PROGNOZY WIEKU ţ Kosmologia Religie Wojny Choroby Ludność Klimat Inżynieria genetyczna Terroryzm Mężczyźni Przestępczość Europa Bliski Wschód ţ t 1 Felipe FernandezůArmesto Przełożyt Konrad Mędrzecki pţ SzXhskţ ţ S-ka Warszawa 1998 Tytuł oryginału THE FUTURE OF RELIGION First published in Great Britain in 1997 by Phoenix, a division of the Orion Publishing Group Ltd O 1997 Felipe Fernandez-Armesto All rights reserved Projekt okładki Katarzyna A. Jarnuszkiewicz Michał Korwin-Kossakowski Zdjęcie na okładce P de Wilde/Hoa Qui/FREE ISBN 83-7180-970-0 Wydawca Prószyńskii S-ka ul. Garażowa 7 02-651 Warszawa Druk i oprawa Wojskowa Drukarnia ul. Gdańska 130 90-520 Łódź Spis rzeczy Wstęp. . . 7 1. Małpowanie wiary. . 11 2. Społeczna pułapka. . 20 3. Lepki świat. . . . 26 4. Fatszywy wynik 33 5. Rozwikiać nić. . 39 6. Autorytarni geniusze. . . . 43 7. Demony dostatku. . . . . . 54 8. Współudział nauki :. . 58 9. Dziecinne samozadowolenie. ů. . . ů ţ 62 10. Perspektywa zaniku. . 66 11. Zmartwychwstanie tradycji. . . . . 71 Literatura uzupełniająca. . . . . . . 76 Wstęp- ţ Wybiegając w przysziość i kreśląc wizję świata doby czwar- tego tysiąclecia, Arthur C. Clarke przepowiada kompromi- tację wszystkich starych religii. Nad życiem naszych potom- ków czuwać mają - będący wcieleniem "czystej energii"- nieśmiertelni. leh siedzibą ma być inny, niewidzialny wszechświat. Wygląda na to, że z boskością jako taką trud- no wziąć ostateczny rozbrat. O ile bowiem religie pojawiają się i znikają, o tyle ludzka potrzeba rozpatrywania świata w kategoriach religijnych jest nie do wykorzenienia. Bóg umarł: niech żyją bogowie! Od pewnego czasu przepowiadanie końca religii stało się powszechne. Zastąpić ją miał rozprzestrzeniający się na całym świecie realizm. Przyjmował on postać krytycznego rozumu, praktycznej użyteczności, dialektycznego mate- rializmu naukowego humanizmu czy bezdusznej nauki. Nietzsche sądził, że wiara religijna to patologiczna aberra- cja, którą można przezwyciężyć siłą woli. Według L,enina religię należało traktować jako skazany na zapomnienie anachronizm. H. G. Wells przypuszczał, że religie na drodze postępu zostaną wyeliminowane, podobnie jak same religie zastąpiły starsze formy wierzeń i magii. Bertrand Russell sądził z kolei - "z prawdopodobieństwem bliskim pewno- ści" - że religia jest poglądem fałszywym. A jednak, jak do tej pory, religie zwyciężyły wszystkich swoich potencjalnych następców. W każdym z ostatnich pięciu stuleci krytycy starych religii obwieszczali ich zmierzch i narodziny nowych. Niemal wszyscy pochodzący z XVI i XVII wieku "ateiści" - ci, którzy znaleźli się poza nawiasem religii - kiedy bliżej irn się przyjrzymy, okazują się kimś innym. Zazwyczaj są deistami, fideistami, czasami RELIGIE panteistami lub po prostu heretykami. Późniejsze próby zdyskredytowania religu w nieznaczny sposób zmieniły za- kres jej oddziaływania. Osiemnastowieczna przymiarka do ostatecznego rozbratu z religią zaowocowała kultem Naj- wyższego Bytu, towarzyszącym gilotynie jako pamiątce zdeprawowanego rozumu. Współczesnym pragmatykom od czasu do czasu wydaje się, że na fundamentalne pytania - takie jak "co to jest prawda?" czy "co to jest dobro?"- znajdują niereligijne odpowiedzi. Natomiast William James, jeden z najbardziej przekonywających orędowników prag- matyzmu, posługuje się nim, by wytłumaczyć słabą kondy- cję chrześcijaństwa. Inni uciekinierzy od wiary swoją nieuf ność przekuwają na religie innego rodzaju. Humaniści uczynili boga z człowieka. Komuniści zastąpili Boga równie potężną i równie transcendentną Historią. Dla scjentystów miejsce niepotrzebnej już dłużej Opatrzności zajęła przypo- minająca boga ewolucja. Większość przepowiedni nie mó- wi już dłużej o świecie pozbawionym religii, lecz tylko o świecie, w którym istnieją nowe religie. Religie pojawiają się i znikają - ale jeszcze częściej pojawiają się i pozostają. Nieustannie podlegają zmianom, ale nigdy nie znikają z na- szego życia. Teraz chcielibyśmy się dowiedzieć, czy tradycyjne religie mogą przeciwstawić się postępującej erozji i atakom. A tak- że: w jakim stopniu zrnieniały się, pozostając nieustannie zagrożone. Mówiąc o religii, mam na myśli system wierzeń podzielany w ramach struktury społecznych relacji. Musi on zawierać to, co Sehleiermacher - ojciec nowoczesnego protestantyzmu - nazywai "sensem i poczuciem nieskoń- czoności i wieczności". W niniejszym szkicu, z powodów, które wyjaśnię za chwilę, nie będę się zajmował tym, co na- zywam quasi-religiami i parareligiami. A to dlatego, że choć aspirują one do miana religu, nie podtrzymują poczucia transcendencji, której naturalnym przejawem jest próba zbliżenia się do nieskończoności i wieczności. Przed religiami, w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, wyłaniają się cztery rodzaje zagrożeń. Sekularyzm wciąż może zwyciężyć w kosmicznej batalu: jest prawdopodobne, WSTlĘP że nauka wyruguje cud z dzieła stworzenia, a ludzkie pra- gnienia mogą zostać zaspokojone na płaszczyźnie życia ma- terialnego. Dodatkowo, czy też alternatywnie, religie mogą stanąć wobţc krajobrazu wyjałowionej umysłowości, którą zwodzii brak zaufania, eharakteryzujący myślenie post- modernistyczne. Nadto odrodzenie religijne oznacza zwrot ku parareligijnym sektom bądź kultywuje własne obsesje, odsuwając się od głównego nurtu religu. Wzbudza to oba- wę, źe tradycje religijne się rozproszą i staną się nierozpo- znawalne. Wycofają się do mentalnych gett lub też zdema- terializują się w cyberprzestrzeni. W rezultacie nowe formy synkretyzmu mogą przekształcić religię w rodzaj świeckiej terapii bądź też w szereg wierzeń opatrzonych etykietkami swych twórców. Albo jakimś rodzajem wyobrażeń dla po- dejmujących intelektualne wyzwanie: niektóre ruchy z nur- tu "Kościoła Przyszłośei" czy "ewangelii dobrobytu" są, na przykład, tak zanurzone w doczesności, że z trudem mogą być rozpoznawanejako religie. Zatem niektóre trendy wska- zywałyby, że religie zwiędną lub ulegną atrofii. Pogodzą sig ze światem bądź też będą odgrywać rolę listka figowego. Szkic ten stanowi krótką próbę zdyskredytowania tych niebezpieczeństw Próbujemy przewidzieć przyszłość i wyjaś- nić niewyczerpalne zdolności transformacyjne religii. Robi- my to w kontekście wszystkich możliwych do przewidzenia, realistycznych scenariuszy dotyczących przyszłości. Religie są swoimi największymi wrogami. Stwarzają wobec siebie znacznie więcej zagrożeń niż, dajmy na to, nauka. Są też w znacznie większym stopniu zagrożone niewiarą w osią- gnięcie sobie właściwych celów niż krucjatą ateistycznych wrogów. Szczęśliwie dla nieh, spoieczeństwa zmieniają się na ich korzyść. Rozdział 1 Małpowaţie wiary Jest niedzielne popołudnie i antropolog z innej galaktyki krąży nad naszą planetą. Spędzi u nas następny poranek - jeżeli tylko pozwolą na to zawilości czasoprzestrzeni. Zadaniem antropologa jest zweryfkowanie wcześniejszych dokonań jego wlasnych ko- legów. W tym celu musi - na tyle, na ile jest to możliwe- znaleźć się w dokladnie takich samych warunkach. Obser- wując ziemian odprawiających obrzędy religijne, ma na- dzieję przekonać sig, jak dokladnie ich religia zostala opisa- na i o ile zmienila się od czasu, kiedy poczyniono ostatnie obserwacje. Zwraca się w kierunku Madrytu. Wedlug jego informa- cji wlaśnie tam z calą pewnośeią dużo ludzi pójdzie do ko- ściola. Nie ma żadnych problemów z odnalezieniem wielkiej ţ bazyliki pod gołym niebem. Otaczają ją tysiąee noszących .I bialo-purpurowe stuly pielgrzymów. Źródła antropologa "'ţ potwierdzają, że to część zwyklego, rytualnego stroju. Uczestnicy zgromadzenia wpadają w stan na poly eksta- tyczny, kolyszą się jednostajnie i wyśpiewują unisono powta- rzające się zaklęcia. Przybywają kapiani - dwie grupy kaplanów. Każda z nich nosi oezywiście szaty w symbolicz- nym kolorze: pierwsza w bialym, związanym z niebiańską czystością, druga - w czerwonym, ofarnym kolorze krwi i mefitycznego ognia. Z calą pewnością mamy tu do czynie- ii nia z religią dualistyczną. Psychomachia - symboliczna walka dobra ze zlem - od- twarzana jest w trawiastym sanktuarium, znajdującyrn się pośrodku bazyliki. Symbol, który w przybliżeniu odtwarza ksztalt planety, przemieszczany jest pomiędzy widocznymi liniami, lukami i krzywiznami w samym środku sanktuarium. 11 MAŁPOWANIE WIARY Najwyraźniej porusza się gwałtownie pomiędzy sferą ziem- ską a niebieską. W oczywisty sposób to, co tam się dzieje, odtwarza moralny i kosmiczny bieg świata. Od czasu do czasu wydaje się, że ów symbol zanurza się w siatce przypo- minającej żołądek jakiejś świętej istoty, która obdarzona jest mocą zdolną zniszczyć dzieło stworzenia; jednak za- wsze litościwie zostaje ono ocalone. Świat trwa nadal, wy- pływa na powierzchnię, symboliczna walka znów zostaje podjęta. Kula, która symbolizuje świat, jest tak święta, że zwykli kapłani nie mogąjej dotknąć rękoma. Może to czynić tylko dwóch najwyższych rangą arcykapłanów, którzy stoją na straży na krańcach świętej murawy i noszą szaty w kolorach świadczących o ich niezwykłej godności. Jedynym wyjąt- kiem od tej reguły jest sytuacja, w której kula zostaje spro- fanowana. Dzieje się tak w rnomencie, gdy wylatuje bądź odskakuje poza obręb wewnętrznego sanktuarium. Wtedy kapłan dokonuje aktu ponownej konsekracji piłki. Unosiją nad głową i rzuca w wir kosmicznej walki. Wygląda to tak, jakby ciskał piorun. Jeden z kapłanów ubrany jest na czar- no. Wydaje się, że reprezentuje siły chaosu. Od czasu do czasu dmie w cienką piszczałkę, wydobywając przeraźliwe tony bez źadnego ładu i składu. Sprawia także, że symbol Ziemi jest przemieszczany bezładnie z miejsca na miejsce wokół wewnętrznej świątyni. Początkowo antropolog jest zdziwiony swobodą, z jaką kapłani dotykają stopami piłki i zmieniają kierunek jej ru- chu. Wie, że stopy nie są dla ziemian tak ważną częścią cia- ła jak głowa, którą notabene kapłani także posługują się, dotykając kuli (i którą zazwyczaj traktują z beztroską bynajmniej nie usprawiedliwioną jej brzydotą). Przebłysk intuicji pozwala antropologowi znaleźć oczywistą interpre- tację. Ranga stóp jest związana z tym, że pozostają w bez- pośrednim kontakcie z ziemią. Dziwny sposób poruszania się ziemian sprawia, że stopy praktycznie bezustannie doty- kają powierzchni planety. Antropolog dochodzi do wnio- sku, że chodzi tu o religię telluryczną i tylko uprzywilejowa- ne członki ludzkiego ciała mogą dotykae piłki. W 1967 roku Jose Luis Sampedro, jeden z najlepszych pisarzy hiszpańskich ostatnich lat, wpadł na pomysł przed- stawienia meczu piłkarskiego jako rytu (którą to wizję z pewnymi modyfikacjami sam zaadoptowałem) - aby uka- zać w krzywym zwierciad)e akademicką antropologię. Za- bieg ten ńjawxua czy też podsuwa na myśl głęboką prawdę: świeckie życie naśladuje religię. W przypadku piłki nożnej te podobieństwa z całą pewnością nie są zamierzone. A jed- nak istnieją świeckie ideologie czy instytucje, które przy- swajają sobie religijne obrzędy; przy okazji chełpią się tym, że ocierają się o transcendencję, stwarzają moralne wzorce, wymagają lojalności, kreują poczucie tożsamości i tworzą rodzaj warstwy kapłańskiej. Niektóre z nich roszczą sobie prawo do tego, aby być alternatywą bądź spadkobiercą religii. Niedawnymi czasy swoje chwile triumfu święciły - usu- nięte już w cień historii - niarksizm i nazizm. W obu przy- padkach zwolennicy tych formacji ideologicznych widzieli świat w kategoriach "naukowych", a religie traktowali jako przeżytek. Niemniej jednak obie te ideologie były quasi- -religiami i czerpały obficie z religijnych tradycji. Pod tym względem byty one, podobnie zresztą jak pod wieloma innymi - co zawsze się zdarza porniędzy rywalizującymi ze sobą skrajnościarni - tak blisko siebie jak przeciwne końce końskiej podkowy. Z jednej strony dzieli je bardzo wiele, z drugiej zaś niemal stykają się ze sobą. Obie ideologie znaj- dowały się w opozycji wobec religu i obie w podobny spo- sób próbowały ją naśladować. W obu przypadkach Boga zastąpiła historia, a świat rozwijał się pod nadzorem bezosobowej, dynamicznej siły- wobec której indywidualna egzystencja ludzka stanowiła błahostkę. Ludzkość została poświęcona na ołtarzu histo- rii. W tym kontekście składanie w ofierze "nieczystych" ras i klas społecznych było tylko przyspieszaniem nieuchron- nego przeznaczenia. Obie ideologie zaadoptowały idee i wyobrażenia chrześcijańskiego millenaryzmu, obiecując wypełnienie się historii w postaci "bezklasowego społe- czeństwa" i "tysiącletniej Rzeszy", które nastąpić miały po 12 13 RELIGIE Armageddonie. Obie miały swoją rozbudowaną liturgię, swoje świątynie, swoje ikony, swoich świętych, swoje proce- sje i ekstazy, swoje hymny i pieśni. Obie wymagaiy od swo- ich zwolenników irracjonalnego poparcia - podporządko- wania się nieomylnemu fuhrerowi czy też dziełom Karola Marksa. W obydwu mieliśmy do czynienia z odstępstwami, rodzajem herezji, których krzewicieli w imię czystości idei należało unicestwić, jak to się stało w przypadku Strassera. Michaił Tuchaczewski, największy z generałów Armii Czerwonej, marzył o powrocie na panteon słowiańskich bogów. Naziści fantazjowali na temat przywrócenia staro- żytnej pogańskiej religii i przekształcenia Heimschutz w ro- dzaj mistycznej podróży, prowadzącej przez kamienny krąg do zamku Wewelsburg, gdzie - jak wierzył Himmler - w sa- mym centrum Niemiec i w środku świata zbiegały się magiczne linie. Marksizm i nazizm były surowymi, zwierciadlanymi odbiciami religii. Prawdziwe religie zostały odstawione do lamusa. Ale wciąż żyjemy w świecie, w którym doniosłą rolę odgrywają wartości doczesne i tłumione pragnienia. Je- steśmy podatni na charyzmatyczne osobowości i idee w ro- dzaju "ostatecznego rozwiązania". Niektóre z popularnych świeckich ideologii - jak się wydaje - już od dawna rozwija- ły się przed religijnym lustrem. W ruchu na rzecz ochrony środowiska odnajdujemy elementy kultu ziemi. Skrajne odłamy ruchu feministycznego wynoszą matkę ponad wszystkieh bożków i bredzą o "Bogini-świadomości". Sza- leni kapitaliści celebrują swoje własne milenium, czyli "ko- niec historii", która znajduje swój kres w powszechnym triumfe wywodzącego się z Chicago libertarianizmu. Ist- nieje rodzaj wojującego ateizmu, którego wyznawców ce- chuje zgoła religijna żarliwość. Istnieją naukowcy, którzy czczą Naukę i zastępują Opatrzność samolubnymi genami. Ci z Darwina robią swojego proroka. Wszystkie te ruchy pretendują do tego, aby w przyszłości zastąpić religię. O ile jednak owe pseudoreligie, tak jak miało to miejsce w przy- padku marksizmu i nazizmu, znikają w końcu ze sceny, prawdziwe religie trwają nadal. MAŁPOWANIE WIARY Książka o przyszłości religii może wziąć pod uwagę wszystkie te ruchy i nieudolne imitacje, które dziś starają się rywalizować z religią. Na przykład kulty idoli prowa- dzą do histerycznego uwielbienia, kţóre znajduje wyraz w obrazaeh i wizerunkach fałszywych świętych. Uczestnic- two w históryćżnych wspólnotach przynosi tym, którzy do nich należą, korzyści z życia w sekcie i zaspokaja eksklu- zywną potrzebę należenia do grupy wybranych. Rytuały związane z biznesem zmieniają korporacje we wspólnoty, zwłaszcza gdy idzie o zwiększenie sprzedaży; powielają konwencje i próbują jakby odrodzić atmosferę ewangelicz- nych wspólnot. Różnica między religią a interesem jest czasem trudna do uchwycenia. "Kościół" scjentologiczny pretenduje do bycia religią w pełnym tego słowa znaczeniu. W takie też stroił się piórka. Faktem jest jednak, że w niektórych krajach trak- tuje się go jako biznes z racji tego, że jego działalność spro- wadza się do sprzedawania prac i efektownych, choć tandetnych wynalazków jego założyciela. Czy "Egzegeza"- cykl seminariów poświęconych biznesowi transformacji i transformacji biznesu w ramach terapu, której nadrzę- dnym celem jest duch - to biznes czy religia?; a kult ustano- wiony przez Baghwana Shree Rajneesha, którego wyznaw- cy rozpoznają się po pomarańczowych szatach i który oferuje swoim klientom płatne "kursy świadomości", będą- ce jednocześnie obrzędami dla wiernych... Niniejszy szkicjest jednak poświęcony religii w tradycyj- nym tego słowa znaczeniu. Quasi-religie mają w takim uję- ciu znaczenie tylko pod dwoma względami: jako piąta wo- da po kisielu, w której rnożemy dostrzec siły działające wokół prawdziwych religii, aby tym lepiej je naśladować, i jako ich rywale, którzy - jak pewni ludzie mają nadzieję lub się obawiają - osłabią znacznie ich siły żywotne. Z tych samych powodów, odradzająţe się i współcześnie wyrosłe zabobony - z całym szacunkiern dla ich współcze- snego znaczenia - możemy zaliczyć do tego samego margi- nesu co quasi-religie. Nawet wtedy, gdy przybierają skom- plikowane formy organizacyjne. Mówiąc o zabobonach, 14 15 RELIGIE mam na myśli te irracjonalne wierzenia, które stanowią ro- dzaj fortyfikacji przed wrogą naturą, nie zaś przejawy zaangażowania w poszukiwaniu nieskończoności i wiecz- ności. Chociaż przyznać trzeba, że niektóre z nieh rnogą zawierać elementy, których innym imitacjom religii brako- walo: celebrują to, co racjonalnie nieuchwytne. Astrologia, na przyklad, lączy wptywy astralne z silami opatrzności. Latające spodki i dziwne kręgi mają być świadectwem spo- tkań z przybyszami obdarzonymi innym rodzajem rozum- nej inteligencji, którą prawdziwe religie przypisywaly Bogu. Począwszy od elfów, a na "obcym" skończywszy, wszystkie nasze najpowszechniejsze iluzje są wytworami wyobraźni gatunku, który boi się, że jest we wszechświecie osamotniony. Obecnie, praktycznie rzecz biorąc, nie ma czegoś takiego jak nieszkodliwy zabobon. Szybkość przebiegu informacji czyni z każdego nudziarza potencjalnego neofitę. Dla więk- szości dyletantów astrologia i tarot to salonowe szaleństwa; ale kiedy przyjrzymy się skali zjawiska i gotówce, jaka jest z nim związana, to okaże się, że ich potencjalne wpiywy spoieczne mogą być nadspodziewanie duże. Podobnie rzecz się miaia w przeszłości z prawdą o "wirujących stolikach", a rzut oka na historię spirytyzmu może okazać się pożytecz- ną lekcją. Historia spirytyzmu zaczęla się w należącej do klasy średniej amerykańskiej rodzinie, która mieszkala w malym miasteczku pod Nowym Jorkiem. W 1848 dwie siostry uslyszaly kolatanie, które ich matka zinterpretowala jako wiadomość od ducha ofiary rnorderstwa. Coraz więcej mediów - większość z nich stanowily kobiety pozbawione jakichś innych nadających się na sprzedaż talentów - od- krywalo w sobie podobny dar. Byl czas - z calą pewnością co najmniej do lat trzydziestych - kiedy spirytyzm stal się na Zachodzie rozpowszechnionym rytualem wśród kultu- ralnego towarzystwa. Prawdopodobnie miało to związek z pospolitymi obawami, które sprawiają, że w ludzkich umyslach rodzą się wielkie pytania. Spirytyści faworyzowali jako media prostaczków. Po czę- ści dlatego, że chcieli uniknąć posądzenia o szarlatanerię. 16 MAŁPOWANIE WIARY W rezultacie większość wiadomości "z drugiej strony" to podobnie brzmiące informacje dotyczące zdrowia, hobby, pomniejszych przyjaźni i zazdrości. Każdego, kto próbuje dotrzeć do prawdziwej religii, przykłaţyţůte powinny przestrzec przed traktowaniem wspólcześnie panujących modnych prądów w kategoriach poważnych wierzeń. Jeżeli już spirytyzm święcil coś w ro- dzaju triumfu, to o ile poważniejszym zagrożeniem mogą być dzisiejsze jego odpowiedniki, które - mając do swojej dyspozycji współczesną technologię informatyczną - prawdo- podobnie moglyby rozwijać się na nieporównywalnie więk- szą skalę. Astrologia stanowila punkt wyjścia dla ruchu New Age'u. Nigdy nie tworzyl on zwartej organizacji, ale jednoczy się wokól pewnych miejsc, określonej literatury i cechuje go rodzaj obłąkanej konsekwencji. Początek "ery Wodnika" opromienia wszystkie jego brednie: astralne wplywy Ryb ustąpią stopniowo po dwóch tysiąeach lat oczekiwania. Przewidywania New Age'u są wyzwaniem dla krytycznego myślenia. Taki ruch to jakby zbiornik, do któ- rego splywają wszelakiego rodzaju modne zabobony Trud- no przypuszczać, że wielu ludzi wierzy we wszystko, co głosi New Age, ale niewiele trzeba, by powodować butwie- nie umyslów. Powoduje to skażenie godnej szacunku sfery zjawisk, które wymykają się pojmowaniu rozumowemu i napelnia skarbonki szarlatanów. Sukces New Age'u dowo- dzi zlego duchowego samopoczucia spoleczeństwa. Jest odpowiedzią na zapotrzebowanie na cud i pozwala zaanga- żować się z żarliwością, którą powinna wyzwalać religia. Zabobony i quasi-religie nie mają swojego miejsca w niniej- szym szkicu. Warto jednak pamiętać, że mogą one stanowić poważne zagrożenie dla religii, pozbawiając ją roli, jaką odgrywa w naszym życiu. Ale to, że nawet świeckie ruchy przybierają na poly sa- kralne formy, pozwala niektórym badaczom tych zagad- nień uświadomić sobie, że religia jest niezbywalną częścią ludzkiego bytu. Możemy starać się od niej odżegnywać ja- ko jednostki, lecz spoleczeństwa wydają się niezdolne do życia bez religii. A przynajmniej żadnemu spoleczeństwu to 17 RELIGIE MAŁPOWANIE WIARY się jeszcze nie udało. Ocean kolektywnych doświadczeń był- by niemożliwy do przepłynięcia, gdybyśmy nie dysponowa- li okrętem wyposażonym w porządny maszt, żagiel i flagę; w tej roli - prawdopodobnie w zupełnie unikalny sposób- religia sprawdziła się najlepiej. Religia to droga, na której zyskujemy odziedziczoną mądrość. Bez niej ludzkość nie byłaby tym, czym jest. Religijne zachowania to część szkie- letu kultury, którego nie można się pozbyć bez narażenia się na pewną katastrofę. Powyższe argumenty są jednak bezużyteczne, a co gor- sza skazują religie na upadek w następstwie samozadowole- nia. Jeżeli bowiem religia jest czymś rzeczywiście koniecz- nyrn, to co sprawia, że tak w istocie jest? Nie może tu chodzić o instynkt, ponieważ istnieją ludzie autentycznie niereligijni. Nie powstała też w rezultacie społecznej ewolu- cji - teza taka nie byłaby logicznie przekonywająca, impli- kowałaby przecież, że uprzednio istniał etap bądź stan spo- łeczeństwa, kiedy nie odczuwało ono potrzeby religii. Pogląd, że religia jest czymś nieuniknionym i w jakimś sen- sie naturalnym, opiera się na fałsżywym założeniu, że ma ona charakter powszechny. Z drugiej strony wydaje mi się, że religia rozumiana w sposób właściwy - w kategoriach obejmujących wierzenia i związaną z nimi aktywność oraz żywe poczucie ludzkiej odpowiedzialności, wykraczające poza nasz świat - to rzadkość w dziejach ludzkości. Nigdy nie istniaio coś takiego jak "wiek wiary". Większość ludzi przez większość dziejów zupełnie nie odezuwała potrzeby transcendencji, była obojętna na wieczność, nie interesowa- ła się nieskończonością i rzucała się bez opamiętania w świat doczesnych wartości. Quasi-religie małpują tylko zewnętrzne przejawy życia w wierze. Jeżeli zatem - zwłasz- cza z jednego najistotniejszego powodu - supozycja, iż na- stąpił zmierzch religii, jest nieprzekonywająca, to dlatego, że jak dotąd wiemy o religii bardzo niewiele. Nie znaczy to jednak, że religia - tak jak ją widzą socjo- logowie i jak pojawia się w świadomości potocznej jako socjologiczne zjawisko lub część kultury - może być ignoro- wana. Przeciwnie, jak postaram się dowieść, żadne zjawisko 18 pnetendujące do miana religijnego nie może być za takie uważane, jeżeli nie odnosi się do relacji międzyludzkich i dotyczy tylko wewnętrznych przeżyć człowieka. Znaleźli- śmy zatem kryterium, które po2wala odróżnić religię od jej świeckicţ ţnitacji: Kryterium to jednak może być stosowa- ne wyłącznie w kontekście badań nad religxą traktowaną jako zjawisko społeczne. Tylko w ten sposób możemy 2na- leźć użyteczne punkty odniesienia, które pozwolą porów- nać religie z innymi niereligijnymi sposobami organi2acji życia. RELIGIE Rozdział 2 Społeczna pułapka Twoja religia to nie tylko to, w co wierzysz, ale także to, jak się zachowujesz. Żyje mocniej i rozwija się lepiej w sieci re- lacji międzyludzkich niż w zakamarkach umysłu. W rzeczy- wistości religie to wspólnoty nie tyle ludzi podobnych pod względem intelektualnym, co mających podobne upodoba- nia, jeżeli chodzi o gust i wyznawane wartości, towarzy- skość i podejście do otaczających zjawisk i prądów kulturo- wych. C:yceron, na przykład, był intelektualnie uprzedzony, gdy slowo "religia" wywodził z tego samego słowa co "wykład" i "wybór"; bardziej prawdopodobne jest, że tak naprawdę słowo to ma wspólne korzenie ze slowami "liga- tura" oraz "przymierze" i "prawo". Dla większości prakty- kujących religia stanowi rodzaj więzi społecznej, a w mniej- szym stopniu odnosi się do tego, co poszczególne jednostki mają w swoich giowach. Przyszłość religii zależy nie tyle od postępów nauki, narastającego sceptycyzmu i wątpliwo- ści powodujących erozję, ile od tego, jak będą zmieniać się społeczeństwa. I tak, na przykład, katolicy nie dlatego są katolikami, że wierzą we wszystkie lub niektóre z czterdziestu dogmatów swojej wiary Większość katolików nie jest nawet w stanie ich zapamiętać - choć w swoim czasie próbowali się ich nauczyć. Wszyscy jednak są spragnieni sakramentów - obrzędów po- zwalających im cieszyć się boską łaską. Większość prawo- sławnych nie potrafi wyjaśnić różnicy między emanacją Ducha Świętego a współistnością Syna Bożego, ale te subtel- ności nie stanowią istoty rzeczy. Jednakże wszyscy kochają swoje poczucie przynależności do wspólnoty w której do- świadcza się numinosum, uniwersalistyczne dążenia i dającą ; yyparcie starożytność. W dobie wczesnego protestantyzmu ;ţ jego wyznawcy gorąco przeżywali uczestnictwo w miejsco- ţ wych nabożeństwach i parafialnych spotkaniach. Rozbrat Z Rzymem nie byi podyktowany jak twierdzi wielu history- Iţw, przyczţZami doktrynalnymi: wiarą Lutra w ludzką nie- możność wpłynięcia.na swoje własne zbawienie i w beZradność cztowieka wobec Boga. W każdym razie doktryna "usprawie- dliwienia przez wiarę"jest częścią nauki katolickiej. Niemal wszystkie tradycyjne chrześcijańskie kościoły twierdziły, że "żaden człowiek nie może być zbawiony", je- żeli nie wierzy, że "trzy niepojęte tajemnice to nie trzy nie- pojęte tajemnice, ale jedna niepojęta tajemnica". Skutkiem przyjęcia tego stwierdzenia jest - w rozumieniu śţvů Atana- zego - uznanie, że wiara, w najzwyklejszym sensie tego sło- wa, nie wynika z całkowitego zaangażowania się chrześci- jan. W tym kontekście wiara ujęta w tak niejasnej formule może oznaczać wyłącznie gotowość do powiedzenia tego, że się wierzy, bez możliwości refleksji intelektualnej. Jest za- tem raczej aktem niż wierzeniem jako takim - akterri posłu- szeństwa wobec wyższej mądrości i dostosowania się do re- guł obowiązujących we wspólnocie. Pod wZględem socjologicznym znakomicie ilustruje to hiszpańskie przysło- wie: "Powiedz mi, z kim idziesz, a powiem ci, kim j esteś". Z religią jest podobnie. Judaizm, islam, buddyzm i chrześcijaństwo to religie, których wyznawcy najprawdopodobniej odrzuciliby tego rodzaju sugestie. Wszystkie te religie powstały jako reakcja na wcześniejsze formy religijńości - oparte na przesądach wierzenia pogan, według których charakter relacjl z naj- wyższymi istotami zależal od "prżekupienia" i udobrucha- nia ich. Żydzi, chrześcijanie, muzułmanie i buddyści - prze- ciwnie - podkreślali, że konieczne jest uprzednie uzyskanie odpowiedniego stanu umyslu. Wszystkie te religie były nie- zwykle płodne, jeżeli chodzi o tworzenie konkurenţYjnych wierzeń, i groziły odstępcom od "prawdziwej wiary" - A jed- nak wszystkie one ponownie uległy pokusie sądzenia ludzi na podstawie zewnętrznych znaków - gestów, kra5amów- stwa, pokory, poniżania się, ablucji, języka ciala, parad i po- 20 21 RELIGIE " ; SPOŁECZNAPUŁAPKA kazów - dzięki którym członkowie wspólnot mogli wzajem- ţ tej wojnie, mieliśmy do czynienia z sytuacją, że mu- nie się rozpoznawać. ńska jedność przypominała dyscyplinę wojskową. Judaizm wydaje się mieć więcej wspólnego z poczuciem ţ ţznobilizowany, islam rozprzestrzeniał się niepowstrzy- tożsamości niż z wiarą jako taką. Zdarzają się konwersje, tţ ţ ţ przez niemal 100 lat po śmierci Proroka. W rezulta- ale generalnie rzecz biorąc, Żydzi budują swoje poczucie ţejmoţuałů oţszar od odległego zakątka Arabii, gdzie tożsamości w oparciu o pierworództwo, co nie ma nic aţr ţodził, do murów Konstantynopola i do zboczy Gór wspólnego z wiarą. Wyłączają się wzajemnie z konkurencyj- ţ ţ'ţţbryjskich. nych sekt, kierując się tym, czy poszczególni członkowie lWlahomet stworzył realistyczny kodeks małżeński - nie wspólnoty przestrzegają obrzędowych reguł, i tym, jakie więceţ niż cztery żony, rozwód bez przeszkód. Biorąc pod prowadzą życie. Ich religię moglibyśmy określić jako hołd ;ţ uwagę ówcześnie obowiązujące standardy, wyrażało to składany w szczególny sposób rozumianej tradycji "Prawa ţ;; pożądany poziom powściągliwości. A jednak było to nie- i Proroków, która stanowi obowiązujący kodeks postępo- : wątpliwie łagodne prawo w porównaniu z wymaganiami wania i przepisów rytualnych. Zawiera w sobie to, co mogli- ţţ Chrystusa, który mówił z naciskiem o monogamicznych byśmy określić jako istotę wiary: trzymanie się koncepcji związkach trwających całe życie - z jedyną alternatywą starożytnych Hebrajczyków, wedle której istnieje najwyższa w postaci celibatu. Prorok wzywał także do korzystnej ze istota, uniwersalny kreator, który stworzył wszystko z ni- ' względów społecznych i dobroczynnej dla każdego prak- czego, surowy sędzia rodzaju ludzkiego, stosujący kryte- ţ tyki postu, dawania jatmużny i modłów. Określił surowe rium sprawiedliwości, plemienny bóg "narodu wybranegoţ'. ţ; reguły postępowania z wrogami i kryminalistami oraz i kosmiczny twórca niezbadanego planu całego stworzenia. łagodnego postępowania w stosunku do niewolników, sie- Terazjednak inne religie zawłaszczyły tę koncepcję: stała się rot, wdów, słabych i uciemiężonych. Obrzędy były wystar- ona częścią łupu wyniesionego ze zdobytej świątyni. Nie czająeo charakterystyczne, by ustanowić nowe prawo, spotyka się już Żydów, których poczucie żydostwa opiera- ţţ chociaż wciąż dostosowane do religijnej tradycji regionu: łoby się na czymś innym niż na straszliwej parnięci o niepo- niewierni mogli nadal oddawać cześć Czarnemu Kamie- wtarzalnej "świętej historii" wspólnego cierpienia i wspól- niowi w Mekce. Żydom mogio się podobać obrzezanie ja- nocie uczuć. ko element procesu inicj acyjnego. Chrześcijanie zaś mogli Islam został proklamowany przez swojego założycielaja- w zwyczaju recytacji Koranu doszukiwać się analogu ko sposób życia, a nie po prostu system wierzeń. Islam do- ţ biblijnych. Powtarzana przez muzułmanów formuła wy- słownie oznacza poddanie się woli Boga. W przeciwieństwie znania wiary, stanowiąca fundament islamskiej tożsamo- do nauki Chrystusa którego wskazania dotyczące życia . ści, daje wyraz wierze nie w boga, lecz w Boga i w to, że społecznego wydawały się niemal prowokacyjnie nieprak- Mahomet był Jego prorokiem. Ale wypowiadanie słów to tyczne, Mahomet stworzył wizję niezwyciężonej, znakomi- , tylko obrzęd. Tym, co określa muzułmanina jako muzuł- cie zorganizowanej wspólnoty. Sprawił, że Arabowie porzu- ţ manina, jest więc rytualny akt, a nie prywatna opinia na cili model wspólnot plemiennych, w ramach którego byli ;; tematjego treści. podzieleni; wymagał podporządkowania się woli Proroka Od wszystkich wyznawców buddyzmu oczekuje się ak- i jego następców. Obecnie ta wierność znów stała się proble- ceptacji jego credo. Wierzenia, które precyzuje, są jednak matyczna. Nie istnieje już wiarygodny następca, a uzurpa- równoznaczne z ufnym przyjęciem drogi postępowania- torzy wymagają posłuszeństwa. Jednakże w dawnych czasach, unicestwieniem bólu pop rzez zanik pożądania. Wszystkie kiedy "przywódca wiernych" był prawdziwym generałem tropy na właściwej ścieżce sprowadzają się do poszczegól- 23 RELIGIE nych zachowań: mowy, dziaiania, sposobu życia, dążenia, konsekwencji, koncentracji. W rzeczy samej dla wielu ludzi, nie wylączając buddystów, buddyzm jako wiara jest zbyt slaby aby mu nadawać status religii. Tradycja glosi, że Budda nie chcial rozważać ze swoimi uczniami tematów powszech- nie uważanych za fundamentalne, jeżeli chodzi o religijne rozumienie kosmosu, takich jak: czy istnieje Bóg?, czy istnieje niebo?, czy wszechświat zostal stworzony?, czy duszę można oddzielie od ciala?, czy poza naszym światem istnie- ją inne światy? Zachowanie religijne różni się od zachowania świeckiego nie dlatego, że jest związane z określonymi wierzeniami, ale dlatego, że wiąże się z zaangażowanym stosunkiem do transcendencji. Ale mimo że taką postawę określa się jako charakterystyczną dla stanowiska religijnego, nie powinni- śmy być zaskoczeni, iż - podobnie jak wiele definicji - jest pomijana, spychana na margines, zapominana. Nikt, kto rysuje linię na kartce lub namaluje ją na tablicy ogl6śzeń czy boisku, nie pozwoli, by na jego dzialanie wplywala de- finicja prostej. Dokonując pomiarów, nikt nie myśli o wzor- cu z Sevres, który określa długość metra. Kochankowie nie klopoczą się defnieją milości - o ile w ogóle takowa istnie- je. Podobnie artyści nie starają się określić, czym jest sztu- ka, z wyjątkiem tych, którzy stracili natchnienie. Ludzie re- ligijni zazwyczaj praktykują swoje obrzędy i nie zaprzątają sobie glowy myśleniem o Bogu. Ci, których religijność ma formę szczątkową lub których rozpraszają sprawy docze- snego świata, powracają do źródel swojej wiary dopiero u schylku życia, tak jak lord Marchmain, który opieral się religu równie wytrwale jak śmierci, ale ostatkiem sil uczynil znak krzyża. Poczucie transcendencji odróżnia sferę sacrum od profa- num. Ale nie powinniśmy się spodziewać, by religie dzialaly w zupelnym oderwaniu od doczesnego świata. Poczucie transcendencji jest uzupelniającym elementem, poszerzają- cym perspektywę widzenia świata. Ale bynajmniej go nie zastępuje. Jeżeli niebiosa istnieją, to świat jest nimi otoczo- ny. Jeżeli istnieją inne wszechświaty, to nasz jest jednym SPOŁECZNAPUŁAPKA ;;x nich. Tu i terazjest uniwersalne i wieczne. Przyszłość reli- ;aţ,ţfi, jeżeli istnieje, zdarzy się w świecie, który znamy. Istnieje _ ţ e problem równowagi. Jeżeli religie zbyt zaangażują ţ w życie doczesne, przestaną być religiami. Jeżeli nato- mrast zupełnie nie będą uwiględniać doczesności, przestaną ţyć skateczne. 24 RELIGIE Rozdział 3 Lepki świat Dla naszego świata porównywanie go z innymi nie wypada najlepiej. Znamy go aż za dobrze. Kiedy wyobrażamy sobie inny, lepszy świat, zaczynamy od uświadomienia sobie nie- dostatków naszego. To powoduje, że religie skłaniają się ku formom wskazu- jącym na ich związek z innym światem. Ich cele ogniskują się na życiu po śmierci lub na jakimś analogicznym wszech- świecie, zwanym niebem. Ogłaszają normy doskonałości nieosiągalne dla człowieka uwięzionego w ciele i żyjącego w królestwie zła. Poszukiwacze raju na ziemi nie są uważa- ni za religijnych w tym samym znaczeniu; nazywamy ich spoiecznymi utopistami, na przykład, lub marksistami czy nazistami itp. Kiedy duchowieństwo stara się wykorzy- stać religijne inspiracje do tego, aby nasz świat uczynić lep- szym, politycy oskarżają je, że miesza się do nie swoich spraw. Materia i duch dla większości ludzi i przez przeważającą większość czasów były wzajemnie ze sobą splątane, grun- townie wzajem przesycone i nierozdzielnie stopione. Pań- stwa i religie zawsze korumpowały się wzajemnie. Roszcze- nia religijne były wykorzystywane politycznie czy to do usprawiedliwiania wojen i terroryzmu, czy do narzucania społecznych norm, do wywyższania elit, do usankcjonowa- nia rewolucji, uświęcania autorytetów lub też ich obalania. Większość sposobów życia przedstawianych przez wyznaw- ców jako religijne koncentruje się na doczesności, raczej na osiągnięciu satysfakcji i przetrwaniu w tym życiu niż zbawie- niu w przyszłym. Obrzgdy związane z życiem po śmierci są zazwyczaj zepchnięte na dalszy plan za sprawą naglących potrzeb, jak następny deszcz, przybór wody, zbiory. ţawet w przypadku religu o dość krótkiej historii takich chrześcijaństwo, które liczy niecałe 20ţ0 lat; możemy je ţo powodu uważać za relatywnie wyt-aţnowane - elity ţowne nieustannie czyniły ustępstwa na rzecz tego co Ylskie, ulegając doczesnym priorytetom swoich wier- h: W códźiennych modlitwach zwykli ludzie prosili ţbrą pogodę, udane polowanie, otuchę ţ potrzeby któ- ałeżaio zaspokoić, zanim wstąpi się na drogę prowadzą- lo następnego świata. W nominalnie chr2eścijańskich re- :ch sakrament traktowano jako rodzaj talizmanu ţiwko złym siłom natury - suszy czy szarańczy - a uro- atości ku czci świętych miały służyć wptyţ,aniu na pogo- diawieniu zarazy w zarodku. Sprawy doczesne na stałe oczyły do chrześcijańskiego kalendarza. Współczesne ólnoty miejskie znajdują sięjuż w innej Sytuacji - rozwi- ţ technologia skutecznie chróni je przed klęską nieuro- u, ale wciąż mamy tu do czynienia ze świętami plonów y ołtarze uginają się pod ciężarem kupţonych w super- ketach dyni oraz "domowych" wypieków, które powsta- produktów zakupionych w sklepie. Boże Narodzenie, to Trzech Króli, Wielki Post i Wielkanoc przetrwały ja- amiątki po obrzędowym kalendarzu pogan, wyznacza= rytmem pór roku i życiodajnym cyklem słońca. ozpatrywane z jednego punktu widzenia ruchy, które wamy reformacją lub kontrreformacją, to zwyczajne y wypowia.dane przez duchowieństwo kulturze maso- są one próbami przybliżenia spraw ducha ludziom po- ţjącym nieţustannie w obliczu zagrożeń ze strony natury. Edy nad szczurami i egzorcyzmowanie szarańczy, ko- anie z usług znachorów i kobiet,wiedzących", prośby viętych o doczesne korzyści, zaklinanie natury i rzuca- ţklęć magicznych traktowane były przez duchownych- ţdzących się z całej chrześcijańskiej tradycji -jako za- ;nie dla neligiiů dokładali oni wszelkich starań, aby Cyki owe w maksymalnym stopniu ograniczyć. Mimo jznowanyclz prób większość z tych dobrze znanych ir- nalnych zabobonów, obecnych w wiejskim krajobra- rzetrwała epokę reform. 26 27 LEPKIŚWIAT Religia wciąż funkcjonuje tam, gdzie zawsze była obecna - raczej we wspólnocie niż w kościele. Wszędzie było tak, że obrzędy religijne wiązały się ściśle z tradycją określonego regionu - z ucztami oraz postami dostosowanymi do sezo- nowych wahań związanych z okresami niedostatku i obfito- ści. Industrializacja i urbanizacja sprawiły, że działania reli- gijne przestały dotyczyć zagonów i pól, ale bynajmniej nie znikły z naszego świata. Każdego dnia słyszę błagalne mo- dły zwykłych ludzi. Kiedy mówią o pokoju, mówią o poko- ju w Bośni lub w Ulsterze, lub innych tego typu miejscach. Kiedy mówią o zdrowiu, dotyczy to zazwyczaj ciała. Modlą się raczej o łaskawość niż o łaskę, o pomoc lub pocieszenie dla ofiar współczesnego życia - bezdomnych, starszych, biednych, napadniętych i napadających, przytłoczonych pracą i stających do egzaminów. Niebo, z wyjątkiem przy- padków żałoby, jest wspominane bardzo rzadko. Po wysłu- chaniu głosów wiernych zagłębiłem się w to, co mają do po- wiedzenia chrześcijańscy intelektualiści. Ich tygodniki pełne są chrześcijaństwa zorientowanego na sprawy spo- łeczne. Okazuje się, że poświęcają oni znacznie więcej uwa- gi myślom o ulepszaniu otaczającego nas świata niż trosce o przyszłe bytowanie. Do pewnego stopnia wydaje się to uzasadnione - chrześcijaństwo niepokoi się o los Ziemi z szacunku dla boga, który z własnej woli żył na naszej pla- necie. W moim ulubionym obrazie przedstawiającym Chrystu- sa Murillo ukazuje go jako niegrzecznego chłopca. Dzie- ciątko Jezus źle postępuje z ptaszkiem, ściska go mocno i macha nim nad głową, drażniąc należącego do rodziny psa. Maria i Józef reagują w typowy dla rodziców sposób: z wyrzutem stonowanym pobłażliwością. Zgodnie z katolic- ką wykładnią, Chrystus był takim samym człowiekiem jak każdy z nas, tyle że bezgrzesznym; obraz tylko dlatego unik- nął posądzenia o herezję, że zachowanie dziecka mogło być uznawane jako nie obciążone grzechem. Jest to wizja ujmu- jąca właśnie dlatego, że tak niebezpieczna - balansująca na niepewnej granicy herezji. Idea Boga, który jest człowie- kiem do tego stopnia, że rodzice muszą go uczyć, jak być dobrym, przekonywająco wyraża paradoks wiary. Namalo- wany przez Murilla psotnik wprowadza ożywiającą zmianę w powszechnym sposobie przedstawiania dzieciństwa Chrystusa - tak dobrego, że aż pozbawionego rysu człowie- czeństwa, tak nie skażonego przez pokusy, jak gdyby nie należał dó=naśzego śţviata. Gdyby nie Murillo, który nadał mu cechy ludzkie, Jezus mógiby równie dobrze pozostać w niebie. ţ Wolność czynienia psot należy do dziedziny omylności, której powinniśmy spodziewać się po Bogu, który przyjął ludzką postać. Zdolność do odczuwania cierpienia, jego rozpacz, jego bezradność na ziemi, jego umęczone, krwa- wiące ciało na krzyżu - byłyby bez tego niepełne. Gdyby nie przejawiał zwykłej, ludzkiej słabości, nie byłaby możliwa wiara w prawdziwość jego łez, które wylewał po śmierci przyjaciela, choć wiedział, że ten zmartwychwstanie, a tak- że w jego modlitwy o zwolnienie z obowiązku poświęcenia się do ostatka, choć dzięki swej boskości wiedział, że po- wstanie z martwych. Niegrzeczny chłopiec wyrósł na mło- dzieńca który karcił swoją matkę, a potem na dorosłego człowieka, który był utrapieniem dla faryzeuszy, doku- ;ţ czał Samarytance, wpadł w złość na lichwiarzy i polecał ule- głość jako sposób "odpłacania dobrem na zło" w relacjach ţ z nieprzyjaciółmi. Wiara, że Bóg zszedł na ziemię, jest zarazem przyzna- niem religii wymiaru ziemskiego. Jestem nieufny wobec tych pełnych zaangażowania członków Kościoła, którzy mają tak mało wiary w ludzkiego Boga i dla których zniewagą jest przedstawianie Jego człowieczeństwa. Obrazę taką wy- wołują zazwyczaj rozważania dotyczące pragnień seksual- nych Chrystusa. Film, który przedstawia go zafascynowa- nego Marią Magdaleną czy też inną kobietą - jeżeli była to inna kobieta - która suszyła jego stopy swoimi długimi wło- :ţţ sami, wywoływał przed kinami demonstracje oburzonych ;ţ tym obrazem przeciwników. Poemat przedstawiający Chry- stusa jako ulegającego pokusom jest uznawany za bluźnier- stwo. Czy jednak bez seksualności Chrystus mógł być w peł- ni ludzki? 29 Artyści rzadko pokazują Go, gdy załatwia potrzeby fizjologiczne. Nie znam żadnej pracy, która przedstawiała- by Chrystusa wypróżniającego się albo chociaż wycierają- cego nos. A przecież jest wielu artystów, którzy pod innymi względami nie wydawali się skrępowani ewangelicznymi priorytetami. Natomiast dość często Chrystus przedstawia- ny jest za stołem: w czasie Ostatniej Wieczerzy na spotka- niu w Emaus, w czasie biesiady w domu Lewiego. Jedzenie bowiem spełnia w chrześcijaństwie funkcje transcenden- talne na mocy doktryny eucharystii. Na wielkim ołtarzu w klasztorze kartuzów w Miraflores, w pobliżu Burgos, Chrystus zasiada do Ostatniej Wieczerzy, a na stole może- my dostrzec pieczone prosię - okrutny żart rzeźbiarza, zwa- żywszy na to, że zgodnie z regułą kartuzów mnisi mieli bez- względny zakaz spożywania mięsa. Takie subtelne próby ukazania Chrystusa-człowieka są jednak rzadkie. Przesad- na delikatność powstrzymywała artystów od przedstawia- nia Go w świecie, do którego sam przyszedł, i przesłaniała jego człowieczeństwo kotarą świętości. Często myślę sobie, że to właśnie miał na myśli jeden z ewangelistów, kiedy pi- sał: "na świecie był [...), a świat Go nie poznał". Tym, któ- rzy za jego ziemskiego życia nie dostrzegli Jego boskości, równie daleko było do zrozumienia Go jak tym, którzy od tamtej pory podążają za Nim, a jednocześnie wahają się przed uznaniem Jego ludzkiej natury. Trudności związane z dwiema naturami Chrystusa, ludz- ką i boską, ziemską i pochodzącą z innego świata, są wyraź- nie widoczne już w pierwszych dokumentach Kościoła. Ewangelie pełne są dowodów na to, że powołaniem Chry- stusa było toczyć w sobie nieustającą walkę między miłością do świata i przeciwstawieniem się jej. Szatan kuszący go na pustyni i rozpościerający przed nim całą ziemię dobrze wie- dział że Chrystus kocha świat. Słowa, którymi Chrystus mu odpowiedział: "Idź precz, szatanie", powtórzył zwraca- jąc się do Piotra, kiedy ten chciał go skłonić do uniknięcia cierpienia i śmierci. Przyjmowanie zaszczytów na tym świe- cie i ucieczka z niego to dwa sposoby ulegania szatańskim pokusom. Pisarze wczesnego okresu chrześcijaństwa podle- 30 LEPKI ŚWIAT i tym samym napięciom. Z jednej strony musieli uporać _ r fanatykami, którzy wyobrażali sobie, że królestwo nie- ţ ţskie zapanuje w naszym świecie, i którzy w związku ţţ';tym kwestionowali mesjanizm Chrystusa; z drugiej zaś ony odpţrali poglądy-gnostyków, którzy chcieli oczyścić ţţusa ze wszystkich ziemśkich naleciałości, czyniąc Go ţyţkażonym duchem, którego ciaio było iluzją i którego ţ.ţerpienia były tylko pozorne. W gnostyckiej wizji Męki ţ ńskiej to Szymon z Cţreny zajął miejsce Chrystusa, a Bóg ţţ; ţţ ůechał się z góry, oszukawszy diabła. Trudność, jaką rawiało odzenie ze sobą miłości do świata i niezgody na ţ -fcgo nieumiarkowanie, nigdy nie omijała chrześcijan. Moje ć ćţało pełne jest tłuszczu, krwi, żótci, ropy, gniewu i śliny. Po- " iHinienem się cieszyć, że kiedyś nadejdzie czas, aby się od te- :f ;ga wszystkiego uwolnić. Natomiast pisarze wczesnochrze- ' >śeijańscy obiecywali zmartwychwstanie ciała. Wydawało im 'i: śię, że dobrze odczytują przesłanie boskie, ponieważ Bóg ţ; uświęcił świat poprzez akt stworzenia, ciało zaś - w swym Wcieleniu. ţţ Pretensje Chrystusa do boskości ucieleśnionej sprawiają, że w chrześcijaństwie ta ambiwalencja jest szczególnie wy- ţźna. Ale faktem jest, że inne religie także stają wobec po- ţ dobnego dylematu. Są osadzone w tym świecie, zaś tęsknią : ţa innym. Niektóre religie, takie jak judaizm i islam, stwo- : rżyły dla członków swych wspólnot kodeksy postępowania, ''w uderzający sposób przypominające prawa świeckie. Inne, ' jaţ hinduizm i pewne formy chrześcijaństwa, opisują chaos ţ,ţţ otaczającego nas świata jako zwierciadło boskiego porząd- ţ IGu. Jeszcze inne, takie jak chrześcijaństwo, buddyzm, na- ţ;ţaucają swoim wyznawcom normy etyczne, by stosunki ţt.iędzy ludźmi uczynić bardziej znośnymi, a społeczeństwo , lţrdziej trwałym. Wszystkie wikłają się w społeczną inży- ţ abuierię politykę i wojny. Współcześnie ludzie zwykle myślą ; 'ó tybetańskim lamaizmie jako o świetle pokoju. Jednakże :' ţiiędzy okresami politycznej jedności, to jest od XIV do :XVII wieku, klasztory rywalizowały ze sobą o władzę. Utrzymywały prywatne armie i prowadziły krwawe wojny .1ţ1a większości adeptów buddyzmu nirwana to bardzo da- 31 leka perspektywa, i pozostaje im żywić nadzieję, że czeka ich tymczasem wiele wcieleń i że za każdym razem powra- cać będą w tej lub w innej cielesnej postaci na dobrze sobie znaną planetę. A zatem dochodzimy do konkluzji, że podobnie jak ży- cie świeckie imituje religie, tak religie naśladują świat. Przy- wódców religijnych odrywają od spraw pozaświatowych poczucie misji w tym świecie oraz pragnienie zajęcia "odpo- wiedniego" w nim miejsca. Zaczynają osądzać swoje wlasne "dzialania" w kategoriach obowiązujących w świecie stan- dardów "sukcesu": interesują ieh stanowiska, zaglądają do portfeli, starają się wplywać na polityków. Siowem: muszą "dzialać". Muszą stawić czolo zasadniczym problemom ży- cia. Muszą konkurować z państwem i innymi świeckimi in- stytucjami czy też zająć się tym, czym nie zajmuje się nikt inny: nieszczęściami, na które opieka sprawowana przez państwo nie może nic poradzić, nieuleczalnie chorymi, któ- rym wspólczesna medycyna nie jest w stanie pomóc, proble- mami socjalnymi, których spoleczeństwo nie chce dostrze- gać. Powstają organizacje religijne, które mają nieść pociechę cierpiącym i pogrążonym w smutku, pomagać wdowom i sierotom, dawać wsparcie zagrożonym rodzinom i chronić je przed rozpadem, powstrzymywać sąsiadów przed wzajemnymi atakami. Często prowadzą szpitale i szkoly. Ateiści zarzucają wierzącym, że slużą bogom, któ- rzy dopuszczają cierpienie czlowieka - wierzący, próbując jakby zrekompensować owo cierpienie, występują jako or- ganizacje do walki z nim. Rozdział 4 Fałszywy wyńik Zamiłowanie do doczesności posuwa się czasami zbyt dale- ko. Cień, jaki rzuca na pielgrzymujących, zaczyna przesla- niać im niebo. Pomija się poczucie transcendencji, które odróżnia religię od polityki. Tak rozumiana wiara rodzi: teokrację, ewangelie dobrobytu, polityczne grupy interesu, komórki terrorystyczne, namiastkę rodziny, organizacje po- mocy spolecznej, alternatywne ośrodki zdrowia, centra roz- rywki i organizacje ochrony konsumentów. W Iranie ajatol- lah może kierować losami państwa. W Korei Poludniowej dr Yonggi Cho zaprasza katechumenów do swojego Kościola "Najpelniejszej Prawdy", obieeując ograniczenie bogactw i wzmocnienie ciala. W Japonii Soko Gakkai mógl rozwi- nąć równie okropną sektę - kultu pomyślności. Punktem wyjścia byly dla niego nauki Buddy. W rezultacie kult zyskal miliony wyznawców, na jego bazie powstala partia polityczna i w końcu dotarl do innych konsumpcyjnych spoleczeństw w Ameryce i Europie. W Ameryce Łacińskiej teologia wyzwolenia z takim zaangażowaniem zajmuje się biednymi, że niemal nie wspomina o Bogu. W Newport, w Kalifornii, Kościót Marynarzy Poludniowego Wybrzeża organizuje sesje terapeutyczne, które mają przeciwdzialać zanikaniu wiary. Wszelkie zlo skalanego świata widoczne jest w wielkich, radykalnych ruehach chrześcijańskich wspóiczesnej Ameryki, do których należą Marynarze: ruch Nowego Kościola wedlug niektórych przepowiadaczy, sta- nowi model dla religii przyszlości. Nowy Kościól to idea wybrana ze względu na rynkowy charakter; rozwija się wedle zasad przeniesionych żywcem ze szkoly biznesu. W zurbanizowanym, zmotoryzowanym spoleczeństwie kościoly nie tworzą już malych, lokalnych 33 RELIGIE wspólnot mieszczących się w niewielkich budynkach. Nie ma już parafii. Teraz istnieją kościoły, do których można wjechać samochodem; przypominają one stadiony. Groma- dząc ogromne rzesze wiernych - Nowy Kościół tworzy kon- gregacje liczące raczej tysiące niż setki wiernych - pastorzy mogą robić oszczędności na dużą skalę. Niektórzy z nich zaczynają już mówić o stworzeniu handlowych promenad i wieloekranowych kin. Pastor największej amerykańskiej kongregacji, liczącej 15 000 wiernych w Illinois, mówi o "wzrastaniu naszego udziału na rynku". Kiedy Nowy Kościół zakłada nowe wspólnoty lub kolonizuje nowe tere- ny, przypomina to przydzielanie koncesji. Wierny staje się klientem przedsiębiorstwa, które oferuje usługi, grupy wsparcia i "korzyści z członkostwa" niczym seryjnie produ- kowane towary. Antropolog z innej galaktyki, który pomy- lił mecz piłki nożnej z obrzędem religijnym, mógiby z kolei uznać nabożeństwo w Nowym Kościele za rozwiniętą formę przemysłu rozrywkowego. I może miałby rację. . Miejsce ołtarzy zajmują ekrany do wyświetlania filmów i wideo-klipów. O ile tradycyjna msza zawiera uczoną inter- pretację fragmentu Biblii na dany dzień, o tyle Nowy Kościół najprawdopodobniej oferować będzie przedstawie- nia multimedialne. Wszystko jest zaplanowane w ten spo- sób, by wywrzeć natychmiastowy skutek na potencjalnym neoficie, który od razu powinien poczuć się jak w domu. Zatem piękno świętości ustępuje miejsca na rzecz tego wszystkiego, co wiąże się ze stylem życia klasy średniej : nie- dbałej elegancji ubrań, łagodnej, przyjemnej muzyki, elek- tronicznych gadżetów, spotkań przy kawie w przedsionkach lub na dziedzińcach kościołów, nabożnego stosunku do sa- mochodów, swobodnego "odkrywania zasad dynamiki roz- wodów". Kluby dyskusyjne, których przedmiotem zaintere- sowania są telewizyjne opery mydlane, funkcjonować będą obok zajęć poświęconych studiowaniu Pisma Świętego. Za- miast starać się naśladować porządek niebieski, Kościół zniża się do naśladowania otaczającego go świata. Zamiast wzywać wiernych do nawrócenia, Kościół afirmuje ich obecny powierzchowny sposób życia. Chrześcijaństwo w ta- FAŁSZYWY WYNIK ;: ţ postaci mógłby zaprojektować diabeł; może ono świad- ţ%r Ć o zwycięstwie księcia ciemności nad naszyrn światem. ,: Herezje ludzi bogatych i ich wyrafinowane grzechy spra- ,ů'ţt;fy, że część spośród szybko rozwijających się najnowszych ţ eśeijţskţeh wspóinot zatruta jest konsumpcjonizmem, ţaterializmem i hedonizmem. Niektóre głoszą ewangelię ţoczesnego sukcesu, inne kult zdrowego ciała, jeszcze inne opowiadają się za wolnością seksualną. Głosiciele "ewange- lii dobrobytu" są szczególnie popularni w Stanach Zjedno- ţzonych. Pomarańczowe Hrabstwo w Kalifornii zasłynęło w latach osiemdziesiątych wolnorynkowym cudem szybkie- go bogacenia się. Właśnie tam Czcigodny Robert Schuller- Pastor Wavelaar de nosjours - wybudował "kryształową ka- tedrę" ze szkła i chromu, zdolną pomieścić tysiące wier- nych, którzy osiągnięcie powodzenia w interesach uważają za znak boskiej akceptacji. Istnieją teleewangeliści, którzy w dziele głoszenia ewangelii dobrobytu poszli na całość: przyjmują telefony od wdzięcznych wyznawców, którzy pub- licznie wyrażają swą wiarę w boskie źródło powodzenia w interesach. Osiągane przez nich zyski przedstawiane są jako "rewanż", zależny od wysokości wpłat na rzecz Ko- ścioła. Pomimo chrześcijańskiej retoryki ten rodzaj religu może z powodzeniem być sklasyfikowany jako forma fety- szyzmu, w której rangi świętości nabiera towar. Ma on swój ludowy odpowiednik w postaci "chrzczenia banknotów", praktykowanego przez Czarnych w południowej części do- liny Cauca w Kolumbii: trzymając w dłoni banknot w cza- sie ceremonii chrztu, rodzice chrzestni "pr2enoszą" sakra- ment z dziecka na ten banknot, spodziewając się, że będzie odtąd stale do nich powracał, i to pomnożony. Cały świat ogarniają zniekształcone religie; wszystkie rozwijają się synkretycznie - jako kulty obciążone balastem cywilizacji, które mieszają wiarę z doczesnością, podobnie jak voodoo łąćzy magię z pogaństwem. Teza ta może wyda- wać się paradoksalna z racji tego, że synkretyczna religia kojarzona jest zazwyczaj z kulturami pryrnitywnymi, dopie- ro co wyzwolonymi z pogaństwa, czy też opóźnionymi z po- wodu ubogich systemów edukacyjnych. Pomimo tego boga- 34 35 RELIGIE cze muszą się przeciskać niczym wielbląd przez ucho igiel- ne, by dostać się do królestwa niebieskiego. Przesądy i zabo- bony są we wspólczesnych spoleezeństwach równie rozpo- wszeehnione jak w przesziości. Kultura wnoszona przez pogan przybywających na swą pierwszą mszę do Burbank w Kalifornii jest równie lepka, jak kultura ludu w misyjnej parafii Capuchin w Nowej Gwinei, gdzie kapłani odprawia- jący msze przyodziani są w zrobione z trawy spódniczki. Kompromisy, na jakie idą Nowy Kościól i ewangelie do- brobytu, wyglądają nowocześnie. Ale religie rzadko przy- ciągaly rzesze wiernych, jeżeli nie zaspokajaly ich potrzeb. Religie zazwyczaj rozkwitają, jeśli dobrze wpasują się w spoleczny kontekst. Wtedy znajdują zwolenników, którzy tu i teraz ich potrzebują. Muszą być pod względem kulturo- wym zbliżone do miejscowych obyczajów lub zdolne do te- go, by się takimi stać. Autorem wspólczesnego podręcznika misyjnego stal się Ramon Llull, mistyk z Majorki i francisz- kanin z przelomu XIII i XIV wieku, który wylożył zasady dzialalności misyjnej, uważane dotąd za podstawowe: aby ewangelizować w terenie, należy poznać daną kulturę i uczyć się języka. Kultura wspólczesnego Zachodu jest konsumpcyjna, a język pospolity. Priorytetem jestem ja te- raz. Przyszle życie zawsze przychodzi później. Aby ochronić tradycyjne religie przed falszem nowych form synkretyzmu, potrzebujemy przywódców religijnych, którzy potrafią przeciwstawić się światowej próżności i któ- rzy gotowi są zaryzykować przegraną w życiu doczesnym w imię Boga. Jeżeli odniosą sukces dlatego, że to, co gloszą, jest prawdą, a nie dlatego, że się komuś podoba - zaslużą na szacunek i zyskają wielu zwolenników. Zanim rozpocząl się pontyfikat Jana Pawla II, uważano, że papieże utracili swą potęgę na rzecz nowych, demokratycznych - czy choćby tylko soborowych-prądów w Kościele. Ale autorytet papie- ży zawsze mniej zależal od struktury organizacyjnej niż od tego, jak inicjatywy były przyjmowane przez wiernych. Jan Pawel II dowiódł, że papież wciąż może przewodzić Kościołowi zgodnie ze swoją własną wizją - wbrew poli- tycznym, ekonomicznym i spolecznym trendom. Czarowi FAŁSZYWY WYNIK tego kaznodziei trudno się oprzeć. Jest on bezkompromiso- wy w kwestu priorytetu spraw boskich nad doczesnymi. Kiedy rozpoczynal swój pontyfikat, jego sprzeciw wobec komunizmu wydawal się śmiechu wart. "Ile dywizji ma pa- pież?" - pxtal świat: Jego krytyka nieograniczonego kapita- lizmu móźe okazać się równie prorocza. Papież popiera mo- dernizację, kiedy oznacza to zaangażowanie świeckiej potęgi dla dobra Kościoła - i z radością wita niekatolików uczest- niczących w tym dziele; jest przeciwny modernizacji, gdy oznacza ona poparcie dla świeckich mód. Program papieża - umilowanie naszego wieku i zbawianie go" - promienie- " je niezwyklą silą swojej szczerości. "Idź precz, szatanie" powiedzial Chrystus do Piotra, kiedy ten ulegl doczesnym pokusom. Obecny papież - następca św. Piotra - z calą pew- nością nie usiyszal od swojego Boga takich slów. Podobnego oporu wobec dzisiejszego świata powinni- śmy spodziewać się w islamie. Ale nienawiść do Zachodu nie oznacza automatycznie wkroczenia na drogę świętości, a postawa antyzachodnia - zwrócenia się przeciwko doczes- ności. Obrzydzenie, jakie odczuwam na wspomnienie aja- tollaha Chomejniego, przemieszane jest jednak z podziwem dla niego. Podobnie jak Jan Pawel II, Chomejni zaslużyl na pochwalę za odwrócenie się od wartości doczesnych. Był ge- niuszem mikrofonu i fal radiowych, ale nienawidzil niemal wszystkich pozostalych wynalazków będących owocem nowo- czesności. W kraju, w którym mówiło się, że najlepszym sposobem na uśmiercenie mulły bylo zaproszenie go na ucztę (w wyniku której umieral z przejedzenia), Chomejni jawil się jako srogi i nieprzekupny nauczyciel. Z drugiej jednak strony jego wezwanie do wiary samo było skalane brudem tego świata. Zamiast uciekać od spraw żyćia doczesnego, Chomejni ukazywal je w krzywym zwier- ciadle. Swe przeslanie zawarl w naiwnym politycznym pro- gramie o magnetycznej sile: świat dzielil na ciemięzców i po- krzywdzonych. Zapożyczyl tradycyjne uproszczenia od profetycznych krytyków niesprawiedliwości. Niemniej jed- nak państwo islamskie, jakim je sobie wyobrażal, stanowiło wynalazek naszych czasów: państwo opiekuńcze, które 36 37 RELIGIE chronić będzie wszystkich swoich wiernych i w którym wszystko, co niezbędne do życia, będzie dostarczane bez- płatnie. Model ten został zapożyezony od znienawidzonego Zachodu. Chomejni przejął program społecznego dobro- bytu zasobnych w ropę państw Półwyśpu Arabskiego, któ- re określał zarazem jako krainę ciemności. Uległ też innego typu współczesnej herezji, a mianowicie nacjonalizmowi. Prowadzoną przez Chomejniego politykę zagraniczną ce- chowała czysta ksenofobia, jeszcze wyraźniejsza niż w wy- daniu świeckiego nacjonalizmu, z którym już wcześniej mieliśmy do czynienia w Iranie. Wciąż jednak, pomimo tych wszystkich odstępstw, Chomejni reprezentował posta- wę odwrócenia się od doczesności. Gdy próbuje się budo- wać królestwo boże na ziemi, najwyraźniej nie sposób nie skalać się ziemskim brudem. Ekstremalną formą odwrócenia się od świata jest pragnie- nie zniszczenia go. I tak jak możemy się spodziewać coraz większej liezby religii idących na kompromis z doczesnością - synkretycznych dziwolągów kultów dobrobytu, teokracji- tak i coraz większej liczby ich odwrotności: ruchów, które jako zasadę działania przyjmować będą wycofywanie się z tego świata pogrążanie się w izolacji, w introspekcyjnych gettach, a także coraz liczniejszych fanatyków, pragnących przyspieszyć Armageddon. Współczesny millenaryzm powi- nien być badany z dwóch powodów. Po pierwsze, należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest to zjawisko stałe, czy też chwilowe, związane ze zbliżającym się rokiem 2000, po upływie którego znów zaniknie. Po drugie, powinniśmy prze- konać się, czy to religijne ożywienie przy końcu drugiego tysiącleciajest tylko nagłą erupcją, związaną zfin de siecle'em, poprzedzającą długotrwały trend odchodzenia od religii, czy też długofalowe prognozy wieszczące triumf sekularyzmu okażą się błędne. Rozdział 5 Rozwiţłać ţić Kiedy będziemy czekali na wzrost entropii, wiele może się zdarzyć. Możemy wysadzić się w powietrze lub zniszczyć wiasne nawyki. W wyniku ewolucji możemy zostać przez coś zastąpieni - lub też możemy przetrwać w barbarzyń- stwie; wszak historia cywilizacji jest drogą wiodącą wśród ruin. Nie ma niczego irracjonalnego czy nieprawdopodob- nego w obawach przed apokalipsą. Przewrotne pragnienie jej nadejścia wydaje się nawet wybaczalne, jeżeli na sprawę spojrzymy z odpowiedniej perspektywy - oceniając trzeźwo i krytycznie dotychczasowy dorobek ludzkości. Millenaryzm powinien budzić szacunek. Dużo porząd- nych religii - których wyznawcy są inteligentnymi, niegroź- nymi ludźmi - zaczynało jako ruchy wieszczące bliski ko- niec świata; należą do nich mormonizm, adwentyzm, islam szyicki i samo stare dobre chrześcijaństwo. Kilku mormo- nów-historyków poznałem w czasie konferencji naukowej w moirn college'u w Oksfordzie. Byłem zaskoczony, gdy ci skądinąd racjonalnie myślący ludzie z całą powagą wygła- szali tezy, które dla mnie były oczywistym nonsensem: anielskie objawienie Josepha Smitha, zagubione złote tabli- ce, pobyt Chrystusa w Ameryce. Na moje zarzuty odpowia- dali że największą wadą ich religii jest jej nowatorstwo. Za 2000 lat - twierdzili - poglądy te uważane będą za co naj- mniej ciekawe. Millenaryzm dojrzewa z wdziękiem. Kiedy spotykamy współczesnych nam millenarystów, najczęściej uważamy ich za szaleńców. Podejrzewamy także, że mogą być niebezpieczni. Ale tak naprawdę ich wierzenia nie są znowu dużo bardziej irracjonalne niż nasze obawy. Więćej morderstw, samobójstw i ataków terrorystycznych ma miejsce poza wspólnotami millenarystycznymi niż w ich 39 RELIGIE obrębie. W związku z tym rodzi się pytanie: czego tak na- prawdę się obawiamy? Dyskusja na ten temat przybrała na sile w latach dzie- więćdziesiątych - kiedy to dość dokładnie opisano niektóre ruchy spod znaku szalonego millenaryzmu. W 1993 roku, w Waco, samozwańczy "grzeszny mesjasz" Daţid Koresh popełnił wraz z osiemdziesięcioma współwyznawcami rytual- ne samobójstwo. Między 1994 a 1997 rokiem straciła życie niemal równie liczna grupa osób związanych z "Kultem Świątyni Słońca". Tu także w grę wchodziły rytualne mor- dy i samobójstwa. Ich pretekstem byla "ucieczka przed ka- tastrofą, która w perspektywie miesięcy lub tygodni czeka nasz grzeszny i niegodziwy świat". W 1995 roku w Japonii członkowie rzekomo buddyjskiej sekty próbowali wywolać stan masowej "nirwany". Służyć temu mialy pojemniki z trującym gazem pozostawione w najniżej polożonej stacji metra. Jednak żadne z tych zdarzeń nie wydaje się koniecz- nie związane z 2000 rokiem. Jest nadzwyczaj trudno znaieźć jakąkolwiek grupę millenarystyczną, która poważnie i kon- sekwentnie odwoływałaby się do daty z trzema zerami. Do czasu, kiedy pisalem niniejszy esej, słyszałem tylko o jed- nym wyjątku. Chodzi o szalony samobójczy pakt nazwany "Wrotami Niebios". W marcu 1997 roku, w Kalifornii, trzydziestu dziewięciu smutnych i podstarzałych mężczyzn, z których wszyscy byli zwariowani na punkcie komputerów, połknęlo truciznę. Oni także w ten sposób antycypowali ko- niec świata. Ruch ten mial wszystkie możliwe cechy, które zwykliśmy wiązać z New Age'em, z wyjątkiemjednej - opty- mizmu. Z wszechogarniającej pajęczyny oplatającej nasz świat chcieli się wydostać statkiem UFO, który po rytualnej śmierci mial ich zawieźć do ogona komety. Dzięki temu rnie- li szanse dotrzeć do nieba przed ostatecznym zatrzaśnię- ciem niebiańskich wrót. Za pośrednictwem Internetu ogło- sili nawet "czerwony alarm", ostrzegający,.że "Planeta wkrótce wkroczy w kolejny cykl". Ostatnia wysłana przez przywódcę ugrupowania wiadomość podkreślala z naci- skiem, że koniec tysiądecia to ostatnia chwila dla wszyst- kich potencjalnych uciekinierów. ROZWIKŁAĆ NIĆ Rok 2000 zwieńczy kolejny tysiądetni okres jaki uplynie : ; od czasu, kiedy... nie wydarzyło się nic szczególnego. Będzie ' datą bliską 2000 rocznicy wcielenia się Chrystusa w ludzką ":ţostać - choć na skutek błędu w obliczeniach pewnego 'ţţţrnicha datę tę należałoby przesunąć o kilka lat. Okazuje ţ się jednak że nawet wśród millenarystów chrześcijańskich ţj: data narodzenia Chrystusa tylko od czasu do czasu pojawia ţ" się jako data wedlug której oblicza się, kiedy nastąpi koniec ţ': śsţiata. Większość ruchów wyznaeza Armageddon tak, aby ţ' jtgo data była podżielna przez 1000 lub chociaż przez 100. ţ,ţaden dowód nie potwierdza mitu obecnego na kartach :ţ; pseudohistorycznych kśiążek, że końca świata spodziewano ; się powszechnie w roku pańskim 1000. Już raczej w roku ţ 1260 zapanowalo w średniowiecznej Europie niemal apoka- :i liptyczne podniecenie. Później wielu proroków spodziewalo 3; się końca świata w latach siedemdziesiątych XVII wieku. ;ţ; "ţ pierwsi adwentyści przeżyli swoje wielkie rozczarowanie ţ;:w roku 1844. ! Ludzie są wystarczająco naiwni, aby spodziewać się lub nawet żądać poważnych zmian w związku z uplywem dekad r 1ub wieków. Emocje, które w to wkładają, czasami wyzwa- la,jţ siiy, które doprowadzą do spełnienia tych proroctw. Ale ů epowiednie dotyczące końca świata rzadko mają zwią- k z podobnymi nastrojami. Podejrzewam, że obecny en- ; tţzjazm dla apokalipsy ma mniej wspólnego ze zbliżającym ţ rokiem 2000 niż z dezorientującymi zmianami, jakie za- ':';ţodzą w świecie. Ci, którzy nie znoszą zmian, liczą na ich ;ůţowstrzymanie. Możemy się spodziewać, że millenaryzm :ţ trwa rok 2000. ";; Ożywienie religijne, z jakim obecnie się spotykamy, ma ak, przynajmniej jeżeli chodzi o nurty chrześcijańskie, " ţ wspólnego z kalendarzem - ale tylko dlatego, że więk- ţw ść kościołów wykorzystuje sposobność, aby swoje uro- 7 ţţ ;. stości religijne skoncentrować na mniej więcej okrągłej icy chrześcijaństwa. Nastrój ewangelizacyjny przybie- na sile. Niektóre kościoły zapowiedziały, że począwszy od ţku 1990, nastąpi dekada wzmożonej ewangelizacji. Pa- ţ, ţ ţ zaproponowal katolikom w nadchodzących latach- 40 41 RELIGIE łącznie z rokiem 2000 - program pogiębiania świadomości wiary. Skuteczność podobnych inicjatyw pozostaje jednak wątpliwa. Religijne ożywienie bardziej przybiera na sile po- za głównymi kościołami. Silniejsze jest też na obrzeżach chrześcijaństwa niż w jego sercu. Dobrze widoczne jest tak- że w religiach, które nie mają żadnego powodu, by w jaki- kolwiek szczególny sposób odnosić się do roku 2000: w każ- dym razie ogólne ożywienie religijne jest większe, niż moglibyśrny się tego spodziewać z racji końca tysiąclecia. Na Zachodzie okresem krytycznego spadku liczby członków wspólnot religijnych były lata sześćdziesiąte. Od tego czasu liczba ludzi, którzy określają się jako religijni, stale rośnie. Wtedy też nastąpiły na całym świecie - tak szybkie, że trud- ne do prześledzenia - eksplozja "nowych religii" i pomnoże- nie liczby wiernych w tradycyjnych wspólnotach na obsza- rach Azji i Afryki. Równocześnie skrajnie prawicowi protestanci niszczą kulturę i popierają dyktatury, przygotowując Trzeci Świat na Drugie Przyjście. Wrażliwi katolicy są oszukiwani i za- straszani przez fałszywych wizjonerów. W bełkotliwym hałasie New Age'u sprytnie skrywany jest antysemityzm. Pseudokościoły sprzedają "bilety na miejsca wokół areny, na której dokona się agonia cywilizacji". Sekty takie jak Aum Shinrikyo marzą o poprzedzeniu końca spektakular- nymi aktami biologicznego i chemicznego terroryzmu. Pew- ne grupy zamknęły się w skorupy samowystarczalnych wspólnot. Tam żywią się strachem i karmią wzajemnie fan- tazjami za pośrednictwem Internetu. itozdział 6 ţutorytarrii geţiusze Nowy Kulturkampf umiejscawia się zazwyczaj gdzieś po- między liberalizmem a "moralną większością".W globalnej wiosce świecki liberalizrn to narzędzie przetrwania. Obroń- cy liberalizmu twierdzą, że tylko dzięki niemu wielokulturo- we, pluralistyczne społeczeństwa nie pogrążyły się w morzu krwi. Ich przeciwnicy prezentują dwa sposoby argumenta- cji. Niektórzy uważają, że społeczeństwa opartego na filo- zofii świeckiego liberalizmu nie warto chronić. Inni z kolei, do których sam się zaliczam, sądzą, iż i tak nie jest ono w stanie przetrwać, ponieważ z natury jest autodestrukcyj- ne. Jest tak osłabione swą niespójnością, że po prostu musi upaść. Aborcja i eutanazja są częścią ceny, jaką trzeba pła- cić za życie w świecie zniszczonym przez przesyt. Ich liberal- ni zwolennicy sami siebie pozbawiają prawa do tego, aby bronić nietykalności innych kłopotliwych osób: przestęp- ców czy osób spoiecznie nieprzystosowanych, genetycznie upośledzonych, słabych i biednych. W świeckich rękach liberalne zasady zwiastują powstanie obozów śmierci i triumf eugeniki. W rezultacie wiele zapowiada nadciągającą masakrę. Tolerancja wobec różnych stylów życia postawiła nas wobec problemów, których nie można było przewidzieć. Pojawiły się nowe wzorce życia rodzinnego. Osoby samotnie wychowują- ce dzieci, związki, w skład któryeh wchodzą ojczymowie i ma- axhy, często wypierają tradycyjną rodzinę. Dzięki wolności nauki pionierzy sztucznej inteligencji i inżynierii genetycznej mogą stać się Frankensteinami przyszłości. Kulturowy relaty- wiznz - cenny kamţeń probierczy bogato urozmaiconego świa- ta - ma niejednoznaczne implikacje. Czyż można stosować go do, na przykład, poligamii, kazirodztwa, wykluczając zasto- 43 AUTORYTARNIGENIUSZE sowanie go do ludożerstwa, obrzezania kobiet i wykorzysty- wania seksualnego dzieci? Należący do pokolenia moich dzie- ci spadkobiercy tego dziedzictwa zmuszeni będą bronić kultu- rowego relatywizmu, równocześnie chroniąc nas przed najgorszymi skutkami, jakie przynosi ze sobą podobny model życia. Będą też musieli znaleźć sposoby obrony wolności przed nią samą. Wolność słowa i wolność stowarzyszania po- zwala bowiem rozwijać się partiom, którym podobna wol- ność wcale się nie podoba. Wobec terroryzmu wolne spole- ezeństwa są właściwie bezbronne. W reakcji na wady spoleczeństw oszukanych przez libe- ralizm religie będą zyskiwać na popularności - stając się gwarantem powrotu na drogę moralnego absolutyzmu, spo- lecznego konformizmu i ujednolicenia umyslów. W chwili obecnej hierarchowie Kościoła często wspóldzialają z libe- ralaxni, ponieważ spoleczeństwo oparte na zasadach chrześci- jańskiego milosierdzia powinno, w zasadzie, przypominać tolerancyjne społeczeństwo, o jakim śnią liberalowie. Nie można jednak zaprzeczyć, że chrześcijaństwo i liberalizm w dlugiej historii wzajemnych relacji niejednokrotnie mia- ly sobie wiele do zarzucenia. Nie można też wykluczyć powrotu do postawy wrogości i nowej kulturowej wojny. W krajach islamu także możemy spotkać rodzimych libera- łów. Dotyczy to zwlaszcza rejonu poludniowo-wschodniej Azji, gdzie religijna i etniczna mozaika jest tak nieprawdo- podobnie skomplikowana, że z podobnym zjawiskiem nie spotkarny się już w żadnym innym miejscu na świecie. Chcialbym, aby przymierze między religią i liberalizmem przetrwalo; istnieje na to szansa, jeżeli będziemy świadomi kruchości tego porozumienia i zdolamy przeciwstawić się jego wrogom. Spoleczeństwa odrzucające pluralizm będą domagać się pelnej jedności. Sceptycy i dysydenci staną się prawdo- podobnie ofiarami przyszlych polowań na czarownice i kandydatami na stosy. Stwarzamy warunki do powstania nowej, religijnej odmiany faszyzmu. Akademiey mianem faszyzmu określają zespól cech wspólnych dla specyficz- nych europejskich ruchów politycznych pomiędzy pierw- szą a drugą wojną światową. Ale nawet wówczas trudno by- io dokladnie sprecyzować cechy charakteryzujące faszyzm. Mussolini mawiał: "jest zbyt wiele programów", odmawia- jąc utożsamiania siebie z którymkolwiek. Faszyzm byl jak ruchliwy owad, nigdy ttie pozostający w miejscu wystarcza- jąco dlugo, aby można go bylo pacnąć. Wspótczesny fa- szyzm jest równie sprytny. Zatem i my powinniśmy być na tyle elastyczni, żeby obiekt naszego zainteresowania nie zniknąi z pola widzenia. Mówiąc o faszyzmie, powinniśmy pamiętać nie tylko o udokumentowanych wydarzeniach najnowszej historii. Powinniśmy myśleć także o uczuciach. O poceniu się ze strachu i o stukocie podkutych butów. Kolory faszystowskich koszul mogą się zmieniać czy blak- nąć. Rytualy mogą być odprawiane lub nie. Modele spo- łeczne w jakich faszyzm może funkcjonować, nie muszą byćjednakowe. Ruch tenjednak tatwo poznać w praktyce. Tempo zmian wymuszanych przez karkolomny postęp technologiczny jest dla wielu zbyt szybkie. Gubią oni krok i tracą równowagę. W tym stanie umyslów wyborcy szu- kają mężów opatrznościowych i proroków nowego po- rządku. W coraz bardziej zlożonych spoleczeństwach, borykających się z ciągle rosnącymi oczekiwaniami, gi- gantycznymi projektami, trudną do rozwiązania nierówno- wagą demograficzną i alarmującymi zagrożeniami ze- wnętrznymi, porządek i kontrola spoleczna stają się eenniejsze niż wolność i prawa czlowieka. Społeczeństwo podmywane przez moralną nieodpowiedzialność, rozwiąz- iość seksualną, tworzenie się wyalienowanych grup spo- łecznych, terroryzm i wzrastającą przestępczość, staje się w rezultacie znakomitym gruntemůdla rewanżu ze strony faszyzmu. Z islamskim fundamentalizmem wiążą się niebezpie- ezeństwa tego samego rodzaju: nietolerancja dla plurali- zmu, zastraszanie dysydentów, okrucieństwo w zaprowa- dzaniu silą moralnego porządku. To względy religijne sprawiły, że islam nie zostal zaklasyfikowany jako faszyzm. Na podobnej zasadzie Franco i Peron uniknęli określenia tym mianem. Spoleczeństwo, które podnosi wojnę do rangi 45 RELIGIE AUTORYTARNI GENIUSZE cnoty, bez względu na to, czy nazywa ją świętą czy nie, jest dla świata niebezpieczne. To, że faszyzm w swoim czasie wy- stępował pod świeckimi sztandarami, nie znaczy, że w przy- szłości nie może przystroić się w szaty religijne. Niektóre z najgroźniejszych form dzisiejszego quasi-faszyzmu wy- chwalane są przez rozmaitych ajatollahów i teleprezbiterów moralnej większości. Podkreślają oni wyjątkowość i słusz- ność wyznawanego przez siebie systemu wartości i z pełnym przekonaniem chcą go narzucić innym. Podobnie jak fun- damentalizm islamski, fundamentalizm chrześcijański stał się pojęciem politycznyrn. W pewnych rejonach Ameryki Łacińskiej sekty radykalnych protestantów są obwiniane o to, że ich wspólnoty sprzyjają opartym na wojskowym re- żimie dyktaturom i systemom, w których o pozycji społecz- nej decydują stan konta i kolor skóry. Istnieją sekty, które niszczą osobowość czionków, zmuszają ich do bezwzględne- go podporządkowania się swojemu charyzmatycznemu przywódcy, narzucają paranoidalne zwyczaje i prowadzą krucjatę przeciwko reszcie świata. Przypomina to wczesne ugrupowania faszystowskie. Ale reakcje mogą być jeszcze bardziej skrajne niż po- wstawanie ruchów fundamentalistycznych. Wielkie niebez- pieczeństwo kryje w sobie zjawisko powstawania fanatycz- nych sekt, kultów i "nowych religii". Ich prorocy często głoszą filozofię gwałtu i moralny nihilizm. Jak długo współ- czesne społeczeństwa tworzyć będą dla nieprzystosowanych miejsca azylu, tak długo będą oni uciekać z tych "alterna- tywnych domów", tworząc wspólnoty, których członkowie podtrzymywać się będą na duchu przy pomocy introspek- tywnych "układów" i cyberprzestrzeni. Niektóre z tych bty- skawicznie się rozwijających ruchów, jak panteizm, kult na- tury czy mistycyzm spod znaku New Age'u, znalazły swoje oftary wśród tych, którzy są zatrwożeni sytuacją ekologicz- ną i zagubieni intelektualnie. Inne bazują na uciekinierach z egzaminacyjnych piekieł lub tych, którzy nie wytrzymali stresu związanego z nieustającym współzawodnictwem; al- bo rekrutują tych, którzy z racji tego, że dojrzewali w latach sześćdziesiątych, uważają, iż należą się im przywileje, oraz 46 ' na najmłodszych - których konflikt pokoleń skutecznie od- separował od miłości. Jak dobrze wiemy, w millenarystycz- nym podłożu czają się niesamowite wręcz możliwości, a każdy poważniejgzy religijny bodziec może pociągnąć za sobą poţnţ nowegó kultu lub sekty. Schizma przypomina pęknięte lustro. Odłamki mnożą się wzdłuż linii pęknięć. Im więcej kawatków tym obrazy stają się mniejsze. Kiedy chrześcijaństwo zaczęło się dzielić na sekty szybko następowały nowe podziały w ramach wcześniej wydzielonych grup. W rezultacie niektóre z nich były mikroskopijne, a liczbę sekt liczono w tysiącach. Jak stwierdził E. M. Forster, hinduizm z odległej perspektywy wygląda bardzo solidnie. Kiedy jednak przyjrzymy mu się z bliska, ujrzymy, że jest on "podzielony na sekty i klany" i przekonamy się, iż w rzeczywistości jest dużo słabszy, niż nam się na początku wydawało. Niektóre odłamy innych głównych religu - takie jak islam szyicki czy buddyzm Ni- chiren - także wykazują podobne tendencje do dzielenia się na coraz mniejsze grupki. Pod względem nieskończonych możliwości samorozmnażania się religie przypominają amebę. I chociaż niektóre sekty znikają z powierzchni zie- mi, większość z nich doczekuje się przed swą śmiercią po- tomstwa. Kulty mogą się rozwijać niezależnie od istniejących trady- cji religijnych. Powstałe na kruchym fundamencie mają coraz większy zasięg oddziaływania. Im większa jest ignorancja lu- dzi odnośnie własnej tradycji religijnej, tym łatwiejszym stają się tupem dla wspótczesnych szarlatanów. Oszałamiająca ilość metod, kontroli umystu", seminariów poświęconych ,rozwojowi ludzkości" oraz "duchowych wspólnot" powsta- ła - jakby z niczego - przez ostatnie 30 lat. Ich sieć jest nie- ţwykle rozbudowana i przez to łatwo dostępna. Zazwyczaj jednak kulty wyłaniają się z dzielących się sekt. Procesowi przekształcenia się sekty w kult towarzyszą dobrze znane i opisane symptomy. Pojawia się charyzma- tyczny przywódca obdarzany bezgranicznym zaufaniem, powstają nowe księgi oraz rodzi się system kontroli, pozwa- lający sprawować pieczę nad umysłami i zachowaniem 47 RELIGIE AUTORYTARNI GENIUSZE wszystkich czionków wspólnoty. Kulty przyjmują specyficz- ny system wartości, który stawia je ţv opozycji do otaczają- cego świata i sekty-matki, z której sig wyodrębniły. Próbują wcielić w życie radykalne formy samoizolacji, tworzą zamknięte komuny i nie pozwalają swoim członkom kon- taktować się z rodzinami i przyjaciółmi. "Bombardowanie miłością" i ubezwłasnowalnianie przez pranie mózgu nie należą, co prawda, do żelaznego repertuaru kultów, ale wy- starczająco często są elementem procesu pozyskiwania no- wych członków. Ścieżka wiodąca od sekty do kultu może być przebyta także w kierunku odwrotnym. Kiedy w 1968 roku ruch zwany "Rodziną" czy też "Dziećmi Boga" ujrzał światło dzienne, charakteryzowały go wszystkie przypadłości kultu. Założyciel wspólnoty, nazywający sam siebie "Mojżeszem Dawidem" wygłaszał mesjanistyczne proroctwa. Jego dziela uznano za święte, a członkowie wspólnoty uważali, że pod względem znaczenia dorównują one Listom św. Pawła. Przywódca ruchu sam postanowił wycofać się ze świata, czasami tylko wyruszał nawracać potencjalnych członków ruchu. Swoich wyznawców zorganizował we wspólnoty. Pierwsze lata były głośne z powodu niesamowitych per- wersji seksualnych; apostolskie życie we wspólnocie obej- mowało dzielenie się partnerami seksualnymi, nawracano posługując się "nierządnicami dla Jezusa", pojawily się oskarżenia o molestowanie seksualne nieletnich. Kiedy jed- nak przyjrzymy się procesom sądowym z połowy lat dzie- więćdziesiątych, okaże się, że mamy już do czynienia ze wspólnotą otwartą na świat, wprowadzającą w życie zasady konwencjonalnej moralności i zbliżającą się do tradycyj- nych form radykalnego protestantyzmu. Być może jest jesz- cze za wcześnie, by twierdzić, że Dzieci Boga zasługują na powszechny szacunek; natomiast bez wątpienia proces "cy- wilizowania się" kultów jest w historii dość powszechny. Przykłady spotykamy dziś niemal każdego dnia. Prawdo- podobnie najdziwniejszy przyklad to kult Bwati, który pod koniec ubiegłego stulecia rozpowszechnił się wśród plemion Fang w Gabonie. Pierwotnie Bwati byl synkretycznym po- tączeniern seansów spirytystycznych, wizji narkotycznych ţ rytuałów odczyniania uroków. Chrześcijaństwo dostarczy- 3Cţ ţ Pţ Q ţvsţ ţ ţ, Rozdział 11 Zmţrtwycliwstanie tradycji Wnioskując na podstawie krótkotrwalych trendów, przy- szlość religii wiąże się z marginalnymi sektami i kultami, żerującymi na najgorszych instynktach, oraz z ruchem Nowego Kościola, skutecznego w zbijaniu pieniędzy na nie- pokojach i możliwościach, jakie oferuje "późny kapita- lizm". Bez wątpienia zawsze będą istnieć przemijające ruchy z rodzaju tych, które są na tyle elastyczne, że potrafią prze- trwać w świecie szybko postępujących przemian spoiecz- nych. Możemy się spodziewać, że jeszcze przez jakiś czas będziemy musieli z ruchami tymi współżyć. W dluższej perspektywie modne trendy prowadząjednak na manowce. Krótkie okresy zawsze są krótkie. Próbując przewidywać przyszlość, powinniśmy raczej brać pod uwa- gę trendy widoczne w dtuższej perspektywie czasowej oraz potrzeby, które "zwyeięzcy" w religijnej batalii będą musieli zaspokoić. Na podstawie dlugoterminowych obser- wacji możemy wyróżnić pięć glównych przyczyn wiary w przyszłości. Jak sądzę, ich skutkiem będzie wzmocnienie niektórych form tradycyjnych religu kosztem nowych ru- chów, które obecnie przemykają się przez scenę historii. l. Niezrozumialy kosmos odstonigty przez postmoderni- styczną naukg i filozofg, może popchnąć ludzi z powrotem w opiekuricze objţcia nadprzyrodzonej wiary. Wielu z tych, którzy sprzeniewierzyli się tradycyjnym religiom, padlo ofiarą własnej ignorancji. Myślą, że wątpliwości, które za- siaiy w ich umyslaeh wspólczesna nauka i postmoderni- styczna filozofia, są nowe i nie sposób się przed nimi obro- nić. A jednak tradycyjne religie w dlugim okresie swojego istnienia zbudowaly wiele umocnień, by przeciwstawiać się podobnym wątpliwościom, powracającym cyklicznie i wy- RELIGIE rażanym przez wielu ludzi w różnychjęzykach. Nowe religie, ekscentryczne sekty i kulty są zbyt płytkie intelektualnie, by usatysfakcjonować kogokolwiek - poza gromadą zapaleń- ców. Ruchy takie przyciągnąć mogą tylko takich zwolenni- ków, dla których wyjście ż zagubienia ma charakter całkiem bezretleksyjny Natomiast ludzie, którzy chcą się przygoto- wać na dialog z wątpliwościami - a nie tylko im ulegać- potrzebują owego ogromnego skarbu: refleksji religijnych filozofów rozwijanej od przynajmniej trzech tysięcy lat. A przynajmniej powinni wiedzieć, że o wszystkich podno- szonych dziś wątpliwościach było już głośno w przeszłości, a mimo to racjonalna wiara w Boga przetrwała. 2. W moralnie zdeprawowanym świecie spoleczeństwa bg- dą potrzebowaty moralnych dogmatów, a poszczególne jed- nostki apodyktycznycl: przywódców by przezwycigżyć swe zagubienie. Religie tradycyjne, które miały spore doświad- czenie w kierowaniu społeczeństwami, będą bardziej pocią- gające niż instytucje świeckie, które wikłają się w sprzecz- ności i często nie są w stanie podjąć odpowiednich decyzji. Niebezpieczne pokusy, a mianowicie skłanianie się w kie- runku religijnego faszyzmu, znajdą się w programach fun- damentalistów i wszyscy ci, którzy marzą o porządnym społeczeństwie - mniejsza o to, czy będzie to społeczeństwo liberalizmu czy też miłości - powinni być bardzo ostrożni i uzbrojeni w argumenty. Potrzebujemy przymierzy dwoja- kiego rodzaju: między przywódcami głównych nurtów religijnych a liberalnymi politykami w obronie wolności i pluralizmu; i pomiędzy religiami, aby powstrzymać wszechwładzę państwa zwłaszcza po to, by chronić podsta- wowe prawo wolności - nienaruszalność ludzkiego życia. 3. Apokaliptyczne przeczucia budzące sig w obliczu zu- chodzących zmian i stabości naszego malego świata.sprawia, że umy.sty zwrócą sig ku wieczności. Jeżeli mam rację, zbliża- nie się milenium ma niewiele wspólnego z obecnym ożywie- niem religijnym, a zwłaszcza z millenaryzmem. Ale "przy- szły szok" - efekt nagłych wiatrów - pośle załogę naszego statku głupców w poszukiwaniu windy kotwicznej. Przy- puszczenie, że zmiany będą następować szybciej i w sposób ZMARTWYCHWSTANIE TRADYCJI bardziej gwałtowny może okazać się fałszywe. Przez więk- szość naszej historii zmiany zachodziły bardzo powoli, a jednostajność ich przyspieszenia była mocno przesadzo- na. Gdy spojrzeć na nie z większej perspektywy niż ta, któ- ra jestţnam dana; okaże się, że będą sprawiały wrażenie zrównoważonych. Możemy powrócić do naszego normal- nego omalże bezwładu. Kataklizm mógiby nas powstrzymać na jakiś czas - rnoglibyśmy też nauczyć się powściągliwości tego typu, jaka zalecana jest gospodarkom nierozwojowym. W możliwej do przewidzenia przysziości świat jednak pew- nie pozostanie jeszcze w szoku. Szczególnie w pozbawio- nych korzeni spoieczeństwach, powstałych w wyniku szyb- kiej urbanizacji, pojawi się pragnienie powrotu do źródei. Trudno sobie wyobrazić lepsze warunki dla ożywienia i wzrostu religijnego. 4. Procesy demograficzne w rozwijającym sig świecie bg- dą sprzyjaty tradycyjnym religiom. Konserwatywna nirwa- na w świecie zdominowanym przez staruszków zwiększać będzie zapotrzebowanie na rozwój religii wyznawanych przez ludzi starej daty. Charakter wielu groźnych ruchów spod znaku Nowego Kościoia można wyjaśnić ostatnimi trendami demograficznymi. Są to religie koniunkturali- stów i mas. Prawdziwe nowe kościoły - wspólnoty, które sprostają wyzwaniu nowego tysiąclecia - będą religiami Darby'ego i Joan. 5. Stajemy w obliczu tego co moglibyśmy określić mianem "świgtej szczeliny": religie, które bgdą sig zajmowaly sprawa- mi doczesnymi, raczej nie będą sig nimi zajmowaty dobrze. Świat powinien pozostać miejscem przesiąkniętym religią, a ludzie religijni nie powinni porzucać jej dla swych wła- anych celów. Jeżeli świat był dla Boga wystarczająco dobry, by go stworzyć, to Jego wyznawcy powinni umieć się w nim ţaleźć. Przede wszystkim społeczeństwo powinno zostać ţszczone z najgorszych skutków zeświecczenia. Popra- ţenic świata nie jest jednak tym, co religie robią najlepiej, ţ ţud2ie wciąż potrzebują nieba, nawet kiedy są już blisko ibţZdowania raju na ziemi. Sprawą najpilniejszą jest, aby współczesne organizacje religijne odwróciły się od doczes- 72 I 73 RELIGIE ności na rzecz poszukiwania transcendencji, nieskończono- ści i wieczności. Nigdy nie było - co warto powtórzyć - czegoś takiego jak wiek wiary i tylko omamieni prorocy mogą mieć nadzie- ję, że coś takiego nastąpi. Piszę te słowa w Dniu Zmar- twychwstania, pośród piekielnego huku petard, a kościelna chorągiew łopocze na wietrze, przypominając o wskrzesze- niu z martwych. A jednak uporczywie powracające podej- rzenia sprawiają, że wciąż zadaję sobie pytanie, czy aby nie przygotowanojużjakiegoś innego pustego grobu, by złożyć w nim religię? Na stole przede mną leżą ostatnie statystyki dotyczące mojej własnej wspólnoty w Europie. Pod pewny- mi względami wieści są niewesołe. Liczba chrztów katolic- kich zaledwie dotrzymuje kroku wzrostowi populacji. W krajach, w których kler zasłużył sobie na miano postę- powego, liczba ta spada. I chociaż kryzys dotyczący liczby powołań zdaje się nieco równoważony dzięki ich zwiększo- nej liczbie w dawnych krajach komunistycznych, to w nie- których z najbardziej rozwiniętych państw, uważanych za papierek lakmusowy przepowiadający przyszłość, liczba powołań pomiędzy 1978 a 1994 rokiem spadła: w Belgu i Holandu o ponad 30 procent, a we Francji, Austru i Niem- czech o około 20 procent. Najsmutniejszy jest dramatyczny spadek powołań wśród kobiet. W erze feminizmu wygląda na to, że Europa będzie sobie musiała poradzić bez zakon- nic - tych tytanek modlitwy i pracy dla dobra innych. Co więcej, choe niemal wszyscy zadeklarowani katolicy chrzczą swoje dzieci, wielu z nich przez większość swego ży- cia nie myśli o pozostałych sakramentach. Religia została uplasowana na dwóch krańcach życia - wiąże się z dzieciń- stwem i starością. Są szczególne powody po temu, że tak się dzieje wśród katolików: aktywność seksualna skłania ich do odchodzenia z Kościoła, ponieważ Kościół wymaga bez- kompromisowej postawy w dziedzinie zachowań seksual- nych, w czym nie ma poparcia ogółu społeczności. Problem ten dotyczy w jakiejś mierze wszystkich głównych religii, nawet tych, które dopuszczają kontrolę urodzin i możliwośe ponownego małżeństwa osób rozwiedzionych. 74 ZMARTWYCHWSTANIE TRADYCJI Ale nie wydaje się, aby były powody do narzekań. Pod- trzymywanie tradycji i uznawany autorytet mogą być lep- szymi zwiastunami przyszłego sukcesu. Strategia Jana Pawła II raczej nie dotyczy bliskiej przyszłości, może być za ţ to źróţłem inspiracji i przykładem do naśladowania dla myślących w kategoriach tradycyjnych. Jest on czuły na społeczne zmiany, mobilizuje świeckie talenty i siły w dziele odbudowywania dawpej potęgi Kościoła. Tam, gdzie wiara nie cieszy się poparciem społecznym lub występuje przeciw uprzywilejowanym w danym momencie wartościom, znaczy ona więcej, niż gdy funkcjonuje w ramach przestarzałej ru- ţ ţ ţ tyny i bezdusznego formalizmu. Jeżeli niektórzy ludzie ţ ţ w pewnych okresach swojego życia nie przestrzegają zale- ceń religijnych, nie musi to znaczyć, że ich poczucie religij- ne zanika lub że korzenie religii obumierają. Czasowy zwrot ku życiu świeckiemu może zaowocować ulepszeniem tego świata bez odcinania sobie drogi na tamten. Stała potrzeba wiary powinna wzmocnić siłę religii w nadchodzącym ty- siącleciu. Ruchy religijne, które przestaną się liczyć - znik- '; ną lub zostaną zmarginalizowane - to te zjawiska, które dziś tak szybko przybierają na sile: dziwaczne sekty, synkre- tyczne kulty, płytki entuzjazm. To, co przyszłości jest naj- bardziej potrzebne, to kontakt z przeszłością. W cenie będą najlepiej wypróbowane sposoby pozostawania w kontakeie z Bogiem. Sprostać takim wymaganiom będą więe mogły te ţq religie, które pozostawały wierne własnej tradycji. ţ 4 ţ t I; j ţ ; ţţ Ltţatura trzupełniająca ! Buddyzm. Wybór tekstów. Biblioteka "Pisma literacko-artystycz- nego", Kraków 1987. Roger Callois: Czlowiek i sacrum. Przełożyły Anna Tatarkiewicz i Ewa Burska, Ofcyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 1995. Marvin Harris: Krowy, świnie, wojny i czarownice. Przełożyła Krystyna Szerer, PIW, Warszawa 1985. Damien Keown: Buddyzm. Przetożył Tomasz Jurewicz, Prószyń- ski i S-ka, Warszawa 1997. I,eksykon religioznawczy Wydawnictwo Współczesne, Warszawa 1998. Susan Meredit: Religśe światu. Przełożył Maciej Szwed, Wydaw- nictwo Bellona 1997. Rudolf Otto: Świgtość. Elementy racjonalne i irracjonalne w po- jęciu bóstwa i ich stosunek do elementów racjonalnych. Prze- łożył Bogdan Kupis, Thesaurus Press, Wrocław 1993. Religie świata. Przewodnik encyklopedyczny, Przełożył Marcin Stopa, Książka i Wiedza, Warszawa 1996. Helmer Ringgven, ţrke V StrÓm: Religie w przyszlości i w dobie wspólczesnej. Przełożyt Bogdan Kupis, KAW Warszawa 1990. Witold Tyloch: Judaizm. KAW Warszawa 1987. Conor Gearty TERRORYZM po nasileniu się w ostatnim trzydziestoleciu fali przemocy przyjęto się uwa- źać, źe XX wiek to "epoka terroryzmu". Dla wielu jest to fakt na tyle bez- sporny, że nie dyskutują nad istotą zjawiska. lecz nad tym. jak daleko można się posunąć, by tę plagę zwalczyć. Nie umniejszając wielkiego nie- bezpieczeństwa, które się z nim wiąże. moźna zadać pytanie, co bardziej zagraźa dzisiejszej demokracji: akty terrorystyczne, czy działania, które w imię obrony zasad, ograniczają wolność i uciszają wszelkie przejawy społecznego sprzeciwu? r -K ;i John Gribbin OSMOLOGIA tej fascynującej książce znany kosmolog angielski opowiada o roz- ju idei Wielkiego Wybuchu i o teoru inflacji, wedtug której caly ob- wowany Wszechświat powstał w ułamku sekundy z zarodka mniej- go niż atom. Autor spogląda równieź w przysztość, w której szansę wierdzenia mają tak egzotyczne pomysły, jak hipoteza mówiąca, że z Wszechświat narodził się z czarnej dziury istniejącej w innym :echświecie, lub idea, że współzawodnictwem między różnymi wszechů atami kieruje swego rodzaju kosmiczna ewolucja darwinowska. Franţois Heisbourg \X/OJ 1VY Zakończenie zimnej wojny oraz szybkie zmiany w technice i organiza- cji wojen rozpoczęły erę militarnej rewolucji. Llzbrojenie ogromnych armii XX wieku jest zastępowane przez bardzo zróźnicowaną broń, łączącą to, co proste i makabrycznie skuteczne - jak maczety w Ruan- dzie - z najnowszymi osiągnięciami techniki: niewykrywalnymi, precy- zyjnie naprowadzanymi samolotami bezzałogowymi, produkowaną na zamówienie bronią biologiczną czy morderczymi wirusami kompute- rowymi. Frangois Heisbourg, który obecnie jest głównym strategiem wielkiej europejskiej firmy, zajmującej się sprawami obrony i przestrzeni kosmicznej, pracował w latach I 987-92 jako dyrektor Międzynarodo- wego Instytutu Badań Strategicznych w Londynie. W latach I 98 I - 84 był doradcą do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego w Ministerstwţe Obrony Francji.