ŻYCIE ŚWIĘTEJ GENOWEFY NAPISANE "Gdyby wszyscy ludzie mogli ujrzeć to, do czego są przeznaczeni dzięki swojej nieśmiertelności, z całą pewnością, zniknąłby wtedy grzech z oblicza ziemi". DLA MATEK, DZIECI I UCZCIWYCH LUDZI któRZY W SWYCH CIERPIENIACH SZUKAJĄ POCIECHY W BOGU I W SWEJ NIEWINNOŚCI Wydanie rozszerzone Wrocław 1995 Tekst Świętej Genowefy według edycji Wydziału Prasowego Przy Kurii Metropolitarnej, Wilno 1934 r. z IMPRIMATUR Nr 2254 ISBN 83-85647-01-5 Copyright by P.P.H. "ARKA" ul. Okrężna 24 53-008 Wrocław OD WYDAWNICTWA Rzadko trafiają się dzisiaj książki, które dzięki swojej niezwykłej autentyczności i ujmującej prostocie języka, tak bardzo pociągałyby ku prawdziwemu dobru, do którego wiedzie - należy to przyznać, droga wąska i górzysta. Należy do. nich niewątpliwie "Życie Św. Genowefy", która dostarcza niezbitych argumentów jak wielkim błogosławieństwem, szczęściem i prawdziwym Bożym pokojem cieszą się jednostki, rodziny, społeczeństwa i całe narody pełniące wolę Bożą. Dobitnie jest tu przypomniana i potwierdzona świadectwem życia prawda, że stokroć lepiej jest znosić największe katusze i cierpienia dla sprawiedliwości niż grzeszyć. Jest także ostrzeżeniem i przestrogą dla ludzi świadomie popełniających grzech, który nie tylko poniża i upadla godność osoby ludzkiej - szczególnie gdy w nim trwamy, ale powoduje stopniowy rozkład i rozstrój całej osobowości ludzkiej. lektura ta będzie wielką pomocą dla matek zatroskanych wychowaniem swoich dzieci, szczególnie tych trudnych. Przypomina ona o ogromnej i nieuniknionej odpowiedzialności rodziców przed Bogiem za właściwe wychowanie powierzonych im przez Boga dzieci. Dzieło to składa się z dwóch części tematycznie ściśle ze sobą związanych. Część druga powstała z inicjatywy naszego wydawnictwa w celu udzielenia pewnych praktycznych wskazówek w walce ze złem i w dążeniu do doskonałości chrześcijańskiej. Zaślubiny Genowefy z hrabią Zygfrydem Święta Rodzino, doskonały wzorze wszystkich rodzin chrześcijańskich, Tobie ofiarujemy tę książkę i prosimy zarazem, abyś wszystkim matkom, które będą ją czytać, pomogła zrozumieć zawarte w niej nauki; aby się uświęciły, a tym samym dokonały uświęcenia całych swych rodzin,nauczając dzieci kochać Ciebie i Ciebie naśladować. W pierwszej połowie XI wieku, w czasie gdy już światło wiary rozproszyło ciemności bałwochwalstwa w Niemczech, kiedy pierwsi jej wyznawcy uczyli ludzi uprawy pól, ogrodów, karczowania lasów, osuszania bagien i zamieniania ich na pola uprawne, żył w Niderlandach wraz ze swą rodziną, złożoną z żony i pięcioletniej córki Genowefy, pewien książę brabancki, znany w całej okolicy i powszechnie lubiany dla swych niezwykłych zalet. Książę ten odznaczał się przede wszystkim głęboką pobożnością, nieustraszoną odwagą i prawdziwie chrześcijańskim sercem, które krwawiło na widok nędzy i cierpień bliźnich. Księżna, jego małżonka była całkiem do niego podobna, tak, że w obojgu zdawało się być jedno serce i jedna dusza. Ci poczciwi małżonkowie mieli córkę jedynaczkę, imieniem Genowefa, którą kochali nad życie i najtroskliwiej wychowywali. Już we wczesnym dzieciństwie okazywała niezwykle bystry umysł, szlachetne serduszko szczególnie w niesieniu pomocy chorym i ubogim. Pobożność i mądrość Genowefy przejawiały się także w jej rozmowach prowadzonych z matką, której pomagała prząść na wrzecionie przędzę na ubranie dla biednych dzieci. A kiedy zaczęła z rodzicami chodzić do kościoła, już sama jej niewinna i skromna postać wyrażała najczystszą pobożność. Zwłaszcza, gdy w białej sukience klęczała między ojcem i matką na stopniach ołtarza i po wzniesieniu swych ocząt w niebo, i spuszczając je skromnie ze złożonymi rączkami wśród uroczystego nabożeństwa, zanosiła gorące modły do Boga, każdy patrząc na nią, myślał, że widzi anioła z niebios. Jakoż była ona prawdziwym aniołem, niosącym ratunek i pociechę ubogim i chorym. Biedne dzieci odziewała sukienkami, zrobionymi ze swej własnej przędzy; starszych wspierała pieniędzmi, które jej rodzice dawali na ubiór. Rano i wieczór, o zmroku, aby jej nie spostrzeżono, pospieszała mała dziewczynka z koszykiem w ręku do chorych, niosąc dla nich posilający pokarm lub orzeźwiający a drogi, bo rzadki jeszcze wtenczas w Niemczech owoc, który własnym ustom odjęła. Dorósłszy, była prawdziwym wzorem niewinności i piękności, pracowitości i anielskiej łagodności, tak, że ją wszystkie matki za przykład swym córkom stawiały. Zdarzyło się, że pewnego razu w bitwie, gdy książę znajdował się w wielkim niebezpieczeństwie, waleczny i dzielny rycerz, hrabia Zygfryd, ocalił mu życie. Wdzięczny książę wziął swego wybawcę po ukończonej wojnie do swego domu, a poznawszy go z bliska, pokochał, jak własnego syna, i dał mu Genowefę za żonę. Gdy nadszedł dzień, w którym przez wszystkich uwielbiana Genowefa musiała opuścić dom rodzicielski, nie tylko rodzice, ale i wszyscy domownicy i poddani od łez wstrzymać się nie mogli, tak dalece, że sama Genowefa, choć szczerze do małżonka przywiązana, widząc taki dowód przywiązania, rozpływała się we łzach. Czcigodny ojciec, błogosławiąc przy pożegnaniu swą kochaną córkę i przyciskając ją do serca, rzekł ze łzami w oczach: »Jedźże, moje dziecię w imię Boga; opuszczasz nas oboje już w podeszłym wieku; kto wie, czy się kiedy zobaczymy. Ale Bóg będzie zawsze przy tobie. Miejże Go więc ciągle w pamięci i w sercu, jakoś się od nas nauczyła, i nie zbaczaj ani na włos z Jego świętej drogi, a wtenczas będziemy spokojni o ciebie, i gdy nas Bóg do Siebie powoła, umrzemy spokojnie«. Rozczulona matka długo przyciskała ją do swego łona, a z płaczem ledwie te słowa wśród łkania zdołała wyrzec: »Bądź zdrowa, najdroższa córko! Niech cię Bóg szczęśliwie prowadzi! Nie wiem, jaki los cię czeka, ale smutne jakieś przeczucie ściska moje serce. Ty byłaś zawsze dobrą córką, największą naszą pociechą, i nie zasmuciłaś nas nigdy. Pozostań zawsze taką i nie waż się nigdy w życiu popełnić coś takiego, czego byś się przed Bogiem i przed twymi rodzicami musiała wstydzić. Pozostań dobrą i cnotliwą, a nic ci się złego nie stanie. Gdybyśmy już się nie mieli widzieć na tej ziemi, z pewnością zobaczymy się w niebie«. Wreszcie obrócili się rodzice do hrabiego z tymi słowami: »0, synu! Bierz w Imię Boskie to nasze najdroższe dziecię; jest to nasz najdroższy skarb, któryśmy otrzymali od Boga; kochaj ją stale, niezmiennie i zastąp jej miejsce rodziców.« Młody małżonek przyrzekł być jej najczulszym opiekunem, a uklęknąwszy z małżonką, prosili oboje rodziców o rodzicielskie błogosławieństwo. Wtem wszedł do komnaty sędziwy i poważny starzec, którego czerstwość zdrowia, wykwitała na rumianych licach, choć głowa okryta była bieluchnym włosem. Był to bogobojny biskup Hidolf, który, niedawno, dawszy ślub młodej parze, przybył dać pasterskie błogosławieństwo. - Ten święty starzec, zwróciwszy się do Genowefy, wyrzekł: »Nie płacz, ukochana córko! Bóg przeznaczył dla ciebie wielkie szczęście, choć nie wszyscy ludzie pojmują takie szczęście. Przyjdzie jednak czas, że wszyscy, którzy tu jesteśmy, wśród łez radości dziękować będziemy Bogu. Wspomnij, o córko, moje słowa, gdy cię co w życiu spotka, a Pan niech zawsze będzie z tobą". Te wieszcze słowa czcigodnego i świętego pasterza przejęły wszystkich obecnych smutnym przeczuciem jakiegoś zagrażającego nieszczęścia, ale także pełnym ufności uszanowaniem niezmiennych wyroków Boskich. Wreszcie hrabia, podniósłszy pobladłą i prawie bezsilną małżonkę, zaprowadził ją do okazałego powozu, sam zaś dosiadłszy dzielnego rumaka, ruszył w podróż w towarzystwie licznych rycerzy. Hrabia Zygfryd idzie na wojnę Zamek Zygfryda stał na wysokiej skale między rzekami Renem i Mozelą, w przepięknej okolicy. Gdy hrabia się zbliżał do bramy zamkowej, wszyscy poddani, starzy i, młodzi, kobiety i mężczyźni, przystrojeni w świąteczne szaty, wyszli na przywitanie młodych państwa. Brama zamkowa przyozdobiona była w zielone wieńce i kwiaty, a nawet drogę usłano świeżymi liśćmi i kwiatami. Wszyscy mieli oczy zwrócone na Genowefę, a gdy ją ujrzeli, ogarnął ich powszechny zachwyt, albowiem oblicze Genowefy obok cudnej urody, jaśniało anielskim wyrazem. Wysiadłszy z powozu, Genowefa przywitała swych nowych poddanych słowami pełnymi słodyczy, po czym, zbliżywszy się do nich, rozmawiała osobliwie z matkami, trzymającymi dzieci na ręku, z tą ujmującą uprzejmością, że uradowane niewiasty myślały, że im Bóg zesłał anioła-pocieszyciela. A gdy jeszcze ogłoszono, co ich nowa pani uprosiła w drodze u męża, że wojskowi i pozostający w obowiązku służby dostaną podwójną całoroczną płacę, że wszystkim poddanym zostaną darowane całoroczne podatki, że ubodzy dostaną hojne wsparcie w żywności i drewnie - wtedy cały lud, ku tak dobrej pani, przejęty uczuciem wdzięczności, wśród radosnych okrzyków i błogosławieństw, życzył jej jak największego szczęścia i wracał uszczęśliwiony do domu. Hrabia Zygfryd i Genowefa byli bardzo szczęśliwi, lecz ich szczęście, po kilku błogo spędzonych tygodniach, zostało przerwane, jakby dla okazania, że na tej ziemi nie ma trwałego i zupełnego szczęścia. Jednego dnia już późno w nocy siedzieli małżonkowie w komnacie; Genowefa przy kądzieli, nucąc ulubioną piosenkę, podczas gdy jej małżonek wtórował na lutni. Wtem nagle odgłos wojennej trąby zagrzmiał chrapliwie, »Co to jest?« zawołał hrabia do koniuszego, który właśnie z pośpiechem wchodził do pokoju. »Wojna - odpowie tenże; - Maurowie z Hiszpanii wkroczyli do Francji, pustosząc wszystko ogniem i mieczem. Dwaj przybyli rycerze z rozkazami od króla, tej nocy powołują nas do królewskiego obozu«. Hrabia wyszedł z pośpiechem powitać rycerzy i wprowadził ich do wielkiej sali, którą zwano rycerską; strwożona zaś hrabina wydawała szafarzowi rozkazy do przyjęcia i posilenia gości. Hrabia Zygfryd całą noc spędził na przygotowaniach i uzbrojeniach wojennych, rozsyłaniu posłańców do okolicznych rycerzy, na wydawaniu rozporządzeń na czas jego nieobecności w zamku. Tej jeszcze nocy cały zamek napełnił się rycerstwem, brzękiem i szczękiem wojennym. Hrabina całą noc także była zajęta, to przyjmowaniem rycerskich gości, to przygotowywaniem bielizny i innych potrzebnych rzeczy dla swego kochanego małżonka. Skoro świt, już wszyscy rycerze, uzbrojeni od stóp do głowy w żelazo, stali w gotowości w rycerskiej sali, a w środku nich powiewała u hełmu biała kita Zygfryda, jako ich wodza; przed bramą zaś czekała piechota w sprawnym szyku na hasło, a pachołcy dosiedli koni. Wtem weszła na salę Genowefa i rycerskim obyczajem owych wojennych czasów podała małżonkowi miecz i kopię z tymi słowy: »Noś tę broń za wiarę, kraj i na obronę bezsilnej niewinności, na postrach nieprzyjaciół^ To rzekłszy, padła omdlała na jego szyję i blada jak chusta. Nagły odjazd ukochanego małżonka i smutne przeczucia, które ściskały jej serce, złamały jej wrodzoną stałość duszy, rzekła więc płaczącym głosem: »Ach, drogi Zygfrydzie! już cię pewnie nie zobaczę« - i zakryła twarz chustką. - »Miej nadzieję w Bogu - odrzekł poważnie hrabia; - wbrew woli Jego nic mi się złego stać nie może; wszakże życie każdego człowieka jest w ręku Boga; On jeden jest w mocy zachować mnie od złego. A kto się Jego boi, nie potrzebuje się obawiać niczego, gdyż, osłoniony puklerzem Jego wszechmocnej prawicy, bezpieczniejszy jest na polu bitwy, niż my dotąd byliśmy w naszym zaciszu. Uspokój się przeto, kochana żono, i nie troszcz się zbytnio o moje życie. Pieczę nad tobą, zamkiem i wszystkimi włościami powierzam najpierw Bogu, a potem wiernemu mojemu słudze, który od tej chwili jest zarządcą zamku i wszystkich moich włości. Teraz polecam cię opiece Boskiej! Bądź zdrowa, pamiętaj o mnie i módl się za nasze powodzeniem Genowefa wyprowadziła męża aż na dziedziniec zamkowy, gdzie natychmiast zabrzmiało chrapliwe wojenne hasło, a blask hełmów uzbrojonych rycerzy, odbijających się w płomieniach wschodzącego słońca, zdawał się witać i żegnać hrabiego Zygfryda, który, tłumiąc mimowolnie wydzierające się z jego piersi bolesne uczucie rozstania, dosiadłszy czym prędzej rumaka, ruszył, a za nim całe rycerstwo wśród brzęku, szczęku, tententu koni, cwałowało przez spuszczony most zamkowy w pole. Genowefa ścigała wzrokiem ten zbrojny hufiec, póki jej nie znikł z oczu, po czym zamknęła się ze ściśniętym sercem w swej komnacie, aby płaczem ulżyć ciążącemu jej smutkowi, i przez cały dzień nic w usta nie wzięła. Genowefa niewinnie oskarżona Po odjeździe Zygfryda, Genowefa żyła na zamku w największej samotności. Promienie rannego słońca wpadające przez gałęzie ponurych jodeł i świerków, otaczających zamek, zastawały ją siedzącą już przy krosienkach i haftującą ornat do zamkowej kaplicy, na którego kwiateczki nie jedna łza tęsknoty spadła, a skoro tylko usłyszała dzwonek kaplicy, śpieszyła co prędzej na Mszę św., gdzie, zatopiona w modlitwie, słała najgorętsze modły za ocalenie drogiego małżonka. Przychodziła najpierwsza, wychodziła ostatnia; nawet po obiedzie najchętniej spędzała długie samotne godziny w kaplicy na rozmowach z Bogiem i ze swym stęsknionym sercem. Aby się zaś pożytecznie rozerwać, wzywała do siebie dziewczęta z całej wioski, leżącej na przedzamczu, i sama ćwiczyła je w przędzeniu i haftowaniu, opowiadając im, przy tej ręcznej pracy, zabawne, pełne religijnej moralności nauki. Jak zaś od dzieciństwa była opiekunką ubogich i chorych, tak teraz stała się prawdziwą i najczulszą matką. Nie było w całych włościach biednego, którego by nie wspomagała lub nie pomogła mu w uzyskaniu stosownego zarobku. Każdego chorego odwiedzała sama w ubogiej chatce, niosąc mu obok lekarstwa i posiłku słowa pełne pociechy i nadziei, łagodząc jak balsam najdotkliwsze cierpienia. Wieczory spędzała w kręgu wiejskich niewiast, lub też późno w nocy przy świetle księżyca, wtórując na lutni, śpiewała pobożne pieśni. Rządca zamku, którego hrabia ustanowił swoim zastępcą, i powierzył mu zarządzanie całą posiadłością, zwał się Goiło. Był to człowiek przebiegły, umiejący ująć sobie każdego miłymi słowami, lub strachem wymusić posłuszeństwo, a przy tym chytry, nie mający wcale sumienia, ani Boga w sercu. Własny zysk tylko i dogadzanie żądzom było jego najwyższym celem. Gdy co przedsiębrał, nigdy nie zastanawiał się, czy to się godzi, lecz patrzył tylko czy to mu przyniesie jaką korzyść, lub dogodzi jego rozwiązłym żądzom. Zaraz po oddaleniu się hrabiego przybrał postać samowładnego pana. Ubrany w kosztowne szaty, wyprawiał codziennie huczne bankiety, wymyślał najrozmaitsze zabawy i uciechy. Z najwierniejszymi sługami hrabiego obchodził się samowładnie, krzywdząc tego, kto sobie nie skarbił jego względów; nawet najbiedniejszemu wy- 10 robnikowi uszczuplał częstokroć zarobioną płacę; a ubogiego wypędzał z zamku bez kawałka chleba. Tylko względem samej pani okazywał dotychczas najgłębsze uszanowanie, uprzedzając wszystkie jej skinienia, pragnąc zaskarbić sobie jej łaskę poświęceniem bez granic. Ale roztropna Genowefa postępowała z powagą i godnością, trzymając w oddaleniu jego zbyt gorliwe zabiegi, nie wdając się nigdy z nim w zbędne rozmowy, tylko tyle, ile potrzeba wymagała. Z początku we wszystkim jak najchętniej zdawał się spełniać jej rozkazy, aby tym lepiej móc ukrywać swe zbrodnicze zamiary; lecz z czasem ośmielił tak się w swej bezczelnej zuchwałości, że pewnego razu odkrył jej swą zbrodniczą miłość, którą ona, niezachwiana w uczciwości i wierności zaprzysiężonej małżonkowi, ze zgrozą i oburzeniem odrzuciła. Odtąd zawiedziony w swych nadziejach zamienił swą gwałtowną namiętność w jeszcze gwałtowniejszą zemstę, i poprzysiągł jej zgubę. Genowefa, przewidując grożące jej niebezpieczeństwo, napisała do męża list, w którym tego człowieka ukazała w należytym świetle, dołączając naj usilniej szą prośbę, aby natychmiast ten niebezpieczny sługa został oddalony z zamku. Wręczenie tego listu panu przyjął na siebie szafarz Drako, który ze wszystkich był najpoczciwszy i najbardziej przywiązany do pani. Nie mógł go Goiło przeciągnąć na swoją stronę i dlatego już od dawna pałał ku niemu nienawiścią, a gdy teraz dowiedział się, że tenże miał pójść do pana z listem od hrabiny, przebiegły złoczyńca domyślił się wszystkiego. Gdy więc Genowefa rano wezwała szafarza do siebie i wręczyła mu list do męża, rozjuszony Goiło wpadł z wściekłością, z dobytym mieczem do pokoju hrabiny i na oczach Genowefy zatopił go w piersiach niewinnego szafarza. Gdy to się stało, zrobił się wielki ruch na zamku; wszyscy zbiegli się do pokoju hrabiny, którą omdlałą, nie mogącą z przelęknienia wyrzec ani słowa, znaleźli prawie nieżywą w krześle, a u jej nóg martwego, zbroczonego krwią poczciwego szafarza Drako. Niegodziwy Goiło dopiero w obecności zgromadzonego ludu, począł miotać na niewinną panią najzłośliwsze potwarze, że wszyscy przerażeni okropnym widokiem, struchleli i zostali przejęci zgrozą. Po czym, ten kłamliwy potwarca, wziął list hrabiny, napisał inny i natychmiast odesłał go przez umyślnego posłańca, w którym to liście najpobożniejszą i najniewinniejszą 11 panią opisał jako wiarołomną i nie czekając odpowiedzi, wtrącił ją zaraz do najciemniejszego lochu w wieży zamkowej. Goiło bardzo dobrze znał porywczość swego pana i wiedział, że jakkolwiek hrabia był szlachetnego sposobu myślenia, sprawiedliwy i miłosierny, ale obok tych pięknych zalet duszy i serca, zbyt był gwałtowny w swoich zapędach, dający się zwykle powodować pierwszemu wrażeniu. Ta jedna niepowściągniona namiętność, jak rozumował ten przebiegły złoczyńca, jest podobna do kagańca, zarzuconego na paszczę niedźwiedzia, za pomocą której męża skądinąd czcigodnego można do wszystkiego doprowadzić. Mógł więc prawie z pewnością przewidywać Goiło, że hrabia w pierwszym uniesieniu gniewu wyda rozkaz stracenia Genowefy. Genowefa wtrącona do więzienia Wieża, przeznaczona na więzienie złoczyńców, zawsze w jej sercu wzbudzała dawniej bolesne uczucia, i nie mogła Genowefa koło niej przejść bez tajemnego wzdragania się nad smutnym losem nieszczęsnych ofiar, w niej jęczących. A teraz sama wtrącona została do najgłębszego lochu. Ściany kamienne od wilgoci zieloną pleśnią pokryte, posadzka z kamienia także wilgotna. Nigdy promień słońca nie dochodził do podziemnej pieczary; maleńki tylko u góry otwór obwarowany żelazną kratą, wpuszczał nieco dziennego światła, które, odbite od jej białej szaty, malowało tym okropniej całą zgrozę tego przybytku zniszczenia i śmierci. Tutaj więc na garstce rzuconej słomy siedziała Genowefa dzień i noc, a obok niej stał z wodą gliniany dzbanek i kęs czarnego chleba. Przyszedłszy nieco do siebie z przelęknienia i z żalu, w najgorętszej modlitwie do Boga upadła na kolana, a wzniósłszy ręce do nieba, rzekła: »0 najłaskawszy Ojcze niebieski! Tu, z głębokości podziemnego więzienia, gdzie żadne ludzkie oko nędzy mojej nie widzi i żadne ucho głosu mojego nie słyszy, uciekam się do Ciebie! Przez wszystkich opuszczona, nie mam nikogo więcej, oprócz Ciebie! Ale Ty, litościwy Boże, widzisz łzy moje, słyszysz moje jęczenie, albowiem Tyś wszędzie obecny, i w tym więc ciemnym lochu 12 obecny jesteś. Moi kochani rodzice nic ó mnie nie wiedzą, mój mąż oddalony nie może na mój ratunek pośpieszyć, ale dłoń Twoja zdolna jest wyrwać mnie z tego miejsca, skruszyć warowne zamki mego więzienia! Najdobrotliwszy Ojcze, zmiłuj się nade mną!« Żal i wielkie wzruszenie, z którym wymawiała ostatnie słowa, osłabiły do reszty nieszczęśliwą Genowefę, usiadła więc na swym nędznym posłaniu, nie mogąc nawet płakać. Po chwili dopiero rzekła znowu: »0 ileż szczęśliwsi są ode mnie najubożsi ludzie; oni spoglądają na piękne i błękitne niebo, oddychają czystym, ożywiającym powietrzem. O gdybym, zamiast księżniczką, urodziła się była wieśniaczką, albo nawet żebraczką, jakże byłabym daleko szczęśliwsza! Nawet słońce, które Bóg dla wszystkich stworzył, nie dla mnie świeci. A przecież (znowu podniosła myśl do Boga, i z oczu puściły się łzy rzewne), a przecież Ty jesteś miłościwym Bogiem, bądźże więc w tej czarnej otchłani i słońcem moim! Tak jest, gdy wznoszę myśl do Ciebie, wszystko się rozjaśnia w mej duszy, a moje biedne serce, mrozem rozpaczy ściśnięte, ogniem miłości Twojej ogrzane, znów się ożywiać zaczyna«. Teraz przypomniała sobie słowa czcigodnego biskupa Hidolfa i pomyślała - oglądając się po swoim więzieniu: otóż to jest owo szczęście, któreś mi zwiastował, święty mężu! Za bramą, ustrojoną w kwiaty, czakało na mnie ciemne więzienie. A przecież to musi być dla mnie dobrem, skoro Ty, wszechmogący Boże, dopuściłeś, abym uwięzioną była. Tak jest, najmiłościwszy Ojcze! Ty z miłości ku nam zsyłasz na nas cierpienia, które są zawsze zwiastunami niewyczerpanych Twoich dobrodziejstw. W każdym nieszczęściu mieści się zaród szczęścia i błogosławieństwa Twego, tak, jak w twardej i gorzkiej łupinie ukryłeś słodkie ziarnko owocu. Przyjmuję więc chętnie z Twej ojcowskiej ręki ten kielich goryczy, bo Ty tak chcesz. Wspieraj mnie tylko łaską Twoją świętą. Nie mogę nawet gniewać się na mych prześladowców i wznoszę tylko oczy do Ciebie, jako do jedynej mej pociechy: wszakże z woli Twojej włos z głowy mojej nie spadnie. Po tej modlitwie uczuła wielką ulgę i pociechę w sercu. Zdawało jej się, że słyszy głos wewnętrzny: »Genowefo, nie poddawaj się rozpaczy! Ufaj Miłosierdziu Bożemu, a Bóg cię nie opuści! Skończą się twe cierpienia. Jesteś wprawdzie teraz w oczach ludzi obwiniona 13 o zbrodnię, ale przyjdzie czas, gdy twoja niewinność jaśniejszą okaże się niż słońce!« Te słowa wlały w nią orzeźwiający balsam i pokrzepiający sen skleił jej powieki. Genowefa zostaje matką w więzieniu Cenowefa przez kilka miesięcy zostawała w tym więzieniu. Przez ten długi czas nie wolno było nikomu jej odwiedzać, tylko Goiło odmykał niekiedy warowne zamki jej więzienia i chciał ją uwolnić, aby tylko, złamawszy wiarę małżeńską, jemu się całkiem oddała. Ale Genowefa zawsze mu odpowiadała: »Wolę, że mnie ludzie mają za występną, niżbym przez zbrodnię miała ocalić życie«. Tymczasem jej cierpienia powiększyły się jeszcze. Niedługo po odjeździe męża przekonała się, że zostanie matką. Jakoż ta chwila nadeszła, a strapiona Genowefa na domiar swego nieszczęścia powiła w więzieniu syna. »0, drogie dziecię, rzekła, przyciskając je drżącymi rękami do serca, w jakże okropnym miejscu przychodzisz na świat. Chodź tu, do mego serca, abym cię ogniem macierzyńskiej miłości ogrzała. Ach, ta nieszczęśliwa matka twoja nie ma nawet pieluszki, aby cię w nią owinąć mogła i jakże zbolałą piersią zdołam cię wykarmić, umierając prawie sama z nędzy i głodu. W tym okropnym lochu nie masz prawie miejsca, gdziebyś wygodnie spocząć mogło, moje kochane dziecię; twoją kolebeczką będą zimne i wilgotne głazy, a twoją pościółką ciemne sklepienia, sączące na nas krople wilgoci i pleśni. O zimne i nieczułe głazy! czemuż z wysokości sklepienia rosicie krople na moje kwilące dziecię? Czy i wy nieczułe jesteście, jak ludzie, i chcecie w nim wyziębić natychmiast tę słabą iskierkę nędznego życia. Ale nie, wy, głuche mury, macie więcej czucia od ludzi; wy, nie mogące znieść mojej i mego dziecięcia nędzy, nad naszą nieszczęsną dolą płaczecie«. Wtem wzniosła myśl do nieba, a wziąwszy na ręce swoje dziecię, tak wśród łez mówiła: »0 wszechmocny Boże! Tyś mi dał to dziecię, Ty wszechmocnością Swą wlałeś we mnie to życie, niechże więc Tobie będzie poświęcone i do Ciebie całkiem należy; nie mogę go posłać do Twego świętego kościoła dla przyjęcia chrztu św., ale Ty tu jesteś obecny, a gdzie Ty jesteś, tam i Twój Kościół. Ja więc 14 nieszczęsna muszę zastąpić miejsce kapłana i chrzestnego ojca. Otóż Ci to dziecię moje najdroższe ślubuję, o litościwy Boże, jeżeli je przy życiu i mnie zachowasz, wychować w świętej wierze Twojej, Ojcze, Synu i Duchu Święty, zaszczepić w jego sercu miłość ku Tobie i bliźnim, i powierzonego mi przez Ciebie tego najdroższego skarbu strzec będę od wszelkiego złego, abym Ci go w dniu śmierci mogła oddać czysty i niepokalany żadnym grzechem, iżbym mogła ostać się przed sprawiedliwością Twoją, gdy mnie wezwiesz do zdania rachunku z mego życia.« Po czym modliła się jeszcze długo, aż wziąwszy wreszcie kubek z wodą, polała dziecię, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego i dając mu imię Bolesław. »Wśród łez i bólu przyszedłeś na świat, mówiła, niechże więc twoje imię ze chrztu świętego będzie Bolesław, a łzy twojej matki niech ci służą za wiązankę i upominek macierzyńskiej miłości.« Potem, owinąwszy dziecię w chustkę, położyła je na swym łonie, a spojrzawszy z żalem na kawałek czarnego chleba, leżącego obok niej, ciężko westchnęła i rzekła: »0 biedne dziecię! to będzie na przyszłość twoja strawa; łzy twej matki zwilżą ci ten twardy kawałek chleba, który za pomocą Boską dla ciebie i dla mnie wystarczy«. Gdy dziecię słodkim snem na jej łonie zasnęło, podniosła Genowefa oczy w niebo i ciężko westchnęła: - »0 Boże, zmiłuj się nad tą biedną dzieciną! W tym ciemnym i zimnym lochu bez życiodajnego słonecznego światła, bez pokrzepiającego powietrza wnet by kwiatek zwiędnąć i zmarnieć musiał, - a jakże zdoła się wypielęgnować tak słaba i delikatna istota! O Boże wszechmogący! Nie dajże jej marnie zwiędnąć, zachowaj przy życiu ten mój najdroższy skarb na świecie, który stokroć wyżej cenię, niż własne życie. Ale Ty, najmiłościwszy Ojcze, jeszcze je bardziej miłujesz, niż ja, bo Ty najgorętszą miłością ogarniasz wszystkich ludzi. - Tak jest, dodała z rozczuleniem, wszakże Sam wyrzekłeś: »A choćby matka zapomniała o swym dziecięciu, ja przecie o nim nie zapomnę«. Gdy Genowefa głośno wymawiała te słowa, dziecię ocknęło się i pierwszy raz uśmiechnęło do matki. Genowefa uśmiechnęła się także pierwszy raz w swym więzieniu, mówiąc: »Śmiejesz się, kochana dziecino, nie znając okropności twego losu! Ach, uśmiechasz się, drogie dziecię! Twój uśmiech wymowniej do mnie przemawia, niż tysiąc słów. 15 Z twych uśmiechających się oczu wyczytuję te słowa:» Nie płacz, mamo, rozwesel zapłakane lice: jesteś wprawdzie nędzną, ale Bóg jest Wszechmocny; jesteś słabą, ale Bóg jest potężny. Ty mnie szczerze kochasz, ale Bóg kocha mnie jeszcze goręcej«. »Ach, uśmiechnij się tylko, luba dziecino! Dopóki ty się śmiejesz, twoja matka płakać nie może«. Po kilku dniach znowu wszedł do więzienia Goiło, ale tym razem daleko jeszcze straszniejszy, niż dawniej, i rzekł piorunującym głosem »Już dosyć tych korowodów! raz przecie musi być koniec. Jeżeli jesteś tak nierozsądna, że za nic cenisz sobie życie, to się przynajmniej ulituj nad tym dziecięciem, gdyż ci przysięgam, że jeżeli nie ulegniesz mej woli zginiesz ty i twoje dziedę«. Na tak straszliwą pogróżkę Genowefa odpowiedziała spokojnie: »Wolę tysiąc razy śmierć ponieść, niż zezwolić na grzech i stać się winną w obliczu Boga, moich rodziców, małżonka i wszystkich ludzi!« Goiło w zapalczywym gniewie rzucił na nią wzrokiem pełnym wściekłości i z takim hukiem zatrzasnął drzwi więzienia, że przeraźliwy łoskot długo rozlegał się po sklepieniach więzienia i w sercu strapionej Genowefy. Genowefa dowiaduje się o wyroku śittierci Około północy zastukał ktoś w małe okienko więzienia i zawołał stłumionym głosem: »Śpisz kochana hrabino? Uzbrój się męstwem, gdyż okropną niosę ci nowinę! O Boże, me mogę mówić od płaczu! Ach, niegodziwy Goiło, żeby przepadł na dno piekła!« »Któż jesteś?« - zawołała Genowefa, i wstawszy zbliżyła się do żelaznej kraty w okienku. »Jestem Berta, córka dozorcy więzienia, odpowiedziała; przypomnij sobie, droga hrabino, ową dziewczynkę, coś ją w tak długiej i ciężkiej chorobie czule pielęgnowała. Ach, jakże cię nie kochać, najdroższa pani! O gdybym cię tylko mogła ratować! Ach ale ja ci przynoszę straszną nowinę! Tej jeszcze nocy chcą cię zamordować! Hrabia wydał taki wyrok, bo istotnie uważa cię za taką, jaką Goiło przed nim opisał. Kat już jest na dzisiejszą noc zamówiony i ma ci wydrzeć twe drogie życie. Słyszałam na własne uszy, jak niecny Goiło wydawał rozkazy. O litościwy Boże! I niewinne dziecię pani ma także być stracone, bo go hrabia za 16 swoje uznać nie chce. Trwogą i żalem przejęta, nie mogąc oka zmrużyć, gdy się już wszystko uciszyło w zamku, wstałam z łoża, na którym chorobą tak długo byłam złożona, i zawlokłam się tutaj, aby cię przestrzec. Może mi masz co do zlecenia, może masz co na sercu, powierz mi, najdroższa pani, a może znajdę sposobność okazania twej niewinnością Genowefa tak się przelękła, że długo ze strachu słowa wymówić nie mogła. Dopiero po niejakiej chwili, zebrawszy ostatnie siły rzekła: »Kochane dziecię wyświadcz mi tę łaskę, przynieś mi światło, atrament, papier i pióro«. Co gdy jej dziewczynka przyniosła, Genowefa zaczęła pisać schylona na posadzce bo nie miała stolika, list następującej treści: Najdroższy mężu! Tu, w moim więzieniu, na kamiennej posadzce, piszę ostatni raz do Ciebie! Gdy to pismo czytać będziesz, już mnie nie będzie na świecie! Za kilka godzin stanę przed tronem sprawiedliwego Sędziego. Jestem jako występna na śmierć skazana, ale Bóg wszystko wiedzący widzi, że umieram niewinnie! Wierz, drogi Mężu, jak Bóg żywy na niebie, że twoja żona nie skalała się nigdy kłamstwem; i teraz w chwili tak stanowczej, powtarzam Ci najuroczyściej, że niewinną umieram! Ach, najdroższy Mężu! Tylko mi Ciebie żal; wiem, żeś został haniebnie oszukany, bo inaczej nigdy byś nie zezwolił na stracenie twej Genowefy i twego dziecięcia. A gdy się w czasie przekonasz, żeś podejściem został oszukany, nie rozpaczaj zbytecznie. Wiem, żeś mnie szczerze kochał, przeto nie jesteś winien mej śmierci. Jest to oczywiste dopuszczenie Boskie. Proś przeto Boga, żeby Ci Twoją porywczość odpuścić raczył, a odtąd nie potępiaj nikogo, póki sam najpierw nie wysłuchasz. Ta pierwsza w życiu twoim niesprawiedliwość niechaj będzie ostatnią; winieneś ją nagrodzić tysiącem szlachetnych i miłosiernych uczynków. Rozpaczać i martwić się na nic się nie przyda; wspomnij na to, że w niebie znów twoją wierną Genowefę zobaczysz, tam ją poznasz i przekonasz się o jej niewinności i stałym do Ciebie przywiązaniu. Tam zobaczysz także drogie nasze dziecię! Tam już nikt nas nie rozłączy! 17 Chwile mego życia już są bardzo krótkie; dopełniam mego ostatniego obowiązku, aby Cię wyprowadzić z błędu. Dziękuję Ci także za twą miłość, którąś mi przedtem okazywał. Ja niezachwianą miłość ku Tobie zabieram z sobą do grobu. Zajmij się mymi nieszczęśliwymi rodzicami, pocieszaj ich w tym strapieniu; ja już do nich pisać nie mogę, bo się zbliża moja ostatnia godzina. Zapewnij ich więc ode mnie, że ich córka nie była występną, że niewinnie stracona, że w godzinę śmierci jeszcze o nich pamiętała, że im dziękuję za wszystko dobre, co dla mnie w życiu uczynili. Co się zaś tyczy Goiła, tego zaślepionego szaleńca, nie zabijaj go w swym gniewie. Przebacz mu tak, jak ja mu przebaczam. Słuchaj kochany mężu! Ja, twoja Genowefa błagam Cię o to, nie chcę bowiem brać zemsty z sobą do grobu, ani dopuścić, aby choć jedna kropla krwi z mojej przyczyny była przelana. I na tych, którzy mi mają życie odebrać, nie chciej wywierać zemsty twojej, że mnie niewinnie zabili; owszem, winieneś im dobrze czynić. Oni temu nie winni i z pewnością niechętnie wykonają wyrok. Poczciwy i niewinnie zamordowany Drako był najwierniejszym twym sługą. Miej więc pieczę o pozostawionej wdowie i osieroconych dzieciach, abyś im miejsce ojca zastąpił. Winieneś to uczynić, gdyż przywiązanie jego do Ciebie było przyczyną jego śmierci! Jest więc twoim obowiązkiem, abyś go jawnie ogłosił niewinnym. To dobre dziecko, które Ci ten list odda, nagródź. Ona jedna pozostała wierną mi do końca, gdy mnie wszyscy opuścili, albo raczej, gdy z obawy ściągnięcia na siebie zemsty zarządcy zamku nikt się za mną ująć nie odważył. Dla poddanych okaż się zawsze łaskawym panem; nie uciskaj ich zbytecznymi ciężarami; staraj się, aby mieli sprawiedliwych i wyrozumiałych przełożonych, przykładnych kapłanów i troskliwych lekarzy, i sam każdego, gdy który przyjdzie *z jakim zażaleniem cierpliwie wysłuchaj. Nade wszystko zaś bądź litościwym i miłosiernym dla ubogich i nieszczęśliwych. Ach, ja pragnęłam tak gorąco być ich troskliwą matką! Czyń teraz dobrze i za mnie. Masz podwójny obowiązek, abyś był ich ojcem. Już kończę to pismo i ostatni raz na tej ziemi żegnam się z Tobą, najdroższy Mężu! błagam Cię najusilniej o to, abyś się zbytecznie 18 z mojej przyczyny nie trapił. Wszakże ja chętnie umieram, bo to życie jest znikome, pełne goryczy i nędzy. A choć byłam ułomną i grzesznicą, przecież w tym, o co mnie obwinił Goiło, byłam zupełnie niewinną, jak nasz Zbawiciel na krzyżu. On także raczy być miłościw dla duszy mojej. Jeszcze raz bądź zdrów, o najukochańszy Mężu, módl się za duszę moją! Schodzę z tego świata z sercem pojednanym! Twoja wierna żona, Genowefa List ten pisała Genowefa wśród strumieni łez. Cały był skropiony jej łzami, tak, że go z trudnością można było czytać. Oddała go dziewczynie, mówiąc: »Schowaj to pismo i nie pokazuj nikomu. Gdy zaś mąż mój powróci z wojny, oddasz mu go sama«. Tu Genowefa zdjęła z szyi sznurek pereł i, oddając je Bercie, rzekła: »Przyjmij, kochane dziecię, tę jedyną po mnie pamiątkę za twoje przywiązanie i za łzy, któreś za mnie wylała; one były moim ślubnym wianem, i od tej chwili, jak otrzymałam je z rąk męża, nie schodziły nigdy z mej szyi. Niechże teraz będą twym ślubnym ubiorem. Choć te perły są warte kilku tysięcy, jednakże nie chciałabym, abyś z posiadania ich wzbiła się- w pychę. O, pomnij, kochane dziecię, że twoja pani nosiła te perły na szyi, którą niezadługo miecz katowski przetnie. Ucz się z mego losu, że na świecie wszystko znikome; w Bogu więc tylko samym pokładaj nadzieję! A teraz wracaj z Bogiem do domu, bądź dobrą i pobożną. Dla mnie najwyższy czas zwrócić myśli do Boga i przygotować się na drogę do wieczności. Bądź zdrowa, poczciwa Berto; zobaczymy się na tamtym świecie«. Genowefa wyprowadzona na stracenie Zaledwie Berta odeszła od okienka, gdy otworzyły się z łoskotem drzwi więzienia i dwaj uzbrojeni pachołkowie weszli do niego. Jeden z nich trzymał w ręku zapaloną pochodnię, a drugi niósł szeroki goły miecz. - Genowefa klęczała na ziemi, trzymając dziecię na ręku, i modliła się gorąco do Boga. 19 »Wstań, hrabino, rzekł grubym głosem ten co trzymał miecz w ręku i miał być jej katem; wstań natychmiast, weź twoje dziecko i chodź z nami«. Genowefa zawołała: »Boże, bądź mi miłościw, jestem w Twoich rękach«. Wstała i szła za nimi chwiejącym się krokiem. Prowadzili ją długim podziemnym gankiem, który prawie nie miał końca. Pachołek, niosący pochodnię, szedł przodem, hrabina za nim w środku, a za nią ów z mieczem postępował; obok nich biegł pies, brytan. Gdy przybyli do drzwi żelazem okutych, ten, co niósł pochodnię, dobył klucza, otworzył je i zagasił pochodnię. Wyszli z ganku i ujrzeli się pod gołym niebem niedaleko lasu. Było to późno w nocy; niebo iskrzyło się gwiazdami, a księżyc chylił się ku zachodowi. Żaden z tych dwóch oprawców ani słowa do hrabiny nie przemówił, prowadząc ją wśród lasu w ponurym milczeniu. Zaprowadzili Genowefę w głąb lasu, aż wyszli na goły plac w kniei, którą otaczały ciemne świerki i ponure jodły. Tu odezwał się groźnie ten, co niósł miecz w ręku: »Teraz stój, Genowefo, i klęknij«. Genowefa uklękła. »0ddaj tu twoje dziecko, dodał, a ty, Hincu, zawiąż jej tymczasem oczy«. To mówiąc, ujął dziecię za rączkę i podniósł w górę goły miecz. Tu zadrgały wszystkie macierzyńskie wnętrzności Genowefy; wyrwała dziecko z rąk oprawcy, a tuląc je z całej siły do łona, spojrzała w niebo i zawołała głosem, zdolnym zmiękczyć najtwardsze głazy: »0 wszechmocny Boże! Niech ja umrę, tylko ratuj biedną dziecinę«. »Nie spieraj się, rzekł strażnik surowo; co być musi, to się stanie; oddaj twoje dziecko«. Lecz Genowefa, zbierając wszystkie siły, zawołała głosem rozdzierającym najtwardsze serca: »Zaklinam was na ukrzyżowanego Zbawiciela, który wam w dzień śmierci ma być miłościw! Nie zabijajcie tej niewinnej dzieciny! zabijcie mnie raczej, wszak chętnie umieram, ale mojego kochanego dziecięcia nie zabijajcie! Zanieście do moich rodziców, albo, jeżeli tego uczynić nie chcecie, i mnie dla tego niewinnego dziecięcia darujcie życie, a ja tu pozostanę w tym odludnym lesie i więcej pomiędzy ludzi nie wrócę. Ach, wysłuchajcie błagania matki i dawniejszej pani, która u nóg waszych żebrze miłosierdzia. Gdybym była występna, moglibyście mnie zabić z lekkim sumieniem, ale wy drodzy ludzie, wiecie dobrze, że jestem niewinna. Ach! przyjdzie czas, gdy żałować będziecie, żeście się nie dali zmiękczyć moimi łzami. Okażcie miłosierdzie nade 20 mną, a Bóg okaże je wam w godzinę sądu. Nie dajcie się doczesną nagrodą nakłonić do bezbożnego czynu, za który wieczna czeka was kara. Bójcie się więcej Boga, niż ludzi; nie przelewajcie krwi niewinnej i nie stawajcie się mordercami, bo krew niewinna woła o pomstę do Boga, a zabójca nie ma pokoju ani na tym, ani na tamtym świecie«. »Ja robię, co mi kazano, odparł ten, co trzymał miecz. Czy to słuszne, czy to niesłuszne, ja w to nie wchodzę; za to odpowiedzą Goiło i hrabia«. Ale Genowefa nie przestała ich błagać i zaklinać: »Ach! spójrzcie tylko w niebo; nie widzicie, jak ten księżyc kryje się pomiędzy jodły, aby nie być świadkiem waszego bezbożnego czynu; patrzcie, jak krwawo zachodzi: ilekroć w życiu ujrzycie czerwoność zachodzącego księżyca, zawsze wam stanie przed oczami krew niewinnie przelana. Tak jest, odtąd to koło miesięczne, dla innych ludzi łagodnym i miłym przyświecające blaskiem, na was krwawym spoglądać będzie obliczem. Czy nie słyszycie, jak smutnie wiatr zajęczał po wierzchołkach drzew, jak z drżeniem i ponuro szeleści listek? Ach, zlitujcie się, ludzie kochani! Jest to głos, przemawiający do waszego serca, abyście nie obciążali sumienia waszego morderstwem, na które wzdryga się cała natura, albowiem każdy szum wiatru, każdy szelest liści napełni trwogą wasze serca. - Wznieście tylko oczy do nieba, ilu to tysiącami oczu niebo na was spogląda! Moglibyścież więc w jego obliczu dokonać tak okropnego czynu? Przypomnijcie sobie, że nad tymi gwiazdami jest Bóg, sprawiedliwy Sędzia, przed którego trybunałem z tego czynu ścisły rachunek zdać musicie. A Ty, Ojcze Niebieski, zmiękcz serca tych ludzi, którzy także zapewne mają żony i dziatki, wstrzymaj ich ręce od kaźni, którąby na całe swe potomstwo ściągnęli«. Na te słowa owemu, który szedł przodem, zaczęły spadać łzy z oczu. Wzruszony odezwał się do swego towarzysza: »Kunc, mnie się serce kraje z żalu! Darujmy życie naszej dobrej pani. A jeżeli chcesz przelać krew, to miecz twój utop raczej w piersiach niegodziwego Goiła, który jest zbrodniarzem. Ta zaś nasza kochana pani w życiu tylko dobrze czyniła. Czyż nie widziałeś na własne oczy jej miłosiernych uczynków? Przypomnij sobie ostatnią chorobę, jak cię troskliwie pielęgnowała, pocieszała troskliwiej, niż własna twa żona«. 21 »A przecie, odrzekł Kunc, hrabina musi umierać, choć widzi Bóg, że mnie to wiele kosztuje. Albowiem, gdybyśmy się mieli zlitować, przypłacilibyśmy to własnym życiem, a jej jednak nie ocalimy; .nieubłagany Goiło odnajdzie ją, choćby się pod ziemią chowała. Zresztą wszakże wiesz, że mamy przynieść jej język na znak, żeśmy ją zabili«. »I na to jest sposób, odezwał się znowu Hinc już pewniejszym głosem. Niech nam przysięże, że nie opuści tej pustyni, że w tej kniei pozostanie na zawsze! Niepoczciwemu zaś Gollowi przyniesiemy język twojego psa, a pewny jestem, że, miotany zgryzotami sumienia, nie dostrzeże tego niewinnego podstępu. Ale widzę, żal ci twego pięknego kundla i wolisz zmoczyć okrutne ręce w krwi dwóch niewinnych istot«. »Nie znasz mnie, Hincu, jeżeli myślisz, że tak okrutny jestem. Bóg wie, że mi jeszcze nigdy z taką trudnością nie przychodziło odbierać skazanemu na śmierć życia, jak dzisiaj. Ale znasz naszego rządcę; jeżeli się dowie, wywrze całą srogość na nas«. »Ej, co tam Goiło, albo to on wieczny! Gdy hrabia powróci i przekona się o wszystkim, natenczas nie wiem, co nas czeka. A prócz tego, człowiek nie powinien się bać czynić dobrze, choćby miał z tego powodu najbardziej cierpieć«. Tymi racjami nareszcie przekonany, Kunc uległ i rzekł: »Niechże i tak będzie, ale ty hrabino, musisz nam przysiąc, że póki żyć będziesz, nie oddalisz się z tej kniei«. Na co, gdy Genowefa z radością przystała, ostrożny Kunc wymówił surowym głosem straszną przysięgę, którą Genowefa słowo w słowo za nim powtórzyła. Nawet i Hinc musiał mu także przysiąc na jego ostry miecz, że o tym nikomu nigdy nie wspomni i hrabiny w puszczy odwiedzać nie będzie. Po takim zabezpieczeniu się, zaprowadzili Genowefę jeszcze dalej w głąb kniei, w góry i bagna, gdzie jeszcze ludzka noga nigdy nie postała. Tam biedna hrabina, z utrudzenia i wzruszenia opadłszy zupełnie na siłach, padła prawie bez życia pod rozłożystą jodłą. Skorzystali z jej omdlenia te dwa draby i spiesznie oddalili się od niej. Litościwy jednak Hinc obejrzał się jeszcze i rzekł: »Niech się tu Bóg nad tobą zlituje i nad twym dziecięciem, bo gdyby On nie był miłosierniejszy od ludzi, tobyśmy ci niewielką wyświadczyli przysługę, żeśmy cię zostawili przy życiu«. 22 Gdy powrócili do zamku, Goiło siedział w pokoju, zafrasowany srodze. »0to jest język!« rzekł pewnym głosem Kunc, stanąwszy w drzwiach i pokazał z dala na dłoni skrwawiony psi język. »Idź precz! krzyknął Goiło przeraźliwym głosem i uchwycił za miecz. Żebyście mi się więcej nie pokazywali na oczy! Osobliwa rzecz, mruczał sam do siebie; dawniej ta zemsta na Genowefie zdawała mi się słodką, a teraz czuję w mym sercu całą okropność piekła«. Niestety, kto nie zdoła powściągnąć swej namiętności, pogrąża się w bezdenną przepaść. Genowefa z dziecięciem przez łanię ocalona od glodu Gdy się Genowefa ocknęła, ujrzała się ze swym dziecięciem samotną i opuszczoną wśród dzikiej puszczy. Co gorsza, niebo zaczęło się chmurzyć, gruba ciemność ogarnęła las i gwałtowny wicher zaszumiał po wierzchołkach drzew. Na rozłożystej jodle nad głową Genowefy hukała ponuro złowieszcza sowa, której odpowiadało w oddaleniu głuche wycie wilka. W tym położeniu drżała biedna Genowefa, trwogą i zimnem przejęta, i rzekła: O Boże, jakże okropne jest moje położenie! A przecież i tu, wszechmocny Ojcze, jesteś przy mnie i widzisz moje utrapienie; przed Tobą te ciemności nocy są jasnością, boś Ty wszechmocny. Dopiero co uratowałeś mnie prawie cudem (za co niech Ci będą nieskończone dzięki) z rąk ludzkich, nie podasz mnie więc na pastwę drapieżnego zwierza. Twej dobrotliwej opiece polecam siebie i moje dziecię«! Wśród takich myśli usiadła pod drzewem, a tuląc biedną dziecinę do swego łona i polecając się Niebu, czekała cierpliwie dnia. Ale była to już pora jesienna, cała okolica przedstawiała dziki i ponury widok wśród najeżonych skał i okiem nieprzejrzanej gęstwiny drzew. Mroźny wiatr wschodni przejął na wskroś zimnem jej ciało, niosąc brzydką szarugę na przemian z deszczu i śniegu. Genowefa drżała z zimna, przemoknięcia i głodu, a biedne dziecię zaczęło płakać bez utulenia. Wstała więc i zaczęła szukać wokoło wypróchniałego drzewa lub innego jakiego schronienia, upatrując 23 nadto pilnie jakiego owocu na posiłek; ale nigdzie ani jednej jagody nie znalazła na łodygach już na wpół z liści opadłych i zżółkłych; zaczęła tedy swymi delikatnymi palcami odgrzebywać z ziemi już po części w grudę ścięte korzonki i z wielką trudnością, jako nienawyk-ła do takiej pracy, wydobyła kilka, krwią własną z pokaleczonych palców zafarbowanych. Taki korzonek włożywszy w usta zgłodniałego dziecięcia, zaspokoiła jego płacz nieutulony. Aby obmyślić dla siebie jakiekolwiek schronienie, chociaż osłabiona wielce, wziąwszy na ręce dziecię, puściła się dalej w głąb puszczy wśród śniegu i deszczu, sama nie wiedząc dokąd. Po długim błąkaniu udało jej się znaleźć pomiędzy stokami małą, przyjemną dolinę, w którą gdy się spuściła, znalazła nadspodziewanie w skale obrosłej drzewami mały otwór, prowadzący do niewielkiej jaskini, gdzie dwoje lub troje ludzi pomieszczenie wygodne znaleźć mogło. Tuż pod skałą wytryskiwało z szelestem czyste jak kryształ źródło. Łodygi jakieś z gatunku bani pięły się po skale; liście ich już uschły, a owoc dojrzały leżał wokoło na ziemi, ale go surowego jeść nie można było. Weszła Genowefa do jaskini i ujrzała się zabezpieczona od deszczu i wiatru. Jednakże na wskroś przemoknięta drżała jak liść osinowy od zimna; a do tego, gdy już było koło południa, głód ją ogarniać zaczął, a biedna dziecina żałośnie zapłakała. Uklękła Genowefa w jaskini, złożyła ręce i w te słowa modlić się zaczęła: »0jcze niebieski! Spojrzyj łaskawie na płaczącą matkę i na dogorywające dziecię. Wszak Ty, o Boże, i w najprzykrzejszej porze roku żywisz ptactwo latające nad tymi kniejami i nie zapominasz o najlichszym robaczku, czołgającym się w prochu. Ty im nawet w czasie najostrzejszej zimy zsyłasz pokarm, jesteś więc mocen i mnie posilić wśród tej dzikiej puszczy. Nie daj umrzeć z głodu, a kiedyś już opatrzył nas mieszkaniem, to i opatrzysz nas w swej świętej szczodrobliwości i pokarmem«. Niedługo potem rozproszyły się czarne chmury, a jasne i ciepłe słońce zajrzało do jaskini. Wtem zatętniało coś z dala, szeleszcząc po opadłych liściach. Nagle stanęła przed jaskinią łania, która, nie będąc płoszona wśród odludnej pustyni, była bardzo łaskawa i nie bała się wcale Genowefy. Owszem, weszła do jaskini, gdzie było jej zwyczajne łożysko, i stanęła przed Genowefą. Genowefa w pierw- 24 szej chwili strasznie się przelękła, ale, widząc to wesołe zwierzątko, spokojnie przed nią stojące i przypatrujące się swoim gościom, zbliżyła się doń i pogłaskała je. Zwierzę zdawało się rozumieć jej dobre chęci i zaczęło się łasić i przymilać. Tu Genowefie przyszło na myśl, czyby i siebie i swego dziecięcia jej mlekiem wyżywić nie mogła, i przysądziła dziecię do wymienia łani, aby ssało. Łania, której zapewne wilk porwał był młode, miała jeszcze pod dostatkiem mleka i stała spokojnie. Po takim nakarmieniu owinęła Genowefa dziecię w swoją chustkę i położyła spać w kąciku jaskini. Nakarmiwszy i uśpiwszy dziecię, dopiero pomyślała o sobie. Wyszła z jaskini, podniosła dwie leżące banie, rozpołowiła je na dwie części, wybrała z nich za pomocą muszelki, znalezionej przy źródle, miękkie cząstki, porobiła z nich miski, wymyła czysto w wodzie i przyniosła do jaskini. Zanim wróciła zwierzątko położyło się już na swym zwykłym legowisku. Genowefa narwała prócz tego traw i różnych liści, podając je łani, która się podniosła i zaczęła jeść z jej ręki, a zjadłszy, lizała jej ręce, jakby chcąc okazać swą wdzięczność. Po czym Genowefa zaczęła doić łanię, a gdy ta stała spokojnie, napełniła mlekiem jedną miskę, zrobioną z bani. Po takim przygotowaniu żywności, upadła Genowefa na kolana i modliła się gorąco do Boga: »0, najmiłosierniejszy Boże! Przyjmij łaskawie łzy moje w hołdzie dziękczynień za ten dar Twój dobrotliwy. Ty sprawiłeś, o Boże, że wśród twardych skał wytryskuje nieprzebrane źródło życia. Ty zrządziłeś, że może ptak jaki upuścił na pustyni ziarnko bani, abym miała naczynie do zebrania i przechowania Twego daru. Ty kierowałeś cudownie moimi krokami do tej jaskini, która jest legowiskiem tego dobrego zwierzątka. Już teraz nie potrzebuję lękać się głodu i spokojnie oczekiwać będę zimy, która mnie napawała taką obawą«. Po tej modlitwie zaczęła pić mleko. »0! co to za smaczny orzeźwiający napój, dodała, roniąc łzy wdzięczności. Jeszcze mi w życiu żadna potrawa tak nie smakowała. O Boże! Jakże mało umiałam cenić Twe dary, używając wytwornych potraw przy pańskim stole mych rodziców. Przebacz mi, o Panie, żem Ci za nie nie dziękowała, jak się należało; przebacz, o Boże, że, mając tyle dostatków, nie nakarmiłam więcej zgłodniałych. Ale nigdy nie doświadczyłam, jak to głód nieznośny doskwiera okropnie«. 25 Posiliwszy sę dobrze mlekiem, wyszła z jaskini, uzbierała na skałach i starych drzewach miękkiego mchu kilka fartuchów, przyniosła do jaskini i zrobiła dla siebie i dziecięcia wygodne posłanie. Potem zgięła grubsze gałęzie jodły nad wejściem do jaskini, przywiązała je łodygą i zasłoniła od wiatru. Zbierając mech, znalazła uschnięty, prosty patyk, obrosły delikatnym żółtym i zielonym mchem. Genowefa złamała ten patyk na dwie nierówne części i, przytwierdziwszy giętkim pędem krótką część do dłuższej, uczyniła krzyż, który w stosownym miejscu w jaskini postawiła. Tak urządziwszy jaskinię, jak mieszkalny domek, znużona usiadła na posłaniu, aby wypocząć. Gałąź jodłowa zakrywała prawie całe wejście, a łania swoim oddechem ogrzewała jaskinię, Genowefa uczuła prawdziwą ulgę w sercu; dziękowała serdecznie Bogu, że ją z ciemnego wybawił więzienia i tak bezpieczne dał jej schronienie przed natarczywą żądzą srogiego Goiła. Przyszło jej wprawdzie na myśl, że i tu znieść będzie musiała niejedną dolegliwość , lecz spojrzała zaraz na krzyż i modliła się: »0 najsłodszy Zbawicielu, który z miłości ku ludziom umarłeś na krzyżu! Ten znak święty będę zawsze miała przed oczyma, aby mi ciągle przypominał miłość Twoją. Zaczynam w tej odludnej puszczy pustelnicze życie, które pragnę poświęcić Tobie. Twoim przykładem osładzać będę cierpienia moje i znosić krzyż mój, modląc się: Ojcze! Twoja, nie moja wola, niech się stanie«. Po tej modlitwie, pierwszy raz od jej uwięzienia, miły sen skleił jej powieki. Dziecię także spało obok jej serca, a wierna łania, która jej odtąd nie opuściła nigdy, leżała u jej nóg. Smutne życie Genowefy na puszczy Odtąd żyła Genowefa na puszczy, jak pustelnica. Minęła zima, znów lato, i zima przyszła, - tak kolejno jedna pora roku mijała za drugą, a w sposobie życia Genowefy nie zaszła żadna zmiana. Gdy w czasie upałów lata siedziała w cieniu głuchych skał, nic nie słysząc prócz stukania dzięcioła, gdy w czasie długich wieczorów jesiennych w ponurym milczeniu siedziała w ciemnościach, gdy w czasie zimy 26 spoglądała na zaspy śniegu, a mroźny wicher miotał zawieją aż do jej spokojnego zakątka, wtenczas odzywało się w jej sercu pragnienie, żeby mogła zobaczyć raz jeszcze kochanych rodziców i drogiego małżonka lub przynajmniej jakiego człowieka. Wtedy mimowolnie wyrywało się z jej stęsknionego serca głębokie westchnienie: »0, jakże są ludzie szczęśliwi, że żyją w społeczeństwie, mogą się nawzajem wspierać, lub też dzielić się wzajemnie szczęściem^ Wszelako za każdym razem myśl jej zwracała się do Boga. »Przecież, o Boże, mówiła, daleko większe jeszcze jest szczęście, gdy kto może z Tobą przestawać. O jakże mnie ta myśl uszczęśliwia, że w każdej chwili mogę rozmawiać z Tobą, Tobie, najwierniejszemu przyjacielowi, otwierać serce moje, ofiarować cierpienia i znajdować najpewniejszą w nich ulgę. Rozmowa ta duszy z Bogiem stała się dla niej potrzebą; poświęcała jej codziennie kilka godzin, tak dalece, że w swej samotności nie była nigdy samotną. Choć jej szukanie i kopanie korzonków, zbieranie owoców leśnych przychodziło z trudnością i wiele zabierało czasu, przecież zwłaszcza w czasie długich wieczorów, wiele godzin musiała siedzieć bez zajęcia. Wtedy nieraz mówiła do siebie: »Gdybym tylko miała druty i przędzę, jakżeby mi przyjemnie schodziły te długie wieczory; moje drogie dziecię opatrzyłabym we wszystkie potrzeby. Jakże niebaczni są ludzie, którzy narzekają na pracę, albowiem najtrudniejsza praca słodką się być wydaje temu, kto jest skazany na bezczynność^ Często pragnęła także mieć jaką użyteczną i pobożną książkę, lecz ponieważ było to niemożliwe, perswadowała sobie: »Wszakże te wszystkie dzieła, które mnie tu wokoło otaczają, są wielką księgą natury, którą mi napisałeś, o wszechmogący Boże«. Najdrobniejszy robaczek, najniepozorniejszy kwiatek wzniecał w niej niewymowną radość, gdyż w każdej rzeczy spostrzegała ślady mądrości, wszech-potęgi i dobroci Boga. Gdy spojrzała na różnobarwne kwiatki, które jej dolinę tak ślicznie zdobiły, zwykła była mawiać: »I wy jesteście dla mnie rękojmią, że Bóg o mnie nie zapomina. On, łaskawy Ojciec, zsyła nam te lube niezapominajki, jako znak swej ciągłej o nas pamięci. Na takie kwiateczki wskazywał Jezus, gdy mówił: »Patrzcie, oto kwiaty polne nic nie pracują i nie przędą, a zaprawdę mówię wam, że Salomon w całej swej okazałości nie był piękniej przybrany, jak jeden z tych kwiatków. Kiedy więc 27 Ojciec niebieski trawę polną tak pięknie przybrał, miałżeby o was zapomnieć, małowierni!« O, nie chcę ja być małowierną. Choć teraz ani prząść, ani tkać nie mogę, nie będę się kłopotała o odzienie na przyszło,ść«. W lesie, gdy w czasie skwarów, chcąc ugasić pragnienie, czerpała w bliskim źródle chłodną wodę, mawiała w uniesieniu wdzięczności: »Czym jest to źródło dla mych spiekłych warg, tym jest dla duszy mojej Twa nauka, o Boże, jakoś sam to powiedział: »Kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije; woda, którą wam dam, stanie się źródłem na życie wieczne«. Tak jest zaiste, to jest niewyczerpane źródło, napawające mnie strapioną, gdy upadam pod brzemieniem nieszczęść«. Często przypatrując się ogromnym skałom, które otaczały jej dolinę, a które, mimo naj gwałtowniej szych burz i nawałnic, przetrwały niewzruszone już tysiąc lat, przypominały się jej owe Chrystusowe słowa: »Kto słucha słów moich, ten jest podobny do rozumnego człowieka, stawiającego swój dom na skale«. Pragnę o Boże, budować moje zbawienie na Twym słowie świętym, a będzie niewzruszone, jako skała«. Nawet ciernie i osty budziły w niej zbawienne uwagi: »Nie można z ciernia zbierać gron winnych, ani z ostu fig; dobre drzewo dobre owoce rodzi, a drzewo złe wydaje złe owoce. Pragnę, o Boże, być zawsze owym dobrym drzewem i czynić dobrze, ile tylko zdołam. Nie chcę być podobną do ciernia i ostu, które, koląc swymi kolcami, odstraszają od siebie przechodnia^ Tak więc słońce, ptaki, źródło, kwiatki, opoki, a nawet ciernie i osty przypominały jej słowa Jezusa Chrystusa, nasuwając zbawienne myśli, z których w swym nieszczęściu umiała dla siebie czerpać pociechę. Ale stokroć milsze, niż zieloność wiosny, powabniej uśmiechające się, niż najkraśniejsze kwiateczki, obfitsze w najzabawniejsze nauki, niż wszystkie wymienione dotąd przedmioty na puszczy, było jej jedyne dziecię. Drogi jej syneczek, którego odtąd Bolesiem zwać będziemy, był owym wiosennym uśmiechającym się słońcem, ożywiającym jej samotny pobyt na puszczy, do którego się wszystkie myśli zwracały. Każdego pięknego poranka wychodziła z nim z ciemnej jaskini na świeże powietrze, a obnosząc go po rozkosznej 28 dolinie, gdzie w pobliżu pasła się jej łania, w pełnym macierzyńskim uczuciu najmilsze prowadziła z nim rozmowy, już wtenczas, gdy niemowlę nie mogło jeszcze jej zrozumieć i tylko miłym uśmiechem na jej pieszczoty odpowiadało. A gdy uśmiechnięta dziecina zaczęła do niej wyciągać rączęta, wtedy zdawało się Genowefie, że się cała natura do niej uśmiechała; wtedy wszystko czarującym przyoblekało się wdziękiem. W tym rozrzewnieniu upadła na kolana, a przyciskając dziecię do serca i spoglądając na nie okiem, w którym jaśniała najwyższa radość i uczucie macierzyńskiej miłości, zawołała: »0 Boże! jakże Ci się wywdzięczyć zdołam za to dobrodziejstwo, żeś mi tak kochane dziecię ocalił. Ono jest dla mnie źródłem niewyczerpanych pociech; jego czarujący uśmiech zamienia w raj tę głuchą puszczę. O!-spojrzyj łaskawym okiem, litościwy Boże, na to biedne dziecię; spuść nań rosę Twego błogosławieństwa, aby się wychowało na pociechę mego macierzyńskiego serca i na chwałę Twoją świętą. Jakże miluchno wygląda - mówiła dalej, - co za wdzięczne jagódki i jaką tchną niewinnością; jakiż to błogi spokój maluje się na jego anielskim obliczu! O, zaiste, wyrzekł nasz Zbawiciel wielką prawdę, gdy mówił: »Jeżeli się nie staniecie, jako te małe dziatki, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego^ Czasami powstawało w jej sercu pragnienie, żeby jeszcze raz w życiu mogła odwiedzić kościół. »Jakaż to szczęśliwość - mówiła sama do siebie, - gdy tysiące prawowiernych razem swe modły przed tron Przedwiecznego zanoszą lub nucą na cześć Stwórcy wspaniałe pieśni, które duszę do niebios unoszą. O, jakże byłabym szczęśliwą, gdybym jeszcze raz w żydu usłyszeć mogła dźwięczny głos dzwonków, które wiernych do modlitwy wzywają. Ale niech się stanie wola Twoja święta! Wszakże ten cały świat, to niebo nade mną, ta ziemia pod mymi nogami są Twoim Kościołem; to zaś serce, które nawet w tej puszczy do Ciebie tylko tęskni, o Boże, jest Twoim ołtarzem«. Jakoż nie było wokoło jaskini skały i drzewa, pod którym by nie klęczała i nie modliła się gorąco; a zimą wyjść nie mogła, zwykła była kilka godzin modlić się w jaskini, klęcząc pod krzyżem na kamieniu, który jej służył za podnóżek do modlitwy. 29 Macierzyńskie pociechy Genowefy w puszczy Jak niekiedy między dzikim zielskiem kwiat ozdobny wyrasta, tak na tej posępnej puszczy zakwitła dla Genowefy najpiękniejsza nadzieja macierzyńskich pociech. Syn jej ukochany, Boleś, już znacznie podrósł, zaczął chodzić samodzielnie i był właśnie w tym wieku, w którym dzieci swą rozbrajającą niewinnością najwięcej rodzicom sprawiają rozkoszy. Genowefa ubierała go w piękną skórkę młodej sarenki, którą raz w lesie odbiła lisowi. Chociaż chłopczyna żył tylko ziołami, korzonkami, mlekiem i wodą, przecież rumiano i zdrowo wyglądał. Już władze, umysłu zaczęły się budzić w dziecięciu: rozróżniał rzeczy, które go otaczały; rozumiał i wymawiał początkowe wyrazy. Genowefa, która tak długo nie słyszała w puszczy ani słowa z ust ludzkich, uczuła niewymowną radość, gdy z ust drogiego dziecięcia usłyszała pierwszy raz słodkie słówko »Mamo!«. Było to właśnie na początku zimy. Długie wieczory tej posępnej pory roku poświęcała Genowefa na miłe z dziecięciem swoim rozmowy, ucząc je wszystko nazywać po imieniu, co tylko widzieć można było w jaskini i w małej dolinie - od słońca aż do najmniejszego kamyczka, od wysmukłej jodły do poziomego mchu, i wkrótce usłyszała z usteczek jego drogie dla serca macierzyńskiego słówka. Pierwsze iskierki budzących się w nim władz umysłowych i dziecięcej miłości, sprawiały jej niepojętą radość, tak, iż miłe jej dziecię stawało się dla niej coraz droższe. Przy końcu zimy zachorował chłopczyna i kilka niedziel nie mógł wychodzić z jaskini. Lecz na szczęście wyzdrowiał w pierwszych dniach wiosny i znowu rozkwitł jak róża. Pewnego razu, w piękny wiosenny poranek, wzięła go Genowefa za rączkę i wyprowadziła pierwszy raz z ciemnej jaskini na wolne powietrze, na dolinę okrytą kwiatami. Uradowany tylu wdziękami kwitnącej wiosny chłopczyna stanął jak wryty, spoglądając na wszystko dużymi oczyma. Po chwili zawołał: »Droga mamo! co się stało? wszak to teraz wszystko inaczej, jak dawniej, wszystko daleko piękniejsze. Ta dolina była dawniej cała białym śniegiem pokryta, a teraz tak śliczna, tak zielona. A drzewa i krzaki dawniej stały tak ponure, jakby obumarłe, obdarte z liści, - dziś, pokryte miłą 30 zielonością zdają się uśmiechać. O, jak to teraz słońce mile przyświeca, jak ciepłem swoim wszystko ogrzewa! a całe niebo jakże pogodne, jak ślicznie błękitne! Ale, ale, patrz no, droga mamo, na łączkę; czy widzisz te śliczne kruszyny, to białe, to żółte, to niebieskie! - co to jest?« »To są kwiatki, moje dziecię - odpowiedziała Genowefa, i urwała mu kilka. Te oto bieluchne to stokrotki, te żółte nazywają się astry, ten zaś niebieski, co się tak w trawie ukrywa, to fiołek. Powąchaj tylko!« Chłopiec nie posiadał się z radości, gdy mu matka pozwoliła narwać tych ślicznych kwiatków, ile mu się tylko podobało; narwał uradowany chłopiec tyle, że ich swą maleńką rączką objąć nie zdołał. Teraz zaprowadziła go Genowefa na koniec doliny do zielonego krzaku i rzekła: »Przysłuchaj się tylko! czy nie słyszy sz?« - Chłopiec słuchał z uwagą rozlegającego się śpiewu ptaków, które w tej dolinie, przez ludzi nie płoszone, w niezliczonej gnieździły się liczbie. »Ach! - zawołał uradowany, - cóż to tak pięknie brzęczy? A wszakże to prawie z każdego krzaczka tak miłe wychodzą głosy. Zobaczymy, co to jest; pójdź, droga mamo!« Genowefa usiadła pod bukiem na omszałej skale, wzięła na kolana chłopca, rzucała przed siebie ziarnka, powybierane z rozmaitych ziół leśnych, i zaczęła zwoływać i wabić ptaszki, jak to czynić była zwykła w zimie i w pierwsze dni wiosny. Na jej głos znany gromadnie zlatywało się ptactwo: wesoła makolągwa, zielony czyżyk, dzwoniec z czerwonym łebkiem i piersiami, pstrokaty szczygieł itd. zaczęły skwapliwie zbierać porozsiewane ziarnka. Rzekła tedy Genowefa: »Patrz, mój synu, oto te ptaki tak pięknie śpiewają«. Chłopiec, patrząc na te wesołe i rozkoszne ptaki, nie posiadał się z radości. »0 wy, śliczne, maleńkie zwierzątka! To wy tak pięknie śpiewać umiecie! - Ale powiedz mi, mamo - odezwał się do matki, - skądże się to wszystko wzięło? Gdyż zapewne ty sama nie potrafiłabyś tak pięknie przyozdobić naszej doliny. Wszakże ty prawie ciągle byłaś przy mnie«. »Kochane dziecię - odpowiedziała Genowefa - już ci kilkakrotnie mówiłam, że mamy w niebie tak łaskawego Ojca, który to wszystko zsyła dla naszej wygody i pociechy«. Nazajutrz wstał chłopiec raniutko i obudził matkę, mówiąc: "Mamo, wstań tylko i pójdź ze mną zobaczyć co dziś nasz Ojciec 31 niebieski zesłał dla nas nowego!«. Uśmiechała się Genowefa z prostoty dziecięcia i zaprowadziła go w miejsce lepiej ograzne od słońca, między skałami, gdzie wszystko wcześniej dojrzewało, a gdzie przed kilku dniami spostrzegła jagody. W rzeczy samej już niektóre z nich czerwieniły się i były dojrzałe. Spostrzegłszy je, chłopczyna zapytał: »Czy to także kwiatki?«. »Nie - odpowiedziała Genowefa, - to są jagody. » A urwawszy kilka najczerwieńszych , rzekła: »0twórz usta i skosztuj«. Chłopiec zjadł, podskoczył z radości i rzekł: »0! jakże wybornie smakują. Czy mogę jeszcze więcej urwać?«. »Możesz - odpowiedziała matka, - ale tylko same czerwone!« Zaczął więc sobie rwać i jeść, a potem rzekł: »Jakże ten nasz Ojciec niebieski jest dobry, że nam daje takie dobre rzeczy«. »Ale Mu też za to dobrodziejstwo podziękować trzeba« - dodała Genowefa. Chłopiec wzniósł oczka w niebo i zawołał głośno: »Kochany Ojcze! dziękuję Ci za jagody«. Potem zapytał matki: »Ale czy też tylko słyszał?«. Genowefa, przyciskając go do serca, uśmiechnęła się i rzekła: »Nie inaczej, moje dziecię, choćbyś tylko pomyślał i wcale nie mówił, to by Ojciec Niebieski o tym wiedział, bo Bóg widzi, słyszy i wie wszystko«. Odtąd chłopiec co dzień chodził odwiedzać nowe rzeczy, które Pan Bóg dla nich stworzył. Ale Genowefa, chcąc rozbudzić jego zainteresowanie i spostrzegawczość, rzekła do niego: »Kochany synu! odtąd ty sam powinieneś bacznie uważać, gdy co nowego spostrzeżesz, abyś mi to umiał opowiedzieć. Patrz, na przykład, oto w cieniu tej wysokiej skały, gdzie stopniała reszta śniegu, stoją dwa krzaki kolącego ciernia: są to tarki; patrz tylko, ile to na nich zielonych i białych kulek: są to pączki. Tam zaś dalej są znowu inne krzaki z małymi kolcami, a na nich podłużne pączki: jest to głóg. Na tej oto górze stoją dwa wielkie drzewa: jabłoń i gruszka. Przypatrz się tam tylko dobrze, jak całe są okryte dużymi zielonymi pączkami. Uważaj teraz, mój synu, pilnie każdego dnia i powiesz mi, co dziać się będzie dalej. Po tej rozmowie nastąpiła bardzo łagodna noc, w której spadł ciepły deszczyk i pootwierał zupełnie listki i kwiaty na drzewach. Przybiega zadyszany chłopiec do matki z radością: »Ach, mamo! zielone kulki na tarkach zmieniły się w białe jak śnieg kwiateczki, a ów drugi krzak głogu okrył się całkiem zielonymi listkami. 32 Drzewa zaś na górze okryte są białym i czerownym kwiatem. O, jakaż to rozkosz! Jakże Bóg jest dobrym i łaskawym dla nas Ojcem! Pójdź tylko, mamo, a zobaczysz«. Genowefa wyszła. »Widzisz - rzekł do niej roztropny chłopczyna, wskazując rączką, - i ten oto głóg pewnie będzie miał czerwone kwiatki, ale się jeszcze nie rozwinęły. Patrz no, oto już czerwone wygląda z pączka! Czy Pan Bóg nie zdążył zrobić tej nocy?«. »Kochane dziecię, stworzenie tylu ślicznych rzeczy nie kosztuje Pana Boga wiele pracy, bo On jest wszechmocny, i mógłby to wszystko w jednym momencie stworzyć; lecz to powolnie następujące rozwijanie się całej natury jest dla naszego dobra potrzebne« - odpowiedziała matka. »Ale powiedzże mi, mamo, mówił dalej chłopiec, jak to Pan Bóg może w ciemną noc to wszystko i tak pięknie zrobić?«. Na co Genowefa odpowiedziała: »Pan Bóg, moje dziecię, tak dobrze widzi w nocy, jak we dnie, bo On jest sprawcą dnia i nocy«. Chłopiec się nad tym zadumał, kręcąc poważnie główką. Innego poranku przybiegł nadzwyczajnie uradowany, skacząc z radości i wołając z dala: »Ach, mamo! znalazłem znowu coś bardzo ślicznego. O chodź tylko ze mną, a zobaczysz, co to jest«. I zaprowadził matkę do cierniowego krzaka, mówiąc: »Spojrzyj tylko w ten krzaczek, tam w środku, tu pod gałązką! Czy jeszcze nic nie widzisz?«. »Widzę, moje dziecię, odrzekła Genowefa; to jest gniazdo ptasie, gniazdo dzwońca. Jak my mamy jaskinię, w której mieszkamy, tak i ptaszki mają swoje gniazda. Tylko się przypatrz lepiej; tam siedzi w gniazdku ptaszek. Ach! jak on na nas mile i miłosiernie spogląda«. Wtem ptaszek wyleciał z gniazdka. »Teraz, moje dziecię, przypatrz się jeszcze lepiej temu gniazdku, ale się nie ukłuj o kolce ciernia. Patrz, zewnątrz jest złożone z gałązek, a wewnątrz usłane pięknie i mięciuch-no delikatnym włosem«. A podniósłszy .chłopca w górę, rzekła: »Teraz spojrzyj w samo gniazdko«. »Ach, cóż to są za ładne te kulki, których pięć w gniazdku leży?«. »To są jajka, odpowiedziała Genowefa; tylko im się przypatrz, jakie śliczne, zielónawe, nakrapiane«. »Ach, cóż ten ptaszek robi z tymi jajkami?« - zapytał się ciekawy chłopczyk. »Ty sam zobaczysz, odpowiedziała Genowefa, tylko tu codzień przychodź i uważaj. Ale żebyś mi się nie ważył ruszyć tych jajeczek. 33 Po kilku dniach przyprowadziła Genowefa synka do gniazdka, w którym już w miejsce jajek były młode pisklęta, i rzekła: »Widzisz, mój synu, jak te ptaszki są jeszcze słabiuchne: nie mają piórek, nie mogą ż gniazdka wylecieć«. »Ach, rzekł chłopczyna, biedne ptaszki; jeszcze prawie całe gołe; ale czy też tu nie zmarzną lub z głodu nie umrą?». »Nie, kochany synu! odpowiedziała matka; już temu Pan Bóg zaradził, aby nie cierpiały głodu albo zimna. Gniazdo wewnątrz jest mięciuchne, jak puch, i delikatnym włosem wysłane, spoczywają więc wygodnie i ciepło; jest zaś tak okrągluchne, że się niczym zakłuć i skaleczyć nie mogą. To wygodne gniazdeczko usłał dorosły ptaszek. Nie jestże ono przez niego bardzo pięknie budowane? Nie potrafilibyśmy go tak pięknie zrobić. Tej sztuki nauczył Pan Bóg starego ptaszka, iż z czułości i troskliwości rodzicielskiej o swoje młode chętnie podjął tę mozolną pracę. Patrz tylko: te naokoło zielone listki zasłaniają je od deszczu, a w czasie słonecznych upałów dają cień przyjemny. Wieczorem zaś, skoro chłód, przylatuje dorosły ptaszek, siada na nich i troskliwie tuli je pod swoje skrzydełka, aby nie zziębły. Uważaj, i te kolce na cierniu nie są na próżno; żarłoczne kruki i inne większe drapieżne ptaki pożarłyby natychmiast te małe pisklęta, ale gdy się zbliżają do tych ciernistych krzaków, ponieważ są duże, więc pokłują się i są zmuszone pójść sobie precz; gdy przeciwnie, mały ptaszek łatwo się między kolcami dostanie do swego gniazdka bez uszkodzenia. Tak to, mój synu, wszystkie rzeczy, nawet kolące ciernie, głoszą, jak Bóg jest łaskawy i troskliwy o wszystkie stworzenia«. Gdy Genowefa kończyła te słowa, przyleciał stary ptaszek i usiadł na krawędzi gniazdka. Wszystkie młode ptaszki podniosły główki do góry i pootwierały dziobki, a stary ptaszek każde z nich osobno karmił. Chłopiec, widząc to, mocno się zadziwił i rozradował, klaszcząc małymi rączkami: »Ach, jak to pięknie, jak to wybornie?«. »Widzisz, moje. dziecię, rzekła Genowefa, że małe pisklęta jeszcze sobie nie umieją szukać żywności, przeto je żywi ten stary ptaszek. Ponieważ ziarnka byłyby jeszcze dla nich za twarde, dlatego przegryza je najpierw i rozmiękcza w swym dziobku i dopiero je rozdziela dorosły ptaszek. A co! niedobrzeż to Pan Bóg urządził? Tak to Pan Bóg ma pieczę o wszystkie swe stworzenia. O wiele bardziej jeszcze troszczy się o nas Bóg. Zaiste, drogie 34 dziecię, mówiła dalej ze łzami, dotąd miał pieczę nad tobą i mieć ją dalej będzie«. »Tak jest, dodał chłopiec, łaskawy Bóg dał mi ciebie, kochaną mamę; ty mnie daleko bardziej kochasz, niż ten mały ptak swoje pisklęta. Bez ciebie jużbym dawno musiał z głodu umrzeć!«. To mówiąc, zaczął czule ściskać i całować swą matkę. Od tego czasu codzień coś nowego powiedział, pokazał lub przyniósł. Bo, nie mając złych rówieśników, którzyby go do złego wiedli, i słuchając pilnie swej matki, ciągle w dobrym postępował i coraz bardziej swe wrodzone zdolności ćwiczył i rozwijał. Swoją matkę kochał nade wszystko, a każda piękność natury zostawiała mocne wrażenie w jego niewinnym sercu. Rano przynosił matce najpiękniejsze kwiatki i codzień uzbierał dla niej świętojanek, czarnych jagód, a później malin i jeżyn pełen koszyk, który mu matka uplotła. Chropowatą jaskinię przystroił wewnątrz muszelkami i kamyczkami świecącymi i wysłał zielonym mchem, tak, że teraz wcale nieźle wyglądała; codziennie prawił matce, jak ptaszki podrastały i jak dostawały piórek, a nareszcie z gniazda wyleciały, jak na drzewach widocznie rosły owoce. Baczna i troskliwa matka nie zapomniała i o tym, aby przestrzec dziecko o szkodliwych, jadowitych owocach, których pełno było w puszczy. Pokazała mu czarne świecące się wilcze wiśnie, śliczne czerwone jagody wilczego łyka, białe korzenie szaleju, czerwony, jakby białymi perłami wysadzany muchomor, i rzekła: »Pamiętaj, kochane dziecię, żebyś mi nie tknął tych roślin, bo byś ciężko zachorowała A łącząc zaraz zbawienną naukę, dodała: »Daleko szkodliwszy od jadowitych ziół i roślin jest grzech, najczęściej do tych zwodniczych czerwonych jagód podobny, które wydają się z pozoru tak powabne, a przecież ich użycie o śmierć nas przyprawia, Nieraz zło piękniej się oczom naszym przedstawia, niż dobro, właśnie, jak ten jadowity muchomor obok tego szarego użytecznego grzyba. O mój synu, nigdy z pozoru sądzić nie trzeba«. Genowefa dostaje ciepłą odzież od wilka Wśród takich niewinnych rozmów i zabaw szybko minęła wiosna, a nawet i lato. Nadeszła jesień. Słońce już tak bardzo nie 35 grzało, codzień wschodziło później, a zachodziło wcześniej. Pogodne błękitne niebo teraz prawie ciągle zasępione było czarnymi chmurami; ziemia coraz bardziej stawała się pusta; ustał wesoły śpiew ptaków, i wiele z nich uleciało z tej okolicy; kwiatki powiędły, liście pożółkły i pospadały na ziemię. Genowefa, myśląc o przykrościach zbliżającej się zimy, ciężką boleść w sercu tłumiła, widząc, jak jej wszystkiego brakowało. Przeto ciężko zasmucona, siedząc przed jaskinią, spoglądała ze łzami w oczach na coraz to większe spustoszenie w naturze. - Widząc jej ciężki smutek, chłopczyna rzekł: »Czy nas już Pan Bóg nie kocha, że nam wszystko jedno po drugim zabiera? Albo może już całkiem świat zaginie?«. »Bynajmniej, odpowiedziała Genowefa; dopóki dobrzy i pobożni jesteśmy, nie przestanie nas Pan Bóg kochać. Lecz na tej ziemi wszystko podlega pewnej zmianie; tylko jedna miłość Pana Boga względem ludzi jest wieczna i nigdy niezmienna. Teraz nastąpi zima, ale po zimie znowu zawita miła wiosna; to jest zwyczajna zmiana pór roku«. A uśmiechając się, dodała: - »Tobie, kochane dziecię, nie można tego za złe wziąć, że tego pojąć nie możesz, iż po zimie znowu będzie wiosna, bo to pierwsza zima dla ciebie, jak przyszedłeś do rozpoznania, nie masz więc jeszcze doświadczenia. Ale matkę twoją można by nazwać nie rozumniejszą od ciebie, że chociaż wie z długiego doświadczenia, iż po cierpieniach następuje pociecha, zawsze jej temu wierzyć przychodzi z trudnością. Jednakże ufam miłosierdziu Boskiemu, iż nas Bóg i teraz nie opuści, moje dziecię«. Zaczęła się więc krzątać Genowefa około zaopatrzenia się w żywność na zimę: nazbierała gruszek, jabłek, głogu i wszelkich owoców, nakopała korzonków, a chłopczyk dopomagał jej we wszystkim. Siano zaś dla łani już dawno przygotowała. Ale największego nabawił ją kłopotu ubiór na zimę. Jedna jej suknia, którą dzień i noc miała na sobie, przez ciągłe noszenie zupełnie się podarła. Usiadła więc przed jaskinią, zalała się łzami, zaczęła zszywać i spinać podarte kawałki swej sukni suchymi słomkami i cierniowymi kolcami; ale że się już jedno drugiego trzymać nie chciało, westchnęła ciężko biedaczka i rzekła: »Ach, czegożbym dzisiaj nie dała za igłę i kilka nitek. O! jakże wiele doznają dobrodziejstw ludzie, żyjąc w społeczeństwie, choć niejednemu ani 36 to nigdy na myśl nie przyjdzie, żeby za to podziękował Bogu«. Boleś, spostrzegłszy smutek matki, rzekł: »Czy pamiętasz, mamo, coś mi raz powiedziała, gdym się pytał, dlaczego łani sierść wychodzi? Tyś mi powiedziała, że Pan Bóg daje jej każdy rok nową brunatną suknię, cieńszą i lżejszą, a na zimę szarą, cieplejszą. To się też nie smuć; czy myślisz, że cię Bóg mniej kocha, niż łanię?«. Genowefa uściskała synka i rzekła: - »Prawda moje dziecię; już będę spokojna. Pan Bóg nas nie opuści: On przyodziewa zwierzęta i kwiaty, to i nas przyodzieje«. Po kilku dniach zaleciła chłopczykowi, aby się nigdzie z jaskini nie oddalał, sama zaś wziąwszy mleka w banię, jak we flaszkę, i grubszą gałąź w rękę, udała się w głąb puszczy dla zrobienia większego zapasu żywności. Po kilkugodzinnym utrudzeniu usiadła pod jedną górą, chcąc się trochę posilić mlekiem, i dopiero potem wejść na ową górę. Wtem ogromny wilk wypada na górę, niosąc owcę w paszczy. Gdy spostrzegł Genowefę, stanął, ta zaś w pierwszym impecie przelękła się srodze i drżała, jak osinowy listek. Po krótkim jednak namyśle nabrała odwagi, porwała swoją gałąź i poskoczyła za wilkiem, krzycząc z całej mocy,, aby biedne zwierzątko uratować z jego paszczy. Jakoż wilk, przestraszony, porzucił owcę i uciekł w góry. Genowefa przybiegła do owcy, chcąc ją do życia przyprowadzić, ale ta już nie żyła. Widok biednego zwierzątka, rozszarpanego przez wilka, wzniecił w jej sercu smutne uczucie. - »Ach, kochane zwierzątko! ty przypominasz mi znowu dom. Jakżem dawno nic stamtąd nie widziała. O, gdybyś jeszcze żyło, jakżebym cię żywiła, pielęgnowała, a jakżeby się tobą cieszył mój Boleś! Może nawet jesteś ze stada mojego męża. Ach, Boże łaskawy! zawołała głośno; tak jest zaiste, widzę oto nasz znak. O jakże serce moje gwałtownie bije; jakżebym pragnęła dowiedzieć się, czy mój kochany mąż powrócił zdrowo i szczęśliwie z wojny, czy też jeszcze kiedy myśli o swej Genowefie, czy jeszcze ciągle zagniewany, lub czy też już poznał moją niewinność. Ach! żeby on wiedział, w jakiej ja tu nędzy umieram nieraz z głodu. Nagle przyszło jej na myśl: »Muszę być blisko domu, inaczej to biedne zwierzę nie byłoby się tu dostało. Ach! gdybym ja też z moim 37 ukochanym dziecięciem mogła wrócić do domu«. W jej sercu powstało najgorętsze pragnienie powrotu, i łzy stanęły jej w oczach. Lecz po chwili namysłu rzekła: »Nie, nie! pozostać tu muszę, wiąże mnie bowiem straszna przysięga. Mogłabym wprawdzie powiedzieć, że jest nieważna, gdyż strachem na mnie wymuszona została; ale wolę przecie dotrzymać danego słowa. A kto wie, czy mój powrót nie stałby się przyczyną śmierci dwóch litościwych ludzi, którzy mi życie darowali! Nie, nie, ja tu pozostanę! Gdy Bóg zechce mnie uwolnić z tej puszczy, wtedy skieruje kroki miłosiernego człowieka do tej jaskini. A lepiej ponosić największą nędzę, niż choć w najmniejszej rzeczy nadwyrężyć sumienie«. Poszukała przeto w strumyku, płynącym pod górą, ostrej muszli, za pomocą jej zdjęła z owcy skórę, a obmywszy ją z ziemi i z krwi, wysuszyła na słońcu i zaraz się nią przyodziała. To ją zatrzymało tak długo, że dopiero późno pod wieczór wróciła do jaskini. Boleś, spostrzegłszy matkę z daleka, wybiegł naprzeciwko niej, wołając: »0 mamo, przecie idziesz! Ach, jam się tak bał o ciebie. Gdzieżeś tak długo była?«. Lecz nagle stanąwszy, zatrwożył się; zmrok i nowy ubiór matki sprawiły, że matki nie poznał i zaczął uciekać do jaskini. Dopiero gdy usłyszał miły głos matki: »Nie bój się, kochane dziecię! To ja jestem«, - powrócił znowu i rzekł: »Chwała Bogu, że przecie jesteś! O jakże się cieszę! Ale powiedzże mi, co to masz na sobie. Teraz właśnie podobnie ubrana jesteś, jak ja. Skądżeś wzięła tę odzież?«. »Bóg miłosierny przysłał mi ją«, odpowiedziała Genowefa. »Widzisz, kochana mamo, rzekł uradowany chłopczyna, wszakżem powiedział, że ci Pan Bóg ześle cieplejszą suknię na zimę«. I zaczął ją głaskać, mówiąc: »Ach, jaka mięciuchna, jakie ma ładne kędzior-ki, a jaka bieluteńka, jak te śliczne białe obłoczki na niebie. Tak, tak, jest to widoczne, iż to jest dar nieba«. Po czym udali się oboje do jaskini, gdzie chłopczyna przyniósł jej misę mleka i pełen koszyk owoców, a matka musiała mu ze wszystkimi szczegółami opowiedzieć, jak zdobyła tę wełnianą odzież. Przykra zimowa pora znowu ich na długi czas zatrzymała w jaskini. Tylko w dni pogodne wyprowadzała matka syna na przechadzkę. »Patrz, kochane dziecię, mówiła do niego, i w zimie widoczna jest opatrzność i dobroć Stwórcy. Patrz, jak teraz 38 wszystko białe i jasne! Drzewa i krzaki są całe okryte połyskującym szronem. Patrz, jak ten śnieg zdaje się iskrzyć, jak gdyby był brylantami posypany. Choć drzewa ogołocone są z liści, przecież Bóg zostawił zielonym jodłom, świerkom i sosnom iglice, aby leśne zwierzęta i ptaki mogły pod nimi znaleźć schronienie. Kolące jałowcowe krzaki zatrzymują w zimie swe jagody, aby ptaszki leśne miały z nich żywność. Nasze źródło nigdy nie zamarza, aby się mogły napić, a przy nim rosną rozmaite ziółka, służące^liejednemu zwierzątku na pokarm. Tak to Bóg łaskawy nawet \y zimie, w najprzykrzejszej porze roku, ciągle ma o nas i wszystkich stworzeniach staranie«. W dni mroźne, podczas strasznych zamieci, gdy śnieg wszystko pozawiewał, litościwy chłopiec rzucał przed jaskinią nasiona i ziarna z ziół powytrząsane, do których zaraz zlatywały makolągwy, zięby, raźne czyżyki, ładne sikorki aż przed sam próg jaskini i zbierały te ziarnka. I z ususzonego siana rzucał naręcze przed jaskinię, a do tej paszy przybiegały zgłodniałe sarny i zajączki, które sobie chłopczyna tak oswoił, że mu z ręki siano zjadały. Tak Genowefa miała niejedną pociechę w zimie, ale też i niejedną przykrość. Boleś zawsze rychło usnął i przez całą noc spał smacznie. Wtedy Genowefa, siedząc w.swej ciemnicy, myślała sobie nieraz: »0, gdybym też miała choć maleńką lampkę, abym sobie mogła oświecić tę ciemną jaskinię; jakieżby to było dla mnie dobrodziejstwo! A gdybym nadto miała dobrą jaką książkę, lub len i wrzeciono, jakżebym się wtenczas poczytała za szczęśliwą! Ostatnia z moich służących, najuboższa wiejska dziewczyna, o ileż one ode mnie szczęśliwsze! One siedzą sobie w ciepłych izbach, oświeconych smolnym łuczywem, i wśród wesołych gadek i piosnek przędąc, spędzają mile i wesoło długie zimowe wieczory«. Po czym znów zwróciła swe serce do Boga: »0 jakże to dobrze, że z Tobą, łaskawy Boże, zawsze rozmawiać mogę. Bez Ciebie byłyby dla mnie nieznośne te długie godziny, spędzone we łzach! Ale Ty, jedyna moja pociecho, w każdym położeniu życia osładzasz moje cierpienia i uzbrajasz mnie cierpliwością i męstwem«. 39 Genowefa choruje w puszczy Już ^siódmy rok tym sposobem przepędziła Genowefa w puszczy ze swym synkiem. Szczęściem dla niej, że zeszłe wszystkie zimy były dość lekkie; lecz siódmego roku spadły wcześnie wielkie śniegi, tak, iż najmocniejsze gałęzie dębowe i bukowe łamały się pod ich ciężarem. Choć wejście do jaskini dobrze opatrzyła, przecież okropne zawieje niosły śnieg aż do niej, i zimne wichry północne przejmowały dreszczem jej członki, choć się jak najgłębiej w mech chowała. Wejście do jaskini prawie co noc zasypane było zaspą śniegu; gałęzie jodłowe, zasłaniające od wichru, okładały się coraz grubszym szronem, powstającym z pary wyziewów; ściany zaś jaskini obłożone były połyskującym szronem i lodem, jak to bywa na oknach w czasie tęgiego mrozu. Lisy szczekały od mrozu, a w nocy rozlegały się po całej puszczy straszliwe wycia wilków. Genowefa przez całą noc nie zamykała oczu - częściowo ze strachu, aby wraz z synkiem nie była pożartą od wilków, częściowo także drżąc cała od mrozu, przed którym się dostatecznie zabezpieczyć nie mogła. Boleś, jej syn, od dzieciństwa do prostych potraw i niewygodnego życia nawykły, mimo dokuczającego mrozu, ciągle był czerwony i zdrów. Ale matka jego, w pokojach książęcych wśród największych wygód i pieszczot wychowana, już dłużej tego zimna znieść nie mogła. Nieraz więc, zalana łzami, które na jej licach marzły, mówiła: »0, jak wielkim darem byłaby dla mnie iskierka ognia, bez której wśród obfitości drzewa zdrętwieć mi przyjdzie od mrozu«. Jej twarz, dawniej tak powabna, zmieniła się zupełnie: kraśny rumieniec znikł z lica i zmienił się w śmiertelną bladość. Jej piękne oczy straciły blask i głęboko zapadły, a cała jej postać, wychudła jak szkielet, przedstawiała prawdziwy obraz ostatniej nędzy. »0 najukochańsza mamo, rzekł łzami zalany Boleś, jakże ty teraz nędznie wyglądasz! O Boże! Boże! cóż się to dzieje z tobą? co ci jest?« - »Kochane dziecię, odpowiedziała Genowefa, bardzo jestem chora, pewnie umrę«. - »Umrę? powtórzył chłopczyna: cóż to znaczy? jam jeszcze o tym nigdy nie słyszał«. - »0to zasnę, moje dziecię, rzekła słabym głosem matka, i już się więcej nie ocknę! Już wtenczas moje oko nigdy nie zobaczy słońca, moje ucho nie usłyszy głosu twojego; moje ciało stanie się 40 martwym, zimnym, wyciągnie się na ziemi bez władzy, wreszcie zgnije i w proch się obróci«. Chłopczyna, usłyszawszy to, zaczął lamentować, objął matkę za szyję i powtarzał ciągle, całując ją: »0 mamo, moja kochana mamo! Nie umierajże, proszę cię! Nie opuszczaj mnie, nie zostawiaj mnie sierotą!«. »Nie płacz, kochane dziecię, odpowiedziała Genowefa; to nie jest w mojej mocy umrzeć lub żyć. Jak będzie wola Boska, muszę umierać!«. »Wola Boża? powtórzył chłopiec z zadziwieniem; wszakżeś ty mnie zawsze mówiła, że Pan Bóg jest dobry. Jakżeby Więc Pan Bóg miał pozbawić cię życia?«. »Prawdę mówisz, kochane dziecię, odpowiedziała Genowefa, że niebieski nasz Ojciec nie może nikomu odebrać życia, albowiem On sam żyje wiecznie, dał więc i nam życie wieczne. Ale ci to wprzód wyjaśnić muszę: pamiętasz, kochany synu, jak zdjęłam i wyrzuciłam starą suknię, bo mi się na nic nie zdała, a Pan Bóg dał mi lepszą? Podobnie teraz zwlekę i odrzucę z siebie to ciało, które spróchnieje, jak każde stare odzienie, ja zaś pójdę do Boga, naszego kochanego Ojca w Niebie, gdzie Bóg zamiast tego ciała ubierze mnie w daleko piękniejsze i świetniejsze ciało. Ach, w niebie mi tam dobrze będzie; tam już nie będę drżała od mrozu! Tam-nigdy nie zapłaczę! Tam nie ma nędzy, lecz szczęśliwość wieczna! Jak wiosna piękniejsza jest od zimy, tak niebo od ziemi; a kto żyje cnotliwie, ten z pewnością dostanie się do nieba«. Na to rzekł chłopiec: »Mamo, to i ja razem z tobą umrę, abym tu sam między tymi dzikimi zwierzętami nie pozostał«. »Nie, drogie dziecię, odpowiedziała matka, ty jeszcze musisz żyć dłużej na ziemi; ale później, jeżeli tylko cnotliwie żyć będziesz na ziemi, to i ty z pewnością przyjdziesz do mnie do Nieba; bo przyjdzie czas, kiedy i ty umrzesz. A teraz uważaj, co ci jeszcze powiem: kiedy już stracę mowę, kiedy ustanie mój oddech, kiedy moje oczy zagasną na wieki, usta zbledną i całe ciało zmartwieje i będzie zimne, pozostań jeszcze przy mnie przez trzy dni. Dopiero, kiedy się przekonasz, że nie żyję, i niemiły zaduch w tej jaskini uczujesz, wtenczas wyjdź stąd i idź ciągle prosto oto w tę stronę, gdzie słońce wschodzi, a po dwóch lub trzech dniach podróży 41 wyjdziesz na koniec na obszerną równinę, na której mieszka wiele ludzi«. »Wiele ludzi? zawołał chłopczyk zdziwiony. A ja myślałem, że na całym świecie my tylko dwoje jesteśmy. Ach! czemużeś mi dawno o tym nie powiedziała? O gdybyś tylko mogła, to byśmy zaraz do nich poszli!«. »Ach, moje dziecię! odpowiedziała Genowefa, właśnie ci ludzie wyrzucili nas na tę puszczę dla dzikich zwierząt; oni chcieli zabić mnie i ciebie!«. To ja też do nich nie pójdę, odpowiedział chłopiec. Ja myślałem, że oni tacy dobrzy, jak ty, mamo. Ale czy ci ludzie także umierają?«. »Tak jest, moje dziecię, wszyscy ludzie muszą umrzeć«. »To oni zapewne o tym nie wiedzą, podobnie, jak ja nie wiedziałem - rzekł chłopiec. Pójdę więc do nich i rzeknę im: Ludzie, wy wszyscy pomrzecie; poprawcie się, bo inaczej nie dostaniecie się do Nieba! Żeby oni mi tylko chcieli uwierzyć!«. »0 dziecko! rzekła matka, o tym oni dawno wiedzą, a przecież się nie poprawiają. Opływają w dostatki, ziemia ich wydaje najpiękniejsze owoce, jakich wcale na tej puszczy nie ma. Mają najsmaczniejsze potrawy i napoje, noszą wygodne i strojne ubiory rozmaitych kolorów; bogaci noszą nawet srebro i złoto, mieszkają w okazałych pałacach i mają najpiękniejsze sprzęty do najwyszuka-ńszych wygód, w pokojach mają nawet w zimie tak ciepło, jak w lecie, i umieją je w nocy tak oświecać, jak gdyby słońce świeciło. A wiele jest między nimi takich, którzy za te wszystkie dobrodziejstwa nie dziękują Bogu i nawet o Nim nie pomyślą; owszem, jedni drugich nienawidzą, prześladują, uciemiężają i zazdroszczą sobie. Prawie codziennie umiera ktoś spośród nich, ale inni wcale nie zważają i tak żyją, jak gdyby tu na ziemi wiecznie żyć mieli«. »To ja też do nich nie pójdę, dodał Boleś, bo ci ludzie nie tylko są gorsi od drapieżnych wilków, ale nawet głupsi niż ta nasza łania, która tego nie rozumie, co my mówimy. Nie chcę ja używać z takimi ludźmi owych wybornych potraw; wolę tu jeść korzonki i żyć z dzikimi zwierzętami, które, wyjąwszy wilki, żyją z sobą zgodnie«. »Ale, kochany synu, odpowiedziała Genowefa, ty musisz koniecznie do tych ludzi iść. Oni nic ci złego nie uczynią! Słuchaj -mnie 42 tylko. Do tego czasu mówiłam ci tylko o niebieskim Ojcu; teraz muszę ci powiedzieć, że ty masz także na ziemi ojca, podobnie, jak masz mnie, matkę«. »0jca na ziemi? powtórzył uradowany chłopiec, i mogę go tak widzieć, jak ciebie i tak wziąć za rękę?«. »Tak jest, kochane dziecię, rzekła matka; zobaczysz go i mówić z nim będziesz!«. »Widzieć go będę i mówić z nim? powtórzył chłopiec z wielką radością; lecz po krótkim namyśle rzekł: »Ale czemuż on tu do nas nie przyjdzie i dlaczego on nas tu samych zostawiTna tej puszczy? To przecież on przynajmniej nie należy dobowych złych ludzi«. »Nie, kochane dziecię, odpowiedziała/Genowefa; on jest dobrym człowiekiem; on o tym wcale nie wie, że my tu jesteśmy na puszczy; ma nas za zabitych; myśli, że ja jestem najwystępniej-szą matką; tak mnie niegodziwi ludzie przed nim okłamali i oczernili^ / »Co to jest kłamać? zapytał się chłopczyna, bo ja tego nie rozumiem«. »Kłarnać, mój synu, rzekła matka, jest to zmyślać, co innego mówić, a co innego myśleć. Ludzie mówią jedni do drugich, że ich kochają, chociaż nienawidzą: to jest kłamstwo«. »Albo to tak można? zapytał się chłopczyk. O ludzie, co ja to słyszę!« i kręcił główką. »0tóż, kochane dziecię, mówiła dalej Genowefa, ci to ludzie przed twoim ojcem tak mnie okłamali«. Tu opowiedziała mu całą swoją historię, na ile ją dziecko zrozumieć mogło, a potem mówiła dalej: »Patrz, moje dziecko, oto ten złoty pierścień, który mam na palcu, jest od twego ojca«. »0d mego ojca? rzekł z wielką radością. O pokaż mi go, proszę, niech go dobrze obejrzę. Od mego niebieskiego Ojca już wiele pięknych rzeczy widziałem, jak: słońce, księżyc, gwiazdy, kwiatki itd. od mego zaś ojca na ziemi dotąd nic jeszcze nie widziałem«. Genowefa zdjęła pierścień z palca i oddała synowi, ten zaś, oglądając go, rzekł: »0, jakże piękny! Ma też mój ojciec jeszcze więcej takich ślicznych rzeczy i czy mnie też czego nie da?« »Da, moje dziecię«, odpowiedziała, włożywszy znowu pierścień 43 na palec, i rzekła: »Gdy umrę, mój synu, zdejmiesz ten pierścień, który do śmierci nosić będę, i nie zdejmę go z palca, tak jak twemu ojcu aż do śmierci dochowałam wiary i miłości«. »Ach, tak jest zaiste! Miłość moja ku niemu tak była czysta, jak złoto w tym pierścieniu; a moja wierność jest także wieczna, jak ta obrączka pierścienia, na której nie ma końca. , Jest to godło wieczności! Gdy przyjdziesz do ludzi, pytaj się o hrabiego Zygfryda, twego ojca. Proś ich, aby ci do niego wskazali drogę, ale nie powiadaj nikomu, kto jesteś i skąd przychodzisz, albo jaki masz interes do hrabiego. Gdy staniesz przed nim, oddaj mu ten pierścień i powiedz: »0jcze! ten pierścień przysyła ci matka moja na znak, że twoim synem jestem. Umierając przed kilku dniami, kazała cię pozdrowić i powiedzieć ci, że była niewinną i że ci przebacza; w niebie ma nadzieję zobaczyć cię, gdy się to na tym świecie stać nie mogło«. »Ty zaś, mój synu, pamiętaj, abyś zawsze żył pobożnie i cnotliwie. Nie smuć się i nie płacz, gdy umrę. Pomnij tylko na to, o co cię twoja matka prosi i na wszystkie świętości zaklina: żyj poczciwie, a nie zapomnij przekonać twego ojca o mej niewinności i że w ostatniej godzinie mego konania głosiłam że jestem niewinną. Tylko mu wszystko co do słowa powiedz. I to także niech wie, że w godzinie śmierci tak go kochałam, jak ciebie kocham. Opowiedz mu, jak tu długo w tej jaskini żyłam i że proszę, aby moje martwe ciało z tej jaskini kazał wziąć i pochować w grobie mych rodziców, gdyż nie stałam się ich niegodną, choć mnie ludzie mieli za występną«. »A teraz ci jeszcze jedną rzecz oznajmię. Jak ty masz ojca i matkę na ziemi, tak i ja mam rodziców, - ale o Boże! nie wiem, czy oni potrafili przeżyć te zgryzoty, których niewinnie byłam przyczyną. Jeżeli więc żyją, proszę twojego ojca, aby cię zaraz do nich zawiózł. Ach! jakże oni się na widok kochanego wnuka cieszyć będą! Dla tej radości zapomną może o smutku, którym już siódmy rok się trapią. Ach, zapomną!«. Chciała mówić dalej, ale jej rzewne łzy i tłumione łkanie przerwały mowę. Dopiero po długim płaczu i gdy jej nieco na sercu ulżyło, mówiła dalej: »Ach, moi drodzy rodzice, ileż łez niechybnie wylejecie dla mnie! Ach, najukochańsi rodzice, gdyby was wasza córka jeszcze ujrzeć mogła, nim umrze! 44 Ach, i wy byście zapewne pragnęli widzieć waszą Genowefę, gdybyście wiedzieli, że ja jeszcze żyję. Ach, wy zapewne myślicie, że wasze dziecko już się dawno w proch rozsypało! Lecz przyjdzie niezadługo czas, że się zobaczymy. Ach! jakże ta błoga nadzieja pokrzepia mą duszę; bez niej uległabym była już dawno okropnej nędzy lub okropniejszej jeszcze rozpaczy. - Płaczesz, moje kochane dziecię! Przebacz mi, żem cię tak rozczuliła. 'Choć mnie, matkę, utracisz. Pan Bóg da ci w moje miejsce również dobrego ojca, - on cię ucałuje, weźmie na ręce, przyciśnie do serca i swoim kochanym synem nazwie. Będzie cię dopytywał o mnie, będzie płakał z radości i żalu!« Nie mogła więcej mówić Genowefa od łkania; upadła bezsilna na posłanie ze mchu i długi czas ani słowa wymówić nie mogła. Genowefa gotuje się na śmierć Zelżała nareszcie sroga zima, nastało łagodniejsze powietrze, słońce znowu zajaśniało w jaskini i swymi promieniami zaczęło ją ogrzewać tak, że szron i lody topniały. Lecz choroba Genowefy wzmagała się z każdym dniem i bliską groziła jej śmiercią. »Ach, i tej pociechy jestem pozbawiona w mojej śmiertelnej chorobie, żebym mogła mieć kapłana, któryby mnie pocieszył i umocnił Ciałem Zbawiciela na drogę wieczności! Ale Ty sam, o Panie, jesteś zawsze przy mnie, wieczny i najwyższy Kapłanie! Ty widzisz moje skruszone i upokorzone serce! Wszak chętnie nawiedzasz każdego człowieka, który cierpi i tęskni do Ciebie, gdyż sam mówisz: »0to ja stoję przed drzwiami i kołaczę: kto usłyszy mój głos i otworzy mi drzwi, do tego wejdę i będę z nim .wieczerzał, a on ze mną«. To wyrzekłszy, złożyła ręce i modliła się gorąco, Boleś zaś ciągle siedział przy matce, nie tylko we dnie, ale prawie i całe noce, a z żalu i ze zmartwienia już sam stracił apetyt. Co tylko mógł zgadnąć po oczach swej matki, z największą gotowością uprzedzał jej chęci i pielęgnował chorą matkę z prawdziwą czułością synowską. Wziąwszy 45 mchu w swe rączki, ocierał ściany jaskini z wilgoci, aby krople nie spadały na chorą matkę. Zbierał po skałach i drzewach lepszy mech; aby jej przygotować miększe i bardziej suchsze posłanie. To znowu przyniósł jej banię zdrojowej wody i mówił: »Napij się, kochana mamo, wszak ci gorąco, i twoje wargi są zupełnie spieczone!« To znowu podał jej prosto od łani letniego jeszcze mleka, zachęcając do picia. To ją ujął za szyję i z płaczem powtarzał: »0 najukochańsza mamo! gdybym ja mógł za ciebie chorować, albo nawet umrzeć!« Jednego poranku kilka godzin przyjemnie zasnęła i ocknęła się nieco pokrzepiona i weselsza. W czasie snu wypadł jej z ręki krzyż drewniany, który ciągle w swej chorobie w ręku trzymała. Gdy go więc szukała około siebie, Boleś zaraz się domyślił i podał jej go, ale się zaraz zapytał: »Dlaczego ten krzyż zawsze trzymasz w ręku?« »Kochane dziecię! myślałam, że dłużej pożyję, bo bym ci to już dawniej powiedziała; ale teraz widzę, że się zbliża ostatnia godzina i że dobrego odkładać nie trzeba. Otóż powiedziałam ci już dawniej, że Ojciec niebieski ma także Syna, który Mu we wszystkim jest równy. Ale ci jeszcze wszystkiego powiedzieć nie mogłam, co ten Syn Boży dla nas uczynił, bo byś wiele rzeczy nie zrozumiał. Lecz, gdy teraz już wiesz, że jest więcej ludzi na świecie i jacy to są ludzie, gdy już na mnie po części widzisz, co to jest umrzeć, spróbuję więc objaśnić ci, co jest najważniejsze w Historii Świętej Syna Bożego; wtedy poznasz, jakie ma znaczenie to drzewo w moich rękach. Uważaj tylko pilnie na moje słowa i bierz je do serca. »Żal było Ojcu niebieskiemu, że ludzie stali się tak złymi, że po śmierci nie mógł ich przyjąć do Nieba, bo tam nikt bezbożny nie wejdzie. Zlitował się więc nad nimi i zesłał im z Nieba swego Syna, aby ich zbawił. »Syn Boży narodził się w stajence w największej nędzy. Gdy dorósł, żył przez niejaki czas na puszczy, jak my żyjemy, modląc się ustawicznie do Ojca przedwiecznego, aby wielkie dzieło odkupienia nie było bez pożytku, aby je ludzie do serc swoich przyjęli. Po czym udał się do ludzi, oznajmiając im, że Go Ojciec niebieski do nich przysłał, z tymi słowy: 46 »K.to mnie słucha i poprawi się, ten będzie miał życie w Niebie; Kto mnie zaś nie słucha i nie pójdzie za mną, będzie potępiony i nie dostanie się do Nieba«. »Powtarzał im ustawicznie, że wszyscy ludzie są dziećmi Ojca, że się więc jako rodzeni bracia kochać powinni, i na tej miłości bliźnego oparł głównie całą swoją naukę«. »Ale Mu ludzie wierzyć nie chcieli, że on jest Synem Bożym i że Go Ojciec niebieski do nich posłał z Nieba. Na przekonanie więc ich niedowiarstwa, że jest równie wszechmocnym Bogiem, wielokrotnie czynił wobec nich cuda. »Jednego razu pewna matka ciężko zachorowała, tak właśnie, jak oto ja teraz. Nikt jej pomóc nie mógł. On zaś wziął ją za rękę i w momencie ją uzdrowił. »Innym razem umarł matce syn jedynak, tak właśnie, jako ty jesteś, moje dziecię. Wyobraź więc sobie żal biednej matki. Ale Syn Boży, pocieszając ją, rzekł: »Nie płacz!« A do umarłego obróciwszy się, rzekł: »Wstań, mówię ci«. I natychmiast wstał ów umarły. O jakaż to musiała być radość zbolałej matki! »Pomimo tego jednak, ludzie słowom Jego wiary dać nie chcieli, a najbardziej nie podobało im się to, że im ciągle powtarzał, iż są źli i poprawić się koniecznie muszą. W wielkiej swej złości spoili dwa drewna w ten sposób, jak ja oto trzymam w ręku, a co się krzyżem nazywa, i na tym krzyżu przybiwszy Jego ręce i nogi gwoździami, okrutnie umęczyli: I byli tak zatwardziałego serca, że się jeszcze z Niego naigrywali, choć On nigdy nikomu żadnej przykrości nie uczynił, owszem, wiele dobrego świadczył, kto tylko Jego pomocy wzywał«. »0 niegodziwi ludzie! zawołał oburzony chłopczyk. A czy to Ojciec niebieski ścierpiał i nie pozabijał ich na miejscu swym strasznym piorunem?« »Kochane dziecię - rzekła matka, - Syn Boży modlił się za nich do Ojca przedwiecznego: »0jcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!« Tak więc umarł Syn Boży z miłości ku nam wszystkim, nawet ku złym; albowiem tego było potrzeba, gdyż żaden człowiek nie mógłby się dostać do Nieba«. Uważnie słuchał dobry chłopczyna słów matki, a obfite łzy, spływające mu po licach, świadczyły, jak go okrutnie męka Zbawiciela do żywego przejęła. A matka tak dalej mówiła: 47 »Martwe ciało Jego zdjęli litościwi ludzie z krzyża i złożyli w jaskini ze skały, podobnej do naszej.« »Wejście zaś przywalono ogromnym kamieniem. Ale jeszcze nie upłynęły trzy dni, a On zmartwychwstał i wyszedł z jaskini.« »Trzeba ci wiedzieć, iż nie wszyscy ludzie byli tak źli; niektórzy z nich usłuchali słów Syna Bożego, poprawili się i mocno się śmiercią Jego smucili. Do tych tedy ludzi udał się Syn Boży. Ach, jakże się oni cieszyli, gdy Go znowu żywego ujrzeli. Teraz im oznajmił, że wróci do swego Ojca do Nieba, a gdy się z tej przyczyny smucili, rzekł im: Nie smućcie się i nie płaczcie. Podnieście oczy w Niebo; tam, gdzie mój Ojciec mieszka, jest wiele miejsca i dla was. Ja wam miejsce przygotowałem: żyjcie tylko uczciwie, jak was nauczyłem, a ujrzycie Mnie w niebie, i radość wasza nie będzie miała końca! Ale i na tej ziemi, chociaż Mnie widzieć nie będziecie. Ja przecież zawsze będę między wami«. »Zabawił jeszcze na ziemi 40 dni i dawał im rozmaite nauki. Czterdziestego zaś dnia, gdy się wszyscy zgromadzili, dał im ostatnie błogosławieństwo i wzniósł się w ich oczach coraz wyżej do Nieba, póki Go nie zasłoniły jasne obłoki przed ich oczami«. »Ach, to musiało być prześliczne! przerwał chłopczyk. Ale czy On też i teraz jeszcze wie o nas, że my w tej puszczy jesteśmy? Czy my Go też kiedy widzieć będziemy?« »Tak jest - odpowiedziała matka, - bo On wszystko widzi; gdzie się tylko obrócimy, wszędzie jest przy nas w naszych czynach, przedsięwzięciach i dolegliwościach; daje nam myśli i napomnienia zbawienne, abyśmy byli tylko dobrymi. Bo uważ tylko, kochane dziecię: jesteś dobrym i cnotliwym chłopcem i już mnie nieraz pocieszyłeś. Przecież zupełnie i doskonale dobrym długo jeszcze nie będziesz. O tym sam przekonać się możesz, jeżeli będziesz pilnie na siebie uważał. Przecież ty byś się nie modlił za ludzi, gdyby cię oni zabijali; owszem, chciałbyś ich wszystkich pozabijać, gdyby to było w twojej mocy. Otóż widzisz, mój synu, że jeszcze długo nie będziesz tak dobrym, jak był Syn Boży! A przecież wszyscy mamy się stać Jemu podobnymi, jeżeli chcemy sobie zasłużyć na Niebo. Bo dlatego właśnie poniósł On srogą mękę na krzyżu, aby nam utorować drogę do Nieba. 48 »Czy teraz, kochany synu pojmujesz, dlaczego trzymam w ręku ten krzyż? On mi przypomina mękę Zbawiciela, który z miłości ku nam poniósł okrutną śmierć krzyżową. Jest on godłem zbawienia i znakiem, że i my przez krzyż, to jest przez cierpienia i śmierć, dostać się mamy do Nieba. I dlatego ten prosty krzyż jest tyle znaczący, jest tak każdemu z nas drogi.« »Ach, najdroższy synu, nic nie mam, co bym ci na pamiątkę po mej śmierci zostawić mogła, jak oto ten krzyż. Gdy umrę, wyjmiesz go z mych skostniałych rąk i weźmiesz na pamiątkę z sobą. »Mój synu, jeżeli zostaniesz bogatym i znakomitym człowiekiem, nie wstydźże się postawić go na najokazalszym miejscu w twoim mieszkaniu; będzie to jedyna pamiątka po twojej ubogiej matce. Ilekroć nań spojrzysz, zawsze przypomnij sobie Tego, który z miłości ku nam umarł; przypomnij sobie nieszczęśliwą matkę, która z tym krzyżem w ręku umiera. Niech cię widok tego krzyża świętego umacnia zawsze w dobrym, żebyś żył niewinnie i cnotliwie, żebyś także wszystkich ludzi kochał, dobrze im czynił i nie wahał się dla ich dobra nawet życie poświęcić, choćbyś i przewidywał, że ci nawet nie podziękują za to. Wtenczas, mój kochany synu, ten spadek po twej matce więcej wart będzie, niż całe wielkie dziedzictwo, które cię czeka po ojcu«. Od długiego mówienia tak osłabła Genowefa, że prawie przytomność straciła. Przyszedłszy jednak po niejakim czasie do siebie, tak dalej mówiła: »0 gdybyś się tylko szczęśliwie dostał do twego ojca! Bo droga przez okropną puszczę, przez tę gęstą knieję, przez skały i bagna jest dla ciebie, biedna dziecino, zbyt trudna, daleka i niebezpieczna; ale ci Bóg dopomoże, tak, jak każdemu dopomaga przebywać daleko straszniejsze niebezpieczeństwa świata tego i doprowadza nas na koniec do szczęśliwej ostoi zbawienia, to jest do Nieba, gdzie odbierzemy nagrodę za nasze wszystkie cierpienia. Pamiętaj także wziąść z sobą kilka bań i ten kij, abyś się miał czym obronić od dzikiego zwierza. Jesteś wprawdzie słabą dzieciną, ale Pan Bóg, za którego pomocą ja, słaba kobieta, przestraszyłam żarłocznego wilka, stanie się twoim obrońcą i zasłoni cię puklerzem swej świętej opieki; albowiem kto Jemu ufa, ten śmiało depcze po żmijach i padalcach, zwycięża lwy i smoki«. 49 Gdy się zbliżył wieczór, choroba jeszcze bardziej się pogorszyła. Oddech Genowefy stawał się coraz cięższy, tak, że aż zimny pot kroplami na czoło występował. Zebrała jeszcze wszystkie siły i usiadłszy na posłaniu, patrząc litośnie na drogie dziecię przy niej siedzące, zawołała żałosnym głosem: »Bolesiu! uklęknij, abym cię jeszcze raz pobłogosławiła, tak, jak mnie moja kochana matka błogosławiła, gdym się z nią żegnała; widzę bowiem, że się zbliża moja ostatnia godzina«. Biedny chłopczyna uklęknął łkając, schylił twarz zapłakaną ku ziemi, złożywszy rączki nabożnie. Genowefa zaś, wyciągnąwszy ręce nad jego główką, mówiła czułym głosem: »Synu mój kochany! niech cię Bóg błogosławi, a Jezus Chrystus niech będzie z tobą, a Duch Święty niech kieruje i rządzi krokami twymi, abyś się stał uczciwym człowiekiem i nigdy nic złego nie uczynił«. Po czym przeżegnała go krzyżem św., uścisnęła czule i rzekła: »0 Bolesiu, synu mój! Gdy teraz pójdziesz pomiędzy ludzi i widzieć będziesz złe przykłady, pamiętaj, moje dziecię, żebyś mi się nie zepsuł! A gdy żyć będziesz w wygodach i dostatkach, wspomnij zawsze na słowa swej umierającej matki. Bo gdybyś kiedy miał zapomnieć o mojej ku tobie miłości, o moich łzach macierzyńskich i tych moich ostatnich do ciebie wyrzeczonych słowach i stać się złym, wtenczas na wieki byłbyś ode mnie odłączony. O Bolesiu, synu mój! Ty pozostaniesz na zawsze dobrym!« Już dalej nie mogąc mówić, upadła na posłanie i bez przytomności długo leżała, a biedny chłopczyna nie wiedział, czy matka śpi, czy też istotnie umarła. Klęczał koło niej, płacząc i łkając, i powtarzał ustawicznie te słowa: »0 Boże! zachowaj mi matkę. O Jezusie Chrystusie! przywróć jej życie«. Smutek hrabiego Zygfryda po wydaniu wyroku na Genowefę Hrabia Zygfryd, ciężko ranny, chorował wtedy w obozie, gdy na fałszywe oskarżenia swego ulubionego dworzanina Goiła 50 w pierwszym zapędzie swej niepohamowanej porywczości podpisał i odesłał ów fatalny wyrok, skazujący na śmierć Genowefę. Nie było w tym momencie przy nim jego starego i poczciwego towarzysza broni, kuniuszego Wolfa, który oddalony o kilka mil, z jednym oddziałem jazdy pilnował ciasnego wąwozu między górami. Gdy został zluzowany i wszedł do namiotu hrabiego, aby się o jego zdrowiu dowiedzieć, zaraz mu Zygfryd wszystko opowiedział, co się podczas jego nieobeności wydarzyło. Poczciwy sługa zdrętwiał i zbladł, jak ściana. »0 drogi Panie, cóżeś uczynił! Twoja małżonka jest niewinna! Za to gotów jestem położyć mą siwą głowę. Ta cnotliwa pani, tak pobożnie wychowana dziewica, nie mogła tak prędko stać się występną. Ale twój Goiło to jest niegodziwy człowiek. Pomnij na słowa swego wiernego sługi. Wiem ja dobrze o tym, że swymi pochlebnymi słowami potrafił sobie ująć serce pana; lecz wierz mi, drogi panie, on jest twoim największym nieprzyjacielem, bo cię w oczy ustawicznie chwali, a w sercu nienawidzi i nie waha się krzywdzić cię na majątku i honorze. Przeciwnie, ten jest twoim przyjacielem, kto się nie wzdrygnie powiedzieć ci prawdę, choć ci jest niemiłą, bo z przywiązania ku tobie naraża się nawet na twój gniew. Usłuchaj mnie, drogi panie, i cofnij natychmiast swój nierozważnie wydany wyrok. O mój Boże! jakąż to gwałtowną porywczością uniósł się mój pan! Poczytałbyś to za wielką zbrodnię, gdybyś najbiedniejszego z twoich poddanych skazał na śmierć, nie wysłuchawszy go wcale. O powściągnij twoją niepohamowaną popędliwość! Zawsześ jej żałował, ale teraz lękam się o Ciebie, żebyś jej twym życiem nie przypłaciła Spostrzegł hrabia, że się z wyrokiem pośpieszył, ale jeszcze był miał wątpliwości, która strona jest winna: czy jego żona Genowefa, czy też ulubiony Goiło. Bo ów list oskarżający był bardzo chytrze i podstępnie ułożony; posłaniec zaś, którego umyślnie wybrał Goiło, był podobnym jemu łotrem, doskonale w sztuce kłamstwa i obłudy wyćwiczonym; potrafił więc swym zaklinaniem się na poczciwość i co jest najświętszego, zaślepić podejrzliwego hrabiego. Jednak jeszcze tej nocy wysłał był drugiego gońca do Goiła z rozkazem, aby tylko kazał strzec jego małżonki w pokoju i nie dozwolił jej nigdzie wychodzić, ale żadnej jej nie robił krzywdy. Dał temu posłańcowi 51 najdzielniejszego konia i zalecił, aby pędził, co tylko może, obiecując wielką nagrodę, jeżeli zdąży jeszcze na czas do zamku i przywiezie mu zaspokajającą odpowiedź. W czasie oddalenia posłańca, Zygfryd codzień stawał się bardziej zamyślonym; raz zdawało mu się, że Genowefa jest niewinna, - po chwili znowu, że to niemożliwe, aby ów dobrodziejstwami obsypywany Goiło mógł tak haniebnie przed nim kłamać. A tak jego serce było ciągle miotane naj gwałtowniejszą namiętnością między nadzieją i wątpliwościami. Dziesięć razy na dzień wysyłał swego wiernego Wolta, aby zobaczył, czy nie widać powracającego-posłańca; całe noce trawił bezsennie, nie mogąc oczu zamknąć. Przybył nareszcie posłaniec i przyniósł okropną wiadomość, że Genowefa, tak, jak pan rozkazał, z dziecięciem tej samej nocy do lasu wyprowadzona i tamże stracona została. Usłyszawszy to, hrabia zbladł, jak gdyby na siebie wyrok śmierci wydany usłyszał; straszny żal go ogarnął. Poczciwy Wolf płakał, jak dziecko, gdy się o tym dowiedział, i wszyscy prawie rycerze w obozie przeklinali hrabiego i przysięgali, że skoro tylko do domu powrócą, w kawałki rozsiekają niegodziwego Goiła. Przeszło rok chorował hrabia na swoje rany, bo ciągły niepokój i zgryzoty sumienia opóźniały wyleczenie. Skoro wyzdrowiał, prosił o uwolnienie go ze służby. Że Maurowie już wtenczas zniesieni zostali, i nie było wcale żadnej obawy, przeto król chętnie go uwolnił. Natychmiast więc hrabia Zygfryd z poczciwym Wolfem i swymi towarzyszami broni pośpieszyli do domu. Gdy późno wieczorem wjechał do pierwszej wioski swego hrabstwa, nic innego od zgromadzonego ludu nie słyszał, tylko narzekania i lamenty na bezbożnego Goiła, który im wydarł tak miłosierną panią. Hrabia zsiadł z konia, przywitał starszych i dopytywał, co się podczas jego nieobecności stało; ale nic innego nie słyszał, tylko przekleństwa niegodziwego Goiła, a błogosławienie Genowefy. Z niespokojem i zakrwawionym sercem jechał dalej, chcąc jeszcze tej nocy przybyć do zamku Zygfrydsburga. Lecz cóż to ujrzał z daleka? Gdy podjeżdżał pod bramę, obiły się o uszy jego odgłosy hucznej kapeli, albowiem Goiło właśnie wyprawiał ucztę dla swych 52 pomocników. Uroił sobie bowiem, że hrabia z pewnością umrze z ciężkiej rany, miał się więc za pana całego hrabstwa, a przez ustawiczne rozrywki i huczne bankiety chciał, przygłuszyć głos wewnętrzny sumienia, który go coraz mocniej o popełnioną zbrodnię oskarżał. Ale i w owym czasie, gdy siedział przy sutej biesiadzie, słudzy roznoszący szeptali sobie do ucha: »Zobaczysz, jeżeli nasz dobry pan umrze, że ten chytry i przebiegły Goiło w czasie tych wojennych zaburzeń stanie się panem zamku«. Ale patrz tylko, jaki on pomieszany i niespokojnym »Tak! odpowiedział inny; jak on dziko wygląda, jak wesołość jego jest udana i wymuszona; a nawet i trochę strawy do ust nie bierze. Siedzi on tutaj na bankiecie, tak właśnie, jak winowajca przed ścięciem. Ja bym sobie nie życzył być w jego skórze, ani dzielić się z nim nagrodą, która go czeka na tamtym świecie!«. Hrabia kazał nareszcie dać trębaczowi hasło, że przyjechał do zamku. Straż zamkowa na ganku odpowiedziała trąbką. Na ten głos Goiło i wszyscy biesiadnicy, jakby piorunem rażeni, zerwali się od stołu, a wieść »Hrabia przybył!« rozległa się po zamku. Goiło, który by się prędzej śmierci spodziewał, niż powrotu pana, czym prędzej zszedł na dół na dziedziniec zamkowy i z pokorną miną trzymał hrabiemu drżącą ręką konia, póki tenże nie zsiadł. Zygfryd długo wpatrywał się w twarz jego, nie mówiąc ani słowa, a Goiło, blady jak trup, drżał cały ze strachu, jak złoczyńca przed surowym sędzią. Jego złe sumienie malowało się widocznie w jego ponurym i niespokojnym wzroku, a całą okropność jego zbrodni można było czytać na jego bladym i zdziczałym obliczu. Chwiejącym krokiem prowadził pana na schody, a jego drżąca ręka zaledwie zdołała trzymać palącą się pochodnię. Hrabia spostrzegł w całym zamku znaki największej rozrzutności i nieładu. Wszędzie napotykał na nieznane sobie strwożone jego powrotem twarze; ledwo kilku jeszcze starych sług powitało pana ze łzami radości. Wszedłszy na rycerską salę, zdjął z głowy szyszak i zażądał wobec wszystkich kluczy od zamku. Wiernemu Wolfowi kazał pozamykać zamkowe bramy, aby nikt nie uszedł, a szafarzowi zająć się przyjęciem strudzonych wojowników, po czym ręką dał znak, aby się wszyscy oddalili. 53 Pierwszy krok hrabiego był do pokoju małżonki. Zamknął go był Goiło zaraz po uwięzieniu hrabiny, i od tej chwili nie postawił w nim nogi, aby uniknąć wyrzutów sumienia. Wszystko w nim stało jeszcze na tym samym miejscu, jak owego poranka, gdy go opuściła Genowefa. Jeszcze stały krosienka, a w nich na pół zrobiony kobierzec, perłami haftowany, z napisem: »Wracającemu z wojny rycerzowi Zygfrydowi wierna małżonka Genowefa«. Jeszcze stała harfa oparta o książkę, zawierającą same budujące pieśni, które po większej części sama ułożyła, kojąc tęsknotę w nieobecności swego małżonka. Znalazł kilkanaście listów, do niego pisanych, z których każdy tchnął najczulszym przywiązaniem, najczystszą miłością i wiernością niezłomną, a z których on żadnego nie odebrał; z nich wyczytał, jak poczciwa żona codziennie się za niego modliła, aby szczęśliwie powrócił z wojny, jak się z tego naprzód cieszyła, że z synkiem lub córeczką na ręku będzie mogła powitać wracającego małżonka, jak się o niego troszczyła, ile ciągłe jego milczenie sprawiło jej łez i nocy bezsennych. Gdyż, jak od Genowefy nie odesłał Goiło żadnego listu, tak równie poprzejmował i zatrzymał wszystkie listy hrabiego do niej. Hrabia, wsparty na ręku, siedział pogrążony w swym żalu aż do północy. Wtem weszła do pokoju wierna Berta i przyniosła mu ów list Genowefy, napisany w więzieniu, pokazała mu dobrze znany sznurek pereł i wśród rzewnych łez opowiadała wszystko, co jej hrabina mówiła ostatniej nocy, nim na stracenie wyprowadzona została. Tu już hrabia nie mógł się dłużej powstrzymać; płakał, jak małe dziecko, powtarzając ustawicznie: »0 nieszczęśliwa Genowefo! I ciebie, najwierniejszą żonę, potrafiłem zamordować, jeszcze wraz z upragnionym dziecięciem, którym mnie Niebo obdarzyło przez ciebie. O, ja najnieszczęśliwszy z ludzi«. Poczciwy Wolf na próżno usiłował go pocieszyć. Po niejakim czasie porwał się nagle i zażądał miecza, chcąc własną ręką zabić niegodziwego Goiła, ale go wstrzymał sędziwy Wolf, aby go nie karał, ale wysłuchał go najpierw. - Rozkazał więc natychmiast schwytać tego złoczyńcę, okuć w kajdany i wtrącić do tegoż samego więzienia. Ten rozkaz ochoczo przez żołnierzy wykonany został. 54 Nazajutrz rano kazał przed sobą stawić winowajcę. Nim go przyprowadzono, przeczytał raz jeszcze list Genowefy i owe słowa: »Daruj mu, tak, jak ja mu przebaczam; niech z mojej przyczyny i jedna kropla krwi nie będzie przelaną«. Te słowa głęboko utkwiły w jego sercu! Gdy więźnia przed nim stawiono, rzekł do niego łagodnym głosem: »0 Gollu, cóżem ci to złego uczynił, żeś mi tak wielką wyrządził krzywdę? Co ci uczyniła moja ukochana żona, mój syn jedyny, żeś ich zamordował? Przybyłeś do mnie sierotą, wychowałem cię i obsypałem dobrodziejstwami. Czemuż tak okropnie odpłaciłeś?«. Goiło spodziewał się, że porywczy hrabia wściekać się będzie od złości; ta więc niespodziewana łagodność tak poruszyła jego serce, że wszystko wyznał. »Ach, hrabina jest niewinną, czystą jak anioł; ale ja, zaślepiony zbrodniczą namiętnością, byłem szatanem, i skusić ją chciałem. Ponieważ zaś ze wzgardą odrzuciła moje szalone zapały, moja namiętność przemieniła się we wściekłość; chciałem się zemścić na najniewinniejszej z niewiast, a także zabezpieczyć się od grożącego mi niebezpieczeństwa. Bałem się bowiem, abym nie przypłacił życiem, gdy ci prawdę powie, i dlatego ją uprzedzić chciałem^ Z jednej strony uczuł hrabia ulgę w sercu, gdy sam Goiło wyznał niewinność Genowefy; skinął więc ręką, aby go napowrót do więzienia odprowadzono; lecz z drugiej strony żal jego wzmógł się tym bardziej, gdy widział, że niewinną sam zamordować kazał, przeklinał więc swą popędliwość. Odtąd smutek hrabiego codzień się powiększał, a melancholia jego dochodziła niekiedy stopnia obłąkania. Sąsiedni rycerze, którzy go bardzo szanowali, odwiedzali go dość często, aby go rozerwać i pocieszyć. Ale żal hrabiego był nieutulony. Ciągle, siedział w pokoju Genowefy i nie wychodził stamtąd, chyba do kaplicy. Jedynym pragnieniem jego teraz było wynaleźć grób Genowefy, iżby mógł jej ciało z godnie pochować. Ale nikt nie wiedział, gdzie straconą została, bo owi dwaj ludzie, którzy ją na stracenie wyprowadzili, wkrótce potem zniknęli, i nikt nie wiedział, gdzie się znajdują. 55 Wyprawił tedy hrabia w zamkowej kaplicy żałobne nabożeństwo, na które wszyscy rycerze okoliczni z żonami przybyli, i tyle zgromadziło się ludu, że go nie zmieściła kaplica, a dziedziniec zamkowy ledwo objąć zdołał. Po czym hrabia rozdał hojną jałmużnę i kazał w kościele swej drogiej małżonce wystawić pomnik, na którym w skrócie cała jej historia była wyryta. Zygfryd znajduje Genowefę Upłynęło lat kilka, nim się Zygfryd dał namówić, aby wyjść z zamku. Ale i wtedy musieli go przyjaciele jego prawie gwałtem do tego zmuszać, używając wszelkich sposobów, aby go tylko cokolwiek rozerwać. Jeden wydał ucztę, na której grał wyborny lutnista; inny wyprawiał turnieje i gonitwy; trzeci zapraszał go na polowanie. Ostatnia ta zabawa była najskuteczniejsza do rozpędzenia jego ciągłego smutku, jako że hrabia zawsze polowanie namiętnie lubił. Gdy to jego przyjaciele spostrzegli, bardzo często urządzali rozmaite polowania; to na wilki, to na niedźwiedzie, to na dziki, którego to grubego zwierza było wtenczas pod dostatkiem w Niemczech. A hrabia musiał się na każdym takim polowaniu znajdować. Z namowy Wolfa zapowiedział też raz w swych kniejach wielkie polowanie, na które wszystkich rycerzy z całej okolicy zaprosił. Było to właśnie przy końcu zimy, dlatego czekali na dzień, w którym spadnie choć trochę śniegu. Niedługo czekali; spadł śnieg, a hrabia z orszakiem myśliwych, w towarzystwie wielu rycerzy, ruszył ze świtem do kniei. Wszyscy jechali konno, oprócz mnóstwa służebnej drużyny z żywnością i wiejskich naganiaczy. Trąbki myśliwskie zaczęły grać po kniei. Ubito wielką liczbę jeleni i dzików. I hrabia także trafił na jedną sztukę i rzucił się w pogoń za nią na koniu. Zwierzę uciekało hyżo przez skały, aż nareszcie schroniło się w jaskini Genowefy. Była to bowiem jej wierna łania, której mlekiem już przez siedem lat żyła Genowefa z synkiem. 56 Hrabia zeskoczył z konia i pobiegł śladami zwierza prosto do jaskini. Zajrzawszy, z wielkim podziwem ujrzał w głębi jaskini postać ludzką. Była to Genowefa, właśnie ze swej ciężkiej choroby ledwie się podnosząca, lecz tak jeszcze osłabiona i mizerna, że bardziej zdawała się należeć do tamtego niż do tego świata. Hrabia, zdziwiony tym, jak mniemał, nadnaturalnym zjawiskiem, zawołał: »Ktokqlwiek jesteś, jeżeliś człowiekiem, wyjdź tutaj na światło!« Genowefa wyszła, otulona w owczą skórę i bosa, stanęła przed jaskinią, mając ręce i ramiona gołe i tylko długimi włosami okryte, blada jak trup i drżąca od zimna. Hrabia przelękniony cofnął się kilka kroków i zawołał z przerażeniem: »Kto jesteś i jakim sposobem dostałaś się tutaj?«. Bo jej wcale nie poznał. Lecz hrabina .poznała go natychmiast z pierwszego wejrzenia. Rzekła więc słabym głosem: »Zygfrydzie, to już mnie wcale nie poznajesz? Jestem twoją żoną, Genowefą, którą na śmierć skazałeś. Ale to Bogu wiadomo, że jestem niewinna!« Osłupiały hrabia nie wiedział, czy to sen, czy rzeczywistość. Zdawało mu się, pogrążonemu w melancholii i oddalonemu od swoich ludzi, że to duch Genowefy objawia mu się w tej jaskini. Rzekł więc żałosnym głosem: »0 ty błogosławiony cieniu mej ukochanej małżonki! Wracasz zapewne, aby mi wyrzucać krew niwinnie przelaną! Czy to straszliwe zabójstwo tutaj spełnione zostało? ... może w tej jaskini pochowane twe zwłoki? Tak jest zapewne, i dlatego pokazuje się twój duch, że się odważyłem deptać tę ziemię, twą niewinną krwią zbroczoną, że twój zabójca zbliża się do twego grobu! Ach, wracaj, wracaj duchu błogosławiony! już moje sumienie dosyć mnie dręczy! Wracaj do przybytku pokoju i módl się za twego mordercę, za mnie, najnieszczęśliwszego z ludzi, dla którego już żadnej pociechy nie ma na tej ziemi, albo mi się okaż w światłości anielskiej i oświadcz, że mi przebaczasz!«. »Zygfrydzie! rzekła z płaczem Genowefa, Zygfrydzie, najuko- 57 chańszy mężu, jestem prawdziwie, rzeczywiście Genowefa, twoja żona! Jeszcze żyję! Dobrzy ludzie, którzy mnie mieli stracić, zmiłowali się nade mną i darowali mi życie pod warunkiem, abym nigdy nie wracała do ludzi, lecz pozostała w tej kniei, gdzie, jak widzisz, żyję w ostatniej nędzy!« Ale hrabia w swym przerażeniu prawie odchodził od siebie, nie słyszał więc słów Genowefy, lecz mając oczy w słup postawione, cały zdrętwiały patrzył na Genowefę, jak na ducha. Widząc jego pomieszanie, Genowefa zbliżyła się do niego i wzięła go z miłą uprzejmością za rękę. Lecz on drżał cały ze strachu i zawołał przeraźliwym głosem: »Ach, puść mnie, puść! Twoja ręka zimniejsza od lodu! Ach, życie stało się dla mnie ciężarem i śmierć będzie dla mnie najlepszym dobrodziejstwem^ Jeszcze raz odezwała się Genowefa: »Ach, Zygfrydzie, najukochańszy mężu«, a spoglądając nań tak mile, tak błogo, jak anioł niebieski, dodała: »Czyż to już wcale nie chcesz poznać twej nieszczęśliwej żony? Przypatrz się tylko, wszakże jestem! Oto masz rękę moją! przyjrzyj się temu pierścieniowi, który mam na palcu, a który dostałam od ciebie. Ach, nie trwóż się i ocknij z twego letargu!« Nareszcie ocknął się, jak z ciężkiego snu, odurzony Zygfryd i zawołał: »Takjest, poznaję twój głos, ty jesteś Genowefa!« - i padł jej do nóg. Powstawszy, długo się w nią z uniesieniem wpatrywał, nie mogąc ani słowa przemówić. Nareszcie łzy puściły mu się z oczu strumieniem, a czując w ściśnionym sercu niejaką ulgę, rzekł: »Ty więc to jesteś, moja najdroższa żono! Ty, Genowefa, w tak okropnym stanie! Do takiej nędzy przeze mnie, twego męża, doprowadzona! Ach, niegodzien jestem, żeby mnie ziemia nosiła! Jakże zdołam podnieść oczy na ciebie? Czy możesz mi kiedy tę zbrodnię przebaczyć?« Na to Genowefa z płaczem rzekła: »Najukochańszy Zygfrydzie, jam się nigdy na ciebie nie gniewała. Wiedziałam bowiem dobrze, żeś został oszukany. O powstań tylko, niech cię uściskam; widzisz łzy mojej radości!« 58 Hrabia zaledwie odważył się spojrzeć na Genowefę i rzekł: »Jakżeż, nie usłyszę od ciebie żadnego wyrzutu, o ty aniele dobroci? I ciebie, takiego anioła, mogłem tak ciężko znieważyć!« Lecz Genowefa odpowiedziała: »Uspokój się wreszcie! Wszystko, co się stało, uważaj za dopuszczenie Boskie. To wszystko stało się dla mojego dobra. Wygody i rozkosze świata możeby mnie popsuły. Tutaj, na puszczy, znalazłam Boga i niebo!« Gdy to mówiła, nadszedł Boleś, odziany tylko sarnią skórą; boso brnął po śniegu, który w tej dolinie wysoko około jaskini leżał. Pod pachą niósł wiązkę świeżych ziół, znalezionych przy źródle, a w ręku trzymał korzonek, który zajadał. Spostrzegłszy hrabiego w okazałym rycerskim ubiorze, z początku przeląkł się. Gdy jednak nieco ochłonął, zbliżył się do matki i rzekł: »Mamo, kto to jest? czy to także jeden z owych ludzi, co Się chcą zabić?«. A wziąwszy matkę za rękę, rzekł: »Nie płacz, kochana mamo, ja ci nie dam zrobić krzywdy. Niech mnie wprzódy zabije, niżby tobie wyrządzić miał najmniejszą krzywdę. Genowefa rzekła z miłością: »Kochany synu! nie bój się niczego. To jest twój ukochany ojciec! Patrz, on płacze nad nędzą naszą. Bóg go tutaj zesłał, aby nas z niej wybawił i wziął z sobą do domu«. Chłopczyk obrócił się i spojrzał mile na hrabiego. Jego ładne kędziorki, wzrok bystry, czoło wysokie, twarz regularna były żywym obrazem hrabiego. Widząc Zygfryd tego dziarskiego chłopczynę, dopiero całkiem przyszedł do siebie, wziął go na ręce i całując powtarzał ustawicznie te słowa: »0 mój synu, mój synu, moje najdroższe dziecię!« A w tym rozczuleniu, wzniósłszy oczy w niebo, drugą ręką przycisnął do serca Genowefę i z głębi rozczulonej duszy zawołał: »0 Boże, Boże! To zbyt wielkie szczęście na raz dla mego zbolałego serca. Pierwszy raz oglądam moje jedyne, najdroższe dziecię i zarazem znajduję ukochaną żonę, jak gdyby zmartwychwstałą^ Genowefa zaś, złożywszy ręce jak do modlitwy, w czułym rozrzewnieniu zawołała: »Tak jest, najłaskawszy Boże! Ty cudownym sposobem potrafisz 59 sercu ludzkiemu kilkuletnią nędzę w jednym momencie obficie wynagrodzić! Dziękuję ci. Boże, za wszystko! niech będzie błogosławione Twoje imię święte«. A chłopczyk, widząc tak wzruszonych rodziców, złożył także rączęta i zawołał: »Tobie niech będą dzięki, najłaskawszy Boże!«. Tu przez niejaki czas wszyscy troje stali w uniesieniu, albowiem serce tylko czuje, czego język wyrazić nie zdoła. Nareszcie przerwała to milczenie Genowefa: »Żyją jeszcze moi kochani rodzice? Jakże im się w sędziwym wieku powodzi? Wiedzą o tym, że ja jestem niewinna? Ach, już siedem lat opłakują moją śmierć«. Hrabia odpowiedział: »Żyją i wiedzą o twej niewinności! Natychmiast wyprawię posłańca do nich z tą radosną nowiną, że żyjesz«. Genowefa podziękowała Bogu: »0 Boże! bądź na wieki pochwalony! Wysłuchałeś moją modlitwę i spełniłeś moje najgorętsze życzenia: sprawiłeś, że mój mąż szczęśliwie powrócił z wojny, okazałeś moją niewinność, uratowałeś mnie od śmierci, pozwoliłeś mi doczekać tej błogiej chwili, kiedy moje dziecko mogę oddać w ręce własnego ojca, i jeszcze mi użyczasz sposobności oglądania moich najdroższych rodziców. O, Ty jesteś źródłem niewyczerpanej dobroci i łaski«. Po czym Genowefa wprowadziła swego małżonka do jaskini, bo już nie mogła bosymi nogami stać dłużej na śniegu. Schylony wszedł hrabia do tej pieczary, a obejrzawszy chropowate ściany, mały krzyż, mchem obrosły, i kamień przed nim, wydrążony klęczeniem Genowefy, posłanie ze mchu, kilka mis i flasz z bani i koszyk z sitowia, słowem wszystkie sprzęty w jej mieszkaniu, usiadł około Genowefy, wziął chłopczyka na kolana, a patrząc otworem jaskini na strome skały i ponure jodły, pokryte zaspami śniegu, westchnął głęboko i rzekł: »0 Genowefo! jakim to cudem swej wszechmocności utrzymał cię Bóg przy życiu na tej okropnej puszczy? Czy ci przysłał anioła z Nieba, który cię karmił? Ach, siedem lat bez kawałka chleba, bez ognia w zimie, bez pościeli, bez obuwia, bez odzieży, w tym śniegu, córka książęca, przyzwyczajona do wygód, która na złocie i srebrze jadała, chodziła tylko w bławatach, do tak okropnej nędzy przeze 60 mnie przywiedziona, jeszcze mnie kocha! O! to przechodzi miarę natury ludzkiej«. Ale mu tę mowę przerwała Genowefa, która, uśmiechnąwszy się z prawdziwą uprzejmością, prawdziwie anielską, choć z bladością na twarzy prawie grobową, rzekła: »Uspokój się przecie, mój kochany mężu, i już mi więcej o tym nie wspominaj. Bóg to wie najlepiej, że i na tej pustyni doznałam niejednej pociechy. Ale przestańmy już o tym mówić. Patrz raczej na nasze kochane dziecię, jak ślicznie kwitną jego lica rumiane. Przy najprostszej strawie, na wolnym powietrzu chowany, jest zdrowym i mocnym. W pałacu możeby uległ zepsuciu, jak zwykle w wygodach i dostatku chowany; uspokój się przeto raz i podziękuj Bogu«. Tu opowiedziała mu, jak Pan Bóg zesłał jej cudownie łanię, która jej dziecię przez cały czas żywiła. »Cudowne są drogi Opatrzności i niewyczerpane sposoby ratowania ludzi, rzekł Zygfryd! O nie zapominajże nigdy, mój synu, że, gdy cię twój własny ojciec odrzucił, a twoja biedna matka razem z tobą umierała z głodu i nędzy, niewyczerpana w swej dobroci Opatrzność, ciebie i twoją matkę uratowała od głodu przez to dobre zwierzę. I gdy nędza twej matki doszła do najwyższego stopnia, z którejby się zapewne wydobyć nie potrafiła, a ty, biedne dziecię, szukając ojca twego, pewniebyś stał się pastwą drapieżnego zwierza, i ja bym znikąd wiadomości o waszym nędznym stanie nie otrzymał, - łaskawa Opatrzność to samo właśnie nieme zwierzątko posłała, aby mnie tu do was sprowadziło. Tak cudownym sposobem zwykł Bóg dopomagać właśnie w najgwałtowniejszej potrzebie. Miej więc ufność w Bogu, a On cię nigdy nie opuści«. Powrót Genowefy do Zygfrydsburga Wyszli na koniec z jaskini wszyscy troje rozrzewnieni. Hrabia chcąc przywołać swych ludzi, zdjął z siebie przepasaną srebrną myśliwską trąbkę i zatrąbił głośno, a strome naokół skały stokrotnie powtórzyły to hasło. 61 Na głos trąbki rycerze i ludzie hrabiego konno i pieszo ze wszystkich stron zbiegli się w dolinie. Wszyscy dziwili się niezmiernie bladej i wynędzniałej niewieście, którą hrabia trzymał za rękę, i pięknemu chłopczykowi, który hrabiemu wisiał u szyi. Ciekawością zdjęci, okrążyli hrabiego i stali z uszanowaniem w głębokim milczeniu, bo widzieli, że wszyscy troje byli zapłakani. Do zgromadzonych odezwał się hrabia: »Szlachetni rycerze i wy, wierni słudzy! Patrzcie, oto jest stracona hrabina Genowefa, moja ukochana żona! A to jest mój syn jedyny, imieniem Boleś!«. Słowa te wznieciły w całym myśliwskim kole nadzwyczajne zdziwienie i zaciekawienie. Zaczęli więc rozmawiać głośno między sobą, i zewsząd było słychać stokrotnie powtarzane zapytania i okrzyki: »0 Boże! to nasza kochana hrabina! Czyż to jej nie stracono? Czy też z grobu nie powstała? Nie, to niemożliwe!« »Tak jest, to ona! Ach, litościwy Boże! Młody panicz! Jaki to śliczny dziarski chłopczyka - Tak z radości i wzruszenia długo nie mogli się uspokoić. Hrabia opowiedział wszystkim w krótkich słowach o całym tym zdarzeniu, następnie wydał rozkazy wszystkim swym ludziom. Jednych wysłał po odzież dla hrabiny, drugich po lektykę, trzecim kazał czynić przygotowania w zamku na jej przyjęcie, innym na koniec naznosić drzewa i rozniecić wielki ogień na wzgórzu, by myśliwską ucztę wyprawić. Sam hrabia w pobliżu ogniska rozpostarł na śniegu kobierzec, okrył żonę swym płaszczem i posadził ją na kobiercu. Wszyscy rycerze, których hrabina jeszcze dobrze znała, jeden po drugim cisnęli się do niej i witali ją z największym rozczuleniem, nie mogąc powściągnąć łez politowania i radości. Najbardziej cieszył się poczciwy Wolf. »Najłaskawsza Pani! rzekł, skraplając jej rękę łzami, teraz się dopiero cieszę, że Maurowie oszczędzili tej siwej głowy, gdym tej radości doczekał; teraz chętnie wstąpię do grobu!« Po czym wziąwszy chłopczyka na ręce i całując go serdecznie, dodał: »Witam cię, kochane dziecię! Jesteś żywym obrazem twego ojca! Bądźże odważnym i walecznym jak ojciec, łagodnym i cierpliwym jak matka, dobrym i pobożnym jak oboje«. Boleś był początkowo bardzo nieśmiały, znajdując się pierwszy raz między tylu ludźmi; lecz zwolna ośmielał się coraz bardziej. A że tak wiele nowych rzeczy naraz zobaczył, zadawał ustawicznie 62 pytania, wszyscy zaś, a szczególnie poczciwy Wolf, cieszyli się z pytań i uwag żywego chłopczyny, choć te nieraz śmieszne musiały im się zdawać. Najwięcej dziwił się jeźdźcom. Myślał z początku, że koń i człowiek na nim siedzący stanowią jedno stworzenie, przeto zapytał się ojca: »0jcze, czy to także są ludzie o czterech nogach?« Gdy rycerze zsiedli z koni i przyprowadzili mu konia, zapytał się: »0jcze, gdzieżeś te zwierzęta złowił? gdyż tu u nas w lesie nie ma wcale podobnych zwierząt«. A przypatrując się koniom, mającym w pysku srebrne i wy-złacane wędzidła, zawołał: »Ej! czy te zwierzęta żrą srebro i złoto?« Gdy zaś rozpalono ogień, zdziwiony chłopczyk zawołał: »Ma-mo, czy ci ludzie z obłoków przynieśli błyskawicę, lub czy im Bóg łaskawy użyczył swoich piorunów ognistych?« A przyglądając się blaskowi ognia i czując dobroczynne ciepło, mówił dalej: »0! to jest wspaniały dar Nieba, nieprawdaż mamo? Gdybyśmy byli o tym wiedzieli, bylibyśmy prosili Pana Boga o ogień; w tę ciężką zimę jak bardzo by nam się przydał!« W czasie uczty szczególne jego zainteresowanie wzbudziły owoce. Wziął zaraz piękne czerwone jabłko i rzekł: »0jcze, to pewnie u ciebie nie było zimy, że masz tak piękne świeże owoce. Ach, jakże u ciebie musi być pięknie!« Potem przyglądał się długo szklance, nie śmiejąc ani razu wziąć jej w rękę; potem, trzymając ją ostrożnie paluszkami, rzekł: »A to się nie topi! Ja myślałem, że to z lodu zrobione«. Dowiedziawszy się zaś, że to szkło i z czego się robi, zawołał: »0 jakże wiele rzeczy Pan Bóg stworzył, o których ja wcale nie wiedziałem!« I to mu najwięcej sprawiło zadowolenia, że przez szklankę mógł widzieć matkę, ojca i wszystkich obecnych. Gdy sługa postawił przed nim srebrny świecący się talerz, w którym jak w zwierciadle można się było przejrzeć, i gdy w nim ujrzał swój obraz, zrazu mocno się zląkł, cofnął się w tył, wziął z bojaźnią talerz do ręki, chcąc się koniecznie dotknąć owego chłopca, którego w nim ujrzał. Było to zupełnie nad jego pojęcie. 63 Najbardziej to go dziwiło i cieszyło, że, gdy on pokazał twarz surową, to samo uczynił chłopiec, a gdy on się uśmiechnął, i ów chłopiec uśmiechać się zaczął. A tak goście mieli tysiąc pociech z chłopca; śmiali się teraz do rozpuku, choć niedawno jeszcze płakali. Gdy skończyli ucztę, nadjechał posłaniec z sukniami dla Genowefy. Udała się Genowefa do jaskini, upadła na kolana przed krzyżem, dziękując Bogu za cudowne ocalenie, i ubrała się. Ów krzyż drewniany zabrała z sobą na pamiątkę tylu cierpień i wyszła z jaskini ubrana. Tymczasem słudzy zrobili z gałęzi brzozowych nosidła, jakby lektykę. Hrabia rozpostarł na nich swój płaszcz i posadził Genowefę i synka. I tak wszyscy ruszyli ku domowi. Gdy wyszli na drogę bitą, zastali tam już czekającą na Genowefę lektykę, przyniesioną z zamku, do której, jako dużo wygodniejszej, przesiadła się z synkiem. - Za lasem czekało na nich mnóstwo ludzi, którzy wyszli na jej spotkanie. Wiadomość bowiem, że się hrabina znalazła, rozeszła się lotem błyskawicy po całym hrabstwie i okolicy. Lud wiejski rzucił swe prace, parobcy pozawieszali cepy, dziewki postawiły w kąt kądziel, całe wsie pozostały próżne, nikt bowiem w domu nie pozostał; nawet chorzy wstawali z łoża niemocy; każdy brał najpiękniejsze odświętne suknie, wszyscy śpieszyli ujrzeć ukochaną panią. Była to prawdziwa uroczystość dla ludzi. Im bliżej byli zamku, tym liczniejsze gromady stały wszędzie po drogach, a każdy witał ją ze łzami radości i dziękczynienia skierowanemu ku Niebu. Między ludem, witającym panią, znaleźli się także dwaj pielgrzymi w długich pielgrzymskich płaszczach i z laskami w ręku. Ci, przystąpiwszy z obu stron lektyki, rzucili się Genowefie do nóg; byli to Hinc i Kunc, ci sami, którzy ją stracić mieli. Obydwaj, szczególnie zaś Kunc, błagali ją o przebaczenie, że, bojąc się gniewu rządcy, mimowolnie stali się przyczyną takiej niedoli swej pani, zostawiwszy ją samą w tak dalekiej pustyni. Opowiadali wszystkim, jak, z obawy o własne życie ze strony okrutnego Goiła, udali się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, skąd dopiero przed kilku dniami powrócili, i jeszcze nikomu ze swoich się nie pokazali, gdyż myśleli, że już dawno hrabina nie żyje, i dlatego postanowili o tym milczeć, aby hrabiego na nowo nie zasmucać. 64 Nareszcie jeden z nich rzekł: »Ach, najmiłościwsza pani! jakimże to cudem się stało, żeś pani od mrozu i głodu nie umarła, albo od drapieżnych zwierząt rozszarpaną nie została? Myśmy byli pewni, że pani już dawno zginęła okropniej szą śmiercią, niż ta, którąśmy wykonać mieli«. Genowefa kazała stanąć i, podając im z lektyki ręce, rzekła: »Wam, dobrzy ludzie, po Bogu zawdzięczam moje i syna ocalenie«. A obróciwszy się do synka, rzekła do niego: »I ty, moje dziecię, podziękuj im; są to ci sami, którzy otrzymali rozkaz zabić mnie i ciebie; jednak woleli bardziej słuchać Boga i swego sumienia, niż ludzi, i darowali nam życie«. A potem rzekła do nich z uśmiechem, ale i ze łzami w oczach: »Żałujecie teraz tego, żeście mi życie darowali?« »Ach, Boże! rzekli obaj, - wtedy myśleliśmy, żeśmy nie wiem co wielkiego zrobili, gdyśmy pani darowali życie, a teraz dopiero widzimy, żeśmy powinni byli z narażeniem własnego życia ratować panią i odprowadzić do rodziców«. Rzucili się także hrabiemu do nóg, błagając miłosierdzia i dziękując mu za litość, którą nad ich opuszczonymi żonami okazał. Po powrocie dowiedzieli się z wielkim zdziwieniem, jak ich w ostatnim liście poleciła hrabina łasce i opiece swego męża i jak hrabia dokładnie wykonał ostatnią prośbę nieszczęśliwej małżonki. Hrabia zaś im powiedział: »Nie wiedziałem o tym, żeście okazali miłosierdzie nad moją nieszczęśliwą żoną i dziecięciem i darowali im życie. A że troszczyłem się o wasze żony i dzieci, to mimo mej niewiedzy spełniło się przeze mnie na was, że »kto czyni miłosierdzie, ten dostępuje miłosierdzia^ Wstańcie i pójdźcie, bo i nadal nie przestanę mieć o was staranie«. Wstali obaj i szli za lektyką, a Hinc rzekł do Kunca: »0tóż teraz widzisz, że to jest prawda, com ci wtedy powiedział, że się nie trzeba bać czynić dobrze, choćby to nawet związane było z narażeniem własnego życia. Bo dobry uczynek prędzej czy później zawsze na dobre wyjdzie«. Gdy ten cały uroczysty orszak wychodził z lasu, skąd już zamek 65 można było ujrzeć, uderzono we wszystkie dzwony, a głosem ich rozrzewniony lud płakał z radości. Nikt nie dał rozkazu, aby dzwonić; sam to lud uczynił, gdy ujrzał wracającą swoją panią. W samym Zygfrydsburgu taki był natłok zgromadzonego ludu, iż go okiem przejrzeć nie można było. Jedni powłazili na drzewa nad drogą, inni na dachy; każdy chciał ujrzeć ukochaną panią, którą już dawno mieli za umarłą i której zgon opłakiwali tak gorzko. Odkryto całkiem lektykę, aby hrabinę lepiej można było widzieć. Wszystkich oczy na nią tylko były zwrócone, a ucieszony lud wydawał okrzyki najwyższej radości, które tłumiły rozlegające się odgłosy dzwonów. Genowefa zaś, ten wzór dobroci i anielskiej pokory, siedziała, nie śmiejąc oczu wznieść na te oznaki powszechnego hołdu i uszanowania, mając syna na kolanach, który, okryty swą sarnią skórą, trzymał w rączce ów krzyżyk drewniany. Po prawej stronie lektyki jechał konno hrabia, po lewej zaś wierny Wolf. Za nimi postępowali dwaj pielgrzymi, a w środku nich szła obłaskawiona łania, jako piesek domowy. Rycerze i cała służba częściowo poprzedzali lektykę, a częściowo szli za nią. Gdy ta uroczysta procesja szła wolnym krokiem, między ludem dawały się słyszeć głosy: »Ach! jaka nasza pani kochana. Jaka niewinność maluje się na jej twarzy! Jest to wierny obraz Najświętszej Maryi Panny, stojącej pod krzyżem«. Inny znowu mówił: »Patrzcie tylko na tego ślicznego chłopczyka! jakże mu pięknie w tym sarnim futerku i z krzyżykiem w rączce: tak właśnie malują św. Jana na puszczy«. Inny jeszcze dodał: »Ale patrzcie tylko na łanię; jakież to miluchne zwierzątko! Ach, jakże nasza pani musi być dobra, kiedy ją nawet nierozumne kochają zwierzątka«. Niejeden starzec przywlókł się ledwie o kiju i rozpływał się we łzach, dziękując Bogu, że mu jeszcze pozwolił dożyć i oglądać swą drogą panią. Gdy Genowefa przybyła do zamku, zastała przed bramą zgromadzone wszystkie panie z całej okolicy, które, nie wiedząc jedne o drugich, bez żadnego umówienia, jednomyślnie, z własnego nat- 66 chnienia przybyły na powitanie Genowefy. Uważały one bowiem ten dzień, jako dzień triumfu niewieściej niewinności i cnoty i jako największą dla nich uroczystość. Wszystkie były pięknie przybrane, a na przedzie ślicznej urody panienka, w białe szaty ubrana, podała Genowefie wieniec, uwity z zieleniejącego zawsze mirtu i białych kwiateczków, będących godłem jej niewinności i wierności. »0dbierz - rzekła ta dziewica, podając jej wieniec i nie mogąc od płaczu mówić, - odbierz ten wieniec, ofiarowany ci w imieniu nas wszystkich. Piękniejszą koroną twej cnoty Bóg cię w Niebie obdarzy«. Genowefa nie znała owej panny, podającej jej wieniec, ale obecne panie powiedziały jej, że to poczciwa Berta, która ją odwiedziła w więzieniu. »Szlachetna pani! - rzekły, - ona jedna w twej niedoli niosła ci pomoc; ona też powinna być najpierwszą uczestniczką czci i radości!« Gdy Genowefa przypatrzyła się dziewczynie, poznała na jej szyi znajome sobie perły i przypomniała sobie zaraz całą okropność więzienia. »Ach, łaskawy Boże! zawołała, podnosząc oczy w niebo, któżby się wtedy spodziewał, gdym z tych murów z moim niemowlęciem, jako występna, na śmierć prowadzona była, że tu znów, otoczona takim szacunkiem i uszanowaniem, powrócę! Ty tylko, o Boże, wiedziałeś to już wtenczas, gdy gotowałeś dla mnie tę radość. - Boże! mówiła dalej, odbierając ze skromnością wieniec z rąk dziewicy, kiedy już na tej ziemi tak nagradzasz niewinność, jakże ją dopiero w niebie wynagrodzisz«. »Tak jest, łaskawa pani - dodał poczciwy Wolf, - choć nie zawsze na ziemi cnota wynagradzana bywa i choć dzień taki jak dzisiaj jest bardzo rzadki, czyni to przecie Pan Bóg niekiedy, aby nas zachęcić do pełnienia cnoty i pokazać cień owej szczęśliwości, która nas w Niebie czeka«. Potem, obróciwszy się do swego pana, rzekł: »Już to osiemdziesiąt lat żyję na świecie, często powracałem z wyprawy do zamku, ale jeszcze nigdy takiego tiumfu nie widziałem, w jakim nasza pani ukochana przybywa«. A hrabia rzekł: 67 »Kochany towarzyszu broni, sam Pan Bóg zgotował ten triumf dla niej; jest to naj świetniej szy triumf, bo triumf cnoty nad zbrodnią!« Wszyscy obecni, słysząc te słowa, zawołali: »Amen«. I od tego czasu dziewice postanowiły używać do ślubu wieńce z zielonego mirtu i białych kwiateczków, jako godło dziewiczej niewinności i wierności małżeńskiej; zwyczaj ten utrzymuje się do dzisiejszego dnia w wielu prowincjach niemieckich. Ten nadmiar radości, doznanych w tym dniu, tak osłabił Genowefę, że ją musiano niezwłocznie zanieść do pokoju, gdzie jeszcze raz podziękowała Bogu za swe cudowne wybawienie, a pomodliwszy się nieco z żoną Drako i jej osieroconymi dziećmi, zapewniła ich na nowo o swej opiece i udała się na spoczynek. Wierna zaś Berta odtąd ciągle przy jej boku pozostawała. Genowefa ogląda swych rodziców Gdy w Zygfrydsburgu wszystko oddychało najwyższą radością, w pałacu księcia Brabanckiego panował żal nieutulony. Poczciwy Wolt wyjednał sobie u hrabiego tę łaskę, aby nie kto inny, tylko on pośpieszył do rodziców hrabiny z tą radosną nowiną, że Genowefa się odnalazła. Tłumaczył mu wprawdzie hrabia, że to podróż daleka i za ciężka na jego podeszłe lata i że ją młodszemu zlecić wypada, ale poczciwy Wolf odpowiedział: »Pan Bóg po tylu wojennych wyprawach jeszcze mi tę ostatnią zgotował radość, której nikomu nie ustąpię; pozwól więc, kochany Panie, abym się natychmiast puścił w podróż. Nie zastrasza mnie przykra pora roku, od tego bowiem momentu czuję się o dziesięć lat młodszym i zdaje mi się, że nie mogę piękniej zakończyć mojego rycerskiego zawodu, jak tą jazdą. Gdy jej dokonam, chętnie udam się na spoczynek i legnę w grobie, albowiem spełnione będą wszystkie moje życzenia«. Rozrzewniony hrabia tą jego prośbą rzekł: Jedźże w Imię Boskie, ty, najwierniejszy mój towarzyszu broni; 68 weź najdzielniejszego konia z mej stajni, dobierz sobie do orszaku najpoczciwszych rycerzy i powiedz najdroższym moim teściom, co ci twoje serce do ust poda, a Bóg niech cię szczęśliwie prowadzi tam i z powrotem«. Genowefa kazała go raz jeszcze do siebie zawołać, dając mu rozmaite zlecenia do swych kochanych rodziców, jakie jej podyktowało wdzięczne i posłuszne serce. Odebrawszy Wolt takowe zlecenia, przez całą noc nie mógł zasnąć. Jeszcze jutrzenka nie pokazała się na niebie, gdy on, ubrany do podróży, pobudził wszystkich jeźdźców, sam pomagał siodłać konie i ledwo był świt, puścił się w drogę z wybranymi towarzyszami, a jadąc ciągle na przedzie, ustawicznie zachęcał ich do pośpiechu. Gdy mu towarzysze przekładali, że taki wielki pośpiech niepotrzebny, odpowiedział: »Pomnijcie tylko na zmartwienie rodziców, których mamy w smutku pocieszyć. Komu o jeden tylko moment można skrócić zmartwienia, tam nie można się lenić ani folgować. Nieraz śpieszyliśmy się zadawać rany i łzy wyciskać, pośpieszmy się tym bardziej teraz, gdy mamy goić rany i łzy ocierać. Ach! jak bym pragnął, żeby mój rumak miał skrzydła«. Kończąc te słowa, dał ostrogi swemu koniowi. Na noclegu u pewnego rycerza dowiedział się Wolf, że pobożny Biskup, który dawał ślub hrabiemu i Genowefie, tylko o kilka mil drogi poświęca właśnie nowy kościół. Usłyszawszy to, rzekł do towarzyszów: Obróćmy się w tę stronę, aby się i ten czcigodny mąż dowiedział o tak radosnej nowinie. Od niego, jako od roztropnego męża, zasięgniemy dobrej rady, abym to poselstwo na dworze księcia najprzyzwoitszym sposobem załatwił. JU.Ż długo myślę nad tym w drodze, a jeszcze nic nie postanowiłem^ »Zdaje mi się, że najlepiej, skoro tylko wjadę na dziedziniec pałacu, zawołam na głos: Genowefa znalazła się! Genowefa żyje! Ale z drugiej strony uważam, że nie wypada tak obcesowo wchodzić do pałacu. Ja już jestem w podeszłym wieku, przyzwyczajony słuchać o okropnych wypadkach, a przecież, rzecz dziwna, ta wieść: »hrabi-na żyje!« tak mnie z nóg ścięła, żem drżał cały z nadzwyczajnego wzruszenia i do tego momentu czuję dreszcz po wszystkich człon- 69 kach. Nigdy bym nie myślał, aby nadmierna radość mogła nas tak porazić. A gdy radość u obcych tak mocne czyni wrażenie, to by rodziców o śmierć mogła przyprawić. Ale tej sztuki nie posiadam, abym im zwolna tej radosnej udzielił wiadomości. My, wojacy, umiemy lepiej wywijać mieczem niż językiem, dlatego ten mąż musi dać dobrą radę, gdyż on najlepiej umie słowem pocieszyć i ująć za serce«. Czcigodny pasterz nadzwyczajnie się ucieszył z tej wiadomości, wielbił opatrzność Boską i rzekł do Wolfa: »Bądź spokojny, szlachetny mężu, Bóg sam najlepiej wszystkimi okolicznościami rozporządza. Właśnie wyjeżdżam z mego pasterskiego obowiązku do tych strapionych rodziców, pojedziemy więc razem«. Ucieszył się z tego Wolf tym bardziej, że mógł towarzyszyć tak czcigodnemu pasterzowi. Książę i księżna, skoro tylko otrzymali okropną wiadomość o straceniu swej córki, corocznie obchodzili tę żałosną pamiątkę wśród łez i modlitw w kaplicy zamkowej. Właśnie w tym dniu była rocznica tej smutnej tragedii - więc oboje siedzieli w swej komnacie, pogrążeni w największym żalu. Byli już w sędziwym wieku, a włosy ich z lat i zmartwienia były pokryte białym szronem. Oboje mieli na sobie żałobę, albowiem księżna od owego dnia okropnej wieści nigdy nie zdejmowała swego stroju żałobnego. Na zamku książęcym tak ponura panowała cisza, jakby w nim wszyscy ludzie pomarli; bo nie dla nich odtąd były towarzystwa, ani wesołe rozrywki. Był to właśnie czas nabożeństwa; czekano tylko na przybycie Biskupa, który corocznie zwykł był w tym dniu do nich z pociechą przybywać i odprawiać za duszę ich córki żałobne nabożeństwo przy tym samym ołtarzu, przy którym związek małżeński Genowefy z hrabią błogosławił. Sędziwy książę, siedząc pogrążony w głębokim smutku, myślał sobie: »0, jakże to okropne nieszczęście, że taka hańba spotkała nasz dom książęcy i że ród nasz tym sposobem zagasnąć musiał. Jednakże Twoja wola, Panie, niech się stanie, nie nasza«. Księżna zaś łkając rzekła: »0 moje jedyne najukochańsze dziecię! Czyż się kiedy w życiu mogłam spodziewać, że je przez ręce katowskie utracę! O Genowe- 70 fo, Genowefo! Myśmy się pocieszali, że ty, jak anioł pocieszający, staniesz przy naszym śmiertelnym łożu i zamkniesz nam powieki, a ciebie spotkał los tak okropny«. Jednakże, reflektując się w swojej rozpaczy, dodała także: »Twoja wola, o Panie! niech się stanie«. Wtem wszedł do zamku czcigodny Biskup, a twarz jego jaśniała niebiańską radością. Powitawszy księcia, rzekł; »Przecież raz porzućmy zbyteczny smutek, a pocieszmy się w Panu! Pan zasmucił. Pan pocieszyć potrafi«. Po czym zaczął im w świętym poruszeniu mówić, jak dziwne są drogi Opatrzności. Porównywał ich smutek do żalu Jakuba, gdy mu ukochany syn Józef został wydarty. Dalej przedstawiał radość tego patriarchy, gdy znalazł swe ukochane dziecię. Zapał, z jakim mówił Biskup o opatrzności Boga, która wszystkim mądrze kieruje, taką otuchą i zaufaniem napełnił serca obojga książąt, że smutek ustąpił z ich zbolałego serca, i promień nadziei zajaśniał na ich wypogodzonym czole. »0, gdyby nam Bóg użyczył takiej radości!« odezwała się księżna, składając ręce do modlitwy. Lecz książę dodał: »Choćby przynajmniej w przyszłym życiu!« »Jeszcze i w tym życiu! odezwał się. Biskup. U Boga nic nie ma niemożliwego. Bóg i teraz czyni cuda, choć ich nie zauważamy. On zasmuci. On pocieszy! Jeszcze w Niebie króluje Bóg Jakuba i Józefa, który wzmacniał wasze serca, żeście nie ulegli pod ciężarem smutku, - niechże was teraz umocni, abyście znieśli radość, którą wam głoszę. Zamiast smutnych pogrzebowych śpiewów, zanućmy hymn dziękczynny »Ciebie, Boże, chwalimy«, bo Genowefa żyje, i widzieć ją będziecie!« Oboje jakby w świętym zachwyceniu spojrzeli na Biskupa. Dreszcz przeszedł po ich ciele na te słowa świątobliwego kapłana. Obawa z nadzieją walczyły na przemian w ich sercu tak dalece, że z początku trudno im było pojąć i uwierzyć. Wtem Biskup otworzył drzwi do przedpokoju i zawołał Wolta, czakającego tamże ze swymi towarzyszami, i rzekł: »0to jest mąż, który wam to wszystko szczegółowo opowie«. Wszedłszy Wolf do komnaty i oddawszy pokłon parze książęcej, rzekł: 71 »Tak jest, ukochana hrabina żyje! To tak pewne jak Bóg w niebie. Tymi oczami widziałem jej anielskie oblicze, tymi uszami słyszałem głos ujmujący, tymi ustami całowałem jej dobroczynną rękę!« Wieść, że Genowefa żyje, w momencie rozeszła się po całym pałacu. Wszyscy domownicy, nadzwyczajną radością przejęci, zbiegli się, jak gdyby na zawołanie, do pokojów książęcych, gdzie poczciwy Wolf wśród radosnych łez, które obficie spływały po jego siwej brodzie, opowiadał cudowną historię ocalenia Genowefy, przerywając często swą mowę z powodu nadzwyczajnego wzruszenia i podziwu słuchającej rzeszy. Książę i księżna siedzieli prawie nieporuszeni, przytłoczeni ciężarem niespodziewanej radości, i nie wiedzieli, co się z nimi dzieje. Gdy już nie mogli wątpić o prawdzie, albowiem wszyscy towarzysze Wolfa potwierdzili każde jego wyrzeczone słowo, gdy nareszcie usłyszeli z ust samego Wolfa, co mu poleciła Genowefa, wtedy jakby ocknęli się z letargu, na nowo jakby odzyskawszy życie, i zawołali oboje; »Ach! dosyć żyliśmy, skorośmy tej pociechy dożyli. Pojedziemy natychmiast do naszego ukochanego dziecięcia, abyśmy je raz jeszcze mogli zobaczyć, a potem spokojnie wstąpili do grobu«. Złożywszy więc w kaplicy Panu Bogu gorące dzięki za ocalenie drogiej córki, niebawem udali się w podróż, a pobożny Biskup i poczciwy Wolf z przydanymi sobie jeźdźcami towarzyszyli książęcej parze w tej podróży. Tymczasem Genowefa, mając myśl swobodną, wśród wszelkich wygód i dostatków prędko zaczęła przychodzić do siebie, a mocny rumieniec już się wybijał na jej obliczu. Jeszcze tylko jedno pragnienie napełniało jej serce, aby jak najprędzej mogła ujrzeć i uściskać swych kochanych rodziców, którzy przybyli do zamku Zygfrydsburga prędzej niż zwyczajnie i rzewnymi łzami witali swe ukochane dziecię. Sędziwy ojciec, przyciskając do serca swą córkę, w tym samym uczuciu, jak niegdyś Symeon, zawołał: »Teraz, Panie zabierz w pokoju sługę Twojego, gdy oczy moje oglądały zbawienie«. A bogobojna matka, tuląc płaczącą córkę z radości do łona, powtarzała słowa Jakuba Patriarchy: »Teraz chętnie umrę, gdy tylko żyjesz i jesteś niewinna«. 72 Oboje rodzice nasycić się nie mogli jej widokiem i ściskali naprzemian ukochane dziecko. Wtem nadbiegł dziarski chłopczyk. Gdy go ujrzeli, zawołali uradowani: »Ty więc jesteś naszym wnukiem! O pójdź, pójdź, kochane dziecię, w nasze objęcia«. A wziąwszy chłopca na ręce i całując go serdecznie, wołali oboje: »Niech cię Bóg błogosławi, nasze kochane dziecię! ?< Po czym oboje, uniesieni świętym uczuciem wdzięczności ku Bogu, zawołali, podnosząc oczy ku niebu: »0 jakże cudowny jesteś, o Boże! Myśmy już dawno dziecię nasze opłakali, jako stracone, a Ty nam teraz zsyłasz dwukrotną pociechę, pozwalając nam oglądać córkę i wnuka«. Na koniec zbliżył się do nich pobożny Biskup, którego w tym uniesieniu i zbytku radości nie spostrzegli. Gdy go Genowefa ujrzała, zdawało jej się, że przybywa do niej posłaniec z nieba. Tu czcigodny pasterz, powitawszy ich mile, wzniósł ręce do góry i rzekł: »0tóż Pan spełnił, co przez moje usta przepowiedział. On ci, córko moja, i wam wszystkim obecnym większe zgotował szczęście, niż wszelka szczęśliwość doczesna. Zaczęło się wprawdzie od wielkich cierpień, jak to wszelkie zbawienie na ziemi zaczynać się musi. O, jakże to Pan Bóg wszystko zupełnie inaczej uczynił, niżeśmy myśleli! A jak wtedy byliśmy wszyscy razem, tak i teraz nadspodziewanie zgromadził nas wszystkich razem, aby w tym dniu powszechnej radości nie brakowało nikomu nikogo, byśmy Mu wszyscy razem nasze łzy na ofiarę dziękczynień złożyć mogli; owszem, liczba nasza tą lubą dzieciną pomnożona została, albowiem Pan Bóg zawsze więcej zwykł czynić, niż obiecuje. Błogosławiony ten, który wytrwa w dobrym, albowiem, gdy zostanie doświadczony, otrzyma koronę w Niebie, którą Bóg przyobiecał tym, co Go kochają, a która i was czeka«. 73 Cierpienia Genowef y stały się błogosławieństwem całego kraju Gdy już Genowefa przyszła do sił, codziennie przychodzili ludzie, aby ją widzieć. Sędziwy Wolf musiał jej dać przyrzeczenie, że przystęp do niej najbiedniejszemu nie będzie wzbroniony. Tak więc gromadnie wpuszczeni byli do jej pokojów, gdzie zwykli byli zachowywać się tak skromnie, że ledwie oddychać śmieli, stojąc z głębokim uszanowaniem, jak w kościele. Nawet małe dzieci, które matki trzymały na ręku składały swoje rączęta, jak do modlitwy. Genowefa siedziała zwyczajnie w swoim krześle; ubrana w bieli, a jej śliczna bladorumiana twarz była tak piękną, tak ujmującą, że się zdawało, jak gdyby niebiańskim światłem otoczona była. Umiała ona do każdego z nawiedzających wyrzec słów kilka, które oni przez całe życie powtarzali. »Kochani ludzie, mówiła przyjemnym głosem, cieszy mnie to mocno, że mnie odwiedzacie. Dziękuję wam za wasze przywiązanie i miłość, z którą dzielicie cierpienia i pociechy moje. Ach! ja to sobie wyobrazić mogę, że i was dotknęła niejedna przykrość, że wy na tym świecie wiele cierpieć musicie. Ale kochajcie tylko Boga, pokładajcie w Nim niezachwianą nadzieję i nie rozpaczajcie nigdy, albowiem On położy koniec waszym utrapieniom! Gdy już wszystko zdaje się być stracone, Bóg jeszcze dopomóc może, albowiem Bóg wszelkie zło w dobro zamienić umie. Czyż nie widzicież, co się ze mną stało? Nie pragnijcie wielkich bogactw, przestawajcie na małym, gdyż i w stanie braku wygód i dóbr materialnych można być szczęśliwym, jak ja tego doświadczyłam na puszczy. Choć ubogimi jesteście, macie przecież więcej, niż ja miałam w lesie: macie mieszkanie, odzież, a w zimie ciepłą strawę i ciepłą izbę. A czegóż więcej człowiek potrzebuje? Nie przywiązujcie zbytecznie waszego serca do dóbr doczesnych, ufajcie bardziej Bogu samemu, niż pieniądzom, bo Pan Bóg w jednej chwili może największego bogacza uczynić najbiedniejszym nędzarzem, a przeciwnie, ubogiego może uczynić bogatym, jak to na mnie widzicie. Chodźcie zawsze drogami Pańskimi i strzeżcie się najmniejszego grzechu. Kto kocha Boga i ma Go w swym sercu, ten ma Niebo w swym sercu. 74 Modlitwa dodaje mu siły do znoszenia wszelkich przeciwności, przebija obłoki i nigdy bezskuteczna nie bywa. Czyste sumienie zaś jest największym skarbem, najpewniejszą pociechą w cierpieniach, w więzieniu, chorobie i śmierci. O tym przekonać się może każdy, jak ja się o tym przekonałam. »Gdy wam sumienie czyni wyrzuty, bo któż jest zupełnie bez winy, starajcież się natychmiast, abyście się pojednali z Bogiem: uciekajcie się pod obronę Matki Bożej i Jej Boskiego Syna Jezusa Chrystusa, którego Ojciec niebieski dla naszego zbawienia przysłał na ten świat. On jest przebłagalną ofiarą za nasze grzechy, albowiem On krew własną przelał na ich zgładzenie. Jeżeli zaś wyznamy grzechy nasze, litościwy Bóg zlituje się nad nami, odpuści nam nasze nieprawości i z wszelkiej zmazy oczyści. »Słuchajcie słowa Bożego czyli Ewangelii, w której wszystkie nauki zbawienne są zawarte. Z Ewangelią w jednym ręku, a z krzyżem w drugim, przybyli do nas pierwsi, głosiciele nauki Chrystusa. Powtarzam więc, słuchajcie tego słowa Bożego, bierzcie go do serca i wprowadzajcie we wszystkich czynach waszych, a możecie być pewni, że będziecie zbawieni. Jeszcze raz powtarzam wam, że w krzyżu jest zbawienie. Przez krzyż i śmierć wstąpił Chrystus do chwały niebieskiej; podobnie i my przez krzyż i cierpienia dostąpimy Królestwa niebieskiego. »Pójdźmy więc wszyscy tą najpewniejszą drogą«. Rzekłszy to, podała każdemu rękę, a wszyscy w rozczuleniu skraplali ją łzami i przysięgali wytrwać na drodze cnoty aż do końca. Szczególniej zaś kierowała swą mowę do małżonków i rodziców. Małżonków zachęcała do zgody i miłości wzajemnej, ostrzegając ich, aby się strzegli zbytecznej podejrzliwości. »Nie słuchajcie fałszywych donosicieli, którzy pragną zerwać jedność i miłość między wami. Sama się o tym przekonałam, jakie to nieszczęście wyrządzić mogą złe języki w najzgodniejszym stadle małżeńskim.!« Rodziców zaś upominała, aby swe dziatki wychowywali w pobożności i cnocie. »0tóż« - zwykła mawiać do matek, stojących przed nią z dziećmi na ręku, »nikt nie wie, jaki los czeka wasze dziatki na tym świecie. Teraz się mile uśmiechają, ale przyjdzie czas, kiedy cierpieć i płakać będą na tym łez padole, tak, jak wszyscy, którzy na nim żyli. Wychowujcie je więc bogobojnie, aby miały dosyć siły do odprawiania tej pielgrzymki. Gdy mnie moja matka piastowała na ręku, zapewne nie myślała o tym, jak wielkie czeka mnie utrapienie, lecz gdyby mnie od samego dzieciństwa nie przyuczyła do bojaźni Bożej i pokładania w Bogu niezachwianej nadziei, nie potrafiłabym znieść tego nieszczęścia, które mnie spotkało. Możebym rozpaczała, a nawet może odebrała sobie to nędzne życie i uczyniła się na wieki nieszczęśliwą. Bez wiary w Boga, w Jezusa Chrystusa i w życie wieczne pielgrzymka nasza byłaby nieznośna! Wcześnie więc powinniście ją zaszczepiać w młodocianych sercach waszych dziatek«. Boleś zaś prawie każdemu dziecku dawał coś na pamiątkę. Bawił się z dziećmi, opowiadał im swoje odkrycia w puszczy. Dobroć i łaskawość, jak też nauki i przestrogi hrabiny, trafiały każdemu do serca, tak, że nieraz najzatwardzialsi mężczyźni, rozrzewnieni jej czułą mową, płakali, jak małe dzieci. Pobożność Genowefy, jej cierpienia i okazana w nich cierpliwość anielska, jej bogobojne słowa i budujący przykład były wielkim błogosławieństwem dla całego kraju. Toteż ludzie w całej okolicy stawali się pobożniejsi, cnotliwsi, a w niejednej chacie ustały swary a niezgoda ustępowała miejsca jedności, miłości i powszechnej szczęśliwości. Czcigodny Biskup powtarzał teraz często: »Kiedy Pan Bóg chce przez jakiegoś człowieka coś nadzwyczajnego i dobrego uczynić, wtedy spuszcza na niego wielkie utrapienia, które są uświęceniem, rosą niebieskiego dzieła. Widzę, że jej słowa bardziej skutkują, niż moje kazania«. Los dworzanina Goiła Ludzie odwiedzający Genowefę, gdy wyszli od niej, pragnęli także widzieć owego dworzanina Goiła. Sąd kryminalny skazał go na śmierć, jako haniebnego potwarcę, zdradzieckiego sługę i trzykrotnego mordercę. Miał on być rozszarpany czterema końmi na cztery części. Hrabia Zygrfyd opuściwszy więzienie, w którym Goiło przebywał, doznał uczucia zadowolenia, jakiego doznają ludzie, gdy uczuciu zemsty zadość się stanie. Zygfryd był usposobienia gwałtownego, łatwo rozpalał go gniew. Wobec Goiła miał on słuszny powód do gniewu, nie tylko dlatego, że Goiło złych rzeczy się dopuścił, lecz także dlatego, ponieważ jego samego do grzechu doprowadził. Hrabia w głębi duszy musiał przyznać, że postąpił nieroztropnie i za gwałtownie, wydając, jedynie na podstawie doniesienia Goiła, wyrok śmierci na Genowefę. Jak każdy człowiek chce się usprawiedliwić z winy popełnionej, tak i Zygfryd całą winę złożył na Gollona. Ale poczucie sprawiedliwości i głos sumienia od czasu do czasu przypominały mu jego własną winę i wtedy hrabia albo słuchał tego głosu i czuł się współwinnym z Gollonem, albo głuszył go gniew, w którym poczucie współwiny ginęło. Wieczorem nie pozwalała mu zasnąć myśl, że nie postąpił sprawiedliwie, bo zrzuciwszy na Gollona cały ciężar winy, srogą karę mu przeznaczył, a siebie samego całkiem od winy i kary usunął - Goiło postąpił źle - szeptało mu sumienie - ale tyś razem z nim stał się winnym. Genowefa nie byłaby nigdy zginęła, gdyby nie twój wyrok. A teraz chcesz go końmi szarpać, a siebie na jaką karę skazałeś? Ty chrześcijanin i rycerz, który przysiągł, że zawsze będzie bronił sprawiedliwości, depczesz ją teraz nogami, bo chodzi o twoją własną osobę. Innych chcesz sądzić, a siebie osądzić nie potrafisz. I Zygryd przypomina sobie jeszcze wszelkie szczegóły, niezmiernie dla serca jego smutne. A z tym wspomnieniem staje przed nim jak żywa Genowefa. Hrabia stara się uświadomoć sobie, czy snem jest to wszystko czy też widzi ducha swojej nieboszczki. Otwiera szeroko oczy i patrzy. Widzi wyraźnie jak przy drzwiach stoi Genowefa, taką jaką ją zachował w pamięci w chwili pożegnania, gdy wychodził na wojnę. Twarz jej bardzo smutna, oczy zaszły łzami. Ale te oczy łzawe i proszące, jakże one głęboko wnikają swym wzrokiem do serca Zygfryda. - Zygfrydzie - odzywa się cichy głos, a gdy hrabia nic nie odpowiada, głos powtarza: Zygfrydzie... Mów, o Genowefo - odpowiada Zygfryd i słucha pilnie. - Daruj winę Gollonowi - mówi dalej cichy głos Genowefy - bo Pan Jezus kazał nam winy przebaczać. 77 - Nie mogę, odpowiada Zygfryd. Ja mu przebaczyłam - daje się słyszeć głos Genowefy. Tyś święta. Tyś mogła darować - odpowiada Zygfryd - ale ja pożądam zemsty. Jako człowiek pragnę widzieć, ażeby zbrodniarz, który krew dla mnie najdroższą przelał, cierpiał za to tak okropnie, jak okropną jest jego zbrodnia. Nie mogę przebaczyć, nie mogę. - Pamiętaj, że kiedyś Pan się ciebie zapyta, czy przebaczyłeś winowajcy, a tylko wtedy odpuści tobie twoje winy, jeśli ty jemu odpuściłeś. Rozważ o Zygfrydzie, czy ty jesteś bez winy. Na to hrabia nic nie odpowiada, bo czuje, że musiałby siebie samego potępić. - Zemstę pozostaw Bogu, mówi cień Genowefy dalej. On sprawiedliwie nagradza, karze podług zasług. - Daruj winę Gollowi... I w tej chwili cień znika, a światło księżyca, przeniknąwszy chmury, wpada do komnaty i oświetla ją całą. Zygfryd podnosi się na łożu, przeciera oczy, patrzy, gdzie przed chwilą cień widział, a nic teraz nie widząc, zastanawia się, czy spał i we śnie widział Genowefę, czy też duch jej był w jego komnacie, a teraz zniknął... Nazajutrz hrabia Zygfryd wstał bardzo wcześnie i zszedł do kaplicy. Tam w spokoju jeszcze raz rozważał, co uczynić z Gol-lonem. Po godzinie wychodzi z kaplicy z twarzą smutną, ale bez śladu walki. Widocznie hrabia zakończył w sobie walkę duchową, już teraz wie, jak postąpi z Gollonem. W kilka godzin później do więzienia wchodzi hrabia. Goiło zadrżał na jego widok. - Gollonie odzywa się Zygfryd, słuchaj co ci powiem. Małżonka moja Genowefa, napisała przed śmiercią pismo do mnie, w którym mi donosi, że ci winę przebaczyła... - Co słyszę - przerwał Goiło. Zarazem błaga mnie - mówił hrabia dalej - ażebym i ja ci winę darował. - Panie hrabio... - Wczoraj gniew mnie uniósł, lecz tymczasem uspokoiłem się i przychodzę ci powiedzieć, że jesteś wolny i w tej chwili celę tę możesz opuścić. Goiło podbiegł ku hrabiemu i uklęknąwszy, objął jego kolana. Nie był w stanie przemówić ani słowa, tylko głośno się rozpłakał. Przez długą chwilę trwali w milczeniu ci dwaj mężowie, obaj doznając błogości skutków prawdziwie chrześcijańskiej miłości bliźniego jeden uczynek ten spełniając, drugi go przyjmując. - Panie hrabio - odezwał się na koniec - czy to prawda? Czy możecie mi przebaczyć, czegom się względem was dopuścił? - Powiedziałem, że przebaczyłem - odpowiada hrabia - niech przeto już o tym więcej mowy nie będzie. - Ach dzięki, dzięki, za tę łaskę. Całe życie będę pokutował za zbrodnię popełnioną na niewinnej pani. Skoro mi darujecie i odejść pozwolicie, opuszczę te strony i udam się do Ziemi Świętej. Może Bóg raczy łaskawie przyjąć tę pielgrzymkę i także mi grzechy daruje. - Uczyń jak chcesz - odpowiada hrabia - powiedziałem już, że jesteś wolny. - Idź z Bogiem, Gollonie - odezwał się hrabia - idź z Bogiem. To powiedziawszy opuścił więzienie pozostawiając drzwi otwarte. Goiło nie powstał z ziemi, lecz przez pewien czas trwał na klęczkach. Zdawało mu się, że łzami swymi powinien zmyć całą posadzkę tej celi, gdzie ofiara jego złości cierpiała. - Boże miłosierny, tak wzdychał - jeżeli potrzeba śmierci mojej na odpokutowanie mej winy, spuść na mnie śmierć, jeżeli zaś długi żywot na pokucie spędzony może zmyć winę, racz mi dać życie. Bo chcę pokutować najsrożej, gdyż dopiero teraz widzę ogrom mojej zbrodni. Zaiste nie ma na świecie drugiego takiego zbrodniarza jak ja. Daj mi Boże poznać Twoją wolę, co mam czynić dla przebłagania Twojego gniewu. Tak Goiło biadał nad sobą, stając się z wielkiego grzesznika pokutnikiem. Wcześnie rano, po odejściu Zygfryda, zapukał on nieśmiało do drzwi księdza kapelana, o którym wiedział, że wstawał zwykle pierwszy. Ksiądz kapelan ujrzawszy go przed sobą skruszonego i pokornego, zapytał łagodnie - Czego sobie ode mnie żądacie? - Pomocy dla duszy - odrzekł Goiło. Pomoc dla waszej duszy jest w pokucie, odrzekł ksiądz. Chcę pokutować - odpowiedział Goiło - i proszę o wskaza- nie mi pokuty. Wszystko uczynię na przebłaganie Boga za swoje grzechy. Serce księdza ucieszyło się z tego grzesznika, który w wielkiej pokorze stał u drzwi jego i błagał o pokutę. Polecił mu pójść do kaplicy zamkowej i tam w konfesjonale obmyć się z grzechów swoich. Dwie godziny trwała spowiedź, a skończyła się tym, że ksiądz rozgrzeszenia grzechów nie udzielił, lecz polecił mu pokutować. Pielgrzymka do Ziemi Świętej miała być pokutą. Goiło ucałował pokornie rękę sędziwego kapelana i przeprosił go serdecznie za wszystkie krzywdy i przykrości, jakich mu podczas swoich rządów nie skąpił. Do drogi miał przygotowany płaszcz i laskę podróżną, bo nic innego z sobą nie zabierał, pragnął na większą pogardę własną o żebraczym chlebie odbyć całą drogę. Po odbytej pielgrzymce, która trwała długie lata wrócił Goiło w strony Zygfrydsburga - i tu dowiedział się, że Genowefa żyje i wróciła do zamku hrabiego. Cały ciężar spadł mu z serca. Jedno miał pragnienie jeszcze, stawić się przed jej obliczem i przeprosić ją za wszystkie wyrządzone jej krzywdy. Była to ostatnia łaska przed jego śmiercią. Pokutą i łzami zmył swoje winy i przeniósł się do szczęśliwości wiecznej. Jedno słowo o lani na zakończenie Dzieci, jak zwyczajnie dzieci, po zobaczeniu hrabiny, Bolesia i Goiła pragnęły jeszcze widzieć łanię. Hrabia kazał jej wystawić przy pałacu piękną obórkę. Zwierzę to chodziło kilka razy na dzień, udając się po schodach aż do pokoju Genowefy, nie można go było odpędzić, póki choć na chwilkę do pokoju wpuszczone nie było. Było bardzo łaskawe, jadło z rąk każdego, nawet psy gończe dawały mu spokój. Przybywające dzieci miały z nim wielką zabawę, dawały chleb i głaskały je, a matki mawiały: »Mój Boże! gdyby tego dobrego zwierzątka nie było, nasza kochana pani i nasz młody panicz musieliby umrzeć na puszczy«. Na to odpowiedziała służąca, której powierzona była opieka nad łanią: »Dlatego też nie godzi się czynić krzywdy żadnemu zwierzęciu. Tak jest, bez zwierząt świat byłby prawdziwą pustynią, nie mielibyśmy uprawionej roli, a najpiękniejsze łąki na nic by się nie 80 przydały; dlatego też dziękujemy za takie dobrodziejstwo Bogu, a nie dręczmy naszego bydełka«. Ostatnie lata życia św. Genowefy były bardzo szczęśliwe. Do końca była wobec wszystkich niewysłowienie dobra i miłosierna. Koniec jej życia był podobny do pięknego, cichego wiosennego wieczoru po szczęśliwie przeszłej wielkiej burzy. Śmierć dla niej była tak piękna, jak miły zachód słońca, które i wtedy jeszcze posyła dobroczynne nam promienie, gdy tu nie gaśnie, ale się z oczu naszych odsuwa, aby mieszkańców na drugiej półkuli pokrzepić swym dobroczynnym światłem. Na jej pogrzebie zgromadziło się niezmierne mnóstwo ludzi; każdy swoimi łzami skraplał mogiłę, a owdowiały Zygfryd i syn Boleś byli pogrążeni w nieutulonym żalu. Przywiązana zaś łania nie chciała się żadnym sposobem oddalić od grobu, w którym zwłoki jej pani złożono. Nie tknęła nawet przyniesionej sobie paszy, i w kilka dni potem znaleziono ją nieżywą na grobie. Hrabia kazał wystawić dla Genowefy okazały nagrobek z białego marmuru, na którym u jej nóg, wierna łania była wyobrażona. W puszczy zaś wystawił hrabia na prośbę Genowefy kaplicę przy owej jaskini, którą Biskup Hidolf poświęcił; na jej ścianach odmalowana była historia Genowefy, a ów mały krzyżyk drewniany, tyle w sobie mieszczący pamiętnych wydarzeń, po śmierci syna Genowefy, został oprawiony w złoto i postawiony na ołtarzu. Z drugiej strony jaskini stanął kościół z pięknym ogrodem, przez który przepływał ów strumyk. Tysiące pielgrzymów rokrocznie odwiedzało to odludne miejsce, które zasłynęło licznymi cudami. Pobożny pustelnik opowiadał wszystkie szczegóły jej życia, pokazywał krzyż, jaskinię, kamień, wyklęczony na modlitwie, i źródło, z którego piła, a kończąc opowiadanie, napominał wszystkich, aby wstępowali w jej ślady. Zaraz po śmierci wszyscy czcili ją jako świętą. Późnymi czasy starcy szczycili się tym, że własnymi oczami widzieli jeszcze św. Genowefę, i powtarzali swym wnukom słowa, które usłyszeli z jej ust. Zamek Zyg-frdsburg, w którym z Genowefą mieszkali, zwany u ludu Zygmern, był niedaleko miasta Koblenc. Z czasem rozsypał się on w gruzy. Dziś można jeszcze oglądać jego szczątki. Do dzisiaj w wielu częściach Niemiec św. Genowefa darzona jest szczególną pamięcią i czcią. Uroczystość kościelna ku czci św. Genowefy przypada na 3 stycznia każdego roku. 81 SW. MONIKA MATKA WEDŁUG SERCA BOŻEGO CZĘŚĆ DRUGA RADY DLA RODZICÓW DZIECI TRUDNYCH Kochana córko, jestem św. Moniką. Bardzo dużo mamy z sobą wspólnego, bo ty też cały czas modlisz się za męża i dzieci. I dlatego na twoją prośbę Bóg mi zezwolił do ciebie przyjść i dyktować przekazy, które bardzo się przydadzą wszystkim ludziom. Twój Anioł Stróż zlecił ci założyć nowy gruby zeszyt. To dobrze, bo będę dużo razy do ciebie przychodzić i ci dyktować ważne przekazy. Ja za życia przeszłam wszystko tzn. ogromne próby gdy nie przestałam się modlić. Ufałam Bogu, chociaż przychodziły chwile ciężkie. Kościół ma moją biografię dobrze opisaną, a szczególnie z dawnych lat. Niektóre cierpiące matki mają kult do mnie po dziś dzień, a takich matek jest obecnie coraz więcej i będzie jeszcze więcej. 27.08.1991 r. Dzisiaj będę dyktować, jak biedne stroskane matki mają postępować ze swoimi dziećmi, bo Bóg już nie może patrzeć na te poniewierane matki, które leją gorzkie łzy za swoje dzieci. Kochają je ogromnie, a serca, ich pękają z żalu, że tego nie doceniają, a nawet nienawidzą swoich rodziców. To jest straszne działanie szatana. I Bóg zechciał, abym podyktowała wskazówki i rady dla matek aby wiedziały jak mają postępować. My w niebie doskonale widzimy każdą obrazę Bożą. Modlimy się. I z nieba do was, kochane matki i ojcowie, wołamy o pomoc, aby ratować dusze waszych dzieci, alkoholików, narkomanów, rozwodników, cudzołożników, dzieciobójców i innych. Dla rodziców, którzy są blisko Boga, to jest straszna tragedia mieć takie dziecko. Ale co mają robić? Biedni, już wszystkie środki wychowaw- 84 cze wypróbowali i nic nie pomogło. A ja, św. Monika, was najlepiej rozumiem, boja przeżyłam najgorsze tragedie ze swoim ukochanym synem, który potem został wielkim świętym. Dlatego was, drodzy rodzice chciałam pocieszyć, że z najgorszego dziecka może stać się święty, ale bez waszej pomocy nic się nie stanie. Ktoś musi za to dziecko się modlić, samo się nie modli, więc świętym obowiązkiem rodziców jest modlić się za swoje dziecko. Inaczej dziecko zejdzie na manowce w dzisiejszych czasach, bez pomocy modlitewnej nie wytrwa w dobrem, gdzie się ruszy wszędzie spotka na swojej drodze kolegę, koleżankę już opętaną przez szatana i tak to się zaczyna. Tylko modlitwa matki, ojca, babci, cioci i innych osób może podziałać na to biedne dziecko. Mądra matka sama się modli i błaga o pomoc modlitewną innych, zamawia Mszę świętą za swoje dziecko. Modli się za dusze czyśćcowe i prosi o pomoc dla swojego kochanego dziecka. I ma słuszną rację, bo czy po roku czy dłużej dziecko musi się zmienić. Sam Bóg zadziała w jego duszy. A matki są obecnie takie niecierpliwe, dzień, miesiąc pomodlą się, parę razy przyjmą Komunię Św. i już żądają od Boga nawrócenia. Obrażają się na Boga i przestają w ogóle się modlić - to największe nieszczęście popełniają, bo dziecka nie ratują z przepaści. I same wpadają w pułapkę szatana. Modlitwa musi być długa, wytrwała, ufna, to bardzo ważne - na ile ufasz Bogu, na tyle ciebie wysł|b ucha. Modlić się najlepiej na różańcu świętym. I tu dam wam bardzo skuteczną radę. Niech matka stroskana, zrozpaczona odda swoje dziecko w ręce Matki Bożej i przez cały rok odmawia za nie różaniec święty, część bolesną. Wtedy najgorsze dziecko stanie się nawrócone. To obietnica Boża. Przeze mnie Bóg potwierdza tę obietnicę. I czy nie warto tylko jeden rok poświęcić się i mieć nawrócone dziecko. Chyba to łatwiej czynić, aniżeli całe lata, a może i do końca życia mieć syna, córkę narkomankę, rozwódkę, alkoholiczkę czy innego grzesznika, a zbliżają się czasy, że rodzice będą coraz bardziej cierpieć przez swoje dzieci. A nawet o śmierć ich przyprawią. Ostrzegam was, drodzy rodzice, już zabezpieczcie się modlitwą różańcową. Matka ma na przykład 4 dzieci, to niech 4 różańce zacznie odmawiać, a będzie Bogu za to dziękować i uwielbiać Go. 28.08.1991 r. 85 A teraz ci podyktuję, jak rodzice mają się zachowywać przy dzieciach aroganckich, niedobrych, które nienawidzą swoich rodziców. Dzieci te są bardzo nieszczęśliwe, nimi rządzi szatan i one biedne nie potrafią same od niego się uwolnić. A rodzice zamiast się za nich modlić jak ci podałam wczoraj, to ich rozdrażniają, chcą siłą zmusić do dobrego. Oni sami z natury chcą być dobrymi dziećmi, ale nie mają siły uwolnić się od szatana, który pragnie zguby ich dusz. Posłuchali raz i drugi jego namowy i już on ich opętał, jakby wziął ich sobie na służbę i bardzo usilnie pracuje nad tym, aby ich duszę nie wypuścić ze swych szponów. Rodzice muszą być bardzo wyrozumiali dla takich dzieci, bo oni sami się męczą i bez waszej pomocy mogą zejść na manowce. Trzeba przede wszystkim ogarnąć ich ogromną miłością i ciągle im przebaczać z pokorą, bo szatan bardzo boi się pokornych. W tym dziecku jest szatan i nim rządzi. Dziecko jak automat wykonuje jego wszystkie najdrobniejsze polecenia i też zaczyna krzyczeć, robić wymówki i tylko tego chce szatan, już on ma w swoich szponach nie tylko dziecko, ale i ojca i matkę. Pierwzse, co należy zrobić to ogarnąć to dziecko troskliwą miłością, czułością i ciągle przebaczać. Nie karać, bo to nie pomoże, bo to są podlotki, a nie przedszkolaki. 29.08.1991 r. Kochana córko, jak się cieszę, że mnie słuchasz. Będzie mi się z tobą bardzo dobrze pracowało. A nasza praca będzie polegać na nawracaniu dusz. Ty tego też pragniesz. My w niebie a ty na ziemi będziemy działać wspólnie. Masowo będziemy nawracać dusze. A teraz podam do wiadomości dla biednych rodziców, jak mają ustrzec się przed niebezpieczeństwem, które grozi od ich własnych dzieci. Jest bardzo dużo matek, które leją gorzkie łzy przez swoje dzieci. Ja widzę z nieba wszystkie matki płaczące, a pobite przez dzieci i często są zabite. Codziennie 1-3 matki przechodzą do wieczności zamordowane przez swoje dzieci. Bóg już nie może na to patrzeć. Daje jako ratunek tę książkę do rąk, aby wiedziały jak się bronić, a nie rozdrażniać swoje opętane przez szatana dzieci. Bo to nic nie da, a tylko pogarsza sytuację. Podam parę przykładów. W Stanach Zjednoczonych Ameryki w San Diego syn opętany przez szatana od dłuższego czasu bardzo się znęcał nad swoją 86 matką. Nie bił jej, lecz wyżywał, poniewierał, a nawet dokuczał. W nocy celowo stukał, słuchał głośno muzyki. Matka była już wyczerpana psychicznie. Bała się syna jak ognia. Była rozwiedziona i miała tylko jednego syna, ale bardzo o niego dbała i kochała go do przesady. Syn urósł, był fizycznie dobrze zbudowany. Naukę przerwał. Do pracy nie chciało mu się iść. Przyszedł podpity i do matki powiedział: Daj mi pieniądze, bo ciebie... zabiję. Matka nie wytrzymała nerwowo i pierwsza rzuciła w niego szklanką z gorącą herbatą. Syn złapał nóż i uderzył matkę tak, że zabił. Ciało ukrył i zabrał wszystkie pieniądze, ale już nie poszedł ich przepić. Po ukryciu ciała matki poszedł do spowiedzi świętej. Odbył bardzo dobrą spowiedź. Podałam ten przykład matki kochającej swoje dziecko. Właśnie ta matka, zaraz po zejściu z ziemi gorąco modliła się o nawrócenie syna i Bóg ją wysłuchał. Ale nie doszłoby do tego nieszczęścia, gdyby matka podeszła do syna i ucałowała go i powiedziała: Synu kochany, w tej chwili nie mam, ale jutro postaram ci się załatwić. Przebaczyć od razu, to jest ważne. Drugi przypadek w Anglii, w małym miasteczku, córka nierządnica przyprowadzała chłopców do domu i z nimi grzeszyła. Matka nie mogła na to patrzeć. Błagała, prosiła, nic nie pomagało. W końcu już była u kresu wytrzymałości. Wraca do domu, a córka w łóżku z mężczyzną. Nic nie mówiąc złapała żelazko i rzuciła w tego mężczyznę. Od razu zabiła. Córka ze strachu wybiegła na ulicę i krzyczała o pomoc. Matka złapała ją za włosy i zaczęły się szarpać. Córka uderzyła matkę w głowę o mur, gdzie sterczało żelastwo. Matka również zabita. Córka natychmiast zgłosiła się na policję i sama przyznała się do wszystkiego. Przed karą śmierci, bo taki otrzymała wyrok, wyspowiadała się szczerze i Bóg ulitował się nad jej duszą. I w tym przypadku, gdyby matka spokojnie przyszła i powiedziała: Córko kochana, ty bardzo grzeszysz. Bóg ci tego nie przebaczy - mogłaby ich swoją ręką pobłogosławić. To największa pomoc. On opuściłby to łóżko. Bo matki błogosławieństwo jest bardzo ważne, ma ogromną moc. Lub matka wzięłaby różaniec w rękę i odmawiałby za nich. Albo w myśli oddałaby ich od razu Matce Bożej słowami: Weź ich oboje, bo mnie nie słuchają. I Matka Najświętsza dałaby sobie z nimi radę. 30.08.1991 r. 87 Trzeci przypadek w Stanach Zjednoczonych. Pewna matka znienawidziła swoje rodzone dziecko, bo było dla niej bardzo niedobre i zamiast syna swego błogosławić, kiedy ją wyzywał, rzucał się do'niej do bicia, ona nie ustąpiła mu ani na krok. Zawsze chciała być górą. Duma jej nie pozwalała, aby upokorzyć się przed nim. Przyszedł kiedyś z kolegami po użyciu środków odurzających, bo byli narkomanami. I matkę zaczął wyzywać i poniżać przy kolegach. Matka tego nie zniosła i rzuciła w syna widelcem przebijając mu rękę. Krew się pokazała, więc syn rzucił się na matkę i zaczął ją kopać. Ona narobiła wrzasku, a koledzy związali ją kneblując usta, ona bardzo szarpała się, dlatego i koledzy zaczęli ją bić, gdzie popadło. Tak ją pobili, że matka była konająca. Chłopcy uciekli. Sąsiedzi podejrzewając, że coś się stało, wpadli do matki, lecz ona już nie żyła. I sama po prostu wywołała awanturę. Gdyby syna błogosławiła, lub polecała Bogu, nigdy by do tego nie doszło. Ich zachowanie w znacznej mierze zależy od wzorców czerpanych z postępowania własnych rodziców. I tu muszę powiedzieć, że szatan najbardziej boi się pokory. Gdy dziecko jest opętane, to tylko pokorą można zwyciężyć, niczym innym. Dlatego proszę was, drodzy rodzice, bądźcie zawsze i wszędzie pokorni, a zawsze zwycięstwo będzie wasze. Jeszcze jeden przykład z Polski. Pewna rodzina bardzo dbała o dobre wychowanie dzieci, ale jeden syn był wyrodny. Matka nie potrafiła go kochać. Nie uczył się, uciekał z domu. Doszło do tego, że trafił do zakładu poprawczego, potem do więzienia i tak życie swoje zmarnował. Ojciec wyrzekł się go całkowicie. Matka bardzo się modliła za niego. On się nawrócił i był bardzo dobrym synem. W pewnej rodzinie bardzo pokornej, wierzącej córka została prostytutką. Matka zalewała się łzami, utraciła zdrowie, wpadła w chorobę psychiczną, a córka nic z tego sobie nie robiła, zajmowała się nierządem na lewo i prawo. Aż wreszcie Bóg nie mógł już patrzeć na jej rozpustę i zesłał jej chorobę niewyleczalną AIDS. Córka dopiero się ocknęła i wróciła do Boga, a biedna matka nadal rozpacza, że utraci córkę. A gdyby to matka zaufała Bogu, to oddałaby tę córkę na własność Matce Bożej i losy potoczyłyby się inaczej. Matka ufna cierpliwie czekałaby na radosne przemienienie i nie utraciłaby swego zdrowia. A córka wróciłaby na dobrą drogę. Pewna pobożna matka otrzymała ogromny cios od syna. Wyrzucił ją z domu na ulicę. Ona wzięła różaniec w rękę. Usiadła przed progiem nie odzywając się do syna. Cały czas odmawiała, aż do skutku. Nie minęło osiem godzin a syn ze łzami otworzył drzwi, uściskał matkę i już od tej pory żyli w ogromnej przyjaźni i miłości. Ta matka zachowała się pokornie i ufnie. Pewna matka bardzo zdenerwowała swoją córkę. Córka zaczęła sę pakować-i chciała uciec z domu a miała zaledwie 16 lat. Matka po 5 minutach podeszła do córki ze łzami w oczach. I powiedziała: "Córeczko kochana, nie zawsze ja mam rację. I tym razem nie miałam i z całego serca ciebie przepraszam". Uścisnęła ją i ucałowała. Momentalnie córka się zmieniła i wszystko wróciło na swoje miejsce. 31.08.1991 r. Kochana córko, znam twój ból - twoje łzy to perły. Aniołowie niebiescy zbierają je do złotych naczyń i tyje zobaczysz po przejściu do wieczności. Będziesz się bardzo cieszyła. Tak jak ja, ty też modlisz się wytrwale za swego męża i dzieci. Uklęknij. Ja ciebie pobłogosławię i twoje wszystkie dzieci. Kochana córko duchowa, jak mi miło słuchać słów skierowanych do mnie. Słuchałabym bez końca, dusza moja się raduje, bo mało kto mnie tak uwielbia i mi dziękuje. Proszą, ja wysłucham, a nigdy mi nie dziękują. Za mszę św. stokrotnie się odwdzięczę. Będę miała większą moc pomagania biednym matkom, ale ciebie zapewniam, że ty już łez wylewać nie będziesz. 13.09,1991 r. Rodzice powinni być dla swoich dzieci bardzo wyrozumiali. Powinni kochać je całym sercem, czy dobre dziecko czy złe. Złe dziecko bardziej potrzebuje miłości niż dobre. O tym trzeba pamiętać. Dziecko dokuczy, a matka powinna pobłogosławić, a nie przeklinać i wyzywać, gdyż wtedy siebie i dziecko oddaje pod władzę szatana. Mądra pobożna matka zamiast przeklinać, bierze różaniec w rękę i bardzo się modli za swoje niedobre dziecko, a Bóg zawsze każdą matkę wysłuchuje, ale trzeba cierpliwości, zaufania i wytrwale 89 się modlić. Modlitwę matki niebiosa przyjmują. Nieraz trzeba długie lata błagać Boga. Ponosić ofiary w imię swego dziecka, np. post o chlebie i wodzie, pielgrzymki, wyrzeczenie się czegoś, do czego bardzo było się przywiązanym, jałmużny, ofiary, modlitwa za dusze czyśćcowe. Msze Św. i Komunia Sw. I trzeba pamiętać i ufać, że będzie wysłuchana prośba. Radziłabym odmawiać codziennie bez przerwy różaniec przez cały rok. To gwarancja wysłuchania. Najgorsze dziecko, alkoholik, narkoman największy grzesznik będzie nawrócony. Rodzice szukają pomocy u ludzi bezradnych, a nie wiedzą, że różaniec św. to najskuteczniejsza pomoc. Jeżeli od tej chwili matka zacznie odmawiać za każde swoje dziecko po l różańcu to daje gwarancję, że będzie Bogu dziękować za swoje dzieci. Ostrzegam jeszcze raz, że zbliżają się czasy bardzo trudne dla rodziców. Szatan będzie tak atakował ich dzieci, że będą wykonywać jego polecenia. Rodziców znienawidzą, będą robić wszystko na złość, dokuczać, znęcać się moralnie a nawet fizycznie. W tej chwili to może jest nie do pomyślenia, ale za parę miesięcy to się wypełni. I jeżeli nie weźmiecie w ręce tej broni, różańca, przeciw szatanowi, on zaatakuje wasze nawet najlepsze dziecko. Jak matka nie może lub ma bardzo dużo dzieci, to niech jej pomaga ojciec, babcia, dziadek, wujek, ciocia, a najbardziej powinni pomagać chrzestni - to ich święty obowiązek wobec dziecka, którego trzymali do chrztu świętego. To nie dawanie prezentów, ale pomoc modlitewna, bo rodzice nieraz chcą się modlić, ale obowiązków tak dużo a szczególnie w wielodzietnej rodzinie, że na różaniec niewiele zostaje czasu. To każdy chrzestny i chrzestna, ma obowiązek wziąć w opiekę swoje dziecko, aby tym rodzicom pomóc i odmawiać codziennie różaniec. Dlatego nie powinno się na każde zaproszenie trzymać dziecko do chrztu świętego, bo bierze się na siebie obowiązek wobec Boga za to dziecko pod względem wychowawczym i duchowym przede wszystkim. Na chrzestnych trzeba prosić osoby głęboko wierzące, a nie bogatych jak najczęściej bywa. Szczęśliwe to dziecko, które ma chrzestnych bardzo wierzących. Oni mu pomagają wzrastać duchowo. I jeszcze ważne, aby nie dawać dzieciom imion pogańskich. Takie dziecko nie ma swego patrona, aby wstawił się za nim. Każdy patron opiekuje się swoim podopiecznym i dlatego trzeba wybierać imiona świętych, aby dziecko miało swego osobistego patrona. 90 Rodzice po chrzcie świętym powinni swoje dziecko oddać na własność Bogu przez Ręce Matki Najświętszej. Jeżeli się tego nie zrobiło, to natychmiast trzeba to uczynić. Należy pójść do spowiedzi świętej. I po Komunii §w, oddać każde dziecko obojętnie w jakim byłby wieku^ swoimi słowami: Matko Najświętsza oddaję ci moje wszystkie dzieci dobre i złe, weź je na własność i opiekuj się nimi do końca życia. Rób z nimi co Ci się podoba, już od dziś one nie są moimi, ale Twoje i mnie weź na własność jako ofiarę za moje dzieci. I należy potem podziękować Matce Najświętszej, że zechciała przyjąć te dzieci. A nawet często trzeba ponawiać taki akt oddania np. w święta Matki Bożej, a Ona będzie ich coraz bardziej błogosławiła, napełniała miłością, dobrocią i wiarą. Rodzice są bardzo odpowiedzialni za wychowanie swoich dzieci przed Bogiem. Rodzice po przejściu do wieczności długie lata bardzo cierpią za dzieci, jeżeli ich źle wychowali, nie przybliżali do Boga i nie modlili się za nie. Dlatego ostrzegam wszystkich rodziców, obojętnie w jakim są wieku, a może nad grobem, aby różańca nie wypuszczali z ręki. 21.09.1991 r. Rodzice nie wiedzą o tym, że bardzo krzywdzą swoje ukochane dziecko, pozwalając mu na wszystko, już od małych lat. Nigdy nie wolno dziecku, kupować to, co ono chce. A tylko to, co mama uważa za słuszne. Największą krzywdę wyrządza się małemu dziecku, gdy zobaczy jakąś nową zabawkę, i wola - kup!. I mama zaraz kupuje. Takie dziecko już zaczyna mamą rządzić i za parę lat zawładnie jej pieniędzmi, co tylko ono zechce, będzie musiało mieć, bo zrobi taką awanturę, tyle nerwów zniszczy, że mama dla świętego spokoju aby się odczepiło, kupi raz i drugi. A gdy będzie już nastolatkiem, to już w inny sposób zawładnie swoją mamą i już nie będzie się liczyło z nikim. To co zechce musi osiągnąć, chociaż największym kosztem i zdrowiem mamy. A mama nie zawsze będzie mogła to kupić, ale dziecka nie będzie to obchodziło. I wówczas może dojść do rękoczynów. Pewna dziewczynka zażądała modnych i bardzo cennych butów. Matka nie miała pieniędzy. To ona tak szantażowała, że po jakimś czasie, matka jej kupiła. Ponosiła parę razy i rzuciła w kąt, bo już się 91 jej nie podobały. A mama wydała ostatnie pieniądze. Następnie zechciała coś innego, bardziej cennego. Ale matka nie miała pieniędzy. A ona przyzwyczaiła się mieć wszystko, więc weszła w towarzystwo, które obiecywało jej tanim kosztem to zdobyć, i dziewczyna poszła na złą drogę. I czyja to wina? Młodzi rodzice nie mając doświadczenia, nie zdają sobie sprawy z tego, że krzywdzą swoje dzieci. Nadmierna ślepa miłość to jakby zastrzyk trucizny. Mądrze nie wolno na wszystko pozwalać. Dziecko musi być poddane, posłuszne rodzicom. A rodzice od małego muszą wymagać od dzieci posłuszeństwa, pracy. Dziecko musi mieć swoje obowiązki i powinno je sumiennie wykonywać. I tu najlepsze matki robią ogromne błędy, nieodwrcalne, np. dziecko ma obowiązek sprzątać pokój, ale mama widzi, że śliczna pogodą - no to idź na dwór, a ja sprzątnę za ciebie. Innym razem ono udaje, że ma dużo lekcji lub musi gdzieś iść, a mama się zgadza i to jest przeogromny błąd, który obciąży mamę na całe życie. A potem gdy już dziewczyna urośnie a mama starzeje się, to jest jej ciężko. Taka córka nie zastąpi mamy, bo jej ulegała. Będzie zawsze wymigiwać się. I tego wykorzenić nie będzie można nigdy. Zostanie to do końca życia w tym człowieku. To straszne kalectwo. Nigdy to się nie skończy. Niby to są drobnostki, ale są to bardzo ważne sprawy, które odbijają się później na całym życiu. Zostaje to w człowieku jak choroba nieuleczalna. I potem niepotrzebne kłótnie, narzekania, że syn czy córka są już dorośli, a matce nie pomagają. Matka płacze, różnie do nich podchodzi a ich to nie wzrusza, bo tak są nauczeni. Żadne środki nie pomogą, chyba że jedyny środek - to codziennie odmawiać za dziecko różaniec. To jedyny najskuteczniejszy środek, który czyni ogromne cuda. Jeszcze bardzo wielki błąd popełniają rodzice, nieodwracalny, gdy natychmiast zaspokajają ich potrzeby. Ja chcę pić, już mama natychmiast robi, jeść też tak samo. Musi być mamy decyzja, a nie dziecka. Chcesz, dobrze, dostaniesz, ale w tej chwili jestem zajęta i musisz trochę zaczekać. Dziecko uczy się wtedy cierpliwości, posłuszeństwa i rygoru. Matka powinna wypełniać swoje obowiązki względem dziecka, ale nie służyć dziecku ani nie spełniać wszystkich jego zachcianek. Nie wolno również rozczulać się do przesady nad chorym dzieckiem. Owszem, utulić, pogłaskać, a nie rozpaczać, nie żałować, aby ono słyszało. "Boli, to 92 nic się nie stanie, ten ból minie, dużo dzieci cierpi, w tej chwili są w szpitalach, operacje im robią i one cierpią, a ty byle czego płaczesz, każdy w życiu musi cierpieć." To dziecku bardzo pomoże, ono stanie się dzielne, ufne i nie rozczula się nad sobą. Nie wolno też wychowywać bezkarnie. Za złe trzeba karać. Bo raz się nie ukarze, drugi, to dziecko zapamięta i coraz więcej zaczyna sobie pozwalać. A jak się ukarze - to wielki bunt, żal nie do zniesienia. I dlatego nie powinno się nigdy o tym zapominać. Nabroiło, to musi ponieść karę. Nie obiecywać, że jutro czy pojutrze ukarzę, bo dziecko potem żyje tymi myślami i staje się nerwowe. Od razu ukarać, nie odwlekać. Kary najlepsze, to odmawiać przyjemności, za to nie oglądasz dobranocki, nie otrzymasz deseru. Zrobisz 10 przysiadów lub 10 pompek - to są kary pożyteczne. Nie karać pracą, bo praca to nie kara, ale obowiązek. Zauważać trzeba u swoich dzieci dobre uczynki, chociaż by były one najdrobniejsze. Na przykład dziecko samo domyśliło się i podało tatusiowi pantofle. Pochwalcie a nawet dajcie za to nagrodę. Nie mylić z obowiązkami. Za pracę nie płacić i nie dawać nagród. Ono to musi zrobić jako obowiązek. Za oceny szkolne też nie powinno się wynagradzać, bo to jest dziecka obowiązkiem uczyć się dobrze. Ale gdyby przyszło i powiedziało, że wysprzątało boisko lub zebrała papiery porozrzucane na szkolnym korytarzu, za to trzeba pochwalić a nawet dać nagrodę. Dziecko uczy się wtenczas być uczynnym, bezinteresownym nie tylko w domu, ale i poza domem. Na przykład syn wraca nieco później do domu i mówi, że starszej pani zrobił zakupy, a mama w krzyk. To już dziecko zrazi się do uczynków dobrych i swojej mamie też nie zrobi. Są dzieci bardzo żywe, to przeważnie inteligentne, nie usiedzą na miejscu, wszędzie ich pełno, mnóstwo pomysłów. Otrzymują uwagi w szkole, rodzice się denerwują. Takich dzieci nie wolno karać. Trzeba dać im dużo zajęć, aby ciągle były czymś zajęte. Sport, praca, wycieczki, rower, piłka, skakanka, zabawa w chowanego, a w domu może być taniec. Są też dzieci bardzo inteligentne, ale bardzo spokojne, zrównoważone. To też nie zmuszać je do szaleństw. One są takiego usposobienia. Duży wpływ mają narodziny dziecka przy pełni księżyca czy w początkach. Rodzice tak mało na to zwracają uwagę. A to jest bardzo istotne na całe życie człowieka. 93 A TERAZ DLA RODZICÓW, KTÓRZY SĄ W PODESZŁYM WIEKU "Czego Jaś się nie nauczył, Jan umiał nie będzie". Najczęściej wy sami, rodzice, popełniacie błędy wychowawcze, ale już za późno je naprawić. I co teraz zrobimy? Już na wszystko za późno. Widzimy sami każdy błąd popełniony - nieodwracalny. Teraz możemy, swoim wnukom pomagać wychowywać, tłumaczyć rodzicom, opowiadać o swoich błędach, żałować za nie. A przede wszystkim służyć największą pomocą - różańcem. Młodzi rodzice są zaganiani. Nawet dzieci też. A wy możecie łączyć różaniec z bólem, dolegliwościami i nadrabiać swoje zaległe różańce. Po to Bóg daje dożyć starszego wieku i tę łaskę cierpień, aby pokutować za źle przeżyte lata młodzieńcze, za brak modlitwy w życiu. Nie wolno zmarnować już ani chwili. Dziennie można odmówić 15 albo 20 różańców lekko, mając tyle czasu, a nieraz noce bezsenne, to można nawet odmawiać na leżąco różaniec święty. A nie myśleć o różnych ziemskich sprawach. Oddać to wszystko w Ręce Matki Najświętszej. Nie zamartwiać się swoimi dorosłymi dziećmi, ani wnukami, przy każdej okazji oddawać ich Matce Bożej i niech Ona się zajmie nimi. A ty tylko módl się. Ile ci Bóg da czasu, żebyś nie zmarnował(a) straconego czasu, bo w każdej chwili będziesz musiał się rozliczyć. Przypomnij, ile w latach młodości zmarnowałeś czasu, nie było czasu na modlitwę a nieraz na Mszę św., a teraz już chodzić nie możesz, jaka szkoda, to już nie wrócą te czasy, aby nadrobić. Tak będzie po przejściu do wieczności, będzie rozpacz, żal, wyrzuty sumienia, ale już będzie na wszystko za późno. Grzechy wszystkie ciebie oskarżą od lat dziecinnych, aż do rozstania się z bliskimi. I staniesz sam ze swoimi grzechami, ze straconym czasem, a jak będą dobre uczynki, to one też będą z tobą. Chociaż by to był najdrobniejszy uczynek. One będą ciebie bronić przed oskarżeniem grzechowym. I może być różnie, jedni idą do nieba, drudzy na. wieczne piekielne męki, inni muszą czekać, jeszcze inni cierpieć moralnie, a inni cierpieć męki, a jeszcze inni potwornie pokutować, przechodzić straszne męki nie do zniesienia na ludzki rozum i to na setki lat. Będziesz może wyciągał ręce i nogi, pomóżcie, pomóżcie. Ale nikt ci nie pomoże. 94 Bo źle wychowałeś dzieci, nie dałeś im Boga, nie nauczyłeś ich różańca i oni za ciebie nie będą się modlić. Jaki ty biedny będziesz. Sam sobie nie potrafisz pomóc. Co siałeś teraz to wszystko zbierzesz, będziesz miał to, na co zasłużyłeś, dzień i noc możesz się modlić, ale ci to nic nie pomoże, bo był dany czas za życia, a ty go zmarnowałeś. Chciało ci się rozrywek, zabaw, pijaństwa, a może rozwiązłości, a czasem i dzieciobójstwa nienarodzonego, wolałeś pokładać nadzieję przede wszystkim w dobrach materialnych, bardziej zabiegałeś o względy ludzkie niż o chwałę Bożą, żyłeś w nienawiści do sąsiadów i to wszystko obciąża twoją duszę, że zechciałbyś wrócić na ziemię i każdego upomnieć, aby inaczej przeżył życie, że Bóg jest i że wszystko trzeba będzie bardzo surowo odpokutować, a nawet każdy spalony papieros, bo Bogu się to nie podoba - niszczyłeś swoje zdrowie. I niestety nie można wrócić, trzeba cierpieć, oczyścić swoją duszę, aby oglądać Dobrego i Miłosiernego Boga. Na zakończenie tych cennych uwag ja jako matka z nieba widzę każdej matki los jak na dłoni. I chciałabym bardzo wam, kochane matki, pomóc i doradzić. Oddajcie swoje dzieci obojętnie w jakim wieku, w ręce Matki Najświętszej, bo same nie dacie rady z nimi, czasy są coraz gorsze, zbliżają się błyskawicznie ogromne cierpienia dla was, biedne utrudzone matki. Odmawiajcie za każde swoje dziecko różaniec. A nawet za nienarodzone jeszcze dziecko, bo ono już ma swoją duszę i szatan chce je pożreć. 95 Orędzia Zbawienia* NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA I NIEPOKALANEGO SERCA MARYI DLA KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO** Boże Serce pragnie w swym miłosierdziu przygarnąć ku sobie cały świat. Rana Serca Mojego płonie ogniem nieugaszonej miłości ku wam, drogie Moje dusze. Krzyż i Męka Moja była dla was dokonana, całe Ciało to jedna święta rana. Jak mało jest dusz, które modlą się do Moich Najświętszych Zbawczych Ran, do Mojej Najświętszej Krwi, przelanej na drzewie Krzyża. Zamiast wody podano Mi ocet i żółć. Czy przez wszystkie wieki, Moje ukochane dusze, poić Mnie będziecie niewdzięcznością, złością swoją? Pomyślcie sobie, czy jest ktoś, kto kładzie duszę swoją za drugiego? A Ja za was wszystkich Siebie ofiarowałem. We Krwi swojej świętej obmyłem wszystkie istoty żyjące na ziemi. Lecz wy, dusze Moje macie upodobanie w ludobójstwie, dzieciobójstwie, bratobójstwie, upodleniu siebie tak, aby dusza wasza stała się otchłanią rozpaczy. Ja, Jezus Chrystus przemawiam z ambon świętych do was dusz dwudziestego wieku, lecz wy Mnie słuchać nie chcecie. Wybieracie stadiony sportowe, igrzyska, zabawy, plaże, śmiejecie się ze sług Moich i ze Mnie. Powiadam: oto siekiera przyłożona do korzenia drzewa * Przyp. red.: są to wyjątki z książki pt. "Orędzia Zbawienia", w której Pan Jezus i Matka Boża za pośrednictwem wybranej duszy mieszkającej w Polsce zwraca się do Kościoła Św. i całego świata z naglącym wezwaniem o powrót do prawdziwej wiary, udzielając przy tym najgłębszych nauk związanych z życiem płynących z głębokiej wiary w Boga. Książka ta dostępna jest w tej chwili na polskim rynku księgarskim. ** Fascynujące i nie znane dotąd szczegóły z życia św. Rodziny zostały przekazane w wizjach dwóm wielkim mistyczkom: Marii z Agredy w książce pt. "Mistyczne Miasto Boże" oraz A. Katarzynie Emmerich w książce pt. "Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Jego Matki N.M.P." 96 tego, które daje złe owoce, które nie jest wszczepione w winną latorośl, uprawianą przez Boga Ojca. Wszelkie usychające gałęzie odetnie i zostaną spalone w ogniu nieugaszonym, wiecznym. Ja, Jezus wszczepię w Siebie, w swoje święte Rany wszystko, co daje dobry owoc. Amen. Jeśli się nie odwrócicie od waszych grzechów, nie nawrócicie^ nie odmienicie życia - Anioł Boży wyleje czarę plag na ziemię. Pisz! Ciężka choroba obejmie całą ziemię. Trupów nikt nie będzie grzebał, potokiem będą leżeć na ulicach. Staną fabryki, pociągi, elektrownie, powstanie chaos, przerażenie. Brak będzie chleba, wody do picia, a plaga będzie obejmowała cały świat. Ludzie będą się chować w kąty, naj ciaśniej sze miejsca. Jeszcze jest czas, pokutujcie, módlcie się, odwróćcie się od kłamstwa, fałszu. Każda rodzina, która jest zlepionym stadłem, podobnie jak zwierzątka, niech szybko dokona sakramentu małżeństwa, opartego na prawach Bożych. Dzieci niech zostaną ochrzczone. Rano i wieczorem uklęknijcie na moment przed Bogiem, składajcie Mu dziękczynienie, starajcie się naprawić krzywdy, wyrządzone swoim bliźnim. Ja, Jezus Chystus przychodzę do was. Amen. Przy narodzeniu dziecka, koniecznie powinna być modlitwa, ofiarowanie Panu Bogu narodzonego dziecka, a ojciec dziecka radość swą topi w alkoholu. Dziecko w tym czasie otoczone jest sforą złych duchów, które starają się pozyskać sobie to maleństwo, atakują je, a co gorsze, maleństwo to nie jest jeszcze wszczepione w wieczną latorośl Bożą aktem świętego przymierza, jakim jest Chrzest święty. Przy każdym dziecku nowonarodzonym, przebywające tam osoby powinny modlić się, także matka dziecka, do Boga Ojca za przyczyną Niepokalanej Królowej, Matki całej ludzkości, Maryi, a Anioł Stróż danego dziecięcia będzie strzegł usilnie jego serca i duszy. Duchy nieczyste z przerażającą premedytacją chcą zawładnąć tym nowym człowiekiem. Każda kobieta rodząca powinna być przygotowana na Sąd Boży przez Spowiedź i Komunię świętą. W dniu urodzenia dziecka, ojciec rodziny powinien obmyć się z win w Sakramencie Pokuty - Spowiedzi świętej i Komunii świętej oraz ani kropli alkoholu, wszystko czynić w skupieniu, ze świętą powagą tak, aby dziecko nowonarodzone, wstępujące w rodzinę Bożą z łaski Boga Żywego było radością tego otoczenia 97 i wzrastało w Jego opiece Ojcowskiej, w miłości i posłuszeństwie. Gdy dziecko dorasta, rodzice pamiętają o świątyni Bożej, dając poznać dziecięciu smak modlitwy Bożej. Nigdy dziecięciu nic się nie stanie; jak przy łóżeczku uklęknie na moment i podziękuje Wiekuistemu Ojcu za wszystkie łaski. Razem z dziecięciem klękają rodzice. Ojciec i matka, słowami prostymi, zrozumiałymi dla dziecka jak: kocham cię Boże, dziękuję za zdrowie rodziców, za wszystkie piękne rzeczy, które cały dzień oglądałam, proszę o błogosławieństwo - poprowadzą tę mdlitwę. W późniejszym wieku potrzebna jest modlitwa "Ojcze nasz". Krzyż święty, dokładnie znaczony na głowie dziecka. Ten symbol wiary świętej musi być powtarzany na główce dziecka rano i wieczorem. Dziecko musi zrozumieć, dlaczego kładzie na sobie Krzyż święty; w tym znaku Chrystusa Pana jest życie i siła zwalczania piekła i szatana. Prawdy wiary świętej powinni rodzice zaszczepić już w najmniejszych dzieciach. Dziś widzimy, że rodzice już niekiedy dwuletnie dziecko uczą obcego języka. Może mu się przyda, ale do zbawienia duszy na pewno nie. W Dniu Pierwszej Komunii Świętej cała rodzina powinna się skupić u Stołu Pańskiego. Prezenty, wytworne suknie, wyszukane ubranka - to są rzeczy rozpraszające uwagę modlitweną dziecka. W tym tak świętym Dniu dziecko musi wiedzieć, Kto wchodzi do jego serca pod postacią małej, białej kruszyny chleba. Gdy dziecko i rodzice przyjęli do swego serca Najświętszego Króla świata, Jezusa Chrystusa przystępują do posiłku śniadaniowego, który powinien być godnym tego dnia, ale bez kropli alkoholu. Ojciec rodziny wraz z matką i rodzeństwem odmawiają Modlitwę Pańską i dziękczynną za dar najwyższy, Komunię Świętą, oraz za dary Boże, spożywane w czasie śniadania. Ojciec rodziny, lub starszy syn, czy córka, przeczytają z Pisma Świętego werset jak Jezus Chrystus zapraszał szczególnie dzieci, jak je kochał, obdarzał największą miłością ofiarowując im Królestwo Boże, bo do nich ono należy. Proszę was, wszystkie rodziny i rodzice, niech Ewangelia święta stanie się u was jako ten chleb do spożycia. Tu szukajcie prawdy Bożej, umacniajcie się w Krzyżu Chrystusa Pana. Rodzino XX-go wieku, zmień sposób życia! Matko, nie zabijaj poczętego życia, nie idź do zbrodniarzy, morderców, którzy swoje szlachtuzy nazywają gabinetem lekarskim, a zwykłym zabiegiem ordynarny; najstrasz- 98 niejszy mord dziecięcia. Dziecko nie może krzyczeć: "morderco, nie zabijaj mnie!". Nikt go nie broni, nie ma kodeksu, ani prawa dla tego mordowanego dziecięcia, nikt nie zasiada na ławie oskarżonych za dokonany mord. Ja wam mówię, Chystus Pan: lepiej, by ten człowiek się nie narodził, który uprawia ten niecny proceder. Rodzino XX-go wieku, wprowadź Chystusa do swoich środowisk poranionych, poszarpanych, wytarzanych w alkoholu, w narkomanii. On cię uzdrowi, uniesie, opatrzy twoje rany, serca uleczy i łzy twoje osuszy w ogniu swojej Ojcowskiej miłości. Amen. 26.7n.J980 Stroicie ciała wasze, namaszczacie wonnymi olejkami, okrywacie dłonie złotymi pierścieniami, zawieszacie wisiorki, nausznice. A dlaczego serc waszych, zatwardziałych w złych chęciach i nawykach, nie chcecie upiększyć, obmyć w spowiedzi świętej, przyodziać w szatę czystą dziecka Bożego. Zapamiętałość wasza w bogactwach i dobrach ziemskich jest wielka, trudzicie się wkoło waszych majątków, przez sześć dni biegacie wkoło swoich spraw - a jednym westchnieniem nie zwrócicie się ku Bogu, Ojcu waszemu. A nawet zapominacie, że siódmy dzień dałem wam, abyście mogli wznieść oczy ku niebu i znaleźć drogę, która prowadzi do nieba. Ten siódmy dzień dałem wam w trosce o czas wolny od zajęć i wszelkiej pracy, dałem po to, byście przez moment, w chaosie życia mogli się zastanowić nad sobą, nad zbawieniem duszy swojej, rozważyć swój stosunek do Boga Ojca Najświętszego. Niewiele od was wymagam, pragnę, byście nie gwałcili prawa Bożego, zachowali je w sercach waszych i umysłach. W siódmym dniu pozwólcie, by serca wasze płonęły miłością do Boga Ojca. Usta wasze niech wypowiedzą modlitwę, bo Ja jestem waszym Ojcem, Bogiem pełnym miłości i miłosierdzia, ale też i Władcą wymagającym, Sędzią sprawiedliwym. Przypatruję się wam, każdemu waszemu poruszeniu, waszej bezmyślności, głupocie. Rozsadzacie się na majątkach waszych, ale w każdej chwili możecie być odwołani, by zamieszkać w szeolu na wieki. A Anioł rozrachunku Pańskiego, więcej was do życia nie powoła. A czy wy wiecie co to jest Dzień Sądu Bożego i Jego 99 sprawiedliwego gniewu? Przychodzi bardzo szybko i jest łapczywie pośpieszny, bo gdy Ja pomyślę, oni to wszystko w czyn obracają, gdy skinę głową, już nie ma czasu na nic. Powiem, wszystko, co dotąd, budowaliście w grzechu swoim - w oka mgnieniu zginie. Dlatego przypominam wam, obym był pośród was, a nie odrzucił na wieki! Proście, a otrzymacie zwycięstwo nad złym duchem i we wszystkich sprawach które was dotyczą, będę doradcą sprawiedliwym. Ja znam najgłębsze tajniki serca człowieka, wiem o jego zamiarach, zamysłach, wiem, jak w danej chwili postąpi, co powie i co uczyni. I tego, kogo widzę sprawiedliwym, choćby znalazł się w kipieli wód - wywiodę ręką obronną. Mróz go nie zmrozi, bo go oddalam, słońce nie przypiecze, bo dłonią swoją go osłonię, z więzienia wywiodę, kajdany skruszę, napełnię zdrowiem i rozumem. Bo Ja jestem Bóg wieczny, przede Mną kroczy Chwała i Majestat! Serca miłujące, lubujące się w pokorze, trwające w prawdzie Bożej! kochające wszystkich, ustanowię dziedzicami Królestwa Bożego. Przewrotne serca, pełne pychy szatańskiej i złości - jako kąkol niepotrzebny spalę w ogniu nigdy nie gasnącym. Błogosławiony człowiek, który boi się źle postępować dla miłości Boga i bliźniego, który ma wypisane w umyśle i sercu prawa i przykazania Boże. Amen. 19.1.1982 Mądrością nad mądrościami jest chcieć poznać i zachowywać prawo Boże. Ja, Jezus Chrystus pragnę i proszę, by dzieci wasze, które doskonaliliście we wszystkich umiejętnościach poznania kultury i wiedzy, poznały dokładnie, a nawet jak najdokładniej Pismo Święte. Jest to bowiem poznanie mądrości nad mądrościami. Powiadam wam, zapytajcie się dzisiejszego młodzieńca, pannę, dziecko, kobietę, męża dojrzałego, czy choć jedno z nich będzie wiedziało, kto napisał Słowo Boże zawarte w Ewangelii. Ilu było natchnionych Duchem Świętym, którzy spisali wydarzenia i prawdy ewangeliczne, jakie ich imiona. Powiem wam, że długo będą myśleli i w końcu odpowiedzą: ktoś tam napisał. Ale czy odpowiedzą: Ewangelia święta według świętego Mateusza, według świętego Marka, według świętego Łukasza, według świętego Jana. Było ich 100 czterech wiernych świadków natchnionych Duchem Świętym. Oni to przekazali światu Dobrą Nowinę o Słowie Bożym. Proszę i pragnę, by dzieci od najmłodszych lat zaprawiały się i zdobywały nie tylko wiedzę ogólną, poznawały dokładnie literaturę, historię, nauki przyrodnicze, geograficzne, matematyczne, fizyczne, chemiczne - ale przede wszystkim, pierwszym i podstawowym warunkiem jest, by poznały Pismo Święte. Każde dziecko powinno wiedzieć, że Ewangelia Święta jest drogą do poznawania prawdy słów Bożych, że przez Ewangelię przemawia Duch Święty, że przez wszystkie wieki ma ona w sobie i daje życie wieczne duszy i ciału. W każdą niedzielę, w Kościele Bożym jest czytana Ewangelia święta z podaniem przez kapłana, kto ją napisał. Ale, gdy wierni opuszczą mury kościoła, zapytajcie, czy choć jeden wie, kogo wymienił kapłan, gdy czytał Słowo Boże, przez kogo napisaną Ewangelię głosił, kto napisał to wieczne żywe Słowo?. To, że wstajecie przy czytaniu świętej Ewangelii, Moje dzieci, to mało. Musicie sercem i umysłem chłonąć święte Prawdy Boże, zawarte w słowach księgi natchnionej. Musicie, a przynajmniej powinniście w domu, po przyjściu z kościoła, zgromadzić swoje dzieci i otworzyć Pismo Święte, przeczytać ponownie Słowo Boże, podać dokładnie, który z uczniów tę Księgę napisał, pod czyją inspiracją była napisana, podać, że Duch Święty był współuczestnikiem ksiąg natchnionych. Niech domownicy i cała rodzina wie i rozumie tajemnice wiary świętej. Ci, co prowadzą katechizację, niech większą uwagę poświęcają wdrażaniu i poznawaniu Pisma Świętego, omawiają z młodzieżą księgę po księdze. Nie wstydźcie się mówić, że Księgi były pisane pod natchnieniem Ducha Świętego. Wasz świat, dzieci Moje, jest obecnie bardzo zmaterializowany. Wszystko, co pochodzi od Ducha Świętego owijane jest w bawełnę, by móc bardziej naukowo i bardziej doświadczalnie przybliżyć młodzieży, dzieciom Pismo Święte. A Ja powiadam: Ducha Świętego nie możecie zbadać pod mikroskopem, ani też w żadnym laboratorium, bo tego nie potrzebują święte prawdy Boże. Musicie zapalić płomień wiary świętej w sercach i umysłach wszystkich dzieci i młodzieży. Niech nie szerzy się niewiara, tak dziś delikatnie nazwana ateizmem, niewiara, która zatraca duszę ludzką. Uczcie i nauczajcie Pisma Świętego, wkładajcie do serc i rozmów dzieci waszych, dajcie poznać Boga i Słowo 101 Boże przez dzieła Starego i Nowego Testamentu. Dzieciom i młodzieży otwórzcie źródło Prawdy Bożej. Każda lektura religijna jest dobra, ale najlepsza to święta Księga Bożej Ewangelii. I wy pogłębiajcie wiarę poprzez poznawanie ksiąg Bożych z niedowiarkami i walczącymi z Bogiem i prawdą Bożą i Jego światłem. Nie starajcie się przekonywać nieudolnie, że wszystko jest naukowo udowodnione, że Księgi Święte są rozpatrywane przez wybitnych naukowców, teologów, uczonych w tej materii pod kątem badań i doświadczeń. Bo kto jest w mocy i sile, by zbadać i naukowo dowieść o tym, co jest prawdą Boga. Kto jest w mocy zbadać działanie Ducha Świętego, kto z was był przy stworzeniu świata? Kto z was był, gdy zakładałem i umacniałem fundament ziemi, gdy wzbudziłem do życia wszystko, co nas otacza i pierwszą istotę ludzką? Wszystko stworzone jest Moją prawicą z tych samych pierwiastków chemicznych, jak świat długi i szeroki. Kłamstwa w słowach Moich nie ma, powiedziałem z prochu ziemi cię stworzę, i tak człowiecze powstałeś. Tak, bo mądrość mieszka w Sercu Boga, Jam zrodził wszystko aktem woli i miłości. A czyż wasi uczeni i naukowcy w swoich doświadczeniach i poznaniu świata nie czują się jak małe dzieci, a uchodzą za wielkich uczonych? W dżungli tajemnie budują swoje fałszywe teorie, by je potem obalać, mówiąc: pomyłka. Księgi Boże nie mają pomyłek, są prawdziwe. Wy, dzieci Moje, zawsze chodzicie ślepi i po omacku, bo wierzycie szkiełku i oku, a serca wasze są lodowate, zimne, dalekie od prawd Bożych. Proszę was, nauczajcie, zaprawiajcie wszystkich, by rozmiłowali się w świętych księgach Bożych, by szukali kontaktu z Bogiem poprzez natchnione księgi. Proszę, uczcie dzieci i młodzież Ewangelii świętej. Pytajcie na lekcjach, kto napisał, a która z ksiąg była czytana w niedzielę w Kościele. Wszystko, co nauczacie o Bożej myśli jest bardzo, bardzo dobre. Pamiętajcie, ostrzegam was i proszę gorąco, gdy staniecie przede Mną, a każdy z was stanie, każdego z was zapytam: ile to razy pouczałeś o Mojej Dobrej Nowinie? Komu daliście poznać źródło żywej wody, która została dana ku pożywieniu i piciu wszystkich spragnionych? Wówczas będziecie musieli zdać swój rachunek. Bo jeśli nie piliście sami, pozwólcie innym pić ze źródła prawdy Bożej. Przykazanie to jest bardzo wierne i prawdziwe, bo to są słowa przed wielkim końcem! Amen. 9.II.1982 102 Do was przychodzę mówić, córki Moje. Zły duch zatrwożony jest, gdy widzi skromność i czystość obyczajów. Jego pragnieniem jest wasz upadek. On zwiódł pierwszą niewiastę, Ewę, a obecnie pragnie nad wami górować narzucając wam nieskromne stroje, ubiory. Ja, Matka wasza, Niepokalana Dziewica, Matka Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, proszę was, córki Moje umiłowane, ubierajcie się skromnie, nie wystawiajcie swojego ciała na pośmiewisko złego ducha i demona. Czy wiecie, że gdy wchodzicie do świątyni Bożej, gdzie mieszka Syn Boży, Jezus Chrystus w Njaświęt-szym Tabernakulum - ziemia drży, gdy wy jesteście w tak poniżającym stroju. Strój wasz poniża godność kobiety, panny i dziewczyny. Krótkie sukienki i roznegliżowane ramiona to zupełna zgnilizna. Aniołowie Boży przysłaniają oczy i płoną ze wstydu za was. Sukienki wasze nie są przystsowane do nawiedzenia Syna Bożego. Ta wasza nieskromność drażni Serce Boże. Dlaczego chodzicie w sukienkach tak bardzo krótkich z roznegliżowanymi ramionami? Gdzie skromność kobiety, gdzie wasz rozsądek, szlachetność kobiety i panny? Dlaczego tak zezwoliłyście złym duchom przychodzić, czy nie wiecie, że to demon, zły duch, szatan dyktuje te obrzydliwe, poniżające godność kobiety stroje roznegliżowane? Nawet nie przystoi kobiecie na plaży podobne poniżenie godności, a co dopiero w świątyni - Bożym Domie. Proszę was, zostawcie te spodnie dla mężczyzn. Szatą kobiety jest suknia o przyzwoitej długości. Nie upijajcie się i nie pijcie alkoholu, bo każda z was musi być światłem w swoim domu. Proszę was również, córki Moje, byście unikały i nie paliły papierosów. Wszystko to, co wam powiedziałam, jest obrzydliwością przed Obliczem Bożym. Do was mówię, panny i dziewczęta. Miłość wasza do waszych narzeczonych i chłopców niech będzie skromna, powściągliwa, szlachetna, po stokroć czysta. Nie stawajcie na rogach ulic w lubieżnej obrzydliwości, nie podkładajcie się po wszystkich dróżkach i ścieżkach z waszymi chłpcami i narzeczonymi, albowiem ta obrzydliwość jest dziełem szatana i sług jego. Proszę was wszystkie, kobiety, panny, i dziewczęta o skromność, czystość serca i rozumu, o skromność obyczajów. Jeśli staniecie się wszystkie przeciwnikami złego ducha - w sercu waszym zamieszka moc Boga Żywego i Jego łaska mądrości. Wy, córki Moje, będziecie światłem waszych domów, rodzin. Wasze 103 rodziny będą pełne zdrowia, radości, mądrości Bożej. Będą trwałe i święte tak, jak Święta Rodzina. Ale wy, córki Moje, musicie wydać walkę złemu duchowi. Nie noście sukienek, które was upokarzają, roznegliżowanych, depczących godność kobiecą, nie poniżajcie siebie piciem alkoholu, byście się nie poniżały grzechami, nie palcie papierosów, by nie dawać zgorszenia maluczkim i szkody dla potomstwa. Nie uprawiajcie rozpusty, bo piekło szykuje wam kaganiec ognisty. Za wszystko będziecie odpowiadały, a dziś przynosicie zgubę ludzkości. Za złe postępki i swawolę strącą do piekła i synów i córki wasze i was samych. Proszę was i przykazuję, byście do Domu Bożego przychodziły ubrane przyzwoicie, w sukienkach dłuższych z zakrytymi ramionami, skromnie. Tego Ja, Matka wasza od was wymagam. Matka Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Córki moje umiłowane, kobiety Polki i całego świata, walczcie ze złymi mocami modlitwą, pokutą i skromnością, miłością Bożą czystą, uszanowaniem przykazań Bożych, miłością własnej duszy i własnych rodzin. Nie strącajcie siebie i swoich bliskich postępkami Sodomitów do piekła, w którym płonie ogrom męki dniem i nocą, którym nie ma końca dla dusz za lekkomyślne życie i zgorszenie na ziemi. Oto jest Moja prośba i nakaz dla wszystkich kobiet. Błogosławię was, córki Moje. Stokrotnie proszę córki Moje z narodu, który sobie upodobałam, kobiety polskie, bądźcie skromne, nie czyńcie z siebie pohańbienia przed Obliczem Boga Najświętszego. Amen. 22.VI.1983 W czasie modlitwy porannej ujrzałam oczami ducha Najświętszą Maryję Pannę Niepokalaną, w długiej szacie bladoniebieskiej. Na głowie miała biały jak śnieg szal, który drżał jak gdyby trącany wiatrem. Pani Najświętsza była bardzo piękna i niepojęta dobroć biła z jej twarzy smutnej i pięknej. W obu delikatnych dłoniach trzymała z wielką miłością serce ludzkie, dość duże i bardzo wyraźne, przebite z jednego boku, z szeroką raną. Serce święte dygotało, drżało, kurczyło się boleśnie. Krew święta nierównymi strumykami, to mniejszymi, to większymi wypływała z tego Serca. Matka Najświętsza powiedziała: To święte Serce Bolesne Mojego Syna, Jezusa Chrystusa. W oczach miała łzy, które delikatnie 104 toczyły się po policzkach. Patrz, jak Ono, Boże, Święte Serce Syna Bożego cierpi. Cierpienia te zadają Mu z rozmysłem i bezwiednie grzesznicy całego świata, życiem swoim, pełnym grzechu i obojętnym do świętych przykazań Bożych, przez czyny grzeszne, przez słowa grzeszne, przez myśli i chęci grzeszne. Zadają Bożemu Sercu bolesne cierpienia tak szeroko stosowana, fałszywie pojęta kultura, prasa, telewizja, radio, kino, teatr. Wszędzie zgnilizna moralna i wielki grzech, nieobyczajne zachowanie, pijaństwo, narkomania, mord wszelki - to wszystko pochodzi od złego ducha i jest pod jego naporem, pod jego działaniem. O, gdybyś wiedziała, jak wielkie i straszne są grzechy, wiązanie się i opowiadanie za planem złego ducha (szczególnie popieranie i przynależność do masonerii - przyp. red). Ale też zadają cierpienia okrutne Najświętszemu Sercu Chrystusa ci, co mienią się przyjaciółmi Chrystusa, a postępują jak złoczyńcy i grzesznicy. Skurcze Przenajświętszego Serca Pana Jezusa wzmagały się. Matka Najświętsza płacząc powiedziała: Tę boleść Bożemu Sercu zadają dzieci i młodzież zbałamucona przez bezwstydnych, grzesznych starszych, bluźnierczą prasą, prowokującą młode dziewczyny do rozwiązłego, grzesznego życia. Tę boleść zadają młode dziewczyny, obnażające swe ciało bezwstydnie przed kamerami fotografów, których szatan opanował i ma w swojej garści. I te boleści Sercu Bożemu zadaje młodzież alkoholizująca się i narkotyzująca, młodzież czyniąca spustoszenie w Domu Bożym, podjudzona przez złego ducha. O, jakiż ból zadają Sercu Bożemu! Młode dziewczęta zabijają w swoim łonie poczęte życie za wiedzą i przy współudziale ich matek. A nie mówię już o innych zbrodniach całej ludzkości, o każdej poszczególnej duszy, która skłania się tak chętnie do złego ducha, do jego kłamstwa. Czy teraz rozumiesz ogrom cierpienia Bożego Serca, które w swojej niepokalanej miłości nie umie nienawidzieć, każdemu grzesznikowi pragnie przebaczyć i pomóc znaleźć drogę do wiecznego Bożego światła, do miłości tego Serca, które chce tylko przebaczać. Ale powiedz im wszystkim, powiedz, że może przebrać się miarka! Dokąd Najświętsze Serce Boże jest w Moich Matczynych dłoniach - powstrzymywany jest święty gniew Trójcy Przenajświętszej. Ale to Przenajświętsze Serce Boże ma prawo powiedzieć: Dość! Dokąd będziesz Mnie jątrzyć swoimi grzechami? A wówczas, Ja Matka pełna miłości muszę 105 zrozumieć cierpiena i krzywdę wyrządzoną Bożemu Sercu i nie zdołam powstrzymać ognia zapalczywości gniewu Pańskiego. Odwołuję się do waszego rozumu, rozsądku waszych serc. Opamiętajcie się, zawróćcie z drogi grzechu, bo wszyscy zginiecie. Wyczerpuje się czas czasów. A za dzieci i za młodzież, którą wy doprowadziliście do rozpusty, wszelkiego kłamstwa i błędu, niewiary, ateizmu - odpowiadać będziecie srodze, bo w Piśmie Świętym jest napisane, a czytaliście słowa Pana Jezusa, że lepiej jest temu, ktoby chciał zgorszyć jednego z tych najmniejszych, aby sobie kamień wielki przywiązał do szyi, rzucił się w morze i utonął. Słowa Syna Mojego nie przeminą nigdy. Pozwólcie więc wejść do Domu Bożego waszym dzieciom i młodzieży. A to wiedzcie, że oprócz książek, które im tak często ofiarujecie o wątpliwej treści, by rzekomo rozwinąć ich intelekt, a rozwijacie go w zgubnym kierunku - dajcie im pokarm święty. Boży dla zwycięstwa duszy nad złem i szatanem, dajcie im Księgę Świętej Ewangelii. Nie zgorszy ich Ona, a zawiedzie ku dobremu. Syn Mój Najświętszy, Jezus Chrystus, mając 18 lat czytał i był rozmiłowany w świętych wersetach Pisma Świętego. Święte psalmy śpiewał i mówił w każdej godzinie dnia. Dlaczego wy, rodzice z dzieci swoich robicie kolorowe papugi? Ciekawość dziecka musi pójść w kierunku Świętego Boga i praw Bożych. Dziecko i młodzież musi zasmakować w miłości Najświętszego Bożego Serca, w modlitwie, w stosownym dla dziecka i młodzieży umartwieniu, wyrzeczeniu się kina, wyrzeczeniu się nadmiaru przejadania słodyczami i wyrzeczenia się uporu, niechęci. Nauczcie dzieci modlić się, kochać Boga, nie patrzeć na filmy w telewizji. W godzinach Mszy świętej, niedzielnej niech dzicko umartwi swój wzrok i pójdzie na Mszę świętą. Was wszystkich proszę, módlcie się, ale to wszyscy, pokutujcie i módlcie się, by zły duch nie pochwycił was w swoje szpony. On bez przerwy krąży wkoło i patrzy, kogo by zdobyć dla piekła. Modlitwa, pokuta, post, niszczy jego moc. Miłość do bliźniego zmiata go z ziemi, bo on sieje nienawiść. A to pamiętajcie: każdy grzech, choćby najmniejszy, zmywajcie ze swej duszy pośpiesznie przez szczerą Spowiedź świętą. Pokorą i wiarą świętą wypełniajcie swoje serca, miłujcie się wielce wszyscy, ufajcie Miłosierdziu Bożemu. Módlcie się, opasujcie modlitwą. Różańcem 106 wasze rodziny, domy, Ojczyznę, cały świat. Walka ducha dobrego ze złym trwa. Zły duch wyprowadził wszystkie swoje moce, by one czyniły zło mieszkańcom ziemi. Ale czas jego jest krótki, dlatego jest taki zły i niszczycielski. Bądźcie czujni i nie dajcie się zwieść, bo między was wejdą synowie zła. Tylko modlitwą, Ewangelią świętą, Krzyżem, pokutą, pokorą serca, postem, zdołacie przezwyciężyć napór złej siły, szatana-diabła. On jest i walczy z dziećmi Bożymi, przybiera różne formy i postacie. Obecnie przybiera na sile, ale święta moc Boża i prawda Boża pokona go. Amen. 25.1.1984 Spraweidliwy siedemkroć dziennie upada, a cóż dopiero ten, co idzie drogą niesprawiedliwości, którego herbem jest pycha szatana i kłamstwo? Ci, co mówią: nie jestem grzesznym, nie muszę się spowiadać - w grzechach swoich pomrą. Ci, co spowiadają się w sposób niedostateczny, ukrywają grzechy ciężkie, grzeszą i to bardzo. Spowiedź musi być absolutnie zupełna, z zaufaniem miłości i Miłosierdziu Bożemu. Dusza ze skruchą powinna usunąć wszystkie grzechy, poczynając od ciężkich i lekkie grzechy i nawet drobne uchybienia. Nie lekceważcie spowiedzi świętej. Często powtarzajcie generalną spowiedź, nie wstydźcie się, dusza niech nie lęka się zniecierpliwienia kapłana, bo jeśli on nie chce słuchać, to Ja słucham. Bardzo proszę dusze, które codziennie przystępują do Komunii świętej, nie lekceważcie sobie spowiedzi świętej, którą powinniście przestrzegać i przeprowadzać co 14 dni. Codziennie, na Mszy świętej, trzeba dokładnie przeanalizować dzień poprzedni, noc, ranek i godnie przystąpić do spowiedzi powszechnej, przepraszać Miłosierdzie Boże i Najświętszą Krew i Rany Chrystusa Pana. Polecać się też ttzeba Niepokalanej Dziewicy, by chroniła duszę przed sidłami złego ducha. Proście codziennie Anioła, opiekuna wyznaczonego każdej duszy przez miłość i sprawiedliwość Bożą, by prowadził duszę drogą sprawiedliwości i przykazań Bożych. Nie przystępujcie do Komunii świętej w dniu, w którym zapiliście się alkoholem lub jedliście posiłek w ostatniej godzinie, szczgólnie wieprzowinę, to jest jakby profanacja Przenajświętszego Sakramentu. Jedynie ciężko chorzy, konający mogą przyjąć Komunię świętą po spożyciu pokarmów, leków, soków, mleka. Szanujcie Przenajświętszy Sakrament, przestrzegajcie postu 107 eucharystycznego. Czyż nie wiecie, że w stanie upojenia alkoholowego przystępować nie wolno? Dzieci, proszę was, Komunię świętą przyjmujcie tak, jak wasi ojcowie przyjmowali, z wielką czcią, na kolanach, nie bierzcie do ręki, nie profanujcie Chrystusa Pana, przyjmujcie na klęczące, nie pogłębiajcie grzechów lekceważeniem. Panienki, dziewczynki niech nie przystępują do Komunii świętej roznegliżowane, niech je cechuje skromność taka, jaką ma w sobie Dziewica Niepokalana, Matka Najświętsza. Żyjcie w czystości ducha, nie poniewierajcie godności serc i dusz waszych. Ja, w swoim wielkim Miłosierdziu pragnę dla was zbawienia wiecznego. Proszę was jeszcze matki, kobiety, panny, dziewczynki, nie pijcie alkoholu, nie palcie papierosów, ubierajcie się skromnie, odstąpcie od noszenia spodni. To wszystko jest wielką nieprzyzwoitośdą przed Obliczem Boga i Pana Wszechświata. Kobiety mają godny strój kobiecy. Co byście powiedziały niewiasty, gdyby mężczyźni zaczęli nosić wasze stroje? Byłoby to wielką obrzydliwością i nieposzanowaniem rodu męskiego patriarchalnego, do którego ich Bóg stworzył. Tak i wy jesteście stworzone do reprezentowania matki rodu ludzkiego. Musicie żyć godnie, z wielkim uszanowaniem do roli, jaką Bóg Ojciec wam wyznaczył. Przekleństwem i obrzydliwością jest kobieta tarzająca się po ulicy, pijana, to ujma dumy kobiety, kobieta z papierosem w ustach, ubrana w spodnie - to nieuszanowanie roli matki. Takie kobiety stają się godne politowania nad swoją głupotą i upadkiem. Stańcie się prawdziwymi kobietami, matkami szanującymi czystość. Panny, niech mają zalety wszelkiej cnoty skromności i pokory, jaką wam przedstawia Najświętsza Dziewica Maryja Panna i wszystkie święte niewiasty żyjące dziś w Niebie, a które też żyły na ziemi w różnych epokach. Proszę, mężczyźni, nie upijajcie się, nie zatracajcie duszy swojej, szanujcie żony swoje i dzieci swoje, nie postępujcie jak zwierzęta. Niech wzorem i przykładem będzie święty Józef, opiekun Bożej Rodziny, bo za wszystkie dni pełne grzechów i niedoskonałości będziecie musieli zdać rachunek przed Trójcą Przenajświętszą. Amen. 24.IV.1984 Co to jest Spowiedź święta doskonała? Jest uzdrowieniem duszy z kajdan grzechu. Dusza staje się jakby odrodzona w swoim poprzednim pięknie, gdy była w łasce dziecięctwa Bożego. To odrodzenie duszy po dobrej Spowiedzi świętej jest realnie widoczne i odczuwalne. Zmienia się 108 psychika człowieka, jest w pięknie, pokoju, w dużej harmonii. Gdy dusza jest w grzechu, czuje dziwne skrępowanie, jest to łańcuch niewoli grzechu. Grzech wzbudza w duszy i w całej istocie ludzkiej niepokój. Nasila nienawiść. Cała istota człowieka jest zirytowana. Gdy trwa w grzechu, wzmaga się frustracja, a nawet niechęć do życia. To wszystko czyni grzech w duszy i w sercu człowieka. Po uwolnieniu duszy z kajdan grzechu przez Spowiedź świętą doskonałą, wlewa się do duszy łaska Boża w sposób niepojętej miłości, dobroci, piękna. Duszę otacza wielka jasność, szczęście, radość z łaski Bożej. Po dobrej spowiedzi, łaska uzdrawia ciało, serce i rozum człowieka, zanika niepokój, złość, zdenerwowanie. Wszystko wokoło nabiera koloru, szczęścia i piękna. To działanie duszy udziela się całemu człowiekowi. Tę wielką radość i szczęście uzyskuje człowiek poprzez łaskę dziecięctwa Bożego, a wszystko w sumie na skutek uwolnienia z kajdan grzechu. Zapamiętajcie sobie: to uzdrowienie duszy jest realnie odczuwalne. W tym stanie laski człowiek chciałby cały świat uszczęśliwić, chciałby dzielić się swoim szczęściem z każdym żyjącym na ziemi. Zapisz i przekaż: Większość przeżyć psychicznych, załamań pochodzi od grzechu, który przygniata sobą duszę i ciało człowieka. Człowiek staje się sfrustrowany, niespokojny. Radykalnym lekiem na te dolegliwości jest dobra Spowiedź, Komunia Święta. Człowiek musi poznać działanie łaski Bożej w sercu i umyśle, musi uchwycić chwilę, w której następuje stan pokoju, zdrowia. Chwilę, gdy został uwolniony od działania grzechu i wpływów szatana-diabła. Obroną przed złymi mocami jest obowiązkowa modlitwa poranna i wieczorna, w czasie pracy. W czasie dnia akty strzeliste, krótka rozmowa z Bogiem, jak: uwielbiam Cię, Panie, kocham Cię Boże, przybądź do serca mego Trójco Przenajświętsza, strzeż duszy mojej Niepokalana Panno Maryjo. Ponadto czytanie Ewangelii świętej codziennie, chociaż kilka słów. W chwili, kiedy masz spędzić czas przed telewizorem, przeczytaj świętą Ewangelię. Koniecznie codziennie przeprowadzaj rachunek sumienia, przed snem powtarzaj akty uwielbienia Trójcy Przenajświętszej. Nigdy nie zapominaj o modlitwie Różańca świętego, chociaż dziesiątek odmawiaj codziennie. A dobrze by było, żebyś jedną cząstkę Różańca świętego mógł, mogła ofiarować Niepokalanej Maryi Pannie jako dziękczynienie i na uproszenie łask potrzebnych. Pamiętaj: praca nad sobą, praca, modlitwa, miłosierdzie dla bliźnich i miłość powinna się rozrastać w sercach jak bluszcz. I wszystko to, miłością trzeba objąć i dzielić się tą miłością Chrystusową, którą z Krzyża przekazał całej ludzkości nasz Pan Jezus Chrystus. Amen. 4.Y.1964 109 Każdy z was, dzieci Moje ukochane, niech bardzo zrewiduje swoje postępowanie wobec Boga Najświętszego, Jego świętych przykazań i wobec bliźniego. Mówicie, że jest to miesiąc miłosierdzia, a jaki jest wasz stosunek do bliźnich? Może ktoś leży obok obłożnie chory, potrzebujący pomocy, ale jej nie ma znikąd. Może ktoś znajduje się osamotniony, w więzieniu osadzony niesłusznie, czeka na pocieszającego i odwiedzającego. Ale go nikt nie odwiedza i nie pociesza. A może jest obok matka wielodzietna, zapracowana, udręczona sprawami dnia codziennego i mężem alkoholikiem, a nikt nie pamięta aby jej pomóc w przygotowaniu dzieci do nauki religii, jak też do I-szej Komunii świętej. Miłosierdzie, dzieci Moje, to nie miesiąc październik, to serce pełne zrozumienia, dobroci dla bliźnich na każdy czas. W każdej godzinie roku, miesiąca, dnia. A czy ktoś pamięta o tych, którzy zostają w smutku i żałobie, by im nieść słowa pociszenia, by mówić im o zmartychwstałym Chrystusie, pocieszyć ich, że ten, którego opłakują, zmartwychwstanie, by żyć wiecznie w Królestwie Bożym. Miłosierdzie, dzieci Moje, to nie tylko pomoc materialna w pieniądzach, odzieży, choć i to jest wskazane i to bardzo wskazane, ale Miłosierdzie to miłość serc, pojednanie się z wrogiem, to przebaczenie z głębi serca osobie, która dokuczyła, to odrzucenie w niepamięć urazy i winy. W Miłosierdziu Bożym, dzieci Moje jest ogrom miłości, przebaczenia, darowania wszelkich waszych win. Miłosierdzie Boże obsypuje duszę najsłodszymi łaskami potrzebnymi do zbawienia. W Miłosierdziu Bożym dusza otrzymuje przebaczenie, łaskę zrozumienia, ubogacona zostaje w wiarę. Proście więc Miłosierdzie Boże, a otrzymacie wszelkie łaski, jakie wam są potrzebne do budowy Królestwa Bożego w was, waszych sercach, a Duch Święty nie poskąpi wam ich, każdemu da według jego prośby. A nade wszystko obejmie was wszystkich w Swoje, niepojęte przez nikogo miłujące, święte Ramiona. Zapewniam was, dzieci Moje, Duch Święty jest Mocarzem, On zlewa łaski miłosierdzia, o które prosicie. To właśnie Duch Święty, poprzez działanie miłosierdzia, ma moc zapalić ogrom miłości w każdym sercu. To On może dźwignąć i unieść wasz dom rodzinny, uświęcić go światłem Bożym. Także poprzez łaskę Miłosiedzia Bożego może waszą Ojczyznę dźwignąć, unieść i postawić w blaskach chwały, którą Trójca Przenajświętsza jej ofiaruje. Duch Święty może też dźwignąć 110 z letargu bolesnego narody, które nie wierzą, które ulegają ateizmowi, uczynić je może świętymi, oświeconymi prawami Bożymi, które rodzą tylko dobro. Tylko proście, dzieci Moje przez Miłosierdzie Boże nieustające, a otrzymacie wszystko. Módlcie się też za nieprzyjaciół, którzy walczą z Bogiem, a nade wszystko za wrogami waszymi, którzy wydzierają Boga z serc waszych, a wlewają niewiarę. Módlcie się nieustannie poprzez Miłosierdzie nieustające, a Duch Święty zmieni ich serca ku wam, ku waszemu narodowi. Amen. 11.X.1984 Synowie ziemi są niecierpliwi, popędliwi, mściwi, nie przywiązują wagi do darów, jakimi ich Bóg Najświętszy obdarowuje. Natomiast przywiązują dużą wagę do spraw ziemskich. Ten stan od zarania urabia charakter i postępowanie synów ziemi. Ezaw z chciwości, by zaspokoić głód żołądka, sprzedaje pierworództwo za miskę soczewicy, gotowanej Jakubowi. Jakub jest dzieckiem Bożym, ma zupełnie inne pojęcie, jest pod urokiem darów pochodzących z Nieba, jak dar łaski, dar błogosławieństwa. To dziecko umacnia duszę swoją z wiary, a wiara pochodzi od poznania Tego, który jest Bogiem i ma w sobie najwyższe skarby, jak miłość, która jest źródłem mocy Bożej. W niej jest święta mądrość, prawość i dobroć. Miłość swoją mocą pokonuje i kruszy największe zło, w miłości znajduje się święta cierpliwość i wyrozumiałość. Święci wszystkich wieków cierpliwością i miłością zdobywali i zdobywają najwyższy skarb, życie wieczne w Niebie z Bogiem Ojcem i całą Trójcą Przenajświętszą, Niepokalaną Dziewicą Maryją, Matką naszą i Chrystusa, Aniołami i Świętymi. Natomiast synwie tego świata lekceważą skarby Nieba przez swoją niecierpliwość, złość, popędliwość, mściwość, wszelki grzech, a-także dlatego, że tak bardzo są związani z doczesnością życia ziemskiego. Jedni synowie ziemi popełniają zło z mściwości wrodzonej, z chęci zysku, inni bezmyślnie. Szatan wykorzystuje ten ich popędliwy charakter, w którym jest brak miłości, cierpliwości, dobroci. Poprzez dzieci ziemi szatan czyni tyle zła. Z takich rekrutują się ateiści wyrzekający się Boga, o dwóch twarzach, ciągle fałszywi, przewrotni, chciwi na pieniędze, z nich powstają masoni. To oni wciskają się wszędzie i pod inspiracją złego ducha mordują dzieci Boże. Na ziemi uczynionej świętą dłonią Bożą budują zbory dla popełnienia zbrodni Kainowych, a to popycha cechę złego charakteru do dalszych zbrodni. 111 Ale muszą synowie ziemi zrozumieć, że za swoje złe czyny będą srodze odpowiadali i poniosą straszliwą karę, jeśli nie przed prawem tu na ziemi, to na Sądzie Ostatecznym. A muszą też synowie ziemi zapamiętać, że każdy człowiek żyjący na ziemi składa się z ciała, które ulega zniszczeniu i duszy, która nie ulega zniszczeniu, jest wieczna. Dusza ludzka jest świętym darem Bożym, pochodzi od Boga Świętego i ma zagwarantowane życie wieczne, a życie zależy od jej życia przejściowego na ziemi, życia próby, czy będzie za dobre uczynki żyć w Niebie, czy za złe uczynki żyć będzie w piekle na wieki w nieopisanych mękach. Rodzice, którzy bacznie obserwują swoje dzieci, powinni od najmłodszych lat usuwać złe przywary charakteru Jeśli je zaobserwują. Brak posłuszeństwa, lekceważenie, kłamstwa, upór, krnąbrność, złość, mściwość, popędliwość, fałsz, chciwość i nieład we wszystkich sprawach - to jest charakter wszystkich dzieci ziemi. Dzieci ziemi odpowiednio ustawione i ukształtowane stają się dziećmi Bożymi. Również wszystkie dzieci urodzone są dziećmi Bożymi, przez Chrzest Święty są wszczepione w mistyczne ciało całego Kościoła Świętego a przez mistyczne ciało w samego Chrystusa, a przez Niego w Trójcę Przenajświętszą. I wtedy mogą otrzymać wszelkie dary Ducha Świętego, gdy będą o to prosili, staną się dziećmi Bożymi faktycznie. Wychowanie dziecka, pokierowanie jego osobowością, uzależnione jest od domu rodzinnego, wychowawców, ojca, matki, otoczenia, od katechety, który podaje prawdy wiary świętej. Każda istota ludzka przychodząca na ziemię jest objęta planem Bożym i nie ma naznaczone dekretem, że ma iść do piekła. Ma dany rozum, wolną wolę, prawo wyboru dobra lub zła. Ale w okresie rozwoju musi mieć podany pokarm Boży, który ożywia duszę, bo Bóg Wszechmogący w Trójcy Jedyny daje życie duszy. Wychowawcy od najmłodszych lat powinni kształtować duszę dziecka, jego rozum i serce w oparciu o poznanie Boga Świętego i jego świętych przykazań. Dziecko od najmłodszych lat musi wiedzieć, że wszelkie jego poczynania, zabawa i praca, muszą wypływać z wielkiej miłości do Boga, który jest wielce miłosierny i dobry. Każda istota ludzka musi zrozumieć od najmłodszych lat, że nic nie czynię bez Świętego Boga, wszystko, co czynię, jest ku chwale Najświętszego Boga. Wówczas to dzieci ziemi tak wychowane staną się dziećmi Bożymi, a szatan diabeł nie będzie miał mocy nad nimi, nie będzie ich czynił mordercami swoich braci. Amen. 30.X.1984 112 Dzieci Moje ukochane, mówię do was, zachowajcie to mocno wsercach waszych i umysłach, Módlcie się codziennie, módlcie się rano i wieczorem, nie zapominajcie pacierza. Co by się stało, gdyby Bóg zapomniał, aby rano wstało słońce, gdyby zapomniał o chlebie powszednim dla was? Ale Bóg Ojciec jest wielce miłosierny dla was, codziennie przysyła wam słońce, pola wasze pokrywa urodzajnym zbożem, napełnia sady smacznymi owocami, o wszystkim pamięta dla was. Więc wy musicie pamiętać o tym, co konieczne jest dla duszy waszej, o modlitwie porannej i wieczornej. Skupcie się wieczorem, jeśli to jest możliwe, w całej swojej rodzinie. Niech ojciec lub matka prowadzą ślicznie modlitwę przed Bogiem. Dziękujcie Najwyższemu Bogu za wszelkie dobrodziejstwa i przepraszajcie Go za wasze grzechy całego świata. O, gdybyście wiedzieli, jak bardzo dużo ludzi lekceważy sobie modlitwę poranną i wieczorną. Chętnie spędzają całe godziny przed telewizorem, w kinach, ale na krótki pacierz brak czasu, Modlitwa poranna i wieczorna, to konieczność każdej duszy, ona stawia duszę waszą przed Majestatem Bożym. Anioł Święty, opiekun wasz niesie ją przed tron Boga Najwyższego, prosi Majestat Boży o łaski, dary dla was w czasie godzin całego dnia i w czasie snu waszego. A wielu z was nie tylko się nie modli, ale ani nie zrobi znaku Krzyża Świętego na sobie. A gdy się lekceważy Krzyż, wtedy zły duch przychodzi i obejmuje nad duszą władanie. Czyny takiej duszy stają się złe, ona sama siebie zatraca, wszystko wkoło ją drażni, nudzi, męczy, dusza skłócona z otoczeniem. A to wszystko jest działaniem złego ducha, a ma on prawo dostępu, bo Krzyż święty nie był złożony z wiarą i ufnością w Miłosierdzie Boże. Dzieci Moje, wy wszyscy obecnie wstydzicie się przeżegnać. Gdy wyruszacie w drogę, w podróż, czy to pociągiem, czy samolotem, czy samochodem, śmiejecie się i mówicie, że to takie staroświeckie i właśnie dlatego szatan ma dostęp do serc waszych i umysłów. I dojazd wasz nie zawsze jest pomyślny, nie dojeżdżacie do miejsc przeznaczenia, a bardzo często giniecie w katastrofie. Przestrzegam was wszystkich: Krzyż Święty broni przed złymi wydarzeniami, przed działaniem złych mocy. Rozważcie to dzieci Moje, to nie jest dzieło przypadku te ciągłe katastrofy kolejowe, samochodowe, zbyt często się zdarzają. To jest dzieło złych mocy, przewrotnych szatanów, oni mają dostęp do was. Bo jeśli wy nie zapewnicie sobie Krzyżem Świętym pomyślnej drogi, to złe du- 113 chy przybliżają się i starają się was skrzywdzić. Zapamiętajcie to: Krzyż Święty i gorąca modlitwa broni przed złymi wydarzeniami, które powodują kursujące po świecie złe moce i szatani. Pamiętajcie o świętej modlitwie, ona ma wielką moc, usuwa zło. Miejcie zawsze ze sobą Różaniec święty, módlcie się, nie wstydźcie się, bo jesteście chrześcijanami. Wszyscy jesteście zanurzeni w Chrystusa Pana i mocą Ducha Świętego bierzmowani. Powinniście się wstydzić, gdy czynicie zło, zaprzeczacie istnieniu Świętego Boga, usuwacie Krzyż Święty, lekceważycie święte słowa Bożej Ewangelii. Pamiętajcie, dzieci Moje, modlitwa jest czynem najszlachetniejszym, jest to złożenie serca swego z siebie, z ufnością dzecka w święte dłonie Moje. A Syn Mój, Jezus Chrystus i Ja Matka wasza niestrudzenie strzec będziemy i duszy i ciała waszego ku zbawieniu waszemu wiecznemu. Proszę was też, wasze auta, taksówki, samoloty, pociągi, które tak przystrajacie różnymi maskotkami, a nieraz bardzo grzesznymi zdjęciami, proszę usuńcie to. Wszelkie maskotki nie zabezpieczają was przed złymi duchami, odwrotnie, to wszystko przyciąga ich i złe działanie nad wami. Powieście na miejscu godnym, takim, gdzie nie będzie wam przysłaniało widoczności, krzyżyk poświęcony, obrazek Syna Mojego Jezusa Chrystusa lub Mój obrazek Niepokalanego Serca Maryi. Może to być medalik szkaplerzny, lub obrazek waszego patrona, by moc tych poświęconych skramentalii i Duch Święty oraz Aniołowie czuwali nad wami podczas waszej drogi. Przecież widzicie, ile to obecnie jest wypadków bardzo tragicznych. Giną ludzie bez przygotowania, w grzechach ciężkich. Ludzie, którzy przez 30 - 40 lat nie przystępowali do Spowiedzi świętej, ludzie nie ochrzczeni, zaniedbani, giną i tu i tam. A ile to kalek zostaje, niejedna, dwie osoby, ale dziesiątki i setki. Dzieci Moje, wszystko musicie podporządkować Bożym prawom, nic bez Boga, tylko dłoń świętego Boga Wiecznie Żyjącego, ochroni was od wszelkiego zła. Bo Bóg, to miłość i dobroć, pragnie wam dawać miłość i rozlewać na serca wasze, rodziny wasze i na każdy dzień waszego życia. Ale wy nie przywołujcie tych mocy swoimi grzechami i lekceważeniem modlitwy porannej i wieczornej. Bardzo proszę, byście wszyscy przystępowali do Spowiedzi świętej, ale to wszyscy, choć raz w miesiącu przyjmijcie Syna Mojego Chystusa, w Nim znajdziecie pokój i radość. Naród, który pragnie zbawienia, który sam chce o sobie stanowić, tylko przez modlitwę, pokorną, wytrwałą, przez odsunięcie od siebie wszelkiego zła - może to otrzymać, o co Boga codziennie prosi. 114 Ja wam błogosławię w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Niech moc Boża zstąpi na was wszystkich i zapali serce wasze do gorliwej modlitwy. Amen. IX .1985 ^V czasie rannej modlitwy usłyszałam bardzo wyraźny głos wewnątrz: "Miłosierdzia chcę, a nie ofiary". Zastanawiałam się, co by to było, co by to mogło znaczyć, dlaczego ten głos tak wyraźnie się odezwał. I znowu usłyszałam wyraźnie głos w sercu swoim: "Gdy składasz ofiarę przede Mną, a masz coś przeciw bratu .swemu, idź i pierwej się z nim pojednaj, a potem przyjdź i składaj ofiarę". Dlaczego było mi to powiedziane, zastanawiałam się. Później to zrozumiałam, bo nim przystąpiłam do modlitwy, obraziłam brata słowami, obraziłam i zapomniałam o tym. Bardzo się śpieszyłam, trzeba było wszystko zrobić, byłam zdenerwowana i nie uświadomiłam sobie wtedy, że moja modlitwa w danej chwili składana, jest niemiła Bogu Najświętszemu, dlatego było mi to powiedziane. Po skończonych modlitwach zapomniałam o tej przestrodze. Wieczorem też się bardzo śpieszyłam, wiele jeszcze miałam odmówić modlitw, a byłam zmęczona i chciałam szybko iść spać. Leżąc w łóżku, ponownie usłyszałam ten wielki głos, zadrżałam cała. Głos mówił: Każdy człowiek jest świątynią Ducha Świętego. Zapamiętaj to, każdy! Ja, Bóg Święty mieszkam w każdym człowieku i choć wam się wydaje nieprawdopodobne, to tak jest, jak mówię. Szukaj w każdym człowieku Mnie, Boga Świętego, dopatruj się Mnie, kochaj, szanuj bliźnich tak, jak gdybyś Mnie przed sobą miała. Każdy człowiek, ty też, jest dla Mnie mieszkaniem świętym. I ten, kto to rozumie i będzie wypełniał prawdziwe, szczere akty miłosierdzia dla bliźnich. Ja, Bóg Święty, będę błogosławił. Niczym są wszystkie ofiary i modlitwy, gdy masz w sercu nienawiść i jad do bliźnich. Modlitwa twoja nie dochodzi do tronu Boga Najświętszego, miłosiernego. Modlitwa serca brudnego snuje się po ziemi jak dym, jest roztrącana i niepotrzebna przed Obliczem Bożym. Tylko ofiary i modlitwy płynące z serca czystego, wypełnionego miłością i miłosierdziem, sprawiedliwością i prawdą, dochodzą do tronu Boga Wiecznie Żyjącego i są Mu bardzo miłe. Gdy stajesz przed Moim Obliczem, skup się i rozważ, co masz do brata swego w zanadrzu, a bratem twoim jest każdy człowiek, jakiego spotykasz na drodze. Szanuj każdego bliźniego, bo w nim, Mnie Boga Świętego widzisz, bo Bóg jest w każdym sercu ludzkim. 115 A pamiętaj też o języku i ustach swoich. Chyba wiesz, że ten mały członek najwięcej zamieszania wprowadza i niezgody między ludźmi. Pilnuj go, bo za przekroczenie VIII-go Przykazania każdy będzie odpowiadał na sprawiedliwym Sądzie Bożym. Mów tylko to, co jest prawdą i przed sobą i przed innymi. Niech będzie wśród was mowa czysta, a nie wykrętna, nie dodawaj i nie ujmuj. Mów "tak, gdy jest prawda, mów "nie", gdy to jest nieprawda. Nie spieraj się i nie przysięgaj na Najświętsze Imię Boże, bo wszystko, co jest więcej powiedziane, niż potrzeba, pochodzi od złego ducha. A teraz ci jeszcze raz przypominam i mówię, że w każdym człowieku mieszka Bóg Święty i każdy człowiek jest świątynią Ducha Świętego. Często patrz we własne serce i kontaktuj się ze Mną, bo Ja w tobie też mieszkam. Nie zasmucaj Mnie swoimi czynami, swoją wybuchowością, bądź opanowana. A teraz przeżegnaj się pięknie: W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Błogosławieństwo Trójcy Przenajświętszej niech spocznie na tobie, na całym twoim domu, na wszystkich sercach, które dzisiejszej nocy mają odejść z tego świata, na wszystkich udręczonych w więzieniach, na wszystkich chorych we wszystkich szpitalach świata i w twoim kraju. Amen. Ach, jak boleję nad całą ludzkością! Ogniska domowe wygaszone, matki, zamiast wychowywać dzieci swoje, oddają je w obce ręce, a ci uczą dzieci sposobem laickim, niszczą i zaprzepaszczają ich dusze. Rodziny nie mają więzi, nikt z małżonków nie chce wziąć ciężaru drugiej osoby, nikt nie chce poświęcić się dla utrzymania rodziny. Ci, co są małoletni, co z wielkim hałasem domagali się związku małżeńskiego rozwodzą się, rozwodzą się przy najmniejszych trudnościach napotkanych w związku małżeńskim. Rozwodzą się też starsi przy błahej sprawie, którą powinni ominąć i pójść wspólnie przed Obkicze Chrystusa Pana, przed Chrystusa ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie, przyrzec sobie wierność, miłość, wyrozumiałość i przebaczenie. Ale oni wolą rozwodzić się i cieszyć szatana. Rozwodzą się też starcy 80-letni i za trzy dni idą na Sąd Boży sprawiedliwy, z takim wielkim obciążeniem, z takim wielkim grzechem. Dlaczego tak jest w rodzinach całego świata? Bo z serc i umysłów swoich ludzkość wyrwała przykazania prawdziwej miłości i przykazania Boże, które mówią wyraźnie: Kogo Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozłączać. Ludzie przyjęli prawa złego ducha. To on każe niszczyć ognisko domowe, które Bóg Ojciec tak pięknie zaplanował i uświęcił, podniósł do godności Sakramentu Małżeństwa. Zły duch wie, 116 że moc przeciwstawiania się wszelkiemu złu, a w szczególności złemu duchowi - to zdrowa rodzina oparta na zasadach Bożych, rodzina religijna, wierząca w Boga, uczęszczająca do kościoła na Mszę świętą. Rodzina, gdzie ojciec i matka są godnymi przedstawicielami świętych praw Bożych. Szatan wie, że gdy wszystko to zostanie zachwiane, gdy zostanie wygaszone ognisko domowe, a w sercach zalęgnie pustka, łatwiej będzie łamać i niszczyć dusze dzieci i młodzieży, wszczepiać w nie grzech bezbożnictwa i wszelki brud bezeceństwa. Dlatego proszę was, dzieci Moje, gdy wasza rodzina i spokój jej jest zachwiany, wzmocnijcie wasze serca i umysły u stóp Chrystusa zawsze czekającego na was w Przenajświętszym Sakramencie. Zaproście Go do serc waszych. Wyrzeknijcie się swojej wyższości, wyrzeknijcie się swego zdania, że to ja muszę decydować a ty mnie musisz słuchać. Bądźcie rozważnymi, powolnymi w postępowaniu, nie rozwódźcie się pochopnie, jedno drugiego niech ze spokojem wysłucha. Nie chciejcie narzucać swego zdania, bo tego używa szatan, bo to on w wasze rodziny wprowadza zamęt. Wyrzeknijcie się szatana i wszelkich jego spraw, złości, odstąpcie od szatana i wszelkich jego spraw, złości, odstąpcie od drogi grzechu, mułujcie się miłością Chrystusa Pana, szukajcie w waszych sercach wzajemnego zrozumienia. Bądźcie cierpliwi, niech rozwód nie załatwia waszych wszystkich problemów, które można rozwiązać inną drogą. Proście Boga świętego, by was wspierał, dał łaskę i siłę znoszenia wszelkich trudów związanych z małżeństwem. Proście o pokój serc waszych, starajcie się być ofiarnymi jeden dla drugiego, a serca wasze niech nie będą lodowate na ból i cierpienia, które rozdajecie dzieciom waszym. Czyż nie widzicie tragedii serc dzieci waszych, gdy się wy rozwodzicie, jak one cierpią i dziczeją? To wy, rodzice czynicie z nich tym swoim lekceważeniem rodziny, drapieżne zwierzęta, które idą na wszelki lep grzechu pijaństwa, nakomanii, nierządu, tylko dlatego, że nie mają ciepła domowego. Tylko dlatego, że ojciec i matka rozwodzą się i nie pytają ich serc, jak one chcą, by było z naszą rodziną, czy ma się rozwieść, czy pozostać jak jest. Oj, pamiętajcie, że za dzieci będziecie srodze odpowiadali przed Najświętszym Bogiem na Sądzie Ostatecznym, sprawiedliwym i kara za to będzie wam wymierzona wielka. Dziś proszę was, opamiętajcie się, nie roztrącajcie rodzin waszych. Co Bóg złączył, człowiek niech nie waży się rozłączać. Rodzice, niech to będzie na pierwszym miejscu w waszym sercu i umyśle. Swoim postępowaniem nie strącajcie dzieci swoich do piekła, nie gotujcie im drogi na wieczne 117 potępienie, bierzcie wzór z Rodziny Nazaretańskiej. Czy myślicie, że zawsze obfitowała w rozkosz? Ja, Matka Syna Bożego, nawet w najbardziej upalne dni pracowałam jako najemna robotnica, aby otrzymać kwaterkę mąki. Musiałam długo stać przy żarnach i obracać ciężkie kamienie. Jezusek zaledwie 4-letnie dziecko, chodził i zbierał kłosy i z nóżkami pokaleczonymi przez ściernisko wracał do domu ż naręczem kiosków. Ciężkie było życie ówczesnych ludzi, ale rodziny trwały ze sobą, kochały się, bo każda rodzina sercem swoim należała do Boga. Dziś żyjecie inaczej, wasze zapotrzebowania są każdego dnia większe. Nie umiecie jedno drugiego zrozumieć i kochać. Wzorujcie się na Rodzinie Nazaretańskiej, miłujcie się wszyscy. Modlitwą, umartwionym życiem wypracowujecie sobie drogę do Nieba. Ja was wszystkich błogosławię i wszystkie rodziny. I proszę was, kobiety, trwajcie przy ognisku domowym. Dzieci, które przychodzą na świat, dane wam przez Boga Ojca, uczcie i nauczajcie, by kochały Boga, jego prawa, wiernie służyły Chrystusowi Panu, by trwały przy Kościele, krzyżu. Ewangelii świętej. Amen. 22.XI.1985 W czasie modlitwy porannej, oczami duszy, ujrzałam Pana Jezusa. Stanął przede mną i powiedział: Chcę, abyś to pilnie zapisała. Nie ociągaj się w pracy dla zbawienia dusz i wzmocnienia Królestwa Bożego. Działanie i moc złego ducha w obecnych czasach będzie się wzmagać, przybierać na sile. Nie lękajcie się, tak musi być i wszelkie zło i odstępstwo od wiary świętej, od Boga Najświętszego. To przejdzie przez cały świat. Obrzydliwość i nieprawość obejmie w swoje władanie świat na krótko. Nieprzyjaciel Boga Świętego będzie wszędzie wchodził i urzędował, bo to jego czas ciemności. Całe legiony diabłów wylegną z piekła, by robić spustoszenie i wprowadzać nieprawość do dusz ludzkich. Jeśliby te dni nie były skrócone, pod uciskiem zła i ciemności, zginąłby cały rodzaj ludzki, a płomienie piekielne pochłonęłyby rodzaj ludzki. Tak, jak powiedziałem uczniom, będąc wśród nich, tak dziś mówię wam: wiele nieprawości i obrzydliwości wylegnie na świat przed dniem ich pohańbienia i odrzucenia na wieki. Nie lękajcie się ich, tych, co sieją zło, stosują przemoc, mord. Oni są zawsze uzbrojeni w nieprawość i krzywdę, którą z rozmysłem zadają Moim świętym i przelewają krew niewinną Moich świętych. A krew ta woła o sprawiedliwość, jest i będzie świadectwem przeciw nim na Sądzie sprawiedliwym, gdzie będzie zasiadał Bóg Wszechmogący. Oni, dokonują wielkich spustoszeń 118 młodych serc, to jest ostatni ich chwyt. Nie chcą wiedzieć, że za te czyny srogo będą karani. Ja, Bóg powiedziałem: lepiej ci kamień młyński uwiesić u szyi i rzucić się w wodę niż zgorszyć jednego z tych maluczkich. Gorszyciele dzieci i młodzieży nie wymkną się przed słusznym gniewem Bożym za ten grzech. Kto zabiera dzieciom z serc wiarę, kto w obecności dzieci i młodzieży wyśmiewa i poniewiera największe Przykazanie Miłości Boga i bliźniego, ten będzie winien na Sądzie Bożym ognia piekielnego. Zaprawdę powiadam wam wszystkim: nie gorszcie dzieci i młodzieży. Wiem, i dlatego was upominam, że szatan obmyślił plan działania, by pochwycić młodzież w swoje łapy, odwrócić jej serca i umysły od Boga. A Ja wam powiadam, i dzieciom i młodzieży: przybliżcie z godnością obraz Boga w Trójcy Jedynego, przybliżcie Syna Bożego, Odkupiciela Świata, utrwalcie w nich pojęcie słuszności dzieła Odkupienia rodzaju ludzkiego, podjętego przeze Mnie, Jezusa Chrystusa! Niech nikt nie podważa i nie ośmiela się pomniejszać tego Dzieła! Przybliżcie dzieciom i młodzieży dzieło ustanowienia Nowego Świętego Przymierza, wykonanego przed Majestatem Trójcy Przenajświętszej jako pomost wiążący cały rodzaj ludzki. A pomost ten był pieczętowany Męką i Krwią Moją, Jezusa Chrystusa. Dajcie poznać młodzieży i dzieciom ogrom młości Mojego Serca i wiecznego miłosierdzia. A nakazuję wam i proszę was: ocalcie w sercach i rozumach dzieci świętą, sprawiedliwą wiarę Bożą, dajcie im do rąk Krzyż, znak Mojego wielkiego zbawienia ludzkości, dajcie im świętą Ewangelię. Nie dozwólcie nigdy, by legiony szatanów wciskały się do serc dzieci i młodzieży, by podawały im trującą strawę. Pamiętajcie o tym ojcowie i matki, pamiętajcie o tym uczący religii świętej. Kto nie ma wiary w Boga, kto nie ma świętej religii, jest jak garść piachu sypnięty na ulicę, jest jak woda rozlana, nie tworzy narodu i państwa. Wiara święta musi i trwać będzie w każdym sercu i dźwignie do prawdy, do światła Bożego, każde państwo i cały świat. Ale wy zasiewajcie do serc dzieci i młodzieży prawdy i prawa Boże, wyrywajcie je z paszczęki szatana. Nie bójcie się dać do rąk dzieci i młodzieży świętą Ewangelię. Czas nastał, przybliżcie im wiarę, mądrość i wieczne światło, uczcie ich poznawać wielką miłość i dobroć Boga Ojca do nich, Boga Syna i Boga Ducha Świętego. Mówcie im, mówcie i to zawsze o niezmiernej ofiarności serca Najświętszej Maryi Panny, Mojej Matki. Bo która to matka z miłości do dzieci zezwoli sobie wbić siedem mieczy boleści w serce? Tylko Ona umiała ten ciężar i ból znosić godnie za was i dla was. To Jej wielka Ofiara dla Boga, waszego odkupienia. Nauczcie 119 dzieci wasze tych świętych tajemnic, by w te dni ciemności, dni ostateczne, kiedy drży i kolebie się ziemia, mogły ofiarnie przylgnąć sercami do Boga w Trójcy Przenajświętszej, a Niebo wspomagać was będzie swoją mocą, swoją miłością. Nie bójcie się szatana, nie bójcie się jego szykan. Niebo wspomaga was, wielu Świętych i Aniołów jest już wśród was. Matka Moja Najświętsza, Ja, Jezus Chrystus, święty Józef, przychodzimy do was i nawiedzać was będziemy. I dziś, przez cały czas upominamy was: wierzcie we wszystkie objawienia, nie lekceważcie tych objawień. Szatan będzie je ośmieszał i drwił z nich. Wy módlcie się za wszystkich niewierzących, przepraszajcie Boga Świętego. Nie to jeszcze zobaczycie, wiele łask spłynie na wasz kraj, ale wy czuwajcie, czuwajcie i módlcie się. Odsuwajcie niewiarę i bojaźń, bo szatan będzie na was narzucał te odczucia. Wierzcie w Boga Świętego, w Najświętszą Niepokalaną Dziewicę Maryję, trzymajcie się Krzyża Chrystusa i świętej Ewangelii. Obecnie wypełniają się chwile. Przed tronem Trójcy Przenajświętszej stoi wielki Anioł Zwiastun, czeka na czas i pół czasu. Czuwajcie i módlcie się, wszyscy odstąpcie od drogi szatana, obmyjcie się w Spowiedzi świętej, wzbudźcie żal doskonały serc waszych, za grzechy wasze pokutujcie, odmawiajcie Różaniec święty, ta modlitwa jest miła Sercu Mojemu. Cały świat stoi przed dniem wielkiej grozy i wielkiej sprawiedliwości Pańskiej. Modlitwa, pokuta, odstąpienie od drogi szatana diabła - a dany wam będzie wszystkim pokój, miłość i obfitość łask Bożych. Amen. YI.1979 W czasie modlitwy słyszałam jakieś głosy, były to złośliwe żarty i kpiny ze mnie. Wśród tych wrzasków usłyszałam jeden głośniejszy: Nie dajmy mu wypowiedzieć, nie dajmy mu wypowiedzieć! Mimo to usłyszałam przepiękny głos, który mi powiedział: Tylko Przenajświętsza Eucharystia, Przenajświętsze Ciało i Krew Chrystusa Pana, mogą zniszczyć, usunąć na wieki te straszne, obrzydliwe głosy i mowy. I dalej mówił do mnie cichy, piękny głos: Zapamiętaj, czas dość długo toczą walką z tobą, ale Eucharystia Przenajświętsza jest Mocą nad mocami i żaden mocarz nie może się z nią równać, zawsze upadnie pod Nią. To Przenajświętszy Jezus Chrystus, ukryty pod postacią cząsteczki białego chleba, przeistacza tę cząsteczkę w Ciało Swoje Najświętsze, wzmacnia, prowadzi, wybiela, wyzwala z wszelkiego ucisku duszę ludzką i ciało ludzkie, z wszelkiej niemocy, bólu i lęku grzechu. Zapamiętaj też, że 120 że grzech jest to pojęcie, określające duchowy stan. A Komunia święta, Chrystus utajony w Przenajświętszym Sakramencie, usuwa z duszy ludzkiej cierpienie duchowe i cierpienie fizyczne, które występuje po dokonaniu grzechu. Bo grzech wyzwala cierpienie fizyczne, choć sam dotyczy sfery psychicznej. W duszy czyni zamęt, czyni ją ociężałą i schorzałą. I ciężar psychiczny duszy przeradza się w ciężar choroby ciała. Zapamiętaj i powiedz to wszystko, że grzech jest najcięższą chorobą, pierwotnie duszy a potem ciała. A gdy działa grzech w człowieku, całe dało cierpi -i marnieje i staje się podobne do padliny szatanów i jest prawie nieprzytomne i bezbronne. A gdy człowiek otrzyma światło Ducha Świętego, zrozumie, jak może uleczyć duszę i ciało, zrozumie działanie Przenajświętszej Eucharystii, że tylko Chrystus Pan jest prawdziwym lekarzem i wówczas to dziecko Boże będzie chciało przybliżyć się do Chrystusa i zrozumieć, że Pan go leczy, nosi i dźwiga. I dziecko Boże znajduje się w rozradowaniu, albowiem święty Chleb Boży utajony w Njaświętszym Sakramencie działa, ożywia i uzdrawia, prowadzi i leczy, dźwiga z każdej niemocy i z każdej choroby. I choroba zostanie unicestwiona i usunięta z ciała i duszy, gdy dziecko Boże z żywą wiarą, pożywa Najświętsze Ciało i Krew Chrystusa Pana. W Ciele Pańskim, które Pan zostawił ludziom ku pożywieniu, znajduje się moc wyzwalająca i duszę i ciało z wszelkiej niemocy i z wszelkiego grzechu. A prawość rozumu pod działaniem świętej Eucharystii prowadzi duszę do Nieba, do Królestwa Bożego, które obiecuje życie z Bogiem w Trójcy Jedynym. Amen. 12.VII.1987 Ostrzeżenia dla całego świata Prasa mówi ciągle o pokoju, a wszyscy się zbroją. Obecne czasy są czasami wypełnienia tych przepowiedni, które mówią o CZASACH CZASÓW. Pamiętaj, że wiele narodów szykuje sobie zupełną zagładę. Nie wiedzą, że czym kto wojuje, ten od tego ginie. Powiedziałem do Piotra w chwili, gdy Mnie napadła zgraja sług Kajfasza: schowaj do pochwy miecz swój, bowiem kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Podobnie jest dziś z narodami świata; okłamują siebie nawzajem, ciągle przysięgają pokój, zbierają się na konferencje tylko po to, aby uciszyć podejrzenie drugiego, a sami z uporem maniaków się zbroją. Największą broń atom, powiem d, ten arsenał broni nie będzie użyty, bo Ja już nie będę dłużej nawoływał 121 o miłosierdzie, ale Swój miecz spuszczę na ziemię. Ten miecz to głód, ciężkie choroby, na które nie będą mogli znaleźć leku. Pójdzie morowe powietrze tak ciężkie, że jedna czwarta ludzkości zginie bez wojny nuklearnej na ziemi. Przed przyjściem Moich aniołów świat dozna jeszcze większej klęski. Za ucisk grzechami na ziemi, cala przyroda stanie przeciw człowiekowi. Wystąpią powodzie, trzęsienia ziemi i będą dwa słońca o blasku tak krwawym i strasznym, że ludzie mdleć będą. Potem nastąpi noc ciemna i głucha, jedynie wichry będą spuszczone z uwięzi i ziemia będzie drżeć w konwulsjach. Z nieba będzie padać krew, błoto, ogień, kamienie. To będzie począiek kary Syna Bożego z niebios. Potem będzie wielkie milczenie i znak wielki Syna Człowieczego o blasku takim, jakiego nikt nigdy nie widział. Zstąpią Aniołowie, Patriarchowie aby widzieć karę, jaką za swoje grzechy otrzymała ziemia i jej mieszkańcy. Potem cały świat zatrzyma się na moment, by godnie przyjąć Tego, który odkupił ludzkość. Wówczas wszystkie kary i grzechy będą zebrane i rzucone w morze ognia, aby więcej nie nękać ziemi i jej dzieci. Pasterzem tej gromady ludzi będzie sam Syn Boży. Radość, wolność, miłość, braterstwo zapanuje na ziemi.Pamiętaj, że te słowa są bardzo prawdziwe. Zbuduję nowy Kościół, nowych ustanowię kapłanów. Ja będę Najwyższym Kapłanem. Otrę łzę z każdego oka. Szatan, śmierć, zło, niewola będzie wrzucone w jezioro siarki wieczystej, skąd nigdy nie będzie powrotu. Tych, którzy wytrwają w miłości Boga i bliźniego do końca, czeka zbawienie. Ci, którzy ukochali drogę szeroką, wiodącą na zatracenie duszy i ciała - zginą. Jednak czasy będą skrócone dla panowania zła. Ostanie się wiele dusz dobrych. Pamiętaj, modlitwa, praca dla bliźnich, ofiara, zaparcie się siebie na codzień - niesie zbawienie. Przyjdą dni, że kubek wody czystej, kromka chleba będzie więcej warta niż kilo złota. Wówczas ten, który podzieli się z bratem, będzie miał szansę na zasługę życia z Najwyższym Pasterzem, Jezusem Chrystusem w Królestwie Bożym. Ja, Bóg przyjdę do swoich włości by paść Moje owce na łące zielonej, aby miała łaskę obfitą i dobre życie. Kto grzeszy i nie chce pokutować, sam sobie zakłada kajdany piekielne. Kto się upokarza i ze skruchą Boga Ojca oraz Ducha św. przeprasza, otrzyma namaszczenie łaską Bożą i odpuszczenie grzechów. Dzieci, kto nie ugina kolan przed konfesjonałem, trybunałem pokuty i odpuszczenia, niech się opamięta i skorzysta z łask, jakie jemu dane są darmo z miłosierdzia Bożego. Dzieci moje, proszę was, to są czasy ostateczne. Różaniec rozwiązuje wszystkie problemy "W Różańcu zawiera się nasze zbawienie. Niegodny następca Piotra, który pragnie korzystać z niezmierzonych bogactw Chrystusa, odczuwa ogromną potrzebę waszej pomocy, waszej modlitwy i waszego poświęcenia i oto najpokorniej was prosi". Jan Paweł II "Błagam was usilnie, w imię miłości, jaką żywię do was w Jezusie i Maryi, byście odmawiali codziennie, o ile starczy czasu, Różaniec, a błogosławić będziecie dzień i godzinę, kiedyście mi uwierzyli". Sw. Ludwik Maria Grignon de Montfort "Cdyby Polacy bez przerwy odmawiali Różaniec w Gietrzwał-dzie, nie musieli by walczyć o wolną Polskę, mieliby ją bez walki wolną". Błogosławiony O. Honorat Koźmiński "Polska i dzisiaj, gdyby cały naród i każdy z osobna nie czekając na drugiego, zaczął odmiawiać Różaniec św., uwolniłaby się z tego upodlenia, poniżenia i wynarodowienia jakie niesie nam legalizacja ludobójstwa nienarodzonych dzieci, pornografia, pijaństwo, narkomania, egoizm, materializm itp. inspirowane przez prasę, radio, telewizję i różnych innych jawnych i ukrytych wrogów Kościoła Świętego i narodu polskiego". "Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniła życie i nie zasmucała Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy. Módlcie się, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, gdyż wiele dusz idzie na wieczne potępienie, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił". Słowa Matki Bożej, Fatima 13.X.1917. Kto się nie modli, ten jest zwierzęciem, albo szatanem. Sw. Teresa z Avilla PIĘTNAŚCIE OBIETNIC ZA ODMAWIANIE RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO Jestem cala w Różańcu, tam mnie szukajcie, tam mnie znajdziecie Słowa Matki Bożej, Fatima 1917 r. 1. Ktokolwiek będzie Mi służył przez odmawianie Różańca otrzyma wyjątkowe łaski. 2. Obiecuję Moją specjalną obronę i największe łaski wszystkim tym, którzy będą odmawiać Różaniec. 3. Różaniec stanie się groźną bronią przeciw piekłu, zniszczy, pomniejszy grzechy, zwycięży heretyków. 4. Spowoduje on, że cnoty i dobre dzieła zakwitną; otrzyma on od Boga obfite przebaczenie dla dusz; odciągnie serca ludu od umiłowania świata i jego marności; podniesie je do pożądania rzeczy wiecznych. Och, taka dusza uświęci siebie tym sposobem. 5. Dusza, która poleci Mi się przez medytację Różańca nie zginie. 6. Ktokolwiek będzie odmawiał Różaniec i odda się rozmyślaniu nad jego świętymi tajemnicami, nigdy nie będzie pokonany przez niepowodzenia. Bóg nie będzie go karał w Swojej sprawiedliwości, nie zginie śmiercią niespodziewaną; jeżeli będzie sprawiedliwym, wytrwałym w łasce Bożej i będzie godnym życia wiecznego. 7. Ktokolwiek będzie miał prawdziwe nabożeństwo do Różańca - nie umrze bez Sakramentów Kościoła. 8. Wierni w odmawianiu Różańca będą mieli w życiu i przy śmierci światło Boże i pełnię Jego łaski. 9. Uwolnię z czyśćca tych, którzy mieli nabożeństwo do Różańca św., 10. Wierne dzieci Różańca zasłużą na wysoki stopień chwały w niebie. 11. Otrzymacie wszystko o co prosicie przez odmawianie Różańca. 12. Wszystkich, którzy rozpowszechniają Różaniec będę wspomagała w ich potrzebach. 13. Otrzymałam od Mojego Boskiego Syna obietnicę, że wszyscy obrońcy Różańca będą mieli za wstawienników cały Dwór Niebieski w czasie ich życia i w godzinę śmierci. 14. Wszyscy, którzy odmawiają Różaniec są Moimi synami i braćmi Mojego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa. 15. Nabożeństwo do Mojego Różańca jest ^wielkim znakiem przeznaczenia do nieba. Całkowite i bez najmniejszych zastrzeżeń oddanie się Matce Bożej jest najdoskonalszą, nie mającą sobie równej oraz najpewniejszą i najkrótszą drogą do doskonałego zjednoczenia się z Jej Boskim Synem, Jezusem Chrystusem. Każda inna droga zubaża naszą wiarę, a w przypadku gdy w złej woli pomniejszamy cześć należną Matce Boga, narażamy siebie na stopniową utratę wiary - przed czym tak bardzo ostrzegał św. Maksymilian Maria Kolbe. Akt całkowitego poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi Wg Św. Ludwika Maria Grignon de Montfort O Niepokalana Matko! Ja. N. N. grzsznik(ca) niewierny(a) odnawiam dziś w ręce Twoje i zatwierdzam przyrzeczenia Chrztu Świętego: wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i jego spraw, a natomiast oddaję się całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Mądrości Wcielonej, ażeby nieść krzyż swój za Nim każdego dnia mojego życia i być Mu wierniej szym(ą) aniżeli byłem(am) dotychczas. Dziś wobec całego dworu niebieskiego, obieram sobie Ciebie o Maryjo, za moją Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam, jako Twój(a) niewolnik(ca), ciało moje i duszę moją, dobra moje, wewnętrzne i zewnętrzne, a nawet wartość wszystkich dobrych uczynków moich przeszłych, obecnych i przyszłych; i przekazuję Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania tak mną samym(ą), jak i tym wszystkim, bez wyjątku, cokolwiek do mnie należy, według Twego upodobania, na większą Chwałę Bożą w czasie i w wieczności. Amen. Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort mówi o skutkach całkowitego oddania się: Najświętsza Dziewica jako Matka Dobroci i Miłosierdzia nie pozwoli nigdy prześcignąć się w miłości i szczodrobliwości. Kiedy widzi, że ktoś oddaje się Jej całkowicie, aby Ją uczcić i Jej służyć, ofiaruje się także całkowicie temu, kto Jej wszystko ofiaruje. Zanurza go Ona w otchłani swoich łask: przyozdabia go swoimi zasługami, wspiera swoją potęgą, oświeca swoim światłem i otacza swoją miłością: udziela mu swoich cnót, swojej pokory, swojej wiary, swojej czystości. Pozwala mu wziąć się w zastaw, uzupełnia wszystkie jego niedostatki i braki, i będzie dla niego wszystkim u Jezusa. Kto się całkowicie oddał Maryi, ten również całkowicie ją posiada. SPIS TREŚCI Od wydawnictwa ......................... 3 Zaślubiny Genowefy z hrabią Zygfrydem .......... 5 Hrabia Zygfryd idzie na wojnę ................. 7 Genowefa niewinnie oskarżona ................. 10 •' Genowefa wtrącona do więzienia ............... 12 ! Genowefa zostaje matką w więzieniu ............. 14 Genowefa dowiaduje się o wyroku śmierci ......... 16 .' Genowefa wyprowadzona na stracenie ............ 19 Genowefa z dziecięciem przez łanię ocalona od głodu ... 23 i Smutne życie Genowefy w puszczy .............. 26 '' Macierzyńskie pociechy Genowefy w puszczy ........ 30 Genowefa dostaje ciepłą odzież od wilka .......... 35 Genowefa gotuje się na śmierć ................. 45 < Smutek hrabiego Zygfryda po wydaniu wyroku na Genowefę 50 l Zygfryd znajduje Genowefę ................... 56 1 Powrót Genowefy do Zygfrydsburga ............. 61 !1 Genowefa ogląda swych rodziców ............... 68 ' Cierpienia Genowefy stały się błogosławieństwem dla całego krsi^ •••••••••••.................... 74 Los dworzanina Goiła ...................... 76 Jedno słowo o łani na zakończenie .............. 80 Matka według Serca Bożego ............... 83 Rady dla rodziców dzieci trudnych .............. 83 Rady dla rodziców, którzy są w podeszłym wieku ..... 94 " Orędzia zbawienia ...................... 96 , Ostrzeżenia dla całego świata .................. 121 ^ Różaniec rozwiązuje wszystkie problemy ........... 123 | "ARKA" - Wydawnictwo Książek Katolickich poleca książki o tematyce ascetyczno-mistycznej a także z serii zagrożenia duchowe 1. Maria Simma "Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi" Osobiste doświadczenia i kontakty autorki książki z duszami czyśćcowymi wraz z głęboką nauką o życiu nadprzyrodzonym i pozagrobowym. 2. B. Gunther "Szatan istnieje naprawdę" Jak rozpoznać i skutecznie pokonać szatana. Dlaczego szatan może szkodzić człowiekowi. Narzędzia, którymi posługuje się szatan w walce z człowiekiem. Potęga publicznych i prywatnych egzor-cyzmów. Działanie szatana w świetle orędzi Matki Bożej. Walka Matki Bożej z Antychrydtem. Pierwsza książka od 50 lat w pełni naświetlająca ten temat.Wy-danie IV rozszerzone. (10.00 zł) 3. Ks. biskup L.G. de Segur "Piekło. Czy istnieje? Czym jest." Bóg w Swoim miłosierdziu dla naszego opamiętania i zbawienia, objawia istnienie wiecznego piekła i jego nie dającej się pojąć przerażającej grozy. O naturze piekła i jego mieszkańcach. Fakty i doświadczenia z pobytu w piekle wielu świętych Kościoła. Co robić aby się tam nie dostać. Publikacja ta, jedna z najlepszych w tym temacie, powinna być obowiązkową lekturą każdego katolika, gdyż zawiniona niewiedza często prowadzi do wiecznej śmierci. 4. Martin von Cochen OSFC "Cztery rzeczy ostateczne - Śmierć - Sąd - Piekło -Niebo" O znakach poprzedzających sąd ostateczny. O wskrzeszeniu umarłych. O sposobie, w jaki dobrzy i nikczemni poprowadzeni zostaną na miejsce sądu. O pojawieniu się Krzyża Chrystusowego na nieboskłonie. O przybyciu Sędziego. O sposobie w jaki Chrystus zajmie Swe miejsce na ławie sędziowskiej. O tym jak długo trwać będzie sąd. Są to tylko niektóre tematy poruszone w tej książce, którą każdy katolik powinien znać, jeśli poważnie traktuje swoją wieczność! 5. Św. Ludwik M.G. de Montfort "Przedziwny sekret Różańca Świętego" Najlepsza publikacja jaka kiedykolwiek ukazała się w historii Kościoła o tajemnicy potęgi Różańca Św., będącego straszną bronią w walce z szatanem i o jego niezwykłej skuteczności w nawracaniu i uświęcaniu człowieka. 6. Fulla Horak "O życiu pozagrobowym" Niezwykle pouczające bezpośrednie kontakty i przeżycia jakich doznała autorka ze świętymi i duszami czyśćcowymi. Odsłonięcie nieznanych szczegółów z tamtego świata i wynikające stąd nauki. Skuteczne sposoby nawiązywania kontaktów ze świętymi w celu uświęcenia i zbawienia swojej duszy. 7. Ks. Z. Skarżyński "Rzecz o obmowie, plotkach i potwarzy w przykładach" Książka, która zmusza do rewizji całego życia i do pojednania z Bogiem. Uczy kiedy i jak używać języka, tego tajemniczego organu decydującego o naszym zbawieniu. 8. Ks. Alojzy Majewski "Sługa Boża Wanda Malczewska: Wizje - Przepowiednie - Upomnienia" (dotyczące Kościoła i Polski). Wielka mistyczka i apostołka czci do Najświętszego Sakramentu. Jej proroctwa dotyczące Kościoła i Polski, z których część już się sprawdziła, stają się dzisiaj bardziej aktualne i zrozumiałe, niż kiedykolwiek przedtem, uzmysławiające o wielkiej odpowiedzialności za swoje własne życie, bliźnich. Kościół i ojczyznę. Papież Jan Paweł II w czasie homilii wygłoszonej w Łodzi podczas III pielgrzymki do Polski mówiąc o wyjątkowych zaletach kandydatki na ołtarze, ukazał Wandę jako wspanmiały przykład i wzór apostołowania dla osób świeckich. 9. Klemens Brentano "Żywot i Bolesna Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Matki Jego Maryi wraz z Tajemnicami Starego Przymierza" w/g wizji znanej niemieckiej stygmatyczki Św. Anny Katarzyny Emmerich (ponad 170 pięknych ilustracji - grafika, format A4, str. 1050, cena 30.00 zł, oraz specjalne wykonanie na grubym kartonie obszytym płótnem lub introkalem w cenie 42.00 zł, a także ze złoceniami i ozdobnymi tłoczeniami - dodatkowo z 3 lub 8 pięknymi kolorowymi ilustracjami - w cenie 45.00 i 46.00 zł). Bóg przez tę wybraną duszę objawia - nieznane dotąd ani w Piśmie Św., ani w Św. Tradycji Kościoła, ani w żadnym dziele teologicznym - szczegóły związane z całym dziełem stworzenia i odkupienia człowieka wraz z tajemnicami odnoszącymi się do Apokalipsy. Książka ta zyskując wielokrotne imprimatur Kościoła Św, uważana za jedną z najlepszych po Piśmie Św., tłumaczona w wielu językach, cieszy się ogromnym zainteresowaniem na całym świede. Ogromne wrażenie, przenikające duszę na wskroś, odnosi się czytając rozdziały poświęcone dzieciństwu i działalności nauczycielskiej i cudotwórczej Pana Jezusa i roli jaką w tym dziele spełniała Matka Boża. Zawarty tu wstrząsający opis Drogi Krzyżowej, widziany od wnętrza Duszy Pana Jezusa, ukazuje jak nigdy dotąd potworność grzechu ludzkiego wraz z jego strasznymi skutkami. Książka ta przemienia radykalnie świadomość religijną i intelektualną, pociągając z niezwykłą siłą do całkowitego poświęcenia się Bogu. Papież Jan Paweł n w czasie spotkania z mieszkańcami w Mlinster w dniu l.V.1987r. powiedział m.in., że Św. A.K. Emmerich poprzez szczególne powołanie mistyczne ukazywała całemu światu ogromną wartość ofiary i współcierpienia z ukrzyżowanym Panem Jezusem (L'0sservatore Romano 7/87). Książka ta może być doskonałym prezentem na każdą okazję. 10. O.EmBNeubert "Mój ideał, Jezus, Syn Maryi" Arcydzieło literatury maryjnej, sam Pan Jezus wyjaśnia na czym polega Najdoskonalsze uwielbienie i nabożeństwo do Matki Bożej, bez którego nie jest możliwe zjednoczenie z Nim. 11. Rudolf Szafer "Armia Najdroższej Krwi Chrystusa" Porywające serca i pogłębiające wiarę nabożeństwa, modlitwy i rozważania wraz z obietnicami. 12. Św. A-K.Emmerich "Droga Krzyżowa" Rozważania męki Pana Jezusa na podstawie wizji św. Anny Katarzyny Emmerich. 13. "Nowenna do Św. Ekspedyta" (męczennik i patron czasów trudnych). 14. Bonawentura Mayer "Ostrzeżenie z zaświatów" (wyznania piekła dotyczące aktualnej sytuacji Kościoła i świata podczas publicznych egzorcyzmów przy specjalnym błogosławieństwie biskupa). 15. Ks. Stefan Gobbi "Matka Boża do kapłanów Swoich umiłowanych synów" Specjalne orędzia Matki Bożej skierowane za pośrednictwem autora do kapłanów i Kościoła Św. 16. Maria Yaltorta "Poemat Boga człowieka" (l l tomów - cena 30|f131.00 z3) Pan Jezus powiedział sam do autorki: "Liczne miałem powody do podyktowania tobie Moich przeżyć i słów... Przede wszystkim była to Moja miłość ku Kościołowi nauczającemu i walczącemu. Pragnienie pomożenia duszom w dążeniu do doskonałości, gdyż poznanie Mojego życia pomaga do tego, bo słowa Moje są życiem." Dzieło Yaltorty pomaga do zrozumienia, przeżycia i ukochania spraw Bożych, a odrzucenia błędów, zrodzonych przez modernizm i liberalizm. Dzieło Yaltorty dąży do obudzenia w kapłanach i świeckich wielkiej miłości do Ewangelii i tego wszystkiego, co dotyczy Chrystusa. Odnawia miłość ku Maryi, modlitwa Której, jest tajemnicą zbawienia świata. Książka ta ma pomóc kierownikom dusz w ich pracy, dając im poznać różne dusze, które Mnie otaczały - mówi Jezus, oraz Mój sposób postępowania z nimi, by je zbawić. Życie Jezusa ma za zadanie przekazać prawdziwe postacie Syna Człowieczego i Jego Matki. Jest to dzieło przeznaczone na czasy obecne i przyszłe, do którego studiowania szczególnie gorąco zachęcał papież Pius \n. Książka liczy 1050 str. 17. Ks. Stanisław Mrozek S J "Sprawiedliwość nie wystarczy" Doskonała pomoc w odnalezieniu drogi do odzyskania ufności w Miłosierdzie Boże przez właściwie rozumiane i praktykowane nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. 18. Błogosławiona Siostra Faustyna "Dzienniczek" 19. Pismo Święte - Stary i Nowy Testament (27.00 zł) 20. Maria z Agredy "Mistyczne miasto Boże" Sama Matka Najśw. objawia Marii z Agredy nieznane dotąd nigdzie tajemnice życia wewnętrznego Swego Boskiego Syna i Swojego Niepokalanego Serca wraz z najważniejszymi szczegółami Swojego ziemskiego życia. Ogromnie budująca religijnie książka, skutecznie chroniąca przed różnymi błędnymi interpretacjami Pisma Sw. 21. Ks. Stanisław Mrozek SJ "Jak się rozmodlić" O medytacji, kontemplacji, modlitwie ustnej, rachunku sumienia ogólnym i szczegółowym, będących wielką pomocą dla bardziej uproszczonych i zaawansowanych sposobów modlitwy. 22. Vassula Ryden "Prawdziwe żyde w Bogu" (7 tomów, cena l tomu 7.50 zł) Przepojone miłością wezwanie Boga - Stwórcy skierowane do każdego człowieka. Wspaniały przewodnik życia duchowego, prowadzący do pogłębienia modlitwy i miłości do Boga, odkrywanie nieznanych a nawet nieprzeczuwanych skarbów zawartych w Piśmie Św. i korzystanie z mocy udzielonej przez Boga w Sakramentach Św. Vassula Ryden - prawosławna mistyczka znana już na całym świecie i coraz bardziej ceniona, nawet przez - do niedawna jeszcze - nieustępliwych przeciwników. Jest pierwszą od tysiąca lat prawosławną, która uznaje prymat papieża jako prawdziwego Namiestnika Chrystusa na ziemi. Jej dialogi z Chrystusem i Matką Najświętszą są dowodem głębokich przeżyć mistycznych na miarę św. Teresy z Avilla, czy bł. siostry Faustyny. Popiera ją wielu kardynałów, biskupów katolickich i najwybitniejszych teologów, m.in. ks. prof. Renę Laurentin. Jej opiekunem duchowym jest inny wybitny katolicki teolog, prof. ojciec Michael 0'Carroll ze Zgromadzenia Św. Ducha. Jej książki cieszą się ogromnym zainteresowaniem czytelników na całym świecie. Stała się ona narzędziem nawrócenia tysięcy grzeszników oraz ożywienia wiary wśród świeckich jak i duchownych, w tym wielu kardynałów, biskupów i kapłanów katolickich, których świadectwa zawarte są w tej książce. Jest wielkim narzędziem, przez które Chrystus chce zbliżyć i zjednoczyć Prawosławie z Kościołem Katolickim. W orędziach pełnych miłości i miłosierdzia, które Pan Jezus kieruje do całej ludzkości stojącej u progu końca czasów, oprócz wezwania do nawrócenia, pokuty i pojednania są także zapowiedzi strasznych kar, jeśli ludzkość dalej będzie tak ciężko obrażać Boga. 23. Ks. prof. M. Poradowski "Neokatechumenat" (o wypaczeniach teologiczno-doktry-nalnych tego ruchu). 24. Pauł Fischer "Szatan jest ich Bogiem" Najlepsza książka o antykościele czyli masonerii jaka do tej pory ukazała się na polskim rynku wydawniczym. Encykliki papieskie o masonerii. 25. Ks. prof. Michał Poradowski "Nowy światowy ład" Jak masoneria dążąca do stworzenia rządu światowego i narzucenia światu antychrześcijańskiego oblicza, chce zniszczyć Dekalog, Kościół Święty, Papiestwo i wprowadzić rządy szatana. 26. William T. Stiii "Nowy porządek świata - Odwieczny plan tajnych towarzystw" Wstrząsające kulisy walki z Kościołem i Bogiem, nieznane dotąd ludzkości. Ujawnienie tajnych planów narzucenia światu sprzecznych z naturą człowieka wartości mających na celu zmianę mentalności ludzi, do życia bez Boga. Superdoskonały system państwowego zniewolenia człowieka. 27. Ks. dr Feliks Sarday Salvany "Liberalizm jest grzechem" Książka, która wyzwala!. Liberalizm wypisał na swoich sztandarach idee rozumu i wolności. Publikacja