań- skich wymawiało się i wymawia jako ra, na przykład polskie krowa, broda, w przeciwień- stwie do czeskiego: krava, brada. Tymczasem pierwsza ze wspomnianych różnic fonetycznych wywoływała - jak dobrze o tym wiemy z cza- sów póŸniejszych - wzajemne przedrzeŸnianie się mazurzšcych i niemazurzšcych grup, gdy druga nie stała się Ÿródłem docinków. Bioršc pod uwagę te odrębnoœci fonetyczne gwar zachodniosłowiańskich, które raziły nie przyzwyczajone ucho, a nie kierujšc się ich miejscem w systematyce językoznawczej, stwierdzić wypadnie, że gwary polańskie były zapewne bliższe czeskim i łużyckim niż wiœlań- skim bšdŸ mazowieckim. Z drugiej zaœ strony jest rzeczš znanš, że między gwarami wiœlań- skimi (małopolskimi) a słowackimi i morawski- mi istniały i istniejš gwary o cechach przejœ- ciowych, występujšce nad górnš Odrš, nad Olzš, w Beskidzie Œlšskim i Małym, w północ- nych Morawach i północno-zachodniej Sło- wacji. W sytuacji etnicznej, politycznej, społecz- no-gospodarczej i kulturalnej Europy œrodko- wo-wschodniej, w skomplikowanym układzie zależnoœci i tendencji rozwojowych, charaktery- zujšcych dzieje tej częœci naszego kontynentu w X i w poczštkach XI wieku, poszukiwać wy- pada nie jednej przyczyny, lecz całego splotu przesłanek, które doprowadziły do narodzin państwa i zalšżków narodu polskiego w jego œredniowiecznych granicach. 89 Wszystkie wczesnoœredniowieczne państwa europejskie powstawały w warunkach słabo zarysowanego rozwarstwienia klasowego. Na ziemiach dawnego imperium rzymskiego cha- rakteryzowało ono najeŸdŸców, powołujšcych do życia nowe państwa o skomplikowanym charakterze etnicznym. Na terenach, które- jak m.in. dorzecza Odry i Wisły - nie wcho- dziły poprzednio w skład cesarstwa antyczne- go, w ogóle nie występowały silniejsze prze- ciwieństwa klasowe w czasach formowania się państw. Na tych właœnie terenach powstanie państw poprzedzone było wykształceniem się państewek. czy księstw plemiennych. ródła oœwietlajšce dzieje Sasów i ludów skandynawskich pozwalajš przypuszczać, że w księstwach plemiennych współistniała wła- dza ksišżęca, oparta o stałš drużynę, oraz wiec ludowy, który powoływał księcia, decydował zarazem o.innych najbardziej podstawowych sprawach publicznych: wojnie i pokoju. Pow- stawały też przejœciowe lub bardziej trwałe zwišzki księstw plemiennych. BodŸcem skłania- jšcym do współpracy były z reguły zjawiska polityczne: walka z obcym zagrożeniem bšdŸ wspólna, grabieżcza eksploatacja sšsiedniego ludu. Ekspansja tworzšcego się - w drugiej poło- wie IX stulecia państwa morawskiego w rów- nej prawie mierze zagroziła wszystkim jego sšsiadom. Dopiero klęski poszczególnych ple- mion skłoniły je do współpracy. Stała się ona na przełomie IX i X wieku zalšżkiem nowych organizacji państwowych, tak w Kotlinie Cze- skiej, jak i nad górnš Wisłš. Na czoło zwišzku plemion zachodniocze- skich, które w końcu IX wieku porwały się do walki ze zwierzchnoœciš morawskš, wysunšł się 90  ksišżę praski. Upadek państwa morawskiego około 906 roku pozwolił księciu Wratysławowi (zmarł około 921 roku) na przekształcenie pry- matu Pragi w jej zwierzchnictwo. Wratysław potrafił nie tylko usunšć kilku plemiennych naczelników plemion zachodnioczeskich, lecz rozszerzyć swe wpływy na Serbię połabskš i zwišzać się sojuszem z Wieletami. Jego młod- szy syn, Bolesław Srogi, zamordowawszy swe- go brata Wacława w roku 929, zjednoczył całš a zachodniš połać Kotliny Czeskiej.W kilka lat o póŸniej ksišżę libicki,który w poczštkach X wieku zdšżył zapewnić sobie prymat nad wschodniš częœciš terenów czeskich,uznał ofi- cjalne zwierzchnictwo Pragi,lecz nadal wystę- ~ m pował doœć samodzielnie. Przykład czeski ukazuje, jak w poczšt- kach X wieku formowała się organizacja pań- stwowa na obszarach zależnych poprzednio od ksišżšt morawskich.Upadek państwa moraw- skiego przyniósł samodzielnoœć księstwom wi- œlańskim,lecz jednoczeœnie zagrożenie ze stro- ny Węgrów, którzy chętnie posługiwali się ó drużynami słowiańskimi w wyprawach grabież- czych na zachodniš Europę. Na przemiany wewnętrzne społeczeństw wiœlańskich zdajš się rzucać nieco œwiatła dzie- je wielkich tamtejszych grodów.Ich poczštki datowane sš na IX wiek,lecz - o ile można sšdzić na podstawie dotychczasowych skrom- nych badań grodziska w Naszowicach pod Sta- rym Sšczem i w Stradowie (12km na zachód od Wiœlicy) - zostały one rozbudowane dopie- ro w X wieku, stajšc się wieloczłonowymi założeniami; przekształciły się z grodów,będš- cych miejscem schronienia w czasie walk we- wnętrznych,w oœrodki życia politycznego i eko- nomicznego. Zwišzek księstw wiœlańskich 93 ,- przeistoczył się w państwo oligarchiczne, w którym dawni ksišżęta plemiennIi i naj- więksi włodycy ujęli wspólnie władzę w swe ręce. Taka forma tworzšcego się państwa ułat- wiła powstanie uprzywilejowanych politycznie własnoœci ziemskich, ksišżęcych i włodyczych. Kraków stał się głównym oœrodkiem zwišzku wiœlańskiego. W jego skład weszły za- pewne Opolszczyzna oraz północne skraje pań- stwa morawskiego, które nie popadły w zależ- noœć od Węgrów: ziemie nad górnš Odrš i gór- ne Poważe aż po Trenczyn. Samodzielnoœć Wiœlan szybko jednak zosta- ła zagrożona. W pierwszej bowiem połowie X wieku ksišżę gnieŸnieński rozcišgnšł swš wła- dzę nad œrodkowš Polskš, opierajšc granice swego państwa o Łysogóry i œrodkowš Wisłę, a następnie wyzyskujšc osłabienie księstw lę- dziańskich, podbijanych przez Ruœ Kijowskš, podporzšdkował sobie terytorium między Wi- słš i górnym Wieprzem. W tej sytuacji najpóŸniej w poczštkach drugiej połowy X wieku kształtujšce się oligar- chiczne państwo wiœlańskie uznało zwierzchnoœć księcia praskiego, Bolesława Srogiego, zacho- wujšc niewštpliwie znaczny zakres samodziel- noœci, przede wszystkim w.sprawach wew- nętrznych. Zależnoœć od Czech na pewno nie powstrzymała rozwoju własnoœci możnowład- czej, raczej mu sprzyjała. Drogi rozwojowe plemiennego księstwa gnieŸnieńskiego Polan, które z czasem stało się jšdrem Polski, były zgoła inne. Maleńkie to plemię potrafiło w cišgu życia trzech poko- leń podporzšdkować sobie rozległe obszary œrodkowego pasa ziem polskich od Odry pu œrodkowš Narew. Na obszarze tym istniały po- przednio, w IX wieku, plemiona silniejsze i bo- 94 gatsze niż gnieŸnieńscy Polanie. Do takich na pewno należało sšsiadujšce z Polanami plemię, panujšce nad urodzajnymi czarnoziemami ku- jawskimi i tamtejszymi wydajnymi solankami. Jeœli mimo to właœnie Polanie podporzšdkować sobie potrafili nie tylko drobne księstwa ple- mienne, lecz także i silniejsze od siebie, to wštpić trzeba, by osišgnęli to œrodkami poko- jowymi. Dotychczasowe badania archeologiczne gro- dzisk œrodkowego pasa ziem polskich ukazały interesujšce zjawiska. Poza obszarem gnieŸ- nieńskim nie odkryto tu dotšd żadnego grodu, który by egzystował nieprzerwanie od VIII po X wiek. Na wielu grodziskach odkryto warstwę spalenizny oddzielajšcej dwa okresy funkcjo- nowania grodu, przy czym spalenie tych gro- dów przypada na IX-X wiek. Częœć zniszczo- nych grodów nie została zresztš odbudowana, . a ich funkcje przejęły grody nowo założone. Sš to materialne œlady wojennej działalnoœci Polan, podboju œrodkowopolskich plemion, li- kwidacji ich oœrodków grodowych i nowego urzšdzenia podbitych ziem. GnieŸnieńskie akcje militarne podejmowali poczštkowo łšcznie ksišżę z jego drużynš i opo- la polańskie. Udział w łupach i trybutach na- rzucanych sšsiadom otrzymywali wszyscy, lecz w różnej proporcji. Ksišżę zagarniał naj- więcej. Grabieżcza działalnoœć Polan wywoły- wać musiała odpór, powodować wojny, w któ- rych nie gardzono żadnym podstępem i okru- . cieństwem. W czasie tych wojen zwycięski ksišżę po- lański niszczył arystokrację plemiennš sšsied- nich księstewek, narzucał podbitym opolom i osadom stałe œwiadczenia, œcišgane przez ksišżęcych włodarzy i wojów osadZonych po €€95 grodach. Na pewno też częœć ludnoœci przesied- lano na lesiste peryferie osadnicze i obracano w niewolnych. Chętnych do służby wojennej u zwycięskiego księcia osadzano na rubieżach tworzšcego się państwa, powierzajšc im pierw- szš linię obrony granic, włšczajšc w szeregi wojów ksišżęcych. Ich gospodarki nie były zapewne obcišżone żadnymi innymi œwiadcze- niami. Zależnoœć osobista tych wojów od pana grodowego stać się jednak miała w przyszłoœci, w XI-XII wieku, niejednokrotnie powodem zepchnięcia ich w szeregi klasy chłopskiej. , Bardziej uprzywilejowanš pozycję zyski- wali wojowie polańscy, obejmujšcy gospodar- stwa, z których wysiedlono dawnych ich właœ- cicieli. Ci wojowie wychodzili także ze zwišz- ków opolnych, lecz zyskiwali w ramach two- rzšcej się organizacji państwowej uprzywilejo- wane miejsce. Militarno-patrymonialny charakter monar- chii wczesnopiastowskiej w połowie X wieku uwidacznia się wyraŸnie w opisie państwa Mieszka I, pochodzšcym z roku 965-966: "po- bierane przez niego opłaty w odważanym kruszcu idš na żołd dla jego mężów: co miesišc przypada każdemu okreœlona jego iloœć. Ma on trzy tysišce pancernych podzielonych na od- działy, a setka ich znaczy tyle, co dziesięć secin innych. Daje on tym mężom odzież, konie, broń i wszystko, czego potrzebujš. A gdy jed- nemu z nich urodzi się dziecko, każe mu wy- płacać żołd od chwili urodzenia, czy jest dziew- czynš, czy chłopcem. Gdy doroœnie, to męż- czyznę żeni i wypłaca za niego dar œlubny ojcu dziewczyny, zaœ dziewczynę wydaje za mšż i płaci dar œlubny jej ojcu". (Informacja ];'zapisana przez Ibrahima ibn,Jakuba, znana 96 z jedenastowiecznego dzieła geograficznego na- pisanego przez al Bekriego.) W takim państwie nie było miejsca na ziemskš własnoœć możnowładczš. Istotnie też na jego obszarach nie odnajdujemy póŸniej wiel- kiej własnoœci, której można by przypisać sta- rš metrykę. Wręcz przeciwnie, jeœli Ÿródła dwunastowieczne i z poczštków XIII stulecia pozwalajš dokładniej okreœlić charakter wiel- kiej własnoœci ziemskiej na obszarach pierwot- nego państwa polańskiego, to ukazujš, że u jej podstaw leżš nadania monarchów państwa pia- stowskiego. Grupę rzšdzšcš w państwie polańskim w pierwszej połowie X wieku stanowili ksišżę i jego dostojnicy, łšczšcy w swych rękach do- wództwo nad poszczególnymi oddziałami dru- żynniczymi z zarzšdem terytorium grodowym i gospodarkš ksišżęco-państwowš na jego obsza- rze oraz z nadzorem nad œwiadczeniami ludnoœ- ci wolnej, pozostajšcej w zwišzkach opolnych, podporzšdkowywanych państwu. Była to nie- jako kolektywna eksploatacja całego społeczeń- stwa przez kilkadziesišt rodzin z rodzinš ksiš- żęcš na czele. W skład grupy rzšdzšcej wcho- dzili zapewne nie tylko Polanie, lecz także i ci spoœród ksišżšt i arystokracji plemion œrodko- wopolskich, którzy opowiedzieli się po stronie zwycięskiego księcia gnieŸnieńskiego. Stulecie pierwszych podbojów polańskich, od połowy IX po połowę X wieku, to stulecie zniszczeń, lecz także i odbudowy. Ówczesne zniszczenia dóbr materialnych i straty ludnoœ- ciowe były na pewno bardziej brutalne i więk- sze niż w czasach dawnych walk międzyple- miennych, lecz i odbudowa zyskała znacznie większy niż dawniej rozmach. 97  Zwycięskie państwo polańskie nie likwido- wało opoli ani węższych zwišzków osadniczo- -sšsiedzkich, ale podporzšdkowywało je sobie. Opola traciły znaczenie polityczne, lecz opolni- cy, jeœli przeżywszy podbój nie spadli do rzę- du niewolnych i pozostali na swych dawnych gospodarstwach, zachowywali na pewno dawne zwyczaje, znacznš samodzielnoœć w zakresie wewnętrznych spraw opolnych i sšsiedzkich. Obowišzani byli zresztš do solidarnej odpowie- dzialnoœci wobec państwa, w czym krył się element upadku znaczenia organizacji opolnej. .Jedynym bowiem sposobem obrony przed owš wspólnš odpowiedzialnoœciš opola było wska- zanie i wydanie winnych naruszenia interesów państwowych. Osłabiało to powoli spójnoœć opo- la wobec włodarza, pana grodowego, księcia, co prowadziło w X-XI wieku do całkowitego przekształcenia opola w narzĘdzie władzy pań- stwowej, do poczštkowo nikłego, lecz stale wzrastajšcego ograniczenia wolnoœci opolników- -dziedziców. Największa degradacja - to oczywiœcie obrócenie w niewolę, co w małym tylko stopniu łagodził patrymonialny charakter niewoli oraz wzmożona ochrona niewolnych i ich gospodar- ki ze strony księcia. Zwiększona opieka pań- stwa po pewnym czasie musiała jednak rozła- dowywać rozgoryczenie i poczucie frustracji społecznej, wywołane degradacjš, wzmagać sa- modzielne inicjatywy gospodarcze, zwłaszcza drugiego pokolenia. Wynikajšcy stšd wzrost uzyskanych dóbr konsumpcyjnych pozostawał w obrębie gospodarki niewolnej, umożliwiał niewolnym udział w okazjonalnej wymianie, w nabyciu lepszych narzędzi, niekiedy ozdób czy innych przedmiotów o charakterze na poły luksusowym. 98 Zniszczenia, przesiedlenia i degradacje go- dziły w istniejšce struktury społeczne, powo- dowały przejœciowe i krótkotrwałe obniżenie się poziomu kultury materialnej Polski œrodkowej, choć jednoczeœnie stopa życiowa polańskich zdobywców szybko wzrastała. Tworzšce się państwo zapewniło jednak możliwoœci ponow- nej stabilizacji osadnictwa i rozwoju gospodar- czego w znacznie większym stopniu niż po- przednie księstwa plemienne. Tak na przykład obronne osadnictwo na północnym pograniczu państwa polańskiego zamknęło drogę najazdom pomorskim i pruskim. Wolinianie zachodnio- pomorscy czy wikingowie z Truso nie mogli już zdobywać niewolników, musieli ich kupo- wać. Było to zapewne głównš przyczynš po- wolnego upadku Truso w X stuleciu. Od przełomu IX i X wieku na tereny Wielkopolski i Kujaw poczyna napływać srebrny kruszec, przede wszystkim moneta arabska, czego materialnym œladem sš skarby wczesnoœredniowieczne. Ich analiza wykazała, że w pierwszej połowie X wieku srebro napły- wało do œrodkowego pasa ziem polskich głów- nie z Pomorza. Ważniejszy jest może inny wniosek wynikajšcy z tej analizy: moneta arabska i srebrny kruszec pełniły już w pierw= szej połowie X wieku rolę pienišdza kruszco- wego, którym posługiwała się nie tylko grupa rzšdzšca i jej drużynniczy aparat władzy, lecz także znaczna częœć wolnej ludnoœci. Kruszcu srebrnego napływało zresztš wię-- cej, niż potrzeba go było jako œrodka okazjo- nalnej wymiany w warunkach gospodarki naturalnej i autarkicznych tendencji gospodar- ki ksišżęcej. Stšd też trafiał on do ziemi jako skarby włodyków i wojów, jako skarby ro- dzinne i rodowe. Największe jednak skarby, 99 pochodzšce w dużej mierze z łupów wojen- nych, nigdy nie trafiły do ziemi; chronione były po grodach w komorach księcia i jego możnych druhów. Szczególnš pozycję w państwie polańskim zajmowało Mazowsze. Tworzyło ono przed pod- bojem gnieŸnieńskim znaczniejsze już księstwo plemienne, obejmujšce rozległe obszary na północ i wschód od œrodkowej Wisły po puszcze zwane póŸniej Kurpiowskš i Białš. Na lewym zaœ brzegu Wisły należał do księstwa mazowiec- kiego obszar rozszerzajšcy się poczšwszy od lasów na północ od ujœcia Zgłowišczki do Wisły poprzez lasy zniędzy Ochniš i Studwiš, Skier- niewkš i Rawkš aż po wododział między Pi- licš i Bzurš. Pokonane przez Polan Mazowsze zachowa- ło zapewne znaczny zakres wewnętrzneJ samo- dzielnoœci, opłacany trybutem i obowišzkiem pomocy wojskowej wobec ksišżšt gnieŸnień- skich. Gwarancję wiernoœci Mazowsza uzyskano chyba przez powołanie na dwór gnieŸnieński dzieci księcia mazowieckiego i jego dostojni- ków, jak bywało to w powszechnym wówczas zwyczaju, a może także przez wybudowanie grodu włocławskiego i obsadzenie go silnš zało- gš polańskš. Pamięć o zalšżkach własnego, sa- modzielnego państwa stanowić miała jednak .jedno ze Ÿródeł separatyzmu mazowieckiego. Na słabo zaludnionym lesistym Pomorzu Wschodnim trwały zapewne jeszcze w X wieku dawne formy bytu plemiennego. Pomorze Za- chodnie pod względem językowym tworzyło je- den obszar z zaodrzańskimi - patrzšc z Gniez- na - plemionami wieleckimi. Co najmniej Wolinianie pozostawali w połowie X wieku w œcisłym kontakcie ze zwišzkiem oligarchicz- nych wieleckich państewek plemiennych. 100 Szybki wzrost w X wieku oœrodków nad- morskich, przede wszystkim Wolina i Koło- brzegu, od końca zaœ stulecia Szczecina, w nie- wielkim stopniu oddziaływał na ich zaplecze. Poza okolicami Pyrzyc przeważał dawny typ gospodarki ekstensywnej, w której często do- minowało rolnictwo żarowe i eksploatacja bo- gactw leœnych. Rozwijajšce się grody nadmor- skie czerpały wielkie korzyœci ze skierowania swej działalnoœci na morze, z rybołówstwa, korsarstwa, handlu, Kołobrzeg zaœ także z eks- ploatacji solanek. Dogodne drogi wodne zapew- niały mieszkańcom ziem wokół Zalewu Szcze- cińskiego zyski z poœrednictwa między strefš wielkiej wymiany na Bałtyku a dorzeczem Odry. Zarówno wpływy wzorów wieleckich, jak i sytuacja gospodarcza sprzyjały kształceniu się na Pomorzu Zachodnim małych państewek, w których władza należała do nielicznej grupy wielmożów. Podstawę ich pozycji stanowiły wielkie skarby, gromadzone z pokolenia na pokolenie, oraz poparcie licznej klienteli, rekru- tujšcej się tak z mieszkańców grodów, jak i okolicznych osad œródleœnych. Niezbyt odległe tradycje plemienno-rodowe, wpływ słowiań- skiego słownictwa ujmujšcego od wieków wszelkie zwišzki społeczne w kategoriach zwišzków krwi, legły u podstaw stosunku mię- dzy zachodniopomorskimi możnymi i ich klien- telš. Poszukujšcy opieki możnych stawali się adoptowanymi członkami rodu, któremu prze- wodził wielmoża. Współzawodnictwo między wielmożami zmuszało niekiedy do zwoływania zgromadzeń ogółu wolnych, co umożliwiały niewielkie rozmiary państewek zachodniopo- morskich. Ani jednak zwoływanie jeszcze w poczšt- kach XII wieku zgromadzeń ludowych w zna- 101 cznych zachodniopomorskich oœrodkach grodo- wych, ani brak rozwiniętego aparatu skarbo- wego i militarnego nie może przesłaniać wcze- snopaństwowego charakteru terytorialnych organizacji zachodniopomorskich w X i XI wie- ku. We wczesnoœredniowiecznej Europie, gdzie państwa powstawały z reguły w toku podboju zewnętrznego bšdŸ zbrojnego jednoczenia po- bratymczych plemion, gdzie więc typowš formš wczesnego państwa była monarchia, państewka zachodniopomorskie należš do zjawisk doœć oso- bliwych, ale bynajmniej nie wyjštkowych. Ten sam typ organizacji państwowej, choć w od- miennych wariantach, znajdujemy i gdzie in- dziej. Oligarchiczna demokracja iniedorozwój aparatu państwowego charakteryzowały bliski etnicznie i geograficznie Pomorzu Zachodniemu zwišzek wielecki, lecz także - by pozostać w strefie Bałtyku - państewka szwedzkie, któ- rych poczštkowš organizację znamy dzięki dziewięciowiecznym obserwacjom misjonarzy frankijskich. Podobnie jak Pomorze Wschodnie, tak i dorzecze œredniej Odry trwało w X wieku przy dawnych formach bytu społecznego. Zapi- sy pochodzšce z drugiej połowy X stulecia uka- zujš, że na ziemiach tamtejszych trwały nadal mniejsze i większe organizacje plemienne, w dużej częœci znane z zapisu Geografa bawar- skiego. Od dolnego Bobru po dolnš Barycz roz- cišgały się dzierżawy Dziadoszan. Nad Bystrzy- cš, Slężš, Oławš oraz Widawš panowali Œlęża- nie, których ksišżę plemienny w połowie X wieku uznawał zwierzchnoœć praskich Przemy- œlidów. Widomy znak tej zależnoœci stanowiła zapewne czeska załoga w Niemczy. Położenie tego grodu w pobliżu kultowego centrum na górze Œlęży mogło ułatwiać Czechom kontrolę 102 nad politycznymi aspektami œlężańskiego kultu pogańskiego. Z kształtujšcych się w pierwszej połowie X wieku zachodniosłowiańskich organizmów państwowych rozwinęły się silniej tylko dwa: polański oraz czeski. Reprezentowały one doœć podobne potencjały gospodarcze, polityczne, militarne. Wynik współzawodnictwa między nimi nie był jeszcze w połowie X wieku prze- sšdzony. Z punktu widzenia Gniezna i tamtejszej grupy rzšdzšcej sytuacja międzynarodowa w poczštkach drugiej połowy X wieku kształto- wała się niepomyœlnie. Do przeszłoœci już nale- żało względne odosobnienie z czasów przodków Mieszka I. Ksišżęta kijowscy uzależnili Lędzian, którzy zachowujšc jeszcze samodzielnoœć we- wnętrznš, zmuszeni zostali w połowie X wieku do płacenia trybutu na rzecz Kijowa. Od pań- stwa praskich Przemyœlidów oddzielały Polan tylko puszcze, od Łysogór po Wzgórza Trzeb- nickie. Wreszcie margrabia saski Gero w roku 963 podbił Łużyce, rozszerzajšc strefę wpły- wów niemieckich po zbieg Nysy Łużyckiej i Odry. W następnych zaœ latach Sasi zgłosili pretensję do terytorium Dziadoszan. Nie było to tylko zetknięcie się różnych, ekspansywnych potęg politycznych, lecz także pogańskiego państwa Polan ze œwiatem chrzeœ- cijańskim, którego ideologia nakazywała i sank- cjonowała niszczenie pogan i zabór ich ziem. Ruœ Kijowska nie była co prawda jeszcze pań- stwem chrzeœcijańskim, choć księżna Olga przyjęła w Konstantynopolu chrzest. Ale właœ- nie w roku 959 Olga poczęła zabiegać w Niem- czech o misję biskupiš. Zmiana sytuacji prze- 103 kreœliła jednak możliwoœci działania misji. Na- stępca Olgi, jej syn Swiętosław, niechętny był chrzeœcijaństwu. Próba księżnej stanowiła jed- nak groŸne memento dla grupy rzšdzšcej w GnieŸnie. W tej niepomyœlnej dla siebie sytuacji Mieszko i jego doradcy potrafili dostrzec oko-- licznoœć dla państwa polańskiego korzystnš. Okazał się niš saski podbój Łużyc, traktowa- nych przez władcę praskiego jako strefa jego wpływów. Stwarzało to zagrożenie dotychcza- sowej znacznej samodzielnoœci państwa czes- kiego, którego pomocy od roku 955 zawdzię- czały Niemcy szybkoœć upadku potęgi węgier- skiej. Na tym tle udało się Mieszkowi nawišzać sojusz z Czechami. Jego rękojmia była jedno- stronna; stanowiło jš wydanie w roku 965 cze- skiej księżniczki Dobrawki za Mieszka I. Czesi dali w ten sposób dowód swego uznania dla siły państwa polańskiego, które od lat obserwowali z Niemczy i Krakowa. Rozpatrujšc w szerokiej perspektywie ge- nezę sojuszu polsko-czeskiego i póŸniejszego chrztu Mieszka I w 966 roku, osišgamy właœci- we wyjaœnienie tych wydarzeń. Skromna zapi- ska rocznikarska: "966. Ksišżę Mieszko został ochrzczony" - stawia przed nami wiele pytań, na które odpowiedzi sš wcišż bardzo różne. przy tym skutki chrztu księcia gnieŸ- nieńskiego traktowane sš jako przewidywane przezeń następstwa. Czy wolno jednak w roz- myœlania Mieszkowe włšczać naszš wiedzę o póŸniejszych wydarzeniach i procesach spo- łecznych? Czy wolno naszš znajomoœć œwiata chrzeœcijańskiego w X wieku przypisywać Mieszkowi? Jest to na pewno błędem, trudno jednak w, pełni się od niego ustrzec. 104 Nie wystarczy znajomoœć kultury material- nej społeczeństwa polańskiego, coraz to pogłę- biana dzięki badaniom wykopaliskowym, kul- tury słusznie nazwanej "szarš, jednostajnš, bez cech wybitnych". Nie wystarczy też hipotetycz- na rekonstrukcja struktury społecznej i polity- cznej społeczeństw zamieszkujšcych w X wieku ziemie między Odrš i Bugiem. Były to struk- tury, jak starałem się uprawdopodobnić, doœć rozmaite, z których pojedyncze elementy odna- leŸć można w ówczesnej Europie zachodniej i œrodkowo-zachodniej. Dla zrozumienia chrztu władcy gnieŸnień- skiego i jego zabiegów wokół stworzenia samo- dzielnej organizacji koœcielnej konieczne jest także odtworzenie mentalnoœci ówczesnych lu- dzi. rekonstrukcja ich kultury psychicznej, tra- dycyjnie nazywanej w sposób niezbyt precy- zyjny duchowš. Wiedza i wierzenia Ważkie przemiany społeczno-polityczne dokonujšce się na naszych ziemiach w VIII-X wieku wišzały się œciœle ze zmianami w sferze przekonań, odczuć społecznych i ideologii, wyrażanych w dziełach i zachowaniu się ludzi, a jednoczeœnie stanowišcych motywację i sank- cje postępowania. W innym zgoła wymiarze chronologicznym, w znacznie powolniejszym tempie bardziej długofalowego rytmu rozwoju społecznego powstawały, powtarzały się, ku- mulowały inne zjawiska z zakresu psychiki społecznej: przekształcanie doœwiadczeń po- znawczych w system wiedzy i wierzeń, w spo- sób patrzenia na przyrodę i społeczeństwo i w sposób ich rozumienia, który służyć mógł różnym ideologiom. Do tych przeistaczajšcych 105 się w powolniejszym rytmie zjawisk społecz- nych należał i należy język, przede wszystkim jego struktura, gdy tymczasem słownictwo bar- dziej jest wrażliwe na przemiany społeczne, polityczne, ideologiczne. Zakres wiedzy i wierzeń - poznanie œwia- ta i sposób jego rozumienia - ograniczony był jego ustnym przekazywaniem. To samo doty- czyło zasobu umiejętnoœci praktycznych, zarów- no czysto technicznych, jak i umiejętnoœci za- chowywania się w różnych sytuacjach życio- wych. Tu przekaz ustny wspierało wyrabianie nawyków. Odmienny zakres zainteresowań różnych grup społecznych powodował, że rozporzšdzały one nieco odmiennymi zasobami wiedzy i wie- rzeń, przechowywanymi w zbiorowej pamięci tych grup. Odmienne też były nawyki postę- powania przekazywane z pokolenia na pokole- nie w poszczególnych grupach. Stała kontrola starszych nad postępowa- niem młodzieży odgrywała tym większš rolę, im mniejsza była grupa społeczna. Gwałtowny rozwój demograficzny, odrywanie się coraz to nowych grup przeciwdziałały kostnieniu wzo- rów postępowania, ułatwiały pojawianie się i utrwalanie modyfikacji. Nie należy zresztš sšdzić, że odziedziczone po czasach plemien- nych przekonania i wyobrażenia, normy i wzo- ry tworzyły zwarty, wewnętrznie niesprzeczny system. Taki poglšd jest z gruntu fałszywy, choć przyjmowany często w sposób zazwyczaj nieœwiadomy. Był to w rzeczywistoœci system niespójny, jak niespójny jest i dziœ œwiatopoglšd popularny oraz popularny system norm i war- toœci, choć i dziœ, jak przed tysišcleciem, rzadka jest tego œwiadomoœć. Podstawę rozszerzania zakresu poznania €€€€€€€€€€€106 œwiata i modyfikacji tego poznania stanowiło doœwiadczenie życiowe poszczególnych grup, czasem chętnie przekazywane obcym, czasem zazdroœnie strzeżone. Empirycznš podstawę po- szerzania wiedzy tworzyła przede wszystkim obserwacja, ale to, jak obserwowano, co do- strzegano, a tym bardziej jak tłumaczono zaobserwowane, fakty i zależnoœci, wynikało z istniejšcego zasobu wiedzy i przekonań, ze sposobu patrzenia na œwiat, a w nie najmniej- szej mierze także z fizjologicznych warunków obserwacji. Majaczenia wywołane głodem, zmęczeniem, nadużyciem piwa czy miodu bšdŸ po prostu marzenia senne traktowano jako wynik takiej samej obserwacji, jak obserwacja œwiata ze- wnętrznego. Majakom więc przypisywano ten sam realny byt co rzeczywistoœci zewnętrznej. Chętna wyobraŸnia, karmiona od dzieciństwa opowiadaniami o duchach, boginkach, demo- nach i bogach, łatwo dostrzegała w mgle wzno- szšcej się o œwicie nad dolinkami niejasne zary- sy postaci tańczšcych, unoszšcych się w niebo lub zapadajšcych w jezioro. Sprzyjało temu zmęczenie bšdŸ chroniczne podrażnienie oczu wywoływane dymem snujšcym się po kurnych chatach lub ziemiankach. Sprzyjała temu chęć wejœcia w kontakt z owymi pozaludzkimi siła- mi, które mogły - jak wierzono - człowieko- wi pomóc, lecz mogły go też zniszczyć. Być może odgrywała tu niekiedy rolę chęć wyróż- nienia się we własnej grupie, przydania sobie znaczenia. Jednym z najważniejszych sposobów wyja- œniania zjawisk było posługiwanie się analogiš: podobieństwo cech zewnętrznych traktowano jako podobieństwo istoty zjawiska. Przynosiło to - przyznać trzeba - w znacznym zakresie 107 efekty, pożyteczne, które stanowiły bardzo waż- ki dowód prawdziwoœci. .Jeœli zaœ wynik postę- powania był negatywny, łatwo wynajdywano jakšœ tego przyczynę ubocznš, co pozwalało uznawać nadal słusznoœć samej zasady pozna- wania, rozumowania i wyjaœniania za poœred- nictwem analogii. Zasady i dziœ stosowanej, lecz w bardzo wšskich granicach. Wynikiem wielowiekowej obserwacji i dzia- łalnoœci praktycznej był znaczny zasób wiedzy, poszerzanej od czasu do czasu o przyswojenia osišgnięć obcych. Stanowiła ona podstawę go- spodarki rolniczej, hodowlanej, eksploatacji bogactw leœnych, rzemiosł, prymitywnej higieny i zabiegów leczniczych. Inna rzecz, że wiedza ta, œciœle zwišzana z tłumaczeniem zjawisk przy- rodniczych i społecznych za pomocš mitu czy baœni, zawierała znaczne elementy magii. Prze- mieszanie elementów fantazji ludzkiej z prak- tycznš wiedzš przyrodniczš występować zresztš miało przez wiele następnych jeszcze stuleci, zwłaszcza - lecz nie tylko - w kulturze lu- dowej. Nie umiano operować abstrakcjš. Radzono sobie w ten sposób, że abstrakcjom przypisy- wano realne istnienie, co w metaforyce wyra- żeń językowych przetrwało do dziœ. Traktowa- nie abstrakcji jako realnego zjawiska prowadzi- ło niekiedy do tego, że sama myœl o czymœ sta- nowiła przesłankę wiarygodnoœci realnego istnienia pomyœlanej rzeczy. ' Skojarzenia powstajšce w wyniku podo- bieństw fonetycznych stawały się podstawš przyrównania, wnioskowania, przypisywania różnym zgoła zjawiskom czy częœciej wyobra- żeniom wzajemnych zwišzków. Słowo zyskiwa- ło niejednokrotnie samoistnš wartoœć i znacze- nie, stawało się zaklęciem niezrozumiałych mo- 108 wy otaczajšcych człowieka ze wszystkich stron miało charakter wróżby. Dobierano na przykład starannie imię, by stało się przepowiedniš przyszłoœci. Na co dzień zadowalano się często przezwiskiem, jak gdyby starajšc się oszczędzić wróżebne imię. Możni władcy i ksišżęta uży- wali natomiast chyba stale prawdziwe imię, przydajšce dostojnoœci. Zasób przecież nie tylko wiedzy praktycz- nej, lecz i umiejętnoœci umysłowych był znacz- ny. Tak na przykład przy liczeniu posługiwano się zarówno jednostkami i dziesištkami, jak i setkami oraz tysišcami. Dopiero dla zbiorów powyżej kilku czy kilkunastu tysięcy używano okreœleń: bez liku, ćma. Liczb nie odczuwano jako abstrakcji, wišzały się one zawsze z kon- kretnymi zbiorami realiów. Dodawanie i odej- mowanie powyżej przysłowiowej liczby palców obu ršk sprawiało różne kłopoty, toteż posłu- giwano się w tym celu kamykami czy drewien- kami: dla pamięci rzezano na deszczułkach bšdŸ prętach liczby jednostek, dziesištek, setek. Rachuba czasu stwarzała nadzieję i pew- noœć stałoœci cyklu przemian dziennych (dnia i nocy) oraz rocznych (wiosny, lata, jesieni, zi- my). Obserwacja wegetacji roœlinnej i zwierzę- cej spowodowała liczenie na lata, lato bowiem było pełniš rozkwitu, gdy zima - zamarciem wegetacji. Ruch księżyca i pozorny ruch słońca stanowiły u wszystkich ludów, które nauczyły się liczyć, miernik upływu czasu, a zarazem zostały uznane za przyczyny cyklu zmian roz- wojowych, zajmujšc istotne miejsce w wyobra- żeniach o œwiecie i w zwyczajach religijnych. Cykl zmian księżyca, czyli miesišca, wy- znaczał okres zwany tak samo: miesišcem. Dzie- lił się on na doœć nierówne cztery częœci. Krót- kimi były pełnia i zmiana, zwana inaczej pu- 109 stkš (gdyż księżyc nie œwiecił), długimi = czas pozornego wzrostu tarczy miesišca, w tym okresie zwanego księżycem, czyli młodym księ- ciem (okreœlenie: nów jest póŸniejszego pocho- dzenia), oraz jej zanikania, który to czas zwana wiotechem, czyli wiotkim miesišcem. Rozumo- wanie za poœrednictwem analogii legło u pod- staw przekonania, że wszystko, co rozpoczęto na nowiu, będzie rozwijać się pomyœlnie, róœć jak księżyc. Społecznie ważkie było wyznaczanie pór roku, gdyż z cyklem wegetacyjnym łšczyły się uroczystoœci kultowe rozpoczynajšce bšdŸ za- mykajšce poszczególne cykle prac rolnych, lecz majšce i ogólniejsze znaczenie. Na pewno istnieć musiał w tym zakresie œciœle okreœlony zwyczaj plemienny czy opolny. Religijne zna- czenie ustalania pór roku powodować mogło, że zabiegiem tym kierowało jakieœ kolegium do- œwiadczonych starców, kierowników wybijajš- cych się rodów, a ksišżę chyba ogłaszał tylko ich orzeczenie. Technicznie służyło do tego urzšdzenie doœć proste: słup, zapewne rzeŸbio- ny, wokół którego na kręgu wyznaczano za pomocš dużych kamieni bšdŸ pali wbitych w ziemię kierunek cienia rzucanego przez wspomniany, centralny słup o wschodzie i za- chodzie słońca w dniach przesileń i zrównania dnia z nocš, a więc miejsc na kręgu, z którym widziano w tych dniach wschodzšcš lub zacho- dzšcš tarczę słonecznš jak gdyby podzielonš na połówki przez zarys wspomnianego słupa. Re- likty tego typu kręgu kultowego odkryto na Pomorzu Zachodnim, koło Trzebiatowa. Naj-- trudniejsza była oczywiœcie kilkuletnia, skru- pulatna obserwacja, majšca zapewnić dokładne wyznaczenia wspomnianych miejsc. Prostsze, lecz mniej oddziaływajšce na wyobraŸnie, 110 urzšdzenie polegało na wyznaczeniu krańca cienia rzucanego przez słup w południe we wspomnianych dniach dzielšcych rok słoneczny. Dwie połowy dnia dzielono na trzy bšdŸ na pięć pór: œwit (zorza)-wschód-rano, po- łudnie, wieczór-zachód-zmierzch; noc dzielo- no tylko północš. Przybliżony podział dnia okreœlał rytm pracy od œwitu do wieczerzy, był zgoła wystarczajšcy i dogodny w użyciu przez małe, lokalne społecznoœci, lecz okazywał się niekiedy zawodny, gdy w grę wchodziła współ- praca rozproszonych grup, na przykład przy operacjach wojennych. Pozorny obrót słońca ułatwiał orientację geograficznš; wyznaczenie stron œwiata sięgało zamierzchłej przeszłoœci indoeuropejskiej, lecz jego œcisłe okreœlenie według zrównania dnia z nocš pozostawało zazwyczaj tajemnicš tych, którzy opiekowali się urzšdzeniem wyznacza- jšcym podział pór roku. Horyzont geograficz- ny grup rolniczo-hodowlanych nie wykraczał poza strony dobrze znane, œcisłoœć wyznaczenia kierunków stron œwiata w ich życiu codziennym nie była potrzebna. Odgrywała ona natomiast istotnš rolę przy pokonywaniu większych prze- strzeni. Umiejętnoœć dobrej orientacji, znajo- moœć i pamięć fizjografii i geografii osadniczej różnych okolic stanowiły warunek sprawnej działalnoœci wojskowej. Wyrobieniu tych umie- jętnoœci sprzyjała praktyka łowiecka, podejmo- wana także nocš, w wielkich lasach, zmuszajšc do orientacji według położenia gwiazd, układu występowania roœlinnoœci, biegu rzek i stru- mieni. Zabijacy, spoœród których rekrutowali się drużynnicy Mieszkowi, a na pewno nie brakło między nimi wychodŸców z sšsiedzkich obsza- rów, nie przykładajšc się do gospodarki rolni- 113 czej, bioršc udział w ksišżęcych łowach, ćwi- czšc się stale w rzemioœle wojennym, przemie- rzajšc w służbie księcia rozległe obszary polań- skiego państwa, daleko lepiej niż członkowie opoli orientowali się w terenie, znali państwo polańskie, a niekiedy i sšsiednie krainy. Nie tylko sprawnoœć wojacka, lecz także znajomoœci geograficzne drużynników Mieszkowych i ich dowódców stanowiły o sile militarnej gnieŸ- nieńskiego księcia. Wiadomoœci o dalszych kra- jach czerpał on przede wszystkim od obcych kupców. Były one oczywiœcie niedokładne, częs- to anegdotyczne, niekiedy mylne, lecz zawsze ułatwiajšce prowadzenie polityki zagranicznej, zaspokajajšce zaciekawienie dalekim œwiatem. Odmiennoœci trybu życia i odmiennoœci sta- tusu społecznego grupy rzšdzšcej, drużynni- ków, zależnych wojów osadzonych na ziemi, wolnych opolników, niewolnej czeladzi i rata- jów ksišżęcych, przeciwieństwa między zwy- cięzcami i zwyciężonymi - cały splot odmien- noœci społecznych, zwyczajowych, politycznych, językowych powodował, że współistniały obok siebie różne poczucia hierarchii, zależne od własnej tradycji danej grupy społecznej i jej aktualnego miejsca w organizacji państwowej. Wolni opolnicy patrzyli zapewne z niejakš pogardš na drużynników, ponieważ podlegali oni patrymonialnej władzy monarchy, gdy opolnicy mieli własne, opolne i rodowe sšdy, a tylko sprawy między opolem i księciem pod- legały arbitralnemu wyrokowi władcy, co dłu- go odczuwane być musiało jako uzurpacja, a dopiero z czasem zyskało walor obowišzujšcego zwyczaju. Jednoczeœnie owa pogarda dla dru- Ÿynników była niejako próbš rekompensaty w sferze uczuć społecznych, rekompensaty w materialne powodzenie drużynników. Czytelne 114 jest ono w opisie al Bekriego (cyt. poprzednio, s, g6), może nieco zbyt optymistycznym. Poczucie frustracji społecznej, ogarniajšce brańców wojennych i przesiedleńców spadajš- cych do pozycji niewolnych, znajdowało rozła- dowanie po pewnym czasie w tym, że ci nie- wolni otaczani byli wzmożonš opiekš ksišżęcš, jakš nie cieszyli się wolni. Kilka czy kilkanaœ- cie karier ludzi niewolnych, którzy dzięki oso- bistym zaletom zyskali pozycję włodarzy, ko- morników, a nawet wyższych dostojników, obrastało w œrodowisku niewolnych w elemen- ty legendarne, łudzšc mirażem awansu społecz- nego. W polańskim państwie patrymonialno-mili- tarnym, opartym na zależnej drużynie rekru- tujšcej się głównie z różnych obieżyœwiatów lub ludzi wyrzuconych z siodła, kariery niewol- nych nie raziły ani grupy rzšdzšcej, ani szere- gowych członków aparatu państwowego, draż- nić mogły jedynie opolników. Inaczej miało być w sto lat póŸniej, gdy postępujšca feudalizacja społeczeństwa doprowadziła do ukształtowania się jednolitego, polskiego możnowładztwa. Po- wierzanie przez Sieciecha w końcu XI wieku niższych i œrednich stanowisk państwowych niewolnym i swym klientom odczute zostało ja- ko naruszenie praw możnowładztwa, doprowa- dziło do buntu możnowładczego i walk domo- wych. Ta różnolitoœć poglšdów na hierarchię społecznš warstw i grup, typowa dla okresu podstawowych przekształceń strukturalnych, powstawała na styku aparatu państwowego z ogółem społeczeństwa. Nie obejmowała ona całokształtu barwnej, zmieniajšcej się mozaiki układu społecznego. Ksišżę zajmował w tych poglšdach miejsce jednakowo wysokie. I dla- 115 tego, że u niego szukano ochrony przed samo- wolš lokalnych dostojników, i dlatego, że był daleki, a więc łatwo postać jego ulegać mogła idealizacji, lecz także dlatego chyba, że dawne ryty intronizacyjne i tradycyjna szczodrobli- woœć w czasie uroczystoœci kultowych nada- wać mu mogły w odczuciu szerszych mas nie- jakie właœciwoœci charyzmatyczne, posiadania siły nadprzyrodzonej. Tradycyjny cykl uroczystoœci rolniczo-ho- dowlanych o charakterze kultowym przetrwał w obyczaju ludowym aż do póŸniejszego œred- niowiecza, zyskujšc wówczas nieco cech przy- swojonych z obyczaju napływowych kolonistów niemieckich. W X wieku obrzędy takie łšczy- ły niewštpliwie jeszcze całoœć społeczeństwa, a ksišżę czy też jego przedstawiciel zapewniał uczestnikom grodowych i opolnych uroczystoœci kultowych urozmaicony zestaw jadła i napojów, czego tradycja zachowała się w najdawniejszej kronice polskiej. Co więcej, œwięta w rodzinie monarchy bywały także okazjš do wyprawiania uczt dla ludu, a nie tylko dla możnych druhów. Według legendy o poczštkach dynastii polskiej, ubogi rataj ksišżęcy, Piast, postrzyżyny swego syna odkładał do czasu postrzyżyn syna ksiš- żęcego, "bo kiedy indziej nie mógłby tego zro- bić dla zbytniego ubóstwa"; najwyraŸniej więc liczył, że skromny poczęstunek, który mógł ofiarować z tej okazji swym przyjaciołom, złš- czy się z ogólnš ucztš dla wszystkich mieszkań- ców grodu i podgrodzia. Inna rzecz, że skromnoœć owego poczęstun- ku, który przygotować miał Piast na postrzyży- ny syna, mierzyć trzeba miarš ówczesnych bie- siad. Piast bowiem na ten cel miał przeznaczyć całego wieprzka i beczułkę piwa. Uroczystoœci kultowe, tak rodzinne, jak i ogólne, łšczyły się €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€116 zawsze z obżarstwem i pijatykš. Było to ze- wnętrznš oznakš bogactwa i obowišzkiem spo- łecznym. Wišzał się z tym moment religijny. Na uczcie kultowej bowiem spożywano i pito to, co poprzednio ofiarowano bogom. Od wiel- koœci zaœ złożonej ofiary - wierzono - zależał stopień przyszłej przychylnoœci bogów. Ofiarę dla bogów czy demonów nazywa- no żertwš, a składali jš w imieniu grup lokal- nych czy plemiennych żercy. Nazwy te pocho- dzš od czasownika żreć, który jednak nie ma nic wspólnego z żarciem, lecz znaczy tyle, co chwalić. Inna nazwa ofiary to "treba" - trzeba. Wyrażał się w niej odwieczny poglšd, że ofiara dla bogów była rzeczš właœciwš, potrzebnš bo- gu i człowiekowi, że tak trzeba robić, by cie- szyć się łaskš boga, lecz także, by bóg był sil- ny, by nie tylko chciał, lecz także mógł się opiekować człowiekiem, rodem, plemieniem. Trzecia wreszcie słowiańska nazwa ofiary dla bóstw brzmiała "obiata. Oznaczała ona to, co obiecano. Nazwa ta łšczyła się bardziej z in- dywidualn,ym stosunkiem człowieka do bóstw niż ze stosunkiem rodu bšdŸ plemienia do boga danej grupy. Obiecywano bowiem ofiary w ra- zie niebezpieczeństwa osobistego, obiecywano je, proszšc czy żšdajšc pomyœlnoœci osobistej. Jeœli wyszło się z niebezpieczeństwa, jeœli zamierze- nie się udało, wówczas składano obiatę duchom opiekuńczym rodu bšdŸ okolicy. Stosunek do boga plemiennego był inny. Nieprzypadkowo przecież składajšcy ofiarę w imieniu ludu nazy- wał się żercš. Chwalił on wraz z całym ludem boga, oczekujšc za chwalbę nagrody dla ludu. Na PołabszczyŸnie, w wyniku rozbudowa- nia kultów pogańskich, kapłani wyłšczyli się w osobnš grupę. Na naszych ziemiach nie ma €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€117 żadnych œladów, by do tego doszło. Rola żer- ców przypadała raczej przywódcom rodów, naj- starszym wiekiem. Niektórzy badacze domyœla- jš się, że i ksišżę pełnił niekiedy obowišzki żer- cy. Brak wyodrębnionej grupy kapłańskiej, mo- gšcej z natury rzeczy stać się oœrodkiem oporu wobec zamysłów chrystianizacji kraju, ułatwiał zapewne Mieszkowi podjęcie decyzji w sprawie chrztu i następnie przeprowadzenie formalnego ochrzczenia kraju. Istniała natomiast spora ma- sa wróżów, czarowników, którzy parali się też leczeniem, a nawet dokonywali udanych ope- racji, oraz wiedŸm. Zazdroœnie strzegšc swych tajemnic, przekazywali je wybranym następ- com, odznaczajšcym się zazwyczaj jakimœ za- chwianiem równowagi psychicznej, co dziwiło, budzić mogło wstręt, lecz na pewno zawsze budziło trwogę i lęk. Cykl głównych uroczystoœci kultowych trudny jest do odtworzenia. Łšczyły się one na pewno ze zmianami pór roku, a także z pod- stawowymi pracami gospodarczymi. Na pewno istniały jakieœ uroczystoœci zwišzane z pierw- szym przebudzeniem się przyrody po œnie zimo- wym. Być może wówczas to dopuszczano do- rastajšce dziewczyny do obrzšdków plemien- nych, uznawano je za zdolne do małżeństwa. Zdawałby się na to wskazywać œredniowieczny, a trwajšcy jeszcze długo póŸniej zwyczaj licze- nia wieku dziewczyny według wiosen, gdy wiek mężczyzny liczono według lat. Po zakończeniu prac wiosennych, zapewne na nowiu, odbywało się œwięto zwane przez Długosza Stadem. Nazwa to doœć wštpliwa, okreœlać może w ogóle zbiegowisko ludzkie. Na pewno też czczono bogów w noc przesilenia, co przetrwało do dziœ w postaci tzw. kupały. Do najbardziej uroczystych należało chyba œwięto €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€118 plonów i obfitoœci. Po sprzštnięciu wszystkiego z pól i ogrodów najwięcej było czasu, a nale- żało godnie wywdzięczyć się bogom za urodzaj bšdŸ przebłagać ich w razie nieurodzaju. Rozbudowane ryty œwięta plonów znamy z póŸniejszych czasów z Rugii. Według opisu kronikarza duńskiego uroczystoœci odbywały się w sposób następujšcy: "Co roku po żniwach zmieszany tłum z całej tej wyspy obchodził uro- czyste gody przed œwištyniš bóstwa Œwiętowita w Arkonie, złożywszy ofiarę z bydła na czeœć religii... Gdy lud siedział przed wrotami œwiš- tyni, .kapłan zaglšdał bacznie do rogu, który tkwił w prawej ręce posšgu Swiętowita, bada- jšc, czy nie ubyło z wlanego tam płynu, wróżšc stšd o niedostatku w przyszłym roku, gdy zaœ zauważył, że ze zwykłej miary obfitoœci nic nie ubyło, przepowiadał przyszły urodzaj roli. We- dle tej wróżby przestrzegał, by ze zbiorów hoj- nie bšdŸ ostrożnie korzystali. Potem stary miód u stóp bałwana, niby ofiarę, wylewał, a w o- próżniony róg nalewał nowy i przepijaniem udanym uczciwszy posšg żšdał od niego w słowach uroczystych wszelkiego dobra dla siebie i ojczyzny, a dla ludu wzrostu majštku i zwycięstw. Gdy skończył, wysuszał prędko róg do ust przytknięty, napełniał go na nowo i wkładał w prawicę bałwana. Przysuwano wówczas do ofiarowania placek miodowy, okrš- gły, takiej wielkoœci, że niemal wzrostowi czło- wieka dorównywał. Ten kołacz stawiał kapłan między siebie i lud, i pytał, czy go widzš. Sko- ro odpowiadali, że widzš, życzył, by go na przyszły rok nie widzieli. Tš proœbš żšdał nie zagłady dla siebie lub ludu, lecz obfitoœci przy- szłych zbiorów. Następnie przemawiał do ze- branego ludu imieniem bałwana; napominał lud, by szerzył czeœć swego bóstwa przez pilne €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€119 wykonywanie obrzšdków ofiarnych; przyrzekał im zwycięstwa na morzu i lšdzie jako najpew- niejszš nagrodę czci dla boga. Gdy tę uroczy- stoœć skończono, resztę dnia spędzano na wy- stawnym godowaniu..." Na ziemiach polskich tego typu uroczys- toœci, łšczšce całe plemię, występowały chyba rzadko. Znamy jedynie dwa miejsca kultowe ogólnoplemienne: Œlężę, której rolę poœwiadcza dobrze Thietmar, oraz Œwięty Krzyż. Częœciej zapewne na uroczystoœci doroczne zbierała się ludnosc opola. Posšg boga był w odczuciu wyznawców nie tylko jego wyobrażeniem, lecz w pewnej mierze samym bogiem. Pochodzšce ze staro- żytnoœci wielkie posšgi granitowe na Œlęży czy €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€120 tzw. baby kamienne zyskiwały wœród Słowian uznanie jako bóstwa tym łatwiej, im bardziej tajemnicza wydawała się ich geneza. Posšg ożywać miał w nocy, przebywać - zazwyczaj konno - rozległe obszary, badać pomyœlnoœć lub biedy własnego kraju. Tak w każdym razie wierzono na PołabszczyŸnie. Bóg nie był więc w tym ujęciu wszechmocny, lecz moc jego była tylko zwielokrotnieniem sił ludzkich. W Szcze- cinie w poczštkach XI wieku czczono boga, którego zwano Trzygłowem. Identyfikujšc bo- wiem boga z jego posšgiem, starano się zapew- nić mu zewnętrzne atrybuty nadludzkiej wie- dzy i siły. Trzy głowy, wieńczšce jego posšg, pozwalały mu widzieć wszystko dookoła. Czczšc niekiedy dawne posšgi kamienne, rzeŸbiono też własnych bogów z drewna. Naj- częœciej używano w tym celu dębiny, dšb bo- wiem łšczył się z pojęciem mocy, co występo- wało u wszystkich prawie ludów indoeuropej- skich. Często też pojedynczy dšb lub grupa kil- ku osobno rosnšcych dębów była miejscem składania ofiar. Wierzono bowiem, że w nich mieszkajš duchy lub bóstwa. Posšgi bóstw przedstawiano niekiedy naturalistycznie, częœ- ciej jednak w formie słupów, których boki po- krywano płaskorzeŸbami figuralnymi, a które wieńczono przedstawieniem głowy lub kilku głów. Różnica między tym, co uznawano za œwię- toœć, a tym, co służyło na użytek dnia powszed- niego, znajdowała swój wyraz także w twór- czoœci plastycznej. W ornamentyce przedmio- tów codziennego użytku nie posługiwano się przedstawieniami figuralnymi, zadowalano się elementami geometrycznymi: liniš falistš, zyg- zakowatš, kółkami itd. Naœladujšc zaœ przejęte z zewnštrz wzory figuralne, przedstawiano je €€121 w sposób tak schematyczny, że nie znajšc wzo- ru, niepodobna było odgadnšć, co przedstawiała zeschematyzowana forma ornamentacyjna. Sama nazwa "bóg" oznaczała zarówno boga w naszym pojęciu, jak i bogactwo, które uzna-wano za dar boga. Boga jako dawcę darów zwano niekiedy DadŸbogiem. Nazwa bóg pełniła rolę nazwy ogólnej, stosowanej powszechnie do wszystkich wielkich sił nadnaturalnych lub za nie uważanych. Posługujšc się niš, zwracano się do każdego boga. Z tego powodu ostała się i po chrystianizacji. Zaginęły natomiast nazwy poszczególnych bogów pogańskich, mazowiec- kich czy wiœlańskich. Imiona bóstw powtarzały się wœród róż- nych plemion słowiańskich. Tak na przykład zarówno VVieleci, jak i Ruœ Kijowska czcili war. Jego atrybutem były słońce i ogień, siły w równej mierze pożyteczne, jak i niebez- pieczne dla człowieka, zwłaszeza na ówezesnym etapie rozwoju kultury materialnej. Do ognia odnoszono się tedy z czciš i szacunkiem, na słońce się zaklinano. Nazwa Swaroga, czego zdrobnieniem jest Swarożyc, nieobca była społeczeństwom za- 122 mieszkujšcym nasze ziemie, jak dowodzš tego nazwy miejscowe: Swarożyn na Pomorzu Wschodnim czy Swarzędz w Wielkopolsce. Za mało to jednak, by wnioskować z większš pew- noœciš o kulcie Swaroga jako jednego z głów- nych bogów polańskich czy wschodniopomor- skich. Nie ulega natomiast wštpliwoœci, że siły przyrody traktowano jako przejawy mocy róż- nych bogów i duchów. Bardzo więc jest praw- dopodobne, że używano w całej SłowiańszczyŸ- nie podobnych okreœleń dla duchów rzšdzšcych konkretnymi siłami. ,Jedno z plemion ruskich czciło bóstwo zwane Rgłš, w Wielkopolsce wczesnoœredniowiecznej zaœ odnajdujemy na- zwę jeziora: Rgielsko-urobionš od tegoż imie- nia boskiego. Nazwa innego boga z bogów rus- kich, Siemia, pobrzmiewa w imionach przod- ków Mieszka I: Siemowita, Siemomysła. Różne mogły być przyczyny, w wyniku których w jednych œrodowiskach bóstwu plemiennemu przydawano atrybuty zwišzane z ogniem i słoń- cem, nazywano więc owego boga Swarożycem, w innych natomiast, szanujšc i czczšc tak słoń.- ce, jak ogień wybierano odmienne zjawisko jako cechy bóstwa plemiennego i nadawano mu innš nazwę. Niekiedy nazwš boga mogło być słowo oznaczajšce abstrakcję odgrywajšcš istotnš rolę w życiu społecznym. Tak na przykład jedno z niewielkich plemion obodrzyckich czciło bós- two zwane -- jak zapisał to niemiecki kroni- karz --co chyba słusznie odczytano jako Prawo. Poœwięcone mu stare dęby otoczo- ne były parkanem. Przed nim -- jak zanoto- wał kronikarz, który brał udział w niszczeniu tego miejsca kultowego - "drugiego dnia każ- dego tygodnia lud tego kraju z kapłanem i księ- ciem zwykli się zbierać na sšdy". €€€€€€€€€€€€€123 Identyfikacja boga i prawa występowała doœć rzadko, lecz sakryfikacja sšdu i wyroku była niewštpliwie zjawiskiem powszechnym. Dotyczyło to przede wszystkim sšdów opolnych czy wyroków wydawanych na wiecach ple- miennych. Ksišżęta musieli dopiero zabiegać o stworzenie odpowiedniej scenerii dla swych sšdów, o wytworzenie i ugruntowanie w œwia- domoœci społecznej przekonań nadajšcych ksiš- żęcemu wyrokowi sakralnš sankcję. Proces ten przebiegał łatwiej, jeœli do księcia już w ra- mach organizacji plemiennej należało ogłasza- nie wyroków, jeœli natomiast jego poczštkowe funkcje ograniczały się głównie do roli wodza, to upowszechnienie sšdu ksišżęcego było utrud- nione. Na Wawelu, jeszcze w XIII wieku, sšd mo- narszy odbywał się na wzgórku koło kolegiaty Michała Archanioła. W XIII wieku takie umieszczenie siedziska sędziowskiego służyło tylko wywyższeniu księcia ponad zgromadzo- nych. A jak było przedtem? Istnienie we wczeœ- niejszym œredniowieczu podobnego wzgórka na Hradczanach, siedzibie ksišżšt praskich, zdaje się wskazywać, że mamy tu do czynienia z u- rzšdzeniem starym, znanym już chyba w księs- twach plemiennych. ów sztucznie usypany pa- górek samš swš formš kojarzyć się w tych cza- sach musiał z kurhanami i kopcami. Czyżby w ten sposób chciano zapewnić wyrokom ksiš- żęcym sankcję religijnš? Kurhany i kopce nie były tylko wyrazem czci dla zmarłych. Spełniać musiały także jakšœ rolę w wierzeniach o życiu pozagrobowym. Nie wiemy co prawda nic o tej roli kurhanów, lecz możemy stwierdzić, że wierzenia w tym zakresie były doœć rozmaite. W niektórych kurhanach znajdowano przepalone szczštki €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€124 koœci i resztki stosu pogrzebowego, inne nie kryły niczego w swym wnętrzu, żadnych koœci czy resztek przedmiotów. Znane też sš groby płaskie, cmentarzyska, na których urny ze szczštkami koœci i stosu pogrzebowego chowano w piasek. Najbardziej na pozór zagadkowe kurhany, nie zawierajšce szczštków spalonego koœćca, znajdujš doœć jasne wytłumaczenie, jeœli przy- pomnimy o zwyczaju panujšcym według ki- jowskiej Powieœci dorocznej wœród wschodnio- słowiańskiego plemienia Wiatyczów: "gdy kto umarł, wyprawiali mu tryznę, potem układali stos wielki, kładli umarłego na stos i spalali. Zebrawszy potem koœci, układali je w naczynie małe i stawiali na słupie przy drogach. Tak robiš i dziœ Wiatycze". U Słowian zachodnich rolę tego słupa spełniać mógł kurhan. Przy- puszczenie to znajduje potwierdzenie archeolo- giczne. Na, zboczu bowiem lub u podnóża takich pustych kurhanów znajdowano niekiedy resztki koœci ludzkich i przedmiotów żelaznych, rozsy- panych zapewne w wyniku zniszczenia urn sto- jšcych pierwotnie na kurhanach. W każdym razie wywyższenie spalonych szczštków czy to na słupie, czy na kurhanie było zabiegiem za- sadniczo odmiennym od usypania kurhanu nad szczštkami spalonego nieboszczyka. Palenie zmarłych należy do obrzędów po- wszechnie stosowanych przez Słowian. Zapew- ne też i na naszych ziemiach, podobnie jak na Rusi, ciałopalenie mężczyzny poprzedzano trz- nš, tj. walkš; był to zapewne taniec wojeńny, którym sławiono czyny zmarłego. Tańce obrzę- dowe, czyli plšsy, stanowiły - jak się wydaje - nieodzownš częœć wszelkich uroczystoœci. Często plšsy te wykonywano w maskach. Po €€€€€125 tryżnie następowała strawa, uczta, w której zmarły niejako uczestniczył. Wspomniana już kilkakrotnie relacja Al Bekriego o Słowianach donosi, że "głoœno obja- wiajš radoœć i cieszš się przy paleniu zmarłego, i twierdzš, że ich radoœć i głoœne oznaki wesela [pochodzš] stšd, że pan jego zmiłował się nad nim. Żony zmarłego krajš sobie ręce i twarze nożami, a gdy która z nich twierdzi, że go ko- cha... [popełnia samobójstwo], po czym zostaje spalona i łšczy się ze swym mężem". Thietmar natomiast zanotował, że w kraju Mieszka I przed jego chrztem "po pogrzebie każdego mę- ża, którego palono na stosie, obcinano głowę jego żonie, i w ten sposób dzieliła ona jego los po œmierci". Wyrażał się w tym los kobiety, podległej mężczyŸnie, która podšżała za nim, by służyć mu w życiu pozagrobowym. Patry- monialny charakter rodziny i rodu rzutował na pojęcia o życiu pozaziemskim. Zmarli po spaleniu byli niejako cieniami, postaciami z dymu, które jednak żyły, mogły szkodzić lub pomagać. Czczono wszelako tylko dziadów. Ich krew trwała w członkach rodu i rodziny, stšd też dbać oni mieli o pomyœlnoœć rodu, jak o własnš. Dla nich jeszcze w XV wieku palono na rozstajach sšgi drewna na przedwioœniu, by ogrzać dusze zmarzłe w czas zimy, przeciwko czemu grzmieli kaznodzieje. Na grobach wiosnš i jesieniš jeszcze w niedaw- nych czasach składano jadło, urzšdzano uczty. Ile w tym obyczaju przeżytków pogaństwa antycznego i germańskiego, przyniesionych wraz ze œredniowiecznš obyczajowoœciš chrzeœ- cijańskš, co pochodzi z pogaństwa słowiańskie- go, trudno wyjaœnić. Wyvodziły się te zwycza- ie z tych samych poglšdóv, łatwo się więc ze sobš łšczyły. €126  € Zamšżpójœcie wišzało się dla kobiety ze zmianš kultu przodka. Porzucała ona obrzędy własnej rodziny, oddawać musiała czeœć przod- kowi rodziny swego męża. Podobnie młody woj porzucał swš własnš rodzinę, gdy wstępował do drużyny. Drużynnika nazywano otrokiem, czyli dzieckiem. Nie tylko dlatego, że podlegał patrymonialnej władzy księcia, że ksišżę stawał w jego imieniu na sšdowym wiecu, gdy został przez kogoœ oskarżony, podobnie jak ojciec sta- wał w imieniu niedorosłego syna. Drużynnik był chyba otrokiem także i dlatego, że obo- wišzywało go uczestnictwo w kultach rodzin- nych swego księcia. Słowianin wierzył, że bóg obcego plemie- nia czy okolicy, duchy opiekuńcze dziadów obcego rodu lub moce żyjšce w Ÿródłach i dę- bach dalekiej strony sš tak samo realne, jak jego własny bóg plemienny, bóstwo zwišzku sšsiedzkiego, duch dziada własnego rodu. W strukturze wczesnoœredniowiecznego pogań- stwa słowiańskiego tkwiła możliwoœć porzuce- nia jednego boga dla drugiego. Kierownicy życia politycznego traktowali odejœcie od własnego i uznanie obcego boga nie tylko za dopuszczalne, lecz za słuszne, jeœli to drugie bóstwo było silniejsze. W odczuciu grona rzšdzšcego w GnieŸnie bóg zwycięskich Sasów i Czechów na pewno zaliczał się do bo- gów silnych. Ponieważ nie doszło jeszcze do starcia z imperium ottońskim, nie sšdzono więc, jak na PołabszczyŸnie, że "bóg Niemców" nie może sprzyjać Słowianom. Chrzest Mieszka I i grona rzšdzšcego w GnieŸnie, ich akceptacja œwiata chrzeœcijań- skich wierzeń, wyrażajšca się w zabiegach o chrystianizację kraju, którš rozpatrywać trze- ba według ówczesnych pojęć, umożliwione były 127 z drugiej strony charakterem popularnej, ry- cersko-możnowładczej kultury saskiej, bawar- skiej czy czeskiej. Tę synkretycznš kulturę, przepojonš elementami wierzeń i przekonań, zwyczajów i rytów wywodzšcych się z pogań- stwa antycznego, celtyckiego, germańskiego, w zewnętrznie tylko schrystianizowanych Cze- chach przenikały dawne obyczaje słowiańskie, na których trwałoœć narzekać miał jeszcze w poczštkach XII wieku dziekan praski, Kos- mas. Sensualistyczne pojmowanie œwiata nad- przyrodzonego, przeciwko czemu występovali tylko nieliczni dobrze wykształceni teologowie, było na Zachodzie bardzo powszechne. Sensua- lizm ten odbiegał w niejednym od przekonań słowiańskich, lecz reprezentował przecież ten sam typ rozumienia mocy religijnych i sił nadprzyrodzonych, traktowanych jako zjawiska materialne. Umiłowanie cudownoœci, nadzwyczajnoœci, rozbudowane ryty inicjacyjne, tajemniczoœć nadprzyrodzonej mocy sakramentów i sakra- mentaliów, wœród nich namaszczenia królew- skiego i błogosławieństwa dla księcia - oto ważkie elementy kulturowe w pełni odpowiada- jšce psychice pogańskich Polan. Niewštpliwie zachodnia Europa, a po częœ- ci i œrodkowo-zachodnia, reprezentowała w X wieku znacznie wyższy etap rozwoju kultural- nego niż kraj Polan. Przy olbrzymiej rozpiętoœ- ci stopnia rozwoju kulturalnego poszczególnych częœci naszego kontynentu, cała Europa repre- zentowała jednak w połowie X wieku ten sam typ kultury. I tylko dlatego mogły ludy za- mieszkujšce œrodkowš i wschodniš Europę wejœć do dziedzictwa antyczno-chrzeœcijańskie- go, co stało się Ÿródłem przyœpieszeń rozwojowych. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€128  €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 2f4604c4 302024f6 4c2 16 4fb8 0 1 p t c 0 2 z 0 48 0 0 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 32 1  STANISŁAW TRAWKOWSKI MONARCHiA MIEsZKA I i BOLESŁAWA CHROBREGO  Debiut Polski na europejskiej scenie dziejów Europa zachodnia IX-X wieku stanowiła peryferię wielkich cywilizacji owych czasów: bizantyńskiej i muzułmańskiej. Były to cywi- lizacje zurbanizowane. W miastach koncentro- wała się różnorodna produkcja, vykazujšca wysoki stopień opanowania najrozmaitszych technik rzemieœlniczych. Kamienne budownic- two, œmiałe konstrukcje architektoniczne o zdumiewajšcych do dziœ proporcjonalnoœ- ciach podziałów i dobrym oœwietleniu wnętrz, powszechnoœć użycia stali i innych metali w życiu codziennym, znaczny zakres znajomoœci pisma wœród œrednich warstw miejskich - oto istotne cechy owych cywilizacji. Cóż mogła przeciwstawić temu zachodnia Europa? Drewniane grody, ciemne, ciężkie œwištynie, często zbudowane z kamienia wyła- manego z ruin rzymskich, niedostatek metalu, gospodarkę wiejskš i naturalnš, na marginesie której ledwo wegetowały w południowej Fran- cji czy północnych Włoszech zmarniałe miasta i drobniutkie osady kupieckie przy głównych oœrodkach państwowych. Ostatnie z póŸnoanty- cznych szkół miejskich zamarły w VII-VIII wieku w kilku południowych oœrodkach biskupich. Karolińska reforma szkolnictwa 129 objęła klasztory i katedry imperium, lecz w większoœci z nich w IX stuleciu kršg zainte- resowań intelektualnych uległ szybko zawęże- niu do spraw religijnych, do teologii, liturgii itd. Wysoki poziom nauczania i nauki w mona- stycznych oœrodkach iryjskich, szkockich i an- glosaskich, twórczoœć piœmiennicza i inwencja artystyczna wyspiarzy zadziwiajš, lecz nie mo- gš przesłonić wiejskiego trybu życia tamtych stron. Zachodnia Europa rozszerzyła przecież w następnych stuleciach swe granice, szybko wy- kształcajšc kršg kultury europejskiej, która stała się na wiele wieków przodujšcš siłš roz- woju ludzkoœci. Przesłanki tego awansu kształ- towały się we wczeœniejszym œredniowieczu, to- też spojrzenie na ówczesnš Europę zachodniš jako na prymitywnš peryferię wielkich kręgów cywilizacyjnych odkrywa tylko częœć prawdy o owym œwiecie. Europę wczesnoœredniowiecznš charakteryzował dynamizm rozwoju gospodar- czego, przemian społecznych i kulturalnych; Bi- zancjum natomiast i kalifat wkroczyły w IX- -X wieku w okres stabilizacji, a po częœci sta- gnacji życia społeczno-gospodarczego. Brakowa- ło tam sił, które by mogły skutecznie i na stałe przeciwstawić się zagrożeniom zewnętrznym i walkom wewnętrznym. Na przełomie VII i VIII stulecia rozpoczšł się powolny wzrost gospodarczy wszystkich krain Europy. W œrodkowo-wschodniej Europie (poza wielkimi nizinami nad Morzem Czarnym i nad Dunajem) wyniki przemian kumulowały się, tempo rozwoju wzrastało. W zachodniej Europie natomiast rozwój został przejœciowo zahamowany w IX i w poczštkach X wieku, przede wszystkim w rezultacie walk wewnętrz- nych i obcych najazdów: normańskich, a w 130 MONARCHIA MIESZKA I CHROBREGO pierwszej połowie X wieku także węgierskich. Te różnice szybkoœci przernian gospodarczych między zachodniš i œrodkowo-wschodniš Euro- pš stanowiły podłoże przesunięć w układzie sił politycznych. Księstwo saskie wysunęło się w poczštkach X stulecia na czoło państwa wschodniofrankijskiego, przekształcajšcego się w królestwo nie..nieckie. Tworzšce się w pierw- szej połowie X wieku zachodniosłowiańskie państwa: czeskie i polskie, zdšżyły okrzepnšć, nim w Niemczech przezwyciężono skutki po- przednich zniszczeń i obcišżeń haraczami na rzecz Węgier. Ułatwiło to Polsce i Czechom debiut na europejskiej scenie dziejów. Podbój Łużyc w 963 roku przez margrabie- go Gerona zagroził tak Polsce, jak Czechom, co stworzyło naturalnš przesłankę polsko-czeskie- go porozumienia za cenę zerwania przez władcę praskiego dawnego jego sojuszu z Wieletami. Oficjalnym utwierdzeniem nowego przymierza był œlub gnieŸnieńskiego władcy Mieszka I z czeskš księżniczkš Dobrawkš, zanotowany w rocznikach polskich pod rokiem 965. Według wczesnoœredniowiecznych kronik Mieszko miał przyjšć chrzest w wyniku zabie- gów żony. Tak pisał w poczštkach XI wieku biskup merseburski Thietmar, takš polskš tra- dycję dworskš zanotował w sto lat póŸniej pierwszy kronikarz polski. Nie wydaje się ona prawdopodobna. Ani œlubu z Dobrawkš, ani chrztu nie należy rozpatrywać tylko jako pry.- watnych spraw księcia; były to akty polityczne, których doniosłoœć w pełni doceniano w GnieŸ- nie. Księżniczka czeska zresztš - jak zanoto- wał to kronikarz czeski Kosmas - była starszš już kobietš; wštpić wolno, by jej przekwitłe wdzięki na tyle oczarowały męża, że z miłoœci do niej podejmował tak ważkš decyzję chrztu. 131 PóŸniej znacznie, gdy w Polsce władzę objšł Bolesław Chrobry, podjęto próbę obrony dobre- go imienia jego matki; małżeństwo jej z pogań- skim księciem gnieŸnieńskim przedstawiono ja- ko ofiarę, która przynieœć miała wspaniały dla chrzeœcijańskiego œwiata wynik: chrzest Miesz- ka I i Polski. Chrzest Mieszka nie był więc nieprzewidy- wanym z góry wynikiem nawišzania stosun- ków polsko-czeskich, odwrotnie, grupa rzšdzšca w GnieŸnie traktowała zawarcie sojuszu z Pra- gš jako œrodek dalekosiężnej polityki, majšcej zapewnić Polsce dogodne warunki vejœcia w chrzeœcijański œwiat. Dwa największe państwa zachodniosło- wiańskie, zwišzawszy się sojuszem, podjęły od razu w 965 roku jakieœ zabiegi w Rzymie. Przeprowadzano je pod płaszczykiem pobożnej pielgrzymki księżniczki czeskiej, Mlady, wycho- wanki jednego z klasztorów bawarskich, póŸ- niejszej ksieni benedyktynek w Pradze. Sytua- cja jednak w Rzymie uniemożliwiła - jak się okazało - jakiekolwiek osišgnięcia. Stolica Papiestwa była od 963 roku miejscem zacie- kłych walk i cišgłych zmian na tronie œw. Pio- tra. Po œmierci Leona VIII w marcu 965 roku nowego papieża Jana XIII obrano dopiero je- sieniš. Nie zdšżył on nawet uporzšdkować naj- bliższych mu spraw włoskich, gdy pod koniec roku uwięziony został przez Piotra, prefekta Rzymu. Czas jednak naglił. Szeroko zakrojone pla- ny rozbudowy Koœcioła saskiego i objęcia nim ziem słowiańskich za Łabš były powszechnie znane. Wiedziano też dobrze, że Otto I zabiega usilnie o szybkš realizację tego projektu. Cze- chom szło o los Łużyc i Serbów nadłab- skich, o utworzenie osobnego biskupstwa dla 132  € Czech,Polsce - o własnš misję. Mieszko zde- , cydował się na przyjęcie chrztu; nie.czekajšc- na wynik pertraktacji z Papiestwem. Nie wiemy,gdzie odbył się chrzest.Miesz- ka.Dogadzać może dumie narodowej myœl,że stało się to w Polsce,od dawna poglšd taki się zakorzenił.Nie opiera się on jednak na żadnych przesłankach Ÿródłowych. Jeœli spojrzymy na miejsca chrztu innych władców pogańskich, . którzy w tym czasie.samodzielnie bšdŸ pod , przymusem włšczali się w kršg cywilizacji zachodnioeuropejskiej lub bizantyńskiej, to wszystko przemawia raczej za tym,że chrzest Mieszka I odbył się w siedzibie któregoœ z bis- kupstw, niemieckich lub w Pradze, zapewne w połowie 966roku. Mieszko zdšżył w tymże 966roku ułożyć swe stosunki z Ottonem I,stajšc się - jak okreœlił to współczesny kronikarz - "przyja- cielem cesarza".Wynikiem owego układu była decyzja władcy niemieckiego, korzystna dla wszystkich trzech zainteresowanych stron: ce- sarza,księcia czeskiego i polskiego.Wyzyskujšc niedawnš œmierć margrabiego Gerona, Otto podzielił jego olbrzymiš Marchię Wschodniš na cztery mniejsze.Ograniczał w ten sposób siły marchionów, wzmacniajšc własnš pozycję ' w księstwie saskim.Także dla Pragi i Gniezna . .', drobni margrabiowie nie byli już tacy groŸni, I, jak poprzednio Gero. Wiadomoœć o chrzcie Mieszka uaktywniła Wolinian; którzy korzystajšc z pomocy saskie- go banity,krewniaka cesarskiego,Wichmana, uderzyli w roku następnym na państwo Miesz- ka. Ten, uprzedzony o zamysłach Wolinian, œcišgnšwszy posiłki czeskie,rozgromił napast- ników.Wichmań padł na polu walki, Niedługo potem poselstwo Mieszkowe wy- 133 ruszyło do Włoch, gdzie przebywał Otto, umac- niajšc pozycję własnš i oswobodzonego Jana XIII. Polacy potrafili obecnie uzyskać wyœwię- cenie dla Polski osobnego biskupa, ordynowa- nego w poczštkach 968 roku. Został nim Jor- dan, którego pochodzenie nie jest nam znane. Według ówczesnych poglšdów warunkiem wstępnym podjęcia akcji chrystianizacyjnej by- ło zniszczenie pogańskich miejsc kultowych i pogańskich œwiętoœci, pozbawienie więc - jak wierzono - demonów i diabłów władzy nad krajem, który miał być schrystianizowany. Ten warunek niewštpliwie Mieszko spełnił. Utwo- rzenie stałej terytorialnej organizacji koœcielnej musiało być poprzedzone znacznymi postępami akcji chrystianizacyjnej, pojmowanej zresztš doœć formalistycznie. Wyœwięcenia Jordana na biskupa nie moż- na uznać za równoznaczne z utworzeniem pol- skiej organizacji koœcielnej. Jordan był bisku- pem misyjnym, do jego zadań należało stworze- nie podstawy przyszłej organizacji Koœcioła w Polsce. Konsekrowany przez papieża (lub z je- go polecenia), miał Jordan podlegać bezpoœred- nio Stolicy Apostolskiej, co uznać wypada za niewštpliwy sukces polskiego poselstwa. Mógł bowiem Jordan z równym powodzeniem zostać podporzšdkowany utworzonemu ostatecznie w tymże roku arcybiskupstwu magdeburskie- mu. Precedens stanowiła przecież praktyka metropolitów hambursko-bremeńskich, wyzna- czajšcych i wyœwięcajšcych biskupów misyj- nych dla Skandynawii. Było to rozwišzanie korzystne też dla Otto- na. Z Rzymu cesarz, władca nie tylko Niemiec, patrzył inaczej na wschodniš granicę imperium niż panowie sascy. Silne państwo polskie, jako człon Rzeczypospolitej Chrzeœcijańskiej, mogło €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€134 stanowić nie tylko przeciwwagę dla wybujałych ambicji panów saskich. Stawało się ono przede wszystkim ważkim sprzymierzeńcem w likwi- dacji niebezpieczeństwa grożšcego Niemcom ze strony północno-zachodniej Słowiańszczyzny. Co prawda od lat dziesięciu Obodrzyci godzili się z działalnoœciš Koœcioła hamburskiego; a Wieleci opłacali systematycznie trybut. Żywe pozostało jednak wspomnienie wielkiego po- wstania obodrzycko-wieleckiego z roku 955. W otoczeniu Ottona dobrze zaœ pamiętano, że do wybuchu przyczyniły się bezpoœrednio intrygi kuzyna Ottona, Wichmana, tego samego, który w 967 roku zginšł wspomagajšc Wolinian wů na- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€najeŸdzie na Mieszka, "przyjaciela cesarza". Nic tak wymownie nie ukazuje stanowiska Ottona wobec Mieszka, jak reakcja na uzyska- nš od polskiego poselstwa wiadomoœć o klęsce Wolinian. Listem z Kapui, datowanym 18 sty- cznia 968 roku, zalecał cesarz wyzyskanie wy- nikłego stšd osłabienia zwišzku wieleckiego i uderzenie nań. Panowie sascy nie podporzšd- kowali się jednak temu zaleceniu, zwracajšc uwagę na niebezpieczeństwo walk z Daniš. Czy nie obawiali się, że rozbicie Wieletów wzmocni cesarza i jego "przyjaciela" polskiego, oni sami zaœ nie odniosš stšd żadnych korzyœci? Niewštpliwie wraz z władcš w roku 966 przyjęło chrzest grono jego najbliższych współ.- pracowników: dowódców wojskowych i panów grodowych. Po przybyciu misji Jordana do Polski urzšdzano nad rzekami lub u wałów głównych grodów masowe chrzty drużynni- ków oraz œcišgniętych rozkazem ksišżęcym mieszkańców podgrodzi i najbliższych okolic grodu. W ówczesnej praktyce misji niejako pań- stwowej nie było miejsca na jednostkowe prze- 135 konywanie, przedstawianie i tłumaczenie doktryny chrzeœcijańskiej. Starochrzeœcijański katechumenat - czas nauki zasad wiary i in- dywidualnego dojrzewania do przyjęcia chrztu - był zabiegiem zaniedbanym, sprowadzanym do wygłaszania przed chrztem kazań, które ukazywały wielkoœć, a więc i prawdziwoœć re- ligii chrzeœcijańskiej oraz niemoc pogańskieh bogów, wyraŸnie ujawnionš w czasie niszczenia ich posšgów, œwiętoœci plemiennych i opolnych. Bóstwa pogańskie identyfikowano zazwyczaj z diabłami, których kult prowadził do piekła, przedstawianego jako wieczne męczarnie. Czy w Polsce Mieszka I obowišzywały dawne po- stanowienia Karola Wielkiego, ograniczajšce czas nauczania do co najmniej dni siedmiu, najwyżej zaœ czterdziestu? W praktyce polskiej stosowano raczej terminy najkrótsze; może wy- głaszano dwa kazania w odstępie tygodniowym. Termin dłuższy dotyczył góry społecznej, po- dobnie jak w praktyce karolińskiej. Sakralna wartoœć chrztu zapewnić miała ostateczne zro- zumienie przyjmowanej religii. Zdaniem Thietmara, którego informacje o Polsce były bardzo dobre, Jordan "wielce się z nimi [Polakami] namozolił, nim ich - nie- zmordowany - słowem i czynem nie zachęcił do uprawy winnicy niebiańskiej". Uprawa ta obejmowała niezbyt wielki zakres: udział w nie- dzielnej mszy, zachowywanie postów, obserwo- wanie kilku sakramentów, przede wszystkim chrztu. Niewiele większy był zakres zakazów dawnych praktyk: składania obiat, ciałopalenia zmarłych. W księcia szczególnie i w grono jego możnych panów uderzał zakaz sprzedaży nie- wolników-chrzeœcijan (a więc w ujęciu Koœcio- ła każdego, kto był ochrzczony) w ręce nie- wiernych. Prowadziło to do ograniczenia jednego €€€€136 z ważkich Ÿródeł napływu kruszcu, artykułów zbytku i luksusowych militariów, tak potrzeb- nych na dworze władcy. Nie zwracał się Jordan ani jego następcy do wszystkich, lecz do grupy rzšdzšsej. Ona to bowiem, zwłaszcza zaœ władca, zapewnić miała zachowywanie przez społeczeństwo naka- zanych rytów i przestrzeganie zakazów. Odpo- wiedzialnoœć rzšdzšcych według koncepcji epoki sięgała aż po sprawy ostateczne; wizeru- nek dobrego władcy miał eschatologicznš głę- bię: jego osobisty los po œmierci uzależniony był od zapewnienia poddanym takich warunków, by mogli oni trafić po œmierci do nieba. .Służyły temu przymus i terror fizyczny i finansowy: Thietmar zapisał, że za złamanie postu wybi- jano w Polsce zęby. Był to tylko jeden z prze- pisów systemu na pewno rozbudowywanego za Mieszka I i Chrobrego, a poniechanego w cza- sie odbudowy państwa za Kazimierza Odno- wiciela, odbudowy, która opierała się - co najmniej częœciowo - na innym wzorze kultu- rowym. Zakres nakazów koœcielnych wkraczał w tradycyjne zwyczaje rodzinne, przede wszyst- kim w dziedzinę obrzędów grzebalnych. Pań- stwo, stojšc na straży tych nakazów, ingerować musiało w życie rodzinno-rodowe i opolne. Pro- wadziło to do rozszerzania zakresu sšdownictwa ksišżęcego, zwiększajšc jego rolę w życiu spo- łecznym. Wywoływać musiało jednak znaczne opory. Jeœli ogólnoplemie.nne kulty niezbyt jeszcze były rozwinięte i ich likwidacja nie natrafiła - jak sšdzi się powszechnie - na większy opór, to sakralne i magiczne formy życia ro- dzinnego posiadały olbrzymiš tradycję, stano- wiły sankcję podstawowych więzów struktury €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€137 społecznej, głęboko zakorzenionš w œwiadomoœ- ci. Chrzeœcijaństwo nie niszczyło poczucia wspólnoty rodzinnej i rodowej, nadawało jej jednak odmienne formy, sankcjonowało jš i sakryfikowało przy pomocy innych zabiegów. Mieszkańcy grodów i tworzšcych się podgrodzi przyjmowali je doœć łatwo. Nie tylko bowiem zerwali oni poprzednio tradycyjne więzy rodo- wo-rodzinne, lecz także przestali brać udział w obrzędach rodowych. W skali życia wiej- skiego dawny obyczaj był trvalszy. Jeszcze w połowie XII wieku mieszkańcy osad œród- leœnych spalali swych zmarłych na stosach, a spalone szczštki składali w urnach. Istotnym czynnikiem okreœlajšcym możli- woœć działania nielicznego kleru misyjnego była znajomoœć języka. W polskiej terminologii koœ- cielnej niemałe sš œlady przyswojeń ukazujš- cych, że misjonarze posłużyli się gotowymi wzorami wykształconymi w arcybiskupstwie salzburskim, które miało starš tradycję misji wœród Słowian alpejskich i panońskich. Dorob- kiem bawarsko-słowiańskim posłużyli się częœ- ciowo też Konstantyn i Metody, kształtujšc liturgię słowiańskš. Koœciół bawarski dbał nadal w IX i X wieku, by nauki moralne głoszono w języku zrozumiałym dla słuchaczy. Z klaszto- ru ratyzbońskiego pochodził póŸniejszy pierw- szy biskup merseburski Bozo, który posługiwał się w swej pracy duszpasterskiej językiem sło- wiańskim. Znajomoœć narzeczy zachodniosło= wiańskich wynosili duchowni bawarscy, tu- ryngscy, a często i sascy z dzieciństwa, ze współżycia ze słowiańskimi sšsiadami. Nieco duchowieństwa rekrutowało się z tamtejszych słowiańskich rodów możnowładczych i rycer- skich. W IX stuleciu wykupywano niekiedy niewolnych słowiańskich z ršk saskich bšdŸ €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€138 duńskich, a nawet słowiańskich wielmożów i wysyłano do klasztorów zachodniofrankij- skich, by wykształcić ich na przyszłych misjo- narzy. Istniała więc w Niemczech kadra szczupła, lecz wychowana w większoœci w oœrodkach re- formy koœcielnej, z której wybrać można było duchownych mówišcych mniej lub bardziej płynnie różnymi narzeczami zachodniosłowiań- skimi. Domyœlano się też, że Jordan pochodził ze słowiańskiej Dalmacji; z równym powodze- niem poszukiwać można by jego ojczyzny na innych terenach słowiańskich, czy to patriar- chatu akwilejskiego, czy arcybiskupstwa salz- burskiego. Domysły to - jak dotšd - nie- sprawdzalne. Natomiast ze znacznie większym stopniem pewnoœci stwierdzić można, że zespół misyjny działajšcy w Polsce Mieszka I nie po- chodził z jednego oœrodka, lecz z kilku centrów, w których życie religijne biło żywszym tętnem, gdy duchowieństwo ówczesne było na ogół zeœwiecczone, dbało bardziej o interesy mate- rialne własne i swych instytucji niż o dobro religii. Misja Jordana zresztš nie liczyła więcej niż trzy lub cztery dziesištki kapłanów i kle- ryków. Zewnętrznym wyrazem chrystianizacji by- ła budowa koœciołów. Wiemy dowodnie, że wzniósł je Mieszko w Poznaniu i GnieŸnie; na Ostrowie, obecnie zwanym Lednickim, koœciół zbudować miała Dobrawka, jak głosi o tym wiarygodna, choć póŸniejsza tradycja. Nie wšt- pimy, że wzniesiono koœciółki we wszystkich innych głównych grodach polańskich: Gieczu, Kaliszu, Lšdzie, Kruszwicy, Włocławku. Nie wszystkie z tych œwištyń Mieszkowych zbudowano z kamienia, raczej tylko trzy: poz- nańskš, gnieŸnieńskš i ostrowskš. Ich budowa €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€139 nie była możliwa bez sprowadzenia ekipy fa- chowców, którš œcišgnięto chyba już w czasie organizowania misji przez Jordana. Budowle. kamienne, nie znane dotšd nad Wartš i Wisłš, choć o rzucie stosunkowo prostym (a niewšt- pliwie cechowała je też prostota bryły), impo- nować musiały swš wielkoœciš i niezwykłoœciš tak członkom warstwy rzšdzšcej, jak i szerszym rzeszom ludnoœci. Œpiew koœcielny ze swymi modulacjami i skokami melodycznymi bliższy był zapewne zapiewaniom słowiańskim niż za- zwyczaj się sšdzi. Pocišgała też niewštpliwie, a w każdym razie ciekawiła wspaniałoœć stro- jów kapłańskich, naczyń koœcielnych, ksišg li- turgicznych, których sprowadzenie znacznie obcišżyło gospodarkę ksišżęcš. Osadzenie po dwóch lub trzech kleryków- -kanoników z kapłanem na czele przy wzno- szonych przez Mieszka koœciółkach nie służyło tylko celom misyjnym. Ksišżę zdobywał w ten sposób nowy element aparatu władzy. Nieza- leżni wobec pana grodowego duchowni stano- wili już przez swš obecnoœć czynnik ogranicza- jšcy ewentualne nadużycia czy samowolę, któ- rych na pewno nie brakowało. Duchowieństwo służyło swym doœwiadczeniem organizacyjnym tak w zakresie państwowym, jak i gospodar- czym. Upatrujšc we władcy gwaranta własnej pomyœlnoœci i sukcesów Koœcioła, duchowni dšżyli do usprawnienia i modernizacji państwa: Poważnš trudnoœć stworzyła œmierć bisku- pa Jordana w 984 roku. Zabiegi o uzyskanie nowego biskupa misyjnego postawiłyby pod znakiem zapytania propagowanš przez dwór polski tezę, że państwo gnieŸnieńskie jest kra- jem w pełni chrzeœcijańskim. Utworzenie nato- miast normalnego biskupstwa terytorialnego groziło jego podporzšdkowaniem arcybiskupowi €€€€€€€140 magdeburskiemu. Nic dziwnego, że Mieszko zwlekał z rozwišzaniem tej sprawy. Oddziały- wać tu mogły i inne względy. Stosunki między duchowieństwem misyj- nym a księciem były bardzo skomplikowane. Praktycznie zależało ono od księcia, lecz for- malnie mu nie podlegało. Biskup misyjny dzia- łajšc w imieniu Papiestwa i Cesarstwa mógł utrudnić księciu polskiemu prowadzenie polity- ki, która byłaby sprzeczna z interesami cesarza. Stała kontrola postępowania ksišżęcego przez biskupa mogła być Mieszkowi nie na rękę. Choćby z tego powodu, że na trwałoœć kultów pogańskich ksišżę niejednokrotnie zapewne mu- siał patrzeć przez palce. Warto tu przytoczyć informacje Thietmara o władcy węgierskim, Gejzie: "Kiedy przyjšł chrzest, srożył się wielce wobec opornych pod- danych, by utwierdzić nowš wiarę, i Bożš pło- nšc miłoœciš zmazał winę dawnych zbrodni: Kiedy jednak składał ofiary nie tylko Bogu wszechmogšcemu, lecz także różnym fałszy- wym bożkom pogańskim, i kiedy przyganił mu to jego biskup, odrzekł mu, że jest doœć bogaty i silny, by móc sobie na to pozwolić." Zapewne i Mieszko często służył i starym, i nowym bo- gom, co łatwiej mógł czynić, gdy zabrakło biskupa. Najprawdopodobniej po œmierci cesarzowej Teophano, która bardzo dbała o autorytet Cesarstwa, nawišzał Mieszko bezpoœrednie sto- sunki ze Stolicš Apostolskš. Papieżem był wóWczas Jan XV, podobno bardzo wykształco- ny, na pewno zaœ dbały o autorytet Papiestwa. Zagadkowym œladem nawišzania i ustalenia bezpoœrednich -stosunków między Mieszkiem I i Janem XV jest pierwszy dokument polski, znany nam z póŸniejszego streszczenia zvane- 141 go od jego poczštkowych słów "Dagome iudex" - Dagome sędzia, jak tłumaczono zgodnie z klasycznym sposobem rozumienia terminu: iudex. W X wieku jednak był to tytuł nada- wany niejednokrotnie we Włoszech tamtejszym władcom niedużych zresztš księstw; tak na przykład władcę weneckiego zwano raz dux, raz iudez, co tłumaczyć należy więc: ksišżę. Czyżby na dworze gnieŸnieńskim jednym z do- radców Mieszka był duchowny pochodzšcy z Italii, czyżby to on układał pismo Mieszkowe do papieża i użył okreœlenia: iu,deX? Nie wiemy. Niejasne nazwanie Mieszka imieniem Da- gome tłumaczono rozmaicie: jako wynik po- myłki streszczajšcego dokument, jako drugie imię Mieszka, według jednych pogańskie (Dzi- goma), według innych chrzeœcijańskie (skrót imienia: Dagobert). Tak czy inaczej nie ulega najmniejszej wštpliwoœci, że wystawcš doku- mentu był Mieszko wraz z drugš żonš Odš i synami: Mieszkiem i Lambertem. Na przeło- mie 991 i 992 roku ofiarowali oni Stolicy Apo- stolskiej państwo gnieŸnieńskie, oddali się więc w opiekę Papiestwa, zobowišzujšc się do opła- cania okreœlonej daniny. Nie mógł oczywiœcie Mieszko liczyć na wy- grywanie Papiestwa przeciwko Niemcom w sfe- rze stosunków państwowych. Ofiarowanie Gniezna Papiestwu wymierzone było nie tyle przeciwko królowi niemieckiemu, ile przeciwko panom saskim i władcy czeskiemu. Miało ugruntować prestiż Mieszka wobec nich. Miało utrudnić ich intrygi przeciw Polsce. Wiemy, że Mieszko podzielił swe państwo na działy przeznaczone dla poszczególnych sy- nów. Może ofiarowanie Gniezna przez Mieszka wraz z Odš i ich nieletnich synków miało za- pewnić im w przyszłoœci opiekę Papiestwa €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€142 przeciwko Chrobremu, nie wymienionemu w papieskim streszczeniu polskiego dokumen- tu? Może rzecz cała dotyczyła spraw koœciel- nych? Czy teren, którego œwieckim zwierzchni- kiem stawał się papież, mógł podlegać obcemu metropolicie? Czy nie powinien on należeć do koœcielnej prowincji rzymskiej? Tego rodzaju biskupstwa, niezależnie od pobliskiego metro- polity, lecz wchodzšce w skład prowincji rzym- skiej, występowały od dawna na Półwyspie Apenińskim. Jedno jest tylko pewne: istnienie kontak- tów między Gnieznem i Rzymem w ostatnich latach panowania Mieszka I. Najprawdopodob- niej z nimi zwišzać wypada ponowne pojawie- nie się w państwie gnieŸnieńskim biskupa. Był nim Unger, niewštpliwie Niemiec. Konsekro- wany na biskupa już w roku 982, na dwa lata przed œmierciš Jordana, z niewiadomych przy- czyn nie pełnił swych funkcji, został zaœ opa- tem klasztoru w Membleben, fundacji ottoń- skiej. Jeszcze w 991 roku działał,Unger w Niemczech zarzšdzajšc owym opactwem. W następnym roku opatem był już ktoœ inny; najwyraŸniej Unger został wysłany do Polski, by kierować tu sprawami koœcielnymi. Monarchia polska czy imperium słowiańskie? Bolesław Chrobry zawładnšł całoœciš pań- stwa piastowskiego po œmierci ojca niejako za jednym zamachem. Mieszko I zmarł bowiem 25 maja 992 roku, a już po dwóch co najwyżej miesišcach uznano w Niemczech Chrobrego za władcę całej Polski. Utrzymanie jednoœci pań= stwa, wbrew testamentowi ojcowskiemu prze- widujšcemu podział monarchii, na pewno nie. €€€€€€€€€€€€€€€€143 było zadaniem łatwym. Co prawda Oda nie mo- gła liczyć na pomoc z Niemiec, gdyż jej krew- niacy i powinowaci znajdowali się w niełasce i nie rozporzšdzali odpowiednimi siłami. Z dru- giej strony - państwo Mieszka I składało się z częœci doœć luŸno z sobš zwišzanych, lokalne tradycje polityczne i zrozumiałe dšżenia do sa- modzielnoœci nie sprzyjały centralizacji władzy w rękach Bolesława. Doceniajšc w pełni talenty polityczne Chrobrego i jego współpracowników, starszych i bardziej odeń doœwiadczonych, musimy szukać podstawy ich powodzenia w aktualnej sytuacji politycznej. Jeœli ogół miejscowych ksišżštek, wielmoży i dostojników zarówno w GnieŸnie, jak i w regionalnych oœrodkach, poparł zamach Chrobrego, jeœli opowiedział się za utrzyma- niem jednoœci państwa i centralizacjš władzy, to musiał upatrywać w tym rozwišzaniu gwa- rancję własnych korzyœci, partykularnych i klasowych. Centralizacja władzy łšczyła się z utrzy- maniem pokoju wewnętrznego przez coraz bar- dziej usprawniany aparat władzy ksišżęcej. Był to powszechnie zrozumiały warunek pomyœlne- ,go rozwoju gospodarczego, który cechował całe panowanie Mieszka I. Opowiedzenie się po stronie Chrobrego zapewnić więc miało wiel- możom istotne korzyœci ekonomiczne tak w wy- niku dalszego wzrostu ich własnej gospodarki dworskiej, jak też, i to przede wszystkim, po- przez udział w dochodach z gospodarki ksišżę- cej oraz w daninach, posługach, karach sšdo- wych, w łupach wreszcie, które stanowiły niemałš pozycję. Dšżnoœć do utrzymania jednoœci państwa wynikała zapewne też z jego zewnętrznego za- grożenia. Wiœlanom i Mazowszanom potrzebna €€€€€€144 była pomoc wyćwiczonych drużyn gnieŸnień- skich. W dziesięcioleciu bowiem poprzedzajš- cym œmierć Mieszka I ksišżę kijowski, Włodzi- mierz Œwiatosławowicz, rozszerzył granice pań- stwa ruskiego po Ÿródła Wieprza i okolice Przemyœla. Jego wyprawy sięgały Jaćwieży. Wiosnš 992 roku drużyny kijowskie znajdowa- ły się na wschodnim pograniczu państwa pia- stowskiego, jak gdyby oczekujšc na możliwoœć wtargnięcia w głšb Polski.- Polanom natomiast tylko centralizacja wła- dzy zapewnić mogła pomoc innych regionów w walce z Wieletami, którzy zrzuciwszy w po- wstaniu 983 roku zwierzchnictwo niemieckie wytrwale bronili swej niepodległoœci, pomimo sasko-polskich wypraw na tereny wieleckie. W rocznikach niemieckich czytamy o odweto- wych najazdach wieleckich na Sasów. Najpraw- dopodobniej wyprawy takie urzšdzali Wieleci także na obszary polańskie, nie miał tylko kto sporzšdzić o tym zapisków. Dotknšć tu wypada pokrótce spraw pomor- skich. W ostatnich naukowych i popularnych pracach przyjmuje się powszechnie, że Mieszko I podbił całe Pomorze od Wisły po Odrę. Hipoteza to kuszšca, lecz dyskusyjna. Bardziej prawdopodobne jest, że ziemie pomorskie luŸno tylko zależne były od Gniezna. Natomiast prawie nie ulega wštpliwoœci, że Mieszko rozbudował sieć polańskich grodów i gródków między Noteciš i wzgórzami Pojezie- rza Pomorskiego. Zachodni kraniec tego syste- mu fortyfikacyjnego wyznaczała Cedynia, sta- nowišca dogodny punkt wypadowy do najaz- dów na Wieletów i Wolinian. Czy Mieszko potrafił ten gród utrzymać po wybuchu w 983 roku wielkiego powstania wieleckiego, nie wia- domo. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€145 Wydaje się, że dopiero Chrobry w pierw- szych latach swego panowania pokusił się o umocnienie władzy polskiej nad wschodnim i œrodkowym Pomorzem. Olbrzymie puszcze i pustkowia oddzielajšce bardziej zagospodaro- wane obszary wokół Sławna, a przede. wszyst- kim wokół Białogardu i Kołobrzegu, od dzier- żaw gnieŸnieńskich nie sprzyjały temu przed- sięwzięciu. Jeœli Chrobry podjšł trud zajęćia tych ziem i ich utrzymania, to przede wszyst- kim w tym celu, by oskrzydlić Pomorze nad- odrzańskie. Samo utrzymywanie sprawnej komunikacji między centrum państwa a gro- dem gdańskim (którego powstanie datujš archeologowie najogólniej na drugš połowę X wieku) oraz Kołobrzegiem wymagało znacz- nych wysiłków. Trzeba było zbudować groble, wymoœcić brody i stale dbać o te urzšdzenia komunikacyjne. Przekształcanie prymitywnych księstw ple- miennych w państwo to w pewnej mierze także stworzenie sieci komunikacyjnej umożli- wiajšcej szybkie przerzucanie oddziałów woj- skowych, utrzymywanie stałej łšcznoœci między administracyjnymi oœrodkami grodowymi a dworem ksišżęcym, przemieszczanie rezerw: zbrojeniowych i żywnoœciowych. Drogi wodne, techniczne i ekonomicznie najkorzystniejsze, mogły tylko na niektórych odcinkach spełniać wymienione zadania. Umacniajšc pozycję polskš na wschodnim i œrodkowym Pomorzu, musiał Chrobry współ- pracować też z królem niemieckim Ottonem III. W roku 995 władca gnieŸnieński poprowadził osobiœcie posiłki polskie na wielkš wyprawę przeciw Obodrzycom i Wieletom. W wyprawie tej wzięły też udział oddziały czeskie, m.in. ksišżę libicki Sobiebór ze swš drużynš. Skorzy- €146 stał z tego ksišżę praski Bolesław Pobożny. Niespodziewanie uderzył na Libice, zajšł je, a braci Sobiebora wymordował, z wyjštkiem przebywajšcych wówczas w Rzymie biskupa praskiego Wojciecha oraz przyszłego arcybisku- pa gnieŸnieńskiego Radzima-Gaudentego. Cho- ciaż ksišżęta libiccy byli krewniakami Otto- na III, Niemcy nie podjęli żadnej interwencji w Czechach. Bolesław Pobożny musiał mieć znacznych na dworze niemieckim orędowni- ków. Sobiebór znalazł schronienie nie w Niem- czech, lecz w Polsce na dworze Chrobrego, gdzie przebywał też wówczas Włodziwój, czło- nek dynastii przemyœlidzkiej, zapewne młodszy brat Bolesława Pobożnego, a więc wuj Chrobre- go, lub nieœlubny syn księcia praskiego. Chyba przypadek zrzšdził, że biskup Woj- ciech przybył do Polski, by odwiedzić brata. Nie było natomiast rzeczš przypadku, że Chro- , bry potrafił skłonić Wojciecha do podjęcia misji na terenie pruskim. Zapewniało to pol- skiemu władcy rozgłos jako opiekunowi Koœcio- ła, ukazywało Polskę jako główny człon chrzeœ- cijańskiego œwiata na wschodzie Europy. Umiejętnie też Chrobry wyzyskał rozgłos wokół œmierci Wojciecha, zabitego przez Pru- sów 23 kwietnia 997 roku. Œwiadek męczeń- ' stwa, Gaudenty, wysłany został wraz z polski- mi posłami do Włoch, gdzie przebywał Otto III niedawno koronowany na cesarza. Polskie za- biegi widoczne sš w sposobie przedstawienia ostatnich miesięcy życia Wojciecha w jego biografii spisanej w 998-999 roku w Rzymie. W Żywocie tym po raz pierwszy zanotowano nazwę Polaków; Bolesław wystšpił w tym utworze jako dux Polaniorum, - ksišżę Pola- ków. Jego rola jako przyjaciela męczennika zo- stała uwydatniona w utworze znacznie silniej, 147 niż to miało miejsce w rzeczywistoœci: Polscy posłowie osišgnęli dzięki temu niemały sukces. Na synodzie we Włoszech kreowano arcybi- skupstwo gnieŸnieńskie. Arcybiskupem został Gaudenty, niewštpliwie zgodnie z życzeniem Chrobrego. Kandydaturę brata œwiętego mę- czennika na projektowane arcybiskupstwo trak- tował on zapewne jako istotny argument prze- mawiajšcy za powołaniem do życia polskiej metropolii. W roku 1000 do grobu œw. Wojciecha, któ- rego zwłoki Chrobry wykupił od Prusów, przy- był Otto III w pobożnej pielgrzymce. Uroczyœ- cie proklamowano w GnieŸnie utworzenie arcy- biskupstwa; zostały mu podporzšdkowane bi- skupstwa w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Pozostałe tereny podlegać miały nadal Unge- rowi, jako biskupowi polskiemu zależnemu bez- poœrednio od Stolicy Apostolskiej, a siedzibę tego biskupstwa przeniesiono z Gniezna do Po- znania. Jeszcze w XII wieku biskupów poznań- skich zwano po prostu biskupami polskimi. Nie ulega wštpliwoœci, że biskupstwa wro- cławskie i kołobrzeskie utworzono dopiero w roku 1000. Wraz z biskupstwem krakow- skim i poznańskim wyznaczały one granice Polski na zachodzie i południu. Czy biskupstwo krakowskie istniało już poprzednio? Nie wiado- mo. W każdym razie jego poczštków nie można cofnšć wstecz poza osiemdziesište lata X stu- lecia. Raz po raz przedstawiane sš co prawda hipotezy majšce œwiadczyć, że od schyłku IX wieku Kraków bšdŸ Wiœlica były chrzeœcijań- skie, że istniała tam jakoby osobna organizacja koœcielna posługujšca się liturgiš słowiańskš, co miało być ponoć kontynuacjš morawskiej misji Metodego. Pomysły te zadziwiajš œmia- 148 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€łoœciš fantazji, nie sš jednak oparte na żadnych przesłankach Ÿródłowych. Zjazd gnieŸnieński postawił Polskę i jej władcę wœród pierwszych potęg europejskich: Otto III zgodnie z dawnym ceremoniałem bi- zantyńskim włożył własny diadem cesarski na skronie Chrobrego, przyjmujšc go w ten spo= sób do symbolicznie i mistycznie pojmowanej rodziny królów chrzeœcijańskiego cesarstwa, uznajšc go władcš suwerennym. Polski ksišżę nie uzyskał jednak korony, choć symbolika wspomnianego aktu gnieŸnień- skiego była niejako zapowiedziš koronacji. W roku następnym utworzone zostało arcybiskup- stwo ostrzyhomskie na Węgrzech, a tamtejszy władca, Stefan, otrzymał - podobnie jak Chrobry w roku 1000 - włócznię œw. Maury- cego, uważanš za œwiętš oznakę władzy. Stefa- nowi wysłano jednak z Rzymu także koronę, na którš próżno czekał polski Bolesław. Kierownicy polityki cesarskiej liczyli się bowiem z realnš sytuacjš. Ich program nie znajdował uznania w Niemczech. Program ten nie był zresztš monolityczny. Dla jednych o- znaczał powrót panowania Rzymu nad œwiatem, dla innych wyrażał się w myœli o jednolitym cesarstwie chrzeœcijańskim, którego człony za- chować miały wewnętrznš samodzielnoœć, włas- ne oblicze etniczne. W ewangeliarzu sporzšdzo- nym w 998-999 roku dla Ottona III umiesz- czono miniatury przedstawiajšce plastycznie tę koncepcję: cztery postacie kobiece w koronach na głowach składajš hołd cesarzowi. Nad po- staciami tymi znajdujš się objaœniajšce napisy: Roma, Galia, Germania, Sclavinia. Myœl o takim zrównaniu Niemiec i Sło- wiańszczyzny zachodniej wywołała w Niem- czech znaczne oburzenie. Niepowodzenia zaœ €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€149 militarne Ottona III we Włoszech i bunt Rzy- mian w 1001 roku spowodowały, że w Niem- czech zaczęto knuć spiski przeciw cesarzowi. Nim jednak doszło do otwartego buntu, Otto zmarł 23 stycznia 1002 roku w wyniku zarazy, która wybuchła w jego obozie. W Niemczech doszło do walk między pre- tendentami do tronu, z czego skorzystał Bole- sław. A kiedy bliski mu Ekkehard, margrabia Miœni, został skrytobójczo zamordowany, uznał pretensje Henryka bawarskiego do korony nie- mieckiej, lecz dla wzmocnienia swej pozycji opanował marchię Ekkeharda. Henryk, który w poczštku czerwca koro- nował się na króla Niemiec, na zjeŸdzie w Mer- seburgu nadał co prawda Chrobremu Łużyce i kraj Milczan, lecz samš Miœnię - margrabie- mu Guncelinowi, zaprzyjaŸnionemu z polskim monarchš. Gdy Chrobry opuszczał dwór kró- lewski, niespodziewanie napadli go niemieccy rycerze, co było niesłychanym pogwałceniem rycerskiego obyczaju. W obronie Chrobrego sta- nšł towarzyszšcy mu margrabia północnoba- warski Henryk ze Schweinfurtu oraz ksišżę saski Bernard. Z trudem udało się im wypro- wadzić Bolesława przez wyważonš bramę. "Bolesław przypuszczajšc, że stało się to wskutek złoœliwie uplanowanej zdrady, bardzo to sobie wzišł do serca i przypisywał wszystko niesłusznie królowi" - zapisał w swej Kronice Thietmar. Nie wspomniał jednak nic o tym, by .sprawcy zajœcia zostali ukarani. Przemawia to raczej za słusznoœciš podejrzeń Chrobrego. Od tego momentu rozpoczęła się wojna między Chrobrym i Henrykiem. Nie tu miejsce na jej dokładne przedstawianie. Wystarczy w skrócie zanotować najważniejsze fakty. Ko- niec 1002 i poczštek 1003 roku poœwięcił Bo- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€150 lesław na intrygi w Niemczech, a przede wszystkim w Czechach. Posługujšc się Włodzi- wojem i Sobieborem doprowadził do tego, że w poczštku 1003 roku został powołany do Pra- gi na księcia. Już jednak jesieniš 1004 roku utracił Bolesław Czechy, Milsko i Łużyce. W następnym roku wyprawa niemiecka dotarła prawie pod Poznań. Warunki zawartego wów- czas pokoju były jednak dla Chrobrego doœć pomyœlne. Zrezygnował z tego, co utracił, za- trzymujšc w swych rękach Morawy. W dwa lata póŸniej doszło do nowej wojny. Pokój zerwany został przez króla niemieckie- go, lecz pod wyraŸnš presjš Czechów, Wiele- tów oraz Wolinian. Posłowie Wolina oœwiadczyć mieli: "jeœli król [niemiecki] będzie nadal żyć z nim [Chrobrym) w pokoju i udzielać mu swej łaski, to nie może w żadnym razie liczyć na ich wierńoœć" - tak zanotował Thietmar. Hen- ryk podejmował więc wojnę w interesie czesko- -wieleckim. Ten drugi etap wojny polsko-niemieckiej ujawnił istotny jej sens. Był to dalszy cišg zmagań rozpoczętych za czasów Mieszka. Zma- gań o to, kto zjednoczy Słowiańszczyznę za- chodniš: Czesi w sojuszu z Wieletami czy Po- lacy. Wojna skończyła się połowicznym sukce- sem Chrobrego. Współpraca Henryka z Wieletami wywoła- ła wzburzenie w Niemczech. Było ono tym większe, że król niemiecki posłużył się swymi pogańskimi sprzymierzeńcami w wewnętrznych walkach na terenie Lotaryngii. Arcybiskup mi- syjny Bruno w liœcie do Henryka tak oto gromił niemieckiego władcę: "Czy jest to dobrze prze- œladować chrzeœcijanina, a utrzymywać przy- jaŸń z ludem pogańskim? Cóż to za zgoda Chry- stusa z Beljalem, co za zrównanie œwiatła z €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€151 ciemnoœciš? Jak mogš się ugadzać diabeł Swa- rożyc i wódz œwiętych, nasz Maurycy? Jakim czołem schodzš się razem œwięta włócznia i sta- nice pogańskie, karmione krviš ludzkš?" W Niemczech raz po raz wybuchały bunty przeciw królowi i walki między możnymi pana- mi. Sasi niechętnie prowadzili wojnę z Boles- ławem. W Czechach Jaromir został pozbawio- ny władzy przez swego brata Udalryka, który zerwał sojusz z Wieletami. Bolesław opanował Łużyce i Milsko, lecz utracił Pomorze koło- brzeskie, zapewne w wyniku działań Wolinian i Wieletów. W takiej sytuacji doszło do zawarcia nowe- go pokoju w 1013 roku. Chrobry i jego syn, Mieszko, złożyli hołd Henrykowi, zatrzymujšc w swych rękach Milsko i Łużyce. Utwierdze= niem pokoju było małżeństwo Mieszka z Ry- chezš, siostrzenicš Ottona III. Stawiało to, Pias- tów na równym poziomie z władcš Niemiec, z dynastiš cesarskš. W tej sytuacji hołd Bo- lesława i Mieszka stawał się sprawš niejako rodzinnš. Obie strony nie zamierzały jednak dotrzymać warunków pokoju. Nowa wojna, prowadzona wbrew woli Sa- sów, zakończyła się po kilku latach utrzyma- niem istniejšcego stanu. Obie strony były zbyt wyczerpane, by mogły osišgnšć wyraŸniejszy sukces. Układ zawarty w Budziszynie w 1018 roku zapewnił na dwanaœcie lat pokój między Polskš i Niemcami. Chrobry szybko potem utracił Morawy. Nie podjšł już o nie walki. Program zjednoczenia Słowiańszczyzny za- chodniej okazał się nierealny. Ze zmagań wie- loletnich nikt nie wyszedł zwycięzcš. Ustalał się ostatecznie porzšdek na przyszłoœć: Polska i Czechy znaleŸć miały w nim własne, osobne miejsce. €€€152 Utrzymanie Łużyc i Milska było niewštpli- wym sukcesem Chrobrego, choć opłaconym ol- brzymim wysiłkiem. Wytrzymanie naporu nie- miecko-czesko-wieleckiego w latach 1004-1018, intrygowanie w Niemczech, Włoszech, Danii, przekupywanie saskich panów i pozyskiwanie poparcia wœród mnichów w Reichenau czy ere- mitów włoskich, prowadzenie wielkiej polityki sięgajšcej z jednej strony Bizancjum i Rzymu, z drugiej Anglii i Szwecji możliwe było dzięki modernizacji aparatu państwowego, rozpoczętej już przez Mieszka I, dzięki pomyœlnemu rozwo- jowi ekonomicznemu ziem polskich, pozyskaniu przez Chrobrego grona oddanych współpracow- ników wœród œcišganego z różnych stron kleru. W wielkiej przebudowie ram życia społecz- nego splatały się nierozłšcznie własna inwencja z obcymi wzorami. Recepcja nie była nigdy za- biegiem mechanicznym, lecz wynikiem wyboru spoœród różnych wzorów, zawsze była działa- niem, ńigdy zaœ biernym poddawaniem się wpływom. Pojawiajšca się niekiedy tendencja do wyprowadzenia niemal wszystkiego, co dzia- ło się w Polsce wczesnopiastowskiej, z rodzi- mych podstaw, jest fałszywa. Bardzo Ÿle œwiad- czyłoby to o kierownikach życia politycznego Polski wczesnopiastowskiej, gdy.by nie umieli i nie chcieli skorzystać z dorobku cywilizacyj- nego kultury zachodnioeuropejskiej i œród- ziemnomorskiej. Niewštpliwie administracja państwa pia- stowskiego była kontynuacjš podziałów na o- kręgi grodowe, podziałów istniejšcych już w księstwach plemiennych. Utworzenie równo- miernej sieci grodów, a przede wszystkim uœci- œlenie praw i obowišzków panów grodowych, stanowiło wynik celowej adaptacji wzorów ot- tońskiej reformy administracyjnej. W małym €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€153 tylko stopniu udała się ona na terenie impe- rium niemieckiego, większe rezultaty przynio- sła jej recepcja w krajach oœciennych: we Flandrii, w Czechach, na Węgrzech i w Polsce. Każde jednak z tych rozwišzań administracji państwowej ma swoje cechy specyficzne, bę- dšce wynikiem twórczego przystosowania obcej organizacji do miejscowych warunków. Grody polskie na przykład były w dużej mierze ele- mentem zarzšdu ksišżęcej gospodarki. Gospodarka monarsza, oparta o pracę nie- wolnych osadzonych na ziemi, powstała już w poczštkach X wieku. W końcu tego stulecia państwowa gospodarka ksišżęca została przeor- ganizowana. Sięgnięto do wzorów zachodnich, głównie bawarskich i saskich, przydzielajšc po- szczególnym grupom gospodarstw niewolnych œciœle okreœlone obowišzki. Œlad tych osad, tzw. służebnych, przetrwał do dziœ w nazwach miejscowych. œwiniary opiekowali się trzodš ksišżęcš, skotnicy - bydłem, kobylnicy - stadami za- rodowymi, koniary - stadami koni, bobrowni- cy - żeremiami bobrowymi, drwale musieli wyršbać okreœlonš miesięcznie bšdŸ rocznie liczbę drzew, kuchary i piekary powoływani byli kolejno na okreœlony czas do pełnienia po- sług w grodzie, szczytniki dostarczali oznaczonš liczbę szczytów, czyli tarcz, szłomniki - szło- mów, czyli hełmów, woŸniki - wozów, sanniki - sań, korabniki - korabiów, grotniki - gro- tów, bartniki opiekowali się barciami ksišżę- cymi, a œwiępotniki - pasiekami, kobierniki tkali kobierce, złotnicy w warsztatach grodo- wych produkowali masowo proste ozdoby. Blisko pięćdziesišt kategorii różnorodnych służb zapewniało sprawne zaopatrzenie i obsłu- gę grodów ksišżęcych, a także dworu ksišżę- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€154 cego w czasie jego podróży i oddziałów druży- ny w czasie wojskowych pochodów. Tak na przykład specjalnš kategorię stanowili żerdniki opiekujšcy się namiotami; nazwę swš wzięli od żerdzi, na których wspierały się namioty. Zgodnie z bawarskim wzorem niewolna ludnoœć osad służebnych zyskała dziedziczne uprawnienia do użytkowanej ziemi. Okreœlenie stałej wielkoœci obowišzków służebników wobec księcia, pewnoœć, że z własnej gospodarki nie będš już ponosić innych œwiadczeń, sprzyjały wzrostowi ich inicjatywy gospodarczej, rozsze- rzaniu działalnoœci produkcyjnej. Sprzyjał temu też okresowy pobyt w grodzie, w kuchniach czy warsztatach ksišżęcych, udział w wyprawach drużyny - stšd też służebnicy posiadali szerszš znajomoœć œwiata niż wolni opolnicy, bardziej zwišzani z wiejskimi, lokalnymi warunkami swego życia. W grodach gromadzono efekty produkcji służebników. Stwarzano w ten sposób znaczne rezerwy, przede wszystkim militariów, które ulegały szybkiemu niszczeniu w czasie wojen. Grody były też miejscem przechowywania za- pasów żywnoœciowych na wypadek klęski nieu- rodzaju. Zapasy te wydawano w razie potrzeby przede wszystkim wojom ksišżęcym, mieszkań- com grodu, podgrodzia, osad służebnych. Gdy istniały ku temu możliwoœci, wspierano też wolnych opolników. Ich likwidacja nie.leżała bowiem w interesie księcia. Daniny i usługi wolnych osobiœcie wieœnia- ków stanowiły ważki element w organizacji państwa. Opolników powoływano też do peł- nienia służby wojskowej. Zgodnie z dawnym obyczajem, chyba jeszcze plemiennym, pełnili oni stróżę w grodzie, brali udział w walkach obronnych. Według zachodnich wzorów powo- 155 łani zostali zapewne przez Chrobrego do peł- nienia służb pomocniczych w czasie wielkich wojen. Wokół grodów povstawały już od poczštku X wieku osady podgrodowe,których mieszkańcy cieszyli się niewštpliwie specjalnš opiekš ksiš- " żęcš.W końcu X stulecia mieœciły się tu karcz- my,pełnišce też rolę stałych miejsc sprzedaży wszelakiego rodzaju produktów. Na polach ~ przed podgrodziami znajdowały się drewniane pomosty służšce za ławy kupieckie; wiadomoœć tę w doœć przypadkowy sposób zanotował Thietmar.Nie należy pierwszych podgrodzi pol- skich uznawać za oœrodki miejskie.Kilka kar- czem i kilku wyspecjalizowanych rzemieœlni- " ków - oto obraz przeciętnego podgrodzia na przełomie X i XI wieku. Większe podgrodzia istniały tylko w głów- nych oœrodkach państwa: GnieŸnie, Poznaniu; a Krakowie,Wrocławiu,Kołobrzegu (utraconym ;;~ w 1008-1009roku),zapewne też w Sandomie-, rzu,Przemyœlu (w 1018roku przyłšczonym do Polski),gdzie dowodnie istniała gmina żydow- ~ . ska w poczštkach XI wieku,a także w Płocku. Nad zabudowš tych podgrodzi górowały ka- mienne katedry bšdŸ koœcioły zgromadzeń ka- noników.Obok grodu i podgrodzia stały w tych oœrodkach obronne dwory wielmożów i dostoj- ników państwowych.Do tych wczesnomiejskich oœrodków,centrów politycznych państwa,przy- bywali obcy kupcy. Na Ostrowie Lednickim,w pobliżu maleń- kiego koœciółka wzniesionego ponoć przez Do- brawkę,zbudowany został w poczštkach pano- wania Chrobrego obszerny,kamienny,zapewne dwupiętrowy pałac połšczony z kaplicš.Odkry- cia na Wawelu ukazały, że w obrębie grodu istniały tutaj w poczštkach XI wieku co naj- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€156 mniej dwie kamienne budowle œwieckie, na podgrodziu zaœ katedra i dwa koœciółki-rotun- dy. Domyœlamy się istnienia jedenastowiecz- nych pałaców księżęcych we Wrocławiu, Pozna- niu i GnieŸnie. Zapewne za panowania Mieszka II poczęto stawiać kamienny dwór w obrębie grodu gieckiego. Wznoszenie kamiennych pałaców przez Chrobrego nie było zwykłym naœladownictwem niemieckich wzorów. Budowle te przekonywać miały, że polski monarcha nie jest gorszy od władcy niemieckiego. Spełniały one też rolę wewnętrznš: wywyższały grupę rzšdzšcš, uma- cniały jej autorytet w odczuciu szerszych mas. Autorytet księcia kształtował się też w bez- poœrednich stosunkach z wolnymi opolnikami. Głównš do tego okazję stwarzało sšdownictwo ksišżęce. Nadal zapewne tylko ksišżę miał pra- wo wyrokować w sporach między wolnymi opolnikami, o ile nie potrafili oni załatwić swych spraw w obrębie zwišzków rodzinno-sš- siedzkich. Sšdownictwo pana grodowego doty- czyło spraw œciganych przez państwo, narusza- nia więc państwowego ładu oraz sporów między ludnoœciš niewolnš bšdŸ patrymońialnie zależnš od księcia. Jednolity system grodóv i zwišzanych z nimi osad służebnych w kraju polańskim, na Mazowszu, Œlšsku i w krainie wiœlańskiej uka- zuje jeden z zabiegów służšcych zwišzaniu z sobš różnych częœci monarchii. Udało się to przeprowadzić w zakresie niejako administra- cyjnym. Nie udało się natomiast Chrobremu przewalczyć separatyzmu wynikajšcego z od- miennoœci struktur społecznych i tradycji poli- tycznych głównych częœci monarchii. W przybywajšcych do Polski duchownych zyskivał władca współpracowników o dużym €€€€€157 doœwiadczeniu organizacyjnym i intelektual- nym, posiadajšcych dawne i dobrze ugruntowa- ne kontakty z różnymi oœrodkami zachodnio- europejskimi. O jednym z nich, opacie Tunim, niewštpliwie z pochodzenia Włochu (Tuni=To-. ni to włoskie zdrobnienie imienia Antoni), wspomina uszczypliwie Thietmar, że był to "mnich z powierzchownoœci, lecz chytra liszka z czynów swoich i za to przez swego pana tak €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€158 lubiany". Nieprzypadkowo w tym kontekœcie został Chrobry nazwany panem opata Tuniego, Zgodnie z postanowieniami zjazdu gnieŸnień- skiego Chrobry zyskał prawo mianowania bi- skupów i opatów. O ile biskup misyjny był formalnie samodzielny, to Koœciół polski utwo- rzony w roku 1000 stał się podobnie jak w Niemczech częœciš składowš państwa. Nie przekreœlało to oczywiœcie autonomii Koœcioła w zakresie jego zadań religijnych. Atrakcyjnoœć nowej religii zyskiwała wœród wyższych warstw społecznych znaczne uznanie, wyrażajšce się także pierwszymi konwersjami zakonnymi i oddawaniem dzieci do tworzonych szkół katedralnych. Z rzadka była to atrakcyj- noœć typu intelektualnego, choć nie można lek- .ceważyć znaczenia eschatologicznych propozy- cji chrzeœcijaństwa, łatwiej rozładowujšcych poczucie frustracji społecznej niż słowiańskie wierzenia pogańskie. Z reguły uznanie dla Koœ- cioła w poczštkach XI wieku wzbudzał wysoki poziom kultury materialnej i artystycznej, re- prezentowany m.in. przez dzieła architektury i plastyki koœcielnej, a przede wszystkim impo- nowała rola duchowieństwa w organizacji pań- .stwa. Nie zawsze jednak stosuńki między wład- cš i episkopatem układały się pomyœlnie. Jeœli wierzyć wiadomoœci zapisanej w sto lat póŸniej, lecz opartej niewštpliwie na polskiej tradycji dworskiej, to arcybiskup Gaudenty rzucić miał z nieznanego powodu klštwę na Chrobrego. Sprawa ta zapewne nie dotyczyła polityki, lecz raczej postępowania władcy w jego życiu oso- bistym. Konflikt ten nawet w takim zakresie musiał mieć ogólniejsze znaczenie. Jest œladem trudnoœci przekształcania się struktury społecz- nej i kulturalnej tworzšcej się Polski. €160 Symbolicznym zamknięciem procesu po- wstawania Polski, a jednoczeœnie pierwszego etapu włšczania się jej w kršg cywilizacji eu- ropejskiej, stała się koronacja Chrobrego w 1025 roku. Mieszko I, wyznaczajšc w 992 roku działy swym synom, traktował państwo jak własnoœć osobistš. Œwiadczy to wyraŸnie o zerwaniu z dawnš tradycjš elekcji plemiennego księcia, której œlad zachował się w legendzie o chłop- skim pochodzeniu dynastii piastowskiej. Testa- ment Mieszka był jednak zrozumiały w kate- goriach słowiańskiego prawa rodowo-rodzinne- go. Stanowił on też niejako wyraz uznania od- rębnoœci poszczególnych częœci państwa pia- stowskiego, odrębnoœci wywodzšcych się z tra- dycji księstw plemiennych. Koronacja Chrobrego przekreœlała obyczaj rodzinny i tradycję odrębnoœci plemiennych. Koœcielne namaszczenie i obdarzenie władcy koronš wywyższały go, zapewnić mu miały sa- kralnš moc. Koronacja Chrobrego stwarzała z Polski królestwo. W Polsce znano wszakże je- den tylko wzór królestwa uœwięconego sakrš, mianowicie niemiecki; według tego wzoru kró- lestwo nie podlegało podziałom Koronacja Chrobrego była jego symbolicz- nym testamentem nakazujšcym utrzymanie jednoœci państwa polskiego. Przydawała monar- chii polskiej - w odczuciu częœci wyższych warstw społecznych - sił sakralnych i magicz- nych. Sprzyjało to kształtowaniu się zaczštków poczucia narodowego w obrębie klasy rzš- dzšcej.  162   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 2fa99ae1 30202611 519 1b 27b6 0 1 p t c 0 2 k 0 48 0 5 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 32 1  DANUTA BORAWSKA  KRYZYS MONARCHII WCZESNOPIASTOWSKIEJ Podłoże kryzysu Przez zjednoczenie ziem polskich pod wła- dzš Piastów, przez organizację aparatu rzšdzš- cego, który połšczył poszczególne oœrodki tery- torialne, oraz zaszczepienie chrzeœcijaństwa- zostały położone fundamenty pod przyszłoœć na- rodu i kultury polskiej. Dalsze losy procesów integracyjnych wiš- zały się z trwałoœciš i siłš organizacji piastow- skiej. W jej ramach wzrastała idea wspólnoty polskiej, rodziła się symbioza tradycyjnych ele- mentów kultury plemion polskich z nowymi wartoœciami przyniesionymi przez chrzeœcijań stwo, rozwijała się i różnicowała struktura spo- łeczeństwa, umacniało bezpieczeństwo całoœci połšczonych ziem. Cišgłoœci państwa piastowskiego groziły podobne niebezpieczeństwa, z jakimi stykały się inne młode monarchie Europy œrodkowej i wschodniej. W sferze stosunków politycznych odnosiło się to do rywalizacji wojennych z "wielkimi mocarstwami" epoki: Królestwem Niemieckim i Cesarstwem Wschodnim. Zetknię- cie się obu imperiów z burzliwš ekspansjš sšsiednich państw słowiańskich niosło z sobš groŸbę uzależnienia politycznego, jakie na przy- kład trwale cechowało stosunki niemiecko-cze- 163 skie, a czasowo niemiecko-polskie; mogło na- wet prowadzić do upadku organizacji państwo- wej, jak to miało miejsce z Bułgariš, pokonanš i wcielonš do Bizancjum po z górš stuletniej ekspansji. Długotrwałe wysiłki wojenne i postępujšce za nimi wyniszczenia ludzkich oraz material- nych zasobów młodych ustrojów groziły kryzy- sem organizacji państwowych.. Podobnš groŸbę niosły zaburzenia vewnętrzne, bunty ludnoœci i reakcje pogańskie, które niejednokrotnie wstrzšsały życiem od niedawna chrzeœcijańskich monarchii. Niestety dzieje konfliktów społecz~ nych i walk religijnych tego okresu właœciwie nie majš swej historii. Jednym z powodów tego zjawiska jest niewštpliwe ubóstwo materiałów Ÿródłowych dla interesujšcej nas epoki. Częœć winy" jednak przypisać należy także autorom najstarszych kronik, powstałych na przełomie XI i XII wieku. Gall Anonim, czeski Kosmas czy anonimowy autor Czynów Węgrów (Gesta Ungarorum,) byli piewcami chwały własnego kręgu kulturalnego, rycerskich czynów budow- niczych państw, ich zasług poniesionych w dzie- le umacniania wiary chrzeœcijańskiej, wreszcie sukcesów Koœcioła w ogóle. Rzadko poœwięcali oni uwagę sprawom odnoszšcym się bezpoœred- nio do dziejów ogółu ludnoœci. Czasem pod pió- rem oddanych dynastii kronikarzy wykwitały opowieœci o opiece, jakš wielcy królowie ota- czali poddanych. Były one nieodzowne dla zary- sowania portretu idealnego władcy; zgodnie z vymaganiami feudalnej doktryny politycznej powinien on być opiekunem życia i mienia ca- łej ludnoœci. Koncepcja Galla, który czasy Chrobrego przedstawił jako złoty wiek państwa, skłaniała go nie tylko do wydobycia z tradycji wszelkich €€164 pozytywów, ale także do tworzenia legend uma- cniajšcych wizję władcy-patriarchy. W Kronice Galla zabrakło natomiast miejsca na zdarzenia, które ilustrowałyby postępujšcy wraz z rozwo- jem państwa wzrost obcišżeń ludnoœci. Tym- czasem monarchie wczesnoœredniowieczne mogły realizować swe zadania polityczne i organiza- cyjne poprzez bardzo intensywne wykorzysty- wanie sił produkcyjnych swych poddanych, co odbierało stosunkom wewnętrznym cechy sie- lanki. Dostojnicy i funkcjonariusze państwowi podporzšdkowywali planom gospodarczym i vo- jennym władcy ogół mieszkańców kraju. Pod zarzšdem i kontrolš systemu grodowego pozo- stawali zarówno wolni opolnicy, jak i ludnoœć niewolna zwišzana z gospodarstwem własnym księcia. Szukajšc tła powstań ludowych, do jakich dochodziło w Polsce XI wieku, musimy zwró- cić uwagę na konsekwencje postępujšcej eks- ploatacji ludnoœci w miarę wzrastania wojen- nych i politycznych zadań monarchii. , W cišgu życia trzech pokoleń, od poczštku rzšdów Mieszka I do lat trzydziestych XI wie- ku, położenie podstawowej grupy demografict- nej - wolnej ludnoœci vieœniaczej - musiało ulec daleko idšcym zmianom. Procesowi umac- niania organizacji państwowej towarzyszyły stale nakazy i zarzšdzenia. Regulowały one œwiadczenia i daniny prawa ksišżęcego, wpro- wadzały służebnoœci należne podróżujšcemu po kraju władcy i jego urzędnikom, zastrzegały dla księcia atrakcyjne polowania i eksploatację bo- gactw naturalnych, obejmowały opłatami na rzecz skarbu wszelkie przejawy działalnoœci gospodarczej. Przygotowania do obrony kraju, prowadzone intensywnie za Chrobrego w czasie wojen z Niemcami, a zapewne nie zaniedbywa- 165 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€ne również i za Mieszka II, pocišgały za sobš obowišzek udziału w pracach fortyfikacyjnych. Mogły one dawać się we znaki ludnoœci równie dotkliwie, jak i sama koniecznoœć uczestnicze- nia w wyprawach wojennych. Systematyczna egzekucja œwiadczeń w wa- runkach gospodarstwa wczesnoœredniowieczne- go, które charakteryzowało się znacznymi wa- haniami uzyskiwanych plonów, prowadziła do pogarszania się materialnej, a w œlad za niš i społecznej sytuacji ludnoœci wolnej. Mieszkań- cy opoli i osad w coraz mniejszym stopniu decydowali o sobie. Znajdowali się nieustannie w zasięgu ingerencji pana grodowego, podda- nych mu zbrojnych drużynników oraz włoda- rzy, poborców, komorników i innych funkcjo- nariuszy ksišżęcych. Majšc wszelkie warunki do umocnienia własnej pozycji społecznej i majštkowej, członkowie aparatu administra- cyjnego mogli wykorzystywać swe nadrzędne stanowisko i nie cofali się przed popełnianiem nadużyć. Uprzywilejowana sytuacja przedstawicieli władzy i sprawowane przez nich funkcje egze- kucyjne wywoływały antagonistycznš w sto- sunku do nich postawę ludnoœci. Płaszczyzna wzajemnych tarć rozszerzała się wraz z rozwojem organizacji koœcielnej. Je- denastowieczne ustawy synodalne, znane z te- renu Węgier, pokazujš, jak szeroki zakres obo- wišzków "policyjnych" spoczywał na funkcjo- nariuszach zarzšdu terytorialnego w zwišzku z dopilnowywaniem spełniania przez ludnoœć obowišzków religijnych. Wdrażanie ludnoœci do wymagań Koœcioła, na przykład do grzebania zmarłych na przeznaczonych do tego celu cmen- tarzyskach, nie zaœ w gajach i lasach, czy uczęszczania do koœcioła, musiało odbywać się €166 zapewne na drodze stosowania przymusu. Bole- sław Chrobry, za obowišzujšcym w Europie chrzeœcijańskiej wzorem Karola Wielkiego i je- go królewskich następców, gięymli kazał akcjš misji wewnętrznej i bez mi, nie żałujšc represji, naginał tradycyjne obyczaje do wymagań nowej wiary. Szczupłe kadry duchowieństwa i oddalenie wielu siedzib od centrów grodowych, a zarazem koœcielnych, w praktyce nie pozwalały na szerokie egzekwo- wanie wymaganych obowišzków. Ale nie było wštpliwoœci, jakie cele przyœwiecajš władcy i jakie kary grożš opornym. Powstaje pytanie, czy obok konfliktów mię- dzy ludnoœciš a przedstawicielami władzy nie mogły wywoływać zaburzeń ludowych dšżenia możnych do zwiększania swego stanu posiada- nia w ramach rozwijajšcej się wielkiej wła- snoœci. Brak danych o wzroœcie własnoœci ziem- skiej w Wielkopolsce w pierwszej połowie XI wieku i datowanie tego zjawiska na epokę póŸ- niejszš nie upoważnia na razie do snucia daleko idšcych wniosków, ale nie pozwala także z góry odrzucić podobnych przypuszczeń. W jakim kierunku natomiast prowadzi istniejšcy materiał Ÿródłowy? Zanim to pytanie skierujemy do bardzo skšpych wiadomoœci o buntach ludnoœci w Pol- sce, spróbujmy sięgnšć do analogicznych wyda- rzeń z terenu Rusi i Węgier. W latopisach ruskich spotykamy liczne wzmianki o buntach ludnoœci wiejskiej i pospólstwa wielkich osad miejskich Kijowa i Nowogrodu. Powstania chłopskie w Ziemi Suzdalskiej w roku 1024, a także wypadki w Ziemi Rostow- skiej i na Białoozierzu w latach 1060-1070 spowodowały klęski głodu. Ludzie "kupili" się często pod przewodnictwem pogańskich wiesz- 167 €€€€€€€€€€€€€czków. Wołchwy, bo tak ich nazywano, wska- zywali chłopom domy zamożniejszych, gdzie było ukryte ziarno; rabowano je i zabijano właœcicieli. Ofiarami rozbojów padały nieraz rodziny drużynników ksišżęcych. Prowincjonalne ruchawki łupieskie ńie przedstawiały, jak się wydaje, większego nie- bezpieczeństwa dla pokoju wewnętrznego Rusi. Wojewodowie ksišżęcy, na przykład Jan Wy- szatycz, działajšcy w latach 1060-1070 na Białoozierzu i w Ziemi Rostowskiej, likwidowali bunty bez większego trudu, karzšc œmierciš ;,podżegaczy" wołchwów. Dużo groŸniejszy charakter miały powsta- nia pospólstwa miejskiego. Gdy w roku 1063 ksišżę kijowski Izjasław poniósł klęshę w wal- ce z Połowcami, ludnoœć Kijowa, zebrana na wiecu, .zaczęła się domagać od księcia oręża i koni celem prowadzenia dalszej walki. Ksišżę odmówił. Wówczas ruszyło pospólstwo kijow- skie, kierujšc się najpierw na dwór wojewody Koœniaczka. Powstanie kijowian nie wypaliło się na rabunku dworów możnych. Doprowadziło do daleko idšcych zmian politycznych. Ludnoœć oswobodziła z więzienia brata panujšcego księ- cia - Wsiesława, który zasiadł na tronie ki- jowskim zajmujšc miejsce zbiegłego Izjasława. W roku 1113 Kijów ponownie stał się tere- nem powstania. Bunt kijowian wybuchł po bez- potomnej œmierci księcia Œwiętopełka. Ludnoœć napadała na dwory funkcjonariuszy zmarłego księcia-wojewody, tysišczników, a także "lep- szych mężów", a ci słali poselstwa do Włodzi- mierza Monomacha, błagajšc go o objęcie tro- nu i przywrócenie porzšdku. Również Nowogród - drugie centrum poli- tyczne i miejskie Rusi - był w XI wieku are- nš kilku buntów ludnoœci. Powstanie w roku €€€€€€€1015 wybuchło na skutek okrucieństw i samo- woli drużyny księcia Jarosława. Inne wstrzšsy miały zdecydowany charakter ruchów pogań- skich, w których rolę prowodyrów odgrywali wołchwy, jak widać wówczas jeszcze liczni i tolerowani na Rusi. Gdy zacytowane przykłady powstań ludo- wych na Rusi wyczerpujš liczbę tego typu wstrzšsów? Na pewno nie. Powstania w Kijo- wie i w Nowogrodzie miały większe szanse przejœcia do historii ze względu na rezydujš- cych tam kronikarzy duchownych. Uczeni ra- dzieccy przypuszczajš, że do powstań ludnoœci mogło dochodzić także w kompleksach dóbr ksišżęcych i koœcielnych, zarzšdzanych poprzez rozbudowany aparat urzędników. Wielka własnoœć możnowładcza w XI wie- ku na Rusi dopiero kształtowała się. Bojarzy, dbajšc o przekazanie dzieciom swych włoœci w dobrym stanie, nie stosowali wyzysku na ta- kš skalę, jak to miało miejsce w obrębie dwo- rów ksišżęcych zarzšdzanych przez urzędników. Przykłady powstań ludowych na Rusi vskazujš na istnienie zapalnego ogniska kon- fliktów wewnętrznych w stosunkach między ludnoœciš a wojskowymi i cywilnymi urzędni- kami ksišżęcymi, jak również na żywotnoœć po- gaństwa i przywišzanie doń ludnoœci. Dostrze- galni poprzez Ÿródła wieszczkowie pogańscy odgrywali rolę sojuszników ludnoœci. Przycho- dzili z własnš interpretacjš krytycznych wyda- rzeń państwowych, vskazywali możnych, któ- rych należy pozbawić życia, miejsca, gdzie sš ukryte zapasy, wróżyli nadejœcie złych czasów i nadzwyczajnych wydarzeń. Bez trudu kiero- wali ostrze nienawiœci za wszelkie niepowodze- nia w stronę przedstawicieli władzy i hierarchii koœcielnej. 169 Najbardziej zażarcie jednak broniło swego stanu posiadania pogaństwo vęgierskie. W żad- nym państwie Europy wschodniej, w którym ugruntowywało się chrzeœcijaństwo z woli i pro- tekcji panujšcego, Koœciół nie poniósł równie dotkliwych strat w wyniku wstrzšsów pogań- skich, jak właœnie tam. Najlepiej znane, wielkie powstanie ludnoœ- ci Węgier wybuchło w roku 1046, w ostatniej fazie wieloletnich walk o tron węgierski między Piotrem Wenecjaninem a kolejnymi pretenden- tami do tronu i korony œw. Stefana. Gdy na granicy Węgier stanęli przywołani przez prze- ciwników Piotra ksišżęta z domu Arpadów: Andrzej, Bela i Lewenta, do obozu ich pospie- szać zaczęli możni, przedstawiciele duchowień- stwa i rycerstwa. Konflikt w obozie rzšdzšcym wyzwolił siły ludu; zwróciły się one przeciw znienawidzonym urzędnikom Piotra. Czy za= głada spotkała tylko Niemców i Włochów, któ- rymi otaczał się Piotr, nie jesteœmy pewni. Tak przedstawiajš sprawę póŸniejsi kronikarze wę- gierscy, reprezentujšcy oczywiœcie tradycję zwycięskiego obozu feudalnego. Na przebiegu powstania węgierskiego za- ważyło przybycie do centrum kraju większych grup pogańskich ze wschodnich prowincji pań- stwa. W ich ręce dostało się grono biskupów węgierskich, spieszšcych powitać młodych Ar- padów. Fanatyczni poganie bestialsko pomordo- wali bezbronnych duchownych, szczególnie okrutnie męczšc Gerarda, biskupa Csanad, póŸ- niejszego œwiętego. Poganie węgierscy w toku powstania wy- stępujš jako siła polityczna. Przybywajš oni do obozu Arpadów, żšdajšc nie tylko tolerancji swego kultu, lecz nawet likwidacji religii chrzeœcijańskiej. Jeszcze w 1060 roku przed no- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€170 wo obranym królem węgierskim Belš pojawiš się przywódcy pogaństwa, domagajšc się praw i protekcji. Wystšpienie to podobno zakończyło się wyrokami œmierci dla œmiałków. Władza państwowa dekretem i karš łamała starš wiarę, czynišc miejsce dla chrzeœcijaństwa. Na zarysowany we wstępie problem sto- sunków wewnętrznych społeczeństw wczesno- feudalnych, w których grupa rzšdzšca w ra- mach aparatu ksišżęcego trzymała w ryzach całš ludnoœć, przykłady powstań ruskich i wę- gierskich rzucajš œwiatło dosyć znamienne. Wskazujš one na to, że w pewnych okolicznoœ- ciach i w pewnych rejonach kraju zaostrzyły się konflikty, a wzrastajšce napięcie doprowa- dzało do wybuchu buntów, tłumionych przez organy administracji państwowej. Jedno z pierwszych miejsc wœród przyczyn ruchów ludowych zajmujš kryzysy ekonomicz- ne i zwišzane z nimi klęski głodu. Gospodarka rolna we wczesnym œredniowieczu przynosiła skromne plony, i na zachodzie Europy cZęsto balansowała na granicy głodu. W sytuacji gdy każdy kataklizm naturalny, jak nadmierna iloœć opadów czy zbyt niskie temperatury w okresie wegetacji, zagrażał plonom, ludnoœć rolnicza musiała niejednokrotnie stawać w obliczu nie- urodzaju. Klęski te wyzwalały nie tylko chęć rabun- ku możniejszych, lecz także uczucie krzywdy w stosunku do przedstawicieli władzy, którzy reprezentujšc interesy księcia, państwa i swoje własne uosabiali cały system eksploatacji. Tak więc okresy głodu, wykorzystywane przez pro- pagandę pogańskš, dynamiZowały konflikty społeczne. W tym samym kierunku działały oczywiœcie wszystkie inne przyczyny zagrażajš- ce podstawom bytu ludnoœci, jak vojny i przy- 171 gotowania do nich, zniszczenia warsztatów pro- dukcyjnych czy branki i łupiestwo wojsk obcych. Najodpowiedniejsze jednak momenty do powstań ludowych stwarzały okresy załamańia władzy centralnej. Okazja nadchodziła wraz ze œmierciš władcy, zagrożeniem jego panowania, w zwišzku z buntem możnych czy klęskš wo- jennš. Wówczas fakt lub tylko możliwoœć upad- ku księcia wyzwalały nadzieję na zmiany, otwierały złudnš zazwyczaj perspektywę, że koniec "starego" księcia oznacza kres znaczenia jego urzędników. Powstawała sytuacja sposob- na do wyrównania rachunku krzywd. Jeżeli siłš dynamicznš powstań i ruchów ludowych na Rusi oraz na Węgrzech było dšże- nie ludnoœci do przecivstawienia się uciskowi aparatu państwowego i chęć zniszczenia go, to oœrodków, z których wychodziły impulsy rewo- lucyjne, należy szukać wœród większych zgru- powań ludnoœci wolnej, zachowujšcej więŸ te- rytorialnš lub tylko organizacyjnš. Żywotnoœć pogaństwa, wyrażajšca się m. in. w działalnoœci instytucjonalnych jego przedsta- wicieli, stwarzała dodatkowe zagrożenie ideolo- giczne ustroju feudalnego i Koœcioła, gdy do- chodziło do powstań. Załamanie państwa Nowe podstawy kultury i państwowoœci polskiej, które w cišgu kilkudziesięciu lat kształtowały się w ramach monarchii wczesno- piastowskiej, również zagrożone były reakcjš ze strony mas ludovych, podobnie jak to miało miejsce na Rusi czy na Węgrzech. Realne nie- bezpieczeństwo zawisło nad dorobkiem zdoby- czy ustrojowych i kulturalnych wówczas, gdy €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€172 rozpoczšł się kryzys instytucji stojšcej na stra- ży tych wartoœci, czyli pierwszego państwa pia- stowskiego, i gdy doszło do jego załamania po œmierci Mieszka II, w roku 1034. Następne szeœciolecie - epoka właœciwego kryzysu przedstawia się oczom historyka ze wszech miar zagadkowo. NiewyraŸnie rysujš się wypadki powstania ludowego, zupełnie nie- jasno wyglšda sprawa tego surogatu organiza= cyjnego, jaki zastšpił monarchię pierwszych Piastów w latach 1034-1039. Jeœli utrzymała się wówczas władza cen- tralna w osobie księcia, który był kandydatem możnych na miejsce wypędzonego Kazimierza, to na pewno nie reprezentowała ona już zna- czenia politycznego i szerokiego programu ideo- wego, jaki realizowali pierwsi Piastowie. Tym bardziej nie reprezentowali go możnowładcy lub jacyœ ksišżęta mniejszego kalibru, choć zda- niem niektórych uczonych mogli oni objšć władzę w poszczególnych prowincjach państwa po wypędzeniu Kazimierza. Materiał Ÿródłowy pozwala nam w zasadzie na zidentyfikowanie tylko kilku wydarzeń "kryzysowych". Pierwszym było powstanie ludowe, które według Roczników Hildesheim,- skich wybuchło bezpoœrednio po œmierci Miesz- ka II. Drugim z kolei - łupieski najazd czeski z roku 1039, niszczšcy główne stolice Wielko- polski. Następnie doszło do buntu Mazowszan i wystšpienia Miecłava przeciw powracajšce- mu do Polski Kazimierzowi. Organizacja pań- stwowa jednak nie rozprzęgła się na skutek powstania ludowego. Załamała się dopiero na krótko po najeŸdzie czeskim. O wydarzeniach kryzysu piszemy tonem pełnym zastrzeżeń i vahań. Podyktowany on jest œwiadomoœciš, że viedza nasza w tym za- 173 kresie jest niezmiernie fragmentaryczna za- równo ze względu na bardzo szczupłš iloœć przekazów Ÿródłowych, jak i na niepewnoœć co do ich œcisłoœci. Dzieje kryzysu historyk rekon- struuje na podstawie tradycji polskiej zapisanej doœć póŸno, bo dopiero w wieku XII przez Gal- la Anonima. ródła współczesne ograniczajš się do bardzo lakonicznych zapisek roczników sas- kich i latopisów ruskich. Sprawa œcisłoœci relacji Galla nie wydaje nam się oczywista. Kronika, poœwięcona znako- mitym czynom przodków Krzywoustego, jak każda opowieœć historyczna tego czasu, łšczyła zadania historyczne z ambicjami politycznymi i zamiarem oddziaływania "pedagogicznego" w stosunku do tej garstki ludzi Koœcioła i kie- rowników nawy państwowej, którzy byli zdolni do poznania jej treœci. Opowieœć o dramatycz- nych losach państwa i Koœcioła po wygnaniu Kazimierza została zakończona apostrofš' "Klęska ta z tego powodu powszechnie dotknę- ła cały kraj, ponieważ Gaudenty, brat i następ- ca œw. Wojciecha, miał z nie znanej mi przy- czyny rzucić nań klštwę. To, co powiedziałem o zniszczeniu Polski, niechaj wystarczy i niech posłuży tym ku poprawie, którzy przyrodzonym panom wiary nie dochowali." Odwołanie się kronikarza z przestrogami do czytelników - jak przypuszcza się dziœ- do opozycji wobec Krzywoustego, kierowanej przez współczesnego mu arcybiskupa Marcina, stawia pod znakiem zapytania historycznš war- toœć przekazu Galla dotyczšcego kryzysu. Czy słowa, w których kronikarz malował zniszcze- nia kraju rzekomo spowodowane klštwš Gau- dentego, nie miały powstrzymać współczesnego Gallowi arcybiskupa przed rzuceniem klštwy? Czy w zwišzku z tym kronikarz chciał €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€174 nam wyjaœnić skomplikowanš rzeczywistoœć lat trzydziestych., czy też wolał pogłębić wrażenie chaosu i pominšć momenty nie nadajšce się do lekcji historycznej, jakiej zamierzał udzielić współczesnym (na przykład fakt panowania in- nego księcia po wygnaniu Kazimierza). Na pewno nie dbał o szczegółowoœć relacji. Pełen frazesów opis, istny krzyk grozy nad ówczesnš bezsilnoœciš Polski, nie pozwala niestety na odtworzenie wypadków. Bioršc pod uwagę to, że również obcy kronikarze, najczęœciej du- chowni, interesowali się przede wszystkim lo- sami Koœcioła w Polsce, zrozumiemy łatwiej, dlaczego tak trudno dać odpowiedŸ na zasadni- cze pytanie o charakter i przebieg kryzysu pierwszej monarchii. Przedstawienie problematyki kryzysu za- czšć wypadnie od spraw załamania potęgi pań- stwa Piastów, które nieco wyraŸniej dostrzega- my poprzez lakoniczne wzmianki Ÿródłowe. Wy- daje się, że zanim przybrało ono rozmiary ka- tastrofy politycznej w latach 1031-1032, już wczeœniej doszło do osłabienia aparatu mo- narchii. Według opinii Galla Anonima "wiek złoty", okres œwietnoœci państwa, zakończył się wraz ze œmierciš Bolesława Chrobrego: "Skoro tedy - mówi kronikarz - król Bolesław od- szedł z tego œwiata, złoty wiek zmienił się w ołowiany, Polska, przedtem królowa, ukoro- nowana błyszczšcym złotem i drogimi kamie- niami, siedzi na popiołach odziana we wdowie szaty". W tej i w innych uwagach kronikarza kry- ła się pamięć o wielkich sukcesach wojennych i zamożnoœci wczesnej monarchii piastowskiej. Jednak swoista interpretacja genezy kryzysu, ; jaki zdaniem Galla nadszedł w momencie straty znakomitego władcy, nie wytrzymuje krytyki. 175 €€€€€€€€€€€€€€€Niektóre zjawiska historyczne zdajš się wska- zywać na to, że państwo polskie już u schyłku rzšdów Chrobrego; chociaż utrzymywało œwiet- nš. pozycję na arenie międzynarodowej,. nie re- prezentowało dawnej siły. Wojny prowadzone za panowania wielkiego króla przyniosły znaczne rozszerzenie granic państwa. Wybiegły one daleko poza etniczny obszar Polski, obejmujšc Morawy, Słowację, Łużyce i Grody Czerwieńskie. Jednoczeœnie nie obeszło się bez dotkliwych strat w zwišzku z upadkiem władztwa polskiego na Pomorzu, gdzie leżał punkt ciężkoœci polskich zabiegów integracyjnych. Tymczasem nabytki Chrobrego nie miały szans na trwałe zjednoczenie z Pol- skš, przede wszystkim ze względu na swš przynależnoœć do obszaru państwowego potęż- nych sšsiadów. Przyszłoœć miała pokazać, że zwišzek ich z Polskš nie przetrwał dziesięciole- cia od œmierci Chrobrego. Proces rewindykacji zdobyczy polskich rozpoczšł się już za życia wielkiego króla. Jak się wydaje, nie zdołał on obronić Moraw, utra- conych przez Polskę w latach 1019-1020. Schy- łek rzšdów Chrobrego, a następnie pierwsze la- ta panowania Mieszka II, cechował zanik wo- jennej i politycznej ekspansji Polski. Brak ruchliwoœci Polski na arenie międzynarodowej był tym dziwniejszy, że formujšca się w Niem- czech opozycja czyniła próby zbliżenia do Mieszka II. Zapewne szereg względów dyktował Miesz- kowi II politykę unikania zadrażnień z Cesar- stwem. Koronacje polskie z roku 1025 - jak wiadomo - wzbudziły tam falę niezadowolenia z samodzielnych poczynań wschodniego sšsiada. Poza tym Mieszko walczył z trudnoœciami wewnętrznymi. Jego pozycję w kraju osłabiało 176 wystšpienie z pretensjami do tronu najstarsze- go syna Chrobrego, Bezpryma, którego Miesz- ko wypędził na Ruœ w pierwszych latach swego panowania. Wydaje się jednak, że decydujšcš rolę w zaniechaniu działań ofensywnych ode- grał fakt osłabienia aparatu państwowego, spo- wodowany prawdopodobnie trudnoœciami do- stosowania bazy produkcyjnej do wymagań rozległej ekspansji. wielka aktywnoœć wojenna epoki Chrobre- go nie mogła nie odbić się ujemnie na poten- cjale gospodarczym państwa, tym bardziej że działania piętnastoletniej wojny z Niemcami (1002-1018) toczyły się przeważnie na zie- miach polskich i jak wszystkie akcje obronne musiały angażować znaczne siły ludzkie, przy- noszšc zniszczenia osadom i warsztatom pro- dukcyjnym. Długoletnie wojny za panowania Chrobrego i ich konsekwencje ekonomiczne mogły wybitnie pogorszyć sytuację ludnoœci i stworzyć podłoże do niezadowolenia. Ze względu na tę sytuację skłonni jesteœmy uznać, za wiarogodne wiadomoœci Kosmasa i Powieœci dorocznej, które pod rokiem 1022 i 1025 umiej- scawiajš wystšpienia ludnoœci przeciw panom i przedstavicielom religii chrzeœcijańskiej w Polsce. Bunt 1025 roku vedług Ÿródła miał wy- buchnšć bezpoœrednio po œmierci Chrobrego. Jeżeli chociaż jedna z tych wiadomoœci odnosi się do konkretnego powstania z lat dwudzie- stych, mielibyœmy sygnał, że ludnoœć polskich skupisk osadniczych protestowała czynnie prze- ciw rozwojowi stosunków wewnętrznych. Wzmianki o przeœladowaniu chrzeœcijan prowa- dzš do interesujšcych wniosków o ożywieniu się działalnoœci pogaństva zagrożonego w swym stanie posiadania. Nie mamy podstawy, by €€€€€€€€€€€€€€€€€€€177 wštpić w to, że objawy protestów czy buntu ludnoœci tłumił aparat państwa piastowskiego. Przedstawiał on na pewno dostatecznš siłę wojskowš i autorytet władzy. Tymczasem nadchodziły wydarzenia, które miały przynieœć załamanie polskiej mocy wo- jennej i podważyć autorytet władzy Mieszka. Potężni sšsiedzi Polski nie rezygnowali z ziem odebranych im przez Chrobrego. Królo- wie niemieccy nie zamierzali uznać koronacji słowiańskiego monarchy. Wojna rozpoczęta w roku 1029, prowadzona przez Niemcy i po- zostajšcš z nimi w koalicji Ruœ, doprowadziła do klęski sił polskich. Załamanie frontu wschodniego w roku 1031 okazało się katastro- falne dla państwa piastowskiego. Wojska ruskie wtargnęły na ziemie polskie, zapewne na Ma- zowsze, niszczšc kraj i uprowadzajšc ludnoœć w niewolę. Wraz z wojskami ruskimi pojawił się ksišżę Bezprym. Udało mu się zmusić do ucieczki pokonanego Mieszka i objšć tron pol- ski. Łużyce oraz Grody Czerwieńskie były stracone. Korony polskie zostały oddane królo- wi niemieckiemu. PóŸniejszy powrót do Polski Mieszka II, już po rezygnacji z korony i uzna- niu zwierzchnictwa Konrada II, objęcie władzy nad Polskš wraz -z dwoma innymi ksišżętami, stwarzały nowš sytuację politycznš. Wydarzenia roku 1031-1032 były klęskš programu realizowanego przez Bolesława Chro- brego. Wykazały niebezpieczeństwa kryjšcesię w ekspansji podejmowanej kosztem Niemiec i Rusi oraz dowiodły, jak wielkie istniejš trud- noœci utrzymania niezależnoœci i korony wbrew królestwu niemieckiemu. Sytuacja, w jakiej znalazł się Mieszko po hołdzie merseburskim, nie sprzyjała utrzymaniu dawnego autorytetu polskiego monarchy. Mieszko w odczuciu pod- 178 danych już nie był zwycięski, a także nie był niezależny oraz nie dysponował dawnš siłš wojennš. . Wydaje się, że dalszy wewnętrzny kryzys państwowoœci polskiej należy traktować jako następstwo tej nowej sytuacji. Rozpoczynał się okres, w którym każdy z głównych członów społeczeństwa polskiego reprezentował inny program działania i starał się wykorzystać sy- tuację powstałš po roku 1031-1032 do realiza- cji swoich zamierzeń. zacznijmy od stanowiska dynastii. Według oficjalnej tradycji, zapisanej na dworze Bole- sława Krzywoustego, w dobie kryzysu władzę w Polsce sprawowali jedynie Mieszko II i syn jego Kazimierz Odnowiciel. Stan naszej wiedzy nie upoważnia nas do przypisania każdemu z nich odrębnego programu działania. Przeciw- nie, wydaje się, że reprezentowali oni bardzo zbliżonš postawę zarówno w polityce zewnętrz- nej, jak i co do dalszych dróg rozwoju pań- stwa. Klęski lat 1031-1032 nie osłabiły u oby- dwu władców dšżenia do ugruntowania potęgi Polski, jakkolwiek musiały ograniczyć plany dalszej ekspansji. Rysem najbardziej znamien- nym i godnym podziwu, jaki zaznacza się w po- stępowaniu ojca i syna, była niezłomna wola wyzwolenia się spod hegemonii królestwa nie- mieckiego, którego zwierzchnictwo cišżyło nad państwem polskim po zjeŸdzie merseburskim. Ostatnie lata rzšdów Mieszko II poœwięcił wal- ce o zjednoczenie państwa, wbrew i mimo wo- li Konrada II. Przedwczesna œmierć udaremni- ła mu realizację dalszych planów, nie zaprze- paœciła jednak samej idei, przejętej przez Kazimierza Odnowiciela. Panowanie jego wska- zuje, że traktował on swš poczštkowš zależnoœć €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€181 od Niemiec jedynie jako chwilowš koniecz- noœć, podyktowanš potrzebš walki o zjednocze- nie państwa. Pod koniec panowania Kazimierz umocnił swe stanowisko wobec Niemiec. Bole- sław Œmiały nie wahał się już sięgnšć po ko- ronę królewskš i współdziałać z wrogiem Hen- ryka IV, papieżem Grzegorzem VII. Dšżenie do uniezależnienia ' się od Niemiec i do koronacji królewskich należy podkreœlić jako bardzo ważny element programu piastow- skiego. Istniejš bowiem obawy, że możni pol- scy, 'których samodzielnoœć polityczna zdaje się zaznaczać po raz pierwszy w dobie kryzysu, przejawiali znacznie mniej entuzjazmu dla ko- rony królewskiej, a być może nawet dla idei walki o niezawisłoœć za wszelkš cenę. I Mieszko II, i Kazimierz Odnowiciel nie ustępowali w wysiłkach o zjednoczenie pań- stwa, podzielonego w roku 1032 z woli króla niemieckiego i rozdartego ponownie około roku 1039 buntem Mazowszan i wystšpieniem Mie- cława. Nieustępliwa postawa Kazimierza za- pewne była ważnym elementem akcji o rewin- dykację Œlšska i odzyskanie Pomorza. Nie ule- ga najmniejszej wštpliwoœci, że obaj władcy, dšżyli do utwierdzenia i rozszerzenia wpły- wów chrzeœcijaństwa i w sposób bezkompromi- sowy przeciwstawiali się naciskowi pogaństwa. Dšżenie to, za które głoœno chwalono Mieszka w rocznikach saskich, było cechš znamiennš programu piastowskiego. Inne rysy działalnoœci wewnętrznej naszych władców pozostajš nie- znane. Możemy jedynie podejrzewać, że Mieszko II, który współuczestniczył niegdyœ w rzšdach swego potężnego ojca, nie zajmował ustępliwe- go stanowiska wobec aspiracji możnych. Jego pozycję jednak osłabiał wygnany brat - ry- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€182 wal do tronu, na którego mogła liczyć opozy- cja. Czy podobna konkurencja nie zagrażała również następcy Mieszka - Kazimierzowi? Utrzymanie się na tronie polskim tych po- tomków Chrobrego, którzy poprzez Mieszka II pochodzili od Kazimierza, sprawiło, że z kart najdawniejszej historii Piastów, czyli z Kronika Galla Anonima, zniknęli realni i postulowani przeciwnicy tej linii panujšcych, a więc na przykład brat Mieszka II, Bezprym. Bezprym- jak wiemy - dobił się władzy w Polsce przy pomocy Rusi i zdšżył okazać swš uległoœć wo- bec żšdań niemieckiego cesarza. Kronikarz nasz nie ujawnił też sprawy dru- giego małżeństwa Mieszka II ze Słowiankš, po- przedzonego rozwodem z Rychezš. Odbiło się ono nad Renem cierpkim komentarzem o kon- kubinie Mieszka. Zapisana u Kadłubka wiado- moœć o tym, że macocha Kazimierza dšżyła do pozbycia się pasierba, aby zapewnić tron swe- mu synowi, i szereg innych poœrednich danych, przede wszystkim oddanie Kazimierza w dzie- ciństwie do klasztoru, zdajš się wskazywać na to, że Kazimierz posiadał rywala do tronu. W literaturze historycznej zwš go Bolesławem Zapomnianym. Jakkolwiek hipoteza ta nie cie- szy się popularnoœciš w nauce, sšdzimy, że pa- nowanie innego Piastowica po wygnaniu Kazi- mierza jest postulatem sytuacji historycznej. Czyż ksišżę nie był nieodzownym zwierzchni- kiem aparatu państwowego, niezbędnym czyn- nikiem równowagi wewnętrznej, reprezentan- tem państwa na zewnštrz i autorytetem dla ludnoœci? Trudno sobie wyobrazić, by możni nie do- strzegali oporu ludnoœci i lekceważyli niebez- pieczeństwo, jakie groziło systemowi rzšdów feudalnych pozbawionemu władcy. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€183 Załamanie władzy Mieszka II w roku 1031 i rozpoczynajšce się od tego momentu zamie- szanie w obozie rzšdzšcym musiało oddziałać na postawę ludnoœci. Dochodziły do niej reper- kusje walk o tron w postaci częstych Imion na wyższych szczeblach aparatu władzy, który naj- pierw Bezprym krwawo oczyœcił ze zvolenni- ków brata, a następnie Mieszko II wzmacniał swoimi ludŸmi. Œmierć Mieszka i krótkotrwałe rzšdy Ka- zimierza, wypędzonego rychło po œmierci ojca, .dopełniły miary chaosu w aparacie państwo- wym. Wybuch powstania ludowego , tak zna- miennym momencie stwarzał pewnš szansę uzyskania sukcesów przez powracajšcego do kraju Kazimierza. Ze słów Galla trudńo jednak wnosić o historycznych konkretach povstania. Mówi kronikarz: "Albowiem niewolnicy po- wstali na panów, wyzwoleńcy przeciv szla- chetnie urodzonym, sami się do rzšdów wyno- szšc, a jednych z nich na odwrót w służbie dla siebie zatrzymawszy, innych pozabijawszy... rozdrapali dostojeństwa... Nadto jeszcze, porzu- cajšc wiarę katolickš - czego nie możemy wy- powiedzieć bez płaczu i lamentu = rozpoczęli bunt przeciw biskupom i księżom Boga; niektó- rych z nich, jakoby godniejszš œmierciš; mie- czem zgładzili, a innych jakoby godnych lich- szej œmierci, ukamienowali." Wobec braku w Ÿródłach elementów czasu, przestrzeni, a także okreœlenia przyczyn po- wstania, wszelkie wnioski oprzeć trzeba o dane poœrednie. Zdajš się one sugerować, że powsta- nie wybuchło w centralnej dzielnicy państwa, zwanej póŸniej Wielkopolskš. Za ustaleniem tym przemawia historyczne prawdopodobień- stwo. Monarchii piastowskiej za panowania Chro- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€184 brego i Mieszka II nie można traktować jako mońolitu ustrojowego. Przeciwnie, wydaje się, że.jeszcze było za wczeœnie na zniwelowanie różnic wewnętrznych i tych, jakie wynikały z okolicznoœci podboju czy zjednoczenia. Sytu- ację ludnoœci oœrodka gnieŸnieńskiego można w tym układzie uznać za szczególnie trudnš. Wielkopolska,była centrum organizacyjnym państwa już za rzšdów Mieszka. Dzielnica, któ- ra służyła Mieszkowi I za podstawę do akcji zjednoczeniowej i ekspansji w stronę Pomorza, również. za Chrobrego spełniała rolę kluczowš. Jak wiemy, rycerstwo z grodów Wielkopolski i Kujaw stanowiło w dalszym cišgu trzon armii polskiej za panowania Bolesława Chrobrego. W zwišzku z powyższym ziemie wielko- polskie musiały być szczególnie intensywnie wykorzystywane jako baza organizacyjna dla potrzeb wojska, co znalazło swój wyraz w bar- dzo gęstym nasyceniu ich grodami i oœrodkami służebnymi. Obserwacje powyższe każš uznać stare gniazdo dynastii za ziemię, na której lud- noœć podlegała ujarzmieniu na rzecz państwůa wczeœniej i w znacznie większym stopniu niż w innych dzielnicach. Rzutowało to na powolny proces tworzenia się wielkiej własnoœci. Jeszcze w XII wieku dzielnica ta reprezentuje wysoki potencjał ludnoœci zależnej od księcia i insty- tucji koœcielnych. W ten sposób dochodzimy do wniosku, że powstanie ludowe, które wybuchło w Wielkopolsce wœród tamtejszej ludnoœci wol- nej, a objęło - być może - także mieszkań- ców osad służebnych, wynikło prawdopodobnie z dšżenia do przeciwstawienia się uciskowi apa- ratu państwowego w momencie, gdy jego roz- przężenie ujawniło się w całej pełni. Czy powstanie ludowe było jedynie aktem protestu przeciw konkretnym urzędnikom, czy €€€€€€€€185 też miało na celu powrót do stosunków przed- państwowych, nie wiemy. Nie ulega jednak wštpliwoœci, że powstańcy głosili hasła obalenia religii chrzeœcijańskiej i nie wahali się pozba- wiać życia tych duchownych, którzy wpadli w ich ręce. Powstanie ludowe w roku 1034, wraz z wczeœniejszymi wystšpieniami w roku 1022 i 1025, stanowi poważny dowód żywot- noœci pogaństwa, którego nie zdołała złamać działalnoœć ustawodawcza księcia ani zabiegi jego aparatu. Zadania misyjne przekraczały absolutnie możliwoœci szczupłej garstki obcego duchowień- stwa. Zaspokajało ono zaledwie potrzeby reli- gijne możnych i członków aparatu państvowe- go, a co najwyżej oddziaływało także na lud- noœć skupisk grodowych. Akcja przysposobienia szerokich rzesz ludnoœci do nowej wiary obej- mowała przede wszystkim zabiegi formalne, które likwidowały kult pogański i miały być wstępem do przyjęcia nowej wiary. Palono więc i topiono bałwany, œwięcono i egzorcyzmowano miejsca kultu pogańskiego. Zakres wymagań religijnych chrzeœcijań- stwa wczesnopaństwowego w stosunku do lud- noœci wiejskiej, mieszkajšcej na ogół daleko od- miejsc kultu, nie mógł sięgać poza żšdanie chrztu i pochówku na miejscu poœwięconym. Nakazy moralne etyki chrzeœcijańskiej były za Chrobrego stopniowo wprowadzane i obwaro- wywane sankcjami karnymi. Zasady i praktyki nowej wiary, poznawane w atmosferze przymu- su i kar cielesnych, okazywały się niezmiernie trudne do przyjęcia, tym bardziej że ludzie nie byli w stanie wyzwolić się ze sfery obrzędo- woœci pogańskiej, o czym œwiadczš liczne zna- leziska archeologiczne. Potrzeba kultu, obrzę- du i obyczaju, której nowa wiara nie mogła €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€186 zaspokoić na ówczesnym etapie, stwarzała za- potrzebowanie na wieszczków pogańskich, ukrywanych zapewne przed przeœladowania- mi władcy. Przykłady z dziejów misji chrzeœcijańskiej na innych terenach pogańskich, na przykład na Rusi czy Pomorzu Zachodnim, pozwalajš przy- puszczać, że ludnoœć niejednokrotnie przyjmo- wała nowego boga chrzeœcijańskiego do panteo- nu pogańskiego w dowód uznania jego mocy. Jeżeli również w Polsce istniało podobne nasta- wienie, to zostało ono narażone na szwank w roku 1031. Klęski strony polskiej wykazywały dobitnie, że obcy bóg niemiecki sprzyjał wro- gom Polski i nie był w stanie zapobiec kata- strofie tych, którzy go czcili. Według Galla w powstaniu ludowym w Polsce zginęło wielu duchownych, a nawet biskupów. Opinii tej nie możemy sprawdzić i jakkolwiek trudno dostrzec, by restaurowany za Odnowiciela Koœciół polski starał się o ja- kieœ kanonizacje męczenników za wiarę, nie możemy lekceważyć samej tradycji. Wydaje się jednak, że eventualne ofiary w ludziach wy- czerpujš liczbę strat Koœcioła polskiego w ro- ku 1034. Kolejne dotkliwe straty miał on ponieœć w czasie najazdu czeskiego w roku 1039. To, że w koœciołach Poznania i Gniezna przetrwały re- likwie œw. Wojciecha i Pięciu Braci Męczenni- ków, a także dzwony i ozdoby koœcielne, sta- nowi ważne œviadectwo, iż powstańcy nie zdo- łali opanować głównych centrów władzy pań- stwowej. Jak wszystkie tego typu ruchy, po- wstanie wyładovało się w krwawych ekscesach i zostało zapewne uœmierzone przez zorganizo- wanš akcję aparatu państwowego. Możni, a raczej wielmoże polscy, w pierw- 187 szej połowie XI wieku przedstawiajš się nam jeszcze jako siła anonimowa zarówno co do swej liczebnoœci, jak i znaczenia. Przypisujemy im jednak szereg poczynań na zasadzie uzna- nych prawidłowoœci rozwoju historycznego, a także ze względu na kierowniczš rolę w pań- stwie, która rysuje się w Ÿródłach przełomu XI i XII wieku. Przypuszczamy, że dochody z rolniczej eksploatacji ziemi nie stanowiły podstawy gospodarstwa.możnych, aczkolwiek już.wówczas rozwijała się wielka własnoœć, in- tensywniej zapewne na lessowych ziemiach Polski południowej. Ta grupa możnych państwa wczesnopias- towskiego, która wyszła zwycięsko z tarć we- wnętrznych, jakie towarzyszyły tworzeniu i konsolidacji -państwa ogólnopolskiego, znala- zła się w œcisłym otoczeniu monarchy i objęła kierownictwo aparatu państwowego. Możni urzędnicy i możni dowódcy vojskowi czerpali korzyœci z zysków skarbu państwowego. Decy- dowało to o ich znakomitej pozycji materialnej i dalszych możliwoœciach bogacenia się poprzez udział w handlu dalekosiężnym czy rozwijaniu własnej gospodarki hodowlanej bšdŸ rolniczej. Sytuacja ta jednak z góry przesšdzała o ich antagonistycznym stosunku do ludnoœci, która widziała w możnych grupę eksploatujšcš jej pracę. Pełna inicjatywy polityka zagraniczna Bo- lesława Chrobrego, podobnie jak dzieje prowa- dzonych przezeń wojen, wskazujš na znacznš koncentrację władzy w ręku króla, który pod- porzšdkował sobie aparat zarzšdu państwem. Porażka koncepcji politycznych Chrobrego i załamanie monarchii w roku 1031 ujawniły ferment w obozie możnowładczym. Znaczne ro- zejœcie się koncepcji politycznych władcy i moż- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€188 nych, na co rzucajš œwiatło przewroty w la- tach 1031-1034, zdaje się nie ulegać wštpli- woœci. Dużo trudniej jest okreœlić przedmiot tej rywalizacji. Niektórzy historycy skłonni sš mniemać, że możni reprezentowali tendencje decentralistyczne i zmierzali do ograniczenia, a nawet likwidacji władzy centralnej. Wypę- dzenie księcia Kazimierza według tej koncepcji było wyrazem dšżenia możnych do uzyskania zwierzchniej władzy na poszczególnych teryto- riach. Dla sytuacji podobnej nie znajdujemy analogii ani w dziejach Polski, ani w historii jej sšsiadów. Historia państw œredniowiecznych obfituje w konflikty; ofiarami ich padali ksišżęta, zastę- powani jednak natychmiast przez innych dy- nastów. Historia Rusi dostarcza przykładów, które œwiadczš, że możni wszelkimi siłami sta- rali się nie dopuœcić do bezkrólewia. Gdy Ja- rosław Mšdry po klęsce poniesionej w walce z Chrobrym nad Bugiem w roku 1018 chciał opuœcić Nowogród i podšżyć do Szwecji, No- wogrodzianie poršbali już przygotowane łodzie i sami wyrazili gotowoœć do opodatkowania się w celu prowadzenia dalszej wojny, by w ten sposób zatrzymać księcia w kraju. W innym przypadku widzimy, jak możni kijowscy starajš się skłonić Włodzimierza Mo- ńomacha do objęcia tronu po œmierci Swięto- pełka w roku 1113. Wydaje się, że stale wów- czas aktualna obawa przed buntami ludnoœci, a także groŸba najazdu z zewnštrz skutecznie paraliżowały anarchiczne poczynania możnych. Przy obecnym stanie wiedzy o stosunkach polskich trudno jest wskazać na podłoże tarć między władcš a ugrupowaniami możnych. Jak się wydaje, višzało się to z rywalizacjš o wła- dzę poszczególnych grup możnowładczych. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€189 Pewne uwagi natomiast nasuwajš się w zwišz- ku z wyraŸnš niechęciš możnych do takiej poli- tyki zagranicznej władców, która miała na celu realizację idei uniwersalnych i europejskich oraz przyczyniała się do wzmocnienia autoryte- tu panujšcego. Z podobnš opozycjš spotykali się władcy karolińscy i królowie niemieccy, szczególnie gdy pozostawiajšc sprawy własnego państwa zajmowali się interesami Cesarstwa. W tym negatywnym ustosunkowaniu tkwiła niechęć do eksploatacji sił społeczeństwa na ce- le nie przynoszšce doraŸnych efektów poza wzmocnieniem pozycji panujšcego na zewnštrz. W Polsce kamieniem niezgody między Pia- stami a możnymi wydaje się korona królewska, a być może także stosunek do królestwa nie- mieckiego i obawy przed provokowaniem jego władców. Krótkotrwałoœć obydwu epok królewskich w historii państwa polskiego XI vieku, z któ- rych pierwsza zakończyła się po 6 latach (1025-1031), a druga już po trzech (1076- -1079), posiada w zwišzku z tym znamiennš wymowę. Długotrwała, ekspansywna polityka zagraniczna, jakiej hołdowali pierwsi Piastowie, nie mogła być korzystna dla państwa na dłuż- szš metę, nie tylko dlatego, że powodowała niszczšce wojny odwetowe. Konsekwencjš jej było także podporzšdkowanie struktury gospo- darczej państwa celom wojennym, co służyło eksploatacji sił ekonomicznych, ale nie poma- gało ich rozwojowi. Tak więc na tle starań o zmianę modelu państva mógł się wzmóc kon- flikt między władcš a możnymi. Powstaje pytanie, czy możnych w pań- stwie, które jako wspólna organizacja politycz- na terytoriów północnych i południowych egzy- stowało na dobre dopiero od panowania Chro- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€190 brego, można traktować jako grupę jednolitš i przypisywać jej członkom identyczne tenden- cje? Spojrzenie na państwo wczesnopiastow- skie przez pryzmat historii zjednoczenia, doko- nanego z inicjatywy Piastów, i możnych ziem północnopolskich, każe przyjšć dominujšcš rolę Wielkopolan w zarzšdzie państwa do 1039 roku. Za panowania Chrobrego, gdy oœrodki dys- pozycyjne monarchii znajdowały się w GnieŸ- nie i w Poznaniu, a w GnieŸnie właœnie zlokali- zowano siedzibę metropolii koœcielnej, gdy tak- że w dalszym cišgu w grodach wielkopolskich stacjonowała główna siła zbrojna Bolesława, było niemożliwoœciš, by Wielkopolanie nie po- siadali uprzywilejowanego stanowiska w apara- cie państwa. Gdy w roku 1039 Czesi zdobyli i zniszczyli Giecz, Poznań i Gniezno, możni wielkopolscy musieli się poŸegnać z dotychcza- sowym znaczeniem. W zwišzku z powrotem do kraju księcia Kazimierza zvykliœmy mówić. o przeniesieniu stolicy państwa do Krakowa. Czy na ten fakt nie powinno się patrzeć jako na powstanie no- wego centrum zarzšdu państwem? Od tej pory Małopolanie mieli tworzyć aparat państwa i sprawować władzę w Polsce, co wydaje się dostatecznie widoczne w materiale Ÿródłowym od końca XI wieku. W ten sposób, wyprzedza- jšc o kilka lat wypadki, możemy stwierdzić, że przesilenie w obozie możnowładczym, jakie zaistniało w roku 1039, dowodzi, że możni z Polski południowej byli gotowi do przejęcia roli grupy kierujšcej państwem, a być może œwiadczy także o wczeœniej rozwijajšcej się ry- valizacji o władzę w państwie między poszcze- gólnymi grupami możnych. Zarówno Mazowsze, jak Slšsk i Małopolska przed rokiem 1039 tworzyły peryferie politycz- 191 ne państwa wczesnopolskiego. Lata kryzysu miały pokazać, że ani na Mazowszu, ani w Ma- łopolsce nie wygasły ambicje polityczne:i dšże- nia do władzy. Czy na tle rywalizacji grup możnych o władzę w państwie nie ujawniły się już wczeœniej oznaki konfliktu wewnętrznego? Brak Ÿródeł nie pozwala na przedstawienie konkret- nych faktów, niemniej jednak zarysowujš, się możliwoœci postawienia hipotezy w tej sprawie. Wszelkie zabiegi możnowładców danej prowin- cji o zwiększenie swych wpływów i narzucenie polityce państwowej celów bliskich interesom tego oœrodka, w warunkach ustrojowych Polski wczesnopiastowskiej, mogły się rozwij ać naj- łatwiej jednš drogš. Drogę tę stanowiło zbliże- nie się do księcia i zjednanie go dla własnych planów. Można przypuszczać, że więzy Kazi- mierza Odnowiciela z Krakowem były starszej daty niż te, które œledzimy od roku 1039. Według opinii niektórych uczonych Kazi- mierz przebywał w Krakowie w dzieciństwie, jeszcze za panowania Mieszka II, tam bowiem oddany był do klasztoru. Kazimierz nie został mnichem ani duchownym, lecz po paru latach opuœcił klasztor. WięŸ z Krakowem i tamtej- szym œrodowiskiem została już wtedy nawiš- zana. Gdy w roku 1034 umarł Mieszko II, a Ka- zimierz objšł władzę, jego kandydatura mogła już wówczas cieszyć się poparciem możnych krakowskich. Nasuwa się przypuszczenie, że przeciwnicy Kazimierza rekrutowali się z Wiel- kopolski. Czy już wtedy w Poznaniu i GnieŸnie oba- wiano się zwišzków księcia z Polskš południo- wš? Nie wiemy, ale hipoteza taka nie vydaje się nam wykluczona. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€192 Wygnanie księcia Kazimierza, a następnie wydarzenia powstania ludowego wstrzšsnęły państwem wczesnopiastowskim, osłabiły je za- pewne, lecz nie doprowadziły do upadku. Wła- dza, która umocniła się tymczasem, czuwała nad porzšdkiem w kraju, funkcjonował aparat państwowy, kontynuowała swš działalnoœć organizacja koœcielna. Brak było jedynie zaan- gażowania Polski na szerszej arenie politycznej. Mimo że szczęk oręża nie ustawał w pobli- żu granic państwa, toczyły się bowiem valki niemiecko-lutyckie, a ksišżę kijowski Jarosłav wyprawiał się na północnych sšsiadów Polski, Jaćwingów, nie słychać nic w Ÿródłach o dzia- łaniach polskiej siły wojennej, nie da się też dostrzec jakiejkolwiek akcji dyplomatycznej. Okolicznoœci najazdu czeskiego wskazujš na ówczesne osłabienie wojskowego potencjału państva. W lecie 1039 roku Slšsk i północne ziemie polskie dosięgła niespodziewana i niszczšca in- wazja czeska. Gdy po zajęciu Slšska Czesi do- tarli do słynnych ze swej obronnoœci grodów wielkopolskich, zastali je nie przygotowane do obrony i pozbawione rycerstwa. Zaskoczone na- głym atakiem, polskie siły wojskowe wycofały się prawdopodobnie za Wisłę. W tych okolicz- noœciach padły bez walki nie zdobyte dotšd twierdze Mieszka I i Bolesława Chrobrego: Po- znań i Gniezno, których konstrukcje obronne zdawały się zabezpieczać je przed każdym atakiem. Przed Czechami otworzyły się wrota pol- skich skarbców koœcielnych, hojnie obdarza- nych przez pierwszych Piastów. Zasoby naj- starszych koœciołów, swego rodzaju pierwsze €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€193 muzea sztuki w Polsce, dostały się w ręce Cze- chów. Obecny przy boku księcia Brzetysław,a biskup praski Sewer zabezpieczył cenne reli- kwie arcybiskupstwa gnieŸnieńskiego, ciało œw. Wojciecha i zwłoki Pięciu Braci Męczenników Miały one od tej pory dodawać blasku kate- drze praskiej. Przez kilkadziesišt lat wznoszo- ne œwištynie chrzeœcijańskie, pałace ksišżęce. których odnajdyvane dziœ fragmenty budzš po- dziw dla artyzmu ich wykonania, legły w gru- zach. Czesi burzyli je i palili, pragnšc zniszczyć na zawsze podstawy potęgi północnego sš- siada. Zniszczenia najazdu czeskiego nie ograni- czyły się do rabunku dóbr materialnych. Zwy- czajem praktykowanym w œredniowieczu na- jeŸdŸcy zorganizowali brankę ludnoœci ziem wielkopolskich, uprowadzajšc jš w nievolę. Niekiedy, jak w Gieczu, ludnoœć poddawała się dobrovolnie najeŸdŸcy i zostawała przez niego przesiedlona do Czech. Po raz pierwszy w historii państwa piastowskiego ludnoœć ziem wielkopolskich okazała się bezbronna wobec obcej przemocy.. Po ogołoceniu Polski z bo- gactw i ludzi Czesi obsadzili swymi załogami Œlšsk. Wœród ziem państwa piastowskiego je- dynie Mazowsze, gdzie schroniło się rycerstwo polskie, mogło stworzyć podstawy dla odbudo- wy państwa polskiego. Po powrocie księcia Kazimierza, który już w końcu 1039 roku stanšł.u granic Polski, okazało się, że na Mazowszu zdołał się wy- kształcić novy oœrodek władzy. Uzyskał on po- parcie ludnoœci mazowieckiej i wypowiedział wojnę restytucji Piastów. Kazimierz, uznany i witany w zniszczonej Wielkopolsce, musiał na razie zrezygnovać z rozcišgnięcia swego pano- wania na Œlšsk zajęty przez'Czechóv i na €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€194 Mazowsze, gdzie władzę zwierzchniš objšł daw- ny czeœnik dvoru Mieszka II - Miecław. Rozpoczęła się oœmioletnia wojna o ponow- ne włšczenie Mazowsza do państwa Piastów. Pocišgnęła ona za sobš powstanie nowego układu sojuszów w tej częœci Europy. Mazov- szu sprzymierzonemu z Pomorzem i popiera- nemu przez Czechów, Kazimierz zdołał przeciw- stawić œcisłš współpracę z Rusiš i dyplomatycz- ne poparcie Cesarstwa. Historiografia œredniowieczna od Galla po Długosza, a więc w epoce, gdy stała na usłu- gach dworów ksišżęcych, z upodobaniem roz- wijała jeden wštek wojny o Mazowsze: sprawę povstania ambitnego wielmoży Miecława prze- ciw prawemu księciu, buntu zakończonego upadkiem uzurpatora. Tymczasem wydarzenia tzw.. buntu Miecława posiadały znacznie bo- gatszš warstwę treœci historycznych. Objęcie przez niego władzy na Mazowszu wišzało się z historiš nieznanych lat 1034-1039. Miecław należał do tego obozu możnych, który po œmierci Mieszka II przeciwstawił się Kazimie- rzowi, popierajšc - jak się wydaje - innego. Piastowica. Najazd Brzetysława doszedł do skutku w momencie, gdy w oœrodku wielko- polskim zabrakło już osoby władcy. Wówczas to główna rola wodza i przywódcy politycznego przypadła Miecławowi, ale dopiero wtedy, gdy możni wielkopolscy i rycerstwo wycofujšce się z rejonu objętego najazdem znaleŸli się na Ma- zowszu. Możliwoœć dalszego przeciwstawienia się powracajšcemu Kazimierzowi i walki o władzę w całym państwie zależała od postawy ludnoœ- ci Mazowsza. Zażarty opór, jaki Mazowszanie. stavili siłom Kazimierza, daje œwiadectwo :w dšżeniu do wyzwolenia się spod władzy Pia- 195 stów. Równoczeœnie jednak rzuca on œwiatło na duże trudnoœci wczeœniejszej konsolidacji tego terytorium w ramach monarchii wczesno- piastowskiej. Mniemanie o istnieniu niezależnego oœrod- ka politycznego na Mazowszu w czasach przed- piastowskich, podobnie jak przypuszczenie o póŸniejszym włšczeniu Mazowsza do pań- stwa Piastów jedynie na zasadzie zależnoœci trybutarnej, wydaje się bardzo prawdopodobne. Popiera je fakt wczesnego wyodrębnienia się wspólnej nazwy Mazowszan dla mieszkańców rozległych terenów dorzecza œrodkowej Wisły. Wkry i Narwi, poœwiadczony w najstarszej kronice ruskiej, Powieœci dorocznej. Wzmacnia - goršca obrona Mazowsza w czasach Miecła- wa. Trudno wštpić, by na zarysowujšcy się w XI wieku separatyzm mazowiecki nie od- działywała tradycja dawnej niezależnoœci. O odrębnoœciach kulturalnych Mazowsza nauka nasza jeszcze niewiele potrafi powie- dzieć. Dostrzega się je w materiale archeologi- cznym, chociażby.w postaci panujšcego na Ma- zowszu w XI i XII wieku charakterystycznego obrzędu grzebalnego, tzw. grobów z obstawš ka- miennš, które jedynie sporadycznie występujš na pozostałych obszarach państwa. Wydaje się w każdym razie, że ludnoœć Mazowsza na tle innych grup osadniczych Polski w XI wieku reprezentowała element najmniej schrystianizo- wany. Jest rzeczš charakterystycznš, że nawet tak gorliwy protektor misji, jakim był Bole- sław Chrobry, nie zdecydował się na założenie tam biskupstwa, jakkolwiek centralny gród Mazowsza, Płock, posiadał koœciół grodovy już w pierwszej połowie XI wieku. Nie służyły umocnieniu chrzeœcijaństwa czasy Miecława, który musiał zabiegać o poparcie ludnoœci. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€196 Tymczasem odgórne wprowadzanie nakazów religii mogło grozić oporem. Od œwiata chrzeœ- cijańskiego i możliwoœci misji odcinała Miecła- wa wojna z Kazimierzem i przymierze z pogań- skimi Pomorzanami. Ruchliwy i niezależny żywioł mazowiecki musiał zrezygnować z zachowania własnej od- rębnoœci i własnego państwa, uginajšc się pod przewagš sił polsko-ruskich. Ludnoœć okupiła klęskę stratami w zabitych i jeńcach, odda- nych zapewne sprzymierzonej z Kazimierzem Rusi, możni utratš dóbr i posiadłoœci. Powięk- szyły one wydatnie domenę ksišżęcš i stan po- siadania zwycięskich Małopolan. Klęska ta wszakże utorowała drogę zjednoczeniu państwa polskiego, któremu groziło rozbicie, i ujednoli- ceniu jego oblicza narodowego i kulturalnego. Podsumowujšc stwierdzić wypadnie, że kryzys pierwszej monarchii piastovskiej uka- zał trudnoœci konsolidacji państwa, które,wzišwszy na siebie wielkie zadania wewnętrz- ne, jednoczeœnie wkroczyło na drogę rozległej ekspansji wojennej. Nie wszystkie procesy, które doprowadziły do załamania monarchii, rysujš się przejrzyœcie w Ÿródłach. Można się zastanawiać, czy ówcze- sny rozwój sił wytwórczych zaspokajał wyma- gania dynamicznej ekspansji wojennej. Ze zna- cznym prawdopodobieństwem domyœlamy się istnienia ogniska zapalnego w konfliktach mię- dzy aparateni państwowym a ludnoœciš, szcze- gólnie obcišżonš œwiadczeniami w wielkopol- skim oœrodku państwowym. Krytyczne wyda- rzenia lat trzydziestych zdajš się œwiadczyć o niespoistoœci wewnętrznej pierwszego pań- stwa; odœrodkowe tendencje Mazowszan, a także €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€197 dšżenia do udziału we władzy silnej grupy możnowładczej ziem południowych, mogły już wczeœniej państwo to rozsadzać. Nowa monarchia, odbudowana przez Kazi- mierza Odnowiciela przy wybitnym udziale możnych małopolskich i sił czerpanych z obu głównych prowincji państwa, była kontynuacjš pierwszej monarchii tak w zakresie jej progra- mu ogólnopolskiego, jak i w dšżeniu do opar- cia się o zachodnie wzory kulturalne. Novš cechę państwa Kazimierza stanowiło przesunię- .cie oœrodka dyspozycyjnego do Krakowa, gdzie miał pozostać na najbliższe pięć wieków. Dru- gie państwo piastowskie, rezygnujšc z ekspan- sji poza własny obszar etniczny, skupiło swe siły na konsolidacji wewnętrznej i wzmocnie- niu podstaw gospodarczych. Akcja ta przyńiosła wyniki w wieku następnym, kiedy państwo by- ło w stanie podjšć wieloletnie zabiegi wojenne ukoronowane zdobyciem Pomorza.  198   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 2faac00f 302020a3 385 13 2903 0 1 p t c 0 2 k 0 48 0 5 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    3 3 72 0 0 108 1 ff 1 32 1  1 1 1 ff 0 32 1 Tadeusz Lalik ODBUDOwa PAńSTwA I KOœCIOłA W XI WIEKU "Więcej miał król Bolesław [Chrobry) pan- cernych rycerzy, niż ma za naszych czasów cała Polska tarczowników, za Bolesława tylu prawie było w Polsce tarczowników, ilu za na- szych czasów znajduje się w ogóle ludzi wszelakiego rodu" - stwierdzał anonimowy autor w poczštkach XII vieku w Kronice opi- sujšcej "pamiętne i sławne czyny Bolesłava" Krzywoustego. "Za czasów Bolesława [Chrobrego) wszyscy rycerze i damy dworskie zamiast sukien lnia- nych lub wełnianych nosiły płaszcze z delikat- nych tkanin, a futer nawet kosztownych, choć- by były nowe, nie noszono na jego dworze bez podszycia kosztownš tkaninš i bez złotogłow,iu. Złoto bowiem za jego czasóv było rozpowszech- nione u w,szystkich jak srebro, srebro zaœ było tanie jak słoma." Wspomnienia o rzšdach Bolesława Chro- brego na kartach Kroniki nabierajš cech złote- go vieku, a jego postać staje się portretem idealnego vładcy. Lecz czy wszystko kłaœć można jedynie na karb legendy? Opowieœć o bogactwie dworu Chrobrego znajdujemy w opisie zjazdu gnieŸnieńskiego z roku 1000, o którego wspaniałoœci opoviadano €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€199 już Thietmarowi. Bolesław Krzywousty w cza- sie pokutnej pielgrzymki do Gniezna, po za- mordovaniu brata przyrodniego, księcia Zbig- niewa, ufundował w roku 1113 złoty relikwiarz œw. Wojciecha o wadze 80 grzywien, co skru- pulatnie zanotował kronikarz. Brzetysław nato- miast w czasie znanej wyprawy do Wielkopol- ski zabrał z katedry gnieŸnieńskiej trzy tabli= ce złote z grobu œw. Wojciecha. Na krawędzi jednej z nich wyryty był napis: "300 funtów złota waży to dzieło". Z tejże katedry zrabowa- ny został także krucyfiks złoty o potrójnym ciężarze ciała fundatora księcia Mieszka. Wymowna to różnica skali fundacji z cza- sów pierwszych Piastów i Bolesława Krzywou- stego. Władca ten upamiętnił się zvycięskš wojnš z Henrykiem V (1109) i skutecznie prze- prowadzonym podbojem Pomorza. Daremnie jednak szukalibyœmy w Ÿródłach obcych in- formacji o jego sile zbrojnej; podobnych do opisu drużyny Mieszka I scharakteryzowanej już około roku 965 przez Ibrahima ibn Ja- kuba. Tradycja od.miennoœci państva pierwszych Piastów od Polski na przełomie XI i XII wie- ku, choć podniesiona do rangi legendy dyna- stycznej, nie była pozbawiona realnego tła. . Okres rzšdów Bolesława Chrobrego dzieli zaledwie lat kilkanaœcie od powrotu z wygna- nia jego wnuka Kazimierza w roku 1039 i ogro- mna różnica skali możliwoœci obydwu wład- ców, którzy stanęli wobec realizacji odmien- nych zadań. Bolesławowi Chrobremu przyœwie- cała idea stworzenia państwa słowiańskiego obejmujšcego tereny znacznie przekraczajšce obszar okreœlany mianem etnicznie polskiego. Kazimierz Odnowiciel przez cały okres rzšdów po powrocie z wygnania toczył walki o ponow- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€200 ne zjednoczenie państwa polskiego. Sukcesy jego nie były łatwe i uzyskane zostały z obcš pomocš. To proste zestawienie warunków, w jakich przyszło działać twórcom monarchii wczesnopiastowskiej: Mieszkowi I i Bolesławo- wi Chrobremu oraz nie mniej wybitnemu ich następcy, wyjaœnia przyczyny, dla których szukać musieli oni różnych rozwišzań proble- mów ustrojowych i politycznych. Gdy Mieszko I dysponował 3000 drużyny, której każda setka miała równać się 10 setkom innych wojów, Kazimierz wracał do kraju z obcš pomocš, użyczonš przez Henryka III. Była ona niemała, liczyła 500 rycerzy, o czym wspomina Gall w poczštkach XII vieku. Powrót nie należał do triumfalnych, wład- ca najpierw zajšł nie znany z imienia gród na pograniczu kraju, skšd rozszerzał swój stan po- siadania. W sytuacji gdy Czesi dzierżyli Œlšsk i być może Małopolskę, a zachodnie kresy Wielkopolski penetrowali Pomorzanie, nawet powrót okazywał się rzeczš niełatwš. Grodem na pograniczu był zapewne Głogów lub Krosno Odrzańskie. Obca pomoc zbrojna nie mogła długo pozostawać w kraju. Utrzymanie jej było ucišżliwe, tym bardziej że skarbiec ksišżęcy został rozgrabiony, a walki wewnštrz prowadziły do dalszego wyniszczania wczeœniej już zdewastowanych ziem. Organizacja własnej siły zbrojnej, która mogłaby przejšć ciężar walk z Czechami i Mazowszanami, stawała sięwięc nakazem chwili. Duże znaczenie miał rychły œlub Kazimie- rza z córkš,Jarosława Mšdrego, Dobronie- rš. Wniosła mu ona w posagu duże bogac- twa i scementowała długotrwały sojusz z Ru- siš, ważny dla umocnienia pozycji wewnštrz kraju. €€€€201 Gdy Mieszko prowadził zwycięskie podboje z oœrodków polańsko-kujawskich, Kazimierz zastał zniszczone Gniezno i Poznań, opustosza- łe sšsiednie grody, a zwłaszcza Giecz i jego okolicę. Ludnoœć tamtejsza dobrowolnie podda- ła się Brzetysławowi czeskiemu i została prze- zeń przesiedlona nie tylko w okolice górnej Berounki na południowy zachód od Pragi, o czym wspomina Kosmas, lecz także w inne rejony Czech. Jej œladem sš zachowane do dziœ nazwy wsi Hedezane. Ci, którzy się nie poddawali, narażeni byli na grabież, sprzedaż w niewolę lub œmierć. Nic dziwnego, że z terenów szczególnie zagrożonych pożogš zbiegano na spokojniejsze obszary, a zwłaszcza na Mazowsze, posiadajšce przedpia- stowskie tradycje odrębnoœci państwovej. W warunkach walk wewnętrznych i niszczy- cielskiego najazdu Brzetysława separatyzm mazowiecki doprowadził do faktycznego unie- zależnienia tej częœci kraju. Odpadnięcie Pomorza i oderwanie się Ma- zowsza spowodowały szczególnie trudnš sytua- cję w spustoszonej Wielkopolœce. Napady po- morskie, z łatwoœciš przenikajšce przez puszcze nadnoteckie w głšb kraju, powiększały znisz- czenie dzielnicy. Z Pomorzanami współdziała- li Mazowszanie, penetrujšcy poprzez Wisłę sšsiednie tereny kujawskie, a nawet wielko- polskie. Kazimierz nie mógł rozpoczynać reorgani- zacji państwa z polańsko-piastowskich oœrod- ków Wielkopolski, lecz oprzeć sie musiał na mniej zniszczonych i z natury bogatszych tere- nach krakowsko-sandomierskich. Sšsiadowały one z zaprzyjaŸnionš Rusiš, co w trudnej 202 sytuacji polityczno-militarnej było także atutem nie do pogardzenia. Wobec odcięcia dostępu do szlaków bałtyc- kich przez Pomorzan i Mazowszan, kontakty handlowe zniszczonych oœrodków wielkopol- skich miały ograniczone perspektywy rozwoju. Znacznie lepsza pod tym względem była sy- tuacja Krakowa, mimo wrogich stosunków Kazimierza z Brzetysławem. Szlak handlowy z Kijowa poprzez Kraków i Pragę do grodów niemieckich, poœwiadczony już przez Ibrahima, posiadał na tyle ważne znaczenie, że zatargi czesko-polskie nie były w stanie sparaliżovać go na dłuższy czas. Nie przypadkiem z denarów czeskich naj= liczniej reprezentowana w znaleziskach pol- skich jest moneta Brzetysława, podobnie zresz- tš jak i współczesne emisje władców węgier- skich. Denary królów węgierskich œwiadczš o znaczeniu szlaków prowadzšcyeh poprzez przełęcze karpackie. Wreszcie nie bez znacze- nia pozostawała droga wiodšca z Krakowa przez Wrocław, Budziszyn i Miœnię do Saksonii. Okolice Krakowa obok rejonu Wrocłavia należały do najżyŸniejszych i najgęœciej w ów- czesnej Polsce zasiedlonych, a znaczenie ich podkreœlały bogactwa naturalne, wœród których na pierwszy plan vydobyć należy saliny, eksploatowane dowodnie w XI wieku. Róvnież wczesnš jedenastowiecznš metrykę ma powierz- chniowa eksploatacja srebra na terenie kaszte- lanii bytomskiej, należšcej podówczas do Kra- kowskiego. Okolice Bytomia nie stanowiły za- pewne pod tym względem wyjštku. Rudy srebra, a być może także ołowiu, występujšce na obszarze Jury Krakowsko-Częstochowskiej, przycišgały uwagę poszukiwaczy, potęgovanš zapotrzebowaniem na rzadkie w tej częœci Eu- €203 ropy metale. O atrakcyjnoœci złóż ołowiu, mniej częstych niż srebra, decydowało duże zapotrze- bowanie na wyroby z tego metalu zarówno do celów budownictwa monumentalnego (krycie dachów), jak też do wytwarzania drobnyeh przedmiotów użytkowyeh i ozdobnych, odkry- wanych podczas badań wykopaliskowych m.in. na terenie Krakowa (XI-XII wiek). Wprawdzie poczštków eksploatacji złóż oło- wiu w rejonie Olkusza nie możemy dziœ bliżej okreœlić, poœwiadczenia Ÿródłowe sięgajš jedy- nie trzeciego dziesięciolecia XIII wieku, lecz póŸne ich wystšpienie tłumaczyć należy szcze- gólnie w tym przypadku przestrzeganym rega- le górniczym. Wydobywanie rud wspomnia- nych minerałów bowiem, co najmniej od czasu powstania monarchii wczesnopiastowskiej; za- strzeżone było dla panujšcych. Bogate osadnictwo rolnicze na żyznych gle- bach, złoża mineralne, rozwój wielkiego han- dlu, wszystko to przemawiało za wyborem tych ziem przez wracajšcego z wygnania władcę, którego skarbiec œwiecił pustkami. Osadzenie dworu w Krakowie ułatviało kontrolę nad miejscowymi regaliami i vzrostem eksploatacji górniczej, tym bardziej że ksišżę mógł sięgnšć do pomocy obcych specjalistów, a zwłaszcza górników saskich. Nic jednak nie wiemy o wy- korzystaniu tej ewentualnoœci. Zarówno miejscowe zasoby, jak też prowa- dzšce przez Krakóv szlaki wielkiego handlu umożliwiały uzyskanie stosunkowo wyższych dochodóv w pienišdzu i atrakcyjnych towarów niż w innych dzielnicach kraju. A potrzeby pod tym względem były ogromne. Odbudowa orga- nizacji koœcielnej, wojny, daniny, a zwłaszcza trybut ze Slšska œwiadczony w ostatnich latach panovania na rzecz Czech w wysokoœci rocznej 204 500 grzyvien srebra i 30 grzywien złota, wy- magały stałej troski o zapełnienie skrzyń skarbca ksišżęcego. Trudno się dziwić, że Kazimierz nie podjšł próby wybicia choćby krótkich emisji własnej monety denarowej. Sytuacja zniszczonego kra- ju, dysponujšcego niewielkimi możliwoœciami vydobycia srebra, uniemożliwiała naœladow- nictwo dziada-Bolesława Chrobrego i ojca- -Mieszka II, którzy monety tego rodzaju wy- bijali. Tak więc w warunkach odbudowy pań- stvowoœci za Kazimierza Odnowiciela wzrósł dystans dzielšcy Polskę od jej południowych sšsiadów, Czech i Węgier, dysponujšcych po- vażnym wydobyciem srebra i rozwijajšcych bez przeszkód mennictwo denarowe, które na tere- nie Czech już wczeœniej ograniczyło bardzo po- ważnie rolę monety obcej. W Krakowie znalazł Odnowiciel œrodowi- sko odmienne od tego, które skupiało się w grodach wielkopolskich za czaœów pierwszych Piastów. Liczniejsi tu byli możni i viększš rolę odgrywała własnoœć ziemska. Ich przedstawi- ciele znaleŸli się na kierowniczych stanowi- skach w państwie Kazimierza po roku 1039. Oni też brali czynny udział w walkach z Cze- chami i Mazowszanami. Srodowisko możnych krakowskich sprzyja- ło przebudowie państwa na nowych zasadach. Pozycja ich uległa znacznemu wzmocnieniu, gdyż godnoœci dworskie stały się dla nich bar- dziej dostępne niż dla przedstawicieli innych dzielnic, a zwłaszcza Wielkopolan. Pacyfikacja Mazowszan po roku 1047 sprzyjała ekspansji Krakowian. 205 Nie przypadkiem spotykamy na Mazowszu przedstawicieli możnych rodzin małopolskich: Awdańców, Toporczyków, rodziny komesa Woj- słava, wychowawcy Bolesława Krzywoustego. Kazimierz po pokonaniu Mazowszan starał się boviem obsadzić kluczowe stanowiska na tym terenie swymi ludŸmi. Naturalnie ekspansja i Małopolan na Mazowszu zapoczštkowana przez Odnoviciela trwała w drugiej połowie XI stu- lecia i była nie tylko jego zasługš. Można na- wet przypuszczać, że większš rolę w tym względzie odegrała polityka jego następców- Bolesława Œmiałego, a zwłaszcza Władysława Hermana, który w Płocku posiadał swš rezy- dencję. Zwišzki Hermana z Mazowszem wska- zujš, że był on już za czasów Œmiałego zwierz- chnikiem tej dzielnicy, podległym bratu, za- pewne nie pierwszym przedstawicielem dy- nastii rezydujšcym na stałe w Płocku. Sytuacja Mazovsza w Polsce XI wieku przypomina po- łożenie Moraw w obrębie państwa Przemyœli- dóv. Jak dla dynastii czeskiej separatyzm mo- rawski, tak dla. Piastów ówczesnych separatyzm mazoviecki stanowił jeden z głównych proble- mów' polityki wewnętrznej doby przeddzielni- cowej. Wprawdzie Czechy były krajem mniejszynz od Polski, a Morawy bardziej geograficznie wy- dzielone niż Mazowsze, lecz dzielnica ta w dzie- jach jedenastowiecznego państwa polskiego miała szczególnie duże znaczenie. Decydowały o tym zarówno względy polityczne, jak gospo- darcze. Mazowsze wraz z przylegajšcš doń ziemiš chełmińskš graniczyło z ziemiami po- morskimi i pruskimi. Kraj był wówczas gęsto zasiedlony i dobrze zagospodarowany. Zacofanie Mazowsza stanowi tradycyjny już dziœ problem historiografii polskiej. Kazi- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€206 mierz Tymieniecki nazywał krainę tę "polskš Australiš" i szukał na jej terenie w XV wieku odbicia procesów społecznych pierwszych wie- kóv istnienia państwowoœci polskiej. W rzeczy- wistoœci obraz ten wydaje się zbyt uproszczony. Zacofanie Mazowsza powstało dopiero w cza- sach póŸniejszych. Za mało zwraca się uwagi na znaczenie dewastacji tej krainy przez Prusów w XII i poczštkach XIII wieku. Już w XI stuleciu wyprawy Kazimierza Odnowiciela i Jarosława Mšdrego na Miecława przyczyniły się zapewne do poważnych zniszczeń tej dzielnicy. Ponow- ne włšczenie jej w obręb państwa piastow- skiego bynajmniej nie oznaczało poprawy sy'- tuacji. Czasy rzšdów Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego to okres zaciętych walk z Pomorzanami, którzy łatwo docierali na obszary ziemi chełmińskiej i Mazowsza, zdo- byli nawet i zniszczyli Płock. Wszystko to mu- siało się przyczynić do stopniowego osłabienia gospodarczej i politycznej roli tej dzielnicy w obrębie państwa polskiego. Polska nawet w pierwszych latach po po- wrocie Kazimierza Odnowiciela była państwem rozległym, obejmujšcym ziemie nad Wartš, Pilicš i Wisłš. Przyłšczenie Mazowsza i Slšska zwiększyło znacznie jej terytorium i umocniło pozycję władcy. €€€€€€€Kazimierz do końca swych rzšdów (1058 roku) nie miał możliwoœci provadzenia ekspan- sywnej polityki w stylu Mieszka I i Bolesława Chrobrego, która mogłaby zapewnić organizację i utrzymanie licznej drużyny. Z koniecznoœci szukać więc musiał innych rozwišzań, mógł wykorzystać zasoby ludzkie i naturalne mniej ' 207 zniszczonych częœci kraju. W tej sytuacji więk- szego znaczenia nabrało organizowanie siły zbrojnej w oparciu o nadania ziemi przekazy- vanej czasowo lub też dziedzicznie w zamian za służbę zbrojnš. Wspomniani wielokrotnie przez Galla mili- tes gregarii - szeregowi rycerze, odróżniani sš wyraŸnie od możnych. Nie należy ich też iden- tyfikować z pospolitym ruszeniem ludnoœci wiejskiej, powoływanej do zadań natury woj- skovej rzadko i na ograniczonym terenie. Mi- lites gregarii byli osadnikami zobowišzanymi do posług wojskowych. W ich skład wchodzili zarówno mieszkańcy osad wiejskich, jak też mieszkańcy większych podgrodzi o charakterze vczesnomiejskim w głównych oœrodkach pań- stwa. Stanowisko społeczne owych wojów było zbliżone do sytuacji służebnych, posiadajšcych duże znaczenie w organizacji gospodarki dwor- skiej państwa. Milites gregarii w życiu codzien- nym wykonywali różne zawody. Obok rolników spotykamy wœród nich rzemieœlników, a także niezbyt zamożnych kupców. Wyodrębniał ich jednak obowišzek służby zbrojnej, sprzyjajšcy powstaniu specjalnych uprawnień tej grupy, objętych póŸniej, w XIII wieku, wspólnš nazwš prawa rycerskiego. Owi szeregowi rycerze w stuleciu XI i w poczštkach XII należeli jednak do niższych warstw społeczeństwa. Anonimowy kronikarz celem podkreœlenia szczodrobliwoœci Kazimie- rza Odnowiciela notuje wiadomoœć, że władca ten jednemu z nich w nagrodę za ocalenie ży- cia podczas decydujšcej bitwy z Mazowszana- mi (1047 rok) nadał gród. Wydarzenie to, za- pewne autentyczne, było, jak można sšdzić z opowieœci kronikarza, czymœ wyjštkowym. 208 w ten sposób ubogi rycerz przeszedł do grona możnych, a władca zyskał oddanego człowieka w swym otoczeniu. Nie znamy nazwy owego grodu ani nie wiemy, gdzie on się znajdował. Możemy się tylko domyœlać, że leżał na Ma- zowszu, przyłšczonym przez Kazimierza właœ- nie po owej bitwie. Wynoszenie ludzi niższego stanu było zna- nš powszechnie politykš władców, którzy w ten sposób.tworzyli oddanych sobie stronników. Viadomoœć o wspomnianym nadaniu zanotował kronikarz jako akt hojnoœci Kazimierza. W pamięci potomnych jednak hojnoœć ce- chowała jego następcę Bolesława, któremu równoczeœnie przypisano wybujałe ambicje. Obydwa te przymioty były nie tylko odbiciem charakteru władcy, lecz także zmienionych warunków. Kazimierz przez wiele lat rzšdów w trudnej sytuacji przeprowadzał zjednoczenie państwa i jego reorganizację. Warunki nie sprzyjały ani zbytniej hojnoœci, ani rozwinięciu szerszych planów politycznych. Bolesław otrzy- mał kraj zjednoczony i uporzšdkowany. Skarb nie œwiecił już pustkš, a państwo dysponowało znacznym potencjałem militarnym. Bolesław był hojny, bo umożliwiala mu to zmieniona sytuacja, zaœ hojnoœć stała się narzędziem jego ambicji. Jednała mu oddanych stronników i zwolenników ekspansywnej polityki, umożli- viajšcej wzmocnienie ksišżęcej drużyny i ogra- niczenie wpływów możnych. Tu też należy szukać Ÿródeł konfliktów vewnętrznych, które miały doprowadzić do katastrofy. Tradycja przyznała zasługi organizowania państwa Kazimierzowi. W rzeczywistoœci jednak działalnoœć ojca kontynuował Bolesłav. Najpeł- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€209 niej widać to na przykładzie odbudowy i umac- niania organizacji koœcielnej, nadwštlonej po- ważnie zamieszkami wewnętrznymi lat trzy- dziestych. Powstanie ludowe o charakterze antyfeudalnym i antychrzeœcijańskim oraz wy- padki polityczne tego okresu, a zwłaszcza na- jazd Brzetysława, dotknęły nie tylko Wielko- polskę, lecz także inne dzielnice. Za czasów panowania czeskiego na Slšsku (w latach 1039-1050) biskupstwo wrocławskie uległo likwidacji. Katalogi biskupów wrocław- skich nie posiadajš tradycji wczeœniejszej niż połowa XI wieku. Rozpoczynajš się od biskupa Hieronima, który był pierwszym biskupem œlšskim Odnowiciela. Na ogół upadek biskup- stwa wrocławskiego w latach trzydziestych by- wa łšczony z ruchami pogańskimi. Można jed- nak patrzeć na te sprawy nieco inaczej. Znany dokument biskupstwa praskiego z roku 1086, wystawiony przez Henryka IV, podaje opis granic diecezji praskiej obejmujšcy plemiona œlšskie wraz z Dziadoszanami oraz Kraków. WyraŸne to œwiadectwo nieuznawania diecezji polskich przez biskupów praskich. PóŸnoœredniowieczna tradycja biskupów wrocławskich mówi, że rezydowali oni w okre- sie przed restytucjš siedziby wrocławskiej w Smogorzewie koło Namysłowa i w Ryczynie. O ile przyjmiemy wiarygodnoœć tej tradycji, to œwiadczy ona, że powrót biskupów do Wrocła- wia utrudniała nie reakcja pogańska, lecz pano- wanie czeskie. Smogorzew, położony w nadgra- nicznych lasach œlšskich na wschód od Wrocła- wia, był nie tyle miejscem ich ukrycia przed reakcjš pogańskš, co osiedlem znajdujšcym się pod władzš Kazimierza Odnowiciela, który to- czył walki z Czechami. Ryczyn to strategicznie vażny gród kasztelański, również położony na 210 wschodnim brzegu Odry. Jego zajęcie mogło stanowić etap odzyskiwania Slšska przez Ka- zimierza, który w ten sposób przerywał Czechom komunikację z Wrocławiem szlakami nadodrzańskimi. Sprawa biskupstwa wrocławskiego za..Ka- zimierza plastycznie ukazuje, jak dużš wagę miała rekonstrukcja organizacji koœcielnej w óvczesnej Polsce. Koœciół w Polsce XI wieku był œciœle zwiš- zany z państwem. Dostojnicy duchowni, a zwłaszcza biskupi, obejmowali swe stanowiska desygnowani przez władców i należeli do grona najvyższych dygnitarzy państwowych. Podział kraju na diecezje usprawniał zarzšd polityczny. Jednoczeœnie słabo ugruntowana jeszcze organi- zacja koœcielna korzystała z opieki panujšcych i ich aparatu. Uposażenie jej pochodziło z na- dań monarszych, wœród których szczególne znaczenie posiadały dziesięciny i dziewięciny z dochodów grodowych. : Duchowni skupieni w vażniejszych grodach państwa, a także prezbiterzy obsługujšcy koœ- cioły w mniejszych grodach kasztelańskich często uciekali się do opieki panów grodowych i ich funkcjonariuszy. Potrzeba owej opieki była tym większa, Ÿe wœród ówczesnych prez- biterów znajdowało się vielu cudzoziemców słabo znajšcych język i miejscowe obyczaje. Utrudniało im to pracę i niejednokrotnie stać się mogło przyczynš zatargów lub zadrażnień. Funkcjonariusze państvowi czuwali, by ludnoœć słabo jeszcze schrystianizowanego kraju nie stroniła od obrzędów koœcielnych, zbierała się na msze niedzielne, odprawiane w koœciołach wznoszonych pod wałami grodów ksišżęcych €€€€€€€€€€€€€€€€€211 czy w nielicznych oœrodkach większych vłoœci monarszych. Już Thietmar móvi o drakońskich karach stosowanych przez Chrobrego wobec nie prze- strzegajšcych ucišżliwych postów. Podobne sankcje wobec negliżujšcych nakazy koœcielne nie były zapewne rzadkoœciš i w połowie XI wieku. Znamy je zresztš dobrze z innych kra- jów, których wczesne dzieje sš lepiej opisane w Ÿródłach niż historia Polski, m. in. Sasów w IX wieku czy też Czechów i Węgrów w XI i poczštkach XII wieku. ówczesny Koœciół przywišzywał szczególnš wagę do strony obrzędowej, podobnie zresztš jak społeczeństwo œwieckie. O powodzeniu przedsięwzięć państwowych i koœcielnych de- cydowało niejednokrotnie umiejętne wyreżyse- rowanie publicznych wystšpień z. okazji œwišt, przybycia władcy, budowy nowego grodu, kon- sekracji koœcioła czy zjazdów politycznych o skali międzynarodowej. W tych wszystkich sprawach,profarum było œciœle splecione z sacrum, jak to plastycz- nie ukazuje zjazd gnieŸnieński z roku 1000. Wprawdzie Anonim Gall w poczštku XII wieku oburza się na praktyki, w których strona œwiec- ka niejednokrotnie przytłumiała w opinii współ- czesnych znaczenie obrzędów sakralnych, na przykład konsekracji koœcioła. Ale był on du- chownym i pochodził ze starej Europy chrzeœ- cijańskiej, w której podobne panowały oby- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€czaje. Duchowni przy grodach państwowych słu- żyli dygnitarzom i ich funkcjonariuszom radš i pomocš zarówno w dni œwišteczne, jak i w codziennej praktyce. €€€€€212 W drugiej połowie XI wieku największe znaczenie posiadały stare diecezje, sięgajšce poczštkami roku 1000, w GnieŸnie, Poznaniu, Krakowie i Wrocławiu. Z dwóch nowszych: kruszwickiej i płockiej, poczštki pierwszej przypisała póŸniejsza trady- cja Mieszkowi II. Kruszwica była jednym z oœrodków polańsko-kujawskich, odgrywajš- cych dużš rolę w państwie pierwszych Piastów. Tradycja ta więc, być może, jest echem rzeczy- wistych wydarzeń. Biskupstwo płockie powstało najpóŸniej za czasów Bolesława Smiałego. Diecezje polskie tworzyły prowincję koœ- cielnš podległš arcybiskupom gnieŸnieńskim. Istnienie odrębnej prowincji koœcielnej było w owoczesnych warunkach faktem o dużym znaczeńiu połitycznym, gwarantowało niezależ- noœć organizacji koœcielnej od arcybiskupstwa znajdujšcego się na terenie innego kraju. Arcybiskupstwo gnieŸnieńskie było jednak za- grożone pretensjami saskiego arcybiskupstwa w Magdeburgu, utworzonego przez Ottona I Wielkiego w roku 968. Odżyły one za czasów Bolesława Krzywoustego, gdy arcybiskupem magdeburskim został Norbert - postać wybit- na, twórca zakonu premonstratensów. Uzyskał on od papieża Innocentego II w roku 1133 bullę poddajšcš Koœciół polski w zależnoœć od Magdeburga. Nie wpłynęła ona jednak na zmianę sytuacji, gdyż niebawem po hołdzie merseburskim Bolesława Krzyvoustego (113; rok) straciła praktyczne znaczenie. Powstaje pytanie, czy w okresie zamętu po najeŸdzie Brzetysława Magdeburg nie skorzy- stał z osłabienia Polski, starajšc się rozszerzyć swe wpływy na jej terytorium. Brak jednak œladów Ÿródłowych akcji arcybiskupstva sas- kiego, zmierzajšcych w tym kierunku w okre- 213 sie powrotu Kazimierza Odnowiciela do kraju. Co więcej, oburzenie na Brzetysława z powodu złupienia koœciołów polskich, a zwłaszcza ka- tedry gnieŸnieńskiej, wykorzystane przez œro- dowisko cesarskie jako atut przeciwko władcy czeskiemu, zdaje się zaprzeczać tej ewentual- noœci. Koœciół polski posiadał większš niezależ- noœć od Koœcioła czeskiego. W owoczesnym państwie Przemyœlidów istniały tylko dwa biskupstwa: praskie i ołomunieckie, to drugie przejœciowo w XI wieku zlikwidowane. Podle- gały one niemieckim arcybiskupom Moguncji. Władcy czescy starali się wycišgnšć korzyœci z tego faktu,w okresie walk z Polskš. W sumie jednak brak odrębnego arcybiskupstwa powięk- szał ich zależnoœć od królestwa niemieckiego, tym bardziej że arcybiskupi byli uprawnieni do koronowania władców. Najkorzystniejszš sy- tuację z nowych państw Europy œrodkowej po- siadały Węgry, na terenie których istniały dwie archidiecezje; siedzibš jednej z nich był sto- łeczny Ostrzyhom nad Dunajem. Po przeniesieniu dworu ksišżęcego do Kra- kowa arcybiskupie Gniezno znalazło się w in- nej dzielnicy niż stolica państwa. Sytuacja ta sprzyjała wzrostowi znaczenia biskupów kra- kowskich, zarzšdzajšcych najrozleglejszš w kra- ju diecezjš. Nic dziwnego, że akcję reorganiza- cji Koœcioła podjęto przede wszystkim w Kra- kowie za rzšdów Kazimierza Odnowiciela. Głównš jej sprężynš stał się biskup krakowski Aaron. Korzystajšc z osłabienia zniszczonego Gniezna, starał się on o przejęcie funkcji arcy- biskupich przez Kraków lub utworzenie dru- giej metropolii w Małopolsce. Działania te nie zostały uwieńczone powodzeniem, Aaron jed- 214 nak otrzymał paliusz, oznakę godnoœci arcybi- skupiej, przyznawanš wybitnym biskupom w okresie wakansu na stolicy arcybiskupiej, której podlegała dana diecezja. Aaron pocho- dził z Kolonii lub Leodium i był zwišzany z lotaryńsko-cesarskim kręgiem reformy Ko- œcioła. Według póŸniejszej tradycji benedyk- tyńskiej miał on być opatem w Tyńcu. Jako współpracownik Kazimierza Odnowiciela (zmarł w 1059 roku) odegrał dużš rolę w odbudowie państwa. Właœciwy rozwój fundacji benedyktyńskich przypada na okres rzšdów Bolesława Œmiałego i Władysława Hermana. Jest rzeczš znamiennš, że żadne z istniejšcych lub powstałych w tym czasie opactw benedyktyńskich nie posiada tradycji sięgajšcych czasów monarchii pierw- szych Piastów. Wymowne to œwiadectwo głębo- koœci wstrzšsu, który przeżył Koœciół polski w latach trzydziestych XI wieku. Rola benedyktynów w Polsce przeddzielni- cowej wišzała się ze słaboœciš miejscowego kle- ru œwieckiego. Do zniszczonego niedawnymi wydarzeniami kraju, w którym istniały jeszcze œlady gwałtownych wystšpień antychrzeœcijań- skich, łatwiej można było skierować mnichów niż przedstawicieli kleru œwieckiego, z których niejeden wahał się na pewno przed podjęciem decyzji udania się do odległego i pełnego nie- bezpieczeństw państwa. Stšd też reorganizacja Koœcioła podjęta przez Kazimierza i realizowa- na następnie za czasów Œmiałego przeprowa- dzona była z myœlš o wyposażeniu każdej die- cezji w opactwo benedyktyńskie. I tak biskup- stwo krakowskie otrzymało opactwo w poblis- kim Tyńcu. Mnichów sprowadził zapewne 215 Aaron, zmarły już za czasów Bolesława Œmia- łego. W diecezji poznańskiej zostało ufundo- wane opactwo w Lubiniu, na Mazowszu po- dobnš rolę spełniało opactwo œw. Wojciecha, założone w XI wieku w ksišżęcym grodzie w Płocku. Nie było ono jedynym opactwem gro- dowym. Również we Wrocławiu istniała gro- dowa "abbatia Sancti Martini", której uposaże- nie przeszło następnie do posiadłoœci miejsco- wego biskupstwa. Były to jednak już czasy, gdy istniało nowe opactwo benedyktyńskie na podwrocławskim Ołbinie. Podobnie arcybiskupi gnieŸnieńscy otrzy- mali uposażenie opactwa Panny Marii, znajdu- jšcego się według słów bulli z roku 1136 "in castello Lancicie". Fundacja łęczycka zapewne nie nabrała większego znaczenia, ale jej umiesz- czenie w głównym grodzie œrodkowopolskim œwiadczy o wyraŸnym dšżeniu do realizacji planu uzupełnienia słabego kleru diecezjalnego mnichami. Znamienne, że na tzw. południowym Mazowszu powstała zależna od opactwa lubiń- skiego prepozytura w Jeżowie. Południowe Ma- zowsze bowiem należało do diecezji poznańskiej i tworzyło odrębny okręg terytorialny znany -w XIII wieku pod nazwš archidiakonatu czer- skiego. Szczególna rola przypadła opactwu bene- dyktyńskiemu w Mogilnie. W roku 1064 zo- stała konsekrowana nowa katedra w GnieŸnie, w 1065 Bolesłav Œmiały ufundował klasztor benedyktyński w Mogilnie. Zbieg dat konsekra- cji katedry i fundacji opactwa œwiadczy o pla- novej akcji majšcej na celu podniesienie zna- czenia siedziby arcybiskupiej w organizacji państwa. Nie przypadkiem opactwo w Mogilnie otrzymało bogate uposażenie na terenie Ma- zowsza, przede wszystkim nadania z monar-  216 szych dochodów grodovych oraz przepraw- przez główne rzeki. Wœród owych dochodów przekazanych mnichom mogileńskim w formie dziewięciny wymienione zostało na pierwszym miejscu tar- gowe. Również w państwie Przemyœlidów do- chody z targów na Morawach nadał Brzetysław fundowanemu po najeŸdzie na Polskę zgroma- dzeniu kanoników w Stara Boleslav, na północ od Pragi. Nie należy zapominać, że Brzetysław był pierwszym władcš zjednoczonych ostatecz- nie z Czechami po ciężkich walkach Moraw. Nadania na rzecz kanoników bolesławskich ma- jš więc wiele cech podobnych do uposażenia mogileńskiego na Mazowszu. Celem ich było je- dnoczenie œwieżo uzależnionych ziem we wspól- ny organizm polityczny. Umiejętnie prowadzona polityka koœcielna przyczyniała się do utrwala- nia jednoœci państwa, tym bardziej że w no- wych fundacjach osiadali ludzie œciœle z władcš i jego dworem zwišzani. Doskonale widzimy to na przykładzie ilz- nej fundacji czeskiej - opactwa benedyktyń- skiego założonego w Opatowicach nad górnš Ła- bš (koło Hradec Kralove) przez Wratysława II. Pierwszym opatem został kapelan ksišżęcy, a mnisi otrzymali rozległe uposażenie na Mora- wach. Szczególne znaczenie miała dziewięcina targowa pobierana z grodów morawskich. .Jednš z posiadanych przez mnichów wsi (Opatovice), znajdujšcš się w okolicy Brna, specjalnie prze- znaczono na utrzymanie mnichów udajšcych się na Morawy celem egzekwowania targowego. ' Targi tygodniowe odbywane przy grodach kasztelańskich, a także w innych ważniejszych miejscach Polski, Czech i Moraw owoczesnych były miejscami periodycznych zebrań ludnoœci. Tu ogłaszano rozporzšdzenia pana grodowego. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€217 Tu w dni targowe odbywały się roki sšdove. Ludnoœć miejscowa na targach mogła uzyskać wiadomoœci o ważnych wydarzeniach, z trudem tylko docierajšce do zapadłych wsi. Tu można było spotkać cudzoziemca, nierzadko obcego kupca, którego strój i mowa długo pozostawały w pamięći miejscowych, budzšc liczne komen- tarze. Targi ówczesne to nie tylko miejsce wy- miany i handlu, lecz także miejsce spotkań to- warzyskich. Tu można było się zabawić w we- sołej kompanii przy skopku piwa, rzadziej mio- du, przy dŸwiękach piszczałek, liry czy harfy towarzyszšcych nieraz opowieœciom wędrow- nych pieœniarzy. A nie brakło wœród nich vy- słanńikóv politycznych, urabiajšcych nastroje nieprzychylne dla panujšcego.władcy i jego urzędników, co łatwo mogło być wykorzysta- ne podczas licznych w tym czasie zamieszek wewnętrznych. Dzień targowy często, zwłaszcza w pierwszej połowie XI wieku w Czechach, a nieco dłużej zapewne w Polsce, był dniem œwištecznym, przypadał najczęœciej w niedzie- lę. W ten sposób miejscowy prezbiter czy przy- bywajšcy misjonarze uzyskiwali audytorium dla wygłoszenia kazania o podstawowych prawdach wiary chrzeœcijańskiej. Wykorzystywanie dnia targowego do celów akcji misyjnej, to obyczaj dobrze znany w tej częœci Europy co najmniej od schyłku X wieku i praktykowany jeszcze w pierwszej połowie XII stulecia przy akcji nawracania Pomorza i Połabia. Praktyka ta, odbiegajšca od zasad stosowanych przez Koœciół w tych częœciach Europy, w których chrzeœcijaństwo było od dawna ugruntowane, œwiadczy o umiejętnoœci przystosowywania się duchowieństwa do miejs- cowych warunków. €€€€€€€€€€€€€€€€€218 Mnisi benedyktyńskiego Mogilna czy Opa- tovic, podobnie jak kanonicy ze Stara Boleslaw, mogli z racji pobierania targowego dotrzeć do ludnoœci Moraw i Mazowsza, a prowadzšc akcję misyjnš kontrolować jej nastroje. Dostarczali w teń sposób panujšcym cennych informacji, które nie zawsze mógł lub chciał przekazać miejscówy pań gródowy. Były one tym cenniejsze, że w warunkach zapoczštkowanej dopiero urbanizacji targi tego typu odbywały się zarówno przy głównych oœrodkach grodowo-miejskich, jak też przy ma- łych grodach kasztelańskich. Mnisi mogileńscy na Mazowszu mogli działać tym łatwiej, że dy- sponowali nie tylko kilku wsiami, lecz także koœciołami w.głównych oœrodkach grodowo- -miejskich: Włocławku i Płocku oraz położónym na północ od.Płocka Bielsku. Nie przypadkiem -też władca nadał im prawo pobierania cła na przeprawach wiœlanych, oddżielajšćych Mazow- sze od innych dzielnic kraju, a ponadto pravo poboru cła na przeprawie w Wiznie, przy szla- ku prowadzšcym z Mazowsza do Jaćwieży, i w paru innych miejscach. Rola Mogilna na Mazowszu wskazuje na znaczenie Gniezna, starego oœrodka piastow- skiego, w polityce wewnętrznej Smiałego. Ar- cybiskupstwo gnieŸnieńskie za czasów Bolesła- wa Œmiałego obejmowało nie tylko wschodniš częœć Wielkopolski, lecz także ziemie œrodkowo- polskie, sięgajšc aż po krakowski gród kaszte- lański w Małogoszczy. W ten sposób archidie- cezja dochodziła swymi granicami górnego bie- gu Nidy, odległego zaledwie o około 70 km od Krakowa. Zakreœlenie jej granic w ostatecz.- nej formie było dziełem Bolesława Smiałego €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€219 i miało zbliżyć arcybiskupa do stołecznego Kra- kowa. Temu samemu celowi służyć miało uposa- żenie arcybiskupów gnieŸnieńskich na terenach krakowsko-sandomierskich. W skład jego wcho- dził gród solecki nad œrodkowš Wisłš, Manina wraz z sšsiednimi osadami leżšca na głębokich lessach w œrodkowej częœci Wyżyny Sandomier- skiej, salina pod Krakowem, ,w Babicy, rudnicy zamieszkujšcy nad podkrakowskš rzeczkš Prze- giniš oraz wsie na terenie kasztelanii małogoj- skiej. Arcybiskupia wieœ w kasztelanii wiœlickiej o znamiennej nazwie Królewice, a więc ludzie królewscy - nie ksišżęcy, przekazana została przez Smiałego w ostatnich latach panowania po jego koronacji gnieŸnieńskiej w roku 1076. Nadania na rzecz arcybiskupstwa na tere- nie diecezji krakowskiej nie mogły być życzli- wie widziane przez jej biskupa, którym w tym czasie był dobrze znany z naszych dziejów Sta- nisław. Znamienne jest, że w legendzie o bisku- pie Stanisławie duże znaczenie posiada cud wskrzeszenia Piotrowina, który uzasadnić miał prawa biskupów krakowskich do miejscowoœci tej nazwy, położonej w bezpoœrednim sšsiedz- twie arcybiskupiego Solca. Biskupi krakowscy w przeciwieństwie do arcybiskupów nic nie po- siadali nad œrodkowš Wisłš. A był to rejon nie- wštpliwie ważny zarówno pod względem stra- tegicznym, jak i gospodarczym. Koronacja gnieŸnieńska Smiałego podnosi- ła nie tylko znaczenie władcy, lecz także rolę arcybiskupów Piastowie wywodzili się wpraw- dzie z Wielkopolski i właœciwš ich siedzibš było Gniezno, o czym wyraŸnie mówi Gall w poczšt- kach XII wieku. W GnieŸnie też zapewne znaj- dował się ich tron kamienny, analogiczny do stolca kamiennego Przemyœlidów na Hradzie  220 praskim, którego próżno by szukać w Krako- vie. Ale obrzęd posadzenia na kamiennym stol- cu, zwišzany z objęciem władzy przez przed- stawiciela dynastii, nie miał charakteru koœ- cielnego. Odmienny charakter miała koronacja, któ- rej elementy sakralne uwypuklały rolę episko- patu, a zwłaszcza jego zwierzchnika, arcybis- kupa, jako koronatora. Koronacja Smiałego, zrealizowana z poparciem papieskim w dobie ostrych walk między Grzegorzem VII i Hen- rykiem IV, odbiła się szerokim echem w Niem- czech. Informacje o jej wspaniałoœci nabierał;y cech legendy, skoro zanotowano, że udział w niej wzięło 12 biskupów, a więc liczba dwu- krotnie przewyższajšca ówczesny stan episko- patu polskiego. Była krokiem manifestujšcym znaczenie Polski w stosunkach międzynarodo- wych i niezależnoœć jej od królestwa niemiec- kiego. W stosunkach wewnętrznych przysporzyła niemałych trudnoœci, m. in. zaostrzyła istnie- jšce już dawniej konflikty między Krakow- skiem a Wielkopolskš. Wzmocniła też opozycję przeciw Smiałemu nie nad Wartš i Gopłem, lecz w pobliżu pałacu królewskiego na Wawelu. W tej sytuacji rozdŸwięki powstawały i po- głębiały się z różnych przyczyn, zwłaszcza że sprzyjał im zarzšdzajšcy Mazowszem Włady- sław Herman. Na jego płockim dworze spoty- kamy przecież także licznych krakowian, któ- rzy chętnie widzieli juniora jako nowego, mniej przedsiębiorczego i stanowczego władcę. Osta- tecznš przyczynš konfliktu według tradycji za- pisanych w sto kilkadziesišt lat póŸniej przez innego krakowskiego biskupa, mistrza Wincen- tego syna Kadłuba, stšd powszechnie Kadłub- kiem zwanego, stać się miała ekspansywna po- 221 €€€€€€lityka władcy na terenie Rusi, odrywajšca możnych od ich żon i rodzin. Opowieœć ta, przyozdobiona barwnymi szczegółami anegdoty znamiennej dla powieœci rycerskiej, uzasadnić miała słusznoœć przestróg mšdrego biskupa zwracajšcego się do zapalczy- wego władcy. Być może horyzonty polityki Œmiałego, sięgajšce Kijowa, przekraczały za- kres zainteresowań możnych krakowskich, do których należał biskup Stanisław. Sukcesy eks- pansywnej polityki władcy zwiększały przecież jego przewagę nad możnymi. W tych warun- kach łatwo było o wybuch konfliktu, w które- go wyniku zabity został biskup krakowski. W Stanisławie, występujšcym przeciwko zwišzanemu z obozem papieskim władcy, upa- truje się często zwolennika starych pršdów w Koœciele. Lecz brak jest dostatecznych prze- słanek Ÿródłowych pozwalajšcych mniemanie to ugruntować. Zresztš wystarczało w zupeł- noœci konfliktów wewnętrznych w państwie, by nadać zatargowi z roku 1079 pełnš dramatyz- mu formę. W ostatecznym rachunku przyniósł on wzmocnienie roli możnych,w okresie sła- bych rzšdów Władysława Hermana. €€€€€222   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 2faae67d 302026ee 66a 21 4a5b 0 1 p t c 0 2 k 0 48 0 5 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 32 1 Tadeusz Lalik SPOłECZEŃSTWO I PAńSTWO W DRUGIEJ PoŁOWIE XI I PIERWSZEJ POŁOWIE XII WIEKu Kraj i jego organizacja ródła ze schyłkowego okresu XI i z po- czštków XII wieku notujš imiona możnych. Wyjštkowo tylko, na przykład w wypadku pa- latyna Sieciecha, wymieniajš posiadane przez nich urzędy państwowe. Powierzchowna ich lektura mogłaby doprowadzić do wniosku, że pełnienie funkcji państwowych nie miało więk- szego znaczenia dla społecznej i gospodarczej pozycji ówczesnej arystokracji w społeczeń- stwie polskim. Rzeczywistoœć była jednak od- mienna. W poczštkach XIII wieku, gdy skryptorzy dokumentów zaczęli częœciej wymieniać urzędy piastowane przez dostojnych zazwyczaj œwiad- ków, znaczenie funkcji państwowych dla ich posiadaczy uległo poważnemu ograniczeniu. Dwie były przyczyny tego zjawiska: szybki roz- wój własnoœci ziemskiej w XII wieku oraz osła- bienie aparatu państwowego i zmniejszanie się jego dochodów w okresie Polski dzielnicowej. W XI stuleciu i w poczštkowych dziesię- cioleciach XII wieku własna gospodarka moż- nych była słabo rozwinięta, a urzędy państwo- ve przynosiły wyższe dochody, i to tym cen- niejsze, że większoœć ich nie pochodziła z gos- 223 €€€€€€€€€€€€podarki rolniczej, lecz z rozbudowanego syste- mu regaliów i monopoli zarzšdzanych przez dygnitarzy państwovych, zarówno o charakte- rze ogólnopolskim, iak też lokalnym. Urzędy lokalne, choć nie tak ważne dla wyznaczania polityki księcia i kraju, były liczniejsze i miały duże znaczenie także dla najwyższych kręgów ówczesnego społeczeństwa. Ustrój ówczesnej Polski posiadał wiele cech zbliżonych do ustroju innych państw Europy œrodkowej powstałych w X wieku: monarchii węgierskich Arpadów, a zwłaszcza czeskich Przemyœlidów. Podstawowe znaczenie we wszystkich tych krajach miała organizacja te- rytorialno-grodowa. Podział na okręgi zarzšdzane przez dygni- tarzy pełnišcych funkcje wojskowe, skarbo- we i skarbowo-gospodarcze nie był w ów- czesnej Europie zjawiskiem nowym. Znamy je dobrze z państwa Franków w IX wieku, ale rozwój immunitetu, wielkiej własnoœci ziem- skiej i kształtujšcych się w X wieku władztw terytorialnych bardzo ograniczył jego znacze- nie. Inaczej ukształtowała się sytuacja w no- wych państwach Europy œrodkowej. W X-XI wieku rola wielkiej własnoœci ziemskiei na ich terenie była jeszcze ograniczona, a immunitet niewykształcony. Tworzyły się natomiast w tym czasie regalia i monopole, czynišce z różnych dziedzin życia gospodarczego œrodki fiskalnej polityki państwa: regale targowe wraz z uzu- pełniajšcym je regale taberny (karczmy), któ- rego nikłe œlady zaledwie możemy wytropić w państwie karolińskim, sš klasycznym tego przykładem. Należały do nich także cła i myta, €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€224 następnie uprawnienia mennicze oraz kopal- niane władców, a zwłaszcza kopalnictwo szla- chetnych i półszlachetnych metali oraz soli, uprawnienia łowieckie, w Polsce szczególnie regale bobrowe. Wszystko to znajdowało się pod kontrolš panujšcych i miało przynosić zys- ki obracane na potrzeby władców, drużyny i pozostałych agend aparatu państwowego. Ingerencja owoczesnych państw w różno- rodne przejawy życia gospodarczego była tym silniejsza, że aparat ksišżęcy znajdował oparcie w gospodarce dworskiej. Rzesze służebnych ministeriałów, zarówno rzemieœlników, jak też służby hodowlanej, łowieckiej, dworskiej, sta- nowiły znacznš częœć ludnoœci w jedenasto- wiecznych Czechach, na Węgrzech i w Polsce. Ale arbitralnoœć owego systemu miała gra- nice wyznaczone przez sprawnoœć ówczesnego aparatu egzekucji różnego typu służebnoœci, œwiadczeń i opłat. Znaczenia zaœ tego czynnika nie należy lekceważyć, zwłaszcza w dziejach Polski, która przeżyła w XI wieku niejeden wstrzšs. Rola grodów i organizacji grodowo-teryto- rialnej w tak przedstawionej strukturze pań- stwa miała znaczenie bez mała podstawowe. Wyjštek stanowiły nieliczne dziedziny zarzš- dzane centralnie, jak na przykład kopalnictwo, wydobycie soli i jej rozprowadzenie oraz mone- ta we wczeœniejszym okresie. Inne pozostawały w sferze kompetencji pana grodowego i jego funkcjonariuszy. Jeszcze w XII wieku Otto, biskup z Freisingen, charakteryzujšc ustrój Węgier, wydobył na plan pierwszy budzšcš zdziwienie przedstawicieli Zachodu monopolicz- nš pozycję władcy oraz rolę podziału państwa na okręgi grodowe - komitaty, który to po- dział w Niemczech od dawna już miał ograni- 225 czone znaczenie. Obserwacje wybitnego pisarza odnieœć można także do ówczesnych Czech i Polski. Na czele okręgu grodowego stał pan gro- dowy, na Węgrzech zwany ishpanem - żupa- nem. W królestwie Arpadów nosił on tytuł komesa, a okręg grodowy - jak wspomniano - nazywał się komitatem. W Polsce i Czechach w XII wieku rozpowszechnił się łaciński tytuł kasztelana, który powstał na Zachodzie na prze- łomie X i XI wieku, więc w warunkach rozwo- ju władz terytorialnych. Klasycznym krajem o ustroju kasztelańskim było jedenastowieczne hrabstwo {comitatus) Flandrii. Powstaje pytanie, gdzie należy szukać przyczyny recepcji z Zachodu dwóch odmien- nych wzorów organizacji grodowej. Węgry od czasów króla Stefana były królestwem. Nato- miast władcy Czech i Polski najczęœciej nosili tytuł ksišżęcy. Jedenastowieczne dzieje oby- dwu krajów pokazujš nam tylko próby uzyska- nia korony, podejmowane przez wybitniejszych panujšcych, uwieńczone niejednokrotnie powo- dzeniem. Być może w fakcie tym należy szu- kać przyczyn rozpowszechniania się tytułu kasztelańskiego w obydwu krajach zachodnio- słowiańskich. Poczštki organizacji grodowej były daw- niejsze od recepcji pojęć i wzorów zachodnich, które przyczyniły się jednak do zreformowa- nia organizacji grodowej i ostatecznego usta- lenia kompetencji jej zwierzchników. Zresz- tš funkcje węgierskich komesów oraz zachod- nio-słowiańskich kasztelanów nie różniły się zbytnio. W Polsce zastępcš kasztelana był wojski. 226 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€Duże znaczenie uzyskał też sędzia kasztelana, sšdzšcy w jego zastępstwie sprawy miejscowej ludnoœci. Do sšdu kasztelańskiego należały wszelkiego typu sprawy kryminalne. W przy- padku, gdy przestępca nie został ujawniony lub zbiegł, stosowano powszechnie zasadę odpowie- dzialnoœci zbiorowej zwišzku sšsiedzkiego, zwa- nego w Polsce opolem, w Czechach osadš. Or- ganizację sšsiedzkš znano też szeroko na Rusi, gdzie zwano jš wierwiš. Pan grodowy pełnił funkcję dowódcy woj- skowego swojego okręgu. Sšdził też sprawy miejscowego rycerstwa. Nie posiadał jednak kompetencji w sprawach o własnoœć dziedzicz- nš. Te leżały w gestii sšdu panujšcego. Spod jurysdykcji panów grodowych wyła- mywali się możni posiadajšcy dobra na terenie wielu okręgów grodowych i przebywajšcy częœciej na dworze monarszym niż panowie grodowi, zwłaszcza grodów nadgranicznych. Pa- nujšcy sprawował władzę w trakcie licznych objazdów państwa. W przypadku przybycia na teren danego grodu, stawał się najwyższym sę- dziš, do którego kompetencji należało rozstrzy- ganie wszelkich spraw. Objazdy te były ko- niecznoœciš w warunkach ówczesnej adminis- tracji. Ksišżę w czasie pobytu konsumował wraz ze swym licznym dworem zasoby zgroma- dzone w grodach i po dworach możnych. Obo- wišzek dawania stanu - goszczenia panujšcego i jego urzędników - obejmował ludnoœć ca- łego kraju. Należał on do szczególnie ucišżli- wych w tych rejonach, przez które prowadziły najbardziej uczęszczane trasy przejazdów wład- ców i ich dygnitarzy. Na ucišżliwoœć tę uskarża się Gall, wskazujšc, że Chrobry - bohater le- gendy dynastycznej - dbał o nieobcišżanie stanem ludnoœci wiejskiej. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€227 W grodach znajdowały się magazyny żyw- noœci i potrzebnych wyrobów rzemieœlniczych, wytwarzanych przez służebnych rzemieœlników (odzież, broń). Zarzšdzali nimi włodarze lub komornicy. Duże znaczenie podczas uczt posia- dały napoje: piwo, miód sycony, a także rzadko spotykane w Polsce wino. Troszczyli się o nie piwniczy, występujšcy nawet w małych gro- dach (Żarnów). W Czechach i na Węgrzech ist- niały poza grodami dwory stanowišce oœrodki gospodarki wiejskiej. W Polsce przeddzielnico- wej funkcję takich dworów zazwyczaj pełniły grody monarsze nie będšce oœrodkami kaszte- lanii, na przykład Łagów Sandomierski, który już w XI wieku przeszedł na własnoœć koœcioła Panny Marii w Zawichoœcie. W Polsce w drugiej połowie XI wieku i za czasów Bolesława Krzywoustego istniało ponad 100 grodów państwowych W każdym z nich znajdował się koœciół obsługiwany przez prez- bitera, zwanego w œredniowieczu popem. W ważniejszych grodach, takich jak Zawichost czy Wiœlica, przy koœciołach istniały zgromadzenia kanoników tworzone pod koniec XI i w XII wieku. Kanonicy reprezentowali wyższy po- ziom od kleru œwieckiego. Było wœród nich wie- lu cudzoziemców. Do ich obowišzków należało służenie radš i pomocš miejscowym panom gro- dowym, także w zakresie funkcji administra- cyjnych. W przypadku gdy w oœrodku grodowym istniał tylko jeden koœciół, z reguły był loko- wany na podgrodziu, celem ułatwienia dostępu doń miejscowej ludnoœci. Grody kasztelańskie posiadały targi tygodniowe. Na terenie więk- szych kasztelanii znajdowały się także inne miejscowoœci targowe o mniejszym znaczeniu. Przeciętnie jeden okręg kasztelański obej- 228 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€mował na przełomie XI i XII wieku około 2500 km= powierzchni. Większoœć tego teryto- rium zajmowały lasy. Poszczególne okręgi gro- dowe były zazwyczaj oddzielone od siebie pasa- mi zvartych lasów, puszcz i bagien. -Terenów tych nie strzeżono w równym stopniu, jak za- siedlonych, okolic. wokół samych grodów. w granicach osadnictwa należšcego do poszczegól- nych okręgów grodowych; póŸniej zvanych kasztelaniami; istniały brony, zawady, słupie - (stołpy) kontrolowane przez stróżę podległš pa- nom grodowym. ,Słabo zasiedlone tereny mię- dzy okręgami grodowymi o gorszych warun- kach bezpieczeństwa, analogiczne do serbskich obszarów iędzy żupami, spotykamy natural-. nie tam, gdżie lasy były większe; a okręgi gro= dowe rozleglejsze" na przykład w Polsce œrod- kovej. W sumie nie będziemy dalecy od prawdy, jeżeli przyjmiemy; że obszary osadnictwa pod- ległe poszczególnym grodom.nie przekraczały 1000 km powierzchni, a z rzadka tylko, na najludniejszych rejonach Małopolski, Œlšska czy Kujav, sięga- ły 1500 km pow. i więcej. Najludniejsze i najwięk- sze kasztelanie podlegały głównym grodom w państwie (Kraków, Wrocław, Gniezno, Krusz- . wica). . Rozległe podgrodzia, oœrodki wczesnomiej- skie, zamieszkiwała ludnoœć o zróżnicowanej strukturze zawodowej.:-Spotykamy wœród niej rzemieœlników i kupców. Tu też istniały kolo- nie obcych przybyszóv, podległych bezpoœred- nio władzy księcia i jego dworu. Należeli do nich Żydzi. O obecnoœci na podgrodziach innych cudzoziemców brak viadomoœci Ÿródłowych, co wskazuje na mniejsze ich znaczenie. W głównych oœrodkach państwa będšcych jednoczeœnie siedzibami biskupstw i dworów €€€€229 możnych znaczny odsetek ludnoœci już na prze- łomie XI i XII wieku stanowiło duchowieństwo. Szczegółowe, jeszcze nie opublikowane oblicze- nia pozwalajš stwierdzić, że na przykład w Płocku za Władysława Hermana i Krzywo- ustego kler liczył co najmniej 80 osób, w Kra- kowie i Wrocławiu niewštpliwie więcej. Arabski geograf al Idrisi, pracujšcy na dworze Rogera II Sycylijskiego; charakteryzuje Polskę jako kraj, do którego przybywajš mędr- cy z różnych krajów europejskich. Mędrcy ci, uczeni i studiujšcy wiedzę, zamieszkiwali w miastach, których wyglšd uznał al Idrisi za stosowne scharakteryzować. Jako szczególnš ich cechę podkreœla pisarz ciasnš zabudowę. Wiadomoœć ta znajduje potwierdzenie w wykopaliskach archeologicznych w GnieŸnie, Opolu, Gdańsku, Wrocławiu i innych ważniej- szych oœrodkach o charakterze miejskim. Do- mostwa niewielkie, o rozmiarach rzadko prze- kraczajšcych 3-4 m w kwadracie, wznoszono z bali lub dranic "na zršb". Wšskie uliczki między nimi, moszczone drewnem w celu unik- nięcia błota, zapewniały niezbędnš komunika- cję. Targowiska znajdowały się poza obwaro- waniami. Wokół podgrodzia powstawały osiedla i dwory zakładane przez możnych. Zaludnienie największych nawet oœrodków grodowo-miejskich było - jak na dzisiejsze warunki - niewielkie. Wahało się w granicach od kilkuset 500-800) mieszkańców do półtora tysišca. Jedynie w Krakowie, GnieŸnie, Wro- cławiu i oœrodkach zachodniopomorskich sięgało paru tysięcy. Największym miastem zachodnio- słowiańskim była Praga czeska, odgrywajšca dużš rolę w handlu europejskim. Liczba oœrod- ków o charakterze grodowo-miejskim w Polsce owoczesnej nie przekraczała 20. Wszystkie one €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€230 były jednoczeœnie oœrodkami organizacji tery- torialno-grodowej. Jak więc widzimy, cztery pište gro- dów pełnišcych funkcję oœrodków administra- cyjnych, zwanych od drugiej połowy wieku kasztelańskimi, nie posiadało podgrodzi o cha- rakterze wczesnomiejskim. Rola małych oœrod- ków grodowych jest porównywalna najwyżej z funkcjš póŸniejszych miasteczek o charakte- rze usługowo-rolniczym, których rytm życia wyznaczał targ tygodniowy. Zaludnienie Polski XI wieku jest szacowane w przybliżeniu na około milion mieszkańców. ` Szacunek ten ma naturalnie charakter orienta- cyjny i wyznacza tylko rzšd wielkoœci. Pozwa- la nam jednak na stwierdzenie, że ludnoœć o charakterze miejskim, zamieszkujšca wspo- mniane oœrodki grodowo-miejskie, stanowiła nieznaczny odsetek ogółu mieszkańców, około 3%. Pamiętać przy tym należy, że znaczna jej częœć zajmowała się rolnictwem. Przyjmujšc za przeciętnš gęstoœć zaludnie- .nia kraju około 5 osób na kilometr kwadrato- wy, możemy oszacować, że œrednio od 10 do 15 tysięcy osób zamieszkiwało na terenie okrę- gu grodowego (kasztelańskiego). Wyjštkowo osišgało jednak 20-25 tysięcy, na przykład w ` rozległych i ludnych okręgach najważniej- szych grodów: Krakowa, Wrocławia czy Gniez- na. Także stosunkowo niewielka była liczba grodów, którym podlegał teren zamieszkany przez parę tysięcy ludzi, na przykład w œrod- kowej Polsce Iarnów. Przyjmujšc około 6 osób na jednš rodzinę rolniczš, stwierdzić można, że terytorium mniejszych kasztelanii zamieszkiwa- ło tysišc, rzadko mniej rodzin (gospodarstw). W kasztelaniach œredniej wielkoœci było około 2 tysięcy gospodarstw, w największych zaœ licz- ba ich sięgała 4 tysięcy. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€231 Dane te, otrzymane na podstawie szacun- ku, możemy zweryfikować za pomocš Ÿródła. Anonim Gall, charakteryzujšc siły zbrojne Bo- lesława Chrobrego; poviada, że było wówczas tylu prawie zbrojnych, ilu za rzšdów Bolesława Krzywoustego znajduje się ludzi wszelakiego stanu. Podaje przy tym, że z Giecza wyprowa= dzał Chrobry 300 pancernych i 2000 tarczow- ników, a więc liczbę zbliżonš do naszego sza- cunku gospodarstw - głów rodzin przeciętnej kasztelanii, z Włocławka zaœ, który był grodem zńaczniejszym w poczštkach XII wieku, 800 pancernych i 2000 tarczowników. W sumie blis- ko 3000. Największe grody vielkopolskie miały wystawiać: Poznań 1300 pancernych i 4000 tarczowników, Gniezno 1500 pancernych oraz 5000 tarczowników. A zatem liczby przekracza- jšce nawet przeprowadzony wyżej szacunek: Obydwa grody należały jednak do najwięk- szych w państwie osad o charakterze miejskim. O rozmieszczeniu grodów państwowych de= cydowały dwa czynniki: gęstoœć zaludnienia i względy. strategiczne. Zagęszczenie grodów observujemy więc na terenach o większej licz- bie zaludnienia oraz w rejonach ważnych ze względu na obronnoœć państwa, na przykład na zagrożonych pograniczach, w VVielkopolsce nad Notećiš, wzdłuż głównych rzek; a zwłaszcza. Wisły w Małopolsce i na Mazowszu. Panowie głównych grodów dšżyli do podporzšdkowania sobie obszarów sšsiednich, stšd nie zawsze te- reny najgęœciej zasiedlone miały zagęszczenie: okręgów grodowych. I tak na przykład w wy= niku likwidacji grodów w Żninie i Łeknie po- vstał już u progu okresu dzielnicowego duży: okręg grodowy (kasztelański) Gniezna. Podobna €€€€€€€€€€€€€€232 była zapewne geneza rozległego okręgu grodo- wego Krakowa, obejmujšcego większoœć obsza- rów zasiedlonych póŸniejszego księstwa kra- kowskiego. Przeciętna odległoœć między grodami o cha- rakterze oœrodków administracyjnych wynosiła na terenach zamieszkanych około 30-40 km w linii prostej. Odległoœci powyżej 50 km w te- renie pozbawionym wyraŸniejszych przeszkód naturalnych zaliczyć należy w w-arunkach Pol-. ski XI-XII wieku do dużych. Niemal z reguły można mieć w takich wypadkach :pewnoœć; że osadnictwo podlegajšc, sšsiadujšcym z sobš. grodom przedzielały większe tereny leœne: Wy- jštkowo natomiast sšsiadowały grody w odle- głoœci mniejszej niż 20 km. Takie bliskie sš- siedztwo prawie zawsze wywołane było specy- ficznymi warunkami. . I tak na przykład w Wielkopolsce Ostróv Ledzicki od Gniezna dzieli żaledwie- 15 :km" ale gród na Ostrowie wraz z pałacem był pod- gnieŸnieńskš rezydencjš Piastów, występujšcš w legendzie dynastycznej, zaœ w XI wieku zo= stał siedzibš pana grodowego. Jeszcze mniej, bo kilka zaledwie kilometrów dzieliło Chełmno - główny gród ziemi chełmińskiej - od pomor- skiego Œwiecia. Ale każdy z tych grodów po- siadał zaplecze osadnicze na przeciwnym brze- gu Wisły, która na tym odcinku stanowiła gra- nicę między Pomorzem Wschodnim i ziemiš: chełmińskš. Podobnie bliskie sšsiedztwo czes- kiego Kłodzka i œlšskiego Barda wywołane było, znaczeniem granicznego przejœcia przez Góry Bardzkie, łšczšcego Czechy z Niemczš i Wro- cławiem. Prowadził tędy szlak handlowy wy- korzystywany przez wyprawy wojenne. Szczególnie liczne były grody państwowe na Mazowszu płockim, na północ od Wisły mię- 233 dzy Drwęcš i Narwiš. Wykaz ich, znany z fal- syfikatu fundacji opactwamogileńskiego doko- nanej przez Bolesława Œmiałego w roku 1065, pozwala stwierdzić istnienie na tym terenie około 17 grodów. Odległoœci między nimi były nieznaczne. Wahały się między dwudziestu pa- ru a kilkunastoma kilometrami w linii prostej, z rzadka tylko przekraczajšc 30 km. Duża ich liczba wišzała się z gęstym zaludnieniem Ma- zowsza, podkreœlanym przez Anonima. Warto tu zwrócić uwagę, że także połud- niowe Morawy, znacznie gęœciej zaludnione od północnej, lesistej częœci tej krainy, posiadały szczególnie liczne grody o charakterze kaszte- lańskim, nie spotykane w innych częœciach pań- stwa Przemyœlidów. Być może w obydwu wypadkach był to wynik œwiadomie przeprowadzonej rozbudowy oœrodków administracyjno-grodowych zarówno przez Przemyœlidów, jak i Piastów w XI wie- ku. Duża liczba grodów miała zapewnić stabi- lizację ich władzy i przełamać ostatecznie se- paratyzm miejscowej ludnoœci. Polska była krajem rozległym, znacznie większym od państwa czeskich Przemyœlidów, które składało się z dwóch członów o nierów- nym potencjale ludnoœciowym i gospodarczym - Czech i Moraw. Dominacja Czechów w tym układzie była zapewniona. Inaczej w Polsce. Żadna z dzielnic naszego kraju nie posiadała w odbudowanej przez Kazimierza Odnowiciela monarchii tak wyraŸnej supremacji nad pozo- stałymi, mimo wzrostu politycznego znaczenia oœrodka krakowskiego. W tej sytuacji zarzšd państwem, oparty o liczne okręgi grodowe, nie mógł być dosta- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€234 tecznie sprawny. Nic więc dziwnego, że w Pol- sce XI wieku powstał podział kraju na wyższe okręgi - prowincje, zarzšdzane przez dostojni- ków zwanych komesami prowincji. Anonim Gall informuje nas, że komesom tym przysłu- giwał tytuł ksišżęcy: księcia lub wojewody. Komesom prowincjonalnym podlegały istniejšce na ich terenie okręgi grodowe. Liczba prowincji w XI i poczštkach XII wieku ulegała zapewne zmianom, a funkcje ko- mesów sprawowali młodsi członkowie dynastii rzšdzšcy poszczególnymi dzielnicami, na przy- kład Władysław Herman za czasów Bolesława Œmiałego dzierżył Mazowsze. W okresie gdy krajem bezpoœrednio rzš- dził władca, jak to miało miejsce za Bolesława Krzywoustego, istniało w Polsce około 7 pro- wincji, nierównej zresztš wielkoœci. Południo- wa Polska była podzielona między provincje wrocławskš, krakowskš i sandomierskš. Na te- renie ziem œrodkowopolskich istniała prowincja z siedzibš w Łęczycy. Osobnš prowincję z sie- dzibš w Płocku tworzyło Mazowsze. W Wielko- polsce istniała prowincja gnieŸnieńska. Czy Po- znańskie stanowiło osobnš prowincję, trudno powiedzieć. Pewne jest natomiast, że niewielkie Kujawy podlegały osobnemu komesowi rezydu- jšcemu w Kruszwicy. Większoœć grodów pro- wincjonalnych była jednoczeœnie siedzibami biskupstw. W Łęczycy i Sandomierzu, pozba- wionych siedzib biskupich, powstały dwie naj- większe w Polsce kolegiaty. Zgodnoœć ta nie jest przypadkowa, jeżeli zważymy, że organiza- cja koœcielna w tym czasie uzupełniała organi- zację administracyjnš państwa. Panowie grodowi oraz komesowie prowin- cji byli dygnitarzami wyznaczanymi centralnie, przez panujšcego i najważniejszego w państwie €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€235 dostojnika: palatyna-wojewodę. Nie pełnili oni svych funkcji dożywotnio i przenoszono ich na różne stanowiska. Komes prowincji był zwierz- chnikiem sił zbrojnych swojego okręgu. W cza- sie działań wojennych prowincja tworzyła jed- nostkę organiżacyjnš siły zbrojnej o charakte= rze zbliżonym do staroruskich pułków wysta- wianych przez główne oœrodki grodowo-miej- skie i księstwa, tzw. wołosti. Zarzšd państwem należał do panujšcego i jego dworu. Naczelńe stanowisko na dworze, podobnie jak w Czechach, zajmował palatyn- -wojewoda, zwany też princeps militae. Pełnił on funkcję głównodowodzšcego, do niego nale= żało też zastępowanie panujšcego. Politykš za- granicznš państva kierował kanclerz Stanowi- sko to było obsadzane przez osoby duchowne, które często uzyskivały póŸniej biskupstwa.. Duże znaczenie posiadali wychowawcy mło- dych ksišżšt, .a zwłaszcza następców tronu, na przykład komes Wojsław. Siedzibš dworu odnowionej monarchii był Krakóv. Posiadał on specjalnych ministeria- łów służebnych, zamieszkałych w okolicach stołecznego grodu. Od czasów Władysława Her-, mana wzrosło też znaczenie Płocka jako rezy- dencji władcy i jego dworu. System służebno-dworski przeżywał okres pełnego rozwoju w warunkach polskich w XI wieku. Przemiany XII stulecia przyniosły znaczne ograniczenie roli ministeriałów-rze= mieœlników w wyniku rozwoju gospodarki to- warowo-pieniężnej. Z dochodów gospodarki dworskiej pochodzš najstarsze dziesięciny, wy- znaczane przez panujšcych arcybiskupom z gro- dów na terenie archidiecezji gnieŸńieńskiej: Obejmowały one zboże, miód i żelazo, a więc produkty o podstawowym znaczeniu. Zboże pochodziło z daniny ludnoœci rolniczej, zvanej ospem, a także od ratajów ksišżęcych. Daniny w miodzie były w owym czasie równie po- ; wszechnym œwiadczeniem ludnoœci wiejskiej, jak w zbożu. Żelazo posiadało duże znaczenie dla gospodarki zarówno panujšcych, jak też moż- nych i instytucji koœcielnych. Z grodów pobie- rali arcybiskupi także dziesięcinę w łupieżach kunich i lisich. Brak natomiast wzmianek o futerkach bobrowych, które stanowiły regale , już w XI wieku. Osobno wymieniona została dziesięcina od wieprzy, najbardziej rozpo- wszechnionego zvierzęcia hodowlanego w stanie ' półdzikim przez ogół ludnoœci kraju na tere- nach leœnych. Pobieranie tego œviadczenia przez grody ksišżęce wskazuje, że w warunkach ówczesnych ukształtowała się już zasada praw ksišżęcych do terenów leœnych. Wymowny jest brak wzmianek o opłatach - od koni i bydła, które w większej iloœci były . hodowane przez gospodarkę ksišżęcš i możnych. Dziesięcinš natomiast objęte zostały kary - sšdowe, pobierane najczęœciej w pienišdzu i bydle. Widocznie dochody grodowe z tego tytułu miały duże znaczenie w Polsce przed- dzielnicowej. Dziesięcinę z kar pobierały także ; inne biskupstwa, na przykład włocławskie, fundowane przez Bolesława Krzywoustego. . Arcybiskupi gnieŸnieńscy partycypowali także w dochodach z cła i z tabern-karczem, które w owych czasach były nie tylko miejscami kon- , sumpcji i wyszynku, lecz także sprzedaży róż- nych towarów. Osobnš pozycję stanowiła wreszcie dziesięcina targowa, pobierana przez arcybiskupów tylko z grodów œrodkowopol- skich. €€€€€€€237 Jeżeli zwrócimy uwagę, że futerka w owym czasie, a także w dobie dzielnicowej, spełniały funkcję pieniężnego œrodka obiegowego, to okaże się, iż poza trzema podstawowymi pro- duktami wymienionymi na poczštku: zbożem, miodem i żelazem, dochody wchodzšce w skład owych dziesięcin grodowych miały charakter pieniężny lub przedmiotów uważanych za pie- nišdz, mówišc ogólniej - wartoœciowych i łat- wo zbywalnych. Wreszcie tak miód, jak i żela- zo były w Polsce w XI wieku dobrem poszuki- wanym. Stanowiły przedmiot eksportu: miód na zachód, żelazo w kierunku ziem pruskich. Lista owych dziesięcin nie obejmuje wszystkich produktów gromadzonych i magazy- nowanych w grodach państwowych. Pokazuje wyraŸnie, że dochody z gospodarki dworskiej, której oœrodkami były grody państwowe, mogły się stać dobrami rynkowymi o dużym znacze- niu dla ówczesnej ekonomiki. Występuje też wœród nich pienišdz. Nie przypadkiem opactwo mogileńskie miało prawo pobierać dziewišty denar z grodów mazowieckich. Dochody w de- narach posiadali kanonicy sandomierscy za cza- sów.Bolesława Krzywoustego. Całoœciš tych dochodów, od których instytu- cje koœcielne pobierały-dziewięciny i dziesięci- ny, zarzšdzali panowie grodowi i podlegli im urzędnicy. Z tego tytułu pobierali ich częœć jako swe uposażenie. W ten sposób otrzymywali cen- ne i poszukiwane produkty oraz pienišdz. Niemałe znaczenie posiadało też prawo do korzystania ze œwiadczeń ludnoœci na rzecz państwa, prawo przysługujšce dygnitarzom zarówno na terenie zarzšdzanych przez nich okręgów, jak też poza ich granicami. Najważ- niejsze było prawo korzystania ze stanu na te- renie całego państwa. Pan grodowy na obszarze €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€238 zarzšdzanego przez siebie okręgu mógł wreszcie wykorzystywać swš władzę, narzucajšc ludnoœ- ci zwiększone ciężary i robocizny obracane na własny użytek. Granica między tym, co ksišżę- ce a co dygnitarskie, była płynna i łatwo ule- gała zatarciu w momentach osłabienia władzy państwowej. Duża liczba urzędów na terenie rozległego kraju umożliwiała wzrost znaczenia możno- władztwa, które na przełomie XI i XII wieku uzyskało wpływy na politykę państwa. Docho- dy z grodów państwowych i innych dygni- tarstw możni obracali na rozwój własnego ma- jštku ziemskiego. W ten sposób dominujšca rola panujšcego i jego gospodarki dworskiej ulegała stopniowemu ograniczeniu. Ludzie i obyczaje Jest rzeczš znamiennš, że w Polsce, będš- cej krajem gospodarczo słabiej rozwiniętym i uboższym od Czech, istniała warstwa moż- nych dysponujšcych œrodkami nie mniejszymi od nobilów czeskich. Chodzi tu naturalnie o najwybitniejszych przedstawicieli możno- władztwa, takich jak Sieciech, Piotr Włostowic, Skarbimir i inni Awdańce. Jak liczna mogła być owa grupa? Odpo- wiedŸ na to pytanie możemy znaleŸć jedynie poprzez zestawienie liczby najważniejszych urzędów istniejšcych w ówczesnej Polsce. W grę wchodzi co najmniej setka okręgów gro- dowych o charakterze kasztelańskim, ponadto kilku komesów prowincji i kilka lub kilkanaœ- cie urzędów dworskich. Ogólnie ujmujšc, licz- ba ważnych urzędów państwowych nie prze- kraczała 120-125. Większoœć ich to stanowiska panów grodowych, o niejednakowym zresztš €€€€€€€239 znaczeniu. Mamy tu jeszcze jeden dowód dużej roli organizacji terytorialno-grodowej w ówcze- snym państwie. Jest ona nie doceniana przez wielu historyków. Rachunek uzupełnić możemy urzędami' koœcielnymi. Najważniejsze z nich piastowali biskupi, których pozycja społeczna przerastała znacznie pozycję panów grodowych, a także nie- jednego komesa prowincji. Biskupów było szeœciu, a po utworzeniu przez Bolesława Krzy- woustego nowych diecezji we Włocławku, na miejsce wczeœniejszej kruszwickiej, i w Lubu- szu - siedmiu. Jeżeli uwzględnimy opatów paru najważniejszych klasztorów, otrzymamy ogólnš liczbę niewiele przekraczajšcš 10. Dodać- można jeszcze najważniejsze dygnitarstva ka- tedralne: prepozytów i dziekanów w starych biskupstwach - razem około 10. W rezultacie otrzymamy wynik w granicach do 25. W.sumie więc było w Polsce przeddzielnicowej około 150 dygnitarstw œwieckich i koœcielnych. Liczba rodzin możnych była naturalnie znacznie mniejsza, gdyż ważniejsze rody zaj- mowały po kilka stanowisk w państwie. Częœć dygnitarstw, niewyłšcznie koœcielnych, piasto- vali cudzoziemcy, œciœlej zwišzani z panujšcym i jego dworem. Wreszcie należy pamiętać, że wiele grodów państwowych, zwłaszcza mniej lukratywnych, a ważnych strategicznie, położonych na grani- cach państwa, obsadzał panujšcy ludŸmi pocho- dzšcymi ze œrednich warstw rycerskich, nie zwišzanych z możnowładztwem. Osišgnięcie przez nich stanowisk panów grodowych było najczęœciej szczytem kariery i nie powodowało większego wzrostu znaczenia ich rodzin. Jak więc widzimy, dostojnicy i wyżsi urzędnicy w państwie należeli do trzech co 240 najmniej grup społecznych: właœciwego możno- władztwa, rodzin mniej zamożnych oraz cudzo- ziemców. Z ogólnej liczby 150 wyższych urzędów możemy wyodrębnić zespół stanowisk o klu- czowym znaczeniu. Będš to najważniejsze urzędy dworskie, biskupi, komesowie prowin- cji i pewna trudna do bliższego okreœlenia licz- ba panów grodowych o szczególnym znaczeniu, przede wszystkim tych, których podgrodzia na- brały cech oœrodków grodowo-miejskich w in- teresujšcej nas epoce. W rezultacie razem z centralnymi dygnitarstwami, komesami pro- wincji i biskupami otrzymamy zespół w grani- cach od dwudziestu paru do trzydziestu kilku ludzi. Powstaje pytanie, czy tvorzyli oni œciœlej- szš elitę rzšdzšcš? I tak, i nie. Nie wszyscy należeli do rady ksišżęcej, której niezbyt licz- ny skład dobierał panujšcy zależnie od swej woli i możliwoœci. Sama przynależnoœć do rady też o niczym nie decydowała. Nie zawSze też piastowanie wybitnego stanowiska łšczyło się z wpływami na politykę. Decydowały bowiem powišzania rodzinno-rodowe oraz układ sił po- litycznych. Nie należy zapominać, że najważ- niejsze rodziny możnych rywalizowały z sobš o wpływy i władzę. Ze Ÿródeł poznajemy tylko najwybitniej- szych przedstavicieli kilku rodzin możnowład- czych, a więc Sieciecha (Toporczycy), Skarbi- mira i Michała (Awdańcy), Piotra Włostowica (Łabędzie). Do mniej wpływowych, ale także ważnych należały rody Gryfitów, Pałuków i Odrowšżów oraz rodzina komesa Wojsława. Większoœć z nich zwišzana była z prowin- cjš krakowskš lub z niej się wywodziła. Zwła- szcza Toporczycy, Awdańcy, Gryfici, Odrowš- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€241 że. œwiadczy to wyraŸnie o znaczeniu Krako- wa i możnowładztwa krakowskiego w Polsce przeddzielnicowej. Na dobrš sprawę - ze zna- nych nam najwybitniejszych rodzin tej epoki z Krakowem nie byli zwišzani bliżej Pałucy i Łabędzie. Tych szeœć do siedmiu rodzin sta- nowiło trzon ówczesnego możnowładztwa. Lista ich jest zapewne niekompletna i można by jš poszerzyć, niewiele jednak powyżej dziesięciu. Między grupš możnych a szeregowym ry- cerstwem i niższymi warstwami społeczeństva istniała doœć liczna warstwa poœrednia, która zajmowała niższe urzędy. Zwišzek jej z apara- tem władzy nie był tak œcisły jak możnowładz- twa. Częœć tylko wybierała karierę urzędniczš lub koœcielnš. Dla wielu urzędy i funkcje pań- stwowe były trudno dostępne, dla innych nie stanowiły dostatecznej atrakcji. Œrodowisko to bowiem bardziej zajmowało się gospodarkš rolniczš we własnych dworach. Stanowiło ele- ment mniej mobilny i bardziej przywišzany do tradycji. Niejeden wybierał też karierę na dworze pana œwieckiego lub biskupa. W sumie liczba funkcji o charakterze pań- stwowym sprawowanych przez przedstawicieli tej grupy była znaczna. Największš jej częœć stanowiły urzędy zwišzane z organizacjš tery- torialno-grodowš. Wojscy, sędziowie kasztelań- scy, włodarze, piwniczy, w sumie paruset. Do- dajmy do tego funkcje w otoczeniu komesów prowincji, a także niższe stanowiska na dworze ksišżęcym i w drużynie panujšcego. Nie popeł- nimy zbytniej przesady, jeżeli oszacujemy ogólnš ich liczbę, na 400-500. Posiadacze tych urzędów i funkcji stano- wili dolne warstwy grupy rzšdzšcej krajem. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€242 Jeżeli dodamy do nich œrednie i niższe bene- ficja koœcielne, to dojdziemy do wniosku, że całoœć aparatu władzy państwowej i koœcielnej w Polsce przeddzielnicowej nie przekraczała liczby tysišca osób, zapewne była od niej zna- cznie mniejsza. Powstaje pytanie, czy jest to mało, czy dużo? Większoœć tych dygnitarzy, urzędników, funkcjonariuszy posiadała kilkuosobowe rodzi- ny. W praktyce więc można przyjšć, że stano- wili oni grupę pięciu tysięcy osób, a więc w granicach 0,5% ogółu ludnoœci kraju. Była to grupa utrzymujšca się całkowicie lub częœ- ciowo przynajmniej z danin, œwiadczeń niż- szych warstw społeczeństwa. Co więcej, w sza- cunku tym nie zostali uwzględnieni członkowie stałej drużyny ksišżęcej i trudna do bliższego okreœlenia częœć œredniego rycerstwa, nie peł- nišca funkcji o charakterze państwowym. Pro- cent ten jest więc minimalny, znacznie odbie- gajšcy od rzeczywistoœci. Podobnych obliczeń dla innych krajów współczesnej Europy nie znam. Trudno zatem odpowiedzieć na pytanie, w jakiej mierze scha- rakteryzowana wyżej grupa urzędnicza nasze- go kraju stanowiła specyfikę, w jakiej zaœ od- powiadała w ogóle stosunkom panujšcym współczeœnie. Szczególnie instruktywne byłyby porównania z Czechami i Węgrami. Druga połowa XI i pierwsza XII stulecia - to okres rozwoju wielkiej własnoœci ziem- skiej, zwłaszcza posiadłoœci możnych i insty- tucji koœcielnych. Między osadnikiem, wolnym dziedzicem a księciem i jego urzędnikiem sta- wał pan, który często sam sprawował funkcje państwowe. Zależnoœć od niego długo pozosta- 243 vała jednak w sferze stosunków faktycznych. Zerwanie bezpoœredniej zależnoœci dziedziców od władcy kształtowało się powoli i nastšpiło dopiero w okresie podziałów dzielnicowych. W interesie władców leżało jak najdłuższe jej utrzymanie. Dlatego też zarezerwowali dla siebie rozstrzyganie spraw o dziedzictwo za- równo rycerstwa, ludnoœci wolnej, jak też tych dziedziców, którzy popadli w zależnoœć od pa- nów. Opieka ksišżęca w tych sprawach na te- renie rozległego państwa okazywała się często iluzoryczna. Ale wspomagał jš obyczaj, w myœl którego osadnik, uprawiajšcy dany grunt dłu- żej niż przez jedno lub dwa pokolenia, naby- wał doń prawo dziedzicznego posiadania. Sprzy- jało to stabilizacji ludnoœci wiejskiej. Przybysz z dalekich nawet stron, osiadajšcy jako wolny goœć (hospes) na nowej ziemi, któ- rš sam wykarczował i uprawiał, nabywał jed- noczeœnie prawa do użytkowania terenów nie- rolniczych: łšk, pastwisk, gajów i wód, obej- mowanych wspólnš nazwš użytków. Ale do tychże użytków posiadali prawa także jego sš- siedzi. Stšd znaczenie sšsiedztwa dla struktury ówczesnego społeczeństwa. WięŸ sšsiedzka obok więzi krwi była podstawowym elementem re- gulujšcym zasady współżycia ówczesnych rol- ników. Ponieważ nie ograniczała się do kon- taktów o charakterze towarzyskim i okazjo- nalnej pomocy, lecz dotyczyła najistotniejszych spraw gospodarki, nabrała cech instytucjonal- nych. Najpełniejszy wyraz znalazła w organi- zacji opolnej. Zwišzek opolny swš genezš wyprzedza czasy powstania monarchii wczesno- piastowskiej. Przetrwał też epokę burz i wstrzš- sów zwišzanych z kształtowaniem i umacnia- niem -się państwa polskiego. Patrzšc nań z dużej perspektywy, można dostrzec wiele po- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€244 dobieństw między zwišzkami opolnymi a póŸ- noœredniowiecznš gminš wiejskš. Stšd też oby- dwie organizacje historiografia XIX wieku często myliła z sobš, utożsamiajšc je lub wy- wodzšc genezę drugiej ze zmodyfikowanych funkcji pierwszej. Badacze z poczštków XX wieku, dostrzegajšc pomyłki poprzedników, stali się hiperkrytyczni. .Podkreœlajšc odręb- noœć póŸnoœredniowiecznej gminy poddańczej od wczesnoœredniowiecznego zwišzku sšsiedz- kiego, kwestionowali jego znaczenie lub nawet istnienie. W nowych krajach Europy œrodkowej, a zwłaszcza w Polsce i Czechach, odrębnoœć gminy wiejskiej i zwišzku sšsiedzkiego jest szczególnie wyraŸna. Co więcej, można nawet zauważyć prawidłowoœć: im dłużej znaczenie posiadała organizacja sšsiedzka, tym póŸniej powstawała gmina wiejska i tym słabszš miała organizację wewnętrznš i autonomię. W Czechach œlady organizacji sšsiedzkiej, zwanej osadš, sš słabsze w porównaniu z Pol- skš. Gmina wiejska posiadała większe znacze- nie w organizacji wsi czeskiej niż w dziejach wsi polskiej. Najogólniej wynika to z szybszego rozwoju społeczeństwa czeskiego. Przykład ten pokazuje nam wyraŸnie, że te same procesy rozwojowe, zachodzšce w różnym czasie, nie majš charakteru identycznego, nawet jeżeli różnica czasowa jest niewielka, jak w przypad- ku Czech i Polski w skali nie przekraczajšcej stulecia. Organizacja sšsiedzka posiadała długo zna- czenie dla niższych warstw społeczeństwa, nie tylko dla ludnoœci chłopskiej, lecz także dla rycerzy, którzy gospodarowali w swych dwo- rach wykorzystujšc pracę czeladzi niewolnej, półwolnych najemników, a także pobierajšc €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€245 œwiadczenia od słabszych gospodarczo wolnych osadników popadajšcych w zależnoœć ekonomi- cznš. Natomiast możni przebywajšcy częœciej w otoczeniu ksišżęcym i w grodach państwo- wych, którymi zarzšdzali, rychło stracili kon- takt z organizacjš sšsiedzkš. Decydowała o tym inna sfera interesów, a także odmienny od ludnoœci rolniczej styl życia. Patrzšc na pozycję społecznš możnych od strony zwišzków sšsiedzkich, zauważymy, że więŸ sšsiedzka w ich przypadku miała ograni- czone znaczenie. Większš rolę odgrywały w ich życiu zwišzki krwi. Umiejętnie dobrany ożenek czy wydanie za mšż siostry lub córki, mogły przyczynić się do wzmocnienia pozycji majšt- kowej, do nawišzania węzłów pokrewieństwa z wpływowš rodzinš. Stšd też szczególnie moż- ni akcentowali znaczenie zwišzków krwi. Wi- dzimy więc, jak zależnie od pozycji społecznej, a także aktywnoœci poszczególnych jednostek, zmieniała się rola jednej z dwóch podstawo- wych więzi ówczesnego społeczeństwa. W przeciwieństwie do możnych - ludnoœć zamieszkujšca ich posiadłoœci na równi z inny- mi osadnikami wiejskimi pozostawała w zwišz- kach opolnych. Umożliwiał to prymitywny stan organizacji wielkiej własnoœci ziemskiej. Grun- ty dworskie, bezpoœrednio uprawiane na rachu- nek ówczesnych wielkich właœcicieli, były nie- duże, posiadłoœci ich niemal z reguły nieodgra- niczone od terenów należšcych do innych właœcicieli lub dziedziców. Zwyczaj wytyczania granic, połšczony z wydawaniem zakazów użytkowania przez sšsiadów lasów, łšk, wód czy pastwisk znajdujšcych się w ich obrębie, dopie- ro w XII wieku zyskiwał znaczenie. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€246 Inaczej działo się w sšsiednich Czechach, gdzie rozgraniczenie własnoœci ziemskiej miało dużo dawniejszš metrykę. W XII wieku obok osad o wyznaczonych granicach powstawały tam już okręgi leœne, stanowišce odrębne od wsi jednostki gospodarcze. Przy końcu XI stu- lecia i w wieku XII do ujazdów leœnych w pań- stwie Przemyœlidów należały niwy. Były one traktowane jako integralna częœć okręgów leœ- nych. Mamy tu całkowite odwrócenie sytuacji w porównaniu z ówczesnš i nawet póŸniejszš Polskš. W naszym kraju bowiem do czasów póŸnego œredniowiecza lasy i gaje traktowano z reguły jako użytki należšce do gruntów ornych, uprawianych przez wolnych i ludnoœć niewolnš. W czasach przeddzielnicowych nie rozróż- niano jeszcze własnoœci podzielonej, tak charak- terystycznej dla stosunków rozwiniętego feuda- lizmu i poddańczej gminy wiejskiej. O ile w okresie póŸniejszym, od XII wieku poczyna- jšc, chłop miał tylko niższe prawa własnoœci ziemi, -pan zaœ występował jako zwierzchni po- siadacz całoœci gruntów uprawnych i użytków, to w Polsce wczesnopiastowskiej prawo nie- wolnego osadnika do dziedziczonego przezeń Ÿrebia formalnie uznawano za równe z dziedzi- cznym prawem wielkiego właœciciela do całoœci majštku. Rozstrzyganie zaœ wszelkich spraw o dziedzictwo należało do kompetencji sšdu ksišżęcego. Obok dziedziców i wolnych osadników, któ- rzy nie posiadali jeszcze praw dziedzicznych do uprawianej przez siebie ziemi, dużš rolę odgry- wali niewolnicy. Częœć z nich była zatrudniona jako czeladŸ niewolna. Innych osadzano na zie- mi. Tych ostatnich spotykamy przeważnie w majštku ksišżęcym, w dobrach biskupich €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€249 i opackich, a także we włoœciach największych możnowładców. Ich pochodzenie było niejednakowe. Spoty- kamy wœród nich dawnych jeńców wojennych i brańców. Osobnš grupę tworzyli skazańcy, a także ci, którzy stracili swš wolnoœć na sku- tek niewypłacalnoœci. Między obydwiema ostat- nimi kategoriami granica była płynna, gdyż stosowanie drakońskich kar o charakterze pie- niężnym stawiało wielu skazańców w sytuacji niewypłacalnych dłużników. Dłużnicy mogli odzyskać wolnoœć, o ile nie zostali zaprzedani w niewolę do innego kraju. Ale warunek po- wrotu do stanu swobodnego stanowiła regulacja wierzytelnoœci, najczęœciej niemożliwa. Pozostawało vówczas zbiegostwo. Zbiegły niewolnik czy też braniec mógł w innej częœci kraju lub u innego pana znaleŸć korzystniejsze warunki, nawet stać się wolnym osadnikiem. Przyjmowano go chętnie, gdyż na terenie. całe- go państwa istniały duże możliwoœci koloniza- cyjne, a iloœć osadników i czeladzi decydowała o wielkoœci posiadanego majštku przez moż- nych, rycerzy lub nawet bogatszych dziedzi- ców. Aby zapobiec zbiegostwu, brańców osadza- no razem w osadach, które uzyskiwały nazwy od ich pochodzenia etnicznego. W ten sposób powstały Pomorzany, Płowce (od Połowców), Pieczonogi (od Pieczyngów), Morawiany. Nie brak nawet wœród nich Mazowszan czy Œlężan, zapewne w niemałej częœci pochodzšcych z cza- sów odbudowy państwowoœci przez Kazimierza Odnowiciela. Niewolników natomiast organizowano w set- ki. Zarzšdzali nimi setnicy. W uposażeniu opactw benedyktyńskich fundowanych w XI wieku spotykamy setki niewolników, nadane €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€250 przez panujšcych (Lubin, Mogilno, opactwo łę- czyckie). W obrębie setek byli oni zapewne po- dzieleni na dziesištki. Stšd też - jak można przypuszczać - pochodzš dziesiętnicy, licznie jeszcze występujšcy jako ludnoœć ksišżęca w Polsce pierwszej połowy XIII wieku. Niewolników osadzano również na zwar- tych terytoriach. I tak na przykład arcybiskup gnieŸnieński posiadał pole, zwane Dębsko, w kasztelanii kaliskiej z niewolnikami i ich osadami. Prymitywna forma organizacji własnoœci ziemskiej owych czasów stwarzała niewolnikom osadzonym na ziemi perspektywę poprawy lo= su, być może przez nich samych nie dostrzega- nš. Sytuacja ich bowiem była odmienna od sta- tusu ludnoœci zwanej mancipia, występujšcej licznie na terenach niemieckich w X-XI wie- ku. Mancipia to także niewolnicy osadzeni na ziemi, ale nie posiadajšcy praw własnoœci bu- dynków, które zamieszkiwali i użytkowali. Odmiennie działo się w Polsce XI-XII wieku. Budynki wznoszone przez niewolników, podob- nie jak przez innych osadników w dobrach wielkiej własnoœci, nie interesowały pana. Bu- dulca znajdowało się pod dostatkiem na terenie całego kraju. Także pracy niezbędnej do ich wznoszenia nie cenili zbyt wysoko wielcy właœ- ciciele. Wykonywali jš sami chłopi w dobrze rozumianym interesie własnym. Jednoczeœnie tradycja, że uprawiajšcy zie- mię z pokolenia na pokolenie pozostaje w tym samym miejscu, dominowała przez całš oma- wianš epokę. A któż dłużej może tę ziemię uprawiać, jeœli nie niewolnik? Tradycja zasie- dzenia zaczęła działać na jego korzyœć, i to €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€251 w tym samym okresie, w którym osobiœcie wol- ni osadnicy w wyniku tegoż samego zasiedzenia w dobrach ziemskich tracili prawo ich opusz- czenia. .Jest to odbiciem rozwoju wielkiej wła- snoœci ziemskiej w drugiej połowie XI i w po- czštkach XII wieku. W konsekwencji przemian także dziedzice zaczęli tracić prawo opuszczenia użytkowanej ziemi. Stšd krok zaledwie do zrównania stanu niewolnych dziedziców z sy- tuacjš niewolników osadzonych na ziemi. I znów w ostatecznym rachunku okazało się, że pan w owych czasach był bardziej zain- teresowany w przytwierdzeniu osadników do swej własnoœci niż w ograniczeniu zwyczajo- wego prawa dziedziczenia. Duże możliwoœci kolonizacyjne stały na przeszkodzie powstaniu zjawiska głodu ziemi. ,Jeszcze w znanej ustawie trzebnickiej z roku 1204 wielkoœć gospodarki chłopskiej okreœlana jest nie rozmiarami areału, lecz iloœciš posia- danego sprzężaju. A czasy to o stulecie odległe od omawianej przez nas epoki. Co więcej, oko- lice Trzebnicy należały do żyŸniejszych i lepiej zagospodarowanych. Pan nie rozmierzał ani w tych czasach, ani wczeœniej gruntu, tzw. Ÿre- bia, uprawianego przez chłopa. O jego wielkoœci ,i rozmieszczeniu decydował w najlepszym razie opolny zwišzek sšsiedzki. Niewolnicy osadzeni na roli, podobnie jak opolnicy, posiadali prawo do użytków, bez któ- rych nie mogliby gospodarować. I to zbliżało ich również do sytuacji niewolnych dziedziców. Proces likwidacji niewolników osadzonych na ziemi jako odrębnej kategorii społecznej był więc jednym. ze zjawisk rozwoju wielkiej wła- snoœci ziemskiej. Zapoczštkowany jeszcze €€€€€€€€€€€€€€€€€252 w okresie przeddzielnicowym, zakończony zo- stał w cišgu XIII wieku. Niewolnikami była znaczna.częœć ministe- riałów służebnych, zwišzanych z grodami monarszymi. W-sšsiednich Czechach w połowie XI wieku służebni mieli jeszcze status nie- wolników, lecz póŸniej sytuacja ich uległa po- prawie. Także w Polsce w poczštkach XIII wieku służebni sš niemal z reguły dziedzicami, z wy- jštkiem tych naturalnie, których nie stać na utrzymanie własnego sprzężaju. Ich sytuacja staje się podobna do położenia komorników zmuszonych do szukania pracy najemnej u bo- gatszych rycerzy, a nawet zamożnych dziedzi- ców, znajdujšcych się w dobrach wielkiej vła- snoœci ziemskiej. Brak sprzężaju i uprawianej ziemi nie zwalniał ich od służebnoœci grodo- wych. Likwidacja niewolników osadzonych na ziemi w Czechach nastšpiła wczeœniej niż w Polsce. Dłużej zachowali oni znaczenie w œredniowiecznej Chorwacji. Stanowili w XI wieku obok villanów, zwanych libertini, pod- stawowš kategorię ludnoœci wiejskiej, zamiesz- kałej w dobrach silnie już w tym czasie roz- winiętej wielkiej własnoœci ziemskiej. Po zaję- ciu kraju przez Węgrów w XII wieku nastšpiła ewolucja sytuacji społecznej obydwu tych ka- tegorii, a w jej wyniku zlały się one w jednš warstwę, przy;czym ograniczone zostały prawa villanów do opuszczania ziemi pańskiej. W sš- siedniej Słowenii społeczeństwo było słabiej zróżnicowane. Proces likwidacji niewolników osadzonych na ziemi wystšpił znacznie póŸ- niej, dopiero w XIV wieku. W obydwu tych krajach ewolucja społeczna niewolników przypominała znane nam już €€€€€€€€€€€€€€€€€€253 przemiany społeczeństwa polskiego. W dotych- czasowej historiografii nie zwracano zbytniej uwagi na œledzenie podobieństw w przemianach ludnoœci wiejskiej nowych krajów Europy œrod- kowo-wschodniej. Także odczytanie różnic w procesach kształtowania się klasy chłopskiej między krajami Europy œrodkowo-wschodniej i zachodniej zostało zaledwie rozpoczęte. Spra- wa ta ma podstawowe znaczenie dla poznania rozwoju nowych krajów i ich miejsca w Euro- pie œredniowiecznej. Bez pogłębienia wiedzy o przemianach sy- tuacji społecznej ludnoœci wiejskiej w tym cza- sie poznanie rozwoju wielkiej własnoœci ziem- skiej i jej organizacji będzie nadal powierz- chowne. Żródła z XI-XII wieku niewiele bo- wiem mówišc bezpoœrednio na ten temat, notujš nazwy miejscowoœci posiadanych przez wielmo- żów i rycerstwo. Ale na dobrš sprawę w więk- szoœci wypadków nie wiemy, co nazwy te kryjš w sobie i jakwielkie były osady. W wielu wy- padkach nie wiemy nawet, czy nazwa wymie- niona w dokumencie oznaczała przynależnoœć do danego właœciciela całej miejscowoœci czy tylko nieznacznej jej częœci. Wzmianki o lud- noœci je zamieszkujšcej i o posiadanych przez możnych dworach lub stadach należš do wy- jštkowych. Niemal z reguły nie dotyczš też całoœci majštku, lecz jego częœci przekazanej przez możnego na rzecz instytucji koœcielnych klasztorów lub biskupstw. Jak wielka to była częœć całoœci majštku i jakie posiadała znacze- nie dla gospodarki jej właœciciela? Na to pyta- nie trudno odpowiedzieć badajšc posiadłoœci poszczególnych jednostek czy wybitniejszych rodzin. Dopiero uwzględnienie szerszego ma- €€€€€€254 teriału z terenów całego kraju lub nawet z paru krajów o zbliżonych stosunkach społecznych pozwala sformułować ogólny poglšd o rozmia- rach posiadłoœci ziemskich XI-XII wieku i o ich rozwoju. Zarówno w Polsce, jak w Czechach i na Węgrzech w drugiej połowie XI wieku i w po- czštkach następnego stulecia największymi po księciu posiadaczami byli biskupi, dysponujšcy niemal z reguły pokaŸniejszym majštkiem niż najwybitniejsi możni. Arcybiskupi gnieŸnieńscy pod koniec rzšdów Bolesława Krzywoustego posiadali poza omawianymi już dziesięcinami z dochodów grodowych na terenie archidiecezji obszerne dobra ziemskie. W ich skład wchodzi- ły dwa duże i zwarte kompleksy majštkowe. Jeden z nich rozmieszczony był wzdłuż jezior na północ od Gniezna, w okolicach Gšsawy i Żnina, drugi stanowiło Łowickie. W sumie w dobrach arcybiskupich, liczš- cych przeszło półtorasta wsi, znajdowało się znacznie powyżej tysišca gospodarstw chłop- skich. Podstawowš kategorię ludnoœci stanowili dziedzice, w bulli z roku 1136 zwani possesso- res, a więc posiadaczami. Niewolnicy tworzyli grupę znacznie mniej licznš. Znamienne, że nie było ich w dobrach żnińskich. Posiadłoœci te w ogromnej większoœci pochodziły z nadań ksišżęcych. Wielka własnoœć owych czasów nie miała jeszcze karczem-tabern. Arcybiskupi po- siadali tylko dwie w Zwierszowie pod Byto- miem, zamieszkanym przez kopaczy srebra. Do arcybiskupów nie należały komory celne, choć, jak wiemy, czerpali dochody z tabern i ceł ksišżęcych. Również targi zupełnie wyjštkowo znajdowały się w rękach wielkich właœcicieli ziemskich. Arcybiskupi roœcili sobie prawa tylko do jednego targu w prowincji żnińskiej. Lud- 255 noœć dóbr wielkiej własnoœci uczęszczała z regu- ły na targi ogólne, znajdujšce się pod kontrolš pana grodowego i jego sędziego, którzy strzegli porzšdku i miru targowego. Oprócz arcybiskupów szczególnie rozległe dobra posiadali biskupi krakowscy, wrocławscy i płoccy. Już w drugiej połowie czy w końcu XI wieku instytucje koœcielne otrzymywały od władców grody wraz z pobliskimi osadami rol- niczymi. Krzywousty nadawał instytucjom ko- œcielnym grody stanowišce oœrodki kasztelań- skie (Wolbórz dla biskupstwa włocławskiego). Podobne grody spotykamy w uposażeniu -biskupów krakowskich, wrocławskich i płoc- kich. Nadanie grodu nie oznaczało przekazania całoœci dóbr i ludnoœci ksišżęcej znajdujšcej się na terenie danej kasztelanii. Ksišżę zachowy- wał poczštkowo swych urzędników zarzšdzajš- cych okręgiem grodowym i posiadłoœciami po- zostajšcymi w jego ręku. W grodzie milickim, należšcym już w pierwszej połovie XI wieku do katedry wrocławskiej, kasztelan ksišżęcy istniał jeszcze, w połowie XIiI wieku. Grody przekazywano nie tylko instytucjom koœcielnym, lecz także możnym. Od Krzywou- stego gród skrzyński, otrzymał komes.Piotr. Znaczna częœć posiadłoœci możnych pochodziła z nadań ksišżęcych. Dużš rolę odgrywały nada- nia czasowe o charakterze beneficjalnym. Częœć z nich pozostawała w rękach możnych, inne jednak - wraz z dobrami rodowymi - wraca- ły do ršk ksišżęcych w drodze konfiskat. Od czasów Bolesława Œmiałego możni wy- stępowali wraz z księciem jako współfundato- rzy opactw benedyktyńskich. Dysponowali vięc już w ostatnich dziesięcioleciach XI wieku zna- cznymi dobrami ziemskimi i posiadali niemałe dochody. W sumie jednak majštek nawet naj- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€256 wybitniejszych z nich nie przekraczał paru dziesištków wsi i osad. Za czasów Bolesława Krzywoustego komes Wojsław ufundował benedyktyńskie opactwo na Łyœcu - Œwiętym Krzyżu w Sandomierskim. Łysiec we wczeœniejszym okresie był zapew- ne pogańskim miejscem kultowym, analogicz- nym jak podwrocławska Œlęża. Na Œlęży Piotr Włostowic, lub może nawet jego ojciec Włost, założył klasztor kanoników regularnych. PóŸ- niej tenże Piotr ufundował na podwrocławskim Ołbinie potężne opactwo benedyktyńskie. Wiel- kie fundacje koœcielne ówczesnych możnowład- ców œwiadczš o wzroœcie ich wpływów w ostat- nich dziesięcioleciach poprzedzajšcych dobę podziałów państwa po zgonie Bolesława Krzy- woustego. Wraz ze wzrostem pozycji majštkowej i wpływów politycznych rozwijały się w tym czasie międzynarodowe kontakty możnowładz- twa. Palatyn Piotr Włostowic był ożeniony z ru- skš księżniczkš Mariš i posiadał rozgałęzione stosunki w Europie zachodniej. Wzmianki o nim spotykamy m. in. w necrologium opactwa w St. Gilles w Prowańsji. Kontakty z St. Gilles. znanym oœrodkiem kultu œw. Idziego, nawišzał już Władysław Herman. Wzmiankę o œmierci Piotra Włostowica zanotowały także Roczniki Magdeburskie. Na jego dworze przebywali cu- dzoziemcy, m. in. rycerz Roger, który otrzymał odeń wieœ na Œlšsku, nazwanš póŸniej Rożero- wem. Możni na przełomie XI i XII wieku coraz liczniej zaczynali używać imion chrzeœcijań- skich. Trzy z nich należały do szczególnie po- €€€€€€€€€€€257 pularnych: Michał, Piotr i Jan. Zestaw ten nie jest przypadkowy. Archanioł Michał to patron rycerski, a jego kult upowszechniał się w tym czasie w Europie szeroko. Kult Piotra - księcia apostołów i klucznika bram niebieskich - już za czasów ottońskich nabrał znaczenia państwo- wego. Wezwanie œw. Piotra spotykamy w ka- tedrze poznańskiej i licznych koœciołach gro- dowych Polski XI-XII wieku. Być może także pochodzenia chrzeœcijańskiego jest imię, Siecie- cha - od Cethecus, poza Polskš zresztš wystę- pujšce wyjštkowo. Sporadycznie natomiast spotykamy imiona chrzeœcijańskie wœród ludnoœci zależnej. Ob- szerne jej spisy w bułli gnieŸnieńskiej i w fal- syfikacie mogileńskim z roku 1065 z ledwoœciš wymieniajš jakiegoœ Stefana i Michała czy Pio- tra, zagubionych wœród licznych imion słowiań- skich. Podobnie i w poczštkach XIII wieku w obszernym spisie ludnoœci zamieszkałej w do- brach klasztoru trzebnickiego (1204 rok) imiona chrzeœcijańskie pojawiajš się wyjštkowo. Œrodowisko wiejskie było z natury bardziej tradycyjne niż możnych czy mieszkańców głównych podgrodzi. W ogólnym rachunku najbardziej .tradycyjny element stanowili wolni dziedzice; zachowujšcy niezależnoœć od dóbr możnowładczych bšdŸ koœcielnych. Naj- bardziej podatny na wpływy kultury chrzeœ- cijańskiej był kršg dynastii piastowskiej i jej dworu. Wraz z rozwojem kontaktów zaczęła z Za- chodu przenikać na dwory możnych kultura rycerska. Już Gall Anonim opisywał pasowanie Bolesława Krzywoustego na rycerza w katedrze płockiej. Wraz z księciem pasowani zostali za- €€€258 pewne młodzi przedstawiciele możnowładztwa z jego otoczenia, a zwłaszcza z grona członków młodszej drużyny, której przewodził Piastowic. Drużyna ta, składajšca się z kwiatu młodzieży wybitniejszych rodów, zaprawiała się wraz z Bolesławem w rzemioœle rycerskim. Pasowa- nie na rycerza w Polsce pierwszej połowy XII wieku nie było czymœ wyjštkowym, skoro Bo- lesław Kędzierzawy, przebywajšc w Łucku ja- ko sojusznik księcia włodzimierskiego Izjasława w roku 1149, pasował na rycerzy licznych sy- nów bojarskich. Możni z przełomu XI i XII wieku intere- sowali się naukš swych dzieci, korzystajšc z u- sług młodych i rzutkich duchownych, naucza- jšcych na ich dworach. Biografowie Ottona bamberskiego podkreœlajš, że bawišc jako mło- dy kleryk w Polsce, nauczał dzieci możnych i wywiózł z sobš znaczne bogactwa. Ułatwiły mu one zapewne póŸniejszš karierę. W otoczeniu możnych i ksišżšt tych cza- sów nierzadko rozlegała się obca mowa i brzmiała pieœń rycerska skandowana przy dŸwiękach liry czy harfy w czasie licznych uczt. Bohaterami jej stawali się.nie tylko obcy herosi i rycerze, lecz także miejscowi możni, a zwłaszcza osnuta w póŸniejszych czasach le- gendš postać Piotra Włostowica. Zachowały się nawet fragmenty napisanego współczeœnie po- ematu o jego bohaterskich czynach. Autorem był Maurus, jeden z licznych cudzoziemców przebywajšcych w otoczeniu wielmoży œlšskie- go, stšd też poemat ów nosi nazwę Pieœni Ma- ura (Carmen Mauri). Pieœń sławiła nie tylko czyny możnych, lecz także władców, zarówno żyjšcych, jak też zmarłych. W czasach gdy za- miast pisma.tradycję przekazywało żywe słowo, pieœń o wybitnych władcach zachowywała €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€259 i utrwalała pamięć o ich czynach, sławiła daw- noœć dynastii. Recytowano pieœni nie tylko na dworach możnych, lecz także na podgrodziach czy tar- gach. W tabernach, przy skopku piwa lub mio- du i dŸwiękach instrumentów szczególnie łatwo zapadały w pamięć, budziły sprzeczne nieraz nastroje. Stšd też niejedna z tabern stawała się widowniš bójki czy walki, a słowa pieœniarza nabierały smaku krwi. Pieœń nie przyszła do Polski wraz z kulturš rycerskš. Była dawniej- sza, sięgała czasów pogańskich. Do jej chrys- tianizacji przyczynił się obyczaj rycerski, tak przyjmowany z Zachodu, jak własny, nowo kształtowany. Przełom XI i XII wieku to czasy, gdy po pamiętnej mowie papieża Urbana II rzesza ry- cerstwa zachodniego ruszyła na wojnę œwiętš. Œwiętš stawała się każda niemal wojna. Oby- czaj owych czasów, nakazujšcy odprawianie na- bożeństw przed bitwš, rozpowszechniony był również w Polsce, a jego opis znajdujemy w Kronice Galla. Po przemowie Krzywoustego "zaczęto odprawianie mszy generalnej po wszystkich stanowiskach, biskupi opowiadali słowo boże swym parafianom i cały lud utwier- dził się i pokrzepił przyjęciem komunii œwiętej. Dokonawszy tych obrzędów wojsko utartym zwyczajem wyszło. ze swych stanowisk w spra- wionych do boju szykach." Pieœń rycerska stawała się œrodkiem od- działywania nowej jeszcze mimo wszystko wia- ry, wpajała jš bardziej udatnie niż prymitywna niejednokrotnie nauka niedzielna cudzoziem- skich prezbiterów, wygłaszana często łamanš polszczyznš. W tym klimacie powstała znana polska pieœń rycerska Bogurodzica. Jej datowa- nie rozpala zresztš wcišż nowe spory. 260 €€€€€€€€€€€€€€€Pieœń owych czasów sławiła jednak przede wszystkim męstwo i czyny wojenne, które sta- wały się probierzem wartoœci jej bohaterów. Bolesławie, Bolesławie, ty przesławny ksišżę panie, Ziemi swojej umiesz bronić wprost niezmordowanie! Sam nie sypiasz i nam także snu nie dasz ni chwili, Ani we dnie, ani w nocy, ni w rannej godzinie!... Cóż by to było, gdybyœ wszystkie siły swe zgromadził, Nigdy by ci cesarz W polu broniš nie poradził! Godny jesteœ i królewskiej, i cesarskiej władzy, Gdy z twš garstkš tłumy wrogów tak trzymasz na wodzy. Tak œpiewać mieli rycerze Henryka V w czasie wyprawy na Polskę pamiętnego roku 1109. Obojętne zresztš dla nas, czy tak œpie- wali. Interesujšce jest natomiast, że słowa te zapisał Gall w swojej Kronice. Pieœń ówczesna często była inspirowana przez władców lub możnych, których czyny miała popularyzować, stajšc się narzędziem propagandy, bardziej skutecznej niż wytworne strofy łacińskich utworów, dla wšskich jedynie kręgów dostępne. Szukano bohaterów ówczesnych nie tylko w tradycji chrzeœcijańskiej, sięgano i dalej, do antyku. . Herosi œwiata starożytnego odżywali razem z pršdami narastajšcego renesansu XII wieku, przybierajšc postać współczesnych moż- nych o imionach takich jak Hektor, którego œmierć zanotował najstarszy polski rocznik pod rokiem 1121. Nieco póŸniej, w XII wieku, zrów- nywano naszego Jaksę z Ajaksem. ów Hektor musiał być postaciš bardzo wybitnš, skoro zna- lazł się w otoczeniu ksišżšt i biskupów Polski 261 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€przeddzielnicowej, wœród szczupłych o nich no- tatek. Imię to otrzymał jeszcze u schyłku XI wieku, gdyż zginšł w roku 1121 jako człowiek dojrzały i znany. kTuż więc za czasów Władysława Hermana na dworach najwybitniejszych możnych słucha- no opowieœci o wielkich czynach starożytnych i starano się naœladować ich wzory. A chwila była po temu sposobna. Słaby ksišżę, wyniesio- ny na tron przez możnych, w dewocji szukał rozwišzania problemów wymagajšcych odważ- nych decyzji. Do końca życia czuł się lepiej w Płocku niż w odległym od Mazowsza Krako- wie, gdzie w komnatach pałacu straszyły duchy brata, biskupa i bratanka. Najbardziej przykre było œwieże wspo- mnienie bratanka, którego przybycie do Krako- wa wymógł w roku 1086 król węgierski. Miesz- ko, syn Bolesława Œmiałego - bo o nim tu mo- wa - popierany przez króla węgierskiego, sta- wał się niebezpieczny dla gnuœnego Hermana. Przybył, poprzedzony sławš ostatnich lat życia ojca, którego pokuta niebawem miała stać się przyczynš pierwszego na dobrš sprawę kultu w dynastii piastowskiej : Bolesława Pokutnika. I tu znów Hermanowi pomogli możni. Oni to bowiem poczuli się zagrożeni perspektywš rzšdów syna wygnanego króla, tym bardziej że Mieszko Bolesławowic, tradycyjnym już oby- czajem ożeniony z księżniczkš ruskš, mógł znaleŸć poparcie polityczne u wschodniego sš- siada. O jego œmierci mówiš, "że pewni rywale, obawiajšc się, by krzywdy ojca nie pomœcił, zgubili truciznš chłopaka wielkich zdolnoœci, niektórzy zaœ, którzy z nim pili, zaledwie uszli niebezpieczeństwa œmierci". Wrogi Hermanovi obóz niedwuznacznie musiał go obwiniać 262 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€o współudział w zabójstwie, w ten sposób został on jeszcze bardziej uzależniony od swych za- uszników. Pamięci o tej zbrodni nie zdołała wy- mazać hojnoœć Hermana na rzecz Koœcioła, a zwłaszcza katedry krakowskiej, gdzie pogrze- bano zwłoki Mieszka. Trudnoœci Hermana sprzyjały wzrostowi wpływów najwybitniejszego jego dygnitarza, palatyna Sieciecha. Palatyn był faktycznym za- stępcš panujšcego. Prowadził niejednokrotnie w jego imieniu ważne sprawy państwowe. Po- wstała sytuacja, w której Sieciech zaczšł przej- mować uprawnienia władcy, stajšc się naj- ważniejszš osobš w państwie. Mianował on dyg- nitarzy zarzšdzajšcych grodami i obsadzał wie- le stanowisk ludŸmi miernymi, tworzšc z nich oddanych sobie stronników. Dla zamanifestowa- nia swej pozycji sięgnšł do œrodka dotychczas przez możnych nie wykorzystywanego. Była nim moneta noszšca imię palatyna. = W Krakowie i w Płocku, dwu najważniej- szych oœrodkach państwa, rozbudował swe re- zydencje. Nie opodal Wawelu wzniósł koœciół romański pod wezwaniem œw. Andrzeja, jego kamiennš sylwetę możemy do dziœ oglšdać w perspekty wie ulicy Grodzkiej. W koœciele osa- dził zgromadzenie kanoników, którzy uœwiet- niali jego miejscowy dwór. Kanonicy należeli do bardziej wykształco- nych wœród ówczesnego duchowieństwa. Służyli I palatynowi radš i pomocš jako kapelani. Wy- , bór miejsca na rezydencję i zwišzanš z niš fun- dację koœcielnš nie był przypadkowy. W jej pobliżu prowadził bowiem główny szlak komu- ' nikacyjny ówczesnego Krakova, od przepraw wiœlanych i grodu monarszego w kierunku póŸ- niejszego miasta lokacyjnego. Drugie zgromadzenie kanoników założył €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€263 Sieciech nie opodal grodu płockiego, na brzegu Wisły w póŸniejszym Radziwiu. I tu ufundo- wany przezeń koœciół pod wezwaniem œw. Be- nedykta zwišzany był z jego dvorem znajdu- jšcym się przy przeprawie wiœlanej, przez któ- rš prowadził szlak komunikacyjny łšczšcy Płock z innymi dzielnicami kraju. Wzrost po- tęgi Sieciecha był na tyle znaczny i szybki, że zaniepokoił innych możnowładców. Tu też na- leży szukać Ÿródeł jako niepowodzeń, zakoń- czonych wygnaniem z kraju. Krzywousty, podobnie jak Herman, po- czštki swej kariery zawdzięczał możnym. Zna- lazł on poparcie w œrodowisku krakowskim. Najwybitniejszym jego przedstawicielem okazał się Skarbimir. I ten również został niebawem palatynem. Syn Hermana był jednostkš wybitnš. W tych warunkach dojœć musiało do konfliktu zakończonego otwartym buntem palatyna i je- go odejœciem (1117 rok). Nie jest rzeczš przy- padku, że w okresie po katastrofie Skarbimira zostały przeprowadzone reformy Krzywoustego, zmierzajšce do usprawnienia zarzšdu wstrzš- sanym konfliktami państwem. Ich realizacja ułatwiła rzutkiemu władcy sukcesy militarno- -polityczne, a przede wszystkim,podbój Pomo- rza. Do niedawna znaliœmy owe reformy jedy- nie przez pryzmat reorganizacji Koœcioła z lat dwudziestych, zakończonej ufundowaniem bis- kupstw we Włocławku i Lubuszu, majšcych podporzšdkować Pomorze polskiej organizacji koœcielnej. Dziœ możemy stwierdzić, że jedno- czeœnie z tymi zmianami przeprowadził Krzy- wousty reformę podziałów terytorialno-grodo- wych, zmierzajšcš do usprawnienia aparatu €€€€€€€€€€€€€€€€€€€264 państwa na najbardziej zagrożonych kresach północnych i zachodnich. Zasługš Krzywouste- go jest stworzenie marchii, nie znanych do- tychczas w administracji Polski. Siedzibš jed- nej z nich został wschodniopomorski Gdańsk, drugš utworzył ksišżę w Głogowie. O kluczovym znaczeniu tego grodu na granicy zachodniej przekonał się kilkakrotnie w okresie. wczeœniejszym, a zwłaszcza podczas pamiętnej wojny z Henrykiem V w roku 1109. Trzeciš marchiš został zapewne Lubusz, położony na zachodnim brzegu Odry, kontrolu- jšcy zarówno szlaki w kierunku Brandenburgii, jak też rejon w dół Odry, nad której zalewem istniały znane oœrodki grodowo-miejskie za- chodniego Pomorza. Marchie, podobnie jak pro- wincje, zależały bezpoœrednio od księcia i jego dworu. Henryka, margrabiego głogowskiego, spotykamy na zjeŸdzie cesarskim w Mersebur- gu w roku 1134, gdzie jako poseł polski prowa- dził pertraktacje z Lotarem III. Rozmowy te miały szczególne dla państwa znaczenie; dopro- wadziły do zjazdu merseburskiego w następnym roku i hołdu złożonego przez Krzywoustego ce- sarzowi. Ocena tego wydarzenia bywa różna. Naj- częœciej w naszej historiografii niekorzystna dla Krzywoustego. W rzeczywistoœci nie wracał on z Merseburga z pustymi rękami. Za cenę uzna- nia zwierzchnoœci cesarskiej uzyskał nie tylko akceptację podboju Pomorza, lecz także zgodę na dalszš ekspansję na terenach zaodrzańskich, zakreœlonš szeroko i z rozmachem, skoro objęta niš została także Rugia. Wybitne stanowisko Ranów wœród plemion zachodniosłowiańskich w owej dobie wskazuje, że cesarz skłaniał się do tego, by ciężar walki z pogańskimi plemio- nami Połabia przejšł polski władca. Hołd mer- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€267 seburski dowodzi, że Krzywousty w tych dale- kosiężnych planach mógł liczyć nie tylko na swobodę działania, lecz także na pomoc cesar- skš. Hołd bowiem złożony z Rugii przez Krzy- woustego oznaczał uznanie praw księcia pias- towskiego do tego terenu. Gdy Bolesław po za- kończonych pertraktacjach udał się do Magde- burga, cesarz nakazał witać księcia polskiego z ceremoniałem należnym jedynie królowi nie- mieckiemu, co notuje zgorszony miejscowy rocznikarz arcybiskupi. Rychła œmierć Bolesława w 1138 roku uda- remniła realizację planów jego ekspansji na tereny zaodrzańskie. Nie tylko to zresztš. Kon- flikty wewnętrzne, przytłumione indywidual- noœciš wybitnego księcia, w niedługi czas po je- go œmierci wystšpić miały ze zdwojonš siłš. Reformy państwa na nic się nie zdały, gdy Władysław Wygnaniec stanšł wobec koalicji braci przyrodnich, popieranych przez znaczny odłam możnych. Niewštpliwie siłš rozrywajšcš jednoœć pań- stwa, z trudem utrzymanš w tak rozległych granicach, byli możni. Ale przypisywanie im chęci œwiadomego podziału kraju na dzielnice należy traktować jako grube uproszczenie. Za- interesowanie ich bowiem koncentrowało się przede wszystkim na zdobyciu kluczowych sta- nowisk w państwie. Prowadziło to do powstawania zwalczajš- cych się.wzajemnie ugrupowań. Program po- działów państwa był w tych warunkach kom- promisem, wypadkowš gry sił zwalczajšcych się obozów. Doszły one do głosu w sytuacji, w której ani senior, ani juniorzy nie mogli od razu odnieœć zdecydowanego zwycięstva. Zresz- tš ocalenie jednoœci państwa na dalszych lat kilkanaœcie zależało od szybkiego zwycięstwa €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€268 jednostki, a nie obozu współpracujšcych z so- bš juniorów. Ci bowiem okazali się za słabi na prowadzenie ekspansywnej polityki wzorem ojca, a tylko ekspansja dawała gwarancję w ówczesnych warunkach społeczno-gospodar- czych utrzymania jednoœci tak rozległego i zróż- nicowanego kraju. Słaboœć juniorów wynikała ze zmienionej sytuacji społecznej, w której rozwój wielkiej własnoœci ziemskiej i gospodarki towarowo- -pieniężnej rozsadzał od wewnštrz stary system państwa, oparty na organizacji grodowo-dwor- skiej. Osłabienie aparatu państwa, jednoczesne ze wzrostem potęgi możnych, prowadzić musiało do utrwalenia się podziału terytorium między członków dynastii. Ale potrzeba było dalszych lat kilkudziesięciu, by te podziały doprowadziły u schyłku XII wieku do wyraŸnego zarysowa- nia się programu księstw dzielnicowych w wy- niku upadku władzy ksišżšt-seniorów. €€269   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 300c554a 38e9f52f 200 f 253d 0 1 p t c 0 2 k 0 48 0 5 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    3 3 72 0 0 108 1 ff 1 32 1  Z ZAGADNIEń WcZESNOŒREDNIOWIECZNEJ KULTURY POLSKIEJ   Danuta Borawska  Piœmiennictwo i nauczanie   Kultura Polski pogańskiej rozwijała się bez znajomoœci pisma. Po przy˝ jęciu chrzeœcijaństwa sytuacja zmieniła się tylko w bardzo niewielkim stopniu. W dalszym cišgu twórczoœć odda-jšca przeżycia osobiste i zbio˝ rowe, które nor-malnie stojš u kolebki literatury pięknej, wy-rażała się jedynie w słowach. Cała tzw. litera-tura ludowa, pieœni miłosne, lirycz˝ ne czy towa-rzyskie, pieœni epickie sławišce dawnych wo-dzów i wojów nie weszły do skarbnicy kultu-ralnej, ponieważ nie zostały uwiecznione sło-wem pisanym. Ršbek tajemnicy uchyla się nam tylko nie-znacznie w. odniesieniu do charakteru najstar-szych pieœni koœcielnych. Pierwsi du˝ chownichrzeœcijańscy zaznajamiali nowo ochrzczonydwór i lud z modlitwš i œpiewem w językusłowiańskim. O wnuku pierwszego historyczne-go władcy, królu Mieszku II, wiedziała lota-ryńska Matylda, że chwalił Boga we wła˝ snymjęzyku, a także po łacinie i po grecku. Znajo-moœć modlitwy greckiej odnosić się mogła doœpiewu Kyrie eleżson,, który przyjšł się ów-czeœnie w całym Koœciele na zachodzie Europy.Z Kroniki Thietmara wiemy, z jak wielkim mozołem nauczał Serbów tych słów ich misjonarz  270   Bozo. W Polsce œpiew ten znano na pewno już około tysišcznego roku. Sprawa okazuje się ważna ze względu na poczštki naszej rodzimej lite˝ ratury. Wezwanie litanijne Kyrie eleison wzbogacono, podkładajšc pod jego melodię polskie słowa. Było to tzw. tropowanie. Tš drogš powstawa˝ ły najstarsze pieœni i tu kryje się, zdaniem badaczy, prehistoria Bogu˝ rodzicy, której metryka historyczna sięga zapewne XIII wieku. Łacina, przyniesiona do Polski przez duchownych z Zachodu, aż do XIV wieku miała pełnić rolę jedynie języka literackiego. Poczšwszy od X wieku w wšskim kręgu Koœcioła i dworu zaczynajš się pojawiać bardzo nieliczne zabytki piœmiennictwa łacińskiego na ziemiach polskich. Wišzało się ono przede wszystkim z rozwojem dziejopisarstwa na dworze ksišżęcym, a także z po˝ trzebami kultu religijnego w oœrodkach organizacji koœcielnej. Ponieważ nie zachowały się pomniki rodzimej twórczoœci literackiej pochodzšce z epoki wczesnopiastowskiej, należy sšdzić, że nadal wyra-. żała się ona w utworach mówionych i pieœniach. Poczštkowo powolny rozwój literatury w Polsce mógł wynikać ze stosunkowo póŸnego przystosowywania alfabetu ła˝ cińskiego do potrzeb języka polskiego, które rozpoczęło się na szerszš skalę w wieku XIII i XIV. Gdy nad Wartš i Wisłš ujrzano pierwszych księży chrzeœcijańskich i pojawiły się pierwsze liturgiczne księgi ła˝ cińskie, piœmiennictwo dawno okrzepłych krajów Europy zachodniej miało już za sobš tradycje i licznš kadrę wykształconych duchownych. Obok re˝ ligijnej i œwieckiej literatury w języku łacińskim, już od wieku IX za˝ częły się tam pojawiać pierwsze utwory literatury romańskiej i germańs˝ kiej.  271   Słowianie południowi i wschodni, którzyznacznie wczeœniej zetknęli się z cywilizacjšœródziemnomorskš i zachodnioeuropejskš, mogliteż odpowiednio wczeœniej wykształcić własnepiœmiennictwo. Wówczas gdy do ziem pol˝ skich,obwarowanych od południa masywem Karpat i Sudetów, a oddzielonych od Zachodu licznymi plemionami słowiańskimi zamieszkałymi w dorzeczu Ła˝ by i Solawy, docierały bardzo osłabio-ne impulsy z oœrodków cywilizacyj˝ nych, kulturaPółwyspu Bałkańskiego rozwijała się w orbiciehellenizujš˝ cych wpływów Bizancjum. Jednymz następstw tego oddziaływania było wyksz˝ tał-cenie alfabetów słowiańskich częœciowo na ba-zie alfabetu greckiego. Misjonarze Moraw, Cy-ryl-Konstanty i Metody, zanieœli tam opraco-wany przez Cyryla-Konstantego nowy alfabet- głagolicę, dzięki któremu udostę˝ pniono Mo-rawianom słowiańskie przekłady tekstów ewan-gelicznych. Po upadku Moraw głagolica pozo-stała alfabetem Chorwacji. W Bułgarii i Ma-cedonii od końca IX wieku Koœciół i dwór po-sługiwał się cyrylicš. Dzięki cyrylicy język starobułgarski, znanyjako cerkiewno-słowiański, znalazł znakomitewarunki rozwoju i recepcji, co przyczyniło sięw poważ˝ nym stopniu do szybkich postępów mi-sji chrzeœcijańskich u południowych Słowian.Ruœ zetknęła się z alfabetem cyrylickim na dłu-go przed oficjal˝ nym przyjęciem chrzeœcijań-stwa. Chrzest Włodzimierza w Chersonie otwo-rzył szeroko wrota wpływom biżantyńskim,a jednoczeœnie językowi ce˝ rkiewno-słowiańskie-mu, przyjętemu za poœrednictwem Koœciołabułgarskie˝ go. Język ten, bliski i dobrze zrozu-miały na Rusi, stał się od razu ła˝ twym narzę-dziem misji i zapanował w liturgii. Zdumiewajšcym zjawiskiem na tle wczes-  272   noœredniowiecznej kultury europejskiej jest fakt spontanicznej adap˝ tacji alfabetu cyrylickiego przez język ruski. W cišgu wieku XI na Rusi upowszechniło się pismo nie tylko w feudalnych kręgach Koœcioła i dworu. Niezmiernie szybko stał się językiem innych warstw; posługiwali się nim mieszkańcy grodów - kupcy, rzemieœlnicy i administracja. Wy˝ kopaliska w Nowogrodzie Wielkim pozwoliły wydobyć i odczytać kil˝ kaset zapisek i listów na korze brzozowej, datowanych od XI do XV wieku. Sš one œwiadectwem wczesnego upowszechnie nia oœwiaty na Ru˝ si. Dowodzš istnienia szkół dla œwieckich,które nie ograniczały nauki do' Biblii i Psałterza,lecz wprowadzały młodzież w arkana pisma ro˝ dzimego i poczštków aryt metyki. Poziom oœwiaty w państwach zachod˝ niej Europy,które dopiero dojrzewały do póŸniej szego rozwoju kultu˝ ry,trudno było porówny wać z osišgnięciami Bizancjum i rejonu jego oddziaływania.Na zachodzie Europy poczštki systematycznego nauczania datujš się od Ka rola Wielkiego.On to spowodował w roku 789 uchwałę synodu w Akwizgranie nakazujšcš utrzymanie przy klasztorach i kate˝ drach szkół. łacińskich kształtujšcych przyszłych kleryków. Program kształcenia.duchownych realizowano z różnym skutkiem w cišgu następ˝ nych trzech wieków w zachodniej Europie,ale nigdzie poza dworem Karola Wielkiego i Włochami systema tyczne nauczanie nie objęło œwiec˝ kich.' Przyjmujšc chrzeœcijaństwo z Zachodu,' Polska wchodziła w ob˝ ręb œwiata,gdzie wy kształcenie tworzyło głęboki przedział między œwieckimi a klerem.Epoka,w której duchowny był człowiekiem wykształ˝ conym, a człowiek œwiecki ignorantem,pozostawiła œlady w prze  273   ciwstawieniu terminologicznym: kleryk-duchowny i wykształcony oraz la˝ ik-œwiecki, ignorant. W œrodowisku możnowładczym, które naj-wczeœniej się schrystianizowało, o tym, czy synbędzie w przyszłoœci duchownym czy œwieckim,decydowali rodzice w bardzo wczesnym dzie-ciństwie. Desygnacja do stanu duchownegooznaczała oddanie do szkoły klasztornej lub bis-ku˝ piej i odsunięcie od dziedziczenia. Synowie zaœ przeznaczeni do stanu œwieckiego pozostawali w domu, zajmujšc się - o ile wiek na to pozwalał - polowaniem i ćwiczeniami rycerskimi. Analogiczny schemat wychowawczy obowišzywał na dworach ksišżęcych i królewskich.Tylko wyjštkowi władcy, na przykład cesarz Otton II i jego syn Otton III, posiadali umiejętnoœć czytania i pisania. Inni byli jej z reguły pozbawieni na korzyœć zajęć rycerskich. Nieco odmiennie przedstawiała się sprawa wykształcenia ko˝ biet. Córki dynastów i możnych prawie zawsze oddawano do klasztoru i często po zdobyciu przez nie umiejętnoœci szkolnych wydawano za mšż. Dzięki temu widok œwiatłej żony obok niepiœmiennego księcia lub wielmoży nie należał do rzadkich we wczesnym œredniowieczu (Adelajda, żona Ottona I,Gertruda, żona Izjasława kijowskiego, Judyta,żona Brzetysława czeskie˝ go). Na tle tak zarysowanego schematu wycho=wawczego jest oczywiste, że pierwsze szkoły,które powstały w Polsce, zapewne od zaraniaorganizacji koœcielnej, były wyłšcznie szkołami"zawodowymi", przysposabiajšcymi przyszłychduchownych do zadań ich stanu. Dzieje znanych nam misji wska˝ zujš na to,że od poczštku zabiegały one o stworzenie274 oœrodka kształ˝ cenia duchownych pochodzšcychz danego kraju. Arcybiskup hamburski Ans˝ garrozpoczšł pracę misyjnš od założenia szkoły mi-syjnej dla chłopców duńskich i słowiańskich.Apostołowie Moraw, Konstanty i Metody, rów-nież dšżyli do skupiania wokół siebie słowiań-skich uczniów. Po paru latach gromadka Kon-stantego, jak wiemy z jego Żywota, liczyła50 uczniów. Czy pierwszym biskupom w Polsce, Jordanowi i Ungerowi, udało się zgromadzić większšgrupę adeptów trudnej szkoły języka łacińskie-go, nie wiemy. Nie możemy jednak wštpić, żew tym czasie powstały pierwsze oœrodki nau-cza˝ nia w Polsce i że nie brakowało im chętnychkandydatów. Dzieje włoskich eremitów, którzyprzybyli do Polski za panowania Chrobrego,wskazujš na to, że mimo surowej reguły po-trafili sobie zjednać polskich nowicjuszy. W za-sadzie każda instytucja koœcielna - czy to die-cezja, czy klasztor - mogła prowadzić naukę,o ile rozporzšdzała po temu odpowiednimi si-ła˝ mi. Powstanie w roku 1000 pierwszych katedrbiskupich było zapewne mome˝ ntem inicjujš-cym organizację stałych szkół katedralnych.Rezultaty kształcenia przedstawicieli miejscowego społeczeństwa widzimy w postaci pojawiajšcych się coraz częœciej od roku 1027 słowiańskich imion repre˝ zentantów episkopatu, takich jak: Bossuta, Suła, Stanisław. Możemy przypuszczać, że pochodzili z kręgów możnowładztwa, reprezentujšcych elementy najbardziej œwiadome wœród zwolenników nowej religii. W jed˝ nej z krajowych szkół, zapewne w Krakowie, przygotowywał się do stanu duchownego syn Mieszka II - Kazimierz, który275 w nadziei na objęcie tronu zerwał z karieršduchownš. W Krakowie również uczył sięksišżę Zbig˝ niew, przeznaczony przez ojca dostanu duchownego. Szczupłe kadry kleru polskiego, obcišżone-go znacznymi zadaniami koœcielnymi i państwo-wymi, nie mogły podołać wszystkim obowišz-kom. Dlatego niezmiernie życzliwie witanow Polsce wykształconych duchownych z Zacho-du, którzy mogli zdobyć tu nawet znacznedobra w zamian za nauczanie. Funkcje nauczy-cielskie miał pełnić w Polsce u schyłku XIwieku Otto z Bambergu, póŸniejszy bis˝ kupi apostoł Pomorza. Jakkolwiek czasem przypi-suje się mu prowadzenie szkoły dworskiej prze-znaczonej dla synów możnych, sšdzimy, że na-uczał w jednej ze szkół katedralnych dla przy-szłych duchownych, być może rów˝ nież w Kra-kowie. Nauka w szkole katedralnej lub klasztornejw œrednio˝ wieczu obejmowała najpierw wiado-moœci wstępne: alfabet i słownictwo ła˝ cińskie.Już zawczasu nakazywano dziecku uczyć siępacierzy i psalmów, na razie niezrozumiałych.Potem dopiero można było rozpoczšć studia nadsztu˝ kami wyzwolonymi, tzw. artes liberales,w ramach trivium i qvadrivium Trzy główne dyscypliny trivium gramaty-ka, dialektyka i retoryka, miały dać znajomoœćłaciny, logiki i pracy kancelaryjnej. Dopiero potym ucznio˝ wie zgłębiali wyższe nauki kwadry-wialne, w które wchodziła już arytme˝ tyka, mu-zyka, geometria i astronomia. Pamięciowy sy-stem, połšczony z wielkš surowoœciš profesorów i hojnym używaniem rózeg, czynił naukęw szkole zajęciem nad wyraz trudnym i nu-żšcym. Czy szkoły w Polsce w XI i XII wieku276realizowały pełny program trivium a tym bar-dziej quadri˝ vium można wštpić. Zależało tozapewne każdorazowo od przygotowania nau-czyciela, który na zachodzie Europy nosił tytuł magister scholarum. Zasadniczš rolę w kształ-ceniu odgrywał istniejšcy księgozbiór-biblio˝ te-ka, służšcy potrzebom szkoły i celom liturgi-cznym. Księgi łacińskie, przede wszystkim œci-œle koœcielne, ale także i œwieckie, zjawiajš sięw Polsce wraz z pierwszymi duchownymi.W interesujšcej nas epoce biblioteki katedrbiskupich i klasztorów polskich zapełniały wy-łšcznie wytwory za˝ chodnich skryptoriów, częstoo bardzo wysokim poziomie sztuki ilumina˝ tor-skiej i zdobniczej. Musimy sobie zdawać spra-wę, że księgi te, re˝ prezentujšce kulturękręgów, w jakich powstały, służyły w Polscepotrzebom kultu religijnego i pełniły doniosłšrolę narzędzi nauki i oœwiaty. Jed˝ nš z nie kwestionowanych zasług uczo-nych œredniowiecza dla kultury hu˝ manistycznejludzkoœci było uratowanie od zagłady, przecho-wanie i prze˝ pisywanie dzieł autorów klasycz-nych. Mimo że œredniowieczna łacina od˝ biegaław swej składni, pisowni i słownictwie od łacinyCesarstwa Rzyms˝ kiego, w szkołach œredniowie-cznych, także i w Polsce, w dalszym cišguć˝ wiczono umysły uczniów na autorach klasy-cznych.281 Dzięki temu, że zachował się inwentarzksišg biblioteki kapituły krakowskiej z roku1110, sporzšdzony na polecenie biskupa Maura,możemy sprawdzić poziom i zakres studióww tamtejszej szkole katedralnej. Znajdujemytam podręczniki grama˝ tyki łacińskiej, utworytakich poetów rzymskich, jak Owidiusz, Te˝ xen-cjusz, Persjusz i Stacjusz, oraz poematy zna-komitych pisarzy chrze˝ œcijańskich: Boecjuszai Arratora. Wskazujš one na to, że nauka pierw-szej ze sztuk wyzwolonych, gramatyki, w któ-rej zakres wchodziło czytanie, objaœnianiei tłumaczenie dzieł poetyckich, reprezentowaćmogła w Krakowie istotnie wysoki poziom. Pozostałe dyscypliny trivium - reto˝ rykai dialektyka - wymagały lektury prozaikówi stylistów. Tych brakowało w bibliotece kra-kowskiej, jeœli nie liczyć jakiegoœ dziełka Sal-lustiu˝ sza, no i klasycznego podręcznika zbioruwszelkich wiadomoœci naukowych, EtymologiiIzydora z Sewilli. To ostatnie dzieło mogło teżsłużyć do nauki niektórych przedmiotów nale-żšcych do quadrivium nie wychodziło jednak˝ poza zakres wstępny. Dział literatury teologicznej krakowskiejbibliote˝ ki. kapitulnej nie przedstawiał się boga-to. Kulturę prawniczš reprezen˝ towały nie ocze-kiwane w naszym rejonie geograficznym księ-gi prawa lon˝ gobardzkiego, przywiezione za- pewne przez przybysza z północnych Włoch,a także nie wymieniony w inwentarzu zbiórdekretałów papieskich, tzw. Tripartita. Księgi liturgiczne dominowały w każdejbibliotece koœ˝ cielnej, pełnišc zasadniczš rolęw praktyce kultu religijnego. W archi˝ wach ko-œcielnych do dziœ dochowało się 5 kodeksówrękopiœmiennych, które ze względu na staroży-tnš metrykę swego pisma można uważać za za-282 by˝ tki z czasów pierwszej misji. Przetrwały onew Polsce burzliwe lata kry˝ zysu. Monograficzne ich opracowanie - w przy-szłoœci być może - pozwoli okreœlić, z jakichoœrodków przybyły do Polski. Dużo korzystniejprzedsta˝ wia się sprawa z nieco póŸniejszymizabytkami tego typu. Niektóre kodek˝ sy, dato-wane jednoznacznie na drugš połowę XI lubpoczštek XII wieku, noszš charakterystycznecechy skryptoriów, z których wyszły, wyzna-czajšc tym samym drogi wpływów kulturyzachodniej przenikajšcych do Polski. Pi˝ sanysrebrem na tle purpurowym i ozdobiony pięk-nymi inicjałami Sakramen˝ tarz tyniecki, uznanyza wybitne dzieło szkoły kolońskiej, dostał siędo Polski po 1060 roku. Obecnoœć jego w Kra-kowie œwiadczyła o tym, że na˝ dal kontynuowa-no tam zwišzki z Koloniš nawišzane przez bi-skupa Aarona, który w latach czterdziestychXI wieku przybył do państwa Kazimierzaz nadreńskiej ojczyzny jego matki. Liczne księ-gi liturgiczne, pochodzšce z południowych Nie-miec, ale także z Czech, wyodrębniajš schyłekXI wieku jako epokę œciœlejszych zwišzkówKoœcioła polskiego z podległymi Henryko˝ wi IVklasztorami i katedrami, głównie niemieckimi. Obok Złotego kodeksu pułtuskiego, któregokapitalne pismo i miniatury wskazujš na po-krewieńs˝ two ze szkołš czeskš, i podobnegow stylu Złotego ewangeliarza gnieŸnie˝ ńskiego,wchodzš tu w grę zabytki zdradzajšce swe po-chodzenie ze szkoły ratyzbońskiej: Benedykcjo-nał katedry krakowskiej i Ewangeliarz eme-ram˝ ski Henryka V. Inne księgi z tej epokiwskazujš na to, że powstały w krę˝ gu wpływówSt. Gallen, jednego z najstarszych opactw be-nedyktyńskich Niemiec południowych. Powrót do œciœlejszych kontaktów Koœcioła283 pol˝ skiego z Rzymem, uwidoczniony wizytacjamilegatów papieskich, zaznaczył się bardzo wy-raŸnym importem kodeksów pochodzenia fran-cuskiego, wœród których poczesne miejsce zaj-muje już wspomniana Tripartita Iwona z Char-tres z dołšczonš do niej Regułš akwizgrańskš.Dowód kontaktów z fra˝ ncuskim Laon stanowišListy Apostolskie, zawierajšce głosy słynnegoteolo˝ ga Anzelma z Laon. Księgi liturgiczne słu-żšce potrzebom Koœcioła pol˝ skiego najczęœciejprzetrwały do naszych czasów w swej formieoryginalnej. Niejednokrotnie bywało inaczej. Obce ko-deksy, nie tracšc nic z roli, w jakiej przybyłydo naszego kraju, rozpoczynały "drugie życie"w służbie budzšcych się nowych potrzeb kul-turalnych. Po prostu rozrastały się, wzbogaca-jšc o zapiski miejscowe. I tak na przykładw krakowskim kodek˝ sie, zawierajšcym zbiórprawa kanonicznego, spisano w roku 1110 in-wen˝ tarz skarbca i biblioteki kapituły krakow-skiej. Do Psałterza arcybisku˝ pa trewirskiegoEgberta (zmarłego w 993 roku), pochodzšcegozapewne ze słynnej szkoły pisarskiej i ilumina-torskiej w Reichenau, dołšczone zos˝ tały w XIwieku modlitwy księżniczki,polskiej, córkiMieszka II - Gertru˝ dy, i kalendarz, w którymprzechowało się parę zapisek dotyczšcych Pol-ski. Miniatury w stylu bizantyńskim, wyobrażajšce Gertrudę i syna jej Jaropełka korzšcychsię przed œw. Piotrem, uzupełniajš zabytek,na którym wycisnęła piętno długa peregrynacjamiędzy Jeziorem Bodeńskim, Krakowem i Ki-jowem. W jedynym przypadku, gdy chodzi o kodek-sy jedena˝ stowieczne, fakt przeznaczenia księgidla Polski inspirował jej zawar˝ toœć. Księżniczkaszwabska Matylda ofiarowała Mieszkowi II ko-284 deks, dziœ zaginiony, ozdobiony miniaturš przedstawiajšcš moment wręczenia księgi królowi polskiemu przez niš samš. Dołšczony list dedykacyjny sławił cnoty i podnosił zasługi Mieszka dla chrzeœcijaństwa. Znawcy przypuszczajš, że darem Matyldy była księga tzw. Pseudoalkuina de offi˝ ciis - encyklopedia koœcielna, która m. in. zawierała wykład liturgii mszalnej francuskiego autora Remigiusza z Auxerre. Według tego wzoru od˝ prawiana być mogła msza na dworze piastowskim. Dynamiczny rozwój pol˝ skiej organizacji państwowej w X wieku sprawiał, że duchowieństwu w Polsce trudno było ograniczyć się do obowišzków religijnych i wychowaw˝ czych. Udział władców Polski w polityce europejskiej wymagał usług tej garstki ludzi wykształconych, którzy biegle władali łacinš - międzynaro˝ dowym językiem œredniowiecza - posiadali znajomoœć zachodnich form życia politycznego i obowišzujšcego protokołu dyplomatycznego. Zapewne biskup lub kapelan ksišżęcy brał udział w poselstwie Mieszka I, wiozšcym do Rzymu akt poddania państwa pod opiekę Stolicy Apostolskiej, słynny doku˝ ment "Dagome iudex". Za panowania Bolesława Chrobrego udział ducho˝ wieństwa w obowišzkach dyplomatycznych zwiększył się wydatnie w zwišzku z rozwojem polityki polskiej i wyjštkowym na tle wieku XI rozszerzeniem kontaktów zagranicznych Chrobrego. Sytuacja ta wymagała poœrednictwa do˝ œwiadczonej kadry doradców, których znajdował ksišżę, jak wiemy, w oso˝ bie opata Tuniego lub biskupa kołobrzeskiego Reinberna. Na ich barkach spoczywało prowadzenie odpowiedzialnych misji i pertraktacji na dworach sšsiednich władców. Bywało, że padali oni ofia-285  rami zmian sytuacji politycznej, tracšc wolnoœć,a nawet życie w służbie władcy Polski. Zetknięcie się polskiej organizacji państwo-wej z goto˝ wymi wzorami życia politycznegoEuropy oddziałało na przyjęcie i stosowa˝ nieform porozumienia i poœwiadczenia czynnoœciprawnych, jakimi były lis˝ ty i dokumenty. Nie zachowały się najstarsze dokumentypolskie poza zna˝ nym z póŸniejszego regestu"Dagome iudex". Dysponujemy jednak liczny-mi œladami Ÿródłowymi œwiadczšcymi o tym,że dwór piastowski w X i XI wieku prowadziłożywionš korespondencję dyplomatycznš. Po-dobnie jak królowie francuski i niemiecki-ksišżę polski miał na swym dworze gronokapelanów, których obowišzki nie wyczerpy-wały się na funkcjach religijnych. Ci wy˝ bija-jšcy się zdolnoœciami i wykształceniem du-chowni, obcy i miejscowi, spełniali różnorodnezadania dyplomatyczne i administracyjne. Oniteż naj˝ częœciej zajmowali się redagowaniemi sporzšdzaniem korespondencji i do˝ kumentów.W działalnoœci kancelaryjnej najbardziej odpo-wiedzialna rola przypadała kanclerzowi, którymbył jeden z biskupów wybrany przez księ˝ cia.Wiemy, że urzšd taki istniał już na dworzeKrzywoustego, a zapewne także wczeœniej,o czym z braku odpowiednich Ÿródeł nie mo-żemy się prze˝ konać. Dochowana do dziœ maje-statyczna pieczęć Władysława Hermana przy-wieszona do dokumentu sporzšdzonego dlakoœcioła bamberskiego stano˝ wi jeden z wczeœ-niejszych œladów działalnoœci kancelarii pias-towskiej. Charakterystyczny brak dokumentów ksiš-żęcych z XI-XII wieku nie jest zjawiskiemwyjštkowym na tle ówczesnej praktyki euro-pejskiej. Również i na zachodzie Europy prze€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€286 waża w tym czasie dokument spisany przezodbiorcę dbałego o zabezpieczenie swego stanuposiadania. Z przykładów bawarskich i czeskichwiemy, że instytucje koœcielne rejestrowałyswe nabytki i dochody w formie zapisek two-rzšcych niejednokrotnie pokaŸne księgi. Biskup-stwa i klasztory prowadziły inwe˝ ntarze swychdochodów. Œlady ich dajš się wyodrębnićw póŸniejszych doku˝ mentach i bullach po-œwiadczeniowych. Nielicznš jeszcze w pierw-szej po˝ łowie XII wieku grupę autentycznychdokumentów polskich otwiera, znany z póŸniej-szego odpisu, akt biskupa Maura dla koœcioław Pacanowie. Szuka˝ jšc pierwszych przejawów wyodręb-nienia i krystalizowania się rodzimego życiakulturalnego w państwie wczesnopiastowskim,sięgamy przede wszystkim do najstarszych za-chowanych zabytków twórczoœci historyczneji artysty˝ cznej. Wydaje się, że w oparciuo istniejšce już studia poszukiwania te możnarozszerzyć, zwracajšc uwagę na przykład naproces wykształcania się w praktyce politycznejdworu polskiego nowych idei i wzorów postę-powa˝ nia, zgodnych z pojęciami kultywowanymina Zachodzie. Słowiańskie państ˝ wo Mieszka znane byłow kręgu najbliższych sšsiadów, przede wszyst-kim w Saksonii i Czechach, ze względu na swójwybitny potencjał militarny i wy˝ nikajšce z tegoperspektywy zwišzków politycznych i wojsko-wych. Okreœle˝ nia dux Mesco (ksišżę Mieszko)nierzadko pojawiało się w rocznikach sas˝ kich. Dla reszty Europy chrzeœcijańskiej Polskaw wieku X była terenem o nie sprecyzowanymobliczu politycznym, a imię jej księcia w naj€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€ 287 lepszym wypadku kojarzyło się ze Słowiańsz-czyznš. Jednakże w połud˝ niowych Niemczech,œciœle w Augsburgu, nie wahano się nazwać godux Wamda˝ lorum, zgodnie z zamierzchłymokreœleniem historyków rzymskich, które sto-sowano nieraz do Słowian. Zamieszanie terminologiczne w sprawiety˝ tulatury księcia Polski, obserwowane w Xwieku, œwiadczy najlepiej o tym, że w życiukręgów kulturalnych Europy nowy partnerœwiata chrzeœcijańskie˝ go nie posiadał jeszczeprzynależnego sobie miejsca. Dopiero epokaChrob˝ rego wprowadzi przełom w traktowaniuPolski przez œwiat zachodni. Powsta˝ nie silnychnowych więzów między państwem Piastówa Europš chrzeœcijańskš łšczyło się z cało-kształtem wystšpień Chrobrego na przełomieX i XI wie˝ ku. Zjednały mu one nie tylko opinięwładcy chrzeœcijańskiego, ale przed˝ stawiły tak-że jako najpoważniejszy na wschodzie czynnikzainaugurowanej przez Ottona III polityki roz-budowy Cesarstwa. Swš europejskš sławę Bolesław Chrobryzawdzięczał opiece, jakš otoczył jednš z naj-wybitnie˝ jszych postaci tej epoki, œw. Wojcie-cha, i. dzieło misji pruskiej, na˝ stępnie wspania-łej oprawie zjazdu gnieŸnieńskiego i zadzierz-gniętym wówczas więzom przyjaŸni z OttonemIII. Na wydarzenia te trzeba spojrzeć przezpryzmat wykształcenia się na dworze polskim zrozumienia nowych po˝ trzeb i okazanej gotowoœci do podjęcia zadań z tytułu przynależnoœci do œwiata chrzeœcijańskiego. Trwałym œwiadectwem uznania tej roli Chrob˝ rego, a przede wszystkim znajomoœci jego państwa, miał się okazać po˝ wstały w Rzymie pierwszy Żywot œw. Wojciecha, szczególnie jego redak˝ cja ottońska. Polskie kręgi koœcielne na€€288 przełomie X i XI wieku re˝ prezentowane byłyprzez żywioł obcy, zapewne nie doœć przygoto-wany do podjęcia dzieł historycznych czy hagio-graficznych zdolnych przekazać pamięć przeło-mowych wydarzeń czasów Chrobrego. Zadanie to w pewnym stopniu spełniapisarska działalnoœć Brunona z Kwerfurtu,który na ziemi polskiej znalazł warunki dlaswej twórczoœci hagiograficznej i politycz˝ nej,zanim nie podzielił losu œw. Wojciecha jakomisjonarz Jaćwingów. Bru˝ no z Kwerfurtu, au-tor drugiego Żywotu œw. Wojciecha, po przyby-ciu do Polski w roku 1007 napisał jeszcze jedenutwór hagiograficzny, poœwięcony zamordowa-nym w Polsce eremitom - Pięciu Braciom,a następnie głoœny "list otwarty" do Henry-ka II. Pisma znakomitego Sasa i przyjacielaOtto˝ na III odegrały doniosłš rolę w propagan-dzie zamierzeń chrystianizacyj˝ nych władcy Polski. Moralne poparcie udzielone przez Brunona Chrobremu było tym cenniejsze, że kierowało się wprost przeciw agresywnej polityce króla niemieckiego. Tymczasem długotrwały konflikt polsko--nie iecki wzmógł antypolskie nastroje w Ce-sarstwie. Wyraziło się to w niechętnym Chro-bremu nastawieniu biskupa merseburskiegoThietmara, autora głoœnej Kroniki, którš nie-wštpliwie uznać trzeba za najbogatsze przedsta-wienie dziejów Niemiec na przełomie X i XI wieku. Wrogie Polsce nastroje i in˝ synuacje szerzyły w dalszym cišgu roczniki saskie, gdy do Niemiec dota˝ rła wiadomoœć o koronacji Chrobrego i Mieszka II. Inne zabytki piœmien˝ nictwa niemieckiego, jak wspomniany list Matyldy szwabskiej, sławišcy chrzeœcijańskie dzieła Chrobrego i Mieszka, wskazujš na to, że epitety nieprzychylne€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€289 władcom Polski, którymi szermowały koła rzš-dzšce królestwem niemieckim, nie były w sta-nie zni˝ szczyć pozycji, jakš zasługami dlachrzeœcijaństwa zdobyli sobie pierwsi Piastowiew opinii Zachodu. Wydarzeniom z czasów panowania Chro-brego trzeba przyznać wybitnš rolę oddziały-wania, z jednej strony na tworze˝ nie się opiniio Polsce we współczesnym mu œwiecie, z dru-giej - na po˝ wstanie œwietnej tradycji narodo-wej przeszłoœci w dziejopisarstwie œre˝ dniowie-cznym. Na terenie polskiego piœmiennictwa hi-storycznego wštek legendy o œw. Wojciechubędzie odgrywał rolę stosunkowo nikłš, gdytymcza˝ sem pamięć o rozległych podbojach Bo-lesława, a przede wszystkim o jego królewskiejkoronie, wejdzie trwale do tradycji historyczneji odegra ze wszech miar pozytywnš rolę w pro-cesie tworzenia się œwiadomoœci narodo˝ wej i odbudowie królestwa polskiego. Zalšżki rodzimej twórczoœci dzie˝ jopisarskiej w X i XI wieku przedstawiały się skromnie. Ograniczały się do zapisek rocznikarskichprowadzonych przez duchownych bšdŸ na pia-stow˝ skim dworze ksišżęcym, bšdŸ w głównychoœrodkach organizacji koœcielnej. , Rocznikarstwo œredniowieczne wynikłoz potrzeby upamiętnienia ważnych bieżšcychwydarzeń koœcielnych i dynastycznych. Lako-niczne zapiski pro˝ wadzono na tablicach pa-schalnych, obecnych w każdym oœrodku koœ-cielnym w zwišzku z potrzebnymi dla kultureligijnego obliczeniami ruchomej daty Wielka-nocy, dokonywanymi zazwyczaj na okres kilku-dziesięciu lat. Tab˝ lice paschalne pokryte zapi-skami rocznikarskimi z terenu Niemiec dotar˝ ływraz z pierwszš misjš do Polski. Tu zaczęły sięzapełniać wiadomoœciami miejscowymi. Dzięki€€€€€€€€€€€€€€€€290  temu znamy dziœ daty chrztu Mieszka i jegomałżeństwa z Dšbrówkš, urodzin BolesławaChrobrego, a także wielu innych wydarzeńz X wieku. W XI wieku na dworze Kazimierza Odno-wiciela powstał zwód rocznikarski, który objšł większoœć wczeœniejszych zapisek. Powstanietej kompilacji, przypisywanej jednemu z pierw-szych biskupów polskiego pochodzenia - Sule,œwiadczy o tym, że idea i potrzeba utrwaleniawłasnej tradycji państwowej rozwijała sięw krakowskim œrodowisku dworskim. Zapiskii roczniki z X i XI wieku nie dotarły do nasw formie oryginalnej, lecz w ramach póŸniej-szych kom˝ pilacji, na podstawie których z wiel-kim mozołem rekonstruuje się ich formę pier-wotnš. Najstarszym rocznikiem polskim "z epo-ki" jest Rocznik œwiętokrzyski dawny, powstaływ Krakowie w czasach Bolesława Krzywouste˝ go. Dużo bardziej ograniczonš rolę historycznšpełniło inne Ÿródło po˝ chodzenia liturgicznego,kalendarz. Kalendarze jako nieodzowna częœćmsza˝ łu lub brewiarza zawierały chronologicznypoczet œwišt ruchomych i sta˝ łych. Dzięki temu,że na wolnych miejscach pod œcisłymi dataminotowano zgony przedstawicieli dynastii i Koœcioła, zachowały się ciekawe, choć suche na ogół daty i informacje. Kalendarz kapituły krakowskiej, docho˝ wany w swej trzynastowiecznej kopii, pozwala nam ustalić wiele takich konkretów chronologicznych poczynajšc od czasów Bolesława Œmiałego. Zapiski rocznikarskie i kalendarzowe nie były w stanie oczywiœcie ani zaspokoić zainteresowania przeszłoœciš, ani dać wyrazu pamięci, która żyła w różnych formach tradycji ustnej. Znalazła ona dopiero, wprawdzie częœciowe, ujęcie w dziele obcego duchownego,291  który przebywał w Polsce i w drugim dziesię-cioleciu XII wieku œwietnym piórem skreœliłpierwszš historię ksišżšt polskich. Dzieło historyczne, niezależnie od tego, czybyła to kronika, gesta œwieckie czy biografiaz˝ nakomitych władców lub żywoty œwiętych, niepowstawało z tych pobudek po˝ znawczych, jakiekierujš dzisiaj badaczem i pisarzem historycz-nym. Kla˝ sycy myœli i erudycji œredniowiecznejBeda i Izydor z SewiIli kładli na˝ cisk na prag-matyczne zadania historii i literatury, wówczasjeszcze nie rozdzielonych siostrzyc. One miałypropagować wzory do naœladowania, za˝ lecaći potępiać, objaœniać, ale też i uczyć. Dlategoz kart historii œre˝ dniowiecznej częœciej prze-mawiały postacie schematyczne, wzorowi wład-cy czy godni naœladowania mężowie duchowni,więcej również znajdowa˝ no tam anegdot, mora-litetów lub haseł politycznych niż faktówi wiarygo˝ dnej tradycji. Powstanie państw narodowych Europyœrodkowej i wschodniej w IX-X vieku i to-warzyszšcy im rozwój społeczny, politycznyi ideologi˝ czny powoływał do życia dziejopisar-stwo krajowe. W formie kronik, ges˝ tów ksiš-żęcych zaczęło się ono krzewić na dworachmonarszych lub w œciœ˝ le powišżanych z nimirezydencjach biskupich. Te pierwsze pomnikipamięci narodowej ratowały fragmenty starychlegend, czasem uzupełniajšc je pomy˝ słowymi uczonym wywodem, rekonstruowały naj-chlubniejsze wyczyny przod˝ ków panujšcego, re-jestrowały bieżšce wydarzenia. Anegdotomi relacjom historycznym nieustannie towarzy-szył bardziej lub mniej dyskretny kome˝ ntarz.Zalecajšc lub ganišc, wykładał on zasadyaktualnej racji stanu, rozwijał narodowš œwia-domoœć, budował wzorce postępowania.€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€ 292  1 1 1 ff 0 32 1 W interesujšcej nas epoce XI-XII wieku w sšsiadujšcych z Polskš krajach ten typ historiografii dworskiej reprezentujš: kronika biskupa merseburskiego Thietmara, biografia cesarza Konrada II pióra Wipona, ruski pom- nik latopisarstwa Powieœć doroczna, Kronika Czechów biskupa praskiego Kosmasa, a także pierwsza kronika ksišżšt polskich. Anonimowy autor pierwszej Kroniki- Gall Anonim - pisał swe dzieło na dworze Krzywoustego i czynom księcia poœwięcił lwiš częœć tego utworu. Nie zabrakło w nim miejsca na wczeœniejsze dzieje dynastii, rozpoczęte cy- klem legend gnieŸnieńskich, i na wymienienie czterech pogańskich przodków Mieszka. Bardzo szeroko uwzględnił autor dzieje panowania Chrobrego, zapewne nie tylko ze względu na żywš pamięć czynów pierwszego króla. Dzieło Galla, tak jak wszystkie œrednio- wieczne biografie i gesta, pełniło rolę literatury politycznej. Pokazanie czynów bohatera Kro- niki Krzywoustego, jako kontynuacji rzšdów Chrobrego, najpopularniejszej zapewne postaci ówczesnej twórczoœci epickiej, służyło znakomi- cie panegirycznym i polemicznym zamierzeniom autora. Wiele już powiedziano o publicystycz- nych akcentach Kroniki, którš szczególnie wy- raŸnie przenikały echa konfliktu między Bole- sławem i Zbigniewem, zakończonego uwięzie- niem i œmierciš Zbigniewa. Zapewne niejedna z tez bronionych przez kronikarza o zacnoœci Piastów czy o specjalnej protekcji, jakš Opatrznoœć miała otaczać Krzy- woustego, była wyrazem tendencyjnego nasta- wienia oddanego księciu autora. Bogactvo treœ- ci historycznych i znajomoœć stosunków pol- skich w połšczeniu z trafnš charakterystykš polskiej ideologii politycznej, w której na €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€293 pierwszy plan wybijało się umiłowanie staro- dawnej wolnoœci Polski, czyni z dzieła Anonima skarbnicę wiedzy o Polsce wczesnopiastowskiej. Kronika Galla dawała również œwiadectwo zwišzków ideowych Polski z ówczesnš Europš chrzeœcijańskš. Gdy biografia œw. Wojciecha i dzieło œw. Brunona z Kwerfurtu tworzyły Chrobremu opinię wybitnego władcy chrzeœci- jańskiego, który szerzył dzieło misji, Kronika Galla lansowała program polskiej wojny œwię- tej przeciw pogańskiemu Pomorzu. Skupiajšc wiele uwagi na ciężkich i nieustępliwych wal- kach z Pomorzanami, nadużywajšc może typo- wej frazeologii krucjatowej, kronikarz zdawał się tłumaczyć nieobecnoœć Polski w pierwszej wyprawie krzyżowej. Zdaniem autora, a może także oddanych księciu przedstawicieli episko- patu, ksišżę polski także prowadził dzieło walki z niewiernymi i pod takimi hasłami, jakie przy- œwiecały krzyżowcom. Gall Anonim spodziewał się, że jego dzieło będzie czytane na dworze ksišżęcym i podzi- wiane przez ówczesnš elitę kulturalnš. I za- pewne tak było. Piękna forma wykładu i dyscyplina pisar- ska autora sprawiła, że ta pierwsza historia miała jednoczeœnie cechy epickiego poematu, który zaciekawia, bawi i wzrusza, niczym wy- borne dzieło literatury pięknej. Żadna z póŸ- niejszych kronik œredniowiecznych nie została napisana z równym talentem i nie błysnęła po- dobnym kunsztem pisarskim, jak dzieło tajem- niczego i anonimowego kronikarza Krzywo- ustego. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€294  11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 300de1ed 385bec36 6c7 32 3c24 0 1 p t c 0 2 k 0 48 0 5 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 32 1 Tadeusz Lalik Sztuka a społeczeństwo Polska œredniowieczna należała do krajów budownictwa drewnianego. Obfitoœć lasów na terenie całego niemal państwa stwarzała do- godne warunki do wykorzystania drewna jako materiału konstrukcyjnego. Było ono łatwe w obróbce i lepiej zabezpieczało przed mrozami niż mury kamienne. Wznieœć chatę zrębowš lub budynek o œcianach plecionkowych oble- pionych glinš potrafił niemal każdy mieszka- niec osad na polanach leœnych, jak też na fali- stych wzgórzach lessowych koło Wrocławia, Krakowa, Sandomierza. Umiejętnoœć ta była znana w równym stopniu uboższemu wojowi- szeregowemu rycerzowi, jak jego parobkowi bšdŸ osadnikowi zależnemu od księcia, Koœcioła lub wielmoży. Posiadali jš także mieszkańcy ' większych podgrodzi. Pierwsze budowle murowane na naszych ziemiach wzniesiono w X wieku. Były to rezy- ' dencje ksišżęce i koœcioły. Przez cały omawia- ny okres nie uległ zmianie kršg ic posiadaczy i użytkowników. Pozostali nimi władcy i insty- tucje koœcielne. Rozszerzył się jednak kršg ich fundatorów. Poczštkowo, zwłaszcza za czasów pierwszej monarchii piastowskiej, byli nimi Mieszko I, Bolesław Chrobry i Mieszko II. Za- sługi tego ostatniego jako budowniczego koœcio- łów podnosi w swym liœcie Matylda szwabska, znano je więc szerzej, przynajmniej wœród przedstawicieli wybitnych rodzin kręgu nadreń- skiego. Z tych stron pochodził zapewne nieje- den murator lub rzeŸbiarz zatrudniony w Gnie- , Ÿnie, Poznaniu czy Krakowie. Najczęœciej jed- nak przybywali oni z bliższej Saksonii. Od schyłku XI wieku w roli fundatorów budo- 295 wli koœcielnych coraz częœciej występowali możni. Liczbę najstarszych zabytków murowanych z X, XI i XII wieku pomnaża każdy niemal sezon prac wykopaliskowych. Intensywne ba- dania archeologiczno-architektoniczne ukazujš relikty interesujšcych nas budowli jako ele- menty większych założeń drewnianych czy też drewniano-ziemnych. Wznoszenie reprezentacyjnych w owocze- snych warunkach obiektów murowanych połš- czone było ze znacznymi kosztami. Natomiast grody i warowne podgrodzia oraz inne obwało- wania z X-XI wieku, a także częœciowo z cza- sów póŸniejszych, nie wymagały nakładów pie- niężnych. Konstrukcje drewniano-ziemne w interesu- jšcej nas epoce budowano rękami ogółu miesz- kańców kraju. Dominujšce znaczenie miała praca przymusowa, a wykwalifikowany rze- mieœlnik, przede wszystkim cieœla, zupełnie spo- radycznie mógł występować jako siła najemna, tym bardziej że wœród osad służebnych owych czasów spotykamy liczne osiedla cieœli ksišżę- cych. Byli oni obowišzani do kierowania skomplikowanymi pracami zwišzanymi z budo- wš lub reperacjš drewniano-ziemnych obwało- wań licznych w tym czasie grodów. Do wznoszenia umocnień zużywano ogrom- ne masy drewna z obfitujšcych jeszcze w dęby lasów i gajów. Nic więc dziwnego, że najstar- sze fazy konstrukcji drewnianych budowano z wybitnym udziałem dębiny, której rola jed- nak w cišgu XI wieku uległa ograniczeniu na korzyœć mniej trwałych, ale szybciej rosnšcych gatunków drzew, m. in. brzozy, używanej czę- sto jako materiał do wypełniania wnętrza wa- łów, a zwłaszcza moszczenia ulic i dziedzińców. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€296  Budowa jednego, bynajmniej nie najwięk- szego grodu na Ostrowie Lednickim pochłonęła około 40000 m3 pni. Większe iloœci były po- trzebne do umacniania Gniezna, Poznania, Wro- cławia czy nawet Giecza. Także wznoszenie licznych mniejszych grodów, stołpów i osieków przyczyniało się do intensywnego niszczenia drzewostanu. Drewno było materiałem nietrwa- łym i mimo oblepiania glinš łatwo ulegało gniciu, a w suchych okresach pożogom. Stšd też koniecznoœć częstych remontów, a także rozbu- dowy istniejšcych już fortyfikacji. Gdy póŸnš jesieniš ustawały prace w polu, ziemię œcinał mróz i pokrywał œnieg, lasy w wielu okolicach rozbrzmiewały stukiem topo- rów, trzaskiem łamanych przez walšce się pnie gałęzi. Zimowa pora ułatwiała budowę i remont wałów, zwłaszcza wokół grodów leżšcych wœród licznych bagien i moczarów, trudno dostępnych latem. Budowa i remont ważniejszych grodów w państwie bywały połšczone ze zjazdami moż- nych; doglšdali oni pracy swych ludzi, obrado- wali, ucztowali lub też wyprawiali się na łowy do tych lasów, z których wyršb drzew nie prze- płoszył jeszcze zwierzyny. Gdy prace kończono, a gwar obozowisk cichł, stróża grodowa nowo wzniesionej warowni pozostawała w okolicy ogłodzonej przez stan i rekwizycje włodarzy ksišżęcych. Inaczej wyglšdało wznoszenie budowli ka- miennych. Nieliczny zazwyczaj zespół kamie- niarzy stosunkowo wolno przygotowywał ciosy, szybciej prace postępowały przy łamaniu ka- mieni na podłużne, nie obrobione bryły, z któ- rych wznoszono najstarsze preromańskie jeszcze budynki: słynnš rotundę Panny Marii (póŸniej Feliksa i Adaukta) na Wawelu, a także nie 301  mniej znany zespół pałacowy na Ostrowie Led- nickim pod Gnieznem. Postęp budowy hamowa- ny był także powolnym procesem wysychania zaprawy wapiennej, powodujšc z koniecznoœci rozkładanie większych inwestycji na szereg lat. Jedynie zastosowanie mało wówczas rozpo- wszechnionej u nas zaprawy gipsowej mogło w radykalny sposób przyspieszyć krzepnięcie murów. Nie pozbawiony jest więc wymowy fakt jej użycia przy budowie rezydencji na Ostrowie Lednickim. Wznoszeniu budowli murowanych nie to- warzyszyły podobne zjazdy jak budowie czy re- konstrukcji grodów drewniano-ziemnych. Przy długotrwałych robotach na placu budowy za- trudniano mniejszy zastęp ludzi, ale znaczniej- szš ich częœć stanowili fachowcy wykonujšcy swš pracę zawodowo. Nie znaczy to, by zbędna była pomoc pracy niewykwalifikowanej przy wydobyciu, a przede wszystkim zwózce kamie- nia, którego brakowało w dostatecznej iloœci na niżu œrodkowoeuropejskim, a także w Polsce œrodkowej i północnej. Wykorzystywano w tym celu głazy narzutowe, zbierane mozolnie po po- lach i na wzgórzach morenowych. Był to jed- nak zazwyczaj granit, szczególnie trudny w obróbce i bardzo opornie poddajšcy się cio- som dłuta rzeŸbiarza. Dlatego poszukiwano złóż kamienia bardziej miękkiego, zwłaszcza często spotykanych w pasie wyżyn œrodkowopolskich wapieni. Łom wapienny stanowił niezbędne tworzywo najbardziej wówczas rozpowszechnio- nej zaprawy. Do przewozu służyły rzeki Wisła i Warta, a zimš korzystano z sanny, lecz w ograniczo- nym stopniu, gdyż większe bloki podczas mro- zów pękały łatwiej niż w ciepłych porach roku. Drogš wodnš można było dowieŸć wapień nie 302  tylko do Czerwińska lub Płocka, lecz także cišgnšć tratwy lub łodzie w górę pod leniwy pršd Bzury do Łęczycy. Nie wszędzie jednak dowóz był równie łatwy. Możliwoœci wykorzy- stania szlaków wodnych ulegały ograniczeniu w przypadku inwestycji budowlanych w GnieŸ- nie, na Ostrowie Lednickim czy w Mogilnie. Dlatego też często stosowano do wystroju sztu- czny kamień. Œlady jego użycia spotykamy już w rezydencji na Ostrowie Lednickim i w ka- tedrze gnieŸnieńskiej. Bardziej uprzywilejowane były oœrodki gro- dovo-miejskie południowej Polski, a zwłaszcza Kraków i Wiœlica, w których sšsiedztwie znaj- dowały się złoża kamienia łatwego do obróbki. Ale i w tym przypadku niemałš przeszkodę stanowiły skomplikowane stosunki własnoœcio- we, szczególnie w rejonie głównych oœrodków grodowo-miejskich. Rozwój wielkiej własnoœci możnych i instytucji koœcielnych w XI i XII wieku utrudniał inicjatywy budowlane, podej- mowane przez ksišżšt u progu doby dzielnico- wej. Wynalezienie kamienia nadajšcego się do budowy, wyznaczenie miejsca kamieniołomu, a także kierownictwo jego eksploatacji wyma- gało nadzoru obcego rzemieœlnika. Praca cudzo- ziemskiego specjalisty okazywała się niezbędna w przypadku ostatecznego przygotowania bu- dulca: kamienia, zaprawy, jak również właœci- wej działalnoœci muratorskiej, przyozdobienia dziełami rzeŸby lub malarstwa. Szczególnie kosztowne było ostateczne wy- posażenie budowli sakralnych; przybory litur- giczne i księgi, często bogato zdobione dziełami sztuki iluminatorskiej z użyciem złota i drogich barwników, stanowiły niemałš częœć wydatków zwišzanych z działaniem instytucji koœcielnych. 303  Wszystko to wymagało opłaty w srebrze, złocie lub w dobrach, które mogły być uznane za ekwiwalent pienišdza kruszcowego, przede wszystkim zaœ w futrach, a zwłaszcza cenio- nych i poszukiwanych na Zachodzie futerkach bobrowych, stanowišcych już w XI wieku przedmiot œcisłego regale monarszego. Nie bez znaczenia były też koszty materia- łów: ołów na pokrycie dachów, użyty już do- wodnie w przypadku rotundy na Ostrowie Led- nickim, narzędzia żelazne i żelazo do celów konstrukcyjnych, farby, szkło, by wymienić ważniejsze pozycje. Władcy mogli uzyskać zna- cznš częœć tych materiałów z gospodarki dwor- skiej lub podległego im kopalnictwa ołowiu (Olkusz). Możliwoœci prywatnych fundatorów, działajšcych od schyłku XI wieku, były jednak bez porównania mniejsze zarówno w zakresie zabezpieczenia siły roboczej do prac niewy- kwalifikowanych, jak też dostarczenia odpo- wiednich surowców z własnych dóbr. Inwestycje budowlane były niezwykle kosztowne także w warunkach zachodniej Eu- ropy. Budowa koœcioła i klasztoru pochłaniała wiele dziesištek tysięcy grzywien srebra. Wprawdzie w Polsce ulegały redukcji wydatki na pracę niewykwalifikowanš, wzrastało jed- nak niepomiernie wynagrodzenie cudzoziem- skich rzemieœlników, których szczególnie poszu- kiwano w odległym i œwieżo dopiero schrystia- nizowanym kraju. Podjęcie dalekiej i pełnej niebezpieczeństw podróży z Lombardii czy Nadrenii, a nawet ze znacznie bliższej nam Saksonii, następowało w wyniku obietnicy sowitszego niż na Zachodzie wynagrodzenia w poszukiwanym i cenionym wówczas srebrze. Większš częœć zarobionych sum wywozili muratorzy, rzeŸbiarze, malarze, 304 powodujšc wzrost odpływu kruszcu z niezbyt zasobnego w szlachetne metale kraju. Co więcej, nie możemy zapominać, że w Polsce X, XI i w znacznej mierze XII wieku siła nabywcza srebra była większa niż na Za- chodzie. W sumie koszty wzniesienia budowli murowanych w Polsce X-XI stulecia wynosiły więcej niż realizacja analogicznych założeń na zachodzie Europy, a zwłaszcza w krajach posia- ! dajšcych wielowiekowš tradycję budownictwa murowanego, takich jak północne Włochy czy południowa Francja. W znacznie lepszej sytuacji byli nasi po- łudniowi sšsiedzi, Czesi i Węgrzy, których kra- je znajdowały się bliżej terenów o rozwiniętym budownictwie murowanym - Włoch i Bawarii. Wczesna eksploatacja szlachetnych metali, zwłaszcza srebra, a w Czechach także złota, dostarczała poszukiwanych na Zachodzie œrod- ków płatniczych. Nie koniec na tym. W ó rzystych Czechach łatwiej było o kamień po- datny do obróbki niż na niżu œrodkowopolskim, a nawet w okolicach Wrocławia. Tradycje bu- downictwa murowanego na południe od łuku Karpat i Sudetów sięgajš IX wieku: koœciołów w oœrodkach wielkomorawskich, m. in. w Mi- kiilczycach i Starym Mieœcie, budownictwa w Zalawar nad Balatonem i bazyliki œw. Je- rzego na Hradzie w Pradze, by wymienić waż- niejsze przykłady. W poczštkach drugiej połowy X wieku Ibrahim ibn Jakub scharakteryzował znanš mu z autopsji Pragę jako miasto vzniesione z ka- mienia i wapna. Podobnie jak pisarze epok póŸ- niejszych okreœlał w ten sposób nie zabudowę mieszkalnš, która była drewniana, lecz wały oblicowane od zewnštrz œcianš kamiennš. Iden- 305 tycznie były umacniane wały innych grodów czeskich, m. in. w Stara Kourim. Obyczaj takiego fortyfikowania grodów spotykamy także na południu Œlšska, na przy- kład w Niemczy; lecz Niemcza przez czas dłuż- szy w X wieku znajdowała się pod władzš ksiš- żšt czeskich. Na terenie innych ziem Polski pia- stowskiej drewniano-ziemne œciany grodów nie były licowane kamieniem, ale oblepiane glinš. W najważniejszych zaœ oœrodkach, takich jak Gnie- zno czy Poznań, drewniano-ziemne konstrukcje stały na szerokich kamiennych ławach. Budowle kamienne wznoszone w Polsce X-XI wieku w obrębie i w sšsiedztwie dużych założeń drewniano-ziemnych wyglšdajš skrom- nie, i pod względem rozmiarów, i programu ar- tystycznego, choć nie brak wœród nich dzieła dużej klasy, o niewielkich zresztš rozmiarach, pytanie - czy w pełni zrealizowanego. Mamy tu na myœli pozostałoœci pierwszej katedry na Wawelu, tzw. koœcioła œw. Gereona. Była to budowla bazylikowa z nawš poprzecznš, tzw. transeptem, i kryptš pod apsydš wschodniš. W nielicznych zachowanych fragmentach rzeŸbio- nych o motywach plecionkowych (trzony ko- lumn, kapitele, płyta z ołtarza stanowišca za- pewne antepedium) doszukiwano się zwišzków zarówno ze sztukš nadreńskš, jak i włoskš czy południowofrancuskš. Pełniejszego ich potwier- dzenia nie sposób uzyskać. Z innych budowli romańskich i preromań- skich, sięgajšcych schyłku X i pierwszej poło- wy XI wieku, zachowało się jeszcze mniej ele- mentów zdobionych, które mogłyby powiedzieć coœ bliższego o pochodzeniu rzeŸbiarzy i pro- gramie ideowo-artystycznym przyozdobionych przez nich œwištyń. Mimo to znane relikty po- zwalajš stwierdzić istnienie programu architek- 306  tury murowanej, realizowanego przez władców polskich u schyłku X i w XI stuleciu. Największymi, od dawna już częœciowo roz- poznanymi obiektami były katedry. Budowa ich i częste w X-XII wieku przebudowy pocišg- nęły za sobš niemałe wydatki - jak na możli- woœci kraju o słabo rozwiniętej gospodarce to- warowo-pieniężnej, którego władza polityczna przechodziła w cišgu XI wieku kilka poważ- nych wstrzšsów. Szczególnie znamienne pod tym względem sš losy katedry w GnieŸnie, siedzibie polskiego arcybiskupstwa. Już przed rokiem 1000 istniał tu koœciół kamienny, miejsce spoczynku ciała œw. Wojciecha. Zwłoki œwiętego znajdować się miały według słów Żywota "w bazylice, którš Mieszko, mšż dobrej pamięci, Bogu wystawił. Fundacja przyczyniła się zapewne do upiększe- nia, jeżeli nie rozbudowy tego koœcioła, w któ- rym Otto III ufundował ołtarz poœwięcony sło- wiańskiemu męczennikowi. Katedra spłonęła już w roku 1018, co było wydarzeniem na tyle , znacznym, że zanotował je biskup merseburski Thietmar w swej Kronice, podajšc datę dziennš I (26 kwietnia). Niebawem po odbudowie została splšdrowana i zniszczona podczas znanej rejzy Brzetysława I czeskiego na Wielkopolskę w ro- ku 1039. O ponownej konsekracji katedry spo- tykamy wiadomoœć z czasów Bolesława Œmia- łego (1064).Wreszcie w roku 1097 za rzšdów Władysława Hermana miała miejsce dedykacja wspomniana przez Galla. Tyle wydarzeń w ciš- gu stulecia, a każde z nich kryje w sobie znacz- ne inwestycje budowlane i wyposażeniowe! Wiadomoœci o katedrze gnieŸnieńskiej sš liczniejsze niż o innych œwištyniach tych cza- sów, gdyż koœciół gnieŸnieński był głównš bu- dowlš sakralnš w państwie, stanowił legityma- 307   cję jego nowej chrystianizacji i zasług na tym polu położonych przez piervszych Piastów. Nie przypadkiem tu właœnie nagromadzono i wysta- wiono do publicznej kontemplacji największe skarby. Szczególnš uwagę przybyszów zwracał szczerozłoty krucyfiks potrójnej wagi ciała księ- cia-fundatora, Mieszka. Również trumna ze zwłokami œw. Wojciecha uzyskała godnš opra- wę w postaci trzech płyt złotych, bogato drogi- mi kamieniami przyozdobionych. Katedra gnieŸ- nieńska była salš recepcyjnš, w której przyj- mowano ważne osobistoœci i póŸniej, za czasów Bolesława Krzywoustego. Tu przybył biskup bamberski Otton, udajšc się w pierwszš podróż misyjnš na Pomorze. W jej murach składał trybut uzależniony przez Bolesława Krzywo- ustego ksišżę zachodniopomorski Warcisław. Była to budowla bazylikowa o długoœci po- nad 40 m i doœć znacznej szerokoœci około 24 m. Jednoprzęsłowe prezbiterium zakończono dużš apsydš, podobnie apsydami zostały zamknięte nawy boczne. Z wystroju wnętrza zachowało się niewiele, przede wszystkim œlady barwionej, wzorzystej posadzki ceramicznej, naœladujšcej w glinie bogate kompozycje mozaikowe. Być może została ona położona już w pierwszej ka- tedrze za czasów Bolesława Chrobrego. Mimo że œwištynia gnieŸnieńska stała się miejscem spoczynku męczennika, brak œladów krypty. Również trójnawowš bazylikš o zbliżonych roz- miarach była katedra poznańska. Ze Ÿródeł pisanych dowiadujemy się o ist- nieniu palatium w Krakowie za czasów Boles- ława Œmiałego. Z pozostałoœci materialnych znamy dziœ kilka innych założeń o charakterze rezydencjonalnym. €€€€€€€€€€€€€€€€€€308  Spójrzmy na te zabytki nieco dokładniej. Najbardziej interesujšce sš dziœ pozostałoœci pałacu na Ostrowie Lednickim. Składał się on z podłużnego budynku jedno- lub nawet dwu- piętrowego o wymiarach przyziemia około 31,6X14,25 m. Do szczytowej wschodniej œcia- ny przylegała kaplica o założeniu centralnym w formie krzyża greckiego o œrednicy około 11 m. We wschodniej częœci kaplicy znajdowała się apsyda ołtarzowa. W œrodku zaœ cztery fila- ry o rzucie ćwiartek koła, wskazujšce na znacz- nš wysokoœć centralnej częœci koœcioła, zwień- czonego być może latarniš. Œlady założeń pałacowych podobnego typu spotykamy w paru innych miejscach, przede wszystkim na zamku w Przemyœlu. Tu, przy identycznych niemal wymiarach rzutu rezyden- cji, kaplica miała znacznie prostszy program jednoapsydowej rotundy. Ponieważ budynek nie był zorientowany według stron œwiata, apsyda została umieszczona niesymetrycznie względem całego założenia. Stosunkowo najœciœlej według stron œwia- ta zorientowano założenie rezydencji w Gieczu. I ona też posiadała identyczne niemal wymiary. W tym przypadku wszakże zachował się jedy- nie zarys fundamentów budowli z nie obrobio- nych kamieni. Być może budowę jej zapoczšt- kowano tylko i rychło zarzucono, na przykład wskutek najazdu Brzetysława w roku 1039. Miejsce rotundy zostało wytknięte kolistym za- rysem fundamentów. Brak w tym rysunku za- znaczenia apsydy, która mogła być płyciej fun- damentowana lub też zarysowana jedynie w gruboœci muru. Œlady takiego rozwišzania spotykamy w niedawno odkrytych pozostałoœciach rotundy w Wiœlicy. Posiada ona zapewne aż 8 apsyd 309  wykonanych w gruboœci muru zewnętrznego. Również i w tym przypadku obok rotundy spo- tykamy od zachodu słabo jeszcze rozpoznane po- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€zostałoœci podłużnej budowli, prawdopodobnie rezydencjonalnej. W przeciwieństwie do założeń poprzednich, budynek ten nie był wznoszony jednoczeœnie z rotundš i stał od niej w pewnej odległoœci. W jej pobliżu; bardziej na południe, odkryto ostatnio pozostałoœci drugiej rotundy i innego budynku murowanego znacznej wiel- koœci. Zespół rezydencjonalny w Wiœlicy usy- tuowany był w kulminacji wyspy zajętej przez miasto; teren ten i w póŸnym œredniowieczu stanowił własnoœć królewskš, zwanš po łacinie regia. Na tym terenie znajdowało się zresztš więcej budynków murowanych, których relikty zostanš zbadane w najbliższych latach. Bardziej skomplikowanie przedstawia się sytuacja w Płocku. Wprawdzie i tu badania lat 310  ostatnich doprowadziły do odkrycia œladów jednoapsydowej rotundy na wzgórzu zamko- wym, lecz pozostałoœci budynku uważanego za romańskš rezydencję ksišżęcš sš znacznie od niej oddalone i, co ważniejsze, przedzielone koœciołem z XI wieku, należšcym do benedyk- tyńskiego opactwa œw. Wojciecha na grodzie płockim. Opublikowany niedawno najstarszy inwen- tarz zamku płockiego z roku 1498 pozwala stwierdzić, że zabudowania miejscowej rezy- dencji ksišżęcej wzniesione zostały od strony Wisły w pobliżu muru zamkowego, który po- wstał na miejscu wczeœniejszego wału drewnia- no-ziemnego. Opisy inwentarzy z XV-XVI wieku pozwalajš mniemać, że tu właœnie znaj- dowały się pomieszczenia pałacu Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Zabudowania zamku płockiego, zrujnowane w połowie XVII wieku, nie zostały już odbu- dowane. Nurt Wisły, podmywajšcy wysokie zbocza wzgórza zamkowego, przyczynił się za- pewne w niemałym stopniu do likwidacji pozo- stałoœci budynków. Wydaje się, że w Płocku, a także w Krakowie na Wawelu, murowane za- budowania rezydencji ksišżęcej w XI wieku były liczniejsze, niż znane nam obecnie ich re- likty. Cechš charakterystycznš lepiej dziœ zna- nych założeń pałacowych jest ich usytuowanie w południowej (Ostrów, Giecz) lub południowo- -zachodniej (Przemyœl) częœci zespołu grodo- wego. Również w południowo-zachodniej częœci właœciwego grodu znajduje się rotunda Panny Marii na Wawelu, stanowišca redukcję znanego koœcioła œw. Wita w Pradze. W rotundzie tej upatrywano ostatnio pozostałoœci kaplicy pała- cowej. Sytuacja omawianych rezydencji zdaje 311  się domysł ten popierać. Na znaczenie tej częœci Wawelu wskazuje ostatnie odkrycie pozostałoœci innej rotundy, usytuowanej zresztš w doœć dziwnym miejscu: depresji wzgórza w rejonie na południe od koœcioła œw. Michała. Murowane rezydencje Piastów doby przed- dzielnicowej wznoszono w grodach stołecznych (Kraków, Płock), lecz i w mniejszych oœrod- kach nie będšcych siedzibami prowincji w XI i poczštkach XII stulecia, ale wielkoœciš i funk- cjš przewyższajšcych zwykłe grody kasztelań- skie (Wiœlica, rozpoczęta budowa w Gieczu). Nie zabrakło wœród nich też warowni o cha- rakterze podstołecznej rezydencji (Ostrów Led- nicki). Jeżeli pominiemy Przemyœl, gdzie pol- skie pochodzenie miejscowego pałacu może bu- dzić wštpliwoœci, to i tak okaże się, że znamy dziœ co najmniej 5 założeń z X, XI i poczštków XII stulecia. Ostrożnie formułujšc, można wy- sunšć przypuszczenie, że stanowiš one około połowy obiektów tego typu budowanych w Polsce przeddzielnicowej. Poza wymieniony- mi murowane rezydencje znajdowały się za- pewne w GnieŸnie, Poznaniu, Wrocławiu, San- domierzu i być może w paru innych mniejszych grodach (Łęczyca?). Rezydencje z rotundami, których pozosta- łoœci spotykamy w kręgu polańskim (Ostrów, Giecz), genetycznie wywodziły się z obszernego pałacu Karola Wielkiego w Akwizgranie, posia- dajšcego znanš kaplicę o założeniu centralnym. Założenia podobne, lecz o większej skali, wzno- sili wówczas władcy niemieccy, m. in. zacho- wany do dziœ pałac w Goslarze, znanym oœrod- ku górnictwa kruszcowego, wybudował Henryk II, prowadzšcy długotrwałe wojny z Bolesła- wem Chrobrym. Lecz władcy z dynastii saskiej czy salickiej dysponowali bez porównania 312  większymi œrodkami i liczniejszš kadrš rze- mieœlników niż pierwsi Piastowie. Redukcja programu budowli wznoszonych przez naszych władców nie może więc budzić zdziwienia. Bardziej pouczajšce byłoby porównanie re- zydencji piastowskich ze współczesnymi im bu- dowlami sakralnymi, przede wszystkim zaœ z najstarszymi katedrami. Wbrew oczekiwa- niom na tym tle pałace naszych władców z XI wieku nie ukazujš się ani małe, ani skromne. Rezydencje piastowskie wraz z kaplicami two- rzšcymi organicznš całoœć niewiele tylko ustę- pujš wielkoœciš ovoczesnym koœciołom kate- dralnym, służšcym ludnoœci zamieszkujšcej podgrodzia i liczne osady o charakterze wiej- skim w ich sšsiedztwie. Katedra wprawdzie w przeciwieństwie do pałacu tworzyła jedno wnętrze o przestrzeni zorganizowanej przez fi- lary i kolumny. Musiała więc wywierać duże wrażenie na wkraczajšcych do niej ludziach, nie przyzwyczajonych do równie obszernych pomieszczeń i co ważniejsze, nie stykajšcych się na co dzień z architekturš kamiennš. Pałac składał się z mniejszych wnętrz, wœród których nie zabrakło jednak sali tak ob- szernej, by władca mógł przyjšć publicznie obcego posła czy rycerza, a także udzielić po- słuchania svemu wojowi, w sposób skromny lub okazały, o ile wymagała tego potrzeba chwi- li. Znajdowały się w murach rezydencji sale na tyle obszerne, by w razie potrzeby można było postawić stoły do uczty przysposobione, do któ- rych zasiadali biesiadnicy tym żywiej, im dłu- żej trwały modły poranne w dworskiej kaplicy, odprawiane w dni œwišteczne w sposób uroczys- ty i nie dla wszystkich zrozumiały. Na Ostrowie Lednickim przyjmował Ottona III Bolesław Chrobry w roku 1000. Mury rezy- 313 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€dencji Bolesława musiały się wydać młodemu cesarzowi niezbyt okazałe, duże jednak wraże- nie pozostawiło otoczenie. Wyspa jeziora poło- żonego wœród łagodnych, lesistych wzgórz, na której znajdował się gród otoczony wyniosłymi wałami. Na nich stała drużyna Chrobrowa, cie- kawie wyglšdajšca przybycia licznego cudzo- ziemskiego orszaku, który jak wšż długi i kras- ny barwami sukien, okryć końskich, bogatych rzędów, połyskujšcych z dala złocistymi i sreb- rzystymi szłomami, kolczugami, z wolna zbliżał się ku brzegom jeziora. Osišgnšł wreszcie skraj długiego pomostu prowadzšcego na wyspę, roz- cišgnšł się jeszcze więcej i uporzšdkował, łš- czšc przez chwilę wielobarwnš wstęgš obydwa brzegi. Przybyszów bardziej niż barwnoœć przy- jęcia uderzała egzotyka miejsca, stwarzajšca na- strój ostatniego, pieszego już etapu pielgrzymki prowadzšcej do grobu Wojciecha Sławnikowi- ca w GnieŸnie. Niezbyt odległe były czasy, gdy w tym samym grodzie przebywali pogańscy jeszcze ksišżęta polańscy. Do dawniejszych nieco pro- wadziła dynastyczna legenda, wyznaczajšca tu właœnie miejsce zgonu Popiela - ostatniego przedpiastowskiego władcy Polan. Budowa pa- łacu na Ostrowie Lednickim nawišzywała więc do dawniejszych tradycji miejsca dobrze utrwa- lonego w pamięci współczesnych. W porównaniu z rezydencjš monarszš nie- zwykle skromny wydaje się koœciółek wzniesio- ny na majdanie grodu ostrowskiego. Był on za- pewne przeznaczony dla potrzeb podrzędniej- szych wojów, stróży i czeladzi. Dla nich bo- wiem niedostępna pozostawała kaplica pałaco- wa. Kontrast to nieprzypadkowy. Podkreœla on jakże dobitnie pozycję władcy, który jako je- dyny poza nowym Bogiem zamieszkiwał we 314 w,zniesionych przez cudzoziemców murowanych komnatach. Większoœć koœciołów budowlanych w XI wieku, głównie w grodach państwowych i o- œrodkach znaczniejszych włoœci, była drewniana. Zwano je powszechnie przez całe œredniowiecze cerkwiami w odróżnieniu od murowanych, dla których najpóŸniej w XII stuleciu upowszech- niła się nazwa koœciół, zapewne kasztel- castellum,, a więc gród-zamek. Œwištynię drew- nianš można było postawić łatwo i szybko, a przede wszystkim taniej niż kamiennš; te trzy niewštpliwie ważne zalety liczyły się w kraju, którego chrystianizację przeprowadzili władcy odgórnie. Wznoszenie drewnianych koœciołów w owo- czesnej Polsce nie należało do zjawisk wyjštko- wych w tej epoce. W Bawarii X wieku, chrys- tianizowanej już od paru wieków i znacznie bo- gatszej, według opinii współczesnych także przeważać miały drewniane œwištynie. Bardziej zastanawiajšcy jest brak pozostałoœci założeń klasztornych z doby pierwszych Piastów. Czyż- by mnisi za rzšdów Bolesława Chrobrego za- mieszkiwali w drewnianych klasztorach, a mo- dły swe odprawiali w drewnianych cerkwiach? Może brak kontynuacji tych wczesnych zgro- madzeń sprawę tę tłumaczy. Tak czy inaczej, jest to wymowne œwia- dectwo, że w Koœciele polskim za pierwszych Piastów dominujšce znaczenie posiadały kate- dry, nie opactwa. Program zaœ architektury mu- rowanej w tym okresie obejmował przede wszystkim katedry, pałace i kaplice zamkowe. Inne koœcioły murowane, pojawiajšce się spo- radycznie przeważnie w głównych oœrodkach, €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€315  miały niewielkie rozmiary i w małym stopniu tylko obraz ten wzbogacały, jak na przykład pierwszy koœciół w Trzemesznie z kryptš o fi- guralnej posadzce ceramicznej. Wszystko to œwiadczy o wyraŸnej koncentracji wysiłku in- westycyjnego naszych władców u schyłku X i w XI wieku na wyposażeniu w obiekty archi- tektury murowanej głównych oœrodków pań- stwa i najważniejszych instytucji; należały do nich biskupstwa i rezydencje ksišżęce. Program więc nie był tak jednostronnie koœcielny, jak by to mogło wynikać z patrzenia na te sprawy przez pryzmat zabytków z epoki póŸniejszej, głównie z XII wieku. Obejmował architekturę sakralnš i œwieckš w sposób œwiadczšcy o dšż- noœci do zachowania proporcji między nimi. Wzorowanie pałaców pierwszych Piastów na rezydencjach władców niemieckich dowodzi œwiadomego sięgania do obcych wzorów ustro- jowych przy budowie i umacnianiu organizacji państwa, którego obszerne terytorium zostało scalone w okresie lat kilkudziesięciu. W końcowych dziesięcioleciach XI oraz na przełomie XI i XII wieku obraz ten ulegnie wyraŸnym zmianom. Nowym elementem jest pojawienie się najstarszej znanej obecnie archi- tektury opactw benedyktyńskich. Œciœlej rzecz bioršc, możemy dziœ powiedzieć coœ więcej o trzech opactwach: tynieckim, mogileńskim i œw. Wojciecha w grodzie płockim. Mimo że wszystkie były fundacjami ksišżęcymi, pozosta- łoœci architektoniczne każdego z nich majš od- mienny charakter. Najwięcej wiemy dziœ o be- nedyktynach tynieckich, którzy na przełomie XI i XII wieku stali się nie tylko posiadaczami trójnawowego koœcioła bazylikowego, lecz także budynku klasztornego wraz z wirydarzem, naj- starszego znanego obecnie w naszym kraju. Był €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€316   on otoczony otwartym krużgankiem arkado- wym, po którym pozostały podmurówki i pięknie zdobione głowice kolumienek, prze- . ważnie o motywach geometrycznych i roœlin- nych. Mnisi mogileńscy posiadali œwištynię wzo- rowanš na architekturze niemieckiej,z wysokš, rozbudowanš i masywnš częœciš zachodniš,tzw. Westwerkiem.Pod nim znajdowała się krypta '" zachodnia,kwadratova,wsparta na jednym fi- larze,posiadajšca wiele analogii w koœciołach niemieckich,m. in.w Kolonii. Pod prezbite- rium znajdowała się druga krypta, poważnie w czasach póŸniejszych przebudowana. Mimo zachowania bogatego programu architektonicz- nego,koœciół mogileński miał skromne rozmiary. ' Korpus nawowy zapewne od razu był pomyœla- ny jako trójnawowy o szerokoœci nawy głów- nej około 6m i naw bocznych po 3m. Jeszcze skromniejsze sš pozostałoœci po pierwotnym koœciele œw. Wojciecha benedyk- tynów płockich. Odkryty podczas wykopalisk zarys fundamentów i negatywów po fundamen- tach pozwala stwierdzić, że wschodnia częœć ~ koœcioła była zakończona treflowym układem trzech apsyd o formie bizantyńskiego trójliœcia (trikonchosu), częœć zachodnia jest niestety o wiele słabiej czytelna.Korpus nawowy o sze- ; rokoœci ponad 10m krył w sobie pozostałoœci po apsydach wczeœniejszych kaplic o mniej- szych rozmiarach,wzniesionych na tym samym miejscu. Cech omawianych pozostałoœci ar- chitektonicznych wszystkich trzech opactw jest daleko posunięta redukcja rozmiarów budowli, która nie pozwala ich porównywać nie tylko z wielkimi starymi klasztorami zachodnimi, lecz także z fundacjami œredniej klasy. Mimo sto- 321  sunkowo bogatego uposażenia i dużej roli za- równo opactwo tynieckie, jak też mogileńskie posiadały zabudowania odpowiadajšce skalš prowincjalnym opactwom zachodnioeuropej- skim. O ile zaœ pozostałoœci odkryte w kolegiacie łęczyckiej można łšczyć ze wzmiankš o opac- twie Panny Marii w Łęczycy z roku 1136, to w œladzie tych zabudowań dopatrywać się na- leży nie tyle opactwa, ile raczej mniejszej pla- cówki (celi) benedyktyńskiej. W tym samym mniej więcej czasie, gdy mnisi benedyktyńscy w Mogilnie, Lublinie czy Tyńcu przystępowali do wznoszenia svych klasztornych koœciołów, na Wawelu rozpoczęto budowę nowej katedry krakowskiej œw. Wa-  322  cława. PóŸniejsza tradycja historyczna połšczy- ła jš z imieniem władcy-juniora Władysława Hermana. Stšd niejednokrotnie w pracach his- toryków czy historyków sztuki spotkać można wzmianki o katedrze Hermanowej na Wawelu. Ale czy Herman był jej właœciwym inicjato- rem? Pewnoœci nie mamy. Zwłaszcza że imię Bolesława Œmiałego na skutek zgładzenia bis- kupa Stanisława nie cieszyło się popularnoœciš w œrodowisku katedralnym. Budowę kontynuował Bolesław Krzywo- usty. Uroczysta konsekracja katedry nastšpiła dopiero po jego œmierci, za Władysława Wy- gnańca. Dokonał jej, przeniesiony przez tegoż księcia z Wrocławia do Krakowa, biskup Ro- bert w okresie krótkich rzšdów małopolskš die- cezjš (1142-1143). Nie znaczy to, by w chwili konsekracji budowa była całkowicie skończona. Tak samo budowa katedry płockiej, konse- krowanej przez znanego biskupa Aleksandra, który w Magdeburgu zamówił do niej bogato zdobione drzwi bršzowe, rozpoczęta została w czasach Polski przeddzielnicowej, zapewne jeszcze w XI wieku. €€€€€€€€€€€€323  Nowa katedra wawelska była okazałš ba- zylikš dwuchórowš, której korpus od zachodu flankowały dwie wieże dostawione do narożni- ków naw bocznych. Wieża południowa zacho- wana jest do dziœ do wysokoœci 16 m ponad poziom pierwotny i stanowi dolnš częœć tzw. Wieży Srebrnych Dzwonów. Z wieży północnej przetrwała tylko częœciowo dolna kondygnacja. Katedra była od zachodu zakończona obszernš apsydš o promieniu wewnętrznym około 4 m. Rozwišzanie częœci wschodniej nie jest dziœ do- kładnie znane. Pod chórem zachodnim wybudowano obszernš kryptę w kształcie prostokšta o wy- miarach 1,15X10,5, zakończonš apsydš o pro- mieniu 1,5 m. Krypta ta, pod wezwaniem œw. Leonarda, stanowi najwczeœniejsze wnętrze ro- mańskie o bogatszym programie, zachowane do dziœ w stanie stosunkowo mało zmienionym. Przecinajš jš dwa szeregi kolumn o głowicach czworobocznych, tzw. kostkowych, dzielšc prze- strzeń na trzy nawy i cztery przęsła. Zachodnia para kolumn posiada bazy z czte- rema łapkami, tzw. szponami, wskazujšce na powstanie krypty u schyłku XI, a być może nawet w poczštkach XII wieku. Poœrodku krypty pochowany został biskup Maur, zmarły w roku 1118. Najlepiej zachowanš fundacjš ksišżęcš z pierwszej połowy XII stulecia jest obszerna bazylika kolegiaty kruszwickiej pod wezwaniem œwiętych Piotra (i Pawła), położona po przeciw- nej niż miasto stronie jeziora Gopła. Jest to jedyny dziœ œwiadek dużych fundacji ksišżę- cych. Wnętrze koœcioła, a także wyglšd ze- wnętrzny (z wyjštkiem fasady zachodniej) od- daje piękno fundacji monarszych doby przed.- dzielnicowej. Na szczególnš uwagę zasługuje 324  monumentalne rozwišzanie pięcioapsydowe wschodniej częœci koœcioła. Apsyda główna sta- nowi zakończenie prezbiterium. Do bocznych œcian prezbiterium dobudowano dwa pomiesz- czenia na ołtarze tak ciasno, że przylegajš bez- poœrednio do apsyd wzniesionych na osi naw bocznych, œcinajšc nieco ich krzywizny. Oby- dwa pomieszczenia ołtarzowe sš wyposażone w mniejsze apsydy rozczłonkowujšce wschodniš częœć koœcioła, nad którš dominujš wyniosłe œciany transeptu i prezbiterium. Fasada miała niegdyœ dwie wieże, ale już w XVI wieku wzniesiono na ich miejscu jednš wieżę na osi koœcioła, deformujšc w ten sposób jego bryłę. Zachowały się jednak dolne partie obydwóch wież wraz ze starymi sklepieniami. Sklepiony był także transept. Natomiast zasad- niczy korpus nawowy został przykryty stropem drewnianym, wspartym na kamiennych fila- rach. Cechš charakterystycznš budowli jest duża liczba portali: trzech w œcianie południo- wej i dwóch w północnej oraz skromny charak- ter dekoracji rzeŸbiarskiej wykonanej podobnie jak ciosowe mury koœcioła w twardym granicie. Tylko jeden z tympanonów w portalu w połud- niowej œcianie transeptu posiada wykuty krzyż, inne pozostaviono zapewne puste. Portale sš flankowane pojedynczymi parami kolumienek. O benedyktynach w Kruszwicy jednak, €€€€€325   wbrew sugestiom literatury, brak wyraŸniej- szych wzmianek. Natomiast w roku 1185 wspomniane jest monasterium kanonickie, któ- rego prepozyta Berona z 5 kapelanami poznaje- my już 40 lat wczeœniej. PóŸniej, w XIII wie- ku, była tu kolegiata majšca wyjštkowe upraw- nienia, wskazujšce, że koœciół ten mógł być katedrš biskupstwa kruszwickiego, którego efemeryczny żywot przypadł na poczštki XII stulecia. Wydaje się więc w sumie, że koœciół ten był planowany na œwištynię kanoników, którzy stanowić mieli monasterium biskupa kruszwickiego. Upadek znaczenia Kruszwicy i ograniczona rola miejscowej kolegiaty pozwoliły przetrwać opisanej œwištyni bez większych zmian przez następne stulecia. Wszędzie bowiem tam, gdzie koœcioły pełniły rolę znanych katedr lub œwiš- tyń bogatych opactw, wzrastajšce potrzeby i zmienna moda czasów póŸniejszych prowadzi- ły do przebudowy lub całkowitego zniszczenia romańskich œwištyń, które ustšpić musiały bu- dowlom gotyckim i barokowym. Dlatego też, gdy najbardziej znane budowle romańskie w głównych oœrodkach państwa poznajemy dziœ na podstawie mozolnie wydobywanych i z tru- dem odczytywanych reliktów, to dalekie od gwaru wydarzeń historycznych okolice, małe miasteczka czy nieledwie wsie kryjš dziœ za- bytki stanowišce dla nie przygotowanego przy- bysza zaskoczenie. W ciszy ich otoczenia łatwiej też przenieœć się myœlš do czasów zamierz- chłych i dostrzec w ich słabo oœwietlonych murach tchnienie epoki odległej i na tyle od- miennej, że nawet wyobraŸnia od wielu lat poznajšcego jš historyka natrafia na przeszko- dy, które jakże często wydajš się dlań nie- przezwyciężone. Czy słusznie? . €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€326  Jednym z miejsc takich jest wyniosłe wzgórze z twardego piaskowca na północnym brzegu Pilicy, nie opodal Inowłodza, dajšce sze- roki wglšd w okolicę po obydwóch brzegach rzeki. Na jego kulminacji wzniesiony został z miejscowego kamienia koœciół œw. Idziego, którego budowę łšczy tradycja poparta uczony- mi wywodami historyków architektury i sztuki z osobš Władysława Hermana. Imię tego wład- cy zachowała zresztš nazwa miejscowoœci. Koœciół znajdował się w XIX wieku w sta- nie ruiny stosunkowo dobrze zachowanej. Re- konstrukcja przeprowadzona w okresie między- wojennym usunęła œlady póŸniejszych przeró- bek i mimo pewnych uchybień zachowała cechy charakterystyczne budowli jednoprze- strzennej, od wschodu zakończonej dużš apsydš wyprowadzonš bezpoœrednio z murów nawy. Od strony zachodniej znajdowała się wyniosła wieża cylindryczna, w dolnych partiach częœ- ciowo wtopiona w mury koœcioła, posiadajšce na górnym piętrze duże okna podzielone ko- lumienkami ustawionymi na osi muru, tworzš- cymi tzw. przeŸrocza. W dolnej partii wieży znajdowała się empora - rodzaj balkonu. Na emporze zasiadali dostojni goœcie, nierzad- ko zapewne sam ksišżę fundator, który zatrzy- mywał się tu w czasie podróży z Płocka do 327   Krakowa.Stšd też zrozumiała dbałoœć o oblico- wanie murów starannie obrobionymi ciosami, a przede wszystkim widoczna precyzja wykona- nia elementów konstrukcyjnych i zdobniczych. ;: Na przełomie XI i XII wieku pojawiajš się coraz liczniej murowane koœcioły w mniej- szych oœrodkach grodowych. Z tej epoki po- chodzi koœciółek Scięcia œw. Jana Chrzciciela w Siewierzu,którego skromne wnętrze przy- ozdobione było romańskim malowidłem,do dziœ częœciowo zachowanym. W zachodniej częœci wznosiła się empora wsparta na dwóch kolum- nach. W poczštkach XII wieku wybudowano ko- œciół œw. Wojciecha w Rudzie Wieluńskiej, wówczas znanym grodzie kasztelańskim; o kon- sekracji tego koœcioła wspomina Gall.Choć stał się póŸniej kolegiackim, był niewielkš budo- wlš.Również skromny,jednoprzestrzenny plan posiada koœciół œw.Idziego w Krobi. Œwištynie wymienione - to nie jedyne zresztš przykłady powstawania w tym czasie prowincjonalnej architektury murowanej. Wiele owoczesnych koœciołów obsługiwali często w paroosobowych zespołach kanonicy, którzy w czasach póŸniejszych ulegli likwidacji bšdŸ też stali się współplebanami.W nielicz- nych tylko przypadkach kanonicy ci dali poczš- tek póŸniejszym kolegiatom kształtujšcym się w XII i w poczštkach XIII wieku. Wraz z pojawieniem się murowanych ko- œciołów w oœrodkach lokalnych spotykamy w naszym kraju pierwsze fundacje œciœle moż- nowładcze. Do najstarszych z nich, jak już była o tym mowa, należy opactwo benedyktyńskie w Lubiniu, powstałe jeszcze w XI wieku. Ale 328  w fundacji możnego rodu Awdańców współ- działali władcy, podobnie jak w póŸniejszym nieco założeniu opactwa na Łyœcu przez komesa Wojsława brał udział Bolesław Krzywousty. Ksišżęta też zapewne wzięli na siebie niemałš częœć ciężarów zwišzanych z zagospodarowa- niem się mnichów i budowš przez nich koœcio- łów z klasztorami. Pierwszš œciœle możnowładczš, zachowanš do dziœ fundacjš jest koœciół œw. Andrzeja w Krakowie, wzniesiony u schyłku XI wieku przez palatyna Sieciecha, zapewne w jego dwo- rze mieszczšcym się w pobliżu wzgórza wa- welskiego na tzw. Okole. Stanowi on ciekawy przykład redukcji bogatego programu trójnawo- wej bazyliki z transeptem i rozbudowanš częœ- ciš zachodniš. Od wschodu koœciół posiadał rozwišzanie trójapsydowe, z którego pozostała dziœ tylko apsyda główna, zamykajšca jednoprzęsłowe prezbiterium. Właœciwy korpus nawowy wraz z transeptem składał się zaledwie z dwóch przęseł, przy czym szerokoœć nawy głównej wynosiła 4,8 m, naw bocznych zaledwie 2 m. W partii międzywieżovej znajdowała się empo- ra. Empory również wzniesione zostały nad na- wami bocznymi i navš poprzecznš, nie wykra- czajšcš poza zasięg murów korpusu nawowego. W ten sposób transept był bardziej widoczny w bryle koœcioła niż w jego wnętrzu. W rezul- tacie empory zacieœniały niewielkie wnętrze, wywołujšce wrażenie niemal centralnego zało- żenia, o nieproporcjonalnie dużej wysokoœci. Na zewnštrz dominujšcym akcentem koœ- cioła jest wyniosły Westwerk, flankowany smukłymi oœmiobocznymi wieżami o dwóch kondygnacjach okien. Nadajš one charaktery- stycznej sylwetce koœcioła piętno elegancji, 331  dobrze widocznej z daleka. Masyw wyniosłej partii międzywieżowej rozbity został od góry przez szerokie okno o trzech arkadach romań- skich, utworzonych przez dwie rozmieszczone poœrodku kolumny. wytworne to przeŸrocze wieńczy niejako masywnš œcianę fasady za- chodniej, zbudowanš z ciosów wapiennych. Co ważniejsze, stanowi też œwiadomie pomy- œlany łšcznik wišżšcy w jednš całoœć otwory okienne zgrupowane na obydwu wieżach. Przy czym patrzšc od zachodu dostrzegamy, że nie- przypadkowo okna niższej kondygnacji wież sš węższe nieco i jednodzielne. Stanowiš one bo- wiem element wišżšcy podwójne okna (biforia) górnej kondygnacji z przeŸroczem szczytowej partii Westwerku umieszczonym najniżej i bę- dšcym jakby podstawš całej kompozycji. Ozdobš wschodniej częœci koœcioła jest sta- rannie opracowany fryz arkadowy wieńczšcy szczytowš œcianę budowli, boczne mury prezbi- terium i schodzšcy nieco niżej na krzywiznę apsydy. Patrzšc z dala na zvartš sylwetkę ko- œcioła, możemy dostrzec, że mimo bardzo posu- niętej redukcji skali programu bazylikowego stanowi ona dobrze skomponowanš całoœć. Wzniesienie tej budowli jest wymownym œwia- dectwem ambicji i możliwoœci człowieka znane- go z naszych dziejów, zajmujšcego przez czas dłuższy najwyższe po księciu stanowisko. Mimo szerokich uprawnień i niemałych dochodów nie stać go było widocznie na względnie szybkie wzniesienie w Krakowie większego koœcioła, który œwiadczyłby o jego pozycji społecznej i potędze. Ambicje w tym przypadku wyraŸnie przerastały możliwoœci, stšd dšżnoœć do zawar- cia bogatego programu architektonicznego w małej budowli. Wzoru jej szukać należy na ziemiach dolno- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€332  niemieckich. Rozpowszechnił się on w Niem- czech w XI wieku zapewne nie bez wpływów architektury północnowłoskiej. W XI stuleciu podobne częœci zachodnie otrzymywały stare, dobrze znane œwištynie, na przykład koœciół opactwa benedyktynów w Nowej Korbei nad Wezerš. W Goslarze, ważnym oœrodku górni- 333 czym królów niemieckich, rozwijajšcym się w XI wieku, powstało ich parę. Zapewne zresztš koœciół œw. Andrzeja nie był jedynš inwestycjš budowlanš realizowanš w tym czasie przez ambitnego palatyna. Nie opodal grodu płockiego, w którym Władysław Herman szczególnie lubił przebywać, założył Sieciech inne zgromadzenie kanoników przy koœciele œw. Benedykta na Radziwiu. Wštpliwe jest, by œwištynia ta, stanowišca równoczeœnie zapewne kaplicę jego rezydencji, była tylko drewnianš cerkiewkš. Mimo ograniczonych œrodków koœciół œw. Andrzeja został przecież wzniesiony starannie, z dużš dbałoœciš o precy- zyjne opracowanie detalu architektonicznego wykutego w piaskowcu. œwiadczš o tym kolu- mienki dzielšce otvory okienne zwieńczone prostymi głowicami kostkowymi. Widzimy też œlady œwiadomego operowania dwoma rodza- jami kamienia: białym vapieniem i żelazistym, czerwonawym piaskowcem sieprawskim oraz brunatnym dobczyckim. We wnętrzu koœcioła warstwy ciosów pia- skowcowych odcinajš się wyraŸnie od partii murowanych z wapienia, tworzšc poziome pasy o charakterze dekoracyjnym. Ciosy piaskovco- we obrabiane sš na ogół staranniej. Często spo- tykamy na nich nacięcia dłutem, tworzšce wzór jodełkowy. Większoœć posiada krawędŸ obwiedzionš pasmem gęstszych nacięć o szero- koœci około 3 cm. Najbardziej charakterystycznš cechš wnę- trza sš empory z trzech stron, okalajšce dwa przęsła nawy głównej. œrodkowš z nich, na- przeciw apsydy ołtarzowej, zajmował w dni uroczyste sam palatyn wraz ze swš najbliższš rodzinš czy szczególnie cenionymi goœćmi. W bocznych gromadzili się jego dworzanie €€€€334  i klienci-chlebojedŸcy. Często wœród nich wy- stępowali także mniej ważni goœcie krajowi lub cudzoziemscy, przybyli na krótszy lub dłuższy pobyt do jego rezydencji. Wszyscy oni, o ile rzeczywiœcie należeli do uprzywilejowanego kręgu, winni znaleŸć miejsce na emporach i z góry spoglšdać na duchownych sprawujš- cych przypadajšce na dane œwięto koœcielne obrzędy. Dla miejscowych kanoników, którzy w liczbie kilku rezydowali stale na Sieciecho- , wym dworze i odprawiali swe modły w koœcie- le, doœć było miejsca w stosunkowo rozległym prezbiterium, szerszym nawet nieznacznie od głównej nawy. Mogli tu się także pomieœcić in- ni kapelani, którzy stale przebyvali w otocze- niu Sieciecha nie będšc kanonikami œw. An- drzeja. Ubrani w kosztowne szaty liturgiczne, mienišce się w dzień uroczysty złotem, srebrem czy drogimi kamieniami, a także kolorowym haftem, w migotliwym blasku œwiec wosko- wych, napełniali kolorami niewielkie wnętrze, rozbrzmievajšce głoœnym œpiewem psalmów i sekvencji. ' Zgrupovani na emporach dostojnicy nie dostrzegali nawet nieproporcjonalnej vysokoœci koœcioła widocznej z dołu nawy, którš zajmo- . wał gmin czeladzi i prostych wojów strzegšcych rozległego dworzyszcza Sieciechowego. Zresztš ludzie ovoczeœni byli w większym stopniu niż my dzisiaj przyzwyczajeni do wyniosłych zało- żeń centralnych, może więc dostrzegali w wy- sokoœci œwištyni jej zaletę, a nie mankament. , Największe wrażenie koœciół Sieciechowy sprawiał jednak nie wewnštrz, lecz z zewnštrz, i to przede wszystkim z dalszej odległoœci. Do- minował wyraŸnie nad całš doœć gęsto zabudo- wanš i ruchliwš przestrzeniš między Wawe- lem a rejonem koœcioła œw. Wojciecha na dzi- ; 335 siejszym Rynku Głównym. Był widoczny zresz- tš ze znacznie większych nawet odległoœci. Dol- ne jego partie, otoczone zabudowš i słomianymi lub trzcinowymi strzechami dachów, nad któ- rymi wraz z porannš mgłš rozsnuwały się dy- my domowych ognisk, nie były vidoczne. Za- krywały je zresztš przed okiem ciekawych obwałowania i częstokół Sieciechowego dworu. Górne dopiero partie budynku, te właœnie przyozdobione wieżami, bielały z daleka przy- cišgajšc oczy tak miejscowych, jak przyjezd-- nych kupców, wojów, cišgnšcych do grodu ry- cerzy, kmieci czy służebnych. Tylko stosunkowo niewielka ich częœć przekraczała bramę rezy- dencji Sieciecha, reszta znała koœciół z dwu- wieżowej sylwety dobrze dziœ widocznej w perspektywie ulicy Grodzkiej. Również Skarbimir, pałatyn Bolesława Krzywoustego, któremu wiele uwagi poœwięcił w swej Kronice Anonim, wybudował koœciół murowany. Jednak nie w Krakowie, lecz w Skalbmierzu. Osadził przy nim kanoników, pełnišcych zapewne funkcje kapelanów. W mo- mencie buntu palatyna i jego oœlepienia w roku 1117 podstawowa działalnoœć budowlana była już zapewne zakończona. Jak można przypuszczać, koœciół skalbmier- ski jest więc współczesny krypcie œw. Leonar- da na Wawelu i nieco póŸniejszy od kolegiaty œw. Andrzeja. Rozbudowa gotycka zatarła jego pierwotny wyglšd, tworzšc z wczeœniejszego koœcioła obszerne prezbiterium dzisiejszej œwiš- tyni, flankowane dwoma wieżami, które znalazły się w narożach między korpusem nawo- wym i prezbiterium. Zachowane po dziœ pozo. stałoœci pozwalajš stwierdzić, że fundacja pala- tyna Skarbimira nie dorównywała wielkoœciš koœciołowi Sieciecha. Gdy całkowita zewnętrzna €€€€€€€€€€€€€€336 długoœć koœcioła œw. Andrzeja sięga niemal 25 m, to koœciół w Skalbmierzu był o kilka metrów krótszy. Brak też œladów transeptu. Fa- sadę zachodniš rozszerzały dwie wieże dosta- wione do korpusu budowli, nadajšc jej cechy bardziej momumentalne. W rezultacie tego za- biegu fasada zachodnia koœcioła œw. Jana Chrzciciela w Skalbznierzu mierzyła około 18,5 m i była szersza od kolegiaty Sieciecha o przeszło 4 m. Jednak korpus koœcioła miał znacznie skromniejsze rozmiary. Szerokoœć jego wnętrza wynosiła około 7 m. Był to więc przypuszczal- nie koœciół o jednej szerokiej nawie, której rozpiętoœć przewyższała rozmiary naw głów- nych współczesnych polskich budowli bazyliko- wych. Rozwišzanie jednonawowe nadavało więc wnętrzu koœcioła cech monumentalnych i œwiad- czyło o rezygnacji - być może œwiadomej- ' z programu bazylikowego, zrealizowanego przez ' Sieciecha u œw. Andrzeja w Krakowie. Wszyst- ko to jednak na razie pozostaje w sferze do- mysłów, wymagajšcych weryfikacji w drodze badań architektomicznych. Natomiast dzięki nie opublikowanym jeszcze wynikom poszukiwań wiemy dziœ, że w zachodniej, dwuwieżowej częœci koœcioła znajdowała się empora wsparta na jednej lub dwu kolumnach. Schody prowa- ' dzšce na niš zostały umieszczone w gruboœci ; muru południowego navy. Niestety, w wyniku ; rozbudowy gotyckiej nie znamy dziœ rozwišza- nia fasady zachodniej, która flankowana przez dwie czworoboczne wieże z podwójnymi okna- mi nadavała bryle cech monumentalnych. Obydwa koœcioły scharakteryzowane wyżej zostały wybudowane przez wojewodów o ambi- cjach sięgajšcych dalej niż niemała zresztš władza wynikajšca ze sprawowania głównego €€€€€€€€€337 urzędu w państwie. Stanowiš więc, jak należy sšdzić, godnš reprezentację fundacji możno- władczych ze schyłku XI i poczštków XII wie- ku. W ich œwietle inicjatywa budowlana owo- czesnego możnowładztwa pozostawała wyraŸnie na drugim planie w stosunku do działalnoœci ksišżęcej na tym polu. Lecz najbliższe dziesię- ciolecia przynieœć miały zmianę sytuacji. Wiek XII, a zwłaszcza póŸniejszy jego okres, przynosi załamanie skali i liczby dużych założeń grodowych, tak charakterystycznych dla pierwszej monarchii piastowskiej. Różnicowanie się społeczeństwa oraz roz- wój gospodarki towarowo-pieniężnej ograniczy- ły możliwoœci pocišgania ludnoœci do budowy i reperacji wielkich grodów. Stały wyršb drew- na w rejonie większych oœrodków na potrzeby ludnoœci i naprawę umocnień przetrzebił bliż- sze lasy, utrudniajšc nowe inwestycje budow- lane, zwłaszcza w grodach położonych z dala od głównych rzek: Wisły, Odry i Warty. Inicjatywa budowlana w tym czasie w co- raz to większym stopniu przechodziła w ręce możnych i instytucji koœcielnych. Budowa i wykańczanie nowych katedr prowadzono przy wzrastajšcym udziale biskupów i kanoników, których pozycja majštkowa uległa wyraŸnemu wzmocnieniu u schyłku XI i w XII stuleciu. Także w odczuciu współczesnych œwištynie biskupie w Płocku czy we Wrocławiu nie sš dziełem ksišżšt lecz biskupów, których społecz- ny autorytet wzrasta wraz z osłabieniem zna- czenia synów Bolesława Krzywoustego. Kole- giata łęczycka zostaje uposażona przez arcybi- skupów, którzy stali się właœcicielami posiad- łoœci efemerycznego opactva w Łęczycy. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€338 Do najbardziej znanych fundacji tej doby należały jednak œlšskie klasztory założone przez komesa Piotra Włostowica, legendarnš postać póŸniejszego eposu rycerskiego w Polsce. Oby- dwa klasztory: benedyktyński na wrocławskim Ołbinie oraz kanoników regularnych na Œlęży, założono jeszcze za życia Bolesława Krzywo- ustego. Właœciwym fundatorem kanoników był zapewne ojciec Piotra komes Włost. Obydwie budowy zostały też rozpoczęte za życia Bole- sława Krzywoustego. Skalš i programem wy- stroju przewyższały poważnie dotychczasowe fundacje możnowładcze, œwiadczšc jakże wy- mownie o nieprzeciętnych ambicjach i możli- woœciach palatyna Piotra. Budowa klasztoru kanoników regularnych na Œlęży nie została ukończona, samo zgroma- dzenie przeniosło się około połowy XII wieku na wrocławskš Wyspę Piasek. Na górze pozo- stały jednak mury rozpoczętej budowli. Jej ozdobie służyć miały rzeŸby wykute w granicie. RzeŸby te cechuje różny stan zachowania i nie- jednakowy stopień wykończenia. Większoœć ich stanowiš monumentalne lwy, zachowane dziœ w liczbie siedmiu, wtórnie użyte przy budowie póŸnoromańskich koœciołów w okolicach Œlęży. Wœród rzeŸb œlężańskich została także odkryta pełnoplastyczna postać smoka skrzydlatego czy gryfa. Lwy œlężańskie stanowić miały zapewne ozdoby założeń portalowych budowanego ko- œcioła kanoników i sš - jak mniemajš współ- czeœni badacze - jednym z wczeœniejszych œwiadectw wpływów włoskiej architektury i rzeŸby w Polsce. Bioršc pod uwagę liczbę i wielkoœć lwów, kanonicy pragnęli wznieœć dużš budowlę, być może zaopatrzonš w cztery ozdobne portale: trzy w fasadzie zachodniej i jeden w bocznej œcianie. O ile domysł ten jest €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€339 słuszny, to koœciół œlężański miał należeć do największych i najokazalszych z doby romań- skiej w Polsce. Nie jest wykluczone, że jego rozmach stał się jednš z przyczyn poniechania dzieła wykonywanego przez południowych mi- strzów w ostrym bšdŸ co bšdŸ klimacie Slęży: Surowe mury romańskich budowli, okryte szarym nalotem, podobnie jak zabytki archeo- logiczne przekazały nam prawdę o czasach pierwszych Piastów, uboższš o jeden z głów- nych elementów rzeczywistoœci, którym były barwy. Ciosowe mury szarzejš, butwiejšce bale drewna nabierajš ciemnobrunatnego koloru. Na- wet srebro naszyjników, kabłšczków skronio- wych, kolczyków czy monet okrywa się patynš. Trzeba zabiegów, by wydobyte z błotnistej warstwy kulturowej wełniane pasiaki zagrały pełniš barw, cieszšcych oczy naszych przodków.,. Œwiat owoczesny, którego materialne relik- ty z trudem dziœ rozpoznajemy, odbierali oni inaczej niż my. O koœciele ciosowym, najczęœ- ciej vapiennym, mówili tak często, że jest to biały koœciół, aż okreœlenie stawało się nazwš miejscowoœci. PóŸniej ich potomkowie spostrze- gli, iż pierwsze ceglane budowle majš kolor rudo-czerwony. Stšd też powstały nazwy €€€€€Czerwony Koœciół", "Czerwony Klasztor", no- tujšce nowy element barwy w krajobrazie. Czy rzeczywiœcie nowy? Przecież od daw- na już w językach Słowian pokłady minerałów służšcych do wytopu żelaza zwane były rudš od rdzawego koloru barwišcego ziemię i koryta licznych strumyków. Stšd jakże liczne miejsco- woœci o nazwie Ruda, wœród których nie za- brakło nawet grodu kasztelańskiego, a także €€€€€340 kategorii ludnoœci służebnej wytapiajšcej żelazo - rudników i pochodnej od nich nazwy miej- scowej : Rudniki. W ciemnych lasach iglastych strugi i rzecz- ki nabierały czarnego, nieprzejrzystego koloru, stšd liczne Czarne, a także Czarne Wody, Czarne Wisły i Czarne Dunajce. Przeciwstawia- no im biały spieniony kolor strumieni i rzek płynšcych po rozœwietlonych zboczach, między falistymi, rozsłonecznionymi wzgórzami, któ- rych nurt rozbijał się i pienił na progach skal- nych i licznych kamieniach. Najwięcej jednak było zieleni. Zaróvno na łškach, jak też w gajach, a także w wielu la- sach liœciastych. Bujna zieleń drzew, krzewów i bylin podchodziła do siedzib ludzkich, ogar- niała je, wdzierajšc się na podwórza, wspinajšc wieloma gatunkami mchów na strome œciany wałów i bardziej pochyłe strzechy domostw. Dlatego też współczeœni stosunkowo słabo do- strzegali kolor zieleni, chyba że stavała się ona enklawš w obcym otoczeniu, na przykład wew- nštrz murów klasztornych w postaci małego ogródka zwanego wirydarzem od zielonego koloru. Nieliczne œlady fresków romańskich, zacho- wane w starszych budowlach, wskazujš podob- nie jak i znane nam dziœ elementy rzeŸby, że obok kompozycji geometrycznych, najbardziej rozpowszechnionymi motywami owoczesnych malowideł i dzieł kamieniarza-artysty były ornamenty roœlinne. Liœcie roœlin europejskich i egzotycznych znalazły się nie tylko w nielicz- nych w tej dobie wirydarzach klasztornych, lecz także na murach budowli, przyozdabiajšc portale i wnętrza. Na dobrš sprawę zdobnictwo to nabrało znaczenia - jak można sšdzić z za- chowanych reliktów - dopiero w- piervszej po- 341  łowie XII wieku, pojawiajšc się częœciej nie tylko w paru głównych oœrodkach państwa, lecz także w pewnej liczbie mniejszych miejscowoœ- ci. Nic dziwnego, że dopiero w XII wieku obserwujemy przejmowanie romańskich orna- mentów plecionkowych bšdŸ roœlinnych przez warsztaty co lepszych rzemieœlników zdobiš- cych nimi wyroby z metalu (żelaza), rogu, koœci czy drewna. Motywy te wprawdzie spotykamy już wczeœniej, ale na przedmiotach o charakterze doœć wyjštkowym i elitarnym, takich jak głow- nie mieczy, jak zdobiony grot oszczepu z Łu- bówka w Wielkopolsce. Mogły więc być równie dobrze importami lub też wytworami obcego rzemieœlnika sprowadzonego do Polski przez pierwszych Piastów i pracujšcego na potrzeby księcia oraz jego najbliższego otoczenia. A były one niemałe i tylko częœć ich zaspokajała praca miejscowych służebnych ministeriałów czy obcych fachowców, wœród których odrębnš gru- pę stanowili romańscy winiarze, zakładajšcy winnice na południowo-zachodnich osłoniętych stokach wzgórz i tarasów w pobliżu głównych grodów państwa. Najczęœciej jednak uciekano się do zakupu wyrobów zbytku sprowadzanych do głównych grodów przez karawany obcych kupców, otoczonych specjalnš opiekš władców, która nie zawsze jednak była w stanie zapewnić im dostateczne bezpieczeństwo przed rozbojem. Niemałš też liczbę kosztownych szat i in- nych przedmiotów zbytku przywoziły zaœlubia- ne przez Piastów księżniczki i hrabianki. Ich córki z kolei, wydawane za mšż za granicę, opuszczały kraj wiozšc z sobš godnš oprawę. Nie zabrakło jej także tym Piastównom, któ- rych niemały przecież zastęp osiadł w znanych opactwach niemieckich. W ten sposób, jak też 342 poprzez nadania, znaczna częœć szat, futer, czy też kosztownoœci ksišżęcych trafiała w ręce pol- skich bšdŸ obcych instytucji koœcielnych, zasi- lajšc ich skarbce, przyczyniajšc się do wzbo- gacenia wyposażenia œwištyń i monasteróv. Zapobiegliwi mnisi czy kanonicy niejednokrot- nie sprzedawali nadawane im precjoza lub przetapiali je, obracajšc uzyskane w ten spo- sób sumy na własne utrzymanie lub też inwe- stycje budowlane. Dlatego też zavartoœć skrzyń pałacowych zmieniała się, a różne przedmioty odbywały wędrówki po Europie, zgoła zadziwiajšce jak na czasy, w których najszybszym œrodkiem loko- mocji był koń, z trudem cišgnšcy wóz ładowa- ny po Ÿle utrzymanych drogach, poprzez liczne brody i przeprawy, przy których niejednokrot- nie zamiast celników czyhali rabusie. Dzięki tym wędrówkom rzeczy kosztow- nych i gustownych wiemy dziœ vięcej o wy- stroju rezydencji ksišżęcych; surowe œciany zdobione tylko skromnym elementem dekora- cyjnym, przede wszystkim gzymsem lub fry- zem, przystrojone były kolorowymi, barwnymi tkaninami, tzw. oponami (od opinania na œcia- nie). Ze œcian repreze:ntacyjnych komnat spo- glšdały lwy wyhaftowane na barwnej tkaninie, gdzie indziej przytłumiony w mroku purpuro- vy kolor opony zdobił wytworny haft białych 343 liœci. Wiele tkanin owoczesnych nosiło piętno œwiadomych poszukiwań kolorystycznych, jak chociażby czarna kapa zdobna białymi wychaf- towanymi wołami, wysłana przez Bolesława Krzywoustego do dalekiego Zwiefalten. Lubowano się przede wszystkim w złoto- głowiu i hafcie złotym. Istniały przy tym różne sposoby zdobienia, charakterystyczne dla róż- nych kręgów kulturalnych i œrodowisk. Dla mnicha z Zwiefalten jeden ze sposobów haftu w złote gwiazdy nabrał cech obyczaju polskiego. Tkaniny haftowane srebrem i złotem, przy- strojone niejednokrotnie szlachetnymi i półszla- chetnymi kamieniami, nabierały szczególnej plastyki w mrocznych wnętrzach rezydencji €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€344 oœwietlonych przez niewielkie okna, jakże czę- sto zwrócone na północnš stronę i zamykane okiennicami, majšcymi dać osłonę przed mro- kiem czy chłodem. Do wnętrz tych słońce zaglšdało rzadko. Wizyta jego budziła czasem drzemišce na œcianach lwy, gryfy i inne fanta- styczne zwierzęta, poruszała roœliny, jakby tchnieniem niewidocznego wiatru. A naprawdę œwiat ten ożywał wieczorem i to w dnie uroczyste, gdy zapalano umocowa- ne przy œcianach lichtarze, a na stoły biesiadne wnoszono bršzowe kandelabry, jarzšce się bla- skiem woskowych œwiec. Wtedy dopiero bie- siadnicy dostrzegali żywe barwy strzyżonych kobierców tkanych przez służebnych kobierni- ków, których powinnoœć zachowała w nazwie do dziœ wieœ leżšca pod Sandomierzem. .Tak opony zdobiły œciany, tak kobierce przysłaniały posadzki, wykonane zazwyczaj z surowej za- prawy. Zimš od murów i pozbawionych izolacji posadzek cišgnšł chłód i gorsza odeń wilgoć. Kobierce wówczas okazywały się nie tylko ozdobš, lecz także osłonš, zbyt wštłš zazwy- czaj. Rzucano wtedy na ziemię futra, którymi nierzadko w mroŸne dnie owijali się dostojni mieszkańcy palacjów. Migotliwy blask szczap płonšcych na kominie dostarczał bowiem ciepła tylko w bliższym otoczeniu paleniska. W jego œwietle sylwetki zwierzšt i roœlin rozmieszczone na œcianach stawały się szczególnie ruchliwe i drapieżne, zwłaszcza wtedy, gdy wyjšcy za œcianami wiatr przypominał niemal namacalnie o kršżšcych poza murami demonach. Jakże łatwo dostrzec wtedy ich obecnoœć w mrocznym kšcie sali, a zwłaszcza w sšsiednich, nie oœwiet- lonych pomieszczeniach. Pod tym względem mieszkańcy pałacu nie różniš się zbytnio od €€€€€€€347 swej czeladzi, bogatych kupców i rzemieœlni- ków zamieszkałych na podgrodziach czy wieœ- niaków trapionych przeciwnoœciami losu i wy- zyskiem ksišżęcych włodarzy. Trzeba więc szukać osłony przeciwko mocy złych duchów. Dajš jš amulety noszone jeszcze za czasów po- gańskich, także i póŸniej, najczęœciej na pier- siach, zawieszone w specjalnych woreczkach. Ubożsi mieszkańcy woreczki te robiš sobie z tkaniny lub skóry, możni nabywajš srebrne kapturki zdobione najczęœciej misternym wzo- rem wschodnim. W XI, a częœciej w XII wieku, obok amu- letów pojawiajš się symbole nowej wiary, w Gdańsku na przykład małe bursztynowe krzyżyki. Możni nierZadko zawieszajš sobie relikwiarzyki, których zawartoœć szczególnie dobrze odpędza demony. Dlatego też relikwie spotykamy w tym rzasie nie tylko na ołtarzach koœcielnych czy w skarbcach katedr lub klaszto- rów. Możni i rodziny ksišżęce sprowadzajš je chętnie, przede wszystkim z Zachodu, płacšc w zamian niemałe często sumy. Na Zachodzie w tym czasie relikwie służš podobnym celom, a duże zapotrzebowanie społeczne powoduje rozwój handlu nimi, niechętnie zresztš widzia- ny przez kręgi reformy koœcielnej. Wszystko to sprzyjało tworzeniu zbiorów relikwii nie tylko w wybitnych instytucjach koœcielnych, lecz także na dworach możnych, przy czym szczególnym wzięciem cieszyły się szczštki najwybitniejszych œwiętych, im więk- sze, tym cenniejsze. Żona Bolesława Krzywo- ustego, hrabianka Bergu Salomea, ofiarowała klasztorowi w Zwiefalten między innymi pre- cjozami także dziewięćdziesišt relikwii. Wœród nich na pierwszym miejscu została wymieniona ręka œw. Szczepana Męczennika ze skórš, mięœ- €€€€€€€€€348 niami, paznokciami, ale bez jednego palca. Po niej dopiero vymieniono inne czcigodne szczšt- ki, których listę otwiera znaczna częœć Krzyża Œw. i najwyraŸniej według hierarchii uporzšd- kowane: zšb œw. ,Jana Chrzciciela, zšb œw. Pan- kracego, zšb œw. Cecylii. Realizm owoczesnych ludzi pozwolił umieœcić obok nich relikwie Krwi Pańskiej i mleka Matki Boskiej, jednak na niespodziewanie dalekich miejscach. Czyżby œlad krytycyzmu? Niemałš częœć owoczesnych kosztownoœci tworzyły różnego typu skrzyneczki, puzderka z drogich kruszców lub koœci słoniowej, służšce za relikwiarze. Posiadano je na dworze panujš- cego, jak też w katedrach biskupich, w opac- twach i w najwybitniejszych rodzinach możno- władczych. Wiele relikwiarzy wykonywano w formie krucyfiksów, zarówno małych, zwa- nych pektorałami, w Polsce owoczesnej doœć często spotykanych zazwyczaj pochodzenia ru- skiego, jak też dużych, służšcych do wystawia- nia œwiętych szczštków na widok publiczny. Krucyfiksy, niejednokrotnie sporzšdzane ze złota, noszono podczas uroczystych procesji. Jednym ze sposobów pokazywania relikwii było umieszczanie ich w zawieszanych u sklepienia koœcielnego relikwiarzach. Do tego celu wyko- rzystywano w poczštkach XII wieku strusie ja- Ja, wymienione wœród innych precjozów w spi- sie skarbca wawelskiej katedry, sporzšdzonym w roku 1110 z okazji objęcia diecezji przez biskupa Maura, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli ówczesnego episkopatu pol= skiego. Wykaz ten daje dosyć wszechstronnš orien- tację o wyposażeniu jednej z głównych katedr owoczesnej Polski, charakteryzuje także księgo-- zbiór miejscowej biblioteki. Niemałš pomocš €€€€€€€349 w jego odczytaniu jest wczeœniejszy zaledwie o 9 lat spis skarbca katedralnego z roku 1101. Dowiadujemy się zeń, że kap, stanowišcych kosztowne okrycia liturgiczne w czasie uroczy- stych obrzędów, było 24, tyle ile prebend kano- nickich uposażył nieco wczeœniej Władysław Herman. Również w spisie z roku 1110 liczba ich prawie nie uległa zmianie, bo wynosiła 25, być może została policzona kapa prepozyta ka- pituły. Kielichów było mniej, bo tylko 18, lecz nie wszyscy kanonicy mieli œwięcenia prezbi- tera i mogli odprawiać mszę. Co więcej, nie czynili tego jednoczeœnie ani codziennie. Prze- ważały kielichy srebrne, pozłacane, jednakże wzrastała liczba złotych, wymowny znak po- większajšcego się w tym czasie bogactwa kate- dry. Niemało było też relikwiarzy, 27. Osiem z nich przyozdabiały kosztowne sukienki ze złotogłowia. Wymieniono także inne srebrne i złote przedmioty oraz szaty liturgiczne. Obszerniejszy wykaz z roku 1110 notuje m. in. koronę złotš i dwie wiszšce korony srebrne, zapewne umieszczone we wnętrzu na- wy bazyliki katedralnej. Być może zostały one nadane przez któregoœ z przedstawicieli panu- jšcej dynastii. Czyżby Władysława Hermana? W obydwu inwentarzach wymieniono prócz kosztownoœci księgi zawierajšce zbiory mo- dlitw, tzw. plenaria, bynajmniej jednak nie ze względu na piękny zapewne rękopis, lecz kosz- townš oprawę kruszcowš. O ile w roku 1101 spotykamy tylko trzy plenaria, to w 9 lat póŸ- niej już pięć, przy czym dwa z nich majš opra- wy złote; co więcej, w najbliższych latach otrzy- mała katedra z prywatnego nadania nowe ple- marium. Za czasów przedsiębiorczego biskupa Mau- ra, w latach 1110-1118, powiększał się nadal €€€€€€350 zasób szat liturgicznych, m. in. w drodze na- dań czynionych przez znanych nam dobrze ko- mesów Bolesława Krzywoustego. Spotykamy wœród nich Wojsława, który przekazał dwa komplety szat kapłańskich, zapewne pięknych i przyozdobionych złotogłowiem, jedwabiem czy perłami, bo innych nie godziło się nadavać wy- chowawcy młodego księcia i fundatorowi opac- twa benedyktyńskiego na Łyœcu (Œwiętym Krzyżu). Jeden komplet szat kapłańskich prze- kazał Michał Awdaniec, należšcy do grona naj- czcigodniejszych dobrodziejów opactwa bene- dyktynóv w Lubiniu. Podobne szaty przeka- zali także inni komesi, mniej znani, Milej i Czcibór. Gdzie one povstawały? W znacznej mierze stanowiły dzieło pracowitych ršk żon możno- vładców i ich dwórek zamieszkujšcych nie zna- ne nam bliżej rezydencje pańskie. Naturalny jedwab, drogie kamienie, perły, a także za- pewne złote nici, były obcebo pochodzenia, przywożono je z dalekich okolic na ładownych korabiach czy skrzypišcych wozach, ale dopiero w kraju nabierały kształtu artystycznej kompo- zycji. O ostatecznym ich wyglšdzie decydowały więc nie tylko wzory recypowane zarówno z Zachodu, jak ze Wschodu i Południa, lecz także miejscowe upodobania. Dlatego też nie sposób odrzucić dziœ zdanie zwiefalteńskiego mnicha Bertholda mówišcego o charakterys- tycznym ponoć dla owoczesnej Polski upodoba- niu do zdobienia motywem vyszywanych gwiazd złotych. Naturalnie nie był to motyv w kraju szeroko znany, lecz raczej maniera rozpowszechniona na kilkunastu czy może naj- wyżej kilkudziesięciu dvorach ksišżęcych i możnowładczych. 351 Sztuka hafciarska nie była obca także szer- szym warstwom rzemieœlników i kupców za- mieszkujšcych na polskich podgrodziach w XI stuleciu. Œwiadczš o tym choćby liczne egzem- plarze owoczesnego obuwia, haftowanego prze- ważnie barwnš niciš wełnianš, odkryvane w Opolu, Gdańsku, na grodzie we Wrocławiu. Liczba tych znalezisk w XII wieku ulega wy- raŸnemu pomnożeniu, a jego spiczasty kształt zaokršgla się, co jest wyraŸnym œwiadectwem upowszechnienia mody romańskiej. W sumie około 20% znanych dziœ egzem- plarzy obuwia posiada œlady zdobienia. W więk- szych grodach obok nici--kolorowych, a także barwionych pasków skóry, do przyozdabiania używano w XII vieku nici srebrnej (Gdańsk), a także złotych blaszek i łusek, którymi były przetykane buty odkryte na podgrodziu wro- cławskim. Jak wiemy dowodnie ze Ÿródeł póŸniej- szych (XIII wiek), kobierce i opony często słu- żyły do przyozdabiania chat bogatszych wo- €€€€€€€€€€€€€€352 jów. Wolno więc mniemać, że o stulecie czy półtora wczeœniej występowały one w siedzi- bach możnych komesów, przyozdabiajšc drew- niane z zasady œciany ich rezydencji. W gospodarstwie domowym, zarówno ubo- gich jak i bogatych, dominowały w XI wieku nadal naczynia gliniane, w zwiększajšcej się jednak liczbie i coraz sprawniej obtoczone na kole garncarskim. Rozwój ich ornamentacji w tym czasie œwiadczy o wzrastajšcych potrze- bach estetycznych nabywców, coraz liczniej za- kupujšcych garnki, misy czy kubki na targach w ważniejszych grodach i w małych oœrodkach położonych z dala od głównych szlaków komu- nikacyjnych. Opowiadania o wielkich przyję- ciach i ucztach na dworze ksišżęcym wspomi- najš o naczyniach srebrnych lub nawet zło- tych. W inwentarzach owoczesnych spotykamy liczniejsze wzmianki o srebrnych i złotych szka- tułkach bšdŸ relikwiarzach niż o naczyniach wyrabianych z kruszcu. Z jednym wszakże wy- jštkiem: srebrnych dzbanków i dzbanuszków. Z materiałów archeologicznych znamy nato- miast misy bršzowe bogato ornamentowane, często motywami sztuki wschodniej, noszšce sentencjonalne inskrypcje łacińskie nieraz w zbarbaryzowanej i mało zrozumiałej formie. Wœród zamożniejszych warstw upowszech- niajš się z wolna w XI wieku naczynia bed- narskie, precyzyjnie wyrabiane z rzadkich i cen- nych gatunków drewna, takich jak na przykład cis, używany przeważnie do wyrobu mniejszych naczyń. Posiadały one żelazne okucia, zwłaszcza występujšce wœród drewnianych wiaderek, nie- jednokrotnie zdobionych. Cienkie metalowe pa- łški, także niejednokrotnie zdobione, sš œwia- dectwem umiejętnoœci owoczesnych kowali. €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€353 Wyroby te, precyzyjnie wykonane przez miejs- cowych rzemieœlników, były cenne. Œwiadczš o tym często spotykane œlady ich napraw, a także stosunkowo małe rozpowszechnienie w najbogatszych nawet grodach. Wiek XII i tu przynosi wyraŸnš zmianę, wyrażajšcš się w dużym upowszechnieniu wy- robów bednarskich wœród mieszkańców podgro- dzi. Coraz rzadziej spotykamy też œlady używa- nia do nich drewna cisowego. Dominujšce zna- czenie uzyskujš klepki z drzew iglastych. Na- czynia drewniane okazywały się w codziennym użyciu na ogół bardziej trwałe od glinianych. Te ostatnie w XII wieku coraz to bardziej tracš elementy zdobnicze. Widome to œlady wzrostu zamożnoœci mieszkańców ważniejszych podgro- dzi i zwiększajšcych się ich potrzeb konsump- cyjnych. Rozwój gospodarki towarowo-pie- niężnej i pogłębiajšca się specjalizacja pracy przynosi więc korzyœci nie tylko możnym, lecz także szerszym warstwom społeczeństwa. W znacznie mniejszym stopniu stały się one jednak udziałem ludnoœci wiejskiej, zależnych chłopóv, jak też zamieszkałych z dala od głów- nych oœrodków wolnych dziedziców. U progu doby dzielnicowej wzrasta nie tyl- ko zróżnicowanie między kulturš możnych a œrednich warstw społeczeństwa, lecz także między obyczajami i upodobaniami mieszkań- ców głównych oœrodków miejskich i tradycyj- nymi nawykami rolników uprawiajšcych niwy położone na polanach leœnych i w odległych za- kštkach kraju. Awans gospodarczy i kultural- ny nie następuje równomiernie. Przeciwnie, pogłębia zarysowujšce się już wczeœniej różnice zarówno społeczne, jak regionalne.   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a  MALKOM qrt50 301c531a 301c722e 14d b 18dc 0 1 p t c 0 2 k 0 48 0 5 0 0 n n 12.00 0.0 2.0 --- d 1 8 1    1 1 1 ff 0 1 1 Stanisław Trawkowski Tradycje i recepcja Kamienne koœcioły i drewniane cerkwie stanowiły u schyłku panowania Bolesława Krzywoustego istotny i doœć powszechny ele- ment krajobrazu polskiego. Pola i łęgi zajmo- wały w nim znacznie szersze niż w IX wieku przestrzenie. Nieliczne wczesnomiejskie skupis- ka osadnicze potrafiły wzbudzić uznanie obcego kupca cišgnšcego z karawanš z zachodniej Eu- ropy na Ruœ, wieœci o nich docierały pod błę- kitne niebo Sycylii. Al Idrisi, geograf arabski pozostajšcy na służbie tamtejszego władcy, w opisaniu œwiata sporzšdzonym w latach 1145-1150, na podstawie specjalnie zbieranych informacji, takš oto zanotował opinię swych in- formatorów o Polsce: "Miasta jej sš kwitnšce i o licznej ludnoœci", o Krakowie zaœ dodał: że jest "miastem pięknym i wielkim, o wielu do- mach i mieszkańcach, targach, winnicach i ogrodach". Nadal przecież puszcze i lasy przeważały nad przestrzeniami otwartymi. Kilka większych i parę dziesištków małych wczesnomiejskich zespołów osadniczych, gdzie dominowały grody ksišżęce i dwory możnowładcze nad rozcišga- jšcymi się wokół nich osiedlami rzemieœlniczo- -kupieckimi, nie skupiało więcej niż 2-3% ludnoœci Polski. Kraj pozostawał wiejski i leœ- ny. Stare ryty praktyk magicznych czy ofiar- nych powtarzano nadal, niekiedy nawet w bez- poœrednim pobliżu koœciołów. Tak na przykład w odkopanej na grodzisku łęczyckim dwunastowiecznej studni odnaleziono drewniane figurki phallusa - męskiego człon- ka. Na jednej z nich kilkunastoma cięciami no- €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€355 ża zaznaczono twarz, przedstawionš w sposób uproszczony, lecz wyrazistš do dziœ. Poniżej za- rysowano prostymi liniami łańcuchy zwisajšce z ramion, a między nimi krzyż. Nie jest to œlad swawolnych zabaw wojaków grodowych ani potajemnej zniewagi jakiegoœ wpływowego du- chownego, który rezydował w odległym o kilka- dziesišt kroków opactwie. Znaleziska te sš œla- dami rytów tradycyjnych, których celem naj- bardziej pierwotnym było symboliczne zƒpłod- nienie ziemi, by przynosiła obfite plony. We wczesnym œredniowieczu obrzędy te, wykony- wane przez grupy rodzinno-rodowe, sšsiedzkie czy też rówieœnicze służyć miały także zapew- nieniu pomyœlnoœci tej grupie. Jeœli łęczycki snycerz połšczył symbol pogański i chrzeœcijań- ski, to w odczuciu odprawiajšcych nad łęczyckš studniš starożytny zabieg magiczny połšczenia to nie budziło wrażenia sprzecznoœci. Od nowego, tworzšcego się w X-XII wie- ku œwiata społeczeństwa klasowego, organizacji państwowej, religii uniwersalnej, wiodły wstecz wielorakie powišzania z dawnymi œwiatami społeczeństw plemiennych, z ich partykularyz- mem ideologicznym i religijnym. Powišzania te bynajmniej nie zostały zerwane w czasie wielkiej przemiany: wyodrębnienia się rzšdzš- cych i rzšdzonych w przeciwstawne sobie kla- sy, zjednoczenia drobnych plemion w wielkie państwo, wejœcia formujšcej się Polski w kršg cywilizacji europejskiej. Dawne obyczaje i dawne wierzenia nagle nie zanikły. Zniszczo- no jedynie ich najważniejsze zewnętrzne ozna- ki: połamano kamienne, drewniane słupy i po- sšgi, ńieraz wrzucano je w wodę bšdŸ w bagno. Szczęœliwym trafem odkrywa się je na dnach jezior i rzek, by otoczone opiekš ukazywały nam w muzeach swš prymitywnš pięknoœć, €€€€€€356 ułatwiały rekonstrukcję przeszłoœci, której œlady sš nieliczne i niejasne. Wierzenia religijne, zabiegi magiczne, opo- wieœci baœniowe czasów pogańskich i plemien- nych przenikały całokształt niemałej ówczesnej wiedzy praktycznej i stanowiły moralnš sank- cję norm życia społecznego. Były to treœci tak silnie zakorzenione, że nie mogło być mowy o ich gwałtownym wyrugowaniu. Zrytualizowa- ne chrzeœcijaństwo X-XI wieku zadowalało się niszczeniem zewnętrznych oznak kultu pogań- skiego, wprowadzaniem zakazów i nakazów do- tyczšcych mszy i postów, budowš koœciołów po grodach i przy nowo tworzonych targach. Już jednak w końcu XI wieku, nie bez współudziału nowych œrodowisk koœcielnych, a przede wszystkim pod wpływem powstania ludowego lat trzydziestych, poczęto na dawnych miejscach kultowych i œwiętych, które ludnoœć okoliczna otaczała wcišż opiekš, wznosić koœ- cioły, by przycišgać do nich zwolenników dawnej wiary. M. in. wzniesiono klasztory na Œlęży i Łyœcu. Prowadziło to powoli do łšcze- nia się obrzędów pogańskich i chrzeœcijańskich w jednš niezbyt spójnš całoœć. Tak na przykład opat œwiętokrzyski skarżył się jeszcze w XIV wieku, że noc Zielonych œwištek obchodzono pod murami klasztoru z ogniami, œpiewami i plšsami, w czym od dawna dostrzeżono prze- żytki wiosennych uroczystoœci pogańskich, od- prawianych niewštpliwie na tej górze w VIII- -X wieku. Przemiany społeczne i kulturalne X-XI stulecia nie dotknęły ani struktury rodziny, która po czasy nowożytne zachować miała taki sam charakter, jaki cechował jš w poczštkach œredniowiecza, ani podstawowych przejawów kultury materialnej: rolniczo-hodowlanych, ło- 357 €€€€wieckich czy rzemiosł domowych. Trwać więc musiały nadal zabiegi magiczne zwišzane z co- dziennymi zajęciami produkcyjnymi, trwać mu- siały obyczaje, które sankcjonowały i sakryfi- kowały strukturę rodzinnš. Nie sposób było się wyrzec pogańskich przodków, pamięć o nich powoli zanikała. W obrębie panujšcej dynastii umiano w poczšt- kach XII wieku wyliczyć imiona przodków jeszcze z IX stulecia, aż trzech pogańskich po- koleń poprzedzajšcych Mieszka I. W każdej zaœ rodzinie trwała pamięć co najmniej o imieniu pradziada. Tylko ci, którzy zerwali z rodzinš, by wyzwolić się spod władzy ojca, chętnie za- pominali imion przodków, bo nie mogli ani nie musieli składać im ofiar z końcem jesieni czy z nastaniem wiosny. Jeszcze w XIV i XV wie- ku gromili kaznodzieje swych słuchaczy, aby "nie palili ognisk-grumadek, gorejšcych ku pa- mięci dusz ich bliskich... mówiš - wyjaœniał kaznodzieja - że dusze przybywajš do tego ognia i się przy nim ogrzewajš". Ogniska takie gorzały w XII wieku w całym kraju, a œwiatło ich rzucało odblask na katedry, opactwa, pałace monarsze. Zachowywanie obyczaju przodków po- wszechnie pochwalano. O przedwczeœnie zmar- łYm młodzieńczym Mieszku, synu Bolesława Œmiałego, z pochwałš pisze pierwszy polski kronikarz: "młodzieniaszek gołowšsy a piękny, tak obyczajnie się prowadził i tak rozumnie, tak przestrzegał starego obyczaju przodków, że cały kraj z dziwnym afektem upodobał go sobie. Lecz wrogi pomyœlnoœci œmiertelników los w boleœć zamienił wesele i podcišł nadzieję pokładanš w jego zacnoœci, w kwiecie wieku. Mówiš bowiem, że pewni rywale, obawiajšc się, by krzywdy ojca nie pomœcił, zgubili truciznš 358 chłopaka wielkich zdolnoœci; niektórzy zaœ, któ- rzy z nim pili, zaledwie uszli niebezpieczeństwa œmierci." Więzy zresztš rodzinne i rytualne, ich umocnienie oraz uœwięcenie, tak wywodzšce się z zamierzchłej przeszłoœci pogańskiej, jak i no- we, przekazywane przez Koœciół, bywały zbyt słabe, by powstrzymać chęć panowania, ambi- cje osobiste. Jeœli należšc do grupy kierowni- czej nie okazywało się tej ambicji, to traciło się szacunek członków własnego œrodowiska spo- łecznego, często zaœ poważanie szerszego ogółu. Szacunek dla dawnego obyczaju przodków nie przeszkadzał jednak, by przejmować z Za- chodu coraz to nowe zwyczaje, jak choćby pa- sowanie rycerskie, o czym pisał tu T. Lalik Szybko też nowe przyswojenia obyczajowe traktowano jak dawne i własne, nie wahajšc się nazywać owej doœć pstrej mieszaniny daw- nych tradycji z najnowszymi zapożyczeniami zwyczajem rodzimym, polskim. Tak też odczu- wali go obcy, wykazywać więc musiał cechy swoiste, wyróżniajšce, głównie w sferze trybu życia dworskiego i możnowładczego, o którym posiadamy niejakie informacje. Formy obowišzujšce na polskich dworach różniły się od tych, jakie w XI czy poczštkach XII wieku występowały u sšsiadów. O królu węgierskim Władysławie Œwiętym, który jako siostrzeniec Kazimierza Odnowiciela spędził dzieciństwo i młodoœć na polskim dworze, mó- wiono ówczeœnie, że "ten Władysław od dzie- ciństwa chowany był w Polsce i stał się niejako Polakiem pod względem obyczajów i życia". Opis romańskich koœciołów ukazał już, że ich ukształtowanie służyło niejednokrotnie wy- wyższeniu monarchy i możnowładców. Rozsze- rzało się też na pewno pole penetracji Koœcioła niekiedy w dalekš głuszę wiejskš gdzie wzno- 359 €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€szono koœciółki prymitywne bšdŸ drewniane cerkiewki. O jednej z nich, stojšcej w Spicy- mierzu i stanowišcej własnoœć arcybiskupów gnieŸnieńskich, posiadamy doœć dobrš, choć zu- pełnie przypadkowš informację. Gdy około 1108 roku przebywał w niej przejazdem lub w zwišzku z koœcielnš wizyta- cjš arcybiskup Marcin, napadli na koœciółek spicymierski Pomorzanie. "Wtedy zaœ arcybis- kup, ksišdz i archidiakon, zatrwożeni, zmuszeni byli już zwštpić w życie doczesne. Jakš bo- wiem znaleŸć radę, co czynić, dokšd uciekać? Broni żadnej, służba nieliczna, wróg w bramie." W słowach kronikarza widać plastycznie osa- motnienie koœciółka wœród z rzadka rozsianych wiejskich zagród, szerokich błoni nadwarciań- skich i gajów, którymi Pomorzanie podeszli pod sam prawie koœciółek otoczony niewielkš pali- sadš. Jaki zakres wykształcenia reprezentowali księża osadzeni przy owych koœciółkach, co wy- nieœli ze szkół katedralnych lub szkół przy większych kanoniach? Czym żyli i o czym po- uczali swych sšsiadów-rycerzy i opolników służebnych ministeriałów i ksišżęcych włoda- rzy, nie tylko w niedzielę, w koœciele, lecz w codziennej rozmowie, często w tabernie przy piwie lub miodzie? Obcy przybysz, wysoce wykształcony sty- lista i autor pierwszej Kroniki polskiej, z wy- rozumiałoœciš pisał o "pewnej jeszcze prostocie wiary w kraju, który go przygarnšł. Owa "prostota wiary" cechowała na pewno olbrzy- miš większoœć duchowieństwa w Polsce poczšt- ków XII wieku. Kapelanowi ksišżęcemu nie- zbyt wypadało pisać o nieuctwie, braku znajo- moœci przepisów koœcielnych poza najbardziej podstawowymi. Legat papieski Walo, wielce za- 360 służony dla poczštków przebudowy organiza- cyjnej Koœcioła polskiego w zaraniu XII wieku zmuszony był przecież "dwóch biskupów złożyć z godnoœci, przy czym nie pomogła ani proœba, ani zapłata", jak o tym współczeœnie zanotowa- no z rozbrajajšcš szczeroœciš. Domyœlamy się, że jednym z tych biskupów był Czesław, bis- kup krakowski, którego imię niedwuznacznie u- kazuje jego polskie pochodzenie. Ci polscy biskupi i opaci często lepiej umieli władać mieczem niż odprawiać mszę. Nie było to jednak niczym szczególnym w ówczes- nym œwiecie, nawet w krajach od wielu wie- ków już chrzeœcijańskich. Nic więc dziwnego, że nie tylko tolerowali, lecz niekiedy i sami chętnie patrzyli na dawne obyczaje i ryty po- gańskie, także w swym życiu rodzinnym. Wielu z nich bowiem miało żony i dzieci. Przy stole rodzinnym modlitwa mieszała się wtedy z na- wykowymi ruchami, które odegnać miały złe moce. Przyczyniało się do tego ówczesne trakto- wanie bóstw i duchów pogańskich jak mocy re- alnie istniejšcych, będšcych dla olbrzymiej większoœci duchowieństwa po prostu diabłami. Dla ich ujarzmienia liturgia chrzeœcijańska zna- ła rozmaite zabiegi. Pierwszy i jedyny biskup kołobrzeski kazał wielkie kamienie namaœcić œwiętymi olejami, a następnie wrzucić je w morze, by wyrwać morskie otchłanie spod władzy bóstw pogańskich, które uważał za de- mony. Duchowni odprawiali modły przed po- jedynkami sšdowymi, próbami ognia i wody, majšcymi ukazać winę oskarżonego lub jej brak. Zwracaliœmy już w poczštkowej partii tej ksišżki uwagę, że kultura pogańskiej Polski Mieszka I przedstawiała ten sam typ wzorów €€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€€361 postępowania i postaw społecznych, który do- minował wówczas w zachodniej Europie, choć formy kulturowe, zakres praktycznej wiedzy i sposób jej religijnej interpretacji były różne. Stało się to zasadniczš podstawš wejœcia Polski w kršg cywilizacji zachodnioeuropejskiej, po- zwoliło na przyswojenie zachodnioeuropejskih technik produkcyjnych, zwyczajów konsump- cyjnych, obyczajów społecznych, na ich zjedno- czenie się z rodzimš tradycjš kulturalnš, prze- kształcanš pod wpływem zmian w strukturze społecznej i modelu ekonomiki naszego kraju. Ów uwarunkowany przemianami społecz- nymi i gospodarczymi proces łšczenia się ele- mentów różnych kręgów kulturowych i prze- nikania wzajemnego różnych postaw życiowych prowadził w XI i XII wieku do kształtowania się pierwocin polskiej kultury. Jej istotnš ce- chš był synkretyzm - spojenie zjawisk różne- go pochodzenia w całoœć o chwiejnej równo- wadze wewnętrznej między sprzecznymi nor- mami i tendencjami rozwojowymi. W ramach monarchii wczesnopiastowskiej nie został jed- nak w pełni osišgnięty ów najwyższy stopień przyswojenia obcych wzorów, jakim jest zasto- sowanie ich we własnej twórczoœci artystycznej. Pierwsze nieœmiałe tego próby to wprowa- dzenie na przełomie XI i XII wieku motywów romańskiej sztuki monumentalnej w zdobnic- twie przedmiotów użytkowych. Dopiero jednak od połowy XII stulecia rozwinšć się miała sze- rzej własna twórczoœć artystyczna i historiogra- ficzna o wyraŸnej tendencji politycznej, korzy- stajšca już w pełni z arsenału sposobów, techniki i symboli przyswojonych, by wyrazić w nich własne treœci ideologiczne i estetyczne, poglšdy i upodobania indywidualne oraz œrodo- wisk, do których polscy twórcy należeli. 362 Wysiłek szeœciu pokoleń: od Mieszka I po Bolesława Krzywoustego, położył podwaliny pod tę twórczoœć polskš drugiej połowy XII wieku; jej ukoronowaniem na przełomie XII i XIII stulecia stać się miała Kronika Kadłub- ka, dzieło wielkiej erudycji, œwiadczšce o do- brym opanowaniu stylistyki dwunastowiecznej, lecz przede wszystkim wynik przemyœleń auto- ra, wyraz jego dšżnoœci politycznych i osišgnięć naukowych wyrastajšcych z zainteresowań œro- dowisk polskiego duchowieństwa i możnowładz- twa schyłku XII stulecia. Zapewne wrastanie Polski w nowy œwiat tworzšcej się Europy dokonywało się z wyraŸ- nym marnotrawstwem sił i œrodków. Lecz roz- rzutnoœć ta cechowała cały ówczesny kršg za- chodnioeuropejski. Przyniosła zaœ ona - także w Polsce - efekty dziœ jeszcze wyczuwalne. 363   11) 21) 31) 41. l1 .1 .1 .1 .1 .1 rI.A.1.a