Jacques Serguine Okrutna zelandia (Przelozyl: Jan Czechowski) Najczesciej spotykana forma szczescia polega na niedostrzeganiu, ze nie jest sie szczesliwym.Frank i ja pobralismy sie w samym roku Koronacji, w 1837. W ciagu kilku nastepnych lat gdy mieszkalismy w Anglii, czesciowo w Londynie, czesciowo w Bath, a niekiedy jeszcze w malej szkockiej posiadlosci Mc Leodow, rodzicow Franka, nie odnosilam nigdy wrazenia, ze jestem bardzo nieszczesliwa. Ani tez bardzo szczesliwa. Ale czlowiek zawsze sadzi, ze taki to juz los wszystkich ludzi, znajomych, a tym bardziej nieznajomych. Tylko raz Frank sprawil mi duza przykrosc. Mowie, rzecz jasna, o chwili, ktora ukoronowala dzien naszych zaslubin. Zupelnie przypadkowo bylam swiadoma tego, co mezczyzni robia z kobietami. Jeszcze na pensji kilka moich przyjaciolek wspominalo o tym mniej lub bardziej oglednie, czasami bez ogrodek, a moja wlasna matka uznala za stosowne poruszyc ten temat na krotko przed owa nieszczesna noca, kiedy to znalazlam sie sam na sam z Frankiem. Totez nie bylam bardzo zaskoczona. A jednak, przy calej starannosci, z jaka czlowiek bylby przygotowany na te chwile, nie sposob wyobrazic sobie tych gestow, tych doznan, tych naglych pomrukow mezczyzny. Dotychczas zawsze uwazalam Franka za raczej milego chlopca. Lubilam jego smukla sylwetke, mundury elitarnego pulku kawalerii, bijacy od niego zapach juchtowej skory i cygar. Chetnie wybaczalam mu rozmaite smiesznostki, poniewaz mnie bawily. Calowal mnie w usta od dnia zareczyn. I chociaz wprawialo mnie to w dziwne zaklopotanie, troche tak, jakby moj wlasny ojciec zobaczyl mnie nagle naga, wolalam juz z dwojga zlego, zeby dotykal wargami moich warg, bo kiedy calowal mnie w policzek albo w waskie wyciecie sukni u nasady szyi, na co czasami sobie pozwalal, wykorzystywal to, by ocierac sie o mnie, a jego wasy, faworyty i wciaz odrastajacy zarost na brodzie nie tyle mnie laskotaly, co po prostu kluly. Skore mam bardzo gladka i cienka, i stale mialam wrazenie, ze za moment zedrze mi naskorek, pozostana slady zadrapan i pregi, wiec okropnie sie tego balam. A potem, nagle, nie bylo juz nikogo, kto moglby mnie nie tyle obronic, co oddzielic od Franka, mozna by rzec, trzymac go na dystans. Paradoksalne, ale to wlasnie jest prawdziwa samotnosc. Wielka sypialnia we dworze smaganym wiatrami Szkocji. Rozesmiani przyjaciele opuscili juz dom. Rodzice Franka i moi, jakby to byla zwykla zabawa, postanowili spedzic te noc w drewnianym domku, pawilonie mysliwskim odleglym o kilka kilometrow od zamku. Sluzacy spali nie wiadomo gdzie, a mnie nie pozostawiono do pomocy nawet jednej pokojowki. Umylam sie w sasiednim pomieszczeniu, jak zwykle unikajac patrzenia na wlasne cialo, poniewaz bardzo sie wstydzilam. Umylam sie najdokladniej, jak tylko umialam. Poszlam w tym za rada mojej matki. Musze przyznac, ze nie bardzo to rozumialam, bo zawsze bylam raczej czysta - to po prostu kwestia dobrego wychowania - niemniej jednak posluchalam. I oto jestem w lozku, czekam i wreszcie pojawia sie Frank. Czy to naprawde on? Czy to naprawde ten dziarski kawalerzysta o prostych, szerokich ramionach, z zawsze starannie zaczesanymi ciemnymi wlosami i mocnymi bialymi zebami, ktorym nawet duze ilosci cygar nie odebraly polysku? Czy to on jest ta groteskowa postacia owinieta w placzaca sie miedzy kolanami nocna koszule? Czy to Frank? Moje oczy przywykly juz do polmroku i dostrzegalam go teraz wyraznie. Gdziez podzialy sie jego pieknie wypolerowane buty, ostrogi, szabla? Moj Boze, jakie to przerazajace. Gole lydki i stopy mezczyzny. Coz stalo sie z jego mlodzienczym usmiechem, otwartym, szczerym, a przy tym troche tajemniczym dla mnie, gdyz Franka wprawialo w rozbawienie co innego niz mnie. Dlaczego teraz szydzi ze mnie? Podchodzi do lozka, opiera sie na kolanie, czeka tak samo jak ja. Nie moge nawet drgnac, nie moge wykrztusic ani slowa. W koncu odchyla rog przescieradla i poscieli i pakuje sie do lozka, jakby byl zupelnie sam. Pod jego ciezarem tworzy sie zaglebienie w materacu i zsuwam sie ku niemu, jakbym turlala sie do wody z wysokiego brzegu strumyka. Sparalizowana wczepiam sie w posciel z calych sil. Gdyby chociaz cos powiedzial, ale nie mowi ani slowa. A potem idiotycznie powtarza moje imie: "Stella, Stella, Stella". Przez glowe przemknela mi dziwaczna mysl, ze on wola o pomoc. Moj Boze, jakze nim pogardzam. Wydaje mi sie, ze nawet nie dotykajac go, czuje przerazajace i wstretne cieplo jego ciala. I wydaje mi sie takze, ze Frank, czy tez mezczyzna, ktorego nazywalam Frankiem, szydzi teraz ze mnie. Wiem, co za chwile zrobi, a zarazem nie potrafie sobie tego wyobrazic, zupelnie jakbym byla calkiem nieswiadoma. Tak, to wlasnie jest samotnosc. Mezczyzna, Frank, ciezko sapie. Z obawy i ze wstretu na mysl, ze moglabym robic tyle halasu co on, powstrzymuje oddech tak dalece, ze zaczynam sie dusic, a z braku powietrza i z goraczki zaczyna lomotac mi w uszach i skroniach. A przeciez wszystkie moje obawy, wszystkie te skrajne wzruszenia sa na dobra sprawe niepotrzebne, albowiem on, mezczyzna, wie czego chce, wie, dokad zmierza, i marzy jedynie o swoim malym, zwierzecym skurczu, totez nie ma ani dosc czasu, ani dosc wrazliwosci, zeby troszczyc sie o roztrzesiona dziewczyne. "Stella, Stella". Dlaczego powtarzasz moje imie, ty, ktory mnie nie znasz i wcale nie chcesz poznac? Rownie dobrze moglbys powiedziec Mary, Brenda, Grace. Dobrze wiem, ze nie o to ci chodzi. Wciaz jeszcze mnie wola, a ja nie odpowiadam. Jakze mialabym powierzyc sie temu, kto ma mnie w swojej mocy i napawa mnie takim lekiem? W koncu smiejac sie i szydzac pochyla sie nade mna, a jedna z jego dloni, jak szpony ptaka, zaczyna mietosic moje piersi, wpija sie w nie ciezko. Pewnego dnia moja matka, udajac roztargnienie, ktore mialo pokryc jej zaklopotanie, zauwazyla, ze mam bardzo ladne piersi. Czy tylko po to, zeby mogly sie nimi nacieszyc te meskie szpony? Druga reka Frank zadziera do gory moja dluga nocna koszule. Wolalabym nie byc pod spodem naga, ale jestem. Nie sposob chyba bylo pozostac jeszcze w innych czesciach garderoby. Unosi mi teraz koszule nad kolana, uda i brzuch. Tak bardzo chcialabym nie miec plci, tego zaskakujacego futerka, tych dziwnych warg, tego intymnego otworu, tej szpary. Chcialabym byc zamknieta i czysta jak dziecko. Ale juz za pozno. Czy Frank za chwile rozbierze mnie, obnazy calkowicie? Nie. Zostawia koszule podwinieta wysoko nad brzuchem, bo to nie ja go interesuje i nie moje cialo nawet, moja delikatna, cienka skora. Zalezy mu tylko na tym nieszczesnym miejscu, gdzie uda lacza sie z brzuchem, miejscu, ktore czyni ze mnie dokladnie to, czym w istocie nie jestem - zenska istote, kobiete podobna do wszystkich innych kobiet. Doznaje tyle wstydu i upokorzenia, ze zwieram nogi, najciasniej jak potrafie, zeby sie ukryc, zeby zapomniec. Ale to wlasnie tam, nie gdzie indziej, Frank pragnie szperac, wejsc, odkryc mnie, upodlic. Mamrocze cos, szarpie sie z reka miedzy moimi udami, az ulegam. Tam jestem jeszcze bardziej wrazliwa niz na piersiach z ich delikatnymi czubkami, ktore niekiedy tak dziwnie twardnieja i napinaja sie, jakby odczuwaly glod. Ale ta moja wrazliwosc jeszcze bardziej podnieca mezczyzne, ktorego myslalam, ze kocham. W chwili, gdy mimowolnie rozchylam uda, jego palce zakrzywiaja sie i chwytaja mnie za to miejsce, mietosza mnie tak, jak zgniata sie kwiaty. Nagle znalazl punkt, w ktorym jestem najbardziej bezbronna, najslabsza, gdzie jestem calkiem otwarta, i rzucil sie nan zapamietale z odrazajacym zadowoleniem. Teraz przekonal sie, ze pod ubraniem, pod cienkim plaszczykiem dziewczecej i ludzkiej godnosci, w pewnym miejscu mojego nienagannego ciala jest inne cialo, pofaldowane i tajemniczo otwarte, kruche, a nade wszystko wilgotne. Pospiesznie zanurza palec prosto w te nieznosna wilgotnosc, w szczeline, zaglebia go we mnie, jakby sondowal moja dusze, przenika mnie do cna. Ze wszystkich sil probuje sie zewrzec, ale moje mysli, moja wola sa gdzies poza mna. Palec mezczyzny napotyka na swej wstydliwej drodze przeszkode. Nie wiem, jaka to przeszkoda, jaka zapora, ale choc przyprawia mnie to o rozdzierajacy bol, nie osmielam sie krzyczec. A mezczyzna, wprost przeciwnie, pomrukuje z zadowolenia i czuje, ze nie posiada sie z rozkoszy. Mimo woli wyciagam reke przed siebie, zeby sie bronic, zakryc, zaslonic wejscie do tej dziurki, do tej otwartej rany. Mezczyzna wyjmuje palec z wnetrza mojego brzucha i chwyta mnie za reke. Na jego palcu zostalo troche wilgoci z mojego podbrzusza i pale sie ze wstydu. A on czego chce? Brutalnie kieruje moja reke ku sobie, przytyka ja do koszuli, potem do gaszczu twardego zarostu i wreszcie do owego dziwacznego przedluzenia swego ciala, uniesionego i kraglego, rozpalonego, sztywnego i rozedrganego zarazem. Teraz i ja wiem, co on, mezczyzna, ukrywa pod ubraniem, pod usmiechnietymi pozorami dzentelmena. Robi mi sie niedobrze. Zesztywniala z przerazenia wykrecam reke, zeby sie oswobodzic i nie musiec dotykac obrzydliwego meskiego ciala. Jakiez to wszystko brzydkie i wulgarne. A on sie smieje, i abym nie mogla ponownie zewrzec ud, wpycha pomiedzy nie kolano, a zaraz potem z cala sila dluga, ciezka noge. Prawie caly kladzie sie na mnie, probujac jednoczesnie utrzymac sie na zgietych przedramionach, i dziwacznie wygina ledzwie, jakby mial zamiar sie wycofac. Jego prawa reka puscila moja piers, ciezar calego ciala spoczywa teraz na lewym lokciu, a uwolniona reka zsuwa sie w dol niepewnym ruchem. Z goraczkowym, upartym wahaniem powraca znowu na moj brzuch, wslizguje sie we mnie, jakby dla sprawdzenia, czy aby nie zdolalam sie zamknac. Wychodzi ze mnie i chwyta podbrzusze mezczyzny, jak mi sie wydaje. Nagle zdaje sobie sprawe, ze wraz z dlonia mezczyzna wprowadza miedzy moje uda, miedzy wargi mojej kobiecej dziurki, a nawet do jej wnetrza, do mojego brzucha, jakis inny, zapierajacy dech w piersiach, bardzo dlugi, nabrzmialy palec. Nie jestem nieswiadoma jego natury. To jest owo szczegolne miejsce meskiego ciala - czlonek. Nigdy nie zdola wbic go we mnie, nie chce, ani on, ani ja nie mozemy tego zrobic. Usiluje zakazac mu wstepu, wypchnac go, tak, wypchnac, bo juz za pozno na to, zeby zabraniac mu wstepu. Mezczyzna zdazyl juz dobrze ulokowac we mnie glowke tego palca, tego monstrualnego kija, i rozciaga mnie tak, ze za chwile pekne. Powstrzymuje go jakas przeszkoda, ta sama, ktora przedtem zatrzymala jego reke. Przez chwile mam wrazenie, ze mezczyzna ustapi, wyciagnie ze mnie ten obrzydliwy przedmiot, podobnie jak uprzednio wyjal palec. Ale, moj Boze, nic podobnego! Napiera, wciska go we mnie ze wszystkich sil, z cala gwaltownoscia. Rozerwie mnie, czuje to, jestem pewna. Przygryzam wargi, zeby nie wyc, i nagle rzeczywiscie rozrywa mnie jakis maly wewnetrzny wybuch, gluchy i oslepiajacy zarazem. Czuje bol, ktory wprawdzie nie jest nie do zniesienia, ale jest tak niesprawiedliwy, tak niezasluzony, ze az zgrzytam z nienawisci zebami. A on, mezczyzna, ten potwor, jakby nigdy nic, jakby nie wyrzadzil mi zadnej krzywdy, jakbym wcale nie istniala, nie zaprzestaje przebijac sobie we mnie drogi, w ciele mojego ciala, uparcie, slepo, az do wnetrznosci. Powinien byc calkiem szczesliwy, bo przeciez wygral, zdolal wetknac we mnie, w moje cialo, w moje sumienie, caly ten gigantyczny, kretynski przydatek meskiego ciala. Ten dziwny narzad pali mnie i dusi, rozcina. Rozerwal mnie na dwie czesci, ktore nigdy juz sie nie zrosna, a on, mezczyzna, wydaje sie oddychac z ulga i radoscia, szczesliwie. Udaje, ze wychodzi ze mnie, potem, znow sie zanurza, zwleka, podskakuje, jakby chcial nadrobic opoznienie, znow wychodzi, znowu sie zaglebia, i coraz szybciej w ten sposob, az daje sie pochlonac do granic mozliwosci, napina sie do ostatecznosci i nagle staje deba w moim wnetrzu, eksploduje w niewytlumaczalnym szale, i w podskokach, czkawkach, zalewa mnie w srodku jakas krwia, jakimis lzami. Moja krwia, moimi lzami. Wydaje zwierzece pomruki. Szczytem absurdu jest to, ze mozna by sadzic, iz to jemu wyrwano dusze, ze to on zostal zraniony i teraz smieje sie i placze. "Chcialabym, zeby roza - znow na krzewie kwitla - i by krzak rozy sciety - rzucono w odmety" (piosenka kanadyjska). Jestem tylko strzepkiem ciala, zyjaca i cierpiaca resztka ludzkiej godnosci przytloczonej nieznosnym ciezarem odprezonego, wypoczetego ciala mezczyzny. Oddalabym wszystko, co moglabym kiedykolwiek posiadac, by uniesc ten ciezar, pozbyc sie go i pobiec sie umyc, wyszorowac az po dusze rekawicami z konskiego wlosia i druciana szczotka. Ale nawet tego nie moge zrobic. Ciezar mezczyzny miazdzy mnie. Mysle, ze dokonawszy swego wyczynu, pozbywszy sie napiecia nekajacego jego wlasne cialo, mezczyzna po prostu zasnal. * * * Nazajutrz Frank znow byl ubrany, znowu przypominal cywilizowana istote, mezczyzne, jakiego znalam przedtem i ktorego - jak mi sie zdawalo - kochalam. Mial dosyc zdrowego rozsadku, by nigdy nie powracac w rozmowie do wydarzen tamtej nocy. Bez watpienia wiedzial doskonale, ze jego postepowanie bardzo zranilo moja dume i ze nigdy mu tego nie zapomne. Udawal wiec, ze sam tez nic nie pamieta. Przypuszczam, ze oboje moglismy dalej egzystowac tylko pod tym warunkiem.W ciagu kilku nastepnych lat, jak juz wspomnialam, bylismy szczesliwi, a w kazdym razie nie przyszla mi do glowy mysl, ze nie bylismy. Na szczescie nigdy nie spodziewalam sie dziecka Franka. Nie tylko nie sprawiloby mi to zadnej radosci, ale byc moze nie bylabym nawet w stanie tego zniesc. Juz dosc Franka bylo we mnie, wystarczal w zupelnosci ten jego smieszny instrument. W regularnych odstepach czasu Frank ponawial proby zblizenia sie do mnie, i kiedy kladlam sie spac, wtykal mi go miedzy uda. Nie sprawialo mi to juz bolu fizycznego i nie przeszkadzalo za bardzo. Wiedzialam poza tym, ze wiekszosc malzenstw to robi. A zreszta Frank szybko dal sobie z tym spokoj. Byc moze, ze jego takze nie interesowalo to zbytnio, nie zamierzal poswiecac temu zbyt wiele uwagi i holdowal jedynie zwyczajowi. Ilekroc wchodzil do mojej sypialni, kladlam sie na grzbiecie. Przez rodzaj litosci dla Franka posuwalam sie nawet do tego, iz podkasywalam wysoko dluga nocna koszule i rozchylalam uda. Zaczynal tradycyjnie, obmacujac mnie i mietoszac stale w tych samych miejscach, z prawa reka na mojej lewej piersi, a lewa miedzy udami. Zglebial mnie palcem, tez zawsze tym samym, jakby chcial rozpoznac teren, przekonac sie w polmroku, ze moja kobieca szparka nie zmienila miejsca i nie przeniosla sie na srodek plecow albo za ucho. To dotykanie, to systematyczne badanie budzilo we mnie zgroze. Ale tak naprawde nie trwalo ono dlugo. Saznisty meski wyrostek, tepy i glupi, zajmowal miejsce palca. Pewnej nocy, gdy w sypialni bylo jasniej, a Frank jak sprosny ulicznik zblizal sie do mnie spod swiatla, ujrzalam to narzedzie i wydalo mi sie ono podobne do indyka nadymajacego idiotycznie grzebien i nabiegle krwia narosla. Wsadziwszy je we mnie, Frank wytezal sie z chaotycznym pospiechem, dzgal na oslep, miotal sie przez pare chwil, potem pojekiwal, chwytala go sakramentalna czkawka i wreszcie wycofywal sie wyczerpany. Zanim jeszcze zdazyl opuscic sypialnie, a nawet lozko, pedzilam jak szalona do umywalni, zeby sie wyszorowac. Marzylam o swiecie, w ktorym mezczyzni byliby zawsze ubrani po szyje, szarmanccy i dobrze wychowani. Kiedy wracalam do lozka Frank byl juz w swojej wlasnej sypialni. Nazajutrz nie wspominalismy o tym ani slowem. Moglismy od rana znow zaczac zyc jak normalne ludzkie stworzenia. * * * Nigdy nie dowiedzialam sie dokladnie, czemu Frank popadl w nielaske w swoim pulku, ani tez dlaczego znalazl sie na wygnaniu na tych zatraconych wyspach. Pil oczywiscie, ale wcale nie wiecej od innych oficerow. Moze chodzilo o hazard. Moze przegral za duzo pieniedzy albo wrecz przeciwnie - zbyt wiele wygral! Nie obchodzilo mnie to bardziej niz wszystkie inne jego sprawy, skoro oficjalnie pozostal czlowiekiem honoru. Wersja jego przelozonych dotyczaca nowego przydzialu glosila, ze tubylcy zaczeli wzniecac bunty w Oceanii i ze nalezalo raz na zawsze usmierzyc te niepokoje. Wzmiankowano rowniez, ze Francuzi maja chetke na nowe terytoria i ze trzeba polozyc na nich reke jak najszybciej. Czesc kolonistow zgrupowana w rodzaju ligi nazywanej Towarzystwem Nowozelandzkim wywierala w tym kierunku presje na rzad, a tym samym na armie. Wiadomo, ze to kupcy kieruja losami swiata. Jesli chodzi o mnie, zle przeczucia mialam od chwili, gdy Frank wspomnial po raz pierwszy w mojej obecnosci o tych zapadlych zakatkach Imperium, a w szczegolnosci o Australii. Dla mnie byla to jedynie ziemia skazancow. Nie mozna bylo tam liczyc na jakiekolwiek dobre towarzystwo, bowiem zadna dama ani zaden dobrze wychowany mezczyzna nie potrafiliby tam wyzyc. Frank wyjasnil mi, ze, scisle biorac, nie jedziemy do Australii, ktora zreszta jest kontynentem, a nie wyspa, lecz na tereny jeszcze bardziej oddalone, jeszcze bardziej zagubione - do Nowej Zelandii. A zreszta, czemu nie, skoro w pewien sposob moje zycie, nasze zycie bylo stracone? Tam przynajmniej, tak daleko od Londynu, z dala od wszystkiego co ludzkie, bedziemy przedmurzem postepu, zamiast byc tylko jednym z jego odpadkow.Nie ma tam miast, lecz tylko placowki handlowe, zalazki portow, faktorii i obozow wojskowych. U kresu nieskonczenie dlugiej podrozy w brudzie dotarlismy do jednej z miejscowosci w Australii. Garstka wegetujacych tam bialych nazywa ja Sidney. Potem, po drugim rejsie, o wiele krotszym, doplynelismy do Wellington na Nowej Zelandii. Zabawne, ze prawdziwy powod przeniesienia Franka stal sie znany az tutaj - bez watpienia za przyczyna naszych wspoltowarzyszy podrozy - i tych kilku prawdziwych Anglikow, ktorzy osiedli na pustkowiach, ochrzciwszy je nazwami miast, przyjelo nas chlodno. Niemal natychmiast zatem wyruszylismy ponownie ku polnocnej czesci wyspy w asyscie szczuplej eskorty kawalerzystow. Samo Wellington lezy na wyspie polnocnej, lecz my udawalismy sie jeszcze bardziej na polnoc, poza Napier, gdzies miedzy tym, co nazywaja Przyladkiem Wschodnim, a placowkami Hamilton i Auckland, w rejon Rotarua. Wiadomo bylo, ze dochodzilo tam do powaznych starc pomiedzy kolonistami a tubylcami, jednakze dokladnego celu podrozy Franka i kilku zolnierzy, ktorymi dowodzil, nigdy nie udalo mi sie poznac. Na wzgorzach, w gestym buszu, ktory rozciaga sie od rzeki Waikato po jezioro Rotorua, spoza drzew lsniacych w sloncu od wilgoci wypadla raptem wataha Maorysow i rzucila sie z impetem do ataku na nasza mala grupke. Nie pamietam zreszta szczegolow bitwy. Polnadzy, ciemnoskorzy mezczyzni najpierw wzniesli okrzyk wyzwania, czy tez wscieklosci, a potem w milczeniu, skapani migoczacym od deszczu sloncem uwijali sie, wymachujac oszczepami i maczugami. Purpurowa rana rozkwitla na jasnej tunice jednego z zolnierzy. Ujrzalam Franka spadajacego z konia. Obcas jednego buta utknal w strzemieniu i wierzchowiec wlokl go w ten sposob kawal drogi. A potem dosiegnal mnie cios nieco ponizej karku i stracilam przytomnosc. * * * Zlocista poswiata Oceanii przytlumiona nieustajacym deszczem, z zielonkawym odcieniem listowia przenikala poprzez cienkie scianki szalasu (Whare. Slowo nowozelandzkie) i docierala az do mnie. Promienie dzielily wnetrze szalasu na obszary cienia i swiatlosci. Bylo mi bardzo goraco, sciekal po mnie pot i mialam wrazenie, ze jestem brudna, a z tylu glowy odczuwalam daleki, gluchy, pulsujacy jak dzwiek gongu bol. Sama nie wiedzac dlaczego, nie osmielalam sie poruszyc. Lezalam wyciagnieta na lozku lub raczej bardzo niskiej pryczy, ktora - jak wyczulam dotykiem sklecona byla z czterech krotkich kolkow sluzacych za nogi, ramy z wygladzonych prostych galezi lub zerdzi oraz siatki z lian pokrytej materacem z lisci. Mialam ochote krzyczec, zawolac kogos, ale powstrzymalam sie. Rownoczesnie przyszlo mi do glowy, ze Frank i zolnierze musieli sie albo znajdowac w niewoli jak ja, albo nie zyc. W przeciwnym razie slyszalabym ich glosy, strzaly, jakies zamieszanie. Troche wstyd bylo mi przyznac, ze odczuwalam silna potrzebe naturalna. Lecz skoro nie odwazylam sie nikogo zawolac, tym bardziej nie moglam sie zdobyc na wstanie z lozka, by ja zaspokoic. Zreszta i tak nie wiedzialabym, dokad pojsc.Z drugiej strony dreczylo mnie pragnienie, a pulsujacy bol od uderzenia czy stluczenia z tylu glowy coraz bardziej przechodzil w palaca goraczke. Jak zwykle w takim stanie, az mdlilo mnie na mysl, ze trace swiadomosc uplywu czasu. Chwilami cale godziny zdawaly sie uplywac w zawrotnym pedzie w krotkiej chwili przeblysku swiadomosci lub napiecia uwagi. Kiedy indziej natomiast jedna minuta, a byc moze sekunda, ciagnela sie w nieskonczonosc, wykoslawiona, plynna, szklista jak sama istota goraczki lub koszmarnego snu. Mala naturalna potrzeba, jak mawiala moja guwernantka, kiedy bylam dzieckiem, wyrywala mnie z tego otumanienia i raz za razem pozbawiala mnie tchu. Powstrzymywalam sie, zapieralam tak rozpaczliwie, iz chwilami doznawalam uczucia palacego bolu w podbrzuszu, tam gdzie Frank wchodzil zawsze we mnie palcem. Gdy nie moglam juz wytrzymac i wlasnie mialam podjac jakas decyzje, odczulam skurcz calego ciala i zapomnialam o mojej palacej potrzebie. Poslyszalam jakis nowy halas, paplanine, kroki. - Frank? - zapytalam. W miejscu, ktore u nas w Anglii byloby drzwiami, odsunieto dluga zaslone z lisci. Wielki prostokat swiatla wdarl sie nagle do chaty. W tym swietle gestykulowalo kilka postaci kobiecych, sadzac po piersiach. Bylo ich piec lub szesc i weszly cala grupka bez najmniejszego wahania ani zazenowania. Swiatlo, ktore poczatkowo mnie razilo, teraz wydalo mi sie nieco lagodniejsze juz to dlatego, ze moje zmeczone goraczka oczy przywykly niego, juz to dlatego, ze dzien chylil sie ku zmierzchowi. Za plecami kobiet dojrzalam popielatoniebieskie niebo, strzelajace w gore zielenia palmy i cala bujna roslinnosc na wzgorzach. Kobiety podobnie do mezczyzn, ktorzy nas zaatakowali, byly prawie nagie. Krociutka przepaska, a raczej strzep materialu, przewaznie bialy, a u dwoch czy trzech ufarbowany na zywe kolory, ciasno opasywal im biodra. Cala reszta: tors, ramiona, uda i nogi, pozostawala nie zakryta. Mialy dlugie, czarne wlosy, najprawdopodobniej naturalne, o pieknym polysku, o ile w ogole mozna mowic o pieknie w przypadku dzikusa, oraz skore i cialo niezwyklej gladkosci, ktora zawdzieczaly bez watpienia temu, ze zwyczajem ich bylo chodzic nago. Ich nogi natomiast czestokroc byly podrapane od kolczastych krzewow az po gorna czesc ud. Rodzaj obcislej przepaski zawiazanej mniej wiecej w okolicy pepka nie oslanial bowiem nizszych partii ciala. Nie wiem, czy mozna by nazwac jezykiem ten jazgot, ktory dobywal sie z ich ust, ale prawde mowiac nie byl to jazgot nieprzyjemny. Duzo samoglosek i malo spolglosek, jak gaworzenie niemowlecia. Kobiety otoczyly mnie wsrod pogwarek i paplaniny, a kilka z nich bezceremonialnie usiadlo na moim poslaniu, przygladajac mi sie i wlepiajac we mnie wielkie, blyszczace jak oliwki, czarne oczy. Doskonale wiedzialam, ze w takich sytuacjach z zasady nie nalezy okazywac strachu. Wydawalo sie, ze te dziwne stworzenia zadaja mi jakies pytania w swoim narzeczu. Nie udalo mi sie ich zrozumiec i nawet nie mialam zamiaru probowac. Zarowno usmieszki niektorych, jak i surowa, powazna, badawcza mina innych nie zrobily na mnie najmniejszego wrazenia. A raczej podchodzilam do jednych i drugich z jednakowym brakiem zaufania. -Gdzie jest Frank? Gdzie podziewa sie kapitan Mc Leod? - powiedzialam. - Poza tym bylabym zobowiazana, gdyby przyniesiono mi cos do picia! Znow zaczely cos szczebiotac, lecz tym razem nie do mnie, a pomiedzy soba. I w chwili, gdy juz sadzilam, ze posluchaja mojej prosby, jedna z nich, siedzaca najblizej, pochwycila mnie za ramiona, inna, z drugiego konca poslania, ujela mnie za nogi i odwrocily mnie na brzuch, jak odwraca sie nalesniki. Mowilam sobie, ze powinnam sie bronic, zbesztac je, moze nawet podniesc sie z legowiska i rzucic sie na nie z piesciami. Ale goraczka odebrala mi sily, a nadto obawialam sie, ze w pozycji, w jakiej mnie ulozyly, latwo bylo o utrate godnosci. Zgubilam moj pilsniowy kapelusz amazonki, a splecione w warkocz wlosy musialy sie rozsuplac. Rece, male malpie lapki, odgarnely je zdecydowanie, chociaz bez brutalnosci, podobnie jak przedtem odwrocily mnie na brzuch. Uswiadomilam sobie, ze kobiety ogladaja moja rane. Paplaly, a lozko wygielo sie, gdy jedna z nich wstawala. Na krociutka chwile przeslonila swiatlo, wychodzac z chaty, a potem po raz drugi, gdy wracala. Na kark, w miejscu stluczenia, przytknieto mi rodzaj tamponu nasaczonego plynem, ktory poczatkowo sprawil mi piekacy bol, niemal jak rozzarzone do czerwonosci zelazo, by potem przyniesc mi rozkoszne uczucie swiezosci. Jedna z kobiet wybuchnela perlistym smiechem dziecka lub ptaszka. Czulam sie tak odprezona i spokojna, ze nie pragnelam juz obrocic sie na wznak. Zastanawialam sie nawet, czy nie podziekowac dzikuskom. Lecz w tej samej chwili, w ktorej przemknal mi przez glowe ten absurdalny pomysl, jedno ze stworzen poczelo mi rozpinac na plecach pierwsze guziki mojej sukni do konnej jazdy, obcislej od szyi po talie, nizej zas luzniejszej, i kobiety przystapily do rozbierania mnie. Tym razem chcialam stawic im czolo, lecz wystarczylo, by polozyly kolano, a moze piesc albo reke na moich biodrach, bym nie mogla sie nawet poruszyc. Teraz palila mnie juz nie mala rana z tylu glowy, lecz straszliwy wstyd. Guzik za guzikiem, czesc ubrania za czescia, i stworzenia te ujrzaly mnie naga, jak mnie Pan Bog stworzyl. Od czasu do czasu przekrzykiwaly sie w swoim narzeczu. Nie wiedzialam, co je tak zafrapowalo, widok moj czy moich ubran. Z cala pewnoscia te dzikuski byly zwariowane. Jedna z nich uchwycila w dlonie moj tyleczek i zanim moglam zaprotestowac w najlepsze rozchylila posladki, by przyjrzec mi sie dokladniej. Inna, byc moze osmielona tym gestem, siedzac na skraju poslania, rozlozyla mi nogi, a trzecia, o ile nie byla to ta sama, ktora chciala obejrzec dziurke w pupce, skorzystala z sytuacji i wsunela mi reke miedzy uda. Szarpnelam sie gwaltownie, zsunelam nogi razem i przytrzymalam ciasno scisniete. Lecz te dziwne stworzenia zareagowaly jedynie wybuchem smiechu. Zamiast ponowic probe lub rozgniewac sie albo uderzyc mnie, o czym w duchu marzylam, bo tak naprawde nic nie sprawiloby mi wiekszej przyjemnosci, niz rzucic sie na nie z pazurami, pochwycily mnie jedynie za ramiona, stopy i obrocily ponownie jak nalesnik, tym razem na wznak. -Och! - wykrzyknely, gdy ujrzaly mnie tak bardzo wystawiona na widok. Do dwudziestego szostego roku zycia nikt nie widzial mnie naprawde nagiej, przynajmniej od najwczesniejszego dziecinstwa. Wspomnialam juz, ze unikalam patrzenia na siebie, kiedy sie mylam, ubieralam lub rozbieralam. Rozpaczliwie pragnelam zwinac sie w klebek, schowac przed tymi wszystkimi spojrzeniami lub chocby zaslonic reka oczy, zeby nie widziec, jak te stworzenia przygladaja mi sie. Lecz one uniemozliwily mi to, juz to trzymajac mnie mocno, juz to calkiem po prostu siadajac na moich czlonkach. Teraz zaczely zachowywac sie jeszcze bardziej jak nienormalne. Jedna z nich uporczywie unosila mi powieki, gdy chcialam je zamknac, a jej czarne zrenice wpatrywaly sie w moje niebieskie oczy jak w studnie, do ktorej za chwile miala wpasc. Inna dobrala sie do moich piersi i wydawalo sie, ze nigdy nie przestanie ich wazyc w dloni, sciskac, naciagac palcami. Posunela sie nawet do tego, ze chwycila je jedna po drugiej wargami i ssala ich koniuszki, co natychmiast sprawilo, ze moje sutki naprezyly sie i stwardnialy, a nabrzmialy biust przyspieszal bicie mojego serca. Jeszcze inna dzikuska, o lagodnym wygladzie, wsunela mi palec w zalom pepka. Skonczylo sie to na tym, ze wetknela tam jezyk, nie spieszac sie z jego cofnieciem, co wywolalo u mnie gwaltowny dreszcz. Lecz gdy walczylam ze soba, zeby go stlumic, a w kazdym razie ukryc, wspoltowarzyszki tej wariatki, korzystajac z mojej nieuwagi, znow rozchylily mi uda. Jedna z nich uklekla mi miedzy nogami, nie pozwalajac ich zewrzec, i teraz tlumnie pochylaly sie wsrod swiergotliwych okrzykow nad moja szparka. Zwawe male rece zmierzwily moje futerko z pewnoscia przygniecione ubraniem i dluga jazda na koniu. Niech wreszcie pojda sobie do diabla! - pomyslalam. Czy nigdy nie widzialy kobiety i nie wiedza, jak jestesmy zbudowane? Czy tutejsze kobiety nie maja przynajmniej cial - skoro nie cala reszte - podobnych do naszych? Jedna z mlodych dziewczat - a na moje nieszczescie nie wydaje sie, by jakikolwiek wiek, w przeciwienstwie do wygladu, traktowano tam z powaga, ze nie wspomne juz o szacunku - wydala nagle glosniejszy okrzyk. Trzymala palec w gorze, a jej wspoltowarzyszki zasmiewaly sie, marszczac niedorzecznie male noski. Ta, ktora krzyknela, wybiegla podrygujac w podskokach. Po chwili wrocila, niosac nieco ostrozniej rodzaj tykwy z czysta woda i jakies gabki. Wlosie lub raczej mech, o jakim donosza z Egiptu niektorzy podroznicy. Nienawistne stworzenia zabraly sie teraz do mycia mnie. I zapewniam, ze ja, ktora tak cenie sobie czystosc, nie zycze zadnej kobiecie, by kiedykolwiek byla kapana w ten sposob. Traktowaly mnie tak, jak z trudem potraktowac by mozna zwierze, przedmiot lub naga statue, docierajac palcami albo karykaturami gabek do najdrobniejszej faldki, najmniejszego zalomu mojego ciala, do jego najintymniej szych tajemnic, jakby chcialy usunac z niego nie tylko slady podrozy, zmeczenia, goraczki, ale nawet niedostrzegalne pozostalosci mojego indywidualnego zapachu, zdrowa otoczke angielskiego ciala, a krocej i prosciej, kazdej istoty cywilizowanej. I podczas gdy tak usilowaly wyszorowac mnie z brudu, ktory w istocie istnial tylko w ich wyobrazni i w ich wykoslawionych i nie uksztaltowanych barbarzynskich pojeciach, zdarzyl mi sie straszliwy wypadek. Lezalam na plecach, dziewczeta rozwarly mi szeroko uda i wycieraly moja szparke malymi gabkami, poruszajac nimi pomiedzy wargami, z dolu do gory i z gory na dol, z duza nawet delikatnoscia, gdy w tej samej chwili jedna z nich, chcac uczestniczyc w operacji albo lepiej widziec, polozyla dlon na moim brzuchu i oparla sie na nim calym ciezarem. Jakiz nieznosny wstyd przezylam, gdy ten nacisk i nagly ciezar rozbudzily moja potrzebe z taka sila, ze zsiusialam sie mimo woli. Wolalabym umrzec w owej chwili, lecz nigdy nie umiera sie tak z niczego. Gdy kobiety krzyknely glosniej niz kiedykolwiek i rozesmialy sie z calego serca, poddalam sie i wydawalo sie, ze nigdy nie skoncze siusiac. Wyobrazilam sobie, ze jestem klacza na lace, u nas w Anglii. W przeciagu jednej sekundy zrozumialam, jakie to szczescie byc zwierzeciem. Zeby te dziewuchy wreszcie poszly do diabla - pomyslalam, zamykajac oczy, by na nie nie patrzec. One zas cofnely sie pospiesznie na lozku, zebym ich nie spryskala. Gdy mimo wszystko skonczylam, zadalam sobie pytanie, na ktore nie bardzo pragnelam odpowiedzi: co teraz zrobia? Prawde mowiac czulam sie szczesliwa, bedac zwierzeciem, przedmiotem. Mlode stworzenia nie wydawaly sie w najmniejszym stopniu zbite z tropu. Postepowaly ze mna, jak postepuje sie z chorymi. Jedna z nich poszla i przyniosla grube narecze lisci. Kiedy wrocila, kilka jej wspoltowarzyszek unioslo mnie, a jedna zwinela zmoczone przeze mnie poslanie z lisci i poszla je wyrzucic. Na to miejsce rozeslano swieze listowie i ulozono mnie na nim na powrot, po czym mlode kobiety, smiejac sie bez przerwy, gdyz incydent ten bardzo je rozbawil, powrocily do mojej toalety, skupiwszy sie w szczegolnosci na podbrzuszu i udach. Gdy juz dokladnie mnie umyly, wysuszyly z nie mniejsza skrupulatnoscia kawalkami lnianej tkaniny. Oczywiscie nie byl to ten gatunek lnu, ktory znamy. Tubylcy tkaja go wlasnorecznie z wlokien roslin liliowatych, ktore uczeni nazywaja phormium. Leniwie i biernie pozwalalam im na wszystko. Zajmujcie sie moja osoba, pracujcie dla mnie, skoro was to bawi, glupie niewolnice - myslalam w duchu. Calkowicie zapomnialam w owej chwili o Anglii i Franku, o Franku przede wszystkim, troszke tak, jakby ta sytuacja, te dziwaczne sceny byly moja zemsta zarowno na nim, jak i na tych stworzeniach. W chwile pozniej, gdy wlasnie w glebi duszy nazywalam je niewolnicami, najmlodsza - sadzac po spiczastych piersiach mogla miec najwyzej pietnascie lub szesnascie lat - spytala o cos swoje wspoltowarzyszki, na co te wyrazily zgode. Dzikuska jak udalo mi sie chyba zrozumiec, miala na imie Nawa-Na - usiadla na skraju lozka i obrociwszy sie do mnie wezowym ruchem, klepnela w siatke pryczy. Przygladalam jej sie bez poruszenia. Wowczas inne, bez cienia brutalnosci, ale i bez najmniejszego wahania, pochwycily mnie za ramiona, uniosly i posadzily kolo niej. Smiech widoczny byl w jej podluznych, brazowych oczach, ale nie na twarzy. Bylam calkowicie naga, ona zas nosila klasyczna w tym plemieniu, jak sie wydaje, biala przepaske, co stawialo mnie w upokarzajacej sytuacji. W zamian za to dominowalam nad mlodym stworzeniem wzrostem, chociaz nie jestem bardzo wysoka jak na kobiete, glowa obsypana grzywa jasnych wlosow, ramionami i torsem, dumnie rozkwitnietymi piersiami. Przypomnialam sobie nagle, ze Frank nigdy nie kochal ani nie potrafil zrozumiec moich piersi. Mloda dziewczyna, Nawa-Na, ujela w dlon jedna z nich i delikatnie kolysala przez chwile. Lecz takze i ja nie to najbardziej interesowalo. Nie potrafilam tego zrozumiec, ale tym, co najbardziej ja intrygowalo, bylo jasne futerko na moim podbrzuszu, chociaz w pozycji siedzacej, w jakiej sie znajdowalam, bylo o wiele mniej widoczne. Nachylila sie, by przyjrzec mu sie z bliska, przez chwile bawila sie nim, chwytajac je palcami. Bylam zdumiona. Potem pozostale kobiety rzucily Nawie-Na kilka slow. Wowczas zaprzestala mnie badac, ujela mnie za ramie i przyciagnela ku sobie. Nic z tego nie rozumiejac, stawialam opor, lecz pozostale kobiety ruszyly ku mnie z groznymi minami i musialam ulec. Nawa-Na chciala ni mniej, ni wiecej tylko przelozyc mnie przez kolana. Bylam przerazona ta nowa pozycja, tak wystawiona na widok, naga i bez zadnej mozliwosci kontrolowania czuwajacych przy mnie kobiet. Lecz co dopelnilo miary mego wstydu i wscieklosci to fakt, ze dziewczyna, ulozywszy mnie podlug swego widzimisie na kolanach, z wypietym tylkiem dokladnie pomiedzy jej udami, zabrala sie w najlepsze do prania mnie po pupie, tak jak u nas karci sie dzieciaka, ktory nieco sie zapomnial. Z takiej czy innej przyczyny rodzice nigdy mnie nie bili i w dwudziestym szostym roku zycia po raz pierwszy dostawalam teraz lanie. Cala moja milosc wlasna gwaltownie zaprotestowala, a szczegolnie przed dostawaniem w skore na oczach tych stworzen z reki kogos, kto w moim mniemaniu byl tylko nedznym podlotkiem. Lecz w chwili, gdy tylko sprobowalam odwrocic sie i wstac, Nawa-Na druga reka przytrzymala mnie miedzy lopatkami i zdalam sobie sprawe, ze jesli bede sie upierac, pozostale kobiety przyjda jej z pomoca. Musialam sie zatem podporzadkowac i nadal pozwolic sie chlostac. Dzikuska uzywala sobie co sil. Uczucie bolu bylo tak piekace, ze niekiedy wbrew woli napinalam sie, by go uniknac, lecz kiedy sie napinalam, uderzenia, klapsy w naprezone miesnie sprawialy mi jeszcze dotkliwszy bol, wiec czasami przeciwnie, rozluznialam sie, otwieralam, starajac sie byc calkiem ulegla i paradoksalnie... niedostepna. Lecz teraz rozzloszczona mala raczka uderzala mnie dokladnie w dziurke w pupie i w otwor kobiecej szparki, ktora zdawala sie rozwierac, trawiona dziwnym i dotkliwym glodem wznieconym palacymi klapsami, i nie moglam juz dluzej tego zniesc. Tymczasem chlosta przedluzala sie, a moja wscieklosc, bunt mojej urazonej dumy dochodzily do krytycznego punktu. Powyzej tego punktu, gdy deszcz razow nie ustawal, a nawet padal ze zdwojona sila, cos peklo z kolei w mojej dumie, pociekly mi lzy, wybuchnelam szlochem i szarpnelam sie rozpaczliwie. Kobiety az krzyknely z zadowolenia. W momencie gdy probowalam sie wyszarpnac, prawde mowiac bez wielkiej nadziei, ze uda mi sie wstac i uchronic od dalszej chlosty, znalazlam sie przez sekunde z glowa zwrocona ku otworowi wejsciowemu szalasu i tam, w odleglosci zaledwie kilku metrow, w popoludniowym swietle ujrzalam przechodzacego tubylca, mezczyzne odzianego tylko w przepaske biodrowa. Zwolnil kroku, byc moze z powodu halasu, i obrocil glowe w kierunku chaty. Bylam pewna, ze widzi mnie naga jeszcze bardziej od niego i bioraca lanie jak dziecko, rownie dobrze jak ja widze jego, i pomyslalam, ze zblizy sie i wejdzie do szalasu. Na te mysl poczulam w glebi trzewi jakies rozdarcie i gwaltowny skurcz, ktore napelnily mnie rozkosza. Naprawde za jednym zamachem wszystko w samym srodku mojej kobiecej szparki zaplonelo i zwilgotnialo. W rzeczywistosci ruszyl swoja droga i oddalil sie, ale dzikuski jakims diabelskim instynktem nie omieszkaly natychmiast zauwazyc mojej niewyobrazalnej reakcji. Znowu radosnie zakrzyknely, klasnely w rece i wszystkie razem ciasno otoczyly mnie i swoja wspoltowarzyszke. Nawa-Na chlostala mnie jeszcze przez kilka sekund, ale juz z mniejszym zapalem. Mozna by rzec, ze chodzilo raczej o uspokojenie mnie, nasycenie w jakis sposob. Zaprzestala, a ja lezalam rozciagnieta na jej kolanach z szeroko rozwartymi posladkami, rozpalonymi i czerwonymi bez watpienia. Korzystajac z tej chwili odprezenia, dziewczyna zanurzyla w mojej kobiecej szparce nie tylko palec, ale chyba cala swoja mala raczke i kilkakrotnie wsuwala ja i wysuwala z cudowna delikatnoscia. Rozesmiala sie i pojelam, ze wyjasnia swoim wspoltowarzyszkom, ze zostalam pokonana i ze w porywie rozkoszy zwilgotnialam w srodku i wypelnilam sie sokiem. Lecz ani jej smiech, ani moja kleska nie zdolaly mnie upokorzyc. Calkiem przeciwnie, moja duma znow byla ogromna i szybowala ponad tymi nedznymi stworzeniami jak orzel. Gdy Nawa-Na zdecydowala w koncu calkiem wyjac reke, mialam ochote chwycic jej dlon i calowac kazdy jej palec. * * * Opuszczajac szalas, kobiety zabraly ze soba moje odzienie. Myslalam, ze byl to sposob, by zatrzymac mnie w uwiezieniu. Lub tez po prostu chcialy je przymierzyc, poprzebierac sie w nie dla zabawy. Byc moze one takze mialy mezow, tubylczych Frankow o brazowej skorze - co wydalo mi sie pomyslem niewypowiedzianie komicznym - i pragnely uzyc mojej garderoby, by ich uwodzic! Wciaz lezalam na brzuchu, obojetna na wszystko, czujac pod soba elastyczny materac z lisci. Posladki piekly mnie jeszcze. Juz nie cierpialam i nawet przez chwile nie pamietalam o stluczeniu na karku. Moje trzewia wciaz porazone byly gluchym odretwieniem i ilekroc mimowolnie wracalam mysla do tego tajemniczego plomienia, koniuszki moich piersi twardnialy. Leniwie zaciskalam palce na gestych lisciach.Nieco pozniej poczulam glod i pragnienie. Nie chcialam zwracac uwagi na kobiety, lecz odglosy ich zycia dochodzily do mnie. Mezczyzni, dotychczas nieobecni albo niewidoczni, wyjawszy tego, ktorego ujrzalam, gdy dawano mi chloste, pod wieczor powracali chyba do wioski. Kobiety nawolywaly sie, ucieraly jakies korzonki w mozdzierzach albo siekaly je na drewnianych lub kamiennych tacach. Uslyszalam smiechy i bieganine dzieci. Naturalnie tubylcy tez maja prawdziwe dzieci. Byc moze powinnam byla zawolac o pomoc lub jeszcze raz sprobowac ucieczki, ale prawde mowiac, nie bylam jej z kolei pytajacego spojrzenia. Znow sie zasmiala, a potem odwiazala i zwinela jednym ruchem reki swoja przepaske i pokazala mi, jak ona sama siusia. W tym celu kobiety tubylcow przyjmuja prawie pozycje stojaca, uginajac jedynie troszke kolana. Jest to sposob dosc nieszczesliwy, a w szczegolnosci odglos, jaki przy tym powstaje, jest po prostu nie do zniesienia. Poczulam nagle gwaltowne pragnienie, zeby zobaczyc jej dziurke podczas siusiania, ale pech chcial, ze nie pozwalal na to brak swiatla i w ciemnosci rysowala sie jedynie jej twarz, podczas gdy reszta ciala pozostawala w cieniu. Wydawalo mi sie, ze zanim ponownie przewiazala sie opaska, wycierala sie do sucha pekiem lisci. W szalasie kazano mi stanac z rozchylonymi nogami i umyto mnie jeszcze raz, ale juz bardziej powierzchownie - podbrzusze, pomiedzy udami, a takze pod pachami - po czym kobiety odzialy mnie od stop do glow z wyjatkiem ponczoch, ktorych nie pozwolily zalozyc. Wielokrotnie musialam im zreszta pomagac. Mylily rekawy z innymi rozcieciami ubrania albo dawaly sie zbic z tropu iloscia guzikow, wstazek i agrafek. W koncu ubranej pozwolono mi usiasc na lozku, a inne kobiety przyniosly mi cos do jedzenia i picia. Jedzac tak, a nade wszystko pijac, zastanawialam sie, czy w przyszlosci, dopoki pozostane w mocy tych dzikusek, w zamian za nie-ingerowanie w zycie ich wioski beda mnie zywic, obslugiwac, ubierac i rozbierac w tym samym szalasie, nie pozwalajac nigdy z niego wychodzic, nawet dla ukradkowego zaspokojenia potrzeby po zapadnieciu zmierzchu. Nic z tego. Kiedy juz sie najadlam, na co kobiety czekaly bez zniecierpliwienia, daly mi do zrozumienia, ze powinnam wstac i podazyc za nimi. Posluchalam, kryjac zadowolenie z faktu, ze bylam wyzsza od ktorejkolwiek z nich. Jak tylko przekroczylam prog szalasu, wydalo mi sie, ze caly swiat wokol mnie zogromnial. Bylo tam nocne niebo wysoko nad glowa, z gwiazdami odmiennymi od tych, ktore znamy w Anglii. W dole krag lub polkole lancucha gorskiego, ktorego strzeliste, a czasami przeciwnie - popekane i lagodne kontury rysowaly sie w oddali na tle nieba. Wewnatrz kregu, miekkie zbocza wzgorz falujacych pod ciezarem drzew. Dalej, w samym srodku, mniej lub bardziej odslonieta przestrzen posrod drzew i krzewow, gdzie tubylcy zgromadzili, a moze raczej rozsiali swoje szalasy, swoje chaty. Po maorysku nazywa sie to pak. Lecz oczywiscie wowczas jeszcze o tym nie wiedzialam. W samym centrum pahu, czy tez wioski, jesli wolicie, dostrzeglam jedynie anonimowy i przemieszany tlum tubylcow, lezacych na ziemi, podpierajacych sie pod brody, kleczacych lub siedzacych w kucki wokol ogniska albo w pewnej od niego odleglosci, i zazywajacych wieczornego wypoczynku. Tymczasem od strony szalasu, w ktorym trzymano mnie uwieziona, nie bylo nikogo, i wlasnie stamtad kobiety przyprowadzily mnie do pozostalych, po czym same usiadly wsrod czeredy. Zostalam calkiem sama, stojac w bezruchu pomiedzy ogniskiem i spogladajacymi na mnie ludzmi. Jedynie kilkoro dzieci stalo jak ja lub biegalo w rozne strony. By nie utracic godnosci, udawalam, ze nie patrze i nie widze nikogo. Uwagi i komentarze wydawaly sie nader ozywione, lecz nie zauwazylam glosniejszych okrzykow ani smiechow. Zaczelam miec nadzieje, ze po zaspokojeniu ciekawosci zostanie uszanowany moj status Angielki lub przynajmniej bialej i Europejki, byc moze z uwagi na przyszla wymiane lub jakies inne pertraktacje, i ze zostane odprowadzona do chaty. Ale rowniez i z tego nic nie wyszlo. Musiano wydac jakis rozkaz. Katem oka dostrzeglam mezczyzne, ktory sadzac po slusznym wzroscie, widocznym nawet w pozycji siedzacej, musial byc wodzem. Pozniej dowiedzialam sie, ze nazywal sie Ra-Hau. Lecz tamtej nocy nie wydawalo mi sie, by sprawowal wladze. Mimo to dwie sposrod kobiet podniosly sie, podeszly i po raz wtory przystapily do rozbierania mnie. Tego tylko brakowalo! - pomyslalam. Niewiele bylo trzeba, a bylabym sie rozesmiala z wscieklosci. Nie zostawily na mnie skrawka ubrania z wyjatkiem majtek, jednej z tych leciutkich sztuk bielizny produkowanych w Anglii z jedwabi, batystu i koronek, ktore zakrywaly nieprzyzwoite czesci ciala od talii do podudzia. Wciaz jeszcze uwazalam sie za szczesliwa, ze udalo mi sie je nabyc za tak niska cene. Kobiety kazaly mi obrocic sie, zeby wszyscy mogli dobrze sie przyjrzec. W ruchu zakolysalam nagimi piersiami, a moje dlugie blond wlosy posypaly sie na ramiona. Teraz z meskich piersi dobyl sie gleboki pomruk. Calkiem maly chlopiec - sadze, ze nie mogl miec wiecej niz dziewiec lub dziesiec lat wyskoczywszy z cizby, podbiegl do mnie, a nawet rzucil sie na mnie, objal mnie z calych sil wysoko za posladki i gdy jego twarz znalazla sie dokladnie na wysokosci mojego brzucha, pochylil lekko glowe i poprzez bielizne przycisnal zarliwie wargi do mojej szparki. Material byl tak cienki, iz poczulam cieplo, a nawet ksztalt jego ust, tak jak on z pewnoscia poczul moja najbardziej intymna czesc ciala. Bylam tak zaskoczona, ze nie zdobylam sie ani na spoliczkowanie go, ani na odepchniecie. W pewnej chwili ukasil mnie, pocalunek stal sie mocniejszy, jeszcze bardziej natarczywy, a potem chlopiec odszedl. Jego gest nie wywolal zadnej reakcji poza nowym pomrukiem, pozbawionym zreszta cienia dezaprobaty, o ile zdolalam sie zorientowac. Bylam polzywa ze wstydu, tym bardziej, ze chlopak, jak wszystkie inne dzieci, nie mowiac juz o doroslych, nosil klasyczna przepaske. Nie wiem dlaczego, ale wolalabym, zeby przynajmniej dzieci byly nagie. Mysle, ze czulabym sie mniej samotna. Ktos klasnal w rece. Na ten znak przyniesiono rodzaj kozla, dosyc podobnego do uzywanych w Anglii do cwiczen gimnastycznych, lecz wyscielonego nie skora, a listowiem, i ustawiono go poprzecznie przed gromada. Byl nizszy od konia z lekami i siegal mi mniej wiecej na wysokosc brzucha, podobnie jak ow nieprzyzwoity chlopiec. Gdy przygladalam mu sie, bardziej zdziwiona niz przestraszona, bowiem koszmary sa jedynie rodzajem sennych marzen, te same dwie kobiety, ktore przedtem mnie rozebraly, teraz pochwycily znienacka, przewiesily przez dziwny przyrzad i pozostawily na podobienstwo skrepowanego jenca przerzuconego przez siodlo. Lezalam na brzuchu zgieta wpol, z glowa i torsem zwroconym w kierunku ogniska, z nogami zas, a zwlaszcza tylkiem, tym wstretnym kobiecym tylkiem - ku czeredzie tubylcow, ktorzy z wolna stloczyli sie, tworzac polkole. Nie bylam skrepowana, a jednak nie osmielilam sie nawet pomyslec o wykonaniu chocby najmniejszego ruchu, stawieniu najmniejszego oporu, majac zawsze na uwadze, ze moi oprawcy mogliby uczynic cos jeszcze gorszego. Juz dosc nieludzka byla sama swiadomosc, niemal fizyczne odczucie, ze wystawiam na wyuzdane spojrzenia dokladny zarys mojego ciala, a przede wszystkim mojego tylka, wypietego teraz i otwartego na dodatek z powodu pozycji, w jakiej sie znajdowalam. I kiedy robilam, co moglam, zeby go zewrzec, zamknac go na powrot i uniknac jak tylko sie da zarlocznego ludzkiego wzroku, ktos po raz drugi klasnal w dlonie. Rownie dobrze moglam oszczedzic sobie wysilkow. Jedna z kobiet, ktore przewiesily mnie przez koziol, a ktora rozpoznalam zdolawszy nieco odwrocic glowe, nie ryzykujac jednak wstania, znow powrocila, obeszla mnie wokol - intensywnie czulam teraz jej obecnosc za moimi plecami - i bez uprzedzenia polozyla mi rece na biodrach, po czym sciagnela mi majtki do kolan. Wszyscy zgromadzeni wydali przytlumiony okrzyk. Ogrom wstydu sprawil, ze poczulam, jak czerwienie sie nie tylko na policzkach czy na twarzy, ale wprost od czubka glowy po piety. Bylo to do tego stopnia nie do zniesienia, ze zapragnelam zamknac oczy i nigdy wiecej ich nie otworzyc, a rownoczesnie nie stracic z widoku, chociazby przez jedna sekunde, tych, ktorzy mi sie przygladali. Nie wiem dlaczego, ale w sytuacji najbardziej upokarzajacej mozna zachowac troche dumy dopoty, dopoki znajdzie sie czas na przyjrzenie sie samej sobie i rzucenie wyzywajacego spojrzenia tym, ktorzy na was patrza. Na domiar wstydu, wszystko co cialo kobiety ma w sobie najbardziej tajemniczego, najbardziej intymnego, jesli juz nie najcenniejszego, odslanialam i rozwieralam przed oczami widzow, majac dosc sily jedynie, by odwrocic glowe, przechylic ja nieco na bok i w ten sposob kontrolowac sytuacje i patrzec, czy nie nadchodza. Pewna ich liczba rzeczywiscie podniosla sie z miejsc, a jeden z mezczyzn ruszyl w kierunku kozla. Na nieszczescie przestalam go widziec w momencie, gdy znalazl sie tuz za mna, czyli wowczas gdy najbardziej chcialam moc podpatrywac kazdy jego ruch. Lecz moglam tylko przeczuwac i doznac tego, co uczyni. Zanim zniknal mi z pola widzenia, zdolalam jedynie dostrzec, ze nie byl to dobrze zbudowany, wysoki tubylec, ktorego uznawalam za wodza. Tym razem chodzilo o osobnika przecietnego, nie rozniacego sie niczym od wszystkich pozostalych, i za to jeszcze bardziej go nienawidzilam. Wydawalo mi sie, ze moje upokorzenie nie byloby tak duze, gdyby chodzilo o wodza. Stwierdziwszy, ze zdazylam zewrzec nogi, by ukryc wstydliwe czesci, schylil sie niewatpliwie i chwytajac mnie za kostki u nog, ponownie rozwarl mi szeroko uda. Cienka listewka w moich spuszczonych do kolan majtkach naprezyla sie, ale nie pekla. Potem mezczyzna rozchylil mi rowniez posladki i zauwazylam, ze i inni tubylcy podeszli, zeby popatrzec. Teraz, gdy jego dlonie rozwieraly mi szeroko posladki, ustawil sie tak, by moc rownoczesnie za pomoca kciukow rozciagnac moja szparke. Kobieta wzieta w ten sposob od tylu, zgieta wpol nie ma zadnej ucieczki, zadnej obrony. Wydawalo mi sie, ze czuje oddech gapiow na tym tak obnazonym wnetrzu mojego ciala, mialam wrazenie, iz slysze, jak szeptaja i dysza. Czlowiek, ktory mnie odkrywal, otwieral, rzekl cos ze smiechem i wydalo mi sie, ze inni pozostawili mu - by tak rzec - troche swobody i cofneli sie odrobine. Teraz jednym pchnieciem wsadzil mi palec w dziurke. Moglabym to okreslic jako brutalne, poniewaz rozkosz doznana przed poludniem byla juz tylko odleglym wspomnieniem, teraz zas pod wplywem wstydu, a takze wscieklosci wywolanej tymi wszystkimi spojrzeniami, czulam sie zimna i sucha, tak scisle zwarta, ze mezczyzna musial w istocie przymusic mnie, w pewien sposob zgwalcic po to, by moc chociazby wlozyc we mnie caly palec. Wbijajac sie we mnie w ten sposob, sprawil mi duzy bol i nienawidzilam go za to ze wszystkich sil. Teraz wyciagal powolutku palec, mowiac cos niezrozumialego do otaczajacej nas cizby tonem wielce rozczarowanym, i podczas gdy palec jego wychodzil ze mnie, poczulam, ze scianki mojej pochwy zaciskaja sie na nim wbrew mojej woli, zatrzymuja go jak w jakiejs smiesznej parodii pozadania i milosci. Jeden z tubylcow jeszcze raz klasnal w dlonie i wladczym tonem wymowil jakies imie albo krotki rozkaz: "Ga-Wau! Ga-Wau!" Zaczelam trzasc sie ze strachu, przypuszczajac, ze zamierzaja mnie ukarac, zadac mi jakies cierpienie, by sie zemscic za to, ze na pierwsze skinienie nie okazalam sie powolna, goraca i wilgotna jak prawdziwa kobieta, lecz wprost przeciwnie, zupelnie nieczula, przynajmniej pozornie. Znow uslyszalam jakies drobne i lekkie kroki zblizajace sie do kozla. Lekko skreciwszy szyja, rozpoznalam chlopca, ktory przytulil sie do mnie, kiedy mnie rozbierano. On takze zaszedl od tylu i nagle, jak rozpoznalam jego twarz, tak i odnalazlam ten sam dotyk warg, tym razem w samym otworze mojej szparki, a nawet - mozna by rzec - w jej wnetrzu. Caly jego cieply ryjek wtulony byl w moje rozwarte uda i posladki i czulam nawet musniecia, laskotanie jego wlosow po obu stronach. Zdalam sobie sprawe, ze nie zadowolil sie calowaniem wnetrza mojej szczeliny tak mocno i gleboko, jak tylko zdolal, lecz udalo mu sie wsunac jezyk w glab. Jestem pewna, ze w zadnym innym momencie nie potrafilabym powstrzymac sie od orgazmu. Oblalabym mala lakoma buzie, goracy, ruchliwy jezyczek, szorstki, a zarazem delikatny, calym sokiem mojej rozkoszy. Lecz w rzeczywistosci bylam na to zbyt spieta, zmrozona mimo palacego wstydu albo wlasnie z jego powodu. Maly chlopiec, Ga-Wau, cofnal jezyk i miekki pyszczek jakby z wielkim zalem i wycofal sie, znikajac w gromadzie. Ten sam wladczy glos, moze nieco ostrzejszy, przywolal imie, ktore rozpoznalam: "Nawa-Na!" Poczulam bolesny dreszcz. Znow sprawi mi lanie - pomyslalam. Nie moglam zniesc mysli, ze zdarzy sie to nie tylko w obecnosci kilku mlodych kobiet, ale rowniez wobec dzieci i mezczyzn, starszych, dziadkow, calego plemienia. A zarazem fakt, ze znalam juz dziewczyne, ona zas widziala mnie w stanie najdalej posunietego nieskrepowania, dodawal mi pewnosci siebie, a nawet wywolal uczucie goraca w lonie, w sercu. Juz raz mnie wychlostala, a slusznie czy nie, wszystko czego juz doswiadczylismy, chocby tylko jeden jedyny raz, napawa nas mniejszym strachem. Zerkajac w miare moich mozliwosci obok kozla, ujrzalam nadchodzace szczuple opalone nogi tej, ktora w glebi duszy, absurdalnie w rzeczywistosci, uwazalam za cos w rodzaju przyjaciolki. Mimo to, o ile zdolalam dojrzec, miala na sobie nie tylko przepaske, lecz odwinela jej czesc i przerzucila sobie przez ramiona, przewiazujac i zakrywajac piersi, jakby i ona uznala za swoj obowiazek przyczynic sie do tego, abym czula sie jeszcze bardziej naga, bardziej wystawiona na widok, jeszcze nedzniejsza. Gdy stanela za mna, nachylila sie i do konca sciagnela mi majtki, ktore do tej pory owiniete byly wokol moich kolan jak ostatni, najzupelniej symboliczny mur obronny. Potem chwycila mnie za ramie i zmusila, bym wstala. Obracajac sie ku niej, obracalam sie takze twarza do tlumu, i znowu rozlegly sie okrzyki. Nie musialam zastanawiac sie nad ich przyczyna. Nawa-Na, patrzac na krzyczacych, wydawala sie odpowiadac im z usmiechem, a rownoczesnie unioslszy brwi, chwytala mnie dlonia co chwile za widoczna czesc mojego lona i za jasnowlosy klebek futerka. Po tym wszystkim znow odwrocila sie twarza do mnie. Gdy stalysmy tak we dwie, bylo wyraznie widac, ze Nawa-Na jest nie tylko duzo mlodsza ode mnie, ale takze duzo mniejsza i drobniejsza. Usmiechala sie bardziej z rozbawieniem i odrobina roztargnienia niz szyderczo. Ja natomiast, ktora brzydze sie tubylcow jak kazda rozsadna osoba, stwierdzilam z zaskoczeniem, ze w tej zwariowanej sytuacji zaczynam szczerze podziwiac podluzne czarne oczy dziewczyny, jej geste i gladkie jak heban wlosy, malenki nosek z ledwie zauwazalnym splaszczeniem, dzieki ktoremu nozdrza rozwieraly sie jak kielich kwiatu, niezwyklej bialosci zeby, piekne pelne usta. Pomiedzy kozlem, ktory - jak dowiedzialam sie pozniej - zazwyczaj sluzyl do suszenia ryb, i chata, ktora przeznaczono dla mnie, teren obficie porosniety trawa tworzyl rodzaj uskoku albo niezbyt glebokiego schodka dlugosci jednego czy dwoch metrow, zwroconego jak na zlosc w strone niewielkiej gromady tubylcow. Nawa-Na skierowala sie do tej naturalnej laweczki i usiadla twarza do swoich wspolplemiencow, zachecajac mnie skinieniem podbrodka, azebym sie do niej przylaczyla. Gdy czlowiek jest nagi, najchetniej ruszalby sie jak najmniej, bowiem najdrobniejsza nawet zmiana pozycji jeszcze bardziej obnaza i odslania. Ale dobrze wiedzialam, ze nie mam wyboru, wiec usluchalam. Nie przed nimi, nie przed tymi wszystkimi ludzmi - pomyslalam jednak z rozpacza. Tymczasem, jak w jakims koszmarnym snie, scena z popoludnia dokladnie sie powtarzala. Nawa-Na dala mi do zrozumienia, ze powinnam polozyc sie na brzuchu na jej kolanach, i rowniez w tym musialam jej posluchac. Dziewczyna odchylila sie nawet nieznacznie na bok, zeby moje posladki byly doskonale widoczne dla kazdego z widzow. "Niechaj mnie bije, jesli chce, ale nie zdola mnie zlamac ani zmiekczyc, nie uda jej sie nic poza wywolaniem u mnie jeszcze wiekszej ozieblosci" pomyslalam z ta sama rozpaczliwa wsciekloscia. Lecz Nawa-Na tym razem nie miala zamiaru mnie chlostac, a przynajmniej nie w ten sposob, co popoludniem. Niewatpliwie wiedziala nie gorzej ode mnie, ze bedzie to niewystarczajace. Dziewucha podnoszac mnie i zdejmujac mi majtki, a takze potem, kiedy przekladala mnie przez kolano, musiala ukrywac w trawie lub obludnie za plecami witke. Teraz ta wlasnie cienka i bardzo gietka trzcina zaczela nagle chlostac mi tylek, dokladnie w chwili, gdy nastawialam sie na znajomy kontakt z jej reka. Nie tylko bol, ale i zaskoczenie byly tak silne, tak zywe, ze nie moglam zdobyc sie na wysilek woli, na odwage, jesli wolicie, i zaczelam wyc, lkac i wyszarpywac sie. Dokladnie tak samo jak po poludniu Nawa-Na prala mnie co sil, ograniczajac sie do unikania z maniakalna starannoscia uderzen w krzyze i uda, i chloszczac wylacznie tylek. Ale tym razem mialam wrazenie, ze kazdy cios mnie kaleczy. Utracilam caly wstyd, cala dume i wylam jak szalona, blagajac ja wsrod szlochow, by przestala. Gdy tak sie miotalam, nogi zeslizgnely mi sie z laweczki, lecz nie z kolan dziewczyny. Jednak ta z werwa typowa dla najwatlejszych nawet na pozor dzikusek, chwycila mnie pod lewe ramie i scisnawszy mocno w talii, batozyla mnie z jeszcze wiekszym zapalem i bardziej bolesnie, chociazby z tego powodu, ze w nowej pozycji, z kolanami niemal dotykajacymi trawy, wystawialam tylek jeszcze wyzej i jeszcze szerzej go rozwieralam. Przysiegam, ze kiedy Nawa-Na prala mnie ze zdwojona sila, bylam przekonana, iz witka doslownie rozetnie mi cialo. I to nie tylko zadek, naskorek, ale przyleglosci, przerazajaco delikatne sluzowki wewnatrz tylka i w szparce. A mimo to, w tej samej chwili, w ktorej doznawalam tej obawy, piekacy bol, rozdarcie jakby uciekaly w najglebsze zakatki mojego ciala, wtapialy sie we mnie, zrywaly nie wiadomo jakie tamy, i w samym sercu palacego bolu odczulam, jak z glebi moich wnetrznosci wytryskuja soki rozkoszy i rozbryzguja sie jak wodospad. Nawa-Na wyczula to takze swoim diabelskim instynktem i natychmiast zaprzestala mnie chlostac. Wstajac, podniosla mnie rownoczesnie bez widocznego wysilku, jakby pod ta smukla sylwetka i szczuploscia kryly sie miesnie ze stali, a potem pokonana, szlochajaca zaprowadzila mnie do kozla, przez ktory ponownie mnie przelozono. Do stawiania oporu nie mialam juz wiecej energii niz worek z brudna bielizna. Wydawalo mi sie, ze musi byc widac, jak rozkosz szkli sie miedzy moimi udami, a mimo to nie mialam sil, zeby zewrzec nogi, zeby nie stac tak zgieta wpol z rozwartymi ogromnymi posladkami i zapraszajaca szparka. Zreszta nie pozostawiono mnie samej na dlugo. Podczas gdy wciaz lkalam z calego serca z policzkiem wtulonym w listowie i przeslonietym, przede mna sama bardziej niz przed innymi, przez pukle dlugich wlosow i lzy, mezczyzna, bez watpienia ten sam, ktory wszedl we mnie palcem, ponownie zblizyl sie od tylu. Zdolalam jedynie dojrzec muskularne i jak u wielu tubylcow, szczegolnie mezczyzn, nieco przykrotkie nogi. Zwlekal chwile, potrzebujac czasu na rozsuplanie przepaski, potem naciagnal nieco u dolu dlonia wargi i scianki mojej szpary, co zreszta nie bylo konieczne, z pomoca drugiej zas przylozyl nabrzmiala zoladz swojego czlonka do dziurki, podobnie jak robil to Frank, ale bez tego budzacego zgroze obmacywania, i jednym pchnieciem ledzwi zanurzyl go calego we wnetrzu mojej pochwy. Mozna by powiedziec, ze mezczyzni sa zawsze niezadowoleni z tego, co znajduja we wnetrzu ciala kobiety. Zanim mnie wychlostano, wyczulam doskonale, ze ten, gdy wchodzil we mnie palcem, byl rozczarowany, a nawet poirytowany skurczem i suchoscia mojej dziurki. Teraz odnioslam wrazenie, ze byl nie mniej zawiedziony jej dostepnoscia, jej delikatnoscia splywajaca sokami rozkoszy. Wolalby mnie zgwalcic swoim dzirytem, tak jak przedtem zrobil to palcem. Byc moze mezczyzni szukaja zawsze czegos innego, niz posiadaja. Moj napastnik musial byc rowniez niezadowolony z niewielkiej rozkoszy, jaka zdolal mi dac, lecz powinien byl zrozumiec, ze przyszedl za pozno. Wbrew swej woli wzielam juz radosc, radosc okrutna, lecz wstrzasajaca doglebnie jak kataklizm, wraz z ostatnim klapsem Nawy-Na, i po takim spazmie, po takich potokach kobiecego plynu, nawet najbardziej jurny mezczyzna miedzy moimi udami i w mojej pochwie mogl byc jedynie gosciem albo przechodniem. Nurzal sie, by tak rzec, we mnie, korzystal z moich cieplych sokow, lecz jego wlasne umiejetnosci nie byly w stanie mnie poruszyc. Zauwazylam jedynie, ze jego czlonek byl nieco krotszy, a zarazem jedrniejszy od czlonka Franka. Lekko rozciagal mi pierwszy pierscien pochwy, kolnierz, jesli wolicie, w chwili gdy przechodzila przezen jego zoladz, i bylo to niemal wszystko, co czulam. Ani moment wejscia jego zerdzi w moje cialo, ani jej kolyszace ruchy o dosc szybkim rytmie, ani wreszcie rodzaj absurdalnego parskniecia we mnie z ozdobnikiem w postaci rzezenia mezczyzny uwolnionego od jarzma, a zarazem rozczarowanego nie wzruszyly mnie szczegolnie. Przygotowana bylam na to, ze po nim wszyscy pozostali mezczyzni z plemienia przyjda mnie zgwalcic lub raczej przeleciec, i pogodzilam sie z ta mysla. Po tym, co dotychczas przeszlam, reszta stala mi sie obojetna. Ale moja obawa nie urzeczywistnila sie. Kilka mlodych dziewczat wytarlo mnie pospiesznie miedzy udami pekami trawy, gdy lezalam jeszcze przerzucona wpol przez koziol, potem te same dziewczyny pomogly mi wstac i w ten sam sposob osuszyly mi podbrzusze i lono, po czym odprowadzono mnie do szalasu, gdzie zostalam sama. Bylam przedmiotem, ktorego pozbywa sie natychmiast po uzyciu. Na zewnatrz mezczyzni zaintonowali spiewy wokol ogniska. Smiechy i czyste glosy kobiet tworzyly w kontrapunkcie mala, niespojna muzyke. * * * W glebi duszy zaczelam cierpiec z powodu porzucenia mnie wsrod tych barbarzyncow i samotnosci, zwlaszcza nastepnego ranka, zaraz po przebudzeniu. Choc powiedzenie tego glosno moze sie wydac przerazajace, to jednak chloszczac mnie, bijac, gwalcac i biorac gromadnie, w jakis sposob uznawali i potwierdzali moje istnienie. Oni i ich tortury w pewnym sensie dostarczaly mi drogowskazow, towarzystwa.Przez kilka nastepnych dni odmowiono mi tego towarzystwa, a tym samym egzystencji. Odnioslam wrazenie, ze nie jestem juz nawet przedmiotem. Jestem jedynie abstrakcyjnym, sztucznym, calkowicie arbitralnym wspomnieniem jakiegos wydumanego zycia, kiedy indziej, gdzie indziej, w miejscu, ktore nazywalam Anglia, z ludzmi zwanymi Frank, pulkownik Percy-Smithe, Sir i Lady Mc Leod, i tak dalej. Lecz nie mozna zyc wspomnieniami. To one zyja nami, i to wszystko. Co pewien czas, ktory dluzyl mi sie niepomiernie, kilka kobiet, kilka mlodych dziewczat wchodzilo do chaty, mylo mnie, kazalo mi robic siusiu i reszte, przynosilo mi jedzenie i picie, mniej wiecej przestrzegalo rytualu ubierania mnie od stop do glow rankiem i rozbierania wieczorem. Czasem przychodzily nawet pogwarzyc miedzy soba lub obdarzaly mnie bladymi usmiechami. Na tym sie konczylo. Przez wyrafinowane okrucienstwo albo najzwyklejsza obojetnosc nie dano mi nawet malenkiej kojacej satysfakcji z ujrzenia chocby jednej twarzy, ktorej potrafilam nadac imie. Ga-Wau, maly chlopiec o dziwnych rozesmianych oczach, atletycznie zbudowany Ra-Hau albo Nawa-Na z ukrytymi rozgami. Czasami zachodzil jeden czy drugi sposrod anonimowych mezczyzn z plemienia. Rzucal na mnie beznamietne spojrzenie, zamienial pare slow z przebywajacymi w srodku kobietami, potem wychodzil, znikal, pozostawiajac mnie w nicosci, mojej wlasnej nicosci. Pewnego dnia, majac juz powyzej uszu tej straszliwej nieprzydatnosci, postanowilam z wlasnej inicjatywy udac sie na przechadzke po wiosce. Byl to srodek poludnia i znalazlam sie calkiem sama. Upewnilam sie, ze moj stroj: suknia, bielizna, buty, a nawet szal, ktory sluzyl mi za rodzaj peleryny podczas konnych przejazdzek, byl w jak najlepszym porzadku i w nienagannym stanie, po czym niewiele myslac odsunelam kotare z lisci. Wydostalam sie w pelnie slonca popielatego w tym dniu od drobnej mzawki, zanurzylam sie cala w pieknie natury. Poznalam szeroki majdan w centrum wioski, porosniety dywanem trawy wokol wygaslego ogniska, gdzie mnie wybatozono i wyciupciano. Na skraju tego placu bujna roslinnosc o glebokiej, lsniacej zieleni, nad ktora dominowaly gigantyczne drzewa szpilkowe, kauri, a wsrod niej rozproszone chaty wspinajace sie dalej na wzgorza. Za wzniesieniami wreszcie niebieskawa linia gor o czystych, wyrazistych formach podobnych czasami do regularnych stozkow i szczytach noszacych dumnie spuszczone na oczy czapy sniegu. Ale tutaj, w zaglebieniu terenu, gdzie pobudowano pah, wioske, temperatura byla bardziej dobrotliwa, a klimat mial w sobie ciepla i wilgotna lagodnosc. Wydawalo mi sie, ze wyczuwam w tej lagodnosci tajemny powiew chlodu, ktory wskazywal na istnienie w poblizu strumienia albo glebokiego, czystego jeziora. Nikt nie zabranial mi wyjsc ani nie przeszkadzal w mojej przechadzce. Mimo to bylo to doswiadczenie rozdzierajace serce. Najbardziej gorzko odczulam fakt, ze przez caly czas trwania mojego spaceru zycie tubylcow, zycie pahu toczylo sie dalej, lecz toczylo sie beze mnie. Dzieci bawily sie. Pierwszy raz widzialam niektore z nich nago. Ucinaly sobie poobiednia drzemke, lezac na trawie. Wzruszylo mnie to i przez moment poczulam sciskanie w brzuchu, nie pojmujac dlaczego. Moze dlatego, ze ten jeden raz ja bylam ubrana, a oni nadzy. Lub po prostu dlatego, ze ich skora, ich jasnobrazowe ciala byly takie ladne, bez ulomnosci, bez skazy. Nagle przyszla mi nieodparta niemal chec, by piescic te dzieci, dziewczynki i chlopcow, by ujac cala dlonia ich urzekajace tyleczki, nasycic wargi, zaglebiajac je pomiedzy ich kragle posladki, wlozyc do ust i ssac jak owoc malutkie i tak zabawnie nabrzmiale pipki dziewuszek i miniaturowe penisy chlopcow. Naturalnie powstrzymalam sie mimo wszystko, a one nie zwracaly na mnie wiekszej uwagi niz starsi. Same kobiety tez leniuchowaly rownie beztrosko jak ich dzieci albo wyczesywaly drewnianymi lub koscianymi zgrzeblami liscie phormium, nosily wode, chwytaly sie roznych zajec przy kuchni albo robily zapasy zywnosci. Niektore dla rozrywki bily sie na zarty miedzy soba. Tego dnia byli tez w wiosce mezczyzni. Podobnie jak kobiety gwarzyli ze soba i bawili sie albo strugali groty, zakladali lotki do strzal, naprawiali lisciane przepierzenia w ktorejs z chat, czasami nawet oskubywali ptactwo, ktore tak licznie wystepuje w Nowej Zelandii, podczas gdy ssaki sa prawie nie znane. Ptaki te je sie upieczone nad ogniskiem na cienkim roznie albo delikatnie ugotowane pod rozzarzonymi kamieniami w skorupce z gliny. Ale kobiety czy mezczyzni, chlopcy czy dziewczeta, nikt sie mna naprawde nie interesowal. Podnoszono na mnie oczy, gdy przechodzilam, rzucano mi nawet czasem przelotny usmiech, niektorzy, przede wszystkim kobiety, krotkim rzutem oka z dolu do gory ogladali moj ubior, po czym kazdy powracal do swoich zajec. Rownie dobrze moglabym byc zwykla zmiana kolorytu albo oswietlenia. Nie wydawalo sie rowniez, aby zywiono chocby najmniejsze obawy, ze bede probowala ucieczki, co bylo moze bardziej upokarzajace, bardziej rozdzierajace i bolesne od calej reszty. Pomaszerowalam az na kraniec wsi, dluga chwile blakalam sie miedzy monstrualnymi paprociami i drzewami, a nikt mnie nie sledzil ani nawet nie wydaje sie, by przyszlo komukolwiek na mysl to robic. Malo brakowalo, a bylabym rzucila sie do stop pierwszej napotkanej istoty, niewazne mezczyzny czy kobiety, i blagalabym: "-Zbijcie mnie, zgwalccie, obedrzyjcie mnie ze skory, ale nie zostawiajcie mnie samej!" Nie spotkalam jednak nikogo takiego, czyj wzrok skrzyzowalby sie z moim na wystarczajaco dluga chwile, bym mogla wyrazic moja prosbe. Zreszta i tak by mnie nie zrozumiano, gdyz ja nie znalam ani slowa po maorysku, ci barbarzyncy zas ani slowa w moim jezyku. Z nikim zatem nie rozmawialam, nic nie powiedzialam. Niespodziewanie i wbrew swojej woli wybuchnelam szlochem i biegiem wrocilam do mego nedznego domu, nie mogac juz dluzej zniesc wzruszenia albo braku ciekawosci, ktorej wcale nie okazano mi podczas spaceru. Niedlugo oszaleje - myslalam czasami. Lecz wciaz, nie wiem dlaczego, czlowiek nigdy nie staje sie szalonym. Jest nim, tylko o tym nie wie. Pewnego dnia kobiety weszly do mojego szalasu w porze, w ktorej zwykle zostawiano mnie sama. Nudzac sie, lezalam calkowicie ubrana na lozku, w ktorym z dnia na dzien zmieniano podsciolke z lisci, podobnie jak zreszta kapano mnie cala lub myto czesciowo niemal podczas kazdej wizyty. Serce zabilo mi mocniej, gdy wsrod kobiet i mlodych dziewczat ujrzalam Nawe-Na. Ukrylam to wstydliwie, natomiast ona usmiechnela sie do mnie ze zwykla swoboda, jakby chciala mi dac do zrozumienia, ze nie zywi wobec mnie zadnej urazy. Pozostale kobiety pozwolily jej podejsc. Zblizyla sie do mnie, wsunela mi reke pod plecy i dala do zrozumienia, ze powinnam obrocic sie na brzuch. Wszystko to kiedys juz sie wydarzylo. Posluchalam z sercem walacym jak mlot z niepokoju i szalonej niecierpliwosci. Ale dziewcze nie uderzylo mnie. Unioslo moja dluga suknie powyzej bioder, spuscilo mi majtki, a potem rozchylilo posladki i zlozylo cudowny pocalunek w sama dziurke mojej pupki, wybuchajac chlodnym, jasnym smiechem. Drzalam ze strachu i tkliwosci. Pozostale kobiety dopomogly Nawie-Na rozebrac mnie do naga. Niedlugo jednak przyszlo mi przekonac sie, jaka jest przynajmniej jedna z roznic pomiedzy mna a tym wstretnym malym zwierzatkiem. Kiedy juz nie mialam na sobie ani skrawka ubrania, kobiety, ten jeden raz raczywszy bez watpienia uznac mnie za wystarczajaco czysta, wywlokly mnie na zewnatrz szalasu. Kiedy przekraczalysmy prog, jedna z nich po prostu nacisnela mi brzuch, unoszac brwi, by sie upewnic, czy przypadkowo nie mam ochoty oproznic pecherza. Nachalnosc i groteskowosc tych pytan sprawily, ze zaczelam sie rumienic, chociaz sam fakt, ze dzikuski prowadzily mnie naga pomiedzy innych dzikusow mogl teraz jedynie przyprawic mnie o nieznosnie przyspieszone bicie serca. Na zewnatrz tym razem nie padalo. Slonce bylo czyste i jasnym, ciezkim jak miod smagnieciem uderzylo w moja nagosc. Zauwazylam takze, ze w wiosce bylo teraz o wiele wiecej tubylcow niz podczas mojego pierwszego wyjscia i ze ich zainteresowanie bylo rozbudzone. Przyznaje, ze przyprawilo mnie to o dreszcz. Przygladali mi sie bezwstydnie i wydawalo mi sie, ze szczegolnie skrupulatnie wpatruja sie w moja kobieca szparke, zle skrywana futerkiem. Nawa-Na wziela mnie delikatnie za reke i puscila sie biegiem. Przerazalo mnie bieganie nago, jeszcze wieksze obnazanie sie - by tak rzec - w ruchu, kiedy moje rozkwitle piersi i posladki podskakiwaly jak zywe na oczach wszystkich. Ale z drugiej strony sam bieg, jego ped, skrywal mnie w jakims sensie i ratowal. Nawa-Na powlokla mnie do nikczemnego kozla, i kiedy zdalam sobie z tego sprawe, nie moglam powstrzymac sie, zeby nie zwolnic i nie zaprzec sie nogami. Lecz ona pociagnela mnie bardziej zdecydowanie, odwracajac glowe i usmiechajac sie do mnie przez ramie. Nie! Nie! - mowilam sobie w duchu. Nieczula na to nieme blaganie, ulozyla mnie jak poprzednim razem w poprzek kozla, z glowa po jednej stronie i nogami po drugiej, z wysoko uniesionym i otwartym tylkiem. Ale gdy znowu zaczelam sie trzasc i uslyszalam, ze zbliza sie i otacza nas kregiem spora czesc plemienia, Nawa-Na podniosla mnie. Dyskutowala teraz z pozostalymi kobietami i niektorymi sposrod widzow. Wydawalo mi sie, ze nie chcieli pozostawiac mnie wystawiona na palace slonce, byc moze dlatego, ze mogloby odmienic jasny kolor mojej skory, a wlasnie owa bladosc byla tym, co najbardziej bawilo tubylcow i podniecalo swoja innoscia. A moze po prostu nie odpowiadala im moja pozycja. Zaprowadzono mnie na obrzeza odkrytego terenu, ktory w pewien sposob sluzyl za miejsce zgromadzen i glowny dziedziniec wioski, i kiedy czekalam tam, stojac w lagodnym cieniu rzucanym na trawe przez drzewa i gigantyczne paprocie, garstka tubylcow w pospiechu wznosila drugi przyrzad. Ten ostatni bardziej przypominal lozko, nieco wyzsze u nog, a co bylo w nim podobnego do kozla, to dosyc wyrazne wygiecie mniej wiecej w srodku: jakby lozko na grzbiecie osla. Nie znalam naturalnie jego dokladnego przeznaczenia, ale nie mogac watpic, ze mialo ono ze mna zwiazek, podjelam rozpaczliwa decyzje, by nie czekac, az tym razem rowniez zostane zawleczona sila, i gdy tylko tubylcy wyscielili je swiezym listowiem, z wlasnej inicjatywy polozylam sie na brzuchu, z cialem wygietym w luk i tylkiem sterczacym z racji ksztaltu legowiska. Przynajmniej - myslalam - w ten sposob zakryte mam piersi i lono. Ale to posuniecie, ta spontaniczna uleglosc wzbudzily szalony smiech nie tylko Nawy-Na, ale wiekszosci obecnych, a juz szczegolnie kobiet. Jak na zlosc wlasnie chcialy, zebym lezala na plecach i szybko mnie odwrocily. Teraz poczulam sie naprawde niespokojna, gdyz w tej pozycji caly moj brzuch i sama szparka znalazly sie wyzej niz glowa, wystawione na spojrzenia wszystkich. Do okropnosci tej pozycji przyczynialo sie jeszcze i to, ze majac glowe i stopy nizej niz czesci wystawione na widok, nie bylam absolutnie w stanie widziec wlasnego ciala, a zwlaszcza tej jednej jego czesci, i chronic go w jakis sposob, nie tracac go z oczu. W zamian za to widzialam teraz bardzo dobrze - co bylo niemozliwe w pozycji na brzuchu i wpolzgieciu na kozle - wszystkich tubylcow, ktorzy mnie otaczali, podchodzili, nachylali sie, i nie przestajac rozmawiac, szczegolowo przygladali sie rozchylonym wargom, uwidocznionej dziurce - bardziej nagiej od samej nagosci - mojej pipki, ktorej sama nie bylam w stanie dostrzec. Widziec siebie sama gorzej, niz widza cie inni: mysle, ze diabelscy tubylcy sa ekspertami w tego typu wyrafinowaniu. Teraz rozlozono mi ramiona i nogi. Pojelam, ze zastanawiaja sie, czy przywiazac mi je do czterech rogow loza. Ale Nawa-Na wzruszyla ze smiechem ramionami. Od dawna juz przynajmniej ona nie zywila najmniejszych obaw co do mojego posluszenstwa lub - jesli wolicie - uleglosci. Poprosila tych, ktorzy mnie trzymali, zeby puscili swoja zdobycz, calkiem pewna, ze nie zaryzykuje najmniejszego poruszenia, i ograniczyla sie jedynie do przywolania kilku wspoltowarzyszek, kazac im usiasc na brzegach lozka, najlepiej blisko moich kostek i nadgarstkow na wypadek, gdybym mimo wszystko, umyslnie lub nie, sprobowala jakiegos ruchu. Potem wstala i stracilam ja z oczu w oddali. Powrocila po chwili, niosac w rekach jakies nie znane mi male narzedzia. Teraz wspiela sie na lozko u podnoza, przyklekla i znowu przestalam ja widziec albo dostrzegalam tylko jej brazowa glowe, satynowe ramiona i ladne, dlugie spiczaste piersi, kiedy lekko sie unosila. Musiala wyciagnac sie na brzuchu dokladnie miedzy moimi udami. Zanim zaczela, rzucila najblizej stojacym mezczyznom jakies pol nadasane, pol zartobliwe polecenie, sama wybuchajac przy tym smiechem i potrzasajac wdziecznie ramionami. Cofneli sie, zostawiajac jej miejsce, jak zawsze, ilekroc mnie maltretowala. W chwili, gdy patrzylam, jak odchodza, Nawa-Na jedna reka chwycila w kleszcze moja szparke, podczas gdy druga przyciskala dokladnie powyzej, do mojego podbrzusza, maly zimny i twardy przedmiot. Potem dowiedzialam sie, ze chodzilo o skorupke lub raczej pewien rodzaj muszli. Ale na razie doznalam naglego bolu, zarazem bardzo zywego i gwaltownego. Mimowolnie podskakiwalam i krzyczalam, pragnac sie skulic, ale natychmiast kobiety przytrzymaly mnie za nadgarstki i kostki u nog, zmuszajac mnie w ten sposob do pozostania z rozlozonymi nogami. Nie potrafilam zrozumiec zamiarow Nawy-Na. Na krotko przedtem, zanim krzyknelam, wydala urywany perlisty bulgot swiadczacy o zadowoleniu. Ponownie jej zreczne nerwowe palce uchwycily w kleszcze moja pipke i znowu poczulam zimny dotyk muszli, i raz jeszcze przeszyl mnie ostry bol. Tym razem zrozumialam. Jakims diabolicznym przeczuciem tubylcy pojeli, ze zawsze istnieje sposob, azeby byc bardziej nagim, niz sie jest. Nawa-Na wlasnie depilowala moje lono. Zdzblo po zdzble - by tak rzec - wlosek po wlosku, wyrywala mi to, co od czasu, kiedy bylam mala dziewczynka, do momentu, kiedy znalazlszy sie wsrod tych barbarzyncow, zostalam pozbawiona wszelkiego ubioru, calej maski cywilizacji, stanowilo w pewien sposob moje ostatnie przyodzienie. Sama natura mi je dala, a teraz zostalo mi ono zabrane przez te dzikie dzieciaki. Scisle biorac, czysto fizyczny bol nie mial w sobie nic, co byloby nie do zniesienia, byl raczej drazniacy i piekacy jak ukradkowe uklucia szpilka i meczyla glownie jego uporczywa powtarzalnosc. Moze z wyjatkiem momentow, gdy golenie, po ktorym moj wzgorek lonowy pozostal calkowicie nagi, przenioslo sie w zgiecie ud, a pozniej na same wargi szczelinki. I wowczas gdy kobiety zmusily mnie, abym podciagnela kolana pod brode, a Nawa-Na zabrala sie do wyrywania najdelikatniejszego nawet meszku, ktory moglby pozostac miedzy posladkami i wokol otworu w pupce. To, czego nie bylam w stanie zniesc, to wlasnie wrazenia, ze jestem rozebrana, okaleczona, ze cos bezpowrotnie stracilam. Ta ostatnia strata zranila mnie o wiele bardziej, niz mogla kiedykolwiek zranic mnie utrata dziewictwa. Dziewictwo jest zapora przede wszystkim natury moralnej. A teraz po raz pierwszy w zyciu bylam naga, i nic juz nigdy nie zdola mnie przyodziac. Bylam naga w oczach innych, lecz bez watpienia jeszcze bardziej naga we wlasnych. Totez podczas calej operacji rozplakalam sie i nie moglam juz przestac plakac do konca, i to w zadnym razie z powodu bolu cielesnego, choc ten byl jak wspomnialam - chwilami zywy. Kiedy bylam juz nagusienka, jak mnie Pan Bog stworzyl, Nawa-Na, nie przestawszy sie usmiechac, wyprostowala sie i przysiadla na pietach pomiedzy moimi udami, wdziecznym gestem przecierajac czolo grzbietem dloni, jakby wlasnie skonczyla ciezka prace. Plakalam gorzkimi lzami, a ona wyskoczyla z lozka, pozwolila mi zewrzec nogi, a nawet zakryc sie dlonia. Mialam ochote schowac sie do mysiej dziury. Nie wiem dlaczego, nie wydepilowano mnie rowniez pod pachami, gdzie zreszta kryje sie jedynie mikroskopijny pedzelek blond wloskow, raczej mily moim zdaniem, a w kazdym razie niezbyt widoczny i niebrzydki. A nawet jesli nie wiedzialam wowczas, to teraz, kiedy lepiej poznalam tubylcow, zaczynam podejrzewac. Zachowac go nietknietym tam, znaczylo przez kontrast tym bardziej podkreslic szokujaca i wyzywajaca nagosc mego podbrzusza, samej mojej pipki, bedacej teraz prowokacja dla wszystkich razem i kazdego z osobna, nie wylaczajac mnie samej, jak wspomnialam. Mialam swiadomosc, ze teraz za kazdym uczynionym krokiem bede miala odczucie, ze dotykam, pieszcze w pewien sposob te nagosc mojej pipki wlasnymi nagimi udami i ze ten dotyk, to odczucie niemal pozbawia mnie sil. Juz na sama mysl o tym, w przedsmaku spazmu rozkosznie skurczyla mi sie macica i zwilgotnialam w srodku. Bylo jednakze wielce prawdopodobne, ze operacja podraznila w sensie czysto medycznym cialo i sluzowki, coraz delikatniejsze, coraz bardziej wrazliwe w miare, jak zaglebiamy sie coraz dalej w kierunku szparki i pupki, wiec wspoltowarzyszki Nawy-Na odepchnely moja reke i namascily mnie, wymasowaly lagodnie jakims odswiezajacym roslinnym balsamem. Mialam dosc czasu, aby modlic sie, zeby pomylily z owym likworem zdradliwa wilgoc mojej szparki. Wciaz plakalam ze zlamanym sercem. W koncu Nawa-Na pomogla mi wstac, lagodnie ujela mnie za reke, znow zbesztala mezczyzn, ktorzy probowali podejsc blizej, co po raz wtory wywolalo ich smiechy, po czym zaprowadzila mnie do szalasu, gdzie pozostalam sama. Ale pospolu z dwiema czy trzema wspoltowarzyszkami dziewczyna zalozyla w poblizu wejscia do szalasu prowizoryczna kwatere. Wielokrotnie w ciagu tej nocy slyszalam kroki mezczyzn zapuszczajacych sie az tutaj z niewatpliwym zamiarem dostania sie do srodka. Mezczyzni przychodzili w pojedynke lub po dwoch albo trzech. Wysoki, jasny glos Nawy-Na, rozbawiony, lecz zarazem zimny karcil ich, namawial, zeby wrocili do swoich lozek. Sama zasnelam ze zwyklego znuzenia, wyczerpana placzem. * * * Nazajutrz rano nie zobaczylam Nawy-Na. Pewnikiem i ona musiala z kolei pojsc wypoczac w jednym z szalasow. Inne kobiety przyszly jak zwykle mnie napoic, dopilnowac, bym zrobila siusiu, umyc mnie. Troskliwie zbadaly miejsca, w ktorych zostalam wydepilowana. Ja zas, podobnie jak kiedys w Anglii, bronilam sie przed ogladaniem siebie samej. Dostrzeglszy niewatpliwie jakies slady podraznien, podobnie jak poprzedniego dnia namascily mi i wymasowaly z niezwykla ostroznoscia wzgorek, szparke i wnetrze ud. Pod samym dotykiem ich dloni czulam, ze jestem teraz gladka i delikatna jak niemowle. Uczucie to budzilo moj niesmak nie w sensie fizycznym, lecz raczej jakbym byla winna zlego uczynku, a zarazem niepokoilo mnie. Potem kobiety zamiast mnie ubrac, zostawily mnie naga na lozku. Mimo wszystko po ich wyjsciu nie moglam sie oprzec, zeby nie przetoczyc sie na bok i nie przekrecic glowy, co pozwolilo mi przyjrzec sie sobie. Widok mojego nagiego i wygolonego brzucha, a przede wszystkim mojej szparki, tego obrzmienia, tej wypuklosci, tych miesistych i pofaldowanych warg o kolorze herbacianej rozy, zdradliwie rozplatanych jak owoc, jak ogromna figa pekajaca w sloncu od soku i slodyczy dokladnie w srodku mojego bialego ciala: widok tego nie gojacego sie kobiecego stygmatu przywolal ponownie z rozdzierajaca ostroscia caly moj smutek i uczucie wstydu. Dzikuski, mimo ze nie zgodzily sie mnie ubrac, przyniosly jednak, jak kazdego ranka, swiezo wybielony komplet moich ubran. Azeby pokryc moj wstyd, zaryzykowalam nieposluszenstwo i niewiele baczac, sprobowawszy zajac uwage czyms innym, na przyklad ulozeniem palm i lisci w dachu szalasu, przed powrotem do lozka pospiesznie wlozylam czyste majtki.W chwili, kiedy sie kladlam, weszla Nawa-Na. Nie trzeba wspominac, ze pierwszym szczegolem, ktory rzucil jej sie w oczy, byla wlasnie wlozona przeze mnie czesc bielizny. Rozsmieszylo ja to. Siadla ukosem na lozku i nachyliwszy sie nagle nade mna, zerwala ze mnie majtki, spuszczajac najpierw jedwabny szyfon i koronki do wysokosci ud, a potem, poniewaz mimowolnie scisnelam nogi, zmarszczyla sie i sciagnela je calkiem. Ona rowniez przyjrzala sie z wielka uwaga mojemu wygolonemu podbrzuszu, szparce, potem okolicom analnym, znow podciagajac mi kolana pod brode. Balsam wsiakl calkowicie w skore, ktora nabrala teraz absolutnie czystego wygladu, i Nawa-Na wydawala sie zadowolona. Kiedy jednakze chcac sprawdzic te czystosc, przylozyla dlon do miejsca, ktore przed chwila ogladala, do mojej pipki, nie wytrzymalam i znow wybuchnelam szlochem. Nawa-Na ponownie zmarszczyla brwi, ale bez przygany, raczej jakby sama zadawala sobie pytanie o przyczyne tych wszystkich lez. Powiedziala cos do mnie, ale naturalnie nie zrozumialam. -Nie dotykaj mnie, nie patrz na mnie, idz sobie, wynos sie, ty mala czarnoskora dziwko! - wykrzyknelam. Podobnie jak poprzedniego dnia, usilowalam zakryc dlonia szparke. Teraz wydawalo sie, ze mlode dziewcze ma przeblysk inteligencji. Rozesmiala sie wesolo, wstala i wciaz wpatrujac sie w moje oczy, poczela rozwiazywac biala tkanine, sluzaca jej za przepaske. Przestalam plakac, a moj oddech stawal sie szybszy. W koncu kawalek plotna opadl i moglam ujrzec pipke Nawy-Na. Ku memu nieopisanemu zaskoczeniu byla ona rownie naga i gladka jak moja. Nawet najmniejszego sladu owlosienia, najdrobniejszego puszku. Przyznaje, ze patrzylam oczarowana. Szparka nieco krotsza od mojej, ale tez bardziej nabrzmiala, faldy subtelnych wewnetrznych warg lepiej skrywane przez duze wargi i polyskujace ciemnobrazowym kolorem, ktory w zgieciu pachwiny i w zaglebieniu srodkowej rozpadliny pipki przechodzil w delikatna, niebieskawa czern. Musze uczynic jeszcze jedno wyznanie. Chodzi o to, ze cala Nawa-Na, a nade wszystko dzikie i okazale napecznienie jej szparki, podkreslone jeszcze delikatnoscia drobnych piersi, wydaly mi sie w owej chwili niewypowiedzianie piekne. Trwalysmy tak kilka sekund, zafascynowane, prawdziwie oczarowane, ja nie mogac oderwac wzroku od szparki Nawy-Na, a ona w stanie dziwnego upojenia patrzac z zagadkowym usmiechem na ustach, jak sie jej przygladam. Kiedy nie bylam w stanie juz dluzej wytrzymac, objelam dziewczyne ramieniem wysoko za uda, chwycilam w dlonie jej cudowny tyleczek, jej posladki z cieplego brazowego marmuru, wslizgujac sie pomiedzy nie palcami, az poczulam dotykiem otwor w pupce, i przyciagnawszy ja ku sobie, przylgnelam gwaltownie ustami do jej szparki, pijana teraz jej elastyczna i miesista, a dalej rozplywajaca sie w ustach jedrnoscia, jej przejmujaca wonia hebanowego drzewa unoszonego przez morskie fale, rozchylilam wreszcie jezykiem jej sekretne wargi i z chciwoscia szukalam malenkiego guzka, zdolnego stawac deba jak czlonek mezczyzny i przyczajonego u samej gory szczeliny, skulonego pod wzgorkiem lonowym jak pod mieciutkim, soczystym kapeluszem. Nawa-Na usmiechala sie, przekrzywiala mala, zgrabna glowke: "No i co, bylo o co tak strasznie plakac? - zdawala sie mowic. Za kogo sie uwazasz, myslisz, ze masz w sobie cos takiego, czego nie mialabym ja, czego nie mialyby wszystkie inne kobiety?" Nie pozwolila mi naprawde piescic swojej lechtaczki. Przeciwnie, scisnela uda, kiedy guzelek zaczal okazywac oznaki poruszenia. Nie wpuscila mnie nawet glebiej w siebie, nie pozwolila lizac samego wejscia do pochwy. Nie oponowala natomiast, kiedy kazalam jej ukleknac na lozku, potem wyciagnac sie obok mnie, odwrocic sie do mnie przodem. Usmiechala sie nadal, potrzasajac z rozbawienia glowa. Piekly mnie policzki, serce lomotalo mi w piersiach z tej goraczki i sadze, ze na swoj sposob bylam szczesliwa. Rozkolysalam jej sliczne piersi, tracajac je wierzchem dloni, potem cala twarza. Przygryzalam i ssalam ich delikatne brazowe koniuszki, spiczaste jak nosek gryzonia. I tym razem Nawa-Na cofnela sie i wyrwala z moich ust w chwili, gdy jej piersi napecznialy. Wymyslila teraz, ze bedzie nasladowac kazdy moj ruch. Znow wzielam w usta jedna z jej piersi i usilowalam polknac ja w calosci, jak polyka sie cytryne albo jajko. Pozwolila mi sprobowac i bylo to wspaniale, jej jedrne cialo wypelnilo mi cale usta. Potem znow odsunela sie, nachylila i wziela w usta jedna z moich piersi. Mialam wrazenie, ze jej koniuszek dotyka scianki jej gardla. Lecz w chwili, gdy rodzil sie we mnie gleboki spazm, gdy juz mial mna wstrzasnac, wypedzila - by tak rzec - - moja piers z cieplego, wilgotnego schronienia. Pocalowalam ja w usta, a ona smiejac sie oddala mi pocalunek. Byla w tym bardzo niezreczna, bo tubylcy nie znaja naszych pocalunkow. Schylilam sie, zwinelam na lozku i zrobilam to, przed czym wzbraniala sie wczesniej - weszlam gleboko jezykiem w jej pipke. Z poczatku mi na to pozwalala, az do chwili gdy wyluskalam cudowny maly guzelek, i wtedy odepchnela mnie bez brutalnosci, wygiela sie sama z gietkoscia kota albo liany, pocalowala moj wzgorek, a potem powoli przesuwala jezyk we wnetrzu mojej szparki, z gory na dol i z dolu do gory. Tym razem targnal mna spazm i pierwsze pulsowania rozkoszy zmoczyly mnie we wnetrzu szczelinki. Ale Nawa-Na przerwala, zanim spazm zdazyl sie powtorzyc. Poniewaz jej twarz znow znalazla sie naprzeciw mojej, moglam wygodnie wsunac jej dlon miedzy uda i zanurzyc na cala dlugosc srodkowy palec w jej pochwie. Poczulam, ze nie byla juz dziewica lub moze raczej nigdy nia nie byla w sensie organicznym, fizycznym, i odnioslam takze wrazenie, ze jest wezsza ode mnie i mniej sie moczy w chwili rozkoszy. Nie zmuszajac mnie do wyjecia palca, sama wsunela reke pomiedzy moje uda i takze weszla we mnie palcem, wywolujac nastepna fale przyplywu, nastepny maly kataklizm, ktory wielce ja rozbawil. -Moja mala brudna czarna dziwko, paskudna, zepsuta i kochana - powiedzialam do niej. Wyjelam z niej teraz palec i skorzystalam, ze byl mimo wszystko zwilgotnialy od jej rozkoszy, by wsunac glebiej reke i wtargnac nim za jednym pchnieciem az po nasade - by tak rzec - w jej pupke, ktorej malenkie oczko zdawalo sie zamykac, zaciskac wokol niego, na nim, jakby chcialo go zatrzymac. Delikatny miazsz tej dziurki i jej sila sprawily, ze roztajalam. Nawa-Na, zatrzymujac mnie w sobie, nie omieszkala natychmiast pojsc w moje slady i wsunela mi palec do pupki tak gleboko, jak tylko potrafila. W owej chwili spazmy rozoraly moje trzewia, zalalam sie w srodku, zgrzytalam zebami i prawie stracilam przytomnosc. Kiedy wyrwalam sie z tego polotepienia rownie rozmarzona jak po dlugim powolnym kolysaniu sie w hamaku na sloncu, na ziemi tuz kolo lozka staly dwie tykwy pelne przezroczystej wody, a Nawa-Na, juz na chodzie, obwiazana przepaska, konczyla mnie myc i wycierac mi twarz, rece, szparke. Odwrocila mnie na brzuch i umyla rowniez miedzy posladkami, a kiedy skonczyla, dla zabawy wlepila mi siarczystego klapsa w tylek. Lecz potem zamiast mnie ubrac, jak robily to inne kobiety, zostawila mnie naga i kiedy sama wstalam, wziela po prostu za reke i wyprowadzila z szalasu, a potem powiodla przez pah. Bylo tam wielu tubylcow, tak mezczyzn, jak i kobiet. Jak tylko wyszlam z chaty i znalazlam sie wsrod nich, ogarnal mnie ponownie z przerazliwa sila wstyd z powodu nagosci, a zwlaszcza nagosci mojej szparki, spuchnietej, prowokujacej, wciaz jeszcze cieplej z rozkoszy i wystawionej na widok, jakbym specjalnie ja pokazywala. Wstyd sciskal mnie za gardlo, zamroczyl i zamglil wzrok, pulsujac w moich skroniach z przytlumiona i szumiaca sila koszmarnego snu. Zewszad nadbiegali tubylcy. Kobiety nachylaly sie, zatrzymujac nas nawet i siadajac w kucki lub klekajac, zeby napasc oczy widokiem najtajniejszych miejsc mojego ciala, tak bardzo teraz odslonietych. Mezczyzni, pozostajac wciaz w nieco wiekszym oddaleniu, przygladali mi sie z nie mniejsza przez to uwaga i uporczywoscia. Slonce padalo na pah lagodniej niz poprzedniego dnia. Drobny kapusniaczek momentami rozmazywal promienie sloneczne, ozywiajac zarazem liscie, i wydalo mi sie, ze prowadzono mnie na skraj centralnej rowniny, by oslonic przed tym pylem wodnym pod gigantycznymi rozgalezieniami drzew kauri. Na tym samym miejscu, gdzie wczoraj stalo niskie, wygiete w kablak lozko, na ktorym polozono mnie przy wygalaniu, ujrzalam teraz inne, plaskie, lecz o wiele wyzsze od normalnego, przynajmniej jak na zwyczaje panujace na wyspie. Siegalo mniej wiecej po pachwiny doroslego mezczyzny. Ponadto na jednym z koncow lozka, tam gdzie moglyby spoczywac nogi spiacego, zrobiono glebokie wyciecia, tak aby osoba stojaca mogla wejsc gleboko w wyciete otwory i w ten sposob ulokowana gorowac nad lezacym i patrzec, jak spi. Nawa-Na polecila mi wspiac sie na ten dziwny przyrzad. Posluchalam i wyciagnelam sie na wznak, skrecajac lekko biodra i kladac nogi na jednym boku. Nie chcialam ich ani rozkladac szeroko, co staloby sie, gdybym umiescila je po jednej i drugiej strome wyciecia, ani tez pozwolic, by zwisaly glupio w otworze w przypadku, gdybym polozyla sie calkiem prosto, z nogami w przedluzeniu tulowia. Czulam sie bardzo nieprzyzwoita i bezbronna, z moja pipka podana jak na tacy wprost przed oczy tubylcow. Tymczasem Nawa-Na akurat miala ochote troszczyc sie o moj wstyd albo niepokoje! Szarpiac mnie za ramiona i nie pozwalajac wstac, dala mi do zrozumienia, ze musze przesunac sie w kierunku podnoza lozka. Znow musialam ustapic. Zadowolilam sie skurczeniem nog i ulozeniem ich po jednej stronie wyciecia. Ale to takze nie wystarczalo, nie bylo tym, co Nawa-Na chciala. Poczela mnie, lezaca wciaz na wznak, popychac i ciagnac, az moje posladki znalazly sie dokladnie na krawedzi wycietego otworu, a nogi zwisaly w prozni, dotykajac niemal ziemi. Po czym nachylila sie nade mna i schwyciwszy mnie za stopy, rozsunela je, podnoszac zarazem w gore, co zmusilo mnie do zgiecia kolan, tym razem w powietrzu, az umiescila je w najlepsze po jednej i drugiej stronie wyciecia, opierajac moje stopy dla rownowagi na rogach tego swoistego, wyrznietego w krawedzi lozka polkola. Przeszedl mnie przeciagly dreszcz, jakbym umierala z zimna w pelnym sloncu, i odnioslam wrazenie, ze cala moja skora i sekretne zakamarki ciala sciely sie i najezyly. W tej straszliwej pozycji, z rozwartymi udami i mocno zgietymi w kolanach nogami, nie tylko wejscie do pochwy bylo otwarte na wszystkie spojrzenia, na dotyk wszystkich rak, lecz wydawalo mi sie, ze jestem rozwarta az po wnetrznosci. Nie przyszlo mi dlugo czekac. Pierwszy z tubylcow, ktory nawet nie spieral sie o ten przywilej z sasiadami, jakby w istocie nie bylo o co, obszedl dookola lozko rozwiazujac przepaske biodrowa. Nagi, z brazowym czlonkiem wysoko uniesionym juz i drzacym, wsunal sie w wyciecie lozka i przez chwile poczulam, jak twarde kule jego jader uderzaja o wejscie do mojej szparki. Ze wzgledu na jakies skrupuly, a jeszcze predzej przez wyrafinowanie cofnal sie na chwile, by przylgnac wargami do tego intymnego zakatka, co zreszta nie dalo zadnego rezultatu poza tym, ze skurczylam sie w sobie jeszcze bardziej. Musial niezle sie z tego nasmiewac. Unioslszy sie, ujal dlonia czlonek i nadzial mnie na niego jednym ciosem. Dziryt mial dosyc mocny, ale calkiem przecietnej dlugosci i grubosci, a mimo to mnie zgwalcil, niemal poranil, poniewaz wszystko we mnie protestowalo przeciwko temu wtargnieciu. Czy to dlatego, ze od dawna nie mial stosunku, czy tez dlatego, ze widok mojej dziurki i pocalunek, ktory przed chwila na niej zlozyl, bardzo go podniecily, niemal nie poruszal sie we wnetrzu mojego brzucha, a mimo to prawie natychmiast wzdrygnal sie i oproznil swoj woreczek. Jesli liczyl na moj orgazm, musial byc niezle rozczarowany, podobnie jak pierwszy z jego wspolplemiencow, ktory mnie dosiadl poprzedniego dnia. Popelniono ten sam blad, co owego dnia, gdy Nawa-Na ocwiczyla mnie, przelozona przez kolano. Po tym, jak przezylam tak plomienny orgazm, odkrywajac i zglebiajac cialo mlodej dziewczyny, podczas gdy ona buszowala w moim, moglam tylko pozostac zimna i nieczula na wszelkie inne proby zblizenia. Mezczyzni z plemienia, ale rowniez dzieci i kobiety przygladali sie widowisku. Prawde powiedziawszy, ani jedni, ani drudzy nie wydawali sie bardzo ciekawi dalszego ciagu lub szczegolnie poruszeni. Kiedy pierwszy z tubylcow wydobyl ze mnie rozmiekly teraz i smetny czlonek, ktorego wymieta zoladz lsnila pod werniksem rozkoszy, bardziej niz na mnie patrzono na niego, kiedy tak szedl nagi do miski napelnionej woda i zabieral sie za obmywanie. W pozycji, w ktorej nie moglam absolutnie sie zamknac, ani nawet sprobowac sie zewrzec, nasienie mezczyzny wyciekalo ze mnie, saczylo mi sie miedzy rozchylonymi posladkami, wstretnie zalewalo mi odbyt, widoczny nie gorzej od otworu pochwowego. Kobiety, ktorym za nic w swiecie nie przyszlo do glowy, zeby mnie stamtad przeniesc, jedynie osuszyly mnie malymi gabkami i pekami traw, a na koniec przylozyly mi jakis likwor, prawdopodobnie sok roslinny, calkiem lodowaty. Przypuszczam, ze mial wlasciwosci sciagajace, i zadawano sobie trud, zeby mnie lepiej lub gorzej ponownie zewrzec, odtworzyc moje dziewictwo dla przyjemnosci nastepnego amatora. Bylam przedmiotem i mialam uslugiwac. Plemie, dzieki usmiechowi wojennej fortuny, odziedziczylo te maskotke albo - jesli wolicie - zwykle nowe naczynie. Pojono mnie, karmiono, uzdatniano i zmiekczano na wszystkie sposoby, myjac mnie, tlukac po tylku i wygalajac. Teraz wypadalo mnie uzyc. A zreszta, czy w naszym spoleczenstwie istoty ludzkie nie uzywaja sie nawzajem w ten sam sposob? Dla pahu, dla plemienia, ta nowosc byla zabawna, odprezajaca, lecz nie stanowila przez to sprawy wagi panstwowej. Mieli mnie pod reka, a ja moglam poszczycic sie kolorem skory i byc moze ksztaltami troszke odmiennymi, wiec wystawiano moja pipke na widok publiczny i po prostu dosiadano mnie kolejno. Dawalo to odpoczynek mezom od zon, jesli ci barbarzyncy w ogole sie zenia, a wszystkich, zonatych czy kawalerow, uwalnialo od zwyklych zmor. Jestem pewna, ze gdybym byla mezczyzna, nie potrafilabym zniesc zanurzenia sie w szparke, wsuniecia czlonka w pochwe rozgrzana i zmoczona przez innego. Lecz to zdawalo sie rowniez nie miec najmniejszego znaczenia dla tubylcow. Przez prawie caly ranek pojawila sie spora kolejka klientow. Ledwie starczalo czasu, by mnie obmyc i chocby troszke zewrzec na powrot. Czulam sie tak ospala, bezwladna i pozbawiona uczuc jak kawalek szyfonu. Kolejny mezczyzna rozwiazywal przepaske, chwytal z niedorzeczna, pelna rozczulenia, typowa dla mezczyzn w takich chwilach duma swoj dziryt, krepy i nabrzmialy lub zwinny i smukly, guzlowaty jak szczep winnej latorosli, lub nerwowy, pomyslowy, ciekawski i niespokojny, a niekiedy jeszcze dziwacznie opasly i gruby, i jednym pchnieciem ledzwi wbijal mi go miedzy uda. Te zas rozchylaly sie nieco bardziej, ale moje wlasne ledzwie, mocno zaparte w listowiu, pozostawaly nieruchome, poniewaz nie zadawalam sobie najmniejszego trudu, i prawie nic nie odczuwalam. Niektorzy z mezczyzn, jakby to byl dla nich uswiecony obyczajem sposob uprawiania milosci, podnosili mi nogi, zmuszali, bym je wyprostowala, i wciskali je sobie pod pachy, zanim mnie nadziali. Musze przyznac, ze w tej pozycji, zwlaszcza gdy czlonek byl dosc dlugi i krzepki, odczuwalam przynajmniej moment jego wkladania, choc nie sprawialo mi to prawdziwej rozkoszy. Czulam, jak dziryt siega gleboko we mnie, dotyka chyba dna pochwy: obce cialo obdarzone dziwnym przywilejem zagniezdzania sie w innym ciele. Moze na szczescie mezczyzna zawsze odchodzil, ustepujac miejsca sasiadowi, zanim zorientowal sie, ze mogl, ze byl o krok od wstrzasniecia mna. Pobiezna toaleta, a potem lodowaty kompres wprawialy mnie znow w stan obojetnosci. Mimo ogromnego cienia rzucanego przez drzewa, cala reszta mojego ciala byla rozpalona. Podczas gdy dosiadano mnie kolejno, zdalam sobie sprawe, ze cala jestem mokra od goraca i potu, szczegolnie na twarzy, piersiach, w zaglebieniu pepka, a takze miedzy lopatkami i ledzwiami wcisnietymi w materac z lisci. Z wolna chmary mikroskopijnych muszek lub jakiegos gatunku wazek zaczely przyklejac sie do zlanego potem ciala. Wowczas Nawa-Na i jedna z jej wspoltowarzyszek podchodzily co pewien czas, by przetrzec mi czolo lub nawet tors i brzuch gabkami nasaczonymi zrodlana woda. Podczas tej czynnosci Nawa-Na obrocila sie plecami do tubylca zajetego rozciaganiem mojej pochwy swoim ogonkiem, i pochylajac sie nade mna, obdarowala mnie usmiechem. W pewnym momencie umyslnie pochylila sie dosc gleboko, zeby musnac koniuszkami obnazonych piersi moja sutke. Lecz ja balam sie straszliwie, zeby nie podniecilo mnie to i nie doprowadzilo do orgazmu, wiec ostentacyjnie zrobilam gest, jakbym chciala napluc jej w twarz, a potem zamknelam oczy i nie otwarlam ich wiecej. Jednakze zdazylam dostrzec, ze Nawa-Na gniewnie zmarszczyla brwi. Kiedy juz wszyscy mieli dosc kochania sie ze mna, powrocili do innych zajec albo rozrywek. Kobiety pomogly mi wstac i odprowadzily do szalasu, idac wolnym krokiem, poniewaz zdawaly sobie sprawe, ze chociaz nie chce tego okazac, cala dolna czesc ciala mam jak z olowiu. Bylo mi niedobrze. Mozna by rzec, ze caly ten lepki plyn rozkoszy wlany we mnie przez mezczyzn chlupotal ciezko w moich wnetrznosciach jak fala przyplywu. Zanim weszlysmy do chaty, uwolnilam sie z objec probujacych mnie podtrzymywac kobiet, pobieglam schowac sie za pierwsze napotkane drzewo i tam, przykucnieta, na wszystkie sposoby i ze wszystkich sil oproznialam sie z tego paskudztwa, by wydalic nawet wspomnienie o nim. Jedna z kobiet, rzuciwszy na wszelki wypadek okiem, potrzasnela glowa z rodzajem aprobaty, jak mi sie zdaje. Potem rzucila kilka slow do swojej towarzyszki, ktora natychmiast skrecila, odchodzac chyba do swojego wlasnego szalasu. W przydzielonej mi chacie natychmiast mnie umyto od stop do glow ze szczegolna starannoscia. Dano mi pic ile dusza zapragnie, ale prawde mowiac, nie udalo mi sie ugasic pragnienia. Przyniesiono rowniez na prostych tacach z drewna i kory lub w wielkich, wydrazonych muszlach, przeznaczonych na szczegolne okazje, sniadanie obfitsze niz w zwykle dni. Nie bylam bardzo glodna, chcialo mi sie tylko pic, ale w rezultacie nie pozwolono mi na razie tknac jedzenia. W rzeczywistosci az do powrotu mlodej kobiety, ktora odlaczyla sie od grupy, kiedy pozwolilam sobie ulzyc za drzewem. Przyniosla ona naczynie o dziwnym ksztalcie, z bardzo wysokimi sciankami, z ktorego dna wychodzil rodzaj dlugiej rurki lub wydluzonej, elastycznej lodygi, zwezajacej sie ku koncowi, sporzadzonej prawdopodobnie z liany albo tego elastycznego drzewa, ktore w Anglii nazywaja kalina. W wysokim, wydrazonym brzuscu bulgotal opalizujacy, mlecznobialy plyn, podobny do tego, ktory znajduje sie wewnatrz swiezego orzecha kokosowego. Kiedy przygladalam sie mu, odzylo we mnie pragnienie. Lecz nie chodzilo o to, bym go wypila, przynajmniej nie w doslownym znaczeniu. Kobiety, ktore wyjatkowo umyly mnie na stojaco, kazaly mi ukleknac przy lozku z gorna czescia ciala plasko przylegajaca do materaca i policzkiem na skrzyzowanych dloniach, z lekko rozchylonymi kolanami, tak ze ponownie znalazlam sie z zadkiem szeroko otwartym, sterczacym powyzej reszty ciala. Dziewczyna, ktora przyniosla miske swiezej wody, nazywala sie Ta-Lila i widywalam ja czesto w towarzystwie Nawy-Na, jakby byly przyjaciolkami. Teraz stala wyprostowana, trzymajac naczynie w ramionach. Sadze, ze w pewnej chwili podniosla je jeszcze troche wyzej, umieszczajac na ramieniu albo na glowie, jak to czyni wielu tubylcow. Poczatkowo wydawalo mi sie, ze koniec rurki czy liany byl po prostu zastrugany do szpica. W rzeczywistosci to, co znajdowalo sie na koncu, okazalo sie rodzajem bardzo dlugiej cewki, wydrazonej, polelastycznej i wygietej w bardzo szczegolny sposob. Gdy wlasnie zadawalam sobie pytania odnosnie przeznaczenia tego instrumentu, jedna z kobiet przyklekla kolo mnie, rozwarla mi jeszcze bardziej posladki, uchwyciwszy je w dlonie, i wowczas gdy tak na osciez otwarta mialam wrazenie, ze dziurka w mojej pupce rozszerza sie samoistnie, inna kobieta wpuscila mi tam koniuszek nieskonczenie dlugiej cewki i zaczela bardzo powoli ja zaglebiac. Z racji jej wygiecia, ktore musialo byc dopasowane do wewnetrznego rysunku ciala, doskonale czulam, jak wije sie we mnie az po glebie wnetrznosci. W owej chwili wciaz jeszcze nie mialam pojecia, ze kobiety chcialy mi zrobic lewatywe, wiec czujac, jak ten zimny i gietki przedmiot o nienaturalnej dlugosci wnika w moj tyleczek, a potem nieublaganie wslizguje sie we mnie, nie moglam powstrzymac okrzyku przerazenia. Nawet w Anglii znalam hegary i lewatywy tylko z nazwy i nigdy nie musialam sie ponizyc do ich brania. Ta-Lila rozesmiala sie wesolo na widok mojego strachu, a jedna z jej wspoltowarzyszek poklepywala mnie lagodnie w dolne partie posladkow i szparke. Pozniej jedna z nich wyjela zatyczke i odkorkowala dolna czesc naczynia i plyn, ktory ze wzgledu na roznice wysokosci znajdowal sie pod duzym cisnieniem, wtrysnal we mnie. Klamalabym twierdzac, ze zabieg, gdy tylko ustapil pierwszy strach, byl nieprzyjemny. Czulam teraz, jak wsciekly strumien rozlewa sie w moich wnetrznosciach, w jakis sposob odbija sie od ich scianek, a moj brzuch staje sie coraz ciezszy od calego tego chlodnego brzemienia. Od czasu do czasu kleczaca obok mnie kobieta, ktora rozchylila mi posladki, kiedy wsadzano mi cewke, wsuwala mi dlon pod brzuch, azeby sprawdzic jego naprezenie i ciezar. Potem zwracala sie do pozostalych, mowiac im bez watpienia, ze smialo moga kontynuowac. Ubostwialam dotyk jej dloni, ktora jakby podtrzymywala moj napecznialy do ogromnych rozmiarow brzuch, i specjalnie opieralam sie na niej calym ciezarem, przyciskajac ja delikatnie do materacow z lisci, zeby dac dziewczynie do zrozumienia, ze pragne, by ja tam pozostawila. Przystala na to ze smiechem i znow poklepala mnie ostroznie w wejscie do pochwy, tuz ponizej rurki. Zdawalo mi sie, ze kobiety wstrzykuja mi zdumiewajace ilosci mlecznego roztworu, moj brzuch pecznial jak balon i wgniatal sie calym ciezarem w materac i reke mlodej dzikuski, a jednak bylam niemal rozczarowana, mozna by rzec, poczulam sie czegos pozbawiona, kiedy postanowily przestac i ostroznie wydobyly dluga rurke z moich wnetrznosci i z pupki. Mialam ochote wstac, ale bylam tak rozdeta, ze obawialam sie zarazem, iz za pierwszym poruszeniem moge nie wytrzymac i w jakis sposob eksplodowac. Lecz najblizej stojaca kobieta polozyla mi reke na ramieniu, lekko naciskajac, a potem druga reka musnela otwor mojej pupki. Zrozumialam, ze chce mi powiedziec, zebym sie nie ruszala i wytrzymala jeszcze kilka chwil. W tym czasie Ta-Lila i jej towarzyszka musialy ponownie napelnic naczynie zrodlana woda albo jakims wywarem i przymocowac na koncu rurki cewke nieco krotsza, ale znacznie grubsza od poprzedniej. Te wsunely mi do pochwy i znow odczulam, jak plyn pod cisnieniem wlewa sie i saczy we mnie. Lecz nie napelnil mnie calkowicie, ja zas nie mialam juz sil, by go we mnie utrzymac. Otwor kobiecej szparki, z wyjatkiem momentow, gdy jakas calkiem konkretna przyczyna spowoduje jego zacisniecie, jest w naturalny sposob szerszy i luzniejszy niz dziurka w pupie, a sama pochwa jest nieuchronnie mniej pojemna i pakowna od wnetrznosci, wiec wieksza czesc plynu tylko ja przemywala, uchodzac swobodnie wokol pekatej cewki. Wreszcie kobiety wyciagnely takze i ja. Z wielka ostroznoscia postawiono mnie na nogi i mialam tylko tyle czasu, by slaniajac sie jak pijana, wydostac sie zrobiona chwile przedtem przez jedna z kobiet dziura w tylnej scianie szalasu. Za domem, wsrod paproci, przykucnelam pospiesznie, z trudem utrzymujac rownowage z powodu wyjatkowego ciezaru mego brzucha, i wydalalam z dzika sila pupka, ale takze przez pochwe caly rozdymajacy mnie plyn. Te szczegoly sa z pewnoscia dosyc wstydliwe, nieprzyzwoite, moze nawet brudne. Ale ja mialam wowczas uczucie, ze jestem czystsza, bardziej domyta i z kazda chwila bardziej odprezona. Wyproznilam sie, wyrzucilam z siebie cala rozkosz, ktora nie byla moja rozkosza, caly uszczerbek, jakiego doznalam, cale upodlenie. Dolaczylam do kobiet w szalasie. Umyly mnie pobieznie, a jednak ze zwykla dokladnoscia, by zetrzec ze mnie ostatnie slady poranka, a potem daly mi czyste majtki. Chcialy mi takze podac reszte moich ubran, ale tym razem ja odmowilam. Bylo mi dobrze, czulam sie mloda i jak nowo narodzona. Podobalo mi sie to, ze moje piersi, ktore wydawaly sie tak malo interesowac mezczyzn, a ktore sama uwazalam za ladne, moga igrac w calkowitej swobodzie. Usadowilam sie na lozku, podlozywszy wygodnie pod plecy rodzaj jaska z lisci, i chciwie rzucilam sie na sniadanie. Kobiety usunely wszystko, co sluzylo do irygacji, Ta-Lila i jeszcze jedna wrocily, by dotrzymac mi towarzystwa. Pamietam, ze zadawalam sobie pytanie, jak to sie dzieje, ze one nigdy nie sa zazdrosne. Przeciez to, co dostalam od ich mezczyzn, nawet jesli dane bylo z pogarda graniczaca z obojetnoscia, zostalo mimo wszystko zabrane im. Potem przestalam zaprzatac sobie glowe tym pytaniem. Ta-Lila cieszyla sie, mogac podsuwac mi kawalki pozywienia albo muszle, ktora sluzyla mi za kubek, i jeden czy dwa razy z przyjemnoscia odpowiedzialam jej tym samym. Naturalnie byla to tylko zabawa. Dla okazania jej laskawosci zechcialam nawet zapytac o maoryskie nazwy rozmaitych przedmiotow. Pokazywalam na ktorys z nich, wymienialam jego nazwe po angielsku, a potem patrzac na Ta-Lile, unosilam brwi. Wtedy ona z kolei wymawiala jego nazwe. Na koniec wskazalam na czubek mojej piersi, ktory tanczyl i podskakiwal za kazdym moim ruchem. Mlodziutka dziewczyna rozesmiala sie, ujela go wargami i ssala przez chwile, a potem dotknela palcem wlasnej piersi i powiedziala nazwe. Jej takze zapomnialam. Ale podobnie jak Ta-Lila, wzielam go w usta, ssalam sam koniuszek, jakby to byl mikroskopijny smoczek, a kiedy napecznial delikatnie, zdradliwie, poczulam, ze sie rumienie. Ta-Lila miala piersi o kraglosci i pelni niezwyklej u tak mlodej kobiety, z calkiem malutkimi koniuszkami, tez kraglymi i o cudownym rozowobrazowym odcieniu. Ta-Lila i druga z kobiet zostawily mnie sama w porze poludniowej drzemki. W polsnie jawil mi sie parow o bardzo subtelnych ksztaltach i barwach, zieleniejaca roslinnosc wypieszczona i jakby rozmyta ta delikatnoscia. A tymczasem z nieba laly sie potoki slonca zbyt goracego, zbyt rzesistego jak na Anglie, jak na moj kraj. Lecz rozpoznalam ja. Byla to wizja odlegla, nostalgiczna, czysta, moze nieosiagalna, niewypowiedzianie smutna, niewypowiedzianie dotkliwa. Pograzona w marzeniach jak w lonie matki, wybuchnelam placzem. Potem snilam o koniu. O nieskazitelnie bialym ogierze, calkiem wolnym, stojacym wsrod traw parowu i wysklepionym na tle nieba. Byl on tak piekny, ten moj strojny w pioropusze krol swiatla, w chwale swojej gestej i jedwabistej grzywy i w szacie swej bialej rasy, ze az usmiechnelam sie. Tak, witaj, nigdy zegnaj, Matko Anglio. Witaj i ty, czesc ci, honor i szacunek po wsze czasy, koniu mojej rozkoszy, chwalo mych nagich i wolnych piersi, koniu mojej dumy! Nagle odsunela sie kotara z lisci. Potezne zlotawe swiatlo przyproszone szaroniebieskimi kroplami deszczu, niosac ze soba morskiego koloru odblaski trawy i drzew, wpadlo do szalasu. Otwarlam oczy i ujrzalam Nawe-Na. Bylam w duchu wdzieczna losowi, sama nie wiedzac dobrze dlaczego, ze nie bylo jej tutaj, kiedy dawano mi lewatywe. Byc moze dlatego, ze moja niepowstrzymana potrzebe czulosci, potrzebe kochania i bycia kochana - a ta przeciez istnieje w kazdej nie zepsutej istocie ludzkiej - skierowalam teraz ku jednej z jej towarzyszek. Instynkt mego ciala, jesli nie byl to instynkt czulosci, ktory naturalnie jest slepy, podpowiadal mi, przypominal, ze Nawa-Na ze swym zimnym i latwym usmiechem doprowadzila mnie w rezultacie tylko do upokorzen i bolu. Pomimo mojego wstretu, ktorego jednakze nie osmielilam sie okazac zbyt otwarcie, dziewczyna natychmiast sciagnela mi majtki, raz jeszcze przyjrzala sie dokladnie mojemu lonu i szparce, wkladajac kciuki na cala dlugosc miedzy wargi, by ja rozciagnac, potem zas, odwrociwszy mnie na brzuch, zbadala mi posladki, rozchylajac je w ten sam sposob, azeby ogladnac pupke. Najwidoczniej zadowolona, ledwie slyszalnie mlasnela jezykiem i naciagnela mi z powrotem ubranko (The smali cloth. Tradycyjne w tamtej epoce okreslenie na majtki, chociaz najczesciej oznaczalo meskie spodnie, czesc ubioru, a nie bielizny.) W tym stroju Nawa-Na wyciagnela mnie z szalasu. Moje piersi kolysaly sie, poruszaly i z pewnym zazenowaniem czulam, ze takze posladki swobodnie rozchylaja sie pod lekkim szyfonem jak kielich kwiatu. Nagle przyszla mi na mysl moja ogolona szparka i poczulam, jak policzki zaczynaja mi plonac. Dziwnym sposobem to, ze mialam na sobie majtki, uswiadamialo mi tym bardziej wyraziscie moja nagosc. Zostawilysmy za plecami glowny plac i gory. Nawa-Na prowadzila mnie w strone szalasu wzniesionego z calkiem innej strony, nieco w oddali, tam gdzie na ogol drzewa byly rzadsze, a krzewy, paprocie i cala roslinnosc nizsza. Wydawalo sie, ze tego dnia bylo w wiosce mniej mezczyzn. Drobna mzawka, ktora towarzyszyla memu przebudzeniu, ustala i dzieci oraz kobiety oddawaly sie zwyklym zajeciom albo zabawom. Wreszcie dotarlysmy do owego szalasu polozonego nieco na uboczu, z dala od innych, lecz mimo to oslonietego kepa wysokich drzew od zbyt natarczywego deszczu lub slonca. Gesty trawnik i dywan opadlych lisci wokol domu usiane byly plamami swiatla. Gdy rozkoszowalam sie dotykiem trawy, cieplej ziemi pod moimi nagimi stopami, z szalasu wyszedl wielki i poteznie zbudowany tubylec. Rozpoznalam w nim Ra-Haua, mezczyzne, ktorego zawsze uwazalam za wodza lub jednego z wodzow plemienia. W istocie, pomimo gigantycznej postury, pomnikowych muskulow o niezwykle gestym rysunku, cialo mial harmonijnie zbudowane, dorodne, ramiona wysklepione, piers jak tarcze z brazu i waskie biodra podkreslone ciasno owinieta przepaska, ktorej biel odcinala sie od jego brazowej skory. Piekne zwierze, pomyslalam, mgliscie przypominajac sobie ogiera z mojego snu. Ra-Hau nosil dlugie wlosy, ktore siegaly mu prawie po ramiona, twarz mial zbyt pociagla, z plaskimi koscmi policzkowymi, nos nieco przyplaszczony, lecz oczy ladnie wykrojone i duze o intensywnie czarnym kolorze, wargi o nieokielznanym, wyraznym zarysie. Koniec koncow usmiechnal sie na nasz widok z czyms w rodzaju dobrodusznosci. Nie zaprzatajac sobie glowy zapraszaniem nas do srodka i nie odezwawszy sie ani slowem do Nawy-Na, zaczal od razu rozwiazywac przepaske. Kiedy tkanina opadla, jego czlonek sterczal drzacy, zwierzecy i boski jak jego pan. Zawsze sadzilam, a teraz tym bardziej tak mysle, ze to przede wszystkim impotenci i kobiety ozieble troszcza sie o dlugosc i grubosc meskiej dzidy. Prawdziwa rozkosz, tak jak i prawdziwe szczescie leza nade wszystko w sferze uczuc. A jednak nie moglam nie zauwazyc rozbuchanych proporcji i rozbuchanego piekna czlonka, ktorym natura obdarzyla Ra-Haua. Sam jak ogier stawal deba, a gdy dotknac jego pepka, przechodzily go podskorne dreszcze i zmienial polysk, jakby obdarzony byl wlasnym zyciem, jakby byl istota calkiem niezalezna, dumna i samotna, bytem najzupelniej odrebnym. Ra-Hau niedbalym gestem niemal zerwawszy ze mnie majtki, nie zadajac sobie trudu, zeby sciagnac je do reszty, ustawil mnie twarza do Nawy-Na, nachylona i z rekami kurczowo wczepionymi w biodra dziewczyny dla zachowania rownowagi. Przyznaje, ze przypuszczajac, ze bezzwlocznie wbije we mnie swoj straszliwy narzad, nie moglam powstrzymac drzenia. Lecz glowa jego dzirytu, jak leb rozwscieczonej kobry, zadowolila sie musnieciem moich ud u wejscia do pochwy. Ra-Hau cofnal ja natychmiast i powolutku sondowal mnie palcem. Czulam doskonale, ze cala jestem skurczona. Musial wlozyc troche wysilku w przedarcie sie, nawet jednym tylko palcem, przez pierwszy pierscien, by moc sie zaglebic dalej. Zwazywszy wszystko, po lewatywach, ktore tak doskonale mnie odprezyly i chwilowo zaspokoily, pozostalo teraz w moim brzuchu i podbrzuszu niewyrazne uczucie podraznienia czy tez szczypania. Mozna by powiedziec, ze po nich i po tym, co przydarzylo sie rankiem, zostalo mi jedynie to piekace poczucie pustki lub raczej glebokie zniechecenie, nieczulosc, jakby dzien pracy mego ciala juz sie zakonczyl lub tez - jesli wolicie - jakby moje serce uznalo ten dzien za zakonczony. Ra-Hau wyjal palec i podniosl mnie silna reka. Z mina zarazem zagniewana i stropiona, sciagnawszy brwi, obejrzal palec, potem swoj czlonek, ktory, rownie rozczarowany jak Ra-Hau, opuszczal ciezki lebek w ukradkowych podrygach, co wzbudzilo nieoczekiwanie wybuch gromkiego smiechu u atletycznie zbudowanego tubylca. Zdawalo sie, ze zastanawia sie nad czyms przez kilka sekund, jesli ci ludzie w ogole sa zdolni zastanawiac sie nad czyms tak jak my, a ja skorzystalam z okazji, zeby cichaczem podciagnac sobie, jak umialam, majtki. Potem rozmawial chwile z Nawa-Na. Ta zas klasnela w dlonie i natychmiast zniknela w zagajniku. -Och! Nie! - powiedzialam do siebie w naglym przestrachu. W moment pozniej faktycznie wrocila z jedna ze swoich piekielnych witek, swiezo wycietych z jakiejs nie znanej mi cienkiej i gietkiej trzciny. Moje posladki napiely sie mimowolnie, tym bardziej, ze Nawa-Na rzucila mi jeden z tych obrzydliwych usmieszkow, mrugajac przy tym leniwie wielkimi oliwkowymi oczami z rodzajem zadowolenia lub rozradowania. W porywie rozpaczy zwrocilam sie do Ra-Haua z milczacym blaganiem, ale nie wydawal sie rozumiec. Wzruszyl ramionami i gestem nakazal mi posluszenstwo wobec Nawy-Na. Dziewczyna, kiedy z najwyzszym trudem powstrzymywalam sie, zeby nie rzucic sie na nia i nie stluc jej na kwasne jablko, wziela mnie za reke i siadla kilka metrow od chaty, na porosnietym trawa wzniesieniu, tuz przed linia pierwszych drzew zagajnika. Podobnie jak to znajdujace sie na odkrytym terenie w srodku wioski, wzniesienie moglo sluzyc za laweczke. Potem przelozyla mnie przez kolana i zachowujac rytual spuscila mi majtki. Sciskajac posladki ze wszystkich sil, czekalam, az pret spadnie na mnie, chociaz zdawalam sobie sprawe, ze im bardziej sie napinam, tym srozszy bedzie bol. Mimo wstydu jeszcze raz zwrocilam sie do Ra-Haua, by blagac go o laske po raz ostatni. Szedl za nami krok w krok i przygladal sie z wyraznym zachwytem moim nagim posladkom. W tej samej sekundzie, w ktorej juz wiedzialam, juz czulam, ze spadnie na mnie ramie Nawy-Na, gwaltownym gestem wyciagnal reke, by powstrzymac dziewczyne. Widzialam, ze nad czyms sie zastanawia, podczas gdy jego rasowy, muskularny czlonek unosi sie w calej okazalosci. Podobnie jak chwile przedtem, Ra-Hau nachylil sie nade mna i podniosl mnie jedna reka. Owinieta wokol moich ud damska bielizna zdawala sie draznic go, totez podarl ja i odrzucil daleko. Potem rzekl cos gluchym i niecierpliwym tonem do Nawy-Na. Przysieglabym, ze ta spurpurowiala w widoczny sposob na calym brazowym ciele. Jej ciemne oczy ciskaly blyskawice, miesnie jej dolnej szczeki napiely sie widocznie i gwaltownie potrzasnela glowa. Lecz Ra-Hau, wyprostowany na cala wysokosc swej gigantycznej talii, z masywnymi ramionami i klatka piersiowa jak fronton swiatyni, nalegal z nie mniej gwaltowna wladczoscia. Dla mnie uczucie nieodpartego pospiechu i szalonej niecierpliwosci ogromnego tubylca stalo sie jasne, przede wszystkim kiedy patrzylam na jego czlonek, przylegajacy calkiem pionowo do brzucha i drzacy jak napiety powroz na wietrze. Tym razem Nawa-Na musiala ustapic. Rzucila mi prawdziwie mordercze spojrzenie, posadzila mnie na tym samym miejscu, na ktorym sama poprzednio sie usadowila - na trawiastym schodku, i kiedy przygladalam jej sie zaskoczona, polozyla sie na brzuchu na moich udach i kolanach ze szczeka wciaz zacisnieta z wscieklosci. Mysle, ze juz wspomnialam, iz tubylcy maja jakis diaboliczny instynkt, ktory podpowiada im, co odczuwaja inni. Ra-Hau, ktory chcial, zebym byla bardziej powolna, i niewatpliwie, co tu kryc, pragnal mnie zmusic, bym puscila soki w srodku, zanim we mnie wejdzie, odgadl, ze osiagnie swoj cel lepiej, szybciej i pewniej, pozwalajac mi ten jeden raz wychlostac i upokorzyc Nawe-Na, niz gdyby ona miala znecac sie nade mna. I jest calkowita prawda, ze serce natychmiast az podskoczylo mi z radosci, i mialam wrazenie, ze pierwszy dreszcz juz rozkosznie marszczy tkanke mojej pochwy we wnetrzu brzucha. Mialam troche trudnosci ze zdjeciem przepaski biodrowej Nawie-Na, kiedy lezala rozciagnieta na moich kolanach. Lecz poczulam sie az nadto wynagrodzona, kiedy nadeszla moja kolej i odslonilam jej male, cieple, nagie i wystawione na widok, szeroko otwarte posladki, delikatne zmarszczki wokol odbytu, o ladnym zlotobrazowym kolorze, niewyraznie popielata faldke szpary. Nawa-Na, czujac sie wydana na pastwe, czynila jak ja niegdys wysilki, zeby sie zewrzec, ale wystarczylo, ze lekko podnioslam prawe kolano, by ja ponownie otworzyc. Miala rzeczywiscie cudowny tylek, wezszy, a zarazem bardziej wypukly, mniej rozkwitly i mniej miesisty od mojego. Skore, cialo - jesli mozna tak powiedziec - bardziej jedrne, gladsze, a jednoczesnie bardziej aksamitne i delikatniejsze, co budzilo niemal moja zazdrosc. Ra-Hau wreczyl mi cienka rozdzke, ktora miala sluzyc za kij do bicia, ale nie chcialam jej uzywac. Mysle, ze nigdy nie bylam okrutna. A nade wszystko to wydalo mi sie o wiele mniej zmyslowe, niz wlepic po prostu klapsy Nawie-Na, tak jak w Anglii karci sie dzieci i tak jak ona sama zbila mnie pierwszego dnia. Odrzucilam wiec rozge i pijana ze szczescia zabralam sie za wlepianie w ten bezczelny zadek najbardziej siarczystego potopu klapsiorow, na jaki starczalo mi sily w rece. Chcialam, zeby Nawa-Na pamietala to lanie do konca zycia. Okladalam ja niezmordowanie, moja dlon sucho strzelala i odskakiwala, jesli mozna tak to okreslic, od jej wspanialego tylka przez nieskonczenie dluga chwile, albo taka mi sie ona tylko wydawala, bedac w rzeczywistosci dluga, donosnie brzmiaca sekunda, bowiem, prawde mowiac, umieralam z rozkoszy, chloszczac dziewczyne. Pod ciosami jej kragle posladki czasami sie napinaly, sciagaly jak twarz, a czasami wydawaly sie ustepowac, zalamywac, otwarte teraz na osciez, rownie miekkie i rownie delikatne jak skora rekawiczki. Ja rowniez korzystalam z tych chwil rozluznienia, by uderzac calkiem plaska dlonia w mieciutkie blony sluzowe okolic pochwy i odbytu, posuwajac sie nawet do wygiecia reki w tyl tuz przed ciosem, aby lepiej poczuc ten kwiecisty miazsz. Musze przyznac, ze Nawa-Na stawiala dluzszy, bardziej uporczywy i wsciekly opor, niz ja kiedykolwiek umialam stawic podczas chlosty. Doprawdy przez dluga chwile, kiedy brazowopurpurowa krew naplywala jej pod aksamitna, delikatna skora na tylku jak wino pod zlocistym jedwabiem, dziewczyna milczala, zacisnawszy zeby z kozim uporem, napinajac i rozluzniajac jedynie w coraz szybszym rytmie wzruszajace polkule posladkow, na przemian napecznialych, i sterczacych lub sflaczalych, w beznadziejnych probach unikniecia lub oslabienia uderzen. Ra-Hau, pochylony nad nami, byl teraz tak napiety, ze sadzilam, iz jego ogromna zoladz za chwile wytrysnie. Krzyknal do mnie jakis rozkaz, szalone zaklecie, jesli wolicie, i pomyslalam, ze obawia sie, by pod wplywem poruszenia spektaklem nie bluzgnac rozkosza w powietrze, zanim zdazy wtulic czlonek w Nawe-Na lub we mnie. Podwoilam wiec sile ciosow, skoncentrowalam cala radosna energie i wreszcie, z glebokim spazmem wscieklosci i rozpaczy dziewczyna wybuchnela placzem. Gdy raz zaczela, nie mogla przestac, a jej lzy przechodzily w krzyki, potem jeki i szlochanie. Lecz sama dostalam od niej kiedys wystarczajace lanie, zeby wiedziec, ze wlasnie w tym momencie przezywa orgazm jak mala suka i moczy sie w srodku strumieniami. Mialam wielka chetke przerwac egzekucje i wniknac cala reka w jej pochwe, aby poczuc jej orgazm. Chcialabym moc go jej ukrasc w jakis sposob. Ra-Hau nie dal mi na to czasu. Jego pomnikowy tors unosil sie w rytmie oddechu jak kowalski miech, a on sam prawie dreptal w miejscu. Podniosl nas obie jednym ruchem. Nawa-Na wciaz drzala i wstrzasaly nia spazmy bolu i rozkoszy. Twarz miala sciagnieta i skapana we lzach. Ra-Hau nachylil mnie ku niej, zmuszajac mnie, bym oparla rece na biodrach dziewczyny, a twarz przycisnela do jej nagiej szparki w taki sposob, ze z kolei ja stanelam z rozwartymi posladkami i wystawiona pipka. I w tej samej chwili, w ktorej poczulam na wargach, jak wytryskuja nieposkromione i odurzajace soki Nawy-Na, niemal monstrualny czlonek Ra-Haua zaglebil sie miedzy moje posladki i nadzial mi pochwe az po wnetrznosci. Naprawde mialam wrazenie, ze w samej glebi dotyka mojego serca. Ra-Hau, jak prawdziwy ogier, wydal donosny i przejmujacy okrzyk, ktory przypominal rzenie konia, i niemal w tej samej sekundzie, pod wplywem rwacego bolu rozkoszy, ktory o malo nie wywrocil mi pochwy, mnie samej wydarl sie z gardla przeciagly skowyt, i nawet mala pyzata i pochlapana sokiem pipka Nawy-Na, ktora wypelniala mi usta, nie zdolala go stlumic. W dzikich podrygach moje ledzwie odpowiedzialy na ciosy traby Ra-Haua, az do ostatecznej sekundy, gdy wszystko we mnie i w nim peklo. Ziemia we wnetrzu mych trzewi zgorzala w sloncu, podczas gdy obdarzony niezwykla sila, pulsujacy wytrysk nasienia Ra-Haua przeszywal mnie i napelnial po brzegi jego rozkosza, na ktorej spotkanie wysylalam w gwaltownych bluzgnieciach soki mej wlasnej rozkoszy. I tak w trojke, ja, Ra-Hau i mloda dziewczyna, potoczylismy sie na ziemie, splatani i poskrecani jak umarli. Padajac, Nawa-Na objela mnie za szyje ramieniem. Mniej pograzona, nie tak dalece i nie tak gleboko pochlonieta jak ja i Ra-Hau, bowiem szczytowala jeszcze przed nami, sciskala mnie rozpaczliwie, z ustami na moich ustach, a moje jasne wlosy splataly sie z jej czarna grzywa. * * * Moje zycie w wiosce i, jesli moge tak to ujac, w ramach zycia tubylcow zmienilo sie wyraznie, odkad spuscilam lanie Nawie-Na, a Ra-Hau mnie dosiadl. Kiedy wrocilam z powrotem do domu, na przyklad, odmowilam wlozenia innej pary moich angielskich majtek w miejsce podartych przez Ra-Haua. Gdy Nawa-Na uciekla, zeby ukryc swoj wstyd w jakiejs czesci wioski, moze w jednej z tych duzych chat, gdzie od czasu do czasu gromadzili sie po jednej strome mezczyzni, a po drugiej kobiety, dalam do zrozumienia dzikuskom, ktore przyszly mnie umyc, ze nie pragne wiecej nosic mojej wlasnej bielizny i ze chcialabym miec przepaske podobna do tych, ktore maja one. Na poczatku smialy sie z tego jak opetane. Pomysl wydal im sie najdziwaczniejszym pod sloncem. Potem sie obrazily. Wystarczy powiedziec, ze jedna z nich, jakby odgadla, ze nalezy pomscic Nawe-Na, posunela sie do tego, iz przelozyla mnie przez kolano i stlukla mi tylek jak gdyby nigdy nic, podczas gdy uda i kolana drzaly mi jeszcze z rozkoszy zazytej z Ra-Hauem. W tym nieszczesciu winszowalam sobie, ze przynajmniej nie bylo Nawy-Na i nie mogla tym samym byc swiadkiem tej pocieszajacej sceny. Lecz pozniej przyszedl mi do glowy z pewnoscia o wiele szczesliwszy pomysl, by powolac sie na samego Ra-Haua. Kobiety znow serdecznie sie usmialy, a ta ktora mnie tlukla, doprowadzila kare do samego konca, i raz jeszcze zostalam ze spostponowanym i piekacym tylkiem. Mimo wszystko jednak nie omieszkaly spelnic mojego zyczenia i kiedy juz postawiono mnie z powrotem na nogi, wymyta i wypucowana, owinieto mi starannie wokol bioder sztuke lnu, ktora moglam odtad zachowac tak dlugo, jak mialam na to ochote.Ubrana w ten sposob w ciagu nastepnych dni moglam przemieszczac sie o wiele swobodniej w obrebie wioski i brac nawet udzial w jej zyciu. O wschodzie slonca i w roznych porach dnia kobiety przychodzily do mojego szalasu, by mnie obudzic, umyc, przyniesc cos do jedzenia lub do picia, poprawic mi przepaske albo zdjac mi ja do spania. Dosc czesto uzywaly przy tym nadal sily. Uznawaly, ze trzeba mi lania albo lewatywy i musialam im ulegac. Ale rownie czesto wystarczalo, ze odrzucalam ich poslugi, by natychmiast sie wyniosly. Wszystko wskazywalo na to, ze od dnia, gdy Nawa-Na znow zaczela przychodzic do mojego szalasu z towarzyszkami, wiecej nie osmieli sie mi przeciwstawic ani nawet uczynic najmniejszego gestu oporu wobec ktoregos z mych polecen. Ja sama chlostalam jej tylek tak czesto, jak mi na to przychodzila chetka. Kiedy rozwiazywalam jej przepaske, cala purpurowiala pod zloto-brazowa skora, rozpaczliwie uciekajac spojrzeniem przed wzrokiem innych mlodych kobiet, ale juz nie walczyla. Ukladalam ja sobie na kolanach jak najwygodniej i tluklam jej posladki, az wybuchala lkaniem. I czesto, kiedy ja podnosilam z kolan, brala moja reke i calowala ja, a potem tulila sie z calych sil z twarza ukryta na moich piersiach. Pewnego razu, po tym jak ulozylam ja z nosem w materacu i slicznymi posladkami sterczacymi w gorze, rozkazalam Ta-Liii i jeszcze jednej dziewczynie, zeby zrobily jej wspaniala lewatywe. Musze przyznac, ze doznalam dotkliwego upojenia, sama wkladajac jej do odbytu i kiszki stolcowej dluga rurke i wciskajac ja az do wnetrznosci. Nawa-Na zaczela panicznie plakac, kiedy jeszcze nie wcisnelam jej nawet do polowy. Wsadzilam jej ni mniej, ni wiecej tylko cala reszte i napelnilysmy ja do tego stopnia, ze jej mlodzienczy brzuch nadal sie jak balon. Mozna by powiedziec, ze byla w ostatnich chwilach ciazy. Prawie caly czas plakala. Kiedy wreszcie wyprowadzilysmy ja na zewnatrz i pozwolilysmy jej sie wyproznic, zabawialam sie trzymaniem palca zanurzonego w jej pochwie w czasie, gdy pupka wyrzucala z siebie cala te mlecznobiala wode. Moim zdaniem byl to bardzo ladny obrazek. Nawet pochylilam sie nad nia i w tym samym czasie lizalam i ssalam jej cycuszki. Na koniec ukryla jak zawsze twarz na mojej piersi, a jej nerwowo rozedrganymi plecami wstrzasaly lkania duzego dziecka. Lecz przede wszystkim podczas spacerow poprzez wioske najlepiej zdalam sobie sprawe, ze moja sytuacja, moj status wobec niej ulegl zmianie. By strescic to jednym slowem, mozna by powiedziec, ze nie bylam juz dluzej prawdziwa albo calkowita cudzoziemka. Nie twierdze, ze kiedy przysiadalam albo raczej przykucalam obok kobiet tracych na zarnach zboze, ucierajacych bulwy lub moczacych jakas wloknista rosline, przyjmowaly mnie z serdecznym usmiechem. Ale nawet do siebie bez specjalnego powodu nie usmiechaja sie serdecznie. Jednak w najbardziej naturalny w swiecie sposob podawaly mi zarna, grzebien do czesania lnu, tarke, i moglam brac udzial w ich zajeciach. Uwielbialam chodzic z nimi do zrodla w skalistym zaglebieniu lub kotlinie, w miniaturowym amfiteatrze u podnoza najblizszych wzgorz. Geste firany bujnych drzew oslanialy malenka kaskade. Podobnie do tubylczych kobiet predko nabralam zwyczaju noszenia na czubku glowy dzbanow i naczyn o rozmaitych ksztaltach, chociaz prawde mowiac musialam zawsze podtrzymywac je z jednej strony dla zachowania rownowagi. Bylam rozbawiona i olsniona stwierdzeniem faktu, ze to przede wszystkim temu wlasnie sposobowi transportu zawdzieczaly Maoryski swoje wspaniale piersi, a takze wiele z lekkosci i szlachetnosci ruchu i postawy w ogole. Z kazdym dniem stawalam sie mocniejsza, lepiej umiesniona i scisle biorac dotyczylo to nie tyle samych moich piersi, co ich wiazadel miedzy szyja a ramieniem, ktore w najoczywistszy sposob maja swoj udzial w ich podtrzymywaniu, nadaja im zaczepny, wyniosly wyglad i ruch. Azeby absolutnie niczego nie ukrywac, moge dorzucic, ze moje posladki dzieki wycieczkom przez pah, do buszu i na otaczajace wzgorza oraz cwiczeniom, ktorych zazywalam, zrobily sie bardziej harde i jedrne, nie tracac przy tym nic ze swej kobiecosci. Zrodlo bylo w pewien szczegolny sposob kacikiem kobiet. Tam dlugie godziny zabawialy sie i plotkowaly. A gdy rozbieraly sie zupelnie do naga, jak to czynia kobiety, chcac czuc sie naturalnie i swobodnie, baraszkowac w krysztalowo czystej wodzie, a takze ogladac sie nawzajem, porownywac sie, mowic o tym, co szczegolnie lubia u tego czy tamtego mezczyzny lub co ten czy ow szczegolnie sobie w nich ceni, szlam za ich przykladem i rozbieralam sie rowniez. Przegladalam sie w wodzie jak w lustrze i czasem stwierdzalam, ze jestem ladna. Ilekroc odkrywalam w glebi mego ciala niewyrazne uczucie pustki, rozwarcia, male podraznienie, goraczkowe i zimne zarazem, ktore znamionuje potrzebe zaspokojenia seksualnego, bez zenady kierowalam kroki do szalasu Ra-Haua. Wyjasnilam juz, ze znajdowal sie on nieco w oddali, i mialam wrazenie, ze inne kobiety, a takze mezczyzni i dzieci unikali pojawiania sie w tej okolicy, o ile nie zostaly wyraznie zaproszone, jakby mieszkanie i sam wielki krajowiec byli nie tyle wykleci, co otoczeni rodzajem tabu. Ja nie musialam go przestrzegac. W kazdym razie nikt nigdy nie dal mi do zrozumienia, ze powinnam. Bez wzgledu na to, czy w poblizu byli inni krajowcy mogacy mnie zobaczyc, czy nie, zanim jeszcze dochodzilam do szalasu, zaczynalam sciagac przepaske i rozbierac sie do naga, nie troszczac sie w najmniejszym stopniu, czy mnie przy tym nie widziano i nie starajac sie ukryc. Sam Ra-Hau rzadko bywal w domu. Jezeli nie widzialam go od razu, wylanial sie po krotkiej chwili sposrod drzew. Rozpoznawszy mnie, rozbieral sie rowniez. Jego pospiech sprawial mi maly zawod, bo z wielka przyjemnoscia rozebralabym go wlasnymi rekami. Lecz byc moze ten gest, taki uczynek byl rowniez tabu. W zamian za to Ra-Hau nie obruszal sie ani nie wydawal w najmniejszym stopniu zdziwiony, gdy natychmiast zamykalam w dloniach, z chciwoscia, z zarliwoscia jego krolewski czlonek albo ciezkie nabrzmiale jadra. Jak wiekszosc krajowcow cialo mial niezbyt owlosione i wydawalo mi sie, ze uwiezilam miedzy palcami zywy heban albo krzepkie i jedrne cialo konia. Pewnego dnia, gdy Ra-Hau wydal mi sie mniej gotow do rozkoszy, a jego czlonek bardziej leniwy, przyszla mi do glowy dziwaczna mysl, by go wlozyc sobie do ust i ssac, az podniece wielkiego Maorysa. Wiedzialam, ze ja w kazdym razie, ssac go w ten sposob, roztopie sie w srodku. Ale Ra-Hau byl o wiele za wielki. Nie znaczy to, ze zbyt tlusty. Chce powiedziec jasno, ze jego czlonek byl zbyt ogromnych rozmiarow. Juz sama zoladz rozciagala mi wargi i ledwie miescila sie miedzy jezykiem a podniebieniem, wobec czego niemal nie sposob bylo jej possac, nie dlawiac sie przy tym. Musialam wyjac ja z ust, co uczynilam z wielkim zalem, poniewaz przekonalam sie, ze calkiem przyjemnie smakuje, a poza tym to szalone i nieme napiecie bestii gotowej do skoku poruszalo moje serce. Zadowolilam sie wiec tylko calowaniem z zarliwa lapczywoscia, skrycie wciagajac przy tym powietrze co sil w plucach, samej malenkiej szpareczki, ktora przecina wypuklosc zoladzi i przez ktora naturalnie wytryska meski likwor. Osiagnelam rezultat o wiele szybciej, niz sie spodziewalam. Zaledwie w kilka sekund od chwili, kiedy zaczelam, Ra-Hau wydal pomruk dzikiego zwierza, poczulam w dloni miotanie sie jego dlugiej dzidy i pulsowanie ledzwi, i niemal w tym samym momencie wzdrygnal sie, ryknal i armata z brazu zalala mi twarz, a potem, gdy instynktownie sie odsunelam, szyje i piersi. Ra-Hau wybuchnal tym swoim smiechem olbrzyma, dziwnie drzacym i zachrypnietym przez chwile. Ja zas, chociaz te cieple, gwaltowne bryzgi odstreczaly mnie w pewien sposob, doznalam uczucia graniczacego z duma. Rowniez w pewien sposob Ra-Hau nalezal do mnie bardziej, byl mi blizszy tak wlasnie przezywajac orgazm, niz wowczas gdy pozbywal sie nasienia we wnetrzu mojego ciala. Zazwyczaj jednak bylam zbyt niecierpliwa, by oddawac sie tym drobnym zabawom lub jakiemukolwiek wyrafinowaniu. Teraz juz szukalam olbrzyma, poniewaz odczuwalam potrzebe, by ktos mnie nasycil, zalal po brzegi. By pobudzic te potrzebe i zawczasu wymoscic we mnie wilgocia miejsce, gdzie bedzie zaspokojona, wystarczalo zobaczyc go nago i rownoczesnie pomyslec, ze oto ja, poddana brytyjska, corka, jak wszystkie inne, naszej Krolowej, wlasnie patrze i przygladam sie chciwie tej ogromnej, czarnej nagosci. Wtenczas nie tracilam czasu. Upewnialam sie tylko, ze godny podziwu kutas Ra-Haua miewal sie dobrze i znajdowal sie - ze osmiele sie tak wyrazic - w stanie gotowosci, potem obracalam sie plecami, schylalam sie, rozwieralam posladki, chwytajac sie czegokolwiek, co bylo pod reka, drzewa, sciany szalasu, pnia scietego na wysokosci brzucha. I w tej samej chwili przychodzilo niezapomniane odczucie, zawsze dobrze znane i zawsze nowe. Zoladz, ktora przemoca rozciaga delikatne scianki pochwy, przenika ja od kranca po kraniec, wciaz przedziera sie, ale z cudowna miekkoscia, cudowna slodycza, a potem cala kraglosc, cala dlugosc czlonka, ktory moze zakorkowac dokladnie caly kanal, cala wolna przestrzen, gosc niewypowiedzianie oczekiwany, niewypowiedzianie upragniony, ktory zamyka za soba drzwi domu zbudowanego specjalnie na jego przyjscie, bowiem tylko on potrafi zamieszkac w nim az po brzegi. Za kazdym razem wsciekle rycie podkopu, dzikie baraszkowanie Ra-Haua w moim ciele unosilo mi ledzwie, nim docieralo do serca. Odpowiadalam ciosem na cios. Potem, jak fale odrzucane dziobem okretu, cale moje cialo, cala moja dusza, rozdzierane byly na dwoje czlonkiem mojego kochanka. Rozpinalam sie jak zagiel po obu jego stronach, az wreszcie, jak tylekroc przedtem, dziob dosiegal slonca, a ja szalenczo tryskalam sokiem rozkoszy na spotkanie Ra-Haua w momencie, gdy on bluzgal swoim we mnie. Jednakze zrobilam to o jeden raz za duzo. Pewnego dnia zamiast nachylic sie tylko, pozostajac zreszta w pozycji stojacej, jak to mialam dotychczas w zwyczaju, przemknela mi przez glowe mysl, zeby sie calkiem zlozyc wpol. Sadzilam, ze dlugi czlonek Ra-Haua wejdzie jeszcze glebiej, jeszcze bardziej w moje cialo, ja zas lepiej scisne go pochwa, mozna by rzec - - mocniej chwyce go za gardlo, zeby wyplul z siebie swoj cudowny sok. Solidnie podnieciwszy Ra-Haua, gdy jego zoladz zrobila sie podobna do kapelusza ogromnego brazowo-rozowego grzyba, podeszlam do porosnietej trawa laweczki, na ktorej chlostalam Nawe-Na. Wspielam sie na nia i przykleklam, wciaz zwrocona plecami do Ra-Haua. Potem, juz na kleczkach, przysiadlszy zarazem na pietach, zrobilam gleboki sklon, tak ze twarz i ramiona dotknely trawy na laweczce. W tej pozycji, prawie takiej jak wowczas, gdy kobiety robily mi lewatywe, lecz z krzyzem jeszcze bardziej wygietym w luk, co zreszta nie ma w sobie nic nieprzyjemnego, o ile cialo ma sie z natury gibkie, mialam glowe o wiele nizej niz zadek, ten zas spoczywal sobie na pietach rozwarty na osciez i caly gotow na przyjecie dzirytu stojacego za mna Ra-Haua. Wypieta i naprezona do tego stopnia, wiedzialam doskonale, ze bedzie musial mnie zgwalcic, by przetrzec sobie droge w moim ciele, totez z najwyzszym niepokojem, ale i z najwieksza niecierpliwoscia oczekiwalam na przyjecie tego pierwszego uczucia. Lecz Maorys przygotowywal mi sroga niespodzianke. Na poczatek zamiast nadziac mnie nie zwlekajac, dlugi czas piescil mi otwor pochwy koncem swojego czlonka, z gory na dol i z dolu ku gorze, podniecajac mnie do tego stopnia, ze prawie oszalalam. -Czemu zwlekasz, ty wielki czarny lajdaku? - mowilam do niego po angielsku, blagajac, dyszac i cieknac wszystkimi gruczolami. - Nie baw sie, dziki kutasie! Pospiesz sie i wejdz mi w cipke! Chodz natychmiast, miedzy posladki, zanurz sie, nadziej mnie, wypchaj mnie az po gardlo, az sam sie wyrzygasz, szybciej, zlej sie i spraw, zebym ja sie zlala, ty ogromna maszyno do jebania, nie jestes tu po to, zeby sie bawic! A ten barbarzynca, w momencie kiedy prawie osiagalam orgazm z szalenstwa, ze nie dochodze do orgazmu, postanowil mnie sodomizowac. Jego monstrualna zoladz rozciagnela mi odbyt ze straszna sila, napiela go wokol siebie do tego stopnia, iz zdawalo sie, ze trzasnie, pchala, wdzierala sie jeszcze mocniej, gdy tymczasem ja nie moglam powstrzymac rozdzierajacego krzyku i posiusialam sie z bolu. Bez litosci kontynuowal swoje wysilki az do chwili, gdy obrzezek olbrzymiego miesistego kaptura przedarl sie przez mizerna obrecz pupki, tak bezlitosnie rozciagnieta. I nagle, na podobienstwo korka, ktory strzela z butelki musujacego wina, ta masywna zoladz wstrzelila sie w moje wnetrznosci i zdawala sie zaglebiac w nie bez konca, popychana cala dlugoscia i calym budzacym zgroze ciezarem czlonka. Lewatywa, cieniutka i wydluzona rurka, ktora tak mnie zdumiala, gdy Nawa-Na wpuszczala ja w moje cialo, a sama dziewczyne doprowadzila do takiego placzu, gdy zabawialam sie, odplacajac jej pieknym za nadobne, byla w porownaniu z tym gwaltem zaledwie niewinna igraszka. Uswiadomilam sobie, ze nawet samym slowem "gwalt" poslugiwalam sie dotychczas, nie wiedzac, co ono oznacza. Nikt nie wie, co to znaczy byc zgwalcona, przedziurawiona, rozorana az do glebi trzewi, dopoki jakas meska laga, zwlaszcza jesli rozmiarami przypomina dziryt Ra-Haua, nie otworzy mu na sile dziurki w pupie, nie zanurkuje w jego ciele monstrualnym skokiem, nie usadowi sie calkowicie w tym, co nasze cialo ma najwezszego, najbardziej sekretnego, najbardziej intymnego. By nie pozostawiac niedopowiedzen, doznania sa o tyle bardziej przerazliwe, ze czlonek nie wypelnia wnetrznosci tak, jak moze wypelnic pochwe. Po pierwszym rozdarciu zwiazanym z przebijaniem sie w glab mozna by sadzic, ze dziala swobodnie, porusza sie i zabawia w rodzaju prozni, podczas gdy z tylu odbyt pozostaje rozwarty do granic wytrzymalosci, mimowolnie ciasno opinajac nasade czlonka, jakby chcial go pochwycic, przeszkodzic mu w odejsciu, choc jest to dlan tortura i rozpaczliwie chcialby wyrzucic go z siebie, wypedzic. Dotkliwie doznajac w glebi ciala, w najdalszych zakatkach trzewi tego wrazenia prozni, oszalamiajacego braku kontaktu sluzowek ze sluzowkami, ciala z cialem, mimo ze sie go ma, mimo nieznosnego cierpienia lub moze wlasnie dzieki temu cierpieniu, powraca sie w swiadomosci i w zadzy wsciekle owym doznaniem rozpalonej do tego okrutnego rozciagniecia pupki. Chcialoby sie nawet za cene zycia wyrwac z siebie to monstrualne obce cialo, a rownoczesnie czyni sie samemu wszelkie wysilki cielesne, by je zatrzymac, by odczuc je w pelni, poniewaz tylko to, nic innego, udaje sie odczuwac w pelni, nawet jesli w rozdarciu, nawet jesli w bolu. Totez zamiast po prostu zostac tak, nadziana, i probowac w miare mozliwosci zmniejszyc bol, nie poruszajac sie i przypasowujac sie jak najlepiej do ogromnego czlonka Ra-Haua, a takze nie pozwalajac mu poruszac sie we mnie, nie zdolalam sie powstrzymac od kolysania w przod i w tyl calym cialem, a tym samym i pupka naciagnieta wokol jego lagi, rzeczywiscie jakby pierscionek zsuwal sie po gigantycznym palu, i owa chwila, w ktorej doswiadczalam najdotkliwszego cierpienia, zbiegala sie z momentem, w ktorym osiagalam, odnajdywalam i - by tak rzec - rozpoznawalam najbardziej wstrzasajaca rozkosz. Byla to chwila, kiedy podawszy cialo do przodu najdalej jak tylko sie dalo, zmuszalam tym samym mego kochanka, by cofnal tkwiaca we mnie zoladz swego czlonka do samego konca, az do ostatniego miesnia pupki, ktora potrzasal teraz i w ktora kolatal od srodka, rozciagajac ja jeszcze bardziej, gotow do opuszczenia jej ostatnim szarpnieciem. Dokladnie w tej sekundzie, w ktorej najszersza i najgrubsza czesc zoledzi Ra-Haua, cofajac sie, dochodzila do najciasniejszego zwezenia mojego odbytu i za chwile miala mnie odetkac, wyskoczyc na zewnatrz, poza mnie, poza moje cialo i moja dusze, na powietrze, cierpienie stawalo sie nie do zniesienia i wydawalam z siebie straszliwy krzyk. Lecz samo to uderzenie o wewnetrzne skrzydla bram zamykajacych moje cialo wstrzasalo mna od stop do glow i wracalam do zmyslow w jednym szalonym skurczu rozkoszy, i wsrod tego cierpienia i tej rozkoszy odnajdywalam i poznawalam sile, by uniesc sie gwaltownie, rzucic sie w kierunku Ra-Haua, nadziana na jego czlonek, ktory byl jego cialem i dusza, zeby sie go uchwycic, i znow czuc, jak wsuwa sie dlugo, powoli w moje wnetrznosci, az do glebi. Ra-Hau nie zadowalal sie juz pomrukami szczescia pomieszanego z bolem, ktore przypominaly rzenie wierzchowca. O wiele lepiej niz miesniami pochwy udawalo mi sie teraz pilowac mu zoladz, w miare jak posuwajac sie od srodka na zewnatrz dochodzila do mojego odbytu, i chwilami musial miec wrazenie, iz skonczy sie to na tym, ze wyrwe mu z brzucha caly czlonek, polkne go, by zatrzymac go w sobie nieodwracalnie. Kiedy zamiast czlonka wydarlam mu, z samego dna, caly eliksir rozkoszy, podobny do soku owocu miazdzonego palcami, z jego piersi dobylo sie istne wycie, a ja rowniez krzyczalam i poczulam z oslepiajaca wyrazistoscia palacy strumien, ktory wytryskiwal falami, saczac sie swietlista struga w mroczne jaskinie mego ciala. Podobnie jak za pierwszym razem, kiedy mnie dosiadl, przewrocilam sie na trawe natychmiast po tym, jak jego czlonek, na podobienstwo naciagnietej do granic wytrzymalosci gumy, ktora nagle puszcza, wyskoczyl z mojej pupki i ze mnie. Ra-Hau natomiast opadl bezsilnie jak uderzony palka. Ten potwor tak mnie urzadzil, ze kobiety musialy przez wiele dni pielegnowac mnie, przykladajac masci z ziol sciagajacych i zablizniajacych rany. Samo chodzenie juz bylo dla mnie nad wyraz dolegliwe, a mysl o ponownym stosunku przez tyleczek wzbudzala we mnie dreszcz. Nie tylko nie bylo mowy o tym, by przez tych pare dni mozna mnie bylo chlostac albo pozwolic jakiemus mezczyznie na zblizenie, ale nawet nie pozwalano mi, w obawie, bym nie rozdarla sobie wnetrznosci, na zalatwianie pewnych naturalnych potrzeb. Kobiety przynosily mi w nich ulge za pomoca lewatywy z domieszka sokow roslinnych i oliwy. Pozniej, gdy blony sluzowe odzyskaly juz swoja spoistosc, masowano mnie wielokrotnie w ciagu dnia. Prawde mowiac, uwielbialam to. Irygacje wyproznialy mnie i oczyszczaly cale wnetrze ciala. I kiedy bylam juz calkiem czysta, wynoszono mnie z szalasu na slonce, ukladano plasko na brzuchu na jednym z tak lubianych przez tubylcow duzych, niskich lozek, dobrze wymoszczonych listowiem i wonnymi ziolami. Jedna z mlodych kobiet wprawnymi ruchami palcow i dloni rozluzniala mi barki i ramiona. Inna, siedzac ukosem na krawedzi lozka, robila to samo z plecami i krzyzem. Trzecia masowala lydki i podeszwy stop, co bylo zrodlem szczegolnie milych doznan. Najbardziej doswiadczona z kobiet zajmowala sie czesciami poranionymi przez Ra-Haua, zblizajac sie powolnymi, okreznymi ruchami samych tylko kciukow do okolic odbytu i pochwy. Przyznaje, ze wielokrotnie zdarzylo mi sie szczytowac, gdy magiczne palce wystarczajaco dlugo uciskaly wokol tych wrazliwych punktow, a pozniej wprost na nie. Dzikuski wznosily okrzyki radosci, sadzac z pewnoscia, ze to leczenie sprawia cuda! Klepano mnie po posladkach, by mi pogratulowac, a niekiedy jeszcze najmlodsza, czula i chetna do zabawy, wciskala mi swoj wdzieczny pyszczek miedzy uda i zlizywala jak kot, krotkimi mlasnieciami jezyka, moja szklaca sie rozkosz. Pozniej, po calkowitym wyzdrowieniu, ponownie stalam sie luksusowa zabawka do uzytku krajowcow, i spostrzeglam, ze sama z siebie wilgotnieje wewnatrz pupki rownie mocno i rownie dobrze jak w pochwie, o ile tylko jestem wystarczajaco przygotowana i podniecona. Olbrzymi Ra-Hau, kiedy bral mnie ponownie, nigdy nie musial poslugiwac sie maslem kokosowym ani podobnymi substancjami, by zlagodzic i zmiekczyc mi pupke. Kiedy tylko przypadkiem zdarzalo sie, ze bylam zbyt spieta i zbyt sucha, i mogl mnie zranic albo po prostu nie bylo mu wygodnie, wystarczalo zwykle wychlostanie tylka. Kazal to robic pierwszej lepszej napotkanej kobiecie, albo na odmiane ja sama rozbieralam do naga i chlostalam te czy inna. Z jednej strony nie ma na swiecie nic ladniejszego niz ladny kobiecy tyleczek, z drugiej strony jest niezaprzeczalnym faktem, ze gwaltowne emocje, a nawet doznania, natychmiast usposabiaja do milosci. Spostrzeglam takze, ze Nawa-Na i niektore zamezne kobiety dzielily ze mna te dziwna zdolnosc przezywania orgazmu w dostrzegalny sposob i ofiarowywania latwego dostepu przez pupke, chociaz bylo to rzadkie u bardzo mlodych dziewczat. Pozostale, nie tylko te najmlodsze, trzeba bylo za kazdym razem przymuszac, mozolnie, okrutnie. Teraz juz calkowicie uznano, ze naleze do pahu, do wioski, i rownie dobrze moglam cieszyc sie z mysli, ze wioska nalezy do mnie. Odziana jedynie w przepaske lub niekiedy dla zabawy przebrana od stop do glow wedle angielskiej mody walesalam sie samopas, wlaczajac sie do zajec, rozrywek, spiewow - tak zaskakujaco innych wsrod mezczyzn, a innych wsrod kobiet - towarzyszacych czesto pracom, zwlaszcza najciezszym, bowiem jak to chyba najlepiej zawsze rozumieli Afrykanie, rytm czyni mozol lzejszym. My Anglicy i w ogole cywilizowani biali sadzimy, ze to marzenia pozwalaja zapomniec o pracy, a zarazem sklaniaja do jej unikania. Jedyna rzecza, ktorej nie mialam prawa odtracic w ramach tego systemu, lub lepiej - ukladu wzajemnej przynaleznosci miedzy wioska a mna, byla zadza mezczyzny. Przyjmujac mnie do swego grona, pah uzyskal w pewien sposob kobiete zastepcza. Pah karmil mnie, dawal mi dach nad glowa, myl mnie, gwarantowal przezycie. Tym samym bylam w rezultacie wlasnoscia, luksusem - jezeli wolicie - wszystkich czlonkow pahu. Bylam niepodzielna i wspolna. Niezaleznie od miejsca, w ktorym sie przechadzalam, stroju, jaki nosilam, czynnosci, ktora sie wlasnie zajmowalam, pierwszy lepszy tubylec byl w pelni uprawniony do przedlozenia swojej prosby, i bylo nie mniej oczywiste, ze bardzo niewiele jest rozsadnych motywow, dla ktorych wolno by mi bylo odrzucic ja lub uchylic sie od jej spelnienia. Maorys, ktoremu przyszla chetka na przezycie glebokich doznan, wlokl mnie do szalasu, przewracal na siennik, zrywal ze mnie przepaske albo podkasywal halki i spodnice i sciagal majtki, gdy bylam w stroju europejskiej damy, po czym rznal mnie do upadlego. W praktyce wszystko mu bylo wolno. Wpychal mi czlonek do buzi albo do pupki, a czasami nawet miedzy piersi, kazac mi scisnac je z obu stron w dloniach, by w ten sposob go mocno ujac i po kilku ruchach w przod i w tyl, doprowadzic do wytrysku. Albo calkiem po prostu kladl sie na mnie lub wsadzal sobie moje uda pod pachy, grzebal mi w pipce, a potem przelatywal mnie wielokrotnie na zajaczka albo jak to mowia w pozycji misjonarskiej. Ale przypuszczam, ze chodzi raczej o misjonarzy papistowskich. Nasi przewaznie sa albo przyzwoici, albo calkiem chwaccy. Kiedy krajowiec byl bardzo rozemocjonowany albo bardzo niecierpliwy lub tez zadza jego oslabla i potrzebowal malej podniety, by wyrwac sie z ospalosci, nie szlismy do szalasu. Bez wzgledu na to ilu bylo widzow, w jakim byli wieku i jakiej rangi, sciagano mi majtki na miejscu i uzywano sobie na mnie bezwstydnie. Gdy rozebrano mnie do ostatniej nitki, opierano mnie o drzewo w ulubionej pozycji Ra-Haua albo rzucano na kolana, na czworaki, albo z plecami na laweczce, a nogami w gorze, rozlozonymi w nozyce. Wkladano mi go miedzy uda albo miedzy posladki w tych wszystkich pozycjach. Gdy zdarzalo sie, ze jeden z Maorysow byl w nastroju do zabawy lub - jesli wolicie - robil sie hojny, sciagal odwody, i wszyscy ci radosnie swintuszacy panowie zwalali sie gromada. Udalo im sie odkryc, chyba z niewielkim trudem, wspaniala gre zespolowa, ktora pozwalala im dobrac sie do mnie we trzech. Cala czworka, oni i ja, nadzy jak w dniu narodzin, uzywalismy na ogol do tego celu laweczki, na ktorej Nawa-Na wybatozyla mnie na krotko po moim przybyciu do wioski. Krajowiec najszczodrzej obdarowany przez nature siadal na laweczce, mnie zas sadzal sobie okrakiem na udach, twarza do siebie. Nie trzeba dodawac, ze korzystajac z tej bliskosci, nadziewal na czlonek moja pipke. Tymczasem ja, z tulowiem przycisnietym do jego torsu, skladalam mu glowe na ramieniu, przylgnawszy policzkiem do policzka, a drugi z tubylcow, kleczac z tylu, korzystal z okazji, by wsunac mi miedzy wargi swojego wielkiego brazowego kutasa. Zaczynalam zadawac sobie pytanie, jak w tych warunkach zdolam oddychac, a niepokoj moj byl tym wiekszy, ze moje piersi miazdzone byly ciezkim torsem mezczyzny, ktory siedzial i na ktorym ja sama siedzialam, czy tez raczej na ktorego bylam nadziana. Lecz dokladnie w tym wlasnie momencie trzeci z koncelebrantow, ktory do tej pory czekal stojac za moimi plecami z nogami zapartymi w trawie ponizej laweczki, wykladal mi sie na plecy calym cialem i sam z kolei korzystal z niebywalego, acz nieuchronnego w tej sytuacji rozwarcia moich posladkow, by zatopic wlasna lage w mojej pupce az po rekojesc. Przyznaje, ze to ostatnie wtargniecie bylo nad wyraz bolesne z tej ewidentnej przyczyny, ze mezczyzna, ktory znajduje sie w pochwie, atakujac frontalnie, przyciaga ja w pewien sposob ku sobie, spycha ja i rozciaga do przodu, tym samym przyciagajac i napinajac odbyt. Ten zas, ktory ze swej strony probuje przedrzec sie i zaglebic w pupke, takze musi w jakis sposob przygarnac ja ku sobie, naciagajac dokladnie w odwrotnym kierunku. Wrazenie jest zatem takie, jakby nie tylko sama dziurka, ale cale tak bardzo wrazliwe, tak kruche okolice krocza mialy peknac za chwile pod tym naporem. A jednak, jesli wszyscy trzej mezczyzni sprzegneli i zgrali swoje wysilki oraz narastanie rozkoszy w taki sposob, by osiagnac szczyt mniej wiecej rownoczesnie by jeden wstrzasany spazmem w moich ustach zalewal je poteznymi strumieniami wytrysku, ten zas, na ktorym siedze okrakiem, spuszczal sie w moja szparke, podczas gdy trzeci, przyklejony do mnie calym cialem, wlewal mi potoki wlasnego soku miedzy posladki, az po czeluscie moich wnetrznosci, szczytowalam wtenczas z taka moca, z tak wscieklym spazmem i z tak obfitym deszczem mego wlasnego soku, ze przez dlugie godziny lezalam potem wyczerpana. Pewnosc, ze nalezy sie do wszystkich, niesie w istocie wielki spokoj. To nie tylko pewnosc, ze tak samo jest na odwrot - wszyscy naleza do mnie. Chodzi o to, ze to podwojne, a w istocie jedno i to samo zabezpieczenie, cieple jak czlonek jest cieply dla pochwy, uwalnia od wszelkich egoistycznych mysli. Sadze tez, ze to wlasnie egoizm mysli jest najstraszliwszym i najbardziej nieuchronnym zrodlem znuzenia. Innymi slowy oznacza samotnosc. Pah ubieral mnie jak pochwa ubiera czlonek, a ciepla mufka dlonie w srodku zimy. * * * Od czasu moich pierwszych wypraw po wiosce nade wszystko obawialam sie spotkan z dziecmi i dlugo nie moglam sie do nich przyzwyczaic. Nie wiem, czy tak samo jest u wszystkich plemion i narodow prymitywnych, ale tutaj, w Oceanii, tubylcy maja zwyczaj dzielenia sie na okres codziennej aktywnosci wewnatrz jednego plemienia na cos w rodzaju mniejszych plemion czy tez klanow, z ktorych kazdy stara sie stworzyc zwarta wspolnote niezaleznie od innych. Wydaje sie, ze przede wszystkim wiek, nie zas plec, przynajmniej do czasu pelnoletnosci, decyduje o tych podzialach i ugrupowaniach. Jest na przyklad banda, nierozlaczna przez calutki dzien i we wszystkich dzialaniach, ktore dzien ow wypelniaja, zlozona z wszystkich dzieci, dziewczynek i chlopcow, w wieku od czterech do szesciu lat. Druga grupuje tych, ktorzy maja mniej wiecej od siedmiu do dwunastu lat. Trzecia obejmuje reszte, az po prog wieku dojrzalego, i tak dalej. Mlodzi ludzie po inicjacji zaczynaja sie dzielic zgodnie z plcia, lecz podzialy wiekowe nie traca przez to na znaczeniu.Kazda banda, kazda grupa, usiluje oczywiscie - swiadomie lub nie i w pelni zachowujac wlasciwe swemu wiekowi gry i zajecia - nasladowac nalezacych do kasty wiekowej stojacej bezposrednio wyzej, przy czym dorosli, przez wszystkich prawie zwani ojcem i matka albo wujkiem i ciotka, pelnia funkcje, tak jak byc powinno, wspolnego i ostatecznego wzorca. Natomiast zawsze uderzala mnie nie tylko czulosc czy zyczliwosc, ale takze rodzaj szacunku, ktory sami dorosli okazuja swemu brunatnemu i gwarnemu potomstwu. Tam, na zagubionych na Oceanie wyspach, u barbarzynskich ludow, dzieci maja wsrod doroslych niewielu wrogow, wyjawszy moze jakies stare zrzedy, i to niezmiernie rzadko. Dzieci nigdy nie sa przyrownywane, jak to czesto sie zdarza u nas w Anglii, do dziwnego gatunku zwierzat, calkowicie cudacznego i niezrozumialego. Tak jak ja nalezalam do pahu, do wioski, a ona do mnie, tak dzieci naleza do wszystkich, a wszyscy naleza do nich. Jednakze ja nie jestem Maoryska, jestem Angielka, i unikalam ich jak zarazy. A w szczegolnosci dosc licznej i niebezpiecznie zywotnej grupki, do ktorej wybitnych przywodcow zaliczal sie moj przyjaciel Ga-Wau. Mowie przyjaciel, poniewaz go nienawidzilam. Ga-Wau byl tym samym wstretnym czlowieczkiem, ktory w dniu mego pojmania lub nazajutrz po nim osmielil sie przywrzec wargami do mojej szparki, w chwili gdy bylam niemal naga. Wydawalo sie, ze dowcipnis nigdy tego nie zapomnial. Ja zreszta tez nie! Ga-Wau nie dowodzil swoimi ruchliwymi kolezkami w doslownym sensie. Wydaje sie zreszta, ze tubylcy nie rozkazuja sobie nawzajem. Tak jak powiedzialam, kazda grupa wiekowa lub grupa o podobnych zainteresowaniach, jesli wolicie, pilnuje wlasnych spraw, a zarazem wszyscy raczej dobrze sie rozumieja, niosac sobie pomoc albo idac na ratunek, i sa milczaco zgodni w swej gotowosci do opiekowania sie soba nawzajem, miast sobie rozkazywac, co tlumaczy sie brakiem wsrod nich wrogosci lub chocby prawdziwej rywalizacji. Ra-Hau, ogier, stanowil po prostu wyjatek, byc moze dzieki samemu wzrostowi. Przeciez niezaleznie od wszystkiego w czasie bitwy z innym plemieniem to wlasnie najszersze i najpotezniejsze ramiona sciagaja na siebie najwiecej ciosow. W zyciu codziennym nie widzialam, by kolos uzywal sily do jakichkolwiek innych celow poza dosiadaniem mnie i jeszcze paru innych kobiet. Oczywiscie widzialam doskonale, jak dawal rozkazy Nawie-Na, jak nakazywal jej, aby pozwolila mi sie wychlostac. Ale widzialam rowniez inne kobiety, jak przychodzily w dowolnym momencie i wyciagaly go z szalasu jak slimaka ze skorupki, zadajac, by je bezzwlocznie przelecial. I w takich wypadkach okazywal sie wielkim, poslusznym glupolem. Woznica albo gajowy w Anglii powiedzieliby, ze Ra-Hau ma wielka gebe, niczego sobie lage i nic poza tym. Ga-Wau, moj mlody przyjaciel, nie byl zatem w zadnym razie wodzem tej dzieciarni u progu dojrzalosci, ktorej wiek, jesli mozna to ocenic u tych barbarzyncow, wahal sie od siedmiu czy osmiu do dwunastu lat. Byl jedynie jej czlonkiem bardziej rzucajacym sie w oczy, bardziej halasliwym i bardziej aktywnym. Banda, do ktorej nalezal, liczyla wyraznie mniej chlopcow niz dziewczat, co zreszta wydaje sie powszechne we wszystkich grupach z wyjatkiem starcow. Kiedy zdarzalo mi sie nieszczescie, ze blakajac sie po wiosce, a zwlaszcza po jej obrzezach, wsrod gestej roslinnosci, gdzie ci nicponie zabawiali sie z calkowita swoboda, drogi nasze skrzyzowaly sie, dla nich bylo to swieto. To bylo male, smieszne plemie o dlugich czarnych wlosach, przepastnych, lekko skosnych oczach -nie dlatego zeby byly skosne z natury, ale z powodu wydatnych i szerokich kosci policzkowych - zmruzonych z ciekawosci albo smiechu, z malymi bialymi przepaskami biodrowymi upapranymi ziemia i trawa. Z poczatku sadzilam, ze chca mnie wciagnac do swoich zabaw. Bylam przeciez z ich punktu widzenia zabawka wyjatkowego wzrostu, przyniesiona przez jakiegos maoryskiego Swietego Mikolaja. Nigdy przedtem, nawet u nas w Anglii, nie przepadajac zbytnio za dziecmi czynilam teraz rozne wysilki, zeby wydobyc z dna mojej pamieci wszystko, co mogloby byc dla nich atrakcyjne z repertuaru tancow, bajek, piosenek i innych zabaw zbiorowych przeznaczonych dla malych kretynow, chocby tylko po to, zeby sie od nich uwolnic, wykupujac sie w jakis sposob. W tamtym okresie chodzilam jeszcze ubrana od stop do glow, z angielska, i mowilam sobie, ze bede w stanie im wszystkim narzucic pewne minimum wychowania. Lecz, jak pisal nasz Goldsmith (Oliver Goldsmith 1728-1774), to pies wlasnie umarl: jeden jedyny raz zamierzal ugryzc, a krew jego wlascicieli byla zatruta! Jeszcze widze siebie w tym dniu. Z cala pewnoscia juz sciagnieto mi majtki i wychlostano tylek, a nawet przerznieto mnie z zadkiem na widoku, na glownym placu wioski. Lecz sadzilam, ze te male potwory po prostu nie zrozumialy, o co chodzi, podobnie jak dobrze urodzone angielskie dziecko w zadnym razie nie osmieliloby sie pamietac, ze weszlo w nieodpowiednim momencie do matczynego buduaru, i domniemywac, ze cos tam widzialo. Wygolono mi publicznie podbrzusze, ale wygalanie sie tam jest w modzie u tubylczych kobiet, wiec dzieci mogly doskonale wziac to za rodzaj seansu u fryzjera. Zasiadlam wiec spokojnie posrodku, w pelnym stroju, upewniwszy sie, na ile to bylo mozliwe, ze sie nie pobrudze. Probowalam, obawiam sie, ze w sposob nieco chaotyczny, przypomniec sobie obojetnie jaka historyjke, ktora moglabym opowiedziec przy pomocy duzej ilosci grymasow i gestow, gdyz zupelnie niepodobna bylo, by ktores z tych dzikich malych stworzen zrozumialo chocby najprostsze slowo w przyzwoitej angielszczyznie. Mysle, ze nie powinnam byla nigdy powiedziec wiecej niz trzy, cztery pierwsze zdania tej przekletej historii. Dzikusy skupily sie wokol mnie, siedzac, lezac albo nurzajac sie w zwyklym dla siebie lenistwie w bezksztaltnych hamakach z lian. Chcialam opisac cudowna, jasnowlosa ksiezniczke, zamierzajac reszte wymyslic w trakcie opowiadania. Bylam wlasnie przy opisie dlugich blond wlosow i niebieskich oczu ksiezniczki, gdy wszedobylski Ga-Wau zerwal sie ze swojego hamaka, przykleknal kolo mnie i zaczal rozpinac mi gore sukni. Suknia miala zapiecie posrodku, na piersiach, od szyi do talii. Ten smarkacz jest nienormalny - rzeklam do siebie, nie nazbyt zdziwiona. Odpedzalam go, jak odpedza sie muche, i zapinalam z powrotem guziki z udana obojetnoscia, caly czas usilujac wrocic do opowiadania. Maly potwor przez chwile zatrzymal sie potulnie, z buzia rozdziawiona z zaskoczenia. Potem zaatakowal ponowie guziki, ktorych zdolal odpiac z pol tuzina wiecej niz za pierwszym razem, odslaniajac juz bielizne. Rumieniec wystapil mi na czolo. Nauczona juz troche doswiadczeniem, moze nawet nie troche, skoro w poprzednich dniach skatowano mnie juz na rozmaite sposoby, ze wszystkich sil powstrzymalam chec spoliczkowania chamskiego nowicjusza, nie przestajac zreszta twardo go odpychac. Oburzony, wydal z siebie jakas karykature pomruku czy wycia, jakby uwazal sie za Ra-Haua we wlasnej osobie. Lecz przede wszystkim bylo to wezwanie pod adresem wspolplemiencow. Kiedy po raz nie wiem ktory probowalam podjac watek mojej historyjki, cala rozwrzeszczana dzieciarnia rzucila sie na mnie i obsiadla mnie. Ledwie zdazylam powiedziec: "Niech Bog ma mnie w swojej opiece!", a juz niezliczone ilosci malpich lap powyrywaly mi guziki z dziurek az do ostatniego, potem obrocily mnie jak nalesnik na brzuch i zaczely obdzierac z sukni. Ogarnieta strachem, ale szalejac przy tym z wscieklosci i upokorzenia, usilowalam tym razem histerycznie stawic opor. Ale tamtejsze dzieci sa naprawde silne jak male malpy. Zaledwie w kilka sekund zdarly ze mnie suknie, buciki, ponczochy, potem halki i koszule, a na koncu majtki, nie zaprzestajac, az zostalam naga, jak mnie Pan Bog stworzyl. Doslownie plakalam z wscieklosci. Teraz zaczelo sie to, co w swojej naiwnosci nazwalam zabawami tych malych zboczencow. Zreszta niedaleko pada jablko od jabloni. Rozebrawszy mnie w ten sposob do naga, puscili moje ramiona i nogi, na ktorych usiedli albo uwiesili sie jak winogrona, kiedy sciagali ze mnie ubranie. W przyplywie gniewu zerwalam sie z ziemi jednym susem. Zobacza sobie moj biust i szparke, ale w mgnieniu oka odbiore im ubrania i wloze je z powrotem, wbrew temu calemu przekletemu rodzajowi! Jak moglam i powinnam byla przewidziec, moje ubrania zniknely, te male potwory pospiesznie je gdzies ukryly. W rezultacie stalam teraz w calej okazalosci, naga, usilujac w calkowitym zagubieniu zakryc dlonmi to piersi, to szparke, to znow okropna bruzde, okropna szczeline miedzy moimi kobiecymi posladkami. Dzieci smialy sie z tego do rozpuku. Marzylam o tym, zeby puscic sie biegiem i umknac w ten sposob. Ale nie wiedzialam, czy w Nowej Zelandii nie ma jadowitych wezy, a balam sie ich straszliwie, nie mowiac juz o innych zwierzetach, trzesawiskach, obszarach lawy wulkanicznej, ciernistych krzewach i wszystkich pulapkach natury rownie okrutnej jak te szkaradne dzieci. Kiedy tak sie wahalam, jeden z chlopcow musial przykucnac z tylu za mna, u moich kostek u nog i lydek, inni natarli od przodu, a ja stracilam rownowage i przewrocilam sie na plecy, zgniatajac przy tej okazji na placek tego dzieciaka, ktory usadowil sie za mna, a teraz znalazl sie pod spodem, na wysokosci moich ledzwi, jaks zywa poduszka. Myslalam, ze sie od tego udusi, ale zaczal sie smiac na cale gardlo, i wydaje mi sie, ze powiedzial do innych, zeby go tam zostawili. Lezac tak jak lezal, unosil moj brzuch i szparke lekko w gore. Te demony nie omieszkaly z tego skorzystac. Rozlozyly mi nogi i kilku z nich przysiadlo na kazdej, zeby mnie unieruchomic. Piekielny Ga-Wau, nie tracac ani chwili, sam wyciagnal sie na brzuchu pomiedzy moimi udami, z twarza dokladnie na wysokosci mojej szpary, i przygladal jej sie z wielka ciekawoscia. Tak, niedaleko pada jablko od jabloni. Caly czas sie przypatrujac, zdawal sprawe ze swoich odkryc kolezkom. Wsunal mi swoje male rece pod posladki, zeby jeszcze bardziej przyblizyc do siebie szparke i rozchylic ja, i nagle pochylil glowe i zaczal mnie lizac. Zewnetrznie, jesli wolno mi tak sie wyrazic, nie moglam niczego przedsiewziac, dzieci trzymaly mnie zbyt mocno. Zatem sciagnelam sie jak tylko mozliwe w srodku. Zapewne wyda sie to niewiarygodne, przynajmniej tym, ktorzy nie znaja tych barbarzyncow, ale jezyk malego potworka zdolal juz za pierwszym musnieciem wyluskac mi lechtaczke. Osadzajac, ze nie byla ona dostatecznie widoczna, wyjal rece spod moich posladkow, z zimna krwia wysuplal ja za pomoca kciukow i zabral sie w najlepsze do jej masturbowania, lizac ja naokolo i owijajac wokol niej swoj ruchliwy jezyczek. Oburzajaca lechtaczka natychmiast sie naprezyla. Sciagalam sie w sobie zbyt energicznie, bym byla zdolna do orgazmu, ale kazde musniecie jezyka u zbiegu moich nog powoli zaczynalo odbijac sie dlugim, suchym dreszczem. Prawde rzeklszy, dzieciak tarmosil malenki i kruchy organ zbyt nachalnie i z nadmiernie brutalna nieporadnoscia, by dalo mi to rozkosz. Jego kolega lezacy pode mna w poprzek moich ledzwi musial sie nudzic albo zazdroscic tak pieknego wyczynu lub tez dzieki pozycji, w jakiej sie znajdowal, odczuwal kazdy z moich dreszczy. By nie pozostac w tyle, wslizgnal sie zwrocona do gory dlonia pomiedzy nasze dwa ciala i nagle wetknal mi jeden ze swoich ruchliwych palcow do dziurki w pupie, co wstrzasnelo mna mimo woli. Dziewczynki, uwazajac z kolei, ze sie je zaniedbuje, wlaczyly sie do gry. I to jakiej! Dwie z nich ssaly mi lapczywie koniuszki piersi, ktore, jak latwo sie domyslic, bezzwlocznie sie naprezyly. Pozostale dzieci zabawialy sie, drapiac mnie delikatnie kolczastymi galazkami. Nie wiem dlaczego, ale w koncu wlasnie to ostatnie doznanie najbardziej bylo zblizone do rozkoszy. Wywolywalo u mnie gluche katusze i rozbudzalo moja szparke. Dzieciarnia, nie przestajac mnie dreczyc, paplala wesolutko. Dwunastoletnia, z cala pewnoscia jeszcze niedojrzala dziewczynka, obdarzona jednak biustem, jakiego u nas nie powstydzilaby sie calkiem dorosla panna, przegnala Ga-Waua spomiedzy moich nog, robiac mu wymowki. Sadzilam, ze bede mogla odetchnac. Ale ona chciala jedynie zajac miejsce swojego towarzysza zabaw. Wygodnie oparla sie lokciem na moim prawym udzie i zamiast mnie lizac jak Ga-Wau, zaczela w najlepsze brandzlowac mnie palcem, wchodzac coraz glebiej, az w koncu wsadzila mi go do pochwy. Przypuszczam, ze sprawilo jej to przyjemnosc, bo szybciutko dolozyla drugi palec, a wreszcie cala mala raczke, ktora udalo jej sie wetknac prawie po nadgarstek. To dzikie wtargniecie w moje cialo sprawilo, ze zaczelam sie troche moczyc w srodku, nie mogac jednakze szczytowac czysto fizycznie. Ale Ga-Wau, ktory w ten sposob poszedl w odstawke, wraz z ktoryms ze swych kolegow albo nawet z kilkoma - zaczynalam juz tracic glowe i rachube - postanowil rozebrac dziewczynke. Pozostawiwszy ja lezaca na brzuchu pomiedzy moimi nogami, pospiesznie rozwiazali jej i sciagneli przepaske biodrowa, w rezultacie czego ukazal sie w calej okazalosci jej wdzieczny, okraglutki zlocisty tyleczek, uwydatniony jeszcze - by tak rzec - przez zaglebienie ledzwi. Dziewczynka jedynie rozesmiala sie z tego rozneglizowania. Wyciagnela teraz reke z mojej szparki i lekko przygryzala jej brzegi. Na to wszystko dwaj chlopcy rozlozyli jej nogi i poczeli wsuwac miedzy posladki jeden z rosnacych tam owocow, odmiane rozowobrazowego banana, nieco dluzszego, cienszego i wyraznie mniej zakrzywionego od tych, ktore spotykamy w Anglii. W momencie, kiedy koniuszek owocu wnikal w jej pupke, dziewuszka probowala sie jeszcze smiac, jednakze bezwiednie zacisnela zeby na mojej szparce w okrutnym ukaszeniu. Wypiela nawet prowokujacy maly tyleczek, rzucajac wyzwanie napastnikom. Ale zaraz po tym, czujac, jak dziwacznie dlugi owoc, pokryty aksamitnym meszkiem, ale bardzo sztywny, powoli przeciera sobie droge do jej wnetrznosci, wykrzywila dziecinna jeszcze buzie w grymasie przerazenia i wybuchnela szlochem. Inne dziewczeta naturalnie glosno zaprotestowaly. Tym razem mialam szczera nadzieje, ze wreszcie uda mi sie uratowac. Bylabym zachwycona, gdyby te male potwory rozerwaly sie na strzepy dziobami i pazurami. Lecz ci, ktorzy siedzieli na mnie, nie mieli najmniejszego zamiaru wstawac. Chlopak, ktorego przygniotlam calym ciezarem ciala, sondowal nawet palcem moja odbytnice z jeszcze wiekszym niz dotad uporem, jakby chcial przypomniec mi, ze jestem od nich uzalezniona. Tymczasem wyjeto spomiedzy posladkow dziewczyny nikczemnego roslinnego penisa, ktory je rozciagal, i pare jej przyjaciolek, by ja pomscic, wzielo sie za obu winowajcow i zdarlo z nich przepaski biodrowe. Co dziwne, chociaz obaj poczciwcy oblali sie ciemna purpura pod naturalna ogorzelizna, a oczy zaiskrzyly im gniewnie, nie wydawalo sie, by nosili sie z zamiarem uzycia sily w swojej obronie, mimo ze z pewnoscia mieli przewage nad dziewczetami. Pozwolili sie obnazyc, ukazujac spokojnie zwisajace urocze male penisy, po czym dwie dziewczynki usadowily sie na zwalonych przez piorun pniach, kazda ulozyla sobie po jednym z chlopcow na kolanach, z tylkiem na wierzchu, i niezwlocznie zaaplikowaly im siarczyste lanie. Przyznaje, ze to widowisko bardzo mi sie spodobalo, bylo rodzajem zemsty za mnie. Ale ku mojemu najwyzszemu zdziwieniu, dziewczynki szybko uznaly kare za wystarczajaca, a ich ofiary zerwaly sie na nogi. Obaj smarkacze z policzkami pociemnialymi z upokorzenia i piekacymi zadkami mieli erekcje zupelnie jak dorosli. Widzac to, dziewczeta rozesmialy sie bez zlosliwosci, a nawet chwycily ich za czlonki i udaly, ze poruszaja nimi tam i z powrotem. Musze powiedziec, ze nigdy nie widzialam czegos podobnego. W wieku jedenastu, najwyzej dwunastu lat te indywidua mialy czlonki calkowicie rozwiniete, drobniejsze niz dorosli, ale w porownaniu z dlugoscia ciala nawet wieksze, z wystajaca zoledzia, byc moze obrzezana, ktora wyraznie odcinala sie od duzego rozanego paka napletka oraz twardych i zwartych jak male sliwki jader. Zapominajac albo udajac, ze zapomnieli o przed chwila otrzymanej chloscie, obaj nieustraszeni smarkacze ponownie pochylili sie nade mna. Z pomoca kilku kolegow zgieli mi kolana pod broda i przytrzymali w tej pozycji, ze szparka wystawiona na widok i prawie calkiem otwarta. Nagle, bez uprzedzenia i bez zadnych wstepow, przyjaciel Ga-Waua przylgnal brzuchem do moich posladkow i wsunal we mnie swoj dlugi malpi czlonek az po nasade. Zoladz, tworzac, jak wspomnialam, nienormalna wypuklosc na koncu czlonka, byla zupelnie rozkoszna, a zreszta wchodzila i wychodzila ze mnie z oszalamiajaca predkoscia, zupelnie jakbym byla dosiadana przez psa albo malpe. Nie zdolalam powstrzymac pierwszego orgazmu, ktory wydarl z kolei z chlopca szalenczy maly wytrysk soku rozkoszy. Dziewuchy nagrodzily to brawami. Pochylone nacie mna, ugniataly mi piersi malymi lapkami, zeby zobaczyc, czy robia sie mieksze. Jesli zas chodzi o Ga-Waua, ktory wciaz mial niewiarygodnie trwala i sztywna erekcje, bezceremonialnie odsunal on swego kompana, zajal jego miejsce i natychmiast zaglebil mi czlonek w pupke. On rowniez wslizgiwal sie we mnie i wibrowal, to w przod, to w tyl, jakby masturbowal sie miedzy moimi posladkami w zawrotnym rytmie, i znow niemal natychmiast zaczelam przezywac szczytowanie, piekielnie dotkliwie i zraszajac sie szalenie obficie kobiecym sokiem, i to nie tylko tam, gdzie znajdowal sie czlonek, ale rowniez w pochwie, w brzuchu, w calym jestestwie. Odnosilam wrazenie, ze wetknieto mi miedzy uda i miedzy posladki zywego wegorza elektrycznego, a on rzucal sie goraczkowo i kazda z jego konwulsji zmuszala mnie do moczenia sie z rozkoszy. Wielki Ra-Hau wypelnial mi wnetrznosci, nadymal mnie i wypychal w srodku, ale zarazem rozciagal mnie: bylo to cierpienie srogie i wspaniale zarazem. Chlopiecy czlonek wetkniety w moj odbyt w calosci byl tylko wspanialy. W pewien szczegolny sposob przeczyszczal mi dusze. Jego mala, ale juz sekata zoladz byla we mnie gniazdem czystej rozkoszy i czystego orgazmu. Kiedy chlopiec przezyl swoja rozkosz, wyciagnal swoja cudowna bagietke, swoj maly zaczarowany flet (Kleine Zauberflote. Te dwa slowa sa w tekscie po niemiecku), i mialam wrazenie, ze czyni mnie pusta, ze wyrywa cos najistotniejszego, czego nie umiem nazwac, z najglebszych, najwrazliwszych i najbardziej wyglodnialych czelusci mojego ciala. Blagalam go, zeby mu znow stanal, zeby znow wszedl w moja pupke ta swoja cudowna, mala zerdka, ta swoja magiczna laseczka, jak w kurcze nadziewane na rozen przez kuper. Tak naprawde, wszystko inne bylo mi obojetne. Dzieciak mogl mnie potem zbic, jesliby mu przyszla na to ochota. Lecz on nie zrozumial albo jego mlodziencze ledzwia byly juz wyczerpane. Smial sie tylko, dyszac ciezko, podczas gdy ja plakalam z wdziecznosci i zalu. Wspomnialam juz, ze unikalam spotkan z dziecmi. To dlatego, ze dzieci nigdy nie troszcza sie o zaspokojenie doroslych. Wiem doskonale zreszta, ze wielu doroslych nie rozni sie w tym zbytnio od dzieci. Byc moze dziecmi rzadzi jedynie egoizm, a pozbawione sa dobrych manier. Owego dnia upokorzyly mnie tak bardzo, jak z pewnoscia nie byla nigdy upokorzona zadna Angielka. Chlopcy i dziewczeta, te smarkacze, ktore powinnam pousadzac za pomoca rozgi w szkolnych lawkach albo w pokoju dziecinnym, posunely swoja perwersje do tego stopnia, ze nie tylko rozebraly mnie, sciagnely mi majtki i nie zostawily ani skrawka ubrania, ale na dodatek obmacywaly mnie we wszystkich najskrytszych miejscach istoty ludzkiej, doroslej oczywiscie, ssaly mnie, lizaly, masturbowaly na sile. Wydaje mi sie, ze to byl juz szczyt wszystkiego. Na koniec posunely sie do tego, ze weszly ze wszystkich stron w moje cialo swoimi diabolicznymi czlonkami. A teraz, gdy wbrew mej woli ich sztuczki zaczely doprowadzac mnie do rozkoszy, wysysac nawet sok z moich wnetrznosci, teraz kiedy blagalam je na kolanach, zeby pozwolily mi sie nasycic, by doprowadzily mnie do blogiego odretwienia, one mialy w pogardzie potrzebe rozbudzona, stworzona dzieki ich perfidii, i opuszczaly mnie. Och! Jakze ja ich nienawidzilam, jakze nienawidze dzieci! O wiele za latwo jest rozwazac, kiedy juz jest po wszystkim, to co myslalo sie w samej chwili najwyzszej rozkoszy, bowiem w takim momencie nie jest sie panem samego siebie. Nie, brzydzilam sie nimi, nienawidzilam ich! A kiedy mowie, ze mnie opuscily, mam na mysli jedynie rozkosz, moja rozkosz. Nadal pozostawalam ich wiezniem i niewolnica. Nawet nie przyszlo im do glowy, by zastapic Ga-Waua albo poprosic kogos z jego kolegow bedacych w lepszym stanie, zeby zajal jego miejsce, a przeciez byloby to dla nich takie proste. Nastepca podjalby dzielo, ktore Ga-Wau porzucil nie dokonczone i to wszystko. Ale nie. Nie chcieli nawet zwrocic mi wolnosci, nie mogli scierpiec, ze moglabym, zostawszy w koncu sama, lepiej lub gorzej zamknac sie w zawiedzionym pozadaniu, w nie zaspokojonym glodzie, w wyszydzonej godnosci. Nadal nasladujac starszych, oczywiscie w tym co najgorsze, niepotrzebne, a zarazem glupie, kazaly mi wstac, usmiechaly sie do mnie, jakby uwazaly, ze powinnam byc nieprzytomna ze szczescia po tym, jak mnie tak swietnie przelecialy przez tylek i tak swietnie zerznely! Male dziewczynki umyly mnie, przynioslszy wody w zwinietych lisciach, ktore blyszczaly jak polakierowane. Kiedy juz uznaly, ze jestem czysta, zawlokly mnie, nie zwracajac mi zreszta odzienia, w gestwine gigantycznych paproci i drzew, w samo serce bujnej przyrody. Przerazalo mnie to, ze musze isc nago otoczona dziecmi. Tym bardziej, ze o ile niektore grzecznie trzymaly mnie za reke albo szly z boku jak mali dorosli, o tyle inne, wsrod pogwarek i chichotow, wkladaly mi znienacka palec do odbytnicy i upieraly sie, zeby isc w ten sposob, co rodzilo we mnie nieznosne poczucie smiesznosci. Dotarlismy do zrodelka w skale, u ktorej podnoza rozciagala sie sliczna sadzawka z krystaliczna woda. Przez chwile odzyla we mnie nadzieja, bowiem bylo tam dwoje doroslych, ktorzy przyszli zaczerpnac wody albo - co bardziej prawdopodobne - nacieszyc sie soba, popiescic sie troche i przypieczetowac swoje zareczyny. Na ich widok ogarnelo mnie ponownie oburzenie z domieszka nadziei. Jednym gwaltownym szarpnieciem pozbylam sie palca dziewczynki, ktora trzymala mi go idiotycznie miedzy posladkami od dobrej minuty, ulamalam galaz paproci i zasloniwszy nia w miare mozliwosci pipke, podbieglam do dwojga mlodych ludzi, blagajac ich po angielsku urywanym glosem o pomoc. Dzieciarnia puscila sie za mna pedem, wydajac gniewne wrzaski. Mloda dziewczyna, obskoczona z dwoch stron, az otwarla usta, podczas gdy jej ukochany zmarszczyl brwi. Wymienili z dziecmi kilka krotkich pytan i wartkich odpowiedzi. No i mialam te swoja upragniona pomoc, a niech to! A zreszta, dlaczego mialabym byc tak okrutna, zeby probowac odebrac tym uroczym dzieciaczkom ich ulubiona maskotke! Za cala pomoc, nakazal jednej z dziewczat, wyjatkowo zreszta wdziecznej, rozkwitlej i roslej jak zrebie, usadowic sie na jednym z tych przekletych zwalonych pniakow, mnie zas polecil ulozyc sie w poprzek jej kolan, i kolejny raz, jak moglam byla sama przypuscic, okazalo sie, ze zasluzylam na lanie! Kolejny raz okazalo sie tez, ze ta mala kreatura ma, podobnie jak jej wspolplemiency, lapy jak sprezyny! Stlukla mnie tak, ze nawet Nawa-Na moglaby jej pozazdroscic. Od kazdego jej ciosu pekal mi tylek, a wyglodnialy juz odbyt jeszcze bardziej stawal w ogniu. Kretynski mlodzian, calkiem zadowolony, przypatrywal sie widowisku. Dostrzeglam, ze ma potezna erekcje. Jego ukochana rowniez to spostrzegla i natychmiast rozpiela mu przepaske, po czym nie przejmujac sie zupelnie obecnoscia dzieci, zapomniawszy nawet przykleknac, pochylila sie zwinnym ruchem i zaczela ssac mu zoladz, az radosnie spuscil sie, mamroczac i toczac sline. Ona zas przelknela soki rozkoszy mezczyzny, odchylajac szyje uszczesliwionym gestem jak puszacy sie golab. Dziewczynka nie przestawala mnie chlostac. Nie plakalam z tego powodu, ale tez pewne jest, ze piekacy bol kazdego klapsa zamiast mnie nasycic, podraznial do granic wytrzymalosci rozpalona zadze, nienasycenie, rodzaj prozni i wewnetrznego niepokoju, ktory od dawna mnie trawil. Sadze, ze w tym momencie znioslabym nawet, gdyby ktos mnie zerznal za pomoca dyszla od wozu. Dziewczynka na szczescie zmeczyla sie praniem mnie po tylku i wpadla na genialny pomysl, zeby masturbowac mnie na tyle dlugo i zrecznie w szparce pipki i we wrazliwych okolicach pochwy, ze moglam przynajmniej jeszcze raz sie zmoczyc. Czulam sie teraz bardzo znuzona, a kazde wlokno moich miesni i mojej duszy bylo rozprezone i skonane. Czlowiek, chocby najbardziej pogodzony z przeznaczeniem skazujacym go na bycie przedmiotem, zle znosi, jesli doprowadzany jest do ostatecznosci, brany, porzucany, znow przygarniany, gdy przezywa, w nieskonczonosc zawod i spelnienie, dostajac na uspokojenie tylko lanie w tylek. Dwoje mlodych ludzi odeszlo. Jesli chodzi o dzieci, wydaly mi sie bardziej ozywione niz kiedykolwiek, co zreszta jest czescia wysoce denerwujacych przywilejow dzieciecego wieku. Mozna chyba zrozumiec, do jakiego stopnia ich nienawidzilam! Po moim nazbyt krotkotrwalym orgazmie raczyly wyrazic zgode, bym zanurzyla sie w krystalicznej i bardzo chlodnej wodzie sadzawki. Stezalam nieco z zimna. Potem przecielismy strumyk, ktory wpada do sadzawki, przeszlismy kolo zrodla i idac wsrod drzew kauri i mniej strzelistej roslinnosci dotarlismy do dosyc rozleglej polanki, na ktorej trawa i mech gorace byly od slonca. Natychmiast osunelam sie na ziemie i ulozylam leniwie na tym cieplym filcu, opierajac jedynie glowe na zgietym ramieniu. Oddalabym majatek, zeby moc zamknac oczy na kilka godzin, kilka chwil. Dzieci, ktore radosnie paplaly miedzy soba, nie zwracajac juz uwagi na moja osobe, nagle postanowily same rozebrac sie do naga. Po tych wszystkich skargach, ktorym dalam przed chwila upust - a przypuszczam, ze zadna rozsadna istota nie uzna ich za nieuzasadnione - jestem sklonna rowniez sadzic, ze uwierzycie mi, jesli powiem, ze nigdy w calym moim zyciu nie zdarzylo mi sie ujrzec na wlasne oczy rownie porywajacego widoku. Jestem gotowa powtorzyc, chociaz ciezko mi przychodzi to przyznac, ze tubylcy w znakomitej wiekszosci sa piekni. Dorosli mezczyzni, jak to juz zauwazylam, sa nieco zbyt krepi i przyciezcy w biodrach, uda zas i nogi maja nadmiernie umiesnione. Mlodzi natomiast, chlopcy i dziewczeta, maja jakis nieopisany wdziek, smukle i plynne ksztalty, czysta w rysunku muskulature, cialo o gladkim polysku i zwierzeca elegancje w kazdym ruchu. I chociaz sama pozostalam bardzo jasna, unikajac zawsze chodzenia nago podczas najwiekszej spiekoty, musze przyznac, ze po pewnym czasie nie budzila juz mojej odrazy zadziwiajaca gama brazu, od pastelowo-zlotego po najciemniejszy karmel, tak typowa dla cial tych dzikusow. Wreszcie spotyka sie, tak wsrod mezczyzn jak i wsrod kobiet, dlugie, wprost blyszczace zdrowiem wlosy, oczy pieknie wykrojone i dumne, i wysmienite zeby, ktore bez watpienia zawdzieczaja rybom stanowiacym wazny skladnik ich pozywienia. Chlopcy, ukazujac w usmiechu piekne biale zeby, pomagali dziewczynkom sciagnac, a potem poskladac z zabawna starannoscia biodrowe przepaski. Sami woleli nie korzystac z pomocy dziewczat i robili to miedzy soba. Jeszcze zabawniejsze wydalo mi sie to, ze przygladali sie sobie nawzajem z ogromna ciekawoscia, jakby rzeczywiscie przepaska biodrowa pelnila te sama role, co ubranie u istot cywilizowanych. Potem z piersi jakiejs dziewuszki wydobyl sie cichy okrzyk zaskoczenia i zachwytu, gdy ujrzala mniej lub bardziej podniecone urocze czlonki tych sposrod kolegow, ktorzy stali juz nadzy. Ci zas, mimo ze mogli zarowno przedtem jak i teraz pobierac na mojej osobie wszelkie lekcje fizjologii i anatomii porownawczej, o jakich dorastajacy mlodzian moglby tylko zamarzyc, nie ukrywali niecierpliwosci i uradowania w chwili, gdy przepaska dziewczynki, ktora rozbierali, opadala w koncu na ziemie, ukazujac wyzywajacy maly tyleczek i delikatna, lekko wydatna, ciasno zamknieta pipke. Bardzo dziwne bylo to, ze odkrycie tych lepiej skrywanych i bardziej sekretnych skarbow budzilo u chlopcow coraz zywsze i bardziej pozadliwe zainteresowanie drobnymi, lecz - jak powiedzialam - doskonale juz wyksztalconymi piersiami swoich mlodych towarzyszek: a przeciez mieli je przed oczyma przez caly bozy dzien, jak rok dlugi, i pozornie nie przywiazywali do nich jakiegos szczegolnego znaczenia. I nie jeden chlopiec, ale wszyscy, ktorzy tam byli, albo prawie wszyscy naraz zbiegali sie do obnazonej nagle dziewczynki i dokladnie ogladali najpierw jej szparke, jej niewielki zlotawy zadek, a wszystko to z zebami zacisnietymi z glebokiego poruszenia albo nieopisanego zadowolenia; niemal natychmiast potem podnosili wzrok i usmiechajac sie prawie ekstatycznie brali w ostroznie wygiete dlonie zgrabne piersi, nabrzmiale juz mlecznobiala, mieniaca sie i promieniujaca kobiecoscia. Lezalam wyciagnieta w trawie, wyobrazajac sobie mgliscie i leniwie, ze jestem czyms w rodzaju krolowe pszczol, pelnej znuzenia i sytej od slonca. Ptaki rozsypywaly w powietrzu miekkie tryle, a woda podzwaniala przejrzyscie i swiezo pod scianami listowia. Dzieci ulozyly sie z wolna w mniejszej lub wiekszej odleglosci ode mnie. Niewatpliwie nawet dzikus moze marzyc. Pograzone, jak ja, w promiennych marzeniach swych cial, niezauwazalnie znizaly stopniowo glos. Nagie jak w czasach prawdziwego dziecinstwa swiata, okresu, ktorego tak naprawde nie wyrzekly sie nigdy ani one, ani ich rodzice, odkrywaly dalej swoje ciala. Dziewczynki, male kobietki, jak zwykle byly najbardziej pomyslowe. Nie krepowalo ich wcale, kiedy laczyly sie po dwie lub trzy, by zajac sie jednym ze swych malych meskich wspoltowarzyszy. Naturalnie dziewczynek bylo wiecej. Ze swej strony mialam wrazenie, ze jestem w podeszlym wieku i calkowicie nieprzydatna, podobnie jak w czasach, kiedy przybylam do wioski. Dla dziewczynek natomiast wszystko bylo dozwolone i mozliwe, gdyz jeszcze nic prawie nie wiedzialy o swiecie. W najoczywistszy sposob to wlasnie wiedza zaslepia, oto sens, jaki niesie obraz zakazanego owocu. Trzeba nam bylo i wciaz nam trzeba, jak sadze, odkryc wiedze latwiejsza do ogarniecia, a taka jest w pewnej mierze wlasnie wiedza dzieci. Jedna z dziewczynek na przyklad, wraz z przyjaciolkami, dotykiem uczac sie ciala jednego z chlopcow, doprowadzila go w koncu do nader widocznego stanu podniecenia. Rozesmiala sie glosno, zmruzyla pieszczotliwie oczy, po czym nie mniej spontanicznie wynalazla sposob spozytkowania tego stanu. Z wdziekiem wziela do reki bialy czlonek chlopca, podziwiala przez chwile kontrast miedzy ta bialoscia a rozowomiesista zoledzia, i nagle wsunela go sobie do ust, zupelnie jak angielskie dziecko ssace lakocie. Nie moglam powstrzymac sie od smiechu widzac, z jaka niestrudzona zarlocznoscia zasysa, przezuwa i przygryza zgrabny ogonek malego dzikusa. Jedna z jej kolezanek, zobaczywszy ja tak uszczesliwiona, bezceremonialnie odebrala jej zdobycz. Wyjela z buzi wspoltowarzyszki ten zakazany, a przeciez dostepny sliczny owoc, stracony i odzyskany, i pochylila sie jak miedzianobrazowa cienka liana, by chwycic go wlasnymi wargami. Chlopiec zaczal mrugac powiekami przeslaniajacymi rozszerzone zrenice i ciezko dyszec. Lecz jego uroczy kat wyjatkowo nie okazal sie zbytnim egoista, i moze nawet szkoda. Kat, dziewczynka, zanim pozwolila ofierze spuscic sie do buzi, wyrzekla sie tego, co zdobyla, i calkiem dobrowolnie, z czystej szczodrosci, ofiarowala to innemu malemu chlopcu. Wspomnialam juz, ze z takiej czy innej przyczyny tubylcy, kiedy sa razem, nie okazuja sie zbyt wielkimi zuchami. Byc moze tylko dlatego, ze kobiet jest wiecej. Tak wiec chlopiec wzbranial sie ze smiechem przed przyjeciem podarunku, ktory chciano mu ofiarowac. A dziewczynki bardzo na to nastawaly, szczebiocac. "Ale dlaczego? Zobaczysz, jakie to dobre" - mowily mu na pewno. "Rzeczywiscie, dlaczego by nie?" - musial pomyslec. Przyjal wiec kutaska kolegi, musnal go brzegiem warg, jak probuje sie zbyt gorace danie, possal go z poczatku lekliwie, potem przymknal oczy, stawal sie coraz powolniejszy w ruchach i coraz zarloczniejszy. Rozesmiane dziewczynki wymyslily teraz inne zabawy, wylonily chlopcow i porozdzielaly ich pomiedzy siebie. "My tez jestesmy bardzo dobre" mowily im z pewnoscia. I odkrywajac krok za krokiem wlasne ksztalty, rysunek wlasnych cial - by tak rzec - przyuczaly mlodych i pelnych wdzieku kochankow, przytulaly ciemne glowy do siebie, do swych piersi i szparek, przewracaly sie na brzuchy w cieplej trawie i oddawaly, by je pieszczono, by spijano rozkosz ze szczelin ich malych prowokujacych tyleczkow, malych elastycznych pipek. Tyle ze nigdy nie zdarzylo mi sie widziec takich miniaturowych kochankow calujacych sie w calym tego slowa znaczeniu w usta. Czasami leza objeci w trawie, jedno obok drugiego, i wowczas wargi chlopca dotykaja warg dziewczynki. Ale nigdy nie posuwaja sie dalej, jakby sam pocalunek byl im calkowicie nie znany, obcy. Zamiast wymieniac pocalunki, wydaje sie, ze wola razem oddychac, obwachiwac sie, wdychac swoja won z wielka czuloscia. U nas w Anglii czesto widywalam, jak w ten wlasnie sposob kochaja sie konie. I w porownaniu z tym nasz pocalunek wydaje sie, nie wiem dlaczego, nabierac prostackiego i pospiesznego charakteru, staje sie niestosowny, glupio zarloczny i plugawy. Nie zdarzylo mi sie tam rowniez widziec, aby ktoras z dziewczynek, kiedy bylismy na lesnej polance, odwazyla sie wlozyc sobie miedzy delikatne i kragle uda naprezony czlonek swego towarzysza. Mimo to musze przyznac, ze pragnelam z calego serca, azeby jedna lub druga powazyla sie na to. Mozna bowiem cierpiec za posrednictwem innej osoby z powodu niespelnienia - doswiadczylam tam tego na sobie. Lecz sadze, ze wszystkie te dzieci byly dziewicze i ze wiedzialy, ze takie sa tym lepiej, iz plemie przywiazuje do tego szczegolna wage w trakcie rozmaitych rytualow, na przyklad w chwili osiagniecia dojrzalosci. Co do stosunku analnego, wydaje mi sie wielce prawdopodobne, ze rzesiste lzy przelewane przez te sposrod nich, ktora Ga-Wau i jego nicpon kolezka sodomizowali owocem, a takze to, co praktykowano na mnie, sprawialo, iz takie doswiadczenie musialo nie wydawac im sie nazbyt pociagajace. Zreszta podzielam w tym wzgledzie ich odczucia. Bowiem pomyslowosc kobiety nigdy nie miala rownego sobie rywala ani innego hamulca oprocz przezornosci. A jednak jedna z najladniejszych dziewczat, pragnac wbrew naturze osiagnac zaspokojenie przynajmniej swojej ciekawosci i zyskac calkowita pewnosc - paradoksalnie wydalo mi sie, ze byl w tym szczyt kobiecosci - nie spoczela, az udalo jej sie ulozyc w trawie obok siebie, a wlasciwie jednego za drugim, dwoch uroczych brazowoskorych chlopcow. Lezeli na boku w ten sposob, ze piers jednego przylegala do plecow drugiego. Wowczas mala awanturnica poprosila tego ostatniego, by podciagnal kolana i tym sposobem odslonil i rozwarl swoje idealnie ksztaltne mlodziencze posladki. Chwycila z calkowita prostota czlonek drugiego z chlopcow, piescila go tylko tak dlugo, az upewnila sie co do jego gotowosci, po czym nakierowala go prosciutko w odbyt pierwszego chlopca, kazac rownoczesnie mimowolnemu napastnikowi wlozyc troche wlasnego wysilku, we wlasciwym miejscu i wlasciwym czasie. Maly barbarzynca, smiejac sie od ucha do ucha, w istocie natarl jednym pchnieciem, jednym pociagnieciem spustu, jak skaczacy krolik. Jego wspoltowarzysz, przenikniety w ten sposob w glab jednym ciosem, skrzywil sie dosc konwulsyjnie w chwili, kiedy zoladz rozciagnela i pokonala odbytnice. Lecz gdy jego przyjaciel byl juz na dobre w nim, nie poruszal sie wiecej i twarz mu sie rozpogodzila. Drugi nawet nie myslal chyba o tym, zeby go wykorzystac, po prostu byl sobie w jego wnetrzu. Zauwazylam takze, ze dzieci tubylcow zachowuja swoje budzace dreszcz erekcje, bez najmniejszych oznak znuzenia, niewiarygodnie dlugo. Chlopiec z bajkowym wdziekiem ograniczyl sie do objecia przyjaciela wpol ramionami, wtulil sie policzkiem w jego kark i w tej pozycji zasnal, z czlonkiem w ciele drugiego. Dziewczynki, nieco poruszone, patrzyly na nich, rozmawiajac miedzy soba polglosem. Instynktownie pragnely takze kogos objac ramieniem, pocalowac, przytulic. Czyjas mala dlon gladzila z zapamietaniem i czuloscia jakas piers, jakis czlonek, jakas szparke, czyjs wrzecionowaty palec wslizgiwal sie w jakas pochwe albo pupke i tam zostawal. Niektore dziewczynki ukladaly sie w trawie, przygarniajac do siebie mlodych kochankow, i dlugo piescily zoledzia ich czlonkow wejscie do szparki. Najsmielsze ujmowaly i sciskaly miedzy udami, nie wprowadzajac do pochwy, sam czlonek, po czym wykonywaly kilka krotkich ruchow w przod i w tyl przez wypiecie i cofniecie ledzwi, i w ten sposob doprowadzaly ich do orgazmu, ktory moczyl ich zlociste ciala mlodzienczym nasieniem. Drobne szczeki zaciskaly sie kurczowo, gdy dziewczyny czuly, jak narasta w nich, a tej samej chwili takze w ich mlodziutkim kochanku uwiezionym miedzy kraglymi udami, fala przyplywu rozkoszy. Mimo to przyszlo mi do glowy, ze kiedy tak patrza z rozczulajacym wzruszeniem, jak cialo jednego z chlopcow zaglebia sie w cialo drugiego albo jak palec zanurza, sie w pochwe, czlonek napina sie i mozolnie usiluje przetrzec sobie droge i zaspokoic sie miedzy ich wlasnymi udami, nie tyle chodzi o zmyslowosc, co o odkrywanie nowego swiata, bliskiego i olsniewajacego, o porozumienie miedzy istotami ludzkimi: jak dwie z nich, lub wiecej, moga stac sie jedna. Dobrze wiedzialy, ze to, co robilo dwoch chlopcow, jeszcze lepiej moze robic mezczyzna z kobieta. Ale teraz nie bylo juz mezczyzn i kobiet. Ja jestem innym, ktory jest mna, jestesmy jedna zyjaca substancja, jednym slowem, jedna wzajemna wymiana. Swiatlo goracych promieni slonca, przesloniete niekiedy woalem drobnej ulewy, ochlodzilo sie teraz podobnie jak trawa. Nigdy juz nie mialam odkryc milosci, bowiem zostala mi ona juz ukazana i ofiarowana, a ja umialam lub moglam uzyc jej jedynie po to, by pograzyc sie w jeszcze wiekszej samotnosci. Stalo sie tak rowniez za sprawa zmyslow, ktore trzymaly mnie w napieciu, a teraz, wraz ze schylkiem dnia, przywracaly mnie do rzeczywistosci. Bylam wzburzona, moze nieco w inny sposob, ale rownie gleboko i rownie gwaltownie jak dziewczeta, kiedy czlonek ladnego ciemnowlosego chlopca wszedl w odbyt jego przyjaciela. To wzburzenie zzeralo mnie skrycie i w koncu nie moglam juz dluzej wytrzymac. Dlaczegoz to ja sama mialabym byc jedyna samotna osoba? Czyz nie nalezalam takze, czy nie zostalam przyswojona, jak jedno cialo przyswaja drugie, przez te dzieci, ktore w zabawach ucza sie kochac? Czy wraz z niewinnoscia musimy tracic na zawsze wszelka milosc, kazda zabawe? A moze raczej przeciwnie, milosc i ta zabawa nie sa niczym innym jak niewinnoscia? Kochaj mnie i pozwol sie kochac, bawmy sie razem ty i ja, a nigdy nie bede niepotrzebna, nigdy sie nie zestarzeje. Kilku chlopcow, nie chcac sploszyc swiezego snu, chcialoby sie powiedziec - rodzaju ostatecznego spelnienia, swoich dwoch wciaz ciasno objetych kolegow, przyszlo polozyc sie wokol mnie, tuz obok. Z ta sama nabozna i radosna ciekawoscia muskali moje piersi albo wzgorek mojego lona, dotykali go przez chwile wargami, pocierali ukradkowo jezykiem slodkie pofaldowanie ciala miedzy wargami mojej szparki. Gdy pod wplywem tych niesmialych pieszczot i na widok innych tulacych sie do siebie i calujacych dzieci moj glod stal sie zbyt dotkliwy, przewrocilam sie na bok i przytulilam jednego z chlopcow do moich plecow. Spostrzeglam, ze rozpromienil sie ze szczescia, poniewaz wybralam wlasnie jego. Pozniej juz go nie widzialam. Wyciagnelam reke za siebie, poszukalam go, z czystej przyjemnosci masowalam go miedzy udami, a kiedy jego mlodzienczy czlonek przybral bardziej niz kiedykolwiek gietka i surowa twardosc drzewca luku, wygielam ledzwie, zeby mocno rozchylic posladki, przylozylam zoladz do samego srodka mojej pupki i z delikatna stanowczoscia pociagnelam za czlonek, zeby chlopiec zrozumial. W istocie nie kazal na siebie dlugo czekac. Odchylil w tyl jedrne cialo i tym samym ruchem wyrzucil w przod, by tak rzec, cale podbrzusze, pchnal czlonkiem i wszedl we mnie. Poczulam, ze twarz kurczy mi sie przelotnie z bolu, gdy zoladz rozwierala mi odbyt. Lecz dokladnie tak samo jak ten sposrod mlodziutkich kochankow, ktory przyjal w siebie wspoltowarzysza, gdy tylko czlonek byl juz we mnie, poczulam sie cudownie. Bylam juz calkiem wilgotna i gotowa w srodku w momencie, gdy moj mlody kochanek mnie przebil, a poza tym, w porownaniu z Ra-Hauem, on takze byl lekki i miekki jak kwiat. Rozpoczal pierwsze wahadlowe ruchy, pierwsze podrygi nalezace do roli mezczyzny, ale powstrzymalam go, zwierajac najciasniej jak potrafilam pupke wokol jego czlonka, duszac go, topiac, by tak rzec, miedzy posladkami i w glebi brzucha. Prawde mowiac, sciskanie go w ten sposob, unieruchomienie i przytrzymanie w samym srodku moich wnetrznosci, podczas gdy wciaz stal na bacznosc jak maly zolnierz, bylo do glebi rozkoszne. Gdy lezalam tak na jednym boku, podczas gdy przyzwyczajona bylam schylac sie wpol lub kleczec, gdy brano mnie przez pupke, odnioslam wrazenie, ze moge odczuc w cieplym, intymnym wnetrzu mego brzucha, przez cala dlugosc, dotyk cudownej, malej, sztywnej lancy, jej harda i elastyczna smuklosc. Zaczelam szczytowac bardzo delikatnie, sennym, rozmarzonym pulsowaniem, zamiast uczucia rozdarcia lub szamotania. Puls rozkoszy, ktory tetnil w najglebszych zakamarkach mojego ciala, wokol dzieciecego czlonka. Nawet bol, ktory nie wygasl w rozciagnietym na sile odbycie, stawal sie czyms bliskim i slodkim. Chlopiec nie gniewal sie, ze powstrzymalam jego orgazm. Nie oddajac mojej zdobyczy, ani calkowitego panowania nad nia, niezauwazalnie oderwalam bok od ziemi, a moj mlodzienczy kochanek z wlasnego odruchu wslizgnal sie pode mnie dlonia, potem ramieniem, i objal mnie wpol pewnym i pelnym ciepla chwytem prawdziwego malego mezczyzny, a w koncu zamknal wladczo dlon na mojej szparce. Lecz udawalam, ze i tego mu zabraniam. Nakrylam jego dlon swoja, rozwarlam i rozprostowalam mu palce, az pojal, ze powinien zostawic je calkiem luzno i miekko, a wowczas posluzylam sie nimi jak malym zywym grzebieniem, by piescic sobie lechtaczke, wargi sromowe, wzgorek i sam przedsionek pochwy. Chlopiec smial sie przez zeby z tego pomyslu. Ja zas wkrotce zaczelam pojekiwac cichutko i rzezic z rozkoszy, gdy szczytowe podniecenie wywolane szczoteczka z ludzkiej reki scalalo sie w jedno z tym, ktore na nowo rodzilo sie, jak rodza sie fale, by sie toczyc i rozpryskac pomiedzy posladkami i w glebi moich trzewi. Dziewczynka, ktora dala mi lanie, przyszla polozyc sie kolo nas, tuz przede mna, w towarzystwie przyjaciolki. Probowaly nas nasladowac srodkami, ktore posiadaly. Kazda wsunela palec w pupke drugiej, a wolna reka rozwierala jej i piescila - z poczatku z pewna ostroznoscia, potem coraz bardziej namietnie - narzady plciowe w taki sposob, ze nie trzeba bylo duzo czasu, by obie zaczely jeczec. Ten widok, ich cienkie, wzburzone glosy, a takze nie mniej zywe i nie mniej cielesne wspomnienie chlosty, ktora otrzymalam od takich wlasnie dzieci, wszystko to razem sprawilo, ze pekly we mnie ostatnie tamy podniecenia. Moj zdradziecki maly kochanek skorzystal zreszta z tego, ze mialam podzielona uwage, odkad bawilam sie jego reka, i znow zaczai poruszac sie miedzy moimi posladkami. Wchodzil i wycofywal sie bardzo zrecznie, niezbyt goraczkowo, rozciagajac mnie w srodku tyle, ile trzeba, budzac we mnie tyle leku, ile trzeba w sekundzie, w ktorej juz wydawalo sie, ze wyslizgnie sie ze mnie, a wtedy zmienial kierunek swojego ruchu, tego wyciagania ciala cialem, i ponownie zanurzal sie w najbardziej wilgotnej i rozedrganej czesci mojego brzucha. -Poczekaj na mnie! Poczekaj na mnie! - blagalam. I rzeczywiscie ktos moglby powiedziec, ze mnie zrozumial. Powstrzymal sie az do chwili, gdy otepiala, rzucona w otchlan, konwulsyjnie strzyknelam wewnatrz pochwy i pomiedzy jego palcami calym strumieniem rozkoszy, podczas gdy dokladnie w tym samym momencie on wbijal sie we mnie po raz ostatni z poteznym, rozdzierajacym i rozdartym spazmem, i spuszczal sie mlodzienczym, goracym nasieniem, co sprawilo, ze krzyk wydarl sie nam obojgu. Czulam sie potem taka szczesliwa. Spalam troche w cieplym zapadajacym zmierzchu, podczas gdy dzieci, niestrudzone jak to dzieci, kontynuowaly zabawy, spiewy, tance. Tego wieczoru dobrowolnie swiadczylam im wszelkie uslugi, jakich tylko mogly zapragnac. Wiedzialam, ze na poczatku i mnie usluzono dobrze. Ssalam male pipki, swieze jeszcze dziecinstwem, jak prawdziwe lakocie, az topnialy w ustach. Uczyc, podarowac cos tym, ktore pokazywaly mi i ofiarowywaly swoje cudowne szparki, pierwsze kobiece wzruszenia -to takze czynilo mnie szczesliwa. Wargami zebralam z koniuszkow malych czlonkow, jakby zdziwionych wlasna twardoscia, jasny oblok rozkoszy, niezrownany smak mokrego kasztana. Chetnie nawet wstalam, zeby Ga-Wau i inne dzikusy mogly kochac sie ze mna twarza w twarz, starannie i z powaga, usilujac utrzymac sie na uginajacych kolanach. Byli naprawde bardzo smieszni, bardzo czarujacy z tymi swoimi malymi buziami siegajacymi mi zaledwie do podbrodka, z tymi cienkimi, a pomimo to nieproporcjonalnie duzymi czlonkami, z twardymi jadrami, a takze przez sposob uginania kolan, marszczenia brwi w obawie, ze nie trafia tam gdzie trzeba, prostowania sie jednym krotkim ruchem, z ulga, gdy juz zyskali pewnosc, ze dobrze umiescili sie we mnie, ze ich czlonki dobrze wybraly sobie miejsce w naturalnym schronieniu, jakie dawala moja pochwa. Ale mimo wszystko, nie szydzilam z nich. To przeciez dusza, a nie cialo, jak zwyklo sie sadzic, ma swoj wiek, swoj starczy uwiad, swoje dziecinstwo. Od czasu do czasu, kiedy moi mali kochankowie z powaga zbryzgali mi kleista ciecza nasade ud, dawalam nurka do sadzawki z innymi chlopcami i dziewczetami. Smialismy sie, chlapalismy sie woda. Zadawalam sobie pytanie, co to znaczy byc dorosla. Uzywac zycia i korzystac z malych przyjemnosci, wiedzac, ze nimi sa, a nie wiedzac, ze innych nie ma? Ale jeszcze raz pytam, czy to nie jest wlasnie to, co robia dzieci? Wieczor i noc w pahu byly o wiele mniej przyjemne. Swietowano, byc moze, dla uczczenia zmiany pory roku albo dla podkreslenia znaczenia poczatku lub konca jakichs plemiennych zajec, polowu, polowania, uprawy ziemi, budowy chaty albo diabli wiedza czego jeszcze, i spora liczba mezczyzn starala sie rozporzadzac moja osoba, jak przedtem rozporzadzaly nia dzieci. Lecz wlasnie za przyczyna tych ostatnich dzien wydal mi sie zbyt dlugi. Albo zbyt krotki, jesli wolicie: w glebi duszy uznalam, ze dla mnie jest juz nastepny dzien. Chcialam jedynie spac, zestarzec sie troche, zeby wypelnic czyms te luke w uplywie czasu i dogonic wlasne zycie. Nie musze mowic, ze mimo to uleglam pierwszym krajowcom, ktorzy przyszli wyciagnac mnie z szalasu albo wrecz kochac sie ze mna na miejscu, nie zmuszajac mnie, zebym wstawala. Jednakze, jak juz wspomnialam, niewielu kocha sie w ten sposob. W kazdym razie przykucaja z nogami kobiety pod pachami, aby mezczyznie latwiej bylo wedrzec sie w nia na cala dlugosc. Tak czy inaczej pierwsi chetni odeszli rozczarowani. Moglam byc juz tylko naczyniem na meskie nasienie, odczlowieczonym i biernym. Rowniez nie musze chyba wspominac, ze probowano wszystkich niedorzecznych sposobow, ktore zazwyczaj stosuja, azeby wyrwac mnie z tej obojetnosci. Ubrano mnie dla samej przyjemnosci ponownego sciagniecia mi publicznie majtek, po uprzednim przelozeniu mnie wpol przez koziol na srodku wioski. Spuszczono mi jedno dodatkowe lanie. Wyszlam z tego z powierzchownie spuchnietym tylkiem, ale nie mniej obojetna. Posunieto sie nawet do takiego okrucienstwa, ze kazano mnie wychlostac Nawie-Na, i wtedy wylam z bolu. Lecz jesli nawet zdolalo to zaspokoic wymagania jednego czy dwoch mezczyzn, dla ktorych bylam bardziej gibka i goretsza, a moja pochwa w chwile potem bardziej rozgoraczkowana, to przeciez nie mniej predko ponownie pograzalam sie w nieomal nieprzezwyciezonej apatii. Wowczas zawolali Ra-Haua, poradzili sie starych kobiet. Jedna z tych czarownic, po rozlicznych naradach, podreptala do swojej chaty i przyniosla w zlaczonych dloniach, jak szczegolnie cenny skarb, dwie kule koloru bialego wosku, ktore ksztaltem i wielkoscia przypominaly duze jajka. Pograzona w niemocy, usmiechalam sie na mysl o glupocie tubylcow. Teraz z pewnoscia chca mi wszczepic jadra - mowilam sobie, z trudem powstrzymujac nerwowy smiech. Wkrotce juz nie bylo mi do smiechu. Potworna starucha, powierzywszy swoj skarb jednej z kobiet, szepcac cos w mroku rozswietlanym tylko przez ogniska, rozebrala mnie znow do naga, po czym usiadla na jednej z naturalnych laweczek i przelozyla mnie przez kolano. Na szczescie staruchy w tym kraju nosza stroje dluzsze i szczelniej zakrywajace cialo niz mlode kobiety. Ostatnia rzecza w swiecie, ktorej bym sobie zyczyla, bylo dotkniecie skora jej pomietej skory. Kiedy tak lezalam, starucha poglaskala mnie z dosc duza wprawa, muskajac dlonia i koncami palcow polkule moich posladkow, potem falde pomiedzy nimi, wlasciwie okolice odbytu, a wreszcie faldke pochwy miedzy udami, a wszystko to tak leciutko, tak ukradkowo, w niezauwazalny sposob zwiekszajac coraz bardziej nacisk reki, ze mimowolnie rozluznilam sie i otwarlam. Wowczas, zgodnie z ulubiona taktyka dzikich, dokladnie w chwili gdy ze zmeczenia, przez zapomnienie lub chwilowe rozprezenie ciala pozwolilam mojej pupce rozewrzec sie na osciez, przekleta starucha szybkim ruchem wziela z rak sasiadki jedno z owych jajek o konsystencji twardego masla i sila wcisnela mi je w kiszke stolcowa. Przyznaje, ze zaskomlalam ze strachu, zaskoczenia i bolu. Na samym poczatku jajko rozciagnelo mi przerazliwie odbyt, pozniej, kiedy weszlo juz we mnie, jego owalny ksztalt oraz skurcz zwieracza sprawily, ze wydawalo sie wnikac w waski kanal jelita z oszalamiajaca predkoscia. Poczulam, ze za chwile utkwi jak pocisk w najglebszym miejscu mojego brzucha. Poniewaz bol zlagodnial w tym momencie, znow nie zdajac sobie z tego sprawy rozluznilam miesnie. Starucha natychmiast to wykorzystala, by wcisnac mi miedzy uda drugie jajko. Podobnie jak pierwsze powedrowalo w moim ciele i mialam wrazenie, ze zagniezdzi sie tym razem w samej macicy. Nie zostawiajac mi czasu na krzyki, starucha jednym szarpnieciem postawila mnie na nogi. Straciwszy zupelnie glowe, caly czas swiadoma tego, ze do moich wnetrznosci przylgnely jakies dwa paskudztwa, pozbylam sie wszelkiego wstydu i czynilam gwaltowne wysilki, zeby je wydalic, przykucajac i prac, az zaczely drzec mi uda, a skret kiszek zdawal sie nieunikniony. Oba jajka byly jak przyklejone we wnetrzu mojego ciala, jedno do scianek jelit, drugie do macicy. Skowyczalam ze strachu, a kobiety klaskaly w rece, podczas gdy oczy mezczyzn jarzyly sie z podniecenia. Poniewaz tak zapamietale usilowalam przec i napinac sie ze wszystkich sil, odnioslam wrazenie, ze owalne przedmioty we mnie stracily nieco na twardosci, na spoistosci, a nawet zmienily ksztalt, mozna by rzec, ze stopnialy, przenikajac i nasaczajac stopniowo wnetrze najintymniejszych czesci mojego ciala. A w miare jak topnialy, w miare jak wbrew woli je wchlanialam wszystkimi porami blon sluzowych, jesli mozna tak to okreslic, jakis mroczny plynny ogien zaczal mnie cala przenikac, rozchodzic sie cichcem zylami po calym ciele wraz z krwia. Moje wysilki, zeby wydalic, wyrzucic z siebie ohydne przedmioty wydawaly sie przyspieszac tylko to ich rozprzestrzenianie sie, te inwazje. Teraz juz wylam bez ustanku, a klaskanie w dlonie przerodzilo sie w gromka burze. Plynny ogien, ktory jak ciecie biczem obiegl caly przybytek mojego ciala, na powrot umiejscowil sie i zagniezdzil z uporczywa, doprowadzajaca do rozpaczy sila w mojej pochwie i jelicie. Przypomnialo mi to, jak w dziecinstwie smialam sie, wykrzywiajac buzie z zazenowaniem i wstretem, kiedy zdarzylo mi sie po raz pierwszy uslyszec, jak jeden ze sluzacych uzyl powiedzonka: miec ogien w tylku. Teraz mialam go w swoim. Przysieglabym, ze wszystkie moje najskrytsze czesci ciala byly szkarlatne od tego oparzenia. Tymczasem bol nie byl juz tak nieznosny, ale mozna by powiedziec, ze przygaszony zar buzowal we mnie. Zgrzytalam zebami i chcialam pobiec szukac wody, trawy, powietrza, nocy, sama nie wiem czego, co zlagodziloby chocby odrobine to potworne palenie. Kobiety, smiejac sie, uwiesily sie u moich ramion, zeby mnie powstrzymac. Czulam, ze dostaje szalu. A jednak stara czarownica nie dzialala w sposob nie przemyslany. Kiedy wyraznie zobaczylam, ze nie moge uciec, moje cialo samo zrozumialo, w czym znajdzie ulge. Wyrwawszy sie sila z rak uwieszonych u moich ramion kobiet, przylgnelam cala soba do pierwszego krajowca, ktory stal u drzwi mojej chaty. Na szczescie byl nagi i juz sam dotyk nagiego mezczyzny przyniosl mi przelotne uspokojenie, obietnice uspokojenia. Ale ten nedzny kretyn pod wplywem szoku, a takze dlatego ze moj obled i moja wsciekla szarza wzbudzily w nim szalony, nieopanowany smiech, oklapnal jak tylko go dotknelam. Na to wszystko z wsciekloscia uwolnilam sie ostatecznie od kobiet, ktore jeszcze mnie trzymaly, i masturbowalam go zapamietale, a kiedy znowu byl w stanie gotowosci, jednym pchnieciem wsadzilam sobie jego czlonek. Sadze, iz musial myslec, ze zostal zaatakowany i zgwalcony przez plonacy krzak, oczy o malo nie wyszly mu z orbit. Doslownie tanczylam na jego czlonku, nie troszczac sie zupelnie o to, czy on sam bedzie cos ze mna robil, czy nie. Rownoczesnie szczerzylam zeby do Ra-Haua zupelnie jak hiena, zbyt zaaferowana i nieprzytomna, zeby wymowic jego imie. On jednak zrozumial, podszedl do mnie i przytulil sie do moich plecow, po czym rozchyliwszy mi wsciekle posladki, jednym plynnym ruchem wdarl mi sie do pupki. Wydawalo mi sie, ze moj odbyt eksploduje, a mimo to nigdy nie bylam tak bardzo zadowolona i tak bardzo zaspokojona jak wowczas, gdyz jego olbrzymi narzad rozpychal mi trzewia. Naprawde bylo to jak woda dla spragnionego. Bardzo predko, zbyt predko, podrygujac na dwoch kutasach, wydusilam z nich podwojny potok spermy i oproznilam jadra do czysta, jak oproznia sie wywrocone na lewa strone kieszenie. Szczeki opadly obu pyszalkom, a oczy zrobily im sie calkiem okragle. Ogien wciaz mnie palil, odradzal sie samoistnie pod wplywem krotkiego zetkniecia ze sperma. Totez bezceremonialnie wyrzucilam z siebie obydwie bezuzyteczne juz paly i ponownie rzucilam sie na pierwszego dostrzezonego krajowca. Tym razem nie pozwolono mi go zgwalcic. Pochwycono mnie i rzucono plecami na rodzaj laweczki, po czym podciagnieto mi nogi pod brode. Caly czas dyszalam i rzezilam, nie tyle z rozkoszy, co z powodu piekielnie palacego zaru. Mezczyzni zaczeli brac mnie niemal jeden po drugim. Nie bylo tej nocy nawet mowy o tym, zeby mnie umyc. Zadaje sobie nawet pytanie, czy wszyscy moi usluzni klienci mieli czas, zeby osiagnac orgazm. Jeden wpychal mi kutasa do dziurki najlepiej jak umial, a ja, pomimo ulozenia ciala, trzeslam jego ledzwiami tak gwaltownie, ze o malo mu ich nie polamalam. Wciaz zgrzytalam zebami, niemal toczylam piane z ust poza chwilami krotkotrwalego uspokojenia, kiedy calkiem nowy czlonek, ktorego cieplo wydawalo mi sie nawet orzezwiajace, przecieral sobie droge do samego srodka moich rozognionych blon sluzowych. Potem, z niecierpliwosci, z obledu, gdy tylko ta odrobina chlodu zaczynala przemijac, spazmatycznym skurczem wejscia do pochwy jak nozycami chwytalam czlonek mezczyzny, zeby wycisnac z niego calutki sok, a potem go odrzucic. Inny natychmiast zajmowal zwolnione miejsce, a niekiedy juz byl miedzy moimi posladkami, napychajac mi kiszke stolcowa. Z pomoca wscieklego rozkolysania bioder oraz naglego i rownie wscieklego skurczu pupki udawalo mi sie wyzac go rownie szybko jak jego kompana. Kobiety musialy nawet usiasc mi na ramionach i dloniach, zebym nie mogla potrzasac jadrami tych nedznych debili jak dzwonkiem w momencie, kiedy mnie rzneli. Za moim calkowitym przyzwoleniem, jesli moge tak to okreslic, owej nocy udalo mi sie, jak sadze, unicestwic ponad polowe wszystkich bedacych do dyspozycji mezczyzn plemienia. "Cale wonnosci Arabii nie zdolalyby oczyscic tej malej raczki", cytowal czasami moj ojciec. (,,All the perfumes of Arabia will not sweeten this little hand." Makbet, V, l, 42-3). Rzekoma dziarskosc jakiegokolwiek stada mezczyzn nie zdolalaby znuzyc malenkiej kobiecej szparki. A jednak bylam wykonczona. Czulam sie jakby mnie lamano kolem z zelaznymi pretami. W tej chwili mogli mnie rozerwac na strzepy albo zmusic prawdziwego konia, zeby mnie pokryl, a i tak nie zdolalabym kiwnac palcem w swojej obronie. Gwiazdy ponad moja glowa, na niebie, byly falszywymi monetami z paciorkow, jakby z potluczonego szkla, a nawet wielki, opiekunczy cien gor w oddali, poza linia drzew i wzgorz, stawal sie czysto konwencjonalnym zludzeniem przestrzennym teatralnej dekoracji. Nie plakalam, oczy mialam rownie suche jak dusze. Jedyna rzecza we mnie, ktora pozostala wciaz wilgotna, cielesna, zywa, bylo meskie nasienie pomiedzy moimi udami. Wreszcie kobiety zgodzily sie mnie umyc, a kiedy juz sie za to zabraly, nie szczedzily ani wody, ani roslinnego mydla, ani ziol o rozmaitych zapachach. Kiedy bylam juz czysta, jedna ze staruch - ta sama czy tez inna, coz to moze miec za znaczenie? rozwarla mi po raz ostatni posladki i wargi szparki, zeby przyjrzec sie blonom sluzowym. Badajac mnie, burczala pod nosem, musialo zostac jeszcze troche sladow stanu zapalnego. Zreszta caly czas mialam tego swiadomosc, bowiem choc usmierzony, nie wygasl calkiem i krazyl w gestwie moich zyl jak dalekie zywe srebro. Tyle przedtem wycierpialam, bylam tak bezsilna, ze nie rozpaczalam juz z tego powodu. Bylo to jedynie male szczypanie, gluche drapanie, nie umiejscowione juz w pochwie i jelicie, ale rozsiane po calym ciele. Jednakze starucha wydawala sie niezadowolona albo niespokojna. Warknela jakis rozkaz, zwracajac sie do Ra-Haua. Caly czas lezalam na wznak. Ra-Hau podszedl natychmiast, odwrocil mnie na brzuch, rozchylil mi posladki i wszedl calym cialem we mnie. W ponownym przyplywie leku i rozpaczy pragnelam, by nie dziurawil mnie raz jeszcze, doskonale pojmujac, ze teraz nie zdolalby juz przyniesc mi ulgi. Lecz moje pragnienia nie odpowiadaly jego wlasnym ani tez poleceniom staruchy. Ra-Hau, z sila kolosa, uniosl mi nogi i ulozyl je sobie na szyi, otoczyl mnie ramieniem w pasie i wstal, niosac mnie w ten sposob, z piersiami przycisnietymi do jego brzucha, a glowa zwisajaca w dol. Policzek moj spoczywal na ogromnej poduszce z jego penisa i jader, aczkolwiek nie zamierzalam sie tym przejmowac ani martwic w najmniejszym stopniu, a przynajmniej nie w tej chwili. Ale Ra-Hau, trzymajac twarz przycisnieta do moich rozlozonych ud, a pipke majac w zasiegu warg, zaczai nagle mnie lizac, szperac we mnie powolnymi, dlugimi, glebokimi posunieciami jezyka. Odnioslam wrazenie, ze nic nigdy i nigdzie nie sprawilo mi rownej przyjemnosci. Niekiedy posuwal sie do tego, ze jego jezyk myszkowal takze po delikatnym rozpalonym kraterze mojej pupki. Jednakze niezrownana pozostala ta oszalamiajaco slodka chwila, kiedy zajal sie moja szparka, pocieral ja, zanurzal sie krok za krokiem w pochwe, zglebial ja z ta nieublagana, a zarazem przepyszna natarczywoscia. Ra-Hau wysysal ze mnie goraczke jak papistowscy ksieza wypedzaja demona. I pomyslalam takze o jednej z tych monumentalnych, sympatycznych i cierpliwych krow u nas w Anglii, kiedy obmywa swiezo narodzone ciele albo lize z niepohamowana i madra chciwoscia brylki soli. Ra-Hau tak samo przetrzasal swoim wielkim jezykiem moje cialo i nie wyciagal go ani nie postawil mnie na nogi dopoty, dopoki nie oczyscil mnie z wszystkiego tego, co je rozpalilo i co spopielilo moja dusze. Rozplakalam sie. Jacys mezczyzni, jakies kobiety, nawet dzieci tanczyly wokol ognisk. Dwie albo trzy mlode dziewczeta wziely mnie za rece i odprowadzily do szalasu. Moje lzy zmienily sie w niepowstrzymany szloch, gdy tylko przekroczylam prog, a dziewczeta chcialy zostawic mnie sama. Najblizej mnie stala Ta-Lila. Jej oczy, nie wiem dlaczego, takze zaszly mgla. Zarzucilam jej ramiona na szyje i przytulilam sie. -Nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj mnie - prosilam ja, lkajac. Jakims cudem, jak mi sie wowczas wydawalo, oddala mi uscisk. Jej wspoltowarzyszki wyszly. Ta-Lila zaczela rozsuplywac lniana tkanine, ktora byla opasana, i kiedy byla juz tak samo naga jak ja, wyciagnelysmy sie na lozku. Zanim zasnelam, dosc dluga chwile plakalam w jej ramionach, z twarza ukryta na jej piersiach. * * * Zaraz po przybyciu do pahu zadawalam sobie czestokroc pytanie, jak to sie dzieje, ze kobiety nie sa zazdrosne. Bez wzgledu na to, jaki jest stopien ich zezwierzecenia, mowilam sobie, musza doskonale widziec, ze tego, co biore od ich mezczyzn, lub tego, co oni mi daja, rozkoszy, czasu, spermy, wzruszen - jesli wolicie - musi braknac dla nich. Czyzby zatem lanie, ktore ta czy inna czasami mi sprawiala, dawana mi na sile lewatywa, a ogolnie biorac nedzne widowisko, jakie uczyniono z mego upodlenia byly dla nich wystarczajaca rekompensata? Inaczej mowiac, czy wystarczalo im, ze uwazaly mnie za rodzaj prostytutki, aby nie bolec nad swoim odsunieciem? Czy upokorzenie dzielone z innymi, ogarniajace wszystkich i dla wszystkich jednakowe pozwala istocie upokorzonej odzyskac pogode ducha i szacunek dla samego siebie?Najwidoczniej nie znalam tubylcow, przede wszystkim kobiet, bo mezczyzni przynajmniej kontaktowali sie ze mna inaczej niz za pomoca rurki od lewatywy. Nie wiedzialam nic o ich pojeciu czasu, przyjemnosci czy wreszcie o ich poczuciu godnosci. Sposob jednak, w jaki zachowuja sie wobec swoich towarzyszy zycia, w jaki ich traktuja, prawde mowiac, mogl naprowadzic mnie na wlasciwy trop. Opowiadalam juz, ze i publicznie, i prywatnie obchodzily sie ze mna tak, jak w Anglii nie osmielono by sie odnosic do dziecka, a nawet chyba do zwierzecia. Upokorzenie siegalo glebiej i nie dotyczylo jedynie urazow naskorka czy pogwalconej intymnosci. Lecz z czasem musialam przyznac, ze nie tylko wobec mnie krajowcy, a szczegolnie juz kobiety pozwalaly sobie na podobne szalenstwa. Widzialam na przyklad bardzo mloda kobiete, ktorej maz albo kochanek - o ile moglam to ocenic na pierwszy rzut oka - odmowil uslug czy tez kazal sie prosic ze zbytnia arogancja, na co ta predziutko sciagnela uparciuchowi przepaske, przelozyla go przez kolano i wlepila mu grzmiace lanie, jakie kiedys sprawiono i mnie. Mezczyzna, wspomniany maz czy kochanek, byl od niej szesc lub siedem lat starszy i trudno byloby go nazwac watlym. Mial te same pysznie barczyste plecy, te sama poteznie wysklepiona klatke piersiowa wyrobiona od strzelania z luku i rzucania oszczepem, co wiekszosc pozostalych dzikich. A jednak, podobnie jak maly Ga-Wau karcony przez kolezanki, nie podjal najmniejszej proby obrony albo protestu, jakkolwiek rzucal wokol przez otwor wejsciowy szalasu mocno zaklopotane spojrzenia przez caly czas, kiedy rozwscieczona mloda kobieta rozbierala go do naga, a potem tlukla. W istocie bardzo szybko sie pogodzili. Kiedy pozwolila mu wstac, jego czlonek, dokladnie tak samo jak u malego Ga-Waua, byl rownie twardy jak drewniana palka, i zdazylam jeszcze zobaczyc, ze mloda kobieta pospiesznie zdejmowala wlasna przepaske, zeby jak najlepiej skorzystac z tej dyspozycji leniwego wspolmalzonka. Byc moze zreszta jednym z motywow albo nawet glownym celem lania bylo wlasnie osiagniecie tej dyspozycji. Niemniej pozostaje faktem, iz mloda malzonka albo mloda kochanka wpadla w gniew i rozdrazniona postanowila go na miejscu wyladowac kosztem tylka swojego pana i wladcy - ten podwojny tytul przyslugiwalby mu przynajmniej zgodnie z naszymi angielskimi, cywilizowanymi pojeciami - i ze wreszcie rzeczony pan i wladca poddal sie jak gdyby nigdy nic upokarzajacej i dotkliwej karze. Jestem calkiem pewna, ze dzieki temu tylko lepiej dogodzil swojej malej zonce. A takze jestem calkiem pewna, ze ta mala przystawka do glownego dania nie pozwolila mu na idiotyczne chelpienie sie swoim wyczynem, czego zaraz potem nie omieszkalby robic przecietny angielski maz lub kochanek. Wreszcie, by zakonczyc temat, bylo rownie mozliwe, ze w stosownym przypadku atletyczny krajowiec sam stluklby tylek zoneczce. Lecz wowczas nie czulaby sie bardziej upokorzona z tego powodu niz on, a w kazdym razie nie mialaby ku temu wiecej powodow niz on, by chlubic sie hojnoscia natury, ktora wyposazyla go tak obficie w bicepsy albo w przydatek w postaci czlonka! Wydaje mi sie teraz oczywiste, ze ta mala scenka podpatrzona w trakcie przechadzek po pahu powinna wystarczyc za wyjasnienie. Lecz wowczas bylam jeszcze zbyt przesiaknieta naszymi pojeciami, a nade wszystko nasza hierarchia wartosci. A to one w pierwszym rzedzie skladaja sie na calosc naszych emocji i uczuc. Dopiero w pare dni pozniej, to znaczy po tym, jak ujrzalam mala dzikuske tak slicznie chloszczaca meza, odkrylam chate kobiet. Byla dokladnym odpowiednikiem innej wielkiej chaty, gdzie przebywali mezczyzni, gdy chcieli pozostac we wlasnym gronie. Odnioslam wrazenie, ze tylko roznica polegala na tym, iz wsrod mezczyzn jedynie niezonaci korzystali z tego wspolnego szalasu, podczas gdy do kobiecego domu przychodzily zarowno mezatki lub kobiety majace kochanka, jak i wdowy - te w wieku odpowiednim do ponownego zamazpojscia, i te starsze - panny i dziewice. Nie wiem, czy duzo rozmawiano o kobietach w domu mezczyzn. Bez watpienia tak. Przeciez nie mozna przez caly czas mowic o polowach i polowaniu. Natomiast w szalasie kobiet niemal nigdy nie padalo nic na temat panow. Wydawalo sie nawet, ze przychodzily tam, ze tak powiem, specjalnie po to, zeby o nich nie rozmawiac. Tak jakby swiat kobiet miescil w sobie i dzieki sobie, dzieki samemu swojemu istnieniu, caly swiat mezczyzn, podczas gdy swiat mezczyzn nekany byl nieustanna koniecznoscia wykazywania i usprawiedliwiania polowami i polowaniem, wojna i seksem swego czastkowego istnienia, w oczach swiata calkowitego, ostatecznego, absolutnego, ktorego realnosc pozornie potwierdzal. Totez mezczyzni tocza wojny, lowia ryby, poluja, podejmuja wysilki, by zdobyc albo zniszczyc milosc, podczas gdy kobiety zyja i korzystaja ze swiata. Jesli ta czy inna w wielkim domu kobiet poczula sie nagle znuzona nadmiarem kobiecosci, uwazala za zbedne o tym mowic i po prostu wychodzila i znajdowala sobie meza, kochanka albo pierwszego napotkanego mezczyzne, chocby nawet byl on mezem lub kochankiem innej, o ile moglam zauwazyc. Wolno jej bylo polozyc sie obok swojego wybranego w jednym z pomniejszych szalasow, rozgrzac sie przy nim albo jego rozgrzac, co w sumie wychodzi na jedno, a takze, jak juz mowilam, podniecic go bezceremonialnie, jesli przypadkiem dawal sie prosic. Kobiety miedzy soba nieomal nigdy nie spieraly sie o mezczyzne, chociaz bylo ich wiecej, a moze wlasnie dlatego. On kochal sie z toba wczoraj, ja dzisiaj spiore mu tylek, a jutro bedzie sie kochal ze mna, a ponadto zazdrosc odczuwa jedynie ten, kto czuje sie niedowartosciowany. Pozniej, kiedy chcac nie chcac nauczylam sie kilku slow w jezyku Maorysow, usilowalam wytlumaczyc jednej z dzikusek, czym sa, przynajmniej dla nas, takie uczucia jak rywalizacja, zazdrosc, konkurencja. A ona tylko wzruszyla nagimi ramionami i powiedziala: -Ale dlaczego? Mezczyzni sa naszymi bracmi. -A czy wy jestescie ich siostrami? - spytalam, rozdrazniona odpowiedzia. To przypuszczenie rozsmieszylo ja, wyraz jej oczu mial w sobie cos z rozbawionej wyzszosci: -Oczywiscie, ze nie, siostrami jestesmy tylko dla siebie! Teraz i ja sie rozesmialam. Dla istoty cywilizowanej zawsze jest cos niezrozumialego w jasnych slowach barbarzyncow. A jednak obecnie wydaje mi sie, ze widze jasno, co chciala wyrazic mloda kobieta. I ona, i ja, pomimo wszelkich roznic, bylysmy z tej samej krwi, z tej samej gliny. Mezczyzni sa jedynie jakas odmienna ludzka rasa. Po owej nocy zatem, kiedy blagalam Ta-Lile, zeby nie zostawiala mnie samej, i kiedy zasnelam w jej ramionach, ja rowniez coraz czesciej udawalam sie do domu kobiet. Nawet w ciagu dnia rzadko kiedy bywal calkiem pusty. Zaraz po przekroczeniu progu rozbieralam sie do naga. Inne kobiety byly tak samo nagie jak ja. Zylysmy razem, spalysmy, bawilysmy sie i kochaly w cudowny sposob. I ta milosc rowniez nie starala sie rywalizowac, konkurowac z miloscia, ktora uprawialysmy z mezczyznami albo odczuwaly do nich. Nawet nie przyszlo nam to do glowy. To byla inna milosc. Lub jesli ktos woli, inny jej sposob, inne jej zastosowanie, inna realizacja, bowiem milosc jest tylko jedna. Zreszta wszystkie ciala sa pokrewne, sa cialami braci i siostr. Nawa-Na, co do ktorej nigdy dobrze nie wiedzialam, czy to zaslepienie lub rozwiazle nawyki niepostrzezenie uczynily ja okrutna, czy tez wrodzona sklonnosc do pewnego okrucienstwa kazala jej od niepamietnych czasow oddawac sie ochoczo wszelkim rozwiazlym praktykom, przebywala niemal zawsze w domu kobiet, ilekroc tam wchodzilam. Jej jasny usmiech, nieco zimny i zagadkowy, jej czarne blyszczace oczy fascynowaly mnie i przyciagaly jak magnes. Dosyc czesto, jeszcze zanim przyszlam, zdazyla juz rozzloscic inne mlode kobiety albo dokuczyc im, i postanawiano, raczej gwoli rozrywki, wymierzyc jej kare. Cos w rodzaju wielkiego, niskiego loza albo gigantycznego tapczanu zajmowalo caly kat szalasu, od jednej sciany do drugiej. To byl nasz teren gry, poobiedniej drzemki, pieszczot, leniuchowania. W jednym rogu tego loza rozpostarto Nawe-Na i przywiazano za przeguby i kostki u nog do krawedzi, zeby nie mogla zewrzec ud, i wcisnieto jej do pochwy ogromnego banana. Zbyt dlugi, zeby wejsc w calosci, owoc sterczal jej dziwacznie miedzy nogami na dobra jedna trzecia dlugosci, unoszac ku gorze faldy szparki. Nawa-Na nawet nie probowala wyrzucic z siebie tej karykatury czlonka, zachowywala sie teraz calkiem grzecznie, a w kazdym razie lezala nieruchomo. Chwilami jej macica drgala i falowala pod zwarta, atlasowa skora na brzuchu, a jej oczy rzucaly nagle polyski jak karbunkuly. Nie znikal z jej twarzy jednak usmiech malej barbarzynskiej dziewicy, pogardliwy, a zarazem cieply. Nienawidzilam jej, a rownoczesnie byla mi droga, a moze pozadalam jej i jej urzekajacego brzucha, rozpartego jak maly zlocisty bebenek okropnym owocem. Rozwiazywalam jej peta. Nawa-Na nie cieszyla sie z tego ani nie okazywala mi oznak wdziecznosci. Jak tylko czula, ze jest wolna, odwracala mnie sama na brzuch, siadala okrakiem na moich udach i bez chwili wahania drapala mnie albo szczypala, bila po tylku albo wpychala do pupki jakiegos idiotycznego banana. A czasami, jesli akurat taki pomysl przyszedl jej do glowy, kladla sie za mna, kazac mi wciaz lezec w jej zdaje sie ulubionej pozycji na brzuchu, wtulala twarz pomiedzy moje uda i ssala mi szczeline szparki i pochwy tak dlugo, az tracilam prawie przytomnosc. Doslownie pozerala soki mojej rozkoszy. Na szczescie inne mlode kobiety, w pelni szanujac wolnosc Nawy-Na, bowiem tubylcy - jak juz mowilam nie maja zwyczaju wywierac na nikim presji, chyba, ze byloby to w zabawie, pospiesznie uwalnialy mnie od niej dokladnie w ten sam sposob, w jaki ja uprzednio uwalnialam ja sama z ich komicznie msciwych rak. Atmosfera domu byla przede wszystkim pelna zaufania, ciepla i goracych uczuc zarazem, czyli dokladnie taka, jaka powinna panowac wsrod ludzi, ktorzy nie uciskaja sie wzajemnie i ktorych swiat, czy tez spoleczenstwo, system zewnetrzny rowniez nie tlamsi. Mozna by jeszcze dodac, ze wewnatrz domu mlode kobiety byly samowystarczajace i cieszyly sie ta samowystarczalnoscia niezaleznie od tego wszystkiego, czego pozadalyby i szukaly na zewnatrz. Bylysmy nawzajem dla siebie kochankami, kazda z nas dla kazdej i, jesli moge tak sie wyrazic, wszystkie razem. To wlasnie ta wspolnota dawala kazdej z nas niezaleznosc, niepowtarzalnosc. Kochanek nie jest tylko ta osoba, ktora rozwiera nam uda, jest kims, kto wypelnia dla nas luke w swiecie. Na swiat zas patrzylysmy z wnetrza domu z wielka czuloscia, bez najmniejszego sladu obawy czy goryczy. Kobiety sa w rzeczywistosci czule dla kobiet dopoty, dopoki nie pojawi sie mezczyzna ze swoimi niepokojami i obsesyjna mysla zazadania, dla siebie lwiej czesci, jakby obawial sie, ze inaczej bedzie tylko jagnieciem. Kochalysmy sie bez pospiechu, gdyz prawda jest, ze milosc rozsadza czas, a w kazdym razie nasze ludzkie wyobrazenie o czasie. Splecione ciala, serce przy sercu, wzruszone, ze bija tym samym rytmem. Bez pospiechu i trosk obejmowalysmy sie po kilka naraz, a czas byl jedynie cieplym, powolnym biciem naszych serc. Odkrylam wowczas delikatna i cudowna rozkosz, jaka daje nagosc kobiety przytulona do mojej wlasnej nagosci. Tubylcy, to rowniez juz mowilam, nie wymieniaja pocalunkow w doslownym sensie. Lecz cale cialo bierze sie i daje, piesci i jest pieszczone przez cale cialo. Az nadto oczywiste staje sie, ze cialo ma jakas dusze. Pod warunkiem, ze ma sie troche cierpliwosci - czego nigdy nie nauczyla sie i nie zrozumiala Nawa-Na, choc czesto jej to zarzucano - mozna zaczac odczuwac w tych usciskach oddech trzymanej w ramionach przyjaciolki, rysunek i ksztalt jej warg, ich smak. Nigdy oddech, chocby najczystszy, nie przypomina innego oddechu. Dostrzegalam miekkosc lub jedrnosc piersi przytulonych do moich piersi, ich kraglosc lub szpiczastosc, ich koniuszki, moje, jej, ktore troszeczke sie splaszczaja, jakby pragnely, by w nie wniknac, troszeczke sie podnosza, sztywnieja, jak mikroskopijne gryzonie, ktore spotkawszy sie naprzeciw, pocieraja sie nawzajem pyszczkami. Dostrzegalam pyszny ciezar, lekka wkleslosc albo delikatne nabrzmienie kobiecego brzucha opartego o moj brzuch. Naprawde rozkosznie ciazyly na sobie. Bez zadnego pospiechu podawalam do przodu biodra, wyginalam ledzwie, aby nasze szparki mogly sie zetknac. Jasna rzecza jest, ze teraz juz nie nienawidze milosci mezczyzn. Ale twierdze, ze prawdziwie ludzie kochaja sie ze soba tam, kiedy niewyobrazalnie wrazliwa szparka kobiety dotyka szparki innej kobiety, gdy kielichy warg otwieraja sie, napieraja na siebie, rozchylaja sie, szukaja w swoich wnetrzach platkow, precika, owocni. Tak, trzeba po prostu byc cierpliwa. Nagie lona pocieraja sie pieszczotliwie jak policzek o policzek i w tym pocalunku kobiecych szparek jest jakies niewidoczne wnikanie, zdecydowane i bardzo glebokie, bez rozczarowan ni okrucienstwa, ktore przeciaga sie az po dusze. Nauczylam sie rozpoznawac kraglosc posladkow, ktore sa najbardziej miesistym i najczystszym cialem na swiecie, twarde, polyskliwe migdaly kolan - pestki tego miazszu, subtelnosc kostek u nog, dziwny, siostrzany dotyk stop, ktore sa jak niewidome rece. I kiedy tak sciskalam ma przyjaciolke w ramionach, a ona mnie obejmowala, inna kobieta, ktorej bylam przyjaciolka, przytulona calym cialem do moich plecow, brala mnie w ramiona. Jej cale cialo takze czulam, lecz pojmowalam je inaczej. Cieply oddech na moim karku i za uchem, ktore przygryzala czasami lub po prostu trzymala dluga chwile wargami. Piersi bez slowa skargi zgniecione na moich lopatkach, tam gdzie mezczyznie nigdy nie przyszloby do glowy piescic kobiete, jakby nie bylo tam nic interesujacego dla niego. Naprawde przepyszna nabrzmialosc brzucha muskajaca i wypelniajaca zaglebienie moich ledzwi. Wzgorek lona i szparka, ktore tracaly moj tyleczek, pragnac jak trykajace kozlatko rozbic go, by sie wen zanurzyc. Byla taka gra, ktora uwielbialam. Odprezalam sie, rozluznialam do granic mozliwosci w taki sposob, zeby moj zad stracil elastyczna kraglosc i otwarl sie. W ten sposob szparka przytulonej do moich plecow przyjaciolki piescila mi dokladnie sam otwor pupki. Samo jadro nagosci przy samym jadrze nagosci. Przeszywal mnie dreszcz rozkoszy. Potem, kiedy uznawalam, ze dosyc pieszczot bylo mi danych, nieustepliwie zamykalam delikatne posladki na wargach sromowych mojej przyjaciolki, na jej szparce, przyszczypujac je nader delikatnie i biorac w niewole. Ale ona nie probowala ucieczki, przeciwnie, przyciskala jeszcze bardziej swoja pipke do mnie, we mnie. Na przemian rozwieralam i zaciskalam na niej posladki. A wtedy jej oddech stawal sie coraz szybszy, goraczkowy. Ja takze przyszczypywalam pelne wargi jej szparki coraz szybciej, z rosnaca natarczywoscia. Moja przyjaciolka dyszala, wydarlam z niej cichy okrzyk, mala melodyjna skarge, a potem sprezysta konwulsje w chwili, kiedy osiagala swit rozkoszy, kiedy szczytowala gleboko schowana w cieplej ciasnocie miedzy moimi posladkami, a ja czulam albo zdawalo mi sie, ze czulam poprzez leciutko podraznione blony sluzowe w pupce ukradkowe zwilgotnienie, lagodne i wonne soki jej najskrytszego miejsca na ciele. Ponadto jej orgazm doprowadzal i mnie do orgazmu, jeczalam, i teraz moja przyjaciolka szukala na mojej szparce swoja szparka tej samej rozkoszy, ktora teraz juz moglam jej dac, bo wlasnie przed chwila zrodzila sie we mnie w zamian za te, ktora otrzymalam. Zdarzalo sie, ze szczytowalysmy bardziej brutalnie. Zuzylysmy pierwsze poklady czulosci w chwilach, ktore nam sie nadarzaly, ktore do nas nalezaly, i szukalysmy innych. Tak juz jest, ze pragnie sie zawsze isc naprzod, dalej, w istote, ktora sie kocha, i to nieustanne przekraczanie, zawsze wychodzace poza samego siebie, wlasnie stanowi milosc. Kladlysmy sie na sobie odwrotnie zwrocone. Wtedy, niby mleko zapomnienia, ssalam dlugo i chciwie, ile tylko moglam zamarzyc, szparke mojej przyjaciolki pomiedzy jej rozchylonymi udami, a ona rownoczesnie ssala moja. Drazylam i penetrowalam jezykiem jej pochwe, a ona zglebiala moja. Spijalam jej cialo, jej likwor, jej kobieca rozkosz, a ona pila moja. Nasze smaki, nasze gusty, nasze wonie odurzaly nas i upijaly. Sadze, ze kobieta jest samym zrodlem swiata. Z niej wytryska zycie i sen, wszelka pamiec i wszelkie zapomnienie. Kiedy chwilowo wyczerpalysmy to zrodlo, bilysmy sie. Trzeba, zeby kobiety takze wojowaly, podobnie jak uprawiaja milosc, by mezczyznom, tak bardzo zazdrosnym i dumnym z tego, ze zachowuja przywilej kierowania sie zla wola, przyniesc troche pokoju. Znecalysmy sie nad soba, zasmiewajac sie jak dzieci, jakbysmy odprawialy egzorcyzmy. Rzucalysmy sie gromadnie na jedna i nieomal zadlawialysmy nasza ofiare, faszerujac ja miedzy udami i posladkami dlugim zlotorozowym bananem albo innym owocem, rodzajem ostro zakrzywionego straka o skorzastej, czarnej powierzchni, podobnego do znanych w Europie chlebkow swietojanskich. Nawa-Na, dla przekory, z wyzwaniem w oczach odmawiala udzialu w walkach. Umyslnie wybierala najogromniejszy strak, i rozchyliwszy sobie szeroko posladki i pipke, z prowokujacym usmiechem wkladala go w siebie, masturbowala sie nim z namaszczeniem, uprawiala milosc - jezeli mozna tak to okreslic - sama ze soba przy pomocy owocu, oczy stawaly jej w slup, wykrzywiala i przygryzala wargi w udawanym orgazmie. Predzej czy pozniej ktoras z kobiet dopadala jej i spuszczala lanie. Wtedy przez kilka sekund plakala, a potem ze szkarlatnymi od klapsow posladkami szczytowala nieco delikatniej, jej wszystkie miesnie wiotczaly i miekly, a ona, okazujac niesmialosc rownie falszywa jak jej napady gniewu, zebrala o prawo possania piersi lub szparki ktorejs z nas. Zawsze pragnelam, zeby to mnie wybrala. Uwielbialam to zreszta. Niekiedy sama wybieralam ja sila, z czego smiala sie z calego serca. Niekiedy takze cala chmara kobiet toczyla prawdziwa wojne, wojne wewnetrzna raczej niz domowa, bo w bardzo malo domowej atmosferze, w ktorej kazda z nas szczypala, gryzla, drapala pazurami gdzie popadlo, nie zapominajac przy tym piescic i calowac wszystkiego, co sie nadarzylo. Zasmiewalysmy sie z naszych zmierzwionych i najezonych wlosow, z zadyszki, ze sladow zadrapan na zlotym aksamicie tyleczka albo na delikatnym jak u grzybka, intymnym i wilgotnym miazszu lona lub szparki. Dla mnie najpowabniejszy widok stanowily dwie przyjaciolki, ktore niezwykle pieczolowicie i ostroznie przylgnely do siebie, z usmiechem plynacym z glebi duszy w oczach, wsuwajac sobie rownoczesnie ten sam owoc. Mozna by o nich powiedziec, ze rzeczywiscie uprawialy milosc. Jedna z kochanek, lezac na boku, brala nieskonczenie dlugi, zakrzywiony owoc i wciskala sobie go niemal do polowy dlugosci miedzy uda, do pochwy. Czesto usmiech znikal na chwile z jej twarzy, a krople potu perlily jej sie na wargach i skroniach. Ale wkrotce przychodzila rekompensata. Druga z kochanek, takze ulozona na boku, twarza do przyjaciolki, wslizgiwala do swojej pochwy pozostala polowe owocu, nie wyciagajac tej, ktora tkwila w ciele pierwszej. W ten sposob obie przyjaciolki zespalaly sie ze soba. Tak polaczone, byly ze soba szczesliwe przez dlugie minuty pozbawione brzemienia, imienia i kresu. Kazde poruszenie, chocby niedostrzegalne jednej z kobiet, bylo natychmiast odczuwane przez druga, w brzuchu, a nawet w lonie. Zabawialy sie tak nieznuzenie, by rozkoszowac sie bez znuzenia tymi ruchami w najintymniejszych niuansach, przysuwajac sie ledwie odrobine lub tylez cofajac, kolyszac powsciagliwie biodrami, udajac, ze chca wypchnac z siebie laczacy je owoc albo przeciwnie, wchlonac go w siebie caly. Kiedy indziej znowu bawily sie odwrocone plecami do siebie. Jedna wpychala sobie polowke owocu miedzy posladki, do pupki, a jej przyjaciolce, po kilku probach, udawalo sie wcisnac sobie po omacku druga polowe do swojej. Kiedy zwracaly sie ku sobie twarzami, zdarzalo im sie plakac ze wzruszenia, z oszolomienia, ze zbyt intensywnej rozkoszy. Kiedy byly odwrocone do siebie plecami, nie plakaly, byc moze dlatego, ze ich oczy nie spotykaly sie, a slodycz serca i duszy zawarta jest w spojrzeniu. Lecz w takich chwilach orgazm, ukradkowo pomieszany z bolem, niekiedy przeradzal sie w krzyk. A my, pozostale kobiety, ktore sluchalysmy ich, przygladalysmy sie im, odczuwalysmy czasami zazdrosc. Slonce wyblaklo przesloniete niebieskawa szaro popielata mzawka, tak charakterystyczna dla tych wysp. Wieczor byl tuz za progiem. Na zewnatrz zapachy, kolory, wszystko wokol szalasu wyostrzalo sie po raz ostatni, zanim wstapilo w noc poprzedzane ociezalym korowodem roslinnosci, karawana wzgorz. We wnetrzu domu rowniez panowala dzika won kobiety. Naszej rozkoszy, naszego ciepla, naszego szczescia. Coraz rzadziej mialam ochote wracac sama do mojego szalasu. Pozostawalam w wielkim domu z tymi sposrod mlodych kobiet, ktore tego wieczoru nie troszczyly sie o zadnego mezczyzne. Obejmowalysmy sie, by w ten sposob spedzic noc. Nietoperze przelatywaly tam i z powrotem przed wejsciem do chaty jak welurowa kotara poruszona wiatrem. Busz oddychal z ogromna, pelna spokoju potega, jakis ptak cwierkal, zanim schowal glowe pod skrzydlo. Materac z listowia po zapadnieciu zmroku wydzielal mocniejsza won, jakby byl zywa istota. Bylo nam dobrze. Wielkie nocne listowie przynosilo blogosc. * * * Ponowne pojawienie sie Franka spadlo, w kazdym razie na mnie, jak grom z jasnego nieba. Przypominam sobie, ze tamtego dnia bylam niedysponowana. Dlaczego o tym nie wspomniec, skoro umiescilam w tym pamietniku pelno szczegolow nie nadajacych sie do wyznania? Czulam, ze mam troche goraczki, glowa mi ciazyla, huczalo mi w skroniach, cialo mialam jak nie swoje, a swiat jawil mi sie w czarnych barwach, jako cos wysoce nieprzyjemnego, i nastroj mialam sklonny do okrucienstwa, podczas gdy w kazdym innym momencie, jak juz chyba zauwazylam, nienawidze sprawiac cierpien jeszcze bardziej, niz samej cierpiec.W nocy, z powodu mojego idiotycznego stanu, spalam w szalasie sama. Sama rowniez umylam sie, dziekujac za pomoc kobiet, oraz ubralam z angielska z wyrafinowana starannoscia, nie zapominajac nawet o ponczochach i bucikach, mimo ze moje stopy niepostrzezenie zaczely odwykac od obuwia. Slonce plonelo oslepiajaco, co wzmoglo moj zly nastroj. Kiedy postanowilam wyjsc, natychmiast zobaczylam, ze wiekszosc mezczyzn opuscila wioske. -Bardzo dobrze! O wiele lepiej! - rzeklam do siebie ponurym i skwaszonym tonem. Kobiece towarzystwo pociagalo mnie nie bardziej niz meskie, a wciaz na nowo okazywane zdumienie dzieci na widok mojej toalety nie wywolalo na mojej twarzy usmiechu. Spacerowalam troche, odczuwajac jedynie wzgarde na widok wszystkich zabaw i rozlicznych zajec. Zreszta niewiele sie bawiono. Wydawalo mi sie, ze czuje, ze przeczuwam jakies wyczekiwanie i zdenerwowanie albo rodzaj leku, juz nie tylko we mnie, ale wokol mnie, rozsianego po calej wiosce. Gardzilam nim jak cala reszta. Nie podziekowalam kobietom, ktore w chwile pozniej przyniosly mi cos do jedzenia, a zreszta jedynie skubnelam z tego czy innego dania. Przede wszystkim pilam sporo swiezej wody, co pozwalalo mi zloscic sie na siebie jak nigdy, kiedy nadmiar plynu zmuszal mnie do wyjscia z domu. A przeciez cierpialam jeszcze z powodu innej malej dolegliwosci, nie mniej idiotycznej, a przy tym - jak sie wydaje - bardzo kobiecej, i przez chwile marzylam, zeby poprosic Ta-Lile albo Nawe-Na o zrobienie mi plukanki, ktora pozwolilaby mi sie od niej uwolnic. Ale zdecydowanie odstreczala mnie mysl o tym, ze beda mnie dotykac, czy chocby ogladac w stanie i usposobieniu, w jakich sie znajdowalam. Podczas poobiedniej drzemki pograzylam sie w jakims otepieniu, w jakims sennym oglupieniu. Wyrwaly mnie z niego dalekie, ale wyrazne i glosne strzaly. Uslyszalam tez, ze dzieci i kobiety krzycza, nawoluja sie, dopytuja o cos. Slonce, ktore przesiewalo sie przez listowie, wydawalo mi sie okrutnie oslepiajace i nie moglam zniesc mysli o ponownym opuszczeniu, chocby tylko na pare sekund, bezpiecznego schronienia w moim szalasie. Znow zasnelam albo przynajmniej staralam sie zasnac. A jednak strzaly powinny mnie zaniepokoic. W owych czasach tubylcy nie posiadali jeszcze ani strzelb, ani karabinow. Uplynela moze godzina i halasy powrocily, doszedl do mnie ogromny zgielk, wycia, tupot nog, spiewy, nawolywania, smiechy. Mezczyzni wracali do pahu. Wstalam tym razem i ruszylam, zeby sprawdzic, co takiego spowodowalo ten caly tumult na progu mojej chaty. Wtedy ujrzalam Franka. Zdumialo mnie nieslychanie to, ze w goraczce rozpoznalam go natychmiast. Niesiono go tak, jak widzialam, kartkujac ksiazke z obrazkami, ze Murzyni nosza upolowana zdobycz, a czasami jencow. Nogi i rece przywiazane mial do dlugiej zerdzi, ktora Ra-Hau i jeszcze jeden krajowiec, szesc czy siedem stop za nim, niesli na ramionach. Frank zachowal bialy kubrak kawalerzysty, ale stracil swoj kask i buty, a caly przod munduru upstrzony mial czerwonymi plamami krwi i osmalony na czarno od prochu. -Nie zyje - powiedzialam sobie natychmiast. Nie doswiadczalam przy tym jakichs szczegolnych wzruszen. Ten martwy zolnierz przybywal z krain zbyt odleglych albo to ja wracalam ze zbyt daleka. Kiedy dwa marzenia spotykaja sie niespodzianie i zderzaja, rozpryskuja sie o siebie. Zaraz potem uswiadomilam sobie, ze gdyby Frank nie zyl, nie zadawano by sobie tyle trudu z jego wiazaniem i noszeniem. Maorysi, ktorzy nie bardzo lubia pracowac, jeszcze mniej lubia nie tyle smierc, bo ta jest jedynie pewnym przypadkiem albo odmiana zycia, ile samych zmarlych. Zwloki znikaja nagle, polkniete przez ciemnosci wokol pahu. Przypuszczam, ze zajmuja sie tym stare kobiety i jacys trudni do ustalenia grabarze. Owego dnia zauwazylam, ze podczas gdy dzieci skacza, smieja sie i klaszcza w dlonie, zasypujac biednego Franka niezliczonymi pytaniami, dorosli, a nade wszystko mezczyzni, zerkaja w moja strone z nie skrywana ciekawoscia. Byc moze rozpoznali w swoim jencu mojego meza, ale raczej nie sadze. Dla nich, podobnie jak dla nas Murzyni, wszyscy biali sa do siebie troche podobni. Jest bardziej prawdopodobne, ze widzieli w nim po prostu Europejczyka i nic wiecej, lecz to samo w sobie wystarczalo, zeby pobudzic ich ciekawosc, poniewaz ja takze bylam dla nich przede wszystkim Europejka, biala, i ten zbieg okolicznosci jawil im sie jako cos nowego i dziwnego. Musieli wielce lakomie oczekiwac na moja reakcje, totez nie omieszkalam okazac calkowitej obojetnosci i wycofalam sie do szalasu, jakbym miala zamiar powrocic do popoludniowej drzemki. Pod wieczor jednak postanowilam, ze musze koniecznie wyjsc. Nie moglam nie byc obecna, gdyby na przyklad przyszlo im do glowy upiec Franka na wolnym ogniu. Ogarnal mnie pusty smiech, mimo ze nie widzialam w tym zadnego powodu do uciechy. Wine za to moge z pewnoscia zrzucic na goraczke i stan otepienia, w jakim sie znajdowalam. Dolozylam jeszcze wiekszych, jeszcze bardziej obsesyjnych niz rano staran podczas toalety, dlugo czeszac wlosy za pomoca prymitywnych miejscowych narzedzi i poprawiajac twarz przed tykwa z woda, ktora sluzyla mi za lustro. Tak, to ja, to ja we wlasnej osobie - mowilam do siebie, nie mogac jakos w to uwierzyc. Kiedy szlam przez pah, slonce chylilo sie juz za wysokimi, blekitnymi gorami ku zachodowi, wyjaskrawiajac przez chwile, zanim calkiem zapadlo w noc, wzgorza chylace sie pod ciezarem drzew. Drobne, codzienne sprawy, zwykle zycie, bardzo ruchliwe, a zarazem leniwe, wydawalo sie powracac do normalnego rytmu. Moglam co najwyzej poslyszec, a moze bardziej odgadnac, ze swietowano powrot wojownikow, ze kobiety cieszyly sie ich odzyskaniem, a oni cieszyli sie odzyskaniem kobiet. Rozpalono ogniska. Tylko biegajace w kolko i wrzeszczace dzieci dawaly wyraz napieciu, ktore wciaz nie opadlo, panujacej w wiosce nie zaspokojonej niecierpliwosci i rozgoraczkowaniu. Tymczasem dzieci i dorosli platali mi sie pod nogami, rzucali mi zdawkowy usmiech, pozdrawiali przelotnie gestem, nie zawsze zrozumialym, ale zyczliwym, jak kazdego innego dnia. Wystarczylo mi pobiec w slad za dziecmi, zeby odszukac Franka. Uwolniono go od dlugiej tyki i przywiazano, tym razem na stojaco, plecami do pnia mlodego drzewa w poblizu szalasu, ktory zawsze, jak pamietam, stal nie zamieszkany. Gdy ja udalam sie w slad za dziecmi, pewna liczba kobiet i mezczyzn poszla oczywiscie za mna, zeby asystowac przy spotkaniu. Frank wybaluszyl oczy. Jego ciemne wlosy, geste i jedwabiste, z ktorych tak byl dumny, byly calkowicie rozczochrane, co mnie zdenerwowalo. -Mozesz sie teraz przekonac, ze nie jestem zjawa - powiedzialam. Bylo jeszcze na tyle jasno, ze moglam dojrzec, jak pobladly mu usta: -Stella! Myslalem, ze nie zyjesz! -A ja myslalam to samo o tobie. Czlowiek zawsze sadzi, ze to inni umieraja - odrzeklam. Dluga chwile patrzyl na mnie, jakbym zwariowala. Potem potoczyl wzrokiem, moim zdaniem calkiem nieprzytomnym, ale zarazem chytrym, po tubylcach, ktorzy rozmyslnie szwendali sie i przystawali kolo nas w pewnej odleglosci. Znizyl glos jak dziecko kryjace sie przed nauczycielem: -Stella, czy... czy traktuja cie z szacunkiem? -O tak, i to bardzo - powiedzialam. Poczulam w tym momencie, ze za chwile znow ogarnie mnie szalony pusty smiech, i gwaltownie przygryzlam od wewnatrz policzki. -Jestes ranny, Frank? - zapytalam. Uniosl glowe. Jego wlosy w nieladzie przypominaly bocianie gniazdo: -Skadze, to tylko zadrasniecie - zapewnil. Udawalam takze zaklopotanie obecnoscia krajowcow, rozgladalam sie kilkakrotnie przez ramie, az Frank wyszeptal w wielkim pospiechu, jakby nadal bawil sie w konspiratora: -Stella! Dzisiejszej nocy! Nie wiem dlaczego, ale w chwili kiedy to powiedzial, przemknela mi przez glowe mysl, ze to wlasnie on, Frank, wtargnie dzisiejszej nocy do mojego szalasu, zeby kochac sie ze mna niezdarnie i w pospiechu, jak w Anglii. Przez sekunde cala zesztywnialam i poczulam lodowaty chlod. Potem przypomnialam sobie wszystko, co wydarzylo sie od tamtych czasow, ponownie poczulam, ze jestem calkiem naga pod ubraniem i zeby nie pozostawiac Franka w calkowitym osamotnieniu, odpowiedzialam tym samym tonem: -Tak, dzisiejszej nocy! I odwrocilam sie plecami. Kiedy bylam pewna, ze nie moze zobaczyc mojej twarzy, wpilam wzrok w obnazone piersi jednej z mlodych kobiet, usmiechajac sie do niej i szczerzac zeby, jakbym ja chciala ugryzc. Zrozumiala, odpowiedziala mi usmiechem i odwrociwszy sie takze od Franka, dotrzymala mi towarzystwa az do centrum pahu. Ona, ja i jeszcze z pol tuzina innych spedzilysmy pare chwil w wielkim domu kobiet. Prawde mowiac nie tyle potrzebowalam towarzystwa, co pragnelam zobaczyc, czy kobiety nie zmienily swojego stosunku do mnie. Nic takiego nie zauwazylam. Ten jeden jedyny raz pozostawily mnie w ubraniu, ale jedyna tego przyczyna bylo to, ze zdawaly sobie naturalnie sprawe z mojej niedyspozycji. Zjadlysmy razem obiad, a one, jak zwykle, wolaly raczej uslugiwac mnie, niz pozwolic, bym im pomagala albo uslugiwala. Przyprowadzilam do swojego szalasu te, do ktorej usmiechnelam sie, kiedy stalysmy obok Franka. Rozebrala sie do naga, ja zas pozostawilam na sobie troche bielizny i krotka halke. Czesc nocy przespalam z twarza ukryta miedzy jej piersiami. Obudzilo mnie cos w rodzaju wyrzutu sumienia. Wstalam, ubralam sie, nie budzac mojej towarzyszki, i przeszlam przez pah, zeby zobaczyc, co stalo sie z Frankiem. Odwiazano go od drzewa i wiedzialam, ze jest teraz w chacie, ktora do tej pory byla nie zamieszkana. Wielu krajowcow, mezczyzn, patrolowalo wioske albo siedzialo w poblizu, rozmawiajac ze soba polglosem. Odnioslam wrazenie, ze kilku dalszych bylo w chacie, zeby pilnowac czy nadzorowac Franka. Wrocilam zatem do siebie i polozylam sie przy dziewczynie, ktora caly ten czas spala. Jej zatopione we snie cialo bylo cieple i slodkie. Nazajutrz obudzilam sie z czystszym cialem i jasniejszym umyslem. Jednakze poczucie nierzeczywistosci, szczegolnie mocne we mnie w chwilach kobiecej niedyspozycji, nasililo sie jeszcze. Nagle ponowne pojawienie sie Franka, moglabym rzec - zmartwychwstanie, tych kilka slow, jakie zamienilismy, a takze jego sytuacja jenca w rekach Maorysow, ktorych branka ja sama nie czulam sie juz od bardzo dawna, wszystko to nadawalo mojemu poczuciu dziwnej ostrosci i intensywnosci. Mimowolnie przychylalam sie do mysli, ze wszystko, co sie dzieje, jest tylko rodzajem widowiska zorganizowanego w tym tylko celu, zeby mnie rozerwac, zabawic albo rownie dobrze zasmucic. Dreczona takimi rozterkami, umylam sie i ubralam jak na festyn. Podczas tego swieta mialam do odegrania jakas role, role mnie samej - jak mi sie zdawalo -chociazby to byla tylko rola widza. Zreszta duza czesc zycia uplywa w ten sposob. Zmusilam sie, zeby zjesc sniadanie, jakby czekala mnie ciezka proba. Od czasu przybycia do wioski nigdy nie bylam tak dobrze uzbrojona, wmawialam sobie. Myslalam o Franku, chociaz zaprzatanie sobie nim umyslu meczylo mnie. Pozniej znow przeszlam przez pan. Franka na nowo przywiazano plecami do drzewa. W ciagu nocy puscila mu sie broda, co rozdraznilo mnie niemal tak samo jak widok szczeciniastych wlosow. Slonce juz przygrzewalo, niebo bylo bezchmurne i czyste jak moje cialo. Ujrzalam jedynie kilku tubylcow wokol chaty i drzewa, ziewali i przeciagali sie jak zwierzeta albo klepali sie po lopatkach. -Jak sie masz? (How do you do?) - spytal Frank. -Jak sie masz? - odpowiedzialam jak echo. Wsciekle nalamalam sobie glowe, zanim udalo mi sie wymyslic jakies inne pytanie: -Jadles sniadanie? - rzucilam. Jego piekna, szlachetna twarz, posiniaczona i zbrukana zarazem, niebieskawa od zarostu, wykrzywila sie w gorzkim grymasie: Tak, dali mi jesc. Dali mi pic. Wyprowadzili mnie na spacer, w krzaki, jak psa. Umyli mnie! Mial obnazony tors i z wlasnego doswiadczenia wiedzialam, ze wypucowali go do polysku. Natomiast zalozono mu kawaleryjskie spodnie, a nawet buty, ktore ktos odnalazl nie wiadomo gdzie. Czasami trudno nadazyc za rozumowaniem tubylcow. Kiedy tak wpatrywalam sie w tors i twarz Franka, nieswiadomie usilujac przyzwyczaic na nowo moje zmysly, moja wrazliwosc, do widoku tego bladego ciala, znow wykrzywil usta w calkiem godnym pozalowania grymasie, podczas gdy w jego oczach wyczytac mozna bylo rodzaj blagania, bezladne przerazenie: -Stella, co oni ze mna zrobia? Spurpurowial gwaltownie i odwrocil wzrok. -Sama zadaje sobie to pytanie - powiedzialam mu. Jego powiekszone przestrachem oczy odszukaly mnie i podobnie jak poprzedniego dnia spojrzal na mnie jak na wariatke. Poczulam sie zaklopotana. Z tubylcami niemal nigdy nie mialam okazji rozmawiac. Frank oczywiscie poslugiwal sie jezykiem angielskim, moim jezykiem, tym, ktorego nauczylam sie w dziecinstwie, i oczekiwal, co nie mniej oczywiste, ze ja rowniez bede go uzywala. W koncu z tej klopotliwej sytuacji wyciagnal mnie ten wielki glupek Ra-Hau, ktory jednak dolal jeszcze oliwy do ognia. Pokrzepiony, jak sie wydaje, sniadaniem, roztracil poteznym cialem i barczystymi plecami garstke krajowcow, ktorzy zaczynali sie gromadzic w bezpiecznej jednak odleglosci wokol Franka i mnie, tego ostatniego zaszczycil jedynie jednym, wielce obojetnym rzutem oka, podszedl do mnie, pokazal w usmiechu blyszczace zeby, a na koniec ze zwykla dezynwoltura chwycil mnie za ramie i nachylil twarza do drzewa stojacego tuz obok tego, do ktorego przywiazano Franka. Serce podskoczylo mi w piersi jak szalone. Tylko nie to, idioto! powiedzialam do Ra-Haua. A moze tylko tak pomyslalam? Unioslam sie na chwile i zwrocilam ku niemu. Od mlodych kobiet nauczylam sie slowa objetego niewielkim tabu, ktore wypowiada sie przede wszystkim wobec mezczyzny, a ktore oznacza kobieca niedyspozycje. Jednakze w panice, wypadlo mi ono z glowy w tej samej sekundzie, w ktorej chcialam zaryzykowac jego wymowienie. Stalam z otwartymi ustami, a krew uderzyla mi do twarzy. Katem oka widzialam, jak Frank szarpie sie w petach. Jesli zas chodzi o Ra-Haua, to jedynie wybuchnal tym swoim kretynskim smiechem. Jedna reka rozsuplywal juz przepaske biodrowa, obracajac mnie twarza do drzewa i zginajac wpol ciezkim jak olow ramieniem. Nie pozostawalo mi nic innego, jak wpic sie palcami w drzewo, jesli nie chcialam runac na twarz i pobrudzic sobie sukni ziemia i liscmi. Na to wszystko Ra-Hau, dluzej nie zwlekajac, zadarl mi wspomniana suknie powyzej talii, zerwal mi majtki i podczas gdy plakalam bardziej z bezsilnosci albo jesli wolicie - ze wstydu niz ze zlosci czy smutku, on ujal mnie za biodra i jednym pchnieciem wetknal mi swoj ogromny czlonek miedzy posladki, prosto w pupke. Ktos krzyknal, albo ja, albo Frank. Obawa zrodzona jego obecnoscia, jego bliskoscia, nie wspominajac juz o lekkim niesmaku, jaki pozostawila moja niedyspozycja, sprawily, ze bylam, by tak rzec, zamknieta, przez co Ra-Hau sprawil mi potworny bol. Mimo to, gdy jego wielka tuleja znalazla sie we mnie, zapomnialam o bolu i zdolalam nawet odnalezc w tym pewna slodycz, jakies cieplo i to upajajace poczucie pelni, ktore pozwolilo mi sie rozluznic, umozliwic mu poruszanie sie tam i z powrotem, wypelnienie mnie oblym cialem i nasieniem. Nie szczytowalam w doslownym znaczeniu. Lecz podobnie jak w innych tego typu przypadkach odnioslam wrazenie, ze zostalam czegos pozbawiona, ze mnie okaleczono i opuszczono, kiedy jego meska sila nagle oslabla w moich wnetrznosciach, a jego czlonek zmiekl i obumarl, a potem, ruchem rownie nieublaganym jak w chwili wtargniecia, cofnal sie i wyszedl ze mnie ostatecznie. Chwilowo nie mogac sie wyprostowac, czekalam kurczowo uczepiona drzewa, az kobiety umyja mnie i wysusza, az wytra Ra-Haua. Kolana drzaly pode mna. Kobiety musialy doprowadzic mnie do ladu, w czasie kiedy wielki Ra-Hau, calkiem wyczerpany, owijal sie przepaska. Wtedy odzylam, rozpoznalam konwulsyjnie sciagnieta twarz Franka i jego plonace oczy. Zafascynowana zrobilam dwa czy trzy kroki w jego strone. Wiezy wpily sie mu w nadgarstki. Kilkakrotnie probowal cos wykrztusic, a moze plunac mi w twarz. W kacikach ust mial cos w rodzaju bialej, suchej piany. -Dziwka! Brudna dziwka! - wycharczal w koncu. Jego wscieklosc w pewien sposob nawet mnie zafascynowala. Lecz odkad to powiedzial, wszystko stalo sie latwiejsze. Bardzo odwazny, bo przygladal mi sie z daleka, z zewnatrz, potepial mnie surowo w mojej roli biernego widza. Byc moze zreszta dla samego Franka pewne sprawy rowniez staly sie latwiejsze. Nienawisc, podobnie jak milosc, uwalnia od wydawania sadow. Naprawde nie do zniesienia jest tylko uczucie, stosunek nie do konca jasny miedzy dwojgiem ludzi. Bo to oznacza, ze zadne z nich nie zdolalo wyrobic sobie jasnego pogladu na partnera. Frank sadzil teraz, ze juz wie, czego sie trzymac. Ja rowniez wiedzialam to natychmiast dzieki calkiem ludzkiemu i zwyczajnemu odwzorowaniu jego wlasnej oceny. Osad blizniego jest sadem nad nim dokonanym w tym samym momencie, w tym samym posunieciu, w ktorym osadza mnie. Odwiazano Franka i nauczono go na obrazkach, na zywych obrazach - a on sam figurowal na nich na pierwszym planie - wszystkiego, co stanowilo czesc mojej egzystencji, a o czym do tej pory nie wiedzial. Tego dnia ograniczono sie do przelozenia go przez koziol, podwyzszony na jego czesc i wylozony swiezymi liscmi, po czym sciagnieto mu kalesony i kilku chlopcow w wieku Ga-Waua, ale nie on sam, zabawili sie, biorac go przez tylek, dzieki czemu zostali wygwizdani przez kobiety. Nieco pozniej, nie podnoszac go nawet z kozla, wychlostano dosc energicznie wierzbowymi witkami bez watpienia po to, zeby rozruszac go troche, a moze troche za kare, ze okazywal zbyt ostentacyjnie swoje niezadowolenie. Musze przyznac, ze w tym momencie ucieklam. Nigdy nie lubilam byc batozona, lecz - jak chyba juz wspominalam - przynajmniej tak samo, jesli nie wiecej, nienawidzilam widoku biczowania innych. I to pomimo ze meskie posladki, ktore sa brzydkie, przynajmniej u Europejczykow, jak podpowiada mi moje skromne doswiadczenie, wydaja sie o wiele lepiej nadawac do popieszczenia za pomoca paru solidnych smagniec rozga niz cieply i uroczy tyleczek kobiety. W kazdym razie scena ta wzbudzila we mnie niesmak i schronilam sie do szalasu. Obiecywalam sobie wrocic tej nocy i sprobowac pomowic z Frankiem, ale zasnelam ciezkim snem i obudzilam sie dopiero w pelni dnia i upalu. Pomimo goraca i duchoty padalo caly ranek. Wzgorza obarczone zielenia i wyniosly, blekitny grzbiet gorski ciazyly mi na sercu, jakbym juz nigdy nie miala ich ujrzec. Frank nadal uwieziony byl w swojej chacie, byc moze zniewolony nade wszystko przez wlasne otumanienie, podobnie jak to bylo ze mna w pierwszych dniach. Wszystko powtarzalo sie raz jeszcze, z ta roznica, ze teraz ja czulam sie juz calkowicie wolna. Bylo mi, jak juz mowilam, ciezko na sercu, ciezej niz w jakichkolwiek snach, lecz mimo to wzlatywala, wyrywala sie ze mnie radosc lekka jak ptak. Mzawka ustala, busz zarzyl sie bezglosnym skwarem, a wzgorza lsnily. Wyprowadzono teraz Franka z chaty. Zaciagnieto go na skraj wykarczowanej polany, pod listowie, do przekonstruowanego podobnie jak koziol loza w ksztalcie grzbietu osla. Kobiety ze swej strony, a niezaleznie od nich Ra-Hau rozkazali dzieciom trzymac sie z dala tego dnia. Poniewaz nie istnialo zadne rzeczywiste tabu, rozkaz ten przestrzegany byl nader opieszale i male bandy ciekawskich nieustannie przeciskaly sie blizej, zeby nasycic oczy widowiskiem. Rozebrano Franka do naga i rozciagnieto na lozu, z poczatku na brzuchu. Mniej ufajac w jego rozsadek niz w moj, przywiazano mu nadgarstki i kostki szeroko rozlozonych nog do czterech rogow stelaza. Stalam w poblizu, nie podchodzac i nie siadajac na brzegu loza wraz z innymi kobietami, ale rowniez nie unikajac przedstawienia. Wciaz ubrana bylam z angielska, co spotykalo sie, sama nie wiem dlaczego, z pelnymi aprobaty usmiechami tubylcow. Poniewaz Frank bluzgnal wscieklymi zlorzeczeniami, kiedy kobiety zaczely wygalac go wokol odbytu, wsadzono mu w zeby w charakterze knebla odmiane mango z wielka twarda pestka. W jakas godzine pozniej nie tylko faldy miedzy posladkami, ale i same posladki mial rownie golutkie i gladkie jak policzek niemowlecia. Szczegolnie uderzal kontrast z czarnym zarostem na tylnych powierzchniach ud, ktore oszczedzono, i pasmem czarnego wlosia miedzy ledzwiami, wzdluz kregoslupa, ktore wyraznie urywalo sie na wysokosci pierwszego kregu. Zupelnie nie wiem, dlaczego ten kontrast wydal mi sie dosyc podniecajacy. Potem mlode kobiety, podobnie jak to mialo miejsce ze mna, zabraly sie za masowanie mu posladkow roznymi olejkami sluzacymi do zapobiegania albo usmierzania podraznien, zanurzajac coraz glebiej palce az po odbyt. Odeszlam teraz pobawic sie z Ta-Lila, Nawa-Na i innymi w wielkim szalasie. Najwidoczniej Nawa-Na nie brala udzialu tam, gdzie chodzilo o mezczyzne. Jednakze to rowniez nie bylo sprawa jakiegos tabu, poniewaz te, ktore depilowaly i masowaly Franka, niekoniecznie wszystkie byly starsze od niej czy tez zamezne. Kiedy wrocilam zobaczyc, co sie z nim dzieje, lezal na plecach, wciaz mocno przywiazany i wygiety w luk dzieki krzywiznie loza. Na jego podbrzuszu wykonano te sama artystyczna prace, ze tak powiem, co na jego posladkach, a niegdys na moim lonie i szparce. Od pepka az po nasade ud kobiety nie pozostawily na nim jednego wloska. Same jadra zostaly wydepilowane nader starannie. Podobne byly teraz do malych, brazowawych i lekko pomarszczonych jajek. W owej chwili pomyslalam, ze nigdy nie zdarzylo mi sie widziec czegos rownie komicznego jak ten obwisly i nieszczesliwy penis i te nieszczesne nagie jajka. Zupelnie jakby zaledwie przed momentem przeszczepiono je, dolepiono do ciala Franka jak dziwaczny barokowy ornament. Dzikuski po namaszczeniu oliwa i wymasowaniu brzucha i czlonka byly zajete wlasnie jadrami. Depilacja najwidoczniej bardzo roznamietnila kobiety i teraz obkladaly je roznorakimi liscmi, mchem i ziolami nasaczonymi rozmaitym likworem. Gdy odslonily je ponownie, uznalam, ze stracily troche z zauwazalnej opuchlizny i nieco fioletowawej czerwieni, ktora wskazywala na przekrwienie. Zauwazylam rowniez, ze wyjeto Frankowi z ust owoc, ktorym byl zakneblowany. Miesnie zuchwy mial tak napiete, ze najwidoczniej same wystarczaly za knebel. Komizm, a nawet - szczerze mowiac - smiesznosc tego nieszczesnego, obnazonego i wygolonego narzadu rzucala sie w oczy z taka sila, ze nie mozna bylo pozostac obojetna, a w tym ostatnim odczuciu zawierala sie, przynajmniej dla mnie, nie mniej silnie podniecajaca obietnica. Mimowolnie zblizylam sie do loza. Kobiety uniosly glowy i usmiechnely sie do mnie z duma, rownie zadowolone ze swojego dokonania, jak wowczas gdy chodzilo o mnie. Frank natomiast, gdy napotkalam jego wzrok, przeszyl mnie spojrzeniem zionacym slepa i tepa nienawiscia. Lecz to nie zrobilo na mnie zadnego wrazenia, wzrok moj wciaz przyciagal jego czlonek, jego groteskowe i urocze male jaja. Kobiety ustapily mi miejsca na lozu, abym mogla usiasc miedzy nimi. Krepowala mnie cieniutka warstewka oliwy, ktora wciaz polyskiwala na podbrzuszu, czlonku i jadrach Franka. Wystarczylo wyciagnac reke, i jedna z kobiet podala mi strzep bardzo suchej tkaniny, miekszej i delikatniejszej od lnu. Poswiecilam wiele uwagi, by zniknal nawet ostatni slad tego oleistego ekstraktu. Prawde mowiac bylo to bardzo przyjemne, gdy ubrana od stop do glow, jakby to bywalo w Anglii w porze herbatki (Tea time) zajmowalam sie w ten sposob mezczyzna, ktory nie tylko byl nagi, ale na dodatek pozbawiony watlych i wstydliwych zaslonek danych mu przez nature. Pod wplywem tego wrazenia zaczelo mi sie wydawac, ze moja wlasna szparka drzy i pulsuje delikatnie, lubieznie pod ubraniem. Wytarlam w tym momencie penisa Frankowi, pilnie baczac, zeby podraznic go na nowo, i kiedy tak sciskalam go ostroznie w dloni, poczulam, ze zaczyna sie poruszac, robi sie ciezszy, a potem powoli podnosi sie. Frank, mimo wysilkow, nie zdolal sie powstrzymac i wybuchnal: -Na milosc boska, nie rob tego! - wysyczal. -Alez dlaczego? - odrzeklam. Odlozylam sciereczke. Czlonek ukazal sie w calej swojej nagosci, w calej okazalosci, wyprezony jak dzida. Frank spurpurowial nagle, a potem pobladl z gniewu i nienawisci. Tak jak ja niegdys, tak i on zacisnal powieki, zeby poprzez negacje swiata odseparowac sie od niego. Ale sklamalabym, gdybym powiedziala, ze jego odczucia w owym momencie cokolwiek mnie obchodzily. Mlode kobiety rozesmialy sie, niektore zaczely klaskac w dlonie i paplac cos miedzy soba, podczas gdy mezczyzni, podszedlszy blizej, pomrukiwali z wyraznym zadowoleniem. Sadze, ze tubylcy lubia, kiedy natura podaza swoim zwyklym biegiem. -Odwal sie, splywaj stad, szmato, brudna zwyrodniala dziwko! - wycharczal Frank przez zeby. Chwycilam wcale nie brutalnie, ale jednak twardo jego czlonek i masturbowalam Franka jak nikogo dotad, nawet Ra-Haua, czy jednego z chlopcow, gdy oczekiwalam od nich uslugi, a oni wzdragali sie przed jej wyswiadczeniem. Niestety wystarczylo zaledwie kilka sekund, w moim odczuciu o wiele za krotkich, zbyt nieuchwytnych, jesli nie wrecz niepostrzegalnych, by czlonek wierzgnal w mojej rece, a nabrzmiala zoladz o pieknym jak wnetrze kwiatu rozowopurpurowym kolorze trysnela w gwaltownych podrygach nasieniem, wystrzeliwujac je Frankowi az na podbrodek i zlewajac wglebienie obojczyka. Mlode kobiety, oczarowane, krzyknely glosno i nagrodzily go brawami. Umyto Franka, wysuszono go. Kiedy tylko byl wytarty do sucha, znow zaczelam go masturbowac. Teraz zajelo to troche wiecej czasu, i choc skurcze byly gwaltowniejsze, wytrysk stracil nieco na sile, objetosci, a nade wszystko ilosci. -Dziwka! Dziwka! - powtorzyl Frank. Lecz tym razem byl to niemal jek. Dlaczego nie, pomyslalam. Bardziej niz kiedykolwiek zafascynowana bylam gra jader, ktore juz to kulily sie twardo pod czlonkiem, jakby mialy sluzyc mu za podpory, juz to rozluznialy sie, zeslizgiwaly, zsuwaly powoli po sobie jak dobrze natluszczone kule bilardowe w woreczku z cienkiej skory. Nie uchybiajac prawdzie, moge powiedziec, ze nigdy dotad nie widzialam Franka calkowicie nagiego. Przez caly czas pozwalalam kobietom wycierac go, myc i znow osuszac. Jeden z mezczyzn dal mu sie napic swiezej wody z muszli. Frank wypil z odwrocona na bok glowa, nie patrzac na mnie. Kilka chwil uplynelo spokojnie w chlodnym cieniu listowia i znow wzielam do reki jego czlonek i zaczelam go jeszcze raz masturbowac. Przez sekunde cale jego cialo wygielo sie w luk, stezalo, jakby chcialo rownoczesnie uniknac moich palcow i dotyku liscianego materaca, a Frank wydal glucha skarge. Odnioslam wrazenie, ze pod wsciekle zacisnietymi powiekami dostrzegam mgielke, jakas wilgotnosc, ktora moze byly lzy albo po prostu pot. Nie przestalam jednak z tego powodu trzepac go ze zdwojona energia. Takze i mezczyzna powinien dac sie wywrocic caly na lewa strone jak skorka z krolika albo rekawiczka. A jesli nie potrafi, to coz moze wiedziec o rozkoszy? Musialam meczyc ten czlonek niewiarygodnie dlugo, zanim poczulam, jak przetaczaja sie przezen fale orgazmu, od nasady po zoladz. Lecz pomimo ze podrygiwal jak wsciekly, w koncu wystrzyknal tylko minimalna ilosc plynu, dziwacznie zabarwionego krwia. A przeciez ten ubogi wytrysk wydarl Frankowi z piersi, a mozna by nawet rzec - z brzucha, taki przyduszony ryk, taki wrzask konajacego drwala, ze gotowa bylam pomyslec, iz rodzil wlasnie gore lub przynajmniej ja zapladnial. Nie pozostawalo mi nic innego, jak pogodzic sie z mysla, ze nie wyciagne z niego nic wiecej. Cialo Franka odprezylo sie calkowicie, a przypuszczam, ze z dusza dzialo sie podobnie. Nadal trzymalam w zaglebieniu dloni to, co bylo jeszcze niedawno czlonkiem, dopoki na powrot nie stalo sie zalosnym, ale uroczym, malym penisem. Nawet cieknaca z niego nieobficie lepka piana przestala mnie brzydzic. Kiedy kobiety go umyly i wysuszyly, pochylilam sie i wsunelam go sobie tylko na sekunde do buzi, tyle by poczuc jego delikatna cieplote i ciezar. Potem wstalam i oddalilam sie z Ra-Hauem i Ta-Lila. Jak ja niegdys, tak teraz Frank bawil przez kilka dni licznych krajowcow, a przede wszystkim kobiety. Publicznie albo w zlotawym, bardziej intymnym zaciszu chat gwalcily go na wyscigi; dokladnie, do ostatnich granic jego mozliwosci. Jesli wykazywal zla wole, swietnie umialy cala gromada zmusic go do erekcji, az zgrzytal zebami, a pozniej siadaly na nim okrakiem w taki czy inny sposob i nadziewaly sie na jego czlonek posladkami albo pochwa. Podlotki uwielbialy go. Ssaly mu i trzepaly, dopoki mu nie obwisl, a wzrok nie zmetnial. Nigdy sie w to nie mieszalam, uwazajac, ze byloby absurdalne pozbawiac ich tych przyjemnosci. Zreszta moje zycie toczylo sie dalej. Sadze, ze mlode kobiety i podlotki wielokrotnie chlostaly Frankowi tylek, a takze sodomizowaly go dla odmiany od czasu do czasu, gdy w poblizu nie bylo zadnego mezczyzny. Wbijaly mu do odbytnicy te same owoce co zwykle. A zreszta, czemu nie. Zapomniawszy dawno o mojej niedyspozycji, znowu chodzilam ubrana jedynie w przepaske, a dosc czesto nawet calkiem nago. Pamietam, ze Frank caly zmienil sie na twarzy, kiedy po raz pierwszy ujrzal w ten sposob moja pipke, nagusienka i gladka jak jego wlasny kutasik. A jednak czas sie wyraznie rozdzielil. Byl w nim jakis rozdzial, jakis przelom, a jego uplyw w moich zylach napotykal przeszkody. Krotko, bardzo krotko w istocie po ponownym pojawieniu sie Franka pojelam, zrozumialam z cala oczywistoscia, ze on, Frank, przenigdy nie odwazy sie blakac nago po wiosce jak ja, wtopiony w jej zycie, w jej wlasny czas, w jej historie lub moze w jej brak historii. To budzilo moja litosc. Poszlam noca odnalezc go w chacie, ktora milczaco uznano za jego wlasna. Obok niego spala jedna z moich przyjaciolek, rozebrana do naga i szczesliwa, z policzkiem wtulonym w jego zgiete ramie i z rozchylonymi posladkami. Poswiata nieba rzucala delikatne, matowe refleksy na jej smagle cialo. Frank nie spal, poznalam to po blysku w oczach. W chwili kiedy przysiadlam na materacu z lisci, uniosl sie nerwowo na lokciu, nie troszczac sie zupelnie o to, czy nie obudzi malej dzikuski. Piescilam ja nawet delikatnie, szczesliwa, ze czuje niewyrazalne cieplo jej pupki i szparki. Spala zapamietale jak zwierzatko. Mialam na sobie bielizne i w mroku zauwazylam mimowolny ruch Franka probujacego zakryc wlasna nagosc. - Stella? - odezwal sie w koncu. -Tak. -Pomoz mi, ja tez ci pomoge. Musimy sprobowac ucieczki. Wydalo mi sie, ze w mojej duszy rozlegl sie przeciagly, bezglosny jek. -Doskonale, Frank - powiedzialam. -Myslisz, ze mamy jakas szanse? Alez tak, zawsze jest jakas szansa. Uda nam sie z pewnoscia wykiwac tych lajdakow! Wiesz, gdzie ukrywaja ubrania, ktore mi ukradli? -Znajde je - powiedzialam slabym glosem. Frank rzucal niespokojne spojrzenia na otwor drzwiowy i na spiaca dzikuske, ktora piescilam. -Fitz-Simmons, nowy major, zalozyl tymczasowy oboz dokladnie na drugim brzegu Waikato. Niemozliwe, zeby tym szakalom udalo sie go ruszyc, dotrzemy tam na piechote w ciagu jednej nocy. Moglibysmy nawet natknac sie na konie, dwoch lub trzech z mojego plutonu wymknelo sie, kiedy tamci zdradziecko nas zaatakowali. -Oczywiscie, Frank. -A teraz jazda, ubierz sie. I to przyzwoicie! I przynies mi tu moje ubrania. Nie zapomnij o butach, uwazaj tylko na ostrogi, zeby nie zabrzeczaly. Uda nam sie, zobaczysz. Twarz wykrzywil mu sardoniczny grymas: -A jednak coz to za swolocz! Nie wpadli nawet na to, zeby wystawic warte. -Tak, Frank - odrzeklam. * * * Koncze kreslic te slowa w Szkocji, w tym samym niewielkim dworze smaganym wiatrami. Od ilu wiekow tak stoi w bezruchu? Ile jeszcze wiekow przetrwa niezmiennie, nieczule? Trzeba sie sporo zestarzec, zeby nie tyle nauczyc sie, co zrozumiec sile przyzwyczajenia. Frank, moj malzonek, rozkoszuje sie w towarzystwie kolegow francuskim winem nie opodal mnie, obwarowany za solidnymi murami pawilonu mysliwskiego. Podmuchy wiatru i ulewy przynosza szeroki oddech morza. Jestem szczesliwa, poniewaz wszyscy sa szczesliwi. Bywaja od czasu do czasu noce, kiedy Frank i ja kochamy sie ze soba. Przede wszystkim wtedy, kiedy jemu przyjdzie na to chetka. Zdarza nam sie nawet sciagnac dlugie nocne koszule. Wszystkie te stronice zapisalam w ukryciu. Teraz poslyszalam halas, skrzypniecie otwieranych drzwi, musze byc ostrozna, ukrywam sie. Przed kim? Nie wiem. Przed wszystkimi. Moze przed soba? Tam nie ukrywalam sie nigdy. Okrutna, tak... okrutna Zelandia! This file was created with BookDesigner program bookdesigner@the-ebook.org 2010-05-09 LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/