Z książki Krzysztofa Michałka "Droga do potęgi. historia Stanów Zjedno˝ czonych 1861-1945" wskanować następujące fragmęty: strony od 207 do 211 strony od 407 do końca €€€€krzysztof michałek __ __ €€NA DRODZE KU POtęDZE __ €€HISTORIA STANÓW ZJEDNOCZoNYCH Ameryki __ €€1861-1945 __ __ €€€€€€€€€€€€Warszawa 1991 __ __ WSTĘP JAk wiele lat powinny liczyć sobie dzieje danego kraju, by u- znać je za materig wartą samodzielnych badań historycznych? Czy historia takich krajów,. jak np. Australia lub Stany Zjednoczone, musi, ze wzglgdu na swój krótki okres, być automatycznie uboższa i mniej atrakcyjna niż dzieje państw i społeczeństw europejskich lub azjatyckich? Te i szereg innych pytań zadawałem sobie wów- czas, gdy słyszałem tu i ówdzie opinię, że dwieście lat, jakie minę- ło od utworzenia państwa amerykańskiego, to w porównaniu z hi- storią wielu innych krajów zbyt krótki okres, by móc stosować wo- bec niego warsztat historyka. Zawsze też w takich przypadkach stawał mi przed oczami obraz ekspozycji z Narodowego Muzeum Historii i Techniki w Waszyngtoliie, gdzie przedmioty należące w XVI w. do Indian północnoamerykańskich opatrzone były nalepka- mi "znaleziska prel istoryczne". dakże złudne może być poczucie czasu odmierzanego miarą europejską, przeniesioną na grunt po- zaeuropej ski. Dzieje amerykańskie są zajmujące nie ze względu na swą dłu- gość, lecz przede wszystkim z uwagi na intensywność wystgpują- cych - niekiedy zresztą w bardzo krótkich okresach - zjawisk, procesów i przemian na tak odmiennych pod względem geograficz- nym, przyrodniczym i klimatycznym obszarach, jak Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże, czy Północ i Południe. Stawiając zaś przysło- wiową kropkę nad "i", powiedzieć należy, iż śledząc historię Sta- nów Zjednoczonych, zwłaszcza w okresie zakreślonym przez cezury wymienione w podtytule, w istocie przyglądamy się narodzinom i rozwojowi pewnej cywilizacji, która, im bliżej naszych czasów, tym 5 bardziej staje się nową jakością w geohistorycznej siatce cywiliza- eji wytworzonych przez gatunek ludzki. Zafascynowany przedmiotem badań, ale i świadom problemów, z jakimi przyjdzie mi się uporać, przystałem na propozycję Wydaw- nictwa, które w 1984 r. zaproponowało mi napisanie syntezy dzie- jów amerykańskich lat 1861-1945. Wymienione cezury mają zwią- zek z dwoma niezmiernie istotnymi z punktu widzenia historii te- go kraju wydarzeniami, jakimi były wojna secesyjna oraz druga wojna światowa. Określony wynik pierwszej przyniósł trudne do przecenienia zmiany w wymiarze wewnętrznym, udział zaś USA w drugiej sprawił, że kraj ów stał się supermocarstwem współdecydu- jącym obecnie o losach świata. Zakreślony datami granicznymi okres stanowi swego rodzaju kulminację trudności i problemów stających przed historykiem amerykanistą. Na te bowiem lata przypada zarówno tragiczny fi- nał zamierzeń Południa dotyczących samodzielnego bytu państwo- wego jak i, nie mniej dramatyczny, koniec epopei Indian walczą- cych z naporem osadnictwa białego człowieka. W omawianych dziesięcioleciach nastąpiło zakończenie procesu kolonizacji Pogra- nicza, którego osobliwą subkulturę opisywało wielu amerykań- skich pisarzy, nastgpnie zaś pokazywały setki filmów hollywoodz- kich, a także narodziny Ameryki przemysłowej i wielkomiejskiej. W wymiarze społecznym historia Stanów Zjednoczonych oma- wianego okresu to zarówno zjawisko masowej, wielomilionowej imigracji, której inność od przybyszy wcześniej osiadłych w Sta- nach Zjednoczonych tworzyła warunki powstawania niezliczo- nych, i to w różnych wymiarach, konfliktów, jak i wielu nowych zjawisk w relacjach świata pracy i świata kapitału. Ulice miast amerykańskich z tego okresu były świadkami mani- festacji wojujących sufrażystek, pragnących doprowadzić do rów- nouprawnienia kobiet, i pełnych oburzenia na upadek obyczajów zwolenników wprowadzenia prohibicji. Maszerowali tam członko- wie Ku-Klux-Klanu występujący przeciwko Murzynom, imigran- tom czy radykałom politycznym, jak również biedacy z "armii" Ja- coba Coxeya żądający prawa do pracy. W Nowym Jorku, Chicago czy Waszyngtonie paradowali w tych latach bohaterowie "wspaniałej małej wojny", jak zwano konflikt zbrojny z Hiszpanią z 1898 r., a także żołnierze i oficerowie z armii 6 ekspedycyjnych wysłanych do Europy w I i II wojnie światowej. Girlandy serpentyn spadały również na bohaterów w rodzaju Char- lesa Lindbergha, który wyprawiając się w 1927 r. w samotny lot przez Atlantyk skrócił dystans pomiędzy Ameryką i Europą. Feto- wano także idoli rozwijającej się kultury masowej, jak Rudolpha Valentino czy Clarka Gable'a. W centrum społecznej uwagi pozo- stawali również wielcy potentaci przemysłowi: John D. Rockefel- ler, Andrew Carnegie i Collis Huntington, których jedni nazywali "kapitanami przemysłu", inni - "złodziejskimi baronami". Także świat polityki przez dziesięciolecia przykuwał uwagę Amerykanów. Przez długi czas owo zainteresowanie wiązało się z działalnością tzw. maszyn partyjnych. To za ich sprawą wybory- zwłaszcza w skali miast i stanów - były w tym stopniu manipulo- wane, że np. kandydaci ze słynnej Tammany Hall w Nowym Jorku po prostu byli skazani na sukces. Przez wiele lat drugiej połowy XIX w. kwestia na pozór odległa od polityki - spór o oparcie waluty na parytecie złota lub srebra - pozostawała przedmiotem ostrych konfliktów, prowadzących niejednokrotnie do podziałów frakcyjnych w obrębie dwóch wiel- kich partii oraz do narodzin tzw. partii trzecich. Gdy z kolei pod koniec XIX w. wygasać poczęły konflikty na tym tle, świat polityki zaczął żyć problemami związanymi ze sferą stosunków z zagranicą. Konflikt pomiędzy tzw. imperialistami i antyimperialistami zapoczątkował dyskusję, która, ze zmiennymi kolejami, toczy się po dziś dzień, mając za przedmiot kwestie bez- pieczeństwa narodowego, aktywnego udziału w polityce migdzyna- rodowej, czy w końcu miejsce Stanów Zjednoczonych w organiza- cjach międzynarodowych, służących zapewnieniu pokoju regional- nego i światowego. Fascynacje Amerykanów żyjących na przełomie stuleci nie ogra- niczały się wszak tylko do kwestii społecznych, ekonomicznych czy politycznych. Praktycyzm Amerykanów, wyrobiony przez dzie- sięciolecia walki z naturą i z Indianami, sprawił, że ich uwagę przyciągały także wynalazki, takie jak Thomasa Edisona, Geo- rge'a Eastmana czy George'a Westinghouse'a. Duma z już osiąg- niętych rezultatów, mieszając się z kompleksem braku długiej hi- storii, pchała ich do szybkiego praktycznego wykorzystania dyna- micznie rozwijającej się wynalazczości, by w sferze kultury mate- 7 rialnej móc z powodzeniem konkurować z krajami europejskimi lub azjatyckimi, które z kolei mogły poszczycić się wybitnymi osiągnięciami ze sfery ducha. Tak pojmowana rywalizacja Nowe- go i Starego Świata prowadziła w efekcie do tego, że już w końcu minionego stulecia wznoszono w Chicago i Nowym Jorku wyso- kościowce, w pierwszej połowie zaś naszego stulecia tworzono przysłowiowe arcydzieła sztuki inżynierskiej, jak np. mosty Gol- den Bridge i Oakland Bridge w San Francisco. Niniejsza pozycja kierowana jest do szerokiego kręgu odbior- ców, którzy bądź to poznając historię Stanów Zjednoczonych na studiach uniwersyteckich, bądź też ze względu na prywatne zain- teresowania pragnęliby znacznie rozszerzyć swą wiedzę na temat dziejów tego kraju. Biorąc pod uwagę cele pracy, autor starał się w miarę równo- miernie wyczerpać wszystkie podstawowe wątki i omówić węzłowe zagadnienia tego okresu. Wobec ogromu materiału musiał prze- prowadzić pewną jego selekcję, opierając się na własnej skali oce- ny ważności poszczególnych problemów, ugruntowanej na wielo- letnich studiach nad prezentowanym okresem. W pracy przyjęty został układ chronologiczno-problemowy, jako najbardziej odpowiadający jej charakterowi. Autor starał się przy tym nie tylko zaprezentować samą faktografię, ale także przedsta- wić ją w ten sposób, aby ilustrowała zjawiska i procesy zachodzą- ce w dłuższych okresach. Z tego też powodu poczynił pewien wy- łom w czystym układzie chronologicznym, wyodrębniając w posta- ci osobnych rozdziałów problematykę związaną z polityką zagra- niczną USA. Autor oparł się na źródłach i literaturze tematu zbieranych w trakcie kilku podróży badawczych odbytych w latach 80. do Sta- nów Zjednoczonych oraz ośrodków amerykanistycznych w Euro- pie. Dzięki możliwości czerpania z bogatych zbiorów Library of Congress w Waszyngtonie, Huntington Library w Pasadenie (Kali- fornia), Truman Library w Independence (Missouri), University of California (Kalifornia) i Indiana University (Indiana), a ponadto John F. Kennedy Institute for North American Studies w Berlinie Zachodnim i Bellagio Studies and Conference Center, należącym do Fundacji Rockefellera, a zlokalizowanym w Bellagio (Włochy) - autor mógł sprostać postawionemu przez Wydawnictwo wymo- gowi przekazania Czytelnikowi opracowania syntetycznego, u- względniającego najnowsze rezultaty badań historycznych prowa- dzonych w kraju i za granicą. Uzupełnieniem materiałów zebra- nych w wymienionych ośrodkach były zbiory bibliotek krajowych, z których na czoło wysuwa się Biblioteka Ośrodka Studiów Ame- rykańskich Uniwersytetu Warszawskiego - unikalnej, nie tylko na gruncie polskim, placówki zajmującej się badaniami ameryka- nistycznymi. Sposób wykorzystania pozostających w dyspozycji autora mate- riałów wynikał z przyjętego wraz z Wydawnictwem założenia wpro- wadzenia na rynek krajowy syntezy dziejów amerykańskich w po- staci popularnonaukowej. Autor ma nadzieję, że jego książka, choć w skromnym zakresie, przyczyni się do wypełnienia luki, ja- ką na polskim rynku wydawniczym jest brak odpowiadających ak- tualnemu stanowi wiedzy historycznej opracowań syntetycz- nych, dotyczących dziejów Ameryki. Istniejące, jak np. dwutomo- wa praca Charlesa i Mary Beard Rozwój cywilizacji amerykań- skiej (Warszawa 1961- 62) czy jednotomowa praca Henryka Katza Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki (Wrocław - Warszawa- Gdańsk - Kraków 1971), są już zdecydowanie przestarzałe. W tej sytuacji na podkreślenie zasługuje fakt przewidywanej na rok 1991 publikacji pracy Michała Rozbickiego Narodziny narodu. Hi- storia Stanów Zjednoczonych Ameryki do 1861. Do niej też pragnie odnieść autor wszystkich Czytelników pragnących zapoznać się z dziejami amerykańskimi tego okresu, którego nie obejmuje niniej- sza praca. Tam również znajdzie Czytelnik odpowiedź na sze- reg pytań dotyczących wątków, jakie pojawiły się w okresie do 1861 r., a miały swój ciąg dalszy w kolejnych dekadach XIX i XX w. Pewnego wyjaśnienia wymaga kwestia tłumaczeń przyjętych w pracy. Zgodnie z sugestią recenzentów autor zdecydował się wpro- wadzić polskie tłumaczenia nazw organizacji, partii politycznych, stowarzyszeń społecznych itp., podając jednocześnie w nawiasach nazwy oryginalne. W niektórych przypadkach - głównie ze wzglę- du na brak stosownych polskich odpowiedników lub z uwagi na nieprzekładalność terminów dotyczących specy icznych realiów- tłumaczenia dokonano w formie opisowej, starając się oddać przede wszystkim sens określenia. 8 9 Kończąc, autor pragnie podziękować recenzentom pracy - prof. Andrzejowi Bartnickiemu z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego i prof. Longinowi Pastusiakowi z Polskiego Insty- tutu Spraw Międzynarodowych - za cenne spostrzeżenia i uwagi krytyczne. Warszawa, sierpień 1989 r. Rozdział pierwszy W OBRONIE JEDNOŚCI UNII, W OBRONIE NIEPODLEG OŚCI KONFEDERACJI (1861-1865) I ata 1860 - 61 były przełomem w dziejach państwa amerykań- Lskiego. Nie sposób jednak zrozumieć, dlaczego do niego doszło i na czym on polegał, bez cofnięcia się o kilka, kilkanaście, a w przekonaniu niektórych historyków nawet o kilkadziesiąt lat. Według obiegowej opinii przyczyną rozłamu w państwie amery- kańskim było niewolnictwo istniejące na Południu, a nie akcepto- wane przez Północ. Inni z kolei twierdzą, że podstawą konfliktu było naturalne przeciwieństwo systemów społeczno-ekonomicz- nych pomiędzy rolniczym Południem a przemysłową Północą. I choć w każdej z nich jest odrobina racji, to traktowanie ich jako całkowitego wytłumaczenia, dlaczego doszło do secesji Południa, byłoby grubą przesadą. Prawda była bowiem bardziej skompliko- wana, czego najlepszym dowodem jest to, że literatura poświęcona wojnie secesyjnej oraz jej przyczynom liczy sobie kilkadziesiąt ty- sięcy pozycji (niekiedy nawet podnosi się tę liczbę do ponad 100 tysięcy). Za umowną linię podziału na Południe i Północ przyjmuje się tzw. linię Masona-Dixona wyznaczoną w latach 1763 - 67 wzdłuż równoleżnika 39 43'. Oddzielała ona kolonię Wirginia i Maryland od Pensylwanii. W miarę upływu czasu, zwłaszcza od chwili uzy- skania przez kolonie amerykańskie niepodległości i utworzenia przez nie jednego państwa, linia ta zaczęła wyznaczać faktyczną granicę pomiędzy coraz bardziej różnicującymi się społeczeństwa- mi mieszkającymi w obrębie obu regionów. 11 W sferze ekonomicznej była to granica pomiędzy systemem kapi- talistycznym rozwijającym się na Północy a niewolnictwem panu- jącym na Południu. Nie była to wszak jedyna różnica w odniesie- niu do stosunków gospodarczych panujących w obu regionach. Podstawę dochodu ludności Południa i Północy stanowiła do 1860 r. produkcja rolna. Różnice polegały wszak na tym, że jeśli na Półno- cy w miarę upływu czasu także inne działy zaczęły odgrywać istot- ną rolę w życiu gospodarczym - przemysł, handel, bankowość itp., to Południe programowo zarówno w teorii, jak i w praktyce opierało się na agraryzmie. W sferze stosunków społecznych najpoważniejszą różnicę pomię- dzy obu czgściami kraju wyznaczało niewolnictwo istniejące na kontynencie północnoamerykańskim już od XVII w. Brak zapisu konstytucyjnego odnoszącego się do istnienia i przyszłości tego systemu powodował, że jego funkcjonowanie było zależne od de- cyzji stanów. Do 1804 r. wigkszość stanów leżących na północ od linii Masona-Dixona zniosła niewolnictwo na swoim obszarze. Tym samym niewolnictwo pozostało sprawą przede wszystkim Po- łudnia. Nieobecność niewolnictwa w jednej i jego rozwój w drugiej czgś- ci kraju miały bardzo istotne konsekwencje dla stosunków spo- łecznych. Wbrew pozorom nie chodzi tylko o narodziny rasizmu, ten był obecny także na Północy, tyle że siłą rzeczy przejawiał się w nieco innych formach niż na Południu. Jednym z najważniej- szych skutków społecznych funkcjonowania niewolnictwa na Po- łudniu było powstanie tam swego rodzaju herrenvolk democracy- demokracji białych, opartej na prostej zasadzie, że najniżej stoją- cy w hierarchii społecznej biały zajmuje wyższą pozycję od najlep- szego czarnego niewolnika. Zniesienie niewolnictwa na Północy, współgrając z istnieniem gospodarki kapitalistycznej rozwijającej się wówczas według założeń wolnej gry sił ekonomicznych, sprzy- jało z kolei rozwojowi egalitaryzmu w dzisiejszym tego słowa zna- czeniu. Tak ogólnie zarysowujące się podziały społeczne pogłgbia- ły sig, w miarę upływu czasu, zwłaszcza od chwili powstania ru- chu abolicjonistycznego w USA, w latach 20. XIX w., oraz zmian w stosunku do niewolnictwa w innych krajach (likwidacja niewol- nictwa w koloniach brytyjskich, francuskich itp.). Istotny wpływ na pogłgbianie się różnic w sferze stosunków eko- nomicznych i społecznych pomigdzy regionami miały kwestie na- tury politycznej. Konstytucyjny zapis o tym, że 3/5 liczby niewol- ników mieszkających w danym stanie jest doliczane do liczby bia- łych mieszkańców i brane za podstawę rachunków określających liczbg reprezentantów danego stanu w niższej izbie Kongresu, po- wodował, iż istotnym z punktu widzenia stosunków wewnątrzpoli- tycznych był status stanu jako "niewolniczego" lub "wolnego". Kilka kompromisów zawartych pomigdzy zwolennikami i przeciw- nikami niewolnictwa w l. połowie XIX w. sprawiło, że różnice po- między regionami nie tylko się utrwaliły, ale zostały jeszcze prze- sunigte na obszary uzyskane przez Stany Zjednoczone w drodze za- kupów, zabiegów dyplomatycznych czy wojen, a położone na za- chód od pierwotnej granicy państwa z 1783 r. Podziały te miały także swoje konsekwencje dla polityki zagra- nicznej kraju. Zaczęła ona z czasem, zwłaszcza od lat 30. XIX w ., ulegać rozdwojeniu. Uwaga Południa koncentrowała się na tym, by doprowadzić do stworzenia wielkiego imperium niewolniczego siggającego granicami do Brazylii. Ze wzglgdu na preferowany kierunek ekspansji umownie nazwać można tg koncepcję mianem "południowej". W ramach niej mieściły się plany i działania zmie- rzające do przejęcia od Hiszpanii Kuby, zajgcia Meksyku i krajów Ameryki Środkowej. Północ z kolei dążyła do rozszerzenia swych wpływów na północy (kosztem posiadłości brytyjskich w Ameryce), oraz - po uzyskaniu przez USA w latach 40. dostgpu do Pacyfiku - na Dalekim Wschodzie. Obraz zasadniczych różnic występujących pomiędzy regionami byłby niepełny, gdyby nie uwzglgdniał czynników z zakresu świa- domości społecznej. W tym przypadku należy zwrócić uwagg głów- nie na Południe, które budowało koncepcję odrgbności regionu od pozostałych części kraju. Podstawą tego poglądu była tradycja "kawalerów" (cavaliers), według której Południowcy byli potomka- mi emigrującej z Anglii czasów cromwellowskiej rewolucji ary- stokracji, wiernej królowi Karolowi I Stuartowi. Pogląd ten, kreo- wany przez elity polityczne i intelektualne regionu, upowszech- niał się tym szybciej w innych grupach, im bardziej nasilał się atak abolicjonistów z Północy na oparty na niewolnictwie system stosunków społecznych Południa. Jego upowszechnieniu sprzyjała także wzglgdna homogeniczność społeczeństwa Południa, do które- 12 13 go znacznie mniej napływało imigrantów z Europy, niż osiedlało się ich na Północy. W ostatniej dekadzie przed rozłamem w państwie z lat 1860 - 61 wszystkie wymienione zjawiska spotęgowały się ze względu na na- rastanie postaw i poglądów ekstremistycznych po obu stronach. Na początku lat 50. jeszcze nie stanowiły one zjawiska mogącego zagrozić bezpieczeństwu państwa. Nasiliły się jednak od połowy dekady, gdy okazało się, że główne ogniwa władz federalnych zna- lazły się we władaniu przedstawicieli Południa. I choć nie było to zjawisko nowe w trakcie pierwszej połowy XIX w., to przy wykry- stalizowanych już jasno różnicach pomiędzy regionami stwarzało wrażenie, iż elity polityczne stanów niewolniczych na trwałe zdo- minowały życie kraju. W efekcie powstania takiego poglądu nara- stać poczęła propaganda abolicjonistyczna na Północy, to zaś wy- woływało reakcje obronne na Południu. Przejawiały się one w for- mie propagandowej, konkretnych działań politycznych, a w końcu także upowszechniającego się w drugiej połowie lat 50. poglądu o konieczności wystąpienia z Unii - secesji - oraz powołania własnego państwa. Kiedy w wyborach prezydenckich 1860 r. nie- dawno powstała partia republikańska, uznawana za partię regio- nalną reprezentującą interesy Północy, wystawiła jako swojego kandydata Abrahama Lincolna, niesłusznie przez Południowców nazywanego abolicjonistą, przysłowiowa kropla przepełniła czarę. Reprezentanci Karoliny Południowej - stanu, który już raz próbo- wał secesji na początku lat 30. - jeszcze w trakcie trwania kam- panii wyborczej ogłosili, że w odpowiedzi na ewentualną elekcję Lincolna stan ten ogłosi secesję. Gdy dzięki rozbiciu wśród kontr- kandydatów z partii demokratycznej, reprezentującej przede wszystkim interesy Południa, Abraham Lincoln został wybrany szesnastym prezydentem Stanów Zjednoczonych, nietrudno było sobie wyobrazić dalszy scenariusz wydarzeń. II "Unia zostaje rozwiązana!" - donosił, umieszczając tę informa- cję w zajmującym prawie połowę strony nagłówku "Charleston Mercury" z 20 grudnia 1860 r.1 Pod tym dramatycznie brzmiącym tytułem redakcja umieściła krótki tekst uchwały, podjętej tego sa- mego dnia przez legislaturę stanową Karoliny Południowej, ogła- szającej zerwanie z Unią. W ciągu niespełna dwóch miesięcy kolej- ne stany Południa: Missisipi, Fłoryda, Alabama, Georgia, Luizja- na i Teksas poszły śladem Karoliny Południowej i wystąpiły z Unii. Decyzja o zerwaniu okazała się nieodwołalna. Postanowiono za- tem zwołać konwencję, w czasie której zamierzano podjąć wspólne ustalenia dotyczące przyszłości wspomnianych stanów. Po pięciu dniach dyskusji obradujący od 4 lutego 1861 r. w Montgomery (stan Alabama) przedstawiciele siedmiu stanów, które opuściły Unię, ogłosili decyzję o utworzeniu własnego państwa - Skonfe- derowanych Stanów Ameryki (potocznie zwanych Konfederacją). Jeszcze w czasie obrad konwencji określono strukturę władz pań- stwowych oraz wybrano prezydenta i wiceprezydenta. Zostali ni- mi: Jefferson Davis i Alexander H. Stephens. Terytorium nowego państwa ostatecznie uformowane zostało w kwietniu i maju 1861 r., kiedy do Konfederacji przystąpiły cztery dalsze stany, określane mianem pogranicznych, tzn. położonych pomiędzy Unią a ogarniętym secesją Południem: Wirginia, Arkan- sas, Tennessee i Karołina Północna. Mając w istocie rzeczy bardzo ograniczony wybór, postanowiły przyłączyć się do tej ze stron, z którą więcej je łączyło niż dzieliło. Z chwilą ich przystąpienia te- rytorium Konfederacji obejmowało 1,9 mln km2, a zatem 1/4 ob- szaru Unii sprzed 1860 r. W granicach nowego państwa mieszkało 9153 tys. osób, w tym 5499 tys. białych, 3521 tys. czarnych niewol- ników oraz 133 tys. czarnych wyzwoleńców. Relacje pomiędzy po- tencjałem ludnościowym Konfederacji i Unii wyrażały się zatem stosunkiem 1:3. Historycy niejednokrotnie zadają sobie pytanie, czy secesja i utworzenie Konfederacji musiały automatycznie doprowadzić do wybuchu wojny. Odpowiedzi są tak liczne i różne, jak odmienne były i pozostają opinie na temat przyczyn wybuchu i charakteru wojny oraz oblicza zmian, jakie pociągnęła ona za sobą. Kwestia tu sygnalizowana jest tym ciekawsza, że okres dzielący 1 Faksymile pisma w zbiorach własnych autora. 14 15 powstanie Konfederacji od wybuchu wojny w połowie kwietnia 1861 r. wypełniły próby osiągnięcia kompromisu. Stanowiska obu stron z pozoru nie wykluczały możliwości jego wypracowania. Abraham Lincoln, wygłaszając 4 marca 1861 r. przemówienie inau- guracyjne, stwierdził bowiem: "Uważam, że z punktu widzenia praw i konstytucji Unia jest nienaruszalna i w miarę mych możli- wości będę starał się o to - czego sama konstytucja wyraźnie ode mnie żąda - żeby prawa Unii były wiernie stosowane we wszyst- kich stanach [...]. Wykonanie tego nie wymaga rozlewu krwi ani gwałtu i nie będzie go też, chyba że go się narzuci władzom pań- stwowym'' 2. Podkreślenia wymaga jednak fakt, że niezależnie od tego, jak dalece pojednawcze wydawałoby się stanowisko Lincolna, to limi- towane było przecież przeświadczeniem nowego prezydenta, iż wszystko, co wydarzyło się od grudnia 1860 r., jest otwartym bun- tem części mieszkańców kraju wobec rządu federalnego w Wa- szyngtonie. Wyciągając zatem gałązkę oliwną, Lincoln był przeko- nany, że to Południe powinno ustąpić. defferson Davis, podobnie jak jego przeciwnik z Waszyngtonu, deklarował chęć pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu. Występo- wał jednak przy tym ze zgoła odmiennych pozycji. Uznawał bo- wiem, że secesja stanów Południa była aktem zgodnym z duchem konstytucji amerykańskiej, utworzenie zaś własnego państwa sta- nowiło wyraz dążeń mieszkańców regionu do rządzenia się według przyjętych przez siebie zasad. Występując w dniu swojej inaugura- cji, 18 lutego 1861 r., Davis formułował następująco własne credo polityczne: "Istnieje wprawdzie rywalizacja między nami a grupa- mi prowadzącymi działalność handlową i przemysłową w stanach północno-wschodnich, ale fakt ten powinien sprawić, że dobra wo- la zagości w naszych wzajemnych kontaktach [...]. Jeśli jednak namiętności lub żądza dominacji zachmurzą trzeźwą ocenę sytua- cji, to wówczas będziemy musieli przygotować się na spotkanie niebezpieczeństwa, a rozstrzygnięcia szukać na drodze orężnej"3. Rzec można, że była to ze strony Davisa deklaracja zbrojnego -- L. Korusiewicz Wojna secesyjna 1860-1865. Warszawa 1985, s.113. ' K. Michałek, Dyplomaci i okręty. Z dziejów polityki zagranicznej Skonfedero- wanych Stanów Ameryki,1861-1865. Warszawa 1987, s. 73. 2 Na drodze ku putędze. 17 pokoju. Biorąc jednak pod uwagę nawarstwiające się latami, jeśli nie dziesięcioleciami, konflikty trudno było oczekiwać, by pokój mógł zostać utrzymany. Do takiego wniosku prowadziły rezultaty konferencji pokojowej, zwołanej z inicjatywy legislatury stanowej Wirginii do Waszyngtonu. Od 4 lutego przez trzy tygodnie obrado- wała ona nad możliwościami wypracowania jakiejś formy porozu- mienia pomiędzy regionami. Kompromisowe projekty senatora Johna J. Crittendena, sformułowane już w grudniu 1860 r. i pono- wione w czasie konferencji, a przewidujące przedłużenie linii po- działu na stany wolne od niewolnictwa i niewolnicze aż do Za- chodniego Wybrzeża (zatem dalej, niż przewidywał to tzw. Komp- romis Missouri z 1820 r.), nie satysfakcjonowały już żadnej ze stron. Fiasko konferencji pokojowej spowodowało, że ukonstytuowany wówczas gabinet Jeffersona Davisa przyjął sformułowane w rezo- lucji Kongresu Konfederacji z 12 lutego zalecenie, aby wysłać do Waszyngtonu, podobnie jak i niektórych stolic europejskich, swoich przedstawicieli dyplomatycznych. Jefferson Davis miano- wał 25 lutego 1861 r. Martina G. Crawforda, Johna Forsytha i A1- lana B. Romana specjalnymi komisarzami Konfederacji w Stanach Zjednoczonych. Zostali oni wyposażeni w szerokie pełnomocnic- twa, włącznie z prawem do podpisywania porozumień we wszyst- kich kwestiach interesujących obie strony. Tych zaś zebrało sig już niemało. Najbardziej palącą kwestią było uregulowanie praw- ne stanu związanego z przejmowaną od chwili secesji Karoliny Południowej własnością władz federalnych w postaci arsenałów, fortów i innych obiektów o militarnym przeznaczeniu. 5 marca przybyli do Waszyngtonu komisarze Konfederacji i w tydzień później, korzystając z pośrednictwa sgdziów Sądu Najwyż- szego: Johna Campbella oraz Samuela Nelsona, powiadomili o tym fakcie i celu misji sekretarza stanu Unii, Williama H. Sewar- da. Ten złożył mgliste obietnice spotkania, lecz aż do 8 kwietnia wstrzymywał się z daniem wiążącej odpowiedzi. Powodem owej zwłoki było oczekiwanie na wynik rozgrywki, jaką w tym czasie prowadził z Lincolnem o zakres uprawnień w ramach gabinetu. Gdy Lincoln nie przyjął propozycji, by Seward stał się faktycznym szefem rządu, pozostawiając prezydentowi jedynie nominalny udział w sprawowaniu władzy, sekretarz stanu - dotąd łudzący 18 się, że bgdzie całkowicie samodzielny w kształtowaniu oblicza po- lityki zagranicznej - odpowiedział negatywnie na ponawiane przez komisarzy Konfederacji propozycje spotkania i omówienia drażliwej kwestii własności władz federalnych znajdującej się na obszarach objętych secesją. W tej sytuacji najmniejszy nawet in- cydent mógł grozić wybuchem wojny. Nietrudno było określić miej- sce ewentualnej erupcji. Prędzej czy później stać się to musiało w Charleston, w Karolinie Południowej. Na terenie tego jednego z najważniejszych portów na całym Po- łudniu ulokowanych zostało kilka fortów. W parę dni po ogłosze- niu secesji przez Karolinę Południową mjr Robert Anderson, do- wódca niewielkiego garnizonu stacjonującego w Fort Moultrie, postanowił przenieść punkt dowodzenia do wigkszego, lepiej u- zbrojonego i usytuowanego w kluczowym punkcie systemu obrony portu, Fort Sumter. Podejmując tę decyzję, Anderson zdawał sobie jednak sprawg, że bez pomocy z zewnątrz nie bgdzie w stanie zbyt długo utrzymać fortu; jego oddział posiadał bowiem zapasy tylko na cztery miesiące. Z pomocą próbowano mu przyjść już na począt- ku stycznia, kiedy wciąż urzędujący prezydent, James Buchanan, zarządził podjgcie wyprawy ratunkowej. Rankiem 9 stycznia 1861 r. " p , parowiec "Star of the West z 200 żołnierzami na okładzie a tak- że znacznym ładunkiem broni, amunicji i żywności pojawił się na redzie portu Charleston. Artyleria z opanowanych już przez mili- cję stanową fortów powitała go ogniem, uniemożliwiając próbę przebicia się do Fort Sumter. Statek szybko się oddalił, ustępująca zaś administracja nie ryzykowała już kolejnej próby przyjścia z pomocą garnizonowi Andersona. W miarę upływu czasu sytuacja pogarszała się. Od chwili naro- dzin Konfederacji liczne oddziały jej armii zaczgły napływać w re- jon Charlestonu. W ten sposób w marcu, a zatem w pierwszym miesiącu urzędowania Lincolna, wyprawa ratunkowa podjęta dro- gą lądową była nierealna, wymagałaby bowiem sił liczących ok. 20 tys. żołnierzy, a zatem o 4 tys. więcej, niż służyło wówczas w ar- mii Unii. Ostatecznie 4 kwietnia Lincoln zdecydował się na prze- słanie pomocy drogą morską, nie kryjąc przy tym tego zamiaru przed Południowcami. Ci zaś w odpowiedzi podjgli natychmiast działania mające na celu opanowanie fortu przed nadejściem od- , sieczy. Po południu 11 kwietnia gen. Pierre G. T. Beauregard- 19 dowódca konfederackiego garnizonu w Charleston - sam udał się do fortu, żądając od mjra Andersona poddania się. Ten odmówił; uczynił to raz jeszcze na ponowioną kilka godzin później tę samą propozycję. W związku z tym oraz spodziewaną wkrótce odsieczą z Waszyngtonu gen. Beauregard zarządził ostrzał fortu. Rozpoczęty rankiem 12 kwietnia, zakończyl się 14 kwietnia, gdy mjr Anderson zdecydował poddać Fort Sumter. Wojna pomiędzy Konfederacją i Unią stała się faktem. III Obiegowa opinia, powielana zresztą przez wielu historyków zaj- mujących się wojną secesyjną, stwierdza, że w chwili ataku na Fort Sumter Konfederacja nie była przygotowana do wojny. Jest to stwierdzenie prawdziwe, ale niepełne. Wojna bowiem faktycznie zaskoczyła obie strony. Siły lądowe Stanów Zjednoczonych teoretycznie liczyły w owym czasie 16 tys. żołnierzy, faktycznie jednak o około 2 tys. mniej. Od ogłoszenia przez Karolinę Poludniową secesji poczęli występować z armii żołnierze i o lcerowie rodem z Południa. Początkowo zasi- lali oni szeregi milicji stanowej, a następnie wstępowali do formu- jącej się regularnej armii konfederackiej. Szczupłość armii, a zara- zem konieczność szybkiego jej rozbudowania spowodowały, że już w dzień po kapitulacji mjra Andersona w Fort Sumter prezydent Lincoln ogłosił apel o zgłoszenie się 75 tys. ochotników, którzy mieliby podjąć służbę na okres trzech miesięcy. W ciągu dwóch miesięcy od chwili wydania tego apelu zgłosiło się 42 tys. ochotni- ków. Pomimo wyraźnie żywego oddźwięku na ów apel rząd Lincol- na nie mógł rozbudowywać armii bez zgody Kongresu. Fala na- strojów wojowniczych okazała się tam tak wysoka, że już w lipcu 1861 r. zobowiązano prezydenta do ogłoszenia kolejnego zaciągu ochotniczego, tym razem dla 500 tys. osób na okres trzech lat. Podobne problemy, związane z organizacją armii, były udziałem administracji Jeffersona Davisa. Również w Konfederacji postano- wiono oprzeć służbę w armii na zaciągu ochotniczym. Związane z tym zamieszanie było nieco mniejsze niż w Unii, gdyż już 6 marca Kongres wyposażył prezydenta Davisa w prawo organizacji armii złożonej ze 100 tys. ochotników, którzy mieli nosić broń przez 12 miesięcy. Wkrótce też Kongres zezwolił na przedłużenie służby do trzech lat. W sierpniu 1861 r. armia liczyła 200 tys. ludzi, Kongres zaś zezwolił na kolejny zaciąg 400 tys. mężczyzn. Myliłby się ten, kto sądziłby, że problemy związane z organiza- cją armii ograniczały się wyłącznie do konieczności zwiększenia jej szeregów. Jeśli entuzjazm i nastroje wojownicze sprawiały, że po obu stronach napływali dość licznie ochotnicy, to pozostaje jednocześnie faktem, że władze były organizacyjnie nie przygoto- wane do ich przyjęcia. Dotyczyło to obu stron. Oblicza się np., że po stronie Konfederacji tylko w 1861 r. nie wzięło udziału w wal- kach co najmniej 200 tys. zgłaszających się do armii osób. Sekre- tarz wojny - Leroy P. Walker - po prostu nie był w stanie za- pewnić im uzbrojenia, wyposażenia, umundurowania, żywności itp. Nie ma dokładnych danych ilustrujących to samo zjawisko po stronie przeciwnej, mimo to wiadomo, że pełniący obowiązki sek- retarza wojny w gabinecie Lincolna Simon Cameron także nie był w stanie zapewnić sprawnej organizacji zaplecza armii. Brak odpowiedniego zaplecza, niedowład organizacyjny oraz niezwykła skala zadań stojących przed departamentami odpowie- dzialnymi za tworzenie armii sprawiły, że po obu stronach oddzia- ły liniowe częściej przypominały początkowo swego rodzaju pospo- lite ruszenie niż regularne wojsko. Regimenty ochotników wysta- wiane przez poszczególne stany były różnie, niekiedy wręcz fanta- zyjnie umundurowane. Dla przykładu formacje unijnych żuanów nosiły szkarłatnego koloru spodnie, czerwone czapki i niebieskie szarfy. Pstre kolory nie były wszak jedynym świadectwem różnic pomiędzy poszczególnymi oddziałami. Znacznie poważniejsze uwi- daczniały się w uzbrojeniu, dyscyplinie i wyszkoleniu żołnierzy. Oblicza się, że w chwili wybuchu wojny znajdowało się w całym kraju około 600 tys. sztuk broni, z czego 1/5 na Południu. Część tej broni pochodziła z lat 40., a nawet 20. Nic też dziwnego, że za- ciągający się do armii ochotnicy niejednokrotnie - zwłaszcza w P ypadku Konfederatów - walczyli własną bronią, bądź też zdo- bywali uzbrojenie na przeciwniku. W następnych latach sytuacja ulegać poczęła poprawie z uwagi na rosnącą produkcję własną oraz zakupy czynione za granicą. Fakt, że w ciągu pierwszych pięciu miesięcy wojny z liczącego 20 21 1066 osób korpusu oficerskiego wystąpiło aż 286 Południowców, przysporzył niemało kłopotów organizatorom armii unijnej. W szybkim tempie starano się uzupełnić te braki przez awansowanie zdolnych podoficerów, którzy pospiesznie zdobytą wiedzę podręcz- nikową sprawdzić mieli od razu w działaniu. Jeszcze gorzej rzecz się miała z dowódcami oddziałów ochotniczych. Niejednokrotnie bowiem żołnierze sami wybierali swoich oficerów, kierując się sympatiami, nie zaś oceną zdolności dowódczych. Trudno też się dziwić, że zwłaszcza w pierwszej fazie wojny wysokie straty pono- szone przez obie strony wynikały w równym stopniu z zaciętości starć, co i z podstawowych błędów w dowodzeniu. Stanowiły one także efekt braku karności i dyscypliny, będący przejawem wybu- jałego indywidualizmu cechującego zwłaszcza Południowców. Przystąpienie w kwietniu i maju 1861 r. do Konfederacji stanów pogranicznych, a wśród nich Wirginii, wydatnie zmniejszyło odleg- łość dzielącą obu przeciwników. Konfederaci, chcąc zdobyć stolicę Unii - Waszyngton - musieli przekroczyć tylko rzekę Potomac. Zmieniona sytuacja strategiczna legła u podstaw decyzji o prze- niesieniu stolicy Konfederacji z odległego Montgomery w Alaba- mie do Richmond w Wirginii. Od czerwca 1861 r. obie te stolice dzielił od siebie dystans zaledwie 160 km. Fakt ten sprzyjał wdra- żaniu do planowanych działań wojennych poglądów francuskiego teoretyka wojskowości Henriego Jominiego. dego teorie, choć narodziły się jeszcze w okresie napoleońskim, zostały przeniesione na grunt amerykański, stanowiąc od połowy lat 40. podstawę wiedzy nabywanej przez słuchaczy Akademii Woj- skowej w West Point. W myśl poglądów Jominiego podstawowym czynnikiem przesądzającym o zwycięstwie w wojnie miało być za- jęcie możliwie największego obszaru na terytorium przeciwnika oraz opanowanie jego stolicy. Ponieważ oficerowie zawodowi obu armii zdobywali wiedzę w West Point, przeto w wojnie rozpoczętej w kwietniu 1861 r. starali się w praktyce realizować poznane wcześniej teorie. Chęć zdobycia stolicy przeciwnika sprawiła, że naturalnym obszarem walk stała się Wirginia i pogranicze przyle- gających do niej stanów. Tam też ukształtował się tzw. Front wschodni, zwany też niekiedy Frontem Wirginii. Obok niego uformował się w 1861 r. również Front zachodni. de- go powstanie miało związek z działaniami zmierzającymi do uzy- 22 skania panowania na Missisipi i jej dorzeczu. Wysiłki idące w tym kierunku były częścią planu Anaconda, za autora którego uważa się gen. Winf ielda Scotta. Plan ów przewidywał, że działając dwu- torowo: w dorzeczu Missisipi oraz wzdłuż wybrzeży morskich Kon- federacji - uda się w ciągu pół roku osiągnąć zwycięstwo. Pomi- mo dużej atrakcyjności tego planu konserwatywnie nastawiona zawodowa kadra dowódcza traktowała w 1861 r. Front zachodni jedynie jako zaplecze dla działań prowadzonych na Froncie wschodnim. W miarę upływu czasu operacje realizowane w dolinie Missisipi nabierały coraz większego rozmachu, stając się równo- rzędnymi z tymi prowadzonymi na Froncie wschodnim. IV Działania na Froncie wschodnim zostały zapoczątkowane bitwą nad rzeką Bull Run (przez historyków z Południa zwaną także bi- twą pod Manassas). Doszło do niej w wyniku działań zaczepnych, podjętych przez armię unijną pod dowództwem gen. Irvinga McDo- wella. Jej zadaniem było nie dopuścić do połączenia się pod Ma- nassas, gdzie znajdował się ważny węzeł kolejowy, dwóch armii konfederackich, dowodzonych przez generałów: Pierre'a G.T. Beauregarda i dosepha E. Johnstona, a zmierzających do wspólne- go uderzenia na stolicę Unii. Kontrolowanie rejonu Manassas by- ło o tyle ważne, że węzeł ów odległy był od Waszyngtonu zaledwie o 50 km, a zatem zdobycie go przez Konfederatów mogło znacznie ułatwić im przeprowadzenie ataku na stolicę przeciwnika. Do bitwy doszło 21 lipca 1861 r. Trwała ona niemal cały dzień i początkowo wydawało się, że wygrają oddziały unijne. Połączenie się obu armii konfederackich zmieniło jednak obraz sytuacji. Od- wrót armii McDowella przerodził się w paniczną ucieczkę. Gdyby nie brak dyscypliny w regimentach piechoty konfederackiej oraz ulewny deszcz utrudniający szybki marsz w kierunku Waszyngto- nu, to w ciągu następnych dni stolica Unii zostałaby opanowana, a wojna, być może, zakończona w efekcie tylko jednej bitwy. Rezultaty walk nad Bull Run przekonały polityków i wojsko- wych Unii o tym, że wbrew oczekiwaniom wojna nie będzie łatwą i szybką wyprawą, przeciwnik zaś jest na tyle silny, że aby go po- 23 konać, należy odpowiednio przygotować armię. Kilka następnych Generałowi Lee nie udało się całkowicie rozbić sił przeciwnika. miesięcy przeznaczono zatem na ponowną organizację i szkolenie Sądził je lnak, że znaczne przybliżenie się do Waszyngtonu pozwo- armii. Po ich zakończeniu zdecydowano się w marcu 1862 r. pod- li w kolejnej kampanii zdobyć stolicę Unii. jąć ofensywę, której celem miało być zdobycie Richmond. Plan Po wygraniu drugiej bitwy nad Bull Run gen. Lee podjął pierw- operacji opracował i realizował w praktyce nowy dowódca działa- szą w tej wojnie próbę bezpośredniej inwazji terytorium Unii. jącej na Froncie wschodnim armii, zwanej Armią Potomacu, gen. Wkroczył do stanu Maryland, który jakkolwiek sympatyzował z George McClellan. Dla przyspieszenia operacji zdecydował, że li- Konfederacją, to, formalnie rzecz biorąc, pozostawał w Unii. Ce- cząca ponad 100 tys. armia drogą wodną zostanie przerzucona w lem kampanii było zarówno wzmocnienie nastrojów prokonfede- rejon Richmond. Silny opór, na jaki natrafiły jego oddziały pod rackich w tym stanie, jak i oskrzydlenie Waszyngtonu oraz bezpo- Yorktown i Williamsburgiem, niespodziewanie przeciągnął przewi- średni jego szturm. Do głównej w całej kampanii bitwy doszło 17 dywany okres koncentracji pod Richmond. Dopiero 24 maja 1862 r. września 1862 r. nad Antietam. Data ta przeszła do historii jako udało się Armii Potomacu oskrzydlić stolicę Konfederacji od pół- "najbardziej krwawy dzień wojny domowej". Liczby w pełni po- nocy i wschodu, zbliżając się do samego miasta na odległość led- twierdzają tę opinię. US Army straciła wówczas 12 410 żołnierzy z wie 10 km. Pozbawiony jednak wsparcia ze strony armii gen. ogólnej liczby 26 023 zabitych w czasie tej kampanii. Ze stanów McDowella, którą wbrew planowi Lincoln zatrzymał dla obrony osobowych CS Army uhyło aż 10 700 żołnierzy z 13 385 utraconych Waszyngtonu (zadziałał tu swego rodzaju "syndrom Bull Run"), w czasie działań gen. Lee na obszarze Maryland. Doświadczenia gen. McClellan musiał ustąpić pola Armii Północnej Wirginii gen. tej bitwy stały się dla Amerykanów tym, czym dla Europejczyków Roberta Lee. Zastąpiła ona drogę przeciwnikowi pod Seven Pines pozostawały doświadczenia z pól bitewnych Magenty i Solferino w dniu 31 maja 1862 r., skutecznie udaremniając próbę zdobycia - inspirowały do myślenia nad potrzebą niesienia pomocy o ia- Richmond. rom działań wojennych. Praca podjęta wówczas m.in. przez Claris- Nowy impuls do działań Armii Potomacu wyszedł z Waszyngto- sę Barton zaowocowała w 1881 r. narodzinami Amerykańskiego nu dnia 8 czerwca 1862 r., kiedy Lincoln zgodził się, by armia Czerwonego Krzyża. McDowella dołączyła do Armii Potomacu. Pragnąc przeszkodzić w Jakkolwiek bitwę nad Antietam ocenia się zazwyczaj jako nie połączeniu obu armii, gen. Lee postanowił podjąć działania wy- rozstrzygniętą, to jednak, biorąc pod uwagę cele zakładane przez przedzające. W ten sposób doszło do serii starć, określanych mia- gen. Lee, można uznać ją za przegraną Konfederacji. Już w dzień nem bitwy siedmiodniowej (Seven Days Battles), zapoczątkowanej po bitwie armia konfederacka wycofała się do Wirginii, a inicjaty- 25 czerwca potyczką nad Beaver Dam Creek. Ostatecznie Konfede- wa strategiczna kolejny raz przeszła w ręce przeciwnika. ratom nie udało się rozbić Armii Potomacu, która pod osłoną ka- Jesienią 1862 r. nowy dowódca Armii Potomacu, gen. Ambrose nonierek, operujących na James River, wycofała się w rejon Har- E. Burnside, podjął pierwszą po dłuższej przerwie ofensywę. Jej rison Landing. Generał Lee mógł jednak także mówić o poważnym, celem nie był tym razem Richmond, lecz miasto Fredericksburg, choć okupionym własnymi stratami (ponad 20 tys. zabitych) suk- położone nad rzeką Rappahannock, w połowie drogi pomiędzy obu cesie, jakim było wstrzymanie działań ofensywnych przez przeciw- stolicami. Jego zdobycie pozwoliłoby stworzyć znacznie korzyst- nika. niejszą sytuację do ataku na Richmond, niż wtedy, kiedy wypra- Teraz z kolei dowódca Armii Północnej Wirginii zdecydował się wiając się na stolicę przeciwnika, wojska Unii pozostawiały Wa- przejść do działań zaczepnych na kierunku waszyngtońskim. szyngton bez osłony. Już 17 listopada pierwsze oddziały, a w dwa Wkrótce też doszło do drugiej bitwy nad Bull Run (29 i 30 lipca dni później całość Armii Potomacu stanęła naprzeciw Fredericks- 1862 r.). Zakończyła się ona faktyczną porażką Unii, której straty burga. Dopiero jednak po kilku tygodniach gen. Burnside (zmylo- były znacznie wyższe (16 tys. zabitych) niż Konfederacji (9 tys.). ny manewrami gen. Lee) zdecydował się sforsować rzekę Rappa- 24 25 hannock i zaatakować miasto. Podjęta 11 grudnia, nieudana i okupiona dużymi stratami (12,7 tys. zabitych i rannych), próba przebycia rzeki zniechęciła dowódcę Armii Potomacu do dalszych operacji w tym rejonie. Po dwóch dniach jego oddziały zaczęły wy- cofywać się na pozycje wyjściowe. Po porażce pod Fredericksburgiem dowódcą Armii Potomacu zo- stał gen. Joseph Hooker. Kiedy udało mu się podnieść stan liczeb- ny armii do 135 tys. żołnierzy, postanowił podjąć kolejną ofensywę przeciwko Armii Północnej Wirginii. Założenia operacji były dość proste. Część armii w sile dwóch korpusów miała wiązać walką przeciwnika, podczas gdy trzy pozostałe - przekroczyć rzeki Rap- pahannock i Rapidan, by wyjść od tyłu na lewe skrzydło armii gen. Lee. Manewr ten miał doprowadzić do tego, że Armia Poto- macu znalazłaby się pomiędzy siłami przeciwnika a Richmond. Hooker chciał w ten sposób powtórzyć manewr gen. Lee, zastoso- wany w bitwie nad Antietam, gdzie w podobny sposób został za- grożony Waszyngton. Operacja rozpoczęła się 27 kwietnia 1863 r., a 1 maja doszło do głównej, trwającej trzy dni, bitwy pod Chancellorsville. Ofensy- wnemu stylowi przygotowań do tej bitwy nie towarzyszył nieste- ty odpowiedni jej przebieg. W związku z tym i ta kolejna próba likwidacji Armii Północnej Wirginii zakończyła się niepowodze- niem. Od 4 maja Armia Potomacu wycofywała się za rzekę Rappa- hannock. Po wygraniu bitwy pod Chancellorsville gen. Lee przystąpił do realizacji kolejnej operacji zaczepnej. Jej celem było przeniesienie działań na terytorium przeciwnika i w rezultacie opanowanie jed- nego lub kilku ważniejszych miast w rodzaju Baltimore lub Fila- delf'ii, co w konsekwencji zmusiłoby rząd Lincolna do podjęcia ro- kowań pokojowych. 3 czerwca Armia Północnej Wirginii podjęła długi marsz w kierunku Pensylwanii, zakończony pod Gettysbu- rgiem, gdzie drogę zastąpiły jej oddziały Armii Potomacu, dowo- dzonej w tym czasie przez gen. George'a Meade'a. 1 lipca rozpo- częła się trwająca trzy dni bitwa, która zadecydowała o losach ca- łej kampanii, a zarazem stanowiła punkt zwrotny w działaniach na Froncie wschodnim. Wprawdzie konfederaci ponieśli mniejsze straty niż przeciwnik (CS Army - 20 451; US Army - 23 049), ale nie mieli już sił, aby kontynuować ofensywę. Armia gen. Lee wy- 26 cofała się do Wirginii, nie podejmując wigcej prób przeniesienia działań na terytorium przeciwnika. Dramatyczny przebieg największej w tej wojnie bitwy lądowej (z atakujących pozycje Unionistów na Wzgórzu Cmentarnym 15 tys. żołnierzy gen. George'a Picketta dotarło na miejsce, podejmując walkę wręcz, jedynie 150 ludzi) sprawił, że w kilka miesięcy póź- niej zbudowano wielki cmentarz. Otwierając go 19 listopada 1863 r., Abraham Lincoln postanowił wykorzystać świeże w pamięci ludz- kiej wspomnienia owych walk i zaprezentować ogólne sformułowa- nie celów wojennych. W krótkiej mowie stwierdził, że polegli w tym miejscu żołnierze Unii bronili tych samych idei, w imię któ- rych wiele lat wcześniej koloniści amerykańscy występowali przeciwko Brytyjczykom. Mowa ta, znana pod nazwą Adresu Get- tysburskiego, stała się w amerykańskiej tradycji politycznej syno- nimem lakonicznego w formie, ale ważkiego w treści wystąpienia publicznego. Rok 1864 przyniósł szereg operacji, prowadzonych przez Armię Potomacu w celu wykorzystania przewagi strategicznej, uzyskanej w rezultacie wygranej w bitwie pod Gettysburgiem. Choć realizo- wane z różnym skutkiem (przegrane pod Wilderness w maju i pod Cold Harbor w czerwcu 1864 r.), doprowadziły jednak w końcu do przeniesienia i ustabilizowania się frontu pod Petersburgiem - nie- wielkim miastem będącym ważnym węzłem kolejowym, odległym je- dynie o 40 km od Richmond. Walki o Petersburg ciągnęły się aż do 3 kwietnia 1865 r. Zgodnie z przewidywaniami obu stron zdobycie tego miasta oznaczało de facto upadek Richmond, który został zaję- ty jeszcze tego samego dnia, a zatem już 3 kwietnia. W parę dni później, 9 kwietnia 1865 r., gen. Lee zdecydował się poddać resztki swojej armii, podpisując w miejscowości Appomattox kapitulację. Kończyła ona działania na Froncie wschodnim. Datę tę przyjęło się traktować jako faktyczny koniec wojny. Warto wszak przypomnieć, że walki toczyły się jeszcze na Froncie zachodnim. V Serię licznych starć na tym froncie zapoczątkowała 10 sierpnia 1861 r. bitwa nad Wilson's Creek. Doszło do niej w rezultacie po- 27 stępującej koncentracji różnych formacji ochotniczych i regular- nych oddziałów armii konfederackiej w Missouri, skąd miały one podjąć działania skierowane w głąb terytorium Unii. Pragnąc udaremnić ten zamiar, gen. Nathaniel Lyon - dowódca wojsk Unii w tym stanie - po zgromadzeniu sił w liczbie ponad ll tys. żołnierzy postanowił zastąpić drogę oddziałom gen. Henry ego E. McCullucha w rejonie Wilson's Creek. Pomimo przeszło dwukrot- nej przewagi nad siłami przeciwnika Lyon przegrał bitwę, w której zresztą sam poległ. Zwycięstwo to umożliwiło wejście oddziałów konfederackich do Kentucky, gdzie zajęły one miasto Columbus, a następnie na początku listopada odparły podjętą przez oddziały gen. Ulyssesa Granta próbę jego odbicia. Większość operacji prowadzonych na Froncie zachodnim w 1862 r. realizowano przy wydatnym udziale iotylli rzecznej. Z tych podję- tych wyłącznie przez siły lądowe wspomnieć warto o kampanii za- początkowanej w końcu marca w dolinie Shiloh przez gen. Gran- ta. Jej rozstrzygnięcie przypadło na dwudniową bitwę (6 - 8 kwiet- nia), w rezultacie której armia konfederacka gen. Sidneya A. Johnstona została zmuszona do wycofania się do Corinth. Ten ważny węzeł komunikacyjny został też wkrótce zajęty (29 - 30 ma- ja) przez armię unijną gen. Henry'ego W. Hallecka. Upadek Corinth doprowadził do powstania poważnego wyłomu w rozległym konfederackim systemie obrony strzegącym dostępu do "Gibraltaru Zachodu", jak zwano twierdzę w Vicksburg. Poło- żona w środkowym biegu Missisipi, dzięki swemu szczególnemu usytuowaniu na wyniosłej skale, ułatwiała kontrolę nad tym od- cinkiem rzeki. Prowadzone od końca grudnia 1862 r. przez wojska gen. Williama T. Shermana, a następnie także armię gen. Granta, wspomaganą przez iotyllę rzeczną, działania mające na celu zla- manie oporu garnizonu gen. Johna C. Pembertona przeciągnęły się aż do początku lipca 1868 r. Wówczas to, 4 lipca 1863 r., bar- dziej zresztą z braku żywności oraz w efekcie szerzących się cho- rób niż wielomiesięcznego oblężenia, dowódca poddał twierdzę. Wraz z późniejszym o kilka dni (9 lipca) sukcesem, jakim było zdo- bycie Port Hudson, Unia uzyskała kontrolę nad Missisipi na całej długości rzeki. Oznaczało to w praktyce podział Konfederacji na dwie izolowane od siebie części. W tym samym roku udało się wojskom Unii opanować stan Ten- 28 nessee, powszechnie uznawany za "bramę wejściową do obszarów Głębokiego Południa". Ze względu na żyzne ziemie i rozwiniętą hodowlę cały stan, a w szczególności jego wschodnią część, trakto- wano jako żywnościowe zaplecze Konfederacji. Obiektem szczegól- nego zainteresownia obu armii stało się tam małe miasteczko Chattanooga, przez które przebiegały aż catery linie kolejowe. Wy- korzystując je, można było prowadzić działania wojenne na obsza- rze Północy, Środkowego Zachodu, Zachodu i Pnludnia. Przez dłu- gi czas ośrodek ten pozostawał pod kontrolą Konfederatów. Na początku września 1863 r. został jednak opuszczony przez oddziały gen. Braxtona Bragga, zagrożone możliwością okrążenia przez ar- mie unijne, pozostające pod rozkazami generałów: Williama Rosec- ransa i Ambrose Burnside'a. Po niespełna dwóch tygodniach wzmocniony nowymi posiłkami gen. Bragg postanowił odzyskać Chattanoogę. Pierwsza przez niego wydana bitwa gen. Rosecranso- wi, która rozegrała się 19 września nad rzeką Chickanagua, mo ła wskazywać na możliwość odzyskania miasta. Dopiero jednak druga, rozpoczęta 23 listopada, przesądziła o losach Chattanoogi i całego stanu, który został wkrótce opanowany przez armię gen. Granta (tenże w październiku objął dowództwo po Rosecransie). Konsekwencją zajęcia Tennessee było podjęcie przez gen. Sher- mana marszu w poprzek Georgii w celu opanowania Atlanty, przez którą przebiegały aż cztery szlaki kolejowe, łączące zachod- nie i wschodnie rejony kraju. Trzy liczące 112 tys. żołnierzy armie gen. Shermana podjęły 7 maja 1864 r. marsz w kierunku Atlanty. Pokonanie dystansu niespełna 200 km, dzielącego Chattanoogę od tego miasta, zajęło im blisko cztery miesiące, wypełnione licznymi atarciami z doskonale broniącą się armią gen. Josepha E. Johnsto- na. Po zdobyciu Atlanty 1 września, nastąpiła ponad półtoramie- sięczna przerwa w działaniach na tym odcinku frontu. Wypełniły ją przygotowania Shermana do dalszych operacji. Pierwsza z nich miała na celu dotarcie do oceanu, by dokończyć w ten sposób po- działu terytorium Konfederacji na część północno-wschodnią i po- łudniowo-zachodnią. Po doszczętnym spaleniu miasta armia Sher- mana wyruszyła 16 listopada w kierunku Savannah. Pochód ten - przebiegający zresztą niemal bez większych przeszkód - zazna- czył się w sposób szczególny w dziejach wojny. Sherman zastoso- wał bowiem, jako pierwszy w dziejac nowożytnych, taktykę spa- 29 lonej ziemi, niszcząc wszystko, co należało do nieprzyjaciela, a znajdowało się na drodze przemarszu. Wartość strat poniesionych przez Konfederatów w rezultacie z premedytacją dokonywanych zniszczeń wyniosła ok. 100 mln. dol. Długi - opóźniony przez ową akcję niszczycielską - marsz zakończył się zdobyciem Savannah w dniu 22 grudnia 1864 r. Z podjęciem kolejnych działań zaczepnych Sherman czekał nie- co ponad miesiąc. 1 lutego 1865 r. wyruszył z Savannah i podjął marsz przez obie Karoliny. Jego głównym celem - oprócz opano- wania szeregu punktów oporu Konfederatów na wybrzeżu - stało się połączenie się z Armią Potomacu. Opanowanie linii kolejowej Augusta - Charleston spowodowało odcięcie od zaplecza tak długo broniącego się miasta i portu konfederackiego. W efekcie 17 lute- go garnizon w Charleston skapitulował. Po zajęciu miasta armia Shermana skierowała się w stronę Fayetteville (Karolina Północ- na), zdobywając tam 10 marca wielki arsenał. Ostatnią większą bi- twą na drodze przemarszu wojsk Shermana były trzydniowe walki stoczone pod Bentonville (Karolina Północna) w dniach 19 - 22 mar- ca, gdzie drogę w kierunku Goldsboro (węzła kolejowego o znacze- niu strategicznym w Karolinie Północnej) zastąpiła im armia gen. Johnstona. W rezultacie odniesionego zwycięstwa armia unijna 23 marca zajęła Goldsboro. W trzy tygodnie później, po uzyskaniu wiadomości o kapitulacji gen. Lee, gen. Johnston postanowił zło- żyć broń. Warunki podyktowane 14 kwietnia przez gen. Shermana były tak łagodne (zwolnienie na parol z możliwością zabrania bro- ni do swego rodzinnego stanu), że w Waszyngtonie odrzucono je, nakazując przyjęcie takich, jakie gen. Grant przedstawił przeciw- nikowi w Appomattox. Ostatecznie dopiero 26 kwietnia podpisano nowe dokumenty. Z tą chwilą największe na wschód od Missisipi ugrupowanie wojsk konfederackich składało broń. Przez jakiś czas po kapitulacji Johnstona trwały jeszcze działa- nia w Alabamie, gdzie walczyły oddziały gen. Richarda Taylora (poddały się 4 maja). Do 26 maja kontynuowały walkę w Luizjanie i Teksasie wojska gen. Edmunda Kirby Smitha. Najdłużej zaś bro- nionym przez Konfederatów ośrodkiem był Galveston, którego za- łoga poddała się dopiero 2 czerwca. Tak więc w niecałe dwa mie- siące po wygaśnięciu działań na Froncie wschodnim, także na za- chodzie można było mówić o wojnie już w czasie przeszłym. 30 __ VI Rozmach i dramatyzm działań prowadzonych na morzu w ni- czym nie ustępowały operacjom lądowym. W znacznie wigkszym stopniu niż na lądzie uwidaczniały się tu różnice w potencjałach obu przeciwników. W chwili wybuchu wojny w US Navy pozosta- wało w służbie czynnej 39 okrgtów, wyposażonych w 452 działa. deśli dodać do tego okrgty znajdujące się w rezerwie, to wówczas liczbg jednostek zdolnych podjąć działania bojowe podnieść można do 90. Jakże skromnie prezentowały się w tym samym czasie moż- liwości Konfederacji, która dysponowała tylko 10 okrgtami, wypo- aażonymi w 15 dział. Porównanie stanu flot byłoby niepełne, gdyby nie uwzglgdniało również takich elementów, jak organizacja i poziom przygotowa- nia zaplecza, czy liczba marynarzy oraz oficerów przeszkolonych do służby w warunkach wojennych. W każdej z tych sfer dyspro- porcje były olbrzymie. Jeśli np. w chwili wybuchu wojny Unia dy- aponowała 8 stoczniami, to przeciwnik tylko 2. W podobnej skali utrzymywały się także różnice w stanie liczebnym kadr. Pod ko- niec 1861 r. Unia miała szansg wprowadzić do walki 25,6 tys. ma- rynarzy, w Konfederacji zaś w najlepszym pod tym wzglgdem 1864 r. było ich ledwie 4,5 tys. Różnice potencjałów, a tym samym i możli- wości realizacji konkretnych zadań, a w końcu doświadczenia wy- niesione z poprzednich wojen przyczyniły się do określenia strate- gii obu stron. W przypadku Unii podstawowym jej elementem była blokada oraz mieszane wodno-lądowe operacje, realizowane na wybrzeżu oraz w dorzeczu Missisipi. Strategia Konfederacji wynikała po częaci z chgci dostosowania się do rozwiązań, jakie przewidywano, że przyjmie druga strona, po czgści zaś z okoliczności stanowią- Cych efekt błgdów przez nią popełnionych. Uznając prawdopodo- bieńatwo wprowadzenia blokady, postanowiono zwalczać ją w vojaki sposób - raz okrgtami zbudowanymi w kraju, o których zono, że mogą ustgpować jednostkom przeciwnika, innym zaś , wykorzystując pancerniki i krążowniki budowane na zamó- ie rządu Davisa w Europie. Te ostatnie okrgty miały też ni- flotg handlową Unii oraz eskortować własne statki płynące tawami z Europy. 31 VII Jedną z pierwszych decyzji prezydenta Lincolna, podjętych przez niego po upadku Fort Sumter, było wprowadzenie blokady wybrzeży Konfederacji. Regulowały to proklamacje prezydenckie z 17 i 24 kwietnia 1861 r. Pas wybrzeża objętego blokadą miał dłu- gość 5,6 tys. km. Znajdowało się na nim 189 wigkszych i mniej- szych portów. Uznanie, że niemożliwe będzie prowadzenie skutecz- nej blokady wszystkich z nich, dało podstawy do objęcia nią po- c:zątkowo tylko największych: Galveston, Nowego Orleanu, Mobi- le, Norfolk, Savannah, Charlestonu i Wilmington. W miarę upły- wu czasu rozciągano blokadę także i na inne porty, nigdy jednak izie prowadząc systematycznych działań wzdłuż całego wybrzeża. Znane dzisiaj fakty w pełni potwierdzają formułowane także ówcześnie opinie co do nieefektywności blokady. Dla przykładu: w :1861 r. 799 statków usiłowało ją złamać 3579 razy, a w 3046 przy- padkach próby te zostały uwieńczone sukcesem. Średnio zatem aż g5% podejmowanych w tym roku prób zakończyło się powodze- niem. Wobec takiego stanu rzeczy Departament Marynarki Unii decydował się na działania wręcz desperackie. Jednym z nich sta- ło się blokowanie portów poprzez zatapianie okrętów na podejś- ciach do portów. W połowie listopada 1861 r. uczyniono to w Ocra- kne Inlet w Karolinie Południowej, a w grudniu tego samego roku i styczniu następnego w Charleston. W tym samym roku podjęto także faktyczną, choć bezprawną, blokadę portów neutralnych w basenie Morza Karaibskiego, do których z reguły zawijały statki utrzymujące połączenia z Konfederacją. Praktykę tę, zapoczątko- waną w lutym 1862 r. zatrzymaniem brytyjskiego statku "Labuan' , kilka mil morskich od Matamoras w Meksyku, stosowano aż do końca 1864 r. Najnowsze badania nad skutecznością blokady stwierdzają, że udało się ją złamać 8976 razy. US Navy zatrzymała 1233 statki. Konfederacja oraz spółki zagraniczne prowadzące z nią wymianę handlową posiadały w chwili zakończenia wojny jeszcze 150 łama- czy blokady. Fakt, że tylko mniej niż 20% statków podejmujących ryzyko złamania blokady zostało zatrzymanych lub zniszczonych, prowadzi do wniosku, że blokadę, jako jedną z głównych metod 32 prowadzenia przez Unig działań morskich, należy uznać za niesku- teczną. VIII Na początku maja 1861 r. jeden z oficerów floty konfederackiej, nazwiskiem James Bulloch, otrzymał od sekretarza marynarki Stephena Mallory'ego polecenie udania się do Anglii w celu budo- wy tam okrgtów, zdolnych niszczyć flotg handlową przeciwnika. Bulloch wywiązał się doskonale z powierzonego mu zadania. Zwo- dowana w marcu 1862 r. w Liverpool "Florida" zniszczyła w ciągu dwóch lat pływania 35 statków przeciwnika o wartości 3 mln dol. Odrobinę większa od niej "Alabama" zatopiła w ciągu dwuletniej służby, rozpoczętej w lipcu 1862 r., 64 statki o wartości 6,5 mln dol. Działania zwrócone przeciwko flocie Unii prowadziły także, i to z wcale dobrymi rezultatami, statki zdobyte przez krążowniki konfederackie, a następnie przystosowane ad hoc do działań bojo- wych. Tylko w czerwcu 1863 r. "Tacony" uszkodziła 15, a w sierp- niu następnego roku "Tallahassee" - 29 statków. Osiemnaście krążowników Konfederacji zniszczyło w sumie 261 jednostek przeciwnika o łącznym tonażu 96 tys. ton i wartości 25 mln dol. Psychoza wywołana dużą liczbą zatopień, dokonywanych przez nieliczną flotg krążowników, spowodowała u armatorów Unii przekonanie, że ich statki będą bardziej bezpieczne pod banderami neutralnymi aniżeli ich własną. Z tych powodów w latach 1861- 64 sprzedano 715 jednostek o tonażu 461 tys. ton. Sumując te liczby z wcześniej podanymi oraz dodając dalsze 57 statków zdo- bytych w 1861 r. przez kaprów Konfederacji, uzyskuje się 1033 jed- nostek, które Unia straciła w ten czy inny sposób w efekcie dzia- łań floty wojennej przeciwnika. Skutki operacji prowadzonych przez marynarkę Konfederacji przeciwko flocie handlowej Unii były widoczne jeszcze w wiele dziesigcioleci po zakończeniu woj- ny. IX ' Realizacja założeń planu Anaconda, zakładającego podział Kon- deracji wzdłuż rzeki Missisipi, przy równoczesnym z .u l ! l ' e; N dralze ku putędze 1 , , :. pętli blokady, wymagała od Departamentu Marynarki Unii równo- ległego prowadzenia szeregu operacji. Oprócz realizacji blokady na morzu należało bowiem także likwidować punkty oporu przeciwnika na samym wybrzeżu. Już latem 1861 r. podjęto przygotowania do dwóch operacji, ma- jących na celu zdobycie Hatteras Inlet w Karolinie Północnej i Port Royal w Karolinie Południowej. Pierwsza zakończyła się w końcu sierpnia sukcesem, druga zaś osiągnęła swój cel na począt- ku listopada tego samego roku. Zwłaszcza sukces w drugiej z wy- mienionych wypraw jest wart odnotowania ze względu na znacze- nie samego Port Royal, a ponadto z uwagi na udział w walkach 12 tzw. dziewięćdziesięciodniowych kanonierek (budowano je w cią- gu trzech miesięcy) - pierwszych z całej długiej serii okrętów no- wego typu, jakie od połowy 1861 r. aż do końca wojny budowano w Unii. Opanowanie Roanoke Island na początku lutego 1862 r., a na- stępnie Newborn i Fort Macon w kwietniu tego samego roku, uła- twiło w dalszym ciągu działań wojennych realizację blokady wy- brzeży Karoliny Północnej. Najpoważniejszym jednak sukcesem Unii w 1862 r. było opanowanie w końcu kwietnia Nowego Orlea- nu, największego miasta i portu Konfederacji. Zwycięstwo to za- mknęło dostęp od południa do rzeki Missisipi, umożliwiając flocie Unii - wspieranej przez specjalną flotyllę rzeczną prowadzącą operacje w górnym brzegu rzeki - opanowanie całego dorzecza w ciągu następnego roku. Nie zawsze jednak udawało się marynarce Unii zrealizować wszystkie zakładane cele operacyjne. Na przykład nie powiodły się wielokrotnie ponawiane próby zdobycia od strony morza portu w Charleston. Co więcej, w styczniu 1863 r. udało się Konfedera- tom przejściowo go odblokować. Podobne sukcesy odnotowali oni także w tym samym roku w Galveston i Sabine Pass w Teksasie. Więcej powodów do zadowolenia mieli Unioniści w 1864 r., kie- dy w sierpniu udało im się, zresztą nie bez dramatycznych przejść, zdobyć port w Mobile w Zatoce Meksykańskiej. Pod koniec tego samego roku (grudzień 1864) wydawało się, że flota Unii odniesie kolejny sukces, podejmując największą w tej wojnie wyprawę przeciwko garnizonowi konfederackiemu w Fort Fisher, broniące- mu dostępu do portu w Wilmington. Po pierwszym niepowodzeniu postanowiono ponowić próbę zdobycia wspomnianego fortu. Tym razem w trzydniowej bitwie, która rozegrała się między 12 a 15 stycznia 1865 r., udało się złamać opór załogi Fort Fisher i przez zdobycie owego punktu oporu Konfederatów zamknąć dostęp do ostatniego z większych portów znajdujących się w ich posiadaniu. X Flota Unii realizowała swoje zadania nie tylko na morzach, ale i na rzekach, głównie zaś na Missisipi i w jej dorzeczu. Przygoto- wania rozpoczęto już w maju 1861 r. od budowy flotylli kanonie- rek rzecznych. Kiedy w końcu października tego samego roku za- częły schodzić z pochylni, postanowiono je od razu wypróbować, wprowadzając do operacji pod Belmont, gdzie na początku listopa- da wspierały desant 3 tys. żołnierzy gen. Granta, walczących o miasto Columbus w stanie Tennessee. Po udanym debiucie okręty flotylli rzecznej uczestniczyły w szeregu kolejnych operacji reali- zowanych wraz z armią na Missisipi celem zdobycia: Fort Henry i Fort Donelson (luty 1862 r.), Island No.10 (marzec - kwiecień 1862 r.), Pittsburg Landing (kwiecień 1862 r.), Memphis (czerwiec 1862 r.), Vicksburg (czerwiec 1862 - lipiec 1863 r.), Port Hudson (marzec -lipiec 1868). Uczestniczyły także w osobnej wyprawie, podjętej w marcu, a ciągnącej się do maja 1864 r., celem której było uzy- akanie panowania nad Red River. We wszystkich tych operacjach flota spełniała liczne zadania pomocnicze i usługowe na rzecz armii lądowej. Okręty wykonywa- ły bombardowania artyleryjskie przed szturmem oddziałów lądo- wych bądź osłaniały je w czasie odwrotu. Do typowych zadań na- leżało także transportowanie wojsk oraz zapewnianie drożności Przebiegających wzdłuż rzek szlaków zaopatrzeniowych armii. W miarę rozwoju wojny minowej dochodziło do tego trałowanie mniejszych i większych akwenów. Załogi okrętów niejednokrotnie uczestniczyły również w pracach inżynieryjnych prowadzonych na r'zecz armii. 34 / 35 XI W dniu 8 marca 1862 r. na wodach Hampton Roads pojawił sig niezwykły okrgt konfederacki. Różnił się on znacznie od wszyst- kich innych pływających wówczas po wodach amerykańskich jed- nostek. Podstawą jego konstrukcji stał się kadłub fregaty "Merri- mac", zdobytej przez Konfederatów w Norfolk w kwietniu 1861 r. Poddano go gruntownej przebudowie, tworząc na śródokrgciu opancerzoną konstrukcjg o ścianach odchylonych od pionu o 35 stopni. Opancerzenie stanowiły płyty żelazne o grubości do 10 cm oraz belki dgbowe o grubości 61 cm. Wyposażony w 10 dział okrgt, nazwany "Virginia", wyruszył rankiem 8 marca w kierunku Hampton Roads z zadaniem likwidacji blokady tej zatoki. Pierwsze starcie z drewnianymi okrętami Unii potwierdziło wyż- szość nowej konstrukcji. USS "Congress" i USS "Cumberland" zo- stały zatopione w trwającej niespełna 1,5 godziny bitwie. We wznowionych w dniu nastgpnym działaniach drogg zastąpiła mu "p uszka do konserw na tratwie", jak zwano USS "Monitor". Ok- rgt ten, zaprojektowany przez Johna Ericssona, był konstrukcją całkowicie nową. Został zbudowany z żelaza, a jego unikalność polegała także i na tym, że z niewielkiego pokładu nisko umie- szczonego nad wodą wyrastały tylko dwa elementy - sterówka i obrotowa wieża z dwoma działami kalibru 279 mm. Na wieść o po- gromie dokonanym przez "Virginig" sekretarz marynarki Unii, Gi- deon Welles, skierował "Monitora" na wody Hampton Roads. Trwające ponad godzing starcie obu okrgtów pancernych w dniu 9 marca 1862 r. zakończyło się wynikiem remisowym - każda z jednostek otrzymała szereg trafień z bliskiej odległości, ale pomi- mo szkód tym wywołanych była zdolna do dalszych akcji bojo- wych. Fakt ten, jak również rezultaty ataku "Virginii" na okrgty Unii w pierwszym dniu bitwy, potwierdził w praktyce wyższość okrgtu żelaznego nad drewnianym. Doświadczenia z Hampton Roads - pierwszego w dziejach wo- jen morskich starcia okrgtów pancernych - zostały wykorzystane przez wszystkie floty świata. Od tego momentu zaczgto szybko wprowadzać okręty pancerne do wyposażenia flot głównych potgg morskich. W odniesieniu zaś do dalszych działań prowadzonych przez Unię i Konfederacjg oznaczało to powielanie i udoskonala- nie obu konstrukcji. Do końca wojny CS Navy wzbogaciła się o 22 okrgty klasy "Virginia", dalsze zaś 28 było w budowie. Po wodach amerykańskich pływało także 50 "Monitorów", z których najwigk- aze blisko trzykrotnie przerastały pod wzglgdem tonażu konstruk- cję wyjściową. Postgp techniczny w wojnie morskiej z lat 1861- 65 zaznaczył aię nie tylko w odniesieniu do okrgtów pancernych, ale także i jednostek niewielkich, rzec by można, lilipucich, przeznaczonych do wykonywania szczególnych zadań. desienią 1861 r. zbudowano w Nowym Orleanie liczący ledwie 6 m długości cylindrycznego kształtu okrgt. Napgdzany śrubą nożnie wprawianą w ruch przez 4-osobową załogg mógł "Pioneer" - tak bowiem nazwano ów nie- zwykły okrgt - zanurzać się na krótko pod wodg. Jednostka ta posłużyła też do badań nad budową okrgtów, mogących atakować przeciwnika spod wody. Wiosną 1863 r. zbudowano okrgt, który atanowił rozwinigtą wersję "Pioneera". Po licznych próbach posta- nowiono wprowadzić CSS "Hunley" do akcji. 17 lutego 1864 r. za- atakował on w porcie Charleston najnowszy nabytek floty Unii- USS "Housatonic". Zwolniona z "Hunleya" mina uderzyła w kad- łub okrgtu przeciwnika, który błyskawicznie zatonął, przygniata- jąc jednak jednostkg konfederacką. Pierwszy atak podwodny wy- konany w tej wojnie pochłonął zatem "ofiarg i myśliwego". "Hunley" zaatakował okrgt Unii przy pomocy jednej z kilku ro- dzajów min, jakie od początku wojny produkowali Konfederaci. Pierwszy atak minowy został bowiem wykonany przez nich już w lipcu 1861 r., pierwszym zaś okrętem, który zatonął w grudniu 1862 r. w rezultacie wejścia na min b ła kanonierka Unii "Cai- ro". Prowadzone w Konfederacji k m pleksowe badania nad nową bronią dały w krótkim czasie niezłe rezultaty. Skonstruowano sze- reg rodzajów min - wytykowe, z opóźnionym zapłonem, miny-bo- je, a nawet miny odpalane elektrycznie. Zbudowano także okrgty służące ich przenoszeniu - pływające w półzanurzeniu jednostki, Zwane "Davidami". Ofensy , p p bardzo wa minowa rowadzona rzez Konfederacjg, przyniosła dobre rezultaty. W sumie 29 okrętów Unii zostało zatopio- ych, a dalsze 13 uległo poważnemu uszkodzeniu. Badania prowa- 36 / ; 37 dzone w Unii nad tą bronią były znacznie opóźnione w czasie. US Navy zaczęła stosować miny dopiero od połowy 1863 r. Tym sa- mym straty zadane przeciwnikowi były bez porównania mniejsze. W efekcie zastosowania przez przeciwnika min flota konfederacka straciła tylko dwa okręty. Budowa setek okrętów, wprowadzanie nowych rozwiązań tech- nicznych i organizacyjnych, badania nad nowymi rodzajami broni, czy, w końcu, stosowanie nowych metod walki - to zmiany, ja- kich nigdy przedtem, ani też nigdy potem aż do początku lat 80. XIX w. nie przechodziła marynarka amerykańska. W tym też zna- czeniu działania morskie z lat 1861- 65 miały wymiar historyczny. XII Problemy polityczne, stojące przed obu rządami, były nie mniej trudne do rozwiązania, jak kwestie natury militarnej. Prawdą jed- nocześnie pozostaje, że niemała ich część miała związek z prowa- dzoną wojną. Jednym z nich był problem uzupełnienia stanów ar- mii. Najwcześniej sprawa ta pojawiła się w Konfederacji, co było zrozumiałe, zważywszy na specyficzną strukturę demograficzną i rasową społeczeństwa zamieszkującego w jej granicach. Pragnąc powiększyć stany armii, Kongres już 16 kwietnia 1862 r. przyjął odpowiednią ustawg, na mocy której wprowadzono pobór wszyst- kich białych mężczyzn w wieku 18 - 35 lat. We wrześniu tego sa- mego roku podniesiono granicg wieku do 45 lat. Liczba poboro- wych zwiększyła się zatem o kilkadziesiąt tysigcy. Wydanie tych ustaw warte jest podkreślenia z tego powodu, że po raz pierwszy w dziejach amerykańskich wprowadzono zasadę powszechnego po- boru. Fakt ten miał i ten praktyczny skutek, że pod wpływem opo- ru niemałych grup nacisku Kongres równolegle przyjmował szereg ustaw czyniących wyjątki od tej reguły. Aż do maja 1863 r. funk- cjonowało np. prawo umożliwiające wybronienie się od wojska nad- zorcom niewolników w majątkach, liczących ponad 20 Murzynów. Do końca 1863 r. istniała także możliwość wykupu od służby woj- skowej poprzez opłacenie zastgpcy. W maju tego samego roku Kongres, likwidując różne wyjątki od zasady poboru, stworzył ko- łejny, zezwalając, by gubernatorzy mogli zwalniać ze służby woj- akowej urzędników administracji państwowej. Jeśli zatem oblicza się, że w latach 1862 - 64 prawie 82 tys. osób powołano do wojska z poboru, to jednocześnie warto podkreślić, że w tym samym czasie tylko w stanie Georgia wyreklamowano 15 tys., a w Karolinie Pół- nocnej - aż 25 tys. mgżczyzn odpowiadających warunkom ustawy z 1862 r. W 1863 r. także obywatele Unii zetknęli się z przymusowym po- borem do armii. 3 marca tego roku Kongres uchwalił Ustawg o po- borze (Enrollment Act), na podstawie której do wojska mieli być powoływani biali mężczyźni w wieku 20 - 45 lat. Nowa ustawa apotkała się z licznymi protestami ludności. Najsilniej uzewnętrz- niły się one w Nowym Jorku, gdzie w dniach 13 -16 lipca 1863 r. doszło na tym tle do rozruchów. W ich rezultacie ok. 1000 osób zo- atało zabitych lub rannych. Podobne zajścia miały miejsce i w in- nych miastach, w tym m.in. w Bostonie, Portsmouth i Wooster. Ich uśmierzanie trwało aż do 19 sierpnia, co najlepiej świadczy o skali oburzenia ze strony mieszkańców Unii, uznających pobór za jawne naruszenie praw obywatelskich. W następnych latach tak ostre reakcje były już sporadyczne. Dążności władz federalnych do ścisłej kontroli nad obywatelem przejawiały się po obu stronach frontu nie tylko w postaci ustaw o poborze do wojska. Już 27 lutego 1862 r. Kongres Konfederacji uchwalił zawieszenie niektórych podstawowych praw obywatel- W cparę mieś abeas corpus (zakaz aresztowania bez nakazu sądu). ę y potem (24 września) również parlament Unii u- chwalił podobną ustawg. Później odnawiano je jeszcze kilkakrot- nie. Ich wprowadzenie dyktowały realia wojenne, a przede wszyst- kim chgć stworzenia warunków do zwalczania szpiegostwa. W obu jednak przypadkach decyzje te sami zainteresowani przyjmowali jako wyraz dyktatorskiego sprawowania władzy przez rz d Davi- ea i Lincolna. ą y Gdy j g mowa uż o abinetach, to zwrócić należy uwagg, że w każ- z nich toczyła się walka o władzg i wpływy, niczym nie róż- ąca się p j y się ona wd lat rzedwo enn ch. Stosunkowo najszybciej ujawniła administracji Lincolna. Sekretarz stanu William Se- , uznając prezydenta za politycznego dyletanta, zapropono- rał w adresowanym do niego 1 kwietnia 1861 r. memoriale przejg- 38 39 cie przez siebie znacznej części uprawnień szefa rządu i pozosta- wienie Lincolnowi jedynie nominalnego udziału w sprawowaniu władzy. Prezydent grzecznie, acz stanowczo, odmówił uczynienia z Sewarda kogoś na wzór premiera. Seward pozostał w rządzie przez cały okres wojny, będąc ze względu na swoje kwalifikacje i zasłu- gi, nie zaś ze względu na zajmowane stanowisko osobą numer dwa po Lincolnie. Ambicje Sewarda starły się na terenie gabinetu z nie mniejszy- mi, które reprezentował sekretarz skarbu, Salmon P. Chase. Także i on pragnął odegrać poważniejszą rolę niż ta, jaka wynikała z je- go stanowiska. Takie też było faktyczne tło kryzysu gabinetowego w połowie 1862 r., w czasie którego Chase, mając poparcie sekreta- rza wojny, Edwina Stantona, postanowił doprowadzić do ustąpie- nia Sewarda. Powodem miała być jakoby ugodowa polityka Se- warda dążącego do pokoju bez zwycięstw. Dzięki roztropności Lin- colna kryzys zdołano zażegnać (prezydent nie przyjął złożonych przez obu ministrów rezygnacji), ale nie zmieniło to w niczym po- stawy Chase'a. Co więcej, z czasem zaczął on myśleć nie tylko o wyeliminowaniu z rządu Sewarda, ale także o zdobyciu prezyden- tury w wyborach 1864 r. W przeciwieństwie do Lincolna Davis nie był aż tak cierpliwy i skory do kompromisowych rozwiązań. Jego biografowie stwierdza- ją nawet coś zupełnie przeciwnego. Według nich apodyktyczność, przekonanie o słuszności swoich racji oraz brak elastyczności były podstawowymi cechami określającymi charakter prezydenta. Jeśli do tego dodać ambicje Davisa, aby osobiście kierować działaniami wojennymi, to nie zdziwi chyba osobliwa statystyka, z której wy- nika, że w sześcioosobowym gabinecie, kierowanym przez tego prezydenta, dokonano w czasie wojny 17 zmian, podczas gdy w dwóch (siedmioosobowych) gabinetach kierowanych przez Lincol- na - 12 zmian. Pod koniec wojny nawet najbliżsi współpracowni- cy Davisa występowali przeciwko niemu publicznie, nie wyłącza- jąc wiceprezydenta Alexandra Stephensa. Niezależnie od określonych układów w ramach gabinetów istot- ne znaczenie dla stosunków politycznych w państwie miały także relacje administracji z Kongresem. Na ogół lepiej, co nie oznacza, że bezproblemowo, układały się one w Unii. Rezultatem współpra- cy parlamentu i prezydenta stało się uchwalenie i wprowadzenie 40 w życie tak ważnych aktów prawnych, jak Ustau>a o osadnictwie (Homestead Act - 1862 r.), Ustawa o linii holejowej Pacyfihu (Paci- fic Railway Act - 1862 r.), Ustawa Morrilla o nadaniach ziemshich dla Uczelni Wyższych (Morrill College Land Grant Act - 1862 r.) i Ustawa o Banhu Nnrodowym (National Banh Act - 1863 r.). Pierwsze trzy ustawy dotyczyły różnych form władania ziemi, znajdującą się w dyspozycji władz federalnych. W przypadku pierwszej z nich stwierdzano możliwość nadania 160-akrowej dział- ki każdemu osadnikowi, który zechce osiedlić się na stałe i zagos- podarować uzyskane od rządu grunty. Druga z ustaw oddawała 35 mln akrów ziemi jako nadanie dla spółek Union Pacćfic i Central Pacific, zamierzających zbudować transkontynentalną linię kole- jową, która miała połączyć Kalifornię ze Środkowym Zachodem. W końcu na mocy trzeciego z wymienionych dokumentów władze federalne przekazywały władzom stanowym po 30 tys. akrów zie- mi, proporcjonalnie do liczby członków Kongresu z danego stanu. Nadziały te miały zostać przeznaczone na zorganizowanie i sfinan- sowanie działalności uczelni rolniczych i technicznych. Ostatnia ze wspomnianych ustaw tworzyła ponownie, po kilkudziesięciolet- niej przerwie, Bank Stanów Zjednoczonych, czyniąc z niego cen- tralną instytucję finansową p cyzji pociągała aństwa. Każda z omawianych tu de- zatem bardzo poważne i daleko idące skutki. Współpraca Lincolna i Kongresu nie zawsze układała si tak dobrze, jak w powyższych sprawach. Problem przyszłości niewol- nictwa, warunki zakończenia wojny oraz losy Południa po zwycię- ye Uni łtanowiły podstawową materię sporów pomiędzy egze- giej z wymiendon uhtawodawczą. Niekiedy, jak w przypadku dru- yc kwestii, Lincoln musiał uciekać się nawet do środków nadzwyczajnych, by móc zrealizować własne koncepcje. Po pierwszych niepowodzeniach armii w 1861 r. w Kongresie Unii zaczął zyskiwać na popularności pogląd, że, być może, wojny nie uda się yg ą y p j w rać i w zwi zku z t m le ie zakończyć ją na zasa- dzie "pokoju bez zwycięstw. Idee te popularyzował Clement Val- landigham, który szybko pozyskał sobie dość liczne rono zwolen- ników, określających siebie ako k g " j "po ojowych demokratów, przez przeciwników zaś nazywanych miedzianogłowymi. W ma u 1863 r. Vallandig j y 'ięzienie.ham został aresztowan i skazany przez sąd wojenn na Wyrok został zmieniony przez Lincolna na banicję . Za- 41 miast jednak wyjechać do Konfederacji, jak to było planowane, czasowo zatrzymał się w Kanadzie, skąd powrócił w czasie kampa- nii wyborczej roku 1864, włączając się do niej po stronie demokra- tów i agitując przeciwko Lincolnowi. Od końca 1864 r. wpływy Vallandighama wśród opozycji antyrepublikańskiej znacznie zma- lały. Jednak jego losy dobrze obrazują generalny problem, jakim było funkcjonowanie parlamentarnej ("pokojowi demokraci") i pozaparlamentarnej - tajna organizacja Rycerze Złotego Koła (Knights of the Golden Circle) - opozycji wobec kreowanej przez Lincolna wizji przyszłego zwycięstwa i mającego po nim nastąpić pokoju. W tych okolicznościach przy niemałej liczbie chętnych, by zasiąść w Białym Domu (początkowo Salmon Chase, później gen. ohn C. Fremont, a w końcu i gen. George McClellan), wygraną Lincolna w wyborach prezydenckich 1864 r. uznać należy za jego duży osobisty sukces. W znacznie gorszej w sensie politycznym sytuacji znajdował się w całym okresie wojny Jefferson Davis. Opozycja, z jaką spotykał się w Kongresie, blokowała juź nie określone, ale faktycznie nie- mal wszystkie posunięcia administracji, pragnącej usprawnić me- chanizm służący prowadzeniu wojny. Pomimo pilnej potrzeby uczynienia rządu monopolistą w sferze handlu zagranicznego, aby mógł on lepiej, niż w przypadku wymiany realizowanej kanałami prywatnymi, zaspokajać podstawowe potrzeby armii i ludności Konfederacji, prezydent aż do lutego 1864 r. nie był w stanie prze- konać o tym Kongresu. Bardzo często też delegaci z poszczegól- nych stanów namawiali do sabotowania poczynań administracji, szermując przy tym hasłami obrony praw stanowych. Dotyczyło to zwłaszcza Georgii i Karoliny Północnej, których reprezentanci w Kongresie otwarcie popierali działania gubernatorów, odmawiają- cych wysyłania żołnierzy na front, jeśli planowane z ich udziałem operacje miały być realizowane poza terytorium rodzinnego stanu. Wszystko to, o czym była mowa w związku z relacjami: prezy- dent Davis - Kongres Konfederacji, odnosiło się także do kwestii tak podstawowej, jak przyszłość "szczególnej instytucji", którym to mianem historycy amerykańscy (Kenneth M. Stampp) określają czasami niewolnictwo. XIII "Dom rozdzielony niezgodą ostać się nie może. Sądzę, że jest rzeczą niemożli wą, aby nasz ustrój pozostał na stałe pół niewolni- czy i pół wolny. Te wypowiedziane w 1858 r. przez Lincolna sło- wa miały lapidarnie oddawać jego poglądy na niewolnictwo. Dla starającego się o nominację na senatora ze stanu Illinois Lincolna było wówczas oczywiste, że któryś z dwóch systemów - niewolnic- two lub kapitalizm - musi w końcu przeważyć i tym samym o- kreślić istotę stosunków społeczno-ekonomicznych nie tylko w ja- kiejś części Stanów Zjednoczonych, ale w całym kraju. Lincoln był przekonany, że to niewolnictwo powinno zniknąć. Cytowana wcześniej wypowiedź głęboko zapadła w pamięć wy- borcom, zwłaszcza tym z Południa. W dwa lata później, już w okre- sie wyborów prezydenckich, mieszkańcy Południa, widząc w Lin- colnie kandydata partii republikańskiej, uznawanej za regionalną, i traktując go jako abolicjonistę, odpowiedzieli secesją na wynik elekcji. Obejmując zatem urząd prezydenta, Lincoln stanął przed pozornym dylematem: czy, korzystając z okazji, iż partia demokra- tyczna reprezentująca interesy Południa utraciła władzę, dopro- wadzić do likwidacji niewolnictwa, czy też najpierw uczynić wszystko, by ocalić jedność Unii. Dla samego Lincolna tak posta- wiony problem w ogóle nie istniał. Od chwili wejścia do Białego Domu jego celem stało się bowiem scalenie owe o domu podzie- lonego". g " Nieomal od samego początku wojny zdarzało się - zwłaszcza tam, gdzie wojska Unii wchodziły w głąb terytorium przeciwnika - że niewolnicy uciekali z plantacji, kierując się do obozów Unio- nistów. Gdy pod koniec maja 1861 r. napłynęli do Fortecy Monroe pierwsi czarni uciekinierzy, jej dowódca, gen. Benjamin Butler P , ostanowił uznać ich za "kontrabandę wojenną". Praktycznym te- go skutkiem była odmowa wydania niewolników ich właścicielom. W efekcie podjętej przez Butlera akcji Kongres na początku sierp- ia 1861 r. wydał ustawę anulującą obowiązujące od 1850 r. prawo zbiegostwie, nakładające na władze federalne obowiązek współ- a L. Korusiewicz, Abraham Lincoln. Warszawa 1975, s. 139. 42 43 działania z właścicielami niewolników w razie ucieczki tych ostat- nich z plantacji. " Uznanie zbiegłych Murzynów za "kontrabandę wojenna auto- matycznie stawiało pytanie o ich status w nowych warunkach: czy powinni być traktowani jak niewolnicy, czy też można ich u- znać za ludzi wolnych. Brak zdecydowania administracji Lincol- na, a przede wszystkim samego prezydenta, powodował, że niektó- rzy dowódcy wojskowi decydowali się przejąć inicjatywę we włas- ne ręce. Najwcześniej uczynił to gen. John. C. Fremont. Dowodząc wojskami Unii w zachodnich stanach, proklamował 30 sierpnia 1861 r. zniesienie niewolnictwa na obszarze Missouri. Prezydent polecił wkrótce Fremontowi odwołanie tej decyzji. Gdy zaś gene- rał nie zgodził się, wówczas Lincoln anulował jego proklamację. Wydawało się, że problem przestał istnieć, gdy po kilku miesią- cach w kwietniu 1862 r. inny dowódca, gen. David Hunter, ogłosił decyzję o uwolnieniu niewolników znajdujących się w ohozach Unii. W miesiąc później wydał zaś proklamację emancypacji w sto- sunku do niewolników z Georgii, Florydy, Karoliny Południowej. Również i ta akcja spotkała się z ripostą prezydenta, podohną do wcześniej opisywanej. Niemniej działania obu generałów, łącząc się ze stałą presją wywieraną na prezydenta przez abolicjonistycz- nie nastawionego sekretarza wojny, Simona Camerona, oraz ze strony szeregu innych osób spoza gabinetu, zmusiły Lincolna do poważnego zastanowienia się nad całym problemem. Musiał on przy tym postępować niezwykle ostrożnie, aby zhyt radykalnymi działaniami nie doprowadzić do wystapienia z Unii czterech sta- nów niewolniczych - Kentucky, Missouri, Maryland i Delaware. Pierwsza decyzja miała ograniczony charakter, dotyczyła bo- wiem jedynie stołecznego Dystryktu Kolumbii. Prezydent podpisał 16 kwietnia 1862 r. ustawę znoszącą istniejące tam w szczątkowej formie niewolnictwo. Kolejne posunięcia miały potencjalnie po- ważniejsze następstwa. Na początku maja Lincoln zaprezentował gabinetowi projekt dotyczący emancypacji w skali całego kraju. Przewidywano w nim, że będzie ona dobrowolna, a jej przeprowa- dzeniu towarzyszyć powinny odszkodowania dla właścicieli. Uzna- wano także, że cała operacja zakończy się ok. 1900 r., a wyzwoleni Murzyni przeniosą się do krajów Ameryki Środkowej. Gabinet po- parł ów projekt, a 10 maja 1862 r. zatwierdził go Kongres. 44 Rozwój sytuacji militarnej, stała potrzeba zwiększenia liczby rek- rutów - teraz nimi mogli być także wolni Murzyni - a w końcu i chęć wytrącenia argumentu o imperializmie Północy, wysuwanego przez sympatyków Południa i zwolenników interwencji w Wielkiej Brytanii i Francji, skłoniły Lincolna do znacznej modyfikacji pla- nów emancypacyjnych. Tuż po niepowodzeniu ofensywy konfederac- kiej zakończonej bitwą nad Antietam, 22 września 1862 r., prezy- dent ogłosił proklamację, w której zapowiedział zniesienie niewol- nictwa od 1 stycznia 1863 r. Gdyby w ciagu 100 dni, od chwili wy- dania tego dokumentu, Konfederaci złożyli broń, to wówczas właś- ciciele niewolników mogliby uzyskać odszkodowania. Konfederacja nie poddała się w wyznaczonym terminie, co oznaczało z dniem 1 stycznia 1863 r. wejście w życie emancypacji bez odszkodowań. Trudno przecenić znaczenie tej decyzji. W sferze propagandowej i politycznej wojna nabierała nowego wymiaru. Nawet sojusznicy Konfederacji musieli uznać, że toczy się ona już o coś więcej niż tylko o panowanie jednego regionu nad drugim. W sferze militarnej emancypacja stworzyła możliwości, by armię zasiliły szeregi wyzwo- leńców. W istocie też do końca wojny podjęło służbę w US Army 186 tys. Murzynów. Oceniając emancypację, warto oderwać się od tych wszystkich ocen kształtowanych w Stanach Zjednoczonych, a także w Europie - w tym i Polsce - widzących w Lincolnie swego rodzaju bojow- nika o wolność wszystkich ludzi bez względu na kolor skóry. Hagio- graficzny portret Lincolna, powielany w setkach i tysiącach prac (w samych tylko Stanach Zjednoczonych w okresie pierwszych stu lat, jakie minęły od chwili śmierci tego prezydenta, ukazało się po- nad 4,5 tys. prac dotyczących jego osoby) oraz kształtowany przez polityków r działaczy społecznych, a nawet religijnych - często w uznaniu je o faktycznych zasług, a jeszcze częściej, aby lepiej uka- zać swoją osobę lub prezentowane poglądy yp co y w acza w istocie to, b ło najważniejszym osiągnięciem szesnastego prezydenta Sta- nów Zjednoczonych. f'odpisując Prohlamację emancypacji, Lincoln zdobył się na niewyobrażalne ryzyko kreowania przyszłych stosun- ków migdzy białymi a czarnymi. Pamiętać bowiem należy, że od za- rania y j p kraj amer kańskie aństwowości niewolnictwo było wpisane w obraz społeczny tego kraju. Jego zniesienie mo ło zatem uwol- nić narastającą od dziesiątków lat falę nienawiści rs owej ze strony 45 litarna Konfederacji systematycznie się pogarszała. Chcąc nie chcąc administracja Davisa musiała w końcu wprowadzić do wal- ki niewolników. Nim do tego doszło, w marcu 1864 r. powołano pod broń czarnych wyzwoleńców w wieku 17 - 50 lat. W końcu te- go samego roku (w listopadzie) Davis zdecydował się zaryzykować zgłoszenie propozycji wprowadzenia 40 tys. niewolników do od- działów pomocniczych. Kongres nie wyraził jednak na to zgody. Powiększające się trudności z pozyskiwaniem rekruta spowodo- wały, że na początku 1865 r. administracja Davisa postanowiła raz jeszcze wrócić do sprawy. Tym razem prezydent zwrócił się o popar- cie do gen. Lee, cieszącego się opinią niekwestionowanego autory- tetu w kwestiach dotyczących prowadzenia wojny. Jego wspar- cie okazało się czynnikiem rozstrzygającym. 3 marca 1865 r. Kon- gres uchwalił, a 13 marca prezydent podpisał ustawę o mobilizacji 300 tys. niewolników w wieku 18 - 45 lat. Prawo wyzwolenia Mu- rzynów pozostawiono właścicielom i władzom stanowym. Te ostat- nie niemal automatycznie cedowały je na prezydenta. W ten spo- sób kilkuset Murzynów, którzy ;rorniuwali pierwsze w CS Army trzy kolorowe regimenty, uzyskało wolność z rąk tych samych bia- łych, którzy jeszcze kilka lat wcześniej uznawali niewolnictwo za podstawę swej państwowości. Wspomniane decyzje przyszły zbyt późno, by cokolwiek zmienić. Warto wszak o nich pamiętać, gdyż nader j sno wskazują, że w odczuciu Południowców w prowadzonej przez nich wojnie nie tyle chodziło o rozstrzygnięcie losów niewolnictwa, ile o niepodległość ich państwa. Wojna w latach 1861- 65 oprócz militarnego i politycznego mia- ła także swój międzynarodowy wymiar. Wyznaczały go starania Unii o utrzymanie państw trzecich z dala od konfliktu oraz wysił- ki Konfederacji, by uzyskać z ich strony pomoc od dyplomatycznej i finansowej począwszy, a na wojskowej skończywszy. Niemałe też znaczenie dla przebiegu wojny miał sposób jej postrzegania przez różne państwa europejskie zainteresowane biegiem wydarzeń w Ameryce. 48 Gdy mowa o planach Unii i Konfederacji związanych ze stosun- k imi z zagranicą, to w przypadku tej pierwszej zwrócić należy uwagę na memorandum sekretarza stanu, Williama Sewarda, z 1 kwietnia 1864 r., w przypadku zaś tej drugiej - na "teorię króla bawełny" (King Cotton Theory). Tak zwane primaaprilisowe me- morandum Sewarda zawierało projekt zbrojnego wystąpienia przeciwko któremuś z państw europejskich (Anglii, Francji, Hisz- panii lub Rosji). W wojnie z wrogiem zewnętrznym widział bo- wiem Seward szansę na zażegnanie konfliktu wewnętrznego. Po- mysł ten, podobnie jak i inne wcześniej omawiane idee, zawarte we wspomnianym memorandum, nie zyskały uznania w oczach prezydenta, który zdecydowanie odrzucił myśl o wojnie z państwa- mi europejskimi. Podczas gdy ważyły się losy projektu Sewarda, w Konfederacji podjęto pierwsze działania w celu realizacji sformułowanej jeszcze przed wojną koncepcji opartej na "teorii króla bawełny". Głęboko tkwiąca korzeniami w realiach społeczno-ekonomicznych Połud- nia, a ubrana w szatę słowną w połowie lat 50. głosiła, że produ- kowana na Południu bawełna pozostaje surowcem strategicznym, gdyż bez niej niemożliwy jest niezakłócony rozwój produkcji prze- mysłu tekstylnego w wielu krajach europejskich. Stopień uzależ- nienia odbiorców ze Starego Kontynentu od dostaw bawełny upra- wianej na Południu był zaś tak duży (w zależności od kraju, 75 - 93%), że w razie konfliktu z którymś z nich Stany Zjednoczo- ne byłyby w stanie pokonać przeciwnika, wykorzystując posiada- ną broń gospodarczą. Według twórców owej teorii wstrzymanie do- staw bawełny oznaczać miało automatyczną ruinę przemysłu da- nego kraju. W tych zaś spośród nich, w których spory procent lud- ności utrzymywał się bezpośrednio z pracy w przemyśle tekstyl- nym (przede wszystkim Wielka Brytania, w mniejszym stopniu Francja), grozić mogło rewolucją społeczną. Po utworzeniu Konfederacji większość jej polityków uznała za konieczne zaadaptować tę teorię do stosunków, jakie planowano nawiązać z krajami Starego Kontynentu. Już 12 lutego 1861 r. Kongres uchwalił rezolucję w sprawie wysłania delegacji, która miała zainicjować w Europie rozmowy na temat podjęcia kontak- tów dyplomatycznych i handlowych. Najzagorzalsi zwolennicy "teorii króla bawełn " w tym m.in. przewodniczący Komitetu ds. y, 49 - \a drudze ku putedze Zagranicznych Kongresu Konfederacji (wówczas Kongres był jed- noizbowy), Robert B. Rhett, od samego początku próbowali sta- wiać sprawę na ostrzu noża, proponując w przypadku odmowy u- znania dyplomatycznego wprowadzenie embarga na dostawy ba- wełny do danego kraju. Ostatecznie jednak udający się do Europy komisarze dyplomatyczni - William Yancey, Pierre Rost i Dudley Mann - zostali wyposażeni przez ówczesnego sekretarza stanu, Roberta Toombsa, w instrukcje przewidujące prowadzenie przez nich rozmów w znacznie łagodniejszej formie. Wyjeżdżając z Konfederacji w okresie pokoju, przybyli do Wiel- kiej Brytanii już po wydarzeniach z Charleston. W kilka dni po otrzymaniu pierwszych wiadomości na temat wybuchu wojny kró- lowa Wiktoria podpisała Prohlamację neutralności (13 maja 1861 r.). Zawierała ona także punkt o uznaniu Konfederacji za stronę wojującą. W ślad za brytyjskim podążyły i rządy innych państw, wydając nodobne akty i podejmując rozmowy z delegacją konfederacką, ale bez dania jej żadnych zobowiązań. Pierwsze rezultaty misji Yanceya, Rosta i Manna, choć mniejsze niż oczekiwano, były jednak na tyle zachęcające, że w końcu sierpnia 1861 r. Jefferson Davis postanowił mianować stałych ko- misarzy dyplomatycznych w Wielkiej Brytanii (Jamesa Masona) i Francji (Johna Slidella), a jednocześnie zastosować w praktyce "teorię króla bawełny", aby poprzez embargo na dostawy bawełny do Europy wymóc korzystne dla siebie decyzje w sprawie uznania dyplomatycznego. W czasie podróży Masona i Slidella do Europy wydarzył się in- cydent, który szybciej, niż przypuszczano w Richmond, mógł zmie- nić losy wojny. 8 października 1861 r. brytyjski statek "Trent", na pokładzie którego znajdowali się komisarze, został zatrzymany nie opodal wysp Bahama przez USS "San Jacinto". Dowódca tego ok- rętu, kpt. Charles Wilkes, zarządził przeprowadzenie rewizji na po- kładzie "Trenta", a po zidentyfikowaniu Masona i Slidella obu ich aresztował. Akcja ta stała się powodem niezwykle ostrego kryzysu w sto- sunkach Unii z Wielką Brytanią. Wilkes w jaskrawy sposób naru- szył bowiem normy prawa międzynarodowego, stwarzające wpraw- dzie możliwość przeszukania "Trenta", ale zabraniające zatrzymy- wania kogokolwiek. Oburzenie w Wielkiej Brytanii było tak duże, 50 że na powaznie zaczęto się tam sposobić do wojny. W końcu listo- pada wydano rozkazy stacjonującej w Kanadzie flocie, by podjęła przygotowania do operacji przeciwko portom Unii. Wysłano liczą- cy 11 tys. żołnierzy korpus celem wzmocnienia obrony Kanady, równocześnie mobilizując tamtejsze oddziały milicji. Pewne zmniejszenie gorączki wojennej przyniosła żałoba narodowa po śmierci księcia Alberta (16 grudnia) - męża królowej Wiktorii. Gdy zaś w końcu (26 grudnia) rząd Lincolna podjął decyzję o zwol- nieniu komisarzy, kryzys minął już swój punkt kulminacyjny, a nastroje stopniowo zaczęły opadać. Osad, jaki pozostał w stosunkach Unii i Wielkiej Brytanii po "sprawie <>" łącząc się z negatywnymi ocenami stanu blo- kady stosowanej przez Unię przy użyciu tak drastycznych metod, jak zatapianie statków na podejściach do portów konfederackich , współgrał ze skutkami embarga wprowadzonego przez rząd Davisa na dostawy bawełny. Tworzył się w ten sposób w ciągu 1862 r. ko- rzystny dla Konfederacji klimat, w którym rodziły się inicjatywy mające na celu przyjście jej z dyplomatyczną pomocą. Podejmowa- li je członkowie wpływowego lobby prokonfederackiego (William S. Lindsey, John A. Roebuck, John Laird), działającego w Wiel- kiej Brytanii. Doprowadzili oni m.in. do tego, że dwukrotnie (li- piec 1862 i czerwiec 1863) sprawa uznania Konfederacji stała się przedmiotem debaty parlamentarnej. Również jesienią 1862 r. roz- ważał tę sprawę rząd brytyjski. W drugiej połowie września 1862 r. premier brytyjski, Henry John Palmerston, i minister spraw za- granicznych, lord John Russell, byli już zdecydowani podjąć wspóll ią z kilkoma państwami europejskimi akcję mediacyjną. Jej celem miało być otworzenie portów Konfederacji oraz podjęcie bezpośrednich rokowań przez strony wojujące, w razie zaś odrzu- cenia tego projektu przez Unię - uznanie dyplomatyczne rządu Davisa. Wiadomości na temat wyniku bitwy nad Antietam, napły- wające od końca września, przekonały gabinet brytyjski do ko- nieczności powstrzymania się z realizacją tego projektu. Z tego sa- mego powodu Wielka Brytania nie przyłączyła się do proponowa- nej przez Napoleona III w listopadzie 1862 r. wspólnej z Rosją ak- cji mediacyjnej. Pomimo wzrostu znaczenia lobby prokonfederac- kiego w Wielkiej Brytanii oraz umiejętnie prowadzonej przez wys- łanników rządu Davisa propagandy (już od maja 1862 r. Konfede- 51 raci wydawali w Londynie własne pismo "Index Weekly"), w la- tach następnych rząd brytyjski był coraz dalszy od idei bezpośred- niego angażowania się w konflikcie amerykańskim. Złożyło się na to szereg czynników, w tym stopniowe zmniejsza- nie się skutków embarga konfederackiego w rezultacie napływu pewnych dostaw bawełny ze źródeł zastępczych (Indii, Turcji, Egiptu oraz... Unii), przy jednocześnie rosnącym znaczeniu do- staw zboża amerykańskiego, jakie w latach 1863 - 64 importowano na skutek kolejnych nieurodzajów na Wyspach Brytyjskich. Nie- małe też znaczenie miało zdecydowanie dyplomatów Unii, podej- mujących różnego rodzaju akcje w celu udaremnienia poczynań komisarzy konfederackich, zamawiających coraz to nowe okręty w stoczniach brytyjskich. Na początku września 1863 r. doszło na tym tle do kryzysu w stosunkach unijno-brytyjskich: poseł amery- kański, Charles F. Adams, zagroził wojną, jeśli port w Liverpool opuszczą dwa pancerniki budowane dla CS Navy (tzw. okrety Lairda). Rząd brytyjski ustąpił wówczas, co oznaczało faktyczny koniec realizowanej dotąd przez por. Bullocha operacji budowy floty konfederackiej w stoczniach angielskich (przeniesiono ją do Francji). Rząd Davisa uzyskał w czasie wojny znacznie więcej przejawów poparcia ze strony Francji. Mniejszy związek miało to z uzależnie- niem tego kraju od dostaw bawełny z Południa, większy - z pla- nami politycznymi Napoleona III. W grudniu 1861 r. rozpoczęła się podjęta z inicjatywy Francji interwencja zbrojna w Meksyku. Formalnie celem jej było wyegzekwowanie od rządu Benito Juare- za spłaty zaciągniętych we Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii pożyczek. Początkowo wzięły w niej udział wojska ekspedycyjne tych trzech państw. Kiedy okazało się, że Francja pragnie wyko- rzystać wyprawę w celu opanowania Meksyku i stworzenia zeń swego protektoratu, Hiszpania i Wielka Brytania wycofały się. W tej sytuacji naturalnym sojusznikiem Francji mogła stać się Kon- federacja; związek z nią był tym atrakcyjniejszy i bardziej pożąda- ny, im większą przewagę w polu miała ona nad Unią i im bardziej ta ostatnia protestowała, uznając interwencję za naruszenie dok- tryny Monroe. Z tych wszystkich powodów Napoleon III osobiście angażował się w sprawy Konfederacji, występując do rządu Palmerstona ze wspomnianą wcześniej propozycją mediacji, a następnie w stycz- niu 1863 r. kierując ją bezpośrednio do rządu Lincolna. Za zgodą cesarza Konfederaci mogli wiosną 1863 r. przenieść do Francji operację budowy floty. Już w połowie tego samego roku budowa- no w Bordeaux i Nantes aż 6 okrętów, w tym 2 pancerniki. Wprawdzie tylko jeden z nich - "Stonewall" - wszedł do służby w CS Navy, ale zatrzymanie całej operacji wynikało badziej z ko- nieczności wywołanej przypadkowym odkryciem i ujawnieniem ca- łej sprawy przez dyplomatów Unii niż ze zmiany polityki Napoleo- na wobec Konfederacji. Gwoli ścisłości dodać jednak należy, że niemal od samego początku była ona dwuznaczna. Już bowiem w sierpniu 1862 r. konsul francuski w Galveston, Bernard Theron, sondował możliwość oderwania od Konfederacji Teksasu, zwraca- jąc się z podobną ofertą do gubernatora tego stanu, Francisa R. Lubbocka. Na początku listopada 1863 r. flota francuska zaczęła blokować położony w pobliżu granicy z Teksasem port Matamoras - niezwykle ważny dla Konfederacji ośrodek handlu tranzytowe- go - chcąc ułatwić w ten sposób opanowanie go przez wojska lą- dowe. Na sugestie Slidella, że z większym pożytkiem byłoby dla obu stron, gdyby okręty wiceadmirała Juriena de la Graviera skierowały się przeciwko blokadzie realizowanej przez Unię, komi- sarz usłyszał w Paryżu, iż marynarka nie ma zamiaru rozszerzać strefy swojego działania na północ od Rio Grande. Wszelkie złu- dzenia prysły, kiedy w kwietniu 1864 r. wyszły na jaw szczegóły porozumienia zawartego przez Francję z Unią w sprawie odbioru z portów objętych blokadą US Navy ponad 9 tys. beczek tytoniu, za- kupionego jeszcze wiosną 1861 r. Składowany na terenie portów konfederackich, miał zostać odebrany w ciągu pięciu miesięcy od podpisania wspomnianej umowy, a Unia zobowiązywała się czaso- wo zawiesić blokadę. Pozbawiona sojuszników Konfederacja starała się od kwietnia 1864 r., a zatem po objęciu tronu meksykańskiego przez Maksymi- liana I, zainteresować nowego władcę możliwością sojuszu poli- tyczno-wojskowego skierowanego przeciwko Unii. Pomysł ten, po- dobnie jak odmowa zakończenia wojny na warunkach likwidacji państwa konfederackiego - propozycja zgłoszona w podjętych w lipcu 1864 r. bezpośrednich rozmowach emisariuszy gen. Granta z Davisem, a ponowiona w lutym 1865 r. w czasie rokowań Lincolna 52 53 i Sewarda ze Stephensem, Hunterem i Campbellem w Hampton Roads - świadczyły o tym, że Konfederaci byli zdecydowani wal- czyć do końca. Wolę ich oporu wzmagała świadomość, że ostatecz- ne rozstrzygnięcie wojny pojmować należy nie tylko w katego- riach sukcesu militarnego, ale także, a może nawet przede wszyst- kim, zwycięstwa wartości różniących obie strony. XVI Wojna z lat 1861- 65 przyniosła obu stronom olbrzymie straty. Ich szacunek zawsze przysparzał historykom wielu problemów. Na ogół przyjmuje się, że z liczby przeszło 2,1 mln obywateli Unii, ja- cy przewinęli się przez szeregi US Army, straciło życie 359 tys. Z 1,2 -1,4 -1,5 mln (nie ma tu pełnej zgodności) mieszkańców Konfe- deracji służących w siłach zbrojnych zginęło 329 tys. Już same te liczby obrazują skalę i zaciętość prowadzonych w ciągu czterech lat walk. Tragiczną prawdą pozostaje to, że pomimo iż w niektó- rych wojnach toczonych z udziałem Stanów Zjednoczonych brały udział jeszcze liczniejsze armie, to nigdy jednak poniesione straty nie były tak wysokie, jak w omawianej. Wojna ta stanowiła niezwykłe historyczne doświadczenie nie tylko ze względu na wysokość strat poniesionych przez obie stro- ny. Była to pierwsza wojna przemysłowa, tzn. taka, w której o ostatecznym rezultacie decydowały w większym stopniu potencja- ły i możliwości wytwórcze przeciwników oraz zdolność ich gospo- darek do szybkiego zaspokajania gwałtownie zmieniających się pod względem ilości i asortymentu potrzeb armii i floty, niż liczeb- ność wojska oraz waleczność żołnierzy czy dobre przygotowanie dowodzących nimi oficerów. W końcu była to także jedna z pierwszych (nie licząc okresu re- wolucji francuskiej) wojen ideologicznych, w których zwycięstwo w sensie militarnym pociągało za sobą zmianę istniejącego syste- mu wartości w każdym wymiarze życia jednostek i grup społecz- nych. W konkretnym przypadku oznaczało to koniec tego wszyst- kiego, co później historycy nazwali mianem Starego Południa (Old South). Świadomość owych zmian powiększała i pogłębiała się tym szybciej, im większego tempa nabierał proces odbudowy i przebu- dowy Południa, zwany rekonstrukcją. __ Rozdział drugi MIĘDZY NORMALIZACJĄ A REWOLUCJĄ (1865-1877) I eszcze w okresie wojny zapadły w Unii decyzje dotyczące po- wojennej przyszłości stanów, które w swoim czasie ogłosiły se- cesję i utworzyły Konfederację. Odpowiednio też wcześnie ujawni- ły się poważne kontrowersje dotyczące zarówno samych warunków rekonstrukcji5 Południa, jak i tego, kto - prezydent czy Kon- gres - jest uprawniony do decydowania w tym względzie. Jako pierwszy wystąpił z odpowiednim planem prezydent Lin- coln, ogłaszając 8 grudnia 1863 r. Proklamacjg amnestii i odbudo- wy (Proclamation of Amnesty and Reconstruction). Przewidywała ona, że amnestią zostaną objęci wszyscy mieszkańcy stanów ogar- niętych secesją pod warunkiem złożenia przysięgi o przestrzeganiu Konstytucji Stanów Zjednoczonych oraz wszystkich aktów praw- nych wydanych w czasie wojny, a dotyczących likwidacji niewol- nictwa. Z amnestii mieli być wyłączeni członkowie Kongresu Kon- federacji i wyżsi urzędnicy jej aparatu państwowego, a ponadto . wyżsi oficerowie armii i floty oraz ci zawodowi of icerowie, którzy w latach 1860 i 1861 zrezygnowali ze służby w US Army i przeszli do CS Army. Ponadto plan przewidywał, że jeśli l0% uprawnio- nych do głosowania mieszkańców danego stanu złoży wspomnianą t- s j " "Rekonstrukc a - termin przyjęty w historiografii w odniesieniu do dzie- jów amerykańskich lat 1865 -1877 (jednak bardziej stosowany w kontekście histo- i Południa niż całego kraju) - ma kilka znaczeń. Jest stosowany do określenia procesu likwidacji zniszczeń materialnych, lecz przede wszystkim oznacza powrót Południa do Unii w wymiarze politycznym. 55 przysiggę, to wówczas bgdą oni mogli wybrać swoje władze. Po po- twierdzeniu ich legalności przez Kongres stan miał wrócić do Unii na zasadzie pełnoprawnego członkostwa. Na powyższych zasadach nowe konstytucje stanów Arkansas i Luizjany zostały opracowane jeszcze w okresie wojny. Plan Lincolna nie zyskał poparcia Kongresu. Republikańska większość, a zwłaszcza ta jej część, którą określano mianem rady- kalnych republikanów, uważała, że proponowane przez prezydenta warunki były zbyt łagodne, biorąc pod uwagę ciężar winy, jaki spoczywał na secesjonistach. Jednocześnie uznawano, że łagodne ich potraktowanie zamiast przyspieszyć rekonstrukcjg, jedynie wzmoże nadzieje Południowców na powrót do przedwojennego po- rządku. Obawiano się także, że szybki powrót stanów do Unii wzmocni partię demokratyczną, dla której Południe było natural- nym zapleczem. Biorąc te wszystkie elementy pod uwagę, Kongres wystąpił w połowie 1864 r. z własnym planem rekonstrukcji. Sfor- mułowali go, uznawani za radykalnych republikanów, kongresman Henry W. Davis i senator Ben Wade. Projekt zakładał podwyższe- nie z 10 do 50% liczby zobowiązanych do złożenia przysięgi na wierność Konstytucji. Tylko oni mogliby następnie wziąć udział w wyborze nowych władz stanowych. Te zaś po uformowaniu się miały nadać wolność wszystkim niewolnikom, nie przyznając im wszak praw politycznych. Wade-Davis Bill został przyjęty 2 lipca 1864 r. przez obie izby i dosłownie od razu przedstawiony do pod- pisu Lincolnowi. Ten wprawdzie nie postawił formalnego weta, ale też i nie podpisał ustawy, przez co nie mogła wejść w życie. Po śmierci Lincolna (zginął on 15 kwietnia 1865 r. w zamachu zorganizowanym przez Południowca - Johna Wilkesa Bootha) je- go nastgpca, Andrew Johnson, postanowił kontynuować plan re- konstrukcji, oparty na zasadach przedstawionych przez swojego poprzednika. Zdając sobie sprawę z ewentualnego oporu Kongre- su, Johnson wykorzystał przerwę między jego sesjami i korzysta- jąc z poparcia konserwatywnego skrzydła partii republikańskiej, reprezentowanego m.in. przez Williama H. Sewarda i Gideona Wellesa, wprowadził w maju 1865 r. własny plan rekonstrukcji. Przewidywał on przywrócenie stanów do Unii po wypełnieniu trzech warunków: anulowaniu zarządzeń dotyczących secesji, lik- 56 widacji niewolnictwa oraz unieważnieniu konfederackich długów wojennych. Równocześnie 29 maja, wraz z ogłoszeniem tych zasad, Johnson proklamował amnestię, z której teoretycznie mieli być wykluczeni tylko wyżsi urzgdnicy państwowi Konfederacji oraz wyżsi dowódcy. Faktycznie zaś aż 14 różnych kategorii mieszkań- ców zostało z niej wyłączonych (nie mogli z niej skorzystać np. za- liczani do arystokracji - gdyż całą tę grupg czyniono na Północy odpowiedzialną za tworzenie klimatu sprzyjającego secesji- plantatorzy, których majątki były szacowane na ponad 20 tys. dol.). Opierając się na powyższych zasadach postgpowała w latach 1865 - 66 tzw. samorekonstrukcja Południa. Latem 1865 r. w większości stanów Południa odbyły się konwen- cje, na których wybrano nowe władze. W legislaturach pojawiło sig sporo osób, które i przed wojną w nich zasiadały. I choć praw- dą było, że pozostawały one w mniejszości, to jednocześnie wybór byłego wiceprezydenta Konfederacji, Alexandra H. Stephensa, na senatora z Georgii, czy byłego dowódcy konfederackiego, gen. Joh- na Calvina Browna, na członka legislatury Tennessee - tworzyły w odczuciu zwolenników radykalnych zmian na Południu wraże- nie, że oto secesjoniści powracają do władzy. Obawy te miały za swe podstawy przede wszystkim regulacje prawne wprowadzane przez legislatury stanów południowych w odniesieniu do wzajemnych stosunków białych i czarnych mie- szkańców. Przyjęcie owych regulacji było niejako nakazem chwili w nowej sytuacji, w jakiej znalazły się region i kraj. Jeszcze bo- wiem pod koniec wojny (31 stycznia 1865 r.) Kongres uchwalił w postaci XIII poprawki do Konstytucji zniesienie niewolnictwa na całym obszarze kraju (Proklamacja emancypacji dotyczyła tylko stanów ogarnigtych secesją). Wprawdzie procedura ratyfikacyjna związana z przyjgciem owej poprawki potrwała do grudnia tego samego roku, ale już w pierwszych powojennych miesiącach wiele wskazywało, że ten etap historii regionu, jaki miał związek z nie- wolnictwem, został def initywnie zamknigty. W efekcie powstała konieczność oparcia relacji białych i czarnych mieszkańców Po- łudnia na nowych zasadach. Trudno zaś było oczekiwać, by te nie odbijały powszechnej, nie tylko na Południu, wiary w naturalną nierówność ras, a ponadto nie umożliwiały zachowania choć czgś- 57 ci utraconych w wyniku wojny przywilejów. Tak oto przedstawia- ły się ogólne uwarunkowania związane z wprowadzeniem tzw. czarnych kodeksów. Ich przyjęcie stanowiło doskonały przykład na to, jak niedosko- nałe w sensie prawnym były zapadłe w okresie wojny decyzje do- tyczące zniesienia niewolnictwa. Czarne kodeksy wprowadzone przez legislatury stanowe jesienią 1865 r. oraz na początku następ- nego roku akceptowały bowiem podstawowy wymóg konstytucyj- ny - uznanie Murzyna za człowieka wolnego. Jednocześnie jed- nak, wykorzystując obowiązującą w anglosaskiej tradycji prawni- czej zasadę, że co nie jest zakazane, pozostaje dozwolone, nakłada- ły na czarnych mieszkańców regionu szereg ograniczeń, które czy- niły ową wolność pojęciem iluzorycznym. Zakres praw przyznawanych Murzynom był różny w zależności od stanu. Najczęściej sprowadzał się do zagwarantowania włas- ności rzeczy osobistych, a także do uznania legalności związków małżeńskich zawartych w okresie niewolniczym. Nawet jednak w tych dwóch sferach obowiązywały wyjątki. Na przykład w Karoli- nie Północnej Murzynowi nie wolno było posiadać bez zezwolenia (to zaś trzeba było uzyskać na rok przed planowanym zakupem) broni palnej, szabli, czy noży. W odniesieniu zaś do drugiej wspo- mnianej kwestii - uznawano za nielegalne małżeństwa mieszane rasowo. Nie były to wszak jedyne ograniczenia stosowane w ra- mach czarnych kodeksów. Biorąc nadal za przykład ustawodaw- stwo funkcjonujące w Karolinie Północnej, warto wspomnieć o li- mitowaniu prawa swobodnego poruszania się. W uznaniu, że dla porządku społecznego najgorsi są przybysze z zewnątrz, legislatu- ra tego stanu wprowadziła do czarnego kodeksu punkt, w którym stwierdzono, że Murzyn nie mieszkający na stałe w Karolinie Pół- nocnej, a czasowo w niej przebywający, musi wnieść 500 dol. kau- cji, zwracanej przy wyjeździe. W przypadku zaś czarnych mie- szkańców stanu zezwolono tylko na trzymiesięczny pobyt poza granicami Karoliny, po czym tracili oni "obywatelstwo" i byli traktowani jak goście z zewnątrz. Warto na koniec wspomnieć także o tym, że wszystkie wspomniane postanowienia czarnego ko- deksu uznawano w Karolinie i tak za bardzo liberalne. Opozycja zwolenników bardziej ostrego kursu była na tyle silna, że prezen- towany wyżej kodeks został przyjęty większością tylko jednego 58 głosu w izbie niższej i większością trzech głosów w izbie wyższej Zgromadzenia Ustawodawczego. W innych stanach ustawodawcy kładli większy nacisk na okreś- lenie praw Murzynów w sferze ekonomicznej. Dla przykładu w Missisipi czarny kodeks przewidywał, iż w przypadku zawarcia przez Murzyna pisemnego kontraktu o pracę i wcześniejszego, niż to było przewidziane warunkami umowy, opuszczenia miejsca za- trudnienia biały pracodawca miał prawo do całego wcześniej wy- płaconego pracownikowi wynagrodzenia. Z kolei w Karolinie Po- łudniowej jeśli Murzyn chciał podjąć inną pracę, aniżeli robotni- ka rolnego lub służącego, musiał uzyskać specjalną licencję kosz- tującą go od 10 do 100 dol. rocznie. Wprowadzenie czarnych kodeksów zostało uznane w Kongresie za wiarygodny dowód na to, że Południe, pozostawione samo so- bie, powróci do form rządów sprzed 1861 r. W przekonaniu więk- szości republikańskich członków parlamentu ów test tak dla poli- tyków Południa, jak i prezydenckiego modelu rekonstrukcji wy- padł negatywnie. Obserwacje stanu stosunków społeczno-politycznych na Połud- niu oraz fakt wprowadzenia przez Johnsona rekonstrukcji bez u- zgodnienia z Kongresem przekonały Parlament do tego, by przejąć inicjatywę we własne ręce. Zbierając się na kolejną sesję w grud- niu 1865 r., Kongres postanowił przede wszystkim nie uznać no- wych, wybranych na zasadzie prezydenckiej rekonstrukcji przed- stawicieli Południa. Co więcej, już na początku sesji powołano Po- łączony Komitet ds. Rekonstrukcji. Złożony z 15 członków i pracu- jący pod przewodnictwem senatora Williama Pitta Fessendena , Komitet miał wypracować podstawy kongresowego planu rekon- strukcji. Wprawdzie sam przewodniczący był zwolennikiem umiar- kowanego kursu wobec Południa, ale wśród członków owego ciała znajdowali się tak nieprzejednani wrogowie Południowców, jak przywódca radykalnych republikanów w Izbie Reprezentantów, Thaddeus Stevens. Otwarcie głosił, że stany należące w swoim czasie do Konfederacji nie powinny powrócić do Unii nie tylko do 1870 r., ale i w następnych stuleciach. Jednocześnie żądał, aby plantacje należące do białych skonfiskować i rozdzielić pomiędzy czarnych. Z wypadkowej obu postaw wynikły decyzje podjęte przez Kon- 59 gres w ciągu 1866 r. Traktowane łącznie, zyskały nazwę pierwsze- go kongresowego programu rekonstrukcji. uż w lutym 1866 r. Kongres uchwalił Ustawę dotycząc Biura ds. Uchodźcócu (Freed- men's Bureau Bill). Na jego mocy przedłużono okres funkcjonowa- nia powstałej jeszcze w poprzednim roku agendy, oficjalnie zwanej Biurem ds. Uchodźców, Ws zwoleńców i Ziem Opuszczonych (Bu- reau of Refugees, Freedmen and Abandoned Lands). Umieszczono ją w strukturze Departamentu Wojny, co miało być dowodem zde- cydowania, z jakim zamierzano działać na rzecz wszystkich obję- tych programem pomocy ze strony tej agendy. Do jej głównych za- dań należało niesienie pomocy żywnościowej i medycznej oraz edukacja czarnych wyzwoleńców. Powstanie agendy uznawano w marcu 1865 r. za konieczność w sytuacji całkowitej dezorganizacji życia społecznego i ekonomicznego w kraju. Przedłużenie jej dzia- łalności w 1866 r., i to w dodatku na dalsze trzy lata, stanowiło z kolei wyraz przekonania, że pozycja Murzynów w nowych warun- kach daleka jest od stanu, który uznać by można za zadowalający. Podkreślenia ponadto wymaga fakt, że jeżeli w pierwszym roku swojej działalności Biuro ds. Uchodźców było programowo apoli- tyczne, to od 1866 r. stało się agendą służącą realizacji konkretnej wizji przyszłych stosunków na Południu. Tak też odczytując decyz- ję Kongresu z lutego 1866 r., prezydent postawił wobec niej weto. Ponownie poddana głosowaniu, ustawa została przyjęta przez Kongres, co przesądziło o losach Biura ds. Uchodźców. Jednocześ- nie cała sprawa ujawniła, jak dalece Kongres i prezydent różnili się w poglądach na przyszłość Południa. Przyjęcie wspomnianej ustawy było jedynie elementem w całym programie rekonstrukcji, wcielanym w życie przez Kongres w 1866 r. Już bowiem w marcu tego samego roku uchwalono Ustawę o pra- wach obywatelskich (Ciuil Rights Act). Jej przyjęcie traktować na- leży jako swego rodzaju reakcję na wypaczenia w stosunkach spo- łecznych, wynikające z funkcjonowania czarnych kodeksów. Usta- wa nakazywała równe w sensie prawnym traktowanie białych 1 czarnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. W końcu, w czerw- cu 1866 r., przyjęto, najdalej jak dotąd idące, rozwiązanie prawne, uchwalono bowiem XIV poprawkę do Konstytucji. Na jej podsta wie przyznawano Murzynom prawa obywatelskie, jednocześnie pozbawiając praw politycznych wszystkich Południowców, którzy ewoim czasie pełnili funkcje w aparacie państwowym Konfede- cji, a ponadto dowódców CS Army i CS Navy. Kongres ogłosił wnież, że aż do chwili ratyfikacji tej poprawki żaden przedsta- riciel Południa nie będzie formalnie uznany w Kongresie. Prezy- t ze swej strony zachęcał do nieratyfikowania poprawki. Z wy- j thiem Tennessee reszta stanów skwapliwie na to przystała. O- zrlaczało to przyjęcie do Unii w 1866 r. owego stanu i pozostawie- nie reszty poza nią. Przypadające na listopad tego samego roku wybory kongresowe przebiegały zatem pod znakiem ostrych kon- flihtów partyjno-regionalnych. Ich rezultat - zdecydowana wy- grana republikanów - oznaczał w konsekwencji początek nowego etapu w dziejach rekonstrukcji. Wynik wyborów z 1866 r., odmowa Południowców ratyfikowania XIV poprawki, a w końcu i szereg wystąpień na tle rasowym, ja- kie miały miejsce w miastach tego regionu (Memphis, maj 1866 r.; NOwy Orlean, wrzesień 1866 r.), umocniły większość republikań- eką w przekonaniu o konieczności podjęcia jeszcze bardziej zdecy- dowanych niż dotąd działań, służących przebudowie struktur spo- łeczno-politycznych w stanach byłej Konfederacji. Wśród republi- kanów najsilniejszą grupę stanowili radykałowie skupieni wokół oeoby Thaddeusa Stevensa. Z ich inicjatywy oraz grupy zwanej ul- tr sami (John W. McClurg, Robert W. Clark) wychodziły propozy- e)e podjgcia akcji represyjnych wobec Południa. Stevens osobiście chgcał do objęcia okupacją wojskową stanów, które odmówiły _ rzyjgcia XIV poprawki. Ponadto był zdania, że majątki Połud- hiowców powinny zostać w całości skonfiskowane na rzecz skarbu ańetwa. Charles Sumner dodawał do tego projekt pozbawienia kszości białych Południowców praw politycznych (na podsta- e XIV poprawki ok. 100-150 tys. osobom je odbierano, ale ok. tys. wciąż je posiadało) oraz wypowiadał się za wprowadze- zintegrowanego w sensie rasowym systemu szkolnictwa. Nie wszystkie z tych i wiele innych projektów zgłoszonych na omie lat 1866 i 1867 weszło w życie. Czgść jednak stała się tawą uchwalonej 4 marca 1867 r. Ustawy o rehonstruhcji mili- J (Military Reconstruction Act). Na jej podstawie w 10 sta- które odmówiły ratyfikacji XIV poprawki, wprowadzono ac)ę wojskową, Podzielono je na 5 okręgów wojskowych, któ dowódcami zostali: gen. John McAllister Schofield (Wir 60 nia), gen. Daniel E. Sickles (obie Karoliny), gen. John Pope (Geo- rgia, Floryda i Alabama), gen. Edward O.C. Ord (Missisipi i Ar- kansas) i gen. Philip H. Sheridan (Luizjana i Teksas). Wymienio- nym dowódcom przyznano (na podstawie osobnej ustawy z 23 mar- ca 1867 r.) uprawnienia gubernatorów, a zatem sprawowali władzę wykonawczą nie tylko w sensie wojskowym, ale i cywilnym. Oprócz wprowadzenia okręgów wojskowych z generałami-guber- natorami na czele ważnym elementem drugiego programu rekon- strukcji stało się uznanie konieczności wyłonienia nowych władz ustawodawczych. Najpierw zebrać się miały konwencje stanowe w celu opracowania nowych konstytucji. Wprowadzenie do nich po- stanowień wynikających z Ustawy o prawach obywatelshich oraz XIV poprawki było warunkiem wstępnym uznania owych konsty- tucji za podstawę prawną działania przyszłych stałych legislatur stanowych. Dopiero po zaakceptowaniu przez Kongres nowych konstytucji stany mogły powrócić do Unii. Najwcześniej, gdyż je- szcze w tym samym roku, została przyjęta Alabama, najpóźniej zaś, bo w 1870 r. - Wirginia, Missisipi i Teksas. Decyzje Kongresu z pierwszych miesięcy 1867 r. stanówiły tak dalekie odejście od prezydenckiej koncepcji rekonstrukcji, że oba- wiano się, iż Johnson użyje wszelkich konstytucyjnie mu przyna- leżnych środków do obalenia tego programu. Równolegle zatem z kolejnymi aktami prawnymi, określającymi nowy kształt kongre- sowej rekonstrukcji, parlament wprowadzał i inne akty mające w zamierzeniu uchronić go od przewidywanych represji lub blokad ze strony prezydenta. Z tych powodów przyjęto w marcu 1867 r. Ustawę o uprawnieniach wojskowych (Army Appropriation Act), a następnie Ustawę o urzędach (Tenure of Office Act). Pierwsza z nich ograniczała uprawnienia prezydenta jako szefa sił zbrojnych, wzmacniając jednocześnie pozycję generała armii - w tym kon- kretnym przypadku funkcję sprawowaną przez gen. Granta. Przyj- mując wspomnianą ustawę, Kongres pragnął faktycznie wyłączyć wprowadzony dopiero co system rządów wojskowych na Południu spod gestii prezydenta. Celem drugiej było z kolei ograniczenie uprawnień dohnsona w tej sferze, która miała związek z możliwoś- cią obsadzenia przez niego stanowisk państwowych. Dotychczaso- we ustawodawstwo przewidywało, że nominat prezydencki powi- nien uzyskać akceptację Senatu, aby objąć dany urząd. Nowa ustawa wprowadzała zasadę, że także odwołując ze stanowiska pańgwowego prezydent powinien uzyskać zgodę izby wyższej Kon resu. W konkretnej sytuacji roku 1867 chodziło o osobę sek- retarza wojny, Edwina Stantona, uznawanego za jedynego w gabi- necie reprezentanta radykalnych republikanów. W sierpniu 1867 r. Johnson potwierdził obawy Kongresu, decy- dując się usunąć z gabinetu Stantona. Prezydent zgodnie z nową procedurą zwrócił się do Senatu o wyrażenie na to zgody. Gdy jed- nak izba odmówiła, zdecydował się wówczas działać bez niej. Sy- tuacja ta z kolei, będąc swego rodzaju kulminacją narastającego już od dwóch lat konfliktu, doprowadziła do podjęcia przez Kon- gres, uwzględnianej w Konstytucji, ale nigdy wcześniej nie prak- tykowanej, procedury złożenia prezydenta z urzędu, zwanej impea- chement, przewidzianej na okoliczność gdy w przekonaniu Kongre- su prezydent z rozmysłem przekracza przyznane mu Konstytuc uprawnienia. ją Sam pomysł zrodził się już w styczniu 1867 r., kiedy należący do frakcji radykalnych republikanów kongresman, James M. Ashle zgłosił w Izbie Reprezentantów wniosek o postawienie prezyden a, w stan oskarżenia w związku z jego rzekomym udziałem w zama- chu na życie Abrahama Lincolna. Wniosek nie uzyskał wówczas poparcia większości izby. Do idei tej chętnie jednak powrócono w rok później. W lutym 1868 r. Thaddeus Stevens, występując w imieniu radykalnych republikanów, sformułował ll artykułów pskarżenia, z których aż 8 dotyczyło sprawy Stantona. Zgłoszony rzez niego wniosek uruchomił całą procedurę, w ramach której musiało się odbyć przed Senatem postępowanie przeciwko Johnso- nowi. Ostateczne głosowanie wykazało, że za złożeniem prezyden- ta z gzędu opowiedziało się 35 senatorów, przeciwko - 19. Tylko jedne o głosu zabrakło, aby na rok przed formalnym upływem ka- dencji Johnson stracił fotel prezydencki. Po t m wydarzeniu na- stąpiło swego rodzaju zawieszenie broni y - Johnson nie próbował już blokować kongresowej rekonstrukcji, Kongres zaś nie wystę- pował przeciwko niemu z nowymi ostrymi atakami. W wyborach prezydenckich 1868 r. partia republikańska wysta- wiła bohatera z czasów wojny, gen. Ulyssesa Granta. Przeciwko niemu wystąpił demokrata Horatio Seymour. Grant w rał wi k szością y. g yg ę- 300 t s łosów w głosowaniu powszechnym (3,01 mln 62 2,7 mln) i uzyskał niemal trzykrotną przewagę głosów elektorskich (214 do 80). Po raz pierwszy w wyborach tych brali udział czarni wyborcy, i bez wątpienia ich prorepublikańskie nastawienie, po- dobnie jak wynikające z postanowień XIV poprawki (proces raty- fikacyjny zamknął się w lipcu 1868 r.) - nieuczestniczenie w wy- borach ponad 100 tys. Pcłudniowców, zdecydowanie prodemo- kratycznych w swych opcjach politycznych, zadecydowały o wyni- ku tej elekcji. .Iej rezultat gwarantował nieodwracalność wprowa- dzonych na Południu w poprzednim roku zmian. Wraz z udziałem Murzynów w wyborach 1868 r. ujawniły się nie tylko ich określone preferencje w spojrzeniu na reprezentantów białej większości, ale także własne ambicje polityczne. Ci bardziej wykształceni, a niekiedy także po prostu bardziej aktywni przed- stawiciele czarnej mniejszości zaczęli wchodzić do władz lokal- nych i stanowych. Lista jest w tym przypadku dość długa. Dla przykładu w Karolinie Południowej stanowiska wiceguber- natorów pełnili od 1868 r.: Alonzo J. Ransier i Richard H. Gleaves, w Missisipi zaś - A.K. Davis, Oscar J. Dunn, C.C. Antoine, P.B.S. Pinchback - w Luizjanie. W dwóch pierwszych wymienio- nych stanach także przewodniczący izb niższych legislatur byli Murzynami (Robert B. Elliot i Samuel J. Lee - w Karolinie Po- łudniowej oraz John R. Lynch - w Missisipi). W kilku stanach Murzyni pełnili również funkcje sekretarzy skarbu, superintenden- tów ds. edukacji oraz sędziów. Blanche K. Bruce i Hiram R. Re- vels, czarni reprezentanci Missisipi, weszli do Senatu, a siedem in- nych stanów wprow dziło swoich murzyńskich przedstawicieli (w sumie 20 osób) do Izby Reprezentantów. Zgodzić się można z niektórymi autorami (August Meier), że do- brą miarą skuteczności działań czarnych polityków była realizacja ważnego z ich punktu widzenia celu, jaki stanowiła desegregacja rasowa szkolnictwa. Tylko w Luizjanie i Karolinie Południowej udało się stworzyć system szkolnictwa zintegrowanego, przy czym jedynie w dwóch miejscach funkcjonował on nie tylko w teorii, ale i w praktyce - w szkołach Nowego Orleanu oraz w Uniuersity of South Carolina. Jednakże nawet w tych stanach, w których od- notowywano znaczną przewagę czarnego elektoratu, tylko w częś- ci udało się zrealizować podstawowe cele owej mniejszości. Fakt ten wynikał zarówno z braku doświadczenia samych zainteresowa- 64 nych, jak i faktycznie niejednoznacznej postawy tych białych re- publikanów, którzy of.icjalnie głosili poparcie dla politycznych a- spiracji Murzynów. Uprzedzenia rasowe - wcale nie mniejsze na Północy (pierwszy czarny polityk z tego regionu wszedł do Kon- gresu dopiero w 1928 r.) niż na Południu - niejednokrotnie czyni- ły owo poparcie iluzorycznym. Realizowana od marca 1867 r. druga faza kongresowej rekon- strukcji wyrażała się przede wszystkim w wymiarze politycznym. Z proponowanych w debacie (poprzedzającej jej wprowadzenie) pro- jektów dotyczących zmian o charakterze społeczno-ekonomicznym w istocie niewiele zostało. Żaden z pomysłów odnoszących się do parcelacji plantacji pomiędzy byłych niewolników czy też konfi- skaty majątków na rzecz skarbu państwa nie doczekał się realiza- cji. Taki ostateczny kształt omawianego programu wynikał z blo- kad, jakie na drodze do radykalnych reform stawiane były przez niektóre grupy w łonie samej partii republikańskiej. Przysłowiowy arodek partii, określany mianem umiarkowanych, opowiadał się za pełnym wykorzystaniem odniesionego przez Północ w minionej wojnie zwycięstwa militarnego i politycznego, ale zdecydowanie był przeciwny zamysłom Stevensa czy Sumnera, aby rekonstrukcja miała zainicjować zmiany społeczno-gospodarcze o charakterze re- wolucyjnym. Jeśli zatem doszło na Południu do pewnych prze- kaztałceń w tym wymiarze, to bardziej wynikało to z konkretnej aytuacji materialnej mieszkańców regionu niż celowo formułowa- nej w odniesieniu do nich polityki. Dane ze spisów powszechnych z lat 1860 i 1880 wykazały podwo- jenie się liczby posiadłości ziemskich przy jednoczesnym zmniejsze- niu ich średniej powierzchni z 365 (146 ha) do 157 akrów (62,8 ha). Dla niektórych historyków amerykańskich (Charles Beard) stano- wiło to w swoim czasie dowód na zmiang struktury społeczno-eko- nomicznej regionu w kierunku większej jej demokratyzacji. W ietocie był to dowód wątpliwy, zważywszy na inne dane z tego sa- mego okresu. Stwierdzały one na przykład, że liczba samodziel- nych farm o powierzchni powyżej 100 akrów (40 ha) zmniejszyła się o 14%, podczas gdy liczba plantacji zwiększyła się o 287%. Omawiane osobliwości wynikały z nałożenia się dwóch zjawisk. W P ypadku majątków, które formalnie nie zmieniły właściciela, 'ażnym warunkiem ich przetrwania było uzyskanie sporych środ- - Na rodze ku c t dzr P t ków finansowych na niezbędne naprawy, uzupełnienie inwentarza itp., podobnie zresztą jak dostęp do samych tych dóbr. W jednym i drugim przypadku natrafiano na poważne trudności. Pośrednictwo kapitału i producentów z Północy w zaspokajaniu potrzeb Połud- nia było zjawiskiem znaczącym jeszcze przed wojną. W nieporów- nywalnie wigkszym stopniu wzrosło jeszcze po wojnie. Przybywa- jący bardzo czgsto bez niczego, za to dysponujący kontaktami z przedstawicielami biznesu z Północy oraz dostgpem do dóbr mate- rialnych i źródeł finansowych, Jankesi potrafili w krótkim czasie ponownie zdominować rynek lokalny na Południu. Co więcej, transakcje dokonywane na kredyt kosztowały właścicieli farm i plantacji z Południa od 40 do 110% w postaci dodatkowych opłat, żądanych przez miejscowych lub napływowych kupców. Przy tak wygórowanych warunkach kredytowych właściciele plantacji sto- sunkowo szybko decydowali się na sprzedaż części należących do nich gruntów, mniejsi zaś po prostu bankrutowali, w najlepszym przypadku, schodząc do roli dzierżawców. W dłuższym okresie o- znaczało to zwiększenie strumienia środków finansowych, kiero- wanych na Północ ze zniszczonego i ubożejącego Południa..W ro- ku 1880 dochód brutto na jednego mieszkańca wynosił na Połud- niu 376 dol., podczas gdy w pozostałych częściach kraju sięgał aż 1086 dol. Wraz ze stopniowym upowszechnianiem się prezentowanego tu mechanizmu kształtować się poczęły dwie nowe kategorie mie- szkańców Południa. Jedną z nich byli przyjezdni spoza regionu, przybywający tam najczgściej bez majątku, ale z dużymi nadzieja- mi na jego zdobycie (stąd określenie stosowane w odniesieniu do nich: carpetbagger, czyli człowiek z dużą torbą podróżną). Dyspo- nujący własnymi kontaktami na Północy i cieszący się poparciem dowódców oddziałów okupacyjnych, w stosunkowo krótkim czasie byli w stanie zdominować rynek lokalny. Po osiągnigciu spodzie- wanych zysków najczęściej powracali do rodzinnych stanów, bądź też wykupywali podupadające majątki na Południu, wtapiając się z czasem w miejscową społeczność. To oni właśnie przyczynili się do sygnalizowanego wcześniej bardzo dużego przyrostu liczby plantacj i. Inną nową kategorią mieszkańców regionu w okresie powojen- nym byli połownicy, sharecroppers. Właściciele dużych farm lub plantacji, nie dość zasobni, by móc przywrócić dawną świetność swoim majątkom, nie na tyle jednak ubodzy, aby się ich całkowi- cie wyzbyć, bardzo czgsto decydowali się na wydzierżawienie częś- ci należącej do nich ziemi. Najczęściej owym dzierżawcą stawał sig świeżo wyzwolony Murzyn, który, nie znajdując innego zaję- cia, a zarazem nie chcąc opuścić regionu, skwapliwie decydował się za podstawowe narzędzia i ziarno siewne płacić połową zbiera- nych plonów. Liczba połowników na Południu systematycznie ros- ła w związku z narastającymi w regionie trudnościami mającymi swe źródła w finansowym uzależnieniu od Północy. W ten sposób pojawienie się i dość szybki liczebny wzrost ludności w obrębie omawianych tu grup stały się swego rodzaju symbolem zmian za- chodzących w sferze społeczno-ekonomicznej w okresie rekons- trukcj i. Pozostając przy tych sprawach, warto jeszcze nieco uwagi po- świgcić działalności Biura ds. Uchodźców. Przede wszystkim nale- ży podkreślić sam fakt powstania tej wyspecjalizowanej agendy w sytuacji, kiedy wszelkie kwestie społeczne tradycyjnie leżały poza sferą działalności rządu. Prawdą wszak pozostaje, że nie tyle szczególnie pozytywne nastawienie Lincolna i członków jego gabi- netu wobec Murzynów, co niemożność poprawy ich sytuacji po- przez działania organizacji społecznych i religijnych, w rodzaju Towarzystwa Pomocy Wyzwoleńcom z Nowej Anglii (New Eng- land Freedmen's Aid Society) czy Amerykańskiego Stowarzyszenia Misyjnego (American Missionary Association), spowodowała ko- nieczność zainteresowania się władz federalnych sprawą warun- ków życia wyzwoleńców. Uznawano przy tym, że powołana na mo- cy uchwały Kongresu z 3 marca 1865 r., a kierowana przez gen. Olivera O. Howarda i zatrudniająca ledwie 799 osób agenda, po- winna skupić się w swojej działalności na trzech głównych kwe- stiach: zapewnieniu aprowizacji wielkim rzeszom byłych niewolni- ków, stworzeniu im możliwości uzyskania podstawowego wykształ- cenia oraz lepszych szans życiowych, bądź to poprzez podjgcie od- powiedniej pracy, bądź przez osadnictwo indywidualne i uprawę ziemi na samodzielnej farmie. Stosunkowo najlepsze efekty przyniosła działalność Biura w drugim z wymienionych punktów. Tylko w pierwszych dwóch la- tach swego istnienia agenda zajmowała się kształceniem wyzwo- 66 I 67 leńców w 4 tys. szkół podstawowych oraz w 74 szkołach ponadpod- stawowych o profilu ogólnym i 61 szkołach zawodowych. Z tego też okresu wywodzą się pierwsze instytucje szkolnictwa wyższego przeznaczone dla Murzynów - Fisk University w Nashville (1866) i Howard University w Waszyngtonie (1867). Nie mniej imponująco - choć biorąc pod uwagę potrzeby była ona na pewno niewystarczająca - prezentowała się pomoc apro- wizacyjna i medyczna. W latach 1865 - 69 Biuro ds. Uchodźców rozdzieliło ok. 1 mln racji żywnościowych oraz udzieliło pomocy lekarskiej 460 tys. osób, przyjmując je w 46 utrzymywanych przez siebie szpitalach. duż znacznie gorzej przedstawiała się realizacja hasła Lincolna, towarzyszącego wprowadzeniu Proklamacji eman- cypacji, by każdy wyzwoleniec otrzymał "czterdzieści akrów i mu- ła". Urzeczywistnienie tak sformułowanego programu pozostawać mogło jedynie pobożnym życzeniem, gdyż rząd federalny dyspono- wał na obszarach byłej Konfederacji jedynie 800 tys. akrów ziemi (320 tys. ha). Oznaczało to tym samym, że tylko dla jednego na czterdziestu zainteresowanych uprawą ziemi na własnej farmie ist- niała realna szansa spełnienia czynionej wcześniej obietnicy. Nic też dziwnego, że gen. Howard starał się zwrócić działalność kiero- wanej przez siebie agendy w równym stopniu na pozyskiwanie te- renów pod osadnictwo Murzynów (np. Sea Islands), co i wprowa- dzenie czarnych na rynek pracy. W tym ostatnim przypadku na przeszkodzie stawało wspomniane wcześniej ustawodawstwo czar- nych kodeksów. Niezależnie od ocen konkretnych osiągnięć Biura ds. Uchodź- ców warto podkreślić, że traktowane jako całość przyczyniły się do pewnego, choć na ogół niewielkiego awansu całej grupy spo- łecznej. Istotne znaczenie działań podejmowanych przez agendę ujawniło się przede wszystkim w wymiarze politycznym. Praca oświatowa i uświadamiająca, prowadzona przez agentów Biura, przyczyniła się do wyrobienia wśród czarnej mniejszości poczucia ścisłego związku z partią republikańską. Powstały w tym okresie sojusz przetrwał aż do lat 30. XX w. Niezależnie od więzi, jakie zrodziły się w sposób naturalny, pamiętać także należy o tych, któ- re były wynikiem świadomej działalności politycznej Biura. W drugiej fazie kongresowej rekonstrukcji prowadziło ono także pro- pagandę polityczną o jednoznacznej - jak się można domyślić- wymowie. Republikański porządek realizowany na Południu pre- zentowano w jasnych barwach, wszystko zaś to, co mu przeszka- dzało, w kolorach ciemnych. Najgłębszy odcień czerni stosowano w odniesieniu do... Ku-Klux-Klanu. Jedną z osobliwości dziejów amerykańskich XIX w. pozostawało to, że mieszkańcy tego kraju, dysponując najdoskonalszym w ich pojęciu systemem politycznym, ze swego rodzaju upodobanierx zwracali się do utajnionych form działalności, podejmowanej zresztą w różnych sferach. Marzący o utworzeniu sprawnej organi- zacji zawodowej szewcy, jeszcze przed wybuchem wojny utworzyli Zakon Rycerzy Św. Kryspina (Order of Knights of St. Crispin). Również w latach 50. podjgli działalność Rycerze Złotego Koła (Knights of the Golden Circle), pragnący zbudować na Południu wielkie imperium niewolnicze, które swymi granicami sięgnęłoby Brazylii. Okres wojny ze względu na liczne ograniczenia w życiu obu społeczeństw przyniósł dalszy rozwój tajnych organizacji. Wy- mieniając tylko najważniejsze, wspomnieć warto o: Lidze Unijnej (Union League), Zakonie Rycerzy Amerykańskich (Order of Ameri- can Knights), Synach Wolności (Sons of Liberty) i Spartańskich Bandach (Spartan Bands). Pomimo różnic programowych łączyło je jednak wiele: fascynacja masonerią, wiara w szczególne posłan- nictwo dziejowe oraz uznanie, że z braku innych form działalności tylko poprzez udział w tajnych stowarzyszeniach można udoku- mentować swój patriotyzm. Nie inaczej rzecz się miała z licznymi powstającymi po wojnie na Południu organizacjami. W odróżnie- niu od tych wcześniej prezentowanych wpisywały one do progra- mów jeszcze jeden wspólny im wszystkim punkt - odzyskanie nie- zależności regionu w kształcie z okresu wojny, a co najmniej z lat poprzedzających jej wybuch. Narodziny Ku-Klux-Klanu wiąże się ze spotkaniem sześciu by- łych żołnierzy Konfederacji (kpt. Johna C. Lestera, mjr. Jamesa R.- Crowe'a, Johna B. Kennedy'ego, Calvina Jonesa, Richarda R. Reeda i Franka O. McCorda), których los zetknął w maju lub czerwcu (co do tego nie ma pełnej zgodności) 1866 r. w Fort Pula- ski w stanie Tennessee. Po latach wypełnionych przygodami wo- jennymi obca im była myśl powrotu do nudy małomiasteczkowego Zycia. Wciąż jeszcze spragnieni przygód i silnych wrażeń, postano- wili założyć organizację fraternalistyczną, której celem byłoby nie- 68 69 sienie pomocy wszystkim powracającym z wojny żołnierzom Kon- federacji. Jako że dwóch z owej szóstki miało szkocki rodowód, więc zaproponowana przez nich nazwa Ku-Klux-Klan, nawiązują- ca do starej tradycji szkockich klanów rodzinnych, została przyję- ta bez większych oporów, podobnie zresztą jak cały skomplikowa- ny system szyfrów i haseł służących porozumiewaniu się w warun- kach obowiązującej tajemnicy organizacyjnej. Ku-Klux-Klan funkcjonował początkowo w Fort Pulaski, a w końcu 1866 r. przeniósł się do kilku większych miejscowości na te- renie Tennessee. Na pierwszym zjeździe członków organizacji, któ- ry odbył się na wiosnę 1867 r., nastąpiły istotne zmiany programo- we i strukturalne. Pod wpływem bieżących wydarzeń (wprowadze- nie okupacji wojskowej) postanowiono ustosunkować się do nowej rzeczywistości, stwierdzając, że Ku-Klux-Klan będzie występował w obronie: Konstytucji, byłych żołnierzy Konfederacji oraz praw białej większości mieszkańców Południa. W tym celu rozproszone i pozostające w luźnym związku lokalne organizacje postanowiono zjednoczyć, przyjmując jednolitą i zhierarchizowaną strukturę. Na czele organizacji stał odtąd Wielki Czarownik (Grand Wizard), który sprawował władzę nad Niewidzialnym Imperium Południa (Inuisible Empire of the South). Podlegali mu niżsi rangą oficero- wie, w zależności od szczebla, zwani Wielkimi Smokami (Grand Dragon), Czarnymi Jastrzębiami (Blach Hawks) lub Wielkimi Cy- klopami (Grand Cyclop). Na czele organizacji stanął o icer byłej armii konfederackiej, osławiony dowódca kawalerii, gen. Natha- niel Forrest. Ku-Klux-Klan, deklarując w 1867 r., czego będzie bronił, okreś- lał także dość precyzyjnie, kogo uznaje za swego przeciwnika. Na ogół zwykło się sądzić, że byli nim wyłącznie Murzyni. Warto jed- nak pamiętać, że teksty przysiąg inicjacyjnych, składanych przez nowych członków, wspominały także o białych, którzy angażowali się w realizację kongresowej rekonstrukcji. Wymieniano tam za- tem radykalnych republikanów i urzędników Biura ds. Uchodźców, carpetbaggerów oraz Południowców współpracujących z władzami okupacyjnymi (scallwages). Fakt ten jest godny szczególnego od- notowania, gdyż wraz z innymi obrazującymi działalność organiza- cji zmienia nieco optykę jej widzenia. Ku-Klux-Klan, przyjmując nową formułę swej aktywności i no- we cele, w krótkim czasie pozyskał wielu członków. W 1869 r. we wszystkich stanach byłej Konfederacji należało doń 550 tys. War- to przy tym pamiętać, że oprócz tej organizacji działało na Połud- niu szereg innych związków konspiracyjnych, stawiających sobie cele podobne do Ku-Klux-Klanu. Najbardziej znane to: Rycerze Białej Kamelii (Knights of the White Camelia), Blade Twarze (Pale Face) i Rycerze Wschodzącego Słońca (Knights of the Rising Sun). Rywalizowały one z Klanem o wpływy wśród mieszkańców Połud- nia, ale wielokrotnie też z nim współpracowały. Ten bowiem, pozo- stając najliczniejszą tajną organizacją istniejącą w tym regionie, narzucał innym ton i styl działań. Nic też dziwnego, że mieszkań- cy Północy nie czynili rozróżnienia pomiędzy poszczególnymi orga- nizacjami, wszystkie razem określając mianem "konspiracji Kla- " nu. Wydaje się, że sformułowanie to, choć używane w sensie pejora- tywnym, dobrze oddaje sens rozgrywających się na Południu wy- darzeń. W ciągu kilku lat działalności członkowie Ku-Klux-Klanu zabili 35 tys. swoich przeciwników. Natężenie tych działań było niekiedy bardzo duże, np. w czasie kampanii wyborczej z 1868 r. w ciągu ledwie dwóch dni września zginęło w Luizjanie ok. 200 osób współpracujących z nowymi władzami. Biorąc pod uwagę maso- wość organizacji, a zarazem pokrywanie się siatki jej lokalnych ogniw z mapą byłej Konfederacji, uznać należy, że działalność Ku- -Klux-Klanu była czymś więcej niż zwykłym terroryzmem, dykto- wanym uprzedzeniami rasowymi. Wciąż niełatwo jednak odpowie- dzieć na pytanie, czy funkcjonowanie "konspiracji Klanu" trakto- wać należy jako fragment wojny domowej, bunt ludności regionu poddanego wojskowej okupacji, czy też prowadzoną przy użyciu metod partyzanckich tę samą wojnę, którą w latach 1861- 65 pro- wadziły regularne armie. Odpowiedź jest tym trudniejsza, im więcej faktów potwierdza szczególną popularność, jaką Ku-Klux-Klan cieszył się na Połud- niu. Wyrażała się ona w różnych, czasami nawet groteskowych formach. W Nashville powstały dla przykładu dwie drużyny base- ballowe, nazwane Ku-Klux-Klan i Pale Face, lokalny teatr zaś wy- stawił burleskę o prostym tytule Ku-Klux-Klan. Kilka wydawa- nych na Południu gazet i czasopism włączyło nawet nazwę organi- zacji do swoich tytułów. W mieście Goldsboro w Karolinie Północ- 70 71 nej ukazywał się "Ku-Klux-Klan Kaleidoscope", a w Jefferson w Teksasie "Ultra Ku-Klux-Klan", w Houston zaś można było nabyć " "Daily Ku-Klux-Klan Vendetta. Jeśli nawet w świetle wszystkich wspomnianych faktów obraz działalności Ku-Klux-Klanu jawi się jako bardziej skomplikowa- ny, niż zwykło się sądzić, to ; ątpliwości nie nasuwają skutki ak- cji podejmowanych przez tę organizację. Już w lutym 1869 r. Kon- gres przyjął XV poprawkę do Konstytucji, zakazującą pozbawia- nia praw politycznych kogokolwiek ze względu na kolor skóry, przynależność rasową lub poprzedni stan prawny, w jakim sig znajdował. Weszła ona w życie w 1870 r. W latach 1870 - 71 Kon- gres przyjął także trzy ustawy o szczególnych uprawnieniach władz wykonawczych (Enforcement Acts), skierowane bezpośred- nio przeciwko Ku-Klux-Klanowi i innym tajnym organizacjom na Południu. W pierwszej z nich uznawano działalność tych związ- ków za nielegalną. Oznaczało to w praktyce, że w dziewięciu po- wiatach Karoliny Południowej, gdzie nasilenie akcji Ku-Klux-Kla- nu było wówczas największe, wprowadzono stan wyjątkowy. W pa- ru innych stanach, w tym najpierw w Karolinie Północnej i Missi- sipi, nastąpiły masowe aresztowania Południowców, choćby tylko podejrzanych o przynależność do organizacji. Z prawdopodobieństwem takiego biegu wydarzeń liczył się już w 1869 r. gen. Nathaniel Forrest. Po uchwaleniu przez Kongres XV poprawki - formalnie rozwiązał organizację. Jednak determina- cja lokalnych przywódców, by dalej prowadzić działalność, stop- niowo ją jeszcze nasilając w okresie kampanii wyborczej przed elekcją kongresową 1870 r., doprowadziła później do podjęcia przez Kongres i administrację tak radykalnych kroków. Zdecydo- wana postawa armii, która w latach 1870 - 71 interweniowała po- nad dwieście razy, przyczyniła się do złamania oporu Klanu. Po- mimo to aż do końca rekonstrukcji w różnych częściach Południa pojawiały się jeszcze płonące krzyże, jako zewnętrzny wyraz dzia- łalności lokalnych komórek organizacji, bądź przywiązania mie- jscowych mieszkańców do tradycji reprezentowanej przez Ku- -Klux-Klan. Po wyborze na prezydenta w 1868 r. gen. Ulysses Grant prokla- mował politykę zamykającą się w formule - "Niech zapanuje po- kój" (Let us have peace). Historycy mają na ogół problemy z roz- szyfrowaniem owego prostego skądinąd hasła: nie wiadomo, czy było kierowane do Południowców, czy też do naciskających na dalsze reformy radykalnych republikanów. Stwarzało przez to wie- lorakie możliwości interpretacyjne różnym grupom i kręgom spo- łecznym. W najbliższym otoczeniu prezydenta, w jego gabinecie i wśród grona doradców, zostało potraktowane jako zachęta do szybkiego bogacenia się wszystkimi możliwymi sposobami. Wkrót- ce też uwidoczniły się pierwsze efekty. Od 1870 r. grupa (później określana mianem "szajki whisky" - Whishey Ring) producentów whisky oraz urzędników z Departamentu Skarbu i Biura Podatko- wego współpracowała w celu obrócenia na cele partii republikań- skiej dochodów z podatku, jaki obciążał wytwarzanie i sprzedaż al- koholu. W miarę upływu czasu wielomilionowe sumy zasilały nie tylko fundusz partyjny, ale także prywatne kieszenie. Proceder ten trwał pięć lat i został ujawniony w wyniku śledztwa podjętego w maju 1875 r. przez sekretarza skarbu, Benjamina H. Bristowa. Wśród 240 aresztowanych znalazł się także prywatny sekretarz prezydenta Orville E. Babcock, który na osobistą interwencję Granta został uniewinniony. Nim jednak sprawa "szajki whisky" wyszła na jaw, inna afera, obciążająca wiceprezydenta Schuylera Colfaxa oraz wielu związa- nych z Grantem polityków republikańskich, stała się przedmiotem szczególnego zainteresowania Amerykanów. Znana jako "skandal towarzystwa Credat Mobilier", miała związek z budowaną przez spółkę Union Pacific transkontynentalną linią kolejową. Budowę odcinka biegnącego na zachód od Omaha w Nebrasce kompania powierzyła towarzystwu Credit Mobilier of America, którego liczą- cymi się współudziałowcami byli bracia Oaks i Oliver Ames. W okresie powstawania tej linii Credit Mobilier przeszło trzykrotnie zawyżył koszty budowy, przekazując wyłudzone w ten sposób od Union Pacific sumy najważniejszym udziałowcom. Kiedy cała sprawa została ujawniona przez "New York Sun" w 1872 r., będą- cy członkiem Kongresu Oaks Ames zaczął przekupywać członków powołanej przez parlament komisji śledczej, docierając wśród nich do wiceprezydenta Colfaxa. Wprawdzie temu ostatniemu nie udo- wodniono przekupstwa, ale cała sprawa znacznie obciążyła konto administracji Granta. Sam prezydent, wolny od podejrzeń, a ponadto cieszący się u- 72 73 znaniem wśród większości radykalnych republikanów za postawę przyjętą wobec "spisku Klanu" oraz zaufaniem bossów partyjnych, został zgłoszony w 1872 r. przez swoją partię do wyborów. Liberal- ne skrzydło partii, uznając wszak pośrednią odpowiedzialność Granta za ujawnione skandale, postanowiło wystawić własnego kandydata. Został nim Horacy Greeley, znany ze swych abolicjo- nistycznych poglądów, naczelny redaktor "New York Tribune". Nie mając innej alternatywy, jak Grant i Greeley, a jednocześnie będąc partią wciąż za słabą, aby wystawić mającego szanse na sukces kandydata, demokraci poparli w wyborach Greeleya. Uzy- skał on 2,8 mln głosów oraz 66 głosów elektorskich, a zatem wcale niemało. Nie wystarczyło to jednak, aby pokonać Granta, który zdobył 3,5 mln głosów i 286 mandatów elektorskich. Oznaczało to w praktyce, że "grantyzm", jak nazywali z dezaprobatą przeciwni- cy prezydenta system rządów opartych na osobistej lojalności podwładnych wobec niego w zamian za udzielaną przezeń politycz- ną i w razie potrzeby prawną ochronę, miał funkcjonować dalsze cztery lata (warto dodać także, że zarzucano Grantowi - a oska- rżenia te formułowali również członkowie partii republikańskiej, nie wyłączając tak znanych, jak przewodniczący Izby Reprezen- tantów z lat 1869- 75, James Blaine - nepotyzm). W okresie drugiej kadencji "grantyzm" rozwinął się w pełni. Oprócz wspomnianego wcześniej skandalu "szajki whisky" ujaw- nione zostały w tym czasie olbrzymie defraudacje w Departamen- tach Skarbu i Marynarki. Ponadto sekretarz wojny, William W. Belknap, został w 1876 r. oskarżony o przyjmowanie łapówek od biznesmenów zainteresowanych prowadzeniem na zasadzie wyłącz- ności handlu z Indianami na obszarach rezerwatów. Uniknął on odpovriedzialności, choć Izba Reprezentantów podjęła decyzję o wszczgciu procedury złożenia go z urzędu. Decyzja Belknapa w sprawie ustąpienia z zajmowanego stanowiska uprzedziła głosowa- nie w Senacie, dotyczące uznania go winnym zarzucanych mu przestępstw. Do tych wszystkich faktów, ilustrujących praktyczne funkcjonowanie "grantyzmu", należy dodać błędy obciążające sa- mego prezydenta, które według opinii niektórych historyków (Ari Hoogenboom) doprowadziły do wybuchu paniki f`inansowej z 1873 r. Dla dziejów rekonstrukcji na Południu ogólna sytuacja politycz- na panująca na szczeblach władz federalnych miała niezwykle 74 istotne znaczenie. W większym jeszcze stopniu niż w Waszyngto- nie duch "grantyzmu", mieszając się ze swoistym zachłyśnięciem władzą nowych ekip oraz ich ignorancją w sprawach politycz- nych, prowadził do takich absurdów, jak przyznanie przez legisla- turg Karoliny Południowej odszkodowania 1000 dol. za konia utraconego przez przewodniczącego niższej izby Zgromadzenia Ustawodawczego. W legislaturze Luizjany głosowano nad przyzna- niem środków na zakup szampana i szynki dla jej członków. Nie obyło się także bez afer finansowych. Wymieniona legislatura pod- jęła w 1873 r. decyzję o finansowaniu remontu siedziby Zgroma- dzenia, przeznaczając na ten cel 50 tys. dol., choć realne koszty wymagały jedynie 1/5 tych środków. Te i podobne wypaczenia z okresu "rządów czarnych", jak zwa- no na Południu lata, kiedy w wyniku funkcjonowania XIV po- prawki do Konstytucji w całym regionie było o blisko 100 tys. więcej czarnych niż białych wyborców, ułatwiały politykom zwią- zanym z tradycją Starego Południa prowadzenie kampanii na rzecz stopniowej eliminacji z władz lokalnych i stanowych najbar- dziej zdecydowanych zwolenników kongresowej rekonstrukcji. Choć prawdą jest, że w tych latach tylko 1/5 białych Południow- ców była aktywna politycznie, to prowadzony wobec radykalnych republikanów bojkot ekonomiczny, wzmocniony presją towarzy- ską, pozwolił na przywrócenie na Południu rządów konserwatyw- nych demokratów, zwanych niekiedy "odkupicielami". Najwcześ- niej, gdyż już w 1870 r., proces ten zaczął się w Karolinie Północ- nej, by w roku nastgpnym objąć Georgig i kolejne stany. W chwili zakończenia drugiej kadencji Granta już tylko Floryda i Luizjana miały rządy republikańskie. Wielkim uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że tylko dzięki wy- mienionym wcześniej czynnikom mogli stopniowo wracać do wła- dzy ludzie związani z tradycją przedwojennego Południa: Istotne zmiany zaszły bowiem w samej partii republikańskiej. Obserwując je w dłuższym okresie, liczonym od chwili zwycięstwa wyborczego z 1860 r., zwrócić należy na to uwagę, że z partii aktywnej i skie- rowanej w swej działalności na osiągnigcie podstawowych celów programowych - wprowadzenie kapitalizmu w całym kraju, stwo- rzenie barier celnych w celu ochrony rodzimego przemysłu, budo- wa transkontynentalnej linii kolejowej itp. - zamieniła się ona w 75 latach rekonstrukcji w partię broniącą osiągnigtego stanu posia- dania. Ów proces pogłębił się w okresie drugiej kongresowej re- konstrukcji, a stał się wiodącym rysem politycznej aktywności re- publikanów w latach ostatniej kadencji Granta. Przechodząc do obrony osiągniętych zdobyczy, partia była skłonna do kompromi- su z innymi siłami politycznymi, zwłaszcza jeśli nie występowały one przeciwko republikanom w tak ostrej formie, jak czynił to w swoim czasie Ku-Klux-Klan. Chęć utrzymania władzy w skali całe- go kraju skłaniała do ustępstw na rzecz sił politycznych, pragną- cych władzy tylko w regionie. Proces zapoczątkowany na począt- ku lat 70. osiągnął swój kulminacyjny punkt w czasie wyborów prezydenckich 1876 r. W czasie tej elekcji demokraci - wzmocnieni już wyraźnymi sukcesami w skali regionu - zdecydowali się wystawić własnego kandydata, Samuela J. Tildena. Republikańskim nominatem zo- stał Rutherford B. Hayes. Tilden zdobył przewagę w głosowaniu powszechnym (4 300 590, gdy Hayes - 4 036 298), ale zabrakło mu jednego mandatu w kolegium elektorskim, by rozstrzygnąć elekcję na swoją korzyść. Nie bgdąc pewnymi uprawnień do udziału w ko- legium jednego elektora z Oregonu, demokraci postanowili zwró- cić się do Kongresu o rozpatrzenie sprawy. Druga strona także zgłosiła zastrzeżenia, powołując się na to, że w trzech stanach- Karolinie Południowej, Luizjanie i Florydzie - wybory były ma- nipulowane, w efekcie czego wielu czarnych wyborców (o których można było powiedzieć, że poprą republikanów) nie mogło wziąć udziału w elekcji. W tej sytuacji Kongres postanowił powołać spe- cjalną komisję elektorską, złożoną z 5 członków Izby Reprezentan- tów, 5 senatorów i 5 sgdziów Sądu Najwyższego. Stosunkiem 8 do 7 przeważali w niej republikanie, co też przesądziło o uznaniu Haye- sa prezydentem. Decyzji owej komisji towarzyszyło wypracowanie przez przedsta- wicieli obu partii porozumienia, nazwanego od miejsca obrad wa- szyngtońskiego hotelu, należącego do Jamesa Wormleya - poro- zumieniem Wormleya. Występujący w imieniu republikanów Ja- mes A. Garfield i John Sherman zapewnili reprezentujących de- mokratów: Johna B. Gordona i Luciena .C. Lamara, że w razie objęcia przez Hayesa urzędu prezydenta zostanie formalnie zakoń- czona rekonstrukcja, co w praktyce oznaczać będzie wycofanie 76 wojsk federalnych z Południa oraz pozwolenie na przejęcie władzy przez przeciwników republikanów w Luizjanie i na Florydzie. Gar- field i Sherman złożyli także obietnicę budowy przez nową admi- nistrację kolejnego transkontynentalnego połączenia kolejowego, które biegłoby przez Południe, oraz podjęcia prac nad regulacją Missisipi. Demokraci zgadzali się zaś na objęcie kluczowego dla funkcjonowania Izby Reprezentantów stanowiska przewodniczące- go (Speaher) przez Jamesa Garfielda. Zobowiązywali się także przestrzegać na Południu XIII, XIV i XV poprawki do Konstytucji oraz ustaw dotyczących praw obywatelskich (ostatnią wydano w 1875 r.). W ten sposób porozumienie partyjne przemieniło się w układ regionalny, który, choć jak się okazało, obie strony tylko częściowo przestrzegały, jednak w punktach dotyczących zakoń- czenia rekonstrukcji ściśle wykonano. Jeszcze w tym samym roku 1877 wojska federalne opuściły Południe, a władzę w stanach bę- dących przedmiotem kompromisu objgli demokraci. II Rekonstrukcja była tym okresem dziejów amerykańskich, wokół którego narosło wiele powierzchownych ocen, wynikających ze znacznego zaangażowania głoszących je osób. W swych najskraj- niejszych formach poglądy te stwierdzają, że były to lata bez- wzglgdnej okupacji wojskowej i eksploatacji ekonomicznej regio- nu przez zwycięską Północ. Z drugiej strony, można także spotkać opinie niektórych historyków, że w okresie wojny secesyjnej i re- konstrukcji dokonała się "druga rewolucja amerykańska" (Char- les Beard). Zmiany ekonomiczne (zapoczątkowana wówczas indus- trializacja), społeczne (likwidacja niewolnictwa i upadek arysto- kracji plantatorskiej) i polityczne (nadanie praw obywatelskich Murzynom oraz uzyskanie i zachowanie prymatu partii republi- kańskiej w skali ogólnokrajowej) były według zwolenników tego pog- lądu tak duże i głębokie, a przez to znaczące dla dalszego rozwoju kraju, że mogły być porównane tylko do tych z końca XVIII w ., kiedy kolonie amerykańskie wyzwoliły się spod panowania brytyj- skiego, przyjmując w utworzonym przez siebie państwie system re- publikański. W obu przypadkach oceny te dotykają sedna rzeczy, 77 przeceniając jednak znaczenie zmian zachodzących w okresie re- konstrukcj i. Zastanawiając się nad pierwszą z wymienionych opinii, warto przypomnieć, że w całym okresie rekonstrukcji kongresowej sta- cjonowało na Południu tylko 20 tys. żołnierzy wojsk federalnych, poszczególne zaś garnizony r ie liczyły więcej niż 500 żołnierzy (z wyjątkiem Richmond i Nowego Orleanu, gdzie przebywało ich po 1000). Jednak z punktu widzenia Południowców nie tyle liczba wojsk, co sam fakt ich obecności, jako armii okupacyjnej, był zna- czący. Podobnie ważne było i to, że oddziały te rozlokowano, aby egzekwować prawa ustanowione przez mniejszość w celu panowa- nia nad większością. Zwolennicy drugiego z przytoczonych poglądów mają chyba ra- cję co do rzeczowego zakresu zmian. Zapominają jednak, że przez wiele lat, a nawet dziesięcioleci, jakie minęły od zakończenia re- konstrukcji, utrzymywał się zdecydowany regres we wszystkich sferach, w których wcześniej próbowano modelować stosunki na Południu. Jeszcze pod koniec XIX w. bawełna uprawiana w tym regionie wciąż pozostawała jednym z głównych produktów ekspor- tu amerykańskiego, iluzoryczna zatem była wiara, że "król baweł- ny" został zdetronizowany w okresie rekonstrukcji. Znaczące po- stępy procesu industriaIizacji Południa przypadają dopiero na XX w. Prawa zaś obywatelskie dla Murzynów już pod koniec XIX w. stały się iluzją, a w istotny sposób sytuacja ta zaczęła się zmieniać dopiero u progu lat 60. obecnego stulecia. W swej istocie rekonstrukcja była zatem czymś pośrednim po- migdzy normalizacją potrzebną każdemu krajowi, zwłaszcza jeśli doświadczyła go tak wyniszczająca wojną jak ta z lat 1861- 65, a rewolucją. Jeśli chciano tej ostatniej, to tylko jako swego rodzaju dopełnienia militarnego zwycigstwa Unii. Chodziło przy tym bar- dziej o rewolucjg w wymiarze politycznym, niż jakimkolwiek in- nym. Celem była eliminacja wpływów arystokracji plantatorskiej jako decydującej przed wojną o kształcie stosunków politycznych na Południu i w całym kraju (przynajmniej w dekadzie lat 50.) grupy społecznej. Pozbawienie znacznej części tej grupy praw poli- tycznych w wyniku wprowadzenia XIV poprawki do Konstytucji znacznie osłabiło partię demokratyczną, dla której arystokracja plantatorska była w swoim czasie istotnym oparciem. Tym samym na scenie politycznej dominującą siłą pozostali, i to na długo, re- publikanie. Po zagwarantowaniu swojej partii niekwestionowanej pozycji w kraju, zdecydowana większość przywódców republikań- skich porzuciła - jeśli ją wcześniej żywiła - myśl o głgbokich zmianach w strukturze społeczno-ekonomicznej Południa. Osiąg- nięte sukcesy z jednej, a uprzedzenia rasowe z drugiej strony za- cierały ostrość widzenia innych niż polityczne problemów regionu. Traktując ją w kategoriach okresu przejściowego - rekon- strukcja była i jest oceniana krytycznie właśnie za połowiczność kreowanych wówczas reform. Warto wszak pamiętać, że to właśnie wtedy uległ likwidacji stan dwoistości systemu ekonomicznego i społecznego w kraju. Wówczas też do świata polityki została wpro- wadzona cała liczna mniejszość rasowo-etniczna, początkowo trak- towana bardziej jako przedmiot, a po wielu dziesięcioleciach także jako jej podmiot. W tym też sensie rekonstrukcja spełniła swe zadania, umożliwiając Amerykanom wejście w 1877 r. w okres będący dla jednych Wiekiem Złotym, dla innych zaś tylko Pozłacanym. Rozdział trzeci WIEK POZŁACANY (1877-1898) I 1890 r. Urząd Statystyczny Stanów Zjednoczonych, analizu- Wjąc wyniki kolejnego spisu powszechnego, stwierdził, że z mapy kraju zniknęło to, co nazywano dotąd Pograniczem. Zniknął zatem zwarty pas osiedli i siedzib ludzkich, który od trzystu lat stopniowo przesuwał się z Wybrzeża Atlantyckiego ku zachodnim krańcom kontynentu. Można było wprawdzie jeszcze spotkać rejo- ny nie zagospodarowane, nie objęte uprawami i nie zamieszkane, ale Pogranicze jako zjawisko ze sfery ekonomicznej i społecznej zniknęło bezpowrotnie. Oznaczało to koniec wielkiej amerykań- skiej epopei związanej z podbojem kontynentu. Gdy Thomas Jefferson zrealizował transakcję, w rezultacie któ- rej Stany Zjednoczone weszły w posiadanie Luizjany, sądził wów- czas, że zasiedlenie owych ziem, nie mówiąc już o osiągnięciu Pa- cyfiku, zajmie jego rodakom stulecia. Tymczasem w niespełna sto lat później cały kontynent został nie tylko zbadany, ale i z grub- sza zagospodarowany. Proces przesuwania, a następnie obumiera- nia Pogranicza, w związku z zachodzącymi zmianami demograficz- nymi, technicznymi i gospodarczymi, postępował stopniowo, jego powolne tempo w pierwszej połowie XIX w. po wojnie secesyjnej zaczęło nabierać niezwykłego wręcz rozmachu. Niemałe znaczenie miały tu decyzje zapadłe w latach wojny, zwłaszcza zaś Homestead Act (Ustawa o osadnictwie). Kierująca się w stronę Zachodu uwa- ga coraz wigkszej liczby Amerykanów, zarówno tych dopiero co przybyłych zza oceanu imigrantów, jak i tych zasiedziałych od pa- ru pokoleń, upatrujących w podróży za Missisipi szansę na szybkie 80 Passing of the Frontier,1870-1890 Selilea Aree n 1 a70 / sec, ea,a>o so u se,iiea, ,aeo, e, na,z e ,o,ew, "a e wzbogacenie się lub też po prostu poszukujących możliwości roz- poczęcia życia na nowo po dotychczasowych niepowodzeniach , sprawiła, że po wytyczonych przez odkrywców z przełomu XVIII i XIX w. szlakach odbywała się prawdziwa wędrówka ludów. Osad- nicy, aby osiągnąć swój cel - dotrzeć do amerykańskiego Ede- " " nu najpierw musieli sforsować żywą barierę, jaką były liczne plemiona indiańskie zamieszkujące na zachód od Missisipi. Począ- tek końca Pogranicza, za jaki uznać należy okres po wygaśnięciu wojny secesyjnej i rekonstrukcji, stanowił zarazem definitywny koniec epopei Indian amerykańskich, początkowo walczących z naporem białych przybyszów, później walczących o przetrwanie, a ' końcu, u schyłku XIX w., bardzo często po prostu o godną śmierć. Od czasu zawarcia przez rząd Stanów Zjednoczonych pierwszego 81 : a Irnclzr kci f utęclze Pogranicze w latach l870-90 Settled Area i i 187() - Obszar zasiedlony w 1870 r. Settlcd I 870 - 40 - Obszar zasiedlony w latach I 870 - 90 Unsettled in IR4O (less than 2 people per syuare mile) - obszar nic zasiedlony w 1890 r. (mniej niż 2 osoby na milę kwadralową) traktatu z plemionami indiańskimi, tj. od 1778 r., przez blisko sto kolejnych lat podpisano aż 370 takich porozumień. Już sama ta liczba wskazuje na wagg problemu, jakim dla władz państwa było uregulowanie stosunków z Indianami. Kwestia ta nie należała do prostych z uwagi na samą liczbg plemion, podobnie jak i fakt, iż podpisywane przez rząd federalny traktaty najczęściej nie były respektowane przez napływających na Zachód osadników. Doty- czyło to nawet tych postanowień, które tworzyły system rezerwa- tów dla Indian. Jeśli na danym obszarze znaleziono złoto lub sre- bro - a lata po zakończeniu wojny secesyjnej obfitowały w nie- małą liczbg takich odkryć na terytoriach: Idaho, Montany, Nowe- go Meksyku, Arizony, Utah, Dakoty (terytorium to jednostka ad- ministracyjna o ograniczonych uprawnieniach samorządowych, nabierająca praw stanowych w chwili zasiedlenia przez 60 tys. sta- łych mieszkańców oraz przyjgcia zatwierdzonej przez Kongres kon- stytucji) - to natychmiast napływać tam poczgli żądni szybkiego wzbogacenia poszukiwacze cennych kruszców. Nie baczono przy tym, że np. odkryte w 1874 r. w Black Hills złoto leżało na obsza- rze rezerwatu Siuksów. Niezależnie od tych żywiołowo zachodzących procesów wypiera- nia Indian przez górników i osadników sama polityka władz fede- ralnych także podlegała zmianom. W 1871 r. Kongres wprowadził zakaz podpisywania przez rząd dalszych traktatów z plemionami indiańskimi, jednocześnie ustanawiając nad nimi kuratelę praw- ną. Oznaczało to w konsekwencji podporządkowanie plemion wła- dzom federalnym przy jednoczesnym nienadaniu Indianom praw obywatelskich. Zmiana statusu prawnego, łącząc się z żywiołowo zachodzącymi procesami osadniczymi, doprowadziła do sytuacji permanentnego konfliktu obu stron. Jedynym jego rozwiązaniem mogła być wojna. Już w rok po przyjgciu przez Kongres nowej polityki wobec In- dian doszło do pierwszej z licznych w owej i nastgpnej dekadzie wojen. W 1872 r. plemig Modoców opuściło swój rezerwat w połud- niowym Oregonie, pragnąc przenie:;ć się w rejon jeziora Tule. W czasie rozmów z przedstawicielami vładz doszło do incydentu, w rezultacie którego zginął gen. Edward R.S. Canby. W odwet US Army podjęła wyprawg karną - plemig zostało niemal całkowicie zniszczone. 82 W kilka lat po tym zdarzeniu inna czgść Oregonu stała się are- ną starć armii i Indian. W 1877 r. plemig Nez Perce zostało zmu- szone do opuszczenia swojego rezerwatu w północno-wschodnim Oregonie. Nie chcąc przenieść się do innego rezerwatu na obsza- rze Idaho, plemig, prowadzone przez wodza Josepha, podjgło długi, liczący przeszło 1600 km marsz w kierunku Kanady. Walkg o nie- dopuszczenie osadników na opuszczone obszary prowadzili jeszcze Szoszoni i Indianie Bannock. Walki wygasły w 1878 r. Znacznie bardziej dramatyczny przebieg miały wojny prowadzo- ne na południowym zachodzie. Przez całą dekadg lat 70., podobnie jak w okresach wcześniejszych, mieszkańcy Teksasu i napływają- cy tam nowi osadnicy walczyli z plemionami Komanczy i Kiowas. Na pograniczu z Meksykiem przez 15 lat, począwszy od 1871 r., prowadził wojng "partyzancką" przewodzący Apaczom Geronimo. Poddał się on dopiero w 1886 r. Najbardziej dramatyczny przebieg miały walki prowadzone na obszarze Wielkich Równin, tam bowiem przybywało najwigcej osadników. Tam też postgpowała budowa transkontynentalnych połączeń kolejowych, których szlaki niejednokrotnie przebiegały przez obszary rezerwatów. Gdy zaś w grg wchodziło złoto, jak w przypadku odkrytych w 1874 r. jego pokładów w Black Hills- świgtych miejscach Siuksów - wojna była pewna. Zjednoczone pod wodzą Siedzącego Byka (Sitting Bull) i Szalonego Konia (Cra- zy Horse) plemiona Siuksów i Szejenów wspólnie wystąpiły 25 czerwca 1876 r. przeciwko wojskom gen. George'a A. Custera, po- konując pododdziały 7 dywizji w bitwie pod Little Big Horn na Terytorium Montany. W tej słynnej bitwie zginął cieszący się opi- nią jednego z najzdolniejszych oficerów w armii, a zarazem nie- przejednanego wroga Indian, gen. Custer. Wojna 1876 r. skończyła sig jednak dla Siuksów klgską - zostali osadzeni w rezerwacie na Terytorium Dakoty. Siedzący Byk zdołał jednak zbiec do Kanady. Po wielu latach powrócił do swojego plemienia, gdzie podejrzany o przynależność do grupy zwolenników tańca duchów (ghost dan- ce) został w połowie grudnia 1890 r. przypadkowo zabity przez sa- rną policjg indiańską. Nim jednak do tego doszło, jego współple- ^ ieńcy wyszli w marcu 1890 r. z rezerwatu w Południowej Dako- cie. Pod Wounded Knee Creek zostali otoczeni przez oddział US Army, który dokonał prawdziwej masakry ponad 300 Indian. Wy- 83 darzenie to definitywnie kończyło ciąg 67 wojen, jakie Ameryka- nie prowadzili z Indianami w swej niedługiej przecież historii. Oprócz licznych starć zbrojnych walkę z Indianami prowadzono także w inny sposób. W okresie, o którym mowa, próbowano, i to ;kutecznie, pozbawić ich żywności poprzez masowe wybijanie bizo- nów. Praktyka ta zaczęła się w okresie budowy linii transkonty- nentalnej przez spółkę Union Pacific Railroad. Budowana przez nia linia podzieliła liczącą ok. 5 mln sztuk populację bizonów na dwa wielkie stada - południowe i północne. Pierwsze z nich zo- stało całkowicie wybite już do połowy lat 70. początkowo przez budowniczych kolei, później przez tzw. sportowców pragnących upolować dzikiego zwierza. W 1875 r. Kongres świadomy, że postę- pująca eksterminacja nie ma nic wspólnego ze sportem, jak rów- nież nie jest dyktowana potrzebą chwili, uchwalił ustawg wprowa- dzającą zakaz polowań na te zwierzęta. Ustawa spotkała się jed- nak z wetem prezydenta Granta. W ciągu kilku kolejnych lat wy- bito prawie całe północne stado, chcąc pozbawić Indian głównego źródła żywności. W połowie lat 80. z całego stada ostało się tylko tysiąc sztuk. Wzięto je pod ochronę, umieszczając w Parku Naro- dowym Yellowstone. Wygasanie w drugiej połowie lat 80. wojen z Indianami (Woun- ded Knee Creek bardziej należy uznać za incydent niż składową procesu; istotną cezurą było natomiast poddanie się Geronimo w 1886 r.) przyczyniło się do podjgcia przez władze prac nad stworze- niem nowej formuły prawnej, umożliwiającej zorganizowanie ży- cia pozostałych przy życiu Indian, przy jednoczesnym rozbiciu struktury plemiennej. Ta bowiem, z jednej strony, umożliwiała za- chowanie przez nich tożsamości oraz wzmacniała ducha oporu, z drugiej zaś utrudniała - przy założeniu pozytywnego podejścia niektórych białych do Indian - przystosowanie tych ostatnich do życia we współczesnym świecie. W 1887 r. Kongres uchwalił Da- wes Act, który spełniał chyba oczekiwania ustawodawców widzia- ne w obu wymiarach. Indianom nadawano prawa obywatelskie, jednocześnie przyznając indywidualną własność ziemską w postaci 160-akrowych (64 ha) działek. Warunkiem utrzymania prawa włas- ności było jednak nieprzerwane przebywanie na przyznanej ziemi przez 25 lat. W ten oto sposób utrzymano system rezerwatów, zmie- niając ich organizację (do tego momentu ziemia należała do całe- go plemienia) na taką, która zagwarantować mogła przełamanie struktur plemiennych. Zmiany te miały i ten dodatkowy - nie wiadomo, czy zakładany przez ustawodawców, czy też będący re- zultatem stosowanej praktyki - walor, że umożliwiały prowadze- nie wykupu ziem indiańskich już bez narażania się na protest, czy też czynny opór ze strony całej społeczności. W ciągu następnych 20 lat od chwili przyjgcia Dawes Act ok. 90 mln akrów (36 mln ha) ziemi należącej do Indian przeszło w ręce białych osadników. Do- piero w 1934 r. ustalenia praw ne dotyczące tytułu własności do ziemi zostały zmienione, a na podstawie Wheeler-Howard Act przywrócono wspólne, plemienne prawo własności ziemi. Koniec indiańskiej epopei zbiegł się w czasie z końcem tego fragmentu amerykańskich dziejów, który miał związek z podbojem kontynentu. Wielcy wodzowie indiańscy - np. w latach 1885 - 90 Siedzący Byk - pospołu mieli odtąd dzielić miejsce z kowbojami w wielkim ni to cyrku, ni to programie rewiowym, nazwanym Dzi- ki Zachód (Wild West). Zorganizował go były myśliwy, traper i zwiadowca, a zatem prawdziwy człowiek Pogranicza - William F. Cody, zwany "Buffalo Billem". Program, który w latach 1883-1916 prezentowany był w różnych częściach kraju oraz w Europie, w pełni oddawał zmiang ducha czasów, jaka zaszła pod koniec XIX w. Prawdziwe życie, prawdziwa historia i prawdziwi jej bohaterowie stali się towarem, którego rynkowa wartość zale- żała od gustów i upodobań kupujących. Amerykanie niepostrzeże- nie przekraczali granicg dzielącą okres heroicznych zmagań z na- turą i przeciwnościami losu od czasów, w których bohaterem sta- wał się zapobiegliwy przedsiębiorca, "złodziejski baron", czy w końcu przeciętny ciułacz dolarów. II W powszechnym odczuciu życie na Pograniczu wiązało się przede wszystkim z barwnym, pełnym przygód życiem kowboja, re- wolwerowca i obieżyświata. Tymczasem rzeczywistość była pod wieloma wzglgdami bardziej przyziemna, choć i ludzi mających na swym koncie liczne pojedynki, jak słynny młodociany zabijaka, Billy Kid, czy reprezentujący prawo szeryf Hays City, a później 84 85 a es Butler Hickok (z uwagi na porywczy charakter i Abilene, any stosunek do przestępców zwany "Dzikim"), oczy- nieprze)e e brakowało. Jednak większość przybywających na 2a S1edlających się tam Amerykanów pragnęła przede wszyst- ć ód i o5lgo - ziemi. Odpowiednio uprawiana, miała według oc e- jed Zln farmerskich zapewnić im stabilny dochód. Niemal kim r oWigkszała się zatem ludność rolniczych stanów Kan- skoko 'o ki czy Terytorium Dakoty. Jeśli w 1870 r. liczyła ona sas, Neb gób, to w następnej dekadzie - już 1,5 mln, a po kolůej- 500 tyS ięciu latach - aż 3 mln. Innym równie dobrym wskaź i- nych dZl a2ującym tempo powiększania się Pogranicza rolnicze o kiem ob armerskiego może być przyrost areału upraw. Tylko w czy teŻ toleciu między 1880 r. a końcem stulecia powiększył się dwudZie' do 414 mln akrów (odpowiednio: 75,6 i 165,6 mln ha). e lg9 a lepszym jutrem, które mogło nadejść wraz z tytuł m o Pogoii Z do działki z iej, pod koniec omawianego okresu iemsk nośCl ła formę dosłowną. Gdy w 1889 r. władze federalne zd.e- włas o Ślę przeznaczy na tereny objęte kolonizacją 3 mln ak- przyj ln ha) ziemi, dotąd stanowiącej część Terytorium I - cydo la2 22 kwietnia owego roku 50 tys. mężczyzn stanęło o rów i ,yścigu. Na sygnał dany z diańskie ego pistoletu ruszyli konrno niezw5'l ł ęgiem do granic wyznaczonego pod osadnictwo obszaruz, r2 najlepsze działki. Tego samego dnia cały teren został lub dob ńakowany. W rok później wschodnia Oklahoma uzyska- aby o2erytorium, by w 1907 r. wraz z Terytorium Indiańskirn za t ętatu' IJnii jako 46 stan. ła s p j 1o 5Zanie obszarów u raw z ednej strony, rozwijająca się we ść Powlę olnicza (tworZenie wydziałów rolniczych przy istnieją- oświata lniach oraz powoływanie wyższych szkół rolnych), wyn - cych uc tej dziedzinie (np. wprowadzenie "testerów Babcocka'", lazczoś h poZiom tłuszczu w produkowanym mleku) i w końcuz mierZąc a mechanizacja (np. w 1880 r. 80% pszenicy zbieran postęPu rZystaniu masZyn), z drugiej, uczyniły amerykańskie roll- przy 'y eZ 'ykle wydajnym. Jednak wraz ze wzrostem wydajnośc:i o 5podziewane zyski farmerów. Przykładowo w 1894 r. do - nietr 51 ski ' 'ane z upraw 23 mln akrów (9,2 mln ha) bawełny by - chody u5 e niż te, jakie otrzymywano w 1873 r. z ledwie 9 mln ak.- ły mnie ln ha). Jeśli w 1860 r. udziałem farmerów było 30% wy.- rów (3,6 pracowanego dochodu narodowego, to w 1900 r. - tylko 20% przy znacznie powiększonej przecież skali produkcji. Udział zaś rolnic- twa w wytwarzaniu dochodu narodowego zmniejszył się z 40% w 1860 do 16% w 1900 r. Odpowiedzi na pytanie o przyczyny tych niekorzystnych zjawisk poszukiwali sami zainteresowani. Początkowo sądzono, że powo- dem było nierównomierne rozłożenie dochodów w obrębie samej grupy zawodowej, a zatem wśród osób utrzymujących się z rolnic- twa. Tuż po zakończeniu wojny wznowiono system lądowego transportu bydła hodowanego na Wielkich Preriach do miast Wschodu i Środkowego Zachodu. System opierał się na przepro- wadzaniu stad z rejonów hodowlanych do tych ośrodków, które by- ły zarazem węzłami kolejowymi. Wraz z rozwojem połączeń kolejo- wych zmieniały się owe centra, zwane "krowimi miasteczkami". Początkowo za najważniejsze uznawano Sedelia w Missouri, które już w 1867 r. straciło swe znaczenie na rzecz Abilene w Kansas, to zaś z kolei musiało ustąpić znaczeniu Wichita i Dodge City, także położonym w Kansas, oraz Cheyenne w Wyoming. Pędzone z Te- ksasu stada początkowo (1867) liczyły 35 tys. sztuk, by w krótkim czasie (1871) osiągnąć wielkość 700 tys. sztuk przeprowadzanych rocznie. System transportu wielkich stad lądem funkcjonował aż do połowy lat 80. W całym okresie jego istnienia wykształciła się grupa tzw. krowich baronów, którzy (jak np John W. Iliff z Kolo- rado) zrobili fortuny na hodowli bydła oraz jego opisywanym wy- żej transporcie. Wielu farmerów upatrywało źródeł wszelkiego zła w dominac i "krowich baronów". Jeszcze większych powodów do niezadowole- nia dostarczały spółki kolejowe, z którymi właściciele stad zawie- rali umowy o transport. W żaden sposób nie kontrolowane przez władze federalne spółki stosowały zróżnicowane taryfy przewozo- we, zgadzając się na ich obniżanie (niekiedy aż dwukrotne) wobec znaczących partnerów. Fortuny "krowich baronów" wyrastały w latach 70. nie tylko ze względu na opłacalność samej hodowli b d ła, ale i stosunkowo niską cenę jego transportu. Kiedy jednak od 1886 r. zaniechano przepędu wielkich stad, rów- Takżeytuacja "krowich baronów" zaczęła się stopniowo pogarszać. oni poczęli odczuwać skutki funkcjonowania ogólnych pra- wideł rządzących rynkiem rolnym. Do nich zaś zaliczał się przede 86 87 wszystkim mechanizm rosnących cen produktów przemysłowych przy systematycznie obniżających się cenach samych płodów rol- nych. eśli dla przykładu buszel (35,2 1) pszenicy kosztował 1,19 dol. w 1881, to w 1894 r. - już tylko 49 centów. W tych samych proporcjach kształtowała się także cena kukurydzy (odpowiednio: 63 i 18 centów) oraz szeregu innych podstawowych produktów rol- nych. Jednocześnie rosnącemu umaszynowieniu rolnictwa (ich wartość w 1870 r. - 42 mln, w 1900 - 100 mln dol.) nie towarzy- szył odpowiednio proporcjonalny spadek ich ceny. Można nawet było powiedzieć coś przeciwnego, dostęp do maszyn stawał się fi- nansowo coraz trudniejszy, i to nie ze względu na samą ich cenę, co warunki kredytowe, stawiane farmerom przez banki. Dla przy- kładu, pod koniec lat 80. w Kansas stopa procentowa kredytów udzielanych na zakup nowych maszyn wahała się od 40% do... 375%. Biorąc to pod uwagę, jak również uwzględniając fakt, że ewentualne koszty kredytu na zakup środków produkcji nie były jedynymi wydatkami przeciętnego farmera, trudno się dziwić, że w ostatniej dekadzie XIX w. średnio 1/3 farm w kraju miała obciążo- ną hipotekę, w niektórych stanach zaś, jak Wisconsin, Michigan, Iowa, Minnesota, Kansas, Nebraska oraz obie Dakoty - sytuacja była jeszcze bardziej dramatyczna: hipoteki ponad 50% farm były obciążone długami. W praktyce oznaczało to w wielu przypadkach konieczność sprzedania farmy i podjęcia na niej pracy w charakte- rze dzierżawcy. Tylko w ciągu dekady lat 80. liczba farm funkcjo- nujących w systemie dzierżawy wzrosła w skali kraju z 1/4 do 1/3. Paradoksem sytuacji amerykańskiego rolnictwa w omawianym okresie była, przy stale rosnącej skali produkcji, wzrastającej wy- dajności i unowocześnianiu metod gospodarowania, postępująca pauperyzacja farmerów, którzy zamiast realizować swe marzenia o stabilnym dochodzie i tym samym dostatnim życiu, ubożeli w tem- pie proporcjonalnym do zwiększającego się ich wysiłku. Stan taki musiał prowadzić do narastania wśród nich nastrojów frustracji. Z tych zaś rodziły się inicjatywy zmierzające do zmiany stanu rze- czy, głównie poprzez samoorganizowanie się w związki broniące ich interesów. W okresie, o którym mowa, dwa z nich: farmerski (National Grange) i populistyczny (National People Party) odgry- wały najważniejszą rolę. Geneza pierwszego z nich sięga już końca lat 60. Pracującego w 88 Departamencie Rolnictwa, a podróżującego w 1866 r. po Południu, Olivera Hudsona Kelly'ego, zaskoczyła rosnąca zależność farme- rów od spółek kolejowych oraz brak jakichkolwiek działań ze stro- ny wyzyskiwanych, by zmienić istniejący stan rzeczy. Po powrocie do Waszyngtonu postanowił stworzyć związek, który broniłby far- merów. W 1867 r. powstała organizacja pod nazwą Opiekunowie Rolnictwa (Patrons of Husbandry). Jej członkowie - od popular- nej nazwy kółek rolniczych (grange) - zwani byli grangerami. Statut. organizacji wykluczał z programu działalność polityczną. Grangerzy zatem w pełni ukierunkowywali swoją działalność na realizację programu uzdrowienia niewłaściwych w ich przekona- niu relacji pomiędzy producentami żywności a przedstawicielami innych sektorów gospodarki. Przede wszystkim domagali się obni- żenia stosowanych przez spółki kolejowe taryf celnych. Ponadto żądali zmian w praktykach stosowanych przez właścicieli elewato- rów, zwykle świadomie oferujących zaniżone ceny za zboże najlep- szych klas. Postulatem grangerów było także rozszerzenie systemu kredytowego dla farmerów. Do rozwijającego się początkowo tylko na Południu ruchu gran- gerów dołączyli wkrótce farmerzy ze stanów Zachodu (Kansas, Ne- braska, Illinois, Iowa, Wisconsin i Minnesota), szczególnie dotkli- wie odczuwający w czasie kryzysu 1873 r. opisywane wcześniej anomalie. Grangerzy próbowali walczyć z nimi poprzez tworzenie rozwiniętego systemu kooperacyjnego, w założeniu mającego ob- jąć wszystkie sfery bezpośrednio związane z produkcją rolną. Działalność kooperatyw obejmowała zatem produkcję i przecho- wywanie płodów rolnych, ich transport, a nadto zakup lub wytwa- rzanie niezbędnych do funkcjonowania farm sprzętów, narzędzi i maszyn. Ten typ działalności zyskał sobie znaczną popularność wśród farmerów. W połowie lat 70. około 800 tys. spośród nich na- leżało do ruchu grangerów. Niezależnie od działań zmierzających do maksymalnego unieza- leżnienia się od pośrednictwa spółek kolejowych i właścicieli ma- gazynów i urządzeń elewatorowych, grangerzy wywierali presję na władze, by te wyeliminowały dyskryminacyjne praktyki wspo- mnianych spółek. Pod wpływem grangerów legislatury stanowe wprowadziły szereg rozwiązań prawnych, w tym m.in. określiły m aksymalną wysokosc opłat za usługi transportowe i magazyno 89 we. Ponadto stworzono specjalne stanowe komisje, których celem było przestrzeganie owych decyzji, te bowiem wciąż były kwestiono- wane przez spółki. Dopiero orzeczenie Sądu Najwyższego z 1877 r., w którym potwierdził on prawo władz stanowych do wprowadza- nia regulacji określających zasady funkcjonowania spółek kolejo- wych i elewatorowych, stanowiło pewien przełom. Sukces ten wzmocnił jeszcze wiarę grangerów w możliwość osiągnięcia podob- nych rezultatów w odniesieniu do innych spraw, jak np. podniesie- nie poziomu nauczania w okręgach wiejskich, czy tworzenie wyż- szych szkół rolniczych. Nie zmieniona od chwili powstania formuła organizacyjna utrudniała jednak grangerom realizację tych celów, tym bardziej że przeciwnik - różnego rodzaju spółki - rósł w siłę. Jego poko- nanie lub przynajmniej neutralizacja wpływów wymagały coraz większych nakładów finansowych oraz powiązania działań grange- rów ze światem polityki, czego statut organizacji zakazywał. Nic też dziwnego, że w miarę upływu czasu organizacje związku far- merskiego traciły członków (w 1889 r. było ich już tylko 107 tys.) na rzecz organizacji alternatywnych. W latach 80. uformowały się dwie koalicje, złożone z różnych organizacji farmerskich - Związek Południowy (Southern Allian- ce) i Związek Północny (Northern Alliance). Pod wpływem pogar- szającej się na przełomie lat 80. i 90. sytuacji farmerów oraz in- nych grup zawodowych zamieszkałych w okręgach wiejskich (ho- dowcy bydła, lokalni kupcy, małomiasteczkowi wydawcy gazet itp.) obie koalicje zgodziły się w 1890 r. popierać w wyborach lo- kalnych kandydatów, którzy do swoich programów wpiszą działa- nia na rzecz poprawy sytuacji tej kategorii ludności. W dwa lata później, w czerwcu 1892 r., przywódcy obu koalicji - Leonidas L. Polk, C.W. Macune, Ignatius Donnelly, Charles H. Van Wyck- spotkali się w Omaha (Nebraska) w celu powołania nowej partii, alternatywnej wobec demokratów i republikanów. Powstała wów- czas Narodowa Partia Populistyczna (National People Party), któ- rej program opracował Ignatius Donnelly. W programie tym, przy- jętym jako platforma wyborcza na rok 1892, partia znacznie wy- kraczała poza obronę wąsko pojętych interesów grupowych. Obok postulatów, których realizacja miała być spełnieniem żądań farme- rów: nisko oprocentowane pożyczki federalne, utworzenie Wysył- kowego Banku Oszczędnościowego (Postal Savings Bank) - zna- lazły się tam i takie, jak upaństwowienia kolei, żeglugi parowej oraz telegrafów, czy bezpośredni wybór senatorów. Już w 1892 r. populiści mogli odnotować znaczący sukces. Ja- mes B. Weaver - kandydat tej partii na prezydenta - zebrał po- nad 1 mln głosów (9% wszystkich oddanych) i 22 głosy elektor- skie. Było to pierwsze od 1856 r. tak wysokie zwycięstwo tzw. trze- ciej partii. Wybory kongresowe z 1894 r. dały populistom 6 miejsc w Senacie i 7 w Izbie Reprezentantów. Kolejne wybory prezydenc- kie z 1896 r. odbyły się bez kandydata omawianej partii, gdyż de- mokrata - William J. Bryan, w znacznym stopniu podzielający program populistów - miał większe szanse na wygraną niż ewen- tualny własny kandydat. Wprawdzie przewidywania te nie spełni- ły się, ale wyniki głosowania (6,5 mln głosów, 176 głosów elektor- skich) upewniły przywódców populistycznych co do potrzeby wsparcia Bryana w czasie kolejnej elekcji. W 1900 r. wystąpił on zatem jako nominat dwu partii - demokratycznej i populistycz- nej. Sojusz ten nie dał mu jednak zwycięstwa, a same wybory oka- zały się - głównie ze względu na stopniowo poprawiające się po- łożenie farmerów - ostatnim tak poważnym wystąpieniem populi- stów na scenie politycznej kraju. I choć prawdą pozostaje, że par- tia ta nie była w stanie odegrać już później znaczniejszej roli, mie- rzonej liczbą zdobytych głosów w kolejnych wyborach, to warto podkreślić, że szereg zgłaszanych przez nią postulatów było w praktyce realizowanych bądź przez administracje republikańskie Theodore'a Roosevelta i Williama H. Tafta, bądź później przez de- mokratyczną administrację Woodrowa Wilsona. III "Mierz jak najwyżej; nigdy nie wchodź do szynku; nie używaj alkoholu, a jeśli jest to już absolutnie konieczne, to tylko do po- siłków; nigdy nie spekuluj; nie poręczaj za innych, jeśli sam nie masz dostatecznie dużo pieniędzy; uczyń interes firmy swoim włas- nym; nie wypełniaj poleceń, które mogłyby zaszkodzić twoim pra- codawcom. skoncentruj się; postaw wszystko na jedną kartę; wy- , dawaj zawsze w granicach dochodów i, w końcu, nie bądź nie- 90 I 91 cierpliwy, gdyż jak powiada Emerson, <> ". Taką oto receptę na sukces życiowy, ale przede wszystkim po- wodzenie w interesach przekazywał w wydanej w 1903 r. książce The Empire of Business jeden z najbogatszych ludzi w Stanach Zjednoczonych, Andrew Carnegie. To, o czym pisał, miało swe peł- ne potwierdzenie w faktach, Carnegie był bowiem ucieleśnieniem człowieka sukcesu. Przybywając do Stanów Zjednoczonych jako kilkunastoletni, biedny imigrant szkocki, po upływie kilkudziesię- ciu lat stał się jednym z amerykańskich potentatów przemysłu sta- lowego. Wartość stworzonego przez niego przedsiębiorstwa Carne- gie Steel Co wynosiła w chwili sprzedaży w 1901 r. 450 mln dol. Zdobyta przez Carnegiego fortuna była dla wielu współczesnych mu Amerykanów wyznacznikiem sukcesu, który w istocie może być udziałem każdego. Niewielu wszak dostrzegało, że kariera słynnego "króla stali" była jednocześnie pochodną nieodwracal- nych zmian, zachodzących w sferze stosunków ekonomicznych. Ich sens sprowadzał się do wypierania wolnej konkurencji przez sy- stem gospodarki monopolistycznej. Źródeł tych przeobrażeń doszukiwać się należy w latach wojny secesyjnej. Wielkie zmagania militarne wymagały równie wielkie- go wysiłku produkcyjnego. Wytworzenie wszystkich niezbędnych do prowadzenia wojny środków wymagało z kolei wielkich przed- siębiorstw, wielkich nakładów finansowych, sprawnej organizacji itp. Nie mogły tego zapewnić ani przedsiębiorstwa rodzinne, ani nawet średniej wielkości firmy, powoływane i zarządzane przez dwóch lub trzech wspólników. W czasie wojny pewną - niewielką jednak ze względu na swoje uprawnienia - pomocą w rozwiązy- waniu tych problemów służyły oba rządy. Po wojnie i ona zniknę- ła. Rosnące potrzeby produkcji cywilnej, związane z odbudową w jednych częściach kraju, zagospodarowywaniem zaś innych, sta- wiały przed biznesem podobne co w minionym okresie problemy. Sprostać im można było tylko poprzez upowszechnienie... korpora- cji. " A. Carnegie, The Empire oj Business. I,ondon. New York 1903, s. 17 (tłum. autor). Korzeniami swymi instytucja ta sięgała jeszcze czasów kolonial- nych. Rozwijała się początkowo w sposób nieskrępowany. Od 1819 r., kiedy Sąd Najwyższy zdefiniował korporację jako "ciało sztuczne" w organizmie społecznym, zaczęto wprowadzać istotne ogranicze- nia, w tym nadając władzom stanowym i policyjnym prawo konfi- skaty majątku należącego do korporacji. Prawne ograniczenia działalności korporacji przestały obowią- zywać od 1868 r., kiedy w życie weszła XIV poprawka do Konsty- tucji. Znajdujący się tam zapis zakazujący pozbawiania obywateli życia, wolności lub własności bez procesu sądowego został wyko- rzystany przez pracujących dla korporacji prawników. Odpowied- nia wykładnia prawna czyniła z korporacji osoby fizyczne, w sto- sunku do których XIV poprawka się odnosiła. W ten sposób aż do końca lat 80. korporacje korzystały z faktycznej ochrony prawnej. Korporacja stosunkowo najwcześniej przyjęła się jako forma zo- rganizowania przedsiębiorstw kolejowych. Wydawało się to w peł- ni uzasadnione, biorąc pod uwagę wielkość potrzebnych do budo- wy linii kolejowej nakładów i konieczność zgromadzenia niezbęd- nych środków materialnych. Boom kolejowy zaczął się już przed wojną, jednak dopiero po jej zakończeniu stała się możliwa reali- zacja tak gigantycznych przedsięwzięć, jak pierwsze połączenie z Zachodnim Wybrzeżem (Omaha - San Francisco) budowane przez początkowo rywalizujące, później zaś współdziałające przy realiza- cji owego zamierzenia dwie wielkie spółki Union Pacific i Central Pacific (budowę zakończono w 1868 r.). Korporacyjna organizacja pomogła także w stworzeniu innych szlaków łączących centralne i zachodnie rejony kraju - Northern Pacific i Great Northern. Sukcesy spółek kolejowych sprawiły, że korzystający z gwaran- cji prawnych system korporacyjny zaczął przyjmować się coraz bardziej. Obejmował przede wszystkim gałęzie najbardziej kapita- łochłonne. Dotyczyło to m.in. przemysłu stalowego, produkujące- go na potrzeby dynamicznie rozwijającego się kolejnictwa (Carne- gie Steel Co), a także nowych gałęzi produkcji, jak przemysł nafto- ' 'y (Standard Oil Co). Stopniowo korporacja przyjęła się w branży tytoniowej (American tobacoo), przemyśle cukrowniczym (Ameri- can Sugar Refining) itd. System korporacyjny rozwijał się także w innych kierunkach. Tworząc nowe rodzaje zależności i powiązań w poziomie i pionie, 92 93 przedsiębiorstwa w rodzaju Standard OiI Co, Carnegie Steel Co czy United States Steel próbowały, i to z powodzeniem, opanować cały rynek w danej branży, kontrolując produkcję, źródła surow- ców oraz transport. Ilustrując to przykładem US Steel przypo- mnieć warto, że w 1901 r. koncern ten oprócz 200 zakładów pro- dukcyjnych posiadał także 1600 km linii kolejowych i 78 barek przewożących rudę. Zatrudniając 170 tys. pracowników, kontrolo- wał 60% całego rynku stali w kraju, rozporządzając jednocześnie kapitałem inwestycyjnym w wysokości 1,4 mld dol., a zatem trzy- krotnie większym niż wydatki rządu federalnego. Chęć zdominowania rynku, a przynajmniej osiągnięcia na nim znaczącej pozycji, prowadziła do licznych fuzji dokonywanych nie- jednokrotnie pomiędzy przedsiębiorstwami poprzednio ze sobą kon- kurującymi. Tempo postępującej koncentracji nasilało się pod ko- niec minionego stulecia, przyjmując formę skokową. Jeśli w 1893 r. odnotowano 69 fuzji, to w roku następnym - już 303, a w 1899- aż 1208 tego typu operacji. W ich rezultacie ok. 1900 r. wyłoniły się 73 trusty, każdy z co najmniej 10 mln dol. kapitału inwestycyj- nego. Należące do nich 2000 przedsiębiorstw, stanowiąc jedynie l% wszystkich działających w kraju firm, wytwarzało aż 40% pro- dukcji przemysłowej. Stany Zjednoczone wkraczały w wiek XX z całkowicie zmienioną strukturą gospodarki. Z kraju nieskrępowa- nej konkurencji i wolnej gry sił rynkowych przeobraziły się w kraj, w którym mottem życia gospodarczego stało się zawołanie "większe jest lepsze". Skutki społeczne tych przeobrażeń były wielowymiarowe. .Ied- nym z nich było stworzenie olbrzymiego rynku pracy. Przybywają- ce w latach 70., 80. i 90. fale imigracji - najliczniejsze w dotych- czasowej historii - łącząc się ze znacznym przyrostem natural- nym - 21 mln w czasie owych 30 lat - wprowadziły na rynek pracy wiele milionów osób. Część z nich mogła znaleźć zatrudnie- nie w rolnictwie w rozwijających się szczególnie dynamicznie sta- nach Środkowego i Dalekiego Zachodu. Gdy jednak Pogranicze zniknęło z mapy kraju, wówczas coraz większego znaczenia nabie- rać poczęły możliwości zatrudnienia stwarzane przez przemysł. Niezależnie od tego zachodzącego w skali całego kraju procesu wspomnieć warto o innym, który dotyczył głównie imigrantów. Większość z nich, płynąc z Europy, osiedlała się w miastach Wschodniego Wybrzeża. Około 1900 r. przeszło połowg stanów pół- nocnych i środkowych zamieszkiwała ludność bądź bezpośrednio przybyła, bądź będąca pierwszym pokoleniem urodzonym w Ame- ryce. Szybko powiększające się miasta Wschodniego Wybrzeża oraz Środkowego Zachodu, wchłaniając setki tysięcy imigrantów, stawały się jednocześnie wielkimi ośrodkami przemysłu wytwór- czego. Zachodzącym procesom koncentracji kapitału towarzyszyły zatem podobne przemiany w świecie pracy. Stopniowo zmniejszała się kategoria ludzi żyjących z rodzinnego biznesu, powiększała, i to szybko, grupa pracowników najemnych zatrudnionych w wiel- kich zakładach przemysłowych. Postępująca koncentracja w świecie kapitału przyczyniła się do stworzenia całej nowej grupy społeczno-zawodowej, którą - stosu- jąc dzisiejszą nomenklaturę, określić by można było mianem me- nedżerskiej. Na najwyższych piętrach władzy korporacji formowa- ła się wąska grupa decydencka (członkowie zarządów). Niekiedy łączyła ona zarząd przedsiębiorstwa z własnością. Na niższych pię- trach w hierarchii wielkich koncernów stali - dyrektorzy po- szczególnych przedsiębiorstw, a jeszcze niżej - personel nadzoru technicznego (inżynierowie i technicy itp.). Wszyscy ci ludzie utoż- samiali swój sukces z powodzeniem koncernu, tylko to bowiem gwarantowało im dostatnie życie, utrzymanie się w klasie średniej z możliwością wejścia - w pewnych sytuacjach - do klasy wyż- szej (według kryterium majątkowego). Wraz z postępującym roz- wojem korporacji tworzył się zatem typ "człowieka korporacji". O nim po części pisał Andrew Carnegie w cytowanej wcześniej pra- cy. O nim myśleli także John Rockefeller, John P. Morgan, Collis H. Huntington i wielu im podobnych twórców systemu. Ukształtowanie się typu "człowieka korporacji" jest godne podkreślenia, gdyż w zależności od zajmowanej w hierarchii pozy- cji jego ambicje kierowały się zwykle bądź w stronę polityki (gru- pa decydencka), bądź w sferę relacji ze światem pracy (grupa dy- rektorów i nadzoru technicznego). Chęć sprawowania władzy, wy- nikająca ze świadomości zajmowanej pozycji w przedsiębiorstwie oraz posiadania wpływowego protektora (korporacji) prowadziła do kolizji z otoczeniem. Do napięć, które wypływały z obiektywnie zachodzących przeobrażeń, w miarę rozwoju systemu korporacyj- nego (na przełomie XIX i XX w.) dochodziły i te, których podstawą 94 I 95 stała się chęć dostosowania istniejącego systemu społeczno-poli- tycznego do własnych wyobrażeń o miejscu biznesu w kraju oraz miejscu owego kraju w świecie. Imperialna polityka wewnętrzna sprzyjała, niezależnie od innych elementów sytuacji ogólnej w kra- ju oraz stanu stosunków międzynarodowych, kreowaniu imperial- nej polityki zagranicznej. Rozwój korporacji, oprócz uznania dla jej sprawności i efektyw- nośc i w sensie ekonomicznym, budził jednak wiele obaw. Co bar- dziej krytycznie nastawieni politycy z obu wielkich partii (nie mó- wiąc już o partiach trzecich), a także pisarze i publicyści prze- strzegali, że nie poddana kontroli działalność korporacji doprowa- dzić może nie tylko do całkowitej likwidacji wolności ekonomicz- nej, ale także zachwiania systemu społeczno-politycznego. Takie było przesłanie niezwykle krytycznych, a zarazem silnie oddziały- wających na nastroje aktywnej politycznie opinii publicznej, prac pióra: Henry George'a Progress and Poverty (1879), Edwarda Bel- lamy'ego Loohing Bachward (1888) i Henry Demaresta Lloyda Wealth Against Commonwealth (1894). Pod wpływem wyrażonych w nich (oraz w wielu innych utrzymanych w podobnym tonie po- zycjach) opinii poczęły się kształtować inicjatywy zmierzające do podjęcia konkretnych działań, mających poddać działalność kor- poracji kontroli państwa. W rozdziale tym była już raz mowa o próbach ograniczenia praktyk monopolistycznych spółek kolejowych. Zainicjowana przez grangerów kampania przeciwko nim doprowadziła w końcu do podjęcia tej sprawy przez Kongres. W 1887 r. uchwalił on usta- wg, na mocy której prezydent został zobowiązany do powołania Międzystanowej Komisji ds. Handlu (Interstate Commerce Commis- sion), mającej kontrolować działalność przewoźników kolejowych. Przyjęcie owej ustawy stanowiło tylko pół kroku do przodu w kie- runku ograniczenia praktyk monopolistycznych. Ustawa, zezwala- jąc wprawdzie na kontrolę spółek, nie zezwalała, w razie stwier- dzenia jaskrawych uchybień, na wprowadzenie przez Komisję własnych taryf przewozowych, bądź przynajmniej zawieszenia tych, uznanych za wygórowane. eśli Komisja uznała, że w danym przypadku zostały naruszone interesy klientów spółek kolejowych, wówczas mogła jedynie sugerować odpowiedniemu sądowi zajęcie się ta sprawą. Wprowadzenie wspomnianej ustawy choć, jak się okazało, było rozwiązaniem połowicznym, warte jest wszak pod- kreślenia, gdyż torowało drogę do dalszych działań podejmowa- nych przeciwko monopolom. Istotną cezurą w tym przypadku było przyjęcie przez Kongres w 1890 r. ustawy antytrustowej Shermana (Sherman Antitrust Act). Określała ona mianem nielegalnej każdą "kombinację lub konspi- rację", mającą na celu ograniczenie swobody handlu pomiędzy stanami lub w wymianie z zagranicą. Teoretycznie zatem regulo- wać miała sprawy umów zawieranych pomiędzy producentami od- nośnie do cen oraz innych warunków sprzedaży wytwarzanych przez nich dóbr. Ustawa przewidywała jednocześnie zakres odpo- wiedzialności winnego wobec poszkodowanego. Największe należ- ne odszkodowanie miało wynieść trzykrotną wartość strat ponie- sionych w rezultacie stosowania praktyk monopolistycznych. Krytycy owej ustawy, rekrutujący się spośród przeciwników wielkiego biznesu, wskazywali na niejednoznaczność wielu sfor- mułowań zawartych w jej tekście, np. określeń tego typu jak to, że przedmiotem zainteresowań sądu będą tylko takie sprawy, w których w grę wchodzić może "nierozsądne ograniczenie swobody handlu". Nieostre były także sformułowania odnośnie do "kombi- nacji lub konspiracji". Nie wiadomo było na przykład, czy okreś- lenia te stosować tylko wobec producentów, czy także wobec spó- łek kolejowych, lub związków zawodowych i organizacji farmer- skich. Te i wiele innych niejasności, nie mówiąc już o nie zawsze pozytywnym nastawieniu do ustawy samych jej egzekutorów (pro- kurator generalny w gabinecie Grovera Clevelanda wielokrotnie deklarował swą do niej niechęć), powodowały, że rząd dysponował ograniczonymi możliwościami podjęcia sprawy, i to nawet wówczs, gdy wiele faktów wskazywało na to, iż w danym przypadku nastą- piło przekroczenie prawa. W ciągu 10 lat od przyjęcia ustawy Sąd Najwyższy rozpatrzył tylko 18 spraw, z czego w 2 wydał wyroki skazujące. Najbardziej klasycznym przykładem stanu niemocy, w jakim znalazła się administracja, próbując wcielać w życie posta- nowienia omawianej ustawy, była sprawa United States vs. E.C. Knight z 1895 r. Podjęto ją przeciwko trustowi konrolującemu 98% produkcji rafinowanego cukru, a zatem oczywisty był wnio- sek, że i warunki sprzedaży tego produktu musiały być określane z pozycji monopolisty. Sąd Najwyższy potwierdził niezwykle wyso- 96 i \ drudze ku pc cędze 97 ki procent koncentracji produkcji, stwierdzając jednocześnie, że ustawa antytrustowa nie odnosi się do tego przypadku, gdyż cu- kier nie był przedmiotem handlu, lecz stanowi produkt wytwarza- ny przez zakłady należące do tego koncernu. Pomimo to, że dla wszystkich zainteresowanych było oczywiste, że trust stosował praktyki monopolistyczne, Sąd nie wydał wyroku skazującego, wykorzystując nieostre sformułowania usta vy, której twórcy do- strzegali możliwość "kombinacji lub konspiracji" tylko w sferze obrotu towarami, pomijając zupełnie sprawę ich produkcji. Wprowadzenie ustawy Shermana od razu nie roz viązywało problemu. Przeciwnie, stanowiło jedynie pewien etap na drodze do ograniczenia praktyk monopolistycznych. Pełne wcielenie w życie ustawy zależało - a praktyka dobitnie to potwierdziła - zarówno od przejrzystości samego tekstu, jak i dobrej woli ludzi, w mocy których leżało egzekwowanie zawartych w niej postanowień. Wal- kę z trustami, przypominającą z początku walkę z wiatrakami, kontynuowano zatem także w następnych okresach historycznych. IV Zachodzące w omawianym okresie zmiany w organizacji życia gospodarczego oraz przemiany w obrębie samego świata kapitału musiały w oczywisty sposób wpływać także na przeobrażenia za- chodzące w świecie pracy. Najlepiej uzewnętrzniły się one w przy- jętych przez pracowników najemnych formach samoorganizacji dla realizacji takich celów, jak poprawa warunków pracy, zmniej- szenie wymiaru czasu pracy, zwiększenie zarobków itp. W warun- kach małego przedsiębiorstwa te i szereg innych kwestii mogło być przedmiotem bezpośrednich ustaleń z pracodawcą. Kiedy jed- nak przyszło pracować w zakładach należących do korporacji, gdzie decyzje, w tym także w odniesieniu do spraw pracowniczych, nie zależały od bezpośredniego nadzoru, sprawą pierwszorzędnej wagi z punktu widzenia zatrudnionych tam ludzi stało się stworze- nie mechanizmów ułatwiających negocjowanie w sytuacjach kon- fliktowych oraz prowadzenie walki w razie niepowodzenia nego- cjacji. Sprawnie działającej organizacji, jaką była korporacja, 98 świat pracy musiał przeciwstawić swoją własną organizację - py- tanie tylko: jaką? Ruch zawodowy w Stanach Zjednoczonych miał długą, sięgającą bowiem już końca XVIII w. tradycję. Przez cały okres istnienia ścierały się w nim sprzeczne tendencje, wynikające po części z wa- runków obiektywnych, po części z partykularyzmu branżowego, a w końcu i z zainteresowania masonerią. Wszystko to powodowało, że podejmowane w pierwszej połowie XIX w. próby stworzenia sil- nej, o zasięgu ogólnokrajowym, organizacji związkowej bardzo szybko kończyły się niepowodzeniem. Wydawało się, że po zakoń- czeniu wojny secesyjnej taka organizacja w końcu powstała i że ma szansę powodzenia. Był nim powołany w 1869 r. przez Uriacha S. Stephensa Szlachetny Zakon Rycerzy Pracy (Noble Order of the Knights of Labor). Stephens, zafascynowany działalnością masonerii amerykań- skiej, przyjął dla stworzonej przez siebie organizacji wzory wzięte właśnie z tego rodzaju związków. Zakon był początkowo organiza- cją zakonspirowaną, o strukturze stanowiącej kopię lóż masoń- skich (dla przykładu, Stephens nosił tytuł Wielkiego Mistrza Ro- botników). Celem Zakonu było polepszenie warunków życia (a nie tylko pracy!) robotników różnych branż. Samopomoc stać się miała główną formą działania Rycerzy. Od 1879 r., kiedy Mistrzem został Terence V.Powderly, organizacja ulegać zaczęła radykalnym zmianom, przyjmując oblicze bardziej zbliżone (co nie oznacza, że identyczne) do związkowego. Zakon wyszedł z konspiracji, s tając się organizacją masową, zrzeszającą robotników z różnych branż, wywodzących się z różnych grup etnicznych i społeczności różnych ras. Stawiano zatem na element solidaryzmu, pojmowanego w każ- dym znaczeniu tego słowa. Co więcej, do Zakonu mogli należeć także pracodawcy, pod warunkiem wszak, że nie byli właściciela- mi saloonów, a ponadto nie reprezentowali wolnych zawodów. O- prócz samopomocy Zakon zaczął kreować program wyrażony has- łem: "Nauka - arsenałem, rozum - bronią, urna wyborcza - po- ciskiem". Ze zrzeszającego kilka tysięcy osób w okresie Stephensa, Zakon stał się za Powderly'ego organizacją masową, liczącą w 1886 r. ponad 700 tys. członków, i w ten sposób najliczniejszą re- prezentacją świata pracy. Kierownictwo Zakonu dość niechętnie uciekało się do strajku, 99 kierując większość posiadanych środków na działalność spółdziel- czą i oświatową. Tymczasem nasilające się napigcia migdzy świa- tem kapitału a pracy, których swego rodzaju kulminacją był strajk w Chicago w maju 1886 r., skierowany przeciwko McCor- nich Harvest Co (znany jako rozruchy na Haymarket Square), dały poznać, że sytuacja wymaga stworzenia innych niż te, które przy- jął Zakon struktur organizacyjnych i metod działania. Po pewnym czasie znaczna czgść Rycerzy, rozczarowanych dość bierną posta- wą kierownictwa wobec bieżących problemów socjalnych świata pracy, a także dostrzegających istotne różnice interesów poszcze- gólnych grup pracowniczych, mniejszości etnicznych, rasowych i religijnych - zaczgła odpływać do powstałej w 1881 r. organizacji pod nazwą Federacja Zorganizowanego Rzemiosła i Związków Za- wodowych (Federation of Organized Traders and Labor Unions), przemianowanej nastgpnie na Amerykańską Federacjg Pracy (American Federation of Labor). Jej twórca i długoletni przewodniczący, Samuel Gompers, wy- chodził z założenia, że światu pracy potrzebna jest organizacja, która byłaby w stanie zrzeszać robotników z różnych branż, uwzg- lgdniając jednak odrgbność warunków działania, a tym samym i specyfikg celów związków branżowych. Zamiast zatem jednego wielkiego związku zawodowego, który powielałby błgdy Rycerzy Pracy, polegające na ignorowaniu naturalnych różnic interesów pomigdzy rozmaitymi grupami pracowniczymi, mniejszościami et- nicznymi i rasowymi, oraz niedostrzeganiu konieczności wyprofi- lowania swoich działań tak, by nie tyle spełnić utopijne marzenia o równości wszystkich ludzi, ile uzyskać konkretne korzyści dla własnych członków, przyjgto strukturg federacji związków branżo- wych, co umożliwiło wystgpowanie przez AFL w obronie intere- sów świata pracy bez wchodzenia w kolizjg z interesami grupowy- mi. W przeciwieństwie zatem do Zakonu AFL od początku nie sta- wiała sobie za cel, by stać się reprezentacją wszystkich robotni- ków, lecz tylko tej czgści, która ze wzglgdu na posiadane kwalifi- kacje, a co za tym idzie - pozycjg zawodową i zarobki - była "arystokracją robotniczą". Kolejną istotną różnicg stanowiło pro- gramowe skupienie się na celach bliskich: ochronie świata pracy przed niektórymi praktykami stosowanymi przez pracodawców, podniesieniu płac, zmniejszeniu czasu pracy. W końcu AFL stara- 100 I ła się bronić swoich członków przed praktykami pracodawców po- legającymi na zatrudnianiu niewykwalifikowanych imigrantów z Europy na zasadzie tzw. żółtych kontraktów, tzn. umów zawiera- nych jeszcze przed ich przybyciem do USA na warunkach, które przewidywały płacg o wiele niższą niż ta aktualnie oferowana amerykańskim robotnikom. Stosowanie tej praktyki przez praco- dawców ułatwiało im walkg ze związkowcami wysuwającymi ro- szczenia płacowe. Bardzo czgsto historycy zajmujący się migdzynarodowym ru- chem robotniczym zarzucają twórcom AFL, że nie byli radykała- mi, nie myśleli o celach dalszych itd. Wydaje sig, że oceny te pły- ną z niezrozumienia specyfiki sytuacji, w jakiej przyszło działać amerykańskim związkowcom. Wydaje sig, że przyjgta przez twór- ców Federacji struktura organizacyjna, jak i postawione cele oraz preferowane metody działania (strajk) w pełni odpowiadały rea- liom kraju i epoki. Zorganizowany świat kapitału mógł w tym cza- sie liczyć się tylko z dobrze zorganizowanym światem pracy, naj- ważniejszą zaś w nim grupą byli wykwalifikowani robotnicy. Ich protest mógł przynieść określone rezultaty, mógł wymóc ustępstwa na pracodawcac przy mniejszym niż w przypadku pracowników niewykwalifikowanych prawdopodobieństwie masowych zwolnień. Z liczącej w pierwszym roku istnienia 140 tys. członków organi- zacji - Federacja przekształciła się z czasem w związek o charak- terze masowym. U progu nowego stulecia skupiała już około 700 tys. robotników. Wprawdzie stanowiło to jedynie 1/3 ogółu wykwa- lifikowanych robotników, ale aktywność związkowców należących do AFL musiała zastanawiać zarówno resztę pracowników, jak i pracodawców. Liczba akcji strajkowych rosła bowiem błyskawicz- nie - jeśli w 1881 r. wyniosła 477, to w dziesięć lat później - aż 2000, utrzymując się na podobnym poziomie do końca stulecia. Niemałe znaczenie dla utrzymywania się pod koniec stulecia wysokiej fali strajków miał najpoważniejszy od czasów wojny sece- syjnej krach gospodarczy w latach 1893 - 97. Stanowiąc efekt przysłowiowego "przegrzania" koniunktury oraz nadmiernej spe- kulacji giełdowej, tzw. panika (termin chętnie stosowany przez tych historyków amerykańskich, którzy eksponują szczególną po- zycję giełdy w życiu gospodarczym kraju) w 1893 r. doprowadziła do błyskawicznego zamknięcia ponad 500 banków, bankructwa 16 tys. firm, a w konsekwencji 20-procentowego bezrobocia. To ostat- nie przełożone na język liczb oznaczało 2,5 mln robotników, tracą- cych z dnia na dzień pracę. Nic też dziwnego, że tylko w 1894 r. zanotowano 1300 strajków. Niektóre z nich miały niezwykle dra- matyczny przebieg. Strajkujący górnicy w Cripple Creek w Kolo- rado zastosowali dynamit, aby zablokować dostęp do szybów. W przemyśle stalowym doszło do strajku w zakładach Pullmana, wy- twarzających wagony pasażerskie. Był on odpowiedzią na 25-pro- centową obniżkę zarobków, przy nie zmienionym poziomie opłat uiszczanych przez robotników za wynajem mieszkań zakładowych. Gdy pierwsza próba negocjacji z właścicielem nie dała żadnego re- zultatu, ll maja 1894 r. 2,5 tys. z liczącej 4 tys. pracowników zało- gi rozpoczęło strajk okupacyjny. Po niepowodzeniu kolejnej rundy negocjacji członkowie kierowanego przez Eugene V. Debsa Ame- rykańskiego Związku Kolejarzy (American Railway Union) podjęli decyzję o strajku generalnym w rejonie Chicago. Polegać on miał na niedopuszczeniu do ruchu wagonów Pullmana. Dotyczyło to także wagonów pocztowych stanowiących własność federalną. Pre- zydent Cleveland zdecydował przerwać siłą przedłużający się strajk, uznając, że w sytuacji kryzysu gospodarczego zagrozić on może stabilności systemu społecznego. Powołując się na to, że strajkujący objęli bojkotem także własność poczty, postanowił wprowadzić do Chicago wojska federalne. W czasie zamieszek ulicznych w dniu 5 lipca 1894 r. zginęło 7 osób. W parę dni później ruszyły pierwsze pociągi obsługiwane przez 14 tys. nowych pra- cowników węzła kolejowego w Chicago. Mniej dramatyczny przebieg, choć nie mniejsze znaczenie dla ogólnej atmosfery w kraju, miała podjęta kilka tygodni wcześniej akcja, zwana marszem na Waszyngton. Ideę sformułował Jacob Sechler Coxey, biznesmen z małego miasteczka Massillon w Ohio. Obserwując narastanie kryzysu i towarzyszące mu napięcia spo- łeczne, pragnął przedstawić w stolicy własny plan wyjścia z trud- nej sytuacji gospodarczej. Polegać on miał na podjęciu rozwinięte- go programu robót publicznych (budowa dróg), które byłyby inan- sowane ze środków uzyskanych z rozpisanej na kwotę 500 mln dol., a gwarantowanej przez rząd pożyczki. Plan ten Coxey zamie- rzał zaprezentować publicznie, ogłaszając go ze stopni Kapitolu. Chcąc wywrzeć wrażenie, a zarazem i presję na ustawodawców, postanowił zorganizować marsz bezrobotnych. Wyruszając w poło- wie marca 1894 r. z Massillon, miał nadzieję, że w drodze przyłą- czy się do niego 100 tys. ludzi. Tymczasem do Waszyngtonu dotar- ło wraz z nim ledwie 250 osób. Mimo to władze postanowiły ostro zareagować na marsz tzw. armii Coxeya. Po dotarciu do stolicy 1 maja 1894 r. grupa zwolenników Coxeya została rozproszona, a jego samego aresztowano. Te i wiele innych faktów dowodziło wyraźnego narastania pod koniec stulecia napięć społecznych, których źródłem nie była wy- łącznie - jak w przypadku strajków w zakładach McCormicka z 1886 r., czy w zakładach Carnegiego w Homestead w 1892 r. - sy- tuacja kryzysowa. Protestowano głównie przeciwko temu, że 45% rodzin robotników przemysłowych utrzymywało się na nieco wyż- szym poziomie niż granica ubóstwa (500 $ rocznego dochodu), dal- sze zaś 40% uzyskiwało dochody poniżej tej granicy. Strajkowano przeciwko zdarzającym się fatalnym warunkom pracy (tylko na kolei w latach 1890 -1917 zginęło 72 tys., a dalsze 2 mln pracowni- ków zostało rannych w wypadkach). Jednak nade wszystko, zda- niem Alana Trachtenberga, którego opinie autor w pełni podziela, 102 I 103 __ wyrażano sprzeciw wobec kreowanego przez korporację modelu stosunków, który mógł pozbawić społeczeństwo jego podmiotowoś- ci . Od chwili powstania państwa amerykańskiego część jego mie- szkańców uznawała, że w kraju tym powinni znaleźć schronienie wszyscy, którzy z jakichś powodów potrzebują azylu. Wierzono także w równość szans dla pragnących osiągnąć sukces życiowy, mierzony kategoriami materialnymi. Tej tendencji do utrzymywa- nia "otwartych drzwi" dla przybyszów z zewnątrz towarzyszył in- ny pogląd, według którego imigranci stanowili potencjalne zagro- żenie dla trwałości instytucji politycznych kraju oraz nieśli ze so- bą niebezpieczeństwo zmiany stosunków społecznych i ekonomicz- nych. Przybycie kolejnych dużych fal Europejczyków: Irlandczy- ków i Niemców, wywołało ostrą reakcję, której efektem stały się narodziny organizacji natywistycznych, spośród których jeszcze przed wojną secesyjną najbardziej znaną i wpływową była Partia Nic Niewiedzących (Know Nothing Party). W pierwszej połowie XIX w. napływała do Stanów Zjednoczo- nych głównie ludność pochodzenia anglosaskiego i germańskiego. Dopiero w drugiej połowie stulecia, po uwolnieniu i uwłaszczeniu chłopów w krajach Europy Wschodniej, Srodkowej i Południowej, rozpoczęła się imigracja z tych rejonów Starego Kontynentu. Do Ameryki zaczgli przybywać dużymi falami: Włosi, Grecy, południo- wi Słowianie, Polacy, Rumuni, Żydzi itd. Przybysze ci wyglądem, zwyczajami, religią zwykle bardziej różnili się od Amerykanów niż imigranci sprzed kilkudziesigciu laty. Różnica ta nie była postrze- gana jako element pozytywny. Negatywne oceny wystawiane przybyszom z tzw. nowej imigra- cji miały swe źródło także w sferze ekonomicznej. Niejednokrotnie bowiem imigrantów zatrudniano na zasadzie tzw. żółtych kontrak- tów, tj. umów zbiorowych, zawieranych jeszcze przed przybyciem do Stanów Zjednoczonych, na warunkach znacznie gorszych od ' A. Trachtenberg, The Incorporation of America. Culture and Society in t Cilded Age. New York 1982, s. 99,100. tych oferowanych Amerykanom. Ci wigc mieli prawo przypu- szczać, że nowi przybysze przyjeżdżający z przysłowiowym kon- traktem w kieszeni zabierają im miejsca pracy. Zwiększającej się fali nowej imigracji, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, towarzy- szyła fala nastrojów ksenofobicznych. Oprócz narodzin kolejnych organizacji natywistycznych w rodzaju Amerykańskiego Stowa- rzyszenia Protekcyjnego (American Protectiue Association - 1887) znalazły one swe ujście także w kreowanym ustawodawstwie re- strykcyj nym. Od 1882 r. nowym rysem w stosunku do imigracji stało się wpro- wadzanie ustaw, mających na celu ograniczenie napływu począt- kowo wybranych grup, później zaś wszystkich obcokrajowców. W 1883 r. przyjęto zatem zakaz imigracji chorych umysłowo, lunaty- ków, skazańców. Później zabroniono wjazdu prostytutkom i zakaź- nie chorym, by w końcu 1897 r. uchwalić ustawę o wprowadzeniu testu piśmienności, tzw. Literacy Test. Dotyczył on już wszystkich imigrantów, a sprowadzał się do sprawdzenia umiejgtności czyta- nia i pisania. Analfabetów (zdecydowana większość przybywają- cych w tym czasie do Stanów Zjednoczonych była nimi) zamierza- no nie wpuszczać. Zdecydowany opór stawiany przez kolejnych prezydentów, a wyrażany w postaci weta, spowodował, że prakty- ka testów piśmienności zaczgła obowiązywać dopiero od 1917 r., kiedy po sprzeciwie prezydenta Woodrowa Wilsona i cofnigciu ustawy Kongres ponownie ją uchwalił, co w świetle Konstytucji oznaczało zakończenie procesu legislacyjnego. W przypadku stosunku do nowych imigrantów istotną rolę od- grywały przede wszystkim kwestie ekonomiczne i religijne. Po- strzeganie ich w kategoriach rasowych, choć wyczuwalne, na ogół nie uzewnętrzniało się aż w tak drastycznych formach, jak w przy- padku osiedlających się - zwłaszcza na Zachodnim Wybrzeżu- Chińczyków i Japończyków, przeciwko którym organizowano na- wet pogromy. Niezależnie wszak od różnic form, w jakich spora część Amerykanów wyrażała swój negatywny stosunek do nowej itnigracji z Europy i Azji, należy zaznaczyć sam fakt nasilania się postaw wrogości. Stanowił on bowiem odbicie głębokich zmian za- chodzących w Stanach Zjednoczonych, a polegających na stopnio- aůym odchodzeniu od wolnej gry sił społecznych na rzecz wzmoc- ienia pozycji państwa w sytuacjach konfliktowych. Ponieważ 104 105 tych ostatnich stale przybywało w związku z omawianymi wcześ- niej strukturalnymi przemianami w gospodarce, a w konsekwencji również w stosunkach społecznych, zatem i oczekiwania względem państwa rosły. Wyrażały się one także w odniesieniu do proble- mów czysto wewnętrznych, mających swe źródło w szybko postępu- jącej po wojnie secesyjnej urbanizacji kraju. VI Rosnący napływ imigrantów, współgrając ze zmianami demogra- ficznymi oraz gospodarczymi i społecznymi oniawianego okresu, znacznie przyspieszył proces urbanizacji. Jego dynamika zwiększyła się wyraźnie w ostatnich dwóch dekadach XIX w. Jeśli w 1880 r. 25% ludności mieszkało w miastach, to w 1900 r. odsetek ten wzrósł do 40%. Jednocześnie zaznaczyło się zjawisko koncentracji ludności miejskiej w dużych aglomeracjach. Podkreślić należy, że w szybko rozwijających się metropoliach niemały odsetek stano- wiły grupy świeżo przybyłych imigrantów. Typowym przykładem było Chicago, liczące w 1880 r. 500 tys. mieszkańców, gdzie po u- pływie dalszych 20 lat liczba ta wzrosła do 1,5 mln. Wśród wszyst- kich mieszkańców tego miasta 83% stanowili imigranci lub ich dzieci. Podobnie rzecz się miała z innymi wielkimi miastami: No- wym Jorkiem, Filadelfią, Cleveland, Milwaukee, Saint Louis, a w końcu San Francisco i Los Angeles. Rozw.ój przestrzenny miast odbywał się wzdłuż istniejących połą- czeń kolejowych lub drogowych pomigdzy starymi centrami a osiedlami podmiejskimi. W ten to sposób w latach 1880 - 90 więk- szość miast, uznawanych obecnie za wielkie aglomeracje, powięk- szyła się dwu- i trzykrotnie przez włączenie do granic administra- cyjnych miasteczek lub osiedli wiejskich. Wątłą początkowo sieć połączeń komunikacyjnych szybko rozbudowywano, włączając do eksploatacji linie tramwajowe oraz szybką kolej miejską - nazie- mną (w Chicago) i podziemną (pierwsza w Bostonie - 1898 r. i Nowym Jorku - 1904 r.). Układ przestrzenny miast oddawał ducha amerykańskiego prak- tycyzmu. Tworzono je lub rozbudowywano, przyjmując układ czworoboku. Dzielono wzdłuż biegu głównych (oznaczonych nume- 106 rami i literami określającymi kierunki geograficzne) alei i ulic przecinających się pod kątem prostym. Ten układ szachownicy był przejrzysty, co zwłaszcza dla świeżo przybyłych i osiedlających się w Nowym Jorku czy Chicago imigrantów miało istotne znaczenie. Kompozycja ta miała i swą drugą stronę. Uczucie anonimowości i daleko posunigtej standaryzacji towarzyszyło mieszkańcom dziel- nic robotniczych i imigranckich, przemierzających codziennie uli- ce oznaczone numerami. Ponadto stojące ciasno 7 - 8-piętrowe do- my czynszowe z dzielnicy East Side w Nowym Jorku czy drewnia- ne 3-piętrowe kamienice ze wschodnich rejonów Bostonu lub w końcu jednorodzinne chałupy w Chicago nie tworzyły urozmaico- nego krajobrazu. Gdy zaś do wyglądu owych osiedli dodać jeszcze niski standard życia, niejednokrotnie brak kanalizacji, bieżącej wody, gazu i elektryczności - to wówczas obraz życia zdecydowa- nej większości mieszkańców ówczesnych miast Stanów Zjednoczo- nych niczym specjalnym nie różnił się od warunków panujących w wielu miastach europejskich czy azjatyckich. Jakże ten widok i warunki życia kontrastowały z wyglądem bądź reprezentacyjnych ulic poszczególnych miast, bądź rejonów podmiejskich. Ambicją większości biznesmenów z Nowego Jorku było wystawienie sobie rezydencji wzdłuż Fifth Avenue. Marze- niem "ludzi korporacji" ze średniego szczebla zarządzania stawało się z kolei posiadanie domu w takich osiedlach, jak Riverside koło Chicago. Pierwsze utrzymane w stylu neogotyckim, drugie naj- częściej w "stylu królowej Anny"s, otoczone zielenią, czyniły ży- cie i pracę w metropolii całkiem przyjemnymi. Architektoniczną mozaikę wielkich miast amerykańskich uzu- pełniały budynki użyteczności publicznej. Wielkie - jeśli budowa- ne współcześnie, to przy użyciu niemałej ilości żelaza - utrzyma- ne w stylu epok wcześniejszych dworce (Illinois Central w Chica- go, Park Square w Bostonie i Grand Central w Nowym Jorku) " Styl królowej Anny" - styl w angielskiej sztuce dekoracyjnej oraz archi- tekturze, utrwalony w okresie panowania królowej Anny Stuart (1702-1714). Ce- chowała go elegancja i komfort. Styl ten został przejęty przez bogatą grupę kup- ców ; bankierów z brytyjskich kolonii w Ameryce, w szczególności z obszaru Nowej Ang]ii. Pod koniec XIX w. z upodobaniem nawiązywali do niego przedstawiciele amerykańskiego wielkiego biznesu, chcąc podkreślić wielkość swoich fortun oraz b 'tyjskie korzenie. 107 szybko wtapiały się w krajobraz miast, "bgdąc tym, czym klaszto- ry i katedry [w miastach - K.M.] trzynastowiecznych"9. Oprócz tego rodzaju budowli czymś nowym, głównie ze wzglgdu na prze- znaczenie, były siedziby wielkich domów towarowych: Montgome- ry Ward, Sears, Great Atlantic czy Woolworth. Mieszanina stylów była widoczna w jeszcze wigkszym stopniu niż w przypadku do- mów prywatnych lub dworców. Obok gotyku, także barok, rene- sans i neoklasycyzm uwidaczniały się w samej bryle, jak i zdobią- cej ją ornamentyce. Jedynie wysokością różniły się od tych budyn- ków wznoszone w końcu lat 80. wieżowce. Pierwsze budowano w Chicago (Home Insurance Building - 1883 - 85), jednak najwigk- sze ich skupisko powstało na Manhattanie w Nowym Torku, gdzie już od 1899 r. można było oglądać 30-pigtrowy Park Row. Rozrostowi terytorialnemu miast nie towarzyszył odpowiedni rozwój infrastruktury, zwłaszcza zaś różnego rodzaju służb mie- jskich. O zgubnych niekiedy tego skutkach mogli się przekonać w 1871 r. mieszkańcy Chicago, a w rok późnej bostończycy, gdy w miastach tych wybuchły wielkie pożary. Brak zawodowej, licznej i odpowiednio wyposażonej straży pożarnej sprawił, że straty- zwłaszcza w przypadku Chicago - były porównywalne tylko do wielkiego pożaru, jaki strawił Londyn w 1666 r. Wcale nie lepiej przedstawiała się sytuacja w całej sferze zwią- zanej z higieną. Aż do lat 80. XIX w. wszystkie nieczystości ludz- kie i zwierzęce, a także śmieci wyrzucano bezpośrednio do rzek lub innych zbiorników wodnych. Dopiero w 1881 r. powstał w No- wym Jorku, jako pierwszy w kraju, Wydział Sanitarny. Przejął on odpowiedzialność za stan ulic w mieście. W parg lat później z po- mocą inżynierów wojskowych zbudowano pierwsze urządzenia do utylizacji śmieci instalując je na Governors Island. Wkrótce w wielu innych miastach powstawać poczęły podobne urządzenia, a także wodociągi, stacje uzdatniania wody itp. Zróżnicowane warunki życia w wielkich miastach tworzyły tak- że różny krajobraz społeczny. Istotne znaczenie miał w tym przy- padku fakt, że niemały procent, a niekiedy nawet wigkszość oby- wateli danego miasta, stanowili niekiedy świeżo przybyli imigran- ci. Pochodzący z okręgów wiejskich, przybywający do Stanów " A. Trachtenberg, cyt. wyd., s. 121. Zjednoczonych całymi grupami, i najczęściej nie znający angiel- skiego, osiedlali się w tzw. gettach - jednorodnych w sensie et- nicznym dzielnicach miast amerykańskich. Mieszkanie w nich, o- prócz łatwości w komunikowaniu się na nowym gruncie, miało i tę jeszcze zaletę, że nie musiało wiązać się z koniecznością zarzu- cenia przyjętych wzorców kulturowych, w najszerszym tego słowa znaczeniu. Życie w gettach odcinało jednak imigrantów od spo- łeczności już zasiedziałej, utrudniało zdobycie wykształcenia i uzy- skanie lepszej pracy. Początkowo te minusy nie były jeszcze tak bardzo odczuwalne, zwykle dzieci imigrantów doświadczały dopie- ro tego, że mieszkanie w gettach skazuje je faktycznie na obywa- telstwo drugiej kategorii. Tworzenie się gett miało i ten skutek, że do miast amerykań- skich przenoszono stare żale, animozje i antagonizmy. Jeśli zaś przedstawiciele wrogich sobie jeszcze w Europie grup etnicznych po przybyciu do Stanów Zjednoczonych zamieszkiwali w sąsiedz- twie, to stan napięć rósł niepomiernie. Nie zawsze też bywało bez- piecznie i w innych dzielnicach, zwłaszcza biednych, zamieszka- nych tak przez mających zatrudnienie, jak i pozbawionych jakich- kolwiek środków do życia. Rozbój i kradzieże oraz szereg innych typowych dla życia miejskiego w każdym kraju przestępstw kwitły bez większych przeszkód za cichym przyzwoleniem maszyn partyj- nych, jako że policja, stanowiąc część aparatu w mieście, podlega- ła tym samym co on prawom. Do tych zaś zaliczyć należy faktycz- ne podporządkowanie władz miejskich tymże maszynom partyj- nym. Od chwili uchwalenia Konstytucji w 1787 r. rozgrywała się w Stanach Zjednoczonych nie mająca końca walka o zakres władzy pomiędzy ogniwami szczebla federalnego i stanowego. Podobną walkę prowadziły także władze stanowe i władze miast. Przez nie- mal całe pierwsze stulecie dziejów amerykańskiej państwowości miasta były podległe jurysdykcji stanowej, co oznaczało, że wszystkie podstawowe decyzje dotyczące kierunków ekspansji te- rytorialnej miasta, funkcjonowania jego służb itd., skupiały się w rgku legislatury i gubernatora. Dopiero w 1875 r. legislatura Mis- souri nadała samorząd (Home Rule) miastom z tego stanu. Podsta- wą prawną były w tym przypadku swego rodzaju konstytucje o- kreślające zasady funkcjonowania i zakres uprawnień władz miej- 108 ; 109 skich. Do końca stulecia kilka dalszych stanów: Kalifornia, Wa- szyngton i Minnesota, poszło śladem Missouri. Proces wówczas za- początkowany nigdy nie został zakończony, gdyż nawet w końcu XX w. blisko 1/4 miast amerykańskich wciąż jest bezpośrednio- w sensie prawnym - zależna od władz stanowych. Wyzwolenie się z tej zależności wydawało się w końcu minione- go stulecia prostsze niż oswobodzenie się z krępujących władze miejskie zależności od tzw. niewidzialnych rządów, tzn. lokalnych maszyn i bossów partyjnych. Pierwsze z tych określeń stosowano jako popularne oznaczenie nieformalnych powiązań pomiędzy lo- kalnymi politykami, zwykle tej samej partii, oraz pomiędzy nimi a miejscowym światem biznesu i administracją. Na czele maszyny stał boss, któremu była ona całkowicie podporządkowana. Celem bossa i maszyny było faktyczne (a nie tylko nominalne) sprawowa- nie władzy w mieście, w każdym jej wymiarze. Funkcjonowanie bossa i maszyny opierało się na dość prostej zasadzie wzajemnych korzyści. Poparcie grupy lokalnych biznes- menów dla bossa w okresie kampanii wyborczej (boss często kan- dydował do różnych stanowisk, mógł jednak i bez nich sprawować faktyczną władzg) przynosiło później korzyści np. w formie kon- traktów na budowę i obsługg (na zasadzie wyłączności) systemów oświetleniowych i gazociągowych, wodociągowych, utylizacyj- nych, transportowych itp. Boss i maszyna kontrolowali miasto także poprzez obsadzanie swoimi kandydatami podstawowych sta- nowisk we władzach lub wprowadzanie przedstawicieli określo- nych grup etnicznych do ważnych dla funkcjonowania miasta służb. Ten ostatni element ujawniał się zwłaszcza wtedy, gdy boss i maszyna reprezentowali tę samą grupę etniczną. Efekty funkcjonowania prezentowanego tu systemu były wszg- dzie widoczne. W końcu XIX w. policja nowojorska rekrutowała się niemal w całości z Irlandczyków. Boss Cox (przydomek "Boss" zastępował mu imię) z Cincinnati stał się tak wpływowy, że porów- nywano go do średniowiecznego barona. Podobne opinie dotyczyły nowojorskiego bossa, Williama Marcy Tweeda, i filadelfijskiego - Jamesa McManesa. W tych dwóch ostatnich przypadkach współcześni nie wymawiali ich nazwisk z drżeniem w głosie, lecz z uznaniem za wkład obu polityków w rozwój miast. Pamiętać bo- wiem należy, że bossowie niejednokrotnie przyczyniali się do rea- lizacji wielu naprawdg potrzebnych miastu przedsięwzięć. Pierw- szy z wymienionych doprowadził np. do podjęcia budowy kolei miejskiej oraz przygotowania planów Central Parku. Realizacja tych projektów miała oczywiście i tę mniej chlubną strong, a jej oznakami był niekontrolowany wzrost zadłużenia miasta i korup- cja w jego władzach. Nieformalny, ale odczuwalny wpływ bossa na życie miasta, wy- wierany poprzez podporządkowaną mu maszyng oraz ocieranie sig o granice tego, co było zabronione prawnie, czyniło z bossa XIX w. protoplastę szefa amerykańskiego gangu z XX w. Biorąc to pod uwagę, trudno przecenić znaczenie funkcji bossa i bossizmu jako systemu sprawowania władzy. VII "Sprawdzona" w życiu miast instytucja, jaką był boss, odgrywa- ła istotną rolę także w świecie polityki szczebla stanowego i kra- jowego. Mówiąc o tym pierwszym wymiarze, warto przypomnieć nazwiska Roscoe Conklinga z Nowego Jorku i Jamesa G.Blaine'a z Maine - najbardziej znanych i wpływowych bossów w latach 70. W nastgpnej dekadzie zasłynęli: Matt Quay z Pensylwanii, Tom Platt z Nowego Jorku, Nelson Aldrich z Rhode Island, Wil- liam Vilas z Wisconsin i George Hearst z Kalifornii. W tym sa- rnym czasie Marcus A. Hanna - po stronie republikanów, a Geo- rge Washington Plunkitt i Horatio Alger - po stronie demokra- tów odgrywali wiodącą rolę w polityce ogólnokrajowej, aż do wy- borów z 1904 r., od których faktycznie kreowali kolejnych prezy- dentów. Bossizm stanowił integralną czgść funkcjonującego od czasów Andrew Jacksona systemu łupów. Zasada: "zwycięzca bierze wszystko", oraz prymat lojalności partyjnej, sprowadzającej się w istocie do lojalności wobec bossa, przez wiele dziesięcioleci okreś- lały mechanizmy rządzące życiem politycznym. Tymczasem szybko postępujące zmiany techniczne, gospodarcze i społeczne wymaga- ły, by parający się polityką ludzie byli przede wszystkim efektyw- ni w działaniu. Ten zaś warunek mógł zostać spełniony tylko wte- dy, kiedy kandydaci do stanowisk w aparacie państwowym mają 110 ' 111 fachowe przygotowanie do pracy, i jedynie to, a nie przynależność partyjna, winny rozstrzygać o obsadzie konkretnych stanowisk. Oznaczało to zatem konieczność wprowadzenia reformy służby państwowej (Ciuil Seruice Reform). Pierwsze kroki w tym kierunku podjęto jeszcze za czasów Ulys- sesa Granta, gdy w 1871 r. Kongres zezwolił, by prezydent powołał Komisję ds. Reformy Służby Państwowej. Kiedy jednak ze wstęp- nych planów administracji wynikało, że Komisja mogłaby zapro- ponować program zmian, w rezultacie którego bossowie utraciliby swoje dotychczasowe znaczenie, wówczas Kongres zablokował swą wcześniejszą inicjatywę, odmawiając po prostu przyznania środ- ków na pracę owej Komisji. Kolejną próbę zmiany istniejącego systemu podjęła administra- cja Rutherforda B. Hayesa (1877 - 81). Prezydent, deklarując sig jako zwolennik reform, w pierwszym wydanym przez siebie rozpo- rządzeniu zakazał urzędnikom federalnym udziału w organizowa- niu imprez politycznych w rodzaju kampanii wyborczych, konwencji itp. Jednocześnie zaproponował stanowisko sekretarza spraw we- wnętrznych (nie ma ono, jak w państwach europejskich, nic wspólnego z utrzymaniem porządku publicznego) poIitykowi zna- nemu ze swych reformatorskich dążeń, Carlowi Schurzowi. Ten podjął śledztwo w sprawie nadużyć w komorze celnej portu nowo- jorskiego. Wykazało ono zbędność co najmniej 1/5 zatrudnionego tam personelu, a ignorancję i nieefektywność pozostałych pracow- ników. Pociągnęło to w konsekwencji zwolnienie szeregu najwyż- szych urzędników, w tym głównego kontrolera komory - protego- wanego bossa Roscoe Conklinga - i zastąpienie go kandydatem prezydenckim. Conkling próbował zorganizować w Senacie opozy- cję przeciwko nowemu kandydatowi, jednak bez widomego rezul- tatu. Prezydent wygrał pierwszą bitwę, lecz nie oznaczało to koń- ca całej batalii. Kongres bowiem i tym razem odmówił przyznania pieniędzy na wznowienie działalności Komisji ds. Reformy Służby Państwowej. Omawiana tu sprawa stopniowo wzbudzała coraz większe emo- cje. W czasie kampanii wyborczej 1880 r., kiedy wśród republika- nów uformowały się trzy frakcje - bojowych (Stalwarts, popiera- jących senatora Conklinga), mieszańców (HalfBreeds, którym przewodził senator James G. Blaine) i niezależnych (Independents) - stanowiła dopełnienie powstałych podziałów. Wybory wówczas wygrał kandydat ostatniej z wymienionyc h frakcji - James A. Garfield. W kilka miesięcy po objęciu urzędu został on śmiertelnie ranny w zamachu dokonanym przez Charlesa J. Guiteau - jedne- go z wielu bojowych, ubiegających się o posadę rządową, któremu jej odmówiono. Objęcie urzędu prezydenta przez Chestera A. Arthura (dotych- czasowego wiceprezydenta), znanego ze swych powiązań z frakcją bojowych, początkowo odbierano jako koniec nadziei na rychłą reformę służby państwowej. Arthur zaskoczył jednak zarówno swoich sojuszników, jak i przeciwników. Postanowił bowiem po- przeć działania służące wprowadzeniu reformy. Wspierał w związ- ku z tym mianowanego jeszcze przez Garfielda głównym poczmi- strzem Thomasa L. Jamesa w jego staraniach, by wyjaśnić wielką aferę łapówkarską, odkrytą w kierowanym przez niego departa- mencie. Następnie zaś uczynił wszystko, by wesprzeć senatora George'a H. Pendletona, który zgłosił w 1882 r. projekt ustawy o reformie służby państwowej. Przyjęta w początkach następnego roku miała przełomowe znaczenie dla zmian w funkcjonowaniu aparatu państwowego. Z jej mocy prezydent powołał trzyosobową komisję (dwupartyjną w swym składzie), która miała opracować li- stę stanowisk, jakie zamierzano objąć systemem egzaminów. Po- czątkowo lista obejmowała 1/8 wszystkich stanowisk, by ulegać rozszerzeniu przez kolejnych prezydentów. W 1900 r. znalazło się na niej już 2/5 stanowisk w administracji federalnej, która dzięki temu poczęła przekształcać się w sprawną machinę biurokratycz- ną. Innym węzłowym problemem ze sfery stosunków politycznych omawianego okresu była sprawa określenia standardów dla walu- ty amerykańskiej. Od 1792 r. przez następne sto lat obowiązywał w Stanach Zjednoczonych bimetalizm. Relacja pomiędzy srebrnym a złotym dolarem miała się jak 16 do 1 (16 uncji srebra było war- tych 1 uncję złota). Bimetalizm opierał się na zrównoważonym rynku kruszców. Na początku lat 70. wystąpiły jednak na nim dość poważne napięcia, głównie spowodowane kłopotami z zaku- pem srebra, którego (jak się później okazało - tylko przejściowo) 112 h \a dr (lub Armory Exhibition) modernizm zaczął skutecznie rywa- lizować z realizmem. Pozostając przy sztukach operujących obrazem, warto wspo- mnieć o nowej muzie, jaką był zrodzony w tym okresie film. Dość szybko po dokonaniu na gruncie amerykańskim wynalazku kine- toskopu (Thomas Edison - 1889 r.) i projektora filmowego (Tho- mas Armat - 1896 r.) rozpoczęła się przygoda Amerykanów z fil- mem. Początkowo bawiły publiczność krótkie filmy naśladujące wzór pierwszego fabularyzowanego obrazu, jakim był The Great Train Robbery Edwina S. Portera (1903 r.). Seanse odbywały się w powstających od 1905 r. z inicjatywy Johna P. Harrisona i Harry Davisa nickledonach (nazwa wzięła się od 5-centowej opłaty za wstęp). Rosnąca w szybkim tempie popularność nickledonów (w 1908 r. było ich już 8 -10 tys.) sprawiła, że grono osób zaintereso- wanych filmem nie tylko jako środkiem służącym taniej rozrywce, ale także jako środkiem przekazu określonych treści, oddziaływa- jących na stan umysłów i uczuć, zaczęło się również szybko po- większać. W 1915 r. reżyser David W. Griffith zaprezentował publiczności film Birth of Nation (Narodziny narodu). Obraz ten, utrzymany w formie romantycznego eposu, dotyczył wojny secesyjnej i lat re- konstrukcji. Dla dziejów sztuki filmowej pokaz dzieła Griffitha stanowił istotną cezurę. Odtąd filmu nie traktowano już jako jed- nej z wielu jarmarcznych sztuczek, prezentowanych ku zabawie spragnionej rozrywki gawiedzi, lecz uznano, że stać się on może źródłem prawdziwych doznań artystycznych. Pokaz filmu Griffitha miał też określone skutki społeczne. Ogólna wymowa obrazu, w którym Południe było prezentowane z większą sympatią, sprawiła, że w regionie tym odżywać poczęła tradycja klanowa. W miesiąc po pierwszym pokazie filmu w Georgii pojawiły się pierwsze pło- nące krzyże, znak reaktywowania Ku-Klux-Klanu. W krótkim czasie w nickledonach pojawiło się wiele gatunków 218 filmowych. Najpopularniejsza była w owym czasie komedia. Do mistrzów tego gatunku należeli już wówczas Charles Chaplin i Bu- sti n Keaton. Niemałą popularnością cieszyli się także Fatty Ar- buckle, Harry Langdon oraz występujący w parze Stan Laurel i Oliver Hardy. Oprócz komedii bardzo chętnie publiczność przycho- dziła na westerny, w których gwiazdą był podówczas William S. Hart. Filmy awańturnicze czy filmy płaszcza i szpady stanowiły niemałą konkurencję dla westernów. Role kreowane przez Dougla- sa Fairbanksa stanowiły swego rodzaju wyzwanie dla Williama Harta. Z kolei film sentymentalny, gdzie święciła swe triumfy Ma- ry Pickford, kierowany był do widowni, oczekującej historii nie- szczęśliwych miłości, zagubionych w świecie występku i zbrodni uczciwych kobiet oraz innych podobnych romansowych treści o wyraźnie moralizatorskim podtekście. Natomiast oczekiwania tych, którym romans kojarzył się także z seksem, zaspokajały kreacje dwóch tzw. latynoskich amantów - Ramona Navarro i Rudolpha Valentino. Na okres dwóch pierwszych dekad bieżącego stulecia przypadły narodziny samochodu, jednego z tych produktów szybko rozwijają- cej się cywilizacji technicznej, który w tak wielkim stopniu zmie- nił zarówno krajobraz amerykański, jak i życie wielu pokoleń mie- szkańców USA. Pierwsze uwieńczone sukcesem próby zbudowania samochodu z silnikiem spalinowym przypadły na ostatnią dekadę XIX w. W 1893 r. bracia Charles i Frank Duryea skonstruowali pierwszy po- jazd tego rodzaju. W trzy lata później Henry Ford zbudował swój pierwszy samochód, w 1901 r. zaś Ransom Olds uruchomił regular- ną produkcję pojazdów, wypuszczając od tego momentu 1500 wo- zów rocznie. Jednak na dobre przygoda Amerykanów z samocho- dem rozpoczęła się w 1909 r., kiedy Ford wprowadził do produkcji Model T, a przy jego wytwarzaniu zastosował taśmę produkcyjną. Samochód był składany z łatwych w montażu podzespołów, które w miarę przesuwu taśmy stopniowo dokładano, tak że na jej końcu otrzymywano gotowy do użytku pojazd. Wprowadzenie tego syste- mu faktycznie zrewolucjonizowało produkcję samochodów, znacz- nie ją upraszczając, przyspieszając i obniżając jej koszty. Konsek- wencją był błyskawiczny wzrost produkcji (w 1909 r. aż o 3500 %!) przy jednoczesnym obniżeniu jednostkowej ceny pojazdu. W efek- 219 cie już pod koniec drugiej dekady XX w. Amerykanie mogli pa- trzeć na samochód nie jak na przedmiot świadczący o niezwykłej zamożności i ekstrawagancji właściciela, ale jak na produkt z każ- dym rokiem coraz bardziej dostępny szerokiemu ogółowi. Pojawienie się samochodu przyczyniło się do zmiany obyczajo- wości Amerykanów, a szybkość owych przekształceń była prawie równa tempu produkcji w zakładach Forda. Od 1912 r., kiedy za- częto budować drogi przystosowane do nowego rodzaju ruchu kołowego, a zwłaszcza od 1916 r., tj. od daty przyjęcia ustawy zobowiązującej władze stanowe i federalne do finansowania budowy dróg bitych, także krajobraz amerykański zaczął się zmieniać, rok po roku coraz bardziej upodobniając się do tego, z którym oswojony jest obecnie turysta przybywający do tego kraju. Amerykanie wkraczali w lata 20., dysponując coraz większą liczbą nowych samochodów, którymi podjeżdżali pod kina. Tam gwiazdy filmu niemego zabawiały ich, ułatwiając oderwanie się myślami od dopiero co zakończonej wojny i wszystkich jej skutków. Większość Amerykanów pragnęła już tylko spokojnego, wygodnego, a nade wszystko ustabilizowanego życia. Z tymi też oczekiwaniami wchodzili oni w "złote lata dwudzieste". Rozdział szósty ZDOBYWCY I PROTEKTORZY (1898-1920) I spaniałą małą wojną" nazwano później w Stanach Zjedno- , Wczonych prowadzone pomiędzy kwietniem a sierpniem 1898 r. działania wojenne przeciwko Hiszpanii. Rozpoczęły się one od bły- skotliwego zwycięstwa w bitwie morskiej, jaka rozegrała się w Za- toce Manilskiej. Skierowana w ten rejon przez przewidującego bieg wydarzeń Theodore'a Roosevelta eskadra kmd. George'a De- weya przybyła 1 maja w rejon Manili, napotykając tam liczniej- ezą, ale gorzej uzbrojoną flotę hiszpańską. Po podjgtej rankiem te- go samego dnia walce krążowniki i kanonierki Deweya pokonały okręty hiszpańskie, trzy z nich zatapiając. Zwycięstwo dokonało eię niemal bez strat własnych; tylko 8 marynarzy amerykańskich odniosło rany. Wraz z wiadomościami o tym sukcesie dotarły do Waszyngtonu wieści na temat planowanej przez flotę przeciwnika wyprawy, któ- rej celem było zniszczenie Eskadry Azjatyckiej. Wprawdzie osta- :tecznie do owej ekspedycji nie doszło, ale nim się to w lipcu wy- jaśniło, wcześniej już, gdyż w końcu maja, podjęto w Waszyngto- `_nie decyzjg o wysłaniu na Filipiny korpusu w sile 12 tys. żołnie- l'zy. Pierwszy transport odpłynął z San Francisco 25 maja, przyby- ając na miejsce 13 czerwca. I choć Manila została zajęta przez ojska amerykańskie dopiero w sierpniu, to ich obecność - po- obnie zresztą jak i okrgtów US Navy - uniemożliwiła opanowa- e stolicy Filipin przez niemiecką eskadrg pod dowództwem wice- irała Otto von Diedrichsa. Ta zaś została wysłana na Filipiny, ubiec Wielką Brytanię, Francję i Japonię, pragnące wykorzy- ć klgskę Hiszpanii i objąć wyspy protektoratem, lub stworzyć strefy wpływów handlowych, gdyby zaś to było niemożliwe, to 221 przynajmniej zbudować bazę dla marynarki wojennej. Przybyła 17 czerwca do Zatoki Manilskiej eskadra niemiecka zastała tam już jednak jednostki amerykańskie i tym samym plan opanowania Manili przez Niemcy nie powiódł się. W walkach z Hiszpanami pomogła Amerykanom na Filipinach miejscowa armia powstańcza, zorganizowana przez Emilio Agui- naldo, działacza niepodległościowego, który już wcześniej podej- mował próby wyzwolenia kraju własnymi siłami (powstanie 1897 r.), a po klęsce ostatniej z nich wyemigrował do Hongkongu. Stamtąd został przewieziony na jednym z okrętów Deweya na Filipiny, by podjąć się organizacji działań zbrojnych przeciwko Hiszpanom. 13 sierpnia dowodzone przez niego oddziały wkroczyły wraz z wojska- mi amerykańskimi do Manili, a w parę tygodni później, 9 wrześ- nia, przywódcy ruchu wyzwoleńczego proklamowali niepodległość Filipin, obierając Aguinaldo prezydentem nowej republiki. Innym frontem, na którym rozgrywały się działania w okresie "wspaniałej małej wojny", była Kuba. Marynarka amerykańska podjęła blokadę stacjonującej w Santiago, a dopiero co przysłanej z Europy floty hiszpańskiej. Jej zamknięcie umożliwiło lądowanie wojsk US Army na Kubie. Przybyły tam w końcu czerwca korpus ekspedycyjny w sile 17 tys. żołnierzy, dowodzony przez gen. Wil- liama R. Shaftera, oraz formacje ochotnicze, w tym pozostający pod komendą płk. Leonarda Wooda i Theodore'a Roosevelta (ten zrezygnował z posady w Departamencie Marynarki) Pierwszy Ochotniczy Regiment Kawalerii (potocznie zwany oddziałem Suro- wych Jeźdźców - Rough Riders), wzięły udział w dwóch poważ- niejszych bitwach lądowych o E1 Caney i San Juan Hill. Zwycię- stwo w nich odniesione umożliwiło podjęcie bezpośredniego ostrzału miasta i portu Santiago, co z kolei zmusiło flotę hiszuań- ską do przystąpienia do ostatniej próby złamania blokady. W dniu 3 lipca doszło do największej w całej wojnie bitwy morskiej, w efekcie której flota hiszpańska uległa zniszczeniu. Zwycięstwo to umożliwiło zajęcie Santiago w dwa tygodnie później przez oddziały lądowe. Ów sukces, łącząc się z pomyślnym dla Amerykanów przebie- giem wojny na Filipinach, przekonał rząd w Madrycie o koniecz- ności podjęcia rozmów pokojowych. W dniu 12 sierpnia podpisano w Waszyngtonie wstępny protokół, a następnie podjęto rokowania na temat ostatecznych warunków pokoju. Ich efektem stał się traktat podpisany 10 grudnia 1898 r. w Paryżu przez obie strony. Iiiszpania straciła nie tylko Kubę, ale także Filipiny, Puerto Rico i Guam. Z kolei USA załaciły tytułem odszkodowań za Filipiny 20 mln dolarów. Jeśli dla Hiszpanii panowanie nad owymi teryto- riami zakończyło się definitywnie, to przed Stanami Zjednoczony- mi stawało pytanie - wcale nie retoryczne, biorąc pod uwagę etan nastrojów w kraju - co dalej z nowymi nabytkami, oraz jaki wpływ na dalszy kurs polityki zagranicznej wywrze dopiero co od- niesione zwycięstwo. Pytania te zadawano sobie już w okresie rokowań z Hiszpanią. Wyrazem wątpliwości niemałej grupy wpływowych osobistości z życia publicznego było zawiązanie w listopadzie 1898 r. Ligi Anty- imperialistycznej (Anti-Imperialist League), powstałej w Bostonie " organizacji programowo przeciwnej przyłączeniu terytoriów zdoby- - tych na Hiszpanii (z wyjątkiem Puerto Rico). Należeli do niej m.in. senatorzy: Carl Schurz i George Hoar, byli prezydenci: Gro- ~3 ver Cleveland i Benjamin Harrison, kandydat demokratów na pre- zydenta z okresu elekcji 1896 r. William J. Bryan, sławny biznes- rnen, Andrew Carnegie, i przewodniczący AFL Samuel Gompers, prezydent uniwersytetu Harvarda, Charles W. Eliot, i pisarz Mark Twain. W sumie w całym kraju organizacja liczyła 30 tys. osób zdecydowanie przeciwnych nie tylko przyłączeniu do USA zdoby- tych na Hiszpanii terytoriów, lecz w ogóle kontynuowaniu tego kursu polityki zagranicznej, który podjęła administracja McKin- leya. Antyimperialiści byli mu przeciwni nie ze względów moral- nych, lecz z uwagi na to, że przyłączenie nowych terytoriów było- by sprzeczne z Konstytucją, nie dającą rządowi uprawnień do eprawowania władzy nad koloniami. Ponadto argumentowano, że wraz z przyłączeniem nowych, dalekich w sensie geograficznym i kulturowym obszarów, Stany Zjednoczone staną się bliższe współ- :czeanym państwom kolonialnym niż republice czasów Washingto- na i Jeffersona. W końcu antyimperialiści uznawali, że kontynuo- anie podjętej przez administrację polityki oznaczać będzie zerwa- e z tradycją izolacji, sięgającą czasów Ojców Założycieli, taki obrót spraw przynieść może trudne do przewidzenia skutki, nie łączając licznych konfliktów z mocarstwami kolonialnymi. 'Zdecydowany opór wpływowych członków Kongresu o zapatry- 222 223 waniach antyimperialistycznych postawił nawet pod znakiem za. pytania możliwość ratyfikacji układu pokojowego, kończącego wojnę z Hiszpanią. Ostatecznie został on przyjęty przez Kongres na początku lutego 1899 r., ale o jego ratyfikacji przesądził do- słownie jeden głos więcej od wymaganej w takich sytuacjach większości 2/3. Przynajmniej część z przewidywanych przez członków Ligi nie- bezpieczeństw miała się już wkrótce potwierdzić. Otóż na dwa dni przed ostatecznym zakończeniem wspomnianej debaty ratyfikacyj- nej na Filipinach wybuchło powstanie kierowane przez dotychcza- sowego sojusznika Amerykanów, Emilio Aguinaldo. Pod hasłami niesienia misji cywilizacyjnej i konieczności obrony Filipin przed ewentualną agresją ze strony mocarstw europejskich Stany Zjed- noczone przystąpiły do jego likwidowania. Tłumienie powstania przerodziło się w ciągnącą się cztery lata wojnę kolonialną, która kosztowała Amerykanów więcej pieniędzy (600 mln dol.) oraz wię- cej strat niż dopiero co zakończona wojna z Hiszpanią, przy czym metody stosowane w walce z Filipińczykami w niczym nie różniły się od przyjętych przez byłych europejskich kolonizatorów (obozy koncentracyjne dla ludności cywilnej). W Akcie organicznym dla Filipin (Philipine Organic Act), który wszedł w życie w lipcu 1902 r., po likwidacji powstania, Filipiny zostały potraktowane jak nie zorganizowane terytorium, poddane władzy gubernatora mianowa- nego przez prezydenta oraz dwuizbowej legislatury. W skład izby wyższej powołano członków specjalnej komisji utworzonej jeszcze w kwietniu 1900 r. (tzw. Komisja Tafta), w celu zorganizowania na wyspach cywilnej administracji. Od chwili wprowadzenia wspomnianego aktu aż do 1946 r. Filipiny pozostały w zależności od Stanów Zjednoczonych, choć jej stopień zmniejszał się w miarę upływu czasu. Status Filipin był podobny do tego, który dwa lata wcześni j na- dano Puerto Rico, a nieco inny od przyjętego w przypadku Guam - wyspy wcielonej do Stanów Zjednoczonych i z uwagi na po' wstałą na niej bazę marynarki administrowanej przez Departa- ment Marynarki. Nieco więcej problemów z określeniem zależnoś- ci od Stanów Zjednoczonych pojawiło się w przypadku Kuby. Po zakończeniu wojny z Hiszpanią wojska amerykańskie nadal pozo- stawały na wyspie, a ich dowódca, Leonard Wood (awansowany 224 już na generała), faktycznie sprawował władzę gubernatora wys- py, Jego wpływy nie ograniczały się jedynie do spraw czysto mili- tarnych, ale rozciągały się także na stosunki polityczne. W listo- padzie 1900 r. Wood nie zaaprobował nowej konstytucji Kuby ze względu na to, że ów dokument nie zawierał postanowień dotyczą- cych specjalnych stosunków z USA. Została ona zatwierdzona przez Wooda dopiero wówczas, gdy amerykański Kongres uchwalił zgłoszoną przez senatora Orville'a H. Platta poprawkę do konsty- tucji kubańskiej (!), na mocy której: 1) Kuba nie mogła zawierać traktatów z państwami trzecimi, które mogłyby podważyć jej nie- podległość, 2) kubański dług wewnętrzny nie będzie przewyższał możliwości płatniczych kraju, 3) Stany Zjednoczone będą mogły interweniować na Kubie w przypadku zagrożenia jej niepodległoś- ci bądź porządku publicznego, 4) Kuba wydzierżawi Stanom Zjed- noczonym teren pod bazę morską, 5) Kuba będzie kontynuować konsekwentne wprowadzanie przepisów sanitarnych, mających ochronić mieszkańców od ewentualnych epidemii. Zgłoszona przez Platta na początku marca 1901 r. poprawka, czyniąca z Kuby pro- tektorat amerykański, została zaakceptowana w czerwcu tego sa- mego roku przez Konwencję Konstytucyjną. W maju następnego roku zakończyła się amerykańska okupacja, a dokładnie w rok potem oba kraje zawarły traktat, do którego zostały wprowadzone postanowienia wynikające z poprawki Platta, anulowane dopiero za czasów prezydentury Franklina D. Roosevelta. Po wielu podej- mowanych w XIX w. próbach ustanowienia "specjalnych stosun- ków" z Kubą ostatecznie udało to się osiągnąć administracji McKinleya, a następnie Theodore'a Roosevelta. Przez z górą pół wieku Kuba pozostawać miała w ścisłym kręgu wpływów amery- kańskich. Jednym z istotnych doświadczeń, wyniesionych z okresu wojny z Hiszpanią, było uznanie, że bez budowy kanału międzyoceanicz- nego w rejonie Ameryki Środkowej Stany Zjednoczone, dysponu- jące flotą na Atlantyku i Pacyfiku, nie będą mogły w razie ko- nieczności w krótkim czasie skutecznie wykorzystać posiadanych aił. Argumentem najbardziej przekonywającym była trwająca 68 i podróż pancernika "Oregon" ze składu floty Pacyfiku, który 6piesząc, by wesprzeć amerykańską flotę blokującą Santiago, mu- 6iał pokonać drogę dookoła obu Ameryk. Niezależnie od argumen- - Na drodze ku potędze 225 tów natury obronnej ważny czynnik stymulujący działania w celu budowy kanału stanowiły korzystne prognozy natury ekonomicz- nej. Podkreślano przy tym nie tylko profity, płynące ze zwiększe- nia obrotów handlowych z krajami basenu Pacyfiku, ale także spodziewane znaczne obniżenie kosztów transportu pomiędzy Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem. Sprawa była tym bardziej warta rozważenia, że działające od lat 70. frańcuskie Towarzystwo Kanału Panamskiego, znajdując się w kłopotach f inansowych, by- ło skłonne odstąpić prawa do budowy kanału rządowi amerykań- skiemu. Jedną z głównych prawno-politycznych przeszkód, leżących na drodze do urzeczywistnienia przez Stany Zjednoczone wszystkich tych planów, był układ zawarty z Wielką Brytanią w 1850 r. (układ Claytona-Bulwera) zobowiązujący obie strony do niepodej- mowania przedsięwzięć związanych z budową kanału bez zgody drugiej strony. Słabnąca pod koniec XIX w. pozycja Wielkiej Bry- tanii w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi pozwoliła dokonać administracji McKinleya rewizji wspomnianego układu. Na po- czątku lutego 1900 r. sekretarz stanu John Hay i ambasador bry- tyjski w Waszyngtonie Julian Pauncefote podpisali nowy układ, na mocy którego Stany Zjednoczone uzyskiwały prawo budowy i zarządzania kanałem pod warunkiem wszak, że zostanie on zneu- tralizowany i udostępniony do użytku statkom i okrętom wszyst- kich krajów. Przełamanie oporu Wielkiej Brytanii pozwoliło ru- szyć sprawę z miejsca. Kolejny problem, jaki należało rozstrzyg- nąć, stanowiło miejsce budowy kanału. W grę wchodziły dwie trasy - poprzez Nikaraguę lub też w po- przek Przesmyku Panamskiego. Pierwsza miała tę przewagę, że wymagała mniejszych robót ziemnych w związku z możliwością wykorzystania istniejących jezior. Atutem drugiej było zaś i,o, że w chwili podjęcia przez USA rokowań z francuskim towarzystwem na temat odkupienia praw do budowy kanału, 2/5 trasy zostało już wykonane. Obie trasy miały swoich gorących zwolenników i przeciwników, którzy nie przebierali w środkach, by popierana przez nich koncepcja uzyskała akceptację czynników decyzyjnych. Jeszcze w 1899 r. prezydent McKinley powołał specjalną komisję która, biorąc pod uwagę różne czynniki od geologicznych po kli- matyczne, miała dokonać wyboru trasy. Pracująca pod kierun- kiem wiceadmirała Johna G. Walkera komisja opowiedziała się początkowo za trasą nikaraguańską, a jej raport wykradziony z biura Walkera przez przekupionych przez Randolpha Hearsta lu- dzi został opublikowany 21 listopada 1901 r. w "New York Jour- nal". Wykorzystując sprzyjające okoliczności grupa kongresma- nów, którym przewodził William Hepburn, wniosła na początku grudnia tego samego roku wniosek o przyjęcie trasy nikaraguań- skiej. Na wieść o tym Nowe Towarzystwo Kanału Panamskiego postanowiło obniżyć, i to znacznie, wysokość sumy, za którą zga- dzało się odsprzedać prawa do kanału ze 109 do 40 mln dolarów. Pod wpływem tych rewelacji prezydent Theodore Roosevelt - do- tąd zwolennik trasy nikaraguańskiej - zmienił zdanie, za nim zaś uczynili to także członkowie komisji, wypowiadając się za Pana- mą jako miejscem budowy kanału. Powstała tym samym dość nie- zwykła sytuacja, w której Komisja Walkera ogłosiła 20 stycznia 1902 r. swój nowy raport z poparciem dla trasy panamskiej, pod- czas gdy 9 stycznia Izba Reprezentantów niemal jednomyślnie (308 do 2) przyjęła rezolucję w sprawie budowy kanału w Nikaragui, w Senacie zaś został złożony przez Johna C. Spoonera konkurencyj- ny wniosek dotyczący poprowadzenia kanału przez Panamę. Powstałe rozbieżności odroczyły na kilka miesięcy rozstrzygnię- cie narastających kontrowersji. Wsparcie Roosevelta i lidera re- publikańskiej większości w Senacie Marka Hanny, a ponadto działania lobbystyczne francuskiego Towarzystwa Kanału Panam- ekiego z inżynierem Philippem Bunau-Varilla, i w końcu przypa- dek, jakim był wielki wybuch wulkanu Momotombo w Nikaragui, złożyły się na to, że ostatecznie 19 czerwca 1902 r. Senat przyjął wniosek Spoonera w sprawie wyboru szlaku panamskiego pod trzema wszak warunkami: 1) po przyznaniu przez Kongres 40 mln dol. odszkodowań Towarzystwu Kanału Panamskiego, 2) uzyska- niu zgody od Kolumbii (do niej należała wówczas Panama), 3) powrotu do trasy nikaraguańskiej w przypadku niepowodzenia ro- kowań z Kolumbią. Stosunkowo najłatwiej przyszło spełnić pierwszy warunek. Z `ugim było już znacznie gorzej. Rokowania podjęte z Kolumbią na temat budowy kanału przez Przesmyk Panamski wprawdzie za- lCończyły się podpisaniem 22 stycznia 1903 r. traktatu, na mocy i tórego w zamian za 10 mln dol. jednorazowej wypłaty oraz 250 226 227 tys. dol. rocznych opłat USA mogły przez 99 lat użytkować na za- sadzie dzierżawy liczący 10 km szerokości obszar strefy kanału , ale Senat Kongresu Kolumbii odrzucił układ w sierpniu tego sa- mego roku. Wydawało się zatem, że należy powrócić do trasy nika- raguańskiej. Roosevelt i inni zwolennicy szlaku panamskiego nie rezygnowali jednak łatwo. Za pośrednictwem Bunau-Varilli zosta- ły podjgte rozmowy z jednym z przywódców ruchu separatystyczne- go w Panamie, Manuelem Amador Guerrero, w sprawie zorganizo- wania powstania wymierzonego przeciwko Kolumbii. Po jego suk- cesie USA zamierzały uznać nowy rząd, w zamian za co ten zgo- dzić się miał na budowę przez Amerykanów kanału. 3 listopada 1903 r. rozpoczęło się kierowane przez Guerrero powstanie. W cztery dni później jego rząd został uznany przez Waszyngton. Po upływie niecałych dwóch tygodni, 18 listopada, sekretarz stanu Hay i Bunau-Varilla (ten ostatni został posłem Panamy w USA) podpisali układ, na mocy którego Stany Zjednoczone uzyskiwały zgodę na budowę kanału oraz prawo eksterytorialności jego strefy (powiększonej do 16 km) za tg samą ceng, jaką poprzednio ofero- wano Kolumbii. Szybka ratyfikacja układu przez obie strony (1904 r.) zakończyła cały dyplomatyczny rozdział związany z przygotowa- niami do budowy kanału. Prace nad nim potrwały dziesięć lat i kosztowały 366 mln dol. oraz życie 6 tys. zatrudnionych przy jego budowie ludzi. Kanał Pa- namski otworzono 15 sierpnia 1914 r., a jego przekazanie do eks- ploatacji upamigtniła wielka wystawa światowa, zorganizowana w San Francisco. Fragmentem uroczystości miało być także przepły- nięcie Kanałem liczącej 100 jednostek floty amerykańskiej stacjo- nującej w portach atlantyckich. W związku z informacjami o wy- buchu wojny w Europie poniechano jednak tego planu. Zamiast otwierającego armadg pancernika "Oregon", pierwszą jednoscką, jaka oficjalnie przepłynęła Kanał, był niewielki, wiozący cement statek handlowy "Cristobal". Postawa przyjęta przez administrację McKinleya, a później i Roosevelta w sprawie budowy kanału oraz zastosowane przez nie metody, łącząc się z wcześniej prezentowanymi faktami, obrazują- cymi stosunek do nabytków z wojny z Hiszpanią, wskazywały na determinację, z jaką Stany Zjednoczone postanowiły realizować swoje interesy w Ameryce Środkowej. Szereg innych faktów z po- czątku XX w. potwierdzało pogląd, że republikańskie administra- cje z tego okresu pragngły wzmocnić pozycję USA na terenie Ameryki Łacińskiej zarówno w stosunkach z państwami europej- skimi, jak i samymi krajami tego regionu. Nader czytelnym sygnałem dla wszystkich zainteresowanych był przebieg kolejnego konfliktu, w którym z jednej strony występo- wała Wenezuela, z drugiej natomiast - mocarstwa europejskie. Tym razem przedmiotem sporu nie była kwestia granic, lecz dłu- gów, jakie kolejne rządy wenezuelskie zaciągały w Europie. W lgg9 r. doszło do przewrotu, w rezultacie którego władzę przejął Cipriano Castro. Obejmując rządy, zdecydował się wstrzymać wy- płatę wierzycielom ich należności. Od początku 1901 r. Niemcy za- częły zdecydowanie domagać się zwrotu pienigdzy, jednocześnie informując rząd amerykański o tym, że ewentualna akcja przeciw- ko Wenezueli nie będzie miała nic wspólnego z chęcią aneksji jej terytorium. Prezydent Roosevelt początkowo uznał słuszność ro- szczeń niemieckich stwierdzając, że doktryna Monroe nie zwalnia państw zachodniej półkuli od wypełniania ich zobowiązań finanso- wych. Po takim wyjaśnieniu stanowiska USA, Niemcy, a za nimi i Wielka Brytania przystąpiły do blokady morskich wybrzeży Wene- zueli, chcąc w ten sposób wymóc na rządzie Castro spłatę długów. Przeciągająca się blokada zmusiła go do zwrócenia się o pomoc do Stanów Zjednoczonych, które miały podjąć się arbitrażu. W czasie negocjacji na ten temat flota niemiecka zbombardowała Fort San Carlos. W uznaniu, że akcja ta była jawną agresją, administracja : Roosevelta zaczgła rozważać możliwość podjgcia kontrakcji mili- tarnej. Nie doszło wszak do niej, gdyż ostatecznie w połowie lute- go 1903 r. strony konfliktu przystały na zaproponowane przez rząd amerykański warunki jego rozwiązania. Cała sprawa, być może, nie byłaby warta większej uwagi, gdyby nie to, że jej podłoże i przebieg skłoniły Roosevelta do sformuło- wania własnego uzupełnienia doktryny Monroe. W dorocznym orędziu o stanie państwa z grudnia 1904 r. prezydent stwierdził, że w razie złamania przez państwa zachodniej półkuli podstawowych =zaaad, na jakich opierają się stosunki międzynarodowe (w tym gpłaty zaciągniętych pożyczek), Stany Zjednoczone przyjmą na sie- bie obowiązki działania jako "międzynarodowa siła policyjna". W olejnych latach prezydentury Roosevelta oraz za jego nastgpców, 228 229 w tym przede wszystkim w okresie dwóch kadencji Woodrowa Wil- sona, Stany Zjednoczone nader chętnie korzystały z przyznanych sobie uprawnień do kształtowania "porządku" na zachodniej pół- kuli. Już w 1905 r. Rooseveltowskie uzupełnienie doktryny Monroe znalazło swe praktyczne zastosowanie. W trakcie 1904 r. narastał kryzys w stosunkach Dominikany z państwami europejskimi: Bel- gią, Francją, Niemcami, Włochami i Hiszpanią, którym rząd tego kraju był winien 22 mln dol. Jednocześnie dalsze 10 mln dol. sta- nowiło zadłużenie wobec Stanów Zjednoczonych. Z tymi jednak Dominikana doszła w październiku 1904 r. do porozumienia, przy- stając na to, by jedna z firm nowojorskich przejmowała wpływy z ceł w porcie Puerto Plata na poczet spłaty długu wobec USA. Po ogłoszeniu przez Roosevelta uzupełnienia doktryny Monroe rząd amerykański zawarł w styczniu 1905 r. nowe porozumienie z Dominikaną, na mocy którego 55% zbieranych przezeń w Puerto Plata ceł miało być przeznaczonych na zwrot długu wszystkim, a zatem i europejskim wierzycielom, reszta zaś pozostawała do dy- spozycji Dominikany. W dniu 7 lutego tego samego roku wcześ- niejsza o miesiąc umowa została potwierdzona w formie traktatu. Wprawdzie aż dwa lata czekał on na ratyfikację, ale nie przeszko- dziło to administracji Roosevelta wykonywać w praktyce jego po- stanowień. Co więcej, powodzenie całej operacji na tyle przekona- ło europejskich wierzycieli co do wypłacalności dłużnika, że pod wpływem Stanów Zjednoczonych zgodzili się oni obniżyć należną im sumę z 22 do 17 mln dol. Jednocześnie, aby zwiększyć ich za- ufanie, rząd Dominikan.y wydał gwarantowane przez USA obliga- cje na sumę 20 mln dol. Do zawartego w 1905 r., a ostatecznie ra- tyfikowanego w lutym 1907 r., traktatu dodano zaś punkt, w któ- rym USA gwarantowały integralność terytorialną Dominikany. Stan ten trwał w nie zmienionej formie do września 1912 r., kie- dy to dwa urzędy celne zostały zajęte przez grupy opozycyjne wo- bec rządu w Santo Domingo. Uniemożliwiło to dalsze pełne egzek- wowanie postanowień sprzed kilku lat. Sprawy zaczęły się jeszcze bardziej komplikować, gdy w 1913 r. administracja Woodrowa Wilsona wysłała, jako swojego nowego przedstawiciela w Domini- kanie, Jamesa M. Sullivana, człowieka znanego z licznych powią- zań z nowojorskim światem f`inansów. Pogłębiające się kontro- wersje dotyczące dalszej przyszłości, zarówno zadłużenia domini- kańskiego, jak i amerykańskiej kontroli nad systemem finanso- wym tego kraju, sprawiły, że administracja Wilsona coraz bardziej zaczęła się angażować w sprawy wewnątrzpolityczne, ingerując w wybory prezydenckie z grudnia 1913 r., kiedy wbrew oczywistym faktom (przegrana partii kandydata) poparto Jose Bordasa. Gdy po wygraniu wyborów zaczął on stosować ostre represje wobec opozycji, zapoczątkowując w ten sposób krótką wojnę domową, Woodrow Wilson opracował plan uzdrowienia sytuacji w Domini- kanie. Wcielenie go w życie pozwoliło na przeprowadzenie nowych wyborów, które wygrał gen. Juan Isidoro Jimenez. Administracja Wilsona spodziewała się, że zgodzi się on na kontynuowanie prak- tyki podporządkowania systemu celnego Dominikany Stanom Zjednoczonym. Jimenez jednak odmówił, a naciski wywierane na niego personalnie i na jego rząd, jako całość, przez Departament Stanu tylko wzmogły sytuację rewolucyjną na wyspie. Do kolejne- go przewrotu doszło w kwietniu 1916 r., kiedy gen Desiderio Arias wystąpił przeciwko Jimenezowi. Widząc, że ani dotychczasowy prezydent, ani nowy pretendent nie spełniają stawianych przez Waszyngton warunków, dotyczących oddania pod kontrolę amery- kańską systemu finansowego kraju (już nie tylko ceł, ale także akarbu państwa), Wilson wysłał na wyspę oddziały piechoty mor- akiej. Rozpoczynając lądowanie na początku maja 1916 r., wkrótce opanowały one strategiczne punkty wyspy. Dotychczasowe organy władzy zostały rozwiązane, a od 29 listopada tego samego roku na czele rządu stanął amerykański oficer, Harry S. Knapp, zapocząt- kowując w ten sposób ciągnącą się do 1924 r. okupację wojskową kraju. System, który został przyjęty przez administrację Roosevel- ta w 1905 r. w celu uchronienia Dominikany przed ingerencją : państw europejskich, w jedenaście lat później doprowadził do in- terwencji tam samych Stanów Zjednoczonych. Sprawy finansowe, łącząc się z kwestiami natury politycznej, atały się powodem amerykańskiej interwencji także w innych kra- jach. Jednym z nich była Nikaragua, ważna dla Stanów Zjedno- czonych raz jako państwo, przez którego terytorium mogła prze- biegać alternatywna dla Kanału Panamskiego trasa łącząca At- lantyk i Pacyf`ik, po wtóre zaś jako kraj, gdzie znajdowały się ko- palnie złota eksploatowane m.in. przez koncern United States-Ni- , 230 231 caragua Concession, oraz plantacje należące do obywateli amery- kańskich. Niepokój administracji Roosevelta co do stabilności pozycji amerykańskich w Nikaragui zrodził się w 1905 r., gdy prezydent Jose Santos Zelaya wystąpił do państw sąsiedzkich z projektem utworzenia Związku Ameryki Srodkowej, który stano- wiłby formę obrony państw tego regionu przed natarczywymi próbami objęcia ich przez Stany Zjednoczone swego rodzaju "opieką". Obawy Roosevelta, a następnie Tafta budziły także za- powiedzi Zelayi, że Nikaragua podpisze z Wielką Brytanią i Ja- ponią traktat o budowie nowego kanału oceanicznego. Gdy za- tem w grudniu 1909 r. wybuchła w Nikaragui rewolucja, a Ze- laya był na tyle nierozważny, że pozwolił na egzekucję dwóch obywateli amerykańskich wspierających rebeliantów, administra- cja Tafta wykorzystała to i otwarcie zaczgła popierać przywódcę powstania Adolfo Diaza. Po przejęciu przez niego władzy USA rozpoczęły negocjacje z nowym rządem na temat poddania finansów Nikaragui kontroli amerykańskiej. W dniu 6 czerwca 1911 r. została podpisana kon- wencja, od nazwisk negocjatorów zwana Konwencją Knox-Castril- lo. Na jej podstawie Stany Zjednoczone stały się gwarantem za- granicznych płatności Nikaragui, uzyskując prawo pobierania ceł. Brak akceptacji dla tego porozumienia ze strony Senatu, łącząc się z przygotowaniami czynionymi przez opozycję w celu obalenia Diaza, doprowadziły administrację Tafta do przekonania, że jedy- ną gwarancją stabilności interesów amerykańskich w tym kraju może być tylko obecność US Army. W połowie sierpnia 2,5 tys. żołnierzy piechoty morskiej wylądowało w Nikaragui, pozostając tam aż do 1925 r., by po krótkiej przerwie powrócić na kolejne osiem lat. Korzystając z ich obecności udało się już nowej admi- nistracji (Woodrowa Wilsona) doprowadzić do podpisania uxładu, który zapewnił Stanom Zjednoczonym wyłączne prawo do budowy w przyszłości kanału przez terytorium Nikaragui. Zawarty 5 sierp- nia 1914 r. przez sekretarza stanu, Williama J. Bryana, i posła ni- karaguańskiego w Waszyngtonie, Emiliano Chamorro, układ od- dawał Stanom Zjednoczonym na 99 lat Corn Islands na Morzu Ka- raibskim, zezwalał na budowę bazy morskiej w Zatoce Fonseca oraz przyznawał prawo budowy kanału. W zamian za to rząd Dia- za uzyskał 3 mln dol. Ratyfikowany w czerwcu 1916 r. układ za- pewniał pełną stabilizację podstawowych interesów amerykań- skich w Nikaragui. Bardzo podobnie do opisywanych wyżej potoczyły się w omawia- nym okresie koleje stosunków amerykańsko-honduraskich. Także i ten kraj był poważnie (jak na niewielkie jego możliwości płatni- cze) zadłużony w USA. Te ostatnie próbowały dojść do porozumie- nia z rządem gen. Miguela Davila w sprawie przejęcia kontroli nad finansami kraju, lecz prezydent pozostający pod znacznym wpływem Zelayi nie był skory do zawarcia odpowiedniego układu w tej sprawie. Upadek Zelayi pociągnął za sobą także podjęcie przez przeciwników Davila próby jego obalenia. Wspierały ich w tym Stany Zjednoczone, udzielając politycznej i finansowej pomo- cy pretendentowi do fotela prezydenckiego, raz już stojącemu na czele rządu, Manuelowi Bonilli. Jeszcze w okresie wojny domowej w Hondurasie z lat 1910-11 administracja Tafta zawarła z tym- czasowym rządem Bonilli traktat w sprawie przejęcia przez USA kontroli nad finansami tego kraju, a następnie pomogła mu wy- grać wybory prezydenckie po zakończeniu wojny. Bonilla został prezydentem w końcu października 1911 r., ale odrzucenie przez Senat amerykański podpisanego wcześniej układu znacznie osłabi- ło wewnątrz kraju pozycję nowego szefa rządu. W końcu 1911 r. rozpoczęły się przygotowania do powstania przeciwko Bonilli. Przerwała je interwencja z początku stycznia 1912 r., kiedy od- działy piechoty morskiej wylądowały, formalnie - by bronić włas- ności obywateli amerykańskich, faktycznie - aby uzyskać to, cze- go administracja Tafta nie była w stanie przeprowadzić przy uży- ciu środków dyplomatycznych. Chęć uzyskania kontroli nad systemem celnym doprowadziła także do kolejnej interwencji Stanów Zjednoczonych w jeszcze jed- nym państwie amerykańskim. Tym razem chodziło o Haiti, winne Niemcom, Francji i USA 24 mln dol. W czerwcu 1914 r. Departa- ment Stanu zaproponował rządowi haitańskiemu zawarcie układu odobnego do tych negocjowanych wcześniej z Nikaraguą i Hon- : ttrasem. Kiedy propozycja spotkała się z odmową, wówczas w ' 'udniu tego samego roku podjęto niecodzienną akcję. Skierowa- na wyspę oddział piechoty morskiej, którego zadaniem było z kradzenie z Banque Nationale pół mln dol. Miało to być przeko- a.lącym dowodem, że w razie podtrzyrnywania odmowy zawar- 232 238 cia wspomnianego układu USA użyją siły. Manifestacja okazała się na tyle skuteczna, że w istocie rząd Haiti zgodził się przyjąć wysuwane pod jego adresem żądania. Oprócz zawarcia układu przekazującego pod kontrolę USA system f inansowy wyspy, doty- czyły one także oddania pod komendę amerykańską miejscowej armii. Nim jednak odpowiednia komisja delegowana przez Depar- tament Stanu przybyła na miejsce, w marcu 1915 r. doszło w Port-au Prince do zamachu stanu, w rezultacie którego do władzy doszedł gen. Vilburn Guillaume Sam. Odwołał on wszystkie wcześ- niej zaciągnięte wobec USA zobowiązania. Rządy jego nie trwały długo, gdyż zakończyły się w lipcu 1915 r. Sam był odpowiedzialny za rozstrzelanie 167 więźniów politycznych. Kosztowało to go ży- cie, gdyż zgromadzony w czasie publicznej egzekucji tłum zlinczo- wał dyktatora. Po jego śmierci rozpoczął się okres walk wewnętrz- nych, do których włączyły się lądujące 28 lipca 1915 r. oddziały amerykańskiej piechoty morskiej i regularnej piechoty. W przeciwieństwie do wcześniejszych interwencji, ta miała szczegól- nie krwawy charakter. W ciągu ledwie kilku tygodni zginęło z rąk Amerykanów ponad 2 tys. Haitańczyków. Jednocześnie zaczęto po- szukiwania polityków, którzy mogliby sformować rząd cywilny, a zarazem zgodzić się na proponowane przez USA warunki, sprowa- dzające Haiti do roli amerykańskiego protektoratu. Wybrany 12 sierpnia przez Zgromadzenie Narodowe prezydentem, Phillippe Sudre Dartiqunave, wyraził zgodę na proponowane warunki i w cztery dni później podpisał odpowiedni układ. Na jego mocy Haiti przekazywały Stanom Zjednoczonym na 10 lat kontrolę nad syste- mem finansowym, zgadzając się ponadto na klauzulę stwierdzają- cą prawo USA do interwencji w razie zagrożenia przez państwa trzecie (konkretnie myślano o Niemczech wcześniej planujących założyć na Haiti bazę okrętów podwodnych). Ratyfikowany w lu- tym 1916 r. układ stworzył podstawy do długiej, bo ciągnącej się aż do 1934 r. amerykańskiej obecności wojskowej na wyspie. Stosunkowo najwięcej i o bardzo zróżnicowanym charakterze problemów wystąpiło w omawianym okresie w relacjach amery- kańsko-meksykańskich. Było to tym większym zaskoczeniem dla dyplomacji amerykańskiej, że po burzliwych latach 40., a następ- nie 60. w stosunkach między obu krajami nastąpiło znaczne uspo- kojenie. Niemały wpływ na utrzymanie takiego stanu rzeczy miała stabilność rządów Porfirio Diaza, który został prezydentem Meksy- ku w 1877 r., utrzymując się przy władzy (z krótką przerwą) aż do 1911 r. Pomimo faktu, że początkowo Diaz nie cieszył się najlepszą opinią w Waszyngtonie, z czasem stosunki pomiędzy nim a kolej- nymi administracjami amerykańskimi zaczęły układać się nader dobrze. W dużym stopniu stanowiło to zasługę samego dyktatora pragnącego - z braku wystarczających środków w samym Meksy- ku - oprzeć rozwój gospodarczy kraju na dopływie kapitału z za- granicy, głównie ze Stanów Zjednoczonych. W świetle wyników ekonomicznych można było powiedzieć, że polityka ta na ogół się sprawdzała. Amerykanie zbudowali w Meksyku koleje, zakłady przemysłowe, raf inerie ropy itd. Pod koniec rządów Diaza inwesty- cje amerykańskich przedsiębiorstw w Meksyku obliczano na 1 mld dol., a to stanowiło aż 1/4 wszystkich skierowanych przez USA za , granicę kapitałów. Poza zainwestowanymi pieniędzmi Amerykanie posiadali także w Meksyku niemałe obszary uprawne, których areał szacowano na 1/6 wszystkich gruntów ornych w kraju. Stabilność rządów Diaza powodowała, że nie tylko on sam, ale i amerykańskie koła gospodarcze nie doceniały siły stopniowo ro- dzącej się opozycji, z latami ugruntowującej swe wpływy w naj- biedniejszych, a zarazem niewyrobionych politycznie warstwach apołeczeństwa. Gdy zatem w listopadzie 1910 r. rozpoczęła się w Meksyku, kierowana przez Francisco Madero, rewolucja, a w ma- ju 1911 r. ustąpił Diaz, wówczas zarówno administracja Tafta, jak i przedstawiciele biznesu zostali całkowicie zaskoczeni biegiem wydarzeń. Co więcej, nie mieli też żadnej alternatywy dla dotych- czas prowadzonej wobec swego południowego sąsiada polityki. W efekcie takiego stanu rzeczy działania dyplomacji amerykańskiej miały charakter doraźny i nader często stanowiły prostą reakcję na rozwój sytuacji w samym Meksyku. Z chwilą objęcia rządów przez Madero administracja Tafta wy- dawała się neutralna wobec nowego prezydenta Meksyku. Dopie- i'o po roku kiedy zaczął on realizować program wywłaszczeń wiel- , tich posiadaczy ziemskich, w tym także obywateli amerykańskich, stawienie doń administracji zaczęło powoli ulegać zmianie. Nie- łą rolę odgrywały w tym przypadku poglądy i opinie na temat adero i Meksyku Henry Lane Wilsona, amerykańskiego ambasa- ra w tym kraju. Z jego też poparciem opozycja, kierowana przez 234 235 bratanka obalonego dyktatora, Felixa Diaza, doprowadziła na po- czątku lutego 1913 r. do zamachu stanu. Diaza wspierał przy tyrn gen. Victoriano Huerta - dowódca wojsk podległych Madero. Po- mimo złożonej przez Huertę obietnicy, że obalonemu prezydentowi nic się nie stanie, Madero został zamordowany 22 lutego 1913 r, Ponieważ wydarzyło się to tuż przed zmianą administracji w Wa- szyngtonie, ustępujący prezydent Taft nie podjął żadnych konkret- nych decyzji, wyrażających stosunek USA do przewrotu Huerty. Po przejęciu władzy nowy prezydent - wbrew zresztą radom ambasadora Wilsona - postanowił nie uznać rządu Huerty. Jed- nocześnie podjął starania, mające doprowadzić do jego ustąpienia. Po kampanii słownej, skierowanej przeciwko Huercie, USA posta- nowiły przejść do konkretnych działań. Jednym z nich było wzno- wienie w lutym 1914 r. dostaw broni dla opozycji antyhuertow- skiej (embargo na wywóz broni do Meksyku zostało wprowadzone jeszcze przez Tafta po ustąpieniu Diaza). W kwietniu tego samego roku prezydent Wilson zdecydował objąć blokadą wybrzeża Me- ksyku, aby w ten sposób uniemożliwić zaopatrywanie się rządu Huerty w broń za granicą. Tuż po podjgciu blokady nastąpił incy- dent, który choć sam w sobie drobny doprowadził jednak do praw- dziwej ławiny wypadków. W dniu 9 kwietnia 1914 r. grupka amerykańskich marynarzy z okrętów blokujących Tampico, po zejściu na ląd, została zatrzyma- na przez żołnierzy z miejscowego garnizonu. Wkrótce po tym, gdy wyjaśniło się, że są Amerykanami, zostali zwolnieni, a dowódca garnizonu, gen. Morelos Zaragoza, wystosował oficjalne przeprosi- ny do dowódcy floty amerykańskiej, adm. Henry'ego T. Mayo. Ten jednak uznał je za niewystarczające i zażądał salutu z 21 dział dla uhonorowania flagi amerykańskiej. Kiedy z kolei meksykański ge- nerał odmówił, a dalsza wymiana korespondencji nie przyniosła żadnej zmiany, wówczas prezydent Wilson zwrócił się do Kongresu o udzielenie mu pełnomocnictw do użycia siły, traktując cały in- cydent jako dobry pretekst do podjęcia bezpośredniej interwencji w celu obalenia Huerty. Jeszcze przed zakończeniem debaty na ten temat, okręty adm. Mayo ostrzelały 21 kwietnia port w Vera- cruz, a liczący blisko 1000 żołnierzy oddział piechoty morskiej wy- lądował na brzegu, zajmując wkrótce miasto. Akcja ta wywołała zamieszki antyamerykańskie w całym kraju. W odpowiedzi na nie administracja Wilsona zamierzała skierować do Meksyku korpus ekspedycyjny. Najprawdopodobniej doszłoby do eskalacji inter- wencji, gdyby nie mediacja zaoferowana 25 kwietnia przez Argen- tynę, Brazylię i Chile. Mediacja, której rezultatem było spotkanie w Niagara Falls (po- czątek 20 maja 1914 r.) przedstawicieli Huerty i opozycji kierowa- nej przez Venustiano Carranzę, nie dała żadnych innych wido- mych rezultatów. Czas grał na korzyść opozycji, otrzymującej wsparcie ze strony władz amerykańskich. Zdając sobie sprawę z nieuniknionej w takich warunkach przegranej, Huerta ostatecznie ustąpił z urzgdu prezydenta w dniu 15 lipca 1914 r. W parg dni później do stolicy wkroczyły podległe Carranzie oddziały gen. A1- varo Obregona. Po kilku dalszych miesiącach wojska amerykań- skie opuściły Veracruz. Upadek Huerty tylko czgściowo wyjaśnił sytuację w stosunkach amerykańsko-meksykańskich. Wprawdzie Carranza został prezy- dentem, ale administracja Wilsona wstrzymywała się z uznaniem jego rządu, czekając na wynik rozgrywającej się w Meksyku wal- ki o władzg. Włączyli się zaś do niej dotychczasowi sojusznicy Carranzy, generałowie: Emiliano Zapata i Francesco Villa. Kiedy ostatecznie we wrześniu 1915 r. wojska rządowe odniosły znaczące sukcesy w walce z armiami obu pretendentów do fotela prezydenc- kiego, Wilson nabrał przekonania o sile Carranzy i 19 październi- ka tego samego roku postanowił uznać go de facto jako głowę państwa meksykańskiego. Francesco Villa nie poddał się jednak łatwo i od końca 1915 r. zaczął napadać na osiedla położone w Teksasie i Nowym Meksy- ku, chcąc w ten sposób sprowokować konflikt pomigdzy Stanami Zjednoczonymi a nowym rządem Meksyku, by później, po obaleniu pr2ez Amerykanów Carranzy, samemu zostać prezydentem. Począt- kowo administracja Wilsona ograniczyła się do słownych prote- stów kierowanych pod adresem Carranzy. Gdy ten nie był w sta- hie nic zmienić, gdyż północne rejony kraju kontrolował Villa, tnorderstwa zaś i napady powtarzały się na pograniczu, Wilson ze- zwolił na zorganizowanie tzw. ekspedycji karnej. W dniu 6 marca 1916 r. 15 tys. żołnierzy, dowodzonych przez gen. Johna J. Per- nga, przekroczyło granicę Meksyku. Jednocześnie w stanach i 'anicza zmobilizowano 150 tys. milicji. Korpus Pershinga bez- 236 : 237 skutecznie poszukiwał Villi na pustyni Chihuahua, stopniowo zwigkszając zasięg działania i posuwając się do 500 km w głąb kraju. W miarę upływu czasu w sztabie Pershinga narastały dąże- nia do zajęcia Mexico City. Carranza, zaniepokojony operacjami realizowanymi przez Per- shinga, a zarazem przekonany, że jego rozprawa z Villą jest czysto wewnętrzną sprawą Meksyku, postanowił wysłać przeciwko kor- pusowi karnemu oddziały rządowe. Wkrótce doszło też do (nieuni- knionego w takiej sytuacji) starcia pod Carrizal, w czasie którego kilku Amerykanów zginęło, a kilkunastu zostało wziętych do nie- woli. Zwolnienie jeńców amerykańskich w końcu czerwca 1916 r. uchroniło oba kraje przed wojną na dużą skalę, tej zaś pomimo agresywnej postawy dowódców rządy Meksyku i USA nie pragnę- ły. Konflikt został ostatecznie rozwiązany w rezultacie podjętych na początku stycznia 1917 r. bezpośrednich negocjacji. Adminis- tracja Wilsona zgodziła się wycofać korpus Pershinga. 5 lutego te- go samego roku ostatnie oddziały opuściły Meksyk. Carranza zo- bowiązał się natomiast do podejmowania w przyszłości specjal- nych działań w celu ochrony pogranicza przed rajdami bandycki- mi. Wkrótce też armia rządowa wyprawiła się przeciwko Villi, roz- bijając jego oddziały (on sam też zginął). W miesiąc po wycofaniu oddziałów Pershinga administracja Wilsona uznała de jure rząd Carranzy, a ambasadorzy obu państw przybyli do Mexico City (w marcu Henry P.Fletcher) i Waszyngtonu (w kwietniu Ygnacio Bo- nilles). W ten sposób kończyła się najostrzejsza faza konfliktów amerykańsko-meksykańskich z okresu rewolucji w Meksyku. Da- leko jednak było do pełnej normalizacji i stabilizacji wzajemnych stosunków, które już nigdy nie wróciły do tego poziomu, jaki pre- zentowały za rządów Porfirio Diaza. Bardzo często określa się politykę amerykańską, realizuwaną wobec świata latynoskiego, przydomkami: "polityka grubej pałki", "dyplomacja dolarowa" lub "polityka moralizatorska". Pierwszy Z wymienionych terminów ma ilustrować ogólny charakter polityki z okresu dwu administracji Theodore'a Roosevelta, a wywodzi się od powiedzenia prezydenta: "mów miękko, ale trzymaj gruby kij ' rgku". Następca Roosevelta w Białym Domu, William H.Taft, miał jakoby zamienić pociski na dolary i pozwolić, by nie tyle siły zbrojne, co kapitał amerykański torował drogę wpływom Stanów Zjednoczonych w świecie. W końcu Woodrow Wilson, czgściej pre- zentowany jako idealista niż pragmatyk, miał jakoby uprawiać dy- plomacjg, której ideą przewodnią była chęć doskonalenia mecha- nizmów demokratycznych w świecie. Ten szablonowy podział jest w istocie rzeczy bardzo mylący. Zaprezentowany wyżej przegląd wydarzeń, związanych z polity- ką amerykańską realizowaną w obrgbie zachodniej półkuli, wyraź- nie wskazuje na pewną ciągłość działań kolejnych administracji oraz na podobieństwa w przyjmowanych metodach rozwiązywania konkretnych spraw. U ich podstawy, oprócz chęci wyegzekwowa- nia na dłużnikach zwrotu pożyczonych pienigdzy oraz stworzenia gwarancji dla interesów handlowych USA, leżało przekonanie o końieczności zapewnienia Stanom Zjednoczonym wyłączności w reprezentowaniu całej półkuli zachodniej wobec reszty świata. Jeś- li państwa amerykańskie nie przystawały na to i nie zamierzały współpracować z USA przy realizacji tego celu, wówczas każda z trzech administracji podejmowała środki nadzwyczajne, odwołując się do interwencji zbrojnej jako najbardziej sprawdzonej metody "perswazji". W ten sposób, bez wzglgdu na indywidualne różnice w postrzeganiu materii stosunków migdzynarodowych, każda kolejna administracja była podobna do poprzedniej w widzeniu miejsca Stanów Zjednoczonych w makroregionie półkuli zachodniej. Kraj ów miał być jedynym gwarantem porządku politycznego, społecz- nego i ekonomicznego w tej części świata, bez względu na to, czy owe gwarancje były chciane przez latynoskich partnerów, czy też . były przez nich świadomie (jak np. w przypadku Meksyku) odrzu- csne. W latach dzielących wybuch wojny amerykańsko-hiszpań- skiej od końca administracji Wilsona Stany Zjednoczone uczyniły więcej niż kiedykolwiek przedtem, aby utrwalić pozycję hegemona w regionie, zarazem tracąc więcej niż kiedykolwiek wcześniej ze swej popularności jako kraju kreującego nowy ustrój polityczny i nowe stosunki społeczno-ekonomiczne. II Zwycięstwo we "wspaniałej małej wojnie" podziałało jak katali- r, przyśpieszając rozwój procesów już wcześniej ujawnionych 238 239 w amerykańskiej polityce zagranicznej. Jednym z nich było rosną- ce w trakcie drugiej połowy XIX w. zainteresowanie Dalekim Wschodem, a zwłaszcza Chinami. Pod wpływem niekorzystnej sy- tuacji gospodarczej z okresu wielkiej recesji lat 1893 - 97 w kołach wielkiego biznesu, w środowiskach opiniotwórczych, a w końcu i wśród polityków zaczął kształtować się pogląd o nieograniczonych możliwościach "400-milionowego" rynku chińskiego. I choć eks- port do Państwa Środka stanowił pod koniec lat 90. ledwie l% (10 mln z 1231 mln dol.) całego eksportu amerykańskiego, to nie prze- szkadzało to wielkiemu biznesowi z Zachodniego Wybrzeża kreo- wać wizji wspaniałych możliwości otwierających się przed Stana- mi Zjednoczonymi w razie zaktywizowania przez nie swej działal- ności gospodarczej w Chinach. Odniesione zaś zwycięstwo nad Hiszpanią i w konsekwencji uzyskanie możliwości stworzenia baz morskich na szlakach wiodących przez Pacyfik ku Chinom wręcz zachęcało do wykorzystania owego sukcesu i podjęcia działań po- litycznych służących ułatwieniu dostępu amerykańskiego biznesu do rynku chińskiego. Jednak nie tylko w odczuciu wielu wpływowych Amerykanów był on znakomitym miejscem do robienia dochodowych interesów. Już lata wojen opiumowych wskazywały, że chęć zdominowania tego rynku przez mocartwa europejskie - w tym konkretnym przypadku przez Wielką Brytanię - może być istotnym czynni- kiem kształtującym stan relacji politycznych w Azji. Kiedy zaś słabość wewnętrzna Chin ujawniła się wyraźnie w okresie wojny z Japonią, wówczas już nie t lko Wielka Brytania, ale i kilka in- nych mocarstw postanowiło wykorzystać ten fakt i wymóc na wła- dzach chińskich szereg ustępstw w sferze gospodarczej. Dotyczyły one przede wszystkim stworzenia eksterytorialnych stref ekono- micznych w portach i większych miastach w głębi lądu oraz udzie- lenia koncesji handlowych na zasadzie wyłączności. W latach 1896-98 oprócz Wielkiej Brytanii także Rosja, Niemcy, Francja i Japonia uzyskały takie strefy. W końcu grudnia 1898 r. Francja próbowała je znacznie rozszerzyć, m.in. w Szanghaju. Amerykań- ski poseł w Chinach, E.H. Conger, dowiedział się o tym od swoje- go brytyjskiego kolegi, który próbował zainteresować go możliwoś- cią wspólnego dyplomatycznego wystąpienia przeciwko francu- skim planom. Ostatecznie na początku stycznia następnego roku Conger sam skierował do francuskiego posła w Chinach notę, oświadczając, że USA sprzeciwiają się dalszemu rozszerzeniu wpływów gospodarczych tego kraju w Szanghaju. Podobne incydenty skłaniały Departament Stanu do przekona- nia, że istniejący stan rzeczy nie gwarantuje Stanom Zjednoczo- nym możliwości czerpania korzyści z handlu chińskiego na tych samych co inne państwa zasadach. Widoczne było także i to, że najbardziej liczące się na tym rynku mocarstwo - Wielka Bryta- nia - wyraźnie słabnie (wojna burska), co dla wszystkich pozo- stałych państw stwarzało szansę powiększenia stref wpływów. W przekonaniu niektórych polityków amerykańskich tworzyło to korzystne warunki do tego, by Stany Zjednoczone mogły zająć miej- sce Anglii, jako swego rodzaju gwaranta stabilności sytuacji poli- tycznej i ekonomicznej w Chinach. Takie też było ogólne podłoże , wystąpienia amerykańskiego z 1899 r., które zapoczątkowało poli- tykę "otwartych drzwi" w Chinach. Na początku sierpnia 1899 r. sekretarz stanu John Hay wystoso- , wał do sześciu państw posiadających strefy wpływów w Chinach Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Niemiec, Włoch i Japonii- noty dyplomatyczne, w których proponował trzymanie się przez owe kraje trzech podstawowych zasad w relacjach z Chinami oraz wzajemnych stosunkach na tym terenie: 1) żaden z krajów nie bę- dzie ingerował w sprawy handlu prowadzonego przez którekolwiek z wymienionych państw w ramach jego sfery wpływów; 2) taryfy na cła pobierane w portach traktatowych (tzn. ze strefami ekono- micznymi mocartw europejskich) powinny być zgodne z wysokoś- cią ceł pobieranych przez rząd chiński; 3) wszystkie kraje będą traktowane na tych samych zasadach, gdy idzie o usługi portowe _ w obrębie poszczególnych sfer wpływów. Żaden z adresatów not Haya nie odpowiedział na nie jedno- znacznie pozytywnie. Wielka Brytania np., w 70% kontrolująca handel chiński, była wprawdzie zgodna co do ogólnych zasad, ale nie chciała ich zastosować do swoich posiadłości w Państwie rodka - terytorium Koulun i Wejhajwej. Pomimo braku żywego oddźwięku Hay uznał napływające odpowiedzi za satysfakcjonują- ce. Stwierdzenie, że jako autorowi trudno mu było przyznać się do niepowodzenia, choć prawdziwe, byłoby tylko pewnym uproszcze- niem. Wydaje się bowiem, że Hayowi bardziej zależało na wprowa- 240 16 ů`Ia drodze ku potędze. 2 dzeniu do stosunków z Chinami pewnych zasad, na które w przy. szłości, i to wcale nie tak odległej, mogłyby się Stany Zjednoczone powołać, niż na akceptacji innych państw. Jedną z owych zasad było poszanowanie integralności stref wpływów. Biorąc pod uwagg fakt, że USA dopiero wkraczały na rynek chiński, przyjęcie owej reguły uznać można za chęć tworzenia gwarancji bezpieczeństwa dla strefy amerykańskiej, jaką planowano utworzyć. Po wtóre, z noty Haya wypływał wniosek, że Chiny należy traktować jako kraj suwerenny, a tym samym decydujący samodzielnie o doborze ewentualnych sojuszników (w domyśle USA). Bieg wydarzeń w Chinach zmusił Haya do dalszego sprecyzowania tego, co rozu- miał pod pojęciem polityki "otwartych drzwi". Przegrana wojna z Japonią oraz szybko (w drugiej połowie lat 90.) zwiększający się napływ lekceważąco nastawionych do miej- scowych tradycji i agresywnie zachowujących się obcokrajowców wywołały sprzeciw nie tylko ze strony ludności wielu prowincji, ale nawet i lokalnych władz chińskich. Kiedy do tego doliczyć podstawowe problemy natury ekonomicznej - niezbyt u ane zbio- ry w latach 1896 - 98 (spowodowane wylewami Żółtej Rzeki) - ujś- ciem dla rosnącego niezadowolenia mogło być tylko powstanie lu- dowe, skierowane przeciwko panującej dynastii Cing oraz obco- krajowcom. Wybuchło ono w 1899 r. i stopniowo przenosiło się z północnych do centralnych rejonów kraju. Chcąc uzyskać wpływ na bieg wydarzeń, cesarzowa regentka, Tse-Hi, wydała w styczniu 1900 r. edykt, w którym poparła bokserów (tak nazywano po- wstańców) w ich dążeniu do likwidacji zależności od obcokrajow- ców. Zachgciło to powstańców do podejmowania zdecydowanych działań, skierowanych przeciwko obcym, przyjmujących niekiedy formę prawdziwych pogromów. Kiedy w końcu maja powstańcy zbliżyli się do Pekinu, planując go zająć po połączeniu się z :.rmią cesarską, do stolicy zaczęły napływać pierwsze, niewielkie jeszcze kontyngenty zbrojne w celu obrony zagrożonych poselstw. Gdy bokserzy podjęli regularne oblężenie stolicy, wówczas z Tiencinu wyruszył na odsiecz liczący ponad 2 tys. żołnierzy od- dział sił międzynarodowych pod dowództwem brytyjskiego admira- ła sir Edwarda Seymoura. Niepowodzenie tej wyprawy oraz zaję- cie Tiencinu przez bokserów przekonało przedstawicieli państw europejskich i Japonii o tym, że sytuacja jest poważniejsza, niż początkowo sądzono. Przysłane pośpiesznie siły interwencyjne li- czyły 18 tys. żołnierzy (wśród nich 2,5 tys. Amerykanów). Wojska te ostatecznie 14 sierpnia zdobyły stolicę, co okazało się punk- tem zwrotnym w losach powstania bokserów, wygasłego w końcu 1900 r. Udział oddziałów amerykańskich w tłumieniu powstania dowo- dził zdecydowania administracji McKinleya, aby bronić interesów USA w przypadku ich zagrożenia przez samych Chińczyków, a działania dyplomatyczne podejmowane w tym samym czasie świad- czyły o chęci zdobycia podobnych pozycji, jakie miały w tym kra- ju inne mocarstwa. W ten właśnie sposób można odczytać sens ak- cji podjętej przez sekretarza stanu Haya, który 3 lipca 1900 r. ro- zesłał do tzw. państw traktatowych (posiadających układy z Chi- nami w sprawie eksterytorialnych stref gospodarczych) noty infor- mujące o podstawowych założeniach polityki amerykańskiej wo- bec Państwa Środka. W przeciwieństwie do serii not z poprzednie- go roku Hay nie prosił o ustosunkowanie się adresatów do prezen- towanych w dokumencie treści, lecz po prostu określał zasady u- znane przez siebie za podstawowe. Do nich zaliczała się przede wszystkim integralność terytorialna Chin. Jej przestrzeganie (szczególnie ważne w czasach wewnętrznego zamętu) stanowiło według sekretarza stanu warunek utrzymania przez państwa zain- teresowane handlem chińskim korzystnej dla siebie wymiany. Łącząca równość szans w handlu z zasadą integralności teryto- rialnej Chin, nota Haya została przyjgta w USA niezwykle pozy- tywnie, stanowiąc - co zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej było ważnym argumentem - jakoby dowód na to, że administracji McKinleya nie cechował duch imperialistyczny, jak zarzucała jej to opozycja. Zrodzony wówczas, a celowo utrwalany na potrzeby kampanii wyborczej pogląd, że tylko dzięki dyplomatycznej akcji USA po stłumieniu powstania bokserów nie doszło do rozbioru Chin, utrwalił się na tyle, że niekiedy spotkać go jeszcze można w amerykańskiej literaturze naukowej. Tymczasem sytuacja rysowa- ła się o wiele bardziej skomplikowanie. Już bowiem na początku września 1900 r. armia rosyjska licząca 100 tys. żołnierzy zajgła w adwet za działania bokserów na pograniczu chińsko-rosyjskim w lipcu tego samego roku Mandżurię. Akcja Rosji - praktyczne, choć z innej strony zastosowane zasady sformułowane przez Haya 242 243 - spotkała się z szybką reakcją innych mocarstw. Anglia i Nie- mcy zawarły 16 października porozumienie na temat wycofania wojsk z Chin i zagwarantowania nienaruszalności swoich stref wpływów w tym kraju. Zasady sformułowane w nocie Haya, a praktycznie zastosowane we wspomnianym brytyjsko-niemieckim porozumieniu, stanowiły podstawę zawartego 7 września 1901 r. Protokolu bokserskiego, for- malnie kończącego okres interwencji państw traktatowych w Chi- nach. Na jego podstawie wycofano obce wojska (nie dotyczyło to armii rosyjskiej w Mandżurii) z wyjątkiem oddziałów pozostawio- nych do ochrony placówek dyplomatycznych. Chiny natomiast zo- bowiązywały się do wypłacenia odszkodowań (ok. 333 mln dol.), pozostawienia 13 portów otwartych dla handlu z państwami euro- pejskimi i daponią oraz oddania tymże krajom 5% uzyskiwanych wpływów z ceł. Przyjętą przez rząd McKinleya politykę "otwartych drzwi" pró- bowały realizować także kolejne administracje. Sprowadzało się to głównie do udzielania politycznego poparcia inicjatywom wy- chodzącym z kręgów biznesu. Do najpoważniejszych należał zgło- szony jeszcze w połowie lat 90. przez American China Development Co projekt budowy kolei w Chinach. Po kilku latach działania spółka przekształciła się w konsorcjum międzynarodowe, którego interesy starała się - z niemałym zaangażowaniem posła amery- kańskiego w Chinach, Williama W. Rockhilla - wspierać admi- nistracja Roosevelta. To z kolei, łącząc się z innymi elementami, jak np. funkcjonowaniem w USA dyskryminacyjnego ustawodaw- stwa imigracyjnego, rozciągniętego w 1904 r. na zamieszkiwane przez liczną mniejszość chińską Hawaje i Filipiny, prowadziło do licznych napięć. Uzewnętrzniały się one w tak oryginalnych for- mach, jak bojkot towarów amerykańskich, podjęty w Chinach w końcu 1905 r. Ciągnął się on aż do początku marca 1906 r., przera- dzając się miejscami w wystąpienia uliczne, skierowane przeciwko Amerykanom i innym obcokrajowcom. Pod silną presją adminis- tracji Roosevelta rząd chiński wydał 6 marca 1906 r. edykt, w któ- rym uznał ów bojkot za nielegalny. Działania służące wsparciu polityki "otwartych drzwi" przenio- sły się w okresie prezydentury Roosevelta także do Mandżurii. La- tem 1905 r. przybył do Japonii Edward H. Harriman, podówczas prezes spółki kolejowej Union Pacific, a zarazem jeden z najbar- dziej wpływowych udziałowców American China Development Co. Pragnął on nabyć od Japończyków kontrolny pakiet kolei połud- niowomandżurskiej, by z podobnym wykupionym od Rosjan pakie- tem kolei wschodniochińskiej móc przystąpić do realizacji gigan- tycznego przedsięwzięcia, jakim byłoby stworzenie połączeń kole- jowych i morskich pomiędzy Ameryką i Azją, z jednej, a Europą - z drugiej strony. Wprawdzie do realizacji tego projektu nie doszło, gdyż Harriman zmarł we wrześniu 1909 r., ale próby urze- czywistnienia owego pomysłu ściślej powiązały biznes i amerykań- ski świat finansów z rynkiem chińskim i mandżurskim. Związki pomiędzy wymienionymi środowiskami a niektórymi członkami administracji Roosevelta i Tafta (konsul generalny w Mukdenie, a następnie szef Działu Dalekowschodniego w Departa- mencie Stanu, Willard Straight, patronował od początku całemu przedsięwzigciu) przyczyniły się z kolei do wprowadzenia proble- matyki gospodarczej z rynku chińskiego i mandżurskiego w orbitę zainteresowań decydentów politycznych najwyższego szczebla. To zaś w efekcie doprowadziło do tak silnego zaangażowania się, zwłaszcza drugiej z wymienionych administracji, że idea rzucona przez Harrimana dała początek całemu kierunkowi myślenia poli- tycznego o problematyce dalekowschodniej. W październiku 1909 r. sekretarz stanu Philander Knox rozpo- czął starania w celu "neutralizacji" kolei w Mandżurii. Zamiast jednego państwa sprawującego nad nią kontrolę powstałoby kon- sorcjum, którego udziałowcami byłoby kilka mocarstw najbardziej aktywnych politycznie i gospodarczo w tej części Azji. Zabiegi Knoxa przyniosły ten skutek, że Wielka Brytania, Niemcy i Fran- cja zgodziły się wystąpić obok USA jako kraje f'inansujące pożycz- ę przyznaną Chinom w kwietniu 1911 r. (Industrial Development Loan). Nieco wcześniej, gdyż w maju 1910 r., Stany Zjednoczone weazły także do innego konsorcjum, sformowanego przez te same państwa w celu budowy kolei w Chinach (linii Hukuang). Udział USA w obu przedsięwzięciach dowodził stopniowego oswajania się mocarstw kolonialnych z doktryną "otwart ch drzwi", która ze efery y teorii przechodziła do praktyki, określającej kształt stosun- Ów międzynarodowych. Wyznaczony przez republikańskich prezydentów kierunek myśle- 244 245 nia o sprawach dalekowschodnich był pod wieloma względami kontynuowany przez ich demokratycznego następcę, WoodroWa Wilsona. Warto podkreślić ten fakt z uwagi na istotne wydarze- nia, jakie miały miejsce w Chinach i świecie. W rezultacie zwycię. stwa rewolucji z 1911 r. w rok później proklamowano w Chinach republikę. Uznając ją w maju 1913 r., administracja Wilsona zo- stała wkrótce poddana próbie, mającej określić jej związki z dok- tryną "otwartych drzwi". W połowie stycznia 1915 roku Japonia zgłosiła pod adresem rządu chińskiego 21 żądań, ułożonych w pięć grup tematycznych. Spełnienie choćby tylko niektórych z nich, np. przyznania Japonii zwierzchnictwa nad systemem administracyj- nym, oświatowym i politycznym w Chinach, uczyniłoby z tego ostatniego kraju faktyczny protektorat. Podjęte przez oba pań stwa rokowania uważnie obserwowano w Waszyngtonie, by w końcu I1 maja 1915 r. wystąpić z oświadczeniem, w którym rząd amerykański zdecydowanie odrzucił możliwość ustanowienia no- wego porządku prawno-politycznego na zasadach proponowanych przez Japonię. Stwierdzono jednocześnie, że jedyną podstawą owe- go porządku może być zasada integralności terytorialnej Chin i zasada "otwartych drzwi" w stosunkach handlowych, utrzymywa- nych przez nie z innymi państwami. Politykę nieuznawania 21 żą dań administracja Wilsona kontynuowała do czasów konferencji pokojowej w Paryżu, gdzie została zmuszona do pójścia na pewne ustępstwa. Jeśli Chiny były traktowane przez kolejne administracje w for- mie przedmiotowej, to zupełnie inny kształt przyjęły w omawia- nym okresie relacje Stanów Zjednoczonych z Japonią. Pozycja międzynarodowa, jaką uzyskał ten kraj po wygranej wojnie z Chi- nami w latach 1894 - 95, oznaczała dla Stanów Zjednoczonych ko- nieczność przyjęcia zasady partnerstwa w stosunkach z Japonią. Na ogół dobre do 1905 r., zaczęły się one stopniowo ochładzać w okresie, jaki nastąpił po mediacji Roosevelta w wojnie rosyjsko-ja- pońskiej. Rozbudzone wówczas zwycięstwami na lądzie i morzu oczekiwania społeczeństwa japońskiego nie zostały w pełni speł- nione. Odpowiedzialnością za to w oczywisty sposób obciążono me- diatora, a zatem Roosevelta, podejmując przeciwko niemu kampa- nię prasową. Fakty te, a przede wszystkim ogólna ocena zmian, jakie pociąg- nęła za sobą wygrana Japonii w wojnie z Rosją,spowodowały,że od końca września 1906r.podjęto w Departamencie Marynarki prace nad Pomarańczowym Planem Wojennym, który miał zawie- rać scenariusz wydarzeń w ewentualnej wojnie amerykańsko-ja- pońskiej.Ogólną przesłank.ą było w tym przypadku przekonanie, że po wyeliminowaniu floty rosyjskiej z Pacyfiku oraz przy stale obniżającej się aktywności brytyjskiej Royal Navy przyszłość sto- eunków politycznych,a w jeszcze większym stopniu handlowych w tym rejonie świata zależeć może od siły i liczebności floty japoń- akiej i amerykańskiej.Zmieniające się losy polityki "otwartych drzwi" oraz narastanie napięć rasowych w związku z obecnością Azjatów,w tym Japończyków,na Zachodnim Wybrzeżu czyniły według sztabowców z Departamentu Marynarki możliwość wybu- chu wojny amerykańsko-japońskiej całkiem realną. Warto pod- kreślić fakt podjęcia prac nad wspomnianym planem we wrześniu 1906r.,gdy nie dyktowała ich potrzeba chwili,lecz przewidywania prawdopodobnego biegu wydarzeń w relacjach obu państw. = Życie bardzo szybko potwierdziło przypuszczenia wojskowych. Od października tego samego roku zaczęły narastać napięcia zwią- ; zane z dyskryminacyjnymi praktykami stosowanymi przeciwko Ja- ponczykom (po prawdzie, nie tylko nim samym) w Kalifornii. 11października 1906r.lokalne władze oświatowe w San Francisco wydały zarządzenie, na mocy którego miano utworzyć osobne azkoły publiczne dla dzieci chińskich,japońskich i koreańskich. Władze federalne nie mogły interweniować,gdyż wszystkie decyz- je dotyczące szkolnictwa należały do władz lokalnych.Roosevelt mógł zatem tylko wyrazić publiczną dezaprobatę dla ich poczynań i wezwać na początku grudnia 1906r.Kongres do wprowadzenia ztnian w prawie imigracyjnym,które umożliwiłyby naturalizację pt'zebywających już w USA Japończyków (przy równoczesnym za- etoaowaniu ograniczeń dotyczących przyszłej imigracji z tego kra- lu .W lutym następnego roku Kongres uchwalił odpowiednią w j sprawie ustawę,administracja zaś podjęła rokowania z rządem )apońskim,aby polubownie rozwiązać problem imigracji.W ich re- ultacie jeszcze w tym samym miesiącu zawarto tzw.dżentelmeń- lcie porozumienie na mocy którego USA miały nie stosować wo- , chętnych do osiedlenia się w tym kraju Japończyków restryk- l wynikających z dopiero co uchwalonej ustawy,rząd Japonii 246 247 zaś zobowiązywał się wstrzymać imigrację własnymi metodami (np. zatrzymując paszporty pragnącym na stałe wyjechać do Sta- nów Zjednoczonych). Porozumienie to obowiązywało do 1924 r. i było bardzo skrupulatnie przestrzegane przez obie strony. Pod wpływem napięć w latach 1906 - 07 oraz dyskusj i w Depar- tamencie Marynarki nad Pomarańczowym Planem Wojennym Roosevelt zdecydował się na podjęcie szczególnej manifestacji. 12 grudnia 1907 r. z bazy w Hampton Roads wypłynęła w rejs do- okoła świata cała, złożona z 16 jednostek flota pancerników amery- kańskich, którym towarzyszyło szereg jednostek innych klas. Po- czątkowo miał to być rejs naokoło Ameryk, aIe na krótko przed przybyciem okrętów do San Francisco Roosevelt ogłosił decyzję o wydłużeniu trasy ich podróży, tak by mogły także zawinąć do por- tów japońskich. Oczekiwania prezydenta związane z ową manife- stacją w znacznej mierze się spełniły. Na początku maja 1908 r. oba kraje zawarły układ arbitrażowy, w Iistopadzie zaś tego same- go roku porozumienie (zwane Uh2adem Root-Takahira), gwarantu- jące nienaruszalność posiadłości w rejonie Pacyfiku oraz stosowa- nie zasady "otwartych drzwi" w Chinach. Kolejną większą falg napięć w relacjach obu państw przyniosły decyzje legislatury Kalifornii z maja 1913 r. o zakazie posiadania przez przebywających w tym stanie Japończyków majątków ziem- skich. Uchwalenie tej ustawy spotkało się z ostrymi protestami ze strony japońskiej. W obu krajach na serio brano możliwość kon- fliktu zbrojnego. Nie doszło jednak do niego. Sekretarz stanu, William Bryan, zdołał przekonać rząd japoński, że decyzji legisla- tury Kalifornii nie należy traktować jako oficjalnego stanowiska rządu amerykańskiego. Zgodnie z przewidywaniami specjalistów z Departamentu Mary- narki sprawy rasowe, łącząc się z kwestią polityki wobec Chin, na tyle obciążały relacje obu państw, że jakkolwiek w czasie I wojny światowej znalazły się one po tej samej stronie frontu, to jednak niechęć i duch rywalizacji uczyniły ów sojusz bardzo iluzorycz- nym. W końcowej fazie wojny obawy administracji Wilsona przyszłość stosunków na Dalekim Wschodzie były na tyle duże, że po wielu miesiącach wstrzymywania się z tą decyzją postanowił on w końcu wysłać w lipcu 1918 r. wojska na Syberig. Zadaniem przybyłych w rejon Władywostoku 9 tys. żołnierzy było przejęcie kontroli nad linią transsyberyjską, wzdłuż której rozlokowywało się coraz więcej oddziałów japońskich. Panowanie nad tym szla- kiem kolejowym w równym stopniu umożliwiało przyjście z pomo- cą białogwardyjskiej armii admirała Aleksandra Kołczaka, co i zajęcie całej Syberii przez liczącą pod koniec 1918 r. już 72 tys. lu- dzi armię japońską. Powstanie w styczniu 1919 r. amerykańsko- brytyjsko-japońskiej komisji, sprawującej formalną kontrolg nad linią transsyberyjską, jakby zmniejszyło możliwość wykorzystania tego szlaku przez Japończyków w celu zajęcia Syberii na własne konto. Wojska amerykańskie pozostały jednak na Syberii jeszcze ponad rok, aż do chwili, kiedy wyjaśniło się (po rozbiciu armii Kołczaka i aresztowaniu jej dowódcy), że ogólne założenia planu aliantów, związanego z interwencją w Rosji, nie mają szans urze- czywistnienia. Także na konferencji pokojowej w Paryżu ujawniły się poważne rozbieżności pomigdzy USA i Japonią. Dotyczyły one zarówno przyszłości Chin, jak i spraw rasowych. Tylko częściowo wówczas rozwiązane, przenosiły na okres lat 20. i 30. niechgci i animozje mające swe źródła w ujawnionym na przełomie XIX i XX w. przez oba państwa dążeniu do rozszerzania sfer wpływów w Azji i rejo- nie Pacyfiku. III Ważne dla określenia ogólnych zasad polityki amerykańskiej _ omawianego okresu było wszystko to, co pozostawało w związku z udziałem Stanów Zjednoczonych w rozwiązywaniu problemów do- I tyczących pokoju regionalnego i światowego. Chgć odegrania roli liczącego się mocarstwa uzewnętrzniła się przy tym jeszcze silniej niż w przypadku wcześniej omawianych kierunków amerykańskiej polityki zagranicznej. Pierwszy raz to nowe zjawisko ujawniło się w odniesieniu do konfliktu rosyjsko-japońskiego w latach 1904 - 05. Stany Zjednoczone nie były ani stroną tego konfliktu, ani też e popierały żadnej ze stron. Przyjmując formalną i realizując tyczną neutralność, USA bacznie obserwowały bieg wydarzeń md kątem tego, w jakim stopniu ich przewidywany rezultat wpły- 248 249 __ nąć może na zachowanie lub naruszenie równowagi sił w Azji. Po wielu zwycigstwach lądowych, a zwłaszcza wygranej przez arznię japońską w marcu 1905 r. bitwie o Mukden, dla administracji Roose- velta stało się oczywiste, że jeśli wojna potoczy się dalej w ten sposób, to Japonia przejąć może Mandżurię, która według prezy- denta pozostać powinna przy Chinach. Dostrzegając rosnącą przewagę Japonii, prezydent postanowił nawiązać bezpośrednie kontakty z reprezentantami obu stron w celu skłonienia ich do podjęcia rozmów pokojowych, które, przy- śpieszając koniec wojny, zapobiegłyby rysującemu się coraz bar- dziej zwichnięciu równowagi sił w Azji. Od japońskiego ambasado- ra w Waszyngtonie, Kotoro Takahira, Roosevelt dowiedział się, że siły cesarskie były bliskie wyczerpania, a zatem ewentualne roko- wania pokojowe przyszłyby w samą porg. Mniej skora do podjęcia rozmów była początkowo strona rosyjska. Dopiero zwycięstwo ja- pońskie w bitwie morskiej pod-Cuszimą skłoniło Rosję do wigkszej uległości. Konferencjg pokojową w Portsmouth, to bowiem miasto w sta- nie New Hampshire wyznaczono na miejsce obrad, poprzedziło taj- ne porozumienie amerykańsko-japońskie z 29 lipca 1905 r., od na- zwisk negocjatorów zwane Uhładem Taft-Katsura. Zapewniało ono Japonii specjalne prawa w Korei w zamian za uznanie wyłącznoś- ci praw Stanów Zjednoczonych do Filipin. Kiedy zatem delegacja rosyjska, pod przewodnictwem hr. Siergieja Witte'a, i japońska, z Jutaro Komura na czele, rozpoczęły obrady w dniu 10 sierpnia 1905 r., wydawało się, że Japończycy, mając poparcie Ameryka- nów, będą w stanie narzucić przeciwnikowi przez siebie przedsta- wione warunki. Okazało się to tylko częściowo prawdą, a prezy- dent Roosevelt musiał wielokrotnie, zwłaszcza w okresie pomiędzy 18 a 29 sierpnia, używać swojego autorytetu, by przekonać delega- cję japońską o niemożności spełnienia przez stronę rosyjską wielu żądań, w tym m.in. wypłaty odszkodowania w wysokości 600 mln dol. Ostatecznie udało się wypracować porozumienie, które przyję- ło formę traktatu pokojowego, podpisanego 5 września 1905 r. Przewidywał on m.in. zgodę Rosji na militarną, polityczną i eko- nomiczną dominacjg Japonii w Korei, przejęcie przez Japończy- ków południowej części wyspy Sachalin, a także półwyspu Liao- tung ze wszystkimi rosyjskimi instalacjami wojskowymi w tym re- jonie. W ten sposób zakończyła się wojna, która przeszła do histo- rii głównie ze wzglgdu na to, że pierwszy raz w dziejach nowożyt- nych państwo azjatyckie pokonało mocarstwo europejskie. Według powszechnej opinii, wyrażanej zresztą nie tylko w USA, pokój w Portsmouth stanowił osobisty sukces Roosevelta. W uzna- niu jego zasług przyznano mu w 1906 r. pokojową Nagrodg Nobla. Miało to znacznie szerszy niż czysto personalny wymiar. Oznacza- ło bowiem, że wchodząc do koncertu.mocarstw światowych Stany Zjednoczone od razu były w stanie zająć pomiędzy nimi ekspono- wane miejsce. dednym z kanonów, na jakich opierała się amerykańska polity- ka zagraniczna w XIX w., było uznanie zasady nieingerencji mo- carstw europejskich w sprawy państw zachodniej półkuli w za- mian za przestrzeganie przez USA tej samej reguły w odniesieniu do Starego Kontynentu. Pierwszą, która zerwała z tą zasadą, otwarcie angażując się w konflikty pomigdzy państwami europej- skimi, była administracja Theodore'a Roosevelta, sprawą zaś pre- cedensową stał się francusko-niemiecki konflikt w Maroku w la- tach 1905 - 06. Maroko było na początku XX w. jednym z tych nielicznych kra- jów Afryki, które nie poddały się panowaniu kolonialnemu które- goś z mocarstw europejskich. Nic też dziwnego, że w rywalizacji na tym obszarze brało udział szereg państw Starego Kontynentu. W październiku 1904 r. Francja i Hiszpania - dotąd najaktywniej uczestniczące w ugruntowywaniu wpływów w Maroku - podpisa- ły układ dotyczący rozgraniczenia swoich stref. Wzmocniona tym porozumieniem Francja zaproponowała w lutym 1905 r. władcy marokańskiemu wprowadzenie szeregu reform wewngtrznych, któ- rych realizacja doprowadziłaby do przekształcenia tego kraju we francuski protektorat. Zdając sobie sprawę, że oznaczałoby to znaczne powiększenie stanu posiadania Francji w Afryce Północ- nej, Niemcy postanowiły storpedować te plany. 31 marca 1905 r. przybył do Tangeru Wilhelm II, dając w czasie swojej wizyty do n'ozumienia że Niemcy w żaden sposób, nawet za cenę pokoju, nie , godzą się na uczynienie z Maroka francuskiego protektoratu. De- rrninacja obu stron wskazywała - biorąc zwłaszcza pod uwagę l apigcia i w innych sprawach - że może dojść do wojny. Na po- tku czerwca 1905 r. sułtan Maroka wystąpił z propozycją kon- 250 : 251 f erencji międzynarodowej z udziałem wszystkich zainteresowa- nych stron. Początkowo pomysł ten nie został zaakceptowany przez Francjg, w końcu jednak pod wpływem Roosevelta, który nie bez namowy ze strony niemieckiego ambasadora w Waszyngtonie, Hermana Speck von Sterberga, włączył się jako mediator, oba państwa przystały na projekt konferencji. Jej termin określono na 16 stycznia 1906 r., wybierając na miejsce spotkania Algeciras w Hiszpanii. Przystępując do obrad obie strony liczyły przynajmniej na bez- stronność niezainteresowanego bezpośrednio Roosevelta. Niemcy jednak sądziły, że prezydent będzie im bardziej sprzyjał niż przeciwnikowi. Przed rozpoczęciem konferencji cesarz niemiecki oświadczył, że w razie niemożności osiągnięcia porozumienia przez bezpośrednie rozmowy przychyli się on do stanowiska wyrażonego przez prezydenta. Jak można było przewidzieć, biorąc pod uwagę wyjściowe pozy- cje głównych oponentów, konferencja szybko znalazła się w impa- sie. W związku z tym Henry White, reprezentujący Roosevelta i przez cały czas pozostający z nim w ścisłym kontakcie, zwrócił się do delegacji niemieckiej, by ta wywiązała się z wcześniejszych zo- bowiązań dotyczących uznania opinii prezydenta jako rozstrzyga- jącej. Roosevelt zaś przychylał sig obecnie bardziej do stanowiska Francji. Ostatecznie zaproponowana przez niego formuła stała się podstawą porozumienia, do zawarcia którego doszło 7 kwietnia 1906 r. Potwierdzono w nim integralność terytorialną Maroka, za- pewniając jednak Francji specjalne prawa w tym kraju. Zawarcie układu tylko na kilka lat wyciszyło konflikt francusko-niemiecki o Maroko, niemniej w 1906 r. wydawało się, że Roosevelt osobiście oraz amerykańska dyplomacja jako całość odnieśli kolejny poważ- ny sukces międzynarodowy, chroniąc świat przed wojną. Charak- terystyczna była przy tym reakcja Senatu amerykańskiego na opi- sywane tu działania administracji. Ratyfikując układ z Algeciras, Senat opatrzył go poprawką stwierdzającą, że jego postanowienia nie zobowiązują Stanów Zjednoczonych do bezpośredniego udziału w rozwiązywaniu konfliktów europejskich. Poprawka ta stanowiła odbicie opinii - wyrażanej zresztą także w kręgu osób z samej ad- ministracji - że prezydent zanadto zaangażował się w sprawy tak niewiele mające wspólnego z interesami amerykańskimi. 252 Stanowisko Roosevelta wobec konfliktu rosyjsko-japońskiego i francusko-niemieckiego uznać b p j stych prezydenta, gdyby n y można za rze aw ambicji osobi- ie szere y p jego administrację g dalsz ch realizowanych rzez zwykłej mediacji. działań, znacznie wykraczających poza ramy W 1899 r. z inicjatywy j międzynarodow kara Mikoła a II zwołano do Hagi konfe- rencj g stie rozbro enia i ą' tóre rzedmiotem obrad stały sig kwe- j pokoju światowego. Pomigdzy 26 państwami uczestniczącymi w obradach były także Stany Zjednoczone. Jed- nym z rezultatów konferencji stało się utworzenie Trybunału Arbi- trażowego, do którego miały sig zgłaszać (jeszcze dobrowolnie) strony konfliktów migdzynarodowych. Powołanie te o or g inspirowało sekretarza stanu w pierwszym gabinec e Roo evelta, Johna Haya, do podjgcia rokowań z kilkoma państwami, z którymi USA utrzymywały stosunki dyplomatyczne, na temat zawarcia układó ę it źy k ńia zdod przewodnia owe o omysłu sprowa- dzała si g p ę przekazywać sgray aby sygnatariusze automatycznie godzili si p wy konfliktowe Trybunałowi w Ha- dze. Podejmując rokowania na ten temat w 1904 r Hay doprowa- ., dził w krótkim czasie do podpisania układów z 10 aństwami. Se- nat, dostrzegając możliwość uzależnienia USA od de z i cz nnika zewngtrzne o w p y y j y g ostaci Tr bunału, nie był skory zaakceptować uają ychbsens pch isdnenia do nich poprawek, faktycznie wypa- c ienia. Zdając sobie sprawg z nastawienia tyfi kac Reosevelt wycofał układy, nie poddając ich procedurze ra- yj j Pierwsze to niepowodzenie nie zraziło nastgpcy Haya, Elihu Rooy.uPo zakończeniu obrad II Konferenc i w Hadze w 1907 r., kied zano zasadg arbitrażu j ako wiodącą w przypadkach kon- fliktów migdzynarodowych, Root podjął rokownia z 24 państwarrii ha temk zawarcia układów arbitrażowych. Wi kszość z nich sta- nowił raj e latynoskie , a zawarcie z nimi układów o tym charak- terze miało swą szczególną wymowę. Mając w pamigci negatywne doświadczenie swego poprzednika, Root decydował się ną wprowa- en a k d ładów wielu zastrzeżeń (np. że przedmiot arbitrażu bę- 'aty ikacjg w Kong r ek ,s k ny przez Senat), byle tylko uzyskać 'eptował wszystkie k a tyka ta sprawdziła się; Senat zaak- u łady, które obowiązywały aż do lat 20. Elihu 253 Root za wynegocjowanie owych układów uzyskał w 1912 r. pokojo- wą Nagrodę Nobla. Działania administracji Roosevelta na forum międzynarodowytn były kontynuowane także przez jego następcę. Pod koniec swojego urzędowania prezydent Taft postanowił powiększyć krąg państw, z którymi Stany Zjednoczone podpisały układy arbitrażowe. 3 sierp- nia 1911 r. zawarto tego rodzaju traktaty z Wielką Brytanią i Francją, poddając pod arbitraż niezwykle szeroki zakres spraw, w tym nawet te określane mianem "honoru narodowego". Pod wpły- wem jawnie prezentowanej niechęci do tych dwóch porozumień części wpływowych senatorów, z przewodniczącym Komitetu ds. Zagranicznych Senatu, Henry Cabot Lodge'em, włącznie, Taft wy- cofał oba porozumienia z procedury ratyfikacyjnej. Rozwinięciem systemu arbitrażowego była propozycja, jaką za- prezentował tuż po objęciu swojego urzędu sekretarz stanu w pierwszym gabinecie Woodrowa Wilsona, William J. Bryan. Doce- niając wagę czynnika psychoIogicznego w konfliktach międzyna- rodowych, zaproponował on wypracowanie "cooling off treaties". Nazwę tę tłumaczy się zazwyczaj jako układy pojednawcze. Ogól- na idea pomysłu Bryana sprowadzała się do powołania pięciooso- bowej komisji koncyliacyjnej, w składzie której znaIeźć się mieli przedstawiciele zwaśnionych stron oraz kraju neutraInego. W cza- sie rozpatrywania sprawy przez tę komisję obie strony miały się wstrzymać z wrogimi wobec przeciwnika działaniami. Idea ta za- prezentowana w piśmie okóInym z 24 kwietnia 1913 r., kierowa- nym do przedstawicieli zagranicznych w Waszyngtonie, zyskała żywy oddźwięk. Wyrazem tego było podpisanie jeszcze do końca 19.13 r. przez 6 państw wspomnianych układów. W sumie zaś do wybuchu wojny w 1914 r. USA zawarły 30 podobnych układów, z czego ratyfikację zakończono w 21 przypadkach. Wszystkie opisywane inicjatywy świadczyły o tym, że kolejne administracje, choć niekiedy różniły się bardziej lub mniej aktyw- nym podejściem do spraw polityki międzynarodowej (widoczny kontrast np. pomiędzy Rooseveltem i Taftem), jednocześnie za rzecz oczywistą przyjmowały konieczność udziału Stanów Zjedno- czonych w koncercie mocarstw światowych. Charakterystyczny był przy tym ujawniający się w dość wielu sytuacjach dysonans pomiędzy działaniami administracji a ocenami formułowanymi ' tym zakresie w Kongresie, zwłaszcza zaś Senacie. Rozbieżności te wskazywały na to, że wprawdzie polityka odchodzenia od trady- cyjnego spojrzenia na stosunki międzynarodowe poczyniła od 1898 r. znaczne postępy, to jednak tempo i skala zachodzących przeobra- żeń niepokoiły wielu Amerykanów. Dla uważnie obserwującego owe reakcje polityka mogła to być wskazówka, jak utrzymać stan równowagi pomiędzy oczekiwaniami społecznymi a potrzebami kraju, wynikającymi z wyzwań, jakim musiał sprostać w świecie narastających napięć i konfliktów. Wiele wskazywało na to, że gdy nadszedł moment niezwykłej próby, jaką wyznaczył wybuch wojny w Europie latem 1914 r., Stany Zjednoczone miały prezy- denta zdolnego utrzymać ową trudną do zachowania równowagę. ', Na wieść o wybuchu wojny na Starym Kontynencie prezydent Wilson ogłosił 4 sierpnia 1914 r. deklarację neutralności, dołącza- jąc do niej kierowaną pod adresem państw walczących ofertę me- diacji, faktycznie przez nie zignorowaną. Administracja była zde- cydowana przestrzegać neutralności w słowach oraz czynach, choć od samego początku napotykała niemałe związane z tym problemy, niekiedy nawet technicznej natury. Ujawniły się one już w sierpniu 1914 r., kiedy w związku z wprowadzonym zakazem przesyłania do Europy i z Europy informacji, mogących stawiać pod znakiem zapytania amerykańską neutralność, zamknięto dwie atacje telegraficzne w stanach New Jersey i New York. Spotkało aię to z protestem ambasady niemieckiej stwierdzającej, że pań- atwa Ententy korzystają z kabla podmorskiego i w ten sposób są w pozycji uprzywilejowanej w odniesieniu do przekazu informacji przez Atlantyk. Argument ten przekonał administrację, która, za- rządzając przejęcie wspomnianych instalacji przez US Army, ze- zwoliła wkrótce na przekazywanie informacji z Niemiec i do Nie- miec w postaci szyfrogramów pod warunkiem wszak, że zostaną one poddane cenzurze amerykańskiej. Pomimo wysiłków administracji, aby zachować neutralność w umysłach i cz nach" wiele wskazywało już w 1914 r., że postawa y , ta a2ybko ulegnie zmianie. Przyznać należy, że w niemałym stop- u przyczyniło się do tego postępowanie Niemiec. Zajęcie przez ie Belgii, której neutralność gwarantował wielostronny traktat ndyński z lb31 r zostało przyjęte w USA z potępieniem. W pra- e teg ., o kraju zaczęły się pojawiać obrazowe rysunki, przedstawia- 254 255 jące gwałconą przez brutalnego niemieckiego żołnierza dziewi- cę-Belgię. Kiedy zaś od maja 1915 r. napływać poczęły za pośred- nictwem ambasady brytyjskiej w Waszyngtonie rewelacje na te- mat bezwzględnej polityki okupacyjnej w Belgii (zebrane w tzw. Bryce Raport), na którą składały się m.in. masowe egzekucje, do- konywane w myśl zasady zbiorowej odpowiedzialności, wówczas fala nastrojów antyniemieckich wyraźnie się jeszcze podniosła. Pozostając jednak wciąż w 1914 r., warto wspomnieć i o tym, że wystarczająco przemawiały do Amerykanów w tym czasie informa- cje o szerzącym się tam głodzie, jako efekcie niemieckich konfi- skat żywności napływającej do Belgii głównie (aż w 5/6) z zagrani- cy. W połowie października 1914 r. amerykański ambasador w tym kraju, Brand Whitlock, poinformował Departament Stanu o groź- bie masowego głodu i potrzebie przyjścia ludności cywilnej z szyb- ką pomocą. Wkrótce też została ona zorgnizowana przez Amery- kański Komitet Pomocy (American Relief Committee), któremu przewodniczył Herbert C. Hoover. Od początku 1915 r. zaczęto wy- syłać do Belgii żywność, odzież i lekarstwa. Od samego początku również dwie inne kwestie przyczyniały się do tego, że amerykańska neutralność coraz bardziej nabierała antyniemieckiego, a zarazem probrytyjskiego charakteru. Jedna z nich miała związek z pieniędzmi, a dokładniej, ze stanem powią- zań finansowych USA z państwami walczącymi. Druga dotyczyła spraw wojny podwodnej. Tuż po wybuchu wojny Francja uczyniła z J.P. Morgan Co, naj- większej amerykańskiej prywatnej instytucji finansowej, swojego przedstawiciela w USA, występując za jej pośrednictwem o po- życzkę w wysokości 100 mln dol. Ówczesny sekretarz stanu, Wil- liam J. Bryan, był temu przeciwny ze względu na zasadę: "pienią- dze są najgorszą formą kontrabandy, gdyż od nich wszystko bierze swój początek 1 s. " Wilson poparł Bryana i wydał 15 sierpnia bezwzględny zakaz udzielania pożyczek stronom walczącym. Jednak już w dwa mie- siące później Departament Stanu sformułował nową interpretację owego prawa, uznając za dopuszczalne udzielanie przez prywatne ' L. Brune, Chronological History of United States Foreign Relations. NeW York 1985, t. I, s. 527. instytucje kredytów na zakupy realizowane w USA. Korzystając z nowej wykładni prawnej, National City Bank udzielił w paździer- niku 1914 r. Francji pierwszego kredytu w wysokości 10 mln dol. Od tego momentu zakupy kredytowe błyskawicznie rosły, zwła- szcza po stronie Wielkiej Brytanii i Francji. Do połowy 1915 r. deficyt finansowy tych dwóch państw w obro- tach z USA wyniósł już 1 mld, a przewidywano, że wzrośnie o dal- sze 1,5 mld do końca owego roku. Powiększanie tego deficytu gro- zić mogło, przynajmniej przy istniejącym w USA systemie ograni- czeń prawnych, załamaniem systemów inansowych Wielkiej Bry- tanii, Francji, a także samych Stanów Zjednoczonych. Chcąc tego uniknąć, a zarazem pragnąc zwiększyć możliwości dokonywania zakupów wojennych przez państwa Ententy, probrytyjsko nasta- wiony i mający ciche poparcie prezydenta sekretarz skarbu, Wil- liam McAdoo, podjął działania, które doprowadziły do pewnych modyfikacji w polityce finansowej administracji. Od końca sierp- nia 1915 r. Federal Reserue Banh mógł zatem gwarantować pożycz- ki udzielane przez banki prywatne na zakup broni i amunicji. Jed- nocześnie prezydent ogłosił, że odtąd (26 sierpnia) rząd ani nie bę- dzie popierał, ani zabraniał udzielania pożyczek przez banki pry- watne stronom walczącym. Wkrótce też bank Morgana udzielił Wielkiej Brytanii pierwszej wielkiej pożyczki w wysokości 500 mln dol. Oblicza się, że w sumie w okresie neutralności Stanów Zjednoczonych państwa Ententy otrzymały od amerykańskich pry- watnych instytucji finansowych 2,5 mld dol. w pożyczkach i kre- dytach. Głównym powodem, dla którego od 1915 r. administracja Wilso- na zaczęła modyfikować swoje podejście do spraw inansowych, coraz bardziej faworyzując przy tym państwa Ententy, był nara- etający w USA sprzeciw wobec prowadzenia przez Niemcy nieogra- niczonej wojny podwodnej. Wokół tej sprawy narosło wiele niepo- rozumień. Obiegowy pogląd stwierdza, że Niemcy od początku wojny dysponowały liczną flotą okrętów podwodnych i zamierzały bez ograniczeń prowadzić wojnę podmorską. Fakty temu przeczyły (pt'zynajmniej do pewnego stopnia). W chwili wybuchu wojny Niem- y posiadały bowiem tylko 27 okrętów podwodnych, podczas gdy Wielka Brytania - 55, Francja zaś - aż 77. Wszystkie strony konfliktu, oczywiście, powiększały stany liczebne swych flot. Niem- 256 l Na drcidze ku putędze 257 cy w 1916 r. dysponowały już 50 okrętami podwodnymi, z czego na Atlantyku mogło operować tylko 11-12. Wprowadzając w lutym 1915 r. nieograniczoną wojnę podwodną, miały jedynie 20 spraw- nych okrętów, z czego tylko... 4 mogły pływać po Atlantyku. Bio- rąc pod uwagę liczby, można zgodzić się zatem z opinią Roberta H. Ferrella, że "zadziwiające jest, jak wiele hałasu w wymiarze dyplomatycznym i militarnym wywołała w czasie I wojny świato- wej działalność niewielu przecież łodzi podwodnych"19. Liczby nie stanowią dobrego wytłumaczenia, skąd się wzięła opinia o niezwykłej szkodliwości operacji realizowanych przez nie- mieckie okręty podwodne. Sedno problemu tkwi raczej w charak- terze ich działań, o których sądzono, że powinny wyglądać podob- nie, jak akcje okrętów nawodnych, a ponadto - co wydać się mo- że banałem, ale w pełni stosuje się do sytuacji z I wojny światowej - w przeświadczeniu, że tylko przeciwnik prowadził wojnę na "nieuczciwych" zasadach. Tymczasem proklamowana w lutym 1915 r. nieograniczona wojna podwodna stanowiła odpowiedź na podjętą przez Brytyjczyków w listopadzie roku poprzedniego ope- rację minowania Morza Północnego. Niemcy zaczęli prowadzić nieograniczoną wojnę podwodną, czując się także zwolnionymi z jakichkolwiek zobowiązań prawnych, skoro przeciwnik, wbrew sformułowanym w Deklaracji londyńskiej z 1908 r. zasadom, zaczął uzbrajać statki handlowe. Eskalacja wojny morskiej przyniosła wkrótce Amerykanom pierwsze straty. Listę otwierał storpedowany 1 maja 1915 r. statek handlowy "Gulfright". W tydzień później ofiarą stał się płynący z Nowego Jorku brytyjski parowiec "Lusitania". Pomiędzy 1198 osobami znajdującymi się na pokładzie aż 124 było Amerykanami. Nic też dziwnego, że nie tyle zatopienie "Gulfrighta", co właśnie "Lusitanii" pociągnęło za sobą bardzo poważne skutki politycznej i pozapolitycznej natury. Akcja dyplomatyczna podjęta przez pre- zydenta Wilsona doprowadziła do zawieszenia przez Niemcy nie- ograniczonej wojny podwodnej. Brak jednomyślności w samym ga- binecie co do dalszej polityki wobec obu stron walczących (Bryan obwiniał także Wielką Brytanię za to, co się stało z "Lusitanią") doprowadził do ustąpienia z rządu dotychczasowego sekretarza '4 R. H. Ferrell, American Diplomacy. A History. New York 1975, s. 462. stanu i objęcia tej funkcji przez Roberta Lansinga. W końcu w lip- cu 1915 r. prezydent zwrócił się do Departamentu Wojny i Depar- tamentu Marynarki o przygotowanie planów rozbudowy sił zbroj- nych. Od września tego samego roku w prasie zaczęły pojawiać się czgściowo prawdziwe, częściowo fabrykowane przez Brytyjczyków informacje na temat działalności w USA niemieckiej i austriackiej sieci agenturalnej. Zatopienia statków "Arabic" i "Ancona" oraz śmierć na nich obywateli amerykańskich dalej jeszcze zaogniły stosunki Stanów Zjednoczonych i Niemiec. W dorocznym orędziu o stanie państwa, wygłoszonym przez Wilsona w Kongresie '7 grudnia 1915 r., prezydent wezwał już do uchwalenia rozległego programu przygotowań wojennych. Objąć miał on budowę w ciągu następnych pięciu lat 176 okrętów (w tym 100 podwodnych), po- większenie o 40% stałej armii i znaczne zwiększenie rezerw po- przez wprowadzenie systemu szkolenia młodzieży w okresach wa- kacyjnych. Wszystkie te działania zmierzały do przygotowania kraju do wojny, jeśli zaistniałaby konieczność włączenia się do niej. Rów- nolegle jednak administracja podejmowała działania zmierzające do zakończenia wojny na drodze dyplomatycznej. W końcu grud- nia 1915 r. doradca prezydenta płk Edward House udał się w pod- róż do Europy, by zorientować się w możliwościach zawarcia po- koju. House odwiedził Berlin, Paryż i Londyn. W czasie spotkania z politykami brytyjskimi zaprezentował amerykański plan pokojo- wy. Polegał on na tym, że Stany Zjednoczone zgłosić miały stro- nom walczącym propozycję konferencji pokojowej, na której wy- atąpiłyby w roli mediatora przychylnego państwom Ententy. Oma- wiany projekt został sformalizowany w postaci tzw. Memorandum House-Grey, podpisanego 22 lutego przez płk. House'a i kierujące- go brytyjskim Foreign Office sir Edwarda Greya. Wprawdzie pro- jekt ten nie wszedł w fazg realizacji, ale samo jego powstanie dob- ;tze oddaje intencje administracji Wilsona, która już na początku 1916 r. była skłonna wystąpić zbrojnie przeciwko Państwom Cen- tralnym. w miesiąc po podpisaniu wspomnianego dokumentu wydawało ę, że moment wcielenia w życie zawartych w nim postanowień 258 259 jest wcale bliski. W rlniu 24 marca 1916 r. niemiecki okrgt pod- wodny storpedował prom pasażerski "Sussex", w rezultacie czego zgingło 25 Amerykanów. Był to pierwszy od kilku miesigcy przypa- dek zatopienia bez ostrzeżenia statku pasażerskiego. Wilson wy- stąpił z ostrym protestem wobec rządu niemieckiego, który na po- czątku maja zgodził sig wstrzymać akcjg topienia statków bez ostrzeżenia. Incydent z "Sussex" przekonał wszak Kongres do ko- nieczności przyjgcia zgłoszonego wcześniej przez prezydenta pro- gramu przygotowań wojennych. Uchwalony 3 czerwca i uzupełnio- ny w końcu sierpnia o postanowienia dotyczące rozbudowy sił morskich, realizował on wszystkie postulaty administracji, tylko modyfikując je nieznacznie. Dysponując już uchwalonym planem, nie chcąc jednak utracić licznych głosów wyhorców pochodzących z Państw Centralnych, Wilson zdecydował sig na prowadzenie kampanii wyborczej pod hasłem zupełnie odmiennym od realizowanych działań. "On trzy- mał nas z dala od wojny" - zdanie to stało się popularnym w owym czasie sloganem, używanym przez demokratów. Jednocześ- nie aż do końca kampanii prezydent wstrzymywał sig z realizacją prośby cesarza Wilhelma II, zgłoszonej 20 października 1916 r., w sprawie pośrednictwa Wilsona w nawiązaniu rozmów pokojowych z Ententą. Dopiero po jej ponowieniu przez Berlin prezydent prze- kazał w drugiej połowie grudnia 1916 r. niemiecką ofertg rozmów pokojowych. Ta nie spotkała sig jednak z pozytywnym przyjgciem, gdyż zawierała w sobie coś z szantażu. Niemcy stwierdzały bo- wiem, że w razie odmowy wznowią nieograniczoną wojng podwod- ną. Kiedy 10 stycznia 1917 r. państwa Ententy odpowiedziały ne- gatywnie, wówczas Niemcy oświadczyły, że z dniem 1 lutego przy- stąpią do nieograniczonej wojny podwodnej (dysponując w tym momencie już ponad 100 tego rodzaju okrgtami). Deklaracja ta spowodowała natychmiastową reakcjg ze strony administracji Wilsona, która, uznając działanie Niemiec za zaprzeczenie wcześ- niejszych (ze sprawy "Sussex") ich zobowiązań, postanowiła Z dniem 3 lutego 1917 r. zerwać stosunki dyplomatyczne. Kiedy zaś w końcu tego samego miesiąca Wilson uzyskał za pośrednictwem Brytyjczyków kopig telegramu wysłanego z Berlina do niemieckie- go ambasadora w Meksyku, Alfreda Zimmermanna, w którym in- struowano go, by w razie przyłączenia sig tego kraju do wojny Po atronie Niemiec przekazał rządowi Carranzy obietnicg odzyskania utraconych przez Meksyk w latach 1846 - 48 terytoriów, możliwość uniknigcia starcia zbrojnego była już minimalna. W ciągu ledwie jednego tygodnia pomiędzy 12 a 18 marca zostały zatopione bez oatrzeżenia trzy statki amerykańskie, cesarz Wilhelm zaś kanałem dyplomatycznym poprzez Wiedeń (Austro-Wggry wciąż utrzymywa- ły stosunki z USA) oświadczył, że Niemcy nie bgdą prowadziły ja- kichkolwiek dalszych rokowań ze Stanami Zjednoczonymi. W tej aytuacji prezydent zwołał na 2 kwietnia 1917 r. specjalną sesjg Kongresu, w czasie której przedstawił wniosek o wypowiedzenie wojny Niemcom, stwierdzając, że w istocie te ostatnie od dawna takową prowadzą nie tylko przeciwko USA, ale całej ludzkości. 6 kwietnia Kongres uchwalił rezolucjg zdecydowaną wigkszością głosów. Przysłowiowy Rubikon został przekroczony. Już w maju 1917 r. pierwszy kontyngent oddziałów amerykań- akich, liczący 15 tys. żołnierzy i dowodzony przez gen. Johna Per- ahinga, przybył do Francji. Na miejsce stacjonowania tych oddzia- łów wyznaczono odcinek frontu na wschód od Verdun. Tam też Pershing zainstalował swój sztab i gromadził napływające stopnio- wo oddziały, których liczebność w październiku 1917 r. wzrosła do 87 tys. i 300 tys. na wiosng nastgpnego roku. Prawdziwy chrzest bojowy przeszły one dopiero wówczas, kiedy po wycofaniu sig Ro- aji z wojny w rezultacie zawartego w Brześciu pokoju Niemcy roz- poczgły w końcu marca 1918 r. ofensywg na Froncie zachodnim, podejmując działania zaczepne nad Sommą i przenosząc je w kwietniu do Flandrii. Działania te bardzo osłabiły siły francu- eko-brytyjskie. W związku z tym do akcji zaczęto stopniowo wpro- wadzać oddziały amerykańskie. W okresie od 31 maja do 4 czerw- ca oddziały 2 dywizji stoczyły szereg walk w rejonie Cha- teau-Thierry i Belleau Wood, powstrzymując Niemców w ich mar- ezu na Paryż. Od połowy lipca do 7 sierpnia 8 dalszych amerykań- kich dywizji walczyło nad Marną, udaremniając kolejny atak na Paryż i w końcu odrzucając armig niemiecką na linig Wezelii. vieżo sformowana 1 Armia Amerykańska wzigła w połowie 'ześnia udział w bitwie o St. Mihiel, w której wydatnego wspar- udzieliło lotnictwo dowodzone przez płk. Williama Mitchella. śtępnie zaś pomigdzy 26 września a 11 listopada szturmowała trzech kolejnych fazach) niemieckie umocnienia pomigdzy Mo- 260 261 zą a zachodnim skrajem Lasu Argońskiego. Zawieszenie broni za- stało oddziały w trakcie przygotowań do szturmu na Montmedy. W czasie krótkiego udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie udało się przewieźć do Francji prawie 2 mln żołnierzy, co było pierwszą na tą skalę operacją transportową w dziejach armii ame- rykańskiej. Z owej liczby zginęło 112 tys. żołnierzy, przy czym, jak się podkreśla, blisko 1/3 zmarła wskutek chorób. Choć historycy amerykańscy, zwłaszcza starszego pokolenia, lubią podkreślać, że wprowadzenie 2-milionowej armii przesądziło ostatecznie o losach wojny, to na sprawę militarnego udziału Stanów Zjednoczonych należy patrzeć z większym dystansem. Wydaje się, że wartość bez- pośredniego wkładu w działania frontowe nie była zbyt imponują- ca, gdyż w istocie ograniczyła się do walk w okresie od maja do li- stopada 1918 r. Bardziej istotny wydaje się czynnik psychologicz- ny, widziany jakby w dwóch wymiarach. Dla znużonych przedłuża- jącą się wojną francuskich czy angielskich żołnierzy, w roku 1918 niejednokrotnie porzucających już broń, wkroczenie nowych sił było czynnikiem stymulującym do dalszego wysiłku bojowego. Dla organizatorów walk z obu stron szybko powiększająca się armia ekspedycyjna mogła stać się, zwłaszcza po wygaśnięciu działań na Froncie wschodnim, elementem rozstrzygającym w sferze planowa- nia strategicznego. Nieprzypadkowo też Niemcy podjęły szereg działań zaczepnych, kiedy armia amerykańska wciąż się jeszcze formowała, nie mogąc przeciwstawić całej swej potencjalnej siły. Słusznie czy nie, dla wielu mieszkańców Francji oddziały amery- kańskie stały się w chwili zawieszenia broni symbolem powracają- cej, dzięki inicjatywie płynącej zza oceanu, wolności. Działo się tak nie tylko ze względu na fizyczną obecność wojsk gen. Pershin- ga nad Sommą i Marną, ale także z uwagi na kierowane do pół- nocnej Francji dostawy żywności, organizowane przez Amerykań- ski Komitet Pomocy z Herbertem Hooverem na czele, a w końcu i ogłoszony przez prezydenta Wilsona program określający cele wojen- ne państw Ententy. Przedstawiony w Kongresie 8 stycznia 1918 r. prezentował w 14 punktach (stąd jego nazwa) zarówno zasady, na jakich powinny oprzeć się podstawy przyszłego pokoju (odejście od tajnej dyplomacji, wolność żeglugi, likwidacja barier w wymia- nie międzynarodowej, zmniejszenie zbrojeń do minimalnego pozio- mu, nowa polityka kolonialna), jak i przedstawiał kształt teryto- rialny powojennej Europy (zwrot Francji Alzacji i Lotaryngii, au- tonomia dla narodów wchodzących w skład Austro-Węgier, likwi- dacja imperium otomańskiego, powstanie Polski itd.). Plan ten przewidywał także narodziny organizacji, której celem byłoby za- pobieżenie przyszłym wojnom poprzez rozwiązywanie konfliktów re- gionalnych na drodze pokojowej (Liga Narodów). W końcu 1918 r. wydawało sig, że plan ten, biorąc pod uwagę materialny wkład Stanów Zjednoczonych w działania wojenne, jak i zaznaczoną w ostatniej ich fazie obecność wojsk amerykańskich we Francji, a w ' końcu osobistą popularność prezydenta Wilsona w Europie, powi- nien zostać w pełni zrealizowany. Doświadczenia kilku następ- nych miesięcy potwierdziły raz jeszcze prawdziwość obiegowej opi- nii, że odnieść zwycięstwo w wojnie jest niekiedy łatwiej niż wy- grać pokój. W tydzień po zawieszeniu broni Wilson ogłosił decyzję, że uda się osobiście do Europy, by wziąć udział w konferencji pokojowej w Paryżu, która miała się odbyć w styczniu 1919 r. Decyzja prezy- denta była bezprecedensowa, gdyż żaden jego poprzednik nie od- wiedzał Europy w czasie sprawowania urzędu. Wyjazd na Stary Kontynent, biorąc pod uwagę odległość i czas potrzebny na jej po- konanie, zmuszał zaś do dłuższej nieobecności w kraju. Wielu poli- tyków, zwłaszcza z partii republikańskiej, czyniło Wilsonowi za- rzut, że przedkłada sprawy zagraniczne nad wewnętrzne. Ponadto ' podkreślano, że biorąc pod uwagę zwycięstwo republikanów w do- piero co zakończonych wyborach kongresowych - poza sobą nie bardzo miał kogo reprezentować w Europie. Do pewnego stopnia opinia ta nie była daleka od prawdy. Wilson był zdecydowany po- jechać do Europy przede wszystkim po to, aby urzeczywistnić w ł a s n ą koncepcję pokoju światowego, dla którego fundamentem stać się miała Liga Narodów. Silna wiara w możliwość wprowadzenia owej koncepcji w życie, postrzegana przez niektórych historyków jako element idealistycz- i nej osobowości prezydenta, dla innych zaś będąca dowodem jego braku elastyczności i nawet arogancji, powodowała, że Wilson przygotowując się do wyjazdu do Europy popełnił szereg, rzec by można, wręcz szkolnych dla polityka tej miary błędów. Podstawo- wy, który miał później swoje bardzo poważne następstwa, polegał na złym doborze składu delegacji. Weszli do niej ludzie cieszący 262 263 l się zaufaniem Wilsona, ale nie posiadający żadnego praktycznego wpływu na procedurę ratyfikacyjną, jakiej musiał zostać później poddany traktat pokojowy w Senacie. Wraz z prezydentem udali się zatem: sekretarz stanu, Robert Lansing; doradca Wilsona, płk Edward House; członek Najwyższej Rady Wojennej, gen. Tasker H. Bliss, oraz zawodowy dyplomata Henry White, jedyny w tym gronie republikanin. Zabrakło natomiast głównych przywódców partii, która dopiero co przejęła kontrolę nad Senatem - Henry Cabot Lodge'a, Elihu Roota, Williama H. Tafta i Charlesa Evansa Hughesa. Jeśli o osobistej, głębokiej, a zarazem wzajemnej niechę- ci Wilsona do Lodge'a wszystkim było od dawna wiadomo, a tym samym jego obecność w składzie delegacji tylko teoretycznie wchodziła w grę, to brak np. Tafta, byłego prezydenta, a zarazem przewodniczącego założonej w czerwcu 1915 r. Ligi na rzecz Posza- nowania Pokoju (League for Enforcement of Peace) - organizacji patronującej koncepcji Ligi Narodów - był poważnym błędem Wilsona. 4 grudnia prezydent opuścił Stany Zjednoczone i po przeszło ty- godniowym rejsie dotarł do Europy. Tam z kolei podjął trwającą miesiąc podróż po kilku państwach Starego Kontynentu. W jej trakcie wszędzie był fetowany, co tylko utrwaliło go w przekona- niu zarówno o słuszności podjętej decyzji o przyjeździe, jak i pro- pozycji, z którymi przybył do Europy. Popularność, jaką zyskał w okresie tej podróży, pomogła mu ugruntować swą pozycję wśród reszty uczestników otwartej 18 stycznia 1919 r. konferencji pokojo- wej. Wprawdzie brały w niej udział 32 państwa, ale wiodącą rolę odgrywał koncert czterech wielkich mocarstw: Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch i Stanów Zjednoczonych. Już na drugiej plenarnej sesji udało się Wilsonowi przeforsować rezolucję o utworzeniu Li- gi Narodów i wprowadzeniu jej statutu (zwanego później Puktem Ligi) do traktatu pokojowego. Konferencja powołała odpowiedni komitet, który miał opracować projekt organizacji. Na jego czele stanął Wilson, co sprawiło, że przedstawiony przez niego projekt, uzupełniony przez stronę brytyjską, stał się podstawą do dyskusji. Ta zaś zakończyła się 14 lutego przyjęciem Paktu Ligi Narodów. Prezydent uznając, że zrealizował swój podstawowy cel, postano- wił wrócić do kraju, by zapoznać Kongres z przyjętymi w sprawie Ligi postanowieniami konferencji. Tuż po przyjeździe, 26 lutego, zaprezentował Pakt Ligi członkom obu izb Kongresu, zasiadają- yrn w komitetach odpowiedzialnych za sprawy zagraniczne. Nie zostali oni jednak przekonani do idei Ligi, a ponadto zaczęli wysu- wać liczne zastrzeżenia w sprawie ograniczeń związanych z udzia- łem w pracach tej organizacji. Pierwszy poważny sygnał ostrzega- wczy dla administracji i Wilsona osobiście pojawił się jednak 4 marca, kiedy 39 senatorów (1/3 składu tej izby) podpisało tzw. Round Robin Petition, w której stwierdziło, że w obecnym kształ- cie Pakt Ligi nie powinien być przedmiotem debaty ratyfikacyjnej. Wilson zlekceważył ostrzeżenie, usztywniając w dodatku swoje stanowisko i stwierdzając, że Pakt Liga stanie się integralną częś- cią traktatu pokojowego, a zatem nieprzyjęcie jednego oznaczać będzie odrzucenie drugiego. W końcu jednak pod namową wielu osób spośród swoich doradców zdecydował się przed powrotem na konferencję wprowadzić kilka poprawek, które miały w przyszło- ści przekonać Senat, że ratyfikując traktat wraz z Paktem Ligi nie ograniczy on suwerenności Stanów Zjednoczonych. Po powrocie prezydenta do Paryża poprawki te zostały zaakceptowane przez resztę uczestników konferencji. Ponad miesięczna nieobecność na konferencji oraz pierwsze wieści o kontrowersjach w Kongresie wokół Paktu Ligi nieco osła- biły pozycję prezydenta, który w wielu kwestiach, traktowanych przez siebie w kategoriach pryncypiów, musiał ustąpić. Tak było m.in. ze sprawą przyszłości kolonii niemieckich. Wilson uznawał za konieczne odebranie ich Niemcom i przekazanie mandatów ma- łym państwom występującym w imieniu Ligi. Mocarstwa europej- akie zaś - co oczywiste, biorąc pod uwagę historię ich podbojów kolonialnych - wypowiedziały się za wprowadzeniem systemu : mandatów przyznających im te obszary z ramienia Ligi. Prezydent nie był także w stanie całkowicie złamać zasady taj- nej dyplomacji, od której pragnął, by jego sojusznicy odeszli, anu- lując wszystkie zawarte w czasie wojny tajne porozumienia i ukła- dy, jak np. rozdzielenie stref wpływów na Bliskim Wschodzie po- między Wielką Brytanią i Francją, dokonane jeszcze przed upad- kiem Turcji na podstawie tajnych porozumień (Układ Sykes-Picot z maja 1916 r.). W pewnych sytuacjach układy wchodzące w obręb pojgcia taj- nej dyplomacji podważały także kolejną zasadę sformułowaną 264 265 przez Wilsona jeszcze w 14 punktach - zasadg samostanowienia narodów. W tajnym układzie z 1917 r. Wielka Brytania gwaranto- wała prawa Japonii do Szantungu (formalnie pozostającego pro- wincją chińską) z położonymi na tym terenie instalacjami wojsko- wymi zbudowanymi przez Niemcy na mocy odpowiedniego układu z 1898 r. Japonia wystąpiła w Paryżu z roszczeniami do całego Szantungu, a nie tylko do niemieckich koncesji. W końcu udało sig doprowadzić do kompromisu, na mocy którego Japonia zobo- wiązywała się respektować chińskie prawa polityczne na tym ob- szarze, zatrzymując uprawnienia gospodarcze do instalacji nie- mieckich. W istocie rzeczy sprawa znalazła swoje, zresztą tylko czgściowe, rozwiązanie dopiero w kilka lat później na konferencji waszyngtońskiej. Podpisany 23 czerwca 1919 r. przez Wilsona wraz z innymi szefa- mi rządów państw uczestniczących w konferencji pokojowej, trak- tat kończący wojng światową zawierał także szereg innych od- stgpstw od formułowanych wcześniej przez prezydenta zasad, ale według niego wszystkie ewentualne konflikty znaleźć miały swoje rozwiązanie, kiedy ostatecznie powstanie Liga Narodów. Ocenia- jąc z tej perspektywy bieg wydarzeń, Wilson traktował wypraco- wanie traktatu zawierającego Paht Ligi jako swój osobisty sukces. Wracając do kraju, zdawał sobie sprawę, że republikańska opozy- cja podejmie starania o zablokowanie traktatu, nie dopuszczał wszak myśli, iż może sig to jej udać. Traktat został formalnie zaprezentowany Senatowi 10 lipca 1919 r. Jak każdy inny dokument tej rangi - traktat wersalski wymagał większości 2/3 głosów, by wejść w życie. Tymczasem re- publikanie mieli w Senacie przewagg 49 do 47. Wigkszość republi- kańska nie była wszak monolitem. Zdecydowanymi przeciwnikami traktatu, połączonego z Paktem Ligi, była grupa 15 tzw. nieprze- jednanych, którym przewodził senator William Borah, aktywnie wspierany przez senatorów Hirama Johnsona i Roberta La Folet- te'a. Opór tej grupy wynikał z przeświadczenia, że prezentowane im dokumenty programowo wiążą Stany Zjednoczone ze sprawami polityki światowej. Senatorzy zaś pragnęli znacznego rozluźnienia owych związków uznając, że i tak zaszły one już zbyt daleko, wprowadzając Stany Zjednoczone w obręb obcych im spraw i konfliktów (mediacja w wojnie rosyjsko-japońskiej, w sporze fran- cusko-niemieckim o Maroko czy w końcu udział w wojnie świato- ,ej). Warto dodać, że prezentowana tu grupa miała poza Kongre- sem wpływowe zaplecze w postaci finansowanej przez znanych w całym kraju milionerów: Henry C. Fricka i Andrew W. Mellona, organizacji pod nazwą Liga na rzecz Zachowania Niepodległości Ameryki (League for Preventing American Independence). Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, Henry Cabot Lodge, nie był całkowicie przeciwny Lidze pod warunkiem wszak, że Pakt tej organizacji zawierałby szereg uzupełnień i po- prawek gwarantujących suwerenność Stanów Zjednoczonych w podejmowanych przez nie działaniach na forum migdzynarodo- wym. Lodge dążył przede wszystkim do tego, by zabezpieczyć USA przed przypadkowym wplątaniem się w konflikt zbrojny, który nie zagrażałby bezpośrednio interesom amerykańskim lub ich bezpie- czeństwu. W tym też kierunku poszły działania kierowanej przez Lodge'a Komisji. Po długich przesłuchaniach kongresowych, 10 września 1919 r. Komisja przedstawiła listę 45 poprawek i 4 za- strzeżeń. Ostatecznie liczba poprawek została zmniejszona do 14. Najwięcej kontrowersji wywołał Arykuł X Paktu, dotyczący wza- jemnego g.warantowania przez członków Ligi ich integralności te- rytorialnej oraz niesienia pomocy militarnej w wypadku, gdyby owa zasada została pogwałcona. Przyjęcie prze USA tych zobowią- zań oznaczałoby możliwość urzeczywistnienia sig scenariusza, któ- rego Lodge chciał uniknąć. Wilson, zdając sobie sprawę z taktyki przyjętej przez przeciwni- ka, podjął we wrześniu długą podróż do stanów Środkowego i Da- lekiego Zachodu, gdzie wpływy izolacjonistów były najsilniejsze. W czasie kolejnego spotkania w Pueblo, w stanie Kolorado, do- znał wylewu, który doprowadził do czgściowego paraliżu. Drugi wylew, jaki nastąpił po kilku dniach, całkowicie wyłączył prezy- denta z życia publicznego w najważniejszym dla losów traktatu momencie. Ostatecznie 19 listopada Senat głosował nad traktatem, do któ- rego dołączono wspomnianą listę poprawek. Decyzja była jedno- znaczna: większością 58 do 38 odrzucono traktat, potwierdzając ten werdykt w kolejnym, bezprecedensowym, biorąc pod uwagę procedurę ratyfikacyjną, głosowaniu, podjętym w związku z próba- mi wypracowania przez członków obu partii kompromisu. Po 266 267 wznowieniu w lutym 1920 r. debaty, w czasie której zgłoszono 15 poprawek, 19 marca nastąpiło drugie głosowanie - przeciwko wy- powiedziało się 49, za traktatem zaś 35 senatorów. Przesądziło to ostatecznie o losach traktatu w USA i udziale tego kraju w pra- cach Ligi. Odrzucając traktat, senatorzy pragngli zamanifestować niechęć nie tyle do przyszłej organizacji światowej jako takiej, ale przede wszystkim swoje rozczarowanie do polityki aktywnego udziału Stanów Zjednoczonych w polityce światowej. Według gro- na senatorów głosujących przeciwko traktatowi, a dokładniej, Pahtowi Ligi, udział w pracach organizacji oznaczałby zaangażo- wanie się w sprawy, które najczęściej byłyby obce interesom ame- rykańskim, a zagrozić by mogły - poprzez możliwość mimowolne- go uwikłania sig w konflikt zbrojny - bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych. Większość senatorów, odrzucając traktat, nie chciała powrotu do dziewiętnastowiecznego izolacjonizmu, lecz za- razem uznawała, że udział w pracach Ligi dać może tylko iluzo- ryczny tytuł do chwały, zagrażając zarazem - w określonych sy- tuacjach - bezpieczeństwu narodowemu. Woleli zatem poszuki- wać mniej ryzykownych sposobów zagwarantowania owego bezpie- czeństwa. Wilson łudził się jeszcze, że wybory prezydenckie z 1920 r. stać się mogą kolejną okazją do podjgcia kwestii ratyfikacji traktatu i w razie wygrania kandydata jego partii (Jamesa M. Coxa)- wznowienia procedury w Senacie. Jednak wynik elekcji, wygranej przez republikańskiego kandydata Warrena Hardinga, wykazał, że większość Amerykanów marzy o spokoju i powrocie do nie zakłóconego problemami wewnętrznymi, a tym bardziej kwestiami polityki światowej, trybu życia. Przeszło dwadzieścia burzliwych lat, jakie minęło od wybuchu "wspaniałej małej wojny", zbyt zmęczyło pokolenie urodzone w czasach Buffalo Billa i nazbyt rozczarowało powracającą z Europy generację młodych ludzi, określanych mianem "straconego pokolenia", aby myśleć o dalszym niezwykle żywym udziale Stanów Zjednoczonych w polityce światowej. Wydawało się zatem, że wraz ze zmianą w Białym Domu ponownie nadejdą czasy dobrobytu i spokoju. Rozdział siódmy ZŁOTE LATA DWU DZI ESTE (1920-1929) I la większości ludzi nadejście XX w. kojarzyło się bardziej z " Drzeczami niż ideami" - twierdzi historyk amerykański Geoff rey Perrett2o. Jeśli choć w części zgodzić się z tą opinią, to wyda- je się, że do żadnego z okresów w historii Stanów Zjednoczonych z pierwszej połowy naszego stulecia nie pasuje ona bardziej, jak do lat dwudziestych. W tej bowiem dekadzie narodził się pogląd, że obowiązki obywatelskie Amerykanów powinny zejść na drugi plan wobec ich powinności jako konsumentów. Nie zniszczona wojną, a przeciwnie, wzmocniona wskutek podję- cia produkcji zbrojeniowej na wielką skalę, gospodarka amery- kańska przeżywała w latach dwudziestych niezwykły boom. Z wy- jątkiem krótkiej recesji z lat 1921- 22 tempo wzrostu gospodarcze- go wynosiło 5% rocznie, a produkcja przemysłowa liczona brutto zwiększyła się w ciągu dekady aż o 70%. Dochód narodowy, po uwzględnieniu stopnia inflacji, wzrósł o 40%. Wydajność pracy zwiększyła się o 75% przy jednoczesnym zmniejszeniu czasu pracy średnio o 4%. Od 1922 r. bezrobocie ustabilizowało się na niskim poziomie 4% z ogólnej liczby 40 - 43 mln zatrudnionych. Wszystkie te wyniki zostały uzyskane w rezultacie nałożenia się szeregu ele- mentów, od szybko postępującej rewolucji technicznej, przez jesz- cze bardziej rzucające się w oczy zmiany w organizacji i zarządza- niu produkcją, do przeobrażeń strukturalnych w całej gospodarce. W pierwszej z wymienionych grup zawierało się wszystko to, co miało związek z produkcją, a w konsekwencji i szeroko pojętym zo G. perrett, America in the Twenties. New York 1982, s. 28. 269 użytkowaniem energii elektrycznej. W ciągu krótkiego okresu lat 1922 - 30 zdolności produkcyjne elektrowni amerykańskich zwięk- szyły się z 22 do 43 mln kW. Złożyły się na to usprawnienia tech- niczne w konstrukcji agregatów prądotwórczych i linii przesyło- wych wysokiego napięcia. Konsekwencją błyskawicznie zachodzą- cej elektryfikacji kraju było ćo, że pod koniec dekady już 2/3 ro- dzin amerykańskich korzystało z tego rodzaju energii, a w przy- padku przemysłu około 70% zainstalowanych maszyn pracowało na napędzie elektrycznym. Daleko idące skutki tych zmian stały się widoczne w każdej dziedzinie życia. Innym działem gospodarki, który uznawano za przysłowiową "lokomotywę", ciągnącą do przodu pozostałe, był przemysł samo- chodowy. Wprowadzona przez Forda rewolucja w organizacji pro- dukcji - zastosowanie taśmy produkcyjnej - zwiększyła liczbę wypuszczanych samochodów przy jednoczesnym obniżeniu ich ce- ny. Ten sam Model T kosztował w 1913 r. 1500, w 1920 już tylko 760, a w 1929 r. ledwie 600 dol. Rosnące możliwości produkcyjne i malejąca cena przyczyniały się do powiększania rynku nabywców, zwłaszcza gdy podobne co Ford rozwiązania przyjęli i inni wielcy producenci. W ten sposób stale rosła liczba wprowadzanych na ry- nek pojazdów. Jeśli dla przykładu w 1919 r. było ich już 6,7 mln i 0,8 mln ciężarówek, to w 1922 r. odpowiednio - 10,8 mln, i l,l mln, w 1924 r. - 15,4 mln i 2,1 mln, w 1927 r. - 20,2 mln i 2,8 mln oraz w 1929 r. - 23,1 mln i 3,3 mln. Rozmiary tego rynku, od koń- ca lat 20. kontrolowanego w ponad 80% przez "wielką trójkę" (Ford, powstały w 1908 r. General Motors i zorganizowany w 1925 r. koncern Chryslera) były tak wielkie, że produkcja nań przezna- czona stanowiła np. w 1929 r. aż 12,7% produkcji brutto całego przemysłu amerykańskiego. Jednocześnie tylko w tej jednej gałęzi zatrudnionych było 7,l% wszystkich pracujących w przemyśle, a ich płace stanowiły 8,7% dochodów uzyskiwanych przez świat pra- cy. Na potrzeby przemysłu samochodowego pracowało wiele in- nych gałęzi - przemysł paliw płynnych, chemiczny, gumowy itp. Jak się oblicza, blisko 15% produkcji tych gałęzi zużywali produ- cenci samochodów, co dodając do wcześniej przytoczonych danych daje w sumie 1/4 produkcji materialnej, nie licząc przecież całego sektora usług związanych bezpośrednio z motoryzacją (warsztaty naprawcze, stacje benzynowe, itp.). Rozwój motoryzacji oddziaływał także bezpośrednio na inne działy gospodarki, w tym także na budownictwo. W latach 20. po- nad miliard dol. rocznie wydawano na konstrukcję nowych dróg oraz około 400 mln na prace związane z budową nowych lub przy- stosowaniem starych ulic do zwiększającego się ruchu kołowego. Wraz z tym rosła liczba budowanych z myślą o zmotoryzowanych hoteli, restauracji, garaży itp. W większym jeszcze stopniu moto- ryzacja wpłynęła na zmianę krajobrazu miejskiego. Rosnąca, dzię- ki samochodowi, mobilność Amerykanów, łącząc się z jego upo- wszechnieniem (w 1929 r. 56% rodzin posiadało własny pojazd), stwarzała nowe warunki organizacji życia. Z różnych względów modelem coraz bardziej atrakcyjnym społecznie stawał się ten, według którego pracowano w wielkich miastach, mieszkano zaś w pewnym oddaleniu od nich, początkowo w dzielnicach położonych z dala od centrum, później zaś w samodzielnych małych organiz- mach miejskich - suburbiach. Począwszy od 1922 r. ponad 40% budowanych domów mieszkalnych wznoszono w suburbiach. O- prócz nich powstawało także szeroko pojmowane budownictwo to- warzyszące - szkoły, szpitale, sklepy itp. Oblicza się, że na bu- downictwo przeznaczano rocznie od 12 mld dol. w 1919 do 17 mld w 1928 r., z czego ponad połowę stanowiły sumy wydatkowane na budownictwo mieszkaniowe. Rosnąca produkcja energii elektrycznej, dynamiczny rozwój przemysłu samochodowego oraz budownictwa były tymi podstawo- wymi czynnikami ze sfery produkcji materialnej, które pozwalały zachować tak szybkie tempo wzrostu gospodarczego w latach 20. Przechodząc do czynników pozamaterialnych z drugiej wcześniej wymienionej grupy, wspomnieć przede wszystkim należy o upo- wszechnieniu w przemyśle taśmy produkcyjnej. Śladem Forda poszli nie tylko producenci samochodów, ale stopniowo coraz większa liczba wytwórców kierujących na rynek produkty finalne. Znacznie przyspieszało to cały proces produkcyjny, zwiększając możliwości wytwórcze, co przy jednoczesnym obniżaniu ceny pro- duktu jednostkowego dawało szanse powiększenia dochodów przedsiębiorstwa. Zwiększająca się produkcja stwarzała i ten efekt pośredni, że bardziej niż poprzednio przedsiębiorstwa musiały dbać o możliwości zbytu. Zapewniała je np. prasa wielkonakłado- wa, z której pośrednictwa zaczęto w coraz większym stopniu ko- 270 271 rzystać. To właśnie w latach 20. pojawiły się w prasie nie tylko pojedyncze ogłoszenia i reklamy (te spotkać było można od daw- na), ale całe kolumny ogłoszeniowe. Ponoszone przez wielki biznes wydatki z tym związane podwoiły się w ciągu niecałej dekady, osiągając w 1927 r. 1,5 mld dolarów. Niezależnie od nowych form prowadzenia działalności reklamo- wej, producenci starali się doskonalić i tradycyjne formy. Sprze- dawców i komiwojażerów starannie przygotowywano do pracy, niekiedy nawet kierując ich na przeszkolenie do powstających col- lege'ów ze specjalizacją w biznesie. Wiązało się to z rosnącym pod wpływem publikacji naukowych z zakresu psychologii - zwła- szcza tego jej kierunku, który zwano behawioryzmem - przekona- niem, że odpowiednio manipulując uczuciami czy nastrojami po- tencjalnego klienta, można go będzie przekonać do potrzeby naby- cia danego produktu. Oprócz zmian związanych z techniczną i organizacyjną stroną produkcji oraz sprzedażą produktu f inalnego, znacznym modyfika- cjom uległ sposób widzenia działalności gospodarczej jako takiej. Z wiodącego, zwłaszcza na przełomie XIX i XX w., spojrzenia nań przez pryzmat szybko osiągalnego zysku zaczęto - pod wpływem zjawisk obejmujących całą gospodarkę - zmieniać dotychczasowe poglądy i przyzwyczajenia. W warunkach bardzo zmonopolizowa- nej gospodarki, a zatem przy obecności na danym rynku tylko kilku wytwórców, błąd w ocenie możliwości sprzedaży danego to- waru mógł oznaczać całkowitą eliminację producenta. Stąd zwła- szcza średnie i wielkie przedsiębiorstwa zaczęły prowadzić dzia- łalność gospodarczą w ramach określonej na czas dłuższy polityki, obejmującej nadto wysokość cen, wielkość rynku zbytu, jakość produktu, nie tylko zaś zysk uzyskany w krótkim czasie. Ten typ myślenia gospodarczego wymagał w coraz większym stopniu wie- dzy fachowej, niekiedy bardzo zresztą sprofilowanej. ftosła tym sa- mym liczba różnego rodzaju stowarzyszeń, zrzeszających biznesme- nów różnych branż. Pod koniec dekady było ich już 2 tys. Nieza- leżnie od prowadzonej przez nie działalności, zmierzającej do wy- pracowania lepszych metod organizacji i zarządzania produkcją W danym dziale, zakładano także instytuty badawcze, które służyć miały całemu światu biznesu. Do najbardziej znanych powstałych wówczas tego typu placówek zaliczały się m.in.: Brookings Institu- tion, Twentieth Century Fund i National Bureau of Economic Re- search. W trzeciej (wymienionej na początku rozdziału) grupie czynni- ków, jakie stanowiły podstawę zjawisk prowadzących do boomu z lat 20., znalazły się przemiany strukturalne w całej gospodarce amerykańskiej. Wiążą się one z dalszą szybko i na gigantyczną skalę postępującą monopolizacją. W latach 1920 - 28 tylko w dzia- łach wytwórczych oraz w górnictwie miało miejsce 1200 fuzji, w re- zult.acie których 6000 firm przestało istnieć. W działach o charak- terze usługowym w stosunku do bezpośrednio związanych z wy- twarzaniem dóbr - sektor paliwowy, budownictwo itp. - zniknę- ło w rezultacie fuzji dalszych 4000 irm. W efekcie tych procesów można było mówić już o narodzinach oligopoli, a zatem organizmów gospodarczych, które niemal całko- wicie zdominowały produkcję i obrót określonymi grupami asorty- mentowymi, bądź też znalazły się w grupie obejmującej ledwie kil- ka przedsiębiorstw funkcjonujących na rynku. Klasycznym przy- kładem tego zjawiska była pozycja United States Steel Co wśród producentów stali, który przez swoje rozmiary w tym stopniu zapa- nował nad rynkiem, iż pomimo istnienia na nim jeszcze kilku przedsiębiorstw faktycznie zdominował rynek. Biorąc pod uwagę dotychczas obowiązujące ustawodawstwo, sądzić by można, że koncern powinien zostać rozwiązany. Faktycznie jednak tak się nie stało, gdyż w orzeczeniu wydanym przez Sąd Najwyższy w 1920 r. w sprawie przeciwko U.S. Steel Co uznawano legalność zaj- mowanej przezeń pozycji tak długo, jak długo będzie istniała naj- mniejsza choć konkurencja. W kolejnym orzeczeniu z 1925 r., wy- danym w podobnej sprawie, Sąd uznał, że oligopole mogą dopóty funkcjonować, dopóki nie eliminują z danej branży konkurencji. dak widać, nie tylko ogólne warunki ekonomiczne, ale i prawne podstawy działalności wielkiego biznesu znacznie się zmieniły w porównaniu do okresu z początku stulecia. Znacznej poprawie, głównie dzięki zyskom osiągniętym w latach wojny, a także z uwagi na odpowiednie działania kolejnych admi- nistracji republikańskich (redukcja podatków dochodowych w 1921 i 1924 r. z 65 do 40%, przez co koncerny uzyskały 3,5 mld do- datkowych wpływów), uległa sytuacja finansowa wielkiego bizne- su, odtąd w mniejszym niż przed dwudziestu laty stopniu uzależ- 272 18 - ů`Ia drodze ku potędze 273 nionego od polityki banków komercyjnych. Wiele spośród znaczą- cych na rynku irm, jak np. Eastman Kodak, Ford, Aluminium Co czy Sears, Roebuck and Co, mogło prowadzić swoją działalność bez konieczności występowania o kredyty w bankach handlowych. Niejako równolegle z wcześniej omawianymi przemianami za- chodziły i te, w rezultacie których państwo przeobrażało się w partnera dla biznesu. Osiągnięcie tej szczególnej pozycji ułatwiały zmiany dokonane w okresie wojny. Opór przeciwko nim ze strony biznesu był już znacznie mniejszy, niż by tego można oczekiwać, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia obu stron. I tak je- szcze w 1920 r. na podstawie Ustawy o transporcie (Transportation Act) Międzystanowa Komisja Handlu uzyskała znaczny wpływ na działania transportu kolejowego w zakresie ustanawiania wyso- kości taryf przewozowych, jak i kształtowania zasad funkcjonowa- nia spółek. W tym samym roku uchwalono inną ważną ustawę. Ustawa o flocie handlowej (Merchant Marine Act) określała dalsze losy amerykańskiej marynarki handlowej. Funkcjonując w latach wojny w ramach koncernu państwowego - teraz flota ta przecho- dziła w ręce prywatne. W razie zaistniałych trudności z jej utrzy- maniem istniała możliwość wykorzystania subsydiów rządu fede- ralnego. Z chwilą pojawienia się od 1926 r. regularnego transportu lotni- czego regulacjami prawnymi i kontrolą państwową objęto również i tę sferę działalności spółek przewozowych. Na mocy odpowied- niej ustawy z tego roku (Air Commerce Act) rząd uzyskał prawo regulacji taryf przewozowych, ale jednocześnie poprzez utworzenie Wydziału Lotnictwa w Departamencie Handlu i oddanie mu do dyspozycji pewnych środków finansowych zobowiązywał się do wspierania działań służących rozwojowi przewozów lotniczych. Wsparcie udzielane przez kierowany w owym czasie przez Herber- ta C. Hoovera Departament pozwoliło w krótkim czasie na rozwi- nięcie inicjatyw spółek lotniczych. Do 1931 r. powstało 126 połą- czeń o długości ponad 72 tys. km. Rocznie korzystało z nich juŻ ponad 500 tys. osób. Regulacji prawnej i kontroli państwa poddany także został pierwszy ze środków masowej komunikacji, tj. radio. Nadanie w końcu 1920 r. pierwszej audycji przez stację KDKA z Pittsburgha zapoczątkowało szybki i postępujący żywiołowy rozwój tego nowe- go środka przekazu. W ciągu zaledwie 6 lat powstało ponad 600 radiostacji należących do różnych przedsiębiorstw branży elektro- technicznej, instytucji oświatowych, kościołów. W 1926 r. powsta- ła pierwsza z wielkich handlowych spółek, zajmujących się nada- waniem programu radiowego, National Broadcasting Co. W rok później zaś Columbia Broadcasting Co. Dla regulacji prawnej, technicznej i finansowej strony działalności spółek radiowych Kongres powołał w 1927 r. Federalną Komisję ds. Radia (Federal Radio Commission). Wyposażono ją w prawo udzielania licencji na nadawanie programóW oraz określania zakresu fal przeznaczonych dla poszczególnych stacji. Wszystkie wcześniej omawiane zmiany w samej gospodarce oraz w relacj ach państwo - wielki biznes odnosiły się głównie do prze- mysłu i szeroko pojętych usług, w niewielkim zaś stopniu do rol- nictwa. Ono bowiem, w przeciwieństwie do pozostałych sektorów gospodarki, przeżywało w latach 20. permanentny kryzys. Jego wyrazem był np. spadek o 2,5% liczby farm. Wprawdzie nie było to dużo, niemniej zjawisko to wystąpiło po raz pierwszy, odkąd rozpoczęto regularne badania statystyczne, dla których podstawą stały się spisy powszechne. Jednocześnie spis z 1930 r. odnotował w porównaniu do danych sprzed dziesięciu lat wzrost z 38,1 do 42,2% liczby dzierżawców, a także utrzymany w tych samych pro- porcjach - z 37,2 do 42% - wzrost liczby farm z długiem hipo- tecznym. Przyczyny tych wszystkich negatywnych zjawisk są klarowne, jeśli zważy się drastyczny spadek dochodów farmerów. Wartość produktów rolnych obniżyła się bowiem z 21,4 mld na początku lat 20. do 11,8 dol. w 1929 r. Wynikało to ze zmian zachodzących w polityce państwa wobec produkcji rolnej. Jeśli w latach wojny rząd gwarantował utrzymanie cen na większość płodów rolnych na stosunkowo wysokim poziomie, chcąc w ten sposób zaintereso- wać farmerów zwiększeniem produkcji, to od maja 1920 r. począł 8ię wycofywać z tej polityki. Tylko w lecie 1920 r. np. ceny na zbo- że, zwłaszcza pszenicę, spadły o 33%, przyczyniając się do szybkie- go bankructwa przeszło 400 tys. farm. Ten stan rzeczy budził nie tylko sprzeciw samych farmerów, ale i niektórych członków Kongresu świadomych tego, że permanent- ny kryzys w rolnictwie może doprowadzić do powstania zjawisk 274 275 negatywnych w innych sektorach gospodarki, nie mówiąc już o napięciach społecznych, jakie będą mu z pewnością towarzyszyć. Niemałą rolę w tworzeniu wśród ustawodawców pozytywnego kli- matu wobec żądań farmerów miała działalność założonej pod ko- niec 1919 r. organizacji pod nazwą Amerykańska Federacja Biur Farmerskich (American Farm Bureau Federation). Zrzeszając członków z 36 stanów występowała ona wobec władz federalnych jako grupa lobbystyczna. Po wycofaniu się rządu z dotychczaso- wej polityki utrzymywania gwarantowanych cen na produkty rol- ne jednym z głównych celów AFBF stało się wypracowanie no- wych zasad kredytowania produkcji rolnej. W efekcie Kongres przyjął w 1923 r. Ustawę o kredytach rolnych (Agricultural Credits Act). W pewnym stopniu spełniała ona żądania farmerów dotyczą- ce możliwości uzyskania kredytów na okres od 6 miesięcy do 3 lat. W 12 okręgach, pokrywających się z zasięgiem działania banków związanych z Federalnym Syst.emem Rezerw, utworzono banki znajdujące się pod kontrolą Rady Federalnej Pożyczki Farmer- skiej (Federal Farm Loan Board). Wkłady podstawowe do wyso- kości 5 mln dol. były gwarantowane przez sekretarza skarbu. No- we banki nie udzielały kredytów farmerom, lecz działającym na mocy wydanej rok wcześniej ustawy Capper-Volstead Act, koope- ratywom. Ustawa ta zwana niekiedy "Wielką Kartą Wolności Rynku Spółdzielczego" wykluczała organizowane przez farmerów koopera- tywy spod działania ustawodawstwa antytrustowego. Tworzenie kooperatyw miało w znacznym stopniu uniezależnić producentów od zmonopolizowanych struktur związanych z obsługą rolnictwa - wytwórców maszyn i środków chemicznych, spółek kolejowych transportujących płody rolne, banków f inansujących produkcję rolną itd... Eliminacja rozwiniętego pośrednictwa miała w konsek- wencji doprowadzić do utrzymania poziomu dochodów farmerskich zbliżonego do tego z okresu wojny. Ruch kooperatyw znacznie się rozwinął po uzyskaniu gwarancji legalności swoich działań (usta- wa z 1922 r.) oraz po włączeniu się do nich byłego przewodniczące- go AFBF, Aarona Sapiro. Uznając, że ruch kooperatyw jest znacznie lepszą formą pomocy rolnictwu niż bezpośrednie przeno- szenie doń środków budżetowych, w 1926 r. Kongres wyraził dlań kolejny raz swoje poparcie, tworząc Wydział Marketingowy Ko- operatyw w Biurze Gospodarki Rolnej (Cooperative Marketing Di- vision of Agricultural Bureau). Oprócz faktycznych sukcesów w działaniach związanych z polep- szeniem finansowych warunków funkcjonowania rolnictwa farme- y odnosili i takie, które nosiły wszelkie znamiona zwycięstw pyr- rusowych. Jednym z nich było uchwalenie przez Kongres w 1927 r. ustawy, od nazwisk projektodawców zwanej McNary-Haugen Bill. W 1924 r. senator Charles L. McNary i kongresman Gilbert N. Haugen wystąpili z projektem stworzenia listy ośmiu produktów rolnych - roślinnych i zwierzęcych - dla których sekretarz rol- nictwa i pracy ustaliłby cenę na poziomie średnich cen z lat 1905 -14. Odpowiednie konsorcjum - Agricultural Export Co- miałoby skupywać te produkty z rynku wewnętrznego i następnie eksportować za granicę. W razie strat wynikających z różnicy po- między ceną rynkową a eksportową farmerzy płaciliby specjalny podatek, jednak jeśli wywóz owych produktów przynosiłby zyski, to wówczas kierowano by je bezpośrednio do producentów. W tymże samym roku wniosek ten nie uzyskał większości, ale został przyjęty w trzy lata później. Różnica wszak polegała na tym, że listę 8 produktów zmniejszono do 5. Ponadto przyjęto zasadę, że ewentualne zyski będą kierowane nie tyle do farmerów, co do przedsiębiorstw zajmujących się przetwarzaniem żywności, jej transportem i sprzedażą. W ten sposób główna idea całego projek- tu, choć do pewnego stopnia zachowana, nie mogła stać się po- mocną w rozwiązaniu problemów farmerów. Nic też dziwnego, że przywódcy znajdującej się u władzy partii republikańskiej posta- nowili zmniejszyć zrozumiałe rozczarowanie farmerów poprzez mianowanie w wyborach 1928 r. Charlesa Curtisa, jednego z przy- wódców tzw. bloku farmerskiego, kandydatem na wiceprezydenta. dego obecność w tandemie z Herbertem C. Hooverem, jako tym ]Candydatem na prezydenta, który był przychylny interesom wiel- ci ego biznesu, miała gwarantować, że problemy farmerów znajdą ię w centrum uwagi przyszłej administracji. Zdecydowane zwycię- 6two owego tandemu w wyborach 1928 r. mogło potwierdzać te na- dziej e. %rt 276 277 II W rozdziale tym padła już wzmianka o istnieniu w latach 20. stosunkowo ustabilizowanego rynku pracy, na którym pojawiło się znacznie mniej osób niż w poprzednich okresach. Stanowiło to re- zultat wprowadzonych wówczas zmian w polityce imigracyjnej Stanów Zjednoczonych. Ostatnia inicjatywa, zmierzająca do ograniczenia imigracji- Literacy Act z 1917 r. - spotkała się z wetem prezydenta, które uniemożliwiło wejście ustawy w życie. Zmiana administracji, przy- padająca na okres największej od lat powszechnie i publicznie ma- nifestowanej niechęci do imigrantów, niejako gwarantowała, że tym razem, jeśli Kongres przyjmie ustawę ograniczającą napływ przybyszów z zewnątrz do USA, nie spotka się ona z oporem ze strony egzekutywy. Tak też się i stało, choć przyjęte rozwiązania różniły się od tych dotąd preferowanych. Działając pod wpływem okoliczności związanych z narastającą recesją gospodarczą, po- mny wszak wszystkich negatywnych doświadczeń związanych z wcześniejszymi próbami zastosowania Literacy Test, Kongres przy- jął w 1921 r. Ustawę hwotow ( luota Act).21 Wprowadzała ona po- czątkowo na rok, z późniejszym przedłużeniem na dalsze dwa lata, system kwotowy jako prawną podstawę określenia liczby legalnie mogących przybyć do USA imigrantów. System polegał na przyję- ciu limitów wyznaczających górny pułap imigracji z danego kraju. Określano go proporcjonalnie do liczby członków określonej gru- py etnicznej mieszkającej w USA. Kwota mogła zatem wynosić 3% stanu tej grupy według danych z amerykańskiego spisu po- wszechnego w 1910 r. Powyższa zasada została zmodyfikowana w 1924 r., kiedy po pierwsze przyjęto górną granicę dla wszystkich krajów - 150 tys. osób rocznie, po wtóre za podstawę naliczania kwot przyjęto dane z 1890 r., te zaś generalnie, a zwłaszcza w od- niesieniu do imigracji z Europy Wschodniej, Środkowej i Połud- niowej, były niższe (niekiedy ponad dwukrotnie) w porównaniu z tymi z 1910 r. 2' Llstawa kwotowa - faktycznie ustawa wprowadzająca limity ogranicza)ące rozmiary imigracji do Stanów Zjednoczonych. W literaturze tematu przyjęło się stosować w tym przypadku termin "kwota" na określenie liczby imigrantów mogą- cych swobodnie osiedlić się w USA. 278 Przyjęte rozwiązania - i tak łagodne wobec maksymalistycz- nych żądań pojawiających sig w Kongresie, by imigrację zawiesić w ogóle na co najmniej 10 lat - zmierzały do znacznego ograni- czenia napływu imigrantów nowej fali. Manipulowanie przyjętymi za podstawę latam.i obrachunkowymi sprawiło, że pomimo rosną- cej przecież już od 80. lat XIX w. imigracji z Europy Wschodniej, Środkowej i Południowej aż 86% wszystkich miejsc kwotowych przypadło krajom Europy Zachodniej i Północnej. Przyjęcie wspo- mnianych założeń sprawiło, że wskutek przesunięcia o dwadzieś- cia lat w dół okresu obliczeniowego system nie mógł ustrzec się od wewnętrznych sprzeczności, widocznych zwłaszcza w kontekście niedawno zakończonej wojny światowej. Sojusznik z tego okresu - Wielka Brytania - uzyskał o 56% mniej, pokonany zaś przeciwnik - Niemcy - tylko o 25% mniej miejsc w porównaniu do kwot z 1921 r. W szczególnej zaś sytuacji znalazło się szereg krajów, jak Polska, Jugosławia, Węgry, czy Włochy, które, dostar- czając w końcu XIX w. niemałej liczby imigrantów, ze względu na późniejsze zmiany polityczne i terytorialne w Europie uzyskały nieproporcjonalnie mało miejsc w stosunku do faktycznie w swoim czasie przybywającej z ich obszarów liczby przyjezdnych. W odniesieniu do całego obszaru Europy Południowej i Wschodniej kwota została obniżona ze 155 585 osób w 1921 r. do 20 423 w 1924 r., a zatem blisko ośmiokrotnie, a w przypadku Polski - pięciokrot- nie (z 30 977 osób w 1921 r. do 5982 w 1924 r.). W obu ustawach kwotowych znalazły się także ograniczenia do- tyczące przypływu imigrantów w ramach przyznanych limitów. W 1921 r. stwierdzono, że miesięcznie nie powinno przybywać więcej niż 20% imigrantów z określonej kategorii kwotowej, w trzy lata później zaś wprowadzono wymóg maksimum l0%. Prowadziło to do paradoksalnej sytuacji, że nawet ci, którzy mogli legalnie przy- być do USA musieli czekać, i to niekiedy dobrych kilka miesięcy, ł 1 na możliwość przekroczenia granicy. Prasa amerykańska z tego okresu, nie mówiąc już o relacjach samych przyjezdnych, informo- wała obszernie o tym, że statki z imigrantami, przybywające w końcu danego miesiąca, czekały na redzie, by z początkiem na- stępnego móc wpłynąć i bez przeszkód dowieźć swych pasażerów. Oblicza się, że rzadko kiedy w latach 20., a począwszy od 1931 r. aż do 1947 liczba przybywających imigrantów nigdy nie sięgnęła 279 górnej granicy, tj. 150 tys. osób rocznie. Nie oznaczało to, że ruch osobowy do USA był całkowicie kontrolowany. Tylko w 1928 r., wykorzystując prawo łączenia rodzin jako podstawę do starania się o wizę amerykańską, przybyło do Stanów Zjednoczonych pra- wie 27 tys. osób, z czego połowa z Włoch, dla których kwota wyno- siła tylko 4 tys. Pomimo tego rodzaju sytuacji system kwotowy ge- neralnie sprawdzał się w działaniu, stanowiąc sprawny instrument umożliwiający prowadzenie tzw. polityki imigracyjnej, polegającej na manipulowaniu kwotami w zależności bądź od własnych po- trzeb kraju, bądź od rozwoju sytuacji międzynarodowej. Wprowadzenie systemu kwotowego niosło ze sobą wiele - wi- docznych zwłaszcza w dłuższym okresie - skutków społecznych i ekonomicznych. Jednym z nich, dającym się już zauważyć w la- tach 20., była zwiększona migracja wewnętrzna w USA. W miejsce imigrantów z Europy do miast Północy zaczęli coraz liczniej przy- bywać Amerykanie z Południa. Ruch ten uwidoczniał się już w czasie wojny, wówczas jednak związany był z koniunkturą gospo- darczą na produkcję zbrojeniową. Teraz wszystko wskazywało na to, że napływ w latach 20. 785 tys. białych i 649 tys. czarnych mie- szkańców Południa, szukających zatrudnienia i lepszych warun- ków życia w miasta;.h Północy, stanowił rezultat przekonania o potencjalnych szansach realizacji tych oczekiwań w wyniku wy- gaśnięcia masowej imigracji z Europy. Liczby obrazujące stan za- trudnienia w pełni potwierdzają słuszność owego poglądu. Na przykład w Detroit - centrum przemysłu smochodowego - zwra- ca uwagę wyraźny wzrost zatrudnienia tam Murzynów. W zakła- dach samochodowych podniosło się ono z 28,5 w 1920 r. do 49 tys. osób w 1930 r. W sektorze budowlanym przyrost był równie wyraź- ny, gdyż w dziesięcioleciu 1920 - 30 z 20% do 45% zwiększył się udział Murzynów wśród ogółu zatrudnionych w tej branży. Jednym z kolejnych skutków, tym razem z pogranicza sfery sto- sunków społecznych i ekonomicznych, stało się rosnące znaczenie mechanizacji jako głównego źródła wzrostu produkcji i tym sa- mym skali potencjalnych zysków. W całej dekadzie lat 20. wydaj- ność mierzona na jednego zatrudnionego w przemyśle wytwórczym rosła średnio o 2,4% rocznie, podczas gdy przed wojną utrzymywa- ła się na poziomie l,l% rocznie. Szybka mechanizacja wynikała nie tylko ze znacznego przyrostu mocy złożonych urządzeń elek- trycznych, ale także z uznania właścicieli zakładów, że dalszy wzrost produkcji przy wykorzystaniu bardzo taniej siły roboczej, rekrutującej się spośród imigrantów nowej fali, nie będzie już moż- liwy. dednym ze społecznych skutków narastającej mechanizacji pro- dukcji w latach 20. było malejące zatrudnienie robotników nie- wykwalifikowanych, tak chętnie w poprzednich dekadach przyj- mowanych do pracy. W stalowniach Pittsburgha liczba tego ro- dzaju pracowników zmniejszyła się w dekadzie lat 20. z 22,2 do 12,7 tys. Oblicza się, że w całym przemyśle około 2,8 mln osób stra- ciło pracę w wyniku rosnącej mechanizacji pracy, przy czym po- nad 400 tys. już do działów wytwórczych nigdy nie powróciło. Nie przesadzając z wymową tych liczb i nie łącząc ich wyłącznie z pro- stymi skutkami ograniczenia masowej imigracji, warto podkreślić, iż odzwierciedlają one w pewnej mierze tzw. skutki pośrednie czy też przeniesione wprowadzenia systemu kwotowego. III Decyzje dotyczące przyszłości imigracji nie były wszak jedynymi wprowadzonymi na masową skalę restrykcjami dotykającymi sfe- ry stosunków społecznych w szerokim tego słowa znaczeniu. Inne, pociągające równie złożone skutki, miały związek z funkcjonowa- niem w Ameryce lat 20. "szlachetnego eksperymentu", jak niekie- dy zwano... prohibicję. Dyskusje, prowadzone w Stanach Zjednoczonych na temat alko- holu i jego szkodliwości dla zdrowia w sensie dosłownym i prze- nośnym, obyczajowości związanej z piciem, wpływem alkoholu na etosunki rodzinne i społeczne oraz wieloma podobnymi problema- mi, trwały od dawna i celowo przesadzając (choć nie aż tak bar- o) można powiedzieć, że miały tak długą historię, jak dzieje amerykańskiej państwowości. Oprócz samych dysput podejmowa- no i konkretne działania. Już w 1852 r. przeciwnicy alkoholu sku- pieni w działającym od 1826 r. Amerykańskim Towarzystwie Krze- wienia Wstrzemięźliwości (American Society for the Promotion of Ternperance) doprowadzili do wprowadzenia w stanie Maine et'wszej w kraju ustawy prohibicyjnej. Śladem tym podążyły w 280 281 końcu XIX w. zarówno amerykańskie sufrażystki, zrzeszone w Chrześcijańskim Związku Kobiecym na rzecz Wstrzemięźliwości (Woman's Christian Temperance Union - 1874) czy Lidze Antysa- loonowej (Anti-Saloon League -1893), widzące w alkoholu jeden z czynników utrudniających utrzymanie zdrowia moralnego społe- czeństwa, jak i członkowie działającej już od 1872 r. Partii Prohi- bicyjnej (Prohibition Party), programowo żądającej wprowadzenia prohibicji ze wszystkich możliwych powodów, od zdrowotnych po finansowe włącznie. Pod wpływem narastającej z upływem lat kampanii na rzecz wstrzemigźliwości, bądź wręcz prohibicji, na początku XX w. aż 1/4 stanów wprowadziła odpowiednie w tej sprawie ustawy. Kiedy zaś Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny światowej, a udział w niej zaczęto traktować jako pomoc niesioną Staremu Światu przez Nowy Świat (utożsamiany zresztą tylko z USA), to wówczas za je- den z istotnych w sensie moralnym elementów krucjaty, podjętej w imię obrony demokracji światowej, uznano konieczność wpro- wadzenia w armii prohibicji. Podjęte w tym względzie w 1917 r. decyzje poszły nawet dalej, albowiem prohibicją objęto cały kraj i całe społeczeństwo. Ratyfikowana przez 3/4 stanów w styczniu 1919 r. XVIII poprawka do Konstytucji, wzmocniona ustawą Vol- stead Act, zakazywała produkcji, dystrybucji i spożycia napojów zawierających ponad 0,5% alkoholu. Wchodząc w życie w styczniu 1920 r., otwierała nowy, niezwykły rozdział w historii Stanów Zjednoczonych. Przestrzeganiem nowego prawa zajmował się cały aparat poli- cyjny, od lokalnego do federalnego włącznie, oraz specjalna, liczą- ca na początku lat 20. 2 tys., a pod koniec dekady już 3,5 tys. agentów służba podległa Departamentowi Skarbu (Biuro Prohibi- cyjne). Wielu historyków jest zdania, że istniejące wówcza; siły były niewspółmiernie małe do potrzeb; wymagały one w przybliże- niu aktywności około 250 tys. ludzi, którzy zajmowaliby się wy- łącznie przestępstwami związanymi z przekraczaniem prohibicji. Wielu jednak w ogóle powątpiewa w skuteczność jakiegokolwiek systemu nadzoru i kontroli, skoro prawo to łamano masowo i wszgdzie, nie wyłączając i Białego Domu. Dopiero w kilka lat po śmierci Warrena Hardinga ujawniono, że sam prezydent używał alkoholu, częstując nim swoich gości, pełny barek zaś znajdował się w jego dyspozycji w pomieszczeniach znajdujących sig na gór- nej kondygnacji, przeznaczonej do prywatnego użytku. Od samego początku przestrzeganie ustawy prohibicyjnej napo- tykało przeszkody w związku z przekupstwem w samym aparacie ścigania. Tylko w ciągu czterech miesięcy 1920 r. jeden z agentów lokalnego oddziału Biura Prohibicyjnego w Brooklynie otrzymał 1,65 mln dolarów tytułem łapówek za przymykanie oczu na niele- galną produkcję i obrót alkoholem w tej części Nowego Jorku. 0 tym, że wypadki te nie były odosobnione, niech świadczy fakt, iż w ciągu pierwszych czterech lat działalności wspomnianego biu- ra zwolniono z pracy pod zarzutem łapówkarstwa aż 1000 osób, czyli połowę personelu. Funkcjonowanie prohibicji w niektórych czgściach kraju stano- wiło fikcjg. W takich miastach, jak np. Boston czy San Francisco, w restauracjach podawano wino do obiadu bez żadnego specjalne- go kamuflażu. Jednocześnie rozwijał sig olbrzymi nielegalny ry- nek produkcji, obrotu i sprzedaży alkoholu. Skala operacji - cho- dziło przecież o cały kraj - wymagała jednocześnie działań grupo- wych. Bardzo szybko powstawać poczęły olbrzymie, dobrze zorga- nizowane, uzbrojone i dysponujące coraz większymi środkami fi- nansowymi gangi, zajmujące sig zaopatrywaniem Amerykanów w alkohol (zwłaszcza tych, którzy nie umieli lub nie mieli czasu pro- dukować go na własną rękę, dodać bowiem należy, że przysłowio- we pędzenie było bardzo popularne, niekiedy stając sig wręcz ulu- bioną rozrywką na spotkaniach towarzyskich). deśli alkoholu nie atarczało w kraju, to wówczas szmuglowano go z Kanady. Zyski świata przestępczego czerpane z tego tytułu były olbrzymie. Dla przykładu gang najbardziej głośnego wówczas przywódcy podzie- mia przestępczego, Al Capone, tylko w 1926 r. zarobił 125 mln dol. na produkcji i obrocie alkoholem. Zyski zaś wszystkich nielegal- nych wytwórców alkoholu (przy skali produkcji około 135 mln li- trów rocznie) wynosiły wówczas... 2 mld dol., co równało sig... 2% całego dochodu narodowego. Nic dziwnego, że trudności związane z przestrzeganiem prohibi- cji, ujawnione tak szybko po jej wprowadzeniu, zaczęły budzić wśród samych ustawodawców wiele wątpliwości. Czgść nazywana "mokrymi" opowiadała się za zniesieniem prohibicji. Już w 1923 r. legislatura stanu Nowy Jork odwołała ustawę zobowiązującą wła- 282 283 dze do wdrażania prohibicji, a w nastgpnym roku poszły jej śla- dem ciała ustawodawcze kolejnych sześciu stanów. Opozycja ze strony "suchych" była jednak cały czas silna. Dla przykładu w stanie Michigan wystarczyło czterokrotnie stanąć przed sądem pod zarzutem nieprzestrzegania prohibicji, by otrzymać wyrok do- żywocia. Kwestia utrzymania lub zniesienia prohibicji stała się nawet jednym z punktów programów obu partii w wyborach prezy. denckich w 1928 r. Republikanie, których kandydat - Herbert C. Hoover - nazywał prohibicjg "szlachetnym eksperymentem", opo- wiadali się za jej utrzymaniem, podczas gdy demokraci z Alfredem E. Smithem, deklarującym się jako "mokry", zdecydowanie wypo- wiadali się za jej zniesieniem. Zwycięstwo republikanów przesądzi- ło o przedłużeniu żywotności ustawy prohibicyjnej. Zlikwidowano ją, gdy w kolejnych wyborach prezydenckich wygrali demokraci z Franklinem D. Rooseveltem na czele. Przyjgcie w 1933 r. XXI po- prawki do Konstytucji, anulującej postanowienia XVIII poprawki, oraz szybka ratyf ikacja nowej poprawki jeszcze w tym samym ro- ku sprawiła, że Nowy Rok 1934 Amerykanie mogli przywitać le- galnie wypitym szampanem. Funkcjonowanie przez ponad dekadę prohibicji przyniosło sze- reg społecznych skutków, które daleko wykraczały poza problem przestrzegania lub omijania zakazów spożycia alkoholu. Jednym z takich rezultatów stało się powstanie w wielkich miastach zorga- nizowanego świata przestępczego. Amerykanie zetknęli się z tym zjawiskiem na terenie Pogranicza, wówczas kiedy jeszcze o takim można było mówić. Jednak przestępczość w wielkich miastach, u- prawiana na wielką skalę, i to nie tylko przez imigrantów kon- kretnych grup etniczych (przeniesienie działalności włoskiej mafli do USA), ale praktycznie przez reprezentantów wszystkich grup narodowościowych, stało się nowym problemem, który w dodatku nie wygasł z chwilą zniesienia prohibicji. Nie wygasł, gdyż zorga- nizowany świat przestępczy, przejmując sposób myślenia wielkiego biznesu, zaczął odtąd zmieniać sfery swojego działania w zależnoś- ci od istniejących ograniczeń formalnych, mód czy też opłacalnoś- ci usług oferowanych pozostałym Amerykanom. Po masowo produ- kowanym lub szmuglowanym i nielegalnie sprzedawanym alkoho- lu nadeszły czasy hazardu, kidnapingu, pornogra ii, narkotyków i w końcu terroryzmu. Innym niezwykle ważnym rezultatem funkcjonowania prohibicji był ogólnie odczuwalny wzrost brutalności w życiu społecznym. Na ogół w takich przypadkach przytacza się prowadzone zwła- azcza w Chicago "wojny gangów", w czasie których zabijano- często przy użyciu broni maszynowej - dziesiątki osób (oblicza aię, że tylko w okresie pomiędzy 1926 r. a połową 1929 r. zgingło w tych pojedynkach 1291 ludzi). Jednak ta fala przestępczości miała i awoją drugą strong, którą wyznaczały działania aparatu ściga- nia, a zwłaszcza agentów FBI. Edgar J. Hoover, stojąc na czele tej agendy, przyjął w latach 20. politykę bezwzględnej walki ze świa- tem przestępczym. Oznaczało to w praktyce, że bardzo często, rea- lizując wytyczne swego szefa, a także po prostu broniąc własnego życia, agenci FBI najpierw strzelali, a później myśleli. Nic też dziwnego, że określający ich rolę skrót GM (gouernment man- człowiek pracujący dla rządu) czgsto, i to nie tylko przez gangste- rów, ale i sprzyjającą Hooverowi prasę, celowo był rozszyfrowywa- ny jako gunman (rewolwerowiec). Ogólny klimat niepewności co do stanu bezpieczeństwa na ulicach wielkich miast amerykań- akich, a także brutalność działań policji - oba wątki tak chgtnie eksploatowane od dziesiątków lat przez prasg - swymi korzenia- mi siggają właśnie czasów prohibicji. W klimacie ukształtowanym przez wprowadzone na początku lat 20. ograniczenia dotyczące imigracji oraz prohibicji możliwy był rozwój dalszych restrykcji, niekiedy dotyczących tak bardzo osobi- etej sfery, jaką pozostaje np. stosunek do religii. Od czasu ogłoszenia przez Darwina teorii ewolucji stała się ona ewego rodzaju wyzwaniem dla wszystkich głęboko wierzących w to, że człowiek został stworzony przez Boga. Wspomniana teoria podważała ów pogląd, przynajmniej w opinii tych wszystkich, któ- t'zy Biblig odczytywali dosłownie, traktując ją niekiedy jako jedy- ne źródło informacji zarówno o przeszłości, jak i otaczającej ich z'zeczywistości. Postawg taką prezentowali zwłaszcza fundamenta- liści protestanccy posiadający rozległe wpływy w różnych czgś- ciach kraju, zwłaszcza zaś na Południu. Wyrazem owej popular- ności było przyjęcie na początku XX w. przez szereg legislatur sta- nowych ustaw zakazujących nauczania w szkołach publicznych eorii ewolucji jako niezgodnej z naukami wypływającymi z Biblii. w ciągu pierwszych dwóch dekad naszego stulecia opór fundamen- 284 285 talistów przeciwko teorii Darwina był tak silny, a ich wpływy tak znaczne, że aż w 15 stanach Południa i Południowego Zachodu obowiązywały wspomniane ustawy. Ze względu na geograficzne rozmieszczenie owych stanów mówiono nawet o tzw. pasie biblij- nym. Odpowiednia ustawa regulująca kwestię nauczania teorii ewolu- cji obowiązywała także w stanie Tennessee. Tamże we wrześniu 1925 r. w mieście Dayton grupa rodziców wniosła do sądu oskarże- nie przeciwko nauczycielowi biologii, Johnowi Scopesowi, stwier- dzając, że wykładał on w miejscowej szkole poglądy Darwina. Oskarżenie to stało się podstawą do podjęcia postępowania i w końcu procesu, który przeszedł do historii pod nazwą procesu w Dayton, procesu Scopesa, lub też "małpiego procesu". Bardzo szybko sprawa ta przestała być lokalnym wydarzeniem. Po stronie oskarżenia zaangażował się bowiem William J. Bryan, który niezależnie od swojej działalności politycznej był także do- skonale znany ze swych fundamentalistycznych poglądów na kwe- stie religijne. Obrońcą Scopesa został z kolei wcale nie mniej zna- ny w kraju Clarence Darrow - prawnik, w swoim czasie występu- jący m.in. w sprawie oskarżonych przywódców strajku w zakła- dach Pullmana. Już sam skład oskarżenia i obrony świadczył o tym, że proces w Dayton będzie wydarzeniem niezwykłym. Tak też się stało, gdyż w istocie oskarżonym był nie tyle Scopes, co sam Darwin. Proces miał dramatyczny przebieg, gdyż sile argumentów naukowych, prezentowanych przez zespół biegłych, powołany na wniosek obrony, Bryan przeciwstawił swój kunszt oratorski, cytu- jąc przy tym wielokrotnie z pamięci rozległe fragmenty Biblii. Ostatecznie Scopes, który w końcu przekroczył obowiązujące w danym momencie prawo, został skazany na najniższy wymiar kary - grzywnę 100 dol. (notabene za zgodą sądu nigdy nie zapłaconą) - co zostało powszechnie uznane za zwycięstwo modernistó v. W dwa lata później zaczęto wprowadzać do programu uczelni amery- kańskich zajęcia związane z teorią ewolucji, a poszczególne legis- latury stanów, należących do pasa biblijnego, stopniowo odwoły- wały wcześniejsze ustawy, choć prawdą jednocześnie pozostaje, że nigdy problem ten całkowicie nie wyszedł z orbity zainteresowa' nia fundamentalistów protestanckich, co potwierdził szereg ich wystąpień w latach 50., 70. i 80. Fundamentaliści protestanccy zyskali w latach 20. niezwykle aktywnego i wpływowego sojusznika, jakim stał się odrodzony w 1915 r. Ku-Klux-Klan. Inicjatorem przywrócenia Klanu do życia był weteran wojny secesyjnej, William J. Simmons. Sentyment do dawno minionych czasów, wzmocniony wrażeniami wyniesionymi z f llmu Griffitha Narodziny narodu (The Birth of the Nation) spra- wił, że Simmons reaktywował w Georgii dawną organizację. Przez kilka kolejnych lat nie odgrywała ona większego znaczenia w ska- li kraju. Dopiero zmiana w jej władzach, jaka nastąpiła w 1920 r ., kiedy na czele stanął Edward Y. Clarke, doprowadziła do tego, że o organizacji zaczęto mówić także poza Georgią. Stało się tak, gdyż Clarke przyjął zupełnie nowy model działania zarówno pod względem programowym, jak i przyjętych rozwiązań organizacyj- nych. Odrodzony Ku-Klux-Klan przestał wyłącznie w Murzynach widzieć swego przeciwnika. Oprócz potrzeby ich zwalczania wi- dział także konieczność występowania przeciwko: radykałom poli- tycznym i społecznym, katolikom, imigrantom i Żydom. Oznaczało to tym samym znaczne poszerzenie potencjalnej bazy społecznej, co, biorąc pod uwagę nastroje z okresu Red Scare, nie było zada- niem trudnym do osiągnięcia. Również przyjęte rozwiązania organizacyjne przysporzyły Ku- -Klux-Klanowi wielu nowych członków. Clarke, biorąc przykład z europejskich partii politycznych, starających się skupić wokół sie- bie członków z różnych środowisk i grup wiekowych, uznał, że podstawą Ku-Klux-Klanu stanie się organizacja męska z kobiecą i młodzieżową przybudówką. W przypadku owych przybudówek za- równo metody działania, jak i doraźnie formułowane cele miały uwzględniać specyf'ikę środowiskową. Do kobiet starano się trafić odwołując się do ich uczuć rodzinnych i operując programem od- nowy rnoralnej społeczeństwa. Młodzież z kolei starano się przy- ł iągać organizując kluby sportowe, co zwłaszcza przyciągało tych nastolatków, których ze względów finansowych nie było stać na opłacenie składek w normalnych klubach. Przyjmując takie oto rozwiązania, a ponadto rozciągając swą działalność na obszar całego kraju, nie zaś wyłącznie Południa, już w 1924 r. Ku-Klux-Klan był w stanie wykazać się aktywnym u iałem 4 - 5 mln osób (niekiedy liczby te podnosi się nawet do - 8 mln). 286 287 Organizacja wywierała bardzo silny wpływ na kształt stosun- ków społeczno-politycznych głównie w małych miastach Południa , Południowego Zachodu oraz wielkich ośrodkach miejskich Półno- cy i Wschodu. Oprócz spektakularnych przemarszy i parad jej działalność skupiała się przede wszystkim na niedopuszczeniu do władz lokalnych kogokolwiek z grup uznanych za wrogie organi- zacji, przy jednoczesnym używaniu własnych struktur jako pewne- go rodzaju maszyny partyjnej, umożliwiającej windowanie swoich kandydatów na odpowiednie stanowiska w miejscowej oraz stano- wej administracji. Ponadto Ku-Klux-Klan występował, i to nie tyl- ko w formie deklaratywnej, w obronie starych, a uznawanych za dobre i cenionych przez wielu Amerykanów, zwłaszcza z Południa , wartości, jak rodzina, wychowanie w duchu religijnym itp. Ozna- czało to na przykład, że w uznawanych za szczególnie "zepsute" w sensie moralnym naftowych okręgach Oklahomy, Luizjany czy Te- ksasu organizacja ta podejmowała własne akcje w celu likwidacji domów gier i domów publicznych, a nawet saloonów, traktowa- nych jako przysłowiowe gniazda rozpusty. Liczebność i znaczna popularność organizacji (jej członkami by- li m.in. prezydent Harding i gen. Pershing) sprawiły, że Ku- -Klux-Klan był również w stanie wywierać pewien wpływ na bieg życia politycznego w jego ogólnokrajowym nurcie. Najbardziej znaczącym tego przykładem stał się przebieg konwencji wyborczej demokratów z czerwca 1924 r. Wydawało się wówczas, że dotych- czasowy faworyt tej partii, Alfred E. Smith, bez trudu uzyska no- minację na prezydenta. Tymczasem pod wpływem Klanu, który nie mógł zgodzić się, by kandydat wyznania katolickiego, i w dodatku wypowiadający się za zniesieniem prohibicji, mógł uzyskać nomi- nację, doszło do podziału w partii. Ku-Klux-Klan bowiem równie zaciekle zwalczał Smitha, co popierał byłego sekretarza ska i bu w gabinecie Wilsona, a zarazem zięcia byłego prezydenta - Willia- ma G. McAdoo. Dzięki owemu poparciu w pewnym momencie był on bardzo bliski uzyskania zwykłej większości, choć daleko mu było do niezbędnej większości 2/3. W ramach kompromisu partyj- nego dopiero w 103 głosowaniu na kandydata demokratów do pre- zydentury wybrano Johna W. Davisa, prawnika z Zachodniej Wi- rginii powiązanego ze światem nowojorskich iinansów. Rola odegrana przez Ku-Klux-Klan w czasie konwencji tej par- tii w 1924 r. świadczyła o tym, że wprawdzie nie miał on jeszcze na tyle siły, by przeforsować swojego kandydata, ale był już wy- starczająco wpływowy, by uniemożliwić wybór przeciwnika. Jed- nak nie było dane powtórzyć Ku-Klux-Klanowi owego "sukcesu", gdyż w drugiej połowie lat 20. przeżywał on spore trudności we- wnętrzne. Większość z nich dotyczyła znacznych odstępstw wielu osób z kierownictwa od głoszonych of`icjalnie przez nich poglądów na czystość moralną i obyczajową. Dla przykładu w 1925 r. jeden z przywódców organizacji w Indianie, David Stephenson, był sądzo- ny za zabójstwo swojej sekretarki. Pod wpływem tego rodzaju re- welacji, jak i zmian w ogólnym klimacie społecznym organizacja szybko topniała, osiągając w 1928 r. liczebność 200 tys., a od 1930 r. już tylko 100 tys. członków. Wciąż było to jeszcze niemało, lecz w porównaniu z kilkoma milionami z połowy lat 20. świadczyło o wy- raźnym zmniejszeniu się jej popularności. IV Fakty związane z działalnością Ku-Klux-Klanu, a zwłaszcza po- dejmowanymi przezeń próbami czynnego wpływania na kształt sto- sunków politycznych w kraju dobrze oddają ogólny klimat lat 20. widziany w tym właśnie wymiarze. Przez kilka pierwszych lat omawianej dekady żywa pozostawała obawa o realne, czy też uro- jone, wpływy radykalnych ugrupowań politycznych działających wewnątrz kraju, ale powiązanych z organizacjami zagranicznymi. W ten sposób traktowano np. powstałe w 1919 r. dwie amerykań- skie partie komunistyczne - Partię Komunistyczną Stanów Zjed- noczonych (Communist Party of the U.S.) i Komunistyczną Partię Pracy (Communist Labor Party) - które po przystąpieniu do III Międzynarodówki zjednoczyły się w jedną partię, od 1922 r. zwaną Partią Komunistyczną. Już od początku swojego istnienia podjęły one działalność podziemną. Wynikało to z założeń progra- mowych, a zarazem z konieczności dyktowanej przez obowiązujące ustawodawstwo z czasów wojny (Ustawa o szpiegostwie i Ustawa o podżegnywaniu do buntu). Wraz z wygaśnięciem napięć społecz- nych z lat 1919 - 20 Kongres cofnął owe ustawy, w ciągu zaś kolej- nych czterech lat legislatury 34 stanów zezwoliły na udział kandy- 288 19 - Na drodze ku potędze 289 datów komunistycznych w wyborach do władz tego szczebla. Zmianę tę należy tłumaczyć stopniowym zanikiem u ustawodawców nadwraż- liwości spowodowanej wyczuleniem na wszelkie zagrożenia dla trwa- łości istniejącego systemu. Nie bez znaczenia było także i to, że nie- liczna (w 1929 r. wciąż tylko 10 tys. członków) partia, obiektywnie rzecz biorąc, takim niebezpieczeństwem nie pozostawała. Życie polityczne w swym głównym nurcie toczyło się dużo spo- kojniej niż przez kilka ostatnich dekad. Zdecydowane zwycięstwo odniesione przez republikanów w 1920 r. słusznie oceniano od sa- mego początku nie tyle jako osobisty sukces Hardinga (traktowa- no w ten sam sposób porażkę Coxa), co przede wszystkim jako wy- raz społecznego zmęczenia nieustającymi (bądź w formie działań partii trzecich, bądź administracji wywodzących się z głównych partii) od kilku dziesięcioleci wysiłkami reformatorskimi obejmu- jącymi różne sfery życia publicznego. W takim klimacie nietrudno było republikanom utrzymać władzę przez więcej niż tylko jedną kadencję. Po śmierci Hardinga w sierpniu 1923 r. prezydentem zo- stał dotychczasowy wieceprezydent Calvin Coolidge. Sprawował tę funkcję do końca kadencji, jednocześnie stając do wyborów w 1924 r. Jego dotychczasowa pozycja ułatwiła mu uzyskanie nomi- nacji partyjnej, a podziały wśród demokratów umożliwiły odniesie- nie znaczącego sukcesu (stosunkiem 15,7 mln do 8,3 mln głosów). Także w kolejnych wyborach republikanom sprzyjał los. Po ogło- szeniu przez Coolidge'a, że nie będzie starał się o ponowny wybór, nominację partyjną otrzymał Herbert C. Hoover - doskonale zna- ny w kraju ze swej działalziości organizatorskiej z okresu wojny oraz ceniony jako wpływowy i sprawny zarazem, a ponadto cieszą- cy się zaufaniem wielkiego biznesu sekretarz handlu w obu ostat- nich republikańskich administracjach. Jego przeciwnikiem z ra- mienia demokratów został Alfred E. Smith, postać silna, ale jak na owe czasy niezwykle kontrowersyjna. W tym zestawieniu Smith, choć popierany przez sporą część mniejszości etnicznych związanych z Kościołem katolickim, miał jednak mniejsze szanse niż Hoover, który wygrał wybory stosunkiem 21,3 do 15 mln gło- sów. Republikanie uzyskali w ten sposób mandat do sprawowania władzy na trzecią powojenną kadencję. Pierwsza z nich zapewne niczym specjalnym by się w dziejach amerykańskich nie zapisała, gdyby nie liczne i zwykle bardzo po- ważne skandale, których bohaterami byli członkowie gabinetu Hardinga. On sam aż tak rygorystycznie nie przestrzegał prawa (np, prohibicji), nic też dziwnego, że wśród jego najbliższych współpracowników, z których część należała do osobistych przyja- ciół prezydenta, zapanowało przekonanie o możliwościach obcho- dzenia prawa. Przez blisko dwa lata, aż do chwili ujawnienia całej sprawy na początku 1923 r., mianowany przez Hardinga dyrektor Biura ds. Weteranów, Charles R. Forbes, działając wraz ze swoim zastępcą Charlesem F. Cramerem, zdefraudował blisko 200 mln dol. przeznaczonych na budowę szpitali dla weteranów. Po wykry- ciu sprawy Cramer popełnił samobójstwo, a Forbes - już po śmierci Hardinga - został osądzony i skazany. Swego rodzaju paradoksem było to, że prokurator generalny Harry Daugherty, który ujawnił całą sprawę, sam wkrótce podzie- lił - przynajmniej do pewnego stopnia - losy Cramera i Forbesa. W maju 1923 r. wyszło bowiem na jaw, że Daugherty był zamiesza- ny w aferę łapówkarską, w której, jako główny bohater, występo- wał jego przyjaciel Jesse Smith. Za sumę blisko 50 tys. dolarów Daugherty zgodził się ochraniać go przed prawdziwymi zresztą oskarżeniami w związku z prowadzoną przezeń działalnością prze- stępczą (przemyt alkoholu, łapówkarstwo itp.). Aż do śmierci pre- zydenta nie podjęto żadnych działań przeciwko prokuratorowi. Dopiero w marcu 1924 r. Coolidge zwolnił go ze stanowiska, a od- powiednia komisja Senatu postawiła w stan oskarżenia. Pomimo klarownych dowodów winy uwolniono Daugherty'ego w związku z niemożnością uzgodnienia - przez dwa kolejne składy ławy przy- aięgłych - werdyktu. Za życia Hardinga została ujawniona jeszcze jedna afera. Tym razem chodziło o sprzedaż przez sekretarza spraw wewnętrznych, Alberta Falla, dwóm przemysłowcom z branży naftowej: Har- ry'emu Sinclairowi i Edwardowi Doheny'emu, licencji na wydoby- cie ropy ze złóż Teapot Dome w stanie Wyoming i Elk Hill w Kali- fornii. Cała sprawa pod nazwą Teapot Dome Scandal zakończyła się w 1924 r., kiedy Falla skazano na rok więzienia, a jego byłych klientów zobowiązano do zwrotu zysków zdobytych w rezultacie wierceń na terenie obu pól naftowych. Wszystkie te skandale przyczyniły się - tworząc dość osobliwy imat wokół administracji Hardinga - do odżycia nadziei na 290 291 powrót do władzy progresistów. Ci z kolei sądzili, że skompromito. wanych republikanów bgdzie można stosunkowo łatwo pokonać w wyborach prezydenckich 1924 r., pod warunkiem wszak, iż utwo- rzy się silny blok wyborczy oraz wystawi popularnego kandydata. Za takowego uznano obecnego już od lat na scenie politycznej Ro- berta La Follette'a. W czasie wspomnianej kampanii uzyskał on 4,8 mln głosów. Było to wcale niemało, ale wciąż stanowiło tylko niespełna połowę tego, co otrzymał John Davis, i mniej niż 1/3 głosów, jakie padły na Coolidge'a. "Cichy Cal" (Silent Ca , jak zwano potocznie Coolidge'a, zdystansował swych przeciwników, gdyż już w trakcie roku, jaki upłynął od śmierci Hardinga do wy- borów, pokazał się jako osoba przywiązana do tych tradycji, do których Amerykanie pragnęli powrócić, nawet jeśli odbyć się to miało kosztem dalszych reform społecznych czy politycznych. Znacznie więcej niż w ogólnokrajowym nurcie życia polityczne- go ujawniło się zmian w przypadku działań podejmowanych przez przywódców czarnej mniejszości w Stanach Zjednoczonych. Najpo- ważniejszym wyzwaniem dla dotychczasowego sposobu myślenia o pozycji tej grupy w społeczeństwie amerykańskim był ruch zaini- cjowany przez Marcusa Garveya. Ów czarny imigrant z Jamajki zorganizował w 1914 r. Powszechne Stowarzyszenie na rzecz Po- prawy Sytuacji Murzynów (Universal Negro Improvement Associa- tion). Kreowany przezeń program powrotu Murzynów do Afryki początkowo nie zyskał zbyt wielkiego uznania, by dopiero po fali zamieszek rasowych z 1919 r. stać się niezwykle popularnym. W 1921 r. 4 mln Murzynów należało do tej organizacji, angażując się materialnie w przygotowaniach do zakupu statku, którym Garvey miał przewozić zwolenników powrotu na Czarny Kontynent. Przy- gotowania zostały przerwane w 1923 r., kiedy władze federalne wniosły przeciwko Garveyowi oskarżenie o defraudację of-iarowy- wanych przez jego zwolenników pieniędzy. W efekcie Garvey zo- stał deportowany z USA, a sam pomysł przez niego rzucony nie wyszedł ze sfery planów. Istotnym nowum w życiu czarnej mniejszości było pojawienie się w latach 20. ruchu intelektualnego, zwanego Harlemowym Od- rodzeniem (Harlem Renaissance). Założeniami programu kreowa- nego przez Claude McKaya, Langstona Hughesa, Countee Cullena czy Jean Toomera było stworzenie ze sztuki swego rodzaju źródła 292 inspiracji dla amerykańskich Murzynów w bieżącej oraz mierzonej dłuższym przedziałem czasu działalności we wszystkich sferach ży- cia publicznego. Nie chodziło wszak wyłącznie o to, by z twórczoś- ci artystycznej uczynić swego rodzaju środek bezpieczeństwa, uła- twiający rozładowywanie napięć rasowych. W istocie zamiast peł- nienia funkcji obronnych Harlem Renaissance oswajało Murzynów amerykańskich z myślą, że "czarne jest piękne", jednak bez kształtowania tego wojowniczego nastawienia wobec białej więk- szości, jakie miało ujawnić się w latach 60. Murzyńscy pisarze, poeci, publicyści, ściągający z całego kraju do Harlemu, uznawa- nego w latach 20. za centrum życia intelektualnego czarnej mniej- szości, chętnie - jeśli mogli sobie na to pozwolić ze względów fi- nansowych - jeździli także do Afryki, poszukując tam inspiracji i natchnienia dla swojej twórczości. Jednak w przeciwieństwie do Garveya traktowali podróż na Czarny Ląd jako przeżycie w sferze duchowej, nie zaś jako realizację określonego programu politycz- nego. V Stosunkowo najwięcej zmian ujawniło się w latach 20. w sferze życia społecznego, obyczajowego i kulturalnego białej większości Amerykanów. Pod tym względem ów okres uznać można za przeło- mowy, tak jak następna dekada była taką w odniesieniu do sto- sunków ekonomicznych, a kolejna w polityce zagranicznej. Wszystkie wcześniej omawiane w tym rozdziale czynniki sprawi- 1y, że w latach 20. niezwykle szybko rozwijała się klasa średnia (jej liczebność zwiększała się w tempie dwukrotnie szybszym niż ogólny przyrost ludności), a zwłaszcza ta jej część, której podstawy materialne miały związek z rozwojem korporacji oraz różnych fortn profesjonalnych usług świadczonych na ich rzecz lub też na t'zecz państwa. Łatwość poruszania się związana z upowszechnie- niem samochodu powodowała, że coraz częściej pracownicy umys- łowi, określani później przez amerykańskich socjologów mianem "białych kołnierzyków", wybierali za miejsce zamieszkania subur- bia, dojeżdżając z nich do centrów miast. Dochód rodzin utrzymu- ych się z pracy umysłowej był zwykle wytwarzany przez męż- 293 czyzng. Warte jest to podkreślenia z wielu względów. Po pierwsze od lat 20. sytuacja ta stanie się niejako standardowym miernikiezn określającym dochodowość rodziny amerykańskiej, a tym samym przynależność do określonej klasy społecznej. Po wtóre wspomnia- ny fakt stanowi ciekawy dowód na to, że po latach wzmożonej ak. tywności sufrażystek i sympatyczek ruchu równouprawnienia ko- biet przyszedł (niemały zresztą wpływ na owe zmiany miała świa- domość osiągniętego już sukcesu, jakim stało się wprowadzenie XIX poprawki do Konstytucji) okres uspokojenia i powrotu kobiet do życia domowego. Zmiany te dobrze oddają liczby, z których wy- nika, że w 1920 r. tylko 6,5% kobiet było czynnych zawodowo , podczas gdy dziesigć lat wcześniej odsetek ten był trzykrotnie wyższy. Powiększająca sig szybko klasa średnia wysoko wśród innych wartości ceniła wykształcenie. To na poziomie średnim, nie mó- wiąc już o wyższym, zaczynano traktować w latach 20. jako czyn- nik ułatwiający w przyszłości otrzymanie lepszej, także w sensie finansowym, pracy, i tym samym pozwalający bądź zachować ist- niejącą pozycjg społeczną, bądź poprawić ją w drodze awansu za- wodowego i materialnego. W praktyce oznaczało to, że liczba dzie- ci zapisywanych do szkół wzrosła z 23,2 mln w 1920 r. do 28,3 mln w 1930 r., przy czym w przypadku szkół średnich dane wskazywały na podwojenie się liczby słuchaczy z 589 tys. u progu dekady do 1,01 mln pod jej koniec. Oprócz samych liczb na podkreślenie za- sługuje także fakt, że rósł poziom zdobytego wykształcenia. Szkol- nictwo średnie przechodziło reformy wzorowane na tych wprowa- dzonych w poprzednich dekadach na uniwersytetach. Odpowiedni- kiem Harvardu, jako ośrodka stymulującego zmiany w kształceniu uniwersyteckim, był na poziomie szkół średnich tzw. Winnetki Sy- stem z Chicago. Najwięcej i najprzeróżniejszych zmian przyniosły lata 20. w tej sferze, którą określić by można było stylem życia oraz sferą oby- czajową. Zmiany te, choć najpełniej ujawniły się w klasie śred- niej, były także częściowo powielane i adaptowane przez inne gru- py społeczne. Najpoważniejszym czynnikiem stymulującym owe zmiany był szeroko pojmowany konsumeryzm, tzn. myślenie o za- spokajaniu swoich potrzeb poprzez zakupy coraz nowszych 1 atrakcyjniejszych towarów nabywanych nawet wówczas, gdy po' siadane wciąż dobrze spełniały swoje podstawowe funkcje. Rewo- lucję zapoczątkował w tym przypadku samochód, lecz wkrótce przyszedł czas i na inne dobra. Niezwykła oryginalność wynalaz- ku radia sprawiła, że obok samochodu radioodbiornik stał się w omawianej dekadzie drugim najbardziej poszukiwanym na rynku wewnętrznym produktem przemysłu amerykańskiego. O tej popu- larności niech świadczy fakt, że dokładnie w 10 lat po nadaniu pierwszych programów już 12 mln rodzin dysponowało własnym aparatem radiowym. Szybki przyrost mocy elektrowni i w konsekwencji wyposażenie 2/3 domów w instalacje elektryczne dało i ten efekt, że pojawiła się nowa gałąź produkcji, jaką stało się wytwarzanie elektrycz- nych urządzeń gospodarstwa domowego. Ryzyko związane z wpro- wadzeniem ich na rynek podjął biznesmen rodem ze Środkowego Zachodu, Samuel Insull. W ciągu ledwie dekady elektryczne lo- dówki, pralki, tostery i szereg innych urządzeń weszło do masowej produkcji, a ich posiadanie było przedmiotem dumy pań domów. Upowszechnienie się tych wszystkich nowych produktów nie by- łoby możliwe, gdyby nie znaczne modyfikacje w sposobie czynie- nia zakupów. Znaczna zwyżka kosztów utrzymania wywołana woj- ną, a nie zrównoważona odpowiednim wzrostem płac w okresie po- wojennym spowodowała, że większość pojawiających się na rynku nowych towarów trwałego użytku nie mogłaby znaleźć nabywców, gdyby nie stopniowe wprowadzanie systemu kredytowego. Zapo- czątkowały tg praktykę wielkie domy towarowe, jak Sears, Roe- buck, Montgomery Ward, czy Woolworth, umożliwiając stałym klientom dokonywanie zakupów na kredyt w sieci swoich sklepów. Tylko w ten sposób można było zapewnić sprzedaż zwiększającej aię z każdym rokiem produkcji dóbr konsumpcyjnych, masowej i zorientowanej na czynienie zakupów, ale pozbawionej wystarcza- jących środków f.inansowych klienteli. Rady nadzorcze kierujące wielkimi domami towarowymi stosunkowo szybko zorientowały eię, że nie przyzwyczajenia klienteli rekrutującej sig z powiększo- nej w rezultacie wojny klasy wyższej (np. liczba milionerów pod- niosła sig z 7 tys. w 1914 r. do 38 tys. w 1920 r.), ale gusta i finan- aowe możliwości masowego odbiorcy bgdą decydować po wojnie o etanie rynku towarów konsumpcyjnych. Niektóre zjawiska dające sig zaobserwować na tym rynku miały 294 295 bezpośredni związek z szybko zachodzącymi,przemianami obycza- jowymi, w innym zaś przypadku zmiana społecznych wzorów za- chowań i upodobań kreowała lub przynajmniej znacznie wzmac- niała określone trendy w produkcji towarów, ułatwiając także tworzenie nowych rodzajów usług. I tak np. zmieniająca sig pozy- cja kobiety w społeczeństwie amerykańskim w tym okresie znalaz- ła swe szczególne potwierdzenie w 250% wzroście spożycia, a tym samym i produkcji papierosów, chętnie używanych przez panie dla udokumentowania ich równej z mgżczyznami pozycji. Z kolei sta- nowiąca efekt pojawienia sig i upowszechnienia samochodu mobil- ność Amerykanów, uzewngtrzniając się także w sposobach spędza- nia przez nich wolnego czasu (czysto relaksowe bądź też krajozna- wcze wyjazdy za miasto), prowadziła w konsekwencji do pojawie- nia się pod koniec lat 20. pierwszych samochodów i autobusów wy- cieczkowych. Te ostatnie, wprowadzane na liniach dalekobież- nych, miały niekiedy dwa poziomy, co pozwalało zabierać do 53 osób w podróżach dziennych lub 26 w czasie jazdy nocnej. Tak wyglądały np. budowane od 1926 r. niedaleko Los Angeles autobu- sy firmy Pickwick Stages. Zwiększona mobilność Amerykanów, łącząca sig ze zmianami w ich spojrzeniu na aktywność zawodową, doprowadziła do narodzin nowego zwyczaju, jakim były okresowe urlopy wypoczynkowe. Pod wpływem rezultatów badań z zakresu psychologii, stwierdza- jących bezpośredni związek pomiędzy efektywnością wykonywanej pracy a długością czasu odpoczynku pracownika, wielkie korpora- cje zaczęły powoli wprowadzać płatne, tygodniowe, z czasem zaś dwut.ygodniowe urlopy. Po powrocie z nich pracownik, wolny od stresów i f izycznie zregenerowany, powinien wykonywać swoje za- dania znacznie lepiej, szybciej i dokładniej, niż gdyby funkcjono- wał w systemie pozwalającym jedynie na jednodniowy w skaii ty- godnia odpoczynek. W ten sposób dłuższy odpoczynek przestał być traktowany jak przywilej przynależny członkom klasy wyższej, a stał sig metodą na zwiększenie w dłuższym czasie wydajności pra- cownika. W konsekwencji narodził się nie znany dotąd zwyczaj- wyjazdy urlopowe - a zarazem tworzyć sig począł nowy sektor gospodarki - masowa turystyka. O tym, że było to w istocie zja- wisko masowe, niech świadczy fakt, że tylko w latach 20. wydatki Amerykanów związane z wczasami zwigkszyły się o 300%. )Vpływ owego zjawiska na zmiany społeczno-obyczajowe, a tak- że i ekonomiczne zaznaczył się odczuwalnie w całym kraju. Nie- które rejony, dzięki szczęśliwemu dla nich połączeniu klimatu i szczególnych walorów krajobrazowych, zaczęły wchodzić w tym czasie w okres nieustającej hossy. Należały do nich m.in. Floryda i Kalifornia. Miami z małego miasteczka zamieszkanego w 1920 r. przez 20 tys. osób zmieniło sig w tętniący życiem ośrodek, liczący po pięciu latach już 75 tys. stałych rezydentów, przy czym liczba ta podwajała sig w szczycie urlopowym. Boom w turystyce pocią- gał za sobą identyczne skutki w budownictwie, usługach itd. Pozo- stając wciąż przy przykładzie Miami, powiedzieć należy, że w krót- kim czasie wyrosło ono na swego rodzaju centrum turystyczne nad Atlantykiem, dokąd - ze wzglgdu na położenie i przede wszystkim łagodny klimat - przyjeżdżali szczególnie chgtnie póź- ną jesienią i zimą wczasowicze z północnych i północno-wschod- nich rejonów kraju. W Kalifornii odpowiednikiem Miami stał sig rejon Los Angeles, w szczególności zaś takie miejscowości, jak Palm Beach, Santa Monica, Santa Anna, Malibu i jeszcze kilka innych. Przy czym w tym przypadku trudno byłoby jednoznacznie określić, do jakiego stopnia popularność wymienionych miejsco- wości wynikała z ich naturalnych walorów klimatycznych i krajo- brazowych, a w jakim zaś stanowiła efekt rozwoju przemysłu f il- mowego, zlokalizowanego w Kalifornii, z głównym centrum w Hol- lywood. W latach 20. film stał się tym środkiem wyrazu, którego wpływ na życie Amerykanów, na ich gusta, upodobania artystyczne i po- - zaartystyczne, na ich system wartości oraz sposób postrzegania świata trudno wrgcz przecenić. O popularności f ilmu niech świad- czy fakt, że pod koniec omawianej dekady co tydzień odwiedzało kina około 80-100 mln widzów. Istnienie masowej widowni pocią- gało za sobą konieczność stworzenia całego dobrze zorganizowa- nego przemysłu filmowego, w którym równie ważną rolg odgrywa- ły talenty aktorów i zdolności kreacyjne reżyserów, jak i posiada- nie rozległego zaplecza technicznego, zdolnego obsłużyć kilka lub niekiedy nawet kilkanaście równolegle kręconych filmów. Wszyst- ho to wymagało zaś wielkich środków finansowych. W żywiołowo rozwijającej się początkowo branży zachodziły procesy podobne do tych, jakie w swoim czasie obserwowano w 296 297 przemyśle stalowym czy naftowym. Koncentracja kapitału, ludzi i środków technicznych doprowadziła w bardzo krótkim czasie do wyłonienia się i tutaj monopolistów. Stanowiła ją tzw. Wielka Piątka producentów, w skład której wchodziły wytwórnie: Univer- sal, Paramount, Metro-Goldwyn-Mayer, Warner Brothers i Colum- bia. Ich obroty wynosiły pod koniec omawianego okresu 2 mld do- larów rocznie. Niezależnie do prowadzonej między sobą walki o najlepszych, czy też najbardziej popularnych, aktorów lub reżyse- rów, producenci ci zawierali także pewne porozumienia regulujące ogólne zasady gry na rynku filmowym. Dominująca na nim pozy- cja pozwalała zaś wcielać je w życie. Bardzo dobrym w tym przy- padku przykładem była umowa funkcjonująca w obrębie Wielkiej Piątki aż do 1927 r. o tym, że żadna z firm nie wprowadzi do obie- gu filmu dźwiękowego, dopóki reszta nie będzie do tego także przygotowana. Umowę tę złamała Warner Brothers, prezentując w październiku 1927 r. pierwszy film dźwiękowy Śpiewah jazzu (The Jazz Singer). Podobnie jak i w innych branżach, tak i w przemyś- le filmowym zjawisku monopolizacji produkcji towarzyszyła chęć poddania rynku całkowitej kontroli również pod względem jakości wprowadzanych nań "produktów". Film, tworząc nowy świat wrażeń estetycznych, a zarazem pod- trzymując lub obalając istniejące w danym momencie standardy moralne, przyczynił się do narodzin nowego typu społecznie ak- ceptowanego bohatera. Popularność filmowych wyczynów: Doug- lasa Fairbanksa, Rudolpha Valentino, Toma Mixa, a od 1928 r. także postaci z kreskówek Waltera Disneya, prowadziła do przeno- szenia admiracji, jaką cieszyli się oni w kinach, do realnego świa- ta. Tym też między innymi tłumaczy się narodziny nowego zjawi- ska z pogranicza stosunków społecznych, obyczajowych i kultury, nazwanego gwiazdorstwem. Fascynacja osiągnięciami Gcrtrude Ederle, która w 1926 r. (jako pierwsza kobieta) przepłynęła kanał La Manche, czy Charlesa Lindbergha pokonującego w rok później Atlantyk w pierwszym zakończonym sukcesem przelocie samolo- tem, nie mówiąc o niezwykłej popularności wszystkich bez wyjąt- ku mistrzów boksu, footballu i baseballu, czy nawet... szefów pod- ziemia przestępczego: A1 Capone'a, Johna Dillingera - stanowiła swego rodzaju przeniesienie uznania, jakim cieszyli się bohaterowie f`ilmowi na ludzi dokonujących niezwykłych, a przez to podobnych 298 do oglądanych w kinach wyczynów. Jednocześnie pojawienie się gwiazdorstwa, jako jednej ze społecznie cenionych wartości, stano- wiło pierwszy sygnał swego rodzaju obrony przed negatywnymi zja- wiskami, jakie pociągała cywilizacja masowej konsumpcji. Niemałe znaczenie dla określenia klimatu duchowego lat 20., a zwłaszcza pewnych nowych zjawisk w kulturze tego okresu, miało pojawienie się radia. O tym, jak wynalazek ten sam przez się wpłynął na tworzenie się pewnych wzorców zachowań konsumenc- kich, była już mowa. Warto wszak pamiętać, że radio, jako drugi po filmie najpopularniejszy środek przekazu, formowało również podstawy amerykańskiej kultury masowej. W jej obrębie znalazły się zarówno popularne odcinkowe audycje radiowe, jak i rozwija- ne na podkładzie muzycznym reklamy radiowe, czy też chętnie słuchana muzyka. W latach 20. radio dostarczało przede wszyst- kim rozrywki, a niekiedy także... silnych emocji. Te ostatnie wią- zały się głównie z transmisjami widowisk sportowych. W istocie radio zmieniło sposób postrzegania sportu. Nawet te dyscypliny, które w minionych latach uznawano za elitarne, jak np. golf czy tenis, stały się popularne dzięki przekazom radiowym, mistrzowie zaś w rodzaju Roberta "Bobby" Jonesa oraz Williama T. Tildena - znani i podziwiani w całym kraju. Inne dyscypliny, jak np. boks, zyskały z kolei nie dającą się z niczym poprzednio porównać publiczność. W 1927 r. 146 tys. widzów oglądało pojedy- nek pomiędzy Jackiem Dempseyem a Gene'em Tunneyem walczą- cymi w wadze ciężkiej, a aż 40 mln osób mogło uczestniczyć w tym sportowym wydarzeniu, korzystając z przekazu radiowego. Istotnym, oprócz wpływu radia, czynnikiem stymulującym zain- teresowanie sportem był zwiększający się w prezentowanej deka- dzie nabór młodzieży do szkół średnich i wyższych. Wraz z gwał- townym wzrostem liczby słuchaczy zwiększać się poczęło zaintere- sowanie sportem akademickim, który stopniowo wychodził poza boiska i stadiony uniwersyteckie. Popularność np. footballu zwiększyła się znacznie, gdy od 1925 r. w drużynie akademickiej University of Illinois zaczął grać Harold "Red" Grange, którego za wyczyny sportowe grupa fanatycznych kibiców planowała obrać kongresmanem. Zdając sobie sprawę z rosnącej popularności spor- tu i tym samym płynących z tego potencjalnych korzyści finanso- wych władze uczelni, wspierane środkami z budżetów stanowych, 299 budowały nowe wielkie obiekty, jak np. stadion w Yale na 75 tys. widzów. Zainteresowanie Amerykanów sportem nie ograniczało się wszak do biernego udziału w imprezach tego rodzaju. Czynne u- prawianie sportu weszło w obręb powszechnie akceptowanych wzorców zachowań, zwłaszcza wśród przedstawicieli klasy śred- niej. Naśladując w wielu przypadkach członków klasy wyższej, szczególnie chętnie grali w tenisa, który w ten sposób znacznie się upowszechnił, stając się zarazem jednym z elementów demokraty- zujących stosunki społeczne. Jeśli przed dekadą lat 20. istniało w całym kraju tylko 300 klubów tenisowych, to pod koniec tego o- kresu było ich już ponad 1000, z czego wiele należało do władz miejskich. W 1927 r. liczba prowadzonych w nich kursów tenisa wyniosła 5 tys., a uczestniczyło w nich blisko 2 mln osób. Przechodząc do innych ciekawych zjawisk, zaznaczających się w kulturze owego czasu, warto raz jeszcze na moment powrócić do radia. dednym z bezpośrednich rezultatów jego upowszechnienia stało sig zwiększone zainteresowanie Amerykanów muzyką. Wiel- ką popularnością cieszył się jazz (stąd niekiedy lata 20. zwane są latami jazzu), który z form improwizowanych zmieniać się począł v muzykę bardziej komercyjną, graną przez spore grupy, a nawet orkiestry. Nazwiska Fletchera Hendersona czy Edwarda "Duke" Ellingtona - twórców zmodernizowanych form jazzu - znane by- ły dzięki radiu w całym kraju. Również dzięki temu wynalazkowi niezwykłą popularność zyskała muzyka Cole Portera, Richarda Rogersa, Loranza Harta, a nade wszystko George'a Gershwina. Zwykle stanowiła ona ilustrację dla komedii wystawianych na Broadwayu, choć czasem występowała także w formie utworów operowych, jak Gershwina 135th Street lub też koncertów symfo- nicznych autorstwa kompozytora Błękitnej rapsodii (Rhapsody in Blue). Tym, czym dla muzyki był jazz, dla tańca był w latach 20. char- leston wywodzący się z Harlemu. W tańcu bardziej oglądanym na scenie niż uprawianym przez szeroką publiczność, tańcu klasycz- nym, połączonym z elementami tańca nowoczesnego, oprócz Isado- ry Duncan szczególną popularnością cieszyli się także Ruth St. Denis i Ted Shawn. Pozostając przy sztukach operujących obrazem, zwrócić należy uwagę na teatr i zachodzące w nim zmiany. Powstanie w 1915 r. w Provincetown grupy pod nazwą Wharf Theater dało początek współczesnej dramaturgii amerykańskiej, podejmującej ważne problemy społeczne, obyczajowe i moralne. Cały szereg znanych i po latach uznanych dramatopisarzy zaczynało od wystawienia swoich utworów właśnie na scenie Wharf Theater. Tak było np. z Eugene'em O'Neillem: Cesarz Jones (The Emperor Jones), Pożąda- nie w cieniu wiązów (Desire Under the Elms) i Dziwne interludium (Strange Interlude), Emerem Rice'em: Maszyna do Iiczenia (The Adding Machine) i Ulica (Street Scene) i Maxwellem Andersonem: Jaka jest cena chwaly ( What Price of the Glory). W malarstwie lata 20. oznaczały kontynuację kierunków wcześ- niej zainicjowanych, a więc realizmu i abstrakcjonizmu. W przy- padku tego pierwszego warte odnotowania są w szczególności na- zwiska Johna Stuarta Curry'ego, Grand Wooda i Thomasa Hart Bentona, preferujących w swojej twórczości regionalny realizm, malujących krajobrazy miejskie i wiejskie z różnych regionów kra- ju, lecz z upodobaniem trzymających się terenów Środkowego Za- chodu. Abstrakcjonistom przewodzili cały czas John Marin i Geo- rgia O'Keeffe. Istotnym wydarzeniem stymulującym dalszy rozwój współczesnego malarstwa amerykańskiego stało się otwarcie w 1929 r. Museum of Modern Art w Nowym Jorku. W rzeźbie najbardziej znany w owym czasie, głównie ze względu na podejmowaną tematykę i gigantyczne rozmiary postaci, był Gutzon Borglum. W 1927 r. rozpoczął on prace nad rzeźbami przedstawiającymi twarze czterech najbardziej cenionych w owym czasie prezydentów - Washingtona, Jeffersona, Lincolna i T. Roo- sevelta. Niezwykłość zamierzenia polegała na tym, że całe wzgórze Mount Rushmore w Dakocie Południowej stało się materiałem rzeźbiarskim. W architekturze wciąż królował Frank Lloyd Wright, projektu- jący zarówno w kraju, jak i za granicą budynki użyteczności pub- licznej oraz domy prywatne. Silnie zaznaczającą się wówczas ten- dencją, zwłaszcza w odniesieniu do budynków użyteczności pub- licznej, stało się wznoszenie coraz wyższych konstrukcji. Wpraw- dzie najwięcej owych drapaczy chmur powstawało w Nowym Jor- ku (w 1929 r. zakończono prace nad najwyższym dotąd budynkiem świata, siedzibą koncernu Chryslera, Chrysler Building), ale wyso- 300 301 kie budownictwo było modne i w innych regionach kraju, czego przykładem może być choćby, pochodzący z omawianego okresu, budynek siedziby legislatury stanu Nebraska. Chcąc przyciągnąć uwagg wiernych, a przede wszystkim przekonać ich do pozycji, ja- ką dany kościół zajmuje w życiu religijnym kraju, także budynki sakralne wznoszono w forniie wysokościowców - Broadway Temple w Nowym Jorku czy Northwest Methodist Temple w Min- neapolis. Powoli wysokościowce stawały sig elementem krajobra- zu miejskiego w tym samym stopniu co rzgdy stojących obok sie- bie prywatnych domków w suburbiach. Ciekawy obraz przedstawiała w latach 20. twórczość literacka. Wojna światowa wywarła na pisarzach amerykańskich nie mniej- sze wrażenie niż na twórcach europejskich. W omawianym okresie cały nurt literacki był bezpośrednio związany z problemami minio- nej wojny oraz miejscem jednostki w świecie ogarnigtym wojną: John Dos Passos, Trzej żołnierze (The Three Soldiers), Edward Estlin Cummings, Potworne miejsce (The Enormous Room) i Er- nest Hemingway, Pożegnunie z bronią (A Farewell to Arms). Innym silnie eksponowanym w twórczości pisarzy tego okresu tematem stawało sig to wszystko, co miało związek ze zmianami zachodzącymi w otaczającej ich rzeczywistości, gdzie funkcjonują- cy model człowieka sukcesu zderzał sig z coraz liczniejszymi barie- rami utrudniającymi, a niekiedy nawet uniemożliwiającymi jego praktyczną realizacjg. W tym nurcie mieściły się powieści Franci- sa Scotta Fitzgeralda, m.in. Wielhi Gatsby (The Great Gatsby) i Theodore'a Dreisera m.in. Tragedia ameryhańska (An American Tragedy). Blisko tej tematyki, choć traktując ją bardziej od strony obyczajowej niż li tylko społecznej, pozostawał pierwszy amery- kański laureat literackiej Nagrody Nobla, Harry Sinclair Lewis, Ulica glówna (Main Street) i Babbit. Wierna pisarstwu utrzylziane- mu w nurcie realistycznym była Willa Cather, zdobywając Nagro- dg Pulitzera w 1922 r. za powieść Jeden z naszych (One of Ours). Z kolei naturalizm preferował William Faulkner publikując w 1929 r. jedną ze swych najbardziej znanych powieści Wściekdość i wrzask (The Sound and the Fury). Sporo indywidualności artystycznych pojawiło sig w omawia- nych latach w poezji, która podobnie jak teatr przeżywała od poło- wy drugiej dekady XX w. okres ponownego rozkwitu. Ta "odno- ,i,a" wiązała sig z pojawieniem się grupy tzw. imaginistów, którym przewodził Ezra Loomis Pound, a nastgpnie Amy Lowell. Zrywali oni z dotychczas stosowanymi formami, wprowadzając biały wiersz, operując którym byli w stanie łatwiej i lepiej przywołać konkretny obraz czy też wyobrażenie podejmowanego tematu. Obok imaginistów pisali także zwolennicy tradycyjnych form, jak Edward Arlington Robinson i Robert Frost, z których szczególnie ostatni zyskał w latach 20. sporą popularność. Najwigkszy jednak wpływ na życie poetyckie wywierał, począwszy od 1922 r., Thomas Stearns Eliot (Ziemia ja2owa, The Wast Land), który w wiele lat później uzyskał za całość twórczości literacką Nagrodg Nobla (w 1948 r.). Z innych bardziej znanych poetów omawianej dekady na- leży przede wszystkim wymienić Marianne Moore, Edwarda Estli- na Cummingsa, Stephena Vincenta Beneta i Archibalda MacLeis- ha, o których głośno bgdzie także w latach 30. Zgoła inną twórczość od tej dotąd omawianej można było spot- kać w popularnych dziennikach w rodzaju założonego w 1919 r. "New York Daily News". Już w pigć lat po ukazaniu sig pierwsze- go numeru przekształcił sig on w najpoczytniejsze w kraju pismo, wydawane w nakładzie 1,75 mln egzemplarzy. Opatrzone wielkimi nagłówkami i dużymi zdjęciami, prawdziwe i zmyślone historie, z fabułą zawierającą seks i przemoc, przyciągały licznych czytelni- ków, a zarazem pozwalały wcale nieźle prosperować tym dzienni- karzom, którzy w razie braku sprawdzonych informacji po prostu sami je dopisywali. Istotnym nowum na rynku prasowym stało sig pojawienie sig w 1923 r. tygodnika "Time", zawierającego przegląd wydarzeń z kra- ju i ze świata za minione siedem dni. Założone przez Henry'ego Luce'a pismo, od samego początku wyróżniało sig zarówno formą, w jakiej prezentowano informacje, jak i wysokim poziomem ko- mentarzy redakcyjnych. Sukces tego magazynu spowodował poja- wienie sig na rynku konkurencyjnego "Newsweeka", a w dalszej kolejności "Life'u", bgdącego swego rodzaju ilustrowanym przeglądem wydarzeń. 302 303 Rozdział ósmy CZASY ZWĄTPIENIA I NADZIEI ( 1929 -1941 ) I j ażdy z poprzednich kryzysów gospodarczych brał swój począ- 1 tek z paniki giełdowej. Tak też było i w październiku 1929 r. Jednak kryzys zapoczątkowany w tym czasie miał swoją określo- ną specyfikę, wynikającą z nałożenia się szeregu niekorzystnych zjawisk gospodarczych. Zaczynając od giełdy, warto przede wszystkim podkreślić, że dotychczasowy wzrost notowań akcji większości przedsiębiorstw odbywał się w drugiej połowie lat 20. poprzez spekulację akcjami, a zatem był sztucznie stymulowany. Tylko w 1927 r. na giełdzie nowojorskiej zanotowano wzrost noto- wań akcji o 40%. W kolejnym roku ich wartość podniosła się o dalsze 35%, gwałtownie rosnąc w trakcie 1929 r., tak że tuż przed załamaniem w październiku tego roku wyniosła aż 400% w stosun- ku do 1925 r. Sztucznie stymulowany wzrost notowań musiał za- tem spowodować, że i w podobnym, jeśli nawet nie szybszym tem- pie, ich wartość poczęła spadać w dniach wielkiego krachu gieldo- wego. Oznaczało to dla przykładu, że w trakcie najostrzejszej fazy kryzysu, tj. w latach 1929 - 32, notowania nawet tak wielkich i cieszących się zaufaniem korporacji, jak np. American Telephone and Telegraph spadły z 304 do 72 punktów, United States Steel - z 268 do 22, General Motors - z 73 do 8, a Montgomery Ward - ze 138 do 4 punktów. Jednocześnie realna wartość akcji z giełdy no- wojorskiej spadła z 87 mld w początku października 1929 r. do led- wie 15,6 mld w lipcu 1932 r. Gwałtowny spadek notowań i tym samym wartości akcji wyni- kał nie tylko z poprzedniego tempa spekulacyjnego wzrostu, ale także z ogólnej struktury własności. Okazuje się, że pomimo upow- szechnienia się systemu finansowania działalności przedsiębiorstw opartego na wypuszczaniu przez nie akcji tylko 4 na 120 mln Ame- rykanów było w 1929 r. właścicielami tego rodzaju papierów war- tościowych. Z kolei w samej tej grupie koncentracja własności by- ła jeszcze większa niż w proporcjach posiadaczy akcji do ogólnej liczby ludności. Prawie 74% wszystkich dywidend wpływało do grupy 600 tys. indywidualnych akcjonariuszy posiadających do- chody roczne co najmniej 5 tys. dolarów, nieco mniej zaś niż 25% do grupy podatników legitymujących się dochodem 100 tys. dol. rocznie. Oprócz akcji ważnym elementem określającym ogólną kondycję imansową społeczeństwa był stan jego oszczędności. Okazuje się, że prawie 80% rodzin, czyli 21,5 mln gospodarstw domowych, w ogóle nie posiadało rezerw inansowych. Z kolei O,l%, tj. 24 tys. rodzin, dysponowało 34% wszystkich pieniędzy złożonych na ra- chunkach oszczędnościowych. Jeśli w końcu do tych wszystkich danych dodać jeszcze jedną informację, a mianowicie to, że 200 korporacji dysponowało aż 49% wpływów uzyskiwanych przez przemysł amerykański i 22% li- czonego brutto dochodu narodowego, to ogólny obraz sytuacji sta- nie się na tyle klarowny, że stosunkowo łatwo będzie można roz- szyfrować działanie mechanizmu, który uruchomiony na giełdzie nowojorskiej, po latach prosperity, wprowadził kraj w okres kry- zysu o nie spotykanym zasięgu i nie znanej wcześniej dotkliwości społecznej. Oznaki "przegrzania" spekulacyjnej koniunktury były zauwa- żalne już w ciągu roku 1929, a we wrześniu stały się na tyle wy- czuwalne dla części biznesmenów obserwujących stan życia gospo- darczego przez pryzmat zjawisk zachodzących w dwóch podstawo- wych sektorach - przemyśle samochodowym (spadek sprzedaży nowych wozów) i budownictwie (zmniejszenie się zamówień na no- we domy) - że od połowy miesiąca zaczęła się zwiększona sprze- daż akcji, co z kolei doprowadziło do paniki na giełdzie w następ- nym miesiącu. Ta zaś zaczęła działać niczym prawdziwe koło za- machowe całego kryzysu, przede wszystkim odbijając się na sytua- cji banków. Wzrost spekulacji giełdowej prowadził w latach 20. do systema- tycznego wzrostu pożyczek udzielanych maklerom giełdowym na zakup akcji. Jeśli w 1926 r. 3 mld dolarów zostało przeznaczone na 306 307 ten cel, to po dwóch latach - już 6 mld, a w trakcie miesigcy po- przedzających załamanie na giełdzie nowojorskiej - aż 8,5 mld dolarów. Jednocześnie rosły odsetki od udzielanych pożyczek z 5% do 20%. Gdy od końca października wpływy uzyskiwane przez lr- my maklerskie gwałtownie zaczęły maleć, a wraz z nimi możliwoś- ci spłaty uzyskanych wcześniej pożyczek na zakup akcji oraz odse- tek z tego tytułu, dotychczasowa polityka kredytowa banków obróciła się przeciwko nim. Nie były w stanie odzyskać w krótkim czasie znacznej czgści wprowadzonych do obiegu pieniędzy. Prob- lemy z tym związane zostały pogłgbione przez zwigkszony odpływ z banków gotówki związany z likwidacją kont oszczędnościowych przez tych, którzy je posiadali. Zaniepokojeni brakiem stabilności na rynku papierów wartościowych, pogłgbiali ogólny stan nierów- nowagi inansowej przez wycofywanie swoich wkładów gotówko- wych. Nie tyle masowość zjawiska, co przede wszystkim wysokość wybieranych wkładów sprawiła, że banki pozbawione sporej części kapitałów (obróconych na cele spekulacyjnych zakupów akcji), nie mogąc ich odzyskać od firm maklerskich wcześniej czy później mu- siały bankrutować. Dotyczyło to przede wszystkim banków wcześ- niej zorientowanych w swojej działalności głównie na finansowa- nie zakupów akcji. Rada Rezerw Federalnych (Federal Reserve Board) jeszcze przed krachem giełdowym przyjęła bowiem politykę nieudzielania pożyczek bankom, które kredytowały takie zakupy. W konsekwencji tylko w ciągu listopada i grudnia 1929 r. za- mknięto 609 banków dysponujących 550 mln dol. wkładów. W ko- lejnych latach coraz większa liczba banków stawała się niewypła- calna. W 1930 r. bankructwo ogłosiło 1345, w 1931 - aż 2298 i w 1932 r. - kolejnych 1456 banków. W miarę upływu czasu oprócz banków lokalnych niewypłacalność ogłaszały także tak poważne instytucje, jak Bank of United States w Nowym Jorku, któr; dy- sponując wkładami 180 mln dolarów, złożonymi przez 400 tys. osób, został zamknięty w końcu grudnia 1930 r. Towarzyszące spadkowi notowań akcji zamykanie banków sta- nowiło faktycznie dopiero pierwszy obrót owego koła zamachowe- go, wprawiającego w ruch mechanizm kryzysowy. Gwałtowne zmniejszenie się możliwości kredytowania produkcji, z jednej stro- ny, z drugiej zaś - naturalny w konkretnej sytuacji spadek zaku- pów powodował konieczność ograniczania produkcji, a w konsek- 308 wencji szybki wzrost bezrobocia. W połowie 1931 r. tylko 32% za- trudnionych w zakładach Forda pracowało 5 dni w tygodniu i aż ponad 50% tylko 3 dni. Pod koniec roku Ford musiał ostatecznie całkowicie zamknąć zakłady w Detroit, zwalniając 75 tys. ludzi. W Chicago w tym samym czasie 700 tys., tj. 40% wszystkich znajdu- jących sig na tamtejszym rynku pracy osób, dotknęło bezrobocie. W skali całego kraju oznaczało to przyrost ich liczby do 5 mln w 1930, 9 mln - w 1931 i 13 mln - w 1932 r. W ten sposób po kilku latach kryzysu 25% wszystkich znajdujących się na rynku pracy Amerykanów nie miało zatrudnienia. Szybko zwigkszające się bezrobocie, ogarniające zresztą nie tyl- ko grupy pracowników f'izycznych, ale i umysłowych, w konsek- wencji prowadziło również do szybko postępującego ogólnego zu- bożenia społeczeństwa. Pozbawione oszczędności i zmuszone z ra- cji niemożności spłaty wcześniej zaciągniętych kredytów do odda- wania zakupionych dóbr trwałego użytku, liczne grupy Ameryka- nów zaczęły korzystać z najprostszych form usług świadczonych przez organizacje charytatywne w rodzaju kuchni ulicznych, roz- dawnictwa chleba, itd. Ciekawym szczegółem dotyczącym tych form pomocy był fakt, że niekiedy owe przysłowiowe garkuchnie były utrzymywane przez... gangi przestgpców, nie wyłączając orga- nizacji kierowanej przez słynnego A1 Capone. Przyczyny, dla któ- rych ów słynny gangster utrzymywał kuchnie polowe w Chicago, nie są dokładnie znane. Może chodziło o przyciągnięcie nowych członków, a może w grę wchodziła obawa, że istniejący w mieście i w kraju stan grozi rewolucją społeczną, której skutki będą odczu- wane także przez świat przestępczy. Pod wieloma wzglgdami sytuacja ludności rolniczej wyglądała znacznie gorzej niż mieszkańców miast. W całej dekadzie lat 20. wystgpowała znaczna rozbieżność pomigdzy dochodami ludności miejskiej i wiejskiej. Pod wpływem znacznego spadku wszystkich cen, a więc i cen na produkty rolne, średni dochód farmera wyno- sił w 1930 r. tylko 230 dolarów rocznie, a zatem ponad czterokrot- nie mniej niż zatrudnionego w przemyśle robotnika (pod warun- kiem, że miał on pracę w pełnym wymiarze). Przez cały czas zmniejszały sig także nakłady inwestycyjne na rolnictwo, z 79 mld w 1919 do 58 mld dol. w 1929 r. Zwiększające się zaś zadłużenie farmerów jeszcze przed kryzysem uczyniło ich 309 sytuację znacznie trudniejszą niż ludności miejskiej. Pod jednyzn wzglgdem jednak wydaje się, iż położenie tej kategorii ludzi znacz- nie się wyróżniało na korzyść: mogli wyżywić siebie i swoje rodzi- ny. Wyrazem tego narastającego zwłaszcza w latach kryzysu prze- konania był fakt, że w 1931 r. pierwszy raz od 9 lat odnotowano przyrost o 206 tys. liczby ludności rolniczej. Został on wywołany napływem bezrobotnych, niekiedy także już i bezdomnych.mie- szkańców miast znajdujących się w najbardziej krytycznym poło- żeniu. Wiele początkowo wskazywało na to, że administracja Herberta C. Hoovera będzie w stanie w miarę skutecznie walczyć z kryzy- sem. Owe nadzieje budowano przede wszystkim mając w pamięci zdolności organizatorskie Hoovera, ujawnione w okresie wojny oraz latach spędzonych w Departamencie Handlu. Ważne było przy tym i to, że Hoover był pierwszym prezydentem, który doce- niając możliwości tkwiące w środkach masowego komunikowania pragnął je wykorzystać do budowy zaufania społecznego i aproba- ty dla podejmowanych przez siebie działań. Istotnym czynnikiem sprzyjającym jego administracji w przezwyciężeniu kryzysu stało się zaufanie, jakim cieszył się sam prezydent wśród kół wielkiego biznesu. Wartość owych aktywów była równoważona przez pasy- wa, na jakie składały się takie elementy, jak skala i zasięg zja- wisk kryzysowych, nieporównywalne do żadnego z poprzednio przechodzonych załamań gospodarczych, oraz sama osobowość prezydenta, który według opinii autora jednego z najnowszych o- pracowań poświęconych tym latom, Roberta S. McElraine'a, "prze- mawiał optymistycznie, ale wyglądał i działał pesymistycznie"zz. Pierwsze działania antykryzysowe jakby nawet potwierdzały, że prezydent sam wierzył, iż chętnie używany przez niego na opisanie zachodzących zjawisk termin "depresja" (zamiast w takich sytua- cjach stosowanych "panika" lub "kryzys") właściwie oddaje ich charakter. Z jego inicjatywy w grudniu 1929 r. Kongres przyjął ustawę zmniejszającą wysokość podatków dochodowych z 1,5% do 0,5% w przypadku tych osób, które zarabiały mniej niż 4 tys. dol. rocznie, z 3% do 2% - dla dochodów na poziomie 4 - 8 tys. i z 5% do 4% - w przypadku dochodów powyżej 8 tys. dol. rocznie. Jed- 2z R.S. McElraine, The Great Depression. New York 1984, s. 67. 310 nocześnie podatki płacone przez korporacje obniżono z 12% do ll%. W założeniu redukcje te miały zwiększyć siłę nabywczą oby- wateli i przez dokonywane przez nich zakupy na przedkryzysowym poziomie doprowadzić do szybkiego powrotu koniunktury. Reduk- cje podatków nie zmieniły jednak wiele w ogólnej sytuacji finanso- wej kraju. Ze wzglgdu na niską poprzednio stopę podatkową re- dukcje poprawiły w niewielkim tylko stopniu siłę nabywczą lud- ności (np. dla dochodów poniżej 4 tys. rocznie podatek zmniejszył się z 5,63 do 1,88 dol.), za to malały wpływy rządu, zwiększając jednocześnie deficyt budżetowy z 16,2 mld w 1930 r. do 16,8 mld- w roku następnym i 19,5 mld dolarów - w 1932 r. Zanim negatywne rezultaty owej polityki w pełni uwidoczniły się w postaci zmniejszonych możliwości przeznaczenia z budżetu środków, np. na bezpośrednią pomoc dla bezrobotnych, w 1930 r. administracja wydatkowała dodatkowo 400 mln dolarów na roboty publiczne, organizowane przez nowo utworzony Wydział Robót Publicznych (Division of Public Works) w Departamencie Handlu. dednocześnie powstała na kilka miesięcy przed krachem giełdo- wym ftada ds. Farm (Farm Board) przeznaczyła 500 mln dol., po- zostawionych do jej dyspozycji przez Kongres, na zakup niektó- rych płodów rolnych, aby w ten sposób zatrzymać spadek na nie cen, a ponadto skierowała część owych funduszy na wzmocnienie Federalnych Banków Ziemskich (Federal Land Banks). Ponadto zakupione i magazynowane przez państwowe przedsiębiorstwa, jak Grain Stabilization Corporation i Cotton Stabilization Corporation, pszenicę i bawełnę w większości oddano do dyspozycji Czerwone- go Krzyża, który zaczął je rozprowadzać po całym kraju. Ocenia się, że tylko w 1930 r. pomoc niesiona w ten sposób dotarła do 5 mln rodzin, łagodząc dotkliwość kryzysu. W tym samym roku Kongres przyznał dodatkowo 45 mln dol., które Departament Rol- nictwa miał przeznaczyć na pomoc finansową dla farmerów, udzie- laną pod zastaw kolejnych zbiorów, a przeznaczoną na sfinansowa- nie zakupów środków potrzebnych do prowadzenia farm (pasze, pa- liwo do traktorów itp.). Z pomocy tej skorzystało łącznie 385 tys. farmerów. Równolegle z omawianymi działaniami administracja prowadziła inne, których celem było wyrównanie powiększającego się deficytu budżetowego poprzez podniesienie taryf celnych. W połowie czerw- 311 ca 1930 r. prezydent podpisał - nie zważając przy tym na ostrze- żenia ze strony specjalistów z Amerykańskiego Stowarzyszenia Ekonomicznego (American Economic Association), którego 1038 członków wystosowało petycjg wzywającą Hoovera do postawienia weta wobec ustawy podnoszącej taryfy celne - Smooth-Hawley Tariff Act. Ustawa ta podnosiła z 50% do IOO% cła importowe na surowce przemysłowe i płody rolne oraz z 33% do 40% cła na pro- dukty przetworzone. Zgodnie z przewidywaniami środowisk na- ukowych wprowadzenie wspomnianych taryf zamiast poprawić ogólną sytuacjg gospodarczą, zwłaszcza zaś finansową, tylko ją po- gorszyło. Taryfy spotkały sig bowiem wkrótce z odpowiedzią part- nerów handlowych Stanów Zjednoczonych, którzy szybko zaczgli ograniczać import z tego kraju. Amerykańskie wpływy z eksportu zmniejszyły sig do 1932 r. o połowg, czyli o blisko 1,5 mld dol. rocznie. Spadek eksportu, oprócz zmniejszenia wpływów z tego tytułu, przyniósł i szereg innych skutków negatywnych. Przede wszystkim oznaczało to jeszcze wigksze niż dotąd ograniczenie produkcji w niektórych gałgziach przemysłu, a w konsekwencji dalsze zwigk- szenie liczby bezrobotnych przy zmniejszonych możliwościach nie- sienia im bezpośredniej pomocy ze środków federalnych. Fakt, że owe procesy ujawniły sig dopiero po pewnym czasie, sprawił, że w drugiej połowie 1930 r. i pierwszych miesiącach 1931 r. podstawo- we wskaźniki, jak poziom zatrudnienia, produkcji itp., napawać mogły optymizmem, dowodząc pewnej stabilizacji sytuacji. Pogor- szyła się ona na tyle od maja 1931 r., że obecnie historycy ocenia- jący te lata z perspektywy czasu mówią o drugiej fazie kryzysu, w której Amerykanie coraz bardziej zaczęli doświadczać skutków wy- nikających z przeniesienia kryzysu z USA na grunt europejski. Trudności gospodarcze przeżywane w tyrn czasie przez państwa Starego Kontynentu, łącząc się z pewnymi zdarzeniami natury po- litycznej (próba unii celnej Niemiec i Austrii w marcu 1931 r.), wy- wołały latem 1931 r. panikg finansową odczuwalną w miesiącach jesiennych także w USA. Tylko w październiku 522 banki z wkła- dami 471 mln dol. zostały zamknigte. Równolegle dały o sobie znać opóźnione skutki wojny handlowej, narastającej po wprowadzeniu przez Stany Zjednoczone nowych taryf celnych. Jednym ze środków mających na początek ustabilizować sytua- 312 cjg na rynku finansowym, a przez to i w innych sferach życia gos- podarczego, było utworzenie w styczniu 1932 Korporacji ds. Re- konstrukcji Finansów (Reconstruction Finance Corporation), wypo- sażonej przez Kongres w kapitał 500 mln dol. i prawo wypuszcza- nia gwarantowanych przez rząd obligacji o łącznej wartości trzy- krotnie przewyższającej sumę wkładu podstawowego. Korporacja miała działać niejako poza Federalnym Systemem Rezerw, co uniezależniałoby ją od licznych manewrów FSR reagującego dość nerwowo na każdy nowy sygnał z rynku finansowego i przez to niekiedy nawet pogarszającego na Izim sytuacjg. Kierowana przez Charlesa G. Dawesa RFC pożyczyła do końca urzgdowania admi- nistracji Hoovera ponad 1,5 mld dol. bankom, spółkom ubezpiecze- niowym, spółkom udzielającym pożyczek hipotecznych oraz rolni- czym stowarzyszeniom kredytowym. Ze wzglgdu na funkcje usłu- gowe tych instytucji, skierowane w ich strong środki miały ustrzec liczne grupy Amerykanów przed negatywnymi skutkami bankructwa owych placówek. Podobny cel miał na uwadze Hoo- ver, inicjując program pomocy dla budownictwa i instytucji go fi- nansujących. Uchwalona w lipcu 1932 r. przez Kongres ustawa Federal Home Loan Bank Act tworzyła paralelną z FSR sieć Fede- ralnych Banków Pożyczek Mieszkaniowych (Federal Home Loan Banks). Celem ich działalności było tworzenie dogodnych warun- ków spłat kredytów zaciągnigtych przez właścicieli już wybudowa- nych domów, tak aby ustrzec ich przed utratą domostw. W przy- padku zaś tych, których to już spotkało, banki owe miały udzielać kredytów na budowg nowych domów. Wydaje sig, że przyznać należy racjg wszystkim tym historykom, którzy twierdzą, że w swoim postrzeganiu kryzysu i metod walki z nim Hoover był bardziej otwarty na pomoc dla biznesu niż na two- rzenie instrumentów bezpośredniego wsparcia f inansowego i mate- rialnego dla znajdujących sig bez pracy i środków utrzymania co- raz liczniejszych grup społecznych. Postawa ta wynikała z prze- świadczenia, że, po pierwsze, państwo nie powinno być obciążone funkcjami opiekuńczymi w stosunku do obywatela w tym dosłow- nym tego słowa znaczeniu, gdyż szereg innych instytucji jest do tego powołanych. Po wtóre, prezydent uważał, że pomoc bizneso- wi, obojgtnie czy jego sektorom produkcyjnym, czy też ze sfery u- eług, w istocie służy nie tyle ratowaniu właścicieli przedsigbiorstw 318 i firm, co przez polepszenie ich sytuacji - zmianie na lepsze poło- żenia całego społeczeństwa. To ogólne spojrzenie na relacje w trójkącie: państwo-biznes-spo- łeczeństwo spowodowało, że dopiero w drugiej fazie kryzysu, zapo- czątkowanej w połowie 1931 r., administracja zaczęła kreować programy związane z bezpośrednią pomocą dla warstw znajdują- cych się w najtrudniejszym położeniu. Jednym z takich działań by- ło powołanie w sierpniu 1931 r. Prezydenckiej Organizacji Pomocy Bezrobotnym (President's Organization on Unemployment Relie z Walterem S. Giffordem na czele. Urząd ten miał na celu mobilizo- wanie środków lokalnych i stanowych, które (uzupełnione sumami z budżetu federalnego) powinny były stać się podstawą nowych programów robót publicznych. Po przyjęciu zaś w lipcu roku na- stępnego Ustawy o nagłej pomocy i robotach publicznych (Emergen- cy Relief and Construction Act) RFC została zobowiązana do prze- kazania w formie nisko oprocentowanej pożyczki 300 mln dol. wła- dzom stanowym na cele doraźnej pomocy dla najuboższych. Działania te były dalekie od tego, co można by nazwać rozdaw- nictwem chleba i zapomóg przez rząd, a co wobec powiększającego się gwałtownie w latach 1931- 32 bezrobocia było niekiedy postu- lowane przez samych zainteresowanych. W tych kategoriach po- strzegał zaś Hoover żądania wysuwane w tym samym czasie przez środowiska kombatanckie, domagające się pomocy władz federal- nych. Na początku 1931 r. Kongres, pomimo postawienia przez prezydenta weta, uchwalił ustawę, na mocy której przyznano kom- batantom pożyczki w wysokości 50% ich świadczeń z 1924 r. Ozna- czało to konieczność wypłaty przez skarb państwa 1,7 mld dol. Wkrótce jednak i te sumy okazały się niewystarczające dla wete- ranów, którzy, traktując owe świadczenia często jako jedyne źród- ło dopływu gotówki, żądali dalszych wypłat. Występując w ich imieniu, kongresman Wright Patman zgłosił na jesieni 1931 r. wniosek o przyznanie kolejnych 2,4 mld dol. weteranom. Kongres odłożył jego rozpatrywanie do wiosny 1932 r. Pod wpływem nara- stającej presji środowisk kombatanckich, które zorganizowały marsz 20 tys. (dotarło ostatecznie 8 tys.) weteranów na Waszyng- ton, w połowie czerwca 1932 r. Izba Reprezentantów przyjęła odpo- wiednią ustawę, Senat jednak odrzucił ją, co spowodowało, że część spośród przybyłych do stolicy rozgoryczonych weteranów po- ' stanowiła pozostać tam tak długo, aż senatorzy zmienią zdanie. Podjęta przez policję próba usunięcia weteranów rozłożonych obo- zem przy Anacostia Flats nie powiodła się, zaogniając jedynie sy- tuację (zginęło dwóch weteranów). Wobec takiego rozwoju wypad- ków w dniu 28 lipca do akcji wkroczyły oddziały kawalerii, piecho- ty i czołgów, dowodzone przez gen. Douglasa MacArthura. Szybko wyparły one weteranów z zajmowanych przez nich pozycji w stoli- cy, raniąc przy tym 63 osoby (dalsze 1000 ucierpiało w wyniku uży- cia przez wojsko gazu). Cała akcja spotkała się z mieszanymi odczu- ciami nawet u samego prezydenta, który wprawdzie sam zezwolił na użycie wojska, ale podejmując tę decyzję, myślał bardziej o swego rodzaju manifestacji zbrojnej niż czynnym zastosowaniu broni przeciwko demonstrantom. W końcu jednak uznał argumenty gene- rała, że cała grupa działała pod wyraźnym wpływem "komunistów". Incydent ten, choć w niczym nie zmienił ogólnej sytuacji w kraju, stanowił jednak bardzo wyrazisty przykład narastania napięć spo- łecznych w związku z przedłużaniem się kryzysu. ; Rozczarowanie do metod walki z kryzysem, przyjętych przez urzędującą administrację, nie ograniczało się wszak tylko do bli- skich desperacji kombatantów. Spektrum głosów krytycznych wo- bec polityki Hoovera było rozległe. Obejmowało ono zarówno tzw. szkołę wilsonowską, reprezentowaną m.in. przez Cordella Hulla, widzącego rozwiązanie w obniżeniu taryf celnych, jak i tzw. plani- stów, skupionych wokół Stuarta Chase'a, Charlesa A. Bearda i ` George'a Soule'a, żądających wprowadzenia centralnego planowa- nia gospodarczego i ustanowienia systemu syndykalnego. Liga Planowanej Prosperity (Planned Prosperity League), z Williamem Z. Fosterem i Waddillem Catchingsem, widziała rozwiązanie w znacznym powiększeniu zasięgu i skali robót publicznych, gdy z kolei Bernard Baruch i William Gibbs McAdoo uznawali za ko- nieczne powołanie Pokojowej Rady ds. Przemysłu (Peace Indus- tries Board), która, działając na zasadach ftady Obrony Narodo- Wej (Council of National Defence) z lat wojny światowej, byłaby w atanie sprostać wszystkim problemom związanym z przedłużaniem alę i zaostrzaniem sytuacji kryzysowej. Krytyka administracji oraz niewiara w możliwość przełamania kryzysu postępowała tym szybciej i zataczała tym szersze kręgi, 1 mniej z wprowadzanych przez władze reform przynosiło pozy- 314 315 tywne efekty. Ta oczywista prawda musiała budzić wśród republi- kanów, którzy mianowali Hoovera swoim kandydatem do prezy- dentury w wyborach 1932 r., niemało obaw co do najbliższej, jak i dalszej przyszłości. Przeciwnikiem urzędującego prezydenta został bowiem dotychczasowy gubernator stanu Nowy Jork, Franklin D. Roosevelt. Członek administracji Wilsona (asystent sekretarza marynarki), a później kandydat do wiceprezydentury w wyborach 1920 r., Roosevelt zniknął na kilka lat ze sceny politycznej w związku z przebytą chorobą (paraliż dziecięcy). Dzięki własnej wy- trwałości i wsparciu ze strony żony powrócił do czynnego życia politycznego w 1924 r., odgrywając niemałą rolę w czasie pamięt- nej konwencji wyborczej demokratów w tymże roku. Popierany wówczas przez niego Alfred Smith zrewanżował mu się, pomagając cztery lata później w staraniach Roosevelta o wybór na gubernato- ra stanu Nowy Jork. Wybrany wówczas i ponownie w 1930 r., dał się Roosevelt poznać jako skuteczny w działaniu gubernator, któ- ry dzięki wprowadzeniu rozległego programu robót publicznych był w stanie znacznie zmniejszyć dotkliwość kryzysu dla nowojor- czyków. Uzyskana w owym czasie popularność pozwoliła mu żywić na- dzieję na nominację partyjną w wyborach prezydenckich 1932 r. Uzyskując ją, choć nie aż tak łatwo, jak oczekiwał, Roosevelt za- czął prowadzić kampanię wyborczą pod hasłem bliżej nie sprecyzo- wanego Nowego Ładu (New Deal). Zdesperowana i coraz boleśniej odczuwająca skutki kryzysu większość Amerykanów, wierząc, że Roosevelt głosząc Nowy Ład dysponuje swego rodzaju receptą na wyjście z owego stanu, zdecydowanie poparła kandydata demokra- tów (22,8 mln wobec 15,7 mln głosów, jakie padły na Hoovera). Oz- naczało to nie tylko porażkę.dotychczasowego prezydenta (wyra- żona w głosach elektorskich miała jeszcze większą wymowę niż w głosowaniu powszechnym: 472 głosy padły bowiem na Roosevelta i tylko 59 na Hoovera), ale zakończenie ciągnących się przez trzy kadencje rządów republikańskich. Nikt wówczas nie przypuszczał, że kolejny kandydat tej partii zasiądzie w Białym Domu dopiero po upływie dwudziestu lat. Choć zwycięstwo wyborcze było zdecydowane i nie wymagało żadnych koncesji na rzecz drugiej strony, Roosevelt postanowił zaprosić do udziału w swoim gabinecie także republikanów, są' 316 dząc, że ich obecność zneutralizuje ewentualny opór opozycji przeciwko radykalnym reformom, jakich wymagała sytuacja kra- ju. Kilku wcześniej znanych ze swych liberalnych poglądów człon- ków tej partii weszło w skład nowo tworzonej administracji. Wil- liam Woodin został sekretarzem skarbu, Henry A. Wallace - sek- retarzem rolnictwa, a Harold L. Ickes - sekretarzem spraw we- wnętrznych. Udział w rządzie republikanów nie był jedyną osobliwością no- wej demokratycznej administracji. Roosevelt postanowił także wprowadzić do niej członków tzw. trustu mózgów - grupy dorad- ców z okresu jego rządów gubernatorskich w Nowym Jorku. Ray- ! mond Moley został mianowany asystentem sekretarza stanu, a Rexford G. Tugwell - asystentem sekretarza rolnictwa. Ze ścisłej grupy współpracowników z czasów nowojorskich weszła również do , rządu jako sekretarz ds. pracy, Frances Perkins, pierwsza kobieta w dziejach kraju, która objęła funkcję ministerialną. Z innych no- minacji przez cały czas ważna pozostawała funkcja dyrektora pro- gramów pomocy społecznej, którą pełnił Harry Hopkins, również współpracownik z okresu gubernatorstwa Roosevelta. Ponadto j wspomnieć jeszcze warto o Henrym Morgenthaunie, który po ustą- pieniu Woodina ze stanowiska sekretarza skarbu przejął ten urząd, oraz o Cordellu Hullu jako sekretarzu stanu. ! Nową ekipą kierował prezydent, całkowicie różniący się od po- przednika osobowością, stylem bycia i mówienia (co okazało się ważne ze względu na częste korzystanie przez Roosevelta z radia ,1 ako środka masowej komunikacji) oraz przede wszystkim ogól- nym podejściem do niezbędnych zmian, jakie musiały zostać wpro- wadzone, by kraj mógł wyjść z kryzysu. Administracja pragnęła przeprowadzić przebudowę poszczególnych segmentów (sektorów) gospodarki, przyjmując założenia kompleksowości realizowanych zmian. Było to zadanie tyle ambitne, co i trudne do realizacji z uwagi na wzajemne zależności pomiędzy poszczególnymi sektorami oraz niekiedy wręcz krytyczny stan niektórych z nich. Do priory- tetów określonych przez administrację należało uzdrowienie rynku finansowego, który w ostatnich miesiącach 1932 r. i pierwszych ro- ku następnego uległ całkowitemu rozkładowi. Pod wpływem kolejnej wielkiej fali bankructw z jesieni 1932 r. gubernatorzy niektórych stanów zaczęli zamykać resztę funkcjonu- 317 jących banków, ogłaszając tzw. święto bankowe. Zapoczątkowana w Nevadzie i Luizjanie praktyka szybko została przeniesiona do innych stanów, tak że tuż przed inauguracją Roosevelta aż w 22 z nich banki w ogóle nie działały. W dwa dni po zmianie administra- cji Roosevelt ogłosił święto bankowe w całym kraju. Jednocześnie zwołany na specjalną sesję Kongres przyjął - w ramach całego pakietu nowych ustaw - także dwa akty dotyczące systemu ban- kowego - Nadzwyczajną ustawg bankową (Emergency Banking Act) z 9 marca 1933 r. i uchwaloną w połowie czerwca tego same- go roku Ustawę bankow 1933 r. (Banking Act of 1933). Działając na podstawie pierwszej z nich, kontrolerzy Departamentu Skarbu, Korporacj i ds. Rekonstrukcj i Finansów i Rady Rezerw Federal- nych mieli błyskawicznie dokonać oceny stanu wszystkich ban- ków i w zależności od konkretnej sytuacji bądź przedłużyć licen- cję, bądź też zamknąć już na stałe, zwracając depozytariuszom ich pieniądze. Jednocześnie ponad 1 mld dolarów został przekazany z Korporacji do tych banków, których stan uznano za zadowala- jący Doświadczenia minionych lat uczyły, że zaufanie społeczne do systemu bankowego jest równie ważne jak sam jego rzeczywisty stan. Roosevelt postanowił je wzmocnić jeszcze przed wznowie- niem działalności banków. Zdecydował sig wykorzystać w tym ce- lu radio jako środek masowego przekazu o najszerszym zasięgu. Przemawiając 14 marca, przedstawił sposób przeprowadzenia ope- racji, stwierdzając jednocześnie, że odrodzony system bankowy bg- dzie sprawnie funkcjonować jedynie pod warunkiem powrotu za- ufania społecznego. W dniu 15 marca otworzono w całym kraju 12756 banków, co stanowiło 69% zarejestrowanych przed świętem bankowym. W ciągu tygodnia znalazło się w bankach 600 mln dol. nowych depozytów, a do końca miesiąca suma ta powiększ;ła się o dalsze 400 mln. Eksperyment udał się w pełni, co pozwoliło w dalszych miesiącach całkowicie ustabilizować rynek inansowy. Istotnym czynnikiem ułatwiającym realizację tego zadania było powołanie na mocy drugiej z wcześniej wymienionych ustaw Fede- ralnej Korporacji Ubezpieczeń Depozytowych (Federal Deposit Corporation). Podejmując działalność w styczniu 1934 r., instytu- cja ta gwarantowała wkłady indywidualne do wysokości 2,5 tys. dolarów. Tym samym zniknęło w powszechnym odczuciu niebez- pieczeństwo, że upadek banku bgdzie równoznaczny z utratą wcześniej złożonych w nim oszczędności. Zachęcony pierwszym znaczącym sukcesem, a zarazem przeko- nany przez niektórych ze swoich doradców o możliwości modelo- wania relacji cenowych - poprzez manipulowanie dopływem pie- niądza na rynek, Roosevelt postanowił z dniem 19 kwietnia 1933 r. odejść od wymienialności dolara na złoto. Odtąd tylko dolar pa- pierowy miał pozostać w obiegu, a jego realna wartość zależała od kontrolowanych przez rząd zakupów złota. Od października tego samego roku ustalono cenę skupu złota na nieco wyższym pozio- mie od średniej światowej, zmieniając ją codziennie, aby w ten sposób ustrzec się przed spekulacją ze strony Wall Street. Pomimo tych działań ceny w ogóle, a produktów rolnych w szczególności wciąż spadały, co przekonało Roosevelta do konieczności zarzuce- nia podjętej niedawno operacji. Od stycznia 1934 r. przywrócono wymienialność dolara na złoto, ustalając jednocześnie cenę krusz- cu na poziomie 35 dol. za uncję (59% wartości sprzed kwietnia 1933 r.). Specjalna sesja Kongresu zwołana przez prezydenta wkrótce po objęciu przez niego urzędu trwała do połowy 1933 r., stąd zmiany w tym okresie wprowadzone popularnie zwano reformami "stu dni" Roosevelta. Przyjęte wówczas ustawy praktycznie dotyczyły wszystkich podstawowych problemów życia gospodarczego i spo- łecznego. Z punktu widzenia możliwości dalszego modelowania stosunków w przemyśle najistotniejsza była Ustawa o uzdrowieniu przemyslu narodowego (National Industrial Recovery Act - NIRA), uchwalona w połowie czerwca 1933 r. Powstała z jej mocy agenda, Administracja ds. Uzdrowienia Gospodarki Narodowej (National Recovery Administration -NRA), doprowadzić miała do ustabilizowania się sytuacji w sek- torze produkcyjnym, a zwłaszcza w przemyśle. Służyć temu miało wypracowanie odpowiednich porozumień branżowych, określają- cych podstawowe ceny na surowce i produkty f`inalne, zakres po- tencjalnej rywalizacji pomigdzy producentami oraz wysokość płac maksymalną długość czasu pracy. W ciągu tylko pierwszych czterech miesięcy istnienia kierowanej przez niezwykle energicz- nego generała, Hugha Johnstona, agendy poszczególne grupy biz- nesu wypracowały 541 porozumień dotyczących wymienionych 318 319 kwestii. Wszystkie te kodeksy uzyskały aprobatę ze strony prezy- denta, co było warunkiem wstgpnym wprowadzenia ich w życie. Krytycy nowego systemu stwierdzali, że kodeksy stanowiły dyktat wielkich firm i przez to nie uwzględniały specyfiki działalności małych przedsiębiorstw. Konsumenci niejednokrotnie uskarżali się na wysokie ceny, a robotnicy na niskie według nich płace. Krytyka płynąca pod adresem NRA z różnych stron spowodowała, że całą sprawą zajął się w 1935 r. Sąd Najwyższy. Ostatecznie u- znał on podstawę prawną funkcjonowania wspomnianej agendy, a zatem ustawę NIRA za niezgodną z Konstytucją, co w praktyce oznaczało konieczność rozwiązania NRA. Oblicza sig, że do tego momentu udało się jej stworzyć 2 mln miejsc pracy w przemyśle, zahamowując w ten sposób spadek produkcji, a tym samym i za- trudnienia. Część owych miejsc pracy została stworzona w rezultacie dzia- łalności powstałej w efekcie przyjęcia przez Kongres NIRA, Admi- nistracji Robót Publicznych (Public Works Administration). Jej szef - sekretarz spraw wewngtrznych, Harold L. Ickes - otrzy- mał do swej dyspozycji 3,3 mld dol., które miały zostać wydane w ten sposób, by poprzez zwiększone zatrudnienie, uzyskane w efek- cie robót publicznych, powiększyć możliwości nabywcze ludności. Do 1939 r. agenda ta wydała nie tylko wszystkie pierwotnie przy- znane środki, ale i jeden miliard dolarów przydzielony jej dodatko- wo w 1935 r. Z pieniędzy tych finansowano realizację 34 tys. róż- nych przedsięwzięć; spośród których najbardziej znanymi była bu- dowa Grand Coule Dam, Queens Midtown Tunel i All American Canal. Uchwalona w połowie maja 1933 r. Ustawa o przystosowaniu rol- nictwa (Agricultural Adjustment Act - AAA) miała stworzyć pod- stawy stabilizacji w sferze produkcji rolnej. Utworzona na jej mo- cy agenda (Agricultural Adjustment Administration - AAA) w pierwszym roku istnienia starała sig doprowadzić do zahamowa- nia spadku cen produktów rolnych przez stymulowanie działań służących ograniczeniu produkcji. Dla przykładu przewidywano redukcję upraw kukurydzy o 20% w porównaniu do zasiewów z lat 1932 - 33. Projektowano także zmniejszenie pogłowia trzody o 25%. W zamian za to farmerzy mieli otrzymać po 30 centów od każdego nie wyprodukowanego buszla kukurydzy i po 5 dol. od 320 nie wyhodowanej świni. Wkrótce i inne produkty objgto podobny- mi umowami. Oblicza się, że tylko w 1934 r. 3 mln farmerów zosta- ło objętych programem pomocy AAA. Szczególną rolę pełnił on na Południu. Tam bowiem, ze względu na specyf.iczne stosunki włas- nościowe (700 tys. farm funkcjonujących w systemie dzierżawy) oraz rozpowszechnioną uprawę monokultur bawełny i tytoniu, wsparcie dla producentów stanowiło bardziej niż gdzie indziej o możliwościach utrzymania się z pracy na roli. W sezonie 1935 - 36 produkcja bawełny spadła o 4489 tys. bel, blisko 50% poprzednich zbiorów. Przynależność farmerów do AAA nie była obowiązkowa, ale w razie braku współpracy z ich strony planowane efekty mogły stanąć pod znakiem zapytania. Dobitnym tego potwierdzeniem by- ły zbiory niektórych płodów rolnych w 1936 r., kiedy w magazy- nach znalazło sig aż 18 mln bel bawełny, czyli o przeszło połowę więcej, niż spodziewano się uzyskać. Na początku owego roku zakończył swój żywot program AAA w dotychczasowej postaci. Program podzielił ten sam los co NIRA. Jego funkcjonowanie zostało uznane za niezgodne z Konstytucją. Niemniej nawet w krótkim czasie udało się uzyskać wzrost docho- dów farmerów o 50%. AAA nigdy nie zrealizowała do końca swo- jego podstawowego celu, tj. uzyskania parytetu pomiędzy docho- dami ludności wiejskiej i miejskiej. Wydaje się, że przy założeniu wolnego udziału zainteresowanych w programie agendy oraz przy stosowaniu przez nią wcześniej opisywanych metod po prostu nie było szans na pełną realizację postawionych przed nią zadań. Do- piero gwałtownie wzrastający popyt na produkty rolne w okresie II wojny światowej ułatwił osiągnięcie zasadniczej poprawy sytua- cji materialnej farmerów. Nieco mniejsze w sensie ekonomicznym, ale wcale nie mniej istotne w wymiarze społecznym znaczenie miała przyjęta w końcu marca 1933 r. ustawa o zalesianiu gruntów przy pomocy specjalnie do tego powołanej służby złożonej z młodych, a w większości bez- robotnych ludzi. Na jej podstawie utworzono Cywilny Korpus Konserwacyjny (Civilian Conseruation Corps - CCC). Jego zada- niem było utrzymanie terenów leśnych, ale także budowa umoc- nień przeciwpowodziowych, wykonywanie prac irygacyjnych itp. W zorganizowanych na wzór wojskowy i dowodzonych przez zawo- dowych żołnierzy oddziałach Korpusu przebywało łącznie 2,5 mln 21 Va drodze ku potędze. ludzi w wieku 18 - 25 lat. Skoszarowani i żywieni zbiorowo, otrzy- mywali jednocześnie 30 dol. miesięcznie zapłaty za swą pracę, z czego 25 dol. byli zobowiązani wysyłać rodzinom. Program pomyś- lano zatem jako swego rodzaju formę pomocy nie tylko dla sa- mych zainteresowanych, ludzi pozbawionych pracy zarobkowej, ale także ich rodzin. Korpus rzetrwał do 1941 r., kiedy w związku z przygotowaniami wojennymi zlikwidowano go, a większość uczestników zasiliła szeregi US Army. Do tego czasu oddziały Kor- pusu posadziły ponad połowę całego areału nowo założonych w owych latach lasów. Jeśli CCC był programem skierowanym do konkretnej grupy lu- dzi, to z kolei przyjęta tego samego dnia co AAA, tzn. 12 maja 1933 r., Ustawa o federalnej pomocy nadzwyczajnej (Federal Eme- rgency Relief Act - FERA) pozostawała aktem prawnym general- nie porządkującym sprawy pomocy dla wszystkich Amerykanów, znajdujących się w najcięższej sytuacji materialnej. Utworzenie z jej mocy Federalnej Administracji ds. Pomocy Nadzwyczajnej (Fe- deral Emergency Relief Administration - FERA) i przeznaczenie na jej cel początkowo 500, a następnie kolejnych 400 mln dol. jest warte o tyle podkreślenia, że odtąd administracja niejako progra- mowo wprowadzała problematykę opieki społecznej do swojej działalności. Wprawdzie próby tego rodzaju podejmowała już po- przednia administracja, ale ani ze względu na leżące u ich pod- staw założenia, ani też wielkość samych nakładów nie mogły być one porównywalne z przewidywanym zasięgiem działania FERA. Gwoli sprawiedliwości dodać warto, że Roosevelt - podobnie jak niegdyś Hoover - nie był entuzjastą przyjęcia przez rząd odpo- wiedzialności za program pomocy społecznej. Nic też dziwnego, że początkowo FERA kierowała pieniądze do budżetów stanowych i miejskich. Jej dyrektor, Harry Hopkins, zdołał jednak ostatecznie przekonać Roosevelta o konieczności powołania w ramach FERA rządowego programu robót publicznych. W listopadzie 1933 r. pre- zydent utworzył Administrację ds. Robót Cywilnych (Civil Works Administration), którą wyposażono we wspornniane już 400 mln dol., przekazanych ze środków CWA. Od lutego 1934 r. na listach płac CWA znalazło się 4,2 mln osób, otrzymując wynagrodzenie za prace wykonywane przy budowie 40 tys. szkół, 469 lotnisk i 400 tys. km dróg i ulic. W związku z uznaniem przez prezydenta, że ogólna sytuacja gospodarcza ulegać poczęła stopniowej poprawie, program został zawieszony na wiosnę 1934 r. Eksperymentem z pogranicza stosunków gospodarczych i spo- łecznych, który przetrwał jednak znacznie dłużej niż CWA, był in- ny element programu "stu dni" - Ustawa o prawnych podstawach rozwoju doliny Tennessee (Tennessee Valley Authority - TVA). W przeciwieństwie do poprzednich, ten akt dotyczył nie tyle któregoś z sektorów gospodarki narodowej, czy też grupy społecznej, ile ca- łego regionu. Dolina Tennessee, zajmująca powierzchnię 64 tys. km2 i zamieszkana przez 3 mln ludzi, od dawna była uważana za jeden z najbiedniejszych i najbardziej gospodarczo zaniedbanych obszarów w kraju (dochód tam uzyskiwany stanowił ledwie 45% średniej krajowej). Już w latach 20. progresywnie nastawieni członkowie Kongresu, skupieni wokół George'a W. Norrisa, doma- gali sig bezpośredniej pomocy federalnej, zwłaszcza zaś kontynuo- wania rozpoczętych jeszcze w okresie wojny światowej prac na stanowiących własność rządową tamach Musole Shoals, przegra- dzających rzekę Tennessee. Idea formułowana przez Norrisa, że kończąc budowę wcześniej rozpoczętych i wznosząc nowe elek- trownie wodne w tym regionie, będzie go można znacznie ożywić gospodarczo, została podchwycona przez administrację Roosevel- ta. Powołano odpowiednią, o tej samej nazwie co ustawa, agendę. Na jej czele stanął, pełniąc tę funkcję do 1938 r., Arthur Morgan - zwolennik planowej współpracy sektora państwowego i prywat- nego. W okresie sprawowania owego urzędu doprowadził on do te- go, że ze środków TVA zbudowano 9 tam na rzece Tennessee i ty- leż samo elektrowni wodnych. Korzystając z taniej energii w nich wytwarzanej, w dolinie zaczęto budować zakłady przemysłowe, głównie chemiczne. Przegrodzenie rzeki w aż tylu miejscach poz- woliło na jej regulację. Od końca lat 30. stała się ona żeglowna na odcinku 1000 km. Plan rozwoju doliny nosił wszelkie cechy kompleksowości. O- znaczało to także tworzenie odpowiednich warunków do rozwoju rolnictwa. Dolina zaczęła słynąć nie tylko z rosnącej produkcji ta- niej energii elektrycznej, ale także i z eksperymentalnych farm, w których wypróbowywano nowe uprawy, nowoczesne środki ochro- ny roślin i wprowadzano inne nowinki z zakresu agrotechniki. Z całego programu "stu dni", czy szerzej mówiąc, Nowego Ładu, 322 I 323 TVA nie tylko przetrwał najdłużej (kontynuowano go aż do 1953 r.), ale także okazał się najbardziej owocnym zarówno w sensie ekonomicznym (nawet w latach 80. region pozostawał najwięk- szym producentem energii elektrycznej), jak i społecznym. Biorąc pod uwagę skalę wszystkich zapoczątkowanych w 1933 r. zmian, sądzić by można, że powinny one zaspokoić oczekiwania zdecydowanej większości Amerykanów, którzy do chwili przyjęcia programu "stu dni" nie widzieli przed.sobą żadnego wyjścia z sy- tuacji, w jakiej od kilku już lat się znajdowali. Program Nowego Ładu, oprócz uznania, spotykał się jednak także z krytyką formu- łowaną nie tylko ze strony zdekłarowanych przeciwników propo- nowanych przez administrację modelowych rozwiązań, ale i przez tych wszystkich, którzy uznawali, że jest on niewystarczający i zbyt mało radykalny jak na potrzeby chwili. Stosunkowo naj- wcześniej i w najostrzejszej formie zarzuty te kierował pod adre- sem prezydenta jego były sojusznik z kampanii wyborczej 1932 r., Huey Pierce Long, z Luizjany. Krytykę działań nowej administracji rozpoczął on już latem 1933 r., kiedy okazało się, że Roosevelt nie podziela jego poglądów na sprawę redystrybucji dochodu narodowego. Miała ona polegać na tym, że wszystkim wykazującym się dochodem ponad 5 tys. dol. rocznie zostałyby odebrane pieniądze, stanowiące nadwyżkę, i przekazane innym, aby i oni mogli osiągnąć ten sam próg zamoż- ności. Pomimo odrzucenia przez prezydenta całej koncepcji, Long nie ustępował, wyzyskując do popularyzacji swoich poglądów po- zycję senatora z Luizjany oraz szczególne wpływy, jakie zdobył so- bie w tym stanie, stając się niemal faktycznym dyktatorem (miej- scowa legislatura nadała mu prawo mianowania wszystkich pra- cowników opłacanych z budżetu stanowego: od policjantów do na- uczycieli). W całym kraju powstawać zaś poczęły w latach 1934 - 35 oddziały Towarzystwa Podziału Naszego Bogactwa (Sha- re Our Wealth Society). Jego program opierał się na idei rzuconej przez Longa. Odebranie bogatym i zamożnym nadwyżek dochodów miało zapewnić uzyskanie przez każdą rodzinę amerykaiźską co najmniej 2,5 tys. dol. rocznych wpływów oraz zagwarantowanie subwencji w wysokości 6 tys. dol. dla właścicieli gospodarstw rol- nych. Patronujący Towarzystwu Long ogłosił w listopadzie 1934 r., że będzie ubiegać się o prezydenturę w kolejnych wyborach, co- choć szanse na realizację owego zamierzenia wydawały się raczej minimalne - poważnie jednak zaniepokoiło Roosevelta, obserwu- jącego demagogiczne, a zarazem dyktatorskie poczynania Longa. Śmierć we wrześniu 1935 r., w wyniku zamachu dokonanego przez Carla Austina Weissa, przekreśliła plany senatora związane z pre- zydenturą. Jednocześnie osłabła popularność zorganizowanego przez niego Towarzystwa, którego aktywność wygasła w 1936 r. Opozycja Longa wobec Nowego Ładu i próba kreowania przez niego własnego programu wyjścia z kryzysu zbiegła się w czasie z podobnymi działaniami, podejmowanymi nie zawsze zresztą przez zawodowych polityków. Do nich z pewnością nie zaliczał się kato- licki ksiądz Charles Edward Coughlin - jeden z pierwszych "ra- diowych kapłanów". Od 1930 r., kiedy podpisał kontrakt z siecią CBS na cotygodniowe kazania radiowe, począł głosić nie tylko Słowo Boże, ale także dzielić się ze słuchaczami poglądami na bie- żącą sytuację w kraju, szybko zyskując przy tym popularność (w połowie lat 30. słuchało go co tydzień 30 - 45 mln osób). Odpowie- dzialnością za kryzys obarczał on mafię bankierów z Wall Street, komunistów i Żydów. Początkowo, w 1932 r., poparł Roosevelta, stwierdzając, że istnieje tylko alternatywa: "Roosevelt albo rui- na", a po ogłoszeniu programu Nowego Ładu w 1933 r. uznał pre- zydenta za zbawienie dla kraju. Stopniowo jednak, zwłaszcza od jesieni 1934 r., rewidował swoje poglądy na politykę administracji. W listopadzie 1934 r. zorganizował Narodowy Związek dla Spra- wiedliwości Społecznej (National Union for Social Justice), które- go celem stało się kreowanie programu alternatywnego w stosun- ku do Nowego Ładu. W 1935 r., kiedy "radiowy kapłan" otwarcie " twierdził, że Nowy Ład jest "żydowskim ładem, a Roosevelt "an- tychrystem", kierowana przez niego organizacja osiągnęła liczeb- ność pół miliona członków. Coughlin początkowo popierał Longa w jego planach dotyczą- cych prezydentury. Po śmierci Longa postanowił, że w wyborach 1936 r. Narodowy Związek wystawi własnego kandydata. Został nim William Lemke z Dakoty Północnej. Otrzymał on łącznie 882 tys. głosów. Było to znacznie mniej, niż przewidywał Coughlin (myślał o 9 mln głosów), ale i tak wystarczająco dużo, by zaniepo- koić Roosevelta. Kampania 1936 r. okazała się jednak szczytowym momentem w publicznej karierze Coughlina, który po porażce 324 325 Lemkego wycofał się z życia politycznego, później zaś, gdy powró- cił, nigdy już nie zdołał zdobyć podobnej popularności. Znaczny wpływ na bieg spraw państwowych uzyskał w tym sa- mym czasie także Francis Everett Townsend. Ten niezbyt wzięty lekarz z Kalifornii, dobiegając na początku lat 30. siedemdziesiąt- ki, zaczął dzielić problemy 7,5 mln Amerykanów w podeszłym wie- ku, pozbawionych stałego źródła utrzymania. W tym czasie tylko w 28 stanach funkcjonowały programy emerytalne, które przyzna- wały bardzo ograniczone świadczenia (od 7,28 dol. miesigcznie w Montanie do 30 dol. w Maryland) dla osób w wieku poprodukcyj- nym. W końcu 1933 r. Townsend napisał list do lokalnego dzienni- ka "People's Forum", przedstawiając swój plan, przewidujący wy- płatę przez rząd świadczeń emerytalnych w wysokości 200 dol. miesięcznie. Autor twierdził przy tym, że pieniądze otrzymane przez osoby starsze i wydawane nie tylko na zaspokojenie potrzeb związanych z biologicznym przetrwaniem, ale także i na potrzeby wyższego rzędu, posłużą jako źródło finansowania nowych miejsc pracy dla osób w wieku produkcyjnym. Nieoczekiwanie dla samego Townsenda jego plan zyskał żywy oddźwięk, początkowo w społeczności lokalnej, a później w całym kraju. Jeden z byłych pracodawców Townsenda, Robert Earl Cle- ments, zaczął go wspierać finansowo i organizacyjnie. W styczniu 1934 r., dzięki jego pomocy, powstała spółka Old-Age Revolting Pensions, Ltd, której celem stała się popularyzacja idei Townsen- da. W ciągu roku 3 tys. klubów Townsenda powstało w całym kra- ju, zrzeszając w sumie pół miliona osób. Pod wpływem rosnącej po- pularności tego ruchu oraz głównej idei przezeń prezentowanej w styczniu 1935 r. John Stevens McGroarty wniósł pod obrady Kon- gresu plan Townsenda. W czasie, kiedy go rozpatrywano, kluby zebrały 20 mln podpisów pod petycją wzywającą parlament do jego przyjęcia. Wprawdzie ostatecznie Kongres odrzucił go, ale i tak ruch zwolenników Townsenda mógł odnotować wtedy istotny suk- ces. W kwietniu Izba Reprezentantów, a w czerwcu 1935 r. Senat przyjęły Ustawę o ubezpieczeniach spolecznych (Social Security Act of 1935 , wprowadzającą obok innych świadczeń także i te przezna- czone dla emerytów. Nacisk wszystkich prezentowanych ruchów na władze federalne e rosnąca w ciągu 1934 r. liczba strajków, w których łącznie brało udział 7% wszystkich znajdujących się na rynku pracy Ameryka- nów. Tak w sensie liczebności, jak i terytorialnego zasięgu fala strajków z 1934 r. była porównywalna tylko do dramatycznych wy- darzeń z 1886 i 1894 r. Oprócz liczebności ważne w ocenach admi- nistracji było także i to, że we wszystkich wystąpieniach, nie wy- łączając największych strajków w Toledo, San Francisco i Min- neapolis, widoczna była rosnąca agresywność zarówno robotni- ków, jak i sił porządkowych, wspieranych przez Gwardię Narodo- wą. Fakt, że niektóre z tych wystąpień były organizowane przez partię socjalistyczną lub komunistyczną, stwarzał dodatkowe wra- żenie postępującej radykalizacji sporych grup ludności. Adminis- tracja, podobnie jak nowy skład Kongresu wybrany w listopadzie 1934 r., była przekonana, że w celu uniknięcia rewolucji społecz- nej - nawet jeśli w istocie nie było obiektywnych przesłanek, by o niej mówić, to sytuacjg postrzegano w ten właśnie sposób - na- leży nie tylko kontynuować Nowy Ład, ale w dodatku wzmocnić , go przez wprowadzenie kolejnych rozwiązań prawnych, pośrednio lub bezpośrednio służących rozwiązywaniu podstawowych proble- mów społecznych. Wraz z początkiem 1935 r. zaczęła się druga faza Nowego Ładu. Pomimo wszystkich podjętych wcześniej działań wciąż najpo- ważniejszym problemem, czekającym rozwiązania, pozostawało masowe bezrobocie, obliczane pod koniec 1934 r. na 10 mln osób. Likwidacji, a przynajmniej znacznemu zmniejszeniu jego skutków służyła uchwalona w kwietniu 1935 r. Ustawa o kredytach na po- ů moc nadzwyczajną (Emergency Relief Appropration Act). Z jej mo- cy w miesiąc później została utworzona odpowiednia agenda, Ad- ministracja ds. Postgpu Zatrudnienia (Works Progress Administra- tion - WPA), którą Kongres niezwykle szczodrze wyposażył, od- dając do jej dyspozycji środki finansowe w wysokości 5 mld dola- , rów. Pieniądze te miały posłużyć wdrożeniu w sferze produkcyjnej rozległych programów robót publicznych, a w sektorze nieproduk- cyjnym finansowaniu pomocy dla środowisk twórczych i artystycz- nych. W przeciwieństwie do FERA, której działalność traktowano ů jako pomoc doraźną, WPA miała funkcjonować długoterminowo. Faktycznie też zakończyła swój żywot dopiero w 1943 r. Do tego czasu ' t ł.e d rekto- Gb u rem po likwidacji FERA), a po jego rezygnacji w końcu 1938 r, przez Francisa C. Harringtona, agenda zatrudniała w sektorze produkcyjnym 8,5 mln osób, pracujących przy budowie lub moder- nizacji 1000 lotnisk i lądowisk, 2500 szpitali i 5900 szkół oraz kil- kuset tysięcy dróg i ulic. Na realizację wszystkich tych inwestycji wydano w sumie 11,4 mld dol., co najlepiej obrazuje skalę działań realizowanych za pośrednictwem WPA. W sektorze nieprodukcyjnym istotnym novum było występowa- nie WPA w roli państwowego mecenasa sztuki. W przypadku tyl- ko czterech realizowanych w ramach działalności agendy progra- mów - Federalny Projekt Muzyczny (Federal Music Project), Fe- deralny Projekt Sztuk Pięknych (Federal Art Project), Federalny Projekt Literacki (Federal Writers Project) i Federalny Projekt Teatralny (Federal Theatre Project) - znalazło zatrudnienie po- nad 40 tys. twórców. Pisarze zajmowali się m.in. opracowywaniem przewodników regionalnych i stanowych oraz studiami nad folklo- rem i zwyczajami różnych grup etnicznych. Malarzy i rzeźbiarzy zatrudniano przy zdobieniu budynków użyteczności publicznej (De- troit Institute of Arts, Darmouth College Library, budynek giełdy w San Francisco itd.). Dla krytyków Nowego Ładu, zarzucających administracji Roose- velta kierowanie się wzorami wziętymi z realiów radzieckich, dzia- łalność WPA, a w szczególności funkcjonowanie jej programów ze sfery nieprodukcyjnej, stała się niezwykle wygodnym polem do ataku. Nic też dziwnego, że w końcu zarówno podstawy prawne działalności agendy zostały zmienione, jak i zlikwidowane niektó- re z jej programów. Na mocy przyjętej przez Kongres w lipcu 1939 r. Ustawy o reorganizacji (Reorganization Act of 1939), WPA straciła swą samodzielność, stając się częścią Federalnej Agencji Pracy (Federal Worhs Agency). Zmiana ta pociągnęła za sobą m.in. lik- widację najbardziej krytykowanego przez przeciwników Nowego Ładu programu, jakim był Federal Theatre Project. Kontynuując rozpoczęty w poprzednim okresie program CCC i dwukrotnie zwiększając przeznaczone dlań środki, dodano w 1935 r. jeszcze jeden, który objąć miał młodzież. W czerwcu 1935 r. Kon- gres powołał Narodową Administrację ds. Młodzieży (National Youth Administration), która zasięgiem swojego działania objęła młodzież studiującą, uczącą się w szkołach średnich oraz nie uczą- 328 cych się młodych ludzi w wieku produkcyjnym. Do 1943 r. z pomo- cy NYA skorzystało 620 tys. studentów, 1,5 mln uczniów szkół średnich, dla których znaleziono zatrudnienie w systemie pracy półetatowej, i w końcu 2,6 mln ludzi znajdujących się na listach płac agencji. W efekcie wykonywanych przez nich prac tylko do ů 1939 r. zapoczątkowano budowę 6 tys. budynków użyteczności pub- licznej, ukończono budowę 1,5 tys. szkół i bibliotek. Wybudowano ponadto 2 tys. mostów i 2,5 tys. km dróg. W latach 1941- 43 NYA odegrała istotną rolę w przygotowywaniu kadr dla armii. ' Najważniejsze wszak zmiany wprowadzone w okresie drugiej fa- zy Nowego Ładu miały związek z ustawodawstwem socjalnym. Wspomniałem już, że pod wpływem ruchu, któremu przewodził Townsend, Kongres przyjął w 1935 r. (wcześniej wyjaśnioną) usta- wę Social Security Act. Nie ograniczała się ona jedynie do świad- ' czeń emerytalnych. Ustawa dotyczyła całego kompleksu świad- czeń socjalnych, obejmując zatem zasiłki dla bezrobotnych, emery- tury, pomoc dla bezdomnych, zasiłki dla dzieci kalekich i dzieci ze , środowisk kryminogennych. Oczywiście najważniejszymi były pierwsze dwa z wymienionych świadczeń. W przypadku zasiłków dla bezrobotnych przyjęto zasa- dę, że środki na ten cel zostaną uzyskane z odpisów z podatków dochodowych, płaconych przez pracodawców -- l% w 1936 r., 2% ů w 1937 r. i po 3% w latach następnych. Zdobyte w ten sposób pie- niądze miały pozostać w gestii władz stanowych, które w zależnoś- ci od występujących potrzeb mogły nimi swobodnie dysponować. W przypadku świadczeń emerytalnych fundusz współtworzyli pra- codawcy i pracownicy. Począwszy od 1937 r. obciążono ich podat- kiem w wysokości l% od uzyskiwanych dochodów. Ze zdobytych tą drogą środków miały korzystać, począwszy od 1942 r., wszystkie osoby w wieku powyżej 65 lat, uzyskując świadczenia w wymiarze od 10 do 85 dolarów miesięcznie (suma zależała od tego, jak długo pracownik uczestniczył w tworzeniu owego funduszu). W istocie wypłaty zaczęto o dwa lata wcześniej, jednocześnie zmieniając za- sady obliczania sumy, zastępując formułę średnich zarobków, jako podstawy obrachunku, zasadą maksymalnych zarobków za dany = : okres. Wprowadzenie obu omawianych świadczeń nie tylko zmieniło po pewnym czasie położenie materialne samych zainteresowanych, 329 ale przede wszystkim czyniło społeczeństwo współodpowiedzial- nym za stan, w jakim znajdują się jego członkowie. Przyjęcie tej zasady okazało się w perspektywie znacznie ważniejsze niż wypła- ta kilkudziesięciu dolarów bezrobotnym i emerytom. Zmieniać się bowiem zaczęła społeczna optyka widzenia wielu podstawowych problemów nurtujących Amerykanów. "Wielką kartą wolności świata pracy" nazwał przewodniczący AFL, William Green, uchwaloną w lipcu 1935 r. Ustawę o narodo- wych stosunhach prucy (Nationul Labor Relations Act), popularnie zwaną ustawą Wagnera. Pod wpływem obserwacji różnych zjawisk wystgpujących przed oraz w okresie kryzysu senator Robert Wag- ner i kongresman William P. Connery r. wprowadzili w lutym 1935 r. pod obrady obu izb projekt ustawy dotyczącej relacji mię- dzy pracodawcami a pracownikami. W szczególności chodziło o po- twierdzenie, że pracownicy mają prawo zrzeszać sig w niezależne od pracodawców związki zawodowe, jak również o uznanie - w razie konfliktu i konieczności prowadzenia rozmów pomiędzy obu stronami - tychże związków za legalną reprezentację pracowni- czą. Ponadto projekt przewidywał zakaz wszelkich praktyk dy- skryminacyjnych, podejmowanych przez pracodawcę przeciwko członkom związków (zaniżanie zarobków, pomijanie przy awansach itp.). Sformułowany także został zakaz inwigilacji członków związ- ków, prowadzonej na zlecenie pracodawcy. W końcu projekt prze- widywał wprowadzenie zasady obowiązkowego arbitrażu, prowa- dzonego przez agendę rządową, w razie gdyby próby rozwiązania konfliktu poprzez bezpośrednie negocjacje pracowników i praco- dawcy zawiodły. Przyjgcie ustawy spotkało sig - co oczywiste - z olbrzymimi protestami wielkiego biznesu, który zaczął oskarżać administrację o chęć zniszczenia sektora prywatnego. Po drugiej stronie, w azczególności wśród związkowców, ustawa spotkała się ze zrozu- miałym uznaniem, a kierunek zmian w niej określonych wpłynął na dalszy szybki wzrost liczebności ruchu zawodowego. W końcu dla administracji uchwalenie ustawy Wagnera oznaczało przejęcie roli arbitra w przyszłych konfliktach migdzy światem pracy a awiatem kapitału. Narodowa Rada Stosunków Pracy (National La- bor Relations Board) - agenda istniejąca już wcześniej, ale pozba- wiona wielu uprawnień koniecznych do wykonywania swoich funkcji - została obecnie znacznie wzmocniona. Znaczenie usta- 'y Wagnera, podobnie jak wcześniej omawianej ustawy Social Se- curity, znacznie przekroczyło ramy działań związanych z chęcią 331 przełamania kryzysu. W istocie oba te akty prawne otworzyły dro- gę dla nowych modelowych rozwiązań w sferze szeroko pojętych stosunków społecznych. Prezentowane wyżej działania, do których warto jeszcze dodać utworzenie Administracji ds. Elektryfikacji Wsi (Rural Electrifica- tion Administration), powołanej w celu przyspieszenia elektryfika- cji okręgów wiejskich, czy też wyposażenie w 1935 r. powstałej rok wcześniej Komisji ds. Giełdy (Securities and Exchange Commis- sion) w specjalne uprawnienia dotyczące regulacji zasad funkcjo- nowania giełd papierów wartościowych, włącznie z możliwością rozwiązania niektórych rodzajów operujących na nich spółek, w istotny sposób zmieniło charakter Nowego Ładu. Z programu kompleksowej, ale pomimo wszystko doraźnej pomocy dla gospo- darki i społeczeństwa, znajdujących się od dłuższego czasu w sy- tuacji kryzysowej, zaczął się on przekształcać w system, o którym kiedyś wspominał Hoover jako o celu swojej administracji zamie- rzającej wypracować model alternatywny zarówno dla klasyczne- go państwa kapitalistycznego, jak i państwa socjalistycznego. Wszystkie prawne regulacje z drugiej fazy Nowego Ładu, oprócz znacznego obniżenia temperatury nastrojów społecznych i widocz- nej, zwłaszcza w 1936 r. poprawy sytuacji gospodarczej, doprowa- dziły także do istotnej zmiany konfiguracji politycznej. Wykazały to już wybory prezydenckie 1936 r., w których Roosevelt brał udział z myślą o drugiej kadencji. Przeciwnikiem stał się Alfred Landon ze strony republikanów i William Lemke, kandydat utwo- rzonej z inicjatywy Coughlina Partii Unijnej (Union Party). Roo- sevelt pokonał rywali znaczną różnicą w głosowaniu powszechnym (27,7 mln do 15,7 mln i 0,88 mln) i wręcz przytłoczył w głosowaniu elektorskim (523 do 8, Lemke nie zdobył żadnego głosu). Sukces ten, jeszcze bardziej efektowny niż zwycięstwo sprzed czterech lat, oprócz uznania elektoratu dla dotychczasowego kursu zmian, ujawnił także istotne w nim samym przekształcenia. Do najważ- niejszych zaliczyć należy zdecydowane (84%) poparcie związków zawodowych, które dotąd nigdy w tak wysokim procencie nie gło- sowały na kandydata jednej partii. Fakt ten stanowił odbicie jeszcze poważniejszego zjawiska, ja- kim było znaczne poszerzenie terytorialne zasięgu wpływów partii demokratycznej. Obok poparcia ze strony wyborców z Południa Roosevelt uzyskał je także od ludności wielkich miast Północy. Co więcej, zaznaczyła się wówczas swego rodzaju koalicja, nazwana zresztą mianem "koalicji Roosevelta". Pracownicy umysłowi w 61%, robotnicy niewykwalifikowani w 81% oraz objęci pomocą ze strony programów rządowych w 84% mieszkańcy miast głosowali na Roosevelta. Warto do tego dodać, że koalicja ta skupiała różne wyznania i nie uwzględniała barier rasowych. Gdy zaś już o tych ostatnich mowa, to podkreślić należy, że zmiany w zachowaniu czarnego elektoratu były drugim, najważ- niejszym zjawiskiem z punktu widzenia ogólnych przemian poli- tycznych w kraju. Jeśli w poprzednich wyborach tylko 20% Murzy- nów głosowało na Roosevelta, to w 1936 r. proporcje te dokładnie się odwróciły. Oblicza się, że 2/3 czarnych wyborców oddało wów- czas głosy na dotychczasowego prezydenta. Owa zmiana brała się między innymi z tego, że niemały procent bezrobotnych, objętych I programami pomocy rządowej, zwłaszcza organizowanymi przez WPA, stanowili Murzyni. Istotne znaczenie dla zachowań oma- wianej grupy wyborców miały także przykłady jednostkowe, świadczące o awansie społecznym Murzynów. W okresie Nowego Ładu około 100 reprezentantów tej mniejszości zajmowało różne funkcje w aparacie państwowym szczebla federalnego. Stosunko- wo najwięcej pracowało w lub dla Departamentu Spraw Wew- nętrznych. Kierujący nim Harold Ickes, w swoim czasie przewod- niczący oddziału NAACP w Chicago, pełniąc funkcję nieoficjalne- go doradcy Roosevelta do spraw murzyńskiej mniejszości, starał się wykorzystać wcześniej nawiązane kontakty i skupić wokół sie- ' bie grono czarnych ekspertów. William Hastie został powołany na stanowisko asystenta ds. podatkowych, Robert C. Weaver zaś pod- ' jął pracę we wspomnianym departamencie jako doradca ds. czar- nej mniejszości. Spośród innych agend najwięcej Murzynów praco- wało w WPA i NYA. , Upewniony wynikami wyborów co do zasięgu społecznego po- parcia dla programu Nowego Ładu, Roosevelt postanowił go kon- ' tynuować w latach drugiej kadencji. Nie przychodziło to łatwo ze ! względu na narastający od 1935 r. konflikt administracji z Sądem ' Najwyższym. W tym ostatnim układ sił nie sprzyjał reformom dru- ! = giej fazy Nowego Ładu. Pięciu spośród dziewięciu sędziów było zdecydowanymi przeciwnikami wkraczania rządu w sprawy gospo- 332 333 darki, zwłaszcza tam gdzie - jak np. w przypadku rolnictwa czy górnictwa - granica pomiędzy problemami o skali ogólnokrajowej a tymi wynikającymi ze specyfiki regionalnej, stanowej lub lokal- nej, nie była ostra. W dwóch sprawach z lat 1935 - 36 Sąd Najwyż- szy wydał orzeczenia, w rezultacie których powołane wcześniej agendy musiały zawiesić swoją działalność. Dotyczyło to NRA i AAA, agend, których funkcjonowanie uznawano w pierwszej fazie Nowego Ładu za podstawowe dla powodzenia całego programu. Po ich likwidacji istniała uzasadniona obawa, że przynajmniej niektóre regulacje oddające w ręce administracji jeszcze większy zakres władzy mogą zostać cofnięte w rezultacie decyzji Sądu Naj- wyższego. Traktując to jako realne a poważne zagrożenie dla dalszych re- form, Roosevelt postanowił uprzedzić ewentualny atak nieprzy- chylnej mu grupy sędziów. Na początku lutego 1937 r., w dwa ty- godnie po objęciu urzędu (na podstawie XX poprawki do Konsty- tucji inauguracja odbywała się nie 4 marca, lecz 20 stycznia), Roo- sevelt zgłosił do Kongresu projekt ustawy dotyczącej reorganiza- cji Sądu Najwyższego. Przewidywał on możliwość poszerzenia składu sędziowskiego z 9 do 15 osób, jeśli ci spośród aktualnego składu, którzy przekroczyli 70. rok życia, dobrowolnie nie zrezyg- nują z zajmowanego stanowiska. W uzasadnieniu prezydent podał, że obecny skład nie gwarantuje efektywności działań Sądu w wa- runkach systematycznie powiększającego się programu zmian le- gislacyjnych, wprowadzanych w drugiej fazie Nowego Ładu. Wbrew oczekiwaniom prezydenta jego wniosek spotkał się z ne- gatywnym przyjęciem w Kongresie, gdzie nawet część demokratów uznała, że Roosevelt świadomie pragnie złamać zasadę "kontroli i równowagi" (check and balance) trzech rodzajów władzy. Senacka Komisja ds. Prawa negatywnie zaopiniowała projekt prezydenta, co przekreśliło szansę na poddanie go pod głosowanie. Pomimo to Roosevelt dalej prowadził kampanię przeciwko Sądowi Najwyższe- mu oskarżając go w radiowych wystąpieniach o utrudnianie re- form. Od końca marca patowa dotąd sytuacja powoli zaczęła się zmieniać w kierunku korzystnym dla administracji. Sąd Najwyż- szy uznał zgodność z Konstytucją szeregu podstawowych dla dru- giej fazy Nowego Ładu ustaw, w tym Social Security Act i Natio- nal Labor Relations Act. Ponadto w połowie maja 1937 r. jeden z nieprzychylnych Nowemu Ładowi sędziów postanowił przejść na emeryturę. Prezydent próbował wykorzystać ów moment i wzmoc- nić nacisk na Kongres, lecz nie udało mu się osiągnąć nic ponad ustawy reformujące sądy niższych instancji. W końcu konflikt znalazł swe naturalne rozwiązanie, kiedy w latach 1937 - 41 oprócz wspomnianego jeszcze sześciu innych sędziów przeszło na emerytu- rę. Roosevelt mógł zatem zapewnić sobie poparcie Sądu, którego - ze względu na określony rozwój sytuacji międzynarodowej- coraz bardziej potrzebował w związku z przygotowaniami wojen- nymi, a następnie udziałem Stanów Zjednoczonych w wojnie. Konflikt prezydenta z Sądem Najwyższym przypadł na okres os- trych napięć społecznych. Część z nich - choć brała swój począ- tek w przemianach zachodzących w samym ruchu zawodowym- miała także związek z wprowadzonymi w drugiej fazie Nowego Ła- du zmianami prawnymi. Od początku lat 30. w łonie AFL narastał konflikt pomiędzy kierownictwem Federacji a niektórymi związkami branżowymi na tle stosunku do koncepcji umasowienia ruchu związkowego po- przez wprowadzenie do niego robotników niewykwalifikowanych. Ostra polaryzacja stanowisk w tej sprawie ujawniła się w 1934 r., kiedy na kolejnej konwencji AFL około 30% uczestników poparło postulat przewodniczącego Związku Górników (United Mine Wor- kers), Johna L. Lewisa, aby Federacja objęła swoim działaniem także środowiska robotników niewykwalifikowanych. Kiedy i w następnym roku wniosek ten uzyskał spore poparcie, nie na tyle jednak duże, aby zostać przyjęty jako element programu AFL, Le- wis, poparty przez przewodniczących czterech innych związków branżowych, utworzył Komitet na rzecz Organizacji Przemysłowej (Committee for Industrial Organization) jako ciało funkcjonujące w ramach Federacji. W 1936 r. AFL zawiesiło w prawach człon- ków związki wchodzące w skład Komitetu. W dwa lata później doszło do formalnego zerwania pomiędzy Federacją a Komitetem, który przekształcił się w Kongres Organizacji Przemysłowych (Congress of Industrial Organizations - CIO). Od samego początku Kongres natrafiał na bardzo poważne prob- . lemy z rejestracją na terenie zakładów pracy. Właściciele nie chcieli uznawać nowych związków, obawiając się radykalizmu ich działaczy. Na różne też sposoby próbowali przekonać pracowni- 334 335 ków, aby nie wstępowali do nowych związków. Sprzeciw przyjmo- wał czasami bardzo brutalne formy, nie wyłączając pobić, a nawet morderstw. Pomimo to działacze CIO próbowali upowszechnić nowe związ- ki, wprowadzając je głównie do zakładów kluczowych przemysłów, do których bez wątpienia zaliczały się przemysły samochodowy i stalowy. Na miejsce pierwszej poważniejszej próby wybrano zakła- dy General Motors we Flint, w stanie Michigan. Podjęty w grud- niu 1936 r. strajk pod hasłami uznania nowych związków tym sig różnił od innych tego typu wystąpień, że przerwaniu pracy towa- rzyszyła okupacja zakładu. Pomimo orzeczenia sądu uznającego akcję robotników za nielegalną w związku z zajęciami przez nich własności prywatnej strajk kontynuowano aż do lutego 1937 r., kiedy zarząd koncernu zgodził się na zawarcie porozumienia, obej- mującego postulat rejestracji należącego do CIO Związku Pracow- ników Przemysłu Samochodowego (United Automobile Worhers), jak i spełnienie żądań płacowych. Do końca roku wszystkie pozo- stałe, z wyjątkiem Forda (ten uczynił to dopiero w 1940 r.) koncer- ny samochodowe podpisały podobne porozumienia. W rezultacie udanej akcji we Flint UAW w krótkim czasie zwiększył swą li- czebność z 30 tys. na początku do 400 tys. członków pod koniec 1937 r. Podobne sukcesy mogli odnotować organizatorzy nowych związ- ków w innych branżach: w przemyśle gumowym - Związek Pra- cowników Przemysłu Gumowego (United Rubber Worhers), w tek- stylnym - Komitet Organizacyjny Pracowników Przemysłu Tek- stylnego (Textile Workers Organizing Committee) i w końcu w sta- lowym - Komitet Organizacyjny Pracowników Przemysłu Stalo- wego (Steel Workers Organizing Committee). Ostatni z wymienio- nych odniósł nieoczekiwany sukces, uzyskując w marcu 1937 r. re- jestrację w największym koncernie branży stalowej tj. w United States Steel Corporation. Zachęceni tymi osiągnięciami, związkow- cy podjęli odpowiednie działania w celu rejestracji w tzw. małym przemyśle stalowym (nazwa zwyczajowo stosowana, aby odróżnić go od United States Steel). Niespodziewanie okazało się, że opór stawiany przez mniejsze przedsigbiorstwa był znacznie większy niż w przypadku gigantów. Podjęty wiosną 1937 r. w małym przemyśle stalowym strajk za- 336 i wiesił pracę ponad 1 mln ludzi. W trakcie sześciu tygodni jego trwania doszło aż do 500 różnych starć strajkujących z policją, prowokatorami i łamistrajkami. Największe z nich i o najbardziej dramatycznym przebiegu miało miejsce 30 maja w czasie święta zmarłych, zwanego w USA Dniem Pamięci (Memorial Day). Grupa 2 tys. strajkujących robotników jednego z zakładów należących do Republic Steel Corporation, po zwykłym w dniu świątecznym pi- kniku, zbliżyła się do zlokalizowanej w południowej części Chica- go stalowni, gdzie kolejny raz miała zamiar manifestować przeciw- ko dyrekcji. Ku swojemu zaskoczeniu spotkała w pobliżu bram za- kładu sporą, liczącą bowiem kilkaset osób, grupę policjantów. W przypadkowej lub też sprowokowanej, jak to często bywa w takich sytuacjach, bijatyce policja użyła broni, zabijając 10 i raniąc 90 osób. Zdarzenie to nazwane "masakrą Dnia Pamięci", będąc kul- minacją narastających niepokojów społecznych, skłoniło adminis- trację do żywszego niż dotąd wykorzystania środków prawnych przewidzianych ustawą Wagnera. Narodowa Rada Stosunków Pra- cy postanowiła poprzeć żądania robotników z małego przemysłu stalowego. Doprowadziło to w efekcie do tego, że do 1941 r. w ca- łej tej branży funkcjonowały już nowe związki zawodowe. Jeśli w pierwszej połowie 1937 r. gros napięć społecznych wyni- kało z dążeń do rejestracji organizacji wchodzących w skład CIO, to w drugiej połowie roku sytuacja uległa jeszcze większemu skomplikowaniu z uwagi na początek recesji gospodarczej. Jej po- jawienie się w sytuacji wciąż dalekiej od normalizacji gospodarki (żaden z podstawowych mierników stosowanych w ocenach jej sta- nu nie wskazywał na początku 1937 r. na osiągnięcie produkcji czy zatrudnienia sprzed 1929 r.) miało związek z zainicjowanymi w drugiej fazie Nowego Ładu nowymi rozległymi programami pomo- cy społecznej. Podjgcie ich oznaczało stopniowe powigkszanie się deficytu budżetowego, który, jeśli miałby się dłużej utrzymać, mógłby wywołać mechanizm inflacyjny, a ten z kolei doprowadził- by do zniweczenia już osiągniętej poprawy życia najuboższych warstw społeczeństwa. Chcąc uniknąć takiej ewentualności, rząd już od końca 1936 r. począł powoli zmniejszać fundusze na progra- my wcześniej zainicjowane. W 1937 r. przeznaczono na owe pro- gramy o około 800 mln dol. mniej niż rok wcześniej. Choć w ogól- nej skali wydatków nie było to aż tak wiele, okazało się to wystar- i 22 \u drudzr ku potędze. 337 czająco dużo, by wprowadzić w ruch mechanizmy, które doprowa- dziły do recesji. Od września 1937 do czerwca 1938 r. zatrudnienie zmalało o 23%, produkcja o - 33%, dochód narodoWy o - 13%, a dochody ludności - o 35%. Pojawienie sig recesji zostało przyjęte przez krytyków Nowego Ładu jako najbardziej przekonywający dowód bankructwa całej koncepcji wyjścia z kryzysu. Także wśród zwolenników programu pojawiły sig rozbieżności. Sekretarz skarbu, Henry Morgenthau, i sekretarz handlu, Daniel C. Roper, byli przeciwni dalszemu konty- nuowaniu programów społecznych, postulując oparcie sig na wiel- kim biznesie. Inna grupa, tzw. antymonopolistów z sekretarzem spraw wewnętrznych, Haroldem Ickesem, i przewodniczącym Rady Rezerw Federalnych, Marrinerem Ecclesem, pragngła dalszego ich kontynuowania, gdyż kierowane do ludności pieniądze, zwiększa- jąc jej możliwości nabywcze, mogłyby umożliwić przełamanie re- cesji. Ostatecznie zwyciężyła ostatnia z wymienionych grup, pre- zydent zaś ogłosił w połowie kwietnia, że reformy Nowego Ładu bgdą kontynuowane. W latach 1937 - 38 Kongres przyjął kilka ważnych w krótszej i dłuższej perspektywie ustaw. Pierwsza z nich z lipca 1937 - Usta- wa o dzierżawie farm (Farm Tenancy Act) - została uchwalona pod wpływem rosnącej fali protestów dzierżawców, których sytua- cja materialna pogarszała się w latach kryzysu znacznie szybciej niż innych grup ludności rolniczej. Problem ten był szczególnie ży- wy na Południu, gdzie pozostawało najwięcej osób tej kategorii. Tam też w 1935 r. powstał Związek Dzierżawców z Południa (Sout- hern Tenant Farmers Union), stając sig od samego początku przed- miotem szykan ze strony właścicieli ziemskich i miejscowej poli- cji. Broniący interesów dzierżawców członek administracji Roose- velta Rexford Guy Tugwell, nie widząc innego sposobu zwrócenia uwagi na ów problem, jak tylko swoją rezygnacjg, ustąpił w stycz- niu 1937 r. z Adrninistracji ds. Przesiedleńców (Resettlement Admi- nistration). Manifestacja ta przyniosła zamierzony skutek, przy- czyniając sig do przyspieszenia prac legislacyjnych nad wspomnia- ną ustawą. Powołano agendę pod nazwą Administracja ds. Zabez- pieczenia Farm (Farm Security Administration), która od chwili podjęcia działalności udzieliła pożyczek na zakup farm przeszło 890 tysiącom dzierżawców. 338 W lutym 1938 r. Kongres przyjął inną ustawę. Był to drugi już po tym z 1933 r. Agricultural Adjustment Act. Wprowadzał on sub- sydiowane przez rząd zakupy żywności w ramach limitów zapropo- nowanych przez administrację i zaakceptowanych w głosowaniu przez farmerów. Rząd mógł także skupić nadwyżki ponadnorma- tywne po cenach stanowiących średnią z lat 1909-14 uznając, że obowiązujące wtedy ceny stanowiły prawdziwe (pozbawione czyn- nika spekulacyjnego lub wywołanego koniunkturą wojenną) rela- cje pomiędzy cenami płodów rolnych i towarów przemysłowych. System ten nie rozwiązał jednak problemu braku równowagi pomię- dzy dochodami ludności wie skiej i miejskiej. Dopiero koniunktura na produkcję żywności, zapoczątkowana w chwili przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny i podjęcia przez nie pomocy żyw- nościowej dla krajów europejskich zmieniła ów stan rzeczy. W końcu czerwca 1938 r. Kongres uchwalił Ustawg o normach pracowniczych (Labor Standards Act), określającą minimalne wy- nagrodzenie na 25 centów za godz., z możliwością wzrostu do 40 centów w kolejnych siedmiu latach. Ponadto określała ona dłu- gość tygodnia roboczego na 44 godz. w 1938 r., z redukcją do 42 w 1939 i 40 godz. w 1940 r. Zabronione zostało zatrudnianie dzieci w wieku poniżej 16 lat, z wyjątkiem niektórych zawodów, np. rybaka czy robotnika rolnego. Decyzja o kontynuowaniu Nowego Ładu i zakres rzeczowy ustaw wprowadzonych w latach 1937 - 38 wywołały sprzeciwy we własnej partii Roosevelta, jak też powiększyły opozycjg wśród re- publikanów. Część demokratów niepokoiło poparcie dla Murzynów będące nie zamierzonym efektem wprowadzenia ustawy o dzierża- wach, największą bowiem grupą dzierżawców byli właśnie czarni. Republikanów od dawna już niepokoiły reformy socjalne, a wzię- cie przez Roosevelta w kwietniu 1938 r. strony antymonopolistów zwiększyło jeszcze liczbg wpływowych przeciwników administracji rekrutujących się z tej partii. Wyrazem owych nastrojów były wy- niki wyborów kongresowych z 1938 r. Republikanie powiększyli wówczas swój stan posiadania o 80 miejsc w Izbie Reprezentantów i o 7 w Senacie. Narastanie podziałów we własnej partii Roosevel- ta mogło doprowadzić w określonych warunkach do powstania koalicji republikanów i demokratów z Południa, nieprzychylnych administracji. 339 Pragnąc tego uniknąć, prezydent postanowił przerwać program Nowego Ładu, ogłaszając swą decyzję 4 stycznia 1939 r. Panuje nawet opinia, że w istocie narastająca groźba wojny w Europie, wymagająca większej koncentracji administracji i Kongresu na sprawach polityki zagranicznej, była swego rodzaju wybawieniem dla Roosevelta i wszystkich tworzących Nowy Ład, którzy począw- szy od recesji w latach 1937 i 1938 nie bardzo wiedzieli, dokąd kreowany przez nich program może ich zaprowadzić. Biorąc zatem pod uwagę same wskaźniki, można by powiedzieć, że Nowy Ład nie sprawdził się w działaniu. Warto jednak pamię- tać, że Nowy Ład był obliczony na przełamanie negatywnych zja- wisk gospodarczych wyłącznie w drodze produkcji z sektora cywil- nego. Zbrojenia zaczęły odgrywać istotną rolę w dochodzeniu do równowagi dopiero od marca 1941 r., tj. z chwilą uchwalenia pro- gramu Lend Lease. Biorąc zatem pod uwagę głębokość kryzysu, je- go zasięg w sensie gospodarczym i społecznym oraz, w końcu, kompleksowość wprowadzanych zmian, można uznać Nowy Ład za wcale udaną próbę ustabilizowania systemu społeczno-ekonomicz- nego przy użyciu takich środków, które nie wymagały zmiany sy- stemu politycznego. Nowy Ład, oprócz sfery ekonomicznej, musi być rozpatrywany przede wszystkim w wymiarze społecznym, w którym, jak się zdaje, zaszło w latach 30. najwięcej zmian. Ze społeczeństwa silnie zindy- widualizowanego, o rozwiniętym poczuciu rywalizacji, Ameryka- nie pod presją okoliczności stawać się poczęli rok po roku społe- czeństwem coraz bardziej zorganizowanym, a lepiej powiedzieć: sa- moorganizującym się. Rywalizacja poczęła powoli ustępować mie- jsca takim reakcjom, jak współczucie i, w rezultacie, wzajemna po- moc. ftealizacja reform przez aparat państwowy znacznie przeobraża- ła zarówno sposób funkcjonowania państwa, jak i jego relacje ze społeczeństwem i biznesem. Pozycja ta ulegała zmianie stopniowo, w miarę jak sam Nowy Ład przekształcał się z programu ratowa- nia gospodarki w koncepcję zmierzającą do wypracowania nowego modelu stosunków społeczno-ekonomicznych. Państwo z nie chcia- nego i-często ignorowanego w przeszłości elementu owych stosun- ków, stopniowo, stawało się partnerem, by w końcowej fazie stać się nawet poważnym zagrożeniem dla wielkiego biznesu, a sojusz- nikiem dla społeczeństwa. Skutkiem mniej pozytywnym zmian był rozwój biurokracji państwowej, która, wzmocniona w rezultacie wojny, stanie się jednym z najmocniej i najbardziej powszechnie krytykowanych zjawisk życia publicznego. Wydaje się zatem, że jak rzadko kiedy nazwa ad hoc stworzona dla programu wyborcze- go kandydata, ubiegającego się o prezydenturę, faktycznie odbija- ła treść realizowanych później przez niego reform. Osoba Franklina D. Roosevelta przeszła do historii Stanów Zjed- noczonych nie tylko ze względu na kreowany przez niego program Nowego Ładu, ale także z uwagi na jego pozycję w świecie polity- ki amerykańskiej. Roosevelt całkowicie złamał obowiązującą od czasów Washingtona niepisaną zasadę nieubiegania się o urząd prezydenta więcej niż przez dwie kadencje z rzędu. Wcześniej pró- bował tego dokonać jego kuzyn Theodore Roosevelt, który preten- dował do stanowiska prezydenta po raz trzeci, lecz po czterolet- niej przerwie. W przypadku Franklina D. Roosevelta decyzja, co dalej po wygaśnięciu drugiej kadencji, nie była aż tak trudna do przewidzenia, jeśli wziąć pod uwagę czas, na jaki wypadła kampa- nia wyborcza 1940 r. W połowie tego roku oprócz Polski nie było na mapie Europy także Belgii, Holandii, Danii, Norwegii i Fran- cji. Zwłaszcza szybki upadek tej ostatniej wywołał wielkie poru- szenie w Waszyngtonie. Prezydent, obserwując również rozwój wojny podwodnej na Atlantyku, i świadom przygotowań niemiec- kich do inwazji Wysp Brytyjskich, od czerwca 1940 r. zaczął podej- mować działania zmierzające do zwiększenia obronności kraju. W krótkim czasie powstała Stała Połączona Rada ds. Obrony i Badań Obronnych (Permanent Joint Board on Defence and National De- fence Research), zajmująca się przygotowaniem planów wojennych oraz badaniem możliwości obronnych kraju. Zaczęto rejestrować obcokrajowców, chcąc zabezpieczyć się przed działaniami niemiec- kiej piątej kolumny. W tej atmosferze, określonej z jednej strony przez niemieckie zwycięstwa w Europie, z drugiej zaś - przez zapoczątkowane przez administrację przygotowania wojenne, decyzja o kandydo- waniu w kolejnych wyborach nie spotkała się także z tak dużymi, jak by można było oczekiwać, biorąc pod uwagę jej bądź co bądź 340 341 historyczny wymiar, protestami. Roosevelt pokonał bez większego trudu głównego kontrkandydata do nominacji partyjnej, Jamesa Aloysiusa Farleya. W wyborach zaś stosunkiem 27,2 mln do 22,3 mln w głosowaniu powszechnym oraz 449 do 82 w głosowaniu elektorskim odniósł zdecydowane zwycięstwo nad konkurentem z partii republikańskiej, Wendellem L. Willkiem. Rezultaty tej elek- cji były o tyle ciekawe, że na Roosevelta oddało głosy prawie do- kładnie tyle samo wyborców co cztery lata wcześniej (ponad 27 mln). Znacznie zwiększyła się natomiast liczba wyborców, opowia- dających się za republikańskim kandydatem (z 16,6 do 22,3 mln). Wynikało to nie tyle z opozycji do poniechanego rok wcześniej Nowego Ładu, co obaw przed przystąpieniem Stanów Zjednoczo- nych do wojny. Według opinii wielu wyborców głosujących na Willkiego przygotowania podjęte od czerwca 1940 r. świadczyć mogły o dążeniu administracji do wprowadzenia USA do wojny. Obawiano się zatem sytuacji z 1916 r., kiedy demokratyczny kan- dydat występował pod hasłem trzymania kraju z dala od konfliktu światowego, by w następnym roku odejść od tego programu. Bieg wypadków miał wkrótce potwierdzić te przypuszczenia. II Ubiegające pod znakiem kryzysu i wielkich przemian społecz- no-ekonomicznych lata 30. zaznaczyły się wieloma zmianami w szeroko pojętym życiu duchowym Amerykanów. Optymizm i wiara w przyszłość oraz nieograniczone możliwości rozwoju każdego- tak charakterystyczne dla poprzedniej dekady - w latach 30. ustąpiły nastrojom zrozumiałego przygnębienia, a w miarę przed- łużania się kryzysu nawet niewiary w możliwość przetrwania do- tąd tak dobrze w opinii zdecydowanej większości Amerykanów funkcjonującego systemu. Owe wątpliwości ujawniły się w szcze- gólności w środowiskach intelektualnych, dla których traktowana dotąd w najlepszym przypadku z powątpiewaniem, w najgorszym z pogardą teoria marksistowska zaczęła jakby sprawdzać się w praktyce. Innymi słowy, pod wpływem wydarzeń, zwłaszcza na po- czątku lat 30., wielu intelektualistów nabierało przekonania, że są świadkami załamania systemu kapitalistycznego, czego nadejście 342 przed wielu laty przewidywali twórcy socjalizmu naukowego. Bio- rąc zaś pod uwagę istnienie państwa socjalistycznego, którego roz- wój w opinii wielu obserwatorów sytuacji w ZSRR nie był skażony kryzysem gospodarczym, można było nabrać przekonania, że de- presja w Stanach Zjednoczonych, zamieniając się w kryzys o za- sięgu światowym, stanowi zamknięcie całej epoki historycznej w dziejach cywilizacji euroamerykańskiej. Fakty jakoby na tyle po- twierdzały takie właśnie pojmowanie zachodzących zmian, że oto w amerykańskim życiu intelektualnym można było odnotować swego rodzaju fenomen, jakim była przejściowa popularność myśli marksistowskiej, zwłaszcza w środowiskach akademickich, przy jednoczesnym braku żywego poparcia dla działalności Komuni- stycznej Partii Stanów Zjednoczonych przez robotników. I tak np. w październiku 1932 r. grupa czołowych intelektualistów, wśród których znaleźli się m.in. Theodore Dreiser, Sherwood Anderson, dohn Dos Passos, Erskine Caldwell, Waldo Frank, Granville Hicks, Sidney Hook, Lincoln Steffens i Matthew Josephson, zgło- siła swój akces do partii komunistycznej. Dzięki ich wpływom i popularności, nie mówiąc o samych warunkach obiektywnych, kandydat tej partii w wyborach prezydenckich, William Z. Foster, zebrał 102 tys. głosów, a zatem więcej, niż kiedykolwiek wcześniej i później w okresie międzywojennym mógł zdobyć reprezentant tej partii. Popularność idei marksistowskiej malała wśród intelektualistów w miarę rozwoju Nowego Ładu, przejściowo zwiększając się pod wpływem wojny domowej w Hiszpanii. Właśnie ze względu na przypadający na lata 30. wzrost zainteresowania ideologią komu- nistyczną niektórych członków administracji Roosevelta nazywano komunistami, opierając się bądź na ich działalności w minionej dekadzie, bądź na powiązaniach towarzyskich z lewicującymi śro- dowiskami artystycznymi. Wszystkie elementy zachodzących szybko, niekiedy wręcz gwał- townie, zmian w latach 30. znalazły swe odbicie w twórczości arty- stycznej tego okresu. W literaturze czołowe miejsce zdobyli realiś- ci i naturaliści z Johnem Dos Passosem (trylogia USA), Johnem Steinheckiem (Tortilla Flat, In Dubious Battle - W wątpliwej walce i The Grapes of Wrath - Grona gniewu), Williamem Faul- knerem (As I Lay Dying - Kiedy umieram, Azyl - Sanctuary, 343 __ Absalomie, Absalomie - Absalom, Absalom) i Ernestem Heming- wayem (For Whom the Bell Tolls - Komu bije dzwon) na czele. W prezentacji niewesołych wizji egzystencji ludzkiej wcale nie ustę- powali im także James T. Farrell i Thomas Wolfe (trylogia o Stud- sie Loniganie - Studs Lonigan). Wśród poetów wciąż znaną postacią był m.in. Archibald MacLe- sih, który, w przeciwieństwie do poprzedniego okresu swojej twór- czości z lat 20., zaczął niezwykle dużo miejsca poświęcać proble- mom społecznym. W nieco inny sposób podchodziła do otaczającej rzeczywistości Dorothy Parker, w formie satyrycznej prezentując obraz zmian obyczajowych zachodzących pod wpływem kryzysu (Death and Texas). Realizm i otwarcie na problematykę społeczną było obecne wśród dramaturgów tego okresu związanych z tradycją Wharf Theater. Na szczególną uwagę zasługuje mieszcząca się w tym nur- cie twórczość Thortona Wildera (Our Town - Nasze miasto i Skin of Our Teetch) oraz Roberta E. Sherwooda (The Petrified Forest- Skamienialy las, Idiot's Delight - Zachwyt idioty). W malarstwie zdecydowanie przeważał realizm prezentowany m.in. przez Reginalda Marsha, Bena Shahna i Isaaca Soyera w ich pracach poświęconych głównie życiu miejskiemu. Ważnym zjawi- skiem z tych lat było pojawienie się fotografii artystycznej, która rozwijała się w dwóch kierunkach - czystej fotografii artystycz- nej oraz fotografii rejestrującej zachodzące w kraju przemiany. Do najbardziej znanych fotografików omawianego okresu zaliczali się m.in. Edward Steichen, Dorothea Lange, Margaret Bourke-White i Walker Evans. Wydarzeniem wartym osobnego potraktowania było otwarcie w 1931 r. Whitney Museum, jako pierwszej tego rodzaju placów- ki przeznaczonej w całości na prezentację sztuki amerykań- skiej. W muzyce popularnej jazz stopniowo ustępował nowej jego od- mianie, swingowi. Po niezwykłej popularności charlestona w la- tach 20. przyszła moda na tańce latynoskie. Muzyka i taniec, o- prócz czysto artystycznych doznań, stanowiły także swego rodzaju ucieczkę od otaczającej rzeczywistości. Niejednokrotnie też, ze względu na popularność organizowanych przez menedżerów z showbiznesu maratonów tanecznych, stanowić mogły źródła utrzy- mania nie tyle dla tych o najlepszym słuchu, co o najsprawniej- szych nogach. Niezmienną popularnością cieszył się w Stanach Zjednoczonych f"tlm. W latach 30. tylko nieznacznie zmalała liczba odwiedzają- cych kina, wciąż utrzymuj ąc się na wysokim poziomie 75 - 80 mln widzów tygodniowo. Podobnie jak taniec i muzyka, także film sta- nowił swego rodzaju źródło ucieczki od problemów życia codzien- nego. Tym eskapizmem tłumaczy się właśnie niezwykłą popular- ność filmowej wersji powieści Margaret Mitchell Gone with the Wind (1936) - Przeminęlo z wiatrem, która weszła na ekrany kin w 1939 r. Tylko w pierwszym roku prezentacji obejrzało ów film aż 12 mln widzów, co czyniło z niego najbardziej kasowy obraz całej dekady. Wciąż bawiły komedie z czwórką braci Marx, oraz Charlie Chaplinem, który zaczął jednak wprowadzać do swoich filmów również poważne wątki społeczne i polityczne: Modern Times- Dzisiejsze czasy (1936 r.) i The Great Dictator - Dyktator (1940). Lata 20. to również okres niezwykłej popularności filmu muzycz- nego i "tanecznego" z niezapomnianymi kreacjami Freda Astai- re'a i Ginger Rogers w Top Hat - Panowie w cylindrach (1935) i Swing Time - Lekkoduch (1936), oraz filmu gangsterskiego: Little Caesar - Mały Cezar (1930) i Public Enemy - Wróg publiczny (1931). Również radio cieszyło się niesłabnącym powodzeniem. Wzrasta- jąca produkcja odbiorników i równolegle malejąca ich cena przy- czyniły się do tego, że w 1940 r. już 86% wszystkich rodzin posia- dało w domu radio. Mówiąc zaś o programach warto podkreślić, że , przestały one dostarczać wyłącznie rozrywki. Radio stało się w ornawianym okresie niezwykle ważnym środkiem masowej komu- nikacji, wykorzystywanym przez polityków Nowego Ładu, podob- nie zresztą jak przez ich oponentów. To także radio przekonało Amerykanów, że względna izolacja od problemów polityki świato- wej, w jakiej się znajdowali w okresie międzywojennym, może ła- two ulec likwidacji w następstwie szybko postępującego rozwoju techniki. Niezwykłej lekcji poglądowej dostarczyła grupa aktorów i autorów skupionych wokół Orsona Wellesa i Johna Housemana, prezentując jesienią 1938 r. słuchowisko radiowe oparte na moty- wach powieści H.G. Wellsa War of the Worlds - Wojna światów. Plastyczność prezentowanej akcji i efektów radiowych, nie mówiąc 344 345 oczywiście o samej akcji związanej z lądowaniem Marsjan na Zie- mi, doprowadziła w czasie "prowadzonej na żywo wielogodzinnej emisji" do wybuchu paniki. Ponad 8 milionów ludzi opuściło wielkie miasta, szukając ratunku przed lądującymi w stanie New Jersey Marsjanami. Od czasu tej audycji zarówno przeciętny odbiorca, jak i decydenci polityczni w Waszyngtonie zaczgli bardziej poważnie oceniać nadchodzące informacje o przygotowaniach wo- jennych w Europie. Radiowa wersja Wojny światów uświadomiła bowiem Amerykanom, że po raz pierwszy wojna może wkroczyć na terytorium ich kraju. W grudniu 1941 r. przewidywania stały sig faktem. Japońskie bomby spadły na Pearl Harbor, bazę marynarki amerykańskiej położoną na należących do USA Hawajach. Rozdział dziewiąty NIE SPEŁNIONE MARZENIA O IZOLACJI ( 1920 -1941 ) I drzucenie przez Senat traktatu wersalskiego i w rezultacie te- go nieprzystąpienie Stanów Zjednoczonych do Ligi Narodów oznaczało w przekonaniu większości Amerykanów powrót do poli- tyki izolacji w stosunkach z zagranicą, w szczególności zaś z Euro- pą. Ku zaskoczeniu zapewne wielu z nich USA były związane ze światem tak licznymi i mocnymi więzami, że powrót do wymarzo- nej izolacji po prostu nie był możliwy. Wykazał to już początek lat 20., kiedy rozważano różne plany dotyczące redukcji sił zbrojnych, upatrując w ich realizacji pierwszy poważny krok do sprowadze- nia relacji ze światem zewnętrznym do poziomu pożądanego przez zwolenników izolacjonizmu w jego klasycznej postaci. Już w grudniu 1920 r. jeden z czołowych oponentów administra- cji Wilsona z okresu debaty ratyfikacyjnej nad traktatem wersal- skim, senator Borah, zaproponował w Kongresie, aby ten upoważ- nił prezydenta do zorganizowania konferencji międzynarodowej w sprawie redukcji zbrojeń morskich. Zainicjowany jeszcze w 1916 r. program rozbudowy marynarki wojennej miał po pełnej, przewi- dzianej na 1921 r. realizacji, oddać w rgce Amerykanów najwięk- szą flotę w ówczesnym świecie. Borah obawiał się, że spowoduje to podjęcie przez inne mocarstwa - głównie Wielką Brytanię i Japo- nię - wyścigu zbrojeń, ten zaś może mieć nieobliczalne skutki. dednocześnie, opierając się na doświadczeniach z lat Wielkiej Wojny oraz fachowych opiniach niektórych wojskowych - w tym przede wszystkim zdaniu gen. Williama Mitchella - Borah uzna- wał, że rozwój zbrojeń morskich mijał się z celem ze względu na 347 nieograniczone możliwości tkwiące w lotnictwie bojowym. Argu- mentacja senatora, że w zamian za jeden pancernik będzie można zbudować 1000 samolotów, które zapewnią te same warunki obro- ny kraju, przekonała Kongres. W maju 1921 r. uchwalono popraw- kę do ustawy przeznaczającej środki finansowe na program zbro- jeń morskich, zobowiązując prezydenta do zwołania konferencji rozbrojeniowej. W lipcu, działając z upoważnienia Kongresu, ad- ministracja Hardinga wystosowała zaproszenia, proponując jako miejsce obrad Waszyngton, a jako termin listopad tego samego ro- ku. Już w dniu otwarcia konferencji (12 listopada 1921 r.) sekretarz stanu Charles Evans Hughes zaproponował nie tylko redukcję ist- niejącego lub pozostającego w budowie tonażu, ale także zamroże- nie zbrojeń morskich w ciągu następnych 10 lat. Ponadto zgłosił propozycję utrzymania stosunku flot trzech największych mo- carstw morskich: Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Japo- nii, w relacjach 5:5:3. Spełnienie tych warunków oznaczałoby re- dukcję tonażu przez wymienione państwa o 1878 tys. ton, przy czym stosunkowo najwięcej okrętów wyzbyłyby się Stany Zjedno- czone (30). W trakcie ciągnącej się do początku lutego 1922 r. konferencji wiele z postulatów Hughesa zostało spełnionych. W podpisanym 6 lutego traktacie ustalono relacje pomiędzy flotami USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Francji i Włoch na 5:5:3 i 1,67:1,67. Proporcje te miały jednak zostać zachowane tylko w odniesieniu do okrętów li- niowych, przy czym zgodzono się na zamrożenie budowy nowych jednostek tej klasy na 10 lat. Ważnym ograniczeniem stało się również określenie liczby lotniskowców już wówczas wliczanych do sił uderzeniowych. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mogły zbudować po pięć, Japonia trzy, a Francja i Włochy po dwa tego rodzaju okręty. Dyskusje prowadzone w Waszyngtonie obejmowały także kwe- stie polityczne, głównie te pozostające w związku z sytuacją na Dalekim Wschodzie. W traktacie czterech mocarstw Wielka Bry- tania, Francja, Japonia i Stany Zjednoczone przyjęły zasadę po- szanowania praw każdego z tych państw na Pacyfiku. Oznaczało to uznanie status quo, stanu posiadania każdego z mocarstw w 348 tym rejonie świata. Z kolei traktat dziewięciu mocarstw, do któ- rych obok wcześniej wymienionych zaliczono także: Belgię, Ho- landię, Włochy, Portugalię i Chiny, dotyczył stosunków łączących ostatnie z wymienionych państw z pozostałą ósemką. Zgodzono się oprzeć te relacje na zasadzie poszanowania niezależności, niepod- ległości i integralności terytorialnej Chin; "otwartych drzwi" w sferze relacji handlowych i gospodarczych oraz wyrzeczenia się dążeń do ustanowienia specjalnych praw lub przywilejów w Chi- nach. W jawnej sprzeczności z tym ostatnim zobowiązaniem pozo- stawały postanowienia dwustronnego układu chińsko-japońskiego, wchodzącego w skład porozumień, zwanych traktatem waszyng- tońskim. Na dwa dni przed zakończeniem konferencji oba państwa podpisały układ, na mocy którego Japonia miała wycofać wojska z Szantungu, jednocześnie na co najmniej 15 lat zapewniając sobie prawa ekonomiczne w tym okręgu. Traktat waszyngtoński - efekt konferencji zorganizowanej przez republikańską administrację, na wniosek republikańskiego Kongresu i wypracowany przy udziale delegacji złożonej w więk- szości ze znanych polityków republikańskich (Charles E. Hughes, Henry Cabot Lodge, Elihu Root; tylko senator Oscar Underwood był demokratą) - nie napotkał poważniejszych przeszkód w proce- durze ratyfikacyjnej, choć zobowiązania przezeń określone miały dość istotne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych. Stawały się one gwarantem stabilności porządku w sferze zbrojeń morskich oraz stroną odpowiedzialną za niezmienność układu sił na Dalekim Wschodzie (ta ostatnia sprawa wywołała jednak nieco wątpliwoś- ci, które zostały rozwiane wyjaśnieniami prezydenta, że podpisane układy nie są formą sojuszu i nie pociągają za sobą dodatkowych zobowiązań). Sukces, jakim było wypracowanie porozumień ograniczających zbrojenia morskie w jednej klasie, sprawił, że politycy amerykańs- cy - już w okresie konferencji przekonani o możliwości wynego- cjowania układów, które dotyczyć by mogły pozostałych klas okrę- tów - podejmowali w latach następnych inicjatywy zmierzające do realizacji tego celu. 1927 r. prezydent Coolidge zaproponował spotkanie pięciu mocarstw, będących stronami traktatu waszyng- tońskiego, w celu omówienia planu redukcji zbrojeń w klasach ok- , 349 rętów średnich i lekkich. Dwa z owych państw: Francja i Włochy, odmówiły udziału, pozostałe: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Japonia, przysłały swoje delegacje do Genewy, gdzie od 20 lipca do 4 sierpnia 1927 r. obradowano nad wspomnianymi problemami. Od samego początku ujawniły się poważne rozbieżności pomiędzy stroną amerykańską i brytyjską. Pierwsza preferowała ogranicze- nia tonażu krążowników do 40 tys. ton, podczas gdy druga wypo- wiadała się za limitem aż 462 tys. ton. Niemożność osiągnięcia wspólnej płaszczyzny porozumienia, tak gdy idzie o tonaż, jak i klasg krążowników, jakie miano pozostawić, przesądziła o fiasku konferencji, która zakończyła sig bez żadnych ustaleń. Problem podjęty w Genewie stał sig przedmiotem obrad kolejnej konferencji rozbrojeniowej. Przygotowywana w trakcie 1929 r., rozpoczęła swoje obrady 21 stycznia 1930 r. w Londynie. Wypraco- wany w ciągu czteromiesięcznych obrad i zawarty 22 kwietnia 1930 r. układ składał się z kilku części. W pierwszej z nich odno- wiono porozumienie w sprawie pancerników nieznacznie podwyż- szając limity przyznane Francji i Włochom. Do końca 1936 r. no- we proporcje miały się kształtować, jak 5:5:3:1,75:1,75. Oprócz tych ustaleń uzgodniono także, że na przeciąg pięciu lat Stany Zjedno- czone, Wielka Brytania i Japonia zachowają tonaż ciężkich krą- żowników w proporcjach 10:10:7, a następnie zmienią formułg na 5:5:3. Także lekkie krążowniki i niszczyciele zostały objęte porozu- znieniem wprowadzającym w odniesieniu do nich proporcje 10:10:7. W stosunku do okrgtów podwodnych przyjęto zaś zasadę pełnej równości. Porozumienie, które zwolniło blisko miliard dolarów z budżetu federalnego, wydawało się - zwłaszcza w warunkach kryzysu go- spodarczego - sukcesem samym w sobie, i to zupełnie niezależnie od tego, że stanowiło pierwszy od zakończenia Wielkiej Wojny (I wojny światowej) układ w sposób kompleksowy traktujący o zbrojeniach morskich. Pomimo zatem oporu części admiralicji, wciąż wierzącej w skuteczność pancerników i ciężkich krążowni- ków, 24 lipca 1930 r. Senat ratyfikował układ, przyjmując go znaczną większością głosów 58 do 9). Jak się wkrótce miało oka- zać, było to ostatnie porozumienie rozbrojeniowe podpisane przez Stany Zjednoczone w latach 30. Działania na rzecz rozbrojenia stanowiły tylko fragment wysił- ków dyplomacji amerykańskiej, podejmowanych w latach 20. i częściowo także w 30. w celu określenia zasad, na jakich powinien opierać sig pokój migdzynarodowy. Swego rodzaju paradoksem po- zostawało to, że inspiracjg czerpano w tym przypadku z okresu sprzed Wielkiej Wojny, uznawanego przecież za czas niepotrzebne- go angażowania sig USA w sprawy bezpośrednio ich nie dotyczą- ce. Jedną z kilku agend Ligi Narodów był powstały we wrześniu 1921 r. Stały Trybunał Sprawiedliwości Migdzynarodowej. Jego narodziny urzeczywistniały koncepcję arbitrażu międzynarodowe- go jako jedynej do przyjęcia drogi rozwiązywania sporów i kon- fliktów migdzy państwami. Idea ta, choć nie była wytworem jedy- nie amerykańskiej myśli prawniczo-politycznej, już w okresie po- przedzającym wybuch Wielkiej Wojny znalazła żywy oddźwigk wśród decydentów w Waszyngtonie. Fakt, że niektórzy jej przedwo- jenni propagatorzy wciąż pozostawali czynni w życiu publicznym (np. Elihu Root), a nawet - jak Charles E. Hughes - pełnili funkcje państwowe, powodował, że jeżeli na początku lat 20. od- rzucano myśl o współpracy z Ligą Narodów jako całością, to nie odnoszono tego do wspomnianego Trybunału. Prezydent Harding nie czuł zatem, że łamie wcześniejsze przedwyborcze zobowiązania dotyczące udziału USA w pracach Ligi, kiedy w lutym 1923 r. zgłosił w Kongresie wniosek o przystąpieniu Stanów Zjednoczo- nych do Trybunału. Procedura związana z rozpatrywaniem tego wniosku przeciągnęła sig aż do 1925 r., kiedy ostatecznie Izba Re- prezentantów zdecydowaną większością głosów uchwaliła wniosek o przystąpieniu USA do Trybunału. Nie spotkał się jednak on z równie entuzjastycznym przyjgciem w Senacie, który sformułował kilka zastrzeżeń w istotny sposób ograniczających zakres relacji pomigdzy Trybunałem a USA (np. sprawy, w których Stany Zjed- noczone bgdą stroną, zostaną zgłoszone do Trybunału tylko za zgodą Senatu). Akceptację przez Trybunał owych poprawek uzna- wano w izbie wyższej Kongresu za warunek wstgpny wyrażenia przez nią zgody na włączenie się Stanów Zjednoczonych do prac tej organizacji. Podjęte w styczniu 1926 r. negocjacje z Trybuna- łem ciągngły się przez kilka lat i kiedy wydawało się, że strony wyp- racowały podstawy porozumienia (tzw. formuła Roota), wów- czas problemy wynikające z kryzysowej sytuacji w gospodarce 350 I 351 amerykańskiej przesłoniły te dotykające mniej przecież konkret- nej tematyki pokoju światowego. Ostatecznie dopiero w styczniu 1935 r. Senat głosował nad wnioskiem o przystąpieniu USA do Trybunału. Brak 7 głosów do przewidywanej w takich sytuacjach większości 2/3 przesądził o negatywnym wyniku głosowania. Cała, ciągnąca się kilkanaście lat sprawa dobrze oddawała zmienne losy amerykańskich koncepcji pokojowych. Jeśli same w sobie wydawały się wcale atrakcyjne dla wielu polityków, to for- ma ich realizacji - jeżeli tylko w jakimś, nawet minimalnym stopniu, wiązała się z ryzykiem, że udział w pracach organizacji międzynarodowej może łączyć się z możliwością nieznacznego ograniczenia suwerenności Stanów Zjednoczonych w podejmowa- nych przez nie decyzjach - raczej odstraszała. Tym samym zdecy- dowano się powrócić do bardziej wypróbowanych, a może po pro- stu lepiej znanych form, jakimi były dwustronne układy arbitrażo- we, zawierające formułg cooling-off, wprowadzoną w swoim czasie przez Williama J. Bryana. Po objęciu stanowiska sekretarza stanu w gabinecie Coolidge'a przez Franka B. Kellogga, a zarazem za- trzymaniu w Senacie postępowania związanego z przystąpieniem do Trybunału Sprawiedliwości, Stany Zjednoczone zawarły w cią- gu kolejnych czterech lat aż 16 układów cooling-off. Przystając na przedwojenną formułg tych układów, Kellogg był jednocześnie zdania, że zmienione warunki wymagały modyfikacji zawartych wcześniej porozumień dotyczących arbitrażu. Zawarty 6 lutego 1928 r. traktat z Francją określał jako materię arbitrażu wszystkie sprawy z wyjątkiem wewnętrznych, a ponadto wyłączał możliwość obrony interesów państw trzecich. Podkreślał także, że zobowiązania obu państw nie mogą być sprzeczne z zasadami dok- tryny Monroe oraz udziałem Francji w Lidze Narodów. Do końca urzędowania Kellogga zawarto dalszych 18 układów tego rodzaju. Z nazwiskiem tego sekretarza stanu wiąże się jeszcze jedna for- ma porozumień migdzynarodowych, służących utrzymaniu pokoju światowego. Miała ona związek z rozwijającym się w różnych kra- jach, nie wyłączając USA, ruchem na rzecz uznania wojny za nie- legalną. W kwietniu 1927 r.. francuski minister spraw zagranicz- nych, Aristide Briand, wystosował list otwarty do narodu amery- kańskiego z propozycją zawarcia układu czyniącego wojnę bez- prawną. W dwa miesiące później strona amervkańska uzvskała 352 projekt układu zawierający tylko dwa punkty: wyrzeczenie sig wojny jako środka rozstrzygania sporów oraz zobowiązanie roz- wiązywania sytuacji konfliktowych wyłącznie za pomocą środków pokojowych. Senat nie rekomendował przyjgcia układu, jeśli miał- by on dotyczyć jedynie stosunków amerykańsko-francuskich. Z inicjatywy Kellogga zaproszono do przystąpienia doń wiele in- nych państw, w tym głównie mocarstwa europejskie i Japonig. W końcu, 27 sierpnia 1928 r., układ, nazwany Paktem Brianda-Kel- logga, został podpisany przez 15 państw, a do wybuchu II wojny światowej dalsze 47 stało sig jego stronami. Wprawdzie układ ten realizował zasadniczy postulat wielu polityków i prawników o uz- naniu wojny za nielegalną, ale ze wzglgdu na zagwarantowanie sobie przez jego sygnatariuszy prawa do wojny obronnej czynił bardzo wątpliwym ewentualne rozróżnienie pomiędzy "legalną" a "nielegalną" wojną. Pierwszymi testami skuteczności omawianego paktu były dwa konflikty na Dalekim Wschodzie - radziecko-chiński z 1929 r. i japońsko-chiński z 1931 r. Pierwszy został sprowokowany przez strong chińską, a dokładniej, przez siły Kuomintangu, zmierzające do zajęcia Kolei Wschodniochińskiej. Gdy w listopadzie 1929 r. doszło do konfrontacji zbrojnej na terenie północnej Mandżurii, wówczas administracja Hoovera zwróciła sig do rządu radzieckie- go z protestem przeciwko naruszeniu Pahtu Brianda-Kellogga (Ar- mia Czerwona po odparciu ataku na terytorium swojego kraju przeniosła działania zbrojne do Chin). W niczym to nie zmieniło sytuacji, a konflikt został rozwiązany w grudniu tego samego ro- ku, kiedy obie strony podpisały pokój w Chabarowsku. W niespełna dwa lata później z kolei Chiny stały się przedmio- tem ataku japońskiego. 18 września 1931 r. doszło do tajemniczego wybuchu na trasie Kolei Południowochińskiej w pobliżu Mukde- nu. Jak się później okazało, całą akcję dywersyjną przygotowali sami Japończycy, by w ten sposób uzyskać pretekst do wkroczenia do Południowej Mandżurii i zajęcia jej z początkiem lutego 1932 r. Japońska operacja spotkała się z licznymi protestami ze strony Li- gi Narodów, mocarstw europejskich oraz Stanów Zjednoczonych. W tych ostatnich wypracowano nową doktryng prawno-politycz- ną, dla której podstawą były wskazania wypływające z Pahtu Brianda-Kellogga. Mając pełne polityczne i moralne poparcie ze I \a clrodze ku potędze i 353 strony prezydenta Hoovera, sekretarz stanu Henry Stimson skie- rował 7 stycznia 1932 r. do Pekinu i Tokio noty dyplomatyczne, w których oświadczył, że jego kraj nie uznaje ani de iure, ani de fac- to zaboru ziem chińskich, gdyż Japonia pogwałciła Paht Brian- da-Kellogga oraz układ dziewięciu mocarstw z 1922 r. Dodał po- nadto, że rząd amerykański nie uzna żadnego zawartego w przy- szłości pomiędzy stronami konfliktu układu, jeśli nie będzie on opierał się na zasadach sformułowanych we wspomnianym pakcie. Formuła ta, nazwana doktryną Stimsona, a niekiedy - ze wzglę- du na uznanie wpływu Hoovera na kształt zawartego w niej prze- słania (zabór siłą nie może zostać uznany przez społeczność mię- dzynarodową) - zwana także doktryną Hoovera-Stimsona, stano- wiła najpoważniejsze osiągnięcie tego kierunku w dyplomacji amerykańskiej, który widział w argumentach natury moralnej śro- dek rozwiązania sytuacji konfliktowych. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że w omawianym okresie działania dyplomatów ame- rykańskich były wyłącznie podporządkowane chęci narzucenia reszcie świata wysokich standardów moralnych. Konieczność roz- wiązania wielu problemów tkwiących swymi korzeniami w latach Wielkiej Wojny sprawiła, że USA wykazywały także sporą aktyw- ność jako państwo uprawiające tzw. dyplomację gospodarczą. II W chwili zakończenia wojny Stany Zjednoczone przestały wy- stępować wobec państw Ententy w roli śpieszącego na pomoc so- jusznika, a zaczęły przyjmować postawę nieustępliwego wierzycie- la, który pragnie stosunkowo szybko i bez oglądania się na we- wnętrzne problemy dłużników odzyskać swoje pieniądze. Sumy zaś przekazane państwom Ententy w formie pożyczek i kredytów były niemałe, szacowano je bowiem w okresie konferencji pokojowej na 7 mld dolarów. Największymi dłużnikami były: Wielka Bryta- nia - 3,6 mld, f'rancja - 1,9 mld i Włochy - 1 mld dolarów. Do tych sum doszły udzielane w latach 1919 - 22 pożyczki na zakupy żywności, odbudowę ze zniszczeń wojennych, itp. Podniosły one ogólną sumę należności amerykańskich do 10,3 mld dolarów. Było to zbyt wiele, by mogło zostać spłacone w krótkim czasie. Cała sprawa wymagała zatem wielu uregulowań tym bardziej, że wielu z dłużników chciało powiązać spłatę pożyczek z reparacjami, jakie płacić miały Niemcy państwom Ententy. Powołana przez Kongres na początku lutego 1922 r. Komisja Zagranicznego Długu Wojen- nego (World War Foreign Debt Commission) określiła ogólne zasa- dy spłaty długów. Miało to nastąpić w okresie do 1947 r. przy sto- pie odsetek co najmniej 4,25%. Pierwszym porozumieniem, jakie zostało osiągnięte w tej spra- wie, był układ zawarty 19 czerwca 1923 r. z Wielką Brytanią. Bry- tyjski sekretarz skarbu, Stanley Baldwin, musiał być wyjątkowo dobrym negocjatorem, gdyż warunki proponowane przez stronę amerykańską uległy daleko idącym zmianom. Przede wszystkim wydłużono aż do 62 lat (!) okres spłaty długu, obniżając przy tym stopę procentową do 3,3%. Okazało się, że warunki te były także dogodne dla Amerykanów, gdyż Wielka Brytania musiała zapłacić łącznie (licząc także odsetki) aż 11 mld dol., a zatem więcej niż wynosiła suma zadłużenia wszystkich państw Ententy. Prezento- wane porozumienie stało się modelowym dla 12 innych, jakie w okresie do maja 1926 r. Komisja Zagranicznego Długu Wojennego zawarła z rządami państw europejskich i niektórych latynoskich. W każdym z owych układów przyjmowano ten sam okres (62 lata) jako czas spłaty długów, różnie ustawiając stopę procentową (dla Francji tylko 1,6%, a dla Włoch zaledwie 0,4%). Wprawdzie w każdym z wynegocjowanych układów występowała stopa procento- wa niższa od zakładanych 4,25%, ale wydłużenie okresu spłaty wcale nie zmniejszało ogólnej sumy należnej Stanom Zjednoczo- nym. Nic też dziwnego, że używanym wówczas w Europie symbo- lem USA przestał być "Wuj Sam", a zaczął być "Wuj Skąpiec". Wprawdzie od samego początku Komisja Zagranicznego Długu Wojennego traktowała rozdzielnie należności państw Ententy od reparacji niemieckich, lecz w praktyce przestrzeganie tej zasady okazało się niewykonalne. Poszczególni dłużnicy starali się bo- wiem pokrywać kolejne raty ze środków uzyskanych od Niemiec. System ten mógł funkcjonować dopóty, dopóki Niemcy były w sta- nie płacić reparacje. Kiedy jednak napływ środków z tego źródła został zahamowany, wówczas i Stany Zjednoczone nie były w sta- nie odzyskać swoich pieniędzy. Opisywany mechanizm działał do końca lat 20 całkowicie załamując się na początku następnej de- ., 354 355 kady. Zdając sobie sprawę z niemożności odzyskania należnych Stanom Zjednoczonym pieniędzy w sytuacji kryzysu gospodarcze- go o zasięgu międzynarodowym, prezydent Hoover zaproponował w czerwcu 1931 r. państwom europejskim przyjęcie rocznego mora- torium na spłatę długów wojennych. Projekt ten został powitany w Europie z uznaniem (wyjątek stanowiła tylko Francja). Swojego przyzwolenia na jego realizację udzielił także Kongres. Hoover mógł zatem wkrótce podpisać odpowiednią rezolucję kongresową w tej sprawie (23 grudnia 1931 r.), wcielając w ten sposób w życie swój plan. Uzgodnione na tej podstawie zawieszenie spłat długów przero- dziło się w latach następnych w serię jednostronnych decyzji, po- dejmowanych przez szereg państw europejskich, ogłaszających za- kończenie spłat. Pierwsza oświadczyła to w połowie grudnia 1932 r. Francja. Wielka Brytania wprawdzie wpłaciła w tym czasie ra- tę w wysokości 95 mln dol., ale stwierdziła jednocześnie, że więcej płacić nie będzie. Ostatecznie tylko Finlandia wywiąza- ła się ze swoich zobowiązań, płacąc. w 1947 r. ostatnią ratę. W odwet za niedopełnienie zobowiązań płatniczych Kongres uchwalił 13 kwietnia 1934 r. zgłoszoną przez senatora Hirama Johnsona ustawę zakazującą udzielania pożyczek tym krajom, które podjęły decyzje o wstrzymaniu dalszych spłat długów wojennych. Stany Zjednoczone, choć nie ratyfikowały traktatu wersalskie- go, a tym samym nie były bezpośrednio zainteresowane spłatą przez Niemcy reparacji, znalazły się jednak w sytuacji, w której od ich postawy w niemałym stopniu zależały możliwości wywiąza- nia się przez Republikę Weimarską z jej zobowiązań wobec państw Ententy. W kwietniu 1921 r. powołana na mocy traktatu wersal- skiego Komisja Reparacyjna ogłosiła wysokość odszkodowań, ja- kie Niemcy miały zapłacić. Ową sumę określono na 132 mld ma- rek w złocie, czyli na około 33 mld dolarów. Rząd niemiecki, uzna- jąc spłatę tak wielkich sum za nierealną w aktualnej i przewidy- wanej sytuacji gospodarczej, odmówił uznania owego werdyktu. Odmowa spłaty reparacji pociągnęła za sobą wojskową okupację Zagłębia Ruhry, podjętą przez wojska francuskie i belgijskie w styczniu 1923 r. Szybko się okazało, że było to rozwiązanie nie ro- kujące w dłuższej perspektywie sukcesu (bojkot ze strony ludności niemieckiej, wysokie koszty własne okupacji). Zainteresowane rządy przystały zatem na projekt amerykański, zgłoszony jeszcze w końcu grudnia 1922 r. przez sekretarza stanu Hughesa, by naj- pierw usunąć źródła trudności niemieckich, a dopiero później żą- dać spłaty reparacji. Na prośbę przewodniczącego Komisji Reparacyjnej Louisa Bart- hou w listopadzie 1923 r. do współpracy przy rozwiązywaniu prob- lemu reparacji zostali zaproszeni dwaj znani przedstawiciele ame- rykańskiego świata finansów - Charles G. Dawes i Owen D. Young. Komisja pracująca pod przewodnictwem pierwszego z wy- mienionych sformułowała w pierwszych miesiącach 1924 r. plan uzdrowienia gospodarki niemieckiej, zwany odtąd planem Dawesa. Wchodząc w życie z dniem 1 września tego samego roku, przewi- dywał on m.in. wprowadzenie 4 - 5-letniego okresu przejściowego, w czasie którego gospodarka niemiecka miała zostać wzmocniona dopływem kapitału z zewnątrz (200 mln pożyczki z banków amery- kańskich). Dopiero po osiągnięciu względnej stabilizacji miała rozpocząć się spłata reparacji - w pierwszym roku 1 mld marek, a w następnych po 2,5 mld. Wcielenie w życie tego planu umożliwiło już w ciągu czterech lat ustabilizowanie sytuacji gospodarczej Niemiec. W związku z tym we wrześniu 1928 r. rozpoczęto prace nad określeniem wyso- kości i tryhu spłat reparacji. Specjalna komisja kierowana przez Owena Younga wypracowała określony plan, prezentując go zain- teresowanym rządom w końcu sierpnia 1929 r. Został on ostatecz- nie przyjęty 20 stycznia 1930 r. na konferencji w Hadze, poświęco- nej problemom finansowym, związanym z reparacjami Państw Centralnych. Plan Younga określał ostateczny termin spłaty repa- racji na marzec 1966 r. Ogólna suma reparacji została ustalona na 113,9 mld marek, które miano płacić ratami w wysokości 2 mld rnarek. W razie odmowy spłaty kraj, któremu Niemcy winne były reparacje, mógł zwrócić się do Stałego Trybunału Sprawiedliwości, a w przypadku nieuznania przez rząd niemiecki jego decyzji pod- jąć dowolną akcję represyjną. Plan ten, choć dobrze osadzony w realiach, nie wszedł faktycz- nie w życie w związku z narastającym kryzysem gospodarczym i szybko pogarszającą się w 1931 r. sytuacją inansową Niemiec. Co 356 / 357 więcej, w czasie międzynarodowej konferencji w Lozannie (6 - 9 lipca 1932 r.) 13 reprezentowanych tam państw (bez USA) zgodziło się anulować 90% sum reparacyjnych. Z 25 mld dolarów reparacji, jakie przewidywał do spłaty plan Younga, pozostawiono jedynie 2 mld, które faktycznie nigdy też nie zostały wypłacone zaintereso- wanym państwom. Oprócz wcześniej prezentowanych problemów, amerykańską "dy- plomację gospodarczą" zajmowały także i takie, które miały zwią- zek z polityką celną, oraz - zwłaszcza w okresie wielkiego kryzy- su - sprawami walutowymi. Gdy mowa o pierwszej z wymienionych kwestii, to warto pod- kreślić, że Stany Zjednoczone wchodziły w lata 20. z nowymi tary- fami celnymi. Ich charakter i wymiar był zgodny z zarzuconą w 1913 r. koncepcją stałego podnoszenia ceł w celu ochrony krajo- wych producentów. Powrót do władzy republikanów oznaczał przywrócenie tradycyjnego w tej partii sposobu myślenia na temat polityki celnej. 21 września 1922 r. Kongres przyjął ustawę pod nazwą Fordney-McCumber Tariff Act. Wprowadzała ona taryfy średnio o 25% wyższe od tych, i tak bardzo wysokich, określonych w 1909 r. przez Payne-Aldrich Act. Swego rodzaju novum w do- tychczasowej polityce celnej realizowanej przez republikanów było pozostawienie prezydentowi swobody w kształtowaniu taryf, jeśli wiązałoby się to z możliwością wynegocjowania układów o wzaje- mności z innymi państwami. Prezydent mógł zatem w zależności od sytuacji podnosić lub obniżać cła o 50%. Wyznaczony wówczas pułap ceł utrzymywał się do 1931 r., kiedy pod wpływem kryzysu narastać poczęły w Kongresie dążenia do eliminacji produktów obcego pochodzenia z rynku amerykańskie- go. Jedyne rozwiązanie upatrywano w kolejnym podniesieniu ta- ryf celnych. Tym razem oprócz dopływu dodatkowych środków fi- nansowych ważnym argumentem przytaczanym przez zwolenników owego pomysłu stało się uznanie, że nowe taryfy, chroniąc rynek wewnętrzny, pozwolą na zahamowanie bezrobocia. W dniu 17 czerwca 1931 r. Kongres przyjął ustawę Smoot-Hawley Act, która powiększała cła na produkty rolne z 38 % do 49 % oraz na inne do- bra z 31% do 34%. Jak wiadomo z poprzedniego rozdziału, prezy- dent Hoover podpisał tę ustawę, choć do protestów krajowych śro- dowisk naukowych dołączyły się także i te, zgłaszane oficjalnie przez rządy aż 38 państw. Nie tyle bezwzględny wzrost ceł bulwer- sował wszystkich tak bardzo, co fakt, że wychodząc z już wysokie- go poziomu w 1922 r. osiągnęły one w 1931 r. taki, przy którym o- płacalność eksportu do USA wielu dóbr stawała pod znakiem za- pytania. To zaś w powiązaniu z rozwojem sytuacji gospodarczej w krajach europejskich oraz stanem ich relacji finansowych z USA rodziło pytanie nie tylko o możliwości prowadzenia swobodnego handlu, ale także o stabilność walut w różnych państwach. Jak się wkrótce okazało, obawy krytyków owej ustawy w pełni się po- twierdziły. Pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi zapanowa- ła wojna handlowa, która w efekcie jeszcze pogłębiła kryzys po obu stronach Atlantyku. Objęcie urzędu prezydenta przez Franklina Delano Roosevelta oraz uchwalony program Nowego Ładu dawały nadzieję na odwró- cenie niekorzystnych dotąd trendów w relacjach gospodarczych Stanów Zjednoczonych z resztą świata. Okazało się jednak, że dą- żąc do szybkiej poprawy sytuacji w kraju nowy prezydent nie był wcale skory do przyjmowania w sferze stosunków gospodarczych z zagranicą innych rozwiązań jak te, realizowane przez poprzednią administrację. Pod niektórymi względami szedł jeszcze dalej, o czym świadczyła podjęta w kwietniu 1933 r. decyzja o odejściu od wymienialności pieniądza na złoto, w której efekcie międzynarodo- wy rynek walutowy i finansowy uległ jeszcze większej destabiliza- cji, niż miało to wcześniej miejsce. Nieprzejednana postawa Roo- sevelta w okresie obrad międzynarodowej konferencji ekonomicz- nej, która odbywała się w Londynie pomiędzy 12 czerwca a 27 lip- ca 1933 r., spowodowała, że nadzieja na szybką stabilizację rynku walutowego poprzez określenie sztywnego kursu funta brytyjskie- go i dolara amerykańskiego - najmocniejszych do niedawna wa- lut, nie znalazła potwierdzenia w konkretnych decyzjach. Sama konferencja zakończyła się zatem fiaskiem. W odniesieniu do polityki celnej Roosevelt także jakby sympa- tyzował z decyzjami swojego poprzednika w Białym Domu. Różny od Hoovera w ogólnym spojrzeniu na te kwestie, dostrzegał jed- nak doraźne korzyści, jakie mogło przynieść utrzymywanie taryf protekcyjnych. Odmiennego zdania był natomiast sekretarz stanu W jego gabinecie, Cordell Hull. Pod jego też wyraźnym wpływem prezydent zdecydował się w końcu powołać w listopadzie 1933 r. 358 859 Komitet Wykonawczy ds. Polityki Handlowej (Executiue Commit- tee on Commercial Policy), którego zadaniem było wypracowanie nowej ustawy o taryfach celnych. Na początku marca 1934 r. pro- jekt ten został przekazany Kongresowi, 29 marca przyjęła go Izba Reprezentantów, a Senat przegłosował 4 czerwca tego samego ro- ku. Ustawa o wzajemności w ukladach handlowych (Reciprocity Trade Agreements Act) wyposażyła prezydenta w prawo regulacji w dół i górę taryf celnych o 50% (w przypadku administracji Roo- sevelta było to równoznaczne z ich zmniejszeniem). Ponadto De- partament Stanu został zobowiązany do podjęcia rokowań w spra- wie odnowienia układów handlowych ze wszystkimi krajami, z któ- rymi Stany Zjednoczone utrzymywały takie stosunki. Do tych po- rozumień zalecano wprowadzenie klauzuli najwyższego uprzywile- jowania. W istocie też w latach 1934 - 40 zawarto w sumie 21 no- wych porozumień handlowych. Przyczyniło się to do pewnego za- ktywizowania amerykańskiego i światowego handlu. W sferze stosunków gospodarczych jak w żadnej innej ujawniły się w omawianym czasie mechanizmy wiążące USA z resztą świa- ta. Proces ów stanowił pochodną zamiany ról, jaka dokonała się w okresie Wielkiej Wojny. Przekształcając się z dłużnika państw Starego Kontynentu w ich wierzyciela, Stany Zjednoczone - z własnej woli, czy też zmuszone przez okoliczności - musiały wy- stępować po wojnie w roli gwaranta stabilności porządku ekono- micznego w Europie. Od tego zaś niedaleko już było do uznania przez kolejne administracje odpowiedzialności za losy reszty świa- ta także w wymiarze politycznym. Ów nowy rys w amerykańskiej polityce zagranicznej ujawnił się w szczególności w sferze stosun- ków regionalnych. III W relacjach z krajami Ameryki Łacińskiej oznaczało to stopnio- we odchodzenie od tak często stosowanych na początku XX w. rozwiązań siłowych na rzecz rozstrzygnięć o charakterze politycz- nym. Był to proces powolny, ale wyraźnie widoczny w całym oma- wianym tu okresie. Deklarację w sprawie oparcia stosunków USA z krajami latyno- t skimi na nowych zasadach ogłosił sekretarz stanu Hughes, korzy- stając z okazji, jaką był jego udział w przypadających na wrzesień 1922 r. obchodach stulecia niepodległości Brazylii. Realizując zgłoszoną wówczas obietnicę, jeszcze w tym samym roku Hughes pośredniczył w rokowaniach, mających zapewnić trwałość stosun- ków politycznych w rejonie Ameryki Środkowej. W czasie zorgani- zowanej z jego inicjatywy konferencji (otwartej 22 grudnia 1922 r. w Waszyngtonie) pięć państw tego regionu zdecydowało się utwo- rzyć Środkowoamerykański Trybunał Arbitrażowy, a ponadto zgo- ' dziło się nie uznawać rządów powstałych w wyniku zamachów sta- nu. Zawarte 7 lutego 1923 r. przez Nikaraguę, Honduras, Salwa- dor, Kostarykę i Gwatemalę porozumienie znalazło swe szczególne zastosowanie już w rok później, kiedy doszło do przewrotu w Hon- durasie. Popierany przez USA prezydent Rafael Gutierrez został ' obalony przez siły powstańcze, którym przewodził Tiburcio Carias. Stacjonujący w tym kraju oddział amerykańskiej piechoty mor- skiej został wzmocniony, a jednocześnie w maju 1924 r. Stany Zjednoczone wystąpiły do sygnatariuszy porozumienia waszyng- tońskiego z prośbą o odcięcie dróg dostaw dla Cariasa. Akcja poli- tyczna wzmocniona manifestacją zbrojną doprowadziła do upadku powstania Cariasa. Rozwiązań w pełni politycznych szukała administracja Hardin- ga, a następnie Coolidge'a, by zapewniając stabilność amerykań- skich wpływów w Dominikanie i Nikaragui móc jednak wycofać stacjonujące tam wojska. Gdy wydawało się, że takowe zostało znalezione (w 1923 r. w Dominikanie wybrano na prezydenta po- pieranego przez Waszyngton gen. Horacio Vasquesa, a w rok póź- niej Carlos Solorzano został wybrany na prezydenta Nikaragui), wojska amerykańskie opuściły w latach 1924 - 25 oba kraje. Do ostatniego z nich powróciły jednak w lutym 1927 r., by wesprzeć Adolfo Diaza w jego walce z oponentami politycznymi popierany- , mi przez Meksyk. Napięcia w stosunkach z Meksykiem miały w latach 20. różne podłoże. W grudniu 1925 r. parlament tego kraju uchwalił ustawę o nacjonalizacji pól naftowych i innych zasobów naturalnych. Kie- ' dy prawo to weszło w życie, wówczas amerykańskie spółki nafto- - we, wspierane przez prasę koncernu Hearsta, zaczęły wywierać presję na administrację w celu podjęcia przez nią interwencji. 360 361 Wiele osób z otoczenia Coolidge'a, w tym sekretarz stanu Kellogg, było skłonne zaakceptować tę myśl uznając, że ewentualna akcja zbrojna przeciwko Meksykowi pozwoliłaby także zmniejszyć tzw. zagrożenie komunistyczne w tym rejonie Ameryki. Do interwencji jednak nie doszło, a niemałe zasługi w rozładowaniu sytuacji przy- padły Dwightowi W. Morrowowi, powołanemu przez Coolidge'a we wrześniu 1927 r. na stanowisko nowego ambasadora USA w Meksyku. Będąc w jednej osobie reprezentantem rządu, a zarazem nieoficjalnym przedstawicielem kół finansowych (przed podjęciem misji zajmował wysokie stanowisko w J.P. Morgan Company), Iorrow zdołal wypracować podstawy porozumienia z rządem me- ks kańskim w sprawie pól naftowych. W jego rezultacie prezydent Meksyku Plutarco Elias Calles zwrócił się do Sądu Najwyższego o zbadanie kontrowersyjnej ustawy pod kątem zgodności z Konsty- tucją. Gdy te:i określił ją jako sprzeczną, wówczas parlament wy- dał now-ą ustawę stwierdzającą, że Artykuł 27 Konstytucji, okreś- lający stosunek do bogactw narodowych, odnosi się jedynie do od- krywaria w przyszłości złóż ropy. Prezentowana tu sprawa miała istotne znaczenie tak dla relacji meksykańsko-amerykańskich w okresie międzywojennym, jak i ca- łe o kursu polityki Stanów Zjednoczonych wobec krajów latyno- skich. Fakt, że nie doszło do interwencji, choć w opinii zwolenni- ków tej koncepcji powodów było aż nadto - a rozwiązanie wypra- cowano metodami dypIomatycznymi - zachęcił polityków amery- kańskich do zweryfikowania swojego dotychczasowego sposobu myślenia na temat stosunków z Ameryką Łacińską. W symboIicz- ny sposób dał temu wyraz już sam Coolidge osobiście otwierając w styczniu 1928 r. VI Konferencję Panamerykańską. Na koniec tego samego roku przypadła też podróż prezydenta elekta Herberta C. Hoovera do 11 krajów Ameryki Południowej. W lutym następnego roku sekretarz stanu Kellogg oficjalnie odwołał Rooseveltowskie uzupełnienie doktryny Monroe. Wycofanie wojsk z Nikaragui i początek ich ewakuacji z Haiti zapoczątkowały zaś w praktyce to, co po objęciu urzędu prezydenta przez Franklina Delano Roosevel- ta zostało nazwane polityką dobrego sąsiedztwa. Z propozycją oparcia stosunków z Ameryką Łacińską na no- wych zasadach wystąpił Roosevelt już w czasie swojej inaugura- cji. Zaprezentowana wówczas koncepcja dobrego sąsiedztwa zosta- 362 ła potwierdzona w grudniu 1933 r., w czasie obrad VII Konferencji Panamerykańskiej. Wówczas to przyjęto zasadę nieinterwencji i rozstrzygania ewentualnych sporów w arbitrażu. Pierwszą próbę wiarygodności intencji amerykańskich przyniosły wydarzenia na przełomie lat 1933 i 1934. Wówczas to Stany Zjednoczone podjęły , manifestację zbrojną w celu obalenia nowego (od sierpnia 1933 r.) rządu Kuby, kierowanego przez Ramona Grau San Martina. Flota amerykańska, choć obecna na wodach kubańskich, nie podjęła jednak żadnych konkretnych działań. Kiedy rząd San Martina upadł, administracja Roosevelta postanowila wzmocnić nieco swą wiarygodność, uchylając w marcu 1934 r. poprawkę Platta do Konstytucji Kuby. Chęć utrzymania wpływów w świecie latynoskim - zadanie co- raz trudniejsze do realizacji z uwagi na rosnącą pod koniec lat 30. ' penetrację krajów tego obszaru przez Niemcy - sprawiła, że admi- nistracja Roosevelta musiała w sposób pokojowy rozstrzygnąć konflikt, jaki powstał po ogłoszeniu w marcu 1938 r. decyzji rządu , Lazara Cardenasa o nacjonalizacji przemysłu naftowego w Meksy- ku. Nie chcąc narazić swej polityki wobec Latynosów na niepowo- dzenie, administracja Roosevelta zdecydowała rozstrzygnąć prob- lem bez użycia siły, zalecając amerykańskim spółkom naftowym podjęcie bezpośrednich rokowań o odszkodowania z rządem me- ksykańskim. Ciągnęły się one aż do 1941 r., kończąc się wypłace- niem przez Meksyk jedynie 85 mln z ogólnej sumy 260 mln dol. żą- danych przez spółki naftowe. IV Problemem wartym osobnego potraktowania był stosunek Sta- nów Zjednoczonych do Rosji Radzieckiej, a następnie Związku Ra- j dzieckiego. Przewrót październikowy przyjęto początkowo z niedo- wierzaniem, a następnie - w miarę napływu najczęściej mocno przesadzonych informacji o nowych porządkach (ambasador ame- rykański w Piotrogrodzie, David R. Francis, pisał w raportach kierowanych do Departamentu Stanu o obowiązującej w Rosji wspólnej własności kobiet) - także z oburzeniem. Administracja Wilsona nie uznała nowego rządu w Rosji, widząc w Borysie 363 Bachmatiewie reprezentanta jedynego prawowitego rządu rosyj- skiego. Utrzymując ten stan prawny, Wilson odmawiał jednocześ- nie udziału swego kraju w projektowanej od styc .nia 1918 r. przez państwa Ententy interwencji na Syberii. W końcu jednak - bar- dziej działając w obawie przed przejęciem Syberii przez Japonię, niż skłonny widzieć w liczącym 9 tys. żołnierzy amerykańskim korpusie ekspedycyjnym realną siłę, mogącą zagrozić panowaniu władzy radzieckiej - podjął na początku lipca 1918 r. decyzję o wysłaniu do Władywostoku wojsk amerykańskich. Przebywały one na Syberii do kwietnia 1920 r., nie prowadząc regularnych działań przeciwko Armii Czerwonej. Zadaniem ich było natomiast utrzymanie kontroli nad Koleją Transsyberyjską. Panowanie nad tym szlakiem kolejowym umożliwiało w owym czasie udzielanie pomocy materialnej białogwardyjskiej armii adm. Aleksandra Koł- czaka. Kiedy jednak owa armia została rozbita, a on sam w stycz- niu 1920 r. aresztowany, utrzymywanie kontroli nad wspomnia- nym szlakiem nie miało już żadnego znaczenia dla rozwoju sytua- cji wewnętrznej w Rosji. Na początku kwietnia 1920 r. korpus gen. Williama S. Gravesa został zatem wycofany. Nieco inny przebieg miała interwencja w północnej Rosji, gdzie w rejonie Archangielska i Murmańska wojska amerykańskie, li- czące początkowo 4,5, a później 13 tys. żołnierzy, weszły w skład wspólnych sił ekspedycyjnych państw Ententy. Podlegając rozka- zom angielskiego gen. Francisa C. Pole'a, prowadziły one od po- czątku lipca 1918 r. regularne walki z oddziałami Armii Czerwo- nej. Kiedy planowane połączenie sił interwencyjnych z armią Koł- czaka nie powiodło się, wówczas administracja Wilsona zdecydo- wała się począwszy od maja 1919 r. wycofywać swoje oddziały. Bi- lans ich strat poniesionych w tej iście kondotierskiej wyprawie obejmował 139 zabitych. Niezależnie od czynionych w atmosferze Red Scare ocen doty- czących Rosji Radzieckiej, czgść polityków i biznesmenów jeszcze w okresie interwencji uznawała za konieczne nawiązanie stosun- ków z rządem Lenina. William S. Howe (wpływowy członek Ame- rykańskiego Stowarzyszenia Azjatyckiego) już w lipcu 1918 r. opublikował w miesięczniku "Asia" artykuł Potential World Grou- pings, w którym wskazywał m.in. na rangg Rosji jako centrum świata słowiańskiego. Uznając, że powojenna mapa polityczna świata ukształtuje się jako efekt podziału na strefy wpływów państw anglosaskich, germańskich, wschodnioazjatyckich i sło- wiańskich, Howe przeznaczał Rosji szczególną rolę do spełnienia, i to bez wzglgdu na ocenę możliwości utrzymania się nowej wła- dzy 3 Argumenty natury politycznej nie były jedynymi, jakie stosowa- no w celu utrwalenia poglądu o potrzebie nawiązania stosunków z Rosją Radziecką. W połowie 1920 r. William C. Redfield pytał na łamach miesięcznika "Forum": Why we must help Russia? ("Dla- czego musimy pomóc Rosji?"), podkreślając znaczenie rosyjskiego rynku zbytu dla amerykańskiego handlu2a. Argumentacja stoso- wana przez Redfielda (w swoim czasie sekretarza handlu) była na tyle przekonywająca, że przez cały przeciąg lat 20., kiedy Stany Zjednoczone i Związek Radziecki nie utrzymywały stosunków dy- plomatycznych, biznes amerykański prowadził ożywioną działalność na rynku radzieckim. Tylko w okresie pomigdzy 1923 a 1925 r. eksport amerykański do ZSRR zwiększył się z 7,6 do 68,9 mln dola- rów, rosnąc również w latach następnych. Promocji handlu z Rosją służyło założone w 1921 r. Amerykań- skie Stowarzyszenie Handlowe na rzecz Promocji Wymiany z Ros- ją (American Commercial Association to Promote Trade with Rus- sia). W rezultacie jego działalności na rynek radziecki wkroczyły w latach 20. tak znane koncerny, jak Standard Oil, International Haruest, General Electric czy Ford. Ten ostatni podpisał ze stroną radziecką w 1929 r. umowę na budowg fabryki samochodów w Gor- ki. Rozwijane w latach 20. stosunki gospodarcze pozostawały osa- dzone w próżni politycznej, której wypełnieniem nie były zaintere- sowane kolejne administracje republikańskie. Za formalny powód niepodejmowania rozmów na temat nawiązania stosunków dyplo- matycznych podawano nacjonalizację własności należącej do firm amerykańskich bez wypłacenia odszkodowań (obliczanych na wy- sokość 75 -150 mln dol.) oraz krzewienie idei komunistycznych przez ZSRR. Dopiero administracja Roosevelta, dostrzegając moż- liwości zwiększenia eksportu amerykańskiego, co w warunkach ` '.,Asia". lipiec 191R, t. XVIII. "..Fcirum", lipiec 1920. t. I.XIV. 364 ; 365 ostrego kryzysu gospodarczego miało wartość samą w sobie (na początku 1933 r. strona radziecka zgłosiła chęć poczynienia na Za- chodzie zakupów na sumę 1 mld dol.), a ponadto uznając, że Zwią- zek Radziecki stać się może przeciwwagą dla Japonii na Dalekim Wschodzie, postanowiła zerwać z dotychczasową tradycją i podjąć rozmowy na temat nawiązania stosunków dyplomatycznych. Już w kwietniu 1933 r. Roosevelt zachęcał niektórych członków Kongre- su do podjęcia debaty na ten temat. Sam też wystosował w paź- dzierniku 1933 r. list do Michaiła Kalinina z ofertą podjęcia odpo- wiednich rozmów. Rozpoczęte 7 listopada w Waszyngtonie, zakoń- czyły się już po kilku dniach podpisaniem (16 listopada) przez pre- zydenta i radzieckiego ministra spraw zagranicznych Maksima Li- twinowa odpowiedniego porozumienia obejmującego m.in. wzaje- mne zobowiązania niemieszania się w wewnętrzne sprawy drugiej strony oraz obietnicę podjęcia rokowań na temat wzajemnych ro- szczeń finansowych. V Bardzo często politykę amerykańską z okresu międzywojennego określa się mianem izolacjonistycznej. Podstawą tego poglądu jest zwykle postawa, jaką przyjęły Stany Zjednoczone wobec wielkich konfliktów międzynarodowych tego okresu, zwłaszcza zaś tych z lat 30. W krótkim okresie USA ogłosiły trzy akty neutralności. Pierwszy z nich z 31 sierpnia 1935 r. nie miał związku z konkret- nym konfliktem państw trzecich, lecz niejako wyprzedzał bieg wy- darzeń w stosunkach włosko-etiopskich, których ówczesny stan groził w każdej chwili wybuchem wojny. Omawiany akt neutral- ności wprowadzał embargo na dostawy broni do państw będących stronami konfliktu. Uchwalenie owej ustawy w takim właśnie brzmieniu wynikało w równym stopniu ze względów formalnopraw- nych, co i z przeświadczenia o tym, że światem rządzi sprzysięże- nie producentów i handlarzy bronią. Na to bowiem poniekąd wskazywały wyniki śledztwa podjętego w 1934 r. przez komitet se- natora Geralda P. Nye'a badający przyczyny i okoliczności przy- stąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny światowej. 26 lutego 1936 r., w okresie wojny włosko-etiopskiej, Kongres przyjął drugi Akt neutralności. Rozszerzał on zakres obowiązków strony neutralnej na zakaz sprzedaży materiałów wojennych in- nych niż broń oraz wprowadzał zakaz udzielania pożyczek. W koń- cu 1 maja 1937 r. Kongres uchwalił trzeci Aht neutralności, który zakazywał obywatelom amerykańskim podróży na statkach państw wojujących oraz wprowadzał zasadę cash and carry w odniesieniu do zakupów czynionych przez te strony w USA: pragnąc zakupić towary nie objęte embargiem określonym wcześniejszymi ustawa- mi, dany kraj musiał płacić gotówką i przewozić je własnymi stat- kami. Wszystkie trzy akty tym się różniły od wydawanych w innych okresach historycznych, że odrywały zawarte w nich postanowie- nia od określonego konfliktu czy wojny. Miały one wprawdzie swoje konkretne zastosowanie (wojna włosko-etiopska, hiszpańska wojna domowa, wojna japońsko-chińska), ale w istocie rzeczy ustawodawcom chodziło o to, aby oddzielić Stany Zjednoczone swego rodzaju murem od coraz bardziej niebezpiecznego w latach 30. świata. W dążeniu tym niektórzy politycy amerykańscy posu- wali się tak daleko, że wzorem kongresmana Louisa Ludlowa pragnęli w maksymalnym stopniu ograniczyć zakres władzy wyko- nawczej w tych punktach, które dotyczyły spraw wojny i pokoju. Pozostając pod silnym wrażeniem wydarzeń z lat 1935 - 37, zgłosił on 10 stycznia 1938 r. w Kongresie projekt ustawy wprowadzają- cej referendum przed podjęciem przez rząd decyzji w sprawie ja- kichkolwiek zbrojnych wystąpień. Nie tylko sama treść tego pro- jektu, ale także i to, że tylko stosunkiem głosów 209 do 188 został on odrzucony, było w tym przypadku znaczące. Wydawało się, że w okresie narastania groźby konfliktu światowego Amerykanie w sporej swej części byli zdecydowani występować jedynie w roli biernego obserwatora rozgrywających się wydarzeń. W stosunkowo łatwej, a zarazem trudnej sytuacji znalazła się administracja Roosevelta i prezydent osobiście, kiedy we wrześniu 1939 r. wybuchła w Europie wojna. Już 5 września prezydent ogło- sił neutralność, co uznać należało za formalność, biorąc pod uwa- gę samą sytuację. Ale w niej właśnie tkwił podstawowy problem administracji. Oto po wejściu Wielkiej Brytanii i Francji do woj- ny konflikt niemiecko-polski wychodził poza ramy starcia w jed- nym z regionów świata. Rozpoczynała się de facto wojna świato- 367 wa. Obserwując zaś wcześniejsze wydarzenia w Europie (anschluss Austrii, rozbiór Czechosłowacji w 1938 r., a następnie jej likwida- cję w marcu 1939 r.), Roosevelt coraz bardziej nabierał przekona- nia, że rozpoczęta 1 września 1939 r. wojna musi być postrzegana w kategoriach ideologicznych, a nie tylko narodowych. W jego opinii w Europie doszło do decydującego starcia faszyzmu z de- mokracjami zachodnimi. Biorąc to zaś pod uwagę sądzono, że z amerykańskiej perspektywy równie ważne było uchronienie swoje- go kraju od wojny, co i państw europejskich od zmian ich syste- mów społeczno-politycznych. Działania podejmowane przez admi- nistrację w kolejnych miesiącach służyć miały realizacji obu tych celów. Już w listopadzie 1939 r. udało się prezydentowi - choć nie bez znacznych oporów grupy izolacjonistycznie nastawionych człon- ków parlamentu - doprowadzić do uchwalenia nowego Aktu neu- tralności. Przywracał on zasadę cash and carry (wprowadzona ak- tem z 1937 r., obowiązywała ty:ko dwa lata), co pozwoliło alian- tom realizować zakupy materiałów wojennych w Stanach Zjedno- czonych. W chwili uchwalenia tej ustawy USA, podobnie jak i in- ne kraje zachodniej półkuli, otoczone były 450-kilometrową strefą bezpieczeństwa, ustanowioną 3 października 1939 r. w czasie kon- ferencji ministrów spraw zagranicznych państw amerykańskich. Uchwalenie jej miało i ten praktyczny skutek, że znacznie rozsze- rzało zakres działania US Navy. Wydarzenia z frontu wojny w Europie: upadek Francji, Belgii i Holandii, spowodowały, że oprócz przygotowań wojennych podję- tych w kraju Stany Zjednoczone powoli zmieniały także swoją po- zycję w układach międzynarodowych. Zdając sobie sprawę, że od połowy 1940 r. ciężar wojny z Niemcami i Włochami skupi się na Wielkiej Brytanii, administracja Roosevelta przystała na propozy- cję zgłoszoną przez rząd brytyjski, by w zamian za odstąpienie przez Anglię baz na Nowej Funlandii, Jamajce, Bermudach, wys- pach Bahama, Trynidadzie i w Gujanie Brytyjskiej Stany Zjedno- czone przekazały 50 niszczycieli do eskortowania konwojów atlan- tyckich. Układ w tej sprawie oba rządy podpisały formalnie 3 września 1940 r. Miesiąc wcześniej Kanada (członek Brytyjskiej Wspólnoty Narodów pozostający w stanie wojny z Niemcami) i USA zawarły porozumienie o nawiązaniu współpracy wojskowej. 368 W ramach niej powołano organ planowania strategicznego, zwany Stałą Wspólną Radą ds. Obrony (Permanent Joint Board on Defen- se). Funkcjonowanie tej instytucji ułatwiało także koordynację brytyjskich i amerykańskich planów zbrojeniowych, sama zaś Ka- nada w okresie neutralności Stanów Zjednoczonych służyła jako pośrednik w dostawach sprzętu wojskowego z USA do Wielkiej Brytanii. W końcu grudnia 1940 r., w trakcie jednego ze swych "kominko- wych" radiowych spotkań z Amerykanami, Roosevelt ogłosił pro- gram znacznej rozbudowy potencjału wojennego. Poprzez jego rea- lizację USA miały stać się "Wielkim Arsenałem Demokracji". Zgodnie z tą zapowiedzią w styczniu następnego roku do Kongre- su wpłynęła ustawa zwana Lend-Lease BiII, która wprowadzała sy- stem kredytów na zakup broni w USA przez państwa alianckie. Pomimo opozycji ze strony różnych ugrupowań izolacjonistycz- nych - w tym głównie Komitetu Ameryka Przede Wszystkim (America First Committee) - ustawa została uchwalona przez Kongres w marcu 1941 r. W kwietniu Stany Zjednoczone zawarły układ z Danią o czasowym przejęciu kontroli nad Grenlandią, co po zainstalowaniu tam baz morskich miało pozwolić na zwiększe- nie zasięgu operacji eskortowych realizowanych już regularnie przez US Navy na Atlantyku. W czerwcu tego samego roku od- działy amerykańskie wylądowały na Islandii, zajmując wyspę w celu wzniesienia baz i punktów zaopatrzenia dla konwojów atlan- tyckich. Oprócz przygotowań wojennych, realizowanych w sferze materialnej, administracja podejmowała także i te, które miały służyć określeniu celu udziału Stanów Zjednoczonych w wojnie. Niezależnie od stałych w tym czasie wystąpień Roosevelta, inter- pretującego stosunek USA do poszczególnych wydarzeń, prezydent formułował także ogólne cele wojenne. Występując w Kongresie 6 stycznia 1941 r. w sprawie programu Lend-Lease, prezydent okreś- lił podstawowe prawa człowieka, jakimi według niego pozostawa- ły: wolność słowa, wyznania, decydowania o sobie oraz wolność od strachu. W obronie ich właśnie toczyła się w opinii Roosevelta wojna. Rozwinięciem programu "Czterech Wolności" była Karta atlantycka, przyjęta w czasie spotkania Roosevelta i premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, do jakiego doszło w dniach 9 -12 sierpnia 1941 r. W czasie tej niezwykłej konferencji 24 \a drodze ku putędze 369 premiera kraju prowadzącego wojnę z prezydentem kraju neutral- nego określono wspólne cele wojenne, do których zaliczono obronę owych "Czterech Wolności", a także prawa do samostanowienia narodów, do wyboru własnego rządu, do ekonomicznej stabilizacji. Ponadto do Karty atlanty,^hiej zostały włączone także wolność mórz oraz rozbrojenie agresorów z tej wojny. Kiedy zatem od września 1941 r. zaczęły się pierwsze incydenty pomiędzy marynarką amerykańską i flotą niemiecką (4 września niszczyciel "Greer" został storpedowany przez niemiecki okręt podwodny), to wydawało się, że wojna pomiędzy III Rzeszą a Sta- nami Zjednoczonymi wybuchnie lada moment. Jak się jednak wkrótce okazało, wojna zaczęła się dla Amerykanów nie na Atlan- tyku, lecz na Pacyfiku. VI W latach 20. i 30. stopniowo zaostrzały się stosunki byłych so- juszników z czasów I wojny światowej, tj. Stanów Zjednoczonych i Japonii. Podobnie iak w okresie przedwojennym konflikty doty- czyły dwóch kompleksów spraw: imigracji japońskiej oraz polityki tego kraju na Dalekim Wschodzie. Po okresie względnego spokoju pierwszym poważnym konfliktem w relacjach obu państw stała się sprawa wykluczenia Japończyków z systemu kwotowego, określa- jącego zasady napływu imigrantów do USA. Prawo imigracyjne z 1924 r. wykluczało wszystkich Azjatów z systemu kwotowego. Jed- nak wprowadzenie tego zakazu rząd w Tokio uznał za działanie dyskryminacyjne skierowane głównie przeciwko obywatelom ja- pońskim. Niemożność wynegocjowania najmniejszych korekt w tym systemie, tak by choć w minimalnym zakresie imigranci z Ja- ponii mogli osiedlać się w USA, prowadziła do stopniowego nara- stania nastrojów wojowniczych, zwróconych przeciwko Stanom Zjednoczonym. Prawdziwą jednak eskalację napięcia przyniosły lata 30. Po ja- pońskiej agresji na Mandżurię z 1931 r. Stany Zjednoczone ogłosi- ły doktrynę Stimsona (lub, według uznania, doktrynę Hoove- ra-Stimsona). Z kolei po zaatakowaniu przez Japonię Chin w lipcu 1937 r. prezydent Roosevelt zaczął wzywać (przemówienie z 5 paź- dziernika 1937 r.) do poddania "kwarantannie" agresora. Wpraw- dzie do jej realizacji nie doszło, niemniej sformułowanie samego hasła było znaczące dla relacji obu państw w najbliższej przyszłoś- ci. Już bowiem w listopadzie 1938 r., w odpowiedzi na proklamo- wanie przez Japonię "nowego ładu" w Azji, Stany Zjednoczone wypowiedziały układ o handlu i nawigacji z 1911 r. Kolejną fazę napięć przyniósł okres wojny światowej. Po upad- ku Francji wojska japońskie wkroczyły w sierpniu 1940 r. do kolo- nii należących do tego kraju, a położonych w północnych Indochi- nach. W odpowiedzi administracja Roosevelta wprowadziła we wrześniu tego samego roku (szybko zatem reagując na te posunię- cia japońskie, zbyt jednak wolno i późno, biorąc pod uwagę całość konfliktu pomiędzy USA a Japonią) sankcje ekonomiczne w posta- ci embarga na dostawy niektórych surowców strategicznych, w tym benzyny lotniczej oraz stali i złomu żelaznego. W dzień po o- głoszeniu tej decyzji Japonia podpisała pakt z Niemcami i Wło- chami, co znacznie zmieniało cały układ sił nie tylko w Azji, ale i na świecie. Kolejne posunięcia japońskie: zajęcie w lipcu 1941 r. całych francuskich Indochin, a następnie podjęcie przygotowań do działań przeciwko Malajom i Filipinom, spotkało się z odpowie- dzią amerykańską w postaci objęcia od 26 lipca 1941 r. całkowi- tym embargiem dostaw ropy oraz zamrożeniem aktywów japoń- skich w bankach amerykańskich. Gdy w połowie października premierem rządu japońskiego zo- stał gen. Hideki Tojo (co w samej Japonii i poza nią uznano za zwycięstwo armii nad politykami cywilnymi), możliwości pokojo- wego rozwiązania narastających konfliktów jeszcze bardziej zma- lały (wcześniej rozważano spotkanie Roosevelta i poprzedniego premiera Japonii Fuminaro Konoye). W dwa tygodnie po objęciu funkcji szefa rządu przez Tojo Konferencja Cesarska wypowiedzia- ła się za podjęciem akcji zbrojnej w Azji Południowo-Wschodniej i na Hawajach. Posunięcie to miało być uzależnione od osiągnięcia do 25 listopada porozumienia w toczących się od końca sierpnia rokowaniach, dotyczących uregulowania wszystkich spraw spor- nych obciążających stosunki między obu państwami. Jednocześnie do Waszyngtonu wysłano dodatkowego negocjatora, Saburo Kuru- su, o którym było jednak wiadomo, że nie miał talentów dyploma- tycznych, a tym samym osiągnięcie postępu w rokowaniach wyda- 37 371 wało się nader wątpliwe. 26 listopada, w czasie ostatniej rundy rozmów strona amerykańska przedstawiła 10-punktowy program, w którym przewidywano m.in. wycofanie wojsk japońskich z po- łudniowych Indochin, podjęcie przez Japonię i Chiny rozmów po- kojowych, wyrzeczenie się groźby użycia siły w rejonie Pacyfiku. Program ten został odrzucony przez stronę japońską. 7 grudnia 1941 r. ambasadorzy Kiczisaburo Nomura i Saburo Kurusu poin- formowali o tym sekretarza stanu Cordella Hulla. Było to w tym samym czasie, kiedy japońskie lotnictwo bombardowało bazę ame- rykańskiej marynarki w Pearl Harbor. Wszystkie 8 stacjonują- cych tam pancerników - gros sił uderzeniowych Floty Pacyfiku - zostało zniszczonych, ciężko uszkodzonych lub w innej formie wyłączonych z działań bojowych. Następnego dnia prezydent Roo- sevelt ogłosił stan wojny z Japonią, a 11 grudnia 1941 r. z kolei Niemcy i Włochy wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym. Marzenia o życiu w izolacji, tak silnie uzewnętrzniane przez Ame- rykanów w połowie lat 30., musiały ustąpić marzeniom o wygranej wojnie. __ __ Rozdział dziesiąty " ARSENAŁ DEMOKRACJI" ( 1941-1945 ) I rzystgpując do wojny przeciwko państwom Osi Stany Zjedno- Pczone znalazły sig w podobnej pod pewnymi względami sytua- cji do tej z 1917 r. Po okresie neutralności, wypełnionym przygoto- waniami wojennymi, kraj stał sig stroną konfliktu. Czas, jaki u- płynął pomigdzy wybuchem wojny w Europie a przystąpieniem do niej USA, był wystarczająco długi, by gospodarka mogła stopnio- wo przestawić się na tory produkcji wojennej. Fenomen szybkiej i totalnej mobilizacji sił i środków - element eksponowany przez większość historyków amerykańskich zajmujących się okresem II wojny światowej - był nim w istocie tylko o tyle, o ile okres zbrojnej neutralności pozwalał przygotować kraj do wojny. Jedno- cześnie doświadczenia z I wojny światowej umożliwiły administra- cji Franklina Delano Roosevelta uniknięcie wielu błędów, jakie były udziałem rządu Wilsona. . Wojna totalna, a zarazem globalna wymagała działań o tej sa- rnej skali i wymiarze. Rozpoczynając ich przegląd od tych, które miały związek z przyjgtymi rozwiązaniami organizacyjnymi, warto zwrócić szczególną uwagę na fakt utworzenia w styczniu 1942 r. Rady ds. Produkcji Wojennej (War Production Board). Na jej cze- le stanął Donald M. Nelson. Kierowanemu przez niego urzgdowi podlegały w zakresie produkcji wojennej wszystkie departamenty rządu. Ten sposób koordynacji przyczynił się w niemałym stopniu do tego, że w krótkim czasie ogólny wolumen produkcji zbrojenio- wej wzrósł trzykrotnie, osiągając w 1942 r. wartość 46,6 mld dol. 373 (rok wcześniej tylko 18,5 mld). Oznaczało to, że przemysł amery- kański mógł wykazać się wcale imponującymi rezultatami, choć zwykle jeszcze wiele pozostawało do osiągnięcia górnych zakłada- nych planami produkcyjnymi limitów. Dla przykładu w 1942 r. z przewidywanych 60 tys. samolotów siły powietrzne otrzymały 47 tys. maszyn, by w roku następnym z planowanych 125 tys. uzy- skać blisko 86 tys., w 1944 r. zaś - nieco ponad 95 tys. Plany w zakresie produkcji innych środków walki były realizowane w różnym stopniu - z przewidywanych 45 tys. armia otrzymała tylko 25 tys. czołgów, a z 20 tys. dział przeciwlotniczych - tylko 14,4 tys. Znaczne zwiększenie wysiłku zbrojeniowego osiągnięte w stosun- kowo krótkim czasie było możliwe ze względu na dokonanie pew- nych istotnych posunięć w relacjach świata pracy i świata kapita- łu. Do najważniejszych bez wątpienia zaliczyć należy podjętą tuż po przystąpieniu kraju do wojny decyzję największych central związ- kowych o dobrowolnym wstrzymaniu się z akcjami strajkowymi w okresie wojny. Rzadkie były odstępstwa od tej zasady. Najpoważ- niejsze miało miejsce w maju 1943 r., kiedy z inicjatywy Związku Górników (United Mine Worhers) górnicy węgla kamiennego podjęli strajk po wyczerpaniu wszystkich innych form protestu przeciwko utrzymywaniu przez pracodawców niskich zarobków. Oblicza się, że wszystkie wystąpienia pracownicze z okresu od końca 1941 r. do wygaśnięcia działań wojennych we wrześniu 1945 r. zajęły w sumie ledwie jedną dziesiątą procenta czasu pracy. Fakt, że związki zawo- dowe wstrzymywały się ze strajkami, wcale nie zmniejszył ich po- pularności. Przeciwnie, liczba związkowców wzrosła z 10,5 mln w 1942 r. do 15 mln w ostatnim roku wojny. Istotnym novum w sferze, o której mowa, było utworzenie przez administrację Roosevelta w styczniu 1942 r. Narodowej Rady Wo- jennej ds. Pracowniczych (National War Labor Board), a w trzy miesiące później Komisji Wojennej ds. Siły Roboczej (War Manpo- wer Commission). Pierwszy z wymienionych urzędów został wypo- sażony w prawo określania długości czasu pracy, wysokości zarob- ków oraz warunków funkcjonowania związków zawodowych. Dru- ga z wymienionych agend zajmowała się optymalizacją wykorzy- stania siły roboczej, przemieszczając pracowników pomiędzy sekto- rami tak, by aktualne potrzeby mogły zostać zawsze zrealizowane. 374 Boom gospodarczy wywołany zwiększoną produkcją na cele wo- jenne nie tylko że po raz pierwszy zapewnił niemal pełne zatrud- nienie, ale w dodatku doprowadził do zwiększenia się liczby pra- cujących w sektorach cywilnych z 46,5 mln w 1940 r. do 53 mln osób w 1945 r. Niemałą rolę na rynku pracy zaczęły odgrywać ko- biety. Traktując swe zajęcia raz jako konieczność, innym razem jako patriotyczny obowiązek, a w jeszcze innych sytuacjach jako szansę na zmianę statusu społecznego - kobiety w znaczący spo- sób zaznaczyły swą obecność na rynku pracy. Z 14,6 mln w 1941 r. ich liczba wzrosła do 19,4 mln w 1945 r., osiągając w ten sposób wielkość blisko 50% ogółu zatrudnionych w sektorach cywilnych. Oprócz wzrostu zatrudnienia warto także odnotować przyrost czasu pracy ze średnio 40,6 godz. tygodniowo w 1941 r. do 45,2 w 1942 r., a w latach następnych nawet do 50 i 60 godz. tygodniowo. Równolegle zmieniały się i inne wskaźniki obrazujące sytuację na rynku pracy. Rosły zatem zarobki, podnosząc się w latach 1941- 45 w sektorze wytwórczym o 65%. Również dla rolnictwa amerykańskiego nastały lepsze czasy. Wprawdzie w związku ze wzrostem zapotrzebowania na siłę robo- czą w przemyśle z rolnictwa odeszło aż 17% zatrudnionych w nim osób, ale nie oznaczało to zmniejszenia produkcji. Przeciwnie, pod- niosła się ona nawet do tego stopnia, że dochód uzyskany ze sprze- daży płodów rolnych wzrósł w okresie wojny dwukrotnie, oszczęd- ności zaś farmerów liczone w gotówce aż czterokrotnie. Powiększania potencjału militarnego kraju dokonywano nie tyl- ko w rezultacie wzrostu produkcji, ale także poprzez działania ma- jące na celu oszczędzanie surowców i materiałów uznawanych za strategiczne. Prowadzona przez agendy rządowe związane z propa- gandą kampania informacyjna kreowała pogląd, że jeżeli każda amerykańska rodzina zakupi tygodniowo tylko o jedną puszkę z napojem lub żywnością mniej, to w ten sposób będzie można za- oszczędzić 19 tys. ton stali i 25 tys. ton cynku, które obrócone na cele produkcji wojennej podobno umożliwiłyby zbudowanie 5 tys. czołgów lub 38 statków typu "Liberty". Trudno orzec, w jakim stopniu owe nawoływania do oszczędności spotkały się ze zrozu- mieniem ludności, można natomiast powiedzieć, że wstrzemięźli- wość w zakupach niekiedy wręcz wymuszano na samych zaintere- 375 sowanych. Służyły temu m.in. prawne ograniczenia w nabywaniu dóbr konsumpcyjnych. Na przykład nowy samochód można było kupić tylko pod warunkiem, że stary pochodził sprzed 1937 r. i miał już przejechanych ponad 160 tys. km. Istniały także i inne ograniczenia, które dotyczyły już nie poszczególnych grup konsu- mentów, ale całej ludności kraju. Pamiętając o negatywnych doświadczeniach z okresu I wojny światowej, administracja Roosevelta próbowała w różny sposób ograniczyć nieuchronny wzrost kosztów utrzymania. Już w stycz- niu 1942 r. Kongres uchwalił Ustawę o nadzwyczajnej kontroli cen (Emergency Price Control Act), na mocy której powołano Biuro Za- rządzania Cenami (Office of Price Administration). Do celów jego działalności należało przede wszystkim powstrzymanie niekontro- lowanego ruchu cen, który mógłby napędzić inflację. Jednym ze środków zaradczych - dla Amerykanów zupełnie nowym - było wprowadzenie powszechnej reglamentacji. Objęto nią żywność i paliwa. Od początku maja 1942 r. każda rodzina otrzymywała kartki żywnościowe, a dokładniej rzecz biorąc, cały ich bloczek. Kartki czerwone używano do zakupu mięsa, masła itp., niebieskie zaś przy zakupach żywności przetworzonej. Omawiane ograniczenia tylko w pewnym zakresie przyczyniły się do realizacji zakładanych celów. Jeśli dla przykładu w latach 1917 - 20 koszty utrzymania wzrosły o 51,7%, to w latach 1941- 45 tylko o 34%, przy czym największy przyrost dokonał się do poło- wy 1943 r., by dalej postępować już tylko w skali 2% rocznie. Jed- nym z powodów tego wzrostu kosztów utrzymania było powstanie - jako rezultat wprowadzenia formalnych ograniczeń - czarnego rynku. Wzrósł także, i to skokowo, popyt na... komiksy. Jeśli w ciągu 1942 r. sprzedawano ich miesięcznie 12 mln egzemplarzy, to pod koniec wojny aż 60 mln. Na koniec, traktując to jako dobrą ilustrację zasięgu programu oszczędnościowego, warto powiedzieć o jego wpływie na... modę. Rada ds. Produkcji Wojennej, zakładając konieczność uzyskania drogą oszczędności dodatkowych 20 - 25 tys. ton wełny rocznie, wydała w marcu 1942 r. rozporządzenie dotyczące kroju ubrań mę- skich i damskich. W przypadku tych pierwszych wyzbywano się klap oraz kieszeni bocznych w marynarkach, a ponadto szyto gar- nitury tylko z jedną parą spodni zamiast dwóch, jak dotąd było to przyjęte. W ubraniach kobiecych obowiązywał krój, poprzez lanso- wanie linii prostych i wyzbycie się falban oraz różnego rodzaju zdobień, zbliżony do wojskowego. Ten nowy rodzaj mody nazywa- no powszechnie "szykiem patriotycznym". Totalna mobilizacja oznaczała nie tylko zwiększenie potencjału wytwórczego, ale także swego rodzaju konsolidację wewnętrzną wokół programu wojskowego. Wzorem lat 1917-18 propaganda amerykańska prezentowała udział Stanów Zjednoczonych w woj- nie jako krucjatę w obronie demokracji. Prawdziwą furorę zdoby- ło sobie przy tym zdanie wypowiedziane przez Roosevelta jeszcze w 1940 r., kiedy w czasie kolejnej radiowej "pogawędki przy ko- minku", stwierdził: "Musimy stać się wielkim arsenałem demokra- cji"25. Zdanie to szybko stało się sloganem nader chętnie używa- nym przez organizatorów propagandy. W przeciwieństwie do okresu sprzed ćwierć wieku Amerykanie zachowywali się na ogół spokojniej. I choć zdecydowana więk- szość wierzyła, że w kraju działa V kolumna państw Osi, to reak- cje z tym związane nie miały aż tak panikarskiego charakteru, jak w okresie polowania na szpiegów i radykałów w latach 1917 - 20. Czy jednak w ogóle nie było tego rodzaju zdarzeń? Tuż po ataku na Pearl Harbor wśród wojskowych amerykań- skich zapanowały nastroje czarnowidztwa odnoszące się do możli- wości obrony Zachodniego Wybrzeża. Wyłaniające się u wybrzeży Kalifornii japońskie okręty podwodne widziano wszędzie, choć w całej wojnie w istocie zdarzył się tylko jeden taki przypadek. U- znawano w dodatku, że Amerykanie japońskiego pochodzenia wspierać mogą działaniami dywersyjnymi szykującą się jakoby do inwazji arrnię cesarską. Dowódca obrony Zachodniego Wybrzeża, gen. John De Witt, wysyłał do Waszyngtonu alarmujące informa- cje na temat stanu przygotowań do odparcia ewentualnego ataku. Wskazywał jednocześnie na konieczność rozwiązania problemu V kolumny. Był przy tym zwolennikiem radykalnych rozwiązań, i na takie uzyskał zgodę rządu w lutym 1942 r. Na tej podstawie wy- siedlono wszystkich Amerykanów japońskiego pochodzenia z ich miejsc zamieszkania, przenosząc ich do 10 obozów koncentracyj- z5 L.H. Brune, Chronological History o% United States Foreign Relations 1776 to January 20,1981. New York I985, t. II, s. 774. 376 377 nych, zlokalizowanych w głębi kraju. Wysiedlenia objęły łącznie 110 tys. osób. Gdy fala obaw co do ich lojalności w latach 1943, 1944 znacznie opadła, około 35 tys. pozwolono opuścić obozy. Reszta uzyskała to zezwolenie dopiero w styczniu 1945 r. Całą sprawę traktuje się w USA jako najbardziej jaskrawy w dziejach tego kraju przypadek naruszenia praw obywatelskich. Procesy o odszkodowanie za utracone mienie (szacowane na 400 mln dola- rów) oraz za straty moralne ciągną się od 1944 r. aż do chwili obecnej. Mówiąc o "froncie wewnętrznym" warto w końcu poświęcić nie- co uwagi samym siłom zbrojnym. W okresie wojny zmobilizowano łącznie 16,3 mln osób, z czego 12,1 mln pozostawało w służbie czynnej w chwili zakończenia wojny we wrześniu 1945 r. Charak- terystyczne jest przy tym to, że choć np. w 1944 r. siły zbrojne li- czyły już 10 mln osób, to tylko 2,5 mln z nich brało czynny udział w walkach. Reszta odbywała 8-10-miesięczne szkolenia. Dopiero po zakończeniu tego dość długiego cyklu przygotowawczego żoł- nierzy wysyłano na front. O tych ograniczeniach formalnych wy- nikających z cyklu szkoleniowego warto pamiętać, gdyż stanowić one mogą składową odpowiedzi na opóźnienia w realizacji pew- nych ustaleń, dotyczących działań prowadzonych przeciwko pań- stwom Osi, przyjętych przez mocarstwa alianckie. W amerykańskich siłach zbrojnych służyło w czasie wojny wca- le niemało kobiet. Tylko w 1942 r. przywdziało mundur 100 tys. Amerykanek, a w kolejnych latach dalsze 100 tys. zasiliło forma- cje Kobiecej Służby Pilotów Sił Powietrznych (Women Air Force Seruice Pilots), Kobiecego Korpusu Armii (Women Army Corps) oraz pełniło służbę pomocniczą w Straży Przybrzeżnej (Coast Guard), flocie, a nawet piechocie morskiej. Jeśli obecność kobiet w siłach zbrojnych nie raziła decydentów wojskowych i politycznych, to nieco inaczej rzecz się przedstawia- ła z powoływanymi pod broń czarnymi obywatelami. Zmobilizowa- no ich łącznie ponad 1 mln. dak słusznie podkreśla Ronald H. Spector: "W czasie wojny dla większości białych of'icerów z floty i marines Murzyni byli kimś tak tajemniczym i nie dającym się o- kreślić jak mieszkańcy klasztorów tybetańskich [...]. Oczywiście służby pomocnicze, jak Women Army Corps, Coast Guard, Sea Bees, Officer Candidate Schools, czy Red Cross, były otwarte dla Murzynów. Można nawet było znaleźć czarnych oficerów, czar- nych pilotów, a nawet czarnego generała [...]. Niemniej zdecydo- wana większość Murzynów służyła wykonując proste i uciążliwe czynności, jak budowa dróg, wyładunek towarów, pranie itp. Wbrew niektórym ciekawie zapowiadającym się eksperymentom sztywna segregacja [w sensie prawnym funkcjonowała ona w woj- sku do końca lat 40. - K.M.] wciąż obowiązywała zarówno w ba- zach, jak i na polu walki. Większość czarnych oddziałów miała przynajmniej kilku białych oficerów, podczas gdy nieliczne (jeśli w ogóle jakieś) białe oddziały były dowodzone przez czarnych ofice- rów' 26. , Do tych uwag warto dodać jeszcze i to, że w przeciwieństwie do innych elementów określających kształt stosunków wewnętrznych w czasie wojny problematyka rasowa najoporniej poddawała się zmianom dokonywanym w imię zwycięstwa nad wspólnym wro- giem. Występowało przy tym swego rodzaju sprzężenie zwrotne. Zwiększające się potrzeby produkcji zbrojeniowej i jednoczesny odpływ białych mężczyzn do armii powodowały konieczność wy- pełnienia luki na rynku pracy przedstawicielami innych grup spo- łecznych - kobietami, kontraktowymi robotnikami z Meksyku, zwanymi braceros (ok. 200 tys.), oraz Murzynami z Południa. Ci ostatni, w liczbie ponad 400 tys., zaczęli się przenosić z okręgów rolniczych i małych miasteczek tego regionu do wielkich miast Północy i Zachodu. W krótkim czasie do Detroit przybyło ponad 60 tys. Murzynów. Pod koniec wojny 1/3 czarnych mieszkańców Los Angeles rekrutowała się spośród ludności napływającej z Połud- nia. Skala migracji, łącząc się z istniejącymi wcześniej uprzedze- niami rasowymi, wielokrotnie prowadziła do ostrych w formie za- mieszek. Najpoważniejszy tego rodzaju incydent miał miejsce w czerwcu 1943 r. w Detroit, kiedy w czasie trwających dwa dni starć zginęło 25 czarnych i 9 białych, a kilkaset dalszych zostało rannych. W sierpniu tego samego roku doszło z kolei do wystą- pień czarnych mieszkańców Harlemu. Wprawdzie nie pociągnęły one za sobą of.iar w ludziach, ale i tak przykuwały uwagę polity- ków ze względu na sam charakter owych akcji skierowanych przeciwko własności należącej do białych. zb R.H. Spector, Eagle Against the Sun. New York 1985, s. 387. 378 379 Dla amerykańskiego dowództwa, podobnie jak i dla samego Roo- sevelta, logiczne wydawało się, że proces wyzwalania Europy roz- począć należy od desantu od strony Wysp Brytyjskich. Taka ope- racja wymagała jednak czasu, przygotowań i zaangażowania po- ważnych środków materialnych. Jednocześnie podejmowane już w 1942 r. próby określenia stanu obrony niemieckiej "twierdzy Euro- pa" (operacja pod Dieppe, 19 sierpnia 1942 r.) wykazały, że stacjo- nujące w owym czasie w Anglii siły nie mogły myśleć o udanym uderzeniu przez kanał La Manche. Roosevelt przystał zatem na propozycję Winstona Churchilla, aby zamiast podjęcia walk w Europie, najpierw doprowadzić do wyparcia Niemców i Włochów z Afryki. W ten sposób zostałoby oczyszczone przedpole do dalszych operacji w rejonie Morza Śródziemnego. Takie były ogólne założe- nia pierwszej wielkiej operacji, w jakiej miały wziąć udział woj- ska amerykańskie na szeroko rozumianym europejskim teatrze woj ennym. Od końca lipca 1942 r. rozpoczęto planowanie operacji Torch, którą przewidywano podjąć w listopadzie tego samego roku. Miało w niej wziąć udział 84 tys. żołnierzy amerykańskich, zgrupowa- nych w trzech zespołach operacyjnych, współdziałających z wy- dzielonymi oddziałami armii, marynarki i lotnictwa brytyjskiego. Dowódcą sił lądowych mianowano gen. Dwighta D. Eisenhowera, floty zaś - angielskiego adm. Andrew Browne C. Cunninghama. Operację poprzedziły wysiłki dyplomatyczne amerykańskiego gen. Marka W. Clarka, który podjął rozmowy z adm. deanem Darla- nem, dowódcą francuskich sił zbrojnych stacjonujących w Algierii i Maroku na temat ich przejścia na stronę aliantów. Lądowanie wojsk alianckich rozpoczęło się 8 listopada 1942 r., a ich celem stały się Casablanca, Oran i Algier. Dzięki wcześniej- szym ustaleniom z okresu misji gen. Clarka udało się dość szybko doprowadzić do zawarcia zawieszenia broni, które zaczęło obowią- zywać już od 10 listopada. Od tego też momentu dotychczasowi przeciwnicy mieli podjąć wspólną operację w celu opanowania Tu- nisu i Bizerty. Zajęcie tych portów oraz likwidacja niemieckiego Africa Corps przypadło dopiero na maj 1943 r. Wówczas Brytyjczy- cy opanowali Tunis, Amerykanie zaś Bizertę (7 maja). W kilka dni później skapitulowała reszta wojsk niemieckich i włoskich, w su- mie ponad 250 tys. ludzi. Od tego momentu alianci niepodzielnie panowali w Afryce Północnej, uzyskując przez to korzystne pozy- cje wyjściowe do podjęcia inwazji Włoch. Udział US Army w dzia- łaniach w Afryce Północnej dowiódł wciąż niedoskonałego przygo- towania w sferze planowania operacyjnego oraz słabego wyszkole- nia żołnierzy. Nałożenie się błędów w obu tych sferach doprowa- dziło do nieproporcjonalnie wysokich strat w porównaniu do opo- ru stawianego przez przeciwnika. Logicznym z militarnego punktu widzenia następstwem opano- wania wybrzeży północnoafrykańskich było podjęcie w 1943 r. in- wazji Sycylii. Ta z kolei miała poprzedzić wkroczenie do Włoch kontynentalnych. Szybkie zwycięstwo nad Włochami miało zaś umożliwić podjęcie szeroko zakrojonych operacji na Bałkanach. Na realizację tego planu osobiście nalegał Churchill, dla którego wejście aliantów do Europy od południa pozwoliłoby - oprócz szybkiego wyzwolenia wspomnianych obszarów - wyeliminować ewentualność wkroczenia na Bałkany Armii Czerwonej i w kon- sekwencji włączenia przedwojennych sojuszników brytyjskich- w tym przede wszystkim Grecji, Jugosławii, Albanii - w orbitę wpływów radzieckich. Pod wpływem nalegań brytyjskiego premie- ra, który chcąc zrealizować swój plan gotów był ustąpić amerykań- skim partnerom w innych miejscach, na konferencji w Casablance (14 - 24 stycznia 1943 r.) prezydent Roosevelt przystał na podjęcie inwazji Sycylii, a następnie przeniesienie działań na Półwysep Apeniński. W zamian uzyskał od Churchilla zgodę na rozpoczęcie strategicznych bombardowań Niemiec oraz akceptację premiera brytyjskiego w sprawie bezwarunkowej kapitulacji Trzeciej Rze- szy jako jedynej formuły określającej warunki zakończenia wojny. W miesiąc po konferencji w Casablance przystąpiono do plano- wania inwazji Sycylii, nadając operacji kryptonim Husky. Siły amerykańskie miały być reprezentowane przez 7. armię pod do- wództwem gen. George'a Pattona. Jej przewozowi służyć miało 1124 jednostek desantowych osłanianych przez 580 okrętów bojo- wych. Całością sił alianckich, biorących udział w tej operacji, do- wodził gen. Eisenhower. Lądowanie z morza i powietrza rozpoczęło się w nocy z 9 na 10 lipca 1943 r. Doświadczenia z poprzedniej kampanii w pełni się 382 I 383 przydały. Tym razem straty były bez porównania mniejsze, a tem- po przerzutu wojsk znacznie szybsze. Tylko w ciągu pierwszych dwóch dni trwania operacji udało się przerzucić na brzeg 80 tys. żołnierzy, 7 tys. samochodów i 300 czołgów. W trakcie zaś walk o wyspę aż 478 tys. żołnierzy alianckich weszło do działań bojo- wych. Opór stawiany przez 6. armię włoską nie był zbyt duży, istotną przeszkodą okazały się natomiast dwie doborowe dywizje niemiec- kie, które (lepiej wyposażone niż włoskie i o znacznie wyższym morale) broniły się zaciekle. W końcu, zagrożone odcięciem od możliwości ewakuacji na kontynent, wycofały się tam po przeszło miesiącu walk. Ocalałe zaś oddziały 6. armii 17 sierpnia poddały się aliantom. Załamanie się obrony Sycylii przyniosło, obok efek- tów militarnych w postaci stworzenia warunków do inwazji Italii, także istotne skutki polityczne. Jeszcze w czasie walk o wyspę, 25 lipca, Mussolini został zmuszony do podania się do dymisji, a stanowisko premiera objął marszałek Pietro Badoglio. Zmiana ta sugerowała, że Włochy będą wkrótce chciały wycofać się z wojny, co też rząd Badoglia ogłosił 8 września 1943 r., w pięć dni po tym, jak pierwsze oddziały alianckie wylądowały w Italii. Wycofanie się Włoch z wojny nie oznaczało wszak końca dzia- łań prowadzonych w tym kraju. Już bowiem po ustąpieniu Musso- liniego Niemcy, przewidując dalszy rozwój wypadków, postanowiły znacznie wzmocnić swoje siły stacjonujące we Włoszech. W poło- wie września 1943 r. 14. armia marszałka Erwina Rommla i 10. ar- mia marszałka Alberta Kesselringa liczyły 17 dywizji, a zatem bli- sko 440 tys. żołnierzy. Przeciwko nim alianci wystawili 5. armię amerykańską (550 tys.) i 8. armię brytyjską (360 tys. żołnierzy) oraz bardzo silne, liczące bowiem 4 tys. maszyn, lotnictwo. Podob- nie jak w poprzednich operacjach dowódcą sił alianckich został mianowany gen. Eisenhower. Wysadzenie 3 września desantu przez 8. armię pod Reggio di Ca- labria, a 9 września przez 5. armię pod Salerno, rozpoczęło opera- cję na Półwyspie Apenińskim. Od samego początku, a szczególnie boleśnie mogli się o tym przekonać Amerykanie, przeciwnik sta- wiał wciąż zacięty opór. Wojska posuwały się powoli, ponosząc po- ważne straty. Najpoważniejszym sukcesem Amerykanów w opera- cjach we Włoszech do końca 1943 r. stało się zdobycie w dniu 384 1 października Neapolu. Od początku listopada linia frontu ustabili- zowała się wzdłuż doliny Lirii. Wznowiona w końcu stycznia 1944 r. ofensywa, podjęta w celu zdobycia Rzymu, przeciągała się aż do połowy maja, kiedy to ostatecznie udało się złamać obronę nie- miecką nad Garigliano. W rezultacie droga do stolicy Włoch sta- nęła otworem, a samo miasto padło 4 czerwca. W następnych mie- siącach udało się Amerykanom oswobodzić Florencję (4 sierpnia) i dojść do linii Gotów, gdzie w połowie października 1944 r. zatrzy- mali się, wznawiając dopiero w kwietniu 1945 r. działania zaczep- ne pomiędzy Faenza a jeziorem Comacchio. Ostatecznie walki we Włoszech zakończyły się 2 maja 1945 r. po podpisaniu kapitulacji przez dowódcę niemieckich sił w tym kraju, gen. Vietinghoff Shel- la. Od połowy 1944 r. działania na froncie włoskim traktowano ja- ko drugoplanowe wobec głównej, realizowanej w tym czasie przez aliantów, operacji lądowania we Francji. Najważniejsza operacja desantowa w dziejach nowożytnych wymagała odpowiednich przy- gotowań. Zatwierdzony w marcu 1942 r. przez prezydenta Roose- velta wstępny plan przewidywał użycie wiosną 1943 r. 48 dywizji wspieranych przez 3250 samolotów. Plan ten w wielu punktach uległ zmianom. Po ustaleniach, jakie zapadły na konferencji w Te- heranie (28 listopada - 1 grudnia 1943 r.), nowy termin wyznaczo- no na maj 1944 r. W operacji miały wziąć udział cztery armie: l. i 3. armie amerykańskie, 2. armia angielska i 1. armia kanadyj- ska - składające się z 37 dywizji. Zmniejszając liczebność wojsk lądowych, zwiększono stan sił powietrznych. Przewidywano użycie aż 10 800 samolotów bojowych. Dalsze 2300 maszyn służyć miało jako środek transportu dla wojsk powietrzno-desantowych. Z mo- rza operację wspierać miało 6000 okrętów różnych klas. Przeciwko aliantom stanęło 60 dywizji niemieckich (Grupa ar- mii "B" - marsz. Erwin Rommel i Grupa armii "G" - gen. Jo- hannes Blaskowitz), rozlokowanych na obszarze od Holandii do południowej Francji. Mając przewagę na lądzie, Niemcy ustępo- wali jednak w powietrzu (tylko 500 maszyn) i na morzu (200 okrę- tów). Brak zgodności co do koncepcji zwalczania ewentualnej in- wazji, a ponadto nękające od wielu miesięcy naloty lotnictwa alianckiego znacznie utrudniały dowództwu niemieckiemu zorga- nizowanie skutecznej obrony "twierdzy Europa". 25 - Na drodze ku potędze. Dzień "D", rozpoczynający operacjg Ouerlord (lądowanie we Francji), wyznaczono na 6 czerwca 1944 r. Oddziały amerykańskie lądowały na dwóch odcinkach Utah i Omaha, położonych pomig- dzy Port-en-Bessin i uineville. Po umocnieniu sig i poszerzeniu przyczółków - nie obyło sig to bez znacznych strat, zwłaszcza w pasie Omaha - l. armia amerykańska rozpoczgła marsz na za- chód, zdobywając Barneville (18 czerwca) i Cherbourg (27 czerw- ca). Po likwidacji niemieckiego oporu w Normandii oddziały l. i 3. armii przesungły sig w kierunku Bretanii, oswobodzając ją na przełomie sierpnia i września. W połowie sierpnia weszły do walki nowe siły amerykańskie w postaci 7. armii, lądującej w rejonie St. Maximie z zadaniem zajgcia najpierw Cannes, a nastgpnie Tulonu i Marsylii. Po ich zdobyciu armia ta zaczgła sig posuwać na pół- noc, dochodząc na początku września do linii - Kanał Alberta, Akwizgran, Trewir, Metz i Luneville. W kontynuowanych w paź- dzierniku i listopadzie działaniach ofensywnych udało się 1. armii opanować Akwizgran, 3. armii - Metz i 7. armii - Strasburg. Na przełomie listopada i grudnia front, na którym operowały armie amerykańskie, ustabilizował sig w Ardenach. Stąd też wyszło w połowie grudnia przeciwuderzenie wydzielonych z Grupy armii "B" sił niemieckich, dowodzonych przez marszałka Waltera Mode- la. W skład tego ugrupowania weszło 25 dywizji liczących łącznie 250 tys. ludzi, 1000 czołgów i 800 samolotów. Rozmach i skala pro- wadzonych przez strong niemiecką w styczniu 1945 r. działań za- skoczyły aliantów, a zwłaszcza Amerykanów widzących w przeciw- niku już tylko pokonanego. Niemcom udało sig dokonać wyłomu o szerokości 100 i głgbokości 80 km, który został zlikwidowany pod koniec stycznia 1945 r. Kontrofensywa niemiecka w Ardenach przyniosła aliantom 76 tys. strat w ludziach, a ponadto na około 6 tygodni opóźniła marsz sił sprzymierzonych w głąb Rzeszy. Po zakończeniu walk w Ardenach alianci rozpoczgli 8 lutego ko- lejną ofensywg, której celem było wkroczenie do Niemiec. Armiom amerykańskim przypadło w udziale opanowanie Zagłgbia Saary oraz rejonu pomigdzy Moguncją a granicą szwajcarską. Do końca marca udało się tego dokonać 3. armii. Z kolei 1. i 9. armie (ta ostatnia weszła do działań w sierpniu 1944 r.) uczestniczyły w za- mknigciu sił niemieckich w Zagłgbiu Ruhry. Dostało sig tam do niewoli aż 325 tys. żołnierzy niemieckich z Grupy armii "B" i Gru- py armii "H". Po likwidacji tego wielkiego otła oddziały 1. armii posuwały się w kierunku Łaby, gdzie 25 kwietnia pod Torgau spotkały sig z armią radziecką. Z kolei 3. i 7. armie rozwijały ude- rzenie w kierunku Linzu, Salzburga i Insbrucku. Tam też zastał je koniec działań wojennych, kiedy 5, a nastgpnie 7 maja 1945 r. pod- pisano z inicjatywy adm. Hansa Friedeburga bezwarunkową kapi- tulacjg sił niemieckich w Holandii, Danii, Norwegii i na obszarze Rzeszy. Dla Amerykanów oznaczało to koniec wojny w Europie, lecz nie koniec działań wojennych w ogóle. Na pokonanie czekał drugi, a w przekonaniu niektórych Amerykanów, nawet pierwszy przeciwnik - Japonia. Operacje realizowane z udziałem Amerykanów na Dalekim Wschodzie pod wieloma wzglgdami znacznie różniły się od tych prowadzonych w Afryce i Europie. Specyfika ich wynikała z nie- zwykłości terenu, na jakim były rozgrywane - olbrzymiego ocea- nu oraz dziesiątków archipelagów i pojedynczych wysp rozsianych w różnych jego stronach. Panowanie na morzu i w powietrzu ura- stało w tym przypadku do czynnika rozstrzygającego o powodze- niu wszystkich operacji podejmowanych przez zaangażowane w działaniach na Dalekim Wschodzie kraje. Japoński atak na Pearl Harbor rozpoczął nową fazg wojny w tym rejonie świata. Wraz z równoległym uderzeniem na bazy ame- rykańskie, położone na Guam i Filipinach, Japończycy podjgli ofensywg, której owocem było opanowanie Brytyjskich Malajów (koniec stycznia 1942 r.), Singapuru (połowa lutego 1942 r.), Birmy oraz Jawy (początek marca 1942 r.). W przypadku działań, których stroną były w omawianym okresie Stany Zjednoczone, warto przede wszystkim skupić sig na obronie Filipin. W chwili rozpoczgcia wojny stacjonowała tam jedna amerykań- ska i dziesigć dywizji filipińskich, którym wsparcia z powietrza mogło udzielić 277 samolotów. Całością tych sił dowodził gen. Doug- las MacArthur. Już po pierwszym dniu walk, 8 grudnia 1941 r., połowa samolotów amerykańskich została zniszczona na ziemi. Po unieszkodliwieniu lotnictwa przeciwnika Japończycy postanowili przystąpić do bezpośredniego szturmu, wysadzając desant 14. ar- mii. Manila została zajgta 2 stycznia 1942 r. Walki w innych czgś- ciach archipelagu trwały aż do połowy maja tego samego roku, choć już w końcu lutego Roosevelt odwołał MacArthura, poleca- 386 387 jąc mu ewakuować się do Australii. Utrata Filipin pozbawiła Sta- ny Zjednoczone niezwykle ważnych dla panowania na Pacyfiku baz. Ponadtó uniemożliwiła utrzymanie stałego kontaktu z China- mi, gdzie prowadzone działania wojenne uznawano w Waszyngto- nie za swego rodzaju "dalekowschodni drugi front". Kampania filipińska tak ze względu na strategiczne znaczenie wysp, jak i zaciętość prowadzonych tam walk, odbiła się szerokim echem w USA, a sam gen. MacArthur zyskał sławę bohatera naro- dowego. Prasa nazywała go "lwem z Luzonu", matki nadawały dzieciom jego imię, Kongres zaś przyznał mu Congressional Medal of Honor. Ronald H. Spector z nieco większym dystansem podcho- dził do zasług generała, podkreślając, że niemałą rolę w kreowa- niu korzystnego dla siebie klimatu grał on sam. Zdolny nie tylko jako wojskowy, ale również jako spec od technik propagando- wych, MacArthur wiedział, jak trafić w nastroje społeczeństwa spragnionego sukcesu, nawet jeśli za taki uznać należałoby he- roiczną, choć nie zakończoną sukcesem obronę pozycji amerykań- skich na Filipinach2s. W walkach na Pacyfiku mogli Amerykanie w pierwszych mie- siącach 1942 r. odnotować także pewne sukcesy. Znaczenie pierw- szego z nich mieściło sig bardziej w wymiarze psychologicznym niż militarnym. Otóż 18 kwietnia 1942 r. z pokładu lotniskowca "Hor- net" wystartowało 16 bombowców B-25, udając się w lot nad... To- kio. Eskadrą dowodził weteran I wojny światowej, płk James H. Doolittle. Po wykonaniu bez większych przeszkód swojego zadania bombowce skierowały się w stronę Azji kontynentalnej, lądując w Chinach i ZSRR. Nie trzeba dodawać, z jak wielkim entuzjazmem powitano w USA wieść o pierwszym w tej wojnie amerykańskim nalocie na Japonię. W niespełna miesiąc po tym zdarzeniu strona amerykańska mogła odnotować pierwszy wyraźny sukces w sensie militarnym. Miał on związek z bitwą morsko-powietrzną, która rozegrała się na Morzu Koralowym w dniach 7 - 8 maja 1942 r. W połowie kwietnia tego roku wywiad amerykański uzyskał in- formacje o tym, że przeciwnik szykuje wyprawę, celem której miał być Port Moresby w południowej Nowej Gwinei oraz wyspa Tula- z" R,H. Spector, Eagle Agaanst the Sun, s.117,118. 388 Areas Under Japanese lontrol, iy% - pońską w 1942 r. Major Allied Offensive - Główne ofensywy sił sprzymierzonych Major Allied Air Operations - Główne operacjc powietrzne sił sprzymierzonych Linie kropkowane z napisem: Limit of Farthest Japanese Expansion - Najdalszy zasięg japońskich podbojów gi w archipelagu Wysp Salomona. Opanowanie tych punktów umożliwiłoby Japończykom uzyskanie dobrych baz przed planowa- ną w dalszej kolejności inwazją Australii. Do przeprowadzenia operacji wyznaczono trzy grupy okrętów. Pomiędzy nimi znalazły się też trzy lotniskowce. Bazujące na nich samoloty stanowiły trzon sił uderzeniowych przeznaczonych do zdobycia wspomnia- nych punktów. Po uzyskaniu informacji o planowanej przez przeciwnika opera- cji dowódca US Navy na Pacyfiku, adm. Chester W. Nimitz, skie- 389 rował na Morze Koralowe lotniskowiec "Lexington", który miał wspierać przebywający już w tamtym rejonie "Yorktown". Pierw- szy kontakt przeciwników nastąpił 3 maja, kiedy piloci amery- kańscy wykryli zespół desantowy zmierzający, by zająć Tulagi. Do decydującego starcia doszło jednak w cztery dni później, kiedy sa- moloty amerykańskie i japor'.skie wzięły za cel lotniskowce dru- giej strony. W efekcie jeden japoński okręt został zatopiony, a dwa pozostałe w różnym stopniu uszkodzone. Amerykanie stracili z kolei "Lexington", "Yorktown" odniósł zaś uszkodzenia. Naj- ważniejszym rezultatem bitwy było jednak wstrzymanie przez do- wództwo japońskie lądowania w Port Moresby. W niecały miesiąc po tych wydarzeniach doszło do kolejnego starcia morsko-powietrznego. Tym razem celem japońskiego ataku była Wyspa Midway, gdzie mieściła się amerykańska baza mor- ska, lotnicza, a także stacja kabla transoceanicznego. Celem po- mocniczym miały być należące także do USA Aleuty. W operacji kierowanej przez adm. Isoroku Yamamoto wzięły udział główne si- ły floty cesarskiej, w tym 8 lotniskowców i 11 okrętów liniowych, 14 krążowników i 58 niszczycieli. W tym samym czasie siły oddane do dyspozycji adm. Franka J. Fletchera liczyły jedynie 3 lotni- skowce i 8 krążowników oraz 14 niszczycieli. Przybywając 3 czerw- ca w rejon Midway, zgrupowanie to mogło liczyć na wsparcie lot- nictwa bazującego na wyspie. Po wykryciu przeciwnika, rankiem 3 czerwca, lotnictwo amery- kańskie przeprowadziło atak na flotę inwazyjną, która nie ponios- ła jednak strat. Następnego dnia wyspa została zbombardowana przez samoloty japońskie, w rezultacie czego instalacje wojskowe zostały poważnie uszkodzone. W odpowiedzi lotnictwo morskie do- konało udanego ataku na japońskie lotniskowce. W efekcie tych bombardowań cztery lotniskowce japońskie zostały zatopione od razu lub zatonęły w ciągu kilku godzin po ataku powietrznym. Po stronie amerykańskiej "Yorktown" został bardzo ciężko uszkodzo- ny i w parę dni później zatopiony w rezultacie ataku podwodnego. Po dokonaniu tej wymiany ciosów powietrznych obie floty straciły na skutek złej pogody łączność bojową, co też przesądziło o dal- szych losach bitwy. Strata połowy lotniskowców spowodowała, że Japończycy wyco- fali się z planu opanowania Wysp Midway. Rezultat bitwy okazał sig więc punktem zwrotnym w działaniach prowadzonych na Pacy- fiku. Od tego momentu inicjatywa strategiczna przeszła w ręce Amerykanów. Najlepszym tego potwierdzeniem było podjęcie przez nich już z początkiem sierpnia tego samego roku działań ofensyw- nych w rejonie Wysp Salomona. Głównym celem podjętej przez Amerykanów operacji stało się odbicie utraconych w maju i czerwcu wysp Guadalcanal i Florida, gdzie Japończycy rozpoczęli budowę baz, z których mogli kontro- lować szlaki komunikacyjne w kierunku Australii. Do operacji odbicia wymienionych wysp dowództwo amerykańskie przeznaczy- ło niemałe siły, obejmujące m.in. 3 lotniskowce, 1 okręt liniowy, 11 ciężkich i 3 lekkie krążowniki. Na dowódcę operacji wyznaczo- no adm. Roberta Ghormleya. 7 sierpnia 1942 r., korzystając z osło- ny floty, wylądowały na obu wyspach oddziały piechoty morskiej, zajmując po krótkiej walce Floridę i część Guadalcanal. Nie ozna- czało to wszak końca operacji, lecz jedynie początek całej serii starć i bitew morsko-powietrznych, które ciągnęły się aż do po- czątków lutego 1943 r. Liczne zmiany sytuacji na samych wyspach i w ich rejonie, zaciętość walk oraz poważne straty obu stron, to w największym skrócie to wszystko, co charakteryzowało wielo- miesięczne walki o panowanie nad największą z Wysp Salomona. Ostatecznie na początku lutego 1943 r. Japończycy ewakuowali z Guadalcanal 11 tys. żołnierzy, a do 8 lutego 1943 r. wojska amery- kańskie zlikwidowały ostatnie punkty oporu przeciwnika na wys- pie. W efekcie wielomiesięcznych walk dapończycy stracili 25 tys. żołnierzy, 1150 samolotów oraz 130 tys. BRT w zatopionych okrę- tach wojennych. Straty amerykańskie szacowano na blisko 6 tys. ludzi, 420 samolotów oraz 120 tys. BRT w zatopionych jednost- kach. Po ostatecznym złamaniu japońskiego oporu na Guadalcanal dowództwo amerykańskie zaczęło stopniowo realizować strategię zbliżania się, a następnie okrążania Japonii poprzez opanowywa- nie strategicznych punktów na Pacyfiku. Niemałe przy tym zna- czenie miał fakt, że US Navy nie dysponowała jeszcze zbyt wielu lotniskowcami, które mogłyby z powodzeniem zastąpić bazy lądo- we. Wdrażając wspomniany plan, w maju i sierpniu 1948 r. Amery- kanie wylądowali na zajętych przez Japończyków w okresie walk o Wyspy Midway Aleutach, w listopadzie opanowali Wyspy Gil- 390 391 berta, a na przełomie stycznia i lutego 1944 r. Wyspy Marshalla. W drugiej połowie 1943 r. toczono także walki o wyspy położone w północnej części Archipelagu Salomona. Panowanie nad nimi mia- ło zapewnić Amerykanom dostęp do wielkiej japońskiej bazy na Rabaul. Jej likwidacji, a przynajmniej neutralizacji służyły także liczne i z powodzeniem przepl'owadzone desanty w północnej częś- ci Nowej Gwinei. Wyzwolenie jej samej stało się zaś celem osob- nej operacji, realizowanej pomiędzy styczniem a wrześniem 1944 r. Z chwilą likwidacji oporu japońskiego w tym rejonie można było przystąpić do kolejnej wielkiej operacji, jaką stać się miało odbi- cie Filipin. Jej podjęcie było możliwe także ze względu na odniesione w pierwszej połowie 1944 r. istotne sukcesy w innym rejonie Pacyfi- ku. Po zajęciu Wysp Marshalla na przełomie stycznia i lutego, lik- widacji wielkiej bazy morskiej w Truk na Karolinach, a następnie opanowaniu Saipan (czerwiec) i Guam (lipiec) w Archipelagu Ma- rianów oraz w końcu zdobyciu Wysp Palau w połowie września, flota i armia amerykańska zbliżyły się na tyle do Filipin, że moż- na było myśleć o opanowaniu tych niezwykle ważnych strategicz- nie i politycznie wysp. Za miejsce pierwszego uderzenia w ramach operacji filipińskiej dowództwo amerykańskie wybrało wyspę Leyte. Siły przeznaczone do tego zadania były ogromne. Lądować miały 10. i 24. Wzmocnio- ne Korpusy Armijne. Oddziały, wchodzące w ich skład, zostały za- okrętowane na 600 transportowców osłanianych przez siły 3. i 7. floty - łącznie 15 lotniskowców, 8 okrętów liniowych, 16 krążow- ników i 64 niszczycieli. Lotnictwo pokładowe, stacjonujące na lot- niskowcach, liczyło 1280 samolotów. W dzień po tym, jak pierwsze oddziały desantowe zajęły drobne wysepki w Zatoce Leyte (17 października 1944 r.), flota cesarska otrzymała rozkaz zniszczenia okrętów przeciwnika i rozbicia sił in- wazyjnych. Gdy 20 października wojska obu korpusów amerykań- skich rozpoczęły lądowanie na Leyte, w kierunku wyspy płynęły trzy zgrupowania floty cesarskiej. W trzy dni później rozpoczęła się największa w dziejach drugiej wojny światowej bitwa morska. W serii trwających trzy dni bojów ( zakończyły się 26 październi- ka) flota cesarska straciła 4 lotniskowce, 3 okręty liniowe, 10 krążowników, 9 niszczycieli i 1 okręt podwodny. Straty amery- kańskie były bez porównania mniejsze - 3 lotniskowce i 3 ni- szczyciele. Klęska floty sprawiła, że Japończycy wzmocnili obronę lądową Filipin siedmioma nowymi dywizjami. To z kolei spowodowało, że dopiero 23 lutego 1945 r. zdobyto stolicę kraju, Manilę. Walki z rozproszonymi oddziałami japońskimi trwały jednak aż do począt- ków lipca. Gdy na Filipinach toczyły się już pierwsze walki, lotnictwo ame- rykańskie, korzystając z baz na Marianach, rozpoczęło od końca listopada 1944 r. strategiczne bombardowania wysp japońskich. Trasa, jaką pokonać musiały samoloty, liczyła jednak 1500 mil morskich. W celu jej skrócenia postanowiono zdobyc odległą jedy- nie o 660 mil od Japonii wyspę Iwo Dzimę. Ta wulkaniczna wyspa została zamieniona przez Japończyków w twierdzę, której bronił 21-tysięczny garnizon. Mimo przeznaczenia niewiarygodnie wiel- kich sił do zdobycia wyspy (111 tys. żołnierzy, 17 lotniskowców, 8 okrętów liniowych, 6 ciężkich krążowników oraz 1170 samolotów), rozpoczęta 10 lutego 1945 r. operacja okazała się dla Amerykanów jedną z najcięższych w czasie wojny na Pacyfiku. Determinacja obrońców oraz umiejętność wykorzystania przez nich warunków naturalnych sprawiły, że zamiast przewidywanych 4 dni walki o Iwo Dzimę trwały 36 dni. Straty amerykańskie były niezwykle wy- sokie (26 tys. zabitych i rannych). Pamięć tych krwawych starć utrwala po dziś dzień pomnik żołnierzy amerykańskich zdobywają- cych Iwo Dzimę ustawiony na Grobie Nieznanego Żołnierza na cmentarzu Arlington w Waszyngtonie. Po opanowaniu Iwo Dzimy podjęto kolejną, na szeroką skalę za- krojoną, operację, mającą przybliżyć flotę i lotnictwo amerykań- skie do wysp japońskich. Celem jej stała się Okinawa, główna wyspa w archipelagu Riukiu. Znajdując się ledwie 350 mil od Ja- ponii, mogła posłużyć jako niezwykle dogodna baza dla wojsk uczestniczących w przyszłości w inwazji samej Japonii. Siły prze- znaczone do zdobycia Okinawy były jeszcze większe niż w przy- padku Iwo Dzimy. W ich skład wchodziło kilka zespołów okrętów, w tym także brytyjski. O skali operacji niech świadczy fakt, że tylko jeden z owych zespołów, nr 51, liczył 1213 okrętów i 560 sa- molotów, a w rozpoczętym 1 kwietnia 1945 r. desancie uczestniczy- ło 182 tys. żołnierzy. Pomimo takiego nagromadzenia sił i środków 392 393 walki o Okinawg ciągnęły się do 21 czerwca 1945 r. Niezwykły ich dramatyzm przejawiał się m.in. w masowym użyciu przez dapoń- czyków samolotów "kamikaze". Dokonały one prawdziwych spu- stoszeń we flocie przeciwnika - około 400 okrętów zostało zato- pionych lub uszkodzonych. O determinacji Japończyków niech świadczy także fakt, że z 89-tysigcznego garnizonu tylko 11 tys. wzigto do niewoli. Zniszczone zostały również resztki floty cesar- skiej, która 6 kwietnia, wykorzystując swój superpancernik "Ya- mato", próbowała w desperackim rajdzie zlikwidować desant ame- rykański. Doświadczenia ostatnich dwóch omawianych operacji przekona- ły dowództwo amerykańskie, że jakkolwiek Japonia jest już pozba- wiona floty i regularnego lotnictwa, to pokonanie jej drogą bez- pośredniej inwazji może po pierwsze znacznie przedłużyć wojnę (przewidywano, że do 1947 lub 1948 r.), po wtóre wiązać się bgdzie z olbrzymimi stratami w ludziach (rzgdu 1- 2 mln). Prawdopodob- nie dalsze losy wojny na Pacyf iku potoczyłyby się właśnie według tego scenariusza, gdyby nie fakt, że 16 lipca 1945 r. w kilka tygod- ni po wygaśnięciu walk na Okinawie dokonano pierwszej, pomyśl- nie zakończonej, próby z bombą atomową. Efekty jej działania przerosły oczekiwania twórców i wojskowych. Po zbudowaniu dwóch kolejnych egzemplarzy postanowiono ją ostatecznie użyć wówczas, kiedy propozycja zakończenia wojny, przedstawiona rzą- dowi japońskiemu w lipcu 1945 r., została pod wpływem wojsko- wych ze sztabu cesarskiego odrzucona. Nawet jednak wówczas rozważano - ze względu na świadomość niezwykłej niszczyciel- skiej siły nowej broni - użycie jej w szczególny jak na warunki wojenne sposób. Dokumenty znajdujące się w zbiorach Biblioteki Harry S. Trumana w Independence (Missouri) wymieniają aż trzy warianty ewentualnego ataku atomowego. Pierwszy przewidywał dokonanie próbnej eksplozji, którą mieli obserwować emisariusze japońscy! Ich obecność gwarantowałaby, że rząd japoński otrzy- małby informacje o możliwościach nowej broni od wiarygodnych świadków. Drugi wariant stwierdzał konieczność uprzedzenia przeciwnika (z 14-dniowym wyprzedzeniem) o planowanym ataku atomowym tak, aby miał czas na ewakuację ludności cywilnej z otoczenia obiektów wojskowych. W końcu trzeci przewidywał bombardowanie atomowe bez uprzedzenia. Ten trzeci wariant zo- stał wybrany przez prezydenta Trumana, przekonanego opiniami wyrażanymi w bliskim kręgu współpracowników. Sens ich pokry- wał sig z tym, co jeszcze w końcu kwietnia 1945 r. twierdził ówczesny dyrektor Biura ds. Mobilizacji Wojennej (Office of War Mobilization), a późniejszy sekretarz stanu James F. Byrnes, uzna- , jący, że bomba "może postawić nas w sytuacji, że pod koniec woj- ny będziemy mogli dyktować własne [a zatem konkurencyjne wo- bec propozycji pozostałych wielkich mocarstw - K.M.] warunki pokoju"z9. 6 sierpnia 1945 r. pierwsza bomba atomowa spadła na Hiroszimę, a druga w trzy dni później na Nagasaki. Akty te sparaliżowały ja- pońskich decydentów wojskowych i politycznych. Podjęte rokowa- nia w sprawie zakończenia wojny zostały s inalizowane 2 września 1945 r., kiedy na pokładzie pancernika "Missouri" gen. MacArthur i adm. Nimitz, reprezentujący armię i flotę Stanów Zjednoczonych, przyjmowali kapitulację Japonii. Z tą chwilą kończyła się trwająca 6 lat wojna światowa. Jednocześnie rozpoczynał się nowy, jakże różny od minionych rozdział dziejów amerykańskich. III Przystgpując w grudniu 1941 r. do wojny przeciwko państwom ' Osi, Stany Zjednoczone wchodziły do koalicji państw wprawdzie zjednoczonych we wspólnym celu, jakim było osiągnięcie zwycię- stwa nad przeciwnikiem, ale różniących się właściwie pod każdym wzglgdem, gdy mowa o koncepcjach dotyczących przyszłego kształtu pokoju światowego. Różniły się one także w spojrzeniu na priorytety wojenne oraz sposoby realizacji konkretnych operacji. Najważniejsza w sensie militarnym była początkowo kwestia określenia przez administrację Roosevelta, przeciwko któremu z przeciwników najpierw obrócić swe siły. Na kilka dni przed ata- kiem na Pearl Harbor "Chicago Daily Tribune" opublikowała taj- ny plan Roosevelta dotyczący działań wojennych w Europie. Wy- nikało z niego niezbicie, że za głównego przeciwnika prezydent 9 Chr. Thore, Allies of a Kind. The United States, Britain, and the War Against Japan,1941-1945. Oxford University Press, New York 1975, s. 500. 394 395 uważał Niemcy, uznając działania przeciwko Japonii za drugo- rzędne. Jednak to, co wydarzyło się 7 grudnia 1941 r., mogło zmie- nić zarówno poglądy prezydenta, jak i jego doradców i sztabow- ców. Ostatecznie sprawa priorytetów wojennych znalazła swe roz- strzygnięcie w czasie wizyty Winstona Churchilla w Waszyngto- nie (22 grudnia 1941 - 14 stycznia 1942 r.). Ustalono wówczas strategię "Niemcy pierwsze" (Germany First), podporządkowując osiągnięciu tego celu wszystkie przedsięwzięcia o charakterze ope- racyjnym. Ustalono jednocześnie, że Stany Zjednoczone zaangażu- ją wigcej niż jakiekolwiek inne państwo koalicji sił i środków w wojnie na Dalekim Wschodzie. W praktyce oznaczało to, że jeśli wojng w Europie można było nazwać "koalicyjną", to działania prowadzone na Pacyfiku, wyjąwszy jedynie kilka operacji, okreś- lić by można mianem wojny "amerykańskiej". Już w czasie wspomnianego spotkania Churchilla i Roosevelta podjęto temat, który pod względem znaczenia dla dalszych losów wojny ustępował tylko kwestii priorytetów. Owym problemem by- ła sprawa konieczności stworzenia drugiego frontu w Europie. Realizowane na nim operacje odciążyłyby wojska radzieckie, na których na przełomie lat 1941 i 1942 spoczywał główny ciężar dzia- łań prowadzonych siłami lądowymi. Otworzenie drugiego frontu oznaczałoby w istocie powtórzenie sytuacji z I wojny światowej. Doświadczenia z lat 1914 -1918 wykazały, że Niemcy nie są zdolne prowadzić w tym samym czasie wojny lądowej na dwóch frontach. Stworzenie drugiego frontu prowadzić zatem mogło do skrócenia czasu potrzebnego na pokonanie III Rzeszy. deśłi co do tego nie było rozbieżności pomiędzy Rooseveltem i Churchiłlem, to pojawi- ły się one, gdy dyskutowano na temat miejsca otworzenia drugie- go frontu. Prezydent był zdania, że powinna być nim Francja, gdzie stacjonowało gros niemieckich sił przebywających w Euro- pie Zachodniej, i skąd w końcu było najbliżej do Berlina - celu numer jeden aliantów. Pragmatyzm Roosevelta starł się z inną je- go odmianą, reprezentowaną przez Churchilla. Kreując koncepcję tzw. miękkiego podbrzusza Europy, premier brytyjski wskazywał na Bałkany jako miejsce przyszłej inwazji. Obie przedstawione koncepcje ścierały się aż do połowy 1944 r. Jeśli już w styczniu 1942 r. sztab amerykański zaczął przygotowy- wać plan operacji pod nazwą Round-up (późniejsza Ouerlord), o- kreślając termin jej przeprowadzenia na połowę 1943 r., to jedno- cześnie Brytyjczycy konsekwentnie obstawali przy południowym kierunku uderzenia. W czasie kolejnego spotkania prezydenta i premiera, w dniach 18 - 27 czerwca 1942 r., Churchillowi nie bez trudu udało się przekonać Roosevelta do swego stanowiska. W efekcie na jesieni 1942 r. podjęto operację Torch. W czasie kolej- nych spotkań obu przywódców - w Casablance (14 - 24 stycznia 396 397 1943) i Waszyngtonie (12 - 25 maja 1943) - Churchill triumfował: alianci decydowali się kontynuować działania na południu Euro- py, podejmując inwazję Sycylii i wkraczając na Półwysep Apeniń- ski. Dopiero w trakcie spotkania Wielkiej Trójki w Teheranie (28 listopada - 1 grudnia 1943 r.) zapadły wiążące decyzje w spra- wie otwarcia w maju 1944 r. drugiego frontu we Francji. Od tego momentu sprawa ta przestała być przedmiotem rozważań, wcho- dząc w fazg planowania operacyjnego i technicznych przygotowań ze strony wojskowych. Prymat działań prowadzonych na obszarze Europy skłaniał za- równo sztabowców, jak i dyplomatów amerykańskich do zastano- wienia sig nad przyszłością Niemiec. Pierwszym od chwili sformu- łowania w Karcie atlantyckiej ogólnych celów wojennych aliantów (ogłoszonych 14 sierpnia 1941 r.) istotnym posunięciem, zmierzają- cym do określenia powojennego losu Niemiec, były ustalenia z konferencji w Casablance ze stycznia 1943 r. To właśnie wtedy przyjęto z inicjatywy amerykańskiej formułę o bezwarunkowej ka- pitulacji III Rzeszy jako jedynej możliwej do zaakceptowania przez aliantów. Określenie, na jakich warunkach zakończyć się ma wojna, nie przesądzało jeszcze o losie pokonanego przeciwni- ka. Wprawdzie już w Casablance podkreślono, że aliantom zależy na likwidacji panującej w Niemczech f ilozof ii podboju, lecz o tym, jaki kształt przyjmą decyzje dotyczące tego kraju, ani Roosevelt, ani Churchill nie byli jeszcze w stanie powiedzieć. Pewne konkretne propozycje przyniosła w tej materii moskiew- ska konferencja ministrów spraw zagranicznych Wielkiej Trójki z 19 - 30 października 1943 r. Wówczas to wystgpujący w imieniu Stanów Zjednoczonych Cordell Hull zaprezentował dokument pod nazwą Gdówne zasady dotycz ce kapitulacji Niemiec. Przewidywa- no w nim m.in. okupacjg terytorium Rzeszy, denazyf ikację, która objąć miała głównie władze przyszłego państwa niemieckiego, uka- ranie zbrodniarzy wojennych, demobilizacjg armii i zakaz zbrojeń, płacenie przez Niemcy reparacji oraz oparcie ustroju odrodzonego państwa na zasadach przyjętych przez demokracje zachodnie. Kolejne spotkanie, tym razem na najwyższym szczeblu (konfe- rencja w Teheranie) stało się okazją do zaprezentowania nowego stanowiska USA wobec sprawy Niemiec. Głęboko przeświadczony o konieczności wykorzenienia ducha militaryzmu z narodu nie- mieckiego, Roosevelt zaproponował pod koniec konferencji trwały podział Rzeszy na 5 niezależnych państw oraz powołanie 2 okrę- gów poddanych kontroli migdzynarodowej. Churchill wystąpił wów- czas z własnym planem podziału tylko na dwa organizmy - pań- stwo pruskie i konfederację naddunajską, Stalin wyraził zaś swoje obiekcje wobec obu projektów. Wprawdzie nie doszło wówczas do przyjgcia wiążących decyzji, mimo to wystąpienie Roosevelta świadczyło o postępującej "radykalizacji" polityków amerykań- skich w odniesieniu do tej kwestii (niemałe znaczenie miały w tym przypadku oceny dokonywane przez establishment w odniesieniu do niemieckiej polityki eksterminacji Żydów). O dalszym narastaniu owych nastrojów świadczył także tzw. plan Morgenthau. Opracowany przez sekretarza skarbu Henry Morgenthau, został of icjalnie zaprezentowany jako stanowisko rządu amerykańskiego w czasie kolejnego spotkania w dniach Il -16 września 1944 r. Roosevelta i Churchilla w Quebec. Plan ten przewidywał likwidację w Niemczech przemysłu ciężkiego tak, aby nigdy wigcej nie mógł zostać wykorzystany dla celów wojen- nych. Początkowo przyjęty przez obu mężów stanu, musiał zostać w miesiąc później przez nich porzucony ze wzglgdu na ostrą kryty- kg, z jaką się spotkał w kręgu najbliższych doradców politycznych Roosevelta oraz niektórych kół biznesu, jeszcze przed wojną zwią- zanych z niemieckim światem gospodarczym. Wiążące decyzje od- nośnie do przyszłości Niemiec postanowiono zatem odłożyć do ko- lejnych spotkań na szczycie. W dałcie (4 -11 luty 1945 r.) przyjgto postanowienia dotyczące podziału Niemiec na strefy okupacyjne, przyznając Francji - po- mimo wyraźnego oporu stawianego przez delegację amerykańską - własną strefę. Przedmiotem dyskusji stał się także problem re- paracji, którego rozwiązanie - określenie wysokości i zasad po- działu - postanowiono odłożyć do następnego spotkania Wielkiej Trójki. Odbyło się ono w Poczdamie (17 lipca - 2 sierpnia 1945 r.). Pomimo zmian, jakie zaszły w Białym Domu po śmierci Franklina D. Roosevelta i przejęciu władzy przez Harry Trumana, stanowi- sko Stanów Zjednoczonych wobec spraw niemieckich nie uległo poważniejszym modyf ikacjom. Delegacja amerykańska nalegała w Poczdamie - i w tym punkcie znalazła pełne poparcie zwłaszcza ze strony Stalina - by przeprowadzić szybką, ale i gruntowną de- 398 399 nazyfikację i decentralizacjg niemieckiego aparatu władzy . W sfe- rze polityki gospodarczej, nie bez oporów strony amerykańskie przyjęto w końcu formułg o jednolitym traktowaniu Niemiec. O- znaczało to, z jednej strony, dążenie do szybkiej decentralizac i gospodarki niemieckiej, polegającej głó wnie na likwidacji karteli i monopoli, z drugiej zaś - stosowanie przez władze okupacyjne jednolitej polityki finansowej, podatkowej itp. Delegacja amery- kańska przystała w końcu także na wysuwany już w Jałcie postu- lat strony radzieckiej, dotyczący przyznania ZSRR połowy, obli- czanych na sumg 20 mld dolarów, reparacji niemieckich, które w przeciwieństwie do tych z okresu po I wojnie światowej miały być ściągane przede wszystkim w postaci majątku trwałego - surow- ców, maszyn i urządzeń przemysłowych. Nie bez oporów Truman przystał także na przekazanie ZSRR 1/3 zdobytej niemieckie flot woj ennej. J y Podsumowując całość polityki amerykańskiej wobec Niemiec w okresie od Pearl Harbor do Poczdamu, warto podkreślić pewną jej zwartość, przynajmniej gdy mowa o ogólnych zasadach. Uznanie , że III Rzesza jest odpowiedzialna za wybuch wojny światowe a partia nazistowska za sterowanie Niemcami w tym kierunku, za- ważyło wtedy na przyjgtym kursie, którego najbardziej ekstremal- ną formą była koncepcja podziału kraju na kilka państewek rz jednoczesnej radykalnej przebudowie ich podstaw gospodarczych Prawdą jednocześnie pozostaje, że przy zachowaniu pewnych pryncypiów polityka ta ulegała także modyfikacjom. Ewoluowała pod wpływem bieżących wypadków wojennych, jak i - zwłaszcza w roku 1945 - p y g po zakończeniu działań n afe o rozwo u w darzeń w Europie już a rontach. W ostatniej fazie, w okresie od śmierci Roosevelta do konferencji w Poczdamie, zmieniała sig także z uwagi na przewartościowania w ekipie Trumana, dotyczą- ce miejsca Stanów Zjednoczonych w świecie. Biorąc pod uwa podstawowe założenia polityki amerykańskiej wobec Niemiec, uę znać ją można za dość skuteczną w działaniu. Bardzo wiele z tego, co proponowała strona amerykańska swoim sojusznikom, zostało bowiem przez nich przyjgte i określało w latach 1943 - 45 stosunek całej Wielkiej Trójki do IIł Rzeszy oraz Niemców jako narodu. Dominujące aż co najmniej do połowy 1943 r. wśród sztabowców amerykańskich przekonanie, że Chiny są najlepszą bazą do ataku 400 na Japonig, powodowało, iż od przystąpienia USA do wojny kie- runkowi chińskiemu w polityce amerykańskiej nadawano pewien priorytet. Z jednej strony oznaczało to chęć wygaszenia mających swe źródła w przeszłości konfliktów, z drugiej zaś przejawiało się w postaci podejmowanych przez administrację Roosevelta, a póź- niej także i Trumana, działań zmierzających do wprowadzenia Chin do koncertu mocarstw światowych. Pierwsza z wymienio- nych tendencji ujawniła się najpełniej w 1943 r., kiedy w grudniu tego roku Kongres anulował obowiązującą od 1882 r. ustawę zaka- zującą imigracji Chińczyków do USA. Od tego momentu imigran- tom z Chin przysługiwały te same prawa w kwestii pobytu w Sta- nach Zjednoczonych, co przybyszom z innych krajów. Rok 1943 jest także ważny dla ocen polityki amerykańskiej wo- bec Chin z innego jeszcze powodu. To właśnie wówczas ujawniła się z całą siłą tendencja do traktowania przez administrację Roo- sevelta Chin jako jednego z czterech wielkich mocarstw świato- wych. W czasie przygotowań do pierwszego szczytu Wielkiej Trój- ki w Teheranie Roosevelt wywierał presję na Stalina i Churchilla , aby Chiny mogły uczestniczyć w spotkaniu. Gdy Stalin odmówił , wówczas z inicjatywy Roosevelta postanowiono zorganizować w dniach bezpośrednio poprzedzających konferencjg spotkanie prezy- denta oraz Churchilla i Czang Kaj-szeka w Kairze (22 - 26 listopa- da 1943). W trakcie tego szczytu, oprócz omówienia spraw związa- nych ze strategią działań prowadzonych na Dalekim Wschodzie p , ostanowiono przyznać Chinom po wojnie status wielkiego mocar- stwa, jednocześnie odbierając go Japonii. Decyzje w tej sprawie zostały formalnie potwierdzone w przyjgtej na zakończenie konfe- rencji deklaracji. Ważny dla oceny miejsca Chin w polityce ame- rykańskiej był także fakt sformułowania koncepcji, według której po zakończeniu wojny kontrolę nad francuskimi posiadłościami w Indochinach powinna przejąć komisja amerykańsko-brytyj- sko-chińska. W ten sposób Chiny miały nie tylko uzyskać status wielkiego mocarstwa, ale także znacznie zwigkszyć swój prestiż międzynarodowy, przerastając pod tym względem tak ważne w do- tychczasowych układach kolonialnych państwo jak Francja. Niecałe dwa lata później z inicjatywy amerykańskiej Chiny sta- ły sig jednym z czterech mocarstw zapraszających resztę państw Wielkiej Koalicji do wzięcia udziału w konferencji założycielskiej 401 ONZ w San Francisco (przewidywanej na kwiecień 1945 r.). Fakt ten był ważny i znaczący z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze Chiny występowały w roli współarchitekta powojennego porządku na świecie. Po wtóre były obecne w gronie państw, pomiędzy którymi zabrakło miejsca dla Francji, uznanej przecież decyzjami z Jałty (utworzenie francuskiej strefy okupacyjnej) za mocarstwo światowe. Jeszcze raz w 1945 r. potwierdzona została szczególna pozycja Chin w polityce amerykańskiej. W czasie konferencji w Poczdamie alianci wydali deklarację, w której sformułowali wobec Japonii żądanie bezwarunkowej kapitulacji, a ponadto przedstawili zasady postępowania wobec cesarstwa w okresie powojennym (demi-litaryzacja, demokratyzacja itd.). Z inicjatywy amerykańskiej do podpisania deklaracji zaproszono oprócz Wielkiej Brytanii także i Chiny. Ponieważ ZSRR nie znajdował się w tym czasie w stanie wojny z Japonią, a Francji nie traktowano jako państwo, które może w sposób znaczący przyczynić się do zakończenia wojny na Dalekim Wschodzie, więc udział Chin, jako sygnatariusza deklaracji, uznać należy za szczególne wyróżnienie. W istocie nie tyle było to uznanie faktycznego militarnego wkładu Chin do wojny z Japonią, co swego rodzaju moralne zadośćuczynienie dane krajowi, który spośród aliantów pierwszy doświadczył agresji japońskiej. Po wtóre potraktowanie Chin jako strony Deklaracji poczdamskiej było kolejnym wyrazem rachub związanych z chęcią wzmocnienia wpływów amerykańskich w tym kraju i, szerzej, w Azji. Osiągnięcie tego celu stawało się tym ważniejsze, im silniejszą pozycję zyskiwała w samych Chinach KPCh oraz im słabsze były europejskie mocarstwa kolonialne przy jednocześnie rosnących w Azji wpływach ZSRR. Prowadzenie w okresie wojny gry kartą chińską stało się dla administracji Roosevelta, a następnie Trumana równie ważne ze względów militarnych, co i politycznych, równie istotne dla losów działań zbrojnych na Dalekim Wschodzie, co i tego, co dziać się tam miało po pokonaniu Japonii. Stanowiło w końcu wyraz przewartościowań w polityce zagranicznej, która coraz bardziej wychodziła z kręgu koncepcji izolacjonistycznych, wkraczając na drogę polityki globalnej. Niezmiernie ważnym ogniwem w łańcuchu wydarzeń, prowadzących w tym kierunku, był udział Stanów Zjednoczonych w tworzeniu 402 organizacji światowej, która zastąpić by miała wciąż formalnie istniejącą, ale skompromitowaną swą niemocą Ligę Narodów. Roosevelt, podobnie jak w latach poprzedniej wojny światowej Wilson, był głęboko przekonany o potrzebie powołania organizacji światowej, która stać by się mogła gwarantem trwałości przyszłego pokoju. Mając jednak w pamięci doświadczenia Wilsona z o-kresu dyskusji w Wersalu, jak i te związane z procedurą ratyfikacyjną Paktu Ligi Narodów i traktatu wersalskiego w samych Stanach Zjednoczonych, zdecydował się przyjąć inną niż jego poprzednik strategię postępowania. Postanowił już w czasie wojny uzyskać ze strony swoich najważniejszych partnerów, tj. Wielkiej Brytanii i ZSRR, zgodę na projekt nowej organizacji i wraz z nimi dopracować szczegóły, lecz dopiero po zakończeniu wojny doprowadzić do realizacji projektu. Nazwa organizacji ,,Narody Zjednoczone" została zaproponowana przez Roosevelta, a przejęta z dokumentu pod nazwą Deklaracja Narodów Zjednoczonych z l stycznia 1942 r., w którym określono cele wojenne aliantów. Kolejnymi etapami na drodze do powstania organizacji były: Deklaracja moskiewska 1943 r. (l listopada 1943), w której mocarstwa Wielkiej Trójki stwierdzały konieczność utworzenia organizacji światowej; Deklaracja teherańska, wydana na zakończenie szczytu w Teheranie; konferencja w Dumbarton Oaks z 21 sierpnia - 7 października 1944 r., w czasie której opracowano wstępny projekt statutu organizacji, i w końcu konferencja w Jałcie, gdzie ustalono miejsce i termin konferencji założycielskiej ONZ. W czasie wszystkich tych spotkań przedstawiciele USA, świadomi błędów popełnionych w przeszłości, forsowali projekty, które z organizacji światowej tworzyć miały forum dla prezentacji opinii na tematy stosunków międzynarodowych, a jednocześnie pozwalały uczynić z niej sprawny instrument działania w sytuacjach konfliktowych. Pierwszemu celowi służyć miało Zgromadzenie Generalne, drugiemu swego rodzaju dyrektoriat pięciu mocarstw, nazwany Radą Bezpieczeństwa. Fakt, że konferencja założycielska ONZ odbyła się w Stanach Zjednoczonych (San Francisco, 25 kwietnia - 26 czerwca 1945 r.), oraz to, że siedzibą organizacji stał się Nowy Jork, miał niemałe znaczenie, a zarazem niemalże symboliczną wymowę. Tak silne związanie Stanów Zjednoczonych z ideą ONZ w zamierzeniu admi- 403 lustracji Roosevelta stanowiłoby zaporę przed podjęciem działań opozycyjnych ze strony tych środowisk politycznych, które sądziły, że czasy powojenne będą wyglądały podobnie jak te po zakończeniu I wojny światowej, Roosevelt, a później także Truman uważali ponadto, że Stany Zjednoczone, jako pomysłodawca ONZ, a następnie gospodarz nowej organizacji, zrealizują dzięki niej własne koncepcje dotyczące budowy powojennego porządku w świecie. Zaangażowanie w sprawy nowej organizacji rosło tym szybciej, im bardziej zwiększał się udział USA w wojnie oraz im bliższy stawał się dzień jej zakończenia. Niejako w cieniu decyzji politycznych znalazły się te, które dotyczyły powojennego porządku widzianego w wymiarze gospodarczym i finansowym. Udział Stanów Zjednoczonych w nadaniu im określonego kształtu był niemały, znaczenie zaś przyjętych rozwiązań dla przyszłych losów kraju i świata trudno wręcz przecenić. Większość z owych decyzji zapadła na konferencji, która odbyła się w dniach 1-22 lipca 1944 r. w Bretton Woods w USA. Formalnie rzecz biorąc, była to konferencja Narodów Zjednoczonych, a w obradach brali udział przedstawiciele 45 państw, deklarujących chęć wejścia do ONZ. Jej zadaniem stało się wypracowanie zasad dotyczących spraw walutowych i finansowych. W jej trakcie utworzono Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a także Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju, których zadaniem stać się miała pomoc w odbudowie krajów członkowskich ze zniszczeń wojennych. Kto wie, czy najważniejszy, a zarazem najpoważniejszy sukces delegacji amerykańskiej nie polegał właśnie na przyjęciu zasad określających sposób funkcjonowania systemu walutowego w świecie. W Bretton Woods ustalono bowiem, że wymienialna na złoto w relacji 35 dół. za uncję waluta amerykańska stanie się podstawą do obliczania kursów walut innych krajów. Stany Zjednoczone zobowiązały się do utrzymania wymienialności swojej waluty na złoto, stając się w ten sposób gwarantem trwałości systemu walutowego większości krajów świata. Ustalenia te doskonale współgrały z zapadającymi w latach 1944 i 1945 decyzjami o charakterze politycznym. Stany Zjednoczone wychodziły z wojny nie tylko jako kraj zwycięski, ale przede wszystkim jako gwarant światowego porządku, w każdym z podstawowych wymiarów. Oznaczało to osiągnięcie przez USA pozycji 404 mocarstwa światowego, a biorąc po uwagę posiadany przez nie w 1945 r. monopol atomowy, nawet supermocarstwa. Rozpoczynał się okres pax americana. To, o czym myślał, a nie był w stanie do końca zrealizować Woodrow Wilson, stało się faktem za jego następców: Franklina D. Roosevelta i Harry Trumana. ZAKOŃCZENIE Podobnie jak w historii innych krajów, tak i w przypadku Stanów Zjednoczonych II wojna światowa zmieniła tak wiele, ze rok 1945 uznać można za ważną cezurę w amerykańskich dziejach. Nie chodzi zresztą o samą datę graniczną, lecz o cały okres: lata 1941-45. Truizmem byłoby twierdzić, że Stany Zjednoczone zakończyły wojnę jako zupełnie inne państwo niż to, które w grudniu 1941 r. do niej przystępowało. Jest to prawda, która odnosi się do zdecydowanej większości państw uczestniczących w II wojnie światowej. Jeśli jednak zapytać, na czym polegały różnice pomiędzy Stanami Zjednoczonymi z roku 1941 a tymi z roku 1945, to okaże się, że odpowiedź uwzględnia te elementy, o których nie ma mowy w przypadku innych krajów. Zaczynając od spraw najbardziej oczywistych, wartych jednak podkreślenia w związku z zaistniałą po wojnie sytuacją, przypomnieć należy, że w przeciwieństwie do innych państw Stany Zjednoczone nie zostały bezpośrednio dotknięte (z wyjątkiem posiadłości zamorskich) zniszczeniami materialnymi. W Europie i w niektórych rejonach Azji liczne miasta, porty, drogi żelazne itp. "wymagały odbudowy, i to często niemal od początku. Stany Zjednoczone, nie zaznawszy zniszczeń na swoim terytorium, mogły, i to niemal natychmiast, przeznaczyć sporą część środków materialnych i finansowych na pomoc dla innych krajów. Ta łatwość w niesieniu pomocy potrzebującym okazała się istotnym czynnikiem kształtującym stosunki międzynarodowe w ogóle, a w szczególności określającym miejsce USA w powojennym świecie. W tej ostatniej kwestii na podkreślenie zasługuje fakt, że w przeciwieństwie do okresu I wojny światowej Stany Zjednoczone 406 wychodząc z wojny nie popadły w kolejny okres samoizolacji, lecz przeciwnie, poprzez przynależność do ONZ postanowiły aktywnie uczestniczyć w kształtowaniu stosunków międzynarodowych. Co więcej, fakt, że konferencja założycielska ONZ odbyła się w USA, siedzibą zaś organizacji stał się Nowy Jork, miał określoną wymowę. Oznaczał, że z własnego wyboru, a nie z przypadku, bądź pod presją innych państw, USA weszły do tej organizacji, wiążąc się z nią na trwałe niezależnie od tego, ile udział w jej pracach będzie przysparzać korzyści, a ile strat interesom amerykańskim. Pozostając przy sprawach relacji Stanów Zjednoczonych ze światem zewnętrznym, należy zwrócić uwagę także i na to, że w przeciwieństwie do okresu kończącego I wojnę światową USA nie wycofały się ani politycznie, ani militarnie z Europy. Utworzenie strefy okupacyjnej w Niemczech oraz przyjęcie na siebie roli jednego z gwarantów pokoju w Europie spowodowały, że od roku 1945 Stany Zjednoczone nigdy nie będą już mogły zerwać powstałych więzi ze Starym Kontynentem. Przesłanie Ojców Założycieli, zwłaszcza George'a Washingtona, że nie należy mieszać się do konfliktów innych państw, w szczególności zaś mocarstw europejskich, ostatecznie i bezpowrotnie straciło swe znaczenie. Fakt, że Stany Zjednoczone prowadziły w latach 1941-45 dwie wojny - w Europie i na Dalekim Wschodzie - sprawił, że silne związki USA z polityką międzynarodową nie mogły ograniczyć się jedynie do Starego Kontynentu. Konsekwencje płynące ze zwycięstwa nad Japonią - okupacja tego kraju - jak również powstałe w okresie wojny związki polityczno-wojskowe z niektórymi krajami Azji - głównie zaś z Chinami - implikowały głębokie zaangażowanie wychodzących z wojny Stanów Zjednoczonych także w sprawy Azji. Możliwości, czy nawet wręcz konieczność, prowadzenia aktywnej polityki zagranicznej w okresie powojennym wynikały także z warunków wewnętrznych Stanów Zjednoczonych. Straty własne w niczym nie przypominały tych, jakie były udziałem zarówno wielu państw alianckich: ZSRR, Polski, Jugosławii, jak i samych Niemiec. Już sam ten czynnik wystarczał, by w roku 1945 Amerykanie mogli myśleć o sobie jako o narodzie, któremu przeznaczone jest pomagać, a być może nawet, przewodzić innym. Gospodarka amerykańska ostatecznie wyszła z nękającego ją kryzysu nie tylko 407 wielokrotnie zwiększając produkcję dóbr materialnych, ale także znajdując dla nich zbyt w kraju i za granicą. Wprawdzie w okresie 1941-45 produkcja ta w niemałym stopniu służyła celom wojennym, ale przestawienie gospodarki na potrzeby konsumpcji sektora cywilnego dokonać się mogło bez większego trudu. Co więcej, w przeciwieństwie do okresu po I wojnie światowej można było nie obawiać się w okresie przejściowym recesji i wywołanych tym napięć społecznych. Sztucznie wstrzymywany przez ograniczenia administracyjne popyt na towary konsumpcyjne z jednej strony, a z drugiej program pomocy dla zniszczonych krajów Europy i Azji stwarzały dla biznesu oraz amerykańskiego świata pracy wizję niczym nie zmąconej prosperity, która w istocie trwała przez wiele lat powojennych. Jednak sam boom gospodarczy, będący konsekwencją wojny i przeniesiony na okres powojenny, jeszcze nie wystarczy do tego, by w tym wymiarze rok 1945 uznać za cezurę w dziejach amerykańskich. To, co było bowiem najpoważniejszym w sferze gospodarczej skutkiem udziału USA w wojnie, określić dałoby się pojęciami narodzin i błyskawicznego rozwoju kompleksu gospodar-czo-militarnego. Nie jest to jakiś jeden sektor produkcyjny, ale szereg równolegle występujących w poziomie i pionie powiązań pomiędzy prywatnym biznesem a państwem reprezentowanym przez organy powołane do kreowania polityki obronnej. Powiązania te stawać się poczęły tym mocniejsze i trwalsze, im szybciej postępowała koncentracja kapitału bankowego i produkcyjnego. Zjawisko to, ujawniające się w gospodarce amerykańskiej jeszcze w okresie lat 20., spotęgowało się w czasie II wojny światowej. Zmiany strukturalne nie ograniczyły się tylko do świata biznesu, objęły także aparat państwowy. Potrzeby wojenne, zwłaszcza w sytuacji kiedy kraj prowadził wojnę na dwóch różnych teatrach, a ponadto stanowił źródło zaopatrzenia w środki walki dla większości państw koalicji, doprowadziły do powiększenia się, i to aż trzykrotnego, administracji państwowej. Wprawdzie część agend rządowych zniknęła wraz z zakończeniem działań wojennych, ale w związku z wcześniej nakreślonymi ogólnymi zmianami w międzynarodowym położeniu Stanów Zjednoczonych pojawiły się nowe urzędy przy zachowaniu Jednak typowych dla biurokracji funkcjonującej w każdym kraju 408 schematów myślenia i działania. II wojna przyniosła zatem Amerykanom współczesną biurokrację z jej wszystkimi dobrymi, częściej jednak negatywnymi stronami. Czy można sobie wyobrazić, aby w sytuacji kiedy gospodarka i aparat państwowy przechodziły tak istotne zmiany, społeczeństwo mogło pozostać nimi nie tknięte i funkcjonować według wzorców sprzed wojny? Oceniając zachodzące w tym wymiarze przemiany stwierdzić należy, że w niektórych przypadkach można mówić wręcz o metamorfozie, w innych zaś o zmianach zachodzących w długim okresie, którym początek dały lata wojny. Boom gospodarczy związany z produkcją wojenną sprawił, że tak dotkliwe w dekadzie lat 30. zjawisko, jak bezrobocie, w istocie zanikło w latach 40. utrzymując się na minimalnym poziomie w kolejnej dekadzie. W rezultacie wiele milionów Amerykanów w krótkim czasie na tyle zmieniło swoje materialne położenie, że z klasy najuboższej przeszło do klasy średniej, utrzymując po wojnie tę pozycję. Amerykańska klasa średnia zmieniać się poczęła także w innym wymiarze; wzrosła szybko, żeby nie powiedzieć gwałtownie, liczba ludzi z wykształceniem wyższym. Na podstawie odpowiedniej ustawy z 1944 r. otworzono mury uniwersyteckie dla wszystkich demo-bilizowanych żołnierzy pragnących studiować. Stworzenie możliwości zdobycia wyższego wykształcenia administracja Roosevelta, a później Trumana, traktowała jako należne byłym żołnierzom świadczenie, a zarazem uznawała za rozwiązanie dla możliwych napięć społecznych, związanych z napływem na rynek pracy znacznej liczby młodych ludzi. Wiele milionów demobilizowanych żołnierzy skorzystało z tej szansy, jaką było zdobycie wykształcenia na rachunek rządu. Uniwersytet przestał być elitarną placówką, w której oprócz wykształcenia można było uzyskać także odpowiedni status społeczny. Uniwersytet powojenny, ale działający w rezultacie decyzji podjętych w czasie wojny, stał się instytucją głęboko zmieniającą struktury społeczne, ułatwiającą niwelowanie przedziałów klasowych, grupowych i rasowych. Listę znaczących zmian, jakie były widoczne i-odczuwalne w Stanach Zjednoczonych w rezultacie udziału tego kraju w wojnie, można by wydłużać właściwie w nieskończoność. Każda z wcześniej wymienionych często już sama przez się pozwala uznać lata II wojny światowej za istotną cezurę w dziejach amerykańskich, 27 - Na drodze ku potędze. 409 traktowane zaś łącznie jedynie potwierdzają skalę owych przemian. Dostrzegając je, zgodzić się można z opinią amerykańskiego historyka - Richarda S. Kirkendalla - że w wyniku wojny "Stany Zjednoczone znacznie zwiększyły swą potęgę, zaczęły kształtować rozwój [wypadków - K.M.] w sferze politycznej w wielu miejscach [świata - K.M.}, a także zmodyfikowały sposoby, jakimi naród rozwiązywał swoje własne sprawy. Pomimo jednak tego, wojna nie uczyniła Stanów Zjednoczonych krajem wszechpotężnym30. Wydaje się, biorąc zwłaszcza pod uwagę bieg powojennych dziejów USA, że słowa te nie wymagają komentarza. 30 R.S. Kirkendall, The United States, 1929-1945. Years of Crisis and Change. Indiana University 1974, s. 288. BIBLIOGRAFIA Założeniem autora oraz Wydawnictwa było przekazanie Czytelnikowi pozycji opartej na najnowszych osiągnięciach nauki historycznej. W związku z tym w prezentowanym poniżej wykazie znalazły się przede wszystkim monografie opublikowane w latach 70. i 80. XX w. Tylko w kilku przypadkach - tam gdzie prace nie straciły jeszcze swej aktualności, bądź też tematy w nich poruszane nie doczekały się nowszych opracowań - autor zdecydował się uwzględnić pozycje z lat 60. Abbot Richard H., The Republican Party and the South, 1855-1877. University of North Carolina Press, Chapel Hill 1986. Aitschuler Glenn C., Race, Ethnicity, and Ctass in American Social Though, 1865- 1919. Ariington Heights 1982. Andersen Stuart, Race and Rapprochement: Anglo-Saxonism and Anglo-American Relations, 1895-1904. Forleigh, Dickenson University Press 1981. Aron Cindy Sondik, Ladies and Gentlemen of the Ciuil Sernice; Middle-Class Wor- kers in Victorian America. Oxford University Press, New York 1987. Bailey Thomas A., Ryan Pauł B., Hitler vs. Roosevelt. The Undeclared Naval War. New York 1979. Barber William J., From New Era to New Deal: Herbert Hoouer, the Economists, and American Economic Policy, 1921-33. Cambridge University Press, New York 1985. Baskerville Stephen W., Willett Raiph (ed.), Nothing Else to Fear. New Perspecti- ues on American Thirties. Manchester University Press 1985. Beard Charies Austin, Beard Mary Ritter, Rozwój cywilizacji amerykańskiej. Warszawa 1961, t.l. Warszawa 1962, t.2. Beas Betty, A Reuolution Gone Backward: The Black Response to National Politics, 1876- 1896. Westport 1987. Beli Sidney, Righteous Conguest. Woodrow Wilson and the Euolutioa of the New Diplomacy. Port Washington 1972. Bander Thomas, Toward an Urban Vision. Ideas and Institutions in Nineteenth Century America. Johns Hopkins University Press, Baltimore 1975. 411 Bennet Edward Moore, Franklin D. Rooseuelt and the Search for Security: Amen-can-Soviet Relations, 1933-1939. Washington 1985. Beringer Richard E., Hattaway Herman, Jones Archer, StiH William Jr., Why the South Lost the Civil War. University of Georgia Press, Athens 1986. Bernstein Irving, A Caring Society: The New Deal, the Worker, and the Great Dep-ression. Boston 1985. Bernstein Michael A., The Great Depression: Delayed Recouery and Economic Change in America, 1929- 1939. Cambridge University Press, New York 1987. Billington Ray Allen, America's Frontier Heritage. New York, Chicago, San Francisco 1966. Blackerby Henry C., Blacks in Blue and Gray. Afro-American Serowe in the Civil War. Tuscaloosa 1979. Blaley George T., Historians of the Homefront. American Propagandists for the Great War. University of Kentucky 1970. Blocker Jack S., Retreat from Reform. The Prohibitipn Moyement inthe United Std- tes, 1890- 1913. Westport 1976. Braisted William Reynolds, The United Stałeś Nauy in the Pacific, 1909- 1922. University of Texas Press, Austin 1971. Brożek Andrzej, Polonia amerykańska, 1854-1939. Warszawa 1977. Buchanan Albert Russell, Black Americans in Worid War II. Santa Barbara 1977. Burns James MacGregor, The Workshop of Democracy. New York 1985. Burton David H., The Learned Presidency: Theodore Roosevelt, William Howard Taft, Woodrow Wilson. Rutherford 1988. Calavita Kitty, U.S. Immigration Law and the Control of Labor, 1820-1924. Lon- don, Orlando 1984. Calhoun Frederick S., Power and Principle: Armed Interuention in Wilsonian Fo- reign Policy. Kent State University Press, Kent 1986. Cameho Peter, Racism, Reuolution, Reaction, 1861-1877. The Rise and Fali of Ra- dical Reconstruction. New York 1976. Carnegie Andrew, The Empire of Business. London, New York 1903. Carosso Vincent P., The Morgans: Prwate International Bankers, 1854-1913. Harvard University Press, Cambridge 1987. Carter Dań. T., When the War Was Over. The Failure of Self-Reconstruction in the South, 1865- 1867. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1985. Casdorph Pauł D., Republicans, Negroes, and Progresswes in the South, 1912-1916. University of Alabama Press 1981. Cashman Sean Dennis, America in the Gilded Agę. From the Death of Lincoln to the Rise of Roosevelt. New York University Press, New York 1984. Cassity Michael J., Chains of Fear. American Race Relations Sińce Reconstruction. Greenwood Press, Westport 1984. , Challener Richard D., Admirals, Generals and American Foreign Policy, 1898- 1914. Princeton University Press, Princeton 1973. 412 Chałasiński Józef, Kultura amerykańska. Formowanie się kultury nagrodowej w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Warszawa 1973. Chambers John Whitecley, The Tyranny of Change. America in the Progressiye Era, 1900-1917. New York 1980. Chenetier Marc, Kroes Rób (ed.), Impressions of a Gilded Agę. The American Fin de siecle. Amsterdam 1983. Cherr Conrad, God's New Israel. Religious Interpretations o f American Destiny. Englewood Cliffs 1971. Cłymer Kenton J., John Hay. The Gentleman as Diplomat. University of Michigan Press 1975. Cohen Warren J., Empire without Tears: America's Poreign Relations, 1921-1933. Tempie University Press, Philadelphia 1987. . . Cole Wayne S., Roosevelt and the Isolationists, 1932-1945. University of Nebraska Press, Lincoln 1983. Coletta Paolo E., The Presidency of WilHam Howard Taft. University Press of Kansas, Lawrance 1973. Coletta Paolo E., William Jennings Bryan. Progresswe Politician and Moral States- man. University of Nebraska Press, Lincoln 1969. Collin Richard H., Theodore Roosevelt, Culture, Diplomacy and Expansion. A New View of American Imperialism. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1986. Costigliola Frank, Awkward Dominion. American Political, Economic, and Cultu- rai Relations with Europę, 1919-1933. Cornell University Press, Ithaca 1984. Crane Daniel M., Breslin Thomas A., Ań Ordinary Relationship. American Opposi- tion to Republican Revolution in China. University Press of Florida, Miami 1986. Critchlow Donald T., Hawley Ellis W. (ed.), Poverty and Public Policy in Modern America. Dorsey Press, Chicago 1989. Crunden Robert M., Ministers of Reform. The Progresswes' Achieuement in American Cwilization, 1889-1920. New York 1982. Cutler Phoebe, The Public Landscape o f the New Deal. Yale University Press 1985. Dallek Robert, Franklin D. Roosevelt and American Foreign Policy, 1932-1945. Oxford University Press, New York 1979. Danbon David B., The Worid of Hope! Progresswes and the Struggie for an Ethical Public Life. Tempie University Press 1987. Davis Burkę, The Long Surrender. Random House 1985. Davis Donald Finlay, Cinspicuous Production. Automobiles and Elites in Detroit, 1899- 1933. Tempie University Press, Philadelphia 1988. ! DeBenedetti Charles, Origins of the Modern American Peace Movement, 1915- 1929. KTO Press 1978. Devine Michael Jr., John W. Foster. Politics and Diplomacy in the Imperial Era, 1873-1917. Ohio University Press, Athens 1981. Dickman Howard, Industrial Democracy in America: Ideological Origins of Natwnal Labor Relations Policy. La Salle 1987. 413 Dyer Thomas G., Theodore Roosevelt and the Idea of Race. Louisiana University Press 1980. Ellis Ethan L., Republican Foreign Policy, 1921-1933. Rutgers University Press 1968. Fausold Martin L., The Presidency of Herbert C. Hoover. University Press of Kansas 1986. Ferrell Robert H., American Diplomacy. A History. New York 1975. Ferrell Robert H., Woodrow Wilson and Worid War I, 1917-1921. New York 1986. Fish Hamilton, Tragic Deception: FDR and America's Involvement in Worid War II. Old Greenwich 1983. Foner Eric, Nothing but Freedom. Emancipatwn and Its Legacy. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1983. Foner Eric, Politics and Ideology in the Agę of the dvii War. Oxford University Press 1981. Foner Eric, Reconstruction. America's Unfinished Reuolution, 1863-1877. New York 1988. Foster Gaines M., Ghosts of the Confederacy Defeat. The Lost Cause and the Eme- rgence of the New South. Oxford University Press, New York, Oxford 1987. Gable John H., The Buli Moose Years. Theodore Roosevelt and the Progresswe Party. Port Washington 1978. Gardner Lioyd C., Safe For Democracy. The Anglo-American Response to Reuolu- tion, 1913-1923. Oxford University Press, Oxford, New York 1984. George Peter James, The Emergence of Industrial America. Strategie Factors in American Economic Growth Sińce 1870. State University of New York Press 1982. Gerster Patrick, Cords Nicholas (ed.), Myth and Southern History. The Old South. Chicago 1974. Gilderhus Mark T., Pan American Yisions. Woodrow Wilson and Regional Integra- tion in the Western Hemisphere, 1913-1924. University of Arizona Press, Tuscon 1986. Gillette William, Retreat from Reconstruction, 1869-1879. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1979. Glatthaar Joseph T., The March to the Sea and Beyond. Sherman's Troops in the Savannah and Carolinas Campaigns. New York Univeristy Press 1985. Gould Lewis L., The Presidency o f William McKinIey. Regents Press of Kansas, Lawrance 1980. : Gould Lewis L., The Spanish-American War and President McKinIey. University Press of Kansas 1982. 414 Gouldhourst Richard, The Midnight War. The American Intervention in Russia, 1918- 1920. New York 1978. Goodwyn Lawrence, Democratic Promise. The Populist Movement in the United States, 1890- 1913, Westport 1976. Gruber Carol S., Mars and Minerua. Worid War I and the Uses o f the Higher Lear- ning in America. Louisiana University Press 1975. Grudziński Przemysław, Przyszłość Europy w koncepcjach Franklina D. Roosevelta, 1933-1945. Wrocław 1980. Hali Christopher, Britain, America and Arms Control, 1921 -1937. New York 1987. Halle Louis Joseph, The United States Acauires the Philippines: Consensus vs. Rea- lity. University Press of America 1985. • Hanna Alfred Jackson, Hanna Kathryn Abbey, Napoleon III and Mexico. American Triumph over Monarchy. University of North Carolina Press, Chapel Hill 1971. Heały David, U.S. Expansionism. The Imperialism. Urge in the 1890. University of Wisconsin Press, Madison 1970. Heinrichs Waldo H., Treshold of War: Franklin D. Roosevelt and American Entry into Worid War II. New York. Oxford University Press 1988. Herzberg James R., A Broken Bond: American Economic Policies toward Japan, 1931-1941. New York 1988. Hilderbrand Robert C., Power and the People. Executive Management o f Pub lic Opi- nion in Foreign Affairs, 1897- 1921. University of North Carolina Press, Chapel Hill 1981. Horowitz Daniel, The Morality of Spending Attitudes toward the Consumer Society in America, 1875-1940. Johns Hopkins University Press, Baltimore 1985. Hoxie Frederick E., A Final Promise. The Campaign to Assimilate the Indiom, • 1880- 1920. University of Nebraska Press, Lincoln 1984. Hyman Harold Melvin, Lincoln's Reconstruction. Neither Failure of Yisipn nor Vi- sion of Failure. Fort Wayne 1980. Irye Akira, Power and Culture. The Japanese-American War, 1941-1945. Harvard University Press, Cambridge 1981. Israel Jerry, Progresswism and the Open Door. America and China, 1905-1921. University of Pittsburgh Press 1971. Katz Henryk, Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. Wrocław 1971. Keller Morton, Affairs of State. Public Life in Łatę Nineteenth Century America. Harvard University Press, Cambridge 1973. Kennedy David M., Over Herę. The First Worid War and American Society. Oxford University Press, Oxford, New York 1980. 415 Kennett Lee, For the Duration. The' United Stałeś Goes to War. Peari Harbor -' 1942. New York 1985. Kerr Austin K., Organized for Prohibition. A New History of the Anti-Saloon Lea-gue. Yale University Press, New Haven 1985. Killen Linda, The Russian Bureau. A Case Study in Wilsonian Diplomacy. University Press of Kentucky 1983. Kirkendall Richard S., The United States, 1929-1945. Years of Crisis and Change. Indiana University 1974. Klein Maury, Prisoners of Progress. American Industrial Cities, 1850-1920. New York 1976. Klement Frank L., Dark Lanterns. Secret Political Societies, Conspiracies, and Treason Trials in the dvii War. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1984. Kleppner Pauł, Continuity and Change in Electoral Politics, 1893- 1928. Westport - 1987. Koppes Clayton R., Black Gregory D., Hollywood Goes to War: How Politics, Pro- \ fits, and Propaganda Shaped Worid War II Movies. New York 1987. Kousser Morgan J., The Shaping of Southern Politics. Suffrage Restriction and the Establishment of the One-Party South, 1880-1918. Yale University Press, New Haven, London 1974. Korusiewicz Leon, Abraham Lincoln. Warszawa 1975. Korusiewicz Leon, Wojna secesyjna, 1860-1865. Warszawa 1985. Kraut Alan M., The Huddled Masses. The Immigrants in American Society, 1880-1921. Ariington Heights 1982. Kroes Rób, Portelli Alessandro (ed.),Socia/ Change and New Modes of Expression: The United States, 1910-1930. Free University Press, Amsterdam 1986. Kulski Julian, Przemiany w układach urbanistycznych miast amerykańskich. Warszawa 1970. LaFeber Walter, The New Empire. Ań Interpretation of American Expansion, 1860- 1898. Comell University Press 1965. Lay Shawn, War, Reuolution and the Ku Klux Klan: A Study of Intolerance in a Border City. Texas Western Press, El Paso 1985. Lears T.J. Jackson, No Place of Grace. Antimodemism and the Transformation of American Culture, 1880-1920. New York 1981. Lester Brune, Chronological History o f United States Foreign Relations, 1776 to Ja- nuary 20, 1981. New York 1985. Lieberson Staniey, A Piece of the Pie. Blacks and White Immigrants sińce 1880. University of California Press, Berkeley 1980. Litwack Leon F., Been in the Storm so Long. Aftermath of Slavery. New York 1979. Mania Andrzej, Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Związku Radzieckiego w latach 1933-1941. Warszawa 1987. 416 Marchand Roland, Aduertising the American Drewnu Making Way for Modernity, 1920-1940. University of California Press, Berkeley 1985. Marks Frederick W. III, Velvet on Iron. The Diplomacy of Theodore Roosevelt. University of Nebraska Press, Lincoln 1979. Marks Prederick W. III, Wind over Sand: The Diplomacy of Franklin D: Roosevelt. University of Georgia Press, Athens, 1988. McCoullough David, The Path Between the Seas. New York 1977. McEIraine Robert S., The Great Depression. New York 1984. McKee Delber L., Chinese Exclusion versus Open Door Policy, 1900-1906. Closhes over China Policy in the Roosevelt Era. Wayne State University Press, Detroit 1977. McNeił William C., American Money and the Weimar Republic: Economics and Politics on the Eve of the Great Depression. Columbia University Press, New York 1986. • ..-. McPherson James M., Ordeal by Fire. The Civil War and Reconstruction: New York 1982. ' . - ' - Michałek Krzysztof, Dyplomaci i okręty. Z dziejów polityki zagranicznej skonfedero-wanych Stanów Ameryki, 1861 - 1865. Warszawa 1987. Miller Stuart Creighton, Benevolent Assimilation. The American Conąuest of the Philippines, 1899-1903. Yale University Press, New Haven 1982. Minger Raiph Eldin, William Howard Taft and United States Foreign Policy. The Apprenticeship Years, 1900-1908. University oflllinois Press, Urbana 1975. Mink Gwendołyn, Old Labor and New Immigrants in American Political Deuelop-ment: Union, Party, and State, 1875-1920. Cornell University Press, Ithaca 1986. Mordden Ethan, That Jazz! Ań Idiosyncratic Social History of the American Twen-ties. New York 1978. Munson Gorham Bert, The Awakening Twenties. A Memoir-History of a Literary Period. Louisiana University Press, Baton Rouge 1985. Nash Roderick, The Nerwas Generation. American Though, 1917-1930. Chicago 1970. Ninkovich Frank A, The Diplomacy of Ideas. US Foreign Policy of Cultural Rela-tions, 1938-1950. Cambridge University Press, Cambridge 1981. Noble David W., The End of American History. Democracy, Capitalism and the Me-taphor of Two Worlds in Anglo-American Historical Writings, 1880-1980. University of Minnesota Press 1985. Noble David W., The Progresswe Mind, 1890-1917. Chicago 1970. Nowicka Ewa, Rusinowa Izabella, Wigwamy, rezerwaty, slumsy. Warszawa 1988. Osborne Thomas J., Empire Can Wait. American Opposition to Hawaiian Annexa-tion, 1893- 1898. Kent State University Press 1981. 417 Palmer Bruce, Mań over Money! The Southem Populist CritUfue of American Capi- talism. University of North Carolina, Chapel Hill 1980. Parish Peter J., The American dvii War. New York 1981. Parmet Robert D., Labor and Immigration in Industrial Ameriea. Boston 1981. Pastusiak Longin, Dyplomacja Stanów Zjednoczonych, XVIII-XIX w. Warszawa 1978. Pastusiak Longin, Pól wieku dyplomacji amerykańskiej, 1898-1945. Warszawa 1974. Pastusiak Longin, Prezydenci; Stany Zjednoczone od Jerzego Waszyngtona do Roi nalda Reagana. Warszawa 1987. Pawlas Stanisław, Polityka Stanów Zjednoczonych wobec Chin, 1941 - 1955. Warszawa 1973. Peeler David P., Hope among Us Yet: Social Criticism and Social Solące in Depres- sion Ameriea. University of Georgia Press, Athens 1987. Perrett Geoffrey, Ameriea in the Twenties. New York 1982. ; Pfaelzer Jean, The Utopian Novel in Ameriea, 1886-1896. The Politics of Form. University of Pittsburgh Press 1984. Phillips Cambell, The 1940s. The Decade of Triumph and Trouble. New York 1975. Prange Gordon W., Peari Harbor. The Yerdict of History. New York 1986. Pugah Noel H., Paul S. Reinsh. Open Door Diplomat in Action. KTO Press, New York 1979. Reber Bruce (ed.), The United States Army and the Indian Wars in the Trans-Mis- sissippi West, 1860- 1898. US Army Military History Institute 1978. Reed James, The Missionary Mind and American East Asian Policy, 1911-1915. Harvard University Press, Cambridge 1983. Rogers Hugh C.B., The Confederates and Federals at War. Hippocrene Books 1976. Rooney Charies J. Jr., Dreams and Yisions: A Study of American Utopias, 1865-1917. Westport 1985. Rosenbaum Herbert D., Barteime Elizabeth (ed.), Franklin D. Roosevelt: The Mań, the Myth, the Era, 1882- 1945. New York 1987. Rosenberg Emiły S., Spreading the American Dream. American Ecmomic and Cul- tural Expansion. 1890- 1945. New York 1975. Safford Jeffrey J., Wilsonian Maritime Diplomacy, 1913-1921. Rutgers University Press 1978. Sainsbury Keith, The Turning Point. Oxford University Press, Oxford, New York 1985. Schleier Merrill, The Skyscraper in American Art., 1890- 1931. Ann Arbor 1986. Schwantes Carlos A., Coxey's Army. Ań American Odyssey. University of Nebra- ska Press, Lincoln 1985. Segal Howard P., Technological Utopianism in American Culture. University of Chicago Press, Chicago 1985. 418 Seip Terry L., The South Returns to Congress: Mera, Ecohamic, Medsures, and Inter-sectional Relationship, 1868- 1879. Louisiana State Uniyersity Press, Baton Rou- ge 1983. Spector Ronald H., Eagle Against the Suń. The American War with Japan. New Jork 1985. . Stein Judith, The Worid of Marcus Garuey: Race and Closs in Modem Society. Louisiana State University Press, Baton Rouge 1986. Stone Raiph, The Irreconcilables. The Fight Against the League of Nations. University Press of Kentucky 1970. Stratton Joanna L., Pioneer Women: Yoices from the Kansas Frontier. New York 1981. Suizberg Cyrus L., Such a Peace. The Roots and Ashes of Yalta. New York 1982. Summers Mark W., Railroads, Reconstruction and the Gospel of Prosperity. Aid un-der Radical Republicans, 1865-1877. Princeton University Press, Princeton 1984. Swierenga Robert P. (ed.), Beyond the dvii War Synthesis. Political Essays of the •dvii War Era. Westport 1975. : Świątkowski Andrzej, Amerykańska polityka społeczna wobec imigrantów. Warszawa 1980. Takaki Ronald T., Iron Cages. Race and Culture in Nineteenth-Century Ameriea. New York 1970. Teaford John C., The Unheralded Triumph; City Government in Ameriea, 1870 -1900. Johns Hopkins University Press, Baltimore 1984. Thompson John A., Reformers and War: American Progressiue Publicists and the First Worid War. Cambridge University Press, New York 1987. Thorge Christopher, Allies o f a Kind. The United States, Britain, and the War Against Japan, 1941-1945. Oxford University Press, New York 1976. Tichi Cecilia, Shifting Gears: Technology, Literaturę, Culture in Modernist Ameriea. University of North Carolina Press, Chapel Hill 1987. Tomsich John, A Genteel Endeavor. American Culture and Politics m the Gitded Agę. Stanford University Press 1971. Trachtenberg Alan, The Incorporation of Ameriea. Culture and Society in the Gil-ded Agę. New York 1982. Trelease Allen W., Wbite Terror. The Ku Klux Klan Conspiracy of Southem Reconstruction. New York 1971. Utley Jonathan G., Going to War with Japan, 1937-1941. University of Tennessee Press, Knoxville, 1985. Vatter Harold G., The U.S. Economy in Worid War II. Columbia University Press, New York 1985. 419 Vittoz Stanicy, New Deal Labor Policy and the American Industrial Economy. Uni-versity of North Carolina Press, Chapel Hill 1987. Wadę Wyn Craig, The Fiery Cross. The Ku Klux Klan in America. New York 1987. Wagenknecht Edward, American, Profile, 1900-1909. University of Massachusetts Press, Anherst 1982. Walworth Arthur, Wilson and His Peacemakers. American Diplomacy at the Paris Peace Conference, 1919. New York 1986. Weston Rubin Francis, Racism in US Imperialism. The Influence od Racial As- sumptions on American Foreign Policy, 1893-1946. University of South Carolina Press, Columbia 1972. White John, Blach Leadership in America, 1895-1968. New York 1986. White Ronald Cedric, Social Christianity and the Negro in the Progressiue Era, 1890-1920. Princeton University Press 1972. ; Widenor William C., Henry Cabot Lodge and Search for an American Foreign Policy. University of California, Berkeley 1980. . Williams William Appleman, Empire as a Way of Life. Oxford University Press 1980. Wilson Joan Hoff, American Business and Foreign Policy, 1920-1933. University Press of Kentucky 1971. - !; ' ; Winkler Allan M., Home Front U.S.A. America During Worid War I. Ariington Heights 1986. . Wood Donna J., Strategie Uses of Public Policy: Businesę and Government in the Progressiue Era. Marshfieid 1986. ' Wynn Neił A., From Progressiuism to Prosperity. Worid War I and American Socie- ty. New York 1986. . - Yearns Burns W. (ed.), The Confederate Governors. University of Georgia Press, Athens 1985. INDEKS NAZWISK Abbott, Lyman 195 Adams, Brooks 161 Adams, Samuel Hopkins 181 Addams, Jane 170, 172 Aguinaldo, Emilio 222, 224 Albert, książę, mąż królowej Wiktorii 51 Aidrich, Nelson W. 111, 184, 186 Alger, Horatio 111, 127 Allison, William Boyd 116 Amador Guerrero, Manuel 228 Ames, Oaks 73 Ames, Oliver 73 Andersen, Maxwell 301 Andersen, Robert 19, 20 Andersen, Sherwood 343 Anna Stuart 107 Anthony, Susan B. 120 Antoine, Saesar C. 64 Arbuckle, Fatty 219 Arias, Desiderio 231 Armat, Thomas 218 Arthur, Chester A. 113, 117, 156 Ashiey, James M. 63 Astaire, Fred 345 Babcock, Oryille E. 73, 86 Bachmatiew, Borys 364 Badoglio, Piętro 384 Bailey, Thomas 164 Baker Eddy, Mary 126 Baker, Newton D. 171 Ballinger, Richard 185 Barnum, Phineas T. 132 Barrett, John 152 Barthou, Louis 357 Bartnicki, Andrzej 10 Barton, Ciarissa 25 Baruch, Bernard 199, 200, 315 Bayard, Thomas F. 156 Bazaine, Achille F. 136 Beadle, Erastus 128 Beard, Charles Austin 9, 66, 77, 316 Beard, Mary 9 Beauregard, Pierre G.T. 19, 20, 23 Belknap, William W. 74 Beli, Alexander Graham 123 Bellamy, Edward 96, 127 Bellows, George W. 129, 130 Belmont, August 115 Bentley, Arthur F. 176 Benet, Stephen Vincent 303 Benton, Thomas Hart 301 Berkman, Alexander 206 Bessermer, Henry 123 Beveridge, Albert J. 164 Bigel, John 134 -^ Blaine, James G. 74, 111, 112, 166, 166 Bland, Richard P. 115 Blaskowitz, Johannes 386 Bliss, Tasker H. 264 Blount, James H. 146 Bok, Edward 181 Bolivar, Simon 155 Bonilla, Manuel 233 Bonilles, Ygnacio 238 Booth, John Wilkes 56 Borah, William 266, 347 Bordas, Jose 231 Borglum, Gutzon 301 Bourke-White, Margaret 344 Bragg, Braxton 29 Brandeis, Louis 188 Briand, Aristide 352 Bristow, Benjamin H. 73 Brooks, Van Wyck 216, 217 Brown, Calvin 56 Bruce, Blanche K. 64 Brune, L.H. 256, 377 Bryan, William Jennings 91, 116, 184, 223, 233, 248, 254, 256, 258, 286, 362 Buchanan, James 19 Buffalo Bili, właśc. William Cody 83, 130, 268 Bulloch, James 33, 51 Bunau-Varilla, Philippe A. 227, 228 Burgess, John H. 162 Burleson, Albert S. 202 Burlingame, Anson 150 Burnett, Frances Eliza 127 Burnside, Ambrose E. 25, 29 Butler, Benjamm E. 43, 115 Byrnes, James Francis 395 Caldwell, Erskine 343 Calles, Plutarco Elias 362 Campbell, John 18, 54 Cameron, Simon 21, 44 Campos, Arsino Martinez de 143 Canby, Edward R. S. 82 422 Capone, Alphonse 283, 298, 309 Cardenas, Lazar 363 :,Carias, Tibercio 361 Carnegie, Andrew 7, 92, 96, 103, 123, 125, 126, 156, 223 Carranza, Venustiano 237, 238, 261 Cather, Willa Sibert 302 Chase, Salmon P. 40, 42 Castro, Cipriano 229 Catchings, Waddiii 315 Catt, Carrie Chapman 213 Chamarro, Emiliano 232 Chaplin, Charies 219, 345 Chase, Stuart 315 Churchill, Winston 369, 382, 383, 396-399,401 Ciarendon, George W. 136 Ciark, Mark Wayne 382 Ciark, Robert W. 61 Ciarke, Edward Y. 287 Clements, Robert Eari 326 Cleveland, Grover 97, 102, 115, 116, 146, 153, 158, 159, 164, 165, 223 Cody, William F. 85 Colfax, Schuyler 73 Commander, Lydie 213 Conger, E.H. 240, 241 Conkling, Roscoe 111, 112 Connery, William P. Jr. 331 Conolly, Christopher 170 Coolidge, Calvin 290-292, 348, 352, 361, 362 Cooper, Peter 115 Coryell, John R. 128 Coughlin, Charies Edward 325, 326, 332 Cox, James M. 268, 290 Cox, "Boss" 110 Coxey, Sechler Jacob 6, 103 Cramer, Charies F. 291 Crane, Stephen 127 Crawford, Martin G. 18 Crittenden, John J. 18 Croły, Herbert 170 Crow, Jim 121, 380 Crowe, James R. 69 Cullen, Countee 292 Cummings, Edward Estlin 302, 303 Cunningham, Andrew Brown C. 382 Curry, John Stuart 301 Curtis, Charies 277 Custer, George A. 83 Czang Kaj-szek 401 'Daniels, Josephus 199 Darlan, Jean Francois 382 Darrow, Ciarence 286 Dartiqunave, Phillippe Sudre 234 Darwin, Charies Robert 123, 285 Daugherty, Harry 291 Davil, Miguel 233 Davis, A.K. 64 Davis, Harry 218 Davis, Henry W. 56 Davis, Jefferson 15, 17, 18, 20, 30, 39, 40,42,46-48,50-53, 198 Davis, John W. 288, 292 Dawes, Charies G. 313, 357 Debs, Eugene V. 102, 203, 208 De Forest, John W. 127 de Lome, Enrique Dupuy 166 Dempsey, Jack 299 Denis, Ruth St. 300 Dewey, John 124 Dewey, George 166, 221, 222 De Witt, John 377 Diaz, Adolfo 232, 361 Diaz, Felix 236 Diaz, Porfirio 235, 238 Diedrichs, Otto von 221 Diiiinger, John 298 Diihngham, William P. 212 Disney, Walter 298 Doheny, Edward 291 Dole, Sanford B. 146 Donnelly, Ignatius 90 Doolittie, James H. 388 DOS Passos, John Roderigo 302, 343 Dove, Arthur218 Dreiser, Theodore 217, 302, 343 Du Bois, William E.B. 214, 215 Duncan, Isadora 300 Dunn, Oscar J. 64 Duryea, Charies 219 Duryea, Frank 219 Eastman, George 7 Eccies, Marriner 338 Ederie, Gertrudę 298 Edison, Thomas A. 7, 123, 218 Eisenhower, Dwight David 382-384 Eliot, Charies W. 124, 223 Eliot, Thomas Stears 303 Ellington, Edward "Duke" 300 Elliot, Robert B. 64 Ericsson, John 36 Escobero, Mariano 134 Ewans, Walker 344 Fagan, Mark 171 Fairbanks, Douglas 219, 298 Fairfieid, Henry 212 Fali, Albert 291 Farley, James Aloysius 342 Farrell, James T. 343 Faulkner, William 302, 343 Ferrell, Robert H. 258 Fessenden, William Pitt 69