Z Obcego Łona autorka - Ardath Mayharprzełożyła Joanna Czaplińska wklepał - Argail Statek podskoczył w turbulencji , naprężony jak cięciwa . Popędzany przez światło i wiatr leciał w górę przez ciemność , otoczony skłębionymi ołowianymi chmurami . Wtem coś go pochwyciło w morderczy uścisk . Statek szaleńczo zawirował , żyroskop zajęczał , spokojne dotychczas silniki wariacko zawyły próbując oprzeć się potężnej sile , ciskającej pojazdem w obce niebo . Nikt z załogi nie czuł nawet , kiedy statek uderzył o ziemię . Młody kapitan , wygląda na zupełnie zielonego , pomyślał generał Tullere . Zignorował jednak ten fakt i drobiazgowo go przepytywał . - Czyli to był latający talerz . Co możemy wywnioskować ze szczątków ? Kapitan wyprężył się na baczność . - Trzymają je w laboratorium . Uważają , że sporo się z nich dowiedzą , chociaż zupełnie nie wiemy jak zbadać napęd . Materiały są nieznane . - Obcy w środku ...Obaj nie żyją ? Kapitan z trudnością przełknął slinę . - Jeden . Drugi jeszcze żyje . Ledwo . Nie są zbyt piękni , generale . W wypadku zostali mocno pokiereszowani , trudno więc powiedzieć jak powinni wyglądać . Kiedy drugi umrze zrobimy sekcję . Pułkownik Evanrade myśli , że to już nie potrwa długo . - Chcę mieć wszystkie informacje , rozumie pan ? - warknął Tellure - Nawet hipotezy - rozsądne , zwariowane . Jeśli ten mały statek był w naszej atmosferze , to oznacza , że w pobliżu znajduje się baza międzygwiezdna albo przynajmniej międzyplanetarna . Rozumie pan więc , że muszę otzrymać każdą , nawet najdrobniejszą informację ! Kapitan strzelił obcasami i zasalutował - Tajest ! Generał odprowadził go wzrokiem do drzwi i pogrążył się w myślach . ŚCIŚLE TAJNE od: Pułkownika Evanrade do: Generała Tellure w sprawie: Niezidentyfikowanych istot ocalałych w wypadku Tom ! To jest nieoficjalna , sporządzona bez kopii notatka . Oddaję moją karierę w twoje ręce . NASA chce wszystko utrzymać w tajemnicy , ale ja sądzę , że wojsko powinno o wszystkim wiedzieć . Raport będzie niezwykle ostrożny w sformułowaniach . Tylko ciebie informuję o faktach Istoty w rozbitym statku nie były ludźmi , ale humanoidami , o wzroście około półtora metra . Jeden ważył pięćdziesiąt , drugi siedemdziesiąt kilogramów . Jeden z osobników był płci męskiej , drugi żeńskiej , system reprodukcji analogiczny do naszego . DNA jest identyczne do dziesiątej cyfry po przecinku . Samica była w ciąży wczesnej , jeśli trzymać się tej analogii . Uratowałem płód in vitro . Żyje . Potrzbujemy matki zastępczej do donoszenia ciąży . Jestem przekonany że płód można implantować , jeśli znajdziemy matkę o charakterystyce fizycznej w granicach parametrów , jakie określiłem w załączonym raporcie . Proponuję by doprowadzić do narodzin tej obcej istoty , wychowac ją w naszych warunkach i nauczyć się od niej czego tylko można o rasie , do której należy . O tym możemy wiedzieć tylko my dwaj oraz kilku techników i lekarzy , bez których eksperyment jest niemożliwy . To będzie inteligentna istota . Jeśli wydostanie się choć jedno słowo , będą na pewno zewnętrzne próby kontrolowania naszych działań . Nie muszę chyba dodawać , że gdyby coś nie wyszło lub , co gorsza , wydało się , to będzie koniec nas obu . Tom , ZNAJDŹ MI ZASTĘPCZĄ MATKĘ ! Generał Tellure , przeczytał wiadomość trzykrotnie . Przejrzał załączony raport , potem przytknął papier do żaru swojego cygara i zamienił go w popiół . Odstawił popielniczkę i pieczołowicie zgniótł cygarem pozostały popiół . Odwrócił się w swoim fotelu i wysunął szufladę na wysokości oczu . Przetrząsnął segregatory i wyciągnął najgrubszy . Uważnie go przestudiował , przeszedł do pokoju komputerowego , gdzie wrzucił w terminal komplet danych . Po chwili trzymał w ręku wydruk . Kapitan Jellicoe przeczytała otrzymane rozkazy . Zmarszczka pomiędzy jej brwiami pogłębiła się . Specjalne zadania były chlebem powszednim dla jej utalentowanej grupy , ale to wydawało się conajmniej dziwne , a wydruk z komputera nie zawierał żadnych dodatkowych wyjaśnień . Wyprostowała się i dotknęła przycisku interkomu . - Shelley , poślij gońca po porucznik Ash . Zadanie specjalne . Natychmiast . Ponownie przeczytała rozkazy , Coś jej podpowiadało , że pewnie nigdy nie znajdzie odpowiedzi na swoje pytania ... Lucilli Ash udało się ukryć przyjemne podniecenie jakie odczuwała . Chociaż lubiła swoją pracę , nie było w niej przygód , jakie spodziewała się znaleźć wstępując do wojska . Podczas treningu służby zasadniczej , odpowiednim może dla otępiałych dzieciaków , nie było miejsca na dreszczyk emocji , ale teraz wszystko wskazywało na to , że właśnie zaczyna się prawdziwa kariera wojskowa . Szybko się spakowała . Udoło jej się ukryć swoje podniecenie przed kierowcą oczekującego samochodu , ale kiedy jechali przez tunel , pozwoliła sobie na uśmiech . Jej zadowolenie przygasło nieco , kiedy kierowca skręcił w stronę wojskowego szpitala . Oni też są skomputeryzowani , uspokoiła samą siebie . Ale cóż to za upokorzenie obmyślać system zarządzania szpitalem , skoro miała nadzieję na dużo ciekawsze zadania . W takim miejscu nie ma wiele szans na przygodę , myślała wchodząc z kierowcą i swoją walizką do szpitalnego budynku . Ku jej zaskoczeniu przywitał ją funkcjonariusz Żandarmerii Wojskowej . Eskortował ją do poczekalni i postawił przy niej strażników , kiedy siedziała i czekała . Po dłuższym czasie wpadła jakaś kobieta z teczką pod pachą i śpiesznie rzuciła : - Porucznik Ash ? Dobrze . Podpisz tu ... i tu ... i tu ... Nie , nie czytaj tego , nie mamy czasu . To rozkazy . Tutaj również . Tak . Dziękuję . W porządku . Zaraz ktoś przyjdzie . Powodzenia ! - i zniknęła . Lucilla tępo spojrzała na zamknięte drzwi . Co tu się dzieje ? Do pracy przy komputerach nie były potrzebne zaświadczenia lekarskie . A ostatni formularz nosił nagłówek " orzeczenie chirurgiczne" Do pokoju wetknął głowę łysy lekarz , znad jego ramienia zaglądał policjant . - Ash ? Wchodzić - wepchnął ją na fotel na kólkach - No to jedziemy . Podnieś rękę . Tak ! - i zanim zdąrzyłą zaprotestować zrobił jej jakiś zastrzyk . Co-tu-się-u-diabła-dzieje ? Zapadła w sen . W ciężki sen z ruchem , brzęczeniem , szelestami i szmerami w tle . Jasne światło na głową ... a potem głębia nieświadomości . Lucilla wypłynęła z otchłani wewnętrznego oceanu . Unosząc się na powierzchni spróbowała otworzyć oczy . Miała wrażenie że powieki się zacieły . - Och - jęknęła . Jej język i usta były zbyt suche aby cokolwiek powiedzieć . Poczuła dotyk jakiejś dłoni . - ...przechodziłem . Minęło już dość czasu ? - Trzy dni . Ani śladu krwawienia . Zdaje się że leki utrzymują wszystko w normie . Teraz już możemy ją obudzić . mam nadzieję że starczy jej odwagi - usłyszała . Umysł Lucilli był już w pełni przebudzony , chociaż ciało jeszcze odrętwiałe . Próbowała odzyskać przytomność , próbując wsłuchać się w samą siebie . Coś jej zrobili ... coś dziwnego . Coś strasznego . W końcu otworzyła oczy . Spojrzała w góre na zamglony owal , który zamienił sie w okrągłą , różową fizjonomię wieńczącą pulchnego , niskiego człowieka w bieli . - Co , na Boga się tu dzieje ? - spróbowała krzyknąć , ale słowa które wypowiedziała były tylko szeptem . Mężczyzna nerwowo się uśmiechnął . - Zaraz przyjdzie doktor Evenrade . On wszystko pani wyjaśni ... O , już jest . Doktorze , pacjentka się obudziła . I , oczywiście jest ciekawa co się stało . Różową twarz zastąpiła ziemista i chuda . Wystający podbródek otaczały znajome zmarszczki . Lucilla zmrużyła oczy i wyrecytowała : - Grant Catherwood Ecenrade , półkownik Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych . Odkomenderowany do Szpitalnego Zakładu Najwyższego Stopnia Utajnienia . Żona Evelyn Underhill Evenrade , alkoholiczka , stwarza zagrożenie bezpieczeństwa . Czworo dzieci - trzech synów i córka . Głowa gwałtownie podskoczyła . Peryferyjne widzenie Lucilli zdawało się wracać , nie miała już kłopotów z ostrością wzroku . - Pamiętam wszystko , co wprowadziłam do komputera , doktorze . Pułkowniku . Niewiele osób to robi , czy nawet potrafi . Czasami myślę że sama jestem częścią kopmputera . Spojrzał zaszokowany , jakby ośmieliło się przemówić do niego któreś ze zwierząt laboratorynych . - Chcę wiedzieć , co mi bez mojej wiedzy zrobiliście . - Mamy formularze , na których wyraziła pani zgodę . Może nie wszystko zostało legalnie załatwione , ale sytuacja nagliła ... Lucilla spróbowała usiąść . - Żadnych wysiłków i stresów przez co najmniej dwa tygodnie . Mogła by pani poronić ... - urwał nagle . - Mogłabym ... poronić ? Przecież nie jestem w ciąży ! Jedyne dziecko z mojego małżeństwa zmarło w wieku 4 miesięcy na zapalenie opon mózgowych . Tak samo mój mąż . Nie mam żadnego romansu . Nie mogę być w ciąży ! Wyglądał nieswojo . - Właściwie ... Zaimplantowaliśmy pani embriona . Była pani fizycznie jedyną odpowiednią osobą , jaką mieliśmy pod ręką . Przed zabiegiem wszechstronnie panią przetestowaliśmy , na reakcje uczuleniowe , zgodność chemiczną , wszystko . Nie było żadnych większych przeciwskazań , że płód się nie przyjmie . Umarłby bez matki zastępczej . Nie patrzył na nią , wbijał wzrok w okno . - Nie mogliśmy użyć osoby cywilnej . Musiał to być ktoś na służbie , kto nie zadawałby niepotrzebnych pytań . Wzbierała w niej wściekłość . - Co mi zaimplantowaliście ? - czuła jak narasta w niej straszne podejrzenie . Z trudnością się uniosła . - Był wypadek . Statek obcych wpadł prawdopodobnie w tornado . Namierzył ich radar meorologiczny i natychmiast wysłano ekipę ratunkową . Jeden nie żył , drugi umierał . Nie był ... nie był człowiekiem . Rozumie pani ? Lucilla skinęła głową zachowując zimną krew . - Samica była w ciąży . Ocaliliśmy embrion . Dlatego potrzebowaliśmy pani . - Włożyliście jakiegoś nieludzkiego potwora do mojej macicy ? - żołądek podszedł jej do gardła . - Humanoida - powiedział - Podobnego pod wieloma względami . Kompatybilnego . Całkowicie kompatybilnego . Pani jako żołnierz dobrze wie , jaką to nam daje szansę . Możemy się wszystkiego o nich dowiedzieć . Nie ma lepszego sposobu na dowiedzenie się kim są i co potrafią . To przełom w nauce który daje nam nieprawdopodobną przewagę militarną . Wpatrywała się w jego twarz . Naprawdę wierzył , że może z równą łatwością przeznaczyć jej ciało na inkubator dla jakiegoś pozaziemskiego horroru , jak rozkazać strażnikowi stanąć na baczność , albo przekazać wiadomość . Narastała w niej furia , ale potrafiła doskonale maskować swoje uczucia . Nie okazała ani odrobiny gniewu . Na to przyjdzie czas później . Okazało się , że czasu ma mnóstwo . Płód rozwijał się o wiele wolniej niż ludzkie dziecko . W odległej placówce wywiadu , gdzie ją przeniesiono , męczyła się miesiąc po miesiącu . Nie było tu nic , co mogło by ją rozerwać . Umieścili ją na farmie otoczonej wieloma milami jałowej ziemi , na stoku wzgórza gdzieś we wschodnim Colorado . Kiedy tu leciała , zapamiętywała rozkład gór i dolin z nadzieją wykorzystania tych informacji , gdy tylko nadarzy sie okazja do ucieczki . Okazja jednak nie nadchodziła . Na tym stoku nigdy nie było prawdziwej farmy , co do tego była całkowicie pewna . Góry były za daleko , by dojść do nich na piechotę w jej obecnym stanie , chociaż dorastała w otoczeniu bardzo podobnym do tej części Colorado . Nie było żadnej drogi prowadzącej na zewnątrz . Helikopter , jedyny łącznik ze światem , przywiózł ją razem z pielęgniarką . Podczas podróży ciągle myślała że mąż nauczył ją pilotażu , ale śmigłowiec odleciał gdy tylko pozbył się ładunku . Dwóch mężczyzn podających się za kucharza i gospodarza było naturalnie obstawą . Nawet w towarzystwie tej trójki czuła się samotna . Wyglądali jakby się jej bali , w jej obecności stawali się nerwowi . Zapewne powiedziano im że jest mordercą albo szpiegiem . W normalnych okolicznościach spacyfikowała by swoich strażników posługując się karate , którego armia oczywiście nauczyła ją i uciekła by w góry . Ale mdłości i opuchlizny męczyły ją i zdawała sobie sprawę , że nie jest w formie do takiego stresu . Leki które uniemożliwiały jej organizmowi odrzucenie płodu , rozchwiały cały jej system do tego stopnia , że nie mogła przejść podwórka bez zatrzymywania się żeby zwymiotować . Książki po jakimś czasie się oczytały , a telewizja była zbyt nierzeczywista , by pomóc . Towarzystwa dotrzymywały jej jedynie sny . Były wyraziste , o wiele bardziej fascynujące niż wszystko co mogła sobie przypomnieć . Z tego powodu chodziła spać coraz wcześniej , kojąc swoją rosnącą niezdarność , chorobę i ciężar . Żyła tymi snami , chociaż po przebudzeniu rzadko pamiętała cokolwiek prócz poczucia ciepła i lekkości . I , oczywiście dziwnego języka , który czasami wyłaniał się ze snów i intrygował ją jeszcze długo po przebudzeniu . Miała wrażenie że język jest prawdziwy , chociaż całkowicie obcy . Minęło dziewięć miesięcy . Dziesięć . Była wprost niewiarygodnie znużona . Zaczęła mieć kłopoty z nerkami , a wycieńczenie stało się stanem normalnym . To właśnie dzięki nerkom odkryła kolejny spisek , o wiele groźniejszy niż operacja . Pewnego dnia zastała w swojej łazience wannę lepiącą się od osiadłego brudu . Podreptała na dół , przez hol do drugiej łazienki . Przy drzwiach siostry Kelly zatrzymał ją dzwięk przytłumionych głosów . - ... trwa zbyt długo . Nikt nie nosi dziecka przez cholerny rok . I nie wydaje się żeby była niebezpieczna . Nie podoba mi sie to Ferguson ! - to był głos Garnera . - Takie są rozkazy , kapralu . Nie obawiaj się , rób co kazali . - te rozkazy mnie niepokoją . - to powiedziała Kelly , pielęgniarka - Czemu mamy ...to ... zrobić jeśli poroni ? Nigdy w życiu nie skrzywdziłam pacjenta . Rozkazy , nawet od samego Pana Boga mnie nie rozgrzeszą ! Zaskrzypiał fotel . Lucilla z walącym sercem wycofała się do swojej brudnej łazienki . Jeśli coś się nie powiedzie , mają mnie zabić , żebym nie zdradziła . A co się stanie , jeśli dziecko się urodzi ? Miała ponure przeczucie , że gdy urodzi tutaj , na farmie , pielęgniarka i strażnicy zostaną zlikwidowani , żeby uchronić tajemnicę . Położyła się do łóżka i skuliła na boku . Zdawała sobie sprawę , że obstawa miała na sumieniu setki grzechów . Zbyt wiele danych wprowadziła do komputera , żeby teraz się łudzić . Oczywiście , że ją zabiją , obojętnie czy urodzi , czy poroni . W szpitalu nietrudno o śmierć . Jedna rzecz podtrzymywała ją na duchu . Wyrosła w otoczeniu bardzo przypominającym okolice tego domu . Miała wrodzony talent do walki . Dzięki temu może jakoś z tego wybrnie . Jeśli tylko dopisze jej odrobina szczęścia . W czerwcowy poranek , pod koniec dwunastego miesiąca , Lucilla obudziła się z wrażeniem że ktoś ją woła . Niedługo potem dopadły ją bóle . Wstała i wsłuchała się w cichy dom . Potem zeszła do kuchni . Wzięła ostry nóż i kłębek sznurka , zabrała też krakersy i ser . Zrobiła by to już dawniej , ale codziennie przeszukiwali jej pokój . Gdy ponownie znalazła się na górze , przepakowała walizkę , wyrzucając przybory toaletowe , i koszule nocne , by zmieściły się spodnie i bluzka , które miała na sobie gdy przyjechali . Dorzuciła też buty do wspinaczki w których ćwiczyła . Wszystko przykryła elegancką suknią , prezentem od Evenrada . W końcu z nożem ukrytym pod szeroką jak namiot sukienką zastukaław drzwi siostry Kelly . - Myślę , że się już zaczęło . Wezwij śmigłowiec . Za drzwimi zaplaskały stopy . Wyjrzała potargana Kelly . - Jesteś pewna ? - Mam bóle już co piętnaście minut . To nie jest moje pierwsze dziecko . Zanim helikopter doleci tutaj i z powrotem , może być już po wszystkim . Helikopter przyleciał po półgodzinie . Zamiast wielkiej maszyny którą przyleciała , przybył szybki dwuosobowy śmigłowiec , pilotowany przez łysego dzieciaka . Chociaż chłopak nosił mundur i broń , nie był taki odpychający jaki mógłby być . Nie zniosła by chyba jakiegoś straszego , odpychającego oficera . Pilot miał trudności z udźwignięciem jej walizki . Kiedy ją jakoś wpakował , z niepokojem spojrzał na brzuch Lucilli . - Jest pani pewna że zdążymy zanim się urodzi ? Nie możemy zabrać pielęgniarki do pomocy . Rozkazy które dostałem mówiły tylko o mnie i o pani . - To nie jest mój pierwszy poród . Wiem co się dzieje . Ale lepiej od razu ruszajmy . . Podczas podróży w tę stronę pomiędzy dwoma potężnymi górami zauważyła długi grzbiet górski - miejsce wprost sworzone do ucieczki , jeśli będzie do niej zdolna . Z jednej strony po stoku spływała rzeka . Dalej była pokaźna łacha drzew iglastych , ciągnąca się po nierównym terenie na zachód . Dobra okolica na kryjówki . Jeśli trafi tam na dół , na pewno jej się uda . Kiedy helikopter przelatywał nad grzbietem , obróciła się w fotelu luzując pasy . Ze względu na jej stan i tak były zapięte bardzo luźno i miała pole do manewru . Pilot nie miał szans się zorientować , skąd otrzymał cios w potylicę . Uspokoiła maszynę , błogosławiąc w myślach Marka . W podzięce na naukę latania helikopterem nauczyła go obsługi komputera . Chwycił ją atak bólu , ale nie dała się . Była zajęta wybieraniem miejsca na lądowisko . Kiedy wylądowała , upewniła się że pilot wciąż jest nieprzytomny . Nie potrafiłaby go zabić gdyby na nią patrzył . I tak nie było łatwo . W końcu wyciągnęła swoją walizkę z przegródki za siedzeniami i położyła w bezpieczne miejsce . Długi , porządny knot ze skradzionego sznurka powędrował do baku z paliwem . Zapaliła koniec lontu i ukryła się za walizką pod osłoną obrośnietęgo krzakami osypiska skalnego . Śmigłowiec wyleciał w powietrze z głośnym hukiem , po którym w niebo strzelił słup ognia . Przez chwilkę miała wyrzuty sumienia , dopóki sobie nie uzmysłowiła , że pilot bez wątpienia otrzymał rozkaz by ją zabić , gdyby dziecko urodziło się w drodze do szpitala . Później była już zbyt zajęta , by czuć winę . Rozpoczął sie poród . Byłą niezmiernie szczęśliwa że przed urodzeniem ich syna ona i Marek przeszli szkołę rodzenia . Wiedziała co robić i robiła to bez większych trudności . Poszło jak z płatka . Wiele ją kosztowało spojrzenie na wilgotnego , zakrwawionego noworodka . Mógł okazać sie potworem , którego trzeba by udusić , a to byłoby zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień . Ale miał kształt ludzkiego dziecka i to pomogło . Wytarła go do sucha używając ręcznika z walizki i natarła kremem do rąk . Skóra była gładka , o mahoniowym odcieniu , a dłonie miały po trzy palce z przeciwstawnym kciukiem . Stopy mocne bez palców , bardzo giętkie , o wysokim podbiciu . Poza tym było to notrmalne ciało ludzkiego nmoworodka płci męskiej . Poza głową . Z małej czaszki sterczały szpiczaste czarne wąsy . Głowa była wysoko sklepiona , broda mała i ostro zakończona . Nos nie dzielił policzków na dwie części , tworzył tylko wąską szczelinę pomiędzy brwiami a kośćmi policzkowymi , a nozdrza wybrzuszały się nad okrągłymi , podobnymi do ssawek ustami . Choć dość dziwny , nie był odpychający . Po prostu inny . Jego oczy otworzyły się i studiowały ją , skoncentrowane i świadome w sposób , jaki wydawał się niemożliwy u tak młodego osobnika . Oczy bez tęczówek , gałka oczna o maleńkiej źrenicy miała odcień wypolerowanego ołowiu . Lucilla nagle poczuła silne wspomnienie swoich snów ... był w nich zielony ocean , olbrzymie połacie pustyni , małe żółte słońce i kilka księżyców . Czyżby śniła odziedziczone wspomnienia ojczystego domu rosnącego w niej dziecka ? Czy porozumiewało się z nią przez te długie miesiące , wiedząc że urodzi się z obcego łona , z kogoś obcego dla swojego gatunku ? Co za nonsens ! Nie miał nawet jeszcze trzydziestu minut . Popuściła wodze fantazji , ale teraz musi uciekać , nawet jeśli jej organizm próbował gwałtownie protestować . Wzmocniła się najlepiej jak mogła zapasami wyniesionym z domu . Tego dnia nie zdążyli jej podać środków uspokajających , więc czuła się rześka i przytomna . Ciało było wprawdzie obolałe i zmęczone , ale wydawało jej się że podoła . Ukryła walizkę za kaskadą luźnych skał , wzięła dziecko i ruszyła w stronę stoku , po którym płynęła rzeka . Miała nadzieję , że jeśli ktoś pojawi się tu w poszukiwaniu śmigłowca , pomyśli że zginęła w wypadku . Krzywiąc się z bólu zatarła ślady porodu . Znajomy ciężar na ręku i ciepło noworodka przypomniało jej własnego małego Marka . Tak krótkie życie , a pozostawiło po sobie tak wielką pustkę ! Ta maleńka istota była nowa i nietknięta , podobnie jak jej własna . Zasłużył na szansę istnienia , czymkolwiek miałby być .Nie odda go tym ludziom których ambicje przewyższały człowieczeństwo . - Uda nam się , Mark - powiedziała unosząc dziecko na ramieniu i przyciskając do siebie . Zastanawiała się czy ludzki pokarm będzie się nadawał ... to byłby prawdziwy problem . Między dwoma gatunkami mogły istnieć poważne różnice żywieniowe . Wszystko ją bolało , stopy ciążyły jak ołów , kiedy przekraczała grań i spoglądała na dolinę w której płynęła rzeka . W dół prowadziła wydeptana przez jelenie ścieżka . Szła nią , póki zasłaniały ją skały . Potem położyła się i spojrzała w dół . Czekał tam statek osiadły na płaszczyźnie na brzegu rzeki . Nie był podobny do czegokolwiek co w życiu widziała , stał na trzech wiotkich nogach dzwigających pajęczy korpus . Z widocznej strony wpatrywał się w nią iluminator W cieniu statku stał smukły Obcy o ludzkiej sylwetce , średniego wzrostu . Podniosła się i zeszła do niego . Dziecko wierciło się w jej objęciach , jakby wiedziało co się dzieje . Kiedy istota wyszła z cienia , Lucilla przez dłuższą chwilę przypatrywała mu się . Ciemnobrązowa cera , sterczące włosy - to był na pewno ten sam gatunek co dziecko . - Możesz polecieć z nami . - powiedział Nie mówił po angielsku , ale go zrozumiała . To był ten sam język który słyszała w swoich snach . - Nauczył mnie z łona ? - spytała . Ku swemu zdumieniu użyła tego samego języka . Nie on . My . Gdzie jest jeden z nas , tam są wszyscy . Jesteśmy jednością , nie tak jak wy , ludzie , odseparowani od siebie , bojący się siebie nawzajem . Poczuliśmy że cząstka nas umarła i poczuliśmy też że on żyje dalej . Czekaliśmy żeby go zobaczyć , i poprzez niego zobaczyliśmy ciebie . Chociaż przedstawiciele twojego gatunku noszą w sobie gniew , ty również potrafisz kochać . Teraz go zabierzemy , bo jest nami . A my jesteśmy nim . Dziękujemy ci , że go ocaliłaś . Uścisnęła noworodka , czując jak sie do niej tuli . Czuła przy sobie jego wilgoć i ciepło . Po raz ostatni . Przeniosła jego ciężar w inne ręce . - Dziękuję że mi go pożyczyliście . Pozwolił mi przypomnieć sobie czasy , kiedy nie zawsze czułam tylko gniew - spojrzała w wielkie stalowe oczy - Nie kontaktujcie się tu z nikim . Nie zdajemy sobie sprawy z tego że jesteśmy nikczemni . Większość z nas jest bezmyślna , a pomimo to często jest gruboskórna , głupia , nieczuła . Nie można nam ufać . Jeśli cos takiego zrobili mnie , jednej ze swego gatunku , możecie sobie wyobrazić , co mogą zrobić komuś tak innemu jak wy . Oczy patrzyły chyba ze smutkiem . - Wiemy . Nie podchodzimy . Tylko obserwujemy . Jest wiele światów podobnych do tego i w ciągu waszych wieków odkryliśmy inne systemy . Prowadzimy badania i powracamy do naszych światów , żeby pokazać naszemu gatunkowi cuda i niebezpieczeństwa . Poczuła przypływ radości . - Straszycie złym przykładem ? - zapytała po angielsku . Nie zrozumiał . Dotknęła rączki małego . - Zatroszczcie się o niego . Nie mogę iść z wami , bo nie jestem aż tak wściekła na mój gatunek . - pomyślała o tych wszystkich tajemnicach w jej pamięci , o danych , które przez jej palce wpływały do komputerów . Może są godni zaufania , a dla nich nie ryzykowałaby zdrady swojego gatunku . Szpiczasta głowa skinęła . - Nadlatuje statek . Muszę już iść . - Ukryję się - powiedziała Lucilla . Wiedziała że uda jej się przeżyć całkiem długo , ze swym zdrowiem wychowanej w górach dziewczyny i zawartością walizki . Kiedy ponownie poczuje się silna , wróci do swoich . Gdy istoty wchodziły na pokład , rozległ sie delikatny dźwięk . Statek nagle rozświetlił się , jakby zbierał energię i wystrzelił w górę z wąwozu , niknął z pola widzenia . Usłyszała z oddali warkot śmigłowca i ukryła się pod nawisem skalnym . Czyżby generał przyleciał obejrzeć kres swych marzeń ? Usiadła na skale rozluźniając całe ciało . Niech sobie popatrzą . Niech opowiadają kłamstwa o niej reszcie ludzi . Za jakiś czas ona sama powie prawdę tym wszystkim którym nie jest obojętne , że żyje . Kiedy wyleczy swoje ciało i duszę , wróci rozliczyć się z tymi , którzy wykorzystali ją do własnych celów . Wiedziała jak się do tego zabrać i do kogo się zwrócić o pomoc . Uśmiechnęła się z zawziętością , kiedy usłyszała śmigłowiec lądujący obok rozbitego helikoptera . Jeśli generał czuje się teraz nieszczęśliwy , to nic w porównianiu z tym , co miało nastąpić . Kiedy nadejdzie czas , rozliczy się z nim , tak samo jak z pułkownikiem Evenradem . Teraz będzie odpoczywać i słuchać . Teraz będzie zbierać siły i ... czekać . wklepano 04-29 / 05-01-99 r.