Nicholas SPARKS Slub Z angielskiego przeoy JACEK MANICKIWersje elektroniczna wykona: Sayvol Zapraszam do mojego chomika ?*% WARSZAWA 2004 Copyright (C) for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kuryowicz 2004ISBN 83-7359-196-6 Dystrybucja rpTH Firma Ksigarska Jacek Olesiejuk \?M Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa tel./fax (22)-631-4832, (22)-632-9155, (22)-535-0557 www.olesieJTik.pl/www.oramus.pl Wydawnictwo L & L/Dzia HandlowyKociuszki 38/3, 80-445 Gdask tel. (58)-520-3557, fax (58)-344-1338 Sprzeda wysykowa Internetowe ksigarnie wysykowe: www.merlin.pl www.ksiazki.wp.pl www.vrvid.pl WYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURYOWICZ adres dla korespondencji: skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78 Warszawa 2004. Wydanie I Skad: Laguna Druk: ?dzkie Zakady Graficzne, ?d Dla Cathy,kt?ra godzc si zosta moj on, uczynia mnie najszczliwszym z ludzi Podzikowania Dzikowa komu' - to sama przyjemno i wanie zaraz to zrobi. Od razu przyznaj, nie jestem poet, std rytm sobie, a rym sobie.Dzikuj najpierw mym cudownym dzieciom, kocham je razem i kade z osobna. Mikso, Ryanie, Landonie, Leksie i Savannah, dziki Wam kada chwila jest pogodna. Jamie pomaga mi zawsze, Theresa wytrwale mnie wspiera. Poniewa z nimi pracuj, rozwija si moja kaera. Denise jestem wdziczny za filmy, Scottfemu za dobre kontrakty Richardowi i Howie'emu za umowy, dziki kt?rym nie jestem stratny. Larry to szef i go jakich mao, Maureen jest bystra nad podziw. Dziki Emi, Jennifer i Ednie nakad mych ksiek na pniu si rozchodzi. Jest wielu innych, dziki kt?rym, moje dni s wspania przygod. Im wszystkim i rodzinie serdecznie dzikuj, e s mego ycia osod. (przekad wiersza Beata Sama) Prolog Zastanawia mnie, czy to moliwe, eby dorosy m?g si zmieni? Czy nie jestemy aby skazani na egzystencj w nieprzekraczalnych granicach swojego charakteru i nawyk?w?Jest poowa padziernika dwa tysice trzeciego roku, a ja zadaj sobie te pytania, obserwujc my szturmujce zawzicie klosz werandowej lampy. Siedz sam. Jane, moja ona, pi na g?rze. Nawet nie drgna, kiedy wylizgiwaem si z ?ka. Jest p?no, p?noc dawno ju wybia, a rzekie powietrze zwiastuje wczesn zim. Mam na sobie gruby baweniany szlafrok. Mylaem, e uchroni mnie przed zimnem, lecz spostrzegam, e donie mi dygocz, chowam je wic do kieszeni. Nade mn gwiazdy; przywodz na myl kropelki srebrnej farby rozpryskanej po smolistoczarnym p?tnie. Widz Oriona i Plejady, Wielk Niedwiedzic i Koron P?nocn, i udz si, e zainspiruje mnie wiadomo, e patrzc na gwiazdy, zagldam jednoczenie w przeszo. Konstelacje skrz si wiatem wyemitowanym eony temu, a ja czekam na natchnienie, na sowa, kt?rych poeta m?gby uy do uchylenia rbka tajemnic ycia. Na pr?no. 9 Wcale mnie to nie dziwi. Nigdy nie uwaaem si za czowieka sentymentalnego i moja ona, gdybycie j o to zapytali, potwierdziaby, e nim nie jestem. Nie wzruszaj mnie filmy ani sztuki teatralne, nigdy nie byem marzycielem, a jeli jestem w czym biegy, to chyba tylko w znajomoci przepis?w podatkowych. Wikszo dni i lat mojej pracy zawodowej - jestem prawnikiem i specjalizuj si w sprawach majtkowych - upyna w towarzystwie ludzi gotujcych si na mier. Wiem, wiem, pewnie niejeden z was pomyli sobie, e wanie to tak spycio moje ycie. Ale jeli to nawet prawda, co ja na to poradz? Nic mnie nie usprawiedliwia i ywi tylko nadziej, e pod koniec tej opowieci spojrzycie na t skaz mojego charakteru nieco przychylniej.ebymy si dobrze zrozumieli; moe i nie jestem sentymentalny, ale te nie cakiem pozbawiony emocji. Zdarza si, e co wprawia mnie w gboki zachwyt. Zazwyczaj spada to na mnie znienacka, dajmy na to, kiedy stoj z zadart gow por?d gigantycznych sekwoi w Sierra Nevada, albo patrz, jak fale oceanu rozbijaj si o skay przyldka Hatteras, strzelajc w niebo pi?ropuszami sonej piany. W zeszym tygodniu szli przede mn chodnikiem ojciec z synkiem i w pewnej chwili malec wzi ojca za rk, a mnie na ten widok cisno w gardle. To nie wszystko: zdarza mi si straci poczucie czasu, kiedy obserwuj chmury gnane wiatrem po niebie, a syszc grzmot, podchodz zawsze do okna i wypatruj byskawicy. I kiedy jej olepiajcy zygzak pruje niebo, ogarnia mnie czsto niewytumaczalna tsknota, chocia, zabijcie mnie, nie potrafi powiedzie za czym. Nazywam si Wilson Lewis i chc wam opowiedzie o pewnych zalubinach. Jest to zarazem historia mojego maestwa, ale chocia ja i Jane ju trzydzieci lat jestemy razem, to chyba powinienem zacz od przyznania si, e o maestwie wiem tyle co nic. Nie potrafibym nikomu 10 niczego sensownego w tej kwestii doradzi. Od samego pocztku naszego maestwa byem samolubny i uparty, a swoj ignorancj m?gbym wpdzi w kompleksy zot rybk, i teraz, kiedy to sobie uwiadamiam, bardzo mi wstyd. Jednak ogldajc si wstecz, dochodz do wniosku, e przynajmniej co do jednego byem w porzdku: ot? przez wszystkie te wsp?lnie spdzone lata kochaem moj on. Zanim pomylicie, e to rzecz oczywista i niewarta wzmianki, powiem wam, e by czas, kiedy wiedziaem z ca pewnoci, e moja ona nie czuje do mnie tego, co ja do niej.Owszem, we wszystkich maestwach raz jest lepiej, raz gorzej, i uwaam, e to zupenie naturalne w dugotrwaych zwizkach dwojga ludzi. My z on mamy ju za sob mier obojga moich rodzic?w, mier jej matki, a teraz spada na nas choroba jej ojca. Przeprowadzalimy si cztery razy. W pracy zawodowej zawsze dobrze mi si ukadao, cho kosztem wielu wyrzecze. Mamy troje dzieci i chocia adne z nas nie zamienioby dowiadczenia rodzicielstwa na wszystkie skarby Tutanchamona, to przyznam, e liczne nieprzespane noce i czste wizyty w szpitalu, kiedy dzieci byy mae, wyczerpyway nas i nierzadko podamywafy. Nie musz chyba wspomina, e okresu dojrzewania naszych pociech wolabym nie przeywa ponownie. Kady z takich problem?w wywouje stres u obojga partner?w. W moim przekonaniu, gdy chodzi o stres, maestwo jest z jednej strony bogosawiestwem, z drugiej przeklestwem. Bogosawiestwem, bo masz na kim rozadowa codzienne napicia; przeklestwem, bo rozadowujesz je na kim, na kim ci bardzo zaley. Dlaczego o tym wspominam? Bo chc podkreli, e w obliczu wszystkich tych problem?w nigdy nie zwtpiem w moje uczucia do ony. Jasne, byway dni, kiedy przy niadaniu staralimy si na siebie nie patrze, ale mimo 11 wszystko zawsze wiedziaem, e to tylko przejciowy kryzys. Skamabym, twierdzc, e ani razu nie zastanawiaem si, co by to byo, gdybym polubi inn kobiet, ale przez wszystkie te wsp?lnie spdzone lata nawet przez moment nie aowaem, e wybraem wanie j i e ona wybraa mnie. Kiedy ju mi si wydawao, e nasz zwizek okrzep, okazao si, e byem w bdzie. Dokonaem tego odkrycia nieco ponad rok temu - dokadnie przed czternastoma miesicami - i przede wszystkim ono stao si katalizatorem p?niejszych wypadk?w.C? takiego si wtedy wydarzyo, spytacie? Zwaywszy na moje lata, moe si nasuwa przypuszczenie, e by to jaki nieodpowiedzialny wybryk sprowokowany kryzysem wieku redniego. Dajmy na to, zapragnem ni z tego, ni z owego zmieni swoje ycie, albo dopuciem si zdrady. Nic z tych rzeczy. Nie, m?j grzech by w zasadzie drobnym incydentem, kt?ry w innych okolicznociach m?gby sta si w przyszoci tematem zabawnej anegdotki. Ale zrani moj on, zrani nas oboje, wic od tego miejsca wypada mi zacz t opowie. By dwudziesty trzeci wrzenia dwa tysice drugiego roku, a oto czego si tego dnia dopuciem. Wstaem, zjadem niadanie, a nastpnie, jak zwykle zreszt, spdziem cay dzie w biurze. Czym tam si zajmowaem, nie ma tu nic do rzeczy; szczerze m?wic, nie przypominam sobie, pamitam tylko, e niczym nadzwyczajnym. Wr?ciem do domu o zwykej godzinie i mile zaskoczy mnie widok Jane przygotowujcej w kuchni moje ulubione danie. Kiedy si odwr?cia, eby mnie powita, wydao mi si, e zerka przelotnie na moje rce, jakby spodziewaa si, e poza teczk bd trzyma w nich co jeszcze, ale nie trzymaem. Godzin p?niej zasiedlimy do kolaq'i. Po posiku Jane zacza sprzta ze stou talerze, a ja wziem teczk z dokumentami, nad kt?rymi chciaem jeszcze troch popracowa, i zaszyem 12 si w gabinecie. Pochylajc si nad pierwsz kartk, dostrzegem ktem oka stojc w drzwiach Jane. Wycieraa rce w cierk do naczy, a na jej twarzy malowao si rozczarowanie, emocja, kt?r po tylu latach potrafiem bezbdnie rozpozna, cho nie zawsze skojarzy z przyczyn.-Nie masz mi nic do powiedzenia? - spytaa po chwili. Zawahaem si, podejrzewajc, e za tym niewinnym pytaniem kryje si chyba co wicej, ni mogoby si na poz?r wydawa. Przemkno mi przez myl, e moe chce usysze moj opini o nowej fryzurze. Popatrzyem na jej wosy - adnej zmiany. Zawsze staraem si zauwaa takie rzeczy. Teraz byem w kropce. Patrzylimy na siebie, a ja gorczkowo szukaem s?w. -Jak ci min dzie? - spytaem w kocu. W odpowiedzi umiechna si jako dziwnie, p?gbkiem, i odwr?cia. Teraz wiem, oczywicie, o co jej chodzio, ale wtedy wzruszyem tylko ramionami i wr?ciem do przerwanej pracy, uznajc to za jeszcze jeden dow?d na tajemniczo kobiecej natury. P?nym wieczorem, kadc si do ?ka i moszczc wygodnie, usyszaem szloch. Jane leaa na boku, plecami do mnie, ramiona jej dray. Nie do wiary, pakaa! Nie odzywaem si, czekaem, a sama mi powie, co j wyprowadzio z r?wnowagi, ale doczekaem si tylko kolejnej serii spazmatycznych wdech?w przez zy. Krta mi si cisna, strach zajrza w oczy. Staraem si go stumi, odpdza myli, e co zego stao si z jej ojcem albo z dziemi. A moe usyszaa jak niedobr nowin od swojego lekarza? Staraem si nie dopuszcza do siebie myli, e moe to jaki problem, kt?rego nie bd w stanie rozwiza. Przyoyem do do jej plec?w w nadziei, e ten gest troch j uspokoi. 13 -Co si stao? - spytaem.Nie odpowiedziaa od razu. Z przecigym westchnieniem nacigna sobie kodr na ramiona. -Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy lubu - wyszeptaa. Dwadziecia dziewi lat, przypomniaem sobie, i dopiero teraz zauwayem, e na kom?dce w kcie pokoju le elegancko zapakowane prezenty, kt?re mi z tej okazji kupia. Najzwyczajniej w wiecie zapomniaem. Nie byo na to usprawiedliwienia, zreszt nawet go nie szukaem. Bo i po co? Przeprosiem, a jake, nazajutrz przeprosiem jeszcze raz; i ona wieczorem, otwierajc flakonik perfum, kt?ry wybraem starannie z pomoc modej ekspedientki w Belk's, umiechna si, podzikowaa i poklepaa mnie po udzie. Siedziaem obok niej na sofie przekonany, e kocham j nadal tak samo mocno, jak w dniu, w kt?rym bralimy lub. Ale kiedy na ni spojrzaem, ucieka nieobecnym wzrokiem gdzie w bok i przekrzywia gow ruchem niewtpliwie wyraajcym smutek, a ja uwiadomiem sobie nagle, e nie jestem tak do koca pewny, czy i ona wci mnie kocha. Rozdzia pierwszy Sama myl, e ona moe ci ju nie kocha, jest jak uderzenie obuchem w gow. Tamtego wieczoru Jane dawno ju wyniosa si z perfumami na g?r, do naszej sypialni, a ja wci siedziaem na sofie i zachodziem w gow, jak wybrn z zaistniaej sytuacji. Z pocztku wmawiaem sobie, e Jane zareagowaa po prostu emocjonalnie i e przejmuj si tym wszystkim wicej ni to warte. Ale im duej rozpamitywaem jej zachowanie, tym wyraniej wyczuwaem w nim nie tylko al do roztargnionego maonka, ale r?wnie lady starszej urazy - tak, jakby moja wpadka stanowia jedno z dugiej serii potkni, kt?re ostatecznie przewayo szal. Czyby Jane bya rozczarowana naszym maestwem? Wzbraniaem si tak myle, ale jej mina m?wia sama za siebie i chcc nie chcc, zaczem si zastanawia, co to oznacza dla nas w przyszoci. Czy Jane rozwaa ewentualno odejcia ode mnie? Czy auje teraz, e zgodzia si mnie polubi? Byy to rozdzierajce pytania - a odpowiedzi na nie moe jeszcze straszniejsze - bo a do tej pory zakadaem, e Jane jest ze mn tak samo dobrze jak mnie z ni. 15 Co, zastanawiaem si, sprawio, e w tak r?ny spos?b teraz na siebie patrzymy?Trzeba chyba zacz od tego, e wiele os?b uznaoby nasz rodzin za zupenie zwyczajn. Jak wikszo mczyzn, czuj si w obowizku zapewni rodzinie finansowe bezpieczestwo, a pnc si po szczeblach kariery, zawsze mogem Uczy na on. Od trzydziestu lat pracuj w kancelarii prawniczej Ambry, Saxon and Tundle w New Bern w Karolinie P?nocnej, a moje dochody - cho nie takie znowu wysokie - wystarczaj, by sytuowa nasz rodzin w wyszej klasie redniej. W weekendy gram w golfa i pracuj w ogrodzie, preferuj muzyk klasyczn i co rano czytam gazety. Jane, chocia bya kiedy nauczycielk w szkole podstawowej, niedugo po lubie zrezygnowaa z pracy i powicia sie wychowaniu tr?jki naszych dzieci. Prowadzi dom i dba o nasze ycie towarzyskie, a jej dum s albumy ze skrztnie gromadzonymi fotografiami dokumentujcymi histori naszego zwizku. Dorobilimy si murowanego domu z potkiem ze sztachet i zraszaczami, mamy dwa samochody i jestemy czonkami zar?wno Klubu Rotariaskiego, jak i Izby Handlowej. Od pocztku naszego maestwa oszczdzalimy na emerytur, zmajstrowalimy w jego trakcie drewnian hutawk na podw?rku za domem, kt?ra stoi teraz nieuywana, uczestniczylimy w dziesitkach wywiad?wek, regularnie gosowalimy i kadej niedzieli chodzimy do kocioa episkopalnego. Mam pidziesit sze lat i jestem o trzy lata starszy od ony. Pomimo uczucia, jakim darz Jane, myl sobie czasami, e trudno o mniej dobran od nas par. R?nimy si pod kadym niemal wzgldem i chocia przeciwiestwa podobno si przycigaj, to wydaje mi si, e w dzie lubu to ja dokonaem lepszego wyboru. Jane jest typem czowieka, kt?rym sam zawsze chciaem by. Podczas gdy ja przejawiam tendencje do stoicyzmu i kierowania si logik, Jane jest 16 spontaniczna i wesoa, a swoj wrodzon empati potrafi zjedna sobie kadego. Jest skora do miechu i ma wielu przyjaci?. Uwiadomiem sobie niedawno, e wikszo moich przyjaci? to mowie przyjaci?ek mojej ony, ale to chyba normalne wr?d maeskich par w naszym wieku. Na szczcie Jane zawsze wybieraa przyjaci?, majc na uwadze mnie, i jestem jej za to wdziczny. Czasami myl sobie, e gdyby nie ona, wi?dbym ywot pustelnika.To nie wszystko. Zachwyca mnie jeszcze, e Jane w okazywaniu swoich emocji jest jak dziecko. Kiedy jej smutno, pacze, kiedy jest szczliwa, mieje si. Potrafi j rozbawi nawet jaki zaskakujcy gest czy mina. W takich momentach emanuje z mej jaka ponadczasowa niewinno i chocia zaskoczenie jest z definicji niespodziewane, u Jane samo wspomnienie takiego zdarzenia potrafi rozbudzi wesoo nawet wiele lat po fakcie. Czasami, kiedy si zaduma i spytam j, o czym tak myli, ona figlarnym tonem zaczyna mi opowiada o czym, o czym dawno ju zapomniaem. Nigdy nie przestanie mnie to zachwyca. Jane, cho obdarzona najwraliwszym z serc, pod wieloma wzgldami jest silniejsza ode mnie. Wartoci i przekonania, kt?rymi si kieruje, wywodz si, jak u wikszoci kobiet z poudnia, z wiary w Boga i rodzin; patrzy na wiat przez pryzmat czerni i bieli, dobra i za. Trudne decyzje podejmuje instynktownie - i przewanie s to decyzje trafne - podczas gdy ja analizuj w nieskoczono niezliczone opcje i czsto sam siebie zapdzam w kozi r?g. No i w odr?nieniu ode mnie Jane rzadko bywa skrpowana. Takie nieprzej-mowanie si opini innych wymaga pewnoci siebie, kt?rej mnie zwykle brakuje i kt?rej bardzo jej zazdroszcz. Podejrzewam, e cz r?nic midzy nami wynika z warunk?w, w jakich dorastalimy. Jane pochodzi z maego miasteczka, gdzie wychowywaa si z trojgiem rodzestwa 17 pod okiem kochajcych rodzic?w, ja urodziem si i dorastaem w Waszyngtonie, byem jedynakiem, a moi rodzice - prawnicy rzdowi - rzadko wracali z pracy przed si?dm wieczorem. W rezultacie mn?stwo czasu spdzaem w samotnoci i wci najlepiej czuj si w zaciszu swojego gabinetu.Jak ju wspomniaem, mamy troje dzieci i chocia bardzo je kocham, wszystkie s w zasadzie uksztatowane przez moj on. Ona je urodzia, ona wychowywaa i z ni najbardziej s zyte. Chocia auj niekiedy, e nie spdzaem z nimi tyle czasu, ile naleao, to uspokaja mnie wiadomo, e Jane wynagrodzia im z nawizk niedostatek obecnoci ojca. Mona miao powiedzie, e nasze dzieci wyszy na ludzi bez mojego specjalnego udziau. S teraz dorose i samodzielne, ale jestemy szczliwi, e tylko syn przeni?s si do innego stanu. Obie c?rki odwiedzaj nas regularnie i ona zawsze trzyma w lod?wce ich ulubione potrawy na wypadek, gdyby przyjechay godne, co jako nigdy si nie zdarza. Potrafi za to godzinami rozmawia z Jane. Anna ma dwadziecia siedem lat i jest najstarsza. Czarne wosy i ciemne oczy podkrelaj jej mroczn natur. Jako nastolatka przejawiaa skonnoci do melancholii i przesiadywaa wiecznie w swoim pokoju, suchajc pospnej muzyki i piszc pamitnik. Bya mi wtedy obca; potrafia przez wiele dni nie odezwa si sowem w mojej obecnoci, a ja zachodziem w gow, czyme to zasuyem sobie na takie traktowanie. Wszystko, co powiedziaem, kwitowaa penym politowania westchnieniem i krceniem gow, a kiedy pytaem, co j trapi, patrzya na mnie tak, jakby nie rozumiaa, czego od niej chc. Moja ona zdawaa si nie dostrzega w jej zachowaniu niczego niezwykego, m?wia, e to faza dorastania typowa dla modych dziewczt, ale przecie z ni Anna rozmawiaa. Nieraz, przechodzc obok pokoju Anny, syszaem, jak ze sob szepc, ale kiedy 18 usyszay moje kroki za drzwiami, szepty natychmiast cichy. Kiedy p?niej pytaem Jane, o czym dyskutoway, zbywaa mnie wzruszeniem ramion i tajemniczym machniciem rki, tak jakby jedynym ich celem byo utrzymywanie mnie w niewiedzy.Mimo to Anna, jako pierworodna, zawsze bya moj ulubienic. Nie wszystkim bym si do tego przyzna, ale podejrzewam, e ona o tym wie, i ostatnio dochodz do przekonania, e nawet w tamtych milczcych latach darzya mnie wikszym uczuciem, ni mi si wydawao. Pamitam jak nieraz, kiedy lczaem w swoim gabinecie nad aktami darowizn albo testamentami, uchylaa cicho drzwi i wlizgiwaa si na palcach. Snua si po pokoju, przepatrujc grzbiety ksiek na p?kach i sigajc od czasu do czasu po kt?r, ale wystarczyo, e si do niej odezwaem, a wychodzia tak samo cicho, jak wesza. Z czasem nauczyem si nic nie m?wi i bywao, e spdzaa w moim gabinecie nawet godzin, przygldajc si, jak nanosz poprawki na projekty dokument?w. Jeli na ni zerknem, umiechaa si porozumiewawczo. Wyranie bawia j ta gra. Nadal nie bardzo rozumiem, na czym polegaa, ale zapada mi w pami jak mao co. Anna pracuje w gazecie "Raleigh News and Observer", ale o ile mi wiadomo, jej marzeniem jest zosta powieciopisark. W college'u jako przedmiot wiodcy wybraa tw?rcze pisarstwo, a opowiadania, kt?re pisaa, byy tak samo mroczne jak jej osobowo. Z tych, kt?re przeczytaem, pamitam jedno. Jego bohaterk bya moda dziewczyna, pracujca jako prostytutka, eby opiekowa si chorym ojcem, kt?ry kiedy j molestowa. Odkadajc maszynopis, nie bardzo wiedziaem, co o nim myle. Anna jest teraz do szalestwa zakochana. Zawsze ostrona i rozwana w swoich wyborach, bya r?wnie bardzo wymagajca jeli chodzi o mczyzn, i na szczcie Keith 19 wyglda mi na faceta, kt?ry jej nie skrzywdzi. Chce zosta ortoped i bije od niego pewno siebie czowieka, kt?rego ycie nie rozpieszczao. Jane powiedziaa mi, e na pierwszej randce Keith zabra Ann na pla pod Fort Macon i puszczali tam latawca. Jeszcze tego samego tygodnia Anna przyprowadzia go do domu. Keith przyszed w sportowej kurtce, wieo wykpany i pachncy wod kolonsk. Kiedy ciskalimy sobie donie, patrzy mi w oczy, i zrobi na mnie wraenie, m?wic: "Bardzo mio mi pana pozna, panie Lewis".Joseph, nasz syn, jest o rok modszy od Anny. Zawsze nazywa mnie "tatk", chocia nikt w naszej rodzinie nie uywa nigdy tego okrelenia, i by czas, e z nim r?wnie nie mogem znale wsp?lnego jzyka. Jest ode mnie wyszy i szczuplejszy, chodzi wycznie w dinsach, a kiedy przyjeda do nas na wito Dzikczynienia albo na Boe Narodzenie, je wycznie warzywa. Kiedy by nastolatkiem, uwaaem go za milczka, ale on t maom?wno zdawa si, podobnie jak to miao miejsce w przypadku Anny, rezerwowa tylko dla mnie. Od innych syszaem czsto, e ma poczucie humoru, jednak mnie, jeli mam by szczery, jako nie rzucao si ono w oczy. Ilekro bylimy razem, wyczuwaem, e stara si zrobi na mnie wraenie. Po Jane odziedziczy empati. Od dziecka obgryza paznokcie, zamartwiajc si o innych, i teraz ledwie je wida. Podpowiadaem mu, eby studiowa biznes albo ekonomi, lecz nie posucha mojej rady i poszed na socjologi. Pracuje teraz w schronisku dla maltretowanych kobiet w Nowym Jorku, ale nie opowiada nam, czym si tam konkretnie zajmuje. Wiem, e dziwi go wybory, kt?rych dokonaem w yciu, tak jak mnie dziwi jego wybory, ale pomimo r?nic, jakie nas dziel, to wanie z Josephem mog porozmawia tak, jak zawsze wyobraaem sobie rozmowy ze swoimi dziemi, kiedy byy jeszcze niemowltami. Jest bar- 20 dzo inteligentny, na testach SAT* osign prawie maksymaln liczb punkt?w, a spektrum jego zainteresowa rozciga si od historii rodkowego Wschodu po teoretyczne zastosowania geometrii fraktalnej. Jest r?wnie szczery - czasami a do b?lu - i nie musz chyba m?wi, e kiedy dochodzi midzy nami do dyskusji, ten aspekt jego osobowoci stawia mnie od razu na straconej pozycji. Chocia jego nieustpliwo bywa denerwujca, to wanie w takich momentach jestem szczeg?lnie dumny, e mam takiego syna.Leslie, najmodsza, studiuje biologi i fizjologi na Wake Forest i zamierza zosta weterynarzem. Zamiast wraca na letnie wakacje do domu, jak to czyni wikszo student?w, uczszcza na dodatkowe zajcia, bo chce wczeniej zrobi dyplom, a popoudniami pracuje na farmie. Jest ze wszystkich naszych dzieci najweselsza, a jej miech brzmi zupenie jak miech Jane. Podobnie jak Anna lubia skada mi wizyty w moim gabinecie, ale w odr?nieniu od siostry najszczliwsza bya, kiedy powicaem jej ca uwag. Jako dziecko siadaa mi na kolanach i cigna za uszy; kiedy podrosa, przychodzia do mnie i opowiadaa zasyszane dowcipy. Na moich p?kach stoi mn?stwo prezent?w, kt?re od niej dostaem: gipsowe odlewy odcisk?w jej doni, rysunki, naszyjnik z makaronu. J najatwiej byo kocha, bya pierwsza w kolejce do ucisk?w i pocaunk?w rozdzielanych przez dziadk?w, i bardzo lubia, zwinita w kbek na sofie, oglda w telewizji romantyczne filmy. Wcale si nie zdziwiem, kiedy trzy lata temu wybrano j kr?low zjazdu absolwent?w szkoy redniej, kt?r ukoczya. Jest te bardzo uczuciowa. Na swoje urodzinowe przyjcia zapraszaa zawsze ca klas, eby nikt, bro Boe, nie poczu si uraony, a pewnego razu, kiedy miaa dziewi * SAT - Scholasc Aptude Test - egzamin sprawdzajcy zdolnoci naukowe kandydata na studia wysze 21 lat, przez cae popoudnie chodzia na play od rcznika do rcznika, bo znalaza w piasku zegarek i chciaa go zwr?ci wacicielowi. Ze wszystkich moich dzieci ona przysparzaa mi najmniej zmartwie i kiedy nas odwiedza, rzucam wszystko, eby spdzi z ni czas. Jej energia jest zaraliwa i przebywajc z ni, nie mog wyj z podziwu, e jestem taki wniebowzity.Teraz, kiedy caa tr?jka wyfruna w wiat, nasz dom si zmieni. Dawniej ryczaa tu muzyka, teraz cisza dzwoni w uszach; dawniej na p?ce w spiarni leao z osiem rodzaj?w patk?w niadaniowych, teraz tylko jeden zalecany dla os?b po pidziesitce. Umeblowanie w sypialniach naszych dzieci nie ulego zmianie, poniewa jednak usunlimy stamtd wszystkie plakaty i korkowe tablice - jak r?wnie wszystko inne, co m?wio o osobowoci lokatora - waciwie niczym si teraz midzy sob nie r?ni. W naszym domu dominuje pustka. By idealny dla piciu os?b i odkd trzy ubyy, przywodzi mi na myl ogromny magazyn wspomnie. Pamitam, jak tlia si we mnie jeszcze iskierka nadziei, e wanie ta zmiana w naszym bezporednim otoczeniu tak wpyna na Jane. Pomijajc jednak przyczyn, byo dla mnie oczywiste, e si od siebie oddalamy, i im wicej o tym mylaem, tym szersza wydawaa mi si dzielca nas przepa. Zaczynalimy jako mode maestwo, zostalimy rodzicami - co zawsze uwaaem za naturalne i nieuchronne - by po dwudziestu dziewiciu latach sta si obcymi sobie na dobr spraw osobami. Bylimy nadal ze sob chyba tylko si przyzwyczajenia. Praktycznie ylimy obok siebie; wstawalimy o r?nych porach, cae dnie chodzilimy wasnymi ciekami i nasze drogi krzyoway si dopiero wieczorem, a i ten spdzalimy waciwie osobno. Nie bardzo si orientowaem, czym ona si zajmuje, kiedy ja jestem w pracy, i przyznawaem w duchu, e sam te nie wszystko jej m?wi. Nie 22 przypominaem sobie, kiedy ostatni raz rozmawialimy z Ja-ne, ot tak, jak m z on.Ale dwa tygodnie po przeoczonej przeze mnie rocznicy lubu wreszcie do takiej rozmowy doszo. -Wilsonie - zagaia Jane - musimy porozmawia. Podniosem na ni wzrok. Koczylimy posiek, midzy nami staa butelka wina. -Mhm? -Tak sobie myl, e moe wypadaoby odwiedzi Josepha w Nowym Jorku. -Przecie przyjeda na wita. -Do wit jeszcze dwa miesice. A skoro tego lata nie m?g do nas wpa, to moe by tak dla odmiany jemu zoy wizyt. Taka kilkudniowa zmiana klimatu mogaby wyj na dobre naszemu zwizkowi. Niewykluczone, e to wanie miaa na myli Jane, przedstawiajc mi swoj propozycj. Signem z umiechem po kieliszek. -A wiesz, e to jest pomys-podchwyciem. - Ostatni raz bylimy w Nowym Jorku, kiedy si tam przeprowadza. Jane umiechna si i opucia wzrok na talerz. -I jeszcze co. -Tak? -Widzisz, wiem, jaki jeste zajty i jak trudno by ci si byo wyrwa z pracy... -Par dni mnie nie zbawi - wpadem jej w sowo, kartkujc ju w mylach sw?j subowy kalendarz. Nie bdzie atwo, ale da si zrobi. - Kiedy chcesz jecha? -No wanie... - zawahaa si. -Co wanie? -Wilsonie, daj mi skoczy. - Wzia gboki oddech i nie silc si nawet na ukrywanie znuenia w gosie, podja: - Moe le mnie zrozumiae, ale ja chciaabym go odwiedzi sama. 23 Zamurowao mnie na chwil.-Widz, e si obruszye - zauwaya. -Skd - zaprzeczyem czym prdzej. - To przecie nasz syn. Dlaczego miabym si obrusza? - I eby udowodni, e nic mnie to nie obeszo, odkroiem noem solidny kawa kotleta. - To kiedy chcesz jecha? - spytaem. -W przyszym tygodniu. W czwartek. -W czwartek? -Mam ju bilet. Wstaa i zostawiajc niedojedzony posiek, ruszya w stron kuchni. Zauwayem, e unika mego wzroku, domyliem si wic, e chce mi powiedzie co jeszcze, tylko nie bardzo wie, jak to uj. Zostaem przy stole sam. Jane staa przy zlewie i gdybym si odwr?ci, zobaczybym z profilu jej twarz. -Ale mu zrobisz niespodziank! - zawoaem z wymuszon nonszalancj. - Joseph na pewno si ucieszy. Moe zabierze ci na jakie przedstawienie albo gdzie, jak ju tam bdziesz. -Moe - usyszaem w odpowiedzi. - Jeli znajdzie dla mnie czas. Kiedy z odkrcanego kranu trysna woda, wstaem i odniosem do zlewu talerz. Jane milczaa. -To bdzie udany weekend, zobaczysz - dorzuciem. Odebraa ode mnie talerz i podstawia go pod biec wod. -Och, jeli ju o tym mowa... - zacza. -Tak? -Chciaam tam zosta duej ni przez weekend. Zamarem. -To znaczy jak dugo? -Kilka tygodni - odpara. Nie winiem, rzecz jasna, Jane za kurs, jaki obrao nasze maestwo. Podwiadomie zdawaem sobie spraw, e to 24 bardziej moja wina, chocia dotd nie bardzo wiem, w czym ta wina ley i jak jest wielka. Od pocztku maestwa miaem wiadomo, e nie speniam oczekiwa ony. Wiem, na przykad, e byem dla niej za mao romantyczny, w kadym razie nie tak romantyczny, jak jej ojciec w stosunku do jej matki. Tu wypada nadmieni, e te nalea do tego typu mczyzn, kt?rzy po kolacji godzinami trzymaj on za rk albo wracajc z pracy, kupuj jej bukiecik polnych kwiat?w. Jane od dziecka bya pod urokiem romansu rozgrywajcego si midzy rodzicami. Nieraz syszaem, jak rozmawiajc przez telefon ze swoj siostr Kate, zastanawia si na gos, dlaczego mnie tak trudno poj, na czym polega romantyczno. Nie w tym rzecz, e nie pr?buj, ja po prostu nie mam pojcia, jak wprawi czyje serce w drenie. W moim rodzinnym domu nie byo adnego obejmowania si i pocaunk?w bez okazji i czsto mam trudnoci z okazywaniem uczu, zwaszcza w obecnoci dzieci. Rozmawiaem kiedy o tym z ojcem Jane. Poradzi mi, ebym napisa do Jane list. "Napisz w nim, e j kochasz, powiedzia, i wymie powody". Byo to dwanacie lat temu. Pamitam, e pr?bowaem p?j za jego rad i siedziaem dugo z pi?rem i pustk w gowie nad czyst kartk. W kocu daem za wygran. W odr?nieniu od tecia nigdy nie czuem si dobrze, afiszujc si ze swoimi uczuciami. Jestem odpowiedzialny, owszem. Wierny, bez wtpienia. Mona na mnie polega, zdecydowanie. Ale romantyzm, przyznaj to z przykroci, jest mi obcy jak rodzenie.Zastanawiam si, czasami, ilu podobnych do mnie mczyzn chodzi po tym wiecie. Zadzwoniem do Nowego Jorku, ciekaw, jak czuje si tam Jane. Odebra Joseph. - Cze, tatku - rzuci od niechcenia. 25 -Cze. Co u ciebie?-W porzdku - odpar. I po dugiej przerwie, jakby te sowa nie chciay przej mu przez gardo, zapyta: - A u ciebie? Przestpiem z nogi na nog. -Pusto tu si jako zrobio, ale radz sobie. - Zawiesiem gos. - Jak tam mama? -W porzdku. Organizuj jej czas jak mog, eby si nie nudzia. -Zakupami i zwiedzaniem? -To te. Ale przewanie rozmawiamy. Bardzo interesujcych rzeczy si dowiaduj. Zawahaem si. Ciekaw byem, jakich konkretnie, ale Joseph wyranie nie odczuwa potrzeby rozwijania tematu. -Mhm - mruknem, silc si na lekki ton. - Jest gdzie w pobliu? -W tej chwili nie. Pobiega do sklepu. Ale lada chwila powinna wr?ci. Ma oddzwoni? -Nie, nie trzeba. Powiedz jej tylko, e dzwoniem. Gdyby chciaa mimo wszystko zadzwoni, to nigdzie ju dzisiaj nie wychodz. -Powt?rz jej - obieca. I po chwili dorzuci: - Hej, tatku? Chciaem ci o co zapyta. -Tak? -Naprawd zapomniae o rocznicy lubu? Wziem gboki wdech. -A tak - bknem. - Zapomniaem. -Jak to moliwe? -Nie wiem. Pamitaem, e si zblia, ale kiedy nadszed ten dzie, zwyczajnie wyleciao mi z gowy. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. -Ma do ciebie al - powiedzia. -Wiem. W suchawce zapada cisza. 26 -A wiesz dlaczego? - spyta po duszej chwili milczenia.Nie odpowiedziaem mu, ale chyba wiedziaem. Jane po prostu nie chciaa, ebymy skoczyli jak te podstarzae maestwa, kt?re widywalimy czasem, jedzc na miecie, i kt?re zawsze budziy w nas politowanie. Pary te, a jake, s zwykle wobec siebie bardzo uprzejme; m odsuwa onie krzeso albo pomaga jej zdj paszcz, ona poleca mu jaki specja z karty da. A kiedy podchodzi kelner, jedno doprecyzowuje zam?wienie drugiego ze znawstwem nabytym w cigu wsp?lnie spdzonych lat - jajecznica niesolona, tost grubiej posmarowany masem i tym podobne. Ale po zoeniu zam?wienia nabieraj wody w usta. Scz drinki, patrz w okno, czekaj w milczeniu na kelnera z tac. Kiedy ten si zjawia, zamieniaj z nim par s?w - na przykad prosz o dolewk kawy - ale po jego odejciu szybko wycofuj si do swoich wiatk?w. I przez cay posiek zachowuj si jak obcy sobie ludzie, kt?rych przypadek posadzi przy tym samym stoliku. Mona by pomyle, e dotrzymywanie sobie towarzystwa to w ich mniemaniu wysiek niewart zachodu. Moe wycigam zbyt daleko idce wnioski, moe im z tym dobrze, zastanawia mnie tylko, co sprawio, e tak na siebie zobojtnieli. I kiedy Jane bya w Nowym Jorku ni std, ni zowd nasza mnie obawa, e i my jestemy na prostej drodze do takiego finau. Pamitam, e z dusz na ramieniu czekaem na Jane na lotnisku. Nie byo to przyjemne uczucie i odetchnem z ulg, kiedy umiechna si, przechodzc przez bramk i kierujc w moj stron. Odebraem od niej podrczn torb. 27 -Jak podr?? - spytaem.-Dobrze, dzikuj. Nie wiem, co Joseph widzi w tym Nowym Jorku. Te tumy, ten haas. Za adne skarby nie chciaabym tam mieszka. -Wszdzie dobrze, ale najlepiej w domu? -ebywiedzia-westchna.-Ale jestem zmczona. -Wyobraam sobie. Podr?e zawsze mcz. Zamilklimy na chwil. Przeoyem jej torb do drugiej rki. -Co tam u Josepha? - spytaem. -Dobrze. Chyba przybra troch na wadze od czasu, kiedy ostatnio u nas by. -adnych rewelacji poza tym, co mi m?wia przez telefon? -Waciwie nie. Moe tylko tyle, e duo pracuje. Zaniepokoi mnie cie smutku w jej gosie. Zastanawiajc si, skd si bierze, zobaczyem ciskajc si mod par. Wygldali, jakby nie widzieli si od lat. -Ciesz si, e ju wr?cia - powiedziaem. Spojrzaa mi w oczy i odwr?cia si powoli do tamy z bagaami. -Wiem. Tak przedstawiay si nasze sprawy przed rokiem. Chciabym wam oznajmi, e po powrocie Jane z Nowego Jorku wszystko wr?cio do normy, ale nie wr?cio. Byo tak jak przedtem; dni mijay, a my nadal ylimy obok siebie. Nie chodzi o to, e Jane bya na mnie obraona, ale szczliwa te nie bya, a ja, chocia miaem najlepsze chci, nie potrafiem temu zaradzi. Wygldao to tak, jakby nie wiedzie kiedy wyr?s midzy nami mur. P?n j esieni, trzy miesice po przeoczonej rocznicy, byem ju tak niespokojny o nasz zwizek, e postanowiem porozmawia z jej ojcem. 28 Ju widz wasze zdumione miny, ale trzeba zna Noaha Calhouna, eby zrozumie, dlaczego wanie do niego wybraem si tamtego dnia. Przed blisko jedenastu laty, w czterdziestym sz?stym roku maestwa, Noah przeni?s si wraz z on Allie do domu spokojnej staroci w Creekside. Chocia dzielili kiedy oe, Noah sypia teraz sam i nie zdziwio mnie, kiedy nie zastaem go w pokoju. Odwiedzaem go czsto i wiedziaem, e wiksz cz dnia spdza na aweczce nad stawem. Podszedem do okna, eby upewni si, czy i teraz tam siedzi.Nawet z tej odlegoci rozpoznaem go bez trudu; kpki siwych wos?w poddajce si lekkim podmuchom wiatru, przygarbiona sylwetka, jasnoniebieski blezer, kt?ry ostatnio zrobia mu na drutach Kate. Osiemdziesiciosiedmioletni, schorowany czowiek o doniach powykrcanych przez art-retyzm. Nosi zawsze przy sobie fiolk z pastylkami nitrogliceryny i cierpia na raka prostaty, ale lekarzy najbardziej niepokoi stan jego psychiki. Zaprosili kiedy mnie i Jane do gabinetu, kazali usi. Sdzc po ich minach, sprawa bya powana. Poinformowali nas, e Noah miewa omamy i to si nasila. Nie chciao mi si wierzy. Byem przekonany, e znam go lepiej ni inni, a ju na pewno lepiej ni lekarze. By moim najlepszym, zaraz po Jane, przyjacielem, i kiedy zobaczyem teraz jego samotn posta, zrobio mi si al tego czowieka, kt?ry tyle utraci. Wdowcem by od piciu lat, chocia cynicy powiedzieliby, e jego maestwo skoczyo si o wiele dawniej. Allie w ostatnich latach ycia cierpiaa na Alzheimera, a kady chyba przyzna, e to icie szataska choroba. Dezintegruje czowieka powoli, odziera z czowieczestwa. Bo czyme jestemy bez wspomnie, bez marze? Obserwowanie postp?w choroby przypomina ogldanie puszczonego w zwolnionym tempie filmu, kt?rego akcja zmierza ku nieuchronnej tragedii. Odwiedzanie Allie byo bolesne i dla Jane, i dla 29 mnie. Jane chciaa zapamita matk, jak bya kiedy. Rozumiaem to i nigdy nie nalegaem na wizyty w Creekside. Wol nie myle, co przeywa w tamtym okresie Noah.Ale to ju zupenie inna historia. Wyszedem z jego pokoju i ruszyem przez dziedziniec. Poranek by chodny, nawet jak na jesie. Licie poyskiway w skonych promieniach soca, w powietrzu unosi si zapach dymu z komina. Pamitaem, e to bya ulubiona pora roku Allie, i podchodzc do Noaha, ju z daleka wyczuwaem, jaki samotny si teraz czuje. Jak zwykle karmi abdzic. Zatrzymaem si za nim i postawiem na ziemi torb z trzema bochenkami chleba Wonder Bread. Noah prosi mnie, ebym jadc w odwiedziny, zawsze mu go kupowa. -Witaj, Noahu - powiedziaem. Wypadaoby, ebym zwraca si do niego "tato", jak Jane do mojego ojca, ale nie potrafiem jako si przem?c, zreszt Noahowi byo to chyba obojtne. Obejrza si. -Witaj, Wilsonie - powiedzia. - Dziki, e wpade. Pooyem do na jego ramieniu. -Jak leci? -Mogoby lepiej - odpar. A potem z przewrotnym umieszkiem dorzuci: - Ale gorzej te by mogo. To by nasz tradycyjny powitalny dialog. Noah poklepa zapraszajco awk obok. Usiadem i spojrzaem na staw. Pywajce po nim licie przypominay kalejdoskop. W gadkiej jak lustro powierzchni odbijao si bezchmurne niebo. -Przyjechaem, eby ci o co zapyta - zagaiem. -Tak? - M?wic to, Noah oderwa i rzuci do wody kawaek chleba. abdzica wyowia go wprawnym ruchem dzioba i pokna, prostujc dug szyj. -Chodzi o Jane. -Co tam u niej? 30 -Dobrze. - Kiwnem gow i poprawiem si na awce. - Wybiera si do ciebie. - Mogem miao to powiedzie, nie ryzykujc, e skami. Odwiedzalimy go bardzo czsto, czasami razem, czasami osobno. Ciekaw byem, czy rozmawiaj o mnie, kiedy ona wpada tu sama.-A dzieci? -U nich te wszystko dobrze. Anna pisze artykuy do gazety, a Joseph znalaz sobie wreszcie nowe mieszkanie. Chyba w Queens, w kadym razie niedaleko stacji metra. Leslie w ten weekend jedzie z przyjaci?mi na biwak w g?ry. M?wi, e jest najlepsz studentk na swoim roku. Noah, nie odrywajc oczu od abdzicy, pokiwa gow. -Szczciarz z ciebie, Wilsonie - powiedzia. - Chyba zdajesz sobie spraw, jaki z ciebie szczciarz, e wszyscy troje wyroli na takich wspaniaych ludzi. -Zdaj - mruknem. Zamilklimy. Z bliska widziaem wyranie gbokie zmarszczki na jego twarzy i yy pulsujce pod cienk sk?r doni. Wok? nie byo ywego ducha, ch?d zniechca pensjonariuszy do spacer?w. -Zapomniaem o naszej rocznicy lubu - powiedziaem. -O? "- Dwudziestej dziewitej - dodaem. -Mmm. Syszaem za plecami szelest suchych lici poruszanych wiatrem. -Martwi si o nas - przyznaem w kocu. Noah spojrza na mnie. W pierwszej chwili mylaem, e zapyta, dlaczego si martwi, ale on przyjrza mi si tylko spod przymruonych powiek. Potem przeni?s wzrok na staw, rzuci abdzicy kolejny kawaek chleba i odezwa si mikkim, niskim barytonem, w kt?rym pobrzmiewa poudniowy akcent. 31 -Pamitasz, jak czytaem Allie, kiedy zachorowaa?-Pamitam - odparem. Jak m?gbym zapomnie? Czyta jej na gos sw?j pamitnik z czas?w, kiedy oboje byli jeszcze modzi, pamitnik opisujcy histori rodzcej si midzy nimi mioci. I bywao, e suchajc go, Allie, pomimo spustosze poczynionych przez Alzheimera oywiaa si nieco. Nie trwao to zwykle dugo - a w miar postpowania choroby w Og?le ustao - ale kiedy si zdarzao, poprawa stanu zdrowia Allie bya na tyle znaczca, e do Creekside przyjedali specjalici z Chapel Hill zaintrygowani owym fenomenem. Nie ulegao wtpliwoci, e to czytanie pomaga czasem Allie. Ale dlaczego si tak dzieje, nie mogli dociec. -A wiesz, dlaczego to robiem? - spyta Noah. Splotem donie na kolanach. -Chyba wiem. To pomagao Allie. No i obiecae jej. -Tak - westchn - to te prawda. - Przerwa na chwil i sycha byo tylko jego wiszczcy oddech przywo dzcy na myl dwik starego akordeonu. - Ale to nie by jedyny pow?d. Robiem to r?wnie dla siebie. Mao kto wtedy o tym wiedzia. Urwa, ale wyczuwaem, e jeszcze nie skoczy, milczaem wic. W ciszy, jaka zapada, abdzica przestaa kry po stawie i podpyna bliej brzegu. Nie liczc czarnej plamki wielkoci srebrnego dolara, bya biaa jak nieg. Kiedy si przed nami zatrzymaa, Noah podj: -Wiesz, co najbardziej utkwio mi w pamici? - spyta. Byem pewien, e ma na myli te rzadkie dni, kiedy Allie go poznawaa. Pokrciem gow. -Nie. -Zakochiwanie si - powiedzia. - To najlepiej pa mitam. W jej dobrych dniach byo tak, jakbymy zaczynali wszystko od pocztku. - Umiechn si. - To mam wanie na myli, m?wic, e robiem to dla siebie. Czytajc jej, miaem wraenie, e si znowu do niej zalecam, bo ona 32 czasami, ale tylko czasami, znowu si we mnie zakochiwaa, tak jak przed laty. A to najcudowniejsze uczucie na wiecie. Hu ludziom dana jest taka szansa? Mie kogo kochanego, kto po wielekro si w tobie zakochuje?Noah nie oczekiwa chyba ode mnie odpowiedzi, no i si nie doczeka. Jeszcze przez godzin gawdzilimy o dzieciach i jego stanie zdrowia. O Jane ani Allie ju nie wspominalimy. Jednak wracajc do domu, mylaem o naszej wczeniejszej rozmowie. Wbrew obawom lekarzy Noah sprawia wraenie bardziej sprawnego umysowo ni zwykle. Nie tylko wiedzia, e przyjad, ale r?wnie domyla si powodu mojej wizyty. I w typowy dla poudniowc?w okrny spos?b podsun mi rozwizanie mojego problemu. Ju wiedziaem, co mam robi. Rozdzia drugi Musiaem zacz na nowo zabiega o wzgldy mojej ony.Nic prostszego, pomylicie? W czym problem? Fakt, sytuacja, z jakiej startowaem, upraszczaa w pewnym sensie spraw. Mieszkalimy przecie z Jane pod jednym dachem i po trzydziestu spdzonych wsp?lnie latach nie musiehmy zaczyna od zera. Moglimy sobie darowa historie swoich rodzin, zabawne incydenty z dziecistwa, pytania o r?do utrzymania i dociekanie, czy pokrywaj si cele, jakie sobie w yciu postawilimy. Co wicej, niespodzianki, kt?re w pocztkowych stadiach znajomoci ludzie zwykli trzyma w rkawie, w naszym przypadku ujrzay ju wiato dzienne. Dla mojej ony nie byo ju, na przykad, tajemnic, e chrapi, a wic si rzeczy odpadao mi ukrywanie tego przed ni. Ja, ze swej strony, widziaem j chor na gryp, i nie robi ju na mnie wraenia widok jej wos?w, kiedy wstaje rano. Zakadaem, e uwzgldniajc tego typu praktyczne uatwienia, z ponownym rozkochaniem w sobie Jane nie powinienem mie wikszych kopot?w. Wystarczy po prostu odtworzy to, co byo midzy nami w pocztkowym okresie naszego zwizku, tak jak to zrobi Noah, czytajc Allie na gos sw?j pamitnik. Jednak zastanawiajc si nad wyborem 34 odpowiedniej taktyki, zaczem sobie powoli uwiadamia, e waciwie nie wiem, co ona wtedy we mnie widziaa. Chocia mam si za czowieka odpowiedzialnego, nie jest to raczej cecha charakteru, kt?ra pocigaaby w tamtych czasach kobiety. Naleaem mimo wszystko do pokolenia wyu demograficznego, pokolenia luzak?w i egoist?w.Po raz pierwszy zobaczyem Jane w roku tysic dziewiset siedemdziesitym pierwszym. Miaem w?wczas dwadziecia cztery lata, byem na drugim roku prawa na Duke University i uchodziem za powanego studenta. aden z koleg?w z roku nie wytrzyma ze mn na stancji duej ni przez jeden semestr, bo czsto uczyem si do p?na przy zapalonym wietle. Moi byli wsp?lokatorzy postrzegali college jako wiat weekend?w poprzedzielanych nudnymi zajciami, dla mnie natomiast college by furtk do przyszoci. Byem powany, przyznaj, ale niemiao pierwsza zarzucia mi Jane. Poznalimy si w sobotni poranek w kawiarni na miecie. By pocztek listopada, a poniewa nawizaem ostatnio wsp?prac z midzyuczelnianym periodykiem naukowym "Law Review", musiaem przysi fad?w, eby nie opuci si z tego powodu w nauce. Wybraem t kawiarni, wychodzc z zaoenia, e nie spotkam tam raczej adnych znajomych i bd m?g w spokoju posiedzie nad ksikami. Kelnerk, kt?ra podesza do mojego stolika, eby przyj zam?wienie, bya Jane, i do dzi mam ten moment ywo przed oczami. Pamitajc jej ciemne wosy zwizane w koski ogon i czekoladowe oczy piknie si komponujce z lekko oliwkow cer. Bya w niebieskiej sukience i granatowym fartuszku i oczarowa mnie niewymuszony umiech, kt?rym mnie obdarzya jakby z wdzicznoci, e wybraem stolik w jej rewirze. Kiedy spytaa, co poda, wychwyciem w jej gosie poudniowy akcent charakterystyczny dla wschodniej Karoliny P?nocnej. 35 Nie wiedziaem jeszcze, e w kocu um?wimy si na kolacj, ale wr?ciem tam nazajutrz i zajem ten sam stolik. Umiechna si do mnie, kiedy przy nim siadaem, i nie zaprzecz, pochlebio mi, e mnie zapamitaa.Te weekendowe wizyty w kawiarni trway ju miesic, a my nie zaczlimy jeszcze rozmawia, nie znalimy nawet swoich imion, wkr?tce jednak zauwayem, e ilekro ona podchodzi do mojego stolika z dolewk kawy, trac poczucie rzeczywistoci. Nie wiem czemu, ale kojarzya mi si zawsze z zapachem cynamonu. Nie bd ukrywa, e jak na modego mczyzn nie czuem si zbyt swobodnie w kontaktach z pci przeciwn. W szkole redniej ani nie uprawiaem adnego sportu, ani nie udzielaem si w samorzdzie uczniowskim, a byy to grupy cieszce si najwikszym wziciem. Graem dobrze w szachy i zaoyem klub, kt?ry w kocu rozr?s si do jedenastu czonk?w. Niestety, nie byo wr?d nich ani jednej dziewczyny. Ju w trakcie studi?w, mimo braku dowiadczenia, udao mi si um?wi z kilkoma pannami i spdzi z kad miy wiecz?r. Poniewa jednak postanowiem sobie nie angaowa si w powaniejsze zwizki, dop?ki nie bd do tego przygotowany finansowo, nie nawizywaem z adn z tych dziewczt bliszej znajomoci i szybko o nich zapominaem. Ale po wyjciu z kawiarni niejednokrotnie przyapywaem si na tym, e myl o kelnerce z koskim ogonem, a przytrafiao mi si to w najmniej spodziewanych momentach. Nieraz w czasie zaj wyobraaem sobie, e sunie w swoim granatowym fartuszku przez sal wykadow i rozdaje studentom karty da. Te sny na jawie wprawiay mnie w zakopotanie, ale pomimo stara, nie potrafiem si od nich opdzi. Nie wiem, czym by si to wszystko skoczyo, gdyby ona nie przeja w kocu inicjatywy. Wikszo tego poranka przesiedziaam z nosem w ksice, okadzany papierosowym dymem napywajcym od ssiednich stolik?w. Nie zauway- 36 em nawet, kiedy zaczo pada. By to zimny, zacinajcy deszcz, burza, kt?ra nadcigna od g?r. Rzecz jasna, przewidujc taki scenariusz, przezornie zabraem parasol.Kiedy podesza do mojego stolika, podniosem na ni wzrok, pewien, e chce mi dola kawy, ale ona trzymaa fartuszek pod pach. Rozwizaa wstk i wosy spyny kaskad na ramiona. -Nie odprowadziby mnie do samochodu? - spyta a. - Zauwayam, e masz parasol, a nie chciaabym zmokn. Takiej probie nie spos?b byo odm?wi. Zebraem swoje rzeczy, pchnem drzwi, przepuciem j przodem i ruszylimy rami w rami przez gbokie kaue. Kiedy w strugach deszczu przecinalimy ulic, powiedziaa mi, jak ma na imi i e studiuje w Meredith, college'u dla dziewczt. Dodaa jeszcze, e jej wiodcym przedmiotem jest angielski i po uzyskaniu dyplomu chce uczy w szkole podstawowej. Wyb-kaem co w odpowiedzi, koncentrujc si g?wnie na trzymaniu nad ni parasola. Kiedy dotarlimy do jej samochodu, ona, zamiast szybko do niego wsi, odwr?cia si do mnie. -Niemiay jeste - stwierdzia. Nie bardzo wiedziaem, co odpowiedzie, i to chyba wyczytaa z mojej miny, bo rozemiaa si. -Spokojnie, Wilsonie. Tak si skada, e lubi nie miaych. Powinno mnie byo wtedy zastanowi, skd zna moje imi, ale nie zastanowio. Staem, patrzyem, jak makija spywa jej z deszczem po policzkach, a po gowie tuka mi si tylko jedna myl: nigdy w yciu nie widziaem pikniejszej dziewczyny. Moja ona nadal jest pikna. Oczywicie jej uroda jest teraz stonowana, dojrzalsza, Sk?r ma delikatn, ale ju nie tak gadk jak niegdy. Jej 37 biodra si wypeniy, brzuch troch zaokrgli, ale wci czuj to co, patrzc, jak rozbiera si w sypialni.Ostatnio rzadko si kochamy, a jeeli ju, to nie ma w tym dawnej spontanicznoci i namitnoci. Ale nie tych zblie brakowao mi najbardziej. Tskniem za dawno wygasym podaniem w oczach Jane, za zwyczajnym dotykiem albo gestem, kt?ry wiadczyby o tym, e pragnie mnie tak samo jak ja jej. Za czym, czymkolwiek, co daoby mi pewno, e jestem dla niej kim specjalnym. Ale jak to wszystko wskrzesi? - zastanawiaem si. Owszem, wiedziaem, e musz zdobywa Jane na nowo, ale zdawaem sobie r?wnie spraw, e nie bdzie to takie atwe, jak mi si z pocztku wydawao. Istniejca midzy nami zayo, mao e nie uatwiaa - na co z pocztku tak liczyem - to wrcz utrudniaa mi zadanie. Nasze rozmowy przy kolacji byy, na przykad, nacechowane rutyn. Po konsultacji z Noahem, przez kilka tygodni wracaem codziennie z pracy z nowym obmylonym w biurze tematem do wieczornej konwersacji, kt?ry w praktyce okazywa si wymuszony, szybko si wyczerpywa i nim si obejrzelimy, rozmowa znowu schodzia na dzieci lub klient?w i pracownik?w mojej kancelarii. Zaczynaem sobie uwiadamia, e nasze ycie ju od dawna biegnie utartymi koleinami, a w takiej sytuacji nie ma mowy o odnowieniu namitnoci w jakiejkolwiek postaci. Przez te wsp?lnie spdzone lata kade z nas wypracowao sobie wasn metod dopasowywania si do trybu ycia drugiego. Na pocztku maestwa cae dnie-z wieczorami i weekendami wcznie - przesiadywaem w firmie, eby mnie tam zauwaono i kiedy przyjdzie odpowiedni czas, uznano za godnego przyjcia na partnera. Nigdy nie wykorzystywaem w caoci przysugujcych mi urlop?w. Moe troch przesadzaem w tej swojej determinacji przypodobania si Ambry^emu i Saxonowi, ale rodzina si powikszaa 38 i wolaem nie ryzykowa. Teraz zdaj sobie spraw, e pogo za sukcesem w poczeniu z moj wrodzon powcigliwoci coraz bardziej oddalay mnie od ony i dzieci i doszo w kocu do tego, e we wasnym domu traktowany byem jak, nie przymierzajc, go.Podczas gdy ja egzystowaem w swoim wasnym wiatku, Jane miaa pene rce roboty przy dzieciach. Tym peniejsze, im bardziej rosy ich potrzeby i wymagania. Nie ukrywam, byo kilka takich lat, kiedy czciej jadalimy kolacje osobno ni razem, i chocia od czasu do czasu przychodzio mi do gowy, e nie powinno tak by, nie robiem nic, eby ten stan rzeczy zmieni. Moe przywyklimy do takiego ycia? W kadym razie, nawet kiedy dzieci wyfruny ju w wiat, my nadal nie potrafilimy zasypa szczelin, jakie midzy nami powstay. Martwio mnie to, lecz wszelka pr?ba odejcia od rutyny bya jak drenie tunelu yeczk do herbaty. Nie twierdz, e nie pr?bowaem. W styczniu, na przykad, kupiem ksik kucharsk i zabraem si do przyrzdzania wieczornych sobotnich posik?w dla nas dwojga; zaznacz tu, e niekt?re byy cakiem oryginalne i smaczne. Opr?cz regularnych wizyt na polu golfowym, powicaem teraz trzy poranki w tygodniu na dugie spacery po okolicy, eby zrzuci troch kilogram?w. Zagldaem te do ksigarni i dugo buszowaem po p?kach w dziale poradnik?w, szukajc tam podpowiedzi, co by tu jeszcze. Co doradzali eksperci od odwieania maestw? Przede wszystkim skoncentrowa si na czterech "U" - uwaga, uznanie, uczucie i uwodzenie. Pamitam, e pomylaem sobie "to jest to", i skierowaem swoje wysiki na te cztery obszary. Kadego wieczoru, zamiast zaszywa si w gabinecie, spdzaem wicej czasu z Jane, czsto prawiem jej komplementy, a kiedy opowiadaa mi, co robia w cigu dnia, suchaem uwanie i w stosownych chwilach kiwaem gow, eby nie miaa wtpliwoci, e naprawd sucham. 39 Nie udziem si, e te dziaania naprawcze w cudowny spos?b wskrzesz w niej namitno do mnie ani e moja taktyka przyniesie natychmiastowe rezultaty. Zdawaem sobie spraw, e skoro oddalanie si od siebie trwao dwadziecia dziewi lat, to tych kilka tygodni wzmoonego wysiku jest tylko wstpem do dugiego procesu ponownego zbliania. Ale chocia zauwaaem pewne postpy, zanosio si, e proces ten bdzie duszy, ni si spodziewaem. P?n wiosn doszedem do wniosku, e drobne zmiany w yciu codziennym trzeba poprze czym jeszcze, jakim zdecydowanym posuniciem, kt?re uwiadomioby Jane, e jest nadal, i zawsze bdzie, najwaniejsz osob w moim yciu. I pewnego wieczoru, przegldajc album rodzinny, doznaem olnienia.Nazajutrz wstaem peen energii i dobrych intencji. Przygotowany na to, e m?j plan trzeba bdzie wprowadza w ycie dyskretnie i metodycznie, zaczem od wynajcia skrytki pocztowej. I na tym musiaem na razie poprzesta, bo wanie wtedy Noah dosta wylewu. Nie by to jego pierwszy, ale, jak dotd, najpowaniejszy. Przelea blisko osiem tygodni w szpitalu i w tym czasie caa uwaga mojej ony skupiaa si na nim. Odwiedzaa go codziennie, a wieczorami bya zbyt zmczona i przybita, eby dostrzega moje pr?by odwieenia naszego zwizku. Noah wr?ci w kocu do Creekside i wkr?tce znowu karmi abdzic na stawie, ale to zdarzenie uwiadomio nam chyba, jak niewiele czasu mu zostao. Jane czsto pakaa, a ja pocieszaem j i podnosiem na duchu, jak umiaem. Ze wszystkich stara, jakie podejmowaem tamtego roku, to chyba najbardziej j ujo. Albo chciaa mi si odwdziczy za trosk, jak jej okazywaem, albo owocoway moje kilkumiesiczne zabiegi, w kadym razie zaobserwowaem, e znowu zaczyna si do mnie odnosi ciepo i serdecznie. 40 Nie zdarzao si to moe czsto, ale obudzio we mnie nadziej, e sprawy id ku lepszemu.Na szczcie stan zdrowia Noaha stopniowo si poprawia. Skoczy si lipiec, zacz sierpie, zbliaa si nastpna po tamtej przeoczonej przeze mnie rocznica lubu. Dziki dugim spacerom po okolicy, kt?re od jakiego czasu regularnie uprawiaem, straciem dobre par kilo, weszo mi te w zwyczaj zagldanie codziennie do skrytki pocztowej i wyjmowanie z niej zam?wionych pozycji. Nad swoim specjalnym projektem pracowaem wycznie w biurze, eby Jane niczego si nie domylia. Ponadto, postanowiem wzi dwutygodniowy - najduszy z dotychczasowych - urlop z okazji naszej trzydziestej rocznicy, eby spdzi ten czas z Jane. Majc wci w pamici swoj zeszoroczn wpadk, chciaem, eby ta rocznica na dugo zapada jej w pami. W pitek, pitnastego sierpnia, w m?j pierwszy wiecz?r na urlopie i dokadnie na osiem dni przed rocznic, wydarzyo si co, czego ani ja, ani Jane nigdy nie zapomnimy. Relaksowalimy si w salonie. Ja czytaem, zagbiony w swoim ulubionym fotelu, biografi Teodora Roosevelta, Jane przegldaa jaki katalog. Nagle do domu wpada Anna. Mieszkaa jeszcze w New Bern, ale wpacia ju zaliczk na mieszkanie w Raleigh i za dwa tygodnie mieli si tam przeprowadzi z Keithem, kt?ry rozpoczyna pierwszy rok stau w Duke Medical School. Pomimo upau ubrana bya na czarno. W kadym uchu miaa po dwa kolczyki, a kolor szminki wyda mi si przynajmniej o dwa odcienie za ciemny. Zdyem ju jednak przywykn do jej upodobania do gotyku. Kiedy usiada naprzeciwko nas, znowu stwierdziem, e jest bardzo podobna do matki. Bya zarumieniona i wyamywaa sobie nerwowo palce. 41 -Mamo, tato - zacza - mam wam co do zakomunikowania. Jane usiada prosto i odoya katalog. Widocznie zorientowaa si po gosie Anny, e to co powanego. Anna ostatni raz zachowywaa si w ten spos?b, kiedy oznajmiaa nam, e przeprowadza si do Keitha. Wiem, wiem. Ale bya dorosa. Co ja mogem? -O co chodzi, kochanie? - spytaa Jane. Anna przeniosa wzrok z Jane na mnie i z powrotem na Jane, po czym wzia gboki oddech i powiedziaa: -Wychodz za m. Ju dawno podejrzewaem, e dzieci s po to, by wbija w dum i zaskakiwa swoich rodzic?w, i owiadczenie Anny tylko mnie w tym podejrzeniu utwierdzio. W zasadzie zaskakujce jest wszystko, co wie si z posiadaniem dzieci. Panuje powszechne przekonanie, e najtrudniejszy jest pierwszy rok maestwa, ale w naszym przypadku to si nie sprawdzio. Najtrudniejszym nie by te si?dmy rok, rzekomo kryzysowy. Nie, dla nas najwikszym wyzwaniem - nie Uczc tych kilku ostatnich - byy lata, w kt?rych na wiat przychodziy nasze dzieci. Niekt?rzy, zwaszcza ci, kt?rzy dopiero przygotowuj si do roli rodzic?w, wyobraaj sobie pierwszy rok ycia dziecka jako sielank z gaworzcym sodko dzidziusiem i umiechnitymi, rozanielonymi rodzicami. Moja ona do dzisiaj nazywa ten okres "znienawidzonymi latami". M?wi to oczywicie z przymrueniem oka, ale podejrzewam, e podobnie jak ja, nie chciaaby przeywa ich ponownie. Za pod sowem "znienawidzone" Jane rozumie, co nastpuje: zdarzay si takie chwile, kiedy nienawidzia praktycznie wszystkiego. Nienawidzia swojego wygldu i samo- 42 poczucia. Nienawidzia kobiet, kt?rych nie bol piersi i kt?re mieszcz si bez problemu w starych ubraniach. Nienawidzia tustej cery i pryszczy przypominajcych do zudzenia trdzik wieku dojrzewania. Ale w najwiksze rozdranienie wpdza j brak snu, i dostawaa biaej gorczki, suchajc opowieci o niemowltach, kt?re przesypiaj smacznie cae noce. Na dobr spraw nienawidzia kadego, komu udawao si przespa jednej nocy wicej ni trzy godziny z rzdu, i podejrzewam, e nienawidzia r?wnie mnie za rol, jak w tym wszystkim odgrywam. Si rzeczy nie mogem karmi piersi, a poniewa ciko pracowaem w swojej kancelarii, musiaem si czasem przespa w pokoju gocinnym, eby nastpnego dnia nie pa w biurze na nos. Jestem pewien, e intelektualnie to rozumiaa, ale czsto nie byo tego po niej wida.-Dzie dobry-witaem j, dajmy na to, Medy saniajc si na nogach, wchodzia rano do kuchni. - Jak mina noc? Zamiast odpowiedzie, fukaa tylko z irytacj i sigaa po dzbanek z kaw. -Czsto wstawaa? - pytaem ostronie. -Ty by tygodnia nie wytrzyma. Jak na zawoanie zaczynao paka dziecko. Jane zgrzytaa zbami, odstawiaa z hukiem kubek z kaw i z min cierpitnicy, kt?ra nie rozumie, za co B?g j tak dowiadcza, wybiegaa z kuchni. Z czasem zmdrzaem i przestaem si do mej w og?le odzywa. Tak byo bezpieczniej. Faktem jest r?wnie, e pojawienie si dziecka zmienia w zasadniczy spos?b podstawy funkcjonowania zwizku maeskiego. Nie jestecie ju tylko mem i on, stajecie si r?wnie matk i ojcem, i jak noem uci znika miejsce na wszelk spontaniczno. Chcecie zje kolacj na miecie? Musicie uprosi jej rodzic?w, eby posiedzieli przy dziecku albo zorganizowa jak opiekunk. W kinie wywietlaj 43 nowy film? Przez rok nie bylimy na adnym. Jaki wypad za miasto w weekend? Nawet przez myl nam to nie przeszo. Nie mielimy w og?le czasu na to wszystko, co kiedy pomogo nam si w sobie zakocha - na spacery, rozmowy, na bycie sam na sam - i oboje ciko to znosilimy.Ale najbardziej da si nam we znaki pierwszy rok. Kiedy pytaj mnie, jak to jest by rodzicem, odpowiadam, e nie ma trudniejszego sprawdzianu, ale w zamian czowiek dowiaduje si, co to znaczy bezwarunkowa mio. Wszystko, co robi dziecko, wydaje si rodzicom czym najcudowniejszym. Nigdy nie zapomn dni, kiedy kade z moich dzieci po raz pierwszy si do mnie umiechno. Pamitam, jak klaskaem i jak zy pyny Jane po policzkach, kiedy nasze maluchy stawiay pierwsze kroczki. Nic nie wprawia w tak eufori, jak trzymanie na rkach picego dzidziusia i zachodzenie w gow, jak to moliwe, eby nam a tak na nim zaleao. Tamte chwile do tego stopnia wryy mi si w pami, e przypominam je sobie teraz z najdrobniejszymi szczeg?ami. Wszelkie problemy - cho tyle tu o nich rozprawiam - s tylko odlegymi mglistymi obrazami, kt?re wydaj si bardziej wspomnieniem sennego koszmaru ni rzeczywistoci. Nie, nie ma niczego takiego, co daoby si por?wna z posiadaniem dzieci, i pomimo trudnoci, z kt?rymi musielimy si kiedy boryka, jestem szczliwy, e udao nam si stworzy tak rodzin. Ale, jak ju powiedziaem, ycie nauczyo mnie, e trzeba by przygotowanym na niespodzianki. Jane zerwaa si z piskiem z sofy i porwaa Ann w objcia. Oboje bardzo lubilimy Keitha. Kiedy zoyem Annie gratulaq"e i te j ucisnem, umiechna si tajemniczo. -Och, kochanie - powt?rzya Jane - to cudownie... 44 Jak ci si owiadczy? Kiedy? Chc wszystko usysze... Poka piercionek...Ten grad pyta urwa si nagle, kiedy Anna zacza krci gow. Mojej onie zrzeda mina. -To nie bdzie lub, o jakim mylisz, mamo - powie dziaa Anna. - yjemy ju ze sob i adne z nas nie chce robi z tego wielkiego halo. Nie potrzebujemy nowego miksera ani salaterki. Mnie jej sowa nie zaskoczyy. Anna, jak ju wspomniaem, zawsze wszystko robia po swojemu. -Och... - zacza Jane, ale zanim zdya powiedzie wicej, Anna wzia j za rk. -I co jeszcze, mamo. Co wanego. Popatrywaa niepewnie to na mnie, to na Jane. -Chodzi o to... no, wiecie sami, jak jest z dziadkiem, prawda? Kiwnlimy gowami. Anna, jak wszystkie moje dzieci, bya bardzo przywizana do Noaha. -Ten wylew i w og?le... bylimy u niego i Keith jest dziadkiem zachwycony... - Urwaa. Jane cisna j ponag lajco za rk. - No wic, chcemy si pobra, dop?ki on jest w miar zdrowy, a przecie nie wiadomo, ile czasu mu jeszcze zostao. Zastanawialimy si nad moliwymi datami, i biorc pod uwag to, e Keith za dwa tygodnie rozpoczyna ten sta w Duke i e ja tam z nim jad, i e zdrowie dziadka... no wic, chcielibymy si dowiedzie, czy nie bdziecie mieli nic przeciwko, jeli... Zawiesia gos i zatrzymaa wreszcie wzrok na Jane. -Tak? - szepna Jane. Anna wzia gboki oddech. -Chcielibymy wzi lub w przysz sobot. Wargi Jane uoyy si w mae okrglutkie O. Anna m?wia dalej, wyranie zdeterminowana, eby wyrzuci z siebie wszystko, zanim jej przerwiemy. 45 -Wiem, e to wasza rocznica lubu i, oczywicie, nie obrazimy si, jeli powiecie "nie", ale pomylelimy sobie, e to by by wspaniay spos?b uhonorowania was obojga. Za wszystko, co dla siebie zrobilicie, za wszystko, co zrobiKcie dla mnie. To chyba najlepszy spos?b. Od razu m?wi, e mylimy o czym kameralnym, lub cywilny i ewentualnie kolacja w rodzinnym gronie. Nie chcemy adnych prezent?w ani ekstrawagancji. Co wy na to?Zerknem na Jane. Jej mina m?wia sama za siebie. Rozdzia trzeci My te kr?tko bylimy narzeczestwem.Po skoczeniu prawa rozpoczem prac w kancelarii Ambry'ego i Saxona. Joshua Tundle nie by jeszcze wtedy partnerem, lecz takim samym jak ja szeregowym prawnikiem i mia gabinet naprzeciwko mojego. Pochodzi z Pol-locksville - maej osady dwadziecia kilometr?w na poudnie od New Bern - ukoczy prawo na East Carolina University i w pierwszym roku mojej pracy w firmie pyta mnie czsto, jak adaptuj si do ycia w maym miasteczku. Nie ukrywaem przed rum, e nie tak wyobraaem sobie swoj karier zawodow. Bdc na studiach, zakadaem, e podejm prac w wielkim miecie jak moi rodzice, a wyldowaem na posadzie w rodzinnej miecinie Jane. Przeniosem si tam ze wzgldu na ni, ale nie powiem, ebym kiedykolwiek tego aowa. New Bern nie jest moe miastem uniwersyteckim ani wanym orodkiem naukowym, ale braki w wielkoci nadrabia charakterem. Ley sto pidziesit kilometr?w na poudniowy wsch?d od Raleigh, na r?wninie, wr?d sosnowych las?w i szerokich, wolno pyncych rzek. Sonawe wody rzeki Neuse, kt?ra je omywa, zdaj si z godziny na godzin zmienia kolor z szarego 47 o wicie na niebieski w soneczne popoudnia i brzowy o zachodzie soca. W nocy przypomina pynny wgiel.Moja kancelaria mieci si w centrum, w ssiedztwie starej dzielnicy, i po lunchu spaceruj czasami midzy zabytkowymi domami. New Bern zaoone zostao przez szwajcarskich i niemieckich osadnik?w w roku tysic siedemset dziesitym, co czyni je drugim najstarszym miastem w Karolinie P?nocnej. Kiedy tu przyjechaem, wiele opuszczonych zabytkowych dom?w stao w ruinie. Przez trzydzieci lat, jakie upyny od tamtego czasu, zaszy ogromne zmiany. Nowi waciciele stopniowo przywracali tym perekom architektury dawny blask i teraz, po kr?tkiej przechadzce midzy nimi, czowiek nabiera przekonania, e odnowa moliwa jest nawet w najmniej spodziewanym czasie i miejscu. Zainteresowani architektur mog podziwia w oknach rcznie wyrabiane szybki, starowieckie mosine okucia na drzwiach i rcznie strugane boazerie stanowice dopenienie dla pod?g z skatych sosnowych desek. Stylowe, wychodzce na ulice werandy pamitaj jeszcze czasy, kiedy ludzie przesiadywali na nich wczesnymi wieczorami, delektujc si rzadkimi powiewami bryzy. Ulice biegn cienistymi szpalerami db?w i dereni, a kadej wiosny kwitn przy nich tysice azalii. Kr?tko m?wic, jest to jedno z najpikniejszych miejsc na ziemi. Jane dorastaa na przedmieciach, w dawnym, blisko dwustuletnim plantatorskim domu. Zosta odrestaurowany pieczoowicie przez Noaha po drugiej wojnie wiatowej i tak jak wiele innych starych dom?w w miasteczku emanuje dostojnoci, kt?r budynki nasikn mog tylko z upywem czasu. Odwiedzam czasami ten stary dom. A to wracajc z pracy, a to po drodze do sklepu, kiedy indziej zn?w wybieram si tam w tym tylko konkretnym celu. To jeden z moich sekret?w, bo Jane nic o tym nie wie. Na pewno nie miaaby mi 48 tego za ze, ale zachowywanie owych wizyt w tajemnicy sprawia mi frajd. Napenia mnie poczuciem tajemniczoci i przynalenoci do wsp?lnoty, bo przecie kady ma swoje sekrety, nie wyczajc mojej ony. Rozgldajc si po ogrodzie, zastanawiam si czasem, jakie te ona skrywa tajemnice.O moich wizytach wie tylko jeden czowiek. Nazywa si Harvey Wellington, jest mniej wicej w moim wieku, czarny, i mieszka po ssiedzku w maym drewnianym domku. Dawniej w duym domu suy zawsze kto z jego rodziny, on za jest teraz pastorem w miejscowym kociele baptyst?w. Zawsze by blisko zwizany z ca rodzin Jane, zwaszcza z ni, ale od kiedy Allie i Noah przenieli si do Creekside, kontakty midzy nami ograniczaj si do boonarodzeniowych kartek, kt?rymi co roku si wymieniamy. Przyjedajc tutaj, widuj go, jak stoi na rozpadajcej si werandzie swojego domku, ale odlego jest spora i nie spos?b odczyta z jego miny, co myli, kiedy mnie widzi. Rzadko wchodz do domu Noaha. Od przeprowadzki Noaha i Allie do Creekside stoi zabity deskami, a po-przykrywane biaymi pachtami meble przywodz na myl halloweenowe duchy. Wol pospacerowa po terenie posesji. Krocz powoli wirowym podjazdem, potem wzdu ogrodzenia, dotykajc supk?w; zachodz na tyy domu, gdzie przepywa rzeka. Jest tu wsza ni na wysokoci miasta i zdarzaj si chwile, kiedy zdaje si zastyga w bezruchu, a wtedy w jej lustrzanej powierzchni odbija si niebo. Czasami zatrzymuj si na skraju przystani i patrz na to odbijajce si w wodzie niebo, zasuchany w szelest poruszanych lekkim wietrzykiem lici. Czasami staj pod altank, kt?r Noah zbudowa zaraz po lubie. Allie kochaa kwiaty i Noah zaoy dla niej r?any ogr?d w ksztacie koncentrycznych serc, widoczny z okien sypialni, z konwencjonaln, trzypoziomow fontann 49 porodku. Zainstalowa te rzd reflektor?w, dziki kt?rym kwiaty mona byo podziwia r?wnie po zmierzchu. Efekt by oszaamiajcy. Do ogrodu wchodzio si przez rcznie rzebion altank, a poniewa Allie bya artystk, zar?wno altanka, jak i ogr?d pojawiay si czsto na obrazach, kt?re malowaa, obrazach, kt?re, cho pikne, nie wiedzie czemu tchn smutkiem i melancholi. Teraz niepielgnowany r?any ogr?d zdzicza i zar?s chwastami, altanka zestarzaa si i rozescha, ale ilekro tam stan, ogarnia mnie wzruszenie. Prowadzc prace konserwacyjne, Noah stara si nada zar?wno budynkowi, jak i ogrodowi z altank niepowtarzalny charakter. Czsto wodz opuszkami palc?w po rzebieniach i patrz na r?e, szukajc w nich natchnienia, kt?re wci mi si wymyka.Przyjedam tu, bo to dla mnie miejsce szczeg?lne. To przecie tutaj po raz pierwszy uwiadomiem sobie, e zakochaem si w Jane, i chocia wiem teraz, e lepiej swoich uczu ulokowa nie mogem, to przyznam, e do dzi nie pojmuj, jak mogo do tego doj. Na pewno nie miaem zamiaru zakochiwa si w Jane, kiedy w tamten sotny dzie tysic dziewiset siedemdziesitego pierwszego roku odprowadzaem j do samochodu. Ledwie j znaem, jednak stojc pod parasolem i patrzc za jej oddalajcym si autem, uprzytomniem sobie nagle, e chc si z ni znowu spotka. Wieczorem pr?bowaem si uczy, ale w uszach rozbrzmieway mi wci echem jej sowa. "Spokojnie, Wilsonie, powiedziaa. Tak si skada, e lubi niemiaych". Zy sam na siebie, e zamiast wkuwa, bujam mylami w obokach, odoyem ksik i wstaem od biurka. Nie mam ani czasu, ani chci na adne amory, powiedziaem 50 sobie. Krc po pokoju i analizujc sw?j napity rozkad zaj - ze szczeg?lnym uwzgldnieniem denia do jak najrychlejszego osignicia finansowej niezalenoci - zadecydowaem w kocu, e moja noga nie postanie ju w tamtej kawiarni. Nie jest to decyzja atwa, ale waciwa, pomylaem, i postanowiem wicej o tym nie myle.Od nastpnego tygodnia uczyem si w bibliotece, ale skamabym, twierdzc, e nie widywaem Jane. Kadej nocy rozpamitywaem na nowo nasze kr?tkie spotkanie; jej dugie wosy, barw gosu, spokojne spojrzenie, kiedy stalimy na deszczu. Im usilniej staraem si o niej nie myle, tym wyrazistsze staway si te obrazy. Zdaem sobie spraw, e nie wytrwam w swoim postanowieniu duej ni tydzie, i w sobot rano signem po kluczyki. Nie jechaem do kawiarni, eby si z Jane um?wi. Jechaem tam, by udowodni sobie, e to tylko chwilowe zauroczenie. To dziewczyna jakich wiele, wmawiaem sobie, i wystarczy, e jeszcze raz j zobacz, a przekonam si, e nie ma w niej niczego nadzwyczajnego. Parkujc samoch?d przed lokalem, byem ju niemal pewien, e przem?wiem sobie do rozsdku. Kawiarnia bya jak zwykle zatoczona. Przepchnem si przez grup wychodzcych mczyzn i zajem miejsce przy tym samym co zawsze stoliku. Przetarty niedawno blat by jeszcze wilgotny, wytarem go wic do sucha papierow serwetk i rozoyem podrcznik. Kartkowaem go z pochylon gow, udajc, e jestem pochonity szukaniem odpowiedniego rozdziau, ale jakim sz?stym zmysem wyczuwaem, e ona ju si do mnie zblia. Podniosem wzrok dopiero, kiedy zatrzymaa si przy moim stoliku i... zdbiaem. To nie bya Jane. Staa nade mn jaka kobieta po czterdziestce, z kieszonki fartuszka wystawa bloczek zam?wie, za ucho miaa zatknity dugopis. -Kawusi na rozbudzenie? - spytaa. Wesoy, poufay 51 ton sugerowa, e pracuje tu nie od dzi. Dziwne, e wczeniej jej nie zauwayem.-Tak, poprosz. -Si robi - zawierkaa, upuszczajc na stolik menu. Kiedy odesza, rozejrzaem si i zobaczyem Jane wychodzc z talerzykami z kuchni. Kierowaa si w drugi koniec sali. Obserwowaem j przez chwil, ciekaw, czy mnie zauwaya, ale ona, zaabsorbowana swoimi obowizkami, nie spojrzaa nawet w moj stron. Z daleka nie widziaem niczego magicznego w jej ruchach ani wygldzie. Odetchnem z ulg przekonany, e otrzsnem si wreszcie z tej osobliwej fascynacji, kt?ra ostatnio tak mi doskwieraa. Dostaem kaw, zoyem zam?wienie i znowu wsadziem nos w ksik. Zdyem przeczyta p? strony, kiedy usyszaem: -Cze, Wilsonie. Podniosem wzrok. Nade mn staa umiechnita Jane. -Nie przyszede w zeszy weekend - cigna swobod nym tonem. - Ju mylaam, e ci sposzyam. Zamurowao mnie. Z trudem przeknem lin. Wydaa mi si jeszcze pikniejsza, ni j zapamitaem. Nie wiem, jak dugo gapiem si tak na ni oniemiay, ale musiao to troch trwa, bo na jej twarzy odmalowa si niepok?j. -Wilsonie? - zapytaa. - Dobrze si czujesz? -Tak - wykrztusiem. W gowie miaem pustk. Popatrzya na mnie podejrzliwie. -Mhm... no c?. Przepraszam, e nie zauwayam, jak wchodzisz. Posadziabym ci w swoim rewirze. Jeste przecie, byo nie byo, moim staym klientem. -Tak - bknem ni w pi, ni w dziewi, ale wygldao na to, e w jej obecnoci jestem w stanie wydusi z siebie tylko tyle. Spodziewaa si chyba, e usyszy ode mnie co wicej, bo zauwayem na jej twarzy wyraz zawodu. 52 -Widz, e jeste zajty - powiedziaa, pokazujcruchem gowy ksik. - Podeszam tylko, eby si przywi ta i podzikowa ci za odprowadzenie do samochodu. Smacznego. Odwracaa si ju, kiedy zdoaem wreszcie przeama urok, jaki na mnie rzucia. -Jane? - wyksztusiem. -Tak? Odchrzknem. -Czy m?gbym odprowadzi ci jeszcze kiedy do samo chodu? Nawet jeli nie bdzie padao? Przygldaa mi si przez chwil bez sowa. -Byoby mio, Wilsonie. -To moe dzisiaj? Umiechna si. -Czemu nie. Odwr?cia si, a ja zawoaem za ni: -Jeszcze jedno, Jane! Obejrzaa si przez rami. -Tak? Ju wiedziaem, po co tak naprawd tu przyszedem. Pooyem donie na otwartym podrczniku, jakbym chcia zaczerpn si ze wiata, kt?ry znam i rozumiem. -Czy um?wiaby si ze mn w ten weekend? Bawio j chyba, e zajo mi to tyle czasu. -Chtnie, Wilsonie. A si wierzy nie chciao, e teraz, bez maa trzydzieci lat p?niej, siedzimy w tym pokoju i syszymy od naszej c?rki, e wychodzi za m. Po zaskakujcym owiadczeniu Anny, e lub ma by formalny i skromny, zrobio si cicho jak makiem zasia. Jane wygldaa w pierwszej chwili jak raona gromem, ale 53 v pozbierawszy szybko myli, zacza krci gow i szepta z narastajc determinacj: -Nie, nie, nie... Jeli dobrze si zastanowi, takiej reakcji mona si byo po niej spodziewa. Wydaje mi si, e dla kadej matki najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem w yciu jest za-mp?jcie c?rki. Wok? instytucji lubu powsta cay przemys i jest rzecz naturaln, e matki maj swoje wyidealizowane wizje przebiegu caej ceremonii. Pomysy Anny stanowiy racy kontrast z tym, jak Jane wyobraaa sobie luby swoich c?rek, i chocia to Anna, nie ona, wychodzia za m, Jane nie potrafia wyrzec si swoich dopitych na ostatni guzik i od dawna houbionych plan?w. Nie miaa nic przeciwko temu, eby Anna i Keith pobrali si w dniu rocznicy naszego lubu - kto jak kto, ale ona najlepiej zdawaa sobie spraw ze stanu zdrowia Noaha, a przecie Anna i Keith za dwa tygodnie wyjedali. Nie, jej sprzeciw budzi fakt, e chc wzi tylko lub cywilny. Nie podobao jej si te, e na przygotowania pozostao zaledwie osiem dni i e Anna, zamiast hucznego wesela, przewiduje tylko skromn uroczysto w wskim -gronie rodzinnym. Siedziaem cicho i przysuchiwaem si negocjacjom, kt?re ruszyy pen par. -A Sloanowie? - zaperzya si Jane. - Obra si, jeli ich nie zaprosisz. Albo John Peterson? Tyle lat uczy ci gry na fortepianie i wiem, jak go lubisz. -Wielkie mi wydarzenie - fukna Anna. - I tak yjemy ju z Keithem. Ludzie od dawna traktuj nas jak maestwo. -No a fotograf? Na pewno chcecie mie jakie pamitkowe zdjcia. -Kto przecie bdzie mia ze sob aparat - odrzeka Anna. - A wy to ju na pewno. Nigdzie si bez niego nie ruszacie. 54 Tu Jane pokrcia gow i zacza tumaczy Annie, e to najwaniejszy dzie w jej yciu, na co Anna odparowaa, e i bez tej caej otoczki maestwo bdzie maestwem. Nie szo na noe, ale wida byo wyranie, e s w impasie.W wikszoci tego rodzaju spraw oddaj Jane inicjatyw, zwaszcza jeli chodzi o dziewczta, teraz jednak uznaem, e ten przypadek wymaga mojej mediacji. -Moe da si osign kompromis - wtrciem, po prawiajc si w fotelu. Anna i Jane spojrzay na mnie wyczekujco. -Wiem, e mylami jeste ju przy nastpnym weekendzie - zwr?ciem si do Anny - ale naprawd miaaby nam za ze, gdybymy opr?cz rodziny zaprosili jeszcze kilka os?b? Oczywicie, biorc na siebie zwizany z tym kopot? -Nie wiem, czy starczy na to czasu... - zacza Anna. -A pozwolisz nam spr?bowa? Negocjacje cigny si jeszcze przez godzin, ale w kocu udao si osign porozumienie. Po tym, jak zabraem gos w dyskusji, Anna staa si, o dziwo, bardzo ustpliwa. Powiedziaa, e zna pastora, kt?ry na pewno zgodzi si odprawi ceremoni w przyszy weekend. Jane, widzc, e z jej pierwotnych plan?w co si jednak ostanie, wypogodzia si i uspokoia. A ja mylaem nie tylko o zamp?jciu mojej c?rki, ale r?wnie o zbiegajcej si z nim trzydziestej rocznicy naszego lubu. I nie miaem najmniejszych wtpliwoci, kt?re z tych dw?ch wydarze bdzie doniolejsze. Dom, w kt?rym mieszkamy z Jane, stoi nad rzek Trent. W tym miejscu ma ona prawie kilometr szerokoci. Wieczorami siadam niekiedy na pomocie i patrz, jak jej wody poyskuj w ksiycowej powiacie. Czasami, w pewnych warunkach pogodowych, rzeka wyglda jak ywa istota. 55 W odr?nieniu od domu Noaha, nasz nie ma obiegajcej go werandy. Zosta zbudowany w erze klimatyzacji i telewizji, wynalazk?w, kt?re zniechcaj ludzi do przesiadywania na zewntrz. Kiedy ogldalimy go po raz pierwszy, Jane, urzeczona widokiem roztaczajcym si z okien od podw?rka, zadecydowaa, e skoro nie moe mie werandy, to bdzie miaa przynajmniej pomost. Bya to pierwsza z licznych drobnych przer?bek, po kt?rych ze spokojnym sumieniem moglimy nazwa budynek swoim domem.Po wyjciu Anny Jane siedziaa jeszcze jaki czas na sofie, wpatrzona w rozsuwane przeszklone drzwi. Nie potrafiem odczyta z jej twarzy, o czym myli, a zanim zdyem o to zapyta, wstaa i wysza na zewntrz. Domylajc si, e przeya tego wieczoru szok, poszedem do kuchni i otworzyem butelk wina. Jane nie przepadaa za alkoholem, ale od czasu do czasu wypijaa lampk wina, i pomylaem sobie, e dzisiaj te ni nie pogardzi. Wyszedem z kieliszkiem na taras. Noc rozbrzmiewaa rechotem ab i graniem wierszczy. Ksiyc jeszcze nie wzeszed, w oknach wiejskich posiadoci za rzek paliy si wiata. Zerwa si lekki wietrzyk i odezway si wiatrowe dzwoneczki, kt?re zeszego roku daa nam na Gwiazdk Leslie. Poza tym byo cicho. W blasku sabej lampy owietlajcej pomost profil Jane przypomina mi greck rzeb i po raz nie wiadomo kt?ry uderzyo mnie, jak mao si zmienia od czasu, kiedy si poznalimy. Syciem oczy widokiem jej zdecydowanie zarysowanych koci policzkowych i penych ust, rad, e nasze c?rki bardziej podobne s do niej ni do mnie. Spodziewaem si, e teraz, kiedy jedna z nich wychodzi za m, ujrz t twarz promieniujc szczciem. Jakie byo moje zdumienie, kiedy podszedszy bliej, stwierdziem, e Jane pacze. 56 Zawahaem si. Przemkno mi przez myl, e moe chce by sama i popeniem bd, wychodzc tu za ni. Ale zanim zdyem zawr?ci, Jane, jakby wyczuwajc moj obecno, obejrzaa si przez rami.-O, jeste - odezwaa si, pocigajc nosem. -Dobrze si czujesz? - spytaem. -Tak. - Ale po chwili zastanowienia pokrcia gow. - To znaczy nie. Waciwie to sama nie wiem, jak si czuj. Podszedem i postawiem kieliszek na barierce. W ciemnoci wino wygldao jak oliwa. -Dzikuj - powiedziaa. Upia yczek, odetchna gboko i zapatrzya si w wod. -To wanie caa Anna - powiedziaa. - Chyba nie powinnam czu si zaskoczona, ale mimo wszystko... Zawiesia gos i odstawia kieliszek. -Mylaem, e lubisz Keitha. -Bo lubi. - Kiwna gow. - Ale tydzie? Nie wiem, skd ona bierze te pomysy. Jeli ju tak to sobie wykoncypowaa, to nie rozumiem, dlaczego nie wzia po prostu cichego lubu w tajemnicy przed wszystkimi i nie postawia nas przed faktem dokonanym. -Tak by wolaa? -Nie. Chyba bym si wcieka. Umiechnem si. Jane zawsze bya szczera. -Tylko e tyle jest do zaatwienia - cigna - i nie mam pojcia, jak my si z tym uwiniemy. Nie upieram si przy urzdzaniu wesela w sali balowej hotelu Plaa, ale przecie powinien na nim by fotograf. Albo chocia kilka najbliszych koleanek. -Wydawao mi si, e w tej kwestii doszlimy z Ann do porozumienia. Jane zawahaa si, a potem, starannie dobierajc sowa, podja: 57 -Ona chyba nie zdaje sobie sprawy, jak czsto bdziewracaa wspomnieniami do dnia lubu. Zachowuje si tak, jakby nie widziaa w tym niczego nadzwyczajnego. -Zapamita ten dzie na zawsze, obojtne, jaki bdzie. Jane przymkna oczy i dugo ich nie otwieraa. -Nic nie rozumiesz - powiedziaa. Chocia nie rozwina tematu, wiedziaem doskonale, co miaa na myli. Jane chciaa po prostu uchroni Ann przed bdem, kt?ry sama kiedy popenia. Moja ona wci nie moe przebole, e nasz lub by, jaki by. Pobralimy si tak, jak ja sobie tego yczyem i chocia bior na siebie ca odpowiedzialno, to na moj decyzj znaczcy wpyw mieli moi rodzice. Moi rodzice, w odr?nieniu od wikszoci obywateli tego kraju, byli ateistami i w takim duchu zostaem wychowany. Pamitam, e w dziecistwie intrygowa mnie Koci? i tajemnicze rytuay, o kt?ry czytaem, ale w moim domu o religii nigdy si nie rozmawiao. Zdawaem sobie spraw, e co r?ni mnie od r?wienik?w, ale specjalnie si tym nie przyjmowaem. Teraz jest inaczej. Uwaam moj wiar chrzecijask za najwikszy dar, jaki kiedykolwiek otrzymaem, i kiedy patrz wstecz, dochodz do wniosku, e chyba ju wiem, czego dawniej tak mi w yciu brakowao. Dowodz tego lata, kt?re przeyem z Jane. Jane, podobnie jak jej rodzice, bya osob gboko wierzc, i to ona zacigna mnie w kocu do kocioa. Kupia te bibli. Czytywalimy j co wiecz?r, i to Jane wyjaniaa mi kwestie, kt?rych z pocztku nie rozumiaem. Ale to stao si dopiero po lubie. Jeli w latach, przez kt?re ze sob chodzilimy, wystpo- 58 way midzy nami jakie tarcia, to ich g?wnym r?dem by m?j brak wiary, i z pewnoci zdarzao si, e Jane zadawaa sobie w duchu pytanie, czy do siebie pasujemy. Powiedziaa mi kiedy, e gdyby nie bya przekonana, e w kocu uznam Jezusa Chrystusa za swego Zbawiciela, nie wyszaby za mnie. Wiedziaem, e komentarz Anny wywoa u niej bolesne wspomnienia, bo taki sam brak wiary sprawi, e wzilimy lub na schodach budynku sdu. Byem wtedy zdania, e przysiga maeska zoona w kociele uczyniaby ze mnie hipokryt.Jeszcze jednym powodem, dla kt?rego lubu udziela nam urzdnik, nie pastor, bya duma. Nie chciaem, eby rodzice Jane, chocia do ubogich nie naleeli, pacili za tradycyjny lub kocielny. Teraz, sam bdc rodzicem, uwaam taki gest za co zupenie naturalnego, w?wczas jednak wychodziem z zaoenia, e sam powinienem ponosi wszelkie koszty. Skoro nie sta mnie na przyzwoite wesele, rozumowaem, to wesela nie bdzie. Waciwie to mogem sobie wtedy pozwoli na urzdzenie wystawnego przyjcia, lecz al mi byo pienidzy. Chocia pracowaem od niedawna, zarabiaem dosy dobrze, z tym, e odkadaem kadego centa na zaliczk za dom. Nasz pierwszy dom kupilimy zaledwie dziewi miesicy po lubie, ale wtedy wiedziaem ju, e niewart by takich wyrzecze. Nauczyem si, e oszczdno ma swoj cen, kt?r czasami paci si przez cae ycie. Nasza ceremonia lubna trwaa niecae dziesi minut. Nie odm?wiono ani jednej modlitwy. Miaem na sobie ciemnoszary garnitur, Jane bya w ?tej sukience, a we wosy wpia gladiol. Jej rodzice stali kilka stopni niej, a potem poegnali nas pocaunkiem i uciskiem doni. Noc polubn spdzilimy w zajedzie w Beaufort i chocia Jane bardzo podoba si starowiecki baldachim nad ?kiem, w kt?rym po raz pierwszy si kochalimy, zostalimy tam 59 niecay weekend, bo w poniedziaek musiaem by ju w pracy.Nie o takim lubie marzya Jane jako moda dziewczyna. Teraz to wiem. I najwidoczniej postawia sobie widocznie za punkt honoru, e przynajmniej Ann wyda za m jak naley. Rozpromieniona panna moda prowadzona przez ojca do otarza, lub udzielany przez pastora w obecnoci rodziny i przyjaci?. Wesele z przekskami, tortem i kwiatami na kadym stole, nowoecy przyjmujcy gratulacje od najbliszych. Moe nawet muzyka, przy kt?rej panna moda "zataczy ze swoim nowo polubionym mem, potem z ojcem, kt?ry j wychowa, a weselni gocie bd im si przygldali z radoci w oczach. Tak to sobie wymarzya Jane. Rozdzia czwarty Kiedy w sobot rano, nazajutrz po nowinie, kt?r uraczya nas Anna, skrcaem na parking przed Creekside, soce stao ju wysoko. W New Bern, podobnie jak w wikszoci miasteczek poudnia, tempo ycia w sierpniu drastycznie spada. Kierowcy jed ostroniej, sygnalizatory uliczne zdaj si duej ni zwykle wywietla czerwone wiato, a piesi snuj si noga za nog, jakby brali udzia w zawodach przemieszczania si z jak najmniejszym nakadem energii. Jane i Anna wyszy z domu przede mn. Kiedy poprzedniego dnia wieczorem wr?cilimy z pomostu, Jane usiada przy kuchennym stole i przystpia do sporzdzania listy spraw do zaatwienia, z rozbiciem na kady dzie nadchodzcego tygodnia. Nie udzia si, e zdoa zaatwi je wszystkie, ale mimo to zapisaa trzy bite kartki. Jane zawsze bya dobr organizatork. Czy to chodzio o przeprowadzenie kwesty na rzecz druyny skaut?w, czy o zorganizowanie loterii kocielnej, najpierw zwracano si do mojej ony. Chocia czasami obawiaa si, e nie podoa - mimo wszystko przy tr?jce dzieci pracy jest sporo - nigdy nie odm?wia. Pamitajc, jaka czasami bya wykoczona tymi dodatkowymi obowizkami, postanowiem, e 61 w tym tygodniu absorbowanie jej swoimi sprawami ogranicz do minimum.Dziedziniec za Creekside przyozdabiay r?wno przystrzyone ywopoty i kpy azalii. Przeszedem przez budynek - do pokoju Noaha nawet nie zajrzaem, pewien, e go w nim nie zastan - i pomaszerowaem wirow alejk w kierunku stawu. Zobaczyem go z daleka i pokrciem gow. Pomimo aru lejcego si z nieba, mia na sobie sw?j ulubiony niebieski blezer. Tylko Noahowi mogo by zimno w tak upalny dzie. Skoczy wanie karmi abdzic, ale ta nadal pywaa przed nim, zataczajc mae krgi. Podszedszy bliej, usyszaem, e co do niej m?wi, ale nie rozumiaem s?w. abdzica zdawaa si ufa mu bezgranicznie. Noah opowiada mi, e czasami wychodzi z wody i kadzie si u jego st?p, ale nigdy nie byem tego wiadkiem. -Witaj, Noahu - powiedziaem. Z wysikiem odwr?ci gow. -Witaj, Wilsonie - powiedzia. - Dziki, e wpade. -Jak leci? -Mogoby lepiej - odpar. - Ale gorzej te by mogo. Chocia czsto zagldam do Creekside, do tej pory nie przywykem do przygnbiajcego widoku tylu ludzi wyrzuconych na margines ycia. Lekarze i pielgniarki m?wili nam, e Noah, majc tak czstych goci, naley do szczliwc?w, bo wielu pensjonariuszy tylko w telewizji moe znale ucieczk od samotnoci u kresu swych dni. Noah nadal recytowa wsp?mieszkacom wiersze. Upodoba sobie poezj Walta Whitmana i na aweczce obok niego lea tomik Lici traw. Rzadko rusza si gdzie bez niego. I ja, i Jane czytalimy kiedy te wiersze i musz przyzna, e nie rozumiem, co on w nich widzi. To smutne patrze, jak starzeje si czowiek taki jak Noah. Dawniej nigdy bym tak nie pomyla, ale kiedy 62 ostatnio suchaem jego oddechu, skojarzy mi si ze wistem powietrza uchodzcego ze starego akordeonu. Noah mia niedowad lewej rM; skutek wylewu, kt?ry przeszed wiosn. Doywa swoich dni i chyba ju zdawa sobie z tego spraw.Podywszy za jego wzrokiem, stwierdziem, e patrzy na abdzic. Rozpoznaem j po czarnej plamce na piersi. Przypominaa pieprzyk czy moe znami albo wgielek w niegu. W pewnych porach roku po stawie pywao z tuzin abdzi, ale tylko ona nigdy nie odlatywaa. Bya tu, nawet kiedy w zimie temperatura spadaa i inne abdzie migroway dalej na poudnie. Noah powiedzia mi kiedy, dlaczego ona zawsze zostaje. To wyjanienie byo powodem, dla kt?rego lekarze podejrzewali go o omamy. Usiadem obok mego i opowiedziaem o wydarzeniach poprzedniego wieczoru. Kiedy skoczyem, Noah zerkn na mnie z nikym umieszkiem. -Jane bya zaskoczona? - spyta. -Kto by nie by? -I chce wzi sprawy w swoje rce? -Tak - przyznaem. Powiedziaem mu o planach, kt?re' poczynia, a potem o swoim pomyle, o czym, co, moim zdaniem, Jane przeoczya. -A Anna? - spyta. - Jak to przyja? -Zwyczajnie. Wydaje mi si, e reakcja Jane wcale jej nie zaskoczya. -A co na to Keith? -On si dostosuje. Tak przynajmniej twierdzi Anna. Noah kiwn gow. -Pasuj do siebie. Oboje maj dobre serca. Jakbym widzia siebie i Allie. Umiechnem si. -Powt?rz jej to. Ucieszy si. Siedzielimy przez chwil w milczeniu, potem Noah wskaza na staw. 63 -Wiesz, e abdzie cz si w pary na cae ycie? - spyta.-Syszaem, ale nie chce mi si wierzy. -To prawda - powiedzia z naciskiem. - Allie m?wia, e to najromantyczniejsza rzecz, jak syszaa. Dla niej by to dow?d, e mio jest najpotniejsz si na ziemi. Zanim wysza za mnie, bya zarczona z innym. Wiesz o tym, prawda? Skinem gow. -Tak mylaem. W kadym razie przyjechaa kiedy do mnie, nie m?wic nic narzeczonemu, a ja zabraem j ?dk do miejsca, gdzie zobaczylimy tysice abdzi zbitych w jed no wielkie stado. Wyglday jak nieg na wodzie. M?wiem ci kiedy o tym? Ponownie skinem gow. Nie byem tam, ale wyobrania podsuwaa mi ten widok. Jane chyba te, bo czsto opowiadaa mi o tym z zachwytem. -Ju nigdy potem nie zebray si tam w takiej masie - wymrucza Noah. - Kilka zawsze mona byo spotka, ale nigdy ju nie byo ich tyle, co wtedy. - Urwa i pogry si we wspomnieniach. - Ale Allie i tak lubia tam wraca - podj po jakim czasie. - Lubia karmi te, kt?re tam byy i zawsze pokazywaa mi pary. Tam jedna, m?wia, tam druga. Czy to nie cudowne, e zawsze s ze sob? - Twarz Noaha zmarszczya si w umiechu. - Chyba chciaa mi w ten spos?b da do zrozumienia, jak liczy na moj wierno. -O to chyba nie musiaa si martwi. -Tak sdzisz? - zapyta. -Wedug mnie bylicie z Allie dla siebie stworzeni. Umiechn si smutno. -Owszem - przyzna - bylimy. Ale to nie zaatwia wszystkiego. Przeywalimy te trudne okresy. By moe mia na myli chorob Alzheimera. I mier jednego z ich dzieci na dugo przedtem. Na pewno miay 64 te miejsce inne przykre zdarzenia, o kt?rych wola nie wspomina.-Przecie wygldalicie na tak zgodn par - za protestowaem. Noah pokrci gow. -To tylko pozory. Nie zawsze tak byo. Te listy, kt?re do niej pisaem, miay jej przypomina nie tylko o moim uczuciu do niej, ale r?wnie o przysidze, kt?r sobie kiedy zoylimy. Przemkno mi przez myl, e lepiej nie dry tego tematu i zadaem pytanie, z kt?rym tu przyjechaem: -Czy po odejciu z domu wszystkich dzieci byo wam z Allie trudno? Noah zastanowi si. -Nie wiem, czy "trudno", to waciwe sowo, ale na pewno inaczej. -To znaczy jak? -Po pierwsze, ta cisza. Jak makiem zasia. Allie zamykaa si w swojej pracowni, a ja wasaem si z kta w kt i nie mogem znale sobie miejsca. To chyba wtedy zaczem m?wi sam do siebie, tak dla towarzystwa. -A jak na t pustk w domu reagowaa Allie? -Tak samo jak ja - odpar. - Przynajmniej z pocztku. Dzieci przez dugi czas byy caym naszym yciem i kiedy zachodzi taka zmiana, trzeba czasu, eby czowiek si przyzwyczai. Ale kiedy si ju przyzwyczaia, to bya chyba rada, e jestemy znowu sami. Takie odnosiem wraenie. -A dugo si przyzwyczajaa? - spytaem. -Czy ja wiem? Ze dwa tygodnie. Mina mi zrzeda. Dwa tygodnie? - pomylaem. Noah musia zauway moj konsternacj, bo odczekawszy chwil, odchrzkn i doda: -Ale jak si dobrze zastanowi, to chyba nawet kr?cej. Par dni i bya taka jak dawniej. 65 Par dni?! Teraz mnie zamurowao. Noah opar brod na doni.-Zaraz - powiedzia - jeli dobrze sobie przypomi nam, to jeszcze kr?cej. Wrzucilimy bambetle Davida do baganika samochodu, odtaczylimy przed domem jitter- buga i cze. Ale przyznaj, e pierwsze minuty byy trudne. Naprawd trudne. A dziw, e je przetrwalimy. Chocia m?wi to z powan min, widziaem w jego oku figlarne iskierki. -Jitterbuga? - spytaem. -To taki taniec-poamaniec. -Tyle wiem. -By wtedy bardzo popularny. -Ju dawno nie jest. -Co? Nie tacz ju jitterbuga? -To zapomniana sztuka, Noahu. Trci mnie okciem w bok. -Dae si nabra, co? -Nie zaprzecz - przyznaem. Puci do mnie oko. -He, he. Milcza przez chwil, zadowolony z siebie. Potem, jakby przypomnia sobie, e waciwie nie odpowiedzia na moje pytanie, poprawi si na awce i westchn gboko. -Byo nam trudno, Wilsonie. Odchodzc, byli ju nie tylko dziemi, lecz take naszymi przyjaci?mi. Czulimy si bardzo osamotnieni i przez jaki czas nie wiedzieKmy, jak mamy si nawzajem traktowa. -Nigdy o tym nie m?wie. -Bo nie pytae - zauway. - Brakowao mi ich, ale podejrzewam, e z nas dwojga Allie bardziej to przeywaa. Bya malark, ale w pierwszym rzdzie i przede wszystkim matk, i kiedy dzieci odeszy, jakby stracia grunt pod nogami. W kadym razie na jaki czas. 66 Spr?bowaem to sobie wyobrazi. Bezskutecznie. To nie byo podobne do Allie.-Dlaczego tak si dzieje? - spytaem. Noah przyglda mi si przez chwil. -Opowiadaem ci kiedy o Gusie? - spyta w kocu. - Tym, kt?ry odwiedza mnie, kiedy remontowaem dom? Kiwnem gow. Gus by krewnym Harveya, czarnego pastora, kt?rego widywaem czasami, zagldajc na posesj Noaha. -No wic, poczciwy Gus - cign Noah - lubi wymyla nieprawdopodobne historyjki, tak zwane duby smalone. Siadywalimy czasami wieczorem na werandzie i przerzucalimy si takimi historyjkami, eby rozmieszy jeden drugiego. Opowiedzielimy ich sobie przez lata sporo, ale wiesz, kt?re z powiedzonek Gusa najbardziej mi si podobao? Kt?re uwaam za najzabawniejsze? Za nim ci je przytocz, mae wprowadzenie: Gus by przez p? wieku onaty z t sam dziewczyn i mieli omioro dzieci. Czego tych dwoje w yciu nie przeszo! Tak czy inaczej, opowiadalimy sobie jednego wieczoru te histo ryjki i w pewnym momencie on powiedzia: "A posuchaj tego". Potem wzi gboki oddech, zrobi bardzo powa n min, spojrza mi w oczy i oznajmi: "Noahu, rozu miem kobiety". Noah zachichota, jakby usysza to po raz pierwszy. -Rzecz w tym - podj - e nie ma na wiecie mczyzny, kt?ry m?gby z rk na sercu wypowiedzie takie sowa. Kobiet zwyczajnie nie da si zrozumie, a wic nie warto nawet pr?bowa. Co wcale nie oznacza, e nie mamy ich kocha. I nie oznacza, e powinnimy przesta okazywa im na kadym kroku, ile dla nas znacz. Zastanawiajc si nad jego sowami, obserwowaem abdzic, kt?ra rozprostowaa i zoya z powrotem skrzyda. W ten spos?b Noah rozmawia ze mn od roku o Jane. Ani 67 razu nie doradzi mi czego konkretnego, ani razu nie podpowiedzia, co mam robi. A przecie zdawa sobie spraw, e szukam wsparcia.-Odnosz wraenie, e Jane ma mi za ze, e nie jestem taki jak ty - powiedziaem. Noah zachichota. -Bardzo dobrze ci idzie, Wilsonie. Bardzo dobrze. W domu przywitaa mnie cisza, kt?r mcio jedynie tykanie starego zegara i szum klimatyzacji. Rzuciem klucze na biurko w salonie i mimowolnie powdrowaem wzrokiem ku p?kom okalajcym kominek. S zapenione rodzinnymi fotografiami, kt?rych przez te lata sporo si uzbierao. Na jednej caa nasza pitka w dinsach i niebieskich koszulach na wakacjach sprzed dw?ch lat, na innej plaa pod Fort Macon, kiedy dzieci miary po kilkanacie lat, tamta znowu z czas?w, kiedy wszyscy bylimy jeszcze modsi. I te zrobione przez Jane: Anna na uroczystoci rozdania dyplom?w, Leslie w stroju cheerleaderki, Joseph z naszym psem Sandym, kt?ry, niestety, odszed kilka lat temu. Najstarsze z tych zdj pochodz z okresu niemowlctwa naszych dzieci i chocia nie s poustawiane w porzdku chronologicznym, stanowi swoist kronik rozrastajcej si z roku na rok i zmieniajcej rodziny. Porodku p?ki stoi czarno-biaa fotografia przedstawiajca mnie i Jane w dniu lubu. Zrobia nam j Allie zaraz po ceremonii. Ju wtedy dawa o sobie zna artystyczny talent Allie. Jane jak zwykle wysza piknie, ale i dla mnie obiektyw okaza si tamtego dnia askawy. Chciabym zawsze wyglda jak wtedy, kiedy staem obok niej na schodach budynku sdu. Dziwne, ale na p?kach nie ma wicej fotografii, na kt?rych bylibymy tylko ja i Jane. Z kilkudziesiciu takich 68 fotek zrobionych nam przez dzieci wszystkie powdroway do album?w, adna nie trafia w ramki. Jane namawiaa mnie kilka razy, ebymy zrobili sobie portret, ale w nawale zaj nigdy nie znalazem na to czasu. Zastanawiam si teraz dlaczego, i co to oznacza dla nas na przyszo, i czy w og?le co oznacza.Rozmowa z Noahem nastroia mnie do refleksji o naszym yciu po odejciu dzieci z domu. Czy mogem by od pocztku lepszym mem? Bezsprzecznie tak. Ale patrzc wstecz, dochodz do wniosku, e dopiero po wyjedzie Leslie do college'u tak naprawd zawiodem Jane, jeli mona tym sowem opisa cakowity brak wyczucia sytuacji. Przypominam sobie teraz, e Jane wydawaa si wtedy jaka przygaszona, a nawet troch przybita. Patrzya niewidzcym wzrokiem w okno albo przegldaa machinalnie zawarto starych pude z rzeczami dzieci. Jednak ja miaem akurat szczeg?lnie trudny rok w firmie - stary Ambry przeszed zawa serca, w wyniku czego zmuszony by zdecydowanie zwolni tempo i przekaza mi wielu swoich dotychczasowych klient?w. Zapracowany i wyczerpany, nie zwracaem uwagi, co si dookoa mnie dzieje. Kiedy Jane ni z tego, ni z owego postanowia zmieni wystr?j domu, ucieszyem si, e wreszcie czym si zajmie i przestanie rozpamitywa odejcie dzieci. I tak w naszym domu pojawiy si obite sk?r sofy i fotele, stoliczki do kawy z winiowego drewna, lampy z kutego brzu. Jadalni zdobi nowa tapeta, a krzese wok? stou jest tyle, e zmieszcz si przy nim wszystkie nasze dzieci z caym swoim przyszym przych?wkiem. Chocia Jane spisaa si na medal, to przyznam, e przychodzce poczt wycigi z kart kredytowych jeyy mi wos na gowie, ale uznawaem, e rozsdniej postpi, pozostawiajc to bez komentarza. 69 Ledwie jednak Jane skoczya przemeblowywa dom, zaczlimy oboje zauwaa, e znowu jestemy wobec siebie skrpowani i to skrpowanie nie wynikao z odejcia dzieci, lecz z uzmysowienia sobie, jakim maestwem si stajemy. adne z nas nie m?wio jednak o tym gono. Moe obawialimy si ewentualnych nastpstw.Dodam, e z tego samego powodu nie zwr?cilimy si o pomoc do psychologa. Moecie mnie nazwa zacofanym, ale dostaj wysypki na sam myl, e miabym si zwierza ze swoich kopot?w komu obcemu, a Jane jest pod tym wzgldem taka sama. Poza tym wiem, co bymy od psychologa usyszeli. Nie, tego kryzysu nie wywoao odejcie dzieci, powiedziaby, ani to, e Jane ma teraz wicej wolnego czasu. Byy tylko katalizatorami, pod wpywem kt?rych uzewntrzniy si istniejce od dawna problemy. Co zatem doprowadzio nasz zwizek do takiego stanu? M?wi to z b?lem serca, ale podejrzewam, e prawdziwe r?do naszych problem?w tkwi w niewinnym zaniedbaniu, g?wnie z mojej strony, jeli mam by szczery. Nie do, e stawiaem czstokro swoj prac przed potrzebami rodziny, to jeszcze przyjmowaem za pewnik, e stabilno naszego maestwa jest dana raz na zawsze. W moim mniemaniu nie mielimy adnych wikszych problem?w, a nadskakiwanie onie na kadym kroku, jak to czynili mczyni w typie Noaha, nie leao w mojej naturze. Kiedy o tym mylaem, co prawd m?wic nie zdarzao si czsto, wmawiaem sobie, e Jane od pocztku wiedziaa, jaki jestem, i e jej to wystarcza. Ale okazywanie mioci, jak potem zrozumiaem, to co wicej ni dwa sowa wymamrotane przed zaniciem. Mio trzeba bez ustanku podsyca, pielgnowa choby drobnymi codziennymi gestami. Teraz, patrzc na t fotografi nad kominkiem, uwiadamiam sobie jedno: w rezultacie trwajcego trzydzieci lat 70 niewinnego zaniedbywania moja mio nabraa cech sztucznoci i przysza pora, by to zmieni. Maestwem bylimy tylko z nazwy. Nie kochalimy si od blisko p? roku, a tych kilka pocaunk?w, kt?re codziennie wymienialimy, niczego nie zmieniao. Skrcao mnie z alu za wszystkim, co stracilimy, i wpatrzony w lubn fotografi, wyrzucaem sobie, e do tego dopuciem. Rozdzia pity Przez reszt popoudnia, nie zwaajc na upa, pieliem ogr?d. Potem wziem prysznic i pomaszerowaem do sklepu spoywczego. Bya przecie sobota, m?j dzie kucharzenia, i postanowiem wypr?bowa nowy przepis na danie, do kt?rego potrzebny by makaron kokardki oraz warzywa. W ostatniej chwili zdecydowaem si jeszcze na zrobienie saatki cesarskiej i przystawek.O pitej po poudniu zabraem si do przyrzdzania posiku, a o pitej trzydzieci saatka bya ju prawie gotowa. W piekarniku dochodziy grzyby nadziewane kiebas i topionym serem oraz chleb, kt?ry kupiem w piekarni. Skoczyem wanie nakrywa do stou i otwieraem butelk merlota, kiedy usyszaem, e wraca Jane. -Halo?! - zawoaa od drzwi. -Jestem w jadalni! - odkrzyknem. Stana w progu i wygldaa tak olniewajco, e na moment mnie zamurowao. Wosy mam ju przerzedzone i przypr?szone siwizn, ona za wci czarne i gste jak w dniu lubu. Kilka kosmyk?w zaoya za ucho, na szyi miaa wisiorek z maym diamencikiem, kt?ry kupiem jej w pierwszych latach maestwa. Co prawda na przestrzeni 72 tych wsp?lnie spdzonych lat zdarzao si, e pochonity prac nie powicaem swojej onie tyle uwagi, ile by naleao, ale to wcale nie znaczy, e zobojtniaem na jej urod.-Ho, ho - powiedziaa. - Ale tu pachnie. Co na kolacj? -Marsala z cielcin - oznajmiem i napeniwszy kieliszek winem, podaem go jej. Zauwayem, e z twarzy Jane znikn wyraz zatroskania, a zastpio go oywienie, kt?rego od dosy dawna nie widziaem. Widocznie doszy ju z Ann do porozumienia. Odetchnem z ulg. -Nie uwierzysz, co si dzisiaj stao - wyrzucia z siebie. - Nie uwierzysz, nawet kiedy ci powiem. Upia yczek wina, przytrzymaa si dla r?wnowagi mojego ramienia i zsuna najpierw jeden, potem drugi pantofel. Czuem ciepo jej dotyku jeszcze dugo po tym, jak mnie pucia. -A co si stao? - spytaem. Machna z entuzjazmem woln rk. -Chodmy do kuchni, opowiem ci po drodze. Konam z godu. Miaymy dzisiaj tyle biegania, e zapomniaymy o lunchu. A kiedy uwiadomiymy sobie wreszcie, e wypa daoby co zje, wszystkie restauracje byy ju pozamykane, a my miaymy jeszcze do zaatwienia kilka spraw. Dziki, e przygotowae kolacj. Zupenie zapomniaam, e to tw?j kuchenny dzie. Mylaam, e trzeba bdzie zam?wi co na wynos. Nie przestajc m?wi, pchna wahadowe drzwi i wesza do kuchni. Drepczc za ni, podziwiaem subtelny ruch jej bioder przy kadym kroku. -Tak czy owak, odnosz wraenie, e Anna spucia z tonu. Nie tryskaa ju takim entuzjazmem jak wczoraj wieczorem. - Obejrzaa si na mnie przez rami, oczy jej byszczay. - Ale posuchaj tylko. Nie uwierzysz. Na kuchennej ladzie leay produkty do g?wnego dania: 73 pokrojona cielcina, umyte warzywa, deska do krojenia i n?. Woyem rkawic, wyjem z piekarnika blach z przystawkami i postawiem j na kuchence.-Czstuj si - powiedziaem. Jane spojrzaa na mnie ze zdumieniem. -Ju gotowe? -Szczliwy zbieg okolicznoci. - Wzruszyem ramionami. Jane odgryza kawaek nadziewanego grzyba. -No wic dzi rano zabraam j do... Ojej, jakie to pyszne. - Urwaa i przyjrzaa si grzybowi. Odgryza jeszcze jeden kawaek, delektowaa si przez chwil jego smakiem, po czym podja: - No wic, na pocztek postanowiymy znale jakiego dobrego fotografa, kogo bardziej wykwalifikowanego ode mnie. Wiem, e w miecie jest kilka zakad?w, ale zaoyam z g?ry, e najblisze terminy maj ju pozajmowane i na ostatni chwil nikogo nie znajdziemy. I wczoraj wieczorem przyszo mi do gowy, e moe by tak poprosi syna Claire. Ma zajcia z fotografii w Carteret Community College i po skoczeniu szkoy chce zosta fotografikiem. Zadzwoniam dzisiaj rano do Claire i uprzedziam j, e moe wpadniemy, ale Anna si wahaa, bo nie widziaa jeszcze adnej z jego prac. Podsunam jej wic pomys, eby poprosia jakiego znajomego fotoreportera ze swojej gazety, ale powiedziaa, e gazeta krzywym okiem patrzy na tego rodzaju dorywcze zajcia pracownik?w. Zaproponowaa, eby mimo wszystko sprawdzi w tych profesjonalnych zakadach, a n? widelec okae si, e kto jest akurat wolny. I nigdy nie zgadniesz, co si stao. -Nawet nie pr?buj. Jane, wystawiajc na pr?b moj ciekawo, wsuna reszt grzyba do ust i lnicymi od tuszczu palcami signa po nastpnego. 74 -Naprawd smaczne - wymamrotaa z uznaniem. - To jaki nowy przepis?-Tak - przyznaem. -Bardzo skomplikowany? -Niespecjalnie - odparem, wzruszajc ramionami. Odetchna gboko. -Ale, wracajc do tematu. Tak jak si spodziewaam, w dw?ch pierwszych zakadach, kt?re odwiedziymy, wszystkie terminy na najblisze dni mieli ju zajte. Pojechaymy wic do Cayton's Studio. Widziae kiedy lubne fotografie Jima Caytona? -Syszaem, e jest najlepszy w okolicy. -Jest niesamowity. Jego zdjcia s zachwycajce. Zwykle trzeba go zamawia na sze, siedem miesicy naprz?d, a i tak nie ma pewnoci, czy si zgodzi. Kr?tko m?wic, nasze szanse byy praktycznie zerowe, prawda? Ale dla spokoju sumienia pytam jego on, ona prowadzi zakad, a pani Cayton mi m?wi, e kto ostatnio zrezygnowa. Odgryza kawaek grzyba i przez chwil ua powoli. -I wyobra sobie - dokoczya - e w t sobot jest wolny. Uniosem brwi. -Co takiego - mruknem. Teraz, majc ju za sob kulminacj, zacza m?wi szybciej, wypeniajc reszt biaych plam. -Anna nie posiadaa si ze szczcia. Jim Cayton! Nawet gdybymy mieli rok na planowanie, jego wanie bym wybraa. Siedziaymy tam chyba ze dwie godziny, przegldajc albumy z jego pracami i pokazujc sobie te, kt?re nam si najbardziej podobaj. Koczyymy jeden album i prosiymy o nastpny. Pani Cayton patrzya na nas jak na stuknite, ale odpowiadaa uprzejmie na wszyst kie pytania. Wychodzc, uszczypnymy si, eby si upew ni, e to nie sen. 75 -Ju to widz.-No a potem - cigna Jane - postanowiymy poszuka dobrej piekarni. Obeszymy kilka, ale o tort ju si tak nie martwiam. Przecie nie piek ich. na par miesicy naprz?d, prawda? Wchodzimy do jednej maej piekarenki i wiesz, nigdy bym si nie spodziewaa, e maj tam taki wyb?r. Dali nam cay katalog powicony wycznie tortom weselnym. Byy tam torty wielkie, torty malutkie i wszystko co pomidzy. Potem trzeba si jeszcze byo zdecydowa, jaki yczymy sobie smak, jaki kolor lukru, jaki ksztat, jakie dodatkowe przybrania i dekoracje, i w og?le... -I bd tu mdry, czowieku - wtrciem. Wzniosa oczy do nieba. -eby wiedzia - westchna, a ja rozemiaem si, ubawiony jej zaaferowaniem. Gwiazdy chyba nam dzisiaj sprzyjay. Jane bya w doskonaym nastroju, wiecz?r dopiero si zaczyna, wkr?tce mielimy zasi do romantycznej kolaq'iwe dwoje. wiat wydawa mi si pikny i stojc tak obok mojej ony, z kt?r przeyem trzydzieci lat, pomylaem sobie, e ten dzie nie m?gby si uda lepiej, nawet gdybym go sobie z g?ry zaplanowa. Koczyem przygotowywa posiek, a Jane zdawaa mi relacj z reszty swoich dzisiejszych dokona, przy okazji opisujc szczeg?owo tort (dwie warstwy, waniliowy smak, gorzki krem) oraz styl pracy wybranego fotografa (Cayton retuszuje wszelkie niedoskonaoci na komputerze). W ciepym kuchennym wietle widziaem drobniutkie zmarszczki w kcikach jej oczu, te ledwie dostrzegalne znaczniki naszej wsp?lnej drogi przez ycie. -Ciesz si, e tak dobrze wam poszo - powiedzia em. - Jak na pierwszy dzie, sporo zaatwia. 76 W kuchni unosi si zapach roztapiajcego si masa, cielcina zaczynaa cichutko skwiercze.-O tak. I jestem szczliwa - powiedziaa. - Ale nie wiemy jeszcze, gdzie odbdzie si ceremonia, a bez tego nie mog ruszy z reszt przygotowa. Powiedziaam Annie, e jeli chce, moemy to urzdzi u nas, ale nie wygldaa na zachwycon. -A gdzie ona by chciaa? -Sama jeszcze nie wie. Myli o lubie w ogrodzie. W jakim niezbyt formalnym miejscu. -Nie powinno by kopotu ze znalezieniem takiego. -Tak ci si tylko wydaje. Do gowy przychodzi mi jedynie Tryon Palce, ale chyba ju za p?no na rezerwaq'. Nie wiem nawet, czy urzdzaj tam wesela. -Mimu... - Sypnem na patelni s?l, pieprz i sproszkowany czosnek. -W Orton Plantation te jest sympatycznie. Pamitasz? Brattonowie brali tam lub w zeszym roku. Pamitaem. Byo to w poowie drogi midzy Wilmington i Southport, dwie godziny jazdy od New Bern. -Nie za daleko? - zapytaem. - Zwr? uwag, e wikszo goci mieszka tutaj. -Wiem. To tylko propozycja. Zreszt na pewno s ju zarezerwowani. -A moe gdzie pod miastem? W kt?rym z pensjonat?w? Pokrcia gow. -Wikszo jest za maa, i nie wiem, ile z nich ma ogrody, ale sprawdzi nie zaszkodzi. A jeli to nie wypali... no nic, ju ja co znajd. A przynajmniej tak mam na dziej. Jane cigna brwi i zamylia si. Opieraa si o blat, wsparszy stop w poczosze o drzwiczki szafki - wypisz wymaluj ta sama dziewczyna, kt?ra prosia mnie dawno 77 temu o odprowadzanie do samochodu. Odprowadzajc j po raz drugi, mylaem, e po prostu wsidzie i odjedzie, jak poprzednio. Ale ona przyja t sam co teraz postaw przy drzwiczkach od strony kierowcy i wdaa ze mn w rozmow. Pamitam, jak obserwowaem z zachwytem oywienie na jej twarzy, kiedy opowiadaa o swoim dorastaniu w New Bern, i jak po raz pierwszy dostrzegaem atrybuty, kt?re miaem p?niej zawsze u niej podziwia: inteligencj i ywioowo, urok osobisty, tolerancyjne spojrzenie na wiat. Nic dziwnego, e wychowywane przez tak matk dzieci wyrosy na porzdnych, odpowiedzialnych ludzi. Odchrzknem.-Byem dzisiaj u Noaha - powiedziaem. Jane, wyrwana z zamylenia, spojrzaa na mnie pytajco. -I jak si czuje? -Dobrze. Wyglda na zmczonego, ale humor mu dopisywa. -Znowu siedzia nad stawem? -Tak. - Wiedziaem, jakie bdzie nastpne pytanie, dorzuciem wic: - abdzica te tam bya. Jane zacisna usta. -Powiedziaem mu o lubie - dodaem szybko. -I co on na to? -Ucieszy si. Powiedzia, e przyjdzie. Jane zoya donie na kolanach. -Jedziemy do niego jutro z Ann. W zeszym tygodniu nie miaa czasu go odwiedzi, a chce mu sama powiedzie, e wychodzi za m. - Umiechna si. - A swoj drog, dzikuj ci, e do niego wpade. Bardzo ci lubi. -Ja te lubi z nim gawdzi. -Wiem. Ale mimo wszystko dzikuj. Kolaq'a bya gotowa. Dodaem reszt skadnik?w: wino marsala, sok cytrynowy, grzyby, bulion woowy, siekan 78 szalotk, pokrajan w kostk zielon cebulk. Do tego jeszcze fyka masa w nagrod za dziesi kilogram?w, jakie zrzuciem przez ostatni rok.-Zawiadomia ju Josepha i Leslie? - spytaem, mie szajc wszystko na patelni. Jane przygldaa si przez chwil moim zabiegom, potem wyja z szuflady yk, zanurzya czubek w sosie i posmakowaa. -Dobre - orzeka, unoszc brwi. -M?wisz, jakby ci to dziwio. -Nie, nie dziwi. Radzisz ju sobie w kuchni cakiem niele. Bez por?wnania lepiej ni na pocztku. -Co? Nie zawsze smakoway ci moje potrawy? Przyoya palec do policzka. -Chyba nie powiesz, e mona si rozsmakowa w przy palonych ziemniakach i sosie, kt?ry chrzci w zbach? Umiechnem si, przyznajc jej w duchu racj. Moje pierwsze kulinarne pr?by nie wypaday imponujco. Jane jeszcze raz umoczya yk w sosie, oblizaa j i odoya na blat. -Wilsonie? Wracajc do lubu... - zacza. Zerknem na ni. -Tak? -Chyba zdajesz sobie spraw, e przepacimy, kupujc Josephowi bilet w ostatniej chwili, prawda? -Prawda - przyznaem. -Fotograf te nie jest tani, mimo e wskakujemy na miejsce kogo, kto zrezygnowa. Kiwnem gow. -Wyobraam sobie. -Tort te bdzie sporo kosztowa. To znaczy jak na tort. -Zrozumiae samo przez si. Musi przecie starczy na obdzielenie wielu os?b, nieprawda? 79 Spojrzaa na mnie podejrzliwie, wyranie stropiona moimi odpowiedziami.-No wic... chciaam ci zawczasu uprzedzi, eby si p?niej nie burmuszy. -O co miabym si burmuszy? -Oj, nie udawaj. Burmuszysz si czasami, kiedy rosn wydatki. -Ja? Jane uniosa brew. -Tylko mi nie m?w, e nie. Ju zapomniae, z jak skwaszon min chodzie podczas renowacji domu? Albo kiedy popsua si klimatyzacja? Nawet buty sam sobie czycie... Uniosem rce w gecie, poddania. -W porzdku, przyznaj si. Ale bd spokojna. To co innego. Nawet gdybymy mieli spuka si do nitki, bdzie warto. O mao nie zakrztusia si winem. Patrzya na mnie przez dusz chwil szeroko otwartymi oczami. Potem podesza i dgna mnie palcem w biceps. -A to co znowu? - zdziwiem si. -Sprawdzam tylko, czy mam jeszcze do czynienia z moim prawdziwym mem, czy nie podmieniono mi ciebie na strkowca. -Na co? -No, na tego klona wyhodowanego ze strka. Inwazja porywaczy cia. Pamitasz chyba ten film? -Oczywicie. Ale zapewniam ci, e to naprawd ja. -Dziki Bogu - odetchna z udawan ulg. A potem, dziw nad dziwy, pucia do mnie oko. - Tak czy inaczej, wolaam ci uprzedzi. Umiechnem si, podniesiony na duchu. Kiedy to ostatnio mialimy si i przekomarzalimy w kuchni? Par miesicy temu? A moe lat? Chocia zdawaem sobie spra- 80 w, e to moe by tylko przejciowe ocieplenie, to nie dao si ukry, e podsycio wty pomyk nadziei, kt?r pielgnowaem.Pierwsza moja randka z Jane nie do koca przebiega tak, jak sobie zaplanowaem. Zarezerwowaem stolik w Harper's, restauracji majcej opini najlepszej w miecie. I najdroszej. Pienidze miaem, nie zachodzia obawa, e nie starczy mi na uregulowanie rachunku za kolacj. W najgorszym wypadku zacisnbym do koca miesica pasa. Zaplanowaem te na ten wiecz?r inne atrakcje. Zabraem Jane spod akademika w Meredith. Do restauracji mielimy stamtd zaledwie Mika minut jazdy. Konwersacja, co typowe dla pierwszych randek, niezbyt si nam kleia i bya dosy trywialna. Rozmawialimy o szkole i o pogodzie, rzuciem uwag, e dobrze zrobilimy, zakadajc ciepe kurtki, bo chwyta mr?z. Pamitam te, e pochwaliem jej sweterek, a ona powiedziaa, e kupia go sobie poprzedniego dnia. Na usta cisno mi si pytanie, czy specjalnie na t okazj, ale miaem na tyle oleju w gowie, eby go gono nie zada. Sza witecznych zakup?w osiga apogeum i trudno byo znale wolne miejsce w pobliu restauracji, zaparkowaem wic kilka przecznic od niej i dalej poszlimy piechot. Zostawiem sobie spory margines czasu i byem pewien, e zdymy dotrze do restauraq'i, zanim rezerwacja zostanie anulowana. Wkr?tce poczerwieniay nam czubki nos?w i przy kadym wydechu z naszych ust unosiy si oboczki pary. Witryny sklep?w obwiedzione byty girlandami mrugajcych lampek, z szafy grajcej w pizzerii, kt?r mijalimy, dobiegaa jaka boonarodzeniowa melodia. Od restauracji dzielio nas ju tylko par krok?w, kiedy zobaczylimy tego psa. Siedzia skulony u wylotu zauka, by 81 redniej" wielkoci, zabiedzony i nieludzko brudny. Dygota z zimna, a stan jego sierci wiadczy o tym, e ju od duszego czasu chadza samopas. Przemkno mi przez myl, e moe by mebezpieczny, zajem wic pozycj midzy nim a Jane, got?w osania j w razie czego wasn piersi. Ale ona obesza mnie, przykucna koo psiaka i wycigna do niego rk.-Nie b?j si - wyszeptaa. - Nic ci nie zrobimy. Pies skuli si jeszcze bardziej i cofn w mrok zauka. -Ma obro. Na pewno si zgubi. - Jane nie od rywaa oczu od psa, ten za obserwowa j z nieufnym zaciekawieniem. Spojrzaem na zegarek. Do chwili, kiedy rezerwacja zostanie anulowana, brakowao zaledwie kilka minut. Nadal nie miaem pewnoci, czy pies nie jest niebezpieczny, przykucnem jednak obok Jane i zaczem przemawia do niego tym samym co ona, agodnym tonem. Trwao to jaki czas, ale pies ani myla do nas podej, a kiedy Jane zrobia krok w jego stron, zaskomla i czmychn w gb zauka. -Jest wystraszony - powiedziaa Jane z zafrasowan min. - Co zrobimy? Nie chc go tak zostawia. W nocy ma by mr?z. A jeli si zgubi, to na pewno bardzo chce wr?ci do domu. Zastanawiaem si, jak j odcign. Przez gow przelatyway mi najr?niejsze pomysy. Mogem powiedzie, e przecie pr?bowalimy, mogem zaproponowa zatelefonowanie do schroniska, ewentualnie podsun myl, e wr?cimy po kolacji i jeli on nadal tu bdzie, to spr?bujemy jeszcze raz. Milczaem jednak. Powstrzymywa mme wyraz twarzy Jane. Dostrzegaem w nim zatroskanie przemieszane ze zdecydowaniem - by to pierwszy zaobserwowany przeze mnie przejaw dobrego serca Jane i jej wsp?czucia dla tych, z kt?rymi los nie obchodzi si askawie. Uznaem, e nie mam wyboru i musz si jej podporzdkowa. 82 -Poczekaj, ja spr?buj - mruknem.Szczerze m?wic, nie miaem zielonego pojcia, jak ta pr?ba ma wyglda. W dziecistwie nigdy nie miaem psa, bo matka bya uczulona na psi sier, wycignem jednak rk i zaczem przemawia do mego szeptem, tak jak w podobnych sytuacjach robi to ludzie na filmach. Zaczekaem, a pies przywyknie do mojego gosu, a potem powoli, centymetr po centymetrze, zaczem si do mego przyblia. Nie cofn si. eby go nie sposzy, znieruchomiaem na chwil, odczekaem, a si do mnie przyzwyczai, i znowu ruszyem. W moim odczuciu trwao to ca wieczno, ale w kocu wycignem rk, a on j powcha. Potem, uznawszy widocznie, e z mojej strony nic mu nie zagraa, poliza mi palce. Chwil p?niej gaskaem go ju po bie. Zerknem przez rami na Jane. -Lubi ci. - W jej gosie brzmia podziw. Wzruszyem ramionami. -Na to wyglda. Odczytaem z obroy numer telefonu i Jane posza zadzwoni do waciciela ze znajdujcego si w pobliskiej ksigarni automatu. Ja zostaem z psem i im duej go gaskaem, tym bardziej on zdawa si akn dotyku mojej doni. Wr?cia Jane i czekalimy dobre p? godziny na przyjazd waciciela. Mia trzydzieci kilka lat i wyskoczy z samochodu, nie zamykajc za sob drzwiczek. Na widok pana pies zerwa si i jak wystrzelony z procy pogna mu na spotkanie. Mczyzna da si najpierw dokadnie wyliza zawzicie merdajcemu ogonem zwierzakowi, po czym zwr?ci si do nas: -Dzikuj, e zadzwonilicie. Zawieruszy si przed tygodniem i m?j synek strasznie od tamtego czasu rozpacza. Nawet pastwo nie wiedz, jaka to bdzie dla niego rado. Na kartce do witego Mikoaja napisa tylko jedno ycze nie, eby jego pies si odnalaz. 83 Proponowa nagrod, ale nie chcielimy jej przyj. Podzikowa wic jeszcze raz i wsiad do samochodu. Z poczuciem dobrze spenionego obowizku patrzylimy, jak odjeda. Kiedy znikn nam z oczu, Jane wzia mnie pod rk.-Nasza rezerwacja jeszcze aktualna? - spytaa. Spojrzaem na zegarek. -Mamy p? godziny sp?nienia. -Ale stolik jeszcze dla nas trzymaj? -Nie wiem. Nie bd ukrywa, e trudno go byo zaatwi. Musiaem prosi o wstawiennictwo jednego z moich profesor?w. -Moe szczcie nam dopisze. Nie dopisao. Okazao si, e przy naszym stoliku ju kogo posadzono, a nastpny mia by wolny dopiero za kwadrans dziesita. Jane spojrzaa na mnie. -Przynajmniej sprawilimy rado jakiemu dzieciakowi - orzeka. -Tak. - Wziem gboki oddech. - I zrobibym to jeszcze raz. Przygldaa mi si przez chwil badawczo, a potem cisna moje rami. -Ja te nie auj, e si zatrzymalimy, chocia przez to przepada nam kolacja. W powiacie ulicznych latarni wygldaa niemal eterycznie. -Moe p?jdziemy gdzie indziej? - spytaem. Przekrzywia gow. -A lubisz muzyk? Dziesi minut p?niej siedzielimy ju przy stoliku w pizzerii, kt?r wczeniej mijalimy. Planowaem kolacj przy wiecach i winie, a skoczyo si na pizzy popijanej piwem. Jane nie wygldaa jednak na rozczarowan. Paplaa jak najta, opowiadajc o swoich zajciach z mitologii greckiej 84 i literatury angielskiej, o blaskach i cieniach mieszkania w Meredith, o swoich znajomych i w og?le o wszystkim, co tylko lina przyniosa jej na jzyk. Ja waciwie kiwaem tylko gow i od czasu do czasu wtrcaem jakie pytanie, kt?re podsuwao jej temat na kolejne p? godziny, i z rk na sercu mog powiedzie, e nigdy nie czuem si lepiej w niczyim towarzystwie.Krztajc si po kuchni, zauwayem, e Jane przyglda mi si z zaciekawieniem. Doprawiem nasz potraw i przeniosem j na st?. Zajlimy miejsca, pochylilimy gowy i odm?wiem modlitw, dzikujc Bogu za dary, jakie nam zsya. -Dobrze si czujesz? - spytaa Jane, nakadajc sobie saatki do miseczki. - Wydawae mi si przed chwil taki zamylony. Napeniem winem kieliszki. -Wspominaem nasz pierwsz randk. -Naprawd? - Znieruchomiaa z widelcem w powietrzu. - Dlaczego? -Sam nie wiem - mruknem, podsuwajc jej kieliszek. - Pamitasz j chocia? -Oczywicie, e pamitam - fukna. - To byo tu przed witecznymi feriami. Szlimy na kolacj do Harper's, ale po drodze znalelimy zabkanego psiaka i przepada nam rezerwacja. I zamiast w Harper's wyldowalimy w tej pizzeryjce. A potem... Zmruya oczy, przywoujc przebieg wypadk?w tamtego wieczoru. -...potem wsiedlimy do twojego samochodu i pojecha limy obejrze witeczne dekoracje na Havermill Road, tak? By mr?z, ale ty nalegae, ebymy wysiedli i prze spacerowali si kawaek. Przed jednym z dom?w staa 85 makieta wioski witego Mikoaja i kiedy tamtdy przechodzilimy, mczyzna przebrany za witego Mikoaja wrczy mi gwiazdkowy prezent od ciebie. Pamitam, jak mi byo mio, e zadae sobie tyle trudu na pierwszej randce.-A pamitasz, co to by za prezent? -Jak mogabym zapomnie? - Umiechna si. - Parasolka. -O ile sobie dobrze przypominam, nie bya ni zachwycona. -Az czego miaam si cieszy? - Wyrzucia w g?r rce. - Psua mi sprawdzony spos?b podrywania facet?w na odprowadzenie do samochodu. Na pewno pamitasz, e w Meredith byli sami wykadowcy i woni. -Dlatego wanie ci j kupiem. Przejrzaem twoj taktyk. -Nie miae dowiadczenia - mrukna z lekkim umieszkiem. - Byam pierwsz dziewczyn, z kt?r si um?wie. -I tu si mylisz. Spotykaem si wczeniej z dziewczynami. W jej oczach zaigray iskierki przekory. -No dobrze, w takim razie pierwsz dziewczyn, z kt?r si caowae. Fakt, chocia aowaem, e si do tego przyznaem, bo zapamitaa to i zawsze mi to przy takich okazjach wytykaa. -Byem zajty budowaniem swojej przyszoci - powiedziaem na swoj obron. - Nie miaem czasu na gupstwa. -Bye niemiay. -Byem wybredny. A to r?nica. -Nie pamitasz naszej pierwszej kolacji? Jak na ni jechalimy? Prawie si do mnie nie odzywae, a jak ju, to m?wie o swoich studiach. -Nieprawda - zaprotestowaem. - Powiedziaem, e podoba mi si tw?j sweterek, pamitasz? 86 -To si nie liczy. - Skrzywia si. - Twoje szczcie,e miaam do ciebie cierpliwo. -Owszem - przyznaem. - Moje szczcie. Powiedziaem to w taki spos?b, w jaki chciabym to usysze od niej, i chyba wychwycia ow szczeg?ln nut w moim gosie. Umiechna si przelotnie. -A wiesz, co najbardziej zapado mi w pami z tamtego wieczoru? - spytaem. -M?j sweterek? Moja ona zawsze miaa doskonay refleks. Rozemiaem si, ale pozostajc nadal w nostalgicznym nastroju, cignem: -Jak ukucna przy tym psie i upara si, e nie odejdziesz, dop?ki nie upewnisz si, e jest bezpieczny. Bardzo mnie to ujo. Dowodzio, e masz serce po waciwej stronie. Wydao mi si, e si zarumienia, szybko jednak signa po kieliszek, a wic pewnoci nie miaem. Nie czekajc, a si odezwie, zmieniem temat. -Wida ju u Anny pocztki tremy? - zapytaem. Jane pokrcia gow. -Nic z tych rzeczy. Nie zauwayam u niej najmniejszych oznak nerwowoci. Chyba wyobraa sobie, e wszystko p?jdzie jak z patka, tak jak dzisiaj z tym fotografem i tortem. Kiedy pokazaam jej rano list spraw do zaatwienia, powie dziaa tylko: "No to wypadaoby wzi si od razu do roboty, prawda?". Kiwnem gow. Caa Anna. -A co z tym jej znajomym pastorem? - spytaem. -Dzwonia do niego wczoraj wieczorem i od razu si zgodzi. -To dobrze. Jedno z gowy. -Mm. - Jane zamilka. Przebiegaa pewnie w mylach list zaj, kt?re zaplanowaa sobie na najbliszy tydzie. 87 -Bd chyba potrzebowaa twojej pomocy - odezwaa si po chwili.-W czym? -Potrzebne s smokingi dla ciebie, Keitha i Josepha. No i dla taty, ma si rozumie... -Nie ma sprawy. Poprawia si na krzele. -No i Anna musi nam poda nazwiska os?b, kt?re chce zaprosi. Nie ma czasu na rozsyanie zaprosze, a wic kto bdzie musia obdzwoni wszystkich. Poniewa my z Ann dziaamy w terenie, a ty masz urlop... Uniosem rce. -Chtnie si tym zajm - powiedziaem. - Zaczn od jutra. -Wiesz, gdzie ley ksika telefoniczna? Zdyem ju przywykn do tego typu pyta. Jane od dawna zarzuca mi wrodzon niezdolno do znajdowania czegokolwiek w obrbie naszego domu. Zarzuca mi r?wnie, e odkadajc rozmaite rzeczy nie tam, gdzie ich miejsce, obarczam j jednoczenie obowizkiem ustalenia ich nowej lokalizacji. Nie do koca zgadzam si z tymi zarzutami. Owszem, przyznaj, nie mam penego rozeznania, gdzie co w domu powinno wedug niej lee, ale to raczej wina rozbienych pogld?w na ten temat, a nie mojej uomnoci. Moja ona, dajmy na to, upiera si, e latark naley przechowywa w szufladzie kuchennej szafki, natomiast moim zdaniem jej miejsce jest w pralni, gdzie stoj pralka i suszarka. W rezultacie latarka raz ley tu, raz tam, a poniewa pracuj poza domem, nie nadam za tymi zmianami. Jeli, na przykad, zostawi kluczyki do samochodu na kuchennym blacie, to instynkt podpowiada mi, e tam wanie je znajd, kiedy bd mi potrzebne. Ale nie, Jane zakada automatycznie, e bd ich szuka na wieszaku przy drzwiach. Co do ksiki telefonicznej, to logiczne jest dla mnie, e powinna lee 88 w szufladzie pod telefonem. Sam ostatnio j tam woyem i miaem to wanie powiedzie, ale Jane bya szybsza.-Jest na p?ce, obok ksiek kucharskich. Spojrzaem na ni. -No przecie wiem - mruknem. Ten wesoy nastr?j utrzymywa si do koca kolacji. Kiedy jednak zaczlimy sprzta ze stou, zacz powoli, z pocztku niemal niezauwaalnie, ustpowa bardziej usztywnionej konwersacji punktowanej coraz duszymi chwilami milczenia. Przy zmywaniu ta konwersacja zredukowaa si ju do znajomej wymiany zdawkowych pomruk?w, oywianej jedynie brzkiem wstawianych do zlewu naczy. Nie potrafi tego wyjani inaczej ni tym, e ju nic wicej nie mielimy sobie do zakomunikowania. Ona po raz drugi zapytaa o Noaha, ja powt?rzyem to, co ju m?wiem. Potem ona znowu zacza opowiada o fotografie, ale w poowie przerwaa, uwiadamiajc sobie, e si powtarza. Poniewa adne z nas nie rozmawiao jeszcze z Josephem ani z Leslie, na ich temat te nie mielimy sobie nic nowego do powiedzenia. Zastanawiaem si gorczkowo, jak by tu podtrzyma kulejc rozmow. W kocu odchrzknem. -Syszaa o tym ataku rekina w Wilmington? - spytaem. -Chodzi ci o ten sprzed tygodnia? Na t dziewczyn? -Tak - powiedziaem - o ten. -M?wie mi. -Naprawd? -W zeszym tygodniu. Przeczytae mi wzmiank w gazecie. Umyem kieliszek, potem opukaem sitko. Syszaem, jak Jane szuka czego w kuchennej szafce. 89 -Co za koszmarny pocztek wakacji - zauwaya. -Nie zdyli si nawet dobrze rozpakowa. Przysza kolej na talerze. Opukaem je i wstawiem do zmywarki. -Pieliem dzisiaj troch w ogrodzie - powiedziaem. -Kilka dni temu te pielie. -Tak. Opukaem, a nastpnie zaadowaem do zmywarki sztuce i szczypce do saatki. -Mam nadziej, e nie przebywae zbyt dugo na socu - powiedziaa Jane. Wspomniaa o tym, bo m?j ojciec zmar w wieku szedziesiciu jeden lat na atak serca, myjc samoch?d. Choroby serca s w mojej rodzinie dziedziczne i Jane to niepokoi. Chocia ostatnio bylimy bardziej przyjaci?mi ni kochankami, wiedziaem, e Jane nadal si o mnie troszczy. Troska o innych zawsze leaa w jej naturze. Jej rodzestwo jest takie samo, i wydaje mi si, e to zasuga Noaha i Allie. Uciski i miech byy w ich domu na porzdku dziennym. Zastanawiam si czsto, jaki bym by, gdybym przyszed na wiat w tej rodzinie. -Podobno jutro te ma by upa - oznajmia Jane, wyrywajc mnie z zadumy. -Syszaem w wiadomociach, e temperatura ma doj do trzydziestu piciu stopni - podchwyciem. - I wilgotno te ma by wysoka. -Do trzydziestu piciu? -Tak m?wili. -To za gorco. Jane wstawia to, co zostao z kolacji, do lod?wki, a ja wytarem blat. W por?wnaniu z wczeniejsz swobodn konwersaq', ta wymiana zdawkowych uwag brzmiaa bardzo sztucznie. Widziaem po minie Jane, e j te deprymuje ten powr?t do normalnego stanu rzeczy. Poklepaa si po 90 sukience, jakby szukaa w kieszeniach s?w. W kocu wzia gboki oddech i umiechna si z przymusem.-Chyba zadzwoni do Leslie - westchna. I zostaem w kuchni sam, znowu wyrzucajc sobie, e jestem, jaki jestem, i zastanawiajc si, czy to w og?le moliwe, ebymy zaczli wszystko od pocztku. W cigu dw?ch tygodni po naszej pierwszej randce spotkalimy si z Jane jeszcze pi razy, a potem ona pojechaa do New Bern na wita Boego Narodzenia. Dwa razy uczylimy si wsp?lnie, raz bylimy w kinie, a dwa popoudnia spdzilimy, spacerujc po kampusie Duke University. Ale tylko jeden z tych spacer?w utkwi mi szczeg?lnie w pamici. Bya niedziela, dwa dni po uratowaniu zabkanego psiaka. Dzie wsta ponury, przez cay ranek padao, niebo zasnuway szare chmury i odnosio si wraenie, e to ju zmierzch. Szlimy z Jane midzy budynkami kampusu. -Jacy s twoi rodzice? - spytaa w pewnej chwili. Nie odpowiedziaem od razu. -To przyzwoici ludzie - mruknem w kocu. Czekaa na wicej, ale widzc, e si nie doczeka, trcia mnie okciem. -Tylko tyle masz do powiedzenia? Wiedziaem, do czego zmierza. Chciaa, ebym si otworzy, co nigdy nie przychodzio mi atwo, ale podejrzewaem, e dop?ty bdzie pr?bowaa - to delikatnie, to natarczywie - dop?ki nie dopnie swego. Bya dociekliwa i to nie tylko w akademickim sensie tego sowa. Interesowali j r?wnie ludzie. A zwaszcza ja. -Nie wiem, co miabym ci jeszcze powiedzie - przy znaem. - S typowymi rodzicami. Pracuj w admmistracji pastwowej i od prawie dwudziestu lat mieszkaj w Dupont Circle. To w Waszyngtonie, gdzie si urodziem i wychowa- 91 em. Par lat temu chcieli kupi dom na przedmieciach, ale zrezygnowali z tych plan?w, zniechceni chyba kwesti dojazdu do pracy.-Miae ogr?d? -Nie. Ale byo tam adne podw?rko i czasami pomidzy cegami wyr?s jaki chwast. Rozemiaa si. -Gdzie poznali si twoi rodzice? -W Waszyngtonie. Oboje s stamtd i oboje pracowali w Departamencie Transportu. Tam si poznali. O ile si nie myl, przez jaki czas pracowali w tym samym wydziale, ale nic bliszego nie potrafi ci powiedzie. Oni te mi nie m?wili. - Maj jakie zainteresowania? Zastanowiem si. -Mama lubi pisywa listy do wydawcy "Washington Post" - powiedziaem. - Podejrzewam, e chce zmieni wiat. Zawsze staje po stronie uciskanych i oczywicie zawsze ma peno pomys?w na napraw wiata. Pisze przynajmniej jeden list w tygodniu. Nie wszystkie si ukazuj, ale te, kt?re jej wydrukuj, wycina i trzyma w speq'alnie do tego przeznaczonej teczce. A tato... on jest raczej zamknity w sobie. Lubi budowa modele statk?w w butelkach. Wykona ich ju setki, a kiedy zabrako na nie miejsca na p?kach u nas, zacz je rozdawa szkolnym bibliotekom. Dzieciaki s nimi zachwycone. -Ty te si tym zajmujesz? -Nie. To konik taty. Nawet nie pr?bowa nauczy mnie tej sztuki, bo wychodzi z zaoenia, e sam powinienem wybra sobie hobby. Ale pozwala mi si przyglda, jak pracuje, bylebym tylko niczego nie dotyka. -Smutne. -Mnie to nie przeszkadzao - zaperzyem si. - Samo patrzenie byo interesujce. Tata, pracujc, niewiele si odzywa, ale mnie wystarczao, e mog z nim by. 92 -A gra z tob w pik? Albo zabiera na rowerowe przejadki?-Nie. By raczej domatorem. Tylko te statki. Nauczyem si od niego cierpliwoci. Opucia wzrok i sza, patrzc pod nogi, a ja wyczuwaem, e por?wnuje to, co ode mnie usyszaa, ze swoim dziecistwem. -I jeste jedynakiem? - podja. Chocia nie powiedziabym tego nikomu innemu, jej postanowiem wyzna dlaczego. Ju wtedy chciaem, eby mnie dobrze poznaa, eby dowiedziaa si o mnie wszystkiego. -Mama nie moga mie wicej dzieci. Wydajc mnie na wiat, dostaa jakiego krwotoku i potem byo to ju zbyt ryzykowne. Jane cigna brwi. -Przykre. -Ona chyba te aowaa. Przechodzilimy wanie obok g?wnej kaplicy kampusu i zatrzymalimy si na chwil, eby nacieszy oczy jej architektur. -Duo mi o sobie powiedziae, jak na jeden raz - zauwaya. -Chyba wicej ni komukolwiek. Ktem oka zauwayem, jak zakada za ucho pasemko wos?w. -Wydaje mi si, e teraz troch lepiej ci rozumiem - powiedziaa. Zawahaem si. -To dobrze czy le? Odwr?cia si do mnie bez sowa i w tym momencie uwiadomiem sobie, e ju znam odpowied. Chyba powinienem pamita ze szczeg?ami, jak to si odbyo, ale, szczerze m?wic, kilka krytycznych chwil wypad- 93 o mi z yciorysu. Wiem tylko, e najpierw co kazao mi wzi j za rk, a w nastpnej chwili bya ju w moich ramionach. Wydaa mi si lekko wystraszona, ale kiedy zaczem pochyla gow, zamkna przyzwalajco oczy. Ledwie nasze usta si zetkny, przywara do mnie, i ju wiedziaem, e zapamitam ten nasz pierwszy pocaunek na zawsze.Podsuchujc teraz Jane rozmawiajc przez telefon z Le-slie, odnosiem wraenie, e sysz dziewczyn, kt?ra spacerowaa ze mn tamtego dnia po kampusie. Gos miaa oywiony, sowa pyny swobodnie, wybuchaa raz po raz miechem, zupenie jakby Leslie bya tu z nami. Siedziaem w pokoju na sofie i suchaem jednym uchem. Dawniej zwyklimy z Jane spacerowa i rozmawia godzinami, teraz najwyraniej inni zajli moje miejsce. Kiedy rozmawiaa z dziemi, jako nigdy nie brakowao jej temat?w, odwiedzajc ojca, zawsze miaa mu co do powiedzenia. Krg jej znajomych jest dosy szeroki i konwersacja z nimi te nigdy nie jest wymuszona. Ciekawe, co by sobie pomyleli po spdzeniu z nami takiego typowego wieczoru. Czy bylimy jedyn par z tego rodzaju problemem? Czy moe to jaka prawidowo u maestw z dmgoletnim staem, jaka nieuchronna funkcja czasu? Logika zdawaa si wskazywa na to ostatnie, ale mimo wszystko przykro mi si robio na myl, e jej elokwencja skoczy si z chwil odoenia suchawki. Zamiast swobodnie gawdzi, znowu bdziemy wymieniali banalne uwagi i czar prynie, a nie znios kolejnej rozmowy o pogodzie. Jak temu zaradzi? Oto jest pytanie. Syszaem, e Jane koczy rozmow. atwo to wyczu. Tylko patrze, jak powie naszej c?rce, e j kocha, zawiesi na chwil gos, suchajc tego samego zapewnienia od niej, a potem si poegna. Pewien, e zaraz to nastpi - i zdecy- 94 dowany wykorzysta nadarzajc si okazj - podniosem si z sofy.Podejd do niej, mylaem sobie, i wezm za rk, tak jak przed kaplic w Duke. Ona si troch sposzy, tak jak wtedy, ale ja, nie zwaajc na to, przycign j do siebie. Dotkn jej twarzy, potem zamkn powoli oczy i kiedy tylko zetkn si nasze usta, moja ona przekona si, e to wyjtkowy pocaunek. Niby znajomy, a jednak nowy, wyraajcy oddanie. I ten pocaunek sam w sobie rozbudzi w niej dawne uczucia. Da pocztek nowej drogi ycia, mylaem, tak jak tamten pierwszy dawno temu. Widziaem to ju oczyma wyobrani. Chwil p?niej Jane, tak jak przewidywaem, poegnaa si z Leslie i rozczya si. Teraz albo nigdy! Zebraem si na odwag i ruszyem w jej kierunku. Jane staa plecami do mnie i wci trzymajc suchawk, patrzya przez okno salonu na szare, ciemniejce chmury. Nie znaem nikogo wspanialszego i zaraz jej to powiem, ale najpierw pocaunek. Byem ju blisko, tak blisko, e poczuem znajomy zapach jej perfum. Serce zabio mi ywiej. Ju za chwileczk, ju za momencik, pomylaem, wycigajc rk. Ale zanim zdyem dotkn jej ramienia, ponownie podniosa suchawk do ucha. Szybkim, zdecydowanym ruchem wybraa zaprogramowany numer. Wiedziaem czyj. Joseph odebra prawie natychmiast, a mnie opucia odwaga i jak psiak z podwinitym ogonem wr?ciem na sof. Przez nastpn godzin siedziaem pod lamp z otwart biografi Roosevelta na kolanach. Poegnawszy si z Josephem, Jane, chocia to mnie obarczya zadaniem telefonicznego spraszania goci, zadzwonia jeszcze do kilku najbliszych przyjaci? rodziny. 95 Rozumiaem jej zapa, ale w konsekwencji do dziewitej egzystowalimy w dw?ch odrbnych wiatach i przekonaem si na wasnej sk?rze, jak potrafi przygnbi niespenione nadzieje, nawet te najbardziej niemiae.Kiedy wreszcie oderwaa si od telefonu, pr?bowaem cign na siebie jej wzrok, ale ona, zamiast usi obok mnie na sofie, posza po siatk, kt?r zostawia na stoliku przy frontowych drzwiach. -Kupiam je dla Anny - oznajmia, machajc dwoma czasopismami dla panien modych - ale najpierw sama przejrz. Umiechnem si z przymusem. Wiedziaem, e ten wiecz?r jest stracony. -Dobra myl - mruknem. Kiedy tak siedzielimy w milczeniu, ja na sofie, Jane w fotelu, przyapaem si na tym, e co chwila na ni zerkam. Z byszczcymi oczami ogldaa zdjcia lubnych sukien i zaginaa rogi poszczeg?lnych stron. Wzrok, podobnie jak ja, ma ju nie ten co kiedy, odchylaa wic gow, eby lepiej widzie. Od czasu do czasu szeptaa co do siebie z podnieceniem - taka namiastka okrzyku zachwytu-wyobraajc sobie pewnie Ann w tym, co widzi na zdjciu. Obserwujc jej pen wyrazu twarz, nie dawaem wiary, e nie ma na niej miejsca, kt?rego bym nie caowa. "Zawsze kochaem tylko ciebie", cisno mi si na usta, ale rozsdek podpowiada, ebym zachowa to wyznanie na inn okazj, kiedy caa jej uwaga bdzie skierowana na mnie i usysz moe w rewanu co podobnego. Czas pyn, a ja obserwowaem j spod oka, udajc pogronego w lekturze. M?gbym tak siedzie przez ca noc, mylaem, gdyby nie senno, a zanosio si, e Jane nie pooy si wczeniej ni za godzin. Zaznaczone strony nie dayby jej zasn, gdyby nie wr?cia do nich jeszcze raz, a nie przejrzaa jeszcze do koca obu czasopism. 96 -Jane? - odezwaem si.-Mmm? - mrukna. -Mam pomys. -Jaki? - Nie odrywaa wzroku od czasopisma. -Gdzie urzdzi lub. Moje sowa wreszcie do niej dotary. Spojrzaa na mnie. -Moe nie jest to idealne miejsce, ale na pewno bdzie wolne - podjem. - Pod miastem, w parkowej okolicy. I s tam kwiaty. Tysice kwiat?w. -O czym ty m?wisz? Zawahaem si. -O domu Noaha - powiedziaem. - O altance w r? anym ogrodzie. Jane otworzya i zamkna usta. Zamrugaa, jakby budzia si ze snu. A potem jej wargi powoli, bardzo powoli, zaczy rozciga si w umiechu. Rozdzia sz?sty Nazajutrz zaatwiem smokingi, a potem zaczem obdzwania znajomych i ssiad?w z przygotowanej przez Ann listy goci. Wszdzie spotykaem si z przewidywan reakcj.Oczywicie, e przyjdziemy, odpowiedziaa jedna para. Za adne skarby wiata nie opucilibymy takiego wydarzenia, usyszaem od innej. Chocia byy to przyjazne telefony, nie rozgadywaem si i skoczyem tu przed poudniem. Jane i Anna wybray si z samego rana do kwiaciarni zam?wi, co potrzeba. Po poudniu mielimy si spotka w domu Noaha. Do tego czasu zostao kilka godzin, postanowiem wic przejecha si do Creekside. Po drodze zatrzymaem si pod sklepem spoywczym, kupiem trzy bochenki chleba Wonder Bread, i ruszajc dalej, wr?ciem wspomnieniami do dnia, w kt?rym po raz pierwszy przestpiem pr?g domu Noaha. Po szeciu miesicach znajomoci Jane zaprosia mnie do swojego rodzinnego domu. Na pocztku czerwca ukoczya Meredith i po uroczystoci rozdania dyplom?w pojechalimy moim samochodem za jej rodzicami do New Bern. Jane 98 bya najstarsza z czworga rodzestwa - midzy ni a najmodszym byo tylko siedem lat r?nicy - i po przybyciu na miejsce, zorientowaem si po ich minach, e wci mnie oceniaj. Kiedy staem z rodzin Jane na uroczystoci rozdania dyplom?w i w pewnej chwili Allie wzia mnie pod rk, zmartwiaem poraony myl, jakie te zrobiem na nich wraenie.Jane, wyczuwajc moje zakopotanie, zaraz po przyjedzie do domu zaproponowaa spacer. Uwodzicielskie pikno tej nizinnej krainy wywaro kojcy wpyw na moje nerwy. Niebo przybrao barw jaj drozda, a w powietrzu nie czu byo ani chodu wiosny, ani letniej duchoty. Noah posadzi przez lata setki lilii i wzdu ogrodzenia kwity skupiska bajecznie kolorowych kwiat?w. Tysic odcieni zieleni zdobio drzewa, zewszd rozbrzmieway ptasie trele. Lecz m?j wzrok ju z daleka przycign ogr?d r?any. Pi koncentrycznych serc - najwysze krzewy porodku, najnisze na zewntrz - kipicych czerwieniami, r?ami, pomaraczami, bielami i ?ciami. We wzorze, jaki tworzyy, mona si byo dopatrzy przemylanej przypadkowoci, niemal niestosownej por?d dzikiego pikna krajobrazu. Co w rodzaju pata pomidzy czowiekiem i natur. Doszlimy powoli do altanki ssiadujcej z ogrodem. Oczywicie, Jane bya mi ju bardzo bliska, ale nie miaem jeszcze pewnoci, czy co z tego wyjdzie. Jak ju wspomniaem, byem zdania, e zanim zdecyduj si na stay zwizek, musz wpierw znale dobr prac i zapewni sobie finansow niezaleno. Studia prawnicze koczyem dopiero za rok i w moim odczuciu nie wypadao jej prosi, by na mnie zaczekaa. Ma si rozumie nie wiedziaem jeszcze w?wczas, e bd pracowa w New Bern. Byem um?wiony na przyszy rok na rozmowy wstpne w kancelariach prawniczych w Atlancie i Waszyngtonie, podczas gdy ona zamierzaa osi w rodzinnym miecie. 99 Przeczuwaem j"ednak, e Jane utrudni mi realizaq tych plan?w. Wyranie odpowiadao jej moje towarzystwo. Suchaa mnie z uwag, przekomarzaa si i ilekro bylimy razem, braa mnie za rk. Pamitam, jak ciepo zrobio mi si na sercu, kiedy uczynia to pierwszy raz. Moe zabrzmi to miesznie, ale trzymanie si za rce nie zawsze jest przyjemne. Wszystko zaley chyba od sposobu, w jaki splataj si palce i od uoenia kciuka. Kiedy jej to powiedziaem, rozemiaa si i zapytaa, czy wszystko musz analizowa.Tamtego dnia, w dniu otrzymania dyplomu, znowu wzia mnie za rk i po raz pierwszy opowiedziaa histori Allie i Noaha. Poznali si, kiedy mieli po kilkanacie lat i zakochali w sobie, ale potem Allie przeprowadzia si i przez nastpnych czternacie lat nie widywali si ani nie kontaktowali. W cigu tych lat rozki Noah pracowa w New Jersey, by na wojnie i w kocu wr?ci do New Bern. Allie tymczasem zarczya si z innym. Przed samym lubem odwiedzia jednak Noaha i wtedy zrozumiaa, e to jego zawsze kochaa. Zerwaa zarczyny i zostaa w New Bern. Chocia rozmawialimy na rozmaite tematy, o tym Jane nigdy mi jeszcze nie opowiadaa. Ta historia nie zrobia w?wczas na mnie takiego wraenia, jakie robi teraz. Byem wtedy mody, a poza tym mczyni nie wzruszaj si atwo takimi historiami. Zorientowaem si jednak, ile to dla niej znaczy, i ujo mnie uczucie, jakim darzy rodzic?w. Ledwie zacza, zy napyny jej do oczu i potoczyy si po policzkach. Z pocztku je ocieraa, ale potem przestaa, jakby uznaa, e wszystko jej jedno, czy widz j paczc, czy nie. Bardzo mi to pochlebio, bo domylaem si ju, e zwierza mi si z czego, czego nie m?wi kademu. -Przepraszam, e reaguj tak emocjonalnie - powiedziaa. - Ale od dawna zamierzaam opowiedzie ci t 100 histori, chciaam to jednak zrobi we waciwym momencie i we waciwym miejscu.Potem cisna mnie za rk tak, jakby pragna trzyma mnie za ni zawsze. Odwr?ciem wzrok, czujc w piersiach ucisk, jakiego nigdy wczeniej nie dowiadczyem. Widziaem wszystko z nadzwyczajn ostroci, kady patek, kade dbo trawy jawio mi si jak misternie zarysowana paskorzeba. Na werandzie zbieraa si rodzina Jane. Promienie soca kady si na ziemi. -Dzikuj, e mi to opowiedziaa - wyszeptaem, spojrzaem na ni i ju wiedziaem, co to znaczy si zakocha. Dojechaem do Creekside i znalazem Noaha na aweczce nad stawem. -Witaj, Noahu - powiedziaem. -Witaj, Wilsonie - Nie oderwa oczu od wody. - Dziki, e wpade. Postawiem na ziemi torb z chlebem. -Jak leci? -Mogoby lepiej. Ale gorzej te by mogo. Usiadem obok niego. abdzica nie przestraszya si mnie, nadal unosia si na pycinie przy samym brzegu. -Podsune jej ten pomys wyprawienia lubu w moim domu? - spyta Noah. Kiwnem gow. Pytaem go poprzedniego dnia o opini w tej sprawie. -Chyba nie moga uwierzy, e sama na to nie wpada. -Ma teraz tyle na gowie. -Oj, tak. Wyszy z Ann zaraz po niadaniu. -Rwie si do czynu? -Mona to tak okreli. Praktycznie wycigna Ann z domu. I such o nich zagin. 101 -Kiedy wydawalimy za m Kate, Allie zachowywaasi tak samo. M?wi o modszej siostrze Jane. lub Kate r?wnie odby si w domu Noaha. Jane bya pierwsz druhn. -Pewnie szukaj teraz lubnej sukni. Spojrzaem na niego zaskoczony. -To by g?wny punkt programu Allie - cign. - Dwa dni szukay z Kate w Raleigh idealnej sukni. Kate przymierzya ich setki, a Allie po powrocie do domu opisaa mi kad ze wszystkimi detalami. Tu koronka, tam rkawy, jedwab i tafta, wcite talie... moga tak godzinami, ale wygldaa tak licznie, kiedy co j podekscytowao, e ledwie syszaem, co m?wi. Splotem donie na kolanach. -Jane i Anna nie bd chyba miary czasu na co takiego. -Te mi si tak wydaje. - Spojrza na mnie. - Ale Anna bdzie wygldaa licznie w kadej sukni. Pokiwaem gow. Teraz obowizek utrzymania domu Noaha w naleytym stanie spoczywa na dzieciach. Bylimy jego wsp?wacicielami, tak zadecydowali Noah i Allie przed sam przeprowadzk do Creekside. Dom znaczy tyle dla nich i dla dzieci, e nie potrafili si z nim rozsta. Ani zapisa tylko jednemu dziecku, bo jest dla nich wszystkich siedliskiem nieprzeliczonych wsp?lnych wspomnie. Jak ju m?wiem, zagldam tam czsto, i wracajc z Creekside r?wnie wpadem. Spacerujc po posesji, ukadaem w mylach list rzeczy do zrobienia. Wynajty dozorca kosi regularnie traw i dba o ogrodzenie, ale trzeba byo woy jeszcze mn?stwo pracy, eby przygotowa dom na przyjcie goci. Biae ciany poszarzay od osadzajcego si przez lata 102 kurzu, ale wystarczy je zmy pod cinieniem, eby odzyskay dawny blask. Pomimo wysik?w dozorcy, otoczenie domu nie przedstawiao si imponujco. Przy pocie puciy si chwasty, ywopoty a si prosiy o przystrzyenie, a po wczenie kwitncych liliach pozostao tylko wspomnienie w postaci uschnitych badyli. Hibiskusy, hortensje i geranium kwity jeszcze kolorowo, lecz i nimi trzeba si bdzie zaj.Ale z tym wszystkim mona si upora stosunkowo szybko. Mnie najbardziej martwi ogr?d r?any. Zdzicza przez te lata, kiedy dom sta pusty, wszystkie koncentryczne serca zr?wnay si wysokoci, kady krzew by przeronity. odygi sterczay pod najprzer?niejszymi ktami, a kwiaty giny w gstwinie lici. I nie wiadomo byo, czy dziaaj jeszcze reflektory. Z miejsca, gdzie staem, sytuacja przedstawiaa si beznadziejnie. Nic, tylko ogoli krzewy na yso i czeka rok na pojawienie si nowych kwiat?w. Jedyna nadzieja w naszym ogrodniku. Jeli kto potrafi tu co zaradzi, to tylko on. Dzieem Nathana Little'a, skromnego mczyzny o duszy perfekcjonisty, byy najsynniejsze ogrody w Karolinie P?nocnej - Baltimore Estate, Tryton Palce, Ogrody Botaniczne Duke Botanical. Ten czowiek zna si na rolinach jak nikt. Zaprzyjanilimy si, kiedy przed laty urzdza nam przydomowy ogr?d - niewielki, ale przeuroczy - i teraz Nathan wpada do nas czsto po pracy. Toczymy dugie dysputy o zakwaszeniu gleby i wpywie cienia na azalie, o waciwociach rozmaitych nawoz?w, a nawet o zapotrzebowaniu bratk?w na podlewanie. S to rozmowy zupenie niezwizane z tym, czym zajmuj si w biurze, i moe dlatego tak mnie wcigaj. Rozgldajc si, wyobraaem sobie posesj tak, jak chciabym j widzie. Wiszc rano na telefonie, zadzwoniem midzy innymi do Nathana i chocia bya niedziela, zgodzi 103 si wpa. Zatrudnia trzy ekipy skadajce si w wikszoci z ludzi m?wicych tylko po hiszpasku, a dzienna wydajno kadej jest godna podziwu. Tu jednak roboty byo huk i nie miaem wcale pewnoci, czy mimo wszystko zd uwin si na czas.Snujc te rozwaania, zauwayem w pewnym momencie pastora Harveya Wellingtona. Sta ze skrzyowanymi na piersi rkami na werandzie swojego domku, opierajc si o supek. Nawet nie drgn, kiedy zatrzymaem na nim wzrok. Patrzylimy tak na siebie dusz chwil, a potem jego usta zaczty rozciga si w umiechu. Przemkno mi przez myl, e to forma zaproszenia, ale kiedy odwr?ciem na chwil wzrok, a potem znowu spojrzaem w tamtym kierunku, jego nie byo ju na werandzie. I nagle uwiadomiem sobie, e chocia zamienialimy czasami par s?w, chocia podawalimy sobie rce, moja noga nigdy nie postaa w jego domu. Nathan wpad po lunchu i przegadalimy dobr godzin. A cilej, ja m?wiem, on za kiwa gow, ograniczajc do minimum pytania. Kiedy skoczyem, przysoni oczy doni i rozejrza si jeszcze raz. Orzek, e kopot bdzie jedynie z r?anym ogrodem. Przywr?cenie pierwotnego stanu bdzie bardzo pracochonne. Ale wykonalne? Patrzy dugo na krzewy r?, po czym kiwn; gow. roda i czwartek, powiedzia. Przyjad wszystkie trzy ekipy, doda. Trzydzieci os?b. -I dwa dni wystarcz na taki zapuszczony ogr?d? - spytaem. Wiedziaem, e jest r?wnie dobry w swoim fachu, co ja w swoim, ale jako nie chciao mi si wierzy w jego zapewnienia. 104 Umiechn si i pooy mi do na ramieniu.-Moesz spa spokojnie, przyjacielu - powiedzia. - Bdziesz mia ogr?d jak marzenie. Po poudniu ar snu si nad ziemi mienicymi si falami. Linia horyzontu rozmywaa si w zgstniaym od wilgoci powietrzu. Pot rosi mi czoo, signem wic do kieszeni po chusteczk. Otarszy twarz, usiadem na werandzie, eby zaczeka na Jane i Ann. Okiennice w oknach byy dla bezpieczestwa pozamykane, ale atwo je byo otworzy od rodka. Dozorca robi to dwa razy w roku, eby przewietrzy dom. Elektryczno zostaa odcita, ale na tyach domu znajdowa si generator, kt?ry dozorca uruchamia czasami, eby sprawdzi, czy dziaaj gniazdka i kontakty. Wody nie odczono ze wzgldu na system spryskiwaczy, i dozorca m?wi mi, e odkrca od czasu do czasu krany w kuchni i azienkach, eby wypuka zbierajcy si w rurach osad. Kt?rego dnia kto tu si wprowadzi. Na pewno nie bdziemy to ja z Jane, nie wyobraam te sobie nikogo z jej rodzestwa, ale to nastpi. Z pewnoci dugo po odejciu Noaha, ale nastpi. Kilka minut p?niej nadjechay Jane i Anna. Skrciy w podjazd, cignc za sob tuman kurzu. Kiedy wysiady z wozu i stany w cieniu ogromnego dbu, ruszyem im na spotkanie. Rozglday si i widziaem na twarzy Jane rosncy niepok?j. ujca gum Anna posaa mi przelotny umiech. -Cze, tato - rzucia. -Cze, skarbie. Jak wam dzi poszo? - spytaem. -Niele. Mama troch panikowaa, ale w kocu wszystko zaatwiymy. Wizanka zam?wiona, bukieciki do sukien i butonierek te. Jane jakby jej nie suchaa, wci rozgldaa si gorcz- 105 kowo. Na pewno myli, e posesji w aden spos?b nie da si doprowadzi do porzdku. Przyjedaa tu rzadziej ni ja i zapewne zachowaa to miejsce w pamici takim, jakim byo przed laty.Pooyem jej do na ramieniu. -Moesz spa spokojnie, bdziesz miaa ogr?d jak marzenie - zapewniem j, powtarzajc obietnic ogrodnika. Anna oddalia si, eby zadzwoni z telefonu kom?rkowego do Keitha, a my z Jane ruszylimy na obch?d. Relacjonowaem jej po drodze pomysy, kt?re omawiaem z Nathanem, ale widziaem, e ona mylami jest gdzie indziej. Kiedy spytaem, co j gnbi, pokrcia gow. -Chodzi o Ann-wyznaa z westchnieniem. - W jednej chwili jest pena zapau, w nastpnej zapa jej przechodzi. I nie potrafi podj samodzielnie adnej decyzji. Nawet co do kwiat?w. Nie wie, jaki chce kolor ani jak kompozycj. Ale wystarczy, e powiem, e co mi si podoba, ona zaraz m?wi, e jej te. Do szau mnie to doprowadza. Tak, wiem, e cay ten pomys wyszed ode mnie, ale to przecie jej lub. -Zawsze taka bya - zauwayem. - Nie pamitasz jej w dziecistwie? To samo mi m?wia, kiedy wracaycie z wyprawy po ubrania do szkoy. -Wiem - mrukna takim tonem, jakby drczyo j co jeszcze. -O co chodzi? - spytaem. -Szkoda, e mamy tak mao czasu. - Jane westchna. - Co prawda kilka spraw ju zaatwiymy, ale gdyby czasu byo wicej, zdyabym moe zorganizowa jakie przyjcie weselne. lub lubem, ale co potem? Ona ju nigdy nie bdzie miaa okazji przey czego takiego. 106 Moja ona jest jednak niepoprawn romantyczk.-To moe wyprawimy to wesele? -Co ty pleciesz? -Dlaczego nie mielibymy wyprawi go tutaj? Wystarczy otworzy i wysprzta dom. Patrzya na mnie jak na pomylonego. -I co dalej? Nie mamy cateringu, nie mamy sto?w, nie mamy muzyki. Trzeba czasu, eby to wszystko zorganizowa. Mylisz, e wystarczy pstrykn palcami i zaatwione? -To samo m?wia o fotografie. -Wesele to co innego - orzeka tonem sugerujcym, i uwaa dyskusj za zakoczon. -To podejdmy do niego inaczej - nie ustpowaem. - Moe poprosimy niekt?rych goci, eby przynieli ze sob co do jedzenia. Zamrugaa. -Skadkowe wesele? - Nawet nie pr?bowaa ukry przeraenia. - Chcesz urzdzi skadkowe wesele? Troch si stropiem. -To by tylko taki pomys - wymamrotaem. Pokrcia gow i zapatrzya si w przestrze. -No trudno - powiedziaa po chwili. - Nic wielkiego si nie stanie, jeli nie bdzie wesela. Liczy si sama ceremonia. -Pozw?l mi podzwoni w kilka miejsc - zaproponowaem. - Moe uda mi si co zaatwi. -Nie ma na to czasu. -Znam ludzi, kt?rzy si rym zajmuj. Bya to prawda. Jako jeden z trzech prawnik?w specjalizujcych si w nieruchomociach - a na wczesnym etapie mojej zawodowej kariery jedyny - znaem wikszo wacicieli firm w naszym okrgu. Zawahaa si. -Wiem o tym - powiedziaa niepewnie. 107 Zadziwiem sam siebie, biorc j za rk.-Podzwoni - powt?rzyem. - Zdaj si na mnie. Moe zafrapowaa j powaga, z jak to powiedziaem, moe przekonanie w oczach, tak czy inaczej spojrzaa na mnie badawczo, a potem powoli, bardzo powoh cisna moj do na znak, e na mnie liczy. -Dzikuj-powiedziaa, a mnie naszo dziwne uczucie deja vu, zupenie jakbymy cofnli si w czasie. I na kr?tki moment znowu ujrzaem Jane stojc w altance - skoczya mi wanie opowiada histori swoich rodzic?w i bylimy modzi, a przed sob mielimy wietlan, obiecujc przy szo. Wszystko byo nowe, jak kiedy, i patrzc wkr?tce potem, jak Jane i Anna odjedaj, zdaem sobie nagle spraw, e ten lub to najlepsze, co mogo si nam przytrafi. Rozdzia si?dmy Tego dnia Jane wr?cia do domu wieczorem, kiedy kolacj miaem ju prawie gotow.Zmniejszyem temperatur w piekarniku - dzisiaj serwowaem kurczaka cordon bleu - wytarem rce i wyszedem z kuchni. -Cze - rzuciem. -Cze. Dzwonie do goci? - spytaa, odkadajc na stolik torebk. - Zapomniaam ci wczeniej spyta. -Oby tak dalej - odparem. - Wszyscy z listy zapowiedzieli, e przyjd. -Wszyscy? No nie... co podobnego. O tej porze roku ludzie s zwykle na urlopach. -Jak my? Rozemiaa si, a mnie ucieszyo, e widz j w lepszym nastroju. -O, tak, tak - powiedziaa, wykonujc rk wieloznaczny gest - siedzimy tu sobie i odpoczywamy, prawda? -A tak le nie jest. Poczua aromat dolatujcy z kuchni i spojrzaa na mnie podejrzliwie. -Znowu szykujesz kolaq'? 109 -Pomylaem sobie, e nie wr?cisz dzisiaj w nastrojudo pitraszenia. Umiechna si. -Sodki jeste. - Nasze oczy si spotkay, i to chyba na duej ni zwykle. - Nie obrazisz si, jeli przed kolacj wezm prysznic? Spociam si troszk. Cay dzie na nogach. -Nie krpuj si - powiedziaem, machajc rk. Po paru minutach usyszaem szum wody. Poddusiem warzywa, podgrzaem wczorajszy chleb i nakrywaem wanie do stou, kiedy wr?cia Jane. Ja, po powrocie z domu Noaha, te opukaem si pod prysznicem. Woyem nowe przewiewne spodnie, bo stare ze mnie spaday. -To te spodnie, kt?re ci ostatnio kupiam? - spytaa Jane, przystajc w progu. -Te same. Jak mi w nich? Zmierzya mnie wzrokiem. -Le jak ula - orzeka. - Teraz rzeczywicie wida, e zrzucie sporo kilogram?w. -Rad to sysz. Gupio by byo, gdyby cay rok wysiku poszed na marne. -Jakiego znowu wysiku? Wielki mi wysiek, pospacerowa od czasu do czasu. -A spr?buj zrywa si przed wschodem soca, zwaszcza kiedy leje. -Moje ty biedactwo - szydzia. - Ale musiao ci by ciko. -Nawet sobie nie wyobraasz. Zachichotaa. Po prysznicu te przebraa si w wygodne spodnie, z tym e spod jej nogawek wystaway polakierowane paznokcie. Wosy miaa jeszcze wilgotne, a bluzk spryskan wod. Nawet bez specjalnych zabieg?w bya najbardziej zmysow kobiet, jak znaem. -Posuchaj tylko - powiedziaa. - Anna m?wi, e 110 Keith jest zachwycony naszymi planami. Podobno przejmuje si bardziej ni ona.-Anna przejta? Ona si tylko denerwuje, co z tego wyjdzie. -Wcale nie. Anna nigdy niczym si nie denerwuje. Jest taka jak ty. -Ja si denerwuj - zaprotestowaem. -Nieprawda. -Prawda. -Podaj chocia jeden przykad. Zastanowiem si. -Prosz bardzo. Denerwowaem si na ostatnim roku prawa. Przyjrzaa mi si sceptycznie i pokrcia gow. -Ty si nigdy nie denerwowae studiami. Bye gwiazd. Drukowali ci w "Law Review". -Nie denerwowaem si studiami, baem si, e strac ciebie. Zacza uczy w New Bern, pamitasz? I wiedziaem, e pewien zab?jczo przystojny mody dentelmen chce mi ci odbi. Zamaoby mi to serce. Popatrzya na mnie zdziwiona, ale zamiast skomentowa moje sowa, wzia si pod boki i przekrzywia gow. -Wiesz, tobie te si chyba udzielio. -Co masz na myli? -Ten lub. Drugi wiecz?r z rzdu przyrzdzasz kolacj, pomagasz mi w organizacji, zbiera ci si na nostalgi. Wyglda na to, e i na ciebie wpywa caa ta nerwowa atmosfera. Piekarnik obwieci cichym gongiem, e pora wyj kurczaka. -A wiesz, e moe i masz racj - przyznaem. Nie zmylaem, wyznajc Jane, e na ostatnim roku prawa na Duke denerwowaem si, e j strac, i nie ma co 111 ukrywa, nie zachowaem si w tych okolicznociach tak, jak by naleao. Wracajc na uniwersytet, zdawaem sobie spraw, e wi, jaka poczya mnie z Jane w cigu dziewiciu ostatnich miesicy, ulegnie teraz pewnemu rozlunieniu i niepokoiem si, jak ona na to zareaguje. W lecie poruszalimy kilkakrotnie ten temat, ale Jane podchodzia do niego lekcewaco. Bya niemal nonszalancka w swoim przekonaniu, e jako to bdzie, i chocia powinienem uzna to za dobry znak, mrozio mnie czasami podejrzenie, e zaley mi na niej bardziej ni jej na mnie.Wiedziaem, e mam swoje dobre strony, ale nie uwaaem ich za szczeg?lnie wyjtkowe. Moich przywar te nie mona byo uzna za nadzwyczaj naganne. Byem przecitny niemal pod kadym wzgldem i ju trzydzieci lat temu wiedziaem, e niepisana mi ani sawa, ani zepchnicie na margines. Jeli za chodzi o Jane, wszystko byo moliwe. Ju dawno zauwayem, e czuaby si dobrze, mieszkajc zar?wno w wielkim miecie, jak i na prowinq"i, opywajc w dostatki i klepic bied. Zdumieway mnie jej zdolnoci adaptacyjne. Jeli spojrzao si na wszystkie jej przymioty - inteligencj i rado ycia, yczliwo i urok osobisty - nasuwa si wniosek, e byaby idealn on niemal dla kadego. Dlaczego zatem wybraa wanie mnie? Pytanie to przeladowao mnie codziennie w pocztkowym okresie naszej znajomoci i nie potrafiem sobie na nie odpowiedzie. Obawiaem si, e Jane obudzi si pewnego piknego poranka, uwiadomi sobie, e nie ma we mnie niczego specjalnego, i odejdzie do bardziej charyzmatycznego faceta. To poczucie zagroenia nie pozwalao mi wyzna jej, ile dla mnie znaczy. Zdarzao si, e miaem to ju na kocu jzyka, ale zanim zdyem zebra si na odwag, odpowiedni moment mija. Nie znaczy to bynajmniej, e utrzymywaem znajomo 112 z Jane w tajemnicy. Podczas letniej praktyki w kancelarii prawniczej m?j zwizek z Jane by jednym z temat?w poruszanych regularnie przy lunchu z innymi letnimi praktykantami, i zawsze opisywaem go jako bliski ideau. Nigdy nie wymkno mi si nic, czego bym p?niej aowa, ale, jak pamitam, odnosiem wraenie, e niekt?rzy z koleg?w praktykant?w zazdroszcz mi sukces?w nie tylko w pracy, ale i w yciu osobistym. Jeden z nich, Harold Larson - kt?ry podobnie jak ja wsp?pracowa na Duke z "Law Review" - szczeg?lnie nadstawia ucha, ilekro wspomniaem o Jane. Zapewne dlatego, e r?wnie mia dziewczyn. Spotyka si od roku z Gail i chtnie opowiada o tym zwizku. Gail nie mieszkaa ju w tej okolicy, wr?cia tak jak Jane do rodzic?w, do Fredericksburga w Wirginii. Harold czsto napomyka, e zaraz po odebraniu dyplomu chce si z Gail oeni.Pod koniec lata kto spyta nas podczas lunchu, czy przyprowadzimy swoje dziewczyny na koktajl, kt?ry firma urzdza na zakoczenie praktyk. Harold zmiesza si troch, a przycinity do muru wyzna: -Zerwalimy z Gail w zeszym tygodniu. - Wida byo, e to dla niego przykry temat, ale mimo wszystko cign: - Mylaem, e midzy nami wszystko dobrze si ukada, chocia nieczsto si ostatnio widywalimy. Wydaje mi si, e rozka bya ponad jej siy. Nie chciaa czeka, a obroni dyplom. Poznaa kogo innego. Przypuszczam, e wspomnienie tej rozmowy nadao ton ostatniemu popoudniu, kt?re spdzalimy tego lata z Jane. Bya niedziela, dwa dni po koktajlu, na kt?ry j zabraem. Siedzielimy w bujanych fotelach na werandzie domu Noa-ha. Wieczorem wyjedaem do Durham. Pamitam, e patrzyem na rzek i zachodziem w gow, czy przetrwamy rozstanie, czy te Jane tak jak Gail znajdzie sobie kogo innego. 113 -Hej, studencie - przerwaa milczenie Jane - codzisiaj taki milkliwy? -Myl o powrocie na uniwerek. Umiechna si. -Z niechci czy ochot? -Sam nie wiem. -Sp?jrz na to tak: jeszcze tylko dziewi miesicy i koniec. Pokiwaem gow, ale nic nie powiedziaem. Przygldaa mi si badawczo. -Na pewno tylko to ci trapi? Cay dzie chodzisz z ponur min. Poprawiem si w fotelu. -Pamitasz Harolda Larsona? - spytaem. - Przed stawiaem ci go na koktajlu. cigna brwi. -Tego, kt?ry wsp?pracuje jak ty z "Law Review"? Taki wysoki, z kasztanowymi wosami? Kiwnem gow. -Czemu pytasz? -Zauwaya moe, e by sam? -Przyznam, e nie. A dlaczego? -Jego dziewczyna wanie z nim zerwaa. -Oj. - Jane wygldaa na zmartwion, ale chyba nie rozumiaa, co to ma wsp?lnego z nami, ani dlaczego o tym wspominam. -To bdzie ciki rok - zaczem. - Podejrzewam, e cay przesiedz w bibliotece. Pooya mi do na kolanie. -Pierwsze dwa lata poszy ci jak z patka. Jestem przekonana, e dasz sobie rad. -Te mam tak nadziej. Tylko e w takim nawale zaj nie bd chyba m?g przyjeda do ciebie w kady weekend, tak jak przez to lato. -To zrozumiae. Ale przecie bdziemy si widywali. 114 Troch czasu j'ako wygospodarujesz. I nie zapommaj, e ja te mog do ciebie wpada.Obserwowaem stado szpak?w, kt?re zerwao si z drzewa po drugiej stronie rzeki. -Musiaaby dzwoni przed kad wizyt. eby si upewni, czy co mi akurat nie wypado. Ostatni rok jest podobno przeadowany zajciami. Przekrzywia gow, dociekajc sensu moich s?w. -Jak mam to rozumie, Wilsonie? -Co? -To, co przed chwil powiedziae. Odnosz wraenie, e szukasz ju pretekst?w, eby si ze mn nie widywa. -Jakich pretekst?w? Chc ci tylko uzmysowi, jaki napity bd mia rozkad zaj. Jane odchylia si na oparcie fotela i zacisna usta w wsk lini. -No i? - spytaa. -Co: "no i"? -No i co mam przez to rozumie? e nie chcesz ju si ze mn spotyka? -Skde znowu - achnem si. - Oczywicie, e chc! Ale pozostaje faktem, e ty bdziesz tutaj, a ja tam. Chyba nie musz ci m?wi, jak trudno utrzymywa znajomo na odlego. Skrzyowaa rce na piersi. -Sucham, sucham. -Widzisz, tu nie pomog najlepsze intencje, a nie ukrywam, e chc oszczdzi nam obojgu rozczarowa. -Rozczarowa? -Tak byo z Haroldem i Gail - wyjaniem. - Rzadko si widywali, bo on nie mia czasu, i w kocu z tego powodu zerwali. Zawahaa si. -I mylisz, e nam grozi to samo? - spytaa ostronie. 115 -Chyba przyznasz, e prawdopodobiestwo jest spore.-Prawdopodobiestwo? - Zamrugaa. - Pr?bujesz uj to, co jest midzy nami, w liczby? -Pr?buj tylko by szczery, jeli chodzi o... -O co? O prawdopodobiestwo? Co to ma wsp?lnego z nami? I co tu ma do rzeczy Harold? -Jane, ja... Odwr?cia si uraona. -Jeli nie chcesz ju si ze mn spotyka, to wy? kaw na aw. Nie wymawiaj si napitym rozkadem zaj. Powiedz prawd. Jestem dorosa. Jako to przeyj. -M?wi prawd - zapewniem j skwapliwie. - Chc si z tob spotyka. le mnie zrozumiaa. - Przeknem z trudem. - Chodzio mi o to... bo widzisz... jeste dla mnie kim specjalnym... wiele dla mnie znaczysz. Nic nie powiedziaa. W milczeniu, jakie zapado, obserwowaem ze zdumieniem pojedyncz z toczc si po jej policzku. Otara j i zn?w skrzyowaa rce na piersi. Wzrok skupia na drzewach nad rzek. -Dlaczego zawsze musisz to robi? - Gos miaa zachrypnity. -Co? -To... co robisz teraz. M?wi o prawdopodobiestwach, ucieka si do statystyki, kiedy co wyjaniasz... nawet kiedy rozmawiamy o nas. wiata nie mona postrzega poprzez pryzmat utartych schemat?w. I ludzi te nie. My nie jestemy Haroldem i Gail. -Wiem... Odwr?cia si do mnie i dopiero teraz zdaem sobie spraw, e j rozgniewaem i zraniem. -To dlaczego tak m?wisz? Wiem, e nie bdzie atwo, ale co z tego? Moja mama i tata nie widzieli si przez czternacie lat, a mimo to w kocu si pobrali. A tu w gr wchodzi zaledwie dziewi miesicy. I odlego, kt?r 116 mona przeby w dwie godziny. Moemy do siebie dzwoni, moemy korespondowa... - Pokrcia gow.-Przepraszam - bknem. - Ja tylko bardzo si boj, e ci strac. Nie chciaem ci denerwowa... -Dlaczego? - spytaa. - Bo jestem "kim specjalnym"? Bo "wiele dla ciebie znacz"? Kiwnem gow. -Tak, bo wiele dla mnie znaczysz. I jeste dla mnie kim specjalnym. Wzia gboki oddech. -Ja te ci lubi. I wreszcie co mi zawitao. Cay czas wychodziem z zaoenia, e Jane powinna uzna moje sowa za komplement, ona jednak zinterpretowaa je inaczej, i na myl, e sprawiem jej tak przykro, zascho mi w ustach. -Przepraszam - wybkaem znowu - nie chciaem, eby to tak zabrzmiao. Jeste dla mnie kim specjalnym, ale... widzisz, rzecz w tym... Jzyk mi si plta i Jane skwitowaa moje dukanie penym politowania westchnieniem. Widzc, e jej cierpliwo si koczy, odchrzknem i podjem heroiczn pr?b wyduszenia z siebie tego, co naprawd leao mi na sercu. -Chciaem da ci przez to do zrozumienia, e wydaje mi si, e chyba ci kocham - wyszeptaem. Milczaa, ale wiedziaem, e mnie syszaa, bo kciki jej ust zaczy podnosi si w umiechu. -Wydaje ci si, e chyba? - powt?rzya. -Wydaje mi si, e na pewno - wykrztusiem, i eby nie byo ju adnych wtpliwoci, dorzuciem: - To znaczy, wiem na pewno, e ci kocham. Po raz pierwszy od pocztku tej rozmowy rozemiaa si, ubawiona, e z takim trudem przeszo mi to przez usta. Potem uniosa brwi i wci umiechnita, z przesadnym poudniowym zapiewem powiedziaa: 117 -Wiesz, Wilsonie, to chyba najsodsze sowa, jakie odciebie usyszaam. Ku mojemu zaskoczeniu, zerwaa si ze swojego fotela i usiada mi na kolanach. Otoczya mnie ramieniem i pocaowaa delikatnie. wiat zawirowa mi przed oczami i w gasncym wietle wieczoru, jakby odcielenione, wr?ciy do mnie moje wasne sowa. -Ja te - powiedziaa. - To znaczy, wiem na pewno, e ci kocham. Ze wspomnie wyrwa mnie gos Jane: -Czemu si umiechasz? Patrzya na mnie z drugiej strony stou. Kolacja bya dzisiaj mniej uroczysta, talerze napenilimy w kuchni i nie zapalilimy wiec. -Zdarza ci si wspomina tamten wiecz?r, kiedy przyjechaa do mnie do Duke? - spytaem. - Kiedy poszlimy w kocu do Harper's? -To byo po tym, jak dostae prac w New Bern, tak? I powiedziae, e chcesz to uczci? Skinem gow. -Bya w czarnej sukni bez ramiczek... -Pamitasz? -Jakby to byo wczoraj - odparem. - Nie widzielimy si od miesica i pamitam, e obserwowaem przez okno, jak wysiadasz z samochodu. Zauwayem, e moje sowa sprawiy Jane przyjemno. -Pamitam nawet, co sobie na tw?j widok pomylaem - dodaem. -Naprawd? -Pomylaem sobie, e rok naszej znajomoci by najszczliwszym rokiem w moim yciu. Opucia wzrok na talerz, potem znowu, jakby zawsty- 118 dzona, podniosa na mnie oczy. Uskrzydlony wspomnieniami cignem:-Pamitasz, co ci kupiem? Na Gwiazdk? Nie odpowiedziaa od razu. -Kolczyki. - Machinalnie uniosa rce do uszu. - Kupie mi kolczyki z diamencikami. Wiedziaam, e sporo kosztoway, i pamitam, e byam pod wraeniem twojego szerokiego gestu. -Skd wiedziaa, e byy drogie? -Sam mi powiedziae. -Tak? - Tego jako nie pamitaem. -I to ze dwa razy - dodaa z sarkastycznym umieszkiem. Jedlimy przez chwil w milczeniu. Podziwiaem jej rysy i gr wieczornego wiata na twarzy. -A wierzy si nie chce, e to ju trzydzieci lat, prawda? - podjem. Przez jej twarz przemkn cie znajomego smutku. -Fakt - przyznaa. - Nie do wiary, e Anna jest ju dorosa i wychodzi za m. Jak ten czas leci. -Co by zmienia, gdyby dao si go cofn? -W swoim yciu? - Odwr?cia wzrok. - Nie wiem. Chyba bardziej bym si nim cieszya. -To tak jak ja. -M?wisz powanie? - Jane nie krya zaskoczenia. Kiwnem gow. -Jak najpowaniej. Jane ju ochona. -Bo, widzisz... tylko prosz, nie zrozum mnie le, Wilsonie, ale ty zazwyczaj nie rozpamitujesz przeszoci. Masz do ycia takie praktyczne podejcie. Byo, mino, i nawet jeli co poszo nie tak, to nie ma teraz sensu aowa... - Urwaa. -A wedug ciebie jest? - spytaem cicho. Przygldaa si przez chwil swoim doniom. 119 -Nie, waciwie to nie.Ju chciaem wzi j za rk, ale zmienia temat. -Byymy dzisiaj u Noaha - powiedziaa wesoo. - Pojechaymy tam prosto z jego domu. -O, naprawd? -Wspomina, e ty te zoye mu wizyt. -Tak, zajrzaem do niego. Chciaem zapyta, czy nie ma nic przeciwko temu, ebymy skorzystali z jego domu. -Tak m?wi. - Nabraa na widelec troch warzyw. - Zauwayam, e bardzo si z Ann lubi. Opowiadajc mu o lubie, przez cay czas trzymaa go za rk. auj, e tego nie widziae. Zupenie jakbym widziaa go z mam. - Zamylia si, ale po chwili podniosa na mnie oczy. - Szkoda, e mamy ju z nami nie ma - westchna. - Uwielbiaa luby. -To chyba rodzinne - mruknem. Umiechna si smutno. -Chyba masz racj. Nawet sobie nie wyobraasz, jaka to dla mnie frajda, chocia czasu jest tak mao. Nie mog si ju doczeka, kiedy Leslie bdzie wychodzia za m. Mam nadziej, e w jej przypadku czasu na przygotowania bdzie pod dostatkiem. -Ona nie ma jeszcze nawet staego chopca - zauwayem - nie m?wic ju o kim, kto byby skonny si jej owiadczy. Machna lekcewaco rk. -To tylko kwestia czasu. Nic nie stoi na przeszkodzie, ebymy ju teraz zaczli ukada plany, prawda? Wolaem nie wdawa si w dyskusje. -Skoro tak twierdzisz - mruknem. - Mam tylko nadziej, e ten przyszy zalotnik najpierw mnie poprosi o rk c?rki. -A Keith to zrobi? -Nie, ale on jest usprawiedhwiony. Rzecz rozgrywa si 120 w takim tempie, e nie mia kiedy. Co nie zmienia faktu, e to szkoa charakteru, przez kt?r przej powinien kady mody mczyzna.-Jak ty, kiedy prosie tat o moj rk? -O, tamten dzie wiele wni?s do procesu ksztatowania si mojej osobowoci. -Powanie? - Spojrzaa na mnie zaciekawiona. -Nie wypadem najlepiej. -Tato nic mi nie m?wi. -Pewnie nie chcia mnie pogra w twoich oczach. Wspominam tamto dowiadczenie z zaenowaniem. -Dlaczego nigdy mi nie powiedziae? -Bo nie chciaem, eby wiedziaa. -Ale teraz ju si nie wykrcisz. Silc si na nonszalancj, signem po kieliszek. -No dobrze - westchnem - opowiem ci o tym. Wpadem prosto z pracy, ale tego samego wieczoru byem jeszcze um?wiony ze swoimi rodzicami, nie miaem wic za wiele czasu. Zastaem Noaha w jego warsztacie, tu przed naszym wsp?lnym wyjazdem nad morze. Tak czy owak, majstrowa budk dla kardyna?w, kt?re zagniedziy si na werandzie, i przybija akurat daszek. pieszy si, eby skoczy przed weekendem, a ja nie bardzo wiedziaem, jak skierowa rozmow na nas. W pewnym momencie poprosi mnie, ebym poda mu gw?d, i podajc mu go, zdecydo waem si postawi wszystko na jedn kart. "Prosz, oto gw?d, powiedziaem. Aha, a tak przy okazji, wanie mi si przypomniao... czy nie miaby pan nic przeciwko temu, gdybymy si z Jane pobrali?". Zachichotaa. -Zawsze bye elokwentny - zauwaya. - Mona si byo spodziewa, e tak si to odbdzie, zwaywszy na form, w jakiej mi si owiadczye. To byo takie... -Zapadajce w pami? 121 -Malcolm i Linda mog tego sucha bez koca -powiedziaa. Miaa na myli maestwo, z kt?rym przyja nimy si od lat. - Zwaszcza Linda. Hekro spotykamy si w szerszym gronie, baga mnie, ebym o tym opowiedziaa. -A ty, oczywicie, nie dajesz si dugo prosi? Uniosa rce w gecie poddania. -Skoro moim przyjaci?kom podoba si to, co opowia dam, to dlaczego mam im sprawia zaw?d? Gawdzilimy tak sobie, a ja obserwowaem j spod oka. Patrzyem, jak kroi kurczaka w mae czstki, a potem bierze je kolejno do ust, jak wiato igra w jej wosach; owiem ulotny aromat jaminowego elu, kt?rym si wczeniej natara. Nie wiadomo byo, skd bierze si ten luz midzy nami, i nawet nie pr?bowaem tego docieka. Byem ciekaw, czy Jane te to frapuje. Jeli nawet, to nie dawaa tego po sobie pozna, ale przecie ja te nie, i siedzielimy tak przy kolacji, a ostygo to, co z niej na stole zostao. Historia moich owiadczyn rzeczywicie moga zapa w pami i opowiadana w towarzystwie zawsze wywouje huragany miechu. Dzielenie si takimi opowieciami jest dosy popularne w naszym krgu towarzyskim, i spotykajc si ze znajomymi, przestajemy by z on indywidualnociami. Stajemy si par, zgranym zespoem, a to wspaniae uczucie. Jeli jedno co opowiada, drugie potrafi wpa mu w sowo w dowolnym momencie i bez zajknienia cign wtek. Na przykad Jane zaczyna opowiada, jak to Leslie bya kiedy cheer-leaderk na meczu futbolowym i jeden z obroc?w polizn si tu przy linii autowej i pojecha po murawie wprost na ni. Tu Jane zawiesza gos, a ja wiem, e to sygna dla mnie, ebym poinformowa suchaczy, e Jane pierwsza zerwaa si z miejsca na trybunach i pobiega sprawdzi, czy Leslie 122 nic si nie stao, bo ja siedziaem, sparaliowany przeraeniem. Ochonwszy, rzuciem si przez tum, roztrcajc, odpychajc i zbijajc z n?g ludzi, jak przed chwil rzeczony obroca. Kiedy przerywam, eby zaczerpn tchu, wtek podejmuje pynnie Jane. Zadziwia mnie, e oboje nie widzimy w tym niczego niezwykego i nie sprawia nam to najmniejszych trudnoci. To przekazywanie sobie narracji stao si dla nas czym naturalnym i zastanawiam si czsto, jak to jest w przypadku tych, kt?rzy nie znaj tak dobrze swoich partner?w. Dodam, e tamtego dnia Leslie nic si nie stao. Kiedy do niej dobieglimy, zbieraa ju z ziemi swoje pompony.Nigdy jednak nie zabieram gosu, kiedy opowiadana jest historia moich owiadczyn. Siedz cicho, bowiem, e mieszy ona Jane o wiele bardziej ni mnie. Mimo wszystko nie chciaem, eby wypady tak komicznie. Zdawaem sobie spraw, e ten dzie na zawsze zapadnie jej w pami i staraem si wymyli dla niego stosownie romantyczn opraw. Udao nam si jako przetrwa z Jane ten rok bez uszczerbku dla naszej mioci. Ju od p?nej wiosny rozmawialimy o zarczynach, nie bylimy jeszcze tylko zdecydowani, kiedy zaskoczy wszystkich oficjalnym ich ogoszeniem. Wiedziaem, e Jane oczekuje czego niebanalnego - romantyczna aura otaczajca zwizek jej rodzic?w wysoko ustawiaa poprzeczk. Noahowi i Allie niestraszne byy adne przeciwnoci losu. Jeli deszcz zaskoczy ich na spacerze we dwoje - wikszo z was przyzna, e klaby w ywy kamie - oni szukali jakiego schronienia, rozpalali ognisko, kadli si jedno przy drugim i jeszcze bardziej w sobie rozkochiwali. Kiedy Allie popadaa w poetycki nastr?j, Noah recytowa jej z pamici wiersze. Majc za przykad kogo takiego jak Noah, musiaem wykaza si oryginalnoci, i tak umyliem sobie, e owiadcz si Jane na play w Ocracoke, gdzie jej rodzina spdzaa w lipcu wakacje. 123 Plan moim zdaniem by genialny i prosty zarazem. Po nabyciu piercionka zarczynowego zamierzaem ukry go w muszli, kt?r kupiem rok wczeniej, muszl zagrzeba w piasku i podczas spaceru pla tak pokierowa krokami Jane, eby j znalaza. A kiedy ju to nastpi, przyklkn przed ni, wezm za rk i powiem, e uczyni mnie najszczliwszym z mczyzn, jeli zgodzi si zosta moj on.Niestety, jak to w yciu bywa, nie wszystko przebiego cile wedug planu. W ten weekend rozpta si sztorm, lao jak z cebra, a wicher przygina drzewa niemal do ziemi. Przez ca sobot na pr?no wygldaem poprawy pogody, dopiero w niedziel przed poudniem zaczo si przeciera. Byem bardziej zdenerwowany, ni si spodziewaem, i od pocztku spaceru w k?ko przepowiadaem sobie w mylach, co mam wyrecytowa w decydujcej chwili. Ta metoda wkuwania sprawdzaa si dobrze na studiach, ale miaa t wad, e pochaniaa ca uwag i teraz zaabsorbowany tym przepowiadaniem w og?le si do Jane nie odzywaem. Nie wiem, jak dugo szlimy w milczeniu, ale musiao to by dobre kilkadziesit minut, bo pamitam, e a podskoczyem, kiedy Jane w kocu pierwsza si odezwaa. -Chyba zaczyna si przypyw, zauwaye? Nie przypuszczaem, e morze po przejciu sztormu nadal bdzie takie wzburzone i chocia nie wydawao mi si, eby muszli co zagraao, wolaem nie ryzykowa. Na wszelki wypadek zaczem przypiesza kroku, ale stopniowo, eby nie obudzi podejrzliwoci Jane. -Czemu tak pdzisz? - spytaa. -Ja pdz? - mruknem. Nie zadowolia jej ta odpowied i byem zmuszony zwolni. Przez jaki czas, dop?ki nie wypatrzyem wreszcie muszli, szedem kilka krok?w przed Jane. Zagrzeban w piasku muszl od sigajcych najdalej jzyk?w fal dzielia wci 124 spora odlego, w zwizku z czym miaem jeszcze czas. Nie za wiele, ale dobre i to.Troch uspokojony, obejrzaem si, eby powiedzie co do Jane, i stwierdziem, e zostaa spory kawaek z tyu. Pochylaa si wanie z wycignit rk w wiadomym mi celu. Ilekro spacerowalimy po play, szukaa malutkich piaskowych dolar?w. Zbieraa te najlepsze, cienkie jak papier, przezroczyste i nie wiksze od paznokcia. -Chod szybko! - zawoaa, nie podnoszc na mnie oczu. - Tu jest ich zatrzsienie! Konch z piercionkiem miaem dwadziecia krok?w przed sob, Jane dwadziecia krok?w za sob. Uwiadomiwszy sobie dopiero teraz, e w trakcie caego spaceru pla zamienihmy zaledwie kilka s?w, postanowiem wr?ci do Jane. Kiedy si zbliyem, pokazaa mi piaskowego dolara, trzymajc go na czubku palca niczym soczewk kontaktow. -Sp?jrz tylko. Takiego maego jeszcze nigdy nie znalelimy. Zsuna go na moj do i pochylia si znowu, wypatrujc nastpnego. Przyczyem si do tych poszukiwa z zamiarem takiego nimi pokierowania, eby krok za krokiem, niepostrzeenie, doprowadzi Jane do muszli. Posuwajc si tyem, pokonaem ju spory kawaek, niestety Jane, jakby nie widzc tego, e si od niej oddalam, wci dreptaa pochylona w tym samym miejscu. Co par sekund zerkaem przez rami na muszl, eby si upewni, czy jest jeszcze bezpieczna. -Na co si tak ogldasz? - spytaa w kocu Jane. -Na nic - odparem. Ale po chwili nie wytrzymaem i znowu si obejrzaem. Jane przyapaa mnie na tym i uniosa pytajco brew. Przypyw wci si podnosi, czasu byo coraz mniej, a Jane nadal krya w tym samym miejscu. Znalaza kolejne dwa piaskowe dolary, jeszcze mniejsze od pierwszego, i wygldao na to, e ugrzza tam na dobre. Zdesperowany, nie 125 widzc innego wyjcia, postanowiem uda, e zauwayem z daleka muszl.-To muszla? Jane pobiega za moim wzrokiem. -Przejd si po ni - powiedziaa. - Wyglda na adny okaz. I tu zabia mi klina. Przecie to ona miaa j znale. Bez tego cay m?j plan bra w eb. Jzory fal lizay ju piasek niebezpiecznie blisko. -Fakt, adna - podchwyciem. - No to id po ni. -Nie. -Dlaczego? -Ty id. -Ja? - spojrzaa na mnie zdziwiona. -Jeli tak ci na niej zaley. Zastanawiaa si chwil, potem pokrcia gow. -Mamy w domu mn?stwo takich. Szkoda fatygi. -Jeste pewna? -Jestem. Tego w swoim planie nie przewidziaem. Zastanawiajc si gorczkowo, jak wybrn z sytuacji, zauwayem naraz wielk fal sunc nieubaganie ku brzegowi. Przeraony, zerwaem si jak spity ostrog i bez sowa, co si w nogach, pocwaowaem ratowa konch. Nigdy nie cieszyem si opini szybkobiegacza, ale tamtego dnia gnaem z wiatrem w zawody niczym rasowy sprinter. W penym biegu zgarnem muszl jak baseballista przechwytujcy pik i chwil potem fala zalaa pozostay po niej doek. Niestety, wykonujc ?w manewr straciem r?wnowag i zaryem nosem w ziemi. Wybite z puc powietrze uszo mi ustami gonym uu-uf. Wstaem i jak gdyby nigdy nic zaczem otrzepywa si z mokrego piasku. Jane patrzya na mnie z oddali szeroko otwartymi oczami. 126 Wr?ciem lekkim truchcikiem i wrczyem jej konch.-Masz - sapnem zdyszany. Przygldaa mi si podejrzliwie. -Dzikuj - powiedziaa. Mylaem, e obejrzy muszl ze wszystkich stron, e przynajmniej ni potrznie i wtedy usyszy brzk ukrytego wewntrz piercionka, ale ona niczego takiego nie zrobia. Po prostu trzymaa muszl i patrzya na mnie, a ja na ni. -Bardzo ci zaleao na tej muszli, prawda? - odezwaa si po chwili. -Tak. -adna. -Mhm. -Jeszcze raz dzikuj. -Nie ma za co. Nadal ni nie poruszaa. Zaczynaem si niecierpliwi. -Potrznij - podpowiedziaem. -Mam potrzsn? - upewnia si, jakby nie do koca przekonana, czy dobrze zrozumiaa. -Tak. -Dobrze si czujesz, Wilsonie? -Tak.-Zachcajcym ruchem gowy wskazaem muszl. -Jak sobie yczysz - powiedziaa powoli. Potrzsna muszl i ukryty w niej piercionek wypad na piasek. Przyklkem natychmiast na jedno kolano i zaczem go szuka. Poniewa wywietrzao mi z gowy wszystko, co zamierzaem powiedzie, przeszedem od razu do owiadczyn, zapominajc nawet, e powinienem przy tym patrze w oczy swojej wybrance. -Wyjdziesz za mnie? Posprztalimy w kuchni i Jane wysza na werand, zostawiajc uchylone drzwi. Uznaem to za zaproszenie i wy- 127 szedem za ni. Staa oparta o barierk, jak tamtego wieczoru, kiedy Anna oznajmia nam, e wychodzi za m.Soce ju zaszo, zza koron drzew wynurza si pomaraczowy ksiyc przypominajcy wydron dyni, kt?r podwietla umieszczona w rodku wieczka. Zauwayem, e Jane te na niego patrzy. Ochodzio si troch, zerwaa si orzewiajca bryza. -Naprawd mylisz, e uda ci si znale kogo, kto zajmie si cateringiem? - spytaa. Oparem si o barierk obok niej. -Zrobi co w mojej mocy. -Och - powiedziaa nagle. - Przypomnij mi jutro, ebym zarezerwowaa bilet dla Josepha. W razie czego wyjedziemy po niego do Raleigh, ale moe s jeszcze wolne miejsca na bezporednie poczenie do New Bern. -Sam to zaatwi - zaoferowaem si. - W kadym razie si postaram. -Na pewno? -A w czym problem? - mruknem. Rzek pyna ?dka, czarny cie z latarni zapalon na dziobie. -Duo jeszcze macie z Ann do zaatwienia? - spytaem. -Wicej, ni ci si wydaje. -Wci? -Po pierwsze suknia. Leslie chce z nami i, a zabierze to przynajmniej dwa dni. -Kupienie sukni? -Najpierw trzeba znale tak, kt?ra si bdzie Annie podobaa, a potem jeszcze j dopasowa. Rozmawiaymy rano z krawcow. Powiedziaa, e zdy z poprawkami, jeli przyniesiemy j do czwartku. No i, rzecz jasna, przyjcie. To znaczy, jeli je wyprawiamy. Catering cateringiem - zakadajc, e uda ci si go zaatwi - ale przecie potrzeb- 128 na bdzie jeszcze jaka muzyka. No i dekoracje, bdziesz musia zadzwoni do wypoyczalni...Suchajc jej, westchnem w duchu. Nie powinienem czu si zaskoczony, ale mimo wszystko... -A wic ja siadam jutro do telefonu, a wy idziecie kupowa sukni, tak? -Nie mog si ju doczeka. - Wzdrygna si. - Patrze, jak je przymierza, czyta z jej miny, czyjej si podoba. Czekaam na t chwil od jej dziecistwa. To takie ekscytujce. -Wyobraam sobie - mruknem. Uniosa rk i zbliya kciuk do palca wskazujcego, tak jak to si robi, kiedy chce si kogo uszczypn. -I pomyle, e tyle tylko brakowao, eby Anna pozbawia mnie tej przyjemnoci. -Nie do wiary, jakie niewdziczne potrafi by dzieci, prawda? Rozemiaa si i znowu spojrzaa na rzek. W tle rozpoczynay sw?j odwieczny wieczorny koncert wierszcze i aby. -Moe bymy si przeszli? - zaproponowaem ni std, ni zowd. Zawahaa si. -Teraz? -A czemu nie? -Dokd chcesz i? -Czy to wane? Bya chyba troch zaskoczona, ale zgodzia si ze mn. -Waciwie to nie. Kilka minut p?niej szlimy wyludnion uliczk. W oknach dom?w po obu stronach paliy si wiata, za firankami przesuway si cienie mieszkac?w. Szlimy poboczem, pod stopami chrzci wir i kamienie. Warstwowe chmury ukaday si nad naszymi gowami w srebrn aureol. -Kiedy spacerujesz rano, te jest tak spokojnie? - spytaa Jane. 129 Zazwyczaj wychodz z domu o sz?stej, kiedy ona jeszcze smacznie pi.-Czasami. Zwykle mijam si z paroma ssiadami na porannym joggingu. No i s jeszcze psy. Lubi podkras si niepostrzeenie od tyu i znienacka obszczeka. -Zao si, e to dobrze robi na serce. -A jak urozmaica spacery - dodaem. - Z tym e ja wolabym mniej stresujce urozmaicenia. -Bd musiaa zacz znowu spacerowa. Kiedy uwielbiaam dugie przechadzki. -Moesz chodzi ze mn. -O pitej trzydzieci? Co to, to nie! W jej tonie wychwyciem rozbawienie przemieszane z przestrachem. Moja ona bya kiedy rannym ptaszkiem, ale to si skoczyo wraz z wyprowadzk Leslie. -Miae dobry pomys z tym spacerem - powiedzia a. - Pikny wiecz?r. -Tak, pikny - mruknem, spogldajc na ni. Szlimy przez jaki czas w milczeniu. Pierwsza przerwaa je Jane. -Syszae, e Glenda miaa wylew? - spytaa, zerkajc na narony dom. Glenda i jej m s naszymi ssiadami i chocia nie obracamy si w tych samych krgach towarzyskich, utrzymujemy bliskie stosunki. W New Bern chyba wszyscy wszystko o wszystkich wiedz. -Syszaem. Przykre. -Jest niewiele starsza ode mnie. -Wiem. Ale podobno dochodzi ju do siebie. Znowu zamilklimy. I nagle Jane spytaa: -Mylisz czasami o swojej matce? Nie bardzo wiedziaem, co na to odpowiedzie. Moja matka zgina w wypadku samochodowym w drugim roku naszego maestwa. Chocia nie byem ze swoimi rodzicami 130 tak blisko jak Jane ze swoimi, bardzo przeyem jej mier. Do dzi pamitam t szeciogodzinn podr? samochodem do Waszyngtonu, eby zobaczy si z ojcem.-Czasami. -A kiedy mylisz, to co ci si najczciej przypomina? -Pamitasz, jak ostatni raz bylimy u nich w odwiedzinach? - spytaem. - Jak mama wybiega z kuchni, ledwie przestpilimy pr?g? Bya w bluzce w purpurowe kwiaty i bardzo si ucieszya na nasz widok. Powitaa nas z otwartymi ramionami. Tak j zapamitaem. Tak mam j wci przed oczami. Jane pokiwaa gow. -Ja zapamitaam swoj mam w jej pracowni, z palcami ubrudzonymi farb. Malowaa portret naszej rodziny, czego nigdy wczeniej nie robia, i bya bardzo podekscytowana, bo chciaa go podarowa tacie na urodziny. - Urwaa. - Za to nie bardzo pamitam, jak wygldaa, kiedy zacza chorowa. Mama bya zawsze taka ekspresyjna. M?wic, wymachiwaa rkami, a kiedy co opowiadaa, to zawsze z oywieniem na twarzy... ale zmienia si, kiedy dopad j Alzheimer. - Zerkna na mnie. - Nie bya ju sob. -Wiem - mruknem. -Nachodzi mnie czasami obawa, e i ja zachoruj kiedy na Alzheimera - powiedziaa cicho. Mnie te takie myli przychodziy niekiedy do gowy, ale wolaem zachowa je dla siebie. -Nie wyobraam sobie, jak by to byo - cigna Jane. - Nie poznawa Anny ani Josepha, ani Leslie. Pyta ich o imiona przy kadych odwiedzinach, jak mama mnie? Serce mi pka na sam myl. Milczaem, przygldajc si jej spod oka w powiacie pyncej z okien dom?w. -Zastanawia mnie, czy mama miaa wiadomo, jak 131 bardzo z ni le - podja. - To znaczy, powiedziaa, e tak, ale ciekawa jestem, czy zdawaa sobie do koca spraw, e nie poznaje wasnych dzieci. Ani nawet taty.-Myl, e zdawaa. Dlatego wanie przenieli si do Creekside. Wydao mi si, e Jane na moment przymkna oczy. Kiedy znowu si odezwaa, usyszaem w jej gosie frustraq. -Nie rozumiem, dlaczego tato po mierci mamy nie chcia si do nas przeprowadzi. Mamy przecie duo miejsca. Nic nie powiedziaem. Mogem wymieni powody, dla kt?rych Noah wola zosta w Creekside, ale szkoda byo fatygi. Jane znaa je tak samo dobrze jak ja, lecz w odr?nieniu ode mnie nie przyjmowaa ich do wiadomoci, i wiedziaem, e stajc w obronie Noaha, wywoabym tylko k?tni. -Nie cierpi tej abdzicy - dorzucia. Z abdzic wie si pewna historia, ale i tutaj wolaem zachowa milczenie. Okrylimy jeden kwarta, potem drugi. Ten i ?w z naszych ssiad?w gasi ju wiata, a my z Jane wci szlimy spacerowym, ani za szybkim, ani za wolnym krokiem. Kiedy zobaczyem nasz dom, co oznaczao, e przechadzka dobiega koca, zatrzymaem si i spojrzaem w rozgwiedone niebo. -O co chodzi? - spytaa Jane, te zadzierajc gow. -Jeste szczliwa, Jane? Popatrzya na mnie uwanie. -A ciebie co znowu naszo? -Jestem zwyczajnie ciekawy. Czekajc na odpowied, zastanawiaem si, czy odgada, e nie pytam, czy jest szczliwa w og?le, ale czy jest szczliwa ze mn. Przygldaa mi si dusz chwil, jakby usiowaa czyta w moich mylach. 132 -No wic, jeli chcesz wiedzie...-Tak? -Jeli mam by szczera... Cay zamieniem si w such. Jane wzia gboki oddech. -To bd naprawd szczliwa, jeli uda ci si zaatwi ten catering - wypalia. Nie mogem si powstrzyma i parsknem miechem. Zaproponowaem, e zaparz bezkofeinow kaw, ale Jane pokrcia gow. Bya zmczona. Dwa pracowite dni daway o sobie zna. Ziewnwszy ostentacyjnie raz i drugi, oznajmia, e idzie si pooy. Waciwie mogem zrobi to samo, ale nie zrobiem. Odtwarzajc w pamici przebieg tego wieczoru, odprowadzaem wzrokiem wchodzc po schodach on. Kiedy po jakim czasie wlizgiwaem si do ?ka, Jane ju spaa. Zaczem jej si przyglda. Oddychaa miarowo i gboko, a trzepoczce powieki wiadczyy, e co jej si ni. Cokolwiek to byo, twarz miaa spokojn jak dziecko. Patrzyem tak na ni i z jednej strony kusio mnie, eby j obudzi, z drugiej si przed tym wzbraniaem. Moje serce wzbierao mioci. Kochaem j nad ycie. Pomimo ciemnoci zauwayem kosmyk wos?w, kt?ry zsun si jej na policzek. Wziem go ostronie w dwa palce, wyczuwajc pod opuszkami mikk jak aksamit, niezr?wnan w swym piknie sk?r. Zaoyem ten kosmyk za ucho i zamrugaem gwatownie. Nie wiedzie czemu, zy napyny mi do oczu. Rozdzia ?smy -Zaatwie?Jane staa w progu z przewieszon przez rami torebk i patrzya na mnie z otwartymi ustami. -Na to by wygldao - odparem z nonszalancj, pozujc na kogo, dla kogo zaatwienie cateringu to buka z masem. A jeszcze przed chwil kryem podniecony po domu, nie mogc si doczeka jej powrotu. -Kogo? -Chelsea - powiedziaem. Restauracja ta znajduje si w r?dmieciu New Bern, naprzeciwko mojej kancelarii, w budynku, w kt?rym mia swoje biura Caleb Bradham, w czasie kiedy opracowywa receptur napoju orzewiajcego znanego obecnie pod nazw pepsi-cola. Przed dziesicioma laty pomieszczenia te zaadaptowano na restauracj, kt?ra staa si ulubionym lokalem Jane. Menu jest bogate, a szef kuchni specjalizuje si w oryginalnych egzotycznych sosach i marynatach podawanych do typowych poudniowych da. W pitkowe i sobotnie wieczory nie spos?b zdoby tam stolik, jeli si go wczeniej nie zarezerwuje, a popularn wr?d konsument?w zabaw jest odgadywanie skadnik?w, jakich uyto do wykreowania tak niepowtarzalnych smak?w. 134 Chelsea synie r?wnie z programu rozrywkowego. W rogu stoi stary fortepian i John Peterson - kt?ry przez kilka lat udziela lekcji gry Annie - grywa na nim czasami i piewa dla staych bywalc?w. Peterson ma ucho do wsp?czesnych kawak?w, gos jak Nat King Cole i potrafi wykona kady utw?r, jaki gocie sobie zaycz, a robi to w takim stylu, e m?gby wystpowa w dowolnym eleganckim lokalu od Atlanty poprzez Charlotte do Waszyngtonu. Jane moe go sucha godzinami, promieniejc przy tym niemal matczyn dum. Mimo wszystko to ona, jako pierwsza w miecie, zaryzykowaa i wzia go na nauczyciela muzyki.Jane zamurowao z wraenia. Cisz, jaka zapada, kiedy ona debatowaa ze sob, czy aby dobrze mnie zrozumiaa, mcio tylko tykanie ciennego zegara. W kocu zamrugaa. -Ale... jak? -Zwyczajnie. Zadzwoniem do Henr/ego, nawietliem sytuacj, przedstawiem nasze oczekiwania, a on powiedzia, e nie ma sprawy. -Nie rozumiem. Jak Henry m?g przyj takie zlecenie waciwie w ostatniej chwili? Nie mia adnych innych zam?wie? -Jego sprawa. -Czyli co? Podniose suchawk, wykrcie numer i zaatwione? -No, tak atwo to nie poszo, ale w kocu si zgodzi. -A menu? Nie pyta, na ile to os?b? -Powiedziaem mu, e w sumie okoo setki. Nawet si nie zajkn. A co do menu, to te je z grubsza ustalilimy, i zapowiedzia, e na dodatek zaskoczy wszystkich czym specjalnym. Ale jeli masz jakie szczeg?lne yczenia, to mog do niego zadzwoni. -Nie, nie - powiedziaa szybko, dochodzc do siebie. - Zdaj si na nich. Przecie wiesz, e smakuje mi 135 wszystko, co serwuj. Tylko wierzy mi si nie chce. - Spojrzaa na mnie z zachwytem. - Zaatwie.-Ano, zaatwiem. - Kiwnem gow. Umiechna si i przeniosa wzrok ze mnie na telefon. -Musz zadzwoni do Anny! - wykrzykna. - Nie uwierzy. Henry MacDonald, waciciel restauracji, jest moim starym znajomym. Chocia w New Bern o prywatnoci mona sobie tylko pomarzy, to jednak mieszkanie tutaj ma swoje zalety. Bo czy to w sklepie, czy na ulicy, czy w kociele, czy na przyjciu, natykasz si wci na tych samych ludzi, si rzeczy wymieniasz z nimi uprzejmoci, a to czsto umoliwia zaatwienie spraw, kt?re gdzie indziej wydawayby si nie do zaatwienia. Ludzie wiadcz tu sobie przysugi, bo wiedz, e kiedy sami znajd si w potrzebie, mog Uczy na rewan. I midzy innymi to wyr?nia New Bern spomidzy innych podobnych miasteczek. Co tu duo m?wi, byem peen podziwu dla swojej zaradnoci. Wchodzc do kuchni, syszaem, jak Jane krzyczy podniecona do suchawki: -Tatu zaatwi! Nie mam pojcia jak, ale zaatwi. Rozpierany dum usiadem przy kuchennym stole i zaczem sortowa poczt, kt?r tam wczeniej pooyem. Rachunki, reklamy, "Time". Otworzyem ten ostatni, bo Jane nadal rozmawiaa w najlepsze z Ann i nie zanosio si, by prdko skoczya. O dziwo, odoya suchawk, nim zdyem przystpi do lektury pierwszego artykuu. :- Zaczekaj - powiedziaa, podchodzc do mnie - nie czytaj jeszcze, opowiedz mi najpierw, co dokadnie ustalilicie. No wic tak, wiem ju, e Henry bierze sprawy w swoje rce i wszystkich nas nakarmi. I bdzie mia ludzi do pomocy, tak? 136 -Na pewno - mruknem. - Sam nie daby rady.-Co dalej? To bdzie bufet? -Wydawao mi si, e to najlepsze rozwizanie, zwaywszy na rozmiary kuchni Noaha. -Ja te tak uwaam - zgodzia si ze mn. - Co ze stoami i obrusami? Henry je zapewnia? -Chyba tak. Przyznam, e nie pytaem, ale nawet gdyby nie zapewnia, to nie powinno by z tym problemu. W razie czego gdzie si wypoyczy. Kiwna gow. Snua ju nowe plany, uaktualniaa swoj list spraw do zaatwienia. -No dobrze... - zacza znowu, ale przerwaem jej, unoszc rce. -Spokojnie. Zadzwoni do niego z samego rana i upewni si, czy wszystko jest jak trzeba. - Tu puciem do niej oko. - Zdaj si na mnie. Umiechna si do mnie z wdzicznoci. Mylaem, e ta chwila szybko przeminie, ale si myliem. Patrzylimy na siebie dugo i w kocu Jane, jakby z wahaniem, nachylia si i pocaowaa mnie w policzek. -Dzikuj za zaatwienie cateringu - powiedziaa. Przeknem z trudem. -Nie ma za co. Cztery tygodnie po tamtych niefortunnych owiadczynach bylimy ju z Jane maestwem. Kiedy pi dni po lubie wr?ciem z pracy, Jane czekaa na mnie w living roomie maego mieszkanka, kt?re wynajmowalimy. -Musimy porozmawia-powiedziaa, poklepujc sof. Odstawiem neseser i usiadem obok niej. Wzia mnie za rk. -Wszystko w porzdku? - zapytaem. -W najlepszym. 137 -To o co chodzi?-Kochasz mnie? -Tak - odparem. - Naturalnie, e ci kocham. -Wic zrobisz co dla mnie? -Przecie wiesz, e dla ciebie zrobibym wszystko. -Nawet jeli to co trudnego? Nawet jeli to nie po twojej myli? -Naturalnie - powt?rzyem. Zawiesiem na chwil gos. - Jane... o co chodzi? Wzia gboki oddech. -Chc, eby w t niedziel poszed ze mn do kocioa. Zaniem?wiem. -Wiem, m?wie mi, e nie czujesz takiej potrzeby - podja, nim odzyskaem gos - i e wychowano ci na ateist, ale chc, eby to zrobi dla mnie. To dla mnie bardzo wane, nawet gdyby mia si tam czu obco. -Jane... - zaczem. -Zaley mi na tym - wpada mi w sowo. -Rozmawialimy ju na ten temat - zaprotestowaem, ale Jane znowu mi przerwaa, tym razem krcc gow. -Wiem, e rozmawialimy. I rozumiem, e nie wychowano ci tak jak mnie. Ale dla mnie nie ma nic waniejszego. -Nawet jeli jestem niewierzcy? -Nawet jeli jeste niewierzcy - powiedziaa. -Ale... -adnych ale - powiedziaa. - Nie w tym przypadku. Nie ze mn. Kocham ci, Wilsonie, i wiem, e ty te mnie kochasz. I jeli ma si midzy nami uoy, oboje musimy troszk ustpi. Nie prosz ci, eby uwierzy. Prosz tylko, eby poszed ze mn do kocioa. Maestwo to rodzaj kompromisu, to uznawanie racji wsp?maonka, nawet jeli ci to nie w smak. Ja w kwestii lubu poszam ci na rk. 138 Zacisnem usta. A wic takie miaa zdanie o lubie na stopniach budynku sdu.-Dobrze - powiedziaem. - P?jd. Usyszawszy to, Jane pocaowaa mnie i pocaunek ?w wyda mi si r?wnie eteryczny, co samo niebo. Kiedy teraz Jane pocaowaa mnie w kuchni, przypomnia mi si tamten pocaunek. Dlaczego akurat on? Przypuszczam, e podwiadomie upatrywaem w nim pocztku stopniowego zbliania stanowisk, kt?ry to proces doprowadzi w rezultacie do zniwelowania dzielcych nas r?nic. Jeli nawet w wyniku tego procesu nie rozgorzaa midzy nami pomienna namitno, to zawarlimy przynajmniej zawieszenie broni z silnym postanowieniem dalszej pracy nad naszym zwizkiem. I chyba dziki temu wci ze sob jestemy. Uwiadomiem sobie nagle, e to wanie ten aspekt naszego maestwa tak mnie od roku trapi. Ja nie tylko nie miaem pewnoci, czy Jane mnie kocha, ale nie wiedziaem, czy w og?le chce mnie kocha. Mimo wszystko doznaa tylu rozczarowa; te lata powrot?w do domu p?n noc, kiedy dzieci ju spay, te wieczory, kiedy potrafiem rozmawia tylko o swojej pracy, rozrywki, przyjcia, wsp?lne urlopy, kt?re nie doszy do skutku, weekendy spdzane przeze mnie z partnerami i klientami na polu golfowym. Zastanawiajc si teraz nad tym, dochodziem do wniosku, e musiaem uchodzi w jej oczach za gocia w domu, za cie tamtego rzutkiego modego mczyzny, kt?rego polubia. Ale ona swoim pocaunkiem zdawaa si m?wi: nadal skonna jestem pr?bowa, jeli i ty tego chcesz. -Wilsonie? Dobrze si czujesz? Umiechnem si z przymusem. 139 -Przepraszam, zamyliem si. - Odetchnem gboko, szukajc gorczkowo innego tematu. - A wam z Ann jak dzisiaj poszo? Znalazycie t sukni?-Nie. Odwiedziymy dwa sklepy, ale Anna w adnym nie znalaza nic w swoim rozmiarze, co by jej odpowiadao. Nie zdawaam sobie sprawy, e to tyle zajmie. Anna jest tak szczupa, e kad sukni, jak przymierzaa, musieli na niej upina szpilkami, ebymy mogy si zorientowa, jak w niej bdzie wygldaa po przer?bkach. Jutro spr?bujemy w jeszcze kilku sklepach, moe tam co znajdziemy. Jeli chodzi o dobre wiadomoci, to Keith podj si organizacji wszystkiego, co dotyczy rodziny z jego strony, a wic nam to odpada. Ach, wanie, pamitae o zabukowaniu biletu na samolot dla Josepha? -Pamitaem - odparem. - Przylatuje w pitek wieczorem. -Do New Bern czy do Raleigh? -Do New Bern. Lduje o ?smej trzydzieci. Leslie bya dzisiaj z wami? -Nie, dzisiaj nie. Zadzwonia na kom?rk, e ma jakie wane kolokwium, kt?rego nie moe opuci, ale przyjeda jutro. Powiedziaa, e zna kilka dobrych sklep?w w Greensboro. -I pojedziecie tam? -To trzy i p? godziny drogi - jkna Jane. - Nie umiecha mi si spdza siedmiu godzin za kierownic. -To moe przenocujecie gdzie po drodze? - zasugerowaem. Jane westchna. -Anna te tak m?wi. M?wi, e najpierw mogybymy pojecha jeszcze raz do Raleigh, a potem, w rod, do Greensboro. Ale ja nie chc ci tu zastawia samego. Tyle jest jeszcze do zaatwienia. -Jedcie - zadecydowaem. - Catering ju mamy, 140 wszystko zaczyna nabiera ksztatu. W razie czego poradz sobie bez was. A Anna nie p?jdzie przecie do lubu bez sukni. Przyjrzaa mi si sceptycznie.-Jeste pewien? -Absolutnie. A gdyby mi si nudzio, to zawsze mog zagra z kim w golfa. -Znalaz si golfista - prychna. -Masz jakie zastrzeenia? - Udaem obruszonego. -Grasz ju trzydzieci lat, a postp?w jako nie wida. Nic z ciebie nie bdzie. -To ma by obelga? -Nie. Stwierdzam tylko fakt. Widziaam, jak grasz. Pokiwaem gow. Miaa racj. Tyle lat pracuj ju nad uderzeniem, a wci daleko mi do rasowego golfisty. Zerknem na zegarek. -Moe p?jdziemy co zje? -Jak to? Nie robisz dzisiaj kolacji? -Chyba e z resztek. Nie miaem czasu wyskoczy do sklepu. -artowaam - powiedziaa, machajc rk. - Nie oczekuj od ciebie, eby dzie w dzie kucharzy, chocia przyznam, e to mie. - Umiechna si. - Oczywicie, chtnie gdzie p?jd. Zgodniaam. Tylko si troch ogarn. -Dobrze wygldasz - zaprotestowaem. -Jedn minutk - zawoaa ju ze schod?w. Minutk, dobre sobie! Znaem Jane nie od dzi i wiedziaem, e te jej "minutki" na ogarnicie si przecigaj si zwykle do co najmniej dwudziestu minut. Wyrobiem ju w sobie nawyk wypeniania tego czasu drobnymi czynnociami. Na przykad wchodziem do swojego gabinetu i porzdkowaem biurko albo przywracaem do poprzednich nastawienia wiey stereo pozmieniane przez korzystajce z niej dzieci. 141 Dawno odkryem, e przy tych machinalnie wykonywanych czynnociach czas mija niepostrzeenie. Czsto, koczc, stwierdzaem, e moja ona stoi za mn podparta pod boki.-Ju gotowa? - pytaem. -A gotowa - parskaa. - Od dziesiciu minut czekam, a skoczysz. -Oj, przepraszam - odpowiadaem. - Poszukam tylko kluczy i ju wychodzimy. -Tylko mi nie m?w, e je zapodziae. -Nie, skde znowu - zapewniaem j, obmacujc gorczkowo puste kieszenie. A potem, rozgldajc si w panice, dodawaem szybko: - Na pewno gdzie tu s. Przed chwil je widziaem. Moja ona przewracaa na to oczami. Dzisiaj jednak wziem "Time'a" i usiadem na sofie. Koczyem kt?ry z rzdu artyku, kiedy usyszaem schodzc z g?ry Jane. Odoyem czasopismo. I w tym momencie zadzwoni telefon. Kiedy usyszaem w suchawce roztrzsiony gos, humor mnie opuci, ustpujc miejsca przeraeniu. Jane wesza do salonu, kiedy odkadaem suchawk. Na widok mojej miny zatrzymaa si jak wryta. -Co si stao? - spytaa. - Kto to by? -Kate - powiedziaem cicho. - Wyjeda wanie do szpitala. Jane poderwaa do do ust. -Noah - dokoczyem. Rozdzia dziewity Przez ca drog do szpitala Jane milczaa, miaa zy w oczach. Z zasady jestem ostronym kierowc, ale teraz, czujc wag kadej upywajcej minuty, zmieniaem raz po raz pas ruchu i dociskaem mocniej peda gazu, ilekro wiata na skrzyowaniach zmieniay si na ?te. W izbie przyj od wiosny, kiedy to Noah dosta pierwszego wylewu, nic si nie zmienio, a przecie upyny ju cztery miesice. W powietrzu nadal wisiaa wo amoniaku i rodk?w antyseptycznych, zatoczon poczekalni zalewa zimny blask wietl?wek. Winylowo-metalowe krzeseka stay wzdu cian i maszeroway r?wnymi szeregami przez rodek pomieszczenia. Wikszo zajta bya przez dwu-, trzyosobowe grupki rozmawiajce midzy sob przyciszonymi gosami, do stanowiska rejestracji staa kolejka. Rodzina Jane zbia si w gromadk przy drzwiach. Kate, blada i zdenerwowana, trzymaa pod rk swojego ma Graysona, kt?ry w kombinezonie i zakurzonych butach wyglda na plantatora baweny, tym bardziej e twarz mia grubo ciosan, ogorza i poryt zmarszczkami. Obok nich sta David, najmodszy brat Jane, obejmujc ramieniem on, Lyon. 143 Na nasz widok Kate zacza paka. Podbiega i pady sobie z Jane w ramiona.-Co si stao? - spytaa ze cignit niepokojem twarz Jane. - Jak on si czuje? Kate ama si gos. -Przewr?ci si nad stawem. Nikt tego z pocztku nie zauway. Dopiero po jakim czasie znalaza go ledwie przytomnego pielgniarka. Powiedziaa, e uderzy si w go w. Karetka przywioza go jakie dwadziecia minut temu. Doktor Barnwell go teraz bada. Tyle tylko wiemy. Jane jakby si skurczya w ramionach Kate. David i Gray-son nie mogli na to patrze, obaj zaciskali mocno usta. Lynn staa ze skrzyowanymi na piersiach rkami i koysaa si na pitach. -Moemy go zobaczy? Kate pokrcia gow. -Nie wiem. Pielgniarki z rejestracji powtarzaj nam wci, e mamy czeka na doktora Barnwella albo na kt?r z si?str. Chyba do nas wyjd. -Ale z nim wszystko bdzie w porzdku, prawda? Nie doczekawszy si odpowiedzi, Jane wzia gboki oddech. -Bdzie w porzdku - powiedziaa z przekonaniem. -Och, Jane... - Kate zacisna mocno powieki. - Nie wiem. Nikt tu nic nie wie. Przez chwil tuliy si do siebie. -Gdzie Jeff? - spytaa Jane, nie widzc nigdzie drugiego brata. - Przyjedzie, prawda? -Ju si do niego dodzwoniem - poinformowa Da-vid. - Wpadnie tylko do domu po Debbie i zaraz tu bd. David podszed do si?str i objli si, jakby chcieli si zmobilizowa i natchn wzajemnie si, kt?ra zapewne bdzie im potrzebna. Chwil p?niej do poczekalni wbiegli Jeff z Debbie. Jeff 144 podszed od razu do rodzestwa, kt?re szybko zreferowao mu sytuacj. Na jego cignitej twarzy te pojawi si niepok?j.Wloky si minuty, a my stalimy rozbici na dwie odrbne grupki; potomstwo Noaha i Allie oraz ich maonkowie. Chocia kocham Noaha, a Jane jest moj on, ju dawno zauwayem, e zdarzaj si sytuacje, kiedy Jane bardziej potrzebuje swojego rodzestwa ni mnie. Ja bd jej potrzebny p?niej, ale ten czas dopiero nadejdzie. Lynn, Grayson, Debbie i ja ju przez to przechodzilimy; wiosn, kiedy Noah mia wylew, kiedy zmara Allie i sze lat wczeniej, kiedy Noah przey atak serca. Podczas gdy ich grupa ma swoje rytuay, a wic uciski, modlitewne krgi i powtarzane raz po raz te same pene niepokoju pytania, nasza jest bardziej stoicka. Grayson, podobnie jak ja, zawsze by maom?wny. Kiedy jest zdenerwowany, wbija rce w kieszenie i pobrzkuje kluczami. Lynn i Debbie - chocia rozumiej, e David i Jeff potrzebuj w takich chwilach towarzystwa si?str - wydaj si w kryzysowych momentach zagubione. Nie wiedz, co ze sob pocz, trzymaj si na uboczu i zniaj gosy. Ja, z kolei, staram si by zawsze w jaki spos?b przydatny, co pomaga mi utrzymywa na wodzy emocje. Zauwayem, e kolejka do stanowiska rejestracji stopniaa, podszedem wic tam. Zmczona pielgniarka spojrzaa na mnie zza wysokiego stosu formularzy. -Mog w czym pom?c? -Tak - powiedziaem. - Chciaem zapyta, czy wiadomo co bliszego o stanie Noaha Calhouna. Przywieziono go p? godziny temu. -Lekarz wyszed ju do pastwa? -Nie. Ale jest tu ju caa rodzina i bardzo si niepokoimy. Wskazaem na nich ruchem gowy. 145 -Lekarz albo kt?ra z pielgniarek na pewno wkr?tce do pastwa wyjdzie.-Tak, wiem. Ale czy nie mona by ju teraz dowiedzie si, kiedy bdziemy mogli zobaczy naszego ojca? Albo chocia czy wszystko z nim w porzdku. Przez moment miaem wraenie, e odprawi mnie z kwitkiem, ale ona spojrzaa jeszcze raz na rodzin i westchna ciko. -Chwileczk, posortuj tylko te formularze i postaram si czego dowiedzie, dobrze? Do stanowiska, z rkami w kieszeniach, podszed Grayson. -Zasigasz jzyka? -Pr?buj. Kiwn gow i brzkn kluczami. -Usid - oznajmi po paru sekundach. - Nie wia domo, jak dugo to potrwa. Usiedlimy za rodzestwem. Kilka minut p?niej do poczekalni weszli Anna z Keithem. Anna doczya od razu do grupki, Keith zaj miejsce obok mnie. Ubrana na czarno Anna wygldaa tak, jakby ju wybieraa si na pogrzeb. W takich kryzysowych sytuacjach najgorsze jest zawsze czekanie i choby z tego powodu tak nie cierpi szpitali. Nic si nie dzieje, a do gowy przychodz najczarniejsze myli, kt?rymi podwiadomo przygotowuje czowieka na najgorsze. W tej napitej ciszy syszaem bicie wasnego serca, i strasznie zascho mi w ustach. W pewnej chwili stwierdziem, e pielgniarka z rejestracji gdzie znikna. Miaem nadziej, e posza si dowiedzie, co z Noahem. Ktem oka zauwayem zbliajc si Jane. Wstaem, objem j i przycignem do siebie. -Nie znosz szpitali. -Wiem. Ja te. Do poczekalni weszo mode maestwo z trojgiem zapakanych dzieci. Odsunlimy si, eby ich przepuci. 146 Kiedy stanli ca pitk przed stanowiskiem rejestracji, z zaplecza wyonia si pielgniarka. Gestem rki daa im do zrozumienia, e zaraz podejdzie, i ruszya w nasz stron.-Jest ju przytomny - poinformowaa nas - ale wci troch oszoomiony. Funkcje yciowe w normie. Za jak godzink przeniesiemy go na sal. -Czyli wszystko z nim w porzdku? -W kadym razie nie zamierzaj umieci go na oddziale intensywnej terapii, jeli to chciaa pani wiedzie - odpara. - Prawdopodobnie zostanie kilka dni na obserwacji. Te sowa wywoay zbiorowy pomruk ulgi. -Moemy go teraz zobaczy? - naciskaa Jane. -Byle nie wszyscy naraz. Nie pomiecicie si tam, a zreszt lekarz m?wi, e najlepiej by byo, gdyby troch odpocz. Tylko jedna osoba, i to na kr?tko. Wydawao si oczywiste, e p?j powinna Kate albo Jane, ale zanim kt?rekolwiek z nas si odezwao, pielgniarka zapytaa: -Kto z pastwa nazywa si Wilson Lewis? -Ja - powiedziaem. -Prosz za mn. Przygotowuj wanie kropl?wk i lepiej, eby zobaczy si pan z nim, zanim zacznie go ogarnia senno. Poczuem na sobie spojrzenia caej rodziny. Wydawao mi si, e wiem, dlaczego Noah chce widzie si wanie ze mn, ale podniosem szybko rce w obronnym gecie. -Wiem, to ja z pani rozmawiaem, ale moe lepiej, eby posza Jane albo Kate - podsunem. - To c?rki. Ewentualnie David albo Jeff. Pielgniarka pokrcia gow. -On chce si widzie najpierw z panem. Wyranie to podkreli. Jane umiechna si blado. Zobaczyem w tym umiechu 147 reakcj, kt?r wyczuwaem u pozostaych - zaciekawienie, rzecz jasna, a take zdumienie - ale przede wszystkim co w rodzaju subtelnego poczucia zdrady, jakby doskonale wiedziaa, dlaczego Noah wybra mnie.Noah lea na ?ku z dwoma wenflonami wkutymi w rami, podczony do aparatu, kt?ry nagania regularnym popiskiwaniem miarowe bicie jego serca. Oczy mia p?przymknite, ale kiedy pielgniarka wysza z salki, zacigajc za sob zasonk, odwr?ci gow na poduszce. Syszaem oddalajce si kroki pielgniarki. Zostalimy sami. ?ko wydawao si dla niego za due, by blady jak papier. Usiadem na krzeseku. -Witaj, Noahu. -Witaj, Wilsonie - odezwa si sabym gosem. - Dziki, e wpade. -Jak leci? -Mogoby lepiej - odpar i umiechn si blado. - Ale gorzej te by mogo. Wziem go za rk. -Co si stao? -Potknem si o korze-wyjani. - Przechodziem nad nim tysic razy, ale dzisiaj podskoczy i zahaczyem o mego nog. -I uderzye si w gow? -Iw gow, i w og?le. Cay si potukem. Rymnem jak dugi, ale dziki Bogu nic sobie nie zamaem. Jestem tylko troch otumaniony. Lekarz powiedzia, e za dwa dni powinienem stan na nogi. A ja mu na to, e to dobrze, bo w ten weekend mam lub, na kt?rym musz koniecznie by. -Tym si nie przejmuj. Najwaniejsze, eby wr?ci do zdrowia. 148 -Spokojna gowa. Na tamten wiat jeszcze si nie wybieram.-I bardzo dobrze. -Jak tam Kate i Jane? Id o zakad, e si zamartwiaj. -Wszyscy si martwimy, ze mn wcznie. -Tak, ale ty nie patrzysz na mnie takimi cielcymi oczami i broda ci si nie trzsie, ilekro co wymamrocz. -Trzsie si, kiedy nie patrzysz. Umiechn si. -Nie tak jak im. Zao si, e przez najblisze par dni przynajmniej jedna z nich nie odstpi na krok od mojego ?ka. Bdzie mnie opatulaa kocem, wygadzaa przecierado i uklepywaa poduszki. S jak te matki kwoki. Wiem, e chc dobrze, ale cae to skakanie wok? mnie doprowadza mnie do biaej gorczki. Kiedy ostatni raz leaem w szpitalu, nie zostawiy mnie samego choby na minutk. Asystoway mi nawet do azienki i czekay pod drzwiami, a skocz. -Potrzebowae pomocy. Nie wolno ci byo samemu chodzi, nie pamitasz? -Wszystko jedno, mczyzna ma swoj godno. Ucisnem jego do. -Nie ma godniejszego od ciebie mczyzny. Noah spojrza mi w oczy z agodniejsz ju min. -Dobrze wiesz, e jak je tu wpuszcz, to przepado. Ju ich std komi nie wycignie. Znowu si zacznie cae to wierkanie, dogadzanie. - Umiechn si przewrotnie. - Ale bd mia zabaw. -Nie bierz im tego za ze. Zachowuj si tak, bo ci kochaj. -Wiem. Ale niech nie traktuj mnie jak dziecka. -Nie bd. -Bd, bd. A Medy przyjdzie taki moment, powiedz im z aski swojej, e musz troch odpocz, dobrze? Bo jak sam to powiem, to znowu zaczn si zamartwia. 149 Umiechnem si.-Masz to u mnie. Zamilklimy na chwil. Aparat do kontroli pracy serca popiskiwa monotonnie. -Wiesz, dlaczego poprosiem, eby najpierw wpusz czono tu ciebie, a nie kt?re z moich dzieci? - spyta w kocu Noah. Chcc nie chcc, kiwnem gow. -Chcesz, ebym jedzi do Creekside, tak? I karmi abdzic, tak jak wiosn? -Zrobisz to dla mnie? -Naturalnie. Nie ma sprawy. JaM czas przyglda mi si w milczeniu. -Wiesz, e nie m?gbym ci o to poprosi w obecnoci tamtych. Oni si denerwuj, kiedy tylko o niej wspomn. Bior to za przejaw starczej demencji. -Wiem. -Ale ty tak nie mylisz, prawda, Wilsonie? -Nie. -Bo te w to wierzysz. Bya tam, kiedy si ocknem, rozumiesz? Staa nade mn, sprawdzaa, czy nic mi si nie stao i pielgniarka musiaa j odpdza. Staa nade mn przez cay czas. Wiedziaem, co chce ode mnie usysze, ale nie mogem si jako zdoby, eby to powiedzie. Umiechnem si. -Chleb Wonder Bread - powiedziaem. - Cztery kawaki rano i trzy po poudniu, zgadza si? Noah ucisn moj do, zmuszajc mnie, ebym znowu na niego spojrza. -Ty mi wierzysz, prawda, Wilsonie? Milczaem. Noah zna mnie lepiej ni ktokolwiek, i zdawaem sobie spraw, e jego nie oszukam. -Sam nie wiem - bknem w kocu. W jego oczach odmalowa si zaw?d. 150 Godzin p?niej Noaha przewieziono do sali na pierwszym pitrze i dopiero wtedy dopuszczono do niego reszt rodziny.-Och, tatusiu! - zawoay od progu Jane i Kate. Za nimi szy Lynn i Debbie, David z Jeffen zajli pozycje po drugiej strome ?ka. Grayson stan w nogach, ja trzymaem si z tyu. I zaczo si to, co przewidywa Noah. ciskano go za rce, wygadzano koc, regulowano kt podniesienia wezgowia ?ka. Ogldano go, dotykano, obejmowano i caowano. Zasypano pytaniami. Zacz Jeff: -Na pewno dobrze si czujesz? Lekarz powiedzia, e bardzo si potuke. -Nic mi nie jest. Nabiem sobie tylko guza, no i jestem troch zmczony. -miertelnie si wystraszyam - powiedziaa Jane. - Tak si ciesz, e nic ci nie jest. -Ja te - zawt?rowa jej David. -Masz zawroty gowy, nie powiniene wychodzi sam na powietrze - skarcia go Kate. - Nastpnym razem popro kogo, eby ci wyprowadzi, a potem po ciebie przyszed. -I tak po mnie przyszli - zauway Noah. Jane pochylia si i zacza mu poprawia poduszki pod gow. -Chyba nie leae tam dugo? Nie mog znie myli, e od razu ci nie znaleli. Noah pokrci gow. -G?ra dwie godzinki. -Dwie godziny?! - wykrzykny Jane z Kate. Zamary, wymieniajc przeraone spojrzenia. -No, moe troch duej. Trudno powiedzie, bo chmury zasaniay soce. 151 -Duej? - spytaa Jane, zaciskajc pici.-A do tego byem cay mokry. Albo deszcz spad, kiedy leaem nieprzytomny, albo kto wczy spryski-wacze. -Moge umrze! - krzykna Kate. -Oj, a tak le to nie byo. Troch wody nikomu jeszcze nie zaszkodzio. Najgorszy by ten szop, kiedy si ocknem. Tak mi si dziwnie przypatrywa, e nie wiem, czy nie by wcieky. A potem jak na mnie nie skoczy... -Szop ci zaatakowa? - Jane o mao nie zemdlaa. -E tam, zaraz zaatakowa. Odpdziem go, zanim zdy mnie ugry. -Chcia ci ugry?! - krzykna Kate. -Wielkie mi rzeczy. Miaem ju do czynienia z szopami. Wstrznite do gbi Kate i Jane spojrzay najpierw na siebie, potem na swoich braci. Zalega pena napicia cisza. Noah, odczekawszy stosown chwil, umiechn si, wycelowa w nie palec i puci oko. -Mam was - powiedzia. Zasoniem doni usta, z trudem tumic chichot. Ktem oka widziaem, e Anna te walczy o zachowanie powagi. -Gupie arty! - burkna Kate, wygadzajc przecierado na skraju ?ka. -Tak, tato, to wcale nie byo mieszne - dorzucia Jane. W kcikach oczu Noaha pojawiy si drobniutkie zmarszczki rozbawienia. -Nie mogem si powstrzyma. Same si o to prosiycie. A jeli ju tak bardzo chcecie wiedzie, to znaleli mnie po paru minutach. I powtarzam, nic mi nie jest. Nawet sam chciaem pojecha do szpitala, ale zatrzymali mnie si i wezwali karetk. -Nie moesz prowadzi. Twoje prawo jazdy jest ju niewane. 152 -Co wcale nie znaczy, e zapomniaem, jak to si robi.A samoch?d nadal stoi na parkingu. Jane i Kate nic nie powiedziay, ale podejrzewaem, e maj ju w planie zabra mu przy najbliszej okazji kluczyki. Jeff odchrzkn. -Tak sobie myl, e moe naleaoby ci kupi taki osobisty przywoywacz alarmowy. Nosi si go na przegubie, jak zegarek. Gdyby ci si znowu co podobnego przydarzyo, m?gby od razu wezwa pomoc. -Nie potrzeba. Zwyczajnie potknem si o korze. Padajc, i tak nie zdybym wdusi przycisku. A kiedy si ocknem, pielgniarka ju przy mnie bya. -Musz porozmawia z kierownikiem - zadecydowa David. - I jeli nie zrobi porzdku z tym korzeniem, sam si nim zajm. Sam go wykarczuj. -Pomog ci - zaofiarowa si Grayson. -To niczyja wina, e na staro robi si niezdarny. Jutro albo pojutrze stan na nogi, a do weekendu bd jak nowy. -Tym si nie przejmuj - powiedziaa Anna. - Le tu i dochod do siebie, dobrze? -Wanie, le i wypoczywaj - dorzucia Kate. - Napdzie nam strachu. -miertelnie si wystraszyymy - powt?rzya Jane. Kooo, kokoko. Umiechnem si w duchu. Noah mia racj, s jak te matki kwoki. -Nic mi nie bdzie - upiera si Noah. - I niech wam do gowy nie przyjdzie odwoywa z mojego powodu lub. Wybieram si na niego i nie mylcie, e powstrzyma mnie przed tym byle guz. -To nie jest w tej chwili najwaniejsze - odezwa si Jeff. -Wanie, dziadku - podchwycia Anna. -I niech wam do gowy nie przyjdzie go przekada - doda Noah. 153 -Przesta, tato - prychna Kate. - Zostaniesz tu tak dugo, jak bdzie trzeba.-Nic mi nie jest. Obiecajcie, e lub si odbdzie. Ju si nastawiem. -Nie bd uparty - powiedziaa bagalnie Jane. -Ile razy mam powtarza? To dla mnie wane. Nie co dzie zdarza si tu lub. - Widzc, e z c?rkami nie dojdzie do porozumienia, zwr?ci si do Anny: - Ty mnie rozumiesz, prawda, Anno? Anna zawahaa si. Zerkna na mnie, potem znowu przeniosa wzrok na Noaha. -Oczywicie, dziadku. -I bdziesz dalej robia swoje, tak? Anna signa instynktownie po rk Keitha. -Jeli tak sobie yczysz - powiedziaa po prostu. Noah umiechn si wyranie odprony. -Dzikuj - szepn. Jane po raz kt?ry z rzdu poprawia koc. -No dobrze, a wic staraj si wydobrze do koca tygodnia - powiedziaa. - A na przyszo bd ostro-niejszy. -Nie martw si, tato - dorzuci David. - Usun ten korze, zanim std wyjdziesz. Rozmowa zesza znowu na okolicznoci upadku Noaha, a ja zdaem sobie nagle spraw, e jak dotd byem z niej wyczony. Zauwayem te, e adne z nich nie kwapi si wspomnie o przyczynie, dla kt?rej Noah w og?le zawdrowa nad staw. I wiedziaem dlaczego. Unikali jak ognia poruszania tematu abdzicy. Noah opowiedzia mi o abdzicy niespena pi lat temu. Miesic wczeniej zmara AUie i proces starzenia si jakby nabra u Noaha rozpdu. Rzadko wychodzi z pokoju, 154 przesta nawet czyta wsp?pensjonariuszom wiersze. Przesiadywa cae dnie za biurkiem, czyta stare listy, kt?re kiedy pisywali do siebie z Allie, i kartkowa sw?j egzemplarz Lici traw.Dokadalimy, oczywicie, wszelkich stara, eby go stamtd wywabi, i nie do wiary, ale to mnie udao si zacign go wreszcie na aweczk nad stawem. Tamtego poranka po raz pierwszy zobaczylimy abdzic. Nie twierdz, e zorientowaem si od razu, co chodzi Noahowi po gowie. Nic w?wczas nie wskazywao, eby jej widok wywoa u niego jakie szczeg?lne skojarzenia. Pamitam, jak abdzica podpyna do nas i sprawiaa wraenie zawiedzionej, e nie rzucamy jej czego do jedzenia. -Szkoda, e nie wzilimy chleba - powiedzia Noah. -Nastpnym razem wemiemy - mruknem, ot tak sobie, eby co powiedzie. Kiedy dwa dni p?niej znowu go odwiedziem, czekaa mnie niespodzianka. Noaha nie byo w pokoju. Pielgniarka powiedziaa mi, gdzie go znajd. Siedzia na aweczce nad stawem. Obok lea bochenek chleba Wonder Bread. abdzica obserwowaa mnie, kiedy podchodziem, ale nie okazywaa adnych oznak strachu. -Widz, e si zaprzyjanilicie - zagaiem. -Na to wyglda - przyzna Noah. -Wonder Bread? - spytaem. -Ten gatunek najbardziej jej chyba smakuje. -Skd wiesz, e to ona? Noah umiechn si. -Po prostu wiem - mrukn, i tak to si zaczo. Od tamtego czasu regularnie, bez wzgldu na pogod, chodzi nad staw karmi abdzic. Nie odstraszay go ani sota, ani lejcy si z nieba ar, i z biegiem lat siedzia tam coraz duej, obserwujc j i przemawiajc do niej szeptem. Teraz potrafi spdzi na aweczce cay dzie. 155 Kilka miesicy po pierwszym spotkaniu z abdzic spytaem go, czemu tyle czasu spdza nad stawem. Zakadaem, e usysz, e podoba mu si panujcy tam spok?j albo e lubi sobie do kogo pogada - co w tym rodzaju - i nie spodziewaem si odpowiedzi, kt?rej mi udzieli.-Przychodz tu, bo ona tak chce. -abdzica? - spytaem. -Nie - odpar. - Allie. cisno mnie w doku, kiedy wypowiedzia to imi. -Allie chce, eby karmi abdzic? - spytaem ostronie. -Tak. -Skd wiesz? Spojrza na mnie z pobaliwym westchnieniem. -Bo to ona - powiedzia. -Kto? -No, abdzica. Zbity z tropu, pokrciem gow. -Chyba nie bardzo rozumiem. -abdzica to Allie - powt?rzy cierpliwie. - Znalaza spos?b, eby do mnie wr?ci, tak jak obiecaa. Mnie pozostawao tylko j odnale. To wanie mieli na myli lekarze, m?wic, e Noah ma omamy. Kiedy p? godziny p?niej opuszczalimy szpital, doktor Barnwell obieca nam, e nazajutrz zaraz po obchodzie zadzwoni i przekae telefonicznie aktualne informacje o stanie zdrowia Noaha. By blisko z nasz rodzin i zajmowa si Noahem jak wasnym ojcem. Ufalimy mu bez reszty. Zgodnie z obietnic, zasugerowaem rodzinie, e Noah wyglda na zmczonego i lepiej zrobimy, jeli damy mu odpocz. Wychodzc, um?wilimy si, e bdziemy go 156 odwiedzali na zmian. Chwil p?niej, po wymianie ucisk?w i pocaunk?w, zostalimy z Jane sami na parkingu i patrzylimy za odjedajcymi samochodami.Z oczu Jane i z jej postawy przebijao zmczenie. Ja te czuem si zmczony. -Wszystko w porzdku? - spytaem. -Chyba tak. - Westchna. - Wiem, e on wydob-rzeje, ale zupenie jakby nie zdawa sobie sprawy, e dobija ju dziewidziesitM. Nie stanie na nogi tak szybko, jak mu si wydaje. - Przymkna na chwil oczy. Domylaem si, e drczy j r?wnie sprawa lubu. -Chyba nie zamierzasz namawia Anny do przeoenia lubu, prawda? Po tym, co powiedzia Noah? Jane pokrcia gow. -Chciaam to zrobi, ale on tak nalega. Mam tylko nadziej, e nie kieruje nim przeczucie... Zawiesia gos. Nie musiaa koczy, wiedziaem doskonale, co chciaa powiedzie. -Przeczucie, e nie zostao mu ju wiele czasu - dokoczya jednak. - I e to ostatnie wane wydarzenie w jego yciu. -On tak nie myli. Ma jeszcze przed sob adnych par lat. -Skd ta pewno? -Wystarczy na niego spojrze. wietnie si trzyma, jak na sw?j wiek. Zwaszcza na tle swoich r?wienik?w z Creek-side. Oni gapi si caymi dniami w telewizor i prawie nie opuszczaj swoich pokoj?w. -Tak, a on caymi dniami przesiaduje nad stawem i gapi si na t gupi abdzic. Nie wiem, co lepsze. -Jemu z tym dobrze - zauwayem. -Ale to nienormalne - zaperzya si. - Nie dostrzegasz tego? Mama nie yje. Ta abdzica nie ma z ni nic wsp?lnego. 157 Nie wiedziaem, co odpowiedzie, milczaem wic.-Wedug mnie to zupeny absurd - podja Jane. - Karmieme karmiemem, ale wmawianie sobie, e dusza mamy w jaki spos?b wr?cia, nie ma sensu. Syszaam raz, jak rozmawia z tym ptakiem. Prowadzi regularn konwer sacj, jakby by wicie przekonany, e abdzica rozumie, co do niej m?wi. Kate i David te go kiedy na tym przya pali. Wiem, e i ty bye wiadkiem, jak z ni gawdzi. Spojrzaa na mnie oskarycielsko. -Owszem - przyznaem. - Byem. -I nie widzisz w tym niczego niepokojcego? Przestpiem z nogi na nog. -Moim zdaniem - powiedziaem ostronie - Noaho-wi potrzebna jest w tej chwili wiara, e to moliwe. -Potrzebna? Do czego? -Bo j kocha. Bo za ni tskni. Jane zacisna szczki. -Ja te - burkna... Ale oboje zdawalimy sobie spraw, e to jednak nie to samo. Pomimo e oboje bylimy zmczeni, nie chciao nam si jako wraca po szpitalnych przeyciach prosto do domu. Kiedy Jane oznajmia w pewnej chwili, e kona z godu, postanowilimy wpa do Chelsea na p?n kolacj. Ze rodka dolatyway dwiki fortepianu. John Peterson wr?ci na kilka tygodni do miasta i grywa tu w kady weekend, ale zdarzao mu si wystpowa bez zapowiedzi take w dzie roboczy. I dzisiaj wypad wanie taki dzie. Wszystkie stoliki w ssiedztwie fortepianu byy pozajmowa-ne, bar pka w szwach. Posadzono nas na g?rze, z dala od muzyki i tumu. Byo tu stosunkowo luno. Jane zaskoczya mnie, zamawiajc do 158 przystawki drugi kieliszek wina. Chyba otrzsna si ju z napicia kilku ostatnich godzin.-Co ci powiedzia tata, kiedy bylicie sami? - spytaa, usuwajc pedantycznie oci ze swojej porcji ryby. -Nic takiego - odparem. - Spytaem go, jak si czuje, co si stao. Powiedzia niewiele ponad to, co potem wam. Uniosa pytajco brew. -Czego dotyczyo to niewiele ponad? -Naprawd chcesz wiedzie? Odoya sztuce. -Znowu ci prosi, eby pod jego nieobecno dokarmia abdzic, tak? -Tak. -I bdziesz to robi? -Bd - powiedziaem i widzc jej min, dorzuciem czym prdzej: - Zanim mnie zrugasz, we pod uwag, e nie robi tego, bo wierz, e to Allie. Robi to, bo mnie prosi, a poza tym nie chc, eby abdzica zagodzia si na mier. Prawdopodobnie oduczya si ju samodzielnie szuka poywienia. Popatrzya na mnie sceptycznie. -Mama nie znosia chleba Wonder Bread. Nigdy go nie jada. Wolaa sama piec. Od dalszego roztrzsania tego tematu wybawi mnie na szczcie kelner. Spyta, jak nam smakoway przystawki, a kiedy Jane odwzajemnia mu si pytaniem, czy te dania figuruj w menu cateringu, oywi si. -Czy to czasem nie pastwo wyprawiaj w ten weekend wesele w starym domu Calhouna? - spyta. -Owszem, my - rozpromienia si Jane. -Tak te sobie pomylaem. Szef deleguje tam poow personelu. - Kelner umiechn si. - Mio mi pastwa pozna. Pastwo pozwol, e napeni kieliszki, a wracajc, przynios pene menu cateringu. 159 Kiedy odszed, Jane nachylia si nad stolikiem.-To chyba odpowied na jedno z moich pyta. To 0 obsug. -Powiedziaem ci, eby spaa spokojnie. Dopia wino. -Rozbij namiot? Bo chyba bdziemy jedli na zewntrz? -A dlaczego nie w domu? - spytaem. - I tak musz tam by, kiedy zjawi si ogrodnicy, czemu wic nie mielibymy zaangaowa ekipy sprztajcej? Mamy kilka dni - na pewno kogo si znajdzie. -Chyba warto spr?bowa - powiedziaa powoli, a ja wiedziaem, e usiuje sobie przypomnie, kiedy ostatni raz bya w rodku. - Ale podejrzewam, e unosz si tam tumany kurzu. Od lat nikt tam nie sprzta. -Fakt, ale to tylko sprztanie. Podzwoni. Zostaw to mnie. -Wci to powtarzasz. -Staram si pomaga w miar moliwoci - obruszyem si, a ona si rozemiaa. Przez okno za jej plecami widziaem swoj kancelari. W oknie Saxona palio si wiato. Musiaa to by jaka wana sprawa, bo Saxon rzadko zostaje po godzinach. Jane podchwycia moje spojrzenie. -Ju ci brakuje pracy? - spytaa. -Skde znowu. To wspaniaa sprawa na jaki czas si od niej oderwa. Przyjrzaa mi si uwanie. -Naprawd tak mylisz? -Oczywicie. - Pocignem za prz?d koszulki polo. - 1 co to za frajda, kiedy czowiek nie musi codziennie wbija si w garnitur. -Zao si, e ju zapomniae, jak to jest, prawda? Kiedy ostatnio wzie duszy urlop? Osiem lat temu? -Nie, to chyba przesada. 160 Po chwili zastanowienia kiwna gow.-Brae od czasu do czasu po par dni wolnego, ale cay tydzie wzie ostatnio w dziewidziesitym pitym. Nie pamitasz? Pojechalimy wtedy z dziemi na Floryd. Joseph skoczy wanie szko redni. Miaa racj. I nagle uwiadomiem sobie, e to, co kiedy byo w moim mniemaniu cnot, teraz uznaj za wad. -Przepraszam - bknem. -Za co? -e tak rzadko braem urlopy. To nie byo w porzdku wobec ciebie i dzieci. Powinienem by powica wam wicej czasu. -Byo, mino - powiedziaa, machajc widelcem. - Nie ma o czym m?wi. -A wanie e jest - zaoponowaem. Wiedziaem, e chocia dawno pogodzia si z moim pracoholizmem, uznajc, e taki ju mam charakter, to jednak uraza pozostaa. -Jak najbardziej jest o czym - cignem. - Ale nie tylko tego auj. auj niemal wszystkiego. auj, e dopuciem, by moja praca rozbijaa nasze ycie rodzinne, kiedy dzieci dorastay. Wemy przyjcia urodzinowe. Nie zlicz, ile ich opuciem, bo miaem akurat w planie jakie spotkanie z klientem i nawet przez myl mi nie przeszo, eby je przeoy. A te inne wane dla nich wydarzenia, w kt?rych nie uczestniczyem - mecze siatk?wki, zawody lekkoatletyczne, koncerty fortepianowe, szkolne przedsta wienia? A dziw, e dzieci nie do, e puciy mi to w nie pami, to jeszcze jakby mnie nadal lubiy. Kiwaa gow, ale milczaa. Zreszt, co miaa powiedzie? Wziem gboki oddech i brnem dalej. -Zdaj te sobie spraw, e nie zawsze byem wzoro wym mem - podjem cicho. - Dziwi si czasami, e tak dugo ze mn wytrzymaa. 161 Tu brwi Jane powdroway w g?r.-Wiem, e za duo byo tych wieczor?w i weekend?w, kt?re upyny ci w samotnoci, wiem, e zrzuciem na ciebie cay trud wychowywania dzieci. To nie byo w porzdku z mojej strony. I nawet Medy m?wia, e najbardziej brakuje ci mojej obecnoci, ja puszczaem to mimo uszu. Wemy twoje trzydzieste urodziny. - Urwaem i czekaem, a moje sowa do niej dotr. Oczy Jane rozbysy wspomnieniem tamtego dnia. By to jeden z moich licznych popenionych w przeszoci bd?w, kt?re bezskutecznie pr?bowaem wymaza z pamici.' Oczekiwaa wtedy ode mnie tylko jednego: obarczona nowym brzemieniem macierzystwa, pragna, cho na jeden wiecz?r, znowu poczu si kobiet, i na dugo przed tym podpowiadaa mi dyskretnie, jak w jej wyobraeniach taki wiecz?r powinien wyglda - nowy ciuszek wyoony na ?ko, kwiaty, limuzyna wiozca nas do przytulnej restauracji, stolik z piknym widokiem, spokojna rozmowa bez martwienia si, e zaraz trzeba wraca pdem do domu. Zdawaem sobie wtedy spraw, jakie to dla niej wane i pamitam, e nosiem si z zamiarem zrobienia jej takiej niespodzianki. Tak si jednak uwikaem w jakie skomplikowane postpowanie dotyczce pewnej wielkiej posiadoci, e nadszed dzie jej urodzin, a ja nie zdyem jeszcze poczyni adnych przygotowa. W ostatniej chwili posaem swojego sekretarza do sklepu z poleceniem nabycia jakiej stylowej bransoletki i w drodze do domu wmawiaem sobie, e na pewno spodoba si Jane, choby z uwagi na cen. Kiedy j rozpakowaa, obiecaem, e zaplanuj cudowny wiecz?r we dwoje, wiecz?r jeszcze wspanialszy od tego, kt?ry sobie wymarzya. Bya to jedna z dugiej listy obietnic, kt?rych miaem nie dotrzyma i podejrzewam, e Jane od pocztku zdawaa sobie z tego spraw. Czujc na barkach przytaczajcy ciar tamtej niewyko- 162 rzystanej okazji, zamilkem. Potarem w milczeniu czoo. Odsunem talerz i rozpamitujc dawne winy, poczuem na sobie wzrok Jane. Ku mojemu zaskoczeniu, wycigna rk nad stolikiem i przykrya doni moj do.-Wilsonie? Dobrze si czujesz? - W jej gosie po brzmiewaa osobliwa nutka troski. Skinem gow. -Tak. -Mog ci o co zapyta? -Naturalnie. -Co ma znaczy ta samokrytyka? Tata co ci powiedzia? -Nie. -No to co ci naszo? -Sam nie wiem... moe to przez ten lub. - Umiechnem si z przymusem. - W kadym razie duo o tym ostatnio myl. -To do ciebie niepodobne. -Rzeczywicie, niepodobne - przyznaem. - Ale tak wanie jest. Jane przekrzywia gow. -C?, mnie te daleko do ideau. -O wiele bliej, ni mnie. -To prawda. - Wzruszya ramionami. Rozemiaem si mimo woli, czujc, e napicie midzy nami ustpuje. -I zgoda, duo pracowae - cigna. - Chyba za duo. Ale zawsze wiedziaam, e robisz to, bo starasz si zapewni rodzinie dostatnie ycie. Dziki temu ja mogam siedzie w domu i zajmowa si dziemi. Zawsze to doce niaam. Umiechnem si, syszc w jej sowach rozgrzeszenie. Szczciarz ze mnie, pomylaem, i pochyliem si nad stolikiem. 163 -I wiesz, o czym jeszcze ostatnio myl? - spytaem.-A wic to nie wszystko? -Usiuj dociec, dlaczego w og?le za mnie wysza. Jej mina zagodniaa. -Nie bd wobec siebie taki surowy. Nie wyszabym za ciebie, gdybym nie chciaa. -Dlaczego za mnie wysza? -Bo ci pokochaam. -Ale dlaczego? -Przyczyn byo mn?stwo. -Na przykad jakie? -Mam ci je po kolei wyszczeg?lni? -Zr?b to dla mnie. Ja zwierzyem ci si przed chwil ze wszystkich swoich sekret?w. Umiechna si, rozbawiona moim naleganiem. -No dobrze. Dlaczego za ciebie wyszam... No wic, bye uczciwy, pracowity i sympatyczny. Bye uprzejmy i wyrozumiay, i bardziej dojrzay od facet?w, z kt?rymi si wczeniej spotykaam. I kiedy bylimy razem, potrafie sucha tak, e czuam si jedyn kobiet na wiecie. Czuam si przy tobie kim wanym i dobrze mi byo w twoim towarzystwie. Zawahaa si na moment. -Ale nie same uczucia wchodziy tu w gr. Im lepiej ci poznawaam, tym wikszej nabieraam pewnoci, e zrobisz wszystko, by zapewni byt swojej rodzinie. To byo dla mnie wane. Na pewno pamitasz, e wielu naszych r?wienik?w chciao w tamtych czasach zmienia wiat. Chocia byo to szlachetne, ja miaam do ycia podejcie bardziej tradycyjne. Chciaam zaoy rodzin na wz?r tej, kt?r stworzyli moi rodzice, chciaam si skoncentrowa na swoim maym zaktku wiata. Szukaam kogo, kto chce polubi on i matk, kogo, kto uszanuje m?j wyb?r. -I ja speniam te warunki? 164 -W znacznej mierze.Rozemiaem si. -Nie zauwayem, eby wspomniaa o mojej zapiera jcej dech w piersiach aparycji, ani o bogatej osobowoci. -Chciae pozna prawd - zakpia. Rozemiaem si znowu, a ona ucisna moj do. -artuj. Podobae mi si wtedy, zwaszcza rano, kiedy woye ju garnitur. Bye w nim taki wysoki i szczupy. Prawdziwy mody, przebojowy mczyzna, kt?ry wyrusza walczy o nasz przyszo. Bye bardzo atrakcyjny. Jej sowa sprawiy, e zrobio mi si ciepo na sercu. Jeszcze przez godzin, sczc kaw i suchajc dolatujcej z dou muzyki, studiowalimy menu cateringu, a ja ktem oka przechwytywaem dziwne spojrzenia, kt?re ukradkowo rzucaa mi Jane. Przyprawiay mnie o lekki zawr?t gowy. By moe analizowaa jeszcze raz powody, dla kt?rych za mnie wysza i kt?re przed chwil wymienia. I chocia nie miaem co do tego cakowitej pewnoci, wyraz jej twarzy, kiedy na mnie spogldaa, sugerowa, e nie auje swojego wyboru. Rozdzia dziesity W czwartek obudziem si przed witem i wyliznem z ?ka jak zodziej, eby nie obudzi Jane. Ubraem si i wymknem z domu frontowymi drzwiami. Niebo byo czarne, nawet ptaki jeszcze spay. Noc musiao pada, bo mokry asfalt poyskiwa w blasku ulicznych latarni. Zapowiada si parny dzie, ale na razie powietrze byo rzekie. Szedem z pocztku wolno, potem, kiedy minie i stawy ju mi si rozruszay, zaczem stopniowo przyspiesza. Przez ostatni rok zasmakowaem w tych spacerach bardziej, ni bym przypuszcza. Z zaoenia miaem ich zaprzesta po zrzuceniu zbdnych kilogram?w, ale nie do, e nie zaprzestaem, to jeszcze wyduyem tras i zaczem notowa godzin wyruszenia oraz powrotu. Polubiem te ciche, spokojne poranki. O tej porze nie spotykao si prawie samochod?w i moje zmysy jakby si wyostrzay. Syszaem wasny oddech, czuem nacisk stopy na asfalt, kontemplowaem wstajcy dzie - najpierw na horyzoncie pojawiaa si blada una, czer ustpowaa stopniowo szaroci i w kocu nad wierzchokami drzew rozpalaa si pomaraczowa zorza. Nie zniechcay mnie nawet po- 166 chmurne poranki i nie mogem odaowa, e wczeniej nie wpadem na pomys tych przechadzek.M?j spacer trwa zazwyczaj czterdzieci pi minut. Pod koniec zwalniaem, eby zapa oddech. Czoo pokrywaa mi cieniutka warstewka potu, ale czuem si wymienicie. W oknie kuchni palio si ju wiato. Z ochoczym umiechem skrcaem na nasz podjazd. Ju od progu poczuem napywajcy z kuchni zapach podsmaanego bekonu i przypomniay mi si stare dobre czasy. Kiedy w domu byy dzieci, Jane przygotowywaa zwykle rodzinne niadania. Poniewa ostatnio wstawalimy o r?nych porach, zwyczaj ten umar jaki czas temu mierci naturaln. Bya to jeszcze jedna ze zmian, jakie nastpiy w naszym zwizku. Kiedy czapaem przez living room, Jane wyjrzaa zza framugi. Bya ju ubrana i w fartuszku. -Jak uda si spacer? - zapytaa. -Cakiem niele, jak na podtatusiaego faceta - odparem i wszedem do kuchni. - Wczenie dzisiaj na nogach. -Usyszaam, jak si wymykasz z sypialni - powiedziaa - i wstaam, bo wiedziaam, e ju nie zasn. Kawy? -Najpierw wody - mruknem. - Co na niadanie? -Jajecznica na bekonie - oznajmia, sigajc po szklank. - Bardzo jeste godny? Bo ja obudziam si godna, chocia tak p?no wczoraj jedlimy. - Napenia szklank wod z kranu i podaa mi j. - To pewnie przez te nerwy - dodaa z umiechem. Odbierajc od niej szklank, poczuem, jak ocieraj si nasze palce. Nie wiem, czy tylko mi si zdawao, czy wzrok Jane spocz na mnie na troch duej ni zazwyczaj. -Wezm tylko prysznic i przebior si w co czyste go - powiedziaem. - Za ile bdzie to niadanie? 167 -Masz par minut - powiedziaa. - Przygotuj tymczasem tosty. Kiedy wr?ciem na d?, Jane stawiaa wanie talerze na stole. Usiadem obok niej. -Zastanawiaam si, czy przenocowa gdzie po drodze, czy nie - zagaia. -I co postanowia? -e zaczekam na telefon od doktora Barnwella. Jeli powie, e tato czuje si dobrze, pojad jeszcze dzisiaj do Greensboro. To znaczy, jeli nie znajdziemy sukni w Ra-leigh. W przeciwnym wypadku te tam pojad, ale dopiero jutro. Na wszelki wypadek zabior telefon kom?rkowy. -Nie sdz, eby by ci potrzebny - wymamrotaem, chrupic kawaek bekonu. - Gdyby mu si pogorszyo, doktor Barnwell ju by zadzwoni. Sama wiesz, jak troszczy si o Noaha. -Mimo wszystko wstrzymam si z decyzj do jego telefonu. -Oczywicie. A ja wpadn do Noaha, jak tylko zaczn si godziny odwiedzin. -Przygotuj si, e bdzie nie w sosie. Nienawidzi szpitali. -A kto je lubi? Posmarowaa tost masem. -Naprawd mylisz, e w domu wszyscy si pomieszcz? Kiwnem gow. -Jeli wyniesie si meble, miejsca bdzie a nadto. Mona je wstawi na kilka dni do szopy. -A kto je tam przeniesie? -W ostatecznoci kogo si wynajmie. Ale nie sdz, eby to byo konieczne. Ogrodnik przychodzi z liczn ekip. Na pewno mi pomog. -Zrobi si tam strasznie pusto, nie uwaasz? -Przecie bd stoy. Wymyliem, e ustawimy je rz- 168 dem pod oknami, dziki czemu przed kominkiem zostanie sporo miejsca do taczenia.-Jakiego taczenia? Nie mamy przecie muzyki. -Wanie zamierzam j dzisiaj zaatwi. A ponadto mam jeszcze w planie znale kogo do sprztania i odnie do Chelsea menu cateringu. Przekrzywia gow i przygldaa mi si badawczo. -M?wisz tak, jakby wszystko mia ju obmylone. -A co, wedug ciebie, robiem dzisiaj rano podczas spaceru? -Sapae. Postkiwae. Jak zwykle. Rozemiaem si. -Hej, ja naprawd dochodz do formy. Dzisiaj nawet jednego takiego wyprzedziem. -Znowu tego staruszka z lask? -Bardzo mieszne - burknem, ale rad byem, e Jane dopisuje humor. Ciekawio mnie, czy wie si to jako ze spojrzeniami, kt?re rzucaa mi poprzedniego wieczoru. Cokolwiek znaczyy, miaem pewno, e ich sobie nie wymyliem. - A tak nawiasem m?wic, dzikuj za niadanie. -Naleao ci si. Duo mi w tym tygodniu pomagasz. Poza tym ty dwa razy robie kolacj. -Fakt - przyznaem. - wity ze mnie facet. Rozemiaa si. -To chyba za duo powiedziane. -Tak? -Tak. Ale gdyby nie twoja pomoc, byabym teraz kb kiem nerw?w. -I przymieraa godem. Umiechna si. -Chciaam ci prosi o opini - zmienia temat. - Co by powiedzia na co bez rkaw?w na ten weekend? Ze branego w talii, za kolana? 169 Podparem si pod brod i cignem brwi.-Te adnie - orzekem po chwili zastanowienia. - Ale wydaje mi si, e lepiej wygldabym w smokingu. Rzucia mi gniewne spojrzenie, a ja uniosem rce w gecie poddania. -Ach, dla Anny. - I naladujc ton Noaha, dorzuciem: - Jej we wszystkim jest do twarzy. -A wasnego zdania nie masz? -Nawet nie wiem, co to znaczy zebra w talii. -Mczyni! - westchna Jane. -Wanie - podchwyciem i te westchnem. - A dziw, e wpuszczaj nas jeszcze na salony. Doktor Barnwell zadzwoni kilka minut po ?smej. Noah czu si dobrze, mieli go wypisa jeszcze dzisiaj, a najp?niej jutro. Odetchnem z ulg i przekazaem suchawk Jane. Wysuchaa tych samych informacji, rozczya si, zadzwonia do szpitala i zamienia par s?w z Noahem, kt?ry nalega, eby pojechaa z Ann. -Wyglda na to, e mog si pakowa - powiedziaa, odoywszy suchawk. -Moesz. -Miejmy nadziej, e jeszcze dzisiaj co znajdziemy. -A jak nie, to baw si dobrze z dziewcztami. Takie co zdarza si tylko raz. -Mamy jeszcze dwoje dzieci na wydaniu - zauwaya. - To dopiero pocztek! Umiechnem si. -Mam tak nadziej. Godzin p?niej zobaczyem przez okno, jak Keith wysadza Ann pod domem. Jane pakowaa si jeszcze na g?rze, 170 poszedem wic otworzy drzwi. Anna nadchodzia alejk z ma walizeczk w rku. Ubrana bya, a jake, na czarno.-Cze, tato - zawoaa z daleka. Wyszedem na werand. -Cze, skarbie. Jak samopoczucie? Postawia walizk i ucisna mnie. -Dobrze - powiedziaa. - Nawet niele si bawi. Z pocztku nie byam za tym, ale ju si wcignam i jest fajnie. W mam jakby nowy duch wstpi. eby zobaczy j w akcji. Takiej podekscytowanej dawno jej nie widziaam. -No to si ciesz. Umiechna si, a mnie znowu przemkno przez myl, e to przecie niemoliwe, eby tak wydorolaa. Nie tak dawno bya jeszcze ma dziewczynk. Jak ten czas leci. -Nie mog si doczeka weekendu - wyszeptaa. -Ja te. -Zdysz przygotowa dom? Kiwnem gow. Rozejrzaa si konspiracyjnie. Ju wiedziaem, o co zaraz zapyta. -Jak wam si ukada z mam? Po raz pierwszy zadaa mi to pytanie kilka miesicy po wyjedzie Leslie na studia. Przez ostatni rok robia to coraz czciej, ale zawsze wtedy, kiedy Jane nie byo w pobliu. Z pocztku mnie to krpowao, ale w kocu przywykem. -Dobrze - odparem. Bya to, nawiasem m?wic, odpowied, kt?rej zawsze udzielaem, z tym e Anna nie zawsze mi wierzya. Jednak tym razem przyjrzaa mi si uwanie i ku mojemu zaskoczeniu znowu mnie ucisna. -Kocham ci, tato - szepna. - Jeste nadzwyczajny. -Ja te ci kocham, skarbie. -Mama w czepku si urodzia - powiedziaa. - Za wsze o tym pamitaj. 171 -No, nic - westchna Jane, kiedy stanlimy na podjedzie. - Komu w drog, temu czas. Anna czekaa w samochodzie. -Zadzwonisz, tak? Gdyby co si wydarzyo. -Obiecuj - powiedziaem. - I pozdr?w ode mnie Leslie. Otwierajc przed ni drzwiczki, czuem narastajc duchot. W wilgotnym, zawiesistym powietrzu rozmyway si kontury dom?w przy naszej ulicy. Oj, przygrzeje dzisiaj, pomylaem. -Baw si dobrze - powiedziaem, ju za ni tsknic. Jane kiwna gow i zrobia krok w kierunku otwartych drzwiczek. Patrzc na ni, pomylaem, e potrafiaby jeszcze zawr?ci w gowie niejednemu mczynie. Jak to moliwe, e ja jestem ju panem w rednim wieku, a jej czas si nie ima? -Pikna jeste - wyrwao mi si, zanim zdyem ugry si w jzyk. Jane odwr?cia si i spojrzaa na mnie lekko zdziwiona. Min miaa tak, jakby nie bya pewna, czy si aby nie przesyszaa. A ja, zamiast czeka na jej reakq, zrobiem co, co swego czasu byo dla mnie r?wnie naturalne jak oddychanie. Zanim zdya si odwr?ci, przysunem si i zoyem delikatny pocaunek na jej mikkich wargach. Nie by to pocaunek z tych, kt?re ostatnio midzy sob wymiemaKmy, przelotny i formalny jak u witajcych si znajomych. Nie cofaem gowy, ona te, i pocaunek zacz y wasnym yciem. Kiedy go w kocu przerwalimy i zobaczyem wyraz jej twarzy, wiedziaem z ca pewnoci, e lepiej nie mogem si zachowa. Rozdzia jedenasty Przeywajc wci ten pocaunek, wsiadem do samochodu. Wpadem do sklepu spoywczego i pojechaem do Creekside. Zamiast uda si od razu nad staw, wszedem najpierw do budynku i skierowaem swe kroki do pokoju Noaha. W powietrzu jak zawsze unosi si zapach rodk?w anty-septycznych. Kolorowe kafelki i szerokie korytarze przywodziy na myl szpital. Mijajc wietlic, zauwayem, e zaledwie kilka stolik?w i krzese jest zajtych. Dwaj mczyni grali w kcie w warcaby, kilku wpatrywao si w zamontowany na cianie telewizor. W recepcji siedziaa z pochylon gow pielgniarka. Nie zwracaa na mnie uwagi. Z ulg zamknem za sob drzwi pokoju Noaha, odcinajc si od cigajcych mnie korytarzem dwik?w emitowanych przez telewizor. W odr?nieniu od innych pensjonariuszy, kt?rym byo wszystko jedno, jak mieszkaj, Noah urzdzi sw?j pok?j tak, eby czu si w nim jak w domu. Na cianie, nad bujanym fotelem, wisiay namalowane przez Allie obrazy - staw wr?d kwiat?w i scena ogrodowa w stylu Moneta. Na p?kach stay dziesitki fotografii dzieci i Allie, drugie tyle zdobio cian. Na porczy ?ka wisia sweter, 173 a w rogu stao sfatygowane biureczko z aluzjowym zamkniciem, kt?re Noah sprowadzi tu z domu. Biurko naleao niegdy do ojca Noaha i o j"ego wieku wiadczyy pknicia, rysy oraz plamy po atramencie z wiecznych pi?r, w kt?rych zawsze lubowa si Noah.Wiedziaem, e Noah czsto przesiaduje wieczorami przy tym biurku i e przechowuje w jego szufladach przedmioty, kt?re ceni sobie ponad wszystko; brulion, w kt?rym spisywa odrcznie histori swojej romantycznej mioci do ony, oprawne w sk?r dzienniki o po?kych ze staroci kartkach, setki list?w, kt?re napisa przez lata do Allie, i ostatni list, kt?ry ona napisaa do niego. Do tego doda trzeba jeszcze mn?stwo innych pamitek; zasuszone kwiaty i wycinki z gazet z recenzjami wystaw Allie, specjalne prezenty od dzieci, egzemplarz Lici traw Walta Whitmana, kt?ry towarzyszy mu przez ca drug wojn wiatow. Moe to skrzywienie zawodowe - jako prawnik specjalizowaem si wszak w tej dziedzinie - ale zastanawiaem si czsto, co stanie si z tym wszystkim, kiedy Noah w kocu odejdzie. Jak to rozdzieli midzy dzieci? Najsprawiedliwiej byoby po r?wno, ale tu rodzi si problem. Komu, na przykad, powierzy brulion? Kto dostaby listy, a kto dzienniki? Dzieli majtek atwo, ale jak podzieli uczucia? Szuflady nie byy zamknite na klucz. Noah mia, co prawda, wr?ci tutaj jutro lub pojutrze, ale wybraem z nich to, co chciaby mie ze sob w szpitalu. Wychodzc z klimatyzowanego budynku w panujcy na zewntrz upa, natychmiast zlaem si potem. Podw?rze byo jak zawsze wyludnione. Idc wirow alejk, rozgldaem si za korzeniem, o kt?ry potkn si Noah. Wypatrzyem go szybko pod wysok magnoli, cign si w poprzek cieki niczym mary w wygrzewajcy si na socu. Niebo odbijao si w sonym stawie jak w lustrze i przez chwil ledziem chmury dryfujce niespiesznie po wodzie. 174 Siadajc na aweczce, poczuem ulotny zapach solanki. abdzica koyszca si dotd na pycinie przy przeciwlegym brzegu, pyna ju majestatycznie w moj stron.Rozpakowaem bochenek chleba Wonder Bread, oderwaem pitk i podzieliem j na mniejsze czstki, jak to podpatrzyem u Noaha. Rzucajc pierwszy do wody, zastanawiaem si, czy w szpitalu m?wi mi prawd. Czy abdzica rzeczywicie siedziaa przy nim, kiedy by nieprzytomny? Bez wtpienia zobaczy j obok siebie, kiedy odzyska przytomno - wiadkiem bya pielgniark, kt?ra go znalaza - ale czy abdzica czuwaa nad nim od samego pocztku? Nie dao si tego jednoznacznie potwierdzi, lecz ja w to w skrytoci ducha wierzyem. Jednak do tak daleko idcych wniosk?w, jakie wyciga Noah, nie byem skonny si posuwa. abdzica, tumaczyem sobie, zadomowia si tutaj, bo Noah j karmi i doglda. Jest ju bardziej oswojona ni dzika. Nie ma nic wsp?lnego z Allie ani z jej dusz. Nie chciao mi si wierzy, e takie rzeczy si zdarzaj. abdzica nie zainteresowaa si chlebem, kt?ry jej rzuciem. Patrzya na mnie. Dziwne. Rzuciem jej drugi kawaek. Spojrzaa na niego obojtnie i znowu przeniosa wzrok na mnie. -Jedz - powiedziaem. - Mam pilne sprawy do zaat wienia. Widziaem pod wod jej apy, przebieraa nimi powoli, eby pozostawa w miejscu. -No, dalej - mruknem ponaglajco - braa ju ode mnie. Rzuciem trzeci kawaek. Wpad z cichym pluskiem do wody kilka centymetr?w od abdzicy. I po ten nie raczya sign. -Co, nie masz apetytu? - spytaem. Usyszaem za plecami wczajce si spryskiwacze. Za czy plu w r?wnych odstpach czasu to powietrzem, to 175 wod. Obejrzaem si przez rami na okno pokoju Noaha. W szybie odbija si soneczny blask. Rzuciem bez przekonania czwarty kawaek. To samo.-Przyszedem na jego prob - powiedziaem. abdzica wyprya szyj, nastroszya zoone skrzyda. I w tym momencie uwiadomiem sobie, e robi to samo, co w zachowaniu Noaha tak wszystkich niepokoi: rozmawiam z abdzic, wyobraajc sobie, e ona mnie rozumie. Wyobraajc sobie, e to Allie? Te co, ofuknem si w duchu, odpdzajc czym prdzej t myl. Ludzie gadaj przecie do ps?w i kot?w, przemawiaj do rolin, czasami wrzeszcz nawet do telewizora podczas transmisji meczu. Jane i Kate niepotrzebnie si niepokoj, zdecydowaem. Noah przesiaduje tu codziennie godzinami. Byoby si czym niepokoi, gdyby nie otworzy do abdzicy ust. No tak, rozmawianie rozmawianiem, ale Noah utrzymuje, e to Allie. I wicie w to wierzy. Na powierzchni stawu nie byo ju moich kawak?w chleba. Nasiky wod, rozpuciy si i zatony, a abdzica wci na mnie patrzya. Rzuciem jej kolejny kawaek, a kiedy go zignorowaa, rozejrzaem si ukradkowo. A co mi szkodzi? - pomylaem, stwierdziwszy, e nikt poza ni mnie nie obserwuje, i przezwyciajc uczucie zaenowania, pochyliem si. -On ju si dobrze czuje - powiedziaem. - Byem wczoraj u niego, a dzi rano rozmawiaem z lekarzem. Jutro bdzie tu z powrotem. Odniosem wraenie, e abdzica rozwaa moje sowa. Trwao to chwil i raptem zimny dreszcz przebieg mi po plecach. Zacza je. Mylaem, e pomyliem sale. Znam Noaha od tylu lat i do tej pory ani razu nie widziaem go ogldajcego telewizj. Owszem, mia w domu 176 telewizor, ale korzystay z niego g?wnie dzieci w okresie dorastania, a kiedy w rodzinie pojawiem si ja, ju prawie w og?le si go nie wczao. Wikszo wieczor?w spdzano, snujc opowieci, na werandzie. Czasami Noah gra na gitarze, a rodzina piewaa, kiedy indziej po prostu gawdzilimy przy akompaniamencie wierszczy i cykad. W chodniejsze wieczory Noah rozpala w kominku i rodzina zbieraa si w living roomie. Zdarzay si te wieczory, kiedy kady zwija si na sofie albo siada w bujanym fotelu i czyta. Wszyscy przenoni si do innych wiat?w i przez wiele godzin sycha byo tylko szelest przewracanych kartek.Odnosiem wraenie, e cofam si do dawnych czas?w, kiedy to ponad wszystko Uczy si czas spdzany w rodzinnym gronie, i przepadaem za tymi wieczorami. Przypominay mi wieczory z ojcem budujcym mozolnie swoje statki, i uwiadamiay, e telewizja, cho uwaana za form ucieczki, nie uspokaja ani nie przynosi poczucia wsp?lnoty. Noa-howi jako udawao si bez niej oby. A do dzisiaj. Pchnem drzwi i fala telewizyjnego bekotu omal nie odrzucia mnie z powrotem na korytarz. Noah siedzia na ?ku wsparty na poduszkach i wlepia oczy w ekran. -Witaj, Noahu - powiedziaem, a on, zamiast podj nasz tradycyjny powitalny dialog, rzuci mi tylko roztargnione spojrzenie. -Wchod - mrukn, przywoujc mnie gestem rki - nie uwierzysz, co wanie nadaj. Wszedem do pokoju. -Co ogldasz? -Nie wiem - odpar, nie odrywajc oczu od ekranu. - Jaki talk-show. Mylaem, e to bdzie co w rodzaju Johnny'ego Carsona, ale nie. Nie do wiary, o czym oni rozmawiaj. Pami podsuna mi natychmiast szereg niesmacznych program?w. Zawsze zastanawiao mnie, jak ich producenci 177 mog spokojnie spa. I nie pomyliem si, telewizor by nastawiony na jeden z nich. Nie musiaem zna poruszanego tematu, i bez tego domylaem si, co widzi i syszy Noah. W takich programach wakowane s przewanie te same odstrczajce tematy, przedstawiane od moliwie najbardziej sensacyjnej strony przez zaproszonych goci, kt?rych jedynym celem w yciu jest chyba wystpienie w telewizji, obojtne na jakich degenerat?w w niej wyjd.-Czemu ogldasz to enujce widowisko? -Przez przypadek - wyjani. - Wczyem telewizor, obejrzaem wiadomoci, potem byy reklamy i zaczo si to. A kiedy usyszaem, o czym rozmawiaj, nie mogem si ju oderwa. Teraz rozumiem, skd te tumy gapi?w, kiedy na szosie wydarzy si wypadek. Przysiadem na ?ku. -A tak le? -Powiem ci tylko, e nie chciabym by w dzisiejszych czasach mody. Spoeczestwo stacza si w zastraszajcym tempie na dno i ciesz si, e mnie ju tu nie bdzie, kiedy si o to dno rozbije. Umiechnem si. -Patrzysz na wiat przez pryzmat swojego wieku, Noahu. -Moe, ale to nie znaczy, e nie mam racji. - Pokrci gow i sign po pilota. Chwil p?niej w pokoju zrobio si cicho. Wyoyem na ?ko przedmioty, kt?re zabraem z jego pokoju w Creekside. -Pomylaem sobie, e to pomoe ci zabi czas. Chyba e wolisz oglda telewizj. Twarz mu zagodniaa, kiedy zobaczy plik list?w i tomik Lici traw Whitmana. Ksika spczniaa od czstego wertowania. Przesun palcem po sfatygowanej okadce. 178 -Dobry z ciebie czowiek, Wilsonie. Jak rozumiem, wracasz znad stawu.-Cztery kawaki rano - mruknem. -Jak si dzi zachowywaa? Poprawiem si na ?ku, zastanawiajc nad odpowiedzi. -Chyba za tob tskni - powiedziaem w kocu. Pokiwa z zadowoleniem gow. -A Jane i Anna pojechay? -Przed godzin. Chyba jeszcze s w drodze. -A Leslie? -Ma na nie czeka w Raleigh. -To ci dopiero bdzie weekend. - Zatar rce. - A jak tam si przedstawiaj sprawy od twojej strony? Co z porzdkowaniem domu? -Jak dotd dobrze - zaczem. - W czwartek wieczorem powinien by gotowy. -Co masz dzisiaj do zaatwienia? Kiedy opowiedziaem mu o swoich planach, gwizdn z uznaniem. -Widz, e masz pene rce roboty - stwierdzi. -Nie zaprzecz - przyznaem. - Ale jak dotd szczcie mi sprzyja. -Zauwayem - powiedzia. - Nie liczc, oczywicie, mojego potknicia. Mao brakowao, a wszystko wzioby web. -M?wi przecie, e szczcie mi sprzyja. Uni?s lekko brod. -A co z rocznic? - spyta. Wr?ciem na moment pamici do godzin, kt?re powiciem przygotowaniom do rocznicy lubu; do rozm?w telefonicznych, do wypraw na poczt i do rozmaitych sklep?w. Pracowaem nad prezentem w wolnych chwilach w kancelarii i podczas przerwy na lunch, i dugo amaem sobie gow nad sposobem, w jaki najlepiej bdzie go wrczy. W kancelarii wszyscy wiedzieli, co planuj, ale przysigli, e 179 dochowaj tajemnicy. Mao tego, pomagali mi jak mogli. Tego prezentu nie bybym w stanie przygotowa sam.-W czwartek wieczorem - powiedziaem. - To chyba jedyny moliwy termin. Dzi jej nie ma, jutro bdzie pewnie chciaa wpa do ciebie, a w pitek przyjedaj Joseph i Leslie. Oczywicie, sobota, z wiadomych powod?w, odpa da. - Urwaem. - Mam nadziej, e jej si spodoba. Noah si umiechn. -O to bym si nie martwi, Wilsonie. Za wszystkie pienidze wiata nie kupiby lepszego prezentu. -Mam nadziej, e si nie mylisz. -Nie myl si. I nie wyobraam sobie lepszego pocztku weekendu. Szczero w jego gosie dodaa mi otuchy. Byem mile zaskoczony sympati, jak mi okazuje, chocia tak si od siebie r?nimy. -To ty podsune mi ten pomys - zauwayem. Noah pokrci gow. -Nie - powiedzia - sam na niego wpade. Do prezent?w wrczanych z potrzeby serca nie moe sobie roci prawa nikt, pr?cz ofiarodawcy. - Dla podkrelenia tych s?w poklepa si po piersi. - Allie byaby zachwyco na - doda. - Zawsze miaa sabo do takich rzeczy. Splotem rce na kolanach. -Chciabym, eby moga by z nami w ten weekend. Noah spojrza na plik Mst?w. Wiedziaem, e wspomina Allie i na kr?tk chwil wyda mi si dziwnie modszy. -Ja te - mrukn. Rozgrzany socem beton parzy mnie w podeszwy, kiedy szedem przez parking. Bardziej oddalone budynki faloway, jakby miay si zaraz rozpuci, koszula kleia mi si do spoconych plec?w. 180 Wsiadem do samochodu i ruszyem wijcymi si wiejskimi drogami. Znaem je r?wnie dobrze co uliczki swojego osiedla. Te nadmorskie niziny miay w sobie jakie surowe pikno. Farmy i stodoy na tyto, kt?re mijaem, sprawiay wraenie opuszczonych. Gospodarstwo od gospodarstwa oddzielay rzdy sosen, w oddali dostrzegem traktor wzbijajcy tuman kurzu i pyu.Z niekt?rych odcink?w szosy wida byo rzek Trent toczc ospale swe wody i poyskujc w blasku pracego soca. Nad brzegami rosy dby i cyprysy, pobielae pnie i powykrcane konary rzucay rosochate cienie. Z gazi zwisay girlandy hiszpaskiego mchu. Koczyy si farmy, zaczyna las, a mnie przemkno przez myl, e drzewa, na kt?re patrz teraz zza kierownicy, widzieli zar?wno onierze Unii, jak i Konfederacji, kiedy tdy maszerowali. Od krytego blach dachu w oddali odbi si promie soca, po chwili zobaczyem dom i ju byem w posiadoci Noaha. Dom, widziany z wysadzanego drzewami podjazdu, wyglda na opuszczony. Przylegaa do spowiaa czerwona szopa, w kt?rej Noah trzyma drewno na opa i narzdzia. Jej ciany upstrzone byy teraz licznymi dziurami, a po blaszanym dachu rozpezy si liszaje rdzy. Warsztat, w kt?rym Noah spdza wikszo kadego dnia, znajdowa si za domem. Wahadowe drzwi obluzoway si na zawiasach, okna zaszy brudem. Zaraz za warsztatem zaczyna si zaronity jak brzegi rzeki ogr?d r?any. Zauwayem, e dozorca ostatnio tu nie zaglda i wypielgnowany swego czasu trawnik przypomina teraz dzik k. Zatrzymaem w?z przed domem, wysiadem i wodziem przez chwil wzrokiem po fasadzie. Potem wyowiem z kieszeni klucz i przekrciwszy go w zamku, pchnem drzwi. Podog natychmiast zala soneczny blask. 181 Jednak przy pozamykanych okiennicach w rodku nadal panowa mrok. Zanotowaem sobie w pamici, eby na odchodnym wczy generator. Zaczekaem, a oczy przywykn mi do ciemnoci i rozejrzaem si po wntrzu. Na wprost majaczyy schody prowadzce do sypialni na pitrze, po lewej miaem dugi, szeroki salon cigncy si od frontu domu do werandy na jego tyach. Bez problemu pomieci wszystkich goci i tu wanie zamierzaem ustawi stoy.W domu unosi si zapach kurzu pokrywajcego grub warstw pachty, kt?rymi nakryto meble. Trzeba bdzie uczuli tych, kt?rzy bd je wynosili, e kady sprzt to antyk pamitajcy czasy budowy domu. Kominek wyoony by rcznie malowanymi ceramicznymi kafelkami. Pamitaem, jak Noah m?wi mi, e wymieniajc te, kt?re popkay, ku swojej uldze odkry, e ich oryginalny wytw?rca yje i nadal prowadzi firm. W rogu sta fortepian - r?wnie nakryty pacht - na kt?rym gryway nie tylko dzieci, ale i wnuki Noaha. Po obu stronach kominka znajdoway si okna. Spr?bowaem sobie wyobrazi, jak bdzie wyglda ten pok?j po adaptacji, ale zalegajcy w nim mrok skutecznie mi to uniemoliwia. Pomimo e miaem ju swoj koncepcj - i nawet opisaem j ze szczeg?ami Jane - to teraz, kiedy si tu znalazem, oyy wspomnienia i wprowadzenie jakichkolwiek zmian w jego wystroju wydao mi si zwyczajnie niemoliwe. Ile wieczor?w spdzia tu Jane z Noahem i Allie? Nie da si ich zliczy, i kiedy si skupiem, syszaem niemal wybuchy miechu i gwar swobodnej rozmowy. Przyjechaem tu chyba dlatego, e dzisiejsze wypadki jeszcze bardziej pogbiy przeladujce mnie od jakiego czasu poczucie nostalgii i tsknoty. Wci jeszcze rozpamitywaem nasz poranny pocaunek: mikko warg Jane 182 i smak powlekajcej je szminki. Czyby naprawd co zaczynao si midzy nami zmienia? Ach, jak pragnem, eby tak byo, ale obawiaem si, e po prostu widz w zachowaniu Jane to, co chc zobaczy. Na pewno wiedziaem tylko, e po raz pierwszy od duszego czasu na moment, tylko na moment, odniosem wraenie, e Jane jest ze mn szczliwa, tak jak ja z ni. Rozdzia dwunasty Reszta dnia upyna mi przy telefonie w moim domowym gabinecie. Zadzwoniem do firmy sprztajcej", kt?ra robia porzdki u nas, i uzgodnilimy, e w czwartek wezm si za dom Noaha, zadzwoniem do faceta, kt?ry zmywa pod cinieniem nasz taras i um?wiem si z nim, e przyjdzie koo poudnia odwiey z zewntrz duy dom. Elektryk obieca, e wpadnie sprawdzi generator, gniazdka i kontakty w domu oraz reflektorki w r?anym ogrodzie. Zadzwoniem do firmy, kt?ra w zeszym roku malowaa nasz kancelari i uzyskaem zapewnienie, e przyl ekip, kt?ra odwiey ciany wewntrz domu, jak r?wnie potek otaczajcy r?any ogr?d. Wypoyczalnia zobowizaa si dostarczy w czwartek rano namioty i stoy, krzesa na ceremoni, obrusy, szko oraz zastaw. P?niej wpadnie par os?b z restauracji poustawia i poukada to wszystko, eby w sobot nie zawraca ju sobie tym gowy. Nathan Little, kiedy do niego zadzwoniem, poinformowa mnie, e roliny, kt?re zam?wiem ze szk?ki, s ju zaadowane na ciar?wk. Nie mia te nic przeciwko temu, eby jego pracownicy pomogli mi wynie z domu zbdne meble. Na koniec zaatwiem muzyk zar?wno na sam lub, jak i wesele. Stroiciel fortepianu mia przyj w czwartek. 184 W sumie zaatwienie tego wszystkiego nie byo wcale takie trudne, jak by si mogo z pozoru wydawa. Nie tylko znaem wikszo os?b, do kt?rych dzwoniem, ale miaem ju pewne dowiadczenie w tym zakresie. Pod wieloma wzgldami przypominao to gorczkow krztanin przy doprowadzaniu do stanu uytecznoci pierwszego domu, jaki kupilimy z Jane niedugo po lubie. By stary, zaniedbany i wymaga gruntownego remontu - dziki temu okaza si na nasz kiesze. Sporo wstpnych rob?t wykonalimy sami, ale szybko doszlimy do takiego etapu, e bez stolarza, hydraulika i elektryka ani rusz.W midzyczasie nie zasypialimy gruszek w popiele, z zapaem oddajc si pr?bom powikszenia rodziny. Skadajc sobie przysig maesk, oboje bylimy cnotliwi; ja miaem dwadziecia sze lat, Jane dwadziecia trzy. Uczylimy si fizycznej mioci od podstaw, niewinni, a przecie kipicy namitnoci, odkrywajc stopniowo tajniki dawania sobie nawzajem rozkoszy. Obojtne jak zmczeni, kochalimy si w kady niemal wiecz?r. Nie stosowalimy adnych zabezpiecze. Mylaem, e Jane zajdzie w ci od razu i przezornie zaczem nawet odkada co z pensji. Nie zasza jednak ani w pierwszym, ani w drugim, ani w trzecim miesicu maestwa. Gdzie w okolicach sz?stego miesica skonsultowaa si z Allie i kiedy wr?ciem wieczorem z pracy, oznajmia mi, e musimy porozmawia. Znowu usiadem obok mej na sofie i dowiedziaem si, e ma do mnie prob. Tym razem jednak nie chodzio o to, ebym poszed do kocioa, lecz ebym si z ni pomodli. Nie oponowaem. Co mi podpowiadao, e tak trzeba. Od tamtej pory zaczlimy si modli wieczorami i po jakim czasie weszo mi to w krew. Ale mijay miesice, a Jane wci nie zachodzia w ci. Nie wiem, czy kiedykolwiek podejrzewaa siebie na serio o bezpodno, ale wiem, e chodzio jej to po gowie, i na 185 koniec nawet mnie zaczo nurtowa. Byo to na miesic przed nasz pierwsz rocznic.Remont domu limaczy si. Zauwaaem, e Jane jest ju tym caym zamieszaniem zmczona i traci powoli zapa, postawiem wic sobie za punkt honoru, e wprowadz j do gotowego domu jeszcze przed nasz pierwsz rocznic. Z tym mocnym postanowieniem zrobiem to, co, o ironio, miaem powt?rzy trzydzieci lat p?niej: usiadem do telefonu i zaczem wydzwania do firm wiadczcych usugi remontowe, obiecujc zote g?ry za sprenie si i uwinicie na czas z robot. Zaangaowaem kilka ekip fachowc?w z rozmaitych bran, wpadaem codziennie do domu w porze lunchu, a potem jeszcze raz, po pracy, eby skontrolowa postpy, i w ostatecznym rozrachunku kosztowao mnie to o wiele wicej, ni na pocztku zakadaem. Nie zaprzecz jednak, e byem pod wraeniem tempa, w jakim dom nabiera podanego wygldu. Robotnicy pojawiali si i znikali, kadziono podogi, instalowano szafki, zlewy, wanny, umywalki i armatur. Wymieniono oprawy lamp, tapetowano ciany, a ja patrzyem w kalendarz i z dusz na ramieniu wykrelaem upywajce dni. Rocznica lubu zbliaa si wielkimi krokami. W tygodniu poprzedzajcym rocznic pod rozmaitymi pretekstami staraem si trzyma Jane z dala od domu, gdy by to jednoczenie ostatni tydzie remontu, w kt?rym kady poddawany renowaq'i budynek przestaje przypomina bezduszn skorup i staje si domem z prawdziwego zdarzenia. Chciaem jej zrobi niespodziank, kt?r zapamita do koca ycia. -Nie ma po co tam dzisiaj zaglda - m?wiem na przykad. - Wpadem tam przed poudniem, a robotnik?w nawet jeszcze nie byo. Albo: - Mam dzisiaj wieczorem mn?stwo pracy i wol zrelaksowa si tu z tob. 186 Nie wiem, czy braa moje wykrty za dobr monet - i kiedy teraz wspominam tamte dni, jestem niemal pewien, e musiaa co podejrzewa - ale nie naciskaa, eby tam jecha. I wreszcie w dzie rocznicy lubu, po romantycznej kolacji we dwoje w r?dmiejskiej restauracji, zamiast do naszego maego mieszkanka, zawiozem j do domu.Byo p?no. Na niebie wieci usiany kraterami ksiyc w peni, cykady daway sw?j wieczorny koncert, wypeniajc powietrze widrujcymi uszy tonami. Z zewntrz dom wyglda tak samo. Na podw?rku pitrzyy si stosy gruzu i mieci, przy drzwiach staa piramida puszek z farb, werand pokrywaa szara warstwa kurzu. Obrzuciwszy obojtnym spojrzeniem fasad, Jane popatrzya na mnie pytajco. -Chc tylko sprawdzi, co dzi zwojowali-wyjaniem. -Teraz? Po nocy? -A czemu nie? -W rodku jest ciemno. Nic nie zobaczymy. -Chod - mruknem, sigajc po latark, kt?r zawsze woziem pod siedzeniem. - Rzucimy tylko okiem. Wysiadem z samochodu i otworzyem przed ni drzwiczki. Lawirujc midzy hadami mieci, przecilimy podw?rko i weszlimy na werand. Otworzyem drzwi. W rodku panoway, co prawda, rueprzeniknione ciemnoci, ale nie spos?b byo nie poczu zapachu nowego dywanu. Kiedy chwil p?niej zapaliem latark i przesunem jej promieniem po living roomie i kuchni, oczy Jane rozszerzyy si ze zdumienia. Wntrze nie byo jeszcze zupenie wykoczone, ale roztaczajcy si przed nami widok nie pozostawia wtpliwoci, e niedugo moemy si wprowadza. Jane staa jak wronita w ziemi. Wziem j za rk. -Witaj w domu - powiedziaem. -Och, Wilsonie - szepna. 187 -Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy - wyrecytowaem cicho.-Ale jak to... w zeszym tygodniu wszystko byo rozgrzebane... -Chciaem, eby to bya niespodzianka. Chod, poka ci co jeszcze. Poprowadziem j po schodach na g?r, gdzie znajdowaa si g?wna sypialnia. Pchnem drzwi, powieciem do rodka latark i odsunem si, przepuszczajc Jane przodem. W sypialni sta jedyny mebel, jaki kiedykolwiek kupiem z wasnej inicjatywy: starowieckie oe z baldachimem. Przypominao tamto z zajazdu w Beaufort, na kt?rym kochalimy si w noc polubn. Jane milczaa i przemkno mi przez myl, e zrobiem co nie tak. -Nie do wiary - odezwaa si w kocu. - Sam wpade na ten pomys? -Nie podoba ci si? Umiechna si. -Jestem zachwycona - powiedziaa cicho. - Ale wierzy mi si nie chce, e co takiego w og?le przyszo ci do gowy. To niemal... romantyczne. Jeli mam by szczery, to nie dokonywaem tego zakupu z romantycznych pobudek. Po prostu potrzebowalimy porzdnego ?ka, a to byo akurat w stylu, kt?ry, jak ju si zdyem zorientowa, podoba si Jane. Zdawaem sobie jednak spraw, e w jej ustach jest to komplement i zrobiem tak min, jakbym chcia zapyta: "A mylaa, e z kim masz do czynienia?". Podesza do oa i przesuna palcem po baldachimie. Potem usiada na brzegu i zapraszajco poklepaa materac. -Musimy porozmawia - powiedziaa. Siadaem obok niej, majc w pamici poprzednie okazje, przy kt?rych tak m?wia. Byem przygotowany, e zaraz 188 znowu mnie o co poprosi, ale kiedy ju si usadowiem, ona nachylia si i pocaowaa mnie.-Ja te mam dla ciebie niespodziank - zacza. - Czekaam tylko na odpowiedni moment, eby ci o niej powiedzie. -Co to za niespodzianka? - spytaem. Zawahaa si przez uamek sekundy. -Jestem w ciy. Kiedy po chwili w peni dotar do mnie sens tych s?w, musiaem przyzna w duchu, e jej niespodzianka zdecydowanie przebija moj. Wczesnym wieczorem, kiedy soce chylio si ju ku zachodowi i upa nieco zela, zadzwonia Jane. Spytaa najpierw o Noaha, a potem poinformowaa mnie, e Anna wci nie moe si zdecydowa na sukni, w zwizku z czym nie wr?c na noc do domu. Zapewniem j, e si tego spodziewaem, i wychwytujc w jej gosie nutk nie tyle zoci, co rozdranienia, umiechnem si. Jak to, u licha, moliwe, pomylaem, e Jane nie zna jeszcze wasnej c?rki na tyle, by nie czu si zbulwersowan jej przywarami? Odoyem suchawk i pojechaem do Creekside nakarmi abdzic trzema kawakami chleba Wonder Bread, a wracajc, wpadem do kancelarii. Kiedy parkowaem na tym samym co zawsze miejscu, w oczy rzuci mi si szyld pobliskiej restauracji Chelsea. Naprzeciwko znajdowa si niewielki skwer, na kt?rym kadej zimy wyrasta wioska witego Mikoaja. Pracuj tu ju prawie trzydzieci lat, a mimo to wiadomo, e gdziekolwiek spojrz, zobacz zabytki z wczesnego okresu historii Karoliny P?nocnej, wci wywouje u mnie dreszczyk emocji. Do przeszoci zawsze miaem szczeg?lny stosunek, czerpaem wic ogromn satysfakcj z tego, e podczas 189 jednej kr?tkiej przechadzki mog wstpi do pierwszego kocioa katolickiego, jaki wzniesiono w tym stanie, albo zwiedzi pierwsz publiczn szko i dowiedzie si, jak wygldaa edukaq'a w czasach pierwszych osadnik?w, albo pospacerowa po terenach Tryon Palce, niegdysiejszej rezydencji gubernatora kolonialnego, kt?ra chlubi si obecnie jednym z najpikniejszych ogrod?w poudnia. W tej dumie ze swojego miasta nie jestem osamotniony; Towarzystwo Historyczne New Bern naley do najaktywniejszych w kraju i niemal na kadym rogu znale mona tablic informacyjn, kt?ra dokumentuje donios rol, jak odegrao New Bern we wczesnym okresie historii naszego pastwa.Jestemy z partnerami wacicielami budynku, w kt?rym mieci si nasza kancelaria prawnicza. Bardzo bym chcia, eby wizaa si z nim jaka anegdota dotyczca przeszoci, ale niestety. Zbudowany pod koniec lat pidziesitych, kiedy to jedynym kryterium stosowanym przez architekt?w bya funkq"onalno projektu, zupenie niczym si nie wyr?nia. Zwyczajny parterowy pawilon na planie prostokta, mieszczcy gabinety dla czterech partner?w i czterech modszych prawnik?w, trzy salki konferencyjne, archiwum oraz poczekalni dla klient?w. Przekrciem klucz w zamku, otworzyem drzwi i wystukaem na klawiaturze kod blokady alarmu, kt?ry bez tego wczyby si po niespena minucie. Zapaliem wiato w poczekalni i skierowaem si do swojego gabinetu. Podobnie jak w gabinetach partner?w i w moim panuje nieco formalna atmosfera, kt?rej zdaj si oczekiwa klienci: biurko z ciemnowiniowego drewna, na nim mosina lampa, prawnicze ksiki na p?kach pod cian, naprzeciwko biurka dwa wygodne, obite sk?r fotele. Jako prawnik specjalizujcy si w sprawach majtkowych miaem ju chyba do czynienia z kadym moliwym typem 190 maestwa. Wikszo wydaje si cakiem normalna, ale zdarzaj si takie, midzy kt?rymi dochodzi do karczemnych awantur, a raz rozwcieczona kobieta w mojej obecnoci chlusna mowi na kolana gorc kaw. Czciej, ni wydawaoby si to moliwe, m odciga mnie na stron i pyta, czy jest zobligowany przez prawo do pozostawienia czego swojej onie, czy te moe pomin j cakowicie w testamencie i zapisa wszystko kochance. Dodam, e pary, o kt?rych m?wi, s czsto dobrze ubrane i siedzc przede mn, wygldaj zupenie zwyczajnie, ale kiedy opuszczaj w kocu m?j gabinet, zaczynam si zastanawia, co te si dzieje za zamknitymi drzwiami ich dom?w.Stanem za biurkiem, wybraem z acuszka z breloczkiem odpowiedni klucz i otworzyem szuflad. Wyoyem z niej na blat prezent dla Jane i zapatrzyem si na niego, zachodzc w gow, co te powie moja ona, kiedy go dostanie. Powinien jej si spodoba, ale ja pragnem, eby dostrzega w nim pync z gbi serca, cho sp?nion, pr?b przeproszenia za mczyzn, jakim byem przez prawie cay okres naszego maestwa. Zawodziem j pod wieloma wzgldami przy niezliczonych okazjach i majc to na uwadze, bezskutecznie pr?bowaem dociec, co mia oznacza wyraz jej twarzy, kiedy dzi rano stalimy na podjedzie. Czy mi si wydawao, czy rzeczywicie dostrzegaem w nim co w rodzaju... rozmarzenia? Spojrzaem w okno i w tym momencie doznaem olnienia. Nie, nie wydawao mi si. Chocia pozostawaem tym samym mczyzn; mczyzn gboko zakochanym w swojej onie i dokadajcym wszelkich stara, by j przy sobie zatrzyma, to ostatnio wprowadziem do swojego zachowania jedn drobn, ale znaczc korekt. W tym tygodniu nie koncentrowaem si na wasnych problemach i ich rozwizywaniu. W tym tygodniu mylaem o niej, pomagaem jej czynnie w sprawach rodzinnych, su- 191 chaem z zainteresowaniem, kiedy do mnie m?wia i wszystkie nasze rozmowy wydaway si takie wiee. miaem si z jej arcik?w, pocieszaem, kiedy pakaa, przepraszaem za swoje potknicia i w og?le okazywaem uczucie, za kt?rym tak tsknia i na kt?re sobie zasuya. Innymi sowy, byem w tym tygodniu mczyzn, jakim zawsze chciaa mnie widzie, dawnym sob, i teraz zrozumiaem, e wystarczy nadal tak si zachowywa, a znowu zaczniemy dobrze si czu w swoim towarzystwie. Rozdzia trzynasty Kiedy nazajutrz podjedaem pod dom Noaha, stay tam ju ciar?wki ze szk?ki. Trzy wielkie platformy zaadowane ciasno maymi drzewkami i krzewami oraz jedna z belami sosnowego igliwia do rozrzucenia na klomby, wok? drzew i wzdu ogrodzenia. Jeszcze jedna ciar?wka z przyczep przywioza rozmaite narzdzia i sprzt, a trzy pikapy palety z nisko kwitncymi rolinami. Robotnicy dzielili si przed ciar?wkami na picio- lub szecioosobowe brygady. Na oko byo ich nie trzydziestu, jak zapowiada Little, a bliej czterdziestki. Pomimo upau wszyscy byli w dinsach i baseballowych czapkach. Gdy wysiadaem z samochodu, podszed do mnie umiechnity Little. -Dobrze, e pan jest - powiedzia, kadc mi rk na ramieniu. - Czekamy wanie na pana. Moemy zaczyna, tak? W cigu kilku minut wyadowano kosiarki i narzdzia, i posesja rozbrzmiaa rykiem silnik?w, kt?ry w miar ich przemieszczania si to narasta, to mala. Cz robotnik?w przystpia do wyadowywania rolin, krzew?w i drzewek. Przekadali je na taczki i rozwozili na miejsca, w kt?rych miay zosta posadzone. 193 Little chwyci sekator i ruszy w kierunku ogrodu r?anego, gdzie czeka ju tuzin robotnik?w. Podyem za nim. Przywracanie pikna ogrodowi wydawao mi si nalee do zada, kt?re nie wiadomo od czego zacz, ale Little bez namysu przystpi do przycinania pierwszego z brzegu krzewu, tumaczc przy tym, co i dlaczego robi. Robotnicy zebrali si wok? niego i przygldali, poszeptujc midzy sob po hiszpasku. Po chwili zrozumieli, o co mu chodzi, i rozproszyli si. Z godziny na godzin, w miar jak przerzedzano i przycinano fachowo kady krzew, spomidzy lici wyaniay si r?e. Little postawi sobie za punkt honoru, e ograniczy do minimum straty w kwiatach, co wymagao troch zabieg?w. odygi podcigano i podwizywano, wyginano i obracano, by jak najlepiej wyeksponowa wieczce je pki.Potem przysza kolej na altank. Little obejrza j i zabra si za oplatajce j r?e. Kiedy pokazaem mu, gdzie maj stan krzesa dla goci, puci do mnie oko. -Chcia pan obsadzi niecierpkami przejcie midzy krzesami, tak? Kiedy kiwnem gow, wsun w usta dwa palce i gwizdn przeraliwie. Po chwili podjechay do nas taczki z kwiatami. Dwie godziny p?niej podziwiaem ju przejcie pikne jak z obrazka. W midzyczasie coraz lepiej zaczynaa wyglda reszta posesji. Skoszono ju traw na podw?rku, przycito krzewy i robotnicy zaczli usuwa zielsko spod ogrodzenia, wzdu cieek i wok? samego domu. Zjawili si elektrycy, wczyli generator, sprawdzili gniazdka w domu i reflektorki w ogrodzie. Godzin p?niej pod dom podjechaa poobijana furgonetka, z kt?rej wyskoczyo szeciu mczyzn w zachlapanych farb kombinezonach - malarze. Pomogli ogrodnikom przenie meble z domu do szopy. Obok mojego samochodu zaparkowa facet, kt?ry mia zmy pod cinieniem zewntrzne ciany. Wyadowa sprawnie sw?j sprzt, 194 pierwsza struga wody uderzya w deski i te powoli, ale systematycznie zaczy zmienia kolor z szarego na biay.A mio byo patrze, jak robota pali si tym ludziom w rkach. Podbudowany takim widokiem, poszedem do warsztatu po drabin. Trzeba byo pousuwa zabezpieczenia z okien i uznaem, e to mog zrobi sam. Pochonity prac ani si obejrzaem, jak mino poudnie. O czwartej ogrodnicy zaczli adowa na ciar?wki swoje narzdzia i szykowa si do odjazdu, go od zmywania pod cinieniem i malarze te ju koczyli prac na dzi. Mnie udao si pousuwa wikszo okiennic, zostay jeszcze te w oknach na pitrze, ale doszedem do wniosku, e zdejm je nazajutrz. Kiedy koczyem prac wok? panowaa dzwonica w uszach cisza. Rozejrzaem si, oceniajc rezultaty dzisiejszego zbiorowego wysiku. Posesja wygldaa gorzej ni rano, i pozostawao mi tylko pociesza si myl, e maj to do siebie wszystkie na wp? ukoczone przedsiwzicia. Gdziekolwiek spojrze, walay si pozostawione przez ogrodnik?w narzdzia, porozrzucane gdzie popadnie puste palety i donice. Zar?wno od zewntrz, jak i wewntrz odwieona zostaa tylko poowa cian i dom przywodzi teraz na myl reklamy, w kt?rych wmawia si ludziom, e jaki proszek do prania usunie plamy z biaego podkoszulka lepiej ni wszystkie inne. Pod ogrodzeniem pitrzya si hada mieci, zewntrzne serca ogrodu r?anego byy ju oporzdzone, za to wewntrzne nadal przypominay rozbuchany, dziki gszcz. Mimo to czuem dziwn ulg. To by dzie solidnej pracy, taki, po kt?rym nie ma si ju wtpliwoci, e wszystko zostanie skoczone na czas. Jane nie bdzie moga wyj z podziwu. Tu przypomniaem sobie, e moja ona jest ju pewnie w drodze powrotnej, i ruszyem do samochodu. I dopiero teraz zobaczyem pastora Harveya Wellingtona, 195 kt?ry zapewne od jakiego ju czasu przyglda mi si oparty o ogrodzenie od strony swojej posesji. Zwolniem kroku i po chwili wahania skrciem w jego stron. Czoo lnio mu jak polerowany maho, okulary mia zsunite na czubek nosa. Podobnie jak ja ubrany by do pracy na powietrzu. Kiedy si zbliyem, wskaza ruchem gowy dom.-Rychtujecie go, widz, na weekend - zagai. -Pr?bujemy - mruknem. -Ludzi macie pod dostatkiem, to pewne. Wiara uwijaa si dzisiaj jak w ukropie. Ilu ich jest? Bdzie pidziesiciu? -Co koo tego. Gwizdn cicho i podalimy sobie nad ogrodzeniem rce. -Uderzy was po kieszeni, co? -Lepiej nie m?wi - westchnem. Rozemia si. -Na ilu goci si nastawiacie? -Lekko Uczc, koo setki. -To znaczy zapowiada si wesele jak si patrzy - orzek. - Alma ju si nie moe doczeka. Tylko o tym od paru dni m?wi. Oboje jestemy peni podziwu, e tak si pan angauje w przygotowania. -Bd co bd jestem ojcem. Przez dusz chwil patrzy mi w milczeniu w oczy i odniosem dziwne wraenie, e chocia tak sabo si znamy, bardzo dobrze mnie rozumie. Troch mnie to deprymowao, ale jeli si dobrze zastanowi, nie powinienem czu si zaskoczony. By pastorem i czsto szukano u niego pociechy i porady, a emanujca od niego yczliwo zdradzaa czowieka, kt?ry nauczy si sucha i wczuwa w sytuacj bliniego. Setki os?b uznaj go pewnie za najbliszego przyjaciela. Jakby czytajc w moich mylach, umiechn si. -A wic ?sma wiecz?r? -Wczeniej byoby chyba za gorco. -I tak bdzie gorco. Ale nie sdz, eby komu to 196 specjalnie przeszkadzao. - Pokaza na dom. - Rad jestem, e nareszcie co tu robicie. To pikny dom. Szkoda, eby niszcza.-Wiem. Zdj okulary i zacz przeciera szka rbkiem koszuli. -Tak, powiem panu... a al byo patrze, co si z nim stao przez tych par ostatnich lat. A si prosio, eby kto znowu o niego zadba.-Zaoy okulary i umiechn si agodnie. - Ciekawa rzecz, ale zauway pan, e im bardziej ludziom na czym zaley, tym mniej o to dbaj? Zupenie jakby myleli, e jest im to dane raz na zawsze i nie zdawali sobie sprawy, e czas niesie zmiany. Wemy ten dom. Wystarczyo tylko powica mu na bieco troszk uwagi, a by tak nie podupad. Po powrocie do domu znalazem na automatycznej sekretarce dwie wiadomoci: pierwsz od doktora Barnwella, kt?ry informowa mnie, e Noah jest ju z powrotem w Creekside, i drug od Jane, kt?ra wyznaczaa mi tam spotkanie koo si?dmej wieczorem. Kiedy dotarem do Creekside, okazao si, e wiksza cz rodziny ju tu bya i odjechaa. W pokoju Noaha zastaem tylko Kate. Na m?j widok pooya palec na ustach i wstaa z krzesa. Ucisnlimy si. -Wanie zasn - szepna. - Musia by bardzo zmczony. Zerknem zdziwiony na Noaha. Nie pamitaem, eby kiedykolwiek ucina sobie drzemk w cigu dnia. -Dobrze si czuje? -Troch zrzdzi, kiedy go tu przywielimy, ale poza tym chyba wszystko dobrze. - Pocigna mnie za rkaw. - No i jak tam porzdki koo domu? Opowiadaj. Moja relacja z postp?w prac na posesji Noaha wywoaa jej niekamany zachwyt. 197 -Jane bdzie w si?dmym niebie - powiedziaa. - Ach, wanie... rozmawiaam z ni przed chwil. Dzwonia, eby spyta o tat.-Kupiy t sukni? -Niech ci sama opowie. Ale poznaam po gosie, e jest bardzo podekscytowana. - Signa po torebk wiszc na oparciu krzesa. - Suchaj, ja ju musz ucieka. Przesiedziaam tu cae popoudnie, a tam Grayson na mnie czeka. - Cmokna mnie w policzek. - Posied przy tacie, ale go nie bud, syszysz? Niech si dobrze wypi. -Bd cicho jak mysz pod miot - obiecaem. Podszedem do stojcego pod oknem krzesa i miaem ju na nim usi, kiedy dolecia mnie schrypnity szept: -Witaj, Wilsonie. Dziki, e wpade. Odwr?ciem si do Noaha, a on puci do mnie oko. -Mylaem, e pisz. -E tam, udawaem tylko-powiedzia i zacz si dwiga do pozycji siedzcej.-Skakaa koo mnie przez cay dzie jak koo dziecka. Nawet do azienki znowu za mn chodzia. Rozemiaem si. -Tego ci tylko brakowao, co? Houbienia przez nadopiekucza c?rk? -eby wiedzia, tylko tego mi brakowao. W szpitalu nawet w poowie tak mnie nie dogldali. Roztkliwia si nade mn, jakbym jedn nog sta nad grobem, a drug na sk?rce od banana. -Widz, e jeste dzisiaj w wyjtkowej formie. Wnosz z tego, e czujesz si jak nowo narodzony? -Mogoby by lepiej - powiedzia, wzruszajc ramionami. - Ale gorzej te by mogo. W kadym razie z moj gow wszystko w porzdku, jeli o to ci chodzi. -Nie masz zawrot?w? Nie boli ci? Moe naprawd powiniene troch odpocz. Jeli masz ochot na jogurt, to powiedz, nakarmi ci. 198 Pogrozi mi palcem.-Nie dranij mnie. Cierpliwy ze mnie czowiek, ale nie wity. I nie jestem w nastroju. Przeleaem jaki czas w zamkniciu i o niczym tak nie marz, jak o yku wieego powietrza. - Wskaza ruchem gowy na szafk. - Podaj mi sweter. Wiedziaem, dokd chce i. -Na dworze jest jeszcze ciepo - zauwayem. -Podaj sweter - powt?rzy. - Tylko nie wa si pomaga mi go woy, bo dam w nos. Par minut p?niej opucilimy pok?j z bochenkiem chleba Wonder Bread. Drepczcy obok mnie Noah szybko odzyskiwa humor. Dla nas Creekside pozostawao wci obcym miejscem, ale dla Noaha stao si domem i najwyraniej dobrze si tu czu. Wsp?pensjonarmszom te musiao go brakowa; zaglda w kade otwarte drzwi, macha na powitanie rk, zamienia kilka s?w ze znajomymi, obiecywa, e jak wr?ci ze spaceru, to im poczyta. Ofukn mnie, kiedy chciaem wzi go pod rk, wzmogem wic czujno, got?w go podtrzyma, gdyby si zachwia, bo odnosiem wraenie, e stawia kroki nieco mniej pewnie ni dotd. Dopiero kiedy wyszlimy z budynku nabraem przekonania, e niepotrzebna mu moja pomoc. Szlimy jednak powoli i dotarcie do stawu zajo nam sporo czasu. Po drodze zauwayem, e feralny korze zosta usunity. Ciekaw byem, czy to Kate przypomniaa kt?remu z braci, eby si nim zaj, czy sami o tym pamitali. Usiedlimy na aweczce i rozejrzelimy si po stawie, ale abdzicy nie byo w zasigu wzroku. Pewnie zaszya si w zarolach na drugim brzegu, pomylaem, i rozparem si wygodnie. Noah zacz rozrywa chleb na mae kawaki. -Syszaem, jak opowiadae Kate o domu - odezwa si. - Jak si maj moje r?e? Usypa ju sobie na kolanach cay stosik kawak?w chleba. 199 -Jeszcze z nimi nie skoczyli, ale na pewno bdzieszzadowolony. -- Ten ogr?d wiele dla mnie znaczy. Ma prawie ryle lat co ty. -Naprawd? -Pierwsze krzewy zasadziem w kwietniu tysic dziewiset pidziesitego pierwszego - powiedzia, kiwaj'c gow. - Z biegiem lat wikszo z nich musiaem, rzecz jasna, wymieni, ale to wtedy przyszed mi do gowy ten projekt i zaczem wprowadza go w ycie. -Jane m?wia mi, e zrobie Allie wielk niespodziank tym ogrodem... dajc jej w ten spos?b do zrozumienia, jak bardzo j kochasz. -Co ona tam wie - prychn. - Ale nie dziwi si, e tak myli. Czasami wydaje mi si, e Jane i Kate wyobraaj sobie, e przez cae ycie nic, tylko nosiem Allie na rkach i wyznawaem jej mio. -A tak nie byo? - spytaem, udajc wstrznitego. Rozemia si. -A skd. Nieraz -darlimy ze sob koty jak wszyscy. Z tym e potrafilimy si dobrze maskowa. Co si jednak tyczy ogrodu, to po czci maj chyba racj. Przynajmniej jeli chodzi o jego pocztki. - Przesun chleb. - Za kadaem go, kiedy Allie bya w ciy z Jane. Rozwizanie tu-tu, a ona wci miaa nudnoci. Przewanie ustpuj po paru pierwszych tygodniach, ale u niej nie ustpoway. Zdarzay si dni, kiedy wcale nie wstawaa z ?ka, a zbliao si lato i zdawaem sobie spraw, e w upay bdzie cierpiaa jeszcze bardziej. Wpadem wic na pomys sprezentowania jej czego adnego, na co mogaby patrze z okna. - Zmruy oczy przed racym socem. - A wiesz, e na pocztku byo tylko jedno serce, nie pi? Uniosem brwi. -Nie, nie wiedziaem. 200 -Wczeniej tego nie planowaem, ale kiedy Jane byaju na wiecie, zaczo mi chodzi po gowie, e to jedno serce prezentuje si jako mao okazale i wypadaoby zasa dzi wicej krzew?w, eby je czym wypeni. Ocigaem si jednak z wprowadzeniem tego zamiaru w czyn, pamitajc, ile si napracowaem przy pierwszym sercu, i kiedy wreszcie przystpiem do dziea, Allie znowu bya w ciy. Widzc, co robi, zaoya, e to na cze drugiego dziecka bdcego w drodze i powiedziaa, e jeszcze niczym tak jej nie ujem. W tej sytuacji nie mogem ju przesta. To wanie miaem na myli, m?wic, e to tylko po czci prawda. Pierwsze serce, owszem, posadziem w romantycznym odruchu, ale sadzenie ostatniego byo ju dla mnie dopustem boym. Samo sadzenie to jeszcze nic, najgorsza jest pielgnacja. R?e to niewdziczne krzewy. Kiedy s mode, strzelaj w g?r jak drzewa i trzeba je co i rusz podcina, eby nabray waciwego ksztatu. Ilekro kwity, musiaem apa za seka tor i strzyc, a ogr?d i tak przez dugi czas nie wyglda tak jak powinien. A co si przy tym nacierpiaem. Ostre s te kolce. Ile to lat chodziem jak mumia z obandaowanymi domi. Umiechnem si. -Ale zao si, e Allie doceniaa tw?j trud. -Tak, doceniaa. Na pocztku. Potem kazaa mi to wszystko zaora. W pierwszej chwili mylaem, e si przesyszaem, ale jego mina wiadczya, e nie. Przypomniao mi si, w jak melancholi zdarzao mi si popada, kiedy patrzyem na obrazy Allie przedstawiajce r?any ogr?d. -Dlaczego? Noah westchn. -Powiedziaa, e bardzo jej si podoba, ale patrzenie na niego sprawia jej zbyt wielki b?l. Wystarczyo, e wyjrzaa przez okno, a zaczynaa paka, i to czasami tak, jakby nigdy nie miaa przesta. 201 Dopiero po chwili uwiadomiem sobie, co byo tego powodem.-John - mruknem, majc na myli dziecko, kt?re umaro na zapalenie opon m?zgowych, majc cztery latka. Jane, podobnie jak Noah, rzadko o nim wspominaa. -Jego mier o mao jej nie zabia. - Zawiesi na chwil gos. - Mnie te. Taki by z niego sodki chopczyk... i to w wieku, kiedy dopiero zaczyna odkrywa wiat i wszystko byo dla niego nowe i podniecajce. Tak si stara dor?wna starszym dzieciom. Goni je zawsze po podw?rku. I tak zdrowo si chowa. Nim dopada go ta choroba, nie przeszed nawet zapalenia ucha, ani razu si powanie nie przezibi. Dlatego spado to na nas jak grom z jasnego nieba. Jeszcze tydzie temu bawi si na podw?rku, a tu pogrzeb. Allie nie moga po tym je ani spa, a jeli ju nie pakaa, to snua si po domu jak bdna. Baem si, e si nie otrznie. Wtedy wanie kazaa mi zaora ogr?d. Zamyli si. Milczaem, zdajc sobie spraw, jak niewyobraalny musi by b?l po stracie dziecka. -Dlaczego tego nie zrobie? - spytaem po chwili. -Bo podejrzewaem, e to rozpacz przez ni przemawia - powiedzia cicho - i nie miaem pewnoci, czy naprawd tego chce, czy m?wi tak tylko, bo ma szczeg?lnie zy dzie. Wstrzymywaem si wic. Postanowiem, e jeli poprosi mnie o to ponownie, speni jej yczenie. Ewentualnie zaproponuj, e usun tylko zewntrzne serce, a drugie niech zostanie. Ale nie poprosia. A potem... Chocia nieraz uwieczniaa ten ogr?d na swoich obrazach, to nie budzi w niej ju tak ciepych uczu jak dawniej. Po mierci Johna przesta jej sprawia rado. Nawet lub Kate, kt?ry si tam odby, nie zdoa tego zmieni. -Czy twoje dzieci wiedz, dlaczego serc jest pi? -Moe co im wita, ale musieliby doj do tego sami. Nie lubilimy o tym z Allie rozmawia. Po mierci Johna 202 atwiej byo uwaa ogr?d za jeden, a nie pi podarunk?w. I tak si przyjo. A kiedy dzieci podrosy i zaczy o niego pyta, Allie m?wia im, e zaoyem go dla mej. I std to cae gadanie o romantycznym gecie.Ktem oka zauwayem sunc ku nam abdzic. Zastanawiajce, e pojawia si dopiero teraz. Ciekaw byem, gdzie si do tej pory podziewaa. Mylaem, e Noah od razu rzuci jej pierwsz czstk chleba, ale on tego nie zrobi. Patrzy tylko. Kilka metr?w od nas abdzica jakby si zawahaa, a potem, ku mojemu zadziwieniu, podpyna do samego brzegu. Chwil p?niej czapaa ju w naszym kierunku. Noah wycign rk. Pozwolia mu si pogaska. Przem?wi do niej cicho, a mnie przemkno przez myl, e ona te tsknia za Noahem. Noah nakarmi j z rki. Po chwili abdzica usadowia si u jego st?p. Wybauszyem oczy ze zdumienia. Godzin p?niej zaczo si chmurzy. Nadcigay gste, brzuchate chmury, zwiastuny typowej dla poudnia letniej burzy, dwudziestominutowej gwatownej ulewy, po kt?rej powoli si przeciera. abdzica poczapaa z powrotem do stawu i miaem ju zaproponowa Noahowi powr?t do budynku, kiedy dobieg nas gos Anny. -Cze, dziadku! Cze, tato! - woaa z daleka. - Nie zastaymy was w pokoju i od razu si domyliymy, e tutaj urzdujecie. Obejrzaem si. Anna zbliaa si do nas rozemiana, kilka krok?w za ni sza wyranie zmczona Jane. Ona te si umiechaa, ale nieszczerze - z wiadomych wzgld?w nie lubia, kiedy ojciec przesiadywa nad stawem. -Cze, sonko - powiedziaem, wstajc. Anna za rzucia mi rce na szyj i ucisna serdecznie. 203 -I jak wam dzi poszo? - spytaem. - Znalazycie tsukni? Odsuna si ode mnie na dugo wycignitych rk. Wprost promieniaa z podniecenia. -Zapiejesz z zachwytu - zapowiedziaa, ciskajc mnie za ramiona. - Jest idealna. Uwolniem si z obj Anny i pocaowaem na powitanie Jane, kt?ra staa ju obok nas. Wyszo to zupenie naturalnie, jakbym to robi na co dzie. Usta miaa ciepe, aksamitne, jej blisko dodawaa otuchy. -Chod tu - powiedzia do Anny Noah, poklepujc awk. - Opowiadaj, jak tam twoje przygotowania do weekendu. Anna usiada i wzia go za rk. -Jest fantastycznie - powiedziaa. - Nawet sobie nie wyobraaam, jaka to frajda. Obeszlymy chyba z tuzin sklep?w. A eby widzia Leslie! Dla niej te znalazymy totalnie niesamowit sukienk. Stalimy z Jane z boku i suchalimy relacji Anny z tych dw?ch penych wrae, zabieganych dni. Opowiadajc, na przemian to trcaa Noaha okciem, to ciskaa jego do. Chocia r?nica wieku midzy nimi sigaa szedziesiciu lat, najwyraniej dobrze si czuli w swoim towarzystwie. Dziadk?w czsto czy z wnukami jaka szczeg?lna wi, ale Noah i Anna byli niekwestionowanymi przyjaci?mi i rozpieraa mnie ojcowska duma, kiedy patrzyem teraz na mod kobiet, na jak wyrosa Anna. Jane, sdzc po wyrazie jej oczu, czua dokadnie to samo. Pod wpywem impulsu zdobyem si na co, czego nie robiem od lat. Niespiesznym ruchem, jakby od niechcenia, otoczyem j ramieniem. Nie bardzo wiedziaem, jakiej reakcji z jej strony oczekiwa - na uamek sekundy jakby staa - ale z chwil, kiedy si rozlunia, wiat sta si cudownym, poukadanym 204 jak naley miejscem. Dawniej w takich sytuacjach nabieraem wody w usta. Moe w skrytoci ducha obawiaem si, e werbalizujc swoje uczucia, wszystko popsuj. Teraz zrozumiaem, jak wielki by to bd, i przysunwszy si bliej wyszeptaem sowa, kt?rych nigdy nie powinienem jej skpi:-Kocham ci, Jane, Jakie to szczcie, e ci mam. Nic nie powiedziaa, przywara do mnie tylko, i to wystarczyo za ca odpowied. Pierwszy grzmot rozleg si p? godziny p?niej. Jego dudnice echo przetoczyo si z guchym turkotem po niebie. Odprowadzilimy Noaha do pokoju, a potem, poegnawszy si na parkingu z Ann, wsiedlimy z Jane do samochodu i ruszylimy w drog powrotn do domu. Kiedy przejedalimy przez centrum New Bern, soce przedaro si przez gstniejc powok chmur, wydobywajc z niebytu cienie i zocc promieniami rzek. Jane bya dziwnie milczca. Zerkaem na ni ukradkiem raz po raz. Patrzya w okno. Wosy miaa zaoone za uszy, r?owa bluzka podkrelaa modziecz niemal wieo sk?ry. Na jej palcu poyskiwa piercionek, kt?ry nosia od trzydziestu lat, cienki zoty piercionek zarczynowy z diamencikiem. Wjechalimy w nasze osiedle i wkr?tce potem skrcalimy w podjazd. Jane oywia si i spojrzaa na mnie ze znuonym umiechem. -Przepraszam, e nie bawiam ci rozmow. Zmczona jestem. -W porzdku. To by ciki tydzie. Wniosem do domu jej walizk, Jane odoya torebk na stolik przy drzwiach. - Napijesz si wina? - spytaem. Ziewna i pokrcia gow. 205 -Nie, dzikuj. Zasnabym po jednym kieliszku. Aleszklank wody nie pogardz. Weszlimy do kuchni. Napeniem dwie szklanki wod z lod?wki i wrzuciem do nich po kostce lodu. Jane pocigna dugi yk, opara si o blat i podkurczya nog, zapierajc si stop o drzwiczki szafki. -N?g nie czuj. Przez cay dzie ani na moment nie przysiadymy. Anna obejrzaa ze dwiecie sukien i wci krcia nosem. Wybraa wreszcie t, kt?r Leslie w odruchu rozpaczy cigna na chybi trafi z wieszaka. Anna swoim niezdecydowaniem kadego moe doprowadzi do biaej gorczki. -adna chocia? -Sam ocenisz, gdy j w niej zobaczysz. Taka w rusakowym stylu, wyszczuplajca. Trzeba j bdzie jeszcze dopasowa, ale Keithowi na pewno si spodoba. -Zao si, e Annie w niej piknie. -O tak. - Z rozmarzenia, jakie pojawio si na jej twarzy, wynikao, e znowu ma t sukni przed oczami. - Pokazaabym ci, ale Anna mi zabronia. Chce, eby to bya niespodzianka. - Urwaa. - A co ty zaatwie? W domu Noaha kto si w og?le pojawi? -Wszyscy - odparem i zrelaqonowaem jej przebieg tego pracowitego poranka. -Zadziwiajce - mrukna, dolewajc sobie wody. - Zwaywszy na to, e zamawiae ich na ostatni chwil. Widzielimy z kuchni rozsuwane przeszklone drzwi prowadzce na taras. Na zewntrz chmury zasnuy ju cae niebo, pociemniao, o szyb rozbijay si pierwsze krople deszczu. Rzeka bya szara i zowieszcza. Chwil p?niej bysno, strzeli piorun i luno na dobre. Jane odwr?cia si do okna, za kt?rym rozptay si ywioy. -Nie zapowiadaj czasem deszczu na sobot? - spytaa zaskakujco spokojnym tonem. Nie spodziewaem si po 206 mej takiego opanowania. Przypomniao mi si, e przez ca drog z Creekside milczaa i uwiadomiem sobie, e sowem nie skomentowaa obecnoci Noaha nad stawem. Obserwujc j teraz, odnosiem dziwne wraenie, e ten nastr?j ma jaki zwizek z Ann.-Nie - odparem. - Ma by adnie. To ostatni deszcz przed weekendem. Zapada cisza, kt?r mci tylko szum ulewy. Jane, zapatrzona w okno, milczaa. Spojrzenie miaa nieobecne, po jej ustach bka si cie umiechu. -Jakie to przyjemne, prawda? - spytaa. - Patrze na deszcz? Lubilimy to robi w domu rodzic?w, pamitasz? Siedzc na werandzie? -Pamitam. -Mio byo, prawda? -Bardzo. -Dawno tego nie robilimy. -Tak - mruknem. - Dawno. Zamylia si, a ja zaczem si modli, eby ten jej nowo nabyty spok?j ducha nie ustpi miejsca znajomej chandrze, kt?rej napad?w tak si obawiaem. Ale wyraz twarzy Jane nie zmienia si. Po dugiej chwili spojrzaa na mnie. -Wydarzyo si dzisiaj co jeszcze - powiedziaa, opuszczajc wzrok. -Tak? Spojrzaa na mnie znowu, w jej oczach skrzyy si zy wzruszenia. -Na lubie nie bd moga siedzie obok ciebie. -Dlaczego? -Z przyczyn formalnych - odpara. - Bd siedziaa z Ann i Keithem. -Jak to? Signa po szklank. -Anna poprosia mnie, ebym zostaa jej pierwsz 207 druhn. - Gos jej si troch ama. - Powiedziaa, e jestem jej blisza ni ktokolwiek i e tyle zrobiam dla mej i w sprawie lubu... - Zamrugaa szybko i pocigna nosem. - Wiem, e to gupie, ale byam tak zaskoczona jej prob, e nie wiedziaam, co powiedzie. Mnie to nawet przez myl nie przeszo. Prosia tak sodko, jakby jej naprawd bardzo na tym zaleao.Otara zy, a ja poczuem ucisk w gardle. Proszenie ojca na drub jest na poudniu dosy typowe, ale matki rzadko bywaj pierwszymi druhnami. -Och, kochanie - powiedziaem. - To cudownie. Wyobraam sobie, jaka musisz by szczliwa. Znowu bysno i zagrzmiao, ale nie zwracalimy na to uwagi. Burza dawno ju przesza, a my wci stalimy w kuchni, napawajc si w milczeniu radosn atmosfer. Kiedy przestao pada, Jane rozsuna przeszklone drzwi i wysza na taras. Woda skapywaa jeszcze z rynien i barierek, z desek tarasu unosiy si smuki pary. Wyszedem za ni. Po porannym fizycznym wysiku bolay mnie plecy i barki. Wykonaem kilka kolistych ruch?w ramionami, eby rozluni minie. -Jade? - spytaa Jane. -Jeszcze nie. Moe gdzie p?jdziemy? Pokrcia gow. -Nie chce mi si. Jestem skonana. -To moe zam?wimy co na wynos? Co prostego? Co... prostego. -Na przykad co? -Dajmy na to, pizz. Wzia si pod boki. -Nie zamawialimy pizzy od wyjazdu Leslie. -Wiem. Ale pomys nie jest zy, prawda? 208 -Tak, tylko e ty po pizzy dostajesz zawsze niestrawnoci.-Fakt - przyznaem. - Ale dzisiaj skonny jestem si powici. -Nie lepiej, ebym co szybko upitrasia? W lod?wce znajd si na pewno jakie resztki. -Daj spok?j - powiedziaem. - Od lat nie jedlimy pizzy. To znaczy we dwoje. Zrzucimy buty, sidziemy na sofie i bdziemy paaszowa prosto z pudeka. Jak za dawnych dobrych czas?w. Bdzie zabawnie. Przygldaa mi si podejrzliwie. -Na tlgle ci si zebrao. Byo to raczej stwierdzenie ni pytanie. -A zebrao. -Zam?wisz, czy ja mam to zrobi? - spytaa w kocu. -Ja to zaatwi. Z jakimi chcesz dodatkami? Zastanowia si. -Moe ze wszystkim, co maj, po trochu? - zaproponowaa. -Jak sobie yczysz. Pizz przywieziono p? godziny p?niej. Jane zdya si przebra w dinsy i ciemny T-shirt. Jedlimy jak dwoje student?w w akademiku, popijajc zimnym piwem z lod?wki. W trakcie posiku Jane opowiedziaa mi ze szczeg?ami, jak upyn jej dzie. Ranek powiciy na szukanie sukienek dla niej i dla Leslie. Jane z pocztku protestowaa, twierdzc, e moe zaopatrzy si w Belk's w co zwyczajnego, Anna upara si jednak, e i Jane, i Leslie musz kupi sobie na weekend jaki ciuch, kt?ry bdzie naprawd w ich gucie i nie tylko na ten jeden raz. -Leslie wybraa bardzo twarzow sukienk, koktajlow, 209 do kolan. Tak rewelacyjnie w niej wygldaa, e Anna dla artu przymierzya tak sam. - Jane westchna. - Z naszych dziewczt wyrosy naprawd liczne kobiety.-Po tobie to maj - powiedziaem z powag. Jane miaa usta pene pizzy, rozemiaa si wic tylko i machna rk. Zapada wiecz?r, kolor nieba za oknem przeszed w in-dygo, ksiyc posrebrza krawdzie chmur. Skoczylimy posiek i siedzielimy nieruchomo, wsuchani w ciche pobrzkiwanie wiatrowych dzwoneczk?w poruszanych letni bryz. Jane odchylia gow na oparcie sofy i popatrzya na mnie dziwnie uwodzicielsko spod na wp? przymknitych powiek. -Dobry miae pomys z t pizz - westchna. - Byam bardziej godna, ni mylaam. -Nie zauwayem, eby specjalnie duo zjada. -W weekend musz si zmieci w sukienk. -O to nie ma obawy - zapewniem j. - Jeste pikna jak w dniu lubu. Z jej wymuszonego umiechu wywnioskowaem, e moje sowa nie wywoay zamierzonego efektu. Nagle usiada prosto i spojrzaa mi w oczy. -Wilsonie? Mog ci o co poprosi? -Jasne. -Chc, eby mi powiedzia prawd. -Jak? Zawahaa si. -Co miao dzisiaj znaczy to nad stawem? abdzica! - pomylaem momentalnie, ale zanim zdyem wyjani, e zaprowadziem Noaha nad staw na jego wyran prob i e on i beze mnie by tam poszed - sprecyzowaa: -Co chciae powiedzie przez to, co powiedziae? cignem brwi, zbity troch z tropu. 210 -A co ja powiedziaem?-e mnie kochasz i jeste szczliwy, e mnie masz. Przez chwil gapiem si na ni oniemiay. -Powiedziaem, co myl - wymamrotaem tpo. -I to wszystko? -No, tak - mruknem, niezdolny ukry zmieszania. - A co? -Staram si dociec, dlaczego to powiedziae - odpara rzeczowo. - To niepodobne do ciebie wyskoczy z czym takim ni z gruszki, ni z pietruszki. -No... czuem, e musz to powiedzie. Zacisna usta i spowaniaa. Patrzya przez chwil w sufit, jakby zbieraa si w sobie, potem znowu spojrzaa na mnie. -Masz romans? - spytaa. Zamrugaem. -Sucham? -Syszae. Uwiadomiem sobie nagle, e ona nie artuje. Pr?bowaa czyta z mojej twarzy, ocenia wiarygodno tego, co teraz powiem. Wziem j za rk. -Nie - powiedziaem, patrzc jej prosto w oczy. - Nie mam, nie miaem, nie bd mia i nigdy nie chciaem mie romansu. Przygldaa mi si bacznie przez kilka sekund, po czym kiwna gow. -No dobrze - powiedziaa. -M?wi powanie. Umiechna si i cisna moj do. -Wiem. Sama w to nie wierzyam, ale musiaam za pyta. Patrzyem na ni zdezorientowany. -Co ci w og?le podsuno tak myl? -Ty sam - odpara. - Twoje zachowanie. -Nie rozumiem. 211 Obrzucia mnie taksujcym spojrzeniem.-Spr?buj spojrze na to z mojego punktu widzenia. Najpierw zaczynasz wiczy i zrzuca wag. Potem kucha rzysz i pytasz, jak min mi dzie. Jakby tego byo mao, przez cay ten tydzie we wszystkim mi pomagasz, i to z wasnej inicjatywy. A teraz zacze mi prawi czue s?wka. Z pocztku mylaam, e to mska menopauza, potem, e to z powodu lubu. Ale teraz... zupenie jakby z dnia na dzie sta si kim innym. Bo eby... przeprasza, e byo si gociem we wasnym domu? Ni z tego, ni z owego wyznawa mi mio? Sucha godzinami moich relacji z zakup?w? Zamawia dla kawau pizz? Bardzo mi si to podoba, ale chciaam si upewni, czy nie robisz tego, eby zaguszy wyrzuty sumienia, kt?re drcz ci z jakiego powodu. I nadal nie rozumiem, co ci naszo. Pokrciem gow. -Nie mam adnych wyrzut?w sumienia. No, moe tylko poczucie winy, e za duo pracuj. To rzeczywicie mnie gnbi. A zachowuj si tak... bo... - urwaem. -Bo co? - podchwycia Jane, nachylajc si do mnie. -Jak ci ju wczoraj powiedziaem, uwaam, e nie byem dotd najlepszym mem i... chyba pr?buj si zmieni. -Dlaczego? Bo chc, eby mnie na nowo pokochaa, pomylaem, ale nie powiedziaem tego gono. -Bo - wyrzuciem z siebie po chwili - ty i dzieci jestecie dla mnie najwaniejsi... bo ty zawsze bya najwa niejsza, a ja przez tyle lat zachowywaem si tak, jakby nie bya. Wiem, e nie da si zmieni przeszoci, ale przyszo owszem. Ja te mog si zmieni. I zmieni si. Zmruya oczy. -Chcesz przez to powiedzie, e nie bdziesz ju tak duo pracowa? Ton miaa sodki, ale wyczuwaem w nim sceptycyzm. 212 -Gdyby zadaa ode mnie teraz, ebym cakowiciezrezygnowa z pracy, zrobibym to. W jej oczach pojawi si znowu ten uwodzicielski bysk. -No i sam widzisz. Nie jeste ostatnio sob. Chocia artowaa i jeszcze nie do koca mi wierzya, widziaem, e spodobay jej si moje sowa. -Czy teraz ja mog ci o co poprosi? - spytaem. -Sucham - powiedziaa. -Pomylaem sobie, e skoro Anna wybiera si jutro do rodzic?w Keitha, a Leslie i Joseph przyjedaj dopiero w pitek, moglibymy spdzi jutrzejszy wiecz?r w jaki szczeg?lny spos?b. -To znaczy w jaki? -Moe... a gdybym tak co obmyli i zrobi ci niespodziank? Nagrodzia mnie umiechem. -Wiesz, jak lubi niespodzianki. -Tak - przyznaem - wiem. -Podoba mi si ten pomys - orzeka zdecydowanie. Rozdzia czternasty W czwartek podjechaem z samego rana pod dom Noaha z wyadowanym po brzegi baganikiem. Tak jak poprzedniego dnia, na terenie posiadoci roio si od ludzi. Nathan Little pomacha do mnie z drugiej strony podw?rka, dajc mi na migi do zrozumienia, e zaraz podejdzie. Zaparkowaem w cieniu, wysiadem i od razu zabraem si do pracy. Balansujc na drabinie, pozdejmowaem reszt desek z okien i zniosem je do piwniczki. Kiedy stamtd wychodziem, przybya druyna sprztaczy w sile piciu ludzi uzbrojonych w wiadra, mopy, szmaty i detergenty, i z marszu wzia si do roboty. Poniewa na dole pracowali ju malarze, na pierwszy ogie posza kuchnia. Potem szybko i skutecznie wyszorowali schody, azienki, okna i pokoje na g?rze. ?ka przecielono i nakryto nowymi narzutami, kt?re przywiozem z domu. W midzyczasie Nathan wni?s do wszystkich pomieszcze w domu wazony ze wieymi kwiatami. Godzin p?niej pod dom zajechaa ciar?wka z wypoyczalni i robotnicy zaczli wyadowywa biae skadane krzeseka, ustawiajc je od razu w rzdy. W doki wykopane przy altance wstawiono donice z wistariami, ich odygi 214 z purpurowymi kwiatami przepleciono przez kratki altanki i podwizano. Za altank mieni si ywymi kolorami zaronity jeszcze wczoraj i zapuszczony ogr?d r?any.Prognoza pogody zapowiadaa bezchmurne niebo, ale kazaem rozbi mimo wszystko biay namiot, eby zapewni gociom cie. Kiedy ju stan nad miejscem porannej ceremonii, jego maszty opleciono kwitncymi odygami wistarii z wkopanych w ziemi doniczek oraz girlandami biaych lampek. Facet od zmywania pod cinieniem oczyci fontann porodku ogrodu r?anego. Wczyem j zaraz po lunchu i woda popyna kaskad po trzech kamiennych progach niczym mary wodospad. Przyjecha stroiciel i przez bite trzy godziny stroi dawno nieuywany fortepian. Kiedy skoczy, zainstalowano zestaw specjalnych mikrofon?w, kt?re miay przekazywa muzyk najpierw na miejsce ceremonii, potem do pokoju, w kt?rym bdzie si odbywao przyjcie weselne. Zainstalowano te goniki i mikrofony, dziki kt?rym powinno by sycha pastora podczas odprawiania ceremonii, a muzyk w kadym zaktku domu. W g?wnym pokoju rozstawiono stoy - pozostawiajc przed kominkiem wolne miejsce, kt?re bdzie penio rol parkietu do taca - i kady przykryto czystym obrusem. Jak za dotkniciem czarodziejskiej r?dki pojawiy si wiece i wazoniki z kwiatami, i ekipie z restauracji, kt?ra przybya wkr?tce potem, pozostao tylko zoy Imane serwetki w ksztat abdzi i nada sali weselnej ostateczny szlif. Przypomniaem im, e chc mie jeden stolik na werandzie, i po chwili ju tam sta. Na koniec w kadym rogu pokoju stana donica z drzewkiem hibiskusa udekorowanym biaymi lampkami. Przed wieczorem wszystko byo ju w zasadzie gotowe. Robotnicy wsiadali do swoich samochod?w i na ciar?wki, 215 kilku porzdkowao jeszcze dziedziniec. Po raz pierwszy od rozpoczcia caej akcji zostaem w domu sam. Czuem si wspaniale. Ten dwudniowy zbiorowy wysiek, pomimo oszaamiajcego tempa, przyni?s nadspodziewane rezultaty, a kr?lewska dostojno, jakiej nabray wntrza po wyniesieniu mebli, przypominaa mi lata, kiedy dom by zamieszkany.Odprowadzajc wzrokiem oddalajce si ciar?wki, szykowaem si do odjazdu. Jane i Anna planoway dzisiaj p?j do krawcowej dopasowa sukienki, potem kupi buty, a na popoudnie byy um?wione u manicurzystki. Ciekaw byem, czy Jane wybiega myl do zaplanowanej przeze mnie randki. Byo to raczej mao prawdopodobne w tym natoku zaj - a zreszt znaa mnie nie od dzi, i cho poprzedniego wieczoru uprzedziem j, e przygotowuj niespodziank, naleao wtpi, by nastawiaa si na jakie rewelacje. Z biegiem lat udao mi si skuteczme obniy poprzeczk jej oczekiwa, i to kazao mi ywi nadziej, e tym wiksze bdzie jej zaskoczenie. Rozgldaem si po domu ze wiadomoci, e niebawem zaowocuj te miesice przygotowa do naszej rocznicy. Prowadzenie ich w tajemnicy przed Jane nie byo spraw prost, a kiedy ten decydujcy wiecz?r wreszcie nadchodzi, zdaem sobie spraw, e poprawa stosunk?w midzy mn a Jane waciwie ju nastpia. Na pocztku mylaem, e m?j prezent zainicjuje nowe czasy, teraz wygldao na to, e bdzie raczej kresem podr?y, ukoronowaniem tego, do czego tak usilnie dyem przez ostatni rok. Ogr?d opustosza. Odbyem ostatni rund po domu i wsiadem do samochodu. Po drodze wpadem do sklepu spoywczego, potem byo jeszcze kilka przystank?w. Kiedy zgromadziwszy wszystko, czego potrzebowaem, dotarem do domu, dochodzia pita po poudniu. Powiciem kilka 216 minut na rozprostowanie koci, po czym wskoczyem pod prysznic, eby spuka z siebie brud caego dnia.Czasu miaem mao, wic przez nastpn godzin uwijaem si jak w ukropie. Majc przed sob list czynnoci, kt?r sporzdziem w biurze, rozpoczem przygotowania do planowanego od miesicy wieczoru. Wszystko szo jak w zegarku. eby mie jak tak orientacj, kiedy spodziewa si Jane, poprosiem Ann, eby zadzwonia do mnie, jak tylko Jane odwiezie j do domu. Zadzwonia i ju wiedziaem, e Jane bdzie tu za pitnacie minut. Sprawdziwszy jeszcze raz, czy w domu panuje idealny porzdek, wykonaem ostatni czynno ze swojej listy, kt?r byo przyklejenie karteczki do zamknitych na klucz drzwi frontowych, gdzie Jane nie moga jej przeoczy. Tre brzmiaa: Witaj w domu, kochanie. W rodku czeka ci niespodzianka... Potem wsiadem do samochodu i odjechaem. Rozdzia pitnasty Trzy godziny p?niej, wygldajc przez jedno z frontowych okien domu Noaha, zobaczyem reflektory nadjedajcego samochodu. Spojrzaem na zegarek. Bya punktualna. Poprawiajc marynark, pr?bowaem sobie wyobrazi, co myli teraz Jane. Czy zdziwia si, nie widzc pod naszym domem mojego samochodu? Na pewno zauwaya, e przed wyjciem zacignem zasony - moe nawet bya do tego stopnia zaintrygowana, e nie od razu wysiada z auta. Bez wtpienia niosa torby z sukienk na wesele i z nowymi butami, kt?re dzi kupia. Wchodzc po schodkach na werand na pewno zauwaya karteczk. Ju widziaem ten wyraz zaciekawienia na jej twarzy. Jak zareagowaa, kiedy przeczytaa licik? Tego nie wiedziaem. Moe umieszkiem zmieszania? Moja nieobecno z pewnoci jeszcze bardziej j skonfundowaa. Co zatem sobie pomylaa, kiedy otworzywszy drzwi, zobaczya salon owietlony ?tym blaskiem wiec, i usyszaa zmysowy gos Billie Holiday z wiey stereo? Ile czasu upyno, zanim zauwaya usypan na pododze ciek z patk?w, zaczynajc si od holu, przecinajc salon 218 i prowadzc po schodach na g?r? Albo drug karteczk, kt?r przykleiem do balustrady:Kochanie, to Tw?j wiecz?r. Ale eby si uda, musisz odegra pewn rol. Potraktuj to jako gr: bd ci podsuwa instrukcje, a ty si do nieb zastosuj. Pierwsze zadanie jest proste: Zdmuchnij, prosz, wiece na dole i stpajc po patkach r?, p?jd do sypialni. Tam znajdziesz dalsze instrukcje. Czy zrobia wielkie oczy ze zdziwienia? A moe rozemiaa si z niedowierzaniem? Trudno powiedzie, ale znajc Jane, byem pewny, e podejmie gr. Kiedy zbliaa si do sypialni, jej ciekawo musiaa siga zenitu. W sypialni przywitay j palce si wiece ustawione na kadej wolnej powierzchni oraz cicha muzyka Chopina. Na ?ku lea bukiet z trzydziestu r?, a po obu jego stronach starannie zapakowane pudeka, kade z karnecikiem. Tre karneciku na lewym brzmiaa: Otw?rz teraz, a tre karneciku na prawym: Otw?rz o ?smej wieczorem. Wyobraziem j sobie, jak podchodzi powoli do ?ka, unosi bukiet do twarzy i wdycha upojny zapach. A oto, co przeczyta, kiedy otworzy karnecik z lewego pudeka: Miaa' ciki dzie, pomylaem wic sobie, e chtnie si zrelaksujesz przed nasz wieczorn randk. Rozpakuj pudeko z prezentem doczone do tego karneciku i wszystko, co w nim znajdziesz, zabierz ze sob do azienki. Tam czekaj na Ciebie dasze instrukcje. Gdyby obejrzaa si teraz przez rami, zobaczyaby wiece palce si w azience. W pudeku znajdzie zaraz zestaw olejk?w do kpieli i balsam?w do pielgnacji sk?ry oraz nowy jedwabny szlafrok. O ile znaem Jane, to obejrzaa te pudeko po prawej, to, kt?re miaa otworzy dopiero o ?smej wieczorem. Czy korcio j, eby postpi wbrew instrukcjom i od razu 219 sprawdzi, co zawiera? Czy walczc z pokus, obracaa j'e przez jaki czas w rkach? Podejrzewaem, e tak wanie byo, ale nie miaem wtpliwoci, e na koniec odoya je jednak z cikim westchnieniem i wesza do azienki. Na toaletce leaa nastpna karteczka:Czy moe by co przyjemniejszego od dugiej gorcej kpieli po cikim dniu? Wybierz sobie olejek do kpieli, napenij wann gorc wod i zr?b mn?stwo piany. Przy wannie znajdziesz schodzon butelk twojego ulubionego wina, jest ju odkorkowana. Nalej sobie kieliszek. 'Potem zrzu ubranie, wejd do wanny, wycignij si wygodnie i relaksuj. Kiedy uznasz, e ju wystarczy, wyjd z wanny, osusz si i natrzyj jednym z nowych balsam?w, kt?re ci kupiem. Nie ubieraj si, w? nowy szlafrok, usid na ?ku i rozpakuj pudeko z drugim prezentem. W drugim pudeku znajdowaa si nowa sukienka koktajlowa oraz czarne pantofelki. Zanim je kupiem, zajrzaem do szafy Jane i podpatrzyem rozmiary. Tre karneciku doczonego do tego pudeka bya prosta: Jeste ju prawie gotowa. Otw?rz, prosz, pudeko i w? to, co ci kupiem. Jeli chcesz, moesz zaoy kolczyki, kt?re dostaa ode mnie na Gwiazdk na naszej pierwszej randce. Ale nie tra czasu, kochana - na wyszykowanie si masz dokadnie czterdzieci pi minut. Zdmuchnij wszystkie wiece, wypu wod z wanny i wycz muzyk. 0 ?smej czterdzieci pi wyjd na frontow werand. Zamknij drzwi na klucz. Sta plecami do ulicy i zamknij oczy. Potem odwr? si i otw?rz oczy. Nie dziw si niczemu, to pocztek naszej randki... Przed domem czekaa na ni wynajta przeze mnie limuzyna. Kierowca, trzymajcy pudeko z kolejnym prezentem, 220 zgodnie z moj' instrukcj powiedzia: "Pani Lewis? teraz zawioz pani do ma. Prosi, eby odpakowaa pani ten prezent zaraz po zajciu miejsca w samochodzie. W rodku te co dla pani zostawi".W pudeku, kt?re jej wrczy, znajdowa si flakonik perfum z doczon karteczk: Wybraem te perfumy specjalnie na ten wiecz?r. Pokrop si nimi i otw?rz nastpny prezent. W rodku znajdziesz licik, kt?ry powie ci, co masz dalej robi. W drugim pudeku znajdowaa si wska czarna szarfa. Tre karteczki, kt?r na niej pooyem, brzmiaa: Zostaniesz teraz zawieziona na miejsce naszego spotkania, ale chc, eby to bya niespodzianka. Przewi oczy t szarf - i pamitaj, nie podgldaj. Jazda nie potrwa duej ni pitnacie minut, a kierowca ruszy, kiedy powiesz: Jestem gotowa. Kiedy samoch?d si zatrzyma, czekaj, a kierowca otworzy drzwiczki. Nie zdejmuj jeszcze opaski, on pomoe ci wysi. Bd tam na ciebie czeka. Rozdzia szesnasty Limuzyna zatrzymaa si przed domem. Odetchnem gboko. Kierowca wysiad i skinieniem gowy da mi do zrozumienia, e wszystko poszo jak naley. Cay w nerwach te kiwnem gow. Przez ostatnie dwie godziny to ogarniao mnie podniecenie, to zn?w popadaem w panik na myl, e Jane moe uzna to wszystko za... aonie melodramatyczne. Kiedy kierowca podchodzi do drzwi od jej strony, zascho mi w ustach. Wziem si jednak w gar, skrzyowaem rce na piersi i oparem o barierk werandy, usiujc przybra jak najbardziej nonszalanck poz. wieci biay ksiyc, gray wierszcze. Kierowca otworzy drzwiczki. Z limuzyny wyonia si najpierw noga Jane, potem, jak na zwolnionym filmie, ona sama. Wci miaa na oczach przepask. Nie mogem oderwa od niej wzroku. Widziaem w ksiycowej powiacie niepewny umiech na jej twarzy. Wygldaa egzotycznie i elegancko zarazem. Daem kierowcy znak, e jest ju wolny. Samoch?d ruszy, a ja, zbierajc si na odwag, podszedem powoli do Jane. 222 -Cudownie wygldasz - szepnem jej do ucha.Odwr?cia si do mnie z szerokim umiechem. -Dzikuj - powiedziaa. Mylaa chyba, e dodam co jeszcze, ale kiedy si nie odzywaem, przestpia z nogi na nog. - Mog ju zdj t przepask? Zerknem szybko na dom i ogr?d, upewniajc si, czy wszystko jest tak, jak chciaem. -Moesz - szepnem. Pocigna koniec przepaski. Mruc oczy, spojrzaa najpierw na mnie, potem na dom, potem znowu na mnie. Podobnie jak ona, byem w stroju wieczorowym, nowy smoking lea jak ula. Zamrugaa, jakby budzia si z gbokiego snu. -Pomylaem sobie, e jeste ciekawa, jak tu bdzie wygldao w ten weekend. Rozejrzaa si powoli. Nawet z tej odlegoci posesja wygldaa czarownie. Pod atramentowym niebem jarzy si biel namiot, reflektory owietlajce ogr?d rzucay palczaste cienie i wydobyway z r? bajeczne kolory. W ksiycowej powiacie poyskiwaa woda w fontannie. -Wilsonie... to... nie do uwierzenia-wykrztusia Jane. Wziem j za rk. Pachniaa perfumami, kt?re jej kupiem, w patkach jej.uszu skrzyy si mae diamenciki. Ciemna szminka podkrelaa wykr?j jej zmysowych ust. Spojrzaa na mnie z jednym wielkim pytaniem w oczach. -Ale jak? Przecie... miae na to zaledwie dwa dni. -Obiecaem, e bdzie wspaniale - odparem. - Nie w kady weekend w okolicy odbywa si wesele, jak susznie zauway Noah. Jane, jakby dopiero teraz zauwaya, co mam na sobie, cofna si o krok. -Ty w smokingu? -Kupiem go na weekend, ale doszedem do wniosku, e powinien si na mnie ulee. 223 Zmierzya mnie wzrokiem od st?p do g?w.-Wygldasz... rewelacyjnie - przyznaa. -M?wisz tak, jakby ci to zaskoczyo. -Bo zaskoczyo - powiedziaa i zaraz ugryza si w jzyk. - To znaczy, nie tyle zaskoczya mnie twoja prezencja... nie spodziewaam si, e si tak wystroisz. -Uznam to za komplement. Rozemiaa si. -Chodmy - powiedziaa, pocigajc mnie za r kaw. - Chc zobaczy z bliska, co tu zdziaae. Musz przyzna, e sam byem zachwycony. Cienkie p?tno namiotu podwietlane przez reflektory jarzyo si bajecznie midzy dbami i cyprysami. Biae krzesa ustawione w ukowate rzdy odzwierciedlay krzywizn znajdujcego si za nimi ogrodu. Spowit listowiem altank rozwietlay girlandy lampek. I gdziekolwiek spojrze - kwiaty. Prowadzc mnie za rk, Jane ruszya powoli przejciem midzy krzesami. Miaa ju pewnie przed oczami ten tum goci i wyobraaa sobie Ann tak, jak bdzie j widziaa ze swojego miejsca przy altance. Kiedy si na mnie obejrzaa, na jej twarzy malowao si oszoomienie i niedowierzanie. -Nigdy bym si nie spodziewaa, e to moe tak wy glda. Odchrzknem. -Dobrze si spisali, prawda? Pokrcia z powag gow. -Nie - powiedziaa. - Nie oni. Ty. Na kocu przejcia Jane pucia moj rk i zbliya si do altanki. Zatrzymaem si i patrzyem, jak wodzi domi po rzebieniach i dotyka lampek. Przeniosa spojrzenie na ogr?d. -Wyglda dokadnie tak jak dawniej - zachwycia si. 224 Ruszya naokoo altanki, a ja przygldaem si, jak suknia, kt?r jej kupiem, przylega do tak dobrze znanych mi krgoci. Co sprawia, e widok Jane do tej pory zapiera mi dech w piersiach? Jej osobowo? Wsp?lnie przeyte lata? Cho tyle ju czasu upyno od dnia, w kt?rym si poznalimy, wci mnie pociga, i to coraz bardziej.Wkroczylimy do ogrodu r?anego i ruszylimy wok? zewntrznego serca. Po chwili wiata z namiotu za nami przymiy si. Fontanna bulgotaa niczym g?rski potok. Jane milczaa; napawaa si otoczeniem, spogldajc raz po raz przez rami, czy nie zostaem z tyu. Z drugiej strony serca wida byo tylko dach namiotu. Jane zatrzymaa si, przesuna wzrokiem po krzewach r? i zerwaa z jednego czerwony pk. Obraa odyk z kolc?w, podesza do mnie i wpia mi kwiat w klap smokingu. Poprawia go, poklepaa mnie po piersi i spojrzaa mi w oczy. -Z kwiatem w butonierce wygldasz jeszcze lepiej - powiedziaa. -Dzikuj. -M?wiam ci ju, jaki jeste w tym stroju przystojny? -O ile sobie przypominam, powiedziaa, e wygldam rewelacyjnie. Jeli masz jeszcze jakie inne okrelenia na wyraenie swojego podziwu, to si nie krpuj, chtnie posucham. Pooya mi do na ramieniu. -Dzikuj za to, czego tu dokonae. Anna nie uwierzy wasnym oczom. -Nie ma o czym m?wi. Przysuna si bliej i wymruczaa: -I za dzisiejszy wiecz?r te ci dzikuj. Podobaa mi si ta gra, wcigna mnie. Dawniej wykorzystabym okazj i wycisn z niej na ten temat co wicej, ale teraz wziem j tylko za rk. -Chc ci pokaza co jeszcze - powiedziaem. 225 -Tylko mi nie m?w, e w szopie stoi pow?z zaprzonyw sze biaych koni - zaartowaa. Pokrciem gow. -Nie. Ale jeli uwaasz, e to m?gby by dobry pomys, postaram si co zorganizowa. Rozemiaa si. Przysuna si jeszcze bliej, w jej oczach zapaliy si przekorne ogniki. -No wic, co jeszcze chcesz mi pokaza? -Jeszcze jedn niespodziank. -Nie wiem, czy moje serce to wytrzyma. -Chod za mn. Wyprowadziem j z ogrodu i ruszylimy wirow ciek w stron domu. Na bezchmurnym niebie skrzyy si gwiazdy, ksiyc przeglda si w rzece. Skate konary obwieszone hiszpaskim mchem rozcigay si na wszystkie strony niczym widmowe ramiona. W powietrzu unosi si znajomy, nietypowy dla nizin zapach sosny i soli. Jane pocieraa kciukiem m?j kciuk. Nie pieszyo jej si. Szlimy powoli, wsuchani w odgosy wieczoru: wierszcze i cykady, szelest lici w koronach drzew, chrzst wiru pod stopami. Patrzya na dom. Majaczy w ciemnociach na tle drzew, biae kolumienki wzdu werandy przydaway mu dostojestwa. Blaszany, pociemniay ze staroci dach zdawa si zlewa z nocnym niebem. W oknach wida byo ?t powiat wiec. Kiedy wchodzilimy, przecig rozchybota pomyki. Jane zatrzymaa si tu za progiem i zajrzaa do living roomu. W przymionym wietle poyskiwa odkurzony i wypolerowany fortepian, drewniana podoga przed kominkiem, gdzie wkr?tce Anna zataczy z Keithem, lnia jak nowa. Stoliki - z biaymi zoonymi w ksztat abdzi serwetkami por?d porcelany i krysztau - przywodziy na myl fotografie z eleganckiej restauracji. Srebrne pucharki przy kadym 226 nakryciu poyskiway jak boonarodzeniowe ozdoby choinkowe. Stoliki pod przeciwleg cian, przy kt?rych w weekend siedzie bd gocie, tony w kwiatach.-Och, Wilsonie... - wykrztusia Jane. -W sobot, kiedy si tu zaludni, pok?j bdzie wyglda troch inaczej, dlatego chciaem, eby go zobaczya teraz, p?ki jest pusty. Pucia moj rk i obesza pok?j, chonc kady szczeg?. Kiedy skina mi gow, wszedem do kuchni, otworzyem butelk wina, napeniem dwa kieliszki i wr?ciem z nimi do living roomu. Zastaem tam Jane wpatrzon w fortepian. -Kto bdzie gra? - spytaa. Umiechnem si. -A gdyby wyb?r nalea do ciebie, kogo by wybraa? Spojrzaa na mnie z nadziej w oczach. -John Peterson? Kiwnem gow. -Jak to? Przecie wystpuje w Chelsea. -Wiesz, e zawsze mia sabo do ciebie i do Anny. Chelsea przez jeden wiecz?r obejdzie si bez niego. Wci rozgldajc si z zachwytem po wntrzu, podesza do mnie. -Nie pojmuj, jak udao ci si dokona tego wszystkiego w tak kr?tkim czasie... przecie byam tu kilka dni temu... Podaem jej kieliszek. -A wic? Podoba ci si? -Czy mi si podoba? - Upia niespiesznie yczek wina. - Chyba nigdy nie byo tu tak piknie. W jej oczach odbija si blask wiec. -Jeste godna? - spytaem. Wydao mi si, e drgna. -Prawd m?wic, to nawet si nad tym nie zastanawia am... Wiesz co, pozw?l mi si tu jeszcze troch porozglda, zanim pojedziemy. 227 -Nie musimy nigdzie jecha. Zjemy kolacj tutaj.-Jak to? W szafkach niczego nie ma. -To si jeszcze okae. - Wskazaem kciukiem za siebie. - Moe ty si tu zrelaksuj i porozgldaj, a ja ju zaczn? Zostawiem j w pokoju i wr?ciem do kuchni, gdzie przygotowania do wykwintnego posiku, kt?ry zaplanowaem, byy ju w toku. Nadziewana krabami sola czekaa tylko na umieszczenie w piekarniku. Na blacie stay miseczki z odmierzonymi skadnikami holenderskiego sosu; pozostawao przela ich zawarto do rondla. Saatki byy ju wymieszane i gotowe do podania na st?. Pracujc, zerkaem raz po raz przez rami na Jane przechadzajc si wolno po living roomie. Wszystkie stoliki wyglday jednakowo, ale ona zatrzymywaa si przy kadym i wyobraaa sobie jakiego konkretnego gocia, kt?ry bdzie przy nim siedzia. Poprawiaa machinalnie sztuce i obracaa wazoniki z kwiatami, by na koniec przywr?ci im oryginalne pooenie. Emanowa z niej spok?j i zadowolenie, kt?re dziwnie mnie poruszay. Z tym e ostatnio poruszao mnie niemal wszystko, co si z ni wizao. Jeszcze raz przepowiedziaem sobie w mylach sekwencj zdarze, kt?re doprowadziy nas do tego punktu. Dowiadczenie nauczyo mnie, e z upywem czasu blakn nawet najcenniejsze wspomnienia, a ja nie chciaem zapomnie ani jednej chwili z tego ostatniego, spdzonego razem tygodnia. I, ma si rozumie, pragnem, eby i Jane na zawsze go zapamitaa. -Jane? - zawoaem. Znika mi z pola widzenia gdzie w okolicach fortepianu. Wyonia si z kta pokoju z rozjanion twarz. -Tak? -Zrobiaby co dla mnie, bo jestem zajty szykowaniem kolacji? 228 -Naturalnie. Mam ci pom?c w kuchni?-Nie. Zostawiem na g?rze fartuch. Mogaby mi go przynie? Ley na ?ku w naszym dawnym pokoju. -Nie ma sprawy - powiedziaa. Patrzyem, jak wchodzi na schody. Wiedziaem, e nieprdko wr?ci na d?. Podpiewujc pod nosem i pr?bujc wyobrazi sobie jej reakcj, kiedy zobaczy czekajcy na ni na g?rze prezent, zaczem puka szparagi. -Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy lubu - wyszeptaem. Kiedy woda si zagotowaa, wsunem sol do piekarnika i wyszedem na tyln werand. Cateringowcy nakryli tam stolik dla dwojga. Pr2yszo mi do gowy, eby otworzy szampana, ale po namyle postanowiem, e zaczekam z tym na Jane. Oddychajc gboko, staraem si oczyci umys. Jane znalaza ju na pewno to, co zostawiem dla niej na g?rze na ?ku. Album - rcznie szyty, w oprawionych w wytaczan sk?r okadkach - by swoistym dzieem sztuki, ale ja ywiem nadziej, e tak naprawd poruszy j dopiero to, co w nim znajdzie. Niespodziank t przygotowywaem na nasz trzydziest rocznic przy wydatnej wsp?pracy wielu os?b. Podobnie jak do reszty prezent?w, kt?re dzisiaj ode mnie dostaa, do tego r?wnie doczona bya karteczka - list, kt?ry za rad Noaha bez powodzenia usiowaem ju dawno napisa i daem w kocu za wygran, uznajc ten pomys za niewykonalny. Ale wydarzenia ostatniego roku, a zwaszcza ostatniego tygodnia, sprowadziy na mnie natchnienie. Postawiwszy ostatni kropk, przeczytaem go raz, a potem drugi. Pamitaem kade sowo z kartek, kt?re miaa teraz przed sob. 229 230 Kochana, - 4.jest p?ny wiecz?r, siedz przy biurku, cisz mci tylko tykanie starego zegara. Ty pisz na g?rze i chocia brakuje mi bliskoci Twojego ciepego ciaa, czuj wewntrzny przymus napisania tego listu, nie wiem tylko, od czego zacz. Nie bardzo nawet wiem, co pisa, ale uznaem, e po tylu wsp?lnie spdzonych latach jestem to winien nie tylko Tobie, ale i sobie. Po tych trzech dekadach chocia tyle mog zrobi. Czy naprawd ju tak dugo ze sob jestemy? Wiem, to fakt, ale wierzy mi si nie chce. Pod pewnymi wzgldami nic si nie zmienio. Na przykad rano, zaraz po przebudzeniu, pierwsza moja myl powicona jest Tobie. Czsto le po prostu na boku i patrz na Ciebie. Napawam si widokiem Twoich wos?w rozrzuconych po poduszce, Twojej rki zarzuconej nad gow, agodnego falowania piersi. Czasami przysuwam si bliej w nadziei, e to pozwoli mi wkra si w Twoje sny. Zawsze kojarzya mi si z sennym marzeniem. Przez cae nasze maestwo bya dla mnie cudownym snem i nigdy nie zapomn, jakim szczciarzem si poczuem, kiedy po raz pierwszy wyszlimy rami w rami na deszcz. To uczucie nie opuszcza mnie do dzi. Czsto wracam wspomnieniami do tamtego dnia. Nic nie jest w stanie wymaza go z mej pamici, a ilekro niebo przetnie byskawica, doznaj poczucia deja vu. W takich chwilach wydaje mi si, e zaczynamy wszystko od pocztku i serce znowu zaczyna mi bi modzieczym rytmem jak komu, komu nage objawia si przyszo i nie moe sobie wyobrazi ycia bez Ciebie. To samo uczucie nachodzi mnie z niemal kadym wspomnieniem. Wystarczy, e pomyl o Boym Narodzeniu, a przed oczyma stajesz mi Ty siedzca pod choink i rozdajca prezenty naszym dzieciom. Pomyl o letnich wieczorach i ju czuj ucisk Twojej doni, kiedy trzymajc si za rce spacerowalimy pod gwiazdami. Nawet w pracy przyapuj si na tym, e spogldam na zegar i pr?buj sobie wyobrazi, co te robisz w tej wanie chwili. Raz widz Ci oczami wyobrani, jak. z policzkiem pobrudzonym ziemi pracujesz w ogrodzie, innym razem, jak oparta o blat w kuchni rozmawiasz przez telefon, przeczesujc palcami wosy. Pr?buj Ci przez to powiedzie, e jeste dla mnie we wszystkim, we wszystkim, czym jestem, we wszystkim, co kiedykolwiek robiem, i ogldajc si wstecz, nie mog sobie darowa, e nie powtarzaem Ci do znudzenia, ile dla mnie znaczysz. Przepraszam za to i przepraszam, e tyle razy Ci zawiodem. Tak chciabym cofn czas i naprawi swoje zaniedbania, ae oboje wiemy, e to niemoliwe. Wierz jednak, e chocia nie da si zmieni przeszoci, to mona j przynajmniej podkooryzowa we wspomnieniach i std wanie ten abum. Znajdziesz w nim mn?stwo fotografii. Cz to kopie zdj z naszych abum?w, ae wikszo zobaczysz po raz pierwszy. Przed rokiem poprosiem naszych znajomych i czonk?w rodziny rozsianych po caym kraju o przesanie mi wszelkich zdj, jakie kiedykolwiek nam robili. Odbieraem je osobicie na poczcie. Znajdziesz wr?d nich fotografi Kate trzymajcej Leslie do chrztu, fotografi z firmowego pikniku sprzed wierwiecza zrobion przez Joshu Tundle'a. Noah da mi zdjcie nas dwojga, kt?re zrobi w tamten deszczowy Dzie Dzikczynienia, kiedy chodzia w ciy z Josephem, i jeli dobrze si przyjrzysz, rozpoznasz moe miejsce, w kt?rym po raz pierwszy zdaem sobie spraw, e Ci kocham. Anna, Lesie i Joseph te wnieli sw?j wkad w powstanie tego albumu. W miar napywania fotografii ogldaem kad i staraem si odtworzy okolicznoci, w jakich zostaa zrobiona. W pierwszej chwili zawsze miaem z tym trudnoci -- zdjcie jak zdjcie - ae kiedy zamknem oczy i skoncentrowaem si, czas zaczyna pyn wstecz. I w kadym przypadku przypominaem sobie, co mylaem w momencie naciskania spustu migawki. I tak powstaa ta druga cz albumu. Obok kadego zdjcia napisaem, co pamitam z tamtej chwili, a cilej, co pamitam na Tw?j temat... 231 Zatytuowaem ten album: To, co powinienem by m?wi na gos.Kiedy, na stopniach budynku sdu, zoyem Ci pewn przysig i teraz, po trzydziestu atach maestwa, pora, bym zoy Ci nastpn: Od tej chwili stan si mczyzn, jakiego zawsze chciaa we mnie widzie. Stan si mem bardziej romantycznym i postaram si jak najepiej wykorzysta lata, kt?re nam jeszcze zostay. I na kadym kroku, czy to czynem, czy sowem bd Ci dawa do zrozumienia, e nigdy nie m?gbym uwielbia kogo tak, jak zawsze uwielbiaem Ciebie. Kocham Ci, Wison Syszc kroki Jane, obejrzaem si. Staa u szczytu schod?w, na tle owietlonego korytarza, i nie widziaem jej twarzy. Sunc doni po porczy, zacza schodzi. Zstpowaa w blask wiec, kt?ry wyowi z mroku najpierw jej nogi, potem tali, na koniec twarz. Zatrzymaa si w poowie schod?w i nasze spojrzenia si spotkay. W oczach miaa zy. -Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy lubu - powiedziaem i m?j gos rozszed si echem po pokoju. Nie spuszczajc ze mnie wzroku zesza na d?. Zbliya si do mnie z agodnym umiechem. Wziem j w ramiona i przycignem do siebie. Bya ciepa i gibka. Przyoya wilgotny policzek do mojego. I stalimy tak objci w domu Noaha na dwa dni przed nasz trzydziest rocznic lubu, a ja pragnem z caego serca, eby czas zatrzyma si na zawsze. Dugo tak stalimy. W kocu Jane odchylia gow i spojrzaa na mnie. Jej wilgotne od ez policzki lniy w przymionym blasku wiec. 232 -Dzikuj - szepna. Ucisnem j czule.-Chod. Chc ci co pokaza. Poprowadziem j przez salon do drzwi wychodzcych na tyy domu, pchnem je i wyszlimy na werand. Chocia ksiyc wieci jasno, wida byo wyranie skrzcy si uk Drogi Mlecznej, a na poudniowym horyzoncie wschodzia Wenus. Ochodzio si troch i lekki wietrzyk przyni?s do mych nozdrzy zapach perfum Jane. -Pomylaem sobie, e przyjemniej bdzie je tutaj. A poza tym stoliki w rodku s tak adnie nakryte, e a al przy kt?rym siada. Wzia mnie pod rk i obrzucia taksujcym spojrzeniem stolik na werandzie. -Jest cudownie, Wilsonie. Oderwaem si od niej z ociganiem, eby zapali wiece, po czym signem po szampana. -Masz ochot na kieliszek? Z pocztku mylaem, e nie dosyszaa. Patrzya na rzek, jej sukienka falowaa lekko na wietrze. -Ogromn. Wyjem butelk z kubeka, przytrzymaem i przekrciem korek. Wyskoczy z cichym pukniciem. Napeniem kieliszki, zaczekaem, a opadnie pianka i dodaem jeszcze troch musujcego trunku. Jane przysuna si bliej. -Od jak dawna to przygotowywae? - spytaa. -Od roku. O poprzedniej rocznicy zapomniaem i musiaem si jako zrehabilitowa. Pokrcia gow, wzia mnie pod brod i zmusia, ebym na ni spojrza. -Nawet nie marzyam o takim wieczorze. - Zawahaa si. - Kiedy znalazam ten album i list, kt?ry napisae... to najcudowniejsza niespodzianka, jak mi kiedykolwiek zro bie. 233 Zaczem protestowa, e to nic takiego, ale przerwaa mi.-Naprawd - powiedziaa cicho. - Nie umiem nawet wyrazi sowami, ile to dla mnie znaczy. - Zmruya lekko oczy i przesuna palcami po klapie mojego smokinga. - Bardzo panu do twarzy w tym stroju. Rozemiaem si pod nosem, wyczuwajc, e napicie midzy nami troch opado. cisnem j za rk. -Najchtniej.zostabym tu z tob... -Ale? -Ale musz zaj si kolacj. Kiwna gow, zmysowa i pikna. -Pom?c ci w czym? -Nie. Wszystko ju prawie gotowe. -Nie masz nic przeciwko temu, ebym zaczekaa tutaj? Tak tu przyjemnie. -Nic a nic. Wr?ciem do kuchni. Szparagi, kt?re zostawiem, eby odparoway, zdyy ju ostygn, wczyem wic pod nimi palnik, by je podgrza. Holenderski sos ci si troch, ale po wymieszaniu by nadal wietny. Otworzyem piekarnik i nakuem widelcem sol. Potrzebowaa jeszcze paru minut. Staq'a, kt?r nastawiem w kuchennym radiu, nadawaa muzyk z ery big-band?w. Sigaem wanie do gaki, eby poszuka czego innego, kiedy usyszaem za sob gos Jane: -Zostaw to. Obejrzaem si. -Wydawao mi si, e chciaa pooddycha wieczornym powietrzem. -Chciaam, ale bez ciebie to nie to samo - powiedziaa. Opara si o blat, przyjmujc swoj ulubion poz. - T muzyk te specjalnie na dzisiejszy wiecz?r zam?wie? - spytaa z przeksem. -Od dw?ch godzin nie zmieniaem stacji. To chyba ich temat przewodni na dzisiaj. 234 -Przywouje wspomnienia - zauwaya. - Tata zawsze sucha tylko tradycyjnego jazzu. - Powolnym ruchem przeczesaa palcami wosy. - A wiesz, e czasem taczyli z mam w kuchni? Stoj na przykad przy zlewie i zmywaj, a w nastpnej chwili koysz si objci, w rytm muzyki. Miaam okoo szeciu lat, kiedy pierwszy raz ich tak zobaczyam, i specjalnie mnie to wtedy nie obeszo. Kiedy byam starsza, chichotaymy z Kate, ilekro ich na tym przyapaymy. Wytykaymy ich palcami i szydziymy, ale oni miali si tylko i taczyli dalej, jakby wiata poza sob nie widzieli.-Nie wiedziaem o tym. -Ostatni raz widziaam ich taczcych na tydzie przed przeprowadzk do Creekside. Przejedaam tdy i wpadam zapyta, co u nich. Zobaczyam ich przez kuchenne okno, kiedy parkowaam, i zwyczajnie si rozpakaam. Wiedziaam, e robi to tutaj po raz ostatni i mao mi serce nie pko. - Zawiesia gos i pogrya si we wspomnieniach. W kocu pokrcia gow. - Przepraszam. To troch psuje nastr?j, prawda? -W porzdku - powiedziaem. - S czci naszego ycia, i to ich dom. Prawd m?wic, bardzo bym si zdziwi, gdyby o nich nie pomylaa. Poza tym to cudownie, e wanie takimi ich zapamitaa. Milczaa, rozwaajc chyba moje sowa. Wyjem tymczasem sol z piekarnika i postawiem j na kuchence. -Wilsonie? - odezwaa si cicho Jane. Odwr?ciem si. -Piszc w swoim licie, e od tej chwili bdziesz pr?bowa by bardziej romantyczny, naprawd tak mylae? -Naprawd. -Czy to znaczy, e mog oczekiwa wicej takich wieczor?w jak ten? -Jeli ci tylko na tym zaley. Przyoya palec do podbr?dka. 235 -Ale trudniej ju ci bdzie czym mnie zaskoczy. Bdziesz musia wymyla nowe niespodzianki.-To nie bdzie takie trudne, jak ci si wydaje. -Nie? -Gdybym musia, to i teraz wymylibym co na poczekaniu. -Na przykad co? Napotkaem jej taksujce spojrzenie i nagle zrodzia si we mnie potrzeba pokazania, na co mnie sta. Po chwili zawahania wyczyem palnik i zestawiem z niego szparagi. Jane obserwowaa mnie z zaciekawieniem. Poprawiem smoking, podszedem do niej i wycignem rk. -Zataczysz? Jane oblaa si rumiecem, ale przyja zaproszenie. Przycignem j do siebie. Przytuleni, zaczlimy obraca si powoli w takt wypeniajcej kuchni muzyki. Czuem zapach lawendowego szamponu, kt?rym mya wosy, czuem, jak jej uda ocieraj si w tacu o moje. -Jeste pikna - wyszeptaem, a Jane w odpowiedzi przesuna kciukiem po grzbiecie mojej doni. Melodia dobiega koca. Zaczekalimy w objciach, a zacznie si nastpna, i podjlimy powolny, hipnotyzujcy taniec. W pewnej chwili Jane odchylia gow, spojrzaa na mnie z czuym umiechem i przyoya do do mojego policzka, a wtedy odruchowo poszukaem wargami jej ust. Jej pocaunek by jak tchnienie, woylimy we wszystkie swoje uczucia, wszystkie pragnienia. Wziem j w ramiona i pocaowaem jeszcze raz, wyczuwajc jej i moje podanie. Kiedy zagbiem do w jej wosy, wydaa z siebie znajomy mi i elektryzujcy, cudowny jak wszystkie cudownoci, cichutki jk. Odsunem si bez sowa, popatrzyem na ni, a potem wziem za rk i wyprowadziem z kuchni. Kiedy szlimy 236 midzy stolikami, zdmuchujc wiece, czuem, jak pociera kciukiem grzbiet mojej doni.Zostawiajc za sob pogrony w ciemnociach pok?j, weszlimy na schody. Jej dawna sypialnia zalana bya ksiycow powiat. Zanurzylimy si w ni objci i obsypalimy si pocaunkami. Jane przesuna domi po moim torsie, ja signem do zamka byskawicznego na plecach jej sukni. Westchna cicho, kiedy zaczem go rozpina. Przesunem ustami po jej policzku i szyi, dotknem jzykiem zagbienia ramienia. cigna ze mnie smoking; opad na podog wraz z jej sukienk. Sk?ra Jane bya gorca. Osunlimy si na ?ko i kochalimy powoli, czule, pijani podaniem. Pragnem, eby trwao to wiecznie, obsypywaem j pocaunkami, szepcc sowa mioci. Leelimy potem objci, wyczerpani, ale spenieni. Zasna w kocu u mojego boku, a ja wodziem opuszkami palc?w po jej sk?rze, starajc si przeduy doskonay spok?j tej chwili. Tu po p?nocy Jane si obudzia. Byo ciemno, ale odniosem wraenie, e w momencie, kiedy napotkaa moje spojrzenie i przypomniaa sobie, do czego midzy nami doszo, na jej twarzy odmalowa si wyraz zgorszenia przemieszanego z zachwytem. -Jane? - mruknem. -Tak? -Chciabym ci o co zapyta. Czekaa z umieszkiem zadowolenia. Wahaem si przez chwil, po czym wziem gboki oddech. -Gdyby moga wybiera jeszcze raz, wiedzc z g?ry, jak si w przyszoci midzy nami uoy, wyszaby za mnie? Dugo zastanawiaa si nad odpowiedzi. W kocu poklepaa mnie po piersi i spojrzaa czule w oczy. 237 -Tak - powiedziaa - wyszabym.To wanie pragnem usysze. Przycignem j do siebie i obsypaem pocaunkami jej wosy i szyj. -Kocham ci bardziej, ni jeste w stanie sobie wyob razi - wymruczaem. Pocaowaa m?j tors. -Wiem - powiedziaa. - Ja te ci kocham. Rozdzia siedemnasty Obudzilimy si objci, kiedy za oknem j'u witao, i powitalimy wstajcy dzie jeszcze jednym aktem mioci. Po niadaniu zrobilimy obch?d domu, przygotowujc go ostatecznie do sobotniego przyjcia weselnego. Na stoach pojawiy si nowe wiece, stolik z ganku, po uprztniciu nakrycia, powdrowa do szopy, a przygotowana przeze mnie kolacja niestety do mieci. Kiedy wszystko prezentowao si ju jak naley, pojechalimy do domu. Leslie spodziewalimy si okoo czwartej po poudniu, Josephowi udao si zdoby bilet na wczeniejszy samolot i mia ldowa okoo pitej. Na automatycznej sekretarce nagraa si Anna, informujc nas, e zabieraj si z Keithem do ostatnich przygotowa, kt?re - poza sprawdzeniem, czy suknia lubna jest ju gotowa - obejmoway g?wnie upewnianie si, czy aden z zakontraktowanych przez nas usugodawc?w w ostatniej chwili si nie wycofa. Zaproponowaa r?wnie, e odbierze sukienk Jane i podrzuci j, kiedy wieczorem przyjad do nas na kolacj. Przeszlimy z Jane do kuchni i przystpilimy do krojenia misa na woowy gulasz, kt?re po umieszczeniu wraz ze 239 wszystkimi wymaganymi skadnikami w prodiu miao si powoli dusi przez reszt popoudnia. Pracujc, omawialimy logistyczne aspekty wesela, ale porozumiewawcze umiechy, kt?rymi od czasu do czasu obdarzaa mnie Jane, m?wiy mi, e pamita wydarzenia ostatniej nocy.Poniewa dzie zapowiada si pracowity, pojechalimy do miasta na lekki lunch. Kupilimy sobie w Pollock Street Deli po kanapce i zjedlimy je w cieniu magnolii na skwerze pod kocioem episkopalnym. Po lunchu przeszlimy si na Union Point, eby popatrze stamtd na rzek Neuse. Na wodzie roio si od wszelkiego rodzaju ?dek, modzie wykorzystywaa ostatnie przed powrotem do szkoy dni lata. Po raz pierwszy w tym tygodniu widziaem Jane zrelaksowan i obejmujc j, miaem wraenie, jakbymy stanowili par, kt?ra rozpoczyna dopiero swoj drog przez ycie. By to najwspanialszy od lat dzie, jaki ze sob spdzaKmy, i napawaem si t wiadomoci a do powrotu do domu i odsuchania wiadomoci nagranej na automatycznej sekretarce. Dzwonia Kate w sprawie Noaha. -Lepiej tu przyjedcie - prosia. - Bo ja ju nie wiem, co robi. Kate czekaa na nas w Creekside na korytarzu. -W og?le nie mona si z nim dogada - poskarya si nam zaniepokojona. - Siedzi teraz przy oknie i patrzy na staw. Kiedy spytaam, co mu jest, mkn tylko, e nie bdzie sobie strzpi jzyka po pr?nicy, bo ja i tak w to nie wierz i niczego nie zrozumiem. Powt?rzy par razy, ebym go zostawia samego i w kocu mnie przepdzi. -Ale fizycznie dobrze si czuje? - spytaa Jane. -Chyba tak. Nie chcia je lunchu. Rozeli si nawet, kiedy nalegaam. Ale poza tym wyglda normalnie. Tylko 240 zy jak osa. Kiedy ostatni raz zajrzaam do pokoju, wrzasn, ebym si wynosia.Zerknem na zamknite drzwi. Znaem Noaha od lat i ani razu nie syszaem, eby podni?s gos. Kate mia nerwowo chusteczk do nosa. -Z Jeffem ani z Davidem te nie chcia rozmawia. Odjechali std par minut temu. Jego zachowanie chyba ich troch dotkno. -Ze mn te nie chce rozmawia? - spytaa Jane. -Nie - odpara Kate, wzruszajc bezradnie ramionami. - Z nikim nie chce. - Tu spojrzaa sceptycznie na mnie. - Jedyna nadzieja w tobie. Kiwnem gow. Mylaem, e Jane si obrazi - jak w szpitalu, kiedy Noah wyrazi yczenie, e ze mn pierwszym chce si zobaczy - ale ona cisna tylko zachcajco moj rk i spojrzaa mi w oczy. -Id zobaczy, co z nim. -Dobrze, p?jd. -Zaczekamy tu z Kate. Moe uda ci si go nam?wi, eby co zjad. -Spr?buj. -Zapukaem dwa razy do drzwi i uchyliem je. -Noahu? To ja, Wilson. Mog wej? Noah, siedzcy na przysunitym do okna bujanym fotelu, nie zareagowa. Odczekaem chwil i wszedem do pokoju. Pierwsze, co rzucio mi si w oczy, to stojca na ?ku taca z nietknitym posikiem. Zamknem za sob drzwi i zoyem donie. -Kate i Jane mnie przysay, ebym z tob porozmawia. Jego ramiona uniosy si powoli, kiedy odetchn gboko, a potem opady. Kosmyki siwych wos?w zachodziy mu na konierzyk koszuli. W tym fotelu wydawa si taki drobniutki. -S tam jeszcze? Gos mia tak chichy, e ledwie go dosyszaem. 241 -S.Noah nic wicej nie powiedzia. Podszedem do ?ka i usiadem. Nie spojrza na mnie, ale widziaem jego zaspion twarz. -Powiesz mi, co si stao? - spytaem niepewnie. Opuci gow, ale zaraz j uni?s. Znowu patrzy w okno. -Odleciaa - powiedzia. - Kiedy poszedem tam rano, ju jej nie byo. Od razu domyliem si, o kim m?wi. -Moe popyna w inn cz stawu? - podsunem. - Moe ci nie zauwaya? -Odleciaa - powt?rzy bezbarwnym, pozbawionym emocji gosem. - Wiedziaem zaraz po przebudzeniu. Nie pytaj, skd. Wiedziaem i ju. Czuem, e odleciaa, a kiedy szedem nad staw, to przeczucie coraz bardziej si nasilao. Nie dawaem mu wiary i przywoywaem j przez godzin. Ale si nie pokazaa. - Skrzywi si, poprawi w fotelu i dalej patrzy w okno. - W kocu daem za wygran. Staw za oknem lni w promieniach soca. -Nie chciaby przej si tam jeszcze raz? Moe ju wr?cia? -Nie wr?cia. -Skd wiesz? -Wiem i ju. Tak samo jak rano wiedziaem, e odleciaa. Chciaem co powiedzie, ale zrezygnowaem. Nie byo tu miejsca na adne dyskusje. Noah wiedzia swoje. Na dodatek co mi podpowiadao, e si nie myli. -Wr?ci - powiedziaem z wymuszonym przekonaniem. -Moe tak - mrukn. - A moe nie. Trudno przewidzie. -Zatskni za tob i wr?ci. Jest do ciebie przywizana. -Skoro tak, to po co odlatywaa? - zapyta. - To si kupy nie trzyma! 242 Pacn zdrow rk w porcz fotela i pokrci gow.-e te oni nie mog zrozumie. -Kto? -Moje dzieci. Pielgniarki. Nawet doktor Barnwell. -Czego? e ta abdzica to Allie? Dopiero teraz na mnie spojrza. -Nie. e ja to Noah, e jestem takim samym czowie kiem jak dawniej. Nie bardzo wiedziaem, co przez to rozumie, ale miaem na tyle rozsdku, eby w milczeniu czeka na dalsze wyjanienia. -eby ich dzisiaj widzia. Wszystkich. Co z tego, e nie mam ochoty z nimi o tym rozmawia? I tak mi nie wierz, a mnie si nie chce nikomu udowadnia, e wiem, co m?wi. Zaczliby tylko patrze na mnie jak na wariata, jak zawsze. A co si dziao, kiedy odm?wiem zjedzenia lunchu! Mona by pomyle, e pr?bowaem wyskoczy przez okno. Jestem przygnbiony i mam prawo by przy gnbiony. A kiedy jestem przygnbiony, trac apetyt. Mam to od dziecka, a oni traktuj mnie tak, jakby uwaali, e co mi si poprzestawiao w gowie. Kate jak gdyby nigdy nic usiowaa karmi mnie yeczk. Dajesz wiar? Potem poja wili si Jeff z Davidem i zaczli mi tumaczy, e ona pewnie wybraa si na poszukiwanie poywienia, tak jakbym nie karmi jej dwa razy dziennie. Im jest chyba obojtne, co si mogo z ni sta. Bezskutecznie staraem si poapa, o co tu chodzi. I nagle uwiadomiem sobie, e Noaha, poza reakcj jego dzieci, bulwersuje co jeszcze. -Co ci tak naprawd gnbi? - spytaem agodnie. - e oni widz w niej zwyczajn abdzic? - Zawiesiem na chwil gos. - Przecie nigdy tego nie kryli. I jako ci to dotd specjalnie nie przeszkadzao. -Oni si niczym nie przejmuj. 243 -Wprost przeciwnie - zaoponowaem. - Przejmujsi a za bardzo. Naburmuszy si i odwr?ci ostentacyjnie. -Nic z tego nie rozumiem - odezwa si po chwili. - Dlaczego ona odleciaa? I tutaj doznaem olnienia. Noah nie obraa si na swoje dzieci, jego pody nastr?j nie wiza si te bezporednio ze znikniciem abdzicy. Nie, to byo co gbszego, co, do czego chyba sam przed sob si nie przyznawa. Nie odzywaem si jednak. Siedzielimy dusz chwil w milczeniu. Noah bbni palcami w kolano. -Jak ci poszo wczoraj z Jane? - spyta ni z tego, ni z owego, a ja natychmiast zobaczyem go oczyma wyobrani, jak taczy w kuchni z Allie. -Lepiej, ni mylaem - odparem. -A album jej si spodoba? -Bya zachwycona. -No to si ciesz. - Po raz pierwszy, od kiedy do niego wszedem, umiechn si, ale ten umiech szybko zgas. -Jane chciaaby z tob porozmawia - powiedziaem. - Kate te jeszcze tu jest. -Wiem - mrukn, spuszczajc z tonu. - Zawoaj je. -Jeste pewien, e chcesz si z nimi widzie? Kiwn gow, a ja pooyem do na jego kolanie. -I nie zdenerwujesz si? -Nie. -Mam im powiedzie, eby nie poruszay tematu ab dzicy? Po chwili zastanowienia pokrci gow. -Wszystko mi jedno. -A nie bdziesz dla nich przykry? Obrzuci mnie penym smutku spojrzeniem. -Nie jestem w najlepszym nastroju, ale obiecuj, e nie 244 podnios ju gosu. I nie b?j si, nie zrobi niczego, co popsuje humor Jane. Tego by jej tylko brakowao przed jutrzejszym dniem.Wstaem z ?ka i ruszyem do drzwi. Wiedziaem ju, e Noah jest zy sam na siebie. Przez cztery ostatnie lata y w przekonaniu, e abdzica to Allie - potrzebna mu bya wiara, e Allie taki wanie znalaza spos?b, eby do niego wr?ci - ale mewytumaczal-ne zniknicie abdziej powanie t wiar podkopao. Wychodzc z pokoju niemal syszaem pytanie, kt?re sobie teraz zadawa: "A jeli dzieci od pocztku miay racj?". Nie podzieliem si swoim odkryciem z czekajcymi na korytarzu Jane i Kate. Powiedziaem im tylko, e najlepiej bdzie, jeli pozwol m?wi Noahowi, a same bd odzyway si jak najmniej i reagoway w spos?b naturalny. Kate i Jane pokiway gowami na znak, e rozumiej, i weszlimy do Noaha. Spojrza na nas. Jane i Kate zatrzymay si niezdecydowanie tu za progiem, czekajc, a zaprosi je dalej. -Cze, tato - bkna Jane. Umiechn si z przymusem. -Cze, c?reczko. -Dobrze si czujesz? Spojrza na ni, potem na mnie, potem na tac z zimnym lunchem pozostawion na ?ku. -Zgodniaem troch, ale poza tym nic mi nie dolega. Kate, mogaby... -Oczywicie, tato-wpada mu w sowo Kate. - Zaraz ci co przynios. Moe zup? Albo kanapk z szynk? -Niech bdzie kanapka. - Kiwn gow. - A do tego szklanka sodzonej herbaty. -Ju biegn - powiedziaa Kate. - A moe chciaby 245 jeszcze kawaek czekoladowego placka? Podsuchaam, e upiekli dzisiaj wiey.-Pewnie, e bym chcia - odpar. - Z g?ry dzikuj. Aha, i przepraszam za swoje wczeniejsze zachowanie. Byem nie w humorze i bez powodu wyadowaem zo na tobie. -Nic nie szkodzi, tato - zapewnia go Kate ze skromnym umiechem i spojrzaa na mnie z ulg, ale widziaem, e niepok?j jeszcze nie cakiem j opuci. Kiedy tylko zamkny si za ni drzwi, Noah wskaza na ?ko. -Siadajcie - powiedzia cicho. Przyjrzaem si uwanie Noahowi, ciekaw, do czego zmierza. Rodzio si we mnie podejrzenie, e wysa Kate po przeksk, bo chce porozmawia ze mn i Jane bez wiadk?w. Jane usiada na ?ku. Kiedy zajem miejsce obok niej, wzia mnie za rk. -Przykro mi z powodu tej abdzicy, tato-powiedziaa. -Dzikuj - mrukn. Z jego miny wynikao, e nie o tym chce rozmawia. - Wilson opowiada mi o domu - zacz. - Podobno odszykowa go tak, e mucha nie siada. Jane wyranie si odprya. -Jest jak z bajki, tato. Jeszcze adniejszy ni na lubie Kate. - Urwaa. - Uradzilimy, e Wilson m?gby podjecha po ciebie o pitej po poudniu. Wiem, e to za wczenie, ale miaby okazj pooddycha atmosfer domu. Dawno tam nie bye. -Dobry pomys-zgodzi si Noah. - Chtnie rozejrz si po starych mieciach. - Przeni?s spojrzenie z Jane na mnie i z powrotem na Jane. Chyba dopiero teraz zauway, e trzymamy si za rce, bo si umiechn. -Mam co dla was - powiedzia. - I chciabym wam to da, zanim Kate wr?ci. Ona mogaby nie zrozumie. 246 -Co to takiego? - spytaa Jane.-Pom?cie mi wsta - poprosi. - Mam to w biurku, a stawy mi si troch zastay od tego siedzenia. Podniosem si i wziem go pod rami. Wsta z trudem i poczapa do biurka. Wyj z szuflady zapakowany prezent i wr?ci na fotel. Pokonanie tych paru krok?w musiao go zmczy, bo siadajc, skrzywi si z b?lu. -Poprosiem wczoraj pielgniark, eby mi j adnie zapakowaa - powiedzia, podajc nam paczuszk. Bya maa, prostoktna, owinita w czerwony papier. Wiedziaem, co zawiera. Jane chyba te, bo i ona nie kwapia si sign po prezent. -Prosz - powiedzia Noah. Jane przeamaa si w kocu i wzia paczuszk. Przesuna doni po papierze i podniosa na ojca wzrok. -Ale... tato... - wyjkaa. -Otw?rz - ponagli. Jane rozerwaa tam i odwina papier. Naszym oczom ukazaa si znajoma, sfatygowana ksika z r?wnie znajom ma dziurk po pocisku w prawym g?rnym rogu, pocisku z czas?w drugiej wojny wiatowej, kt?ry by przeznaczony dla Noaha. Dawa nam w prezencie Licie traw Walta Whitmana, tomik poezji, kt?ry zaniosem mu do szpitala, ksik, bez kt?rej go sobie nie wyobraaem. -Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy lubu - powiedzia. Jane trzymaa ksik tak, jakby si obawiaa, e rozsypie si jej w rkach. Zerkna na mnie, potem znowu na ojca. -Nie mog tego przyj-wykrztusia. Bya poruszona tak samo jak ja. -Moesz, moesz - zapewni j Noah. -Ale... dlaczego? Mierzy nas przez chwil badawczym spojrzeniem. -Wiesz, e czekajc na twoj mam, codziennie j 247 czytaem? Poczynajc od tamtego lata, kiedy bylimy jeszcze modzi i ona wyjechaa? Wyobraaem sobie, e czytam te wiersze jej. A potem, po lubie, czytywalimy je razem na gos, siedzc na werandzie, tak jak to sobie wymarzyem. Przez te wszystkie lata przeczytalimy kady wiersz po tysickro. Bywao, e czytajc, zerkaem na mam i stwierdzaem, e mi wt?ruje, poruszajc bezgonie ustami. Po jakim czasie znaa wszystkie te wiersze na pami. Spojrza w okno, pewnie znowu pomyla o abdzicy.-Ja nie mog ju czyta - podj. - Sowa zlewaj mi si przed oczami, a ciarki mnie przechodz na sam myl, e ju nikt do tej ksiki nie zajrzy. Nie chc, eby skoczya jako rodzaj muzealnego eksponatu, pamitki po nas, kt?ra stoi na p?ce i zbiera si na niej kurz. Wiem, e nie po dzielacie mojej fascynacji Whitmanem, ale ze wszystkich moich dzieci tylko wy przeczytalicie j od deski do deski. I niewykluczone, e znowu po ni kiedy signiecie. Jane spojrzaa na ksik. -Ja sign - obiecaa. -Ja te - dorzuciem. -Wiem - powiedzia Noah, przygldajc si nam uwanie. - I dlatego wam j powierzam. Po zjedzeniu sp?nionego lunchu Noaha ogarna senno, wr?cilimy wic z Jane do domu. Po poudniu przyjechali Anna z Keithem, par minut po nich na podjazd skrcaa ju Leslie. Zebralimy si wszyscy w kuchni, gawdzc i artujc jak za dawnych dobrych czas?w. Wspomnielimy o abdzicy, ale nie rozwijalimy tematu. Nagadawszy si do syta, zaadowalimy si w dwa samochody i pojechalimy do domu Noaha. Anna, Keith i Leslie, podobnie jak poprzedniego wieczoru Jane, byli zachwyceni. Dobr godzin chodzili z rozdziawionymi usta- 248 mi po ogrodzie i po domu. Ja staem skromnie w living roomie przy schodach. Podesza do mnie rozpromieniona Jane. cigna na siebie m?j wzrok, pokazaa ruchem gowy na schody i mrugna. Rozemiaem si. Kiedy Leslie spytaa, co mnie tak bawi, Jane odegraa niewinitko.-My z ojcem ju wiemy co. To nasza prywatna sprawa. W drodze powrotnej wpadem na lotnisko, eby odebra Josepha. Powita mnie zwyczajowym "Cze, tatku", a potem, jakby niepomny celu, w jakim tu zawita, doda tylko: "Wyszczuplae". Zaadowalimy jego baga i pojechalimy do Creekside po Noaha. Joseph, jak zawsze w mojej obecnoci, mao si odzywa, ale ledwie zobaczy Noaha, jzyk mu si rozwiza. Noah te si ucieszy na jego widok. Usiedli z tyu i gawdzili z oywieniem przez ca drog do domu, a tam, zaraz za progiem, wpadli w objcia Jane. Wkr?tce potem Noah siedzia ju na sofie midzy Leslie i Josephem i caa tr?jka przerzucaa si opowieciami. Anna z Jane plotkoway w kuchni. Dom rozbrzmiewa znowu znajomym gwarem, a ja dochodziem do przekonania, e tak powinno by zawsze. Przy obiedzie Jane z Ann zdaway relacj z wydarze tego zabieganego tygodnia i miechu byo co nie miara. W pewnej chwili Anna zastukaa widelcem w kieliszek, a kiedy przy stole zalega cisza, powiedziaa: -Chciaabym wznie toast za mam i tat. - Uniosa kieliszek. - Bez was nie byoby to moliwe. To bdzie najcudowniejszy lub, jaki mona sobie wymarzy. Kiedy Noah si zmczy, odwiozem go do Creekside. Korytarze byy opustoszae. -Dzikuj ci za ksik - powiedziaem, zatrzymujc si przed drzwiami jego pokoju. - To najwspanialszy prezent, jaki moglimy od ciebie dosta. 249 Popatrzy na mnie, a ja odniosem wraenie, e potrafi przejrze mnie na wskro swoimi poszarzaymi od katarakty oczami.-Nie ma za co. Odchrzknem. -Moe rano ona znowu tam bdzie - powiedziaem. Kiwn gow. Wiedzia, e m?wi to w dobrej intencji. -Moe - mrukn. Po powrocie zastaem Josepha, Leslie i Ann wci siedzcych przy stole. Keith wyszed kilka minut wczeniej. Kiedy spytaem o Jane, pokazali na taras. Rozsunem przeszklone drzwi i zobaczyem j opart o balustrad. Podszedem. Przez dusz chwil stalimy obok siebie w milczeniu, rozkoszujc si orzewiajcym chodem wieczoru. Jane odezwaa si pierwsza. -By w dobrej formie, kiedy si z nim egnae? - spytaa. -Jak na niego, w cakiem niezej. Ale zmczy go ten wiecz?r. -Dobrze si dzi, wedug ciebie, bawi? -Co do tego nie ma wtpliwoci - odparem. - Bardzo lubi spotkania z dziemi. Obejrzaa si. Przez drzwi tarasu wida byo jadalni jak na doni. Leslie ywo gestykulowaa, opowiadaa chyba co zabawnego, bo Anna i Joseph skrcali si ze miechu. Sycha ich byo a tutaj. -Kiedy widz ich takimi, wracaj wspomnienia - powiedziaa Jane. - Szkoda, e Joseph mieszka tak daleko. Dziewczta za nim tskni. Od godziny si tak zamiewaj. -Dlaczego nie siedzisz z nimi przy stole? -Siedziaam. Wymknam si przed paroma minutami, kiedy zobaczyam wiata twojego samochodu. 250 -Dlaczego?-Bo chciaam poby z tob sam na sam - powiedziaa, trcajc mnie figlarnie okciem. - Ja te mam dla ciebie prezent z okazji rocznicy, a, jak sam powiedziae, jutro bdziemy mieli mae urwanie gowy. - Podaa mi karnecik. - Wiem, e wyglda niepozornie, ale to nie jest prezent z gatunku tych, kt?re mona elegancko zapakowa. Zrozumiesz, kiedy go zobaczysz. Zaintrygowany, otworzyem karnecik i znalazem tam folder. -Kurs gotowania? - spytaem z umiechem. -W Charleston-powiedziaa, przysuwajc si do mnie i pokazujc folder palcem, cigna:-To kurs dla zaawansowanych. Rozumiesz? Spdzisz kilka weekend?w w Mondori Inn pod okiem tamtejszego szefa kuchni. Podobno jest najlepszy w kraju. Wiem, e doskonale ju sobie radzisz, ale pomylaam, e nie zaszkodzi, jeli nauczysz si czego nowego. Ucz tam, na przykad, jak posugiwa si noem do krajania misa, po czym pozna, e patelnia jest ju waciwie rozgrzana i mona przystpi do smaenia, a nawet jak garnirowa potrawy, kt?re serwujesz. Znasz Helen, prawda? T z kocielnego ch?ru? M?wi, e to byy najlepsze weekendy w jej yciu. Ucisnem j lekko. -Dzikuj - powiedziaem. - A kiedy to jest? -Kurs zaczyna si we wrzeniu, a koczy w padzierniku -zajcia odbywaj si w kady pierwszy i trzeci weekend miesica, a wic bdziesz mia czas dostosowa odpowiednio sw?j rozkad zaj. Potem wystarczy tylko tam zadzwoni i potwierdzi sw?j udzia. Ogldaem folder, pr?bujc sobie wyobrazi, na czym bd polegay te zajcia. -Jeli nie podoba ci si ten prezent - powiedziaa ostronie Jane, zaniepokojona chyba moim milczeniem - to mog podarowa ci co innego. 251 -Nie, j'est wspaniay - uspokoiem j. A potem, cigajc brwi, dodaem. - Ale jedna rzecz.-Tak? Otoczyem j ramieniem. -Ten kurs sprawiby mi wicej przyjemnoci, gdybymy zapisali si na niego razem. Poczmy go z romantycznymi weekendami. W Charleston jest piknie o tej porze roku. Moglibymy tam przey wspaniae chwile. -M?wisz powanie? - spytaa. Przycignem j do siebie i spojrzaem jej w oczy. -Jak najpowaniej. Tsknota za tob popsuaby mi ca zabaw. -Rozka podsyca uczucia - zaartowaa. -Moich ju bardziej nie da si podsyci - odparem, powaniejc. - Nie potrafisz sobie nawet wyobrazi, jak ja ci kocham. -A wanie e potrafi - mrukna. Pochyliem si i skadajc gboki pocaunek na jej kuszcych ustach, zauwayem ktem oka, e dzieci nas obserwuj. Jeszcze niedawno speszybym si, teraz miaem to w nosie. Rozdzia osiemnasty W sobot rano nie byem wcale taki stremowany, jak si spodziewaem. Anna wpada, kiedy wszyscy bylimy ju na nogach i zadziwia nas swoj nonszalanq przy rodzinnym niadaniu. Po posiku leniuchowalimy na tarasie, gdzie czas pyn w zwolnionym tempie. Mona powiedzie, e mobilizowalimy si przed tym, co czekao nas po poudniu. Kilka razy podchwyciem ukradkowe spojrzenia, kt?rymi Leslie z Josephem obrzucali mnie i Jane. Najwyraniej intrygowaa ich zmiana, jaka zasza w naszym zachowaniu i stosunku do siebie. Leslie miaa malane oczy, jak pkajca z dumy mamusia, za to min Josepha trudniej byo rozszyfrowa. Nie mogem dociec, czy cieszy si z tego, co widzi, czy kalkuluje, jak dugo moe potrwa ta nowa faza naszych stosunk?w. Ich reakcje byy w zasadzie usprawiedliwione. W odr?nieniu od Anny, rzadko nas ostatmo widywali, a bez wtpienia pamitali jeszcze, jak si wobec siebie zachowywalimy, kiedy widzieli nas ostatnio; w przypadku Josepha byo to Boe Narodzenie, a wtedy prawie si z Jane do siebie nie odzywalimy. I bez wtpienia mia jeszcze w pamici zeszoroczn wizyt Jane w Nowym Jorku. 253 Ciekaw byem, czy Jane te zauwaya, e znajdujemy si pod dyskretn obserwacj naszych dzieci. Jeli tak, to nic sobie z tego nie robia. Jak gdyby nigdy nic raczya Leslie i Josepha opowieciami o przygotowaniach do wesela i nie krya, jaka jest szczliwa, e znowu jestemy wszyscy razem. Leslie miaa setki pyta i rozpywaa si w zachwytach nad kadym romantycznym szczeg?em. Joseph sucha w milczeniu, Anna zabieraa od czasu do czasu gos, przewanie eby odpowiedzie na jakie pytanie. Siedziaa obok mnie na kanapie i kiedy Jane wstaa, eby zaparzy nowy dzbanek kawy, obejrzaa si przez rami na matk, a potem wzia mnie za rk, nachylia si do mojego ucha i wyszeptaa:-Nie mog si doczeka dzisiejszego wieczoru. Kobiety byy um?wione na pierwsz do fryzjera. Wychodziy z domu, trajkoczc jak pensjonarki. Przed poudniem odebraem telefony od Johna Petersona i Henry'ego MacDonalda. Obaj pytali, czy m?gbym si z nimi spotka w domu Noaha. Peterson chcia posucha brzmienia fortepianu, a MacDonald rzuci okiem na kuchni i zapozna si z rozkadem reszty pomieszcze, eby kolacja przebiega bez zgrzyt?w. Obiecywali, e nie zabior mi duo czasu. Zapewniem ich, e nie ma sprawy, bo i tak musz tam co podrzuci - co, co leao na razie w baganiku samochodu Leslie. Wychodziem ju, kiedy do living roomu zajrza Joseph. -Cze, tatku. Mog si z tob zabra? -Naturalnie - odparem. W drodze do domu Noaha Joseph wyglda przez okno i mao si odzywa. Nie by tam od trzech lat i wprost chon widoki, Medy sunlimy krtymi, wysadzanymi starodrzewem drogami. Upodoba sobie ttnicy yciem Nowy 254 Jork i uwaa go teraz za sw?j dom, ale wyczuwaem, e zapomnia, jak piknie moe by na prowincji.Zwolniem, skrciem w podjazd i zaparkowaem na tym samym co zawsze miejscu. Kiedy wysiedlimy, Joseph zatrzyma si na moment i spojrza z podziwem na dom skpany w blasku letniego poudnia. Za kilka godzin Anna, Leslie i Jane bd si przebieray na pitrze do lubu. Zdecydowalimy, e orszak wyruszy z domu. Wodzc wzrokiem po fasadzie, pr?bowaem sobie bez powodzenia wyobrazi te ostatnie chwile przed ceremoni, kiedy wszyscy gocie siedz ju i czekaj. Otrzsnwszy si z tych myli, stwierdziem, e Josepha nie ma przy samochodzie. Z rkami w kieszeniach, rozgldajc si na wszystkie strony, szed w kierunku namiotu. Przed wejciem zatrzyma si i obejrza na mnie. Dogoniem go i przeszlimy w milczeniu pod namiotem, minlimy ogr?d r?any i wkroczylimy do domu. Joseph nie dawa tego po sobie pozna, ale wyczuwaem, e jest pod takim samym wraeniem, jak wczeniej Leslie i Anna. Zakoczywszy obch?d, zada mi kilka pyta dotyczcych kulis przeprowadzonej tu renowacji - kto, co i jak - ale potem znowu zamilk. -I co o tym mylisz? - spytaem. Zamiast odpowiedzie, rozejrza si po posesji z lekkim umieszkiem. -Szczerze m?wic - przyzna w kocu - nie chce mi si wierzy, e tego dokonae. Podyem za jego wzrokiem i przed oczami stan mi obraz ndzy i rozpaczy, jaki jeszcze przed kilkoma dniami przedstawiaa sob posesja. -Mucha nie siada, co? - mruknem. Joseph pokrci gow. -Nie chodzi mi tylko o to tutaj - powiedzia, zataczajc rk uk. ?- Mam na myli mam. - Spojrza na mnie, 255 jakby chcia si upewni, czy go sucham. - Takiej przybitej jak w zeszym roku, kiedy do mnie przyjechaa, jeszcze jej nie widziaem. Wysiada z samolotu zapakana. Wiedziae o tym?Moja mina m?wia sama za siebie. Joseph wepchn rce do kieszeni i wbi wzrok w ziemi. -Powiedziaa, e nie chciaa, eby j zobaczy w takim stanie i staraa si jako trzyma. Ale w samolocie... chyba si ostatecznie rozkleia. - Zawaha si. - No i wyobra sobie, czekam na lotnisku na umiechnit mamusi, a ona wychodzi do mnie taka, jakby wracaa z pogrzebu. Wiem, w pracy mam na co dzie do czynienia z ludzkim nieszcz ciem, ale kiedy chodzi o moj mam... Zawiesi gos, a ja wolaem si nie odzywa. -W dniu jej przylotu pooyem si spa dopiero nad ranem. Tak dugo mi si na ciebie alia. I nie ukrywam, byem na ciebie zy. Nie tylko o to, e zapomniae o rocznicy lubu, o wszystko. Dla ciebie nasza rodzina bya zawsze czym, co trzeba mie, bo tak wypada, i nie chciao ci si nawet kiwn palcem, eby to bya rodzina z prawdziwego zdarzenia. Powiedziaem jej w kocu, e jeli po tylu latach maestwa czuje si taka nieszczliwa, to moe lepiej jej bdzie samej. Zamurowao mnie. -Mama to wspaniaa kobieta, tatku - cign - i nie mogem patrze, jak cierpi. Po kilku dniach dosza do siebie, w kadym razie jako tako. Ale nadal wzdragaa si przed powrotem do domu. Markotniaa, ilekro si o tym zgadao. Widzc to, zaproponowaem jej, eby zostaa u mnie w No wym Jorku. Przez jaki czas wydawao mi si, e skorzysta z tej propozycji, ale ona po namyle powiedziaa, e nie moe, bo jest ci potrzebna. Krta mi si cisna. -Kiedy mi powiedziae, co planujesz na wasz rocznic, 256 pomylaem sobie z pocztku, e nie chc mie z tym nic wsp?lnego. Nawet nie miaem ochoty tu przyjeda. Ale wczoraj wieczorem... - Pokrci gow i westchn. - Trzeba byo sysze, co o tobie m?wia, kiedy pojechae odwie Noaha do Creekside. Nie moga si ciebie na-chwali. Opowiadaa, jaki to jeste wspaniay i jak dobrze si ostatnio midzy wami ukada. A potem, kiedy podejrzaem, jak caujecie si na tarasie...Spojrza na mnie z niedowierzaniem, tak jakby widzia mnie pierwszy raz. -Dokonae tego, tatku. Nie wiem jak, ale dokonae. Chyba nigdy nie widziaem jej szczliwszej. Peterson i MacDonald zjawili si punktualnie i, jak zapowiedzieli, nie zabawni dugo. To, co przywioza w baganiku Leslie, wniosem na g?r. W drodze powrotnej do domu odebralimy z Josephem smokingi z wypoyczalni - jeden dla niego, drugi dla Noaha. Josepha, kt?ry mia przed ceremoni do zaatwienia jeszcze par spraw, wysadziem pod domem, a sam pojechaem do Creekside. Noah siedzia pod oknem w bujanym fotelu, wygrzewajc si w promieniach popoudniowego soca. Z jego miny, kiedy si obejrza, eby mnie powita, wyczytaem od razu, e abdzica nie wr?cia. Zatrzymaem si w progu. -Witaj, Noahu - powiedziaem. -Witaj, Wilsonie - szepn. Twarz mia cignit, przecinajce j zmarszczki jakby si przez t jedn noc pogbiy. -Jak leci? -Mogoby lepiej - odpar. - Ale gorzej te by mogo. Zdoby si na wymuszony umiech. -Jeste gotowy? -Tak. - Kiwn gow. - Jestem. 257 Przez ca drog nie wspomnia o abdzicy. Wyglda tylko przez okno, jak wczeniej Joseph. Zostawiem go sam na sam z mylami. Ale w miar jak zblialimy si do domu, m?j niepok?j narasta. Nie mogem si doczeka, kiedy poka mu, co zrobilimy, i chyba oczekiwaem, e Noah bdzie, jak wszyscy, zachwycony.Ale on wysiad z samochodu i nie okaza adnych emocji. Rozejrza si tylko i ledwie zauwaalnie wzruszy ramionami. -A m?wie, e zrobie tu porzdek - powiedzia. Zamrugaem, nie wierzc wasnym uszom. -Bo zrobiem. -Gdzie? -Wszdzie - odparem. - Chod, poka ci ogr?d. Pokrci gow. -I std go widz. Wyglda jak zawsze. -Teraz moe, ale trzeba go byo widzie w zeszym tygodniu - odparem, nie na arty obruszony. - By zupenie zaronity, a dom... Urwaem, widzc jego przewrotny umiech. -Mam ci - powiedzia i puci do mnie oko. - Dae si nabra. No, chodmy, zaraz ocenimy, co tu nawojowa. Obszedszy posesj i dom, usiedlimy na werandowej hutawce. Miehmy godzin dla siebie przed woeniem smoking?w. Joseph zjawi si ubrany odwitnie, kilka minut po nim przyjechay prosto od fryzjera Anna, Leslie i Jane. Dziewczta wysiady z samochodu stremowane. Nie czekajc na Jane, weszy z przewieszonymi przez rk sukniami do domu i od razu poszy na g?r. Jane, zatrzymawszy si przy mnie, odprowadzaa je rozczulonym wzrokiem. -Pamitaj - odezwaa si, kiedy znikny jej z oczu - 258 e Keith nie moe zobaczy wczeniej Anny, nie wpuszczaj go wic na g?r.-Nie wpuszcz - obiecaem. -Iw og?le nikogo tam nie wpuszczaj. To ma by niespodzianka. Uniosem dwa palce. -Bd strzeg tych schod?w jak oka w gowie - powiedziaem. -Ciebie te to dotyczy. -Domyliem si. Spojrzaa na puste krzesa pod namiotem. -Denerwujesz si ju? - spytaa. -Troch. -Ja te. Wierzy si nie chce, e nasza dziewczynka jest ju cakiem dorosa i wychodzi za m. Pocaowaem j w policzek. Umiechna si. -Posuchaj... musz pom?c Annie w ubieraniu. I sama te chc si jeszcze ogarn... -Wiem - powiedziaem. - Opuszczasz mnie na jaki czas. W cigu nastpnej godziny przyjechali najpierw fotograf, potem John Peterson, a za nim cateringowcy. Wszyscy wiedzieli, co maj robi, i nie musiaem ich instruowa. Dostarczono i umieszczono na specjalnym postumencie tort weselny, goniec z kwiaciarni przywi?z zam?wione bukiety, kwiaty do butonierek i stroiki, a tu przed przybyciem goci pastor wprowadzi mnie w zasady organizacji orszaku. Wkr?tce potem dziedziniec przed domem zacz si zapenia samochodami. Stalimy z Noahem na werandzie, witalimy ich i kierowalimy do namiotu, gdzie Joseph i Keith odprowadzali panie na miejsca. John Peterson siedzia ju przy fortepianie i w ciepym wieczornym powiet- 259 rzu unosiy si agodne tony muzyki Bacha. Niebawem wszystkie krzesa byy ju zajte, a pastor sta na swoim miejscu.Promienie chylcego si ku zachodowi soca, przefilt-rowane przez p?tno namiotu, obleway wszystko nieziemsk powiat. Na stolikach migotay wiece, w pokoju pojawili si cateringowcy gotowi serwowa posiki. Dopiero teraz zaczo do mnie dociera, e to dzieje si naprawd. Puszczay mi nerwy i eby je uspokoi, zaczem si przechadza tam i z powrotem po werandzie. Za niecae pitnacie minut rozpoczyna si ceremonia lubna. Miaem nadziej, e moja ona i c?rki wiedz, co robi. Pr?bowaem sobie tumaczy, e po prostu zwlekaj z pojawieniem si do ostatniej chwili, ale za kadym nawrotem zerkaem na schody widoczne przez otwarte drzwi. Noah siedzia na werandowej hutawce i przyglda mi si z rozbawieniem. -Wygldasz jak cel na strzelnicy w wesoym miastecz ku - zauway. - No wiesz, jak taki pingwin, co to drauje w te i nazad. Zmarszczyem czoo. -A tak le? -Zaraz wydepczesz ciek w pododze. Przemkno mi przez myl, e moe lepiej bdzie usi i miaem ju to zrobi, kiedy usyszaem kroki na schodach. Noah podni?s rce na znak, e on zostaje. Wziem gboki oddech i wszedem do holu. Po schodach, sunc doni po porczy, schodzia Jane. Zaniem?wiem. Prezentowaa si zachwycajco. Miaa wysoko upite wosy, brzoskwiniowa atasowa sukienka lgna kuszco do ciaa, pocignite szmink usta lniy. Naoony z umiarem cie do powiek uwydatnia dyskretnie urod jej ciemnych oczu. Na widok mojej miny przystana, by popawi si chwil W mym cielcym zachwycie. 260 -Wygldasz... nieziemsko - wykrztusiem.-Dzikuj - powiedziaa cicho. Chwil p?niej bya ju przy mnie. Poczuem zapach nowych perfum, ale kiedy chciaem j pocaowa, odsuna si. -Ani si wa - powiedziaa ze miechem - rozmaesz mi szmink. -Naprawd? -Naprawd. - Opdzaa si od moich natrtnych rk. - P?niej dam ci si pocaowa - obiecuj. Makija i tak mi spynie, kiedy zaczn paka. -A gdzie Anna? Wskazaa ruchem gowy na schody. -Jest ju gotowa, ale chciaa porozmawia w cztery oczy z Leslie, zanim zejdzie. Chyba jakie ostatnie zobowizania. - Umiechna si rozmarzona. - Nie mog si doczeka, kiedy j zobaczysz. Chyba nie widziaam jeszcze pikniejszej panny modej. Wszystko gotowe? -John czeka tylko na znak, eby zagra dla ruszajcego orszaku. Jane kiwna gow i rozejrzaa si nerwowo. -A gdzie tato? -Tam, gdzie powinien - odparem. - Spokojnie, bdzie idealnie. Pozostaje nam tylko cierpliwie czeka. Znowu kiwna gow. -Kt?ra godzina? Spojrzaem na zegarek. -?sma - powiedziaem, i w momencie, kiedy Jane miaa ju na kocu jzyka pytanie, czy nie powinna aby p?j po Ann, na g?rze skrzypny drzwi. Nasze spojrzenia pobiegy jednoczenie ku szczytowi schod?w. Pierwsza pojawia si Leslie. Podobnie jak Jane bya uosobieniem pikna. Zbiega po schodach, z trudem panujc nad rozsadzajcym j podnieceniem. Sukienk, podobnie 261 jak Jane, miaa w kolorze brzoskwini, z tym, e bez rkaw?w. Jdrna sk?ra jej ramion zachwycaa modziecz wieoci.-Ju idzie - powiedziaa zdyszana. - Zaraz tu bdzie. Do sieni wlizn si Joseph i stan obok siostry. Jane wzia mnie za rk, i w tym momencie uwiadomiem sobie z zaskoczeniem, e dr mi donie. No tak, pomylaem, tak si to musiao skoczy. Usyszelimy, jak na g?rze otwieraj si drzwi, i Jane umiechna si dziewczco. -Idzie - szepna. Fakt, to sza Anna, ale ja mylami byem teraz przy stojcej obok Jane, przekonany, e nigdy bardziej jej nie kochaem. Zascho mi w ustach. Na widok c?rki Jane zrobia wielkie oczy, zastyga, odebrao jej mow. Leslie wycigna rk, eby na wszelki wypadek asekurowa j od tyu. Anna, zaniepokojona reakcj matki, zbiega na eb na szyj na d?. Nie miaa na sobie lubnej sukni, w kt?rej przed paroma minutami widziaa j Jane. Bya w sukience, kt?r przywiozem tu z domu rano i nie wyjmujc z pokrowca, powiesiem w jednej z pustych szaf ciennych. Sukience dokadnie takiej samej, jak miaa na sobie Leslie. Zanim Jane zdya ochon i odzyska gos, Anna bya ju przy niej. Wycigna rk zza plec?w. -Chyba ty powinna to dzisiaj nosi - powiedziaa zwyczajnie. Na widok lubnego welonu w rku Anny, Jane, jakby nie wierzc wasnym oczom, zatrzepotaa powiekami. -Co to ma znaczy? - wykrztusia. - Dlaczego zdja sukni? -Bo ja nie wychodz za m - odpara Anna z agodnym umiechem. - W kadym razie jeszcze nie dzisiaj. -Co ty wygadujesz? - krzykna Jane. - Jak to, nie wychodzisz... Anna pokrcia gow. 262 -To od pocztku nie by m?j lub, mamo. To ty godzisiaj bierzesz. - Urwaa. - Dlaczego, twoim zdaniem, pozwalaam ci wszystko wybiera? Sowa Anny wyranie nie docieray do Jane. Przez chwil wodzia wzrokiem po twarzach Anny, Josepha i Leslie, szukajc wyjanienia, w kocu spojrzaa pytajco na mnie. Ujem jej donie i uniosem do ust. Oto znajdowa sw?j fina rok planowania, rok prowadzonych w tajemnicy przygotowa. Pocaowaem delikatnie jej palce i spojrzaem w oczy. -Powiedziaa, e bez wzgldu na wszystko wyszaby za mnie po raz drugi, pamitasz? Odniosem wraenie, e czas si zatrzyma i jestemy w sieni sami. Jane patrzya na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja wspominaem cay ten rok sekretnych przygotowa, uwieczony seri "szczliwych" zbieg?w okolicznoci - urlop wzity akurat teraz, fotograf i restaurator, majcy akurat "okienka" w swoich kalendarzach zam?wie, gocie weselni bez weekendowych plan?w, ekipy robotnik?w skonnych "zakasa rkawy" i w dwa dni doprowadzi dom do porzdku. Trwao to kilka sekund, ale w kocu wyczytaem z jej miny, e co zaczyna jej wita. A kiedy zrozumiaa wreszcie w czym rzecz, co tak naprawd ma si wydarzy w ten weekend, w jej wpatrzonych we mnie oczach pojawi si zachwyt i niedowierzanie. -To m?j lub? - spytaa cicho, niemal bez tchu. Kiwnem gow. -lub, kt?ry jestem ci winien od bardzo dawna. Guchy na proby Jane, kt?ra tu i teraz chciaa pozna szczeg?y caej mistyfikacji, wziem od Anny welon. -Opowiem ci wszystko podczas weselnego przyjcia - 263 obiecaem, nakadajc go jej na gow. - Teraz gocie czekaj. Musz i, bo tylko mnie i Josepha jeszcze tam brakuje. Nie zapomnij bukietu. Jane patrzya na mnie bagalnie.-Ale... zaczekaj... -Naprawd nie mog - odparem agodnie. - Nie wolno mi ci wczeniej widzie, zapomniaa? - Umiechnem si. - Ale za par minut znowu si zobaczymy, dobrze? Czuem na sobie spojrzenia goci, kiedy szlimy z Josephem w kierunku altanki. Po chwili stalimy ju obok Harveya Wellingtona, pastora, kt?rego poprosiem o odprawienie ceremonii. -Obrczki masz, prawda? - spytaem. Joseph poklepa si po kieszonce na piersi. -S tutaj, tatku. Kupiem je dzisiaj, tak jak prosie. Soce chowao si ju za korony drzew i niebo powoli szarzao. Z uczuciem niewysowionej wdzicznoci wodziem wzrokiem po szepccych midzy sob gociach. Kate, David i Jeflf z maonkami siedzieli w pierwszych rzdach, Keith za nimi, a dalej przyjaciele moi i Jane. To dziki nim wszystko si udao i mogem teraz tutaj stan. Jedni przysali fotografie do albumu, inni pomagali wyszukiwa waciwe osoby do pomocy w realizacji mojego planu od strony technicznej. Ale nie tylko za to byem im wdziczny. Wydawaoby si, e w dzisiejszych czasach niepodobna utrzyma czegokolwiek w sekrecie, oni jednak dochowali tajemnicy, sekundowali mi z entuzjazmem, gotujc si na celebrowanie razem z nami tej szczeg?lnej dla nas chwili. Najwiksze podzikowania naleay si Annie. Bez jej udziau nic by z tego nie wyszo, a zadania nie miaa atwego. Musiaa uwaa na kade sowo, a jednoczenie wci czym Jane absorbowa. Keith te nie pr?nowa i dochodziem do przekonania, e zyskam w nim kiedy wspaniaego zicia. 264 Przyrzekem sobie, e kiedy naprawd postanowi si z Ann pobra, wyprawi im taki lub, jaki sobie tylko zaycz, nie ogldajc si na koszty.Leslie te bardzo mi pomoga. To ona nam?wia Jane na przenocowanie w Greensboro i to ona wr?cia do sklepu, eby kupi Annie tak sam jak sobie sukienk, kt?r p?niej mi przywioza. To ona upieraa si przy nadaniu ceremonii zalubin jak najpikniejszej oprawy. Z jej upodobaniem do romantycznych film?w byo to naturalne, i to ona podsuna mi pomys zaangaowania Harveya Wellingtona i Johna Petersona. No i zostawa jeszcze Joseph. On by ze wszystkich moich dzieci najmniej podniecony, kiedy wyjawiem mu, co planuj, ale tego naleao chyba oczekiwa. Nie spodziewaem si natomiast, e teraz, kiedy stalimy w altance, czekajc na pojawienie si Jane, poczuj na ramieniu jego do. -Hej, tatku? - szepn. -Tak? Umiechn si. -Chciaem ci tylko powiedzie, e jestem zaszczycony, e poprosie mnie na drub. Krta mi si cisna. -Dzikuj - wykrztusiem. lub przebieg dokadnie tak, jak to sobie wymarzyem. Nigdy nie zapomn tego pomruku aprobaty, jaki rozszed si wr?d zebranych, ani tych wycignitych szyj, kiedy w przejcie midzy krzesami wkroczyy moje c?rki; nie zapomn nigdy, jak zaczty dre mi donie, kiedy rozlegy si pierwsze akordy Marsza weselnego ani jak promiennie wygldaa Jane prowadzona przez swojego ojca. W welonie, z bukietem tulipan?w i r?, bya niezr?wnan pann mod. Zdawaa si pyn ku mnie nad ziemi. 265 Kroczcy obok Noah nie kry wzruszenia, roztaczajc aur ojcowskiej dumy.Zatrzymali si przed pastorem i Noah powoli uni?s welon Jane. Pocaowa j w policzek, szepn co do ucha i zaj miejsce w pierwszym rzdzie, obok Kate. Kobiety w dalszych rzdach osuszay ju chusteczkami oczy. Harvey rozpocz ceremoni modlitw dzikczynn. Potem kaza nam stan naprzeciwko siebie i wygosi mow o mioci oraz potrzebie cigego jej kultywowania i pielgnowania, bo pozostawiona samej sobie, moe zmarnie i uschn. Jane przez cay czas ciskaa mocno moj rk i nie spuszczaa ze mnie wzroku. Kiedy nadszed odpowiedni moment, poprosiem Josepha o obrczki. Dla Jane kupiem rocznicow obrczk z diamencikiem, a dla siebie duplikat tej, kt?r zawsze nosiem, zdajcy si lni nadziej na lepsze jutro. Odnowilimy przysig, kt?r zoylimy sobie przed laty i wsunlimy obrczki jedno na palec drugiego. A potem, przy akompaniamencie wiwat?w, pogwizdywa, oklask?w i bysk?w flesza, pocaowaem pann mod. Przyjcie weselne przecigno si do p?na. Kolacja bya wymienita, John Peterson przy fortepianie przechodzi sam siebie. Kade z dzieci wznioso toast, ja odwzajemniem si im tym samym, dzikujc za wszystko, co zrobiy. Z twarzy Jane ani na chwil nie schodzi umiech. Po kolacji wyniesiono cz stolik?w i przetaczylimy z Jane kilka godzin. W przerwach dla zaczerpnicia oddechu zasypywaa mnie pytaniami, kt?re i mnie drczyy przez ostatni tydzie. -A gdyby kto si wygada? -Ale si nie wygada - zauwayem. -Ale gdyby si jednak wygada? 266 -Nie wiem. Miaem nadziej, e jeli nawet kto nie utrzyma jzyka za zbami, to uznasz, e si przesyszaa. Albo nie uwierzysz, e jestem na ryle szalony, by zrobi co takiego.-Zaufae tylu ludziom. -Wiem - przyznaem. - I jestem im wdziczny, e mnie nie zawiedli. -Ja te. To najcudowniejszy wiecz?r mojego ycia. - Zawahaa si i rozejrzaa. - Dzikuj ci, Wilsonie. Dzikuj za to wszystko. Otoczyem j ramieniem. -Nie ma za co. Gdy gocie zaczli si rozchodzi, bya ju prawie p?noc. Kady podawa mi na poegnanie do i ciska Jane. Kiedy Peterson zamkn w kocu wieko fortepianu, Jane serdecznie mu podzikowaa. -Za adne skarby wiata nie przepucibym takiej oka zji - powiedzia i cmokn j w policzek. Harvey Wellington z on wychodzili z ostatni grup. Jane odprowadzia ich na werand. Kiedy dzikowaa Har-veyowi za odprawienie ceremonii, ten pokrci gow. -Nie nale mi si adne podzikowania. Nie ma nic cudowniejszego nad przyoenie rki do czego takiego. To przecie kwintesencja maestwa. Jane si umiechna. -Zadzwoni do was i um?wimy si na kolacj. -Dobra myl. Nasze dzieci zgromadziy si wok? jednego stolika i dzieliy wraeniami z weselnego przyjcia, ale poza tym w domu panowaa cisza. Jane przysiada si do nich, a ja, stajc za ni, rozejrzaem si po pokoju i stwierdziem, e Noah gdzie znikn. 267 Przez wiksz cz wieczoru by dziwnie milczcy, pomylaem wic, e moe szukajc samotnoci, znowu wyszed na tyln werand. Ju raz go tam dzisiaj znalazem, i szczerze m?wic, troch si o niego martwiem. To by mczcy dzie, zrobio si p?no i moe chcia ju wraca do Creek-side. Wyszedem na werand, ale tam te go nie byo.Miaem ju wr?ci do rodka i szuka go w pokojach na pitrze, kiedy dostrzegem samotn posta nad brzegiem rzeki. Sam nie wiem, jak go tam wypatrzyem, prawdopodobnie m?j wzrok przycigny jasne grzbiety doni poruszajce si w ciemnociach, bo poza tym Noah w swoim czarnym smokingu wtapia si w noc. Przyszo mi do gowy, eby go zawoa, jednak po chwili zastanowienia powstrzymaem si. Co mi m?wio, e nie yczy sobie towarzystwa. Lecz nad skrupuami szybko wzia g?r ciekawo. Ulegajc jej, zszedem z werandy i ruszyem w jego stron. wieciy gwiazdy, w powietrzu unosiy si odurzajce aromaty letniej nocy. Pod butami chrzci cicho wir, ale tylko do czasu, kiedy wszedem na traw. Teren stopniowo opada, by po paru metrach przej w stromizn. Z trudem utrzymywaem r?wnowag, przedzierajc si przez gstniejce zarola. Odgarniajc od twarzy gazie, zachodziem w gow, po co Noah zada sobie trud przedzierania si przez te chaszcze i jak mu si to w og?le udao. Sta plecami do mnie i szepta co czule. Pomylaem, e zwraca si do mnie, ale szybko zorientowaem si, e nie zdaje sobie nawet sprawy z mojej obecnoci. -Noahu? - powiedziaem cicho. Odwr?ci si gwatownie i zmruy oczy. Zajo mu to troch czasu, ale w kocu rozpozna mnie w ciemnociach i odpry si. Odnosiem dziwne wraenie, e przyapaem go na czym zdronym. -Nie syszaem, jak nadchodzisz. Co tu robisz? 268 Umiechnem si niepewnie.-Wanie o to samo chciaem zapyta ciebie. W odpowiedzi wskaza ruchem gowy na dom. -Nie lada imprez dzisiaj wyprawie. Przeszede sam siebie. Jane przez cay wiecz?r nic, tylko si umiechaa. -Dzikuj - zawahaem si. - A ty dobrze si bawie? -Wspaniale - odpar. Przez chwil obaj milczelimy. -Jak si czujesz? - spytaem w kocu. -M?gbym lepiej - powiedzia. - Ale gorzej te bym m?g. -Na pewno? -Tak, na pewno. I widzc na mojej twarzy niedowierzanie, doda: -Pikna noc. Chciaem ni troch pooddycha. -Tu, na dole? Skin gow. -Dlaczego? Powinienem by si chyba domyli, dlaczego zaryzykowa schodzenie po strominie nad brzeg rzeki, dziwne, e od razu nie przyszo mi to do gowy. -Wiedziaem, e mnie nie zostawia - powiedzia. - I chciaem z ni porozmawia. -Z kim? Noah jakby nie dosysza mojego pytania. Wskaza ruchem gowy na rzek. -Przyleciaa na lub. I dopiero teraz zrozumiaem. Spojrzaem na rzek, ale niczego nie zobaczyem. cisno mnie w doku i z poczuciem bezradnoci pomylaem, e lekarze mimo wszystko mieli chyba racj. Moe on rzeczywicie ma jakie omamy albo tak wyczerpa go dzisiejszy wiecz?r. Otwieraem ju usta, eby zaproponowa powr?t do domu, ale sowa uwizy mi nagle w gardle. 269 Pojawia si jakby znikd i srebrnopi?ra suna ku nam bezgonie w ksiycowej powiacie po sfalowanej lekko powierzchni rzeki. Wygldaa majestatycznie. Zamknem oczy, pewien, e mi si przywidziao. Ale kiedy je otworzyem, abdzica ju krya przed nami. Zaczem si umiecha. Noah mia racj. Nie wiedziaem jak ani dlaczego si tu zjawia, ale nie miaem ju najmniejszych wtpliwoci, e to ona. Na pewno ona. Widziaem j tysic razy i rozpoznabym wszdzie, a nawet z tej odlegoci nie mona byo nie zauway maej czarnej plamki porodku piersi abdzicy, tu nad sercem. Epilog Jesie ju w penej krasie, a ja stoj na werandzie i rozkoszujc si rzekim wieczornym powietrzem, wspominam dzie naszego lubu. Wci mam go ywo przed oczami, pamitam r?wnie wszystkie wydarzenia poprzedzajcego go roku, od przeoczonej przeze mnie rocznicy lubu poczynajc.A wierzy mi si nie chce, e mam to ju za sob. Przygotowania tak dugo zaprztay moje myli i tyle razy wyobraaem sobie ich rezultat, e czasami czuj si tak, jakbym straci kontakt ze starym przyjacielem, z kt?rym bardzo si zyem. Ale dziki tym wspomnieniom zaczynam sobie uwiadamia, e znam ju odpowied na pytanie, kt?re nurtowao mnie od tak dawna. Tak, mczyzna moe si zmieni. Wydarzenia tego roku sprawiy, e lepiej poznaem samego siebie, i objawiy mi kilka uniwersalnych prawd. Nauczyy mnie, na przykad, e chocia atwo nieopatrznie zrani kogo bliskiego, to zaleczanie tej rany jest czsto o wiele trudniejsze. Denie do naprawy popenionych bd?w wzbogacio mnie jednak o najcenniejsze dowiadczenie mojego ycia. Wiem ju mianowicie, e chocia czsto 271 przeceniaem swoje moliwoci, wyznaczajc sobie zadania do wykonania na jeden dzie, to nie zdawaem sobie sprawy, czego mog dokona w cigu roku. Przede wszystkim za odkryem, e moliwe jest, by dwoje ludzi zakochao si w sobie po raz drugi, nawet jeli por?nio ich wczeniej dugie pasmo rozczarowa.Nie bardzo wiem, co myle o abdzicy ani co waciwie widziaem tamtej nocy. Na swoje usprawiedliwienie powiem, e wci daleko mi do romantyka. Pracuj nad sob wytrwale, lecz w skrytoci ducha podejrzewam, e nigdy nie osign zamierzonego celu. No i c? z tego? Na razie staram si trzyma sztywno tego, czego o mioci i jej pielgnowaniu nauczy mnie Noah, a jeli nawet nie jest mi pisane sta si takim romantykiem jak on, to nie znaczy, e nie powinienem pr?bowa. This file was created with BookDesigner program bookdesigner@the-ebook.org 2010-12-25 LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/