James Cobb Podwojny cel 300 kilometrow nad poludniowym Atlantykiem 8 czerwca 2008 roku Ziemia polyskiwala mrozna biela i szafirowym blekitem. Od aksa-mitnie czarnego t l a kosmosu jej barwy odcinaly sie mgielka na zakrzywionej linii horyzontu, ku ktoremu zbliSal sie wielki srebrny romboidalny ksztalt.Podobne do skrzydel baterie chwytaly przenikliwe swiatlo odleglego sloika. Ten bezzalogowy statek kosmiczny zostal wyniesiony na orbite szesc tygodni wczesniej przez Protona VI, poteSna rakiete zbudowana w Rosji, a wystrzelona ze znajdujacej sie na poludnie od Hawajow morskiej platformy startowej Boeinga. Od tej pory po cichu, ale skutecznie obiekt ten realizowal swoje cybernetyczne zadania. W jego przestronnym wnetrzu kielkowaly nasiona nowych form Sycia. Zautomatyzowane mikrofabryki i sterowane komputerami laboratoria wytrwale obslugiwaly pozbawione grawitacji otoczenie, daSac do wyprodukowania unikatowych skladnikow i materialow, ktorych nie sposob stworzyc na obarczonej ciaSeniem Ziemi. Ze szkla, metalu i nylonu powstaly perfekcyjne loSyska, gwarantujace wieksza niezawodnosc i dluSszy czas dzialania kaSdego urzadzenia. w ktorym zostalyby zainstalowane. Optymalne otoczenie pozwolilo wytworzyc idealne wlokna. Zostaly sprasowane z odpowiednim podloSem weglowym, wloknem szklanym o dziesieciokrotnie wiekszej wytrzymalosci na rozciaganie oraz z wysokiej jakosci stala. W odlewach z metalu piankowego wykorzystano jedna trzecia materialu, rownieS do jednej trzeciej zmniejszajac mase, ale bez utraty trwalosci. Powstaly nowe stopy, nie tylko z polaczenia roSnych metali. Powiodly sie proby laczenia 7 metalu z ceramika i szkla z tworzywami. Byly to wiec materialy, o jakich do tej pory inSynierowie i technolodzy mogli tylko marzyc.Powstaniu kaSdego z nich towarzyszylo pojawienie sie tysiecy nowych moSliwosci. Na Ziemi naukowcy zgromadzeni w roSnych grupach badawczych z zapartym tchem sledzili naplywajace informacje i dane. JuS wyobraSali sobie dzien, w ktorym beda mogli prowadzic te eksperymenty osobiscie, a nie na odleglosc. A dzien ten mogl sie okazac niezbyt odlegly. Projekt INDASAT, w ktorego ramach opracowywano satelity do zastosowan przemyslowych, byl najambitniejszym prywatnym przedsiewzieciem kosmicznym w historii. Satelity INDASAT, powstale przy wspolpracy konsorcjow amerykanskich i korporacji zachodnioeuropejskich, stanowily podwaliny rozwoju komercyjnych i przemyslowych zastosowan bliskiej przestrzeni kosmicznej. Na razie jednak zamykano doplyw energii do poszczegolnych przedzialow eksperymentalnych. Zapasy niektorych surowcow wyczerpaly sie, resztki innych zostaly zabezpieczone. Nadszedl czas powrotu satelity INDASAT 06 do domu. Wielkie baterie sloneczne powoli zniknely we wnetrzu. Zatrzasnela sie pokrywa Saroodporna i odpalono silniki kierunkowe. Satelita zmienil poloSenie, ustawiajac sie do toru lotu dziobem wyloSonym specjalnymi plytami ochronnymi, a komputery pokladowe zaczely sie laczyc ze swoimi odpowiednikami w naziemnej bazie kontroli lotu. Rozpoczela sie procedura weryfikacji dzialania poszczegolnych ukladow. Wszystko bylo w porzadku. Komputery jeszcze raz skonsultowaly sie z ludzmi, ktorzy podejmowali ostateczne decyzje, i otrzymaly zezwolenie na rozpoczecie ladowania. Na wysokosci Pretorii w Afryce Poludniowej wlaczyly sie rakietowe silniki hamujace i INDASAT 06 zaczal powolne opadanie ku Ziemi. Po pewnym czasie silniki hamujace zostaly odrzucone. Teraz ceramiczne pokrywy kadluba mialy dac odpor narastajacej temperaturze. Nad Oceanem Indyjskim satelita wdarl sie w atmosfere, tworzac przed soba ogromna fale uderzeniowa zjonizowanego powietrza. Daleko w dole, nieopodal Seszeli, rybacy ze zdumieniem obserwowali polyskujaca ognista kule, ktora w srodku nocy rozswietlila niebo i kierowala sie na polnocny wschod. Gdy predkosc satelity znacznie zmalala, ognisty blask zniknal. Na wysokosci czterdziestu pieciu tysiecy metrow zostal wyrzucony maly spadochron hamujacy, ktory ustabilizowal proces opadania. Na wysokosci trzydziestu tysiecy metrow pojawil sie drugi, wiekszy spadochron. Satelita zaczal opadac pionowo w kierunku miejsca ladowania, ktore znajdowalo sie gdzies na Morzu Arafura na polnoc od Australii. Na wysokosci dziesieciu tysiecy metrow zostaly uwolnione cztery glowne spadochrony. Powierzchnia ich czasz byla rowna boisku pilkarskiemu. Satelita zaczal ostatni etap opadania ku mrocznym wodom oceanu. Komputery pokladowe prowadzily ostatnie obliczenia. Dla wygody grupy ratowniczej wlaczono znaczniki swietlne i radiowe. Ze wzgledow bezpieczenstwa ze zbiornikow zostala usunieta reszta paliwa. Potem plywaki napelnily sie powietrzem, a komputery sie wylaczyly. Bezwladna masa metalu i stopow osiadla na cieplych wodach oceanu. Morze Arafura 97 mil na polnocny zachod od przyladka Wessel Godzina 21.47 czasu strefowego, 8 lipca 2008 roku -Widzimy obiekt! Swiatla trzydziesci siedem stopni z lewej burty. -Bardzo dobrze, panie Carstairs. Ster lewo 330. Maszyny srednia naprzod. -Komandor P h i l l i p Moss, dowodca "Starcatchera", kiedys sluSyl w australijskiej marynarce wojennej, wolal wiec formalne podejscie do pracy na statku. - Wszystkie stanowiska w pelnej gotowosci. Zaloga doku, przygotowac sie do zalania. Komandor wszedl na mostek, podniosl lornetke do oczu i spojrzal w strone pulsujacego swiatla, ktore wolno opadalo ku powierzchni wody. Poczul, jak pod jego stopami poklad trawlera zadrSal. Statek zaczal zmieniac kurs, kierujac sie w strone miejsca, w ktorym satelita mial osiasc na wodzie. Do Mossa dolaczyl doktor Alan Del Rio. -Bardzo ladne wodowanie, panie komandorze - skomentowal szef grupy ratowniczej IND AS AT. -Poki co jest niezle - mruknal Moss. - Z pewnoscia lepiej niS za pierwszym razem, kiedy musielismy pedem przeplynac dwiescie mil. Seby zdaSyc przed zatonieciem satelity. -To wszystko czesc krzywej zdobywania wiedzy - odparl filozoficznie szef ratownikow Del Rio. Pracowal dawniej w centrum kontroli lotow NASA, mial wiec duSe doswiadczenie w podejmowaniu z wody obiektow, ktore na przekor obliczeniom ladowaly w innym miejscu, niS przewidywano. - Za kaSdym razem jestesmy lepsi. Z BoSa pomoca wkrotce beda to czynnosci calkiem rutynowe. -Moim zdaniem, doktorze, tego rodzaju dzialanie nigdy nie powinno byc rutynowe. INDASAT 06 unosil sie na nieduSych falach miedzy podwojnymi rzedami plywakow. Opadajace w glebine spadochrony stanowily swoiste kotwice. Do wody wypuszczany byl plyn luminescencyjny, a na samym satelicie pulsowaly swiatla. Odkad zorientowano sie, Se wylawianie satelitow noca jest latwiejsze, nocna procedura stala sie norma. Cidy "Starcatcher" znalazl sie w odleglosci piecdziesieciu metrow od dryfujacego satelity, wydano rozkaz "maszyny stop". Swiatla statku rozswietlaly mrok na powierzchni mili kwadratowej. Po dluSszej chwili powolnych manewrow trawler ustawil sie rufa do satelity. W ramach dostosowania "Starcatchera" do potrzeb ratowniczych na jego rufie dobudowano dok. Teraz wrota doku opadly, a z wnetrza wyplynelo kilka pontonow. Przez godzine zalogi w kombinezonach piankowych uwijaly sie wokol dryfujacego satelity. Ludzie sprawdzali stan obiektu i szukali ewentualnych uszkodzen. Spadochrony odcieto i wyciagnieto z, wody wraz z olinowaniem, ktore mialo posluSyc za hol. Kiedy wstepne czynnosci zostaly zakonczone, z pokladu "Starcatchera" nadano sygnal i pontony wrocily do doku. Uruchomiono kolowroty i zaczeto wciagac satelite na poklad. (idy znalazl sie w doku, z jego scian wysunely sie wysiegniki cu- mownicze, ktore unieruchomily satelite na czas transportu. MoSna bylo wypompowac wode i ruszyc w droge do portu w Darwin, australijskiej siedziby INDASAT. Tam zostana opracowane wszystkie dane z wylowionego satelity, a on sam przygotowany do kolejnej misji. INDASAT 06 moglby sie znow znalezc na orbicie w ciagu miesiaca. Komandor Moss i doktor Dcl Kio omawiali operacje przejecia satelity, kontrolujac jej przebieg bezposrednio z mostka lub dzieki podgladowi tele- wizyjnemu. Zaloga byla tak pochlonieta praca, Se zbyt pozno zorientowano sie, iS w rejonie ladowania satelity znajdowal sie nie tylko ich statek. -Komandorze, w odleglosci trzystu metrow od dziobu jakies jed- nostki przeciely nasz kurs i szybko sie zbliSaja. Moss natychmiast zareagowal na te informacje. -Identyfikacja? -To moga byc lodzie rybackie. Chyba trzy. Predkosc okolo szesciu wezlow. Ida z lewej burty. Moss przeszedl szybko na druga strone mostka i podniosl do oczu noktowizor. Rzeczywiscie, trzy jednostki zbliSaly sie z lewej burty, po- zostawiajac za soba smuge luminescencyjna. -Co to jest, komandorze? - spytal Del Rio. -Nie jestem pewien - odparl Moss. - To male jednostki i nie maja wyraznych swiatel, wiec trudno powiedziec. Wzeszedl ksieSyc i srebrnym swiatlem rozjasnil powierzchnie tropionego morza. Z ciemnosci wynurzyl sie pierwszy przybysz. Moss i Del Rio znieruchomieli ze zdumienia, bo ujrzeli piekna sylwetke statku zupelnie nie z tej epoki. Dwumasztowy szkuner prul fale, pod ostrym katem zbliSajac sie do "Starcatchera". -A niech mnie! - mruknal Moss, pelen podziwu. -Do diabla, co to jest?! - spytal zdumiony Del Rio. -Pinisi - odparl Moss - Szkuner handlowy Bugi, jednego z Seglarskich plemion Indonezji. Niektorzy nazywaja ich Cyganami morz. -Cyganie morz? Pan chyba Sartuje! - rzucil Del Rio, podchodzac do relingu. -Ani troche. To jedna z najwspanialszych Seglarskich kultur swiata. Od ponad tysiaca lat przemierzaja wody pomiedzy Malezja a Filipinami. W Indonezji chyba nie ma wyspy, na ktorej nie znajdowalaby sie choc jedna kolonia Bugi. -Bugi, powiada pan - usmiechnal sie Del Rio. - Mysli pan, Se zechca z nami zatanczyc? -Jeszcze pareset lat temu to wcale nie byloby smieszne - burknal komandor. - Wielu ludzi dreczyly wtedy nocne koszmary, w ktorych Bugi wskakiwali przez relingi, kaSdy z bisem w zebach. To byli nie tylko wspaniali Seglarze, ale jednoczesnie straszni piraci Pacyfiku. -Nigdy o nich nie slyszalem - wyznal Del Rio. - Tym bardziej nie spodziewalem sie, Se w dzisiejszych czasach ktos moSe plywac Saglowcami. -No wlasnie. To sa statki ich wlasnego pomyslu. Lacza najlepsze cechy szkunerow holenderskich i portugalskich oraz chinskiej dSonki. Na obszarze Malajow nadal sa dosc popularne, chociaS rzadko widuje sieje tak daleko na poludniu. -Nie podoba mi sie - Moss zmarszczyl brwi - Se ktos jest w pobliSu, kiedy akurat wydobywamy z wody satelite. Panie Albright - odwrocil sie w strone drzwi sterowki - prosze dac sygnal i ostrzec te szkunery. To byl ostatni rozkaz komandora Phillipa Mossa. Ostatni i nigdy nie wykonany. Na scianie sterowki pojawilo sie kilkanascie czerwonych plam. Punkty swietlne celownikow laserowych. W chwile pozniej zmasowany ogien trzech cekaemow i tuzina pistoletow maszynowych rozszarpal sterowke "Starcatchera", zabijajac wszystkich obecnych tam ludzi. Potem zaczal sie ostrzal anten. Po paru sekundach przestaly istniec. Nikt juS nie mogl uslyszec wolania o pomoc. Na szkunerach uruchomiono silniki. Dwa Saglowce ustawily sie z bokow "Starcatchera", trzeci, najsilniej uzbrojony, plynal za rufa. Pociski z jego cekaemow omiatal)' poklad trawlera. Ogien przerwano dopiero wtedy, gdy szkunery podeszly do burt. Nadzy do pasa ciemnoskorzy meSczyzni -zreczni jak pantery i rownie niebezpieczni - rzucili sie do relingow. Niektorzy byli uzbrojeni w nowoczesna bron maszynowa, inni mieli sztylety kris i kordy panga. Sposob, w jaki zgineli pozostali czlonkowie zalogi "Starcatchera'". nie ma najmniejszego znaczenia. Te decyzje podjeto we wczesnym stadium planowania akcji: Sadnych jencow, Sadnych swiadkow... Nie moSna bylo stawic oporu. Nie bylo sie gdzie ukryc. Nikt nie okazal litosci. Po kilku minutach krzyki i strzelanina ucichly. Swiatla "Starcatchera" pogaszono i na morzu Arafura znow zapadla ciemnosc. Wtedy skrupulatnie opracowany plan dzialania zastapilo dosc chaotyczne opanowanie statku. Bugi zaczeli uprzatac teren. Zabitych wciagnieto pod poklad. Szafki z kamizelkami ratunkowymi oproSniono, a pontony i tratwy ratunkowe pocieto. Kola ratunkowe, drewniane krzesla, kombinezony piankowe - wszystko, co mogloby utrzymac sie na powierzchni - zabrano pod poklad i zabezpieczono. Potem do zbiornikow "Starcatchera" doprowadzono weSe i urucho- miono poteSne pompy. Olej napedowy z okretu ratowniczego przepom- powano do zbiornikow szkunerow. Na poklad "Starcatchera" weszla kolejna grupa ludzi, zloSona nie tylko z Bugi. Bylo w niej kilku Azjatow z wyrazna domieszka krwi rasy bialej. Choc na widok zakrwawionych zwlok poczuli mdlosci, z deter- minacja przeszukiwali zakamarki statku. Zabrali wszystkie podreczniki, a z komputerow usuneli pliki z danymi. Do rufy "Starcatchera" podplynal trzeci szkuner. MeSczyzni w prze- paskach na biodrach zajeli sie satelita. Poslugujac sie rysunkami dostar- czonymi przez obcych doradcow, blyskawicznie usuneli swiatla pozycyjne i antene transponderow radiowych. Z plywakow wypuszczono troche powietrza, tak Se satelita unosil sie tuS pod powierzchnia wody. Potem ze szkunera rozciagnieto plachte maskujaca. Wielki kawal lekkiego materialu spadochronowego, poma- lowanego w roSne odcienie morskiego blekitu i zieleni, okryl biala po- krywe satelity. Lina cumownicza "Starcatchera" zostala umocowana do rufy szkunera Bugi. Uruchomiono silniki diesla, zdecydowanie zbyt poteSne jak na potrzeby nieduSych Saglowcow. Wzburzona woda za rufa szkunera dodatkowo maskowala holowanego satelite. MoSna by go bylo wypatrzyc tylko z powietrza, i to z niewielkiej wysokosci. Wszystkie zadania zostaly wykonane. Nadszedl czas rozstania. Dwa szkunery odplynely od "Starcatchera" i podaSyly za trzecim, ktory holowal satelite. Wszystkie wlazy na pokladzie trawlera zostaly dokladnie zamkniete, natomiast grodzie i drzwi wodoszczelne pod pokladem byly otwarte. Zniszczono wloty i wyloty systemu chlodzenia silnikow. Pol tuzina gejzerow powoli wypelnialo woda maszynownie statku. Pol godziny po odplynieciu pirackich szkunerow pierwszy bulaj znalazl sie pod woda. Siedem minut pozniej "Starcatcher" zniknal z powierzchni morza. Indonezja, wyspa Puri w pobliSu polnocno-zachodniego cypla Bali Godzina 1.31 czasu strefowego, 9 lipca 2008 roku W posiadlosci Harconanow na Bali odbywalo sie przyjecie z okazji pierwszej wizyty nowego ambasadora Stanow Zjednoczonych Ameryki w Indonezji. Randolphowi Goodyardowi i jego Sonie zaprezentowano egzotyczne specjaly indonezyjskiego "rySowego stolu" oraz najswietniejszych gosci. Kilka godzin uplynelo na milej rozmowie i popijaniu wspanialej brandy. Wreszcie kolejne grupki gosci zaczely opuszczac nadmorska rezydencje Harconanow. Wiekszosc odplynela niewielka flotylla drogich jachtow motorowych, ktore czekaly przy molo. Nieco mniejsza liczba odleciala smiglowcami z pobliskiego ladowiska. Na koniec zostali tylko goscie honorowi i gospodarze. Ambasador Goodyard podniosl kieliszek w ostatnim toascie. -Panie Harconan, moja Sona i ja chcielibysmy podziekowac za ten niezwykle interesujacy wieczor. Jesli nadal bede sie spotykal z podobna goscinnoscia, to moj pobyt na Dalekim Wschodzie bede wspominal szcze- golnie cieplo. Harconan sklonil glowe, jakby sie zmitygowal. -To dla mnie prawdziwy zaszczyt, Se moglem goscic pana ambasa- dora. Mam nadzieje, Se pobyt tutaj bedzie zarowno mily dla pana, jak i korzystny dla naszych narodow. Makara Harconan handlowiec i broker, ktorego majatek szacowano na wiele milionow, byl obywatelem Indonezji, ale jednoczesnie czlowiekiem swiatowym. Po ojcu Holendrze odziedziczyl wysoki wzrost i silna budowe, po matce Azjatce orientalne rysy twarzy. Urodzil sie w DSakarcie, ale jak przystalo na prawdziwego tajpana na siedzibe swojej rozwijajacej sie, nowoczesnej firmy wybral Bali. Mial duSe wplywy, mogl wiec byc cennym sprzymierzencem. Goodyard, gubernator z Nebraski, choc niedoswiadczony w sprawach miedzynarodowych, od razu to zrozumial. Zaczal robic handlowcowi reklame w miejscowych kregach politycznych i gospodarczych, Harconan zas oferowal ze swej strony konkretna pomoc. Na zakonczenie wieczoru pozostalo jeszcze jedno waSne pytanie. -Jak pan uwaSa, panie Harconan? Gdyby mial pan okreslic to, czego moge sie spodziewac po tej czesci swiata jednym slowem, to jakiego slowa by pan uSyl? Harconan zmarszczyl brwi i zaczal gladzic wasiki, jak zwykle, kiedy byl zamyslony. Przez dluSsza chwile zastanawial sie nad odpowiedzia. -Kontrasty, panie ambasadorze - odparl w koncu. - Indonezja to kraj najroSniejszych kontrastow. Wstal z ratanowego krzesla i wskazal na odlegle gory i swiatla na brzegu po drugiej stronie ciesniny Bali. -To Jawa, wyspa o najwiekszej gestosci zaludnienia na swiecie. Ale w stosunkowo nieduSej odleglosci moSna znalezc wyspy zupelnie bezludne, na ktorych nigdy nie mieszkal Saden czlowiek. DSakarta, w ktorej znajduje sie wasza ambasada, to jedno z najnowoczesniejszych i najbardziej kosmopolitycznych miast swiata. Tymczasem na drugim koncu archipelagu leSy Irian Jaya, czyli Nowa Gwinea, gdzie wciaS jeszcze trwa epoka kamienia. W polnocnej czesci Borneo znajduje sie nafto wy sultanat Brunei, prawdopodobnie najbogatszy kraj na Ziemi. Ale w innych rejonach tej wyspy i na innych wyspach archipelagu mamy do czynienia rownieS ze skrajnym ubostwem. W Indonezji Syje wiecej wy znawcow islamu niS na Bliskim Wschodzie. Mimo to znajduje sie tu najwieksze po Indiach skupisko hindusow, a na kilku innych wyspach dominuje chrzescijanstwo. NajwaSniejsze jest jednak to, Se wszedzie nadal Sywa jest staroSytna magia plemienna i wierzenia animistyczne. Indonezja to czwarty kraj swiata, jesli chodzi o liczbe mieszkancow, tylko Se populacja ta jest podzielona na ponad trzysta odrebnych kultur, ktore posluguja sie dwustu piecdziesiecioma jezykami. O jednosci naro- dowej moga mowic jedynie marzyciele z DSakarty. Wszedzie tutaj moSna odnalezc niezwykle piekno, ale i przeraSajaca brzydote. MoSna sie tu spotkac 7 uprzejmoscia i serdecznoscia, ale rownieS z gniewem i nienawiscia. Tutejsza roSnorodnosc trudno sobie wyobrazic. A kontrasty sa zawsze wyjatkowo jaskrawe. Goodyard poczul nagla tesknote za domem i prostota Sycia w rodzinnym Lincoln. -To bedzie duSe wyzwanie - powiedzial, odkladajac okulary. Harconan skinal na chinskiego ochroniarza, ktory stal dyskretnie w cieniu lanai. Ten wyszeptal k i l k a slow do malutkiego mikrofonu. Po chwili od strony ladowiska dal sie slyszec jek silnikow hydroplanu. Piloci przygotowywali maszyne do startu. Harconan pochylil sie nad dlonia Sony ambasadora, a potem wyciagnal reke do Goodyarda. -Prosze pamietac, panie ambasadorze, Se w kaSdej chwili jestem do pana dyspozycji. Jesli bede mogl jakos pomoc panu lub panskiemu rzadowi, wystarczy jeden telefon. -Zapamietam, panie Harconan. Jeszcze raz dziekuje. W swiecie, w kto- rym narasta nienawisc do Ameryki, panska oferta jest bardzo pocieszajaca. Harconan obserwowal, jak jego Canadair CL215 Turbo pozostawia srebrzysty slad na spokojnej powierzchni zatoki, a po chwili wznosi sie w powietrze i bierze kurs na polnocny zachod. Wkrotce swiatla pozycyjne dwusilnikowego hydroplanu zniknely na tle rozgwieSdSonego tropikalnego nieba. Tajpan poprawil marynarke, odwrocil sie i przez przesuwane oszklone drzwi wszedl do swojego obszernego gabinetu. Chinski ochroniarz wyszedl z cienia i w milczeniu zajal miejsce posrodku lanai. Stanal w swobodnej pozycji z twarza zwrocona ku morzu. Lagodny powiew wiatru odchylil pole lekkiej lnianej marynarki, odslaniajac na moment kolbe automatycznej Beretty. Nie byl sam. Poza kregiem rozjasnionym swiatlami budynku obiekt patrolowali inni straSnicy. Przemierzali zacieniony teren w polowych mundurach, uzbrojeni w pistolety maszynowe marki Steyr. Srodek gabinetu, udekorowanego recznymi malowidlami na materiale i zloconymi meblami ratanowymi, zajmowalo masywne biurko z blatem z polerowanego drzewa tekowego. Obok niego stal pan Lan Lo, starszy menedSer firmy Makara Limited i osobisty sekretarz Harconana. Czekal na swojego pracodawce. Siwe wlosy Chinczyka kontrastowaly z ciemnym materialem uszytego na miare tradycyjnego garnituru. -Kolacja minela bardzo przyjemnie, bapak - Harconan uSyl indo- nezyjskiego slowa o znaczeniu "ojczulek". - Ambasador Goodyard jest 15 dosc mily. To czlowiek inteligentny, aczkolwiek niedoswiadczony. Mysle, Se nasza wspolpraca z nim dobrze sie uloSy.Przeszedl przez gabinet, rozluzniajac nieco krawat. -Jak wygladaja wskazniki otwarcia gield w Londynie i w ParySu? - spytal. -Korzystnie, prosze pana. Ceny niklu, cyny i ropy naftowej stoja w miejscu. Trwa powolny wzrost cen wanilii i pieprzu. -Wspaniale! Co z kontraktem Von Falkena? -Kontaktowalem sie z naszymi agentami w Hamburgu. Wydaje sie, Se sytuacja rozwija sie pomyslnie. Glosowanie zarzadu odbedzie sie dopiero w piatek, ale wstepne dane wskazuja, Se w przetargu firma PELNI odpadnie, a na regionalne uslugi kontenerowe miedzy Singapurem a Bali zostanie przyjeta oferta Li n i i Harconan. - "Na twarzy Lo pojawil sie wyraz lekkiej dezaprobaty. - Niestety, nasi agenci musieli wydac na prezenty dodatkowo osiemdziesiat cztery tysiace euro. poza budSetem przeznaczonym na zdobycie tego kontraktu. Harconan rozesmial sie i zdjal krawat. -Niemieccy biznesmeni sa jak ich samochody. Kosztowni, ale warci swojej ceny. Nie martw sie, bapak, odzyskamy pieniadze z nawiazka. Co z operacja dotyczaca satelity? -Przebiega zgodnie z planem. Samo przejecie zostalo zakonczone. Teraz trwa holowanie. Wywiad donosi, Se na czestotliwosciach ratunkowych nie odebrano Sadnych sygnalow. Marynarka wojenna Australii nie podjela Sadnych dzialan. Nasza grupa operacyjna plynie do miejsca przeznaczenia. -Bardzo dobrze. Wydaje sie, Se to byla korzystna noc, na wszystkich frontach. -Tak, prosze pana. Na to wyglada. Morze Arafura 97 mil na polnocny zachod od przyladka Wessel Godzina 5.40 czasu strefowego, 9 lipca 2008 roku Kiedy w trzecim ustalonym terminie statek ratowniczy nie nawiazal lacznosci, agencja INDASAT w Darwin zawiadomila australijska straS przybrzeSna o moSliwosci zagroSenia. Reakcja byla natychmiastowa. Z lotniska w Cooktown wystartowal morski patrol RAAF. O swicie do 16 tarl do miejsca, w ktorym ostatnio znajdowal sie "Starcatcher".Niestety, statek zniknal. Nie znaleziono Sadnych sladow, nawet plamy ropy na wodzie. Doslownie nic. Kiedy niepokoj wzrosl na tyle, Se zwiekszono teren poszukiwan, trzy pinisi doplynely juS do plataniny ciesnin Archipelagu Malajskiego. One teS zniknely, jakby przestaly istniec. Centrum operacyjne dowodztwa sil specjalnych marynarki wojennej USA baza morska Pearl Harbor, Oahu, Hawaje Godzina 4.55 czasu strefowego, 24 lipca 2008 roku Komandor podporucznik Christine Rendino zaparkowala Solty kabriolet marki Chevrolet Electrostar przy budynku sekcji wywiadu. Zerknela w strone slonca, ktore stalo wysoko nad Diamond Head, i zanim wysiadla z wozu, wlaczyla baterie sloneczne, Seby podladowac akumulatory. Pasek sluSbowej torby przerzucila przez ramie, chwycila walizeczke z laptopem i cieSkim krokiem skierowala sie do wejscia. Pierwsze miejsce parkingowe zajmowalo srebrne porsche targa. Przy samochodzie stal poteSnie zbudowany meSczyzna w nieskazitelnie bialym mundurze. Na ramionach polyskiwaly srebrne gwiazdki oficera marynarki wojennej. Kiedy Christine troche sie zbliSyla, na jego opalonej twarzy pojawil sie szeroki usmiech. -Dzien dobry, pani komandor - powiedzial. - Wyglada na to, Se czeka nas piekny dzien. -W tej chwili nie moge potwierdzic ani zaprzeczyc tej poglosce. Weryfikacja bedzie wymagala zdobycia wiekszej liczby danych. Admiral Elliot "Eddie Mac" MacIntyre, glownodowodzacy sil specjalnych marynarki wojennej, usmiechnal sie jeszcze szerzej i wzial neseser z fotela porsche. -Kapitan Garrett wspominala, Se nie naleSy pani do rannych ptasz- kow. Christine podciagnela pasek torby. -Niech pan sprobuje o jedenastej trzydziesci, panie admirale. To wciaS rano,a ja bee w idealnej formie. -Dzisiaj obowiazuje nas czas Waszyngtonu. Prosze sie zmobilizowac panowie i wladcy juS czekaja. 17 -Zgodnie z tradycja powinni byli wyslac po nas dwukolke.Prawda, panie admirale? Znalazlszy sie w budynku centrum operacyjnego, oboje przeszli kolejne etapy kontroli, a potem korytarzami o bialych scianach pomaszerowali do dzialu lacznosci, ktory zajmowal caly poziom budynku. Christine jak zwykle musiala podbiegac, Seby nie zostawac w tyle za MacIntyre'em. Wreszcie dotarli do niewielkiej sali konferencyjnej. Czapki powiesili na standardowym szarym wieszaku i usiedli przy stole. MacIntyre otworzyl neseser, a Christine wyjela laptopa i podlaczyla go do gniazdka zasilania i portu lacznosci, ktore znajdowaly sie na krawedzi stolu. Na przeciwleglej scianie umieszczony byl szeroki na dwa metry ekran systemu wideokonferencji. Z jego gornej krawedzi kamera spogladala na pokoj swoim zimnym okiem. -Chris, jestes gotowa? - spytal MacIntyre. -Tak jest - odparla i wyjela z torby okulary do czytania. Admiral podniosl sluchawke telefonu. -Wydzial lacznosci, identyfikator selazna Piesc - listopad - zero- dwa-jeden. Jestesmy gotowi rozpoczac konferencje z Departamentem Stanu. Na odbiorniku wideo rozblysla czerwona lampka. Na chwile na ekranie pojawilo sie logo Departamentu Stanu, po czym pokazal sie obraz sali konferencyjnej, znacznie przytulniejszej niS surowo urzadzony pokoj w budynku marynarki wojennej. Znajdowalo sie w niej dwoch meSczyzn. Pierwszy, wysoki i szczuply, ubrany byl w szyty na miare szary garnitur. Drugi niSszy, teSszy, z nachmurzona mina, mial na sobie znacznie mniej elegancki garnitur w praSki. Rozmowe zaczal MacIntyre. -Dzien dobry, Henry - skinal do meSczyzny w szarym garniturze. - Milo znow cie widziec. Co slychac u Elaine? Z uwagi na zbliSajaca sie konfrontacje uznal, iS warto przypomniec, Se obaj maja znajomych na wysokich stanowiskach. Na te zagrywke sekretarz stanu Harrison Van Lynden odpowiedzial usmiechem. -Witam, Eddie Mac. Elaine czuje sie dobrze i oczekuje, Se kiedy na- stepnym razem bedziesz w miescie, wstapisz do nas na spaghetti. Pania teS witam, komandor Rendino. Przedstawiam panstwu senatora Waltera Dono- vana. Panie senatorze, naszymi rozmowcami sa admiral Elliot MacIntyre, glownodowodzacy oddzialow specjalnych marynarki wojennej, i jeden z jego oficerow wywiadu, komandor podporucznik Christine Rendino. 18 Senator zareagowal lekkim skinieniem glowy.-Wydaje sie - ciagnal Van Lynden - Se w okregu wyborczym pana senatora istnieje duSe zainteresowanie programem INDASAT. ZloSono wniosek, aby skontaktowal sie pan z Departamentem Stanu w sprawie incydentu, do ktorego doszlo w tym miesiacu na polnoc od wybrzeSy Australii. PoniewaS sledztwo w tej sprawie zlecono NAVSPECFORCE, uznalem, Se wideokonferencja bedzie najlepszym sposobem na uzyskanie wszelkich informacji. -Rozumiem, panie sekretarzu - odparl Maclntyre. - Komandor Rendino jest dowodca grupy wywiadu, ktorej zlecilismy zbadanie tej sprawy. Wstepne sledztwo zostalo zakonczone. Jestesmy gotowi udzielic odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczace kwestii, ktore udalo sie wyjasnic. -Mam nadzieje, Se pan admiral zdola wyjasnic wiele kwestii - wtracil gwaltownie senator Donovan. - Na pokladzie tego statku znajdowalo sie dwunastu obywateli amerykanskich. Wsrod nich byli najlepsi naukowcy i technicy! Istnieje teS problem miliardow dolarow, ktore w ten projekt zainwestowal zarowno rzad, jak i przemysl amerykanski. Do tej pory Departament Stanu i Pentagon udzielaly tylko wymijajacych odpowiedzi! Domagam sie szczerej rozmowy. Chce sie dowiedziec, jak i dlaczego do tego doszlo oraz kto to zrobil! Sekretarz stanu uniosl dlon w uspokajajacym gescie. -Daje panu slowo, panie senatorze, Se bedziemy rozmawiac szczerze. Oddajmy teraz glos panu admiralowi i pani komandor. Dzieki temu nasza konferencja nabierze tempa. Prosze, Eddie Mac. Maclntyre skinal glowa. -Sytuacja jest nastepujaca - zaczal. - Jak podano do prasy, wrak "Starcatchera" zlokalizowano na dnie morza Arafura, niedaleko planowanego miejsca ladowania. Satelity nie ma na pokladzie, ale obawiamy sie, Se w kadlubie statku znajduje sie cala zaloga. W tej chwili na miejscu jest australijski statek ratunkowy. Podejmuje sie proby wydobycia zwlok. Niestety, wrak leSy na glebokosci trzystu metrow, wiec bedzie to proces trudny i dlugotrwaly. Badanie przeprowadzone z zastosowaniem sprzetu zdalnie kierowanego praktycznie wykluczylo moSliwosc, Seby zatoniecie mialo charakter wypadku. Ktos zaatakowal "Starcatchera", ostrzelal go i zatopil. Jestesmy przekonani, Se dokonano tego z zamiarem kradzieSy satelity i znajdujacych sie w jego wnetrzu danych i materialow. -Wielu z nas juS dawno doszlo do tego wniosku - odparl uszczypliwie Donovan. - Dlaczego wiec minelo tyle czasu, zanim marynarka nabrala takiego przekonania? I dlaczego odnalezienie statku zajelo ponad tydzien? Na wodzie na pewno unosily sie plamy ropy i roSne przedmioty. Kto wtedy spal? Australijczycy czy my? Kto?! -Nikt - wtracila sie Christine Rendino. - Statku nie znaleziono wczesniej, poniewaS ktos zadal sobie duSo trudu, Seby tak wlasnie sie stalo. -Jak to? - Donovan uniosl brwi. -Panie senatorze, mamy do czynienia z grupa wyjatkowo przebieglych i sprytnych ludzi. Zatoniecie "Starcatchera" celowo zakamuflowano. Badanie wraku za pomoca zdalnie kierowanych kamer pozwolilo stwierdzic, Se statku nie wysadzono w powietrze ani nie spalono. Przeciwnie, ktos swiadomie i przemyslnie doprowadzil do tego, Se kadlub nabral wody. Przedmioty, ktore mogly unosic sie na wodzie, skrupulatnie pozbierano i ukryto we wnetrzu. Dlatego na powierzchni nie pozostal Saden slad. Podobnie paliwo. Musialo zostac przepompowane, Seby na powierzchni nie pojawily sie wieksze plamy. Wlasnie dlatego poszukiwania australijskiej marynarki wojennej byly bardzo utrudnione. Nikt nie potrafil powiedziec, czy "Starcatcher" zostal zatopiony, porwany czy teS po prostu stamtad odplynal. Trzeba bylo powaSnie traktowac kaSda z tych moSliwosci. Kiedy zakrojone na duSa skale poszukiwania z wody i z powietrza nie przyniosly Sadnych rezultatow, zwrocono sie o pomoc do nas. -W jaki sposob znalezlismy wrak? - spytal Van Lynden, rozsiadajac sie wygodnie. -Pomogl nam Oceansat, naleSacy do marynarki satelita zwiadowczy. Zeskanowalismy z orbity morze Arafura, wykorzystujac spektrum swiatla filtrowanego i znalezlismy miejsce, w ktorym odbicie swiatla od powierzchni bylo nietypowe. Okazalo sie, Se to plama paliwa, tak cienka, Se nie sposob jej zauwaSyc golym okiem. Slady na powierzchni powiazalismy z pradem wody i wyznaczylismy obszar, na ktorym moSe sie znajdowac wrak. Australijczycy rozpoczeli poszukiwania za pomoca sonaru. Odnalezienie "Starcatchera" nie zajelo im wiele czasu. Christine odwrocila sie do swojego laptopa i otworzyla dwa okienka na ekranie. -W prawym rogu widac mape morza Arafura, a na niej miejsce zatoniecia statku - wyjasnila. - W lewym zobaczycie panowie zdjecia, ktore przeslano nam ze statku ratowniczego. Pokazywala kolejne zdjecia, wyjasniajac, co przedstawiaja. -Tutaj, na nadbudowce "Starcatchera" wyraznie widac dziury po pociskach z cieSkich karabinow maszynowych... A to pusta studnia stat 20 ku. Oczywiscie satelity INDASAT nie ma... W tym miejscu sugestywny obraz jednego ze stanowisk cumowniczych dla lodzi typu Boston Whaler. Wyraznie widac metodyczny sposob niszczenia sprzetu... Tu zas mamy widok przez bulaj. Widzimy wnetrze jednej z kajut... Do zwlok zdaSyly sie juS dobrac roSne morskie stworzenia, ale wyraznie widac rane postrzalowa. Patolodzy stwierdzili, Se kobieta ta zginela od strzalu w glowe z bliskiej odleglosci.Nawet senator Donovan znieruchomial na chwile. Christine pozamykala okienka na ekranie komputera. -Wszystkie dowody potwierdzaja, Se jacys ludzie zaatakowali "Starcatchera", wdarli sie na poklad i ukradli wylowionego satelite. Zabili cala zaloge, wszystkich meSczyzn i kobiety, a potem w taki sposob uszkodzili statek, Seby utrudnic znalezienie wraku. -Czy cokolwiek wskazuje na toSsamosc grupy terrorystycznej, ktora jest odpowiedzialna za ten akt barbarzynstwa? - spytal cicho Van Lynden. -Panie sekretarzu - MacIntyre podjal probe udzielenia odpowiedzi. - To nie byla grupa terrorystyczna. -Wiec kto, Eddie Mac? -Piraci - odparl spokojnie MacIntyre. - Podejrzewamy, Se to piraci zaatakowali "Starcatchera" i ukradli satelite. Senator jeszcze bardziej zmarszczyl czolo. -Panie admirale, czy zdaje pan sobie sprawe, Se Syjemy w dwudziestym pierwszym wieku? Kapitan Kidd juS dawno temu wypadl z interesu! -A czy pan, panie senatorze - teraz MacIntyre uniosl brwi - zdaje sobie sprawe z tego, Se Syjemy w zlotym wieku piractwa morskiego? se wspolczesne piractwo to najwiekszy problem przestepczosci miedzynarodowej i Se straty w statkach i towarach siegaja setek milionow dolarow rocznie? se kaSdego roku zglasza sie ponad piecset wypadkow piractwa i Se na przestrzeni ostatniej dekady liczba ta regularnie rosnie? -A zgloszenie wypadku - wtracila Christine Rendino -jest moSliwe, gdy ktos z napadnietych przeSyje, co nie zdarza sie czesto. Polityk najwyrazniej spuscil z tonu. -Wydaje mi sie, Se czytalem o tym w prasie, ale myslalem, Se chodzi o stosunkowo nieliczne incydenty, kiedy biedni rybacy okradaja jachty. W przypadku satelity mowimy przecieS o zupelnie innej skali wydarzen! -Tak moglo byc pietnascie, dwadziescia lat temu, ale nie teraz. - Christine przebiegla palcami po klawiaturze laptopa. - Oto raport 21 z innego wypadku na wodach indonezyjskich, w pobliSu miejsca, w ktorym napadnieto na "Starcatchera". Dotyczy stosunkowo nowego tankowca o wypornosci jedenastu tysiecy ton, ktory plywal pod bandera filipinska z dwudziestoczteroosobowa zaloga. Christine przeczytala z ekranu:-Tankowiec wyplynal z Brunei do Manili. Wkrotce lacznosc sie urwala. Statek zniknal, podobnie jego zaloga. Rozpoczeto intensywne poszukiwania, ale w ich wyniku znaleziono tylko kilka cial na brzegu jednej z wysp. Ludzie mieli rece zwiazane z tylu i poderSniete gardla. Przez dwa lata nie natrafiono na Saden slad tankowca ani na jego ladu nek. W koncu znalezli go detektywi z firmy ubezpieczeniowej. Plywal pod bandera Ekwadoru, oczywiscie pod inna nazwa. Mial doskonale sfalszowane dokumenty. Nowi wlasciciele zeznali, Se w dobrej wierze kupili te jednostke w firmie brokerskiej w Goa w Indiach i nie mieli pojecia, Se wykorzystywali statek wczesniej skradziony przez piratow. Dalsze dochodzenie wykazalo, Se wspomniana firma brokerska powstala tylko po to, by sprzedac ten jeden statek, a potem zniknela bez sladu. Christine odwrocila sie plecami do ekranu. -W ciagu minionych dziesieciu lat bylo wiele podobnych wypadkow. -Nie mialem pojecia - przyznal Donovan, krecac glowa. -Podobnie jak wiekszosc ludzi. Piractwo jest przestepstwem "nie- widzialnym". Do napadow dochodzi zwykle w odosobnionych zakat- kach swiata: na obszarze Archipelagu Malajskiego, na Morzu Poludnio- wochinskim, u wybrzeSy Afryki i Ameryki Poludniowej. Generalnie jest to problem tak zwanego Trzeciego Swiata. Znaczna liczba armatorow dziala pod banderami panstw Trzeciego Swiata i zatrudnia zalogi z tych krajow. Znikniecie statku, ktory naleSal do jakiegos Greka, plywal pod bandera panamska i byl obslugiwany przez malajska zaloge, media ame- rykanskie uznalyby za sprawe niegodna uwagi. No bo o czym tu pisac czy mowic? W czasopismach branSowych od czasu do czasu pojawiaja sie artykuly na ten temat, ale armatorzy wola nie mowic o piractwie, nawet jesli poniesli straty z jego powodu. Po prostu boja sie wystraszyc zalogi i klientow, nie mowiac o moSliwosci drastycznego wzrostu sta wek ubezpieczeniowych. -Skad ten nagly rozwoj piractwa? - zapytal Van Lynden. -Moge wymienic wiele powodow - odpowiedziala Christine. -Zmniejszenie znaczenia marynarki wojennej wielu krajow po zakonczeniu zimnej wojny. Zawirowania miedzynarodowe zwiazane z upadkiem komunistycznych Chin i z lokalnymi konfliktami w Trzecim Swiecie. 22 Panstwa rozwiniete bagatelizuja problem piractwa. A moSe on byc bardzo powaSny. Zwlaszcza na obszarze Archipelagu Malajskiego.-To znaczy? -Moim zdaniem pojawil sie tam nowy krol piratow. -Krol piratow?! To niedorzeczne! - wykrzyknal Donovan. - Pani komandor, to jest prawdziwy swiat, a nie... jakas opera Gilberta i Sulli-vana! -Zechce pan wybaczyc, panie senatorze! MoSe uSylam niewlasciwego slowa, ale coraz wiecej dowodow wskazuje na to, Se ktos probuje zjednoczyc pirackie klany Indonezji w celu zdominowania tamtejszych szlakow Seglugowych. Indonezyjskie klany pirackie - wyjasnila - to przede wszystkim odlamy plemiennych grup Bugi. Ten lud ma bardzo dluga tradycje budowy statkow, Seglarstwa i walki na morzach. Flotylle Bugi rzadzily na obszarze archipelagu, dopoki nie zostaly rozbite przez brytyjskie i holenderskie floty kolonialne. W dwudziestym wieku nadal prowadzili operacje korsarskie, ale na mala skale. Byli zle zorganizowani i mieli dosc prymitywne statki. Tak jak pan powiedzial, panie senatorze, ich cel stanowily na ogol jachty i niewielkie jednostki - generalnie ruch przybrzeSny. Ale pare lat temu wszystko sie zmienilo. Ktos zorganizowal im logistyke i zaoferowal pomoc organizacyjna. Dostaja lepsze statki i wyposaSenie, w tym sprzet elektroniczny i nowoczesna bron. Sa uczeni skutecznego poslugiwania sie tym sprzetem i utrzymywania go w doskonalym stanie. Poza tym ktos umoSliwia piratom pranie pieniedzy, sprzedaje drogie statki i cenne ladunki. Ta osoba lub grupa osob zdobywa szczegolowe dane dotyczace ladunkow. Podejrzewam, Se przekupuje czlonkow rzadu i wysokich urzednikow sluSb bezpieczenstwa w calym regionie. Christine odwrocila sie do komputera i znow wystukala cos na klawiaturze. W rogu ekranu pojawilo sie zdjecie nowoczesnego statku handlowego z nadbudowka w czesci rufowej. -Prosze popatrzec, panie senatorze. To holenderski kontenerowiec "01av Meer". Dwa miesiace temu wyplynal z Amsterdamu do Kobe w Japonii z pelnym ladunkiem roSnych towarow. Na wysokosci wybrzeSa Surabaja zostal przechwycony przez flotylle boghammerow, czyli bardzo szybkich lodzi z zewnetrznymi silnikami, uzbrojonych w bron ma szynowa i lekkie wyrzutnie rakiet przeciwpancernych. Kapitanowi "Meera" rozkazano zatrzymac statek. Gdy to zrobil, na poklad wdarla sie dobrze zorganizowana banda Indonezyjczykow, najprawdopodob- niej Bugi. Wszyscy byli uzbrojeni w karabiny, pistolety maszynowe i granaty. Zanim zajeli "Meera", kapitan zdolal zawiadomic zarowno 23 swoja rodzima firme, jak i Centrum Piractwa Regionalnego Biura Morskiego w Kuala Lumpur w Malezji. Obie instytucje natychmiast poinformowaly o napadzie odpowiednie wladze indonezyjskie. Niestety, z powodu, jak potem tlumaczono, "problemow w lacznosci" znajdujacy sie najbliSej patrol indonezyjskiej marynarki wojennej nie zostal powiadomiony o zaistnialej sytuacji. Podczas gdy jedna grupa napastnikow trzymala zaloge "Meera" na muszce, inni zaczeli otwierac niektore z umieszczonych na pokladzie kontenerow. Wykorzystywali do tego celu odpowiednio uksztaltowane ladunki plastiku. Skradziono towary wartosci dwoch milionow dolarow, wsrod nich leki, specjalnie oczyszczony silikon, ktorego uSywa sie do produkcji komputerow, oraz materialy do przemyslowego szlifowania soczewek. Przecietny pirat Bugi na pewno nie uznalby tych rzeczy za nazbyt cenny lup. Christine oderwala wzrok od ekranu.-Dopiero teraz zaczyna sie robic naprawde ciekawie. Piraci mieli spis konkretnych kontenerow. Istnieje zasada, Se pojemniki ze szczegolnie cennym ladunkiem umieszcza sie wewnatrz, Seby nie moSna bylo dobrac sie do nich, kiedy statek jest w morzu. Wedlug manifestu przewozowego i dokumentow portu w Amsterdamie, w ktorym zaladowano kontenery, znajdowaly sie one wlasnie wewnatrz statku. - Christine stukala paznokciem w blat stolu, chcac podkreslic znaczenie kaSdego slowa. - Ale nie bylo ich tam. Okreslone kontenery zaladowano na otwarty poklad. Przekupiono kogos z firmy przeladunkowej w Amsterdamie, by umiescil te kontenery w takim miejscu, Seby piraci mogli je przejac na wodach indonezyjskich - dziesiec tysiecy mil dalej i trzy tygodnie pozniej! To dopiero jest organizacja. -Rzeczywiscie, panno Rendino- przyznal sekretarz stanu i zwrocil sie do admirala: - Czy istnieje jakis zwiazek miedzy tym kartelem pirackim a wypadkiem z INDASAT-em? -Na razie wylacznie w sferze przypuszczen, Harry - odpowiedzial Maclntyre. - Naszym zdaniem ten kartel jest jedyna sila w regionie, ktora mogla wykonac taka akcje i szybko sprzedac skradzione towary. Albo chca sprzedac satelite temu oferentowi z kregu szpiegostwa przemyslowego, ktory zaproponuje najwySsza cene, albo teS pracuja na zlecenie jakiejs miedzynarodowej korporacji. Bezgrawitacyjne systemy przemyslowe, ktore znajdowaly sie w satelicie, i wyprodukowane tam materialy sa warte dziesiatki milionow dolarow. Narodowa Agencja Bezpieczenstwa i FBI zajmuja sie wlasnie tym aspektem sprawy. -Tak czy inaczej - dodala Christine - w bardzo krotkim czasie INDA-SAT zostanie rozmontowany i przewieziony... nie wiadomo dokad. 24 -Wiadomo wiec, kto i dlaczego ukradl satelite - powiedzial Donovan. - Co zamierzacie zrobic, Seby go odzyskac?-Panie senatorze - MacIntyre rozloSyl rece - w tej chwili niewiele moSemy zrobic... bezposrednio. Teoretycznie jest to sprawa wladz Indonezji, bo satelita znajduje sie prawdopodobnie na indonezyjskich wodach terytorialnych. Istnieje teS moSliwosc, Se transakcja juS zostala zawarta. -A co z naszymi satelitami zwiadowczymi? - dopytywal sie Donovan. - Z tymi, dzieki ktorym odnaleziono wrak statku. Nie moSna ich uSyc do okreslenia miejsca ukrycia INDASAT-u? Slyszalem, Se dzieki tym satelitom moSna z orbity czytac gazete. -Owszem - odparla Christine - ale najpierw musimy wiedziec, gdzie sie znajduje ta gazeta. Archipelag Malajski ma piec tysiecy kilometrow dlugosci, czyli tyle, ile wynosi szerokosc Oceanu Atlantyckiego. Jest tam siedemnascie tysiecy wysp. Brzegi wielu z nich sa skaliste i niedostepne, a innych porosniete gestym lasem tropikalnym. A szukamy przedmiotu o szerokosci trzech i dlugosci dwunastu metrow. Rownie dobrze moglibysmy szukac pojedynczej bakterii na boisku do koszykowki. Co wiecej, ci ludzie wiedza o istnieniu rozpoznania satelitarnego. Postarali sie o znikniecie "Starcatchera", Seby zyskac na czasie i odstawic satelite do miejsca, w ktorym moSna go zakamuflowac lub ukryc. Mysle, Se przy odpowiednio duSej liczbie przelotow satelitow oraz maszyn zwia- dowczych Black Manta i Aurora zlokalizowalibysmy INDASAT-a, ale takie poszukiwania zajelyby duSo czasu. Zanim na dobre rozpoczelibysmy akcje, oni zdaSyliby rozebrac satelite na kawalki i wyslac odbiorcom poczta kurierska Federal Express. Donovan zaklal cicho. -Skoro nie moSna dzialac metodami zwiadowczymi ani polegac na wladzach indonezyjskich, to jakie opcje nam pozostaja, Eddie Mac? - spytal sekretarz stanu. -W tej chwili istnieje tylko jedna - odparl MacIntyre. - Zaczniemy od samego wierzcholka. Nie bedziemy szukac satelity, ale namierzymy kartel, ktory go ukradl. Proponuje obejsc wladze indonezyjskie i podjac akcje bezposrednia. Na obszar archipelagu przetransportujemy oddzial zwiadowczy i zaczniemy namierzac operacje piratow. Jesli wystarczajaco mocno potrzasniemy ich drzewem, moSe INDASAT spadnie z ktorejs galezi prosto w nasze rece. -Admirale, pan mowi o ingerencji w wewnetrzne sprawy suwerennego panstwa! - przerwal Donovan. - Satelita to nasz problem, ale przestepcza dzialalnoscia kartelu pirackiego powinni sie zajac Indonezyjczycy! 25 -Jak pan z pewnoscia pamieta, panie senatorze _ odparl MacIntyre stanowczym glosem - ta sprawa dotyczy czegos wiecej niS tylko skradzionej wlasnosci. Na pokladzie "Starcatchera,, zginelo dwunastu obywateli amerykanskich. Dlatego uwaSam, Se powinien sie nia zajac rzad Stanow Zjednoczonych i amerykanska marynarka wojenna Przede wszystkim, a mowie to z pozycji profesjonalisty w tym zakresie, stany Zjednoczone zbyt dlugo tolerowaly dzialalnosc piracka. Jesli teraz czegos nie zrobimy, kartel piracki nie tylko dalej bedzie dzialal na obszarze archipelagu, ale zacznie go w pelni kontrolowac. To zas oznacza, Se bedzie kontrolowal strategiczne miedzynarodowe linie Seglugowe przecinajace tamten obszar i czterdziesci procent swiatowej Seglugi handlowej, Ktora plywa tamtymi szlakami. Stany Zjednoczone zawsze powaSnie traktowaly kwestie wolnosci morz, a to z cala pewnoscia jest kwestia wolnosci morz - podsumowal. - Panie sekretarzu, panie senatorze, powiem pan0m to, co umieszcze w raportach, ktore przygotowuje dla polaczonych sztabow i dla prezydenta. Nadszedl czas, Sebysmy zlikwidowali gniazdo tej Smii, zanim w regionie archipelagu pojawia sie prawdziwe problemy.-Mimo wszystko bedzie to nieuzasadniona ingerencja w wewnetrzne sprawy innego panstwa! - nie ustepowal Donovan. Christinc Rendino popatrzyla na niego znad okularow. -Przepraszam, panie senatorze, ale chce pan odzyskac tego choler nego satelite czy nie? Donovan nie odpowiedzial. -Jesli polaczone sztaby i prezydent wyraSa zgode, to kto wedlug panstwa powinien zajac sie ta operacja? - spytal Van Lynden. -Do tego rodzaju dzialan najlepiej nadaja sie oddzialy specjalne Seafighter - odparl Mac"ntyre. - Nie sa jeszcze w pelni zorganizowane, ale juS podejmuja akcje na Morzu Srodziemnym. Maja odpowiednie wyposaSenie i doswiadczenie. Van Lynden usmiechnal sie i spytal: -Mowimy o oddzialach Mandy Garrett, prawda? -Zgadza sie, Harry. Wlasnie dlatego uwaSam, Se nadaja sie do tego najlepiej. -Amanda Garrett? - Donovan nachmurzyl sie. _ Czy ona... czy to przez nia wplatalismy sie w oenzetowski balagan w Afryce? MacIntyre mial ochote sie rozesmiac, ale zachowal kamienna twarz pokerzysty. Operacja w Afryce Zachodniej byla najwiekszym sukcesem polityki zagranicznej administracji prezydenta BentonaChildressa, a jednoczesnie dotkliwa poraSka wspieranej przez Donovana izolacjonistycznej frakcji Kongresu. 26 -Zgadza sie, panie senatorze. Kapitan Garrett jest oficerem odpo- wiedzialnym za sukces blokady UNAFIN. Na pewno pamieta pan, jak zaproszono pana do przemawiania przed Zgromadzeniem Ogolnym po zakonczeniu tamtej operacji. Kapitan Garrett zostala wtedy odznaczona medalem Rady Bezpieczenstwa za kierowanie atakiem na port w Mon- rowii.Twarz Donovana spochmurniala jeszcze bardziej. -Admirale Maclntyre, wielu z nas uwaSa, Se Amanda Garrett jest osoba niebezpieczna. Maclntyre zmruSyl oczy i lekko uniosl siwiejace brwi. -Ja, panie senatorze - odparl - uwaSam ja za osobe wyjatkowo zdolna i ogromnie doswiadczona. Syria wschodni stok przybrzeSnego lancucha gor 12 kilometrow na polnocny zachod od Apamea Godzina 1.22 czasu strefowego, 27 lipca 2008 roku Stado owiec paslo sie na wzgorzu rozjasnionym swiatlem ksieSyca. Niektore zwierzeta jadly drzemiac, inne spaly na spalonej sloncem trawie. Stada pilnowal mlody chlopak. W dawnych czasach owiec strzeSono przed wilkami, grasujacymi w okolicy Iwami synajskimi i przed bandami Beduinow. Obecnie na tych terenach nie spotykalo sie juS wilkow ani lwow, bo po prostu wyginely. Minely teS czasy wojowniczo nastawionych Beduinow. Mimo to straS naleSalo trzymac w dzien i w nocy. Sakim Tuhani wiedzial o tym, ale w takie spokojne i ciche noce jak dzisiejsza czul znudzenie i byl zly na caly swiat. PoloSyl sie za niskim kamiennym murem zagrody pasterzy i dokladniej owinal welnianym plaszczem. Rzucal obelgi pod adresem owiec, rodzicow i przeklinal swoja cieSka dole. Nienawidzil spedzac letnich wakacji w wiosce dziadka. Ale matka, profesor historii na Uniwersytecie Damascenskim, upierala sie, Seby tam jezdzil. Dzieki temu, argumentowala, bedzie mial stycznosc ze swoim arabskim dziedzictwem. Sakim podrapal sie i znowu zaklal. Jak do tej pory mial stycznosc tylko z szybko mnoSaca sie populacja pchel. Myslal o goracej kapieli, 27 o swoim komputerze i o rozwinietej nad wiek jasnowlosej dziewczynie - szwedzkiej uczennicy, ktora przyjechala w ramach wymiany. Pal diabli spuscizne!Nagle od strony doliny dalo sie slyszec grzechotanie drewnianych dzwonkow i beczenie sploszonych owiec. Cos je zaniepokoilo. Sakim podniosl sie i popatrzyl w ciemnosc. Owce zbily sie w niewielkie grupki, jakby wyczuwaly zagroSenie. Sakim mocniej zacisnal dlonie na kiju pasterskim. Czarne cienie wydaly mu sie bardziej namacalne. Byl zdenerwowany, ale przypomnial sobie, Se w jego swiecie nie ma juS wilkow ani lwow, ktorych moglby sie obawiac. I wlasnie wtedy uslyszal ten dzwiek. Dziwny, syczacy jek, jakiego nie slyszal nigdy wczesniej. Metaliczny szept rozchodzil sie po calej okolicy, szybko przybierajac na intensywnosci. Stalo sie! Przyszlosc zderzyla sie z przeszloscia! Przez moment widzial to nad glowa! W swietle ksieSyca dostrzegl plaski okragly ksztalt, ktory znajdowal sie bardzo nisko. Wystarczylo wyciagnac reke, Seby go dotknac. Poczul podmuch cieplego powietrza, kiedy dysk przelecial nad jego glowa i zniknal rownie szybko, jak sie pojawil. Stado oszalalo. Wystraszone owce rozpierzchly sie na wszystkie strony. Pasterz pedem pobiegl do wioski. Chcial komus powiedziec, Se on, Sakim Tubami, widzial latajacy spodek! Kiedy dziadek wysluchal opowiesci zdyszanego wnuka o dziwnym zjawisku, najpierw zbil chlopaka za to, Se zostawil stado bez opieki, a potem poszedl po rade do miejscowego imama. Imam uznal, Se Sakimowi naleSy sie porzadne lanie za lekcewaSenie starszych, za mowienie klamstw i ogolnie za brak bogobojnosci. Wiele kilometrow dalej od miejsca, w ktorym zostalo zaklocone Sycie licealisty z Damaszku, latajacy spodek kontynuowal swoja misje. Mial odnalezc okreslone wspolrzedne Globalnego Systemu Pozycjonowania GPS, a potem przeprowadzic serie kolejnych zadan. Wspolrzedne oznaczaly punkt przy waskiej szosie, jedynej drodze, ktora prowadzila do pewnego kompleksu przemyslowego, poloSonego w odosobnionym zakatku Syrii w odleglosci stu kilometrow od wybrzeSa. Radary obrony przeciwlotniczej wielokrotnie kierowaly swoje sygnaly w jego strone, ale na ekranach nie pojawial sie Saden slad. Wszystko dlatego, Se lecial tuS nad ziemia, byl nieduSy i zbudowany z materialow typowych dla zapewniajacej niewidzialnosc technologii stealth. 28 ZbliSywszy sie do celu, latajacy spodek - albo raczej dyskoidalny, bezpilotowy obiekt zwiadowczy - zawisl w powietrzu w odleglosci czterystu metrow od szosy. Jego czujniki skanowaly droge w poszukiwaniu oznak jakiegokolwiek ruchu.Szosa byla pusta. Patrole zmotoryzowane, ktore rutynowo ja kontrolowaly, znajdowaly sie na drugim koncu obszaru dzialania. Kierujac sie niewidzialnymi impulsami podczerwieni radaru skanujacego teren, dysk zaczal sie zbliSac do szosy. Dokladnie szesc metrow od nawierzchni znow zawisl nieruchomo i opuscil sie na odleglosc metra nad ziemia. Wtedy otworzyla sie klapa ladowni i na ziemie spadl kamien. Mial wielkosc ludzkiej piesci i wygladal jak tysiace innych kamieni, ktore leSaly na tym terenie. Tyle Se kosztowal prawie milion dolarow. Jego skorupe pokrywala warstwa ogniw termoelektrycznych. Za dnia mialy one wykorzystywac cieplo pustyni do ladowania baterii. Z kolei bateria miala zasilac przyrzad pierwotnie przeznaczony do pracy na pokladzie satelitow NASA. Byl nim licznik scyntylacyjny, urzadzenie zdolne wychwycic najmniejsze zmiany w radiacji terenu. Poza tym bateria miala zasilac malutki nadajnik radiowy, ktorego celem bylo przekazywanie zebranych danych do satelity znajdujacego sie na orbicie wysoko nad Ziemia, a polaczonego z centrum operacyjnym Narodowej Agencji Bezpieczenstwa. Bezpilotowy obiekt zwiadowczy przemieszczal sie zygzakiem nad szosa, rozrzucajac w precyzyjnym ukladzie kolejne supernowoczesne "kamienie". Pac i na ziemi wyladowal grawimetr, przyrzad do rejestracji roSnic pobliskiego pola grawitacyjnego, wywolywanych przez pojazdy przejeSdSajace droga. Pac i na ziemi wyladowal mikrosejsmometr, ustawiony na wyczuwanie drSenia ziemi pod wplywem przejeSdSajacych pojazdow. Pac i na ziemi wyladowal mikrofon wszechkierunkowy, ktory moSe rejestrowac odglosy silnikow i innego sprzetu. Dane zebrane przez te czujniki pozwola analitykom z Narodowej Agencji Bezpieczenstwa na identyfikacje kaSdego pojazdu wjeSdSajacego lub wyjeSdSajacego z najwiekszych w Syrii zakladow badawczych specjalnych rodzajow broni. W polaczeniu z danymi zebranymi przez satelity zwiadowcze NSA umoSliwi Stanom Zjednoczonym okreslenie stanu prac nad tajnym programem rozwoju broni atomowej. Kiedy zadanie zostalo zakonczone, bezzalogowy obiekt latajacy zawrocil i z ogromna predkoscia skierowal sie w strone morza. 29 W pobliSu wybrzeSa syryjskiego 22 kilometry na poludnie od DSabli Godzina 1.45 czasu strefowego, 27 lipca 2008 roku Komandor podporucznik Mamud Shalakar przemierzal waski skrawek pokladu w sterowce korwety rakietowej "Raqqah", naleSacej do syryjskiej marynarki wojennej. Dzisiejsza akcja zanosila sie na rutynowa: zwykly patrol przybrzeSny, jakich setki wykonal w swojej karierze. Ale tym razem mialo bylo inaczej. Ta noc byla... pelna udreki. Shalakar nie potrafil znalezc lepszego okreslenia. Gdy tylko zapadl zmrok, na ekranach radarow pokazywaly sie co jakis czas dziwne zjawy. Slabe, krotkotrwale impulsy pojawialy sie w roSnych odleglosciach i znikaly, zanim zdaSono naniesc wspolrzedne. W pozornie przypadkowych odstepach czasu widac bylo jakas tajemnicza plame, ktora po chwili znikala. RownieS sprzet elektroniczny rejestrowal tajemnicze trzaski w nasluchu radiowym, ale nie udalo sie dokonac namiaru. Wszystko to wygladalo na proby zaklocania lacznosci. Obsluga systemow korwety dwoila sie i troila, slyszac kolejne Sadania kapitana o wiecej danych. Nie byli jednak w stanie przedstawic niczego, co pozwoliloby na podjecie jakichkolwiek dzialan. Shalakar wyjal z kieszeni koszuli zgietego papierosa i przypalil go. Mial wraSenie, Se na tym odcinku wybrzeSa cos sie dzieje, tuS pod jego nosem. Po prostu to czul. Ale co to jest? I, co jeszcze waSniejsze - kto to robi? Sytuacja strategiczna Syrii na Morzu Srodziemnym byla nie do po- zazdroszczenia. Kraj leSal miedzy Izraelem a Turcja, dwiema morskimi potegami tego regionu. Co gorsza, rozmyslal Shalakar, w ciagu ostatnich lat sydzi i Turcy, pewni swojej sily, zawsze cos knuli. Poza tym wywiad floty syryjskiej donosil, Se u wybrzeSy kreci sie jakis amerykanski oddzial specjalny. Tylko Allah wie, co kombinuja. Tak czy owak, Shalakar nic nie mogl na to poradzic. Jego zadaniem bylo patrolowanie wybrzeSa i zachowanie gotowosci na wypadek ataku. -Sternik! - rzucil ostro. - Zawracamy! Odwrocic okret o sto osiemdziesiat stopni i plynac pol kilometra bliSej brzegu. -Rozkaz, panie kapitanie. Obracajace sie mosieSne szprychy kola sterowego polyskiwaly w slabym swietle lampy elektronopromieniowej. Zmieniajac gwaltownie kurs, korweta przecinala dziobem kolejne fale. 30 Trzy mile dalej, na piaszczystej lasze przy brzegu morza dwie pary oczu zauwaSyly odbicie swiatla ksieSyca od kadluba korwety klasy Tarantula IV.-Znowu zawrocil - skomentowal ze stanowiska pilota "Queen of the West" komandor podporucznik Jeffrey "Steamer" Lane. - On wie, Se cos sie swieci. -Mhm - odpowiedziala z fotela drugiego pilota Amanda Garrett. - To nam nie przeszkadza, dopoki n i e ma pewnosci, Se tu jestesmy. Amanda odwrocila sie i spojrzala na trzecia osobe znajdujaca sie w kokpicie poduszkowca desantowego PGAC 02. -Jak tam, panie Selkirk? Sa nowe wiesci o naszym syryjskim przyjacielu? Siedzacy przy konsoli nawigatora Selkirk oderwal wzrok od noktowizora zamocowanego na helmie i odpowiedzial: -Na razie bez zmian, kapitanie. - Mowil jak zwykle spokojnym, opanowanym tonem. - Na jego radarach pojawiaja sie jakies smugi, ale nic konkretnego. Facet poluje, ale niczego nie moSe znalezc. Amanda skinela glowa w zamysleniu. Porucznik Gerald Selkirk byl jednym z pupilkow Christine Rendino, sluSyl pod nia na "Cunninghamie", dawnym okrecie Amandy. Skoro tej nocy nie mogla miec przy sobie Chris, to Selkirk byl najlepszy. -Co na czestotliwosciach lacznosciowych? -Nic poza standardowa kontrola co pol godziny. Amanda znow skinela glowa. Syryjczyk byl zaniepokojony, ale nie na tyle, by wezwac pomoc. Doszla do wniosku, Se maja czas, przynajmniej jeszcze troche. -Ile zostalo do powrotu? Selkirk sprawdzil wyswietlacze. -Siedem minut czterdziesci piec sekund do powrotu, trzy minuty czterdziesci piec sekund do ostrzeSenia o zbliSaniu sie do granicy. Lane zachichotal. -Jestes bardzo pewien tego swoj ego frisbee, Ger. -Nie widze powodu, Seby mialo byc inaczej, komandorze - odparl Selkirk. -Nadszedl sygnal o rozmieszczeniu czujnikow. Z Narodowej Agencji Bezpieczenstwa zameldowano, Se odbieraja z nich sygnaly. Cipher wroci zgodnie z planem. Mowil takim glosem, jakby mial zamiar sam sie zajac ta maszyna, gdyby nie wrocila na czas. Lane znow zachichotal. -Zobaczymy... Scrounge! 31 -Slucham? - Starszy sierSant Sandra "Scrounger" Caitlin zajrzala do kokpitu.-Powiedz ludziom, Seby sie przygotowali. Bedziemy sie zbierac. Niech uruchomia maszyny i czekaja na rozkazy! f - Tak jest! -Zaczynamy, Steamer? - spytala Amanda drugiego pilota, sprawdzajac na monitorach procedure kontrolna. -Tak bym sugerowal. Na pewno sciagniemy na siebie ich uwage, kiedy bedziemy przyjmowac na poklad maszyne Geralda. ZauwaSa nas z brzegu albo z tej korwety. Wolalbym byc w ruchu, kiedy sie ujawnimy. Poza tym to urzadzenie lepiej laduje, gdy mamy troche wiatru na pokladzie. -Zgadzam sie, panie Lane. Ruszajmy w droge. Jedna z najwaSniejszych umiejetnosci, jakie Amanda Garrett zdobyla podczas swojej kariery wojskowej, byla gotowosc przekazania dowodztwa podwladnemu. Ona sprawowala dowodztwo taktyczne oddzialow specjalnych Seafighter, ale Steamer Lane byl szefem zarowno USS "Queen of the West", jak i 1. Eskadry Poduszkowcow. saden inny oficer w marynarce wojennej nie wiedzial wiecej o moSliwosciach i ograniczeniach smiercionosnego poduszkowca niS siedzacy obok niej jasnowlosy surfer z Kalifornii. Uruchomiono cztery poteSne silniki turbinowe Avco Lycoming TF 40C i na panelach kontrolnych zaczely sie pojawiac roSne wzory swiatel, Solte i zielone. Jednostka osiadla na piasku z uSyciem cichych silnikow elektrycznych. Ale w morze wyruszy napedzana ponad trzymetrowymi smiglami silnikow glownych. Amanda siegnela po mikrofon i wezwala pozostale jednostki. -"Frenchman", "Rebel", "Possum 1", mowi "Lady". Przygotowujemy sie do przechwycenia obiektu i opuszczenia rejonu. Wszystko zgodnie z planem. Co u was? -"Rebel" do "Lady". Jestesmy gotowi. Tablice zielone. MoSemy oslaniac - ostry glos porucznika Tony'ego Marlina odpowiedzial zza horyzontu, gdzie dryfowal poduszkowiec USS "Manassas" PGAC 04, gotowy do wsparcia dowodcy eskadry. -"Frenchman" do "Lady". U mnie to samo. Jestesmy gotowi. - Ta odpowiedz byla spokojniejsza. Mowil porucznik Sigmund Clark z poduszkowca USS "Carondelet" PGAC 03, trzeciego w eskadrze Seafighera. -"Possum1" gotowy. Bezzalogowe urzadzenia przeciwdzialania elektronicznego ECM przygotowane. MoSemy rozpoczac zaklocanie. Amanda nie kojarzyla tego glosu z twarza. Wiedziala, Se naleSy do czlowieka z Centrum Informacji Bojowej na ich okrecie bazie USS "Evans F. Carlson". Oddzialy specjalne po raz pierwszy znalazly sie na desantowcu typu San Antonio LPD. Dowodzenie grupa powiekszona o ten wielki okret bylo dla Amandy czyms nowym. -"Lady" potwierdza. Wszyscy maja pozostac w pogotowiu. Selkirk pochylil sie nad ekranami. -Mamy sygnal ostrzegajacy przed granica-oznajmil. -W porzadku - odparl Lane. -Na dodatek we wlasciwym czasie - dokonczyl Selkirk. -Ger, kiedy nastepny raz trafimy w Hajfe, postawie piwo twojej maszynce. Kapitanie, moSna krecic! -Sekwencja startowa silnikow. - Amanda wcisnela rzad guzikow. Niebieski plomien pojawil sie u wylotu turbin gazowych. Cisze srod ziemnomorskiej nocy przerwal narastajacy huk kompresorow. -Predzej... predzej... predzej... - Amanda mowila cicho, przygladajac sie odczytom tachometru i pirometru. - Zaplon! Cztery zielone swiatla! Mamy pelna moc! -Postawic na poduszce! - rozkazal Lane. Amanda zwiekszyla moc silnikow wznoszenia. Jek przerodzil sie w gwizd, kiedy dmuchawy zaczely napelniac komore spreSonego powietrza znajdujaca sie pod plaskim kadlubem "Queen". Gdy wypelnil sie kevlarowy fartuch, w powietrze trysnely fontanny pylu wodnego i piasku. Trzydziestometrowa jednostka uniosla sie ponad granica wody i ladu na poduszce powietrznej, ktora pozwalala jej poruszac sie bez Sadnego tarcia. Tego rodzaju jednostki, nowoczesniejsze wersje dawniejszych poduszkowcow LCAC, budowano z mysla o wykorzystywaniu na takich wlasnie terenach. -Na poduszce, Steamer. -Rozumiem. Wychodzimy w morze. - Lane zwiekszyl moc dmuchaw i wentylatorow. Podwojne pieciolopatowe smigla pchnely powietrze. Zsuwajac sie z miejsca wczesniejszego postoju, "Queen" ruszyla w noc. Jasniejsza smuga wybrzeSa Syrii z nielicznymi swiatlami zaczela znikac za rufa. -Kierunek trzysta, Steamer. Odejdzmy troche od tarantuli. Selkirk, niech pan sprowadzi naszego malego przyjaciela do domu. Tak jest, kapitanie! Rozpoczynam procedure - zameldowal Selkirk. W jego glosie czulo sie narastajace podniecenie, kiedy na tablicy zapalaly sie kolejne lampki automatycznej sekwencji kontrolnej. - Transponder 33 wywolujaco-cumowniczy dziala... Cipher odpowiada... Mamy dobra lacznosc!Lane regularnie odrywal wzrok od konsoli i spogladal w noc. -Ger, potwierdz predkosc cumowania. -Dwadziescia piec wezlow. -W porzadku. Kapitanie, co z wiatrem? Amanda popatrzyla na ekran meteo. -Cztery wezly, wieje rownomiernie z polnocnego zachodu. Weszlismy w stadium autoprzechwytu. Skupila sie na monitorach taktycznych i ostrzegania przed zagroSeniem. Do tego momentu misji mogli polegac na tym, Se nie rzucali sie w oczy. Cala bron "Queen" zostala umieszczona w specjalnej komorze wewnatrz kadluba, dzieki czemu stala sie praktycznie niewidoczna dla radarow. Sam kadlub dawal na radarach wroga taki odczyt, jakby to byl jakis wielki pien. Lacznosc ograniczono do jak najkrotszych transmisji, na dodatek wykorzystujac trudne do przechwycenia kanaly o zmiennej czestotliwosci. Teraz "Queen" musi nadac sygnal nawigacyjny w celu sprowadzenia Ciphera. Sygnal ten moSe przechwycic syryjski zwiad elektroniczny i urzadzenia marynarki wojennej. Ale ze wzgledu na ograniczony zasieg Ciphera jego start i powrot musza nastapic niedaleko od celu. -Jest! - krzyknal Selkirk. - ZbliSa sie prosto do doku! Na monitorach ostrzegania przed zagroSeniem zaczelo blyskac swiatelko lasera kierujacego, ktory reagowal na impulsy dochodzace z Ciphera. Amanda wlaczyla dodatkowy monitor na konsoli. Dzieki umieszczonemu na maszcie systemowi obserwacji zewnetrznej uzyskala rownieS podglad wzrokowy. Selkirk kazal zwrocic obiektywy kamer ku rufie, nad antena rufowa i oslona smigla. Cipher wynurzyl sie z mroku. Dzieki sztucznej inteli- # gencji dostosowywal swoja predkosc do szybkosci poduszkowca. Poczworne stery "Queen" byly ustawione pod lekkim katem. Steamer Lane korygowal w ten sposob znoszace dzialanie fal. Z krawedzi Ciphera opuscily sie trzy sondy cumujace. Byly gotowe na spotkanie z trzema gniazdami cumowniczymi w pokladzie poduszkowca. -Spokojnie...- mruknal Selkirk - Jeszcze troche... Coraz bliSej... Dobrze... Amanda wstrzymala oddech, kiedy robot znalazl sie na pozycji tuS nad pokladem poduszkowca. To nie byla istota Sywa, ale - do diabla! - naleSala do oddzialu, ktorym ona dowodzila! Nagle Cipher gwaltownie opadl. Rozleglo sie gluche uderzenie i odglosy blokujacych sie kolejno zamkow. -Wyladowal! - krzyknal rozradowany Selkirk. - Trzy sondy, trzy zamki i trzy zielone swiatla! Przejecie zakonczone! Naped Ciphera zaczal sie wylaczac. -Swietnie! - Lane puscil na chwile stery i zacisnal piesci w gescie triumfu. Obok kolana Amandy rozblyslo czerwone swiatlo. Jej uwage przyciagnal teS dzwiek z tablicy ostrzegania przed zagroSeniem. -Milo mi to slyszec, Selkirk, poniewaS zostalismy namierzeni przez radar. Sygnal nadchodzi z poludnia, wiec to na pewno nasz przyjaciel - syryjska Tarantula. Teraz przeszedl na namierzanie i wyraznie odbiera nasze odbicie! Selkirk wylaczyl podglad cumowania Ciphera i przeszedl na obserwacje systemow przeciwdzialania elektronicznego ECM. -On ma cos wiecej. Skierowal na nas radary kierowania ogniem. Probuje nas namierzyc! Poklad "Raqqah" zadrSal, kiedy system napedowy CODAG podal pelna moc na trzy sruby okretu. -Wszystkie maszyny cala naprzod! - sternik przekrzykiwal ryk silnikow diesla i jek turbin gazowych. Wyswietlacz pokazywal predkosc trzydziestu pieciu wezlow. Niewielki okret rosyjskiej produkcji dawal z siebie wszystko, Seby zbliSyc sie do intruza. -Skad, do diabla, on sie tu wzial?! - Shalakar chwycil sie relingu, stajac obok operatora radaru. -Od strony brzegu! Pojedynczy, nieznaczny i bardzo szybki kontakt powierzchniowy. Przez chwile myslalem, Se sa dwa... Drugi w powietrzu... Ale teraz jest tylko jeden. -W jaki sposob znalazl sie po naszej wewnetrznej?! Identyfikacja? Operator radaru pokrecil glowa. -Nie da sie ustalic. Sygnal jest bardzo slaby. MoSliwe, Se to male lodzie typu Zodiac... Predkosc stala dwadziescia piec wezlow. Odleglosc powoli sie zmniejsza... Przecina nasz kurs w odleglosci pieciu kilometrow. -Rozumiem. Kontakt wizualny? -Nie z tej odleglosci, panie kapitanie! Shalakar walnal piescia w obudowe monitora radaru. -Zodiac czy co innego, macie go namierzyc! Poruczniku Sadrati! Uzbroic wyrzutnie SSN 22 i siedemdziesiatki szostki na dziobie! Czekac na rozkazy! 35 -Szykuja rakiety samonaprowadzajace. - Napiecie w glosie Sclkrika wzroslo.-Uzbrajaja SSN 22 Sunburn. Przygotowuja sie na powaSnie, pani kapitan! -Rozumiem, panie Selkirk. Przygotowac wyrzutnie srodkow mylacych i cele pozorowane. Panie Lane, czas wyniesc sie stad na dobre. -Jestem w tym dobry. Przeskok na predkosc swiatla! Twarz Steamera wykrzywila sie w usmiechu. Pchnal dzwignie mocy do oporu. Ryk smigiel zamienil sie w grzmot wstrzasajacy cala jednostka. Przyspieszenie wcisnelo ludzi w fotele. -"Lady" do wszystkich - krzyknela Amanda do mikrofonu. - Zastosowac wszystkie srodki przeciwdzialania! Rozpoczac natychmiast! -Kapitanie! - wrzasnal operator radaru. - Cel gwaltownie zwieksza predkosc! Czterdziesci piec wezlow... piecdziesiat... piecdziesiat piec i nadal przyspiesza! Wychodzi z zasiegu! Shalakar gapil sie w ekran. Zjawa nie tylko wychodzila poza zasieg, ale zupelnie bez wysilku oddalala sie z predkoscia dwukrotnie wieksza niS maksymalne moSliwosci "Raqqah" - To nie Saden Zodiac! - warknal. - Wylaczyc glowne zabezpieczenia i przygotowac sie do otwarcia ognia! -Kapitanie! - znowu krzyknal operator radaru. - Niech pan spojrzy na ekran! WzdluS calego zachodniego luku lampy radaroskopowej pojawily sie okregi polyskujacego swiatla i mieszajac sie ze soba, zamazaly caly obraz. Miedzy nimi rozblysla miriada mniejszych pulsujacych punktow swietlnych. Slaby obraz sciganego obiektu zaczal znikac w tym chaosie elektronicznym. -Kapitanie! - z glosnika interkomu dal sie slyszec inny zdenerwowany glos. -Tu lacznosc! Wszystkie kanaly glosowe i linie transmisji danych przestaly dzialac! Zaklocanie kaskadowe na calym horyzoncie! Z wielu zrodel! Gardlo tak wyschlo Shalakarowi, Se nie mogl przelknac sliny. Co to bylo?! Na Allaha, co to moglo byc?! -Kapitanie! - szef kierowania ogniem nie dal mu czasu do namyslu. - Systemy namierzania nie funkcjonuja! Uklady sledzenia celu uszko- dzone! Przelaczam na celowanie niezaleSne! MoSemy strzelac na kieru- nek! Kapitanie, jakie sa rozkazy? W kokpicie "Queen of the West" Amanda nawiazala lacznosc z jednym z wyslanych z "Carlsona" bezpilotowych samolotow Eagle Eye. Eagle Eye to dalecy krewni Ciphera, ktory niedawno powrocil na poklad "Queen". Kilka chwil wczesniej nad horyzontem pojawily sie trzy takie obiekty. Sprzet zaklocajacy na ich pokladach w polaczeniu z systemami przeciwdzialania elektronicznego ECM z samych poduszkowcow wprowadzil kompletne zamieszanie w eterze. Ale to nie mialo wplywu na radary pokladowe samych samolotow Eagle Eye. One pracuja na waskim wycinku spektrum elektromagnetycznego, wiec moSna ich uSywac do taktycznej obserwacji pola dzialania. Amanda postanowila to zrobic. -Ich system radarowy nie dziala, kapitanie - zameldowal Selkirk. - Nie widza nas na ekranach. -Bardzo dobrze, panie Selkirk. Prosze kontynuowac zaklocanie ECM. Steamer, zmienmy kurs na dwa siedem zero. W ten sposob zejdziemy z jego kursu. -Tak jest, kurs dwa siedem zero. - Lane obrocil lekko kolem, ustawiajac poduszkowiec na nowym kursie. - Mysli pani, Se sprobuje strzelac na slepo? Mamy wysunac nasze uzbrojenie? Amanda popatrzyla na chlodne swiatlo ekranu taktycznego. Pomyslala o syryjskiej korwecie i o czlowieku, ktory n i a dowodzil. Obserwowala przez caly wieczor, jak w ramach patrolu kursowal w te i z powrotem wzdluS wybrzeSa. Robil wszystko zgodnie z zaloSeniami, nigdy nic ponad to. Czy ten czlowiek ma dosc odwagi, Seby strzelic w ciemnosc w strone niezidentyfikowanego i niemoSliwego do namierzenia wroga? Powoli pokrecila glowa. -Nie. On juS zrezygnowal. Mysle, Se jestesmy bezpieczni. Wszyscy w kokpicie "Queen" jeszcze przez dwie minuty byli w pelnym pogotowiu. Potem, kiedy odleglosc znacznie sie zwiekszyla, a na ekranach ostrzegania przed zagroSeniem nic sie nie pojawialo, odetchneli z ulga i troche sie rozluznili. Amanda usiadla wygodnie w fotelu drugiego pilota i zaczela mowic do mikrofonu: -"Lady" do wszystkich "Little Pig". Ustawic sie za prowadzacym "Little Pig" i kierowac sie do bazy. "Possum l", jednostki "Little Pig" zbliSaja sie. Utrzymac zaklocanie przez kolejne piec minut, potem przygotowac sie na nasze przyjecie. MoSecie powiadomic NAVSPECFOR-CE, Se misja zostala wykonana. Wiadomosc do wszystkich: dobra robota! -"Rebel", dzieki. -"Frenchman", tak jest! -"Possum 1", przyjalem. Do "Queen of the West" zbliSyly sie dwa cienie. Zostawiajac za soba smuge mgielki rozswietlanej swiatlem ksieSyca, blizniacze poduszkowce sformowaly szyk ze swoim prowadzacym. Kiedy byli juS w komplecie, eskadra ruszyla na pelne morze. Amanda odsunela fotel. Rozpiela pasy bezpieczenstwa i kamizelke laczaca funkcje kamizelki ratunkowej i kuloodpornej. Zdjela helm i potrzasnela glowa. Spocone wlosy rozsypaly sie jej na ramionach. Scroun-ger Caitlin pochylila sie miedzy fotelami pilotow i kaSdemu podala puszke napoju pomaranczowego, ktory przed chwila wyjela z lodowki. Amanda wypila duSy lyk, rozkoszujac sie oczyszczajacym chlodem w zmeczonym napieciem gardle. Jeszcze raz zerknela na ekran taktyczny. Syryjska korweta przerwala poscig i zawrocila. Jej dowodca postanowil poplynac w strone brzegu. Obawiam sie, Se dzisiejszej nocy zrujnowalam ci kariere, pomyslala Amanda. Przykro mi, Se musialo sie tak stac, ale takie sa koleje niewojny. Godzine pozniej w odleglosci piecdziesieciu mil od wybrzeSa syryjskiego poduszkowce osiagnely punkt spotkania. Odkad oddalily sie od brzegu, ich ekrany ostrzegania przed zagroSeniem reagowaly na sygnaly poteSnego radaru SPY-2A Aegis. Teraz pomiedzy linia czarnego morza i aksamitnego nieba widac bylo blada jasniejsza kreske. Mrok przecinaly szybkie okrety, ktore plynely z wylaczonymi swiatlami pozycyjnymi. Amanda usmiechnela sie i opuscila noktowizor na swoim helmie, by obserwowac podejscie do dwoch okretow. Dla niej bylo to cos wiecej niS powrot do bazy. Byl to w pewnym sensie powrot do domu, dlatego delektowala sie tym uczuciem. Okret prowadzacy plynal od strony brzegu, gotowy chronic mniejsze jednostki przed atakiem od strony wrogiego wybrzeSa. Amanda znala ten okret tak dobrze, jak namietna kobieta zna cialo swego kochanka. Kanciaste ksztalty poteSnych masztow, niska, scieta na bokach nadbudowke, elegancka sylwetke na tle nieba i prujacy fale wielki, skosny dziob. Jedyna widoczna roSnice stanowily dziala, umieszczone poniSej mostka na srodokreciu i dalej, za pokladem smiglowcow. Ze wzgledu na radary wroga gladkie polokragle obudowy starych dzial Oto Melara 76 milimetrow Super Rapids zastapiono ostrymi w ksztalcie wieSyczkami 38 nowych i o wiele silniejszych systemow ERGM kaliber 140, pociskow kierowanych o zwiekszonym zasiegu.Zmiany w samym kadlubie, ktory robil wraSenie bardzo szybkiego, byly zbyt liczne, Seby je wymieniac. Zaprojektowany jako niszczyciel rakietowych pociskow kierowanych, USS "Cunningham" sluSyl do przetestowania technologii stealth, czyli jako jednostka niewidoczna dla radaru. Po zakonczeniu prob na kadlubie znalazly sie nowe oznaczenia - CLA (kraSownik przybrzeSny) 79, a jego nowym zadaniem bylo sprawdzenie technologii doktryny wojennej, ktora polega na prowadzeniu uderzenia z morza. Mimo to dla Amandy nadal byl "Ksieciem". W glebi serca traktowala go jak swoj okret. Kiedy zaczynala organizowac nowa jednostke do walki przybrzeSnej, Eddie Mack MacIntyre dal jej wolna reke. Mogla swobodnie wybierac z zasobow oddzialow NAVSPECFORCE. Gdy przyszlo do wyboru silnie uzbrojonej eskorty dla Seafighterow, nie wahala sie ani przez chwile. Z gory, z pokladu "Cunninghama" aldisem nadano krotki sygnal: "Wszystko w porzadku, kapitanie". Jej dawny oficer dyspozycyjny, komandor Ken Hiro, ktory teraz dowodzil "Ksieciem", najwyrazniej pamietal stare czasy. - Utrzymujac formacje eskadry, poduszkowce podplynely od strony rufy, kolejno przeskakujac przez kilwater kraSownika. Z przodu lekko jasniejacy slad drugiego, jeszcze wiekszego okretu przecinal wody Morza Srodziemnego. USS "Evans F. Carlson", desantowiec LPD 26, byl nieslubnym dzieckiem okretow typu San Antonio. Marynarka wojenna chciala miec tylko tuzin nowych okretow desantowych, po jednym dla kaSdej z dwunastu grup desantowych marines. Tyle Se wskutek zamieszania w komisji finansow Kongresu i licznych przepychanek politycznych Departament Obrony otrzymal pieniadze na trzynasty egzemplarz. Okret bez bazy i bez Sadnej misji. Ale Elliot MacIntyre mial takie powiedzenie: "Kiedy ci daja, bierz i nie narzekaj". Dzieki jego przebieglym machinacjom trzynasty okret sierota znalazl dom w silach specjalnych marynarki wojennej. Tam zmieniono go na najwiekszy i najlepiej wyposaSony okret desantowy oddzialow specjalnych. Chcac go jakos wyroSnic, marynarka wojenna zlamala zasady klasy i zamiast nadac okretowi nazwe jednego z miast Ameryki, dala mu imie jednego z bohaterow Ameryki, generala brygady Evansa F. Carlsona, 39 dowodcy legendarnego 2. Zmotoryzowanego Batalionu Piechoty Morskiej z okresu drugiej wojny swiatowej.Biorac pod uwage zadania okretu, nazwa ta byla zaszczytem zarowno dla samej jednostki, jak i dla plywajacych na niej ludzi. Kiedy "Queen of the West" podplynela za rufe "Carlsona", Amanda popatrzyla przez noktowizor na masywne ksztalty swojego nowego okretu flagowego, setny raz porownujac je z ukochanym "Ksieciem". To bylo jak porownywanie masywnego perszerona ze smuklym koniem pelnej krwi. Ale istnialo teS wiele podobienstw. ChociaS "Carlsona" i "Cunninghama" przeznaczono do realizacji zupelnie innych celow, to byli bracrhi lub przynajmniej kuzynami. "Carlson" mial dwiescie osiem metrow dlugosci, byl krotszy niS "Cunningham", ale z wypornoscia dwudziestu pieciu tysiecy ton mogl wziac prawie trzy razy wiecej ladunku. "Carlson" mial teS wieksza szerokosc i o wiele masywniejsza nadbudowke niS "KsiaSe", lecz jego ksztalty i prostota konstrukcji pozwalaly sadzic, Se na ekranach radarow daje nieduSy sygnal. Na obu okretach urzadzenia naprowadzajace i radary znajdowaly sie na wolno stojacych masztach albo byly wbudowane w kanciaste nadbudowki jako ich integralna czesc. Oba zbudowano zgodnie z najnowszymi osiagnieciami techniki wojskowej. W walce Sadnego z nich nie moSna bylo lekcewaSyc. W przeciwienstwie do swoich przodkow okrety desantowe typu San Antonio LPD nie byly tylko jednostkami pomocniczymi. Ich zadanie polegalo na podplynieciu do brzegu na terenie wroga, gdzie spodziewano sie walki. Dlatego byly lepiej uzbrojone niS trzy czwarte okretow na swiecie. Poza tym "Carlson" mial na pokladzie kilka wyjatkowych i unikatowych niespodzianek. Steamer Lane ustawil "Queen of the West" za rufa desantowca. Zmniejszyl predkosc do dwudziestu wezlow i ustawil poduszkowiec na kilwaterze okretu. -Prowadzacy "Little Pig" do pozostalych "Little Pig" - mruknal do mikrofonu, ktory mial przy samych ustach. - Przygotowac sie do wej- scia na poklad. Zmiana formacji. Ustawic sie w rzedzie! Z ciemnosci dobiegly dwie zdawkowe odpowiedzi "Zrozumialem". Po chwili "Carondelet" i "Manassas" ustawily sie jeden za drugim za prowadzacym szyk. -MoSemy zaczynac, kapitanie? - spytal Lane, zerkajac w strone Amandy. 40 Skinela glowa.-Wykonac, panie Lane - powiedziala. - Wchodzmy. Podniosla noktowizor. Procedure powrotu na okret macierzysty chciala ogladac w sposob konwencjonalny. Choc dla jej eskadry bylo to teraz calkiem normalne, wciaS robilo duSe wraSenie. -W porzadku. Zaczynamy. "Possum 1", tu prowadzacy "Little Pig". Jestesmy na miejscu, gotowi wrocic do torby. -Zrozumialem - odpowiedzial szef doku. - MoSecie zaczynac. Witajcie w domu! W gornej czesci szerokiej, kanciastej rufy "Carlsona" pojawila sie smuga czerwonego swiatla. Kiedy wrota sie otworzyly i opadla rampa wjazdowa, zmienila sie w duSy prostokat. Krawedz rampy dotykala wody i gladzila wzburzony kilwater. Ukazalo sie glebokie, dwupoziomowe wnetrze doku. Zaloga okretu i ludzie na poduszkowcach uwijali sie, wykonujac swoje zadania. "Carlsona" przystosowano do "suchego" cumowania poduszkowcow. Nie trzeba bylo dodatkowo balastowac rufy w celu zalania dolnego poziomu, jak to robiono w wypadku przyjmowania konwencjonalnych jednostek desantowych. W mistrzowski sposob poslugujac sie sterami i ciagiem, Steamer Lane wprowadzil przod poduszkowca na krawedz rampy. Potem zwiekszyl moc silnikow i Seafighter wjechal po pochylni. Jek turbiny odbijal sie echem w obszernym stalowym wnetrzu okretu. Steamer wylaczyl glowne turbiny napedowe. Przed poduszkowcem pojawil sie pilot ze swiecacymi wskaznikami. Lane wprowadzil "Queen" glebiej do wnetrza kadluba, robiac miejsce na rampie dla "Carondeleta". Gdy poduszkowiec wolno posuwal sie naprzod, Amanda przygladala sie oznaczeniom nad kolejnymi stanowiskami parkingowymi. Byly to powiekszone do rozmiarow doroslego czlowieka kopie odznak jednostek wchodzacych w sklad oddzialow specjalnych Seafighter. Patrzyla na przesuwajace sie oznaczenia. Po lewej stronie: "Do boju!" - napis jakby z kawalkow bambusa, herb "Carlsona"... Po prawej: sylwetka statku widma i napis "Atakuj niepostrzeSenie!", haslo "Cunninghama"... Dalej z lewej: disneyowskie postacie guzcow, dzikich swin afrykanskich, inaczej "Little Pig" PGAC-1... Po prawej: smok morski 1. Zmotoryzowanej Kompanii Marines... Po lewej: sylweta lodzi desantowej z oddzialem Bravo, 1. Eskadry Lodzi Specjalnych... Po prawej: wszystkowidzace oko i blyskawice Taktycznej Zwiadowczej Grupy Alpha... Na koniec po lewej: blizniacze smiglowce, zloty i niebieski Oceanhawk z grupy Heloron 24. 41 KaSdy z tych elementow zostal sciagniety z NAVSPECFORCE, a niektore stworzono specjalnie na prosbe Amandy, Seby zrealizowac jej wlasna wizje tego oddzialu specjalnego. Eddie Mac MacIntyre dal jej wolna reke.Dzieki temu mogla utworzyc jednostke najlepszych z najlepszych, zloSona z wzajemnie sie wspierajacych grup marynarki, piechoty i lotnictwa, ktora mogla blyskawicznie przemiescic sie w dowolne miejsce i poradzic sobie z nieduSym lub nawet srednim zagroSeniem. Po prawej stronie zostalo jedno wolne miejsce na odznake. Jeszcze jedna jednostka miala dolaczyc do sil specjalnych Seafighter. Dopiero wtedy okaSe sie, czy zaloSenia Amandy byly sluszne. Dla Amandy Lee Garrett, bylego dowodcy niszczyciela, taki sposob prowadzenia wojny byl czyms nowym. Ale ostatnio w jej Syciu wydarzylo sie wiele nowych rzeczy. Nowe technologie, nowe doktryny, nowe znajomosci i nowe sposoby myslenia. Nic dziwnego, skoro zostala dowodca taktycznym calej grupy operacyjnej. Nie byla juS tylko kapitanem jednego okretu. Tak, duSo sie zmienilo w ciagu minionego roku. Minelo poczucie frustracji, ktore dokuczalo jej, kiedy byla kapitanem unieruchomionego okretu. Polubila swoje nowe stanowisko. Dostala to, o czym marzyla. Tyle Se wraz ze zdobyciem czegos nowego czesto traci sie cos starego. Pomyslala o mlodym ciemnowlosym meSczyznie, o ostatnim cudownym dniu w pobliSu przyladka Hatteras i o rozmowie, ktora nigdy nie dobiegla konca. -Czy cos sie stalo? - spytal Lane, spogladajac ze stanowiska pilota. -Nie, Steamer - odparla z usmiechem. - Wszystko w porzadku. Kapitan Stonewall "Stone" Quillain mial metr dziewiecdziesiat wzrostu. Jego szerokie bary i ogolna muskulatura sprawialy, Se wydawal sie nie tylko wysoki, ale i wielki jak gora. UwaSal, Se Veldosta w stanie Georgia to najlepsze miejsce pochodzenia, a sluSba w piechocie morskiej Stanow Zjednoczonych to najlepsze zajecie dla meSczyzny. Mial kanciasta, pobruSdSona twarz, ktora nie sposob bylo uznac za ladna. Znacznie czesciej pojawial sie na niej grymas niezadowolenia niS usmiech. Jego podwladni z oddzialu Sea Dragons mawiali, Se dowodca nigdy nie wyglada na szczesliwego, co najwySej na wkurzonego mniej niS zwykle. ChociaS nikt nie osmielilby sie powiedziec mu tego w oczy, kapitan Quillian byl czlowiekiem sentymentalnym. Ani on, ani jego oddzial nie brali udzialu w tej operacji, ale uczestniczyl w niej ktos, kogo Stone nazywal przyjacielem. Dlatego chcial zobaczyc jego powrot. 42 Wnetrze "Carlsona" rozbrzmiewalo nakladajacymi sie na siebie odglosami, jakby okret byl jakims gigantycznym mosieSnym rogiem. Quil-lian musial mocniej docisnac sluchawki do uszu, Seby uslyszec dobiegajace z nich slowa: DRUGI POKLAD HANGAROWY, PRZYGOTOWAC SIE NA PRZYJECIE I ZABEZPIECZENIE PODUSZKOWCA. Na wewnetrznej rampie "Queen of the West" dotarla do czola stanowiska. Przedzial byl niby duSy, ale na dolnym poziomie mogly sie w nim zmiescic tylko dwa z trzech poduszkowcow. Dlatego zreczne manewrowanie mialo tu bardzo duSe znaczenie.Dwoch marynarzy zeskoczylo na poklad "Queen". Zrecznie zabezpieczyli poduszkowiec od jego zewnetrznej strony. W tym samym czasie dwaj inni zaloSyli cumy mocujace kadlub. Potem wszyscy odsuneli sie i dali znak operatorowi. Linka wyciagarki napiela sie. "Queen" wciaS stala na poduszce powietrznej. O wlasnych silach nie weszlaby na taka pochylosc, wiec zostala po prostu wciagnieta. Na okrecie typu San Antonio poduszkowiec zajalby dwa stanowiska dla innych jednostek bojowych marines. Ale na pokladzie..Carlsona" usunieto przegrody, powiekszajac w ten sposob parking dla eskadry Seafighterow. Stone oparl sie o przegrode, przytrzymujac sluchawki w poteSnym podmuchu powietrza. Poduszkowiec powolnym ruchem wsunal sie miedzy prowadnice. Kiedy wszedl ponad krawedz rampy i powietrze spod fartucha zaczelo gwaltownie uchodzic, niewiele brakowalo, Seby nadbudowka zahaczyla o sklepienie miejsca parkingowego. Ale gdy wylaczono silniki, poduszkowiec opadl i ostatecznie znalazl sie na swoim miejscu. Sflaczaly fartuch kevlarowy wygladal jak gniazdo, na ktorym usiadlo jakies ptaszysko. Quillain pokiwal glowa z aprobata. Wprawdzie nie znal sie zbyt dobrze na poduszkowcach, ale rozumial i docenial wszelkie nowosci, ktore wzbogacaly i unowoczesnialy armie. Po "Queen" na stanowiskach umieszczono "Manassas" i "Carondeleta". Cisze, jaka zapadla po wylaczeniu ich silnikow, przerwal komunikat: PODUSZKOWCE NA POKLADZIE. WROTA ZAMKNIETE. OCHRONA USZU NIE JEST JUs KONIECZNA. Wylaczono czerwone nocne oswietlenie i w doku zrobilo sie widno.Mechanicy pokladowi wzieli sie do roboty. Tak jak w przypadku 43 samolotow, poduszkowcami zajmowaly sie dwie zalogi: jedna, ktora obslugiwala jednostke w akcji na morzu lub na ladzie, i druga, ktora dbala o stan techniczny maszyny.Kiedy "Queen" przymocowano do doku, z galerii wysunely sie platformy siegajace jej pokladu. Podlaczono kable uziemiajace, zasilanie akumulatorow oraz przewody doprowadzajace paliwo. Nie tracono ani chwili. Poduszkowiec musial jak najszybciej byc gotowy do kolejnej misji. To rownieS podobalo sie Stone'owi. Nie przeszkadzajac ludziom w pracy, podszedl do srodkowej czesci poduszkowca. Wtedy otworzyl sie boczny wlaz. -Witaj, Stone! - zawolala z dolu Amanda. -Jak dzisiejsza wyprawa, pani kapitan? -Zgodnie z planem - odpowiedziala. - Mielismy bliskie spotkanie z patrolem przybrzeSnym, ale skonczylo sie na wymianie sygnalow. Nie czekajac, aS trap wysunie sie do konca, zeskoczyla poltora metra w dol na wykladzine anty poslizgowa. Opadla na kolana, wiec Stone podal jej reke i pomogl wstac. Kiedys z trudem akceptowal fakt, Se jego dowodca zostala kobieta. Ale od czasu akcji w Afryce Zachodniej zmienil zdanie. Po chwili na poklad zeskoczyl Steamer Lane, inny weteran z Afryki. -Jak sie spisal latajacy spodek? - spytal Quillain. Amanda popatrzyla na "Queen". Porucznik Selkirk wyszedl juS z kokpitu i sprawdzal stan Ciphera. -Czujniki zostaly rozmieszczone i pracuja zgodnie z planem - po wiedziala Amanda. - Teraz wszystko zaleSy od naszych przyjaciol z Narodowej Agencji Bezpieczenstwa. Quillain zawsze mial zmarszczone brwi, ale teraz sciagnal je jeszcze bardziej. -Nie watpie, Se obiekty bezpilotowe sa przydatne - rzekl - ale wolalbym tam poslac moich chlopcow. Najlepiej zorientowaliby sie w sytuacji. -OstroSnie z wypowiadaniem Syczen, Stone - odparla Amanda. -Jesli Syryjczycy powaSnie potraktuja zabawe z plutonem, moSe bedziemy musieli podjac jakas tajna operacje, Seby ich powstrzymac. Izraelczycy i Turcy nie lekcewaSa syryjskich prob skonstruowania bomby atomowej. A w tej czesci swiata nie potrzeba wiele do wywolania nastepnej wojny. Kaciki ust Quillaina lekko sie uniosly. Stone lubil wyzwania. -To moSe byc calkiem interesujaca robota - powiedzial. Lane zachichotal. -Wie pani co? - zwrocil sie do Amandy. - On mnie czasami przeraSa. 44 -Tylko czasami? - odparl Stone z usmiechem Amanda Garrett przeciagnela sie, probujac rozluznic napiete miesnie.-Jestem pewna, Se pan Quillain bardziej sie postara. Czy zechcecie panowie wypic ze mna w mesie filiSanke kawy, zanim... Przerwal jej komunikat z glosnika: Uwaga! Dowodca taktyczny proszony jest o natychmiastowy kontakt z mostkiem. Powtarzam! Dowodca taktyczny proszony jest o natychmiastowy kontakt z mostkiem. Zanim glos oficera dySurnego ucichl, Quillain zdjal swoje sluchawki z mikrofonem i podal Amandzie. Ta przyloSyla sluchawke do ucha i przysunela mikrofon bliSej ust. -Mowi Garrett. O co chodzi? Lane i Quillain patrzyli, jak zmienia sie wyraz jej twarzy. Beztroski, niemal figlarny usmiech zastapila powaga i skupienie. -Zrozumialam. Prosze przekazac kapitanowi, Se zaraz bede na mostku. Grupe operacyjna postawic w stan gotowosci. Odezwaly sie syreny. Byl to sygnal do obsadzenia wszystkich stanowisk. Amanda oddala sluchawki QuiIlainowi i powiedziala: -Panowie, chyba nie docenilismy poziomu zdenerwowania Syryjczykow. Obserwuje nas jakis niezidentyfikowany samolot. Steamer, sprowadz zalogi z powrotem na jednostki "Little Pig". Przygotowac sie do wymarszu. Stone, zainicjowac procedury obronne. Do roboty! -Dowodca taktyczny na mostku! Amanda przeszla przez kurtyne swietlna i znalazla sie na rozswietlonym monitorami mostku desantowca. Tak jak inne czesci "Carlsona", mostek kapitanski byl supernowoczesny. Sternik i oficer dySurny siedzieli przy swoich skomputeryzowanych stanowiskach w wygodnych fotelach lotniczych. PowySej i poniSej okien znajdowaly sie podwojne rzedy dodatkowych monitorow. Pojawiajace sie na nich najnowsze odczyty informowaly oficera wachtowego o wszystkich operacjach na okrecie, o sytuacji wokol niego oraz o rozwoju sytuacji taktycznej. Brak danych nie stanowil juS problemu. Dla wspolczesnego oficera marynarki wojennej wyzwaniem nie byl dostep do informacji, lecz ich prawidlowa ocena i odpowiednie wykorzystanie. 45 Dane naplywaly nie tylko z sensorow "Carlsona", ale rownieS z komputerow "Cunninghama". Oba okrety byly polaczone wieloma liniami przesylu danych.Oddzial specjalny skladal sie z mniejszych grup, zdolnych do reagowania na wszelkie rodzaje zagroSenia jako jeden doskonale zgrany organizm. W razie potrzeby moSna bylo uruchomic poduszkowce, smiglowce szturmowe typu LAMPS lub pojazdy zdalnie sterowane i dolaczyc je do istniejacej sieci w celu zwiekszenia ogolnej zdolnosci bojowej oddzialu.Komandor Lucas Carberry, dowodca "Carlsona", podniosl wzrok znad glownego stolu taktycznego. Jego pucolowata twarz byla podswietlona roSowa poswiata. -Kapitanie - zaczal oficjalnie - oddzial gotowy. W ciagu minionego miesiaca Amanda stwierdzila, Se Carberry zachowuje sie nieco zbyt sztywno, a jego styl dowodzenia jest zanadto autokratyczny. Mimo to zdawala sobie sprawe, Se ten krepy, elegancki oficer to znakomity specjalista w bardzo szczegolnej i wysoce wyspecjalizowanej dziedzinie, jaka jest prowadzenie walki z wykorzystaniem srodkow ziemno-wodnych. Dowodzenie duSym okretem to nie lada wyzwanie. Kapitan, takiej jednostki musi byc nie tylko zdolnym oficerem, ale jednoczesnie czlowiekiem spokojnym i opanowanym, ktory w obliczu niebezpieczenstwa umie zachowac zimna krew. Amanda wiedziala, Se Carberry jest wlasnie kims takim, dlatego duSo mu wybaczala. -Swietnie, komandorze - odpowiedziala, przylaczajac sie do niego przy stole dowodztwa taktycznego. - Jaka jest nasza sytuacja? -W tej chwili "Cunningham" jest naszym okretem glownym, ktory koordynuje obrone. Kapitan Hiro donosi, Se z poludniowego wschodu nadlatuje jakis samolot. - Carberry wskazal na wyswietlacz, na ktorym Solty slad zbliSal sie powoli do niebieskiego klina oznaczajacego okret dowodzacy. - Prosi o instrukcje, pani kapitan. Amanda skinela glowa. "KsiaSe", wyposaSony w silniejsze radary i systemy uzbrojenia, sciagal na siebie uwage przeciwnika, dzieki czemu slabszy "Carlson" zachowywal niewidzialnosc. W takich okolicznosciach lacznosc utrzymywano dzieki systemom przechwytu laserowego. -Prosze mnie polaczyc z kapitanem Hiro. Carberry spojrzal na specjalistke kierowania walka, ktora stala w milczeniu przy koncu stolu taktycznego. Delikatnie pstryknal palcami i wskazal na jeden z ekranow. Kobieta wybrala numer linii bezposredniej lacznosci miedzy okretami. 46 Na ekranie pojawil sie dawny oficer dyspozycyjny Amandy. Siedzial wygodnie w jej dawnym fotelu kapitanskim w centrum informacji bojowej "Cunninghama".Fotel pasowal do tego krepego Amerykanina japonskiego pochodzenia. Amanda od poczatku wiedziala, Se tak bedzie. Na ogol nie zdarzalo sie, aby oficer przechodzil bezposrednio na stanowisko dowodcy okretu. Ale kiedy powolano ja do sluSby na Seafighterach, pociagnela za odpowiednie sznurki, by sie upewnic, Se jej okret zostanie powierzony czlowiekowi, ktorego bardzo cenila. -Dzien dobry, Ken. Co dla nas masz? -Witam pania - odpowiedzial. - Namierzylismy go dzieki systemowi Aegis. Przemieszcza sie z nieduSa predkoscia. Sto czterdziesci wezlow. Pulap pietnascie metrow. Identyfikacja "swoj-obcy" niemoSliwa. Nie ma sygnalow radiowych ani radarowych. Na razie nie moSemy go zidentyfikowac, ale sygnal moSe wskazywac na smiglowiec. To moSe byc duSa jednostka wsparcia lotniczego, na przyklad syryjska maszyna typu Super-Hip. Amanda przyjrzala sie ekranom i wyswietlaczom. Smiglowce przeznaczone do zwalczania okretow podwodnych moga zagrozic rownieS innym jednostkom, bo sa w stanie przenosic rakietowe pociski przeciwokretowe, i to duSe. -Istnieje moSliwosc, Se to jego rutynowy kurs? -Watpie, pani kapitan. On wie, Se tu jestesmy, i chce sie do nas dobrac. Gdy tylko wyskoczyl nad horyzont, wzial kurs prosto na nas. Skoro sarn sie nie ujawnia, to znaczy, Se kieruje sie na sygnaly z naszych radarow. Amanda znow podniosla wzrok, tym razem spogladajac na monitor telewizyjny, na ktorym widac bylo poklad dziobowy "Carlsona". Pod mostkiem desantowca szesciokatna wyrzutnia rakietowa RAM ustawiala sie w strone nadlatujacej maszyny, wykorzystujac przekaz danych z eskortujacego kraSownika. Nieco bliSej dziobu otworzyl sie silos z szesnasto-prowadnicowa wyrzutnia pociskow rakietowych Sea Sparrow. Przed nadbudowka "Carlsona" ustawila sie grupa marines uzbrojonych w reczne wyrzutnie Stingerow, pociskow rakietowych klasy ziemia-powietrze. W oddali bylo widac zarys "Cunninghama", ale tylko dlatego, Se zaslanial gwiazdy na horyzoncie. Wystarczylo spojrzec na trzeci monitor, by sie przekonac, Se baterie Standard IV i rakiety sto dwadziescia siedem milimetrow sa przygotowane i uzbrojone. Krotko mowiac, okret Amandy mogl odeprzec kaSdy atak z powietrza. Niezidentyfikowany samolot zbliSyl sie na odleglosc niespelna dwudziestu mil. Nie bylo czasu na wahanie. 47 -Panowie - powiedziala Amanda - jesli ten ktos nas slucha, pod rzucmy mu cos, co zrobi na nim wraSenie.Komandorze Carberry, pro sze wlaczyc radary kierowania uzbrojeniem. Ken, pelna gotowosc. Uru chomic systemy! Na ekranie pojawil sie niewielki kwadrat namierzania celu. Gdy radary kierowania ogniem wycelowaly wyrzutnie w zbliSajacy sie obiekt, na monitorach systemu ostrzegania przed zagroSeniem pojawily sie nowe dane. -Podaj identyfikacje. Natychmiast! Kilka sekund pozniej obok znacznika celu ukazaly sie dwie linijki kodu z transpondera. Operatorka systemu taktycznego zameldowala. -Samolot nadaje jednoczesnie kody identyfikacyjne Izraela i NAVSPECFORCE. -NAVSPECFORCE? - mruknal zdziwiony Carberry. - Kapitanie, jestesmy umowieni na jakies spotkanie?-Ja z pewnoscia nie - odpowiedziala Amanda, krecac glowa. -Mamy glosowy kontakt radiowy - powiedziala operatorka systemu taktycznego. - Pilot leci CH-53, naleSacym do izraelskich sil powietrznych. Twierdzi, Se na pokladzie ma dla nas jakiegos waSnego goscia. Prosi o zezwolenie na ladowanie. -To by wyjasnialo, dlaczego sie kamuflowal - skomentowal Hiro. -Smiglowiec izraelskich sil specjalnych u wybrzeSa Syrii woli nie rzu cac sie w oczy. Carberry popatrzyl na wyswietlacz. -Ale dlaczego ktos z naszych mialby przybywac w taki wlasnie sposob? -Na razie nie moge udzielic panom odpowiedzi - odparla Amanda. -Komandorze Carberry, prosze powiadomic dowodce dzialan lotniczych, Se Izraelczyk ma zezwolenie na ladowanie. Ustawic okret bokiem do wiatru i przygotowac sie na przyjecie smiglowca. -Tak jest!- odpowiedzial Carberry i zaczal wydawac rozkazy: - Oficer wachtowy! Stanowiska lotnicze! OproSnic ladowisko smiglow cowe. Poinformowac dowodztwo lotnictwa taktycznego, Se maja jak najszybciej przyjac ten smiglowiec! -Odwolujemy gotowosc oddzialu specjalnego? - spytal Hiro. -Nie... jeszcze nie, Ken. Odwolac oznaczenie celu, ale oddzial niech pozostanie na stanowiskach. Wczesniej chcialabym jeszcze cos sprawdzic. DuSy poklad smiglowcowy, na ktorym moSe startowac i ladowac jednoczesnie szesc maszyn pionowego startu i ladowania, zajmowal jedna 48 trzecia pokladu "Carlsona". Okret obrocil sie wolno o czterdziesci piec stopni i ustawil bokiem do kursu nadlatujacego smiglowca. W naroSnikach ladowiska zaczely blyskac lampy sygnalowe, wskazujac przybyszowi miejsce ladowania.-Jest kontakt wzrokowy - krzyknal znad swojego monitora jeden z obserwatorow. - Kierunek dwa dziewiec zero. Odleglosc dwa tysiace metrow. Identyfikacja celu potwierdzona. To jest CH-53. Sea Stallion sunal tuS nad falami. Podmuch powietrza z jego pieciolopatowego wirnika nosnego gladzil spienione balwany. Jakby mszczac sie za precyzyjnie dokonane rozpoznanie, pilot izraelski skierowal maszyne prosto na dziob "Carlsona". I dopiero w ostatniej chwili poderwal ja do gory. Huk sprawil, Se zabrzeczaly szyby w oknach. Kamery umieszczone ma maszcie sledzily lot Stalliona, ktory okraSyl desantowiec i podszedl na wysokosc ladowiska. Przy bokach smiglowca widac bylo odrzucane zbiorniki na paliwo. Dzieki nim zasieg maszyny znacznie sie zwiekszal. Po chwili wysunelo sie podwozie i smiglowiec miekko osiadl na ladowisku. Otworzyly sie drzwi i na poklad zeskoczyl czlowiek ubrany w mundur khaki i granatowa wiatrowke marynarska. Pilot podal mu neseser z komputerem i walizke. Machnawszy pilotowi na poSegnanie, pasaSer ruszyl skulony przed podmuchem wirnika. Kilkanascie sekund pozniej Sea Stallion ponownie uniosl sie w powietrze. -PasaSer na pokladzie, kapitanie - zameldowal operator, kiedy smiglowiec ruszyl w mrok nocy. - Helikopter odlatuje. Amanda spojrzala na goscia i zmarszczyla brwi. Cos ja zaniepokoilo... -Komandorze Carberry - mruknela. - Prosze przywrocic poprzednia predkosc i kierunek i poinformowac komandora Hiro, Se odwoluje gotowosc bojowa. Schodze na poklad. PasaSer smiglowca czekal w przejsciu pokladu hangarowego. Tak, to nie byl wybryk wyobrazni Amandy. -Pani kapitan, prosze o zezwolenie na wejscie na poklad - powiedziala Christine Rendino, salutujac. -Zezwalam - odpowiedziala Amanda. Uniosla dlon, Seby odpowiedziec tym samym gestem wojskowego powitania, ale zanim go wykonala, Christine rzucila sie na nia i zamknela w mocnym uscisku. -Czesc, szefowo! Tesknilas za mna? 49 Amanda odwzajemnila uscisk.-Moj BoSe, Chris! Co ty tu robisz?! -Przywiozl mnie Eddie Mac. - Christine cofnela sie o krok i usmiechnela sie do Amandy. - Stary jest teraz w Arabii Saudyjskiej, gdzie sciska dlonie grupie wybranych szejkow i potentatow. Chodzi o wypoSyczenie bazy lotniczej. -Bazy lotniczej? Po co? -To dluga historia. Przylecialam, Seby ci ja opowiedziec. Jestem przygotowana do zloSenia osobistego raportu tobie i kaSdemu ze starszych oficerow oddzialu specjalnego. Ale po kolei. Najpierw skieruj okret do Port Saidu. Marynarka wojenna Egiptu pozwoli nam zatankowac paliwo. Jutro w nocy, majac przywilej pierwszenstwa, przeplyniemy Kanal Sueski. Z admiralem Maclntyre'em spotkamy sie pojutrze na Morzu Czerwonym. -Morze Czerwone? Chris, zwolnij troche! Dokad plyniemy i dlaczego? -Do Indonezji, pani kapitan. Jacys niegrzeczni chlopcy plywaja tam "na zlecenie", a my mamy ukrocic ten proceder. Wyspa Piri Indonezja, w pobliSu polnocno-zachodniego cypla Bali Godzina 6.14 czasu strefowego, 29 lipca 2008 roku Makara Harconan rozpoczal dzien jak zwykle: dwa razy okraSyl wyspe, na zmiane biegnac po plaSy pokrytej wulkanicznym piaskiem i plynac wzdluS wybrzeSa. Cwiczac w ten sposob, wzmacnial umiesnione cialo i oczyszczal umysl. Mogl teS osobiscie sprawdzic posterunki ochrony po przeciwleglej stronie wyspy i skontrolowac, czy patrole sa w ruchu i czy dobrze pilnuja terenu. Przy oslanianiu tylow moSna popelnic tylko jeden blad - pierwszy, a zarazem ostatni. Harconan nie zamierzal do tego dopuscic. Po powrocie do domu wzial zimny prysznic i odbyl sesje ze swoja osobista masaSystka. Nastepnie ubral sie i w glownym patio zjadl proste sniadanie, ktore skladalo sie z porcji rySu, swieSych owocow i mocnej jawajskiej kawy. Po drugiej stronie stolu siedzial pan Lo, a przed nim stala nietknieta filiSanka zielonej herbaty. Lan Lo, zagorzaly tradycjonalista, uwaSal zjedzenie czy wypicie czegokolwiek w obecnosci pracodawcy za wielce niestosowne. Zgodnie z porannym rytualem, po odeslaniu sluSacej nikt inny nie mial prawa zbliSac sie do stolika, jesli nie zostal wezwany. Nawet ludzie pilnujacy domu trzymali sie z daleka, wiec niczego nie mogli uslyszec. -Od czego powinnismy zaczac, Lo? - zapytal Harconan. -Sa nowe informacje w sprawie satelity. Glownie korzystne, ale jeden punkt moSe budzic niepokoj. -Mow. -Otrzymalismy pozytywne odpowiedzi od Falaud, Yan Song Inter-national i syndykatu Marutt-Goa. KaSda z tych grup wyasygnowala wymagana sume pieniedzy, przelewajac piec milionow dolarow lub rownowartosc w funtach szterlingach na nasze bezpieczne konta w Zurychu i w Bahrajnie. Ponadto kaSda ma zaloge badawcza gotowa w kaSdej chwili przeniesc sie do miejsca magazynowania satelity. Grupa Mittel Europe odmowila bezposredniego zaangaSowania, ale jej szefowie zloSyli depozyt wstepny w wysokosci miliona funtow szterlingow za pewne odlewy i probki stopow, ktore powstaly na pokladzie satelity. Japonski Genom Zaibatsu rownieS odmowil bezposredniego zaangaSowania. lecz zaproponowal dwa miliony dolarow za komplet danych dotyczacych loSysk kulkowych. Moskva-Grevitch nadal deklaruje zainteresowanie, ale domaga sie przedstawienia dalszych specyfikacji oferowanych systemow, zanim w jakikolwiek sposob zaangaSuje sie finansowo. W czasie tego cichego monologu Lo nie zagladal do Sadnych notatek. Po pierwsze, nie potrzebowal tego, a po drugie, danych dotyczacych interesow prowadzonych przez Harconana nigdy nie zapisywano. Harconan nie byl niezadowolony z przedstawionych informacji. JuS wczesniej watpil, czy Polacy i Czesi wejda w ten interes. Mieli zbyt silne powiazania gospodarcze ze Stanami Zjednoczonymi, ponadto zabiegali o pelne czlonkostwo w Unii Europejskiej. Japonczycy nigdy nie lubili ryzykowac, a Rosjanom brakowalo srodkow finansowych, Seby mogli na dobre wlaczyc sie do gry. Tak czy inaczej, trzy z szesciu to zadowalajacy wynik. Harconan dolal sobie kawy. -Zawiadom Falaud, Yan Song i Marutt, Seby przyslali swoich fa- chowcow. Dowiedz sie, czy beda potrzebowali jakiegos specjalnego wyposaSenia. 1 zadbaj, Seby zostali odpowiednio powitani. Jesli chodzi o Mittel Europe, zaSadaj dodatkowo przynajmniej pol miliona dolarow. Stac ich na to. Propozycje Genom przyjmij od razu. Rosjanie jak zwykle probuja zdobyc cos za nic. Powiedz, Se pokazalismy im wystarczajaco 51 duSo i Se posiadany przez nas sprzet jest wart sumy, ktorej Sadamy. Niech wiedza, Se nasza oferta nie ulegnie zmianie. Moga ja przyjac lub odrzucic.Lo pochylil glowe. -Rozumiem i zgadzam sie w kaSdym szczegole. Teraz dochodzimy do ostatniego punktu. -Mianowicie? -Niewykluczone, Se Stany Zjednoczone w radykalny sposob zareaguja na przejecie ich satelity. -Radykalny? -Nasz agent handlowy w Port Saidzie donosi, Se ubieglej nocy przez Kanal Sueski przeplynely dwa amerykanskie okrety. Tylko dwa, ale na ich pokladach znajduja sie znakomicie wyposaSone oddzialy specjalne. Okrety skierowaly sie na Ocean Indyjski. Ani nadzor kanalu, ani rzad egipski nie wiedza, do ktorego portu plyna. Odwiedziny na stronach internetowych marynarki wojennej pozwolily ustalic, Se nie jest to planowane przemieszczenie oddzialow. Okrety te mialy pozostac na Morzu Srodziemnym jeszcze przez co najmniej dwa miesiace. A Se sytuacja na Oceanie Indyjskim i w krajach w Saden sposob nie zagraSa interesom USA, nie ma uzasadnienia dla tak naglego przemieszczenia sil wojskowych. Podejrzewam zatem, Se to reakcja na nasza operacje. Harconan wzial maly lyk mocnej czarnej kawy. -A nasi ludzie w Singapurze i DSakarcie? Wiedza cos o zamiarach amerykanskiej marynarki wojennej? -Niestety nic - odparl Chinczyk. - To zas rodzi kolejny wniosek. Albo moje podejrzenia sa bledne i Amerykanie kieruja sie gdzie indziej w jakichs innych celach, albo teS... Harconan zmruSyl swoje ciemne oczy. -Sa niezadowoleni z faktu, Se rzad indonezyjski niczego nie moSe zrobic w sprawie zaginionego satelity, i postanowili wziac sprawy w swoje rece - dokonczyl. -Wlasnie. I to moSe byc problem. -To zaleSy, Lo. ZaleSy od tego, komu zlecili polowanie na nas. -Na okretach, ktore przeplynely przez Kanal Sueski, znajduja sie oddzialy specjalne Seafighter. Ich specjalnosc to operacje morskie i przybrzeSne. W ubieglym roku wlasnie te oddzialy przyczynily sie do sukcesu Organizacji Narodow Zjednoczonych w rozwiazaniu konfliktu pomiedzy Gwinea a Unia Afryki Zachodniej. Rozmawialem z naszymi ludzmi, ktorzy znaja sie na sprawach militarnych. Zapewnili mnie, Se Seafighter sa naprawde grozne. I maja znakomitego dowodce. 52 Harconan podniosl do ust filiSanke z kawa. Wpatrujac sie w jakis odlegly punkt, myslal o tym, co przeczytal w roSnych magazynach o tematyce wojskowej, o przekazywanych szeptem opowiesciach urzednikow rzadowych Tajwanu i Singapuru i o tym, co widzial w telewizyjnych relacjach z posiedzen Zgromadzenia Ogolnego ONZ. Dobrze pamietal kobiete o bursztynowych wlosach ubrana w mundur marynarski. Wypowiadala sie spokojnie, jakby miala calkowita pewnosc co do tego, o czym mowila.-Kapitan Amanda Lee Garrett - powiedzial cicho. -Tak - potwierdzil Lo. - To moSe byc powaSny problem. Morze Czerwone, na polnocny wschod od Port Sudanu Godzina 5.01 czasu strefowego, 29 lipca 2008 roku Pustynia i morze wstrzymaly oddech. Za chwile okrutne slonce powinno sie wzniesc nad horyzont i palic ziemie przez kolejny dzien. Razem z nim mial sie zbudzic wiatr, Seby przenosic tumany piachu miedzy polwyspami Arabskim i Somalijskim. Na razie jednak panowal chlod, a powietrze stalo nieruchomo. Na ciemnoszafirowym niebie blyszczaly ostatnie blednace gwiazdy. Ciemne aksamitne wzgorza Arabii kreslily wschodni horyzont. Powierzchnia morza polyskiwala gladzia rozlanego oleju. Dzioby dwoch wielkich szarych okretow wojennych ciely fale, tak jak miecz tnie jedwab. Ale dzieki idealnie oplywowym ksztaltom kadluba za rufa woda pozostawala spokojna. W ciszy poranka lekki jek turbin gazowych i warkot silnikow diesla slychac bylo z odleglosci dziesieciu mil. A z mniejszej odleglosci dochodzily slabe dzwieki muzyki. Poza jednostkami typu San Antonio LPD Saden okret amerykanskiej marynarki wojennej nie zostal zaprojektowany tak, by zapewnic zalodze stosunkowo dobre warunki. Ale calkowita prywatnosc byla w zasadzie nieosiagalna. Jedyne miejsce, gdzie moSna bylo na nia liczyc, stanowil niewielki skrawek pokladu za nadbudowka. Tutaj pomiedzy dwiema wyrzutniami rakietowymi RAM, gdzie liczne urzadzenia zainstalowane na maszcie przeslanialy widok z mostka sygnalowego, moSna bylo znalezc odrobine samotnosci, przynajmniej na pewien czas. Amanda odkryla to wkrotce po objeciu stanowiska na pokladzie "Carlsona". Dala wszystkim do zrozumienia, Se o swicie 53 w pogodne poranki miejsce to jest zarezerwowane wylacznie dla niej. Kiedy tanczyla, wolala, Seby nikt tego nie ogladal.Ale tego ranka nie byla sama. Tanczyla przy muzyce z przenosnego odtwarzacza plyt CD. Jej gibkie cialo nadaSalo za szalenczym rytmem, przechodzac od piruetu do piruetu, od passe do releve. Kiedy utwor zaczal sie zbliSac do finalu, zwolnila, aS w koncu zakonczyla taniec pozycja z piescia wzniesiona ku niebu. Zapadla cisza. Amanda osunela sie na jedno kolano. Muzyka i ruch jeszcze przez chwile trwaly w jej umysle. Potem calkiem swiadomie przerwala trans, otworzyla oczy i odetchnela gleboko. -To bylo piekne - skomentowala Christine z naroSnika maty, gdzie siedziala po turecku. - Co to za utwor? Nie znam go. -Pacyfik sie gotuje Richarda Rogersa. - Amanda wstala i zrobila kolejny gleboki wdech. - To temat dotyczacy Pearl Harbor ze Zwyciestwa na morzu. -Powinnam byla sie domyslic. - Christine wyciagnela reke, w ktorej trzymala butelke schlodzonej wody evian. - Jezioro labedzie moSe tanczyc byle kto. Amanda pociagnela duSy lyk wody, a reszte wylala na rece i bordowy trykot. Poczula przyjemny chlod, kiedy woda zaczela parowac. -ScieSka dzwiekowa ze Zwyciestwa to najdluSsza i najbardziej skomplikowana symfonia swiata. Gdyby ktos chcial, moglby wykorzy stac wiele zawartych w niej skomplikowanych krokow tanecznych. Usiadla obok Christine, opierajac sie o obudowe systemow radarowych. -MoSesz mi podac szczotke? - spytala, rozpinajac wlosy. Christine wyjela szczotke ze sportowej torby, ktora leSala obok niej. -Sa chyba troche za dlugie - wyciagnela dlon, Seby dotknac bursztynowej grzywki Amandy. -Tak, jestem zbyt leniwa, Seby cokolwiek z nimi zrobic. -MoSe ja sie tym zajme? -Swietny pomysl! Amanda odwrocila sie do Christine, chetnie przyjmujac propozycje czesania. Siedzialy w milczeniu, jakSe innym miedzy przyjaciolkami a niepewnymi obcymi osobami. W jasniejacym swietle poranka Amanda wpatrywala sie w biala smuge za rufa "Carlsona". -Kontaktujesz sie z Arkadym? - spytala po chwili Christina. -Od czasu do czasu. Teraz jest w Japonii, w morskich oddzialach samoobrony. Pracuje nad ich programem lotniczym. Mam wraSenie, Se 54 dosc entuzjastycznie podszedl do perspektywy zostania pilotem. Poza tym swietnie sie tam bawi.Chris spojrzala w inna strone i odpowiedziala calkiem zwyczajnym tonem: -Tak, slyszalam. Zastanawialam sie tylko, czy moSe powiedzial ci cos... wyjatkowego. -Pisujemy do siebie, ale rzadko. No wiesz, jak przyjaciele. -Och... Amanda szturchnela Chris lokciem w Sebra. -Daruj sobie te westchnienia. Arkady i ja niczego nie Salujemy, poza tym laczy nas wiele wspanialych wspomnien. Po prostu nadszedl czas, Seby odloSyc wszystko na bok. -No to w porzadku. Kto go zastepuje? -Zastepuje? Wielkie nieba, Chris! Nikim nie probowalam go zastapic! -Wlasciwie czemu nie? -Bo nie mialam czasu. Prawde mowiac, teS checi. Christine pacnela sie dlonia w czolo. -Zaczynam rozumiec! Po godzinach twoi pracownicy wylaczaja zasilanie i puszczaja nad toba zaslone dymna. Wiedzialam, Se nie powinnam byla godzic sie na ten wyjazd z NAVSPEC. Ktos powinien cie pilnowac. -Dzieki! Radze sobie calkiem dobrze. - Amanda potrzasnela glowa, nadajac wyszczotkowanym wlosom ostateczny ksztalt. Christine prychnela. -Pewnie! A co kaSesz sobie wyryc na nagrobku? "Tu spoczywa Amanda Lee Garrett, ktora byla zbyt zajeta, Seby uloSyc sobie Sycie"? -Chce, Seby pochowano mnie w morzu. Christine westchnela i wrzucila szczotke z powrotem do torby. Oparla sie o metalowa sciane i przymknela oczy. -To byl zly pomysl, pani kapitan... Amanda, przepraszam. Po pro stu czasami doprowadzasz mnie do szalu. Jestes najhojniejsza osoba, jaka znam. Cala siebie oddajesz marynarce wojennej, kolejnym zada niom, zalodze, przyjaciolom i kochankom. A ja bym chciala, Sebys choc troche zostawiala dla samej siebie. Wiesz, Se powinno sie tak robic? Amanda usmiechnela sie drwiaco i poklepala przyjaciolke po udzie. -Owszem, slyszalam cos na ten temat. I prawde mowiac, nawet sie nad tym zastanawialam. Kiedy mysle o Arkadym, wiem, Se stracilam cos bardzo cennego, ale to po prostu nie byl wlasciwy moment. Nie chce, 55 Seby i nastepnym razem moment okazal sie nieodpowiedni, bez wzgledu na to, czy znow zaczne sie spotykac z Vince'em Arkadym czy teS z kims innym.-Czy rozmawialas ostatnio z Eddiem Makiem? - spytala Christine. -Z admiralem MaclIntyre'em? Oczywiscie, kilka razy w tygodniu informuje go o formie oddzialow specjalnych. Dlaczego pytasz? -Bez powodu. Po prostu bylam ciekawa - Chris wzruszyla ramionami i popatrzyla na morze. Sluchawki z mikrofonem, ktore wisialy zahaczone o otwarta torbe Amandy, zapiszczaly cicho. Christine podala je przyjaciolce, kiedy ta uniosla sie na kolana. -Mowi Garrett - Amanda przyloSyla sluchawke do ucha. Przez chwile uwaSnie sluchala. - Bardzo dobrze. Kontynuowac. Wstajac siegnela po mundur w kolorze khaki, ktory wczesniej przerzucila przez reling. -O wilku mowa, Chris. To byl dowodca dzialan lotniczych. Admiral MacIntyre przybywa. Admiral Elliot Maclntyre przez trzy lata sluSyl jako glownodowodzacy Floty Atlantyku. Urzedowal wtedy w podobnym do bunkra kompleksie dowodztwa w Norfolk w stanie Wirginia. Odchodzac do pracy w NAVSPECFORCE, przysiagl sobie, Se juS nigdy wiecej nie bedzie wciagal flagi na masz na tym "ceglanym sraczu". Ostatnio wiekszosc czasu spedzal z oddzialami. Mial nieliczny sztab. wiec czesto korzystal z wojskowych srodkow telekomunikacji. Dzieki elektronice utrzymywal stala lacznosc z dowodztwem, a jednoczesnie mogl bezposrednio pracowac z dowodcami podleglych mu jednostek. W oddzialach NAVSPECFORCE zdanie: "Eddie Mac" bedzie tu za pol godziny" zawsze sie sprawdzalo, bez wzgledu na to, czy wypowiadano je w dzien czy w nocy. Sam MacIntyre przyznawal, Se to niekonwencjonalny sposob dowodzenia. Ale gdy z pokladu patrzyl, jak okrety pruja wody Morza Czerwonego, nie mial watpliwosci, Se kontakt osobisty jest o wiele lepszy niS gapienie sie w ekrany. Pomalowany w pustynne barwy ochronne Sikorsky S-70 bardzo ostroSnie osiadal na ladowisku "Carlsona". Gdy podwozie smiglowca dotknelo pokladu, pilot zredukowal moc silnikow do minimum. Otworzyly sie drzwi i MacIntyre wyprowadzil z maszyny grupe marynarzy, starszych sierSantow i mlodszych oficerow. 56 Zgodnie z rozkazami admirala w NAVSPECFORCE nie naleSalo przesadzac z ceremonia. Na jego przylot czekala wiec tylko mala grupka oficerow, ktorzy stali na skraju ladowiska.Przytrzymujac czapke, Seby podmuch powietrza nie zerwal mu jej z glowy, podszedl schylony do oficerow. Wyprostowal sie, odwrocil i zasalutowal w kierunku smiglowca. Potem znow sie odwrocil i podobnym gestem pozdrowil oczekujacych ludzi. -Prosze o zezwolenie na wejscie na poklad, kapitanie! - huknal do Carberry'ego, usilujac przekrzyczec ryk wirnika. -Zezwalam, panie admirale! Porozumiewanie sie na ladowisku bylo prawie niemoSliwe. Dopiero gdy saudyjski smiglowiec wzniosl sie w powietrze i odlecial w strone wybrzeSa, halas zmalal. -Teraz jest juS troche lepiej, komandorze Carberry - powiedzial MacIntyre, poprawiajac czapke na glowie. - Milo mi znow pana wi- dziec. I pania, komandor Rendino. I oczywiscie pania, kapitan Garrett. RownieS tym razem zachwycila go wspaniala, krolewska wrecz postawa Amandy i - niech to diabli! - uderzajaca pieknosc tej kobiety. Geste kasztanowe wlosy i gladka sniada cera kontrastowaly z bialym mundurem i czarnym beretem czlonka oddzialu Seafighter. -Milo znow miec pana na pokladzie, admirale - odpowiedziala Amanda cieplym altem. - Chris twierdzi, Se ma pan dla nas jakies ciekawe zadanie. -Miedzy innymi. Ale przede wszystkim prosze oczekiwac jeszcze tuzina saudyjskich smiglowcow. Poza czlonkami sztabu na poklad "Carlsona" i "Cunninghama" dojdzie dodatkowy personel. Dostarcza nam teS zapas czesci i amunicji. Tak wiec moSe pani spodziewac sie gosci. Odglos oddalajacego sie helikoptera cichl w oddali, a w tym samym czasie narastal inny dzwiek. Na tle blekitnego nieba widac juS bylo szyk czterech ciemnych kropek. Przecinaly linie wybrzeSa, kierujac sie w strone okretow NAVSPECFORCE. Piwne oczy Amandy Garrett rozblysly.-Zdobyl je pan dla mnie! - krzyknela, robiac krok naprzod. Admirala ucieszyla jej radosc. Fakt, to dosc niezwykly prezent jak dla kobiety, ale Amanda Garrett byla kobieta niezwykla i wyjatkowa. -Kiedy pare dni temu rozmawialem z Cobra, twierdzil, Se potrze- buja jeszcze przynajmniej miesiaca, zanim beda gotowi wejsc na poklad - powiedzial MacIntyre. - Ale gdy mu wyjasnilem, Se moSe bedziemy mieli robote w tej okolicy, odparl: "Do diaska! Skoro mowa o dzialaniu, to jestesmy gotowi juS teraz!'" 57 -A wiec to tym zajmowal sie pan w Rijadzie? Eddie Mac przytaknal.-Targowalem sie w sprawie wypoSyczenia bazy powietrznej SAAF, poloSonej nieopodal Mekki. Wczoraj dowodztwo lotnictwa sciagnelo oddzial Cobry. Cala noc pracowali nad poskladaniem maszyny, Seby dzis rano znalezc sie na pokladzie. Amanda wolno pokrecila glowa, przygladajac sie nadlatujacej formacji smiglowcow. -Panie i panowie, oto nadszedl wielki dzien. Seawolfy znow lataja! Rzeczywiscie wielki dzien, pomyslal MacIntyre. Powrot legendy to rzadkie wydarzenie. Seawolfy, czyli 3. Eskadra Lekkich Smiglowcow Szturmowych, powstala w okresie zaangaSowania Stanow Zjednoczonych w wojne w Indochinach. Potrzebujac natychmiastowego wsparcia dla oddzialow rzecznych i SEAL, marynarka wojenna utworzyla pierwsza i jedyna taka formacje. Loty maszynami typu UH-IB Huey pierwszej generacji z odleglych bagnistych baz oraz z pokladu smiglowcowcow typu LST przyniosly jednostce ogromna slawe. Nieustraszeni, oddani sprawie i waleczni -tak o nich mawiano. Nazwa "Seawolf miala jakas magiczna sile. MacIntyre podejrzewal, Se Amanda wlasnie dlatego zaSadala reaktywacji preSnej i dumnej jednostki. Czasami bowiem walke wygrywa sie dzieki czynnikom nie-zwiazanym z liczebnoscia wojsk czy z ich uzbrojeniem. Oto nadlatywaly maszyny UH-1 lroquis. Zamiast charakterystycznego "lup, lup, lup" dwulopatowego wirnika smiglowcow Huey z czasow wojny w Wietnamie wydawaly wibrujacy, bzyczacy huk nowoczesnego systemu flex-rotor. Gdy przelecialy w odleglosci kilkudziesieciu metrow od rufy "Carlsona", moSna bylo dostrzec roSnice w budowie. Nad kabina znajdowal sie dwuturbinowy naped, powiekszony o systemy kontrpodczerwieni typu Black Hole i Flicker Flash. U gory byly wysiegniki, a z dolnej czesci kabiny obok obudowy sensorow wystawala grozna lufa systemu OCSW. W ciagu czterdziestu lat maszyny tego typu znacznie unowoczesniono. Amanda odwrocila sie do oficera sygnalizacyjnego. -Hej, marynarzu! - zawolala. - Chce, Seby dwa Seawolfy wyladowaly na "Carlsonie", a dwa na "Cunninghamie". Zrozumiales? -Tak jest, kapitanie! Dwa i dwa. -Dokladnie tak, jak sobie Syczylas - skomentowal MacIntyre. -Troche odmienione smiglowce typu UH-1Y. Nadal nie rozumiem, dla 58 czego chcialas miec Super Huey zamiast maszyn typu Whiskey Cobra lub uzbrojonych Oceanhawk. Do diabla, moglbym ci zalatwic nawet smiglowce Sea Comanche, gdybys poprosila o nie wystarczajaco glosno.-Mialam swoje powody, panie admirale - wyjasnila. - Smiglowce szturmowe sa lepiej uzbrojone, ale brakuje im elastycznosci. Takie ma szyny jak te moga przenosic czterech uzbrojonych marines i znaczna ilosc broni. Poza tym sa mniejsze niS Oceanhawki, wiec na naszych po kladach zmiesci sie ich wiecej. I o to mi chodzi. Amanda stala z zaloSonymi rekami, a bryza lekko rozwiewala jej wlosy. Obracala sie wolno, sledzac wzrokiem zataczajace krag Seawolfy. -Tak - powiedziala - te maszyny bardzo mi odpowiadaja. Mesa oficerska na "Carlsonie" byla duSa. Srodek zajmowal trzy rzedy debowych stolow, wokol ktorych ustawiono wygodne krzesla i skorzane fotele w stosownym brazowym kolorze. Ale Se okret byl nowy, brakowalo nagrod, dyplomow i innych pamiatek zwiazanych ze sluSba pracujacych na nim ludzi. Oficerowie nie zdaSyli jeszcze nadac mesie bardziej osobistego charakteru. Tylko komandor Carberry rozwiesil na przegrodach oprawione w ramy litografie pancernika i kraSownika z okresu Traktatu. Grafiki pochodzily z prywatnej kolekcji komandora i byly swiadectwem sentymentu, jakim darzyl stara dobra marynarke wojenna. " Mlodsi oficerowie nauczyli sie chylkiem przemykac do drzwi, kiedy Carberry zaczynal kolejna opowiesc o dawnych czasach lub przytaczal ktoras z anegdot o jakims pancerniku typu Texas czy o lekkim kraSowniku typu Milwaukee. KaSda taka historie konczyl smutna refleksja w stylu "co sie dzieje z dzisiejsza flota". W mesie stala teS palma. Dziwnie przypominala podobna dekoracje w klubie oficerskim w Pearl Harbor. W dosc tajemniczy sposob zmaterializowala sie w rogu mesy w przeddzien, a wlasciwie w nocy przed wyjsciem "Carlsona" z portu. Zostala przyozdobiona wetknieta w ziemie tabliczka z napisem "Wlasnosc kapitan Garrett". Oficer pokladowy, wachta trapowa i patrol wartowniczy zaklinali sie, Se nie maja pojecia, jak palma znalazla sie na pokladzie. Gdy Amanda zobaczyla tabliczke, wydalo jej sie, Se rozpoznaje charakter pisma jednej ze swoich znajomych z wywiadu. Nie miala jednak wystarczajacych dowodow, by podjac konkretne dzialania. 59 UwaSala wiec, Se na taki dowcip moSe odpowiedziec tylko w jeden sposob: wziac drzewko pod swoja opieke. Kazala pozostawic palme na okrecie i nawet zawiesic nad nia dodatkowe oswietlenie:Najzabawniejsze bylo, Se z czasem obecnosc drzewka coraz bardziej ja cieszyla. Stone Quillain czekal na nich przy centralnym stole. Byl starszym oficerem marines i osobistym doradca Amandy w sprawach prowadzenia walki na ladzie, chciala wiec, Seby wzial udzial w zorganizowanej ad hoc sesji. Quillain wstal, kiedy Amanda, Christine i MacIntyre weszli do mesy. -Milo znow cie widziec, Stone. - Admiral podal mu reke. - Jak sie miewaja twoi Sea Dragons? -Znosnie, panie admirale, znosnie. Oczy wiscie jak do tej pory to tylko musztra i cwiczenia. Zanim powiem cos konkretnego, bedziemy musieli sprawdzic sie w walce. 1. Tymczasowa Kompania Szturmowa Quillaina, lepiej znana pod nazwa Sea Dragons, skladala sie z pieciu plutonow. Trzy z nich - pluton broni cieSkiej i dwa plutony strzelcow - byly typowymi oddzialami liniowymi przeznaczonymi do zadan specjalnych. Dwa pozostale, kaSdy zloSony z czternastu osob, specjalizowaly sie w glebokiej infiltracji na polu walki oraz w prowadzeniu rozpoznania. -Ostrzegalem, Sebys ostroSnie wypowiadal swoje Syczenia, Stone - mruknela Amanda. - Czasami Syczenia spelniaja sie w najmniej ocze kiwanych i niewygodnych chwilach. Quillan tylko sie usmiechnal i wskazal im miejsca przy centralnym stole. Usiedli. -Pozwolcie - zaczal MacIntyre - Se od razu przejde do sedna. Naj- wySsi dowodcy skierowali problem piractwa indonezyjskiego do NAV- SPECFORCE. Z kolei ja przekazalem sprawe Seafighterom. Wiecie juS, jakie zadanie nas czeka. Mamy kilka dni na zastanowienie sie nad ta kwestia. Jakie sa wasze zamiary i czego jeszcze potrzebujecie do wyko nania tego zadania? Amanda wymienila spojrzenia ze swoimi mlodszymi oficerami. -Jednego juS jestesmy pewni - powiedziala. - Nie sprawdzi sie Saden konwencjonalny sposob dzialania. Maclntyre skrzywil sie. -Tego sie obawialem - mruknal. -Ale taka jest prawda, panie admirale - powiedzial Quillain. - Arichipelag Malajski to najtrudniejszy rejon, jesli chodzi o prowadzenie dzialan przybrzeSnych. Nawet gdybysmy mieli do dyspozycji cala7. Flote i 1. Korpus Morskich Sil Ekspedycyjnych, wykonanie tego zadania zajeloby nam dziesiec lat. -Zdaje sobie z tego sprawe - zapewnil MacIntyre - i wlasnie dlatego pytam, co moSemy osiagnac w ograniczonym czasie i przy aktualnych moSliwosciach. -Mamy kilka pomyslow - odparla Amanda. - Na poczatek musimy zdobyc pozwolenie na dzialanie z obszaru wod terytorialnych Indonezji. Jak obecnie ukladaja sie nasze stosunki dyplomatyczne? Maclntyre znowu sie skrzywil. -Nieciekawie. Nasz rzad mocno ich przyciska w sprawie satelity INDASAT, ale DSakarta unika tego tematu. Oni w ogole niewiele robia w kwestii piractwa i nie lubia, kiedy im sie to wytyka. -Takie wypowiedzi nie sa politycznie poprawne - skomentowala Christine i dodala: - Zachowanie twarzy wciaS ma tam duSe znaczenie. -I to moSe nam bardzo pomoc - orzekla Amanda. - Panie admirale, pan nadal ma wplywy u sekretarza stanu, prawda? -Owszem, Harry Van Lynden i ja wymieniamy sie bajeczkami na temat zlowionych ryb i przynet, jesli o to ci chodzi. -Nakloni go pan, Seby cos dla nas zrobil? MacIntyre wzruszyl ramionami. -ZaleSy, co to ma byc. -Niech sobie odpusci. Niech zapomni o sprawie "Starcatchera" i o pi ractwie. Moglby nawet nieoficjalnie przeprosic ambasadora Indonezji za przesadna reakcje w tej kwestii. Admiral pokrecil glowa. -No, sam nie wiem. Pewne frakcje w Kongresie niezle naciskaja na sekretarza stanu w tej sprawie. Musialbym mu przedstawic jakis wyjat- kowo powaSny powod. Amanda usmiechnela sie. -Bylaby to okazja do zloSenia wizyty w jednym z portow indonezyjskich. Taki gest przyjazni i solidarnosci z rzadem w DSakarcie. -Znakomity pretekst, Seby wplynac na ich wody terytorialne? - podchwycil Maclntyre. -Wlasnie! Nie bedziemy sie spieszyc i po drodze przeprowadzimy rozpoznanie. Jak wspomniala Christine, kartel piracki prawdopodobnie dokonal infiltracji rzadu i sil obronnych Indonezji albo przynajmniej ma tam swoje kontakty. Aby cokolwiek osiagnac, musimy dzialac niezaleSnie i z ukrycia. Kiedy namierzymy miejsce przetrzymywania satelity i postoju ich statku prowadzacego, po prostu ich wyluskamy. MacIntyre podrapal sie po glowie. 61 -A co powie rzad indonezyjski, kiedy rozpoczniemy prywatna wojne przeciwko obywatelom jego kraju na jego wlasnym terytorium?-Damy im wybor, admirale - odpowiedziala Christine. - Albo przedstawimy czlonkow rzadu jako bande skorumpowanych i nieskutecznych w dzialaniu gamoni, za ktorych porzadek w kraju musi robic ktos z zewnatrz... Albo teS zostana naszymi sprzymierzencami w walce z powaSnym zagroSeniem dla Seglarskiej spolecznosci calego swiata. - Podparla brode na szczuplej dloni. - MoSe da sie wykorzystac ich chec zachowania twarzy. MacIntyre zastanawial sie przez chwile. -Oczywiscie wszystko zaleSy od tego, czy zdolamy sie dowiedziec, gdzie ukryli satelite - rzekl wreszcie. -To prawda - przyznala Amanda. - NajwaSniejszym elementem calej operacji bedzie zgromadzenie potrzebnych informacji. Dlatego musze miec lepsze moSliwosci zbierania danych. -To da sie zrobic. Mow, czego ci potrzeba. -Musze miec pol eskadry bezpilotowych samolotow Global Hawk i odpowiednia dla nich baze w Australii. Maclntyre wyraznie sie skrzywil. -Nie moglas wymyslic czegos latwiejszego? Na przy klad zdobycia paru bomb wodorowych albo lotniskowcow? To bym zalatwil u nas. A z prosba o samoloty Global Hawk bede sie musial zwrocic do lotnictwa. -Przykro mi, ale jesli mam wykonac to zadanie, potrzebne mi bedzie bieSace rozpoznanie przez dwadziescia cztery godziny na dobe. To oznacza, Se samoloty Global Hawk musza byc przydzielone bezposrednio nam. Na pokladzie "Carlsona" mamy odpowiedni sprzet. Operatorow systemow moSemy sciagnac z Diego Garcia w drodze na archipelag. -Jakos ci je zalatwie - mruknal MacIntyre. - Potem bede musial sie zastanawiac, czego ci bandyci zaSadaja kiedys w rewanSu. Amanda rozesmiala sie. -To juS panskie zmartwienie. Moje zadanie to prowadzenie obser- wacji i namierzenie krola piratow w jego legowisku. MacIntyre zachichotal. -Dobrze powiedziane. Widze, Se w naszej marynarce jest jeszcze paru zawadiakow. Jesli nie bedzie ci przeszkadzalo towarzystwo na mostku kapitanskim, chetnie sie do ciebie przylacze. Oczywiscie nadal bedziesz dowodzila. Ja chcialbym tylko zobaczyc, jak oddzialy Seafighter sprawdza sie w dzialaniu. -Witam na pokladzie, admirale! Podejrzewam, Se w czasie tej akcji nie obejdzie sie bez dyplomacji i polityki. Poza tym bedziemy dzialali 62 w spoleczenstwie muzulmanskim, wiec obecnosc na pokladzie starszego oficera meSczyzny znacznie ulatwi wszelkie negocjacje. MacIntyre skinal na zgode.-Chetnie sie tym zajme - rzekl. - Ukladanie sie z nimi nie moSe byc trudniejsze niS przepychanki w Kongresie. Czego jeszcze potrzebujesz? -Dodatkowej logistyki lotniczej, najlepiej dzialajacej z ukrycia. MoSe bedziemy zmuszeni wesprzec jakis nieduSy oddzial w dowolnym miejscu archipelagu. Czy oprocz samolotow Global Hawk moSe pan zalatwic jedna maszyne typu Combat Talon? -Jasne! O czym jeszcze warto pomyslec? -O bezpieczenstwie taktycznym - wtracil Stone Quillain. - Prowadzenie operacji w jakims porcie indonezyjskim lub na ich wodach przybrzeSnych bedzie korzystne dla nas, ale i dla samych piratow. Moga sie do nas dobrac. Na pewno beda chcieli wykorzystac nasze najslabsze punkty, sabotowac nasze dzialania i prowadzic wymierzone przeciwko nam akcje terrorystyczne. -Slusznie, Stone - zgodzila sie Amanda. - MoSna sie tego spodziewac nie tylko ze strony kartelu pirackiego. Caly ten rejon jest niestabilny. Rzad w DSakarcie boryka sie z silna opozycja. Na pewno teS spotkamy sie z typowym antyamerykanizmem. W drodze na Ocean Indyjski musimy przecwiczyc ochrone okretow przed niepoSadanymi goscmi. Jak idzie twoim chlopcom szkolenie? -Calkiem niezle. Zanim dotrzemy na miejsce, wszyscy ukoncza zaawansowany kurs dodatkowy. Przydaloby sie wiecej broni osobistej i wiekszy zapas amunicji na okrecie. -Dopilnuje, Seby zaopatrzenie czekalo na nas w Singapurze - powiedziala Amanda i zerknela na MacIntyre'a. - Jednym z zaloSen funkcjonowania oddzialow specjalnych jest powiekszony zapas uzbrojenia. W naszych arsenalach znajduje sie wystarczajaco duSo broni i amunicji dla kaSdego czlonka NAVSPECFORCE. solnierze Stone'a zapewnili nam gruntowne szkolenie w zakresie walki na pokladzie i na ladzie. W razie potrzeby bedziemy umieli nie tylko bronic okretow, ale zdolamy teS wesprzec oddzialy Raidersow na ladzie. -Nie sadze, Seby moi chlopcy kiedykolwiek tego potrzebowali -Sachnal sie Quillain. -Tak czy inaczej, mam przeczucie, Se dodatkowe grupy szturmowe bardzo sie nam przydadza- odparla Amanda. -Nie przyjmuje Sadnych zakladow dotyczacych tej operacji. Przynajmniej do czasu, aS dowiemy sie, czego moSna sie tam spodziewac - mruknal MacIntyre i zwrocil sie do Amandy: - Pani kapitan, jaki, pani zdaniem, powinien byc nasz pierwszy ruch? Troche potrwa, zanim zalatwie zgode na wejscie do jakiegos portu. Wlasnie, gdzie mamy wplynac? Do DSakarty? Amanda pokrecila glowa. -Nie. Mysle o porcie Benoa na Bali. LeSy mniej wiecej w srodku archipelagu, dosc daleko od wojskowych i rzadowych osrodkow na Jawie. Okolica ma charakter turystyczny, bedzie wiec bardziej odpowiednia do zloSenia przyjacielskiej wizyty. -Jak zamierzasz to rozegrac? - spytal MacIntyre. -Zastanawialam sie nad tym. - Amanda odstawila filiSanke i skrzySowala rece na blacie stolu. - Jesli Chris ma racje, Se chodzi o kartel piracki, to organizacja ta ma ogromna siatke wywiadowcza w wiekszych portach calego swiata. W Port Saidzie teS, skoro stanowi on wejscie do Kanalu Sueskiego. Ludzie ci pewnie juS wiedza, Se jestesmy w drodze na wody indonezyjskie. A gdy nasz departament stanu skontaktuje sie z rzadem Indonezji w sprawie portu, w ktorym mamy zloSyc wizyte, kartel bedzie wiedzial, dokad plyniemy i kiedy dotrzemy na miejsce. Pochylila sie lekko, a jej spojrzenie nabralo przenikliwosci. -Mam zamiar wykorzystac przeciwko nim ich moSliwosci wywiadowcze. Beda mysleli, Se wiedza, gdzie jestesmy w danym momencie, ale my bedziemy w tym czasie gdzie indziej. -Mow dalej - powiedzial wolno MacIntyre. -Najpierw ustalimy termin przybycia do Singapuru w celu uzupelnienia zapasow oraz date wizyty na Bali. Zrobimy to tak, Seby wygladalo na to, Se plyniemy spokojnie i bez pospiechu, jak przystalo na rutynowy rejs okretu desantowego przez Ocean Indyjski. Piraci dobrze wiedza, Se oddzialy specjalne moga sie przemieszczac z predkoscia najwolniejszej jednostki wchodzacej w ich sklad. Oba okrety beda mialy zawinac do portu w Singapurze, ale zjawi sie tam tylko "Carlson". Gdy opuscimy Morze Czerwone, przeniose sie na poklad "Cunninghama" razem z plutonem marines i polowa SeawoIfow. Wtedy "KsiaSe" oddzieli sie od "Carlsona", uruchomi systemy zapewniajace mu niewykrywalnosc i z pelna predkoscia poplynie w strone archipelagu. Kiedy dotrzemy na wody australijskie, uzupelnimy zapasy, ale zrobimy to na morzu. Potem zaczniemy polowanie na piratow, kilka dni przed ustalonym terminem zawiniecia do portu w Singapurze. MacIntyre'a usmiechnal sie szeroko. -Do diabla! To mi sie podoba! Gdy kartel sie dowie, Se jestesmy na ich wodach, moSe sprobuje wykonac jeszcze jedna operacje, zanim do plyniemy do portu przeznaczenia. 64 -Wlasnie. Przy odrobinie szczescia uda sie nam zlapac paru jen- cow i zdobyc jakies dowody albo dokumentacje.MoSliwe, Se w ten sposob zrobimy szpare, w ktora da sie wepchnac lom. Stone Quillain mruknal z aprobata. -Chcialbym uczestniczyc w tej akcji, pani kapitan - powiedzial. - Moj zastepca zajmie sie prowadzeniem dzialan na okrecie. To mu dobrze zrobi. -Witam na pokladzie, Stone! Mrlo mi bedzie miec cie u boku. Nasz pierwszy ruch bedzie mial ogromne znaczenie. -Za pozwoleniem pani kapitan - dodala Christine Rendino -ja teS chcialabym zadzialac z wyprzedzeniem, ale w nieco inny sposob. -Co masz na mysli, Chris? -Chce odleciec na lad ostatnim saudyjskim smiglowcem. Z Rijadu polece do Singapuru, ale jako osoba cywilna, zwyczajna turystka. -Po co? - spytala Amanda. -Sadze, Se uda mi sie znalezc -jakby to powiedziec - miejscowego przewodnika. Ocean Indyjski 155 mil na poludniowy wschod od cypla Jemenu Godzina 8.46 czasu strefowego, 30 lipca 2008 roku Jednostka sie zmienila, ale odczucia pozostaly te same. Wielki kadlub cicho przecinal fale. Lekki szum powietrza w kanalach wentylacyjnych, sciany pomalowane farba o cieplej barwie i delikatny zapach nafty na korytarzach. Amanda zeszla z ladowiska helikopterow i szla korytarzami nadbudowki "Cunninghama". Nie spieszyla sie, chciala sie napatrzyc. Nie narzekala na swoje obecne stanowisko, ale istnieje cos szczegolnego i wyjatkowego w jednostce, ktora kiedys sie dowodzilo. Mostek kapitanski takiego okretu czesto powraca w snach. Zanim udala sie do swojej kwatery, zajrzala do mesy oficerskiej. Poza nowymi meblami wlasciwie nic sie tu nie zmienilo. Po prawej stronie od wejscia nadal wisial obraz przedstawiajacy "Cunninghama", po lewej, w tej samej szklanej gablocie znajdowala sie odznaka lotniczych skrzydel admirala Randy'ego "Ksiecia" Cunninghama. Nic dziwnego. Ken nigdy by tego nie zmienil. 65 Amanda wspiela sie po schodkach i weszla do malutkiej kabiny dla gosci. Wczesniej odmowila zajecia kabiny jednego z oficerow pracujacych na kraSowniku. PoloSyla na koi swoj worek marynarski i neseser i weszla na poziom mostka. -Komandor na mostku! -Spocznij - odpowiedziala zgodnie z protokolem. Potem przez dluSsza chwile stala w wejsciu, spogladajac na otwarta przestrzen pokladu dziobowego i ostry, prujacy fale dziob. -Witamy na pokladzie! - zawolal Ken Hiro, ktory wlasnie stanal obok niej. Daszek czapki baseballowej "Cunninghama" mial opuszczony nisko na oczy. Rezerwa, z jaka ten Amerykanin japonskiego pochodzenia na ogol traktowal ludzi, zniknela, jego twarz rozjasnil szeroki usmiech. -Tworzycie urocza pare, Ken - powiedziala Amanda. - Wiedzialam, Se to bedzie dobre malSenstwo. -Najlepsze, pani kapitan! -Ciesze sie. Gotowy ruszyc w droge? -Na rozkaz. -Ruszajmy wiec, kapitanie Hiro. Zawiadom "Carisona", Se od teraz plyniemy samodzielnie. -Tak jest! - odpowiedzial Hiro i lekko podniesionym glosem zaczal wydawac rozkazy: - Sternik, uruchomic Navicom. Kurs - Daleki Wschod. Zwiekszamy predkosc. Wszystkie maszyny dwie trzecie naprzod. Wprawne oczy i dlonie poszly w ruch. Wlaczono odpowiednie systemy, przesunieto manetki, nastawiajac moc silnikow i weryfikujac kurs. -Kapitanie, Navicom uruchomiony, kurs ustawiony. -Kapitanie, predkosc zwiekszona. Zaraz osiagniemy trzydziesci wezlow. "KsiaSe" zadrSal, kiedy dwie pary srub przeciwbieSnych wgryzly sie wode. Amanda musiala zlapac sie oparcia fotela, Seby utrzymac rownowage w chwili gwaltownego przyspieszenia. Dziob kraSownika przechylil sie lekko, kiedy systemy autopilotowania i nawigacji wyznaczyly kurs. Okret gladko zmienil kierunek. Z boku za dziobem zostawal slad piany w ksztalcie litery V. Hiro siegnal po mikrofon i zaczal wydawac kolejne rozkazy: -Centrum Informacji Bojowej, mowi kapitan. Przerwac stala lacz- nosc i przejsc na dzialanie niezaleSne. Poinformowac "Carisona", Se odchodzimy. 66 Amanda podeszla do drzwi sterowki z lewej burty i popatrzyla w tyl. Idac juS nowym kursem, "KsiaSe" szybko oddalal sie od "Carlsona".Teraz desantowiec bedzie sam spokojnie plynal w strone Indii. Na jego mostku sygnalowym zablyslo silne swiatlo, przebijajac sie nawet przez jaskrawe promienie slonca. Byla to odpowiedz na wiadomosc Kena o odejsciu. -Co mowia, pani kapitan? - spytal Ken, stajac tuS za plecami Amandy. - Jakos nigdy nie mialem oka do sygnalizacji lampa. -Zobaczmy... "Z Bogiem i... dobrego... polowania... Stop... Do zobaczenia... w Singapurze... Stop... Zostawcie... cos... dla... nas". Hiro zachichotal. -Nie sadze, Seby Carberry mogl sie tak wyluzowac - powiedzial. -Przypominam sobie jednego z moich zastepcow, ktory teS bywal wyjatkowym sztywniakiem - odparla Amanda. -To bylo w czasach, zanim dobrala sie do mnie pewna pani kapitan. Wycofali sie do chlodnego wnetrza sterowki. -Sa jeszcze jakies rozkazy? - spytal Hiro. -Na razie nie, Ken. Wracaj do swoich zajec. Ja usiade sobie w kacie i popatrze troche na wode. -MoSe zechce pani zajac fotel kapitanski? - rzucil Ken i wskazal podwySszony fotel po prawej stronie mostka, tradycyjnie zarezerwowany dla dowodcy okretu. Amanda spedzila na nim wiele wacht. -Nie, Ken, ten fotel naleSy do kapitana "Ksiecia", czyli do ciebie. Ja jestem tylko wysokim stopniem gosciem. -Zrozumialem, pani kapitan. A czy kapitan "Cunninghama" moSe z calym szacunkiem prosic dowodce oddzialow specjalnych o zaszczycenie swoja osoba jego fotela na reszte tej wachty? Ze wzgledu na stare dobre czasy... -Prosba zostala uwzgledniona - odpowiedziala z usmiechem Amanda. Podeszla do fotela kapitanskiego i usiadla. Byl pokryty nowym materialem, a z boku znajdowala sie unowoczesniona wersja oparcia z klawiatura i lampkami kontrolnymi. Na szczescie nadal moSna bylo za jednym dotknieciem piety obrocic fotel o czterdziesci piec stopni w bok. Amanda zrobila to, odchylila oparcie i oparla stopy o reling. W tej polleSacej pozycji czula sie po prostu swietnie. MoSe oni wszyscy sie myla. MoSe jednak da sie wrocic do domu, przynajmniej na krotka chwile. 67 Kwatery oficerskie USS "Evans F. Carlson" 180 mil na poludniowy wschod od cypla Jemenu Godzina 9.44 czasu strefowego, 30 lipca 2008 roku Minelo juS troche czasu, odkad Elliot Maclntyre dzielil kwatere z kobieta, nawet jesli w danej chwili ona nie byla tam obecna. Ale Amanda nalegala, Seby zajal jej kabine. Twierdzila, Se nie ma sensu, by takie porzadne lokum pozostawalo puste. Admiral poczatkowo nie chcial sie zgodzic, ale ostatecznie przystal na propozycje. Teraz rozgladal sie po dwupokojowym apartamencie i czul sie jakos dziwnie. Nie mial pojecia, dlaczego. Wystroj kwatery nie byl nazbyt ekstrawagancki, moSe z wyjatkiem granatowego dywanu i wykladziny na scianach w palmowe wzory. Sufit teS calkiem zwyczajny - widac bylo roSne kanaly i przewody, jak to na okrecie wojennym. Pod sciana stalo szare stalowe biurko, a na nim terminal komputerowy. Obok znajdowala sie nieduSa kanapa, ciekawe polaczenie stali i skory i stary, wytarty skorzany fotel. Maclntyre pamietal, Se jeszcze na "Cunninghamie" stal on w mesie oficerskiej i Se Amanda uwielbiala na nim odpoczywac. Rozwieszone na scianach obrazy o tematyce marynistycznej byly warte ladnych pare tysiecy dolarow. Wszystkie wyszly spod pedzla Wilsona Garretta, emerytowanego kontradmirala marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych i ojca Amandy. Maclntyre przypomnial sobie, Se kiedy plywali po Zatoce Perskiej na pokladzie starego "Callahana", nazywa "starego" ekscentrykiem. Dwa obrazy zostaly przeniesione z "Ksiecia". Pierwszy przedstawial oceaniczny holownik "Paigan", na drugim uwieczniono jednomasztowy statek Saglowy "Zeeadler". Trzeci, ktorego nigdy wczesniej nie widzial przedstawial mloda dziewczyne, stojaca na skalistym brzegu. Miala na sobie niebieskie dSinsy, w rekach trzymala zabawke Saglowke i z rozmarzeniem w oczach wpatrywala sie w odlegly horyzont. -Niech to diabli! - mruknal Maclntyre. Nie mial watpliwosci, czyj to portret. W tym obrazie widac bylo naprawde duSo ojcowskiej milosci. Admiral podszedl do drzwi sypialni i zajrzal do srodka. Tutaj teS leSal granatowy dywan, a sciane pokrywala wykladzina w palmowy wzor. Koja zaslana byla granatowa kapa. Nic szczegolnie kobiecego, a mimo to Zapach! To ten zapach! Wszedzie unosil sie delikatny aromat perlom i pudru. Przypomnial sobie, jak go to uderzalo, kiedy po dlugim \ 61 rejsie wracal do domu. Ten zapach przypominal mu zmarla Sone i wspolne obietnice nadrobienia straconego czasu.Eddie Mac energicznie potrzasnal glowa, jakby chcial odepchnac od siebie wspomnienia. To przeszlosc, czasy, do ktorych nie ma powrotu. Odwrocil sie w strone szafek wbudowanych w sciane po przeciwleglej stronie kabiny. Otwieral kolejne szuflady. Przy trzeciej aS go zatkalo. Byla pelna roSnych kobiecych drobiazgow. Natychmiast z powrotem ja zatrzasnal. W glowie klebily mu sie zupelnie niestosowne obrazy Amandy Garrett i delikatnych czarnych koronek. Podniosl reke do czola i zaczal masowac sobie skronie. Czekala go naprawde cieSka proba. Pragnac skupic uwage na czyms innym, odwrocil sie w strone koi. Na calej jej dlugosci znajdowala sie poprzeczka zabezpieczajaca spiacego przed wypadnieciem. Wreszcie znalazl cos ciekawego. Przenosny odtwarzacz CD i spora kolekcje plyt. Poza tym ksiaSki. W odtwarzaczu byla jakas plyta. Wyciagnal reke i wcisnal guzik. Po chwili z glosnikow dala sie slyszec jakas znana melodia. Piesn wzburzonych morz. Mogl sie tego spodziewac. UwaSnie przyjrzal sie tytulom ksiaSek na polce. To jeden z najlepszych sposobow, Seby poznac, co drugi czlowiek ma w sercu i w glowie - sprawdzic, co czyta. W kaciku biurowym Amanda miala polke z kompletem ksiaSek profesjonalnych. Tutaj znajdowali sie sami starzy przyjaciele: ksiaSki ku pokrzepieniu serc, ksiaSki do poduszki, wszystkie podniszczone czestym czytaniem. PrzewaSala tematyka marynistyczna. Bylo kilka powiesci Forestera, ale Sadnej Hornblowera. Przypomnial sobie, jak Amanda powiedziala kiedys, Se denerwuja bohaterowie, ktorzy ciagle mowia o swoich slabosciach. Wypatrzyl Przygody kapitana Griefa Jacka Londona i antologie Zew morza Jana de Hartoga. Na polce znajdowaly sie teS ksiaSki humorystyczne, jak chocby opowiesci o kapitanie Fatso, oraz pokazny zbior kopii Holownika "Annie ", publikowanego kiedys w "Saturday Evening Post". Odruchowo otworzyl okladke i spojrzal na strone tytulowa, na ktorej znajdowala sie dedykacja. Dla Pani Kapitan z Syczeniami wesolych swiat BoSego Narodzenia. oficerowie i zaloga USS "Paigan" 69 MacIntyre odloSyl ksiaSke na miejsce i siegnal po nastepne. To byly naprawde stare wydania Lowella Thomasa, pochodzil} pewnie z kolekcji ojca Amandy.W pierwszej tkwila zakladka. Widocznie niedlugo przed wyjazdem Amanda zaczela ja czytac. Maclntyre usmiechnal sie i delikatnie zdjal ksiaSke z polki. Poprawil poduszki, Seby bylo mu wygodnie, wyciagnal sie na koi i zaczal czytac. Baza RAAF-u Curlin wySyna Kimberly, polnocno-zachodnia Australia Godzina 7.23 czasu strefowego, 2 sierpnia 2008 roku W australijskim slowniku wojskowym tego rodzaju obiekt nosi nazwe "golej bazy". Znaczy to, Se nie sa do niej przypisane Sadne eskadry, Se na jej terenie nie ma garnizonu i nie pilnujajej wartownicy. Na baze skladaja sie tylko pusty, spalony sloncem betonowy pas startowy i nieliczne puste budynki. Obiekt znajduje sie pomiedzy skrzacymi sie wodami zatoki King Sound a odleglymi zlotawymi szczytami gorskiego lancucha Krola Leopolda. Korzysc z posiadania takiej bazy polega na tym. Se moga tu ladowac duSe i szybkie samoloty. MoSna teS stad nimi kierowac. Ten ranek zaczal sie jak wiele innych. Suchy wiatr hulal po pustej plycie lotniska, nad betonowymi powierzchniami pasow startowych tanczylo rozgrzane powietrze. W pobliSu jednej z nieczynnych studni krecila sie grupa kangurow, ktore przepychaly sie, Seby zlizac chociaS pare kropel wody z nieszczelnego czopu. Nagle kangury spojrzaly w gore, bo uslyszaly huk przelatujacego nad pustynia samolotu. Kilkanascie sekund pozniej uciekly szukac schronienia w niedalekich krzakach. Baza Curtin przyjela pierwszy samolot. Smiglowiec CH-47D Chinook armii australijskiej sunal wolno wzdluS pasa. Dwa poteSne wirniki wzniecily burze piachu, kiedy maszyna osiadla nieopodal pustej wieSy kontroli lotniska. Z helikoptera zaczeli sie wysypywac meSczyzni i kobiety w polowych mundurach lotnictwa australijskiego i amerykanskiego. Bylo ich prawie czterdziescioro. Obladowani bagaSami osobistymi i sprzetem, cieSko schodzili po tylnej rampie. Gdy wszyscy wysiedli, Chinook wzniosl sie w niebo i odlecial. Ludzie, ktorych przywiozl, rozbiegli sie, by wykonac swoje zadania. 70 Kilku Australijczykow popedzilo w kierunku pustych budynkow. Amerykanscy lacznosciowcy zainstalowali satelitarna lacznosc telefoniczna, po czym wdrapali sie na wieSe kontroli lotniska, dzwigajac plecaki zawierajace komplety SINCGARS. Lotnicy ruszyli wzdluS spalonych sloncem pasow startowych i usuneli z nich wszelkie obce przedmioty. Nie bylo czasu do stracenia. Wkrotce w bazie mial zapanowac naprawde duSy ruch.Pierwszy samolot transportowy C-l 30J lotnictwa amerykanskiego zjawil sie juS po godzinie. Pilot najpierw okraSyl baze, Seby zorientowac sie w sytuacji, a potem ostroSnie posadzil maszyne na pasie. Dzieki ostremu hamowaniu i wlaczeniu wstecznego ciagu czterolopatowych smigiel transportowiec szybko sie zatrzymal. Otworzyla sie rampa i z wnetrza tego olbrzyma wyjechala cieSarowka z lotniskowym systemem radarowym, wysiadlo szesc osob personelu naziemnego oraz wytoczyl sie jeden hum-mvee, holujac agregat pradotworczy. Po rozladowaniu C-l 30 pokolowal na koniec pasa, Seby jak najszybciej wystartowac. Druga identyczna maszyna kraSyla juS niecierpliwie nad baza. Przez caly dzien samoloty typu C-l30 i C-l7 regularnie ladowaly w bazie. Po kaSdym ladowaniu obiekt coraz bardziej wracal do Sycia. Agregaty Ipradotworcze warczaly miarowo, rozsylajac elektrycznosc do sieci. Z wodociagow trysnelo rdza, ale po pewnym czasie poplynela czysta woda. Pootwierano okna i drzwi budynkow, Seby swieSy powiew znad zatoki wydmuchal z ich wnetrza goraca stechlizne. WzdluS pasow startowych rozmieszczano reflektory do ladowania, przez caly czas startowaly i ladowaly kolejne samoloty. Siedzac w klimatyzowanych cieSarowkach, ludzie z kontroli naziemnej kierowali ruchem tak spokojnie, jakby pracowali w zupelnie normalnych warunkach. Po wewnetrznych drogach bazy poruszalo sie coraz wiecej pojazdow: hummvee, furgonetki, cysterny, wozy straSackie i wozy ratownictwa. Kuchnie polowe wydawaly posilki. Do pustych biur wniesiono polowe biurka. Na podlogach barakow rozwinieto spiwory. Nie wszystkie maszyny, ktore wyladowaly w bazie, odlecialy z powrotem. Czarny samolot transportowy MC-130J Combat Talon z 1. Skrzydla Operacji Specjalnych zajal zarezerwowane miejsce na plycie lotniska. Na jego pokladzie przylecieli ludzie i sprzet potrzebny do dluSszego postoju maszyny. Combat Talon byl krewnym standardowych maszyn Hercules C-l 30, ktore tego dnia czesto ladowaly w Curtin. Zostal zbudowany w technologii stealth i wyposaSony w najnowoczesniejsze uklady czujnikow i systemow przeciwdzialania. Dzieki temu mogl przetransportowac ladunek 71 do miejsca, w ktorym inny samolot nie mialby szans przetrwania, a potem bezpiecznie wrocic do bazy.W innym rejonie plyty lotniska przygotowywano sie do przyjecia innego rodzaju samolotow. Niewielka flotylla bialych cieSarowek i furgonetek rozmiescila sie sprawnie i szybko. Wysunely sie hydrauliczne maszty radiowe. Anteny satelitarne "przegladaly" niebo w poszukiwaniu nadchodzacych sygnalow. Kiedy slonce zaczelo sie chowac za horyzont, w bazie zjawil sie samolot, dla ktorego czyniono te przygotowania. Przypominal szybowiec, bo rozpietosc waskich skrzydel byla dwa razy wieksza niS dlugosc pekatego kadluba. Podwojny statecznik pionowy w ksztalcie litery V znajdowal sie za wydatnym garbem w tylnej czesci kadluba. Miescil sie w nim silnik turbinowy dwuprzeplywowy Rolls- Royce/Allison..W tym momencie dzieki obniSeniu mocy do minimum ledwo bylo go slychac. Gdy podwozie dotknelo ziemi, spod kol wydobyla sie chmura dymu. Po chwili samolot sunal gladko po glownym pasie startowym. Pokonal wlasnie dystans jedenastu tysiecy mil z bazy na wschodnim wybrzeSu Stanow Zjednoczonych. Kiedy pierwszy samolot bezpilotowy wyladowal i zostal zabezpieczony, operator systemu kierowania wylaczyl wyswietlacz cieSkiego helmu wirtualnej rzeczywistosci i polaczyl sie z grupa monitorowania lotow. Poinformowal, Se jest gotowy do nawiazania lacznosci z drugim z czterech takich samolotow, ktore mialy przyleciec do Australii. Poprosil teS, Seby sie pospieszyli, zanim w kuchni polowej skonczy sie lasagna. Wkrotce nad baza Curtin zapadla noc. Ustal ruch, nastala cisza. W hangarach i budynkach zapalily sie swiatla. Nastepnego ranka pierwszy Global Hawk mial poleciec na polnoc, nad Indonezje. Baza znow oSyla. Kangury siedzace w ciernistych krzewach obserwowaly cale to poruszenie i chyba zastanawialy sie, w jaki sposob dostana sie do wody. Stacja kolejki Orchid Fantasy wyspa Sentosa, Singapur Godzina 8.29 czasu strefowego, 4 sierpnia 2008 roku Wyspa Sentosa byla Disneylandem Dalekiego Wschodu. LeSala naprzeciwko portu Keppel. Ze stalego ladu moSna bylo dostac sie na nia kolejka linowa przez most lub promem. WzdluS tego 72 trzykilometrowego skrawka ziemi ogrody, muzea, parki tematyczne i cudowne plaSe rozsypane byly jak paciorki naszyjnika. Supernowoczesna kolejka laczyla je wszystkie, woSac turystow od jednego ciekawego miejsca do drugiego.Ludzie przyjeSdSali na Sentose szukac piekna niezapomnianych wraSen. Ale inspektor Nuyen Tran z policji singapurskiej nie znalazl sie tu dla przyjemnosci. Stanal w cieniu kolo wejscia na peron. Najpierw spojrzal na zegarek, a potem sprawdzil swojego glocka model 19, ktory spoczywal w kaburze pod jasnobrazowa lniana marynarka. Pod wzgledem przestepczosci ulicznej Singapur byl najbezpieczniejszym miastem Azji Poludniowo-Wschodniej. Tran dobrze o tym wiedzial, bo jego praca polegala na tym, Seby utrzymac ten stan. Ale wiedzial teS, Se tylko glupiec by ryzykowal. Zwlaszcza w odpowiedzi na anonimowy e-mail z prosba o potajemne spotkanie. Na dodatek z Sadaniem, by przyszedl sam. Stal w ocienionym miejscu i rozgladal sie bacznie, ale wsrod turystow, ktorzy od rana szukali atrakcji, nie zauwaSyl nikogo podejrzanego. Kolejka wjechala na stacje Orchid Fantasy dokladnie o godzinie osmej trzydziesci. Tran zaczekal, aS pasaSerowie wysiada z wagonikow, i dopiero potem wszedl na peron. Skierowal sie do ostatniego wagonika i zajal miejsce na samym koncu. Zrobil tak, Seby moc obserwowac osoby wsiadajace na kolejnych stacjach. Drzwi sie zamknely i kolejka ruszyla w trase. Jechala na jednej szynie na wysokosci kilku metrow nad ziemia. Instrukcje byly proste i zwiezle. "Wjechac na wyspe przez most. O osmej trzydziesci na stacji Orchid Fantasy wsiasc do kolejki. Czekac na kontakt". Tran zrobil to wszystko. Jego przystojna twarz nie zdradzala Sadnych szczegolnych uczuc. Nic sie nie wydarzylo na przystankach "Nocny targ" i "Zaginione cywilizacje". Na stacji "Swiat podwodny" do wagonika weszla mloda biala kobieta. Bez watpienia turystka; w kieszeni jej torby tkwilo pelno ulotek i folderow, a do nadgarstka miala przywiazany balonik z parku tematycznego. W innych okolicznosciach popatrzylby na jej zgrabne opalone nogi, ale tym razem byl tu sluSbowo. Zrobil sroga mine, Seby odstraszyc kobiete, ale na proSno. Zdumial sie, kiedy usiadla obok niego. -Inspektor Tran, jak sie domyslam? - zapytala cicho. -Tak, jestem Nuyen Tran - odpowiedzial po angielsku. - A pani jest...? 73 -Osoba, z ktora mial sie pan spotkac - odparla.Z bliska Tran zauwaSyl, Se dzieki makijaSowi zdolala znakomicie zakamuflowac swoj dojrzaly wiek. -MoSe pani tego dowiesc? - spytal. Blondynka usmiechnela sie. -W otrzymanej wiadomosci znajdowalo sie slowo klucz. "Winno- wiir. Zgadza sie? Tran skinal glowa. -Owszem. Uznaje wiec, Se to pani wyslala mi te tajemnicza wiadomosc. Ale nadal nie wiem, kim pani jest i dlaczego nawiazala pani ze mna kontakt. Ufam, Se wkrotce wszystko sie wyjasni. -Nazywam sie Christine Rendino. Komandor porucznik Christine Rendino z oddzialow specjalnych marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych. -Oddzialy specjalne marynarki USA? -Tak - odpowiedziala i pokazala mu swoj identyfikator. - Przyjechalam tu, Seby porozmawiac o sprawach, ktore nas niepokoja. -Jakie sprawy moga interesowac jednoczesnie marynarke wojenna USA i mnie? -Piraci, inspektorze Tran - odpowiedziala Christine, zakladajac noge na noge. -Po prostu wszyscy jestesmy wsciekli na piratow. Kawiarnia hotelu "Beaufort" znajdowala sie w cieniu szumiacych palm. Roztaczal sie z niej wspanialy widok na bujna zielen pola golfowego. Dosc niezwykle miejsce jak na rozmowe o piractwie, ale Christine Rendino byla niezwyklym oficerem marynarki wojennej. -Moge spytac, dlaczego wybrala pani akurat mnie? -Oczywiscie! - Christine zrzucila sandaly i rozsiadla sie wygodnie w ratanowym fotelu. - Czytalam panskie artykuly w "International Journal of Maritime Affairs". Te, w ktorych pisal pan o zmieniajacym sie obliczu wspolczesnego piractwa w Azji. Zainteresowaly one takSe kilka innych osob. Mam nadzieje, Se panscy zwierzchnicy docenili pana wysilki. -Te artykuly mialy charakter czysto prywatny - odparl Tran oficjal- nym tonem. - Nie mialy Sadnego zwiazku z moimi obowiazkami sluS- bowymi. Amerykanka usmiechnela sie i pociagnela lyk lemoniady. -Wiem. Wiem teS, Se kiedy wywolaly istna burze, panscy zwierzch- nicy i rzad usilowali zdystansowac sie od tej sprawy. Zaraz, jak brzmialo 74 oswiadczenie indonezyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych?"Nie-poparte dowodami domysly i calkiem niepotrzebna histeria". Tak, w ten sposob reaguje biurokracja, kiedy obawia sie ujawnienia jakichs niebezpiecznych szczegolow. Tran usmiechnal sie mimo woli. Ta mloda kobieta byla tajemnicza, ale juS zdaSyl ja polubic. -Dano mi do zrozumienia, Se prawda moSe byc niebezpieczna. Ale o ktorej prawdzie chce pani rozmawiac? -W swoich artykulach - ciagnela Christine - zasugerowal pan, Se poczynania piratow na obszarze archipelagu sa skoordynowane, Se nie sa to odrebne grupy, lecz zjednoczona flota, cos, czego tu nie bylo od szesnastego wieku. Napisal pan, Se flota ta ma poteSne wsparcie i znakomita siec logistyczna oraz duSe moSliwosci prowadzenia operacji finansowych. Wskazal pan na fakt, Se piratom udalo sie skorumpowac wielu przedstawicieli biznesu miedzynarodowego i czlonkow regionalnych rzadow. Tran nachmurzyl sie. -Pani komandor, w oswiadczeniu ministerstwa spraw zagranicznych Indonezji wyraznie napisano, Se z mojej strony byly to tylko domysly - CzySby? - Christine pochylila sie i wbila w niego spojrzenie swoich szaroniebieskich oczu. - Doskonale wiem, Se panskie "domysly" w stu procentach pokrywaja sie z prawda. Piracki kartel naprawde istnieje i szybko sie rozrasta. Jesli wkrotce ktos czegos z tym nie zrobi, piraci zaczna kontrolowac obszar pomiedzy Port Moresby a Polwyspem Malajskim. Tran poczul, Se otwieraja sie przed nim jakies drzwi. Nie byl tylko pewien, czy to drzwi do jakiejs pulapki, czy teS nadarzala sie naprawde wspaniala okazja. -A kto proponuje zajac sie tym problemem? - spytal. -Slyszal pan o statku "Starcatcher"? Tran przytaknal. -Badalem te sprawe na wlasne potrzeby. -Wlasnie ona zwrocila nasza uwage. Potem otrzymalismy rozkaz wyeliminowania kartelu z gry. Tran rozesmial sie. -Jestem pewien, Se marynarka wojenna Stanow Zjednoczonych dysponuje najnowoczesniejszymi srodkami. Ale nie moSna oczekiwac, Se jednym posunieciem rozwiaSe sie problem piractwa na obszarze ar chipelagu. KaSdy, kto tak zaklada, moSe sie bolesnie rozczarowac. Na 7 tych wodach piractwo nie jest przestepstwem, tylko stylem Sycia. - Podniosl do ust szklanke z zimna woda. - Rzady zachodnie i lokalne od szesciu stuleci usilowaly zlikwidowac ten proceder, ale bez skutku. Pani rzad nie powinien oczekiwac, Se akurat jemu moSe sie to udac. Christine spojrzala na niego spod przymruSonych powiek.-Wcale tego nie oczekujemy. Nie myslimy o tym, Seby wyelimino- wac wszystkich Bugi, ktorzy czaja sie w grotach calego archipelagu. Ale moSe uda sie przywrocic stan sprzed wielu lat, kiedy niewielkie grupy dzialaly samodzielnie i na dodatek mialy bardzo skromne srodki. MoSe uda sie schwytac krola piratow i zburzyc infrastrukture jego organizacji. A przy okazji moSe uda sie odzyskac naszego satelite. Mysli pan, Se to wykonalne? Tran wciaS nie byl pewien, ale gdyby pojawila sie taka moSliwosc.,. -Prosze mi powiedziec, pani komandor, na ile powaSnie pani rzad podchodzi do tej sprawy. Czy jest to tylko fanaberia jakiegos urzednika, czy teS pani mocodawcy sa gotowi podjac wszelkie moSliwe kroki? -Znam osoby, ktore beda kierowaly ta akcja - odpowiedziala powaSnie Christine. - Daje panu slowo, Se zrobia wszystko, co tylko bedzie trzeba. A sa to osoby, ktore nie przywiazuja szczegolnej wagi do obowiazujacych zasad. -Czy kontaktowaliscie sie w tej sprawie z naszym rzadem? -Nie. Nie podjelismy rozmow ani z rzadem Singapuru, ani z wla zami Indonezji. Nie zamierzamy tego robic, dopoki nie namierzymy centrali kartelu. Bedziemy dzialac potajemnie na obszarze wod terytorialnych Indonezji. Podjelismy taka decyzje, bo podobnie jak pan uwaSamy, Se kartel przekupil najwySszych przedstawicieli armii i ministerstw spraw zagranicznych wielu krajow tego regionu. Nie wiemy wiec, komu nadal moSemy ufac. -Zapewniam pania, Se rzad singapurski jest najuczciwszym i najbardziej odpornym na korupcje rzadem w calej Azji. - Inspektor przerwal na chwile, Seby pociagnac lyk zimnej wody. - A skoro powiedzialem aS tyle - kontynuowal z szerokim usmiechem - to pragne ostrzec, Se jesli w tej sprawie sprobujecie skontaktowac sie z moim rzadem, przywodcy piratow dowiedza sie o tym najdalej w ciagu dwudziestu czterech godzin. -Jest aS tak zle? Nawet tu, w Singapurze? -Niestety tak. Jeszcze gorzej jest w Kuala Lumpur, w Bangkoku, w Banda Seri Begawan, w Manili i w DSakarcie. Zwlaszcza w DSakarcie. Zalecalbym ostroSnosc rownieS w stosunkach z Canberra... Ale rozmawiajmy dalej. W jaki sposob moglbym pomoc? Ja, pojedynczy czlowiek... 76 -Przez cale Sycie badal pan problemy piractwa w Azji Poludnio wo-Wschodniej. Wywiad NAVSPECFORCE od paru tygodni badal pana I uriere. Zdobylismy artykuly i inne prace, a takSe raporty, ktore skladal pan na rece roSnych ministrow rzadu w Singapurze. - Pokrecila glowa, by z gory odrzucajac jego sprzeciw. - Prosze nie pytac. Po prostuje mamy. W kaSdym razie sadzimy, Se jest pan jedynym Sywym czlowiekiem, ktory tak duSo wie na temat piractwa w tej czesci Azji. Podejrzewamy zreszta, Se tak naprawde wie pan o wiele wiecej, niS opisal pan w swoich raportach.-To prawda - odparl Tran szczerze - ale jak pani wspomniala, jestem jedynym "Sywym", ktory wie o wszystkim. Nieroztropne rozglaszanie tego faktu mogloby przedwczesnie zmienic ten stan rzeczy. -Ale zaryzykowalby pan, gdyby to oznaczalo, Se porzadnie im pan przywali? Tran przygladal sie trzymanej w dloni szklance. Poczul sie jak bohater arabskiej basni. Pewnego dnia, kiedy czlowiek najmniej sie tego spodziewa, z butelki wyskakuje dSin w postaci pieknej kobiety i proponuje spelnienie najwiekszego marzenia. Ale za jaka cene? -Czego ode mnie oczekujecie? - spytal. - seby zostal pan naszym doradca. Moglby nam pan powiedziec to, czego nie wiemy. Wskazac nam drzwi, ktore naleSy wywaSyc. Pomoglbym nam pan dorwac krola piratow. Oczywiscie wszystko nieoficjalnie. Jest tylko jeden szkopul. W zamian nie moSemy panu zaoferowac nic poza satysfakcja... -I odrobina spokoju - dodal cicho Tran i popatrzyl na Christine. -Jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Skoro nie ufacie rzadowi, dlaczego jestescie gotowi zaufac mi? Skad wiecie, Se nie przyslali mnie szefowie kartelu? Christine usmiechnela sie. -Panie inspektorze, przestudiowalam nie tylko panskie raporty. Zapoznalam sie z historia panskiego Sycia. Wiem, Se jest pan Wietnam czykiem, jednym z uciekinierow. Urodzil sie pan w tysiac dziewiecset osiemdziesiatym szostym roku w Sajgonie. Kiedy mial pan osiem lat, panska rodzina postanowila uciec z komunistycznego Wietnamu. Pan. panska czternastoletnia siostra i panscy rodzice wraz z dwudziestoma czterema innymi osobami probowaliscie dostac sie na Polwysep Malajski na pokladzie niewielkiej lodzi rybackiej. Nie udalo sie. Na Morzu Poludniowochinskim napadli na was piraci. Zabili wszystkich meSczyzn - wsrod nich panskiego ojca - zgwalcili wszystkie kobiety - wsrod nich panska matke - i zabrali wszystko, co mialo jakas wartosc - w tym panska 77 siostre. Potem strzalami z broni automatycznej podziurawili dno. Zostawili tuzin kobiet i dzieci w tonacej lodce. Przez cztery dni dryfowal pan na wpol zatopionej lodzi, aS wreszcie uratowala pana zaloga amerykanskiego okretu "Sacramento". PrzeSylo tylko troje z was. Niestety, panska matka zginela.Kiedy Christine dalej opowiadala, przed oczami inspektora przesuwaly sie kolejne obrazy. -Wyladowal pan w sierocincu, tutaj w Singapurze. Z czasem dal sie pan poznac jako wspanialy uczen i sportowiec. Potem poszedl pan do college'u, a nastepnie podjal prace w policji. Przez caly ten czas do dzialania popychaly pana dwie rzeczy. Pierwsza byla nienawisc do pi- ractwa i piratow w ogole. Druga- pragnienie odnalezienia siostry. -Widze, Se jest pani naprawde dobrym detektywem - powiedzial mutno Tran. Christine pochylila glowe. -Wreszcie odnalazl pan siostre - rzekla cicho - czy raczej poznal jej losy. Latem dwutysiecznego drugiego roku dowiedzial sie pan, Se dwa lata wczesniej zmarla na jakies dziwne polaczenie AIDS i syfilisu w jed nym z burdeli Bangkoku. - Popatrzyla na inspektora. - Dziwne jednak bylo to, Se wlasciciel burdelu niedlugo potem zmarl. Znaleziono go w mieszkaniu. Ktos strzelil mu w glowe z pistoletu kaliber dziewiec mili metrow. Przeprowadzono sledztwo, ale zabojca nie zostal odnaleziony. Ciekawe jest rownieS to, Se wkrotce mialo miejsce inne tajemnicze zaboj stwo, tym razem w jednej z wiosek na wybrzeSu Polwyspu Malajskiego. Znaleziono tam zwloki bogatego rybaka, ktory wczesniej slynal jako je den z piratow dzialajacych na obszarze Morza Poludniowochinskiego. Jemu teS ktos strzelil w glowe z broni kaliber dziewiec milimetrow. Christine odstawila szklanke. Siegnela przez stol i jednym ruchem odchylila pole marynarki inspektora, pod ktora trzymal kabure, a w niej pistolet glock kaliber dziewiec milimetrow. -Osobiscie wole S1G SAUER P226 - powiedziala. - I wierze, panie inspektorze, Se jesli w Azji Poludniowo-Wschodniej Syje jakis czlo- wiek, ktoremu moSna zaufac, to jest nim wlasnie pan. Niech pan sie do nas przylaczy. Niech pan nam pomoSe ich zalatwic. Na swiecie jest wiele dziewczat podobnych do pana siostry. Tran uswiadomil sobie, Se jeszcze chwila, a zgniecie trzymana w dloni szklanke. Delikatnie postawil ja na blacie ratanowego stolu. -Ostatnio duSo pracowalem, wiec przydalby mi sie urlop - powie dzial i usmiechnal sie szeroko. - Przyszedl mi na mysl dlugi rejs po morzu. 78 -Swietny pomysl! - zawolala Christine. - PomoSe nam pan namierzyc czlowieka, ktory kieruje kartelem?-Stac mnie na cos wiecej - odparl Tran. - Moge podac jego nazwisko i miejsce, w ktorym sie znajduje. Moge sporzadzic liste jego aktywow, sprzymierzencow i celow. Znam teS jego kontakty w sferze biznesu oraz w kregach miedzynarodowych. Moge powiedziec naprawde duSo. Niestety, niczego nie jestem w stanie dowiesc. Archipelag Malajski poczatek sierpnia 2008 roku DrapieSnik przez tydzien przemierzal linie Seglugowe archipelagu. Od wielkiego kanalu Andamanow na poludnie po wyspy Mentawai i dalej poprzez okolice Wyspy BoSego Narodzenia aS po Morze Timorskie. Polowanie odbywalo sie noca, a jego celem byly statki handlowe roSnych bander.Utrzymujac cisze elektroniczna i niewidzialnosc dla obcych radarow, okret wplywal za kontenerowcami do ciesniny Malakka i niepostrzeSenie obserwowal jednostki przeplywajace przez Ciesnine Sundajska oraz promy kursujace miedzy Bali a Sumatra. Kapitanowie nieduSych statkow wiozacych drzewo sandalowe i wanilie do DSakarty i Telukbetung nie zdawali sobie sprawy, Se sa bacznie obserwowani. TuS przed switem okret znikal na odleglych wodach oceanu, ukrywajac sie przed samolotami patrolowymi i statkami handlowymi. O zmroku znow zaczynal polowanie. Poludniowy kraniec Ciesniny Sundajskiej Godzina 23.20 czasu strefowego, 10 sierpnia 2008 roku Na USS "Cunningham" wszystkie swiatla byly pogaszone, a maszyny pracowaly z minimalna moca. Okret zatoczyl luk poza kanalem Seglugowym ciesniny. Stone Quillain opieral sie o reling na szczycie nadbudowki i patrzyl przez noktowizor na ocean. Widzial tylko slabe migotliwe swiatla i smugi. 79 Woda wokol okretu jasniala delikatna zielenia bioluminescencji. To miliardy malutkich stworzen morskich protestowalo przeciwko przejsciu okretu przez ich swiat. Nieco glebiej pod oleista powierzchnia przemykaly roSne bezksztaltne istoty. Z nadejsciem dnia stworzenia te wynurzaly sie z mroku glebin i ruszaly na Ser na plytszych wodach.Srebrzysty sierp ksieSyca wisial na niebie, rozjasniajac odlegle gory Sumatry. Swiatla pozycyjne licznych statkow widac bylo zarowno na wodach Ciesniny Sundajskiej, jak i wzdluS brzegow Sumatry i Jawy. Od czasu do czasu do "Ksiecia" zbliSal sie jakis mniejszy statek. Wtedy jego maszyny budzily sie z uspienia i okret schodzil z drogi, kryjac sie glebiej w mroku nocy. Stone dostrzegl jakas dziwna poswiate. Pulsujace pomaranczowe swiatlo odbijalo sie od chmur gdzies w gorach Sumatry. To nie byl ogien, luna nad miastem ani blyskawica. -Witaj, Stone. Widze, Se ty teS nie moSesz spac. - Nylonowa linka relingu drgnela pod naciskiem dloni Amandy Garrett. -Nie moge - potwierdzil. - Pod pokladem jest duszno. Tu jest troche lepiej, ale i tak marze o jednym: niech dobry Bog jak najszybciej otworzy okna, Sebysmy mogli odetchnac swieSym powietrzem. -Tak... Rozumiem, co masz na mysli. Przez dluga chwile stali w milczeniu, sluchajac delikatnego jeku turin i szumu wody. Wreszcie Stone przerwal cisze. - MoSe wie pani, co to moSe byc? - zapytal, wskazujac pomaranczowa poswiate. - Przygladam sie temu od paru minut. Wyglada jak ogien artyleryjski. -W pewnym sensie - odparla Amanda. - Podejrzewam, Se to erupcja wulkanu. Jest ich tu sporo. -Ile? - spytal Stone. -Indonezja leSy w Kregu Ognia Pacyfiku. Na obszarze archipelagu znajduje sie siedemdziesiat aktywnych wulkanow. Pietnascie na samej Sumatrze. -Siedemdziesiat?! Pani kapitan, pani mnie chyba nabiera? Amanda pokrecila glowa. Stone'owi wydawalo sie, Se na jej twarzy pojawil sie lekki usmiech. -Ani troche. Geolodzy twierdza, Se okolo pietnastu milionow lat temu wlasnie w tym miejscu natarly na siebie dwie plyty kontynentalne: australijska i azjatycka. W wyniku tego zderzenia powstal pozniejszy Archipelag Malajski. WyobraSasz sobie, jak ogromne sily musialy tu dzialac? W Indonezji trzesienia ziemi i wybuchy wulkanow nie sa niczym nadzwyczajnym. To codziennosc. -Domyslam sie. Czy byly tu jakies wieksze wybuchy? 80 -Najwieksze w historii ludzkosci. Kiedy w roku tysiac osiemset pietnastym na wyspie Sumbawa eksplodowal wulkan Tambora, z krateru wystrzelilo w gore dwiescie kilometrow szesciennych materialu skalnego. Zginelo wtedy dziewiecdziesiat tysiecy ludzi. Potem byl Krakatau.-Chyba raczej Krakatoa? Kiedys widzialem film o tym wybuchu. Czy to naprawde byla taka powaSna katastrofa, czy to tylko wymysl Hollywoodu? -Bardziej znana jest nazwa indonezyjska - Krakatau - wyjasnila Amanda. A jesli chodzi o wybuch, Saden scenarzysta ani magik od efektow specjalnych nie potrafilby oddac tego, co wydarzylo sie naprawde. -Co sie wtedy stalo? Amanda skrzySowala rece na gornej lince relingu i zaczela opowiadac: -Krakatau to stosunkowo mala wyspa wulkaniczna, ale w tysiac osiemset osiemdziesiatym trzecim roku weszla, jak to okreslano, w niezwykle gwaltowna faze wybuchowa. Geolodzy spekulowali, Se skoro erupcje byly takie poteSne, to wulkan oproSnil znajdujace sie pod nim wielkie zbiorniki lawy. I wtedy krawedzie wysepki rozlecialy sie lub zapadly do srodka i do wnetrza wulkanu wlala sie woda. Wybuch najwiekszej bomby wodorowej nie mogl sie rownac z tamta eksplozja pary wodnej. Cala wyspa po prostu wyparowala. Zostal po niej gigantyczny trzystumetrowy krater. Z epicentrum rozeszly sie fale o wysokosci ponad szescdziesieciu metrow, niszczac wybrzeSa pobliskich wysp. Sto szescdziesiat miast i wsi zniknelo z powierzchni ziemi. Statki zostaly wyrzucone na okoliczne wyspy jak dryfujace kawalki drzewa. Nie udalo sie ustalic dokladnej liczby zabitych. Szacowano', Se na samej Jawie zginelo ponad trzydziesci tysiecy osob. Pyly wulkaniczne spadly na Madagaskar po drugiej stronie Oceanu Indyjskiego. Odglos wybuchu slychac bylo w Sydney w Australii, a na kanale La Manche odnotowano niespotykanej wielkosci fale przyplywu. Wstrzas sejsmiczny trzy razy okraSyl Ziemie, a przez kolejne trzy lata wschody slonca byly krwistoczerwone z powodu duSej ilosci pylu wulkanicznego w atmosferze. -Wielki BoSe! - Stone byl przeraSony, a jednoczesnie zafascynowany. - Co bylo potem? -Przez pewien czas Krakatau byl uspiony, a potem jeszcze raz sie przebudzil. Po kolejnych mniejszych erupcjach z morza wynurzyl sie Anak Krakatau, czyli Syn Krakatoa. Obecnie Anak jest bardzo podobny do swojego ojca. -Jezu! Mowi pani, Se to znow moSe sie zdarzyc? 81 -W kaSdym razie nie sposob tego wykluczyc - odparla Amanda, wzruszajac ramionami.-A gdzie wlasciwie leSy ten Krakatau? - spytal Stone. Amanda wskazala nieco w prawo od dziobu "Cunninghama". W swietle zachodzacego ksieSyca widac bylo nagi bazaltowy stoSek posrodku Ciesniny Sundajskiej. Z jego poszarpanego scietego wierzcholka unosily sie w niebo pioropusze pary wodnej. -Tam. Poludniowe wejscie do Ciesniny Sundajskiej Godzina 1.00 czasu strefowego, 11 sierpnia 2008 roku Z glosnika taniego magnetofonu plynela jawajska muzyka dangdut. Lekko zawodzacy wokal rownowaSyl cieSki rytm bebnow. Jedynym innym dzwiekiem, jaki rozlegal sie na pokladzie, byl stlumiony, jednostajny odglos silnikow. KaSdy czlonek grupy uderzeniowej Bugi na swoj sposob staral sie rozladowac napiecie przed akcja. Mlodsi meSczyzni wyjmowali i sprawdzali magazynki i polerowali ostre jak brzytwa noSe. Starsi, wlasciwie juS weterani, siedzieli w ciemnosci, palac papierosy hetek o zapachu gozdzikow. Kilku przygladalo sie lunie nad odleglym Belimbing na poludniowym koncu Sumatry, inni leSeli i wpatrywali sie w gwiazdy, tak samo, jak tysiace lat temu robili to ich przodkowie. Huyam Mangkurat, przywodca grupy, siedzial na rufie lodzi prowadzacej. Podniosl do oczu lornetke i obserwowal swiatla pozycyjne zbliSajacego sie frachtowca. Kapitan skierowal statek ostrym kursem na zachod od Ciesniny Sundajskiej, zbaczajac z utartego szlaku Seglugowego. Chcial jak najszybciej znalezc sie na bezpieczniejszym obszarze otwartego morza. Dzieki tej taktyce juS dwa razy zdolal uniknac przechwycenia. Teraz zrobil to o jeden raz za duSo. RadSa samudra mial oczy szeroko otwarte. Zanim ludzie Mangkurata wyplyneli na kolejna wyprawe, agenci krola morz zdradzili im nie tylko szczegoly dotyczace zawartosci ladowni frachtowca, ale rownieS podali kurs, ktorym poplynie, i wskazali najlepsze miejsce przeprowadzenia ataku. Mangkurat odloSyl lornetke. Cale Sycie spedzil na morzu, a od dwudziestu pieciu lat byl piratem. Nadal mial dobry wzrok i potrafil bezblednie ocenic sytuacje. 82 Odkad nastal radSa samudra, Sycie stalo sie latwiejsze. Kiedy Mangkurat plynal na swoja pierwsza wyprawe, byl uzbrojony tylko w przerdzewialy od soli parang. Teraz on mial za paskiem pistolet automatyczny, a lodzie nowoczesne silniki i radiowy sprzet lacznosciowy. Wioski zaopatrywano w jedzenie, lekarstwa i inne luksusy, nie wspominajac o pieniadzach, za ktore moSna bylo kupic spokoj ze strony policji i wojska oraz szacunek jawajskich politykow.Ale najwaSniejsze byly informacje. O tym, ktore statki przewoSa godny uwagi ladunek, gdzie moSna go sprzedac i za jaka cene. Krol morz mial oczywiscie udzial w zyskach, lecz proceder i tak sie oplacal. Mangkurat znow podniosl lornetke do oczu. Cel nadal plynal swoim kursem, ale odleglosc do niego powoli sie zmniejszala. Czy moSna cokolwiek zyskac na dalszej zwloce? Nie. Nadszedl czas. -Ayol Muzyka dangdut gwaltownie umilkla. Rzucono cumy, a potem spuszczono lodzie. Z karabinow maszynowych sciagnieto ciemne plachty. Ktos wcisnal guziki starterow, uruchamiajac wczesniej rozgrzane silniki. Poludniowe wejscie do Ciesniny Sundajskiej Godzina 1.11 czasu strefowego, 11 sierpnia 2008 roku Zawsze widziala ich w snach, kiedy zanosilo sie na jakas akcje: Eriksona, choraSego Tehoe, Snowy Banksa, Fry Guya i Danno - marines z pokladu "Bajary". Mowili o zbliSajacym sie wyrownaniu rachunkow. Nikogo nie oskarSali, ale przypominali jej o cenie, jaka przyjdzie zaplacic. Zawsze jej przypominali... Amanda otworzyla oczy i rozejrzala sie po slabo oswietlonej kabinie z dwiema kojami. Przez chwile czula sie zdezorientowana. Znowu znalazla sie na pokladzie "Ksiecia", ale nie w swojej kajucie. Nic dziwnego. Teraz jest tu obca, a jej kabina naleSy do Kena Hiro. Kiedy skonczyl sie dlugi wieczor oczekiwania na akcje, zeszla do swojego tymczasowego lokum na kilka godzin snu. Wszystko w porzadku, tylko co ja obudzilo? Co sie dzialo z okretem? "KsiaSe" juS nie plywal pod jej dowodztwem, ale czula kaSde jego drSenie i slyszala kaSdy odglos. Opuscila reke i przyloSyla otwarta dlon do pokladu. 83 Widocznie wydano rozkaz "cala naprzod", bo maszynownia pracowala pelna para. Okret zwiekszal predkosc. Amanda wyczuwala pochylenie pokladu. ZdaSyla wyskoczyc z koi i wciagnac spodnie, zanim z glosnika odezwal sie glos kapitana.-Lotnicy na stanowiska! Przygotowac maszyny do startu! Oddzial marines, szykowac sie do wymarszu! Pelna gotowosc! To nie sa cwicze- nia! Powtarzam, to nie sa cwiczenia! Zadzwonil telefon. Amanda chwycila sluchawke. -Mow, Ken! -Pani kapitan, mamy jednego! "Piskow", rosyjski statek typu ro-ro nadaje, Se zaatakowali go piraci i Se sa w trakcie wchodzenia na poklad. Kapitan prosi o pomoc. -Gdzie jest? -Niedaleko wejscia do Ciesniny Sundajskiej, piecdziesiat cztery mile od naszej obecnej pozycji. "Piskow" donosi, Se znajduje sie pod ostrzalem z czterech lodzi typu boghammer. Plyniemy z pelna moca i zbliSamy sie do granicy zasiegu. Zaloga szykuje do akcji poduszkowce i helikoptery. Czy beda dalsze rozkazy? -Bardzo dobrze, kapitanie Hiro. - Amanda wloSyla sluchawke miedzy glowe a ramie, chcac jak najszybciej zapiac koszule. - Prosze sie skontaktowac z dowodztwem Global Hawkow. Niech zaczna koncentryczne poszukiwania wokol pozycji "Piskowa". W pobliSu piraci maja prawdopodobnie statek baze. Trzeba go namierzyc, a przy okazji zaklocic wolanie "Piskowa" o pomoc. -Prosze powtorzyc, pani kapitan. -Dobrze slyszales, Ken! Zaklocic transmisje Rosjanina! Pelne spektrum i pelna moc! Chce przerwac wszelka lacznosc na tamtym obszarze, Seby nikt inny sie tam nie zjawil. -Dobrze. -I zawiadom komandora Richardsona, Se wezmie udzial w akcji. -Tak jest! Rzucila sluchawke i siegnela po sprzet wiszacy przy drzwiach kabiny. Pierwszy byl pas z pistoletem i specjalistycznym noSem Navy Mark 4, magazynkami i dodatkowa kabura, w ktorej tkwil automatyczny pistolet MEU model 45. Potem polaczenie kamizelki kuloodpornej i ratunkowej model I-C z zapasem roSnych rzeczy potrzebnych do przetrwania. Dotkniecie w okolicy szyi wystarczylo, Seby sie upewnic. Identyfikatory znajdowaly sie na miejscu. Byla gotowa do akcji. 84 Poklad "Cunninghama" owiewal coraz silniejszy podmuch wiatru, kiedy okret nabieral predkosci i, napedzany poteSnymi srubami, bezlitosnie prul powierzchnie oceanu.Na ladowisku z dwoch maszyn typu Seawolf Huey sciagnieto zielono-niebieskie plachty maskujace. W kokpitach zablysly kontrolki. Obsluga rozpoczela procedure kontrolna. -Uwaga! - pojedynczy okrzyk z okienka ostrzegl przed wlaczeniem pierwszej turbiny. -Pani kapitan! - Amanda uslyszala wolanie wsrod narastajacego halasu. U jej boku zjawil sie Stone. Wygladal na bardziej krepego niS zwykle. Nic dziwnego. Mial na sobie kamizelke, amunicje i wyposaSenie elektroniczne. - Ludzie wchodza do helikopterow. Znajda sie na podnosniku, kiedy tylko zwolnicie miejsce. Bedziemy piec minut za wami! -Dobrze. Zaczekamy, Seby zmniejszyc odleglosc do dwoch minut. Cobra, slyszysz? -Dwie minuty! - Z mroku wynurzyla sie trzecia postac w helmie i kombinezonie pilota. - Zrozumiano! -Panowie, dzialamy zgodnie z planem operacji. W pierwszym podejsciu odstraszamy albo eliminujemy statek piracki. Potem zaskakujemy piratow na pokladzie statku ofiary. W nastepnym podejsciu sprzatamy poklad i robimy miejsce dla naszych. Pozniej zalatwiamy niedobitkow. Ale pamietajmy, Se w tej akcji chodzi o zebranie jak najwiekszej liczby danych. -Tak jest! -To nasza pierwsza akcja w nowej kampanii. sycze wszystkim powodzenia! Uniosla otwarte dlonie i obaj przybili jej piatke. Quillain natychmiast zniknal. Amanda ruszyla za Richardsonem do zekujacego Wolfa 1. Weszla do kabiny i zajela miejsce tuS za pilota-i. Dowodca podal jej helm. WloSyla go, podlaczyla do zasilania oraz odpowiednich wyjsc interkomu i sprawdzila dzialanie lacznosci i noktoizora. Ostatni wskoczyli na poklad dwaj strzelcy. W ogromnych helmach rzeSonych z systemem celowniczym i z minikarabinkami MX-214 umieszczonymi w okolicy bioder, wygladali niczym postacie z filmu ience fiction. Przypominali bardziej cyborgi niS ludzi. Strzelcy usiedli zwroceni twarza do otwartych drzwi maszyny. UprzeSe, za pomoca ktorych mocowali bron do ciala, byly przypiete do relin-gow nad ich glowami, a tasmy nabojowe wysuwaly sie z magazynkow wbudowanych w sciany kabiny. Zasilanie wlaczylo sie, dajac krotki sy 85 gnal kontrolny: interkom, laserowy wskaznik celu, wyswietlacz na szybie helmu. Po chwili procedura kontrolna dobiegla konca. solnierze i ich maszyna stali sie jednoscia.Obracajacy sie wirnik przeslonil gwiazdy, Wolf 1 drSal w oczekiwaniu na start. Richardson obrocil sie na swoim fotelu. Wasik w stylu Erola Flynna nadawal jego twarzy zawadiacki wyraz. -Gotowi do startu! Do celu dotrzemy za dwadziescia minut. Komandor podporucznik Richard "Cobra" Richardson byl czlowiekiem wyjatkowym. Kiedys pracowal w straSy przybrzeSnej w rejonie Karaibow, w oddziale do zwalczania przemytu narkotykow. Stamtad przeniosl sie do marynarki wojennej, a pozniej do Seawolfow. Kierowaly nim bardzo proste motywy: uwielbial byc tam, gdzie dzialo sie cos ciekawego. Amandzie polecil go Vince Arkady. -Cobra ci podpasuje - zapewnil. - To swietny pilot, a na dodatek lubi ostra gre. Bedziesz tylko musiala przyzwyczaic sie do tego, Se generalnie jest troche szurniety. -W twoich ustach, Arkady - odparla wtedy - to brzmi prawie jak komplement. -Cobra, startujmy! - powiedziala na glos. -Tak jest! Dowodztwo "Cunninghama", tu Wolf jeden! Startujemy! Wolf dwa leci za mna! Halas zmienil sie w wibracje zatykajaca dech w piersi. Wirniki wgryzly sie w powietrze. Wolf I uniosl sie lekko, wykorzystujac efekt poduszki powietrznej ladowiska. Ograniczona przestrzen sprawiala, Se koncowki lopat tylko o metr mijaly sie z lopatami Wolfa 2. Cobra poderwal maszyne w gore i potem w bok. Kiedy wylecieli poza poklad okretu, ciag nagle zmalal. Mocno obciaSony helikopter gwaltownie opadl ku powierzchni oceanu. Strata wysokosci przeloSyla sie na poczatkowa predkosc smiglowca i po chwili Cobra ruszyl ostro do przodu. -Wszystko gra, pani kapitan - skomentowal, nawet nie zadajac sobie trudu, Seby spojrzec na nia przez ramie. -Wierze na slowo, poruczniku. - Amanda obrocila sie i wyjrzala przez otwarte drzwi. Wolf 2 byl tuS za nimi i wlasnie ustawial sie w szyku. Lecieli z wylaczonymi swiatlami pozycyjnymi, wiec drugi helikopter wygladal jak cien na tle aksamitnej czerni nieba. Jego obecnosc zdradzalo tylko blade oswietlenie kabiny, poswiata bijaca od urzadzen pokladowych. W tyle na moment pojawila sie sylwetka "Cunninghama" na tle zachodzacego ksieSyca, ale po chwili zniknela w ciemnosci. Seawolfy z pelna moca silnikow ruszyly przed siebie. Na sygnal alarmowy zareagowal rownieS inny samolot. Z wysokosci dwudziestu kilometrow wyspy Archipelagu Malajskie-go wygladaly jak plachty czarnego aksamitu na tle cynowego morza. Miejscami rozswietlaly je iskierki swiatel miast i wsi. Global Hawk Teal-9 od dziesieciu godzin wypelnial swoja misje. Za osiem godzin znad Australii miala nadleciec zmiana. Bezzalogowy samolot rozpoznawczy przemieszczal sie wielkim lukiem nad poludniowa Sumatra i zachodnia Jawa. Konstruktorzy i programisci zrobili swoje. Maszyna leciala z minimalna predkoscia i czekajac na dalsze rozkazy, wykonywala kolejne zadania. Urzadzenia zainstalowane na pokladzie monitorowaly kursy statkow, skanowaly grupy mniejszych wysp na tym obszarze i kontrolowaly lacznosc w poszukiwaniu czegos niezwyklego. Zgromadzone dane byly kodowane i pakowane. Potem rozpoczynala sie krotka sesja lacznosci z MILSTAR - centrum kontroli lotow w bazie Curtin w Australii i dane wysylano do centrum lacznosci na pokladzie USS "Carlson". Na razie nie zarejestrowano nic szczegolnego. Od czasu do czasu radary indonezyjskiej obrony przeciwlotniczej namierzaly Global Hawka, ale nie bylo sie czym przejmowac. Indonezyjczycy nie mieli moSliwosci, by dosiegnac samolot, ktory na radarach jawil sie jako odlegly, niewyrazny obiekt. Operator z MILSTAR przerwal prace komputera pokladowego i podal nowe dane. Samolot przyspieszyl i wzial kurs na nowy cel. Sensory i kamery skierowaly sie w dol, skupiajac sie na kilku swiatlach na tle bezkresnego, mrocznego morza. -"Raven's Roost" do dowodcy taktycznego. Mamy nowe dane. Zaraz je przekaSemy. - W sluchawkach Cobry Richardsona rozlegl sie glos oficera, ktory po chwili zaczal podawac dane: -Celem jest rosyjska jednostka handlowa "Piskow". Wypornosc dwadziescia cztery tysiace ton, dlugosc sto osiemdziesiat cztery metry. To zbudowany w Finlandii statek typu ro-ro. Wyplynal z Wladywostoku, a porty przeznaczenia to Hajfa, Neapol i Marsylia. Plynie z pelnymi ladowniami. Rampa rufowa, prawa burta... Nadbudowka rufowa... Krotki maszt przy nadbudowce dziobowej... Srodek pokladu wolny, ale znajduja sie na nim dwie obudowy wentylatorow... Statek jest oswietlony. -Na pokladzie widzimy osiem uzbrojonych osob... Zaloge najwy razniej sprowadzono pod poklad. Do prawej burty w pobliSu rufy przy cumowano trzy boghammery... Czwarta lodz trzyma sie w pewnej odle glosci za frachtowcem... NajcieSsze uzbrojenie to karabiny i pistolety maszynowe. Richardson usmiechnal sie szeroko. Wstepne dane pozwalaly oczekiwac, Se to bedzie prawdziwe wyzwanie. Amanda Garrett pochylila sie miedzy fotelami pilotow. I chyba pomyslala o tym samym. -Pamietaj Cobra - ostrzegla - Se chce miec material do dalszej pracy. -Bede sie hamowal - odpowiedzial, zerkajac przez ramie. -To mi wystarczy. -Wiec zalatwione! -Postarajcie sie nie za bardzo podziurawic Rosjanina - dodala. - Chce, Seby nadawal sie do Seglugi. Cobra znow zerknal przez ramie. -Pani kapitan to naprawde lubi utrudniac, n i e ma co? -Gdybys wolal latwizne, zostalbys w lotnictwie - odpowiedziala z usmiechem i przelaczyla mikrofon z interkomu na lacznosc radiowa. - Dragon szesc, jestescie tam? -Tak jest, kapitanie! - zglosil sie Stone Quillain. - Widzimy was w podczerwieni. Jestesmy dwie mile za wami. -Co sadzisz o sytuacji? -Trzeba bedzie wejsc na poklad, przykryc go gazem i ladunkami zapalajacymi. To dosc ryzykowne, ale powinno sie udac. NajwaSniejsze bedzie stlumienie ognia, kiedy nadlecimy. Glownie w okolicy nadbudowki i mostka. Bedziemy potrzebowali trzydziestu sekund przewagi nad tymi zlymi chlopcami. -Rozumiem. Dzieki. - Znow przestawila zakres pracy mikrofonu. -Panowie, mamy pewien plan. "Raven's Roost", mowi dowodca taktyczny. Czy na tym obszarze znajduja sie jakies inne podejrzane jednostki? -Tak jest! Widzimy cos, co wyglada jak dwa spore szkunery. Znajduja sie jakies osiem mil za "Piskowem". Istnieje duSe prawdopodobienstwo, Se to pirackie statki bazy. -Ja teS tak mysle. Czekaja, aS grupy abordaSowe zajma statek, a potem podplyna, Seby przejac lup. "Raven's Roost", pilnuj tych szku 88 nerow. Dla ciebie sa teraz najwaSniejsze. Chce wiedziec, dokad poplyna, kiedy rozpoczniemy akcje na "Piskowie".-Nie zgarniamy ich? - zapytal Richardson. -Nie tym razem - odpowiedziala Amanda, krecac glowa. - Chce, by uciekli do portu macierzystego. -Szalenstwo! W tej samej chwili drugi pilot Wolfa 1 podniosl reke i wskazal gdzies poza ekran. -Swiatla na horyzoncie! Dokladnie przed nami! Amanda zerknela na wlaczony odbiornik GPS, po czym opuscila noktowizor, Seby skontrolowac sytuacje. -To oni. Widze cel. Uwaga, jednostki szturmowe! Panowie, moSna zaczynac! -Slyszales pania kapitan. Wolf dwa, bierzemy sie do roboty! Cobra poczul wahniecie smiglowca, kiedy zmienil sie jego srodek CieSkosci. W bocznych lusterkach zobaczyl, jak strzelcy wychodza na waskie stopnie na zewnatrz kabiny. Gdyby nie uprzeSe, podmuch powietrza oderwalby ich od smiglowca. Mieli wlaczone celowniki, a bron trzymali w gotowosci do strzalu. Swiatla pozycyjne "Piskowa" zbliSaly sie coraz bardziej. Na pokladzie rosyjskiego frachtowca panowal spokoj. Piraci byli zadowoleni z akcji. Najtrudniejsze zadanie mieli juS za soba. Opanowali statek. Nie sprawilo to wiekszego problemu. Wystarczylo kilka serii z broni maszynowej, Seby zmusic zaloge do zatrzymania maszyn. Marynarzy sprowadzono pod poklad i zamknieto w kajutach. Potem Mangkurat i jego ludzie weszli do ladowni. Zaczeli otwierac wymienione na liscie naczepy. Wkrotce wezwa pinisi i przeladuja towar. A przed switem beda plynac do domu, zadowoleni z lupow. Piraci cieszyli sie na mysl o powrocie do rodzin i o podarkach, ktore wrecza swoim kobietom i dzieciom. Nagle rozlegl sie jakis halas, ktory narastal z kaSda chwila. MeSczyzni rzucili papierosy, chwycili za bron i zaczeli wpatrywac sie w ciemnosc, gdzies daleko za pokladem "Piskowa". W tym rejonie nic nie mialo im zagraSac. RadSa samudra obiecal, Se tak bedzie. 89 Cobra wlaczyl mikrofon.-Wolf dwa, tu Wolf prowadzacy. Jednostka plynaca za "Piskowem" jest twoja. Zalatw ja rakieta Hellfire. Ja wezme sie za tych przy burcie. Przelece nad pokladem i skrece w lewo. Ty polecisz w prawo i podejdziesz od lewej burty. Jesli cokolwiek za soba zostawie, masz to sprzatnac. -Rozumiem. Super Huey zadygotal, rozpoczynajac lekkie nurkowanie. "Piskow" juS nie jawil sie jak odlegla konstelacja na horyzoncie. Teraz wyraznie bylo widac jego ksztalt. -Vajo - mruknal Richardson. - Szykuj dwudziestke piatke do pro wadzenia ognia z bliskiej odleglosci. Drugi pilot Wolfa 1 wcisnal odpowiednie guziki, uruchamiajac granatnik i ustawiajac konfiguracje systemu. Na znajdujacym sie przed jego oczami wyswietlaczu pojawil sie celownik graficzny. Kiedy przekrecal glowe, obracala sie teS wieSyczka, a na celowniku pojawial sie punkt swietlny, ktory oznaczal gotowosc do strzalu. Drugi pilot patrzyl na cel. Kciukiem odbezpieczyl bron i otworzyl dostep do dzwigni. -Jestem gotow! Mam sygnal uzbrojenia rakiet! -Dobrze. -Tu Wolf dwa- w radiu odezwal sie glos pilota. - Otwieramy ogien. Pod smiglowcem buchnal niebiesko-pomaranczowy plomien, kiedy spod jednego ze skrzydelek wystrzelila pierwsza rakieta. Kierowany laserem pocisk pedzil w strone celu. Po chwili nastapil wybuch. Namierzony boghammer przestal istniec. Walka zaczela sie na dobre. Spod burty frachtowca strzelila w gore jedna, druga, a potem trzecia seria pociskow smugowych. Blyski wystrzalow pokazaly sie teS na pokladzie. To desant wlaczyl sie do akcji. Na razie niewiele moSna bylo zrobic ze strzelcami na pokladzie, ale zdecydowanie trzeba bylo wziac sie za lodzie. -Zasieg ustalony. Zniszczyc ich! - ryknal Richardson. Rozlegla sie seria z systemu broni zespolowej OCSW, strzelajacej granatami kaliber 25. Po kaSdym strzale nastepowala korekta odleglosci celu. Dzieki temu znacznie wzrastala precyzja raSenia. Pociski eksplodowaly nad lodziami przycumowanymi do burty, ale nic im nie zrobily. Blad w ocenie odleglosci sprawil, Se wybuchly za daleko od celu. Drugi pilot wcisnal guzik i zmiotl z lodzi wszystkich ludzi, ktorzy sie na nich znajdowali. 90 Amanda obserwowala eksplozje granatow nad boghammerami. Spostrzegla teS wierzcholki fal pod plozami smiglowca. Po chwili zorientowala sie, Se helikopter schodzi poniSej l i n i i pokladu statku. Jego burta zbliSala sie jak wysoki brzeg.-Cobra! - krzyknela zdlawionym glosem. Pilot blyskawicznie poderwal maszyne. Wolf 1 uniosl sie gwaltownie, jakby gotowy do skoku przez przeszkode. Przez ulamek sekundy jeden ze zdumionych piratow mial okazje zajrzec do wnetrza smiglowca, kiedy ten przelecial tuS nad pokladem "Piskowa", dokladnie miedzy nadbudowka a przednim masztem. Amanda zacisnela dlonie na fotelu, kiedy Cobra poderwal maszyne w gore, a potem poloSyl w niesamowicie ostrym skrecie. W otworze po lewej stronie kabiny widac bylo tylko rozjasniona swiatlem ksieSyca powierzchnie oceanu. Strzelec nadal znajdowal sie na zewnatrz. Spokojnie wisial na uprzeSy, zupelnie jak obojetny pasaSer na przystanku autobusowym. Kiedy nadbudowka frachtowca oslonila smiglowiec przed ogniem strzelcow znajdujacych sie na rufie, Super Huey wyrownal lot i zniknal w mroku nocy. -Cos pani mowila, pani kapitan? - spytal Cobra Richardson, zerkajac przez ramie. -Nic waSnego - odpowiedziala Amanda, usilujac oderwac zacisniete dlonie od fotela. Stone Quillain wloSyl maske gazowa, ktora oslaniala rownieS oczy, chwycil linke bezpieczenstwa i wychylil sie przez otwarte drzwi smiglowca transportowego HH-60 Oceanhawk. Kiedy obserwowal zbliSajacy sie cel, w sluchawce uslyszal glos Amandy Garrett. -Dragon szesc, przygotowujemy sie do wejscia na poklad. Podaj pozycje. -Poltorej minuty do celu - odpowiedzial. Jego glos przechwycil mikrofon przylegajacy scisle do szyi. Quillain i Garrett utrzymywali lacznosc dzieki zawieszonemu na piersi urzadzeniu nadawczo-odbiorczemu typu PRC 6725 Leprechaun. - Wszystko wyglada dobrze. -Rozumiem. Stone, teraz twoja kolej. Zabezpiecz statek i zaloge i wez paru jencow! -Tak jest, kapitanie! - Stone wylaczyl mikrofon. MoSe mial watpliwosci, jesli chodzilo o nowe rodzaje sprzetu, ale z pewnoscia rozumial potrzebe zdobycia jezyka. 91 Wciskajac odpowiednie przyciski, przelaczyl uklad na system taktycznej lacznosci radiowej typu AN/PRC 6725F. Jego odbiornik, pudeleczko wielkosci paczki papierosow, byl przymocowany do helmu.-Przygotowac sie do akcji! W polmroku panujacym w kabinie smiglowca Solnierze wycwiczonymi ruchami wyciagneli magazynki z kieszeni uprzeSy, po dwa na kaSda sztuke broni. Stone i pietnastu czlonkow jego plutonu rozpoznawczego byli uzbrojeni w karabiny typu SABR. Stone nie mial przekonania do najnowszych bajerow, w ktore wyposaSono te karabiny -jak chocby do laserowego sterowania zapalnikiem zbliSeniowym czy do ukladu laczacego celownik z noktowizorem - ale docenial sile ich ognia. Karabin SABR byl polaczonym systemem broni, tak jak dawniejsza wersja karabinu M-16 i granatnika M-203. Obecnie laczyl w sobie cechy dwoch znakomitych produktow firmy Heckler Koch: karabinu G-36 i strzelby typu CAWS w wersji granatnika dwadziescia milimetrow. Stanowil prawdziwie smiercionosna bron. 1 idealnie nadawal sie do tego rodzaju akcji. Z 20 mm lufy moSna bylo wystrzeliwac roSne rodzaje pociskow. Stone znowu wychylil sie z kabiny i rozejrzal. Przy burcie frachtowca dostrzegl wleczone na cumach, roztrzaskane i czesciowo zalane woda lodzie, a w nich zniszczona bron i martwych piratow. Ludzie, ktorzy weszli na poklad, nie mieli odwrotu, wiec zaczeli organizowac obrone. /gasili wszystkie swiatla na pokladzie "Piskowa", ktory nagle pograSyl sie w ciemnosci. -Wielkie dzieki, panowie! - rzucil Stone i zachichotal. -Pluton, wlaczyc noktowizory! - powiedzial do mikrofonu. Wolna reka opuscil noktowizor AI2. Swiat zablysnal jasnymi tonami zieleni luminescencyjnej, kiedy dzieki ukladowi wzmacniajacemu slaby blask gwiazd i ksieSyca zastapil swiatlo dzienne. Teraz Quillain mogl zobaczyc, jak dwa Seawolfy gotuja sie do stlumienia akcji piratow na "Piskowie". Po dokonaniu pomiaru odleglosci piloci otworzyli ogien z karabinow maszynowych. Tym razem jednak strzelali amunicja uSywana do rozpedzania tlumow w czasie zamieszek. Kiedy pierwsze pociski dosiegly nadbudowki frachtowca, swiatlo gwaltownie sie rozjasnilo. Na "Piskowie" rozpetalo sie pieklo. Nad glowami piratow eksplodowaly granaty, oslepiajac ich i raSac poteSna fala uderzeniowa. Wiekszosc od razu padla na poklad. Kiedy usilowali lapac powietrze, okazalo sie, Se wdychaja parzacy pluca gaz lzawiacy CS i pyl pieprzowy. Granatniki strzelaly na przemian pociskami oslepiajaco-hukowymi i gazowymi. W ciagu kilku sekund poklad frachtowca okryla chmura duszacego dymu. Oslepieni i ogluszeni Indonezyjczycy zataczali sie, jakby poruszali sie we mgle. Wymiotowali, plakali i przeklinali, nie bedac w stanie na cokolwiek normalnie reagowac, nawet na coraz poteSniejszy huk smiglowcow nad ich glowami. Nad centralna czescia pokladu frachtowca zawisl poteSny HH-60. -Wstac! solnierze wstali, garbiac sie w niskiej kabinie helikoptera. -Line rzuc! Dowodca zalogi wyrzucil zwinieta line. Jeden koniec umocowany byl do bomu wciagarki, drugi swobodnie opadl na poklad. Stone jeszcze raz popatrzyl w dol. Chcial sie upewnic, czy smiglowiec nie przesuwa sie wzgledem pokladu i czy koniec liny naprawde znalazl sie na pokladzie. -Naprzod! On pierwszy opuscil kabine. Chwycil line i zjechal w dol jak straSak po rurze. Gdy znalazl sie na pokladzie, uskoczyl na bok, robiac miejsce dla Solnierza, ktory opuszczal sie tuS za nim. Chwycil karabin, zloSyl sie do strzalu i blyskawicznie rozejrzal dokola. Wypatrywal zagroSenia i dla siebie, i dla unoszacego sie nad nim smiglowca. Na cwiczeniach Solnierz opuszcza maszyne w trzydziesci sekund, ale w warunkach bojowych moSe to byc o dwadziescia dziewiec sekund za dlugo. Katem oka dostrzegl jakis ruch. Gdy podmuch z wirnika rozproszyl na chwile chmure gazu, zauwaSyl czlowieka na skrzydle nadbudowki. Natychmiast rozpoznal charakterystyczny ksztalt lufy. Znajdujac sie powySej pokladu, pirat uniknal zgubnego dzialania gazu. Teraz uniosl swoj karabinek AK-47 i wycelowal w helikopter. Stone nastawil przelacznik spustowy na "auto" i zloSyl sie do strzalu, ale ktos go uprzedzil. Wolf 1 wzniosl sie ponad nadbudowke. Jeden z jego strzelcow zauwaSyl, Se Bugi puszcza serie z karabinka. Strzelec poslal smiercionosna serie. Jej odglos nie przypominal terkotania, byl to raczej jednostajny, bzyczacy dzwiek. Przed wylotem obrotowej lufy miniaturowego gatlinga pojawil sie ogien srednicy 93 kilkudziesieciu centymetrow. W tej samej chwili ze srodka blysku wydostal sie skupiony promien swiatla, tym razem widoczny dla oka.Calosc nasuwala na mysl scene z jakiegos filmu science fiction: ognista kula swiatla cieniutka nitka polaczyla sie z celem. I rzeczywiscie byl to prawdziwie smiertelny cios. Swiatlo znaczylo tor lotu pociskow smugowych. Nawet kiedy minikarabinek MX-214 nastawiony byl na wolny ogien, strzelal z predkoscia szesciu pociskow 5,56 mm na sekunde. Ludzkie cialo nie jest stworzone do tego, by przeciwstawiac sie tak skoncentrowanej energii. Pirat nie zginal w zwyczajny sposob. Jego cialo doslownie eksplodowalo. Gdy ostatni Solnierz opadl na poklad "Piskowa", pilot pochylil smiglowiec nosem w dol i z pelna moca odlecial w mrok. Dwie mniejsze maszyny zostaly nad celem, Seby prowadzic obserwacje. Pluton rozpoznawczy podzielil sie na dwuosobowe druSyny, ktore rozpierzchly sie po pokladzie. KaSdy Solnierz mial granatnik zaladowany amunicja przeznaczona do rozpedzania tlumow - taka, ktora nie zabija. KaSdy teS - na wypadek zagroSenia Sycia - mial teS magazynek zawierajacy trzydziesci sztuk amunicji 5,50. Helowo-neonowy wskaznik laserowy nie byl widoczny w oblokach gazu lzawiacego. solnierze mieli buty z miekka podeszwa, pozwalajace na bezszelestne przemieszczanie sie po pokladzie. Na pasmie lacznosci ludzie meldowali po angielsku o postepach akcji. Inne glosy, dlawione rozdzierajacym bolem, po indonezyjsku przeklinaly i wolaly o pomoc. Reakcja byla natychmiastowa. Dzieki noktowizorom i maskom gazowym marines mieli przewage. Huknely strzaly z granatnikow. Jednego z piratow dosiegly elastyczne polimerowe pociski o wielkiej predkosci. Padl na poklad, a po chwili w jego nadgarstki wbily sie nylonowe kajdanki. W jeden z posladkow ze specjalnej spreSynowej strzykawki zaaplikowano mu szybko dzialajaca porcje barbituranow. -Tu Bravo dwa! Mam jenca z przodu z prawej burty. -Zrozumialem. Dwoch ludzi w tej samej sekundzie zrozumialo, Se patrza na wroga. MeSczyzna w ciemnym mundurze uniosl lufe swojej broni i strzelil. Jego towarzysz, ubrany w jasnobrazowy mundur polowy, dostal porcje pieprzu prosto w twarz. Upuscil karabin na poklad, a po chwili sam zwalil sie obok niego. -Tu Charley jeden. Mam jenca z przodu nadbudowki. Przechodze na tyl. 94 -Zrozumialem.Dal sie slyszec krotki, metaliczny dzwiek odbezpieczanej broni i nad pokladem rozlegl sie huk. Dwoch piratow skulilo sie za obudowa wentylatorow akurat w chwili, gdy u ich stop wyladowal kartonowy pojemnik w ksztalcie walca. BUM! -Jeszcze dwoch z lewej burty.Gdzies z tylu rozlegl sie odglos dlugiej serii z uzi. Ktos byl przeraSony i w ten sposob usilowal dodac sobie animuszu. W tym samym momencie rozlegl sie wystrzal z broni typu SABR. Wystarczyly trzy pociski. -Able dwa, trafilem jednego pod nadbudowka. Przykro mi, ale nie mialem wyjscia. -Zdarza sie. Z chmury gazu lzawiacego wynurzyl sie przod nadbudowki. Quillain przylgnal plecami do stalowej sciany i rozejrzal sie. Glos porucznika Brice'a Donovana, dowodcy plutonu i specjalisty do spraw lacznosci, nawolywal wszystkich, Seby dolaczyli do Stone'a. Dwa metry dalej na pokladzie leSalo cialo. W noktowizorach widac bylo otaczajaca je kaluSe krwi. Stone i jego ludzie mogli zignorowac tego pirata. Musieli wykonac waSniejsze zadanie. -Brice, jaka jest sytuacja? - zapytal Quillain. -Poklad oczyszczony - padla odpowiedz. - Ludzie sa gotowi do wejscia pod poklad. -Dobrze. Able wejdzie na mostek. Charley zajmie maszynownie. Bravo opanuje czesc mieszkalna. My sprobujemy podejsc kwatery oficerskie. Dzialajmy szybko, Seby sie niepotrzebnie nie naraSac. -Tak jest! Kiedy Donovan przekazywal rozkazy swoim ludziom, Quillain przelaczyl mikrofon na sprzet nadawczo-odbiorczy Leprechaun. Jak zwykle wypowiadal sie krotko i konkretnie. -Dragon szesc do dowodcy taktycznego. Poklad zabezpieczony. Wzielismy jencow. Bez strat. Wchodzimy pod poklad. -Zrozumialam, Stone. Powodzenia! - odpowiedziala Amanda Garrett. Wlaz znajdowal sie w niewielkiej odleglosci od grupy, po stronie prawej burty. Stone poswiecil chwile na zamiane pociskow na staromodne srutowe. Potem z uprzeSy wyjal granat blyskowo-hukowy, popatrzyl na sierSanta i ruchem glowy wskazal luk. Podoficer pobiegl do wlazu, odblokowal zamki i kucnal. 95 -Wszyscy gotowi do wejscia - zameldowal Stone.-Wchodzimy na moj znak - odpowiedzial Quillain. - Trzy... dwa... jeden... teraz! SierSant szarpnieciem otworzyl klape, a Stone wrzucil do srodka granat. Trzy sekundy pozniej stalowe przegrody zadrSaly od detonacji. Stone i jego ludzie wskoczyli do otworu z bronia gotowa do strzalu. Ale nic sie nie stalo. Stone opuscil noktowizor. Oswietlenie nadal bylo wlaczone. Oczom Solnierzy ukazala sie spekana zielona farba na scianach i brudne linoleum na podlodze. Wentylatory wylaczono razem z oswietleniem zewnetrznym, toteS wewnatrz statku wlasciwie nie bylo gazu. W koncu waskiego przejscia widac bylo szyb drabinowy, ktory prowadzil na kolejny poklad. Wlasnie stamtad dobiegalo trzaskanie drzwiami i rozgniewane, przeraSone glosy. Stone gestami wydal serie rozkazow. Donovan i jego ludzie obstawili front szybu, a Stone i sierSant posuwali sie wzdluS scian. UwaSajac, Seby z gory nikt ich nie zauwaSyl, dotarli do szybu. Nie musieli dlugo czekac. -Wy na dole! - zawolal ktos z obcym akcentem. Zamarli w bezru chu. -Wy na dole! - rozleglo sie ponownie. I tym razem nie zareagowali. Wtedy czlowiek, ktory wolal z gory, poslal serie z karabinka kaliber dziewiec milimetrow. Na marines polecial grad pociskow i lusek. Kule swistaly w powietrzu i odbijaly sie rykoszetem od stalowych scian przejscia. solnierze zostali na miejscach. Stone stlumil jek, kiedy odbity pocisk trafil go pod Sebra. Wielowarstwowa kamizelka z kevlaru zredukowala smiertelne uderzenie do mocnego kuksanca w bok. Nieco dalej lacznosciowiec zachwial sie gwaltownie. Nie opuscil stanowiska, chociaS mocno krwawil. Seria zakonczyla sie w chwili oproSnienia magazynka. Z przejscia nie dobiegl Saden odglos. Nikt nie szurnal butem, nikt nawet glosniej nie odetchnal. SierSant powoli uniosl dlon i dotknal granatu oslepiajaco-hukowego. Quillain pokrecil przeczaco glowa, a Stone wskazal na stalowa skorupe granatu rozpryskowego. SierSant siegnal po jedna z tych smiercionosnych recznych bomb. Na metalowych schodkach ukazaly sie marynarskie buty i granatowe spodnie. Ich wlasciciel zbiegal w dziwnej pozycji, z podniesionymi rekami. To byl kapitan statku, na naramiennikach koszuli mial cztery zlote belki. Kiedy zobaczyl dwoch marines, zawahal sie na moment. Donovan zachecil go gestem. Kapitan zrozumial i zaczal dalej zbiegac w dol. Donovan wykonal kolejny gest. Stan za nami! Rosjanin przeszedl kilka krokow tak, Se z gory nie bylo go juS widac, po czym przyloSyl dlon do piersi i uniosl trzy palce. Jeszcze trzech swoich! Za kapitanem schodzili mat, starszy mat i bosmanmat "Piskowa". Trzecia osoba okazala sie krepa blondynka. Dopiero kolejna para nog, bosa i ciemnoskora, naleSala do pirata. Kiedy sierSant odbezpieczyl trzymany w rekach granat, rozleglo sie ciche klikniecie. Stone zauwaSyl odbicie swiatla na lufie uzi tuS za plecami blondynki. Uniosl lekko karabin i wsunal lufe miedzy metalowe stopnie. Wycelowawszy w kolano pirata, nacisnal spust granatnika. W ten sposob dokonal bardzo szybkiej i gwaltownej amputacji. Huk wystrzalu i krzyk pirata zlaly sie w jedno. Zanim cialo Bugi opadlo na poklad, Stone przypomnial sobie kilka slow po rosyjsku. -Specnaz! - ryknal po chwili. - Amierikanskij specnaz! -OkraSa jac szyb, wymierzyl w gore i strzelil prosto w twarze zdumionych pira tow. Wyciagnieta przez sierSanta zawleczka granatu spadla na poklad. Podoficer zaczal glosno odliczac: -Raz... Dwa... Trzy! Na "trzy" rzucil granat w gore i razem ze Stonem natychmiast sie skryl, Seby nie oberwac odlamkiem. Z gory nie dobiegl Saden odglos. U podstawy schodow w kaluSy krwi leSal ranny pirat. Ze wzgledu na rzucony granat nie moSna bylo odciagnac go dalej. Odlamki dopelnily dziela zniszczenia, ktore Stone zapoczatkowal swoim strzalem. Donovan i sierSant wbiegli na gore z zamiarem zabezpieczenia pokladu. Kiedy Stone wsunal nowy magazynek do granatnika, zauwaSyl, Se otoczyli go rosyjscy oficerowie. Slyszac jego wczesniejszy okrzyk, uznali, Se zna ich jezyk. -Dobra, niewaSne - mruknal. - Do swidania. Donovan, co sie dzieje na gorze? -Mamy dwoch zabitych piratow. Kwatery oficerow i mesa czyste! - odkrzyknal Donovan. Quillain gestem zbyl Rosjan i wcisnal odpowiednie przyciski na swoim sprzecie lacznosciowym. 97 -Oficerowie zabezpieczeni. Wszystkie druSyny, zglosic stan. Charley?-Tu Charley. Maszynownia zabezpieczona. Brak kontaktu, ale otworzylismy luki do ladowni. -Zrozumialem. Utrzymajcie pozycje. Able, zglos sie. -Mostek zabezpieczony. Dwoch piratow, jeden Sywy. Poza tym zglosil sie smiglowiec z ludzmi z wywiadu. Prosza o instrukcje. -Niech sie wstrzymaja. Na dole jeszcze nie wszystko zalatwione. Bravo, co u ciebie? -Kwatery zalogi i mechanikow zabezpieczone. Glowny mechanik twierdzi, Se wszyscy sa obecni. Kilku lekko rannych. -W porzadku. Jestesmy na glownym pokladzie nadbudowki, w przejsciu z prawej burty. Sa z nami kapitan i oficerowie. Przyjdzcie po nich, a potem zabierzcie wszystkich na rufe. Zawiadom naszych, Se potrzebujemy pomocy lekarskiej. Lingerman oberwal... Stone zerknal na rannego Solnierza i ponownie przyjrzal sie kobiecie bosmanmatowi. Uznal, Se jest calkiem interesujaca. W tej chwili pomagala Lingermanowi naloSyc opatrunek. solnierz usmiechnal sie i pokazal uniesiony kciuk. - Spokojnie. Bez pospiechu. -Tak jest! Wykonuje! Stone przelaczyl sie na odbiornik Leprechaun. Wciskajac kolejne guziki, wybral kanal, na ktorym mogl nawiazac lacznosc mimo otaczajacych go stalowych plyt kadluba statku. -Dragon szesc do dowodcy taktycznego. -Tu dowodca. Melduj, Stone! -Zaloga nie ucierpiala. Jency wzieci. Jeden nasz lekko ranny. Za- bezpieczona nadbudowka, poklad i maszynownia. Wydaje mi sie, Se piraci sa jeszcze w ladowni. Zaraz zaczniemy ich eliminowac. -Dobra robota! Ale uwaSaj! Glowny zainteresowany na pewno bedzie przy ladunku. Chce go miec Sywego, Stone. -Zagadne go i zobacze, co ma do powiedzenia. Piskow" byl wlasciwie gigantycznym plywajacym parkingiem. Statek zostal specjalnie zaprojektowany do przewozu naczep i lawet. Dzieki temu rozladunek w portach przebiegal znacznie sprawniej. Poszczegolne poklady ladowni byly polaczone specjalnymi rampami, ktore umoSliwialy przemieszczanie ladunku i jego lokalizacje. Stone ocenil, Se ostatnia faza opanowania statku bedzie istnym pieklem. Ladownia, wielka, slabo oswietlona stalowa jaskinia, dawala wrogowi wiele moSliwosci ukrycia sie i organizowania zasadzek. 98 Herszt piratow i jego banda zostali przygwoSdSeni gdzies pod pokladem. Ale byli tam i czekali.Stone wyciagnal reke i jeden z czlonkow druSyny Bravo podal mu megafon. Quillain zdjal maske gazowa, wsunal megafon w otwor i wcisnal przycisk. -Uwaga! Uwaga! Mowi kapitan Stone Quillain z marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych. Przejelismy ten statek. Wasze lodzie zostaly zniszczone, a reszta grupy wzieta do niewoli. Wszystkie luki sa zabezpieczone. Nie macie szans na ucieczke. Rzuccie bron i wyjdzcie z rekami w gorze. Nikt nie zrobi wam krzywdy. -Mysli pan, Se posluchaja? - spytal dowodca grupy Bravo. -Nie. - Stone na powrot zaloSyl maske gazowa. - Nie, nawet jesli zrozumieli, co powiedzialem. Ale mimo to damy im piec minut. -Zastosujemy wiecej gazu lzawiacego? - spytal szef grupy Bravo. -Nie. - Quillain pokrecil glowa. - Ten ladunek nie powinien byc naraSony na jego dzialanie. To rozkaz szefowej. -Chryste! Dlaczego ona wszystko utrudnia? -Ma swoje powody. A my mamy w zanadrzu jeszcze pare sztuczek. - Znow wcisnal odpowiednie guziki na sprzecie lacznosciowym. - Mowi Dragon szesc, przygotowac sie do dzialania w ciemnosciach. Bravo, odezwij sie! -Tu Bravo. Slucham. -Jestescie w pobliSu glownych wylacznikow pradu na ladownie? -Tak, mamy tu cos takiego. -Dobrze. Na moj znak zaczniecie wylaczac. -Tak jest! Czekam! Stone opuscil noktowizor i znow uruchomil lacznosc ze swoja druSyna. -Przygotowac sie - mruknal. - Wlaczyc noktowizory. Zaraz zaczy- namy. Siegnal w gore i wskazal na szara plastykowa rure przymocowana do plecaka typu MOLLE. Nawet najsilniejszy uklad wzmacniajacy swiatlo potrzebowal chocby najmniejszego jego zrodla. Wnetrze "Piskowa"' chwilami bylo mroczne jak najglebsza jaskinia. Ale marines mieli na wyposaSeniu specjalne paluchy luminescencyjne, ktore emitowaly wystarczajaca ilosc swiatla, Seby systemy AI2 mogly poprawnie funkcjonowac. Urzadzenia te swiecily swiatlem, ktorego nie bylo widac golym okiem, dopiero dzieki zastosowaniu odpowiedniego sprzetu. Dodatkowo paluchy swietlne pozwalaly na identyfikacje "swoj-obcy". oczywiscie w Saden sposob nie pomagajac wrogowi. 99 Swiatla w ladowni frachtowca zostaly wylaczone. Jesli ktos nie mial noktowizora, to w zupelnej ciemnosci nie widzial nawet wlasnej dloni trzymanej tuS przed twarza. Marines przeszli na obserwacje otoczenia w zielonym swietle.-Bravo, o to mi chodzilo. Nie zapalaj swiatla, dopoki nie poprosze - mruknal Quillain. - Taylor i Smitty, zajmiecie sie prawa strona. Pozostali dwaj ida ze mna. Grupa Able'a, moSecie juS tam wejsc? -Tu Able - rozlegl sie szept z gornego pokladu ladowni. - Tak, jestesmy gotowi.' - Uwaga wszyscy. Zaczynamy. Powoli i spokojnie. solnierze ruszyli przed siebie. KaSdy krok poprzedzony byl ustalona procedura: rozejrzec sie, czy w pobliSu nie ma wroga; przemyslec ruch; upewnic sie, czy postawienie kroku nie wywola halasu i czy wyposaSenie nie zahaczy z jednej strony o metalowa sciane, a z drugiej o cieSarowke; zrobic krok, cicho stawiajac noge na podloSu; rozejrzec sie ponownie i powtorzyc wczesniejsze elementy. Jeden z czlonkow druSyny kontrolowal strop powySej dachow cieSarowek. Drugi kucal i sprawdzal przestrzen pod samochodami i miedzy osiami. Wypowiadane szeptem slowa pomagaly koordynowac ruchy wszystkich druSyn. Prace Solnierzy utrudnialy stalowe liny i tasmy mocujace cieSarowki do pokladu. Wystarczyla chwila nieuwagi, Seby potknac sie o ktoras z nich i upasc z hukiem. Posuwali sie wiec bardzo wolno i ostroSnie, a nerwy mieli napiete do granic wytrzymalosci. W nieduSej odleglosci od dziobu Stone i jego ludzie zauwaSyli pierwsze oznaki obecnosci piratow. WywaSone zamki, poprzecinane plomby celne, pootwierane drzwi naczep. Widac bylo, Se pladrowanie zaczelo sie na dobre. Opakowane w folie bele ustawiono obok samochodu i przygotowano do wyniesienia na poklad. Stone dotknal jednej z bel i poczul niezwykla miekkosc. To byly warte niezla fortune futra soboli syberyjskich. Na beli leSala podniszczona tekturowa podkladka z klipsem, ktorym spieto plik kartek. Stone siegnal po nia i zaczal czytac. Liczby. Komputerowy wydruk numerow identyfikacyjnych poszczegolnych cieSarowek oraz kody towarow z listu przewozowego. Trafiony! Rozpial kamizelke i wsunal pod nia podkladke z kartkami. Potem gestem nakazal dalszy marsz. Przed rampa prowadzaca na wySszy poklad Stone zatrzymal swoich ludzi. Przykucneli przy mocowaniu ostatniej naczepy. 100 -Able - szepnal Stone do mikrofonu - co u was?-Jestesmy w dziobowej czesci ladowni. Obstawilismy wylot rampy. Ani sladu wroga. Stone skrzywil sie pod maska. -Tutaj teS. Obserwujemy dolny koniec rampy. -Przegapilismy ich, kapitanie? -Chryste! Mam nadzieje, Se nie. Zachowaj czujnosc, Able. Donovan, slyszysz? -Tak jest. -Czy ktorys z Rosjan mowi po angielsku? -Tak, glowny mechanik. -Spytaj go, czy z pokladow ladowni moSna wejsc do przedzialu dziobowego. Stone przycupnal w ciemnosci i czekal na odpowiedz. -Nie - uslyszal po dluSszej chwili - ze wzgledu na moSliwosc kolizji przednia przegroda jest bardzo gruba i nie ma w niej przejsc. Do przedzialow dziobowych moSna zejsc tylko przez nadbudowke. Ale Rosjanin mowi, Se pod rampa w ladowni jest niewielki magazyn. Trzy maja tam liny i tasmy mocujace naczepy do podloSa. Stone rozejrzal sie i zauwaSyl pojedynczy wlaz wielkosci doroslego czlowieka. -Widze. Dzieki, Donovan. Able, zostancie na pozycji. Charley, sprawdzmy to. Wy podejdziecie do wlazu od lewej, a ja od prawej. Obstawa, oslaniajcie nas. Naprzod! Trzech marines podbieglo do przedniej sciany ladowni. Ledwie padli na poklad po obu stronach wlazu, klapa sie otworzyla. Stone patrzyl prosto w oczy indonezyjskiego pirata. Chcial strzelic, ale opanowal sie. Uswiadomil sobie, Se on ma noktowizor, a pirat wpatruje sie w ciemnosc, ktorej nie sposob bylo przeniknac golym okiem. LeSal bez ruchu i patrzyl w twarz Azjaty, wykrzywiona grymasem przeraSenia. Katem oka dostrzegl szczupla dlon zacisnieta na automacie marki Beretta. Pirat przechylil glowe, jakby uslyszal jakis dzwiek. Minelo chyba cale stulecie, zanim twarz znikla i klapa sie zamknela. Stone wolno wypuscil powietrze z pluc. Wrog zostal zlikwidowany. Podniosl reke i gestem wezwal dwoch ludzi na swoja strone drzwi. Potem dotknal granatu tkwiacego w uprzeSy i uniosl dwa palce. solnierze naszykowali granaty. Pozostalym marines pokazal gest zamykania ksiaSki. Skineli glowami na znak, Se wszystko jasne. 101 W organizacjach wojskowych i paramilitarnych noszenie pistoletu czesto oznacza wySsza range lub autorytet. Stone doszedl do wniosku, Se pirat z pistoletem mogl byc hersztem bandy i wlascicielem dokumentow spietych klipsem, ktore teraz spoczywaly pod jego kamizelka. Jesli tak, byl to wlasnie ten czlowiek, ktorego chciala dostac Amanda Garrett.Quillain uniosl piesc i dal znak rozpoczecia akcji. PrzeloSyl karabin do lewej reki, pochylil sie i puknal kolba w poklad. Po chwili klapa znow sie uniosla. Stone blyskawicznie zlapal pirata, wyciagnal na zewnatrz i rzucil na poklad. -Teraz! - krzyknal. Dwaj Solnierze wrzucili granaty do magazynu. Kolejni dwaj zatrzasneli klape i docisneli ja wlasnym cieSarem. Po chwili rozlegly sie wybuchy i pojawila sie cienka smuga swiatla, bo eksplozja lekko uniosla klape. Pirat zaczal strzelac w otaczajaca go ciemnosc. Przerwal, gdy poteSny wojskowy bucior trafil go w twarz. ZdaSyl poczuc bol, zanim stracil przytomnosc. DruSyna Charleya wpadla do magazynu. Nie napotkali Sadnego oporu. -Mamy tu jeszcze trzech - zameldowal dowodca grupy. - Krwawia z uszu, ale Syja. -Ten teS. - Czubkiem buta Stone odsunal berette od bezwladnej dloni pirata, kleknal i skul go kajdankami. Potem wlaczyl umieszczony na szyi mikrofon. - DruSyna Bravo, mamy ich. MoSecie wlaczyc swiatlo. Koniec przedstawienia. Cobra Richardson zniSyl smiglowiec nad srodokreciem "Piskowa". Kiedy jedna ploza oparla sie o obudowe wentylatora, maszyna zawisla nieruchomo. Amanda poSegnala sie z zaloga i zeskoczyla na obudowe. Stamtad wykonala kolejny skok, na poklad rosyjskiego frachtowca. Poklad byl mokry, bo bosman zarzadzil usuniecie z niego resztek gazu lzawiacego. Zmywano go wlasnie silnym strumieniem wody morskiej. Amanda patrzyla na to z zadowoleniem. "Piskow" szybko odzyskiwal pierwotny stan. Helikopter uniosl sie i polecial w kierunku swiatel pokladowych w okolicy dziobu. "Cunningham" przybyl pare minut wczesniej. Stal w nieduSej odleglosci, gotowy przechwycic lub odstraszyc kaSdego ewentualnego intruza. 102 Od chwili wlaczenia swiatel zarowno rosyjska zaloga statku, jak i ludzie Amandy zajeli sie swoimi zadaniami. Uzbrojeni marines otoczyli zlapanych piratow. Oszolomieni Bugi kucneli na pokladzie z rekami skrepowanymi z tylu. DruSyna medyczna opatrywala rannych, czlonkowie grupy wywiadowczej szukali dokumentow i papierow osobistych.Inna grupa wywiadowcza zbierala bron i amunicje. Identyfikowali typy i notowali nazwy producenta oraz numery seryjne. DruSyna Raven operowala z pontonow "Cunninghama", przegladajac przycumowane do burty frachtowca na wpol zatopione lodzie piratow. Amanda zdjela helm i palcami przeczesala wlosy. Na razie jest dobrze. Przy odrobinie szczescia uda im sie stad wyniesc przed wschodem slonca. Rozejrzala sie i zauwaSyla znajoma postac. -Dobra robota, Stone. Wyjatkowo dobra robota. Quillain wzruszyl ramionami. -Mielismy szczescie. Udalo sie wziac jencow. Jeden z nich to chyba szef bandy. Na razie nie przyznal sie do tego. W ogole niewiele sie odzywal, z wyjatkiem tego, Se sklal nas w sanskrycie czy jakims innym jezyku. -Tym bedziemy sie martwic pozniej. Jestes gotowy przeniesc ich na poklad "Ksiecia"? -Gdy tylko druSyna medyczna skonczy robote. -W porzadku. Przerzuccie ich smiglowcem, nawet gdyby mialo to zajac troche wiecej czasu. - Amanda ruszyla w strone nadbudowki, Stone dotrzymywal jej kroku. - Bugi to urodzeni Seglarze. Jesli pozwolisz im sie zbliSyc nawet do malej lodki, moga zaczac cos kombinowac. A z helikopterami raczej nie maja doswiadczenia. Przenoszenie na linie w poteSnym podmuchu dobrze im zrobi. Beda wystraszeni i niepewni siebie. -Zalatwione. Jeszcze cos? -Tak. Stan frachtowca i zalogi? -Dobry. Ruscy sa troche posiniaczeni, ale robia wraSenie twardzieli. Na mostku i w maszynowni zaloga jest juS gotowa do pracy. Statek teS jest w dobrym stanie. Nie ma Sadnych uszkodzen. Glowne zniszczenia to poodpryskiwana farba i potluczone szyby. -Swietnie. Gdzie jest kapitan? -W swojej kabinie. Czeka na rozmowe z pania. -Dobrze. Chetnie z nim pogadam. 103 Kapitan Teodor Petreskowicz wygladal tak, jak powinien wygladac kapitan rosyjskiego frachtowca. - Byl poteSnie zbudowany, mial szpakowate wlosy i brode. Ubrany byl w granatowe spodnie i przepocona biala koszule. Wyciagnal reke nad biurkiem i nalal do szklanki stojacej przed Amanda spora porcje przezroczystego plynu.-Wodka izraelska - wyjasnil. - Z poprzedniego rejsu, ale nie mam nic lepszego. Dziekuje za uratowanie mojego statku i ladunku, pani kapitan. Amanda skinela glowa i uniosla szklanke do ust. Starala sie nie skrzywic, kiedy palacy plyn znalazl sie w przelyku. -Jako przedstawicielka amerykanskiej marynarki wojennej zapewniam, Se bylo nam milo przyjsc panu z pomoca. Ciesze sie, Se Saden z panskich ludzi nie odniosl powaSniejszych obraSen. -Ja teS sie ciesze. - Kapitan Petreskowicz jednym haustem wypil zawartosc swojej szklanki. - Coraz czesciej slyszy sie o powrocie piractwa. Jesli plywa sie po tych wodach, moSna byc pewnym, Se pewnego dnia szczescie nie dopisze i te cholerne malpy napadna na statek. -Jak to sie stalo? - Amanda trzymala szklanke w dloni, nie chcac, Seby Petreskowicz znow nalal jej wodki. -W jednej chwili nic sie nie dzialo - powiedzial Rosjanin, wzruszajac ramionami - a w nastepnej otoczyly nas lodzie. Zaczeli strzelac. USywali broni maszynowej i pociskow rakietowych. Nie mielismy wyjscia. Zatrzymalismy statek. Armator nie zgodzil sie, Sebysmy mieli bron na pokladzie. Moglismy sie bronic tylko silnymi strumieniami wody z sikawek, wolac przez radio o pomoc i patrzec, jak te lobuzy przelaSa przez relingi. Ale pozniej szczescie nam dopisalo. Bardzo atrakcyjna amerykanska diewuszka przybyla nam z pomoca. - ChociaS wodka byla izraelska, Petreskowicz nalal sobie kolejna porcje. - Chetnie sie zrewanSujemy. Prosze tylko powiedziec, w jaki sposob moSemy to zrobic. -Szczerze mowiac, panie kapitanie, istnieje pewien sposob - odparla Amanda. - Rzecz w tym, Se moj okret nie znalazl sie na tych wodach przypadkowo. Na wysokich szczeblach wladzy zapadla decyzja, Se trzeba sie w koncu zajac problemem szerzacego sie piractwa. -Niech pani powie, co mamy zrobic, a na pewno to zrobimy! - Petreskowicz, walnal piescia w biurko. -OtoS chcielibysmy, Seby nie robil pan nic. - Amanda pochylila sie w jego strone. - Pana statek jest w dobrym stanie, zaloga nie ucierpiala. Chcemy, Seby kontynuowal pan rejs, jakby nic sie nie stalo. O dzisiejszych wydarzeniach prosze nikomu nie mowic, nawet armatorowi. W kaSdym razie nie wczesniej niS po powrocie do portu macierzystego. A jesli ktos zacznie pana wypytywac o wolanie o pomoc, niech pan 104 wszystkiemu zaprzeczy i powie, Se ktos musial zrobic glupi kawal. Jesli beda jakies klopoty zwiazane z zerwanymi plombami, niech pana agenci porozumieja sie z ambasada amerykanska. Poza tym nikomu ani slowa. Na twarzy Petreskowicza pojawil sie usmiech.-Aha, konspiracja. Rosjanie rozumieja takie rzeczy. Ma pani moje slowo. Wszystkiemu zaprzeczymy. Nic sie nie stalo. -Prosze zawiadomic zaloge. Po zejsciu na lad marynarze lubia sobie pogadac, a nasi wrogowie wszedzie maja wtyczki. -Moja zaloga to Rosjanie - powiedzial Petreskowicz. - Oni wiedza, Se jesli ktos cos wypapla, bedzie musial wplaw wracac do Wladywostoku. Znowu siegnal po butelke. -Wypijmy jeszcze po jednym, pani kapitan. seby przypieczetowac pakt milczenia. Amanda usmiechnela sie uprzejmie i podniosla szklanke. Nusa Dua, wyspa Bali Godzina 10.17 czasu strefowego, 11 sierpnia 2008 roku Sposrod wszystkich osrodkow turystycznych na poludniowym wybrzeSu Bali Nusa Dua jest miejscem najpiekniejszym i najbardziej oderwanym od rzeczywistosci. Miejscowosc ta leSy nieco ponad szesc kilometrow na poludnie od Benoa Harbor na polwyspie Bukit Badung. Okolica jest raczej spokojna i przyciaga glownie najbogatszych turystow. Wszystkie z tuzina luksusowych hoteli sa niSsze niS otaczajace je palmy. To jeden z tutejszych zwyczajow - drzewa musza rzucac cien na zabudowania. Z okien hoteli widac nieskazitelny bialy piasek plaS i lsniacy lazur morza. Na nabrzeSnym pasie ziemi wznosi sie siedziba firmy Makara Limited - budynek w ksztalcie polksieSyca, o scianach pokrytych barwionym na zloto, nowoczesnym szklem. KaSdy metr tego pasa ziemi jest wart milion dolarow. Ale Harconana nie interesowala aktualna wartosc nieruchomosci. Rodzina jego ojca kupila te ziemie w XVI wieku za piecdziesiat muszkietow i pochodzaca z Amsterdamu pozytywke. Podpisanie kontraktow przewozowych odbywalo sie w sali konferencyjnej na pietrze. Skladalo sie z serii formalnosci, uprzejmych i zgodnych z protokolem. Ludzie zostali sobie przedstawieni, nastapily usciski dloni, po czym podano kawe i przekaski. 105 Makara Harconan i przedstawiciele firmy Von Falken Far Eastern byli ubrani w jasne garnitury typu safari - typowy stroj biznesmena na obszarze archipelagu. Tylko starsi wyslannicy z Hamburga pocili sie w ciemnych tradycyjnych marynarkach.Harconan spojrzal na swojego asystenta, ktory stal dyskretnie w niewielkim oddaleniu, i po chwili sklepienie oraz czesc sciany budynku przeslonily Saluzje, odcinajac blask slonca. Goscie chwalili piekno okolicy i wspanialosci siedziby firmy Harconana, wyrazili takSe nadzieje, Se przyszla wspolpraca bedzie harmonijna i korzystna dla obu stron. Makara kwitowal te uwagi uprzejmym usmiechem i rownie uprzejmymi komentarzami. W ten sposob ukrywal znudzenie. Rytual zwiazany z zalatwianiem interesow zawsze go nudzil. Teraz szczegolnie, bo glowny cel zostal juS osiagniety. Wyzwaniem bylo wykorzystanie potencjalu kontraktow i zdobycie ich na korzystnych dla niego warunkach. Harconan oderwal sie myslami od snutej elegancka angielszczyzna opowiesci wiceprezesa firmy Von Falken. Popatrzyl na waskie paski nieba w przerwach miedzy Saluzjami. W najbliSszych dniach do Benoa Harbor wplyna okrety amerykanskich sil specjalnych Seafighter. Wtedy zacznie sie najwieksze wyzwanie w jego Syciu. Kapitan Amanda Garrett z marynarki Stanow Zjednoczonych. Cze-o moSe sie po niej spodziewac? W minionym tygodniu otrzymal jej szczegolowe dossier. Przeczytal ten obszerny dokument bardzo dokladnie. Amanda Garrett wydawala sie uosobieniem wspolczesnej amerykanskiej "kobiety wyzwolonej". Udalo jej sie zdobyc bastion dawniej zarezerwowany wylacznie dla meSczyzn i zyskac ich zaufanie. Byla corka admirala, pochodzila ze starej rodziny marynarzy. Analiza jej kariery pozwolila wnioskowac, Se jest inteligentna, potrafi blyskawicznie przystosowac sie do okolicznosci i ma dosc nietypowe podejscie do sposobow prowadzenia walki na morzu. Poza tym byla nieustraszona zarowno na wojskowych, jak i na politycznych polach bitewnych. Ta kobieta moSe byc niebezpieczna. Bardzo niebezpieczna. Chyba wlasnie z tego powodu mysl o niej dzialala na niego... stymulujace Na chwile wrocil do rzeczywistosci. Wyglosil jakis frazes pod adresem wiceprezesa Von Falkena i odszedl wolno w drugi koniec sali, gdzie mogl bez przeszkod pograSyc sie w rozmyslaniach. W drzwiach mignal na moment pan Lo. Nie odezwal sie ani nie przekazal Sadnej wiadomosci. Po prostu pokazal sie szefowi i zniknal. 106 To wystarczylo. Lo nie pojawilby sie w tej chwili, gdyby nie wydarzylo sie cos naprawde waSnego, czym Harconan powinien zajac sie osobiscie.Nie okazujac zaniepokojenia, przeprosil gosci i wyszedl. Minal biura sekretarzy i zatrzymal sie przy swoim prywatnym gabinecie, znajdujacym sie w poludniowym skrzydle budynku. PrzyloSyl dlon do skanera przy drzwiach. Lo, ktorego odcisk dloni zostal wpisany do pamieci systemu zabezpieczen, czekal juS w srodku. Gabinet Harconana kontrastowal z nowoczesnym wystrojem calego budynku firmy. Recznie rzezbione panele z drzewa tekowego wienczyly regal z ksiaSkami, a kamienny lew z buddyjskiej swiatyni Borobudur strzegl debowego biurka, ktore ponad dwa wieki temu przywieziono z Holandii. Lo od razu przystapil do rzeczy. -Mamy wiesci od Adwara - powiedzial. - Zajecie "Piskowa" nie powiodlo sie. To byla prawdziwa katastrofa. Chinczyk stal sztywno na tle szklanej sciany. Na ogol byl powsciagliwy, jesli chodzi o wypowiadanie opinii, dlatego uSycie slowa "katastrofa" podkreslalo znaczenie calej sprawy. -W czym problem? -Glowny problem polega na tym, Se nie wiemy. Statek dogoniono zgodnie z planem i na wode spuszczono lodzie. Wejscie na poklad odbylo sie bez klopotu. Niestety wkrotce potem lacznosc zostala przerwana. Lodzie nie wrocily na statki bazy. Ich los pozostaje nieznany. -A co ze statkami? -Adwar czekal na powrot lodzi aS do switu, a potem wycofal sie z tamtego rejonu. Nie zaobserwowal Sadnych typowych ruchow wojska ani policji. Tylko daleko na horyzoncie zauwaSyl jakies dziwne blyski. Po swicie zobaczyl statek, ktory byl celem akcji. Bez sladow uszkodzen frachtowiec kontynuowal rejs na Ocean Indyjski. -A nasz lacznik w DSakarcie? Wie cos o tym? -Zgodnie z ustaleniami w rejonie przechwycenia frachtowca nie bylo Sadnego okretu indonezyjskiej marynarki wojennej. Odebrano fragment wolania o pomoc z pokladu "Piskowa", co wskazywalo, Se statek zostal zaatakowany. Potem lacznosc zostala przerwana. Kiedy pozniej Regionalne Centrum Antypirackie polaczylo sie z "Piskowem" i poprosilo o wyjasnienie powodow nadania sygnalu SOS, kapitan powiedzial, Se nie wzywal pomocy, statek jest w idealnym stanie i nie zauwaSyli nic niezwyklego. Harconan powoli podszedl do biurka i oparl sie o blat. -Co tam sie moglo wydarzyc? 107 -Doniesiono nam o dwoch rzeczach, ktore mogly miec z tym zwiazek. Po pierwsze, wojskowe instalacje na zachodnim wybrzeSu Jawy wskazywaly na intensywne zaklocanie wszelkich sygnalow. MoSe wlasnie dlatego lacznosc zostala przerwana.-A po drugie? -Do Singapuru zawinely amerykanskie oddzialy specjalne Seafighter, a dokladnie czesc z nich. Nasi agenci doniesli, Se do tamtejszej bazy mialy zawinac dwa okrety, tymczasem do portu wszedl tylko jeden. KraSownik nie dotarl do Singapuru i nie wiadomo, gdzie sie moSe znajdowac. -Niech to szlag! - zaklal Harconan przez zacisniete zeby. - Jestem glupcem, Lo! Otrzymalem ostrzeSenie, ale go nie zrozumialem. Niech to szlag! - Walnal piescia w biurko, aS delikatny mebel zaskrzypial. -Pierwszy kontakt, a ona juS upuscila nam krwi. -Kapitan Garrett - cicho powiedzial Lo. -Tak, kapitan Garrett. Uprzejmie poinformowala nas o planie podroSy. Podala termin zawiniecia do portu i dokladne informacje o tym, gdzie bedzie w danej chwili. A ja jej uwierzylem. Okazalem sie wyjatkowym glupcem. Ona juS jest na tych wodach! I juS zdaSyla zalatwic grupe naszych ludzi. -Skontaktowalem sie z naszymi zrodlami informacji i w Miedzynarodowym Centrum Antypirackim, i w rzadzie indonezyjskim. Nic nie wiedza o Sadnej operacji antypirackiej, o obecnosci okretow amerykanskich na wodach indonezyjskich ani o aresztowaniu Indonezyjczykow przez Stany Zjednoczone. Zreszta Sadna z konwencji nie dopuszcza podjecia ktorejkolwiek z tych akcji. -I co z tego? - Harconan wyprostowal sie i zaczal sie przechadzac po miekkim dywanie. - Ona nie zamierza grac zgodnie z regulami. Amerykanie przyjechali tu, Seby nas zniszczyc. -Jak na to odpowiemy? - spytal Lo, wpatrujac sie w pracodawce obojetnym wzrokiem. Harconan zatrzymal sie i spojrzal w strone migoczacych wod ciesniny Badung. -Bedziemy walczyc. Nie damy sie poSrec, tylko bedziemy walczyc. Te wody od tysiecy lat naleSa do mojego ludu. Ich przyplywy napelniaja nasze serca i dusze. NajwySszy czas przypomniec o tym calemu swiatu: Waszyngtonowi, DSakarcie. Singapurowi, nawet Amandzie Garrett. -Obawiam sie... - zaczal Lo niepewnie - Se rozpoczecie otwartej konfrontacji teraz, kiedy realizacja panskich planow jest bliska... Czy uwaSa pan... Se takie posuniecie byloby rozsadne? Makara Harconan usmiechnal sie beztrosko. Wszyscy bogowie, ktorzy rzadzili tymi wyspami i morzami, wiedzieli, Se pragnie on nowych wyzwan. A w konfrontacji z bogami czlowiek ma tylko dwa wyjscia: pokornie zrezygnowac albo wytrwac i wykrzyczec swoj bunt w strone niebios. -Nie, to nie bedzie rozsadne posuniecie, lecz mimo to chce je wy konac. Lo skinal glowa. -Skoro tak pan uwaSa... Jakie beda instrukcje? -Zawiadom wszystkich szefow klanow i grup pomocniczych. Do czasu zmiany decyzji wszelkie akcje maja byc wstrzymane. Ale wszystkie klany maja trzymac ludzi i statki w pelnej gotowosci. Zaopatrzenie klanow i szkolenie beda kontynuowane. Cala bron i amunicje naleSy przekazac naszym ludziom. Wszystkie klany musza byc jak najlepiej uzbrojone. MoSe niedlugo sie przydadza. -Dopilnuje tego. -Chce miec jak najwiecej informacji o amerykanskich oddzialach specjalnych. Chce poznac ich zamiary, sposob dzialania i wyposaSenie. Skontaktuj sie z szefami klanow na Lombok i wschodniej Jawie. Trzeba teS zorganizowac grupe szturmowa tu, na Bali. Niech mobilizuja swoich najlepszych ludzi. Zalatw mieszkania, fundusze i sprzet. -Tak jest, prosze pana. Mam jednak pytanie dotyczace przerwania naszych dzialan. Czy dotyczy to rownieS satelity? Przyjechala juS pierwsza zagraniczna grupa techniczna. Ludzie ci sa gotowi obejrzec towar. Mam przerwac te akcje? Harconan wahal sie przez chwile, rozpatrujac wszystkie moSliwosci. -Nie - zdecydowal wreszcie. - Zalatw to jak najszybciej. Im pre- dzej dokonamy wyceny i rozbierzemy satelite, tym lepiej. Skontaktuj sie z naszym czlowiekiem w grupie Morning Star Separatists. Trzeba wzmocnic ochrone miejsca przechowywania satelity. Wynegocjuj odpowiednie wynagrodzenie. Lo zmarszczyl czolo. -Im wiecej ludzi wyprowadzimy na morze, tym latwiej bedzie ich namierzyc. -Nic na to nie poradze. Garretf juS raz zyskala przewage. Drugi raz do tego nie dopuszcze. Nie moSe byc tak, Se zjawia sie tu i od razu zgarnia nagrode. Jesli jej naprawde chce, musi o nia powalczyc. Chinczyk opuscil glowe. -Jak pan sobie Syczy. Pragne jednak zasugerowac, Sebysmy zawczasu przeniesli "Harconan Flores" do miejsca ukrycia satelity na wypadek, gdyby zaszla koniecznosc szybkiej ewakuacji. 109 -Sluszna uwaga, Lo. I trzeba na nowo zainstalowac bron.-Mam jeszcze jedna sugestie. Pomijajac potajemne gromadzenie danych, proponowalbym wykorzystac calkiem jawny sposob dzialania. -Jaki? - spytal zaintrygowany Harconan. -Wydaje mi sie, Se moSna zmusic kapitan Garrett do gry zgodnej z regulami. Prowadzenie tajnych operacji na obszarze Archipelagu Malajskiego bedzie znacznie trudniejsze, jesli wladze indonezyjskie beda sie przygladaly tym poczynaniom. Harconan pstryknal palcami. -Swietnie, Lo! Czas wykorzystac uklad, ktory zawarlismy, oplacajac naszego drogiego przyjaciela admirala Lukisana. Umow mnie z nim. -Jak pan sobie Syczy. Czy jeszcze cos? Harconan zastanawial sie przez chwile. -Tak - odparl w koncu. - Na zachodzie maja takie powiedzenie: "Po znaj swojego wroga". Dodalbym do niego powiedzenie, ktore powstalo w naszej czesci swiata. "seby dobrze poznac swojego wroga, najpierw musisz mu... albo jej spojrzec w oczy". Sprobujemy to zaaranSowac. Morze Jawajskie 180 kilometrow na polnocny wschod od Ciesniny Sundajskiej Godzina 16.45 czasu strefowego, 14 sierpnia 2008 roku W roku 1992 dokonano jednej z najbardziej niezwyklych transakcji na swiatowym rynku. Kiedy rozpadl sie Zwiazek Radziecki i doszlo do zjednoczenia Niemiec, rzad niemiecki odziedziczyl po dawnej NRD ogromna ilosc uzbrojenia. Aby zdobyc fundusze na odnowienie podupadlej wschodniej czesci kraju, Niemcy wystawili ten arsenal na sprzedaS. Indonezja z kolei chciala znacznie wzmocnic swoje sily morskie, wykorzystala wiec okazje, jaka stanowila ta gigantyczna wyprzedaS. Kupila wszystkie jednostki naleSace do marynarki wojennej bylej NRD. Fregata typu Parchim, nad ktora wlasnie unosil sie Wolf I, byla jedna z nich. Od czasow, kiedy ten kanciasty okret o dlugosci osiemdziesieciu metrow prul zimne wody Morza Baltyckiego, dokonano na nim wielu zmian. Wychylajac sie ze smiglowca, Amanda przygladala sie modyfikacjom w uzbrojeniu fregaty. Robila to spokojnie i metodycznie, jak przystalo na zawodowca. Z przedniego pokladu usunieto stare dzialko kaliber 30 i dwie dwu- nastoprowadnicowe wyrzutnie bomb glebinowych RBU. Na ich miejscu zainstalowano modulowa armate kaliber 57 Bofors oraz cztery wyrzutnie rakiet przeciwokretowych Exocet. Na srodokreciu znajdowaly sie potrojne wyrzutnie torped Bofors typ 43, a na rufie, w miejscu starej rosyjskiej podwojnej armaty kaliber 57 i wyrzutni rakiet SA-6 Grail, umieszczono modulowa armate produkcji szwedzkiej oraz czteropro-wadnicowa francuska wyrzutnie rakiet SAM. Amanda wiedziala, Se w maszynowni zainstalowano srednioobroto-we silniki diesla, a okret wyposaSono w nowoczesny japonski sprzet elektroniczny. Po serii renowacji byl calkiem dobrze uzbrojona jednostka. Po incydencie na pokladzie "Piskowa" "KsiaSe" zaczal stosowac uniki. Najpierw poplynal na poludnie, a potem na wschod wzdluS wybrzeSy Jawy. Kolejna doba minela na czajeniu sie w pobliSu ciesnin Lombok i Alas. Ostatecznie CLA 79 przeslizgnal sie przez Morze Jawajskie. Po pewnym czasie znow ukazal sie swiatu, wylaczajac oslone w technologii stealth oraz system EMCON. Raz jeszcze zmieniono kurs na zachodni i wtedy "KsiaSe" znow dolaczyl do "Carlsona", ktory szedl wschodnim kursem z Singapuru. Dwie godziny wczesniej Wolf 1 wystartowal z "Cunninghama" z za- montowanymi dodatkowymi zbiornikami paliwa. Na jego pokladzie znajdowala sie Amanda Garrett. Leciala na wczesne spotkanie z okretem baza Seafighterow. Kiedy smiglowiec znalazl sie nad pozycja "Carlsona", Amanda spostrzegla, Se desantowiec nie plynie sam. Cobra zatoczyl kolo nad indonezyjskim okretem wojennym. Ze sterowki wyszedl jakis oficer, prawdopodobnie kapitan. Ubrany byl w tropikalny bialy mundur. Zadarl glowe i buntowniczo popatrzyl na helikopter. Gdy Amanda pochwycila na moment jego spojrzenie, poSalowala, Se nie istnieje nic takiego jak telepatia. -Wystarczy, Cobra - powiedziala do mikrofonu. - Rozejrzalam sie. Zawiez nas na "Carlsona". -Robi sie. - Trzy minuty pozniej Super Huey wyladowal na pokladzie okretu desantowego. -Jestesmy w domu - oznajmil Richardson, kiedy wylaczyl silniki. - Prosze sie nie martwic o bagaS. Moi ludzie zaniosa rzeczy do pani kabiny. -Dziekuje. Za podwiezienie teS. I w ogole za dobra robote. Wszystkie Wolfy zdaSyly juS pokazac, na co je stac. 111 -Spokojnie, pani kapitan. Wystarczy, Se od czasu do czasu da nam pani do czegos postrzelac, a bedziemy szczesliwi.Amanda zostawila helm i kamizelke w smiglowcu i wysiadla. Admiral MacIntyre i Christine Rendino stali w otwartych wrotach hangaru. Towarzyszyli im kapitan Carberry i jakis Azjata w cywilnym ubraniu. Byl przystojny i robil wraSenie pewnego siebie. Stal obojetnie, kiedy Amanda oddawala honory. Admiral Maclntyre przedstawil ich sobie: -Kapitan Garrett, inspektor Nuyen Tran z policji singapurskiej. Bedzie przewodnikiem, ktorego obiecala nam panna Rendino. Amanda wyciagnela reke. -Ciesze sie, panie inspektorze, Se jest pan z nami - powiedziala. -Bedziemy potrzebowali panskiej pomocy. -A ja sie ciesze, Se bede mogl pomoc panstwu w tej sprawie. -Inspektor mowil niskim glosem, z charakterystycznym brytyjskim akcentem. - Jestem do pani dyspozycji. -O obecnosci inspektora na naszym okrecie nie wie ani rzad Singapuru, ani nasze wladze - dodala Christine. - Pan inspektor po prostu zniknal na troche. -To nie potrwa dlugo. - Amanda zerknela na Carberry'ego. - Komandorze, poznym popoludniem z "Cunninghama" przyleci Seahawk. Przywiezie... bardzo waSne osoby. Ze wzgledu na ciekawskie towarzystwo sugeruje, Seby goscie nie wysiadali z helikoptera na pokladzie, tylko dopiero w zamknietym hangarze. -Rozumiem, pani kapitan - odpowiedzial Carberry. - Zgodnie z instrukcjami komandor Rendino przygotowalismy dla nich odpowiednie odizolowane i chronione pomieszczenie. -Swietnie. Przesluchania przeprowadzimy tu. na "Carlsonie", a nie na "Ksieciu". Wladze indonezyjskie nie powinny sie dowiedziec, Se przetrzymujemy ich obywateli, nawet jesli to sa piraci. -Rozumiem, pani kapitan. Jesli pani pozwoli, pojde teraz ustalic szczegoly z szefem operacji lotniczych. -Prosze isc. Pulchny oficer odmaszerowal Swawo. Amanda spojrzala na okret, ktory plynal za "Cunninghamem". -O co chodzi z tym okretem? - spytala. - Czego Indonezyjczycy moga od nas chciec? Maclntyre zmarszczyl czolo i zsunal czapke na tyl glowy. -Nie jestesmy pewni. Zjawil sie, kiedy wyszlismy z portu w Singapurze i od tamtej pory nie odstepuje nas. Inspektor Tran ma pewna teorie. 112 -Mianowicie?-Kartel piracki rozkazal przekupionym oficerom, Seby marynarka indonezyjska monitorowala wasze operacje - wyjasnil Tran. - Podejrzewam. Se maja przeszkadzac w prowadzeniu tych operacji, gdy tylko bedzie to moSliwe. Amanda sciagnela brwi. -Wiec kartel ma aS tak duSe wplywy? -Tak, pani kapitan - odparl Tran. - Dowod znajduje sie za nami. A jeszcze waSniejsze pytanie brzmi: czy maja dostatecznie duSe wplywy, Seby doprowadzic do bezposredniego ataku. Tran, Christine Rendino, admiral Maclntyre i Amanda Garrett przeniesli sie do pomieszczen dla oficerow. Inspektor poloSyl na stole swoj stary neseser i zaczal prezentacje. -Okazalo sie, Se powstala pewna struktura, bardzo sprawna i skuteczna w dzialaniu, ktora wspiera pirackie operacje na obszarze archipelagu. Jest skuteczna, bo obejmuje kilka niezbednych podsystemow. -Po pierwsze system odsprzedaSy zrabowanych towarow i prania brudnych pieniedzy - skomentowala kapitan Garrett, ktora sprawiala wraSenie nieobecnej myslami. Podeszla do malutkiej palmy, ktora stala w roku pomieszczenia, uklekla i palcem sprawdzila wilgotnosc ziemi w doniczce. - KradzieS cennych ladunkow nie oplaca sie, jesli nie ma sie moSliwosci ich szybkiej sprzedaSy na czarnym rynku, a potem rozliczenia sie z uzyskanych dochodow. -Po drugie logistyka i transport - dodal MacIntyre. - Trzeba miec moSliwosc przewiezienia skradzionych towarow na miejsce sprzedaSy, nie mowiac o regularnym dostarczaniu zaopatrzenia i sprzetu do baz piratow. Na dodatek naleSy to robic tak, Seby nie wzbudzac niczyich podejrzen. -W gre wchodzi rownieS jakas preSnie dzialajaca firma z duSymi obrotami - uzupelnila Christine Rendino, wlaczajac laptopa - ktora umoSliwia kontakty z bankami i centrami handlu miedzynarodowego oraz daje dostep do najwySszych urzednikow panstwowych. Kapitan Garrett podeszla do szafki i wziela z polki spryskiwacz napelniony woda. -A wiec kartel piracki musi kontrolowac przynajmniej jedna oficjalnie dzialajaca firme Seglugowa, ktorej statki regularnie plywaja po wodach Indonezji i na trasach miedzynarodowych, oraz jakis duSy bank i firme handlowa albo brokerska. Mam racje? Wrocila do palmy i spryskala jej blyszczace liscie. 113 -W stu procentach, pani kapitan - odparl Tran. - Istnieja jednak dwa dodatkowe czynniki, ktore zdecydowanie zaweSaja pole poszuki- wan. Po pierwsze, kontrole nad tego typu struktura musi sprawowac konkretna osoba. Po drugie zas, musi to byc czlowiek, ktory doskonale zna i swietnie rozumie kulture morskich klanow Bugi, oraz, co najwaS- niejsze, cieszy sie ich zaufaniem. To nie moSe byc nikt z zewnatrz.Garrett odstawila spryskiwacz na polke. -To rzeczywiscie znacznie zaweSa pole poszukiwan. Ile osob jest na naszej liscie podejrzanych? -Tyko jeden, pani kapitan. W czasie mojego sledztwa znalazlem tylko jednego czlowieka, ktory spelnia wszystkie kryteria. Tran wyjal z neseseru tekturowa teczke. PoloSyl ja na stole i otworzyl, pokazujac zdjecia duSego formatu, ktore zabral z archiwum "New Strait Timesa". -To ten czlowiek. Kapitan Garrett wrocila do stolu i razem z pozostalymi zaczela ogladac fotografie. -Jak on sie nazywa? - spytala po chwili. -Harconan. Makara Harconan. Jego ojciec pochodzil ze starej holenderskiej rodziny kolonialnej, ktora zdolala sie tu utrzymac po usamodzielnieniu sie Indonezji. Matka byla corka przywodcy jednego z wiekszych klanow Bugi. -Ladniutki - mruknela Christine, zerkajac na Amande. - MoSesz mi kupic takiego na urodziny. Tran powstrzymal sie od komentarza. Jako oficer policji wiedzial, Se dobre zdjecie zwykle upieksza rzeczywistosc. Makara Harconan byl wyjatkiem od tej zasady. Wygladal tak, jak powinien wygladac krol piratow. Troche przypominal Errola Fiynna, tyle Se znamionujaca sile linia warg i podbrodka oraz odwaga malujaca sie w ciemnych oczach, nie wziely sie z Sadnej szkoly aktorstwa. Amanda Garrett powoli przerzucala zdjecia: Harconan w stroju wieczorowym u boku znanej singapurskiej gwiazdki; Harconan w ciemnym garniturze wysiadajacy z samolotu; Harconan w rozpietej koszuli, z szerokim usmiechem, oparty o reling szkunera Bugi. Delikatnie przesunela palcem po zarysie jego szczeki. -Co o nim wiadomo? - spytala. -Jak juS powiedzialem, Harconanowie to jedna z rodzin kolonialnych, ktorym udalo sie przetrwac po usamodzielnieniu sie Indonezji. Najwyrazniej byli bardzo twardzi, skoro nie tylko przeSyli reSimy Su-karno i Suharto, ale potrafili zdobyc ogromne wplyw}. Po ojcu Makara 114 odziedziczyl niewielki bank handlowy z oddzialami w DSakarcie i w Singapurze, kilka nieduSych statkow i firme handlowa z przedstawicielstwami na glownych wyspach Indonezji. Amanda odloSyla zdjecia.-Mamy wiec trzy glowne elementy - powiedziala. -Na dobry poczatek - odparl Tran. - Ale chyba jeszcze waSniejsze jest to, co odziedziczyl po rodzinie matki. Amanda oparla sie o stol. -Zamieniam sie w sluch, -Z tego, co wiem, Makara Harconan nie przepadal za swoim holenderskim ojcem. Podejrzewam, Se malSenstwo jego rodzicow bylo rodzajem kontraktu, proba wkupienia sie w laski klanu Bugi. Tak czy inaczej, stosunki miedzy ojcem a synem mieszancem nigdy nie byly szczegolnie bliskie. Ale nie moSna tego powiedziec o uczuciach chlopca do dziadka ze strony matki. To wlasnie on przejal role ojca. Kiedy Makara troche podrosl, wiekszosc wolnego czasu spedzal na handlowym szkunerze dziadka, poznajac dziedzictwo Bugi i uczac sie morskiego stylu Sycia. Zanim ukonczyl pietnasty rok Sycia, byl swietnym Seglarzem. Potrafil przeprowadzic pinisi stad na Nowa Gwinee i z powrotem. -Jakie cudowne dziecinstwo - skomentowala Amanda. - Wiekszosc dzieci moSe tylko marzyc o Seglowaniu po morzach poludniowych. -To prawda. Ale tu nie chodzilo tylko o Seglowanie. -O co jeszcze? -Dziadek Harconana byl jednym z najbezwzgledniejszych piratow na obszarze archipelagu - odparl Tran. - Ten stary renegat nauczyl chlopca swojego fachu. Niewykluczone, Se bedac nastolatkiem, Harconan uczestniczyl w napadach prowadzonych przez dziadka. MoSliwe, Se bral udzial w zajmowaniu statkow, Se walczyl i zabijal. -MoSna wiec powiedziec - wtracil MacIntyre - Se pirackie rzemioslo ma we krwi. -Co waSniejsze, panie admirale - kontynuowal Tran - on ma to w glowie. Makara Harconan jest czlowiekiem dwoch swiatow: zorientowanego na zachod swiata dwudziestego pierwszego wieku i starego, nacechowanego bezprawiem swiata Bugi, czyli Cyganow morza. Jest inteligentny, energiczny i wyksztalcony, wiec potrafi myslec i dzialac niekonwencjonalnie, wykorzystujac wiedze jednego swiata wlasnie w tym drugim. Kiedy mial osiemnascie lat, zostal wyslany na szesc lat do Europy. Najpierw studiowal ekonomie i zarzadzanie na Uniwersytecie Amsterdamskim, a potem wstapil do Holenderskiej Akademii Morskiej, gdzie uzyskal stopien oficera. Po powrocie do Indonezji sluSyl na 115 jednym z przybrzeSnych frachtowcow ojca i w ciagu roku zostal jego kapitanem.Od tej pory akcje rodziny Harconanow znacznie wzrosly. Makara ma glowe do interesow. Wszystko mu sie udawalo, a jego wspolnikow przesladowal pech. Statki i towary niektorych z nich po prostu zniknely. -Ciekawy zbieg okolicznosci - mruknal MacIntyre, zerkajac na zdjecia - Prawda? Jeszcze przed trzydziestka Harconan zostal dyrektorem jednej z najpoteSniejszych l i n i i Seglugowych na obszarze archipelagu. Wkrotce Harconan Seaways stala sie najbardziej dochodowa firma w holdingu rodziny. Garrett opadla na fotel naprzeciwko Trana. -W jakim rejonie dziala? - spytala. -Obecnie firma Harconan Seaways posiada dziewiec statkow - odpowiedziala Christine Rendino. - Szesc z nich to jednostki Seglugi przybrzeSnej. Plywaja na roSnych trasach na obszarze archipelagu, od Morza Andamanskiego, przez Zatoke Tajlandzka po Filipiny. Harconan jest wlascicielem trzech duSych statkow, ktore plywaja na dalszych trasach. Jeden odbywa rejsy do Chin, po drodze zatrzymujac sie w Wietnamie, Korei Poludniowej i w Rosji. Dwa pozostale plywaja glownie po Oceanie Indyjskim, do Bangladeszu, Indii, Pakistanu, niektorych panstw Zatoki Perskiej i portow na Polwyspie Somalijskim. Harconan skupia sie na handlu z rzadziej uczeszczanymi portami, do ktorych wielkie linie Seglugowe w ogole nie docieraja. -A w takich portach sluSby celne sa nie najlepsze? - zauwaSyla Amanda. -Sluszne spostrzeSenie - skomentowala Christine, unoszac lekko brwi. -Firma Harconan Seaways wykorzystuje nie tylko wlasne statki - powiedzial Tran. - Czesto czarteruje roSne jednostki. Wynajmuje takSe pinisi, ktore przewoSa towary do roSnych mniejszych portow Indonezji. -Czy statki Harconan Seaways padaja ofiara napadow pirackich? -AleS tak! - odparl Tran, usmiechajac sie szeroko. - MoSe nawet czesciej : niS jednostki innych l i n i i Seglujacych z tego obszaru. Pan Harconan coraz to okazuje troske, jesli chodzi o sprawe piractwa w Indonezji. Co prawda nie stracil Sadnego statku ani zalogi, aie straty w towarach sa z kaSdym rokiem wieksze. Jednak statki i ladunki sa zawsze dobrze ubezpieczone. -Przewidujacy biznesmen - orzekla kapitan Garrett. -Owszem - przytaknal Tran. - Makara byl jedynym spadkobierca swojego ojca. Po jego smierci wykupil ostatnie holdingi innych inwe 16 storow, przejmujac w ten sposob pelna kontrole nad bankiem Jakarta Trans-Asian Bank i nad firmami brokerskimi Harconan Trade Broke-rage. Zjednoczyl wszystkie pod wspolnym szyldem kompanii Makara Limited, ktorej siedziba miesci sie na Bali.-I tu dochodzimy do osobistego sprawowania kontroli - skomentowala Amanda. -Wlasnie - skinal glowa Tran. - Harconan nie zgodzil sie, Seby firma weszla na otwarty rynek, bo chcial zachowac moSliwosc pelnego sterowania nia. Mimo to Makara Limited rozwijala sie znakomicie. Obecnie obraca setkami milionow dolarow, a nazwisko Harconan jest dobrze znane na calym Dalekim Wschodzie. -Dziwne - mruknal MacIntyre. - Skoro osiagnal tak duSo, to dlaczego nadal ryzykuje? Dlaczego nie zrobi tego, co zrobili starzy donowie mafii, nie zajmie sie jakims legalnym przedsiewzieciem? PrzecieS juS ma tyle forsy, Se moglby do konca Sycia wylegiwac sie na plaSy. -Sadze, Se Harconanowi chodzi o cos wiecej niS tylko o gromadzenie pieniedzy. On pragnie wladzy. I wlasnie dlatego wspiera klany Bugi. Dostarcza im lepsze statki, bron, zapewnia szkolenie. Wkrotce ci ludzie beda nie tylko piratami. Przeksztalca sie w swoista marynarke wojenna. -W marynarke potajemnie sprzymierzona z Makara Harconanem -wtracila Amanda Garrett. -Zgadza sie, pani kapitan - odpowiedziala Christine Rendino, spogladajac znad swojego laptopa. - Poznalismy dzialanie tego mechanizmu w Afryce Zachodniej. Charyzmatyczny i skuteczny w dzialaniu przywodca potrafi w ciagu jednej nocy zmienic kulture plemienna w prawdziwe imperium. Wczesniej musi tylko dowiesc, Se jest urodzonym zwyciezca. -Charyzmatyczny i skuteczny w dzialaniu. Te okreslenia bardzo pasuja do Makary Harconana - rzekl Tran. - W koloniach Bugi juS teraz jest on znany i szanowany. Prowadzi wiele akcji, ktore maja na celu niesienie pomocy roSnych klanom. Finansuje budowe szkol, opieke zdrowotna, budowe mieszkan. Wielu Bugi twierdzi, Se zrobil dla nich znacznie wiecej niS rzad w DSakarcie. Ludzie zaczynaja mowic o nadejsciu radSy samudry, czyli krola morz, ktory przywroci chwale staroSytnego imperium Bom z rejonu morza Celebes, centrum wladzy Bugi na terenie archipelagu. Na razie nie wymienia sie Sadnego nazwiska, przynajmniej publicznie. -Pragnienie odrodzenia jakiegos mitycznego "zlotego wieku" niejedna kulture wpedzilo na droge wojny - skomentowala Amanda. - Gdzie nasz obecny krol morz ma swoj tron? 117 -Siedziba firmy Makara Limited miesci sie w Nusa Dua, poloSonym nieopodal Benoa Harbor - odpowiedziala Christine Rendino.MoSna chyba powiedziec, Se Nusa Dua to przedmiescie Denpasar, stolicy Bali. Natomiast prywatna posiadlosc Harconana znajduje sie na malej wysepce, poloSonej niedaleko od wejscia do Ciesniny Balijskiej. Christine obrocila ekran laptopa i pokazala mape. -Nosi ona nazwe Palau Piri, czyli Wyspa Krolewicza. Od wiekow naleSy do rodziny Harconanow. MoSna ja odwiedzac wylacznie na specjalne zaproszenie. Amanda gwizdnela cicho. -Ciekawe. Facet lubi prywatnosc. Pewnie wybral Bali na swoja siedzibe z tego samego powodu, dla ktorego my wybralismy ja na osrodek naszych dzialan - strategiczne centralne poloSenie w archipelagu. Czy Global Hawki przyjrzaly sie tej okolicy? -Owszem - Christine pokazala zdjecie zrobione z duSej wysokosci. - Wyspa ma powierzchnie pieciu kilometrow kwadratowych i jest porosnieta gestym lasem tropikalnym. Na przybrzeSnych plaSach piasek jest czarny. Od polnocy i od zachodu dostepu bronia rafy. Natomiast na poludniu jest niewielka przystan z kilkoma pomostami. Na ekranie pojawilo sie kolejne zdjecie. Christine wyostrzyla obraz i zaczela objasniac, wskazujac olowkiem kolejne obiekty. -Jedyne zabudowania znajduja sie na terenach Harconana. Reszta wyspy jest dziewicza jak rezerwat przyrody. Okazaly parterowy budynek na dole po lewej to posiadlosc Harconana. Obok znajduje sie ladowisko dla smiglowcow, a na n i m wyposaSony w plywaki Eurocopter EC365. To prywatny srodek komunikacji Harconana. - Wskazala inny punkt na ekranie. - To hangar dla lodzi. Poza mniejszymi jednostkami znajduje sie w nim oceaniczna lodz wyscigowa Magnum VI, szczegolnie lubiana przez handlarzy narkotykami. Producent z Florydy twierdzi. Se jest wyposaSona w trzy silniki marki Chevrolet z turbodoladowaniem i dodatkowe zbiorniki paliwa. Potrafi uciec kaSdej jednostce marynarki wojennej, nawet Seafighterom, pedzic z predkoscia dziewiecdziesieciu wezlow na godzine. -A ten drugi duSy budynek z plyta lotniskowa od strony plaSy? - spytala Amanda. -Wyglada na hangar firmowego hydroplanu Canadair CL-215T, ktory teS ma dodatkowe zbiorniki paliwa. MoSna nim doleciec bez dodatkowego tankowania do Cooktown albo do Szanghaju. -Wystarczy mu pare sekund, a moSe zniknac z powierzchni ziemi - skomentowal MacIntyre, przysuwajac sie do ekranu 118 -OtoS to. panie admirale - odpowiedziala Christine. - Prosze zwrocic uwage, Se posiadlosc ma niezaleSne zasilanie w energie elektryczna. Na dachach sa baterie sloneczne, a tu i tu znajduja sie elektrownie wiatrowe.Widac teS talerze anten satelitarnych. Teren ma system lacznosci godny siedziby NASA i jest chroniony jak Fort Knox. Patroluje go czterdziesci osob, z czego polowa uzbrojona. -To chinscy najemnicy Nung - dodal Tran. - Najlepsi w Azji, uzbrojeni w bron automatyczna i noktowizory. Jest teS system radarow dozoru powietrznego i wodnego oraz system nocnego dozoru telewizyjnego. Calosc otacza ogrodzenie, naszpikowane czujnikami i podlaczone do pradu. -A nie ma rakiet ziemia-powietrze? - spytal ironicznie Maclntyre. -AleS sa- odparl Tran. - Armia indonezyjska dostarczyla Harconanowi dwie reczne wyrzutnie rakietowe typu Mistral, przeznaczone oczywiscie do obrony przed terrorystami. -Moglem sie domyslic. Amanda wstala i zaczela powoli okraSac stol. Rece oparla na biodrach i lekko przygryzla dolna warge. -Przepraszam, kapitan Garrett - odezwal sie Tran - ale przyjeta pozycja z rekami na biodrach jest przez Indonezyjczykow uwaSana za bardzo obrazliwa. Wlasnie taka pozycje przyjmowali holenderscy nadzorcy w czasach kolonialnych. Amanda natychmiast opuscila rece. -Dziekuje za te uwage, inspektorze - powiedziala z usmiechem. - Gdyby ktos z nas popelnil podobne faux pas, prosze smialo zwrocic na to uwage. - Podniosla jedno ze zdjec Harconana i zaczela mu sie przygladac. - Te materialy sa naprawde interesujace, ale to tylko poszlaki. Bedziemy potrzebowali dowodow, ktore polacza tego czlowieka z operacjami pirackimi na tym obszarze. - saluje, ale ich nie mam - odpowiedzial Tran. - Makara Harconan to czlowiek wyjatkowo inteligentny i swietny organizator. Stworzyl poteSna machine, ktorej sam nie zdolalem rozpracowac. Jestem przekonany, Se to wlasnie on jest krolem piratow. Tak mowi mi instynkt i na to wskazuja zebrane informacje. Ale dowody musicie zdobyc sami. -Wobec tego do roboty! - Kapitan Garrett rzucila zdjecie na stol. - Zaczniemy od jencow i materialow znalezionych na "Piskowie". Mam nadzieje Se bedzie pan towarzyszyl komandor Rendino i naszej sekcji wywiadu w czasie przesluchan i analizy zebranego materialu. -Oczywiscie, pani kapitan - zapewnil Tran. 119 -Dziekuje - rzucila Amanda i spojrzala na Christine. - Chris, slyszalam, Se Oceanhawk z naszymi goscmi juS przybyl. Wez sie za nich, ale delikatnie. Czy wciaS mamy namiary na pirackie statki bazy?-Tak, pani kapitan! Poplyneli przez Ciesnine Sundajska, a teraz znajduja sie przy zachodnich wybrzeSach wyspy Celebes. Prawdopodobnie kieruja sie do jednej z wiosek Bugi. -Wspaniale! Dzis wieczorem skieruje tam niewielki oddzial Seafighter z rozkazem jak najszybszego spenetrowania i rozpoznania bazy piratow. Okret, ktory nas sledzi, troche skomplikuje sprawe, ale moSe uda sie nam osiagnac cel. - Amanda popatrzyla na admirala i dodala: -Oczywiscie za panskim przyzwoleniem. Maclntyre usmiechnal sie szeroko. -Niech pani robi swoje. Ja bede sie lenil, a potem zgarne zaszczyty. -Chyba moge przyjac te warunki - Amanda odwzajemnila usmiech. - UwaSam, Se operacja juS sie zaczela. Teraz potrzebujemy tylko czegos, co zbliSy nas do Makary Harconana. Maclntyre wyjal z kieszeni koszuli mala kartke. -Otrzymalem dzis depesze z naszej ambasady w DSakarcie. Jedna z miejscowych firm chce sponsorowac wizyte oddzialow specjalnych na Bali. Beda koktajle, przekaski i spotkania z lokalna elita. - Admiral uniosl w palcach skrawek papieru. -Oto zaproszenie od firmy Makara Limited. USS "Evans F. Carlson" Nieznany czas strefowy, 2008 rok Hayam Mangkurat nie mial pojecia, czy jest noc czy dzien. Nie wiedzial teS, ile dni i nocy minelo od chwili, kiedy zostal schwytany. Jasna lampa nad glowa palila sie przez caly czas. Odkad szefa zlapano na pokladzie "Piskowa", nie widzial ani slonca, ani ciemnosci. Ale jednego byl pewien: z tamtego okretu przeniesiono go na jakis inny. Przez dlugi czas lecial helikopterem. W czasie transportu mial na glowie kaptur. Kiedy odzyskal przytomnosc na pokladzie pierwszego statku, przysiagl sobie, Se nie da sie zlamac. W koncu jest prawdziwym Bugi, potomkiem wielu pokolen piratow. Wierzyl w Allaha i ufal swojemu klanowi oraz krolowi morza. Pamietal obietnice samego radSy samudry, 120 ktory powiedzial: "Jesli wpadniesz w rece wroga, nie zapomnimy o tobie.Nic nie mow. a zostaniesz uwolniony". Przygotowal sie na to, co musialo nadejsc: przesluchania, bicie, Sadanie ujawnienia roSnych informacji. Jego lud oparl sie Holendrom, Japonczykom, komunistom i jawajskiej polisi, wiec co mogli zrobic ci amerykanscy...? Byl pewien, Se to Amerykanie... Tak, co mogli zrobic ci amerykanscy bule? Okazalo sie, Se nie zrobili zupelnie nic. Ktos opatrzyl mu rany, a potem zamknieto go samego w jakims pomieszczeniu. Materac byl wygodny. MoSna by bylo porzadnie sie wyspac, gdyby nie lampa swiecaca bez przerwy nad glowa. Wystarczylo przekrecic kurek, Seby napic sie wody, poza tym przynoszono mu jedzenie. Fakt, Se pozbawiona smaku rybe i ryS, za to duSo i trzy razy dziennie... Przynajmniej tak mu sie wydawalo. Nie byl pewien. Ale mial wraSenie, Se jedzenia nie przynoszono regularnie. Czasami przerwa byla tak dluga, Se burczalo mu w brzuchu. A zdarzalo sie, Se miedzy jednym posilkiem a drugim mijalo zaledwie kilkanascie minut. To bylo niepokojace. I ci meSczyzni, ktorzy przynosili jedzenie. W zielonych mundurach i w czarnych kapturach na glowie. Widzial tylko ich oczy. Ale Saden go nie tknal. Nikt mu nie grozil ani o nic nie wypytywal. W ogole sie do niego nie odzywali. Slyszal tylko halasy charakterystyczne dla statku. Odglosy krokow za zamknietymi drzwiami, niezrozumiale slowa z glosnika na korytarzu i szum w kanalach wentylacyjnych, ktory po pewnym czasie zaczal mu sie kojarzyc z kobiecym szeptem. Wreszcie przyszli po niego. Dwa zielone mundury. WloSyli mu na glowe kaptur i wyprowadzili przez waskie drzwi. Przez chwile zastanawial sie nad proba walki, ale cieSkie dlonie spoczywajace na jego ramionach odwiodly go od tego pomyslu. Poprowadzili go w gore stromymi schodami, potem przez wysoki prog. Posadzono go na metalowym taborecie i zdjeto mu z glowy kaptur. Nadal nic nie widzial, siedzial bowiem w nieprzeniknionej ciemnosci. Czul, Se straSnicy sa tuS obok. Nagle rozblyslo bardzo jasne swiatlo. Mangkurat aS skulil sie ze strachu. Dopiero po chwili wzial sie w garsc. PrzecieS jest Bugi i niczego sie nie boi! Nikt nie moSe go zlamac! -Siapa nama saudara? (Jak sie nazywasz?) Pierwszy raz od nie wiadomo ilu dni uslyszal ludzki glos. Dobiegl z cienia poza zrodlem swiatla, ktore go oslepilo. To byl meski glos, 121 spokojny i opanowany. Jezykiem bahasa poslugiwal sie plynnie, jakby byl to jego jezyk rodzinny.-Jak sie nazywasz? - powtorzyl glos. Mangkurat nie odpowiadal. Spial sie w sobie, spodziewajac sie uderzenia piescia, biczem lub palka. Ale nikt go nie uderzyl. -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? Cisza. -Zrozum - znowu odezwal sie glos - Se juS wiemy, kim jestes. Jestes Bugi, piratem, ktory wyplynal, Seby napasc na pewien statek, a potem nie wrocil do domu. Nikt nie wie, co sie z toba stalo. Ani twoj kapitan, ani twoja rodzina, ani ludzie w twojej wiosce. Nawet sam radSa sam udra. Mangkurat z trudem zachowal spokoj. Oni wiedza o krolu morz. A skoro tak, musza teS wiedziec o jego obietnicy. MeSczyzna mowil dalej, spokojnym, wrecz hipnotycznym tonem: -Nikt nie wie, gdzie jestes, wiec jestes nigdzie. Jestes niczym, jestes duchem. Podaj swoje nazwisko, Sebys znow stal sie czlowiekiem. -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? Poza oslepiajacym swiatlem byla tylko ciemnosc, ten glos i ostre kanty stolka, ktore wpijaly mu sie w posladki. I wciaS o samo pytanie. -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? Po pewnym czasie nogi mu zdretwialy, w gardle wyschlo, a od jasnego swiatla zaczely go bolec oczy. Nawet kiedy je zamykal, blask przebijal sie przez powieki. I wciaS to samo pytanie: -Jak sie nazywasz? Mangkurat omal nie podskoczyl z wraSenia. Pytanie zadal inny glos. NaleSal do kobiety. Mowila po indonezyjsku, ale z ostrym zachodnim akcentem. -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? Jeszcze inny glos. -Jak sie nazywasz? 122 -Jak sie nazywasz?Ile razy glosy odzywaly sie na zmiane? Piec, dziesiec, dwanascie? Mangkurat stracil rachube. Za ktoryms razem chcial sie poderwac na nogi, ale odmowily mu posluszenstwa. Z ciemnosci wynurzyli sie straSnicy. Trzymali go za rece, gdy wyrywal sie i wykrzykiwal przeklenstwa. saden go nie uderzyl. Po prostu trzymali go, a gdy wreszcie sie poddal, opuscili go delikatnie na stolek. Ale glos wcale sie nie zmienil. Pytal w tym samym rytmie, tym samym tonem. -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? -Jak sie nazywasz? Nie chcial im powiedziec! -Jak sie nazywasz? Nazwisko bylo jego dusza. Nie mogl jej ujawnic! -Jak sie nazywasz? Nie mogl dopuscic, Seby ukradli mu jego skarb! -Jak sie nazywasz? PrzecieS jest Bugi! Bugi Mangkurat! Nie moSe sie poddac! -Jak sie nazywasz? -Jest Mangkuratem! -Jak sie nazywasz? Mangkuratem! -Jak sie nazywasz? Mangkuratem! -Jak sie nazywasz? -Mangkurat. -Mangkurat... Dziekuje, Mangkurat. Znow zlapali go za rece i podniesli. Ktos kopnal stolek. Potem opuscili go na fotel. RownieS metalowy, ale o wiele wygodniejszy. Od razu poczul ulge. Ktos przysunal mu kubek do ust. Woda! Zimna woda! Pozwolili mu sie napic i dali chwile wytchnienia. Osunal sie na oparcie. Czul, Se ma przemoczony podkoszulek. -Mangkurat - glos dochodzil spoza kregu swiatla. Skad znaja jego nazwisko?! PrzecieS go nie podal! Nie podal...! Musieli wiedziec od samego poczatku, tylko go nabierali! Ile innych rzeczy moga jeszcze wiedziec? -A teraz, Mangkurat - glos znow sie odezwal - powiedz, jak nazywa sie twoja wioska. 123 - Jak nazywa sie twoja wioska? - Jak nazywa sie twoja wioska? Morze Jawajskie niedaleko wyspy Rass Godzina 1.19 czasu strefowego, 15 sierpnia 2008 roku Srebrny sierp ksieSyca opadal ku powierzchni morza. Gdy skryl sie za horyzontem, zrobilo sie zupelnie ciemno. -Dobrze. O to chodzilo. - Amanda odwrocila sie do grupy oficerow, ktorzy stali na skrzydle pomostu. - Komandorze Carberry, jaki jest stan okretu? -Jestesmy gotowi, pani kapitan - odpowiedzial niewysoki meSczyzna. - Wszyscy na stanowiskach. MoSemy aktywowac przeciwdzialanie elektroniczne i zaciemnic dok. \ - Jakie sa wiesci od komandora Hiro? -Znajduje sie w odleglosci osmiu mil na polnoc od nas. Idzie rownoleglym kursem. Ma wlaczone systemy ochronne i jest niewidoczny dla radarow wroga. Na rozkaz pani kapitan moSe ruszyc z pelna moca maszyn. -Swietnie. Cobra, co u ciebie? -W porzadku. Gotowi do startu - odpowiedzial lotnik. -Pamietajcie, Se macie szybko wejsc i rownie szybko wyjsc. Powinniscie ich zaniepokoic, ale nie prowokowac. -Rozumiem, pani kapitan! -Steamer? Dowodca Seafighterow zsunal czapke baseballowa niSej na oczy. -"Queen of the West" i "Manassas" sa gotowe. Paliwo zatankowane, patrol rozpoznawczy wchodzi na poklad. W kaSdej chwili moSemy ruszac. -Christine znalazla wam jakies dobre miejsce? -Tak. Dziki zakatek na morzu Kecils. Nie ma nikogo na przestrzeni wielu mil. Marny dostep, ale swietne miejsce na kryjowke. MoSemy bardzo szybko sie tam zainstalowac. -Dobrze. Jutro dostaniemy uzupelnienie z bazy w Curtin. Macie dodatkowe zbiorniki, wiec pewnie nie bedziecie go potrzebowali, ale na wszelki wypadek lepiej miec rezerwe. - Amanda usmiechnela sie i wyciagnela reke. - Steamer, teraz ty dowodzisz. Nikt nie bedzie zagladal ci przez ramie. Powodzenia. 124 -Dziekuje - odpowiedzial i uscisnal jej dlon. - Do zobaczenia za pare dni.-MoSe nawet wczesniej, jesli nam sie to nie uda. Panowie, do dziela! W odleglosci dwoch mil za rufa "Carlsona" komandor podporucznik Hasan Basry, kapitan indonezyjskiej fregaty "Sutanto", zaklal cicho. kiedy tuS nad jego glowa kolejny raz odezwal sie glosnik interkomu. -Tak? -Przepraszam, panie kapitanie - powiedzial skruszony oficer - ale chodzi o Amerykanow. Oni robia... cos dziwnego. -Robia dziwne rzeczy, odkad wyszli z portu w Singapurze. Co znowu? -Z ich pokladu wystartowal smiglowiec. -To dosc czeste zjawisko na okretach, ktore przewoSa helikoptery - warknal Basry. - Co w tym niezwyklego? -Zaraz po jego starcie Amerykanie pogasili wszystkie swiatla. Basry wahal sie przez chwile. Wlasciwie nie wiedzial, dlaczego kazano mu obserwowac ten okret. Admiral Lukisan powiedzial, Se "ze wzgledu na bezpieczenstwo narodowe", ale to bardzo ogolne stwierdzenie. Co Amerykanie robili na indonezyjskich wodach terytorialnych? I co z tym drugim okretem, ktory mial plynac razem z desantowcem? Najpierw nie przyplynal do Singapuru, a tego ranka zmaterializowal sie na srodku Morza Jawajskiego, co ogromnie zdziwilo przeloSonych Basry'ego. Wieczorem znow zniknal, tym razem z ekranow rozpoznania radarowego. CzySby Amerykanie cos kombinowali? -W porzadku - powiedzial. - Ide na gore. Na mostku "Carlsona" Amanda pochylala sie nad wyswietlaczem taktycznym i obserwowala wykresy i namiary. "Carlson" szedl swoim kursem, a w odleglosci dwoch mil za nim znajdowala sie fregata indonezyjska. "Cunningham" plynal rownolegle do "Carlsona", ale dzieki technologii stealth byl niewidoczny dla rozpoznania radarowego Indonezyjczykow. Nad "Carlsonem" kraSyl Wolf 1, ktory niedawno z niego wystartowal. 125 Grupa operacyjna zbliSala sie do wyspy Rass, niezamieszkanej polaci piachu i raf koralowych, ktora w tym momencie znajdowala sie z prawej burty w odleglosci jakichs pieciu mil.Amanda jeszcze raz sprawdzila, czy w promieniu dwudziestu mil nie znajduje sie Saden statek handlowy. Wszystko bylo gotowe, wiec wlaczyla mikrofon. -Tu dowodca taktyczny do wszystkich oddzialow. Jestesmy na miej scu. Przygotowac sie do wykonania zadania. Wolf 1, zacznij zmylanie wizualne i glosowe. Obraz smiglowca cofnal sie i po chwili przeslonil symbol fregaty indonezyjskiej. Huraganowy podmuch wiatru uderzyl w "Sutanto". KaSdy zakamarek pokladu okretu rozswietlilo oslepiajace niebiesko-biale swiatlo. Kapitan Basry zmruSyl oczy i przytrzymal sie relingu. Spostrzegl sylwetke smiglowca, ktory unosil sie tuS przed dziobem fregaty. Umieszczona z boku maszyny bateria reflektorow swiecila prosto w oczy ludziom stojacym na mostku. -Co ci Amerykanie robia?! - wrzasnal oficer, przekrzykujac huk wirnika. -Nie wiem, ale najwyrazniej nie chca, Sebysmy to widzieli -zawolal Basry w odpowiedzi. Wentylatory hangaru pracowaly na pelnych obrotach, dostarczajac powietrze pochlaniane przez turbiny unoszacych sie poduszkowcow. -Procedura kontrolna zakonczona - zameldowala siedzaca na fotelu drugiego pilota starszy sierSant Sandra "Scrounger" Caitlin. Wyjrzawszy przez okno "Queen of the West", stwierdzila, Se wlasnie zdjeto ostatnia cume. To samo dotyczylo "Manassasa", ktory znajdowal sie przed nia. - Cumy rzucone. MoSemy manewrowac. -Zrozumialem - odpowiedzial Steamer Lane. Umiejetnie utrzymywal poduszkowiec na miejscu mimo kolysania okretu. - Stan przygotowan? -Wszyscy gotowi do wyjscia w morze - odpowiedziala Caitlin. - Tankowanie dodatkowe zakonczone. Wszyscy czlonkowie zalogi poduszkowca stali przy urzadzeniach sterowania bronia i w maszynowniach. Siedmiu marines z oddzialu rozpoznania "Queen of the West" siedzialo na skladanych laweczkach. Wszyscy byli przypieci pasami. Oprocz nich w pomieszczeniu znajdowalo sie cos, co przypominalo olbrzymi pocisk. 126 Tam, gdzie zawsze znajdowal sie ponton i rakiety harpunowe, teraz leSal wielki dodatkowy zbiornik na paliwo, wykonany z wlokna szklanego i plastiku. Dzieki niemu roboczy zasieg poduszkowca, ktory wynosil siedemset piecdziesiat mil, praktycznie sie podwajal.Dowodca poduszkowca wlaczyl mikrofon i powiedzial: -Tu "Royalty". Cumy rzucone. MoSemy startowac. -Tu "Rebel" - z pokladu "Manassasa" dobiegl glos porucznika Tony'ego Marlina. - My teS jestesmy gotowi. -Zrozumialem - odpowiedzial dowodca doku. Przez otwarte okno kokpitu dolecial glos z megafonu: UWAGA! PRZYGOTOWAC SIE DO WODOWANIA PODUSZKOWCOW. OBSLUGA MA SIE WYCOFAC POZA LINIE BEZPIECZENSTWA. ZA- CZYNAMY ZACIEMNIENIE. WYLACZYC WSZYSTKIE PRZENOSNE ZRODLA SWIATLA. OBSLUGA PRZECHODZI NA OBSERWACJE NOKTOWIZORAMI. ODLICZAM OD DZIESIECIU. DZIESIEC... DZIEWIEC... OSIEM... Na Jeden" dok pograSyl sie w calkowitej ciemnosci. Steamer i Scrounger opuscili noktowizory na swoich helmach. OTWIERAMY WROTA RUFOWE. W lusterkach bocznych "Queen" widac bylo, jak otwiera sie stalowa sciana. -Seafightery gotowe do wodowania - powiedzial Carberry do Amandy. -Znakomicie - odpowiedziala, nie odrywajac wzroku od ekranu taktycznego. Wkrotce Steamer bedzie mial optymalny kierunek odejscia. Poduszkowce to jednostki niewidoczne dla radarow, ale z nieduSej odleglosci moga zostac przez nie wykryte. - Komandorze, zalatwmy ich radary. System przeciwdzialania RBOC w formie kurtyny. Zaklocanie w pelnym spektrum. -Tak jest! Zaczynamy! Umieszczone przy naroSnikach nadbudowki "Carlsona" wyrzutnie RBOC huknely glucho i ladunki polecialy wysoko poza rufe desantowca. Ale w chwili odpalenia nieba nie rozjasnily miriady kolorowych iskier. Pojawila sie chmura paskow metalowej folii. 127 Na mostku indonezyjskiej fregaty oficer wachtowy staral sie przekrzyczec huk wirnika Wolfa 1.-Panie kapitanie, niech pan spojrzy na ekran! Amerykanie wystrzelili dipole! Basry zaklal pod nosem i podbiegl do ekranu. Rzeczywiscie, na kursie jego okretu pojawila sie kurtyna zaklocajaca odbior radarow. Okretu amerykanskiego nie bylo juS przez nia widac. Do tego dolaczyly sie efekty swietlne i inne rodzaje zaklocania. To bylo niedopuszczalne! Amerykanie najpierw oslepili jego, a teraz to samo zrobili z radarami! -Cala naprzod! - ryknal Basry. - Zmniejszyc dystans! -Rozkaz wykonany, pani kapitan. -Widze. Dobra robota. To na razie wystarczy. Na ekranie taktycznym centrum bojowego "Carlsona" kurtyna wygladala jak prostokat, ktory oznaczal obszar skutecznego zaklocania systemow indonezyjskich. Ale dla urzadzen na okrecie amerykanskim byla ona calkowicie przejrzysta. Skutecznosc dzialania dipoli zaleSy od dopasowania dlugosci paskow folii do dlugosci fali wykorzystywanych przez radary, ktorych prace chce sie zaklocac. Zostaly one dobrane w ten sposob, Seby zostawic wolne "okienko", dzieki ktoremu radary na okretach amerykanskich mogly dzialac bez zaklocen. W podobny sposob prowadzono zaklocanie elektroniczne. "Carlson" mogl wkrotce zniknac. Niestety, liczba wskazujaca oddalenie fregaty indonezyjskiej zaczela gwaltownie malec. Oznaczalo to, Se Indonezyjczycy zwiekszyli moc i zaczeli sie zbliSac do desantowca. -Kapitanie Carberry, cala naprzod! Wystrzelic kolejna porcje dipoli. -Tak jest, pani kapitan! Maszynownia, cala naprzod! Obsluga wyrzutni RBOC, ponowic salwe! Nadszedl czas, Seby wlaczyc "Ksiecia" do gry. Amanda siegnela po mikrofon. -Z komandorem Hiro na "Cunninghamie". Hiro odezwal sie chwile pozniej. -Slucham, pani kapitan. -Ken, nasz indonezyjski przyjaciel zaczyna sprawiac klopoty. ZbliSa sie, a nie chce, Seby nam przeszkadzal. Sciagnij jego uwage tak, jak mowilismy wczesniej. -Zrozumialem i wykonuje! 128 Na mostku "Cunninghama" Hiro stanal za plecami sternika.-Ster jeden dziewiec zero, prosto na okret indonezyjski. Cala na przod! Kiedy "Cunningham" zaczal zmieniac kurs, na konsoli zapalilo sie czerwone swiatlo ostrzegawcze i rozleglo sie ostrzeSenie slowne: "Kurs kolizyjny! Kurs kolizyjny!" Hiro pochylil sie i wcisnal guzik uniewaSnienia. -Pewnie! - mruknal. - O to nam chodzi. Mijaly kolejne minuty, a "Sutanto" plynal ustalonym wczesniej kursem. -Poruczniku, czy przebil sie pan przez to elektroniczne gowno?! -Jeszcze nie, panie kapitanie. - Oficer obslugujacy radar podniosl wzrok. - Amerykanie znow wystrzelili dipole i kontynuuja zaklocanie czestotliwosci naszych radarow. -Pracujcie nad tym! Musze wiedziec, co sie tam dzieje! Sternik, przejdz na nawigacje GPS i obserwuj odczyty echosondy. Z lewej burty mamy jakas plycizne. -ZmruSonymi oczami Basry popatrzyl na oslepiajace swiatlo. - Lacznosc, dajcie ostrzeSenie pilotowi tego smiglowca! -Probujemy, panie kapitanie - odpowiedzial mlodszy oficer. - Nadajemy na wszystkich standardowych czestotliwosciach... Nagle glos radiooperatora umilkl. Wolf I wylaczyl reflektory, uniosl sie ponad dziob fregaty i zajal pozycje nad okretem. Huk wirnikow sprawial, Se moSna bylo porozumiewac sie tylko krzykiem. Basry mrugal, chcac pozbyc sie roSowych plam, ktore kraSyly mu przed oczami. -Tak juS lepiej. MoSe teraz... Ster na prawa burte! Maszyny, cala wstecz! W ciemnosci zajasniala druga poteSna bateria reflektorow, tym razem znacznie bliSej powierzchni wody. W tej samej chwili zapalily sie swiatla pozycyjne jakiegos okretu, bardzo duSego okretu, ktory znajdowal sie bardzo blisko dziobu "Sutanto". Basry spostrzegl wynurzajacy sie z ciemnosci poteSny i ostry jak brzytwa dziob, ktory sunal prosto na jego jednostke. W tej samej chwili uslyszal glosny sygnal ostrzegawczy. Nie czekajac na rozkaz, sternik szarpnal za linke, a nastepnie z calej sily zakrecil kolem sterowym. Fregata weszla w ciasny skret, chcac uniknac kolizji. 129 Ken Hiro spojrzal w dol ze skrzydla pomostu i ocenil odleglosc miedzy burtami okretow.-Sternik, tak trzymac. Nie, troche odpusc... Odpusc! W porzadku, trzymaj kurs. Mile dalej na mostku "Carlsona" Amanda uznala, Se nadeszla wlasciwa chwila. -Seafightery, tu dowodca taktyczny. Rozpoczac akcje! Steamer Lane pociagnal za dzwignie. Poduszkowcem szarpnelo w tyl. Predkosc wzrosla, kiedy "Queen of the West" zaczela sie zsuwac po pochylej rampie "Carlsona", wchodzac w mrok panujacej wokol nocy. Kiedy opadla na fale rufowa okretu, chmury pylu wodnego buchnely na wszystkie strony. Steamer poloSyl dlon na sterach i rozkazal: -Moc! Scrounger Caitlin wiedziala, Se kapitanowi chodzi o pelna moc. Przesunela manetki napedu do skrajnej pozycji. Smigla, ktore do tej pory obracaly sie na wolnych obrotach, wgryzly sie w powietrze. "Queen" uszyla ostro do przodu, nabierajac predkosci. j Steamer skierowal poduszkowiec na lewa flanke okretu. Wtedy "Manassas" zjechal z rampy i ustawil sie za prowadzacym eskadre. Steamer poprowadzil poduszkowce duSym lukiem i skierowal je ku jakiejs bezimiennej wyspie. -Naprzod! Naprzod! Naprzod! - powtarzal. Scrounger patrzyla na wskazniki pracy silnikow. Przebiegajac palcami po klawiszach z maestria pianisty, utrzymywala wskazniki temperatury w zakresie Soltym, nie pozwalajac im osiagnac ostrzegawczej czerwieni. Caitlin byla specjalistka od turbin. Swoje przezwisko - "Scrounger", czyli "pasoSyt" - zdobyla dzieki umiejetnosci perfekcyjnego wykorzystywania maszyn w takich chwilach jak ta. Poduszkowiec pedzil w strone wczesniej wybranej wyspy. -Terry, dawaj MMS - rozkazal Steaner. -Tak jest! - ze stanowiska nawigatora odpowiedzial podporucznik Terrance Wilder. - Uruchamiam system obserwacji zewnetrznej. Obraz z kamery ma pan na ekranie. Lane i Caitlin usmiechneli sie do siebie mimo napiecia. Terry Wilder byl nowy, zarowno w marynarce, jak i na pokladzie "Queen". Oboje pomagali mu poznac metody pracy na poduszkowcu. 130 Lane podniosl noktowizor i przelaczyl obserwacje na A12, system telewizyjny, ktory dzieki kamerze umieszczonej na maszcie poduszkowca dawal doskonaly obraz w roSnych odcieniach szarosci.Skrawek ladu bedacy ich celem znajdowal sie kilka tysiecy metrow przed nimi. Niski brzeg tylko troche wystawal ponad horyzont. WaSniejsza byla biala linia, ktora rysowala sie w pewnej odleglosci przed wyspa. Wyznaczala miejsce, gdzie na rafie koralowej zalamywaly sie fale. Spotkanie z ostrymi krawedziami rafy moglo sie okazac katastrofalne w skutkach, wiec Lane zmniejszyl predkosc i szukal jakiegos ciemnego punktu, wyrwy w rafie, ktora umoSliwilaby im bezpieczne podejscie do wyspy. -Mam! Jest dziura! "Rebel", tu "Royalty"! Tony, trzymaj kurs do kladnie za mna! "Queen" przemknal przez rafe z predkoscia siedemdziesieciu wezlow. "Manassas" pedzil tuS za nim. Po chwili ujrzeli piaszczysta plaSe. -Ciag wsteczny! Scrounger Caitlin przelaczyla prace smigiel. Lopaty obrocily sie i zamiast pchac, zaczely ciagnac. Z kolei Lane wlaczyl przednie nadmuchy, ktore pomagaly w szybkim wyhamowaniu poduszkowca. Niestety, pedzili ze zbyt duSa predkoscia. Lane wlaczyl interkom i zdaSyl tylko wrzasnac: -Trzymac sie! "Queen" wpadla na piaszczysty brzeg. Wokol poderwal sie tuman piachu i w tym momencie poduszkowiec zamarl w bezruchu. Po chwili obok zjawil sie ,.Manassas". Nie czekajac na rozkaz, Scrounger wylaczyla silniki. -No, jestesmy na miejscu - skomentowal Lane. Na ekranie taktycznym Amanda obserwowala ladowanie poduszkowcow na wyspie. Ich odbicie prawie sie zlewalo z obrazem linii brzegowej. -Centrum informacji bojowej, poduszkowce wyladowaly. Jak to wygladalo? - spytala. -Dobrze, pani kapitan. Na radarach indonezyjskich nie bylo ani sladu. Wsciekali sie. Se przez tych cholernych Amerykanow nie maja lacznosci. Poza tym niczego nie zauwaSyli. Nasi sa bezpieczni. -Dziekuje. Przerywamy zaklocanie. Wolf jeden, moSesz wracac. Obieramy poprzedni kurs. Dobra robota. Na mostku "Cunninghama" Ken Hiro obserwowal, jak "Sutanto" odplywa w ciemnosc. Zadanie zostalo wykonane.,.KsiaSe" zmusil fregate do zmiany kursu o cale sto osiemdziesiat stopni. Hiro odetchnal z ulga. Pani Garrett naprawde potrafi robic interesujace rzeczy. -Zabezpieczyc baterie reflektorow. Ster, kierowac sie na "Carlsona". Maszyny, srednia naprzod. -To niedopuszczalne! - wsciekal sie Basry. - Niedopuszczalne! Radio, natychmiast lacz z kapitanem amerykanskiego okretu. ZaSadam przeprosin za ten wystepek! -Panie kapitanie... -Natychmiast! -Ale panie kapitanie - blagalnym glosem ciagnal oficer - otrzymalismy skierowana osobiscie do pana wiadomosc od dowodcy oddzialow specjalnych amerykanskiej marynarki wojennej. Basry zatrzymal sie na chwile. -Co?! Odczytaj ja. -"Do dowodcy indonezyjskiego okretu?Sutanto?. Bardzo Salujemy, Se panski okret zbliSyl sie do naszej formacji w tak niefortunnym momencie, kiedy akurat prowadzilismy cwiczenia obrony przeciwrakietowej. Szczerze przepraszamy za naraSenie pana i panskich ludzi na wszelkie niedogodnosci". - Oficer lacznosci popatrzyl znad kartki i dodal: -,,Podpisano, kapitan Amanda Lee Garrett, dowodca oddzialow specjalnych Seafighter marynarki USA". Basry juS otworzyl usta, ale uswiadomil sobie, Se wlasciwie nie ma nic do powiedzenia. Kobieta! To wszystko bylo dzielem kobiety! Basry nie mial pojecia, co i dlaczego sie tu wydarzylo i czego nie widzial. Byl za to coraz bardziej pewien, Se ktos po prostu wystrychnal go na dudka. "Queen" i "Manassas" staly obok siebie na plaSy. Ich dowodcy obserwowali zza wydmy oddalajace sie trzy wieksze jednostki. Kiedy okrety oddzialow specjalnych zniknely za horyzontem, moSna bylo odpalic turbiny i znow ruszyc w droge, by przeskoczyc na inna bezimienna wysepke. Na razie jednak zalogi i pasaSerowie mogli chwile odsapnac i napic sie chlodnej coli. Wszystkie okna i wlazy byly otwarte, dzieki czemu do wnetrza dolatywal podmuch nocnej bryzy i szum zalamujacych sie fal. -Bardzo interesujace odejscie. Snowy - powiedzial cicho Steamer. Slowa te przyciagnely uwage Caitlin. Gdy dowodca zwracal sie do niej, uSywajac przydomku Sandry Banks, oznaczalo to, Se dzieje sie cos -naprawde waSnego. Podporucznik Sandra..Snowy" Banks byla pierwszym oficerem -Queen". Zginela podczas akcji w Afryce Zachodniej i teraz jej cialo spoczywalo na cichym cmentarzu w St Louis. Ale dowodca nadal ja pamietal. Caitlin teS. Czasem nie miala pewnosci, czy Lane zwyczajnie sie mylil, czy teS nadal zwracal sie do swojego dawnego oficera. Tak czy owak, Scrounger nie czula sie tym uraSona. Wlasciwie milo by bylo, gdyby podporucznik Banks wpadala od czasu do czasu, Seby sie przekonac, Se na..Queen" wszystko jest w idealnym porzadku. -Robimy swoje - szepnela, usmiechajac sie. -To bylo bardzo interesujace - skomentowal z powaga komandor Carberry. Slowa te naleSalo uznac za komplement. Amanda skinela glowa i powiedziala: -Ludzie spisali sie bardzo dobrze. Jestem zadowolona. O ktorej mamy wejsc do portu w Benoa? Okolo dziesiatej? Dowodca okretu desantowego nie musial patrzec na ekran. -Rzucimy cumy punktualnie o dziesiatej. Amanda stlumila usmiech. Byla gotowa sie zaloSyc, Se tak wlasnie sie stanie. -Swietnie. Pojde na troche do siebie - powiedziala. Prosze mnie informowac o rozwoju sytuacji. -Tak jest, pani kapitan. W wejsciu na mostku stanela jakas postac. -Lukas nie mogl tego powiedziec, ale ja moge. Amando, to bylo wspaniale rozegrane. ZaloSe sie, Se ten biedny sukinsyn, kapitan fregaty, wciaS sie zastanawia, co mu sie przydarzylo. -Zapewne, panie admirale, ale nastepnym razem nie da sie tak latwo nabrac - odparla Amanda. - Prosze pamietac, Se bedziemy musieli przyjac Steamera z powrotem na poklad. -Tym bedziemy sie martwic pozniej. Tymczasem moSe pojdziesz ze mna na nocna przekaske? -Z przyjemnoscia. Po kaSdej akcji mam lepszy apetyt. Nocna przekaska to regulaminowy czwarty posilek w marynarce wojennej Stanow Zjednoczonych. Je sie go albo tuS przed snem, albo 133 przed rozpoczeciem kolejnego dnia. Wszystko zaleSy od tego, na ktorej jest sie wachcie.PoniewaS akcja zostala zakonczona, w mesie "Carlsona" bylo kilkunastu oficerow. Z dlugiego rzedu tac wybierali kanapki, owoce i swieSo upieczone ciastka. Za taca z kanapkami stal maly talerz. Byl przykryty serwetka, na ktorej leSala karteczka ze starannie wykaligrafowana informacja: "Zarezerwowane dla dowodcy taktycznego". Amanda z ciekawoscia zajrzala pod serwetke. Galaretka grejpfrutowa i maslo orzechowe na chrupiacym, swieSutkim francuskim chlebie. To bylo jej ulubione jedzenie. -Kawa, mleko czy sok? - spytal MacIntyre. -Poprosze mleko. DuSa szklanke zimnego mleka - odparla Amanda. -Cokolwiek innego pasowaloby jak czerwone wino do ryby- Czy corka nie uczyla pana, co sie powinno podawac do masla orzechowego i galaretki? -Chyba nigdy nie miala okazji - odpowiedzial MacIntyre, nalewajac mleko dla Amandy. - Wiesz, jak jest w tym fachu. -Owszem, wiem - odrzekla i wziela szklanke. - Co slychac u Judy? -Wszystko w porzadku. - W glosie MacIntyre'a dalo sie wyczuc nutke entuzjazmu. Amanda wiedziala, Se admiral lubi rozmawiac o swojej corce. - W szkole idzie jej swietnie, ma dobre oceny i wyrasta na wspaniala mloda dame. Bedzie rownie piekna jak jej matka. MacIntyre rzucil na talerz porcje wolowiny. -To jedyny powod, dla ktorego Saluje, Se wstapilem do marynarki - powiedzial. - Brakuje mi moich dzieci, Judy i jej braci. Czasami zasta- nawiam sie, czy kiedykolwiek mi wybacza, Se tak czesto jestem poza domem. - Popatrzyl na Amande. - W twojej rodzinie byla podobna sy- tuacja. Powiedz, jak to bylo z Wilsem? Amanda przechylila glowe, zastanawiajac sie nad odpowiedzia. -Naprawde calkiem niezle - odezwala sie po chwil i. - Jedna z pierw- szych rzeczy, ktorej nauczylam sie od rodzicow, bylo to, Se czlowiek musi umiec sie dzielic. Rownie wczesnie zrozumialam, Se mam najod- waSniejszego, najbardziej kochajacego i najcudowniejszego ojca na swiecie. A kiedy ma sie takie szczescie, trzeba chciec sie nim dzielic. Przeszli do najbliSszego stolika i usiedli. -Niech pan sie nie przejmuje-powiedziala z usmiechem. - Judy to wraSliwa mloda kobieta. Nie wydaje sie skapa. -Wcale taka nie jest. Ani troche. Mimo to... - zawahal sie na moment. - Amando, moge cie prosic o przysluge? -Oczywiscie! Co mialabym zrobic? - Zaintrygowalo ja, Se jej zwykle pewny siebie dowodca wydawal sie lekko speszony. -MoSe po powrocie z tej misji zaprosisz gdzies Judy i wyjasnisz jej, dlaczego czesto jestem poza domem. MoSe pogadacie teS o innych sprawach, takich, o ktorych woli sie rozmawiac z inna kobieta, a nie z wlasnym ojcem. Bylbym ci bardzo wdzieczny. -Rozmowa z Judy sprawi mi prawdziwa przyjemnosc. I czuje sie zaszczycona, Se wybral pan wlasnie mnie. - Rzeczywiscie tak bylo. -Przyznaje, Se nie mam w tym doswiadczenia, ale bede sie starala. Prosze powiedziec o niej cos wiecej. Byli pograSeni w milej pogawedce, gdy do mesy wparowala Christine. Jej widok sprawil, Se oboje poderwali sie na rowne nogi. -BoSe, Chris, dobrze sie czujesz?! - spytala Amanda. -Tak, pani kapitan. Wszystko gra. - Christine miala blada twarz i mowila ochryplym glosem. Osunela sie na krzeslo naprzeciwko nich. - Po paru dniach wolnego bede jak nowa. Siegnela po szklanke z mlekiem i wypila do dna. Potem zloSyla glowe na skrzySowanych rekach. -Zajelo nam to jedenascie godzin, ale w koncu sie udalo. Mamy herszta piratow - powiedziala. W tej chwili juS nikt nie myslal o jedzeniu. Wszyscy troje poszli do kabiny Amandy. -Zmusiliscie go do mowienia? - zapytala Amanda, kiedy dzwiekoszczelne drzwi zamknely sie za nimi. -Teraz nie moSemy go zmusic, Seby sie zamknal. - Christine opadla na kanape. - Biedny glupek nie ma pojecia o skutecznych metodach przeciwstawiania sie przesluchaniu. Z poczatku zgrywal silnego i malomownego. Tych ludzi nielatwo naklonic do mowienia, ale jesli popracuje sie nad nimi wystarczajaco dlugo... -Prosze mnie zle nie zrozumiec - odezwal sie Maclntyre, opierajac sie o krawedz biurka - ale skoro przesluchanie w ten sposob wplynelo na pani forme, to jestem ciekaw, co zostalo z tego pirata. On jest obywatelem obcego kraju. Predzej czy pozniej bedziemy musieli go oddac. Christine usmiechnela sie lekko. -Nikt go nawet nie tknal - powiedziala. - W takiej sytuacji nie wolno wzmacniac poczucia gniewu i buntu. Nie powinno sie teS zadawac bolu, Seby przesluchiwany nie koncentrowal sie na nim. Na "Ksieciu" poddalismy go programowi izolacji i dezorientacji czasowej. Poprzeniesieniu na "Carlsona" zastosowalismy wobec niego repetytywno-sekwencyjna metode przesluchiwania. Za kaSdym razem, kiedy 135 udalo sie nam zdobyc troche terenu, stosowalismy jakis pozytywny bodziec.-Hm - mruknal MacIntyre. - Wierze na slowo. Amanda popatrzyla z troska na przyjaciolke. -Bedziesz musiala robic to samo z kaSdym jencem? -AleS nie! W czasie przesluchiwania pozostalych piratow wykorzystamy informacje zdobyte od herszta. Na przyklad nazwiska czy nazwy roSnych miejsc. Kiedy damy im do zrozumienia, Se ktos juS zaczal mowic, z reszta pojdzie o wiele szybciej. Najtrudniej zawsze jest z pierwszym - zapewnila i po chwili dodala: - Ten pierwszy, herszt, nazywa sie Hayam Mangkurat. -Otrzasnie sie z tego? - spytala Amanda. -Oczywiscie - odpowiedziala Christine i przeciagnela sie. - Kiedy wroci do cyklu dzien-noc, dojdzie do siebie w ciagu paru dni. -Przynajmniej dopoki jego szef i reszta klanu nie dowiedza sie, Se sypnal - skomentowal Maclntyre. -To Saden problem - odparla Christine. Jency pozostana odizolowani od siebie. Beda poddawani dezorientacji czasowej do chwili przeprowadzenia pierwszej rozmowy. Mam zamiar w taki sposob zadawac im pytania, Se Saden sie nie zorientuje, kto pierwszy zaczal mowic. Nawet sam Mangkurat. Amanda podeszla do kanapy, odchylila glowe przyjaciolki i popatrzyla na since pod jej oczami. -Nie byloby prosciej dac mu spora dawke skopolaminy? -Nie, bo wtedy ludzie gadaja byle co. Kiedy zlamie sie ich w tradycyjny sposob, cel osiaga sie o wiele szybciej. - Christine usmiechnela sie lekko. - Jedno jest pewne. Inspektor Tran zna sie na rzeczy. To prawdziwa przyjemnosc przesluchiwac kogos w jego towarzystwie. Amanda i MacIntyre wymienili spojrzenia. Oboje ufali Christine Rendino i lubili te drobna blondynke. Ale jednoczesnie oboje byli przekonani, Se ludzie z wywiadu sa troche dziwni. -Co udalo wam sie z niego wyciagnac? - zapytal Maclntyre. -To, Se cala ich dzialalnosc jest doskonale zorganizowana - odparla Christine. - Statek Hayama Mangkurata jest jednym z szesciu szkunerow, ktore maja swoja baze w pewnej kolonii Bugi na zachodnim polwyspie Sulawesi. To wioska poloSona na polnoc od Parepare nad zatoka Mandar. Nosi nazwe Adat Tanjung. Wyglada na to. Se to ich glowny port i baza operacji pirackich. Ale nawet gdybysmy wpadli tam jutro rano, nie znalezlibysmy ani sladu po skradzionych towarach, Sadnej broni i nawet jednej rupii, ktorej istnienia nie daloby sie udokumentowac. 136 -Jak oni to robia? - spytala Amanda, siadajac obok Christine.-Maja tu niezliczona liczbe wysp, zatok i ujsc rzek, z ktorych wielu nawet nie naniesiono na mapy. Przypuszczamy, Se do wioski nigdy nie trafia nic. co mogloby obciaSyc tubylcow. Przed powrotem do bazy statki piratow sa czyszczone. Bron jest umieszczana w skrytkach, a skradzione towary trafiaja do wczesniej ustalonych magazynow. Sami piraci nigdy nie wiedza, kto przyjeSdSa odebrac towar. Odwrotna procedura ma miejsce, kiedy piraci potrzebuja zaopatrzenia. Ktos powiadamia ich o miejscu odbioru gdzies na wybrzeSu lub na sasiedniej wyspie. Bron, amunicja, czesci zamienne i inne potrzebne rzeczy czekaja na nich w ukryciu. Piraci nie widza, kto je dostarcza. -W jaki sposob moSna to wszystko koordynowac? - spytal MacIntyre. - Jak ustalaja miejsce odbioru sprzetu? -To jest tak proste, Se aS genialne!- odpowiedziala Christine. -KaSdy dowodca grupy piratow dostaje zegarek cyfrowy z pamiecia na jeden miesiac i odbiornik GPS. Dostaja teS instrukcje, w ktorym miejscu w pobliSu swojej wioski ma raz w miesiacu zostawic zegarek i GPU. Kiedy je odbiera, sa juS odpowiednio nastawione - zegarek na termin przejecia towaru i jego przekazania dalej, a GPU na wspolrzedne potrzebne do podjecia akcji. Poza tym szefowie poszczegolnych klanow odpowiednio kroja zdobyty tort. Jedyny odgorny wymog dotyczy tego, Seby zdobycz dzielono rowno miedzy wszystkich i Seby kaSdy klan operowal wylacznie na swoim terenie. Zlamanie zasad oznacza przerwanie dostaw zaopatrzenia. Christine ziewnela, zaslaniajac usta dlonia. -Kapitanow ie grup pirackich i starszyzna wiosek zdaja sobie sprawe, Se wsrod nich znajduje sie agent radSy samudry, ale nikt nie wie, kto to jest. To klasyczny system zabezpieczenia. Nie moSna zdradzic tego, czego sie nie wie. Nie istnieje Saden jawny lancuch, ktory pozwalalby dotrzec na wySsze poziomy organizacji. -W jaki sposob piraci otrzymuja zwrot kosztow? - zainteresowala sie Amanda. -RoSnie, na przyklad w formie sprzetu. Herszt bandy raz na miesiac zostawia spis, a nastepnym razem odbiera to, o co prosil. Jesli chodzi o pieniadze, procedura jest prosta. Kapitan pinisi ma rachunek w jakims banku, ktorego oddzialy sa rozsiane na calym obszarze archipelagu i w nieregularnych odstepach wplaca roSne sumy. Oczywiscie wszystko daje sie wyjasnic, bo kapitanowi mogl sie trafic obfity polow ryb lub korzystny czarter. -A co z programem pomocy dla Bugi, ktory sponsoruje Harconan? - wtracil MacIntyre. - Moge sie zaloSyc, Se klan, ktory najbardziej wspiera krola morz, dostaje najwieksza pomoc. 137 -Nie przyjmuje zakladow - odpowiedziala Amanda. - Nie zapominajmy teS o napadach na statki samego Harconana. To moSe byc kolejny sposob na odplacanie sie piratom lub zaopatrywanie ich w roSne rzeczy. I zarazem potwierdzenie, Se Harconan jest tylko jednym z wielu poszkodowanych wlascicieli statkow.Podeszla do luku i spojrzala w noc. -On jest ostroSny i bardzo sprytny. W subtelny sposob powoli pod- porzadkowuje sobie poszczegolne klany Bugi, a jednoczesnie buduje przekonanie, Se zwiazek z radSa samudra oznacza bogactwo, wygode. wladze i godnosc. Na razie w zamian za to prosi o drobne przyslugi. Ale pewnego dnia bedzie chcial ich poprowadzic, a oni za nim pojda. Ciekawe tylko, dokad. -Dosc daleko odeszlismy od kwestii odzyskania skradzionego satelity - powiedzial MacIntyre. -Nie da sie ukryc. Czasami trzeba przewrocic kamien, Seby zobaczyc, co sie kryje pod spodem. Mysle, Se sekretarz stanu zrozumie, Se tu chodzi o zagroSenie dla wolnosci morz. -Jutro przekaSe mu raport o rozwoju sytuacji na obszarze archipelagu. -Na pewno przyzna, iS jest to sprawa w rodzaju "niewaSne torpedy, cala naprzod". Przynajmniej do czasu, aS zorientujemy sie, do czego zmierza Harconan. Potem zobaczymy, kto sypnie piach w tryby - my czy Indonezyjczycy. Amanda odwrocila sie i podeszla do admirala. -W kaSdym razie wiemy juS, czego szukac i dokad wyslac oddzialy Steamera. Od strony kanapy dobieglo ciche chrapanie. Amanda i admiral usmiechneli sie do siebie. -To mi o czyms przypomnialo - szepnela Amanda. - Wszyscy musimy wypoczac, bo jutro wieczorem idziemy na przyjecie. Port Benoa na wyspie Bali Godzina 9.26 czasu strefowego, 15 sierpnia 2008 roku Panuje przekonanie, Se na Bali dominuje hinduizm. Jest ono bledne. Wiekszosc mieszkancow wyspy to wyznawcy Agama Hindu Dharma, czyli religii Swietej Wody. Jest to wiara szczegolna, nacechowana mistycyzmem pierwszych mieszkancow archipelagu. 138 Choc delikatna jak gorska mgla. przetrwala wieki z preSnoscia godna hartowanej stali.Bramini zlotego imperium MadSapahit wycofali sie z Bali w XV wieku, lecz tutejsi mieszkancy zdolali sie oprzec nadchodzacej z zachodu inwazji islamskiej, ktorej kolejne fale rozbijaly sie o brzegi tej niewielkiej wyspy. W roku 1846 zjawili sie Holendrzy. Bali pozostala jedynym miejscem w calym kolonialnym imperium Holandii, ktore mu sie nie podporzadkowalo. Holendrzy posiedli miasta i wioski, ale nigdy nie zawladneli duszami rodowitych Balijczykow. Potem miala miejsce najbardziej zdradziecka inwazja ze wszystkich - XX wiek wraz z jego turystami, komercjalizacja i rzadem w DSakarcie, ktory zdecydowal, co bedzie najlepsze dla Bali. Ale Balijczycy wytrwali. MoSe dlatego, Se wyznawcy Swietej Wody maja pewna przewage nad wszystkimi innymi religiami swiata. Mowi sie, Se wiedza, jak naprawde wyglada niebo. A wyglada tak jak Bali. Okrety oddzialow Seafighter przybyly pod koniec dnia. Minely wejscie do Benoa Harbor, minely Wyspe solwi i przyladek Benoa. Komitet powitalny czekal w porcie. Orkiestra wojskowa, kompania honorowa z miejscowego garnizonu i niewielka grupa urzednikow cywilnych i wojskowych. Przybyli tu, Seby nadac znaczenie tej wizycie ze Stanow Zjednoczonych. Inni teS czekali na przybycie Seafighterow. Przyladek Benoa Godzina 20.19 czasu strefowego, 15 sierpnia 2008 roku Makara Harconan wjechal swoim kabrioletem marki Bentley Challenger na wzgorze gorujace nad portem. Zaparkowal w pustym koncu parkingu, z dala od autokaru z jakas wycieczka. Po drugiej stronie polwyspu Bukit Badung na niebie rozswietlonym promieniami zachodzacego slonca unosily sie dziesiatki kolorowych latawcow. Puszczajace je dzieciaki aS piszczaly z uciechy. Kiedy indziej Harconan z przyjemnoscia przygladalby sie temu podniebnemu tancow i. Dzisiaj musial sie zajac innymi sprawami. Obserwowal swiatla, ktore -jak sie wydawalo - unosily sie na srodku zatoki. Benoa Harbor, leSacy nieopodal stolicy wyspy Densapar, byl glownym portem poludniowej czesci Bali. Gdy przed kilkudziesiecioma laty 139 poziom wody znacznie opadl i przy brzegu pojawily sie plycizny i lachy piachu, holenderscy inSynierowie, ktorzy slyna z umiejetnosci wydzierania ziemi morzu, wykorzystali te plycizny. Zaczynajac od polnocnej czesci portu, wybudowali most dlugosci dwoch kilometrow.Przy jego poludniowym koncu utworzyli sztuczna wyspe o powierzchni kilometra kwadratowego. Wzniesiono tam zbiorniki na paliwo i magazyny, ustawiono dzwigi kontenerowe i zbudowano doki przeladunkowe. Jeden z frachtowcow Makary - "Harconan Sumatra" - byl wlasnie w porcie, w trakcie rozladunku. Znajdowaly sie tam rownieS okrety jego wrogow. Makara siegnal do schowka kabrioletu po lornetke. Uniosl ja do oczu i skierowal na kompleks portowy. W slabym swietle konczacego sie dnia dostrzegl dwa poteSne szare ksztalty. Przy wschodnim nabrzeSu cumowaly okrety amerykanskie - kraSownik zbudowany w technologii stealth i okret desantowy o charakterystycznych dlugich, pionowych burtach. Harconan czul, Se bogowie patrza mu przez ramie i usmiechaja sie. "Przybyli po ciebie, o krolu morza. Co teraz zrobisz? Uczyn cos, co nas rozweseli". Odezwal sie sygnal telefonu komorkowego. Makara podniosl aparat do ucha. -Panie Harconan - powiedzial cicho Lo - nasi goscie niedlugo przyjada. -Wiem. Wlasnie przygladam sie niektorym z nich. Kapitan Stone Quillain szedl wolno wzdluS szeregu marines, ktorzy stali wyprostowani w przepisowej pozycji na bacznosc. Mundury i bron Solnierzy wygladaly nienagannie. Mimo to od czasu do czasu przeciagal dlonia odziana w snieSnobiala rekawiczke po bagnecie lub lufie w po szukiwaniu brudu albo nadmiaru oliwki. Nie mogl pozwolic, aby ci mlodzi chlopcy zaczeli myslec, Se "stary" przestal zwracac uwage na szczegoly. -MoSe byc, sierSancie - mruknal Stone do dowodcy. - Prosze wydac komende "spocznij". -Tak jest! Oddzial, spocznij! Dalo sie slyszec lekkie szurniecie butow o poklad, ale postawa Solnierzy wlasciwie sie nie zmienila. Nieco dalej dowodca oddzialu specjalnego "Carlsona", porucznik Labelle Nickols poddawala swoich ludzi podobnej inspekcji. 140 Stone odruchowo poprawil pas z kordem. Wprawdzie lubil szermierke, ale zawieszona na pasku szabla typu Wilkinson Marine miala znaczenie wylacznie ceremonialne. Nie moSna bylo tego samego powiedziec o noSu bojowym Randall, przymocowanym do przedramienia pod rekawem koszuli, ani tym bardziej o pistolecie automatycznym SIG Sauer P-226, schowanym w kaburze pod pacha.-Panie i panowie - rzekl dowodca - dopoki n i e bedzie innych rozkazow, nawet w eleganckim towarzystwie mamy prezentowac cala nasza sile. Stone w pelni sie zgadzal z takim podejsciem. JuS na dlugo przed tragedia w Adenie dowodztwo marynarki wojennej zdawalo sobie sprawe, Se okrety sa najbardziej naraSone na niebezpieczenstwo, kiedy stoja w porcie. Po ataku w Adenie kwestii tej poswiecano wiele uwagi, wymyslajac coraz doskonalsze systemy zabezpieczenia. Pod tym wzgledem oddzialy specjalne mialy spora przewage nad innymi. Pierwszym elementem obrony byl zbliSeniowy alarm glosowy. OstrzeSenia w roSnych jezykach pozwalaly unikac niepotrzebnych wypadkow, gdyby jakis tubylec zbliSyl sie do okretu, a nie zrozumial slow "Wynocha stad!" Drugim elementem obrony byla bron, ale zaprojektowana tak, Seby nie zabijac. Na kaSdym naroSniku nadbudowki "Carlsona" znajdowala sie podobna do satelitarnej antena systemu obronnego SMADS. Urzadzenia te nazywano wyrzutnia energii. W rzeczywistosci byly to dziala mikrofalowe, ktore wywolywaly bol, ale nie ranily fizycznie. Stone wzdrygnal sie na wspomnienie pewnego wydarzenia. Podczas cwiczen w kierowaniu takim dzialem otarl sie o wiazke energii wystrzelonej przez VSMADS. Bol byl potworny. Czlowiek, ktory postanowilby sie oprzec takiej skoncentrowanej porcji energii, musialby byc albo bardzo zdesperowany, albo slepo oddany sprawie.Znajdujace sie na wyposaSeniu "Carlsona" czterolufowe zestawy artyleryjskie o srednicy trzydziestu milimetrow pozostawaly ukryte pod pokladem, ale artylerzysci byli na stanowiskach. Dzieki noktowizorom mogli kontrolowac zarowno port, jak i doki. Poza tym na pokladzie znajdowaly sie patrole zloSone z marines i ochrony okretu. Marines byli uzbrojeni w karabiny typu SABR, marynarze w pistolety maszynowe z piecdziesiecioma nabojami w magazynku. Stone chcial zainstalowac granatniki systemu broni zespolowej OCWS na rufie i dziobie oraz na obu skrzydlach pomostu, ale admiral MacIntyre uznal, Se musza zachowac chociaS minimum subtelnosci dyplomatycznej. 141 Dlatego podjeto inne srodki bezpieczenstwa - okrety zacumowaly na sposob srodziemnomorski. "KsiaSe", zamiast ustawic sie rownolegle do nabrzeSa, stanal dziobem do wyjscia z portu, a desantowiec zacumowal odwrotnie, czyli dziobem do nabrzeSa. Dzieki temu rampe rufowa moSna bylo w kaSdej chwili opuscic i wodowac lub przyjmowac na poklad mniejsze jednostki.Na obu jednostkach obsluga pozostawala w pelnej gotowosci, Seby w razie potrzeby okrety mogly blyskawicznie wyjsc w morze. Wokol kadlubow opuszczono hydrofony do wykrywania pletwonurkow, a stojace na ladowiskach Seawolfy byly uzbrojone i przygotowane do natychmiastowego startu. Porucznik Nickols zakonczyla przeglad swojego oddzialu i podeszla do Stone'a, ktory stal przy relingu. Miala na sobie przepisowy bialy mundur ze spodnica, biale rekawiczki i czarny beret Seafighterow. -Jestes gotowy, marynarzu? - spytala Sartobliwym tonem. -Pewnie. My rodzimy sie gotowi. - Labelle Nickols podobnie jak on pochodzila z Georgii i uwielbiala lowic okonie. Stone bardzo ja lubil. -U mnie teS wszystko zapiete na ostatni guzik. Pelna gala, zgodnie z rozkazem kapitana... - przerwala na chwile. - Troche dziwny ten rozkaz. -Rozumiem, o co ci chodzi - odparl Stone. - Szefowa cos kombinuje. Ale plywalem z nia wczesniej i wiem, Se nie robi niczego bez powodu. Kiedy bedzie gotowa, na pewno sie dowiesz. -Wierze ci na slowo. - ChociaS Nickols byla wysoka i miala pantofle na obcasie, musiala zadrzec glowe, Seby popatrzyc Quillainowi w twarz. - Zatem, kapitanie - spytala - czy moge liczyc chociaS na jeden taniec? Quillain udal, Se sie zastanawia. -Nie wiem. Tutejsze dziewczyny na pewno od dawna nie widzialy rownie przystojnego faceta jak ja, wiec bede sie musial od nich opedzac. Ale jesli ksieSna Argyle zrezygnuje ze mnie, moSesz liczyc nawet na dwa tance. Ciemnobrazowa twarz Nickols rozjasnil szeroki usmiech. Amanda Garrett zamknela kosmetyczke i przyjrzala sie sobie uwaSnie w lustrze wiszacym na drzwiach kabiny. Jako oficer marynarki wojennej z duma nosila mundur swojego kraju, ale gdy nadarzala sie stosowna okazja, lubila sie delektowac typowo kobiecymi strojami. Jedwabna bluzka w kremowym odcieniu miala dlugie rekawy i wojskowy kroj. Spodnica z czarnego aksamitu miala prze pisowa 142 dlugosc, ale rozciecie na tyle glebokie, Seby czasami okazywalo sie interesujace. Amanda byla zadowolona ze swojego wygladu.Z szafki sciennej wyjela kasetke z biSuteria. Chciala znalezc cos, co dopelni jej stroju. Okragle zlote kolczyki i...naszyjnik? Zastanawiala sie przez chwile. Nie, cos innego. Wyjela cienka czarna aksamitke. Arkady podarowal jej ja przy jakiejs okazji, mowiac, Se to jedna z trzech najbardziej podniecajacych rzeczy, ktore kobieta moSe na sobie nosic. Niestety, nie chcial wyjasnic szczegolow ani nie powiedzial, czym sa pozostale dwie rzeczy. Wspomnienie to sprawilo, Se usmiechnela sie i zaloSyla aksamitke. Kiedy pewnego dnia trafi sie odpowiedni meSczyzna, spyta go o to. Przypiela do kolnierzyka znaczek kapitana marynarki wojennej. Niby drobiazg, ale zarowno jej, jak i innym bedzie przypominal, Se mimo wszystko spotkanie ma charakter oficjalny. Siegnela po wieczorowa torebke i sandaly na niskim obcasie, ktore miala zamiar wloSyc przed wejsciem na plaSe. Szpilki z cala pewnoscia nie nadawaly sie dla marynarza. Gotowe. Skinela do wartownika, ktory pilnowal kajuty. Mlody marines zmierzyl ja wzrokiem znawcy i dopiero po chwili stanal w pozycji na bacznosc. Amanda usmiechnela sie do siebie. Tak, to byl odpowiedni stroj. Inni oficerowie juS na nia czekali. Pomruk rozmow ucichl, kiedy stanela w drzwiach. Christine, ktora jako jedyna mogla wystapic w cywilnym ubraniu, miala na sobie obcisla, wyszywana zlotymi cekinami sukienke mini. Towarzyszyl jej inspektor Tran. Biala wieczorowa marynarka podkreslala jego zgrabna sylwetke. W pobliSu wejscia stal kapitan Carberry. -Dobry wieczor, pani kapitan... - zaczal formalnie, a potem sie zawahal: regulamin nic nie mowil o rozmowie z dowodca w podobnych sytuacjach. Wreszcie usmiechnal sie lekko i dodal: - Wyglada pani naprawde pieknie. -Dziekuje, komandorze - Amanda odwzajemnila usmiech. W tym momencie stanal przed nia admiral MacIntyre w idealnie wyprasowanym bialym mundurze i z czapka pod pacha. Wydawal sie mlodszy, niS byl w rzeczywistosci. Poza tym zauwaSyla cos w spojrzeniu jego ciemnych oczu. Poczula dreszcz na plecach i mimowolnie podala mu reke. Admiral uscisnal jej dlon i uklonil sie. -Amanda. 143 -Admirale. - Chciala wypowiedziec jego imie, ale w tym towarzy- stwie nie mogla tego zrobic. Nie mogla teS pozwolic, Seby ta chwila trwala dluSej.Byla zdenerwowana. Odwrocila wzrok i cofnela reke. -Dobry wieczor panstwu - powiedziala. - Mam nadzieje, Se transport jest juS gotowy. Czeka nas zatem interesujacy wieczor. -Gotowi, pani kapitan - zameldowala porucznik Nickols. - Zgodnie z rozkazem oddzial szturmowy wchodzi na poklad Raidera jeden. -StraS honorowa, poruczniku - poprawila ja Amanda. - Badzmy nieco subtelniejsi. Wszyscy gotowi do debiutu? Jeden z oficerow usmiechnal sie szeroko. -Tak. Z wraSenia oczy wyjda im na wierzch! -Bardzo dobrze, poruczniku. O to mi chodzi. Ruszajmy. Jeknely podnosniki. Pontony zostaly uniesione ponad burte, a po chwili opuszczone lagodnie na wode. Wlaczyly sie silniki i lodzie odpieto od linek. Kiedy Raider 2 oddalil sie lukiem od kadluba okretu, Amanda ostatni raz popatrzyla na sylwetki straSnikow przy relingach. Co przeoczyla? Co jeszcze moSna bylo zrobic? Tutaj juS nic. Teraz naleSalo skoncentrowac sie na walce, ktora czekala ja tego wieczoru. Lodzie okraSyly przyladek Benoa i skierowaly sie na poludnie. Do siedziby Makara Limited w Nusa Dua trzeba bylo przeplynac dwadziescia kilometrow wzdluS wybrzeSa. Ponton typu RIB to obszerna jednostka, ale tego dnia pasaSerow bylo duSo. Amanda siedziala obok admirala na rozkladanej laweczce. Nie przeszkadzal jej cieply dotyk jego uda i ramienia. Po drugiej stronie w bladym swietle konsoli polyskiwala sukienka Christine i widac bylo jasniejsza plame marynarki Trana. -Ciesze sie, Se przyjal pan zaproszenie Christine - powiedziala Amanda do inspektora. - Pana obecnosc powinna odniesc dodatkowy skutek. -Za nic na swiecie nie chcialbym przegapic takiej okazji - odparl Tran i zachichotal. MacIntyre poruszyl sie lekko. -No dobrze, Amando. Nie wieziesz nas na zwykle kurtuazyjne spotkanie. Ty i twoja pomagierka przez cale popoludnie bylyscie czyms bardzo zaprzatniete. Czuje, Se cos wykombinowalyscie. MoSe nadszedl czas, Sebys wyjasnila szefowi, co sie bedzie dzialo? 144 -Glownie gry umyslowe, admirale - odparla Amanda z usmiechem.-Harconan rozpoczal swoja gre, kiedy wyslal nam zaproszenie. Chce sie nam przyjrzec, przekonac sie, ile wiemy, jakie mamy plany i jak zamierzamy je zrealizowac. Zwlaszcza Se to podobno niewinne przyjecie bedzie sie odbywalo na obcym nam terenie i bedziemy nieuzbrojeni. MacIntyre walnal sie piescia w kolano. -Aha! Teraz rozumiem. Chcesz wykorzystac te gre przeciwko niemu! Tym razem usmiech Amandy byl troche ponury. -To podobno jedna z moich specjalnosci. Zorganizowanie przyjecia bylo bardzo odwaSnym posunieciem Harconana. A odwadze moSna sie przeciwstawic tylko wieksza odwaga. Port w siedzibie Makara Limiled Godzina 21.05 czasu strefowego, 15 sierpnia 2008 roku -Musze przyznac, Se nie moglem sie doczekac tego wieczoru - wyznal Harconan. - DuSo slyszalem o kapitan Amandzie Garrett. Chetnie poznam ja osobiscie. Randolph Goodyard zmarszczyl brwi i zamyslil sie. -Podejrzewam, Se wszyscy duSo slyszeli o kapitan Garrett. Goodyard wypowiedzial te slowa jakims dziwnym tonem. A przynajmniej takie wraSenie odniosl Makara. -CzySby byly jakies trudnosci, panie ambasadorze? Oczywiscie, jesli moge spytac. Wiedzial, Se moSe. Zaprosil ambasadora USA nie tylko po to, by zrobic wraSenie na innych gosciach, ale i dlatego, Se Goodyard byl dobrym zrodlem wszelkich informacji. Spacerowali po plaSy scieSka wykladana kafelkami. W tle slychac bylo dzwieki kwintetu jazzowego i lekki szmer rozmow. Wieczor byl bardzo pogodny, wiec przyjecie odbywalo sie na wspaniale udekorowanym dziedzincu pomiedzy frontowa sciana siedziby Makara Limited a plaSa. Prawie tyle samo gosci przybylo samochodami co jachtami. Ci, ktorzy wybrali droge morska, schodzili na lad na znajdujacym sie na wprost dziedzinca molo w ksztalcie litery J. Hipersoniczne urzadzenia odstraszajace skutecznie zniechecaly wszelkie insekty. Kelnerzy przemieszczali sie majestatycznie z tacami w rekach. Przycmione lampiony oswietlaly palmy wokol dziedzinca i grupki rozmawiajacych ludzi. 145 -Nie ma Sadnych problemow, panie Harconan - powiedzial Good-yard. - Chodzi tylko o reputacje, jaka maja kapitan Garrett i nasze oddzialy specjalne...-Reputacje? A konkretniej? Zreszta prosze mi mowic Makara. Goodyard rozejrzal sie, Seby sprawdzic, czy n i e ma w pobliSu ktoregos z jego wspolpracownikow. Nie chcial, by ktokolwiek sie dowiedzial, Se opowiada obcym o brudach w departamencie stanu. -Rzecz w tym - ciagnal ambasador sciszonym glosem - Se w kre gach dyplomatycznych kapitan Garrett i obecnego glownodowodzacego oddzialow specjalnych, admirala Elliota Maclntyre'a, uwaSamy za... osoby wprowadzajace pewna destabilizacje. Mam nadzieje, Se rozumiesz, co mam na mysli. Oczywiscie sa wspanialymi oficerami, ale niestety, Garrett ma tendencje do podejmowania dzialan wykraczajacych poza dyrektywy ustalone przez wladze, a MacIntyre na wszystko daje jej carte blanche. Niektorzy z nas sa zdania, Se nieraz szli na skroty, wykonujac jakies zadania. Zatrzymal sie, Seby dopic swoj koktajl. Nawet nie zauwaSyl delikatnego gestu Harconana, ktory dal znak kelnerowi, by przyniosl pelne kieliszki. -Ministerstwo spraw zagranicznych w DSakarcie zachowuje sie, jak by pod kaSdym krzakiem na kaSdej wyspie archipelagu siedzieli rebelianci - mowil dalej Goodyard, wziawszy kolejny koktajl. - Jestem pewien, Se rzad sobie z tym poradzi. Ale w obecnej delikatnej sytuacji nie potrzebujemy tu Sadnych kowbojow... ani ich damskich odpowiednikow. Harconan usmiechnal sie. -O ile wiem, wizyta oddzialow specjalnych w Singapurze i w Indonezji jest misja dobrej woli. A moSe wiaSe sie z czyms innym? - spytal. -Oczywiscie, jesli moSe pan to wyjawic. Slyszalem o zaginieciu jakiegos satelity na morzu Arafura. Na twarzy Goodyarda pojawil sie grymas. -Ach, o tym cholerstwie pan mowi. Nie, okazalo sie, Se to byla tylko burza w szklance wody. Takie informacje mamy z Waszyngtonu. Wydaje sie, Se sprawa zaczyna ucichac. Sekretarz stanu jest zdenerwowany niepotrzebnym naglosnieniem tej kwestii. Polecono mi, Sebym sprobowal zalagodzic sprawe. Harconan skinal glowa i wypil lyk wody z kieliszka w ksztalcie tulipana. Nie byl pewien, czy ambasador jest szczery, czy teS mowi mu to, co on chcialby uslyszec. Trudno stwierdzic, czy dana osoba jest utalentowanym klamca, dopoki wszystko nie wyjdzie na jaw. Goodyard wygladal na czlowieka prostolinijnego, ale mimo to... 146 Harconan popatrzyl w strone morza.-Wiec w najbliSszej przyszlosci nie powinnismy sie spodziewac Sadnych przygod z udzialem kapitan Garrett? Szkoda, mialem nadzieje, Se zobacze ja w akcji. -Odpukac w niemalowane! - usmiechnal sie ambasador. - Chyba Se w czasie jej wizyty cos sie wylegnie. Wtedy zobaczylbys, jak wysadza sie dom w powietrze, Seby ugasic w nim poSar. Makara, wybacz, Se cie rozczarowalem, ale nie chcialbym, Seby na mojej wachcie zjawil sie Rambo. Rownowaga i tak wydaje sie bardzo niepewna. Harconan usmiechnal sie ze zrozumieniem. Idea bhinneka tunggal ika, czyli "wielu jest jednoscia", byla od dawna dewiza rzadu indonezyjskiego. Od dziesiecioleci wladze w DSakarcie Songlowaly najroSniejszymi odlamami politycznymi i religijnymi w nadziei, Se z czasem dzieki temu ludnosc jakos sie zjednoczy. Na razie jednak pojawil sie tylko slabo uksztaltowany i nacechowany szowinizmem nacjonalizm w roSnych kregach, glownie militarnych. Wczesniej czy pozniej Songler nie trafi w pilke albo kopnie ja w bok. Wtedy nadejdzie czas na cos nowego. Na te mysl usmiech Harconana zdecydowanie sie poszerzyl. -Wydaje sie, Se nadciagaja nowi goscie - powiedzial Goodyard. Slowa ambasadora sciagnely Harconana na ziemie. Spojrzal na polnoc i zauwaSyl swiatla pozycyjne dwoch jednostek, ktore zbliSaly sie do siedziby Makara Limited. -Przepraszam na chwile. Musze przywitac gosci - powiedzial i ruszyl w strone pomostu. Na wodzie unosila sie platforma, polaczona z pomostem ruchoma rampa. Dwaj meSczyzni w bialych wieczorowych marynarkach czekali, Seby przyjac cumy. Ludzie zgromadzeni na dziedzincu z zainteresowaniem przygladali sie przybylym. Wszyscy wiedzieli, Se na przyjeciu ma sie pojawic jednostka amerykanskich oddzialow specjalnych. Oczekujacych dobiegl szum poteSnych silnikow diesla i po chwili z mroku wynurzyla sie szybka lodz pomalowana w szare wzory maskujace. Nieliczne elementy z brazu i chromu zostaly dokladnie wypolerowane, a liny relingu z szarego nylonu zastapiono nowiutkimi bialymi. Widac bylo na nich roSne przemyslne wezly Seglarskie. Lodz podplynela bokiem do platformy. Zaloga bez wysilku przekazala cumy oczekujacym pomocnikom. Obsluga pontonu nosila biale mundury i czarne berety zsuniete na jedno oko, w sposob typowy dla oddzialow specjalnych. Artylerzysci stali przy zamontowanym na dziobie granatniku typu OCSW i przy 147 karabinach maszynowych kaliber 12,7, umieszczonych w centralnej czesci lodzi. Poddawali sie kolysaniu swojej groznej jednostki z obojetnoscia typowa dla doswiadczonych marines. Na nadburciu lodzi ustawiono aluminiowy trap. Wystarczyl jeden ruch i trap opadl na platforme.-Oddzial honorowy... - ryknal poteSny baryton - z lodzi! Szesciu marines zbieglo po trapie, sformowalo dwuszereg i przyjelo pozycje na bacznosc. Byli wyposaSeni w karabiny typu M-14 o drewnianych kolbach pokrytych biala emalia. Siodmy Solnierz, oficer, zszedl po trapie i podszedl do konca dwuszeregu. Tam zatrzymal sie. popatrzyl w strone Harconana i pozostalych gosci, po czym mechanicznie zrobil zwrot i ustawil sie w jednej linii z pozostalymi. Trap zostal wciagniety na poklad. Odezwaly sie turbiny i ponton odplynal w ciemnosc, kierujac sie do miejsca cumowania okretow po kolejna grupe gosci. -Oddzial honorowy, bagnet na bron! - wydal komende oficer. solnierze zgodnym ruchem wyciagneli bagnety z pochew i wprawnym ruchem umocowali je na lufach. -Oddzial honorowy, bacznosc! Niemal w tej samej chwili stuknely obcasy. Z mroku nocy wynurzyl sie drugi ponton. Podplynal do platformy i zacumowal z taka sama latwoscia i precyzja jak poprzedni. Opadl trap. -Prezentuj bron! Marines uniesli karabiny przed siebie, uderzajac dlonmi o wypolerowane kolby. Oficer wyciagnal kord z pochwy i ustawil blyszczace ostrze pionowo na wysokosci twarzy. -Glownodowodzacy oddzialow specjalnych marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych! Po trapie zszedl starszy meSczyzna o siwych wlosach i ogorzalej twarzy. Byl nieco niSszy od Harconana, ale rownie barczysty jak on. Po jego postawie widac bylo, Se wokol mogloby szalec trzesienie ziemi, a on nie ruszylby sie z miejsca. Harconan podszedl do meSczyzny i wyciagnal reke. Wczesniej zapoznal sie z informacjami na jego temat. -Admirale MacIntyre, witam na Bali. -Witam, panie Harconan. - Uscisk dloni byl silny, glos spokojny i obojetny. Admiral teS otrzymal informacje na temat gospodarza przyjecia. Oficer marines znowu ryknal: -Komandor oddzialow specjalnych marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych! Ukazala sie na koncu trapu. Uniosla lekko spodnice typowo kobiecym eleganckim ruchem i zeszla na platforme. Amanda Garrett byla najwySej sredniego wzrostu, ale robila wraSenie osoby wysokiej, bo glowe nosila dumnie, iscie po krolewsku. Makara Harconan poznal w Syciu wiele kobiet. Niektore z nich uchodzily za prawdziwe pieknosci. Lecz jeszcze nigdy nie spotkal kobiety, ktora poruszalaby sie tak dostojnie i zarazem dynamicznie. Przeszla wzdluS dwuszeregu i stanela obok admirala MacIntyre'a. Popatrzyla na Harconana swoimi zlotymi oczami i wyciagnela dlon... wnetrzem do dolu. Przybylam po ciebie, krolu morza, mowily zlote oczy. Poklon mi sie. Harconan przysiagl sobie, Se posiadzie te kobiete. Ujal jej dlon i uklonil sie. -Kapitan Garrett. Lekko pochylila glowe. -Panie Harconan, w imieniu oddzialow specjalnych dziekuje za cieple powitanie. Przedstawie panu jednego z moich oficerow i jej towarzysza. Oto komandor porucznik Christine Rendino i inspektor Nuyen Tran z policji singapurskiej. Harconan spojrzal w strone wysiadajacej pary. Tran? Czy to moSliwe, Se to ten sam giez, ktorego musial uciszyc, dajac niebotyczne lapowki osobom na odpowiednich stanowiskach? Co tu robi razem z Amerykanami? Niech to szlag! Zapomnij o kobiecie i zajmij sie interesami! Tran skinal glowa na powitanie, usmiechnal sie lekko i powiedzial: -Milo mi, panie Harconan. Do te pory nie mielismy okazji poznac sie... osobiscie. Drobna blondynka u jego boku odezwala sie slodkim glosem: - Pan inspektor opowiadal nam o panu. Co tu sie dzieje?! Harconan powiedzial kilka stosownych frazesow i rozejrzal sie uwaSnie. Musi znow zaczac panowac nad sytuacja. Pod pola marynarki Trana zauwaSyl niewielkie wybrzuszenie. Po inspektorze policji moSna sie bylo tego spodziewac. Ale podobne wybrzuszenie spostrzegl pod mundurami MacIntyre'a, pani kapitan i kaSdego oficera, ktory schodzil na lad. Marines z oddzialu honorowego nadal stali w pozycji na bacznosc, lecz rozgladali sie, bacznie obserwujac otoczenie. 149 I ta ich bron. Harconan wiedzial, Se karabiny M-14 od dawna nie sa uSywane w armii amerykanskiej. Wykorzystywano je wylacznie w celach reprezentacyjnych. Ale te konkretne sztuki nie byly tylko dekoracja.Byly w pelni sprawne i naladowane, kaSdy z dwudziestoma nabojami 7,62 mm w magazynku. KaSdy Solnierz oddzialu honorowego mial teS biala ladownice, ktora nie naleSala do regulaminowego munduru marines, a ktora mogla pomiescic dwa kolejne magazynki. Poza tym bagnety z czarnej stali, z waskim paskiem wzdluS ostrza. Czlonkowie zalogi, zarowno meSczyzni, jak i kobiety, mieli wypolerowane kabury, a w magazynkach karabinow maszynowych widac bylo blyszczace tasmy nabojowe. Amanda Garrett nie przyjechala na przyjecie. Ona sprowadzila na jego wyspe swoje oddzialy ekspedycyjne! Harconan rozmiescil ochrone wokol terenu, na ktorym odbywalo sie przyjecie, ale jej uzbrojenie nie dorownywalo sile ognia Amerykanow. Jak ambasador Goodyard okreslil te kobiete? Damski odpowiednik kowboja, ktory ma tendencje do podejmowania dzialan wykraczajacych poza dyrektywy ustalone przez wladze? Co sie tu, do diabla, dzieje?! Na twarzy Amandy i inspektora Trana widnial ten sam usmiech, ktory wskazywal, Se oni juS wiedza. Harconan mial wraSenie, Se kapitan Garrett potrafi czytac w jego myslach i Se zna jego uczucia. Niech to szlag! JuS od dawna nikt nie napelnil go takimi obawami! -Chetnie z panem porozmawiam, panie Harconan. Jestem przekonana, Se mamy do omowienia wiele spraw. Wypowiedziawszy te slowa, odwrocila sie i wziela MacIntyre'a pod reke. Weszli na pomost i ruszyli w strone pozostalych gosci. Morze Jawajskie na polnocny-wschod od grupy wysp na morzu Kecils Godzina 22.05 czasu strefowego, 15 sierpnia 2008 roku Trzysta mil dalej na polnoc trwala inna precyzyjnie przygotowana operacja wojskowa. Archipelag Malajski wielu ludziom jawi sie jako skupisko ciasno rozmieszczonych wysp, miedzy ktorymi przemieszczaja sie nieduSe statki, wykonujac swoje rutynowe zadania. 150 Miejscami rzeczywiscie tak jest. Ale gdzie indziej ciesniny miedzy wyspami sa tak duSe, Se zasluguja na miano morza. Lad widac daleko na horyzoncie, a w pobliSu Sadnych statkow i Sadnego ruchu poza falami i przelatujacym w gorze ptactwem.Posrodku podobnego pustkowia Seafightery zatrzymaly sie na odpoczynek. Osiadly na powierzchni wody i dryfowaly pod gwiazdami tropikalnego nieba. Steamer Lane odsunal szybe okna kokpitu, wpuszczajac podmuch swieSego morskiego powietrza i dzwiek fal chlupoczacych o poklad. -Kontrola pozycji! - zawolal. Podporucznik Terrance Wilder, mlodszy oficer "Queen of the West", wlaczyl wyswietlacz na konsoli nawigacyjnej. -Navicom wskazuje, Se jestesmy na umowionym miejscu - powie dzial. - Wspolrzedne zgadzaja sie na obu odbiornikach GPS. Lane zdjal helm i poloSyl go delikatnie na tablicy instrumentow. -Kontrola czasu, Scrounge. -Wszystko w porzadku, kapitanie - odpowiedziala Caitlin. - Spotkanie za kwadrans, jesli lotnicy beda na czas. -Bardzo dobrze! - Lane naloSyl sluchawki swojego cyfrowego walkmana. -Terry, dopilnuj wszystkiego. Przygotuj "Oueen" i "Rebel" do odbioru zrzutu. Ale po cichu. Zawolaj mnie, gdy przyleci samolot z uzupelnieniem. Wilder ze zdziwieniem popatrzyl na dowodce. -Tak jest! Lane uloSyl sie wygodnie w fotelu. Jak kaSdy doswiadczony Solnierz zasnal w ciagu kilkunastu sekund, skwapliwie wykorzystujac okazje do odpoczynku. Wilder obrocil fotel tak, Seby widziec stanowisko drugiego pilota. -Hej, szefie - szepnal. - PomoSe mi pani przez to przejsc? Jeszcze nigdy nie przyjmowalem uzupelnienia na morzu. -Oczywiscie, panie Wilder - odparla Scrounger Caitlin, recznie realizujac procedury z panelu znajdujacego sie przy jej kolanie. - Nikt z nas tego nie robil! Podpulkownik Edwina Mirkle z lotnictwa Stanow Zjednoczonych zaciskala dlonie na sterach samolotu MC-130J. Oczy piekly ja od ciaglego wpatrywania sie w dal. Nie byla spieta, tylko po prostu skoncentrowana. Bardzo skoncentrowana. Jak kaSdy pilot, ktory prowadzi maszyne tuS nad woda. 151 Po starcie z bazy Curtin w Australii samolot transportowy lecial zwyczajnie na polnoc do czasu, kiedy IDECM, czyli obronny system przeciwdzialania elektronicznego, wykryl indonezyjska siatke obrony powietrznej. Talon przeszedl na taktyczny wariant lotu. Powoli schodzil coraz niSej, aS wreszcie doslownie muskal fale morza.Wyspa Flores wyrosla przed nimi jak sciana. Mirkle zwiekszyla pulap, ale tylko na tyle, Seby zmiescic sie w waskim zaglebieniu grzbietu wulkanicznego. Napiecie znacznie wzroslo, kiedy bezpilotowy samolot Global Hawk, ktory znajdowal sie wysoko nad powierzchnia ziemi, nadeslal ostrzeSenie o niepokojacych sygnalach z indonezyjskiej bazy lotniczej poloSonej niedaleko DSakarty. Na szczescie zdezorientowani piloci Eurofighterow Anghkatan Udara zawrocili, gdy slaby sygnal radarowy, ktory poderwal ich w powietrze, rozplynal sie wsrod rozpadlin lawy. Talon znow zszedl tuS nad wode. System zaklocania radarow zlewal jego odbicie z powierzchnia oceanu. To bylo dwiescie mil wczesniej. Od tamtej pory wysokosciomierze nieustannie wskazywaly poziom zero. Pilotom 1. Specjalnego Skrzydla Operacyjnego misja ta zaczela zalatywac rutyna. -Korekta kursu - mruknal nawigator. - Skret piec stopni w prawo na zero jeden dwa. Mirkle zmniejszyla nieznacznie nacisk na prawy pedal i wielki samolot wszedl w lekki, calkiem plaski skret. Sztuczny horyzont na wyswietlaczu nawet nie drgnal. Gdyby zrobila to mniej delikatnie, Talon przechylilby sie i na pewno zahaczylby skrzydlem o wode. Nastapilaby niezwykle widowiskowa katastrofa. -Zmieniam kurs na zero jeden dwa - odpowiedziala. -Na kursie! Dziesiec minut. Global Hawk potwierdza, Se klienci czekaja na umowionym miejscu. -Dzieki, Johnny. Ed, powiedz sierSantowi, Seby przygotowal sie do zrzutu. Kiedy drugi pilot przekazywal wiadomosc, Mirkle lekko cofnela stery. Przemieszczanie ladunku w ladowni mogloby przechylic samolot. Lepiej leciec nieco wySej. W 1. Specjalnym Skrzydle Operacyjnym Mirkle miala opinie ostroSnego pilota. Nie byla bohaterem ani tchorzem, po prostu znala swoje moSliwosci i wolala zostawiac pewien margines na ewentualny blad. Talon wzniosl sie szesc metrow nad powierzchnie wody. 152 Manewrujac na silnikach elektrycznych, "Queen ofthe West"' i "Manasas" ustawily sie w odleglosci cwierci mili od siebie, oczywiscie pod wiatr, Zainstalowany na maszcie system obserwacji telewizyjnej monitorowal horyzont w poszukiwaniu ewentualnych intruzow, a obronny system przeciwdzialania elektronicznego ECM kontrolowal sytuacje w eterze.Dodatkowe zbiorniki na paliwo w poduszkowcach byly juS calkiem plaskie. Czesc paliwa zostala zuSyta, czesc przepompowana do tradycyjnych zbiornikow. Marines pomogli zalodze zwinac puste zasobniki, robiac w ten sposob miejsce na uzupelnienie. W kokpicie "Queen" Wilder tracil Steamera Lane'a w ramie. -Panie kapitanie, nawiazalismy lacznosc z samolotem. Kanaly prze sylu danych wlaczone. ZbliSaja sie. Jeszcze piec minut. Zajelismy pozy cje do przejecia zrzutu. Steamer obudzil sie rownie szybko, jak zasnal. -Scrounge, co na zewnatrz? -Woda czysta - zameldowala Caitlin. - Kierunek wiatru i stan morza stabilne. Steamer spojrzal na wyswietlacz taktyczny. -Wszystko wyglada dobrze. Zawiadomcie ich, Se jestesmy gotowi na przyjecie ladunku. Wlaczamy znaki nawigacyjne. Zawiadom "Rebel", Seby zrobil to samo. Siegnawszy do znajdujacego sie nad glowa panelu, Steamer nastawil tryb pracy sygnalu na podczerwien i wlaczyl go. Gdy tylko otwarto rampe samolotu transportowego Combat Talon, do srodka wdarl sie huk silnikow i powietrza. Nie moSna sie bylo porozumiewac bez posrednictwa interkomu. -Znaczniki swietlne przed nami - rozlegl sie glos drugiego pilota. - Jestesmy na miejscu. Kurs wyglada dobrze. Podejscie teS. Prowadzacy "Little Pig" melduje gotowosc do przejecia zrzutu. -Zrozumiano! - Mirkle znow lekko skorygowala kurs, Seby wleciec dokladnie w srodek przestrzeni pomiedzy dwoma czerwonymi swiatlami, ktore widziala w swoim noktowizorze. Migajace lampy sygnalowe poduszkowcow pozwalaly precyzyjnie ustalic l i n i e zrzutu. -System obrony ECM? -Zielony odczyt. Nie ma zagroSenia. -Przygotowania do zrzutu? -Zakonczone - odpowiedzial stlumiony hukiem glos. - Rampa otwarta, obsluga na stanowiskach. Pelna gotowosc. 153 -Swietnie. - Mirkle wcisnela guzik - Mamy czerwone swiatlo. Przy gotowac sie do zrzutu na zielone. Skonfiguruj system LAPES. Drugi pilot, zmniejszamy moc, klapy w dol...Halas silnikow znacznie zmalal, kiedy Mirkle sciagnela manetki do siebie. Samolot lecial z coraz mniejsza predkoscia. Mirkle przebiegala wzrokiem po odczytach wskaznikow, caly czas zerkajac na blyskajace czerwone swiatla. Czula juS drSenie sterow, kiedy maszyna osiagnela minimalna bezpieczna predkosc lotu. -Uwaga... - mruknela i ustawila kciuk nad przelacznikiem kontrolnym zrzutu. Obserwatorzy na pokladzie "Queen of the West" dostrzegli tuS nad horyzontem masywny ksztalt. Po kilku minutach cien zmienil sie w wielki samolot transportowy. Lecial tuS nad woda z lekko uniesionym dziobem. Smigla krecily sie tak wolno, Se prawie moSna bylo liczyc obroty. Wydawalo sie, Se tylko sie unosi, a nie leci w ich strone. Tego sie spodziewali. Dlatego sie tu znalezli. Mimo to pojawienie sie maszyny bylo dosc zaskakujace. I MC-130 znalazl sie dokladnie nad linia laczaca blyski czerwonego swiatla.Gdy znikly z pola widzenia, pulkownik Mirkle wcisnela guzik, przelaczajac swiatlo z czerwonego na zielone. -Zrzucajcie! Za ogonem samolotu pokazal sie spadochron. Nabral powietrza, a kiedy liny sie napiely, wyciagnal z samolotu pierwszy zbiornik z paliwem. To wlasnie byl LAPES, czyli system precyzyjnego zrzutu z malej wysokosci, najprostsza i najskuteczniejsza metoda dostarczania ladunku z samolotu na ziemie. Wystarczylo leciec nisko i w odpowiednim momencie otworzyc klape. Ladunek opadal i slizgal sie do wybranego miejsca. W tym wypadku ladunek nie zostal umieszczony na platformie, ktora latwo sie przewracala, tylko na hydrosaniach z wlokna szklanego. Sanie czesciowo amortyzowaly wstrzas i utrzymywaly ladunek na powierzchni wody, nie dopuszczajac, Seby sie zanurzyl. Gdy sanie ze zbiornikiem paliwa dotknely powierzchni, morze eksplodowalo poteSnym wachlarzem wody, ktory uniosl sie wySej niS ogon samolotu. Sanie podskakiwaly na falach jak kamien rzucony przez tyta 154 na. Opor wody i sila hamujaca spadochronu stopniowo zmniejszaly ich predkosc. Wreszcie zbiornik sie zatrzymal.W kokpicie "Queen" rozlegly sie okrzyki radosci. Ludzie poklepywali sie po plecach. Z ladowni MC-130 opadly na wode drugie hydrosanie. Kilka minut pozniej Combat Talon znow wtopil sie w noc, a huk silnikow ucichl. -Ladunek zrzucony! Wszystko poszlo zgodnie z planem! Pulkownik Mirkle nie zwrocila uwagi na ten okrzyk. Pchnela manetki do maksymalnego poloSenia. Samolot nabral predkosci. Z typowa dla pilota wojskowego niechecia do zbyt dlugiego latania po prostej, Mirkle wykonala kolejny plaski skret. -Klapy w gore! ECM, jak wyglada sytuacja? -Bardzo dobrze, pani pulkownik. Nie ma sladu pracy Sadnych radarow. Mirkle nie odetchnela z ulga, ale jej napiecie troche opadlo. Uzupelnienie znalazlo sie na ziemi. Teraz trzeba bylo tylko bezpiecznie wrocic do domu. Halas w kabinie zmalal, gdy rampa zostala zamknieta. Samolot osiagnal juS normalna predkosc przelotowa. Z miejsca zrzutu mieli sie przeslizgnac przez ciesnine Makasar pomiedzy Borneo a Sulawesi, a potem skierowac sie nad morze Celebes. Po godzinie powinni osiagnac miejsce, w ktorym bedzie moSna wznowic lot na normalnej wysokosci. Nad baza w Filipinach skreca i skieruja sie z powrotem do Australii. Jutro w poludnie powinni jesc lunch w bazie Curtin. -Mam przejac stery? - spytal drugi pilot. -Oczywiscie, Ed. Samolot jest twoj. Mirkle odpiela pas i zdjela helm, ukazujac geste blond wlosy lekko przyproszone siwizna. Rozsiadla sie wygodnie i patrzyla na fale zalamujace sie przed nosem maszyny. Wykonali kawal dobrej roboty, ale miala nadzieje, Se nastepnym razem dowodztwo zleci im cos waSniejszego niS dostarczenie paliwa dla poduszkowcow. Zbiorniki unosily sie na wodzie dzieki temu, Se paliwo jest lSejsze od wody. Podwojne rzedy paluchow luminescencyjnych oznaczaly ich poloSenie. "Queen of the West" i "Manassas" podplynely i ustawily sie tylem do zbiornikow. Otwarto rampy rufowe. Na gornym pokladzie staneli ludzie uzbrojeni w specjalne strzelby na rekiny. Inni wskoczyli do wody, Seby odlaczyc sanie i uprzaS spadochronow i podlaczyc do zbiornikow liny wciagarek. Jeknely silniki. Zbiorniki, podobne do gigantycznych glowonogow, wynurzyly sie z morza i wpelzly do wnetrza Seafighterow. Sunely po teflonowej wykladzinie, ktora rozwinieto specjalnie w tym celu. Sprawdzono, czy nie ma wycieku paliwa, przymocowano zbiorniki do podloSa, potem podlaczono do nich przewody. Wkrotce tankowanie sie zakonczylo. -Mamy tylko osiem minut opoznienia - zameldowala Caitlin, kiedy "Queen" uniosl sie na poduszce powietrznej. -Do diabla! MoSemy powiedziec pani kapitan, Se kolejny z jej szalonych pomyslow wcale nie byl taki szalony. Terry, powiadomiles baze o przejeciu zrzutu? -Tak jest! Wlasnie odbieramy przekaz informacji z "Carlsona". Wyglada na uaktualnienie danych operacyjnych. -Podadza miejsce kryjowki na jutro? - spytal Lane i pchnal manetki ciagu. -Tak, wspolrzedne wlasnie sie pojawiaja na wyswietlaczu Navicomu. Zalecaja, Sebysmy wstrzymali sie z przejsciem przez ciesnine Makasar do jutrzejszego wieczoru. -Dobra. Jeszcze cos? -Tak - odparl Wilder - sa teS dane dotyczace celu. Wyznaczono nam zadanie. Chodzi o wioske Adat Tanjung na zachodnim cyplu Sulawesi. Przesylaja nam mase szczegolow dotyczacych tej wioski. -Rozumiem. - Steamer spojrzal na odczyty przyrzadow. Poduszkowiec osiagal zwykla predkosc podroSna. - Wydrukuj to, a potem wezwij dowodce marines. Zaczniemy przygotowywac lekarstwo. Siedziba firmy Makara Limited Corporate, Bali Godzina 00.12 czasu strefowego, 16 sierpnia 2008 roku Amanda Garrett uwielbiala tanczyc. Z tego powodu wybrala na swoje stanowisko sam srodek dziedzinca siedziby Makara Limited. Mogla stamtad obserwowac caly teren i jednoczesnie prowadzic dyskretne rozmowy z goscmi obecnymi na przyjeciu. Przynajmniej z meSczyznami. 156 Wreszcie przyszlo jej zatanczyc z Elliotem MacIntyre'em. Gdy poczula jego silna dlon na swoich plecach, pomyslala, Se warto polaczyc przyjemne z poSytecznym.-Jak sie panu podoba to przyjecie? -Daje duSo do myslenia -odparl admiral, prowadzac ja lekko w rytm jednego ze starych kawalkow zespolu Booby Troop. - Rozmawialas z ambasadorem Goodyardem. ZauwaSylas, jak chlodno cie potraktowal? Amanda zerknela w strone stolika ambasadora. -Dosc nietypowe zachowanie jak na tropiki, prawda? -Mowi sie, Se Goodyard jest w zaSylych stosunkach z naszym gospodarzem. Amanda uniosla brwi. -Siedzi u niego w kieszeni? -Nie w tym rzecz. - Wykonujac kilka zgrabnych krokow, admiral skierowal ich w nieco mniej zatloczone miejsce. - Pamietasz uscisk dloni z generalem brygady Bradleyem Ingerem, naszym attache wojskowym w Indonezji? Studiowalismy razem w Akademii Sztabu Generalnego. Wzialem go na strone i ucielismy sobie ciekawa pogawedke. Bradley uwaSa, Se Goodyarda mianowano na to stanowisko ze wzgledow politycznych. Nie ma zielonego pojecia o sprawach miedzynarodowych i wpada w panike na mysl, Se musialby tu cokolwiek robic. -A jaki to ma zwiazek z Harconanem? - Amandzie przemknelo przez glowe, Se MacIntyre obejmuje ja wyjatkowo delikatnie. Do diaska, nie moSe sie rozpraszac! -Harconan zaproponowal Goodyardowi, Se bedzie mu radzil w sprawach morza i stanie sie jego zrodlem informacji na tematy lokalne. -Ciekawe. MoSe wiec ma ambasadora w kieszeni? -Goodyard nie wyglada na czlowieka sprzedajnego. On jest po prostu zielony i naiwny. Nielatwo bedzie go przekonac, Se Harconan jest zrodlem wszelkiego zla. Amanda zastanawiala sie przez chwile. -CoS - rzekla wreszcie - dobrze wiedziec, Se cos jest slabe, zanim czlowiek sie na tym wesprze. MoSna by sklonic sekretarza stanu, Seby szepnal Goodyardowi slowko na ten temat? Admiral przeczaco pokrecil glowa, muskajac broda wlosy Amandy. -Najpierw musialbym dac Harry'emu cos konkretnego na Harconana. On jest tu jednym z glownych graczy. Powtarzanie niepotwierdzonych plotek nie zaskarbi nam przychylnosci departamentu stanu ani rzadu indonezyjskiego. 157 -Rozumiem. Paragraf dwadziescia dwa znow dziala. Co jeszcze powiedzial Bradley?-Tylko tyle, Se Makara Harconan bardzo sie stara sprawiac wraSenie uczciwego biznesmena. On nawet nie robi wokol siebie tyle szumu, co przecietny handlowiec azjatycki. W kaSdym razie Brad nabral podejrzen w sprawie scenariusza "dziury w wodzie". -Madry ptak nie kala wlasnego gniazda. Ma pan tu innych przyjaciol? -Jeszcze jednego. Jest attache handlowym w naszym konsulacie na Bali. Poznalem go podczas wojny w Zatoce Perskiej. Dowodzil wtedy eskadra specjalnego regimentu sluSby lotniczej i marzyl o karierze w wywiadzie. Zobaczymy. Kwintet zakonczyl kolejny utwor. Kiedy zapadla cisza, tanczacy nagrodzili zespol oklaskami. -Dziekuje za taniec. - Popatrzyl na Amande i usmiechnal sie. -Mnie teS bylo milo - powiedziala. Zeszli z parkietu. Maclntyre zawahal sie, ale po chwili puscil jej dlon i ruszyl w strone grupy pracownikow ministerstwa spraw zagranicznych. Amanda odprowadzila go wzrokiem. W tancu obejmowal ja tak... Nie, chyba nie, chociaS ostatni uscisk dloni byl mocny i cieply. Usmiechnela sie do tej mysli i spojrzala na siedzacych przy stoliku Cobre Richardsona i Stone'a Quillaina. Patrzac na ich gestykulacje i mapy rysowane na obrusie, nietrudno bylo sie domyslic, Se wlasnie prowadza jakas wieksza akcje szturmowa. Skierowala sie w pobliSe toczacej sie bitwy. Na widok pani kapitan obaj oficerowie przerwali akcje i wstali. -Dobry wieczor panom. Stone, nie mam partnera, a z toba jeszcze nie tanczylam. Wielkie nieba! Czy to moSliwe, Seby Solnierz piechoty morskiej poczerwienial ze wstydu? -Eee, to prawda, jeszcze nie tanczylismy. Na dodatek nie mam drygu do wolnych tancow. Amanda wyciagnela dlon. -Panie kapitanie, wlasciwa odpowiedz brzmi: "Nie znam tych ewolucji, lecz jestem gotow nauczyc sie ich". Eddie Mac traktowal Amande jak krucha szklana figurke, tymczasem dowodca sil szturmowych zademonstrowal jej, jak moSna sie poczuc, kiedy sie wejdzie na mine. -Prosze wybaczyc, pani kapitan - mruknal, jakby brakowalo mu powietrza-ale jesli ucierpiana tym pani stopy, bedzie pani mogla winic tylko siebie sama. 158 -Rozumiem. Mimo to pozwalam ci przesunac dlon nieco niSej niS moja lopatka. Rety, nie tanczyles ze swoja dziewczyna na balu maturalnym?-Pewnie, Se tanczylismy, glownie miedzy kolejnymi bojkami na piesci. Rzecz w tym, Se jeszcze nigdy nie tanczylem z moim przeloSonym. To bardzo dziwne uczucie. -Pozwol, Se zgadne. WloSyles swojego najlepszego stetsona i wypoSyczony smoking? -Jak kaSdy. -Jesli zaczna grac cos w stylu country and western - powiedziala Amanda - bede wiedziala, do kogo przyjsc. Na razie niezle ci idzie. Dowiedziales sie moSe czegos ciekawego? -Rozmawialem z porucznikiem dowodzacym ochrona ambasady. Podejrzewa, Se niektorzy indonezyjscy pracownicy kaSdego miesiaca dostaja dwa czeki. Nie jest pewien, kto podpisuje drugi czek. Chodzi tu raczej o prywatna osobe, wiec pasowaloby do sprawy, nad ktora pracujemy. -Jak najbardziej. Co z Chris i Tranem? -Robia swoje. Odezwa sie w naszej sieci pagerow. Rozpracowalem teS ochrone zewnetrzna. Nic szczegolnego. Amanda popatrzyla w strone budynku firmy. -Nadal nie wiemy, jak jest wewnatrz. Czy na wszelki wypadek za- bezpieczylismy sobie droge odwrotu? -Pewnie. Przygotowalismy bombe, ktora wybuchnie, jesli zajdzie taka potrzeba. Jest ukryta wsrod drzew na polnocnym koncu dziedzinca. Wystarczy oslonic twarz ta specjalna chusta. Dopilnuje, Seby panna Rendino i pan Tran mieli bezpieczny odwrot. -Mam nadzieje, Se nie przesadziles, jesli chodzi o te bombe? Stone z trudem stlumil smiech. -SkadSe znowu! - zapewnil. - To zwyczajny ladunek, detonowany radiem. Troche wieksza porcja gazu lzawiacego. Ale przecieS kaSdy lubi sobie czasem poplakac. -MoSe sie okazac niepotrzebna. -To zrozumiale. Taniec dobiegl konca. Stone puscil partnerke i cofnal sie o krok z wyrazem ulgi na twarzy. -Naprawde bylo tak zle? - spytala Amanda. -Takie okolicznosci - odparl z usmiechem. - Prosze kiedys przyjechac do Georgii. Zorganizujemy porzadna muzyke i wtedy pokaSe pani prawdziwy taniec. 159 -Kapitanie, prosze uznac, Se jestesmy umowieni - powiedziala i teS sie usmiechnela.Pozwolila Stone'owi wrocic do stolika, przy ktorym czekali jego rozbawieni koledzy, a sama odeszla na skraj parkietu. Wziela kieliszek i udajac, Se pije szampana, dyskretnie obserwowala Christine Rendino. Do tej pory wszystko szlo zgodnie z przewidywaniami. Wkrotce Chris miala wykonac najzuchwalszy i jednoczesnie najbardziej niebezpieczny element planu na ten wieczor. Z zamyslenia wyrwal ja gleboki meski glos, ktory odezwal sie za jej plecami. -Dobry wieczor, pani kapitan. Amanda odwrocila sie powoli i stanela twarza w twarz ze swoim wrogiem. -Nie spisuje sie najlepiej jako gospodarz - rzekl Harconan. - Jest pani moim gosciem honorowym, a jeszcze nie mialem okazji poswiecic pani nawet chwili. Przepraszam. Amande zatkalo na moment, ale szybko sie opanowala. -Nie musi pan przepraszac, panie Harconan - odparla swobodnym tonem. -To wspaniale przyjecie i cudowne powitanie w tym porcie. -Dziekuje - skinal glowa. - Widzialem pania w tancu. Czy muzyka jest odpowiednia? -Wspaniala! - zapewnila. MoSe i jestes piratem, dodala w myslach, ale wiesz, jak urzadzac przyjecia. -Milo mi - powiedzial i wyciagnal do niej reke. - MoSe wiec sprobujemy cieszyc sie nia razem? Pager ukryty pod spodnica zaczal gwaltownie wibrowac. To byl sygnal od Chris, Se zaczyna dzialac. Amanda usmiechnela sie i odstawila kieliszek na stol. -Z przyjemnoscia - odpowiedziala, przyjmujac zaproszenie Harconana. Kiedy Christine Rendino rozeslala wiadomosc do sieci pagerow, polaczyla sie z miejscowym systemem lacznosci komorkowej. Ktos odebral juS po pierwszym sygnale. -Slucham? - odezwal sie meski glos. -Identyfikacja: Victoria George - mruknela. - Wykonac. Termin: za dwie minuty. Czas trwania: piec minut. -Zrozumialem. Za dwie minuty przez piec minut. 160 Christine przerwala polaczenie i schowala telefon do torebki.Zerknela na inspektora Trana i powiedziala: -Musialam zatelefonowac. -Jesli ktos naprawde musi... -odparl Tran i wylaczyl miniaturowy wykrywacz pluskiew podsluchowych. USywal go, Seby sie upewnic, Se nikt ich nie podsluchuje. Po chwili szli juS razem w strone dziedzinca przed siedziba firmy Makara Limited. Harconan zdawal sobie sprawe ze znaczenia ochrony, korzystal wiec z uslug jednej z czolowych singapurskich firm. Dzieki temu mial pewnosc. Se dysponuje najlepszym systemem ochrony, jaki moSna kupic na rynku. Ale to, co ktos kupil pierwszy raz, ktos inny mogl kupic po raz drugi. A Christine i Tran bardzo lubili robic zakupy. "Pozyskiwanie wspolpracy" jest w Azji prawdziwa sztuka. Christine Rendino i Nuyen Tran byli artystami, kaSde na swoim polu. Tran zrecznie wykorzystal swoj identyfikator pracownika singapurskiej policji i wplywy w singapurskim rzadzie. Christine zas zrobila stosowny uSytek ze swego usmiechu i dostepu do funduszy NAVSPECFORCE. Jeszcze przed wyjsciem "Carlsona" z Singapuru zdolali krok po kroku rozgryzc system ochrony Makary. Pierwszy poziom dotyczyl dostepu do budynku. Po godzinach pracy wszystkie zewnetrzne drzwi tego klimatyzowanego gmachu zamykano i zabezpieczano alarmem. Do srodka mogl wejsc tylko ktos, kto mial komputerowo zakodowane haslo pracownicze i zezwolenie wewnetrznego stanowiska ochrony. Zorganizowanie przyjecia oznaczalo przelamanie tej bariery. Nie moSna bylo wymagac, Seby Sona ambasadora Francji nie mogla skorzystac z przyzwoitej toalety. Dlatego glowne wejscie do budynku zostawiono otwarte, umoSliwiajac dostep do toalet znajdujacych sie na parterze. Przy wejsciu stal chinski ochroniarz Nung. Robil wraSenie zupelnie obojetnego. Kiedy Christine i Tran mijali go, uprzejmie skinal glowa i znow skupil sie na obserwacji otoczenia budynku. Ktos inny zajmowal sie tym, co sie dzialo w srodku. Hol i korytarz utrzymane byly w odcieniach jasnego brazu. Tu i tam jasnialy jaskrawe plamy oprawionych w ramy recznie farbowanych paneli. Oswietlenie bylo lagodne i dyskretne, posadzki pokryte miekkim dywanem. Dokladnie przed nimi, w miejscu, gdzie rozchodzil sie glowny korytarz budynku, w suficie widac bylo kopule z ciemnego szkla. Christine poczula, Se ktos ja obserwuje. Wewnetrzna linia obrony budynku Harconana stanowila zdecydowanie wieksza przeszkode. System specjalnych kamer, ktore pokazywaly 161 obraz nawet przy bardzo slabym oswietleniu, obejmowal korytarze, schody i wszystkie publicznie dostepne miejsca. Wejscia do pomieszczen biurowych byly strzeSone alarmem, natomiast same biura monitorowane przez czujniki typu radarowego.To nie byl system zabezpieczen rodem z hollywoodzkich filmow. Nakladajacych sie na siebie systemow i ukladow nie moSna bylo wylaczyc, przecinajac odpowiednie przewody. Christine i Tran uznali, Se jest to system, ktorego srodkami konwencjonalnymi nie da sie spenetrowac. Na szczescie mieli do dyspozycji srodki niekonwencjonalne. W poloSonym siedem kilometrow dalej porcie Benoa komandor Ken Hiro odloSyl sluchawke interfonu komorkowego. Postanowil zostac na pokladzie okretu i stad osobiscie nadzorowac nieco inne przyjecie. Minal rozswietlone monitorami centrum informacji bojowej oraz centrum lacznosci i podszedl do centrum dzialan elektronicznych. Przez miekkie podeszwy butow wyczuwal drSenie pokladu "Ksiecia". Jeden z generatorow nabieral obrotow. Wkrotce zapotrzebowanie na energie gwaltownie wzrosnie. Operatorzy poszczegolnych stanowisk dzialan elektronicznych spogladali na komandora w oczekiwaniu na rozkaz. Czekalo ich duSe wyzwanie. Mieli zastosowac poteSna moc swojego elektronicznego arsenalu w sposob nie do konca zamierzony i nigdy wczesniej niestosowany. -Lacznosc z "Carlsonem" nawiazana? - spytal Hiro. -Tak jest. Na ich znak polaczymy sterowanie. Systemy przeciwdzialania elektronicznego na okrecie desantowym byly rownie silne co na pokladzie "Cunninghama". Teraz zostaly polaczone w jedna calosc. Hiro spojrzal na zegarek. -W porzadku, panie i panowie. Zaczynamy za poltorej minuty. Zgodnie z planem dzialamy przez piec minut. Przygotowac sie! -Tak jest! Wlaczono urzadzenia zaklocajace. Slupki na skali mocy wznosily sie powoli na wyswietlaczach oznaczonych symbolami CLA-79 ("Cun-ningham") i LPD-26 ("Carlson"). Starszy operator systemu zachichotal zlowrogo. -Rany, maniacy telewizji na pewno nas znienawidza. 162 Chiang Long siedzial w fotelu przed glowna konsola biura bezpieczenstwa firmy Makara Limited. Ziewnal przeciagle i kolejny raz zaklal na mysl o zmienniku.Normalnie jego zmiana trwala od dziewiatej do siedemnastej. Ale dzis tuS przed koncem dySuru zadzwonil szef oddzialu. Powiedzial, Se pracownik, ktory mial sluSbe od piatej do pierwszej w nocy, nie przyjdzie. Idiota dal sie napasc i pobic, i wyladowal w szpitalu ze zwichnietym stawem barkowym. Long musial wiec zostac rownieS na wieczorna zmiane. Nie sprzeciwial sie za bardzo, bo cieszyla go mysl o zarobku za nadgodziny, ale Sal mu bylo kolacji w domu. sona przygotowywala springrolki i kluski hokken mee. Paczka chrupkow krewetkowych z automatu nie zastapi ulubionych potraw. Poza tym nocna zmiana oznaczala totalna nude. Za dnia dzieki systemowi kamer moSna obserwowac co ladniejsze kobiety. W nocy widac tylko puste korytarze. Tego wieczoru na dziedzincu odbywalo sie przyjecie, niestety, poza sektorem podleglym Longowi. Sukinkoty z druSyny specjalnej przejeli ten obowiazek. Na szczescie otwarty byl korytarz od wejscia do toalet. Po calym dniu ogladania ludzi w zwyklych garniturach widok strojow wieczorowych byl mila odmiana. Long przelaczyl jeden z monitorow na kamere pokazujaca wejscie. Oczywiscie ze wzgledow bezpieczenstwa. Drzwi wejsciowe, ktorych wskaznik alarmowy pokazywal "wylaczone", otworzyly sie i w polu widzenia Longa pojawila sie jakas para. MeSczyzna byl calkiem przecietny. Jeden z waSniakow zaproszonych na przyjecie. Ale kobieta byla naprawde godna uwagi. Biala blondynka, moSe troche za chuda, ale cycki miala niczego sobie. Long siegnal po joystick recznego sterowania kamera i zrobil zbliSenie, Seby przyjrzec sie kobiecie cal po calu. Hm, wcale nie byla taka chuda. Obserwowal ich dalej. Podeszli do toalet, zatrzymali sie i rozmawiali przez chwile. Potem kobieta zarzucila meSczyznie rece na szyje i pocalowala go. Kiedy stanela na palcach, jej spodnica podsunela sie do gory tak bardzo, Se prawie mogl zobaczyc... Niestety, pocalunek sie skonczyl i spodnica wrocila na miejsce. Blondynka zniknela za drzwiami toalety, jedynego miejsca w budynku, do ktorego kamery nie mialy dostepu. Long znow ziewnal i potarl zmeczone oczy. Koniec zabawy, przynajmniej do czasu, kiedy ona zalatwi swoje sprawy... 163 -Trzy, dwa, jeden... Zaklocanie wlaczone!Specjalisci od elektroniki caly dzien konsultowali sie z kolegami po fachu i modyfikowali swoje systemy, przygotowujac sie do ataku. Szczegolna forma fali zostala dopracowana w najdrobniejszych szczegolach. Byl to nieuchwytny eteryczny miecz, zaprojektowany w taki sposob, Seby przecinal konkretne fragmenty spektrum elektromagnetycznego. Anteny ustawiono tak, Seby zaklocaniem objac tylko wycinek obszaru w kierunku poludniowo-wschodnim. Stolica wyspy Denpasar i jej przedmiescia oraz port lotniczy Ngurah Rai mialy nie ucierpiec. Linie telefoniczne, oswietleniowe i zasilajace powinny byc bezpieczne. Skrupulatnie obliczone "przedzialy czestotliwosci" pozwalaly dzialac tak, Seby nie uszkodzic procesorow i pamieci. Mimo to w stoSkowatej strefie dzialania systemu, czyli w zatoce Benoa i poloSonych na jej brzegach miejscowosciach turystycznych, niektore urzadzenia elektroniczne dostaly konwulsji. Kiedy Long znow podniosl wzrok, na wszystkich szesciu ekranach zobaczyl tylko kaskady sniegu. Wyprostowal sie w fotelu. Nuda nagle gdzies znikla. UwaSnie przyjrzal sie instrumentom. PrzeSyl kolejny szok, kiedy spojrzal na tablice stanu urzadzen. Wylaczyly sie nawet czujniki ruchu. Co sie dzieje do diabla?! Nigdy nie widzial czegos takiego, nawet na kursie. Cale szczescie, Se czujniki zamkow nadal dzialaja. Wskazniki mowily, Se wszystkie drzwi sa zabezpieczone, tak samo windy, sejfy i tajne akta. Ale czy moSe ufac tym odczytom? Long odwrocil sie do terminala systemu bezpieczenstwa i uruchomil program diagnostyczny. Wszystkie systemy dzialaly prawidlowo! Popatrzyl niespokojnie na czerwony guzik alarmowy, ten z zabezpieczeniem przed przypadkowym wcisnieciem. Gdyby go nacisnal, zaalarmowalby miejscowy posterunek polisi, a wtedy nadeszlaby pomoc z zewnatrz. Ale Long wiedzial, Se pracodawcy nie lubia, gdy obcy ludzie, zwlaszcza przedstawiciele lokalnego rzadu, pojawiaja sie w budynku firmy. Wlasnie z tego powodu cala kadra ochroniarska zostala sprowadzona z Singapuru. Siegnal po krotkofalowke, ktora tkwila w ladowarce stojacej na konsoli. Probowal sie polaczyc z szefem zewnetrznego systemu ochrony, ale nikt nie odpowiedzial. Kiedy zdjal kciuk z przycisku nadawania, uslyszal zlowrogie brzeczenie. To moglo oznaczac, Se problem pojawil sie na zewnatrz budynku. MoSe burza elektryczna albo zaklocenia spowodowane jakas plama na sloncu. Cos takiego zdarzylo sie w zeszlym roku. 164 Long znow spojrzal na przycisk alarmowy. Jesli to tylko jakies zjawisko naturalne, a on niepotrzebnie zadzwoni na policje, do emerytury bedzie ogladac puste korytarze. Szef oddzialu nie znosil, kiedy ktos niepotrzebnie go alarmowal. Najmadrzejszym posunieciem mogla sie okazac proba przeczekania.A jesli to nie jest zjawisko naturalne? Long wstal i poprawil berette, ktora spoczywala w kaburze pod pacha. Postanowil najpierw wezwac ludzi z obstawy zewnetrznej. Potem zajmie sie kontrola wszystkich systemow. Wylaczyl alarmy przy drzwiach budynku, podszedl do wyjscia, odsunal zasuwke i otworzyl cieSkie, ognioodporne drzwi. Chcial sprawdzic slabo oswietlony korytarz, ale nagle cos blyszczacego przelecialo mu przed oczami. Wypolerowana moneta spadla na beSowy dywan. Odruchowo popatrzyl za spadajacym przedmiotem i po chwili zamarl w bezruchu. Na karku poczul zimny dotyk lufy. -Obracaj sie dalej - nienaganna chinszczyzna powiedzial jakis meski glos. - W prawo. Podnies rece, potem zrob trzy kroki przed siebie. I nie ogladaj sie. To nie byloby madre. Long znal karate, wiec spial sie w sobie, szykujac sie do zadania ciosu. Ale zanim zdaSyl sie ruszyc, napastnik cofnal sie, uniemoSliwiajac skuteczne przeprowadzenie ataku. Kimkolwiek byl ten czlowiek, z pewnoscia nie byl amatorem. Long dokonczyl obrot, podniosl rece i zgodnie z rozkazem przeszedl trzy kroki przed siebie. Jego pistolet nadal spoczywal w kaburze. StraSnik wyteSal sluch. Uchwycil odglos krokow, co oznaczalo, Se ktos wszedl do jego biura. A wiec napastnikow jest dwoch. Czego moga chciec? -Jak sie wiedzie twojej rodzinie w Chinach? - rozlegl sie ten sam meski glos. Long zamarl. Co ten czlowiek moSe wiedziec o jego rodzinie? I jak sie tego dowiedzial? -Twoj starszy brat cieSko pracuje w Singapurze, Seby sciagnac matke z Chin - spokojnie ciagnal meSczyzna. - Matke, kuzyna z Sona i ich dzieci. Od czasu wojny domowej Sycie w Chinach jest bardzo trudne. W prowincji Kuangsi, gdzie mieszkaja, nie ma pracy. Trudno dobyc jedzenie, a jeszcze trudniej lekarstwa. Twoja babka niedomaga, prawda, Long? Wiem, Se ty i twoj brat probowaliscie sprowadzic ich do Singapuru. Niestety, zalatwienie pozwolenia na imigracje nie jest latwe. Long poczul, jak bok jego marynarki lekko sie poruszyl. 165 -W kieszeni masz wizytowke. Widnieje na niej nazwisko pewnego urzednika z ministerstwa imigracji. Ten czlowiek moSe ci pomoc.Mam na mysli sprowadzenie twojej rodziny. Na wizytowce zapisany jest termin spotkania z tym urzednikiem. On zna nazwisko twojego brata i oczekuje go. Wierz mi, to moSe byc najlepsza szansa na uzyskanie pozwolenia. Dlatego szkoda by bylo... gdyby jakis niefortunny wypadek doprowadzil do odwolania spotkania i do utraty takiej okazji... W pokoju ochrony Christine Rendino usiadla przy konsolecie na jeszcze cieplym krzesle. Na rekach miala obcisle gumowe rekawiczki. To byla ostatnia l i n i a obrony, ktora naleSalo pokonac - cybernetyczni straSnicy nadzorujacy prace wewnetrznej sieci komputerowej firmy Makara Limited. Christine dala lapowke pracownikowi firmy, ktora dostarczala software do Makara Limited. Dzieki temu zdobyla dane dotyczace zabezpieczen. Byla pod wraSeniem. Obejscie firewallow i skanerow antywirusowych chroniacych tajemnice Makara Limited nie bylo latwe, a po wdarciu sie do systemu nielatwo byloby pokonac zapory w postaci wewnetrznych kodow i szyfrow. Nawet uSywanie terminala sieciowego wymagalo posiadania firmowej karty klucza i osobistego kodu dostepu. Chyba Seby ktos uzyskal dostep do juS pracujacego terminala, takiego jak ten w pokoju ochrony obiektu. Christine pochylila sie nad klawiatura i bez trudu przeszla na wySsze poziomy sieci. Poprzez numer dostepowy Makara Limited polaczyla sie z Internetem i wpisala adres oddzialu przemyslowych systemow bezpieczenstwa firmy Sony. Z glownego menu przeszla do strony "rozwiazywanie problemow uSytkownika". Nastepnie, wstukala zapamietany wczesniej osmiocyfrowy kod dostepu. Na ekranie pojawil sie komunikat "plik gotowy do sciagniecia". Przesunela kursor i wcisnela klawisz myszy. Programisci Sony Security nie rozpoznaliby polaczenia, ktore Christine nawiazala z ich strona. Nie zostalo ono zapisane w ich systemie. Nie istnialo dwadziescia minut wczesniej, a teraz, po jednorazowym pojawieniu sie, musialo zniknac rownie szybko, jak sie zmaterializowalo, nie zostawiajac po sobie Sadnego sladu. W bazach bezpieczenstwa i dziennikach dostarczyciela Internetu znalazl sie tylko zapis o tym, Se jakis renomowany host zwrocil sie z prosba o informacje. Podobnie skaner antywirusowy Makara Limited nie mial szans rozpoznania przemyslnego programu szpiegowskiego, ktory dzialal w systemie. 166 Do czasu zmiany decyzji hakerzy z centrum komputerowego NAVSPECFORCE w San Diego uzyskali nieograniczony dostep do sieci Makary. Minuty mijaly wolno, jakby to byla cala wiecznosc. Chiang Long nie slyszal za soba Sadnego dzwieku. Zaciskal zeby, a wewnetrzne napiecie roslo coraz bardziej. Nie planowal tego ruchu. Miesnie po prostu eks- plodowaly, ciskajac go na koniec korytarza, obracajac i kierujac dlon w strone rekojesci pistoletu. Ale nikogo tam nie bylo. Slabo oswietlony korytarz byl pusty, a drzwi do pokoju ochrony szeroko otwarte. Z pistoletem w dloni Long zajrzal do srodka. Wygladalo na to, Se tablica kontroli czujnikow ruchu juS sie zresetowala. Palilo sie zwyczajne zielone swiatlo. Na monitorach telewizyjnych widac bylo przesuwajace sie fragmenty wnetrza budynku. Przestawiona kamera ukazywala korytarz i blondynke, ktora wczesniej tak bardzo zainteresowala Longa. Kobieta wyszla z toalety i wziela pod reke swojego towarzysza. Zupelnie jakby nic sie nie stalo. Long mogl uznac to wszystko za wybryk chorej wyobrazni... Wsunal reke do kieszeni marynarki. Wizytowka z nazwiskiem urzednika w singapurskim ministerstwie imigracji, bedacego o szczebel wySej niS ten, do ktorego udalo sie dotrzec jego bratu. A na odwrocie termin spotkania. Przynajmniej to bylo rzeczywiste. Long zamknal cieSkie drzwi i dokladnie zasunal zasuwke. Christine przeszla do zacienionego zakatka dziedzinca i siegnela po telefon komorkowy. Otworzyla klapke. Aparat mial zasieg, co oznaczalo, Se zaklocanie elektroniczne z "Cunninghama" juS sie zakonczylo. Przez dzwieki muzyki przebijalo sie odlegle wycie syren policyjnych. Radiowozy polisi pedzily na wezwania alarmow antywlamaniowych, ktore zupelnie bez powodu uruchomily sie w okolicach przyladka. Tran zachichotal cicho. -Obawiam sie, Se przez nas miejscowa policja bedzie miala kupe papierkowej roboty. -Na pewno. - Christine schowala telefon do torebki. Wyjela chusteczki i delikatnym ruchem starla slad szminki z ust Trana. - Zechce pan wybaczyc poufalosc, panie inspektorze - ciagnela z usmiechem - ale pomyslalam, Se powinnismy dac przekonujacy pokaz naszemu obserwatorowi. 167 -Slusznie, pani komandor - odparl inspektor powaSnym glosem, ale usmiechnal sie szelmowsko, kladac dlonie na jej szczuplych ramionach. - Dobry policjant musi byc gotow do poswiecen dla dobra sprawy.-Swieta prawda. Skoro nikt do nas nie strzela, nie wlacza syren ani nie krzyczy, to domyslam sie, Se wszystko poszlo dobrze, wlacznie z przekupieniem straSnika. Myslisz, Se twoj prezent go przekona? -Trudno powiedziec. Chinczycy od wiekow ciesza sie opinia wyjatkowo lojalnych sluSacych. Ale jest cos, co ma dla nich wieksza wartosc niS slowo dane pracodawcy. -Rodzina? -OtoS to. Moj lacznik w ministerstwie imigracji twierdzi, Se Long ma pewne klopoty na tym terenie. Mam nadzieje, Se moneta, ktora mu ofiarowalem, wystarczy, by kupic jego milczenie. -W takim razie - powiedziala Christine - jest tylko jedna rzecz, ktora przeoczylam. -Mianowicie? -Teraz naprawde musze isc do toalety. Rozesmieli sie oboje. Christine znow stanela na palcach. Pani komandor i inspektor pocalowali sie, teraz juS nie z koniecznosci. Kiedy po chwili zakonczyli pocalunek westchnieniem zadowolenia, Tran wskazal na parkiet. -Wyglada na to, Se do postepu doszlo rownieS gdzie indziej. Kapitan Garrett nadal tanczyla z Makara Harconanem. Amanda przypomniala sobie kwestie z pewnego filmu: "Czy kiedykolwiek tanczylas z diablem w bladym swietle ksieSyca?" To bylo calkiem nowe uczucie. Towarzyszyla mu swiadomosc, Se istnieja istotne roSnice miedzy tancem z Makara Harconanem a tancem z jednym z podwladnych. Nie istnialy Sadne bariery, ktorych zrodlem mogl byc stopien sluSbowy czy poziom profesjonalizmu. Ten meSczyzna przytulal ja moSe jak wroga, ale z pewnoscia rownieS jak kobiete. W tym ukladzie gest sugerujacy pieszczote nie mogl byc uznany za niestosowny. Czula sie w dziwny sposob naga, odarta z powlok ochronnych. Stwierdzila jednak, Se ta pozorna slabosc tylko wzmacnia jej bunt. Skoro juS tanczy z diablem, moSe, a nawet powinna delektowac sie tym doswiadczeniem. -Jeszcze raz dziekuje pani kapitan - powiedzial Harconan, gdy muzyka ucichla. - MoSe nastepny utwor przesiedzimy przy drinku? 168 -Z przyjemnoscia.Podprowadzil ja do swego prywatnego stolika. ZauwaSyla, Se beda zupelnie sami, jesli pominac stojacego w pobliSu kelnera. W obecnosci Harconana nie trzeba bylo zabiegac ani prosic o roSne rzeczy. One po prostu sie dzialy. Oczywiscie nic sie nie stawalo samo z siebie. W gre wchodzily doskonale umiejetnosci organizacyjne i dbalosc o najdrobniejsze szczegoly. To bylo godne zapamietania. Wojownik czesto walczy tak, jak Syje. Zastanawiala sie, co jej zachowanie moSe powiedziec Harconanowi. Tajpan podsunal Amandzie krzeslo, a potem usiadl naprzeciwko niej. Kelner bez slowa postawil przed nia kieliszek w ksztalcie tulipana. Podziekowala i wyciagnela reke po kieliszek, ale zamarla w bezruchu, gdy zobaczyla, co zawiera. Sherry z woda sodowa., jej ulubiony koktajl. Skad o tym wiedzial? Harconan patrzyl na nia z lekkim usmiechem. Opanowala sie i podniosla kieliszek. -Panu teS dziekuje - powiedziala. W?pila lyk. Tak, poczula smak ulubionego gatunku sherry. Byla pelna podziwu dla jego umiejetnosci zbierania informacji. -Cala przyjemnosc po mojej stronie. - Harconan podniosl swoja szklaneczke, zawierajaca lemoniade. Religia czy strategia, zastanawiala sie Amanda. Przyjal islamski sposob Sycia typowy dla Bugi czy przez caly czas chcial miec jasny umysl? Wierzenia tajpana byly sfera, ktorej nie zdolal poznac nawet inspektor Tran. -Kiedy dowiedzialem sie, Se przybedzie pani na archipelag - ciagnal Makara - od razu chcialem pania goscic. Jest pani wyjatkowa soba. -Dlaczego pan tak sadzi? - spytala Amanda z usmiechem. -Zaprzecza pani prawdziwosci opisow jej niezwyklych osiagniec? - Harconan odwzajemnil usmiech. Amanda sciagnela brwi i zamyslila sie na chwile. -Tak i nie. Mialam szczescie dowodzic wspanialymi ludzmi. Na moim miejscu wielu innych oficerow spisaloby sie rownie dobrze. Uzna nie naleSy sie przede wszystkim osobom, ktorymi kierowalam. Jesli zas chodzi o mnie, to jestem kobieta wyjatkowo przecietna. Harconan rozesmial sie glosno, ukazujac rowne biale zeby. -Kapitan Garrett, pani skromnosc jest urocza, ale niepotrzebna. Pani jest wyjatkowa i oboje zdajemy sobie z tego sprawe. Amanda nie mogla sie oprzec pokusie. Odpowiedziala usmiechem i uniosla glowe. 169 -Dlaczego? Bo jestem kobieta i jednoczesnie oficerem marynarki wojennej? JuS od dawna nie ma w tym nic szczegolnego.-W tym sie z pania zgadzam - odparl. - Ale pani po prostu nie mogla zostac kims innym. -Dlaczego pan tak mysli? - spytala. Scenariusz byl intrygujacy, podobnie jak meSczyzna. Amanda wiele razy stawala do konfrontacji z silnymi meSczyznami, lecz zawsze w walce. Nigdy, tak jak teraz, w cztery oczy, przy wspolnym stole. -Istnieje wiele powodow - odparl Harconan. - Przede wszystkim jest pani corka Solnierza. Urodzila sie pani w rodzinie wojownikow. Duch wojownika odciska swoje pietno na wszystkich pokoleniach. Pani ojciec, admiral Wilson Garrett, nie mial syna, ktoremu moglby przekazac tego ducha, wiec przeszedl on na pania. Amanda poczula, jak brwi same jej sie unosza. Co jeszcze ten czlowiek mogl o niej wiedziec?! Harconan odpowiedzial na pytanie, ktorego nie zadala glosno. -Poza tym jest pani Seglarzem, urodzonym w rodzinie Seglarzy. Morze jest dla pani zrodlem zarobkow, ale takSe przyjemnosci. Lubi pani nurkowac, lowic ryby, ma pani maly jacht jednomasztowy i brala pani udzial w wyscigach lodzi motorowych - mowil miekkim, prawie hipnotycznym glosem. - Nigdy nie mieszkala pani dalej niS trzy kilome try od oceanu. I nigdy nie zamieszka pani dalej. Nie jest pani w stanie tego zrobic. Udusilaby sie pani jak ryba wyrzucona na lad. Pani ma mo rze we krwi. MoSna nawet powiedziec, Se morze jest pani krwia. Przerwal na chwile, a potem dodal: -Potrafie to zrozumiec, bo sam taki jestem. -DuSo pan o mnie wie - powiedziala Amanda. - Czym sobie zasluSylam na tyle uwagi? -Pani mnie zainteresowala - odparl, wzruszajac ramionami. - A kiedy cos mnie zainteresuje, staram sie jak najwiecej o tym dowiedziec. -ZdaSylam zauwaSyc. - Obawiala sie zadac nastepne pytanie, ale przecieS nie mogla zrezygnowac. - Czego jeszcze sie pan dowiedzial? -Jest pewien waSny detal. Pani dowodzi. -Na tym polega moj zawod. -Blad! - Podniosl dlon i palcem wskazal na jej serce. - Pani dowodzi, bo tak kaSe pani kistnet. Dowodzenie jest czescia pani samej. Na mocy przeznaczenia musi pani rzadzic i kierowac innymi, tak jak wiekszosc ludzi musi okazywac posluszenstwo i wykonywac rozkazy. -Znow zaczal mowic spokojnym, hipnotycznym glosem: - W swiecie, w kto 170 rym demokracja jest obowiazujaca moda, do budowy imperium pozostaje pani armia lub handel. A Se nie cierpi pani metnej wody zwyklego robienia pieniedzy, wybrala pani czysto tnace ostrze armii. Teraz nie ma pani innego wyboru.Wbil w nia spojrzenie swych ciemnoszarych, bystrych oczu. Spojrzenie to budzilo lek i jednoczesnie sprawialo, Se ciarki przechodzily jej po plecach. Niech to cholera! Mimo wszystko stwierdzila, Se musi jeszcze o krok zbliSyc sie do ognia. -Ciekawe. Jeszcze nigdy nie patrzylam na swoje Sycie w ten sposob. A gdybym miala wybor, kim pana zdaniem, moglabym zostac? Harconan usmiechnal sie. -Krolowa - odparl i uniosl kieliszek w gescie toastu. -Sadze, panie admirale, Se wizyta w DSakarcie przynioslaby nam wiecej korzysci - powiedzial ambasador Goodyard. - Ale oczywiscie rozumiem, Se chcial pan zrobic sobie krotki urlop na Bali -dodal z usmiechem. -Jestem przekonany, Se nasza wizyta tutaj okaSe sie bardzo owocna - odparl MacIntyre. - Na pewno bardziej niS ta rozmowa, dodal w myslach. - Po jej zakonczeniu zamierzamy kontynuowac cwiczenia na tych wodach. Pozwolimy Indonezyjczykom, Seby dobrze sie nam przyjrzeli. Admiral i ambasador usiedli przy jednym stole, Seby zgodnie z protokolem wypic razem drinka. Przyjecie zbliSalo sie do konca. Pierwsi goscie opuszczali juS teren firmy Harconana. Oficerowie oddzialow specjalnych teS powoli konczyli swoje zadanie. Przybyli, zobaczyli i odniesli pierwsze zwyciestwo, bo dokonali skutecznego rozpoznania na terytorium wroga. Christine Rendino przekazala wiadomosc o udanym wprowadzeniu programu szpiegowskiego do sieci komputerowej Makary. Teraz hakerzy z centrum komputerowego przekopywali pliki komputerowe w poszukiwaniu jakichs uSytecznych danych. Ale dopiero czas mial pokazac, czy akcja rzeczywiscie sie powiodla. Podobnie bylo z wojna psychologiczna Amandy skierowana przeciwko Harconanowi. Czy wywarta presja zmusi go do zmiany podejscia? Czy nadal bedzie zachowywal pozory przyzwoitego biznesmena, czy teS otwarcie przejdzie do konfrontacji? Na odpowiedz trzeba bedzie poczekac. MacIntyre zerknal na Amande. Nadal siedziala przy stoliku Harconana. 171 Nawet jesli tajpan doznal wstrzasu z powodu ich pojawienia sie na Bali, odzyskal juS rownowage. Okazal sie wyjatkowo uroczym gospodarzem. Czy to oznaczalo, Se ten grzeczny sukinsyn rzuca im wyzwanie? A moSe pomylili sie i Makara wcale nie jest krolem morz?Admiral wypil lyk rySowej whisky z lodem i nachmurzyl sie. Nie, nie moga sie mylic. Jakby ujela to Christine, Harconan wysylal "zle wibracje". Pewnie dlatego tak bardzo denerwuje go fakt, Se Amanda zbliSyla sie do tego czlowieka. -Panie admirale. MacIntyre spojrzal na swego rozmowce. -Przepraszam, panie ambasadorze, zamyslilem sie na chwile. Co pan powiedzial? -Indonezyjskie ministerstwo marynarki jest bardzo zainteresowane oddzialem Seafighterow - powtorzyl Goodyard. - UwaSaja, Se od panskich ludzi mogliby sie duSo nauczyc, jesli chodzi o prowadzenie... Jak to sie mowi? Militarnych dzialan przybrzeSnych. Wystapili juS z oficjalna prosba, Seby grupa ich obserwatorow znajdowala sie na pana okretach podczas ich pobytu na wodach indonezyjskich. Uznalem, Se powinienem przekazac panu te wiadomosc, zanim wysle ja wySej. UwaSam, Se to swietna okazja, zarowno dla nich, jak i dla nas. Maclntyre odstawil szklanke. - Przykro mi, panie ambasadorze, ale bedziemy musieli odmowic. Chetnie pozwolimy Indonezyjczykom obejrzec nasze okrety i rownie chetnie zlecimy naszym oficerom zapoznanie ich z podstawowymi zasadami walki przybrzeSnej. Ale przyjmowanie ich na poklad jest w tej chwili niemoSliwe. -Admiral Lukisan z ministerstwa marynarki uwaSa, Se obecnosc indonezyjskich obserwatorow przyczynilaby sie do poprawy stosunkow miedzy rzadami i armiami naszych krajow - oznajmil Goodyard. Poinformowal mnie rownieS o zaistnialym nieporozumieniu miedzy marynarka indonezyjska a panskimi okretami. Nie chcemy, Seby takie wydarzenia powtarzaly sie w przyszlosci. Przyjecie na poklad oficerow indonezyjskich z pewnoscia wykluczyloby podobne zajscia. -Jesli o to chodzi, calkowicie sie z panem zgadzam - powiedzial MacIntyre. - Nie chcemy Sadnych konfliktow z Indonezyjczykami. Dlatego radzilbym admiralowi Lukisanowi, Seby odwolal okret, ktory nas sledzi. A jesli nie, to moSe warto zasugerowac kapitanowi ich fregaty, Seby w przyszlosci trzymal sie w rozsadnej odleglosci od nas. Ponadto nie moSemy przyjac obcych obserwatorow ze wzgledu na kwestie obrony narodowej oraz systemy i procedury, ktore akurat testujemy. Sprawa jest zamknieta. Prosze przekazac ministerstwu wyrazy ubolewania. 172 Goodyard zmruSyl oczy i zacisnal usta. Odkad zostal powolany na ambasadora, nikt nie zwracal sie do niego z taka stanowczoscia.-WyloSmy karty na stol, admirale - rzucil wyzwanie. -Dlaczego panskie oddzialy znalazly sie na obszarze archipelagu? Czy rzeczywiscie jest to misja dobrej woli, czy teS cos zupelnie innego? Prosze pamietac, Se to moje terytorium! Mam wiec prawo znac prawde! MacIntyre z trudem powstrzymal sie, Seby nie prychnac. Ten czlowiek naprawde byl nowicjuszem i w dodatku najwyrazniej nie uwaSal na wykladach na temat podstawowych zasad bezpieczenstwa narodowego. NiewaSne, komu pomogl w kampanii wyborczej. Powinien siedziec w Stanach i zajmowac sie czyms zupelnie innym. -Z przyjemnoscia pokaSe panu ambasadorowi rozkazy wydane oddzialom NAVSPECOFRCE przez dowodce operacji morskich. Moje okrety przyplynely na wody indonezyjskie z misja dobrej woli w celu poprawienia naszych stosunkow z rzadem w DSakarcie. Jesli ma pan jakiekolwiek watpliwosci, prosze skontaktowac sie z dowodca operacji morskich lub z sekretarzem stanu. MoSe oni przekaSa panu wiecej informacji. -Tak wlasnie zrobie. - Goodyard wstal. - W tej sprawie, jak rownieS w innych. Ale dopoki podlega pan mojemu zwierzchnictwu, nie chce slyszec o jakichkolwiek incydentach lub prowokacjach miedzy pana oddzialami a marynarka indonezyjska. MacIntyre usmiechnal sie lekko i rownieS wstal, Seby poSegnac sie z ambasadorem. -Zrozumialem. Zapewniam pana, Se nie uslyszy pan o Sadnych incydentach. Raider 2 odbil od pomostu i pomknal na polnoc. Na pokladzie znajdowali sie ci sami ludzie, ktorych przywiozl kilka godzin wczesniej. -To byl bardzo interesujacy wieczor - skomentowal inspektor Tran. -Spelnil nasze oczekiwania. Maclntyre mruknal cos na potwierdzenie. -Calkowicie sie z toba zgadzam - powiedziala Christine, chowajac sie przed chlodnym powiewem nocnego powietrza. -To znaczy? - W panujacym mroku Amanda nie zauwaSyla, z jaka intensywnoscia Christine wpatrywala sie w nia. -Nie wiadomo, czy nasi spece z centrum komputerowego zdaSyli juS cos znalezc. My teS nie stwierdzilismy niczego poza tym, Se Harconan ma swietne uklady i duSa wladze. Ale osobiscie sie przekonalam, Se jesli chodzi o Harconana, inspektor Tran naprowadzil nas na wlasciwy trop. -A konkretniej? - spytal Maclntyre. -Ten czlowiek moSe byc krolem piratow. Nie twierdze, Se nim jest, ale z pewnoscia ma osobowosc, dzieki ktorej znakomicie sie do tego nadaje. -Skad ta pewnosc, pani kapitan? - zainteresowal sie admiral. -Mowi mi to instynkt, intuicja i doswiadczenie. SluSe w armii wystarczajaco dlugo, Seby rozpoznac urodzonego przywodce i wyjatkowego czlowieka. Harconan ma charyzme, otacza go swoista aura, dzieki ktorej pociaga ludzi za soba i potrafi panowac nad sytuacja. Jest teS bardzo inteligentny, co pozwala mu wykorzystywac posiadany potencjal. Swoj talent wykorzystal juS w swiecie biznesu. Z rowna latwoscia moSe sie stac przywodca narodowym lub dowodca wojskowym. Chris, pamietasz generala Belewe? On byl podobnym czlowiekiem. -I nasz stary znajomy Sparza w Ameryce Poludniowej - dodala Christine. - Zgadzam sie. Harconan jest w stanie osiagnac kaSdy cel, jaki sobie wytyczy. Ja teS to czuje. -Przeczucia sa cenne - mruknal Maclntyre - ale Seby go przygwozdzic, bedziemy potrzebowali czegos konkretniejszego. Musimy miec niezbite dowody, ktore polacza Harconana z dzialaniem piratow. Musimy odnalezc tego cholernego satelite przemyslowego i powiazac jego kradzieS z Harconanem. To jedyny sposob na usprawiedliwienie bezposredniej akcji USA przeciwko niemu. -Jutro podejmiemy pierwsze proby - powiedziala Christine. - Nasi komputerowcy zaczeli szperac w sieci Harconana, a poduszkowce maja zrobic rozpoznanie bazy pirackiej na Sulawesi. -Zrobimy jeszcze cos - z lekkim rozbawieniem dodala Amanda. - Ciekawe, jak szybko moSna mnie wyszkolic na druga Mate Hari. Poczula, Se admiral obraca sie gwaltownie. -Amando, o czym ty, do diabla, mowisz?! -Makara Harconan zaproponowal, Sebym jutro zloSyla wizyte na jego prywatnej wyspie. Przyjelam to zaproszenie. Kwatery oficerskie na USS "Evans F. Carlson" Godzina 20.12 czasu strefowego, 16 sierpnia 2008 roku Nuyen Tran zamknal drzwi kabiny. W tym pozbawionym okien, spartansko urzadzonym pomieszczeniu o typowych szarych scianach znajdowal sie 174 komplet szafek, dwie duSe koje i biurko. Z jakiegos powodu Tran byl zupelnie spokojny, choc wiedzial, Se jego nazwisko znajdzie sie na kilku niebezpiecznych listach.UwaSal jednak, Se warto bylo poniesc takie ryzyko. W koncu rzucil rekawice w twarz nieosiagalnego do tej pory Makary Harconana. MoSe choc na chwile sprawil, Se tamten zaczal sie bac o swoj los, tak jak kiedys pewien osmiolatek, ktory trzymajac sie kurczowo kawalka lodzi, unosil sie na wodach Morza Poludniowochinskiego. MoSe przy odrobinie szczescia i pomocy nowych sprzymierzencow uda sie posiac ziarno niepokoju i moSe zdola ono wykielkowac. To byla naprawde przyjemna mysl. Tran zdaSyl tylko poluzowac krawat, kiedy ktos cicho zapukal do drzwi. -Prosze. Do kabiny weszla Christine Rendino. Nadal miala na sobie wieczorowa suknie i buty na wysokim obcasie. -Czesc - powiedziala, rzucajac na druga koje zloSony mundur w kolorze khaki, kosmetyczke i sluchawki z mikrofonem. Odwrocila sie plecami do Trana i spytala: - Rozepniesz? Inspektor zawahal sie. Owszem, tego wieczoru zlaczyly go z ta energiczna blondynka gorace pocalunki, ale to pytanie go zaskoczylo. Po prostu nie spodziewal sie, Se tak szybko bedzie musial na nie odpowiedziec. Christine zerknela przez ramie i gwizdnela cicho. -Suwak - ponaglila go. Tran czym predzej rozpial zamek blyskawiczny, zsuwajac koncowke do samego dolu w okolicach posladkow. -Przepraszam... Ocenialem sytuacje. -To zrozumiale, zwlaszcza w tych okolicznosciach. - Christine pozwolila sukience zsunac sie z ramion i opasc na podloge. Rajstopy, figi i biustonosz nie stanowily szczegolnej przeszkody. Christine znow odwrocila sie twarza do Trana. -Wiem, Se na wyspach to zwykle panowie przejmuja inicjatywe tych sprawach, ale czas nagli i tak naprawde nie moSemy sobie pozwolic na to, Sebys byl dSentelmenem. -Nie? Christine zdecydowanie pokrecila glowa. -Nie! Zatknela kciuki za rajstopy i majtki jednoczesnie. Wiercac sie niecierpliwie, sciagnela je z siebie i odetchnela z ulga. 175 -Byloby fajnie, gdybysmy nadali temu bardziej elegancka oprawe.Na przyklad taniec do switu, wpatrywanie sie godzinami w oczy i podobne rzeczy. Obawiam sie jednak, Se w najbliSszych dniach nie bedzie okazji do takiego niespiesznego dzialania. Szkoda, pomyslal, bo warto byloby popatrzec dluSej w te wielkie szare oczy. -A potem? Usmiechnela sie nieznacznie, moSe nawet z lekkim poczuciem winy i zrobila krok w jego strone, zostawiajac rzeczy na podlodze. Stanela przed nim naga. -A potem bez obietnic i bez zobowiazan. Odbieram od ciebie wspaniale wibracje. Z wczesniejszych pocalunkow wnioskuje, Se ty czujesz sie podobnie. Ale rozumiem, Se kaSde z nas ma swoje prywatne miejsca i sprawy. Na tym polega problem gliniarza i pracownika wywiadu - zbyt duSo wiemy. PoloSyla dlon na jego piersi. -Jesli masz jakas kobiete, o ktorej nie wspomniales, albo jesli zwyczajnie nie chcesz, to powiedz. Wtedy ubiore sie i wyjde. Ale jesli oboje chcemy, Seby cos z tego wyszlo, musimy to zrobic tu i teraz. Nie maczasu do stracenia. Tran znal opowiesci o takich otwartych i bezposrednich Amerykankach. Milo bylo przekonac sie na wlasnej skorze, Se sa prawdziwe. -Calkowicie sie z toba zgadzam, koleSanko. Nie warto tracic czasu. - Przyciagnal ja do siebie, wzial w ramiona i poloSyl na dolnej koi. Piecset mil dalej poduszkowce oddzialow specjalnych pedzily w ciemnosciach bezposrednio poprzedzajacych swit. Przeskakiwaly z jednej kryjowki do drugiej, tak jak na polu walki Solnierze piechoty. W ich wnetrzach marines i marynarze, ktorzy nie pelnili wachty, drzemali na miekkich powlokach zapasowych zbiornikow paliwa, rownie chlodnych i wygodnych jak loSka wodne. Kwatery dowodztwa na USS "Evans F. Carlson" Godzina 9.21 czasu strefowego, 17 sierpnia 2008 roku Amanda usiadla na krawedzi koi. Obok niej na gladko rozloSonym kocu leSaly dwie kabury. Pierwsza zawierala pistolet MEU kaliber 45, 176 ktory dostala z arsenalu oddzialow Stone'a Quillaina, druga zas jej oso-isty rewolwer Ruger SP 101. Amanda spogladala na torbe zawieszona la drugiej koi i zastanawiala sie.Potrafila sie swietnie poslugiwac jednym i drugim. Stone zadbal to. Nie znosil mysli, Se ktos w jego oddzialach moglby nie umiec oblodzic sie z bronia. Tego dnia cieSar broni w torebce bedzie jej dodawac otuchy. Czy aby na pewno... Prychnela drwiaco. Gdyby myslala, Se na wyspie Harconana bron w ogole moSe jej sie przydac, to po pierwsze nigdy nie zgodzilaby sie na propozycje odwiedzin. A gdyby zle ocenila sytuacje i gdyby to miala byc pulapka, pistolet na niewiele by sie zdal. Z drugiej strony, zbrojenie sie nie bylo w stylu kobiety, ktora szykowala sie na mile rande vous przystojnym dSentelmenem. Moglaby w ten sposob stracic okazje taiego zbliSenia sie do Harconana, Seby dowiedziec sie czegos naprawde wartosciowego. Decyzja zostala podjeta. Amanda zamknela bron w sejfie. Wstala pieczolowicie wygladzila spodnie munduru. Cholera! Sprawa jest bardzo powaSna. Czemu wiec niespokojnie przemierza kajute, jakby byla nastolatka czekajaca na chlopaka, ktory spoznial sie na randke? MoSe dlatego, Se chociaS Makara Harconan moSe sie okazac piratem, jest jednoczesnie meSczyzna wyjatkowo przystojnym i pelnym uroku. Poza tym Amanda Garrett zawsze lubila legendy korsarzach. Przysiadla na krawedzi koi i zdjela z polki stara ulubiona powiesc. Byla to biografia hrabiego Hugona von Lucknera pod tytulem Hrabia Luckner. diabel morski. Ta opowiesc o dzielnym niemieckim Seglarzu, ktory dowodzil ostatnim Saglowym okretem wojennym, fascynowala ja szczegolnie, kiedy jako dorastajaca dziewczyna zaczela miewac pierwsze fantazje romantyczne. MoSe to prawda, Se czlowiek zawsze pozostaje troche zakochany osobie, ktora pierwsza poruszyla jego serce. MoSe wlasnie to tlumaczylo pociag, jaki poczula do Makary Harconana, kiedy pierwszy raz go zobaczyla. Amanda znow prychnela, tym razem na mysl o samej sobie. Fantazje sa dobre dla czternastolatki. A ona jest dojrzala kobieta i Syje w realnym swiecie. Legendarni korsarze i wspolczesni piraci to dwie calkiem odmienne kategorie ludzi. Nawet jej ukochany hrabia byl oficerem marynarki, a nie jakims morskim rabusiem. Amanda zauwaSyla w ksiaSce zakladke. Widocznie admiral zaczal czytac te powiesc, kiedy zajmowal jej kajute. Z jakiegos powodu mysl 177 o tym sprawila jej przyjemnosc. W realnym swiecie to wlasnie admiral Elliot MacIntyre. czlowiek solidny, odwaSny i inteligentny, jest obiektem godnym romantycznych fantazji. Ale co mogla o tym wiedziec czternastoletnia dziewczyna?Ktos zapukal do drzwi. Amanda rzucila ksiaSke na koje i wstala. Wziela torbe i beret i przeszla do gabinetu. -Prosze. To byla Christine. Weszla z teczka akt pod pacha. -Witam pania kapitan. Mam najnowsze raporty. Przejrzeje razem z admiralem MacIntyre'em. -Dobrze. Czy przed odjazdem powinnam sie o czyms dowiedziec? Christine zawahala sie, a potem pokrecila glowa. -Nie ma nic, co nie mogloby zaczekac. -Zostaw raporty na biurku. Pozniej je przeczytam... moSe jutro rano. Czy akcja oddzialu poduszkowcow przebiega zgodnie z planem? -Tak. - Christine poloSyla teczke na biurku i usiadla w fotelu. - Teraz sa w jednej z kryjowek. W interesujacej nas strefie nie zaszly Sadne zmiany. Wyrusza o dwudziestej trzeciej, a sama operacje powinni rozpoczac punktualnie o pierwszej w nocy. -Do tej pory powinnam juS wrocic. Chcialabym byc na Piri, kiedy nasze oddzialy zaczna akcje w jednej z baz krola piratow. Christine mruknela cos pod nosem. Amanda zauwaSyla jej zasepione spojrzenie. -Co sie dzieje, Chris - spytala, opierajac sie o krawedz biurka. -Czy moge mowic otwarcie? Amanda westchnela cieSko. W przypadku Christine Rendino takie formalne podejscie do rzeczy moglo byc niebezpieczne w skutkach. -Oczywiscie. PrzecieS wiesz. Christine podniosla wzrok i popatrzyla gniewnie na przyjaciolke. -Wobec tego pragne przypomniec, Se jest pani kapitan oficerem marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych, a nie jakas cholerna Modesty Blaise! Amanda zachichotala. -Rozumiem, Se nie aprobujesz mojej wycieczki na wyspe Harconana? -Oczywiscie, Se nie! - rzucila Christine gniewnym tonem. - PrzecieS znajdziesz sie sama w obozie wroga! W pobliSu nie bedzie nikogo, kto moglby ci pomoc albo chociaS byc swiadkiem tego, co sie z toba stanie! -To prawda - przyznala Amanda. - Ale wczoraj zgodzilysmy sie, Se Harconan raczej nie zdecyduje sie na podjecie Sadnej jawnej akcji przeciwko mnie. Byloby to zbyt ryzykowne. Zwlaszcza w obecnej sytuacji nie chcialby, Seby na jego prywatnym terenie zginal lub zaginal oficer armii amerykanskiej. Christine nie dawala za wygrana. -A jesli sie mylimy? On moSe zadbac, Seby to wygladalo na wypadek. MoSe jego macki siegaja glebiej w struktury rzadu, niS nam sie wydaje? MoSe... cokolwiek! On juS na pewno wie, Se chcesz go przygwozdzic. -Przygwozdzic chce go marynarka wojenna - spokojnie odparla Amanda. - Ja jestem mala, latwa do zastapienia czescia tej organizacji. W tej chwili jestem wyjatkowa tylko pod jednym wzgledem. Mianowicie pod takim, Se to wlasnie mnie zaprosil do swojego domu. Dzieki temu mamy szanse poznac jego sposob myslenia i metody dzialania. To idealna okazja, Seby wniknac w jego umysl. Musze nauczyc sie czytac jego mysli. To bardzo waSne. -MoSliwe - odpowiedziala Christine - ale niektorzy z nas uwaSaja, Se wcale nie tak latwo cie zastapic. Niektorzy z nas sadza, Se jestes wyjatkowa pod wieloma wzgledami i Se gdyby cos ci sie stalo, bylibysmy bardzo nieszczesliwi. Amanda rozesmiala sie. -Obiecuje, Se nic nie bede kombinowala. Pojade tam, pogadam z tajpanem przy herbacie, a potem wroce. Wlasnie! Przyszlo mi na mysl, Se moglabym zabrac ze soba jakis mikrofon czy cos w tym rodzaju. Myslisz, Se to moSliwe? Christine opuscila glowe i zakryla twarz dlonmi. -A niech to! Naogladala sie filmow o Jamesie Bondzie i wydaje jej sie, Se sama jest superszpiegiem! - sartowalam, mamo! Tylko Sartowalam! -A ja nie! Skoro juS musisz, to postaraj sie dzialac rozsadnie. Praw- dopodobnie, powtarzam, prawdopodobnie Harconan zechce utrzymac mila atmosfere. Na pewno jest tak samo ciekaw twoich intencji, jak ty jego. Udawaj idiotke, ale nie badz glupia! Oni na pewno beda czekali, aS cos zrobisz. Rozczaruj ich! Prosze! Niepokoj przyjaciolki wyrwal Amande ze stanu beztroski. -Rozumiem cie, Chris. Bede czujna. I bede na siebie uwaSala. Zadzwonil telefon. Amanda siegnela po sluchawke. -Mowi Garrett... Dobrze. Zaraz przyjde. Dziekuje. - OdloSyla sluchawke. -Dzwonil dowodca dzialan lotniczych. Przylecieli po mnie. 179 Zezwolenie na ladowanie prywatnej maszyny na pokladzie okretu wojennego nie bylo zgodne z procedura. Dlatego niebieski smiglowiec Eurocopter wyladowal w naroSniku parkingu, najwyrazniej nie zwracajac uwagi na opinie kapitanatu na ten temat. W chwili przylotu helikoptera na nabrzeSu panowal spory ruch. Ludzie wysiadali i wsiadali do autokarow, ustawionych w podwojnym rzedzie.Z pobliskich miejscowosci i ze stolicy wyspy Densapar przyjeSdSali ludzie ciekawi okretow amerykanskich. Zgodnie z programem "dni otwartych" na ich pokladach przyjmowano wycieczki. Amerykanscy marynarze oprowadzali grupy gosci, pokazujac mniej waSne elementy wyposaSenia kraSownika i desantowca. Wszystko zgodnie z programem marynarki "Ambasadorzy dobrej woli". Oczywiscie byc ambasadorem dobrej woli nie znaczy byc glupcem. Kiedy goscie wchodzili na poklad po aluminiowym trapie, bardziej spostrzegawczy z nich mogli wyczuc lekki szum wentylatorow pod stopami. To byl jeden z elementow ochrony. Czujniki substancji chemicznych "obwachiwaly" przybyszow. Gdyby ktorys z nich mial ze soba bombe, natychmiast wlaczylby sie alarm. Autokary ustawione w drugim, krotszym rzedzie zabieraly marynarzy i marines na wycieczki i na zakupy. W koncu dziwnie by wygladalo, gdyby w czasie pobytu na Bali Saden z czlonkow oddzialow specjalnych nie poszedl na plaSe. Ale jednoczesnie ludziom wydano bardzo konkretne rozkazy. Trzymac sie w grupach. Przebywac w "lepszych" miejscach publicznych. sadnych hulanek. I wrocic o zmroku. Amanda i Christine czekaly, aS trap sie zwolni. Patrzyly, jak pilot wysiadal ze smiglowca. Natychmiast rozpoznaly opalona postac w garniturze typu safari i w okularach. On teS je poznal i machnal reka na powitanie. -Makara we wlasnej osobie - mruknela Amanda. - Czuje sie zaszczycona. -Przynajmniej mamy pewnosc, Se pod twoim fotelem nie znajdzie sie pare kilogramow plastiku - ironizowala Christine. -Obiecuje ci, Se jesli powie, Se skonczylo mu sie paliwo, walne go tam, gdzie mi kazalas. Do zobaczenia wieczorem, Chris. Christine patrzyla z niepokojem, jak jej przyjaciolka odmeldowuje sie u oficera pokladowego i schodzi po trapie. Harconan czekal na nia na nabrzeSu. Nie slyszac slow, odczytala gesty jezyka ciala. Dosc krzykliwa elegancja, ktora w wypadku innego meSczyzny wydawalaby sie wymuszona, jemu przychodzila z wyjatkowa latwoscia. Amanda zas potrafila wspaniale flirtowac, oczywiscie pod warunkiem, Se tego chciala. 180 -Wygladasz na zmartwiona, mala.Nuyen Tran stanal obok Christine. Mowil cicho, Seby nie uslyszal go marynarz pilnujacy trapu. Amanda i Harconan szli w strone smiglowca. -Bo jestem zmartwiona - mruknela Christine. - Powiedz, Se mi odbilo, skoro uwaSam, Se to bardzo zly pomysl. -Sam nie wiem. - Tran zmruSyl oczy w zamysleniu, patrzac za oddalajacymi sie Amanda i tajpanem. - Watpie, by Harconan byl na tyle glupi, Seby zrobic krzywde twojej pani kapitan lub w jakikolwiek inny sposob sciagnac na siebie podejrzenia. A jednak... Wiesz, co oznacza imie Makara? -Nie. Co? -W Indonezji Makara to legendarny morski potwor, ktory jest piekny i pelen gracji, jak delfin, ale ma zeby i dusze rekina. Eurocopter minal wody Benoa Harbor i waski pasek polwyspu Bu-kit, a potem skrecil na polnocny zachod i polecial wzdluS wybrzeSa. Amanda nie byla pilotem, ale duSo czasu spedzala w towarzystwie lotnikow. Dlatego od razu zauwaSyla, Se Harconan bardzo pewnie kieruje maszyna, zupelnie jakby stapial sie z nia w jedna calosc. Musiala przyznac, Se to bylo imponujace. Przelecieli nad licznymi miejscowosciami turystycznymi i znalezli sie nad zielonymi dolinami i wzgorzami, wyrzezbionymi specjalnie do uprawy rySu. Wsrod pol widac bylo skupiska domostw. Posrodku kaSdego z nich znajdowaly sie pura dusa, czyli swiatynia, bale agung, czyli plac wiejskich zgromadzen, oraz swiete drzewo banian. - - Nie tak wyobraSalam sobie Bali - skomentowala Amanda. -Nic dziwnego - odparl Harconan. - To rolnicza wyspa. Miejski charakter poludniowego kranca to pomysl kogos innego. -Czyj? -Dam pani wskazowke. Jeden z bylych jawajskich gubernatorow Bali mial przydomek Ida Bagus, czyli "Obrotny". Zyskal go, bo zatwierdzal wszystkie projekty, ktorych celem bylo sciagniecie turystow. -Balijczycy nie maja nic do powiedzenia na ten temat? -Oczywiscie, Se maja - odpowiedzial Harconan. - Tak samo jak kaSdy nie- Jawajczyk w Indonezji. "Jest nas wielu, ale wszyscy stanowimy jednosc" - to nasze narodowe motto. Tyle Se jeden czlowiek z DSakarty wydaje rozkazy wszystkim pozostalym. -I taki stan jest akceptowany? - spytala Amanda. 181 -Na razie tak. Balijczycy sa pokojowo nastawionymi mistykami i artystami. I tacy pozostana do czasu, gdy bogowie kaSa im sie zmienic.-Bogowie? -Tak! Prosze spojrzec przez prawe ramie. Widzi pani te gore na polnocnym wschodzie? Amanda popatrzyla na stoSek wulkaniczny zwienczony snieSna biela. -Tak, jest piekna. Co to za gora? -Nazywa sie Gungung Agung. W tysiac dziewiecset szescdziesiatym piatym roku, pod koniec reSimu Sukarno, na Bali odbyla sie wielka ceremonia religijna. Eka Desa Rucira, czyli oczyszczenie i zrownowaSenie czlowieka z natura w taki sposob, Seby zapanowala harmonia. Ceremonia ta powinna sie odbywac co sto lat. Ale Sukarno, chcac zrobic wraSenie na agentach turystycznych, rozkazal wypelnienie rytualu o dziesiec lat wczesniej. Podczas ceremonii Gungung Agung eksplodowal. Byla to najwieksza erupcja w ciagu ostatnich szesciuset lat. Zginelo tysiac szescset osob, a jedna czwarta wyspy zostala kompletnie zniszczona. Balijczycy uznali to za znak gniewu Siwy za to, Se pozwolili, by obcy -na przyklad odlam komunistyczny - wkradli sie w ich szeregi i zmienili ich odwieczne zwyczaje. We wrzesniu tamtego roku doszlo do zamachu stanu i komunistyczna partia Indonezji zostala wyjeta spod prawa. Balijczycy teS zwrocili sie przeciwko komunistom, ale w zupelnie inny sposob niS mieszkancy pozostalych wysp archipelagu. Nie bylo zamieszania ani zabijania ludzi na ulicach. Komunistom pozwolono sie wykapac i wdziac biale szaty. Potem zaprowadzono ich na egzekucje. Piecdziesiat tysiecy sposrod dwoch milionow calej populacji. -BoSe! Mysli pan, Se znow moSe do tego dojsc? -Powiem tak, szanowna mila pani kapitan - odparl Harconan. - Gdyby Gungung znow sie odezwal, a ja bylbym jawajskim urzednikiem. chinskim wlascicielem hotelu lub australijskim turysta, czym predzej zalatwilbym sobie rezerwacje na samolot. - Skierowal smiglowiec nad morze. - Polecimy nad oceanem. Niedaleko znajduje sie balijski park narodowy, a nie chce niepokoic gniazdujacych tam ptakow. OkraSyli przyladek Lampumera na polnocno-zachodnim krancu Bali. W dali pojawily sie dwie wyspy - szmaragdy na szafirowym morzu. -Ta od wschodu to Menjangan - oznajmil Harconan. - Jest czescia parku narodowego. Na wprost przed nami widac wyspe Piri, moj dom. Wyspa KsiaSat wygladala bardziej imponujaco niS na zdjeciach robionych z powietrza. Kiedy smiglowiec skrecil w strone swiatel wyznaczajacych ladowisko, Amanda z uznaniem popatrzyla na kompleks mo 182 dernistycznych budynkow i na rozposcierajace sie nieopodal gladkie pola golfowe. Szkoda, Se nie widzi tego lan Fleming, pomyslala. W glownym wejsciu czekal na nich starszy, ale trzymajacy sie prosto Chinczyk w czarnym garniturze. -Witam w domu, panie Harconan - powiedzial nienaganna angielszczyzna, lekko pochylajac glowe. - Pania teS witam, kapitan Garrett. Pani wizyta to dla nas prawdziwy zaszczyt. Oby pobyt u nas okazal sie mily. -Dziekuje. - Amanda poSalowala nagle, Se nie wloSyla spodnicy. -Amando przedstawiam pani Lana Lo - odezwal sie Harconan -mojego asystenta i glownego zastepce. Dzieki niemu stalem sie milionerem. Na twarzy Chinczyka nie drgnal ani jeden miesien. -To oczywiscie przesada, pani kapitan - rzekl. -Lo, nigdy sie nie sprzeczaj ze swoim pracodawca. Twierdze, Se jestes niezastapiony. Czy wszystko zostalo przygotowane dla naszego goscia? -Tak, prosze pana. Lunch bedzie za czterdziesci piec minut - odparl Lo i zwrocil sie do Amandy: -Czy pani kapitan zechce sie najpierw wykapac? W innych czesciach swiata podobne pytanie mogloby dziwic. Ale Amanda przestudiowala bazy danych i wiedziala, Se Indonezyjczycy sa jednym z najczystszych narodow. Zaproponowanie gosciowi, Seby po podroSy wzial kapiel, bylo tu zwyczajna grzecznoscia. -Dziekuje. Z przyjemnoscia. Gdyby sie spodziewala, Se dostanie do dyspozycji tradycyjna indo- nezyjska mandi, bylaby rozczarowana. Lazienka bowiem zachowywala styl europejski. Byla znacznie wieksza niS kwatery oficerskie na "Carlsonie" razem wziete. Przechodzilo sie z niej do garderoby i sypialni, ktore byly jeszcze obszerniejsze. Amanda podejrzewala, Se koszty umeblowania tych pomieszczen pochlonelyby jej kilkuletnia pensje. W apartamencie czekaly dwie sliczne, sprawne i milczace chinskie pokojowki. Pierwszy raz od wielu lat Amanda pozwolila, Seby ktos ja rozebral. Wszystkie produkty kapielowe byly markowe. Nazwa Guerlain widniala doslownie wszedzie. Amandzie spodobala sie gleboka wanna. Moglaby cieszyc sie tym luksusem o wiele dluSej, ale pokojowki staly obok z puszystymi recznikami w rekach, a gospodarz z pewnoscia czekal na nia niecierpliwie. 183 Kiedy podeszla do toaletki, stwierdzila, Se znajduja sie tam kosmetyki idealnie dobrane do jej skory. Poza tym jedna z pokojowek okazala sie wspaniala fryzjerka.Gdy owinieta w recznik kapielowy wrocila do sypialni, zauwaSyla, Se jej mundur i inne czesci garderoby znikly. Pewnie zabrano je do prania. Na ich miejscu leSal jasnoblekitny jedwabny kombinezon. Oczywiscie mogla zaSadac, Seby zwrocono jej ubrania, w ktorych sie tu zjawila. Ale rownie dobrze mogla wloSyc ten elegancki, egzotyczny stroj, bez watpienia osobiscie wybrany przez Harconana. Dwie minuty pozniej Amanda przygladala sie sobie w trojkatnym lustrze. Jedwabny kombinezon idealnie pasowal do jej bursztynowych wlosow i zlotych oczu. Musiala to przyznac. Ktos zapukal dyskretnie do drzwi sypialni. Amanda skinela na jedna z pokojowek. Po chwili do pokoju zajrzal Lo. -Lunch jest juS gotowy, pani kapitan - powiedzial. -Dziekuje. Za chwile schodze. - Wsunela stopy w miekkie zlote sandaly, ktore zostawiono razem ze strojem, ostatni raz popatrzyla na swoje odbicie w lustrze i wyszla. Kwatery dowodztwa na USS "Evans F. Carlson" Godzina 12.33 czasu strefowego, 17 sierpnia 2008 roku -Rozumiem, Frank. Zgadzam sie z admiralem Sonderburgiem, Se sprawa zdobycia danych dotyczacych nowego indyjskiego podwodnego okretu atomowego jest waSna. Pytanie tylko, jak bardzo.MacIntyre sluchal odleglego glosu szefa sztabu. Fotel zaskrzypial lekko, kiedy admiral odchylil sie, Seby popatrzec na znajdujace sie nad jego glowa wiazki przewodow. Musial kierowac oddzialami Seafighterow i caloscia NAVSPECFORCE. Kapitan Garrett wyjechala, wiec zajal jej stanowisko. Z tego miejsca mogl spokojnie prowadzic telekonferencje z kwatera glowna. -PrzekaS panu admiralowi, Se w tej chwili na Pacyfiku znajduja sie dwa okrety podwodne typu Raven - odpowiedzial. - Jesli pan admiral zechce na nastepne pol roku umiescic jeden ze swoich okretow w pobliSu Madrasu, to Sycze mu powodzenia. Mnie wyznaczono zbyt wiele zadan, Sebym sie zgodzil, by moje okrety krecily sie bez celu po Zatoce Bengalskiej w oczekiwaniu, aS New Delhi rozpocznie proby z nowym 184 sprzetem. Do diaska, Frank! MoSemy go namierzyc, kiedy juS zacznie operowac na morzu. Nie spodoba sie to admiralowi Sonderburgowi, ale trudno.Ktos zapukal do drzwi. -Wejsc - powiedzial Maclntyre. Christine Rendino zatrzymala sie w progu. Pod pacha miala teczke z aktami. Admiral gestem zaprosil ja, Seby usiadla po drugiej stronie biurka. -Tak, to chyba wszystko. Przeslij mi raport po zakonczeniu akcji oddzialow SEAL w polnocnych Chinach. Zlapie cie jutro o osmej w sprawie meldunku operacyjnego. Na razie, Frank. OdloSyl sluchawke i obrocil sie w strone Christine. -Co dla mnie masz? -Najnowsze operacyjne dane wywiadu - powiedziala, wskazujac teczke. - Przeczyta pan czy poslucha szybkiego streszczenia? -Jedno i drugie. Zacznijmy od naszych lochow. Co sie dzieje z jen- cami? Wyciagneliscie z nich cos na temat miejsca przechowywania satelity? -Wszyscy czuja sie dobrze. Zakonczylismy program izolacji i dez- orientacji czasowej. Jedza z apetytem i ogladaja powtorki Slonecznego patrolu w szesciu jezykach. Po powrocie do wioski nie beda potrafili Syc bez telewizji satelitarnej. Jesli chodzi o gromadzenie danych, to mam juS sporo informacji na temat roSnych akcji pirackich. Znam teS nazwy szesciu innych wiosek baz na wyspach Sulawesi i Ambon oraz nazwy dwunastu szkunerow i nazwiska ich kapitanow. Najwyrazniej Sulawesi jest wylegarnia zarowno piractwa, jak i nacjonalizmu. Same oczywiste sprawy. Niestety, nic nie wiemy o wySszych szczeblach kartelu ani o satelicie. -Jak moSna to wytlumaczyc? -Konsekwentnym dzieleniem przekazu informacji na konkretne poziomy. Harconan rozumie swoj lud i zna kulture plemienna. Wie, Se wsrod Bugi plotki rozchodza sie blyskawicznie. Gdyby INDASAT byl w jednej z kolonii Bugi na Sulawesi, nasi jency slyszeliby, Se dzieje sie cos waSnego. PoniewaS nie wychwycilismy tego, doszlismy do wniosku, Se satelita znajduje sie w rekach jakiejs grupy specjalnej, ktora ma swoja siedzibe poza obszarem dzialania Bugi. -Innymi slowy to cholerstwo moSe byc gdziekolwiek? -Nie, panie admirale. - Christine troche sie oSywila. - Satelita nadal znajduje sie na terenie Archipelagu Malajskiego, bo Harconan chce go sprzedac temu, kto da najwiecej. 185 -Co zatem macie?-Przeszukanie sieci komputerowej firmy Makara Limited dalo niewielkie, ale konkretne rezultaty. Znalezlismy szesc waSnych nazwisk. Otworzyla teczke, wyjela z niej pojedyncza kartke i podala admiralowi. -Doktor Chong Rei - zaczal czytac MacIntyre. - Pan Hiung Wa, pan Jamal Kalii, pan Hamad Hammik, profesor Namgay Sonoo i doktor Joseph Valdechefsky. Kim sa ci dSentelmeni? - spytal, spogladajac znad kartki. -To specjalisci od techniki lotniczej i kosmonautycznej, od operacji satelitarnych, cybernetyki, industrializacji przestrzeni kosmicznej. Najlepsi, jakich ich grupy mogly zorganizowac. Rei i Wa pracuja dla koreanskiego syndykatu Yan Song. Hammik i Kalii swiadcza uslugi nowej grupie Falaud Industrial Development z siedziba w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Natomiast Sonoo i Valdechefsky, Rosjanin Syjacy na emigracji, pracuja dla indyjskiego Marutt-Goa. Wszyscy sa na tyle dobrzy w swoich dziedzinach, Se interesuje sie nimi Agencja Bezpieczenstwa Narodowego. W ciagu ostatnich siedemdziesieciu dwoch godzin cala szostka zjawila sie w Singapurze. -Jaki maja zwiazek z Harconanem? - zdecydowanym tonem spytal Maclntyre. -Nazwiska wszystkich szesciu znajdowaly sie wsrod danych Makara Limited. Nie w aktach dotyczacych handlowych przedsiewziec firmy, ale terminarzu szefowej PR. W odpowiedniej chwili podlaczyla swoj palmpad do normalnego komputera. Odpowiedniej przynajmniej dla nas. Mamy spis przylotow, rezerwacji hotelowych, uslug przewozu limuzynami, wydatkow na posilki i rozrywke. Wyglada to na przygotowania do podjecia grupy waSnych klientow korporacyjnych. - Christine uniosla palec. - Dopiero tutaj zaczyna byc ciekawie. Inspektor Tran potwierdzil przyjazd tych osob przez singapurskie wladze celne. Ustalilismy teS, Se na te nazwiska zarezerwowano pokoje w roSnych cztero- i pieciogwiazdkowych hotelach. Niestety, spis rozrywek i kosztow dodatkowych urywa sie jakies dwadziescia cztery godziny temu. -Wyjechali? -SluSby celne tego nie potwierdzaja, ale rejestr wydatkow nagle sie urywa. Firma Harconan Limited przestala wydawac na nich pieniadze, przynajmniej w Singapurze. - Christine wyjela druga kartke. - Nasi spece od komputerow podeszli do sprawy od strony indonezyjskiej. Dla nich dostep do rzadowych systemow komputerowych byl banalnie latwy. 186 -I co?-Wczoraj indonezyjskie sluSby celne w Pekanbaru na wyspie Rau zarejestrowaly, co nastepuje: z Kuala Lumpur w Malezji na pokladzie wodolotu przybylo dwoch Koreanczykow, dwoch obywateli Zjednoczonych Emiratow Arabskich, jeden Hindus i jeden Rosjanin. Nazwiska sa inne, ale narodowosci i rysopisy sie zgadzaja. Policja w Pekanbaru wydala im tak zwane SuratJalan, czyli wizy zezwalajace na podroSowanie po calym archipelagu. -Czy to moSe byc zbieg okolicznosci? Christine zdecydowanie pokrecila glowa. -Nie. jesli wezmiemy pod uwage, Se w malezyjskich sluSbach celnych nie slyszeli o tych osobach. Watpliwe jest wiec, czy przybyli na pokladzie wodolotu. Raczej potrzebowali oficjalnego potwierdzenia przyjazdu na potrzeb) biurokracji celnej. Moim zdaniem te trzy syndykaty miedzynarodowe. Yan Song, Falaud i Marutt-Goa, przyjely propozycje Harconana i przyslaly swoich ludzi do Indonezji, Seby mogli sie przyjrzec oferowanemu towarowi. -MoSemy ich namierzyc? Christine znow pokrecila glowa. -Nie sadze. Podejrzewam, Se sa juS w drodze do miejsca przechowywania satelity. Harconan prawdopodobnie przewozi tych ludzi swoimi statkami i samolotami. Obawiam sie, Se nikt nie zdola ich zlokalizowac, chyba Se znowu w magiczny sposob zmaterializuja sie w Singapurze. Maclntyre jeszcze raz przyjrzal sie dokumentom. -I tak poznalismy sporo szczegolow - orzekl. Przynajmniej wiemy, Se szukamy na wlasciwym terenie. Co poza tym? -Jeszcze dwie sprawy - odparla. - Obie wyjatkowo interesujace. -Jakie? -Przede wszystkim zakonczylismy badanie broni przejetej na pokladzie "Piskowa ". Z raportu wynikaja dosc jednoznaczne wnioski. Przynajmniej dla mnie. -Zamieniam sie w sluch. Christine wziela gleboki oddech. -To dosc skomplikowane, wiec wyjasnie po kolei. Przejete na "Piskowie" pistolety maszynowe uzi zostaly wyprodukowane na licencji tu w Singapurze. Stanowily czesc przesylki dla rzadu filipinskiego. Dwa lata temu piraci ukradli transport dwustu sztuk tej broni. Ale pistolet odebrany hersztowi to wyprodukowana w Egipcie tania podrobka markowej Beretty 92-F. Dzieki numerowi seryjnemu ustalilismy, Se jest to jeden z pieciuset pistoletow, ktore kupil dla swojej policji rzad Wietnamu. 187 Tymczasem Wietnamczycy twierdza, Se nigdy nie kupili tego rodzaju broni.-Mow dalej. -Na boghammerach Bugi byly zainstalowane poludniowoafrykanskie karabiny maszynowe MG-4, nielicencjonowana wersja starego amerykanskiego Browninga Ml919. Nie mamy pojecia, skad pochodza, ale wszystkie maja podobne identyfikacyjne numery serii. Jeden z naszych specjalistow rozpoznal pewne charakterystyczne cechy, ktore moglyby wskazywac na to, Se bron byla remontowana w Izraelu. Naprawde ciekawie robi sie dopiero w przypadku karabinkow szturmowych. Byly to krotkolufowe wersje AK-47 ze skladana metalowa kolba, ktore wycofano z uSycia w armii wegierskiej. Kiedy pare lat temu Wegry weszly do NATO, caly stary sprzet kaliber 7,62 poddano renowacji i skierowano na rynek miedzynarodowy. W zeszlym roku tajski handlarz bronia kupil szesc tysiecy tych karabinkow, teoretycznie w celach spekulacyjnych. Dokumenty przewozowe wskazuja, Se transport dotarl z Budapesztu do Bangkoku, gdzie podobno leSy w jakims magazynie i obrasta kurzem. -A naprawde? -W magazynie zostal tylko kurz. Zniknal zarowno handlarz, jak i bron. Szesc tysiecy karabinkow, panie admirale. Wystarczajaco duSo, Seby uzbroic dwie brygady piechoty. -Znam sile moich jednostek, komandorze. Ale co jest w tym niepokojacego? Christine podala admiralowi plik dokumentow. -Wszystko wskazuje na to, Se Harconan kupuje i transportuje duSo broni z roSnych zrodel. Znacznie wiecej, niS potrzebuje jego piracka flota. -Po co mu ta bron? Christine wzruszyla ramionami i usiadla. -Nie wiem. MoSe zaopatruje w nia roSne bojowki dzialajace na terenie Indonezji. Takich grup ekstremistycznych jest duSo, a on ma od powiednie srodki transportowe. Problem w tym, Se Sadna z tych grup, ani separatysci Morning Star na Nowej Gwinei, ani Muzulmanski Aceh na Sumatrze, nie zostala ostatnio dozbrojona. Jesli zatem Harconan han dluje bronia, to kto ja kupuje i do czego zamierza ja wykorzystac? -Myslisz, Se komputerowcy znajda odpowiedz na te pytania? -Nie, jesli nie trafi sie nam rownie fartowne wejscie jak dzieki temu palmpadowi - odparla Christine. Ciekawe jest rownieS to, Se Harconan wykorzystuje dwa niezaleSne poziomy lacznosci. - Jeden sluSy do zalatwiania codziennych transakcji biznesowych. Nasi ludzie uwaSaja, Se 188 weszlismy wlasnie na ten poziom. Wszystko wyglada calkiem normalnie: zakup, sprzedaS, wysylka statkami i tak dalej. Dane sa zaszyfrowane, ale mimo to moSemy sie do nich dobrac. Drugi poziom to zupelnie inna historia.Niewiele widac w sieci Makara Limited, a jesli juS, to wszystkie dane sa kierowane na wyspe Puri. Podejrzewam, Se przez lacza satelitarne do Harconana dociera o wiele wiecej informacji dotyczaych jego dzialan i handlu bronia. Niestety, nie moSemy ich odczytac. -Przy tak wielkich nakladach nie potrafimy zlamac ich szyfru? -To nie takie proste. W przeciwienstwie do tego, co glosi wielebny Gates, do zlamania naprawde powaSnego szyfru potrzebny jest nie tylko dobry program, ale i bardzo mocny komputer. Harconan zdaje sobie z tego sprawe, dlatego stosuje prostsza metode. Nie korzysta z jednego szyfru, tylko z wielu tysiecy. Na ogol sa to proste uklady liter i cyfr, ale Sadna nigdy nie jest uSywana wiecej niS raz. Na przyklad w jednej wiadomosci litere E moSe oznaczac jakas wielocyfrowa liczba, powiedzmy 5684, a w nastepnej moSe to byc slowo, na przyklad: ser, koszykowka, czwartek czy mormon. Nic sie nigdy nie powtarza. -Rozumiem - powiedzial Maclntyre.- W ten sposob nie da sie prze- azac zawartosci Encyclopedia Britannica ani cyfrowego obrazu sufitu Kaplicy Sykstynskiej, ale moSna przekazywac proste wiadomosci. -I to w zupelnosci wystarcza Harconanowi - pokiwala glowa Chritine. - On musi miec jakis program, ktory generuje duSo tego rodzaju kodow i szyfrow. Potem daje swoim glownym agentom niedrogie laptopy, wczesniej zaprogramowane na konkretne szyfry i kody dla konkretnego odbiorcy. Szyfr zmienia sie po kaSdorazowym uSyciu komputera, kiedy wczesniejszy zostanie wymazany z pamieci. Te przenosne komputery sa zapewne pozbawione moSliwosci wlaczania sie do sieci, co uniemoSliwia wlamanie sie do nich. Po zaszyfrowaniu wiadomosc zostaje zapisana na dyskietce lub karcie i dopiero potem zawarte na niej dane sa z innego komputera rozsylane przez Internet. W ten sposob dane z drugiego poziomu lacznosci nigdy sie nie pojawiaja w komputerowej sieci firmy Makara Limited ani w osobistym komputerze Harconana. Sa przekazywane przez publiczne zrodla dostepu do Internetu, takie jak biblioteki, poczty lub hotele. Nawet gdy namierzymy jakas skrytke, dotrzemy najwySej do posiadacza jednego z laptopow. -A kiedy takiemu agentowi koncza sie szyfry, po prostu dostaje nowy laptop. -OtoS to! Istnieje wiec jeden glowny program, w ktorym zapisane sa kody i szyfry wszystkich agentow. Domyslam sie, Se to jakis komputer duSej mocy na wyspie Piri. Z pewnoscia nie ma do niego dostepu 189 z innych zrodel, nie wspominajac juS o tym, Se jest strzeSony jak Fort Knox.-Czyli jak Enigma - burknal MacIntyre. Odwrocil sie od Christine, wyjrzal przez bulaj, a potem znowu na nia spojrzal. - Powiedz mi, Chris, czy Amanda... Czy powiedzialas kapitan Garrett o tym systemie szyfrowania przed jej wyjazdem na Palau P i r i? Tym razem Christine musiala odwrocic wzrok. -Nie. Czekalam, aS nasi komputerowcy potwierdza dane. Dopiero potem chcialam wszystko z nia omowic. -Balas sie, Se moglaby zaczac kombinowac z tym glownym komputerem? Christine podniosla wzrok. -Zgadza sie - potwierdzila. - I tak duSo ryzykuje, bedac tam sam na sam z Harconanem. -Myslisz, Se w tej sprawie kapitan Garrett bedzie w stanie zachowac zdrowy rozsadek? -Nie! - Prawie krzyknela. Zrobilo jej sie glupio, Se nie zdolala zapanowac nad emocjami. Admiral usmiechnal sie lagodnie. -Uspokoj sie, Chris. Zgadzam sie z twoja decyzja. Jestem przekonany, Se gdyby ktokolwiek jej o tym powiedzial, podjelaby probe. Christine patrzyla ponuro na admirala. Czasami wydawalo sie jej, Se rozgryzla tego czlowieka. Ale ostatnio uswiadomila sobie, Se on rozumie znacznie wiecej, niS mowi, i to wytracalo ja z rownowagi. -Martwisz sie, jak sobie poradzi? - spytal admiral miekko. -Oczywiscie! KaSdy by sie martwil! -Nie chodzi ci tylko o skomplikowana sytuacje taktyczna. ZauwaSylas cos, co ci sie nie podoba, ale nie chcesz o tym mowic. Domyslam sie wiec, Se nie chodzi o sprawy zawodowe, tylko osobiste. -Ma pan pojecie, na czym polega praca w wywiadzie? - smutno spytala Christine. -Nie, ale wychowuje nastoletnia corke. Do tego potrzeba podobnych umiejetnosci. Przekonalem sie, Se jesli cos zaczyna czlowieka denerwowac, to trzeba o tym porozmawiac. Jestesmy tu tylko my dwoje. Powiedz, o co chodzi. Christine westchnela i zawahala sie. Niech to szlag! -Obawiam sie, Se kapitan Garrett... Se Amanda moSe uwiklac sie w te sprawe w sposob zupelnie inny, niS zamierzala - zamilkla, szukajac odpowiednich slow. -Mow otwarcie - zachecil ja MacIntyre. 190 -Amanda jest zakonnica!-Co?! - admiral ze zdziwienia uniosl brwi. -To znaczy na swoj sposob! - Christine nie mogla sie juS powstrzymac. Postanowila wyrzucic to z siebie. - Cale Sycie poswiecila marynarce wojennej, tak jak zakonnica poswieca je Kosciolowi. Marynarka to caly jej swiat. Nawet zanim wstapila do Annapolis, Syla w srodowisku ludzi morza. Jestem jej przyjaciolka i zdaje sobie sprawe, Se ostatni bliski zwiazek z innym czlowiekiem nawiazala w czasach liceum. -Do czego zmierzasz? - spytal MacIntyre. Christine westchnela cieSko. -Do tego, Se ona nigdy nie miala do czynienia z takimi ludzmi jak Makara Harconan, nie wspominajac juS o swiecie, w ktorym on Syje. A teraz znalazla sie z dala od swojego pola dzialania. Wdala sie w gre, ktorej nie rozumie. Obawiam sie, Se zrozumieja, gdy bedzie juS za poz no. Maclntyre patrzyl na nia powaSnie. -Chyba nie myslisz... Moj BoSe! Chris, sugerujesz, Se ten pirat mogl zawrocic Amandzie w glowie? -Nie na tyle, Seby sie w nim zakochala - odpowiedziala, krecac glowa. - Nie mam na mysli uczucia, przez ktore moglaby nas zdradzic. Ale moSe ono na tyle ja zaslepic, Se podejmie ryzyko, fizyczne lub emocjonalne. Panie admirale, teraz to nie my jestesmy zagroSeni, tylko Amanda. MacIntyre poderwal sie z fotela i zaczal przechadzac sie nerwowo. -To smieszne! To jest... stanowczo smieszne! -Bog mi swiadkiem, Se chcialabym sie mylic! - krzyknela Christine, odwracajac sie twarza do admirala. - Ale to sie zdarza. Na pewno wiele razy spotkal sie pan z sytuacja, gdy jakis oficer rujnowal sobie Sycie z powodu jakiejs babki, za ktora inni nie daliby zlamanego grosza. MacIntyre nie odpowiedzial od razu, lecz wyraz jego twarzy potwierdzal, Se pamieta wiele takich wypadkow. -Ale chyba nie Amanda. - stwierdzil w koncu. - Ona jest zbyt rozsadna, Seby pozwolic sobie na cos takiego. -Prosze mi wierzyc. Kiedy kobieta zaczyna myslec cialem, moSe postepowac rownie nieracjonalnie jak meSczyzna. - Christine pacnela sie dlonia w czolo. - Rany! Dlaczego tak sie dzieje? Kobiety po prostu ulegaja wplywowym meSczyznom. Antropolodzy twierdza, Se chodzi tu o instynktowne poszukiwanie silnych genow. Niektorzy meSczyzni potrafia podejsc kaSda kobiete. Makara Harconan jest jednym z nich. Jest bardzo inteligentny, odnosi sukcesy w tym, co robi, jest przystojny, 191 niezwykle dynamiczny i-mowiac po babsku -zwyczajnie boski! Uswiadomilam to sobie, kiedy pierwszy raz zobaczylam jego zdjecie.-Rozumiem. Jak moSna to okreslic w kategoriach... taktycznych? -Bardzo prosto. Z czym sie panu kojarzy zabijanie malych fok za pomoca palki? Wyspa Piri Godzina 12.33 czasu strefowego, 17 sierpnia 2008 roku Lunch podano w glownym ogrodzie posiadlosci. Stolik stal w cieniu palmy, a Amanda miala na sobie lekki stroj, wiec nie odczuwala upalu. Posilek byl przepyszny. Prosty i wykwintny: krewetki w sosie czosnkowym, pieczone mieso z kawalkami trzciny cukrowej, dodatkiem ostrych przypraw i smietanki orzechowo- kokosowej. Bialy ryS i piwo w typowo holenderskim gatunku znakomicie lagodzily ostre potrawy. Amanda zauwaSyla, Se tym razem Harconan pil piwo. Nie zachowywal sie jak muzulmanin, chyba po prostu byl soba. Miala dziesiec tysiecy pytan na temat tego czlowieka - pytan, ktore zrodzily sie z opowiesci inspektora Trana, ale nie smiala zadawac ich zbyt wiele. Wychwytywala tylko informacje, ktore on postanowil ujawnic. Kiedy chinski lokaj przyniosl tace z deserem, mogla zadac kolejne pytanie. -ZauwaSylam, Se twoja sluSba to w wiekszosci Chinczycy. Istnieje jakis konkretny powod czy teS to zwykly zbieg okolicznosci? -Oczywiscie, Se istnieje powod - odparl Harconan. - Chodzi o bezpieczenstwo. Wiekszosc Chinczykow Syjacych w Indonezji nie ma Sadnych zwiazkow z kultura tych wysp. Ludzie ci cieSko pracuja, najczesciej odnosza sukces i sa zamoSni, ale przez to Indonezyjczycy im zazdroszcza i traktuja ich podejrzliwie. MoSna powiedziec, Se sa sydami.Azji Poludniowo- Wschodniej. - Pociagnal lyk piwa. - W mojej posiadlosci pracuja za godziwa pensje i sa traktowani z szacunkiem naleSnym dobrym pracownikom. Dlatego sa bardzo lojalni i nie probuja zawierac Sadnych innych ukladow. -Mowisz, jakby chodzilo o jakas spolecznosc feudalna. Makara usmiechnal sie lekko i musnal palcem wasy. -Bo taka jest prawda. I jestem z tego zadowolony. Wlasnie na to pozwala bogactwo. MoSna nie tylko Syc tam, gdzie sie chce, ale w czasach, ktore sie lubi. 192 Na deser podano roSne miejscowe owoce. Harconan osobiscie obieral je. kroil i czestowal Amande. Byly wsrod nich tuih, zirzak, blimbing, pachnacy miodem sawo, czyli weSowiec, ktory wedlug indonezyjskiej legendy jest w ogrodzie Eden. a takSe durian o smaku cebuli i karmelu. Dopiero gdy Amanda zjadla kilka plasterkow, Harconan poinformowal ja, Se owoc ten jest silnym afrodyzjakiem.Do owocow podano cudownie schlodzony szampan. Atmosfera byla przyjemna, wiec rozmowa toczyla sie wartko. Harconan umiejetnie wybieral tematy niezwiazane z oddzialami specjalnymi, polityka i sprawami tego swiata. Oboje doszli do wniosku, Se najlepszym materialem do budowy jachtu jest drewno. Porownywali projekty europejskie, amerykanskie i azjatyckie, probujac nakreslic idealne polaczenie najlepszych cech. Czas mijal niepostrzeSenie. Dopiero zjawienie sie Lo wyrwalo ich ze stanu blogosci. -Panie Harconan, przepraszam, ale jestem zmuszony przypomniec o konferencji. Makara popatrzyl na czarna tarcze swojego roleksa dla pletwonurkow. -A niech to! Czy to moSliwe, Seby bylo juS tak pozno? Amando, musisz mi wybaczyc. Obowiazki wzywaja. Amanda ze zdziwieniem stwierdzila, Se Saluje, iS ten mily dzien dobiega konca. -Doskonale rozumiem - powiedziala. - Nie przejmuj sie mna. Masz pilota, ktory odwiezie mnie na okret? -Dlaczego mialabys wracac? Jest dopiero druga. Bede zajety najwySej godzine. W tym czasie moSesz poplywac albo poleSec na sloncu. Porozmawiam z szefem ochrony, Seby zapewnil ci spokoj i prywatnosc. Dolacze do ciebie, gdy tylko bede mogl. -Cudowny pomysl! MoSesz mi poSyczyc jakis kostium? Harconan wzruszyl ramionami. -Jesli uwaSasz, Se go potrzebujesz... Bladozielony, jednoczesciowy kostium z mocno wycietymi plecami czekal na nia w pokoju goscinnym. Poza tym krotki szlafrok kapielowy i sandaly. Amanda nie byla zaskoczona, gdy okazalo sie, Se jedno i drugie idealnie na nia pasuje. Miala tylko dziwne uczucie, Se Harconan czyta w jej myslach albo co najmniej swietnie poznal jej Sycie. Potrafi wyczarowywac ciuchy w jej rozmiarze. Co jeszcze moSe miec w zanadrzu? 193 Na poludniowa plaSe prowadzila kreta, idealnie utrzymana scieSka wsrod palm. Stumetrowy spacer byl niezwyklym doswiadczeniem. Amanda byla w wielu ogrodach botanicznych na swiecie, ale nigdzie nie widziala tak pieknej i bujnej roslinnosci. Rozpoznala bugenwille, jasmin, poinsecje i aksamitki, ktore rosly w naturalnych dla siebie warunkach, a takSe setke innych roslin, ktorych nazw nie znala.Mieszajace sie zapachy przyprawialy o zawrot glowy. Wokol slychac bylo spiew ptakow, ktore plawily sie w promieniach slonca przebijajacych sie przez korony palm. Jaszczurki przebiegaly przez scieSke i wspinaly sie po pniach. Wszystko to bylo troche przytlaczajace. W pewnym momencie Amanda zaczela sie zastanawiac, kiedy pojawia sie Bob Hope i Bing Crosby. Gdy dotarla do plaSy i rozejrzala sie, po prostu oniemiala z wraSenia. A wiec to prawda! Wszystkie opowiesci o morzach poludniowych i ich pieknych plaSach okazaly sie prawdziwe. Trzeba bylo tylko szukac wystarczajaco dlugo, Seby znalezc Wyspe KsiaSat. Czarny piasek, morze i niebo w dwoch roSnych odcieniach szafiru. chmury bielusienkie jak zalamujace sie fale. Nieco bardziej odlegla wyspa Menjagang poraSala soczysta zielenia. Amanda pomyslala, Se nie potrafilaby nawet snic o czyms rownie doskonalym. Przez kilka minut stala, napawajac sie tym widokiem, ale wciaS nie miala dosyc. W koncu jednak otrzasnela sie i rozejrzala ponownie. W cieniu na skraju plaSy zauwaSyla dwa leSaki, ktore robily wraSenie wygodnych. Miedzy nimi stal nieduSy stolik na drinki, a obok niego lodowka. Usmiechnela sie z podziwem. Ten meSczyzna wciaS mial nad nia przewage. ZauwaSyla jeszcze cos. Bylo wysokie prawie jak drzewo, ale zdecydowanie wyroSnialo sie wsrod drzew. Podeszla bliSej. Szary stalowy slup podtrzymywal nieduSa platforme, na ktorej znajdowala sie kamera. Christine mowila, Se system kamer wchodzi w sklad ogolnego systemu ochrony na wyspie. Ale teraz kamera byla okryta pokrowcem. Wszystko sie zgadzalo. Harconan obiecal Amandzie, Se w tym miejscu znajdzie odrobine prywatnosci. Odwrocila sie w strone plaSy, zrobila jeszcze kilka krokow i zrzucila sandaly. Piasek byl miekki jak aksamit i przyjemnie cieply. Zdjela szlafrok, zrobila kolejny krok w strone wody i zawahala sie, spogladajac na swoje cialo. Niech go szlag! 194 Przypomniala sobie, co powiedzial Makara, kiedy poprosila o poSyczenie kostiumu. "Jesli uwaSasz, Se go potrzebujesz".Dran rzucal jej wyzwanie! Pomyslala, Se jesli to zrobi, Makara wygra, bo ja w to wmanewrowal. A jesli nie, to ona przegra, bo pokaSe, ze nie miala odwagi podjac wyzwania. Cholera! Walczyla ze soba przez kolejna minute. Ostatecznie cieple promienie starca i podmuch wiatru zrobily swoje. Uniosla skrzySowane dlonie i zsunela ramiaczka. Kostium wyladowal u jej stop. Poczula przyjemny powiew wiatru na nagim ciele i pobiegla ku morzu. Zanurzyla sie w cieplej wodzie. Ciekawe, czy Harconan wiedzial, Se ona tak bardzo lubi plywac nago? W odleglosci okolo dwudziestu metrow od brzegu znajdowala sie rafa. Ananda plynela rownolegle do niej, ale utrzymywala bezpieczny dystans od ostrych korali. Od czasu do czasu nurkowala i przygladala sie lawicom ryb polyskujacych na tle wielobarwnych podwodnych budowli. Powinna byla nie myslec o kostiumie, lecz poprosic o pletwy i maske. Nastepnym razem tak wlasnie zrobi. Nastepnym razem?! Zanim to sobie uswiadomila, przeplynela czterysta metrow. Chwile poznie zauwaSyla pierwsze objawy naraSania skory na dzialanie promieni slonecznych i morskiej wody. Doplynela do brzegu. W cieniu palm znalazla schronienie przed sloncem. Czekal ja spacer nago do miejsca, w ktorym zostawila kostium, ale mysl o tym wcale nie wydawala sie jej niemila. Zerwala szkarlatny kwiat hibiskusa, wplotla go sobie we wlosy i ruszyla w droge powrotna. Byla tak bardzo pograSona w marzeniach na jawie, Se przegapila to miejsca Nagle odwrocila sie zdziwiona. Nie, nie mogla sie mylic! Sandaly leSaly na piasku. W tym samym miejscu zostawila kostium i szlafrok, ale gdzies znikly. Poczula sie nie tylko naga, ale wrecz obnaSona! Znow jej to zrobil! JuS chciala zaslonic najintymniejsze fragmenty swojego ciala, ale opanowala sie i opuscila rece. Harconan na pewno widzial juS wszystko. Nie miala zamiaru tracic godnosci z powodu kostiumu. -Makara! - wrzasnela ze wszystkich sil. -Slucham? - odpowiedzial spokojnie, wynurzajac sie z zarosli. Szedl boso, mial na sobie krotki szlafrok kapielowy. Patrzyl na nia ze szczerym i nieskrywanym podziwem. Instynktownie znow chciala sie zaslonic, ale i tym razem zdolala sie pohamowac. Pomyslala, Se sytuacja przypomina troche cwiczenia. 195 Tyle Se to nie byly cwiczenia.-Co sie stalo z moim kostiumem? - spytala. -Nic - odpowiedzial, jakby to bylo oczywiste. - Albo go nie po- trzebowalas, albo nie chcialas, wiec odeslalem go do domu. W stroju Ewy wygladasz cudownie i chce, Seby przez jakis czas tak pozostalo. -To byl swinski numer! -Badz rozsadna, Amando. - Westchnal, jakby wyjasnial cos upartemu malemu dziecku. - Nikt cie nie oszukal. Moglas to zrobic tylko ty sama. -Zaprzeczysz, Se uknules to wszystko i wrobiles mnie w te niezreczna sytuacje? -Przyznaje, Se dostrzeglem ewentualny potencjal - odpowiedzial z usmiechem. - A w rozpoznawaniu potencjalu jestem naprawde dobry. MoSna mnie oskarSyc najwySej o otwarcie pewnych drzwi, ale przekroczylas je z wlasnej i nieprzymuszonej woli. -Wcale nie! -AleS tak. Moglas w kaSdej chwili uniemoSliwic mi rozebranie cie do naga. Czy ktos cie do czegokolwiek zmusil? Nie. Nawet teraz nie jest jeszcze za pozno. MoSemy sklamac i powiedziec, Se jest to cos, czego oboje nie chcemy. MoSesz wziac moj szlafrok i wrocic do domu. Podniosl dlon, wyjal z jej wlosow kwiat hibiskusa i platkami poglaskal ja po policzku. Amanda poczula, Se kolana zaczely jej drSec. Zaslonila rekami piersi, by nie zobaczyl, Se brodawki juS jej zesztywnialy. -Makara, prosze - szepnela. - Jestem naga...! Tym razem pogladzil ja po policzku wierzchem dloni. -Oczywiscie, Se jestes. Naga, piekna i bezbronna, ale przecieS chcialas, Seby tak sie stalo. Zachod slonca byl cudowny, zloty i ognisty. Przygladali mu sie, leSac na materacach zdjetych z leSakow. Makara przytulal sie do plecow Amandy, a twarz mial zanurzona w jej wilgotnych wlosach. Jego prawa reka sluSyla jej za poduszke. Oboje byli juS nasyceni, ale pragnienie kolejnych doznan jeszcze nie wygaslo. Hamowalo je zwykle zmeczenie. -Masz racje - szepnela Amanda. To byly jej pierwsze od wielu godzin swiadomie wypowiedziane slowa. - Pragnelam tego, ale nie wiem, dlaczego. -Moglbym to uznac za obraze - mruknal Harconan dosc niewyraznie, bo w tym samym czasie delikatnie calowal jej kark. -Nie to mialam na mysli - powiedziala, siegajac za siebie, Seby znow zaczac go piescic. - Twoj oczywisty urok juS od samego poczatku 196 bil na mnie ogromne wraSenie. Nie wiem tylko, dlaczego zafrapowal mnie uloSony przez ciebie scenariusz. Na ogol jestem bardziej... bezposrednia w organizowaniu roSnych rzeczy.-Zawsze musisz analizowac? - spytal i uszczypnal ja w lopatke. -Tak - odparla szczerze i zaczela lekko poruszac udami. -Przedstawilbym ci moja teorie, ale nie chce, Sebys przerwala to, o robisz. -Przerwe, jesli mi jej nie przedstawisz! -Slysze, Se pani kapitan juS wrocila. Wiec dobrze, kobieto, oto moja teoria. Wpadlas w moja pulapke, bo sama tego chcialas. Chcialas zagrac z diablem w kosci i przegrac. Ale przegrac w ten sposob, Sebys zostala doslownie odarta z moSliwosci panowania nad soba i Sebys znalazla sie w takiej sytuacji jak ta. Krotko mowiac - chcialas przegrac. Przestala poruszac biodrami i popatrzyla na niego przez ramie. -To jakies szalenstwo! -Nic podobnego. Nie w wypadku takich ludzi jak ty i ja. - Objal ja rekami i przyciagnal do siebie. - Przegrana jest naturalnym ludzkim doswiadczeniem, jest skladnikiem Sycia. Dzieki poraSkom czlowiek sie uczy. Ale ty i ja jestesmy inni niS reszta ludzi. -Dlaczego? -PoniewaS my lubimy Syc pelnia Sycia, lubimy grac o duSa stawke. Kiedy przegrywamy, strata jest wielka, i nie ma znaczenia, czy chodzi o pieniadze, o polityke czy o nasze wlasne Sycie. My... musimy... wygrywac... na wszystkie moSliwe sposoby. Dlatego pola bitwy, na ktorych przychodzi nam walczyc, sa nieliczne i bardzo od siebie odlegle. Dzisiaj jedno z nich znalazlas na mojej plaSy. Mam nadzieje, Se bylo to interesujace doswiadczenie. -Tak... bardzo. Makara? -Slucham cie, piekna. -Niedlugo musze wrocic na okret. Ale zanim odejde... Czy moSesz jeszcze raz mnie pokonac? W pobliSu miejsca cumowania w Adat Tanjung Wyspa Sulawesi Godzina 22.41 czasu strefowego, 17 sierpnia 2008 roku Dwa cienie sunely w szyku w mroku nocy. Nie pedzily popychane turbinami i unoszone nadmuchem poteSnych wentylatorow, lecz na wyciszonych dodatkowych silnikach dieslowskich. 197 Za nimi nie unosila sie chmura pylu wodnego. Tylko lekkie fale znaczyly ich slad."Queen of the West" i jej blizniak "Manassas" podchodzily wolno do ujscia rzeki, ktore sluSylo Adat Tanjung za port. Systemy bezpieczenstwa nie wykrywaly Sadnych radarow. Zalogi Seafighterow musialy wiec polegac na tym, co bylo widac i slychac. TuS za kokpitem po obu stronach szerokich kadlubow wysunely sie stanowiska ogniowe. Wyrzutnie rakiet i podwojne dziala kaliber 30 przesuwaly sie to w jedna, to w druga strone w poszukiwaniu ewentualnego zagroSenia. W bocznych wlazach widac bylo zarys poteSnych luf granatnikow OCSW. Trzeci granatnik zazwyczaj mocowano na rufie w celu oslaniania tylow. Ale tej nocy jego miejsce zajela grupa marines, ktorzy przygotowywali lodzie pontonowe typu CR.RC.PoniewaS wszystkie wlazy byly otwarte, klimatyzatory nie radzily sobie z wpadajacym do wnetrza goracym powietrzem. Ludzie pocili sie pod kamizelkami i helmami kevlarowymi. Steamer Lane obserwowal ujscie rzeki to na ekranie Navicomu, to przez noktowizor. -W porzadku - powiedzial. - To zachodni przyladek. Oplyniemy go i powinnismy zobaczyc wioske na wschodnim brzegu rzeki. -No nie wiem - Scrounger Caitlin podniosla glowe znad ekranu systemu kamer telewizyjnych. - Lepiej oplynac go w wiekszej odleglosci. Widze jakichs ludzi na lodkach. Miejscowi najwidoczniej lowia w nocy. -W porzadku. Zachowamy wieksza odleglosc. Co ze statkiem, ktory przechodzil za nasza rufa? Czujnik na maszcie natychmiast skierowal sie w tyl. -Prawie za horyzontem. Nie stanowi problemu. -Swietnie - orzekl Lane. - W poprzek ujscia widze zalamujace sie fale. Mam wraSenie, Se przy sprzyjajacym silnym poludniowym wietrze moSna tam zlapac dobra fale i poplynac na niej dobre poltora kilometra. -Prosze wybaczyc, panie komandorze - powiedzial porucznik Lincoln Ives - aleja i moi ludzie nie chcemy dzis probowac. Tej nocy mial odbyc pierwsza misje. Byl wyraznie przeraSony. Steamer Lane i Scrounger Caitlin autentycznie mu wspolczuli. Wiele razy doswiadczyli tego samego. Nie mialo sensu tlumaczyc Wesowi, Se skrecajace sie kiszki i suchosc w ustach to normalna reakcja. Tyle Se z czasem czlowiek uczy sieje ukrywac. -Nie ma powodow do obaw, poruczniku - rzucila Caitlin przez ramie. - To bedzie proste. 198 -Dzieki za podtrzymanie na duchu - odpowiedzial Ives z lekka drwina w glosie.-Takie sa fakty. Ja po prostu wiem, Se dzisiejsza akcja dobrze wam zrobi. Ives oderwal wzrok od plecaka i uprzeSy MOLLE, ktore poprawial juS dziesiaty raz. -Co ma znaczyc to "wiem"? -Dokladnie to, co powiedzialam. Mam wyczucie. Ives slyszal juS podobne zapewnienia. I opowiesci o ludziach, ktorzy potrafia wyczuc przyszlosc, przepowiedziec przegrana w bitwie, innych lub swoja wlasna. Nie wierzyl w takie opowiesci, traktowal je jak bajki. -Lepiej jej uwierzyc, poruczniku - powiedzial Steamer. - Jesli Scrounger mowi, Se wszystko bedzie dobrze, to tak wlasnie bedzie. Lincoln Ives zapragnal, Seby ktos powiedzial mu "Hej, wszystko bedzie dobrze!" na tyle przekonujaco, by zdolal w to uwierzyc. -Skoro pan tak twierdzi, komandorze - rzucil z usmiechem. - Dzieki za slowa otuchy. PrzekaSe je innym. Przez gorny wlaz do kokpitu wskoczyl podporucznik Wilder. -Samolot bezpilotowy Cipher gotowy do startu - zameldowal, zajmujac fotel nawigatora. -W porzadku, Terr. Sprawdz sytuacje na "Manassasie", a potem zawiadom "Carlsona", Se jestesmy gotowi do rozpoczecia akcji. -Tak jest! -Sprawdze, co z ludzmi pod pokladem - powiedzial Ives i zaczal schodzic na dol. Lane poczekal, aS porucznik zniknie im z oczu, i dopiero potem popatrzyl na drugiego pilota. Steamer wierzyl w przeczucia tak samo, jak w odczyty wskaznikow. Gdy kiedys "wyczucie" przepowiedzialo smierc kilku osob, on i Caitlin przez wiele nocy zastanawiali sie nad zloSonoscia moralna posiadania takiego daru. -Czy tym razem mowilas szczerze? - spytal. Caitlin popatrzyla na Steamera i zlowieszczo wzruszyla ramionami. Centrum operacyjne oddzialow desantowych na USS "Evans F. Carlson" Godzina 22.52 czasu strefowego, 17 sierpnia 2008 roku W centrum informacji bojowej nowoczesnego okretu wojennego z zasady nie ma okien, bo znajduje sie ono gleboko w nadbudowce lub 199 pod pokladem. Ale dzieki roSnego rodzaju ekranom i wyswietlaczom. ukladom lacznosci i systemom gromadzenia danych taktycznych dowodca widzi, co sie dzieje wokol okretu.Na pokladzie "Carlsona" byly trzy takie miejsca. Glowne centrum bojowe kontrolowalo dzialania defensywne i ofensywne desantowca, wykorzystujac do tego celu system polaczonego kierowania walka. Dzialo sie tak, gdy "Carlson" stawal sie okretem dowodzacym calej formacji oddzialow specjalnych. Inna sekcja, polaczone centrum informacji, sprawowala kontrole nad operacjami prowadzonymi przez grupe "Raven", nad jej moSliwosciami i nad zdolnosciami operacyjnymi, taktycznymi i wywiadowczymi. Tutaj splywaly dane przechwycone w drodze konwencjonalnej i elektronicznej, dane z satelitow i bezzalogowych samolotow zwiadowczych, raporty sytuacyjne z Narodowej Agencji Bezpieczenstwa, a nawet najnowsze doniesienia z sieci telewizyjnej CNN. Dane te otrzymywali i analizowali ludzie, ktorzy potem podejmowali najwaSniejsze decyzje. Bylo teS centrum dowodzenia oddzialow desantowych, czyli dowodztwo marines. W centrum dowodzenia oddzialami desantowymi Amanda czula sie jak w domu. Miala przed soba trzy poteSne stanowiska z duSymi ekranami, a do pomocy nieliczna zaloge w slabo oswietlonym pomieszczeniu. Jedni nosili mundury oficerskie w kolorze khaki, inni granatowe, a jeszcze inni zielone mundury marines. Swoje pierwsze bitwy Amanda toczyla wlasnie w takich miejscach. -Stone, jaka jest sytuacja, jesli chodzi o lotnictwo i marynarke indonezyjska? - spytala, stajac za plecami komandora. Stone pokazal mape zachodniej czesci Suiawesi i otaczajacego ja morza. Na studwudziestocalowym plaskim ekranie podswietlil najwaSniejsze punkty. -Mamy jednostke policji morskiej w Parepare. To jakies czterdziesci mil na poludnie. Ten statek znajduje sie na nabrzeSu w doku remontowym. Nim nie musimy sie przejmowac. NajbliSszy samolot indonezyjski to maszyna transportowa C-160, ktora znajduje sie okolo trzydziestu mil na zachod i leci standardowym korytarzem do Balikpapan. W tym wypadku teS nie mamy sie czym przejmowac. NajbliSsza jednostka nawodna, cwiczebna fregata "Hajar Dewan", znajduje sie w nieduSej odleglosci od wyspy Selayar. Nie ma na jej pokladzie Sadne go smiglowca. 200 -Czy to swieSe wiadomosci? - spytala Amanda.-Polaczone centrum informacji podaje, Se najswieSsze. Maja bezposrednia lacznosc zarowno z samolotami Giobal Hawk, ktore kraSa nad obszarem docelowym, jak i z siecia satelitow rozpoznawczych Oceansat. Kiedy ktos wyjdzie z chaty, Seby sie odlac, uslyszymy plusk. Amanda usiadla na sasiednim fotelu i podlaczyla swoje sluchawki do systemu lacznosci. -Stone, czy czasami masz wraSenie, Se sie starzejesz? Mnie sie wydaje, Se jestem oryginalna, ale technika ucieka jakby coraz szybciej. Popatrzyl na nia i zasmial sie rubasznie. -Tym musicie sie martwic wy, bo wy wciskacie guziki. Ja jestem czlowiekiem akcji. -Zastanow sie nad tym, gdzie teraz siedzisz - odparla z usmiechem. Store burknal cos na temat kobiet. Na moment oswietlenie troche sie zmienilo. Amanda poczula, Se zbliSa sie kilka osob. Pierwszy byl admiral MacIntyre, ktory pachnial staromodna woda toaletowa, za nim Christine Rendino z jej lekkim zapachem piSma, a na koncu ktos, kogo otaczal aromat swieSej cytryny. Dopiero po chwili Amanda przypomniala sobie charakterystyczny zapach inspektora Nuyena Trana. -Jaka sytuacja? - zapytal MacIntyre. -Oddzialy desantowe znajduja sie w ustalonym miejscu - odparla Amande. - Za chwile powinnismy bezposrednio polaczyc sie z "Queen". Jakby w odpowiedzi na jej slowa oSyl drugi ekran, na ktorym ukazalo sie slabo oswietlone wnetrze kokpitu "Queen of the West". Na samym srodku widac bylo twarz Steamera Lane'a. Oderwal sie podporucznik Wilder: -"Possum jeden" mowi "Royalty". Jestesmy w punkcie wyjsciowym. Dzialamy zgodnie z harmonogramem zielonych beretow. Sytuacja taktyczna wydaje sie dobra. OSyly dwa kolejne ekrany. Na jednym widac bylo obszar dzialania i analize danych z czujnikow Seafighierow, z orbitujacych nad tym obszarem bezzalogowych samolotow Global Hawk i z danych wywiadu. Drugi pokazywal obraz z kamer telewizyjnych zamontowanych na maszcie "Queen of the West". -PokaS nam wioske - powiedziala Amanda. Jeden z operatorow systemu wcisnal przycisk recznego sterowania i zaczal manipulowac joystickiem. 201 Na oddalonym o siedemset piecdziesiat mil poduszkowcu "Queen od the West" czujniki zareagowaly doslownie w tej samej chwili.Wioska Adat Tanjung pojawila sie dokladnie przed nimi. Widac bylo pinisi stojace na kotwicy oraz mniejsze jachty i lodzie przycumowane do pomostow. Maszty kolysaly sie w rytm fal, gdzieniegdzie palily sie jakies swiatla. Widac bylo pomosty rybakow, a w glebi uliczki samej wioski. Za wzniesionymi na palach typowymi domostwami Bugi majaczyly niskie, nowoczesniejsze zabudowania z blaszanymi dachami, ktore odbijaly swiatlo ksieSyca. Wiele domow bylo oswietlonych. Nawet na uliczkach plonely pochodnie. -Wyglada na to, Se duSo sie tam dzis dzieje - mruknal z niezadowoleniem Maclntyre. -MoSna sie bylo tego spodziewac - powiedzial Tran. - To dziala na nasza korzysc. -Nie rozumiem. Dlaczego? - zapytala Amanda. -Ich statki wrocily z akcji. Niestety, wielu ludzi zginelo - wyjasnil inspektor. -A u Torajow z gor Sulawesi pogrzeby trwaja nawet kilka dni i nocy. Przychodza na nie wszyscy, w tym zalogi i hersztowie. Statki powinny byc calkowicie opuszczone. Amanda pomyslala o piratach, ktorzy wciaS znajdowali sie pod pokladem "Carlsona". Jak by to bylo - zjawic sie na powrot w domu, oglaszajac, Se jednak sie Syje? Christine Rendino usiadla przy jednym z ekranow i przywolala kolejny obraz z kamer. Kwadrat celowniczy zbliSyl sie do dwoch statkow zacumowanych przy brzegu. -Widzicie? To szkunery, ktore znajdowaly sie nieopodal "Piskowa". Wskazala druga pare statkow. -Ci ludzie maja baze w Adat Tanjung. A ci - nakierowala kursor na trzecia pare - pochodza z miejsca leSacego troche dalej na polnoc. Dzisiaj tu przyplyneli i zakotwiczyli. Widac, Se szkunery sa znacznie wieksze od pozostalych pinisi. Sposob, w jaki zostaly rozmieszczone, wskazuje na fakt, Se sa jakos zorganizowane. -Cos jak oddzialy bojowe - wtracil MacIntyre. -Zgadza sie - potwierdzila Christine. - Przez caly dzien obserwowalismy duSy ruch wokol nich. Widocznie tankuja paliwo i uzupelniaja zaopatrzenie. Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz. -Mianowicie? - zapytala Amanda. 202 -Od naszych jencow dowiedzielismy sie, Se normalnie przed powrotem do domu Bugi skladaja bron w kryjowkach. Caly czas obserwujemy szkunery, ktore zaatakowaly "Piskowa", i jestesmy pewni, Se z miejsca napasci poplynely prosto do bazy, niczego po drodze nie wyladowujac. A to znaczy, Se nadal sa uzbrojone.-Widocznie dostali rozkaz, Seby sie nie rozbrajac - mruknela Amanda. -ZaloSe sie, Se pozostali zdaSyli odwiedzic swoje skrytki i teS sa uzbrojeni. -Ktos przygotowuje grupe szturmowa? -Najwyrazniej. ZaloSe sie, Se to samo dzieje sie na obszarze calego archipelagu. Ci ludzie szykuja sie do walki. -Myslisz, Se te gnojki chca nas zaatakowac? - spytal Stone i prychnal. - To byloby szalenstwo! -Nie wiem -odparla Amanda. - Pamietacie generala Belewe? Jego lodzie motorowe daly nam sie niezle we znaki. Nie wiemy, co Harconan moSe kombinowac, wiec lepiej powaSnie traktowac to zagroSenie. Pomyslala o dniu, ktory spedzila z Makara. Byla przekonana, Se ten czlowiek jest gotowy doslownie na wszystko. Znowu nawiazano lacznosc wideo z "Queen of the West". Na ekranie pojawila sie twarz porucznika lvesa, pokryta ciemnym kremem kamuflujacym. Porucznik mial na glowie kevlarowy helm typu K-pot, na ktorego przedniej czesci znajdowal sie noktowizor typu AI2. Z prawej strony przymocowane bylo radio, a z lewej modul telewizji pracujacej przy slabym oswietleniu, calosc wielkosci paczki papierosow. -"Possum jeden", mowi porucznik Ives z rozpoznania. Spuscilismy lodzie na wode. Jestesmy gotowi. Sa jakies instrukcje? Stone wlaczyl mikrofon. -Czesc, Linc, tu Stone. Zrob to tak, jak planowalismy, chlopcze. Kiedy dotrzecie do celu, uruchomicie kamery. My te sama wycieczke odbedziemy dzieki wam. Ives rozciagnal usta w krotkim usmiechu. -Mam nadzieje, Se to bedzie mila wycieczka. -Pamietaj, najwaSniejsze to wykonac zadanie i bezpiecznie wrocic do domu. Ruszajcie! - rzucil Stone i rozlaczyl sie. - To dobry chlopak -powiedzial prawie do siebie. - Naprawde dobry chlopak. Musi tylko troche dojrzec. W umieszczonych nad glowami glosnikach od czasu do czasu odzywal sie jakis komentarz albo rozkaz. Na ekranie taktycznym pojawily sie dwa niebieskie znaczki "swoich". Odplywaly powoli w strone portu Bugi. 203 \a monitorze telewizyjnym widac bylo, jak dwa mocno obciaSone pontony oddalaja sie od poduszkowca, napedzane cichymi silnikami elektrycznymi. Z czasem ich zarys na tle poswiaty bijacej od strony wioski oslabl. Potem znikly calkowicie.MacIntyre przechadzal sie nerwowo. Christine usiadla na wolnym fotelu. Milczacy Tran stal wyprostowany obok niej i palil papierosa. -Kontrola samolotow bezpilotowych - powiedziala Amanda. - Przyjrzyjmy sie jeszcze raz tym szkunerom. Na wysokosci dwudziestu kilometrow wieSyczka obrocila sie i kamera zrobila najazd na okreslony punkt na powierzchni ziemi. Wlaczyl sie kolejny monitor. Oczom obserwatorow ukazaly sie puste poklady szkunerow. Kat widzenia powoli sie zmienial, a obraz lekko migotal z powodu zaklocen atmosferycznych. -Bez zmian. Nie wykryto Sadnych emisji termicznych ani elektro nicznych. Obraz przeskakiwal na kolejne pary szkunerow. -Bez zmian. Nie wykryto Sadnych emisji termicznych ani elektronicznych - cicho powtarzal operator. -W porzadku. Przyjrzyjmy sie samej wiosce. Kamera obrocila sie, jej uklad optyczny skupil sie na uliczkach Adat Tanjung. Przed wieloma domami plonely ogniska, wokol ktorych zgromadzili sie ludzie. MeSczyzni tanczyli, trzymajac sie za rece, a kobiety siedzialy w wiekszym kregu, poruszajac sie do jakiegos innego rytmu. -Co tam sie dzieje, Nuyen? - zapytala Amanda. -Oplakuja zmarlych i spiewaja na ich czesc. Przyjaciolom i rodzinie opowiadaja historie ich Sycia. Wielu Bugi to muzulmanie, ale niektorzy wyznaja dawna religie i urzadzaja stare ceremonie. - Tran zaciagnal sie papierosem. - Podczas ostatniej wyprawy wioska poniosla duSe straty. Chyba w kaSdej rodzinie ktos zginal. -Jak wyjasnia wladzom zaginiecie swoich bliskich? - spytala Amanda. -Niczego nie beda tlumaczyc. To sprawa plemienia. Wladze sprawuja na ogol urzednicy z Jawy, ktorych te sprawy w ogole nie interesuja. Bugi to dumny lud. Szybko wpadaja w gniew, gdy ktos wtraca sie w ich sprawy. Administratorzy wyspy doskonale o tym wiedza, wiec pozostawiaja ich samym sobie. Zbyt dobrze pamietaja sprawe Kahara Muzak-kara. Stone Quillain odwrocil sie. -Kto to byl? 204 -Nauczyciel Bugi i Solnierz, ktory prowadzil wojne partyzancka o niezaleSnosc Sulawesi. On i jego zwolennicy walczyli z rzadem w DSakarcie przez pietnascie lat. od tysiac dziewiecset piecdziesiatego do tysiac dziewiecset szescdziesiatego piatego roku. Na Sulawesi czci sie jego pamiec. A rzad sie tego boi.Na ekranie punkty oznaczajace pontony CRRC rozdzielily sie i skierowaly do skrajnych par szkunerow. -Nie powinienes tego robic w ten sposob, Linc - mruknal Quillain. Najpierw powinienes sie zajac tymi w srodku. - JuS chcial siegnac do przelacznika, ale zawahal sie i opuscil reke. MacIntyre zachichotal. -Witaj w klubie, Stone! Najnowsze osiagniecia techniczne pozwalaja kontrolowac naszych ludzi w terenie. Ale najwaSniejsza i najtrudniejsza umiejetnosc to nauczyc sie siedziec na tylku, milczec i pozwalac, Seby wykonywali robote po swojemu. Znad konsoli odezwal sie specjalista od lacznosci: -Mamy obraz z kamer umieszczonych na helmach porucznika kesa i sierSanta. -Daj na drugi ekran i podziel. Na ekranie pojawily sie slabo oswietlone obrazy. Z mroku wynurzyly sie dwie pary szkunerow. Dowodcy widzieli to, co oddzial marines obserwowal na wlasne oczy. -Dziwne - mruknal Stone. Kolejne obrazy. Burta szkunera... trap prowadzacy na poklad... jakies cienie na srebrnoszarym pokladzie. Z glosnikow dobiegaly ciche glosy. -Tu sekcja A, weszlismy na poklad szkunera numer jeden i dwa... Corby, Franklin, oslaniajcie nas... Na trzecim i czwartym na razie wszystko w porzadku, poruczniku... Na pokladzie nie ma nikogo... To dobrze. U nas wszystko gra. Zaczynamy! Do roboty! Christine i Tran przekazywali Solnierzom polecenia: -Poruczniku lves, mowi komandor Rendino. Prosze nie zapomniec zanotowaniu numeru s i l n i k a... Na niektorych pinisi nie bedzie nic ciekawego. Sprawdzajcie wszystkie pozostawione prywatne przedmioty... -Panie Tran, tu sierSant Patterson z sekcji B. Jestesmy na czwartym szkunerze. Na wykrywaczu min zabraklo skali. Czy oni uSywaja zlomu jako balastu? -Nie, sierSancie - odpowiedzialNuyen. - Wykorzystuja kamienie. Metal jest zbyt cenny. Poszukajcie, moSe znajdziecie jakies ukryte wejscie. 205 Drzewo zaskrzypialo. Do uszu sluchajacych dobiegly ciche przeklenstwa.-Tak, mamy! To jest bron! Rany, ta pomaranczowa skrzynia ma jakies zeby! Obrazy cieSkiej broni automatycznej i karabinkow szturmowych zostaly nagrane. Numery seryjne zanotowane. Minuty mijaly bardzo szybko. Oczy obserwatorow coraz czesciej kierowaly sie na zegary. Wreszcie nadszedl meldunek. -"Carlson", tu Ives. Sprawdzilismy cztery szkunery. Potwierdzamy, Se sa uzbrojone. Znalezlismy teS dokumenty. Zwyczajne listy przewozowe i temu podobne. Na Sadnym statku nie wykrylismy odbiornikow globalnego systemu pozycjonowania. sadnych materialow nawigacyjnych poza zwyklymi mapami. -Cholera! - syknela Christine. - Kapitanowie musieli zabrac sprzet ze soba. Ives, sfotografuj te mapy. MoSe sa na nich jakies znaki. -Dobra - cicho odparl Ives. -Sa jeszcze dwa szkunery - wtracil Stone. -To prawda. - MacIntyre zmarszczyl brwi. - Ale nasi ludzie sa tam juS bardzo dlugo. Na odleglej wyspie Sulawesi Ives czytal w ich myslach. -Kapitanie Quillain, prosze o instrukcje. Mamy sie wycofac czy sprawdzic rownieS pozostale szkunery? Amanda popatrzyla na Trana. -Co pan na to, inspektorze? Jak dlugo potrwaja jeszcze te ceremonie? -Nie wiem. Moga sie skonczyc za trzy minuty albo trwac przez cala noc. Nikt nic wiecej nie musial mowic. Quillain wlaczyl mikrofon. -Linc, tu Stone. Ty tam dowodzisz, synu. Podejmij decyzje, a my sie dostosujemy. Przez minute panowala cisza. -Zostajemy. Zabezpieczymy wszystko, a potem obie sekcje zajma sie szkunerami piatym i szostym. Na razie koncze. Marines w pospiechu zatarli slady swojej bytnosci na szkunerach. W centrum dowodzenia oddzialami desantowymi zastanawiano sie, co zrobic z ladunkiem broni. Pokusa sabotaSu byla silna, ale ostatecznie stwierdzono, Se ryzyko wykrycia byloby zbyt duSe. Oddzialy marines podplynely do trzeciej pary szkunerow. Tym razem mieli juS doswiadczenie, wiedzieli, czego szukac. Poruszali sie szyb 206 ciej i z wieksza pewnoscia. Amanda zaczela miec nadzieje, Se akcja sie uda.Kamera na helmie Ivesa pokazala wnetrze malej kabiny. Zgromadzeni przed ekranami patrzyli, jak porucznik otwiera szafki, penetruje szuflady, maca pod niedbale zloSonymi ubraniami, odrzucajac na bok nic nieznaczace drobiazgi. -Zaczekaj! Zatrzymaj sie! - pisnela do mikrofonu Christine Rendi- no. - To jest to! Na samym srodku ekranu pojawily sie dlonie Ivesa trzymajace nieduSe urzadzenie z wyswietlaczem, antena teleskopowa i klawiatura. Christine zaczela nerwowo przerzucac kartki. -Ives, posluchaj. Widze, Se to Fuji model Globemaster III. Odczytaj numer seryjny. -Jedna chwile. - Obrocil urzadzenie w dloniach. - Jeden... szesc... szesc... siedem... zero... dziewiec... zero... Foxtrot... Golf. -Swietnie! - powiedziala Christine. - Trafiony! To jeden z osiemdziesieciu takich odbiornikow, ktore skradziono z frachtowca Harconana. Ives, moSesz to wlaczyc? Dysk uruchamia sie przyciskiem po prawej stronie. Teraz wcisnij "pamiec". Na ekranie pojawily sie liczby i litery. Ives wcisnal przewijanie. Przez ekran zaczely sie przesuwac ciagi liczb oznaczajacych dlugosci i szerokosci geograficzne. Miejsca, ktore pinisi odwiedzily lub do ktorych maja poplynac. Amanda zauwaSyla, Se przy niektorych widac bylo gwiazdke. -Rety, to dopiero bedzie zabawa - szepnela Christine. -Uwaga, wszystkie jednostki! - dobiegl z glosnika glos Stone'a. -Mamy jakis ruch w porcie. Wszyscy natychmiast spojrzeli na ekran taktyczny. Znacznik jakiejs malej jednostki przemieszczal sie miedzy innymi zacumowanymi lodziami. -Skad on sie wzial? - zapytala Amanda. -Odbil od jednego z ostatnich szkunerow. Wyglada na mala lodke z silnikiem. Nie sadze, Seby pomiescila wiecej niS trzy osoby. Plynie w ich strone. -Widzimy - rzucila Amanda. - Steamer, przygotuj sie do odpalenia silnikow. Ives, sprzatnijcie po sobie i wynoscie sie stamtad! -Zwijamy sie. Co z tym GPU? -Cholera! - warknela Christine. - Nie moSna go zabrac, bo wszystko sie wyda! -Nie moSna go teS zostawic - rzucila ponuro Amanda. - Musimy miec te dane. Poruczniku Ives, prosze podniesc ekran do kamery i przewinac pamiec kilka razy. Niech ktos to nagra! 207 Na kanale taktycznym marines daly sie slyszec glosy rozkazow i odpowiedzi.Tymczasem kamera na helmie Ivesa przekazywala kolejne wspolrzedne. SierSant stal na pokladzie, pokazujac okolice. W centrum dowodzenia oddzialami desantowymi temperatura gwaltownie wzrosla. -"Carlson", potwierdzam. Lodka kieruje sie w strone szkunerow. Mamy okolo dwoch minut. -Niedobrze - powiedzial Quillain. - Nie zdaSa. Nie moSemy im pomoc, bo zostaniemy zauwaSeni. -Opcje? - zapytal Maclntyre. -Wziac ich do niewoli, gdy wejda na poklad piatki i szostki. Zastrzelic, gdy niebezpiecznie sie zbliSa. Nasi maja bron z tlumikami. -Pani kapitan, to moga byc niewinni rybacy - zasugerowal Tran. -Nie ma innego wyjscia. Jesli zauwaSa naszych, rozszyfruja nas. Christine pokrecila glowa. Jej jasne wlosy blyszczaly w swietle mo nitorow. -Wszystko na nic! Amanda milczala. Zrozumiala, Se jej plan zaczyna sie walic. Zastanawiala sie, co moSna zmienic, by go uratowac. Nie dopuszczala do siebie mysli, Se moglaby przegrac. Ives wylaczyl GPU piratow i wrzucil go do szuflady. Zatrzasnal ja i pedem ruszyl na gore. Niestety, bylo juS za pozno. Kamera na helmie sierSanta wyraznie pokazywala mala lodke. Bylo nawet slychac szum silnika. Na tle luny bijacej od strony wioski pojawily sie trzy skulone postacie. MoSna sie bylo domyslic, Se Bugi plyneli w strone drugiej pary szkunerow i Se o jakies dwanascie metrow mina dziob tego, na ktorym znajdowali sie marines. Ives szeptem wydawal rozkazy. solnierze uzbrojeni w pistolety maszynowe MP5 z tlumikami ruszyli naprzod. Amanda dotknela przelacznika. -Poruczniku lves, tu dowodca taktyczny. Przyczajcie sie i nie strzelajcie. MoSe nie zauwaSa waszych pontonow i poplyna dalej. Marines zamarli w bezruchu, kryjac sie za nadbudowka i wysokimi burtami pinisi. Ives lekko uniosl glowe, by moc obserwowac lodke. Przeplynela dziesiec metrow. Dwadziescia. Wtedy do marines dotarl jakis okrzyk. Ktos z lodki wskazywal na pontony zacumowane przy szkunerach. Ryknal silnik i lodka skierowala sie do brzegu. Quillain rzucil dlugopis na konsolete. -I to by bylo na tyle. To juS koniec. -"Carlson", zauwaSyli nas - zawolal podekscytowany Ives. - Mamy podjac walke? 208 Amanda walnela reka w przelacznik.-Nie! Nie! Zmiana planow! Zgarnijcie GPU i mapy, zejdzcie z pokladu i czekajcie na nas! Predko! -Tak jest! Przelaczyla na kanal dowodzenia. -Steamer, jestes tam? -Oczywiscie. -Natychmiast podjac marines! Szybko i z fasonem! Ruszajcie! -Rozumiem! Uruchamiam silniki. Bedziemy tam za chwile. -Amando, co ty znow kombinujesz? - zapytal Maclntyre. - Na tym obszarze tylko my mamy wojskowe poduszkowce. Jesli w ten sposob za bierzesz marines, dasz Harconanowi do zrozumienia, Se to nasza robota. Amanda odwrocila sie w strone admirala. -To bez znaczenia. Wszelkie niecodzienne akcje w jego bazach i tak przypisze wlasnie nam. Pomysli, Se spenetrowalismy jego system obronny. Zareaguje w odpowiedni sposob i zmieni plan dzialania. My teS zmienimy plany, ale znacznie wczesniej. Akcje rozpoznawcza zamieni my w atak. Wykorzystamy okazje, Seby zniszczyc jego oddzialy, ktore sie tam zebraly. Na monitorach widac bylo, jak marines wskakuja na pontony i szykuja sie do odwrotu. Operator samolotu bezzalogowego skierowal maszyne w okolice wioski. ILodka przybila do brzegu, a jej pasaSerowie popedzili ku swiatlom Adat Tanjung. -Niech to szlag! - eksplodowal MacIntyre. - Rozpoznanie w pirackiej wiosce to jedno, a otwarta interwencja i atak na grupe statkow indonezyjskich to cos zupelnie innego! Sciagniesz nam na glowe rzad Indonezji! Amanda zdecydowanie pokrecila glowa. -Wcale nie! Harconan zatuszuje sprawe. Na ekranie taktycznym wizerunki poduszkowcow zaczely sie zbliSac do portu. Huk ich silnikow dotrze do wioski jak grom. salobne spiewy i muzyka ucichna, kiedy ludzie uslysza od strony morza jakies dziwne odglosy. W centrum dowodzenia oddzialami desantowymi niSsi stopniem czekali w milczeniu, podczas gdy dowodca taktyczny i glownodowodzacy oddzialow specjalnych zawziecie sie sprzeczali. -Do diabla, Elliot! Zastanow sie! Harconan nie ma na wlasnosc calego rzadu i wojska Indonezji. On teS nie chce, Seby ktokolwiek wypytywal go o atak marynarki amerykanskiej na jakas wioske Bugi.To jego ludzie i robia, co on im kaSe. Ani Amanda, ani MacIntyre nie zwrocili uwagi na fakt, Se zwrocila sie do niego po imieniu. Tak mialo pozostac jeszcze przez jakis czas. 209 -Mamy szanse na zdobycie waSnych materialow i na zwyciestwo psychologiczne - wyjasniala dalej. - MoSemy zniszczyc jego statki, nie zabijajac Indonezyjczykow. MoSemy sprawic, Se straci twarz. MoSemy teS spokojnie zaczekac, aS nas sprzatnie. To ma szanse powodzenia! Cala odpowiedzialnosc biore na siebie!Maclntyre zgrzytal zebami. Chcial przeczesac palcami wlosy i niechcacy szarpnal za sluchawki. Ze zlosci zerwal je z glowy. Podobne sytuacje juS sie zdarzaly. U wybrzeSy Chin i polnocno-zachodniej Afryki. Nie lubil takiego sposobu dzialania, ale kolejny raz nie mial wyjscia. -Ty tu dowodzisz. Kontynuuj. Amanda pacnela dlonia w konsolete. -Dziekuje panu! - Odwrocila sie do swojego stanowiska. W fer worze dzialania wygladala naprawde pieknie. Maclntyre popatrzyl na jej plecy, na rozpuszczone dlugie wlosy i nagle poczul sie staro. Kiedys nie musialby walczyc z samym soba, Seby sie zgodzic na takie posuniecie. Na ekranach pokazujacych obraz z kamer na helmach marines pojawily sie "Queen of the West" i "Manassas". Poduszkowce podplynely blisko i nagle gwaltownie sie odwrocily. Oczom marines ukazaly sie rampy rufowe. Obraz zamazal sie, kiedy do Solnierzy w pontonach dotarl podmuch powietrza niosacy chmure wodnego pylu. -Na rampe... Ustaw go na rampie!... Gdzie ta cholerna szekla?! Predzej, Ferkin!... Niech to szlag!... Predzej!... Dobra, jestesmy w srodku! Rampa sie zamyka! Z glosnikow dobiegl glos kapitana. -Tu "Royalty"! Czternastu wyszlo i czternastu wrocilo na poklad! Czekam na instrukcje! -Dobra robota, Steamer - odparla Amanda. - W nagrode moSesz rozwalic te pirackie szkunery. Powtarzam, rozwal pirackie szkunery! W odpowiedzi dal sie slyszec gromki okrzyk: -Juhuuu! -Ten pomysl chyba mu sie spodobal - skomentowal Tran. Port w Adal Tanjung Godzina 1.17 czasu strefowego, 18 sierpnia 2008 roku Na obrazie przekazywanym z Ciphera widac bylo, jak mieszkancy wioski biegna w strone plaSy. Nic nie mogli poradzic, mogli sie tylko 210 wsciekac. CieSka bron zostala na statkach. Nawet najodwaSniejsi piraci doszli do wniosku, Se nie warto ryzykowac w obliczu potworow, ktore w srodku nocy najechaly na ich wioske.Steamer Lane obrocil "Queen" tak, Se ustawil ja pomiedzy brzegiem a szkunerami. Chodzilo mu o to, by przypadkowe pociski nie polecialy w strone wioski, tylko w kierunku morza. -"Manassas", bierz piatke i szostke - wydal rozkaz. - Ja zalatwie trojke i czworke. -Zrozumialem - w sluchawkach Steamera odezwal sie glos Tony'ego Mariina. - Jestem na miejscu. Moge otworzyc ogien. ZaloSe sie, Se moje pierwsze pojda na dno. -Stek na kolacje? Zaklad stoi! Artylerzysci, ognia! "Queen of the West" unosila sie nad woda w odleglosci piecdziesieciu metrow od szkunerow. Dla dwulufowych dzial kaliber 30 byla to odleglosc bezposrednia. Podobna bron o oznaczeniu Hughes M-230 montowano w wieSyczkach smiglowcow szturmowych Apache'ow. Byla przeznaczona do niszczenia pojazdow opancerzonych, a nie drewnianych statkow. Dzialo zaczelo wypluwac dwa strumienie pociskow, ktore w tasmach uloSone byly na przemian: przeciwpancerne i burzaco-zapalajace. Burzaco-zapalajace rozrywaly kadlub i wzniecaly ogien. Przeciwpancerne przebijaly na wylot ponad trzydziestometrowe kadluby szkunerow. W gwarze marynarskiej niszczacy rodzaj prowadzenia ognia nazywano "przeczesywaniem". A kiedy do dziela zniszczenia dolaczyla bron zmagazynowana pod pokladem, dzioby pinisi zaczely zapadac sie pod wode. Z bulajow wydostawaly sie jezory ognia. Po kilku kolejnych seriach artylerzysci odebrali sygnal o przegrzaniu luf i przerwali ogien. Scrounger Caitlin popatrzyla na tonace wraki. -To chyba wszystko - powiedziala. -Na to wyglada - zgodzil sie Lane. - Tony i ja postawimy ci kolacje. "Rebel", zabieramy sie stad! Strzelcy boczni, wykonczcie resztki! Poduszkowiec ruszyl rownolegle do szkunerow. Obsada granatnikow OCSW wystrzelila dla pewnosci jeszcze kilka granatow. -"Royalty", tu "Rebel". Co z dwoma ostatnimi? - spytal Marlin. -Urzadzimy cwiczenia rakietowe. Pociski typu Hellfire. Po jednym z kaSdej wyrzutni. Nasi chlopcy rzadko maja okazje sobie postrzelac. -Zrozumialem - padla odpowiedz, a po chwili: - Rakiety w wyrzutniach. Pierwotnie rakiety Hellfire byly przeznaczone do niszczenia czolgow. ale z czasem znalazly zastosowanie w marynarce wojennej. I podobnie jak 211 dziala byly przeznaczone do niszczenia obiektow stalowych, nie drewnianych.Wyrzutnie obrocily sie w strone rufy. Zainstalowane na maszcie celowniki laserowe namierzyly cele. Rakiety wystrzelily lukiem w niebo, a potem gwaltownie opadly w dol. Statki pirackie przestaly istniec. -Zupelnie jak sztuczne ognie czternastego lipca! - skomentowala Scrounger. -Na koniec zawsze wystrzeliwuje sie najwieksze! Mieszkancy Adat Tanjung stali na plaSy i patrzyli, dopoki woda nie ugasila wszystkich plonacych kawalkow drewna. Nikt nawet nie pomyslal, Seby pojechac do najbliSszego posterunku polisi. Nikt nie myslal teS o tym, Seby zwrocic sie o pomoc do najbliSszej wioski. Bugi tak nie postepowali. Sprawy klanu nie wykraczaly poza klan, nawet nieszczescia takie jak to. Wszyscy w milczeniu wycofali sie do domow. saloba po zatopionych statkach miala sie zaczac jutro. Nominalnie mieszkancy Adat Tanjung byli muzulmanami, ale wciaS pamietali o starych bogach. Najpierw stracili swoich ludzi na pokladzie "Piskowa". Teraz ich najlepsze pinisi zostaly poSarte przez dziwnego i strasznego wroga. Wygladalo na to, Se przeciwko klanowi zwrocil sie sam wielki duch oceanu. Dla Bugi nie bylo nic bardziej przeraSajacego. Tylko jeden z mieszkancow pobiegl do swojego warsztatu, w ktorym produkowal swiece. Skierowal sie do skladziku, gdzie ukryta byla radiostacja. Centrum dowodzenia oddzialami desantowymi na USS "Evans F. Carlson" Godzina 1.21 czasu strefowego, 18 sierpnia 2008 roku -Co dalej z poduszkowcami? - spytal Quillain. - Maja sie ukryc zgodnie z poprzednim planem? -Tak... nie. Zaczekaj! - Po gwaltownym uderzeniu adrenaliny w czasie akcji Amanda nie potrafila sie skoncentrowac. - Niech zastosuja technologie stealth i opuszcza tamten rejon, unikajac jakiegokolwiek kontaktu. Potem sprowadz ich do domu. Powiedz Steamerowi, Seby skierowal sie prosto do Benoa Harbor. Ma wystarczajaco duSo paliwa, Seby jednym skokiem pokonac ten dystans. Quillain skinal glowa. 212 -Na pewno juS wiedza, Se nasi tam sa.-Wlasnie! Nie uzyskamy wiekszej przewagi, zostawiajac ich. Kiedy rano zjawia sie tutaj, powiemy kapitanowi portu, Se zalogi poduszkowcow byly na cwiczeniach na wodach miedzynarodowych. Dowodcy przygotowywali sie do przekazania obowiazkow oficerom wachtowym. W miejsce niebieskiego oswietlenia bojowego zapalilo sie biale swiatlo. Amanda potarla dlonmi zmeczone oczy. Dreczylo ja dziwne poczucie nierealnosci. Czy wizyta na wyspie Piri miala miejsce tego popoludnia? Wydawalo sie jej, Se to byl zupelnie inny swiat, inna rzeczywistosc, zrodzona w polsnie niewiarygodna fantazja. Ale to jednak byla prawda, cos, czemu bedzie musiala stawic czolo i z czym bedzie musiala Syc. Poczula, Se ktos stanal obok niej. To byl admiral MacIntyre, jak zwykle bardzo opanowany. Przypomniala sobie, w jaki sposob wczesniej zwrocila sie do niego. Teraz czula sie zawstydzona jak mala dziewczynka. -Przepraszam pana za tamten wybuch. Nie umialam sie pohamowac. -Pani kapitan prowadzila akcje, a w takich chwilach nie ma czasu na uprzejmosci. NajwaSniejsze jest wykonanie zadania. To ja przepraszam, Se na moment zostawilem cie sama. Slusznie ocenilas sytuacje. Uratowalas nasze oddzialy i idealnie skalkulowalas ryzyko powrotu. -Mam nadzieje, Admiral usmiechnal sie do niej. To byl dobry usmiech, szczery i pelen aprobaty. -Zjemy cos razem? - spytal. -Chetnie. Ostatnim razem mowil pan o Judy. Wyspa Piri Godzina 7.25 czasu strefowego, 18 sierpnia 2008 roku Lan Lo czekal przy stole na glownym lanai. Od godziny wiedzial o nocnych wydarzeniach w Adat Tanjung i o stracie szkunerow, ale wiadomosc te zachowal na razie dla siebie. W tej sytuacji nie moSna bylo podjac Sadnej natychmiastowej akcji. Dlatego postanowil pozwolic panu Harconanowi, Seby skoncentrowal sie na porannym plywaniu i biegu. Lo nie byl czlowiekiem, ktory otwarcie okazywal uczucia, ale doskonale rozumial innych. Jego pracodawca, pan Makara Harconan, jako 213 meSczyzna w pelnym i klasycznym znaczeniu tego slowa potrzebowal pomocnika do odpowiedniego zrownowaSenia yin i yang. Poza tym pan Harconan byl czlowiekiem o wyjatkowych moSliwosciach. Tacy meSczyzni potrzebuja niezwyklych kobiet, inaczej szybko sie nudza. Nie lubia blahostek i powszedniosci.W ostatnich dniach pan Harconan robil wraSenie, jakby znalazl taka wyjatkowa kobiete. Niestety, byla ona jednoczesnie jego zacieklym wrogiem, ktory, wykorzystujac posiadane moSliwosci, chcial zniszczyc zarowno jego, jak i jego dzielo. Byla to tragedia rownie wielka jak te opisane w wierszach wayang poematu Ramajana. Rozwiazanie zatem nie moglo byc latwe. Pan Harconan wbiegl do ogrodu. Wygladal na zmeczonego, a zarazem szczesliwego. Lo pozwolil mu usiasc i dopiero wtedy zrelacjonowal wydarzenia minionej nocy. Powiedzial o tym, Se ich tajemnice prawdopodobnie wpadly w rece Amerykanow, a takSe o utracie floty Bugi. Kiedy przestal mowic, Harconan nadal wpatrywal sie w blat stolu. -Ona musiala o tym wiedziec - rzekl. - Zaplanowala ten atak i rozpoczela akcje, zanim ja tu sprowadzilem. Patrzyla mi w oczy i niczym sie nie zdradzila. Nawet wtedy, gdy... -Tak, panie Harconan. Port na Bali Sierpien 2008 roku Minely trzy dni. Trzy dni zwiedzania swiatyn pod tropikalnym niebem i picia piwa na plaSy nad zatoka Kuta. Trzy dni oprowadzania ciekawych Balijczykow po pokladach "Carlsona" i "Cunninghama". Trzy dni odtwarzania tasm z nagraniami w jezyku Bahasa Indonesia, ktore dostarczyla szkola jezykowa departamentu obrony, i udzielania odpo- wiedzi na pytania zadawane ku lawa angielszczyzna. Trzy dni prowadzenia misji dobrej woli, pokazywania flagi i demonstrowania obecnosci armii amerykanskiej w tym odleglym zakatku Pacyfiku. Ale rownieS trzy noce. Trzy noce przesiadywania i wpatrywania sie w ciemnosc. Trzy noce, odkad Seafightery opuscily dok "Carlsona" za Wyspa solwi. Trzy noce, w czasie ktorych smiglowce odlatywaly w ciemnosc, Seby znalezc sie poza zasiegiem radarow. Trzy noce przedstawiania tego samego wyjasnienia kapitanowi portu i wladzom Bali. "Jed 214 nostki opuszczaja okrety w celu przeprowadzenia rutynowych cwiczen na wodach miedzynarodowych".Dowodcy samolotow i okretow indonezyjskich, ktore podejmowaly proby wysledzenia "niewidzialnych" Jankesow, wiedzieli, Se to nie ma sensu. Fragmentaryczne dane i doniesienia naocznych swiadkow wskazywaly, Se oddzialy Seafighters przemieszczaja sie dalej w glab terytorium indonezyjskiego. Mimo to glownodowodzacy admiral nie odwaSyl sie zadac pytania "Co ci Amerykanie kombinuja?" ani swojemu rzadowi, ani rzadowi Stanow Zjednoczonych. Obawial sie, Se w odpowiedzi uslyszy kolejne pytanie: "A kto prosil, Seby pan sie o to dowiadywal?" Grupa wysp Sabalana Morze Flores, Indonezja Godzina 1.43 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku ChociaS samotna wyspa koralowa wznosila sie niewiele ponad metr nad powierzchnie morza, Cobra Richardson podniosl maszyne, Seby plozami nie zahaczyc o grunt. Wzniecajac tym razem tuman piachu, a nie chmure pylu wodnego, powoli opuszczal smiglowiec Super Huey. Na ziemi inny marines paluchami luminescencyjnymi wskazywal Cobrze droge, pomagajac wyladowac mniejszej maszynie miedzy dwoma wiekszymi helikopterami typu Cargohawk. Wolf 1 osiadl na ziemi. Po chwili silniki zostaly wylaczone i slychac bylo tylko szum fal i krzyki gniazdujacych mew. Drzwi helikoptera otworzyly sie i wysiedli z niego Amanda Garrett i Christine Rendino. Czekal na nie Stone Quillain. -Dobry wieczor, pani kapitan. Witam panno Rendino. Trafilismy na cos ciekawego. To cos, na co wyczulila nas pani Rendino. Sadze, Se same powinny to panie zobaczyc. -Oczywiscie, Stone. Prowadz. Quillain ruszyl w glab wyspy. Wlasciwie trudno bylo tak powiedziec, bo wyspa byla bardzo mala. Przez srodek przebiegaly dwie piaszczyste wydmy i nawet w swietle gwiazd z kaSdej widac bylo cala wyspe. Poza nielicznymi kepkami wyschnietej trawy i gniazdami mew nie dawalo sie wypatrzyc Sadnych oznak Sycia. Nikt chyba nie chcialby odwiedzac tego skrawka ladu, chyba Se wczesniej odczytal wspolrzedne z odbiornika GPS. -Ktore to? - spytala Amanda, kiedy wchodzili na wydmy. 215 -Nazwalismy je Star Bravo - odparla Christine. - Zastanawialismy sie, co oznacza gwiazdka przy wspolrzednych, ktore poznalismy w Adat Tanjung. Jeden z marines pomogl nam to zrozumiec.-Miedzy wydmami znajdowal sie plytki row. Na dnie pracowala grupa ludzi. Amanda zawiesila sobie na szyi noktowizor A12, tak jak zawiesza sie lornetke. Na szczycie wydmy przystanela i popatrzyla przez noktowizor na miejsce ukrycia broni. W rowie leSaly skrzynie i paczki, wszystkie owiniete folia i oklejone tasma. Po ich usunieciu wiatr blyskawicznie zatarlby wszystkie slady. W niewidzialnych promieniach podczerwieni marines rozkopywali row, rozpoznajac teren za pomoca probnikow i wykrywaczy min. -Byly jakies pulapki? - zapytala Amanda. -Nie. Widocznie doszli do wniosku, Se nikt nie znajdzie tego miejsca, wiec nie warto ryzykowac. PrzecieS moglby zginac ktorys z ich ludzi, a przy okazji moglby eksplodowac caly ten sklad. Stone wlaczyl zwyczajna latarke i poswiecil. To byla kompaktowa wyrzutnia rakiet. Dwanascie prowadnic w trzech rzedach na dwukolowym podwoziu. -Nie poznaje tego modelu - powiedzial. - MoSna z niej odpalac rakiety kaliber 106,7. Opis calosci i instrukcja obslugi jest napisana chyba po chinsku. To bron z drugiej reki. Byla juS uSywana na polu walki. -To typ 63 - rzucila Christine, kiedy uklekla na piasku za wyrzutnia. - Starszy chinski system Ex-PLA. Ile ich tu jest? -Cztery. Plus okolo tysiaca pociskow burzacych i zapalajacych. Oprocz tego zapas czesci zamiennych i narzedzi. Christine niemal z czuloscia przesunela palcami po koncowkach wyrzutni. -Takiego sprzetu nie wykorzystuje sie na morzu - powiedziala. -Mam wraSenie, Se ktos szykuje sie do wojny na ladzie. -Na to wyglada. PokaSe ci jeszcze cos. - Quillain zniknal w mroku, a po chwili wrocil, ciagnac dwie plaskie drewniane skrzynie. -Miny - wyjasnil, kladac skrzynie na piasku. - Te tutaj to stare, dobre, wyprodukowane w USA cieSkie miny przeciwczolgowe M-21. Czyms takim moSna zalatwic dowolny pojazd wojskowy. A te to C3A1 Elsie, wyprodukowane w Kanadzie miny przeciwpiechotne. TeS paskudne, bo nie da sie ich znalezc za pomoca tradycyjnych wykrywaczy elektromagnetycznych. Kanadyjczycy przysiegali, Se pozbyli sie wszystkich, ale najwyrazniej troche sie gdzies zapodzialo. -Ile jest tych min? - spytala Amanda. 216 -Bedzie z piecdziesiat przeciwczolgowych i okolo czterystu Elsie. Caly czas wykopujemy kolejne skrzynie.-Chyba juS rozumiem znaczenie gwiazdek - odezwala sie Christi-ne. - Znajduja sie przy wspolrzednych skrytek, ktore nie sa zrodlem zaopatrzenia Bugi. Te magazyny utworzono dla kogos innego. Ale po co? Harconan raczej nie zrobil tego z wrodzonej hojnosci! Amanda nie odpowiedziala. Odwrocila sie i weszla na wydme. Rece skrzySowala na piersi i zaczela patrzec na polyskujace gwiazdy. Makara, co ty planujesz? Dla kogo kupujesz te bron? Kogo chcesz zabic? Pojechala na Piri w nadziei, Se pozna tego czlowieka. Tymczasem tajpan poznal jej tajemnice, a sam nadal pozostawal zagadkowy. Tamtego dnia na plaSy przegralam z toba i pogodzilam sie z ta poraSka. Ale przysiegam, So to byl jeden jedyny raz, obiecala sobie w duchu. Wrocila do rowu. -Co z dokumentacja? - spytala. -Zbieramy wszystkie papiery, instrukcje, dzienniki i temu podobne. Spisujemy numery na skrzyniach i numery seryjne sprzetu. Ponadto sfilmowalismy cale to miejsce. -Swietnie. Dokonczcie i wysadzcie to wszystko w powietrze. -Tak jak wczesniejsze sklady? -Dokladnie tak samo. W odleglosci pieciu mil na polnoc od wyspy kraSyl nieduSy rybacki prahu. Trzyosobowa zaloga doskonale wiedziala, Se lowienie ryb w tych wodach nie ma najmniejszego sensu. Mimo to znajdowali sie tutaj juS od dwoch dni. Kilka godzin wczesniej czlowiek, ktory trzymal wachte przy sterze, uslyszal odlegly warkot smiglowcow. Obudzil swoich kamratow. Po pewnym czasie uslyszeli, jak helikoptery odlatuja. Wkrotce niebo na horyzoncie rozjasnil olbrzymi blysk, a po chwili dal sie slyszec poteSny huk. Bugi wymienili miedzy soba ponure spojrzenia. Bylo dokladnie tak, jak mowil raoSa samudra. Wojna juS sie zaczela. Kapitan prahu wzial z kabiny odbiornik nadawczo-odbiorczy i wyciagnal antene. Trzeba przekazac wiadomosc. Na malej piaszczystej wyspie ogien juS dogasal. Wiatr zaczynal swoje dzielo. Tlace sie resztki i pogiete fragmenty metalu szybko znikna przykryte piaskiem. Wyspa Piri Godzina 6.45 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Makara Harconan odsunal filiSanke z niedopita kawa. Bylo mu glupio, Se obsztorcowal sluSbe za ospalosc. W koncu to nie ich wina, Se przyszedl na sniadanie znacznie wczesniej niS zwykle. Tego dnia nie poszedl plywac i biegac. Widok poludniowej plaSy i wspomnienia po prostu go rozpraszaly. Mimo wczesniejszej pory Lan Lo juS na niego czekal. Siedzial wyprostowany naprzeciwko tajpana. -Panie Harconan, minionej nocy zostal zniszczony magazyn na poludniowej wyspie grupy Sabalana. -Wiem, tak samo jak nasze sklady na Bawean i Tana Jampea. Amerykanie musieli zdobyc dane o szesciu miejscach na Sulawesi, kiedy zaatakowali Adat Tanjung. Pewnie jutro wyplyna z Benoa, Seby zniszczyc pozostale magazyny. -MoSe zdecyduje sie pan na ewakuacje? -To niemoSliwe. Jesli poplyniemy gdzies statkiem, zwiad amerykanski bedzie go sledzil aS do bazy i cykl zacznie sie od nowa. -Musimy sie wiec pogodzic ze stratami i odbudowac stan posiadania. Jesli chodzi o nasze operacje szkody beda niewielkie. -Nie jestem tego pewien, Lo. - Harconan siegnal po filiSanke i pociagnal lyk kawy. - Straty materialne jakos przeSyjemy. Ale to, Se ktos nas atakuje, a my na to nie odpowiadamy, jest bardzo niedobre dla naszego ludu, Lo. -Utrzymanie aury niezniszczalnosci to trudne zadanie. Harconan popatrzyl na Lo. Czy to moSliwe, Seby ten stary i stateczny Chinczyk zaSartowal? -Zrozumialem aluzje - odparl. - Ale problem jest powaSny. Moj lud musi nadal we mnie wierzyc, jesli chcemy kontynuowac realizacje naszego planu. A Seby to bylo moSliwe, ja teS musze wierzyc w ten lud. Czy sa wiesci z DSakarty na temat ludzi, ktorych stracilismy na "Piskowie"? -Nie, ani z policji, ani z ministerstwa obrony. -Jesli przeSyli, moga sie znajdowac na okretach amerykanskich. Kiedy Amerykanie wyplywaja z Benoa? -Planuja opuscic port jutro rano o osmej trzydziesci. -Kazalem zebrac nasze sily. -Sa gotowe. Mamy dwiescie czterdziesci piec jednostek plywajacych z pelnym wyposaSeniem i maly samolot. Jesli zajdzie potrzeba prze 218 prowadzenia bardziej wyrafinowanej akcji, w pogotowiu czeka dwunastoosobowa grupa specjalna Nung.-Wspaniale. - Makara zawahal sie na chwile. - Lo, dzis wieczorem zalatwimy amerykanskie oddzialy specjalne. Wyeliminujemy je jako zagroSenie i odbijemy naszych ludzi. W oczach Lo pojawil sie dziwny blysk. -Podejmuje pan niezwykle trudne zadanie. Musimy zakladac, Se Amerykanie beda przygotowani na roSne ewentualnosci. -Masz racje -odparl Harconan. Wypil kolejny lyk kawy i uznal, Se jednak mu smakuje. Decyzja o podjeciu ataku, o dzialaniu w ogole jak zwykle go uspokoila. - Ale jesli pozwolimy im wyplynac na morze, bedzie gorzej. To nasza najwieksza szansa. -Byc moSe. Harconan dopil kawe. -Powiedz mi jeszcze jedno Lo. PoniewaS to jest ich ostatni wieczor w porcie, czy na poSegnanie zaplanowali cos szczegolnego? -Tak, prosze pana. Gubernator wyspy wydaje dla amerykanskich oficerow specjalna kolacje polaczona z pokazami tanca w centrum sztuki Taman Werdi Budaya. Harconan w zamysleniu delikatnie gladzil wasy. -Rozumiem. Czy otrzymalem zaproszenie na te uroczystosc? -Gubernator Tengarra zawsze wysyla panu zaproszenie na podobne imprezy. -Wspaniale. Zawiadom gubernatora, Se z przyjemnoscia wezme w niej udzial, a potem ladowisko, Se za godzine ma byc gotowy smiglowiec. Pilot teS. Tym razem chyba mi sie przyda. Daj teS znac dowodcy grupy specjalnej. Ma na mnie czekac w moim gabinecie. -Jak pan sobie Syczy. - Lo zawahal sie na moment. - Panie Harconan, czy wolno mi powiedziec, Se akcja, ktora mamy zamiar podjac... wiaSe sie z wielkim ryzykiem? Makara z zadowoleniem popatrzyl na swojego asystenta. -A co nie bylo ryzykiem, Bapak? Od poczatku aS do samego konca - zawsze bedzie ryzyko. -To zrozumiale, panie Harconan, ale trzeba brac pod uwage stopien ryzyka. W bezposredniej konfrontacji z marynarka Stanow Zjednoczonych rzuci pan wyzwanie przeciwnikowi, jakiego nie mial pan jeszcze nigdy. -Lo, okret to tylko okret! - jowialnie odparl Harconan. - I na kaSdym znajda sie jakies lupy. Wiesz, jacy sa Amerykanie. Przy odrobinie szczescia atak na dwa okrety w jakims porcie indonezyjskim sprawi, Se 21" ich politycy zaczna ujadac jak psy lancuchowe. Dadza nam spokoj na wiele lat. a w najgorszym razie do nastepnych wyborow.-Byc moSe, ale pozwole sobie przypomniec panu slowa japonskie go admirala Yamamoto, ktore wypowiedzial w bardzo podobnej sytuacji zwiazanej z Amerykanami. Harconan nagle spowaSnial. -Pamietam je, Bapak. "Zbudzilismy olbrzyma, ktory zniszczy nas wszystkich". Centrum dowodzenia na USS "Evans F. Carlson" Godzina 17.32 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku -Od popoludniowej narady wydarzylo sie tylko jedno.-Ubrana w bialy mundur Christine Rendino rozsiadla sie wygodnie na kanapie. - Wyglada na to, Se zaginal jeden ze statkow Harconana. Amanda Garrett stala przy biurku, sprawdzajac swoj rewolwer. -Co takiego? -Nie moSemy znalezc jednego ze statkow linii Harconan Seaways. Zlecilam dokonanie spisu stanu posiadania Harconana. Po jednym statku zwyczajnie nie ma sladu. -Ktory to? I jak moSna zgubic statek? - Amanda zakrecila bebenkiem rewolweru kaliber 38, po czym ostroSnie go zatrzasnela. Kiedys na strzelnicy zrobila to tak, jak czasem pokazuja na filmach, i Stone Quillain omal nie urwal jej glowy. Tlumaczyl jej potem roSne zawilosci techniczne, mowiac, Se w ten sposob cos tam sie niepotrzebnie zuSywa. Oczywiscie Amanda nigdy nie probowala kwestionowac jego fachowosci w tym wzgledzie. -Chodzi o "Harconan Flores". Nie ma go w Sadnym z tutejszych portow. Nie moSemy go namierzyc na morzu ani za pomoca satelitow Oceansat i bez-zalogowych Global Hawkow. Albo wykrecili nam numer w rodzaju trojkata bermudzkiego, albo nasz chlopczyk Makara dziala naprawde szybko. Amanda odruchowo zmarszczyla czolo. Odwrocila sie od Christine, nie chcac pokazac gwaltownej reakcji na sam dzwiek jego imienia. WloSyla rewolwer do kabury i schowala do torebki. Rewolwer w jej torebce i pistolet w torebce Christine byly jedynymi srodkami bezpieczenstwa, ktore dopuscila na ich ostatni wieczor na Bali. Gdyby mogla wybierac, wolalaby tego wieczoru nie opuszczac okretu. Musieli jednak do konca udawac, Se to wizyta przyjazni. 220 Zastanawiala sie, jak zareagowal Makara na atak na ich baze. Czy byl wsciekly, czy moSe skalkulowal wszystko na zimno, jakby to byl kolejny ruch na szachownicy? MoSe ten policzek wystarczy, by go zmusic do bezposredniej akcji przeciwko amerykanskim oddzialom specjalnym?Jesli tak, musi sie na to zdecydowac, zanim wyjda z portu. Amanda otrzasnela sie z zadumy. -Przepraszam cie Chris. O czym mowilas? -"Harconan Flores" to bardzo interesujaca jednostka - spokojnie wtorzyla Christine. Amanda czula na sobie jej spojrzenie. - NieduSy okret desantowy, ktory dawniej plywal pod bandera wschodnioniemiecka. Pare lat temu Harconan kupil go i przebudowal na statek typu ro-ro. Wszystkie elementy potrzebne do prowadzenia desantu nadal na nim dzialaja. Jestem pewna, Se ty i Harconan niezle sobie pouSywaliscie. Amanda odwrocila sie gwaltownie. Christine siedziala z glowa oparta na dloni i obserwowala ja bacznie, ciekawa, czy zaprzeczy. Amanda westchnela cieSko. W tej sytuacji zaprzeczanie nie mialo najmniejszego sensu. -Chris, nie chcialam, Seby tak sie stalo. A moSe jednak chcialam... Sama nie wiem. -Wiedzialam! Foczka ugryzla! -Co? -Nic. Tak wlasnie powiedzialam, kiedy rozmawialam o tym z admiralem MacIntyre'em. - se co?! - Amanda byla autentycznie przeraSona. - Rozmawialas z admiralem o mnie i o Makarze?! -Tylko teoretycznie. Admiral oczywiscie nie mial pojecia, co oznacza twoje mgliste spojrzenie po powrocie z Palau Piri. Eddie Mac jest pod wieloma wzgledami rownie niewinny jak ty. Amanda przeszla przez pokoj i opadla cieSko na kanape. -Cholera... Cholera! Chris, nie wiem, co moge powiedziec poza tym, Se to sie stalo. -Zacznij od pikantnych szczegolow. Na pewno bylo fantastycznie! Amanda popatrzyla blagalnie na przyjaciolke. -Chris, niech to szlag! Spalam z naszym wrogiem! Pozwolilam ... A wlasciwie pozwolilam sama sobie... -Bylo czy nie bylo fantastycznie? Amanda szukala slow, ktorymi moglaby sie usprawiedliwic lub potepic, ale nic nie przychodzilo jej do glowy. -Bylo - powiedziala wreszcie! 221 -Pani kapitan naprawde jest kobieta z klasa. Domyslalam sie, Se tylko jakis wyjatkowy czlowiek zdola zrobic z ciebie idiotke.Amanda nie miala wyjscia. Usmiechnela sie, ale nadal byla zmieszana - Dzieki. To chyba sluszna uwaga. Krotko mowiac, cale to doswiadczenie bylo niesamowite. Nie wiem, jak je opisac. Powiem tylko, Se po pewnym czasie zapomnialam, kim jest Makara i dlaczego ja sie tam zna lazlam. Bylismy tylko my dwoje... kochankowie na cudownej wyspie. Powiedz szczerze, czy istnieje moSliwosc, Se Harconan nie jest krolem piratow? Chocby najmniejsza? Christine ze smutkiem pokrecila glowa. -Informacje zebrane do tej pory wskazuja, Se Makara Harconan jest naszym celem. Nic nie sugeruje, Se moSe byc inaczej. Naprawde. Szukalam, ale niczego nie znalazlam. -Od kiedy szukalas? -Odkad zakochalas sie w tym piracie, o ktorym snilas od czasow dziecinstwa. -Niech to cholera! - rzucila Amanda i odwrocila wzrok. -MoSemy na chwile zapomniec o marynarce? - Christine objela przyjaciolke i oparla jej glowe na swoim ramieniu. - Wszystkie tak postepujemy - powiedziala lagodnie. - Wczesniej czy pozniej kaSda z nas poznaje jakiegos niesamowitego faceta, ktory nie jest godny naszych uczuc. Mimo to angaSujemy sie, a potem dostajemy w tylek. Przy odrobinie szczescia przechodzi nam i moSemy dalej Syc. Mnie to dopadlo w college'u. Wtedy myslalam, Se umre, ale jakos przeSylam. Zaczela lekko kolysac Amande. -Ty jestes inna, dlatego to trwalo znacznie dluSej. Ale rownieS dlatego bedzie ci znacznie trudniej sobie odpuscic. -Nie, tego nie moge sobie odpuscic. - Amanda gwaltownie uniosla glowe. - Niedawno sie z nim kochalam, a teraz musze go zniszczyc. Glos w interfonie zaskoczyl je obie. Amanda wstala i siegnela po sluchawke. Gdy po chwili przemowila, jej glos brzmial spokojnie i rzeczowo. -Mowi Garrett. Dobrze, dziekuje. Zaraz przyjdziemy. Kapitanie Carberry, od tej chwili "Carlson" dowodzi, a pan trzyma wachte. Prosze natychmiast uruchomic wszystkie procedury bezpieczenstwa i utrzymac do jutrzejszego wyjscia w morze. Uzbrojenie w pogotowiu. Wszystkie dostepne srodki. Dobranoc. OdloSyla sluchawke. -Chodz, Chris. Powoz czeka. Poza tym... dziekuje. 222 Wkrotce samochody wiozace amerykanskich oficerow na staly lad wyruszyly z portu. W oddali widac bylo swiatla okolicznych kurortow.Poczyniono odpowiednie przygotowania. Lacznosc komorkowa dzialala nienagannie. Pod kaSda marynarka znajdowal sie pistolet, podobnie w kaSdej torebce. W kaSdym wynajetym sedanie marki Toyota obok balijskiego kierowcy siedzial Solnierz i trzymal na kolanach groznie wygladajacy, wyjatkowo cieSki neseser. Ale inni teS sie przygotowali. Kiedy samochody z oficerami ruszyly w droge, druga grupa pojazdow, rownieS pozostajaca w kontakcie ze swoim dowodztwem i rownie mocno uzbrojona, pojechala za nimi. Centrum sztuki Taman Werdi Budaya Godzina 18.30 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Centrum sztuki Taman Werdi Budaya, poloSone na przedmiesciach halasliwej stolicy Densapar, to miejsce kultywowania przeszlosci Bali. Tutaj gromadzili sie artysci - rzezbiarze, malarze, aktorzy, muzycy i przede wszystkim tancerze, Seby prezentowac swiatu swoja sztuke w pieknych amfiteatrach. Przyjecie rozpoczelo sie w ogrodzie oswietlonym drSacym swiatlem latarni oliwnych. Elliotowi MacIntyre'owi miejsce to wydawalo sie egzotyczne i interesujace, zwlaszcza Se przybyl w towarzystwie Amandy Garrett. TuS przed rozpoczeciem nocnego przedstawienia szli wolno alejka, ktora okraSala caly ogrod. W takim miejscu rozmowa o pracy nie miala sensu i MacIntyre postanowil to wykorzystac. -Jednym z minusow naszej pracy jest to, Se poznajemy swiat, ale bardzo powierzchownie. -Rozumiem, co pan ma na mysli - odpowiedziala Amanda, przesuwajac palcami po stojacym przy scieSce posagu, na ktorym czas zdaSyl odcisnac swoje pietno. - Czlowiek probuje czegos, ale nie moSe poznac prawdziwego smaku, bo juS sie zaczela kolejna misja, nastepny rejs. -Jestem pewien, Se moSna Syc inaczej. - Eddie Mac zmyslil sie na moment. -Amando, czy zastanawialas sie, co bedziesz robila, kiedy odejdziesz z marynarki? Tym razem ona sie zamyslila. 223 -Kiedys tak - odparla, ale przestalam, gdy dostalam od pana oddzialy Seafighter. I wlasciwie sama nie wiem, czego pragne. Myslalam. Se moglabym zostac konsultantem albo kupic sobie jacht z prawdziwego zdarzenia. Ale nie mam konkretnych planow.-A rodzina? -To byloby mile - odpowiedziala lagodnie. - Zazdroszcze panu. Judy i pana synom. Niestety, czas szybko ucieka. W moim wypadku posiadanie dzieci wkrotce przestanie byc dobrym pomyslem. -Bzdura! - zaprotestowal MacIntyre. - Nadal jestes mloda kobieta! Nie widze powodu, dla ktorego nie mialabys zaloSyc rodziny. Oczywiscie jesli tego zechcesz. -Dziekuje - odparla z usmiechem. - Jest tylko jeden problem. Pod pewnymi wzgledami jestem bardzo staroswiecka. seby zaloSyc rodzine, musialabym trafic na kogos odpowiedniego. Na razie jakos nie trafilam. MacIntyre przystanal. -Zupelnie tego nie rozumiem. Taka kobieta jak ty... - Nagle poczul sie niezrecznie. - Na pewno mialas wiele okazji. -Owszem, ale nigdy we wlasciwym miejscu i czasie. Tak wyszlo. MacIntyre wyciagnal reke, Seby odgarnac zjej policzka kosmyk kasztanowych wlosow. Pierwszy raz od wielu lat zapragnal poczuc dotyk ust kobiety, tej kobiety. -Amanda? - inny glos odezwal sie w mroku. ZbliSal sie do nich wysoki meSczyzna w bialej wieczorowej marynarce. - O, i pan admiral MacIntyre! Dobry wieczor! -Dobry wieczor, panie Harconan. - MacIntyre zdolal sie opanowac i przywital sie zupelnie spokojnym glosem. -Dobry wieczor, Makara. - W tonie Amandy pobrzmiewalo lekkie wahanie i podniecenie. - Nie spodziewalam sie, Se znow cie zobacze. Harconan usmiechnal sie i zwrocil do MacIntyre'a: -Za pozwoleniem pana admirala, chcialbym zaprosic kapitan Garrett, Seby dzisiaj usiadla razem ze mna. Pragne cieszyc sie tym przedstawieniem wlasnie w jej towarzystwie. -To zaleSy wylacznie od pani kapitan, panie Harconan. -Amando? -CoS... - wahala sie przez chwile, wreszcie przyjela oferowana dlon. - Pozwoli pan, admirale... -Oczywiscie, pani kapitan. sycze milej zabawy. Spotkam sie z panstwem po przedstawieniu. Kiedy MacIntyre patrzyl za oddalajaca sie para, poczul bol zacisnietej piesci. 224 Port Benoa, Bali Godzina 18.59 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Zaczelo sie od zablokowania drogi na wyspe. Wyladowana cieSa rowka w pewnym momencie zatrzymala sie z piskiem opon, blokujac oba pasy ruchu. Kierowca wysiadl i przechylil kabine do przodu, jakby szukal zrodla problemow. .Jakby", bo z cieSarowka nie dzialo sie nic zlego. Kierowca tylko udawal, Se usiluje cos naprawiac. Widzac swiatla samochodow nadjeSdSajacych od strony ladu. przebiegl kilkadziesiat metrow, przeskoczyl barierke i po sliskich kamieniach zszedl do lodzi, ktora juS na niego czekala. W lodzi znajdowalo sie trzech Bugi, bron automatyczna, dwie miny magnetyczne i piecdziesieciokilogramowe ladunki dynamitu. Po chwili lodz ruszyla w kierunku wyspy portowej. Piec innych robilo w tej chwili to samo. Na sztucznej wyspie inni ludzie, ktorzy przez caly dzien przybywali tu niepostrzeSenie, spotkali sie w cieniu magazynow. Z wczesniej podstawionego kontenera pobrali bron. Patrole policji, ktore normalnie zauwaSylyby rosnaca liczbe uzbrojonych ludzi, zostaly wezwane gdzies indziej. Podobnie indonezyjska fregata "Sutanto". Jej kapitan kazal podniesc kotwice i zgodnie z rozkazem wyplynal z portu. Calkiem niepostrzeSenie siec zamknela sie wokol oddzialow specjalnych NAYSPECFORCE. USS "Evans F. Carlson" Godzina 19.05 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Komandor Lucas Carberry byl zadowolony, Se tego wieczoru musial zostac na sluSbie. Dzieki temu mial okazje oddac sie swojemu hobby. Zaplanowal prace nad starym kraSownikiem amerykanskim USS "Olympia", okretem flagowym Deweya w Zatoce Manilskiej. Samo skladanie bylo stosunkowo proste. Rozmieszczenie wieSyczek i nadbudowek rownieS. Wyzwaniem bylo dopiero malowanie szczegolow. W epoce krola Edwarda okretow nie malowano tak jak wspolczesnie na szaro. Tamte okrety byly kolorowe. "Olympia" miala bialy kadlub, szare nadbudowki, czarne maszty i kominy. Poza tym srebrna i zlota farbe trzeba bylo naniesc na niezliczone detale. A wszystko to na modelu dlugosci pieciu centymetrow. 225 W srodowisku konstruktorow posiadanie modelu autorstwa Carberry'ego bylo powodem do dumy. Komandor nigdy ich nie sprzedawal, najwySej dawal w prezencie najbliSszym przyjaciolom lub osobom, ktore pokonaly go w scenariuszach walki.Tych ostatnich bylo naprawde niewiele. Carberry, podobnie jak jego modele, slynal w kregach osob zajmujacych sie planowaniem bitew. Ten pucolowaty meSczyzna byl chodzaca legenda. Potrafil wygrac bitwe jutlandzka po dowolnej stronie. To on zatopil "Bismarcka" i "Prinza Eugena", dowodzac HMS "Hood", jak rownieS zamienil bitwe w Ciesninie Cushima w pogrom Japonczykow. Teraz delikatnie opuscil swoje najnowsze dzielo na kropelke kleju posrodku czarnej plastikowej podstawy. Pozwolil, by telefon zadzwonil dwa razy, zanim oderwal reke od modelu i podniosl sluchawke. -Mowi kapitan. -Tu oficer pokladowy. - W glosie telefonujacego slychac bylo napiecie. - Na nabrzeSu dzieje sie cos dziwnego. MoSliwe, Se to nasi wrogowie. -Czy posterunki ochrony zostaly powiadomione? -Tak jest. solte swiatlo zarowno u nas, jak i na "Cunninghamie". -Dobrze. Zaraz przyjde na mostek. Carberry wstal i chusteczka starl resztke farby z palcow. Widok z mostka nie sugerowal niczego alarmujacego: szerokie betonowe nabrzeSe i sciany szarych, pordzewialych magazynow, oswietlonych nielicznymi lampami. Nie bylo widac Sadnego ruchu, poza patrolem na dziobie i warta przy trapie. Ale oficer pokladowy i dowodca pozostajacych na straSy marines wygladali na zaniepokojonych, kiedy Carberry przekroczyl zaslone swietlna. -Co mamy, panowie? -Nasze okrety znalazly sie pod obserwacja. Stwierdzilismy, Se w najbliSszym otoczeniu pojawilo sie nagle wiele niezidentyfikowanych osob. Ich zamiary nie sa nam znane, ale wyglada na to, Se swiadomie pozostaja w ukryciu. -Kiedy zauwaSono te aktywnosc? -Piec minut temu - odparl oficer. - Na dachu magazynu artylerzysta wypatrzyl czlowieka, ktory obserwuje okrety przez lornetke. Kamera telewizyjna jest nastawiona na jego pozycje. solnierz podszedl do konsolety i przywolal obraz z kamery. Na dachu obok wentylatora widac bylo wyraznie glowe jakiegos czlowieka, ktory patrzyl przez lornetke. W tle co jakis czas pojawial sie drugi osobnik. -Nasi ludzie, jak rownieS ci z pokladu "Ksiecia" zauwaSyli jeszcze innych obserwatorow, ktorzy maja oko na caly teren wokol okretow. 226 Carberry skinal glowa.-Interesujace. Poza tym, jesli chodzi o scislosc, to nie "KsiaSe'". lcz "Cunningham", poruczniku. Co z duSa liczba innych osob? -Tak jest, "Cunningham". Kilka licznych grup wykrylismy w magazynach, wykorzystujac do tego system obserwacji FLIR. Byl to uklad kamer, ktore widzialy otoczenie, reagujac na temperature i jej roSnice. Dzieki nim moSna bylo prowadzic obserwacje przez takie przeszkody jak ciemnosc, dym, mgla i do pewnego stopnia sciany. Na ekranie pojawil sie front magazynu, a dokladnie zarys fasady i wrot, troche zamglony. Wewnatrz widac bylo liczne bezksztaltne plamy. Niektore poruszaly sie od czasu do czasu. -Znalezlismy cztery grupy po okolo piecdziesieciu osob. Do tej pory nikt nie wychodzil z ukrycia. -A kontrola przekazow radiowych? -Nie jestesmy pewni, panie kapitanie. Chyba cos sie dzieje na zakresach cywilnych, jakby ktos nadawal szyfrem na kilkunastu krotkofalowkach. Inny kapitan, na przyklad Amanda Garrett, spytalby podwladnego o opinie. Ale nie Carberry. Uznal, Se ma wystarczajaco duSo danych. Teraz musi sam podjac decyzje. Nie mial z tym problemow. Falszywy alarm bylby okazja do przeprowadzenia cwiczen, ktorych, zdaniem Carberry'ego, nigdy nie jest za duSo. -Prosze zwolac dowodcow na odprawe. Ale po cichu. Przygotowac sie do odparcia ataku. Nie odezwaly sie Sadne klaksony. Przez interfony nie dobiegly wydawane tubalnym glosem rozkazy. Przekazywano je ustnie. Dowodcy rozbiegli sie do oddzialow, po drodze nawolujac marynarzy. Wszystko przebiegalo nieco wolniej niS w czasie normalnego alarmu, ale dzieki temu nic nie zdradzalo naglego poruszenia na okrecie. Na mostku ludzie blyskawicznie zajeli stanowiska. Swiatla na konsoletach zaczely sie zmieniac z Soltych, oznaczajacych stan postoju w porcie, na zielone, ktore swiadczyly o gotowosci wyjscia w morze. Na rzedach monitorow pojawily sie dane dotyczace "Carlsona" i "Cunninghama". Czlonkow patroli pokladowych powiadomiono przez wewnetrzny system lacznosci, wiec przemierzali poklad w tym samym, jednostajnym rytmie, ale na zewnatrz pojawili sie nowi marines. W pelnym uzbrojeniu wymykali sie spod pokladu i czolgajac sie, docierali na stanowiska na nadbudowce oraz wzdluS burt. Na mostku wszyscy wloSyli kevlarowe helmy i kuloodporne kamizelki ratunkowe i zajeli swoje miejsca. 227 Oddzialy specjalne byly gotowe. Jesli ktokolwiek zdecyduje sie na atak, spotka go przykra niespodzianka. I wlasnie taki byl cel cwiczenia.-Dowodcy zebrani - zameldowal oficer pokladowy. - Okrety przygotowane do odparcia ataku. Jestesmy gotowi natychmiast uruchomic maszyny i wyjsc w morze. - Spojrzal na kolege, ktory skinal na potwierdzenie. - Jestesmy gotowi do rozpoczecia awaryjnej procedury rzucania cum. -Bardzo dobrze, panie Johnson. - Carberry stal nieruchomo. Helm i kamizelka leSaly tuS za nim na stole. - Czas powiadomic dowodce o zaistnialej sytuacji. Centrum sztuki Taman Werdi Budaya Godzina 19.10 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Makara Harconan zerknal na zegarek. JuS niedlugo, naprawde niedlugo. Aby zachowac spokoj, zaczal znowu patrzec na scene. Na czesc gosci z amerykanskich oddzialow specjalnych oraz towarzyszacych im przedstawicieli rzadu grupa taneczna prezentowala Legong, najtrudniejszy i najbardziej olsniewajacy balijski taniec kobiecy. Jedwabne, pokryte brokatem stroje polyskiwaly, kiedy mlode tancerki prezentowaly opowiesc o porwanej ksieSniczce Rankesari i jej okrutnym konkurencie - krolu Lasim. ChociaS Harconan cale Sycie spedzil na obszarze archipelagu i widzial setki podobnych widowisk, wciaS nie mogl sie nasycic elegancja i perfekcja tego tanca oraz porywajacym brzmieniem orkiestry Game-lan. Siedzaca obok niego kobieta byla calkowicie zafascynowana. Amanda Garrett siedziala pochylona do przodu z szeroko otwartymi oczami, podziwiajac kaSdy ruch tancerek. Sama uwielbiala tanczyc, wiec lepiej niS przecietny widz potrafila docenic kunszt i umiejetnosci artystek. -BoSe, chcialabym sie tego nauczyc - szepnela, nie odrywajac wzroku od sceny. -Jesli chodzi o Legong, to chyba jest juS za pozno - odpowiedzial cicho. Tancerki zaczynaja nauke w wieku pieciu lat, a odchodza ze sceny, kiedy wystapi u nich pierwsza menstruacja. -Jak na balerine jestem rownieS o pare centymetrow za wysoka. -Moglabys uczyc sie tanca w innych szkolach - zachecajaco stwierdzil Harconan. - Majac odpowiedniego nauczyciela, opanowalabys te sztuke w ciagu, jak sadze, dwoch lat. 228 Byloby milo, ale marynarka wojenna nie prowadzi nauki tanca. PrzecieS nie zostaniesz w marynarce do konca Sycia. To prawda, ale w chwili przejscia na emeryture, bede za stara. by myslec o czymkolwiek bardziej meczacym niS fokstrot. Po stracie oddzialow sad wojenny moglby to znacznie przyspieszyc, pomyslal Harconan. Ale czy kiedykolwiek potrafilaby mu to wybaczyc? Znowu zerknal na zegarek. Jeszcze tylko dwie minuty. Nagle Amanda wyprostowala sie i szybkim ruchem siegnela do torebki po telefon komorkowy. Harconan zrozumial, Se odebrala sygnal Z cichego pagera, ktory ukryla gdzies pod mundurem. Musial sie pohamowac, Seby nie wytracic jej telefonu z reki.-Tu Garrett. - Mocno trzymala aparat przy uchu. Druga dlonia oslaniala mikrofon, tlumiac wlasne slowa. Popatrzyla zimno na Makare. JuS nie marzyla o nauce egzotycznych tancow. Z wscieklosciaz mruSyla oczy, jak matka, ktorej dziecku grozi niebezpieczenstwo. -Macie natychmiast wyplynac! Wariant Bravo! - Teraz mowila gloso. - Zabierzcie okrety! - Wstala i zawolala na caly glos, przekrzykujac orkiestre: - Oddzialy Seafighter! Wracamy na okrety! Predko! Muzycy i tancerze przerwali w pol taktu. Oficerowie w bialych i marines w granatowych mundurach szybko przesuwali sie ku wyjsciom ze swoich miejsc na widowni. Co, do diabla, moglo sie stac? Czy jego ludzie zaatakowali wczesniej, czy zostali zauwaSeni? Harconan wiedzial, Se Amerykanie beda czujni, ale liczyl na kilka minut zaskoczenia i zamieszania. Najwyrazniej Amanda trzymala swoich ludzi w pelnej gotowosci do odparcia ataku. Byla opanowana. Popatrzyla na Harconana i powiedziala: -Odwolaj ich, dla ich wlasnego bezpieczenstwa. Potem wyszla. W amfiteatrze zapanowalo zamieszanie. Zanim Harconan zdolal dotrzec do miejsca, w ktorym mogl bezpiecznie skorzystac ze swojej komorki, bylo juS za pozno. Port Benoa Godzina 19.13 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Podobnie jak wiekszosc dobrych planow operacyjnych, plan Bugi byl prosty. Jego realizacja zaleSala od szybkosci dzialania i zaskoczenia. 229 O dziewietnastej pietnascie piraci mieli otworzyc ogien, ostrzelac poklady okretow amerykanskich i w miare moSliwosci wyeliminowac ich obrone.Kolejnym krokiem bylo zastosowanie min. Po zainstalowaniu ich na kadlubach Bugi mieli ustawic wyzwalacze i wycofac sie. Uszkodzenie kadlubow moglo doprowadzic nawet do zatoniecia okretow. Potem w panujacym zamieszaniu grupy piratow mialy zajac okrety, dopelnic dziela zniszczenia i byc moSe uwolnic swoich kamratow. Herszt oddzialu uderzeniowego nie mial watpliwosci. Akcja musi sie udac. Polisi zostala przekupiona. Na okretach nie dzialo sie nic szczegolnego, a do ataku zostaly tylko dwie minuty. Postanowil ostatni raz ocenic sytuacje. Wartownicy przy trapach, ktorzy mieli zginac pierwsi, w pospiechu szukali schronienia za dziobowa czescia burty desantowca i rufowa kraSownika. W zasiegu wzroku nie bylo ani jednego Solnierza amerykanskiego. Patrole pokladowe teS zniknely. Zapadla zlowroga cisza. Tylko woda cicho chlupotala o kadluby. Przez przyciemniane szyby okien mostku nic nie bylo widac. Potem dal sie slyszec huk uruchomionych poteSnych silnikow. Amerykanie chcieli wyplynac z portu! Zostala minuta do rozpoczecia ataku, a przeklete okrety szykowaly sie do odplyniecia! Herszt Bugi powinien byl zrozumiec, Se atak jest skazany na niepowodzenie. Gdyby pomyslal przez pare sekund, na pewno odwolalby cala operacje. Na nieszczescie dla niego, jak i dla calego jego oddzialu zadzialal instynktownie niczym mysliwy. Zwierzyna zaczela mu uciekac! Dal rozkaz do ataku. Okrzyk powtorzylo dwiescie gardel Bugi, ktorzy wyskoczyli z magazynow i wybiegli prosto pod ogien z broni automatycznej. Z pokladow i nadbudowek marines i ochrona pokladowa oddali pierwsza poteSna salwe. Bugi byli zdumieni tak zdecydowanym odporem, ale Se byle co nie moglo ich wystraszyc, blyskawicznie sie rozpierzchli. Wczesniej tego dnia ktos specjalnie poustawial na nabrzeSu palety z roSnymi towarami. Teraz stanowily schronienie dla piratow, ktorzy strzelajac stamtad w strone okretow, mimo wszystko usilowali wykonac swoje zadanie. Jesli nie uda sie pokonac obrony okretow, moSe chociaS pomoga grupie, ktorej zadaniem bylo podloSenie min. Obroncy zaczeli strzelac z poteSniejszych rodzajow broni. Nad glowami Bugi eksplodowaly pociski z granatnikow. Z przedniej czesci nadbudowki "Carlsona" odezwaly sie dzialka. Wystrzeliwane z nich pociski rozrywaly palety z towarami i kryjacych sie za nimi ludzi. Wlasnie do 230 prowadzenia walki z tak malej odleglosci desantowiec wyposaSono w dziala Mark 46 kaliber 30, ktore poruszaly sie na opancerzonych pojazdach pokladowych. Ale bylo jeszcze cos, z czym Bugi jeszcze sie nie spotkali. Bol. Fale przeszywajacego, palacego bolu. Nie wiedzieli, gdzie jest go zrodlo. A ogarniety nim czlowiek czul sie tak, jakby otaczaly go niewidoczne plomienie. Piraci nie znali strachu i byli gotowi zginac od uli. Ale kto zdola walczyc z demonami? Bugi zaczeli sie wycofywac szukajac schronienia w chlodnym cieniu zabudowan portowych. W centrum informacji bojowej na pokladzie "Carlsona" porucznik Linda Janovic spogladala przez ramiona swoich artylerzystow. Jej zadaniem bylo niedopuszczanie niepoSadanych osob. Lubila swoja prace nie tylko dlatego, Se dzieki niej miala stycznosc z najnowoczesniejsza technika wojskowa, ale rownieS dlatego, Se nienawidzila mysli o zabijaniu ludzi. SMADS byly najnowszym rodzajem broni, ktora pozwalala na rozbrajanie i unieszkodliwianie wroga, a jednoczesnie nie siala ogolnego zniszczenia. "Dziala" podobne do anten satelitarnych wysylaly skupiona wiazke niewidzialnej energii mikrofalowej. Krotkotrwale wystawienie czlowieka na dzialanie tej energii nie wywolywalo Sadnych obraSen, tylko bol. Cel mial wraSenie, jakby do kaSdego skrawka jego skory ktos przyciskal goraca Sarowke. Dzieki systemowi zespolonego kierowania ogniem porucznik Janovic przejela kontrole nad systemami SMADS z pokladu "Cunninghama". Sterowala teraz dzialaniem trzech takich "dzial", jednego zamontowanego na rufie "Ksiecia" i dwoch na dziobie desantowca. Obserwowala pole walki na monitorach. Wokol widac bylo eksplozje i ciala zabitych, ale w miejscach, na ktore kierowano wiazki energii, sila ognia napastnikow gwaltownie spadala. Bugi przestawali myslec o walce i koncentrowali sie na ucieczce. Janovic byla zadowolona. Pozostalymi talerzami systemu SMADS na "Cunnunghamie" i na "Carlsonie" kierowal operator z "Ksiecia". Jego zadanie bylo proste: oslaniac okrety od strony morza. Na razie nie bylo takiej potrzeby. Jednak po chwili Janovic uslyszala glos w sluchawkach: -"Carlson", kilka jednostek plywajacych zbliSa sie do nas z duSa predkoscia. Janovic blyskawicznie wlaczyla dodatkowy monitor. Zobaczyla szesc nieduSych lodzi z wylaczonymi swiatlami pozycyjnymi. saden miejscowy Seglarz nie pchalby sie prosto w wir toczacej sie walki. Istniala jednak 231 moSliwosc, Se z pomoca Amerykanom nadchodzily indonezyjska policja i marynarka wojenna.-Przypiec ich! - rzucila Janovic. Systemy SMADS byly wytworem najnowoczesniejszej techniki, a miny na pokladach pirackich lodzi prostymi urzadzeniami wybuchowymi. Kiedy doszlo do zderzenia tych dwoch rodzajow mechanizmow, zaczely sie dziac dziwne, calkiem niezamierzone rzeczy. Miedziane przewody, ktore laczyly timer z bateriami i zapalnikami tkwiacymi w materiale wybuchowym, zadzialaly jak antena odbiorcza i przyjely poteSna dawke energii mikrofalowej. W rezultacie powstal prad indukcyjny. Lodz prowadzaca zniknela w poteSnej eksplozji. Janovic natychmiast sie zorientowala, kto plynal tamtymi lodziami. -Cholera! To piraci samobojcy! "Cunningham", celuj w te lodzie! Talerze SMADS obrocily sie. wypuszczajac w noc poteSna dawke energii. Kolejne lodzie wpadaly w jej promien i nastepowaly kolejne wybuchy. Zdumieni Bugi gineli od wlasnej broni. Na ostatniej, szostej lodzi ktos musial to sobie uswiadomic. Piraci probowali pozbyc sie min. Jedna nawet wyladowala za burta, ale o ulamek sekundy za pozno. Janovic poczula scisk w Soladku. Kiedy szczatki lodzi i ludzi opadly na wode, a wiatr rozwial dym, kolejny raz zrozumiala, Se nie da sie prowadzic wojny bez przelewu krwi. -Kapitanie! - wrzasnal oficer pokladowy, przekrzykujac huk dzial. -Maszynownia gotowa i czeka na rozkazy! Mostek byl pod ostrzalem cieSkiej broni. Na tyle poteSnej, Se dwie pancerne szyby zostaly wyrwane z ram. Walka przeniosla sie wiec rownieS do wnetrza. Od czasu do czasu wpadaly do srodka odbite rykoszetem pociski. Mimo to Carberry stal nieruchomo, z rekami z tylu, nie zwaSajac na krew splywajaca powoli po czole. Byl juS legenda w dziedzinie prowadzenia bitew, teraz tworzyl nowa legende. -Dobrze. Niech "Cunningham" rusza w droge. - Osobom postronnym mogloby sie to wydac dziwne, ale Carberry uznal, Se nie musi podnosic glosu. - Zaczekamy, aS wyjdzie z portu. -Tak jest! Chwile pozniej po bokach "Cunninghama" pojawily sie blyski. Zdetonowano miniaturowe ladunki wybuchowe. Kiedy Amanda Garrett planowala awaryjne opuszczanie portu, martwilo ja naraSanie ludzi z obslugi pokladowej na ogien wroga. Dlatego opracowano specjalny system l i n i cum do wykorzystania w srodziem 232 nomorskim sposobie cumowania. Pozwalal on na blyskawiczne wyjscie morze.Koncowki lin zaopatrzone byly w piankowe plywaki. Dzieki nim po rzuceniu cumy jej koniec nie mogl zatonac i wplatac sie w sruby. Poza m na samym koncu cuma byla owinieta specjalna tasma wybuchowa, ktora moSna bylo zdalnie detonowac. Wystarczylo wiec wcisnac odpowiedni guzik i okret mogl ruszyc w droge. Wokol burt "Cunninghama" woda aS sie zagotowala. Sruby wgryzly ie w nia z cala moca. Gladko i prawie tak szybko jak ostro przyspieszajacy samochod kraSownik odbil od nabrzeSa. Na okrecie nie palilo sie ani jedno swiatlo, wiec po paru sekundach zniknal w mroku nocy. -"Cunningham" odplynal, panie kapitanie. -Swietnie. Prosze rzucic cumy. Sternik, maszyny jedna trzecia wstecz. Wystarczyl jeden ruch reki oficera i wokol pokladu desantowca pojawily sie podobne nieduSe blyski. PoteSne silniki dieslowskie i konwencjonalne sruby nie pozwalaly na rownie szybkie odejscie. Okret zaczal sie cofac. Trap oderwal sie od kadluba i zawisnal pionowo na nabrzeSu. Bugi nadal strzelali w kierunku "Carlsona". Jeden z nich w rozpaczliwym odruchu wystrzelil w strone nadbudowki rakiete przeciwczolgowa. Przeleciala w sporej odleglosci, sypiac iskry, po czym opadla lukiem i wpadla do wody. W odpowiedzi dziala zagrzmialy gniewna seria. Bitwa w porcie Benoa dobiegla konca. -Sternik, kontynuowac odwracanie okretu. Panie Johnson, moSe pan przejac dowodzenie. Plyniemy za "Cunninghamem" przez Wyspe solwi. Do odwolania idziemy bez swiatel pozycyjnych. Prosze dokonac oceny uszkodzen i strat w ludziach. -Tak jest! -Oddzial Seafighterow ma natychmiast udac sie na miejsce spotkania, zgodnie z planem Bravo. Trzeba teS wypuscic rozpoznawczy samolot bezzalogowy. Poza tym za piec minut maja byc gotowe dwa smiglowce szturmowe. -Zrozumialem, panie kapitanie. Czy ktos ma sie zajac panska rana? Carberry dotknal czola, a potem popatrzyl na palce. -Dobra mysl, panie Johnson - odparl. - Jesli sluSby medyczne maja kogos wolnego, niech go tu przysla. Niezla akcja, pomyslal. Nawet bardzo dobra, skoro "Carlson" oslanial wyjscie kraSownika w morze. To powinno przypomniec ludziom na ladzie, Se nawet okrety desantowe moga prowadzic walke. 233 -Jeszcze jedno, panie Johnson. Prosze zawiadomic dowodcow pododdzialow, Se jestem zadowolony z tej akcji. Albo nie, prosze powiedziec, Se jestem wybitnie zadowolony. Centrum sztuki Taman Werdi Budaya Godzina 19.16 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Oddzial ochrony marines zajal miejsca wokol wypoSyczonych sa- mochodow. solnierze wyjeli bron z neseserow. Byly to smiercionosne belgijskie FN P-90. Wynajeci balijscy kierowcy zostali zwolnieni. Powiedziano im, Seby czym predzej znikneli. Od tej chwili nie moSna byle ufac nikomu, kto nie nosil amerykanskiego munduru. Z bronia w reku Amanda biegla scieSka przez park. ChociaS znajdowali sie dwanascie kilometrow od portu, slyszala odglosy wybuchow. Stone Quillain pilnowal wsiadania. W prawej dloni trzymal pistolet. w lewej telefon komorkowy. -Co z okretami? - spytala, podbiegajac do niego. -Napadli na nas - odpowiedzial. - Ale nasi chlopcy byli przygotowani. Na razie jest dobrze. Kapitan Carberry kazal rzucic cumy i wyplynac z portu. -Dobrze. A nasi ludzie tutaj? -Wszyscy juS sa. -W porzadku! Odwolajmy straSe i jedzmy na miejsce spotkania Czy kierowca w pierwszym wozie zna droge? -Wczoraj kapral Smitson dwa razy przejechal te trase. Poradzi sobie. Prosze wsiadac. Admiral czeka. -Nie, pojade ostatnim wozem. Spotkamy sie na miejscu. Zanim Quillain zdaSyl zareagowac, Amanda wsiadla do ostatniego samochodu. To byl woz zapasowy, wiec siedzial w nim tylko kierowca - Ruszaj, Stone! - wrzasnela przez okno! - Predko! Z cienia drzew przy wyjezdzie z parkingu Harconan obserwowal jak kolumna samochodow odjeSdSa, przyspieszajac z piskiem opon. Stale sie dokladnie tak, jak oczekiwal. W ostatnim aucie jechala kasztanowowlosa kobieta. Postanowila zamykac kawalkade, Seby zapewnic maksymalne bezpieczenstwo swoim podwladnym. 234 Harconan zdawal sobie sprawe, Se atak na amerykanskie oddzialy specjalne nie powiodl sie. Ona spodziewala sie tego ataku. Ale moSe jeszcze nie wszystko stracone? Do wziecia pozostal jeszcze jeden lup.Otworzyl klapke telefonu, polaczyl sie z dowodca grupy specjalnej Nung i wydal stosowne instrukcje. Droga ewakuacji grupy oficerow nie prowadzila na poludnie do Be-noa Harbor. To byloby zbyt oczywiste i zachecaloby do zastawienia pulapki. Samochody skierowaly sie na wschod. Minely centrum Densapar, a potem pojechaly w strone turystycznych okolic Sanur Beach. Tam Se-afightery mialy zabrac oficerow na ich okrety, ktore czekaly w pewnym oddaleniu od wyspy. To byl dobry plan, a jego wykonanie pozostawalo tylko kwestia minut. -Jaki jest stan okretow, Stone? - spytal Maclntyre z tylnego fotela piatego samochodu, w ktorym jechal z Christine i Tranem. -Rozwalili kilka boghammerow, ale zagroSenie minelo. Straty sa minimalne - zameldowal Quillain. -Kapitan Garrett dokonala slusznej oceny - skomentowal Nuyen Tran. - Wasze dzialania sklonily Harconana do podjecia desperackich krokow. -To zabrzmi o wiele lepiej, kiedy wrocimy na poklad - skomentowala Christine. -Czy ona tam jest? - niespokojnie zapytal MacIntyre. -Tak, jedzie za nami. Mimo suchej nawierzchni samochod wpadl w lekki poslizg, kiedy pokonywali ostry zakret na waskiej drodze. Kawalkada jechala przez podmiejskie okolice. Znajdowali sie spory kawalek od szosy nadmorskiej, wiec ruch byl niewielki. MacIntyre spojrzal za siebie. -Niech to szlag, Stone! Dlaczego pozwoliles jej jechac ostatnim wozem?! Zgodnie z planem mialo byc inaczej! -Wiem, panie admirale. Mnie teS to sie nie podobalo. -Mogles mnie wezwac! -MoSliwe, ale bylo malo czasu. DojeSdSamy do wioski Panjer. Wkrotce bedziemy na miejscu. Niestety, tak sie nie stalo. Kiedy mijali jakas boczna droge, MacIntyre zauwaSyl polysk chromu na nieoswietlonym samochodzie. Chwile pozniej swiatla wozu Amandy zostaly przesloniete. Krzyk Christine zagluszyl huk zderzenia. 235 -Hamuj! - ryknal Quillain.Toyota zwolnila z piskiem opon. Stone chwycil pistolet i wyskoczyl, zanim auto sie zatrzymalo. -Ide z toba! - krzyknal MacOntyre, otwierajac drzwi. -Nie ma mowy! - Quillain zamknal drzwi barkiem. Raz juS sie nie spisal i nie chcial tego powtorzyc. - Ruszaj, CTMalley, i nie zatrzymuj sie nawet na rozkaz admirala! Kierowca ruszyl z piskiem opon. Stojacy dwa metry dalej Nuyen Tran wyciagnal glocka spod marynarki. -Pozwoli pan, kapitanie Quillain, Se bede panu towarzyszyl? Stone otarl usta wierzchem wolnej dloni. -Nawet wiecej, panie Tran. Bede panu wdzieczny. Chodzmy! Ich samochod zatrzymal sie dobre sto metrow od miejsca zderzenia. MeSczyzni rozdzielili sie i biegli skrajem drogi, kryjac sie w zaroslach. Instynkt nakazywal blyskawicznie wrocic, ale madrosc podpowiadala, Se mogloby to doprowadzic do jeszcze wiekszego nieszczescia. Ze wzgledu na moSliwa obecnosc jakichs uzbrojonych ludzi jedyna szansa powodzenia bylo ukrywanie sie w cieniu. Kiedy poczuli zapach goracego metalu i pary, wiedzieli, Se sa blisko. Toyota uderzyla w sam srodek boku duSego starego mercedesa. W pobliSu nic bylo Sadnych innych pojazdow. Stone podszedl bliSej. Poduszki powietrzne toyoty zadzialaly, ale kierowca leSal za kierownica nieprzytomny. Rozbita szyba po jego stronie i poteSna rana na skroni wskazywaly na uSycie kolby. A po Amandzie Garrett nie pozostal Saden slad, oprocz torebki na podlodze. -Czysta robota - skomentowal Tran. Ciesnina Badung Godzina 10.25 czasu strefowego, 20 sierpnia 2008 roku Kiedy poduszkowce opuscily dok, okrety poszly pelna para na polnocny wschod, na otwarte wody Morza Balijskiego. Swiatla Bali znikly z lewej strony, a wyspa Pen ida z prawej. Zielone i czerwone swiatla pozycyjne "Sutanto" majaczyly gdzies z tylu. Gdy bitwa w porcie Benoa dobiegla konca, ten indonezyjski okret wojenny ruszyl w slad za jednostkami NAVSPECFORCE. 236 Stone Quillain wpatrywal sie w filiSanke z kawa, z ktorej nie wypil nawet lyka.-To moja wina. Ja odpowiadam za znikniecie kapitan Garrett. Maclntyre poklepal komandora po ramieniu. -To nie jest niczyja wina - powiedzial. - Wydawalo sie nam, Se przemyslelismy kaSdy szczegol, ale Harconan nas uprzedzil. Bo chyba wszyscy sie zgadzamy, Se to on stoi za dzisiejszymi wydarzeniami w porcie? -Przemyslnosc organizacji oraz predkosc i sposob wykonania moga na to wskazywac - odpowiedzial Tran. - Nie zaatakowano kadry oficerskiej. Chodzilo wiec o porwanie kapitan Garrett. MoSna zatem wnioskowac, Se ona Syje i jest przetrzymywana jako zakladniczka. Beda chcieli ja wykorzystac jako swoista karte przetargowa. Komandor Ken Hiro, w tych okolicznosciach nowy dowodca taktyczny NAVSPECFORCE, popatrzyl na inspektora z nachmurzona mina. -Pani kapitan Syje i to jest wspaniale - rzekl. - Ale co zrobimy, Seby jaodzyskac? Nie powinnismy zawiadomic o tym wladz na Bali? Tran wzruszyl ramionami. -Watpie, czy ze strony wladz moSemy czegokolwiek oczekiwac. Wy zaplanowaliscie droge odwrotu. Harconan na pewno zrobil to samo. Kapitan Garrett prawdopodobnie nie ma juS na Bali. W takiej sytuacji kontaktowanie sie z wladzami bardziej pomoSe Harconanowi niS nam. -On ma racje, Ken - powiedzial MacIntyre. - ZloSe wladzom indonezyjskim raport o ataku na nasze okrety. Poprosze, Seby wszczeto poszukiwania personelu amerykanskiego, ktory mogl zostac na ladzie w zwiazku z naglym opuszczeniem portu. Ale o zniknieciu Amandy nikomu nie powiemy. Sami zajmiemy sie ta sprawa. Gdybysmy wciagneli w to rzad indonezyjski lub nasz, stracilibysmy kontrole. Harconan tylko by na tym skorzystal. -Wracamy wiec do podstawowego pytania - powiedzial Hiro. - Co zrobimy, Seby odzyskac pania kapitan? -RozwiaSemy ten problem wlasnymi sposobami, komandorze. - MacIntyre mowil beznamietnym tonem. Nie chcial ujawniac swoich uczuc. - Dowiemy sie, dokad ja zabral, a potem ja odbijemy. I pal diabli cala reszte! -Czy moge cos zasugerowac? - spytal Quillain. - MoSe ja i paru chlopcow wpadniemy na chwile do jego posiadlosci na Palau cos tam? Na pewno predko poznamy odpowiedzi na wiele pytan. Gwarantuje to panu. -To moSe nie byc takie latwe, przyjacielu - wtracil Tran. - Podejrzewam, Se Harconan nie bedzie osiagalny ani dla wladz indonezyjskich, 237 ani dla nas. Zapewne zniknal, wykorzystujac te sama droge ewakuacji. ktora porwano kapitan Garrett.Maclntyre skinal glowa i powiedzial: -Tak, on na pewno jest razem z nia, dokadkolwiek sie udali. -Na wschod - odezwala sie Christine Rendino. Do tej chwili nie brala udzialu w rozmowie. Siedziala w rogu, obok palmy, ktorej caly czas dotykala czubkiem palca. -Na pewno nie pojechali na Jawe ani na Sumatre - ciagnela dziw nie chlodnym glosem. - To zbyt cywilizowane miejsca o duSej gestosci zaludnienia. I na pewno nie Sulawesi, bo to miejsce zbyt oczywiste i poloSone za blisko duSych kolonii Bugi. Jestem pewna, Se skierowali sie na wschodni kraniec archipelagu, w strone dzikich wysp. Morze Banda na polnoc od grupy wysp Tayandu Godzina 11.06 czasu strefowego, 22 sierpnia 2008 roku Amanda Garrett przeSywala prawdziwy koszmar. Wyciagala dlon do swiadomosci, ale nie mogla jej dosiegnac. Bol. Urywane glosy w nieznanych jezykach... Obce rece, ktore zerwaly z niej ubranie... Jakas ciecz wylana na jej glowe... Przez dluSszy czas slyszala tylko lekka wibracje, jakis huk, ktory dobijal sie do jej umyslu... Na koniec glebsza, bezpieczniejsza ciemnosc prawdziwego snu. Otworzyla oczy i zmusila sie do skupienia wzroku. Znajdowala sie w jakims malym pomieszczeniu... Nie, w kabinie lodzi lub nieduSego statku. Otoczenie kolysalo sie nie tylko od zawrotow glowy, ale i w rytm fal. Kabina miala moSe dwa i pol na dwa i pol metra. Byla pomalowana, ale brudna. Podloge pokrywala rySowa mata. Amanda leSala na spekanym materacu niSszej koi. Poza koja nie bylo tu Sadnych sprzetow, tylko fragment stluczonego lustra. Gwozdzie wbite w sciane mogly sluSyc za wieszaki na ubranie. Wlasnie, ubranie. Jej ubranie gdzies zniklo. Nie miala na sobie munduru, byla owinieta chusta o nazwie sarong z taniej drukowanej bawelny - typowy stroj dla archipelagu. Miala bose stopy, ale na podlodze stala para gumowych sandalow. Amanda podniosla sie troche za szybko. Musiala walczyc z naglymi mdlosciami. Czula pulsowanie w skroni. To chyba w wyniku... Probowala pozbierac mysli. Zaraz, jak to bylo...? Tak, na skutek wypadku 238 samochodowego! Poza tym w zgieciu lewego lokcia czula dziwne pieczenie.Spojrzala w dol. Na skorze dostrzegla dwa slady po igle. A wiec to tak? Najpierw ja ogluszyli, a potem nafaszerowali narkotykiem. Nic dziwnego, Se czula sie jak wrak "Hesperusa". Czy miala teS inne obraSenia? Stanela na nogach, przytrzymujac sie koi. Sarong natychmiast opadl, bo rozsunela sie gorna zakladka. Do diabla z tym! Chlodne powietrze powinno jej pomoc oczyscic umysl. Zataczajac sie, podeszla do lustra i spojrzala na swoje odbicie. Ale z lustra patrzyla jakas inna kobieta. Ktos ufarbowal jej wlosy na czarno. Amanda usmiechnela sie do tej obcej osoby. Zawsze sie zastanawiala, jak wygladalaby jako brunetka. W pomieszczeniu nie znajdowalo sie nic, co moSna by skontrolowac, poza bulajem i drzwiami. Bulaj byl otwarty, ale od zewnatrz przykrecono do niego gruba belke. Na zewnatrz widac bylo tylko wode, slonce i niebo. Statek mial drewniany kadlub. Amanda podejrzewala, Se to piracki pinisi, ale poklad drSal w rytm silnika. Rozpoznala odglos profesjonalnego silnika diesla. Jednostka plynela pelna moca. Pozostaly wiec jeszcze drzwi. Amanda podniosla sarong. Chwile trwalo, zanim udalo jej sie nim owinac i wloSyc sandaly. Podeszla do drzwi i delikatnie dotknela klamki. Zamkniete z zewnatrz. To potwierdzalo jej podejrzenia. Znalazla sie w rekach wroga. Wrocila do lustra, pod ktorym leSalo male drewniane pudelko. W srodku byl zlamany grzebien. Wziela go do reki, usiadla na koi i zaczela rozczesywac wlosy. Jej motywacja byla prosta. Musi natychmiast cos zrobic, Seby poprawic swoje poloSenie. Nawet gdyby mialo to byc tylko uczesanie wlosow. Dlaczego? Taki gest oznaczal odrzucenie apatii i bezsilnosci, przejecie kontroli nad swoim losem. Nigdy nie bylo zbyt wczesnie na rozpoczecie tej walki. Kiedy rozczesywala koltun, robila jedyna inna moSliwa rzecz: myslala. Byla jencem wzietym w akcji zaplanowanej najprawdopodobniej wlasnie w tym celu. Ale byla jencem lepszej kategorii, bo nikt jej nie skrepowal, nie zawiazal oczu. Ktos dal jej ubranie i przebywala w calkiem znosnych warunkach. Wszystko to prowadzilo do jedynego wniosku na temat sprawcy porwania. Czynnikiem pozytywnym byl fakt, Se w tej sytuacji miala minimalna moSliwosc wywierania jakiegos wplywu. Nie ludzila sie - ten wplyw nie mogl byc duSy - ale nawet najslabsza karta moSna wziac lewe. 239 Oderwala pasek materialu z wewnetrznej czesci sarongu i zwiazala nim wlosy.Jeszcze raz podeszla do lustra. Mocno pacnela sie w oba policzki, by nadac bladej twarzy odrobine koloru. Bez kosmetykow mogla zrobic tylko tyle. Podeszla do drzwi i zaczela w nie walic. Cofnela sie, kiedy uslyszala odsuwanie zasuwki. Po chwili ujrzala marynarza Bugi, starszego meSczyzne, wy mi zerowanego i pokrytego bliznami. Jego naturalnie brazowa skora byla spieczona od dzialania soli i promieni slonecznych. On teS ubrany byl w sarong, tyle Se przewiazany w pasie, a siwiejace wlosy mial zwiazane badana. Pod pacha trzymal pistolet maszynowy L2 Sterling i obojetnie patrzyl na Amande. Spojrzala na niego pewnym wzrokiem. PrzecieS byla w Azji. Tutaj trzeba umiec zachowac twarz i zaslugiwac na szacunek. -NiewaSne, czy mowi pan po angielsku czy nie - rzucila - ale na pewno wie pan, kim jest Harconan. Chce go natychmiast widziec! Szkuner byl duSy, mial prawie piecdziesiat metrow dlugosci. Kiedys przerobiono go z Saglowca na statek Seglugi przybrzeSnej. W tylnej czesci kadluba wzniesiono nadbudowke ze sterowka, a przedni maszt skrocono i przerobiono na dzwig do zaladunku towarow. Wnetrze sterowki wygladalo skromnie. Kolo sterowe, cokol z urzadzeniem sterowania silnikiem i kompas. Nie bylo widac Sadnej elektroniki ani map. Ale dla kapitana szkunera te rzeczy nie mialy znaczenia. W sterowce byl Makara Harconan. Trzymal wachte razem ze sternikiem. Byl to zupelnie inny Harconan niS ten, jakiego Amanda znala do tej pory. Ubrany w wytarte dSinsowe spodnie i do polowy odpieta koszule z podwinietymi rekawami, na nogach mial wygodne sandaly. Widac bylo, Se sie nie ogolil. Na przyjeciach na wyspie Piri wygladal wyjatkowo elegancko. Tu, wychylony przez otwarte okno sterowki, z wlosami powiewajacymi na wietrze, prezentowal sie zaledwie wspaniale. Amanda wyczula, Se wlasnie teraz jest naprawde soba. Byl wyluzowany, bo znajdowal sie w swoim otoczeniu. Popatrzyl na nia i usmiechnal sie. Usmiech ten wyraSal serdeczne pozdrowienie i radosc z tego, Se ja widzi. -Dzien dobry. Mam nadzieje, Se dobrze sie czujesz? -Mam lekkiego kaca, ale jest nie najgorzej - odpowiedziala chlodno. Ignorujac pirata, ktory ja przyprowadzil, podeszla do relingu, Seby spojrzec przed dziob. - Gdzie jestesmy? 240 -Ty mi powiedz - rzucil wyzwanie.Rozejrzala sie, ale przed szkunerem i po bokach nie bylo widac niczego poza falujacym morzem, ktore odbijalo ostre promienie slonca. Niebo bylo lazurowe, kilka pojedynczych chmur znajdowaly sie w jego poludniowej czesci. Nie zauwaSyla ani skrawka ladu. -Morze Banda - odpowiedziala po minucie. - Nie widac innych statkow, wiec to chyba jego wschodnia czesc - dodala i wskazala na chmury. - Z prawej burty znajduje sie grupa wysp Tayandu. Skoro plyniemy kursem polnocno- wschodnim ku wschodowi, kierujemy sie na grupe wysp Kai albo ku zachodniemu wybrzeSu Nowej Gwinei. -MoSliwe, choc rownie dobrze moglibysmy sie znajdowac na morzu Ararura i plynac w strone ciesniny Torres, majac z prawej burty wyspe Jervis. -Nie, tutaj sa inne fale - odparla, wzruszajac ramionami. - Morze Arafura jest otwarte na zachod na Ocean Indyjski, wiec tam fale sa dluSsze, wolniejsze, charakterystyczne dla wod glebokich. My nadal jestesmy na obszarze archipelagu. Poza tym nie ryzykowalbys rejsu przez ciesnine Torres ze mna na pokladzie. Jak na pewno wiesz, australijska korweta zawsze jest tam na posterunku. Harconan odchylil glowe i rozesmial sie. -Wiedzialem, Se jestes Seglarzem z prawdziwego zdarzenia, a nie Solnierzykiem, ktory umie tylko wciskac guziki. W kaSdej chwili oddalbym ci pod dowodztwo jeden z moich szkunerow. -Jesli o to chodzi, widze pewien problem. Ja jestem po drugiej stronie. -Rozumiem. - Skrzywil sie lekko i podrapal w kark. - Domyslam sie, Se czas skonczyc z czcza gadanina. Nasza gra, ktora polegala na udawaniu ignorancji, juS mi sie troche przejadla. Chyba przyznasz, Se odrobina szczerosci moglaby sie okazac calkiem mila? -Dla mnie nic z tego wszystkiego nie jest mile. Dlaczego jestem jencem? -PrzecieS wiesz, dlaczego. Jestes jencem wojennym, honorowo wzietym w walce. Przyznaje, Makara Limited nie jest sygnatariuszem konwencji genewskiej. Moge jednak obiecac, Se bedziesz dobrze traktowana. Naprawde nie masz sie czego obawiac. Jesli bedziesz postepowala rozsadnie, nie spotka cie Sadna krzywda. -Jaka jest twoja definicja rozsadnego postepowania? Harconan wskazal glowa na straSnika, ktory stal z tylu sterowki. f - Spytaj jego. ZauwaSyla, Se stary pirat zawsze trzymal sie o krok lub dwa z tylu, czyli poza zasiegiem. Ustawial sie tak, Seby Harconan nie znajdowal sie na linii strzalu. Wniosek nasuwal sie sam. 241 -Rozumiem - powiedziala.-Ciesze sie, Amando. - Makara poloSyl dlon na jej ramieniu. - Wiem, Se instynktownie bedziesz probowala zrobic cos heroicznego. Prosze cie, nie rob tego. To ci sie nie uda, a ja naprawde nie chce, Seby stala ci sie jakas krzywda. Stracila jego dlon z gniewnym wyrazem twarzy. -Jakos trudno mi w to uwierzyc. Skoro jestem jencem wojennym, to znaczy, Se jestesmy w stanie wojny, a ty mierzysz do mnie z pistoletu, chociaS to jeden z twoich piratow pociaga za spust! -Amando, znow mowisz glupstwa. Wiesz, Se nie chce cie skrzywdzic, i dlaczego tak jest. -Z powodu tego, co wydarzylo sie na twojej wyspie! - rzucila buntowniczo. - Dobrze wiesz, Se to byla wspolna misja rozpoznawcza. -Nie! - powiedzial stanowczo. - Z powodu tego, kim jestesmy, oklamywalismy sie od pierwszego spotkania. Podejrzewam, Se bedziemy to robic jeszcze przez bardzo dlugi czas. Ale mielismy jeden moment prawdy - w mojej posiadlosci na plaSy. Nie moSesz zaprzeczyc, tak samo jak ja. Przyznaj przynajmniej tyle. MoSe dzieki temu odnajdziemy rownieS inne prawdy? Odwrocil sie. Seby znow popatrzec na morze. Zapadla cisza, jak po klotni kochankow. Amanda spojrzala przed siebie ponad rzedami beczek, ktore stanowily pokladowy ladunek statku, i dalej poza dziob na wyskakujace nad wode latajace ryby. -Dlaczego kazales ufarbowac mi wlosy na czarno? - spytala w koncu. -MoSna to nazwac barwami ochronnymi. Znam moSliwosci waszych satelitow rozpoznawczych i zdalnie kierowanych samolotow. Na naszych pinisi plywa niewiele rudowlosych kobiet. Mialem do wyboru upodobnic cie troche do nas albo trzymac cie pod pokladem do czasu osiagniecia celu podroSy. Ale wtedy podroS bylaby dla ciebie bardziej niemila. -Rozumiem i dziekuje. A dokad wlasciwie plyniemy? -Wkrotce sie przekonasz. - Odwrocil sie z niepewnym usmiechem. - Widze, Se nasze stroje pasuja do ciebie. Wygladasz w tym uroczo. -Dziekuje, jest bardzo wygodny. Makara, moge cie o cos spytac? Ale prosze, postarajmy sie znalezc choc troche prawdy, o ktorej mowilismy wczesniej. -To niewykluczone... -Jakie szkody spowodowali twoi ludzie? I l u moich zginelo? Prosze, powiedz mi to. 242 Makara westchnal i zastanawial sie chwile, zanim odpowiedzial.-To wy daliscie nam lupnia. Czekaliscie na nas. Teraz rozumiem, te podjecie tej proby bylo szalenstwem. Ale ty stalas sie moim lupem - i uwaSam to za zwyciestwo. To znaczylo, Se oddzialy specjalne byly w pelnej gotowosci bojowej. -Rozumiem. Dziekuje, Se mi powiedziales. Czy teraz moge wrocic do kabiny? Chce sie poloSyc. Amanda wpatrywala sie w jakis punkt na suficie kabiny, ale go nie widziala. Podobnie nie slyszala warkotu silnika ani skrzypienia kadluba. Nie czula teS potu zbierajacego sie na skorze. Jej mysli byly skierowane calkowicie do wewnatrz. Oceniala sytuacje i starala sie opracowac jakis plan dzialania. Na poczatek przestala robic sobie wyrzuty, Se dala sie zlapac. To bylaby niepotrzebna strata czasu. Co bylo, minelo. Liczylo sie tylko to, co mialo nastapic. Zawsze zdawala sobie sprawe, Se jej zawod nierozlacznie wiaSe sie z ryzykiem zostania jencem. Dlatego ukonczyla kursy planowania ucieczki i unikania wroga, w tym specjalny program "Mustang", czyli szkole przetrwania amerykanskich oddzialow specjalnych. Pierwsza zasada wszystkich tych programow mowila: "Zrob cos natychmiast". Im szybciej uciekniesz, tym lepiej. Ale czy naprawde chciala uciec? Dokonujac oceny sytuacji, zaczela dostrzegac pewne moSliwosci. Zrozumiala, Se znajduje sie chyba w najlepszym miejscu, w sercu kartelu pirackiego, gdzie mogla zbierac informacje na temat tej organizacji, a moSe nawet w jakis sposob wplywac na jej przywodce. Nie uwaSala sie za osobe konieczna do dobrego funkcjonowania oddzialow specjalnych. Istnieli inni zdolni oficerowi, jak chocby admiral MacIntyre, ktory mogl ja z powodzeniem zastapic. Ale tutaj nikt nie mogl zajac jej miejsca. Uswiadomiwszy to sobie, przestala uwaSac sie za jenca. Pozbyla sie tego nieprzyjemnego balastu. Przestala teS myslec o ucieczce. Coraz bardziej pociagala ja mysl o ataku. W konflikcie zbrojnym wygrac moSe tylko ten, kto atakuje. I niewaSne, czy chodzi o kobiete dysponujaca supernowoczesnym okretem wojennym czy o pozbawiona wszystkiego kobiete w sarongu. NaleSalo wykorzystac posiadane moSliwosci w taki sposob, Seby zadac wrogowi moSliwie najdotkliwszy cios. 243 Jak najlepiej tego dokonac?Ta czesc operacji wydawala sie prosta. Musiala zawiadomic NAVSPECFORCE, gdzie sie znajduje Makara Harconan i dokad zmierza. Z rozmowy z nim wywnioskowala, Se bedzie to albo poludniowo-zachodnia Nowa Gwinea, albo wyspy Kai. Chris wymienila te obszary jako najbardziej prawdopodobne miejsce ukrycia satelity INDASAT. Logika wskazywala, Se Harconan plynal wlasnie tam. Ale w jaki sposob moSe zawiadomic o tym swoje oddzia-ly? Skoro okrety nie ucierpialy, mogla sie spodziewac, Se szukaja jej i Harconana za pomoca wszelkich dostepnych srodkow. A naleSalo do nich wiele elementow, poczynajac od satelitow rozpoznawczych. Jak moSna bylo przyciagnac uwage jednego z tych elementow? Radio? W sterowce nie zauwaSyla nic takiego. Harconan na pewno mial jakies drogie i nowoczesne urzadzenie. Ale bez watpienia ukryl je tak, Seby nie wpadlo w jej rece. MoSe para jakichs przewodow powodowac iskrzenie? Wytwarzac regularny szum, ktory ktos zdolalby odebrac? Spojrzala na lampe i usmiechnela sie drwiaco. Na scianie wisiala lampa naftowa. PowySej widac bylo czarna smuge sadzy. Mogla przestac myslec o elektronice. MoSe wiec przekazywanie informacji wizualnych? Amandzie nie wydawalo sie prawdopodobne, Seby pozwolili jej stanac na nadbudowce i lusterkiem nadawac sygnaly do samolotu Global Hawk. Przypomniala sobie scene z jednej z powiesci, w ktorej wiezien przez bulaj napisal nazwe wlasnego okretu na kadlubie wrogiej jednostki. Tyle Se tutaj beda jej szukac glownie z powietrza, a ona z pewnoscia nie znajdzie Sadnej puszki z farba. Zaczela sobie przypominac, co jeszcze widziala na pokladzie szkunera. Probowala poskladac fragmenty ukladanki w jeden zrozumialy wzor. Drzewo... Plotno... Flagi... Semafor... Glupota! Metal... Radar... Promien radaru... Zbyt duSy, zbyt pasywny... Czy moSliwa jest modulacja?... Sygnal... Race sygnalowe... Ogien... To zbyt oczywiste. Cieplo... Podczerwien... Jakis impuls termiczny... Cieplo... Cieplo... Plomien... Ropa... Diesel... Ropa... Ropa... Ropa? Nagle Amanda uniosla glowe z poduszki. Ropa! Na szczescie jednej rzeczy jej nie odebrano. Dzieki uprzejmosci Harconana wciaS miala na palcu sygnet akademii morskiej. Usiadla na 244 oi i zdjela go. Po chwili stala zwrocona plecami do rufy w wewnetrznym tylnym kacie kabiny, jak najbliSej l i n i i kilu.USywajac nici z sarongu i sygnetu jako wahadla, skonstruowala prosty chylomierz. Zawiesila go na jednym z gwozdzi. Przygladala sie uwaSnie jego ruchom na boki, oceniajac kat przechylu raz na jedna, raz na druga burte. Nawet bardzo duSy i nowoczesny frachtowiec ze stabilizacja giroskopowa i komputerowo sterowanymi zbiornikami balastowymi nigdy nie plynie idealnie gladko. Zawsze istnieje lekki przechyl, na lewa lub na prawa burte. Ten szkuner mial tendencje do kilkustopniowego przechylu na prawa burte. Normalnie na pokladzie nie wyczuwalo sie tego, ale przechyl istnial. Amanda wlasnie tego chciala sie dowiedziec. Teraz potrzebowala czegos innego. Haki na ubrania byly zbyt oczywiste. Ktos mogl zauwaSyc znikniecie jednego z nich. Dlatego zaczela rozgladac sie po kabinie, sprawdzajac kaSda deske. Dawniej pirackie pinisi budowano bez uSycia metalu. Konstruktorzy dopasowywali drewniane czesci i klinowali je, a potem woda morska sprawiala, Se kliny pecznialy, spajajac kadlub w niemal jednolita calosc. Ale z uplywem czasu i nadejsciem epoki silnikow Bugi zaczeli uSywac srub i gwozdzi. Amanda znalazla pod mata jeden obluzowany gwozdz. Znowu posluSyla sie sygnetem, tym razem do jego wyciagniecia. Klela w myslach, bo kawalek metalu stawial duSy opor. Minela chyba cala wiecznosc, ale wreszcie jej sie udalo. Bylo lepiej, niS sie spodziewala. Gwozdz byl duSy, mial glowke wielkosci dziesieciocentowki. Powinien wystarczyc. OstroSnie ukryla go w faldach sarongu, potem wloSyla na palec odrapany sygnet i znow poloSyla sie na koi. Teraz pozostawalo czekac, aS zapadnie zmrok, i modlic sie, Seby jej porywacz poddal sie odrobinie manipulacji. Mijaly godziny. Wreszcie drzwi kajuty otworzyly sie i stanal w nich Harconan. Przyszedl osobiscie zaprosic ja na kolacje. Amanda wlasnie na to liczyla, ale zdolala okazac odpowiednia doze wahania i niecheci. Posilek podano w glownej kabinie. Jedzenie bylo proste: ryS, pieczona ryba i herbata. Do Amandy odzywal sie tylko Harconan. Pozostali czlonkowie zalogi rozmawiali cicho miedzy soba. Zrozumiala, Se jest zarezerwowana dla radSy samudry i Se zaloga nie powinna sie nia interesowac. 245 Wyjatek stanowil Sylasty, spalony sloncem pirat, ktory jej pilnowal. Usiadl na lawce po przekatnej od Amandy. Jadl, ale nie spuszczal jej z oczu.Obserwowal kaSdy ruch, kaSdy gest i zmiane pozycji, kaSdy kes, ktory wkladala do ust. W jego spojrzeniu nie bylo poSadania, tylko skupienie na pilnowanej osobie. Tylko on jeden z calej zalogi byl uzbrojony. MoSliwe, Se Makara nadal byl zadurzony w Amandzie, ale przecieS nie byl glupcem. Wiedziala, co by sie stalo, gdyby w jakikolwiek sposob sprobowala zagrozic jemu lub statkowi. Wiedziala teS, Se bedzie musiala zrealizowac swoj plan na oczach obserwujacego ja straSnika. Jadla powoli, przeciagajac posilek, aS w kabinie zostali tylko Harconan i straSnik. W tym czasie na zewnatrz zrobilo sie ciemno. -Ciesze sie, Se masz apetyt - stwierdzil Makara. - Czy to znaczy, Se czujesz sie juS lepiej? -Tak sadze - odparla, wycierajac dlon wilgotna szmatka. - Mimo to bede wdzieczna, jesli pozwolisz mi odetchnac swieSym powietrzem. Moge na chwile wyjsc na poklad? -Oczywiscie. Wierz mi, nie chce, Seby cala ta sytuacja byla dla ciebie bardziej niemila niS to konieczne. Wlasciwie chcialbym ci zloSyc propozycje. -Jaka? -Daj mi slowo, Se nie bedziesz probowala uciec ani przeszkadzac w mojej operacji, a ja ci obiecam jeszcze wiecej swobody i wygody. Nie zdradzisz nikogo ani niczego, bo stamtad, dokad plyniemy, nie moSna uciec. Podobnie kaSda akcja skierowana przeciwko nam lub proba skontaktowania sie z twoim oddzialem na pewno sie nie powiedzie. - Wyciagnal reke i poloSyl dlon na jej przegubie. - Byc moSe teS pokaSe ci, co probuje zrobic, i wyjasnie, dlaczego to robie. Amando, ja nie jestem tylko piratem. Spokojnie, Mandy. Nie spiesz sie z przyjeciem propozycji. Dzialaj z wyczuciem, a moSe sie uda. -Musze to przemyslec - powiedziala sztywno. - To i wiele innych spraw. Makara skinal glowa na zgode. -To zrozumiale. Nie musisz sie spieszyc., Amanda wstala od stolu. -Moge juS wyjsc na poklad? -Oczywiscie. - Sprobowal sie usmiechnac. - Domyslam sie, Se wolisz wyjsc w towarzystwie? -Nie. Nie teraz. Chcialabym pobyc sama. 246 -Jak sobie Syczysz.Spojrzenie na KrzyS Poludnia wystarczylo. Zorientowala sie, Se pinisi nadal plynie troche bardziej na poludnie. Jedyne oswietlenie pokladu pochodzilo z czerwonych i zielonych swiatel pozycyjnych oraz z poswiaty bijacej od kompasu. To wystarczylo, Seby trafila do relingu przy prawej burcie i Seby straSnik mial ja na oku. Zgodnie ze swoim zwyczajem trzymal sie z tylu, stal w cieniu sterowki. Amanda szla wolno w strone dziobu, udajac, Se nad czyms rozmysla. W rzeczywistosci wszystko juS przemyslala i podjela decyzje. Stanawszy plecami do straSnika, wyjela gwozdz z faldow sarongu. Zamknela go w dloni, kciukiem naciskajac na glowke. Stwierdzila Se ostrze wystaje za dlon nieco ponad centymetr. Idealnie! Znajdowala sie na waskim pasku pokladu miedzy relingiem a ladunkiem beczek z ropa, czyli dokladnie tam, gdzie chciala. Czekaniem niczego nie mogla zyskac. Usiadla na pokladzie plecami do beczek. Kiedy podciagala kolana pod brode, reka uzbrojona w gwozdz z calej sily walnela w spod jednej z nich. To byl krytyczny moment. Czy straSnik zwrocil uwage na ten odglos? Czy przyjdzie sprawdzic? Amanda wstrzymala oddech. StraSnik nawet nie drgnal. Siedzial kilka metrow dalej ze skrzySowanymi nogami, zadowolony, Se ma ja w zasiegu wzroku. Pewnie pomyslal, Se ten odglos dobiegl gdzies spod pokladu. Amanda poczula rope na dloni. Spojrzala w dol i zobaczyla ciemna struSke sunaca po pokladzie. Po chwili pierwsze krople zniknely za burta i spadly do wody. Domowej roboty chylomierz powiedzial prawde! Szkuner mial przechyl na prawa burte! A zatem poczatek okazal sie dobry. NiepostrzeSenie wyrzucila gwozdz do wody, a potem zaczela liczyc w myslach. Jeden ... dwa... trzy... cztery... Minuty plynely wolno. Dwiescie dziewiecdziesiat osiem... dwiescie dziewiecdziesiat dziewiec... trzysta. Opuscila dlon i zatkala palcem dziure w beczce. Chwileczke, odstep miedzy skladnikami litery to jedna jednostka. Miedzy literami powinno ich byc trzy. No to zaczynamy znowu... Jeden... dwa... trzy... Liczenie okropnie sie dluSylo. Reka dretwiala z wysilku. Gwiazdy zatoczyly spory luk na niebie. Teraz wszystko bylo kwestia czasu. Czy 247 Harconan da jej go dosc duSo? Dwie godziny by wystarczyly. Dwie godziny...Nie poruszala sie, tylko od czasu do czasu odwaSala sie zerknac w strone sterowki. Czy straSnik wciaS na nia patrzyl? A moSe zasnal, bo cieple powietrze i kolysanie statku zrobily swoje? Caly czas myslala o zmeczonych miesniach. W pewnym momencie uslyszala trzasniecie luku, a potem glos Harconana. Krzyknal cos w strone sterowki w jezyku bahasa. JuS prawie dokonczyla ostatnia litere. Tyle musialo wystarczyc. Wstala pospiesznie, przekroczyla struSke ropy i ruszyla w strone dziobu. Po drodze wytarla dlon o brezent rzucony na beczki. Po chwili uslyszala kroki. -Amanda? -Nie martw sie - odpowiedziala. - Jeszcze nie rzucilam sie za burte. Wpatrywala sie w mrok nocy, ale wiedziala, Se Harconan stoi tuS za nia. -Milo mi to slyszec. I to nie tylko ze wzgledu na twoja wartosc jako zakladnika. -Jakos trudno mi w to uwierzyc. CoS... zgadzam sie, Se sytuacja jest troche dziwna. Szczerze mowiac twoja obecnosc tutaj okaSe sie uSyteczna w negocjacjach, ktore zamierzam przeprowadzic z twoim rzadem. -Wiec juS nie jestem jencem wojennym, tylko zakladnikiem w jakims scenariuszu terrorystycznym? -Tak i nie. - SkrzySowal rece na piersi i oparl sie o beczki. - Przetrzymam cie, ale przysiegam na dusze mojego dziadka, Se nie chce cie skrzywdzic. -Dlaczego nie? - Odwrocila sie twarza do niego. - Dlaczego nie zalatwisz tego, jak naleSy? Zwykle pierwszy krok polega na tym, Se wysyla sie obciety palec wraz z Sadaniami. -Przestan! Mowie szczerze! Odpowiedz mi tym samym. - Stal przed nia, opierajac dlonie na jej nagich ramionach. - Wiesz, dlaczego nie chce cie skrzywdzic. Rozumiem twoj gniew i gorycz. W koncu dalas sie zlapac. Rozumiem to doskonale, bo pod wieloma wzgledami jestesmy do siebie podobni. MoSesz mnie nazwac klamca. Powiedz, Se to, co sie wydarzylo na Palau Piri, nie bylo prawdziwe. Nie mogla. On mial racje. To prawdziwa pasja dwojki wyglodzonych zwierzat, ktore przyciagnela do siebie pora godow. Polityka i piekne slowa zupelnie sie wtedy nie liczyly. 248 -Nie, w tej kwestii nie klamiesz.Nie bylo jej trudno pochylic sie i oprzec o jego piers. Poddala sie usciskowi jego silnych ramion. -Nareszcie - szepnal, dotykajac ustami jej wlosow. - Bo to jest prawda. Amando, daj mi szanse. PokaSe ci inne rzeczy, przedstawie inne plany. To, co sie dzieje, jest bardzo skomplikowane. MoSe teraz odnajdziemy jakies inne laczace nas prawdy? -MoSliwe - szepnela. -Zastanowilas sie nad moja propozycja? - spytal. Wahala sie przez kilka chwil, jakby toczyla ze soba wewnetrzna walke. Ale w rzeczywistosci byla juS gotowa. Nie miala z tym Sadnego problemu. Przysiege lojalnosci sklada sie tylko raz. Dawno temu zloSyla ja swojemu narodowi i marynarce. -Dobrze, Makara. Zgadzam sie. -Madra kobieta! - Przytulil ja mocniej. sadnych prob ucieczki ani klopotow. - sadnych prob ucieczki ani klopotow. Masz na to moje slowo -zapewnila i po chwili dodala z odrobina ironii w glosie: - W tym momencie nie widze szans ani na jedno, ani na drugie. Harconan rozesmial sie. -Bo nie masz Sadnych szans, moja piekna. Wyluzuj sie i syc sie ta przygoda. Jutro cie czeka interesujacy dzien. -Co sie wydarzy? -Zobaczysz. Mam dla ciebie niespodzianke. Mysle, Se zrobi na tobie wraSenie. Amanda pomyslala o smudze ropy znaczacej slad szkunera. Ja teS, oj wspanialy sukinsynu, mam dla ciebie niespodzianke. Centrum obserwacji orbitalnej NAVSPECFORCE baza marynarki wojennej Pearl Harbor, Hawaje Godzina 8.35 czasu strefowego, 23 sierpnia 2008 roku Lindie, musisz sie zabrac za analize obszaru morza Arafura i zachodniej Nowej Gwinei. NajwySszy priorytet. Technik lotnictwa sierSant Linda "Lindie" Peterson zaklela cicho. Odstawila kawe i sniadaniowa porcje dunskiego ciasta, Seby odpowiedziec 249 na notatke elektroniczna, ktora pojawila sie wlasnie na mniejszym ekranie jej komputera. Ledwie weszla do swojej klitki, a jej oficer zarzadzil kolejne cwiczenia.-Do roboty! - mruknela pod nosem. - Wez sie za zlecenie cholernej marynarki wojennej. PrzecieS dobrze ci tu, a dzieci uwielbiaja Hawaje. Z wsciekloscia wystukala odpowiedz na klawiaturze: Przepraszam, panie poruczniku, ale my juS mamy swoje priorytety, dotyczace zarowno polnocnych Chin, jak i Morza Czarnego. Czym wlasciwie mialabym sie zajac? Nie musiala dlugo czekac na odpowiedz. Cala Indonezja ma najwySszy priorytet aS do odwolania. To rozkaz samego szefa, Eddiego Maca. 0 to samo prosila komandor Rendino. Zrob to najlepiej na wczoraj! Linda postanowila uscislic. Czego konkretnie mam szukac, poruczniku? Za moment na ekranie pojawila sie odpowiedz. Cytuje: "Wszystkiego, co bedzie niezwykle". Do roboty, sierSancie! Lindie jeknela. Z dostarczonych materialow wynikalo, Se miala porownywac zdjecia przyslane z satelitow rozpoznawczych Narodowej Agencji Bezpieczenstwa. Oznaczalo to, Se bedzie porownywala fragmenty o ogolnej powierzchni pol miliona mil kwadratowych. Bedzie szukac roSnic w terenie, ktore widac w podczerwieni, ultrafiolecie i normalnym swietle, na dodatek z roSnych wysokosci. Znalezione rozbieSnosci moga zdradzac ludzka dzialalnosc, ktorej nie widac golym okiem. Na przyklad obumierajaca roslinnosc, scieta w celu zakamuflowania czegos, inaczej odbija swiatlo niS Sywe rosliny. Zapowiadala sie Smudna robota, wymagajaca bystrosci wzroku i elastycznosci umyslu. Lindie wlaczyla dwa trzydziestocalowe monitory powySej konsoli. Ugryzla kes ciasta, a potem przywolala pierwszy sektor do analizy. 250 Po czterech godzinach mundur wisial na oparciu krzesla, kolnierzyk koszuli byl rozpiety, a w miejscu kawy i ciasta stala resztka coli i niedokonczona kanapka z serem. Oczy ja piekly, ale nie przerywala analizy obrazow.Na pierwszy ekran sciagala zrobione z duSej wysokosci satelitarne zdjecie fragmentu wybrzeSa Nowej Gwinei. Potem na drugi sciagala to samo zdjecie zrobione w innym swietle, i szukala jakichs anomalii. Kiedy cos znajdowala, powtarzala procedure, ale porownujac zdjecia zrobione z mniejszej wysokosci. Porownala obrazy sfotografowane z dwudziestu, dziesieciu i pieciu kilometrow i nie znalazla nic szczegolnego. To zas oznaczalo, Se bedzie musiala zmniejszyc skale i zaczac analize zdjec zrobionych z jednego kilometra. Dotarla zmeczone oczy w nadziei, Se lzy troche je nawilSa. Przez chwile chciala popatrzec na cos innego, wiec wrocila do zdjec zrobionych z najwiekszej wysokosci, czyli z niskiej orbity satelitarnej. I wtedy cos zauwaSyla! Na pierwszym ekranie wlaczyla obraz standardowy, a na drugim zdjecie zrobione w podczerwieni. Rzeczywiscie, teraz wyraznie widac bylo roSnice. Na dole zdjecia w podczerwieni widniala dziwna, przerywana linia. Na zdjeciu w normalnym swietle nie bylo widac zupelnie nic. MoSliwe, Se to jakies zaklocenie w transmisji albo defekt w obrobce. A moSe jednak nie? Poza tym ten slad leSal daleko od segmentu, ktory Lindie miala analizowac, gdzies na morzu Banda. Ale to bylo bez znaczenia. Dobry analityk ma podswiadoma potrzebe szukania i ostatecznego poznania prawdy. Najechala kursorem na te dziwna nieregularnosc obrazu, objela ja sporym prostokatem i powiekszyla na caly ekran. Po paru minutach wybierala numer swojego oficera. Miala wiadomosc, ktorej nie chciala przekazywac droga elektroniczna. -Poruczniku Morgan, mowi sierSant Peterson. Chyba natknelam sie na cos naprawde niezwyklego. Co prawda element ten znajduje sie daleko poza moim terenem poszukiwan, ale leSy na obszarze Indonezji... Tak jest. Azja Poludniowo-Wschodnia, kwadrat A... Sektor 1-A-dziewiec... Blok trzydziesci... Prosze sprobowac z wysokosci piecdziesieciu kilometrow w podczerwieni... Tak jest! Zgadzam sie. To jest powierzchniowe odbicie swiatla i z cala pewnoscia wzor sztuczny... Tak, powiedzialabym, Se to jest bardzo niezwykle. 251 Morze Banda na poludnie od polwyspu Bomberai Godzina 7.17 czasu strefowego, 23 sierpnia 2008 roku Nastepnego ranka Amande zbudzil pocalunek i dotyk czyjejs dloni na piersi.W glownej kabinie szkunera koja byla szersza, a materac o wiele wygodniejszy. Przez dlugie godziny Amanda cieszyla sie i tymi luksusami, i wspanialym sukcesem. Makara przyniosl ja tu poprzedniego wieczoru, kiedy poddala sie po kolejnej rundzie udawanych protestow. Teraz odpowiedziala pocalunkiem i intymna pieszczota. Otworzyla oczy, kiedy zachichotal. -Dzien dobry - szepnal, pochylajac sie nad nia. - Czy naprawde tak zle byc niewolnica? -Powiem ci, kiedy zobacze, co jest na sniadanie. Makara znow sie rozesmial. Wygladalo na to, Se wstal juS jakis czas temu. Byl ogolony i ubrany w spodnie koloru khaki i wojskowa koszule z krotkimi rekawami. Podszedl do szafki i wyjal z niej podobne ubranie. -Prosze - powiedzial, rzucajac je Amandzie. - Teraz nie musimy tak bardzo dbac o bezpieczenstwo. Sadze, Se ten stroj okaSe sie wygodniejszy niS sarong, chociaS wczoraj wygladalas naprawde uroczo. -Dziekuje, panie - odpowiedziala, siadajac na loSku. - Przepraszam, a co z bielizna? -Kobiety nigdy nie da sie zadowolic. Powinnas sie cieszyc, Se znalazlem spodnie i koszule w twoim rozmiarze. Moglem nakazac, Sebys chodzila w sarongu albo tylko w nich - dodal i rzucil jej sandaly. -Przepraszam, zapomnialam, Se jestem jencem - odparla i odwrocila sie, Seby wloSyc koszule. Harconan podszedl do koi, usiadl na brzegu i objal Amande. -Nie o to mi chodzilo - rzekl miekko. - W ciagu najbliSszych dni moSesz sie czuc raczej gosciem ludu Bugi niS wiezniem. -Zdaje sie, Se kiedys Saddam Husajn wypowiedzial podobne zdanie. -Amanda nadal odwracala wzrok. Miala nadzieje, Se nie przesadzi w Sadna strone. Nie mogla zbyt latwo sie poddawac, ale z drugiej strony powinna wydawac sie podatna na uwodzicielskie zapedy Harconana. Poczula, jak Makara sciska jej ramiona. -Prosze, posluchaj mnie. Tutaj dzieja sie rzeczy, ktore wykraczaja daleko poza piractwo i waszego satelite. Rzeczy, ktore odmienia te czesc swiata. Pomysl o moim narodzie i o swoim, a potem sprobuj zachowac otwarty umysl. 252 Amanda doliczyla do trzech i powoli odwrocila sie do niego.-Nigdy nie zaszkodzi posluchac. -To prawda. A teraz dokoncz ubieranie. Musisz cos zobaczyc. Dzis zjesz sniadanie w fortecy krola morz - pocalowal ja w czolo i wyszedl. Dobiegl ja odglos zamykanej zasuwki. Amanda wyczula obecnosc straSnika. Jak na razie, myslala, wciagajac spodnie, przedstawienie przyciaga wage publicznosci. Przynajmniej na tyle, na ile Harconan mial ochote zachowywac pozory. A moSe to jednak cos wiecej niS pozory? RownieS w tej kabinie na scianie wisialo lustro. Amanda podeszla o niego i przyjrzala sie swojej twarzy z wydatnymi koscmi policzkowymi i wyraznymi juS kurzymi lapkami przy oczach. Stwierdzila, Se wyglada calkiem niezle i Se miala szczescie poznac w Syciu kilku naprawde przystojnych i dynamicznych meSczyzn. Nie lubila zarowno klamac, jak i wykorzystywac osobistych ukladow, nawet w przypadku wroga, jakim byl Harconan. Ale czasem trzeba sie przelamac. Harconan wybral muzyke, lecz ona bedzie interpretowac ten taniec A wlasny sposob. Jesli zajdzie potrzeba opowiadania klamstw, to trud-o. Byla zdecydowana walczyc na wszystkie dostepne sposoby. Makara Harconan najwyrazniej zakladal, Se ona, kapitan Amanda Lee Garrett z marynarki Stanow Zjednoczonych, da sie uwiesc i zapomni o obowiazku wobec swojego narodu i marynarki. Patrzac w lustro, uniosla jedna brew. Przykro mi, kochanie, ale wszy-faceci, ktorych poznalam, zakladali dokladnie to samo. Znalazla gumke odpowiednia do zwiazania wlosow, wloSyla sandaly i zapukala w drzwi kabiny. Jej stary znajomy ze sterlingiem odsunal suwke i cofnal sie. Poranek byl bardzo pogodny. Promienie wschodzacego slonca rozswietlaly gladka powierzchnie morza. Fala dziobowa rozchodzila sie szeroko. Szkuner prul wode, silnik diesla pracowal chyba na najwySszych obrotach. Kiedy Amanda wyszla na poklad, nie mogla sie oprzec, Seby nie spojrzec za rufe. Chciala sprawdzic, czy ktos ich goni. Ale ani a morzu, ani na wodzie nie bylo widac zupelnie nic. Pinisi plynal w strone zielonego wybrzeSa, ktore rozciagalo sie na zachod aS po mglisty horyzont. Na ladzie widac bylo osnute chmurami 253 gory, dosc masywne nawet jak na Indonezje. Amanda spostrzegla teS rosliny kolyszace sie na wietrze. To musiala byc Nowa Gwinea. Oslonila oczy dlonia, ale wzdluS wybrzeSa nie zauwaSyla sladu domostwa lub wioski. Od brzegu ciagnal sie waski polwysep. Szkuner kierowal sie w strone jego czubka. StraSnik stal obojetnie na pokladzie, celujac ze sterlinga prosto w jej plecy. Amanda weszla do sterowki. Zastala w niej Harconana. Kapitan statku stal za sterem. Kilku ciemnoskorych marynarzy pracowalo na pokladzie. Sciagali brezent z beczek i przygotowywali sie do otworzenia lukow. -Piekny dzien - rzucil Harconan. -Na pewno bedzie goraco. -Jak zawsze. Ale przywykniesz do tego. Amanda jakby od niechcenia przeszla na prawa strone sterowki i spojrzala na poklad. Odetchnela z ulga, bo spowodowany przez nia wyciek ropy nie odroSnial sie szczegolnie od innych sladow na pokladzie. Ale byl inny problem. Czy gdy marynarze wezma sie za rozladunek i znajda pusta beczke, uznaja, Se znalazla sie tu przypadkowo, czy teS ktos zacznie sie nad tym zastanawiac? Zerknela na Harconana. Nie byl glupi, ale to, co zrobila, bylo tak nieprawdopodobne, Se z pewnoscia nie moglo mu przyjsc do glowy. Niestety, tak samo moglo nie przyjsc do glowy nikomu z oddzialow specjalnych. -Mam wraSenie, Se sie spieszymy - powiedziala, liczac na odpowiedz. -Owszem. Jestesmy umowieni, ale nie chcemy sie spotkac z jednym z waszych satelitow rozpoznawczych. Amanda zmarszczyla brwi. -Znasz rozklad przelotow naszych satelitow? Harconan podniosl rece i usmiechnal sie zawadiacko. -No coS. Mam przyjaciol wsrod bardzo wplywowych ludzi. Sateli ta typu Keyhole pojawi sie nad horyzontem za jakies czterdziesci piec minut. Byloby lepiej, gdybys do tej pory zniknela z widoku. Czubek polwyspu powoli rosl. Amanda widziala juS wysokie, czarne brzegi ze skaly wulkanicznej, z typowym wzorem pionowych kolumn lawy schlodzonej przez wode. Byly co najmniej trzy razy wySsze niS maszty szkunera. Na ich szczycie rosla dSungla, wysokosci moSe jednego masztu. Na dole zas biale fale rozbijaly sie o brzeg. 254 Dostrzegla dlugie smugi mchu na skale i zwisajace ze skarpy olbrzymie paprocie. Zdziwila sie, kiedy rownieS u podstawy urwiska zauwaSyla jakas roslinnosc. Statek plynal z ta sama predkoscia, a kapitan nawet nie kazal mierzyc glebokosci wody.-Makara, przepraszam, Se sie wtracam, ale jaka tu jest glebokosc? -Wystarczy dla tankowca - odparl z usmiechem. - Wokol cypla skala opada prawie pionowo na ponad sto piecdziesiat metrow. Pokrecila glowa, zastanawiajac sie nad sytuacja. -To niebezpieczne miejsce. Nie ma gdzie rzucic kotwicy. Z niewy- starczajacym zapasem mocy moSna sie po prostu rozbic o skaly. -Nie, jesli zna sie pewien sekret. UwaSaj! Kapitan pinisi zaczal mijac cypel. W tej chwili skaly zaczely sie rozstepowac. WraSenie bylo niesamowite, dopoki czlowiek nie uswiadomil sobie, Se to zludzenie optyczne. Polwysep byl rozciety na dwa weSsze, a miedzy nimi znajdowala sie wolna przestrzen. Po obu stronach skaly mialy ten sam kolor i wysokosc. Z pewnej odleglosci i pod wplywem drSacego goracego powietrza przejscie to bylo praktycznie niewidoczne z poziomu morza. Kapitan zmniejszyl moc silnika i skierowal dziob miedzy skaly. Podniosl reke i dal sygnal: dlugi-krotki-dlugi. -Tu teS jest gleboko. Znajdujemy sie w kanale. -Kanal? Kto go zrobil i po co? Harconan tylko sie usmiechnal. Kanal mial ponad sto metrow szerokosci i jakies czterysta dlugosci. Konczyl sie pionowa sciana. Warkot silnika odbijal sie echem od scian, a swieSe morskie powietrze zastapil duszny zapach mokrej ziemi. Amanda wyjrzala przez okno sterowki i popatrzyla w gore. Dostrzegla ludzka postac na samej krawedzi. Czlowiek ten obojetnie patrzyl na przeplywajacy statek. To nie byl Bugi. Wysoki, szczuply i prawie tak samo czarny jak otaczajace skaly, bez watpienia Melanezyjczyk, jeden z rdzennych mieszkancow Nowej Gwinei. Byl nagi. Mial na sobie tylko tasmy nabojowe i karabin. A wiec Harconan i jego piraci maja sprzymierzencow rownieS na ladzie. Kiedy wzrok Amandy przyzwyczail sie do faktury terenu, zaczela odroSniac nieregularnosci urwiska, a w nich fortyfikacje i charakterystyczne proste linie luf pod siatkami maskujacymi. -Spojrz przed siebie! - zawolal Harconan. Gdy zrobila, co kazal, wlosy stanely jej deba. Skalna sciana zaczela sie poruszac! To nie bylo kolejne zludzenie optyczne, ale tym razem wytwor mysli czlowieka. "Skala" rozsuwala sie doslownie jak kurtyna. I rzeczywiscie, byla to doskonale pomalowana, wielka plachta brezentu, ktora przesuwala sie na szynach. Za nia ukazalo sie mroczne wnetrze rozswietlone nielicznymi punktami sztucznego swiatla. Kiedy statek podplynal bliSej, Amanda zaczela odroSniac ksztalty. -Cholera! - mruknela. - Tam jest jakis okret! -I to nie byle jaki - zgodzil sie Harconan. To nie byl szkuner. Ta nowoczesna jednostka miala przynajmniej sto metrow dlugosci. Amanda widziala juS masywna nadbudowke o pionowych scianach i rampe rufowa, charakterystyczna dla sredniego okretu desantowego. -Domyslam sie, Se to "Harconan Flores" - powiedziala z szacun kiem w glosie. - Nic dziwnego, Se nie moglismy go namierzyc. Harconan poloSyl dlon na jej ramieniu. -Bo nie wiedzieliscie, pod ktory kamien trzeba zajrzec. Maszt radarowy byl zloSony, Seby okret zmiescil sie pod sklepieniem. Amanda zauwaSyla rownieS inne zmiany. Wschodnioniemieckie armaty i dwulufowe dzialo Twin trzydziesci siedem milimetrow z okretu desantowego byly wycelowane ku wejsciu. Pinisi wplynal w cien jaskini. Amanda zauwaSyla zardzewiala metalowa kratownice, ktora podtrzymywala sklepienie. Sama jaskinia byla czesciowo wytworem natury, a czesciowo dzielem rak czlowieka. Jej wielkosc moSna bylo porownac z jaskiniami Sea Lion na wybrzeSu stanu Oregon. Po obu stronach znajdowaly sie drewniane pomosty. Slupy byly ciemne ze starosci, ale wierzchnie deski jasnialy nowoscia. "Harconan Flores" stal po prawej stronie. Z lewej zostalo wystarczajaco duSo miejsca dla szkunera. Inny szkuner stal juS przy pomoscie. Kapitan popisal sie mistrzowskim opanowaniem swojej jednostki. Kiedy w ostatniej chwili wlaczyl wsteczny ciag, szkuner zatrzymal sie, ocierajac sie lekko o pomost. Jego wysoki dziob znalazl sie ponad rufa pierwszego statku. Po chwili rzucono cumy. W jaskini bylo kilkadziesiat osob. Bugi, ciemniejsi Melanezyjczycy, a nawet kilku bialych. Na pierwszym szkunerze prowadzono juS rozladunek. Na pokladzie "Floresa" w cieniu konstrukcji krylo sie kilku mocno uzbrojonych straSnikow. W przedniej czesci pomostu po lewej stronie znajdowalo sie zabezpieczone workami z piaskiem stanowisko strzeleckie. Amanda rozpoznala kanciaste lufy starego amerykanskiego 256 karabinu przeciwlotniczego M-55 kaliber 12,7, ktory dopelnial zestaw obronny jaskini.Kapitan szkunera wylaczyl silnik. Rozlegl sie jek silnikow elektrycznych, ktore zaciagaly kurtyne maskujaca, odcinajac jednoczesnie dostep dziennego swiatla. Amanda poczula chlod ciagnacy od bazaltowych skal. -To jest imponujace! - powiedziala. - Wprost niesamowite! Czy to stara japonska konstrukcja? Harconan skinal glowa. -Ta jaskinia miala byc kryjowka dla okretu podwodnego, ale nigdy do tego nie doszlo. W czasie inwazji aliantow polwysep zostal odciety. Japonczycy zapomnieli o nim, a wasze oddzialy nigdy go nie znalazly. Chodz, oprowadze cie. Opowiesc jest bardziej nieprawdopodobna, niS potrafisz sobie wyobrazic. Zeszli ze sterowki na poklad. StraSnik ruszyl za nimi. Dzwig juS stanal na wlasciwym miejscu. Wlasnie zabierano pierwsza porcje beczek z pokladu szkunera. Harconan wyciagnal reke w strone kadluba okretu po drugiej stronie doku. -Wieczorem przeniesiemy sie do kabiny "Floresa". Tam jest swiatlo elektryczne, prysznic z goraca woda i prawdziwe loSko. Kapitan Onderdank nie bedzie zadowolony, ale w koncu to ja jestem wlascicielem. -Mila perspektywa - odparla Amanda i kciukiem wskazala na straSnika. - Kiedy pojde pod prysznic, teS bedzie za mna stal? Harconan skrzywil sie i powiedzial cos straSnikowi. MeSczyzna zabezpieczyl pistolet i odszedl. -Zawarlismy uklad. - Nie chciala mowic takim tonem, jakby czula sie skrzywdzona, wiec dodala znacznie ciszej: - Nigdzie nie odejde. -Pewnie, Se nie. Znalazlas sie doslownie na koncu swiata. Wokol mojego garnizonu w promieniu ponad stu kilometrow nie znajdziesz sladow cywilizacji, a otaczajaca go dSungla jest wyjatkowo niegoscinna. Nie przeSylabys w niej nawet jednego dnia. -Obiecalam, Se nie bedzie Sadnych klopotow - powiedziala. -Przepraszam - odparl i westchnal. - Ale przypomnij sobie, jaka cieszysz sie opinia. -Tu chyba masz racje, lecz badz pewien, Se nie jestem krolowa dSungli. - Amanda odzyskala swobode dzialania i zdobyla troche terenu. - Jaka jest historia tego miejsca? -Jak juS mowilem, grupa japonskich budowniczych zostala tu odcieta w tysiac dziewiecset czterdziestym trzecim. Mimo to kontynuowali 257 swoje dzielo. Pracowali nad tunelem i powiekszali jaskinie. Czekali na dzien, w ktorym moSliwe bedzie nawiazanie kontaktu z oddzialami ces a r s k i m i.Amanda byla szczerze zainteresowana. Sluchala wiec uwaSnie, kiedy schodzili po trapie na pomost. -A gdy wojna dobiegla konca - ciagnal Harconan - nadal budowali i nadal czekali. -Chcesz powiedziec, Se odmowili poddania sie, tak jak inne ich oddzialy na Guam i na Filipinach? - Popatrzyla na stos skrzyn, ktore wyladowano z drugiego szkunera. Mogly w nich byc karabiny. Napisy byly albo francuskie, albo belgijskie. -Widocznie nic nie wiedzieli o kapitulacji lub nie chcieli w to uwierzyc. W garnizonie bylo stu piecdziesieciu ludzi. syli zgodnie z dyscyplina wojskowa, ale glod i choroby pomniejszaly ich szeregi. Podobno zdarzaly sie nieliczne wypadki dezercji, jednak nikomu nie udalo sie uciec. -Jak dlugo tu byli? - spytala, spogladajac na kopule z prawdziwym uznaniem dla jej konstruktorow. -W jednym z bocznych tuneli znalazlem dziennik dowodcy. Data ostatniego zapisu to siedemnasty marca tysiac dziewiecset siedemdziesiatego dziewiatego. Przy Syciu pozostal on i jeszcze trzech. On juS umieral. W ostatnich slowach przepraszal cesarza za swoja slabosc. -To dopiero byl Solnierz! -Tak - zgodzil sie Harconan. - Zachowalem ten dziennik. Dopilnuje, Seby dotarl do jego rodziny. Takie poswiecenie zasluguje na szczegolne uznanie. Po tych slowach Amanda pomyslala, Se moSe chetnie uscisnelaby dlon Makary. Wiele rzeczy zdecydowanie ich roSnilo, ale w wielu sie zgadzali. Pomost konczyl sie przy polce wykutej w skale. Rozciagala sie na cala szerokosc jaskini. Opieral sie o nia trap "Harconan Flores". Z tylu rampy tego okretu widac bylo cos na ksztalt rozstawionego namiotu. Przez cienki material przeswiecalo zielone wewnetrzne swiatlo. -Chodz! - powiedzial Harconan. - JuS czas, Sebys zobaczyla to, co cie tu sprowadzilo. Klimatyzatory, urzadzenia zmniejszajace wilgotnosc i filtry powietrza szumialy cicho. Amanda uswiadomila sobie, Se patrzy na zamkniete, sterylne pomieszczenie, ktore ma na celu nie dopuszczac do srodka szkodliwych elementow z wnetrza jaskini. Harconan rozsunal zamek niewielkiego przedsionka. 258 W srodku znajdowala sie wybrzuszona, przezroczysta plastikowa sciana, a za nia INDASAT 06. Satelita spoczywal na pomalowanej na bialo platformie. W jego zewnetrznej powloce widac bylo chyba ze dwadziescia otwartych paneli dostepowych, a za nimi polyskujace systemy i komory eksperymentalne.Przy duSym podluSnym kadlubie pracowalo szesciu ludzi w zielonych chirurgicznych strojach i bialych maseczkach. Wygladali jak koronerzy przeprowadzajacy sekcje wyrzuconego na plaSe wieloryba. ChociaS twarze mieli zasloniete, Amanda bez problemu dopasowala nazwiska do osob. Dwoch Azjatow to Rei i Wa, przedstawiciele kartelu koreanskiego. Dwoch Arabow to Kalii i Hammik z krajow nad Zatoka Perska. Hindus i Slowianin to Sonoo i Valdechefsky - wyslannicy z Indii. Sonoo zauwaSyl obecnosc dwojki obserwatorow. Podniosl sie znad laptopa, podszedl do plastikowego okna i powiedzial doskonala angielszczyzna, ale z wyczuwalnym akcentem: -Panie Harconan, dobrze znow pana widziec. Czy dostal pan juS wiadomosc od moich przeloSonych? -Tak, doktorze - odparl Harconan. - Mam dobre wiesci dla wszystkich. Wasi zwierzchnicy sa zadowoleni z dotychczasow7ch badan i zgodzili sie na przeprowadzenie nastepnej fazy. Kiedy zostana dokonane odpowiednie operacje finansowe, bedziemy mogli kontynuowac. -Wspaniale - ucieszyl sie Hindus. - Zrobilismy tu kawal dobrej roboty. Mam duSo do przekazania. Ale potrzebne sa lepsze warunki. Czy pan to rozumie? -Spokojnie, przyjacielu - jowialnie odparl Harconan. - Sprawa posuwa sie naprzod. Wkrotce pan i pana koledzy znajdziecie sie w cywilizowanych warunkach. Sonoo popatrzyl pytajaco na Amande. -Przepraszam za moje maniery - ciagnal Harconan. - Powinienem dokonac prezentacji, ale w tych okolicznosciach chyba wszyscy rozumiemy potrzebe zachowania pewnego marginesu anonimowosci. Amanda uznala, Se zachowuje sie zbyt pasywnie i Se cos trzeba wreszcie zrobic. -AleS ja doskonale znam osiagniecia doktorow Sonoo i Valdechefsky'ego, jego wspolpracownika w Marutt-Goa. - Wbila wzrok w zaskoczonego Hindusa. - Panie doktorze, udzial w porwaniu satelity przemyslowego nie bedzie dobrze wygladal w panskim resume. Sonoo zbladl. -Kim ona jest? - wyjakal. 259 Harconan ze zlosci zacisnal zeby i chwycil Amande za przedramie.-Nikim, kim musialby sie pan przejmowac - odparl. - Prosze kontynuowac prace. Kwestie wyjazdu omowimy pozniej. Odciagnal Amande od namiotu. Kilka kolejnych szarpniec i znalazla sie pod sciana. Stalowa dlon zacisnela sie na jej szyi i przycisnela do sciany. Makara spojrzal w jej oczy. -Dalas mi slowo - powiedzial. - Obiecalas, Se nie bedzie klopotow. -To bylo, zanim sie zorientowalam, Se mnie oszukujesz - rzucila krotko. -O co ci chodzi? -Przypomnij sobie, do kogo mowisz. Nie jestem glupia! Powiedziales, Se trzymasz mnie jako zakladnika, Seby zmusic admirala Maclntyre'a i NAVSPECFORCE do wycofania sie i Sebys dzieki temu mogl dostarczyc satelite swoim odbiorcom. Ale potem przyplynelismy tutaj, do twojej glownej bazy, i nagle zaczales mnie oprowadzac jak po muzeum. Jaskinia, okret, satelita, inSynierowie, praca przy satelicie. Pozwoliles mi zobaczyc o wiele za duSo. Bylam glupia, Se wczesniej tego nie zrozumialam. Nie masz zamiaru mnie uwolnic, prawda? Nigdy nie odejde stad Sywa, prawda, Makara? Przez dziesiec oddechow Amanda myslala, Se tym razem przesadzi Dlon Harconana zsunela sie z jej gardla na ramie. -Mylisz sie - powiedzial. - Obiecalem, ze nie zrobie ci krzywdy, dopoki mnie do tego nie zmusisz. Masz racje, nie uwolnie cie, w kaSdym razie nie teraz. Najpierw musze doprowadzic do konca to, co probuje zrobic dla ludow Indonezji. Przywiozlem cie tu, Sebys sie o tym dowiedziala. Zabral reke z jej ramienia. -Chce ci opowiedziec o swoich marzeniach. Po to, Sebys pewnegodnia, moSe w niedalekiej przyszlosci, mogla stad odejsc i wyjasnic jecalemu swiatu. Amando, obiecuje, Se znow bedziesz wolna. Bedzieszmogla odejsc. Ale bedziesz teS mogla tu zostac. - ZniSyl glos do szeptu:- Daj mi czas, Sebym mogl ci to wyjasnic! - seby wyjasnic to mnie i calemu swiatu, bedziesz potrzebowal naprawde duSo czasu. - Wskazala na namiot, w ktorym znajdowal sie satelita. Harconan spojrzal przez ramie. -To tylko biznes. Nic innego. Ukradlem go waszym przemyslowcom i sprzedaje ich przemyslowcom. Popracuja nad nim przez jakis czas 260 wprowadza pewne ulepszenia, a wtedy wasi przemyslowcy znow go kradna.Na dluSsza mete kaSdy na tym zyska. -A co z zaloga "Starcatchera? - spytala. - Co oni zyskali? Uslyszala cieSkie westchnienie. Harconan oparl sie o sciane. -W jaki sposob dowiedzialas sie o Sonoo i innych? - rzucil, zmieniajac temat. -Tego nie moge ci powiedziec. -Ile wiecie ty i twoj admiral? -Tego teS nie moge powiedziec. Makara, chcesz, Sebym cie zrozumiala, ale najpierw ty musisz zrozumiec mnie. - Specjalnie zwrocila sie do niego po imieniu. - Nie zdradze mojego ludu, nawet dla ciebie. -Ja teS musze myslec o moim ludzie! -Zdaje sobie z tego sprawe. Znow chwycil ja reka za gardlo, wbijajac palce poniSej szczeki. -Niech cie szlag! Moglbym cie zmusic do mowienia! W koncu kaSdy zaczyna mowic! -Z tego teS zdaje sobie sprawe, Makara - odpowiedziala spokojnie. W tej chwili znalazla sie nad przepascia, ale swiadomie podjela probe. -Jesli poznales mnie tak dobrze, jak mowisz, z pewnoscia wiesz, Se ukonczylam kurs "Mustang". Chyba rozumiesz, co to oznacza. Potrafie zniesc bardzo duSo, zanim sie zlamie. A kiedy zgina juS wszyscy twoi ludzie, tego, co zostanie, nie bedzie warto zabierac do loSka. -Sa inne sposoby, takie jak narkotyki! -Wiem - powiedziala. - I wiem, jak im sie przeciwstawiac. Jesli chcesz miec pewnosc co do moich odpowiedzi, bedziesz musial nafa-szerowac mnie tak bardzo, Se prawdopodobnie tego nie przeSyje. "Nie" to jedyna odpowiedz, jakiej moge ci udzielic. A teraz podejmij decyzje i skonczmy z tym wreszcie. Harconan opuscil reke, popatrzyl w bok, a potem podniesionym glosem wezwal kilku straSnikow. Ostrym tonem wydal im rozkazy. -Ci ludzie zaprowadzacie do kabiny "Floresa". Na razie tam po zostaniesz. Amanda nie odpowiedziala. Kabina na frachtowcu byla rzeczywiscie nowoczesna i wygodna. Bulaje obudowano ramami z drzewa tekowego, zamiast koi znajdowalo sie tu loSe krolewskiej wielkosci, dzialala klimatyzacja. Zamki bulajow zewnetrznych dociagnieto tak mocno, Se nie moSna ich bylo otworzyc bez uSycia jakiegos klucza. Podobnie stalowe drzwi 261 do kabiny zaopatrzono w zasuwe, ktora huknela, kiedy Amanda znalazla sie w srodku.Podeszla do kanapy, osunela sie na nia i rece skrzySowala na brzuchu. Pierwszy raz od wielu dni bylo jej chlodno, ale drSala nie z tego powodu. DuSo ryzykowala, straszac Sonoo. Harconan bez watpienia zapewnial, Se przyslani specjalisci i ich firmy pozostana anonimowi. Fakt, iS nazwiska znal ktos z zewnatrz, na pewno byl przykra niespodzianka. Specjalisci musieli sie pocic ze zdenerwowania, a Harconan wysilal sie, wymyslajac jakies sensowne wyjasnienie. Ale musiala to zrobic. Harconan zbyt latwo czytal w jej myslach i spodziewal sie oporu. Gdyby podporzadkowywala mu sie zbyt szybko, wyczulby falsz. Z drugiej strony, gra w kosci z krolami moSe byc niebezpieczna. Henryk V I I I byl zadowolony z Anny Boleyn, dopoki pewnego razu nie przesadzila z paplanina. Amanda wstala z kanapy i poszla do lazienki. Zdjela ubranie i weszla do kabiny prysznicowej. Odkrecila wode tak goraca, jaka byla w stanie wytrzymac. Pare minut pozniej znow miala kasztanowe wlosy. Farba sie zmyla. To znacznie poprawilo jej nastroj. Czego on naprawde od niej chce? Dlaczego wolal o tym nie mowic? Dlaczego ryzykowal swoje krolestwo? CzySby wydala mu sie aS tak bardzo atrakcyjna? NiemoSliwe, by byla aS tak dobra w loSku. MoSe wiec rzeczywiscie chodzilo o cos wiecej? -Cholera! - mruknela do pustego pokoju. - On chyba jest takim samym idiota jak ja. Polaczone centrum informacyjne na USS "Evans F. Carlson" Godzina 10.40 czasu strefowego, 23 sierpnia 2008 roku Nie trzeba bylo przekazywac wiadomosci, kiedy z dowodztwa NAVSPECFORCE nadeszla poteSna przesylka. Okrzyk radosci Christine Rendino rozszedl sie echem po korytarzach calego okretu. Piec minut pozniej admiral MacIntyre zjawil sie w polaczonym centrum informacji i zaczal studiowac zdjecie leSace na podswietlanym stole. Dla niego bylo to najwySej dziwne dzielo wyjatkowo ezoterycznej sztuki wspolczesnej. Seria prostokatnych Soltopomaranczowych plam uloSonych lukiem na jasnozielonym tle. 262 -No dobrze, Chris. Co to jest?-Plamy ropy, panie admirale! Widziane z orbity plamy ropy na morzu Banda. To jedno z wielu zdjec zrobionych dzis rano nad Indonezja przez satelite Keyhole. Obraz ten musial oznaczac cos konkretnego, bo Christine omal nie eksplodowala. MacIntyre jeszcze nigdy nie widzial, Seby usmiechala sie tak szeroko. -I co? - spytal ostroSnie. - To jest wiadomosc. Wiadomosc dla nas! Admiral popatrzyl podejrzliwie na ekran komputera. - Wiadomosc? - Tak! I to jaka! Jonesy, uruchom program korygujacy zmiany spowodowane wiatrem i pradami. Operator systemu zrobil swoje i plamy zamienily sie w linie prosta. MacIntyre wreszcie zrozumial. -To jest alfabet Morse'a! -Tak, panie admirale! Z precyzyjnie wymierzonymi przerwami po jednej i trzy jednostki! Kropka, kreska- A. Kreska, kreska, kropka - G. Rozumie pan? A.G. jak Amanda Garrett! Mowi nam, gdzie sie znajduje, wykorzystujac do tego linie dlugosci pietnastu mil! -Wielki BoSe! - MacIntyre podniosl reke i walnal piescia w blat. - Jak ona tego dokonala?! -Widocznie pamietala, Se odszukalismy.,Starcatchera" dzieki sladom ropy na powierzchni morza. -Gdzie to jest? -WaSniejsze jest, gdzie bylo w chwili pozostawiania wiadomosci. Jonesy, daj na dwojke mape wschodniej czesci Morza Banda i oznacz wspolrzedne tej plamy. - Po chwili mowila dalej: - Centrum analizy wzielo pod uwage prady na morzu Banda i dane o pogodzie z ostatnich czterdziestu osmiu godzin. Ich zdaniem te plamy powstaly wczoraj wieczorem w tym miejscu. Na polnocny wschod od grupy wysp Kai, w odleglosci okolo stu siedemdziesieciu pieciu mil od zachodnich wybrzeSy Nowej Gwinei. Doszli teS do wniosku, Se zostawil je statek, ktory plynal z predkoscia dziesieciu do dwunastu wezlow kursem polnocno-wschodnim ku wschodowi. - Ale jak dlugo? - To dosc spory dystans. Jonesy, cofnij powiekszenie o polowe. Obraz wrocil do poprzedniego stanu. Byl o polowe mniejszy i znajdowal sie na samym srodku ekranu. Poza linia przerywana Iwyciek ropy trwal dalej. 263 -Oznacza to, Se statek poplynal prosto w strone Polwyspu Bomberai na Nowej Gwinei - wyjasnila Christine. - Slad urwal sie w odleglosci osiemdziesieciu mil od brzegu, ale nic nie wskazywalo, Seby zmienial kurs lub predkosc. Zawsze uwaSalismy, Se Nowa Gwinea moSe byc najlepszym miejscem do przechowywania satelity INDASAT, a teraz mamy na to dowod. Prawdopodobnie Amande wioza w to samo miejsce.MacIntyre popatrzyl na zegar. -Wczoraj wieczorem. To znaczy, Se mieli dosc czasu, Seby doplynac do celu i zejsc na lad. -Ale wiemy przynajmniej, Se Amanda jest gdzies na tym kawalku wybrzeSa! -To prawda, Chris - powiedzial admiral. - Wiemy, Se znajduje sie na najdzikszym, najmniej znanym i najniebezpieczniejszym skrawku wybrzeSa na calej planecie. Przyladek Szczypce Kraba Godzina 17.00 czasu strefowego, 23 sierpnia 2008 roku Amanda przez caly dzien pozostawala zamknieta w kabinie. Zastanawiala sie, jak dlugo krol piratow kaSe jej siedziec w samotnosci. Dajac do zrozumienia, Se oddzialy specjalne duSo wiedza o klienteli Harconana, z pewnoscia doprowadzila do fermentu wsrod "pracownikow" i tym samym przysporzyla Makarze klopotow. Podczas nastepnej rundy bedzie wiec musiala okazac skruche. Gdyby tylko dal jej te szanse. A jesli nie, to miala nadzieje, Se zastosuja wobec niej zastrzyk prawdy. Smierc z przedawkowania skopolaminy bylaby o wiele przyjemniejsza niS rozszarpanie Sywcem na strzepy. Odepchnela od siebie czarne mysli i cale popoludnie spedzila na formulowaniu raportu na temat wszystkiego, co tu widziala. W kabinie nie bylo zegara. Siedzac w polmroku, domyslala sie tylko, Se jest juS wieczor. Wreszcie Harconan przyszedl po nia. Kiedy otworzyl drzwi kabiny, wygladal na zmeczonego. Najwyrazniej nawet krolowie piratow miewaja trudne dni. -Pomyslalem, Se zechcesz odetchnac swieSym powietrzem. -Chetnie. Dziekuje - odpowiedziala, wstajac z kanapy. 264 -Wiec chodz. Chce, Sebys kogos poznala.Wyszli z kabiny i ruszyli w strone skalnej polki w jaskini. Za nimi szedl straSnik, tym razem w duSo wiekszej odleglosci. Harconan wprowadzil ja do prawego tunelu. W bezposrednim sasiedztwie jaskini byl wybetonowany, odchodzily od niego boczne korytarze, prowadzace do magazynow i kwater. Amanda liczyla kroki. Z prawej strony byly cztery tunele w odleglosci okolo pietnastu metrow kaSdy. Z lewej tylko jeden, w odleglosci trzydziestu metrow od wejscia z jaskini. Na stropie znajdowaly sie lampy w drucianych oslonach. Powietrze bylo chlodne i wilgotne, przesiakniete zapachem szlamu i ropy. Gdy beton sie skonczyl, glowny tunel zaczal sie wznosic ku powierzchni. W oddali pojawilo sie zielone swiatlo. Amande zdziwila odleglosc, na jaka musieli sie wspiac. Tunel prowadzil do duSego betonowego bunkra. Przed wejsciem leSaly przerdzewiale drzwi pancerne. Rama drzwi byla rozerwana w miejscach, gdzie kiedys zaloSono ladunki wybuchowe. Harconan wskazal gestem w ich strone. -Gdy znalezlismy to miejsce - powiedzial - drzwi byly zamkniete i zablokowane od srodka. Najwidoczniej pozostali przy Syciu Japonczycy zamkneli sie w ostatnim gescie posluszenstwa wobec rozkazu, Se maja wac na posterunku aS do odwolania. - Imponujace - mruknela Amanda, rozgladajac sie wkolo. Rownie imponujace bylo otoczenie na zewnatrz. Czerwone promienie slonca przebijaly sie przez geste liscie palm. Przy ich pniach krzewi-sie geste paprocie. Od upalu powietrze bylo cieSkie i duszace. Cisze przerywaly odglosy fal rozbijajacych sie o brzegi polwyspu i krzyki jakiegos egzotycznego ptaka lub gada. Wszedzie unosil sie zapach orchidei i dymu z wegla drzewnego. Zupelnie jakby przez magiczne wrota przeniesli sie do pradawnych:asow. Amandzie wydawalo sie, Se kiedy sie odwroci, zobaczy stegozaura jedzacego paprocie. Ale zamiast dinozaura ujrzala tylko wysokie-) Melanezyjczyka, ktory przeszedl obok zarosnietego bunkra. Byl nagi, z wyjatkiem koteka, czyli swoistej pochewki na penisa, i oczywiscie bosy. Jedynym elementem, ktory nie pasowal do tego prymitywnego obrazu, i byl karabinek szturmowy FALN. - Twoj znajomy? - spytala Amanda. - Na swoj sposob - z usmiechem odparl Harconan. - Chodz, poznasz kogos innego. Poszli w strone poludniowej skarpy polwyspu, do miejsca, z ktorego bylo widac zarowno morze, jak i wybrzeSe Nowej Gwinei. Tam czekal na nich drugi Melanezyjczyk. Ten byl starszy, przygarbiony i mial siwe krecone wlosy. Choc ubrany w zniszczony podkoszulek i wytarte spodnie promieniowal niezwykla godnoscia. O pien palmy, na ktorym siedzial, oparta byla stara, ale dobrze utrzymana dubeltowka. Skinal, kiedy wyszli z zarosli. -Kapitan Garrett - Harconan dokonal prezentacji - to moj przyjaciel i sprzymierzeniec Akima, wodz Asmatow. Jego plemiona zajmuja te czesc wybrzeSa. -Milo mi pania poznac - powiedzial Asmat nienaganna angielszczyzna. Mocno uscisnal dlon Amandy. -A mnie jest milo poznac pana. -Prosze usiasc. Amanda i Harconan usiedli na pniu naprzeciwko starca. -Wodz Akima jest teS czlonkiem separatystycznego ruchu Morning Star - powiedzial Makara. - Mysle, Se slyszalas o tej organizacji. -Troche - odparla Amanda, marszczac czolo. - Morning Star to grupa rewolucyjna, ktorej celem jest uniezaleSnienie Nowej Gwinei od rzadu w DSakarcie. Wiem teS, Se od dziesiecioleci prowadza wojne partyzancka z Indonezyjczykami. To chyba wszystko. Akima rozesmial sie. -Widze, Se pani kapitan wie duSo wiecej niS bardzo wielu ludzi. Nasz lud i nasza walke o wolnosc ignoruje prawie caly swiat. My nazywamy sie Operasi Papua Merdeka, czyli Ruch Wolnej Papui. Ale Morning Star to teS dobra nazwa. Na nasz kraj mowimy Papua, lecz nie bedzie nam przeszkadzalo, jesli pozostanie pani przy nazwie Nowa Gwinea. Jest lepsza od wymyslonej przez Sukarno - Irian Jaya. - Wodz skrzywil sie z obrzydzeniem. - Irian Jaya znaczy "zwycieski lad wyrastajacy ponad morze". -Bapak, czy moSesz opowiedziec pani kapitan historie ruchu Morning Star? - spytal Harconan. - Bedzie lepiej, kiedy uslyszy ja z twoich ust. -Jesli pani jest zainteresowana... -AleS tak - odparla Amanda. - Bardzo. -Wobec tego chetnie opowiem. My nie jestesmy czescia Indonezji ani Sadnym z jej ludow. Mamy inny kolor skory, inne zwyczaje i innych bogow. Nasza ziemia jest Papua. W poprzednim stuleciu przybyli Holendrzy i zatkneli tu swoja flage. Nigdy nie bylo ich duSo, najwySej kilkuset. Niewiele moglo ich tu zainteresowac, wiec przebywali glownie w swoich osadach handlowych na wybrzeSu, reszte ziemi pozostawiajac 266 nam. Ale potem zaczela sie wielka wojna, druga wojna swiatowa. Japonczycy i wasi ludzie przybyli tu, Seby walczyc, a bylo ich wiele tysiecy. Byliscie jak fala rozbijajaca sie o brzeg. Zjawiliscie sie, a potem odeszliscie, a nasza ziemia nadal naleSala do nas. Zostawiono nas w spokoju.Pozniej wojna sie skonczyla i Holendrzy probowali odzyskac swoje kolonie w Indonezji. Lecz czasy kolonialne juS sie skonczyly. Sukarno wzniecil bunt przeciwko Holendrom, wskutek czego zostali wypedzeni. Wodz wskazal reka na ziemie. -Zewszad, tylko nie stad. Tutaj pozostawali jeszcze przez jakis czas. Zdawali sobie sprawe, Se epoka kolonii dobiegla konca, zaczeli wiec wspolpracowac z naszym ludem, ksztalcic go, nauczac techniki i administracji. Mowili, Se niedlugo odejda, a my pozostaniemy wolni i narod bedzie musial rzadzic sie sam. Niestety, Indonezyjczycy i rzad Sukarno uwaSali, Se Papua naleSy do nich. Wykorzystali zapewnienia o zjednoczeniu reszty Indonezji, Seby przyciagnac ludzi do siebie. Obiecywali im ziemie i bogactwa... Nasza ziemie i nasze bogactwa. -Pytali was. czy chcecie tego zjednoczenia? - spytala Amanda. Wodz zachichotal z rozbawienia. -Kampanie konfrontasi przeciwko Holendrom realizowali metoda mi terroryzmu, propagandy i presji politycznej skierowanej przeciwko "kolonialistom". W tysiac dziewiecset szescdziesiatym drugim Holendrzy wrocili do domu. Przybyli Indonezyjczycy, Seby nas "wyzwolic'". Obieca no nam "Akt wolnego wyboru", czyli pozwolono naszemu ludowi zdecydowac, czy chce na stale przylaczyc sie do Indonezji, czy teS woli Syc jako narod niezaleSny. Mialo sie to stac w roku szescdziesiatym dziewiatym, ale gdy nadeszla pora glosowania Sukarno uznal, Se jestesmy zbyt prymitywni, Seby zdecydowac o naszym wlasnym losie. Postanowiono, Se w wyborach wezma udzial specjalni reprezentanci glosujacych. Wodz przerwal na chwile i uniosl reke, trzymajac dlon wierzchem do dolu. -PoniewaS Indonezyjczycy sami wybierali reprezentantow, nic dziwnego, Se glosowano za przylaczeniem Papui do Indonezji. Od tamtej pory brazowoskorzy panowie sa dla nas wiekszym cieSarem niS wczesniej biali. Niszcza nasze gory w poszukiwaniu mineralow, bo Papua ma najbogatsze zloSa miedzi na swiecie. Indonezyjczycy dziela sie z nami: DSakarta bierze metal i pieniadze, a nam zostaja zatrute rzeki. Przerwal na chwile, a potem ciagnal dalej. -Dziela sie z nami jeszcze czyms. Podrzucaja nam transmigrasi, czyli nadmiar populacji z Jawy i innych wysp. KaSdego roku zbieraja ich i przy woSa tu calymi tysiacami, marzac o dniu, w ktorym bedzie ich tu wiecej 267 niS nas. Niech sie pani przejdzie ulicami miast na wybrzeSu, takich jak Jayapura, Biak lub Wamena, i przyjrzy sie kolorowi skory sklepikarzy, policjantow i urzednikow. Potem prosze sie przyjrzec kolorowi skory zamiataczy ulic, tragarzy i sluSacych. Wtedy zrozumie pani, dlaczego powstal ruch Morning Star. Gdyby Holendrzy chcieli tu wrocic, przyjelibysmy ich jak braci. Ale Indonezyjczykow stracimy do morza!-Rozumiem pana i panski lud i widze w tym sprawiedliwosc. - Amanda zerknela na meSczyzne, ktory siedzial obok niej. -Ale sprzymierzyl sie pan z Harconanem, a on jest Indonezyjczykiem. Wodz wzruszyl ramionami. -Nienawidzi DSakarty tak samo jak my. Potrzebuje ludzi, ktorzy walczyliby dla niego i pilnowali jego baz w Papui. Placi nam uczciwie i zaopatruje w bron i inne rzeczy, ktorych potrzebujemy do prowadzenia walki. Pozostaniemy... Jak to sie mowi...? JuS wiem. Pozostaniemy jego najemnikami tak dlugo, jak dlugo bedzie to korzystne dla obu stron. -Nawet jesli Harconan zostanie oskarSony o to, Se jest piratem i przestepca? - spytala Amanda, wciaS patrzac na wodza. - To mogloby zaszkodzic waszej sprawie w oczach swiata. Akima znow wzruszyl ramionami. -Harconan daje nam bron, czyli o wiele wiecej, niS dal nam caly swiat. -Niesamowita historia, prawda? - spytal Harconan, wstajac. Jedna noge oparl o pien. -Prawda - odpowiedziala Amanda, spogladajac na morze w slabnacym swietle poznego popoludnia. Akima zniknal w dSungli, zostawiajac ich przy urwisku. -Czy teraz przyznasz, Se sprawy nie sa takie proste, jak myslalas? Amanda westchnela cieSko. -Zawsze bylam gotowa przyznac, Se w tej czesci swiata nic nie jest proste - odparla. - Ale nadal nie rozumiem, w jaki sposob bunt ruchu Morning Star moSe usprawiedliwiac smierc zalogi "Starcatchera". -Podczas wojny zawsze gina ludzie. -A kiedy Australia i Stany Zjednoczone wypowiedzialy ci wojne? -Niech to szlag! - Zdjal noge z pnia i zrobil nerwowo kilka krokow. - Jestes bardzo trudna kobieta. -Myslales, Se nie bede zadawala takich pytan? -Nie. Naprawde. PrzecieS nie jestes glupia. -Dziekuje, Se podzielasz moja opinie - powiedziala z usmiechem. 268 -Przyznajesz wiec, Se tutaj istnieje konkretny problem? se cos trzeba zrobic?-Przyznaje. Makara. Cos rzeczywiscie trzeba zrobic, ale jako oficer smiem zwrocic twoja uwage na fakt, Se wojna to ostateczna moSliwosc rozwiazania jakiegokolwiek problemu. Dysponujesz ogromna wladza: ekonomiczna, polityczna i osobista. Jesli wiec chcesz pomoc Ruchowi Wolnej Papui, moSesz to uczynic na sto lepszych sposobow, niS eskalacja czegos, co zmieni sie krwawy konflikt. -Tu nie chodzi tylko o Morning Star. To samo dzieje sie na obszarze calego archipelagu. Nie tylko w Nowej Gwinei, ale i na kaSdej wyspie i w stosunku do wszystkich tutejszych kultur. Mowil z takim zaangaSowaniem i blyskiem w oczach, Se Amanda byla bliska poznania kolejnej prawdy o tym czlowieku, kolejnej przyczyny jego dzialania poza gromadzeniem bogactwa. -Co sie z nimi dzieje? - zaSadala szczegolow. -Sa grzebani Sywcem. Wysluchalas opowiesci Akimy. Podobna uslyszalabys na kaSdej wyspie. Indonezja nigdy nie byla rzadzona przez przedstawicieli calego archipelagu, tylko przez scentralizowana wladze z Jawy. Jawajczycy zdominowali rzad, a chca teS zdominowac inne kultury. Ich motto to: Bhinneka Tunggallka, czyli "wielu stanowi jednosc". Tyle Se "wielu" dotyczy tylko Jawajczykow, a "jednosc" oznacza rzady DSakarty. Czy to jest sprawiedliwe? -Oczywiscie, Se nie - przyznala ponuro. - Ale co proponujesz w zamian? Tajpan usiadl obok niej na pniu i zamyslil sie nad obrazem, ktory powstawal w jego umysle. -Przywrocimy Indonezje taka, jaka byla, zanim zjawili sie Holendrzy i Portugalczycy - rzekl po chwili. - Tylko morze i wyspy. KaSda niezaleSna, Syjaca wlasnym Syciem, gdzie kaSda kultura i kaSdy lud beda mogly rozwijac sie na swoj wlasny sposob. -W niektorych miejscach okresla sie to mianem "balkanizacji". Generalnie uwaSa sie, Se to zle rozwiazanie. -Ale nie tutaj. Tak bylo w zlotym wieku Indonezji. MoSemy do tego wrocic. PoloSyla swoja dlon na jego dloni. -Pewien pisarz w moim kraju powiedzial tak: "Raj zawsze jest albo za najbliSszym rogiem przed nami, albo za ostatnim, ktory minelismy". -Madre slowa. Gdybym tylko mial odpowiednia pomoc. Konfederacja niezaleSnych stanow Indonezji, kaSdy wolny, ale wszystkie zjednoczone dzieki... - zawiesil glos. 269 -Dzieki czemu? - rzucila wyzwanie Amanda. - A moSe raczej dzieki komu?Harconan gwaltownie wstal. -Zaraz zrobi sie ciemno - powiedzial. - Wracajmy do tunelu. Amanda ruszyla za nim w milczeniu. Ale zanim weszla do bunkra. obejrzala sie przez ramie. Przez moment miala nieprzyjemne wraSenie, Se ktos ja obserwuje. Polaczone centrum informacji na USS "Evans F. Carlson" Godzina 17.32 czasu strefowego, 23 sierpnia 2008 roku -Komandor Rendino! - Operator systemu kontroli samolotow bez- pilotowych podniosl glowe, na ktorej mial helm do pracy w rzeczywistosci wirtualnej. - Przed chwila baza Curtin usilowala przejac kierowanie Global Hawkiem Teal Deuce. -Straciles go? - spytala Christine, spiesznie podchodzac do operatora. -Nie, wzmocnilem sygnal, zmienilem czestotliwosci i odzyskalem maszyne. Ale jesli te glaby z lotnictwa nie przestana nam tego robic, moSemy miec klopoty. ~ Co z paliwem? -Mamy najwySej pietnascie minut. -Wykorzystaj ten czas. Ja sie zajme lotnictwem. - Wcisnela guzik na swoim sprzecie. - Lacznosc, prosze z kontrola samolotow bezzalogowych w Curtin. Predko! Inspektor Tran siedzial po drugiej stronie pomieszczenia i patrzyl, jak drobna blondynka wciska guzik na swoich sluchawkach. -Curtin, tu centrum informacji bojowej na "Carlsonie". W co wy tam pogrywacie, Se probujecie przerwac nasza akcje?... Pieprzyc zapas paliwa! Potrzebujemy kaSdej sekundy pracy Global Hawkow... Pieprzyc standardowa procedure operacyjna, skoro juS o tym mowa! Zwolnimy wasze maszynki, kiedy zrobia swoje, ani sekundy wczesniej! Zrozumiano?!... Jesli bedzie trzeba, sciagniecie je jak szybowce!... Prosze bardzo! Dzwon sobie do dowodcy eskadry! A ja dopilnuje, Seby twoj pulkownik dostal awans na trzy gwiazdkowego admirala! Przerwala polaczenie. Widzac spojrzenie Trana, usmiechnela sie zmieszana. Przeczesala dlonia zmierzwione wlosy i podeszla do inspektora. 270 -BoSe- mruknela. - Myslisz, Se wyszlam na obrzydliwego babolca.-Spokojnie, mala - odpowiedzial lagodnie. - Nie ma Sadnego problemu w szukaniu igly w stogu siana. Kiedy juS okresli sie, ktory to stog, reszta to tylko kwestia cierpliwosci. -No wlasnie - szepnela. - Zaczynam sie zastanawiac, czy nasza igla jest akurat w tym stogu. Wszystko wskazuje na to, Se Amanda znajduje sie gdzies na poludniowym wybrzeSu Nowej Gwinei. Sama nas naprowadzila na ten slad. Ale nadal nie mam pewnosci. -Wiec pracuj nad tym, aS sie upewnisz. A jesli potem zajdzie taka potrzeba, przejdz do nastepnej moSliwosci. Tak postepuje inspektor sledczy. -Wiem, wiem. - Usiadla obok Trana. - To moglby byc problem jak kaSdy inny, tyle Se... - przerwala. Nuyen poloSyl dlon na jej ramieniu. -Tyle Se tym razem chodzi o kogos, na kim ci bardzo zaleSy - do konczyl. - Wlasnie dlatego musisz wykonac to zadanie. Christine westchnela. -Chcialabym moc cie teraz pocalowac. -JuS niedlugo - odparl z usmiechem. -Komandor Rendino! - To byl glos operatora stolu analizy w czasie rzeczywistym. - Zdaje sie, Se cos mamy. W jednej chwili Christine i Tran znalezli sie po drugiej stronie po- mieszczenia. Patrzyli na duSy, plaski ekran, na ktorym widac bylo obraz przekazywany z samolotow Global Hawk. Obraz byl idealnie ostry. Wydawalo sie, Se czlowiek spoglada w dol przez okno z wysokosci poltora kilometra. Wystarczyl rzut oka na odczyty, by sie przekonac, Se faktycznie maszyna leciala na wysokosci osiem razy wiekszej. Niewidoczna z powierzchni ziemi, przemieszczala sie wolno na poludniowy wschod nad wybrzeSem Nowej Gwinei. Na ekranie pojawil sie waski polwysep. Mial moSe poltora kilometra dlugosci, jego czubek byl jakby rozciety. Nuyen Tran pomyslal, Se przypomina szczypce kraba lub homara. Bujna roslinnosc porastala cala powierzchnie, a otaczajace wody byly ciemnoniebieskie, co oznaczalo duSa glebokosc. Tylko miejscami odcien byl troche jasniejszy. -Co sie dzieje? - spytala Christine. Kobieta w stopniu starszego sierSanta podniosla glowe znad monitora. 271 -MoSe jakas anomalia. To jest obraz z Teal 9, ktory znajduje sie teraz miedzy Jantan a Aiduna, nad fragmentem wybrzeSa poniSej Pol wyspu Bomberai. W standardowym spektrum widac tylko wierzcholki drzew, ale prosze zobaczyc, jak wyglada mapa termograficzna.Wcisnela odpowiednia kombinacje klawiszy na klawiaturze. Obraz nieduSego polwyspu zmienil sie. Byl teraz czarno-bialy i wygladal jak zwykly negatyw fotograficzny. W tym momencie pojawila sie cala konstelacja polyskujacych bialych iskier rozrzuconych na powierzchni polwyspu. -To ogniska - stwierdzila Christine. - Wystarczajaco duSe, Seby na nich gotowac lub Seby odstraszac moskity. -OtoS to - odpowiedziala starszy sierSant. - Jest ich tyle co w calkiem sporej wiosce. Ale to nie jest Sadna z nadmorskich wiosek, ktore widzielismy do tej pory. Ogniska sa zbytnio rozproszone. Wyglada to na niezaleSne obozowiska na wiekszym terenie. -Ona ma racje - skomentowal Tran. - Nie widac typowych przecinek ani pol uprawnych. Poza tym wokol polwyspu nie ma normalnej plaSy, tylko urwiska. To nie moga byc rybacy ani Seglarze. -Grupy mysliwych? - spytala Christine. -Nie w takim zageszczeniu - odparl Tran. - DSungla na rowninach Irian Jaya jest bardzo gesta, ale nie dostarcza duSej ilosci poSywienia. Prawdziwi mysliwi rozproszyliby sie na znacznie wiekszym obszarze. Taka koncentracja wskazuje, Se ich poSywienie pochodzi z innego zrodla niS dSungla. -Jesli przy kaSdym ognisku siedzi osiem do dwunastu osob, to na polwyspie znajduje sie trzystu do czterystu ludzi. - Christine uniosla brwi. - Nuyen, wiesz, kto to moSe byc? -W pierwszej chwili pomyslalem, Se natknelismy sie na jakies zgrupowanie separatystycznej armii Morning Star. Nie wiem tylko, po co mieliby sie zbierac w tak niedostepnym miejscu. -MoSliwe - powiedziala. - PokaS to w dziesieciokrotnym powiekszeniu. Fragment polwyspu zajal caly ekran. Teraz kaSde ognisko wygladalo jak jasna kropka, wokol ktorej przemieszczaly sie rozmyte plamy ciepla. -To male ogniska. Dym rozchodzi sie wsrod koron drzew - powiedziala starszy sierSant. - Sa teS anomalie. Tutaj... Tutaj... I tu. -Plamy cieplne bez wyraznego zrodla. Widocznie ogien pali sie w budynkach, a cieplo ucieka przez komin lub cos w tym rodzaju. -Tak wlasnie pomyslalam, ale musza to byc solidne budowle, skoro tak mocno przeslaniaja zrodlo ciepla. To nie sa chaty kryte strzecha. 272 -To teS wyglada inaczej - dodal Tran, wskazujac na slad ciepla w doolnej czesci ekranu.-Racja - zgodzila sie Christine. - Poprosze o maksymalne powiekszenie tego miejsca. WieSyczka na samolocie skierowala sie na wyznaczony cel. -Wydaje sie, Se regularnie pulsuje- zauwaSyl Tran. -Tak - potwierdzila Christine. - Wyrazna modulacja. To musi byc wydech z silnika diesla, i to calkiem sporego. Ale nie widac Sadnej drogi, wiec to nie cieSarowka. -Nie widac teS zabudowan. Mam wraSenie, Se spaliny wydostaja ie spod ziemi. -To prawda. Jaka jest ich temperatura? Po chwili pojawil sie odczyt. -Szescdziesiat trzy stopnie Celsjusza. Sa dosc chlodne. -To znaczy, Se kanal, ktory je odprowadza, jest dlugi. Czy w tym sektorze pracuja jakies radary? A ruch lotniczy? -Nic z tych rzeczy. Mamy czyste odczyty. Christine zastanawiala sie chwile. -No dobrze. Zrobimy jeszcze jeden przelot przez cala dlugosc polwyspu, tym razem ze wschodu na zachod. Wykorzystamy radar i pusci my samolot tuS ponad wysokoscia, na ktorej zostawia slad w postaci skondensowanej pary wodnej. Musimy sie spieszyc, Niedlugo zachod slonca, a nie chce, Seby ktokolwiek zauwaSyl nasz samolot, kiedy bedzie podswietlony od dolu. -Tak jest! Biore sie do roboty! Christine popatrzyla na Trana. -Przypominaj mi o cierpliwosci i stogu siana. Za przypominajacym szczypce kraba polwyspem, ktory w cywilizowanym swiecie nie mial Sadnej nazwy, slonce zniSylo sie do lancucha gor Jayawijaya, kregoslupa Nowej Gwinei. Nadchodzila noc, a z nia odpoczynek od przytlaczajacego upalu dnia. Obszar polwyspu obserwowalo dwadziescia par oczu. Niektore pomagaly sobie poteSnymi lornetkami. Dla innych jedyna pomoca byl instynkt mysliwego, ktory cale Sycie przeSyl we wrogim otoczeniu. Wsrod tych ostatnich nieliczni, jak Amanda Garrett, czuli sie jakos dziwnie. Mieli wraSenie, Se przez caly czas ktos bacznie ich obserwuje. Global Hawk niczym polujacy jastrzab po raz drugi przelecial nad przyladkiem. Smiglo obracalo sie z minimalna predkoscia, tak Se z ziemi 273 nikt nie mogl uslyszec pracy silnika. Kadlub, pokryty farba, ktora nie odbijala swiatla, idealnie zlewal sie z niebem.Kiedy smiglowiec nadlecial nad szczypce kraba, panele na spodniej czesci kadluba i skrzydel przeksztalcily sie w urzadzenia nadajace i odbierajace sygnaly radarowe. Ta sama technika wykorzystywana byla przez geofizykow NASA do tworzenia map koryt pradawnych rzek i granic jezior oraz staroSytnych drog, ktore przed wiekami pokryla gruba warstwa piasku. Pozwalala zarowno naukowcowi, jak i Solnierzowi widziec rzeczy w inny sposob niedostrzegalne. W polaczonym centrum informacji na pokladzie "Carlsona" grupa oficerow stala za plecami admirala Maclntyre'a i Christine Rendino. Wszyscy przygladali sie obrazowi przesylanemu przez radar. Pani kapitan, ich pani kapitan mogla gdzies tam byc... -Ten wzor w ksztalcie wiru to lawa Pehoehoe - komentowala Christine. - W tym miejscu lawa musiala spasc do morza, tworzac te sciany. To by wyjasnialo pionowy ksztalt urwisk wokol polwyspu. Na tym terenie znajduje sie wiele podobnych slupow bazaltowych. -Swietne do wspinaczki - burknal Stone Quillain. -Nie wiemy, czy ktokolwiek chcialby sie tu wspinac - odpowiedzial Maclntyre. - Kiedy sie dowiemy, komandor Rendino? -Niedlugo. Teraz nadlatuje nad polwysep. Tam sa jakies przeweSenia... O, tutaj! Sa teS ksztalty geometryczne! Na ekranie zamajaczyl jasniejacy prostokat. Wysoko nad szczypcami kraba radar samolotu bezzalogowego patrzyl poprzez drzewa, przez poszycie, a nawet przez pierwsze metry ziemi i pokazywal, co znajduje sie poniSej. -Jest ich tu wiecej! - Stone zaczal wskazywac palcem roSne miejsca na ekranie. - Cos jak wzor jodelki z naprzemiennie umiejscowionymi zrodlami ognia. To musza byc jakies budowle, umocnienia na linii obrony. -Takie odbicie fal moSe dac tylko beton - orzekla Christine. - A slabsze linie, ktore lacza te miejsca, to z pewnoscia tunele. Copleigh, zapisujesz to? -Tak jest! - odpowiedzial operator. - Robie dwie kopie! Na ekranie pojawil sie drugi taki wzor, a pozniej trzeci. -Co moga oznaczac mniejsze plamy? - spytal Cobra Richardson, wskazujac na kilka ciemniejszych punktow. 274 -To jest bron - ponuro odparla Christine. - Wlasnie taki obraz uzyskuje sie, kiedy promien pada na Solnierza z karabinem i tasmami nabojowymi.Copleigh, pokaS obraz termiczny. Operator wystukal polecenie na klawiaturze. -Tak... - skomentowal Quillain. - Plamy oznaczajace bron sa zgruowane wokol ognisk, ale widac teS stanowiska na calej dlugosci polwyspu. Jestem gotow sie zaloSyc, Se wzdluS urwisk znajduja sie posterunki i stanowiska cieSkiej broni maszynowej. Oni po prostu wiedza, jak dbac o swoje interesy. -Nic nie bylo widac w normalnym swietle? - MacIntyre zaSadal wyjasnien. -Nic a nic - odpowiedziala Christine, krecac glowa. - Wszystko wyglada na dziewiczy las. Wiem, o czym pan mysli. Beton oznaczalby cieSkie konstrukcje, ale z powietrza tego nie widac. -Panie Tran, moSe pan wie, na co patrzymy? -Nie mam pojecia, panie admirale - odparl inspektor. - Bugi buduja statki. Oni nie sa inSynierami. Separatysci Morning Star to armia partyzancka, wiec tym bardziej nie musza ich budowac. Obraz objal jedna trzecia dlugosci polwyspu aS do miejsca zlaczenia sie polowek szczypiec. -Ktos tu prowadzil powaSne roboty - mruknela zaklopotana Christine. - JeSeli to sa bunkry, to polwysep zostal przeksztalcony w fortece, ale... O rany! Spojrzcie na to! Copleigh, tutaj! Wykryte do tej pory bunkry byly male, mniej wiecej wielkosci garaSu na dwa samochody. Ale ta konstrukcja byla olbrzymia. Slaby zarys widnial w pobliSu zlaczenia sie szczypiec. Obraz nie byl ostry, bo obiekt obserwacji przykrywala warstwa ziemi i roslin. Znajdowal sie glebiej, w samej skale. Jego obecnosc zdradzaly pekniecia i uskoki w strukturze geologicznej. Mimo to widac bylo proste linie, ktore musialy byc dzielem ludzkich rak. -Ten cholerny bunkier, czy cokolwiek to jest, ma ze sto trzydziesci metrow dlugosci i ponad trzydziesci szerokosci! - zawolala zdumiona Christine. - Jest olbrzymi! -To nie wszystko - dodal MacIntyre. - Jakies korytarze prowadza w glab ladu. To cala siec bocznych tuneli. Spojrz na te dwie konstrukcje. ZaloSe sie, Se to wejscia z powierzchni. Znajduja sie w odleglosci stu piecdziesieciu metrow od glownego kompleksu i sa wystarczajaco duSe. Seby moSna bylo wjechac do nich furgonetka. Niech to diabli! JuS kiedys widzialem cos podobnego! -Ja teS - wtracil Stone. - W Szwecji, kiedy prowadzilem szkolenia dla tamtejszej piechoty morskiej. Szwedzi przeniesli wiekszosc baz 275 morskich pod ziemie. W fiordach, czy jak to sie nazywa, wydraSyli tunele. W ten sposob okrety podwodne maja swoje bazy pod gorami. Nie moSna ich dosiegnac nawet taktycznymi ladunkami nuklearnymi.-I to jest wlasnie taka baza - stwierdzil Maclntyre. - Mamy przed oczami albo baze dla okretu podwodnego, albo dok zabezpieczony przed zbombardowaniem. Widac, w ktorym miejscu znajduje sie wejscie. Plynac ostroSnie, moSna tam wprowadzic calkiem spory okret. Woda ma wystarczajaca glebokosc i miejsca jest dosyc. -Droga do wejscia bylaby dluga i trudna - odezwal sie Stone. - Prosze spojrzec na brzegi urwiska. Tu widac wiecej stanowisk ogniowych. Jestem przekonany, Se to karabiny maszynowe albo lekkie dziala. Cokolwiek wplynie do srodka, znajdzie sie pod ostrzalem z trzech kierunkow. Samolot bezpilotowy minal polwysep i lecial nad morzem Banda. Christine zwrocila sie do innego stanowiska. -Jak tym razem wypadl odczyt elektroniczny? -Tam na pewno ktos jest, pani Rendino - odpowiedzial operator. - Stal w tej czarnej skale daje rowny odczyt Faradaya, ale przechwycilismy pare jasniejszych miejsc na samym skraju. To mi wyglada na nieduSa siec elektryczna. -Rozumiem. Kontrola lotu, zawroc samolot. Niech kraSy nad tym obszarem. Trzeba prowadzic stala obserwacje! - wydala rozkaz i odwrocila sie do pozostalych. - Mysle, Se namierzylismy glowna baze Harconana. -Baza to malo powiedziane. To jest prawdziwa forteca! - powiedzial Stone. Tran ze zdumienia pokrecil glowa. -Wiedzialem, Se on ma duSe zasoby, ale nie wyobraSalem sobie, Se stac go na wybudowanie prawdziwej podziemnej fortecy. -Harconan tego nie zbudowal - odezwal sie Maclntyre. - On co najwySej zostal dzikim lokatorem warowni, ktora znajdowala sie tam od bardzo dawna. -Druga wojna swiatowa? - spytala Christine. W blyskawicznym tempie zorganizowano grupe operacyjna. Jej zadaniem bylo opracowanie odkryc dokonanych na polwyspie, ktoremu nadano nazwe "Szczypce Kraba". MacIntyre, Christine Rendino i dowodcy innych pododdzialow siedzieli teraz w wygodnej mesie oficerskiej "Carlsona". Christine wlaczyla laptopa, ktory dzieki odpowiedniemu polaczeniu mial dostep do danych wywiadu. Na stolach znajdowaly sie metrowej 276 wielkosci wydruki obrazow zrobionych za pomoca radarow oraz zdjec wykonanych przy normalnym swietle. Nikt nawet n i e pomyslal o kawie.-Wlasnie tutaj widzialem podobne budowle - rzekl MacIntyre, wskazujac jeden z wydrukow radarowych. - Mapy starych fortyfikacji podziemnych w Corregidor i na wyspach Bonin. ZaloSe sie, Se to instalacja wykonana w czasach okupacji japonskiej. -Ale nigdzie nie ma mowy o takiej konstrukcji - powiedziala Christine. - Sprawdzilismy w Przewodniku admiralicji po wybrzeSu Nowej Gwinei i w archiwalnych bazach danych marynarki wojennej! -MoSemy wiec zaloSyc, Se marynarka nie wiedziala o istnieniu tej fortecy. A jesli chodzi o Przewodnik admiralicji, to podejrzewam, Se hydrografowie Krolewskiej Marynarki Wojennej ostatni raz widzieli to wybrzeSe na dlugo przed druga wojna swiatowa. Fortyfikacja powstala tu dlatego, Se miejsce to jest odizolowane i bezpieczne. Poza tym podejrzewam, Se przynajmniej czesc podziemnej struktury powstala w sposob naturalny. Admiral ponownie wskazal wydruk z odczytu radarowego. -Jak juS slyszelismy, polwysep jest pochodzenia wulkanicznego. Tutaj lawa musiala wylewac wiele razy. Kolejna erupcja mogla doprowadzic do utworzenia sie swoistej rury wulkanicznej, dzieki czemu powstala obszerna jaskinia z wylotem na morze. W czasie drugiej wojny swiatowej Japonczycy budowali wiele fortyfikacji. Najprawdopodobniej natkneli sie na Szczypce Kraba i uznali, Se to idealne miejsce. Wzniesli tam baze dla okretow podwodnych i nieduSych jednostek marynarki. Zaleta tego miejsca bylo niewielkie oddalenie od brzegow Australii. Kiedy zajeli archipelag, na polwysep wyslali oddzial budowlany. Powiekszyli naturalna jaskinie i ufortyfikowali okolice. -Tak samo jak w Biak na polnocnym wybrzeSu Nowej Gwinei -wtracil Stone. - Kiedys czytalem o tamtejszym kompleksie tuneli. -Mowiono o nim "gabka" - rzekl MacIntyre - bo wchlanial liczne oddzialy japonskie i krew Solnierzy amerykanskich. Liczaca szesc tysiecy ludzi japonska brygada piechoty zniknela pod ziemia. Podobnie jak tutaj, tamtejsze tunele byly tylko czesciowo wydraSone przez czlowieka. Nigdy sie nie dowiedzielismy, jak duSa byla ich siec, poniewaS tamta fortyfikacja nie poddawala sie konwencjonalnym atakom. -W jaki sposob zniszczylismy tamto miejsce? - spytala Labelle Nickols. -Chlopcy MacArthura poprowadzili rurociag i w otwory wentylacyjne wpompowali dwa tankowce ropy i benzyny lotniczej - wyjasnil admiral. -Potem ktos strzelil pociskiem zapalajacym i... bum! 277 -To musial byc niezly widok.-Mielismy szczescie - kontynuowal MacIntyre. - Prawdopodobnie jeszcze przed dokonczeniem budowy Szczypiec Kraba przeprowadzilismy kontratak i odbilismy Nowa Gwinee, a Japonczycy opuscili to miejsce. -Skoro zajeliscie wyspe, powinniscie byli odnalezc te fortyfikacje -wtracil Nuyen. -Niekoniecznie, panie Tran - odparl Stone. - Nigdy nie okupowalismy Nowej Gwinei w taki sposob, jaki ma pan mysli. Pod koniec wojny obszar ten podlegal MacArthurowi, ktory stosowal metode przeskakiwania z wyspy na wyspe. UwaSal, Se nie warto szukac wszystkich garnizonow i punktow oporu. Uznal, Se wystarczy zajac glowne bazy, a reszte odizolowac i wykonczyc glodem. Te sama taktyke stosowal na Nowej Gwinei. Okretami desantowymi przerzucal swoje oddzialy na wybrzeSe. Tam zajmowaly glowne instalacje, mniejsze zupelnie pomi- jajac. Kiedy dostawy zaopatrzenia zostaly odciete, a Japonczycy z jednej strony mieli morze, a z drugiej nieprzebyta dSungle, po prostu umierali z glodu i chorob. Popatrzyl na wydruk zdjecia zrobionego z duSej wysokosci. -To bardzo dlugie wybrzeSe. Gdybysmy uwaSali, Se nie warto, nigdy nie wysadzilibysmy tam naszych oddzialow. -Rozumiem - powiedzial Tran. - Podobnie musialo byc po zakonczeniu wojny. Poludniowo-Zachodnie wybrzeSe Irian Jaya nosi szczegolna nazwe: "Ziemia ogarniajacej smierci". Zawdzieczaja slodkowodnym krokodylom, chorobom endemicznym i lowcom glow, ktorzy swoje plemienne zwyczaje kontynuowali jeszcze w polowie dwudziestego wieku. W tym rejonie zginal w tysiac dziewiecset szescdziesiatym spadkobierca jednej z szanowanych rodzin amerykanskich, niejaki Michael Rockefeller. Jego wysuszona glowa prawdopodobnie zdobi chate jakiegos tubylca w ktorejs z wiosek. Stanal obok Quillaina i teS zaczal sie przygladac wydrukowi. -Japonczycy na pewno zadbali o to, Seby bazy nie moSna bylo wykryc ani z morza, ani z powietrza. Po wojnie wszystko pochlonela dSungla, zacierajac wszelkie slady. Potem mogli sie na nia natknac tubylcy albo... -Albo Bugi, ktorzy szukali miejsc do bezpiecznego cumowania -dokonczyl MacIntyre. -Wlasnie. Jedni i drudzy maja wiele tajemnic, ktorych nie poznal nikt inny. Kapitan Carberry wstal z krzesla, przeszedl pare krokow i pochylil sie nad stolem. Zaczal sie wpatrywac w wydruki obrazow radarowych. 278 -Komandor Rendino, powiedziala pani, Se glowne pomieszczenie a sto trzydziesci metrow dlugosci i ponad trzydziesci szerokosci?-Tak, oczywiscie w przybliSeniu. -Ciekawe - mruknal dowodca desantowca. - Pamietam, Se wschodnioniemiecki sredni okret desantowy Frosch 1 mial okolo stu siedmiu metrow dlugosci i dwunastu szerokosci. -Racja... - Christine zmarszczyla czolo. - Rety! Oczywiscie! Statek naleSacy do floty przybrzeSnej firmy Makara Limited. Ten, ktory gdzies nam zniknal! -OtoS to - przytaknal Carberry. - Sredni okret desantowy idealnie nadaje sie do transportu obiektow wielkosci satelity przemyslowego. Taka jednostka moSna przewiezc ladunek i zostawic w dowolnym miejscu, oczywiscie z dala od sluSb celnych. -Masz racje! - wykrzyknal Maclntyre. - Moga tam przechowywac naszego satelite! Harconan bedzie chcial go wywiezc z obszaru archipelagu, a takim statkiem moSe dostarczyc "towar" w dowolne miejsce miedzy Filipinami a Adenem. -Na dodatek bez wysilku - dodal Carberry. -Komandor Rendino! - odezwal sie glos z glosnikow. - Prosze natychmiast skontaktowac sie z polaczonym centrum informacji. Christine wcisnela odpowiednie przyciski na sluchawkach. -Tu Rendino. O co chodzi? Przez chwile sluchala uwaSnie, a potem powiedzial glosno: -Global Hawk wykryl zaszyfrowane polaczenie z telefonu komorkowego z terenu Szczypiec Kraba. Trzysta piecdziesiat kilometrow nad powierzchnia ziemi satelita komunikacyjny Iridium II odebral sygnal z poludniowo-zachodniego wybrzeSa Nowej Gwinei. Rozpoznal aparat i zaakceptowal polaczenie, kierujac je w strone ziemi do miejsca, ktore znajdowalo sie w odleglosci tysiaca pieciuset mil, w samym srodku Archipelagu Malajskiego. W tej samej chwili do akcji zostal wlaczony inny statek kosmiczny. Byl nim naleSacy do lotnictwa Stanow Zjednoczonych SMV Black Ferret - kosmiczny pojazd manewrujacy, ktory znajdowal sie na orbicie nad zachodnim Pacyfikiem. W jego ladowni byl elektroniczny modul zbierania danych wywiadowczych. Od pol roku szesc takich satelitow monitorowalo wydarzenia w Chinach po zakonczeniu narodowej wojny domowej, ale pewna liczba kanalow monitorowania Ferreta byla przeznaczona do wykorzystania przez 279 NAVSPECFORCE. Dzieki temu oddzialy specjalne mialy moSliwosc monitorowania polaczen przychodzacych i wychodzacych z kompleksu Makara Limited na wyspie Piri.Tym razem szczescie im dopisalo. Jeden z satelitow Black Ferret pojawil sie nad horyzontem w odpowiednim czasie. Minute i dwadziescia siedem sekund po tym, jak pierwotne polaczenie zostalo odebrane na Palau Piri, zaktywizowalo sie polaczenie komorkowe, ktore przekazalo wiadomosc do siedziby Makara Limited w Nusa Dua. Stamtad wiadomosc wrocila do przestrzeni kosmicznej. a konkretnie do duSego satelity Pacificom Starlink, ktory znajdowal sie na synchronicznej orbicie na wysokosci trzydziestu osmiu tysiecy kilometrow nad Filipinami. Pozniej zas do miejsca przeznaczenia, oddalonego zaledwie o czterysta mil od miejsca nadania. Posluszny oprogramowaniu, Ferret wybral ten sygnal sposrod wielu milionow innych i w czasie rzeczywistym przekazal do zainteresowanego odbiorcy. Z glosnikow dobiegl inny glos: - Tu dzial lacznosci. Na jeden z naszych cywilnych numerow zadzwonil Makara Harconan. Chce rozmawiac z admiralem MacIntyre'em. Mowi, Se to pilne i Se sprawa dotyczy kapitan Garrett. Obecni oficerowie wymienili miedzy soba niepewne spojrzenia. Christine Rendino skinela glowa. MacIntyre wlaczyl wlasne sluchawki. -Lacznosc, tu MacIntyre. Odbiore ten telefon. Bede mowil przez mikrofon, ale Harconana prosze dac na glosniki. I prosze wszystko rejestrowac. Zrozumiano? -Tak jest. JuS lacze. -Panie admirale, niech pan robi wszystko, Seby mowil jak najdluSej - powiedziala Christine. - Za moment przekonamy sie, czy to tylko przypadek, czy nie. -Admirale MacIntyre, jest pan tam? - z glosnikow dobiegl glos Harconana. -Tak, panie Harconan - odezwal sie MacIntyre. - Co moSemy dla pana zrobic? Wszyscy obecni czekali w napieciu. -Mam nadzieje, Se to ja moge zrobic cos dla pana... i dla kapitan Garrett. Mam wiesci na jej temat. -Wspaniale, panie Harconan. - MacIntyre skrzetnie skorzystal z okazji i wlaczyl sie do gry. - Co moSe nam pan powiedziec? 280 -Zapewniam, Se pani kapitan Syje i czuje sie dobrze. Wiem to z dobrego zrodla. Niestety, dowiedzialem sie teS, Se zostala porwana i jest zakladniczka jednej z pirackich frakcji Bugi.-Tego sie obawialismy. MoSe pan powiedziec, gdzie, panie Harconan? Ma pan chocby najmniejsze pojecie, gdzie ja przetrzymuja? -Przykro mi, ale nie, panie admirale - odparl taj pan. - MoSe byc na jednej z tysiaca wysp archipelagu. Prosze zrozumiec, Se sytuacja jest delikatna. Mam kontakty w spolecznosci indonezyjskich Bugi. Zdobylem teS zaufanie przywodcy jednego z klanow, ale tylko do pewnego stopnia. Ci ludzie rozmawiaja ze mna, ale to nie znaczy, Se beda mi sie zwierzac. W najlepszym razie moge byc posrednikiem w negocjacjach, nic poza tym. -Negocjacje? - MacIntyre postanowil sprobowac. - W sprawie uwolnienia kapitan Garrett? -Obawiam sie - ponuro odparl Harconan - Se na razie moSemy negocjowac tylko to, by pozostawili ja przy Syciu. Czlonkowie klanow sa wsciekli i - prosze mi wierzyc - gotowi wyladowac swoja wscieklosc wlasnie na kapitan Garrett. Christine napisala cos w notatniku, wyrwala kartke i podala MacIntyre'owi. ..Niech powie, gdzie jest. Admiral zerknal na kartke i skinal glowa. -Rozumiem, panie Harconan. Czy moSe pan chociaS powiedziec, w jaki sposob piraci kontaktuja sie z panem? Gdzie pan sie znajduje? -W moim domu na Palau Piri. A kontakt utrzymuje za posrednictwem jednego z moich agentow handlowych Bugi na jednej z zewnetrznych wysp. Wyjawienie, ktora to wyspa, nie byloby madrym posunieciem. -Dlaczego, panie Harconan? -PoniewaS, jak juS powiedzialem, sytuacja jest bardzo delikatna, a w tych okolicznosciach czuje sie w pewien sposob odpowiedzialny za kapitan Garrett. Znam i rozumiem Bugi. MoSe uda nam sie z nimi dogadac, ale niepotrzebny pospiech ze strony mojego lub waszego rzadu moglby sprawic, Se kapitan Garrett umrze i to bardzo okrutna smiercia. Stone warknal jak rozjuszony niedzwiedz. MacIntyre zmarszczyl czolo i gestem nakazal mu cisze. Siedzaca po drugiej stronie stolu Christine zaczela cos gwaltownie pisac. -Czy porywacze kapitan Garrett przekazali panu spis Sadan? - za pytal MacIntyre. 281 -Tak, w kaSdym razie tych najwaSniejszych. Po pierwsze, domaga ja sie okupu, zarowno w gotowce, jak i w roSnych towarach. Jestem przygotowany, Seby sie tym zajac. MoSe uda mi sie kupic jej odrobine bezpieczenstwa. ChociaS na pewien czas.Christine podala admiralowi druga kartke. "Sukinsyn lSe jak pies. To polaczenie pochodzi ze Szczypiec Kraba. Namierzylismy je dzieki satelitom. Polaczyl sie poprzez Palau Piri, Seby miec alibi". -Czego jeszcze chca? - z kamienna twarza spytal MacIntyre. -Piraci stracili kilku ludzi w czasie napadu na rosyjski frachtowiec na poludnie od Ciesniny Sundajskiej. Chca wiedziec, co sie z nimi stalo, a jesli przypadkiem sa przetrzymywani przez wladze, domagaja sie ich uwolnienia. -Na ten temat nie mam Sadnych informacji, panie Harconan. MoSemy tylko wyslac zapytanie do rzadu indonezyjskiego oraz do Centrum Piractwa. -Skoro tak, prosze to uczynic - odparl Harconan. - 1 ostatnie Sadanie. - Zawahal sie. - Obawiam sie, Se to moSe byc... trudniejsze. -Dlaczego, panie Harconan? -Piraci wiedza o waszych moSliwosciach, admirale. Domagaja sie, Seby panskie oddzialy specjalne natychmiast opuscily wody indonezyjskie. A konkretnie chca, Seby wszelkie jednostki amerykanskiej marynarki wojennej opuscily obszar archipelagu aS do odwolania. MacIntyre odsunal mikrofon od ust i zakryl go dlonia. -Niech to diabli! Spodziewalem sie tego! - Cofnal dlon i ponownie przysunal mikrofon do ust. - Panie Harconan, na pewno zdaje pan sobie sprawe, Se o tym moSe zadecydowac wylacznie sztab generalny mojego kraju. Na tym obszarze mialy miejsce wydarzenia, ktore dotycza globalnej polityki Stanow Zjednoczonych. Ja nie moge podjac takiej decyzji. Watpie teS, czy podejmie ja sam prezydent, nawet jesli zagroSone jest Sycie zakladnika. -Musi pan sprobowac, panie admirale. - Harconan mowil powaSnym, zdecydowanym glosem. - Musi pan przekonac swoje wladze o koniecznosci wycofania sie. W tej kwestii Bugi nie ustapia. Jesli w ciagu dwudziestu czterech godzin panskie okrety nie opuszcza wod indonezyjskich, Amanda Garrett umrze. To nie jest tylko pogroSka. Prosze sprawic, Seby panski rzad to zrozumial. -O tej sprawie moge rozmawiac tylko z moimi przeloSonymi. Panie Harconan, ma pan moje... - Na twarzy MacIntyre'ra pojawil sie usmiech. - Dziekuje za pomoc w tej sprawie. Czy moSe pan naklonic 282 Bugi do dalszych rozmow? Sprobuje ich pan przekonac, Seby zdecydowali sie na rozmowe z negocjatorami z departamentu stanu?-Watpie, panie admirale. Jak powiedzialem, to jest kwestia zaufania. Bugi chca, Sebym to ja posredniczyl. Nie interesuja ich rozmowy bezposrednie. Dla kapitan Garrett zrobie, co tylko bede mogl, ale obawiam sie, Se niewiele bedzie moSna zdzialac, jesli nie opuscicie wod indonezyjskich. Potem przyjdzie nam czekac. -Chyba tak, panie Harconan. Jak moSna sie z panem skontaktowac? -Bede tutaj, na Palau Piri, dopoki nie podejmiemy jakichs dzialan. Jestem do pana dyspozycji w dzien i w nocy. -Dziekuje raz jeszcze. Jestesmy bardzo wdzieczni. - MacIntyre przerwal polaczenie. W sali przez kilkanascie sekund panowala smiertelna cisza, a potem odezwal sie Stone: -Dzieki ci, BoSe! Mamy pania kapitan, satelite i tego sukinsyna w jednym miejscu. MoSemy miec wszystko za jednym razem. Panie admirale, kiedy wkraczamy? MacIntyre zdjal sluchawki i rzucil je na stol. -Gdy tylko wymyslimy, jak tego dokonac bez naraSania kapitan Garrett. Prosze panstwa, oto szczegoly misji. Musimy zaatakowac jedna z najdoskonalszych naturalnych fortec, jakie kiedykolwiek widzialem. W garnizonie jest trzystu do czterystu Solnierzy uzbrojonych w bron lekka i cieSka. Na dodatek teren zdecydowanie przemawia na ich korzysc. Nie mowiac o personelu, ktory znajduje sie pod ziemia, ani o zalodze okretu desantowego. Nasz oddzial marines bedzie musial sie zmierzyc z czterokrotnie liczniejszym przeciwnikiem. Inspektorze Tran, jak pan sadzi, z kim przyjdzie nam sie zmierzyc? Twarz inspektora pozostawala zlowrogo beznamietna. -Sadze, Se beda to sily mieszane, zloSone z piratow Bugi oraz z rdzennych partyzantow grupy Morning Star, ktorzy podlegaja Harconanowi. Oczywiscie Bugi ciesza sie jego najwiekszym zaufaniem. Ale zarowno piraci, jak i partyzanci to ludzie, ktorych oddanie graniczy z fanatyzmem. -Fakt, maja przewage liczebna- skomentowal Cobra Richardson -ale laczac sily Seawolfow, Little Pigs i artylerii z okretow, jestesmy w stanie w krotkim czasie zdecydowanie zmniejszyc liczebnosc wroga. Stone usmiechnal sie szyderczo. -No, nie wiem. Twoi chlopcy zawsze obiecuja ksieSyc na srebrnej tacy, jesli chodzi o wsparcie ogniowe, a konczy sie na konskim lajnie podanym na tekturowej tacce. 283 MacIntyre podniosl reke, Seby uspokoic obu.-Spokojnie, Cobra. Stone, nie o to chodzi. Wiem, Se moSemy sobie poradzic, ale potrzebujemy czasu. Wszyscy wiemy, Se w wypadku akcji zwiazanej z odbijaniem zakladnikow musimy szybko przerzucic na miej sce bardzo znaczne sily. - Admiral zwrocil sie do dowodcy Seawolfow - Cobra, co powiesz na przerzut ludzi do wejsc od strony ladu? Richardson zmarszczyl czolo. -To chyba nie najlepszy pomysl. Na samym polwyspie i w promieniu osmiu kilometrow teren porasta dwuwarstwowy las rownikowy. Od czubkow koron do ziemi bedzie to ze trzydziesci do czterdziestu metrow. Opuszczajac sie na linach, marines stanowiliby latwy cel, nie mowiac o helikopterach. -Tu musze sie zgodzic - powiedzial Stone. -Z powietrza moSemy siegam dostac tylko w jeden sposob - ciagnal dowodca Seawolfow. - Poprosimy lotnikow z bazy w Curtin, Seby podrzucili nam tu Kosiarke Stokrotek. To rozwiazaloby wiele problemow. Na dzwiek okreslenia Kosiarka Stokrotek w sali rozlegly sie pomruki i gwizdy. -Co to jest Kosiarka Stokrotek? - spytal Tran. -Bomba - odpowiedziala Christine. - Bardzo duSa bomba. -Oficjalna nazwa to BLU-82 - wyjasnil Cobra. - Siedem i pol tony ladunku wybuchowego. Jest taka wielka, Se zrzucacie ja z rampy wyladowczej samolotu transportowego C-130. Nie ma znaczenia, na jaki las s i e j a zrzuci. Kiedy juS wykalaczki przestana spadac z nieba, oczom obserwatorow ukazuje sie kilka hektarow pustego, plaskiego terenu, w sam raz do ladowania. Poza tym w promieniu pieciuset metrow od epicentrum ludzie zamieniaja sie w krwawa papke. Natomiast ci, ktorzy znajduja sie pod ziemia, w tunelach i w bunkrach, powinni przeSyc. -MoSliwe - powiedzial Maclntyre. - Ale czy wytrzyma ten konkretny system tuneli? Japonczycy nie mieli pojecia o takich bombach. Czy sklepienie naturalnej jaskini sie nie zapadnie? -To zaleSy, jak zostalo wzmocnione - odparl Richardson. Musielibysmy wejsc do srodka i dobrze sie rozejrzec, Seby moc to powiedziec z cala pewnoscia. -Na razie to rozwiazanie jest nie do przyjecia - stwierdzil MacIntyre i popatrzyl na Stone'a. - Jest szansa podejsc ich od strony morza? Quillain zastanawial sie przez chwile. -Nie wiem - rzekl wreszcie. W okolicy Szczypiec Kraba nie ma ani skrawka plaSy, ktora nadawalaby sie do ladowania. W najniSszym miejscu urwisko ma prawie trzydziesci metrow wysokosci. Najlagodniejsze podejscie nachylone jest pod katem okolo siedemdziesieciu stopni. Jak powiedzieli rangersi pod Point-du-Hoc: "Powstrzymalyby nas trzy starsze paniusie z miotla". - Wskazal palcem nasade polwyspu. - Moglibysmy wyladowac na brzegu i dojsc do celu od strony ladu. MoSe by sie udalo, gdybysmy mieli wsparcie odpowiedniej liczby dzial. Ale taka akcja bylaby bardzo trudna i powolna. Pokonanie pieciuset metrow do wejsc do tuneli zajeloby caly dzien. Poza tym nie mam pojecia, ilu ludzi by przeSylo, Seby przeniknac do srodka. -Wiec ta moSliwosc teS odrzucamy - stanowczo stwierdzil Madnty-re. - A moSe infiltracja z udzialem niewielkiego oddzialu specjalnego? -Na przyklad pod woda od strony morza? - Stone wzruszyl ramionami. - Sam nie wiem, panie admirale. Nie mamy zielonego pojecia, co nasi chlopcy napotkaja w tunelach. Nie wystarczy powiedziec, Seby tam weszli i zalatwili sprawe. -Rozumiem, Stone. Steamer, twoje poduszkowce sa nasza ostatnia szansa. MoSe blyskawiczny atak od strony morza i zdecydowane wejscie do srodka? -To zaleSy - odpowiedzial Steamer. -Od czego? -Od tego, czy dopisze nam szczescie. Najlepiej byloby rozmiescic ludzi na wszystkich malych jednostkach plywajacych. Kiedy znajdziemy sie w pobliSu czubka polwyspu, smiglowce i okrety rozpoczna ostrzal pozycji wroga na urwiskach, przerywajac go tuS przed naszym pojawieniem sie. Jesli zniszcza wystarczajaca liczbe punktow obronnych, a wrog nie ma jakiejs przykrej niespodzianki przy samym wejsciu do jaskini, no i jesli nikt nie zostanie powaSnie ranny, szybko wejdziemy do srodka i skopiemy im tylki. Ale jeSeli nam sie nie uda, znajdziemy sie w pulapce bez Sadnej moSliwosci manewru. A wtedy czeka nas masakra. Niech pan rzuci koscmi, admirale. -Chyba na tym sie skonczy. -Panie admirale - odezwala sie Christine Rendino - naleSy wziac pod uwage jeszcze jeden czynnik. Oddzialy specjalne caly czas sa sledzone przez okret indonezyjski. Prawdopodobnie Harconan jest informowany o kaSdym naszym ruchu. Jesli skierujemy sie przeciwko bazie pirackiej na Szczypcach Kraba albo zbliSymy do brzegu Nowej Gwinei, od razu sie o tym dowie. Wszyscy czekali na decyzje admirala. Elliot MacIntyre siedzial z zamknietymi oczami i broda oparta na dloniach. Widac bylo, Se chociaS znajduje sie wsrod swoich oficerow, czuje sie odizolowany i samotny. 285 Christine poczula wewnetrzne drSenie. Pod blatem stolu Tran poloSyl reke na jej udzie.Wreszcie MacIntyre podniosl wzrok. -Sytuacja wyglada nastepujaco. Prawdopodobnie Harconan szykuje sie do przekazania satelity odbiorcom, dlatego chce, Sebysmy zeszli mu z drogi. Do wyznaczonego terminu zostaly dwadziescia trzy godziny. Potem, jesli nie wycofamy sie z wod indonezyjskich, kapitan Garrett zginie. Westchnal cieSko i ciagnal dalej ponurym, ale pewnym glosem: -Panie i panowie, kiedy bede omawial rozwoj wydarzen z moimi przeloSonymi, zasugeruje przyjecie twardego stanowiska. Nie powinnismy stwarzac precedensu. Marynarka wojenna Stanow Zjednoczonych nie moSe oddac ani milimetra wolnego oceanu ani ulegac kryminalistom i tyranom, bez wzgledu na powod. Jestem przekonany, Se Amanda Garrett zaakceptowalaby takie podejscie do sprawy. - Wstal, ale nadalopieral sie o blat. - Skoro juS to ustalilismy, zastanowmy sie nad odzyskaniem kapitan Garrett Sywej. Prosze wrocic do pododdzialow i rozwaSyc ten problem, aS znajdziecie jakies wyjscie z sytuacji! Kolejna narada jutro o szostej rano. Chce miec plan opanowania Szczypiec Kraba. Daje wam wolna reke. Nie ma Sadnych ograniczen. MoSecie walczyc tak wrednymi metodami, jakie tylko przyjda wam do glowy. A jesli wymyslicie cos szczegolnie paskudnego, zalatwimy sprawe i dopiero potem zawiadomimy szychy w Waszyngtonie! Centrum dowodzenia oddzialow specjalnych na USS "Evans F. Carlson" Godzina 3.30 czasu strefowego, 24 sierpnia 2008 Tego wieczoru admiral Elliot Maclntyre przemierzyl swoj gabinet co najmniej sto razy. Wrocil do kabiny, Seby pomyslec. UwaSal, Se to miejsce najlepiej sie do tego nadaje. PoniewaS Amanda Garrett znajdowala sie w centrum konfliktu, sluszne wydawalo mu sie opracowanie wlasnego planu w miejscu, w ktorym wciaS utrzymywala sie jej aura. WciaS odtwarzal w pamieci rozmowe z Harconanem. Analizowal jego ostroSne wypowiedzi, ktore sugerowaly wiele, ale zarazem nic konkretnego. Harconan mial Amande. To nie ulegalo watpliwosci. Podobnie jak nie ulegalo watpliwosci, Se byl w posiadaniu satelity INDASAT 06. 286 Wiedzieli gdzie, Amanda zdolala wskazac droge do bazy wroga. Ale jesli w ciagu najbliSszych dni albo nawet godzin nie rozwiaSa tego problemu, wszystko sie rozmyje i znow nic nie beda mieli. JeSeli wiec Harconan ma byc powstrzymany, trzeba to zrobic teraz.MacIntyre mial srodki potrzebne do wykonania tego zadania. Poza tym Harconan mogl nie wiedziec, Se jego system bezpieczenstwa zostal spenetrowany. Sam atak dostarczy dowodow, ktore usprawiedliwia jego podjecie oraz pozwola oskarSyc radSe samudre przed Indonezja i swiatem. Ale istnial jeszcze jeden problem: Sycie zakladniczki, oficera amerykanskiej marynarki wojennej. sycie Amandy Garrett. Harconan wyrazil sie jasno. Jakakolwiek akcja przeciwko kartelowi Bugi bedzie oznaczala wyrok smierci Amandy. Celem tego ultimatum nie byla ochrona jego samego ani kartelu. Harconan chcial zmusic oddzialy specjalne do opuszczenia jego wod, Seby moc spokojnie przetransportowac satelite. MacIntyre zastanawial sie nad najprostszym rozwiazaniem. MoSna po prostu sie wycofac i za pomoca samolotow bezzalogowych oraz satelitow zwiadowczych namierzyc miejsce, do ktorego Harconan przetransportuje satelite. A potem, w bardziej sprzyjajacych warunkach podjac akcje odzyskania go. Admiral usmiechnal sie. Dobry pomysl, Eddie Mac, niech ktos inny decyduje o przelewie krwi. Tyle Se teraz wszystkie elementy ukladanki sa w jednym miejscu! Sprawe moSna zalatwic od reki! Wkroczyc i zdobyc niezbity dowod, kiedy bedzie sie znajdowal na pokladzie statku Harconana. Podobnie korzystny uklad taktyczny moSe sie nie powtorzyc. Pozostalo tylko dodac, Se Amanda Lee Garrett musiala zaryzykowac, tak jak ryzykuja wszyscy, ktorzy sluSa w armii amerykanskiej. Niestety, Eddie Mac nie potrafil tego zrobic. Wyobrazil sobie, Se Amanda stoi przed nim. Widzial, jak sie wscieka na mysl o opuszczeniu obszaru archipelagu. Slyszal wyrzut w jej glosie, a na koniec poczul uderzenie w policzek, ktore mu wymierzyla mimo roSnicy w stopniach. Zacisnal piesci. Niech to szlag, Amando! Jestem starym glupcem, ktory popelnil kardynalny blad! Mianowicie zakochalem sie w tobie i nie potrafie z ciebie zrezygnowac! Przez chwile stal nieruchomo, jakby nie mogl uwierzyc w to, co sobie wlasnie uswiadomil. Tak, kochal Amande Garrett. Kochal ja juS od pewnego czasu, chociaS nigdy nie dotknal jej dloni, nie pocalowal, a ona w Saden sposob nie pokazala, Se to uczucie jest odwzajemnione. 287 Teraz zrozumial uczucie dzieciecego gniewu, ktore go ogarnialo, kiedy widzial Amande w towarzystwie Harconana. Myslal, Se wraz ze smiercia Sony umarly teS jego uczucia. Jak bardzo sie mylil.Co znaczy imie Amanda? Godna milosci. Nigdy sie nie spodziewal. Se w swoim swiecie znajdzie kogos takiego. Wmawial sobie, Se jest zadowolony z dzieci i z pracy i Se niczego wiecej nie potrzebuje. Popatrzyl na zdjecie malej rudowlosej dziewczynki i na statek zabawke na polce. Ta dziewczynka dorosla i udowodnila mu, Se oszukiwal samego siebie. Wraz z ta swiadomoscia pojawila sie niezwykla klarownosc mysli. jakby uporczywe cisnienie znalazlo ujscie i wszystko wrocilo na swoje miejsce. Kochasz Amande Garrett? Wiec Syj z tym! Przestan to roztrzasac. zaakceptuj to i wez sie do roboty! W myslach nadal widzial Amande, ale tym razem usmiechala sie do niego tym swoim lekko drwiacym usmiechem, ktory poznal i polubil. Elliot, jesli sprawiam ci klopoty, wyobraz sobie, co wyprawiam z tym biednym sukinsynem Harconanem. Maclntyre juS nie zaciskal piesci. Przypomnial sobie, jak Harconan patrzyl na Amande, i zastanawial sie, w jaki sposob udalo mu sie ja przyciagnac i trzymac blisko siebie. WyobraSal sobie, co kaSdy meSczyzna musial czuc na mysl, Se moglby leSec obok niej chociaS przez jedna noc. Kiedy to zrozumial, usmiechnal sie. Egzekucja? Akurat! Kochana, nie jestes zakladniczka! Ty jestes jego lupem! Wypil dwie szklanki zimnej wody, a kiedy poczul sie odswieSony. usiadl za biurkiem i wlaczyl komputer. Po chwili zmienil zdanie. W szufladzie znalazl czysty notes. Otworzyl go i zaczal zapisywac wstepne parametry planu dzialania. Piszac, usmiechal sie. sycia Amandy nigdy by nie zaryzykowal, ale wlasna kariera tak. Stwierdzil, Se warto podjac to ryzyko. Kiedy zapisal dwadziescia stron, ktos cicho zapukal do drzwi. Pod niosl glowe i stwierdzil, Se kabine rozswietlily promienie wschodzace go slonca. -Wejsc. Do gabinetu weszla Christine Rendino. Oczy miala zaczerwienione od placzu i podkraSone z braku snu. Ale jej mundur khaki byl idealnie 288 wyprasowany. Poza tym Christine wypreSyla sie jak na paradzie. MacIntyre pomyslal, Se wreszcie wyglada jak prawdziwy oficer marynarki.-Panie admirale - powiedziala - prosze o zezwolenie na szczera rozmowe. MacIntyre odloSyl pioro i skinal glowa. -Zezwalam. -Panie admirale, chce porozmawiac o dzisiejszej porannej odprawie. Istnieje cos, o czym trudno mi bedzie mowic w czasie otwartej sesji. -Co takiego. Chris? -Chodzi o status zakladniczki kapitan Garrett. Mam powody sadzic, Se wbrew temu, co powiedzial Harconan. jej Syciu nic nie zagraSa. Jednoczesnie uwaSam, Se niemoSliwe bedzie uwolnienie jej na drodze negocjacji. Chris nie byla w stanie dluSej zachowywac oficjalnego tonu. -Musimy odbic Amande, zanim Harconan zniknie razem z nia. Kiedy zabierze ja z Nowej Gwinei i wroci na archipelag, nigdy wiecej jej nie zobaczymy. Z pewnych wzgledow on nigdy nie pozwoli jej odejsc. -Taka jest twoja profesjonalna ocena sytuacji? Christine westchnela cieSko. -Tak. UwaSam, Se Harconan nie zamierza jej wypuscic. Dla niego Amanda ma duSo wieksze znaczenie niS zwykla zakladniczka. Jesli jej nie odbijemy, czekaja prawdziwe pieklo. Wymuszony zwiazek, niewola, sama nie wiem co. Maclntyre odchylil sie w fotelu i popatrzyl powaSnie na Christine. -Rozumiem - powiedzial - i zgadzam sie z twoja opinia. Ja teS sie nad tym zastanawialem. Musze poznac odpowiedz na jedno pytanie. Chce, Seby odpowiedziala na nie najlepsza przyjaciolka Amandy. Zadam je niejako oficer glownodowodzacy. Christine usmiechnela sie lekko. -Rozumiem, panie admirale. -Zastanow sie, zanim odpowiesz. Czy jest moSliwe, Se Amanda chce, bysmy jej nie odbijali? Christine nie kryla zdumienia. -Pyta pan, czy to moSliwe, Se chce zostac z Harconanem? -Tak. Christine spuscila wzrok. Maclntyre milczal, pozwalal jej sie zastanowic. Kiedy wreszcie podniosla glowe, na jej twarzy malowalo sie zdecydowanie. -Znam Amande od lat i wiem, Se praca zawsze byla dla niej najwaSniejsza. Jej wlasne pragnienia i potrzeby - to wszystko zawsze bylo 289 na drugim miejscu. Makara Harconan mogl jej zaoferowac bardzo duSo. Ale to wszystko byloby tylko dla niej i pal diabli reszte swiata. Amanda na to nie pojdzie. Po prostu by nie potrafila.-Znow mamy takie samo zdanie, Chris - powiedzial MacIntyre z usmiechem. - Chcialem sie tylko upewnic. -To znaczy, Se podejmiemy probe? Odbijemy ja? - sebys wiedziala! - Wskazal na notes. - Odbierzemy mu i Amande, i satelite. I, jak mawia twoje pokolenie, przy okazji skopiemy piratom tylki. Christine znow spuscila wzrok, ale tylko na chwile. Kiedy popatrzyla na Maclntyre'a, miala lzy w oczach. -Moge prosic, Seby pan admiral zrobil dla mnie cos nietypowego? -Czemu nie? - odparl. - W porownaniu z tym, co nas czeka, to nie moSe byc nic nadzwyczajnego. -Wiec niech pan wstanie. Admiral zdziwil sie, ale zrobil to, o co poprosila. Christine obeszla biurko, objela admirala za szyje i mocno przytulila, ocierajac lzy o jego koszule. Maclntyre poklepal ja lekko po plecach. -JuS dobrze, Chris. Rozumiem cie. Idz do mesy i zamow nam sniadanie. DuSe sniadanie! Jedzac sniadanie, Christine i admiral zastanawiali sie nad pewna waSna kwestia taktyczna. -Poza tym, Se wiemy o istnieniu Szczypiec Kraba, fakt zauroczenia Harconana Amanda stanowi chyba nasz najwiekszy atut - powiedzial admiral, polykajac ostatni kawalek grzanki. -Co nam to daje? - spytala Christine. -Nie watpie, Se Harconan wykorzysta ja jako tarcze i karte przetargowa, Seby chronic siebie. Ale na pewno nie kaSe jej zabic juS w chwili naszego ataku. MoSemy to wykorzystac, jesli wystarczajaco szybko wprowadzimy do jego bazy odpowiednio duSy oddzial. -To nie bedzie takie proste - powiedziala Christine, odstawiajac filiSanke z kawa. - Japonczycy wiedzieli, co robia, kiedy budowali Szczypce Kraba. Cala noc kontaktowalam sie z dowodcami pododdzialow i wiem, Se nikt nie wymyslil skutecznego sposobu na dostanie sie tam. -Ja wymyslilem. - MacIntyre przesunal palcem po mapie. - Frontalny atak od morza. 290 Karabin w rekach MacIntyre'a strzelal, ale admiral nie wiedzial, dlaczego.Prul w gore krotkimi seriami po trzy pociski. Dopiero po chwili Eddie Mac opanowal sie i zdal sobie sprawe, Se strzelal do czegos, co ruszalo sie powySej. I wrzasnal na cale gardlo. -Wrog na mostku! Wrog na mostku! Mamy rannych! Mamy rannych! Przyslijcie sanitariusza! W sterowce ktos krzyknal i drugi granat zaczal spadac po drabince. MacIntyre zupelnie sie pogubil. Upuscil karabin i rzucil sie przed siebie. Granat toczyl sie po linoleum. Eddie Mac zlapal go w dlon. Przyplyw adrenaliny sprawil, Se jego zmysl uplywu czasu przestal dzialac. Admiral nie potrafil nawet liczyc sekund. Scisnal granat w rece i odwrocil sie, Seby go rzucic. Ale gdzie?! Na wpol przytomni i ranni marines usuneli sie z korytarza. Komin uniemoSliwial rzut w strone rufy. Swiadomosc wlasnej smiertelnosci chwycila MacIntyre'a za gardlo. Jak w kalejdoskopie ujrzal platanine roSnych obrazow. Synow, zmarla Sone w dniu slubu, corke Judy, kiedy wzial ja na rece pierwszego dnia po narodzinach. Amande Garrett. jak stala w czarnej koszuli nocnej, patrzyla na niego i usmiechala sie. Przycisnal granat do brzucha i zakryl go soba. W uszach uslyszal okropny trzask i bicie wlasnego serca. Potem uswiadomil sobie, Se granat jest poplamiony cudza krwia i Se zawleczka nie zostala wyciagnieta. Zaklal, jak jeszcze nigdy w Syciu. Poderwal sie na nogi, wyrwal zawleczke i rzucil granat tam, skad spadl. Dlaczego, na Boga, od razu o tym nie pomyslal! Po wybuchu MacIntyre wbiegl po drabince na gore. Z kabury wyciagnal oficerska berette. Dwoch Bugi leSalo na pokladzie mostka wsrod odlamkow szkla. Byli martwi, a moSe tylko nieprzytomni. Tak czy inaczej, kaSdy dostal po trzy kule kaliber 9. Zostalo tylko jedno miejsce - pomieszczenie radiooperatora. Zapominajac o wszystkich zasadach prowadzenia walki, Eddie Mac rzucil sie do srodka. W kabinie bylo gesto od dymu. Lysiejacy Europejczyk w srednim wieku w bialym tropikalnym mundurze leSal pod sciana z dziwnym wyrazem twarzy. Cztery zlote belki na pagonach wskazywaly, Se byl kapitanem "Floresa". MeSczyzna ocknal sie, kiedy zobaczyl MacIntyre'a. Chwycil pistolet Walther P-38. ktory leSal na podlodze obok niego. Admiral oproSnil magazynek Beretty. Automatycznie wyrzucil pusty, na jego miejsce wsuwajac pelny. W trakcie tej czynnosci na koszuli 341 kapitana spostrzegl czarno-biala bakelitowa plakietke z nazwiskiem.Onderdank. Dziwne nazwisko. Stopniowo zaczal odzyskiwac swiadoma wladze nad soba, troche zdziwiony szalencem, ktory wczesniej zawladnal jego cialem. Bylo podobnie jak wtedy na okrecie chorwackim, ale nie najgorzej. Oddychal spokojnie, serce bilo miarowo. Fakt, troche wyszedl z wprawy, ale jeszcze nie kwalifikowal sie do odstawki. Rozejrzal sie po wyjatkowo dobrze wyposaSonym pokoju lacznosciowym. Na podlodze zauwaSyl sterte notatnikow, a obok nich zawartosc sejfu na dokumenty. Najwyrazniej ktos to wszystko wyciagnal i probowal spalic, ale wybuch granatu ugasil ogien. Kiedy admiral wyciagnal ze sterty kilka nadpalonych papierow, w rogu zauwaSyl niewielki czerwony cylinder. Od razu go poznal. Byla to niewielka bomba zapalajaca, przeznaczona wlasnie do awaryjnego niszczenia dokumentow. Ktos wyciagnal zawleczke, ale iglica nadal pozostawala na miejscu. Wystarczylo popatrzec, Seby stwierdzic, Se byla zardzewiala. Wilgotne morskie powietrze zrobilo swoje. W drugim rogu leSal szary przenosny komputer. Obudowa byla juS mocno nadpalona, ale wygladal na nieuszkodzony. MacIntyre wzial go do reki i obejrzal. Znalazl miejsce na karte danych, ale nie bylo tam portow sieciowych. Co Christine Rendino mowila o komputerach Harconana, ktore zawieraly cenne dane? Mialy to byc samodzielne jednostki, ze wzgledow bezpieczenstwa pozbawione moSliwosci fizycznego podlaczenia do sieci. -Admirale MacIntyre? - z dolu odezwal sie jakis glos. - Wszystko w porzadku? Eddie Mac zdal sobie sprawe, Se strzelanina w jaskini przycichla. -U mnie tak. Jak nasi ludzie? -Sanitariusze juS sie nimi zajeli. Nic im nie bedzie. - Nad podloge wynurzyla sie glowa w helmie. - Ja cie krece! - skomentowal sierSant. -Tak, mielismy male klopoty. Sa tu niezwykle waSne dokumenty. Trzeba to wszystko pozbierac i przygotowac sie do dalszej drogi. Laptopa naleSy dostarczyc komandor Rendino na "Carlsonie"'. Zrozumiano? -Tak jest! -Zlokalizowalismy kapitan Garrett? -Nie. Okret zostal sprawdzony. Kapitan Garrett nie ma na pokladzie. Do diabla! Amando, gdzie jestes?! 342 Pierwsza czesc operacji, bitwa o jaskinie, zakonczyla sie przegrana obroncow. Przycupneli za barykadami ustawionymi na polce skalnej z tylu groty, ale w pewnym momencie uderzyla w nich jakas niezwykla, przeraSajaca sila. Nie pociski, tylko samo powietrze wydawalo sie eksplodowac, tnac ich jak rozpalony do czerwonosci sztylet.Barykady przed tym nie chronily. Piraci i bojownicy Morning Star musieli szukac schronienia w tunelach. Przynajmniej ci, ktorzy przeSyli. Ale tam wcale nie bylo lepiej. Wejscia na powierzchni zostaly zablokowane. Bombardowanie odnioslo skutek poSadany przez napastnikow. Nie bylo drogi wyjscia. Z jaskini jakis nieludzki, metaliczny glos ryknal w jezyku bahasa, Seby sie poddali, to nikomu nie stanie sie krzywda. Ale tych kilkudziesieciu pozostalych przy Syciu ludzi bylo w kompletnym szoku. PoniewaS ucieczka byla niemoSliwa, postanowili walczyc jak osaczone zwierze-aS do smierci. Piraci rozbijali skrzynie z amunicja. Mieli jej bardzo duSo. Z magazynow wyciagneli paki i skrzynie i wzniesli nowe barykady, pozostawiajac w nich tylko otwory strzeleckie. Ale jak zwykle zdarza sie w pospiechu, rownieS oni popelnili kilka zasadniczych bledow konstrukcyjnych. sadnego z pozostalych przy Syciu Bugi i Papuasow nie moSna bylo winic, Se nie potrafili odczytac rosyjskich napisow: 120 MM POCISKI MOZDZIERZOWE. Stone Quillain pedzil w poprzek dziobu "Floresa", starajac sie uciec przed ogniem prowadzonym z glebi tunelu. Musial przebiec przez dawne punkty oporu. Po drodze przeskakiwal nad trupami. Przyznal z niechecia, Se dolaczone do karabinka SABR wyzwalacze elektroniczne dzialaja dokladnie tak, jak je reklamowano. Granatnik byl przeznaczony do wystrzeliwania dwudziestopieciomi-limetrowych "madrych" granatow. MoSna bylo zaprogramowac je tak, Seby wybuchaly w precyzyjnie okreslonym miejscu. Za pomoca lasera mierzona byla odleglosc od wyrzutnika. W ten sposob granaty wybuchaly dokladnie nad glowami wroga ukrytego za jakas przeszkoda. "Madre" granaty swietnie sie nadawaly do strzelania zza wegla. Stone nigdy nie przypuszczal, Se do tego dojdzie, ale wszystko wskazywalo na to, Se okopy stana sie bezuSyteczne. Przykleil sie do tylnej sciany jaskini obok grupy marines, ktorzy pilnowali wejscia do prawego tunelu. -Co sie dzieje? 343 Dowodca grupy popatrzyl uwaSnie na miniaturowy monitor telewizyjny, podczas gdy jeden z Solnierzy na aluminiowym wysiegniku wysunal miniaturowa kamere poza krawedz skaly.-Sa tam, tuS przed pierwszym tunelem bocznym. Zablokowali przejscie kupa roSnego smiecia i maja co najmniej dwa karabiny maszynowe. Jesli ktokolwiek wysunie glowe, natychmiast mu ja odstrzela. -Szlag by trafil! Co z drugim tunelem? -Pilnuje go grupa Donaldsona. Tam sytuacja jest podobna. Co zrobimy? Stone zrobil nachmurzona mine. -Mamy do wyboru trzy moSliwosci. Rozwalic ich. zagazowac albo poczekac, aS wyjda. Zastanowmy sie nad tym. Do grupy marines podbiegl admiral MacIntyre. Byl bez helmu. Siwa glowe mial mokra od potu. ale karabin M-4 trzymal pewnie i poruszal sie z duSa swoboda. -Sytuacja? - spytal. -Wzniesli barykady w tunelach. Organizuja obrone. Nawolywalismy przez megafon, Seby sie poddali, ale nikt nie skorzystal z propozycji. -Jakies slady Amandy? Quillain pokrecil glowa. -Niestety, tutaj nie. A na okrecie? -Damskie ubrania w kabinie kapitana - odpowiedzial MacIntyre. - Pasowalyby na Amande... To znaczy na kapitan Garrett. Pare rzeczy wskazywalo, Se kabine wykorzystywano jak cele. To wszystko. -Musieli wiec wyprowadzic ja do bocznego tunelu, kiedy tu wkraczalismy, a to znaczy, Se ona wciaS tam jest. -Jesli w ogole tu jest - dodal MacIntyre. - Niech Bog ma w opiece nas i ja, jeSeli zle to wszystko skalkulowalismy. Czy piraci podejmowali proby negocjacji? A moSe grozili zabiciem zakladnikow? -Do tej pory tylko strzelali. Quillain powiedzial cos do mikrofonu i nagrane Sadanie poddania sie przestalo byc nadawane z pokladu "Sutanto". -Musimy wiedziec, czy ona tam jest, zanim cokolwiek zrobimy -ciagnal Quiilain. - A jesli jest, to musimy sie zorientowac, gdzie... -przerwal, a po chwili na jego twarzy pojawil sie szeroki usmiech. -Co sie dzieje? -Strzelanina. Niech pan poslucha. Z labiryntu tuneli dobiegaly odglosy strzalow z broni maszynowej. Quillain usmiechnal sie jeszcze szerzej. -Dzielna dziewczyna! Moglismy sie domyslic, Se pani kapitan nie bedzie siedziala, robiac na drutach. Amanda wyszla na korytarz i kolba pistoletu roztrzaskala lampe przed drzwiami. To samo zrobila z lampa znajdujaca sie kolo drzwi w kwaterze technikow. Druga lampe wewnetrzna zostawila, Seby moc obserwowac jencow. Stojac przy drzwiach, znajdowala sie w cieniu. Gdyby ktos probowal ja podejsc, bedzie szedl podswietlony od tylu. Do swojego arsenalu dodala M-16 ostatniego zabitego straSnika, przykucnela i czekala na dalszy rozwoj wydarzen. Wybuchy granatow i serie z broni maszynowej wskazywaly, Se w jaskini trwa zacieta walka. Amanda nie watpila, Se jej ludzie ostatecznie zwycieSa, ale musiala czekac tutaj, aS po nia przyjda. Popatrzyla na meSczyzn pod sciana. saden nie stanowil raczej zagroSenia, moSe z wyjatkiem Rosjanina. Warto by ich jakos zwiazac, nie mogla jednak opuszczac stanowiska przy drzwiach. CoS, trudno. -Pani kapitan... Pani kapitan! - zawolal Sonoo. -Czego? -Musi pani wiedziec, Se Saden z nas nie ma najmniejszego zwiazku z przemoca, do ktorej tam dochodzi. -CzySby? -Naprawe - zapewnil Hindus - nie mielismy teS Sadnego udzialu w podejmowaniu decyzji. My jestesmy tylko pracownikami i wykonujemy instrukcje naszych firm. Amanda znow popatrzyla na korytarz. -Rozumiem. Wykonywaliscie tylko rozkazy. No coS, panie profesorze, ten numer nie przeszedl w Norymberdze i obawiam sie, Se nie przejdzie tutaj. Esesmani przynajmniej mieli jakas ideologie, a nie mysleli wylacznie o zysku! -Ale, pani kapitan... pani ma ogromny autorytet. Jestem przekonany, Se gdyby pani zechciala pomoc nam uniknac nieprzyjemnosci, to nasze korporacje okazalyby duSa hojnosc... Wyjatkowa hojnosc! Amanda skierowala lufe pistoletu w strone siedzacych "specjalistow". -Mam dosc facetow, ktorym sie wydaje, Se sprzedam sie za pieniadze, seks lub cokolwiek innego! Hojnosc panskich mocodawcow moSe pan sobie wsadzic w tylek! Wszyscy staniecie przed sadem za udzial w tym przestepstwie i pomoSecie skazac waszych panow i wladcow! A teraz siedziec i milczec! Modlcie sie, Seby moi ludzie dotarli tu na czas, bo jesli nie, to ostatni magazynek z czystej przyjemnosci wygarne prosto w was! 345 Zgodnie z jej Syczeniem zapadla cisza.Amanda zauwaSyla ruch w korytarzu. PoloSyla sie w pozycji strzeleckiej, wykorzystujac cialo zabitego pirata jako oslone. W jej strone bieglo trzech Bugi. Musieli sie spieszyc, bo bron mieli zarzucona na plecy. Najwyrazniej kierowali sie do tego wlasnie pomieszczenia. Amanda zrobila wydech i zloSyla sie do strzalu. Bugi zauwaSyli podejrzany polmrok i przystaneli w odleglosci pietnastu metrow od niej. Celuj i wal krotkimi seriami! - przypomniala sobie rady Stone'a Quillaina. -Oszczedzaj lufe! I amunicje! Dwoch Bugi poloSyla od razu, trzeci zdaSyl uskoczyc do bocznego tunelu, wiec puscila serie po betonowej scianie. Po chwili wyskoczyl zza wegla i zaczal strzelac ze swojego AK-47. Amanda poczula, jak szarpnelo leSacym przed nia cialem. Odpowiedziala krotka seria, zmuszajac pirata do cofniecia cie. Siegnela w strone drzwi i przyciagnela za pas drugiego sterlinga i ladownice. Walka sie zaczela. -Myslisz, Se to naprawde ona? - spytal MacIntyre. -A kto inny moglby strzelac do tych ludzi? - Quillain wcisnal guzik lacznosci. - Hej, Donaidson! W tunelach jest strzelanina. Slyszycie ja? -Tak - odpowiedzial dowodca drugiej grupy. - Slysze. -Czy odglos dochodzi z twojej strony? To znaczy z gory glownego tunelu? -Trudno powiedziec, ale raczej nie. -Mnie teS sie tak wydaje. Czekajcie w pogotowiu. Uwaga wszyscy, tu Dragon szesc! Zajac dwie pozycje: po lewej i po prawej stronie glownych tuneli! Predko! Stone wyciagnal z uprzeSy granat dymny. Skoro kapitan Garrett walczy w koncu tunelu, to on musi przyciagnac uwage Bugi w strone wyjscia do jaskini. Wyciagnal zawleczke i rzucil granat. Gdy pojawil sie bialy dym, strzelcy Bugi otworzyli ogien. Pociski smugowe znaczyly droge ostrzalu. -Panie admirale, moSliwe, Se to kapitan Garrett, ale przecieS nie wiemy, w jakim jest stanie i jak dlugo jeszcze wytrzyma. Musimy dzialac szybko i zdecydowanie. -Zgadzam sie, Stone. Im szybciej, tym lepiej! 346 -Dobra! Donaldson, zrob troche dymu w swoim tunelu i podrzuc mi pare ladunkow w workach! Wchodzimy! Bugi wiedzieli, Se Amanda moSe byc ich jedyna szansa. Ale skoro nie mogli posluSyc sie nia jako zakladniczka, to woleli ja zabic. Z szesciu magazynkow do pistoletow maszynowych Amanda wykorzystala juS piec. Kiedy zuSyje ostatni, zostanie jej tylko szescdziesiat nabojow w karabinie. Cialo, za ktorym sie chowala, bylo juS posiekane jak kotlet. Smrod przypalonego miesa przyprawial ja o mdlosci. Nagle tuS obok Amanda uslyszala jakis dzwiek. Obrocila sie w strone pomieszczenia. Valdechefsky wstal i ze skrzynki narzedziowej wyjal duSy srubokret. -Rzuc to i siadaj, sukinsynu! - syknela. - Sprobuj jeszcze raz, a zginiesz! Popatrzyl na nia z wsciekloscia, ale posluchal. Zza wegla bocznego korytarza ktos oproSnil w jej strone caly magazynek ze swojego uzi. Jeden z pociskow rozcial jej skore na przedramieniu. Krzyczac, Amanda przetoczyla sie i wystrzelila pol magazynku, zmuszajac przeciwnika do wycofania sie. Usilowala przelknac, ale gardlo miala pelne pylu. Marzyla o lyku chlodnej wody, Seby je przeplukac. Gdzies dalej w korytarzu ktos wykrzykiwal rozkazy po indonezyjsku. Musial je powtorzyc, bo najwyrazniej spotkal sie z odmowa ich wykonania. Amandzie wydalo sie, Se poznaje ten glos. Po chwili miala juS pewnosc. -Amanda? Nic ci nie jest? -Makara, to ty? -Tylko ja. Odeslalem straSnikow, Seby wzmocnili obrone tuneli, chociaS to chyba na niewiele sie zda. Mamy malo czasu. - Marconan byl dziwnie rozmowny. - Amando musimy isc. -Nikt nigdzie nie pojdzie! Masz sie poddac. Skoncz to, nie tracac wiecej swoich ludzi. -Taka moSliwosc mi nie odpowiada - odpowiedzial Makara. - UwaSaj, wychodze z bocznego tunelu. Nie chce cie przestraszyc. Pojawil sie w swietle lampy pietnascie metrow dalej. Nie mial nic w dloniach, nie mial teS broni za paskiem. Byl rozczochrany, brudny, ale mimo to trzymal sie prosto, jak ktos niepokonany. -Musze przyznac, Se jestem pod wraSeniem - powiedzial, usmiechajac sie. -Nie sadzilem, Se ktokolwiek bedzie w stanie odnalezc to 34 7 miejsce i przelamac moj system zabezpieczen. Amando, twoi ludzie sa bardzo dobrzy. Wspaniale ich wyszkolilas, wpoilas im umiejetnosc pokonywania nieoczekiwanych przeszkod. Naprawde zasluSylas na opinie, jaka sie cieszysz.Amanda uniosla sie na kolana, mierzac ze sterlinga. -Poddaj sie, Makara. -Mowilem juS, Se to niemoSliwe. Musialabys oddac mnie w rece Indonezyjczykow, a oni zastrzeliliby mnie w czasie proby ucieczki. Jestem zbyt niebezpieczny. W DSakarcie dobrze o tym wiedza. - Zaczal wolno isc w jej strone. - Najprosciej byloby zakonczyc to tutaj. Moglbym straszyc w tych tunelach razem z duchami Japonczykow. -Nie badz glupi. Pokrecil glowa. -Nie jestem glupi. Albo stad odejde, albo zgine. A nie zamierzam zginac, bo mam zbyt wiele rzeczy do zrobienia. Chce, Sebys mi w tym pomogla. -Stoj! Zawahal sie, widzac, Se Amanda celuje w jego strone. -Pragne, Sebys zostala moja ratu samudra, moja krolowa morz, ze zlotymi wyspami u stop i tysiacem statkow, ktorymi moglabys dowodzic. -To szalenstwo - szepnela. -Wcale nie! - Wyciagnal do niej rece. - Wiesz, Se razem moglibysmy tego dokonac. My dwoje z moimi Bugi bylibysmy niepokonani! Za piec lat wyslemy ambasadora do Organizacji Narodow Zjednoczonych. Wystarczy, Se uwolnisz spiacy w tobie ogien i odwage. Wtedy nikt nas nie powstrzyma! -Ja to zrobie, Makara. Ja cie powstrzymam. Zastanawiala sie, czy ja uslyszal, bo nie miala sily mowic glosniej niS szeptem. Znow ruszyl w jej strone, prosto na wylot lufy. W oddali znow odezwaly sie karabiny maszynowe. -Chodz ze mna, Amando. Poplyniemy na wyspe, ktora przygoto walem specjalnie dla ciebie. Przez caly tydzien bedziemy plywali i opa lali sie, bedziemy rozmawiac o wszystkim z wyjatkiem wojny, narodow i polityki. A potem zdecydujesz. Tylko jeden tydzien. Byl juS prawie na wyciagniecie reki. A to niebezpieczny dystans. Nacisnela lekko na spust. -Stoj! - powiedziala blagalnie. -Amanda. - Usmiechnal sie. - Wiem, Se nie potrafisz mi tego zrobic, tak jak ja nie moglbym zrobic tego tobie. Mark 138 byl bardzo prosta bronia. Dwadziescia kilogramow silnego materialu wybuchowego w worku, ktory zwyczajnie sie rzuca. Mimo prostoty, a moSe dzieki niej, swietnie nadaje sie do wysadzania bunkrow. Gesty dym buchnal z obu wejsc do tuneli. Uwiezieni w pulapce Bugi zaczeli strzelac na oslep. -Piec sekund - powiedzial specjalista od materialow wybuchowych. -Jest pan gotow? Quillain sam postanowil rzucic swoj ladunek. -Prawie. Wejdziemy na trzy. Hej, Donaldson, jestes gotow? -Tak jest - Donaldson odparl przez radio. -No to zalatwmy sprawe. Na trzy! Raz... dwa... TRZY! Pomocnik Stone'a wyrwal zawleczke zapalnika M-60. Iglica uderzyla w splonke. Dym potwierdzal skuteczne uruchomienie zapalnika. Quillain tak mocno sie zamachnal, Se aS krzyknal z wysilku i rzucil worek w glab tunelu. Na wszelki wypadek czlonkowie druSyny odbiegli na boki. Jak sie okazalo, Stone umiescil ladunek wrecz perfekcyjnie. Poslal worek plasko po posadzce tunelu, tak Se ten dojechal aS do barykady. Ludzie stojacy za nia w zadymionym powietrzu nawet tego nie zauwaSyli. W lewym tunelu ladunek zostal umieszczony prawie tak samo precyzyjnie, tyle Se tam worek zatrzymal sie na skrzyni z rosyjskimi napisami. W prawym tunelu pojawil sie slup bialego dymu. Sila wybuchu unicestwila barykade i stojacych za nia ludzi. Za to w lewym tunelu... Z wylotu buchnal olbrzymi jezor ognia. PoteSna eksplozja zagluszyla pierwotny wybuch. Skaly zadrSaly. Marines stracili rownowage i padli na ziemie. Chwile pozniej dal sie slyszec grzmot walacych sie skal. W tunelach zrobilo sie ciemno, bo zasilanie zostalo przerwane. Fala uderzeniowa rzucila Amande na koniec korytarza. Niewiele brakowalo. 349 a ogarnelaby ja glebsza czern nieprzytomnosci. Spiela sie w sobie, usilujac ustac na nogach, krzyczala do swoich rak. Seby nie wypuszczaly pistoletu.Nic nie widziala! Nic nie slyszala! Nie mogla oddychac! W powietrzu bylo pelno pylu i duszacego dymu. Potem poczula, jak jakies silne rece obejmuja ja i przytulaja. Probowala krzyknac, Se nie chce, ale nie mogla pozbyc sie dymu z pluc. Opierala sie. Walczyla, Seby odzyskac pistolet, ktory znalazl sie w pozycji pionowej miedzy nimi. Wydawalo sie jej, Se za chwile przegra. -Makara! - jeknela. Obie dlonie zacisnela na pistolecie i szarpnela sie. Gdy lufa podjechala mu pod brode, pociagnela za spust. Uslyszala jakis niewyrazny, slaby odglos. Uderzenie iglicy przypomnialo jej stukanie kropli letniego deszczu o dach. Jakis cieply plyn i materia bryznely jej w twarz. Upadla obok Harconana na skalna posadzke. Sterling gdzies zniknal. NiewaSne. Z wysilkiem stanela na czworakach, ale stracila orientacje. Nawet gdyby miala sile sie poruszac, nie wiedzialaby, dokad isc. Marzyla o swieSym powietrzu. -Amanda - wyszeptal Harconan. -Amanda! - To nie byl szept, tylko krzyk. Inny glos. Tutaj? s Ktos ja objal i podniosl. Pamietajac niedawna walke, usilowala sie wyrwac. -Pani kapitan! - odezwal sie drugi znajomy glos. - JuS dobrze! To my! Znalezlismy pania! Stone?! -Amando, nic ci nie jest? Pytanie pelne niepokoju. Elliot? Ktos przyloSyl jej maske gazowa do twarzy. Wciagnela porcje przefiltrowanego powietrza. Nie bylo swieSe, ale o wiele lepsze niS to, ktorym oddychala do tej pory. Kiedy ktos wlaczyl latarke, w polmroku ujrzala Stone'a Quillaina i Elliota... Admirala MacIntyre'a. Obaj mieli opuszczone oslony wizyjne A12, ale tylko Stone mial maske gazowa. MacIntyre przyciskal swoja do twarzy Amandy, druga reka podtrzymujac jej cialo. Poczula przyplyw sily i odsunela maske. -Przedstawiciele karteli sa w kwaterze. Zgarnijcie ich! -Zajmiemy sie tym. -Harconan. -Nim teS sie zajmiemy. Panie admirale, niech pan ja stad wyprowadzi! To wszystko zaraz sie zawali! 350 -Ale nawet Steamer Lane ma watpliwosci, chociaS na ogol jest pewny swoich oddzialow. seby atak frontalny sie powiodl, musielibysmy naprawde zdusic ich obrone. Wszyscy sa zgodni, Se to bedzie zbyt wolne. by zdaSyc odbic zakladniczke. Zanim tam wejdziemy, ktos z pewnoscia zdaSy przyloSyc jej kris do gardla.-Niekoniecznie. Mysle, Se powinnismy sie wyrobic. Musimy tylko wykorzystac jedna z doktryn Amandy. Trzeba obrocic atuty wroga przeciwko niemu samemu. Maclntyre wstal i znow zaczal sie przechadzac, tym razem z kciukami zatknietymi w kieszeniach spodni. -Na przyklad fortyfikacje japonskie. MoSemy zaloSyc, Se najwaS- niejsi ludzie Harconana, INDASAT i Amanda znajduja sie pod ziemia, w jaskini dla okretow podwodnych lub w kompleksie bunkrow. Christine zastanawiala sie przez chwile. -Tak mysle. Tam moga sie najskuteczniej ukryc. Jest to rownieS najprzyjazniejsze srodowisko dla wszystkich z wyjatkiem tubylcow. -Beda sie czuli bezpieczni pod paroma metrami betonu i skal, co pozwoli nam szalec na powierzchni. Moglibysmy sie martwic w wypadku czegos takiego jak Kosiarka Stokrotek, ale srodki, ktorymi dysponujemy, nie powinny zaszkodzic tunelom. Kiedy oddzial szturmowy wtargnie do jaskini, bedziemy mogli zamknac wejscia, nakrywajac je ogniem, a co za tym idzie odciac czesc podziemna od ewentualnej pomocy z zewnatrz. -To moSe sie udac, chociaS najtrudniej bedzie wejsc do srodka. -Jak juS powiedzialem, niekoniecznie. - Maclntyre popatrzyl na Christine z dziwnym usmiechem na twarzy. - Wystarczy tylko pomyslec... w niekonwencjonalny sposob. -Panie admirale, wczesniej podobnie bylo z Amanda. Teraz pan zaczyna mnie przeraSac. Na ile niekonwencjonalny ma byc ten sposob? -Saint Nazaire, Chris. "Campbeltown" i Saint Nazaire. Christine zaczela szperac w pamieci, usilujac dopasowac nazwy. Kiedy juS skojarzyla, ze zdziwienia szeroko otworzyla oczy. -O kurcze, panie admirale! Ja cie krece! -To powinno zadzialac. -Tak, ale skad wezmiemy dodatkowego niszczyciela? To znaczy... Chyba nie chce pan wykorzystac "Ksiecia"? -SkadSe znowu! Nie o tym myslalem. - Admiral podszedl do jednego z bulajow i popatrzyl na indonezyjska fregate, ktora caly czas plynela za nimi. - Pomyslalem, Se wypoSyczymy go sobie. -Rety! - Chris zakryla usta dlonia, Seby nie krzyknac. 291 Maclntyre usmiechnal sie szeroko, wrecz szelmowsko. Christine Rendino jeszcze nigdy nie widziala admirala w takim nastroju.-Tym sposobem kontakty Harconana w marynarce indonezyjskiej zwrocimy przeciwko niemu - ciagnal. - Kiedy zbliSymy sie do Szczy- piec Kraba, fregata zacznie nadawac falszywe meldunki. Harconan do wie sie z nich, Se spakowalismy manatki i wynieslismy sie stad. To powinno poskutkowac, prawda? Kiedy Christine opuscila rece, rownieS ona usmiechala sie od ucha do ucha. -Tak, panie admirale, to powinno zadzialac, ale potem wrzuca nas na kopach do Leavenworth. -Bardzo moSliwe - przyznal Maclntyre, wkladajac rece do kieszeni. - Ale jesli Amanda bedzie mogla skladac zeznania przed sadem wojskowym, to chyba jednak warto, co? Drugi raz w swojej karierze Eddie Mac zasluSyl sobie na uscisk mlodszego oficera Christine Rendino. Centrum dowodzenia na USS "Evans F. Carlson Godzina 22.53 czasu strefowego, 24 sierpnia 2008 roku Maclntyre pochylil sie nad konsola i mikrofonem wideofonu. -Admiral Elliot Maclntyre, identyfikator selazna Piesc, listopad zero dwa jeden. Gotowy do odebrania rozmowy. Prawde mowiac, wcale nie byl gotowy. I nie bylby jeszcze przez kolejne dwanascie godzin. No ale nie moSna nie odebrac bezposredniego polaczenia z sekretarzem stanu USA, nawet jesli przy okazji jest on przyjacielem. Na ekranie pojawila sie sylwetka sekretarza Van Lyndena. -Witaj, Harry - powiedzial Maclntyre. -Eddie Mac, co sie tam, do diabla, dzieje?! -Bardzo duSo, panie sekretarzu. -To juS wiem. O czym powinien sie dowiedziec swiat i sztab generalny? Indonezyjczycy robia zamieszanie wokol jakiejs bitwy w porcie Benoa. Dziennikarze CNN to potwierdzaja. Zginelo wielu Indonezyjczykow. Sa teS doniesienia o zaginionych Solnierzach amerykanskich. Dlaczego wiec nie otrzymujemy Sadnych wiesci z NAYSPECFORCE? Eddie Mac, zarzadziles cisze? Co sie dzieje?! 292 MacIntyre rozsiadl sie wygodnie w swoim fotelu.-Panie sekretarzu - powiedzial -jak napisalem we wstepnym raporcie, nasze oddzialy specjalne zostaly zaatakowane przez dobrze uzbrojona grupe indonezyjskich piratow. Atak odparto i zarzadzono natychmiastowe wyjscie okretow w morze. W tym samym czasie wrocila nasza grupa szturmowa z akcji na Sulawesi. Jestesmy w trakcie dokonywania oceny sytuacji. -O to mi wlasnie chodzi. Eddie Mac! O ocene sytuacji. Za trzy kwadranse mam sie stawic w Gabinecie Owalnym. Prezydent Childress chce znac wszystkie szczegoly. Tymczasem z twojego dowodztwa dostaje kolejne wersje raportu wstepnego. Chce natychmiast poznac cala te historie. Tylko niech pan nie probuje krecic! -Praktycznie wie pan tyle samo co my. Udalo nam sie zepchnac kartel piracki do naroSnika, ale oni sie nie poddali i przeprowadzili kontratak. Okrety nie ucierpialy. Stracilismy siedmiu ludzi, dwoch martwych i pieciu rannych. Wszystko to opisalem w raporcie. - MacIntyre specjalnie odetchnal bardzo gleboko. -Ale istnieje czynnik dodatkowy. -Zakladnicy? -Tak, panie sekretarzu. Moj dowodca, kapitan Amanda Garrett, aktualnie znajduje sie w rekach piratow. -Chryste! - Van Lynden wyraznie sie skrzywil. - Tylko tego nam brakowalo! Eddie Mac, jak do tego doszlo? -Oni mieli szczescie, my pecha, panie sekretarzu. -Masz potwierdzenie, Se Syje? MacIntyre usmiechnal sie lekko. -Tak jest. Nie tylko wiemy, Se Syje, ale na dodatek kapitan Garrett wskazala nam miejsce przechowywania skradzionego satelity INDASAT 06 oraz glowna baze piratow. Mimo powagi sytuacji Van Lynden glosno sie rozesmial. -Moglem sie domyslic! No dobrze, Eddie Mac. Co wedlug ciebie powinnismy zrobic? -Wlasnie pracujemy nad rozwiazaniem tego problemu. -Rozumiem, admirale, ale musze wiedziec, co sie dzieje. Chce po- informowac prezydenta o waszych planach. -Wlasnie pracujemy nad rozwiazaniem tego problemu - powtorzy! MacIntyre. - Moge prosic o kilka godzin, zanim sporzadze raport dla sztabu generalnego? Potem bedziemy w stanie przedstawic prezydentowi... aktualne rozwiazanie tej kwestii. Popatrzyl znaczaco na Van Lyndena. Sekretarz stanu odezwal sie dopiero po dluSszej chwili. 293 -Ile czasu pan potrzebuje?-Okolo dwunastu godzin. Wtedy bedziemy gotowi odpowiedziec na wszystkie pytania. -Rozumiem. Dwanascie godzin. Zaczekamy. Polaczenie zostalo przerwane przez Waszyngton. Admiral odsunal sie od ekranu i siegnal po czapke, ktora leSala na konsoli. Byla zmieta, nasiaknieta sola i poplamiona. Niegdys blyszczacy daszek spalily promienie slonca nad Zatoka Perska. Byla to pamiatka z innej epoki i z czasow zupelnie innego Eddiego Maca MacIntyre'a. Widnial na niej wystrzepiony weSyk, ktory oznacza stopien komandora podporucznika. MacIntyre nosil ja od lat. 1 wlasciwie nigdy nie wiedzial, dlaczego to robi. Teraz juS tak. WloSyl czapke i lekko zsunal na oczy. Mimo uplywu lat dobrze leSala na glowie. Byla chyba najwygodniejsza ze wszystkich, ktore nosil. Wstal i odwrocil sie do pozostalych obecnych. Byli to kapitan Car-berry, Christine Rendino, Stone Quillain, Nuyen Tran i Labelle Nickols. Policjant, Solnierz piechoty morskiej i specjalistka od lodzi - wszyscy ubrani w czarne mundury polowe. -Panie i panowie, innego pozwolenia nie bedzie. Indonezyjska fregata "Sutanto" Godzina 23.30 czasu strefowego, 24 sierpnia 2008 roku Telefon nad koja kapitana Basry'ego zabrzeczal glosniej, niS szumiala klimatyzacja. Indonezyjczyk jeknal i siegnal po sluchawke.-Slucham? -Panie kapitanie, mowi Kodi. Amerykanie znow zaczeli zaklocac prace radarow. Basry stlumil kolejny jek. -Jest jakas roSnica w stosunku do tego, co sie dzialo wczesniej? -Nie. Teraz teS nas zawiadomili, Se testuja swoje systemy. -Przeszkadzaja nam w prowadzeniu obserwacji? -Nie. Wyraznie widac swiatla pozycyjne obu ich okretow. -Czy zmienili kurs albo predkosc lub czy zauwaSono jakies szczegolne dzialania Amerykanow? -Nie. 294 -Wobec tego, poruczniku, prosze dac mi znac, kiedy zauwaSy pan cos niezwyklego.-Tak jest. Przepraszam pana, panie kapitanie. Basry odloSyl sluchawke i znow zanurzyl twarz w poduszce. Obserwatorzy na pokladzie "Sutanto" byli zbyt daleko, Seby zobaczyc, jak od kadluba "Carlsona" odrywaja sie dwa ciemne ksztalty. Nie spostrzegli teS, Se z pokladu wystartowal bezzalogowy samolot rozpoznawczy Cipher. Radary indonezyjskie rownieS nie wychwycily tych trzech obiektow. W odleglosci osmiuset metrow od linii, po ktorej plynela fregata, cienie na wodzie znieruchomialy. Wylaczono silniki i uruchomiono system stealth, tak Se jednostki te nie byly widoczne nawet przez noktowizory. "Sutanto" przeplynal miedzy nimi, nieswiadomy ich obecnosci. Cipher zatoczyl duSy luk wokol fregaty. Zajal pozycje z tylu i lecac tuS nad falami, zbliSal sie wolno do jej rufy. -Poruczniku Kod i - odezwal sie jeden z obserwatorow. - Cos sie dzieje na pokladzie okretow amerykanskich. Kodi podniosl lornetke od oczu i skierowal ja w strone swiatel pozycyjnych. Lampy na ladowiskach smiglowcow zaczely intensywnie pulsowac. Widac teS bylo czerwone swiatlo, kiedy na desantowcu otworzyly sie wrota hangaru. Amerykanie mogli sie przygotowywac do startu helikopterow. Porucznik spojrzal na telefon i zawahal sie. Kapitan kazal sie zawiadomic, kiedy Amerykanie beda robili cos niezwyklego. Czy w tej definicji miesci sie start smiglowcow? MoSe zrobi to, gdy helikoptery juS wystartuja? Postanowil poczekac. -Obserwowac dalej - zawolal do ludzi na skrzydlach pomostu. - Przygladajcie sie uwaSnie, co oni kombinuja. Oczywiscie mial na mysli amerykanskie okrety, ktore plynely przed dziobem fregaty. Jak do tej pory na pokladzie "Sutanto" nikt nie wiedzial o bliskiej obecnosci samolotu. Przemyslow) rzep marki Velcro rozpial sie nad glowami zalogi lodzi Raider 1. Zaslona uniemoSliwiajaca wykrywanie w podczerwieni opadla po bokach. Gorace powietrze ulecialo w mrok. 295 Stone Quillain otarl pot z twarzy, rozmazujac gruba warstwe kremu kamuflujacego.-Tak jest o wiele lepiej - mruknal. Byl jedna z dwunastu osob na pokladzie jedenastometrowego pontonu typu RIB. Polowe stanowili wybrani marines, reszte obsluga lodzi. - Hej, Labelle. Jak idzie? Komandor podporucznik Labelle Nickols stala obok sternika, przygladajac sie liniom na miniaturowym ekranie taktycznym. Choc miala naturalnie ciemna karnacje, ona teS wysmarowala sie czarnym kremem. -W porzadku, Stone. Raider dwa na stanowisku, a "Carlsoir melduje, Se na pokladzie "Sutanto" nic sie nie dzieje. Wyglada na to, Se siedzimy im w tylnej kieszeni. -Wobec tego ugryzmy ich w tylek. -Zalatwione! Nickols wystukala komende na klawiaturze terminala i wyslala ja do Raidera 2 i do centrum informacji bojowej na okrecie bazie. Potem cicho wydala rozkaz sternikowi. Silniki szarpnely lodzia. Dzieki tlumikom diesle nie pracowaly glosniej niS turbiny typu hydrojet. Co prawda wyciszenie zmniejszalo ich moc, ale i tak bedajej mieli wystarczajaco duSo, Seby dogonic i wyprzedzic "Sutanto". Cipher wynurzyl sie ponad rufa fregaty. Utrzymujac sie w jednym miejscu wzgledem okretu, dzieki kamerom pokazywal poklady i rozwoj sytuacji na okrecie. Trzy kilometry przed nim w centrum informacji bojowej "Carlsona" Christine Rendino stala obok operatora tego bezzalogowego samolotu i patrzyla na przesylane obrazy. -Wyglada dobrze... Na rufie nie ma nikogo... Obserwatorzy znajduja sie z przodu na skrzydlach pomostu... Brak reakcji... Brak reakcji... U dolu ekranu pojawily sie dwie lodzie typu RIB. Podeszly do fregaty i ustawil)' sie na krawedzi fali rufowej. Ich ciemne kadluby byly niewidoczne na tle rownie ciemnej wody. Stone Quillain zobaczyl, jak z mroku wynurza sie kanciasta rufa. Podniosl cieSki panel kotwicowy. Troche sie poplatal, kiedy silne magnesy przyciagnely metalowe elementy jego plecaka typu MOLLE. Tej nocy oprocz roSnych bomb gazowych i blyskowych mial przy pasie dwa pistolety wstrzasowe marki Tazer i karabinek SABR na ple 296 cach. Magazynek z pociskami konwencjonalnymi nie byl zaladowany.Natomiast granatnik byl przygotowany do odpalania roSnych pociskow. Pozostali czlonkowie grupy mieli podobne wyposaSenie. Chodzilo bowiem o to, by misja odbyla sie bez rozlewu krwi. Z oczywistych wzgledow Saden z marynarzy indonezyjskich nie mogl odniesc nawet najmniejszych obraSen. Labelle Nickols patrzyla na burte okretu i gestami wydawala rozkazy sternikowi. Lodz zbliSyla sie do fregaty. Po chwili jej kevlarowe pontony zetknely sie z kadlubem. Stone przyloSyl do niego magnetyczne panele kotwiczne. To samo zrobily trzy inne osoby. Same magnesy nie utrzymalyby cieSkiej lodzi na miejscu, ale pomagaly sternikowi w utrzymaniu pozycji. Marines i marynarze podniesli zloSone wczesniej tytanowo-fibergla-sowe drabiny do abordaSu i zaczepili je o relingi fregaty. Wejscie na poklad bylo juS kwestia sekund. Stone uslyszal, jak Nickols mowi do mikrofonu: -Raider jeden, zakotwiczylismy i jestesmy gotowi do wejscia. -Raider dwa zakotwiczony i gotow do wejscia - odezwal sie drugi cichy glos. W tym momencie dowodzenie przejal Quillain. -Wchodzimy! Predko! Ruszyl po pierwszej drabinie, Nickols po drugiej. Nagle uslyszeli glos Christine Rendino: -Stojcie! Cos sie dzieje na pokladzie! Quillain zamarl w bezruchu. Metr dalej Nickols zrobila dokladnie to samo. Nad glowami uslyszeli jakies halasy, szuranie stop i niewyrazne glosy. Potem poczuli przykry smrod. Pomocnik kucharza Achmed Singh klal w duchu, probujac wtoczyc cieSka beczke na reling. KaSdej nocy to samo. I za kaSdym razem to wlasnie on musial wynosic nieczystosci. Wiedzial, dlaczego szef kuchni Pangururan mu to robil. On, Singh, byl jedynym hindusem w zalodze. Ale Seby za kaSdym razem?... Wlasciwie nie mialby nic przeciwko temu, gdyby musial to robic za dnia. Na pokladzie rufowym zawsze bylo ciemno. Singh nie byl starym wilkiem morskim i nie czul sie pewnie przy relingu, patrzac na burzaca sie jasna fale rufowa. ChociaS inni marynarze Sartowali sobie z niego. on przed wyrzuceniem nieczystosci za kaSdym razem wkladal kamizelke ratunkowa. 297 W koncu dzwignal beczke na najwySsza linke i przechylil przez rufe. UwaSal, Seby nic nie spadlo na poklad. Nie mial zamiaru denerwowac starszego sierSanta.Beczka byla prawie oproSniona, kiedy Singh poczul, jak jakas silna dlon chwyta go za kamizelke, a druga za pasek. -Potrzebujesz pomocy? Pomocnik kucharza Achmed Singh i jego beczka wylecieli za burte. Slaby krzyk marynarza ucichl, kiedy ten wpadl do wody. -Jeden za burta- szepnela Labelle Nickols do mikrofonu. -Operator Ciphera, miej na niego oko. Raider jeden, odskocz i wyciagnij go z wody. Stone usmiechnal sie do Labelle i podniosl kciuk, po czym ruszyli w gore. Reszta szesnastoosobowej grupy byla juS na pokladzie. Poruszajac sie bezszelestnie, czarne postacie oddzialu szturmowego nadbiegly z obu stron nadbudowki. Zgodnie z planem operacyjnym Solnierze ustawili sie przy lukach i wentylatorach. Z uprzeSy wyciagneli granaty. Szesciu pozostalych stalo przy drabinkach. Byli gotowi do wejscia na skrzydla pomostu. -Poruczniku Kodi, z amerykanskich okretow startuja smiglowce. Oficer widzial, jak swiatla helikoptera odrywaja sie od ladowiska desantowca. ZauwaSyl teS, Se maszyna kieruje sie prosto w strone "Su-tanto". To wydarzenie powinno zainteresowac starego. Kodi siegnal po sluchawke. Ale zanim zdaSyl sie odezwac, z prawego skrzydla pomostu dalo sie slyszec dziwne lupniecie, a po chwili podobne z lewego. Ciemne postacie z obu stron wpadly na mostek. Rozlegly sie jeki, stlumione przeklenstwa i odglosy ciosow. Kodi otworzyl usta, chcac krzyknac, ale w tej samej chwili syknal pistolet Tazer. Porucznik poczul, jak metalowe elektrody wgryzaja sie przez koszule, a potem stracil przytomnosc. Kilka metrow dalej kapitan Basry sluchal przez telefon wszystkich tych dziwnych dzwiekow. -Kodi? Kodi! Mostek, co sie tam dzieje?! - krzyknal. -Mostek! Mostek! Polaczenie zostalo nagle przerwane. Basry opuscil stopy na podloge i nie wkladajac butow, ruszyl do drzwi. Otworzyl je, ale przejscie blokowal jakis czarny olbrzym. -Witam - powiedzial Stone Quillain i chwycil kapitana za koszul ke. Wyciagnal Indonezyjczyka na korytarz i rzucil w oddalony od wyj scia kat mostku. Porucznik Labelle Nickols stala za sterem, nad cialem nieprzytom-nego sternika. 298 -Okret opanowany - zameldowala. - Kontrola silnikow znajduje sie na mostku.-Stanowiska lacznosci i nawigacji zabezpieczone - dodal inny czlonek grupy. - Wszystkie systemy dzialaja, w tym stanowisko szyfrowania. Dzisiejsze szyfry sa ustawione i aktualne. Stone skinal glowa z aprobata. -W porzadku. Belle, ustaw okret bokiem do wiatru. Co u pana, panie Tran? Inspektor spojrzal znad tablicy interfonu. -Nastawiony na to, co nazwalby pan 1-MC, kapitanie. -Belle, znalazlas tablice alarmowa? Nickols wskazala rzad przyciskow nad glowa. -Dowodzenie, poSar, alarm ogolny i kolizja. Ktorego uSyc? Stone wzruszyl ramionami. -MoSe wszystkich jednoczesnie? - Wcisnal odpowiedni ciag klawiszy na swoim odbiorniku typu Leprechaun. - Wave dwa, mowi Wave jeden. Mostek zabezpieczony. Wszyscy na stanowiskach. Sytuacja stabilna. Jestesmy gotowi przyjac was na poklad. -Zrozumialem, Wave jeden - glos admirala MacIntyre'a bylo slychac na tle huku wirnika smiglowca. - Kontynuowac. -Rozumiem. Kontynuuje. - Stone znow przelaczyl sprzet na kanal taktyczny. - WloSyc maski! Wszyscy wloSyc maski i czekac w gotowosci! Sluchajac potwierdzen, Quillain zaloSyl helm typu K-pot, wyciagnal z uprzeSy kaptur gazowy i wsunal go na glowe. Pozostali zrobili to samo. Wyjatek stanowil Tran, ktory w niedlugim czasie mial mowic normalnym glosem. Nie bylo juS na co czekac. Stone jeszcze raz dotknal przycisku. -Zaczynamy! Na calej dlugosci fregaty przez drzwi, luki i wentylatory polecialy roSne granaty: hukowo-blyskowe, dymowe i z gazem lzawiacym. Ladunki hukowo-blyskowe odniosly zamierzony skutek. Ich odglos, podobny do wystrzalu sztucznych ogni w beczce po ropie, porazil operatorow i zbudzil spiacych marynarzy. Niemal w tej samej chwili do wszystkich pomieszczen przedostala sie chmura oparow toksycznych. Stone skinal w strone Nickols, a ona natychmiast przesunela palcem po przyciskach alarmowych. Rozlegla sie kakofonia dzwonkow i klaksonow alarmowych, wprowadzajac ogolne zamieszanie. Labeile nie byla zadowolona z tego, co uslyszala, wiec dla dopelnienia chaosu uruchomila glowna syrene okretowa. 299 Teraz Stone wskazal palcem na Trana. Inspektor wcisnal guzik interfonu i krzyknal do sluchawki w jezyku bahasa:-PoSar w ladowni! PoSar! PoSar! Zaloga, opuscic okret! Powta- rzam, opuscic okret! To nie sa cwiczenia! To nie sa cwiczenia! Slyszac huk kolejnych eksplozji wewnatrz kadluba, duszac sie i placzac od dymu, czlonkowie zalogi "Sutanto" uznali to oswiadczenie za prawdziwe. Fregata plynela bokiem do wiatru. Gaz i dym wydostajace sie z lukow i wentylatorow odgrywaly role wskaznika kierunku wiatru dla smiglowcow transportowych CH-60, ktore zawisly nad rufa i dziobem fregaty. Labelle Nickols pewna reka trzymala okret na kursie. Z wiszacych nad pokladem maszyn Oceanhawk opadly liny, a po chwili zjechaly po nich dwie grupy marines. Zaloga nie stawiala oporu. Bezbronni, oszolomieni i na wpol oslepieni marynarze w pierwszej chwili wzieli napastnikow za ekipy ratunkowe. Amerykanie oddzielili oficerow od pozostalych osob i kontynuowali te fikcje, jak dlugo sie dalo. Sanitariusze przemywali oczy i opatrywali rany odniesione podczas panicznej ewakuacji spod pokladu. W tym samym czasie wyposaSeni w maski gazowe marines sprawdzali kolejne pomieszczenia. -Arsenal zabezpieczony. Bron i amunicja pod kluczem. Zebralismy cala zaloge. -Kabiny oficerskie czyste. -Kabiny na dziobie czyste. -Maszynownia zabezpieczona. Wszystko dziala, ale przydalby sie ktos do tlumaczenia napisow i oznaczen. -Czekajcie. Inspektor Tran juS schodzi. Wave trzy wchodzi na poklad. Uwaga wszyscy! Otworzyc luki i przewietrzyc okret! Na fregacie znajdowalo sie niewielkie ladowisko dla smiglowcow. Nie zmiescilby sie na nim Oceanhawk, ale bylo w sam raz na przyjecie maszyny Super Huey z grupy Seawolf. MacIntyre kolejny raz docenil madrosc kapitan Garrett w doborze sprzetu. Admiral i szostka ochotnikow chylkiem przemkneli pod wirnikiem smiglowca UH-1Y. Wtedy marines zagonili grupke Indonezyjczykow do drzwi helikoptera. Nowa zaloga "Sutanto" obejmowala wachte, stara zas jechala na krotki odpoczynek na pokladzie "Carlsona". Stone Quillain czekal na admirala przy koncu nadbudowki. -Stan okretu, Stone? -Jest nasz - odparl Stone z usmiechem. - Jednostka jest sprawna. podobnie cala zaloga. No, prawie cala. 300 -Dobra robota. Wystapie o pochwale dla ciebie i twoich ludzi - obiecal Macintyre - bez wzgledu na to, w ktorej marynarce ostatecznie wyladujemy.Pierwszy Seawolf odlecial, pojawil sie drugi. Wysiadlo z niego kilka osob, ktorych miejsce zajeli kolejni Indonezyjczycy. Jeden z nich, oficer w spodniach koloru khaki i bialym podkoszulku, zauwaSyl gwiazdki na ramionach wiatrowki MacIntyre'a. -Protestuje! - wrzasnal, usilujac przekrzyczec huk wirnika. - To jest moj okret! Pan przejal go nielegalnie! To piractwo! Takie dzialanie jest sprzeczne z prawem miedzynarodowym! -Zgadzam sie z panem, panie kapitanie - odparl MacIntyre, zsuwajac czapke na tyl glowy. - Z naszej strony to niezwykle rzadki sposob postepowania. Przepraszam pana i panska zaloge. Jestem pewien, Se moj rzad w stosowny sposob zadoscuczyni panu i marynarce indonezyjskiej. Tymczasem Saluje, Se koniecznosc zmusila nas do przejecia tego okretu. saluje teS, Se najprawdopodobniej n i e bedziemy mogli zwrocic go panu w naleSytym stanie. Jeszcze raz prosze przyjac moje przeprosiny. Kapitan Basry oniemial na chwile, a dalsze Sadania i pogroSki wykrzykiwal w swoim jezyku ojczystym. Niestety, z braku tlumaczenia nie odniosly one poSadanego skutku. Stojacy z tylu Solnierz szturchnal kapitana swoim karabinkiem SABR i skierowal w strone smiglowca. -Niezla proba, panie admirale - skomentowal Stone - ale watpie, czy ten dSentelmen bedzie umial pogodzic sie z tym faktem. MacIntyre wzruszyl ramionami. -Niektorzy juS tacy sa. W razie potrzeby bede na mostku. Do godziny 1.00 transfer zalogi zostal zakonczony. Nowa obsluga maszynowni przygotowala "Sutanto'' do rejsu, tym razem jako trzecia jednostke oddzialow specjalnych Seafighter. Pod pokladem fregaty znajdowaly sie wszystkie minioddzialy Raiders. Ostatnim transportem przewieziono spora porcje sprzetu. solnierze zamienili amunicje z nieczy-niacej krzywdy na tradycyjna- smiercionosna. -Tu mostek - powiedzial MacIntyre, chwytajac sluchawke interfonu. -Mowi sierSant Haldiman z lacznosci. Zainstalowalismy nasz sprzet. Jednokanalowe naziemne i powietrzne systemy radiowe SINCGARS i satelitarna lacznosc telefoniczna spielismy z pozostalymi jednostkami NAVSPECFORCE. - Swietnie. Jak wam idzie z systemami indonezyjskimi? 301 -Dobrze, panie admirale. Zaopatrzylismy sie w odpowiednie instrukcje obslugi. Porucznik Selkirk sprawdzil system szyfrowania i twierdzi, Se kody moSna bedzie wykorzystywac jeszcze co najmniej przez dwadziescia cztery godziny. Wyslalismy juS pierwszy falszywy raport o naszej pozycji i otrzymalismy rutynowe potwierdzenie z dowodztwa floty w DSakarcie. Oni wiedza, Se plyniemy poludniowym kursem do Darwin.-Wspaniale! -Kapitanowie Carberry i Hiro zameldowali, Se lodzie, smiglowce i jency sa zabezpieczeni. Czujniki na Cipherze i radary wskazuja, Se w promieniu osmiu mil na morzu nie ma nikogo. Czekamy na rozkazy. -Badzcie w pogotowiu. - Eddie Mac popatrzyl na postawna czarna kobiete za sterem. - Stan okretu? -MoSemy ruszac. Maszynownia czeka na rozkaz. - Blysnela zebami w usmiechu. - Ta stara balia troche trzeszczy, ale na pewno dowiezie nas na miejsce. -Wobec tego ruszajmy! Na wybrzeSu Nowej Gwinei mamy cos do zalatwienia. Cala naprzod! Kurs zero-dziewiec-cztery. -Tak jest! Maszyny cala naprzod! SierSant Haldiman, prosze zawiadomic nasze okrety', Seby sformowaly eskadre. Odleglosc dwa tysiace metrow. -Tak jest! Dwa tysiace! MacIntyre odloSyl sluchawke. BoSe, jak dobrze bylo znow dowodzic okretem, zamiast zajmowac sie polityka. Naciagnal czapke bardziej na oczy i oparl sie o sciane, delektujac sie rosnaca wibracja pokladu "Sutanto". -Panie admirale, moge zadac jedno pytanie? - odezwala sie Labelle. -Oczywiscie, panno Nickols. O co chodzi? -Pomyslalam o banderze. Skoro zajelismy ten okret, to nie powinien operowac pod bandera indonezyjska. Z drugiej strony nie jest to okret amerykanskiej marynarki wojennej, wiec nie moSemy wciagnac na maszt naszej flagi narodowej. Ale skoro jutro ma nam pomoc w walce, moSe powinnismy wywiesic jakas flage bojowa? -Sluszna uwaga, pani porucznik - odparl MacIntyre, zastanawiajac sie, do czego ta rozmowa moSe zmierzac. - Ma pani jakies sugestie? -Wlasciwie tak. Rozmawialismy o tym w oddziale i mamy pewna propozycje. Higbee, pokaS panu admiralowi! MacIntyre'owi wreczono kostke zloSonego materialu. Rozwinal flage i w mroku sterowki staral sie zorientowac, co przedstawia. Kiedy sie zorientowal, wybuchnal gromkim smiechem. 302 -Doskonaly wybor! Gratuluje pani i calemu oddzialowi. Ta flaga idealnie odzwierciedla nasz cel. Natychmiast wciagnac na maszt! Trzy okrety wojenne plynely szybko w strone wybrzeSa Nowej Gwinei. KrzyS Poludnia i miliony innych gwiazd odbijaly sie w wodzie przed ich dziobami. Na pokladzie pierwszego okretu, najmniejszego, ale w tych okolicznosciach najwaSniejszego, na sam czubek glownego masztu wciagnieto wielka plachte czarnego materialu. Ktos szarpnal za line i flaga rozwinela sie na wietrze. W swietle gwiazd ukazala sie trupia czaszka i skrzySowane piszczele. "Harconan Flores", Szczypce Kraba Godzina 6.14 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Amanda Garrett otworzyla oczy. Czula sie wypoczeta i gotowa do... czego? W kabinie bylo ciemno. Slabe swiatlo lamp w jaskini wpadalo do srodka przez zasuniete zaslonki bulajow. Dzieki niemu moSna bylo rozroSnic zarysy i ksztalty, w rym spokojna meska postac po drugiej stronie loSka. Wstrzymala oddech i nasluchiwala. Nic, tylko cichy szum klimatyzacji i odlegly pomruk agregatu pradotworczego. Od czasu do czasu stlumione glosy i metaliczne zgrzyty okretu. Nic sie nie zmienilo, a mimo to Amanda czula sie dziwnie. Jakis podswiadomy alarm postawil ja natychmiast na nogi. Rozpoznala ten stan jako jej osobiste wezwanie na stanowisko, ktorego nigdy nie wolno lekcewaSyc. Przymknela powieki i czekala na jakis silniejszy bodziec. He czasu minelo od chwili jej porwania? Piec nocy. Ile od namalowania wiadomosci ropa na powierzchni morza? Trzy noce. Zakladajac, Se to byl dobry pomysl, to po jakim czasie wiadomosc zostala zauwaSona i rozszyfrowana? Jak dlugo trwalo namierzenie tej bazy? Ile czasu potrzebowali oficerowie na uloSenie planu akcji i zajecie odpowiedniej pozycji do ataku? W myslach dodala godziny i znow otworzyla oczy. Dzisiaj. Powinni sie zjawic wlasnie dzis, juS niedlugo! Odsunela przescieradlo, ktore okrywalo jej nagie cialo. Wstala i cichutko podeszla do bulaju. Wyjrzala, ale zobaczyla tylko czarna sciane 303 jaskini i drewniany pomost, a na jego koncu stanowisko karabinu maszynowego. Dwoch wartownikow, jeden Bugi i jeden Melanezyjczyk spacerowalo wolno, to pojawiajac sie w swietle lampy, to znow znikajac w ciemnosci. Wszystko bylo tak jak przez dwa ostatnie dni jej uwiezienia.Ale przecieS odczula jakies ostrzeSenie. Kiedy nadejdzie czas, bedzie musiala odpowiednio zareagowac. To, co zrobi, bedzie zaleSalo od okolicznosci i od szczescia. Miala pare pomyslow, ale najpierw musiala poczekac na rozwoj wypadkow. Bulaj znajdowal sie w nogach loSka. Kiedy Amanda odwrocila sie od niego, odruchowo popatrzyla na Makare. Zatrzymala sie, a po chwili wyciagnela reke i rozsunela zaslonki. Promien jasniejszego swiatla padl na wyrazista twarz Harconana, ktora we snie wygladala nieco lagodniej. Byl piekny. Byl pieknym, dzikim i niebezpiecznym zwierzem, a zarazem smiertelnym zagroSeniem dla spokojnych ludzi, ktorym obiecal, Se bedzie ich chronil. Dlatego musi go zniszczyc. Mimo to byli do siebie podobni. Amanda wiedziala o tym, wyczuwala to w glodzie i lekkomyslnosci, jakie w niej wyzwalal. Byl zupelnie inny niS meSczyzni, ktorych znala wczesniej. Inny niS jej poprzedni kochanek. Inny niS ideal, ktorego szukala. Inny. Czy dal sie wciagnac w te niebezpieczna gre? Najwyrazniej tak. W przeciwnym razie ona by sie tu nie znalazla. Nie trzymalby jej przy swoim boku, gdyby nie wierzyl, Se psa pasterskiego moSna namowic, by znow zaczal Syc w stadzie. Ale to bylo niemoSliwe, w Saden sposob, moSe z wyjatkiem jednego. Amanda wsunela sie pod przescieradlo i poloSyla obok Makary. Nakryla jego cialo swoim i zbudzila go, przykladajac swoje usta do jego ust. Tym razem to ona byla agresorem, domagajacym sie spelnienia, delektujacym sie ostatnia chwila szalenstwa. USS "Cunningham", CLA-79 stanowisko korsarskie 30 mil na zachod od Szczypiec Kraba Godzina 7.21 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku -Navicom melduje, Se jestesmy na miejscu - powiedzial sternik, spogladajac znad konsoli swojego stanowiska. - Centrum informacji bojowej potwierdza, Se wspolrzedne sie zgadzaja. Zgodnie z planem znajdujemy sie na korsarskim stanowisku ogniowym. 304 -Bardzo dobrze - odpowiedzial komandor Ken Hiro. - Maszyny stop. Przygotowac sie do bombardowania!Na calym okrecie rozlegly sie klaksony. Hiro slyszal je wiele razy, zanim zaczal plywac na "Ksieciu" - zarowno w czasie cwiczen, jak i prawdziwych operacji wojskowych. Teraz jednak brzmialy jakos inaczej. Przedtem byl oficerem dyspozycyjnym Amandy Garrett, a teraz kapitanem, pierwszym po Bogu, i klaksony wzywaly do boju pod jego dowodztwem. Czy pani teS zaschlo w gardle za pierwszym przejsciem Ciesniny Drake'a? - zapytal w myslach osobe, ktorej przy nim nie bylo. Tak, Ken, tak bylo za kaSdym razem - wyobrazil sobie jej odpowiedz. - Zaufaj swojemu okretowi. Zaufaj swojej zalodze. Okret i ludzie sa juS gotowi. Ale przecieS pani bedzie pod ostrzalem naszych dzial. Ken wyobrazil sobie, jak brwi kapitan Garrett unosza sie wysoko. Dlaczego uwaSasz, Se sie ciesze, Se "KsiaSe" bedzie wykonywal to zadanie? Wykonac, panie Hiro. -Tak jest, pani kapitan! - odpowiedzial na glos i usmiechnal sie. Odwrocil sie do stojaka pod tylna sciana mostka. WloSyl kamizelke, polaczenie kuloodpornej i ratunkowej, oraz szary helm kevlarowy z na pisem KAPITAN. Na przednim pokladzie "Cunninghama", w dziobowej czesci systemu pionowego startu otworzylo sie szesc silosow, duSych silosow. W jego tylnej czesci, w miejscu, w ktorym dawniej znajdowal sie drugi z trzech systemow pionowego startu, otworzyly sie dwa luki. W pokladzie znajdowala sie para szyn. Spod pokladu wyjechala na nich dwulufowa armata, przystosowana do prowadzenia ognia pod malym katem wzgledem dziobu, czyli zawsze prawie na wprost. Bylo to tak zwane VGAS. czyli pionowe dzialo kaliber 155 o super duSym zasiegu, zaprojektowane specjalnie do wrecz najnowoczesniejszej, precyzyjnie kierowanej amunicji. Po co zawracac sobie glowe celowaniem, skoro moSna powiedziec pociskowi, gdzie ma spasc? WieSyczka znajdowala sie praktycznie w kadlubie, dzieki czemu pociski byly ladowane automatycznie. Szybkostrzelnosc dziala wynosila pietnascie sztuk na minute, oczywiscie liczac na jedna lufe. W czasie dzisiejszej misji moSna bedzie odpalac slabsze ladunki. Odleglosc do celu wynosila zaledwie trzydziesci mil, czyli blisko jak na sprzet, ktory mial zasieg stu dziesieciu mil. Bezposrednio przed mostkiem "Cunninghama" spod pokladu wynurzyla sie nowoczesna wieSyczka w ksztalcie dostosowanym do technologii 305 stealth. Bylo to standardowe dzialo ERGM 64, strzelajace pociskami o zwiekszonym zasiegu. Pociski kaliber 120 osiagaly cel oddalony o szescdziesiat trzy mile.Ken Hiro myslal o tym, Se w Syciu roSne rzeczy zmieniaja sie cyklicznie. Kiedy wstapil do marynarki wojennej, rakiety kierowane byly najwaSniejszym elementem uzbrojenia, natomiast armaty tylko gorszym i mniej skutecznym dodatkiem. Teraz znow zaczeto wykorzystywac to, co prawie odeszlo w zapomnienie - kraSownik z armatami duSego kalibru. -Kapitanie, okret na stanowisku. -Swietnie. Przygotowac sie do przekazania kierunku do centrum kierowania ogniem. -Panie kapitanie, pelna gotowosc. Ekrany zielone, stanowiska bojowe obsadzone i gotowe. -Swietnie. -Panie kapitanie - w sluchawkach Kena Hiro odezwal sie trzeci glos. - Tu Air jeden. Od dowodcy oddzialu lotnictwa nadszedl rozkaz dla Seawolfow. Mamy startowac. Maszyny sa gotowe. Prosze o zezwolenie na start. -Zezwalam, Air jeden. Co z samolotami bezzalogowymi? -Maszyny Able i Bravo dzialaja prawidlowo. Teraz znajduja sie nad punktem Jolly Roger. Czas dwanascie minut czterdziesci piec sekund do osiagniecia celu. -Zrozumialem. Kiedy huk ladowiska smiglowcow zaczal sie wzmagac, Ken podszedl do znajdujacego sie w rogu fotela kapitanskiego. Udajac wyluzo-wanego "starego", usiadl na nim i wybral obwod 1-MC. -Tu kapitan. Wkrotce otworzymy ogien. Bedziemy strzelac dla mojego dawnego dowodcy i dawnego kapitana "Ksiecia"\ PokaSmy pani Garrett, Se potrafimy to zrobic jak naleSy. Poklad smiglowcowy na USS "Evans F. Carlson" stanowisko korsarskie 35 mil na zachod.od Szczypiec Kraba Godzina 7.21 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Komandor podporucznik Michael Torvald, dowodca 24. Skrzydla Wsparcia Lotniczego, wydawal sie zaniepokojony, kiedy Cobra Richardson zajrzal do wnetrza smiglowca SH-60. 306 -Nadal nie jestem pewien - wrzasnal, przekrzykujac jek turbin.-Mike, zaufaj mi - odkrzyknal Cobra z pewnoscia dealera uSywanych samochodow, wyjasniajacego powody dziwnych zgrzytow w sprzedawanym aucie. - Zalatwilismy to. Sciagnelismy dane i podreczniki balistyczne z Muzeum Lotnictwa Wojskowego w Fort Rucker. Faceci ze sto szescdziesiatki sprawdzili Hydre na smiglowcach Blackhawk. Moi ludzie zainstalowali proste urzadzenie do odpalenia. To bedzie banalnie proste! Torvald westchnal cieSko. -Ale smiglowiec nie jest do tego przystosowany. Nigdy nie robilismy czegos takiego. Nie robil tego Saden smiglowiec wojskowy! W calej armii nikt tego nie robil od lat siedemdziesiatych! -Szczegoly! Po prostu zrob to. Lec za moimi ludzmi do linii ognia. Zawisnij w miejscu wyznaczonym przez GPU. Ustaw maszyne na cel zgodnie z mapa B i pociagnij za spust, kiedy ci powiem! Stary, bedzie fantastycznie! -Mam nadzieje, Se wiesz, co mowisz! - Pilot SH-60 pochylil glowe, Seby lepiej slyszec glos w sluchawkach. - Jest rozkaz startu! -Do zobaczenia na linii ognia. To ci sie spodoba! Cobra zatrzasnal drzwi Oceanhawka i skulony odbiegl poza zasieg wirnika. Potem wyprostowal sie i patrzyl, jak startuja kolejne maszyny: cztery smiglowce Heleron 24, dwa SH-60 Oceanhawk do zwalczania okretow podwodnych i dwa transportowe CH-60 Cargohawk. Kiedy Amanda Garrett planowala szczegoly uzbrojenia helikopterow Hawk 24, nalegala, Seby wszystkie cztery maszyny zostaly zaopatrzone zarowno w sterowane pociski rakietowe typu powietrze-ziemia Penguin, jak i Hellfire. Smiglowce wygladaly prawie tak jak zawsze, ale tym razem przenosily bron, o ktorej nie marzyla nawet Amanda Garrett. Zamiast jednej rakiety Hellfire na kaSdej szynie, wyposaSono je w siedmioprowadnicowe wyrzutnie rakiet Hydra kaliber 70. W sumie po osiem wyrzutni na maszyne. Kiedy Cobra Richardson przejal dowodzenie reaktywowanymi Seawol-fami, uznal zwiazek eskadry ze stara formacja HAL-3 z czasow Wietna-. mu. Nie tylko ze wzgledu na sentyment i tradycje, ale rownieS dlatego, Se moglo to byc cennym zrodlem wiedzy o taktyce i doktrynie. Zaczal dokladnie badac opisy operacji Seawolfow w delcie Mekongu. Z czasem zainteresowanie to przerodzilo sie w nienasycony apetyt na cala historie udzialu smiglowcow w konflikcie w Azji Poludniowo-Wschodniej. Jedno z jego najbardziej fascynujacych odkryc dotyczylo zapomnianej doktryny artylerii lotniczej. 307 Doktryna wspolczesna kaSe wykorzystywac smiglowce jako precyzyjna bron do bezposredniego niszczenia konkretnych celow. W artylerii lotniczej helikoptery spelnialy role szybkiej mobilnej platformy, przeznaczonej do bombardowania okreslonego terenu. W ten sposob kaSda maszyna byla raczej "latajaca haubica'" niS..latajacym czolgiem".Czlowiekowi pokroju Cobry, ktory ma duSo inwencji, obecna sytuacja dawala wiele moSliwosci. Podczas tego rejsu wiekszosc wolnego czasu poswiecal na nakreslanie wstepnego planu operacyjnego, ktory wykorzystywalby artylerie lotnicza w oddzialach specjalnych NAVSPEC-FORCE. Razem ze swoimi ludzmi rozpracowywal roSne problemy natury technicznej. Okazalo sie, Se okazja do sprawdzenia teorii w praktyce nadeszla szybciej, niS na to liczyl. Pobiegl do czekajacego Wolfa 1. Zaloga byla juS w maszynie, drugi pilot przeprowadzal kontrole sprzetu przed lotem. SuperHuey byl gotowy do wytoczenia z hangaru. Mniejszy smiglowiec mial zamocowane tylko dwa komplety wyrzutni rakietowych. Kiedy Cobra zapinal pasy, drugi pilot popatrzyl, jak Heleron-24 ustawia sie w szyku. -Cobra, naprawde myslisz, Se artyleria rakietowa naprawde nam cos da? -Jasne! - Richardson przerwal na chwile, jeszcze raz myslac o szczegolach akcji. - To znaczy... powinna. Mostek fregaty "Sutanto" 15 mil na poludniowy wschod od Szczypiec Kraba Godzina 7.21 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku MacIntyre patrzyl, jak Stone Quillain wychodzi na prawe skrzydlo pomostu. -Przynioslem panski sprzet. Kamizelke kuloodporna, plecak MOLLE z kompletem sprzetu radiowego i karabin M-4. Ma pan szesc maga- zynkow w kieszeniach i jeden w gniezdzie karabinu. Jesli pan chce, moge jeszcze przyniesc karabinek SA BR. Admiral pokrecil glowa, aS lornetka opadla na cala dlugosc paska. -Nie, wystarczy karabin, Stone. Nie wiedzialbym, co robic z SABR-em. Za duSo gadSetow. 308 -To prawda, ale z pewnoscia okazalyby sie biletem na to przedstawienie.-Quillain siegnal do kieszeni koszuli i wyjal paczke gumy do Sucia. - Prosze sie poczestowac, panie admirale. sucie gumy pomaga przezwycieSyc suchosc w gardle. -Dzieki. Czemu nie? Quillain stanal obok MacIntyre'a. Obaj rozpakowali po listku gumy i przez chwile Suli w milczeniu. Na przednim pokladzie grupa rozebranych do pasa marines wyciagala pociski z magazynkow armaty dziobowej. solnierze podawali sobie naboje z rak do rak. Co chwile piecdzie-sieciomilimetrowy pocisk ladowal w wodzie. Glowne magazynki zostaly juS oproSnione. Podobnie oproSniono wyrzutnie rakiet Exocet i torped. Prawie cale paliwo fregaty wypompowano za burte, Seby zredukowac zanurzenie i zminimalizowac niebezpieczenstwo poSaru lub eksplozji. Inne przygotowania prowadzono na mostku. Zawieszono kurtyne anty odlamkowa, ktora sciagnieto z "Carlsona". Byl to specjalny wielowarstwowy material z kevlaru, ktory chronil przed pociskami i odlamkami. Po uprzednim zloSeniu na dwa przymocowano ja na przedniej scianie poniSej okien mostka. -To juS chyba niedaleko, prawda? - spytal Stone. -Tak, niedaleko. Ujrzymy Szczypce Kraba, kiedy wyjdziemy zza nastepnego cypla. MacIntyre wskazal palcem na wybrzeSe.,.Sutanto" szedl ze znaczna predkoscia. Z prawej burty w odleglosci trzech mil przesuwal sie zielony brzeg. Dowodca okretu robil wszystko, Seby to wygladalo na rutynowy patrol indonezyjski. Christine Rendino wiedziala, Se podobne operacje, skierowane przeciwko ruchowi Morning Star, zdarzaly sie dosc czesto, wiec moSe i tym razem pojawienie sie fregaty nie wzbudzi niczyich podejrzen. W tym momencie sposrod wszystkich flot swiata Makara Harconan najmniej obawial sie marynarki wojennej Indonezji. -Nie jest zle - rzucil Stone, nie przerywajac Sucia. - Panie admirale, wiem, Se wlasciwie mi nie wypada, ale czy pozwoli pan zadac sobie jedno pytanie? -Prosze bardzo, Stone. -Dziekuje. MoSe mi pan wyjasnic, dlaczego trzygwiazdkowy admiral bierze udzial w takiej operacji? Normalnie to sie nie zdarza, chyba Se dzieje sie cos naprawde dziwnego. Jesli tak jest tym razem, to jako dowodca grupy desantowej chcialbym to wiedziec jeszcze przed akcja. Elliot MacIntyre ludzil sie, Se nikt nie zada mu tego pytania, przynajmniej przed koncem akcji. -To kwestia niedoboru oficerow. Nie moge sciagnac Carberry'ego z "Carlsona", a odkad stracilismy kapitan Garrett, Ken Hiro zostal do wodca taktycznym. Ktos musi dowodzic tym okretem. Quillain oparl sie o reling i zastanawial sie przez dluSsza chwile. -Tak, rozumiem pana admirala, chociaS ma pan do dyspozycji ofi- cera, ktory z powodzeniem moglby pana zastapic. A jesli nie porucznik Nickols, to w oddzialach specjalnych jest jeszcze paru innych dobrych oficerow. Dlatego mam wraSenie, Se musi pan miec jeszcze inny powod. Oczywiscie, Se istnial inny powod, tyle Se moSna go bylo interpretowac na wiele sposobow. Ale ze wzgledu na osobe, ktora zadala to pytanie, MacIntyre nie mogl pozostawic tego pytania bez odpowiedzi. -Panie kapitanie, prosze o zezwolenie na szczera odpowiedz. Quillain usmiechnal sie. -Zezwalam, panie admirale. -Masz racje, Stone. Taki oficer jak ja nie powinien za bardzo zbliSac sie do pola walki. Zgodnie ze skadinad slusznymi zaloSeniami, moje miejsce jest w centrum dowodzenia na pokladzie "Carlsona", skad po- winienem pociagac za sznurki. Dzialam w ten sposob juS od dluSszego czasu. Cala Druga Flota dowodzilem z LANTFLEETCOMU w Norfolk, podobnie oddzialami NAVSPECFORCE z Pearl Harbor. Wlasnie tak sie to robi i ja jestem w tym dobry. Ale nie zawsze tak bylo. - MacIntyre zdjal z glowy stara czapke komandora porucznika. Obracal ja w dlo- niach i przygladal sie jej. - Podobnie jak Steamer Lane i porucznik Nickols zaczalem w eskadrze lodzi specjalnych, potem byl Mark IV w Zatoce Perskiej, SEAL HSB na Adriatyku i Cyclones u wybrzeSy Kolumbii, gdy prowadzilismy wojne narkotykowa. Kiedy pierwszy raz trafilem na niszczyciel dowodzony przez ojca Amandy, myslalem, Se stary Charley Adams jest wielkosci pancernika. Wlasnie tam oddzialy NAVSPECFORCE mialy swoj poczatek, przynajmniej w mojej glowie. Prowadzilem wiele operacji specjalnych, o niektorych nikt nawet nie slyszal, a mnie nie wolno o nich wspominac. Zmierzam do tego, Se dawniej po prostu dowodzilem, a nie podsuwalem pomysly ze studia telewizyjnego. Maclntyre delikatnie gladzil insygnia na swojej starej czapce. -Chce sie przekonac, czy nadal potrafie to robic - wloSyl czapke i zsunal ja na oczy i dodal: - Prawda jest prosta. Prowadze te operacje, Seby poradzic sobie z kryzysem wieku sredniego. ChociaS tak jak wszy scy moglbym sobie kupic czerwona corvette. Stone Quillain rozesmial sie tubalnie. -Wie pan, panie admirale, Se kiedy bylem rekrutem, potrafilem zro- bic piecset pompek w ciagu godziny? 310 -Nie, nie wiem.-Tak bylo. Nadal zrobie piecset, ale juS nie z taka latwoscia, a potem troche dluSej tak dziwnie chodze. Chce powiedziec, Se kiedy robi sie goraco, mowie sobie: "Cholera! Potrafie zrobic piecset pompek na godzine. To nie moSe byc gorsze!" MacIntyre rozesmial sie glosno. -Dzieki za gume. -Cala przyjemnosc po mojej stronie. Ciesze sie, Se jest pan tu z nami. To bedzie wspanialy dzien. Skopiemy komus dupe i spiszemy nazwiska. "Harconan Flores" Godzina 7.21 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku -Dzis zjemy sniadanie w towarzystwie pana Sonoo. Mam nadzieje, Se nie bedziesz go nadmiernie stresowac. Harconan usiadl na niezascielonej koi. Byl juS ubrany. Siedzial i podziwial Amande, ktora wyszla spod prysznica i wlasnie sie wycierala. -Po twoim ostatnim wystepie musialem sie niezle napracowac, Seby go uspokoic. Biedak omal nie dostal palpitacji. -Jak ci sie to udalo? - spytala Amanda, osuszajac wlosy. - Znamy jego i jego przyjaciol. Gwarantuje ci, Se Interpol bedzie na nich czekal, gdy tylko wynurza sie na powierzchnie. Harconan zachichotal cicho. -Najwspanialsze w swiatowych systemach sadownictwa jest to, Se wszystkie opieraja sie na koncepcji dowodu, a dowody moga byc subiektywne. Moja organizacja i pracodawcy Sonoo bedziemy w stanie przedstawic wystarczajaco duSo dowodow na to, Se profesor nawet nie zbliSyl sie do tej czesci swiata, a tym bardziej nie robil niczego, co jest sprzeczne z prawem. Sonoo i jego koledzy doskonale zdaja sobie sprawe z faktu, Se jesli ktorykolwiek z nich pisnie slowko o tym, co robili, ich kariera zawodowa po prostu sie skonczy. -Jestes bardzo pewny siebie - odpowiedziala Amanda. Otworzyla szafke, wyjela pare bawelnianych majtek i wloSyla calkiem odruchowo. Najnowszym udogodnieniem, na ktore zdecydowal sie jej porywacz, byl zwrot jej ubrania. -Czlowiek musi byc pewny siebie, kiedy podejmuje sie wielkich rzeczy. Kto sie waha, ten przegrywa. Wiesz o tym rownie dobrze jak ja. 311 -Stanal za nia i czubkami palcow dotknal jej ramion. - Dlatego nie wahalem sie, jesli chodzilo o ciebie. Kiedy zobaczylem, jak schodzisz na lad w siedzibie mojej firmy, od razu wiedzialem, Se oto jest cos waSnego do zrobienia, Se mam przed soba wielkie wyzwanie, ktore musze podjac.Poczula dotyk jego ust na ramieniu i znow przeszedl ja dreszcz podniecenia. Zmusila sie, Seby odpowiedziec z nuta pogardy w glosie. -Przyznaje, udalo ci sie mnie usidlic. Ale czego moge sie spodzie- wac w przyszlosci? KaSesz mnie wypchac i postawic w gabinecie czy raczej powiesisz mnie glowa w dol nad ogniskiem? Dlonie Harconana zsunely sie wolno z jej ramion. -Rozumiem. Amando, Se w tej sytuacji czujesz sie nieszczesliwa. Nie moge cie winic, ale sprobuj byc ze mna szczera. Wiesz, dlaczego cie tu przywiozlem. Czujesz to samo co ja. Badz szczera wzgledem siebie, tak jak ja jestem szczery wobec ciebie. Westchnela niepewnie. -Makara, jestem tu wiezniem przetrzymywanym wbrew woli i nie ma w tym ani sprawiedliwosci, ani szczerosci. Jego oddech musnal lekko jej skore. -Sprobuj odnalezc szczerosc w samej sobie. - Harconan mocniej zacisnal palce na jej ramionach. - Czy teraz jestes wiezniem bardziej, niS bylas nim przez ostatnich dwadziescia lat Sycia? -Co masz na mysli? - spytala ostroSnie. -Ile razy mam ci mowic, Se dokladnie cie przestudiowalem? - Obrocil ja i patrzyl na nia przeszywajacym spojrzeniem swoich szarych ' oczu. - Cale Sycie postepowalas zgodnie z zasadami, ktore ustalal ktos inny. Nosilas mundur i laczace sie z tym kajdany, pozostajac na kaSde wezwanie niewdziecznego rzadu i spoleczenstwa. Amando, ja znam Stany Zjednoczone. W twoim narodzie placi sie miliony sportowcom, ktorzy bawia sie w jakies glupoty przed kamerami telewizyjnymi, a Saluje sie tobie i innym wojownikom, ktorzy bronia calego narodu. -Nigdy nie robilam tego dla pieniedzy! -Oczywiscie, Se nie, ale co z szacunkiem? Co z zaszczytami? Co ze zwyklym "dziekuje'' za ryzykowanie Sycia? Fakt, ludzie nieczesto obrzucaja cie lajnem na ulicy ani nie krzycza za toba "dzieciobojczyni", ale media i spoleczenstwo w ogole traktuje was jak nadetych bufonow albo bezwzglednych mordercow w mundurach. Gdzie w tym wszystkim sprawiedliwosc? Co ty im jestes winna? -Nigdy nie robilam tego rownieS dla podziekowan. -Wiem, Se nie. - Jego dlonie zsunely sie na rece Amandy i zacisnely sie. -Chcialas naprawiac zlo i bronic bezbronnych, ale ile razy cie 312 przed tym powstrzymywano? Ile razy widzialas zlo, ktore naleSalo zniszczyc. a twoi panowie i wladcy nie pozwalali ci na to? I dlaczego? Bo ktos moglby stracic popularnosc, bo jakis medrzec polityczny moglby miec inne zdanie, a moSe dlatego, Se po prostu nie zgodzily sie szyszki z jakiejs partii?-Zbyt czesto - szepnela. -Widzisz. - Puscil ja i odsunal sie o krok. - Do diabla. Amando! Nie rozumiesz, Se nie chce cie wiezic? Ja pragne cie uwolnic! Zastanow sie nad tym! Mnie nie zaleSy na zdobyciu popularnosci ani na pieniadzach. Gdyby tak bylo, siedzialbym na plaSy na Palau Piri i wydawalbym miliony na samego siebie. Tymczasem pragne zaryzykowac wszystko, co mam, Seby zmienic sytuacje, jaka panuje na wyspach. I nie chce tego robic na drodze beznadziejnych gier politycznych, korupcji i kompromisu. Pragne tego dokonac jednym zdecydowanym cieciem miecza! Byl tak podekscytowany, Se nie mogl ustac w miejscu. Nerwowo chodzil po kabinie, patrzac jej prosto w oczy. -Amando, miedzy nami zaplonal ogien, kiedy zobaczylas mnie pierwszy raz. Wlasnie dlatego nawet jako wrogowie nie moSemy prze stac sie oklamywac i jeszcze bardziej rozniecamy ten ogien. Gdybysmy byli sprzymierzencami, odwaSylibysmy sie na wszystko. Jestem raja dan ratu samudra. Jestem przywodca Bugi, ale nie piratow, lecz Seglarzy. Gdyby jednak przeksztalcic ich w marynarke, moglibysmy zbudowac imperium. Z oczu Amandy poplynely szczere lzy. -Krol i krolowa morz... Chcialabym moc sie zgodzic. Naprawde. Harconan przestal sie przechadzac. Odwrocil sie do niej i popatrzyl gleboko w oczy. -Dlaczego nie moSesz? Co mam zmienic, Sebys jednak mogla? -Niczego nie moSesz zmienic. Po prostu nie Syjemy w szesnastym wieku. Nie istnieja problemy, ktore moSna rozwiazac jednym zdecydo- wanym cieciem miecza. Cholera! Tajpan spojrzal na sufit. Wygladal teraz na czlowieka skrzywdzonego i bardzo zmeczonego. Po chwili odwrocil sie w strone drzwi. -Wobec tego znajde sposob, Seby cofnac czas. Kiedy bedziesz go towa. straSnik sprowadzi cie do glownej kabiny. Do sniadania w glownej kabinie usiedli kapitan "Floresa" Onderdank. jego rownie malomowny pierwszy oficer, profesor Sonoo, Amanda i Harconan. Amanda, tajpan i hinduski naukowiec wybrali lSejsze 313 danie: ryS z owocami, podczas gdy dwaj Holendrzy zdecydowali sie na cos konkretniejszego: kielbase i jajka.Mowiono niewiele. Sonoo i Harconan wymieniali pojedyncze zdania raczej ze zdenerwowania niS potrzeby rozmowy. Amanda milczala w nadziei, Se sytuacja zacznie sie zmieniac. Nie musiala dlugo czekac. -Zgodnie z pana Syczeniem, panie Harconan, przygotowalismy satelite do transportu. Czy to oznacza, Se niedlugo spotkamy sie z naszymi ludzmi? - Sonoo mowil z wyrazna nadzieja w glosie. -JuS wkrotce - odparl Makara, nadziewajac kawalki owocow na widelec. - Po sniadaniu moSe pan zarzadzic zaladunek. - Popatrzyl na Onderdanka. - Wyplyniemy dzis wieczorem, po zmroku. -Tak jest, wszystko przygotujemy. Dokad poplyniemy? Harconan spojrzal w strone Amandy. -O tym porozmawiamy pozniej, kiedy wyjdziemy w morze. Panie profesorze, panska firma zgodzila sie zaplacic cala sume za pelny dostep do satelity. WyraSono teS zgode na zorganizowanie wspolnego laboratorium, w ktorym bedzie pan mogl spokojnie pracowac. Pana i satelite odstawimy na miejsce spotkania z innym statkiem, ktorym poplynie pan do celu. -Dziekuje. W tych sprawach ma pan najwieksze doswiadczenie. Ale chyba nie bedzie Sadnych incydentow z wojskiem amerykanskim? Harconan pogryzl i polknal kolejny kes. -AleS skad! Rzad Stanow Zjednoczonych zgodzil sie wycofac swoje jednostki z tego obszaru w zamian za gwarancje bezpieczenstwa dla kapitan Garrett. Ich okrety wlasnie opuszczaja ten akwen. Nie ma moS- liwosci, Seby w czymkolwiek nam przeszkodzily. Amanda zamarla w bezruchu. To nie mogla byc prawda. Nie za prezydentury Childressa, a juS na pewno nie na wachcie Eddie'ego Maca MacIntyre'a. Harconan albo klamal, albo mial bledne informacje. Co bylo bardziej prawdopodobne? -Wroca natychmiast, kiedy sie zorientuja, Se nie zostalam wypuszczona - powiedziala spokojnie. -Nie watpie, ale nie maja pojecia o istnieniu tej bazy, a poza tym "Flores" od dawna bedzie w morzu. Po calej tej operacji nie zostanie ani sladu. Nawet dla ciebie ich obecnosc nie bedzie miala Sadnego znaczenia. Amanda starala sie z calych sil, Seby sie nie usmiechnac i nie zmarszczyc brwi. Widze, Se w to wierzysz, Makara. Ktos ci wcisnal kit, a ty go kupiles. -Co bedzie ze mna? - spytala. - Odplyne razem z satelita? -Tak - odparl Harconan, wpatrujac sie w pusty talerz. - Po drodze spotkamy sie z innym statkiem. Wtedy poplyniesz na pewna wyspe. Zo 314 staniesz tam na jakis czas. Niczego nie bedzie ci brakowalo. Dostaniesz wszystko, o co poprosisz. A kiedy bede mogl. przyplyne po ciebie. - Rozumiem. ChociaS do zmierzchu bylo jeszcze daleko,..Harconan Flores" juS oSyl. Sprawdzano silniki i wyprobowywano reflektory pokladowe. Harconan i Sonoo poszli na dziob okretu. Tajpan mial przy sobie krotkofalowke, bo chcial osobiscie nadzorowac zaladunek. Nie sprzeciwil sie, kiedy Amanda spytala, czy moSe im towarzyszyc. ZauwaSyla jednak, Se jej stary przyjaciel ze sterlingiem znow chodzil za nia jak cien. Po chwili kolejny raz przekonala sie, Se Harconan niczego nie robi bez namyslu. Pomieszczenie cisnieniowe, w ktorym wczesniej znajdowal sie INDASAT, zostalo zdemontowane. Teraz satelita spoczywal na specjalnej platformie, ale byl owiniety wieloma warstwami folii i porzadnie opakowany. Z pokladu samochodowego "Floresa" zjechal drugi ciagnik. Na jego naczepie stal wielki blyszczacy pojemnik, wszystkimi wymiarami troche wiekszy od satelity. Brakowalo tylko zamkniecia. Na scianach pojemnika widnialy ostrzeSenia w kilkunastu jezykach oraz miedzynarodowe symbole ostrzegajace przed zagroSeniem chemicznym. Amanda przygladala sie z podziwem, jak satelita powoli znika w wielkim blyszczacym pojemniku. -Szmugler doskonaly - powiedziala. - Makara, jestem pod wraSeniem. Niczego nie zostawiasz przypadkowi. -Przypadek jest kiepskim sprzymierzencem, dlatego rzadko sie na niego zdaje. Gdyby "Flores', zostal przejety na morzu, nieproszeni goscie znajda na pokladzie pojemnik z odpadami toksycznymi z pewnej firmy chemicznej na Filipinach, ktore maja trafic do spalarni przemyslowej w Malezji. Kapitan bedzie w posiadaniu legalnej dokumentacji. A jesli ktos postanowi otworzyc wziernik kontrolny, Seby jednak sprawdzic zawartosc pojemnika, natknie sie na paskudna mieszanine kwasow, z ktora nikt przy zdrowych zmyslach nie bedzie chcial miec stycznosci. -Stary numer z rumem w beczulce zawierajacej ocet. Harconan zachichotal. -Ciekawe, Se mimo niezwyklego postepu technologicznego, stare sztuczki nadal dzialaja. - Podniosl krotkofalowke do ust i wydal rozkaz w jezyku bahasa. -Musze cie o cos spytac. Ile? -W sumie? - Makara podrapal sie po brodzie antena krotkofalowki. - Za wszystko bedzie jakies czterdziesci jeden milionow w dolarach 315 amerykanskich. Po odliczeniu wydatkow zysk powinien wyniesc okolo trzydziestu milionow. - Zerknal na Amande. - Z tego dziesiec procent to twoj udzial, z ktorym zrobisz, co bedziesz chciala.-Na twoim miejscu wstrzymalabym sie z liczeniem pieniedzy. Elliot MacIntyre rownieS zna roSne stare sztuczki. -Jest teS inna korzysc plynaca z przewoSenia odpadow toksycznych. Ten zwiazek jest niezwykle latwopalny. MoSe eksplodowac w najmniej odpowiednim momencie, na przyklad wtedy, gdy na horyzoncie pojawi sie jakis okret amerykanski. Zaloga opuszcza poklad, nastepuje poteSny wybuch i statek tonie, zabierajac cenny ladunek na dno. Amanda uniosla brwi. -A poniewaS "Flores" transportowal bardzo niebezpieczny ladunek. ty oczywiscie odpowiednio go ubezpieczyles. -Naturalnie. -Panie Harconan, a co z satelita? - jeknal Sonoo. - Gdyby tak sie stalo, co bedzie z pieniedzmi, ktore moja firma zaplacila za te technologie? Obiecal pan dostarczyc towar. Harconan oparl sie o reling. Byl niezmiernie zadowolony. -Prosze uwaSnie przeczytac kontrakt, profesorze. Jest w nim klau- zula dotyczaca poczynan ludzi i aktow boSych. Przykro mi, ale nie ma mowy o zwrocie pieniedzy na wypadek takiego nieszczescia. Amanda nie mogla powstrzymac sie przed usmiechem, jak rownieS przed tym, Seby nie dotknac szerokich plecow Harconana. Czy to moSliwe, Seby na swiecie byl jeszcze jeden taki korsarz? -Panie Harconan! - Z krotkofalowki dobiegl zaniepokojony glos kapitana Onderdanka. -O co chodzi, kapitanie? - spytal Harconan i natychmiast sie wyprostowal. -Obserwatorzy melduja, Se niedaleko polwyspu widac indonezyjska fregate patrolowa. To wyglada na rutynowy rejs, ale w ostatnim raporcie admiral Lukisan napisal, Se w tej okolicy nie bedzie Sadnych okretow indonezyjskiej marynarki wojennej. NajbliSsza fregata powinna sledzic okrety amerykanskie. Kiedy ostatnio podawala pozycje, znajdowala sie w odleglosci czterystu mil stad na poludniowy zachod. W pierwszym odruchu Harconan spojrzal na Amande, ale na jej twarzy nie drgnal ani jeden miesien. -Kapitanie, prosze tu przyjsc i przyspieszyc zaladunek! - warknal Makara do mikrofonu. - Natychmiast ladowac satelite na poklad! So- noo, pan zostanie ze mna. Amando, ty teS! 316 Ruszyl energicznie w strone rufy, po drodze wydajac kolejne rozkazy, zarowno przez radio, jak i wykrzykujac je do ludzi na pomoscie. Sonoo i Amanda dotrzymywali mu kroku. Amanda zastanawiala sie, czy Sonoo zauwaSyl, Se Jej" straSnik nagle stal sie "ich" straSnikiem.Kurtyna kamuflujaca wejscie do jaskini znajdowala sie tuS przy rufie. Wlasnie tam bylo stanowisko obserwatora, ktory wygladal przez szpare wycieta w cieSkim materiale. Wystarczylo sie wychylic z pokladu, odpiac zamocowana na rzepy klape i moSna bylo obserwowac okolice. I rzeczywiscie, zza lewej czesci polwyspu powoli wynurzala sie sylwetka fregaty typu Parchim. Okret znajdowal sie w odleglosci mniej wiecej mili. Z wieszaka na scianie nadbudowki Harconan zdjal lornetke i przyloSyl ja do oczu. Wisiala tam rownieS druga lornetka. StraSnik nie zareagowal, kiedy Amanda postanowila z niej skorzystac. To rzeczywiscie byla indonezyjska fregata. Numer wskazywal, Se to stary znajomy Amandy, "Sutanto". Dziwne bylo tylko to, Se fregata plynela prawie bez obciaSenia. Linia wodna byla wyraznie widoczna. Na pokladzie nie bylo widac Sywego ducha. Amanda opuscila lornetke i zaczela sie zastanawiac. Mostek fregaty "Sutanto", 1 mila od Szczypiec Kraba Godzina 8.00 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Elliot MacIntyre teS opuscil lornetke i zmruSyl oczy. Nadzwyczajne. Widzial wnetrze polwyspu, ale na koncu nie zauwaSyl ani sladu wejscia do jaskini. Jesli popelnil blad, pomyslal, to wkrotce zdobedzie sobie raczej malo zaszczytne miejsce w historii amerykanskiej marynarki wojennej. Podniosl dlon do nadajnika Leprechaun. -Zagubiona Nagroda do Czarnej Brody. Jestesmy w punkcie korsarskim. Powtarzam, jestesmy w punkcie korsarskim. Meldowac o stanie przygotowan wszystkich korsarzy. -Zagubiona Nagroda, Zagubiona Nagroda - glos Kena Hiro odezwal sie zza horyzontu. - Tu Czarna Broda. Mamy zielone ekrany. Wszystkie oddzialy gotowe do rozpoczecia misji. Na Szczypcach Kraba nie zaobserwowalismy Sadnych zmian. MoSemy zaczynac na rozkaz. MacIntyre uznal, Se nie ma sensu czekac. 317 -Zrozumialem. Wyslij wiadomosc UNOD1R i wyznacz dokladny czas rozpoczecia. Zaczynamy atak.-Wszystkie oddzialy gotowe - odparl Hiro. - Powodzenia, panie admirale. - syczmy powodzenia nam wszystkim, komandorze. Nam wszystkim! Waszyngton Godzina 22.00 czasu strefowego, 24 sierpnia 2008 roku Po drugiej stronie globu w stosunku do Szczypiec Kraba, czyli w Pentagonie i w departamencie stanu, drukarki zaczely wyrzucac z siebie egzemplarze jakiejs priorytetowej przesylki elektronicznej. PILNE PILNE PILNE PILNE PILNE PONIsEJ SZCZEGOLNIE WAsNA WIADOMOSC IDENTYFIKATOR sELAZNA PIESC, LISTOPAD ZERO-DWA-JEDEN OD: DNAVSPECFORCE DO: DMW/SEKRSTA ZLOKALIZOWANA ZAKLADNICZKA KPT. A. GARRETT I SKRADZIONY INDASAT 06 NA ZACHODNIM WYBRZEsU NOWEJ GWINEI. DOPOKI NIE BEDZIE INNYCH ROZKAZOW, ROZPOCZYNAM AKCJE RATUNKOWA I ODZYSKANIA SATELITY. SZCZEGOLY W ZALACZONYM PLIKU MACINTYRE DNAVSPECFORCE Ciekawe, Se wiadomosci typu UNODIR na ogol docieraja do adresata w momencie, gdy juS nie ma czasu. Mostek fregaty "Sutanto" Godzina 8.01 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku -Panno Nickols, moSemy wplywac. Od czasu przejecia fregaty Labelle Nickols caly czas stala za sterem. Teraz energicznie zakrecila kolem. Dziob okretu zaczal powoli skrecac w strone polwyspu. 318 -Wchodzimy, panie admirale. - Ta mloda kobieta wydawala sie calkiem spokojna i opanowana przed swoim pierwszym numerem tego typu. - Maszynownia, cala naprzod! solnierz z obslugi przesunal dzwignie mocy do oporu. MacLntyre przeszedl przez mostek. Minal stanowiska sternika i Qu-illaina i podszedl do interfonu.-Maszynownia, tu mostek. Wystarczy! Zablokujcie wszystko i wynoscie sie stamtad! -Tak jest! - odpowiedzial glos z wnetrza okretu. -Eddie Mac wzywa! - wrzasnal starszy sierSant, przekrzykujac dwa poteSne silniki Hyundaia. - Spieprzamy stad! Pozostalych trzech czlonkow obslugi maszynowni nie trzeba bylo poganiac. PoniSej l i n i i wodnej oni byli ostatni. Pobiegli do drabinki, ktora prowadzila na stosunkowo bezpieczne srodokrecie. SierSant policzyl swoich ludzi. Trzech zeszlo z nim na dol i trzech wyszlo. Zanim pobiegl za nimi, ostatni raz zerknal na zegary. Niektore wskazowki wchodzily juS na czerwony zakres. Ktokolwiek zajmowal sie plynami chlodzacymi i smarami, powinien byc powieszony, a potem zastrzelony. Oczywiscie teraz to juS nie mialo Sadnego znaczenia. Zaczal sie wspinac. Dwa poziomy wySej odblokowal klape, zatrzasnal luk, a potem dokladnie go zamknal. PoniSej linii wodnej wszystkie drzwi i luki wodoszczelne zostaly zamkniete. Drzwi i luki powySej linii wodnej zostawiono otwarte, Seby przypadkiem nie zablokowaly sie w razie przekrzywienia ogolnej konstrukcji kadluba. Centralny korytarz glownego pokladu, poziom niSej pod pokladem zewnetrznym, byl zatloczony i duszny. Ludzie pocili sie nie tylko od upalu, ale i ze zdenerwowania. Na obu scianach korytarza rozwieszono maty antyodlamkowe w nadziei, Se przynajmniej tutaj nikt nie bedzie musial sie bac, Se oberwie kulka lub odlamkiem. Rozmieszczono rownieS dodatkowe oswietlenie na wypadek utraty zasilania glownegoStarszy sierSant wloSyl kamizelke kuloodporna, plecak z uprzeSa MOLLE i helm, po czym zeskoczyl na dol i ustawil sie plecami do sciany. Opierajac sie o sciane, wyczul, Se zwrot zostal juS wykonany i teraz okret plynie prosto na cel. Niedlugo sie zacznie przedstawienie. Jego scenariusz robil wraSenie kompletnego szalenstwa! SierSant mial nadzieje, Se 319 admiral wie, co robi. Mial teS nadzieje, ze glowne loSyska na drugim silniku wytrzymaja. Pewnie sa juS czerwone z przegrzania. seby w ten sposob traktowac okret!Popatrzyl na trojke mlodych specjalistow od obslugi silnikow, ktorzy stali zbici w grupke naprzeciwko niego. Dwoch chlopcow i jedna dziewczyna. Wszyscy niedawno ukonczyli liceum. To byly dobre dzieciaki i dobrzy marynarze. Zglosili sie do tej akcji na ochotnika, ale teraz wygladali na przeraSonych. Tak samo zreszta, jak ich sierSant. Zrobil znudzona mine, jakby chcial powiedziec, Se to kolejny zwyczajny dzien sluSby. Na tym miedzy innymi polega praca sierSanta. Rufa statku "Harconan Flores" Godzina 8.03 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Amanda widziala kleby dymu wydostajace sie z bocznych wydechow fregaty. Wywnioskowala, Se okret nabiera predkosci. Trudniejsze bylo okreslenie zamiarow. Kiedy "Sutanto" zmienial kurs, jego kadlub wydawal sie skracac. Ale dlaczego zmienia kurs? Nie! Sternik wyprostowal ster, kiedy dziob okretu znalazl sie dokladnie na wprost polwyspu. Fala dziobowa stawala sie coraz wySsza. Szaleniec za sterem najwyrazniej dal cala naprzod. -Co, u diabla?! - szepnal zaniepokojony Harconan. - Chyba nie mysli, Seby tu wplynac?! Nie z taka predkoscia! Amanda podzielala jego obawy. Indonezyjski kapitan plynal zupelnie jak... -Jak "Campbeltown" - powiedziala glosno. Teraz juS wiedziala, kim jest ten szaleniec. Pomyslala o nim jednoczesnie z podziwem i z respektem. "Odwadze moSna sie przeciwstawic tylko wieksza odwaga'. To naprawde kapitalne, Elliot! Opuscila lornetke i popatrzyla na Harconana. On teS zaczal sie jej przygladac, szukajac jakiegos rozwiazania. Na jego przystojnej twarzy malowalo sie zdziwienie i niedowierzanie. Zostal odnaleziony i wiedzial, kto byl za to odpowiedzialny. -Nie miales Sadnych szans, Makara - powiedziala. Naprawde mu wspolczula, ale nie z powodu tego, co mialo sie zdarzyc, tylko z ko- niecznosci, ktora do tego prowadzila. salowala teS roSnych moSliwosci, 320 ktore mogly sie ziscic, gdyby Harconan poprzestal na byciu zwyklym czlowiekiem, a nie krolem. - Nigdy nie miales szans. USS "Cunningham", CLA-79 na pozycji korsarskiej Godzina 8.03 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku W centrum informacji bojowej "Cunninghama" oficer operacji taktycznych mowil znad konsoli kierowania ogniem: -Panie kapitanie, trzydziesci sekund do odpalenia rakiet ATACMS. -Potwierdzam - odpowiedzial Hiro, ktory siedzial w centrum dowodzenia. Fotel kapitana znajdowal sie obok stanowiska kierowania ogniem. Ken coraz bardziej sie z nim oswajal, ale fotel z oparciami, w ktorych znajdowaly sie roSne przyciski, lampki i wyswietlacze, wciaS kojarzyl mu sie raczej "Enterprise". -System nastawiony zgodnie z parametrami operacyjnymi. Wspolrzedne celu wprowadzone. Rakiety gotowe - powiedzial oficer taktyczny. -Bardzo dobrze. Odpalac w wyznaczonym czasie. -Tak jest, odpalac w wyznaczonym czasie. Siedem... szesc... piec... Kto z obecnych w centrum informacji bojowej mial pare sekund czasu, ten kierowal wzrok na monitory pokazujace obraz z pokladu dziobowego. Do tej pory odpalali takie rakiety tylko na symulatorach, a juS tamto doswiadczenie bylo imponujace. -Trzy... dwa... jeden... Pierwsza! Odezwal sie klakson ostrzegawczy. Jesli ktokolwiek znajdowal sie na pokladzie, powinien natychmiast pasc twarza do dolu! Z systemu pionowego startu buchnal gejzer pomaranczowego ognia i osiagnal wysokosc glownego masztu. Pociski wykorzystywane w ATACMS byly zbyt duSe, Seby moSna je bylo wystrzeliwac na zimno. Dlatego gazy odrzutowe byly kierowane w gore i na zewnatrz silosu, a rakieta musiala sie przez nie przebijac. Kadlub kraSownika zadrSal Mimo wyciszenia do wnetrza przedostal sie huk startujacej rakiety. Na monitorach widac bylo, jak podluSny ksztalt wznosi sie wsrod plomieni. Przy jego koncu otworzyly sie stery. Kiedy rakieta znalazla sie wySej, pociagnela za soba caly ogien. - Trzy... dwa... jeden. Druga! Pojawil sie drugi gejzer. Potem trzeci... Bylo ich szesc w odstepach trzydziestosekundowych. Sterowane laserem rakiety zmierzaly do celu. 321 Piec mil dalej w centrum informacji bojowej "Carlsona" na ekranie widac bylo nakladajace sie na siebie znaczniki lecacych rakiet, ktore sledzil system radarowy AEGIS zainstalowany na pokladzie..Cunninghama".-"KsiaSe" potwierdza szesc udanych startow rakiet. ATACMS leca prawidlowo. Cel osiagna za dwie minuty dwadziescia piec sekund. Christine Rendino nie byla szczegolnie religijna, ale w tej chwili modlila sie do swojego wyobraSenia o duchu wszechswiata: -Spraw, Seby byla pod ziemia. Prosze, prosze! Niech ona bedzie pod ziemia! Rufa statku "Harconan Flores" Godzina 8.04 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Spoza zachodniego horyzontu smuga kondensacyjna zaczela sie wznosic ku zenitowi, jakby ktos pociagnal biala kredka po blekitnym niebie. -To jest atak! - wrzasnal Harconan po angielsku. Potem po fla-mandzku i w jezyku bahasa zaczal wykrzykiwac rozkazy do mikrofonu krotkofalowki. Gdzies odezwal sie klakson alarmowy, a jego glos odbijal sie echem we wszystkich tunelach. StraSnik ze sterlingiem zaczal zaganiac Amande i profesora w strone przejscia przy prawej burcie. Hindus probowal powiedziec cos Harcona-nowi, nawet wyciagnal reke w blagalnym gescie, ale straSnik odtracil ja lufa pistoletu. Harconan nie mial juS czasu ani dla Sonoo. ani dla Amandy. StraSnik, skoncentrowany na wypedzaniu ich ze statku, nie zauwaSyl, Se Amanda przyciska do brzucha lornetke, oslaniajac ja skrzySowanymi rekami. Mostek na fregacie "Sutanto" Godzina 8.05 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Rozdwojony czubek polwyspu zbliSal sie coraz bardziej. Miedzy czarnymi szczekami polyskiwal przelyk wypelniony blekitna woda. MacIntyre skontrolowal czas. 322 -Panie i panowie, nadlatuja! Za dziewiecdziesiat sekund uderza w cel.-Tak jest! - zawolala Labelle, nie puszczajac kola sterowego. ZwilSyla wargi. Nie mogla sie oprzec pokusie Seby spojrzec w gore. - Byloby niedobrze, gdybysmy sie pospieszyli, prawda? -Prawda - zgodzil sie Quillain i teS spojrzal w gore. - Najbardziej martwi mnie pochodzenie tego cholerstwa. W koncu ATACMS to taktyczny system rakietowy sil ladowych. Paliwo w silnikach skonczylo sie po kilku sekundach wscieklego przyspieszania. Reszta lotu miala sie odbyc po trajektorii balistycznej. Rakiety najpierw wzniosly sie na trzydziesci tysiecy metrow, a potem zaczety spadac na cel, ustawiajac sie w wachlarzu, tak Seby swoim dzialaniem pokryc cala powierzchnie polwyspu. Gdy wpadly w gestsza atmosfere, z gniazd wyskoczyly stery, wprawiajac rakiety w bardzo szybkie wirowanie. Kiedy dalmierz laserowy dokonal pomiaru odleglosci od powierzchni ziemi i rotacja pocisku osiagnela maksymalne tempo, eksplodowal specjalny ladunek, ktory zerwal zewnetrzna powloke rakiety. Sila odsrodkowa wyrzucila z wnetrza male bomby M-74. Z kaSdej rakiety polecial na ziemie grad dziewieciuset piecdziesieciu takich bomb. Ich sila raSenia byla porownywalna z sila raSenia granatu recznego. Oprocz wycia syreny alarmowej pierwszym ostrzeSeniem dla czlonkow grupy Morning Star byl upadek zewnetrznych czesci obudowy rakiet na korony drzew. Potem daly sie slyszec dziwne metaliczne pacniecia. Z nieba spadaly setki malych szarych cylindrow. Przebijaly sie przez korony drzew, odbijaly od galezi i spadaly na miekka ziemie Szczypiec Kraba. Weterani Moming Star wielokrotnie byli ostrzeliwani z granatnikow i mozdzierzy przez wojsko indonezyjskie. Pare razy mieli do czynienia nawet z artyleria. Ale tego nie uznali za bron. Niektorzy sie skryli, wielu sie wahalo, nieliczni spanikowali na widok malych cylindrow. W tej samej chwili tysiace timerow odliczylo czas do zera. Z pokladu "Sutanto" widac bylo, Se pod zielona powierzchnia drzew pojawil sie gigantyczny bialo-niebieski blysk. Po chwili we wszystkie strony buchnela poteSna szarobrazowa chmura. Najpierw sie uniosla, a potem opadla, jakby dSungla na powrot ja wchlonela. Dopiero rozlegl sie huk, jakby Bog rozerwal plachte namiotu wielkosci kontynentu. Stone Quillain skinal glowa z aprobata. -To musialo bolec. Niezle, koledzy z piechoty! 323 -Rzeczywiscie - zgodzil sie MacIntyre. - Zobaczmy, co zrobi ko- mandor Richardson. StraSnik sprowadzil Amande i Sonoo po stromym trapie na pomost po prawej stronie jaskini. Profesor potknal sie i bylby upadl, ale zdolal zlapac linke. Amanda znalazla sie miedzy straSnikiem a Hindusem. Pierwszy raz Bugi zapomnial o trzymaniu dystansu. Krzyczac przez ramie Amandy, wydal Sonoo jakis rozkaz. Profesor utracil juS status szanowanego specjalisty. Amanda wiedziala, dlaczego i od razu wlaczyla ten czynnik do swojego planu dzialania. W jaskini odezwaly sie klaksony i syreny okretowe. Bugi uwijali sie na pokladzie. Sciagneli brezent z trzydziestosiedmiomilirnetrowej armaty. Mechanicy uruchomili silniki. Na dziobie szef dokerow przeklinal i popedzal swoich podwladnych, ktorzy starali sie jak najszybciej wciagnac na poklad opakowanego satelite. Strzelcy Bugi obsadzali stanowiska karabinow maszynowych na koncach pomostow. Dolaczali do nich inni, uzbrojeni w normalne karabiny i granatniki. Wszyscy mysleli, Se to cwiczenia. Ale gdy dobiegli do konca pomostow, na zewnatrz cos eksplodowalo. Amandzie wydawalo sie, Se gigantyczna pila lancuchowa przecina okret na pol. Od podmuchu fali uderzeniowej stracila na chwile sluch. W kurtynie kamuflujacej wejscie do jaskini pojawily sie dziesiatki dziur, a nad glowami swisnely odlamki. CieSka zaslona nadela sie do srodka jak wielki Sagiel na wietrze. Ktos oberwal odlamkiem. Zaczal jeczec, ale po chwili ucichl. -Co to? - pisnal Hindus do Amandy. - Co sie dzieje? -Jak sie mowi w moim kraju:..NadjeSdSa lodziarz". StraSnik popedzil ich w strone wejscia do tunelu. Dwie mile na poludniowy wschod od Szczypiec Kraba osiem smiglowcow ustawilo sie w jednej linii, rozciagajacej sie na dlugosc polwyspu. Po pierwszym wybuchu zajely miejsca w punkcie precyzyjnie wyznaczonym przez odbiorniki GPS. Potem rownie precyzyjnie kaSdy pilot ustawil swoja maszyne na wlasciwym kierunku i uniosl nos smiglowca o kilka stopni ponad sztuczny horyzont. Uklady kontroli lotu i nawigacji sluSyly teraz za odpowiednik celownika baterii armat. -Armaty przygotowane! - krzyknal Cobra Richardson do mikrofo- nu. Kciukiem odblokowal spust. - Uwaga... Ognia! W tej samej chwili osmiu pilotow wcisnelo guziki. Helikoptery otoczyl ogien i dym. Salwa rakiet Hydra zabrzmiala jak ryk olbrzymiego 324 dinozaura. Obwody elektroniczne pozwalaly je odpalac co cwierc sekundy, tyle Se na zmiane - raz z jednej strony maszyny, raz z drugiej, Seby nie naruszac stabilnosci smiglowca i zminimalizowac moSliwosc zderzenia sie dwoch rakiet. KaSdy Huey odpalil swoje piecdziesiat szesc rakiet w ciagu czternastu sekund. Wieksze maszyny H-60 potrzebowaly dwa razy wiecej czasu na odpalenie ladunku stu dwunastu rakiet.W ciagu pol minuty w strone bazy wroga polecialy szescset siedemdziesiat dwie rakiety. Taka jest przewaga rakiet nad tradycyjna artyleria. Wszystkie pociski spadaja na cel prawie jednoczesnie. Paliwo w rakietach Hydra wypalalo sie w ciagu sekundy lub dwoch. Podobnie jak w przypadku rakiet ATACMS silniki nadawaly rakietom predkosc poczatkowa. Potem za pociskiem ciagnela sie cienka nitka dymu. Cobra Richardson patrzyl przez osmalone okno Wolfa 1. Roj rakiet wygladal jak blyskawicznie przemieszczajaca sie burza. Szara chmura wzniosla sie, a potem zaczela opadac na polwysep. W miejscu zetkniecia z ziemia eksplodowala. Przez dlugie pol minuty polwysep wygladal jak w czasach powstawania, kiedy lawa wylewala sie do morza. Ogien, para, pomaranczowe blyski i nieustajacy grzmot, ktory bylo slychac mimo huku wirnikow. Kiedy eksplodowaly rakiety z ostatniej serii, w niebo poderwala sie druga chmura, tym razem czarna. -Ja piernicze! - szepnal drugi pilot Richardsona. -Tak... - mruknal Cobra. - Wiec tak to wyglada. Na polwyspie ci, ktorzy przetrwali uderzenie rakietami ATACMS, probowali sie jakos pozbierac, ale po chwili wytchnienia z nieba spadla kolejna fala zaglady. Podczas gdy male bomby z rakiet ATACMS mialy sile raSenia granatu, to pociski Hydra przenosily okolo siedmiu kilogramow silnego materialu wybuchowego. W rzeczywistosci niewiele pociskow Hydra dotarlo do ziemi. PoniewaS byly nastawione na wybuch w chwili zetkniecia z celem, wiekszosc eksplodowala w zderzeniu z gestymi koronami drzew. Dla ludzi pozostalych w dSungli to nie bylo dobrodziejstwo. Wskutek eksplozji drzewa rozlatywaly sie na kawalki. Powietrze wypelnily ostre jak sztylet fragmenty pni i galezi oraz metalowe odlamki. Ci, ktorzy przeSyli pierwszy atak, teraz zgineli pod lawina spadajacego drewna. Partyzanci z Morning Star byli odwaSnymi ludzmi i dobrymi Solnierzami, doswiadczonymi w walce w dSungli. Ale nigdy nie doswiadczyli, nie slyszeli ani nawet nie snili o tego rodzaju szturmie. Ci, ktorzy byli 325 bliSej stalego ladu, uciekli w glab dSungli, a ci, ktorzy znajdowali sie w bunkrach, czekali i probowali przetrwac. Kto znalazl sie w srodku poSogi, nie mial szans i musial zginac.W jaskini skala pod nogami drSala. Chmury rdzy osypywaly sie zlowrogo z kratownic wzmacniajacych sklepienie. Amanda, Sonoo i straSnik akurat wchodzili do tunelu. Wydawalo sie im, Se poteSna burza chce sie wcisnac do jaskini. Fale podmuchu zwiekszaly cisnienie, bolesnie draSniac bebenki uszu. StraSnik zawahal sie i rozejrzal nerwowo. Wykuty pod ziemia tunel nie byl ulubionym polem walki dla pirata Bugi. Amanda zerknela przez ramie i owinela pasek od lornetki wokol palcow. W tym momencie w tunelu nie bylo widac nikogo innego. Jedna z rakiet trafila w sciane nieopodal wejscia do jaskini. Wybuch naruszyl mocowanie kurtyny kamuflujacej, ktora po chwili zerwala sie i spadla do wody. Nagle zrobilo sie widno. Nieoczekiwane swiatlo za plecami przestraszylo zdenerwowanego straSnika. Odwrocil sie odruchowo i spuscil Amande z oczu - pierwszy i ostatni raz. Zamachnela sie z calej sily i walnela straSnika lornetka w glowe. Na kawalki rozpadly sie nie tylko szkla, ale i czaszka pirata. Zanim jego cialo zdaSylo upasc, z pozbawionych czucia rak Amanda wyrwala pistolet. Blyskawicznie odwrocila sie do Sonoo i wymierzyla w niego. -Zaprowadz mnie do pozostalych przedstawicieli technicznych! - rzucila zdecydowanie. - Predko! Hindus dziwnie chetnie wykonal rozkaz. Amanda wyciagnela magazynek z pasa martwego pirata i ruszyla za Hindusem, modlac sie, Seby w calym zamieszaniu nikt nie zauwaSyl, Se jej sytuacja diametralnie sie zmienila. Kanonada ucichla rownie nagle jak sie rozpoczela. Powrot ciszy byl rownie zdumiewajacy co wczesniejszy huk. Ludzie starali sie otrzasnac z szoku. Niektorzy wzieli sie do roboty i zaczeli ponaglac innych. -Za burte z tym! - krzyczal Harconan, pomagajac marynarzom na rufie. Wspolnymi silami zdolali wyrzucic z pokladu cieSki brezent i liny. Niestety zerwali przy tym jedna z linek relingu, ktora teS wpadla do wody. W pierwszej chwili Harconan pomyslal, Se wyplatanie tego wszystkiego ze sruby bedzie bardzo trudne. Potem zaczal sie zastanawiac, czy "Flores" w ogole bedzie mogl plynac. 326 Nie mial pojecia, co sie dzialo na polwyspie. Byl tylko pewien, Se nie mogli tego zrobic Indonezyjczycy, Australijczycy ani Saden z lokalnych ludow. To musieli byc Amerykanie. W jakis sposob zlokalizowali jego baze. Nie. ktos musial ich tu doprowadzic.Przez moment stal nieruchomo przy zerwanym relingu. Poczul nagly przyplyw wscieklosci. Amanda! Co za suka! PrzecieS dala mu slowo! Tajpan wyprostowal sie i zasmial glosno ku zdziwieniu otaczajacych go ludzi. Jak ona tego dokonala? Byl pewien, Se pomyslal o wszystkim, Se nie pozostawil jej Sadnej moSliwosci. Wierzchem dloni otarl krople krwi w kaciku ust. Ktoregos dnia bedzie musial spytac ja o to. Otrzasnal sie. W uszach przestalo mu dzwonic. Podjal probe oceny sytuacji. Kanonada ustala, ale fregata wciaS plynela w ich strone. Znajdowala sie w odleglosci cwierci mili od wejscia w Szczypce i prula pelna moca silnikow. CzySby chcieli wodowac lodzie szturmowe? Niech tylko sprobuja! Byc moSe atak rakietowy wyeliminowal wiekszosc posterunkow nad urwiskiem, ale karabiny ustawione w jaskini nie ucierpialy. Dzieki nim dowolna grupe szturmowa moSna bylo rozniesc w strzepy. Mial jeszcze czas na zastanowienie. Zawsze mogl sie wycofac w gory i dolaczyc do grupy Morning Star. Ale co z satelita? Harconan zaczal sie zastanawiac. Na pokladzie fregaty nie bylo widac ani jednego czlowieka. A na glownym maszcie powiewala jakas dziwna flaga. Siegnal po lornetke i spojrzal na pedzacy okret. Zamiast czerwono-bialej flagi ujrzal czarna z biala czaszka i skrzySowanymi piszczelami. Od razu zrozumial aluzje. OdloSyl lornetke i chwycil krotkofalowke. -Wszystkie stanowiska, ognia! Zmusic go do odwrotu! Mostek na fregacie "Sutanto" Godzina 8.07 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku U wylotu jaskini pojawily sie iskry pomaranczowego ognia. Pociski smugowe znaczyly swoja droge do "Sutanto". -Zaczelo sie! - wrzasnal Quillain i skryl sie za powloka antyodlam-kowa. - Chowac glowy! Labelle Nickols przykucnela za kolem sterowym i modlila sie po cichu: 327 -BoSe, obysmy byli wdzieczni za to. co nas byc moSe czeka. MacIntyre zorientowal sie tylko, Se co piaty pocisk byl smugowy.Pod wplywem zmasowanego ognia okno mostka rozlecialo sie w drobny mak. Wiszaca poniSej zaslona antyodlamkowa przyjmowala na siebie kolejne serie. Odglos byl taki, jakby ktos walil palka w mokry dywan. Wiecej pociskow odbijalo sie od stalowych scian. -To chyba bylo z piecdziesiatki - skomentowal Quillain. -Aha - mruknela Labelle - ale maja teS cos cieSszego. To mi wyglada na dwulufowa armate Bofors. Wsrod bzykajacych smugaczy z karabinow maszynowych lecialy teS wieksze pociski. Kiedy trafialy w metalowe sciany, robily w nich zaglebienia. Wszedzie czuc bylo spalenizne i smrod dymu z materialow wybuchowych. -Rzeczywiscie, to podwojna czterdziestka - odezwal sie MacIntyre. - Widocznie na typie Frosch znow instaluja rosyjskie trzydziestki siodemki. "Sutanto" pokonal ostatnia fale i wplynal na spokojne wody Szczypiec Kraba. -Wielki BoSe! Co ten szaleniec wyprawia?! - Kapitan Onderdank przekrzykiwal regularne salwy z broni maszynowej. -Nie wiem! - odkrzyknal Harconan. - Nie wiem! Kapitan "Floresa" dolaczyl do Harconana, ktory znajdowal sie po lewej stronie nadbudowki, gdzie schronil sie przed podmuchem z luf. Rosyjskie dzialko przeciwlotnicze kaliber 37 plulo pociskami. Strumien lusek wysypywal sie na poklad. Do walki wlaczyly sie karabiny maszynowe kaliber 12,7 na koncach pomostow oraz jeden karabin kaliber 14 ze szkunera. Z nadbudowki fregaty zaczal wydobywac sie ogien, a mimo to sunela naprzod prosto w ogien z broni maszynowej. "Sutanto" z pelna predkoscia wplynal miedzy skaly. -On nie zdola sie zatrzymac! - krzyknal kapitan Onderdank. - Choc by nie wiem, co robil! Mial racje. Ten stary okret, pochodzacy z demobilu z bylego Ukladu Warszawskiego, nie mial moSliwosci przelaczenia pracy maszyn na "wstecz". Nie mogl sie wiec zatrzymac ani nie mial gdzie skrecic. Harconan pomyslal o dawnych czasach w Amsterdamie, kiedy wybral sie na wycieczke do francuskiego portu atlantyckiego, Seby poznac legende morz, okret "Campbeltown". 328 W czasie drugiej wojny swiatowej olbrzymi suchy dok we francuskim porcie St Nazaire byl jedynym miejscem w Zatoce Biskajskiej, gdzie moSna bylo dokonywac napraw niemieckich pancernikow "Bismarck" i "Tirpitz". Dla Kriegsmarine to byla duSa wygoda, za to dla Krolewskiej Marynarki Wojennej - smiertelne zagroSenie.Zastanawiano sie, jak je wyeliminowac. Konwencjonalne bombardowanie tylko lekko nadkruszylo betonowa konstrukcje. Obrona portu uniemoSliwiala przeprowadzenie akcji specjalnej, w ktorej moSna by przemiescic do doku wystarczajaco duSo materialow wybuchowych, Seby go zniszczyc. Rozwiazaniem okazal s[e stary amerykanski niszczyciel "Campbel-town", ucharakteryzowany na okret niemiecki. Zaladowano go materialami wybuchowymi i amunicja, a grupa komandosow samobojcow wplynela do doku przy pelnej predkosci. Tak jak dzialo sie teraz! -Mostek! - wrzasnal Harconan przez radio. - Celowac w mostek! Mostek na fregacie "Sutanto" Godzina 8.08 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Ile czasu potrzeba na przeplyniecie pol mili z predkoscia dwudziestu pieciu wezlow? NieduSo, ale Elliotowi MacIntyre'owi, ktory przycupnal w rozlatujacej sie sterowce, wydawalo sie, Se minela cala wiecznosc. Obserwowal, jak czarna skala zbliSa sie w tempie schodzacego lodowca. Czul, Se poklad jest mocno rozgrzany od poSaru, ktory szalal pod nim. Wierzchem dloni Eddie Mac otarl krew z policzka. Jakis zablakany odlamek na szczescie tylko go musnal. Chciales, Seby ci wszystko oddac, sukinsynu? Wiec jak ci sie to podoba?! Podniosl dlon, ale tak wolno, jakby poruszal sie w schlodzonym miodzie. Zesztywniale palce zgiely sie bez drSenia. Nie bylo gorzej niS w dawnych czasach, odpowiedzial sam sobie. Wyglada na to, Se spisuje sie calkiem dobrze. Cos uderzylo w nadbudowke z sila wieksza niS do tej pory. -Cholera, zaczeli walic z grubej rury! - wrzasnal Quillain. -Trafili gdzies z tylu - stwierdzil MacIntyre, zerkajac na urwisko. -Widocznie bombardowanie nie wyeliminowalo wszystkich baterii. 329 -Zawsze tak jest - mruknal Stone.Fregata zataczala lekki luk. Mimo ognia prowadzonego przez piratow Labelie Nickols stala za kolem sterowym do polowy wyprostowana, starajac sie trzymac glebokiej wody. Cos szarpnelo okretem.' Wskazowka obrotow drgnela, kiedy sruba zahaczyla o skale. TuS powySej krawedzi urwiska MacIntyre zauwaSyl jakis ruch. Wsrod dymu i resztek tropikalnego lasu bojownicy Morning Star przygotowywali armate do oddania kolejnego strzalu. Opuscili lufe, kierujac ja w strone nadbudowki. Ludzie i dzialo znajdowali sie naprawde blisko, prawie na poziomie mostka. W pewnej chwili MacIntyre stwierdzil, Se patrzy w wylot starej amerykanskiej haubicy kaliber 75, pozostawionej tu prawdopodobnie jeszcze w czasach drugiej wojny swiatowej. Dzialo wystrzelilo i swiat eksplodowal. Pocisk trafil w lewe skrzydlo pomostu i doslownie je urwal. Sciana sterowki wgiela sie do srodka. MacIntyre wyladowal na czworakach. Potrzasal glowa jak byk trafiony pika. Sternik... Porucznik Nickols leSala po swojej stronie mostka, jeczac z bolu. Jesli wiceadmiral Elliot MacIntyre mial cokolwiek komukolwiek dowiesc, a zwlaszcza samemu sobie, musial to zrobic natychmiast. Podniosl sie i chwycil zakrwawione kolo. Zatrzymal je i zaczal obracac w druga strone. Rusz sie, ty przerdzewiala szkopska balio! Wracaj na glebsza wode! Kiedy burta otarla sie o skaly, rozlegl sie przeszywajacy pisk. MacIntyre poczul, Se przez rozdarty kadlub woda dostaje sie do srodka. Ale sruby wciaS sie obracaly i okret skrecil lekko, odzyskujac kurs na wejscie do jaskini. Pozostawala jeszcze kwestia haubicy. Wrog mial czas na przygotowanie sie do kolejnego strzalu. MacIntyre wiedzial, Se beda celowali prosto w tyl jego glowy. Baza na polwyspie Szczypce Kraba Godzina 8.08 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Amanda slyszala odglos serii z broni maszynowej, kiedy szla z profesorem jednym z bocznych tuneli. Na razie miala szczescie. Zaalarmowani Bugi pobiegli do jaskini, wiec w przejsciach nikogo nie bylo. Wepchnela Sonoo miedzy jakies skrzynie. -No dobrze - powiedziala, szturchajac go lufa. - Gdzie jest panska kwatera? Sonoo zaczal sie jakac, ale po chwili sie opanowal. -Na koncu tego przejscia w lewo. Pomieszczenie z dala od przejscia laczacego tunele. -Czy pozostali tam beda? Inni przedstawiciele techniczni! -Powinni. Kazano nam w razie klopotow isc wlasnie tam. -StraSnicy? -Tak, przy drzwiach. Pani kapitan, prosze! My nie jestesmy Solnierzami! Nie mamy z tym wszystkim nic wspolnego! -Mial pan odebrac skradziona wlasnosc, jest pan szpiegiem przemyslowym i osoba wspolwinna masowego mordu! Jesli chce pan wyjsc z tego Sywy i zeznawac w sadzie, ma pan robic dokladnie to, co powiem. Zrozumiano?! -Tak. Pomoge pani, jesli tylko bede mogl. -Dobrze. Idziemy do konca korytarza i skrecamy w lewo. Skieruje sie pan do swojej kwatery, tak jakby wykonywal pan wczesniejszy rozkaz. Ja bede szla tuS za panem z pistoletem w dloni. Kiedy kaSe panu pasc na ziemie, niech pan to zrobi szybko. W przeciwnym razie moSe pan poSalowac. -Rozumiem... Rozumiem... -Idziemy! Przy koncu bocznych tuneli powietrze bylo jeszcze czyste i wilgotne. Po betonowych scianach splywaly krople wody, w szczelinach widac bylo porosty. Mocno przerdzewiale stalowe drzwi do bocznych pomieszczen znajdowaly sie naprzemiennie po obu stronach przejscia. Skrecili. W odleglosci czterdziestu metrow, za kolejnymi trzema bocznymi tunelami stalo dwoch uzbrojonych Bugi. Rozmawiali w swietle lampy. Sonoo ruszyl w ich strone. Amanda szla tuS za nim, trzymajac pistolet tuS za plecami Hindusa. W pewnej chwili zaklela w myslach. W czasie prywatnych lekcji Stone Quillain zapoznawal ja z najpopu- larniejszymi rodzajami broni palnej. Niestety, nie zdaSyli omowic konstrukcji i dzialania Sterlinga L2. Ogolnie wiedziala, jak sie laduje i strzela z tego typu broni. Blisko chwytu musi sie znajdowac bezpiecznik i przelacznik rodzaju ognia. Znalazla go. Pierwsza pozycja to BRON ZABEZPIECZONA, druga OGIEN POJEDYNCZY, trzecia - OGIEN CIAGLY. Ale ktora jest ktora?Znajdowali sie w odleglosci dwudziestu metrow od straSnikow Bugi, ktorzy juS ich zauwaSyli. Amanda przypomniala sobie straSnika, ktorego 331 przydzielil jej Harconan. Ten stary wyga, chyba najlepszy z ludzi Makary, nigdy nie chodzilby z zabezpieczona bronia.-Dzieki Bogu za dobry wybor - szepnela i przestawila przelacznik w drugie skrajne poloSenie. Dziesiec metrow. StraSnicy stali przy drzwiach. Jeden z nich mial sterlinga, drugi karabin M-16. Zdziwili sie, widzac Amande i Sonoo. MoSe dlatego, Se nie towarzyszyl im straSnik, a moSe z powodu wyrazu twarzy Hindusa. Bugi z karabinem zaczal unosic lufe swojej broni. -Padnij! Sonoo padl na ziemie. Amanda nie wiedziala, czy zrobil to swiadomie czy zemdlal. Blyskawicznie przystawila kolbe do ramienia, jedna dlonia trzymajac za chwyt, druga za poziomy magazynek. Stone Quillain tak jej tlumaczyl: "Kiedy zaczniesz strzelac seria, lufa bedzie unosic sie w gore. Dlatego celuj w kolana i strzelaj zygzakiem". Wybor Amandy, jesli chodzilo o poloSenie przelacznika, byl bardzo dobry, tak jak doskonale bylo jej przygotowanie. Huk strzalow odbil sie echem w tunelu. Trafiony seria pirat skrecil sie z bolu i upadl. Amandzie od razu ulSylo, ale potem uslyszala kakofonie odglosow wyginajacych sie stalowych plyt i rozbijanych skal. Echo powtarzalo je w calym podziemnym kompleksie. Polwysep Szczypce Kraba zadrSal w posadach. Mostek na fregacie "Sutanto" Godzina 8.09 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Elliot Maclntyre podniosl wzrok, kiedy jakis ksztalt wylonil sie z zaslony dymnej tuS przed wejsciem do jaskini. Lecial z nosem w dol w strone zmasakrowanego mostka fregaty. W ostatniej chwili poderwal sie i przelecial nad nim na wysokosci masztu. Huk wirnika mieszal sie z odglosem strzelajacego dzialka Gatling i grzmotu granatnikow. Seawolfy czyscily teren. Cobra Richardson prowadzil swoje cztery smiglowce jeden za drugim nad pokladem "Sutanto" i dalej w strone morza. WieSyczki OCSW byly wycelowane w bok i pluly ogniem, podobnie jak karabiny maszynowe po bokach helikopterow. Maszyny SuperHuey bezlitosnie sprzataly teren na urwiskach. Robily to, co potrafily najlepiej. Zawsze byly do dyspozycji kolegow, czy to na ladzie, czy na wodzie. 332 Haubica grupy Morning Star nie wystrzelila kolejny raz.Ogien prowadzony z wylotu jaskini teS jakby oslabl. Mimo dymu z plonacego wokol lasu MacIntyre widzial juS swoj cel. Carberry dobrze wytypowal. W jaskini znajdowal sie desantowiec Harconana. Stal przycumowany przy prawym pomoscie. Niestety, przy lewym pomoscie staly dwa sporej wielkosci pinisi. Ale wygladaly na dosc "miekkie". MacIntyre ostatni raz skorygowal kurs, robiac pol obrotu kolem sterowym, po czym walnal dlonia w guzik. Odezwal sie alarm ostrzegajacy przed kolizja. Zgromadzeni w dolnym przejsciu marines chwycili sie za rece, nogami zapierajac sie o przeciwlegla sciane. Przyjeli pozycje stosowana niegdys w szybowcach wojskowych. Stone Quillain wciagnal Labelle Nickols do przejscia za sterowka i oslonil wlasnym cialem przed tym, co mialo nadejsc. Nad resztka mostka pojawil sie cien. Okret wplynal do jaskini. MacIntyre padl na kolana, zakrywajac twarz rekami. Baza na polwyspie Szczypce Kraba Godzina 8.10 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Strzelcy uciekli, pozostawiajac bron. Podobnie zrobily zalogi pinisi i "Floresa". Kierowali sie w strone tuneli wyjsciowych. Harconan nie mial wyjscia, musial sie do nich przylaczyc. Wlasciwie nic nie moSna bylo zrobic w obliczu nacierajacego kolosa o wadze tysiaca dwustu ton. Wyskoczyl z nadbudowki i pobiegl w strone srodokrecia w chwili, gdy samobojcza fregata z hukiem wjechala do wnetrza jaskini. Jej ostry dziob wbil sie w rufe pierwszego szkunera. Drewniany statek rozlecial sie na kawalki. "Harconan Flores" przechylil sie gwaltownie na burte, kiedy fregata wbila sie klinem miedzy niego a lewy pomost. Wyrwane belki fruwaly w powietrzu jak drzazgi. Wyginajaca sie stal zgrzytala niemilosiernie, a rozgrzana farba pryskala na wszystkie strony. Wrak pierwszego pinisi natarl na rufe drugiego. W ulamku sekundy oba zmienily sie w sterte polamanego drewna, spod ktorego dobiegaly krzyki konajacych piratow. W gorze teS cos sie dzialo. Kratownicowe maszty fregaty byly za wysokie. Glowny maszt i anteny scielo w chwili wejscia okretu do jaskini. Zniszczone konstrukcje runely miedzy nadbudowki obu okretow. 33 3 Resztki masztu darly sklepienie, niszczac podtrzymujaca je przerdzewiala konstrukcje. Metalowe czesci i odlamki skalne lecialy w dol.Pierwsza kolizja powalila Harconana na poklad. Wyczul, Se cos na niego spada, i w ostatniej chwili przeturlal sie w bok. Na poklad spadl waSacy tone odlam skalny. Na boki rozbryznela sie jakas czerwona masa. To jeden z Holendrow okazal sie nie dosc szybki. Harconan podniosl wzrok. Obok przesuwala sie zniszczona nadbudowka fregaty. Kiedy "Sutanto" doplynal do skalnej polki na koncu jaskini, wbil sie w nia. Dziob tylko lekko sie uniosl, bo ped zostal juS wyhamowany. Rozlegl sie ostatni zgrzyt metalu, fregata osunela sie z powrotem na wode i znieruchomiala. Zapadla nienaturalna wrecz cisza. Makara wiedzial, Se potrwa najwySej kilka sekund, a potem nastapi ostateczny atak. Podniosl sie cieSko i ruszyl w strone relingu na lewej burcie. Byl przegrany, jesli chodzilo o satelite INDASAT 06. Byl przegrany, jesli chodzilo o firme Makara Limited. Wszystko bylo przegrane z wyjatkiem wojny. Trap zostal zmiaSdSony, ale przechylony poklad schodzil do resztek pomostu. Tajpan zsunal sie pod dolna linka relingu. Zawisl na moment, a potem zeskoczyl w dol. Myslal o tym, co powinien zrobic. Musi w jakis sposob powstrzymac atak i zorganizowac sie. Zgodnie z najczarniejszym scenariuszem, powinien zebrac ludzi i uciec, Seby ukryc sie gleboko w dSungli w bazie bojownikow Morning Star. Oczywiscie Amande zabierze ze soba. Tego lupu nie pozwoli sobie odebrac. -Wszyscy za mna! - krzyknal, zwolujac pozostalych przy Syciu piratow i marynarzy. USS "Cunningham", CLA-79 stanowisko korsarskie 30 mil na zachod od Szczypiec Kraba Godzina 8.10 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku "Sutanto" zniknal w jaskini. Na glowny ekran w centrum informacji bojowej "Cunninghama" docieral aktualny obraz z pokladu bezzalogo-wych samolotow Eagle Eye, ktore wykorzystywano do kierowania ogniem, a ktore w tym czasie unosily sie nad strefa prowadzenia operacji. -Sa w srodku - zameldowal oficer taktyczny. - Na razie idzie dobrze. 334 Na razie - cicho odparl Hiro. - Przelacz obserwacje na samolot Bravo.Oficer wlaczyl kamery zainstalowane na pokladzie drugiej maszyny. Obiektywy skierowaly sie na gesto zarosnieta centralna czesc polwyspu. Od wybuchow rakiet w kilkunastu miejscach powstaly wyrwy w koronach drzew. Mimo to nie bylo widac wejsc do kompleksu tuneli. Nadal istnialy tylko jako wspolrzedne radarowego systemu kierowania ogniem. -Panie Carstairs, prosze sprawdzic gotowosc artylerii - powiedzial Hiro. -Przednie wyrzutnie gotowe. Wspolrzedne wprowadzone, kierowanie pociskami zaprogramowane. Mamy zielony odczyt na ekranie. Na monitorach pokazujacych obraz z dziobowego pokladu "Cun-ninghama" wyrzutnie systemu VGAS oraz lufy armaty wymierzone byly w ciemny pasek ladu na horyzoncie niebieskiego morza. -Panie Carstairs, prosze wykonac. -Tak jest. Odpalam. - Oficer taktyczny odbezpieczyl dwa swiecace zielenia klucze. Kiedy je wcisnal, ich kolor zmienil sie na bialy. Zaczela sie kanonada. Dwie wielkie wyrzutnie VGAS co pietnascie sekund wyrzucaly w powietrze kolejny pocisk. W miedzyczasie grzmiala armata kaliber 127. Czarno-pomaranczowe blyski jej wystrzalow byly male w porownaniu z jezorami ognia wyrzutni ATACMS, ale mimo to robily wraSenie. Podobnie jak w systemie ATACMS, rownieS pociski mniejszych kalibrow byly wyposaSone w stery. O wiele latwiej bowiem nakazac pociskowi, Seby sam odnalazl cel, niS precyzyjnie celowac z armaty. Dzieki wykorzystaniu celownikow laserowych pociski precyzyjnego kierowania mialy rozrzut w zakresie kola o srednicy do poltora metra. Ale w tej akcji postanowiono wykorzystac tylko sterowanie za pomoca GPU. Uznano, Se na potrzeby operacji ostrzal z bledem trafienia w obrebie kola o srednicy pietnastu metrow jest zadowalajacy. Zanim pierwszy pocisk osiagnal cel, dwanascie bylo juS w powietrzu. Zaloga centrum informacji bojowej obserwowala strefe bombardowania dzieki kamerom zainstalowanym na pokladzie samolotu bezpilo-towego. Kolejne wybuchy "wycinaly" fragmenty lasu wokol wylotow tuneli, na przemian to przy jednym, to przy drugim wejsciu. Nagle ukazaly sie one oczom obserwatorow wsrod potrzaskanych pni drzew. Kolejne pociski zaczely walic w betonowe konstrukcje. Kiedy chmura kurzu i dymu przeslonila widok, oficer taktyczny "Cun-ninghama" powiedzial: 335 -Parafrazujac tytul pewnego albumu, powiem, Se stamtad nikt nie wyjdzie Sywy. Baza na polwyspie Szczypce Kraba Godzina 8.11 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Stone Quillain sturlal sie z Labelle, ktora oslanial swoim cialem. UlSylo mu, bo poczul ruch. Jednoczesnie martwil sie, bo czul ciepla krew. -Wszystko, w porzadku, Belle? -Nie. Dostalam w tylek i aS mi glupio. Co z twoim pomocnikiem? On teS oberwal. Quillain spojrzal na mostek i zobaczyl, Se admiral sie podnosi. Zobaczyl teS druga osobe, ale sie nie ruszala. -Nie Syje - powiedzial krotko. Nie bylo czasu do stracenia. -Cholera! Niech to szlag! Quillain wstal, kiedy radiowiec i dwoch innych marines wytoczylo sie z przedzialu lacznosci w tylnej czesci nadbudowki. -Goldberg, wez kogos i zaniescie panne Nickols. Niech ktos ja opatrzy. Wy sie polaczcie z NAVSPECFORCE i powiedzcie, Se kontynuujemy akcje! Predko! -Tak jest! Chcialby powiedziec Labelle cos wiecej, na przyklad, Se wyjdzie z tego, ale nie mial czasu. Nie mial teS czasu na rozmowe z MacIntyre'm. Zdjal z plecow karabinek SABR i pobiegl na prawe skrzydlo pomostu. bo lewe przestalo istniec. Wewnatrz kadluba sluchac bylo tupanie. Jego chlopcy wybiegali spod pokladu. Stone musial zapanowac nad sytuacja. Teraz czekala ich trudniejsza czesc akcji. Nie znali wewnetrznego rozkladu warowni ani tuneli. Quillain musial rzucic swoich ludzi w wir walki, po drodze dostosowujac sie do warunkow. Przykucnal i spokojnie sie rozejrzal, rejestrujac najwaSniejsze elementy taktyczne. Swiatlo bedzie do niczego. ChociaS przy wejsciu do jaskini bylo jasno, z tylu panowal polmrok. W powietrzu bylo duSo dymu. Cholerny polmrok. Niedobry do obserwacji noktowizyjnej, zbyt ciemny dla nieuzbrojonego oka. 336 Okrety staly ciasno jeden obok drugiego. Relingi na srodokreciu byly prawie na tej samej wysokosci. Rampa desantowca wciaS byla opuszczona.Lewy pomost wygladal na prawie calkowicie zniszczony. Z prawym z pewnoscia bylo podobnie. Musieliby poruszac sie bardzo wolno, praktycznie nie majac za czym sie schowac. Na tylnej polce skalnej leSalo pelno odlamkow skal i polamanego drewna. Zaraz, czy to nie sa tunele? Chyba dwa. To by odpowiadalo obrazowi z zewnatrz. Z kaSdego rozchodza sie pewnie mniejsze boczne, a moSe gdzies oba glowne tunele laczy jakies wieksze przejscie? Stone slyszal nieprzerwany huk wybuchow na powierzchni. To dobrze. Okrety zamykaly droge od strony morza. Ludzie z powierzchni nie mogli wejsc do srodka. W jaskini nikt nie strzelal. Niedobrze. Ktokolwiek zostal pod ziemia, wyczekiwal w ukryciu i oszczedzal amunicje. To oznaczalo, Se przeciwnik nie jest glupi. No dobra! Trzeba zabezpieczyc poklady okretow, ustawic warty i strzelcow w paru wySej poloSonych miejscach. NaleSy oczyscic okret desantowy i jaskinie. O tunele moSna sie bedzie martwic pozniej. Minelo ledwie dwadziescia sekund, odkad fregata wjechala do jaskini, a Quillain mial juS plan dzialania. Sprzet lacznosciowy wydawal pocieszajacy szum. Stone wcisnal odpowiedni guzik. -Dragon szesc do oddzialu. Podaje plan dzialania... Amanda wepchnela Sonoo do kwatery technikow. Zaczekala chwile, po czym wyrwala pistolet z rak martwego pirata. Wziela teS jego zapasowe magazynki. Miala wiec trzy zapasowe i pelny w drugim pistolecie. Liczyla na to, Se to jej wystarczy. Stanela w drzwiach plecami do framugi. Chciala jednoczesnie miec oko na to, co dzialo sie w srodku, jak i na korytarzu. W srodku znajdowalo sie szesciu meSczyzn czterech narodowosci. Wszyscy patrzyli na nia ze zdumieniem w oczach. Pomieszczenie wykuto w skale, ale potem jego sciany zostaly wyrownane betonem. Dwanascie na szesc metrow i niski strop, tak Se wysoki meSczyzna musial sie schylac. Drzwi, w ktorych stala Amanda, byly jedynym wejsciem. Sciany wygladzono i pomalowano na bialo, ale porosty i szlam wychodzily spod farby. W rogu za zaslona stala przenosna, smierdzaca toaleta. LoSka, skladane krzesla i szafki - wszystkie zajmowaly wyznaczone miejsca, co sprawialo ogolne wraSenie porzadku. 337 Amanda od razu zrozumiala, dlaczego Sonoo jak najszybciej chcial opuscic to miejsce.-Witam panow - rzucila drwiaco. - Z pewnoscia wiekszosc z was zna angielski. A jesli nie, to niech ktos tlumaczy. Gdyby ktos nie wie dzial, to jestem kapitan Amanda Garrett z marynarki wojennej Stanow Zjednoczonych. To, co slyszycie od pewnego czasu, to atak prowadzony przez moje oddzialy. Od tej chwili jestescie moimi jencami. Technicy roSnie przyjeli te wiadomosc. Koreanczycy zareagowali ze stoickim spokojem, Arabowie z nacechowanym strachem niedowierzaniem, Hindus byl zwyczajnie przeraSony, a Rosjanin o ostrym spojrzeniu - wsciekly. Amanda skierowala lufe sterlinga w jego strone. -Bedzie lepiej, jesli pan teS zostanie moim jencem. Prosze sie nad tym zastanowic. W tej chwili stanowicie panowie powaSne zagroSenie zarowno dla Harconana, jak i dla swoich mocodawcow. Zeznania pa now na temat tego, co tu robicie, po prostu ich zniszcza. Dlatego naj chetniej wywiezliby panow do dSungli i rzucili krokodylom na poSarcie. Prosze usiasc pod przeciwlegla sciana i postarac sie zrozumiec, Se tylko dzieki mnie macie szanse wyjsc stad o wlasnych silach. Wszyscy troche sie wahali, ale w koncu zrobili, o co prosila. Amanda krecila glowa, spogladajac to na technikow, to na korytarz. Na tej glebokosci bylo chlodno i wilgotno, a mimo to czula, Se ma spocone dlonie. Nie mogla juS pewnie trzymac pistoletu. Nagle w systemie tuneli rozlegly sie strzaly. Rozpoczelo sie osta-teczne starcie. -Hanrahan - zawolal MacIntyre do mikrofonu. - Jaki jest stan okretu? -Zalany do linii wodnej, ale sie trzyma. Dwa ogniska poSaru pod kontrola - odpowiedzial sierSant. Admiral wzial do reki karabin M-16, ale helm gdzies sie zapodzial. -Badzcie gotowi do przejscia na desantowiec, gdy tylko nasi chlopcy go sprawdza. Czekajcie na wiadomosc. -Tak jest! W jaskini panowalo spore zamieszanie. Z nadbudowek fregaty mari-nes odpowiadali na strzaly piratow. Z cienia strzelano z kilkunastu rodzajow broni. Stone Quillain kierowal walka ze swojego tymczasowego stanowiska na mostku. Czesc rozkazow wydawal przez radio, czesc po prostu wykrzykiwal. -CieSka bron! Zabezpieczyc fregate! Kapralu, rozproszcie swoich ludzi wzdluS lewej burty! Tak, lewej! Oddzial Able, oczyscic nadbu- dowki desantowca i pokryc ogniem prawa czesc jaskini! Oddzial Baker! Hej, ty! Glowa niSej! Chcesz mlodo umrzec?! Zejdzcie pod poklad i oczysccie wnetrze okretu! Szukajcie zakladnikow! Powtarzam, szukaj cie zakladnikow! Podszedl do Quillaina i klepnal go w ramie. -Tak trzymaj, Stone! - wrzasnal, przekrzykujac huk wystrzalow. - Ide z druga grupa. Informuj mnie na bieSaco. Na razie! Quillain nawet sie nie obejrzal. -Tak jest! Powodzenia! Grupy zwiadowcze Alpha i Bravo! Zostancie w odwodzie na glownym pokladzie. Dopiero gdy MacIntyre zaczal schodzic po przekrzywionym trapie, Quillain popatrzyl za nim. -Gillruth, spojrz w gore - powiedzial do mikrofonu. - Eddie Mac schodzi, Seby sie przylaczyc do twojego plutonu. Ma wrocic Sywy! Sly szales mnie? sywy! Pluton Baker przeniosl sie z rufy "Sutanto" na rufe "Floresa". seby tego dokonac, naleSalo wskoczyc na wySszy poklad "Floresa", a potem jeszcze przez burte prawie poltorametrowej wysokosci. Eddie Mac byl dumny, Se mimo uplywu lat jest w doskonalej formie. Ale gdy zawisnal z wyprostowanymi rekami, poczul silny bol. Niech to cholera! Z czerwona corvetta byloby o wiele latwiej! Mlody Solnierz pokonal te przeszkode calkiem lekko, chociaS dzwigal trzy razy tyle wyposaSenia co MacIntyre. Podal reke admiralowi. Spotkal sie ze spojrzeniem, ktore mogloby zabic, wiec szybko sie wycofal. DruSyna marines prowadzila juS akcje w nadbudowce. Slychac bylo wybuchy granatow hukowo-blyskowych. Sprzatanie bylo zdecydowane i szybkie. Otwarcie drzwi, granat do srodka, wybuch, potem kontrola wnetrza z bronia gotowa do strzalu. Ale niczego nie robiono automatycznie. Byl to oddzial specjalny marines, przeszkolonych do odbijania zakladnikow. Palec wskazujacy kaSdego Solnierza nie spoczywal na cynglu, tylko byl uloSony wzdluS obudowy. Dzieki temu oddanie strzalu wymagalo zastanowienia. Podejmowano dodatkowe ryzyko, Seby nie zastrzelic czlowieka, ktorego przyszli ratowac. -Czysto! -Czysto! -Czysto! W przejsciach slychac bylo okrzyki dowodcow druSyn. Nikt nie napotkal oporu. Zaloga "Floresa" wolala opuscic okret, niS walczyc miedzy pokladami. Ale teS nikt nie zawolal: "Mamy swojego!" Macl\Intyre dolaczyl do grupy, ktora weszla dwa poklady wySej, do kwater oficerskich i sterowki. To, czego szukali, musialo byc wlasnie tutaj. Admiral rozgladal sie po przebudowanym desantowcu. Kwatery kapitana i trzech oficerow znajdowaly sie nie w nadbudowce, przed kominem, ale pod sterowka i pokojem radiooperatora. Kiedy sprawdzali teren po obu stronach komina, admiral poczul cos dziwnego. Bylo to uczucie klaustrofobiczne, zupelnie niespotykane na pokladzie okretu. Podskoczyl, gdy jakis czarny ksztalt przelecial mu przed oczami. Byl to wyploszony nietoperz, ktory najwyrazniej wolal goracy sloneczny dzien niS taki halas i chaos. DruSyna wpadla do tylnej czesci nadbudowki. Znow huknely granaty. -Czysto! -Czysto! -Czysto! -Czysto! Cztery na cztery. Brak kontaktu. Kiedy MacIntyre wprowadzil "Sutanto" do jaskini, nie chcial siedziec z zaloSonymi rekami i czekac, aS ktos inny odwali brudna robote. Wolal szukac zarowno Amandy, jak i Harconana. Ale jednoczesnie zdawal sobie sprawe, Se nie jest tak sprawny jak chlopcy z oddzialu specjalnego. Zadowolil sie wiec tym, Se szedl ostatni i od czasu do czasu ogladal sie za siebie. Byl jeszcze kawalek od luku i szedl odwrocony plecami do stalowej sciany, kiedy uslyszal stukot czegos, co spadalo po metalowych stopniach drabinki. -Granat! Granat! Gra...! W tej chwili nastapil wybuch. Dwoch marines, ktorzy szli przed MacIntyre'em, odrzucilo w bok. Admiral nie pamietal, jak sie tam znalazl, ale po chwili kleczal w drzwiach z karabinem gotowym do strzalu. Tylko dwoch Solnierzy leSalo na ziemi, reszta znajdowala sie albo w jednej z kabin, albo dala nura, szukajac schronienia. Na szczescie byl to granat, ktory nie rozrywal sie na wiele odlamkow. Owszem, powalil dwoch marines, ale po chwili byli juS gotowi do dalszej walki. 340 MacIntyre skinal glowa. Amanda poczula, Se bierze ja na rece i zaczyna niesc, sciskajac w swoich silnych, opiekunczych ramionach.Teraz bylo juS dobrze. Baza na polwyspie Szczypce Kraba Godzina 9.10 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku To zadziwiajace, Se zwykla chusteczka odswieSajaca moSe byc darem od bogow. Amanda przetarla twarz, delektujac siejej dotykiem. Starla pierwsza warstwe krwi i brudu. To nie byl prysznic ani goraca kapiel w wannie, ale na poczatek w zupelnosci wystarczalo. Na miejscu walki prowadzono intensywne prace porzadkowe. Poduszkowce kursowal} miedzy jaskinia a okretami stojacymi nieopodal polwyspu. Rannych, zarowno swoich, jak i wrogow, przetransportowano na poklad "Carlsona',, gdzie miescil sie dobrze wyposaSony szpital. Zabitych, zarowno wrogow, jak i swoich, ukladano w plastikowych workach na polce w glebi jaskini. Jak sie okazalo, tych pierwszych bylo o wiele wiecej. Ludzie z wywiadu opracowywali dokumentacje i zbierali dane. Inni pracowali na pokladzie "Floresa". Chodzilo o to, Seby utrzymac okret na wodzie. Zastanawiali sie teS, w jaki sposob przeniesc stamtad satelite INDASAT. Amanda wyciagnela kolejna chusteczke i zaczela czyscic rece. -Na pewno nie chcesz wrocic na okret? - spytal MacIntyre, klekajac na kocu, na ktorym siedziala. -Nie, sanitariusz mnie polatal. - Wyciagnela reke, Seby mu pokazac. - Wlasciwie nic mi sie nie stalo. Tylko przez chwile prawie nie moglam oddychac. -Eksplozje w drugim tunelu wzniecily poSar w pomieszczeniu z agregatem. Ogien pochlonal prawie caly tlen. Nawet w masce gazowej wcale nie bylo dobrze. -Niech pan mi o tym opowie. - Wytarla do czysta jedna reke. -Prawde mowiac, w pewnej chwili myslalam, Se to koniec. Ale potem poczulam, jak Stone mnie podniosl, a pan przyloSyl mi maske do twarzy. - Przerwala na chwile i popatrzyla na Eddie'ego Maca. - Bardzo przepraszam, panie admirale, ale co pan tam robil? -BoSe... Nie wiem! - Usiadl obok niej, opierajac sie o beczke po ropie. -Bo bylem glupi. Przynajmniej tak mi mowia wszystkie moje 351 miesnie. - Zamknal oczy, bo w przeciwnym razie nie potrafilby sie oprzec, Seby nie spojrzec na jej nieskonczenie piekna twarz...-Pewna osoba... ktos z moich podwladnych mial klopoty. To mi sie nie podobalo, wiec chcialem jej pomoc. Na dodatek tym razem, ot tak, dla odmiany, nie mialem zamiaru postepowac zgodnie z podrecznikiem. Chryste, ale ze mnie stary glupiec! -Ani jedno, ani drugie. Dziekuje. MacIntyre poczul szczypanie, gdy Amanda chusteczka nasaczona spirytusem delikatnie wytarla mu pot z czola i policzkow. To nie byl pocalunek, ale na razie mu wystarczylo. Nastroj zmienil sie gwaltownie, kiedy grupa marines w gumowych kombinezonach i pelnym wyposaSeniu wyszla z tunelu z noszami okrytymi brezentem. Amanda i MacIntyre wstali i podeszli do Stone'a, ktory zdejmowal kombinezon. -Kurcze, niezly bajzel - stwierdzil, sciagajac kaptur z glowy. - Wszystko jest tam spalone. Ludzie z wywiadu musza zaczekac, dopoki to troche nie ostygnie. -Teraz nie ma juS pospiechu - odparla Amanda. Popatrzyla na zakryte cialo. - Ostatni? -Tak - odpowiedzial Stone. - Tam nie ma juS nikogo. Sprawdzilismy wszystkie zakamarki, ktore sie nie zawalily. Amanda westchnela gleboko. -Chyba powinnam z tym skonczyc. - Odwrocila sie w strone noszy. -Pani kapitan... - Quillain probowal ja powstrzymac. - To bedzie przykry widok. Dostal w glowe, wieloma pociskami. Podeszli we trojke do noszy. Amanda uklekla obok i znow gleboko westchnela. Szalenstwem byloby plakac po smierci wroga, zwlaszcza tego, ktorego samemu sie zabilo. Ale w pamieci pozostawalo piekne popoludnie spedzone na cudownej plaSy. Wtedy spostrzegla delikatna dlon i rekaw koszuli w kolorze khaki. Harconan mial na sobie dSinsowa koszule! Odciagnela plachte. Natychmiast zrobilo jej sie niedobrze. Poderwala sie na rowne nogi i odwrocila. Rozgladala sie za miejscem, w ktorym przedstawicielom technicznym udzielano pierwszej pomocy. Pieciu przedstawicielom. -To nie jest Harconan! To Valdechefsky! Ten, ktory sprawial mi klopoty! -Jestes pewna? - spytal MacIntyre. 352 -Tak! Stone. czy na koncu korytarza byly jeszcze inne zwloki?-Nigdzie nie bylo Sadnych zwlok - odparl Quillain. Wyspa Piri niedaleko polnocno-zachodniego cypla Bali Godzina 9.15 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 roku Lan Lo wpatrywal sie w wiadomosc, ktora pojawila sie na ekranie komputera. Byl Chinczykiem, wiec zachowywal sie ze stoickim spokojem i godnoscia nawet w obliczu takiego nieszczescia. Siedzial przy glownym komputerze w centrum lacznosci, w malym pozbawionym okien pomieszczeniu, do ktorego mial dostep tylko Makara Harconan, on i dwoje jego specjalnie wybranych asystentow administracyjnych. To bylo centrum operacji specjalnych. Lo nacisnal klawisz i wiadomosc zniknela z ekranu. Obrocil sie twarza do asystentow. -Zaistnial)' pewne skomplikowane okolicznosci. Prosze natychmiast uruchomic program Vishnu. wariant B. Jego asystenci, mlody emigrant z Hongkongu i absolwent Cambridge, oraz Japonka, specjalistka od biznesu, ktora miala dosc seksizmu w swoim wlasnym kraju, nie potrafili panowac nad emocjami tak samo jak Lo. Na ich twarzach malowalo sie zdziwienie, a nawet strach. Mimo to zgodnie z poleceniem odwrocili sie do swoich komputerow. Poslugujac sie spisem Vishnu, zaczeli likwidowac imperium Harconana. Lo musial dopilnowac innych rzeczy. Zatelefonowal do szefa ochrony. -Mowi Lo. Prosze ewakuowac wyspe. Protokol Vishnu. To nie sa cwiczenia. Potem polaczyl sie z hangarem lotniczym. -Natychmiast startowac. Leciec do bazy na wyspie Halmahera. Tam beda czekaly dalsze instrukcje. Wstal od komputera i skierowal sie do biura. Kiedy stalowe drzwi zamknely sie za nim, wybral na klawiaturze numer, ktory blokowal zarowno wejscie, jak i wyjscie. Czteroosobowa grupa pracownikow biura w pospiechu przygotowywala sie do opuszczenia budynku. W powietrzu czuc bylo odor palonego plastiku. Wokol komputerow unosil sie dym. Specjalne moduly dokonaly podpalenia ukladow pamieci. 353 Plyty CD i nosniki danych zostaly umieszczone w urzadzeniu roz- magnetyzowujacym po lewej stronie drzwi, dokumenty papierowe wyladowaly w niszczarce po prawej stronie. KaSdemu pracownikowi biura, ktory sprzatnal swoje biurko, straSnik Nung wreczal zapieczetowana koperte, zawierajaca nowy paszport i dokumenty toSsamosci, bilety na przejazd i pokazny plik pieniedzy.Pomijajac straSnikow, ktorzy mieli dolaczyc do swoich oddzialow specjalnych, podobne koperty przygotowano dla wszystkich pracownikow. Z wyjatkiem dwojki. Lo otworzyl sejf w biurze i plynne aktywa wyspy, warte w przybliSeniu dwa i cwierc miliona dolarow w walucie i brylantach, zapakowal do dwoch specjalnych neseserow. Dotyk kciuka pana Lo wystarczyl, Seby zamki sie zablokowaly. Nesesery zostal)' przekazane straSnikowi, ktore mial je odniesc do oczekujacego smiglowca. Lo nie wahal sie przekazac tej fortuny ochroniarzowi, poniewaS to byl Nung. Nastepnie wyjal z sejfu jeszcze wiekszy skarb: pojedynczy kraSek CD w aluminiowym pudelku. Schowal go do wewnetrznej kieszeni plaszcza. Byla to jedyna kopia wszystkich danych dotyczacych interesow prowadzonych przez Harconana. Lo nosil na szyi nieduSy klucz, ktorym otworzyl dodatkowa komore w sejfie. Wprowadzil kolejny szyfr i nastawil czas na dwadziescia minut. W sejfie zostal tylko maly automatyczny pistolet seecamps kaliber 32. Lo sprawdzil magazynek i wloSyl pistolet do kieszeni plaszcza. Przez puste juS biuro wrocil do centrum lacznosci. Stwierdzil, Se asystenci spisali sie znakomicie. Setki przygotowanych wczesniej ostrzeSen w formie e-mailow zostalo wyslanych do pracownikow Harconana na calym swiecie, instruujac ich, Seby nikogo z zewnatrz nie dopuszczali do posiadanych danych i Seby wykonali pewne okreslone czynnosci. Konta bankowe zostaly oproSnione, a fundusze przeszly przez kolejne stadia prania za pomoca wielokrotnych przelewow, tak by niemoSliwe bylo zlokalizowanie pierwotnego zrodla. Firmy brokerskie dostal)' nakaz natychmiastowej sprzedaSy akcji i obligacji po zaniSonych cenach. Uzyskane z tego pieniadze rownieS zniknely na roSnych rachunkach poza krajem. Gdyby ktos chcial sie dobrac do finansowych zasobow Harconana, mialo sie okazac, Se nie pozostalo po nim doslownie nic. Lo czekal przy drzwiach, aS asystenci uruchomia ostatnie programy, realizujac cala liste procedur. Kiedy byli gotowi, popatrzyli na Chinczyka, spodziewajac sie dalszych rozkazow. Nie mial juS Sadnych. 354 -Dziekuje - powiedzial. - Wasza praca byla godna podziwu. salu je, Se zaistnialy takie okolicznosci.Wyciagnal z kieszeni pistolet i zabil ich oboje. MeSczyzna, trafiony w skron, upadl twarza na swoja klawiature. Kobieta zdaSyla wstac i krzyknac, zanim Lo trzykrotnie strzelil jej w klatke piersiowa. Krew splamila jej nieskazitelnie biala bluzke. Lo schowal pistolet. Ta ostatnia faza ewakuacji to byl jego wlasny pomysl. Pan Harconan z pewnoscia nie zaaprobowalby takiego rozwiazania. Ale w przeciwienstwie do reszty pracownikow, tych dwoje wiedzialo o planach pana Harconana za duSo, Seby moSna bylo pozwolic im odejsc. Istnialo zbyt duSe ryzyko, Se wpadna w rece wladz. Lo ostatni raz obszedl centrum lacznosci, wlaczajac urzadzenia niszczace twarde dyski i sprawdzajac, czy zniszczeniu ulegly wszystkie nosniki danych. Prawdopodobnie bylo to juS niepotrzebne, ale Lo slynal ze skrupulatnosci. Wychodzac, zamknal i nawet zablokowal drzwi. Na zewnatrz cisze wyspy zaklocal jek silnikow samolotu. Canadair wystartowal wlasnie z powierzchni wody i wznioslszy sie, skrecil na wschod. Eurocopter stal na ladowisku. Wirniki juS sie obracaly. Pilot i straSnik Nung czekali na pana Lo. Niedlugo rownieS oni rozpoczna swoja wieloetapowa podroS na miejsce spotkania. Lo przystanal na chwile, Seby popatrzec na dobrze utrzymana posiadlosc i eleganckie budynki w cieniu palm. Bylo mu smutno, Se musi opuszczac to spokojne i piekne miejsce. Wiedzial, Se taki dzien moSe nadejsc. Harconan teS, ale obaj mieli nadzieje, Se ewakuacja nie bedzie taka szybka i Se bedzie moSna spokojnie zabrac dziela sztuki i pamiatki rodzinne. Niestety, los zrzadzil inaczej. -Szkoda - mruknal Lo. Odglos wirnikow smiglowca prawie ucichl, kiedy eksplodowaly pierwsze ladunki zapalajace. Gesty dym wzbil sie w niebo. Baza australijskiej Krolewskiej Marynarki Wojennej Darwin, Australia Godzina 13.25 czasu strefowego, 27 sierpnia 2008 roku Poduszkowiec wynurzyl sie ostroSnie z doku "Carlsona". W otwartej ladowni znajdowal sie duSy podluSny ksztalt, jakby walec opakowany w wiele warstw folii. Jek turbin odbil sie echem od scian magazynow i warsztatow, kiedy maszyna zaczela sie przemieszczac po oleistej powierzchni wody bazy morskiej. Na nabrzeSu czekalo kilka cieSarowek, dzwigow i grupa osob z programu INDASAT. Ze sladami kul na powierzchni i oznakami dzialania wody morskiej INDASAT 06 wreszcie wracal do domu. Podobnie jak inni pasaSerowie okretow NAVSPECFORCE. Konwoj silnie strzeSonych autobusow wyruszyl z bazy morskiej do bazy RAAF-u w Darwin. Jechali w nich Melanezyjczycy i Bugi, ktorzy przeSyli natarcie na garnizon na polwyspie Szczypce Kraba, a takSe jency wzieci na pokladzie "Piskowa". Wsrod tych ostatnich znajdowal sie milczacy, rozczarowany czlowiek o nazwisku Mangkurat. Wszyscy byli skuci nylonowymi kajdankami. Przez zakratowane okna przygladali sie dziwnemu swiatu bialych. Samoloty indonezyjskiego lotnictwa wojskowego mialy ich dostarczyc na Jawe. gdzie czekalo ich wiezienie, a potem proces pod zarzutem uprawiania piractwa. Inna grupa Indonezyjczykow jechala autobusem na cywilne lotnisko w Darwin, gdzie czekal na nich wy czarterowany samolot Garuda Airli-nes. ChociaS nie zostali skuci, a okna ich autobusu nie byly zakratowane, ludzie ci - zaloga fregaty "Sutanto" - byli zalamani. saden z nich nie spieszyl sie na oficjalne przyjecie w kraju. Trzecia grupa byla na tyle mala, Se zmiescila sie w policyjnym busie. Cel ich podroSy byl bliSszy. Profesor Sonoo i pozostali technicy jechali do aresztu w Darwin. Pieczolowicie dobrani prawnicy juS formulowali zarzuty - od szpiegostwa przemyslowego poczynajac, a na spisku przestepczym i wspoludziale w wielokrotnym zabojstwie konczac. Przedstawiciele firm. dla ktorych pracowali Sonoo i pozostali, zgodnym chorem zapewniali, Se nie znaja tych dSentelmenow. Do bazy morskiej jechaly jeszcze trzy samochody. Dwa wozy marki Ford Crown Victoria oraz czarny Lincoln z tablicami rejestracyjnymi ambasady amerykanskiej. Wartownik przepuscil je bez problemu. Skierowaly sie na glowne nabrzeSe, przy ktorym zacumowano "Carlsona" i "Cunninghama". Kiedy zbliSyly sie do okretu desantowego, ich pasaSerowie zobaczyli zaloge w bialych mundurach oraz straS honorowa. Dzwonek na pokladzie "Carlsona" odezwal sie kilka razy, po czym z glosnikow dobiegl glos marynarza: SEKRETARZ STANU... DOWODCA OPERACJI MORSKICH... SZTAB OPERACJI MORSKICH... 356 Kiedy goscie znalezli sie na pokladzie, zapomniano o protokole. Po prostu przepisy nie przewidywaly takich okolicznosci. -Na Boga. Eddie Mac! Wiem, Se ty i kapitan Garrett czasami dzia lacie niekonwencjonalnie, ale to bylo wyjatkowo niecodzienne! - Ad miral Jason Harwell, siwowlosy i ogorzaly od lat plywania po morzach, patrzyl chlodnym wzrokiem na MacIntyre'a. - Cholera, czlowieku! Je- dynym powodem, dla ktorego nie zainicjowalem oficjalnego sledztwa w zwiazku z twoimi poczynaniami, byly raporty, ktore przeczytalem. Dlatego przyjechalem osobiscie. Chce sie w tym wszystkim polapac, zanim wszyscy obecni, w tym rownieS ja, stana przed sadem wojskowym! Jesli dopisze nam szczescie, moSe ograniczymy sprawe tylko do ciebie! W mesie oficerskiej,.Carlsona" zebrala sie grupa najwaSniejszych graczy. W scislym gronie mieli odbyc nieoficjalne wstepne posiedzenie. Harwell, MacIntyre. ponury i zamyslony Harrison Van Lynden, Christi-ne Rendino i Amanda Garrett. -Jace, juS mowilem, Se biore odpowiedzialnosc za cala operacje antypiracka - powiedzial MacIntyre. - Wszystko napisalem w raporcie, ktory leSy na twoim biurku. -Rozumiem, ale chce wiedziec, dlaczego to bylo konieczne! Kiedy jeden z moich oficerow postanowil mi sie przeciwstawic? -Od poczatku bylo wiadomo, Se to bedzie niekonwencjonalna operacja. Wlasnie dlatego przekazales sprawe NAVSPECFORCE, a nie Siodmej Flocie. Kiedy tylko zaczelismy rozpracowywac ten problem, zawiadomilem o tym departament stanu i dowodztwo narodowe. Maclntyre skinal w strone Van Lyndena, ktory siedzial na koncu stolu. -Sam spytaj sekretarza stanu. Zostali poinformowani, Se niczego nie osiagniemy, jesli bedziemy postepowali zgodnie z podrecznikiem, i ze swojej strony okazali zrozumienie dla tej sytuacji. -To prawda, admirale Harwell - powiedzial spokojnie Van Lynden. -Pamietam tamta rozmowe. Harwell spojrzal na niego. -Nie watpie, Se taka jest prawda, panie sekretarzu, ale chyba nie zaakceptowal pan porwania okretu suwerennego panstwa, ktore jest w dobrych stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi! To nie bylo dziala nie niekonwencjonalne! To bylo czyste szalenstwo! Van Lynden poloSyl dlonie na wypolerowanym blacie stolu. -Wydaje mi sie. panie admirale, Se to nie ma Sadnego znaczenia. -Jak to, panie sekretarzu? -DSakarta ma w nosie strate tego okretu i sposob, w jaki do tego doszlo. Jeszcze dzisiaj rzad indonezyjski wyda oswiadczenie, Se fregata "Sutanto" zatonela na skutek wypadku. Okret wszedl na rafe i zatonal, towarzyszac amerykanskim oddzialom Seaflghter w przejeciu satelity przemyslowego INDASAT. - Usmiechnal sie lekko i dodal: - Rzad In donezyjski zamierza podziekowac amerykanskiej marynarce wojennej za uratowanie zalogi "Sutanto". My zas przekaSemy podziekowania rza- dowi indonezyjskiemu za wykrycie spisku grupy separatystow z Nowej Gwinei, ktorego celem byla kradzieS satelity. Popatrzyl kolejno w oczy kaSdego z obecnych. -I tylko to wydarzylo sie w czasie tego rejsu. Nie bylo zajecia "Pisko- wa". Nie bylo ataku na piracka baze w Adat Tanjung ani incydentu w porcie Benoa pomiedzy gangami szmuglerow a marynarka wojenna USA. Nie be- dzie Sadnych procesow, Sadnych dochodzen. Ta sprawa jest juS zamknieta. Przez chwile patrzyl na zdziwionych oficerow. -Dlatego wydano rozkaz, Seby do mojego przyjazdu caly personel Seafighterow pozostal na pokladzie okretow - ciagnal. - Do prasy nie przedostaly sie Sadne przecieki. Dlaczego? Musielismy miec moSliwosc przekazac wam, coscie w tym czasie robili. -Przepraszam, panie sekretarzu - wtracil admiral Harwell - ale co tu sie. do diabla, dzieje?! - saluje, Se nie moglem wczesniej powiadomic pana admirala, ale zaledwie godzine temu przylecialem z DSakarty. Dwa ostatnie dni spedzilem na intensywnych konsultacjach z indonezyjskim ministerstwem spraw zagranicznych oraz z prezydentem Kedirim. Nie musze chyba wspominac, Se to, co panstwo tu uslysza, ma pozostac w tajemnicy. -To zrozumiale, panie sekretarzu - odpowiedzieli oficerowie. -Wobec tego zaczynajmy. Indonezyjczycy sa przeraSeni, i to nie bez powodu. MoSliwe, Se ktos uklada scenariusz "zabicia" czwartego najwiekszego rzadu swiata. Makara Harconan byl w Indonezji jednym z glownych graczy, skupial wokol siebie wladze i dzialal stabilizujaco na gospodarke archipelagu. Jesli rozejdzie sie pogloska, Se byl zwyczajnym kryminalista, a jego holdingi upadly, rupia straci na wartosci na wszystkich rynkach swiata, co wplynie niszczaco na inwestycje zagraniczne. Ponadto narod indonezyjski ma dosc skorumpowanych urzednikow. OskarSenia o przekupstwo obalily rzad Walida w roku dwutysiecznym pierwszym, a ten kryzys moSe przycmic sprawe sprzed siedmiu lat. Z danych przechwyconych z transportu Harconana wiemy, Se przynaj- mniej jeden indonezyjski oficer byl oplacany przez Makare. Ciekawe, Se czlowiek ten gdzies zniknal. Widocznie zostal powiadomiony, Se przed 358 stawienie sie skonczylo. W podobny sposob zniklo jeszcze szesciu wysokiej rangi urzednikow rzadowych i wojskowych. Siodmy popelnil samobojstwo w czasie proby aresztowania. W ciagu ostatnich czterdziestu osmiu godzin dwoch kolejnych znaleziono zamordowanych.Kiedy swiatowe potegi morskie zdobeda dowody na to. Se wysocy urzednicy indonezyjscy pozwalali, Seby na ich terenie obce statki padaly ofiara piratow, natychmiast zaczna sie domagac jakiegos zadoscuczynienia- kontynuowal Van Lynden. - Z rak piratow ucierpialo rownieS wielu Indonezyjczykow. Wiadomosc, Se niektore klany spiskowaly przeciwko innym wyspom, nie zostanie dobrze przyjeta. Jakis glupek zacznie poniSac Bugi, ci zas zaczna sie odgryzac i wkrotce wybuchnie wojna na tle rasowym. -Co w tej sytuacji zamierzaja zrobic Indonezyjczycy? - spytal MacIntyre. -Beda cos deklarowac, ale nie zrobia nic. -To sie nie uda. panie sekretarzu - zaprotestowala Christine Rendi-no. - Sprawa jest zbyt powaSna. W Indonezji nie ma wolnej prasy, ale i tak nie da sie tego zatuszowac. Nawet jesli my sprobujemy im w tym pomoc. Van Lynden popatrzyl znad okularow. -Oni zdaja sobie z tego sprawe, komandor Rendino. Prezydent Kedi-ri wie, Se siedzi na beczce dynamitu z zapalonym lontem. My moSemy liczyc tylko na to, Se zdola ograniczyc eksplozje, kiedy fakty wyjda na jaw. Pan prezydent prosil mnie, Sebym pomogl mu zyskac na czasie. -Dlaczego? - spytal MacIntyre. - O co im chodzi? -Chca namierzyc Harconana i poznac jego zamiary. -Jesli Harconan przeSyl atak na jego baze na Nowej Gwinei - powiedzial Harwell. -Z waszych raportow nie wynika, w jaki sposob mogl sie wydostac stamtad Sywy. -Ale tak sie stalo - stwierdzila Christine Rendino. - Jego ciala nie znaleziono w kompleksie tuneli ani na polwyspie. Teraz wiemy, Se Harconan mial wczesniej opracowany plan ucieczki. Wiedzial, Se wczesniej czy pozniej bedzie musial sie wycofac z miedzynarodowych interesow. Program ewakuacji zostal zainicjowany juS po ataku na Szczypce Kraba. I to sam Harconan musial wydac taki rozkaz. -Czego dotyczyl program ewakuacji? - spytal Harwell. -Kiedy przedstawiciele wladz indonezyjskich wkroczyli do firmy Makara Limited. zastali pusta skorupe. Wszystkie konta bankowe i pakiety akcji zostaly oproSnione. W bankowych oddzialach firmy z sejfow zabrano gotowke. Osobista posiadlosc Harconana na Palau Piri i jego centrala na Bali ulegly samozniszczeniu. Splonely tak doszczetnie, Se nie bylo czego badac. Znikniecie i zabojstwa, o ktorych mowil pan 359 sekretarz stanu, wskazuja, Se Harconan wzial pod swoje skrzydla najbardziej zaufanych ludzi i zajal sie likwidacja mniej zaufanych.Ukryl sie gdzies na obszarze archipelagu z kuferkiem zawierajacym, wedlug naszej oceny, przynajmniej trzysta milionow dolarow. Christine pochylila sie, Seby moc patrzec w oczy Harwella. -Harconan i jego organizacja wykonali zanurzenie awaryjne, tak jak okret podwodny. On nadal plynie swoim kursem, tyle Se my go nie widzimy. -Pozostaje odpowiedziec na pytanie, na czym polega jego misja -rzucil Van Lynden. -Zniszczenie rzadu indonezyjskiego - odezwala sie Amanda Gar-rett. Mowila spokojnie, byla opanowana, ale patrzyla tak, jakby spogladala w przyszlosc. - Mial pan racje, panie sekretarzu, mowiac o scenariuszu zakladajacym "zabicie"' rzadu. Jemu zawsze o to chodzilo. Ale on nie poprzestanie na obaleniu rzadu Kediriego. On chce zniszczyc panstwo indonezyjskie jako calosc, rozbic cala strukture narodowa. -Domyslam sie - powiedzial Van Lynden - Se zdobyla pani te informacje, kiedy trzymal pania jako zakladniczke. -Tak, ale wydaja mi sie w pelni wiarygodne. -Rozumiem, pani kapitan - Van Lynden skinal glowa. - W jaki sposob on chce tego dokonac. I dlaczego? Jaki ma powod? -Nie podoba mu sie obecny stan panstwa. Wierzy, Se jeden czlowiek jest w stanie zreformowac swiat i zmienic go na obraz wlasnych wyobraSen. -To dosc powszechne przekonanie. Jaki ma plan? Amanda odwrocila sie do Christine Rendino. -Chris, ile wiekszych ruchow separatystycznych i rewolucyjnych istnieje w Indonezji? Zarowno aktywnych, jak i potencjalnie niebezpiecznych? -Nie moSesz zadawac latwiejszych pytan? - odparla Christine. -Obecnie trwaja dwie wojny na przeciwleglych koncach archipelagu. Na Nowej Gwinei walcza separatysci z Moming Star, a w prowincji Aceh na Sumatrze ekstremisci islamscy. Sa teS inne grupy islamistyczne i niedobitki ruchu Walid we wschodniej czesci Jawy, co denerwuje balijskich hindusow. Pokojowe oddzialy ONZ usiluja utrzymac stan rownowagi w Ti-morze. Czlonkowie plemienia Dayak marza, Seby sie dobrac do jawajskich transmigrasi na Borneo. Jest teS pewna grupa Molukijczykow, ktorzy od czasu odejscia Holendrow wlasciwie nigdy nie byli zadowoleni. Nie mo- wiac o podziale na male frakcje w kadrze armii i marynarki wojennej Indonezji... Moglabym tak wymieniac przez cale popoludnie. 360 -To wystarczy na potwierdzenie wczesniejszej opinii, Chris. Panie sekretarzu, wlasnie w ten sposob Makara Harconan chce doprowadzic do upadku Indonezji.-Chce zjednoczyc wszystkie te frakcje przeciwko rzadowi w DSakarcie? - Van Lynden ze zdumienia poprawil okulary. - Zastanawialem sie ostatnio nad wewnetrznymi sprawami Indonezji i uwaSam, Se to jest niemoSliwe. Wiele z tych grup to jawni wrogowie. -Harconanowi nie chodzi o jednosc. Jemu chodzi o chaos, anarchie i frakcyjnosc, calkowite zalamanie narodowego porzadku Indonezji. Pragnie powrotu do stanu, w ktorym panstwo to skladalo sie z niezaleSnych wysp. -Co on sam bedzie z tego mial? - spytal admiral Harwell. -Wszystkie te wyspiarskie panstewka - odpowiedziala Amanda -beda uzaleSnione od morza. A radSa samudra i jego Bugi beda kontrolowali cale morze. KaSdy, kto zechce przeplynac przez jego wody, bedzie musial za to placic. W tej liczbie rownieS my. -Dobry BoSe - mruknal Harwell. - Jak on chce tego dokonac? -Jego plan jest bardzo prosty - odparla Amanda. - Indonezja jest wylegarnia buntownikow. Harconan ma zamiar podlac benzyny na rozgrzane wegle. Jak juS powiedziala komandor Rendino, w Indonezji istnieje bardzo duSo buntowniczych frakcji. Wiele z nich do tej pory nie stanowilo zagroSenia dla DSakarty z jednego prostego powodu. seby prowadzic porzadna wojne, trzeba miec pieniadze. Zanim Zwiazek Radziecki i komunistyczne Chiny sie rozpadly, zawsze chetnie wspieraly roSne grupy powstancze. W ostatnich latach biznes rewolucyjny troche oslabl, bo bylo znacznie trudniej o zaopatrzenie. Wtedy pojawil sie Harconan. Chris, wyjasnij, czego sie dowiedzielismy o jego handlu bronia. -W ciagu ostatnich lat - zaczela Christine Rendino - Makara Harconan byl glownym handlarzem bronia. Nigdy nie robil duSych zakupow. Zawsze jakies niewielkie ilosci sprzetu, kupowane przez podstawione, nieistniejace firmy. Na ogol nic szczegolnego - bron z Trzeciego Swiata albo uSywany sprzet i amunicja z innych krajow. Wszystko, co moSna bylo kupic za nieduSe pieniadze i bez zwracania niczyjej uwagi. Karabiny, karabiny maszynowe, roSne rodzaje granatow recznych i tak dalej. -Co on z tym robil? -Skladowal w setkach dobrze zakamuflowanych magazynow, najczesciej na odleglych bezludnych wysepkach. Forteca na polwyspie Szczypce Kraba byla glownym punktem rozdzialu broni do przeprowadzenia pozniejszej operacji. -Do czego miala sluSyc ta bron? 361 -Harconan ma agentow w kaSdej kolonii Bugi - odparla Amanda. - Z latwoscia moSe prowokowac incydenty zbrojne, Seby zwiekszac napiecie.Konflikty na tle religijnym, bunty rasowe i wiele innych. Nawet obecny skandal korupcyjny moSe mu pomoc. Kiedy ogolne niezadowolenie osiagnie apogeum, a rzad w DSakarcie bedzie bliski zalamania, Harconan przekaSe przywodcom roSnych frakcji liste magazynow broni. -A wtedy... bum! - Christine Rendino obrazowo zilustrowala wynik. -BoSe! - szepnal Van Lynden. - A Indonezyjczycy mysleli, Se wczesniej mieli klopoty. Podczas czystek antykomunistycznych w szescdziesiatym piatym zginelo pol miliona ludzi. Ale to moSe rozpetac jeszcze wieksza krwawa laznie! Jak to powstrzymac? Amanda zacisnela zeby. -Trzeba odnalezc i zabic Makare Harconana - powiedziala beznamietnie. -Jak najszybciej. To jedyny sposob. On jest podpora calej operacji. Wystarczy ja podciac, a wszystko sie rozleci, przynajmniej do poziomu, ktory da sie kontrolowac. -PrzekaSe pani sugestie rzadowi indonezyjskiemu -rzekl Van Lynden. - Jak pani mysli, i l e czasu jeszcze maja? -NieduSo, panie sekretarzu. Naprawde nieduSo. Harconan nie bedzie czekal. Rozbilismy kartel piracki, dzieki ktoremu finansowal swoje operacje. Zniszczylismy teS jego oficjalnie dzialajace firmy. Indonezyjczycy wiedza o jego planach, wiec bardziej sie juS nie wzmocni. Musi zaczac dzialac z tym, co ma w tej chwili. I na pewno to zrobi. Po konferencji reszte popoludnia Amanda spedzila na intensywnej pracy. Na poklad desantowca i "Ksiecia" dostarczano racje Sywnosciowe i paliwo, a takSe czesci zamienne i amunicje z zapasow armii australijskiej. Na pokladach okretow oddzialow specjalnych zalogi pracowaly przez cala dobe. W calej flocie Australia slynela z najdluSszych przepustek na lad. Ale nie tym razem. Najpierw naleSalo wykonac wszystkie naprawy, zrobic bieSace przeglady, tak Seby oddzialy Seafightery byly przygotowane pod kaSdym wzgledem. Amanda wydala rozkazy, podkreslajac, Se spodziewa sie blyskawicznego ich wykonania. Wiedziala, Se nastepny rozkaz wyjscia w morze bedzie oznaczal rejs, ktorego celem bedzie wojna. Rozbicia Indonezji nie moglyby zignorowac ani Stany Zjednoczone. i szesc innych morskich poteg zachodniego Pacyfiku. Wszyscy zostana w to wciagnieci. Od czasu do czasu Amanda spogladala w strone zatoki Beagie i dalej, siegajac myslami przez Morze Timorskie aS po Archipelag Malajski RadSa samudra gdzies tam byl, bezpieczny wsrod swoich poddanych i tysiaca wysp. Byl tam i powoli realizowal swoj plan. Obiecala sobie, Se go znajdzie. Czula, Se ona i Makara Harconan sa w jakis sposob powiazani, jak w rytualnym tancu balijskim, ktory ogladali w amfiteatrze. Stac ja bylo na zatanczenie jeszcze tego jednego tanca. A jesli to bogowie tworzyli choreografie, to niech na koniec jeszcze raz zostanie z nim sam na sam. Tego popoludnia Amanda szesc razy przechodzila z "Carlsona" na "Cunnignhama" i z powrotem. Konsultowala sie z oficerami, a Solnierzom dawala do zrozumienia, Se nie ma mowy o odpoczynku, dopoki oddzialy Seafighters nie beda w pelni gotowe. Gwiazdy swiecily na bezchmurnym niebie, kiedy kolejny raz przechodzila po trapie. Chlodna bryza osuszyla jej przepocona koszule. Marzyla o prysznicu i nocnym posilku w postaci masla orzechowego i galaretki. Nie, dzis poprosi o stek z frytkami. -Witam pania kapitan! - uslyszala za plecami. Odwrocila sie i zobaczyla Christine ubrana w bialy mundur. -Czy moge prosic pania kapitan o osobista przysluge? -Jesli to bedzie moSliwe do wykonania... - odpowiedziala Amanda i usmiechnela sie na mysl, Se wszystko znow wrocilo do normy. - O co chodzi? -O przepustke. Inspektor Tran wyjeSdSa razem z sekretarzem Van Lyndenem. Chcialabym poSegnac sie z nim na lotnisku. -Tran wyjeSdSa razem z Van Lyndenem? Chris, co sie dzieje? -Singapur dal mu bezterminowy urlop, wiec moSe pracowac jako doradca Stanow Zjednoczonych w sprawach zwiazanych z piractwem. Mam wraSenie, Se zostal nieoficjalnie przyjety do oddzialu. -Ciesze sie. Se poplynie razem z nami. Chwileczke. - Amanda zmarszczyla brwi. - Sekretarz stanu wyjeSdSa dopiero jutro rano. Christine usilowala wygladac niewinnie, ale zupelnie jej sie to nie udalo. -Mialam nadzieje, Se pomoge mu kupic paste do zebow, jakas do bra ksiaSke na podroS i... takie tam. Amanda rozesmiala sie. -Zezwalam... ze wzgledu na sytuacje. -Dzieki, szefowo! Jestem wdzieczna! -Czy wy dwoje?... 363 Chris wzruszyla ramionami i usmiechnela sie.-JuS od pewnego czasu. Pasujemy do siebie. Rozumiesz? -Tak. Bardzo dobrze. Christine popatrzyla na przyjaciolke. -Jak sobie radzisz? - spytala cicho. -Dobrze. Nie potrafie wyjasnic, co sie ze mna dzialo. Chyba teS spotkalam bratnia dusze, ale on byl po drugiej stronie barykady. -Pamietasz, jak opowiadalas mi o swoich fantazjach z mlodzienczych lat? Chcialas poznac przystojnego korsarza i uciec z nim na Morza Poludniowe. Przykro mi, Se ci sie nie udalo. -W porzadku. - Amanda znow popatrzyla na poludniowy zachod. - MoSe kiedys, gdy wszystkie problemy swiata moSna bedzie rozwiazac jednym zdecydowanym cieciem miecza, fajnie by bylo pobawic sie w piratow, ale na pewno nie teraz. -Rozumiem. Dobranoc, pani kapitan. -Baw sie dobrze, Chris. PoSegnaj ode mnie inspektora. Amanda wspiela sie na poklad "Carlsona". Oddala honory fladze. zamienila kilka slow z oficerem pokladowym i poszla do siebie. MoSe kiedy oddzialy specjalne beda gotowe do wyjscia w morze, wybierze sie na dzien lub dwa na plaSe. Zamieszkalaby w przytulnym hotelu i cale popoludnie przesiedzialaby w wannie z goraca woda. Potem spalaby calymi godzinami w miekkim wielkim loSku. Skinela wartownikowi i weszla do kajuty. Przestraszyla sie troche, kiedy przy drzwiach zobaczyla Elliota MacIntyre'a. Na mundur khaki narzucil czarna wiatrowke. Jego czapka leSala na biurku. -Jeszcze dzis wracam na Hawaje. Przed wyjazdem chcialem ci powiedziec, Se to byl bardzo interesujacy rejs. Dobra robota, pani kapitan. Wyjatkowo dobra robota! -PrzekaSe to moim ludziom. Dziekuje. Potem zapadla cisza, bardzo dluga cisza. Ale Amanda wcale nie czula sie nieswojo. 1 widziala, Se Elliot teS nie. Po prostu oboje chcieli powiedziec to samo, tyle Se bez slow. -Jest jeszcze cos - odezwal sie w koncu MacIntyre, siegajac po ksiaSke. - Jakos nie mialem okazji dokonczyc. MoSesz mi ja poSyczyc? Amanda spojrzala na ksiaSke. To byl jej mocno zniszczony egzemplarz Hrabiego Lucknera. -Zatrzymaj ja sobie - powiedziala usmiechajac sie - Ja juS ja skonczylam. Wykaz terminow Bogham mer - lekka i szybka lodz wojskowa. Dlugosc 9-12 metrow, kadlub z wlokna szklanego. napedzana silnikami zewnetrznymi. Uzbrojenie stanowia karabiny maszynowe i reczne wyrzutnie rakiet. Nazwa pochodzi od szwedzkiej firmy produkujacej te lodzie. DuSej liczby boghammerow uSywala iranska straS rewolucyjna podczas wojny tankowcow w Zatoce Perskiej w poznych latach 80. Cipher UAV (Unman ned Aerial Vehicle - bezpilotowy aparat latajacy) - samolot bezzalo-gowy z rodziny coraz popularniejszych w armii Stanow Zjednoczonych maszyn zdalnie kierowanych. Maszyna pionowego startu i ladowania o napedzie smiglowym, zwana teS latajacym spodkiem. Ma potencjalnie szerokie zastosowanie, glownie do zadan rozpoznawczych i misji specjalnych. Eagle Eye UAV (samolot bezpilotowy) - produkowany przez firme Boeing Textron samolot rozpoznawczy, w ktorym wykorzystano technike Tilt Rotor, pierwotnie opracowana dla samolotu pionowego startu i ladowania V-22 Osprey. Dzieki takiemu napedowi moSe sie poruszac jak konwencjonalny samolot lub zawisac w powietrzu jak smiglowiec: jego zasieg wynosi 500 kilometrow. Wykorzystywany przez marynarke wojenna do prowadzenia poszukiwan i rozpoznania z powietrza. Elint (Electronic Intelligence - wywiad elektroniczny) - zespol danych wywiadu na polu walki (lokalizacja celow, rozpoznanie systemow, narodowosci, sily wroga itp.). pozyskiwanych dzieki analizie emisji radarow i innych systemow elektronicznych. GPS (Global Positioning System)- globalny system pozycjonowania. GPU (Global Positioning Unit - odbiornik GPS) - przenosny system nawigacji, wykorzystujacy sygnaly wysylane z satelitow. Znajduje zastosowanie zarowno do celow cywilnych. jak i wojskowych. RozwaSano nawet pomysl zaopatrzenia w ten system kaSdego egzemplarza broni uSywanej w armii Stanow Zjednoczonych. Hellfire - opracowany w USA cieSki rakietowy pocisk przeciwpancerny. PoteSna i skuteczna bron. ktora moSna operowac z ziemi i z powietrza. Do naprowadzania wykorzystuje sie laser lub radar. W marynarce wojennej Stanow Zjednoczonych zyskuje popularnosc jako pocisk do zwalczania niewielkich obiektow latajacych. Humlnt (Human In teligence - wywiad prowadzony przez czlowieka) - informacje zebrane przez obserwatorow dzialajacych na terytorium wroga. Hydra 70 - rakieta kaliber 70 ze skladanymi lotkami. Pierwotnie przeznaczona do odpalania z samolotu (pocisk typu powietrze-ziemia). potem uSywana rownieS jako wyposaSenie jednostek morskich klasy..Queen of the Wesf (poduszkowce szturmowe). Hydra to pocisk niekierowany. na ogol wystrzeliwuje sie go z wyrzutni wieloprowadnicowych. Rakieta jest skuteczna i prosta w uSyciu, moSna ja wyposaSac w roSne rodzaje glowic (np. przeciwpancerne. zapalajace i burzace). LPD (Landing Platform Dock - okret desantowy) - duSa, wojenna jednostka plywajaca. ktora w tylnej czesci ma dok. co pozwala na zaladunek, wodowanie lub przyjmowanie na poklad konwencjonalnych jednostek plywajacych, poduszkowcow i wojskowych pojazdow ziemno-wodnych. WyposaSony jest rownieS w duSy poklad smiglowcowy, dzieki czemu moSe stanowic baze dla wielu rodzajow helikopterow. Wspolczesna doktryna prowadzenia wojny na morzu zaklada utrzymywanie jednostek z dala od wybrzeSa. Ludzi i sprzet przerzuca sie na brzeg okretami desantowymi i smiglowcami, co daje takim oddzialom znacznie wieksze szanse przetrwania. LSM (Landing Ship Medium - sredni okret desantowy) - nieduSa, lekko uzbrojona jednostka plywajaca, wykorzystywana do przewoSenia na brzeg ludzi i sprzetu. Konstrukcja LSM pozwala na podplyniecie do samego brzegu i oparcie sie o dno bez uszkadzania poszy- cia. Po wyladowaniu otwieraja sie wrota, wysuwa sie rampa i ludzie moga zejsc na lad. Obecnie tego rodzaju okrety uSywane sa w armiach krajow Drugiego i Trzeciego Swiata. W marynarce wojennej Stanow Zjednoczonych juS sie ich nie wykorzystuje. M-4 (Modular Weapons System - modulowy system uzbrojenia) - nowy rodzaj broni. przeznaczony glownie dla jednostek specjalnych. Zasadniczo jest to odmiana karabinu samoczynnego M-16A2 kaliber 5.56 ze skrocona lufa: wyposaSona w teleskopowa kolbe i rozbudowany system mocowania wyposaSenia dodatkowego. Karabin moSna modyfikowac odpowiednio do preferencji osobistych, np. instalowac roSne uchwyty, a pod lufa strzelbe srutowa kaliber 12 i wy rzutnik granatow 40 milimetrow typu M-203 w dowolnym ukladzie. WyposaSa sie go w roSne celowniki: tradycyjny, optyczny. laserowy, noktowizyjny i termowizyjny. Marine SOC (Special Operations Capable - oddzialy do zadan specjalnych) - odpowiednio wyszkolony oddzial piechoty morskiej, ktory moSe dzialac jako oddzial specjalny lub jako konwencjonalny oddzial marines. Od czasow wojny w Korei w armii Stanow Zjednoczonych powstalo wiele elitarnych oddzialow; ktorych celem jest przeciwdzialanie powstaniom i terrory zmow i i podejmowanie akcji specjalnych w czasie wojny. Wojska ladowe maja Zielone Berety, Delta Force i Rangersow. marynarka wojenna-oddzialy SEAL (Sea-Air-Land - morze- powietrze-ziemia). lotnictwo zas szwadrony Air Commando. W ostatnich latach w USA uznano, Se skoro oddzialy marines sa jednostkami elitarnymi, to w ramach piechoty morskiej nie ma sensu tworzyc jednostek dodatkowych. MOLLE (Modular Lightweight Load-carriage Equipment) - plecak i uprzaS do przenoszenia bagaSu nowej generacji, wykorzystywane w wojskach ladowych Stanow Zjednoczonych. NAVSPECFORCE (United States Naval Special Force - oddzialy specjalne marynarki wojennej USA) - istniejace w 2006 roku NAVSPECFORCE wywodza sie w prostej linii z obecnych oddzialow specjalnych marynarki wojennej. Wchodza w sklad Polaczonych Sil Specjalnych (SOCOM), ktore prowadza akcje specjalne i operacje ..srebrnej kuli" pod wspolnym dowodztwem. SOCOM obejmuja SEAL marynarki wojennej, oddzial)- patrolowe, jednostki nawodne i podwodne, lotnicze oddzialy specjalne oraz oddzialy Seafighter. NAVSPECFORCE koordynuja operacje oddzialow specjalnych na calym swiecie, od kompleksu dowodztwa po baze marynarki w Pearl Harbor na Hawajach. SINCGARS (Single Channel Cround and Airborne Radio System - jednokanalowy naziemny i powietrzny system radiowy) - opracowany w Stanach Zjednoczonych przenosny system radiowy, przeznaczony do lacznosci na polu walki. SINCGARS wykorzystuje technologie eliminujaca Siglnt. kodujac transmisje glosu i danych na drodze "przeskoku czestotliwosci", co utrudnia ingerencje i lokalizacje za pomoca radionamierzania. Siglnt (Signal Intelligence - wywiad sygnalowy) - rozpoznanie na polu walki, w ktorym wykorzystuje sie przechwytywanie i odszyfrowywanie sygnalow radiowych i lacznosci naziemnej oddzialow wroga. UH-1 - najnowsza wersja legendarnego smiglowca transportowego w historii - maszyny typu Bell UH-1 Iroquois. Wprowadzono go do wyposaSenia armii pod nazwa Huey i powszechnie wykorzystywano w czasie wojny w Wietnamie. UH-1 Y. inaczej SuperHuey, to przekonstruowana wersja dwuturbinowego UH-IN. wykorzystywanego obecnie w oddzialach marines. ale z o wiele lepsza awionika, unowoczesnionymi silnikami i takim samym wirnikiem i ukladem napedowym jak w AH-1W Whiskey Cobra, co znacznie powieksza jego zasieg i udzwig. Tak zmodyfikowany Huey moSe sluSyc jeszcze co najmniej dwadziescia lat. Do autora tej ksiaSki moSna pisac pod adres DDG(@AOL.COM. Autor z gory dziekuje za wszelkie uwagi krytyczne i komentarze. Ode mnie: Autor (lub tlumacz) postenerdowski okret klasy "Parchim I" ( Projekt 133) okreslil mianem fregaty, Gdy tym czasem jednostka jest klasyfikowana jako korweta przeznaczona do zwalczania okretow podwodnych. Na potrzeby Volksmarine zbudowano 16 jednostek tej klasy. Po zjednoczeniu Niemiec, w 1993 zostaly sprzedane do Indonezji. Ponadto 12 okretow tej klasy zbudowano w latach 1986-90 dla ZSRR ( Projekt 133.1 - Parchim II). Dane taktyczno-techniczne Wypornosc standardowa: 790 t pelna 850 t Dlugosc 75 m Szerokosc 9,8 m Zanurzenie 2,7 m Naped 3 silniki o mocy 10 000 KM Predkosc 25 wezlow Zaloga 60 Uzbrojenie: 1 x II 57 mm AK 257 1 zestaw szesciolufowy 30 mm AK 230 bomby glebinowe 2 wyrzutnie RBU-6000 4 wyrzutnie torped kaliber 400 mm Innym dosc swobodnie poruszonym tematem jest postac "Hrabia Luckner, diabel morski" W ksiaSce pojawia sie na stronie 177 pod imieniem Hugon, w rzeczywistosci poprawne nazwisko tej postaci brzmi Felix Graf von Luckner (1881-1966).Zreszta nie jedyna wpadka dotyczaca tej osoby - nazwa jego okretu zostala podana jako "Zeeadler" - w rzeczywistosci to byl "Seeadler", byly Saglowiec handlowy, przystosowany do dzialan korsarskich.Wbrew temu co sugeruje autor, nie byla to ostatnia jednostka Saglowa uSywana bojowo. Podczas II w.s. w basenie M. Srodziemnego moSna bylo spotkac transportowce jak i statku pulapki napedzane sila wiatru. This file was created with BookDesigner program bookdesigner@the-ebook.org 2009-11-30 LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/